AAR Austrii - Kronika rodu GottweigĂłw

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Tomeco, 4 Styczeń 2005.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Tomeco

    Tomeco User

    AAR Austrii - Kronika rodu Gottweigów

    Europa Universalis 1.08 + beta 19nov 2004, AEPL
    Poziom trudności/agresywność - normal/furius

    Wchodząc do sali książęcej w zamku Wiedeńskim, Baron Tomasz von Gottweig od razu zauważył wielkie poruszenie wśród książęcej rady. Plotki z Pragi wyprzedziły go, - nie dziwota pomyślał - w końcu mam poważne opóźnienie.
    W sali było około trzydzieści osób, nie licząc oczywiście służby, wszyscy głośno rozmawiali energicznie przy tym gestykulując. Wyjątkiem może był Fryderyk IV, książe Tyrolu, który wyraźnie znudzony bawił się rękawami swojej bogato zdobionej szaty, która na pierwszy rzut oka wydawała się być Lombardzkim wyrobem. Oraz arcyksiążę Albert V Habsburg, który cicho rozmawiał z Arcybiskupem Sackau. Marcinem Habsburgiem, który był zresztą wujem Alberta (ad1).
    Baron Tomasz podszedł szybkim, energicznym krokiem w stronę księcia, biegnący za nim paź ledwo zdołał złapać rzucony w jego stronę pas z mieczem a po chwili rękawice. Pobrzękując zakurzoną i ubłoconą zbroją podszedł do swojego suwerena, i w głębokim pokłonie powiedział.
    - Wybacz wasza książęca mość mój wygląd, ale wieści które niosę nie dały mi czasu by się oporządzić.
    Książe Albert przerywając rozmowę z arcybiskupem oglądnął swojego rozmówce i po chwili odpowiedział.
    - Hmmm czasu? Miałem już słać listy do Cesarza z zapytaniem cóż to się stało z moim wasalem i posłem, czy aby nie wie gdzie ten się zawieruszył bo miał wrócić po 2 tygodniach a nie było go dwa miesiące.
    Po sali rozległ się tłumiony śmiech. Baron wyprostował się, i patrząc prosto w oczy księcia odrzekł.
    - Wybacz panie, ale cesarz zażądał bym towarzyszył mu po zakończeniu soboru w Konstancji do Budy.
    - No to słuchamy, co masz do powiedzenia.
    - Z godnie z twoim poleceniem, miałem się po soborze udać w Twoim imieniu do Budy i reprezentować tam Twój majestat. Wszystko się przeciągnęło z powodu sytuacji w Czechach, po spaleniu 6 lipca Husa, udaliśmy się z Cesarzem w stronę Budy. Jaśnie wielmożny Pan Zygmunt spieszył się, ponieważ jego kraj, jak miłościwy pan wie od stycznia tego roku jest w stanie wojny z Wenecją i Toskanią. Gdy dotarliśmy do Budy, praktycznie w bramie dopadł nas posłaniec z Pragi, dowiedzieliśmy się że wybuchło tam powstanie heretyków, w Pradze została zamordowana rada miejska, a powstańcze wojska zaczęły opanowywać kraj, efekt jest tego że tylko ziemie Śląska i Moravii pozostały w rękach Cesarskich a reszta kraju pogrążyła się w chaosie. Cesarz w furii zarzeka się że jak tylko skończy sprawę z kupcami od razu ruszy na Pragę.
    - Co dalej?
    - Tak jak rozkazałeś panie, zapewniłem jego Cesarską mość o naszym pełnym poparciu dla jego sprawy i zaproponowałem w Twoim imieniu rozpoczęcie rozmów o przyłączeniu się Królestwa Węgier do sojuszu Austrii, Tyrolu i Styrii. Cesarz jest propozycją zainteresowany, jego posłowie przybędą tutaj za dwa trzy dni.

    ad1 - na potrzeby AAR'a pozwoliłem sobie stworzyć nową genealogię, nie bardzo chce mi się babrać w drzewach rodowych. Proszę o wybaczenie :)

    26 sierpień roku Pańskiego 1419.
    Znów jestem w drodze, z woli mojego Pana, Arcyksięcia Alberta V Habsburga, wracam do Budy z posłami Węgierskimi i podpisanym sojuszem. Jednocześnie mam przygotować zaślubiny ciotki mojego seniora, Anny z kuzynem Cesarza Zygmunta - Marcinem. Sytuacja międzynarodowa jest coraz bardziej napięta, rewolucja w Czechach rozszerza się, rozpoczęły się przygotowania do wojny, która niechybnie wybuchnie. Jestem dumny że Książe był łaskaw powierzyć mi tak odpowiedzialne zadanie. Coraz bardziej dociera do mnie fakt że znalazłem się w samym środku wydarzeń które zapewne zostaną zapisane na kartach historii.

    28 wrzesień roku Pańskiego 1419.
    Dzwony kościelne w Budzie obwieściły całemu światu że został zawarty mariaż między Księstwem Austriackim i Królestwem Węgier, co było jednocześnie przypieczętowaniem nowo utworzonego sojuszu. Zaraz po hucznym weselu odbyła się narada wojenna. Węgry będąc wciąż w stanie wojny przeciwko Wenecji przygotowywały się powoli do wojny przeciwko Czechom. Niestety nie miałem zaszczytu brać w niej udziału, narada była za zamkniętymi drzwiami i brali w niej udział tylko najwyżsi dostojnicy. Sama moja obecność na zaślubinach jest dowodem wielkiej przychylności Cesarza, który w ten sposób wynagrodził mnie za czynny udział w rokowaniach sojuszniczych i przygotowaniu do ceremonii mariażu. Po zakończeniu narady arcyksiążę Albert wezwał mnie na audiencję.

    - Wzywałeś mnie Panie?
    - Tak wejdź, siadaj, napijesz się?
    - Wasza miłość jest bardzo łaskaw.
    W komnacie oprócz księcia i Gottweiga nie było nikogo, Książe osobiście napełnił puchary winem, jednocześnie od razu przechodząc do rzeczy.
    - Niedługo, zapewne na wiosnę rozpoczniemy wyprawę przeciwko Czechom, ale o tym że będzie wojna na pewno wiesz, nawet przekupki na targu o tym wiedzą. Udasz się z powrotem do Wiednia, moja armia juz powinna być w drodze do Ostmarchu.
    - Nasza armia zmierza w stronę granicy?
    - Tak, 5000 kawalerzystów oraz 5000 pieszego wojska. Do Wiednia zawieziesz rozkazy, mianowicie zajmiesz się formowaniem nowych chorągwi, dostaniesz odpowiednie uprawnienia, oraz ze skarbca wydane zostanie Ci 36 dukatów na ten cel. Jesteś odpowiedzialny za sformowanie nowej armii w sile 3000 konnych, które mają później dołączyć do Osmarchu. Czy wszystko jasne?
    - Tak, to dla mnie wielki zaszczyt Panie, dziękuję Ci za tak wielkie wyróżnienie.
    - Dobrze, dobrze, oddal się, masz dużo do zrobienia.

    Baron Tomasz z głębokimi ukłonami opuścił komnatę, tuż po zamknięciu drzwi z za gobelinu wyszedł mężczyzna - Hrabia Jan von Froisen.
    - Panie?
    - Słucham Janie.
    - Dlaczego Gottweig?
    - Ponieważ ród Gottweigów to mała, prowincjonalna nic nie znacząca rodzinka, która przyda mi się gdy rozpocznę umacnianie i centralizację władzy, wtedy tacy mali i biedni, których przygarnę i zajmę się nimi oraz oczywiście silni i bogaci którzy ze mną współpracują jak na przykład Ty Janie, przydadzą mi się. Przydadzą się do zniszczenia w kraju opozycji, która tylko patrzy jak wydrzeć choć odrobinę więcej władzy i złota. Przydadzą się gdy trzeba będzie ujarzmić Bruków, Holerzenów czy Krotzow i zostaną oczywiście za to sowicie wynagrodzeni.

    Po powrocie z początkiem października do Wiednia Baron Tomasz von Gottweig natychmiast rozpoczął przygotowania do formowania nowych oddziałów. Nowa armia miała składać się z 3000 kawalerzystów, jakiś tydzień później przyszedł list z pieczęcią książęcą aby przygotować również 1000 piechurów.
    Dwa tygodnie później to jest 13 października Gottweig słuchając sprawozdań swoich podwładnych z postępu wykonywanych prac spożywał spokojnie kolację, gdy do komnaty w punkcie poborowym w którym przebywał wpadł nagle jakiś mężczyzna. Natychmiast skierował się w stronę stołu i siedzącego tam Gottweiga. Już od drzwi dobiegł go przytłumiony głos jednego z oficerów zdających raport.
    - Pobór do wojska wśród chłopstwa został zakończony 500 z nich zmierza z różnych stron w kierunku Wiednia, kolejne 500 zostanie dostarczone za...
    W tym momencie do stołu podszedł mężczyzna był to Baron Henryk von Hellergotzen, dobry znajomy Gottweiga jeszcze z dzieciństwa. Tomasz przerwał sprawozdanie swojemu podwładnemu i machnięciem ręki w której trzymał udko kurczaka kazał opuścić mu salę.
    - Witaj Henryku, co Cię do mnie sprowadza? Bo nie powiesz mi chyba że jesteś jednym z tych 500 psów, które właśnie mam rozkaz ubrać w barwy księcia i wytłumaczyć im w którą stronę należy trzymać miecze i dzidy?
    - Nie, moja chorągiew już stoi w Osmarchu, ja jestem przejazdem w Wiedniu, pomyślałem że wpadnę, posłucham co i jak, teraz siedzisz wśród woja to może się czego ciekawego dowiem, na północ nic nie dociera oprócz ciągłego gadania o husytach.
    - O dekrecie książęcym nakazującym ufundować biura poborców podatków w całym księstwie wiesz?
    - Wiem - Hellergotzen przełknął cisnące mu się na usta przekleństwo - Wiem, wszyscy wiedzą! Cała szlachta bardzo się z tego cieszy.
    - Książe obiecuje rekompensaty na husytach.
    - A jakże, obiecuje, no pewnie, a jak dostaniemy po czerepach?
    - No, może nie, jeśli się Cesarz upora z Wenecją, to będzie dobrze, będzie mógł skoncentrować całą swoją uwagę na Pradze.
    - A jak nie? A jak w ogóle się sprawy mają na południu Węgier?
    - No nie za ciekawie, Wenecja zdobyła Split i oblega Zagrzeb, cesarz stoi z 20 tysiącami w Budzie i... i stoi.
    - I stoi... no, to nie za ciekawie, jak tak będzie stał to nie powalczy, ani na południu ani na północy nie powalczy.
    Chrapanie koni, tentem kopyt, wrzask, szczęk stali. Bitwa rozpoczęła się nagle, bardzo niespodziewanie, oddziały Czeskie wypadły na maszerujące oddziały księcia Alberta. Po dwudziestu minutach było juz po wszystkim.
    Tomasz von Gottweig wpadł z trzaskiem przed drzwi do sztabu Księcia Alberta, która była umieszczona w karczmie nieopodal miasta Gmund.
    - Bitwa!! Wygrana!!
    Po karczmie rozbiegł się śmiech. W tym samym czasie wstał Hrabia Eryk von Kapfenberg, był to jeden z główno dowodzących Austriacką armia. Wysoki dwumetrowy mężczyzna który nie jedną bitwę widział, mimo prawie 60 lat i siwiejącej głowy wyglądał bardzo krzepko. Zdawał się ledwo mieścić w swojej norymberskiej zbroi, bynajmniej nie z powodu tłuszczu ale wielkiej masy mięśni. Nie wielu mogło stanąć przeciwko jemu w boju, zasłynął w wielu bitwach, nawet pod Sempach i Nafels, które mimo przegranej Habsburgów, przyniosły mu chwałę, bo pole opuścił jako ostatni broniąc do końca honoru cesarza Karola. Poklepując zdyszanego Tomka powiedział.
    - Nie śmiejcie się mości panowie z naszego wojaka, młody jest, pełny zapału do walki.
    - Co... co... o co chodzi?
    - Trudno dzisiejsze starcie nazwać bitwą mój drogi przyjacielu.
    - Panie? - zaskoczenie Tomka było wyraźnie widoczne.
    - To był zagon, czujka. To był tylko oddział który miał sprawdzić gdzie stoją książęce oddziały. Ich dowódca zabłądził i wlazł prosto na nas, to nie była bitwa tylko rzeź, 2500 konnych wpadło na 12 tyś maszerujących wojsk księcia. Może gdyby nie wielkie zaskoczenie i dezorientacja ich dowódcy to by uciekli, ale nie udało im się to.
    - Skąd to wiecie panie?
    - On nam powiedział? - mówiąc to hrabia wskazał ręką w kont karczmy, na krześle skulony siedział młody chłopak, przytrzymywany przez dwóch potężnych pachołków, jego twarz byłą opuchnięta, z wargi i nosa lała się krew, do tego widać było że bardzo szybko puchnie, z pod zbroi na lewym boku również spływała posoka, młodziak został ranny w bitwie a do tego bity w sztabie.
    - Kto to?
    - Baron Zdenek Filh.. Filts.. noo...
    - Filcek! podpowiedział chłopak.
    - No! Filcek! Właśnie, Zdenek Filcek, był w tym podjeździe wybacz nazwiska dowódcy nie wymienię - po sali rozległ się gromki śmiech - on był na tyle miły i nam opowiedział jak wyglądała sytuacja z ich dowódcą. To był tylko oddział który miał dla Żiżki sprawdzić gdzie jest nasza armia.
    - Brata Żiżki - hardo krzyknął Czech.
    - Brata? On jest bratem Żiżki? - spytał zaskoczony Gottweig?
    - Nie miłościwy - powiedział jeden z pachołków trzymających husytę - oni tam w Czechach wszyścy tera bracia są, wszyćko wspólne mają, nawet żony wspólne mają.
    - Zamknij mordę, głupoty gada, pilnuj go i nie kłapaj dziobem nie pytany! - krzyknął hrabia.
    - Skąd wiesz Panie? Może i prawdę gada? - powiedział Tomek.
    - Gottweig, czy jak ja bym chciał Ci żonę wychędożyć to byś mi ją dał i jeszcze nazwał bratem? - sala ryknęła gromkim śmiechem, na młode lico barona wystąpił rumieniec wstydu.
    W tym momencie do Karczmy weszła kolejna grupa, na jej czele szedł szczupły, lekko przygarbiony ubrany w habit, mężczyzna. Ogarnął wzrokiem salę i skoncentrował się na czechu.
    - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - zachrypiał
    - Pochwalony Ojcze - odpowiedział Kopfenberg, reszta sztabu zaraz za nim. - Cóż to za zaszczyt nas spotkał panowie szlachta, święte oficjum do nas zawitało, co was tutaj sprowadza biskupie Szteirn.
    - Przybyłem tutaj w imieniu Marcina V, Papieża i skromnego sługi matki kościoła. Wiem że przetrzymujecie tutaj czeskiego heretyka, waszym obowiązkiem jest mi go wydać, gdzie zostanie przesłuchany a później osądzony za herezje. - Mówiąc to jego oczy zapłonęły i nerwowo oblizał wargi - Dlatego żądam by mi go natychmiast wydano.
    - Ty mi nie mów ojcze co mam robić, został pojmany przez moich ludzi i to ja zdecyduje co mam z nim robić. - Ksiądz najpierw pobladł z zaskoczenia a po chwili zrobił się czerwony na twarzy ze wściekłości.
    - C.... co! Sprzeciwiasz się woli kościoła, woli papieża, mojej woli! Jak śmiesz!! A może ty sam powinieneś zostać przesłuchany, może go chronisz bo sam sprzyjasz...
    W tym momencie Kopfenberg szybkim krokiem podszedł do Szteima mocno chwycił go za biały habit i podniósł lekko do góry. - oczy księdza rozszerzyły się z przerażenia.
    - Zawrzyj ryj klecho - syknął - ty mi tu inkwizycją nie groź, bo ja wiem jakiej sprawie służę i za co krew przelewam, nie waż się mnie do heretyków przyrównywać bo mogę nie zdzierżyć i któremuś z tych dwóch co czecha trzymaja każe w łeb Ci dać. - ksiądz wyraźnie pobladł a oczy zrobiły się jeszcze większe, Gottweig przysiągł by że wygląd księdza powoli zbliża się do skrajnie niesmacznej ułomności anatomicznej.
    - Groźiż mi!! Wiesz kogo ja znam? Kogo reprezentuje?
    - Wiem kogo znasz, a ty wiesz kogo ja znam? Wiesz, wiesz, dobrze wiesz że nie raz przesiadywałem z Marcinem Habsburgiem, arcybiskupem Sakau, dobrze wiesz że ciotka Alberta - panie świec nad jej duszą - to moja zmarła żona. Wiesz więc również że Książe to moja rodzina. Więc mi tu znajomościami nie groź, bo może się okazać że ja mam leprze. A teraz bież chłopaka, mi juz powiedział co chciałem wiedzieć, możesz sobie na nim ulżyć, poznęcać się trochę, słaby jest, trochę nim potrząsnąłem i wszystko powiedział, więc wieżę że jak trochę go poprzepalasz żelazem, zaraz przyzna się do wszystkiego co będziesz chciał.
    Minutę później przedstawiciele inkwizycji zniknęli za drzwiami. Kopfenberg klasnął w dłonie i powiedział.
    - No szanowni panowie szlachta, zbieramy się, czas nam w drogę.
    - Idziemy na Pragę panie? - to pytanie padło z ust Gottweiga.
    - Nie mój bojowy młodzieńcze, Pragi pilnuje 40 tysięcy czechów pod Żiżką i Prokopem Hołym, idziemy do Monachium, Bawaria i Wirtembergia przyłączyła się do Czechów, mamy z nimi wojnę.
     
  2. Tomeco

    Tomeco User

    Armia Księcia Alberta osiągnęła Monachium 6 czerwca roku Pańskiego 1420, gdzie napotkała słaby opór 10 tysięcy świeżo wyszkolonych piechurów. Bitwa była krótka zakończona kompletną klęską wojsk Bawarskich, których poległo tam przeszło 4000 tysiące, przy symbolicznych stratach księcia. Austriacka armia przystąpiła do oblężenia Monachium, w miedzy czasie kawaleryjskie zagony zostały rozesłane po całym księstwie w celu poszukiwania paszy i objęcia w imieniu księcia kontroli nad grodami. W między czasie 6 tysięcy czeskich heretyków przystąpiło do oblężenia Ostmarchu, a kolejne 50 tys. pod dowództwem Prokopa Hołego maszerowało przez Salzburg w stronę Tyrolu, wyżynając praktycznie w pień kilku tysięczny oddział wojska cesarskiego.
    Oblężenie zakończyło się pełnym sukcesem 12 lutego 1421 roku, w miedzy czasie sytuacja koalicji katolickiej była coraz gorsza, mimo zwycięstwa w Bawarii działo się źle, księstwo Tyrolu broniło się resztkami sił, oblegane przez przeszło 50 tysięczną armie, Ostmach był już tez w ciężkich sytuacji, i nikt nie był pewny czy forsowny marsz armii księcia Alberta zdąży przybyć z odsieczą. Do tego Wenecja odnosiła sukces za sukcesem na terytorium Węgier, ich chorągwie zawisły już w Dalmacji, Chorwacji i Banacie, oraz oblegały Transylwanie, jedyną nadzieją była 30 tysięczna armia Cesarska zmierzająca na południe kraju z odsieczą. Tydzień później w drodze do Ostmarchu dogonił nas poseł Tyrolu z informacją, że Tyrol padł na rzecz Bawarczyków, jednocześnie Książe Fryderyk IV żądał natychmiastowego dotrzymania obietnic sojuszniczych i wystąpienia w obronie księstwa. 26 kwietnia odbyła się pierwsza poważna bitwa księstwa Austrii:

    - Wasza książęca mość? Jakie rozkazy?
    - Nie panie Kapfenberg, zakończyć formowanie i ruszamy.
    - Tak jest, hrabio? te wozy po drugiej strony rzeki? Co to jest?
    - To są Czeskie tabory mój Książe.
    - Ahh słyszałem o nich. Nie powinno być problemu.
    - Panie to potężna formacja i bardzo groźna w boju.
    - Ohhh przestań Eryku, cóż może nam zrobić kilka wozów z wieśniakami w środku.
    Dwie godziny później Tomasz von Gottweig forsując wraz z pozostałością armii książęcej w panicznej ucieczce Dunaj na południe doszedł do wniosku że był to jego najgorszy dzień w życiu, mimo że miał powód do dumy, bo wraz ze swoim przyjacielem Henrykiem Hellergotzem ratowali się ucieczką jako jedni z ostatnich do końca broniąc honoru, a raczej odwrotu księcia, to jednak czuł się podle, w końcu jego koń był ustawiony do czechów kopytami a nie łbem, a on uciekał, uciekał w wielkiej panice i przerażeniu. We wsi Luckenwande, godzinę drogi na południe od Dunaju, dowiedział się że pogrom osiągnął większe rozmiary niż mógł to przewidywać w najgorszych koszmarach. Padło ponad trzy tysiące kawalerzystów - kwiat rycerstwa Austrii, oraz cała piechota, w panicznej ucieczce nie ocalał ani jeden piechur, wielu z nich zresztą zostało zmiażdżone pod kopytami uciekającej kawalerii księcia.
    Gottweig gdy dojechał do obozu zaczął szukać sztabu i kogoś kto może mu udzielić jakiś informacji.
    - Mości hrabio, co to teraz? Co się dzieje?
    - Jak to co? Nie widzisz? dwie trzecie armii padło! Reszta w panice uciekła! Austria jest bezbronna! Chodź idziemy do sztabu, zobaczymy co Książe uradzi.
    - Hrabio Kapfenberg jak to się stało, jak to możliwe że ponieśliśmy taką klęskę?
    - Po pierwsze forsowaliśmy rzekę, czego zresztą księciu odradzałem, ale ten uparł się - Ostmarch! Ostmarch ledwo się trzyma, trzeba ryzykować bić z marszu - krzyczał, po drugie tabory, których Książe nie docenił, "wozy z wieśniakami", PHA!!
    - Panie?
    - Nic, nic, Tomaszu, chodź, to już sztab.

    W sztabie Tomasz poczuł się jeszcze gorzej. To był najmroczniejszy dzień koalicji, oprócz klęski armii Austriackiej, gońcy przynieśli jeszcze gorsze wiadomości. Cesarz podpisał pokój z Wenecją, oddając Chorwację i Dalmację. Po drugie armia czeska która wspierała Bawarie w oblężeniu wracała właśnie do Czech i szła prosto na nas. Austriacy musieli się ratować kolejną ucieczką, już drugą tego dnia. W drodze na Wiedeń, Książe opracował nowy plan, wielu uznany za samobójczy:
    - Nic nam nie pozostało szanowni panowie!
    - Wasza książęca mość, z piechotą i prawie dwa razy większą ilością kawalerii nie daliśmy rady, to co pozostało z naszej armii to strzępy, symbol! Tym chcesz Panie zaatakować, armię pod Ostmarch??!!
    - Moim zdaniem to nie głupi pomysł, jest szansa na zaskoczenie, może się udać. - wtrącił Tomasz.
    - Co on tu robi??!! Krzyknął Marcin Holerzen, to narada sztabu wojennego, i dzieci nie mają tu wstępu.
    - On przyszedł ze mną, to baron Tomasz von Gottweig, ten jak go nazwałeś dziecko wraz z kilkoma innymi przy moim boku, ochraniał własną piersią odwrót księcia, gdy Ty z tego co widziałem forsowałeś Dunaj ratując własną skórę. Hrabia Holerzen poczerwieniał ze wściekłości
    - Zostałem ranny!! - w tym momencie wskazał na wygiętą na piersi płytę, z pod której wystawały bandaże. - Krwawiłem!
    - No on też ma na sobie krew, tylko że to jest krew wrogów księcia których baron powalił!
    - Panowie - wtrącił Książe, nie czas teraz na kłótnie, baron Gottweig zasłużył się dzisiaj, zostanie z nami, chłopak ma talent, jestem przekonany że wkrótce będzie pełno prawnym uczestnikiem takich narad.

    - No i tak zostałem, znam cały wstępnie utworzony plan, wszystkiego słuchałem, Książe nawet kilka razy pytał mnie o zdanie, ku wielkiej wściekłości Holerzena i rozbawieniu Kapfenberga. Zostałem dopuszczony do obrad sztabu Henryku, i zyskałem uznanie księcia.
    - Taaaaa i nienawiść Holerzena. No ale nie ważne, moim zdaniem ten cały plan wart jest o dupę rozbić. Wracamy do Wiednia stamtąd forsujemy Dunaj i obrazu na Presburg, z Presburga mamy zaatakować trzy razy większą armią Czechów, samobójstwo, pomijając już że jest to samobójstwo to armia nie zdąży się zorganizować, nie będziemy w pełni sił, jeśli można mówić o jakiejkolwiek sile w tej armii.
    - Na pewno staniemy na kilka dni w Wiedniu albo Presburgu.
    - A co z posiłkami, nawet jeśli Bóg da i wygramy to cztery tysiące konnych nie odbije miasta.
    - Tak, Książe rozkazał by wszystkie pieniądze zbierać do skarbca, niedługo zaczniemy formować nowe oddziały.
    - Czyli posiłki będą nie wcześniej niż za rok. Cud, potrzebny nam jest naprawdę wielki cud Tomku. A co z Bawarią? Książe Ernest ponoć oferuje nam 125 dukatów złota w zamian za pokój.
    - Nie weźmiemy, Tyrol właśnie jest oblegany przez wojsko Styrii, trzynaście tysięcy ludzi. Gdy Ci odbiją Książe chce zażądać od Ernesta zgody na aneksję.
    - Państwo jest bez wojska, Wiedeń zagrożony, a Albertowi się marzą Aneksje?
    - No trzeba przyznać że ambicje księcia są wielkie.

    9 sierpnia Anno Domini 1420 odbyła się kolejna bitwa pomiędzy Czeskimi Taborami a wojskami arcyksięcia. Bitwa którą wielu uznawało za ostateczny akt desperacji ze strony Austrii.

    - Udało się!! Udało się, wzięliśmy ich z zaskoczenia, lej heretykaaaaaa!!!! Na nich Tomaszu!!!!
    - Jestem tuż obok Ciebie Henryku.
    Bitwa dopiero się zaczęła, Austriacka kawaleria wypadła z lasu na wojska Czeskie. Czesi będąc w kolumnie marszowej wracającej do Pragi byli kompletnie zaskoczeni atakiem, mimo trzykrotnej przewagi liczebnej ich sytuacja była fatalna, ponieważ w marszu ich tabory były nie uformowane, a wozy bojowe jeden za drugim zapalały się od Austriackich pochodni. Może przez przypadek, może z woli wszechmogącego Boga chorągiew Tomasza i Henryka znalazła się na początku kolumny czeskiej, gdzie jak się potem okazało maszerował sztab.
    - To chorągiew hrabiego Brno!! Na niiiiiiiich!!!!!!!
    Miecz uderzył w miecz, kopia w kopię, desperacka szarża Austriaków i jej wielki impet dosłownie zmiótł wojsko czeskie, to co ocalało albo uciekało ranni poddawali się lub ginęli pod ciosami rozsierdzonych Austriaków. (ad 2)
    - W czyjej jestem łasce? - spytał rycerz czeski.
    - Barona Tomasza von Gottweiga i barona Henryka von Hellergotzena
    - Co zamierzacie ze mną zrobić? - spytał Czech?
    - Ja bym Cię najchętniej zatłukł heretyku - odpowiedział Tomasz
    - Czekaj, czekaj, walczył do końca, padli wszyscy a ten się dalej bronił, honor i szacunek mu się należy.
    - W tym momencie na spienionym koniu podjechał hrabia Kopfenberg.
    - Hej chłopcy, jak się bawicie?
    - Mamy jeńca panie.
    - Kto to? Zdejmij hełm czechu! krzyknął hrabia.
    - Nazywam się Marcin Brno.
    - O k#$wa! No proszę, generał. Nieźle chłopcy, pojmaliście głównodowodzącego armią, która zdobyła Ostmarch, Książe na pewno sowicie was wynagrodzi.

    rad 2 - sam nie wierzyłem że wygrałem, trzy razy większa armią, zaatakowałem ją od tak, stwierdziłem ze co mi zależy, i ze stratą 500 kawalerzystów wymiotłem czeskie wojska, ocalało ich nie całe 5000.

    Kilka godzin później Austriacy stanęli pod opanowanym przez czechów Ostmarchem, bohaterowie bitwy jechali przy boku księcia.
    - Tutaj się rozbijemy panowie, musimy niestety czekać, zablokujemy miasto żeby żaden heretyk nam nie uciekł i będziemy czekać na posiłki z Wiednia.
    Kilka dni później zaczęli przybywać posłowie z nowinami. Winterbergia została zaanektowana przez księstwo Tyrolu, a stolica tego księstwa była oblegana przez wojska Styrii i wkrótce miała zostać odbita z rąk Bawarii, na południu już nie było żadnej wrogiej armii która by mogła temu zapobiec.

    Ad 3 - nie wiem dlaczego, jeszcze przed chwilą widziałem ponad 50 tysięcy wojska pod Żiżką a nagle patrzę a zostało z tego 4 tysiące plus 5 wycofujące się z Ostmarchu.

    W październiku 40 tysięczna armia Cesarska przybyła do Ostmarchu by wesprzeć księcia w odbijaniu miasta.

    14 stycznia roku pańskiego 1421 Tyrol został odbity, zaraz po tym Bawaria zgodziła się na bezwarunkową kapitulację, i została przyłączona do księstwa. Mimo nadal obleganego Ostmarchu armia książęca świętowała.

    Tomasz i Henryk oraz kilku młodych szlachciców maszerowało przez obóz z bukłakami wina. Wytaczając się z za rogu jednego z wielu namiotów wpadli na Księcia Alberta i Cesarza Zygmunta i ich świtę. Kilku było tak podpitych i rozbawionych że nie zauważali dlaczego nagle wszyscy stanęli i się zaczęli prężyć, zataczając się śpiewali dalej.

    "Dorwał pannę za wychodkiem a potem ją wydutk..." o k$%wa, tzn. wasza książęca mość!!
    - Ehm, wasza cesarska mość, wasza książęca mość, prosimy wybaczcie, ale świętujemy wielki sukces koalicji i troszkę... no troszkę wypiliśmy. - powiedział z pokłonami baron Tomasz.
    - Tak to widać, no cóż w sumie taki zwyczaj i przywilej szlachty, bawić się, baronie Tomasz, baronie Henryku, oporządźcie się trochę i dołączcie do nas, Cesarz życzy sobie poznać bohaterów z pod Ostmarchu. - mówiąc to Książe Albert wraz z cesarzem i resztą świty odeszli. Tomasz jeszcze zauważył hrabiego Kopfenberga który wyraźnie był ubawiony wpadką i zażenowaniem młodych.
    - Oooo kuffffaaaa, saam sesaszz, jaa sieeeeee, jaaa fam moffiee, jak nicssss dostanietsie siemie i tytuły. Za to bohatersffo, ja fam moffie. - po czym młody szlachcic, Albert Galtward napił się z bukłaka zadowolony ze swoich daleko wyciągniętych wniosków.
    - Dobra, dobra Albercik, ty już nic nie mów, wyraźnie Ci to nie wychodzi, chodź Tomek, idziemy.

    No i zostali nagrodzeni, na razie Książe im tylko obiecywał, ziemie w Bawarii i Austrii, gdy tylko wojna dobiegnie końca, ucztowali przez całą noc w towarzystwie cesarza i księcia. A toastom nie było końca

    Oblężenie trwało dwa lata, w między czasie Tyrolowi wojnę wypowiedziała Szwajcaria i Mediolan, co spowodowało przybycie wrogów koalicji katolickiej. Zaraz po odbiciu Ostmarchu armia księcia ruszyła na Sudety. Po drodze stoczył dwie zwycięskie bitwy z wojskami książęcymi. W między czasie doszła do nas wiadomość - Tyrol padł, księstwo zgodziło się na pokój w zamian za okup w wysokości 60 dukatów na rzecz Szwajcarii i Mediolanu. Dało to do myślenia księciu Albertowi, który zrozumiał jak wątła jest siła sojuszu. Wydał polecenie rozpoczęcia planu Hussitenkriege, owocem której było podniesienie jakości armii austriackiej i rozbudowa fortyfikacji w Ostmarch. (ad 4). Jednocześnie książe rozkazał doszkolić posiłki do wcześniej wyszkolonych 6 tysięcy piechurów i 3 tysięcy kawalerzystów miało dołączyć kolejne 3 tysiące piechurów i 7000 kawalerzystów, taka armia była maksimum jakie mógł utrzymać Austriacki budżet
    9 sierpnia 1424 roku padły Sudety, a armia książęca skierowała się do Erz.
    3 grudnia 1424 roku Cesarz w imieniu koalicji podpisał pokój, negocjacje odbyły się w Budzie gdzie na mocy traktatu Czechy płaciły 34 dukaty kontrybucji.
    - 34 dukaty!! 34 pieprzone dukaty, gdy już zdobyliśmy Plzen i oblegaliśmy Reicherbeng!! - wrzał Książe Albert.
    - Przynajmniej zdobyliśmy Bawarię panie. - to powiedział hrabia Kopfenberg.
    - Tak i zaciągnęliśmy dwie pożyczki, ta wojna kosztowała nas ponad 1000 dukatów, jak nie więcej, a co mamy w zamian? 34, i to do podziału na całą koalicję.
    - Co teraz uczynimy panie?
    - Wracamy do domów, przynajmniej na jakiś czas mamy pokój. - to mówiąc Książe opuścił komnatę trzaskając drzwiami. Kilka minut później Tomasz i Henryk szli w stronę swoich komnat.
    - I dobrze - powiedział Tomasz. - niech skaczą się tylko uroczystości i wracam do domu, ojca i siostry od 5 lat nie widziałem. Żenić by się trza, dziedzica spłodzić.
    - To samo u mnie przyjacielu, to samo u mnie, ja przynajmniej mam upatrzoną pannę, a ty? Piszesz listy do kogoś?
    - Do nikogo, przynajmniej na razie.


    ad 4 (Jakość + 1, forteca w Ostmarch + 1, - 50 duktów)
     
  3. Tomeco

    Tomeco User

    Z pamiętnika barona Tomasza von Gottweiga

    „W kraju nic ciekawego się nie działo. Po zakończeniu uroczystości z okazji zwycięstwa, Książe nadał kilka nowych tytułów oraz ziemie. Miłościwy Książe nie zapomniał również wynagrodzić mnie i mojego przyjaciela Henryka, otrzymaliśmy po kilka wsi w Bawarii i Salzburgu co w sumie podwoiło mój majątek, miesiąc po moim powrocie do domu ojciec wydał za mąż moją siostrę za barona Marcina Sztainera, moja kochana siostra mieszka teraz w Tyrolu, we włościach barona nieopodal Insbruku.
    Na wiosnę 1427 roku odbył się ślub Henryka. Trzy miesiące później sam zawarłem święty związek małżeński z młodą baronową Wiktorią z domu Schleiden. Rok później zostałem ojcem dwóch córek Anny i Marty.
    Kraj rozwijał się w spokoju, brak wojen i wewnętrznych kryzysów dobrze wpływał na handel i produkcję, jedynym wyjątkiem może było utworzenie księstwa Bawarskiego z ziem Luksemburgu na północ od Bawarii w Ansbach. Co groziło wybuchem kryzysu politycznego pomiędzy Luksemburgiem a Austrią. Oraz bunt szlachty bawarskiej zamieszkującej ziemie Austrii w marcu 1428 roku. Bunt ten, krwawo stłumiony był okazją dla księcia na centralizację władzy, czego dokonał w styczniu 1429 roku. Ogólny spokój pozwolił również na zebranie 400 dukatów potrzebnych na spłatę pożyczki księstwa.
    Kolejną dobrą nowiną dla mnie były urodziny 13 stycznia 1429 roku trzeciego dziecka – syna, któremu nadałem imię Henryk na cześć mojego najlepszego przyjaciela.
    Wojna Anglii z Francją wciąż trwała, Książe Delfinatu Charls VII ogłosił się królem Francji, wniesiony na ten tytuł został ponoć dzięki jakieś wiejskiej dziewce Joannie de Darc, czy coś takiego, która dowodząc francuskimi wojskami pokonała Anglików i pomogła zdobyć Orlean gdzie dokonano koronacji, mnie się osobiście wydaje że to jakaś bzdura, nie wieżę żeby Francuzi byli aż tak zdesperowani żeby dawać władzę nad armią nie dość że kobietą to jeszcze wieśniaczkom. No ale u francuzów wszystko jest możliwe.
    Bardzo przykrym natomiast faktem była śmierć hrabiego Eryka von Kapfenberga. Zmarł on w wieku 82 lat, w swoim łożu, otoczony rodziną i przyjaciółmi. Wiek którego dożył jest rzadkością. Pogrzeb odbył się 12 kwietnia 1429 roku.

    8 sierpnia 1430 roku Burgundia dziedziczyła posiadłości w Niderlandach.

    13 lutego roku Pańskiego 1431 goniec przyniósł mi list wzywający mnie do Wiednia. Tydzień później gdy wjeżdżałem wraz z swoją świtą do pałacu po zajęciu przydzielonych mi komnat spotkałem barona Henryka.”


    - Witaj przyjacielu!! – zawołał Henryk.
    - Witaj, co się dzieje?
    - Ahh ty jak zwykle nic nie wiesz, oj mój drogi, zamknąłeś się w tym swoim małym zameczku z tą swoją śliczną żoną, zająłeś się płodzeniem dzieci i nie wiesz co się na świecie dzieje.
    - No to… co się dzieje?
    - Ahhhh!! Idziemy na Bawarię… znowu. Jest to drzazga w oku księcia odkąd Luksemburg odtworzył to księstwo. A ponieważ Bawaria jest bardzo zmęczona wojnami z północnymi księstwami rzeszy jest to okazja by uderzyć. Ich sojusznik Brandenburgia sromotnie przegrał wojnę z Saksonią tracąc Brandenburgię oraz Kostrzyn na rzecz zakonu. Więc teraz nadeszła odpowiednia pora.

    6 kwietnia Książe wypowiedział wojnę Bawarii, a już 25 staliśmy pod Ansach gdzie oczekiwała nas pierwsza bitwa.

    Tomasz siedząc na koniu przyglądał się wojską Bawarii i Brandenburgi.
    - Sama piechota – zdziwił się – Ani jednego konia.
    - Tak panie, ale jest ich ponad 40 tysięcy. A nas jest zaledwie 22 – powiedział Albert, młody chłopiec, który był giermkiem i sługą barona Tomasza.
    - W tym 17 tysięcy konnych.
    - No… ale ich dwa razy więcej jest.
    - Śmiesz sądzić że 40 tysięcy pieszej chołoty jest wstanie powstrzymać kawalerię książęcą??

    Dwie godziny później młody Albert już nić nie śmiał… Bitwa która się odbyła raczej nie będzie wspominana przez historyków jako wielka czy chwalebna. Książe pewny zwycięstwa wystawił na pierwszą linię całą swoją kawalerię, i nie bawiąc się w subtelne taktyki zaatakował szarżą. Duża część bawarskiego wojska – jeśli tak to można było w ogóle nazwać – zaczęła uciekać na sam widok pędzącej w ich stronę jazdy. Ci co zdzierżyli umierali pod kopytami koni albo od uderzeń mieczy. Bawarska linia pękła w ciągu pierwszych dwóch minut. Później już była tylko rzeź.
    Książe Albert stracił jakieś 300 konnych i około tysiąca piechurów. Z armii Bawarskiej uszło z życiem jakieś 7000. Pod murami Straubinga – stolicy Bawarii zostało 5000 wojska, a z resztą Książe poszedł w pogoń za uciekającymi wojskami wroga, które dopadł w Bayreuth w prowincji Werzburg, stolicy Brandenburgii i tam wybił w pień. Po tych wydarzeniach zdobył sobie przydomek krwawego. Ale nikt nie śmiał tak przy nim mówić. Tomasz i Henryk raczej niechętnie rozmawiali o swoich zasługach w tych dniach. Wykonywali książęce rozkazy, za co uzyskali ponownie jego uznanie, ale nie byli dumni z faktu że byli współwinni śmierci przeszło 40 tysięcy ludzi, gdyby to jeszcze było rycerstwo które by z walczyło z honorem… No ale cóż, rozkaz to rozkaz.

    23 grudnia padł Bayreuth, Straubing miał paść lada dzień, Książe wraz z 10 tysiącami kawalerzystów wycofał się na ziemie Austriackie aby przeczekać zimę

    1 lutego 1433 roku Czechy wypowiedziały wojnę księstwu, oznaczało to dość nieoczekiwany zwrot w wydarzeniach.

    15 marca poddał się Straubing i Bawaria „ponownie” została przyłączona do księstwa.
    Jednak czarne chmury zasłoniły słońce nad Wiedniem. Austria i jej sojusznicy byli w stanie wojny z Czechami, Polską, Saksonią, Szwajcarią, Palatynatem, Brandenburgią i Hesją.
    Znów trzeba było zbierać wszystkie pieniądze do skarbca by rekrutować nową armię.

    19 marca poddała się Brandenburgia, wykupując stolicę za 19 dukatów, marna to nagroda, ale przy ilości wrogów jakie miała Austria była dla nas wielką ulgą. Po podziale na sojuszników do skarbca Austrii wpłynęło zaledwie 5 dukatów.

    Później odbyły się dwie zwycięskie bitwy z wojskami Czeskimi. Po takich ciosach Czechy zaproponowały pokój za cenę 192 dukatów, z czego 90 otrzymało księstwo. Pozostaliśmy w wojnie tylko z królestwem Polskim. Gdzie skutecznie oblegaliśmy Kraków, odpierając dwa razy atak wojsko Polskie idące z odsieczą.

    7 lipca 1436 roku odbyło się wielkie święto. Husycka herezja uległa, a Cesarz Zygmunt Luksemburski został królem Czech.

    17 Marca padł Kraków. Dzięki pozwoleniu księcia odbyła się grabież miasta i Wawelu, gobeliny, złoto, tkaniny i wiele innych skarbów od dziś będzie zdobiło zamki szlachty Austriackiej. Książe podzielił swoją armię na dwie części, jedna skierowała się na Wielkopolskę a druga do Poznania. Za wieloletnie zasługi otrzymałem tytuł hrabiego i osobiste dowództwo nad drugą armią, będę dowodził w oblężeniu Poznania.
    23 kwietnie doszedłem do celu, na drodze do mojego sukcesu stanęło mi jedynie 2000 polskich zbrojnych, po krótkiej walce zwycięstwo było po naszej stronie.

    Hrabia Tomasz spał spokojnie w swojej kwaterze, nieopodal Poznania, gdy na posłaniu obok wicehrabia Henryk, teraz zastępca Tomasza, przeglądał jakieś raporty. Tomasz spał smacznie, dowodził ambitnie, więc była to jego pierwszy sen od przeszło 70 godzin, ledwo zasnął – jakieś 7 godziny temu. Gdy potężna eksplozja wyrwała go ze snu, dezorientacja i strach zrzuciły go z łóżka na ziemie, walcząc z pościelą krzyczał:
    - Co jest?! Kurw… straż do mnie! – Gdy już pokonał swoje przykrycie i zaczął się chaotycznie rozglądać po pokoju zobaczył Henryka który najspokojniej w świecie przeglądał wciąż raporty.
    - Cześć, wyspałeś się?
    - Co? Nie! Co to było, co tak je%*eło?
    - Bombarda.
    - Co?
    - Bombarda, Książe dostarczył nam dwie. Spałeś wtedy, kazałem je rozstawić i rozpocząć ostrzał, nie chciałem Cię budzić, byłeś nie przytomny, widać, bombarda zrobiła to za mnie – uśmiechnął się.
    - Dwie?
    W tym momencie rozległ się kolejny potężny huk.
    - Dwie.
    - Musze je zobaczyć! – powiedział Tomek i zaczął się ubierać.
    Gdy doszedł na miejsce bombardy były na nowo ustawiane, doły w których stały był poprawiany, a rusztowania strzeleckie odbudowywane. Na razie do samej bombardy podejść się nie dało była jeszcze bardzo gorąca po strzale. Tomasz zaczął się ciekawie przyglądać.
    - Piękna prawda Panie? – pytanie to zadał jeden z obsługujących działo – potocznie zwano ich puszkarzami.
    No cóż… Gottweig miał wiele epitetów na myśli patrząc na wielką dymiącą rurę ale nijak piękna nie chciała być jednym z nich.
    - Trafiliście chociaż?
    - No… jedna trafiła, drugą krzynkę zniosło i poszło w bok.
    - Aha, chce zobaczyć jak to strzela, kiedy będziecie gotowi?
    - Sześć godzin miłościwy.
    - Sześć?! Co tak długo?
    - No panie, rusztowanie trza poprawić, bo się uszkodziło po strzale, a tej drugiej skorygować co by trafiała, jak ostygnie cza ją nabić amunicją, dół w którym jest bombarda osadzona cza poprawić, to tak ze sześć godzin potrwa.
    - Mało cos wydajna ta twoja bombarda Henryku.
    - No co? Ale wyobrażasz sobie co się w Poznaniu dzieje?
    - Tak, koguty właśnie straciły robotę. Idę spać.
    - Idź, idź za sześć godzin znowu pobudka! – krzyknął Henryk zanosząc się śmiechem.

    Dwa miesiące później nad Poznaniem zawisła chorągiew Książęca. Tomasz zebrał swoje wojsko i ruszył w stronę Galicji, po drodze spotkał się z księciem i jego armią która wciąż oblegała zamki w Wielkopolsce. Dojeżdżając do obozu zauważył chorągwie poselstwa węgierskiego i czeskiego.

    - Ohhh hrabia Tomasz, wicehrabia Henryk, proszę, proszę, podejdźcie – zawołał Książe, gdy Ci wchodzili do jego namiotu.
    - Słyszałem już o twoim sukcesie Tomku, mimo oporu wielu możnych mój wybór był jednak słuszny, hrabia Eryk von Kapfenberg był by z Ciebie dumny.
    - Panie świeć nad jego duszą – powiedział Gottweig.
    - Amen – odpowiedzieli wszyscy w namiocie.
    - Ale nie czas teraz na wspomnienia, wejdźcie, rozgośćcie się, mamy wszak dzisiaj wielkie święto… tzn, żałobę – zreflektował się z głupią miną Książe Albert patrząc na posłów Węgierskich.
    -Mój wielki przyjaciel Cesarz Zygmunt Luksemburski, zmarł, strasznie przykra to nowina, a że biedaczek nie miał męskich potomków w spadku oddał mi koronę swojego Królestwa – Węgier i Czech, poselstwo przyniosło mi dziś tą nowinę. Ja mam obowiązek spełnić życzenie zmarłego i przystałem oczywiście na jego ostatnia prośbę. Ahh no tak, Czechy przyłączyły się jednocześnie do naszego wielkiego sojuszu.

    „Jednakże mimo sukcesów w wojnie z Polską, musieliśmy zrezygnować z jakichkolwiek pretensji terytorialnych wobec tego państwa. Austriacki budżet świecił pustkami, a rezerwistów zaczęło brakować, Książe zgodził się na pokuj za cenę 50 dukatów, i wrócił ze swoją armią do Wiednia. Dwa miesiące później odbyła się koronacja na króla Węgier i Czech.
    29 marca odbyło się kolejne wielkie wydarzenie w księstwie, Książe Tyrolu Fryderyk IV zmarł, a jego syn Zygmunt był jeszcze nieletni, dlatego Albert, jako wujek Zygmunta, został regentem księstwa Tyrolu.”

    [ Dodano: Wto Lut 08, 2005 2:01 pm ]
    W dupie mam tą grę.
    Po pierwsze miałem już zwasalizowane: Węgry, Czechy i Tyrol i nawet nie wiem czemu wszystkie te kraje zerwały układ lenny. Potem jak chciałem zwasalizować ich na nowo to mogłem tylko Czechy, Węgry i Tyrol mimo sojuszu relacji +190 itd. nie mogłem.
    A co mnie rozwaliło do reszty to Francja dziedzicząca Burgundię!! Ja dostałem tylko Franche Comte i Lorraine. Co to ma być?? Czekałem na te aneksje i tu nic. Nie gram w to więcej.

    Może kiedy indziej, jakimś innym państwem.
    ________________________________________________________________________________________

    OT skasowano - AAR zamknięty - w celu kontynuowania proszę zgłosić się do administracji forum.
    Raferti
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie