[Era Wodzów] Rakieta Szansi AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez sieka, 27 Maj 2009.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    III set zbliżał się do końca. Słońce wylewało się na australijskie korty. Mimo wysokiej temperatury zainteresowanie było niemałe! Cała Australia (dosłownie) przyszła podziwiać mecz, który miał zdecydować kto zagra w IV rundzie turnieju wielkoszlemowego Australian Open. Niestety ostatni set nie dostarczył takich emocji jak drugi. Rozegrał się on pod dyktando Hanka Pfister z Kalifornii, w tym wypadku historiografia zapamiętała jednak również pokonanego, Wojciecha Fibaka. Co takiego stało się w 1978 roku, że polski tenisista uległ?
    Najprawdopodobniej wynikało to z faktu, iż rywal był zwyczajnie lepszy, nasz rodak mógł być nieprzyzwyczajony do australijskiego klimatu, któremu bliżej jest do tego z Los Angeles niż z Poznania. Zdaniem wielu powyższe tezy nie wyczerpują tematu porażki (3-6, 6-7, 1-6) Fibaka. Żeby dokładnie zrozumieć przyczyny klęski trzeba cofnąć się nieco w czasie.

    Rok 1936 zaczynał się dla Chin co najmniej nieciekawie. Słabe, rozbite i pochłonięte wojną domową. Na północy kraju niemal dyktatorską władzę sprawował Yan Xishan, do którego przylgnęła łatka szaleńca. Jego pseudonim nie wynikał wbrew pozorom z jakichkolwiek sadystycznych skłonności. Wręcz przeciwnie był on człowiekiem dobrego serca i wielkiego miłosierdzia, którego żar pozytywnych emocji mógł ogrzewać całe Chiny do końca świata i jeden dzień dłużej. Miał on jednak słabość do tytułów w zależności od kombinacji dzień - miesiąc kazał do siebie mówić: królu, panie, kalifie, władco, cesarzu, kilofie, towarzyszu, biedronko, carze, prezydencie czy chociażby boże. Drugą rzeczą, która mogła mieć bezpośredni wpływ na łatkę jaka do niego przylgnęła był fakt, że był on zarówno głową państwa, premierem, szefem sztabu, dowódcą sił lądowych i powietrznych. Oprócz tego księgował wszystkie firmy w rejonie, pomagał w doborze paszy dla bydła, a w wolnych chwilach udzielał lekcji tenisa (sic!).
    -Czy ktoś powiedział tenisa?
    Tak właśnie i tutaj dochodzimy do meritum. Yan Xishan zajadał korzonki i był zbiegłym mnichem, wiadomo również o jego polskich korzeniach i liściach. Jeszcze kilka lat temu naukowcy spierali się co do prawdziwości tej teorii, ale dzisiaj nikt już nie jest w stanie zanegować temu, że warlordem kontrolującym północne Chiny był Wojciech Fibak! Żeby nie wyjawić za dużo przed rozpoczęciem przejdźmy do (jakżeby inaczej) noworocznej narady tamtejszego rządu pod wodzą Polaka.

    [​IMG]
    Rząd Szansi (jak widać Wojciech Fibak w przebraniu świetnie kamufluje swoją prawdziwą tożsamość w tamtejszym towarzystwie)

    Do niewielkiej sali wszedł mężczyzna z wąsem, przy małym kwadratowym stoliku siedziało już pięciu innych okolicznych dygnitarzy. Nowo przybyły zasiadł przy najokazalszym krześle i bez owijania w bawełnę przeszedł do rzeczy.
    - Proszę uszykować czołgi, sprawdzą się one doskonale w górskim terenie! - zaczął krzyczeć z maniakalną wręcz pasją w głosie, po czym wstał i podszedł w ciszy do krzesła obok przed, którym stała tabliczka z napisem "Dowódca wojsk lądowych".
    - Ależ nie mamy czołgów! - odpowiedział dramatycznie po czym bez żenady powtórzył czynności i z powrotem usiadł na najważniejszym miejscu.
    - A to pech! - krzyknął teatralnym głosem, po czym zaczął ciągnąć dalej - W takim razie trzeba odłożyć w czasie od dawna planowaną operacje pod kryptonimem "Forehand", jak wiecie z poprzednich sesji zakładała ona użycie wojsk pancernych do zdobycia naszych ziem naszych odwiecznych wrogów - Cesarstwa Mandżuko. Szczegółowy raport z pamięci wyrecytuje mi... - chwila zadumy - szef sztabu! - krzyknął po czym zmienił miejsce przy stoliku po raz kolejny.
    - Niestety od dawna planowana operacja pod krypotnimem "Forehand" musi zostać odłożona w czasie, bezpośrednią przyczyną jest brak czołgów i granicy lądowej. Proponuje jednak inny sektor ekspansji! - przy stole zapanowało poruszenie, a Yan Xishan po raz kolejny usiadł na pięknym krześle.
    - Zapomnijcie o tej dziecinadzie! Postanowiłem wraz z moimi pozostałymi ministrami zmienić nieco kierunek natarcia, zamiast czołgami w Mandżuko uderzymy w...
     
  2. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    - Do cholery jak będą takie przerwy to ja mam gdzieś cały ten stuff! - zapowiedział łamiącym się głosem Wojciech Fibak i schował twarz w rękach.
    - To może ja powiem? - rzekł podnosząc nieśmiało rękę minister trochę zbrojeń a głównie gospodarki.
    - Fu Zoui?! No mów, mów.
    - W takim razie pan ze swoimi "sztabowymi" podjął decyzję o tym, że uderzymy nie czołgami w Mandżuko, a w...

    [​IMG]

    Tymczasem po drugiej stronie świata w nieco innych okolicznościach przyrody ZSRR i Niemcy ostrzą sobie zęby na Polskę! Mówię to zupełnie bez powodu aby zanudzić co niektórych użytkowników. Rozumiecie taki chwyt hehe. Za chwilę pokażę niepoprawną politycznie grafikę pochodzącą z mojego śmiesznego bloga (hihihi). Trochę się boję, że dostanę OSTa, ale cóż "no pain no game". Zaraz po jej obejrzeniu dowiecie się w co zamierzają uderzyć Szansi.

    [​IMG]

    - Do choinki jasnej! Kurczę no! - wyryczał zdesperowany minister.
    - Zaraz wszystko powiesz tylko wyjaw nam, skąd to fatalne imię! - wszyscy na sali wybuchnęli śmiechem, w reżyserce też.
    - Argh! Już Ci tłumaczę... - moja mama nie, nie wie nawet, że to piszę - Nie przerywaj! - Jasne, jasne mów nam Fu, hihihihi - Więc ono oznacza po chińsku ni mniej ni więcej jak "Niosący dobrą nowinę".
    - Ooo! Teraz wcale nie brzmi tak głupio co nie? - rzekł dyktator zwany szalonym.
    - No teraz to inna sprawa! - odpowiedziało zgodnym chórem stado papug.
    - Więc mogę przejśc do konkretnej sprawy w co zamierzami uderzyć jeśli nie w Cesarstwo Mandżuko czołgami, co wcale nie jest ironicznym nawiązaniem do innego, niestety nie istniejącego już, AARu?
    - Nie! Teraz to ja się namyśliłem i to ja powiem! - powiedział wyraźnie zdenerwowany Yan Xishan.
    - Mam tego dosyć!
    - Kto to powiedział?
    - Ja.
    - No nie ważne, przechodząc do rzeczy. Zamierzamy uderzyć za pomocą jednej zasadniczej rzeczy: stali i energii! Nie to dwie rzeczy. <fatalne_nawiązanie_którego_nikt_się_nie_spodziewał> Zamierzamy wymierzyć wszystkie nasze gospodarcze narzędzia w najbliższych sąsiadów. Już teraz Tybet podpisał szalenie niekorzystną dla siebie umowę, która zakłada przekazywanie nam zaopatrzenia za metal i błyskawice w kółku! Naszym naciskom nie mógł oprzeć się też Syjam, który również poddał się sile hipnozy i podpisał równie zabójczą umowę co naród prastarych mnichów. Z tym, że Ci drudzy uwijają na siebie jeszcze większego bata chcąc tylko energii. Wiecie co to oznacza? - ministrowie pokręcili głowami - To oznacza ni mniej ni więcej jak to, że będąc gospodarczym hegemonem będziemy mogli wywierać naciski na inne uzależnione od nas kraje. Co prawda zwycięstwo nie będzie tak spektakularne, ale historia pokaże, że miałem racje. Przejdźmy do drugiego punktu porządku obrad... - pozostali dygnitarze spojrzeli po sobie ze strachem i zaczęli wertować kartki, nigdzie nie było mowy o tajemniczym punkcie oznaczonym indeksem drugim!
    - Jaki to punkt! - zapytał Dimitri Krolcheff, którego babcia była maniakalnym pożeraczem krochmalu.
    - Dodałem go w ostatniej chwili - wytłumaczył ze spokojem kilof zwany szalonym - dotyczy on wydarzeń ostatniej nocy, kiedy to na płucach usiadły mi dwie zmory...

    [​IMG]
    Śmiercionośna broń - umowy gospodarcze
     
  3. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    - Zmory?! - teatralny okrzyk pozostałych ministrów.
    - Nie inaczej, nie mam wątpliwości...
    - Mówiły? - zapytał z zaciekawieniem minister Fu Zuoyi.
    - Ale palant! Jasne, że mówiły. I szczerze mówiąc mogłyby umyć zęby gdy zjawią się następnym razem!
    - Chyba nie oczekiwałeś, że ich zęby będą nieskazitelnie białe! Przecież to zakapturzone dusze!
    - No fakt, przechodzę do faktu co mówiły...

    25 grudnia był dniem ewidentnie chłodnym. Dzień po Wigilii, gdy wszyscy zdążyli nacieszyć się prezentami w Bagdad Cafe w Łodzi miał odbyć się niezwykły koncert. 2008 rok był dla Jakuba Wandachowicza, bliżej kojarzonego z zespołu Cool Kids of Death, w ogóle bardzo pracowity i pełen sukcesów, w kwietniu wyszła dobrze przyjęta, najlepsza od debiutu, płyta Afterparty jego macierzystego teamu, a za chwilę miała mieć miejsce premiera jego nowego projektu. Jeszcze ostatnie kable do podpięcia i zaczęli. Agresywne elektroniczne podkłady z pewnością dały niezłego kopniaka zgromadzonym. Atmosfera eventu była zupełnie inna od aury panującej na dworze. Słuchając już ładnie zmiksowanych nagrań kilka tygodni później na pierwszy rzut ucha dało się wyczuć fatalny wokal. Gdyby komuś się jednak udało przez niego przebrnąć mógł posłuchać tekstu: "W Berlinie Chińczyk przejmie ster". Nie do końca jest mi wiadomo, kto pisze dla tego zespołu słowa, bardzo prawdopodobne, że sam Wandachowicz, jednak faktem jest, że przewidział to co być może stanie się w dalekiej przeszłości.

    [​IMG]
    Tryp

    Słońce chyliło się ku spoczynkowi, blask monitora zaczął wypełniać pokój młodego studenta z Łodzi. Jest rok 2009. Młodzieniec po raz kolejny odświeżał stronę, na której znajduje się forum eufi. W wolnych chwilach był on moderatorem, który bez litości wyłapywał małe i duże przewinienia, za które z satysfakcją karał przeróżnymi rzeczami. Arsenał tortur był imponujący, pokrótce finałem był ban. Co dla każdego geeka nie widzącego świata poza tą witryną musiało być równe z samobójstwem. Student flamastrem z największą starannością kreślił kreseczki z boku monitora, którymi oznaczały "trafionych" użytkowników, jak dotąd brakowało zatopionych, ale zadowolenie płynące z posiadanej władzy było wręcz niewyobrażalne. Zapewne nie był on w stanie przewidzieć faktu, że jako jeden z niewielu ludzi na świecie został wyselekcjonowany przez samego, nie będę zdradzał kogo i do czego. "Nie statek tylko okręt kretynie!" pomyślał młodzieniec i z największą pasją zaczął stukać w klawiaturę płonąc przy tym gniewem niepojętym dla nas szarych ludzi. O tak, gniew był w nim wielki.

    [​IMG]
    Niecodzienne spotkanie

    Nie zdążył jednak napisać słów potępienia i pogardy z jakimi traktował takich bezczelnych userów mylących podstawowe terminy gdy monitor zaczął migać. "Co jest?! Kurczę mol!". Nagle nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy na ścianie pojawił się wielki portal. Przez niego wyszedł sam stwórca. Co prawda mały fioletowy trójkącik z wąsem i w meloniku nie wyglądał potężnie, ale fajeczka, którą pykał i owłosione nogi dodawały mu należnej powagi.
    - Severian! (wymawiać Sewe-rijan) - skromny student i moderator siedział jak wryty gapiąc się w przybysza i nie do końca chyba zdając sobie sprawę z tego co go spotyka.
    - Byłem już na poczcie! Oprogramowanie mam legalne! A z moim psem to było na żarty!
    - Nie tłumacz się, ja widzę wszystko! Wszystko! Wszystko! - młodzieniec wciąż był sparaliżowany, tymczasem Bóg zaklaskał nogami i usiadł na niepościelonym łóżku - Wyluzuj się, wiem co jest pod twoim posłaniem, jakie masz dwie następne zakładki otwarte w swojej przeglądarce i czemu głośniki są ściszone. Przyszedłem tutaj bo jesteś najlepszy! Rozumiesz? - student milczał - Ach wy ludzie, zawsze to samo, gdzie się pojawię to albo zatyka, albo "wybacz panie", nie mogę sę pogadać? W niebie jest tak nudno, Jezusowi brak piątej klepki, a Maryja to nadąsana baba. Gdyby chociaż duch święty na prawdę istniał! Zaczniesz mówić?! - fioletowy trójkąt stał się jeszcze bardziej fioletowy, a melonik osunął mu się na oko.
    - Tak. - odrzekł mechanicznie moderator wciąż siedząc w bezruchu.
    - To wspaniale! Więc słuchaj mnie, wybrałem Ciebie spośród miliardów, nie licząc Australijczyków, Ślązaków i Peruwiańczyków, abyś przeprowadził prastary chiński naród z północy do ziemi im obiecanej. Za chwilę ja zniknę, a ty zostaniesz natchniony i ruszysz przed siebie, kapisz?
    - Tak.
    - Masz jakieś pytania?
    - Nie.
    - Wspaniale! W takim razie pędzę dalej, do zobaczenia! Ciao!
    W pokoju zaległo milczenie, po chwili Severian wstał i wyszedł z pokoju, myśląc już tylko o swojej boskiej misji.

    - Więc mówisz, że przyjdzie po nas prorok? - spytał z niedowierzaniem Shang Zhen, szef wywiadu.
    - Nie mam co do tego wątpliwości! - odrzekł dyktator zwany szalonym. Ministrowie spojrzeli po sobie i postanowili przejść obojętnie obok tej niecodziennej wiadomości.
    - To wspaniale! - odpowiedział mu Zhen - Pójdę spakować walizki, a pan niech lepiej się dobrze wyśpi bo widać, że czeka nas daleka wędrówka, a wielki Kilof wygląda na zmęczonego!
    - Spokojnie nie będzie tak długo, widzisz dzięki montażowi udało się zamknąć cały miesiąc gry w trzech odcinkach tak więc nasza przeprawa nie będzie wcale taka męcząca. - odpowiedział z zadowoleniem polski tenisista, uśmiechnął się po czym wstał - No ale dobry sen nikomu nie zaszkodził, dobranoc brzdące i do jutra!
     
  4. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    Na Gwieździe Śmierci panowało zakłopotanie. Udało się zatrzymać i wciągnąć do jednego z hangarów Sokoła Millenium - statek, w którym przebywał prawdopodobnie robot z hiper tajnymi planami super morderczej broni jaką była stacja bojowa zwana po angielsku Death Star. Lord Vader wracał właśnie do swojego pokoju, gdy nagle coś sprawiło, że stanął jak osłupiały. Pociągnął powietrze przez kratki w masce raz i drugi. Przemyślał sprawę i wewnętrzny głos powiedział do niego "Czuję coś czego dawno nie czułem...". Obrócił się na pięcie i postanowił wrócić do Wielkiego Moff Tarkina by donieść mu o swoim niepokoju.

    Tymczasem w niebie Bóg odbywał naradę ze swoimi najbliższymi współpracownikami, był już tak znudzony bezowocną dyskusją, że wstał pociągął mocno fajkę i wypuszczając dym rzekł:
    - Jezusie, zdaj mi relację z przygotowań do operacji pod kryptonimem "Wędrówka Ludów" - powiedziawszy to osunął się na wielki fotel i poprawił stopą melonik.
    - Okej więc zaczynam. - odparł nieśmiałym tonem i zaczął czytać kartkę z raportem - Nie udało nam się znaleźć nikogo, kto przeprowadziłby Japończyków. Objawiliśmy się w twoim imieniu userowi o nicku Templar, ten jednak odmawiał mówiąc, że to żart a on nie jest godny tej misji. Nie chciał uwierzyć w zaszczyt jaki go spotkał mówiąc przy tym, że jest nikim i z całą pewnością nie zasługuje na czyjąkolwiek uwagę, tak więc wakat dla proroka Japończyków wciąż wolny. Użytkownik Sitro dzielnie ruszył przeprowadzić wszystkie ludy radzieckie lecz został niechybnie zgładzony przez wyczuwającego spisek Stalina, podobnie zresztą jak wielu przed nim na przykład... mam wymieniać? - spytał Jezus nie chcąc się powtarzać.
    - Daruj sobie te stare nudy. A co Niemcami?
    - Wysłaliśmy tam na początku Warzkinsa, ale Adolf złamał mu rękę. Teraz z tego co wiem obietnicą podboju Hiszpanii udało się znęcić dyktatora skromnemu userowi Crystiano, który już ruszył z Germanami na wschód.
    - Fantastycznie! - zaklaskał Bóg nogami - Kontynuuj ptaszyno...
    - Aves zaginął w otchłani. Larry pojawił się na chwilę już udało mu się przekonać Mussoliniego do przeprawy gdy znowu zniknął.
    - On ma to do siebie, że pojawia się i znika.
    - Ten typ tak ma. Idąc dalej Aux, na którego tak bardzo liczyliśmy powiedział, że wędrówka byłaby niezgodna z historią XX wieku i nie przyjął zadania. Oli powiedział, że cały ten pomysł jest do niczego. Arekrem przyjął zadanie z wielkim entuzjazmem by po chwili stwierdzić, że jednak nie i rozpłynąć się w powietrzu.TROCKI2 miał przeprowadzić przez wodę Brytyjczyków, ale nawet taki anioł jak Chembrlain nie wytrzymał przy nim i rozkazał wrzucić go nocą do Tamizy.
    - Ciężka sprawa, a jak poszło temu, którego sam osobiście odwiedziłem: Sewerus? Syfus? Spermus? <Lubię_American_Pie>
    - Severian... - odrzekł z zażenowaniem Jezus.
    - A tak! Więc co z nim?

    Moff Tarkin stał za biurkiem i kilka razy próbował przerwać wywód Vadera na temat jego zaniepokojenia, ale ciągle nie mógł mu się wtrynić. W pewnym momencie ze zniecierpliwieniem krzyknął:
    - Dosyć Vader, ja też to czuję!
    Wiadomość ta zbiła naszego przebieranego przyjaciela z tropu. Niezręczną ciszę przerwał oficer imperium, który wpadł do kabiny bez pukania i zaczął sapać:
    - Panie... na statku... tam coś jest... i nie chodzi o robota...
    - Moff Tarkinie, pozwól, że pójdę to zbadać. - powiedział Vader i wstał tak, że krzesło z łoskotem upadło na ziemie.

    Severian wyszedł z domu i zaczął się zastanawiać. "Od czego zacząć" - pomyślał młody prorok, a jego oczom ukazał się mały osiedlowy sklep. "No tak" - powiedział sobie w duchu i ruszył wprost do wejścia.

    - Więc co z Severianem? - rzekł zniecierpliwiony Bóg.
    - Właśnie kupuje... Big Milka?!

    "Big Milki to pokarm duszy" - przemyślał sprawę student i zaczął zajadać loda. W tej chwili jego głowę zaprzątały już tylko dwie rzeczy. Jak dostanie się do północnych Chin i czy wygra następnego smakowitego Big Milka co obwieści mu dumny napis na patyku.

    Vader pochylił się nad skrzynią w ładowni Sokoła. Ze środka dochodziły dziwne dźwięki. Ludzkie chichoty i grzechotki.
    - Otworzyć skrzynie! - powiedział załamującym się głosem najczarniejszy typ w galaktyce, to skrzynia była źródłem wyostrzenia jego zmysłów. Dwóch szturmowców uchyliło wieko, a ze środka wyskoczyło trzech Meksykanów i kaktus z oczami.
    - Buenos Naches! - krzyknął jeden z nich, a Vader spojrzał na niego jak na zbawienie, czego niestety nie potrafiła wyrazić jego maska.
    - Buenos Naches! Wyczuwam, że macie coś ze sobą. Pierwszy raz ten zapach dotarł do mnie jakąś godzinkę temu, to... - jego głos się załamał - Jak ja kocham Burito!
    Meksykanie wybuchnęli szałem radości i zaczęli grać na instrumentach, a kaktus rozdawał wszystkim Burtio.
    - O nie! - wrzasnął Vader - W takich warunkach jeść nie będziemy! Wy dwaj! - wskazał na dwóch szturmowców - weźcie składniki ze skrzyni - Goście, zrobicie tego więcej?
    - Naturalnie!
    - Zapraszam wszystkich na stołówkę! Za pół godziny czeka nas wyżerka! - w między czasie mroczny pan schował kilka burito i postanowił nie czekając do uczty zjeść je w samotności. Co oczywiście nie wykluczało jego udziału w wielkiej bibie, która miała odbyć się na stołówce już za dwa kwadranse.

    [​IMG]
    Lord Vader kocha burito
     
  5. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    Po zjedzeniu Big Milka Severian ruszył przed siebie. Jego misja stała się faktem. Postanowił iść najkrótszą jak mu się wydawało drogą, prosto na wschód. W związku z pewnym ryzykiem podróży przez ZSRR postanowił wędrować w nieco innym kierunku, przez Rumunie i Turcję, później Persję kolonie brytyjskie, Tybet aż do Chin. Dzięki montażowi i postępowi techniki nie musimy śledzić każdego jednego kroku naszego moderatora żeby być na bieżąco (choć oczywiście moglibyśmy nawet na hologramie gdybyśmy chcieli), a jedynie poszczególne, co ciekawsze momenty. Pierwszy taki przyszedł na południu Anatolii, nieopodal Antalyi (?).

    Lord Vader kończył zajadać zwędzone Burito w swojej kuli i nie spodziewał się katastrofy, która miała wydarzyć się lada moment w kuchni kilka poziomów pod nim. Otóż jego onegdaj mistrz Obi Sam Serobi dorwał się do zapasów w spiżarni po tym jak wyłączył pole siłowe Gwiazdy Śmierci i postanowił sam zacząć pałaszować meksykańskie specjały. Nie jesteście w stanie uwierzyć ile może zmieścić żołądek głodnego Jedi po podróży statkiem. Stary Ben też nie wierzył, tylko jadł i jadł... Gdy nagle został rozpoznany przez przybyłych kucharzy, nie było już odwrotu. Szybkim ruchem wyciągnął miecz i ściął kilka głów. Ochronie też. Niedoszła feta, niedługa zamieniła się w prawdziwą masakrę. Sos mieszał się z krwią i na odwrót. Jedi jedli za pięciu i nie przepadali za przeszkadzaniem im w posiłkach. Ani Meksykanie ani kaktus z oczami nie mieli prawa o tym wiedzieć. Pogrążony w amoku rycerz kroił, siekał i mielił kolejnych, którzy stawali mu na drodze.

    W krainie Szansi tymczasem nie zmieniało się nic. Prosty lud ciągle jadł korzonki i kamienie oczekując na agresje Japończyków i koniec idylli, a szalony wódz w samotności czekał na znak od niebios. Najbliżsi ministrowie popadali w stan apatii i przygnębienia. Życie na walizkach nikogo z nich nie wprawiało w dobry nastrój. Byli niepocieszeni co niedługo mogło się zmienić, wraz z przyjściem proroka. Przez najbliższe tygodnie nie działo się jednak absolutnie nic ciekawego. Dlatego wróćmy do głównego wątku.

    "Ha i kolejny Big Milk zjedzony" - pomyślał Severian i włożył 102 patyczek po lodzie do kieszeni. Nagle rozbolał go brzuch. "Argh! Wiedziałem, że za dużo zimnego tak się skończyć". Na szczęście był w Turcji, ojczyźnie Ottomanów, najlepszych koni i "Burito wschodu", czyli Kjebapów. Podróżując na obrzeżach nadmorskiego kurortu zobaczył mały sklep, w zasadzie ruderę, z której powoli odpadała deska z napisem "Doner Kebap + Wypożyczalnia statków". Pierwsza niemal mechaniczna myśl, która błysnęła, niczym ostrze andaluzyjskiego bagnetu, w głowie młodego proroka: "Okrętów idioto". Dał jednak szansę małemu lokalowi i delikatnie zwrócił się w jego stronę.

    "Ukarać Auxa" - wrzeszczał Bóg, gdy dotarło do niego w końcu, że ten nie chce podjąć się misji nawet po objawieniu jego samego osobiście.
    - Ale jak? - spytał smutnym głosem Jezus.
    - Wniknę w rozumy dzieci, ooo tak w końcu...
    - ... jest nauczycielem w gimnazjum?
    - Otóż to, mój niedołężny synu! Natychmiast uszykuj mi defibrylator rozumów! - wrzasnął Bóg tak, że ślina została się na jego sumiastych wąsiskach.

    Vader stał na końcu korytarza, którym wracał do statku Obi Sam Serobi. Wyczuł zaburzenia produkcji Burito. Kamery przemysłowe potwierdziły jego najczarniejsze myśli. Całe jedzenie przepadło w brzuchu jego stetryczałego onegdaj mistrza.
    - Znowu się spotykamy... - rzekły upiornym głosem, kiedy Jedi jeszcze oblizywał palce i nie miał prawa go zauważyć.
    - Jesteś zaledwie mistrzem ciemności! - krzyknął odruchowo, jakby od niechcenia ten drugi.
    - A ty, zwędziłeś Burito... - gniew zapłonął, nie był wyjścia. Pozostała tylko walka.

    Severian wszedł do kantyny i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Stary mors, jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwa był właścicielem, kucharzem i jedynym pracownikiem owej budy z kjebapami. Jego matka była Polką a ojciec Turkiem. Poznali się bardzo dawno, gdy na plaży w Juracie wydarzył się straszliwy wypadek.
    - Severian! - zdumiony mors szeroko otworzył oczy - Nie mogę uwierzyć Ty? Tutaj?!
    - Stary Morsie? Ale jak?! - głos się załamał i łzy popłynęły po policzkach.
    Wpadli w braterski uścisk, tego wieczora wódka lała się strumieniami, kjebapy zjadały się seriami, a usta nie nadążały z opowiadaniem straconych chwil. Spotkanie po latach było wzruszające. Okazało się, że Stary Mors otworzył biznes z okrętami wojennymi, ale nie wypalił. Później przerzucił się na wypożyczalnię kajaków i rowerów wodnych, to też nie wypaliło. Następne były kebapy, to też nie wypaliło, ale chwilowy brak weny nie pozwalał mu na wymyślenie czegoś lepszego od budy z żarciem, a warto dodać, że jego kjebapy to poezja.
    - Nie wierzyłem, że cię jeszcze kiedykolwiek spotkam... - rzekł Severian ze łzami w oczach. Moderator obejrzał małą kolekcję sprzętu wodnego i zaczął targować się o kajak.
    - Pierwszy dostaniesz za free, morzem szybciej dostaniesz się do Chin niż lądem, ale następnym razem wezmę od Ciebie z milion patyków!
    - Masz to jak w banku. - odrzekł prorok i poklepał swojego przyjaciela po ramieniu (?). Emocje tego wieczora nie opadały, kolejne toasty następowały po sobie szybciej niż fucki Brytyjczyków w trakcie bitwy pod El Alamejn. Rano Severian miał wyruszyć na zachód by dopłynąć do wschodniego brzegu USA jeszcze w tym tygodniu.

    [​IMG]
    Spotkanie po latach

    Aux prowadził kolejną lekcję, gdy nagle dzieci zaczęły wariować. Na początku zaczęło się niewinnie, na końcu klasy ktoś rozebrał dziewczynę, ta następnie poszła się powiesić. Później położono nauczycielowi kosz na głowę. Wyniesiono go na boisko, gdzie nabito po krótkie szarpaninie na pal. Następnie stado nastolatków podpaliło dom opieki społecznej i zepchnęło autobus z pielgrzymami ze skarpy. To był dzień pełen krwi.

    [​IMG]
    Aux nabity na pal

    Na Death Star również. Łukasz Niebiańskiwędrownik razem z przyjaciółmi i trzymetrowym psem oglądali zmagania czarnego pana z Obim Sam Serobim. Niestety najedzony Jedi nie był w stanie sprostać w walce fit Vaderowi, który z rowerem na siłowni był za pan brat, a burito zjadł ledwie kilka. Walka nie trwała nawet 20 sekund. Aliantom, ba! Rebeliantom udało się zwiać, a Vader natychmiast udał się do Moff Tarkina.

    - Panie Niemcy wkroczyli do Nadrenii! - wykrzyczał adiutant Fibaka.
    - To znak, że musimy czekać. Na nas też przyjdzie pora...

    [​IMG]
    Niemiec w przebraniu Kate Moss wkracza do Nadrenii

    - Są tylko dwa miejsca w galaktyce, gdzie robi się burito...
    - Alderan zniszczyliśmy panie Moff Tarkinie.
    - Otóż to, ale zostało jeszcze jedno... - blady strach padł na Ziemię.

    [​IMG]
     
  6. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    Łzy musiały przyjść. Prędzej czy później musiały.
    - Severian! Znowu się spotkamy! - powiedział mors trzepocząc wąsami.
    - Ale kiedy? <dramat><tragedia><katastrofa><świeże_owoce>
    - Nie mam pojęcia... Bóg jeden wie... - moderator w tym momencie wzrokiem przebiegłej zadumy spojrzał w górę i przypomniał sobie o małym prezencie od swojego pracodawcy, karta SIM umożliwiające rozmowy międzywymiarowe.
    - Masz rację. - odpowiedział. - Masz całkowitą rację.
    Poranek był chłodny. Severian stał już na plaży załadowany i gotowy do rejsu. Jego kajak delikatnie chluskał się na mieliźnie i wzbudzał zainteresowanie obudzonego rozmową ptactwa. Mewy wszelkiej maści badały go uważnie ze wszystkich stron, podobnie jak gołębie, które w głębi duszy jednak wciąż czuły się poniżone przez flamingi, te natomiast udawały co prawda, że nic nie widzą, ale ich złodziejskie spojrzenia dało się wyłowić po dłuższej i cierpliwszej obserwacji. Baribali nie było bo żyją na drzewach a w morzu przecież nie ma drzew. Scenka zwyczajowa natomiast nie wzbudziła najmniejszego zaintrygowania rozegzaltowanych i ewakujących na konkordat krabów.
    - Przygotowałem coś dla ciebie. - rzekł zadowolony z siebie mors i podał Severianowi turystyczną lodówkę.
    - Nie trzeba było. Przecież dobrze wiesz, że zaraz będę cały czerwony ze wstydu, ja nic nie mam. - moderator uchylił wieko, blask padł na jego oblicze i szczęka mu opadła. - Dziękuję, nigdy ci tego nie zapomnę. - rozpędził się i wskoczył do łodzi, by nikt nie zobaczył jego rumieńców. - Do następnego! - krzyknął powstrzymując płacz.
    - Żegnaj przyjacielu! - pomachał płetwą Stary Mors i czekał na plaży aż moderator zniknie za horyzontem.
    Severian wiosłował z całych sił. Miał nadzieję dopłynąć do następnego czwartku żeby zdążyć obejrzeć doktora House'a. Przegapił już 2 ostatnie.

    Rok 2008, środek ME w Austrii i Szwajcarii. Borbah był od jakiegoś czasu w Norwegii dokąd jeździ zarabiać w czasie wakacji, nie spodziewał się jakiego psikusa wytną mu koledzy. Był wśród nich Sieka (czyli ja), chociaż to nie on wymyślił ten przedni żart.
    - Nuda w te wakacje. - powiedział chłopak w najdłuższych włosach.
    - Ano... Wymyślmy coś... - odrzekł mu na to Kwachu.
    (kilkanaście nieciekawych linijek później)
    - Powiedzmy wszystkim, że Adam nie żyje, że umarł w Norwegii w...
    - Zderzeniu z łosiem?
    - Miał raka!
    - Może wypadek samochodowy?
    - Powiedzmy, że walczy o życie żeby nie było tak chamsko.
    - ???
    - No dobra tylko tak rzuciłem.
    Jak chłopcy rzucili tak zrobili, przez jeden wieczór wszyscy na gadu słali nam kondolencje z powodu śmierci kolegi. Jak się domyślacie cały żart szybko padł i wszyscy dowiedzieli się, że to tylko psikus. Przez kilka następnych dni wiele osób się do mnie nie odezwało. Pytacie jak zareagował Adam? Tfu! Właściwy borbah. Śmiał się po powrocie. Dowcipu jednak nie polecam powtarzać bo różne dziwne persony się podowiadywały i szykowałaby się niezła draka! Morał dopiszcie sobie sami. (Nie żartować ze śmierci!)

    Lew Trocki nie mógł spać. Było upalne popołudnie. Jak każde inne w Meksyku zresztą. Obracał się z boku na bok gdy nagle coś w pokoju zaczęło się ruszać. Komunista wstał z łóżka i poprawił guziki w czerwonej piżamie. Krwista farba na ścianie trochę kuła w oczy zaraz po założeniu okularów, ale z pewnością pasowała do dywanu tego samego koloru. Mężczyzna rozejrzał się po pokoju, ale niczego nie zauważył. Ściągnął rubinowe papcie, zjadł jednego paprykowego Laysa i położył się z powrotem. Nagle coś ponownie przemknęło. Zdawało się, że to tuż za nim. Poderwał się gwałtownie, od 1929 nie mógł zmrużyć oka. Rozejrzał się po pokoju, ale jego oczy przesiąknięte czerwienią nie zauważyły żadnego odstępstwa od normy. "300%" powiedział do siebie w duszy i położył się ponownie. Tym razem jednak nie miał wątpliwości, paczka chipsów zaczęła szeleścić. Grymas zdenerwowania przebiegł po twarzy Trockiego, nie przewrócił się na drugi bok tylko krzyknął.
    - Boże dlaczego znowu to robisz!
    - Och Lewku, Lewaczku... Wiesz jak kocham te Laysy! Nie denerwuj się! - Bóg zrobił słodkie oko.

    [​IMG]
    Słodkie oko

    - Niech ci będzie. - rewolucjonista usiadł na łóżku, założył okulary i zaczął rozmawiać z bogiem. - Co tam w niebie?
    - Nuda maks, uśmiercimy kogoś?
    - Czemu nie! - Trockiemu w oczach zaświecił się diabelski ogień. - Może Stalin?
    - Jesteś taki przewidywalny... Nie no, ktoś inny.
    - To może właściwy borbah?
    - Eee, jego koledzy już z tego żartowali, jesteś taki przewidywalny. - oboje wytężyli mózgi, na raz dwa i trzy pstryknęli palcami (Bóg tymi od nóg) i krzyknęli. - TORCKI2?
    - A on przypadkiem już nie umarł?
    - A to problem? - a gdy pan i władca wypowiedział te słowa Trocki spojrzał na niego jakby czegoś nie rozumiał.
    - No... On jest martwy?
    - Mhm? - Bóg najwyraźniej zadowolony z siebie spoglądał z niezrozumieniem.
    - To znaczy, że już nie żyje. Ktoś go zabił wcześniej.
    - O psiakrew! Kto to był?
    ***TO BYŁ NEVILLE CHAMBERLAIN***
    - To mam lepszy pomysł. - Bóg rzekł szczęśliwy jak małe dziecko. - Pozbawmy go rozumu! Piastuje ważne stanowisko więc powinno być zabawnie.
    Bóg zniknął. Trocki westchnął i położył się na boku. Był przyzwyczajony do tego, że stworzyciel przychodzi zjada chipsy i znika, a jego nikt nie rozumie.

    [​IMG]
    Debiut Chamberlaina i od razu najśmieszniejszy w owych czasach żart, opowiadany zresztą wielokrotnie. Klasyk na poziomie "Przychodzi baba do lekarza..."
     
  7. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    Fibak przechadzał się wraz z przyjacielem po jednostce wojskowej, gdy nagle zobaczył coś niecodziennego. Powiedzieć uderzającego to mało. Wyrywającego czaszkę z głowy tak, że przelatuje ziemie dookoła i wraca na kark mniej więcej opisuje stan tego zjawiska. Na czole szalonego dyktatora zaczęła pulsować żyła i ruszył zdecydowanym korkiem w stronę pięciu żołnierzy.

    "Lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, dr. House", Severian wiosłował ile miał tylko sił w swoich silnych męskich poszarpanych przez morze dłoniach. Niedawno minął Gibraltar, gdzie wyskoczył na zakupy. Magazyn dla prawdziwych twardzieli "Flota" z okrętem przyszłości USS Montaną na rozkładówce, dwa ciemne Guinessy i jedna księga rekordów, w której pozostawało puste miejsce przy kategorii "Prorok, który w najkrótszym czasie przeprowadził swój lud do krainy jemu obiecanemu". Starał się maksymalnie skoncentrować na mechanicznych ruchach, kiedy nagle zdał sobie sprawę z tego, że strasznie go ssie w żołądku, spojrzał na skrzynkę od Starego Morsa i wiedział, że to był ta chwila. Uchylił delikatnie wieko turystycznej lodówki i wyciągnął Big Milka, spojrzał się czy nikt nie widzi. Rozerwał folię i dobrał się do przysmaku. Nagle na horyzoncie pojawił się mroczny niewiele wystający nad tafle morza trójkąt. Rekin.

    - Co to ma znaczyć żołnierze? - wydarł się Fibak.
    - No jak to co? Hehe. Gramy w debla! - twarz dyktatora przybrała w tym momencie odcień śliwki, a żyła była na granicy wytrzymałości.
    - DEBLA?! - krzyknął tak, że w Tokio Husajasa De'bel obrócił się bo myślał, że ktoś go woła - Debel?!
    Mężczyźni stali skonfundowani bojąc się zrobić jakikolwiek krok. Po chwili jeden zaczął się tłumaczyć, ale Xishan nie znosił sprzeciwu.
    - Jeśli będę kroił marchewkę to nie powiem, że przygotowuję lazanię, co więcej nie będzie smakować jak lazania i dopuszczę się świętokradztwa! Macie zamiar grać w debla w pięciu? Odważne! Nazywanie tego deblem to szaleństwo wobec, którego nie mogę pozostawać obojętny. Chcę by moja armia godnie chroniła granic naszego kraju i potrafiła rozróżnić debla od cholernego niczego!

    Ciemny kształt był coraz bliżej. Severian skończył loda i schował patyczka do małego woreczka, gdzie nosił pozostałe wykorzystane czekające na czarną godzinę by wymienić je w sklepie. Spojrzał się na trójkąt i zaczął wiosłować coraz szybciej, ku jego zdziwieniu rekin nie był w stanie go dogonić co więcej po chwili wynurzył się z wody i zaczął krzyczeć. "Do choinki jasnej! Możesz poczekać?" Skonfundowany moderator zatrzymał kajak. Mężczyzna, w przebraniu najgroźniejszego z mokrych, wdrapał się na łódkę i pociągnął soczystego łyka z butelki, którą miał przy sobie.
    - Ahoi! Jestem Fidel! Wybacz mi, żem taki brudny i zarośnięty, ale od 3 miesięcy się nie goliłem i nie miałem dostępu do wody pitnej! Ciągle pływam wzdłuż hiszpańskich wybrzeży. Na lądzie wojna domowa, a ja załatwiłem sobie ciepłą posadkę i patroluję morze, hehe, ale ze mnie cwaniak!
    - Jakby co to mam przepustkę. - zaczął odważnym blefem moderator.
    - Nie no zapomnij o tym, chciałem tylko żebyśmy się napili i podrzuciłbyś mnie na Kubę?
    - Zobaczymy.
    Okazał się, że Fidel służy w oddziałach komunistów, ale ma dość wojny. Jest cichym pacyfistą. Od dwóch lat je tylko herbatniki Bebe i zamierza wyjechać do Hawany, sprzedać kostium Rekina i kupić sobie za pieniądze z niego stado owiec, które będzie pasać na dużych łąkach. Nie stroni od alkoholu i masturbacji. Kiedyś był księgowym, ale postanowił zostać rewolucjonistą, choć jak sam przyznaje w rubryce zawód wykonywany, wpisuje dla niepoznaki magazynier.

    [​IMG]

    - Zrobimy tak, wy pięciu na mnie jednego. Jak wygracie daruję wam życie. Jak przegracie to będziecie przestrogą dla tych, którzy mają czelność kaleczyć debla.
    Mecz zakończył się wynikiem 6-0 6-0 6-0. Piątka żołnierzy została zabita, a ich ciała powiewały przy kortach i były świadectwem tego, że ojciec jest surowy lecz sprawiedliwy.

    - Rewolucja to chłam. Na początku jest spoko. Bawisz się, wóda, dziewczynki, koks, brudne majtki i lamy w każdym kolorze. Później przychodzi zabijanie.
    - Nie znosisz tego robić? - zapytał Severian popalając papierosa i siedząc gotowy do snu przykryty do pasa kołderką.
    - Wiesz, za pierwszy razem jest fajnie, za drugim też nieźle. Później nie liczysz głów. W końcu wypalasz się myślisz czy nie rzucić tego wszystkiego. Zaczynasz oglądać Szymona Majewskiego i nim się obejrzysz jesteś na dnie. Widziałem jak upadali inni. Ja nie jestem idiotą, jadę na Kubę pasać owce.
    - Hmm, polubiłem cię Castro, podrzucę cię pod samą Hawanę. Daj mi se golnąć i idę spać. - Severian wziął potężnego łyka i usnął w kajaku na środku Atlantyku.
     
  8. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    - Dzięki Ci Severian za wszystko. - powiedział Fidel.
    - Ależ nie ma za co, mi również było miło.
    - No tak, to ja lecę, mam nadzieję, że uda mi się upchnąć komuś ten kostium. - i wskoczył do wody.
    Administrator spoglądał chwilę na odpływającą sylwetkę hiszpańskiego przyjaciela po czym jak w amoku zaczął nawoływać.
    - Hej! Oddawaj mi patyczek po Big Milku! - chwycił wiosła i zaczął zbliżać się do Castro. - Zwolnij! Patyczek mi oddaj złodzieju!
    - Myślałem, że mi dasz, że się podzielimy. Wydawało mi się, że są wspólne...
    Ta sytuacja doprowadziła do oczywistego zwrotu w orientacji młodego Castro. Upadł o jeszcze jeden szczebel niżej na drabinie politycznej. Z nieszkodliwego biednego i wrażliwego chłopca, którego uwiodły ideały komunizmu stał się żadnym krwi czerwonym potworem, któremu przyświecał tylko jeden cel. Oczywisty jest fakt, że w tym momencie stado owiec schodziło na dalszy plan.

    [​IMG]
    Kość niezgody

    - Widzisz Imperatorze, gdy byłem mały moja mama umarła. Wpadła do wielkiego garnka z burito. To była natychmiastowa śmierć. Od tamtego czasu poprzysiągłem zemstę! Chcę by ta potrawa musiała przedefiniować słowo cierpienie gdy dostanie się do mojego przewodu pokarmowego. - Darth Vader siedział zamknięty w swojej kuli i mówił do lustra. - No więc dlatego musimy lecieć na ziemię! Tam jest go więcej! Tam będę wspinał się na szczyty sadyzmu i uwolnię pokłady niespotykanej dotąd nienawiści. - nagle coś w nim pękło, jest głowa upadła na blat i zaczął uderzać w niego pięścią. - Nie no kurde, kapnie się, że to nieprawda! Argh! Muszę znaleźć lepszy powód.

    - Tak więc ja mówię Dorris: "Kochanie! Upadłaś na głowę!", a ona znowu zaczyna starą gadkę. Ile ja się tego nasłuchałem w życiu! Przestań pić! Czemu jadasz w Fast Foodach! Idź pobiegać do lasu! Myślisz, że jestem gruba? Boshe, powiem Ci tak popełniasz błąd! Żona to zła sprawa! - rzekł Bóg z powagą.
    - Wiem braciszku, ale kiedy ona mnie męczy. "Co powiedzą ludzie?" albo "Bez ślubu pod jednym dachem?!". - odpowiedział mu najmłodszy z rodzeństwa.
    - Powiedz jej, że jesteś za młody! Potrzebujesz wolności!
    - Nie wiem, nie wiem. Boże mój! Jak ja jej to powiem! Że ja już, dłużej tak nie mogę! Muszę żyć, życiem towarzyskim! - zaczął nucić piosenkę, jednego z finalistów pewnego programu, który niegdyś leciał na stacji ze słoneczkiem w logo.
    - Daj se siana! Laski nie są tego wartę. - powiedział stwórca i zaciągnął się fajką, wstał z fotela i wyciągnął zdjęcie ślubne. - Patrz jak wtedy wyglądałem, dzisiaj jestem tylko cieniem, karykaturą siebie. Za to nasz brat Bug, w ogóle się nie zmienił!

    [​IMG]
    Bóg na ślubie, za nim stoi brat, Bug. Obok żona Dorris, a za nią siostra Dorota

    Nowy Orlean, środek 1936. Severian wchodzi do knajpy w poszukiwaniu transportu. Siada przy ladzie.
    - Jednego Big Milka na miejscu.
    - Się robi szefie. - odrzekł dziarsko barman.
    - Znasz kogoś kto jest w stanie sprzedać mi furę, którą dojadę do zachodniego wybrzeża?
    - Ten tam, Big Joe. Wygląda groźnie. Był 3 razy w więzieniu. Zabił z tuzin ludzi, ale jeśli nie on to w tej knajpie nikt. A jak nie mam racji to niech mnie piorun trzaśnie. - jakby przez sufit w sprzedawce uderzyła błyskawica. Jego ciało rozsypało się w pył i zostały po nim tylko kluczyki do auta zaparkowanego przed barem.
    - Jeden problem z głowy. - administrator sięgnął po kluczyki i ugryzł loda.
    Najbliższe kilka dni jechał po amerykańskiej międzystanowej jedząc Big Milki i słuchając kaset Aerosmith, Iron Maiden i Motorhead. Zachodnie wybrzeże było na wyciągnięcie ręki.

    [​IMG]
    ALL GLORY TO THE HYPNOTOAD
     
  9. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    @@@ODCINEK SPECJALNY@@@​
    Studio telewizyjne, jeszcze ostatnie poprawki, przypudrować nosek. Nagle wszystkie światła na prezentera i lecimy: na żywo.
    - Witam państwa w dzisiejszym specjalnym odcinku. Obiektem nad którym postanowiliśmy się skupić jest fenomen forum internetowego eufi i jednego z tajemniczych AARów: Rakieta Szansi. - dziennikarz obraca się o 90 stopni i zaczyna mówić do drugiej kamery. - Pod wpływem tego, można by pomyśleć, małego opowiadania na świecie rozpętała się prawdziwa Severmania. Ludzie na całym świecie łamią sobie nogi, urywają głowy, wykręcają ręce, przypalają jądra, miażdżą klatki piersiowe, skaczą z dużej wysokości, wpadają pod pociągi, wszystko to by trafić pod skalpel młodego administratora! On sam nie może wyjść z domu by nie natknąć się na szalonego nagiego fana. Przemysł porno szuka jego sobowtórów. Stuprocentowi, prawdziwi mężczyźni z dnia na dzień stają się gejami, według ostatnich doniesień w marynarce nie służy już żaden heteroseksualista. W Trabzonie powstała 30 metrowa statua w kształcie Big Milka. Algida staje się najbogatszą marką na świecie, wyprzedza Coca-Colę i Microsoft. Wykupuje prawa do serii książek o przygodach młodego czarodzieja i zatrudnia Uwe Bolla by zekranizował nigdy nienapisaną część pod tytułem Harry Sevtter i Lodziarz Azkabanu. Szaleństwo dotyka cały świat! Nawet ja pod garniturem mam koszulkę z Severianem, mam też wszystkie tazosy z serii eufi, żona mnie rzuciła bo nie jestem taki jak on, ale to co... Sam sobie nie mogę wybaczyć. - prezenter wyciąga pistolet i strzela sobie w głowę, z offu słychać szepty i nagle pojawia się plansza: A JAK AAR ZMIENIŁ ŻYCIE UŻYTKOWNIKÓW?

    [​IMG]

    Studio telewizyjne jak z rozmów w toku, na środku pojawia się Ewa Drzyzga, tytuł odcinka to "Rakieta Szansi - czy trzeba coś dodawać". Pierwszym gościem jest Nikt Ważny. Program przechodzi do poważnej formuły, wszędzie ciemno na kanapie siedzi prezenterka a obok forumowicz, ich twarze oświetla słaby blask.
    - Opowiedz nam jak to było, co to jest to forum, czym jest ten AAR? - delikatny głos prowadzącej uspokaja napiętą atmosferę w studio.
    - Forum to takie miejsce gdzie każdy wymienia się poglądami. Na początku jak tam wszedłem, chciałem tylko... - głos wyraźnie się załamał. - Nie wiedziałem jak zrobić dyslokacje strategiczną. - gdzieś w tle słychać ciche "Mój boże". - AARy to opowiadania z gier.
    - Czym różni się "Rakieta Szansi" od innych tego typu 'produkcji'? - Ewa Drzyzga zadała pytanie, które sprawiło, że niejedna osoba w studiu wstrzymała oddech.
    - No więc, kiedy czytam inne. No wiesz...
    - Nie rozumiem. - Nikt Ważny wziął głęboki oddech i zaczął odpowiadać.
    - Na początku każdy zaczyna od czegoś lekkiego jak na przykład "Polska AAR /od 1936 r./" czy "Zjednoczenie - FRCA AAR". Później to nie wystarcza i zaczyna się wrzucanie znacznie mocniejszego towaru jak "MiniAary Warzkinsa". Kiedy sięgasz po "Empire is calling! Canadians will fight!" wydaje ci się, że jesteś już na dnie i za kilka dni ktoś znajdzie cię na śmietniku ze strzykawkami w rękach. Wtedy odkrywasz "Rakietę", zaczynasz słyszeć kolory i widzieć dźwięki. Kupujesz zestaw do gry w badmintona, widzisz się na tazosach, jesz Big Milki. - Nikt Ważny załkał. - Przepraszam nie chcę o tym mówić.
    - Grzesiu możesz przynieść chusteczki? - delikatny głos Ewy Drzyzgi wypełnił studio, pan techniczny przyniósł pudełko, z którego użytkownik zaczął wyciągać kawałki najdelikatniejszego papieru do nosa jakie kiedykolwiek czuł i zaczął smarkać.

    Dziennikarz stoi przed kościołem w Warszawie i zaczyna rozmawiać z bardzo znanym księdzem.
    - Jakie kościół zamierza zająć stanowisko w sprawie "Rakiety Szansi"?
    - Po pierwsze nasza instytucja nie zamierza tolerować homoseksualizmu, my księża głęboko potępiamy praktyki takie jak pedałowanie czy pedofiliowanie. Jesteśmy oburzeni czymś tak głęboko karygodnym. Nie możemy akceptować chorób moralnych naszych czasów.
    - A jak odniesie się ekscelencja do rewelacji związanych z przedstawianym tam wizerunkiem Jezusa jako ostatniej cioty, czy boga jako fioletowego oka opatrzności z wąsem, fajeczką, melonikiem i bosymi stopami?
    - Sam Stwórca wymierzy sprawiedliwość tym nieszczęśnikom. Będą jeszcze błagać by poczuć prawdziwie męską miłość, w którymś z klasztorów. Dementuję również w imieniu wspólnoty doniesienia jakoby Bóg zadowalał się Laysami. - w tym momencie nastąpiło uderzenie pioruna i ksiądz padł na ziemię, Bóg zstąpił na ziemię.
    - Napisz w gazecie, że jestem fajny. Mój syn może nie zostawił może po sobie najlepszego świadectwa jak przyszedł do was 2000 lat temu, ale musimy zmienić imige. - dziennikarz stał jak wryty. - Niech w artykule będzie, że lubię grać w Quake'a III, że czasami jeżdżę na gokartach. Możesz opowiedzieć o naszym spotkaniu i napisać, że wyglądam jak David Hasselhoff. - przeprowadzający wywiad z księdzem nawet nie drgnął - Ach w ludzie... - powiedział ze złością stwórca i odleciał.

    Wielka kolorowa plansza przesłania obraz. GOTUJ Z CRYSTIANO!
    Studio wygląda jak kuchnia, na pierwszym planie blat, kilka miseczek i trochę przypraw. Nagle pojawia się Ninja.
    - Witam jestem Crystiano i jako gospodarz programu witam was w kolejnym odcinku mojego zakręconego show! - podłożony śmiech z offu. - Dzisiaj zrobimy coś na prawdę szalonego! Kanapkę z masłem, taką jaką jadają bohaterowie "Achtung - Deutschalnd!". Przypominam również o konkursie SMS, w ramach którego do wygrania jest darmowy catering mojej i de Ptysza firmy "Kurczak w sosie Eufi". Zadam pytanie, które widzicie na pasku i przechodzę do gotowania! Jaka jest ulubiona potrawa Auxa? - słychać tajemniczy dżyngiel - a) jajko z majonezem, a może b) spaghetti, czy może c) cokolwiek z 5 gwiazdkowej restauracji? SMSy ślijcie na numer 7256. - uśmiechnął się zawadiacko. - Tymczasem wracamy do programu. Zrobienie takiego rarytasu jest wbrew pozorom dziecinnie proste! Bierzemy chleb, nóż i masło. Najpierw kroimy bochenek do uzyskania skibki zadowalającej grubości, następnie otwieramy delikatnie opakowanie od obkładu. Nabieramy go, tu według preferencji, więcej lub mniej, na sztuciec i smarujemy to na wcześniej wykrojonym kawałku. Życzę smacznego i zapraszam na następny odcinek GOTUJ Z CRYSTIANO! Będziemy przygotowywać sałatkę owocową, tak więc liczę, że się spotkamy! - powiedział dziarsko i pomachał do kamery.

    [​IMG]

    Chcieliśmy spotkać się z twórcą "Rakiety Szansi", ale został po nim tylko list:
    [​IMG]
    Taką mam minę kiedy myślę o wyjeździe :(
     
  10. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    - Biedrona! Gdzie jesteś mięczaku?! - diabeł krzyczał na całe piekło, chodząc z biczem i szukając moderatora, który skrył się za górą zwłok. "To koniec i tak umrę" - powiedział do siebie dosięgnął miecza i ruszył w stronę szatana, ten na widok szarżującego śmiałka z eufi wrzasnął i zmiażdżył go kopytem. To był koniec Biedrony.

    Wiatr we włosach, Big Milki. Obraz się rozmywał, to już Nevada. Tu nic nie dzieje się przypadkiem. Żar lał się z nieba i wylewał na autostradę kilka mil przed Cadillaciem Eldorado rocznik 1959, którym poruszał się onegdaj moderator. Nagle samochód zaczął rwać. "Nie teraz biedaczku, jeszcze trochę!". Auto pozostało niewzruszone na prośby, przejechało kawałek i sapnęło. Severian wysiadł, trzasnął drzwiami, kopnął go w koło. Następnie splunął, wyciągnął Big Milka, założył awiatory i pomyślał: ******sty ze mnie koleś. Wziął torbę z całym dobytkiem i ruszył z buta przed siebie. Nic nie mogło go powstrzymać przed ukończeniem misji. Od kiedy House leci kilka razy w tygodniu wie, że zawsze będzie do tyłu z odcinkami. Pierwsze załamanie przeżyło dopiero po 20 minutach, kiedy na środku pustyni skończyła mu się Kropla Beskidu, "To nic takiego" okłamywał chwilę później sam siebie.

    - Vader, czy chciałeś mi coś powiedzieć? - spytał Imperator wyraźnie zirytowany faktem, że ktoś oderwał go od jego ulubionej rozrywki.
    - Tak, widzisz kiedyś byłem tenisistą - mroczny muzyczny blink - byłem na prawdę dobry. Kiedyś bawiłem się sąsiadem w podchody, wpadłem do lawy - w jego głosie pojawiła się nutka żalu - to był koniec mojej kariery, ale teraz dzięki postępowi techniki mogę znowu wziąć do ręki rakietę! Jest mały problem. Tylko na jednej planecie uprawia się ten sport, ale z drugiej strony tam też znajdują się wszystkie pokłady Burito w galatykce! Więc moglibyśmy wziąć trochę prowiantu na drogę na Alderaan?
    - Więc... - Imperator był coraz bardziej zirytowany.
    - Więc, czy mogę lecieć na Ziemię, wygrać US Open i zjeść trochę Burito? Proszę, proszę! - Vader zaczął kulać się na brzuchu, ręce miał złożone przed sobą jak do pacierza i nogami kopał w posadzkę. Jego przełożony był zażenowany.
    - Przerywasz mi TeleGrę, być może akurat teraz wbiłbym się na wolną linię! Udało mi się rozwiązać rebus! Wcześniej prawie policzyłem ile trójkątów było ekranie TV, a Ty zawracasz mnie takimi błahostkami, jak to czy możesz pograć w cholernego tenisa? To po pierwsze! A po drugie od czego jest Moff Tarkin?!
    - Ale on nigdy się nie zgadza lecieć tam gdzie ja chcę! I w ogóle zawsze jest na nie! - w głosie mrocznego rycerza słychać było, że wypluwa z siebie coś co długo w nim siedziało.
    - Milcz, upozoruj jego samobójstwo, a zostaniesz głównym dowódcą na Death Star! - w oczach Vadera pojawił się blask.

    "Nie tego jeszcze nie było" pomyślał Severian. Miewał już omamy wzrokowe, ale słuchowych nie. Tym czasem na środku pustyni rozbrzmiewał dźwięk gitary. Zaczynał się ostrożnie. Po chwili ktoś zaczął śpiewać. "To chyba sen" rzekł sam do siebie administrator i przyspieszył między skały. Piosenka była lekka i chwytliwa, wskrzeszała ducha lat 80, wokalista szukał na kolanach odpowiedzi na pytanie czy jest człowiekiem czy tancerzem. Wysłannik Boga zaczął tupać nogą i nucić sobie pod nosem, nagle kopnął kamienie, a te upadły obok zespołu, cały poza wokalistą natychmiast rozsypał się i odszedł w niebyt. Brandon Flowers, wokalista the Killers spojrzał na Severiana.
    - Czekałem na Ciebie...

    [​IMG]
    To brązowe za czym stoi Sev to kamienie

    Vader siedział w swoim biurze z nogami na blacie, w rękach trzymał sznureczki, z których układał sobie różne rzeczy poprzez plątanie ich między palcami, przy tym wesoło gwizdał, był prawie pewny, że Moff Tarkina już nie ma. Jego wiarę zachwiało dopiero pojawienie się zarządcy gwiazdy śmierci.
    - Dość tego, jeśli masz problem powiedz mi to! - wrzasnął mężczyzna.
    - Zupełnie nie rozumiem o czym mówisz. - odpowiedział spokojnie mroczny Jedi.
    - Najpierw, ktoś wkłada mi nóż do Spaghetti, później kiedy chcę odlecieć statkiem, okazuje się, że jest cały pocięty!
    - Tragedia! Gdybyś do niego wsiadł mógłbyś umrzeć! - wtrącił mu się Vader.
    - Najdziwniejsze jest to, że są na nim ślady po mieczu, nic o tym nie wiesz?
    - Może ktoś ma?! - sam wierzył w to, że rozsupłał intrygę, którą sam zawiązał.
    - A może Ty to zrobiłeś? - spytał chłodno Tarkin.
    - Dość tych pomówień! Jak nie chcesz lecieć na Ziemie to nie! Jak będziesz pić wodę to się nie utop panie wszystko wiem najlepiej! - Vader krzyknął i zamknął się w kuli.
    - Darth... Polecimy na Ziemie słyszysz? Nie denerwuj się, rozmawiał już z Imperatorem... - mroczny jedi otworzył swoje schronienie.
    - Kocham Cię! Nie gniewaj, się... Poniosło mnie z tym mieczem.

    [​IMG]
    Drżyj US Open

    Severian sunął razem z Brandonem Flowersem po magicznym pyle między gwiazdami wprost do Chin. Lecieli tak kilkaset metrów nad wodą i śpiewali "Are we human? Or are we dancer?!". "Definitely dancer" pomyślał administrator i uśmiechnął się do siebie. Lud Szansi był na wyciągnięcie ręki. Nic nie mogło go powstrzymać.
     
  11. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    - To właśnie dlatego musi mieć pan speców od PR. - zakończył szczupły mężczyzna koło 30 swój wywód.
    - Ale przecież mój wizerunek stale się zmienia, nie sądzę bym tego potrzebował! - zaprotestował Bóg, choć sam wiedział, że nie ma racji.
    - Niech pan spojrzy prawdzie w oczy, kto oprócz Lemmyego z Motorhead nosi dzisiaj wąsy? Kto pyka fajkę? Melonik?
    - Bardzo lubię mój melonik!
    - Możliwe, ale ludzie odwracają się od kościoła, mamy dane z ostatniego kwartału. Obroty w świątyniach spadły o 30%!
    - To przez kryzys!
    - Pan w to wierzy panie Bóg?! Dzisiaj pana stać na to żeby korzystać z teleportera, albo kupić sobie coś więcej niż parówki, skoczyć w weekend na miasto do kina. Ale jutra nikt nie zna. Zostawiam swoją wizytówkę. Liczę, że zrozumie pan powagę sytuacji. Do widzenia!
    Specjalista od wizerunku wyszedł, a stwórca opadł na kanapę. W jego głowie kłębiło się milion myśli. Widział, że coś jest na rzeczy. Nie mógł pojawiać się kiedy chciał, wszyscy się go bali. Do dziś pokutuje za zatrudnienie jako speca od tych spraw tego samego człowieka, który stworzył imige tak wyrazistym postaciom jak Iwan Groźny, Kaligula, Marcus Gronholm czy Pol Pot. Nie było co płakać nad rozlanym mlekiem, Bóg wiedział, że za jakiś czas być może będzie smarkał w szary papier, a nie w chusteczki z Velvet. Nie miał nic do stracenia, kwadrans później wykonał telefon.

    W związku z poważnym zastojem na forum i faktem, że sezon ogórkowy nie oszczędza eufi za chwilę nastąpi krótki blok reklamowy.

    ***REKLAMA***
    Masz już dość zwykłych ogórków? Nie możesz patrzeć na konserwowe? Nie masz czasu by samemu ich przygotować? To świetnie się składa. Luksusowa oferta produktów Eufi Deluxe wzbogaciła się o nową pozycję - Słoik Małosolnych! Najlepsze ogóraski, zbierane o świcie przez najprzystojniejszych mężczyzn w marynarskich ubraniach. Ich intensywny smak i delikatność sprawią, że zakochacie się w nich po pierwszym kęsie! Zamykane szczelnie według najnowszych technologii NASA nie tracą aromatu! Spytajmy szarych przechodniów co sądzą o tym rarytasie.
    - Łał, nigdy nie jadłam czegoś podobnego! - Ania, studentka filologii polskiej.
    - Lepsze niż od żony, tylko jej tego nie mówcie! - Wiesław, emerytowany górnik.
    - Fantastyczne, ale ja też nie jestem święty! - Silvo, włoski polityk.
    Jeśli te rekomendacje to dla was za mało to wszelkie wątpliwości rozwiać powinno jedno słowo, które padło z ust Aux'a. A więc kupcie Eufi Małosolne, a już nigdy nie zatęsknicie do zwykłych ogórków!

    [​IMG]
    ***KONIEC REKLAMY***

    - To tutaj, tu są Chiny boski posłańcu! - zaśpiewał z typową dla siebie obojętnością Brandon Flowers.
    - Dzięki, albo i nie. - Severian rozejrzał się w okół siebie. Wszędzie pełno było małych rozwalających się drewnianych bud. Ludzi powoli podchodzili na czworaka z głodem w oczach. Zdarzenie to trwało sekundę, wokalista the Killers został zjedzony, a niespotykany spryt i refleks sprawił, że administratorowi forum udało się czmychnąć. "I tak bym mu nie pomógł" pomyślał.

    - No więcej jednak się pan zdecydował. Mamy listę rzeczy, które muszą przedostać się o panu do mediów. Jeśli wszystko się powiedzie będzie pan popularniejszy od Severiana. - powiedział mężczyzna i uśmiechnął się.
    - Dziękuję za listę. - Bóg zaczął cicho czytać - Mam mieć przyjaciela geja?! Nie jeść mięsa?! RZUCIĆ PALENIE?!
    - W rzeczy samej. - dobry nastrój specjalisty był nie do zmącenia.
    - Zacząć biegać po lesie? Więcej się uśmiechać? Kupić iPoda?! Głosować na Obamę?! Stwierdzić, że kobieta to człowiek?! Nie no przepraszam, ale nie oczekuj ode mnie cudów.
    - Nie ma rzeczy nie możliwych, gdy się czegoś chcę. - specjalista refleksyjnie zmarszczył brwi i zrobił minę gnuśnego filozofa. - Ma pan wybór, uśmiechać się zamawiać sobie codziennie Kebab lub Pizze, albo pozostać sobą i za kilka miesięcy chodzić po dworcach w poszukiwaniu butelek. To wszystko jest w Twoich rękach...

    [​IMG]
    Bóg biega


    Na środku horyzontu rozpaczy Severian ujrzał duży dom, a przed nim najnowszego Golfa 5. Podbiegł i zapukał, drzwi otworzył mu wysoki mężczyzna w garniturze.
    - Ten Babilon spłonie! Ludzi jedzą ludzi! Koniec świata jest bliski! Muszę nieść naukę bożą! - administrator wydyszał wszystko co się w nim kotłowało.
    - Świetnie bracie, wejdź do nas. - posłaniec boski wszedł do domu. Został zaprowadzony do salonu, gdzie ludzie siedzieli w okół mównicy. Wszyscy mieli teczki i byli ubrani w garnitury.
    - Ten biedak odkrył prawdę o świecie, niech zasiądzie między nami i wraz z nami pójdzie nauczać ludzi! - powiedział ciepłym tonem mężczyzna, wskazał Severianowi puste krzesło i stanął przy mównicy, za którą wesoło trzaskał płomień w kominku.
     
  12. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    Severian siedział i słuchał opowiadań ludzi, którzy wiedzą wszystko. Absolutnie. Czuł się jak na spotkaniu największych głów tego świata. Wiedzieli oni, że zbliża się koniec świata i czas rozpocząć nawracanie. To trzymało się kupy. Bóg miał łeb, że go tu przysłał! Nagle mężczyzna za mównicą podniósł się:
    - Ezechiel, Dominik! Pójdziecie razem z nowym. - spojrzał na Severiana - Od dzisiaj bracie będziemy do ciebie mówić Izaak. Jak najszybciej będzie to możliwe załatwimy ci chrzest.
    - Dziękuję. - administrator wiele nie rozumiał, w końcu przechodził już przez polewanie wodą w imię ojca i syna, ale czuł ciepło i wsparcie więc postanowił nie protestować.
    Po chwili cała trójka ubrała buty, Severian dostał garnitur, wzięli teczki i poszli w świat głosić słowo boże.

    - Cześć jestem Bóg, kupując taką o to małą butelkę wody przyczyniacie się do budowy studni w Afryce. Dla mnie ta buteleczka to nic takiego, niewielki stuff, który bez trudu zmieszczę w plecaczku... Dla Sudanu, to życie. - powiedział z mechanicznym uśmiechem na planie reklamówki stwórca.
    - Cięcie! - reżyser był w niebo wzięty. - Świetna robota panie Bóg.
    - Dziękuję, autograf dam później. Grzegorz, co dzisiaj w planach? - zwrócił się do speca od wizerunku.
    - Dzisiaj jeszcze sesja dla Vogue, bankiet u papieża i przedpremierowy pokaz filmu "Kilerów Trzech, totalna masakra" - odrzekł zaglądając do notatnika.
    - Ciężkie jest życie Boga, jedźmy już. - rzekł i wsiadł do swojego Porsche Cayenna.

    - Dobra, to tutaj zapukamy, Izaak stań za nami. Musisz się uczyć. - młodszy energicznym ruchem uderzył drzwi i stanął, gdy stara Chinka otworzyła ten zaczął mówić - Księga Hioba, rozdział 10 wersety od 3 do 14. I rzekł pan do niego, niegodny jesteś by nosić imię me na ustach jeślisz tańczysz z worem pierogów na szczycie Gagalala o poranku. Kara boska będzie sroga. I pan zabił całą rodzinę jego, cały dobytek jego zniszczył. I wszystkich kuzynów jego, i teściów jego kuzynów. I wszystkich sąsiadów. I całe bydło ich też starł. Hiob się ostał, a pan powiedział mu: 'W niedziele 13 stycznia 2016 roku będzie koniec świata'. - mężczyzna skończył mówić spojrzał na starszą kobietę i zapytał filozoficznym tonem:
    - A jak pani zna swojego boga? - powiedział i wyciągnął gazetkę z teczki.
    - Kolorowym się nie podcieram! Poszli mi stąd! Bo zawołam policje! - krzyknęła kobieta i trzasnęła drzwiami.

    ***REKLAMA***
    Wystrój starego domu pełnego antyków. Dębowe meble są wszędzie. W kominku wesoło tańczy ogień. Na pięknie obitym krześle siedzi gen. Franco z piórem wieczystym w jednej dłoni i krzyżówką w drugiej.
    - Witam was drodzy telewidzowie. Czy wy też z pasją rozwiązujecie krzyżóweczki? Czy z niecierpliwością czekacie na nowy numer "500 z koroną"? Czy pochłaniacie Jolki lepiej od jedzenia? Jeśli tak to zapewne wiecie, jakie niefortunne chochliki wkradają się czasem do zwykłych, tanich krzyżówek.

    [​IMG]
    A to chochlik!

    - Zapewniam was, że to już przeszłość. Już od piątku w sklepach szukajcie Eufiżówki. Zabawa gwarantowana!

    [​IMG]
    ***KONIEC REKLAMY***

    - Mogę poczytać coś z twojej teczki Grzegorz? - spytał Bóg tuż po spotkaniu z papieżem.
    - Nie słyszę, możesz jeszcze raz?
    - Dobra nieważne! - powiedział stwórca i uznał, że jego spec nie będzie miał nic przeciwko jeśli ten coś mu poszpera. Jakie było zdziwienie gdy zobaczył 200 egzemplarzy Strażnicy. "Jehowi?! Mają mnie, za chwilę wyssą mi mózg! To koniec, ale nie panikuj! Zachowaj zimną krew!". Kilka sekund później świat opuścił Grzegorz. Stwórca postanowił wrócić do starego życia, odrzucić iPhona. Wrócić do Nokii 3310 i zapuścić wąsy. Nagle przypomniał sobie o czymś bardzo ważnym. "Severian?!"

    "Jehowi?!" blady strach zajrzał administratorowi w oczy. Minęli właśnie trzeci dom, bezowocnie próbując nawrócić kogokolwiek, ale nawet psy gryzły ich po nogawkach. "To koniec za chwile wyssą mi mózg!". Nie zdążył pomyśleć do końca, a nie wiadomo skąd pojawił się Bóg z czerwoną chustą na głowie i dwoma uzi. Ezechiel i Dominiki byli przeszłością.
    - Uciekaj chłopcze! Oni będą cię szukać, ale nie martw się. Już ja dopilnuję żebyś był bezpieczny! Zbierz ten ciemny lud i ruszcie na zachód. - Severian spojrzał na stwórcę i wiedział, że ten ma racje. Nic nie mogło go powstrzymać!
     
  13. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    Severian podróżował niestrudzenie, musiał zebrać lud i przeprowadzić go do ziemi mu obiecanej. Nagle po środku jałowego, szarego i apokaliptycznego krajobrazu zobaczył kilkunastu tubylców. Kobiety zbierały błoto, a mężczyźni sprzątali pnie starych, zeschniętych na wiór drzew. Młody prorok podszedł nieco bliżej. Miejscowi już zauważyli jego obecność i z zaciekawieniem mu się przyglądali. Administrator przystanął na małym pagórku przed nimi i zaczął mówić.
    - Nie lękaj się ciemny ludzie albowiem przyszedłem wyprowadzić was do krainy wiecznej szczęśliwości. - tutejsi spojrzeli na siebie i wrócili do starych czynności - Przybyłem wypełnić boską misję i ocalić was przed ogniem piekła.
    - Hej! Czy ja pan skądś nie znam? - jedna Chinka podeszła bliżej i zaczęła oglądać Severiana - Ej! Chodźcie, ja go skądś kojarzę! - po chwili wszyscy się zbiegli.
    - Z radia?!
    - Z telewizji! - wyglądało na to, że przez avatar administratora całe zadanie może runąć.
    - Liga Mistrzów?!
    - Nie to chyba nie to.
    - "Kawa czy herbata"!
    - Zamknij się to nie o to chodzi... - miejscowi dyskutowali w najlepsze.
    - "Bezludna wyspa" !
    - Nie, on chyba z jakiegoś serialu. - "No to wpadłem" pomyślał prorok, Chińczycy nie dawali za wygraną.
    - "Allo! Allo!" ?
    - "Miodowe lata" !

    ***REKLAMA***
    Pokój w bloku. Na ścianach plakaty z okresu drugiej wojny światowej. Przed komputerem na obrotowym krześle siedzi Milven, zaczyna kojącym głosem: "Masz już dość historycznych zagrywek? Męczy cię dopracowana mapa? Twoja gra to rutyna? Przydałaby ci się odrobina szaleństwa! A ja mam coś specjalnie dla ciebie drogi telewidzu! Hearts of Ajron III,5 to całkowicie nowa gra, w której nie uświadczysz realizmu i prawdziwych lokalizacji! Tak więc jeśli od zawsze irytowała cię niemożność podbicia świata Butanem czy Propanem, nie mogłeś patrzeć na Stalingrad nad Wołgą, a liczba zaledwie miliarda prowincji była dla Ciebie zbyt mała to nowy tytuł jest w sam raz dla ciebie! Lista modyfikacji jest tak długa, że ograniczę się do najciekawszych zmian. Od dzisiaj nie kierujesz piechotą a jednostką! Tak to nie pomyłka, możesz ruszyć każdego jednego żołnierza w dowolne miejsce! Mało tego, jeśli będziesz miał ochotę, będziesz mógł wejść w jego profil życia, kupić mu samochód, znaleźć inną pracę czy ćwiczyć charyzmę przed lustrem! Nawet w Stalingradzie nad Odrą! Polecam Milven!"
    [​IMG]

    ***KONIEC REKLAMY***
    - Ojcze! Ojcze! - Jezus biegał zakłopotany.
    - Tak synu? - powiedział stwórca wpychając watę do łupinki po jajku, która miała dorysowany uśmiech.
    - Ojcze?! Co ty tutaj robisz?
    - Ach, nic takiego... Sadziłem właśnie rzeżuchę a w czym problem?
    - Za chwilę rozszyfrują Severiana!!
    - O NIE! - krzyknął Bóg - Włączyć pauzę! - świat stanął - Okej idę do niego *pstryk palcami* Severian, ty się możesz ruszać.
    - O mały włos! Doszli już do tego, że jestem Ziółkiem z "Ally McBeal".
    - Nie martw się! Zapomniałem zaopatrzyć cię w najważniejszy atrybut proroka. Proszę o to broda.
    - Ale przecież ona jest na gumkę? - Severian nie był przekonany co do pomysłu stwórcy.
    - No jakoś Ali Janosz przebranej za Mojżesza nikt nie poznał, a jak myślisz, że na co ona miała? Na Poxipol?
    - Nie no, swoją?
    - Wolne żarty, wkładaj brodę i nauczaj!

    [​IMG]
    Severian z brodą prowadzi Chińczyków

    Przez następne godziny Severian zbierał lud i szedł do pałacu Fibaka. Dowiedział się wielu interesujących rzeczy o Szansi. Między innymi, że ulubioną grą miejscowych jest berek. Tubylcy powiedzieli mu również, że jeśli Włochy wyglądają jak but, a Iran, tfu! Persja jak kot, to ich kraj jest hipopotamem. Ta zapomniana ziemia ma również swoje ciekawe rytuały, jednym z nich jest krojenie dzieci na kawałki i chowanie ich do beczek po kapuście, stąd wzięło się zresztą powiedzonko "Bracie! My jesteśmy z zupełnie innej beczki!". Zaprawdę ciekawy był lud Szansi, a i wiele tajemnic jeszcze skrywał.

    [​IMG]
    Mieszkańcy Szansi bawią się w berka w hipopotamie
     
  14. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]


    Pałac Fibaka nie wypadał zbyt okazale. Ogromna ascetyczna piramida w okół, której symetrycznie porozrzucano miliony kortów do tenisa. Tłum Chińczyków przystanął przed bramą wejściową nad, którą krzyżowały się dwie wielkie rakiety do tenisa. Rakiety Szansi...
    - Nie idziecie ze mną? - spytał Severian.
    - Nam nie wolno, my jesteśmy tylko małymi zielonymi piłeczkami... Nie wolno nam przekroczyć tej białej linii. - powiedział ze strachem pierwszy mężczyzna z brzegu.
    - Dlaczego? - ciągnął prorok.
    - Bo wtedy będzie... - zaciął się ze strachem w oczach.
    - Co będzie?
    - Nie wolno mu powiedzieć. - starsza kobieta z drugiego rzędu wtrąciła się w rozmowę.
    - Aut? - zapytał Severian i zaczął się śmiać, a tłum przed nim kucnął i skulił się, każdy wyciągnął jasnozieloną planszę i podniósł ją nad głowę. Administrator spoważniał. - Co robicie?
    - Jesteśmy posłusznymi piłeczkami. - odrzekł mężczyzna, który wcześniej milczał.
    - Dosyć tego! Idę sam jak chcecie to zostańcie tutaj.

    Tymczasem gdzieś w Azji.
    - Hermann, wir gehen und gehen zu lange! Was hast du eine kleine pewnoshch, dass diese Crystiano hat sprecht euer true?! - zaczął Adolf.
    - Ich habe keine anung Mein Fuhrer! Ich denke dass er ist eine kleine Gott poslantzen! Er will showen unsere land! - odpowiedział mu bez przekonania Goring.
    - Wer wir sind, aksen er! - wydał rozkar wódz.
    - Hey! Crystiano, meine Fuhrer asken du wer wir sind.
    - Ach, jesteśmy w... - zaczął użytkownik.
    - Scheisse! Sprechst du im deutsch fur eine kleine klimaten! - wtrącił się Adolf.
    - Ach, Wir sind im...

    ***REKLAMA***
    Dziecięcy pokój, nad łóżeczkiem ze szczebelkami latają samolociki na sznurkach. Brakuje tylko maluszka. Do pokoju wchodzi Alojzius wraz z małżonką McFlash w ciąży. Delikatna muzyka wypełnia twoje uszy telewidzu.
    - Oczekujemy dziecka i chcemy być dobrymi rodzicami. - zaczął przyszły ojciec.
    - Regularnie oglądamy TVN i staramy się być postępowym małżeństwem, na przykład nie mam nic przeciwko gejom. - dodała żona po uprzednim obróceniu głowy o 90 stopni żeby jej twarz była frontalnie do drugiej kamery.
    - W ostatnich wyborach głosowaliśmy na Platformę Obywatelską, miałem aborcję trzy razy, a eutanazję nawet dwa. Będziemy świetnymi rodzicami.
    - Pierwszą zabawką jaką kupimy swojemu dziecku będzie edukacyjna laleczka "Siusiający Nikt Ważny w zestawie z nocnikiem"! - dodał dumnym głosem McFlash.
    W tle zaczyna lecieć piosenka:
    *Siusiający to Nikt Ważny, który znów*
    *Mamusiu siusiu!*
    *Znów siusiu chce!*


    [​IMG]

    ***KONIEC REKLAMY***

    Severian zapukał w drzwi wielkiej piramidy. Otworzył mu Warriv z Diablo II.
    - Witaj wędrowcze, nie jestem zaskoczony widokiem kogoś z twojego rodzaju. Od czasu ostatnich wydarzeń przetoczyło się tędy wielu poszukiwaczy przygód. - rzekł kojącym głosem.
    - Przyszedłem do wodza Szansi. - przerwał mu administrator z pewnością siebie w głosie.
    - Pokaż mi swój Forhand, a powiem ci czy jesteś godzien. - odparł Warriv.
    - A może w Brydża? - zapytał Severian i wyciągnął talię kart, a mężczyzna przed nim zmienił się w Korwina-Mikkego.
    - Nie pogardzę chyba, że wolisz... - jeszcze jedna przemiana. - szachy? - zdanie skończył już Garii Kasparow, a na twarz proroka padł blady strach.
    - Ditto wracaj do PokeBalla! - krzyknął mężczyzna, a arcymistrz szachowy zmienił się w różową galaretę i poszybował do małej kulki spoczywającej w ręku strażnika z halabardą. - Mój pan cię oczekuje... Za mną - dał sygnał Sevowi zdecydowanym ruchem dłoni.

    - Wyzwałeś mnie Moff Trakin? - spytał Vader.
    - Tak... Otóż powiedziałeś, że na Ziemi zbierzemy Burito i polecimy na Alderan, tymczasem wcześniej uparcie twierdziłeś, że tej planety już nie ma! - piłka była po stronie pierwszej głowy Gwiazdy Śmierci.
    - To dlatego, że jestem przebiegły. - odparł rezolutnie Vader.
    - Nie wykonałeś rozkazu?! Miałeś zniszczyć tę planetę pod moją nieobecność! - Tarkinem szargały silne emocje.
    - Wybacz, przewidziałem tę sytuację. - spokój jaki bił z twarzy, ba! Jego maski był nie do przebicia.
    - Dobra, usiądź zatem. - Dowódca wskazał na krzesło, mroczny Sith usadowił się na nim, a mroczną ciszę przerwał głośny bąk. - Hahahaha! - Tarkin padł na podłogę. - Nie wierzę, że dałeś się nabrać na poduszkę pierdziuszkę, hahaha! Hahaha! Hahaha! - to wyprowadziło Vadera z równowagi wstał, dobył miecz i obciął mu głowę.
    - Ha ha ha! Kto się śmieje teraz panie JestemTakiMądryIZawszeRobięCięWBalona? Uhuhuhu! Wygrałem, wygrałem! *I'm singing in the raaaaain, szalalalaa*
    To zwycięstwo dla Ziemi nie mogło, jednak oznaczać nic dobrego...
     
  15. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    W pałacu Yan Xishana odbywała się właśnie noworoczna narada. Odór alkoholu, resztki jedzenia, porozrzucane chipsy nasiąknięte piwem i atmosfera ogólnej blazy dawała się we znaki wszystkim obecnym. Sylwester się skończył, afterparty się skończyło i głowa państwa też się skończyła.
    -Dobra koledzy, bez ceregieli i na jednej nodze. - powiedział Fibak podnosząc się delikatnie znad miski. - Czemu Rachmaninoff?! Nie było innej wódki? Proszę o raport.
    - Był jeszcze Smirnoff o najjaśniejszy. - odparł minister bezpieczeństwa. - Musiałem jednak wybrać między ilością a jakością, my Chińczycy wyznajemy jednak zasady gloryfikujące to drugie, stąd wybór był oczywisty.
    - Oczywisty i mądry, na przyszłość jednak nie kupuj już wódki w Lidlu i tym bardziej nie kupuj niemieckiej. - zapadła głucha cisza, blade światło zza okien jakby nie miał odwagi wpaść do sali. - Shang Zhenie, proszę o raport w kategorii... - na te słowa do Fibaka podeszła asystentka w cyrkowym stroju z wachlarzem kopert w dłoni, głowa państwa wybrała jedną z nich. - Dzięki Janet. W kategorii, kategorii... "Rankingi i nagrody".
    - Wspaniale! - rzekł szef wywiadu. - Więc po raz dziewiąty z rzędu wygraliśmy główną nagrodę w konkursie "Państwo najbardziej przypominające hipopotama", organizatorami i fundatorami nagrody, tygodniowy pobyt w Wenecji, były zakłady cukiernicze "Pekin" i firma "Hellena", producent prawdopodobnie najlepszej na świecie Oranżady. - sale wypełniły oklaski, przyjacielskie szturchańce, gromkie śmiechy i wzajemne gratulacje. - Niestety nie udało nam się zwyciężyć w zawodach na "Państwo z najmniejszą linią brzegową na świecie, ulegliśmy Irakowi i Polsce. Miejsce na najniższym stopniu podium to jednak na pewno nie wstyd, a dodatkowo jesteśmy o koszyk słodkości od Wedla w przód.
    - Świetnie... siadaj! - rzekł znudzony Fibak, kac zżerał go od środka. - Jako, że jestem szefem sztabu przedstawię wam swoją koncepcje zdobycia panowania nad światem, roczna walka za pomocą umów handlowych niestety nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, dlatego postanowiłem podkręcić temperaturę tworząc plan ataku na Związek Radziecki.
    - Wspaniały pomysł! - krzyknął minister po drugiej stronie stołu.
    - No kurde, ale jedno mnie męczy. Nie mamy granicy lądowej z ZSRR. - rzekł niedowiarek po prawicy władcy.
    - Głupcze! - zagrzmiał. - Katapultujemy żołnierzy nad Mongolią.
    - Zakładając, że się uda - ton zdradzał niedowierzanie. - to co z zaopatrzeniem?
    - Zaopatrzenie, sraopatrzenie! Nie wątpisz chyba w możliwości chińskiego rekruta? Teraz zamilcz! Kiedy już wszystkich katapultujemy żołnierze zaatakują wschód i zachód. ZSRR padnie w ciągu kilku miesięcy. - większość zgromadzonych nie była w stanie niczego zrozumieć z powodu bólu głowy czy też brzucha tak więc Fibak starał się nie zagęszczać. - Proszę o raport w sprawie technologi.
    [​IMG]

    - Wraz z początkiem zeszłego roku - zaczął minister obrony. - rozpoczęliśmy ściśle tajny projekt naukowy o kryptonimie "Śrubokręt", już w styczniu skonstruowaliśmy pierwszy prototyp śrubokrętu, produkcja taśmowa śrubokrętów była jednocześnie zakończeniem badań, przypadła na marzec... - na sali zapanowało zdziwienie. - Szczerze mówiąc to kwiecień... Śrubokręty skończyliśmy już w maju, a między mną , bogiem a prawdą to w czerwcu było po wszystkim i rozpoczęliśmy badania nad nowymi ubraniami dla piechoty.
    - O to brzmi interesująco. - rzekł wódz.
    - Tak, to było szalenie interesujące. Projektowanie nowych spodni, butów.
    - Broni? - wtrącił Fibak.
    - Też... W zasadzie to nie, broni nie. Ale każdy oficer będzie miał do dyspozycji scyzoryk. Od firmy produkującej zamki błyskawiczne dostaliśmy gratis cały karton scyzoryków, więc powinno być dobrze.
    - W takim razie w co jest uzbrojona nasza armia? - spytał niecierpliwie wódz.
    - W broń, która była na wyposażeniu piechoty wz. 18. - odpowiedział rezolutnie minister.
    - Czyli? - gniew wisiał w powietrzu, właściwie wisiałby, gdyby nie odór wódki nie zmonopolizował obecności w pomieszczeniu kilka godzin wcześniej.
    - Maczugi, proce, płyty Phila Collinsa. - odpowiedział minister lecz widząc minę przełożonego szybko dodał. - I pistolety.
    - Prawdziwe?
    - Oczywiście, że tak... Ba! Że nie! Prawdziwe są niebezpieczne! Nie można narażać życia naszych żołnierzy. - dodał filozoficznym tonem.
    - Słuszna uwaga! - rzekł wyraźnie uspokojony Fibak. - Ja sam od październik zajmuję się doktryną nacisku na siłę ognia. To taka metafora oczywiście - dodał widząc miny swoich podwładnych. - Testuje nowe rakiety i sprawdzam czy polo do Lacosty dobrze chłonie pot.


    W niebie panuje totalna blaza. Tylko Bóg siedzi przy stole z Matką Boską i grają w tysiąca. Z głośników dobiegają głosy super hiciarskiej składanki, którą wypalili przed imprezą sylwestrową (wczesne Depeche Mode, A-ha etc.), właśnie zaczęła się piosenka Enola Gay zespołu OMD.
    - Ale Jezus się zarzygał. - rzekł stwórca ustawiając sobie karty kolorami.
    - No jak kot po prostu, ale tak to jest jak się nie umie pić. - odpowiedziała Maria po czym odbiło jej się ogórkiem.
    - Mmm, zjadłbym ogórka. - powiedział z nostalgią w głosie Bóg.
    - A kto nie? Ale wszystkie Eufigórki się skończyły, a spożywczak jeszcze zamknięty.
    - A u Koperka nie będzie otwarte? - spytał znając odpowiedź.
    - Nie sądzę. Jakby co to 110 dam.
    - Hmm, - Bóg spojrzał w swoje karty, miał pół meldunku pik i kier oraz dwa asy. - no to ja pójdę za 120.
    - Bierz. - rzekła Maryja, w tym samym czasie zaczęło lecieć Ultravox, Dancing with tears in my eyes.
    - Ale było bajlando wczoraj przy tym. - powiedział Bóg i zaczął tupać nogą. Chwilę później do kuchni wszedł święty Piotr.
    - O Holender! Moja głowa, są jeszcze ogórki? - spytał przybysz.
    - No niestety...
    - Nawet wodę ze słoików wypiliście? - dodał z rezygnacją.
    - Wybacz. - powiedziała Maryja. - Melduje trefl.
    [​IMG]

    Na korytarzach piramidy panował rozgardiasz. Severian leżał w stroju legionisty rzymskiego. Nie dane było mu przypomnieć sobie sylwestrowy wieczór gdy uchylił powiekę. Pamiętał jak wszedł do pałacu, strażnik powiedział, że dzisiaj witają nowy rok i za nim doszli do Fibaka to było pozamiatane z nimi. "Big milka........." - pomyślał i spróbował wstać na nogi, ale cytrynówka w jego żołądku zakazała mu zmieniać położenie więc osunął się do poprzedniej pozycji. "Matka mówiła nie mieszaj wódki z piwem i masz!". W bezruchu minęło mu jeszcze kilak godzin, dopiero gdy wstał zdał sobie sprawę z tego jak bardzo boli go głowa.

    ***REKLAMA***
    - Cześć jestem Krzysiek Kolumb, a to mój kumpel Vasco. - powiedział dziarsko odkrywca Ameryki.
    - Hejcia! - dodał da Gama.
    - Nie sprzedajemy wam środków przeczyszczających, ani trutek na szczury! Chociaż moglibyśmy, no powiedz Vasco.
    - No moglibyśmy. - przytaknął i pokiwał głową.
    - Dzisiaj mamy coś super specjalnie dla naszych telewidzów korzystających z Windowsa. Powiedz im Vasco co takiego. - Kolumb zmienił wyraz twarzy na bardziej tajemniczy.
    - Zapewne korzystając z systemu operacyjnego Windowsa zauważyliście, że nie jest idealny, jego mapa stref czasowych niestety też nie. Ba! Nie ma na niej Polski!
    - To wyjaśnia dlaczego Amerykanie najczęściej nie wiedzą gdzie leży Polska! - dodał Krzysztof.
    - W rzeczy samej, dlatego sprzedajemy wam super mapę, której nie dostaniecie nigdzie indziej!
    - Wyjaśnij dlaczego jest super Vasco! - Kolumb znowu wyglądał na zadowolonego.
    - Jest wykonana z nieprzemakalnej tektury i położona na podłodze staje się trzyosobową kanapą!
    - Ha ha ha! - Krzysiek zaśmiał się najlepiej jak umiał. - Nie czekajcie! Do pierwszych osób, które się do nas dodzwonią oprócz mapy wyślemy również zestaw laserowo ostrzonych noży i jądro kojota stworzone z syntetycznej skóry jakiej używają astronauci NASA i amerykańscy marines! To byłem ja Krzysztof Kolumb i mój kolega Vasco. Żegnamy i zapraszamy na serial "Rakieta Szansi"

    [​IMG]
    Ta mapa nie jest idealna :(

    ***KONIEC REKLAMY***

    Do sali, w której kilka godzin temu odbywała się narada wpadł Severian. Mały przeciąg dał niesamowite poczucie ulgi.
    - PRZYSZŁEM! - krzyknął prorok.
    - To widzę... - odpowiedział mu Yan Xishan. - Lecz czemuż w przebraniu żaby i z brodą?
    - Świat się zmienia.
    - Ja jestem stary, a mi to nie przeszkadza.
    - Sowy nie są tym czym się wydają.
    - Chciałbym zobaczyć zderzenie galaktyk.
    - Zobaczysz więcej jeśli pójdziesz ze mną. - zaległa cisza.
    - Boję się Carlosa Sainza. - strach wypełnił oczy Fibaka.
    - Ja boje się, że to co było w matriksie to prawda. - wydusił z siebie Severian.
    - No coś ty? Ja też kiedyś o tym myślałem, ale to chyba głupie, nie?
    - No chyba... Kurczę fajnie nam się gada, ale musimy iść. Muszę przeprowadzić twój lud do xxxxxxx, czyli ziemi mu obiecanej.
    - Aż tak daleko? Do xxxxxxx?! - zdziwił się Xishan.

    [​IMG]
    Crazy frog?
     
  16. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    To ja polecę Ci najlepszą torpedę na rynku.A jak wiadomo,najlepszą torpedę produkują nasi towarzysze zza wschodniej granicy...

    [​IMG]

    :)
     
  17. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    Ogłaszam wszem i wobec wszystkim czytelnikom, że średnia ocena ma już cztery na początku. Oznacza to ni mniej ni więcej jak to, że wychodzimy spod ziemia i lecimy na salony. Ponieważ "większość" mnie polubiła nie mogę się nikomu narażać. Rozmyślam nad wprowadzeniem urzędu cenzora, który wykreślałby wszystkie bulwersujące treści. Chyba powoli możecie żegnać się z obrażaniem Boga, podawanie na głos marek firm czy złośliwymi reklamami. Już nie jesteśmy w opozycji, wyrzućcie z rąk kamienie i weźcie styropianowe atrapy. Teraz jesteśmy w mainstreamie, establishmencie! Skończyła się nasza walka o nic! Czysty bunt dla buntu odchodzi do lamusa, czas przylizać grzywki i zacząć sondować o tym jakie dowcipy chciałby czytać nasz nowy target - młodzi prężni ludzie sukcesu, prawnicy, deweloperzy i projektanci mody! Wszyscy przed 40stką, bywalce drogich klubów mieszkający na peryferiach dużych miast w samym sercu ogrodzonych osiedli. Teksty będą pisane specjalnie zaprojektowaną przez Mendiniego czcionką, a grafiki będą robione w profesjonalnych programach. Jako, że już podpisałem kilkumilionowy kontrakt nie mogę się wycofać. Sprzedałem się, skończyłem. Już nie będzie więcej Kill'em All! A tak poważnie to jest mi miło i chciałem podziękować i pozdrowić wszystkich czytelników za wsparcie i miłość, odcinek jutro lub pojutrze. Na dole taki mały prezencik, b-side, odrzut z, któreś z sesji ;)
    [​IMG]
     
  18. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    - Tak więc mówisz, że Ziemia ma kształt banana? To takie fascynujące. - rzekł urzeczony opowieścią Severiana Yan Xishan.
    Marsz trwał już kilka tygodni. Lud Szansi powoli opuszczał rodzinne Chiny.
    - Mongolia to fascynujący kraj, Gobi kocham cię...

    Ian Wright przystanął na balkonie i odpalił kolejnego Złotego Belgijskiego. Ten dzień w niczym nie różnił się od poprzedniego. Najpierw kilka nieistotnych dokumentów to tłumaczenia z Holenderskiej Republiki Sowieckiej, później trochę grzebania w starych szafach. "No i co na obiad?" pytał sam siebie. Rozejrzał się po żałosnej kuchni, przeliczył pieniądze i utwierdził się w przekonaniu, że dzisiaj jeśli zje to tylko na mieście. Wziął kolejnego papierosa i znowu wyszedł na balkon. Norwich o tej porze roku było brzydsze niż zwykle, ciemne kłęby dymu wydobywające się z fabrycznych kominów dopełniały żałości obrazu. Szare niebo nie zapowiadało zmian na lepsze, lecz mimo wszystko Ian nie był smutny, prawdę mówiąc nie oczekiwał od życia niczego ponad to co miał. Komunizm zastępował mu wszystko, szczęście to szalenie subiektywne pojęcie. Nagle ktoś zapukał do drzwi. "Pani Thompson?" zgasił peta i ruszył w stronę korytarza.

    - Koniec świętowania, wracam do pracy. - Bóg stał ubrany w fartuch. - Jezus, sprzątasz swój pokój i łazienkę na dole.
    - No sprzątałem tydzień temu! - krzyknął z zawodem ten, który na krzyżu umarł dla naszego zbawienia.
    - Bez dyskusji! Maryja, sprzątasz salon, moją sypialnie, swoją też i jeszcze łazienkę na górze! - surowy ton nie znosił sprzeciwu.
    - Czy mogę coś powiedzieć? - matka boska nie dawała za wygraną.
    - Nie możesz! Bierz szczotę i zamiataj! Ryby i rodzące dziewice głosu nie mają! - Bóg wydał zadania po czym poszedł do domu świętego Piotra.
    - No, już myślałem, że nie przyjdziesz. - rzekł pierwszy papież ever.
    - Miałbym przegapić okazje do złojenia ci tyłka? - spytał dziarsko stwórca po czym wszedł i usiadł na krześle przed PlayStation.
    - Kogo bierzesz? Ja Włochy.
    - Szkoda, że nie ma Watykanu co?! - zakpił Bóg. - Ty byś był na ataku hie hie. Ja biorę Anglię.

    [​IMG]
    Ostatecznie Włochy dostały trójkę w plecy

    - Tak więc mówisz, że minęło kilka nie znaczących linijek tekstu, a my dzięki montażowi jesteśmy kilkaset kilometrów dalej? To takie fascynujące. - rzekł urzeczony opowieścią Severiana Yan Xishan.
    - Właśnie tak... - jechali jeszcze kilka minut gdy nagle na horyzoncie pojawiła się armia mongolskich jeźdźców pamiętająca czasy Czyngis Chana. - A to co u diabła?
    Konie z wojakami pędziły wprost na nich, lud Szansi zaczął panikować.
    - Bez paniki, wszystko pod kontrolą... - ratował sytuację Fibak, ale raczej bez skutku gdyż z każdą sekundą kontury twarz napastników były co raz wyraźniejsze.

    ***REKLAMA***
    Najazd na starszą panią grającą w pewnym popularnym w pewnych kręgach serialu. Na szklanej ławie przed nią stoi koszyk pełen naturalnych łakoci.
    - Uwielbiam świeże owoce! - rzekła rezolutnie. - Niestety od pewnego czasu miałam pewne problemy z ich jedzeniem. - jej twarz raptownie posmutniała. - Na szczęście odkryłam krem do protez korega! - najazd na telewizor, w którym leci film pornograficzny zatytułowany "One man, eight horny guys", w tle słychać uspokajający głos lektora.
    - Już cienki pasek kremu korega mocuje pewnie protezę we właściwym miejscu. - niema scenka z ordynarnego dzieła pozbawionego dialogów odchodzi w niepamięć, a przed oczami telewidzów znowu widać uśmiechniętą starszą panią, tym razem z jabłkiem w ręku.
    - I teraz mogę jeść to lubię i kiedy lubię. - ugryzła soczysty owoc i najazd na telewizor, w którym leci pornol. Głos aktorki jeszcze raz dobiega waszych uszu. - Korega! Nic nie trzyma lepiej!
    ***KONIEC REKLAMY***

    - CIĘCIE! - krzyk reżysera przerwał efektowną szarżę Mongołów, którzy zdawali się tylko czekać na ten rozkaz. - Mogę obejrzeć wasze przepustki? - rzekł mężczyzna na małym składanym krześle to Severiana i Fibaka, którzy prowadzili kilku milionowy marsz.
    - Jakiś problem? - spytał uprzejmie prorok.
    - No cóż, wynajęliśmy to miejsce by móc nakręcić kilka scen do nowego filmu. - odrzekł niemniej uprzejmie reżyser. - zapewniano nas, że nikt tutaj nie mieszka.
    - Rozumiem, no my tylko przechodziliśmy bokiem, nic takiego zaraz się zmywamy zresztą. - rozpoczął tłumaczenia administrator.
    - Chcę mi pan powiedzieć, że kilka milionów ludzi ot tak sobie "przechodzi bokiem?!", niech pan nie będzie śmieszny! Ja mam znajomości i wiem, że to się da wyjaśnić. - twórca nie był zbyt chętny do pokojowych negocjacji.
    - No cóż... Ten... Ładna scena! Bardzo mi się podobała! Kiedy to cudo będzie w kinach? I w ogóle co to za film. - na tak rezolutną i błyskotliwą zmianę tematu stać tylko administracje i moderacje naszego forum!
    - Ach, mi też się to ujęcie podoba, świetnie wyszło! Robimy z ekipą ekranizację "Polska AAR /od 1936r./". - odpowiedział wyraźnie podbudowany komplementami reżyser.
    Severian był kompletnie skołowany.
    - To skąd ci Mongołowie?
    - Postanowiliśmy trochę zmienić koncepcję i dodać kilka ciekawych scen. Na pewno się pan nie zawiedzie! Na końcu Whitney Houston będzie zjadała żywego rekina!
    - Hmm, to bardzo fajnie. - administrator najwyraźniej czuł, że dostatecznie uśpił czujność twórcy.
    - W całości i bez popijania! - reżyser był w swoim żywiole.
    - To na prawdę świetnie, my już pójdziemy! - powiedział Severian po czym wszyscy czmychnęli w bok.

    [​IMG]
     
  19. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    *REKLAMA*


    Hitler zdenerwowany podróżą przez koło podbiegunowe czy inną piękną Syberię,gdzie wysłał go posłaniec niejakiego Boga,prorok Crystiano,wysyła swoich najlepszych ludzi,aby pochwycili Boga,by powiedział mu którędy do Hiszpanii.

    Tymczasem Bóg po upokorzeniu Św.Piotra w FIFĘ czy innego PESa Anglią,postanawia stoczyć jeszcze jeden mecz,ale niekonwencjonalnym państewkiem...

    W międzyczasie komandosi spotykają tajemniczą postać w czarnym hełmie...

    [​IMG]



    Tej jesieni na 4fun.tv...​
     
  20. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    - Ziemia musi poznać ciemną stronę mocy! - Vader był w siódmym niebie.
    - Ale panie, my szturmowcy nie jesteśmy najlepsi w tenisa, prawdę mówiąc w strzelanie do celu też nie, ani w niczym innym.
    - Jesteście dobrzy w byciu emo! No dalej kurczaki, pokażcie, że macie jaja! Chcę widzieć wasze serwisy! - krzyknął z furią.
    Treningi trwały od tygodni. Gwiazda Śmierci została zamieniona w wielką planetę - kort ziemny, by odciąć się od korzeni zmieniono jej nazwę na Nibiru. Właśnie zbliżała się ona do Ziemi.
    - Pani! - chłodne spojrzenie Vadera padło na posłańca. - Przepraszam, mam katar. - wytłumaczył się. - Panie! Wchodzimy w Układ Słoneczny.
    - Świetnie! Podkręcić tempo ćwiczeń, stacja bojowa niech zwolni. Musimy być gotowi by zdominować US Open, a potem zjeść całe Burito! Klamka zapadła. - demoniczny śmiech Sitha wypełnił salę. - Idę poćwiczyć na osobności ze ścianą, gdyby coś się działo wybijajcie "Marsyliankę" głowami u umywalkę. Hehe, ale zrymowałem, żart może kiepski, ale rym fajny. - wrota się zamknęły, a szturmowcy wrócili do wyciskania siódmych potów na kortach.

    [​IMG]
    Miejsce, które warto odwiedzić

    - Moi ludzie są zmęczeni Severianie. Nie mają co jeść. - Fibak był w rozpaczy.
    - Zatrzymamy się w Teheranie i niech kupią Big Milki. - powiedział prorok.
    - Znowu?! Oni wyglądają jak patyki! Muszą zjeść coś pożywniejszego.
    - Mam nadzieję, że będzie można za te patyki dostać następne lody! - ostry tekst. - Nie mają mojej zgody na kupowanie czegokolwiek innego, jeśli są głodni niech jedzą siebie na wzajem!
    Niedługo później pochód zmniejszył się o kilka milionów istnień.
    - Może wjedziemy do kina? - spytał ktoś z tyłu. - Podobno niedługo mają grać "Polska AAR /od 1936r./". - nastrój wyraźnie powrócił ludziom Yan Xishana.
    - Świetny pomysł. To w końcu pierwsza ekranizacja w historii eufi! - rzekł prorok i skręcili do kina w Delhi. Choć obejrzeli tylko trailer to i tak byli wniebowzięci, a "Historia Kota w Butach" (lub najnowszy Potter jak wybrali inni) nie była taka zła jak obstawiali.

    ***REKLAMA***​


    Masz ochotę na przygodę? Akcję? Mamy film dla Ciebie! Oto ekranizacja słynnej powieści "Polska AAR /od 1936r./". Znajdziesz tu wszystko czego wymagasz od dobrego kina! Przyjaźń! Wątek romantyczny! Walkę! Ideały! Świeże owoce! Zwierzęta! Miecze świetlne! BDSM! Hurtownia Spamu! Wyścigi! Telewizory z technologią HD! Zresztą zobacz sam!
    Trailer do Polska ARR /od 1936r./ (Proponuję zwiększyć głośność przed obejrzeniem)

    [​IMG]

    ***Koniec Reklamy***

    - Hje hje hje! Hu hu hu! No nie mogę! Opowiedz ten żart Bogu. - Jezus był posikany.
    - No dobra. Jak wróci to opowiem. - odrzekła Maryja. Drzwi z hukiem roztwarły się dopiero po siódmej nad ranem. Syn boży i matka jego siedzieli z podkrążonymi oczami grając całą noc w Chińczyka i czekając na ojca, który ewidentnie nie skończył na Play Station.
    - Nieśpiśe? - Bóg był wyraźnie wczorajszy.
    - Nie ojcze! Nie przynoś mi wstydu! Czemu robisz to matce! Czym ona sobie zasłużyła!
    - Aleosssochozi?
    - Daj spokój Jezusku, opowiem mu dowcip. - Maryja starała się załagodzić sytuację.
    - Nie! Dalej... Niech ten krzyżowany pokruczzzzz powieee co mu się w ojcu nie podoba! - stwórca robił się fetny.
    - Ależ nie... Słuchaj tego... Jaki jest ulubiony ptak Uricha? - żarcik podziałał.
    - No nie wiem, szpak? - Bóg strzelił.
    - Nie! AARa! - Maryja, Jezus i stwórca wybuchnęli śmiechem!

    Tymczasem nad Ziemią unosił się stęchły odór śmierci. Vader był co raz bliżej błękitnej planty, Severian z dnia na dzień przeprowadzał lud Szansi coraz dalej na zachód, a u Boga... u Boga wszystko w swoim czasie. Koniec zdawał się być bliższy niż kiedykolwiek wcześniej!

    [​IMG]
     
  21. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    Odcinek dniu dzisiejszemu dedykowany, przedstawiać przygody niecodzienne będzie. Oto OLI i KatAAk, czyli tego przedstawienia konferansjerzy i zarazem sponsorzy.

    [​IMG]


    Oli mistrzem krytyki jest,
    Na co dzień mieszka w Brest.
    Lubi spaghetti i szparagi,
    chętnie zabierze nas do Pragi.
    W szachy cały dzień zamiata,
    chce być jak Bono, obrońcą świata.
    Teraz rym trochę zmienię,
    Bo ten już mi się znudził,
    I może głównego aktora wymienię,
    By Oli się ze snu pięknego zbudził.

    KatAAk kobietą onegdaj był,
    lecz waginę z henny zmył.
    Teraz kroczy dumnie z przyrodzeniem,
    Które za małego Gala wynagrodzeniem.
    Etiopią Włochów pokonał,
    Lecz czitem on tego dokonał.
    Toteż Turyn mu makaroniarze oddali,
    By miał co malować Salvador Dali.

    Odejdźmy na chwilę od tych przygód niecodziennych i zobaczmy co się w Państwie Duńskim dzieje! W Kopenhadze, ruch niecodzienny. Mendel jaj i szczyptę soli. Wszystko kupisz i sprzedasz. Tu Gunganie jednym chodnikiem co ludzi przechadzają się i kilo gwoździ rozsypują. Lecz głów w środę przenajświętszą nigdy nie posypują. Dość tego frywolnego o Dani rymowania, czas powrócić do wojaków z Szansi.

    - Myśmy w Turcji Severianie? - rzekł tenisista pierwszej klasy.
    - Nie inaczej mój najdroższy. - odpowiedział administrator nie od parady.
    - Rady jakieś masz co w tej kebabiczy zrobić mamy? - pytanie padło z dawna oczekiwane.
    - O tak mój panie, do przyjaciela mego, Morsa Starego, wybrać się powinniśmy!
    - Pomysł to fantastyczny, mój najdroższy! - i całować po policzkach się poczęli.

    Lecz na tym gry nie koniec, zarzucają niektórzy, że nic z gry nie ma. Więc gra się pojawi. O to na początku 1937r, Yan Xishan wielkimi krokami do opracowania doktryn wojsk lądowych się zbliżał. Więc bzdur nie wygadujcie, że z gry nic nie macie, gdy właśnie macie.

    @@@Dzień z życia... IRKUCKA@@@
    "Obudziłem się o 7 rano i od razu podjąłem decyzję o umyciu buzi i zębów, wstałem z łózka. Po załatwieniu porannej toalety ruszyłem do kuchni. Tosty z dżemem... tego mi było trzeba. Przygotowanie i wchłonięcie śniadania zajmuję mi mniej więcej kwadrans. Później wkładam strój, wielkiej kosmoidalnej istoty z jednym okiem i wychodzę na miasto postraszyć ludzi. Kiedy minie 17, wracam do domu. Odpalam kompa, piję herbatę. Jeśli nie chcę nic gotować to zamawiam pizze. Margharittę z kurczakiem, żadne tam wysmakowane numery trzydzieści pięć. Zawszę gdy dzwonię do pizzerni mówię 'jedynkę z kurczakiem'. Hehe, tak zawsze jest. Później wieczorem oglądam Taniec z Gwiazdami, a jak nie to coś innego na TVN, ale żeby nie było to jestem lewakiem. Żadnym tam komunistą zaraz, no może trochę, w sumie ZSRR mi nie przeszkadzało, kibicowałem nawet trochę, prawdę mówiąc byłem w partii, niezbyt wysoko, szefem KGB? Nie, no może trochę. W sumie to tak. Około 2 nad ranem, gdy odpiszę na wszystkie wątki i dopieszczę komunistyczny zamach stanu w Imperium Osmańskim ruszam do łóżka. Czy moje dni są identyczne? No cóż czasami gotuję. TVNu nie odmawiam! Kosmoidalną istotą jestem zawsze, od małego tak mam. Nic na to nie poradzę..." To był z życia Irkucka dzień.
    @@@Dzień z życia...@@@

    [​IMG]
    Kosmoidalny Irkuck na ulicach Irkucka

    Ostatnia część z Japonii do nas leci i rozmową tamtejszych oficerów jest!
    - Kawa hun desz! Waku Ta Jeno - rzekł mężczyzna z wąsem na końcu stołu.
    - Ta Jeno Kawasza! Musi mota ja de, leno suzuki, kawa je? - spytał niepewnie Hideko Tojo.
    - To se la, kawajung, meh-jo.
    - Waku Ta Jeno? Kawasaki massuro. Godzilla kamasze!
    - Koneg-ju wate.
    - Nachto! - na rozkaz najstarszego przy stole zabiot nieposłusznego oficera. - Nakshu! Kawasaki masera!
    - Konigu, mare-ho! Kosta!
    - Kosta! - dwaj mężczyźni z tyłu stołu wzięli kartki i pobiegli do wyjścia.
    - Kanegaji, fujima tahashema moreja.
    - Tadera, Pampeluna, kawasaki!

    [​IMG]
    Podobna narada
     
  22. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    [​IMG]

    - 3... 2... 1... - napięcie było ogromne. - Panie Vaderze, pfst! - poprawił się szybko. - Gejderze, wylądowaliśmy na planecie Ziemi.
    - Nie zapominajcie, że tutaj dużo osób mnie zna, muszę zachować anonimowość. Otworzyć drzwi. - dwóch szturmowców podbiegło i nacisnęło klamki dwóch skrzydeł i odsłonili krajobraz błękitnej planety. - Świetnie, za mną. - dał znak ręką.
    Dzień był słoneczny na Florydzie, mimo że jeszcze przed chwilą była zima, to bardziej pasowały wakacje, więc montaż poszedł w ruch! A tak na marginesie to...
    - Panie Vader! - reporterka z TVN 24 była pierwsza (jak zwykle, w końcu minister Sikorski stwierdził, że oni wiedzą wszystko szybciej nawet od niego! Co wcale nie było puszczeniem oczka do własnej tuby wyborczej, a raczej obiektywnym stwierdzeniem godnym ministra rządu III RP)
    - No nie, poznała mnie pani! - teatralna rozpacz.
    - Nic dziwnego w końcu jestem z TVN 24, który wie wszystko zanim jeszcze ktokolwiek to powie, sam minister Sikorski tak powiedział! - reporterka pękała z dumy.
    - Heh! No tak mogłem się tego spodziewać. - powiedział, uśmiechnął się dziarsko i ściągnął okulary.
    - Czy to prawda, że przybył pan by zjeść całe Burito?
    - O tak, ale najpierw wygram US Open, przyrzekłem sobie, że nie tknę tego meksykańskiego cuda dopóki nie wygram 25% wielkiego szlema!

    [​IMG]
    Gejder, czyli kamuflaż chybiony.

    - Za ile patyków wypożyczysz nam dobrą łajbę? - zapytał Severian.
    - Za 250 000 000 000 000 000. - odparł Mors. - Dla Ciebie jako przyjaciela stawka będzie jednak niższa bo 250 000 000.
    - Hmm. - administrator rozwarł sakiewkę i zaczął liczyć patyczki bo Big Milkach. - Hej wy! - nikt jednak go nie słuchał. - Fibak powiedz im, żeby zaczęli liczyć patyczki.
    Wszyscy stali skupieni i liczyli wszystkie kawałeczki drewna jakie zebrali przez całą podróż. Stary Mors przechadzał się w tę i z powrotem z liczydłem mierząc dokładnie każdą odłożoną kupkę. Gdy powoli zaczął zapadać zmrok udało się w końcu ustalić liczbę, było akurat na styk.
    - Świetnie, 250 milionów patyków i masz okręt. - sprzedawca zaprowadził ich na koniec klifu i pokazał pancernik typu Bismarck. - Styknie? - Severian padł na kolana. - Proszę masz kluczyki. Jest twój.
    - Ależ, ależ... - trudno było ukryć łzy wzruszenia, jakiś Chińczyk wychylił się i zobaczył łajbę.
    - Ale dokitowy statek! - to były ostatnie słowa jakie wypowiedział, w ułamku sekundy Severian znalazł się za nim skręcił mu kark, wyrwał oczy, wziął kilof i zaczął mieszać nim w jego wnętrzności, później wylał na niego gorącą oliwę, obdarł ze skóry, posypał solą, obsikał jego zwłoki i podczepił je do rydwanu, którym trzydzieści siedem razy objechał Jeryho dookoła bezczeszcząc je tym samym, na koniec posypał prosem tak by kury wydziobały to co się z nich zostało. Akcja trwała tak szybko, że krzyk wolniejszy od wściekłego admina rozległ się dopiero gdy było po wszystkim.
    - Okręt palancie! - splunął na ziemię. Kiedy wszyscy wsiedli na okręt ku przestrodze dla przyszłych pokoleń zmiótł resztki ciała z armat. - Cała naprzód do *******!
    - Podskoczmy wcześniej na US Open, oh please! - błagania Yan Xishana były dość przekonujące.

    @@@Dzień z życia... SITRO@@@
    Budzę się rano i jem kamienie, nie myję się. Prawdziwy fan metalu się nie myje, no i je kamienie. Później gdy jest gorąco ubieram glany, czarne skórzane spodnie i podkoszulek czarny z jakimś fajnym zespołem. Mogą być Ironi, chociaż trochę lamerskie są ich podkoszulki, jak jest zimno ubieram to samo tylko, że na to skórzaną kurtkę, z łańcuchem, ale wracając do letniej pogody. Tak ubrany wychodzę na dwór trochę się po pocić. Prawdziwy fan metalu musi mieć coś więcej niż pot, żel pod koszulką fajnie się dotyka. Przychodzę do domu i puszczam jakąś fajną płytę. Kładę się na czarnym łóżku, nie ściągam glanów. Za fajnie wyglądają. Ściany też mam czarne, ale to niespecjalnie wyszło. Przebija ciuchcia spod czarnej farby? Co ty gadasz? Zdaje ci się. Wchodzę na kompa i czytam czy ktoś skomentował mojego AARa, że odcinka nie napisałem? No i co z tego. Na obiad jem szkło i zapijam spirytusem. No bo na końcu modlitwy jest "Et spiritus sancti, amen", a ponieważ jako prawdziwy fan metalu wierzę tylko w szatana to spożywam nie spiritus tylko spirytus. Hmm? Tak czysty. No nie popijam, ale zagryzam szkłem. W końcu jestem prawdziwym fanem metalu. Wieczorem idę się powozić po dzielni. Jakiegoś kota przypalę, albo co. Potem biegam za małymi dzieciakami i podkładam im nogi, a jak nie chcą wstawać to je jem. Na kolację, tak. Przed snem wyciągam swój prawdziwy miecz i poleruję jego klingę aż świeci, a potem tnę sobie nim ręce i oglądam jak krew spływa po ostrzu po czym ją spijam, no w końcu nie jestem jakąś kuciapką tylko prawdziwym fanem metalu!
    @@@Dzień z życia...@@@

    Vader w towarzystwie dziennikarzy złożył podpis pod swoim nazwiskiem na liście zgłoszeniowej do US Open i ruszył odebrać nagrodę za najśmieszniejszy plik na youtube.com, gdy miał go Wojciech Fibak i Severian. (montaż!)
    - Wygląda na niezłego, mam nadzieję, że na niego nie trafię. - powiedział Yan Xishan.
    - Łoooooooo, to był Vader! Prawdziwy! Łoooooo.... - administrator był w siódmym niebie.
    - Kto?
    - Rycerz Jedi! Ciemny! łooooooooooooooooo...
    Wobec niemożności dogadania się z Severianem Fibak sam poszedł dalej i zapisał sie na turniej. Kilka dni później wszystko było jasne. Obaj bohaterowie pięli się na drabince coraz wyżej, w końcu zarówno Vader jaki Szalony Wódz Szansi mięli stanąć na przeciwko siebie w wielkim finale US Open.

    ***Reklama***
    Na scenie zespół Joy Division gra swój największy przebój. Właśnie zaczyna się refren, Ian Curtis (wokalista, popełnił samobójstwo w wieku 23 lat w przeddzień wydania jednej z najlepszych płyt w historii - Closer) zaczyna śpiewać "Love, love will tear us apart... again... Loooove". Nagle na środek wychodzi słynny fryzjer z nożyczkami w jednej dłoni i buteleczką w drugiej. "Czy ty też płaczesz, gdy myjesz sobie włosy i naleci ci do oczu? Znam rozwiązanie tego problemu! Szampon - przebita na Curtisa pod prysznicem - Johnson's Baby z formuła NO MORE TEARS" Wypróbuj sam!

    [​IMG]
    *Koniec Reklamy*****

    W następnym odcinku.
    Czy Vader zje całe Burito?
    Czy Severian przeprowadzi lud Szansi do krainy mu obiecanej?
    Czy Rakieta się skończyła?

    EDIT
    Zapomniałem dać linka do filmiku na youtube, już naprawione, ufffff.
     
  23. sieka

    sieka Ten, o Którym mówią Księgi

    RAKIETA SZANSI AAR
    [​IMG]

    Dzień był upalny, pot lał się z czół zawodników. Wielki szalony i niezwyciężony wódz Szansi Fibak ukryty pod chińsko brzmiącym Yan Xishan właśnie podrzucał piłkę do góry by zaserwować po raz pierwszy. Na wysokim stołku dla sędziego siedział Yoda, oprócz tego, że dbał o to aby nikt w trakcie finału nie używał mocy to jeszcze znał się na tenisie, który był jego pasją od najmłodszych lat, drugą po grze w Ryzyko i gotowaniem jajecznicy. Na trybunach panowało pełne skupienie. Administrator forum internetowego Eufi Severian z niepokojem obgryzał paznokcie. Na trybunie dla VIPów siedział Bóg, który jak wiadomo jest pasjonatem tego sportu. Przegryzał właśnie fistaszki. Podrzucona do góry zielona piłka w końcu zaczęła sunąć ku ziemi, a jej lot z impetem przerwała wprawiona w ruch ręką Xishana rakieta do tenisa. Kilkadziesiąt minut później było już po meczu. Fibak wygrał z wyraźnie niedysponowanym tego dnia Vader gładko; 6-0 6-0 6-0. Lud Szansi, który niestety nie mógł obserwować spotkania na kortach zawył z radości. Zagrożenie tak nakręcane przez tyle odcinków stało się przeszłością. Wściekli i podchmieleni szturmowcy demolowali miasta, do walk na mieście przyłączyła się policja i po szybkiej akcji z użyciem pałek i armatek wodnych kilku najgroźniejszych prowodyrów całej akcji szybko udało się ująć. Z szefem nowojorskich służb porządkowych rozmawia korespondent BBC Chewbacca.
    - Arrrghsaaa shaaaa ssakaaaaa. - powiedział uprzejmie Wookie.
    - Dzień dobry państwu. - rzekł posterunkowy.
    - Rghaaaa khsaaaaa?
    - Nie używaliśmy broni ostrej, szturmowcy byli niespokojni, ale dzięki miejskiemu monitoringowi i natychmiastowej akcji policji udało się ująć najgroźniejszych. - z dumą dodał policjant.
    - Rgaaaaaa khasaaaaaaa arggggggh!
    - Ja również dziękuję i pamiętajcie, gdy grozi wam niebezpieczeństwo, czujecie się zaniepokojeni, coś nie daje wam spać dzwońcie do nas na 997! Rozwiejemy wasze wszelkie obawy i wątpliwości. - stróż prawa dziarsko uśmiechnął się do kamery.

    Vader był zdruzgotany tyle treningu na nic. Całe burito przeszło mu koło nosa. Ze zdenerwowania cisnął mieczem świetlnym, który lecąc włączony z dużą prędkością przebił na wylot Severiana. Yan Xishan szybko podbiegł, administrator pluł krwią jak psikawka.
    - Spokojnie Sev! Wszystko będzie dobrze! - zaczął szeptać wódz pochylając się nad administratorem.
    - Czuję zimno... - odparł forumowicz.
    - To nic takiego, powierzchowna rana. Wyliżesz się zobaczysz! Wyjedziesz na wieś, zbudujesz wielki dom, zaliczysz sesje do końca. - Fibak starał się ratować sytuację, ale łzy już same cisnęły mu się do oczu.
    - Nic z tego... Byłem na medycynie i wiem... ekh... ekhhh.... wiem, że jeżeli zostałem przepołowiony na wysokości płuc to już po mnie... - śmierć zajrzała mu do oczu. - Dla mnie... ekhhhhhh... nie ma już ratunku, ale dla ciebie... musisz zaprowadzić swój lud doo.....
    - Dokąd? - spytał Yan Xishan.
    - Do M****** - powiedział Severian.
    - Do Meksyku? - zgadł.
    - Tak, dobra. A teraz daj mi umrzeć. - i padł na drugi bok wypluwając mózg, nie mógł tego wiedzieć, ale w tym samym momencie po drugiej stronie świata Stary Mors dostał zawału. Vader podszedł dostojnym krokiem i wyciągnął miecz ze zwłok admina.
    - Sorry, hehe, 1-1. - uśmiechnął się dziarsko i odszedł. Zebrał szturmowców i odleciał z Ziemi. Yan Xishan zebrał lud Szansi i ruszył na południe.

    - To bardzo smutne, że Severian umarł. - powiedziała pytającym tonem Monika Olejnik.
    - O tak. - odparłem.
    - A ja postanowiłem zrównać wszystkich stanem. - dodał Bóg.

    Yan Xishan i jego lud dochodzili już do bram Meksyku, już widzieli gadające kaktusy, Burito na palmach, smog nad Mexico City i wiele więcej gdy dosięgnął ich promień z Gwiazdy Śmierci. Vader skakał z radości.
    - Hehe! 1-2 dla mnie!
    Jego radość nie trwała długo gdyż Bóg postanowił z depnąć świat i zakończyć zabawę.

    [​IMG]
    Tak kończy się patos

    ***KONIEC***​

    Chciałem podziękować na koniec kilku osobom, zacznę od swojego psa, który w trakcie mojego pisania doznał cudownego ozdrowienia. Brandonowi Flowersowi za wspaniały koncert w Krakowie. Najważniejsze podziękowania powędrują jednak na ręce użytkowników forum internetowego Eufi:
    - Maciejowi, bo jest jedynym userem, z którym rozmawiam poza ramami forum.
    - arekremowi, za stworzenie najlepszego humorystycznego AARa w dziejach eufi (Kosmici AAR /od 1936r./)
    - Nikomu Ważnemu, za wyśmienite poczucie humoru i wesołe łaskotanie mojego ego, a także za kawał ciężkiej pracy przy Way to Victory.
    - Sitrowi, bo pozwolił sobie na mój epizod w jego AARze i sprowadzał na ziemię moje ego po każdorazowym pokazaniu się w swoim DZIELE.
    - Auxowi Teergoisowi, który chcąc nie chcąc pojawiał się i nie zgłaszał z tego tytułu żadnych pretensji (zapewne dlatego, że nie czytał), a poza tym sam robi jednego z lepszy AARów w tym dziale.
    - Severianowi, za dystans do siebie, uśmiech, charyzmę, wzorowe bycie adminem i przepraszam za uśmiercenie (no i za dobry AAR).
    - Milvenowi, za napastowanie mnie na PW, zasypywanie swoimi grafikami, najsłodsze pieszczenie mojego ego. Powodzenia z tą dziewczyną ;)
    - Reszcie podziękuję zbiorowo, co nie znaczy, że gorzej. FiFicz (za promocję i łaskotanie ego), gen.Franco (za bycie przy mnie od pierwszego odcinka Otchłani), urichowi, Crystiano, Warzkinsowi, Irkuckowi, avesowi, McFlashowi.

    AAR wyczyszczony i zamknięty.
    Biedrona
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie