Teza: Werwolf nie miał żadnych szans na sukces. Argumenty: 1. Pozwolę sobie zacząć od opisu tego, czym była ta organizacja. Została ona utworzona dopiero w listopadzie 1944 i miała służyć do wojny partyzanckiej z aliantami w trakcie wojny i po niej. Jej celem było opóźnianie pochodu wroga, lub - w razie klęski sił jawnych - "wyzwolenie Niemiec". Już na pierwszy rzut oka widać, iż mamy do czynienia z kolejnym późno-wojennym wariactwem nazistów. 2. Dwaj przywódcy Rzeszy: Himmler i Goebbels prowadzili walkę o kontrolę nad nią. Z czasem do wszystkiego wmieszały się Wehrmacht i SS kłócąc się o to, kto odpowiada za zaopatrywanie i szkolenie partyzantów. Powodowało to chaos i marnowanie czasu. 3. Do Werwolfu przystąpić mogli jedynie nastolatkowie, gdyż wszyscy inni byli ranni. Nie mieli oni odpowiedniego szkolenia, ani doświadczenia aby zdziałać coś poważnego. 4. Ze względu na późny początek formowania i szybkość ofensywy zachodu po porażce w Ardenach w wielu miejscach nie było czasu, aby utworzyć schrony i oddziały partyzantki. 5. Do organizacji zaciągano o wiele mniej ludzi niż zamierzano, gdyż naziści napotkali na opór rodziców niechcących, aby ich dzieci zginęły w walce o nic. Był to szok, gdyż nie spodziewano się oporu ze strony Niemców. Jedynym powojennym źródłem twierdzącym, że wrewolf coś znaczył były raporty gubernatora radzieckiego z Berlina. Problem w tym, że zawyżał on liczbę wrogów i zaliczał do nich także członków wehrwolfu - organizacji z lat 20. 6. Historycznie partyzanci nie przeprowadzili samodzielnie żadnej większej akcji. Przed zabiciem burmistrza Akwizgranu skorzystali z pomocy latającej fortecy przejętej przez Niemców z której skoczyli ze spadochronu. W warunkach upadku Rzeszy coś takiego byłoby niemożliwe. Wiele innych działań przed 8.05 zostało wykonanych przez formacje SS, albo Wehrmacht podający się za partyzantów, aby wzbudzić strach. 7. Jedynym skutkiem jaki udało się wywołać była dezorientacja Amerykanów, którzy obawiając się nieistniejącej fortecy w Bawarii woleli udać się na południe niż zająć Berlin. Stało się tak dzięki radiu "Werwolf", które minister propagandy stworzył pod koniec kwietnia 1945. Nadawało ono propagandowe komunikaty o akcjach na tyłach wroga, które nie miały miejsca w rzeczywistości. Późniejsze audycje były słyszalne jedynie na północy Niemiec, gdyż alianci zniszczyli wieżę radiową. 8. Najważniejszy był jednakże fakt, że partyzantka ta nie miała poparcia zmęczonej wojną ludności cywilnej. Żadna, nawet złożona z elity organizacja podziemna nie da sobie rady bez pomocy ludności, a co dopiero banda nastolatków przeszkolonych na szybko. Argumenty te potwierdzają tezę, że werwolf nie miał żadnych szans.
Werwolf jak już. Właśnie kończę czytać Werwolf - Ostatni zaciąg Himmlera Volkera Koopa i cóż. Jakiekolwiek sukcesy tej organizacji były rozdmuchane przez propagandę - najczęściej wręcz je wymyślano. W ostatnich miesiącach wojny komunikacja w Rzeszy była utrudniona i ludność cywilna nie miała jak zweryfikować serwowanych jej informacji. Sowieckim raportom nie ma co ufać. Wystarczyła przynależność do Hitlerjugend lub Volkssturmu, żeby zostać uznanym za członka Werwolfu. Wielu w gruncie rzeczy niewinnych ludzi z tego powodu zesłano do łagrów albo zabito. Po prostu Iwan Aleksandrowicz Sierow musiał wykazać się w Moskwie sukcesami Akurat zamordowanie Oppenhoffa to dzieło SS i Luftwaffe, a nie Werwolfu. Przypisano je Werwolfowi tylko po to, żeby ukazać jego rzekomą 'wszechmoc'. Inna sprawa, że rzeczywiście członków Werwolfu częściej wysyłano z misją zamordowania Bogu ducha winnych cywili, którzy poszli na współpracę z Aliantami, niż rzeczywistego zaszkodzenia wrogowi. 'Twierdza alpejska' ma niewiele wspólnego z Werwolfem - propagandowe bzdury o setkach tysięcy żołnierzy mających bronić Berghofu z przyległościami puszczano w eter niezależnie od utworzenia niemieckiej partyzantki. Prawdą jednak jest, że radyjko Goebbelsa wzbudziło trochę niepokoju u Aliantów. Tyle że ich obawy rzadko kiedy się sprawdzały, a jeśli już to na niewielką skalę.
Cóż, z tym błędem w nazwie masz rację. Poprawiłem wszystko poza nazwą tematu, której niestety nie mogę naprawić. Z całą resztą też. Miesiąc temu przeczytałem polski przekład tej samej książki i każdego dnia mówiłem, że temat założę "jutro", dzięki czemu zapomniałem połowy wiadomości i wyszło, jak nie wyszło.
Partyzantka albo ma wspierać tal czy siak regularne siły (np. partyzantka radziecka) albo ma przeistoczyć się w regularną wojnę (np. partyzantka Tito). W prawie wszystkich innych warunkach partyzantka umierała. III Rzesza regularnej armii już praktycznie nie miała a zmiana wojny szarpanej na regularną była niemożliwa, bo nie mieli z czego wziąć broń, ludzi czy cokolwiek. Dodatkowo kompletnie nie pomagała geografia - Niemcy to nie jest ani Jugosławia ani Wietnam ani ziemie zachodnie ZSRR. Silna urbanizacja, dobra infrastruktura, brak porządnych przeszkód naturalnych itd. Nie ma jak zrobić zakamuflowania się, wtopienia w społeczność czy cokolwiek, aby było wątpliwości "czy zarzynamy niewinnych cywilów czy prawdziwych bandytów". Pomijając już fakt, że ludność cywilna z dnia na dzień coraz mocniej odwracała się od nazizmu, ich sługusów i dziedziców - przymusowo siły antyhitlerowskie kierowały cywilów do zdobytych obozów koncentracyjnych/śmierci, aby zobaczyli co tam się działo. Brak przywódców, doświadczenia członków itd. to naprawdę czynniki nieprzeważające. Kto w partyzantce sowieckiej był takim przywódcą, który mógłby nadzorować i kierować niczym Tito? Informacje z mało których grup dochodziły w takich terminach, aby dowództwo mogło wydać rozkaz. Bardziej te oddziały przypominały samotne wilki, z ogólnymi wytycznymi, niż skoordynowane siły jugosłowiańskie lub polskie. A miały wielokrotnie większy wpływ na sytuację frontową aniżeli Polska z silnym przywódcą podziemia, z ludźmi o wyższym doświadczeniu bojowym (oraz lepszemu przeszkoleniu). Bo tak, jak pisałem - wojna szarpana albo wspiera wojnę regularną, albo przeistacza się w nią. Werwolf nie miał szans ani na jedno ani na drugie.
A FARC? A różne komunistyczne albo islamistyczne partyzantki na świecie? Za PKK turecka armia kilkadziesiąt lat się ugania i końca nie widać
A celem ostatecznym partyzantki jest wieczne uganianie i skakanie czy coś innego? Są to niepodległość lub wprowadzenie innego reżimu a bez przeistoczenia to będzie umieranie dla umierania. Frakcja Armii Czerwonej chciała komunizmu w Niemczech a w swoich planach miało przerobienie się z guerillas do regularnej armii. Celu nie zrealizowali a współczesne ich akcje są interpretowane jako pozbawione idei - czyli przeistoczyli się w bantykierkę. O ile nie przekształcą się w jakąś organizację przestępczą w stylu mafijnym, to Frakcja umrze razem z członkami. Szans na wprowadzenie przez nich komunizmu w Niemczech są zerowe. Świetlisty Szlak robi co jakiś czas jakąś akcję, ale też nie widać szans na obalenie reżimu peruwiańskiego. Islamistyczne bojówki mają tą cechę, że co jakiś czas zmieniają metody walk z partyzanckiej do regularnej wojny, w zależności od sytuacji na ich głównym terenie bojowym (patrz Taliban).