American Union State - Zwycięstwo albo śmierć!

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Ceslaus, 7 Kwiecień 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Ceslaus

    Ceslaus Guest

    [​IMG]

    Razem z innymi żołnierzami przeszkolonymi w ramach paramilitarnej organizacji formowanej przez Huey’a Longa, siedzieli w dużym okopie. Na prawo i lewo od nich rozrywały się pociski amerykańskich dział, które ostrzeliwały ich pozycje. Oni też byli amerykanami, tak samo jak ich wrogowie po drugiej stronie frontu. Przez chwilę w umyśle młodego, dwudziestoletniego chłopaka zaświtała myśl, że tych kilka ostatnich miesięcy to jakieś dziwne pasmo nieporozumień, dziwnych wydarzeń i zupełnie niezrozumiałych dla niego ciągów przyczynowo skutkowych, w wyniku których siedział teraz z pistoletem maszynowym i czekał na odpowiedni moment do otworzenia ognia do zbliżających się amerykańskich piechurów. Z odrętwienia wyrwała go komenda wydana przez jednego z podoficerów.
    - Wszyscy kryć się!
    W tym samym momencie tuż obok niego rozerwał się pocisk wystrzelony z ciężkiej haubicy. Kilka wyrwanych w powietrze grudek ziemi uderzyło go w plecy…

    [​IMG]

    Zaczęło się na początku 1936 roku, gdy w Stanach Zjednoczonych, jednym z najmniej poszkodowanych w Wielkiej Wojnie krajów świata, rozpoczęła się kolejna kampania wyborcza, w której oprócz kandydatów dwóch tradycyjnych amerykańskich partii politycznych, udział wzięli działacze dwóch skrajnych ugrupowań – przedstawiciele „America First” założonej przez Huey’a Longa, oraz Syndykaliści, skierowani przez Reed’a. Ci ostatni stanowili prawdziwe zagrożenie – zdominowane przez nich rejony kraju były położone w pobliżu granicy z Kanadą, jednym z państw dawnej antyniemieckiej koalicji znanej jako Ententa. Chłopcy Reed’a, robili prawdziwy bajzel – od rozwalania wieców wyborczych innych ugrupowań, po wszczynanie strajków, które dosłownie i w przenośni paraliżowały amerykański przemysł. Paraliż był w pewnym momencie tak wielki, że władze nie były w stanie sfinansować budowy jednego ze swoich najważniejszych projektów – lotniskowca USS Ranger, który miał zapewnić bezpieczeństwo Zachodniemu Wybrzeżu. Kolejnym ciosem w system i sytuację panującą w kraju było wystąpienie wielkiej fali mrozów, która skutecznie sparaliżowała cały kraj, i doprowadziła do śmierci setek ludzi, którzy nie byli w stanie opłacić opału, lub miejsca w noclegowni. Trupy w niektórych częściach kraju zalegały na głównych ulicach nawet przez kilka tygodni, co prowadziło do wybuchów niezadowolenia i co najbardziej zrozumiałe – obrzydzenia. Nikt nie miał przecież ochoty oglądać na wpół przegniłe zwłoki pod sklepem mięsnym, czy pod kościołem… Później było już tylko gorzej. Wybory zostały dokładnie obstawione przez FBI, które zadbało, by żaden głos nie został zmarnowany. Jedynie w dwóch częściach kraju – na północy, w pobliżu Wielkich Jezior, oraz na północy części dawnego państwa Konfederatów, udało się uzyskać prawdziwy i niezafałszowany obraz. Oficjalnie w całym kraju zwycięstwo odnieśli Demokraci, których kandydatem był John Garner, w rzeczywistości jednak kraj podzielił się na dwie części – jedna z nich opowiadała się za prezydenturą Jacka Reeda, druga zaś określała się jako sympatycy ruchu America First. Zdaniem niektórych komentatorów życia politycznego dużą rolę w takim podziale sympatii miał zapewne paramilitarny ruch działający niejako obok America First – Minute Man. Ruch ten nazwą, działalnością i całą ideologią narosłą wokół niego nawiązywał w wyraźny sposób do pewnej grupy patriotów, którzy w czasie wojny o niepodległość podjęli walkę z Brytyjczykami, zapewniając swoich popleczników w miastach i wioskach, że są w stanie rozprawić się z każdym wrogiem Ojczyzny w ciągu kilku minut.

    [​IMG]

    Wynik wyborów, który dawał liderom nowych ruchów zaledwie kilkuprocentowe poparcie nie usatysfakcjonował nikogo. Bardzo szybko doszło do wojskowego spisku na życie nowego prezydenta – zamachowiec opłacany przez związki zawodowe próbował zastrzelić prezydenta podczas jego noworocznego przemówienia.

    [​IMG]

    Ten nieudany zamach dolał tylko oliwy do ognia – przewodniczący Zjednoczonych Amerykańskich Związków Zawodowych ogłosił 4 marca 1937 roku secesję swojego okręgu, zaś w kilka dni później podobny krok podjął przewodniczący America First, a jednocześnie gubernator stanu Luizjana – Huey Long.

    [​IMG]

    Rząd American Union State

    [​IMG]

    Rząd USA​

    Podziału tego nie uznał oczywiście prezydent Stanów Zjednoczonych, Garner, który natychmiast ogłosił stan wojenny na terenie całego kraju i wezwał wszystkich Amerykanów do walki przeciwko „wyrotowcom”.

    [​IMG]

    Jakby w odpowiedzi na jego buńczuczne zapewnienia o „zmiażdżeniu” sił wrogich jedności narodu, niepodległość ogłosiły Pacyficzne Stany Ameryki, których prezydentem został Frank Merriam. Przez kilka pierwszych dni marca panowała dziwna sytuacja – USA, znajdowało się w stanie wojny z CSA, PSA i AUS, jednak nowe kraje nie nawiązały jeszcze stosunków dyplomatycznych pomiędzy sobą. Jako pierwsze uczyniły to CSA i AUS stwierdzając, że pomiędzy oboma krajami wybuchła wojna. Wobec nowego konfliktu na kontynencie amerykańskim obojętne pozostały Pacyficzne Stany Ameryki, których prezydent zadeklarował iż jego jedynym wrogiem są ci nieliczni politycy amerykańscy, którzy nie zdają sobie sprawy z faktu, że idea jednego wielkiego państwa amerykańskiego, musi w chwili obecnej być odłożona do lamusa historii. Stało się jasne, że w marcu 1937 rozpoczęła się II wojna secesyjna…

    Tom spokojnie zapalił papierosa i przyglądał się cofającym się „praworządnym” żołnierzom US Army. Nieprzyjaciele biegli odwróceni na swoje pozycje. Ukryty w małym okopie zasłoniętym dodatkowo przez gęste krzaki, ciężki karabin maszynowy otworzył krótki urywany ogień. Tom spojrzał na poranionych piechurów leżących na przedpolu. Bez słowa zarzucił torbę lekarską na ramię i podbiegł do pierwszej linii okopów, która jeszcze rozbrzmiewała krótkimi seriami z pistoletów maszynowych i pojedynczymi strzałami karabinów. Tom położył się na przedpiersiu okopu i czekał. Po kilku sekundach strzały zamilkły. Wiedział że to jego chwila – natychmiast zerwał się z miejsca i przeskoczył przez okop. Dobiegł do pierwszego rannego – niskiego blondynka, z opaską MP na ramieniu. Bez słowa otworzył swoją torbę i wyjął dwie strzykawki. Chłopak musiał zauważyć, że Tom ma na sobie Long’owski mundur, bo zaczął się rzucać, próbował się wyrwać, wierzgał i klął pod nosem.
    - Uspokój się idioto – warknął Tom – Gdybym chciał Cię zabić to już być nie żył.
    Słowa sanitariusza nieco uspokoiła rannego. Tom rozejrzał się po polu walki, oprócz niego z okopów po obu stronach wyszło jeszcze wielu sanitariuszy, którzy natychmiast przystąpili do opatrywania rannych…
    Żołnierze obu stron byli przenoszeni do najbliższych szpitali polowych, nikt nie myślał o likwidowaniu rannych, czy przesłuchiwaniu jeńców. O ciężej rannych, nikt nie mówił jako o jeńcach wojennych – wszyscy litowali się nad ich losem. Na noszach rannych zwolenników Longa lądowały papierosy i słodycze, które rannym rzucali żołnierze frontowi. Jedynym przerywnikiem dla tego, jakże krzepiącego obrazu było pojawienie się na niebie kilku komunistycznych bombowców B-17. Samoloty podzieliły się na dwie grupy – pierwsza złożona z pięciu maszyn ruszyła w stronę Waszyngtonu, druga złożona z czterech bombowców wzięły kurs na Florydę – na twarzach niektórych żołnierzy pochodzących z innych stanów pojawił się smutny uśmiech – być może te bomby spadną na ich domy i farmy. Być może…

    [​IMG]

    Niemal natychmiast po powstaniu nowych państw amerykańskich nastąpiło formowanie ich oddziałów wojskowych. Na czele armii Amerykańskiej Unii Stanów, stanął generał Patton – jeden z najlepszych oficerów przedwojennego US Army. Long dobrze wiedział, że człowiek taki jak Patton jest jedną z niewielu wybitnych osobistości, które pojawiły się kiedykolwiek na kontynencie amerykańskim. Generał szybko znalazł zatrudnienie w bojówkach Minute Man, jeszcze przed rozpoczęciem tworzenia zrębów nowego państwa. Jego osobistym adiutantem został kapitan Timothy Price, urodzony w Nowym Orleanie dawny oficer Armii Stanów Zjednoczonych, wydalony z armii za odchylenia prawicowe. Bardzo szybko obaj panowie przystąpili do szkolenia pierwszej dywizji pancernej w historii Ameryki. Jej dowódcą został oczywiście Patton, który oświadczył, że jeśli jego wizja prowadzenia działań wojennych za pośrednictwem wielkich oddziałów pancernych, nie zostanie wprowadzona w życie, to opuści Armię Unii Stanów. Na razie jednak, koniecznością pozostawało sformowanie silnych oddziałów piechoty, wspieranych działami artylerii średniego kalibru. Zgodnie z tym, niezbyt nowoczesnym sposobem prowadzenia wojny, głównym narzędziem prowadzącym do rozwinięcia działań wojennych miało być skoncentrowanie znacznej siły ognia na jednym punkcie. Po zakończeniu wojny zamierzano jednak odejść od tego błędnego sposobu prowadzenia walki.

    Tom po ciężkim dniu zaległ na swojej leżance i przez chwilę przyglądał się sufitowi. Tej nocy udało im się utrzymać front pod Richmond, ale żaden z nich, żołnierzy Dywizji im. Roberta E. Lee, nie wiedział jak długo będą musieli się jeszcze trzymać. Był jednym z wielu młodych ludzi, którzy zwabieni wizją łatwej i przyjemnej służby dla własnego kraju zapisali się do formacji Minute Man’a. Tom urodził się na Florydzie, w małej wiosce nieopodal zachodniego wybrzeża Przylądka Canaveral. Był synem polskiego emigranta i lokalnej działaczki związkowej. Jego młodość przebiegała pod znakiem dziwnej mieszaniny wiary w powrót Polski na należne jej miejsce, nienawiść i z drugiej strony miłość do lewicowych ugrupowań politycznych, które w opinii każdego z rodziców miały zupełnie różne role do odegrania w historii Stanów. Zdaniem ojca, każdy przejaw działalności komunistycznej powinien być karany, zdaniem jego matki socjalizm i tworzenie społeczeństwa opiekuńczego stanowiło przyszłość świata. Na tym tle często dochodziło do poważnych starć w rodzinnym gronie. Ostateczna decyzja młodego Kowalskiego, doprowadziła do poważnej kłótni rodzinnej, która zakończyła się tym, że Tom wyszedł z mieszkania i głośno trzasnął drzwiami. Od tego momentu w głowie młodego chłopaka coraz częściej pojawiała się wizja chwili, gdy to on padnie na ziemię z przestrzelonym udem, brzuchem czy goleniem. Coraz częściej zdawało mu się, że następna kula wystrzelona przez Amerykanina z drugiej strony frontu może pozbawić go życia.
    Z niewesołych rozważań wyrwał go spokojny głos przyjaciela, kaprala Marka Fischera, niskiego bruneta z papierosem na stałe przyklejonym do wargi. Fischer stał właśnie w drzwiach do ziemianki i zapalając papierosa rzucił:
    - Po jaką cholerę leciałeś dzisiaj po tych skurczybyków? Zgrywasz jakiegoś pieprzonego bohatera, czy coś w ten deseń? Wiesz co te dranie zrobiły z dwoma naszymi, którzy pół godziny temu próbowali przedostać się na drugą stronę tego strumienia, na północy?
    - Nie mam zielonego pojęcia Mark. Domyślam się że zrobili coś podłego, skoro przyjąłeś taki ton…
    - Wierz mi, nigdy nie widziałeś równie ohydnego morderstwa. Gdy nasi zwiadowcy zostali zauważeni najpierw ostrzelali ich z karabinów maszynowych. Po kilku minutach obaj byli ranni i natychmiast ruszyli na nasze pozycje. Zaraz potem otworzyli ogień z dwóch działek przeciwlotniczych – na twarzy Fischera pojawił się wyraz obrzydzenia – wiesz jak wygląda ludzka czaszka rozbita pociskiem kalibru 20 mm? Uczyli cię tego na medycynie, czy chcesz to sam zobaczyć?
    - Mark…
    - Posłuchaj – na twarzy przyjaciela Toma pojawił się smutny uśmiech – jeśli zobaczę, że któryś z was udziela pomocy tym draniom, jak Boga kocham rozstrzelam każdego z was. Jeśli tego nie rozumiesz, trudno… ale uwierz mi to naprawdę konieczność. Jeśli będziesz ich ratował to ta wojna nigdy się nie skończy…
    - Ona się dopiero zaczęła Mark, ona się dopiero zaczęła…

    Narada sytuacyjna, sztab generalny Armii Unii. Obecni są, prezydent Huey Long, generał Patton oraz dowódcy poszczególnych frontów.

    Patton: Panowie, kraj nasz znalazł się na krawędzi. Musimy szybko pokonać nieprzyjaciela i wyjść na pozycje uderzeniowe do ofensywy przeciwko naszemu głównemu, że tak powiem pierwszoplanowemu przeciwnikowi, jaki jest państwo komunistyczne, stworzone przez tego komunistycznego bandytę Reed’a.
    Long: Panie generale uważam, że powinien mi pan wyjaśnić dlaczego zostałem zaproszony na naradę o charakterze stricte wojskowym?
    Patton: Panie prezydencie, uważam za konieczne zapoznać pana z panującą na frontach sytuacją.

    [​IMG]

    Long: Rozumiem, że jest to dla pana ważne. Zanim jednak przystąpimy do przygotowywania planów przyszłych ofensyw, proszę o udzielenie mi informacji na temat dywizji sformowanej przez włoskich ochotników, związanych z mafią sycylijską.
    Patton: Dywizję 1st Sicilian Volounteers pozwoliłem sobie przydzielić dowódcy frontu Waszyngtońskiego generałowi Kimball’owi. Jak rozumiem nie macie panowie już więcej pytań. Proszę więc przystąpić do referowania sytuacji na poszczególnych frontach – zaczniemy od Frontu Waszyngtońskiego.

    [​IMG]

    Gen. Kimmball: Panowie, pod moją komendą znajdują się dwie dywizje bojówek Minute Man, oraz wspomniana już przez głównodowodzącego generała Pattona, dywizja piechoty złożona z sycylijczyków. Moje siły są następujące I Korpus Unii, w skład którego wchodzi 1 Dywizja Ochotników Sycylijskich, rozlokowana wraz z moim sztabem pod Charlotteville, Amerykańska Armia Unii, dowodzona przez generała Mrusa, odpierająca nieprzyjacielskie ataki pod Richmond, w skład której wchodzi Dywizja Roberta E. Lee, oraz 3 Amerykańska Armia Unii, dowodzona przez generała Robertsa. Jest to 6 Dywizja Regularna Północnej Karoliny. Rozkazy dla podległych mi oddziałów są następujące – generał Mrus ma za zadanie, za wszelką cenę utrzymać się pod Richmond i Norfolkiem, gdzie spodziewane są silne ataki nieprzyjacielskie. Generał Roberts natomiast, ma za zadanie przedostać się do Marion, by następnie zabezpieczyć moją lewą flankę i przerwać łączność lądową z Waszyngtonem. Miasto to zamierzam zająć w ciągu jednego do dwóch miesięcy.
    Long: Szczególnie zależy mi na tym, aby dywizja ochotników jak najszybciej wzięła udział w walkach. Zwycięstwo w pobliżu stolicy Stanów, może bardzo nam pomóc.
    Patton: Sugeruję, aby pańskie oddziały spróbowały stworzyć kocioł, wpuszczając nieprzyjaciela za Norfolk, a następnie zniszczyć go przy współdziałaniu „regularnych” i chłopców z dywizji Roberta E. Lee.
    Kimmball: Przedyskutuję ten pomysł z moim sztabem.
    Patton: Jak prezentują się siły nieprzyjaciela na pańskim odcinku?
    Kimmball: Jestem na dzień dzisiejszy w stanie zameldować jedynie o dwóch dywizjach piechoty, zgrupowanych w Waszyngtonie – jedna z nich w ostatnich godzinach podjęła nieudaną próbę uderzenia na Richmond. Jeśli chodzi o kontakt, to regularnie otrzymuję meldunki o komunistycznych bombowcach typu B-17, które prowadzą bombardowania Richmond, oraz zapewne Waszyngtonu. Straty małe – około 0,05% na dywizję. Wzięliśmy kilkudziesięciu jeńców, wielu rannych na odcinku dywizji Roberta Lee.
    Long: Dziękuję panu za dobrze spełniony żołnierski obowiązek. Proszę poinformować podległych sobie ludzi i żołnierzy, że jestem z nich dumny, podobnie jak cały naród amerykański.

    [​IMG]

    Patton: Przejdźmy do referowania sytuacji na Froncie Centralnym, którego dowódcą jestem ja sam. Pod moim bezpośrednim dowództwem znajdują się dwie dywizje policyjne złożone z członków organizacji Minte Man, jedna dywizja pancerna, która stanowi zalążek 1 Korpusu Pancernego, oraz 3 dywizje piechoty. Prawdopodobnie niebawem zostaną one skierowane na inne kierunki strategiczne. Moje siły podzielone są na dwie części – jedna złożona z Armii Tennessee, dowodzonej przez generała Bestwicka, który ma pod swoim dowództwem 11th Memphis Pride. Jego siły znajdują się pod Memphis, gdzie zgodnie meldunkami toczą walki z komunistycznymi siłami lotniczymi. Jego zadaniem będzie najprawdopodobniej przejście na inny odcinek frontu. Tymczasem moi podopieczni z Pierwszej Armii. Do końca kwietnia zamierzam osiągnąć Nashville, a następnie podzielić swoje siły na dwie części, które szerszym frontem nawiążą kontakt z nieprzyjacielem. Jeśli chodzi o straty w ludziach i sprzęcie, to jedyną zameldowaną stratą, jest zniszczenie dwóch ciężarówek, wynegocjowałem już jednak z dowództwem lotnictwa osłonę dla moich oddziałów.
    Long: Cóż, wygląda na to, że nie mamy więcej tematów do rozmów – pańscy ludzie nie rozpoczęli jeszcze działań zbrojnych. W tej sytuacji sugerowałbym przejście do referowania sytuacji na następnym odcinku froncie.

    [​IMG]

    Patton: Przejdźmy więc do frontu Północno – zachodniego, którego dowódcą jest generał Cannon.
    Cannon: Panowie, pod moimi rozkazami znajduje się w chwili obecnej jedna dywizja bojówek Minute Man, co wobec sił nieprzyjacielskich składających się zapewne z jednej dywizji piechoty, wydaje się siłami bardzo skąpymi. Wróg będzie zapewne nacierał w dwóch prawdopodobnych kierunkach – spodziewamy się uderzenia na Fort Smith, oraz co bardziej prawdopodobne Pine Bluff. W dniu dzisiejszym o godzinie 20.00 nastąpi wymarsz podległych mi oddziałów do Pine Bluff, gdzie wprowadzimy w życie plan obrony A. W przypadku gdyby którykolwiek z frontów posiadał wolne siły proszę o przydzielenie mi ich, w celu stworzenia możliwości przejścia do ofensywy.
    Long: Sytuacja podobna jak w centrum. Być może już niebawem otrzymacie panowie chłopców generała Bestwicka.
    Cannon: Z góry dziękuję za każde wsparcie.

    [​IMG]

    Patton: Proszę teraz o omówienie sytuacji na froncie Teksańskim, dowodzonym przez generała Wordena.
    Wordem: Panowie, dowodzę dwoma dywizjami bojówkarzy z Minute Mana. Sił nieprzyjaciela nie stwierdziłem, w najbliższym czasie zamierzam wkroczyć do Houston, a następnie, albo ruszyć do Dallas, albo maszerować dalej wzdłuż wybrzeża. Jeśli wybiorę ten drugi wariant będę w stanie wesprzeć generała Cannona pod Pine Bluff.

    [​IMG]

    Patton: Pomysł godny rozważenia. Ostatnią grupą, o której chciałbym się wypowiedzieć, jest jedna nie wymieniona do tej pory dywizja policji, którą zamierzam zatrzymać w rejonie stolicy, w celu ewentualnej jej obrony przed niespodziewanym atakiem nieprzyjacielem.

    [​IMG]

    Long: Doskonale. Panowie! Jestem bardzo zadowolony z tego co dzisiaj usłyszałem. Uważam, że nasz kraj jest we wspaniałej sytuacji militarnej, zwłaszcza, że z dniem dzisiejszym wprowadziłem w życie plan mobilizacyjny „Minute Man”, dzięki któremu uda się nam wprowadzić do służby w linii wejdzie dwanaście dywizji piechoty, wyposażonej według amerykańskiego wzoru uzbrojenia piechoty, trzydzieści sześć, oraz dodatkowe brygady artylerii.

    Od autora: „Lepiej zostać zabitym…” będzie w przyszłości odwieszone i zakończone. Czułem potrzebę napisania czegoś więc proszę o wyrozumiałość. Temat myślę nie ortodoksyjny, więc zapraszam do krytykowania, komentowania i oceniania. Pozdrawiam Ceslaus.
     
  2. Ceslaus

    Ceslaus Guest

    11 - 30 marca 1937 roku.

    [​IMG]

    Rozkazy wydane podczas słynnej już narady sytuacyjnej w sztabie armii Unii Amerykańskiej zostały wprowadzone w życie. Zgodnie z nimi poszczególni dowódcy korpusów, grup armii i całych frontów ruszyli do wyznaczonych im miejsc by przeprowadzić skoncentrowane ataki na siły nieprzyjaciela. Stało się jasne że podwładni Longa zamierzają walczyć, i że w nadchodzącej walce z wrogiem nie będą się oszczędzać. Największym problemem i niebezpieczeństwem dla sił naziemnych pozostawało jednak nieprzyjacielskie lotnictwo, które w każdej chwili mogło dokonać ataku bombowego na dowolnie wybraną część frontu. W tej sytuacji stało się jasne, że dowodzący lotnictwem wojskowym państwa Huye’a Longa, Curtiss LeMay, nazywany czasem „Bombs away”, musi dokonać podziału swoich jakże skąpych sił na dwa kolejne korpusy, które miały zostać przydzielone jako wsparcie dla poszczególnych frontów. 12 marca dowodzący lotnictwem LeMay, wezwał do swojego biura kilku oficerów wojsk powietrznych, którym zamierzał powierzyć bardzo ważne zadanie objęcia dowództwa nad podzielonymi siłami powietrznymi. Zdaniem generała LeMay’a, siły powietrzne złożone z czterech dywizjonów należy podzielić nad trzy części – pierwszą stanowić mają dwa dywizjony bombowe, które zgodnie z decyzją generała pozostawiono w stolicy kraju. Dwie pozostałe części stanowić mają dwa dywizjony przydzielone do dwóch najważniejszych zdaniem głównodowodzącego frontów, od których zależy zwycięstwo w II Wojnie Secesyjnej. Do sztabu LeMay’a wezwani zostają major Ash, oraz major Celotto, imigrant z Włoch, który po rozpadzie Królestwa wyemigrował do Stanów. Obaj otrzymują natychmiastowy awans na pierwszy stopień generalski – pierwszy ma natychmiast stawić się na lotnisku zajmowanym przez doborowy pułk myśliwski „Atlanta Flyers”. Zaraz po przejęciu dowodzenia nad jednostką ma wytyczyć trasę lotu w okolice Richmond.
    Nieco bardziej przyjazne zadanie przypadło w udziale generałowi Celotto, który objął drugi doborowy pułk myśliwski „Longs Boys”. Zadaniem nie młodego już Włocha jest przeprowadzenie swoich podwładnych do Memphis, gdzie mają rozpocząć osłonę lotniczą dla walczących oddziałów Frontu Centralnego.
    Generał Ash melduje się w dwie godziny po przejęciu dowodzenia nad Siłami Powietrznymi Frontu Waszyngtońskiego. Myśliwce typu Curtiss P-36 natychmiast odrywają się od ziemi, kurs jest prosty – najbliższe bezpieczne lotnisko w okolicach stolicy Stanów Zjednoczonych. Pierwszą czwórkę prowadzi porucznik Thompson, daleki krewny słynnego konstruktora broni maszynowej. Pierwsza grupa składała się z piętnastu takich czwórek, druga grupa była już znacznie mniejsza – w powietrze wzniosło się tylko trzydzieści maszyn.
    Trzydzieści minut później pojawiają się adiutanci generała Celotto, którzy donoszą o przebazowaniu połowy maszyn na docelowe lotnisko w Memphis, zgodnie z pierwszym meldunkiem złożonym przez kapitana Wrighta, osobistego adiutanta Celotto, piloci z pułku „Longs Boys” po drodze zaatakowali i zestrzelili jeden wrogi bombowiec typu B-18 Bolo. Maszyna należała do US Air Force. Niemal natychmiast Le May, decyduje się odwiedzić swoich pierwszych asów w terenie. Około godziny 22.00 z lotniska pod Atlantą startują dwie maszyny – transportowy Douglas C-32, oraz osłaniający go myśliwiec P-35. Po dwóch godzinach spokojnego lotu LeMay ląduje w Memphis gdzie odznacza pierwszych asów przestworzy Krzyżem Lotniczym – jednym z kilku nowych odznaczeń, które utworzył na początku marca generał LeMay.

    [​IMG]

    W tym samym czasie w stronę Houston maszerują oddziały Frontu Teksańskiego. Piechurzy niosą broń, w tym ciężkie karabiny maszynowe typu Maxim, które otrzymali od aresztowanych kilka dni wcześniej na drodze z Nowego Orleanu do Houston. Kilka godzin później, do przodu wyrywają się grupy zwiadowcze. Praktycznie do 15 marca nie ma od nich żadnych meldunków – posuwają się do przodu, przed południem 15 zajmują pozycje obronne w mieście – z drugiej strony szosy prowadzącej dalej do Corpus Christi, pojawiają się nieprzyjacielskie oddziały. Grupy zwiadowcze podpuszczają nieprzyjaciela na odległość strzału i otwierają morderczy ogień. Po kilku godzinach walk, wycofują się do śródmieścia, gdzie po chwili otrzymują wsparcie pozostałych batalionów. Walka toczy się godzinami, wreszcie około pierwszej w nocy, gdy nacierający przerywają natarcie. Generał Worden wydaje rozkaz przegrupowania – należy przygotować się na atak nieprzyjaciela. W każdym budynku położonym przy ważniejsze drodze pojawiają się stanowiska karabinów maszynowych i strzelców wyborowych. Tymczasem w powietrze poderwany zostaje stary dwupłatowiec z czasów Wielkiej wojny. Jego załogę stanowi dwóch ludzi – kapitan Frank Smith, oraz obserwator sierżant John Bergmann. Po kilku godzinach lotu wracają do sztabu frontu teksańskiego, gdzie informują o około pięciu dywizjach piechoty zbliżających się z zachodu. Worden przygotowuje swoje oddziały do natychmiastowego odwrotu, niestety nim udaje mu się wycofać dwie swoje dywizje, do miasta wpadają czołówki nieprzyjaciela – wywiązuje się walka pomiędzy cofającymi się oddziałami Long’a i „prawdziwą” amerykańską armią. Nacierający ponoszą duże straty, jednak również obrońcy tracą kilkudziesięciu ludzi… Walki trwają przez cały dzień 16 marca, niestety nieprzyjacielowi udaje się przerwać obronę Houston, i wyjść na flanki oddziałów Unii. Staje się jasne, że dalsza walka jest bezcelowa. Generał Worden, podejmuje decyzję o odwrocie do Nowego Orleanu. Kalendarz pokazuje 17 marca, piechota po raz drugi w ciągu kilku ostatnich dni przebywa tą trasę…

    [​IMG]

    19 marca, wszystkie oddziały frontu waszyngtońskiego otrzymały rozkaz podjęcia pierwszej próby uderzenia na stolicę USA. Dowodzący operacją generał Roberts, doskonale zdawał sobie sprawę, że siły jego trzech dywizji nie są w stanie złamać oporu silniejszego nieprzyjaciela, mimo to zdecydował się na przeprowadzenie trzech szturmów na pozycje demokratów, jak nazywał ich w swoich oficjalnych raportach. Po kilkunastu godzinach huraganowego ognia i kolejnych prób przełamania pozycji zajmowanych przez podległe generałowi Mc Arthurowi, który doskonale przygotował się do obrony. Miejsca gdzie spodziewano się prób natarcia Unionistów, zostały zawczasu zabezpieczone zasiekami z drutu kolczastego, oraz polami minowymi, które powstrzymały pierwsze natarcie armii Unii. Roberts spodziewał się, że nieprzyjaciel będzie przygotowany do obrony, nie przewidywał jednak, że wróg użyje przeciwko jego ludziom min – pomimo tego starty wśród nacierających nie były zbyt wielkie, i jakimś cudem żołnierze zdołali się wycofać na pozycje wyjściowe. Tymczasem ze sztabu generalnego, którego nowym szefem, w miejsce generała Pattona, został generał Arnold, nadeszły nowe rozkazy – przygotować się do obrony przed ewentualnym atakiem sił demokratów.
    Tego samego dnia w powietrze podrywają się dwie eskadry myśliwców Unii, spokojnym i majestatycznym wręcz lotem przekraczają okopy w rejonie Richmond i przelatują nad Białym Domem, gdzie rozrzucają ulotki nawołujące społeczeństwo do powstania antyrządowego, i wspólnej walki przeciwko komunistom, spod sztandaru Reed’a. Akcja nie przynosi większych skutków. Jedynie czarni mieszkańcy USA, przejawiają pewne obawy – część z nich boi się, że jeśli miasto zostanie zajęte przez oddziały Unii, to może dojść do masakry, lub do utworzenia specjalnych gett murzyńskich. Obawy te rozwiewa sam prezydent Unii Long, który w swoim wystąpieniu radiowym informuje wszystkich mieszkańców ameryki, iż jedynym wrogiem z którym walczy on sam i jego żołnierze jest komunistyczno-syndykalistyczna dyktatura Reed’a. Wzywa również wszystkich mieszkańców USA, do bojkotu zarządzeń wojskowych komendantów miast, którzy przejęli uprawnienia służb federalnych. Prezydent Unii, wezwał także do zerwania więzów, jakie krępują „zdrowe społecznie jednostki”, które odmawiają walki przeciwko AUS. Staje się jasne, że Long zamierza doprowadzić do rozerwania silnych związków pomiędzy wiernymi USA mieszkańcom stanów centralnych.

    Tom położył się w leju po pocisku i zapalił papierosa. Teraz nie miał już złudzeń, które towarzyszyły mu podczas pierwszego starcia, kiedy to po zakończeniu strzelaniny jak głupi wybiegł z okopu i zaczął opatrywać rannych demokratów. Dobrze wiedział co z nich za ziółka – widział śmierć kilku swoich przyjaciół, po tym jak ich kompania wkroczyła na zaminowany wcześniej teren. Widział, jak w powietrzu unoszą się ręce, korpusy i głowy ludzkie, oderwane od ciał wybuchem silnego ładunku. Tom był cały. Jedynym uszczerbkiem jaki poniósł podczas pierwszego nieudanego szturmu był szok – po raz pierwszy widział jak ludzkie ciało rozlatuje się na miliony kawałeczków. Z jego kompanii ocalało pięciu. Siedzieli teraz wszyscy, jeden obok drugiego w tym właśnie leju i palili ostatniego papierosa przed pójściem do ataku. Jako pierwszy odezwał się niski brunet, kapral Hawkins.
    - *****, panowie, chyba nie pójdziemy do ataku w pięciu…
    - Cholera jasna – warknął drugi, ocalały z pogromu, szeregowy Collins z Nowego Orleanu, który trafił pod Waszyngton tylko dlatego, że kilka miesięcy wcześniej przeprowadził się do Richmond – Czy musisz zawsze tak krakać? Jak mieliśmy pierwszy raz nacierać to też gdakałeś, i co? Tylko tylu nas zostało…
    Tom spojrzał na jedynego zupełnie spokojnego żołnierza – był to sierżant McClouskey, z Biloxi, który najspokojniej w świecie ćmił papierosa i rozglądał się po terenie na którym za chwile przyjdzie mu walczyć. Sanitariusz poczuł w głębi duszy, że prędzej czy później będzie musiał stać się taki jak przeżywający apogeum wieku średniego sierżant – inaczej najprawdopodobniej nie pożyje dość długo by opowiedzieć swoim dzieciom o tym co widział owego 19 marca ze swojej pozycji w leju po pocisku. W oddali było widać, że w stronę pozycji ich kompani zbliża się duża grupa młodych żołnierzy z karabinami przewieszonymi przez ramię. „Przynajmniej nie idą w dwuszeregu” – pomyślał patrząc jak grupa młodzików przeskakuje nad kałużami by nie pobrudzić sobie mundurów. Wreszcie doczłapali do ich pozycji. Dowodzący nimi młody kapral wyprężył się na baczność przez McClousky’im i już miał złożyć meldunek gdy sierżant fuknął na niego, jednocześnie kopiąc go w kolano:
    - Chcesz mnie zabić głupi *********u?
    - Przepraszam sir, ja tylko…
    - Zamknij mordę palancie. Kto szkolił tych twoich kutafonów? Lezą przez teren jakby to była majówka. Masz szczęście, że ich kaemiści nie chcieli zdradzić swoich pozycji – sierżant spojrzał na zebranych wokół nich piechurów, po czym wstał z miejsca i powiedział – Dobra gnojki. Idziemy do natarcia, trzymać się mnie, a może chociaż paru z was będzie miało dość szczęścia żeby pewnego pięknego dnia opowiedzieć o tym swoim wnukom, które karmione opowieściami dziadka pójdą do wojska i będą tak samo wystawiać swoje tłuste dupska na ogień. A teraz przeładujcie broń i załóżcie bagnety.
    Rekruci zajęli miejsca w leju i czekali. Na zegarku Toma była siedemnasta piętnaście, gdy znad stanowiska dowodzenia artylerią strzeliła w powietrze zielona rakieta – sygnał do rozpoczęcia ataku. W tej samej chwili wzdłuż całego frontu rozległ się głośny krzyk tysięcy gardeł – Zwycięstwo lub śmierć!
    - Śmierć! – krzyczeli przeładowujący karabiny piechurzy wokół Toma.
    - Śmierć! – krzyczał strzelec wyborowy ukryty w krzakach na linii zajmowanej przez oddziały Longa.
    - Śmierć!
    Tom wyskoczył razem z innymi z leja i ruszył do przodu. Cekaemy przeciwnika jeszcze nie strzelały, chociaż wszyscy atakujący zdawali sobie sprawę z faktu, że wróg jest wstrzelany w każdy odcinek frontu. Jako pierwsi ogień rozpoczęli snajperzy z obu stron – celem byli oficerowie i obsługi karabinów maszynowych, które przyłączyły się do obustronnej palby kilka sekund później – pierwsze pociski smugowe przeleciały nad głową Toma mijając jego hełm zaledwie o kilka cali – niestety jakiś biedny głupek, który dopiero co dołączył do ich oddziału miał znacznie mniej szczęścia. Krótka seria wypuszczona przez obsługę nieprzyjacielskiego karabinu maszynowego przeszyła jego pierś. Upadł tuż obok biegnącego z odbezpieczonym pistoletem maszynowym Toma…

    [​IMG]

    20 marca armia generała Pattona zajęła pozycje wyjściowe do rozpoczęcia ofensywy. Natychmiast dokonano podziału na trzy części – korpus pancerny generała Aflacka, korpus pieszy dowodzony przez Pattona, który później miał przejąć dowodzenie nad jednostkami pancernymi, oraz korpus generała Wallacea’a, który został natychmiast skierowany w stornę frontu północno-zachodniego. Wydaje się, że pierwszoplanowym zadaniem oddziałów Unii, będzie wkroczenie na tereny zajęte przez komunistów i syndykalistów… Tymczasem oddziały pancerne dowodzone przez Aflacka ruszyły w stronę granicy z Louisville, jednego z najważniejszych miast w rejonie operacyjnym Frontu Centralnego. Lekkie czołgi i samochody pancerne poruszają się bardzo szybko – drogi w tym rejonie są bardzo dobre i pozwalają na wyciągnięcie z wozów maksymalnych prędkości. Prowadzący czołowy wóz generał Aflack jest bardzo zadowolony, jeśli na drodze jego dywizji nie pojawią się jakieś nieprzewidziane przeszkody to główny cel jego natarcia – Louisville zostanie zajęty w ciągu kilku dni… Tymczasem, na niebie pojawiają się czarne chmury – zaczyna siąpić lekki deszczyk. Czołgiści i kierowcy samochodów pancernych dobrze wiedzą, że w tej sytuacji muszą przyśpieszyć, by zdążyć przebyć najgorszy odcinek drogi, złożony z wyboistych i nieprzejezdnych w okresie słot odcinków. Dzięki pośpiechowi czołgistom dowodzonym przez Aflack’a udaje się wejść na przedmieścia Louisville dzień wcześniej niż planowali – 22 marca późnym wieczorem, ich czołówki zatrzymują się na przedmieściach. Wszyscy obawiają się, że dojdzie do walk ulicznych. Początkowo obawy żołnierzy wydają się potwierdzać, gdyż od strony miasta nadciąga batalion policji federalnej, na tyłach której znajdują się oddziały FBI. Wszyscy wiedzą, że jeśli policjanci nie będą dość bojowo nastawieni, to ich federalni przyjaciele zagrzeją ich w odpowiedni sposób do walki. Dowództwo Unii pragnie jednak uniknąć niepotrzebnych strat w ludziach, które w późniejszym okresie mogą doprowadzić do niepotrzebnych zatargów z miejscowymi. W pobliże miasta przybywa premier (w AUS wprowadzono na czas wojny system kanclerski z drobnymi modyfikacjami, w którym Sekretarz Stanu określony jest mianem premiera, który przejmuje pełnię uprawnień prezydenckich dopiero w przypadku śmierci lub trwałej niemożności sprawowania władzy przez tego pierwszego) Kuhn, który pomimo licznych ostrzeżeń wydaje rozkaz zajęcia miasta. W tej sytuacji generał Arflack podejmuje próbę obejścia pozycji zajętych przez policję stanową i federalnych. Na szczęście udaje mu się ominąć przeciwnika, który po krótkim ostrzale z broni maszynowej poddaje się. Policjanci mają czekać na przybycie oddziałów piechoty, zaś federalni mają natychmiast zostać przewiezieni do Tampy, gdzie premier Kuhn zamierza założyć pierwszy duży obóz jeniecki…
    Tymczasem w mieście wybuchła panika – mieszkańcy obawiali się, że armia unii dokona zakrojonych na szeroką skalę grabieży, dlatego też od razu zaczęli ukrywać co cenniejsze przedmioty w piwnicach, skrzyniach i innych skrytkach, które w ich mniemaniu zapewniały bezpieczeństwo ważnym dla nich przedmiotom. By uspokoić ludzi i dowieść swoich dobrych intencji, wkraczający za generałem Arflackiem Patton, poinformował przez radio, że każdy odkryty przez żandarmerię wojskową przypadek grabienia cywilów będzie karany śmiercią. Zapowiedź drakońskich kar, i szybki rozkaz wymarszu poskutkowały – czołgiści byli bardziej przejęci tym by nie opóźnić wymarszu swojej dywizji na Evansville, niż okradaniem miejscowych.

    Od ostatniego ataku na pozycje demokratów minęło już kilka dni i kompania Toma przechodziła właśnie w inny rejon by tam przegrupować się po ostatnich walkach, które znacznie ją przetrzebiły. Nowi byli już na ogół dość znani i większość z nich była już rozpoznawana z imienia i nazwiska przez nielicznych ocalałych. Jedynie sierżant nieco się zmienił – ranny podczas ataku pomimo jednoznacznego orzeczenia lekarskiego pozostał w kompanii i nadal nią dowodził. Tak jak dawniej wydawał rozkazy i oczekiwał że będą spełnione bez mrugnięcia okiem – gdy zaś tak nie było, urządzał swoim chłopakom piekło na ziemi – oni w zamian za to odwdzięczali się tym samym – w stosunku do swoich podwładnych. McClouskey, był przedstawiony do odznaczenia – podczas ataku, pomimo ciężkiego postrzału w ramię, udało mu się zdobyć stanowisko karabinu maszynowego, co uratowało jego kompanię przed drugą masakrą tego samego dnia. Tomowi wydawało się jednak, że przełożony nie jest zadowolony z obrotu spraw. Siedzieli właśnie pod dużą akacją, gdy przed ziemianką sierżanta zatrzymał się zdezelowany samochód terenowy, ze sztabu dywizji. Wszyscy dobrze wiedzieli co to dla nich oznacza – kolejny niewykonalny rozkaz, który oni, 2 kompania, 3 pułku Minute Man, muszą wykonać bez mrugnięcia okiem. Tak było i tym razem. Po chwili zostali wezwani przed namiot sanitarny, gdzie zazwyczaj sierżant ogłaszał co mają zrobić w dniu dzisiejszym. Tym razem, oprócz poczciwego McClouskey’a był tam również nieznany im oficer ze sztabu dywizji.
    - Panienki, mam dla was coś dużego – oświadczył sierżant – Syndykalistyczni łachmaniarze wylądowali w Norfolk i stworzyli przyczółek, który może zagrozić nam na naszym skrzydle. Demokraci uznali to oczywiście za świetną okazję żeby nam zaszkodzić, i nie ruszyli ruszyć się z portów. W tej sytuacji będziecie musieli wykurzyć ich stamtąd. Osobiście sugeruję żeby, każdy z was, wziął ze sobą dodatkową amunicję – może dojść do ciężkich walk…
    Pierwszy atak na przyczółek zakończył się porażką – nieprzyjaciel wspierany ogniem z okrętów wojennych zacumowanych na wodach zatoki skutecznie odparł trzy ataki armii Unii. W tej sytuacji generał Roberts zdecydował się przegrupować i w przyszłości podjąć jeszcze jedną próbę przełamania…

    27 marca Arfleck wziął z marszu Evansville, w którym nie doszło do żadnych walk. Wiadomość ta nie została jednak uznana za najlepszą – głównie z powodu rozkazu, jaki półgodziny po złożeniu meldunku o zdobyciu kolejnego ważnego miasta otrzymał dowódca dywizji pancernej. Dzięki jego sukcesowi, powstała realna szansa na stworzenie sporego kotła w St. Louis, gdzie dzięki szybkiemu atakowi na Decateur, można było odciąć trzy dywizje dowodzone przez jednego z najbardziej znienawidzonych dowódców CSA, samozwańczego generała Williama Aalto, pełniącego w syndykalistycznym rządzie komisarza spraw wewnętrznych i obrony. Atak rozpoczął się o świcie – nieprzyjaciel przerażony widokiem pojazdów pancernych rzucił się do panicznej obrony, która wobec przewagi ogniowej nie przyniosła syndykalistom spodziewanych korzyści.

    Dzień później tj. 28 marca generał Patton na czele swojej 6 Dywizji piechoty wkroczył do Louisville, gdzie został powitany jak bohater. Żołnierze unii byli tu dobrze znani, głównie z powodu wielkiego zaskoczenia, jakie spotkało mieszkańców po zajęciu miasta przez czołówki pancerne. Wobec takiego powitania nikt nie był w stanie sięgnąć po cudzą własność – oddziały generała Pattona przedefilowały jedynie przez miasto, gdyż dowódca sił lądowych Unii zdecydował, że jego pierwszym celem operacyjnym będzie zajęcie ważnego z punktu widzenia propagandy i zrozumiałych względów politycznych, okręgu Columbus, leżącego na północny wschód od Louisville. Wymarsz nastąpił wczesnym rankiem 29 marca, choć czołowe oddziały dywizji, złożone głównie z drużyn zwiadu wyruszyły zdecydowanie wcześniej.
    Sukces odniesiony przez Arflecka pod Decateur, które zostaje zajęte po krótkim boju z milicja komunistyczną 29 marca, to jeden z nielicznych sukcesów, na osłodę porażek na froncie północno – zachodnim, gdzie nieprzyjaciel zgodnie z przewidywaniami dowódcy frontu zajmuje Pine Bluff. Tego samego dwudziestego dziewiątego zostaje wydany rozkaz do podjęcia kontrofensywy pod Little Rock, która niestety kończy się porażką armii Unii. Kolejnym drobny sukcesem odniesionym przez wojska wierne prezydentowi Long’owi, jest zajęcie Owensboro przez II Korpus, który zostaje tymczasem oddelegowany na front północno – zachodni.

    Narada sytuacyjna, noc z 30 marca na 1 kwietnia 1937, siedziba sztabu generalnego wojsk Unii. Obecni są: prezydent Long, premier Kuhn, głównodowodzący siłami zbrojnymi Amerykańskiej Unii Stanów, generał Harry Arnold oraz dowódcy poszczególnych frontów

    Long: Panowie, zgodnie z tradycją zapoczątkowaną przez generała Patton’a, zdecydowałem się wezwać was na dzisiejsze spotkanie w celu omówienia planów i strategii prowadzenia działań zbrojnych w kolejnym miesiącu. Jako, że coraz częściej będziemy prowadzili walkę nie tylko zbrojną, ale również polityczną, zdecydowałem się zaprosić na nasze spotkania, pana premiera Kuhn’a. Jako prezydent Amerykańskiej Unii Stanów, zwracam się do was panowie, w sprawie wagi najwyższej – jesteśmy zmuszeni do ustalenia pewnych ogólnych zasad odnośnie walki z komunistami, na tereny których w najbliższym czasie wkroczymy. Myślę, że głos w tej sprawie powinien jako pierwszy zająć pan premier Kuhn.
    Kuhn: Przede wszystkim chciałbym bardzo podziękować za możliwość spotkania się w tak elitarnym gronie. Po drugie, muszę niestety przejść do kwestii znacznie mniej przyjemnej jaką jest kwestia sposobu traktowania jeńców wojennych. Chodzi mi głównie, o siły wierne dawnemu rządowi i sfanatyzowanym w najwyższym stopniu – siły te, a więc FBI, Secret Service, oraz inne znane panom organizacje stanowią dla nas największe zagrożenie, głównie z powodu ich dużego wpływu na opinię publiczną. Dlatego też, w przypadku, gdyby członkowie tych organizacji podejmowali próby przeciwstawiania się naszym oddziałom w sposób zorganizowany, nie mam zamiaru przewozić ich po całym kraju i marnować na to bydło ropę. W razie stwierdzenia takich… zachowań macie ich po prostu zastrzelić. Trudno, wiem, że to też Amerykanie, ale jesteśmy w stanie wojny. Podobnie mają się sprawy z żołnierzami komunistycznymi. Uważam jednak, że należy rozstrzeliwać jedynie podoficerów i oficerów, gdyż ciemne masy mogą być przyciągnięte do ich organizacji jedynie za pośrednictwem terroru, lub w wyniku ich niedouczenia. Czy panowie się ze mną zgadzają?
    Arnold: Panie premierze… Jesteśmy żołnierzami, a nie mordercami. Bardzo mi przykro, ale takie… stawianie sprawy, jest dla mnie osobiście pogwałceniem kodeksu honorowego amerykańskiego oficera.
    Long: Rozumiem przesłanki kierujące panem Kuhn’em, ale muszę uznać również głos pana generała Arnolda. Uważam, że musimy przyjąć instrukcje sporządzone przez premiera, jako jedną z kilku możliwości postępowania. Czy pan się ze mną zgadza generale?
    Arnold: Wydaje mi się, że to najrozsądniejsze rozwiązanie… Przejdźmy tymczasem do referowania sytuacji na poszczególnych frontach. Na początek pan generał Kimball.

    [​IMG]

    Kimball: Dziękuję panie generale. Obecnie na moim odcinku frontu toczą się dwie ważne bitwy. Pierwszą, i jak mi się wydaje najważniejszą toczy obecnie generał Roberts, który stara się zniszczyć desant CSA w okolicach Norfolku, gdzie 24 marca lądowały oddziały nieprzyjaciela. Drugą batalię, toczy moja dywizja ochotników sycylijskich, którą zaatakowały oddziały generała MacArthura. Sytuacja wciąż pozostaje napięta, gdyż zarówno nasza armia, jak i oddziały przeciwnika dysponują podobnymi siłami.
    Long: Jak się spisują Sycylijczycy?
    Kimball: Bardzo dobrze, choć niestety brak im jeszcze frontowego doświadczenia, i w przypadku niektórych kompanii ostrzelania, jednak jeśli damy im trochę czasu to mogą się okazać bardzo przydatni.
    Long: To wspaniała wiadomość, uważam, że powinniśmy nagłośnić udział zagranicznych ochotników w walkach po naszej stronie, co pan na to Kuhn?
    Kuhn: Wydaje mi się, że może to być bardzo dobre posunięcie panie prezydencie, skonsultuję jednak jeszcze swoje stanowisko z ministrem spraw zagranicznych.
    Arnold: Panie generale, jakie są pańskie przewidywania odnośnie działań na pańskim odcinku?
    Kimball: Wydaje mi się, że o ile obrona powinna wytrzymać, o tyle mam pewne wątpliwości odnośnie sytuacji generała Robertsa, należy jednak wierzyć w swoją szczęśliwą gwiazdę.
    Arnold: Rozumiem. Pańskim celem wciąż pozostaje zajęcie Waszyngtonu… Zajmijmy się teraz sytuacją w centrum, generale Patton?

    [​IMG]
    Patton: Jak na razie idzie nam całkiem nieźle. Moja dywizja piechoty, w ciągu kilku dni powinna zabezpieczyć okręg Columbus, skąd zamierzam kontynuować uderzenie w kierunku granicy z Kanadą, co pozwoli nam przeciąć tereny zajęte przez CSA na dwie części. Troską napawa mnie jedynie sytuacja generała Arflecka, który z najbliższym czasie może spodziewać się ciężkich walk na swoim odcinku.
    Long: Wydaje mi się, że sytuacja w centrum jest dość stabilna…
    Patton: Można tak powiedzieć, jak do tej pory nasze oddziały dobrze radzą sobie z nieprzyjacielem. Gdyby jednak potrzebowały wsparcia, to poprosimy o pomoc generała Bestwicka lub ograniczymy siły przeznaczone dla generała Cannona.
    Arnold: Skoro u pana wszystko w porządku to zajmijmy się odcinkiem pana Cannona.

    [​IMG]

    Cannon: Panowie, sytuacja na moim odcinku nie jest wspaniała, jednak mogę mówić o pewnych drobnych sukcesach. Co najważniejsze, dzięki zaangażowaniu generała Bestwicka, udało się nam odciąć St. Louis, gdzie znajdują się znaczne siły komunistów. W mojej obecnej sytuacji, zmuszony jestem czekać na nadejście korpusu generała Wallace’a. Jego siły zamierzałem początkowo skoncentrować w pobliżu Fort Smith, lub pchnąć ich dalej na Sprigenfield, gdzie znajdują się ważne fabryki zbrojeniowe, dostarczające nam między innymi karabinów snajperskich. Innym planem użycia korpusu, jest skoncentrowanie wszystkich moich sił pod Little Rock, i uderzenie na siły demokratów.
    Patton: Zajęcie Sprigenfield, byłoby wkroczeniem w strefę frontu centralnego. Mam nadzieję, że dojdziemy do jakiegoś porozumienia.
    Cannon: Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie przejście przez Sprigenfield i odcięcie nieprzyjaciela maszerującego na Fort Smith od baz demokratów nad morzem, skąd jak wiemy otrzymują zaopatrzenie.
    Long: Spokojnie panowie, już niebawem skierujemy do akcji nasze okręty podwodne, które jak sądzę skutecznie ukrócą samowolę demokratów, którzy tak po prostu wożą zasoby i amunicję do swoich oddziałów w każdej części kontynentu.
    Arnold: Uważam, że najważniejsze jest obecnie utrzymanie frontu, a nie przerywanie go. Naszym podstawowym celem w najbliższym czasie, na pańskim odcinku będzie utrzymanie blokady St. Louis, oraz co moim zdaniem jest kluczowe- zatrzymanie nieprzyjaciela tak długo jak się da, i odciążenie generała Worden’a z frontu Teksańskiego.

    [​IMG]

    Worden: Moja sytuacja nie jest najlepsza, ale tak długo jak nieprzyjaciel nie atakuje, jestem w stanie podjąć pewne działania przeciwko demokratom. Jeżeli udałoby mi się zająć porty nad Zatoką Meksykańską, myślę, że bylibyśmy w stanie pozbawić nieprzyjacielskie oddziały zaopatrzenia.
    Long: Niestety, jak na razie nie jesteśmy w stanie dostarczyć panu żadnych poważniejszych sił, które byłyby w stanie wesprzeć pański front.
    Wordem: No cóż, jak do tej pory musieliśmy wycofać się jedynie z zajętego przejściowo Huston, co wobec porażek na innych frontach nie stawia moich podwładnych w złym świetle. Wydaje mi się, że najbardziej celowe, z mojego punktu widzenia, oczywiście, będzie utrzymanie moich obecnych pozycji.
    Kuhn: Czy będzie pan potrzebował jakiś dodatkowych sił do pomocy? Może chce pan, żeby skierować w pański rejon marynarkę wojenną, lub lotnictwo?
    Worden: Myślałem jedynie o zintensyfikowaniu działalności naszych okrętów podwodnych w moim rejonie. To było by dla mnie bardzo pomocne…

    @Od autora: Jeśli ktoś z was ma jakieś koncepcje, co powinienem zrobić na froncie, to proszę bardzo - czekam na wasze opinie i komentarze.

    Zgodnie z życzeniem czyszczę i zamykam.

    Pozdrawiam
    Goliat
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie