Estrella Roja de América! [1648-?]

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Ober, 26 Kwiecień 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Ober

    Ober Ten, o Którym mówią Księgi

    Estrella Roja de América!

    [​IMG]


    Wojna trzydziestoletnia odcisnęła na społeczeństwie hiszpańskim straszliwie piętno. Po raz pierwszy od wielu, wielu, wieelu lat coś poszło ewidentnie nie tak. I spowodowało ogromne straty. Do tego, koniec wojny wcale nie oznaczał końca wojen. Mieszkańcy Katalonii, czy Neapolu witali Anno Domini 1648 pod murami hiszpańskich gubernatorów, z nabitymi pistoletami i wyjętymi szablami. Wojna trzydziestoletnia odcisnęła na skarbie hiszpańskim straszliwie piętno. Poświęcając tysiące monet na sponsorowanie wojny gdzieś w Rzeszy madrycki dwór ogołocił z jakiegokolwiek pieniądza większość swoich obywateli. Ludzie nie mieli co jeść, właściwie nierzadko nie było nikogo zdolnego do jedzenia. Tutaj znajdujemy odpowiedź na pytanie "Kto tworzył hiszpańską armię". Ludzie byli ogołoceni z jedzenia, pola były ogołocone z ludzi. A jakby mało tego było, brakowało pieniędzy. Brakowało wszystkiego, oprócz ludzi mających jakieś obiekcje. Wojna trzydziestolnetnia odcisnęła na stosunku Hiszpanów do króla straszliwe piętno. Do króla Filipa IV Habsburga, pięknego i zacnego władcy, wielu obywateli ma przysłowiowe obiekcje. Zarówno do władcy, jak i jego sposobów władzy. De facto nikt nie wiedział, o co w Hiszpanii tak właściwie chodzi. Król podobno dążył do umocnienia swojej władzy, chociaż rozległe "Imperium, nad którym Słońce nigdy nie zachodzi" wymagało tylu gubernatorów, wicekrólów, lokalnych zarządców i innych urzędników, że systematycznie swą władzę tracił. Tracił ją właśnie na rzecz kolejnych, nierzadko wręcz skorumpowanych panów od administracji. Wojna trzydziestoletnia nie odcisnęła piętna na hiszpańskich koloniach, będących z dala od tego zamieszania...

    [​IMG]
    Jedna z przyczyn hiszpańskich problemów​


    Nieprawda. Absolutna nieprawda. Wicekrólowie byli zmieniani jak rękawiczki, jedne podatki nakładano, inne zdejmowano, niby miało być lżej, a robiło się jeszcze ciężej. Kolejne stołki, kolejne pomysły, kolejne plany ratowania sytuacji powoli kopały grób Habsburgom i ich madryckiemu kolosowi. Kolonie to przecież sól hiszpańskich sukcesów i dobrobytu. Tak więc należy powiedzieć, że wojna trzydziestoletnia odcisnęła...no, nieważne co. Ważne, że ludzie dostrzegli rozmiar i ogrom problemu życia pod hiszpańskim, nazwijmy to zarządem. Po raz pierwszy więcej niż dwóch ludzi powiedziało: "trzeba coś zrobić!". Bo jeżeli dalej będziemy kierowani przez tego patałacha zza morza, dosłownie poginiemy z głodu...podobno wszystkie kolonie imperium tworzą jedną, swoistą, idealnie układającą się konstelację, niczym gwiazdy. Nieprawda. Absolutna nieprawda. My, rebelianci Czerwonej Gwiazdy nie jesteśmy z tego gwiazdozbioru. W nim gwiazdy są nierzadko brudne i rozkradzione, zniszczone i wyzyskane, tylko po to by hiszpańskie słońce świeciło jeszcze mocniej. Prawda. Absolutna prawda. "My się wyzyskiwać nie damy!" - powiedzieli któregoś dnia w porcie, gdy kolejna partia złota i zboża wypływała do Europy, na poczet armii. "Nie naszej armii. To nie nasza armia". Po raz pierwszy, właśnie w siedemnastym wieku, ktoś inny niż Indianie poczuł się częścią innego organizmu. Miejscowego. Nie europejskiego.

    [​IMG]

    Sprawy zaczęły nabierać coraz większego tempa. Ośrodkiem rewolucji bez wątpienia była Kartagena. Centrum hiszpańskiego handlu na Morzu Karaibskim. Kartagena zaczęła świadomie odkładać pieniądze - była mądrym organizmem. Przewidziała bieg zdarzeń i ujrzała cień szansy, patrząc na buntowniczy Neapol i Katalonię. Patrząc na czołówki francuskie, nadciągające w stronę Pirenejów. Wiedząc, że armia wicekrólestw Nowej Hiszpanii i Peru nie przekracza trzydziestu tysięcy. Indian może być znacznie, znacznie więcej. W połączeniu z nimi to ogromna siła, jak na amerykański teatr działań. "Koniec, nie płacimy dłużej" - napisał do Madrytu w listopadzie 1647 burmistrz Mendendez - "Nie wspieramy dłużej tej chorej wojny". Miesiąc później, nieco na północ, we wspomnianej Kartagenie rozpoczyna się akcja. Niebywała akcja. Pod osłoną nocy rozbrojono kolonialną milicję. Stawiasz opór? Nie żyjesz. Władzę nad hiszpańskimi składami amunicji i broni przejmuje Felipe Valcareggi. To sygnał. Niedługo później Mendendez występuje z Królestwa Hiszpanii (precedens?). Wydarzenia następowały jedno po drugim. Gdy do Madrytu wreszcie dotarła wieść o straszliwej niesubordynacji, Valcareggi zatykał sztandar Estrella Roja na budynku koszar w Maracaibo, demonstracyjnie paląc hiszpańską flagę. Wraz z tym płomieniem wieści dotarły na Jamajkę. Biedna wyspa. Wyzyskiwana przez lata, też wypowiada słynne obecnie "No Pasaran!" i przywdziewa czerwoną gwiazdę. Mając kontakt z holenderskimi piratami, zapewnia sobie na krótko obronę. Dopóki stan Colombia nie unicestwi armii Wicekrólestwa Peru, dopóty pomoc rozbójników z Curacao musi wystarczyć.

    [​IMG]

    Kongres Rewolucyjny błyskawicznie wpadł na pomysł organizacji terytorialnej. Kraj miał dzielić się na stany. Docelowo, każda hiszpańska posiadłość w Ameryce ma kiedyś być "Estados". Póki co, Estella Roja przewodzi dwóm stanom - Colombii, stan stołeczny i Jamajce, która jako wyspa tworzy całość. Valcareggi i Kongres docierają do Indian. Osiadli tutaj Europejczycy przywykli do indiańskiej obecności i nie przeszkadzała ona im. Właściwie umieli stworzyć jednolitą całość. Przygotowywując się do walki, Kongres przekonał wielu Indianów do wspólnej walki. Indiańsko-kreolska federacja - ze społecznego punktu widzenia jest to wręcz romantyczny, nierealny układ rzeczy. Ktoś w końcu musi być niżej. Czerwona Gwiazda jednak niweluje tę różnicę - i wszyscy wspólnie stają do walki.

    [​IMG]

    Gdy nieliczne siły gubernatora i Valcareggiego wyeliminowały hiszpański problem, zaczęto planować. Powstanie musiało wybuchnąć. Taka ilość dymu na sucho nikomu w Hiszpanii nie ujdzie. Wszystkie miasta Kolumbii wysłały swoje rezerwy i rezerwy rezerw do Kartageny. Holendrzy przywieźli ładną sumkę z Jamajki. Pieniędzy było coraz więcej, do kolejnych plemion i wiosek docierała wieść o rewolucji - pierwszej rewolucji kolonialnej na świecie. Kongresowi udało się kupić po bardzo niskiej cenie wiele muszkietów od Holendrów. Holendrzy są przyjaciółmi Czerwonej Rewolucji. Okazało się, że siły rewolucjonistów mogą i przerosnąć armię Wicekrólestwa Peru. Kto mógł, brał do ręki broń wydawaną na każdym kroku. Nawet, jeżeli nie walczył o rewolucję, walczył o swój dobytek...czyli w sumie walczył o rewolucję, bo jej brak mógłby w przyszłości skutecznie ten dobytek odebrać.


    [​IMG]


    Spontanicznie organizowane obrony miasteczek i traktów były dla tego regionu typowe. Znamienitym i pouczającym widokiem byli Kreole i Indianie, oczekujący ramie w ramie z nabitymi broniami w każdej karczmie, każdej posiadłości, w każdym lesie na chociażby jednego królewskiego żołnierza. Do armii centralnej, armii stanu Kolumbia Kongres zebrał około siedmiu tysięcy ludzi. Można by rozprawiać o ich zdolnościach bojowych. Nie każdy miał też broń palną, to prawda. Indianie często w ramach ekwiwalentu stosowali łuki. Rzecz jasna, że łuk od muszkietu odstaje, ale determinacja powstańców skutecznie tę różnicę niwelowała. Wachlarz broni stosowanej w pierwszej, historycznej armii powstańczej był naprawdę szeroki - od łuków z zatrutymi strzałami i dzidami po niesamowicie ostre szable i muszkiety, Kartagena miała nawet na swoim uzbrojeniu nieco armat. Nie było to nic wielkiego, ale wszystkie możliwości były wykorzystywane. Pewnych siebie królewskich wojaków, walczących w imię Filipa IV Habsburga miała spotkać na rebelianckich ziemiach niemiła niespodzianka...



    Fin.



    __________
    Estrella Roja to czerwona gwiazda tak na marginesie.
    Bardzo mnie paliło, żeby to zrobić. Genialdo tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. Gall2 i Jerzy I wsparli nieco merytorycznie. Dziękuję. Teraz spróbuję zetrzeć Espanę na proch. Zapewniam, że nie spocznę, póki wojny domowej nie wygram. Chociaż zdobycie całej Ameryki w jednej wojnie byłoby głupie.

    Sen Bolivara czas spełnić, tyle że prawie dwieście lat wcześniej ;) Chociaż początkowo chciałem Srebrną Ordę.

    Technikalia:
    Normalny/Agresywny
    AGCEEP 1.65
    Estrella Roja (U33) - no autorski, tak ;)
    Scenariusz Age Of Adventures (1648).
    Pewno będę miał nieco problemów, bo w EU2 szczególnie dobry nie jestem. Ale chodzi raczej o nową historię ;)

    Mam nadzieję, że przykułem na chwilę czyjąś uwagę.
    Ober.
     
  2. Ober

    Ober Ten, o Którym mówią Księgi

    Estrella Roja de América!

    [​IMG]
    (jeszcze będę poprawiał)



    Pierwszą ofiarą Kartageny była malutka karawela "San Jose". Jej odważni dowódcy chcieli zostać pierwszymi gwiazdorami Espani. Ich marzeniem było zdobycie miasta. Po raz pierwszy ktoś wywołał w hiszpańskich koloniach zorganizowane powstanie, tak więc nieświadomi niczego marynarze pewni siebie ruszyli rozbroić miasto. Przywitała ich salwa z pięciu armat i ostrzał batalionu nadbrzeżnego z muszkietów. "San Jose" jednak ani myślał zawracać i ruszył walczyć w imię Filipa IV Habsburga. Na sumieniu tego człowieka spoczął więc, niczym na dnie kolejny okręt i kolejna załoga, którą w trakcie tej dziwnej walki dopadł holenderski "pirat państwowy", Tijs Reveenboor*. Karawela nie przetrwała tego spotkania. Holdenrzy zabrali dla siebie łupy i zawartość statku. Miasto poprosiło grzecznie o flagę z "San Jose". Przez następnych parę dni na budynku ratusza wisiały dwa sztandary - czerwony od gwiazdy sztandar powstańców i czerwono-czarna od ognia bandera Królestwa Hiszpanii...

    [​IMG]

    Hiszpania wcale jednak na jednym statku nie kończy. Na jednym to dopiero zaczyna. Już w styczniu Kongres wydał dyspozycje mobilizacyjne. Za pokaźną sumę udało się zrekrutować 10 tysięcy żołnierzy do kwietnia 1648 roku. Byli wśród nich Indianie, Kreole, a także Holendrzy i Francuzi. Ci ostatni powoli także zaczęli się przekonywać do sensu istnienia młodego państwa. Tak więc przed pierwszymi poważnymi walkami, Valcareggi przygotowywał siedemnaście tysięcy ludzi do obrony miasta Kartagena i wsi przyległych. Dowództwo wiedziało, że Hiszpania musi wygrać tą wojnę szybko i efektownie. Dowództwo wiedziało, że marsz z Limy do Kartageny jest niesamowicie męczący. Dowództwo wiedziało, że jeżeli Hiszpanie w pełni zrealizują swój plan i polegną, Czerwona Gwiazda okryje się chwałą na wieki. Dlatego zamiast próbować podjeżdzać wojska królewskie na drogach i po nocach, pozwolono im podejść pod sam okręg Kartageny. Oprócz zysków politycznych i wojennych, liczy się też prestiż i honor. To one nie pozwoliły kolonistom dać się okradać do końca życia i poniosły ich na barykady. Valcareggi czekał, a Pedro de Santa Cruz** przygotowywał się na typową dla jego żywota walką ze słabiutkimi rebeliantami. Na wiosnę jednak i w szeregi rebelii wkradł się pośpiech - powoli zaczęto korzystać z rezerw żywnościowych i w trudnej chwili obrońcy mogli zostać bez zaopatrzenia. W kwietniu zwiad obrońców wioski San Valdas dotarł aż do granic stanu Kolumbia. Wypatrzony na trakcie z Buenaventury do Nueva Villareal orszak hiszpańśki wzbudził w sercach i oczach zwiadowców ogień. Zero strachu. Właściwie, mogli by się na nich bezmyślnie rzucić. Górę jednak wziął rozum. Wieść wzbudziła w mieście niesamowite emocje - już niemal w każdym oknie czaiła się muszkietowa niespodziewanka.

    [​IMG]

    De Santa Cruz dostał od zarządców wicekrólestwa prosty rozkaz "Zetrzeć na proch. Jak najszybciej". Może gdyby postarał się wymanewrować monolit Valcareggiego, miałby większe szanse na sukces. Może powinni zaatakować i odciąć Bogotę, ważną dla powstania...Nie ma zresztą czym się martwić, bo i tak każdy dzień bezmyślnego i katorżniczego marszu na Kartagenę był dla pacyfikatorów wyczerpujący. Reveenboor wpłynął ze swoim "Zendenem" i "Limburgiem" do miasta. Działa okrętowe nieczęsto biorą udziały w bitwie, acz był to duży plus dla morale rebeliantów. W oczekiwaniu na Hiszpanów opracowano dziesiątki różnych rozstrzygnięć bitew. Ostatecznie pozostano przy wersji zatrzymania atakujących w wioskach leżących nieopodal samego miasta. W mieście również czekały zabijające niespodzianki. Przez ten czas żołnierze armii Kolumbii znaleźli sobie takie kryjówki i wypracowali takie patenty, że nie zawsze znający okolicę żołnierze de Santa Cruza mieli ogromne problemy. Gdzie nie spojrzeć - czerwony rewolucjonista celuje w Twoją głowę. To naprawdę łamie psychikę. Marnie skończył batalion piechoty z Arequipy, który miał zaatakować wzdłuż wybrzeża. Zatrzymani w wiosce Puerto Managlias przez poukrywanych Kreolów w oknach i Indianach na drzewach uciekali nieźle przetrzebieni i wystraszeni. Próbując wymazać z pamięci widok zatrutych strzał lecących nie wiadomo skąd, musieli jeszcze uciekać przed szalonym holenderskim piratem. Gotowy na tę ewentualność rozstrzelał wręcz z morza biednych strzelców z Peru. Bitwa o Kartagenę rozpoczęła się dwudziestego szóstego kwietnia 1648 roku.

    [​IMG]

    Następne siedem dni były bolesnym dla Hiszpanów poczęciem narodu amerykańskiego. Co trzeci żołnierz miał ze sobą czerwoną flagę, a już na pewno każdy opaskę z czerwoną gwiazdą. Zarówno kobiety i mężczyźni mogą prowadzić wojnę. Chociaż w XVII wieku te pierwsze głównie zajmowały się masową produkcją symboliki państwowej. Silne przywiązanie do swojego symbolu robiło wrażenie na każdym kroku. Budynki nie milknęły, dopóki Hiszpanie nie wystrzelali w nim każdego. Obrona karczmy Juarez'a na południu miasta była szczególnie heroiczna. Do środku budynku podciągnięto dwie z pięciu miejskich armat. Karczma była centrum zaopatrzeniowym dla pierwszej linii obrony, toteż trzeba było jej bronić. Nieustająca nawałnica, kierowana przez samego gubernatora Mendendeza zatrzymywała Hiszpanów na swoim miejscu. Gdy zdenerwowani żołnierze króla próbowali podejść bliżej, otrzymywali salwę z armat. Prawdę mówiąc nie liczyli się z konsekwencjami, nie doceniając powstańców. Świetnie przygotowane, a nierzadko też międzynarodowe regimenty obrońców Kartageny były liczniejsze i lepiej ustawione. Indianie zadziwiali swoją zawziętością Kreoli i na odwrót. Ludzie wyskakujący z okien, drzew i wielu innych niewiadomych miejsc z reguły eliminowali conajmniej jednego Hiszpana, zanim zostali postrzeleni. Kreole bronili każdego najmniejszego budynku, czaili się z muszkietami za każdym rogiem i wszędzie zatrzymywali nacierających napastników. Tak fanatyczna obrona miasta wywołała u atakujących szereg dziwnych stwierdzeń. Wydawało im się, że w Kartagenie jedzenie i amunicja nigdy się nie kończy, chociaż pod koniec bitwy stany zaopatrzenia były naprawdę alarmujące. Krzyczeli wystraszeni, że walczą z nieśmiertelnymi potworami - chociaż za tym stoi po prostu umiejętne dowodzenie i przewaga liczebna czerwonych rebeliantów. Ostatni akord, w którym "Zenden" strzela jak najwyżej w górę złamał morale wrogów do reszty. W końcu Kartageny broni miliard ludzi, którzy mają niekończące się zapasy i milard dział za swoimi plecami. Bzdura. Absolutna bzdura. Zwycięstwo psychologiczne jest jednak często bardzo potrzebne na wojnie - i zostało osiągnięte. Siedem dni miała potrwać cała pacyfikacja, tymczasem zanosi się na długoletnią wojnę, dopóki któraś ze stron nie zostanie wyrżnięta w pień.



    Szybko wieść o sukcesie powstania dociera do innych państw europejskich, przez międzynarodowe Antyle. Stosunek różnych państw do Czerwonej Gwiazdy był różny. Holendrzy jak dobrze wiemy świetnie z rebeliantami się dogadywali i regularnie wspierali w walce z hiszpańskim uciskiem. Francuzi byli równie zadowoleni, mając na uwagę to, że prowadzą wojnę z Hiszpanami. Holendrzy i Francuzi to nowi, potencjalni sojusznicy Kongresu Rewolucyjnego. Jedyny problem stanowić może Anglia, która ma chrapkę na Jamajkę, jak i całe państwo Estrella Roja, które wydaje się być łakomym kąskiem. Wróćmy jednak do Kartageny i pierwszej wygranej bitwy narodu Ameryki. Kongres przyjął kolejną partię holenderskiego uzbrojenia. Miasto przygotowało się do ewentualnego ataku, zawiązując Guardia Cartagena. Od pierwszego kwietnia w mieście pracuje się też nad ogólnym sztabem wojennym Kongresu (poborca podatków), z którego do wszystkich stanów mogłyby być wydawane dyspozycje. Felipe Valcareggi i Federico Mendendez ruszają z Armią Kolumbii w stronę pozycji wyjściowych de Santa Cruza - w stronę Buenaventury. Miasto ogarnięte zostało powstaniem w trakcie bitwy o Kartagenę, toteż powinno się wesprzeć bratnich rebeliantów.

    [​IMG]

    Ejectiro de Colombia uderzyło cała swoją mocą w Buenaventurę dwudziestego piątego maja. Straż tylnia miasta, licząca sobie pięć setek kawalerzystów została gładko rozbita i - co najważniejsze - rozbrojona. Kolejne muszkiety i szable wpadły w posiadanie Czerwonej Rewolucji. Samego miasta broniło jednak wciąż okolo trzech tysięcy żołnierzy garnizonu miejskiego. Nie zatrzymało to jednak powstańców - Buenaventura bezproblemowo dołączy do Rewolucji, jeżeli zostanie wyzwolona. Poza tym, zdobycie tego miasta może przeciąć hiszpańskie wicekrólestwa na pół. Droga morska może i też jest drogą, acz taki manewr też jest pewnego rodzaju ciosem w morale. Atak na Buenaventurę przebiegł wolno, chociaż raczej bezproblemowo. W krytycznym momencie liczba wojsk Króla wynosiła pięć tysięcy, lecz rajd kawalerii z Panamy roztrzaskał się o ścianę muszkietów praktycznie w pierwszym podejściu. Zakończyło to marzenia wicekróla de Santa Cruza o utrzymaniu łączności drogą lądową z Limą. Armia Wicekrólestwa Peru stoi odcięta od swojej bazy daleko w Panamie, a Kongres Rewolucyjny triumfuje. Zdobycie miasta rozeszło się echem jeszcze szybciej po całej Ameryce. Teraz Czerwona Rewolucja na zawsze wpisała się w świadomość mieszkańców Ameryki. Ona niosła wolność, dobrobyt i niższe podatki. Niosła nowe życie, wolne od wyzyskiwaczy zza oceanu. Pod jej przywództwem każdy mógł pracować na swoje - nie na madryckie. Słowa były tym, w czym Kongres był naprawdę bardzo dobry. Poczęto pisać odezwę dla całej Ameryki, która nieodwołalnie rozpędziła powstanie i była największym zagrożeniem dla Hiszpanii od czasów Al-Andalus i islamskich inwazji.

    [​IMG]

    Piękne słowa zawarte w niedługim tekście przywódców Kongresu wstrzymały Hiszpanię, a ruszyły Amerykę. Zarządcy wicekrólestw świadomie zabraniali rozpowszechniać słowa Manifestu pod groźbą zawiśnięcia, tudzież ścięcia. Ogromny reakcjonizm hiszpański wzbudził jeszcze silniejszy rewolucjonizm amerykański - pas miasteczek i wsi od półwyspu Jukatan po Ekwador został wzburzony zachowaniem Madrytu. Z drugiej strony ten wyjścia nie miał - mógł poddać kolonie bez walki, lub walczyć w ciemno. Wybrał to drugie, więc teraz krew Europejczyków strumieniem spływa po amerykańskich ulicach. Rozgraniczenie między Ameryką a Europą zostało ostatecznie dokonane. Niezorganizowane walki i organizacje zaczęły męczyć wicekrólestwa z każdej możliwej strony. Dwa najliczniejsze powstania wyrządziły Hiszpanom ogromne, nieodwracalne szkody. Masakry urzędników i powieszenie milicjantów towarzyszyły rewolucyjnym okrzykom w Meridzie. Były kapitan fortu zachodniego, Xavier Orrelano, przekonał swoich podwładnych do idei Kongresu. Gdy milicja tłumiła powstanie na ulicach Meridy, drużyna fortu zachodniego wpadła do budynku burmistrza miasta i mówiąć ogólnikowo wysłała go na tamten świat. Zajmując koszary zdobyli całą amunicję miasta i zbierali kolejnych ludzi. I tutaj powstanie wsparli Indianie, nieliczni jeszcze. Pierwszej sierpniowej nocy Orrelano wpadł na rynek, gdzie wciąż walczyli milicjanci. W obliczu przewagi liczebnej i braku amunicji złożyli broń, licząc na odesłanie z miasta, lub chociaż niewolę. Srogo się mylili, gdy dusili się na stryczkach, jeden obok drugiego.

    [​IMG]

    Podobnie sprawy miały się w Guayaquil, na południu Ekwadoru. Bitwa z garnizonem została wygrana, miasto zostało przejęte. Całe Peru jest ogołocone z jakiejkolwiek regularnej armii, więc póki co miasto nie ma czego się obawiać i szykuje się na przybycie armii Kolumbii. W ten sam dzień, stosując się do oferty manifestu, miasto Guayaquil dołączyło do Estrella Roji jako trzeci stan - Ekwador. Buntownicy na Jukatanie wciąż nie są zdecydowani w tej materii, acz na pewno utworzą czwarty stan w rebelianckim państwie Czerwonej Gwiazdy. Nowa Hiszpania została rozerwana w dwóch przeciwległych miejscach i jeżeli Madryt szybko czegoś nie zrobi - może to być koniec tego wicekrólestwa. Do unii dołączyła się również zdobyta Buenventura, jako część stanu Kolumbia. Ten ruch skutecznie zamyka de Santa Cruzowi drogę do Limy i zmusza go do obrony na przełęczy panamskiej. Pytanie, czy armie Orrelany i Valcareggiego nie wezmą go w kleszcze? Byłaby to prawdziwa klęska dla całej Hiszpanii.

    [​IMG]
    Nowe miasta w Estrella Roji​



    Fin.


    _____
    No, wojna coraz dalej.
    Marzy mi się właśnie powstanie w stylu amerykańskim - secesje kolejnych stanów, itp. ;)

    @Sev
    Ta, castillian :) Potem się tym zajmę, żeby było zgodnie z amerykańskimi realiami.

    @Wafel
    Mam plan i sądze, że go zrealizuję. Na pewno na jednej wojnie z Hiszpanią się nie skończy ;D

    @Xon
    Eee, no wai ;)

    Dzięki za dość ładny attention. Liczę, że sytuacja nie ulegnie zmianie :D

    * i ** to postacie fikcyjne. * pojawi się w grze ;)
     
  3. Ober

    Ober Ten, o Którym mówią Księgi

    Estrella Roja de América!

    [​IMG]
    (jeszcze nie próbowałem ;))


    A czternastego października każdy urządził sobie nieco luźniejszy niż zwykle dzień rewolucjonisty. Głosy o pokoju hiszpańsko-francuskim były wyjątkowo radosne, pomimo, że oznaczało to więcej problemów w Ameryce. "Utarli dziadom nosa!" - cieszyli się Kartageńczycy, wypatrując kolejnych hiszpańskich żołnierzy. Ci jednak ani myśleli zbliżyć się po ostatniej masakrze do miasta - zebrawszy siły z Ameryki Środkowej, postanowili przebić się przez Buenaventurę na południe. De Santa Cruz postanowił najpierw rozbić armię, potem dobyć miast. Znowu się mylił. Mógł rozpszarpać i wymanewrować Armię Kolumbii, nawet próbował, ale kombinował zbyt słabo. Mając armię mniej liczną od tej rewolucyjnej popełnił najgorszy z możliwych błędów - podzielił ją. Wystawił na pastwę zbierającej się w Kolumbii ogromnej Armii Czerwonej(jak ją potocznie nazywano). Wziął dwie trzecie swoich sił i ruszył odbić Guayaquil, jedna trzecia zaś pełniła rolę forpoczty, osłaniając północną granicę z Roją. Z tym, że za tą granicą czychało dwadzieścia tysięcy żądnych hiszpańskiej krwi wojaków. Valcareggi o tym wiedział. Wiedział o wszystkim. Ekwador pełen był jego zwiadowców, krążących całe dnie po drogach i wsiach, do sojuszniczych rozsyłając broń a nieposłuszne paląc. Ekwador był wyzwalany od dołu, nie od góry - nawet, jeżeli Armia Czerwona zostanie pokonana, jej duch nie zaginie.

    [​IMG]

    Radosny śpiew i odgłos kroków dziesiątek tysięcy ludzi poważnie przestraszył obronę okręgu Azuay. Kto mógł kroczyć tak głośno i dostojnie? Zapewne Rewolucja, która przyszła po swoje. Valcareggi nie opracował taktyki. Sukces miał być szybki i piorunujący. W Ameryce z reguły dąży się to tego poprzez zmasowane działanie, w tym wypadku zmasowany szturm na pozycje Hiszpanów. Wielu zginęło w walce, a Ci którzy przeżyli tą rzeź mieli zadanie i po rychłej śmierci. Wisielcy w hiszpańskich mundurach wzdłuż lokalnych dróg długo przypominali okolicznym, kto jest zwycięzcą tej batalii i kogo trzeba popierać. Metody postępowania Rewolucji z przeciwnikami zawsze były co najmniej drastyczne. Pierwsze i ostatnie pytanie zawsze brzmiało jednak tak samo - Espana o Estrella Roja? Espana? Muerte puto!" Kto wybierał drugą opcję mógł szybko odkupić swoje winy na pierwszej linii i stać się kompanem rebeliantów. Ci jednak wiedzieli, kogo do siebie przyjąć - niektórzy zamierzali zgodzić się tylko dlatego, żeby szybko uciec chwilę później. Tak więc, takimi kwestiami zajmowała się w większości batalionów starszyzna, znająca się na ludziach i mająca życiowe doświadczenie. Kongres od początku postawił na wojnę psychologiczną na każdym froncie. I wygrywał. Jego siły w Ekwadorze zresztą były o krok od upragnionego zwycięstwa - wystarczyło rozbić liczniejsze hiszpańskie zgrupowanie i Ekwador - przynajmniej chwilowo - byłby wręcz bezbronny. Odsiecz ruszyła do Guayaquil pierwszego grudnia, a żołnierze Estrelli przygotowywali się na krwawą wigilę w mieście pełnym wrogów. Danie główne? Hiszpański pies oskalpowany przez Indian z dodatkowym śrutem w środku.

    [​IMG]

    Kolejna wielka bitwa zapisała się krwisto złotymi zgłoskami na pierwszej karcie w historii Wolnej Ameryki. Przewaga liczebna? Prawda. Przewaga psychologiczna? Prawda. Wygłodzeni Hiszpanie? Prawda. Może i bitwa o Guayaquil nie była jakimś pokazem kunsztu taktycznego generalicji, ale jednak jest to ogromny sukces. Takie bitwy też trzeba wygrywać. Pamiętajmy, że Hiszpanie nie przyciągną kolejnej armii tak od ręki, chociaż wciąż mogą bardzo dużo. Tak wielka masakra była kolejnym ciosem w Peru, a De Santa Cruz został odwołany z dowództwa. Podobno został odwołany - nie wiadomo, może zginął w bitwie. Nikt by się jego indentyfikacją nie przejmował. Chociaż prawdą jest, że wielu oficerów zginęło przy próbie ucieczki z podwójnie okrążonego miasta. Hiszpanie znaleźli się w pierścieniu między garnizonem a Armią Czerwoną. Kawaleria zadała Valcereggiemu duże straty, ale nie mogła rozwinąć swoich skrzydeł. Systematycznie spychani do środka Europejczycy skoncentrowali się w jednym punkcie i przebili z miasta. Straty były jednak i tak ogromne, ledwo tysiąc kawalerzystów przebiło się przez pierścień. Możliwe, że wśród pechowców znalazł się i De Santa Cruz, panicznie uciekający z czerwonego uścisku.

    Na początku 1649 roku sytuacja Wicekrólestw była nie do pozazdroszczenia. Armia Peru była w rozsypce, chociaż kompletowano już następną. Funduszy brakowało, toteż starym hiszpańskim sposobem szybko je "dodawano". Inflacja rosła, ludziom nie podobała się sytuacja - było bardzo, bardzo ciężko. Jakiś liliput w koloniach radzi sobie z Wielkim Hiszpańskim Imperium! Habsburg, dziadu, co to ma być?! Co to ma być, my się pytamy! Przegrywasz w Rzeszy - okej, przegrywasz z Francją - okej, przegrywasz w Kolumbii - człowieku, co to jest?! Rok, a ty nie możesz stłamsić jakichś Indianów i biedaków, phi! Oj nasłuchał się nasz hiszpański monarcha, nasłuchał. A do tego nikt nie chciał mu pomóc! Biedny Filipek. Każdy go bije, gnębi, inflacja sama mu rośnie, ludzie jedzą za dużo. Oj biedny Filipek. Ale jednak, ktoś może mu pomóc! Może mu pomóc! Tak, to on, niesamowity i wszechpotężny rzymski papież! Innocentus Decimus, obrońca wiary katolickiej postanowił działać niesamowicie szybko. Zagroził swoją najgroźniejszą z najgroźniejszych broni - ekskomuniką z Kościoła Katolickiego...o nieee!
    Tak na prawdę, to cała Kolumbia najwyżej wyśmiała list Innocentego, który wzywał do "poddania się jedynemu i prawowitemu władcy Ameryki, Filipowi IV Habsburgowi". Ludzie na ulicach wciąż podchodzili do siebie i cytowali publicznie odczytane słowa Papieża. "Źle czynicie Bogu i Papieżowi, tak dokazując swemu umiłowanemu władcy". Od tej chwili Papież stracił resztkę szacunku w Ameryce. Nikt więcej nie będzie go słuchał. Co to to nie. "Jak jest takim mądrym, o, to niech sam tu przyjedzie mieszkać i wyżyje z modlitwy, o!". "Będzie mi dyktował zza oceanu jakiś Papież, za kogo on się ma?!". Ludzie znienawidzili - choć nie wszyscy i nie od razu - całą instytucję katolicką. Kongres zobligował milicje miejskie w północnej Kolumbii do premierowych ataków na władze kościelne. Był to jednak jeszcze siedemnasty wiek i ciężko byłoby odrzucić Boga razem z instytucją. Kongres przyjął Akt Drugi. Z pomocą przyszli niespodziewanie Anglicy i spodziewanie Holendrzy. Udało się nawiązać bardzo pozytywne stosunki z angielskimi koloniami i na wiosnę 1649 roku działaność rozpoczęła Czerwona Reformacja.

    [​IMG]

    Niesamowicie ciepło ruch ten został przyjęty właśnie na północy Kolumbii. Była to najbardziej postępowa część Roji. Coś, co wydawało się niemożliwe, stało się niemal od ręki. Ci ludzie bardzo pragnęli być odmienni od swoich oprawców. Jeden list Papieża był przyczyną do kolejnej, niesamowicie drastycznej zmiany. Dla niektórych była ona nie do przyjęcia. Kolumbia jednak, jako najbardziej wyczulona na rewolucję i jej zamierzenia zaczęłą kreować kolejny nurt reformacji. Północ już uznawała się za w pełni zreformowaną i taka była prawda. Akt Drugi rozprzestrzeniał się w każdym miejscu Kolumbii i niedługo coraz większe jej części poprą ten ruch. Ekwador wydaje się również przychylny temu pomysłowi, acz nie zawsze w stu procentach. Poważne obiekcje ma heroicznie broniąca się Jamajka, która odpiera kolejne beznadziejne szturmy Europejczyków. Jednak coś kompletnie odwrotnego stało się w Meridzie. Niepostępowe miasto, zdecydowanie. Akt drugi mimowolnie zerwał północną część Roji - Jukatan nagle zaczął wypełniać się ludźmi przeciwnymi rewolucyjnym metodom. Uniknęła tego naprawdę twarda armia. Gdy duża część hiszpańskich okrętów, żołnierze i sami obywatele postanowili rozbroić garnizon, planowali to zbyt głośno. Orrelano spalił pod osłoną nocy kilka chat i wyruszył z wierną mu armią na południe. Dziwna była to droga i trudna. Bardzo zmęczona ciężkim marszem brygada została strasznie poturbowana przez mniejsze siły obrony Hondurasu. Zataczając krętą drogę, docierają do Kostaryki. Przekonali tam miejscowych do prawd Czerwonej Rewolucji. Musieli jednak ruszyć na południe. Sforsowali obronę regimentu kawalerii w Panamie i dopiero w październiku zobaczyli się z sojusznikami. Ich stan był niesamowicie okrojony, acz o dziejach październikowych potem. W międzyczasie stało się wiele innych rzeczy.

    [​IMG]

    Hola hola, musimy jeszcze wrócić do Ekwadoru! W lutym Valcareggi dogonił uciekających z Guayaquil kawalerzystów. Spotkali się pod murami Cali. Najpierw ogromna armia zmiażdzyła kawalerzystów, potem obronę miasta. Miasto wydawało się nietrudną przeszkodą. Pierwszy punkt dla Hiszpanii! Generał znowu postanowił nie planować. Wyszedł na tym źle. Garnizonowi miejskiemu zadano ogromne straty, przy czym on sam poniósł nie mniejsze. W maju zaatakował po raz kolejny, ale jego plan nie poskutkował, chociaż wycieńczył miasto do reszty. Na zdobycie Cali trzeba było jednak czekać, a to niedobrze, gdyż każdy dzień był dla Estrelli jak miesiąc. Nie ma Hiszpanów, rebelianci harcują. Wicekrólestwo Peru zaczęło zbierać na południu kolejną, dość dużą armię. Pytanie, czy Armia Czerwona wytrzyma kolejny hiszpański napór?

    [​IMG]

    Wielu mieszkańców Europy tego właśnie by sobie życzyło. Po raz kolejny ożyły w Europie legendy o ludziach, którzy wyjeżdzają do Ameryki i znajdują złoto, którzy dorabiają się wielkich pieniędzy, zostawiając swoje stare życie na kontynencie. Za pośrednictwem wyspy Curacao trafiali oni do Kartageny. Ludzie różnej maści, szukający przygód i pieniędzy, szansy na nowe życie. Bardzo duża ilość ludzi chętnych do walki była wspaniałą wiadomością dla Kongresu. Żołnierzy bowiem nigdy za wiele, szczególnie, że Hiszpania zbiera siły. Latem w Kartagenie oczekiwała już pełna sił i gotowa do walki trzecia brygada. Oczekiwała ona na drugą brygadę Orrelany, po czym miały wspólnie ruszyć na zachód Kolumbii. Początkowo jednak trzecia brygada, powiedzielibyśmy holendersko-angielsko-niemiecko-amerykańska, oczekiwała na potencjalnych wrogów w stolicy. Przybysze mając czas zdążyli zaaklimatyzować się w nowym miejscu, odpowiednio przygotować, zorganizować sobie życie. Amerykański sen był prawdziwy i te przykłady dowodzą tej teorii. W jednej chwili Hiszpania weszła w stan zimnej wojny z krajami reformacji - napięcie pomiędzy nią a Anglią i Holandią znowu zaczęło rosnąć. Oba kraje otwarcie popierały rewolucję i pośredniczyły w transporcie ludzi i zapasów. W czerwcu Kartagenę odwiedził angielski gubernator Barbadosu. Było to dość niebezpieczne przedsięwzięcie, szczególnie na morzu, acz bardzo, bardzo korzystne dla Roji. Przekazał w imieniu Korony Brytyjskiej i Holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej zapewnienia (nawet pisemne), że Kongres jest w pełni popierany i będzie wspierany przez oba kraje. Była to świetna sprawa dla młodego państwa. Roja nie może przegrać, teraz już nie! Chociaż będzie jeszcze ciężko.

    [​IMG]

    Gorące lato i mordercze walki w Cali były strasznie wycieńczające dla Armii Czerwonej. Utraciła niesamowicie wielu ludzi. Część z nich jednak, jak się okazuje została po prostu oddelegowana* po cichu do stolicy i przezbrojona. Taki trik był świetny. Hiszpanie spodziewali się, że ludzie pod Cali giną jak muchy, tymczasem Valcareggi zwyczajnie odsyłał ich nocą do Kartageny. Gdy morale obrońców zaczęło się poprawiać, generał wyszedł naprzeciw temu progresowi. Bolesny i krwawy szturm wyciął załogę do zera. W bitwie walczyli też m.in gubernator miasta i wielu jego urzędasów - woleli zginąć w walce, niż wpaść w ręce naprawdę niebezpiecznych rebeliantów, którzy bez skrupułów zostawiali wszystkich jeńców indiańskim specjalistom od tortur. Przepełnieni nienawiścią do królewskiej administracji odwdzięczali się bardzo, bardzo skrupulatnie, pamiętając każdy ich ruch i każdy ich nietakt, wobec swoich plemiennych. Cali zdobyte, łączność z Guayaquil w pełni osiągnięta! Teraz Kongres łapczywie spogląda na Azuay, w którym czychają coraz większe hiszpańskie siły...

    [​IMG]



    Fin.



    ___
    *To zużycie jest dość dziwne. Dlatego trzeba jakoś zmienić, a w sumie i tak potem rekrutuję żołnierzy. I momentami ta ilość też jest dziwna. So it is ;)


    Nie zapomniałem o AARze ;) Trochę pomyślałem, pokminiłem, jest. Musiałem rozbić na dwie części, uff :D Reformacja w Kolumbii może i jest cholernie dziwna, może i zjedziecie Obera za taki ruch, ale mnie się podoba :D I takie miałem zamierzenie, so it is 2 ;)

    Okej, to wszystko na dziś. Oyasumi Nasai.
     
  4. Ober

    Ober Ten, o Którym mówią Księgi

    Estrella Roja de América!

    [​IMG]



    Heroiczna obrona Jamajki będzie przez lata wzorem do naśladowania. Jest to nie pierwszy i nie ostatni przykład obrońcy idealnego, który pod wpływem postawionego celu i wiary we własne ideały wyciska z siebie ostatnie poty, wspina sie na krańce ludzkich możliwości, by osiągnąć cel. W tym wypadku wolność. Jamajka przeżyła okropny horror, jednak odparcie szturmu wrześniowego, pomimo okropnych strat, powoli zaczęło przechylać szalę zwycięstwa na jej korzyść. Hiszpański agresor stracił w bitwie wszystkie oddziały liniowe, zdolne do szturmu na miasto. Agresor ma jednak działa i dopóki nie zabraknie mu amunicji, dopóty nie można mówić o pełnym zwycięstwie.

    Upragniony finisz śmiertelnego maratonu Jukatan-Kartagena ma miejsce we wrześniu. Herosi z północy, którzy pozostali wierni Czerwonej Rewolucji byli witani niczym najwięksi z największych wojowników w historii. Upiorna droga przez środkowoamerykańskie bezdroża dobiegła końca - nikt jednak nie odpuści w tym momencie. Orellana zebrał międzynarodowe towarzystwo z Kartageny i obrał cel na wschód - gdzie samotne Barquismento czekało na wyzwolenie. Aż dziw bierze, że Hiszpanie nigdy nie wykorzystali tego niesamowitego przyczółka tuż pod nosem Kartageny. Cały region Tocuvo był pod silnym wpływem Rewolucji. Tradycyjnie, udokumentować ten stan rzeczy należało rozbiciem garnizonu i zawieszeniem Sztandaru Roji. Trzymiesięczna kampania wschodnia kończy się pełnym powodzeniem. Przy minimalnych stratach wycięto, lub rozstrzelano na rynku cały królewski garnizon, przejęto miasto i przyłączono je do Kolumbii, oraz sformowano trzecią brygadę. Niewielki, liczący dwa tysiące piechotników i Indian miejscowy oddział miał za zadanie jedynie ruszyć jeszcze dalej na wschód i zająć kolonie Hiszpan w tym rejonie. Niewielkie osady chcąc nie chcąc zostały przejęte, a w Caracas ustawiono tymczasową radę Yaraguay. Następnym ruchem Orrelany zaś była Buenaventura, "przeczyszczenie" Ekwadoru z niepożądanych europejskich gości i wreszcie wspólne uderzenie na nową armię Wicekrólestwa Peru.

    [​IMG]

    Rzeczywiście, w kwietniu przez teren Roji niepostrzeżenie przemykały resztki resztek starej armii Peru. Bolesne było spotkanie całej zgrai generała Orellany, niewątpliwie. Ale ale! Quito oczekuje! Valcareggi i Orellano spotkali się w Bogocie w maju. Plan był niesamowicie ryzykowny, wręcz szalony. Armia Czerwona miała...zwyczajnie uderzyć. Tak po prostu. "Dzień dobry, my z Rewolucji, ciach-prach, tak kończą Hiszpanie". Błyskotliwy plan. Tymbardziej, jeżeli staje się naprzeciw równej liczebnie i lepiej wyszkolonej armii europejskiej. Niesamowicie błyskotliwy plan. W prostocie tkwi metoda, ale w szczegółach diabeł. Diabłem były społeczeństwo i wzgórza, metodą ściana ognia. Tak to sobie czerwonoarmiści zaplanowali. Podejść na granicę widoczności, ściągnąć z gór, rozstrzelać. Proste? Proste. Taaaaak. Bardzo. Plan był tak samo szalony, jak głupi i genialny zarazem. Cóż, metody Ameryki.
    No więc należało te metody wypróbować po raz kolejny. Należało wbić się na dość sporą wysokość i zaatakować równą sobie armię. Najgorsza była w tym wszystkim pełna gotowość hiszpańskich żołnierzy. Oni wiedzieli. Oni wiedzieli, że ktoś przyjdzie po ich dusze, ich sztandar, ich miasto. Komuś zależy na ich śmierci. A kto lubi pchać się w objęcia pewnej śmierci? Raczej nie armia Wicekrólestwa Peru, która czekała na nadchodzących czerwonoarmistów. Błąd numer jeden - górskie krainy Ekwadoru nie są stworzone do walki kawalerią. To niwelowało część hiszpańskich zalet, wynikających z zajętych pozycji i profesjonalnego wyszkolenia. Uczucia bowiem były mieszane. Ciężko będzie kawalerzystom rozkręcić się na wyżynach Ekwadoru. Piechota może i tutaj sformować się w szyki bojowe - jakkolwiek nie byłoby to karkołomne - i zastawić drogę ścianą ognia z muszkietów. Kiedy jednak już postawi się jedną ścianę, może pojawić się problem. Hiszpanie w końcu mogą dotrzeć do formacji i łatwo ją rozbić. Niewielu chciało, ale innego wyjścia nie było - rewolucjoniści musieli ruszyć na ekwadorskie wyżyny, Hiszpanie zaś w tych niekorzystnych dla swojej armii warunkach musieli się bronić. W ten mniej więcej sposób wszystko rozkładało się po równo, fifty-fifty. Decydująca bitwa kampanii ekwadorskiej musiała się rozegrać właśnie tam, pod Quito. Naprzeciw nowej hiszpańskiej armii stanęły Armia Kolumbii i pierwsza brygada. W połowie czerwca hiszpańskie zwiady ostatecznie wypatrzyły Armię Czerwoną w marszu na Quito. Śmiertelną bitwę czas zacząć...

    [​IMG]

    Kraina zasiała się trupem nie mniej gęstym, niż w czasie pierwszej hiszpańskiej ekspedycji w XVI w. Bitwa była niesamowicie wyrównana. Europejczycy odważnie ruszyli z miasta naprzeciw nadchodzącej Armii Czerwonej. Myśleli, że uda im się przechytrzyć Valcareggiego i w trakcie bitwy z zachodu przybył kolejny regiment kawalerii, który miał zamknąć rebeliantów w kotle. Ale sztab właśnie tego się spodziewał. Orellano dostał rozkaz osłaniania zachodniego skrzydła najsilniejszymi batalionami 1. Brygady. Resztę wziął pod swoją opiekę commandante i ruszył na bitwę główną. Hiszpanie oczekiwali na moment zamknięcia pierścienia wokół sił Roji, początkowe straty po obu stronach były dość niewielkie. Kiedy wreszcie plan okrążenia spotkał się z muszkietami generała Orellany i boleśnie się o nie poobijał i wykrwawił, Europejczycy rzucili wszystko na jedną kartę. Przypuścili frontalny atak na Valcareggiego, jakby jutra miało nie być. Pierwsza szarża została zatrzymana ścianą ognia i łatwo odepchnięta. W drugiej poniesiono już dość duże straty, porównywalne do hiszpańskich. Trzecia szarża niemal rozerwała linię Roji, acz załamała hiszpańskie morale. Sytuacja stała się patowa - nikt nie chciał atakować, nie mając sił, acz każdy chciał wygrać. Na czas przybył Orellano z zachodu. Czwarta szarża kawalerii hiszpańskiej miała miejsce piętnastego lipca. Już na wejściu została przywitana jedną ścianą ognia. Kto przebijał się dalej, z reguły raczej umierał. Niewielu w ogóle odważyło się ruszyć po pierwszej salwie. Podobno nie wchodzi się do tej samej rzeki dwa razy. Hiszpanie dali się nabrać, bo weszli aż cztery razy i ponieśli ogromne straty. Przy czym Armia Czerwona poniosła nie mniejsze, jej stan był bardzo ciężki. Zwycięstwo było niemal pyrrusowe, szkopuł tkwił w tym, że Valcareggi stał pod Quito, a Hiszpania musiała zebrać kolejną armię i odbudować jej morale. Wyzwolenie Ekwadoru było niesamowicie blisko.

    Oblężenie Quito było prawie idealne. Resztka garnizonu jednak zabarykadowała się w koszarach, a dopóki ostatni hiszpański żołnierz w mieście nie opuści padołu ziemskiego, dopóty nie można uznać miasta za wyzwolone. I tutaj, atakując dwa tygodnie po bitwie, Valcareggi nie planował. "Po prostu wbić się tam i powycinać ich!". Było niesamowicie blisko, by przejąć Quito za pierwszym podejściem. Pechowo dla Rewolucji, resztka sił obrony kontroluje jeszcze ważną część miasta.
    Dowództwo zdawało sobie sprawę, że straty są ogromne, a walczyć przyjdzie jeszcze nieraz. Rozpoczęto kolejną falę mobilizacyjną, która ma zwiększyć liczebność Armii Czerwonej do osiemnastu tysięcy ludzi.

    [​IMG]


    Kiedy ostatecznie garnizon Quito zostanie rozbity, a Ekwador dołączy do Rewolucji? To już pytanie na następną część AARa.



    Fin.

    ___
    Trochę krótko. Ostatnią część rozgrywki rozbiłem na dwie części. Teraz muszę rozegrać dalej ;)
    Mam nadzieję, że ujdzie waściom.


    Ober.
     
  5. Ober

    Ober Ten, o Którym mówią Księgi

    Estrella Roja de América!

    [​IMG]

    -DAWAĆ ********E!!! - krzyczał kapitan Villaronga kierujący oblężeniem koszar - CHODŹCIE TU I POKAŻCIE SWOJE EUROPEJSKIE COJONES, HAHAHA!!! - ekscytował się wymachując sztandarem La Roja i mając za sobą pokaźną grupkę rewolucjonistów.
    Sytuacja Hiszpanów zamkniętych w koszarach była tragiczna. Z nieco ponad setki Hiszpanów nie każdy miał chociażby muszkiet, a o jedzeniu czy amunicji krążyły tylko legendy. "Pokarm znajdziemy w Domu Bożym, módlmy się więc"; modlitwa była ostatnim ratunkiem dla hiszpańskich obrońców, otoczonych przez śmierć z każdej strony. W obskurnym budynku koszar obrońcy barykadowali okna i drzwi, oczekując chyba już tylko na bilet do tamtego świata...
    Tymczasem wśród rebeliantów nastroje były wręcz dzikie. Żądza krwi. Jak oni mogli dać im się zabarykadować? Już wczoraj mieliby to wszystko za sobą, piliby i świętowali triumf. A tak? Valcareggi i komendant Quito, Munoz zniknęli niewiadomo gdzie. Oblężeniem kieruje choleryk Villaronga, gdzieś w centrum równie fanatyczny z grona ekwadorskich choleryków Delgado wydaje wyroki na hiszpańskich jeńców...Quito było ogarnięte przez wojenny chaos, burzliwą zawieruchę niosącą nowy, lepszy porządek, stary zaś odsyłając w niebyt, do książek historycznych z pieczątką "nieudolnego systemu"...
    -To teraz zrobimy tak - Villaronga mówił do indiańskiego kapitana, Matsuhele - zbierz wszystek swoich łuczników indiański bracie, spalimy te ścierwo w cholerę!
    -Niegodnie tak, przeciwnika bez honoru szansa nie dawać palić w zamknięcie, nie jest to indiańska zwyczaj - zaprotestował Matsuhele, znający szczątki hiszpańskiego.
    -A czy oni postępowali z wami lepiej? Jak myślisz, co taki ******** - wskazał na kupę martwych Hiszpanów nieopodal - co on by z Tobą zrobił? Może jeszcze dał swój muszkiet i pozwolił się zabić? Zrozumcie wodzu, że honor nie gra tutaj roli. Tylko zwycięstwo jest w cenie. Poza tym, to ja jestem zwierzchnikiem Armii Czerwonej - sięgnął po asa w rękawie, jakim było jego najwyższy stopień wojskowy.
    -Tylko zwy...ech. Wasz Bóg ponoć mówić miłość bliźniego, wy robić śmierć bliźniego - indiański wódz ostatni raz spojrzał na koszary i ruszył po swoich łuczników z poczuciem niesmaku i zgorszenia.
    -Tylko zwycięstwo wodzu - powtórzył po cichu Villaronga - za wszelką cenę.
    Ale Matsuhele był za daleko, żeby usłyszeć te słowa.

    [​IMG]

    Na wschodzie Roji działał ze swoim oddziałem generał Orrelano. Heroiczna obrona brygady Tocuvo w Caracas przez dwukrotnie większym oddziałem europejskim została odpowiednio nagłośniona i nagrodzona. Wierząc w sukces i rozbicie Hiszpanów w tym rejonie, Orrelano ruszył na wschód ażeby wesprzeć brygadę Tocuvo. Wspólnie zwycięstwo i zmiażdzenie wrednej, iberyjskiej hołoty było początkiem ruszenia na wschód. Gdy Orrelano dotarł do ujścia Amazonki i uścisnął dłoń z holenderską strażą kolonialną wiadomo było, że misja dobiegła końca. Granica wschodnia została zabezpieczona, "Brigada Merida" jak ją nazywano ruszyła do stolicy, "Brigada Tocuvo" pilnowała nowej zdobyczy, a jeden z ostatnich aktów Czerwonej Rewolucji miał rozegrać się tam, gdzie odegrano jego pierwsze sceny - czas wrócić pod mury stolicy. W Kartagenie miał rozegrać się także kolejny akt sztuki administracyjnej pod tytułem "Colombia o Venezuela?" Kierujący rewolucją bohaterzy ludu rozmyślali to raz nad planem odbicia Jamajki, raz nad kształtem nowego państwa w Ameryce Południowej.

    [​IMG]

    Zdobycie Ekwadoru było ogromnym sukcesem, jednym z ostatnich potrzebnych do wygrania całego powstania. Już na dobre odcięte od siebie Panama i Peru nie były w stanie funkcjonować. Hiszpanie odnieśli jednak pierwszy sukces - skapitulowała Jamajka. Był to pewien kryzys Czerwonej Rewolucji - niedługo później przegrupowywująca się armia Valcareggiego musiała przeprowadzić taktyczny odwrót, gdyż nie miała szans rozbić chaotycznego hiszpańskiego kontrataku w okolicach Kartageny. Straty szczęśliwie okazały się niewielkie, zaborcy nie mieli sił do prowadzenia oblężenia miasta. Podejście pod Kartagenę było już epilogiem kryzysu. Niezorganizowany rajd Hiszpanów został zatrzymany przez obronę miasta, Ci jednak nie popełnili błędu z pierwszej masakry i rozpoczęli odwrót w stronę bezpiecznych miast Panamy. Armia Czerwona szybko powróciła do miasta i sytuacja z wycofującym się Valcareggim miała się nigdy więcej nie zdarzyć.

    [​IMG]

    Następne półtorej roku były bardzo krwawe. Cała kawaleria i jednostki szybkie Armii Nowego Meksyku zebrały się w Panamie, by nękać morale powstańców i stopniowo wycinać rebeliantów. Ciężkie walki trwały przez cały ten czas, w pierwszej fazie Hiszpanie raz nawet zepchnęli Valcareggiego za miasto, jednak po raz kolejny egzamin zdała taktyka fanatycznej wojny partyzanckiej. I Europejczycy i Amerykanie powoli tracili ludzi, acz morale tych pierwszych spadały znacznie szybciej. Dlaczego? Rzućmy okiem: jesteś żołnierzem Armii Nowego Meksyku. Wstajesz rano, jesz jakiś lichy posiłek i idziesz na obowiązkową mszę (jeszcze wyłóż na Kościół Katolicki za swoje!). Potem patrol, obiad niewiele lepszy od śniadania, nie masz już siły i jesteś głodny...a teraz idź i zabij mi paru rebeliantów! Nooo! Wiem, że oni są wszędzie, wiem, że gdzie nie spojrzysz już nie żyjesz, ale masz tam iść i ich zabić. No! Nooo! Ku chwale Króla Filipa!

    Ale Król Filip Przepotężny O Wielki Obrońca Chrześcijaństwa ani nie raczył pytać swoich gubernatorów o sytuację w Amerycę. Po prostu się bał. I jego poddani też się bali wjeżdzać na trakty, gdzie czychają Indianie z zatrutymi strzałami i rozgrzanymi do czerwoności ostrzami. Tyle, że oni to robili codziennie i nie zawsze wracali, on zaś tylko przyglądał się ze swego złotego tronu i chronił korony przed choćby lekkim powiewem wiatru. Osiemnaście miesięcy thrilleru i kartageńskiego piekła były następnym krokiem ku wiktorii. Niderlandy i Anglia już szykowały doraźne wsparcie dla Roji, opłacając piratów paraliżujących hiszpańską żeglugę. "Po co właściwie wybierać się do Ameryki?" - pytali mieszkańcy europejskiej części Królestwa - "Albo Cię zatopią i zginiesz, albo pójdziesz na drogę i zginiesz. Nonsens." Racja, nonsens. I coraz większa ilość hiszpańskich przywódców zaczęła dostrzegać ten stan rzeczy, zaczęła weryfikować siłę Królestwa Hiszpanii. Po raz pierwszy pojawiły się głośne głosy o "ugodzie z rebeliantami".

    [​IMG]

    Nie można jednak powiedzieć, że całość hiszpańskiego wysiłku poszła na marne. Regularna Armia Czerwona straciła bardzo wielu ludzi. Wielu zginęło w wyniku dziesiątek męczących podjazdów, inni wystąpili o przeniesienie do garnizonu miasta, gdzie rzadziej mieli kontakt z wrogiem. Hiszpański plan zawalił się, gdyż kolejne miesiące tych samych, spełzających na niczym działań były zbyt kosztowne i nieefektywne. Poza tym, plany Armii Nowego Meksyku były do przewidzenia; w trakcie ataków przez ten czas wielu dowódców opracowywało szczegółowe plany odpierania hiszpańskich podjazdów, mając w pamięci ich schematyczne ataki. A ponieważ europejskiego żołnierza (a na pewno nie hiszpańskiego) nie stać na cokolwiek kreatywnego, plany nie zawodziły praktycznie nigdy. I zwycięstwo było już o krok, wojna wchodziła w fazę decydującą. Tylko ta Jamajka...

    [​IMG]


    Fin.



    __
    No, zmobilizowałem się, po latach ;) Ober dawno AARa nie pisał żadnego ;D
    Pamiętacie? Hę? Ober? To chyba ja ;)

    Dozobu i mam nadzieję, że teraz wkręcę się i przez wakacje może skończę ten AAR, może ;D

    Sayo ;)
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie