Bismallah! - AAR Samarkandą

Temat na forum 'EU III - AARy' rozpoczęty przez Liu-tenet, 16 Styczeń 2011.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Liu-tenet

    Liu-tenet Guest

    [​IMG]


    Witam wszystkich!
    Postanowiłem zamiast cichego obserwowania zrobić coś aktywnie na forum i napisać AARa. Od dłuższego czasu myślałem o czymś takim, wybór padł na Samarkandę, bo jest daleko, ma sporo możliwości, a Azja Środkowa jest w ogóle niewykorzystana przez AARopisarzy.
    Dodałem Samarkandę w scenariuszu 1356, jako jednoprowincjonalne państewko, mające od początku wojnę z Mogulistanem. Przybliżenie tej sytuacji będzie w prologu, który w miarę możliwości zamieszczę dzisiaj. Głównym założeniem jest odbudowa pozycji Samarkandy i pójście śladami Tamerlana, choć postaram się to zadanie jak najbardziej utrudnić :)
    Z góry uprzedzam, że to nie będzie suche sprawozdanie faktów typu ,,A teraz podbiłem Szwecję". Zamierzam skoncentrować się raczej na tym co tygryski lubią najbardziej, czyli na ludziach, dialogach i tle historycznym. Mam nadzieję, że moje mimo moich skromnych umiejętności pisarskich zdołam tym kogoś zainteresować.
     
  2. Liu-tenet

    Liu-tenet Guest

    Prolog

    [​IMG]


    Prolog

    24 Zu al-hidżdża 756 A.H.
    29 grudnia 1355 A.D.

    Samarkanda płonęła. Kolumny dymu biły z gorejących domów w rozgwieżdżone niebo. We wszystkich ulicach, zaułkach i zakątkach toczyły się zaciekłe walki. Samarkanda była cieniem siebie sprzed dwóch wieków. Po dobroduszności Dżyngis-Chana mało z niej zostało, a teraz olbrzymi pożar obracał resztę miasta w proch. Każdy, kto nie był żołnierzem jak najszybciej uciekał z płonącej metropolii. Obraz zniszczenia i pożogi zakłócał jeden element - wznoszący się ponad miastem pałac. Otoczony grubym murem, pełen pustych komnat i licznych dzieł sztuki, wyróżniał się, niczym niepasujący fragment układanki. W kilku tylko salach można było usłyszeć coś poza dalekimi odgłosami bitwy. Jadalnię wypełniał tłum, bez przerwy krzyczących i kłócących się ludzi. Dyskutowali nad przyczynami sytuacji w mieście. Co jakiś czas zgiełk cichł, by wszyscy mogli wysłuchać zdania któregoś z siedzących wokół stołu szlachciców, obecnych przywódców Samarkandy. W miarę jak noc ustępowała porankowi, coraz mniej było w dyskutantach sił, w mieście również walki chyliły się do końca, a płomienie przygasały. Pozostałości tej nocy w dziennym świetle wyglądały mniej przerażająco, gdzieniegdzie z prochów nadal unosiła się cienka nitka dymu, kilka budynków cudem uratowanych od pożogi stało samotnie pośród wielkiej sterty gruzów. Nieliczni ocalali żołnierze błąkali się po ruinach. Pogorzelcy powoli wchodzili do miasta, mając w pamięci wczorajszy spektakl, jeszcze nie rozumiejąc wszystkiego do końca, szukali czegokolwiek co zostało z ich przeszłości. Jedynymi ludźmi, którzy wiedzieli co się stało była grupa ludzi z pałacu.

    [​IMG]

    Artystyczna wizja płonącej Samarkandy

    Osiem lat temu Chanat Czagatajski przechodził poważny kryzys dynastyczny. W kraju panowała anarchia i bezkrólewie. Jednym z konkurentów o tytuł chana był Jamshid z dynastii Samarkanidów, daleko spokrewnionej z Czagatoidami. Jako zarządca Samarkandy miał do dyspozycji żyzne i bogate ziemie Mawarannanhru oraz liczną armię dowodzoną przez znakomitych dowódców. Jego droga do władzy została przerwana przez jego własną pychę. Sam postanowił kierować ruchami wojsk, odsuwając od tego dalece zdolniejszego Dilshoda Al.-Chaira. Wskutek serii poważnych błędów taktycznych i strategicznych Jamshid stracił niemal całą armię, a przywódcą chanatu został Tugłuk. Jamshid przeżył i zachował stanowisko zarządcy Samarkandy dzięki dużemu poparciu wśród miejscowych możnych. Przez następne osiem lat Jamshid odbudowywał swoją pozycję w kraju i zbierał nową armię w celu obalenia nowego władcy. Gdy nadszedł czas Samarkanda razem z okolicznymi terenami podniosła bunt, przy cichym poparciu grupy szlachciców z reszty kraju. Choć rebelia początkowo szła znakomicie Jamshida znowu zgubiła własna duma. I tym razem przejął władzę nad armią, uważając się za najlepszego człowieka na tym stanowisku, z czego oczywiście korzystał Tugłuk. Nakazał konnym oddziałom plądrowanie wiosek wokół Samarkandy. Prowokacja się udała – Jamshid wysłał część garnizonu miasta w celu ukrócenia najazdów, co znacznie osłabiło obronę miasta. Stojące niedaleko wojska Czagatajów szybko podeszły pod Samarkandę i z marszu przełamały jej obronę. Przebywający w niej przywódcy buntu schronili się w twierdzy Illahi Kalesi. Był to ostatni bastion, jeden z niewielu budynków nie zniszczonych przez Czyngis-Chana. Plan Tughluqa, by zabić najważniejszych przywódców rebelii nie powiódł się, gdyż posłańcowi udało się przekraść przez wrogie wojska i udać się do pobliskiego obozu armii Dilshoda. Odsieczy udało się pokonać oblegających, jednak połowa wojsk rebeliantów zginęła, a Samarkandę doszczętnie strawił ogień. Poparcie Jamshida wśród możnych znacznie spadło. Nie było jednak żadnego wspólnego kandydata, którego wybór nie skończyłby się rozłamem w dowództwie buntu.

    [​IMG]

    Trzy dni po spaleniu Samarkandy - wieczór

    [TABLE] - Sprawy nadal układają się wyśmienicie, pomimo tej nieszczęsnej pomyłki, której skutki widać za oknem – powiedział Jamshid do wysokiego, postawnego mężczyzny, którego niegdysiejsza kondycja została utopiona w zwałach tłuszczu. Twarz miał surową, wyrzeźbioną przez wiatr i zimno. Przenikliwe niebieskie oczy nieruchomo wpatrywały się w nalaną twarz swojego władcy. Jamshid długo uciekał od tego spotkania, musiało się jednak odbyć. Szlachta zmusiła go do zrzeknięcia się władzy nad armią, właśnie dlatego rozmawiał teraz z Dilshodem, dowódcą armii, która uratowała mu życie.
    - Nie wątpię, mój panie, ale też daleko nam do zwycięstwa. Przetrzebiono naszą jazdę, piechota również ma się nie najlepiej.
    - Przesadzasz drogi Dilshodzie. Wszystko to sprawa umiejętnego rozegrania. Niestety nie mogę być sam za to odpowiedzialny. – rzekł, gładząc białą brodę. Był już stary, poświęcił prawie dekadę na przygotowanie się do zamachu.
    - Czyżby, mój panie? – twarz Dilshoda pozostała nieruchoma. Nie widać, żeby go to zaskoczyło.
    - Jak sam wiesz istnieją pewne yy... nieporozumienia wśród możnych. Z jakiegoś nieokreślonego powodu ubzdurali sobie, że to ja jestem winien tej klęski – wycedził przez zęby sułtan.
    - Och, rozumiem. Mam nadzieję, że jak najszybciej przekonają się o swojej pomyłce. Tymczasem chciałbym cię zapytać, kto w takim razie będzie dowodził wojskiem?
    - Cóż, uważam, że obecnie najlepszym kandydatem na to stanowisko jesteś ty, poza oczywiście mną. Będę ukontentowany, jeśli przyjmiesz moją propozycję i na pewien czas będziesz mnie zastępował.
    - Dziękuję ci, mój panie, za ten akt zaufania. Jestem szczęśliwy, przyjmując twoją propozycję. Będę wypełniać wszystkie swoje obowiązki najlepiej jak umiem - dowódca nadal był niewzruszony - Zajmę się tymi obowiązkami jak najszybciej potrafię. Żegnam cię, mój panie. – Dilshod wstał z krzesła i szybko wyszedł z komnaty pozostawiając Jamshida samego.[/TABLE] Władca westchnął. Co prawda Dilshod złamał wszelkie pisane i niepisane zasady zachowania się przy władcy, ale nie chciał go karać. Był najlepszym dowódcą jakiego miał, może poza swoim synem. Muhammadem Abbasem. Ojciec w celu zapewnienia mu jak najlepszej edukacji wysłał go do uniwersytetu w Bagdadzie, gdzie zdobył znakomite wszechstronne wykształcenie, również wojenne. Nie przewidział jednak, że syn w centrum świata muzułmańskiego nasiąknie złymi poglądami. Powracając wziął ze sobą swoich przyjaciół z uniwersytetu z którymi szerzył w elitach swoje dekadenckie przekonania. Krytykował jasę, przeciwstawiał się mongolskiej władzy. „Za bardzo go rozpieszczałem" myślał Jamshid. ,,Dałem mu tyle od siebie, a teraz tak mi się odwdzięcza. Gada sobie teraz z tymi wszystkimi Ardeshirami i resztą tego tałatajstwa. Lepiej byłoby zostawić go z Dilshodem. On by lepiej wychował dzieciaka” Władca długo jeszcze myślał o swoim pierworodnym, w końcu jednak zasnął, uśpiony łagodnym, wieczornym wietrzykiem i śpiewem ptaków.


    [​IMG]

    Tymczasem Dilshod nadal wędrował po labiryntach korytarzy, starając się, by nikt ze służby czy możnych nie zobaczył go w niezamieszkanej części pałacu. Przed mongolskimi podbojami pałac był pełen ludzi, teraz jednak Samarkanda straciła na znaczeniu, a większość pozostałych tu urzędników zabito. Teraz pozostawały tu straże, służba i ledwie kilkunastu biurokratów. Dilshod zapuszczał się w te korytarze nie bez powodu. Szukał bowiem Muhammada. Syn Jamshida wielokrotnie prosił go o współpracę, zawsze jednak stary dowódca odmawiał. Tym razem, nie mógł się nie zgodzić. Bunt był szansą na zrzucenie mongolskiego jarzma, Jamshid powoli tę szansę marnował. Muhammad zaś od sześciu miesięcy zdobywał poparcie wśród możnych, nie chciał jednak rozpoczynać zamachu bez swojego starego nauczyciela. Dilshod wolał uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi, ale wszystko wskazywało na to, że nie ma innego wyjścia. Stary dowódca odnalazł na końcu korytarza małe, nieozdobione drzwiczki, wślizgnął się do środka i zniknął w ciemnościach. Pokój do którego wszedł miał mikroskopijne rozmiary, mieścił się w nim tylko prymitywny stolik i dwa krzesła. Dilshodowi przez głowę przemknęła myśl po co ktoś robił w tak wspaniałym pałacu tak bezużyteczny pokój. Jego uwagę bardziej pochłonęła znana od lat twarz. Twarz, która przyprawiała o dreszcze małe dzieci Wydawałoby się, że składa się tylko z chorowicie bladej skóry naciągniętej na czaszkę, wyłupiastych, niebieskich oczu i kruczoczarnej, starannie przystrzyżonej brody.
    [TABLE] - Proszę, drogi Dilshodzie, siadaj. – Gruby dowódca usiadł na potwornie skrzypiące, liche krzesełko – Przemyślałeś wreszcie moją propozycję? Jamshid pewnie oddał ci w końcu tą władzę nad wojskiem.
    - Tak, od godziny jestem dowódcą wojsk. – potwierdził Dilshod
    - Szlachta by go zabiła, gdyby tego nie zrobił. Wracając do ważnych spraw - pragnąłbym, abyś udzielił mi odpowiedzi teraz, wolałbym, by te spotkania skończyły się jak najszybciej. Są niewygodne i ryzykowne – twarz Muhammada wykrzywiła się w grymasie złości
    - Zanim się zgodzę, bądź nie - mam do ciebie kilka pytań,
    - Ależ oczywiście.
    - Jeśli poprę ciebie, a ty przeprowadzisz zamach, nieprzychylna ci część szlachty na pewno będzie się burzyć. Jesteś przecież niewiarygodny, jako syn obecnego władcy. Zamierzasz coś z tym burzeniem się zrobić?
    - Na chwile obecną ponad połowa możnych popiera mnie, bądź nie zajmuje stanowiska. Istnieje, co prawda garstka mi przeciwnych, ale zważając na naszą obecną sytuacją, wątpię, by szlachta buntowała się w takim chwili. Powodzenie rebelii stoi przecież pod znakiem zapytania. Najprawdopodobniej na czas wojny dostosują się do większości, potem trzeba będzie przedsięwziąć pewne kroki. Przede wszystkim musimy wygrać tą wojnę, czyż nie?
    - Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z twoim planem.… Czy, nie powinieneś się liczyć z możliwością zdrady?
    - Kiedy zaczniemy odnosić zwycięstwa możni nie będą mieć powodu do zdrady.
    - Wydajesz się bardzo pewien tych zwycięstw, Muhammadzie.
    - Nie mam w planie żadnej porażki. Wygramy, nie ważne jaka miałaby to być wygrana.
    Dilshod westchnął i potarł ręką czoło. Zamyślił się po czym po chwili odparł
    - Nie ufam ci. Nie wiem co planujesz, ani dlaczego to robisz. Ale nie mam wyboru. Jamshid musi zostać obalony, a ty jesteś jedyną osobą, która może to zrobić. Pomogę ci, ale wiedz, że będę pierwszym, który się tobie sprzeciwi, jeśli okażesz się podobnym do swego ojca.
    - Pomagając, mi dokonałeś właściwego wyboru. Nie martw się, nie zawiodę cię, nie pójdę w ślady Jamshida. - Muhammad wyszczerzył pożółkłe zęby do starego dowódcy – Idź już. Wstaje świt, lepiej, by nikt nas nie zauważył.[/TABLE]Dilshod wstał od stolika, skinął głową w geście pożegnania i wyszedł z pokoiku. ,,Muhammad Abbas I Samarkanid, jak to pięknie brzmi” pomyślał Muhammad, przed tym jak sam opuścił izbę.
    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Również pozdrawiam rodaka ;). Pierwszy odcinek z gry będzie gdzieś w przeciągu następnego tygodnia, w zależności od tego ile czasu wysupłam na pisanie.
     
  3. Liu-tenet

    Liu-tenet Guest

    [​IMG]

    Al-Warith

    13 Muharran 757 A.H.
    5 stycznia 1356

    Mengku siedział przy ognisku i patrzył jak cienka smużka dymu leniwie wznosi się i wylatuje przez otwór w szczycie jurty w ciemne niebo. Choroba wybiła prawie całe jego stado. Niedługo on i jego rodzina zaczną przymierać głodem. Dwa konie przeżyły. Mengku nadal miał miecz po ojcu, a chan ofiarowywał monety każdemu, kto chciałby walczyć przeciwko buntownikom na zachodzie. Najstarszy syn, Bataar, oczko w głowie ojca poradziłby sobie, wykarmiłby rodzinę. Mengku wstał od paleniska i spakował torbę. Potem obudził Baatara:
    [TABLE]- Synu, zdecydowałem, że zaciągnę się. Będziesz musiał zaopiekować się rodziną dopóki nie wrócę – powiedział cicho, starając się nikogo nie obudzić. Bataar ze zrozumieniem pokiwał głową.Wiedział, że ojciec myślał nad tym od długiego czasu.
    - Pojadę z tobą, ojcze. Ktoś będzie musiał wziąć te monety.[/TABLE]Mengku i Baatar opuścili jurtę i odjechali na koniach, na południe, w kierunku stolicy chanatu. Księżyc jasno świecił nad stepem, kreśląc ich sylwetki na ziemi.

    [​IMG]

    Światło księżyca wpadało do jednej z komnat pałacu Illahi Kalesi i oświetlało pięknie zdobiony sztylet, leżący na sekretarzyku. Na masie perłowej, na rękojeści, wprawna ręka umieściła kwietne ornamenty. Blask srebrzył krew, jaką pokryte było ostrze, oświetlał również leżące na perskim dywanie ciało. Dywan niestety nadawał się już tylko do wyrzucenia, krew zupełnie w niego wsiąkła. Resztę pomieszczenia skrywał mrok, ledwo dało się wypatrzeć sylwetkę mężczyzny siedzącego obok okna. Przyglądał się zwłokom, wyraźnie zamyślony. poruszył się, jego ręka wynurzyła się z ciemności i sięgnęła po sztylet. W świetle księżyca wyglądała niemal jak kość. Tajemniczy mężczna wstał, pochyliwszy się, wytarł broń w ubranie trupa i wyszedł z pokoju. W blasku świec Muhammad Abbas był już widoczny. Wydał rozkaz jednemu ze stojących przed drzwiami strażników, i ten natychmiast wszedł do pokoju. Drugiemu rozkazał:
    [TABLE]- Biegnij jak najszybciej do Dilshoda i powiedz mu, że sprawa załatwiona. [/TABLE]Muhammad lekko się uśmiechnął, obserwując biegnącego strażnika. Kiedy zniknął mu z oczu, przeciągnął się i powolnym krokiem poszedł do swego pokoju przespać się.

    [​IMG]

    Muhammad siedział przy okrągłym stole i uważnie obserwował możnych po drugiej stronie. Byli to przywódcy frakcji, jakie istniały wśród szlachty. Naprzeciw Muhammada siedział Muzzafar Deli, dowodził największą z nich. Był człowiekiem niestałym i nierozważnym. Wykłócał się o najdrobniejsze szczegóły, często obrażał się z powodu nieistotnych błahostek. Posiadając wszystkie te cechy był również najważniejszym sojusznikiem Muhammada. Zmuszało to nowego władcę do częściowego posłuszeństwa Muzaffarowi.
    Na lewo od Muzaffara siedział Sebuk Tegin, również popierający nowego dowódcę. Nie miał dużego wpływu, jego frakcja była najmniejsza i skupiała głównie szlachtę z samej Samarkandy. Był zwolennikiem wielkich reform. Chciał zniesienia jasy i wprowadzenia szariatu, opodatkowania wszystkich koczowników i przemodelowania państwa na wzór perski. Czyniło go to jednym z najgorętszych zwolenników Muhammada. Ostatniemu ugrupowaniu przewodził Abu Musa Hasan, niechętny jakimkolwiek zmianom. Cały jego udział w rebelii motywowany był żądzą władzy i bogactwa. Nie chciał zmian w dowództwie, musiał się jednak podporządkować reszcie. Muhammad opatrząc na tą trójkę zastanowił się jakim cudem jego ojcu udał się ich zjednoczyć.
    [TABLE]- Muhammadzie Abbasie z dynastii Samarkanidów – głos Muzaffara wyrwał Muhammada z rozmyślań - Zdecydowaliśmy się, że tymczasowym przywódcą powstania zostaniesz ty. Ufamy, że doprowadzisz nas do zwycięstwa.
    - Dziękuję wam za zaufanie. Nie pozwolę, byście się na mnie zawiedli. – Muhammad wstał od stołu i pożegnał siedzących możnych. Muzaffar i Sebuk pożegnali się uprzejmie, Abu zaś odburknął coś niewyraźnie[/TABLE]

    [​IMG] [​IMG]
    Muzaffar Dali i Abu Musa

    Muhammad zastał kraj w złym stanie, choć w skarbcu nie brakowało ashrafi* to zniszczenie Samarkandy mocno odbiło się na sytuację buntowników. Z wojny ocalało jedynie pięć tysięcy mieszkańców, miasto straciło swoje dawne znaczenie i kupcy nie chcieli już do niego przyjeżdżać.

    [​IMG]

    Mapa Transokanii
    [​IMG]


    Jasnoniebieski – ziemie kontrolowane przez buntowników
    Zakreskowany – ziemie popierające buntowników

    Muhammad mimo ograniczeń w postaci możnych rządził krajem dobrze, choć widać było, że intrygi i dyplomacja pociągały go bardziej niż bardziej przyziemne aspekty rządzenia.
    Podstawową pomocą dla Muhammada w administrowaniu krajem był Ardeshir Homeini, jego perski towarzysz, również studiujący na uniwersytecie w Bagdadzie. Jego służba na dworze zwróciła oczy postronnych na wojnę domową w Chanacie Czagatajskim. Był on bowiem poetą najwyższej klasy, a przy tym doskonałym zarządcą. Drugą osobą doradzającą i pomagającą nowemu władcy był Dilshod, zajmujący się oczywiście sprawami wojskowymi.

    [​IMG]


    Już w pierwszych dniach swojego rządzenia Muhammad podjął kontrowersyjną decyzję. Wojsko samarkandzkie wzorowało się na wojskach mongolskich, opierało się na agresywnych atakach i jeździe, jednak miało też na uwadze obronność. Nowy władca całkowicie zarzucił defensywę na rzecz ofensywy, a oddziały konne uznał za absolutny priorytet. Budziło to znaczne niepokoje wśród ludu, wieści o planach Muhammada rozeszły się po całym kraju. Mężczyźni w strachu o własne życie przestali wstępować do wojska i rezerwy buntowników zupełnie się wyczerpały.

    [​IMG]

    Pierwsze miesiące rządów Muhammada upłynęły w nerwowej atmosferze, był jednak dosyć spokojny i rebelianci mogli złapać oddech po zniszczeniu Samarkandy. Jak donosili przychylni buntowi w całym chanacie zaczęto przeprowadzać pobór do wojska. Sytuacja nie przedstawiała się dobrze, Muhammad wysłał więc jazdę pod dowództwem Dilshoda, by zajęła Bucharę, centrum rekrutacji w tym regionie. O dziwo nie napotkano żadnego oporu i niczym nie niepokojona armia wjechała 29 Muharran do Buchary, czyniąc pierwszy krok na drodze do wygranej. Promyk nadziei zdusiła wieść o sześciu tysiącach jazdy Tugłuka idących na Samarkandę.

    [​IMG]

    7 Rabi al-awwal 757 A.H.
    10 marca 1356 A.D.

    Muhammed był zirytowany. Na drodze do przywrócenia swego dawnego statusu Azji Środkowej piętrzyły się coraz to poważniejsze problemy. Rządzenie nie było takie łatwe jak myślał, jego reforma armii nie spodobała się możnym. Musiał więc teraz robić wszystko pod dyktando Muzaffara. Do Samarkandy przychodziły również wieści o przegrupowaniu się sił Tugłuka na wschodzie, morale wśród buntowników spadało, mówiło się nawet o kilkudziesięciu tysiącach samej jazdy, tuż obok Samarkandy. Muhammad robił co mógł, ale obecna sytuacja nie sprzyjała jego planom. ,,Trzeba zacząć naprawiać ten kraj” – pomyślał, poprawiając się na swoim fotelu. Muhammad długo krążył po swojej, odziedziczonej po ojcu, sypialni i rozmyślał o środkach zaradczych. Trochę wody upłynęło w Amu-darii zanim zmęczony władca położył się do łóżka, delikatny uśmiech wskazywał jednak na znalezienie upragnionego rozwiązania.
    Muhammad wstał o świcie. Nawał obowiązków zmuszał go do krótkiego snu i chronicznego niewyspania. Nieustanne napięcie na dworze, które było potęgowane przez wieści o zbliżających się wojskach nie stawiały nowego władcy w najlepszej kondycji fizycznej. Chwilowa refleksja nad własnym stanem znikła w gąszczy myśli Muhammada. Musiał spotkać się ze swoimi doradcami, i to możliwie jak najszybciej. ,,Dilshod wrócił z Buchary kilka dni temu, niedługo powinien być gotowy, Ardeshir zaś będzie się pewnie wylegiwał w łóżku do południa” – Muhammad potarł czoło ręką.
    [TABLE]- Hej, ty! – zawołał władca do najbliższego strażnika. – Idź do Dilshoda i Ardeshira i powiedz im, żeby przyszli natychmiast do mojego pokoju– strażnik bez zwłoki zszedł z posterunku i wykonał rozkaz[/TABLE]Pozycja perskiego przyjaciela na dworze budziła sprzeciw u niektórych możnych, posądzano go nawet o sabotaż i szpiegostwo na rzecz chanatu. Władca wróciwszy do swej sypialni rozsiadł się wygodnie na fotelu, przed okrągłym stołem, czekając na potrzebnych mu doradców. Pierwszy o dziwo przyszedł Ardeshir. Miał twarz cherubina, długie czarne loki opadały na łagodne rysy jego oblicza. Jasnoniebieskie oczy Persa nie patrzyły zbyt świadomie na otaczający je świat. Widać było, że ów człowiek ledwo wstał z łóżka. Mężczyznę wyróżniał nie tylko typ urody, bowiem golił brodę, sprzecznie z koranem. Ardeshir przysiadł na jednym z krzeseł wokół stołu i przeciągle ziewnął.
    [TABLE] - Dobry władca nie budzi swoich poddanych tuż po świcie. – powiedział z nutą pretensji w głosie Ardeshir. Zreflektował się po chwili i rzekł – Oczywiście jestem gotów na każde twoje zawołanie.
    - Mam pewien plan, który, jeśli się powiedzie, powinien rozwiązać wszystkie moje kłopoty z możnymi. Będziesz mi potrzebny. Ty i Dilshod.
    Muhammad sposobił się już do wyjaśniania zawiłości swej koncepcji, gdy do pokoju wszedł Dilshod.
    - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – spytał się dowódca
    -Ależ skąd. Siadaj. Zaprosiłem was obu, byście pomogli wypełnić mój plan skłócenia ze sobą możnych. Otóż co następuje…[/TABLE]Wizyta nie trwała długo i trójka ludzi szybko opuściła pokój

    Tymczasem dni mijały, sytuacja nie zmieniała się zanadto. Wojska Tugłuka nie próbowały zaatakować Samarkandy, siły były wyrównane i chan najwyraźniej nie chciał ryzykować porażki. Również buntownicy nie opanowywali następnych terenów w obliczu czyhającego przed bramami miasta zagrożenia. Status quo trwał, miał się jednak szybko zmienić. W Samarkandzie sytuacja poprawiała się coraz bardziej. Dzięki niespotykanym umiejętnościom Ardeshira ukrócono bezprawie na prowincji, rozpoczęto odbudowę miasta i zapewniono bezpieczeństwo na drogach. Rabi al-awwl upłynął pod znakiem spokoju i stabilizacji, Rabi Al-achar miał zaś przynieść sukcesy na innym polu.

    [​IMG]
    Obraz odradzającej się Samarkandy

    Zaczął on się hiobową wieścią. Do stacjonującego w Ferganie Tugłuka miały już wkrótce dojść sześciotysięczne posiłki. Początkowo uznano ją za kolejną przesadzoną wiadomość, do czasu gdy oddziały pojawiła się w Taszkiencie. Muhammad podjął jedyną możliwą decyzję – wysłał całe swoje wojska, by zniszczyć wroga, przed połączeniem się armii.

    [​IMG]


    11 Rabi al-achar 757 A.H.
    13 kwietnia 1356 A.D.
    Mengku obudził się o północy. Często budził się w nocy i myślał o rodzinie. Siedział teraz obok swego śpiącego konia i patrzył w gwiazdy, zastanawiając się co z jego rodziną. Nocnej ciszy nie zakłócało nic prócz cykad świerszczy i oddechu żołnierzy. Posiłki podzieliły się, część stacjonowała w Taszkiencie, reszta niedaleko za miastem. Długo już jechali i musieli wreszcie odpocząć, następnego wieczoru powinni już być razem z wojskami chana. Mengku wstał, chcąc rozprostować kości. Krajobraz przedstawiał się wyjątkowo nieciekawie z wyjątkiem łuny na niebie, gdzieś w kierunku Taszkientu. Mengku zerwał się z posłania i obudził resztę oddziały.
    Do miasta nie zdążyli dojechać na czas. Jazda w mieście była zupełnie nieprzydatna, buntownicy przyszli zaś z piechotą. Kilka budynków zostało podpalonych, ale miasto pozostawało raczej nietknięte, czego nie można było powiedzieć o wojskach chanatu. Ponad dwa tysiące ludzi wyrżnięto w pień, przy małych stratach agresorów. Odsiecz przybyła za późno i nie miała już szans z przeważającymi siłami wroga, tym większym było dla niej wyczynem bronienie się przez cały tydzień. Z sześciu tysięcy ludzi pozostały jedynie żałosne niedobitki, które uciekły do Taszkientu. Na razie sytuacja została opanowana, a wojska Muhammada czym prędzej powróciły do Samarkandy.

    [​IMG]
    Muhammad w Taskiencie

    W Samarkandzie również nie próżnowano. Dilshod i Ardeshir poczęli wprowadzać w życie plan Muhammada. Wieczorem, dwunastego Rabi Al-Achar Ardeshir skierował swe kroki do sypialni Muzaffara Dali’ego. Zapukał cicho, po czym wszedł do pokoju. Pers nie był mile widziany wśród szlachty, lecz jedynie w jego ustach brzmiałoby to wiarygodnie.
    [TABLE] - Muzaffarze, przepraszam najmocniej, że cię niepokoję o takiej porze, lecz przychodzę do ciebie w sprawach największej wagi – zaczął rozmowę Ardeshir – Obu nam zależy na tym, by ten kraj był nowoczesny i, by Mongołowie wynieśli się stąd, tam skąd przybyli. Tym smutniejszym jest dla mnie zadaniem poinformować ciebie, że Muhammad jest pod wpływem stronnictwa Alego.
    - Wierutne bzdury! Muhammad ma wiele wad, ale jest wykształconym, obytym w świecie człowiekiem. On miałby ulegać temu Mongołowi, Alemu? – oburzył się Muzzafar
    - Wiem, że to brzmi wielce nieprawdopodobnie, sam też z początku nie chciałem w to wierzyć. Ale taka jest prawda, niestety.
    - Przecież Muhammad nigdy, by czegoś takiego nie zrobił.
    - Również jestem zdumiony. Sześć lat z nim spędziłem i nie spodziewałem się, żeby wywinął taki numer. Nie jest to niestety koniec. Muhammad ma niedługo wrócić do Samarkandy, razem ze swoimi wojskami, a wtedy razem z Alim mają zamiar cię zlikwidować.
    - Co?! Jeśli to byłaby prawda… - na czoło Muzaffara wstąpiły krople potu
    - Obawiam się, że jeśli ten plan doszedłby do skutku wszystkie nasze idee zostaną zaprzepaszczone. Myślę, że jest pewien sposób, by odwieść Muhammada od pomysłów Alego…
    - Co proponujesz? – szlachcic spytał się cicho, kryjąc twarz w dłoniach
    - Musimy zlikwidować Abu przed przybyciem Muhammada. Najszybciej będzie na uczcie z okazji zwycięstwa w Ferganie. Jeśli zlikwidujemy źródła kłopotów wszystko powinno wrócić do normy.
    - Muszę nad tym pomyśleć. Porozmawiamy później
    - Tak, Muzaffarze – Ardeshir wyszedł szybko z komnaty. Idąc korytarzem uśmiechał się szeroko, po drodze natknął się na Dilshoda.
    - Wszystko poszło z planem? – zapytał Dilshod
    - Tak, wszyściuteńko – odpowiedział wyraźnie ucieszony Ardeshir[/TABLE]

    [​IMG]

    14 Rabi Al-Achar 757 A.H.
    16 kwietnia 1356 A.D.

    Sala podzieliła się na dwie części. Na lewo od nieużywanego obecnie tronu królewskiego siedziało stronnictwo Muzzafara, na prawo Alego, na środku Sebuka. Obie najważniejsze frakcje przyniosły ze sobą noże i sztylety, nikt jednak nie miał odwagi zacząć walki. Nastroje panowały minorowe, nikt nie miał apetytu, wspaniałe potrawy leżały na półmiskach i stygły. Ciszę przerwało dopiero wynurzenie się potężnej postaci Sebuka. Donośnym głosem przemówił:
    [TABLE]- Panowie, powinniśmy się cieszyć! Wygraliśmy właśnie bitwę, którą z czystym sumieniem można uznać za decydującą. Tymczasem wszyscy żrą się, bo ktoś rozgłasza jakieś plotki. Muzaffar to wielki człowiek i na pewno…
    -Ardeshir odwiedził mnie i powiedział, że Muhammad z Alim spiskują przeciwko mnie. Nie zamierzam być obojętny wobec takich oskarżeń – przerwał mu Muzaffar
    - Ardehsir, ten szczwany Pers, pewnie knuje razem z tobą – zawołał jeden z siedzących.[/TABLE]Salę wypełniły dzikie wrzaski i wzajemne oskarżenia. Werbalne argumenty przestały po chwili trafiać do kłócących się. Ktoś wyciągnął sztylet i wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. W środku pałacu możni wyrżnęli się nawzajem.

    [​IMG]

    25 Rabi-al-achar A.H.
    27 kwietnia 1356 A.D.

    Muhammad rozsiadł się wygodnie na złotym tronie. Nie było już żadnej szlachty wśród buntowników i skończył się cyrk półśrodków i kompromisów. Miał teraz nieograniczoną władzę nad całym krajem. Od teraz jedynym i niepodzielnym władcą Sułtanatu Samarkandy był on, Muhammad Abbas I. Realizacja planu zaczęła się, i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek mogłoby w tym przeszkodzić.

    ------------------

    *moneta używana w Azji Środkowej.

    Z dużym poślizgiem niestety. Odcinek miał obejmować rok czasu gry, ale z moim tempem byłby gdzieś na początek marca :) Przesadziłem z czasem akcji w tym odcinku, w następnych postaram się być mniej rozwlekło-opisowy :p
     
  4. Liu-tenet

    Liu-tenet Guest

    Odcinek drugi

    [​IMG]
    Al-Dżami
    Jednoczący


    Bitwa w Ferganie była pierwszym krokiem do zwycięstwa, rozgromiono odwody Czagatajów. Wojna jednak się nie skończyła, główne siły stacjonowały nietknięte obok Kaszgaru, kilkadziesiąt staj od Samarkandy, wisząc nad nią niczym miecz Damoklesa. Choć wojska ancien régime były liczniejsze niż buntowników nie można było przewidzieć wyniku ewentualnej bitwy, ani jak ostatecznie potoczą się losy wojny. Przyprawiało to monarchów obu państw: Sułtanatu i Chanatu o rozstrojenie nerwowe.

    [​IMG]

    4 Dżumada al-ula 757 A.H.
    15 maja 1356 A.D.


    Niski człowieczek o mongolskich rysach twarzy, ukryty w fałdach swej obszernej, bogato zdobionej szaty wraz ze swoją liczną świtą wjeżdża na koniach do Samarkandy. Swymi świńskimi oczami spogląda na odradzające się miasto, niczym feniks wyłaniające się z popiołów. Na targach pojawiają się znów kupcy, karawany niewzruszenie, wędrując Jedwabnym Szlakiem, zaglądają do Samarkandy. Wiele domów jest już odbudowanych, nadal jednak pogorzeliska prześwitują przez ów sielski obrazek. Grupa przejechawszy przez ulice zatrzymuje się przed bramami Illahi Kalesi. Strażnik po zobaczeniu glejtu otwiera wrota, obcokrajowcy wjeżdżają do twierdzy. Zostawiają swe konie w stajni, sami zaś śpieszą na spotkanie z Mohammadem. Wchodzą do sali tronowej. Przedstawiają się sułtanowi i pokazują długi zwój pergaminu, prosząc władcę o podpisanie. Władca szepce coś do stojącego obok człowieka. Ten wydaje rozkaz strażnikom. Strażnicy wykonują rozkaz, otwierają obszerne okna sali tronowej na drugim piętrze, a następnie po kolei wyrzucają przez nie wysłanników. Gdy tylko ostatni upada z głuchym dźwiękiem, zostają wyrzucone strzępy traktatu pokojowego, przyniesionego przez czagatajskich dyplomatów. Dokonała się defenestracja samarkandzka.

    [​IMG]

    Mimo licznych zabiegów Tugłuk nie wynegocjował pokoju, nie miał więc wyboru, musiał pokonać powstańców siłą. Razem z całą armią chanatu wyruszył do Samarkandy, spotkać się z siłami buntowników. Długa, wyczerpująca bitwa rozpoczęła się 15 czerwca. Wali toczyły się ledwie kilka staj od Samarkandy. Mimo wielkiej zaciętości żołnierzy i wspaniałych umiejętnościach taktycznych powstańcy byli o włos od przegranej, ich siły kurczyły się z dnia na dzień w tempie o wiele szybszym niż wojska Czagatajów. Powstanie uratowało zwołanie armii monarszej, składającej się z zaciągniętych do wojska chłopów i pasterzy. Tugłuk został pokonany, jego wojska w sromocie uciekły z pola walki, w ślad za nimi ruszyła jazda, by ostatecznie dobić ocalałych żołnierzy. Życiami prostych, biednych ludzi rozegrała się bitwa, od której wyniku, jak się później okazało zależały losy całej Azji.

    [​IMG]

    Bitwa pod Samarkandą​

    Sukcesy sułtanatu nie miały się na tym skończyć. Jazda pod dowództwem Dilshoda Al-Chaira pustoszyła cały chanat, podchodząc już pod jego stolicę. Nieliczne wrogie oddziały zostawały zniszczone. Piechota dowodzona przez sułtana oblegała nieliczne otoczone murem miasta. Karszi zostało zdobyte 13 Dżumada al-achira 758 A.H* Oblężenie niedaleko Kokandu skończyło się w czasie dwóch miesięcy, dzięki młodemu, racjonalnie myślącemu człowiekowi, który nie pozostał głuchy na inteligentne i błyszczące argumenty i otworzył nocą bramy. Sułtanat w krótkim czasie opanował cały Mawarannanhr**. Tugłuk przegrał wojnę domową. Piątego Szawwal siedemset pięćdziesiątego ósmego roku Anno Hegirae*** w Azji Środkowej rozpętał się pokój. Muhammad zadowolił się terenami na zachód od Kokandu i Czui, nader skromnie, zważywszy na siłę jego wojsk

    *2 czerwca 1357
    **tutaj zachodnia część Chanatu Czagatajskiego
    ***20 września 1357


    [​IMG]

    Dwa lata wojny nie były wypełnione jedynie wojenną zawieruchą, młody Samarkanid nie zaniedbywał spraw dyplomacji. Jego starania o nawiązanie stosunków oraz znalezienie żony pozostawały jednak bezowocne. Sąsiednie państwa uznawały powstanie w Chanacie Czagatajskim za sprawę wewnętrzną tego kraju, następny akt wojny domowej, Sułtanat Samarkandy zaś za samozwańcze państewko. Nikt nie wątpił, że Chanat prędzej, czy później poradzi sobie z buntami. Wobec tych faktów utrzymywanie jakichkolwiek stosunków z państwem Samarkanidy było bezcelowe i pozbawione wszelkiej logiki. Mimo swoich starań sułtan nie znalazł sobie żony o odpowiednim statusie. Jego wysłanników wykpiwano i wyrzucano z pałaców.

    [​IMG]

    Sytuacja odmieniła się po miażdżącym zwycięstwie w bitwie pod Samarkandą. Bardziej zapobiegliwe i spostrzegawcze głowy monarchów poczęły zastanawiać się o możliwości pewnych przetasowań w rejonie Azji Środkowej. Poszukiwanie odpowiedniej wybranki przestały być rzucaniem grochu w ścianę.

    [​IMG]

    Muhammad Abbas I ożenił się z księżniczką Cyrą najstarszą córką panującego w Sułtanacie Delhijskim Firuza Szaha z dynastii Tughlaków. Ślub odbył się 12 Szawwal 758 A.H****. W kilka miesięcy później ogłoszono, że małżonka jest w stanie błogosławionym.
    Podbój nowych terenów dał potężny zastrzyk finansowy dla skarbca Sułtanatu, będącego w dość opłakanym stanie. Wymusił on jednak pewne zmiany w dotychczasowym ustroju. Na czas wojny domowej Muhammad dysponował niczym nieograniczoną władzą. Bez jego pozwolenie nie można było podjąć najmniejszej nawet decyzji. Wraz ze znacznym powiększeniu się terytorium pojawili się możni, często niechętni wobec nowych rządów. Sposób sprawowania władzy przestał też działać w tak dużym kraju. Koniecznym było utworzenie struktur administracyjnych na nowych ziemiach i spisanie kodeksów prawnych. Dzięki swoim dawnym znajomościom w Persji i Iraku udało mu się sprowadzić do Samarkandy wielu mędrców, mających zająć się stworzeniem idealnego kodeksu. Sam zaś poświęcił swe siły na dopracowanie samego ustroju państwa.

    **** 27 września 1357

    [​IMG]


    Rady wilajetów nie spełniały swoich ustawowych obowiązków. Wypełniane były przez stronniczych i przekupionych przez Muhammada możnych, nie wykorzystywali oni żadnych praw mogących zagrozić monarsze, nie utrzymywali też własnych sił zbrojnych. Samarkanid zresztą, gdyby ktokolwiek chciał mu zagrozić natychmiast rozwiązałby Wielką Radę pod groźbą użycia siły. Ustrój ten jednak był bombą, która wybuchnie przy pierwszym słabszym monarsze.

    [​IMG]

    Lata poprzedzające rok 760 A.H. były całkiem spokojne dla młodego sułtanatu, Muhammad starał się przywrócić Samarkandzie poprzedni blask. Mimo wszystko kupcy nie przejeżdżali tak często jak kiedyś, dawny status centrum handlowego nie został odzyskany. Od pokoju z Czagatajami panował względny bezruch, zarówno w sferze dyplomatycznej jak i w samym Sułtanacie W roku 760 to pierwsze się skończyło, a drzewo zdarzeń obrodziło w owoce.
    Pierwszym z nich było urodzenie się dziecka Cyry pierwszego dnia roku. Wieść jeszcze nie okrążyła całego miasta, gdy z prędkością błyskawicy pojawiła się druga: Cyra urodziła swemu małżonkowi syna! Powszechnej radości nie było końca – sułtan ma wreszcie dziedzica! Młody przedstawiciel dynastii Samarkanidów został nazwany Yar Muhammad, na cześć ojca. To szczęśliwe wydarzenie nie było jedynym, które wyróżniło ten rok w kronikach.
    Wkrótce na dworze pojawił się pewien przybysz…

    [​IMG]

    Wizyta Abda Allaha Mongke Nasana na dworze sułtana

    - Abd Allah Mongke Nasan! - obwieścił sługa, wpuszczając przybysza do sali tronowej.
    - Witajcie, mój umiłowany panie! – zawołał od progu sali tronowej tajemniczy jegomość. Szybkim krokiem, przerywanym głębokimi ukłonami przebył salę tronową. Ukląkł nisko tuż przed tronem i oświadczył:
    - Ukochany władco, ja twój uniżony sługa, niegodzien całować twoich stóp, ja Abd Allah Mongke Nasan, w Grecji znany jako Askaniusz, a w Chinach jako Měilì de Báichī kłaniam się przed tobą i składam swoje liczne talenty przed twoim sułtańskim obliczem. Nie wątpię, że gdy tylko umiłowany władca przekona się o moich umiejętnościach z radością zatrudni mnie na swoim dworze.
    - Kim jest ten człowiek? – lekko oszołomiony Muhammad spytał się stojącego obok Ardeshira.
    - Mówiłeś, mój panie, że szukasz kogoś kto pomógłby ci w sprawach dyplomacji. On jest najlepszym jakiego znalazłem.
    - Ach tak. – uważniej przyjrzał się trwającemu w ukłonie Abdowi Allahowi. Trzeba przyznać, że przybysz był wcieleniem dobrego smaku, Muhammad nie widział w życiu bardziej zadbanego człowieka.
    - Więc pragniesz zatrudnić się na moim dworze? – zapytał się przybysza
    - Uwierz mi, mój panie, że nie znajdziesz lepszego dyplomaty choćbyś cały świat przeszukał. – Abd poderwał się nagle do pionu - Wiem, że masz, ukochany sułtanie wakat w swej świcie. Musisz mnie zatrudnić. Dzięki mnie każdy usłyszy o sułtanacie Samarkandy, i usłyszy coś dobrego. Dziesiątki ludzi kultury i nauki może świadczyć o jakości mych usług. – wyjął zza pazuchy liczne listy polecające, chcąc podać je monarsze.
    Sułtan przejrzał listy, bardziej zwracając uwagę na autentyczność domniemanych listów polecających niż ich treść. O dziwo nie były podrobione, a ów oryginał przed nim stojący jest na prawdę dyplomatą.
    - Mówisz, że nie mamy nikogo lepszego? - Muhammad spytał się szeptem Ardeshira
    - Nie.
    Władca po krótkim namyśle zawyrokował:
    - Przybyszu, zostajesz zatrudniony na czas miesiąca podczas którego będziesz mógł wykazać się owymi umiejętnościami.
    - Dziękuję mój umiłowany władco, nie pożałujesz tego. Moje umiejętności prezentują sobą najwyższy, światowy poziom. Sułtanat Samarkandy razem ze mną osiągnie wielkość. Cały świat usłyszy o Samarkandzie, powiadam wam. Dzięki moim nietuzinkowym talentom…
    Długo by jeszcze potrwał ten monolog, gdyby strażnic nie wyprowadzili Abda z sali.

    [​IMG]

    Abd Allah nie był tak wybitny jak przedstawiał to w swoich słowach, jego obecność jednak bardzo przysłużyła się Samarkandzie, został więc w niej przynajmniej do czasu znalezienia lepszego. Wskutek jego rad została założona ambasada Złotej Ordy. Stosunki międzynarodowe z potężnym, północnym sąsiadem, mogły zaważyć na dalszych losach sułtanatu. Ewentualny sojusz zapewniłby bezpieczeństwo nowopowstałemu krajowi. Wkrótce jednak sprawa się skomplikowała. Na całym terenie Złotej Ordy zaczęły wybuchać bunty pretendentów do korony oraz licznych uciskanych narodowości. Wiele grup buntowników przechodziło granicę, doprowadziło to w końcu do powstania w wilajecie kyzylskim. Nie tylko Samarkanda miała ten problem, każde państwo graniczące z gigantem cierpiało z tego powodu. Wkrótce jednak Orda uporała się z buntami, jednak rebelianci nadal szaleli po osłabionym Chanacie Czagatajskim. Tugłuk musiał błagać chana Złotej Ordy o pomoc w zdławieniu buntów i ten mu jej udzielił, lecz nie za darmo. Prawie cały czagatajski Mawarannanhr został oddany w ręce Złotej Ordy, pozostała jedynie niewielka enklawa tuż obok Samarkandy. Tugłuk miał ambicje zostać władcą, który zjednoczył i odnowił Mogulistan, stał się jednak grabarzem jego potęgi.

    [​IMG]
    W.S - wilajet sułtański

    Tymczasem czas mijał i rok siedemset sześćdziesiąty od ucieczki Mahometa do Mekki powoli się kończył. W jednym z ostatnich dni starzejącego się roku dokonał się rozłam, który będzie później znany jako ,,wielka schizma”. Muhammad Abbas I Samarkanid obwołał się kalifem korzystając ze śmierci wcześniejszego kalifa. To bezprawne przejęcie dziedzicznego wszak tytułu oburzyło sunnitów na całym muzułmańskim świecie. Tytuł ten nie niósł za sobą żadnej władzy politycznej, zapewniał jedynie rozgłos właścicielom. Mimo tego ów zuchwały wyczyn spowodował rozłam wśród państw islamskich. Przeciwnicy Abbasydów, którzy do tej pory dzierżyli ten tytuł, opowiedzieli się za Muhammadem, zwolennicy pozostali przy prawowitej dynastii. Owa schizma na długie lata spolaryzowała sunnitów, z powodu tytulatury miało się przelać wiele krwi. Tym akcentem zakończył się w Sułtanacie Samarkandy okres względnego spokoju, rozpoczął się zaś czas dzięki któremu przyszłe pokolenia dały Muhammadowi przydomek ,,Wielki”.

    ____________________________________________

    Wybacz mi btf, ale jakimś cudem przegapiłem twój post. o_O Demencja starcza mnie chyba dopada. :p Namapie zajęta jest tylko Samarkanda, Buchara i Taszkient popierają buntowników, czyli dałem tam core'a. Mam problem z tą czcionką, bo nie chciałbym zmieniać zbytnio szaty graficznej AARa, ale postaram się znaleźć jakąś czytelniejszą. Zapraszam do komentowania!

    Zamknięto i wyczyszczono [konserw]
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie