Gorzka Chwała. Polska w Mitteleuropie. Kaiserreich AAR

Temat na forum 'Darkest Hour - AARy' rozpoczęty przez Czesiu, 8 Grudzień 2012.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Czesiu

    Czesiu Znany Wszystkim

    Prolog
    Polska powstała po zakończeniu Wielkiej Wojny, jednakże dzięki marszałkowi Piłsudskiemu nie doszło do wyboru monarchy, którym bardziej niż na pewno zostałby Niemiec.
    Płk. Walery Sławek
    Choć wojna miała przynieść odrodzenie państwa polskiego, to nikt, nawet w najśmielszych snach, nie przypuszczał, że dostaniemy „dobrodziejstwo” w postaci dwóch państw. W jednym i w drugim dominować będzie żywioł polski, co nie oznacza jednak, że tak będzie zawsze.

    Gen. Władysław Sikorski

    [​IMG]

    Działania wojenne prowadzone przez armię niemiecką i austriacką na froncie wschodnim okazały się zabójcze dla wojsk imperium rosyjskiego. Armia caratu została szybko pobita i zmuszona do oddania ziem zachodnich, w tym także ziem dzisiejszej Polski. Nim jednak powstało państwo polskie, takim jakim znamy je dzisiaj upłynęło jeszcze wiele wody w Wiśle. Pierwszym etapem kształtowania się państwowości polskiej, było wydanie tak zwanego aktu 5 listopada. Dokument ten wydany przez władców Austro-Węgier i Cesarstwa Niemieckiego przewidywał powstanie Królestwa Polskiego, nie mówiono jednak nic na temat granic, oraz osoby monarchy. Na podstawie Aktu, w dniu 6 grudnia 1916 roku powołano do życia Tymczasową Radę Stanu z Wacławem Niemojowskim na czele.

    [​IMG]

    Kierownictwo nad tworzonym przy TRS wojskiem przejął Józef Piłsudski. Rychło jednak utracił to stanowisko. Wiązało się, to z przyjętą przez niego polityką, oraz składem Rady, który Piłsudski uznał, za „reakcyjny”. Krótko potem doszło do rozwiązania TRS, i powołania w jej miejsce Komisji Przejściowej TRS, którą zastąpiła Rada Regencyjna Królestwa Polskiego i powołany przez nią rząd Jana Kucharzewskiego. Zwycięstwo na wschodzie i walki na zachodzie zmusiły jednak władze polskie do znacznego ograniczenia swoich roszczeń. Niemcy, realizując dosyć karkołomną ideę Mitteleuropy utworzyli szereg niewielkich państw narodowych, które zajmowały „rdzennie polskie ziemie”. Były to Białoruś, Litwa, część Ukrainy, oraz pozostająca formalnie częścią Austro-Węgier Galicja, która ostatecznie nie weszła w skład odrodzonego państwa polskiego.
    Powojenna interwencja niemiecka w Rosji, pociągnęła za sobą przerzucenie na wschód wielu jednostek wojskowych, w tym również wojsk polskich, na czele których ponownie stanął Piłsudski. Tak zwany OberOst, zdołał pokonać wojska sowieckie, przywrócić spokój w kraju i doprowadzić do przejęcia władzy przez Aleksandra Kiereńskiego. Dawnego przywódcę Rządu Tymczasowego. W walkach z bolszewikami udział wzięli także polscy żołnierze.

    [​IMG]

    Warto podkreślić, że Polacy walczyli po obu stronach frontu. Zarówno w oddziałach interwentów, jak również w lokalnych milicjach robotniczych, oddziałach Armii Czerwonej i co najważniejsze jako funkcjonariusze Czeka, którym kierował krajanin Piłsudskiego – Feliks Edmundowicz Dzierżyński, z pochodzenia Polak.
    Kres działań na wschodzie oznaczał koniec zainteresowania sprawą polską. Pozostawiono dwa niezależne od siebie państwa – jedno rządzone przez Habsburgów i będące formalnie częścią Austro-Węgier, i drugie, oczekujące na wybór króla. Plany te przerwała wojskowa interwencja marszałka Piłsudskiego, który nie zamierzał dopuścić do tego, aby wbrew jego woli, na władcę królestwa polskiego wybrano kogoś z polskiej szlachty.

    [​IMG]

    1926 rok. Zamach majowy, który zaowocował przejęciem władzy przez marszałka Józefa Piłsudskiego.

    Długi pobyt w niemieckich więzieniach, a może podjęcie współpracy z niemieckim wywiadem, przekonały Piłsudskiego, że silną pozycję kraju może zapewnić tylko kandydat niemiecki. Wobec braku poparcia dla elekcji Niemca, marszałek korzystając z nadzwyczajnych pełnomocnictw, które otrzymał podczas wojny z czerwonymi przejął władzę, i wprowadził dyktatorskie rządy twardej ręki. Dopiero po jego śmierci rozpoczął się powolny rozpad utworzonego wokół jego osoby klubu politycznego, kierowanego nieoficjalnie przez pułkownika Walerego Sławka, inżyniera Ignacego Mościckiego, arystokratę Janusza Franciszka Radziwiłła, oraz ekonomistę Eugeniusza Kwiatkowskiego.

    [​IMG][​IMG][​IMG]

    Władzę w funkcjonującej przez cały czas niejako niezależnie od Sejmu, Radzie Regencyjnej, przejął Janusz Radzwiłł, który przyjął tytuł pierwszego regenta. Jego pozycja wydawała się nie zagrożona, bynajmniej tak długo jak koalicyjny rząd Sławka, Mościckiego i Becka był w stanie odciągnąć od polityki koła ziemiańskie i robotnicze. Zwycięstwo wyborcze ziemiaństwa w wyborach we wrześniu 1935 roku doprowadziło do upadku koncepcji politycznej Radziwiłła, który zmuszony był porozumieć się z wodzącym rej wśród bogatych wyborców Zdzisławem Lubomirskim. Lubomirski narzucił twarde warunki porozumienia. Obóz piłsudczykowski utracił wpływ na armię, poprzez odwołanie wszystkich kojarzonych z nim oficerów, i wprowadzenie na stanowisko dowódcy armii generała Sikorskiego, znanego z licznych konfliktów z Piłsudskim, który cenił go jako oficera, ale nie cierpiał jako polityka. Oprócz tego wymuszono powołanie do życia Królewskiej Marynarki Wojennej, która składała się z kilkudziesięciu monitorów rzecznych – niewielkich uzbrojonych stateczków, przystosowanych do zwalczania kontrabandy na Wiśle, Bzurze oraz kilku innych poszerzonych i pogłębionych dla potrzeb handlu wewnętrznego rzekach.

    [​IMG]

    Oprócz tego, liczący około 13 milionów ludzi kraj musiał dźwigać na sobie poważny balast w postaci przerośniętej armii – dziedzictwo marszałka Piłsudskiego przypominało jego osobę także tutaj. Polacy dysponowali 12 dywizjami, w tym 10 dywizjami piechoty, 1 dywizją kawalerii i jedną dywizją sztabową, stanowiącą właściwie zaplecze dla przerzucania czynników dowódczych w pobliże frontu. Armia podzielona została przez Piłsudskiego na trzy grupy – Armię Warszawa, Armię Łódź i Lublin, przy czym tylko ta pierwsza była jednostką naprawdę silną. Oprócz tego marszałek pozwolił na stworzenie dwóch dywizjonów lotnictwa myśliwskiego i jednego dywizjonu bombowców średnich. Samoloty zakupione w kraju i w Niemczech zaczynały już jednak powoli przechodzić do lamusa historii i pierwszoplanowym tematem stawała się ich wymiana na lepsze, bardziej sprawne modele. Jak na prawie 12 milionowy naród, skupiony na niewielkim stosunkowo terytorium liczącym ok. 130 tysięcy kilometrów kwadratowych były to bardzo duże siły – niestety słaby poziom wyszkolenia i brak nowoczesnego sprzętu były doskonale widoczne, niemal na każdym kroku.
    Scena polityczna dzieliła się na kilka partii i w zasadzie można powiedzieć, że dopiero budziła się do życia po okresie piłsudczykowskiej dyktatury. Na początku 1936 roku zarejestrowane były następujące partie i organizacje polityczne:
    - Polska Partia Syndykalistyczna, kierowana przez Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego,
    - Polska Partia Socjalistyczna, kierowana przez Tomasza Arciszewskiego i Mieczysława Niedziałkowskiego,
    - Polskie Stronnictwo Ludowe Królestwa Polskiego, kierowane przez Tomasza Nocznickiego,
    - Polską Partię Robotniczą, kierowana przez Stanisława Wojciechowskiego (programowo PPR najbliżej do PPS-u Arciszewskiego i Niedziałkowskiego, obie partie przystępują wspólnie do wyborów jako Polski Front Ludzi Pracy),
    - Partia Pracy Królestwa Polskiego, kierowana przez Karola Popiela, Ludwika Waszkiewicza i Adama Chądzyńskiego,
    - Partia Ziemiańska, kierowana przez Zdzisława Lubomirskiego,
    - Polska Partia Chrześcijańsko – Demokratyczna „Porozumienie Narodowe”, kierowana przez Janusza F. Radziwiłła,
    - Polska Partia Monarchistów i Konserwatystów, kierowana przez Stanisława Cata – Mackiewicza i Konstantego Skirmunta,
    - Obóz Narodowo – Radykalny „Falanga”, kierowany przez Bolesława Piaseckiego,
    - Ruch Narodowy Radykalny, kierowany przez Jana Mosdorfa, a także,
    - Polska Partia Narodowo Radykalna, Adama Doboszyńskiego, nie formalnie wspierana przez nestora polskiej prawicy, starzejącego się Romana Dmowskiego.
    W obecnym sejmie największym poparciem cieszyły się Partia Ziemiańska i Porozumienie Narodowe. Partie i ruchy narodowe działały zazwyczaj wspólnie pod szyldem PPNR, choć zdarzały się różne wyskoki nielicznych posłów RNR czy „Falangi”. Mozaikę uzupełniali posłowie mniejszości narodowych – niemieckiej i żydowskiej, stanowili oni jednak plankton polityczny, nie godny większej uwagi.
    Podobnie sytuacja wyglądała w Galicji, tam jednak dużą rolę odgrywała rodzina Potockich, skupiona wokół swojego przywódcy, premiera galicyjskiego Alfreda. Kolejną poważną różnicą, było działania silnej partii chłopskiej PSL „Piast”, kierowanego przez Wincentego Witosa, równolegle działało także bardziej liberalne PSL „Wyzwolenie”. Do ostatnich wyborów obie partie poszły jednak w koalicji wyborczej co zapowiada rychłe porozumienie. Oprócz tego poważną siłą jest także Polska Partia Socjal-Demokratyczna Galicji i Śląska Cieszyńskiego, na czele której stoi Ignacy Daszyński. Prawicę reprezentuje Społeczna Partia Narodowa Juliana Ignacego Nowaka. Na początku 1936 roku, rządy sprawował ród Potockich, skupiony w Galicyjskiej Partii Postępu. GPP była odpowiednikiem polskiej Partii Ziemiańskiej, choć część jej polityków prezentowała program zbliżony do postulatów „Porozumienia Narodowego”. Jednakże dominacja polskiej arystokracji nie trwała zbyt długo, pod koniec grudnia odwołany został dotychczasowy premier Jakub Bojko, przedstawiciel ruchu chłopskiego, oskarżany przez jedno z największych czasopism w Galicji (Czas) o korupcję i współpracę z wywiadem Królestwa Polskiego. Rzecz jasna większość polskich polityków w Lwowie i Krakowie utrzymywało mniej lub bardziej oficjalne kontakty z dawnym zaborem rosyjskim (Królestwem), ale nazywanie tego pracą agenturalną było daleko idącym pomówieniem niewinnego człowieka.
    Siły zbrojne Galicji składały się z dwóch dywizji piechoty, oraz garnizonów austriackich w Przemyślu i Lwowie. Armia nie posiadała lotnictwa, w jednostkach lokalnych brakowało mundurów, a żołnierze często dezerterowali na drugą stronę granicy. Brak perspektyw pokojowego połączenia obu połówek kraju doprowadził do rozwoju myśli o szybkiej kampanii wojennej przeciwko panowaniu Habsburgów w Galicji. Zdaniem części kół wojskowych był to bardzo dobry pomysł, aktywnie wspierał go nawet generał Sikorski, który uważał iż tylko w ten sposób, Polacy są w stanie podkreślić swoje prawa do tych terenów.
    Królestwo Polskie było zdecydowanie silniejszym państwem niźli, Księstwo Galicji i Lodomerii. Widać to było także przy porównaniu potencjałów ludnościowych obu państw. W Królestwie żyło ok. 12 milionów ludzi, zaś samo państwo obejmowało ok. 130 tysięcy kilometrów kwadratowych. Galicję zamieszkiwało według ostatniego spisu powszechnego z listopada 1935 roku dokładnie 11 250 089 ludzi. Biorąc pod uwagę zdecydowanie mniejszą powierzchnię kraju, wynoszącą zaledwie 90 tysięcy kilometrów kwadratowych, uzyskujemy obraz słabego gospodarczo, pozbawionego silnej armii państewka dążącego do zjednoczenia z drugim państwem polskim znajdującym się na północy. Rzecz jasna, na terenie Galicji działały silne ruchy odśrodkowe, złożone głównie z Ukraińców, którzy stanowili znaczny odsetek ludności wiejskiej, zwłaszcza w okolicach Lwowa. Tak długo jednak, jak Berlin, Wiedeń i Warszawa uważały Lwów i Kraków za tereny etnicznie polskie, tak długo Kijów nie mógł podjąć żadnych kroków wymierzonych w polską kontrolę nad tymi terenami.
     
  2. Czesiu

    Czesiu Znany Wszystkim

    I
    Styczeń 1936 roku, stanowił ostatni spokojny miesiąc w kraju. Po raz ostatni cieszyliśmy się bezgranicznym zaufaniem społeczeństwa, które miało dość rządów sanacyjnej kliki.
    Zdzisław Lubomirski
    Początek 1936 roku stanowił dla Polski jeden z najczarniejszych okresów, który utorował drogę do tego, o czym często mówił marszałek Piłsudski. Rządów chamstwa.
    Marian Żyndarm – Kościałkowski


    [​IMG]

    Upadek proniemieckiego obozu piłsudczykowskiego w Polsce wywołał poważne reperkusje w niemieckiej polityce wobec Królestwa Polskiego. Na granicy z Królestwem rozpoczęto koncentrację wojsk niemieckich, niektóre kręgi wojskowe w Berlinie i w ośrodkach nadgranicznych mówiły głośno o konieczności przeprowadzenia szybkiej i zdecydowanej interwencji wojskowej w Królestwie. Jej celem byłoby przywrócenie do władzy piłsudczyków, rozbudowa bazy przemysłowej, która stanowiła by motor dla zwalniającej niemieckiej gospodarki, a co najważniejsze – zapewniła by nowemu rządowi von Papena poparcie społeczne, którego tak bardzo potrzebował ten pechowy kanclerz. Rzecz jasna polski wywiad doskonale zdawał sobie sprawę z rozwoju sytuacji. Na początku grudnia 1935 roku, kierujący II Oddziałem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, pułkownik Marian Rejewski, wybitny matematyk i eks wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim, raportował swoim przełożonym sukces kilku swoich agentów pracujących w Berlinie. Jednemu z nich, Bolesławowi Kowalskiemu udało się zdobyć plany niemieckiej agresji na Polskę, która miała nastąpić w przypadku przyjęcia przez rząd niemiecki decyzji o interwencji wojskowej. Informacje te natychmiast przekazano do generała Władysława Sikorskiego, odpowiadającego za przygotowanie wojska, uznał on jednak, że plany zdobyte przez wywiad stanowią jedynie wstępny projekt działań przeciwko Królestwu. W dokumentach brakowało danych dotyczących działań niemieckiego lotnictwa wojskowego, wrogiej marynarki rzecznej, oraz szeregu innych aspektów, które zdaniem generała czyniły zdobyte dokumenty niezbyt przydatnymi.

    [​IMG]

    Tym co wzbudziło spore zainteresowanie Sikorskiego był plan niemieckiego uderzenia, który zakładał wyprowadzenie głównego ataku z północy, z okolic Torunia, Elbląga i Olsztyna, tak aby uniknąć przedzierania się przez polską obronę na Wiśle i systemie rzek w centrum kraju. Na północy obrona opierać się mogła jedynie o Kanał Augustowski, którego zdaniem niemieckich sztabowców Polacy nie próbowaliby zniszczyć. Obawa przed tym, że słabiej wyposażeni i przeszkoleni żołnierze Sikorskiego urządzą Niemcom rzeź na linii Wisły rozbawiła generała, który zdecydował się podtrzymać Niemców w tym przekonaniu. Pod koniec grudnia do wszystkich jednostek, które mogłyby w przyszłości działać przeciwko nieprzyjacielowi w pobliżu Kanału Augustowskiego wydane zostały dodatkowe zestawy materiałów wybuchowych, przeznaczone do ewentualnego wysadzenia w powietrze śluz i zalania przygotowujących się do ataku Niemców. Ten wariant obrony ćwiczono także na początku stycznia 1936 roku, gdy samolot z nowymi ministrem spraw zagranicznych Janem Szembekiem opuszczał port lotniczy w Warszawie i powoli kierował się w stronę niemieckiego miasta Danzig, po polsku znanego jako Gdańsk. Przebywający tam niemiecki kanclerz zamierzał przed spotkaniem z polskimi ministrem spraw zagranicznych zagrać va banque i zmusić Polaków do daleko idących ustępstw – min., zrezygnowania z planów rozbudowy sił powietrznych o kolejne dywizjony szturmowe, które zdaniem Sikorskiego mogłyby stanowić poważne wsparcie dla piechoty, zwłaszcza podczas walk obronnych i wycofywania się na nowe pozycje obronne.

    [​IMG]

    Spotkanie odbyło się ostatecznie 3 I 1936 roku w Toruniu. Szembek został przewieziony do prywatnego mieszkania kanclerza von Papena rządowym samochodem, który choć oznaczony jako samochód rządowy, z trudem przeciskał się przez korki na drogach. Nic dziwnego – Wielkopolska, i ogólnie pogranicze polsko – niemieckie stanowiło najsilniej zmotoryzowany obszar w Niemczech. Porównywalna ilość pojazdów mechanicznych była tylko w Berlinie, Hamburgu i Monachium.
    Rozmowy toruńskie okazały się niezwykle udane. Przedewszystkim Papen nie miał pełnego obrazu sytuacji. Jako polityk i dyplomata od dłuższego czasu nie kontaktował się ze stroną polską, a poprzednią ekipą rządową uważał za ludzi nie godnych tego stanowiska. W Polsce za czasów Piłsudskiego również nie przepadano za Papenem. Rozmowa pomiędzy Szembekiem i Papenem od samego początku przebiegała w nieco napiętej atmosferze. Polski minister spraw zagranicznych nie był zbyt szczęśliwy tym jak przebiegała jego podróż, ponadto dosyć chłodne przyjęcie ze strony niemieckiego premiera również nieco go zabolało. Papen z kolei nie potrafił przełamać początkowo pewnych uprzedzeń pod adresem Polaka. Ostatecznie jednak obie strony znalazły wspólną nić porozumienia. Szembek zaproponował ruch bezcłowy na terenie północnego Mazowsza, a także wolny transfer przez granicę dla obywateli niemieckich wzdłuż zachodniej granicy Królestwa Polskiego. Jednocześnie, na tym samym odcinku zamierzano opodatkować niemiecki handel, na co chętnie przystała strona niemiecka – ich handel i tak skupiał się głównie na terenie Mazowsza, reszta towarów tak czy siak musiała przejść przez granicę na innych odcinkach. Na umowie nie tracił więc nikt, a zyskiwali Polacy. Papen poinformował również Szembeka, że tak długo jak pomiędzy Polską, a Cesarstwem będą panować istniejące do tej pory stosunki gospodarcze, tak długo wszelka ekspansja wojsk polskich w dowolnym kierunku, poza obszarami państw sojuszniczych, jest nie tylko dopuszczalna, ale również jak najbardziej pożądana. Po prostu rządowi cesarskiemu zależało na stworzeniu silnej gospodarczo Polski, która w przyszłości mogłaby rozszerzyć asortyment swoich dostaw do Niemiec.
    Powrót polskiego ministra spraw zagranicznych do kraju został przyjęty z wielkim zainteresowaniem ze strony polskiej prasy. Ostatecznie spotkaniu nadano charakter nieformalnego porozumienia pomiędzy obiema stronami. Tak bynajmniej opisywano to w rządowej Rzeczpospolitej. Nieco inne stanowisko wobec całej kwestii porozumienia z Niemcami zajęły pisma konserwatywne, skupione wokół Cata – Mackiewicza. W „Słowie” pisano o „hołdowniczej polityce” polskiego ministra. W bardziej robotniczym „Głosie Polskim” redagowanym przez Bogusława Miedzińskiego, do niedawna jednego z czołowych działaczy sanacyjnych, pisano:
    Polski minister Szembek, choć przez szereg lat uczył się tego jak należy prowadzić politykę zagraniczną od obozu politycznego zmarłego Marszałka, to jednak lekcji nie odrobił. Jego ostre słowa pod adresem niemieckiego kanclerza stanowią dowód jego braku wyrobienia w wielkiej polityce. Choć dzisiaj Szembek może cieszyć się zwycięstwem, jutro gdy Papen odpocznie i zapomni o swojej dobrotliwości Polska może znaleźć się w poważnych tarapatach.


    [​IMG]

    [​IMG]

    Rzeczpospolita „Wizyta polskiego ministra w Lwowie”
    21 bieżącego miesiąca, w stolicy Księstwa Galicji i Lodomerii, mieście Lwowie odbyła się wizyta polskiego ministra spraw zagranicznych, hrabiego Jana Szembeka. Pan minister spotkał się ze swoim odpowiednikiem w cesarskim rządzie prowincji galicyjskiej, panem Maurycym Zamoyskim. Rozmowa przebiegała w przyjaznej atmosferze, choć dało się zauważyć pewne różnice i niechęć do poruszania pewnych kwestii – jak choćby idei zjednoczenia obu państw pod berłem jednego władcy. Wydaje się, obecnie, że podobna możliwość nie wchodzi w rachubę, bynajmniej tak długo jak nie dojdzie do kolejnego „trzęsienia ziemi” w Austro-Węgerzech, i zadecydowania o dalszym losie i formie funkcjonowania monarchii. Zdaniem wielu publicystów zarówno polskich, jak i galicyjskich może on potoczyć się niepomyślnie dla idei zjednoczenia. Niestety, tego typu zapowiedzi pojawiają się również w oficjalnych wypowiedziach rządu cesarskiego we Wiedniu.

    Głos Galicyjski „Druga Arabia”

    [​IMG]

    W ostatnich dniach, na terenie Księstwa wielu chłopów zaobserwowało dziwne grupy przeszukujące okolice, dokonujące różnego rodzaju odwiertów etc. Wieści o tego typy podejrzanych osobnikach nadchodziły ze wszystkich stron, tak iż w końcu sprawą musiała się zainteresować także redakcja Głosu. Nasi dziennikarze udali się najpierw do ministra rolnictwa Księstwa, który skierował nas do ministra gospodarki. Ten zaś odesłał nas do pułkownika Stanisława Kozłowskiego, pracującego obecnie w Spółce Wydobywczej Galicja. Poniżej przytaczamy czytelnikom rozmowę naszego redaktora z panem pułkownikiem.
    Czas: Panie pułkowniku, w ostatnich dniach na terenie całego księstwa pojawiło się wiele delegacji złożonych z geologów i innego rodzaju uczonych, prowadzących próbne odwierty na gruntach państwowych i chłopskich. Wielu naszych czytelników czuje się zaniepokojonymi tego typu działaniami. Co one zapowiadają?
    Płk. Kozłowski: Powodów do niepokoju nie ma. Wszystkie działania prowadzone są przez wykfalifikowanych pracowników Spółki, a ich celem jest odnalezienie pokładów ropy naftowej na terenie Księstwa. Jak do tej pory stwierdziliśmy obecność znacznych złóż, nie jesteśmy jednak w stanie określić jaki ich procent znajduje się na gruntach znajdujących się w rękach prywatnych rolników, a jaki na gruncie państwowym czy obszarniczym. W każdym bądź razie tereny te zostaną wykupione przez Spółkę po dobrej cenie, a ludność okoliczna nie będzie zmuszona do przenosin.
    Cz.: Jak duże są złoża ropy, czy pozwolą na pokrycie potrzeb gospodarczych i wojskowych Księstwa?
    P.K.: Na dzień dzisiejszy nie mogę dokładnie powiedzieć jak wielkie są pokłady czarnego złota, znajdujące się w Księstwie. Mogę jednak z całą mocą stwierdzić, że nasze zapotrzebowanie wojskowe, cywilne i gospodarcze, zostanie pokryte przez zaledwie ułamek naszego miesięcznego wydobycia. Rzecz jasna, jeśli potwierdzą się nasze przewidywania. Co więcej, jeżeli uda nam się zbudować sensowne zakłady zajmujące się wydobyciem oraz przetwarzaniem ropy na paliwo, to w przyszłości możemy na naszym odkryciu skorzystać.


    Choćby dlatego, że przez długi czas obie organizacje działały razem, dopiero w pewnym momencie Piasecki stworzył swój plan infiltracyjny, zakładający przejęcie władzy z rąk sanacji poprzez działania niezależnej organizacji politycznej.

    ---------- Post added at 17:02 ---------- Previous post was at 12:38 ----------

    II
    Za życia marszałka Piłsudskiego było kilka kryzysów gospodarczych, kilka z nich dotknęło nawet pośrednio Królestwo Polskie, ale żaden z nich nie doprowadził do takich zaburzeń gospodarczych i politycznych, jak ten który przypadł na okres sprawowania władzy w kraju przez regenta Lubomirskiego.
    Ignacy Mościcki
    Choć wielokrotnie starałem się zrozumieć głębokie przywiązanie środowisk piłsudczykowskich do osoby marszałka, mimo upływu wielu lat, nie jestem w stanie pojąć ich irracjonalnego atakowania przedstawicieli innych ugrupowań. Za każdym razem, ilekroć spadło na nas jakieś nieszczęście, niezależne od nas, słyszałem ze strony zwolenników marszałka – za Piłsudskiego, to by do tego nie doszło…
    Stanisław Bukowiecki


    [​IMG]

    Początek lutego 1936 roku, w Polsce i w Niemczech wyglądał podobnie. Zapowiadana od dawna przez bankierów i ekonomistów recesja i narastający kryzys gospodarczy stały się faktem. 3 II 1936 roku, niemiecka giełda oficjalnie ogłosiła „czarny poniedziałek”. W ciągu zaledwie kilku dni niemiecka gospodarka posypała się jak domek z kart. Na ulicach zaczęło ponownie roić się od ludzi starających się pozbyć się różnego rodzaju papierów potwierdzających ich prawo własności do różnego rodzaju akcji i obligacji, które za wszelką cenę starali się spieniężyć i choćby w drobnym stopniu uratować się przed poważnymi stratami. Kryzys dotarł do Królestwa Polskiego bardzo szybko, bo już 5 lutego. Konieczne stało się podjęcie zdecydowanych kroków, przeprowadzenie liberalizacji i demokratyzacji nie tylko gospodarki, ale również polskiej polityki. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Aby obudzić co bardziej zapatrzonych polityków trzeba było jeszcze wielu nieszczęść, które dotknęły wielu Polaków.

    [​IMG]

    Rząd zdecydował się przyjąć postawę wyczekującą. Zdecydowano się jedynie zwiększyć ilość policji na ulicach, aby nie doszło do zamieszek, i spontanicznych demonstracji niezadowolenia. Miało to swoje dobre strony, nadmierny interwencjonizm państwowy w gospodarce mocno uderzył w wiele mniejszych firm prywatnych stanowiących o sile gospodarki Austriackiej, która w tym okresie zaczęła mocno zwalniać. Podobne kroki i niemalże identyczne skutki zaobserwowano na Litwie, w Zjednoczonych Księstwach Bałtyckich, Finlandii, Rosji (na czym zyskali Bolszewicy), Północnych Włoszech i szeregu innych państw europejskich. Zdecydowanie mniej bolesne skutki miał „Czarny Poniedziałek” w obu Amerykach i w Azji, gdzie praktycznie nie odczuto skutków kryzysu gospodarczego. Spowolnienie zanotowała jedynie gospodarka Japonii, która szybko nadrobiła przejściowe trudności wielkimi zamówieniami na budowę nowych
    okrętów dla Cesarskiej Marynarki Wojennej.

    [​IMG]

    Początkowo podobny kurs zamierzano przyjąć w Królestwie Polskim, okazało się to jednak niemożliwe. Wsparcie państwowe dla budowy nowych zakładów przemysłu lekkiego w Łodzi, zamówienie na kilkaset nowoczesnych samochodów pancernych dla armii oraz wydatki na modernizację wojska pozwoliły wielu mniejszym firmom i zakładom na przetrwanie trudnego okresu. Co prawda tylko niektórzy mogli skorzystać na działaniach rządu, jednakże większość polskich miast nie została dotknięta problemem bezrobocia w tym stopniu co miasta niemieckie, włoskie czy austriackie.
    Najgorzej pod tym względem było w Częstochowie, gdzie bezrobocie osiągnęło 20%, Kutnie 21,5%, Aleksandrowie Łódzkim 22,4%, Włoszczowej 19,4%, Skierniewicach 14,9 % oraz Rawie Mazowieckiej 23,4%. Pozostałe ośrodki przemysłowe Królestwa Polskiego trzymały się na stałym niemal poziomie 12% bezrobocia, które nie stanowiło powodu do dumy, ale wobec trudnej sytuacji w całej niemal Europie, nie dawało również powodów do narzekania.

    [​IMG]

    Zdecydowanie inny kurs przyjęto w Galicji. Tam z kryzysem zdecydowano się walczyć, często podejmując przy okazji zupełnie chybione decyzje. Jedną z takich nieprzemyślanych decyzji, było odwołanie całkiem dobrze radzącego sobie z bieżącymi problemami gabinetu Alfreda Potockiego i zastąpienie go rządem Wincentego Witosa, popularnego polityka chłopskiego. Witos zdecydował się na mocne wspieranie konsumpcji produktów przemysłowych na wsi. Przy okazji rozbudowy parku maszynowego w wielkich gospodarstwach obszarniczych krajowi dostawcy, mieli przyznawać klientom różnego rodzaju ulgi i upusty, które następnie zwracano im z budżetu państwa. Tak zwany skok na kasę, jak określali to niektórzy ekonomiści przyniósł wymierne sukcesy, niestety, opłacalność tych działań obliczona była jedynie na krótką metę.

    [​IMG]

    Najbardziej na wsparciu państwowym skorzystało polskie ziemiaństwo, które na początku kryzysu gospodarczego zdołało zakupić sporo nowoczesnego sprzętu rolniczego, a także wiele dóbr luksusowych, jak choćby samochody osobowe, nowoczesne odbiorniki radiowe, itd. Najgorzej tradycyjnie wyszli na polityce rządu zdominowanego przez Polaków, chłopi ukraińscy, których nie było stać na rozpoczęcie zakupów w pierwszych miesiącach obowiązywania nowych regulacji. Dopiero pod konie maja 1936 roku część Ukraińców ruszyła aby skorzystać z nowych praw, ale wówczas najlepsze oferty były już dawno wyczerpane. Prawdziwa fala zainteresowania mniejszości ukraińskiej nastąpiła jednak dopiero pod koniec roku 1936, wobec planowanej interwencji wojsk polskich, lub połączenia Królestwa Polskiego i Księstwa Galicji, na które jednak trzeba było jeszcze poczekać.
    Dużą rolę w powołaniu rządu Witosa, miał także fakt, że na południu Królestwa Polskiego rozpoczęła się koncentracja wojska polskiego. Dwanaście polskich dywizji, wspieranych przez lotnictwo bombowe i myśliwskie, stanowiło na tyle poważną siłę, iż władze we Wiedniu zdecydowały się pozwolić na powołanie rządu Witosa, nastawionego przeciwko zyskującemu coraz więcej zwolenników we Wiedniu, centralizmowi w zarządzaniu państwem Austro-Węgierskim. Jednocześnie generał Sikorski, który wydał rozkaz do rozpoczęcia koncentracji na południu kraju, liczył, że zaostrzający się kryzys gospodarczy prędzej czy później doprowadzi do takiego zaostrzenia stosunków wewnątrz słabego Księstwa Galicji, które spowoduje wybuch manifestacji i zamieszek. Wtedy wojsko polskie mogłoby uzyskać mandat do wkroczenia na teren Księstwa, i zjednoczenia części ziem polskich. Takie rozwiązanie doprowadziłoby do wzrostu zaufania wobec polskiej armii, a co więcej, pozwoliłoby na rozładowanie wielu antagonizmów społecznych w Polsce…

    [​IMG]

     
  3. Czesiu

    Czesiu Znany Wszystkim

    III
    A teraz wszyscy jesteśmy wrogami narodu.
    Gen. Władysław Sikorski
    Za marszałka Piłsudskiego do tego by nie doszło!
    Płk. Walery Sławek


    [​IMG]

    Rosnąca niechęć wobec władz polskich, które nie potrafiły poradzić sobie z rosnącym kryzysem ekonomicznym znalazło swoje ujście we wzroście poparcia dla organizacji skrajnych. Najmocniej wspieraną organizacją polityczną była Syndykalistyczna Partia Polski, kierowana przez dawnego szefa Nadzwyczajnej Komisji do spraw walki z kontrrewolucją i sabotażem. Feliks Dzierżyński, gdyż to o nim mowa, zdecydował się podjąć działania mogące pokazać polskiemu proletariatowi, że celem uderzeń syndykalistów polskich nie jest polski proletariat, ale warstwa burżuazyjnych wyzyskiwaczy. Miejscem gdzie ludzie tego typu zazwyczaj przebywali były różnego rodzaju lokalne gastronomiczne w centrum Warszawy. Polskie kawiarnie stanowiły centrum życia kulturalnego, a niejednorkotnie także politycznego. Na początku marca policja i wojsko stwierdziły, że grupa nieznanych sprawców zdołała ukraść znaczną ilość materiałów wybuchowych z kilku arsenałów w okolicy Warszawy. Co więcej zginęło także kilkanaście tysięcy sztuk amunicji i kilka karabinów. Wydawało się, że akcję tego typu mogli przeprowadzić nacjonaliści, zaczęto więc dokładniej obserwować działania ludzi skupionych wokół Romana Dmowskiego, Mosdorfa i Piaseckiego. Cała trójka okazała się jednak niewinna, podobnie jak ich najbliższe otoczenie. Wydawało się, że broń i materiały wybuchowe po prostu rozpłynęły się w powietrzu.

    [​IMG]

    Warszawa 4 marca 1936 roku była jak zwykle tętniącym życiem środkowoeuropejskim miastem. Ludzie jak co dzień przetaczali się przez centrum, w największych kawiarniach jak zwykle było pełno gości. Kelnerzy i kelnerki w kawiarni „Roma” ze zdziwieniem stwierdzili, że kilku mężczyzn, którzy przed chwilą wyszli z lokalu po wypiciu popołudniowej kawy, zostawiło dużą walizkę. W obawie przed posądzeniem obsługi o złodziejstwo walizę przeniesiono do pomieszczenia zajmowanego przez portiera. Kilka minut po godzinie dziewiętnastej, gdy do „Romy” zaczęli ściągać pracownicy okolicznych banków, pozostawiona kilka godzin wcześniej walizka eksplodowała. Tak samo streścić można by wydarzenia w innych lubianych przez warszawiaków lokalach „Palladium”, „Cafe Rose”, „Cafe Varsoviae” i „Klubie Popularnym”. W wyniku eksplozji zginęło 50 osób, a ponad 200 zostało rannych. Następnego dnia na murach Warszawy pojawiły się ulotki podpisane przez „Komitet Wykonawczy Polskiej Partii Anarchistycznej”, który określał zamach jako zemstę na „burżuazyjnych klasach posiadających” za wywołanie kryzysu i falę bezrobocia, które uderzyło w proletariat warszawski.
    Policja nie miała większych trudności z rozpoznaniem zamachowców. Zwolniony z wojska za pijaństwo sierżant saperów Marian Spychalski odpowiadał za wykradzenie materiałów wybuchowych i broni, Paweł Finder 32 – letni podchorąży piechoty odpowiadał za przygotowanie i przeprowadzeniu zamachu na Romę. W Palladium działało rodzeństwo Mołojców. Wybuch w „Cafe Rose” sprokurowała grupa pod kierownictwem Marcelego Nowotki, w „Cafe Varsoviae” działali Władysław Gomułka i Edward Ochab. Atak na „Klub Popularny” zorganizowali: Aleksander Zawadzki, Bolesław Bierut oraz 25 – letni Józef Cyrankiewicz. Aresztowanych szybko przewieziono do Łęczycy, gdzie znajdował się zakład karny o zaostrzonym rygorze. Podczas śledztwa większość młodych działaczy anarchistycznych szybko przyznała się do udziału w przygotowaniach do zamachu, w większości przypadków nie było szans na wyparcie się winy.
    Jednocześnie rozpoczęto poszukiwania pozostałych członków partii, z których część zdążyła uciec na ziemie Komuny Francuskiej. Komunardzi przyjęli polskich „bojowników” o wolność z otwartymi ramionami, a co więcej kilku z nich otrzymało oficjalne państwowe pensje na urządzenie się w nowych warunkach. Nic nie zapowiadało ich szybkiego powrotu nad Wisłę, dlatego też władze francuskie zdecydowały się zabezpieczyć przed ich ewentualną ucieczką. Przywódca partii, Feliks Kon został wraz z rodziną objęty ochroną Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Aby przedstawić skalę „ochrony” powiedzmy tylko, że Kon nie mógł bez wiedzy pilnujących go ludzi nawet otworzyć okna w swoim mieszkaniu na 10 piętrze w samym centrum Paryża. Wszelkie wyjazdy do francuskich instytucji publicznych, czy rządowych wiązały się z silną eskortą i niemal całkowitym wyłączeniem z użytku klatek schodowych i wind w domu przy ulicy Karola Marksa 11.

    [​IMG]

    Zdecydowanie gorszy los spotkał Józefa Unszlichta, który odpowiadał za łączność Polskiej Partii Anarchistów z jej partią – matką, Syndykalistyczną Partią Polski kierowaną przez F. Dzierżyńskiego. Unszlicht po przybyciu do Francji, z paszportem na nazwisko Eduard Somme, został aresztowany przez komunistyczne służby bezpieczeństwa, jako element podejrzany. Tego losu nie uniknęła także jego najbliższa rodzina, którą przewieziono do obozu pracy w Orleanie. Dzierżyński, który miał swoje kontakty w Paryżu nie zdecydował się interweniować w imieniu Unszlichta, którego obie strony uznały za zbędnego. W połowie marca, zakonspirowana Polska Partia Anarchistów ogłosiła swoje porozumienie i scalenie z Polską Partią Syndykalistyczną, która również działała w konspiracji. Zastępcą aresztowanego przywódcy PPA, został Julian Brun, polski dziennikarz wysłany do Paryża na zapowiadany na rok 1937 Zjazd Międzynarodówki przez Polską Partię Socjalistyczną. Działacze PPS-u nie zdawali sobie sprawy, że tak naprawdę „pan Julian” jest działaczem Polskiej Partii Syndykalistycznej. Socjaliści, którzy w Polsce dosyć mocno odcinali się od ruchu syndykalistycznego i komunistycznego na wieść o wolcie swojego wieloletniego działacza znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji, na co zapewne liczył Dzierżyński i „pan Julian”. W sprawie zamachów bombowych w Warszawie nie do końca wyjaśniona jest także rola Piotra Jaroszewicza, wówczas 27 letniego przodownika policji w stolicy kraju. Krótko po rozpoczęciu działań przeciwko członkom PPA, i syndykalistom Jaroszewicz zaginął, tylko po to, by po kilku miesiącach odnaleźć się w Paryżu, gdzie działał przy boku Feliksa Kona. Przez następnych kilka miesięcy pracował jako kurier pomiędzy Komitetem Centralnym Polskiej Partii Syndykalistycznej w Paryżu, a działającym w kraju Dzierżyńskim. Wiadomość o jego pojmaniu na granicy i ostrym śledztwie zaowocowała ucieczką z Królestwa Polskiego wielu działaczy syndykalistycznych. Zdaniem niektórych historyków nie można wykluczyć, że Jaroszewicz działał jako podwójny agent. Najpierw w oddziałach bojowych zakonspirowanego zbrojnego ramienia Partii Syndykalistycznej – „Gwardii Ludowej”, której działacze przystąpili do organizowania Polskiej Partii Anarchistycznej, tak aby odium oskarżeń za atak, w którym mogli przecież ucierpieć także proletariusze nie spadała na Partię Syndykalistyczną. Później w Paryżu, gdzie miał podobno otrzymywać polecenia od szefa niemieckiego wywiadu na Francję, pułkownika Erwina Rommla. A także później podczas swojej drogi do Polski, gdzie po jego aresztowaniu posypało się kilka siatek syndykalistycznych i anarchistycznych. Władze trafiły również w tym okresie na trop zakonspirowanej i zbrojącej się na potęgę Armii Ludowej, która miała rozpocząć rewolucję w Królestwie Polskim.

    [​IMG]

    Pozostaje jednak faktem, że Jaroszewicz nigdy nie został oficjalnie pozbawiony polskiego obywatelstwa. Nigdy też pod jego adresem nie padały różnego rodzaju zarzuty i nie podejmowano prób oskarżenia go o działalność terrorystyczną, tak jak to miało miejsce w przypadku innych działaczy PPA i partii syndykalistycznej. Po odbyciu kary za współpracę z syndykalistami, Jaroszewicz ponownie zniknął. Odnaleziono go dopiero na początku lat 40., w jednej z polskich dywizji piechoty, gdzie służył jako porucznik i dowódca plutonu. Według służących z nim żołnierzy był znany z ostrego kursu wobec wszelkiego rodzaju lewicowców, którym lubił dawać dodatkowe służby, warty, a także stosować tak zwane kocenie.
    Odpowiedzią na zamachy bombowe w samym centrum stolicy była rekonstrukcja gabinetu Zdzisława Lubomirskiego. Tekę ministra gospodarki i finansów narodowych przejął Roman Rybarski. Przekonanie tego wybitnego ekonomisty do porzucenia działalności naukowej i powrotu do aktualnej polityki wymagało od premiera wiele wyrzeczeń, przyniosło jednak oczekiwane efekty, w postaci poparcia Narodowej Demokracji dla rządu, a co po zamachach oznaczało to mniej więcej – wsparcie przeciwko lewicy. Lewica uznała, że wszelkie próby zakłócenia wyboru Rybarskiego zostałyby przyjęte jako wspieranie zamachowców, i destabilizowanie kraju. A na to nie mógł sobie pozwolić nawet Arciszewski, który jako najbardziej lewicowy polityk w polskim sejmie zbierał plony działalności zakonspirowanych radykałów. Spadek poparcia wyraziło najlepiej przejście kilku posłów socjalistycznych do obozu liberalnego. Był to poważny cios dla socjalistów, którzy zaczynali stawać się sejmowymi i politycznymi outsiderami.

    [​IMG]

    Powołanie Rybarskiego miało także drugie dno. Pierwszym od lat ministrem gospodarki, który zdołał wykroić z budżetu dodatkowe środki na pieniądze dla armii i na zamówienia publiczne był właśnie Rybarski. Oczywiście miało to również swoją cenę. Minister musiał pozbawić części dotacji budżetowych szkolnictwo, co wywołało wzrost niezadowolenia wśród niezbyt bogatych nauczycieli, oraz uderzyć w sztukę i kulturę, która musiała pożegnać się z budżetowymi dotacjami na różnego rodzaju grupy poetyckie licznie działające w Warszawie. Po kieszeni dostali także literaci, którzy na znak protestu zaczęli na łamach wszelkich dostępnych im gazet oficjalnie i bezpardonowo krytykować politykę nowego ministra gospodarki. Najbardziej zadowolone z przebiegu sytuacji wydawało się jednak wojsko, dla którego Rybarski stał się symbolem właściwego człowieka na właściwym miejscu.

    [​IMG]

    Dowodem na poprawianie się sytuacji polskiego wojska było zakończenie prac nad nowymi regulaminami przewidującymi wzory uzbrojenia i wyposażenia. Z armii miały wreszcie zniknąć stare francuskie karabiny pamiętające Wielką Wojnę, dziesiątki rosyjskich Mosinów, zdobytych jeszcze na bolszewikach. Ich miejsce miały zająć niemieckie Mausery, które uznano za najbardziej rozpowszechnione w polskiej armii. Oprócz tego zdecydowano się na wprowadzenie dwóch rodzajów hełmów ochronnych dla żołnierzy piechoty, krajowych wz.,26 oraz niemieckich Stahlhelmów. Ponadto zdecydowano o wprowadzeniu do każdej drużyny piechoty obowiązkowo co najmniej jednego lekkiego karabinu maszynowego lub rkm-u. Taki podział broni maszynowej po mniejszych oddziałkach miał zapewnić polskiej piechocie odpowiednią siłę ognia, potrzebną do odparcia nieprzyjacielskiego natarcia, a także osłaniania działań zaczepnych własnej piechoty. Ponadto zwiększono ilość obowiązkowych szkoleń na poziomie drużyny, plutonu, kompanii, batalionu i pułku. Podniesienie liczby godzin i rozszerzenie tematyki na poziomie dywizji, korpusu i armii po prostu przekraczało techniczne możliwości wojska. Co więcej zapadła również decyzja o stworzeniu centralnej placówki edukacyjnej dla oficerów sztabu, łączności, piechoty i lotnictwa. Pierwsza reforma armii uzgodniona z generałem Sikorskim przewidywała również zwiększenie stopnia mechanizacji wojska polskiego, poprzez wprowadzenie na stan kilku jednostek brygady samochodów pancernych. Początkowo zamówienie na te pojazdy miało służyć tylko ratowaniu polskich zakładów przemysłowych, teraz jednak powstał projekt ich efektywnego wykorzystania, w charakterze szybkiego zwiadu dywizji.

     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie