Dixie Flag - Konfederacja AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Ceslaus, 3 Luty 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Ceslaus

    Ceslaus Guest

    Dixie flag…​



    [​IMG]

    Konfederaci… dla większości białych mieszkańców Meksyku, i Ameryki Południowej, to po prostu założycie ich wspaniałego państwa, które obecnie, na początku 1936 roku jest jedną z największych potęg na świecie. Dla sąsiadów z północy – Nowych Stanów Zjednoczonych Ameryki, to po prostu buntownicy, którzy wykorzystawszy chwilową słabość jednego prezydenta zawarli bardzo korzystny dla siebie pokój. Dla setek uchodźców z krajów, które powstały w wyniku krótkich powstańczych, anty komunistycznych zrywów wymierzonych w tak zwanych „Libertadores” – wyzwolicieli – ucieleśnienie obrońcy. Od początku XX wieku kraj przeżywał mniejszy lub większy, w zależności od sytuacji kryzys. Tak naprawdę, to większość elit wojskowych pochodziła z Meksyku, bądź południa kraju, gdzie mówiono innym niż angielski językiem, a miejsce wielkich suchych lub półsuchych prerii i pustyń zajmowały gęste lasy tropikalne, w których przez większą część roku panował nieprzeciętny upał. Jedyną barierą dla ewentualnego najeźdźcy był kanał panamski, wykonany dzięki wielkiemu wysiłkowi czarnych niewolników, których krótko po zakończeniu jego budowy obdarzono kadłubowymi prawami politycznymi – choć oficjalnie istniał zakaz istnienia związków zawodowych, wśród metysów i murzynów, to jednak władza, przyznała im na początku wieku, w nagrodę za dobrą pracę, prawo do wolności osobistej, w zamian za wykupne wysokości 30 tysięcy dolarów od głowy. Z możliwości skorzystało około 2% populacji niewolniczej, pozostali – jak ich przodkowie pracowali na plantacjach, przy budowach. Największym „plantatorem” pozostawało tradycyjnie państwo. Nikt w kraju nie posiadał tak wielu fabryk, farm, plantacji i drobnych zakładów rzemieślniczych co Skarb Państwa, który przejmował majątki bezpotomnie zmarłych, a następnie przekazywał je jako nagrody dla szczególnie zasłużonych obywateli, bądź przeznaczał na sprzedaż dla imigrantów z całego świata, którzy tłumnie napływali do CSA, praktycznie od ostatniej dekady XIX wieku. Dużą rolę w całym kraju odgrywali Polacy – niektórzy z nich, mogli się nawet poszczycić przodkiem, który brał udział w walkach z Jankesami w 1861, pod Gettysburgiem, gdzie armia Konfederatów dosłownie zmiotła czarne kurtki z powierzchni ziemi..
    Tak… wojsko. To była jedna z tych rzeczy, która dla tych durnych jankesów nigdy nie stanowiła świętości, co innego Konfederaci – Ci dzielni i waleczni ludzie od zawsze uważali wojsko, służbę Ojczyźnie, ba posiadanie broni, za część swojej świadomości narodowej. O ile nie sprawiało to problemów przy wystawianiu do walki oddziałów kawalerii, czy piechoty, o tyle istniały poważne problemy przy formowaniu oddziałów pancernych – znanych Europie i Ameryce od 1914 roku, gdy niemiecki uczony jako pierwszy na świecie stworzył nową, morderczą machinę do zabijana, stukrotnie skuteczniejszą od najlepszego karabinu maszynowego – czołg. Armia Konfederacka była zupełnie przyzwoicie wyposażona jeśli chodzi o broń pancerną, posiadała bowiem 5 czołgów, słownie pięć czołgów, które przekazano oddziałom kawalerii. Co prawda pojazdy używane przez południowców, należały do najlepszych na świecie, jednak największym problemem z jakim borykała się armia był brak koncepcji ich użycia bojowego, zwłaszcza, że plan mobilizacyjny na rok 1936 przewidywał stworzenie 4 dywizji pancernych. Dla większości oficerów sztabu generalnego było to wielkie zaskoczenie – tworzenie jednostek pancernych – jakaś blaga, głupi żart co najmniej. Tymczasem rząd wydał decyzję, i do fabryk wpłynęły zamówienia na 3 tysiące maszyn typu M1A1 „Robert E. Lee”. Pomimo tych śmiałych planów, podstawą wyposażenia każdego żołnierza był karabin, typu MAS, produkowany na licencji wykupionej z królestwa Burbonii na początku lat 20. Większość armii 3/4 wojsk lądowych poruszało się na nogach, rolę oddziałów szybkich pełniła kawaleria, która należała do najlepszych na świecie. Sporą siłą dysponowała również marynarka wojenna Konfederacji, która z powodzeniem mogła stawić czoła największym flotom krajów sąsiednich, w ramach planu mobilizacyjnego, uchwalonego w pierwszych dniach stycznia 1936 roku, istniał jednak również projekt rozbudowy sił morskich, min. zakładał on, wprowadzenie do służby flotylli okrętów podwodnych, które blokowałyby napływ sił nieprzyjaciela do terenów na których pojawiły się nieprzyjacielskie desanty. Jednak wprowadzenie w życie tych, jakże śmiałych założeń, mogło mieć miejsce dopiero na początku drugiej połowy roku, po wprowadzeniu do służby oddziałów pancernych. Najmłodszym rodzajem sił zbrojnych, wchodzącym w skład Połączonych Sił Konfederacji, było lotnictwo, które jako środek walki dopiero co zaczęło odgrywać jakąś rolę w działaniach zbrojnych. Pomimo tego, siły zbrojne posiadały 8 skrzydeł myśliwskich i tyleż samo bombowych, zgrupowanych w dwie jednostki po cztery skrzydła każda. Całość lotnictwa, z racji na niemożność objęcia kontrolą powietrzną całego obszaru państwa, została zgrupowana w pobliżu największej bazy marynarki wojennej.

    [​IMG]

    Na początku stycznia rząd przeszedł gruntowną przebudowę, głównie za sprawą prezydenta Jamesa Allreda, który odwołał z zajmowanych stanowisk większość ministrów którzy nie mogli poszczycić się amerykańskimi korzeniami – taka polityka była jasnym sygnałem dla wszystkich mieszkańców kraju, że w najbliższym czasie podstawowym celem władz, będzie nawiązanie bliższych kontaktów z NSA, lub rozwinięcie działań zbrojnych. Co do samego rządu – w Konfederackich Stanach Zjednoczonych Ameryki, panowała bardzo skomplikowana ordynacja wyborcza – każdy dorosły biały mężczyzna (dorosłość osiągało się w wieku lat 18, lub 21 w Ameryce Południowej), mógł brać udział w wyborach, przy czym przysługiwało mu bierne i czynne prawo wyborcze na każdy urząd. Kobiety, posiadały jedynie bierne prawo wyborcze, które nabywały wraz z ukończeniem 17 roku życia. Największą władzą mógł poszczycić się prezydent, który z racji swojej funkcji był – najwyższym sędzią, najwyższym stopniem dowódcą wojskowym, a także miał prawo do mianowania i odwoływania ministrów, od początku XX wieku, nie istniały żadne ograniczenia dotyczące długości kadencji i ilości następujących po sobie okresów urzędowania – takie zapisy wiązały się z działalnością Thomasa McLouda, znanego irlandzkiego emigranta, który dotarł do Meksyku na pokładzie sowieckiego transportowca przewożącego kapustę i ziemniaki. W swojej „robotniczej” ojczyźnie Mc Loud, był znanym i cenionym działaczem politycznym oraz doktorem prawa na uniwersytecie w Oxfordzie, który po reformach Harry’ego Pollita przemianowano na Centralną Szkołę Wyższą Angielskiej Republiki Sowieckiej. Właśnie dzięki Mc Loudowi, który podczas swojej pracy w Mexico City stworzył podstawy nowoczesnego prawa i stał się jednym z najbardziej cenionych konstytucjonalistów w CSA, prezydent uzyskał tak daleko posunięte przywileje. Rolę „pomocników” i zastępców prezydenta pełnili ministrowie, spośród których dokonywano wyboru na prezesa rady ministrów – funkcję tą obejmował zazwyczaj lider tej partii, która uzyskała największe poparcie w wyborach, na początku 1936 roku był to Luis Quintana, lider CWP (Confederate Working Party), prawicowego stowarzyszenia, które od 1920 roku stało się reprezentacją robotników przemysłu ciężkiego i lekkiego w Zgromadzeniu Narodowym, jak nazywano parlament CSA. W pierwszych dniach września, miejsce współpracowników Quintany zajęli wywodzący się z centrowej YRO (Young Rebels Organisation) Lawrence Dennis, który objął stanowisko ministra spraw zagranicznych, związany z prawicową TDP (Texas Democrat Party) Alberto O’Farril – minister gospodarki, oraz dwóch niezależnych politycznie działaczy – Harlan i Sherman. Pierwszą decyzją nowego rządu było wprowadzenie w życie planu mobilizacyjnego pod kryptonimem „Los Alamos”, który przewidywał natychmiastowe przeszkolenie 4 dywizji pancernych, oraz 8 dywizji piechoty, a także natychmiastową rozbudowę przemysłu w dzielnicach sąsiadujących ze stolicą kraju – Mexico City. W dalszej perspektywie przewidywano min. budowę 4 okrętów podwodnych oraz powołanie pod broń dwóch dywizji milicji, które według założeń Sztabu generalnego miały składać się głównie z policjantów i ochotników, dla których brakowało na razie miejsca w regularnych oddziałach. Pomimo wyraźnego zaakcentowania pokojowych zamiarów – plan „Los Alamos” przez większość państw sąsiedzkich został potraktowany jako zagrożenie dla pokoju. O ile z przedstawicielami jedynego państwa komunistycznego na kontynencie amerykańskim – „Libertadores”, udało się jakoś dojść do porozumienia, o tyle przedstawiciele demokratów, rządzący Nowymi Stanami Zjednoczonymi nie byli w stanie pojąć, dlaczego zachowaniu pokoju na kontynencie ma służyć powołanie pod broń łącznie 12 dywizji w pierwszym rzucie strategicznym. Nikt nie chciał nawet pomyśleć o tym, że wojska te mają być użyte do obrony granic Konfederacji, która jako państwo nastawione pokojowo całkowicie odrzucała zbrojną ekspansję, czego nie uczynili sprawujący władzę w NSA demokraci z Franklinem Rooseveltem na czele. Prowadzący militarystyczną politykę prezydent NSA, wydał rozkaz by wszystkie amerykańskie oddziały grupowały się wzdłuż granicy z CSA. W odpowiedzi na ten rozkaz, głównodowodzący Konfederackimi Siłami Zbrojnymi, generał Jhon Polin wydał rozkaz rozmieszczenia trzech korpusów (dwa piesze jeden kawaleryjski) na granicy z NSA, pozostałe oddziały, a dokładniej I Korpus, zdecydowano się przerzucić do Panamy, gdzie istniała realna szansa powstrzymania ewentualnego natarcia komunistów z Ameryki Południowej.

    [​IMG]

    W czasie gdy poszczególne oddziały maszerowały do swoich rejonów dyslokacji, swoją grę rozpoczęli dyplomaci. W początkowym okresie tych rozgrywek, rola ludzi podlegających Dennisowi była ograniczona. Po pierwsze z powodu małego zainteresowania CSA sprawami Europy, oraz brakiem realnych szans na zaangażowanie się w zbliżający się konflikt. Już w pierwszych dniach stycznia, Australoazja – ideologiczny sojusznik NSA wypowiedział wojnę Królestwu Prus, po stronie których opowiedziały się Indochiny. W kilka dni później do wojny dołączyła Afrykańska Republika Ludowa (ARL), która wypowiedziała wojnę Indochinom i Królestwu Prus. Mniej więcej, tydzień po wybuchu wojny, pruscy dyplomaci przybyli do Mexico City, na rozmowy z ministrem Dennisem.

    [​IMG]

    18 stycznia, podczas rozmów padła nawet propozycja sojuszu wojskowego, Dennis nie posiadał jednak odpowiednich pełnomocnictw i odmówił – jak pokazała przyszłość miał zupełną rację – 24 stycznia wojska Republiki Rzymskiej przekroczyły granicę Prusko – Włoską. Rozpoczęła się pierwsza wojna światowa. Względny spokój panował bardzo krótko – 4 lutego, do wojny włączyły się Indie i Persja, które rozpoczęły walki. Hindusi, wspierani przez Australoazjatów ponieśli kilka porażek z liczebniejszymi oddziałami perskimi, zaopatrywanymi przez służby sowieckie. 6 lutego, a więc dwa dni później Imperium Osmańskie podjęło decyzję, o zaangażowaniu się w wojnę z Królestwem Burbonii… I gdy wydawało się, że miesiąc luty zakończy się w spokojnej i przyjaznej atmosferze, przynajmniej w Ameryce, wojnę przeciwko Konfederatom rozpoczęli „Nowi Amerykanie”… Pierwsze oddziały NSA zaatakowały 18 lutego, wczesnym rankiem nim na niebie pojawiły się pierwsze promienie krwawego słońca…

    Wspomnienia tych, którzy to przeżyli

    List poborowego Thomasa Smitha

    Mexico City, 10 stycznia 1936 rok
    Kochani!
    Wiem, że decyzja, którą podjąłem jest dla was kontrowersyjna, wiem także jaki jest wasz stosunek do sił zbrojnych CSA. Jednak gdy na początku tego miesiąca wyjechałem do stolicy by podjąć studia na literaturze angielskiej wszystko się zmieniło – poczułem, że mam wobec swojej Ojczyzny, Skonfederowanych Stanów Zjednoczonych obywatelski obowiązek, który muszę zrealizować. Tu panuje zupełnie inny klimat polityczny, niż u nas na północy, pod samą granicą z NSA. Tutaj nie ma tylu czarnych co u nas, dużo więcej jest za to potomków Indian, czy Meksykanów. Ci ostatni to zupełnie inni ludzie niż Ci, których spotykamy każdego roku na naszej plantacji w czasie zborów bawełny.

    W stolicy, każdy młody człowiek widzi, jak w tę i z powrotem maszerują żołnierze w szarych konfederackich mundurach. Każdego dnia widzimy, ja i moi rówieśnicy, równe szeregi… Praktycznie rzecz biorąc nie zaglądamy do książek, wciąż gapimy się na tych młodych żołnierzy, a potem zamiast iść na wykłady ćwiczymy krok defiladowy. Często patrzymy na zmobilizowanych ochotników z innych kierunków… Jedyną przeszkodą, która stoi im na drodze do służby w regularnej armii jest brak etatu w wojsku. Razem z dwoma kolegami znaleźliśmy przydział do jednej z formowanych właśnie w ramach planu, dywizji pancernej. Teraz gdy spisuję te słowa, jestem już wraz z innymi w koszarach 1 pułku pancernego, mojej nowej jednostki. Nasz nowy dowódca, pułkownik Jhonson rozkazał nam napisać listy do domu więc piszemy… Wiesz mamo, że nigdy nie byłem mocny w pisaniu długich i romantycznych listów, dlatego już kończę.

    Całuję was mocno, Tomy…

    Ps. Wojna nie wybuchnie, a nawet jeśli to nic mi się nie stanie – te wozy mają naprawdę gruby pancerz – nie przebije ich żaden pocisk!

    Notatka z pamiętnika kapitana Juliusza Kowalskiego, późniejszego oficera Polskich Skonfederowanych Sił Zbrojnych

    Gdy razem z resztą chłopaków z naszego miasta, zgłosiliśmy się do lokalnej komisji poborowej na początku 1933 roku, to jakiś mądry oficer kazał nam podać narodowość. Wpisaliśmy zgodnie z prawdą, że jesteśmy Polakami. Po trzech latach od tej chwili jakoś na początku 1936, gdy kończyłem już naukę na stopień oficerski, dostałem nagle awans, na porucznika i rozkaz przeniesienia do jednostki, która właśnie się formowała. W nazwie pojawiła się bliska memu sercu nazwa „Polk” division, co sugerowało, że przyjdzie mi służyć w polskiej dywizji. Nie omyliłem się – zaraz po przybyciu na miejsce wyszczególnione w rozkazie zostałem przyjęty po staropolsku – chlebem i solą, przez żołnierzy, którzy lepiej od mowy Szekspira, posługiwali się językiem Mickiewicza i Słowackiego. Na początku lutego, nasza dywizja, złożona w 75% z polskich emigrantów została wytypowana do udziału w manewrach na ternie Teksasu. Przeciwko nam mieli walczyć żołnierze z 1 Dywizji Piechoty „Robert E. Lee”, najbardziej elitarnej jednostki w całych siłach zbrojnych. Jakież było zdziwnienie naszych przełożonych, gdy po pierwszym pozorowanym starciu, wdarliśmy się do okopów przeciwnika, wzięliśmy ponad 300 jeńców, oraz wykonaliśmy zadanie, które w zarysie ćwiczeń było rozłożone na ponad 3 tygodnie. Po powrocie do koszar, pojawił się u nas jakiś generał – jak się później dowiedziałem to był dowódca wojsk lądowych gen. Jhon Polin, który osobiście pogratulował nam wykonania zadania, a kilku z nas odznaczył wysokim medalem państwowym – Orderem Konfederacji. Podobno właśnie wtedy narodziła się koncepcja stworzenia Polskiego Wojska w ramach armii CSA. Polacy po raz kolejny mieli walczyć, za wolność „naszą i waszą”….
    [
    Wspomnienia generała Jhona Polin’a, głównodowodzącego Siłami Lądowymi CSA

    (…) Doskonale pamiętam dzień 18 lutego, 1936 roku. To jedna z takich dat, które wbijają się w pamięć każdego człowieka, któremu przyszło żyć w tych czasach. Około godziny 4.30 obudziłem się i jak co dzień poszedłem na spacer z psem, po którym jak zawsze zjadłem skromne śniadanie. Około godziny 6.40 byłem już w biurze i zbierałem materiały z ostatniej wizytacji, gdy do drzwi zastukał mój adiutant i drżącym głosem powiedział:

    - Panie generale, wojna!
    Pamiętam jak dziś, że złapałem go za poły marynarki i zacząłem na niego wrzeszczeć, że jeśli ma zamiar mnie rozśmieszyć to wybrał po pierwsze, najgorszy moment, po drugie bardzo głupi temat. Uwierzyłem mu dopiero, gdy dostałem pierwsze meldunki od żołnierzy na granicy, którzy widzieli jak oddziały NSA przekraczają granicę. Kilka godzin później, koło 12.00 gdy już miałem pewne pojęcie o sytuacji na północy, zadzwonił do mnie Dennis, z pytaniem czy to aby na pewno wojna, a nie jakaś prowokacja. Odparłem zgodnie z prawdą, że biorąc pod uwagę ilość sił, jakie według naszych raportów rzucił do boju przeciwnik to nie są żarty. Około 17.30 w moim biurze pojawił się Roman Dmowski, przywódca polskiej mniejszości narodowej w CSA, z pytaniem czy w nowej sytuacji geopolitycznej, jego kraj i naród mogą liczyć na pomoc ze strony armii CSA. Odparłem, że nie mogę dawać mu żadnych gwarancji, ale jeśli tylko uda im się stworzyć dość dobre warunki do uzupełniania strat to jestem jak najbardziej za, gdyż każdy żołnierz jest potrzebny, zwłaszcza gdy gra idzie o taką stawkę jak niepodległość, czy odzyskanie dawnych ziem, które należą się CSA. Dmowski pokiwał tylko głową i poprosił mnie o rozmowę z prezydentem. Następnego dnia rano otrzymałem oficjalną zgodę na przygotowania do stworzenia PSZ w CSA…

    Nauka w CSA


    [​IMG]

    Od autora: AAR jest odprężeniem od „Lepiej być zgwałconym niż zabitym i zgwałconym”, którego odcinek z nr. 63 powoli rodzi się z zakamarkach mojego umysłu. Jeśli w temacie (Lepiej...) pojawią się komentarze to 63, będzie w piątek - sobotę. Jeśli nie, około niedzieli.
     
  2. Ceslaus

    Ceslaus Guest

    To arms in Dixie!

    [​IMG]

    Pierwsze tygodnie wojny z punktu widzenia oddziałów konfederackich to jedno wielkie pasmo porażek przeplatanych zwycięstwami na otarcie łez. Porażki „rebbels” wynikały głównie z długiej granicy z USNA, które po prostu rozstawiły w każdej prowincji sąsiadującej z CSA, dywizję piechoty, bądź kawalerii, które otrzymały rozkaz wymarszu w stronę ziem konfederackich. W tej sytuacji, dowództwo podjęło decyzję o ataku na wszystkich możliwych kierunkach – cel był jeden – zdobyć choć trochę terenu, co utrudniło by „prawdziwym” Amerykanom dalsze działania wojenne. Zgodnie z pierwotnymi pomysłami generała Sabrado, który przygotował plan działania na pierwsze trzy miesiące wojny, należy liczyć się ze stratą 3 – może czterech dywizji piechoty. Biorąc pod uwagę długość frontu i siły rzucone przeciwko CSA, to siły naprawdę pokaźne, z punktu widzenia propagandowego – ważna rzecz. Przeniesienie wojny na terytorium przeciwnika stało się obsesją każdego żołnierza. Wystarczyło powiedzieć, że farma przed nimi należy do drugiego państwa amerykańskiego, a można było być pewnym, że chłopaki zajmą ją choćby mieli wypluć swoje wnętrzności zmierzając do niej. Od razu przystąpiono do przewożenia rezerwistów z terenów, które musiały być opuszczone. Jednocześnie wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na koniec marca, kiedy do służby miały wejść nowe dywizje.

    [​IMG]

    Początek działań ofensywnych przypada na 19 lutego, kiedy to generał Sabrado, dowodzący II Korpusem Konfederackim uderzył na Yumę, jedno z najważniejszych miast w „Amerykańskim Teksasie”. Rozkaz ataku został wydany wczesnym rankiem 19 lutego. Żołnierze po kilku minutach ostrzału przedpola ruszyli do ataku. Przeciwko trzem konfederackim dywizjom, walczyła zaledwie jedna dywizja piechoty tak zwanych „demokratów”. Konfederaci po kilku godzinach walk zajęli pozycje obronne przeciwnika. Nastąpiło krótkie przegrupowanie – siły dowodzone przez generała Sabrado, zostały podzielone – każda dywizja otrzymała po trzy bataliony z trzeciej „nieparzystej” dywizji i ruszyły w swoją drogę by pobić nieprzyjaciela, który regularnie pokazywał ubranym w szare mundury piechurom – tyły. Rejterada trwała w najlepsze, a w ręce nacierających wpadły znaczne ilości uzbrojenia. Po kilku dniach marszu przez prowincję, którą określano jako Yuma, większość chłopaków z II Korpusu niosła, po dwa trzy karabiny, wielu nosiło przy sobie dodatkowo zdobyte na „demokratach” colty. 20 lutego, o godzinie 3.10 po południu Yuma wpada w ręce generała Sabrado. Aluzje do wspaniałego filmu, nakręconego na początku lat 30, są aż nazbyt oczywiste…

    W czasie gdy na ziemi trwa natarcie generała Sabrado, w powietrzu często pojawiają się bombowce demokratów. Są to zwykle przestarzałe dwupłatowce, lub przystosowane ad hoc, do działań bombowych samoloty pasażerskie, które przed wojną prywatni inwestorzy z Waszyngtonu i Nowego Jorku, kupowali od Konfederackich Zakładów Lotniczych. Samoloty CAI 2 wykorzystywane przeciwko producentowi nie są zbyt skuteczne, jednak – de facto stanowią spore zagrożenie dla sił naziemnych – po co narażać ludzi na poważne straty, zwłaszcza w pierwszym okresie walk, gdy każdy żołnierz jest na wagę złota? Dlatego też w pobliże frontu ściągane są powoli siły lotnicze, które mają położyć kres bandyckim rajdom przeciwnika. Do tego celu wyznaczono jedno z dwóch skrzydeł myśliwskich, składających się z czterech dywizjonów lotniczych. Piloci przybyli do strefy przyfrontowej kilka dni po przerwaniu frontu przez generała Sabrado, a następnie przygotowywali się do spotkania z jankeskimi lotnikami…

    W czasie gdy chłopcy Sabrado atakowali Yumę, w podobnej sytuacji znalazł się generał Enriquez, którego oddziały zaatakowały armię jankeską pod Sprigenfield. Po krótkiej walce oddziały Konfederackie, głównie dzięki swojej przewadze liczebnej wgniotły w ziemię przeciwnika i ruszyły w stronę tego pięknego miasta. Uciekający demokraci wycofali się do St. Louis, które stało się głównym punktem w narysowanej palcem na wodzie linii obronnej, stworzonej na poczekaniu przez samego prezydenta, który nawiasem mówiąc od samego początku wojny starał się jak najrzadziej ogłaszać swoim ludziom jakimi siłami działali konfederaci. Na wieść o upadku Yumy, Franklin Delano Roosevelt wydał rozkaz by skierowane do walki na tym odcinku frontu oddziały ich ilość, i doświadczenie podnieść co najmniej kilkukrotnie. Podobnie było pod Sprigenfield, które padło po kilku godzinach walk ulicznych. Nieprzygotowani do obrony Amerykanie, próbowali wyprzeć konfederatów z głównej ulicy miasta, oraz dzielnicy przemysłowej, którą oddali bez walki. Zanim jednak siły jankesów zdołały „skopać” tyłki armii CSA, do zabawy włączyły się dwie kolejne dywizje, których istnienie dowodzący pod Sprigenfield generał zapomniał ująć w rozkazie skierowanym do swoich podwładnych…Żołnierze CSA dokonali masakry – odwróceni tyłem do konfederatów obrońcy miasta, wybiegli już na ulice, by dobić korpus, który jako pierwszy wtargnął do miasta, gdy od tyłu ostrzelali ich pozostali żołnierze spod czerwono – niebieskiego sztandaru… Serie z kaemów wytłukły 1/10 dywizji jankesów, ponad połowa „demokratów” rzuciła się do ucieczki na sam dźwięk rozkazu do zajęcia pozycji obronnych – a reszta… Cóż… trafiła do niewoli, lub zaszyła się w mieście. Wyciąganie niektórych „najodważniejszych” trwało kilka dni.

    [​IMG]

    Enriquez zdecydował się jednak powierzyć to odpowiedzialne zadanie oddziałom policji, którą pośpiesznie sformowano, i 25 lutego uderzył na St. Louis. Przetrzebione pod Sprigenfield dywizje przeciwnika bardzo szybko dały „ciała” i ruszyły do panicznego odwrotu. Podobnie jak na odcinku generała Sabrado, chłopcy walczący za Skonfederowane Stany i za Generała Lee, wzięli bogate łupy, które czym prędzej wysyłali do domu – ot taki żołnierski zwyczaj. Najpopularniejszym „trofeum” były jednak powtarzalne karabiny M1 Grand, które w przeciwieństwie do konfederackich pukawek były naprawdę ciekawą bronią – zainteresowanie żołnierzy budził zwłaszcza 8 nabojowy magazynek – jankesi nie musieli przeładowywać karabinu po każdym strzale…

    [​IMG]

    Do ofensywy przystąpił także generał Sanchez, który 21 lutego na czele swojego korpusu przypuścił udany atak na Pueblo. Również tu oddziały jankeskie pierzchały, po krótkiej walce z oddziałami konfederackimi.

    [​IMG]

    Po pięciu dniach, których generał potrzebował na zabezpieczenie miasta, i podciągnięcie odwodów, zgodnie z rozkazami ze sztabu generalnego podjął atak na Doge City, które w rozkazie dziennym z 26 lutego zostało nazwane „Kluczem do Północy”. Sanchez bez większych problemów przegrupował swoje siły po niedawnej bitwie i ruszył wykonać nowy rozkaz.

    [​IMG]

    25 lutego, lotnicy Konfederacji, po raz pierwszy spotkali się w powietrzu z wrogiem. Przechwycenie wrogiej eskadry nastąpiło nad Nogales, miastem w którym generał Sabrado, zorganizował swój sztab. Samoloty wroga schodziły właśnie do ataku, gdy spotkała je niezbyt przyjemna niespodzianka – czternaście konfederackich myśliwców, wyłoniło się zza chmur i ruszyło do frontalnego ataku. Po krótkiej kotłowaninie w powietrzu na ziemi zostało kilkanaście lejów po rozbitych bombowcach. Po kilku godzinach cała walka powtórzyła się – jankesi, nawet nie próbowali zrobić czegoś nowego – nadlecieć z innej strony, albo wykonać nalot z lotu nurkowego. Ich piloci latali schematycznie – myśliwce południowców zestrzeliły tego dnia trzydzieści maszyn nie tracąc żadnego samolotu…

    [​IMG]

    26 lutego, na rozkaz prezydenta Allreda, rozpoczęła się wielka kontrofensywa wojsk konfederackich na wschodnim wybrzeżu. Kawaleria generała Duartego, przypuściła frontalny atak na Fayetteville, gdzie wkroczyły oddziały nieprzyjaciela. Kawalerzyści dosłownie zmietli kilka zebranych w pośpiechu pułków piechoty, złożonej głównie z Czarnych, którzy gęsto dawali gardła pod ciosami konfederackich szabel. Po kilku godzinach, miasto zostało odbite. O sukcesie natychmiast powiadomiono prezydenta, który zapowiedział generałowi Duartemu, złote góry, jeśli do końca marca uda mu się zająć Waszyngton. W trzy dni później generał podniecony swoim ostatnim sukcesem, wyprowadza kolejny atak na oddziały jankesów, tym razem uderza na Charlotte, gdzie udaje mu się po raz kolejny rozbić nieprzyjacielskie oddziały, złożone głównie z piechoty. Kontrofensywa Duartego przynosi pierwsze sukcesy na wschodnim wybrzeżu.

    [​IMG]

    Na początku marca, oddziały konfederackie na wschodzie odnoszą kolejne sukcesy – jednym z większych zwycięstw nad oddziałami jankesów jest udany atak na Raleigh, który doprowadził do otwarcia drogi na Richmond i co najważniejsze na stolicę Nowych Stanów Zjednoczonych Waszyngton.

    [​IMG]

    Wcześnie jednak, 9 marca we wczesnych godzinach porannych kawalerzyści konfederacji przypuścili udany kontratak na zajęte przez jankesów, po raz drugi w ciągu zaledwie kilku tygodni, miasto Charlotte, które w czasie drugiej bitwy o miasto, staje się cmentarzyskiem dla ponad 300 jankeskich piechurów, którzy zajmują najważniejsze budynki w mieście – po wyrzuceniu przeciwnika z miasta, jankesi zostali na swoich pozycjach, licząc na kontrofensywę własnych sił, która miała by wyrwać ich z oblężenia. Nim jednak do tego doszło, do zamkniętych budynków rządowych wdarli się kawalerzyści, którzy wycięli w pień zatrzymanych piechurów przeciwnika.

    [​IMG]

    W ciągu zaledwie sześciu dni od odbicia Charlotte, armia generała Duartego wkracza do boju pod Roanoke, gdzie po raz pierwszy dochodzi do starcia z jankeską konnicą, która jednak okazuje się niezbyt wymagającym przeciwnikiem – żołnierze z północy, niespodziewający się tak twardego oporu i dzielności ze strony armii konfederackiej nie są w stanie zatrzymać przeciwnika, który dosłownie masakruje oddziały liniowe. Jankesi wycofują się po kilku mniejszych potyczkach – jednym słowem, droga na Richmond i Waszyngton stoi otworem – korpus kawaleryjski, rusza do stolicy USNA, do której wkracza 24 marca… Nim jednak żołnierze nacieszyli się ze swojego zwycięstwa docierają do nich wieści o przerwaniu ich łączności z Konfederacją. Dopiero pod koniec miesiąca do Waszyngtonu docierają pierwsze konwoje z zaopatrzeniem.

    [​IMG]

    W podobnej, acz znacznie bardziej dramatycznej sytuacji znajduje się korpus generała Enriqueza, który został odcięty pod St. Louis. By nieco poprawić sytuację w tym rejonie do walki wkracza generał Sanchez, który atakuje jankeską piechotę pod Oklahomą. 16 stycznia rozpoczyna się uderzenie, które ma przynieść generałowi Medal Konfederacji – jego trzy dywizje piechoty zmuszają do odwrotu siły północy, które w pośpiechu uciekają do Pine Bulf.

    [​IMG]

    Mniej więcej w tym samym czasie trwa tak zwana II Bitwa o Imperial Valley – w czasie pierwszego natarcia, pod miasto przybyły świeże siły, które odparły atak generała Sabrado. Po krótkim odpoczynku, 22 marca jego korpus podejmuje kolejną próbę zajęcia miasta, które stanowi klucz do panowania na zachodzie.

    [​IMG]

    Następnego dnia do służby trafia VI Korpus. Niestety oddziały te muszą przez kilka tygodni przygotowywać się do dalszych działań. Dwa dni później armia konfederacji otrzymuje kolejne posiłki – do służby wkracza VII Korpus. Jednocześnie władze podejmują decyzję o rozpoczęciu II etapu mobilizacji wojsk – plan mobilizacyjny „Los Alamos” wkracza w drugą fazę, znaną jako „San Diego”.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Przez następne pięć dni na froncie panuje względy spokój – dopiero 30 marca rozpoczyna się „Operacja Mars” – część nowych jednostek przypuszcza szturm na Pine Bluff, podczas gdy dalsze nowe jednostki, dowodzone przez generała Andersona atakują Charlotte, która w czasie marszu Duartego na Waszyngton została zajęta przez jankesów. Następnego dnia do walczących na wszystkich frontach oddziałów dociera wiadomość o powołaniu pod broń 10 dywizji milicji obrony terytorialnej… Wojna zaczyna zataczać coraz szersze kręgi…

    Podsumowanie dwóch miesięcy wojny jest dość trudne. Z jednej strony Konfederacja odniosła szereg zwycięstw nad oddziałami jankeskimi, z drugiej zaś walki przypominały raczej wymianę ciosów we mgle. Spore połacie terenu, które pozostawiono bez obrony padły łupem wroga. W samym tylko lutym w ręce Północy wpadły: Santa Fe, Eneid, Tulsa, Fort Smith, Memphis, Naschville, Wilmington, Raleigh oraz Charlotte. Do końca marca front, zwłaszcza na odcinku centralnym przesunął się znacznie w stronę morza – na dzień 1 kwietnia jedynym połączeniem pomiędzy Florydą, a Wschodnim Wybrzeżem, jest „wąskie gardło” pod Biloxi, gdzie rozmieszczono część nowych jednostek. Reasumując – pomimo zaskoczenia i małej liczby wojska, armia Konfederacji dała sobie świetnie radę, zatrzymując przeciwnika, a w niektórych odcinkach odpychając go nawet daleko poza przewidywane pozycje obronne. O skali porażek jankesów niech świadczy fakt, że Biały Dom, stał się siedzibą wojskowego gubernatora Waszyngtonu, generała Duartego, podczas gdy tak zwany prezydent Stanów Zjednoczonych, Franklin Delano Roosevelt, musiał wraz z swoim rządem uciekać do New Ark, gdzie znajduje się obecnie siedziba rządu USNA…

    Czyszczę i zamykam. W razie chęci kontynuowania, kontaktować się z funkcyjnymi działu.
    Biedrona
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie