Campanas República

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Sitro, 26 Marzec 2009.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Sitro

    Sitro Guest

    Campanas República

    [​IMG]

    Epizod I


    W skromnym pokoiku z łóżkiem, stoliczkiem i lampką stał ubrany w brązowy płaszcz mężczyzna wraz z kobietą ubraną w bawełnianą spódnicę i sweter.
    - Wracam do Hiszpanii. Mam tam ważne sprawy do załatwienia. - powiedział mężczyzna podchodząc do drzwi na przedpokój.
    - Kiedy znowu przyjedziesz? - zapytała.
    - Nie wiem, postaram się załapać na jakiś samolot wiosną. - odpowiedział.
    - Żegnaj Albercie. - powiedziała kobieta i posmutniała.
    - Pa. Obiecuję, że będę pisał. - przyrzekł Albert, po czym wyszedł na przedpokój, chwycił walizkę i wyszedł.

    Wysiadł na lotnisku w Madrycie, chłodny wiatr przypomniał mu o wspaniałej hiszpańskiej zimie, w chwilę później usłyszał znajomy głos:
    - Companero! Tutaj! - Był to Nigel Jose Cojon, stary druh Alberta lubujący się w przeklinaniu, być może jego usposobienie jest związane z nazwiskiem...
    - Kopę lat! Jak tam rodzinka? - zapytał Albert uśmiechając się od ucha do ucha.
    - Ooo, companero, stara długo nie pociągnie. Za to drugi potomek w drodze!
    Mina Alberta spoważniała, po czym wróciła mu wesołość.
    - Nie przejmuj się tak! - Nigel klepnął przyjaciela w ramię - Będzie stypa, będzie oblewanie urodzin, liczba członków się nie zmieni! - Hiszpan miał dystans do wszystkiego - Ale co ja tu gadam. Co z tobą i Paulą?
    - Znowu narzekała, że wyjeżdżam. Nie rozumie ile dla mnie znaczy Republika.
    - Kobiety... Chodźmy do tej Vagina Grandes.
    - Zupełnie nie wiem, co ci nie pasuje w tym hotelu...

    [​IMG]




    Alberta zbudził huk. Wstał, przetarł oczy i wyjrzał przez okno. Ulicami maszerowały hiszpańskie wojska. Przez megafon wydobywał się donośny głos:
    -Ludu Hiszpanii! Oto nadchodzą wyzwoliciele! Dołączcie do rewolucji przeciw lewicowym wyzyskiwaczom! Razem zbudujemy nowy kraj! Kraj, który będzie przyćmiewał inne państwa Europy! Możliwe to będzie jeżeli wszyscy zjednoczymy się w imię dobra Hiszpanii! Przyłączcie się do rewolucji!
    Z oszołomienia wyrwał Alberta dzwoniący telefon. Podszedł do szafki i podniósł słuchawkę.
    - Halo?
    - Hola amigo! - ten charakterystyczny głos mógł należeć tylko do jednej osoby - Tu Nigel. Pewnie już słyszałeś co się tu porobiło? Pewnie. Słyszę tego eunuco w słuchawce. Słuchaj, trzeba się stąd jak najszybciej ewakuować!
    - Naprawdę?! - Albert włożył w tą wypowiedź tyle sarkazmu, ile tylko mógł.
    - Tak, to przeklęci nacionalistas! - Nigel widocznie nie zrozumiał Niemca - Przyjdę do ciebie za jakieś dwadzieścia minut. Nie ruszaj się z domu! Zapukam dwa razy, potem raz, a potem trzy razy.

    [​IMG]

    Dwadzieścia minut później.
    Puk,puk. Pauza. Puk. Kolejna pauza. Puk, puk, puk.
    Albert wstał i poddenerwowany otworzył drzwi.
    - Nie ma czasu! Weź tylko to, co najpotrzebniejsze! - Nigel bardzo ekspresywnie przekazywał wiadomości - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie wielkie pene nam tu wyrosło. Garnizony w Madrycie i Walencji się zbuntowały. Lotnisko zostało wysadzone w powietrze. Republika nie ma znaczącej liczby samolotów! Armada ledwo zdążyła uciec. Lewicowcy i prawicowcy, Castración! Muszą się wyrzynać ze względu na sangriento poglądy. Bez obrazy, ale to głupie. trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Wolność zostanie przywrócona, system runie i ludzie wrócą na łono natury czyści, nieskalani władzą.
    - Tak, tak. A teraz może wreszcie się ruszymy?!

    [​IMG]

    - Całe szczęście, że kolonie pozostały nienaruszone. - kontynuował Nigel - widać na takich trueque ludziom wisi, do czyjej kieszeni płyną pieniądze.

    [​IMG]


    [​IMG]

    ***​
    ***​
    ***​
    Udało się :jupi:! AAR z masą tekstu i paroma screenami. Co do Kanady - to AAR umiera, jednak mogą się pojawić jeden, może dwa, odcinki. Hiszpańskie "słówka" zawdzięczacie Emirowi Sabbahowi. Jak ktoś chce sobie przetłumaczyć słówka to korzystałem z tego. To na razie wszystko co mam do powiedzenia,ale pewnie i tak zedytuję tego posta ;).

    *Wszelkie podobieństwa (oraz skojarzenia z HP xD) do "Komu bije dzwon" E. Hemmingway'a oraz "Niemców" L. Kruczkowskiego wielce prawdopodobne i mimowolnie zamierzone.
     
  2. Sitro

    Sitro Guest

    Campanas República

    [​IMG]


    Epizod II
    Część 1


    Do rozpadającej się piwnicy weszło dwóch mężczyzn, jeden Hiszpan i jakiś cudzoziemiec.
    - Campanas? - zapytał jeden z czterech "mieszkańców".
    - Ritmo todavía. - odparł Nigel, usiadł na stołku i wskazując zgromadzonych kompanów rzekł: - Oto, Al, nasza konspiracja. - po czym zwrócił się do pozostałych: - Albert uciekł z Niemiec, jest komunistą.
    - Witaj, Alemania. Jestem Cesar. Wojska, które zapewne widzieliście, to dywizje tego maldito Moli. Zaplanował to wszystko z Sanjurjo. Dwie hombres perras, niedługo wybije ich godzina.
    - Co z resztą wojsk? - zapytał pełen zaciekawienia Albert - Czy Republika podjęła już jakieś kroki w celu zdławienia powstania?
    - Powstania? Toż to wojna! Najprawdziwsza wojna! My nie darujemy tym traidors! Zapłacą splamioną krwią hiszpańską!
    - Zdobycie Madrytu podczas pierwszych godzin pows... wojny, może być wielkim ciosem propagandowym.
    - Nasi compañeros wyratują i z gorszych opałów, nie martw się.


    5 dni później z odmiennej codzienności wyrwało Republikanów trzaski w radiu ukradziony przez Nigela nacjonalistycznemu oficerowi.
    - Zwycięstwo compañeros! Valencia zdobyta, Sevilla zdobyta! - z głośnika wydobywał się głos młodego, wyraźnie podekscytowanego mężczyzny. - 21 lipca 9 dywizji Hiszpanii zmiotło trzy razy mniejsze siły zdrajców narodu. 23 lipca spacyfikowana została Sevilla. Nasze oddziały ruszają na północ, by całkowicie wyplenić faszystów z Iberii. W dodatku, gdyby ktoś nie wiedział, 20 lipca przydarzył się Jose Sajrujo wypadek. Przywódca faszystów zginął na miejscu. Niestety jego miejsce zajął generał Francisco Franco Bahamonde. Do usłyszenia niebawem compañeros! República todavía ritmo de las campanas!
    - Zwyciężamy! - Cesar był bardzo rad z pierwszych i jakże radosnych nowin z frontu.

    [​IMG]


    24 lipca do kryjówki przyszedł zasmucony Albert. Nigel zauważył w jego ręce kawałek papieru. Szybko do niego doskoczył i lekkim, płynnym ruchem wyjął świstek po czym zaczął czytać:
    - Dobre nowiny, generale Mola! Do La Coruñii przybyły czołgi z Włoch i Niemiec. A najlepsze jest to, że te patałachy z Anglii i Francji ogłosiły, iż należy "zachować całkowitą neutralność wobec konfliktu wewnętrznego w Hiszpanii." Jednak ta banda komunistów i anarchistów może dostać posiłki od Sowietów. Jako, że czołgi są jeszcze testowane i znajdują się daleko od Pańskich oddziałów, ma Pan obowiązek utrzymać Madryt póki nie dotrze tam więcej naszych sił.
    Generał Francisco Franco Bahamonde, Caudill Hiszpanii​
    - Nigel skończył czytać i rozglądnął się po towarzyszach.
    - Oni chyba cogida al vuelo! - wybuchnął Cesar - A Francuziki i Angliczki to maldita señoras! Miejmy nadzieję, że Stalinowi nie brak cojones.
    - Na szczęście są też dobre nowiny. - odrzekł Albert. - I uwierz mi, Stalin ma cojones ze stali. - po czym wyjął z kieszeni drugą karteczkę, podał ją Nigelowi, a ten zaczął czytać:
    - Generale Mola! Nasza grupa zwiadowcza zauważyła w okolicach Badajoz czołgi nieprzyjaciela. Wydają się znacznie liczniejsze niż wynika z Pańskich raportów o sytuacji wojska republikańskiego. Wydaje nam się, iż są to czołgi produkcji sowieckiej.
    Zgromadzonych w piwnicy z radości wyrwał huk artylerii.
    - Co to jest? zapytał wystraszony Albert.
    - Nasi! To muszą być nasi! Idą tu. - Cesar uśmiechał się do pustych słoików ustawionych na drewnianej półce.
    - Co robimy? - zapytał lekko podniecony Nigel.
    - Karabinów nie mamy. - powiedział zamyślony Cesar - Pozostaje czekać.

    [​IMG]


    I czekali... Czekali trzy dni, od trzeciego do szóstego lipca, kiedy to na ulicy rozbrzmiała La libertad sobre la, anarchistyczna pieśń o wolności i równości.
    - Nareszcie! - Cesar wzniósł ręce ku górze. Reszta już się pakowała, a Nigel podśpiewywał w kącie.
    - Libertad, hermanos! Wiedzieliśmy, że przyjdziecie! La libertad, la fidelidad, la fraternidad!
    - Hola! - zakrzyknął jakiś żołnierz z kolumny - Długo tam siedzieliście?
    - Od początku tego mierda. - odrzekł Cesar.
    - Na szczęście miasta nie ruszyły hijos de puta. Na pewno znajdzie się jakieś lokum dla was. Ewentualnie eksmitujemy jakąś faszystowską rodzinkę. - uśmiechnął się znacząco.

    Następnego ranka Albert i czuł się jak nowo narodzony. Kąpiel i miękkie łóżko wpłynęły na niego odurzająco, dlatego minę miał kwaśną kiedy podnosił słuchawkę dzwoniącego telefonu.
    - Halo?
    - Jak ja się cieszę, że żyjesz! - Albert nie poznał dzwoniącego jegomościa po głosie - To ja, Emilio.
    - A, pan pułkownik. Dzień dobry.
    - Obudziłem? Przepraszam, ale że jesteś moim dobrym przyjacielem to mam dla ciebie dobrą nowinę. Generał porucznik Alvarez Alegria przybył dziś do Madrytu by pognać na zachód i otoczyć nacjonalistów.
    - O! miejmy nadzieję, że plan się powiedzie. Owocnych łowów życzę.
    - Śpij. Do zobaczenia!

    [​IMG]


    30 lipca znowu zadzwonił do Alberta porucznik Emilio.
    - Mam dla ciebie niesamowite nowiny! Zgodnie z rozkazem mieliśmy zastosować strategię wielkiej bitwy opracowaną przez Jose Miaja Mentanta. Napotkaliśmy czołgi. Część wyglądała na niemieckie a druga część na włoskie. Było też trochę wieśniaków z karabinami, ale szybko zwiali. Wierz lub nie, ale te radzieckie czołgi to po prostu cudeńka! Milicja uciekła zanim rozwaliliśmy im artylerię, ale bitwy czołgów o mosty to był pokaz! Dwa faszystowskie jadą jeden za drugim, a tu nasz obiera cel i bum! Pierwszy wylatuje w powietrze, a drugi jak nie walnie w drugiego. Zasięg to mają niezły radzieckie puszki.
    - No, no. pytanie czy poradzą sobie w górach gdzie nacjonalisty się cofają.
    - Pewnie nie poradzą, ale cóż poradzić? Poradzę się generała porucznika, czy nie poradzić władzom wyszkolenia jakiś jednostek do walki w górach. Kończę, bo na obiad dzwonią. Dobranoc!
    - Dobranoc.

    [​IMG]


    [​IMG]


    - Front się oddala. - powiedział Nigel przekroczywszy próg mieszkania Alberta.
    - Można dokładniej?
    - Wykorzystaliśmy wyczerpanie tego nazistowskiego Legionu. Jak mu tam było?
    - Legion Condor.
    - No! Zmasowany kontratak piechoty na dywizję pancerną pod Siguenzą. Tak w skrócie, ale w miarę dokładnie. Popatrz na tę mapę - wyjął ją zza pazuchy - To były pozycje początkowe. Tu, w Pirenejach, nam mordują Republikanów. Valencię i Sevillę zdobyliśmy, a tu przemy na cerdos fascistas.

    [​IMG]

    ***​
    ***​
    ***​
    Pewnie trudno w to uwierzyć, ale gram na trudny/wściekły...
    Słowo "nacjonalisty" jest dobrze;). Wersja 1.1 z poprawionymi błędami.
     
  3. Sitro

    Sitro Guest

    Campanas República

    [​IMG]


    Epizod II
    Część 2


    - Początek września nie zaczął się dobrze. Nasze fabryki potrzebują węgla. Elektrownie skarżą się na szybkie zużywanie surowców. Musimy prosić Stalina o pomoc nawet jeśli zażąda czegoś w zamian. - orzekł minister wojny Bernardo Giner de los Rios Garcia. - Nie możemy pozwolić na choćby najmniejszy zastój fabryk. Ministrze Trelles, proszę o pozytywne wiadomości z relacji ze Związkiem Radzieckim.

    [​IMG]


    - Anarchiści! Anarchiści się buntują! - zdyszany mężczyzna wpadł do pokoju Alberta.
    - Dlaczego?! - Albert nie mógł odgadnąć powodu protestu.
    - Oni tak mają. To banda brudasów i wrzaskunów. Nie interesują się niczym poza swoimi durnymi demonstracjami. Na szczęście Milicias POUM jest w drodze. Marksiści zrobią z nimi co trzeba.
    "Nigel!" pomyślał Albert i bez słowa wybiegł z mieszkania.

    [​IMG]


    - To bardzo ryzykowne, ale nie mamy innego wyjścia. Musimy zadłużyć się u Związku Radzieckiego. To nasza jedyna deska ratunku. Kraje demokratyczne nas opuściły. Brytyjczycy boją się wojny, a Francja posłusznie zgadza się na wszystko co rozkaże Baldwin i jego rząd. - minister spraw zagranicznych, Augusto Barcia Trelles, nie był zadowolony z sytuacji w jakiej znalazła się Republika.

    [​IMG]


    - Rozpoczniemy atak na Saragossę - pochylony nad mapą Jose Miaja Mentant wskazał na mapie właściwą miejscowość - by połączyć się z Bilbao i zabezpieczyć Barcelonę. Jedyną trudność może nam sprawić Legion Condor, którego obecność wykryto w tych okolicach.

    Szturm rozpoczęto w nocy. Jednak niemieckie dowództwo ukazało światową klasę powstrzymując szturm trzykrotnie większej armii. Straty były stosunkowo niewielkie, jednak poważnie osłabiły jednostki na froncie.

    [​IMG]


    Faszyści po tygodniu oczekiwania, dając czas na przygotowanie obrony, skontrowali na Tarragonę. Dwukrotnie liczniejsza armia faszystowska zmusiła do szybkiego odwrotu wojska republikańskie.

    [​IMG]



    5 października wybuchły w Madrycie kolejne zamieszki. Na ulicach słychać było zimny głos wydobywający się przez megafony rozstawione na ulicach.
    - Porażki pod Burgos są winni anarchiści siejący chaos w naszych oddziałach. Nakazuje się, aby schwytać i aresztować wszystkich sabotażystów. Anarchiści działają zarówno na froncie jak i w głębi kraju. - Nagle głos zamarł, po chwili rozległy się strzały i w megafonach przemówił ciepły, trochę chłopięcy głos.
    - Mówi Nigel Jose Cojon. Pragnę poinformować szanownych mieszkańców Madrytu, że informacje, które przed chwilą były puszczane, są wyssane z palca. Nie pragniemy sabotować działań armii republikańskiej. Nam wszystkim zależy na dobru naszego kraju, jednak komuniści za wszelką cenę pragną sabotować nasze wysiłki. To komuniści są prawdziwym zagrożeniem Republiki i demokracji. Będą komuniści, nie będzie wolności. Bracia, musimy sami ocalić Hiszpanię przed bolszewicką zarazą! Vive la Libertad!
    Kiedy to usłyszał zrezygnowany z poszukiwań przyjaciela Albert, poderwał się na nogi i pobiegł czym prędzej do rozgłośni radiowej.
    - Czyś ty oszalał?! - zapytał Albert ledwo dysząc.
    - Komunista! Trzymasz ich stronę, prawda? - zapytał Nigel, w jego oczach można było dostrzec nutkę szaleństwa.
    - Zabiją cię, payaso! Jeszcze się przedstawiłeś! Szkoda, że adresu nie podałeś! Musimy cię ukryć!
    - Ty na pewno jesteś komunistą? - spytał zdziwiony Nigel.
    - Jestem twoim przyjacielem i narażam życie ratując cię z tego ano. Nie gap się tak! Uciekamy!

    [​IMG]


    Do małej chatki na obrzeżach Madrytu wszedł Niemiec i Hiszpan.
    - Witaj Nigel. - powiedział Albert do młodego, zarośniętego Hiszpana. - To jest pułkownik Emilio. Zrezygnował ze stanowiska, czym rozwścieczył władze. Będzie się tu ukrywał razem z tobą.
    - Witam pułkownika, jestem Nigel Jose Cojon, anarchista na wygnaniu.
    - Witam - pułkownik ukłonił się - przychodzę ze złymi nowinami. Wczoraj nacjonaliści zaczęli represje w Kraju Basków. Są też wiadomości jeszcze gorsze. Katalończycy są zdani tylko na siebie. Oba dumne, autonomiczne państewka pożarte przez fanatycznych nacjonalistów. Mimo tego, że nie darzę sympatią władz, trzeba tę wojnę zakończyć jak najprędzej. Tylko jak demokracja ma wygrać, kiedy jeden z totalitaryzmów zwycięży? Musimy działać teraz, kiedy faszyści i komuniści są zajęci walką.
    - Ale jeden wróg jest łatwiejszy do pokonania niż dwóch. - zauważył Nigel.
    - Żyjemy w trudnych czasach. - stwierdził Albert spuszczając głowę - Trzeba działać, jednak w odpowiednim momencie. Tylko czy rozpoznamy, kiedy nadejdzie ta chwila? - Albert spojrzał na zegarek i rzekł - Muszę już iść, mam spotkanie w hotelu Gaylords. Żegnam. Powstania nie można organizować we trójkę.
    - To jesteś komunistą czy nie? - zapytał Nigel. Albert wzruszył beznamiętnie ramionami.

    [​IMG]


    [​IMG]


    [​IMG]


    Front 1 listopada się ustabilizował, nie zapowiada się, by któraś ze stron szybko zdobyła przewagę.

    [​IMG]

    ***​
    ***​
    ***​
    PS. Książki jeszcze nie przeczytałem (Beevora ciężko się czyta...), ale nie mogłem się powstrzymać xD.
     
  4. Sitro

    Sitro Guest

    Dla gapiowatych moderatorów

    Campanas República

    [​IMG]


    Epizod II
    Część 3


    Do ekskluzywnego hotelu Gaylords wszedł mężczyzna w szarym garniturze, szarych spodniach i wypastowanych, czarnych butach. Skierował się w stronę restauracji, gdzie szybko wypatrzył dwóch ludzi siedzących przy suto zastawionym stoliku. Jeden z panów był niski, otyły, łysiejący, ubrany na szaro z czarnym kapelusikiem zahaczonym o kant krzesła. Drugi był wysoki i szczupły, ubrany na czarno, włosy miał również czarne, jedynie oczy były jasno niebieskie, możnaby powiedzieć, że rzucały się w oczy.
    - Dzień dobry, towarzyszu Arenque - powiedział Albert kłaniając się mężczyźnie w szarym ubraniu.
    - Witamy, panie Rote - odpowiedział zimno ten szczupły.
    - Nie bądź nie miły dla naszego gościa, Benjaminie Presupuesto! - skarcił starszy.
    - Byłoby mi niezmiernie miło, gdyby towarzysz Arenque mówił do mnie per "towarzyszu Benjaminie". - odparł zgryźliwie Presupuesto.
    - Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałbym się dowiedzieć, po co mnie towarzysze wezwali? - odezwał się Albert siadając na jedynym wolnym krześle przy stole.
    - Ach, przepraszam, ale ten Benja... towarzysz Benjamin - powiedział Arenque, ale Niemiec wymownie chrząknął - Jeszcze raz przepraszam. Chodzi o to, że zbliża się zima - Albert zauważył kątem oka jak Benjamin przewrócił oczyma - i Franco na pewno coś knuje. Słowem: potrzebujemy szpiegów za linią wroga.
    - Co? - Albert wychylił się do rozmówcy - I niby ja mam być szpiclem?
    - Albercie, uspokój się. Zrozum, że musimy tam mieć tylko najbardziej lojalnych ludzi. Niewielu nadaje się bardziej niż ty.
    - Pocieszenie...
    - Po wojnie partia sowicie cię wynagrodzi - wtrącił się Benjamin.
    "Amerykanom w głowie tylko zysk..." pomyślał Albert.
    - Rote, chyba zdajesz sobie czym grozi niesubordynacja? - powiedział nagle Arenque i zrobił tak groźną minę, że Albert o mało co nie pękł ze śmiechu, Benjamin cicho parsknął.
    - 11 listopada o siódmej rano masz się stawić przed hotelem. Sergio Vallena, motocyklista, podwiezie cię pod linię frontu około osiemnastej, najpóźniej dziewiętnastej.


    Zbliżał się zmierzch. Do frontu pozostało już tylko parę kilometrów. Kierowca motocykla zwolnił i skręcił w leśną drogę. Jechali tak paręnaście minut, po czym motocyklista zgasił silnik i wysiadł.
    - Dalej musi companero iść na piechotę. Zaraz wyciągnę towarzysza ekwipunek.
    - Dzięki - powiedział Albert.
    - Powodzenia, companero!
    Albert się uśmiechnął, założył plecak i ruszył w las. Jego towarzysz patrzył na niego, póki ten nie zniknął w gąszczu drzew. Potem wsiadł na motor, odpalił silnik i pojechał z powrotem.


    Albert wychodząc z lasu zauważył w oddali światełko jednego z posterunków. Zaczął ostrożnie podchodzić bliżej, by rozeznać się w terenie. Był już o sto metrów od budynku, kiedy rozległy się strzały. W chatce wybuchło zamieszanie. Dwójka ludzi wybiegła szybko na zewnątrz, a jeden spokojnie wyszedł z karabinem w rękach i stał na straży.
    Albert nie namyślając się długo wykorzystał okazję i podbiegł do najbliższego kamienia. Wyjrzał zza niego i spostrzegł wolno kroczącego ku niemu wartownika. Po cichu wyjął pistolet. Hiszpan zatrzymał się paręnaście metrów przed nim, postał, wypatrywał parę minut, odwrócił się i poszedł pilnować posterunku. Albert w kuckach czmychnął w stronę strefy nacjonalistów. Już znikł z horyzontu budyneczek, kiedy z pobliża dobiegł go tętent kopyt.
    - Parar! - krzyknął jeden z kawalerzystów.
    Albert przeklinając w duchu uniósł ręce do góry.
    - Związać go i do aresztu! - rozkazał ten sam mężczyzna. Albert poczuł silne uderzenie kolby w potylicę.

    [​IMG]


    - Towarzyszu Negrin? - zapytał Benjamin Presupuesto po wykręceniu numeru.
    - Słucham?
    - Rote sknocił robotę. Nie połączył się z nami o 22 jak zaplanowaliśmy.
    - Szkoda, szkoda. Jednak fakt, iż przyjaźnił się z niejakim Jose Cojonem i dezerterem Perdido, sprawia, że zaczynam wątpić w jego lojalność względem partii.
    - Wykonać rozkaz 66?
    - Hmmmm... Tak, sądzę, że nadszedł najwyższy czas. - odpowiedział Negrin, po czym bez słowa odłożył słuchawkę.
    "To będzie długa noc..." pomyślał Benjamin, po czym zaczął wykręcać numery. Skończył telefonować dwadzieścia minut po północy.

    [​IMG]


    [​IMG]


    Anarchiści zostali zdradzeni. W Barcelonie wybuchło rozpaczliwe powstanie. Jednak anarcho-syndykaliści nie mogli marzyć o zwycięstwie z frankistami i komunistami.

    [​IMG]


    - Żadnej wiadomości od Alberta. - powiedział Nigel opuszczając głowę. - Zapasy nam starczą na kilka dni. Gdzie ten Niemiec?
    - W naszej sytuacji nie możemy nic zrobić. Pozostaje czekać. - rzekł pułkownik Emilio.
    Do chatki ktoś zapukał. Dwa razy, potem raz i jeszcze dwa razy. Nigel spojrzał z przerażeniem na pułkownika, ten wskazał na karabin oparty o krzesło. Nigel ujął broń i wycelował w drzwi.
    - Kto tam?
    - Cesar. Z Madrytu, pamiętasz?
    - Czego chcesz?
    - Telefonował do mnie niedawno Albert z informacją o waszej kryjówce.
    - Wejdź.
    Drzwi się otworzyły, po czym do pokoju wszedł Cesar.
    - Hola! Nie celuj tym we mnie! - odezwał się gość podnosząc ręce.
    Nigel opuścił karabin, zbliżył się do rodaka i wyciągnął dłoń. Cesar natychmiast wykorzystał sytuację. Wykręcił Nigelowi rękę, wyrwał karabin, uderzył nim drugiego Hiszpana, po czym wycelował w pułkownika.
    - Gotowe! - krzyknął Cesar, a po chwili do pomieszczenia wbiegło trzech żołnierzy milicji.
    - Dobra robota, Cesar. Partia będzie pod wrażeniem, kiedy im o tym opowiem. - do mieszkanka wszedł Benjamin. - Kartoteka zostanie wyczyszczona, a rodzina dostanie zastrzyk finansowy dzięki tobie, towarzyszu Ciegoderas. Milicias POUM może już się zbierać na front.

    [​IMG]


    [​IMG]

    [​IMG]

    ***​
    ***​
    ***​
    PS. Nie myślcie tylko, że to na dłużej :p. Jadę już całkowicie fikcyjnie, bo książki chyba nie doczytam do wakacji. A to, że w ogóle jadę, to zasługa moderacji, która nie przeczyściła AAR-a :p Buziaczki modowie :*

    PPS. Wiem, jestem cheaterem :p.

    AAR zamknięty i wyczyszczony. W razie "w", kontakt przez PW.

    Biedrona
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie