AAR - Czerwony Gryf

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez szopeno, 18 Sierpień 2003.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. szopeno

    szopeno Guest

    Zanim wyjechalem na urlop, na tym forum nie bylo zadnego AAR-u i myslalem, ze moj bedzie pierwszy :( chlip, chlip...

    No nic, do rzeczy. Najpierw technikalia:

    -------------==========[ Uwagi techniczne ]====------------------
    Gram na 1.07 beta z 23 Lipca. Poniewaz pewien osobnik tutaj tak mowil, ze Soap Froggy Combat Tables strasznie zmieniaja walki, rowniez je zainstalowalem. Do tego gram na EEP 1.4.1 (SFCT recznie wkopiowalem gdzie trzeba), z SSE for EEP, plus PAI, (ktos mowil, ze one sa domyslnie w EEP, ale na wszelki wypadek dogralem....). EEP jak wiadomo ma SSREM. Do tego Greatest AI, chociaz nieco sie nameczylem, zanim doszedlem do tego dlaczego mi sie wywala przy ladowaniu w EEP...
    Plus major_byz.txt najnowszy :)

    Gram jako Pomorze. W tej chwili jestem w 1465 i idzie mi naprawde cieniutko, ale moze z odzewu na forum dowiem sie, jakie popelnialem bledy.. Ustawienie Very Hard/Furious. Nazewnictwo angielskie, bo gram zawsze na angielskich patchach i jestem przyzwyczajony, a polskie tlumaczenie (zwlaszcza nazw prowincji, nie mowiac juz o instrukcji!) wola o pomste do nieba.

    Początkowo chciałem nie robic żądnych przeładowań, ale okazało się, że walka z nową betą plus Soapy Frog cos tam cos tam jest o tyle inna (plus tego, ze pierwszy raz gram na AI=furious). Dlatego też początkowo trzy razy cofałem się o 30 lat i zaczynałem od nowa - dwa razy, gdy stawałem w obliczu koalicji wszystkich sasiadów, i raz, gdy inflacja sięgnęła 50% w 1440s. Pamietajcie tez o tym, zanim zaczniecie pisac, ze wy to juz dawno byscie podbili pol Europy (tyle, ze grajac na normal/normal. Na normal/normal i 1.07 to ja tez bylem o wiele wiekszy w 1465...).

    OK, koniec technikaliow. Jutro wysle pierwszy list z opisami, dzis tylko rozgrzewka..

    --------=====[ Święty pośród barbarzyńców ]=======----------------

    Pomiędzy mieszkańcami północnej Europy krąży legenda, według której godłem Pomorza był kiedyś złoty gryf na białym tle. Podobno dopiero później gryf zmienił kolor na czerwony, zbrukany krwią niewinnie pomordowanych i braci chrześcijan zarzynanych na polach bitew.

    Pomorze długo niczym sie nie wyróżniało spomiędzy innych krajów Europy. Ot, jeszcze jeden maly kraik pośród setek innych. Wszystko zmieniło się pewnej nocy, gdy pomorski książę, zabłądziwszy na bagnach niedaleko Szczecina podczas polowania i odłączywszy się od swojej drużyny, trafił do starej chaty zamieszkanej przez jeszcze starszego pustelnika. Nie wiadomo, co dokładnie zaszło tej nocy i co sprawiło, że pustelnik ten wkrótce potem zamieszkał na książęcym zamku. Pewne jest tylko, że właśnie od tego czasu zachowanie księcia uległo diametrialnej zmianie. Pewne jest też, że dawni doradcy zostali odsunięci, a decyzje władcy powszechnie tłumaczono sobie właśnie fatalnym wpływem pustelnika.

    Prawdą niewątpliwą też jest, że od tej pory miejsce uczt na zamku zajęły posty, a zamiast wyruszać na polowania rycerze zmuszeni byli wyruszać na pielgrzymki i leżenie krzyżem w kościele.

    I tylko zawistni nowych wpływów pustelnika powtarzali, że tej nocy książę zawarł pakt z diabłem, nieopatrznie zapominając, że diabeł jest księciem
    kłamstwa i nigdy nie dotrzymuje obietnic. I tylko wieśniacy, z biegiem czasu coraz bardziej lękliwie i wystrzegając się obcych powtarzali, że imię tajemniczego pustelnika brzmi Smętek, a uczty znikły dlatego, gdyż książę inną teraz, znacznie mroczniejszą wybiera sobie strawę...

    Wielu też początkowo śmiało się z tego pustelnika i zaprowadzonych przez niego obyczajów. O tak, wielu się śmiało i kpiło - dopóki nie minęło pierwszych kilka lat...

    ----
    W następnym odcinku: Jak zdradą i mieczem powiększyć swoje dziedziny.
     
  2. szopeno

    szopeno Guest

    -----=======[ Wstęp. ]===----------------
    Pierwszy list to suche streszczenie historii pierwszej wojny. Od tej chwili w kolorze czerwonym będą moje komentarze.. Przypisy na dole.

    Pomorze na początk XV wieku było małym kraikiem u ujścia Odry. Wplywy w panstwie posiadała głównie arystokracja [1] która bezwględnie trzymała w garści pańszczyźnianych chłopów [2]. Ludzie z Pomorza nie byly znani z zbytniej otwartości na nowe nowinki[3], a handel prowadzony był przez nieliczne gildie z udziałem państwa i wielkich właścicieli ziemskich [4]. Armia nie wyróżniała się jakością na tle sąsiadów [5], a książęcy dwór równą uwagą obdzielał armię i doradców, ktorzy przekonywali do inwestycji w flotę[6].

    Księciem był Kazimierz V, który w wyniku zbiegu dziwnych okoliczności [7] zjednoczył w 1419 Pomorze. Młody krewniak księcia, Bogusław IX który miał objąć władanie nad dzielnicą Słupską, zmarł niespodziewanie w kilka dni po wyjątkowo gwałtownej burzy nad zamkiem w Słupsku, która przyniosła zarazę. W równie tajemniczych okolicznościach poginęli inni książęta. Małoletnie dzieci ocalałe zostały objęte kuratelą.

    Kazimierz natychmiast za pieniądze uzyskane z zastawionych zamków sformował armię po równi z zaciągów i najemnych żołnierzy i wbrew wszelkim oczekiwaniom uderzył na sąsiadów, pokojowo nastawionych Meklemubrczykow . Nie wiadomo, czym byl podyktowany ten atak; Wszystkie te zmiany, atak, tajemnicza smierc koszaca krewniakow, spowodowaly gwaltowny spadek popularnosci księcia i wzrost niepokojów w kraju[8]. Co wiecej, książę zaatakował bez konsultacji z sojusznikami, nie wzywając ich nawet do wojny - byc może obawiając się, że sojusznicy odmówią i postawią go w niezręcznej sytuacji. Lub po prostu nie chcąc dzielić się łupem.

    Jeszcze w sierpniu 1419 roku pomorskie druzyny pokonaly meklemburska armię i rozpoczęły oblężenie zamków i miast prowincji. Dwa razy Meklemburczycy, z pomocą sojuszników, podejmowali proby wyparcia wroga i za kazdym razem, pokonani, musieli umykac na ziemie aliantów - Bremeńczykow i Holsztynczykow. Armia Holsztynu pokonana w Meklemburgii podjęła śmiały rajd na ziemię Pomorza, rozpoczynając w lutym 1420 roku oblężenie Szczecina.

    Wkrótce Pomorzanie opanowali całą Meklemburgię, jednakże sytuacja Kazimierza nie była zbyt dobra. Meklemburczycy nie chcieli uznać władzy Kazimierza i chcieli kontynuowac walkę, odrzucając wszelkie propozycje pokoju. Pomimo zwiększonych podatków[9] książę był zmuszony zastawiać kolejne zamki i ziemie[10]. Co wiecej, najazd na ziemie Holsztynu okazał się totalną porażką, i tak samo katastrofą była próba odsieczy oblężonemu Szczecinowi. Pomimo jednak jednogłośnych rad najważniejszych baronów i dostojników księstwa, książę kontynuował wojnę, proponując tylko osobny pokój Bremie, która, oczywiście, propozycję odrzuciła mimo okraszenia jej zgodą na 75 dukatów trybutu.

    Upór księcia okazał się słuszny. W sierpniu 1420 armie Pomorskie pokonały dwukrotnie armie Holsztynu, rozpoczynając oblężenia stolicy kraju, i chociaż nie były w stanie rozgromić oddziałów koalicjantów oblegających Szczecin, poniesione porażki i perspektywa totalnej katastrofy skłoniły Holsztyn do ugody (status quo). Gdy Holsztyn wycofał wsparcie dla Meklemburczyków, i ci byli bardziej skłonni do uznania nowego władcy. Armie pomorskie uderzyły następnie na Bremę, ponosząc jednakże bolesną porażkę mimo sporej liczebnej przewagi.

    Jednakże zdradziecki atak księcia i nagły wzrost jego potęgi nie uszedł uwagi Zakonowi. Wielki mistrz postanowił więc nie dopuścić do upadku Bremy i wypowiedział wojnę Pomorzu [11]. Jednakże klęska Pomorza nie była w interesie jego sojuszników. Tak więc gdy książę poprosił o pomoc Magdeburg, Brandenburgię i Saksonię, odpowiedzieli oni z ochotą.

    Sytuacja finansowa księstwa była tragiczna. Kolejne zamki i dziedziny szły pod zastaw i zadłużenie dworu osiągnęło astronomiczną sumę tysiąca dukatów. Rosło niezadowolenie chłopów i szlachty. Nastrojów nie poprawiały ani zwycięstwa przeciw Bremeńczykom, ani procesje, które w intencji zwycięstwa kazał prowadzić książę. Osią opozycji stawał się biskup kamieński Magnus.

    Rok 1421 okazał się przełomowy. Po pierwsze, w całodniowej, wyjątkowo krawej bitwie pod Triebsees 12 tysięcy pomorskiej jazdy pokonało dwadzieścia tysięcy Bremeńczyków, masakrując ich podczas przekraczania rzeki. Jeszcze trzykrotnie Bremeńczycy ponawiali ataki i za każdym razem byli pokonywani przez pomorskich rycerzy.
    Co jednak ważniejsze, w lutym tego roku Polska i Litwa[12], powodowane starą przyjaźnią między stryjem władcy, Erykiem, a Władysławem Jagiełła, zaatakowały Zakon krzyżacki. Uratowało to bez wątpienia Pomorze, gdyż finanse księstwa goniły resztką sił. Wojska koalicji Magdeburgu, Pomorza i Brandenurgii wkrótce zdobyły Gdańsk, przy czym z dwudziestu tysięcy Pomorzan rozpoczynających oblężenie pozostało żywych ledwo dwadzieścia setek, reszta konała na wskutek panoszących zaraz i głodu [13].

    Zarówno Brema jak i Zakon przeżyły w tym czasie zmianę kierownictwa. Nowy mistrz, Paul Bellizer von Russdorf zdecydował się - w obliczu Litwinów i Polaków stojących wokół wszystkich jego zamków - na kupienie pokoju z Pomorzem za cenę Gdańska [14]. Nowy książę Bremy Niklaus był bardziej oporny, ale widząc, że kolejne ataki jego wojsk kończą się klęskami, zdecydował się wreszcie na pokój na zasadzie status quo.

    Sytuacja międzynarodowa: w tym czasie Brandenburgia odziedziczyła właśnie Saksonię. a Czechy walczą samotnie przeciwko Helvecji, Meißen, Hessen, Würzburg, Eire i Lorraine.

    W ten sposób w 1423 Kazimierz władał krajem wprawdzie biednym, ale za to dwukrotnie większym niż w cztery lata wcześniej.

    W następnej części: Trochę więcej literacko o rozprawie z opozycją...


    Przypisy:

    [1] aristocracy = 8

    [2] serfdom = 9

    [3] innovative = 4

    [4] mercantilism = 8

    [5] quality =5, offensive=5

    [6] land = 5

    [7] Jeżeli dobrze pamiętam, w 1419 Pomorze było podzielone na co najmniej dwie dzielnice, jedna chyba była dziedziczną własnością Eryka, a druga Boguslawa IX, syna Boguslawa VIII (zm. 1418). Do tego dochodzi chyba książęta na Bardzie... W każdym bądź razie w 1423 było pięciu braci - Kazimierz, Otton, Warcisław, Barnim i Boguslaw.

    [8] Utrata trzech punktów stabilnosci w wyniku ataku na Mecklemburg bez wypowiadania wojny. Phi tam, 3 punkty. Male panstwa zdobywaja szybciej stabilnosc niz dresy syfilisa od kolezanek.

    [9] W starych betach podatki wojenne powodowaly upadek stabilnosci i to bylo dosc mile (bo male panstwa szybko odzyskuja stabilnosc). Nie od razu spostrzeglem, ze w nowej becie podatki powoduja wzrost inflacji... Co jest wyjatkowo paskudne.

    [10] Dwa kolejne długi...

    [11] Tiaaa... AI=furious to naprawde ciekawe doświadczenie. Kazda wojna to gwarantowany cios w plecy od któregoś sąsiada.

    [12] na szczęście noże w plecy mają również gwarantowane nasi przeciwnicy :)

    [13] Własciwie to sojusznicy zdobyli Gdańsk, jednakże to ja, jako zaczynający i chyba jako lider w wojnie, go otrzymałem. Mimo, że pod koniec tylko 10% sił oblężniczych to były moje niedobitki...

    [14]. Nie liczyłem na to.. Tak dla jaj zaproponowałem pokój na zasadzie Gdańsk do mnie i zakon odmówił. Wyobraźcie sobie moj szok gdy dosłownie chwilę poźniej sami mi go zaproponowali!!!

    Podsumowując: gra z nowymi ustawieniami jest bardzo interesująca. Pomorze jednak, zwłaszcza w EEP, gdzie bezpośrednia sąsiaduje z dwoma CoT-ami a Dania, która normalnie zawsze się wtracała jest znacznie mniejsza, ma olbrzymi potencjał.
     
  3. szopeno

    szopeno Guest

    - Rector potens, verax Deus, qui temperas rerum vices ...


    Kamieński biskup Magnus stukał leniwie opierścienionymi palcami w poręcz rzeźbionego krzesła. Przyjemnie było tak siedzieć na haftowanych poduszkach i słuchać południowych pieśni, podczas gdy wino rozlewało po ciele przyjemne ciepło.

    Herburt Zitzewitz odchrząknął niecierpliwie.

    Przez głowę biskupa przebiegła leniwa myśl by posiedzieć tak jeszcze dłużej. Tym dumnym pankom przyda się od czasu do czasu lekcja. Lekcja cierpliwości. Może zaczną doceniać uroki wspólnoty duchowej z kościołem i pokój ducha, który daje obcowanie z Bogiem.

    - ..confer salutem corporum
    veramque pacem cordium...


    Oczywiście jest trudno oczekiwać docenienia wyższych wartości od takich prymitywnych mięśniaków, pomyślał biskup poprawiając się nieco w krześle, zerkając na nieco umęczone twarze gości klęczących z udawaną pokorą na twardej kamiennej posadzce kościoła. No cóż, czas się dowiedzieć o co chodzi.

    ...cum Spiritu Paraclito
    regnans per omne saeculum. Amen.


    Rycerze z wyraźną ulgą zawtórowali amen głosami znacznie mniej melodyjnymi niż dochodzące przed chwilą z chóru. Biskup wstał i zaklaskał dłońmi. Rycerze wstali i z źle ukrywaną niecierpliwością patrzyli w stronę wyjścia.

    - Słucham was, dzieci Chrystusowe - Powiedział uprzejmie biskup podczas gdy młody seminarzysta podawał mu puchar.

    - Czy nie lepiej by było porozmawiać gdzieś, gdzie by było mniej uszu? - Zapytał Bernard Rohr.

    - Tylko ludzie o grzesznych sercach lękają się ludzkich uszu - łagodnie powiedział Magnus, po czym dodał - poza tym tutaj w kościele są tylko uszy słuchające dla mnie. O co chodzi?

    - O dobro całego Pomorza - warknął Zitzewitz.

    - Ach, a więc o to - uśmiechnął się biskup smakując wina.

    - Nie możemy dopuścić by naszym księstwem rządził szaleniec, który słucha jakiegoś pustelnika z głębi puszczy zamiast najprzedniejszych baronów królestwa!

    - Nie masz chyba na myśli łaskawie nam panującego Kazimierza Piątego, księcia Wenedów, Kaszubów i Pomorzan? - Zaciekawił się biskup.

    - Panującego nam Kazimierza, choć trudno jego panowanie nazwać łaskawym - przytaknął Bernard Rohr - Mamy dosyć jego zakusów na nasze przywileje i rosnących obciążeń [1]. Ten szaleniec wplątał nas w wojnę z potężnymi sąsiadami, z szlachetnym zakonem chrystusowym i innymi!

    - I wojnę tę wygrał - przypomniał biskup.

    - Ale z czyją pomocą? Brandenburczyków, pomiotem żmij, Hohenzollernowskimi zbójami, naszymi odwiecznymi wrogami. A teraz -co książę robi z naszym państwem? Skarb jest pusty, a on nakłada kolejne daniny i kontrybucje!!

    - A więc chcecie go obalić. A co potem? Kto będzie nowym księciem?

    - Żyje jeszcze brat Kazimierza, Otton. Żywy jest syn Barnima, Warcisław. Żywe są córki Bogusława, Ingeborga i Adelajda. Któryś z nich może zostać nowym księciem!

    - No tak - powiedział biskup, zadowolony w głębi ducha. Gryfici od dawna mieli zatargi z kapitułą w Kamieniu na tle dóbr wykupionych jeszcze przez starego Boguslawa. - A czego oczekujecie ode mnie, sługi Bożego?

    - Nie brakuje nam mężnych serc i silnych ramion - Ponuro powiedział Zitzewitz - Brakuje nam złota, by opłacić wojsko.

    - No cóż - Magnus wstał z krzesła. - Jeżeli chodzi o mnie, popieram waszą sprawę i obłożę księcia ekskomuniką, jeżeli jednak chodzi o złoto, trudno jest go znaleźć między ubogimi sługami Chrystusa... - I podał im tłustą dłoń do ucałowania.

    - Dziękujemy za twą łaskę, ojcze - opowiedzieli kwaśno rycerze i kłaniając się wyszli z kościoła.

    [1] Centralizacja +1, podatki wojenne...



    August 20, 1423 : We went with Execute the troublemakers in Nobles refuse to pay taxes.

    August 20, 1423 : Our stability dropped.

    August 20, 1423 : Our stability dropped.

    August 20, 1423 : Our stability dropped.

    August 20, 1423 : The peasants in Hinterpommern are revolting!

    August 20, 1423 : The peasants in Hinterpommern are revolting!

     
  4. szopeno

    szopeno Guest

    23 sierpnia 1423 roku rynek w Gryficach był zatłoczony jak nigdy przedtem. Ze swymi pocztami stawili się rycerze całego Pomorza: bracia Horne, Zazdrowie, Koniewitze, von Lubstadtowie. Rycerze rozpoczęli świętą walkę o dobro księstwa w okolicznych zajazdach, wygrywając na razie wdzięki niewieście opowieściami o przyszłych przewagach.

    Najznaczniejsi dowódcy zebrali się w kościele. Ławy zasunięto na boki, Eucharystię wyniesiono do zakrystii. Prym wiodli Kleistowie (lub też, jak ich dawniej nazywano, Kleszczowie) i oni też najgłośniej gardłowali.

    - Po pokonaniu tego wieprza powiesimy jego doradców, tego husytę Bruihana i tego drugiego, puszczyka z borów!

    - Nie! - Odkrzyknął Zitzewitz - Pustelnika ja chcę dostać! Za te wszystkie obrazy, które musiałem wysłuchiwać!

    - Waszmość panowie! Spokojnie! - Bernard Rohr z trudem zachowywał cierpliwość - najpierw radźmy, gdzie uderzyć najpierw! Kazimierz ma wciąż wielką armię, która mu dochowa wierności!

    - Ta armia jest daleko stąd, w Meklemburgii - Pogardliwie odpowiedział Zitzewitz - Tutaj jest ledwno parę setek świeżych rekrutów, szczurów co nie wyzdychały pod Gdańskiem. Wystarczy tupnąć by się rozbiegły.

    - Na razie dobrze by było zdobyć przychylność miast. Posłałem posłów do Kamienia, jeszcze dzisiaj powinna przyjść odpowiedź.

    - Mamy się układać z mieszczuchami? Nigdy!!! - Krzyknęli rycerze. W tej samej chwili do kościoła wpadł zdyszany człowiek.

    - Aha! Przybywasz z Kamienia? Co odpowiedzieli, mów! - Zawołał Rohr.

    W kościele powoli zapadła cisza. Przybysz złapał z trudem oddech i wyrzęził:

    - Wojska.. Kazimierza.. są w mieście!

    ********

    Nikt nie bronił murów. Weterani bojów pod Gdańskiem wdarli się do miasta z marszu, nie zsiadając z koni. Zabrali się do zabijania szybko i sprawnie, nie pozwalając przeciwnikowi ocenić, ilu naprawdę ich jest. Poczty możnowładców, choć liczne, walczyły bez ładu i składu, każdy na własną rękę. Panujący chaos powiększył pożar który ktoś zaprószył w mieście.

    Nim zapadł wieczór, z dumnej armii która miała obalić szalonego księcie nie został nikt, kto by odważył się unieść miecz. Niedobitki umykały do swoich zamków, zostawiając towarzyszy umierających na progach knajp. Następnego dnia ci, którzy zaufali łasce księcia i złożyli broń, zawiśli na drzewach wokół miasta.

    Książę rozkazał nie dawać pardonu.


    Czegoś takiego w życiu nie widziałem. Dwa tysiące moich rzeżników kontra dwie armie rebeliantów, coś koło 10 razy tylu. Właśnie szybko przerzucałem armię z Meklemburgii, zostawiając piechotę z tyłu by jak najszybciej dobrać się im do skóry... Niepotrzebnie.

    Sądzę, że wyjaśnienia należy szukać w tym, że Soapy Froggy COmbat tables mocno preferuje morale. Rebelianci zaraz na poczatku mają bardzo słabe morale i zanim zdołali zadać jakiekolwiek straty, przegrali. Jak wiadomo buntownicy nie mają się gdzie wycofać.
     
  5. szopeno

    szopeno Guest

    -------===[ NUDNE: sytuacja międzynarodowa i wewnątrzna ]=====-----

    Po stłumieniu buntu możnowładców Kazimierz poczuł się znacznie pewniej na tronie. Wprawdzie w październiku następnego roku skarb księstwa ogłosił bankructwo, co nienajlepiej podziałało na i tak kiepskie nastroje wśród ludności, ale książę nie przejął się tym zbytnio. Bankierzy żyją po to, by ich łupić - mawiał - a przywilejem książąt jest pierwszeństwo w ich łupieniu i nie spłacanie długów.

    Do dworu książęcego w Szczecinie przybywało wiele ciekawych wieści. Husyci w Czechach stanęli w obliczu koalicji katolickich sił połowy Europy. W kwietniu wojnę Czechom wypowiedzieli Genoa, Palatynat, Bavaria, księstwo Holandi, Wirtembergia i Wenecja. W maju dołączyli do nich Helvecja, Miśń, Hesja, Wurzburg, Irlandia i Lotaryngia. Czesi opierali się jednak przeważającym siłom wroga.

    Sukcesy militarne spowodowały napływ ochotników do książęcej armii, jednakże książę rozkazał odesłać ochotników do domów[1].

    W grudniu 1427 Brabant, Burgundia i Anglia rozpoczęły kolejną z wielu wojen z Owernią, Francją, Prowansją, Bourbonnais, Mediolanem i Piemontem (Savoy). Burgundii nie powodziło się najlepiej i na rozpadające państwo rzuciła się również koalicja Austrii, Tyrolu, Salzburga i Styrii. Nie trzeba było długo czekać na kolejnych chętnych do podziały łupów: Brandenburgia wypowiedziała Burgundczykom wojnę. Magdeburg i Siena wkrótce dołączyły, a Pomorski książę, choć wolałby teraz dać nieco wytchnąć poddanym, nie chcąc zniechęcać sojuszników dołączył do zabawy. Od razu jednak wysłał sekretnie posłów do Burgundii, by wybadać szansę na osobny ( SEPARATYSTYCZNY!!! BUHAHAHA ) pokój. Burgundczycy jednakże nie byli skłonni do rozmów z księciem o złej sławie w Europie.

    W 1428 Jeszcze Brittany wypowiedzialo wojnę Burgundii, a w 1429 do zabawy dołączyły Geldria i Oldenburg, które dołączyły do sojuszu z Pomorzem i Brandenburgią. Jedankże Burgundczycy radzili sobie na tyle dobrze, że w 1429 Brandenburgia zgodziła się na pokój na zasadzie status quo, a w dalszych walkach Burgundia utracila tylko Franche-Comte na rzecz Mediolanu.

    W 1429 kolejne panstwa dołączały do krucjaty przeciwko czeskim heretykom: Hannower, Szkocja, później zaś Chorwacja, Węgry i Luksemburg.

    W tym czasie książę zabezpieczał granice za pomocą układów i małżeństw. Pomorze zostało połączone więzami z Bremą, Hannowerem, Geldrią, Polską, Francją, Magdeburgiem, Węgrami i Austrią.



    [1] Enthusiasm for army happened for us... Oczywiście oddziały rozwiązałem, bo za co bym je finansował??!
     
  6. szopeno

    szopeno Guest

    -----====[ Jeden kraj, jeden swiety ]=====-----------

    Kiedy fratre Bonewenty przejezdzal ulicami Szczecina, wygladajac przez male okienka powozu zastanawial sie, co powoduje, ze miasto to wydaje sie tak inne od tych odwiedzanych od tej pory. Nie chodzilo o zapach - inkwizytor zwiedzil do tej pory wiele krajow i miedzy nimi bylo tez wiele portow, i zapach nieswiezych ryb znal on bardzo dobrze, zwlaszcza, ze urodzil sie w malej rybackiej wiosce na wybrzezach Adriatyku. Nie chodzilo o to, ze zapach ten mieszal sie z smrodem nieczystosci lezacych wprost na ulicach. Podobne zapachy czul ojciec takze w wielu innych miejscach, i od czasu opuszczenia klasztoru od dawna przywykl traktowac je jako czesc swojego zadania, czesc niedogodnosci zwiazanych z jego praca. [1]

    Nie chodzilo takze o halasy, o wyglad brudnych uliczek, ani o mieszanine jezykow slyszanych na nich. Fratre nie wiedzial na czym polega ta roznica, ale nie przestawalo go niepokoic uczucie, ze zadanie ktore go czeka jest znacznie inne od wszystkich innych ktore otrzymal do tej pory.

    W zamku uczucie znacznie poglebilo sie. Spogladajac w twarze slug ktorzy brali od niego plaszcz i prowadzili do komnaty, coraz bardziej mial wrazenie, ze cos jest nie tak. W koncu dal sobie z tym spokoj i usiadl na krzesle.

    Po dluzszym oczekiwaniu do komnaty wszedl nieznay mu czlowiek. Fratre przeszukal w mysli podane mu rysopisy i doszedl do wniosku, ze to musi byc Bruihan. Niski, raczej otyly, jednakze otyloscia przywodzaca na mysl raczej beztroskie wiejskie zycie niz efekt uczt. Posadzony o sympatie wobec husytow. Kolejna, po wymuszonej zwloce, zniewaga. Inkwizytor nie czul jednak gniewu. Czescia jego powolania bylo glebokie przekonanie, ze gniew jest narzedziem szatana i prawdziwy sluga bozy nie moze nigdy sluchac podszeptow diabla.

    - Wielkim jest dla nas zaszczytem goscic tak wybitnego goscia - Sklonil sie Bruihan. Inkwizytor odwzajemnil uklon i natychmiast wstal, swiadomy, w jak wielkie zaklopotanie musi wprawiac tego czlowieka jego przesadna skromnosc w polaczeniu z ubogim strojem.

    - O nie, to dla mnie jest zaszczytem przybyc na zamek ksiecia o tak wielkiej slawie i zasludze dla kosciola, o ktorym do uszu papieza dochodza same pochlebstwa i pochwaly - Powiedzial inkwizytor, w duszy dopisujac grzech klamstwa do listy, ktora bedzie musial przedstawic swojemu spowiednikowi. Zaklopotanie Bruihana wyraznie wzroslo. Przestapil z nogi na noge i zaprosil gestem dloni inkwizytora do zajecia krzesla. Inkwizytor odmowil. Byl przyzwyczajony do niewygody i zadowoloniem widzial, ze podobnej rzeczy nie daloby sie powiedziec o jego gospodarzu. Dzieki temu szybciej przejdzie do rzeczy, pomyslal.

    - Nasz ksiaze bedzie zadowolony z zainteresowania naszego ojca - Powiedzial Bruihan - mimo, ze nie wie, czemu zawdziecza ten zaszczyt.

    - Dosc skromnosci, moj panie - Powiedzial Bonawenty, myslac w duchu o raportach ktore musial przeczytac zanim przybyl do Pomorza - wiesc o swietym mezu ktoremu udziela goscine wasz ksiaze dotarla az do uszu papieza. W dzisiejszym zepsutym swiecie niewielu jest takich, ktorzy przekladaja zbawienie duszy nad uciechy ciala. I zaiste wielkim czlowiekiem musi byc ten, ktory potrafil do swoich pomyslow przekonac caly dwor.

    - o, tak - baknal niewyraznie Bruihan.

    - Zwlaszcza, ze podobno to jego wlasnie opiece zawdzieczac nalezy, ze jedynie Kazimierz przezyl okropna zaraze, ktora zabrala cala jego rodzine - dodal gladko inkwizytor.

    - No.. zyja jeszcze jego mlodzi krewniacy ... - niepewnie powiedzial grubas, przestepujac znowu z nogi na noge, podczas gdy zdrowy rumieniec na jego twarzy powoli przeksztalcal sie w cegliste plamy na spoconych policzkach.

    - Jednym slowem, papiez chcialby sie spotkac z tak swietym mezem. Zwlaszcza, ze byl on w stanie przekonac ksiecia, by w trosce o zachowanie ewangelicznego ubostwa kosciola odmowil ufundowania nowych klasztorow [2]

    - Och... Nie wiem.. Nasz pustelnik jest bardzo niechetny wszelkim podrozom.

    - W takim razie ja chetnie odwiedze jego - Powiedzial uprzejmie Bonawenty - chce poznac jego zdanie na temat kilku spraw ktore draza wspolczesny kosciol. Ktore, niestety, wielu obecnie sprowadzaja na zla droge...

    - Mieszka on w bardzo niegoscinnym miejscu, pelnym niewygod do ktorych wasza swiatobliwosc jest zapewne nienawykla...

    - Chcesz powiedziec, ze sluga Chrystusowy nie potrafi znosci niewygod, ktore sa darem od naszego Pana by wzmocnic nasze slabe dusze? - Zapytal spokojnie Bonawenty - Tak czy inaczej, chcialbym pojechac jutro.
    Przyjade tutaj razem z dwoma slugami.

    Opuszczajac zamek Bonawenty nagle zrozumial skad bierze sie uczucie ktore go ogarnialo od samego przybycia do Szczecina. Ta roznica. Juz wiedzial.

    Wszedzie, dokadkolwiek sie udal, ludzie roznie o nim mowili: z gniewem, otwartoscia wrogoscia, strachem, rzadko kiedy z obojetnoscia.

    Jednakze pierwszy raz patrzac w oczy zwyklych ludzi, od sklepikarzy po wymalowane dziwki na ulicach, widzial w nich nadzieje.

    [1] Byc moze postac ta jest calkowicie niezgodna z prawda historyczna, ale chyba mi wybaczycie...
    [2] October 15, 1430 : We went with Forbid the order and banish the prior in Petition for a new religious order."
     
  7. szopeno

    szopeno Guest

    -----====[ Jeden kraj, jeden swiety ]=====-----------

    Kiedy fratre Bonewenty przejezdzal ulicami Szczecina, wygladajac przez male okienka powozu zastanawial sie, co powoduje, ze miasto to wydaje sie tak inne od tych odwiedzanych od tej pory. Nie chodzilo o zapach - inkwizytor zwiedzil do tej pory wiele krajow i miedzy nimi bylo tez wiele portow, i zapach nieswiezych ryb znal on bardzo dobrze, zwlaszcza, ze urodzil sie w malej rybackiej wiosce na wybrzezach Adriatyku. Nie chodzilo o to, ze zapach ten mieszal sie z smrodem nieczystosci lezacych wprost na ulicach. Podobne zapachy czul ojciec takze w wielu innych miejscach i od czasu opuszczenia klasztoru od dawna przywykl traktowac je jako czesc swojego zadania, czesc niedogodnosci zwiazanych z jego praca. [1]

    Nie chodzilo takze o halasy, o wyglad brudnych uliczek, ani o mieszanine jezykow slyszanych na nich. Fratre nie wiedzial na czym polega ta roznica, ale nie przestawalo go niepokoic uczucie, ze zadanie ktore go czeka znacznie się różni od wszystkich innych ktore otrzymal do tej pory.

    W zamku uczucie znacznie poglebilo sie. Spogladajac w twarze slug ktorzy brali od niego plaszcz i prowadzili do komnaty, coraz bardziej mial wrazenie, ze cos jest nie tak. W koncu dal sobie z tym spokoj i usiadl na krzesle.

    Po dluzszym oczekiwaniu do komnaty wszedl nieznay mu czlowiek. Fratre przeszukal w mysli podane mu rysopisy i doszedl do wniosku, ze to musi byc Bruihan. Niski, raczej otyly, jednakze otyloscia przywodzaca na mysl raczej beztroskie wiejskie zycie niz efekt uczt. Posadzony o sympatie wobec husytow. Kolejna, po wymuszonej zwloce, zniewaga. Inkwizytor nie czul jednak gniewu. Czescia jego powolania bylo glebokie przekonanie, ze gniew jest narzedziem szatana i prawdziwy sluga bozy nie moze nigdy sluchac podszeptow diabla.

    - Wielkim jest dla nas zaszczytem jest powitac tak wybitnego goscia - Sklonil sie Bruihan. Inkwizytor odwzajemnil uklon i natychmiast wstal, swiadomy, w jak wielkie zaklopotanie musi wprawiac tego czlowieka jego przesadna skromnosc w polaczeniu z ubogim strojem.

    - O nie, to dla mnie jest zaszczytem przybyc na zamek ksiecia o tak wielkiej slawie i zasludze dla kosciola, o ktorym do uszu papieza dochodza same pochlebstwa i pochwaly - Powiedzial inkwizytor, w duszy dopisujac grzech klamstwa do listy, ktora bedzie musial przedstawic swojemu spowiednikowi. Zaklopotanie Bruihana wyraznie wzroslo. Przestapil z nogi na noge i zaprosil gestem dloni inkwizytora do zajecia krzesla. Inkwizytor odmowil. Byl przyzwyczajony do niewygody i z zadowoleniem widzial, ze podobnej rzeczy nie daloby sie powiedziec o jego gospodarzu. Dzieki temu szybciej przejdzie do rzeczy, pomyslal.

    - Nasz ksiaze bedzie zadowolony z zainteresowania naszego ojca - Powiedzial Bruihan - mimo, ze nie wie, czemu zawdziecza ten zaszczyt.

    - Dosc skromnosci, moj panie - Powiedzial Bonawenty, myslac w duchu o raportach ktore musial przeczytac zanim przybyl do Pomorza - wiesc o swietym mezu, ktoremu udziela goscine wasz ksiaze dotarla az do uszu papieza. W dzisiejszym zepsutym swiecie niewielu jest takich, ktorzy przekladaja zbawienie duszy nad uciechy ciala. I zaiste wielkim czlowiekiem musi byc ten, ktory potrafil do swoich pomyslow przekonac caly dwor.

    - o, tak - baknal niewyraznie Bruihan.

    - Zwlaszcza, ze podobno to jego wlasnie opiece zawdzieczac nalezy, ze jedynie Kazimierz przezyl okropna zaraze, ktora zabrala cala jego rodzine - dodal gladko inkwizytor.

    - No.. zyja jeszcze jego mlodzi krewniacy ... - niepewnie powiedzial grubas, przestepujac znowu z nogi na noge, podczas gdy zdrowy rumieniec na jego twarzy powoli przeksztalcal sie w cegliste plamy na spoconych policzkach.

    - Jednym slowem, papiez chcialby sie spotkac z tak swietym mezem. Zwlaszcza, ze byl on w stanie przekonac ksiecia, by w trosce o zachowanie ewangelicznego ubostwa kosciola odmowil ufundowania nowych klasztorow [2]

    - Och... Nie wiem.. Nasz pustelnik jest bardzo niechetny wszelkim podrozom.

    - W takim razie ja chetnie odwiedze jego - Powiedzial uprzejmie Bonawenty - chce poznac jego zdanie na temat kilku spraw ktore draza wspolczesny kosciol. Ktore, niestety, wielu obecnie sprowadzaja na zla droge...

    - Mieszka on w bardzo niegoscinnym miejscu, pelnym niewygod do ktorych wasza swiatobliwosc jest zapewne nienawykla...

    - Chcesz powiedziec, ze sluga Chrystusowy nie potrafi znosci niewygod, ktore sa darem od naszego Pana by wzmocnic nasze slabe dusze? - Zapytal spokojnie Bonawenty - Tak czy inaczej, chcialbym pojechac jutro.
    Przyjde tutaj rano, razem z dwoma slugami.

    Opuszczajac zamek Bonawenty nagle zrozumial skad bierze sie uczucie ktore go ogarnialo od samego przybycia do Szczecina. Ta roznica. Juz wiedzial.

    Wszedzie, dokadkolwiek sie udal, ludzie roznie o nim mowili: z gniewem, z otwartą wrogoscia, strachem, rzadko kiedy z obojetnoscia.

    Jednakze pierwszy raz patrzac w oczy zwyklych ludzi, od sklepikarzy po wymalowane dziwki na ulicach, widzial w nich nadzieje.

    [1] Byc moze postac ta jest calkowicie niezgodna z prawda historyczna, ale chyba mi wybaczycie...
    [2] October 15, 1430 : We went with Forbid the order and banish the prior in Petition for a new religious order."
     
  8. szopeno

    szopeno Guest

    --------=========[ Dziesięc lat po buncie: 1433 ]======---------

    Piter von Kleist leżał na obskurnej lawie z wzrokiem wbitym w sufit. Zza parawanu dochodzily odglosy przygasajacej zabawy. Kolejny raz Piter zastanawial sie, po co wlasciwie jest to wszystko. Nie byl do konca pewien, co mialo sie kryc pod slowem "to", jednakze cokolwiek to bylo, bez watpienia nie mialo sensu.

    Zza parawanu wyjrzala rozczochrana glowa ulicznicy, wycierajacej twarz szara szmata.

    - Jeszcze sie nie ubrales? Pospiesz sie, nastepny klient czeka.

    Piter wstal obojetnie i naciagnal kurte na spocona koszule. Wychodzac potracil dziwke z jej nastepnym gosciem, jednakze ow byl tak pijany, ze nawet tego nie zauwazyl. Kleist byl pewien, ze ten czlowiek wyjdzie na pewno o wiele ubozszy w sensie materialnym, za to wzbogacony w bezcenne doswiadczenie.

    Nigdy nie idz chedozyc dziwki trzezwiejszej niz ty - wymamrotal. Nagle wydalo mu sie to bardzo gleboka mysla.

    Usiadl przy najblizszym stole, bezmyslnie omiatajac wzrokiem zadymiona sale. Wlasciciel nie znal go, jednakze wystarczajaco czesto goscil podobnych ludzi by wiedziec co zrobic: w chwile pozniej przed Kleistem pojawil sie gliniany kubek wypelniony metna ciecza, ktora w tej spelunie uchodzila za piwo.

    - Piter von Kleist? - Zapytal ktos nagle. Szlachcic uniosl ciezka glowe. Chwile trwalo, nim sens pytania dotarl do niego. Pytanie zadal niewysoki, ciemnowlosy mezczyzna - Moj Boze, tak. Wchodzac tutaj naprawde nie sadzilem, ze Ciebie tu znajde... A jednak. Twoj ojciec bylby z Ciebie taki dumny.

    - P*le mojego ojca - odpowiedzial niewyraznie Piter.

    - Spojrz na mnie, Piter - polecil mezczyzna, ktory poprzednio zadal mu pytania. Piter odruchowo wykonal polecenie i chwile pozniej twarda piesc wyladowala mu na twarzy. Inni goscie nie zareagowali. - Wstan, chlopcze.

    Piter podniosl sie na lokciach i otarl jedna reka krew z twarzy. - Ciebie tez .. pie...

    Nieznajomy kopnal go w tylek posylajac z powrotem na podloge. - Zamknij sie chlopcze. Nikt w mojej obecnosci nie bedzie obrazal twojego ojca. Tylko dlatego jestes jeszcze zywy, ze jestes jego synem. Zrozumiales?

    Piter odburknal cos z podlogi.

    - Zrozumiales? Boze, trace tutaj tylko czas. Gdybym nie obiecal Twojemu ojcu... No coz - Mezczyzna pochylil sie i z zdumiewajaca latwoscia podniosl szlachcica - Musimy byc w Kleszczewie jak najszybciej. Jeszcze dzisiaj, jesli mozna.

    --------========[ Kleszczewo ]========-------------------------

    Po stlumieniu buntu z 1423 Kleistowie utracili sporo z wplywow posiadanych przedtem; Ksiaze skonfiskowal niektore z ich posiadlosci, zas glowa rodu, Gofryd Kleist zaplacil glowa za uczestnictwo w buncie. Jednakze rod byl zbyt stary i wplywowy, a wladza ksiecia zbyt byla niepewna by mogl zaryzykowac dodatkowe wzburzenie stanow zbytnia surowoscia; tak wiec Kleistowie utrzymali rodzinny zamek w Kleszczewie i kilka innych wsi.

    Dla rodu przyszly jednak trudne dni, tak samo zreszta jak i dla wielu innych starych rodzin. Kazimierz opieral sie glownie na rodzinach z Pomorza Przedniego, ktore pozostalo wierne w czasie pamietnej Wielkiej Wojny, i rosnace wplywy zdobywalo mieszczanstwo.

    Piter w tamtych czasach byl jeszcze dzieckiem, dziesiecioletnim podrostkiem podszczypujacym sluzace. W oczach Bernarda Molzano teraz, dziesiec lat pozniej, nie zmienil sie wiele. Niewiele w Piterze bylo z jego ojca, starego Godfryda. Mezczyzna czul odraze do tego bladego, smierdzacego gowniarza.

    Jednakze Piter byl czlonkiem rodu, ktorem Molzano przysiagl wiernosc wiele lat temu. Byl synem Godfryda, chociaz Godfryd w jego wieku wygladal zupelnie inaczej i nigdy nie pozwolilby by ktokolwiek mogl poslac go na podloge w brudnej knajpie. Mimo to Piter byl doroslym czlonkiem rodu i jako taki musial wziac udzial w rodowej naradzie, ktora miala odpowiedziec na jedno pytanie: co robic? Biskup Magnus oblozyl kraj interdyktem, a ksiecia ekskomunika. Papiez grozil straszliwymi plagami calemu krajowi majacemu za ksiecia tak strasznego czlowieka. Tajemnicze zaginiecie inkwizytora, ktory mial wybadac sytuacje w ksiestwie i sprawdzic krazace pogloski, wzburzylo nie tylko cale Pomorze[1], ale takze spora czesc Europy. Wielu zas obecnie zadawalo sobie pytanie, czy warto takiemu ksieciu dochowywac wiernosci.


    [1] 1433: We went with Ignore their Demands in Unhappiness among the Clergy. Utrata 3 punktów Stabilności.
     
  9. szopeno

    szopeno Guest

    Blask świecy ledwo pozwalał dojrzeć twarze zgromadzonych przy stole. Obok siebie siedzieli Jerzy Kleist oraz Jan Kleist. Po drugiej stronie stole opieral glowe na rękach Piter Kleist, a Niklaus Zitzewitz, lekko marszcząc nos starał się odsunąć od niego na bezpieczną odległość. Piotr Dziewicz nerwowo stukał palcami w oparcie krzesła, a Ditryk Horne oglądał w skupieniu własne paznokcie. W cieniu krył twarz Bernard Molzano, stojąc koło krzesła młodego Pitera - dopuszczony do narady z względu na doświadczenie i długą służbę Kleistom.

    - Podsumowując - kończył dość już długą przemowę stryj Pitera, Jerzy - tron księcia nigdy nie był tak zagrożony. Wprawdzie nikt otwarcie nie może go obwinić o śmierć inkwizytora, jednakże spoczywa na nim odpowiedzialność jako na człowieku, który miał mu zapewnić bezpieczeństwo. Wlecze się również sprawa tajemniczych śmierci sprzed lat i spór o dobra w Massow, Polanowie, Golczewie i Lipiach z kapitułą kamieńską. Na księcia naciskają zarówno sojusznicy, jak i jego właśni poplecznicy. Ludność się burzy i jest skłonna do buntu.

    - Powstaje w tej sytuacji oczywiste pytanie, co my powinniśmy zrobić i jak powinniśmy potraktować propozycję księcia, bym zastąpił Bruihana jako nowy kanclerz. Czy my, Kleistowie powinniśmy stanąć na czele buntu, czy też dać przykład umiarkowania i przyjąć dłoń wyciągniętą do kompromisu?

    - A jeżeli - kontynuował Jerzy - a jeżeli nawet zgodzimy się z księciem, to czy papież da się ułagodzić? Prawda, od dawno naciskano na księcia, by odsunął Bruihana jako sympatyka husytów. Prawda, książę dołącza do krucjaty przeciwko Czechom, nawet jeżeli poza wypowiedzeniem wojny nie poszły żadne konkretne czyny, jeśli nie liczyć konfiskatę towarów paru czeskich kupców, zresztą podobno katolików. Czy jednak wszystko to wystarczy?

    Zapadła chwila ciszy, po której głos zabrał Jan Kleist:
    - Nie należy odtrącać dłoni wyciągniętej do zgody. Jest to okazja zarówno do odbudowania potęgi rodu, jak i na większy wpływ na politykę dworu.

    Piotr Dziewicz dodał po chwili:
    - Poza tym, czyż nie należy pomóc osobom, które zbłąkane pragną wrócić na drogę prawdy? Książę był młody i teraz płaci za grzechy mlodości. Z wiekiem przychodzi doświadczenie i refleksja...

    Horne i Zitzewitz gorliwie pokiwali głowami.
    - W końcu, nawet Magnus poszedł na ugodę z księciem - za zgodą papieża otrzyma z powrotem część dóbr i rekompensatę z resztę... - zauważył Horne.

    - Nic nie mówisz, bratanku - zauważył Jerzy Kleist. - Jakie jest twoje zdanie?

    Piter uniósł głowę:
    -Naprawdę chcesz wiedzieć?

    - Oczywiście. Jesteś już dorosły.

    - A więc powiem. Zgodzimy się na warunki księcia, ale nie dlatego, że to wzmocni nasz ród albo by pomóc zbłąkanemu grzesznikowi. Zgodzimy się na to, bo wokół tego stołu siedzi banda śmierdzących tchórzów, którzy boją się zadrzeć z tym pożal się Boże księciem i jego kochasiem, tym brudnym pustelnikiem, który pewnie nawet nie umie ani po łacienie, ani po niemiecku. Rzygać mi się chce na wasz widok.

    Gdy zapadła po słowach młodzieńca cisza, Molzano pomyślał, że w tym śmierdzącym chłopcu jest byc może więcej z jego ojca niż mu się wydawało.




    name = "September 1, 1433 : Our stability increased."


    Tak tylko na marginesie: postacie są całkowicie fikcyjne, nawet jeśli ich nazwiska zaczerpnięte są od istniejących w epoce. Tak samo koligacje rodzinne i powiązania między nimi.

    Oosby zdenerwowane wolnym tempem przepraszam. Po prostu do 1441 roku nie działo się zbyt wiele, i chciałem też wprowadzic nieco postaci, by ożywić opowieść... Ile osób jeszcze czyta AARa?
     
  10. szopeno

    szopeno Guest

    Alez to jest caly czas ten pierwszy AAR. Ciag dalszy. Poprzednio skonczylem na 1429. Fratre Bonawenty mial wystep goscinny w okolicach 1431. ostatnie dwa sa z 1433. Te trzy listy za odzwierciedleniem serii niekorzystnych eventow, ktore spowodowaly zejscie stabilnosci na +3 do wartosci negatywnej (nie pamietam w tej chwili jakiej) i spowodowaly, ze na jakis czas wtedy zaprzestalem ekspansji.

    Nastepny list bedzie z 1437, a kolejny z 1441 jezeli to kogos interesuje...

    Roznica nie istnieje z punktu widzenia czytelnika. Wybralem do kontynuacji ostatni stan nagrany gry a nie ten, który istniał w czasie pisania poprzednich części, ale zawsze zaczynalem od 1443 (bo wiele, wiele razy zaczynałem od początku nim się poddałem i wybrałem łatwiejszy kraj - obecnie jako Francja podbudowuje sobie ego, bo jako Wegry wplatalem sie w wojny religijne kolo 1530 - mialem za wiele religii i kultur w jednym panstwie a za maly manpower), wiec nie musialem do tej pory wprowadzac zadnych roznic.

    Przypomnijmy co sie dzialo jak dotad:
    ---=========[ Krótki przewodnik po Czerwonym Gryfie ]======----
    1. Święty pośród barbarzyńców - jak to mówia Angole, setup
    2. Wstęp. Historia do 1423
    3. i 4. Bunt moznych z 1423, pokonanych przez Kazimierza. Glowni prowodyrzy: Herburt Zitzewitz, Bernard Rohr, Godfryd Kleist (w 4 pisze tylko, ze główny prym wiedli Kleistowie). Udział wzięli Hornowie, Zazdrowie, Koniewitze i von Lubstadtowie (dwa ostatnie nazwiska zmyslone). Efektem jest updaek znaczenia Kleistow i innych, smierc prowodyrow. Biskup Magnus, jak wiemy z 3. oblozyl ksiecia ekskomunika.
    5. NUDNE: sytuacja międzynarodowa i wewnątrzna - historia od 1423 do 1429
    6. Jeden kraj, jeden swiety - goscinny wystep Inkwizytora, glownie w celu wyjasnienia dlaczeog stabilnosc az tak spadla (bez jaj, tak sie ludzie przejmowali tym, ze ksiaze nie sfinansowal nowego zakonu? Musial byc inny powod) i stworzenie atmosfery. 1431.
    7. i 8. Wprowadzenie postaci Pitera Kleista i Bernarda Molzany oraz innych postaci pobocznych. 1433 - troche trwalo nim pogloski o wszystkim dotarly do papieza, nim zareagowal i nim skutki zaczal odczuwac ksiaze. Ugoda miedzy moznowladcami a ksieciem.
     
  11. szopeno

    szopeno Guest

    Joachim nerwowo obgryzal paznokcie. Nie wiedzial sam, skad sie bierze ten strach, ktory rosnal w nim powoli od wielu dni, to uczucie osaczenia, bezradnosci. Chociaz wlasciwie wiedzial. ale staral sie oszukiwac sie sam siebie, wmowic sobie, ze boi sie o ojca i jego zdrowie.

    W sasiedniej komnacie ksiaze Kazimierz wydawal ostatnie tchnienia. Jego ojciec. Joachim modlil sie o jego zdrowie i zycie rozpaczliwie, co chwile gubiac sie i zaczynajac od poczatku. Mowil sobie, ze kocha ojca i dlatego tak bardzo chce by ojciec zyl; ale tak naprawde, w glebi duszy wiedzial, ze po prostu sie boi.

    - Powinienes tam pojsc, Joachimie - Powiedziala lagodnie jego matka, kladac mu reke na ramieniu. Wzdrygnal sie. - Nie boj sie. JEGO tam nie ma. - Matka nie musiala dodawac kogo ma na mysli.

    Komnata, w ktorej ostatnie chwile zycia spedzal ksiaze, byla ciemna i zadymiona. Dwaj mnisi okadzali lozko i cale pomieszczenie, podczas gdy trzeci trzymal ojca za reke i cicho cos mu szeptal.

    Joachim podszedl powoli do ojca i delikatnie zlapal jego reke. Wtedy ojciec wyprezyl sie nagle gwaltownie, zlapal syna i przyciagnal go do siebie z zdumiewajaca sila.

    - Oszukales mnie! Oklamales! Mielismy umowe - na ustach Kazimierza pojawila sie slina - dalem ci wszystko, mielismy umowe! To mialo jego spotkac... jego, nie mnie!

    Przerazony Joachim probowal sie uwolnic, gdy nagle na twarzy ksiecia pojawil sie przytomniejszy wyraz twarzy. Kazimierz puscil syna i wyszeptal: To ty.. Synu.. Obiecaj mi cos...

    Joachim pochylil sie nizej, by lepiej slyszec.

    - Nie pozwol mu.. nie wierz mu... Oklamie ciebie... I nie pozwol mu zawladnac swoja dusza... - twarza Kazimierza wykrzywil grymas bolu - i modl sie za mnie, synu! Modl sie i wybacz mi!

    Z tymi slowami ojciec zmarl. Zakapturzona postac siedzaca do tej pory przy jego glowie wstala i podeszla do Joachima.

    - Ksiaze, sluga twojego ojca prosi ciebie o przywilej zobaczenia ciebie.

    On mowi do mnie - pomyslal Joachim, podczas gdy strach dlawil jego gardlo - Nie moge.. nie teraz.

    - To bardzo wazne, moj ksiaze. On czeka w swoim pokoju.

    I nowy ksiaze Wenedow, Kaszubow i Pomorzan poslusznie poszedl za swoim pokornym sluga.
     
  12. szopeno

    szopeno Guest

    Zabawa trwala w najlepsze; wciaz wznoszono nowe toasty i chociaz co rusz ktorys z uczestnikow walil sie na podloge nie wytrzymujac tempa, tym bardziej wytrzymalym nie przeszkadzalo to w wymyslaniu wciaz nowych powodow do wychylania kufli.

    Zebral sie tutaj kwiat mlodziezy Pomorza, dziedzice najlepszych rodow - lub przynajmniej oni sami tak o sobie mysleli. I czuli, ze wreszcie maja powod do swietowania. Ich ojcowie brali udzial w buncie sprzed czternastu lat, oni sami musieli potem cierpiec ciagle odsuwanie od zaszczytow, od udzialu w dworskim zyciu, ale teraz wszystko sie mialo zmienic.

    Piter von Kleist lezal na swoim ulubionym lozku w swoim ulubionym pomieszczeniu; niestety dziwka, z ktora spal, nie nalezala do jego ulubionych. Nie przeszkadzalo to specjalnie mezczyznie. Przyszedl tutaj na gore bardziej z przyzwyczajenia, niz z potrzeby.

    Slyszal okrzyki przyjaciol - oni wszyscy tam na dole byli teraz jego przyjaciolmi - i byl szczesliwy.

    Był rok 1437 i rok ten miał zapisać się na długo w historii Pomorza. Po śmierci Kazimierza szlachta zaczęła podnosić głowy, i wreszcie zdecydowano się na drastyczne kroki. Zjazd najwybitniejszych rodów z Pomorza wystosował do nowego księcia list z żądaniem usunięcia złych doradców i przywrócenia porządku w księstwie. Zadanie to oczywiscie miało się zacząć od dawnych włości i przywilejów utraconych za panowania poprzedniego księcia. Zjazd przygotowany był na opór i walkę, jednakże młody książę zdumiewająco uprzejmie potraktował przybyłych posłów, obdarowując ich i zapewniając, że przywróci porządek w księstwie jeszcze przed końcem jesieni.

    A więc wreszcie normalne życie - pomyślał Piter - powrót do czasów, gdy Kleistowie nie musieli liczyć się z każdym groszem i ograniczać wizyt w zamtuzach do trzech tygodniowo. Koniec z tym pustelnikiem, procesjami, asceza, jego fiksacja na tle "obowiązków" i "samoograniczania się". Normalne życie. A normalne życie, to znaczy zabawy na dworze, a nie w cuchnących spelunach, to znaczy polowania, gry, flirty z dworkami... Wszystko to, czego Piter był pozbawiony.

    Rozmyślania mężczyźnie przerwał hałas za drzwiami.

    - Nie wolno, mowię, tylko jeden naraz - krzyczał jeden głos. Piter szybko domyslił się kim jest ta osoba do której mówiono, gdy usłyszał finał dyskusji - odgłos uderzenia, jęk i rumor ciała spadającego w dół po schodach.

    - Bernard Molzano - powiedział kwaśno widząc postać w drzwiach - dlaczego zawsze przychodzisz, gdy jestem w trakcie najlepszej zabawy?
    Moze chcesz zobaczyć jak to się robi teraz? Sądzę, że od twoich czasów dużo się nie zmieniło. Tyle tylko, że teraz zdejmujemy koszule.

    - Nie ma czasu na wygłupy, Piter - odpowiedział Molzano, zamykając drzwi. Dopiero teraz Piter zauważył zaschniętą krew na twarzy mężczyzny - wstawaj, idziemy.

    - Idziemy? Ja na pewno nigdzie nie ide - powiedział Piter, a gdy Molzano podszedł bliżej, dodał wojowniczo - no, dalej. Dzisiaj nie jestem pijany i nie dam się tak...

    - Na litość boską, chłopcze - przerwał mu Bernard niecierpliwie - nie ma na to czasu. Zaraz tu będą, i jeżeli nie ruszymy zaraz, nie ruszymy już nigdy.

    - Kto? Liga ochrony moralności ?- zakpił Piter, ale poczuł niepokój.

    - Ludzie księcia. Idą tutaj, po wasze głowy.

    - Na litość boską, dlaczego? - zdumiał się Piter, naciągając szybko kalesony[1].

    - Sądzę, że książę daje w ten sposób do zrozumienia, że wasza petycja o przywrócenie dawnych przywilejów została odrzucona - powiedział Molzano przekrzywiając głowę i nasłuchując niespokojnie - Zdaje się, że potraktował to bardzo poważnie. Dwóch położyłem w drodze do tej knajpy. Jeżeli zaś ja byłem w stanie ciebie tu znaleźć, to ludzie pustelnika również.

    - Pustelnika? Mówiłeś, że księcia?!?

    - To na jedno wychodzi - odparł Molzano - Cholera, za późno. Są już na dole. Wyskakuj przez okno.

    - Zwariowałes? - Osłupiał Piter. Jednakże okrzyki z dołu przestały przypominać odgłosy zabawy. Słychać było wrzaski przerażenia.

    Bernard otworzył okno - skacz, do diabła.

    - Nie ubrałem jeszcze spodni! - Zaprotestował Kleist, ale MOlzano był nieubłagany.

    - Skacz, kpie j*[2].

    Piter spojrzał w oleistą ciemność zza oknem, ale zanim postanowił zawrócić, mocno popchnięty w plecy wylądował na ziemi.

    - Nie złamałeś sobie czegoś?

    - Chyba skręciłem nogę w kostce - odpowiedział Kleist - a co z nimi?

    - Z kim? A, resztą towarzystwa? Pewnie już nie żyją. Jeżeli mają dość szczęścia, oczywiście.

    Piter utykając pobiegł za Molzano. Przy stajni stały trzy postacie. Bernard nie tracił czasu na zadawanie pytań kim one są - pierwszy z nich zginął zanim zdążył się odwrócić. Drugi przewrócił się na ziemie cofając się przed ciosem. Trzeci zdążył wyszarpnąć miecz i zasłonić się przed uderzeniem; zastawę złożył prawidłowo, ale nie przewidział siły zrodzonej w desperacji, jaką włożył w cios Molzano i wkrótce leżał z rozłupaną czaszką na ziemi.

    - Bierz konie! - polecił Bernard atakując ostatniego. Odgłosy walki ściągnęły uwagę kolejnych napastników, którzy biegli w stronę stajni dodając sobie otuchy krzykami. Piter szybko wybrał dwa najbliższe wierzchowce. Nie tracili czasu na zakładanie siodeł. Gdy wskoczyli na konie i pognali ulicą, nad ich głowami zaświstały bełty.

    - Dokąd teraz? Do Kleszczewa?

    - Stamtąd wracam - wysapał Molzano - Nie ma już Kleszczewa. Jedziemy do Bremy. Na Pomorzu nie ma juź dla nas dość bezpiecznego miejsca.



    name = "October 14, 1437 : We went with Execute the Traitors in Nobles demand recovery of former rights."
    name = "October 14, 1437 : Our stability dropped."
    name = "October 14, 1437 : Our stability dropped."

    [1] Nie mam pojęcia czy kalesony noszono już w 15 stuleciu.
    [2] Kiep w staropolszczyźnie miał znaczenie znacznie bardziej obraźliwe niż teraz.
     
  13. szopeno

    szopeno Guest

    Zza oknem wesolo spiewal ptak, witajac pierwsze cieple promienie slonca. Piter Kleist mial ochote otworzyc okno, zlapac go i ukrecic bydlakowi leb.
    Minely cztery lata od czasu jego ucieczki z Pomorza. Cztery lata spedzone w glodzie, proszac odleglych krewnych o pomoc, zadowalajac sie ochlapami rzucanymi przez dawnych przyjaciol ojca, wreszcie datkami otrzymywanymi od wspolczujących księży.

    Cztery lata. I przez te cztery lata wciąż się zastanawiał, dlaczego ja? Jedyny pozostały z całego rodu. Z Pomorza uciekł jeszcze jego kuzyn Hanusz, ale siepacze pustelnika dopadli go w Bremie. Wtedy razem z Molzano przenieśli się do Holsztynu, znowu uciekając w nocy, jak złodzieje. Gdyby nie Molzano, Piter również by już nie żył - co najmniej dwa razy jeszcze ratował mu zycie.

    Tutaj, w Holsztynie mała grupka uciekinierów z Pomorza - członków dumnych rodów - Ditryk Horne, Piotr i Jan Dziewiczowie, Niklas Zazdra i paru innych - spędzała czas na wyszukiwaniu nowych sposobów na życie, przejadaniu pieniędzy, które niektórzy zdążyli przywieźć, wreszcie kłocąc się i wypominając wzajemnie bezradność i tchórzostwo. Piter dawno już stracił ochotę na gry w kości i picie taniego piwa w ich towarzystwie. Dręczyła go własna bezsilność i pragnienie czynu.

    Otwarły się drzwi i wraz z świeżym powietrzem do środka wpadł Molzano.

    - Jeszcze śpisz? - Żyli razem, w tym samym pokoju - z względów oszczędnościowych - od dawna, ale nie uczyniło ich to przyjaciółmi. Wprost przeciwnie. Piter znienawidził drobnych zwyczajów Molzano, jego milkliwości, nie cierpiał jego sarkastycznych uwag i wiecznej dbałości o czyste buty i ogoloną twarz. - Wstawaj. Mam dla ciebie nowinę. Nasze zabiegi przyniosły wreszcie skutek.

    Od samego początku emigranci próbowali wymóc na okolicznych państwach interwencję na Pomorzu, obiecując masowe poparcie miejscowej ludności. Jak dotąd bez skutku. Czyżby...

    - Holsztyn wypowiada wojnę Pomorzu - obwieścił Molzano. - Razem z nim do wojny staną sojusznicy. Książę Joachim nie da rady całej koalicji. Brema, Kliwia, Mainz, Munster, Fryzja, Szkocja...

    - Ten swinski wypierdek nie będzie walczył sam - odburknął Piter, ale usiadł na legowisku i zaczął się ubierać.

    - O tak. To będzie niezła rzeźnia. Siena, Oldenburg, Brandenburg, Magdeburg i Geldria poprą Joachima. Bog jeden wie dlaczego.

    - Bog będzie po naszej stronie - z przekonaniem oznajmił Piter.

    - O tym przekonamy się dopiero po zwycięstwie - odparł Molzano. - A druga dobra nowina jest taka, że Holsztyn zdecydował się sfinansować utworzenie oddziału emigrantów.

    - Kto dowodzi?

    - Piotr Dziewicz. Na razie oddział składa się z niego, jako pomysłodawcy, i jego brata.

    - Idziemy do niego - Zadecydował Piter - mogę walczyć nawet jako prosty piechur.

    - O, to na pewno - powiedział Bernard. - Nasze konie dawno sprzedaliśmy, żeby mieć na opłatę czynszu.

    Piter otworzył okno. Zaczynał się nowy dzień.
     
  14. szopeno

    szopeno Guest

    --------========[ Wojna 1441 ]===========----------------

    Chociaż oficjalnym powodem wypowiedzenia przez Holsztyn wojny Pomorzu była chęć zadośćuczynieniu krzywdom wyrządzonym wielu szlacheckim rodom, prawdziwe przyczyny były inne i każy dobrze o tym wiedział. W końcu, dlaczego Holsztyn czekał aż cztery lata na podjęcie działań w tym kierunku - masakry znaczniejszych pomorskich rodów miały miejsce w 1437 i sąsiedzi mieli dość czasu by upomnieć się o ich los.

    Naprawdę jednak sąsiedzi byli zaniepokojeni wzrostem potęgi Pomorza. Państwo to, które do niedawna sąsiedzi byli przyzwyczajeni traktować jak przysłowiowego chłopca do bicia, z dnia na dzień wyrosło na regionalną potęgę, kontrolującą dostęp do dwóch najważniejszych ośrodków handlowych regionu. Książę regularnie wzmacniał swoją pozycję, skupiając coraz więcej władzy w swoim ręku i eliminując opozycję. Zachodziła również obawa, że może zechcieć powtórzyć wyczyn ojca i uderzyć bez uprzedzenie na któregoś z sąsiadów.

    Póki żył Kazimierz, sąsiedzi obawiali się wystąpić przeciwko niemu. Gdy jednak na tron wstąpił jego syn, mający wprawdzie reputację niezłego administratora ale za to kiepskiego wojownika, konflikt był tylko kwestią czasu.

    Nominalnie Pomorze brało udział w kilku wojnach do tej pory, ale tak naprawdę miał to być pierwszy konflikt od czasu wojen z 1423 roku. Armia księcia wspierała się głównie na konnicy, rekrutowanej spomiędzy ignorowanej dotąd biedniejszej szlachty. Piechota miała odgrywać rolę tylko pomocniczą. Słabością mógł okazać się brak utalentowanych przywódców, również taktyka i uzbrojenie wydawały się być lekko opóźnione w stosunku do przeciwników.

    Pierwsza bitwa rozegrała się na polach niedaleko wsi Grunfeld w Mecklemburgii. Armia Holsztynu nie spodziewała się napotkać większego oporu i umilała sobie pochód paleniem chłopskich sadyb i innymi pozytecznymi rycerskimi rozrywkami. Tym większa była dla niej niespodzianka gdy zostałą zaskoczona w czasie pochodu przez wieksze liczebnie siły. Walki trwały od 5 do 12 sierpnia, i po ciągu mniejszych potyczek Holsztynskie oddziały wycofały się do kraju.

    Druga proba przygotowana była lepiej. Tym razem oprócz własnych sił Holsztyńczycy zapewnili sobie pomóc małego, ale bitnego oddziału emigrantów, złożonego z uciekinierów z Pomorza. Ich pomocy i znajomości terenu zawdzięczać należy wyparcie w listopadzie Pomorzan z prowincji. Zamki jednakże pozostały w rękach księcia Joachima i załogi nie miały zamiaru się poddawać.

    W kwietniu Pomorskie druzyny wpadly znowu do prowincji, rozbijając koalicyjną armię. Okazała się wtedy wielka słabość koalicji - Munster, który toczył walki z pomorskimi sojusznikami, bardzo chetnie zaakceptował pokój wypłacająć drobne reparacje wojenne. Pokój ten został przypięczętowany małżeństwem siostry Joachima z wlodarzem Munsteru.

    Równocześnie książę na podstawie wojennych doświadczeń dokonał znaczących zmian w strukturze armii[1]. Gdy w grudniu Pomorzanie wkroczyli na teren Holsztynu, nikt nie był w stanie się im oprzeć. Holsztyńskie oddziały nie otrzymały znaczącej pomocy z zewnątrz, a gdy pomorskie wiarusy rozbiły również świeże zaciągi, Brema uznała, że nie podoba jej się powtórka sytuacji sprzed blisku dwudziestu lat i ochoczo przystała w czerwcu 1443 roku na pokój, wypłacając Pomorzu i jego koalicjantom drobne odszkodowania.

    W ten sposób oblężony Holsztyn został pozbawiony szansy na realną pomoc. Wprawdzie udział w wojnie wciąż brała Fryzja, Szkocja i Kliwia, ale miały one zyt wiele własnych kłopotów by móc wspomóc wydatnie oblężonych.





    [1] name = "July 23, 1442 : Reformation of the Army happened to us."
    name = "July 23, 1442 : Our land technology increased to Late Medieval (2). We can now build level 2 Fortresses."
     
  15. szopeno

    szopeno Guest

    ----====[ Wojna 1443 ciąg dalszy ]=====----

    Jesień roku 1443 przyniosła koalicjantom kolejne złe wieści. Pomorzanom udało się zdobyć Holsztyn, i wkrótce potem kraj ten stał się oficjalnie częścią państwa Gryfitów. Tylko emigranci kontynuowali walkę, jednakże bez wiary w własne siły.

    Piter Kleist siedział w kucki wpatrując się z napięciem w twarze braci Dziewiczów. Mała garstka tych, którzy nie padli podczas rozpaczliwego odwrotu z Holsztynu zebrała się wkoło nich.

    - Kliwia będzie kontynuować walkę - Powiedział Piotr Dziewicz - dzisiaj odrzucili prośbę o osobny pokój.

    Na zmęczonych twarzach emigrantów pojawiły się słabe uśmiechy.

    - Jednakże - kontynuował Dziewicz - Jednakże Kliwia nie ma dość środków, by sfinansować choćby wyżywienie oddziału. o tym, by zakupić na ich koszt konie by zastąpić te, które zjedliśmy podczas odwrotu, nie ma mowy.

    Po chwili ciszy zabrał głos Ditryk Horne:

    - Więc co robimy?

    - Nie ma już "my" - odparł zmęczonym głosem Dziewicz. - Nie mamy pieniędzy, nie mamy szans na zwycięstwo. Każdy niech dba o siebie.

    Piter nie mógł wierzyć własnym uszom. Wstał, poczuł na ramieniu dłoń Molzano, zrzucił ją niecierpliwym ruchem - poczuł na sobie spojrzenia wszystkich wokół i przez chwilę szukał słów, które gdzieś uciekły spłoszone wzrokiem towarzyszy.

    - Fryzja - Powiedział wreszcie. Inni czekali aż dokończy, a gdy stało się jasne, że jest to wszystko co Piter ma do powiedzenia, rozległ się wśród nich szmer.

    - Racja, Fryzja! - Zawołał Ditryk Horne - To bogate państwo, na pewno przyjmą nas na żołd!

    - Co Fryzja? Potraktują nas tak samo jak Kliwijczycy - powiedział Dziewicz.

    - Trzeba walczyć, póki można! - Znalazł wreszcie w sobie głos Kleist - póki jeszcze mamy miecze i dłonie w których możemy je trzymać! Poki dech nam w piersiach.. tchu nam starczy... - zaplątał się pod spojrzeniem Dziewicz.

    - A co będziesz jadł? Pił? Za co kupisz nowe buty? - Ironicznie zapytał Dziewicz.

    - Ja jadę do Fryzji - powiedział Kleist. Inni poparli go nieskładnymi okrzykami - A ty.. zostań tutaj jako żebrak. Albo jedź z nami jako nasz dowódca.

    ----------------

    - Jesteś wariat - Powiedział Molzano kilka godzin później - chcesz walczyć na bosaka, z pustym brzuchem i po co to wszystko?

    - Tak trzeba.

    - Nie wszyscy tak myślą - powiedział Bernard. Niklas Zazdra i kilku innych emigrantów opuściło oddział i zdecydowało, że wojna dla nich się kończy.

    - Ale ja tak myślę.

    - Nie poznaję ciebie - ciągnął Molzano z rzadkim u niego przypływem gadatliwości - dziwkarz, pijak i utracjusz nagle stał się idealistą.

    - Molzano - powiedział Piter zatrzymując się i ostrożnie dotykając bolących stóp - Jeżeli nie rozumiesz, dlaczego muszę walczyć dalej, to jesteś jeszcze głupszy niż myslałem.

    Po chwili Bernard odezwał się znowu - sądziłem, że nienawidziłeś swojej rodziny.

    - Nienawidziłem tchórzostwa stryjów - odpowiedział Kleist - nienawidziłem ich kłamstw i lęku. Ale do diabła... moje siostry.. matka... Cholera, chyba buty całkiem mi się rozwaliły.

    - Weź moje.

    - Wsadź sobie gdzieś swoje współczucie - powiedział Kleist.

    - Nie ma sprawy - powiedział Molzano - Ale buty możesz wziąć. Obiecałem twojemu ojcu, że będę się tobą opiekował.

    Piter odwrócił się i lekko kulejąc pomaszerował dalej.
    ________________________________________________________________________________________

    OT skasowano - AAR zamknięty - w celu kontynuowania proszę zgłosić się do administracji forum.
    Raferti
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie