Irlandzki AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Wieslaw, 9 Wrzesień 2005.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora-Na wstępie chcę zaznaczyć ,że mam zamiar napisać coś troszeczkę "innego". Nie specjalnie bawi mnie zwykły opis ze szczebla politycy/dowódcy(chociaż takie też będą). Wojna zawsze była tragedią dla zwykłych ludzi-i to z ich perspektywy mam zamiar go pisać. Będe oczywiście wplatał wydarzenia z gry-będą one jednak schowane pod warstwą fabularną. Screeny z gry oczywiście będą. Od razu mówię ,że Maidread nie będzie jedyną bohaterką-chociaż odegra znaczącą rolę. Mam zamiar zrobić coś w stylu Andrzeja Sapkowskiego-opisać to samo zdarzenie z punktu widzenia kilku postaci. Każda postać ma swój punkt widzenia-trochę romantyczna Maidread inaczej będzie widziała chociażby Powstanie Wielkanocne ,od weterana tamtychh walk. A ,więc opis jej uczuć jest odrobinkę podkoloryzowany-ona wierzy w wizję płonącego przez tydzień Dublinu(co oczywiście prawdą nie jest). Mam zamiar wpleść też trochę tekstów-część fikcyjnych wymyślonych przeze mnie ,część orginalnych. Od razu mówię ,ża autorem jestem raczej słabym-więc będe posługiwał się takim stylem. Na koniec powiem ,że być może od czasu do czasu przejmę kontrolę militarną nad moim sojusznikiem-ale tylko po to ,żeby zwiększyć dramatyzm. Pierwsza część jest trochę krótka-ale chcę zrobić tzw. "Pilota". Jeżeli nie spodoba się ta konwencja ,pomyślę nad zrobieniem AAR w sposób tradycyjny. Następne będą w każdym razie dłuższe;)

    Gram na poziomie Normal Agresywność Fourius Wersja HoI2 1,02 bez żadnych nakładek.

    Prolog

    1 Stycznia 1936 roku był pięknym dniem. Ulice Dublinu pełne były jeszcze resztek i śmieci-pozostałości po wczorajszym hucznym Sylwestrze-w wolnej Irlandii. Większość mieszkańców pamiętało jeszcze Powstanie Wielkanocne-zryw młodych Patriotów skazany na porażkę. Mury więzienia w którym wówczas trzymano więźniów politycznych ,były świadkami rozstrzelania wodzów Powstania-między innymi Patricka Pearse ,Eamonna Ceannt'a ,Neda Dalyego. Natomiast na ścianach Parlamentu Irlandzkiego widniały jeszcze dziury po pociskach wystrzelonych podczas pamiętnej wojny domowej ,tej która miała się "już więcej nie zdarzyć".

    [​IMG]
    Ulice Dublinu

    Maidread szła szybko ulicą mijając nieznane budynki ,w nieznanym jej mieście. Była wysoką ,szczupłą brunetką z błekitnymi oczami i burzą włosów na głowie. Była absolutnie niepodobna do reszty swoich rodaków-rudych ,piegowatych często niskich i masywnych. W swojej wysłużonej wojskowej kurtce ,wielkich nieforemnych butach i męskich spodniach wyglądała na znacznie starszą niż była w rzeczywistości. Mijająco kolejne budynki wspominała swój rodzinny dom. Pochodziła z Monaghan-miasteczka tuż przy granicy z Ulsterem. Rodzice posiadali średniej wielkości gospodarstwo żyli głównie z uprawy ziemniaków jak każdy w tej okolicy. Nie powodziło im się najgorzej-udało im się wysłać Szesnastoletnią Maidread do szkoły wyższej w Dublinie ,która miała przygotować ją do Trinity College.

    [​IMG]
    Mapa Polityczna Irlandii w 1936 roku


    Maidread była nieśmiałą dziewczyną. Od wczesnego dzieciństwa miała problemy z nawiazywaniem kontaktów z innymi ludźmi. Tak naprawdę nigdy nie posiadał prawdziwej przyjaciółki ,czy przyjaciela. Kiedy była mała i mieszkała na przedmieściach Monagham nie miała na tyle odwagi by podejść i porozmawiać z bawiącymi się dziećmi. W trakcie kolejnych lat to uczucie alienacji pogłębiało się. Rówieśnicy uważali ją za "dziwną"-nigdy nie utrzymywała kontaktów z resztą ,nie chodziła na potańcówki. Nie posiadała też ,żadnej sympatii-chociaż była atrakcyjna. Wieczory spędzała w domu-studiując książki. Rodzice w domu używali języka gaelickiego-było to rzadkością w tej części kraju. Opowiadali jej stare celtyckie legendy-między innymi te o Finn Fail(Żelaznych Wojownikach) ,a także wiersze patriotyczne-pisane pod angielską okupacją. Stąd też dziewczyna zaczęła interesować sie historią swojego kraju-od czasów Bheornów ,poprzez najazdy Wikingów i bitwy z Anglikami ,aż do czasów Cromwella ,który całkowicie podporządkował Irlandię i uczynił z niej część Wielkiej Brytanii. Jednak najbardziej fascynował ją XIX wiek-i romantyczne skazane na niepowodzenia Powstania.

    Teraz stała przed gmachem Poczty Głównej w Dublinie-centrum Powstania Wielkanocnego. W tym miejscu Patrick Pearse stworzył Irlandzką Armię Republikańską. Tutaj rozpoczęły się walki-i stąd wychodzili ostatni kapitulujący żołnierze. Oczami wyobraźnie widziała garstkę młodych ludzi z kilkoma karabinami stawiali czoła świetnie wyszkolonej Armii Brytyjskiej. Wyobrażała sobie centrum miasta-płonącego po tygodniowym ostrzale artyleryjskim i żołnierzy Armii Irlandzkiej ,którzy wbrew własnej woli musiali strzelać do swoich braci. Nagle pod nogami zaszeleściła jej nowa gazeta. Jej uwagę zwrócił wielki tytuł-"Ministerstwo Obrony Narodowej podjęło o decyzję o rekrutacji I Brygady Ciężkiej Artylerii "Corck" ".

    [​IMG]
    Poczta w Dublinie-epicentrum Powstania Wielkanocnego

    Kolejny Artykuł opowiadał o planach budowy nowej fabryki-tym razem w Limmerick. Jednka Maidread nie interesowały te informacje. Była ciekawa nowych zajęć ,które będzie musiał odbyć...

    ###

    Bardzo Proszę o oceny-zwłaszcza te wytykające błędy. Będe też wdzięczny za krytykę-zwłaszczą tą z wypisaniem tego co się nie podoba/jest marne.
     
  2. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora: Od razu mówię ,że tylko pierwszych kilka odcinków AAR będzie opisywane dzień po dniu. Wydarzenia te determinują poniekąd całą fabułę ,więc pozwoliłem sobie opisać ją. No i w tym odcinku wprowadziłem kilka nowych postaci-prawdopodobnie zostaną na dłużej;)

    Część 1- "Czyli od dzisiaj jesteśmy wrogami?"

    ###
    Mocne uderzenie w bark szybko sprowadziło myśli Maidread na ziemię. Spojrzała szybko w bok. Zobaczyła wysokiego chłopaka. Absolutnie nie pasował on do obrazu przeciętnego mieszkańca Zielonej Wyspy. Jego blond włosy ,wzrost i wściekle niebieskie oczy wyróżniały był tutaj rzadkością. Jednak jego wspaniały uśmiech wyróżniał go z tłumu.
    -Przepraszam - powiedział uśmiechając się chłopak - jestem tu pierwszy dzień ,nie przywykłem jeszcze do takiego tłumu-zwłaszcze w centrum miasta.
    -Nie ma sprawy...-powiedziała cicho dziewczyna.
    Miała zamiar pójść dalej ,kiedy zatrzymało ją pytanie młodzieńca
    -Jak masz na imię?-po czym podając ręke-Jestem Padraig
    -Maidread-momentalnie ugięły się pod nią kolana
    Pierwszy raz w życiu spotkała osobę ,która chciała z nią porozmawiać. Zobaczyła w jego oczach absolutną bezinteresowność. I to sprawiło ,że zgodziła się pójść z nim do kawiarnii.

    ### 2 stycznia 1936 roku

    [​IMG]
    Studenci Pierwszego Roku Filologii Gaelickiej podczas urodzin jednego ucznia

    Życie Studenta w Dublinie jest bardzo ciekawe. Zwłaszcza ,gdy jest się pełnoletnim i ma się własne mieszkanie. Tak właśnie miał Joe'y. I dzisiaj właśnie był dzień w którym ze wszystkich dobrodziejstw mógł skorzystać-kończył 19 lat. A ,więc starym Irlandzkim zwyczajem zorganizował przyjęcie urodzinowe-na którym obowiązkowo musiało znaleść się dużo alkoholu i dużo jedzenia. Oczywiscie było też sporo dziewczyn. Ale i tak główne role odgrywał solenizant a także jego dwóch najlepszych przyjaciół-Danny i Liam. Danny był synem dokera z Corck-do Dublinu dostał się tylko dzięki swojej ciężkiej pracy. Wychowywał go tylko ojciec-matka zmarła przy porodzie. W wieku lat 12 pracował 8 godzin dziennie w stoczni. Dniówka starczyła na posiłek. Od czasu do czasu udało mu się też odłożyć trochę pieniędzy. Po powrocie do domu miał czas ,aby zjeść tylko bochenek chleba-przydział każdego pracownika fizycznego. Potem szedł do przykościelnej szkółki wieczorowej. Wyróżniała go inteligencja i spryt. A także upór-który zaowocował świetnymi wynikami w nauce. W krótkim czasie stał się najlepszym uczniem w klasie. W wieku lat 16 znacznie pomogła mu Katolicka Organizacja Edukacyjna-przyznając Stypendium ,a także miejsce w szole w Dublinie. Liam był całkowitym przeciwieństwem Danny'ego. Od urodzenia mieszkał w Dublinie w rodzinie protestanckiej. Jego ojciec był wysokim urzędnikiem-jeszcze w administracji angielskiej. Matka-angielka urodzona w Brighton nauczyła go dobrych manier ,a także wpoiła umiłowanie do angielskiej literatury. Po Proklamacji Niepodległości Wolnego Państwa Irlandzkiego 2 grudnia 1921 roku ,udało mu się znaleść dość dobrą pracę. Jego zarobki pozwalały na opłacenie szkoły ,a także większość przyjemnośći świata doczesnego. W każdym razie dzisiaj nikt nie zwracał na to uwagi. Liczyła się tylko i wyłącznie dobra zabawa. Radio jak w każdy sobotni wieczór grało muzykę rozrywkową-zwłaszcza amerykańską. Nagle muzykę przerwał charakterystyczny sygnał

    Wszystkie rozmowy momentalnie ucichły. Jedynie Liam z czerwonymi ,nieobecnymi oczami zwracając się w stronę Joeya powiedział ściszonym głosem
    -Czyli od dzisiaj jesteśmy wrogami?...

    ###
    [​IMG]
    Kawiarnia/Pub w przedwojennym Dublinie

    -Więc też przyjechałaś tu uczyć się?-zapytał Padraig po czym obdarzył dziewczynę swoim uśmiechem
    -Tak-odpowiadała wciąż nieśmiało Maidread
    -Na pewno słyszałaś o nowym pomyślę naszego Premiera ,Przysposobieniu Wojskowym?-poczym dodał-Trzeba się zgłosić do tej Głównej Szoły Artyleryjskiej. Pojedziesz ze mną?...

    ### 3 stycznia 1936 roku
    Major Mc'Donnel otarł pot z czoła. Nie lubił swojej pracy. Tak naprawdę nic w niej nie dokonał. Awans dostał dzięki pozycji ojca-Powstańca z '16 roku. Pod koniec wojny domowej skończył Szkołę Oficerską. Od tej pory zaczęła się szara rutyna. Codziennie pobudka o szóstej rano ,apel poranny ,ćwiczenia poranne ,śniadanie... Tak dzień w dzień przez kilkanaście lat. Dzisiaj jednak mógł odmienić swoje życie.
    Pierwszy rozkaz dostał 2 stycznia około godziny 12-I Regiment Strzelców(czyli De facto jedyna licząca się siła wojskowa w całym kraju) miał być w każdej chwili gotowy do wymarszu i obsadzenia strategicznych punktów. Jego kompania miała ubezpieczać miejsce ,gdzie przed dwudziestu laty jego Ojciec walczył o Niepodległość. Pod wieczór zaczęły się pierwsze zamieszki-co prawda na niewielką skalę ,policja mogła się z nimi uporać.
    3 stycznia najgorsze obawy stały się prawdą. Tłum wzburzonych Protstantów zaczął regularną wojnę uliczną z Policją. Około godziny 15 zaczęły płonąć pierwsze Kościoły i osiedla Katolickie. Policja w regularnej walce nie dawała rady. O godzinie 16 utracono strtegiczne arterie w mieście. Wtedy padł rozkaz do wymarszu. Kompania bez trudu doszła do Poczty. Major kazał obstawić budynek ,sztab umieszczono wewnątrz. Przez kolejnych parę godzin. Żołnierze bez problemu kolbami rozpędzali tworzące się nieliczne grupki rebeliantów. Problemy pojawiły się około 19 ,w osobie konnego gońca ze sztabu głównego.
    -Panie majorze Sierżant O'Donnel melduje się na rozkaz!-powiedział jeździec
    -Spocznij ,Spocznij masz jakieś informacje ze sztabu?
    -W waszym kierunku zbliża się grupa około 4.000 protestujących. Po drodze złupili wszystkie posterunki Policji ,więc możecie spodziewać się ,że są uzbrojeni. W każdym razie macie unikać bezpośredniej konfrontacji. W waszym kierunku podążają odwody I Regimentu Strzelców wyposażone w broń do rozpędzania tłumu. Brońcie Budynku-ale w żadnym wypadku macie nie strzelać do tłumu. Chyba ,że bezpośrednio będzie szturmował budynek.
    -Zrozumiałem. Coś jeszce?
    -To już wszystko. Jadę przekazać te informacje dalej.

    [​IMG]
    Manifestujący tłum.

    Major wiedział już co trzeba robić. Wiedział ,ze to jedyna jego szansa ,żeby się odznaczyć zmienić swoje nudne życie. Zwołał szybie zebranie dowódców Plutunów.
    -W naszą stronę zbliża się uzbrojeni Bandyci. Dzisiaj palili kościoły ,mordowali bezbronnych katolików. Mamy ich tu zatrzymać zanim nie przyjdzie odsiecz. My przyjmiemy na siebie główny cios-tak jak nasi Ojcowie tutaj w 1916. Jeżeli zawiedziemy-kolejne rodziny będą brutalnie mordowane. I pluton ma ustawić się po wschodniej stronie budynku. Będziecie chronić naszą prawą flankę. II Pluton wzmocniony drużyną Ciężkich Karabinów Maszynowych ustawi się bezpośrednio na schodach. III pluton będzie chronić naszą lewą flankę. Jeżeli tłum zbliży się na odległość skutecznego strzału oddać serię w powietrze. Jeżeli to nie poskutkuje-strzelajcie do ludzi. Zrozumiano? No to z Bogiem...
    Dowódcy zaczęli sie rozchodzić. Tylko młody McCormack ,pyzaty chłopak z Limmerick dowódca I Plutonu spytał swojego przełożonego
    -Jak to Panie Majorze? Przecież to nasi rodacy i my mamy do nich strzelać?
    -Od wczoraj już nie są naszymi rodakami...-powiedział Major po czym udał się do centrum dowodzenia.

    [​IMG]
    I Pluton
    ###
     
  3. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od Autora: No to udało mi się dzisiaj opublikować kolejną częśc. Mam też pytanie-lepiej dawać częściej takie odcinki ,czy rzadziej dłuższe? No i oczywiście Proszę o wszelki sugestię.

    Część 2-"I sto karabinów plunęło ogniem"
    ###
    Młody sierżant McCormack podszedł do ludzi ze swojego plutonu. Widział ich uśmiechniete twarze ,słyszał ich śmiech. Oni jeszcze niewiedzieli. Zastanawiał się ilu z nich odda dzisiaj życie-mordując swoich sąsiadów ,przyjaciół ,rówieśników. Znał ich już kilka lat-z niektórymi chodził do szkoły ,z większością odbył szkolenie wojskowe. Byli oni śwaidkami jego awansu ,jego ciężkich chwil. Wiedział ,który z nich ma żonę ,dzieci ,odkłada pieniądze na "lepsze jutro". I dzisiaj miał ich prowadzić na śmierć. Ale rozkaz to rozkaz trzeba go wykonać. Kątem rękawa munduru otarł łzę z policzką
    -Zbiórka! Dowódcy drużyn meldować stany osobowe!-wykrzyczał zachrypniętym głosem
    -Pierwsza drużyna melduje się na rozkaz! Stan osobowy 12 żołnierzy!
    -Druga drużyna kompletna
    -Trzecia drużyna w stanie osobowym 14 żołnierzy Melduje się.
    -Powiem krótko-w naszą stronę zbliża się wroga manifestacja. Mamy za zadanie ją zatrzymać przy użyciu wszelkich środków. Jakieś pytania?

    [​IMG]
    Tłum szturmujący Pocztę Główną w Dublinie


    ###
    Liam szedł w tłumie. Pierwszy raz czuł się naprawdę wolny. Nie ograniczała go już matka-każący zachowywać się w sposób "zgodny z angielskimi normami kultury ". Nie mógł mu przeszkodzić Ojciec-który tak naprawdę nieznosił kraju w ,którym przyszło mu żyć. Był Irlandczykiem. I teraz to manifestował. Chciał bronić swoich niezbywalnych praw-prawa do życia w swojej Ojczyźnie ,prawa do Wolnośći Wyznania. I nikt i nic nie mogło mu w tym przeszkodzić. Szedł w tłumie. Powoli zbliżali się do centrum. Szli na pocztę. Nikt i nic nie mogło im przeszkodzić. Płonęły kolejne sklepy ,nieliczni policjanci nie stawiali oporu kiedy ich rozbrajano. Nic nie mogło powstrzymać tego nieskrępowanego manifestu wolności. Aż do czasu...

    ###

    Czasami o całym splocie zdarzeń decyduje jedna chwila ,jedno zdarzenie ,jedno słowo. W ciągu sekundy wybuchają bunty i gasną wielkie rewolucje. Dzięki jednej łzie ,jednemu wybuchowi powstają i upadają cywilizacje. Tak miało być i teraz.

    ###

    Tłum zbliżał się szybko. Jednak jak zawsze ,nawet garstka umundurowanych żołnierzy z przygotowaną do strzalu bronią dział jak hamulec. Dodatkowo uczucie to potęgowało odbicie łuny na hełmach i bagnetach nasadzonych na karabiny. Po paru szybkich i urywanych komendach żołnierze ustawili się na zaplanowanych pozycjach. Przed pozycje I Plutonu wyszedł sierżant McCormack z obnażoną szablą w dłoni
    -Wzywam wszystkich manifestujących do rozejścia się!-nieswoim głosem krzyknął przez prymitywny megafon-W przeciwnym wypadku będziemy zmuszeni do użycia siły.
    Jednak wzburzonego pochodu już nie dało się zatrzymać. Krótki ruch błyszcącej wśród ciemności klingi dał sygnał. Sygnał ,który zmienił obliczę miasta i jego mieszkańców na najbliższe lata. W blasku wystrzału nikt nie widział ,że miał łzy w oczach.
    ###
    "O mój Boże już strzelają!" Była to pierwsza i ostatnia myśl ,która zaświtała w głowie Liama. Po czym uaktywnił się zwierzęcy instynkt przetrwania. Widział padające obok niego ciała ,próbowała cofać się po ulicy zalanej krwią. Salwa za salwą zbierała krwawe żniwo. Terkot karabinów maszynowych łączył się z krzykami rannych tworząc osobliwą symfonię. Przytomność umysłu udało mu się zachować aż do chwili kiedy nie poczuł mocnego uderzenia tuż pod żebra. Później była już tylko powoli zbliżająca się ziemia i kolejne padające obok ciała...

    ###4 Stycznia 1936 roku

    -Który kretyn dowodził tymi idiotami tuż pod Pocztą-starszy już Eamon De Valera krzyczał na Dowódce Sztabu Armii Irlandzkiej Donalda Buckleya-W wytycznych do wszystkich jednostek było jasno napisane "Strzelać tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia"! Jakie zagrożenie stanowiła garstka dzieciaków uzbrojonych w te zdobyczne pałki policyjne? Macie go zlikwidować-tylko zróbcie to po cichu. W każdym razie wy się będziecie przed Brytjczykami tłumaczyć..
    -Panie Premierze niestety Major Mc'Donnel odpowiedzialny za masakrę ,został uznany za pewnego rodzaju bohatera. Wielbią go jego żołnierze ,a także nasza ukochana prasa bulwarowa. Ponoć powoli zaczyna się nim interesować IRA-uznają go już za "swojego". Myślę ,że zabicie go byłoby najgorszym wyjściem.
    -Więc co proponujesz?
    -Myślę ,że należałoby z niego zrobić bohatera. I całą winą obarczyć ,któregoś z dowódców Niższego Szczebla
    -No dobrze zrobimy tak jak mówisz-ale jeżeli coś nie wyjdzie cała wina pójdzie na sztab... Aha i wyślij jakieś sprostowanie do tego szmatławca.


    [​IMG]
    Eamon de Valera Premier Irlandii wydaje oświadczenie w związku z Krwawym Stłumieniem Wystąpień Protestanckich w Dublinie

    ###
    Major od rana miał zły dzień. Właściwie to co zrobił przerosło go. W tej chwili czekał tylko kiedy zapukają do jego drzwi. Chwilę ważył pistolet w ręce-zastanawiał się czy tak nie będzie lepiej. Nagle nadszedł wyczekiwany odgłos. Major szybko wstał i otworzył drzwi
    -Już po mnie przyszliście...?
    -Proszę się ubrać w mundur galowy. Ma pan audiencję w Sztabie Głównym.
    ###

    *Odrobinkę zmieniony cytat z piosenki Jacka Kaczmarskiego "Kołysanka"
     
  4. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora: No nic ta część będzie słabsza od pozostałych. Powód?-Nie było co opisywać. W każdym razie zakomunikuje od razu-następne części będą się ukazywały rzadziej ,i z mniejszą regularnością. Jeżeli mi się uda to jedną wrzucę w ten weekend-jeżeli nie to będzie w następny. W każdym razie postaram się aby ukazywały się 2 częśći AAR tygodniowo. Pozdrawiam wszystkich czytających(i proszę o komentarze;) ).

    Część 3-"Każdy ma prawo do miejsca przy murze i syna twarzy w plutonie co strzela!"

    ###4 Stycznia 1936 roku
    Błysk. Pierwszy jest zawsze błysk. I oślepiające światło ,kiedy otwiera się zalepione ropą powieki. Później przszywająca fala bólu przechodząca przez głowę. I krzyk
    -Panie doktorze ,obudził się!
    Powoli przypominał sobie wszystko. Entuzjazm. Później strach. Zwierzęcy strach. Próbował się cofnąć. Tłum gęstniał z każdą chwilą. Pierwsze ciała i krew-na ubraniu i rękach. Później ból. Ból preszywający wszystko. I nagle ziemia. Potem zrobiło się ciemno. Później zostały już tylko poszczególne sceny. Blask wystrzałów. Krew spływająca po ulicach. Krzyk. I twarz żołnierza nachylającego się nad nim.
    -Miałeś szczęście ,że kula ominęła wszystkie narządy wewnętrzne. Za kilka dni Cię wypiszemy. Do 1 maja wszystko powinno się zagoić...
    Wypragniony sen przyszedł szybko...

    ###5 Stycznia 1936 roku
    [​IMG]
    Premier UK Stanley Baldwin na konferencji prasowej

    [​IMG]
    Arthur Griffith-założyciel Sinn Fein ,redaktor naczelny "Tiocfaidh Eire"(do 1922)

    ###9 stycznia 1936 roku
    Ranek 9 stycznia był pięknym dniem. Słońce świecące nad Portem w Corck wspaniale odbijało się od tafli wody. Jednak dzisiaj miasto było inne ,dziwne. Odpowiedzi można było szukać przy kejach-pierwszy raz od długiego czasu gościły większe statki. I to w takiej ilości! I w dodatku z egzotycznego kraju-Sawieckiego Sojuza. Mieszkańcy zachęceni wizją korzystnej wymiany handlowej musieli niestety obejść się smakiem. Marynarze w większośći nie posiadali nic cennego-a jeżeli już to nic nie warte tutaj ruble. Pierwszy raz od tylu lat pracownicy portu mieli tyle pracy przy wyładunku. I załadunku zresztą też-bo część rzeczy płynęła razem z dziwnymi przybyszami w rejs powrotny...
    [​IMG]
    Radzieckie statki w Porcie Corck

    [​IMG]
    Szczegóły umowy handlowej między Związkiem Radzieckim a Irlandią

    ###12 stycznia 1936 roku

    -Mark ty ofermo miałeś mnie osłaniać!-krzyknął młody kapral O'Kellen do swojego podkomendnego-Absolutnie nie nadajesz się na snajpera! Lepiej oddaj broń komuś innemu i wracaj do domu
    -Panie kapralu no przecież się starałem...-odpowiedział płaczliwym głosem chłopak wyciągając w błagalnym geście dłonie
    -Masz szcęsćie ,że miałeś dobry wynik na strzelnicy i wyprzedziłeś innych chłopaków. Ale na żołnierza się nie nadajesz-powiedział zabierając mu karabin pamiętający jeszcze czasy Wielkiej Wojny
    -Panie kapralu ,ale ja naprawdę chcę walczyć za swój kraj
    Wtedy zza pleców obu chłopaków pojawił się Major. Był to starszy ,postawny mężsczyzna budzący powszechny szacunek. Co prawda nigdy nie dosłużył się tego szczytnego stopnia jednak młodzi kadeci nie znali ani jego imienia ,ani nazwiska. Dowodził tą zgrają młodzieży dumnie nazywająca się III Batalionem Irlandzkiej Armii Republikańskiej "Derry". Tak naprawdę nie można tego było nazwać ani Batalionem ,ani Armią. Garstka chłopaków i dziewczyn ,która usłyszała trochę haseł o Romantyźmie i walce z Brytyjczykami miała zamiar iść na wojnę. Pomijając to ,że żadna wojna w najbliższym czasie miała nie wybuchnąć to "Batalion" posiadał uzbrojenie plutonu. A stan osobowy trochę większej Kompanii. Ale to on miał ich zmienić na bezwzględnych żołnierzy ,znających metody walki partyzanckiej.
    -Kapralu oddać natychmiast broń szeregowemu. I ,więcej się tutaj nie kłócić. Swoją energię lepiej wykorzystajcie przeciwko Brytyjczykom!
    -Tak jest Panie Majorze!-odpowiedziało zgodnym chórem dwóch młodych żolnierzy

    [​IMG]
    Żołnierze III Batalionu IRA "Derry"

    *cytat z piosenki Jacka Kaczmarskiego "Marsz Intelektualistów"
    ###
    Bardzo proszę o komentarze-bo motywują one bardzo;)
     
  5. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora: No i kolejny odcinek udało mi sie zrobić. Mam nadzieją ,zę następny ukaże się za tydzień. Mam ochotę zrobić właśnie przerywnik(teraz na 4 dni wyjeżdżam wezmę notatnik to coś może skrobnę) opierający się głównie o uczucia głównych bohaterów. Od razu mówię ,że wydarzeń z gry tam będzie tyle co nic. Ale jest to dla mnie jedno z wyzwań-nie pisałem takich rzeczy wcześćniej(chcę zrobić coś bardzo intymnego) ,a jednocześnie nie zanudzić czytających. Może mi się uda;) No i w tym odcinku wprowadziłem jedną nazwę z Gaelickiego. Oczywiście proszę o wszelkie komentarze i pozdrawiam wszystkich czytających.

    Część 4 - Irlandia była ,jest i zawsze będzie przyjaciółką i partnerką Niemiec

    ###4 stycznia 1936 roku
    -Panie majorze proszę za mną-ręka młodego żołnierza spoczęła na barku Mc'Donnela.
    Powoli szli korytarzami Sztabu Głównego Armii Irlandzkiej. Major powoli uzmysławiał sobie beznadzieję swojego położenia. "Trzeba było sobie od razu strzelić w głowę ,przynajmniej nie byłoby całej tej szopki"-pomyślał po czym ostry ból przeszył jego głowę. Eskorta doprowadziła go pod pokój szefa sztabu genrała Donalda Buckleya. Ale przez drzwi przejść musiał już sam.
    -Proszę usiąść-genrał wskazał krzesło ,po czym po chwili dodał-Adam czy ty wiesz w jak dramatyczny sposób spieprzyłeś sprawę? W normalnej sytuacji już byś leżał pod murem jakiegoś więzienia podziurawiony strzałami plutonu egzekucyjnego. Ale miałeś szczęście. Cholerne szczęście...
    -Ale panie generale to nie tak ,ja wykonywałem tylko rozkazy-widząc światełko nadzieii major próbował się bronić
    -Ty się nawet nie próbuj tłumaczyć ,jak dla mnie to ty już powinnieneś być martwy. Ale nasz Taoiseach miał wczoraj dobry dzień. I w zamian za to co zrobiłeś postanowił podarować Ci to...-Donald podał mu teczkę leżącą na stole
    Początkowo Adam myślał ,że to jakiś okrutny żart. Jednak szybkko rozsznurował teczkę. I zaparło mu dech w piersiach. Wypadły z niej generalskie baretki. I odznaka artylerzysty.
    -Gratuluję awansu Panie generale-powiedział rozpromieniony szef sztabu ,po czym dodał szeptem-Aha i proszę pamiętać-ma być Pan Lojalny.. Bo w każdej chwili my jesteśmy w stanie zepsuć Panu życie. Chyba nie chciałby Pan trafić do więzienia z wyrokiem ,za na przykład homoseksualizm?
    Mc'Donnel momentalnie poczerwieniał.

    ###4 maja 1936 roku
    Premier siedział wygodnie w swoim biurze. Co prawda nie można było nazwać kajuty w starym statku "darze narodu angielskiego" "wygodną". Myślał o tym co przyniesie następny dzień. Wspominał jak dzięki działaniom ambasady Irlandzkiej w Berlinie i Niemieckiej w Dublinie ,mogło odbyć się to spotkanie. Był sczęśliwy ,że to o czym marzył od Powstania w '16 doszło wreszcie do skuktu. Jednak ciekawość była cały czas przyćmiewana przez strach. W końcu Irlandia była wciąż Dominium Brytjskim! Jak zaereagują na to władzę w Londynie ,w końcu własna polityka zagraniczna nie była mile widziana na ziemiach należących do Zjednoczonego Królestwa. Rozwiązanie miały przynieść następne dni.

    ###5 maja 1936 roku
    -Siemasz Hans!-krzyknął młody żołnierz Wermachtu do swojego kolegi stojącego właśnie na warcie-Jak leci?
    -Cześć Helmut!-odpowiedział po czym dodał-Na służbie niestety jestem. I to nudnej.
    -Słyszałeś ,że dzisiaj ma być jakaś feta. Jakaś delegacja rządowa przypłynęła ,z jakiegoś kraju na zachodzie
    -Właśnie dlatego dzisiaj tu stoję-odpowiedział skwaszony Hans-Daliby przynajmniej podwójne racje ,bo człowiek zejść może stojąc 8 godzin w jednym miejscu

    [​IMG]
    Statek Patrick Pearse przed portem w Szczecinie

    [​IMG]
    Nawet małe dzieci powitały w Szczecinie delegację Irlandzką

    ###5 maja 1936 roku wieczór
    Donald Buckley dawno tak świetnie się nie bawił. Chociaż była to rządowa uroczystość ,jednak drętwy raut nad spodziewanie szybko ustąpił nieskrępowanej zabawie. Zwłaszcza ,że ustalenia które dokonał z Niemieckimi Wojskowymi były bardzo zadowalające. Tego samego nie mógł powiedzie Eamon de Valera. Oprócz pięknych słówek wypowiedzianych przez Niemieckich polityków nie doszło do żadnych ustaleń. Irlandia dalej jest sama...

    [​IMG]
    Niemiecka misja wojskowa w Irlandii
     
  6. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora: No i po dłuuuuuuuugiej przerwie naciera nowa część AARa. Przepraszam za opóźnienia ale:
    -szkoła
    -szkoła
    -"Dzikie Pola"
    -szkoła
    -Tenis
    Mam nadzieje ,że kolejne części będą się pojawiałyy z jakąkolwiek regularnością... W każdym razie AAR nie został porzucony-i porzucony jeszcze ddługi nie będzie. Poprostu sprawia mi za dużo radochy. A ,więc polecam każdemu przed tym odcinkiem przeczytać poprzednie części. I mam nadzieję ,że ta się spodoba. Proszę oczywiście o komentarze. I pod koniec umieszczę trailer odcinka ,który mam zamiar zrobić-takiego małego przerywnika;)

    Część 5-"Na wschodzie zapłonie Europa..."

    ###1 maja 1936 roku

    ###

    Cała akcja była z góry zaplanowana. Podoficerowie mieli listy mieszkańców-anglikanów. Szybkie wejście do kamienicy i sprawdzenie czy dana rodzina jeszcze tam mieszka. Potem kolejna ,kwartał po kwartale ,dzielnica po dzielnicy ,miasto po mieście. Ze zborów wywlekano duchownych ,święte obrazy leżały na ulicach deptane przez żołnierzy.
    A on musiał na to patrzeć... Liam widział to z okna zamówionej przez rodziców taksówki. On przynajmniej nie musiał się tłoczyć z paskudną raną razem z innymi. Chociaż być może lepiej dla niego byłoby siedzieć ze swoimi... Kolejne fale bólu powoli paraliżowały ciało... Świadomość powoli ,odpływała topiła się w cierpieniu. A potem zgasła.

    ###5 maja 1936 roku

    -Czyli Panowie mówicie ,że nie ma żadnych szans żebyśmy zacieśnili naszą współpracę?-zapytał zirytowany już Eamon de Valera-Mamy szukać sojuszników gdzie indziej? W końcu łączą nas wspólne interesy i nie owijając w bawełnę-wspólni wrogowie
    Minister Spraw Zagranicznych Trzeciej Rzeszy Joachim von Ribbentrop spojrzał z politowaniem na swojego rozmówcę
    -Co wy możecie? Co z tą jedną i to niepełną Dywizją Piechoty zdziałacie? W dodatku z tak zdyscyplinowanymi żołnierzami. Cała wasza gospodarka opiera się na archaicznym rolnictwie. Macie problemy wewnętrzne-nie możecie sobie poradzić z tą waszą miejscową "Partyzantką". My naprawdę chemy Wam pomóc ,ale żądacie za wiele. I nie będziemy mieszali się w konflikt z Wielką Brytanią.
    -Czyli w żaden sposób nie będziemy razem współpracować?
    -Tego nie powiedziałem...

    ###12 czerwca 1936 roku

    Wody Morza Irlandzkiego były pomimo nadchodzącego lata zimne. Zwłaszca ,że ostatnie dwa miesiące były naprawdę "nie wiosenne". Okrętr podwodny powoli zbliżał się do wybrzeża północno-zachodniej Irlandii. Żołnierze w środku ,skuleni i przestraszeni powoli zaczęli nabierać nadziei. Nadziei ,że pierwszy rejs nie będzie ostatnim. Że nie zginą w stalowej puszcze gdzieś na dnie przepastnej wody-która była tak daleko od domu. Ich misja była tajna. Gdyby okręt wykryli Anglicy dowódca zostałby zapewne przykładnie stracony-a załoga zdegradowana. Jednakże mimo wielu nerwów misja przebiegała spokojnie. Już niebawem mieli zostawić ładunek-i wracać do vaterlandu. Jednak ,rzadko kiedy ładunkiem jest trzydziestu oficerów Wehrmachtu. I skrzynie pełne broni...

    [​IMG]
    Niemiecki U-boot dopływając do brzegu szmaragdowej wyspy...

    ###

    -Batalion baczność!-Krzyknął major w odświętnym wyprasowanym mundurze z oznakami IRA- Batalion przygotować się na przyjęcie gości!
    W tym momencie właśnie szara puszka wyłoniła się z wody o kolorze ołowiu. Szybko z okrętu wyszło kilku ludzi którzy pośpiesznie napompowali dwa pontony. Później żołnierze w szarych mundurach zaczęli wyładowywać na nie skrzynie.
    -Batalion pomóc w wyładunku!-na tą komendę do pomocy rzuciło się kilku chłopców
    Pontony powoli zaczęły dopływać do brzegu. Żołnierze mówiący w obcym narzeczu przybyli do kamienistego brzegu. Przystąpiło do nich kilku chłopców. Z trudem ponieśli ciężkie skrzynie oznaczone napisami w nieznanym języku. Potem przeniesione zostały do jedynego mobilnego środka transportu-przerobionej mleczarskiej ciężarówki.
    Wtem do Majora podszedł jeden żołnierz.
    -Leutnant Hindengerb dowódca Niemieckiej misji wojskowej-powiedział salutując-Z góry przepraszam za mój angielski ale w szko...
    -Major Dolorway-uciął w pól zdania-Witam w Irlandii...

    [​IMG]
    Ci Rekruci niedługo zmienią się w żołnierzy

    ###15 czerwca 1936 roku

    -Świetnie ,ale następnym razem trzymaj mocniej-uśmiechając się pod nosem powiedział kapitan Grunnenberg do wściekle rudej młodej dziewczyny.
    Zestresowane panienki zakładały właśnie kolejne opatrunek "rannemu" koledze-któremu wyraźnie ten stan rzeczy się podobał.
    -Teraz załóżcie mu szynę na lewą nogę-wydał dyspozycję w Angielskim z mocnym Niemieckim akcentem.
    Dziewczyny rzuciły się do pracy...

    ###

    -Przeładować-rozległo się krótkie ucięte polecenie
    Sierżant Manehaiem popatrzył na tych kilku chłopaków ,którzy męczyli się z zamkami karabinów Mauser. Ech w Niemczech by to nie przeszło...
    -Ej ty z ciemnymi włosami-pokazał na wyjątkowo śniadego chłopaka-Nie szarp tak bo popsujesz. No mówie nie szarp!
    On ich zamieni w wyborowych strzelców...

    [​IMG]
    Ćwiczenia strzeleckie...

    ###

    -Szybciej nawet nie próbuj upadać-krzyknął Hans Hindengerb-Biegnij do następnej transzeji!
    Młodzi chłopacy i jedna dziewczyna przebrani w Niemieckie Mundury. Oczywiście ,żeby nie mieli za łatwo na plecach dźwigali całe wyposażenie Niemieckiego Szeregowego ,a dziewczyna dodatkowo-potężną torbę lekarstw.
    W ich stronę jeden z podoficerów strzelał z Karabinu Maszynowego Mg-34 w ich stronę. Oczywiście naboje były ćwiczebne ,jednak nie nawykłym do huku rekrutom napędzały sporo strachu...
    -Nieźle ,nieźle-powiedział Hans patrząc na zegarek-Ale mogło być lepiej! Biegniecie od początku!
    Rekruci powoli podnieśli swoje ciała z ubłoconej dziury i sapiąc ,powoli poszli w stronę początku trasy.

    [​IMG]
    Żołnierze podczas ćwiczeń polowych-w Niemieckich sortach mundurowych

    ###

    Major spojrzął na wschód. Widział ,że czerwone zachodzące słońce skrywa Europę. Czuł ,że z Niemiec przyjdzie kolejny okręt. I jeszcze kolejny. I ,że niedługo zamiast czerownego słońca będzie na wschodzie widział łunę czerwonych pożarów.


    ###Następny odcinek###

    *przetłumaczony przeze mnie cytat z piosenki Nick Cave "Where the wild roses grow"
     
  7. Wieslaw

    Wieslaw User

    A ,więc to jest już od dawna zapowiadany Przerywnik... Nie jest to odcinek. Sa to wątki ,które nie weszły do głównych odcinków-z tej bądź innej przyczyny. Jednak wiążą się one z fabułą-ale są mniej istotne(prawie w ogóle). Więc pewnie ktoś się zapyta po co to publikuje? Ano poprostu chciałem sprawdzić swój styl-i to w jaki sposób jest odbierany. Zreszstą kreowanie psychologiczne każdej postaci sprawia sporo frajdy...(i jest ponoć świetnym ćwiczeniem stylistycznym). W każdym razie dziękuje za komentarze-naprawdę motywują one do dalszej pracy. I chyba nie muszę nadmieniać ,że proszę o następne;) Uprzedzając pytania-takie "Przerywniki" będą sie pojawiały co pięć ,sześć odcinków. W każdym razie nie często...

    Przerywnik I-"To miał być mój pierwszy mężczyzna..."

    ###2 marca 1936 roku

    Porucznik szybko zdarł młodemu sierżantowi dystynkcje i oznaki służby. Dwóch żołnierzy poprowadziło go do okrwawionego pieńka. Potem związali mu ręce. Mocno i porządnie-gruby sznurem. Potem zakneblowano usta starą szmatą. Niewyspany ,specjalnie na tą "okazję" sprowadzony ksiądz zrobił niedbały znak krzyża i skinął głową. Człowiek z dystynkcjami porucznika zaczął szybko czytać z zmiętej kartki

    Krótka komenda i zgrzyt zamka. Potem twarz żołnierzy i widok wcelowanych w niego luf. Prawdopodobnie ,gdyby swojego życia nie związał tylko z armią sierżant powiedziałby teraz jakąś sentencję. Prawdopodobnie... Zresztą gdy człowieka rozrywają rozgrzane kawałki ołowiu zapomina o jakimkolwiek patosie-zamieniając go na czystą fizjologię. Potem chwila między upadkiem na kolana ... a potem bezkres ziemii. I krew-dokładnie w tym miejscu ,gdzie płynęła ku ironii krew rozstrzelanych przez Anglików jego przodków... I zbawienna cisza.

    [​IMG]

    ###1 maja 1936 roku

    Po chwili przebudzenia Maidread dotknęła delikatnie zmarszczone prześcieradło. Świeże ,białe jeszce pachnące proszkiem do prania. Powolnym ruchem dłoni odrzuciła kołdrę. Przez czyste okno pokoju Collegu wpadało majowe słońce. I krzyk. Przerażający ,wszechogarniający krzyk. Krótkie komendy wykrzykiwane przez oficerów łaczył się z trzakiem podkutych butów i nieludzkimi wrzaskami. Zresztą co to ją miało obchodzić... Jej rodacy gineli za to ,żeby Irlandia była wolna ,żeby katolicy nie musieli klękać przed protestantami... A jej brat do dzisiaj walczy... Zresztą od dawna nie pisał. Nic to... Dzisiaj ma dużo zajęć i praktycznie żadnego czasu wolnego. Takie jest życie ucznia... Szybko się ubrać i wyjść. Po drodze tylko wstąpić do biblioteki. Zrobić notatki. Uczyć się. Takie życie...
    Przy wyjściu jednak zdarzyło się to COŚ. Sytuacja z pozoru nic nieznacząca-jednak pamiętana do końca życia. Szybkim krokiem minął ją chłopak. Wielki ,barczysty z zapitą twarzą ,pod pachą trzymał książkę.. Niby zwyczajny człowiek-robotnik ,może nawet student. Jednak pierwszy raz w życiu zobaczyła tak smutne oczy. Popatrzył na nią chwilkę-po czym odwrócił się i poszedł dalej...

    [​IMG]
    Budynek Trinity College

    ###

    Danny od rana czuł się podle. I nie był to tylko efekt całonocnego picia. Wyrzuty sumienia gnębiły go już od kilku dni. Jednak dzisiaj wyjątkowo przybrały na sile. W domu rodzinnym wpoili mu kilka zasad, których starał się trzymać przez całe swoje życie. Miał nigdy nie wątpić w to co postanowią Ci wyżej, przyjmować ofiarę-jakakolwiek by ona nie była. Jednak nie był w stanie zrozumieć co komu zawadzali ludzie ,których jedyną winą było urodzenie się nie w tej rodzinie co "trzeba". Nie przyswajał do wiadomości tego absurdu, jednak nie miał wyjścia i musiał się podporządkować. Udało mu się wyszperać w antykwariacie piękne wydanie najsłynniejszych Limeryków Irlandzkich.

    Przechodząc szybko centrum jego wzrok padł na młodą dziewczynę. W niebieskiej sukience wyglądała dość dziwnie na tle rozgrywających się scen. Na jej twarzy widział zupełną obojętność. Obojętność ,która go przeraziła. Zresztą nie miał na to czasu. Musiał iść przed siebie. Musiał zdążyc...
    Szybko doszedł do domu Liama. Widział już jego rodziców szybko pakujących swoje rzeczy do taksówki. Zobaczył swojedo przyjaciela. Z bandażem wyglądał zupełnie jak Powstanie z 1916 roku... Uśmiechnął się szybko do swoich myśli. Jednak po chwili przyszła smutna refleksja-że to już byc może ostatnie ich spotkanie.
    Szybko dopadł klamki taksówki i otworzył drzwi. Wkładając książkę w ręke przyjaciela udało mu sie wydukać parę niezgrabnych słów: "Masz ..trzymaj się... powodzenia...". Miał tylko nadzieję ,że nikt nie widział jego czerwonych od napływających łez oczu. Potem pędem ruszył przed siebie. W biegu chciał zapomnieć ,odrzucić te myśli które kłebiły się w jego głowie...
     
  8. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od Autora: No to jest i kolejny odcinek! Swoją drogą sprawił mi chyba najwięcej radochy ze wszystkich. Mam nadzieję ,że to widać;) Wprowadziłem wątek historyczny-O'Duffyego i jego "Błękitne Koszule". Mam nadzieję ,że się spodoba. Nastąpiła też drobna zmiana w formie... Zapraszam do lektury!

    Część 6-"Naprzód! Po trupach byle naprzód!"

    ###28 czerwca 1936 roku
    Od rana w jednostce panował rozgardiasz. Żołnierze prasowali mundury i polerowali wyposażenie. Wszyscy przygotowali się na wizyty rodzin i narzeczonych. Od dzisiejszego dnie mieli zacząć ćwiczenia artyleryjskie. Oni mieli być elitą-a nie tylko piechocińcem z karabinem po trzy miesięcznym przeszkoleniu. To oni będą nosić piękne mundury ,błyszczące dystynkcje. To oni mieli dostawać olbrzymi jak na te czasy żołd. To za nimi będą się oglądały wszystkie panny w barach. Byli pierwszą tak dużą jednostką artyleryjską Irlandii. Byli "I Brygadą Ciężkiej Artylerii 'Corck'". Jeszcze tylko dopiąć guziki i... na plac apelowy Dublińskich Koszarów. A potem alkohol i ukochani do rana...

    [​IMG]
    Pierwsze ćwiczenia na Brytyjskiej Artylerii z Wielkiej Wojny

    ###14 lipca 1936 roku
    Powietrze w namiocie było przesycone dymem papierosowym. Światło z prostej lampy odbijało się refleksami na brezentowych płachtach materiału. W środku stał stolik ,nad nim nachylało się kilku ofcerów.
    -Dowództwo wydało dyspozycje-Hindenberg rzucił plik papierów na rozłożoną mapę-Jutro przekraczamy granicę z Wielką Brytanią. Po drodze dokonamy pacyfikacji jakiegoś mniejszego miasteczka-zobaczymy jak sie sprawują nasi kochani...
    Odpowiedziało mu parę nerwowych chichotów

    ###15 lipca 1936 roku
    Pęd powietrza we wlosach ,szybki gwizd strzał. Byli zupełnie bezbronni. A on był Panem sytuacji. Strzał. Młoda kobieta z dzieckiem na ręku pada na ziemię. Kompan z prawej krótką serią z peemu ścina dwóch funkcjonariuszy Królewskiej Policji Ulsterskiej Są wyeliminowani. Resztę mieszkańców systematycznie dobija reszta jego oddziału. Zza paska wyjmuje długi ,niemiecki bagnet. Dopadają już pierwszych zabudowań. Rozrywa gardło młodemu mężczyźnie ,który stara się uciec... Krew bryzga po jego rękach ,pokrywa jego twarz. Z lewej widzi ,że płonie już zbór... Potem dwie chaty. Nagle gwizdek-i krzyk
    -Świetnie się spisaliście ,ale teraz sie wycofujecie-doskonale poznał niemiecki akcent
    Powoli kończyła się euforia... Jeszcze tylko jednym ostatnim ,niedbałym strzałem dopadł pastora ,który wybiegał z płonącej plebanii.

    [​IMG]


    ###

    Angielski obóz wojskowy pod Limerick. Nuda. Starszy sierżant ,pewnie z którejś Brygady Irlandzkiej jeszcze z Wielkiej Wojny prowadził już drugą godzinę wykład. Maidread powoli przysypiała. Szybka sójka w bok od Padraiga ocuciła ją. Na stole tuż przed rzędem młodych leżała rozłożona broń. Była ona jednak inna niż ta którą dziewczyna widziała dotychczas. Wypolerowana ,błyszcząca. Ciemne oksydowane lufy wyraźnie odcinały się od drewnianych części.
    -To jest właśnie broń jaką być może przyjdzie się wam posługiwać-mówił sierżant podchodząc do stolika. Podniósł szybko krótki karabin-To jest właśnie karabin piechoty Leyland model 1936. To już nie są te wielkie strzelby ,które zostawili nam Angole. Ten rzadko kiedy się zacina ,strzela się z niego znacznie lepiej. No i nie jest to 7 kilowa kobyła.
    Chwilkę później odłożył broń na stół. Chwilę potem pokazał na stojący w kącie Ciężki Karabin Maszynowy
    -To natomiast jest zmodernizowany Ciężki Karabin Vick...-jednak Maidread już nie słuchała. Położyła swoją głowę na ramieniu chłopaka obok i szybko zasnęła..

    [​IMG]

    ###17 lipca 1936 roku

    Premier nie mógł spać. Wiedział ,że wszystko co dzieje się w Hiszpani może skończyć się tylko w jeden sposób. Wojna była nieunikniona. Oby tylko nie wzięły w niej udziału zagraniczne mocarstwa. Wiedziałe też ,że Europę rozsadzają już konflikty. Że "wieczny wersalski pokój" staje sie mitem. Tylko czy upadek tego co było gwarantem pokoju Irlandii nie będzie przy okazji końcem okupionej krwią Niepodległości? Premier powoli przewrócił się na drugi bok. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wszedł porucznik z 4 Brygady Piechoty
    -Panie Premierze-Wojna! Zaczęło się! Czy mam zawiadomić radio o pana przemówieniu?
    -Nie dziękuje. Możecie już odejść. Przemówienia nie będzie.
    Młody oficer miał już wyjść z pokoju gdy nagle Eamon de Valera powiedział
    -Aha ,tylko zapowiedz kolegom ze sztabu ,że za każde przemówienie w sprawie tego co się stało własnoręcznie zabije! Jesteśmy za mali ,żeby kogokolwiek wspierać
    Żołnierz tylko stuknął podeszwami
    -Tak jest Panie Premierze!
    [​IMG]
    Sytuacja w Hiszpani z dnia 4 sierpnia 1936 roku
    ###25 lipca 1936 roku

    W mieszkaniu od rana był tłok. Część z siedzących tam ludzi pakowała pośpiesznie ubrania ,inni przeglądali dokumenty i przeliczali pieniądze. Chłopak i dziewczyna stojący przy drzwiach nerwowo zaciskali ręce na kolbach swoich pistoletach. Raz po raz ktoś zaglądał przez okno-w strachu i oczekiwaniu. Oczekiwaniu na policję i wojsko. Oczekiwaniu na to co spotka ich jak zdążą. Gdzie pojadą. Za co i z kim będą się teraz bić. Nagle trzask na klatce schodowej. Czy to już jest koniec? Stukot butów. Ciężkie podkute buty. Potem szybko wykrzyczane po gaelicku zdanie.
    -Spokojnie to ja-wszyscy doskonale poznali głos ich przywódcy.
    Chłopak przy wyjściu otworzył masywne ,dębowe drzwi. Wszyscy siedzący w sali jak jeden mąż stanęli na baczność i wykrzyczeli "Heil!".
    -No moje dzieciaki-powiedział prawie ,że pieszczotliwie O'Duffy-Jedziemy do Hiszpanii. Bić Komuchów!
    Odpowiedział mu zmasowany okrzyk radośći.

    [​IMG]
    "Błękitne Koszule" O'Duffy'ego w Hiszpanii

    ###4 sierpnia 1936 roku

    6.15 rano

    Od rana cały Batalion w pośpiechu zbierał się do wyjścia. Szykowano sprzęt ,rozdawano amunicję i granaty. Ukradkiem wymawiano jedno słowo ,które mroziło krew we wszystkich żyłach-front. Jedni wyobrażali sobie okopy ,gazy bojowe i miesięczne ostrzały artyleryjskie. Walkę jak podczas Wielkiej Wojny. Ci ,których ojcowie i bracia służyli w Brygadzie Irlandzkiej pod Sommą odmawiali ostatnie modlitwy. Ci ,którzy wojnę znali tylko z kolorowych broszurek ,wesoło śpiewali i niecierpliwie wyczekiwali wymarszu. Nagle krzyk i zbiórka. Wymarsz!!!

    ###

    [​IMG]
    Przed wyruszeniem na front...

    To co zobaczyli po dotarciu wstrząsnęło wszystkich. Umierający żołnierze leżeli w rowie obok drogi. Ich jeki mieszały się z odgłosami wystrzałów w jeden przerażający krzyk. Od czasu do czasu przechodzili między nimi nieliczni sanitariusze. Jeden ksiądz szybko dawał rozgrzeszenie tym w stanie krytycznym. Droga brukowana szybko się skończyła. Teraz szli właściwie polem. Powoli zaczęli wchodzić na bezpośrednią linię walki. Wszędzie leżały sterty zaopatrzenia ,siedzieli żołnierze ,działały kuchnie polowe. Nagle do dowódcy podszedł śniady Hiszpan w wybrudzonym oficerskim mundurze z dystynkcjami kapitana.
    -Długo daliście na siebie czekać-powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach w świetnym angielskim- Nasza sytuacja nie jest najlepsza. Komuchy mocno się tu trzymają. Mają tu sporo dział wielokalibrowych. Czerwony wujek im pewnie przysłał.
    -Zrozumiałem-odpowiedział szybko O'Duffy-ale macie jakieś bezpośrednie dyspozycje dla nas?
    -Generalnie rzecz biorąc od paru dni jesteśmy w defensywie. Ciągle atakują-mówił szybko kapitan- W tej sytuacji utrzymamy się jeszcze ,dwa trzy dni. W każdym razie szans większych nie mamy. Ale..
    Oficer wykonał nie określony ruch ręką w kierunku skąd widać było wsytrzały dział
    - Hiszpania ,a zwłaszcza jej północ jest górzystym krajem. Mamy tu wiele miejsc ,w których znacznie łatwiej można się bronić. Tam leży wąwóz. Jest jedyną drogą w stronę Francji. I zarazem jedyną drogą zaopatrzenia naszych przeciwników. Jedynie po zajęciu tej przełęczy mamy jakiekolwiek szanse.
    -Czyli my mamy tam pójść?-a potem dodał cichutko po gaelicku- Przecież to samobójstwo...
    Irlandczyk jako odpowiedź musiał potraktować kolejny ironiczny uśmiech

    [​IMG]


    -Przecież to bez sensu!-krzyczał młody szeregowy do swoich dwóch towarzyszy- Caitrona ,Joss przecież my tam zginiemy!
    -Spokojnie ,przecież O'Duffy nie pozwoli nam zginąć -powiedział ruda dziewczyna- W końcu nie po to spieprzaliśmy z Irlandii. Chyba jeszcze pamiętasz jak praliśmy tych z IRA? Tutaj będzie tak samo przecież to chłopstwo...
    Rozmowę przerwał pocisk ,który uderzył nie daleko ich "okopu". Zaraz za nim wskoczył nieznany im wcześniej sierżant
    -Przygotujcie sie! Atakują - gdy mówił na jego czerwonej ze zmęczenia twarzy pojawiały się kropelki potu - Zaraz po nich idziemy my!
    -A nie mowiłem... Wytłuką nas jak kaczki...

    [​IMG]
    Naprzód! Po trupach byle naprzód!
     
  9. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora: A ,więc to w sumie nie powinna być autonomiczna część bo materiał bardziej nadawał sie na Przerywnik. Ale zresztą... Po częśći powstała pod wpływem świetnego opowiadania "Veto!" Jacka Komudy z książki "Opowieści z Dzikich Pól". Naprawdę gorąco polecam. A tą część chciałbym dedykować dwóm osobom. Przede wszytskim Mojej półtorarocznej siostrze Poli-która dodaje mi codziennie chęci do życia i mojej najlepszej chyba przyjaciółce Marcie-bez której tego AAR by nie było... A teraz zapraszam do lektury!

    Część 7-"Bagnet na Broń!"


    ###4 sierpnia 1936 roku

    -Uwaga to chyba moździerze-krzyknął Joss- Idą!
    Trójka przyjaciół szybko odbezpieczyła karabiny. Obok nich ciągle wybuchały pociski tworząc kaskady czerwonej gliny opadającej na hełmy i mundury. Teren nie był dogodny do obrony. Na płaskiej pustej przestrzeni przeciwnik mógł doskonale wykorzystać swoją przewagę liczebną. Niewielkie drzewa i krzewy nie stanowiły żadnej przeszkody dla kul. Powoli widzieli sylwetki wrogich żołnierzy. W około wybuchały pociski-kanonada każdego kalibru. Od czasu do czasu widzieli karamzynową fontanę ,ludzkiej krwi i wnętrzności. Wtedy też krzyk tych którzy gwałtownie umierali ogłuszały żyjących. Caitrona leżała w dole starając zasłaniać głowę. Czerwona glina wpadała jej do ust ,oczu ,uszu. Była na jej mundurze ,na jej karabinie ,jej torbie z lekami. Joss strzelał na ślepo do stale powiększających się sylwetek ludzi. Szybkimi ,mechanicznymi ruchami przeładowywał karabin. Michael męczył się z przeładowywaniem. Zgrabiałym rękami z zaskorupiałą gliną między palcami panicznie starał się wypalić. Widzieli już dokładnie rysy Republikanów. Zmęczone ,chłopskie śniade twarze. Ręce kurczowo zaciśnięte na karabinach. Jeszcze 300 metrów. Ktoś nerwowo rzuca granat. Wybucha nie czyniąc większych szkód nikomu. Tylko 250 metrów. Strzały ze strony Brygady Irlandzkiej są coraz częstsze. 200 metrów. 150. 100. Nagle rozpętało się piekło

    [​IMG]
    Batalion chwilę po opuszczeniu obozu

    Nagle przemówiły karabiny Maszynowe. Republikanie padali jeden po drugim. Tyraliera łamała się w wielu miejscach. Nieliczni starali się paść na ziemię i tym samym bronić się przed kulami. Tych śmierć dosięgała najszybciej. Młodzi Irlandczycy patrzyli przerażeni na ten "spektakl". Niektórzy strzelali ,próbowali pomóc swoim Hiszpańskim Towarzyszom Broni. Jednak większość starała się przezwyciężyć szok. Szok wywołany pierwszą bitwą dużych oddziałów. Nie byli to rekruci wzięci prosto z pola ,którym dano karabin i kazano strzelać. Byli ochotnikami. Dumnie walczyli z IRA i Policją Irlandzką. Jednak uczucie bycia trybem w tak wielkiej machinie zabijało każdą pewność siebie. Caitrona słysząc jeszcze gorszy rumor powoli zaczynała odmawiać modlitwy. Nagle gwizdek. Krzyk przez megafon-Bagnet na Broń! Naprzód!

    [​IMG]
    Pole Bitwy

    Szybki bied. Najpierw z okopu wyskoczył Michael. W biegu nakładał bagnet. Kule świszczały mu nad głową. Zaraz za nim Joss. Zamknąl oczy i biegł na oślep. Na końcu Caitrona. Powoli z łzami w oczach myślała o domu. Nagle z 300 piersi ,które wyskoczyły z okopów wydobył się jeden okrzyk. Każdy powoli czuł rosnący szał bitewny. Ze strony wykrwawiających się Republikanów padały pojedyńcze strzały. Czasami ktoś padał na ziemię z wykwitem czerwieni na błękitnej koszuli i ostatni jęk. Karabiny maszynowe skończyły już swoją serenadę. Pierwsze szeregi Irlandczyków wpadły z rozpędem na resztki stojących jeszcze na ziemi oddziałów. Pęd wścieklych żolnierzy był tak wielki ,że bagnety nie były praktycznie potrzebne. Niektórzy komuniści próbowali iść do niewoli ,jednak w natarciu nikt nie zwracał na nich uwagi. Każdego znalazła kula wystrzelona z odległości mniejszej niż 5 metrów.
    -Naprzód na Przełęcz!-przejmujący krzyk O'Duffyego przeszył powietrze-Za Irlandię!

    ###8 września 1936 roku

    Joss ,Caitrona i Michael szybko dojadali resztkę ostatniej Racji żywnościowej. Zresztą od dwóch tygodni jedli tylko tyle ,żeby przeżyć. Jednak o zaspokojeniu głodu nie był mowy. Czasem ktoś marnując jeden z niewielu pocisków ,które zostały ustrzelił jakieś zwierzę. Wszystkich przejmował też absolutny brak wody. To znaczy woda była-wystarczyło tylko wyjść z prowizorycznego rowu strzeleckiegoi zaczerpnąć do hełmu lub menażki z wszechobecnych lejów. Jednak zważywszy na Republikańskich snajperów zadanie nabierało niezwykłej rangi. Przeciwnik otoczył ich i...zatrzymał natarcie. Nie wiedzieli czemu. Od czasu do czasu spadały na nich tylko bomby i pociski. Ale nie to przeszkadzało im najbardziej...

    [​IMG]

    ###12 września 1936 roku

    Michael leżała przyparta do ziemi. Głód odbierał zmysły niewolił i pozbawiał chęci przeżycia. Zresztą od kilku dni wszystkich męczyły potworne bóle brzucha. W otoczeniu pola bitwy nie było już ,żadnych roślin. Żołnierze z głodu zjadali robaki i fragmenty własnego oporządzenia. Szczególnie ceniona była skóra z butów. Lekarstwa też zaczynały się kończyć-zwłaszcza ,że wszytskie maści zostały już zjedzone. Wartownicy i czujki praktycznie tracili przytomność na służbie-zawroty głowy i ból wszystkich partii ciała paraliżował. Dodatkowo nie było osoby ,która byłaby w stanie utrzymać karabin czy chociażby go przeładować.

    ###15 września 1936 roku

    Caitrona brała garściami lepką ,pomarańczowawą glinę. Wpychała ją sobie do ust ,pospiesznie przełykając. Przypomniał jej się szturm. I uśmiechneła się do wspomnień. Naprawdę wolała biec i pięściami zdobywać karabiny maszynowe niż powoli umierać z głodu. Szybko podeszli do niej przyjaciele
    -Jezu ty chyba naprawdę zgłupiałaś-wysapał powoli Michael-przeciez to Cię tylko zabić może!
    -Nie marudź tylko dołącz się-odburkneła szybko-Przynajmniej tłusta jest ta ziemia. A i smak ma niezły...
    Joss szybko dołączył się do niej. Po chwili też Michael zaczął żałować swoich słów. Lepsze to niż kolejny dzień bez niczego w ustach. Powoli już odzwyczaił się od przeżuwania...
     
  10. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo Wstępne od Autora: No i jest kolejna część. Następna będzie najpóźniej we wtorek(i zapewne będzie to kolejny Przrywnik). No co tu dodać. Trochę jest tutaj sporo cytatów-ale tak przez przypadek wyszło;) No i uważni czytelnicy na pewno dojrzą pewne smaczki i aluzje do poprzednich odcinków. Zapraszam do lektury!

    Część 8-"Sztandar musi powiewać do końca!"


    ###17 września 1936 roku

    Pierwsze uderzenie w twarz. Chwilowy błysk. Drugie uderzenie-i krzyk
    -Już zupełnie Ci rozum odjęło-kolejne uderzenie-Odłóż natychmiast karabin!
    Michael mimowolnie położył na ziemi karabin. Joss nie wiedział skąd miał siłę ,żeby uderzać nim o pobliski kamień. Chociaż zresztą posiadanie sprawnej broni nie miało już dla nich żadnego znaczenia. Amunicja skończyła się jakieś dwa dni temu... Od miesiąca siedzieli na placówce-bez jedzenia ,wody ,amunicji ,leków. No i powoli tracili ostatnią rzecz ,która im została-nadzieję.
    -Musimy walczyć do końca-powiedział powoli chłopak-Ratujmy naszych Hiszpańskich przyjaciół od czerwonej nawały!
    -Ty naprawdę jeszcze w to wierzysz?-wyrzucił z siebie nagle Michael-W tą kupę bzdur? Jak chcą ,żebyśmy ich ratowali od tej jak to nazwałeś "czerwonej nawały" to niech nas najpierw uratują od głodu. I od śmierci. Siedzimy tu już tyle czasu. Już lepiej byłoby pójść na bagnety i przynajmniej szybko zginąć. Albo nawet oddać się do niewoli... Może przynajmniej bezboleśnie nas zabiją...


    [​IMG]

    ###20 września 1936 roku

    [​IMG]

    [​IMG]
    Testy karabinu Leyland pod okiem Niemieckich specjalistów



    ###23 września 1936 roku

    [​IMG]
    Dail Eirean

    ###25 września 1936 roku

    [​IMG]
    Sztandar musi powiewać do końca!

    ###

    -Deidre!-rozległy się krzyk Jossa-Kryj się ,nie idź tam!
    Dziewczyna dalej biegła przed siebie. W rękach trzymała hełm. Jej buty grzązły w pomarańczowej glinie. Nagle padł strzał. Deidre opadła na kolana. Strużka krwi popłynęła po jej plecach. Między łopatkami widniała przestrzelina. Kolejny strzał trafił ją w brzuch. Zdążyła tylko chwycić się ręką w miejscu z którego wypływała krew. Po czym upadła na ziemię. Chwilę później wydała ostatnie westchnienie i odeszła. W oczach Jossa pojawiły się łzy.
    -Ona miała młodszego brata ale was pewnie i tak to nie obchodzi-krzyknął w stronę pozycji wrogów-Żyła z nim razem i z matką na przedmieściach Limerick. Ale wy nie mieliście ,żadnych oporów ,zeby ją zastrzelić! Zastrzeliliście dziewczynę pierdoleni mordercy! Dajcie nam przynajmniej amunicję to staniemy jak równy z równym! Ale nie wy tam będziecie dalej siedzieć. Nienawidzę was! Nienawidzę-chodźcie tu i nas dobijcie! Zabijcie nas wszystkich!
    Po chwili opadł na ziemię i zapadł w kolejny deliryczny sen...

    [​IMG]
    Pozycja Irlandzka

    ###27 września 1936 roku

    ###

    Dail Eirean zawsze jest zatłoczonym miejscem. Mała sala poselska powoduje nieustający tłok Zwłaszcza ,że dzisiaj wszyscy deputowani byli. Posiedzenia miało zacząć się za chwilę. Premier Eamon de Valera wstał ,odczytał porządek obrad. Pierwszy punkt był najważniejszy. Wszyscy wiedzieli ,że każda decyzja będzie zła. Każda po częśći zaprzeczy ideałom każdej ze stron. Odmowa-czy nie powtórzy się sytuacja z '22 roku? Przyjęcie-o demokrację i republikę walczyli ich przodkowie ,oni sami przelewali krew w '16 i w Wojnie o Niepodległość. Na widowni siedział spokojnie Ambasador Związku Radzieckiego w Irlandii Wiaczesław Krawienjenko. On wiedział ,że Irlandia jest uzależniona handlowo od Kraju Rad. I absolutnie nie było możliwości by w najbliższym czasie ten stan zmienić.
    -A ,więc Panowie zaczynamy głosowanie nad wnioskiem Cathala ó Marchadhla -rozległ się głos Taoiseacha-Kto jest za?
    Nad salą poselską ukazały się ręce. Po chwili ponownie rozległ się głos polityka
    -Dziękuje ,proszę opuścić ręce. Kto jest przeciw.
    Znowu ukazała się mniej więcej podobna ilość rąk. Jakieś 15 minut później do stanowiska premiera podbiegł młody chłopak. Podał szybko kopertę i wybiegł z sali.
    -A ,więc mamy już wyniki głosowania. Wniosek przeszedł stosunkiem 64 do 57 głosów. 12 posłów wstrzymało się od głosu. A ,więc przechodzimy do następnego projektu...
    Czerwony ze złości Ambasador wyszedł trzaskając drzwiami

     
  11. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora: Kolejny przerywnik;) Sprawił mi chyba najwięcej trudności ze wszystkich. Myśle ,ze ten będzie akurat potrzebny do zrozumienia fabuły całości. Kolejna część-będzie na pewno przed świętami. Pozdrawiam i zapraszam do lektury!

    Przerywnik II-"W imię Boga i minionych pokoleń od których otrzymaliśmy naszą odwieczną tradycję narodową, Irlandia, poprzez nas, przywołuje swe dzieci pod swą flagę do walki o wolność..."

    ###24 kwietnia 1916 roku-Pierwszy Dzień Powstania Wielkanocnego

    [​IMG]
    Proklamacja Republiki Irlandii

    -HUUURRRRRRRRAAAAAAAAAAAAA-jeden krzyk rozdarł powietrze w Świąteczny Poniedziałek w Dublinie. Na placu przed Pocztą Główną zebrała się grupa żołnierzy. Część z nich ubranych w charakterystyczne mundury Irlandzkich Ochotników z czarnymi skautowskim kapeluszami. Większość jednak posiadała tylko fragmenty ubioru wojskowego. Ze starą bronią i zielono-biało-pomarańczowymi opaskami na rękach czekali na sygnał.
    -W imię Irlandii zaczynajmy-donośny głos popłynął tuż nad ich głowami
    Szybko ruszyli przed siebie. Na budynek dający władzę. Na Gmach Poczty Głównej. Pierwsi żołnierze dopadli do drzwi. Ktoś otworzył je silnym kopnięciem. Ludzie oraz obsługa poczty byli kompletnie zdezorienotowani. Jedyny oficer Brytyjski w budynku bez walki oddał się do niewoli. Krótki strzał w powietrze i jeden z pomniejszych dowódców wyszedł przed szereg
    -Macie dziesięć minut na wyjście. Każda zwłoka traktowana będzie jako przestępstwo przeciw Republice Irlandii i karane z odpowiednią surowością.
    Obsługa i klienci poczty wyszli znacznie szybciej niż przewidywał rozkaz. Pośpieszne komendy wydawane przez podoficerów rozbrzmiewały w całej sali. Szybko tworzono prowizoryczne umocnienia i stanowiska strzeleckie. Nagle prace ustały. Dało się słyszeć pełne podniecenia pojedyncze głosy
    -Naczelnik przyjechał...
    Przed schodami stanął wysoki dobrze zbudowany mężczyzna w mundurze Irlandzkich Ochotników. Większość go znało-Patrick Pearse. Poeata i patriota Tuż za nim ustawiło się kolejnych kilku. Ci ,którzy byli w konspiracji już kilka lat mogli bez problemu rozpoznać twarze. Widzieli Jamesa Connoly'ego-socjalistę i naczelnika Irlandzkiej Armii Obywatelskiej ,Thomasa Clarke'a-jednego z członków Komitetu Wojskowego IRB i szanowanego przez żołnierzy Dowódce Wojskowego. Obok byli też Eamon Ceant i Jospeh Plunkett-członkowie Komitetu Wojskowego. Patrick Pearse wyciągnął z kieszeni na piersi pomiętą kartkę papieru. Powoli i głośno zaczął czytać. Bez chwili przerwy. Jego głos rozniósł się po całym placu

    Eamon był zaskoczony i właśnie delektował się trwającą chwilą. To był koniec tego co znał. Skończyły się znane z rodzinnego Monaghan sceny-matka przygotowująca w pocie czoła strawę ,czuły i mocny uscisk ojca. Skończyły się też życie jakie prowadziły w Dublinie-nauka w pocie czoła i praca. Praca zarobkowa w nocy w spichlerzu. I praca na rzecz Irlandii.
    Po skończonym odczycie dowódcy wrócili do gmachu. Do zromadzonych w środku przemówił Naczelnik Pearse
    -Żołnierze od tej pory znikają dzielące was różnice. Wiem ,że część z was jest socjalistami ,inni skrajnymi liberałami. Wiem też o poróżniających was nienaskach. Dlatego też dzisiaj wszyscy stajecie się żołnierzani Armii Republiki Irlandzkiej. Koniec z podziałami. W tym gmachu ,odbiciu naszej państwowości wszyscy jesteśmy równi. I nasza mała Irlandia w centrum gnębiącego nas Imperium was potrzebuje. Jednak nie jesteśmy w tej walce osamotnieni. Nie tym razem! Czekamy na naszych sojuszników z Niemiec i Stanów Zjednoczonych!
    Nadzieja wstąpiła tego dnia w serca Powstańców gdy podnoszono zielono-biało-pomaranczowy sztandar. Jednak mieszkańców Dublina nie dotyczył zapał grupki desperatów. Nieliczni przechodzący ludzie głośno przeklinali i szli dalej zajmując się swoimi sprawami.

    [​IMG]

    ###25 kwietnia 1916 roku-Drugi Dzień Powstania Wielkanocnego

    Pierwsze wystrzały rozbrzmiewały już od południa. Reszta placówek zaciekle broniła dostępu do serca miasta. Kolejni łącznicy przynosili często sprzeczne meldunki. Anglicy wiedzieli już o rozmiarach buntu-zaczeli sprowadzać siły z pomniejszych garnizonów z całej wyspy. Oddziały wojskowe tworzyły ścisły kordon wokół punktów oporu. Jednak słabo wyszkolone wojska okupacyjne bez wsparcia ciężkiej broni oddawały pola zdesperowanym i walczącym do ostatniej kropli krwi powstańcom. Wszyscy rewolucjoniści mieli świadomość ,że w oczach zarówno angielskiej jak i swojej opinii publicznej są zwykłymi bandytami. No ,ale trudno-pomyslał Eamon-będą jeszcze nam wznosić pomniki w niepodległej Irlandii. Tak naprawdę był przygnębiony a w ten sposób starał się pocieszyć. Nieskutecznie zresztą. Do tej pory wszystko w jego siedemnatoletnim zyciu było takie proste. Kobiety na kilka chwil uciechy. Pieniądze ,które zarobił i dostał od rodziców-wystarczające na wszystko. Konspiracja i walka z Brytjczykami robiła z niego do tej pory romantycznego bojownika. Szanowanego przez wszystkich... Napady na konwoje i posterunki policji-jakie to wszystko było łatwe. Teraz stał i słyszał huk z oddali. Po cichu przeklinał swoje brzemie.

    ###

    Na posterunku nie jest źle. Przed chwilą dziewczyna z Cumman na mBan przynisoła jedzenie. Większość chłopaków broniących sie w innych częściach miasta mogło tylko o takim pomarzyć. Nad garnkiem pełnym kaszy zawzięcie dyskutowano na wszelkie tematy.
    -Mój starszy brat walczy pod Sommą-opowiadał z przejęciem śniady na oko dwudziestoletnie chłopak. Z przejęciem wymachiwał drewnianą łyżką-Dowódca obiecał mu nawet medal! Pisał w ostatnim liście.
    -Oj głupi ,głupi-powiedział jakiś starszy żołnierz wkładając gorącą kaszę do ust-Królowej służy? Naszych sojuszników bije? To żaden powód do du...
    -Mój brat też był pod Sommą-przerwał potężny rudowłosy mężczyzna-On i cała jego klasa z High School. Poszli na ochotników...
    -Zdrajcy-krzyknął ktoś obok-W wolnej Irlandii powywieszamy takich!
    -Wysłali ich pod Sommę-kontynuował-Cały batalion na gwizdek oficera wstał i ruszył przed siebie. 500 osób zgineło jednego dnia. Udało im się przesunąć front o jakieś 250 metrów. Wypadają dwie osoby na metr francuskiej ziemii...
    Wszystkie rozmowy natychmiast ucichły.

    ### 26 kwietnia 1916 roku-Trzeci Dzień Powstania Wielkanocnego

    Koszmary gnębiły go przez całą noc. Niespokojny sen przerywały krzyki rannych i pojedyncze wsytrzały karabinowe. Wiedział ,że Anglicy sprowadzali coraz większe siły do Dublina. Od trzech dni świat patrzył na dramtyczną walkę Irlandii o Niepodległość- i nie reagował. Trzy dni wykrwawiali się na placówce-bez reakcji nawet własnych rodaków. Nikt oprócz nich nie ruszył do walki. Wszyscy patrzyli. I czekali. Sen przerwał donośny strzał. Uderzył kilka metrów od niego. Ściany zakołysały się i płat opadł w stronę śpiącego Eamona. Jego krzyk rozdarł ciężkie powietrze nad polem walki. Szybko podbiegła do niego dziewczyna z Cumman na mBan.
    -Ale się chłopie urządziłeś-powiedziała z ironicznym uśmiechem na ustach-Jeszcze dobrze nie zaczeli strzelać a ty już ranny. Pokaż tu tą swoją ranę.
    Obudzeni hałasem towarzysze szybko zsuneli z niego kawał gipsu. Sanitariuszka szybko zatamowała krwawienie i założyła prowizoryczny opatrunek.
    -Do wesela się powinno zagoić-powiedziała patrząc na swoje dzieło-Zresztą i tak na razie będziesz zdatny do walki. Mogłeś dostać gorzej.
    W budynek coraz częściej uderzały pociski...

    [​IMG]
    Kobiety z Cumman na mBan w drodze na posterunek

    ###

    Angielski oficer nerwowo opierał się o Samochód Opancerzony Rolls Royce. Obok niego grały pociski. Co chwila ,któryś z jego zołnierzy upadał. Dom obok był zajęty przez partyzantów. Jednak powoli dzięki przewadze liczebnej wypierali wroga z kolejnych budynków. Dla Powstańców był to ostatni punkt oporu. Walczyli dzielnie trzeba było im przyznać. Nagle z drugiej strony ulicy wybiegł przykulony człowiek. Szybko odszukał wzrokiem dowódce i podbiegł do niego.
    -Sir mam rozkazy ze Sztabu. Wypleńcie jak najszybciej to robactwo. Nie musicie brać jeńców-po czym nachylił się do ucha oficera-Zresztą nie jest to wskazane...
    Anglik popatrzył po raz ostatni popatrzył na pole bitwy. Po chwili podbiegł do niego wyraźnie spocony sierżant
    -Opór słabnie z minuty na minutę. Jeżeli wejdziemy teraz nie będą mieli szans.
    -Dobrze wchodźcie-powiedział trochę flegmatycznie po czym dodał-Aha byłbym zapomniał. Szczury ,które raz zalęgły się w domu trzeba zabić ,żeby ich potomstwo nie wróciło...
    Podoficer w jednej chwili zrozumiał aluzje

    ###

    -Cholera jesteśmy całkowicie okrążeni-krzyknął chłopak do stojącego obok mężczyzny-Teraz wytłuką nas co do nogi
    Usłyszeli strzał. Stojący naprzeciwko budynek zatrząsł się po czym jedna z jego ścian powoli spadła na ulicę.
    -Ciężka artyleria grzeje do nas z portu-powiedział ten sam chłopak-To wszyscy tu umrzemy.
    Kolejny tym razem ranny w ręke chłopak przybiegł do dowódcy.
    -Łącznik został wysłany 6 godzin temu. Nie wrócił. Jesteśmy odcięci. Mojemu plutonowi właśnie skończyła się amunicja
    Mężczyzna popatrzył na nich smutnym wzrokiem. Większość znał już od kilku dobrych lat. Teraz wiedział ,że nie ma ratunku. Nie mogą się poddać ,nie mają szans na wsparcie. Usłyszał krzyki i odgłosy walki. Anglicy właśnie zdobywali dolne piętro. Widział już ,że kilku chłopaków rzuciło sie żeby zastawić schody i utworzyć prowizoryczną barykadę.
    -To koniec-usłyszał cichy szept. Widział przerażone twarze dzieciaków z ktorymi walczył.
    -Wszyscy do schodów-krzyknął pokazując ręką miejsce-Kto nie ma amunicji zakłada bagnet i walczy wręcz. Odsiecz już idzie!
    Bardzo chciał w to wierzyć. Zaraz później pierwsza sylwetka w mundurze khaki pojawiła sie przed jego pozycją. Powoli nacisnął spust...


    ###29 kwietnia 1936 roku-Szósty Dzień Powstania Wielkanocnego

    [​IMG]
    Pozycje Angielskie

    Budynek płonął już kolejny dzień. Mało kto mógł skorzystać z luksusu krótkiego snu. Słaniający się na nogach powstańcy stawiali jeszcze opór. Raz co raz w budynek uderzały ciężkie pociski burzące i zapalające. Te ostatnie były najgorszym utrapieniem. Zabierały już i tak ciężkie od pyłu powietrze. Rozgrzane płynne szkło spadało na żołnierzy parzącym deszczem. Anglicy sprowadzili do Dublinu doborowe oddziały-żeby stłumić bunt w jednej z wielu kolonii. Kolonii ,która była wciąż butna i nie chciała się poddać Zjednoczonemu Królestwu. Raz po raz pozycje Powstańców raziły karbiny maszynowe. Co chwila Brytyjczycy próbowali zmiękczyć niepokornych Irlandczyków szturmami. Mimo ,że każdy był okupiony krwią wojska korony były coraz bliżej Poczty. Nie było już ludzi ,którzy nie odnieśli rany. Jednak opór trwał dalej. Kolejne ostrzały artyleryjskie powodowały coraz liczniejsze szkody. Zwłaszcza moralne
    -Ja już tego nie wytrzymam-krzyczał Eamon podczas kolejnego bombardowania-Ja już nie chce...
    W takich chwilach najchetniej rzuciłby karabin i wrócił do domu. Ale już nie mógł spalił za sobą mosty. Zresztą jego karabiny i tak mógł już służyć tylko i wyłącznie jako straszak. Zamek został strzaskany podczas ,któregoś ostrzału. Teraz tylko czekał....
    -Przyjaciele wiem ,że upada w was wiara zwycięstwo-powiedział Naczelnik. W zmiętym ,białym od pyłu mundurze nie wyglądał tak dumnie jak pierwszego dnia-Naszych sojuszników widziano już w porcie. Niemcy już tu idą!
    Może na kimś zrobiłoby to wrażenie ,gdyby nie to ,że podobne historie słyszeli już od przeszło trzech dni. I nikt już naprawdę nie wierzył w żaden ratunek. Oprócz śmierci.

    [​IMG]
    Gmach Poczty Głównej w Dublinie po Kapitulacji


    ###30 kwietnia 1916 roku-Kapitulacja

    [​IMG]
    Ponowna Niewola...

    Siedem Dni. O siedem dni za długo-myślał Eamon patrząc na upokorzenie jakiego za chwile dozna. Widział jak młody chłopak ostrożnie i powoli wychodzi przed budynek.
    -Nie strzelajcie-krzyczał-Poddajemy się! Mamy białą flagę! Nie strzelajcie.
    Po czym rzucił swój pistolet pod angielską barykadę. Angielski oficer wyraźnie przejęty swoją rolą chwycił megafon.
    -Powoli wychodźcie. Karabiny w górze. Ci ,którzy nie są w stanie sami wyjść zostaną wyniesieni w czasie późniejszym.
    Jak w narkotycznym śnie wychodził powoli z znienawidzonego budynku. Ustawili ich w kolumny. Poddawał się nim obojętnie. Widział jak wyciągają spośród nich przywódców. Ale nie obchodziło go to. Zaraz potem załadowali go do ciężarówki z innymi. Patrzył na Brtytyjczyków pustymi oczami. I właściwie chciał być jak najszybciej rozstrzelany

    [​IMG]
    W wiele lat później mieszkańcy Dublina na różne sposoby uczcili bohaterów 1916 roku. Ten mural upamiętnia Jamesa Connollyego-który w trakcie Powstania stracił nogę

    ###23 września 1919 roku

    Eamon szedł powoli przez znajome ulice. Karabin odbijał się na jego plecach. Widział nowe twarze ,nowych ludzi ,którzy patrzyli na niego z niekrytym podziwem. Minął Pub w ,którym odbywał liczne huczne zabawy. Aż w końcu doszedł do swojego domu. Widzial pobielane ściany. Czyste okna ,które odbijały promienie słońca. Powoli otworzył furtkę. Przeszedł przez ogródek. Nikt jeszcze nie wiedział o jego przybyciu. Zresztą i tak go nie zapowiadał... Powoli wsunął się do środka przez uchylone drzwi. Rodzina i znajomi byli w dużym pokoju. On doskonale wiedział z jakiego powodu jest to zebranie. Mimo ,że trwała wojna-nie mógł przegapić takiej okazji. Pierwszy zobaczył go ojciec. Mimo ,że był człowiekiem raczej oschłym płakał rzewnymi łzami. Zaraz potem podeszła matka. Nie mówiła nic. Nie widzieli się już trzy lata. Każdy w tym pokoju musiał przynajmniej podać mu ręke. Był miejscowym bohaterem-uczestnikiem zrywu z '16 roku i pogromcą Brytyjczyków. Teraz juz caly naród pragnał wolności. Kiedy skończyło się powitanie Eamon mógł spokojnie podejść o małej kołyski ,która stała na środku pokoju. Zobaczył małą dziewczynkę o fali bujnych ,czarnych włosów i wściekle błękitnymi oczami
    -Jak ma na imie?-spytał Eamon ściśniętym z przejęcia głosem
    -Maidread-odpowiedziała cicho matka
     
  12. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora: No to kolejny odcinek po dłuuugiej przerwie. W sumie troche nie planowanej... Czytelnicy na pewno zauważą, że jest znacznie inna proporcja zdjęć do tekstu. Jest to tylko jednorazowa zmiana-bo jednak wolę jak tekst przeważa. Tradycyjnie już proszę o komentarze-bo jak wiadomo dobre opinie motywują, a złe pozwalają poprawić błędy... i wbrew pozorom też motywują;) Pozdrawiam wszystkich czytajacych i zapraszam do lektury

    Część 9-"Nie ten umiera co właśnie umiera..."

    ###21 września 1936 roku

    -Hej chłopaki mamy robotę-do małego biura wszedł zgrzany chłopak w odprasowanym garniturze-Wygraliśmy ten cholerny przetarg!
    Pracujący przy swoich biurkach ludzie momentalnie odwrócili się w stronę drzwi. Na ich twarzach pojawiły się nieśmiałe uśmiechy. Firma Leyland realizuje już drugi tak poważny, rządowy kontrakt w tym roku!
    -Mam tu jeszcze zaktualizowaną listę potrzeb-powiedział przeglądając plik papierów-Ale generalnie dalej chodzi o zwiększenie mechanizacji rządowych fabryk i podniesienie bezpieczeństwa ich pracowników. No to do roboty!

    [​IMG]
    Laboratoria firmy Leyland

    ###28 września 1936 roku

    Kolejna ciężka noc. Sen nie pomaga. Na dobrą sprawę tylko pogarsza sytuacje. Marc przedrzemał pół godziny. Z bronią w ręku. i z hełmem na głowie czekał na wroga. W końcu musiał przyjść. Wyjrzał z dołu strzeleckiego. Widział na widnokręgu czołgi. Potężna stalowe bestie ciągnęły na nich od południa. Powoli i nieubłaganie. Jednak...widział wybuch dawno nie widzianego entuzjazmu. Ludzie rzucali karabiny i biegli w stronę maszyn. Jego zamroczony głodem i zmęczeniem dopiero po dłuższej chwili skojarzył, że to odsiecz... Nagle poczuł zapach kwiatów. Dokładnie taki jak w jego rodzinnych stronach. Przechylił głowę w ciężkim hełmie na bok. Starał się skupić. Lecz każda myśl napływająca do głowy wydawała mu się głupia i banalna.

    [​IMG]
    Hiszpańskie Czołgi



    [​IMG]
    Sytuacja w Hiszpanii na dzień 1 października

    ###5 października 1936 roku

    [​IMG]
    Bankiet...

    Bankiet. W sztabie dowództwa północnych sił Armii generała Franco. Wykrochmalone mundury, zakłamane twarze generałów oglądających wojnę zza biurek i walczących o awanse na takich właśnie przyjęciach. Ich żony obwieszone biżuterią, ubrane w drogie balowe suknie ułatwiają zadanie swoim mężom.Stoły uginają się pod półmiskami z jedzeniem, między bawiącymi się krążą kelnerzy z tacami na których, mienią się kieliszki pełne alkoholu. To wszystko obserwują, stojący w nienagannym szyku na samym środku sali, żołnierze w odprasowanych niebieskich koszulach. "Diabły Pirenejów"-miesiąc utrzymali swoją pozycję, trzymając w szachu Basków. Bohaterowie... Do ataku poszło ich sześciuset. 253 wróciło koszar... Ich dowódca zbierał gratulacje i wymieniał grzeczności z kolejnymi wojskowymi. Jednak jego smutny uśmiech nie pasował do atmosfery powszechnej wesołości. Republikanie zostali wyparci z centrum kraju. Zorganizowany opór stawiały tylko garnizony wojskowe na wschodzie i Baskowie na północy. Jednak wszyscy już wiedzieli, że niedługo wojna sie skończy.
    -Ktoś się poczęstuje?-zapytał Joss otwierając świeżą paczkę papierosów.
    -Jak już dajesz to chętnie wezmę-odpowiedział Marc wyciągając dwa, długie papierosy-Łap, Caitrona!
    Dziewczyna skineła głową w niemym podziękowaniu. Chłopak szybko odpalił i zaciągnął się tytoniowym dymem. Spojrzał jeszcze raz na opite tłuste, twarze balujących. Szybko splunął i wyszedł na dwór.

    [​IMG]
    Zdobycie miasta Walencji 2 października 1936 roku spowodowało rozdzielenie sił Republikanów na dwie części

    ###
    30 lat później poeta sympatyzujący z Fine Gael napisze wiersz o walkach w Hiszpanii kończący się tymi słowami. Zupełnie wbrew zamiarom autora w kilka lat później słowa te zostaną nieoficjalnym hymnem IRA.


    ###12 października 1936 roku

    Słońce górowało nad Hiszpańskimi dolinami. W powietrzu unosił się cieżki pył podnoszony miarowym krokiem wojska. Czuć było zapach palonego drzewa i benzyny ,który mieszał się z odorem spalonych ciał. Piaszczystą drogą na południe ciągneły na południe. Rzewne długie pieśni przeplatały się z ckliwym zawodzeniem akordeonu. Pełne grot pofałdowania przedgórza Pirenejów stanowiły świetną kryjówkę dla ludzi którzy starali się tu przeczekać wojnę.

    I właśnie teraz z tego korzystali.

    -Uwaga wszyscy idzie radziecki personel-powiedział cicho szpakowaty hiszpański oficer. Zajeli pozycję na długiej obrośniętej nielicznymi karłowatymi drzewkami i krzewami. Niektórzy mogli usłyszeć śpiewaną przez Sowietów piosenkę.

    [center:5a58962715]"Razkwitali jabłonie i gruszi"[/center:5a58962715]

    Joss przeładował swojego nowego mausera z celownikiem optycznym. Sprawdził jeszcze czy wszystko będzie w odpowiedniej chwili działało. Wziął zawieszoną na piersi lornetkę i szybko przez nią spojrzał. Migneły mu kontury samochodów.

    [center:5a58962715]"Popłyli tumany nad rekoj"[/center:5a58962715]

    Śpiew stawał się coraz głośniejszy. Prawie całkowicie zagłuszył warkot silników samochodowych. Pierwsze auto pojawiło się na widnokręgu. Chłopak przez lunetę swojego karabinu mógł dostrzec wiele szczegółów. W otwartym terenowym łaziku siedział młody oficer i trzech szeregowych. Powoli wycelował w czapkę z czerwoną gwiazdą.

    [center:5a58962715]"Wychadiła na bierieg Katjusza"[/center:5a58962715]

    Ustalił odległość i prędkość wiatru. Z tymi kordynatami był pewien, że trafi tam gdzie chce.

    [center:5a58962715]"Na wysokij biereg na krutoj"[/center:5a58962715]

    Deliktanie nacisnął spust. Chwycił mocniej karabin. Czekał.... Gdy oficer przygotowywał się do wyśpiewania kolejnej zwrotki piosenki rozległ się strzał.

    [​IMG]
    Zdobyte ciężarówki

    ___________________________________________________________________

    * Przetłumaczone własnoręcznie cytaty z piosenki Nicka Cave'a "Henry Lee"
    **Cytat z piosenki Jacka Kaczmarskiego "Somosierra"
     
  13. Wieslaw

    Wieslaw User

    Słowo wstępne od autora: No i jest kolejna część. Na pewno AAR dociągnę do końca-chociażby miało to trwać i trwać;) Kontynuje tu wątki zaczęte w odcinkach 5 i 6. I myśle, że czytelnik będzie w stanie po tym odcinku zgadnąć w jaką stronę będe zmierzał w grze. Jest to też Odcinek X(a ogółem część 13), więc siłą rzeczy chciałem, żeby był on troche inny-nie wiem czy lepszy. No i generalnie stosunek tekstu do zdjęć bardzo mi sie teraz podoba.

    Teraz czas na dedykacje. Okazałbym się niewdzięcznikiem, gdybym nie podziękował za oddane na moje wypociny głosy w konkursie na najlepszy AAR. Tak, więc odcinek ten dedykuje użytkownikom Robertvu i Magnatowi. "To przecież nic, spojrzenie twe choć tak dziwna moc w nim jest, że ja do dzisiaj w sercu mam oczu twych blask" jak śpiewał kiedyś Brell. To też dziękuje, za to, że uznaliście historię o małej Irlandii za jednak coś wartą. I jednocześnie gratuluje Wam waszych sukcesów!

    A teraz zapraszam do lektury!

    Część 10-"Jak wygląda to, com niszcząc-budował"*


    ###5 listopada 1936 roku

    -Panie poruczniku melduje, że mamy ją!-wykrzyczał młody kapitan wchodząc do zadymionego pokoju-Zostawili ją ranną pod Derry. Jakoś udało się nam ją przewieść przez granicę. Aktualnie leży w skrzydle szpitalnym, w izolatce. Kazał wystawić warto...
    -Bardzo dziękuje-odpowiedział starszy oficer szybko wstając zza biurka i nakładając czapkę-Mam nadzieje, że Angole o niczym nie wiedzą?
    -Pan nas zna panie poruczniku-odpowiedział żołnierz ze szczerym uśmiechem na twarzy-Oni nawet nie wiedzą o tym, że IRA działa na ich tereniach. Durnie...
    -Na jutro prosze przygotować raport o tym Batlionie chce wiedzieć wszystko. Skład, uzbrojenie, dowództwo. Wszystko co udało wam się dowiedzieć. Aha i przyprowadź mi zaraz jakąś maszynistkę do tej dziewczyny

    ###3 listopada 1936 roku

    To miał być zwykły patrol. Ot poprostu mieli przejść się z bronią do najbliższej wioski, zdobyć troche jedzenia, może jakichś informacji. Wszystko szło dobrze, ba wręcz wzorowo. Udało im się niepostrzeżenie dojść do pierwszych zabudowań. I wtedy zaczęły się kłopoty...

    ###

    -Kur** skąd oni się wzieli?-wykrzyczał jeden z bojowników próbując dobiec do najbliższej zasłony, którą stanowiła ściana chłopskiej chaty
    Od centrum wsi nacierali na nieumundurowani żołnierze. Posiadali wsparcie ciężkich karabinów maszynowych. Pięciosobowy patrol III Batalionu IRA "Derry" nie miał żadnych szans w tym starciu. I ich dowódca doskonale o tym wiedział
    -Dobra załoga wycofujemy się. Marc osłaniaj nas. Reszta na mój sygnał przez tamte zabudowania w lewo. Pokluczymy troche w zaroślach, żeby ich zgubić i wracamy do obozu. Na mój sygnał.
    W ułamku sekudnd wszyscy zerwali się do biegu. Po osiągnięciu lini drzew, znowu odezwały się karabiny maszynowe. Te jednak były umieszczone gdzieś w lesie. Kule siekały rachityczne gałązki i cięły watłe pnie młodych roślin. Najmłodsza członkini patrolu-siedemnastoletnia Laura, wątła, anemiczna dziewczyna z Kilkenryi nagle padła, skoszona kolejną serią. Natychmiast podbiegli do niej koledzy. Jeden znich podniósł ją i z łatwością zarzucił ją na ramię. Krew pociekła po jego uniformie i zostawiła krwawe smugi na opasce Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Pod nieustającym ogniem udało im sie wynieść ją z linii ognia i przenieść w bezpieczne miejsce. Nie mogli wiedzieć, że depcze im po piętach obława...

    [​IMG]
    Broń i umundurowanie żołnierzy IRA nie wiele zmieniło się od pamiętnej wojny domowej...


    ###

    Delikatne uderzenie w ramię przewróciło ją na ziemię. Czuła tylko ciepło spływającej po je brzuchu i udach krwi. Nie było, żadnego bólu. Nie myślała o zupełnie niczym. Nagle podbiegli koledzy z oddziału. Próbowali ją cucić. Jeden rozerwał jej koszule. Prowizorycznym bandażem i opaską uciskową próbował zatamować krwotok. Wokół grały karabiny maszynowe. Pojawiły się krótkie ostre błyski. Młode ciało zaczynały przeszywać spazmy bólu. Jeden z nich podniósł ją. Wtedy straciła przytomność.
    Odzyskiwała ją jeszcze kilka razy. Jednak zaraz potem traciła. Zostały tylko deliryczne, wymieszane wspomnienia.

    ###

    Delikatnie położyli ją na jakiejś polance. Patrzyła na kołysane przez wiatr drzewa. Miała gorączkę. Wysoką gorączkę. Coraz częściej targały nią dreszcze. Słyszała strzępy rozmów-jednak nie obchodziły ją one.
    "Dobij ją! Idioto musimy ją dobić! Dalej już jej nie poniesiemy! A tamci wciąż nas ścigają... Musisz to zrobić. Jak on wpadnie w ich ręce żywa to będziemy mieli cholerne problemy!"
    Podniosła głowę i spojrzała w stronę kolegów. Zobaczyła lufę pistoletu wymierzoną prosto w jej czoło. Szybko opadła z sił...
    "Strzelaj. Musisz ją zabić!"
    Nie usłyszała huku. Nie czuła bólu. Poprostu na stała ciemność.

    ###

    Pochylający się nad nią chłop. Taki jakich było wielu w tych okolicach. Jednak wyglądał inaczej. Nie był ogorzały jak mieszkańcy północy Irlandii. Nie miał na twarzy wielodniowego zarostu. Jego oddech nie był przesycony smrodem przetrawionego alkoholu. No i trzymał w ręku pistolet maszynowy.
    "Panie poruczniku. Zostawili tę suke. Cholera daleko udało im się ją zanieść"
    "Dobra panowie wystarczy. Mieliśmy pojąć jednego bojownika. Zaraz będą tu Angole. I reszta będzie już ich problemem."
    "Zajmijcie sie nią. Ma przeżyć podróż. Reszta nas nie obchodzi."
    "Mocna jest. Przestrzelona klatka piersiowa, ramię i udo. Jakoś będzie żyła. Podajcie mi plazmę, bandaże i coś znieczulającego"
    Bardzo szybko odpłyneła poraz kolejny

    ###

    "Leż dzi***, leż spokojnie"
    "Zgaś reflektory nie mogą nas złapać"
    "Jedź ostrożnie, bo ta mała zaraz nam zejdzie"

    Chłodna, twarda podłoga. Napięte zdenerwowane twarze żołnierzy. Bolesne podskoki na wybojach. Później powolna podróż. Żeby w końcu usłyszeć komunikat

    "Witamy w Irlandii, koleżanko"

    ###5 listopada 1936

    [​IMG]

    Powstanie Wielkanocne. Wojna z Anglikami o Niepodległość. Wojna Domowa. Szpakowaty porucznik Michael McManal brał w tym wszystkim udział. Był w Poczcie Głównej, walczył ramie w ramię z "Lotną Kolumną" Michaela Collinsa. W końcu jako żołnierz sił rządowych mordował swych niedawnych kolegów z IRA. Był specjalistą. Szefem ministerialnej Komisji do spraw walki z IRA. Znał organizacje od podszewki. I pierwszy raz trafił na coś takiego.
    Izolatka. Małe, ciasne pomieszczenie. Na odprapanych ścianach grały refleksy światła, którego promienie wpadały przez małe okratowane okienko. W środku stało łóżko. Leżała na nim młoda, drobna dziewczyna. Jej głowa otoczona kaskadą rudych włosów kontrastowała z ciałem obleczonym w szarą szpitalną koszule. I śnieżną bielą opatrunków. Jej klatka piersiowa poruszała się w rytmie wolnych, ciężkich oddechów, ukazując jej jeszcze dziewczęce krągłości.
    -Same paragrafy z Irlandzkiego prawa wystarczą, żeby jutro w sądzie doraźnym zaadł wyrok śmierci. Najwyżej za tydzień dokonano by egzekucji. Ja w twoim wieku bardzo chciałem żyć
    Zrobił na chwilke pauze. Dziewczyna patrzyła w drugą stronę. Na jej twarzy odmalowywał się wyraz obojętności.
    -Ale możemy Cię wysłać do Wielkiej Brytanii. Ot, w ramach przyjacielskiego podarunku-jego równy, zupełnie beznamiętny głos odbijał się echem od ścian pomieszczenia-Uwierz mi nie chcesz wiedzieć jak wyglądają przesłuchania w Angielskich więzieniach. Jestem tu, żeby Ci pomóc...
    Wytarty frazes zabrzmiał w jego ustach wyjątkowo fałszywie. Na jej twarzy malował się wstręt.
    -Imię?-kontynuował żołnierz
    Odpowiedziała mu cisza
    -Pytam o twoje imie?
    Dziewczyna odwróciła się. Powiedziała coś cicho pod nosem.
    -Zastanów się idiotko-wybuchnał oficer-Tu chodzi o twoje życie! Naprawdę już Ci się ono znudziło?
    -Pier*** się-odpowiedziała powoli i wyraźnie
    Nie wytrzymał. Zacisnął pięść i uderzył. Prosto w twarz. Zrobił to jeszcze raz. Nie płakała. Łykając łzy starała się zachować godność osobistą.

    ###

    Szła powoli. Eskortowało ją dwóch żołnierzy. Wiedziała, że mają odbezpieczoną broń. Przez chwile myślała o uciecze. Ale z raną nogi daleko by nie zaszła. Zresztą gdzie ma uciekać? Wprowadzili ją do pokoju. Stało w nim tylko biurko i dwa krzesła. Na jednym z nich siedział znienawidzony oficer. Poczuła strach. Strach przed fizycznym bólem. Sparaliżował ją. Nie mogła wykonać kroku. Jeden z żołnierzy wepchnął ją do pokoju.
    -Usiądź
    Była posłuszna. I nagle pękła. Uświadomiła sobie, że nie ma szans. Że musi wszystko powiedzieć.
    -Imię?
    -Laura
    -Nazwisko?
    -Deregh
    -Miejsce Urodzenia?
    -Kilkenryi?
    Zadowolony oficer podniósł słuchawkę telefonu
    -Przyślijcie stenotypistkę. Natychmiast!
    Zaraz później przyszła młoda dziewczyna. Usiadła obok oficera. Zaczęła miarowo stukać w klawisze na maszynie.
    -Jednostka?
    -III Batalion IRA "Dery", I Kompania, Pluton Sztabowy
    -Dowódca?

    Dziewczyna rozkleiła się zupełnie. Z płaczem podawała wszystkie dane. Wszystkie, które znała. Przesłuchujący był wyraźnie zdziwiony. Nagle otworzył jedną z szuflad. Wyjął z niej płaską tabliczkę. Szybko ją połamał. Podał kawałek dziewczynie, wyjaśniając
    -Czekolada. Masz, jedz.
    Wzieła szybko nie wiele myśląc. Szybko przeżuła i połkneła. Nie zdąrzyła nawet poczuć smaku. Podał jej reszte tabliczki.
    -Jesteś głodna? Zaraz dostaniesz obiad. Odpowiedz mi jeszcze na ostatnie pytanie...

    [​IMG]

    ###

    Laura stała na korytarzu. Miała już dość. Opierała sięo ścianę. Nie wiedziała co się dzieje. Była kompletnie zdezorientowana. Podszedł do niej przesłuchujący porucznik.
    -Słuchaj czemu tam w ogóle wstąpiłaś? Jesteś młodą, ładną, inteligentną dziewczyną-szeptał jej do ucha-Wierzysz w te brednie?
    -I tak pewnie tego nie zrozumiesz-powiedziała chwytając jego dłoń-U nas jest bieda. Miałam wybór-iść z moim bratem i większością koleżanek, albo kopać ziemniaki na polu. Jakie miałam perspektywy? Nie tak różowe jak tu w Dublinie? Poza tym...
    Odwróciła głowe i delikatnie musneła go włosami po twarzy
    -...kocham Irlandie i chce za nią walczyć z Anglikami!
    Momentalnie puścił jej dłoń.
    -Dziewczynko, brałem udział w Powstaniu Wielkanocnym, widziałem śmierć, przeżyłem ostrzał artyleryjski. Byłem internowany, trzymali mnie w Anglii. Później znowu walczyłem o Niepodległość. Wiesz wtedy byłem też w IRA. I widziałem śmierć. Prawdziwą śmierć. To co Ci się przydarzyło-krzycząc pokazywał jej rany-To nic. Widziałem ludzi rozrywanych przez granaty, skatowanych przez Anglików, ciała masowo wrzucane do rynsztoków.
    Dziewczyna bała się. Panicznie bała się tego, który jeszcze przed chwilą wydawał się odnosić do niej z sympatią. Zaczeła analizować, gdzie popełniła błąd w rozmowie. W tym czasie oficer kontynuował.
    -Patrząc na takich jak ty nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak wygląda to com niszcząc-budował!
    Splunął za siebie i szybko odszedł. Laura przykucneła pod ścianą i zaczęła płakać...


    ###6 listopada 1936 roku

    -Panie premierze-adiutant szefa Sztabu Generalnego wpadł do pokoju Eamona de Valery-Mam ten raport! Nie uwierzy Pan...
    -Dziękuje Clarck, ale poprostu połóż go na biurku-odpowiedział wytrącony z rytmu Taoiseach
    -Pan musi to natychmiast przeczytać!-krzyknął podekscytowany oficer-Prosze to obejrzeć
    -Dobrze pokaż to...
    "Ech pewnie kolejny taki sam raport dotyczący IRA-powiedział sobie w myślach-Nie wiem czym oni się tak ekscytują. IRA była, jest i będzie. I nikomu to w sumie nie przeszkadza"
    Wprawnym ruchem ręki otworzył leżącą przed nim teczkę. Przejrzał dokumenty, widział leżące zdjęcia, jakiś raport z przesłuchania...
    -Mam dużo pracy, przeczytam to jakoś wieczorem-widać było znudzenie na twarzy premiera
    -Bardzo prosze niech pan czyta. Nie uwierzy Pan, naprawdę...
    Polityk westchnął ciężko i zaczął lekturę. Z każdym zdaniem był coraz bardziej zdenerwowany.
    -Natychmiast organizuje posiedzenie nadzwyczajne sztabu i Rady Ministrów.-wykrzyczał taoiseach wstając-Nie obchodzi mnie co oni teraz robią, ale za pół godziny wszyscy mają tutaj być. I jeżeli cokolwiek z tego przedostanie się do radia, lub gazet to wszyscy staniecie pod murem!


    _____________________________________________________________
    *cytat z piosenki Jacka Kaczmarskiego "Opowieść Pewnego Emigranta"



    ARR wyczyszczony oraz zamknięty.

    Tomo55
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie