Dzieje Włóczęgi tom 1

Temat na forum 'EU III - AARy' rozpoczęty przez Raziel, 17 Listopad 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Raziel

    Raziel Nowy

    Dzieje Włóczęgi​


    Technikalia:
    Mod DeI2c
    [​IMG]

    Wstęp

    Jest to mój pierwszy AAR, lecz historię tu rozpoczętą mam zamiar kontynuować przez długi czas. Jednak na początek:
    UWAGA!​

    Ten AAR zawiera elementy fantastyki. Coś jak np. magia u Jacka Komudy. Nie odgrywają one bardzo ważnej roli w fabule, jednakże ma być to AAR z naciskiem na fabułę toteż jeśli jesteś totalnym wrogiem wszelkich mariaży historii z fantastyką... czytasz na własną odpowiedzialność.

    Nie znaczy to, że nie chcę krytyki. Miłe mi są wszelkie komentarze mające sens. Oceniajcie, wyrzucajcie błędy, dawajcie znać że czytacie. Nie będzie to wykład z historii. Mówcie gdy coś jest niemożliwe/niekonsekwentne, ale nieścisłość historyczna będzie tu raczej naturalna.
    Pierwszy epizod rozgrywa się podczas Rewolucji Francuskiej i czeka nas spotkanie z Napoleonem. Zwykle gram we wcześniejszych okresach historycznych, w dodatku nie mam doświadczenia w graniu na DeI, więc będzie ciekawie.
    Jako, że będzie to AAR niekiedy humorystyczny dam wam na początek dawkę mego bezczelnego poczucia humoru. Wszakże podawanie trucizny w niewielkich ilościach pozwala się na nią uodpornić :)

    [​IMG]
    Tajemnica kodu Jana Matejki Rozwiązana!​

    Chociaż dosłownie czegoś takiego nie będę wam serwował, chodzi raczej o stopień bezczelności.
    Treść epizodu będzie pisana inną czcionką niż słowa od autora.

    [​IMG]

    A teraz coś na wprowadzenie we właściwszy nastrój. Filmik nie mój. Najważniejszy jest podkład muzyczny.

    [video=youtube;bHHkMPI2DZs]http://www.youtube.com/watch?v=bHHkMPI2DZs[/video]

    Głównemu bohaterowi facjaty użycza Hugh Jackman(tak, a myśleliście, że kto jest na loadingscreenie?). Zadeklarował on też chęć wystąpienia w planowanej ekranizacji!

    [​IMG]

    Epizod I ​

    Wielka Rewolucja​

    1789-1792


    Ty jesteś wędrowiec ubogi
    A z wytrwałością pielgrzyma
    Idziesz gdzie niosą cię nogi
    Tutaj też nic cię nie trzyma

    [​IMG]


    Paryż, 15 Lipca 1789 AD

    Piszę ten pamiętnik żeby zostawić po sobie jakiś ślad. Tyle już lat przemykam w cieniu. Z resztą w nie byle jakim. Wielcy tego świata rzucają gęsty cień. Może się w nim ukryć wiele osób i pozostać niezauważonym. Ot, kolejny służalec wielkiego pana, powiecie. Ale czy za ważnymi wydarzeniami które zapadają w pamięć społeczeństwa nie stoi czasem ktoś jeszcze o kim zapomniano? Może mógłbym żyć inaczej, kto wie? Będę pisać ten pamiętnik i może kiedyś ktoś weźmie go w dłoń, otworzy i dowie się o moim istnieniu. Oby już mnie wtedy nie było. Zabawne. Czasem prawie się o to modlę.
    Wczoraj opuściłem lochy twierdzy wybudowanej chyba za Karola Szalonego(świetny przydomek), znanej jako Bastylia. Miłościwie panujący Ludwik XVI wdał się w swego przodka z numerkiem XIV i wtrącił mnie tam na rok. Posiedziałbym tam dłużej, ale w ostatnich dniach zdarzyło się coś o czym nawet nie marzyłem. Zmiana. Nie tak jak zwykle. To nie był stopniowy proces. To był nagły zryw, rewolucja. Podobnie jak w Nowym Świecie. Król pod naciskiem ludu zwołał Stany Generalne jak za Ludwika XIII. Mimo tego nie udało mu się zapanować nad masami stanowiącymi tak zwany Stan Trzeci jak to dawniej bywało. Tłum wbrew woli swych panów zwołał własne zgromadzenie które każdy tu w Paryżu zwie jak mu się podoba. Postanowiło ono uchwalić konstytucję. Śmiały plan. Powołano też gwardię mieszczańską by stawić opór żołnierzom króla. Wczoraj mieszkańcy miasta zdobyli Bastylię z pomocą miejskiego garnizonu który przeszedł na ich stronę. Wszystkiemu winna plotka mówiąca, że król chce ostrzelać rewolucjonistów z tych przestarzałych dział na murach twierdzy. Dobrze się stało, bo tym razem nie wiedzieli czym mnie karmić. Podsuwali mi zwykłe jedzenie. Chleb, warzywa, takie rzeczy. W celi byłem sam. Kiedy już było ze mną źle zaatakowałem na strażnika. Potem już się nie dało. Po kilku tygodniach na głodzie straciłem kompletnie siły i przeszedłem w stan uśpienia. Pół sen, pół jawa. Musiałem wtedy wykorzystywać jakieś rezerwy energii. Wiem, że majaczyłem. Wszystko wokół było jak we śnie. Tylko co ja tam krzyczałem? Mam nadzieję, że nic po francusku.
    Od dzisiaj na czas nieokreślony jestem Carl Engel z Frankfurtu nad Menem i byłem handlarzem, który kilka lat temu zamieszkał na przedmieściach Paryża, ale się stoczył i doprowadził przypadkiem do spalenia swego domostwa. Na razie jakaś wdowa imieniem Charlene zapewnia mi nocleg w zamian za wykonywanie codziennych prac. Potem znajdę jakąś normalną pracę. Przynajmniej w Bastylii nikt już mnie więcej nie zamknie. Rewolucjoniści ją burzą. Zapewne będzie to teraz ich symbol obalenia tyranii. Ludzie są podobni. Tu czy na drugim końcu świata. Są podobni zwłaszcza gdy zbierają się w jakieś większe grupy. Lud chciał chleba i igrzysk to teraz ma. Wszyscy na ulicach krzyczą "Vive l'Revolution!". Grabią i palą państwowe obiekty. Oprócz mnie w twierdzy więzionych było jeszcze siedem osób. Kilku fałszerzy, jakiś markiz, który dostał słynny lettre de cachet. List od króla skazujący adresata bez sądu na więzienie budził szczególne oburzenie ludu. Ja zostałem zapamiętany przez innych jako szaleniec. Nie dziwię się. Dzisiejsza gazeta jest pełna rewolucyjnej propagandy. W ręce wpadła mi broszura zawierająca takie oto słowa: "Czym jest stan trzeci? Wszystkim. Czym był dotąd? Niczym. Czego żąda? Być czymś." Z tego co wiem król oficjalnie wciąż pozostał władcą państwa, ale nie ma żadnej rzeczywistej władzy i musi teraz być szczególnie miły dla pospólstwa. Biedne duże dziecko. Musi się nieźle bać. Dzisiejsza Francja to zupełnie inny kraj niż ten jaki widziałem rok temu. Budzi się świadomość wspólnego losu całego narodu. Wygląda na to, że Francja będzie republiką jak Stany Zjednoczone. Ale na razie nie wiadomo jeszcze czy coś dobrego z tego wyjdzie. Czeka ich tutaj trudny okres przejściowy i chaos. Lekarstwem na to jest szczęście i mądrzy przywódcy. A tych ostatnich jest niestety zawsze... jak na lekarstwo;
    Tymi słowy kończąc swój pierwszy wpis do pamiętnika Włóczęga odłożył pióro i schował zeszycik za pazuchę.

    [​IMG]

    Francja pomimo rewolucji trzymała poziom państwa zachodnioeuropejskiego. Nowe władze w postaci Zgromadzenia Narodowego zwanego Konstytuantą oraz Komitetu Stałego posiadające wymuszone poparcie króla nie pozwalały rewolucjonistom do końca się rozhulać. Wszędzie panoszyła się samowola. Obalano istniejące urzędy i na ich miejsce wprowadzano nowe z nowymi urzędnikami. Feudalizm umierał gwałtowną śmiercią. Chłopi na wsiach mordowali swych panów i księży. Rabowano posiadłości i kościoły. Niszczono wszelkie symbole dawnego reżimu. Rojaliści uciekali z kraju. Mimo tego wszystkiego władze dokładały wszelkich starań by ustabilizować sytuację.

    [​IMG]
    Do władzy dochodzili teraz ci którzy byli wystarczająco sprytni lub mieli dobre kontakty. Średniowieczny podział stanowy zacierał się.

    [​IMG]

    Panował nieurodzaj, a obfite ulewy niszczyły plony, lecz wprowadzano powoli reformy rolnicze.

    [​IMG]

    Idee nowych myślicieli zmieniały gospodarkę, jednak Francja jako państwo posiadające dwa centra handlowe częściowo została przy merkantylizmie tak samo jak Anglia.
    [​IMG]
    Masowo wstępowano do nowej Gwardii Narodowej.
    [​IMG]
    Aby podnieść jedność narodu wypowiedziano wojnę Genewie i Szwajcarii, co król też chętnie zaakceptował mając nadzieję na interwencję obcych wojsk i rychły koniec rewolucji. Oficjalną przyczyną wojny była pomoc tamtejszym rewolucjonistom oraz ochrona ludności francuskiej zamieszkującej Genewę.
    Oczywiście sojusznik Hiszpania okazał się zdrajcą
    - Prawie nigdy nie zdarza mi się, żeby nie-wasal dotrzymał sojuszu.
    [​IMG]
    [​IMG]
    Anglia najchętniej najechałaby Francję, ale nie miała wystarczającej wymówki. Embargo trzeba policzyć biskupowi Talleyrandowi pełniącemu rolę ministra dyplomacji jako porażkę, choć i tak tego można było się spodziewać, a dyplomata zrobił co w jego mocy. Poza tym narzekał na brak dofinansowania na łapówki dla Anglików. "Anglicy, żony, papież i kac" - Powiadał - "Bóg przez nich daje nam znać o swym istnieniu. Są po to żeby nam tu nie było za dobrze."

    [​IMG]
    [​IMG]
    Tutaj Talleyrandowi użycza facjaty John Malkovich.​

    Dla odmiany podpisano sojusz z Prusami. Minister Talleyrand rzekł wtedy ironicznie: "Serce rośnie gdy dwa narody jednoczą się ponad podziałami.Ciekawe kto zdradzi pierwszy? My czy oni?"
    [​IMG]
    11 Września 1789 r. Francuzi odnieśli zwycięstwo nad armiami Szwajcarsko-Genewskimi pod Franche-Comte. Generał francuski zaspał. Z resztą kto wie co on robił?
    [​IMG]
    Jednak w państwie do głosu doszły ugrupowania pragnące zakończenia wojny i skupienia się na sprawach wewnętrznych. Oczywiście wojny, którą się wygrywa nie można tak zakończyć. Biały pokój? Panowie...
    [​IMG]
    Jeszcze we Wrześniu przełamano szwajcarską obronę i wojska francuskie rozlały się po terenach wroga. Tym razem generał stanął na czele armii.
    [​IMG]
    Kryzys był widoczny i w papiery po to zaglądać nie było trzeba. Mimo to Ludwik XVI oświadczył że pragnie więcej podbojów.
    [​IMG]
    [​IMG]
    Nie dało się też ukryć, że Francja dysponowała już silną, nowoczesną armią i miała czym podbijać kolejne ziemie. Nowi wciąż garneli do gwardii narodowej. Państwo nie nadążało za ich zaopatrzeniem i często szli oni do boju na bosaka.
    [​IMG]
    [​IMG]

    Post zawiera już zbyt wiele grafiki, więc Epizod I muszę podzielić na części. Mam screeny i część tekstu gotową, więc wkrótce będzie Part 2 . W grze jestem na 1792 roku i Epizod I będzie mógł się skończyć dopiero w momencie do którego dograłem. Tak się w końcu pisze AARy, nie? Tu kończy się Part 1.
     
  2. Raziel

    Raziel Nowy

    [​IMG]

    Epizod I
    Part 2

    Król kontynuował politykę dynastyczną wydając swych braci za wpływowych członków rodzin panujących na innych dworach. Zapowiadała się unia personalna z Toskanią, choć król sam jeszcze nie miał męskiego potomka.
    [​IMG]
    [​IMG]
    [​IMG]
    Pod koniec roku, choć ludność dalej szalała, udało się przywrócić państwu stabilność. Król został uratowany przed rebeliantami, którzy wdarli się do Wersalu gdy nie podpisał Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Nakazano mu przeprowadzkę do Paryża, gdzie też obradowała Konstytuanta. W końcu Deklaracja weszła w życie, co nie znaczy, że rząd czasem nie nagnie paru jej postanowień w imię porządku i stabilności.
    [​IMG]
    [​IMG]
    Na początku 1790 r. zwiększyły się dążenia imperialistyczne Francuzów, którzy widząc, że odnoszą sukcesy na wojnie zapragnęli stać się kolejnym mocarstwem takim jak Anglia czy Hiszpania. Pochłonięci wewnętrznymi reformami, które przyjęto bez oporów nie zauważyli, że zostawili nieoblegane centrum jednej ze szwajcarskich prowincji, choć wrogie wojsko i tak nie stanowiło już problemu. Prowadzono stale oblężenie trzymając sporą część piechoty z artylerią wokół Berna i Genewy. Teren był górzysty i armia miała problemy z zaopatrzeniem, w dodatku musiała zimować jednak na granicy ze Szwajcarią trzymano liczne rezerwy.
    [​IMG]
    Minister dyplomacji podjął inicjatywę zawarcia sojuszu z Portugalią, gdy już wiadome było, że z Hiszpanią nie da się go odnowić. Potęgą przecież nie jest się dzięki posiadaniu większej siły od innych, ale dzięki temu, że wygląda się jakby tak było. Dlatego zawiera się sojusze, z którymi wrogowie muszą się liczyć. Niestety Portugalia odrzuciła propozycję na co Talleyrand zareagował świetnie udawanym smutkiem i równie świetnie upozorowanym samobójstwem. Portugalscy dyplomaci w odróżnieniu od biskupa nie byli ludźmi bez serca i cisnęło ich poczucie winy. Po trochę ponad miesiącu przybyła propozycja sojuszu od Portugalii. Wtedy okazało się, że Talleyrand cudem przeżył.
    [​IMG]
    Jeszcze w Lutym stało się to, o czym wszyscy wiedzieli, że w końcu musi nastąpić. Nie, nie wybuchła nowa wojna i nie zerwano sojuszu z Prusami - na spełnienie proroctwa Talleyranda Francuzi będą musieli jeszcze poczekać. Otóż we Francji zamknięto nierentowne teatry. Jednak w następnych miesiącach państwo czekały przyjemne niespodzianki: postępowało oświecenie ludu, co też razem z większą swobodą przyczyniło się do wzbogacenia się obywateli. Zasłużenie awansowano kilku urzędników.
    [​IMG]
    Dbano też o ulepszenie administracji.
    [​IMG]

    I tak oto minął rok od rozpoczęcia rewolucji;​

    - Carl! Choć tu szybko! - Wołała Therese.
    Człowiek, który używał imienia Carl przebiega przez wąski, ciemny korytarz o bielonych ścianach i wbiega do sali w zachodnim skrzydle niewielkiego szpitala im. św. Pawła w mieście Besançon. Therese nie jest zakonnicą. Choć szpital został założony i jest finansowany przez Kościół, pracowali w nim też ludzie świeccy. Wziąwszy pod uwagę postępującą sekularyzację Włóczęga Carl spodziewał się, że niedługo we Francji powstaną w całości świeckie szpitale. Nawet raz będąc w Troyes zaproponował jednemu bogatemu mieszczaninowi prowadzącemu działalność charytatywną stworzenie świeckiego szpitala. I to nie takiego przytułku gdzie garstka przypadkowych ludzi szukających przebaczenia za grzechy stara się pomóc w miarę swych pozostawiających wiele do życzenia umiejętności walącym drzwiami i oknami biedakom bez dachu nad głową, którzy zwykle są tylko zagłodzeni a zabierają miejsce tym naprawdę potrzebującym. Takim przytułkiem był między innymi ten szpital.
    W sali było jeszcze dwoje pracujących w szpitalu ludzi. Therese wydała im polecenia i wybiegli na korytarz. Chory leżał na stole i trząsł się. Był mężczyzną o kasztanowych, świejących włosach i ubrany był jak ktoś średnio zamożny. Schludnie, ale bez zbędnych ozdóbek. Poza tym chyba tracił przytomność i nie wykonywał żadnych ruchów poza brudzeniem stołu, na różne sposoby wydalając truciznę z organizmu. Wspaniale. Ma poważne zatrucie, to można stwierdzić nie będąc ekspertem. Ale Therese będzie chciała wiedzieć dokładnie co mu jest. Więc Włóczęga postanawia uprzedzić jej pytanie. Ze zrezygnowaniem zaciąga się zapachami unoszącymi się w pomieszczeniu, które oczywiście nie należą do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza dla wyczulonego nosa Włóczęgi. Zebrało mu się na wymioty, ale wystarczy już, że pacjent brudzi na stole.
    - Arszenik - Rzekł spokojnie Carl sięgając dłonią ku nosowi by go zasłonić przed wonią - Nie przeżyje - Dodał.
    Przygotował się na wielogodzinną bieganinę wokół umierającego. Będą mimo wszystko próbować go uratować. Kiepski dzień.
    - Przygotuj antidotum - Zakomenderowała Therese
    - Idę.
    ***​
    Mężczyzna zatruty arszenikiem zmarł. Wieczorem, przy świetle lampy oliwnej Włóczęga zasiadł do pisania pamiętnika. Przez ostatni rok zapisał wiele stron przedstawiając na nich bardzo skróconą historię swego życia.

    Besançon, 15 Lipca 1790 AD

    Kontynuuję podróż do Szwajcarii. Zatrzymuję się w mijanych szpitalach i spędzam tam zawsze co najmniej kilka dni. W tutejszym szpitalu znalazłem człowieka z rakiem nerek. Mógłby być długotrwałym żywicielem, ale nie mam zamiaru długo prowadzić takiego trybu życia. Te szpitale to nie miejsce dla mnie. Brzydzę się nimi razem z tymi wszystkimi ludźmi. Ci wszyscy opiekunowie chorych i bezdomnych uważają mnie chyba za świętego. Zakonnice i księża mówią mi, że mam dar od Boga, gdy widzą, że potrafię wyczuwać choroby i dzięki niemu pomagam chorym w wielu różnych szpitalach. Irytują mnie, ale oczywiście im tego nie mówię. Ludzie zajmujący się chorymi zwykle nie wiele potrafią uczynić, więc są bardzo wdzięczni za moje zdolności i eliksiry z leczniczych ziół. Myślą, że poświęcam się dla innych. Ale ja po prostu na nich żeruję. Na chorych. Nie jestem pasożytem, nie muszę tak żyć. Nie to nie jest pasożytnicze życie, daję coś w zamian, muszę dawać, ale to wciąż podłe życie. Wolę wojnę i krew niż choroby i udawaną świętość. Idę na wschód. Wojna wciąż trwa, walki jeszcze nie ustały. Francja triumfuje, ale Szwajcarzy stawiają bohaterski opór broniąc się w twierdzach i dręcząc maszerujące przez góry armie i wozy z zaopatrzeniem działaniami partyzanckimi. Nie mi ich osądzać, ja tu jestem tylko włóczęgą, ale sądzę, że pożyteczniej dla ludu Genewy i Szwajcarii byłoby gdyby władze ogłosiły kapitulację. Z tego co wiem, Szwajcarzy jeszcze nie prosili o pokój. To mądry kraj, ale żyje złudzeniami. Cenią sobie wolność, ale teraz trzeba czekać na lepszy moment do walki o nią zamiast ginąć. Może jeszcze się okazać, że gdy zegną karki to nie zostaną zgnębieni przez najeźdźców. Francuzi wymyślili bardzo piękne casus belli: pomoc rewolucjonistom szwajcarskim i ochrona osób narodowości francuskiej. Szkoda tylko, że Szwajcarzy nie chcą takiej pomocy. A czymże jest naród? No właśnie. Z reguły słyszę odpowiedź: "naród to jesteśmy my". Tak więc wojna trwa, a ja łatwo znajduję w szpitalach dach nad głową i jedzenie na dalszą drogę, a także pieniądze na zioła. Nawet trochę za dużo wieści się o mnie rozniosło. Źle by było stać się sławnym. Trudno wtedy zmieniać tożsamość. Pieniądze zarabiam na portretowaniu ludzi, sprzedawaniu małych, drewnianych rzeźb własnej roboty. Czasem też sprzedam trochę farb olejnych albo ziołowy eliksir. Może ktoś w tym ludnym mieście potrzebuje skrzypka? Musiałbym tylko dostać skrzypce. Wolę ich nie kraść. Czemu mi mają się bardziej przydać niż komuś? Ja teraz idę tam, gdzie trwają walki. Niedaleko stąd odbyła się pierwsza bitwa tej wojny. Do granicy zostało parę dni drogi, ale nie wiem ile zajmie mi dotarcie do Berna lub Genewy bo teren może okazać się trudny. Już zaczynają się góry.
    W trakcie podróży okazało się, że nie tylko w Paryżu są tacy arystokraci jak książę Orleański, którzy popierają rewolucję najwyraźniej z przekonania. Nie wszyscy arystokraci chcą by pozostał stary reżim. W różnych miastach zdarzyło mi się odwiedzać kluby polityczne. Do najpopularniejszych należy Klub Przyjaciół Konstytucji, którego siedziby również odwiedzałem. Nie są zgodni. Posłuch zdobywają ci, którzy twierdzą, że Francja nie jest jeszcze gotowa prowadzić wojen, ale sukcesy na obecnej wojnie mogą odebrać im zwolenników. Samego księcia bliżej nie poznałem, ale miałem z nim krótką rozmowę w jego parku, który udostępnił do użytku publicznego. Przez ten rok na świecie poza Francją nie zdarzyło się wiele rzeczy, które miałyby wielkie znaczenie. Turcja toczy czwartą wojnę z Rosją, która otrzymała pomoc od Austrii. Japonia anektowała państewko Chuzan. Władcą Świętego Cesarstwa Rzymskiego jest król Hiszpanii. W Maroko chłopi masowo się buntują. Wygląda na to, że świat pragnie pozbyć się tego co kojarzy się z Mrocznymi Wiekami. Ludzie chcą czegoś więcej. To naturalne. Tylko jak daleko to zajdzie? Czy świat za kilkadziesiąt lat będzie już zupełnie inny od dzisiejszego? Nie potrafię stwierdzić;
    [​IMG][​IMG]

    Z lewej główny bohater, z prawej Ludwik Filip II, książę orleański​

    Uroczyście obchodzono rocznicę zdobycia Bastylii. W tym dniu odbyła się msza, którą poprowadził... biskup Talleyrand. Król złożył przysięgę posłuszeństwa decyzjom Konstytuanty. Jeszcze w Lipcu mianowano nowych, sprawnych doradców na miejsce poprzednich. Jednak Talleyrand utrzymał się na stanowisku jednej z najważniejszych osób w państwie. Był jednym z tych, którzy decydowali o przyszłych losach Francji. I oczywiście miał z tego pieniądze.
    [​IMG][​IMG]
    Państwo nie uniknęło naturalnych katastrof. W niektórych okręgach panował powszechnie głód.
    [​IMG]
    Zła passa utrzymywała się, a władze nie miały już środków na pomoc ludziom, ale przynajmniej dobiegło końca oblężenie Genewy.
    [​IMG]
    We Wrześniu nie było nieprzyjemnych niespodzianek Szwajcarzy stracili w Październiku Berno i poprosili o biały pokój, co Francuzi oczywiście wyśmiali. W Listopadzie zmartwiony brakiem następcy Ludwik XVI ogłosił nim bękarta imieniem Georges. Królewska krew to królewska krew prawda? Niestety ludziom nie podobał się taki następca.
    [​IMG]
    Francja rozbudowywała swoje kolonie i prowadziła małe wojny z tubylcami w Afryce i Ameryce Północnej. Na przełomie lat 1790/91 rodzina królewska podjęła próbę ucieczki. Podobno chcieli udać się do Austrii. Gdy zostali rozpoznani i aresztowani lud był oburzony, a klub Kordelierów żądał proklamowania republiki. Tłumy zebrały się na Polu Marsowym, byli tam też Jakobini, choć niechętnie przystali na propozycję Kordelierów. Konstytuanta, która pragnęła utrzymania stabilności twierdziła, że król został w rzeczywistości uprowadzony. Wysłano markiza de Lafayette by zapanował nad tłumem domagającym się natychmiastowej proklamacji republiki. Gdy jego żołnierze zostali wygwizdani oraz obrzuceni kamieniami, zdenerwowany wymykającą się spod kontroli sytuacją mer Paryża, Jean Sylvain Bailly zezwolił na otworzenie ognia. To wydarzenie stało się słynne jako Masakra Na Polu Marsowym. Znienawidzono Lafayette' a oraz Bailly' ego, a także władzę w postaci Konstytuanty. Mimo wszystko ludzie zaczęli także obawiać się władz i już nie wszyscy byli tak śmiali. W tym czasie wydano również zakaz prowadzenia strajków i powoływania związków zawodowych przez robotników. Nie było to zgodne z Deklaracją, ale miało polepszyć sytuację ekonomiczną państwa.
    13 Stycznia wydano w końcu konstytucję, w związku z czym rozwiązana została konstytuanta. Król złożył na dokumencie swój podpis. Powstała Legislatywa, która miała dzielić się władzą z królem. Jednak nie wszystko potoczyło się zgodnie z planem, lud przypuścił szturm na pałac królewski, oraz na salę obrad Legislatywy. Król został uwięziony. Powołano nową władzę w postaci Konwentu Narodowego i ogłoszono Francję republiką. Ogłoszono też amnestię dla innowierców, która z resztą już dawno miała wejść w życie. Nie zrezygnowano jednak z religii tylko poddano ją kolejnym regulacjom prawnym. Władze nie wierzyły w jakikolwiek udział Boga w swoim państwie, ale religia była im potrzebna, była użyteczna.

    [​IMG][​IMG][​IMG][​IMG]
    Po kolei: Powrót króla po nieudanej ucieczce, masakra na Polu Marsowym, szarża na pałac królewski, screen z gry​

    26 Stycznia na Placu Rewolucji w obliczu 200 tys. Paryżan odbyła się poprzedzona długim głosowaniem egzekucja Ludwika XVI, oskarżonego o "zamach na wolność i bezpieczeństwo narodu". Oczom ludu Francji ukazano nowe, doskonałe narzędzie do zadawania szybkiej śmierci: Gilotynę. Dawniej kat musiał często zadać kilka ciosów toporem lub mieczem, różni byli kaci i różni skazańcy. W obliczu gilotyny wszyscy byli równi. Niczym w haśle: Liberté-Égalité-Fraternité(Wolność-Równość-Braterstwo), które rodziło się w tych mrocznych dniach. Król, który nie był już królem, tylko "obywatelem Louisem Capetem", próbował przemówić do tłumu i wyjaśnić, że jest niewinny i żeby prosić Boga o przebaczenie dla Francji, ale został zakrzyczany. Ksiądz spowiednik Ludwika porównał go do Jezusa, Baranka Bożego.Tego dnia gilotyna przelała królewską krew. Ostatnie słowa skazańca brzmiały:"Obywatele, umieram niewinny!". Konsulem Francji został dyplomata o imieniu Napoleon Lucien De La Porte. Miał on zadbać o zdobycie poparcia dla nowej władzy na arenie międzynarodowej. Nowa armia rewolucjonistów miała być już dobrze zaopatrywana, ale zaniedbano system pułków przez co państwo wkrótce utraci status potęgi lądowej. Przyszłość nie rysuje się wbrew pozorom w miłych barwach. Czy Francja przetrwa próbę czasu? Czy może Europa zapragnie stłamsić nowe idee w zarodku? Czy tych, którzy mają na rękach krew swego władcy spotka kara, a może raczej nagroda za ten wyczyn?
    [​IMG]
    [​IMG]

    Końcówka jest trochę dziwna. Wszystko jest upchnięte. Dlaczego? Otóż gra ścięła mi Ludwika o wiele za wcześnie. Poza tym, będzie jeszcze part 3, ale uznałem, że już będę więcej pomijał wydarzeń z gry. Ktoś na jakimś AARze napisał, że lubi dużo czytać, ale okres jaki obejmuje jeden odcinek w moim AARze bardziej przypomina HoI niż EU, więc od następnego odcinka zmieniam konwencję. Chyba, że podoba Wam się tak jak jest?
     
  3. Raziel

    Raziel Nowy

    [​IMG]
    Epizod I
    Part 3/3

    We Francji dobiegły końca dawne rządy parlamentarne. Teraz na czele państwa stał Konwent Narodowy z konsulem. Wzięto sobie za cel jedność narodu. Większość rojalistów uciekła z kraju, ale obawiano się, że czekają tylko na okazję by przywrócić monarchię we Francji. Królewski ród wciąż istniał. Ale rząd jest gotów posunąć się do radykalnych środków w imię utrwalenia nowego porządku.

    [​IMG]

    W okupowanej od jakiegoś czasu Genewie znaleźli się bankierzy gotowi udzielić Francji pożyczki. Dzięki tym pieniądzom rozbudowano niektóre prowincje(sfinansowano budowę m. in. drukarni). Powstał też wspaniały obraz upamiętniający zdobycie bastylii. Ludzie poczuli, że historia, to coś, w czym sami uczestniczą. Coś co nie znajduje się tylko w zakurzonych tomiszczach.

    [​IMG]

    Nowy konsul przyniósł wiele dobrego Francji, ale krytykowano jego nadmierną łagodność i stronienie od konfliktów. Był gotów iść na ustępstwa, byle tylko państwo miało przyjaciół wśród władców innych krajów. Dzięki dyplomacji zaczęła pojawiać się przyjaźń między Francją a inną młodą republiką: Stanami Zjednoczonymi. Konwent zgodził się, że aby zwiększyć potęgę państwa należy zhołdować Trewir. Pokojowo lub w ostateczności siłą. Będzie to jednak prowokacja Hiszpanii, która jako kraj stojący na czele Świętego Cesarstwa Rzymskiego będzie bronić Trewiru. Także prowokacja Austrii, która śle ostrzeżenia i czeka na okazję do zniszczenia rewolucyjnego kraju. Należy więc przygotować się na ciężką wojnę z potężnymi sąsiadami, zakończyć obecną i ograniczać się do tego czasu do walk z tubylcami w dzikich rejonach.

    [​IMG]
    [​IMG]

    W październiku 1791 roku resztki armii jakie udało się zmobilizować Szwajcarom w nieobstawionej prowincji liczące 2 tysiące żołnierzy uderzyły na niewielki oddział obozujący około dzień drogi od miasta Schwyz. Były to jednostki wycofujące się poza teren objęty walką w celu zasłużonego odpoczynku;

    Z nieba spadały z szumem krople deszczu. Raz na jakiś czas zrywał się wiatr i szamotał się z płaszczem Włóczęgi. Było chłodno. Szeregowy Carl Engel szedł przez pobojowisko, a jego buty oblepiało krwawe błoto. Szwajcarzy zmasakrowali zmęczonych, nieprzygotowanych żołnierzy. Być może teraz cieszą się tym małym zwycięstwem. Pewnie spróbują uwolnić Schwyz spod okupacji. Ich walka ma jednak głównie znaczenie symboliczne. Za kilka dni to ich ciała będą układane na stertę tak jak teraz robią to ze zwłokami pokonanych żołnierzy. Włóczęga nie wiedział, czy w związku z deszczem Szwajcarzy pofatygują się by zakopać poległych. Możliwe, że po prostu zostawią ich tak tutaj. Pozbawionych ekwipunku, czekających na zbiorową kremację. Poległych po stronie zwycięzców nie było prawie wcale. Włóczęga pozostawał z dala od szwajcarskiego obozowiska. Na skraju pola bitwy, u podnóża porośniętego drzewami iglastymi wzniesienia dwaj młodzi mężczyźni w prostych zielonych mundurach zabierali zwłoki ostatnich poległych. Włóczęga nie nosił francuskiej czapki, ani innych oznaczeń przynależności do armii Francji. Będąc w Bernie wstąpił do armii, ale nie miał żadnego stałego przydziału. Nazywano go szeregowym, choć oficjalnie nie był żołnierzem w armii francuskiej. Szedł za armią zawsze tam, gdzie trwały walki prosząc jedynie o ekwipunek i minimalny żołd. Był raczej najemnikiem. Tacy zazwyczaj nie spotykają się z zaufaniem. Ale do tego już dawno przywyknął. Teraz tylko on z oddziału pozostał żywy.
    Gdy Najemnik Engel podchodzi do pochylających się przy zwłokach Szwajcarów tamci odwracają się w jego stronę i przyglądają z zastanowieniem.
    - Czego chcesz? - Pyta po niemiecku jeden z nich. Włóczęga zachowując milczenie dobył sztyletu. Miał jeszcze szablę, ale tutaj potrzebne było precyzyjne narzędzie. Zrobił wykrok przyjmując postawę do walki, chwycił ostrze tak jak nauczył się wiele lat temu. Sztylety wciąż były podobne w Europie. Walczyo się nimi obecnie tak samo jak wieki temu. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie trzymać sztyletu tak jak nauczył się w Kraju Kwitnącej Wiśni, ale uznał to za gorsze rozwiązanie w tym momencie. To nie będzie wyrafinowana walka. Raczej egzekucja.
    Szwajcarzy sięgneli po muszkiety. Ich zamki były obwiązane płótnem dla ochrony przed wodą. Na lufach zamontowane były bagnety tulejowe. Włóczęga ruszył naprzód truchtem. Dzieliło ich mniej niż dziesięć metrów. Tamci stanęli ramię przy ramieniu unosząc muszkiety, gotowi pchnąć go bagnetami gdy się zbliży. Najemnik Engel zatrzymał się poczym zaczął krążyć wokół nich. Jeden z żołnierzy nagle rzucił się na niego i zamachnął trzymaną w rękach bronią. Ostrze bagnetu wbiło się głęboko w brzuch Włóczęgi rozszarpując organy i uszkadzając kręgosłup. Zaraz po tym drugi z żołnierzy przypadł do Carla i pchnął celując między żebra. Atakowany zasłonił się ręką. Ostrze utknęło między koscią promieniową a łokciową i nie dotarło do poziomu żeber. Rany były jak zwykle bolesne, ale Włóczęga ignorował ból. Czasami zastanawiał się, czy gdyby wciąż był człowiekiem to też byłby do tego zdolny. Spokojnie przyglądał się swoim ofiarom. Mieli zacięte miny. Z ich twarzy dało się też odczytać tryumf. Chociaż, temu, który zaatakował drugi zaczął on już ustępować niedowierzaniu i grozie.
    - Chciałeś zginąć w walce Framcuzie, tak? Dobra decyzja i nie martw się, dołączysz do ziomków... - Rzekł ten, który się wcześniej odezwał i pierwszy zaatakował. Widać było, że chciał dodać coś jeszcze, ale słowa uwięzły mu w gardle. Spostrzegł, że dzieje się coś dziwnego. Krople deszczu kapiące na rany Włóczęgi z cichym sykiem przechodziły w parę. Z ran ulatywał też dym przeplatający się w powietrzu z fosforyzująco-czerwoną strużką lotnej krwi. Wiatr zwiewał krwisty gaz na bok, a stojący pewnie na nogach Engel wyglądał jakby oplatały go płomienie. Drugi z atakujących Szwajcarów z krzykiem przerażenia oderwał się od Szeregowego Engela i odbiegając kilka metrów dalej zerwał płótno z zamka muszkietu. Tymczasem ten bardziej gadatliwy poczuł, że bagnet jego broni przestał gmerać we wnętrznościach przeciwnika. Uniósł muszkiet i spojrzał nań.
    - Co to u czorta ma być?! - Jęknął tracąc resztki odwagi. Bagnetu nie było. Pozostała tylko ta część, która nie weszła pod naskórek Włóczęgi. Żołnierz chciał odskoczyć w tył, ale wtedy przeciwnik złapał go jedną ręką a wbił nóż drugą, by natychmiast po tym przeciąć mu ścięgna u nogi. Raniony upadł w kałużę wody i swej własnej posoki. Czekała go kilkunasto-minutowa śmierć.
    Drugi z żołnierzy wycelował w Najemnika swym muszkietem, którego bagnet również został zniszczony. Nacisnął spust, zamek skrzesał iskrę zapalając proch na panewce,który to doprowadził do zapłonu prochu zgromadzonego w lufie. Ten eksplodował wypychając ołowianą kulę przez gładką lufę. Wszystko to trwało ułamek sekundy i zkończone było efektownym obłokiem dymu z iskrami. Pocisk trafił Włóczęgę w prawą pierś i przebiwszy się przez klatkę piersiową zagłębił się w płuco. Najemnik przez chwilę miał problemy z oddychaniem, ale rzucił się biegiem na przeciwnika. Jego krew ulatywała z rany razem z dymem, w który obrócił się ołów. Płuco w kilka sekund zrosło się z powrotem i odzyskało pełną sprawność. Żołnierz odrzucił muszkiet i zaczął uciekać w stronę obozu wołając o pomoc. Obóz był jednak stąd niewidoczny i prawdopodobnie też poza zasięgiem słuchu. Włóczęga dopadł ofiarę i powalił na ziemię przyciskając własnym ciężarem. Uniósł lewą rękę. U dołu wewnętrznej strony dłoni, tam gdzie kończył się nadgarstek, rozchyliła się skóra i pojawiły się dwie igły dzięki którym Włóczęga mógł absorbować adrenalinę swoich ofiar i żywicieli. To był właśnie jego eliksir życia. To z tego chormonu odnawiał dowolne elementy swego organizmu. Włóczęga sięgnął do źródła adrenaliny, do nadnercza. W ten sposób mógł pobrać szybko duże jej ilości. Kiedy zaabsorbował większość adrenaliny z organizmu szwajcarskiego żołnierza pozostawiając jedynie marne resztki, których absorbcja trwałaby zbyt długo, zapadł on w śpiączkę. Włóczęga uniósł twarz ku niebu. Deszcz ściekał mu po policzkach. Przymknął oczy. Czuł się teraz naprawdę dobrze. Czuł w sobie nowe siły do życia, które mogło jeszcze bardzo długo potrwać. Czuł, że warto żyć. Ale wcale nie dla chwil takich jak ta. Po prostu w tych chwilach najłatwiej sobie to uświadamiał. Nie cieszyło go to, że zabija, aby się pożywić, ale też nie często się tym przejmował. Jeśli znajdzie odpowiedniego żywiciela nie będzie musiał zabijać. Ale wciąż szuka.
    Otrząsnął się z transu. Nie miał teraz czasu na zadumę. Znajdzie na nią czas w jakimś innym momencie wieczności. Teraz trzeba dobić śpiącego żołnierza. Pewnie nigdy nie obudziłby się ze śpiączki, ale widział wiele i nie można ryzykować. Potem kolej na drugi posiłek: na tamtym żołnierzu, którego przebił sztyletem. Włóczęga mógł zmagazynować jeszcze sporo adrenaliny, a w walce zużył część zapasów na regenerację. Co dalej? Może dalsze walki, jeśli nadaży się okazja. Zurych jeszcze stoi. Francja jest silna i gotowa na większe wojny, więc można się spodziewać dobrej okazji w bliskiej przyszłości. A może poszuka żywiciela wśród Szwajcarów. Jeśli tak, to będzie musiał wymyślić nową tożsamość;

    [​IMG][​IMG][​IMG]

    Pomimo ciągłych postępów w czynieniu Francji mocarstwem nie obyło się bez korupcji.

    [​IMG]

    Trewir odmówił zawarcia sojuszu. Państwo to nie było zainteresowane współpracą z Francją. Odnosiło się do niej nawet z lekką wrogością. Władze Trewiru pewnie pozwalały sobie na to ufając, że nic im ze strony Francji nie grozi. Przeliczyli się. 2 Sierpnia 1792 roku po długim oblężeniu padł Zurych i tym samym Szwajcaria poniosła ostateczną klęskę. Następnego dnia oficjalnie skończyła się wojna. Berno i Genewa zostały wcielone do Francji, a reszta Szwajcarii otrzymała częściową autonomię. Dzięki zdobyczom wojennym Francja gotowa jest rzucić wyzwanie Europie. Niech żyje rewolucja!

    [​IMG]
    [​IMG]


    Ciąg dalszy nastąpi. Jak zawsze zapraszam do komentowania.

    Zamknięto i wyczyszczono [konserw]
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie