Jeden naród, jeden król, jedno państwo - Jugosławia

Temat na forum 'HoI III - AARy' rozpoczęty przez Wieslaw, 27 Lipiec 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Wieslaw

    Wieslaw User

    Dzień dobry(a raczej dobry wieczór, gdyż pora jest już późna:) ). Jako, że będzie to pierwszy odcinek AARa, który zamierzam prowadzić(mam nadzieję, że z większą regularnością niż ostatnie:) ), to chciałbym krótko przedstawić na czym owa relacja ma polegać. AAR ma być fabularyzowany w 100% i opowiadać historie zwykłych ludzi. Jeszcze nie zdecydowałem czy będą jacyś stali bohaterowie, czy każdy odcinek będzie posiadał swoich. Jako, że czasy II wojny światowej były wyjątkowo brutalne, to planuje również opisać te ciemniejsze strony. Prawdopodobnie "mocniejsze" odcinki będę publikował w miejscu, które wymaga potwierdzenia pełnoletności. Uprzedzając pytanie - nie, nie planuje epatowania nagością, wulgaryzmami, pornografią czy skrajną przemocą w dosłownym stylu. Decyzję pozostawiam czytelnikom(jeżeli nie odstraszy ich mój koślawy styl :). Jeżeli ktoś liczy na wielkie podboje, to niestety się zawiedzie. Niespecjalnie potrafię grać w ową grę, tak więc istnieje duża szansa, że moja przygoda skończy się równolegle z "realną" Jugosławią. Jako, że w początkowych latach gry dzieje się stosunkowo mało, to postaram się też skrócić relacje z nich do minimum(pomijając wydarzenia, które bezpośrednio Jugosławii nie dotyczą). Mój ambitny plan zakłada, że na każde pół roku gry będzie przypadał jeden odcinek AARa(pomijając odcinki specjalne i tym podobne rzeczy). Następne części mają też być bardziej rozbudowane graficznie, a prolog służy w zasadzie za wstęp i taki delikatny sondaż wśród czytelników - czego oczekują i czy formuła im się podoba. Oczywiście jak zwykle proszę o komentarze - zarówno negatywne, jak i pozytywne. Jeżeli ktoś ma jakieś sugestie co do wyglądu, treści, bądź tego jak AAR powinien się rozwijać to proszę o napisanie tego. Z góry dziękuje i zapraszam na Prolog:).
    Ps. kwestie techniczne HOI III, łatka 1,4.

    Nowy Sad, 31 grudnia 1935 roku

    Jak co roku noc Sylwestrowa przyciągała mieszkańców całej Wojewodiny do okolicznych gospód. Tam przy dźwiękach muzyki, wśród gęstych oparów tytoniowego dymu i wszelkich innych uciechach doczesnego świata, mieszkańcy Jugosławii witali nadchodzący rok.
    Przy jednym ze stołów z grubo ciosanego drewna rozsiadł się ze swoimi towarzyszami stary Mateja, kaleki weteran I wojny światowej. Ceniony jako gawędziarz, nie mógł odpuścić owej symbolicznej okazji do podsumowania.
    - Co wam powiem drugovi, to wam powiem. Państwo to my jesteśmy jedno, ale i tak kto nie próbował rządzić temu nie wychodziło. Bo jak może wyjść, kiedy tutaj dookoła wszystko to inne nacje. Jak w tym naszym Nowym Sadzie. Ja jestem Serb i mnie batiuszka w cerkwi ochrzcił, ty Laszlo jesteś podły Madziar i dzień w dzień spiskujesz z kolegami, żeby nas do waszego plugawego kraju przyłączyć. Tak, tak do ciebie Laszlo mówię, nie kręć tak głową. Mimo, że nogę urwała mi wasza kula armatnia w 1915, to i tak jeszcze Ci mogę… zresztą nieistotne. Tak, tak dalej twierdź, że byłeś w armii cesarsko-królewskiej i kurom po waszych węgierskich wsiach jaja zabierałeś. A wiesz co Laszlo, wasz cesarz ich Kaiser to dla mnie jeden pies, oględnie mówiąc . O czym to ja miałem?
    Serb przerwał na chwile i zamoczył wargi w śliwkowej rakiji z miodem. Szybko przełknął palącą podniebienie ciecz i rękawem znoszonej bluzy mundurowej otarł sumiastego wąsa.
    - Idąc dalej, każdy kto ze mną dzisiaj tutaj pije jest z innej nacji, to jak tu mieć wspólne plany. Alojz, ty się śmiejesz, ale kiedy ja się modlił o pokój duszy najjaśniejszego pana, to ty ze swoimi chorwackimi przyjaciółmi tak się cieszyłeś, że prosto przez aleję nie potrafiłeś przejść! No i jak tutaj politykę wielką prowadzić, jak w naszym pięknym Sarajewie, oby Bóg pozwolił mi jeszcze przed śmiercią je zobaczyć, stoi obok siebie cerkiew, synagoga i kościół. A major, pod którym żem służył podczas wielkiej wojny, chociaż syna Austriaka, to wielce narodowi oddany. I on w tezy Lutra wierzył. Mówię wam, gdzie żem nie był, a zwiedziłem i piękną Ljubljane i Split nad błękitnym morzem, Belgrad w którym światła nie gasną nigdy i w Podgoricy, gdzie żyją nieustępliwi Czarnogórcy, to wszędzie są inne priorytety. I każdy inaczej chce pieniądze królewskie i nasze wydatkować, każdy ma inny pomysł na armię. Mamy kraj jak gibanice, którą w trudzie i znoju przyrządzała moja, Panie daj jej spokojny odpoczynek, Mateczka. Tutaj Chorwaci, obok nich Serbowie, z boku Macedończycy, na górze Słoweńcy, w środku Bośniacy, Turcy, Żydzi, Austriacy. No i jak tu ich pogodzić? Ciężko prijatele, ciężko…
    Rozważania te przerwała kolejna butelka rakiji, ze znawstwem odszpuntowana przez karczmarza. Pomruk zadowolenia rozległ się wśród zebranych, kiedy gospodarz napełnił kieliszki z grubo rżniętego szkła cieczą. Po chwili kontemplacji Mateja kontynuował opowieść.
    - Ech mój ojciec, którego już blisko trzydzieści lat temu pochowaliśmy, powiadał że nic bardziej nie cieszy serca jak rakija i kobiety. Ech gdybym tylko był te kilkanaście lat młodszy, to bym wam pokazał jak na mój widok niewiasty mdlały! Laszlo już Ci mówiłem, żebyś tych zębów nie szczerzył, bo ci ten chudziutki kark przetrącę. Ale, co tam kobiety, miałem wam opowiadać o jeszcze większej namiętności – o polityce. I się nie śmiejcie bo to tematy, jak pewien uczony mi kiedyś powiedział – pokrewne. Żebyście wy, młodzi pamiętali jaki pięknie wyglądały ulice i miasta jakeśmy się po upadku mocarstw zjednoczyli. Ach pamiętam to jak dzień dzisiejszy!
    Na twarzy starca pojawił się nikły uśmiech

    Belgrad 1 grudnia 1918 roku

    Dźwięk dzwonów z Cerkwi Św. Michała Archanioła, wyrwał kalekę wojennego Mateję z letargu. Zaraz później, odezwały się te u świętego Sawy, a Belgrad zaczynał świętować. Tłumy uradowanej młodzieży skandowały hasła o wielkiej Serbii, zjednoczeniu Bałkanów, o nowym wspaniałym świecie. Dziewczęta obdarowywały kwiatami, mijających je żołnierzy, ci natomiast obiecywali im dozgonną miłość. Dzisiaj miasto będzie świętować. Cały dzień i całą noc. Młodzi piękni chłopcy i młode piękne dziewczęta, w tym świecie nie ma miejsca dla Mateja, który stracił nogę broniąc Belgradu. Oni się zajmą polityką, oni będą wygranymi wojny. A Mateja jak co noc, wyżebrane grosze przeznaczy na podły alkohol i chwilę, najtańszej i ogólnodostępnej miłości. Nagle od tłumu odłączyła się mała dziewczynka. Spod jej czerwonego płaszczyka wystawała sukieneczka w różyczki. Zdesperowana matka biegnąca tuż za nią zaczęła krzyczeć
    - Milica, odejdź. Nie będziesz się zadawała z elementem!
    Rezolutna blondyneczka podbiegła do weterana. Wyciągnęła jeden z kwiatków, misternie wplecionych w swe warkoczyki i dała go kalece uśmiechając się. Zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Dzielnemu Mateji pierwszy raz od śmierci ojca zaszkliły się oczy.

    [​IMG]

    Nowy Sad 31 grudnia 1935 roku

    - Tak, więc pomyślcie o tym jak ciężko jest kierować krajem zlepionym z kilku części. To tak jak z wozem – kiedy każde koło jest inne, a powozi czterech pokłóconych woźniców, to nie idzie dojechać gdziekolwiek. Zwłaszcza, że droga wyboista a i w razie awarii, nie ma sąsiada, który poda pomocną dłoń. Bo kto nas otacza? Włosi, którzy chcą zająć nasze ziemie? Austriacy i Madziarzy płaczący za utraconym imperium? Grecy marzący o Macedonii? Ech, drugovi mówię wam pozostali nam Czesi i Rumuni, nasi sojusznicy malowani. Nawet na naszych braci Rosjan nie ma co polegać. Taki wielki naród, a tak skarlał. Dla nich my już nie bracia, my jesteśmy burżuje i imperialiści. Zostali jeszcze wielcy na zachodzie. Ale już raz nas zostawili. Czy coś się zmieniło?

    Droga na Belgrad 7 października 1915 roku

    „Mamo, mamusiu najukochańsza. Piszę ten list, chociaż wiem, że może nie dotrzeć. Od kilkunastu dni dajemy odpór Niemcom, Austriakom i ich zdradzieckim sojusznikom, ale to już…[fragment usunięty przez cenzurę wojskową]. Nastrój jest dobry, mimo że z dnia na dzień…[fragment usunięty] w stronę Belgradu. Tu też damy odpór, albo zginiemy. Jestem zdrowy i niczego mi nie brakuje, ale gdyby udało ci się wysłać trochę tego tytoniu co ostatnio… Całuje cię i pisz co u was, jak gospodarstwo i co u Marty. Wrócę na pewno. Kocham was”

    - Mateja, leniu, zrywaj się z wyra, teraz twoja zmiana – gromki głos sierżanta nie pozostawiał złudzeń, że rozkaz należy wykonać bezzwłocznie i bez zbędnej opieszałości – Takiś chwat? Chwałę tylko zbierać, a kiedy trzeba to tyłek w ciepłej pierzynce grzać? Nie ze mną te numery, ruchy na posterunek.
    Szeregowy pośpiesznie zebrał ekwipunek, a świeżo napisany list schował do kieszeni. Zimne powietrze momentalnie go rozbudziło i przywróciło trzeźwość myślenia. To pierwszy taki dzień od dawna, pierwszy dzień spokoju. Od tak dawna nie nękały ich ostrzały artyleryjskie, karabiny maszynowe i ostrzał snajperów. Tu jest tak cicho, tak spokojnie. Gdyby nie łuny pożarów i dalekie echa wystrzałów, można by pomyśleć, że to zwyczajne manewry…
    Obchód był krótki i monotonny. Od posterunku, do posterunku wiodła wydeptana ścieżynka. Ot, jeszcze kilka godzin i można będzie się przespać. Może dzisiaj dostaniemy jakieś jedzenie? Krążą plotki, że niedługo przypłyną Anglicy i ze wschodu nadejdą bracia Rosjanie. To nasz jedyny ratunek. Za Belgradem nie ma już niczego. Nie ma gdzie się cofnąć. O Boże jedyny, uchowaj od śmierci i uchowaj od niewoli, w której przyjdzie mi zmarnieć i zemrzeć w głodzie.
    Rozmyślania przerwał szelest narastający z każdą sekundą. W głębokiej ciszy nocy wydawał się on co najmniej podejrzany. Mateja nerwowo przyśpieszył kroku. Sarna, pewnie albo jakiś pies jedzenia szuka. Wątpliwości rozwiała raca świetlna i gardłowy krzyk niemieckich oficerów. O Boże, jak im się udało podejść tak blisko, jestem tu kompletnie sam, Boże, Jezu ratuj mnie. Szeregowy rzucił się biegiem naprzód. Do najbliższego posterunku będzie 150, może 100 kroków. Boże proszę cie to mój jedyny ratunek. Nie zostawiaj mnie tu samego, na łasce Germańców. Sił zaczęły dodawać wystrzały armatnie. Jeden, dwa, trzy, dziesięć. Mateja tracił rachubę. Ściskając nerwowo karabin biegł.

    Być może Bóg był głuchy na prośby zwykłego szeregowego, albo zbyt wiele takich zwyczajnych modlitw dzień w dzień spływało do niego z frontów walczącej Europy. Wybuch pocisku artyleryjskiego podrzucił go do góry. Nie czuł bólu w kikucie prawej nogi. Momentalnie stracił przytomność.

    Ojciec i matka, zabawiają go razem w ogródku. Pierwszy dzień szkoły. Pop w miejscowej cerkwi i umęczona twarz Jezusa na ikonie. Pierwszy pocałunek. Smak jej ust i krągłość ciała. Śmierć ojca. Mobilizacja. Pierwsza bitwa. Pierwsze Niemiec, którego zabił. Jego blond włosy i uśmiech. Wszystkie te obrazy pojawiały się w jego głowie równolegle. Z szoku wybudziły go na chwile dotyk i miarowy głos.

    - No druhu, nie utrudniaj mi roboty. Z ciebie i tak już nic nie będzie. Po co ci ten portfel i papierosy? Mi się to może jeszcze przydać. Chyba lepiej, żebyś wspomógł rodaka, niż tego co ci to zrobił, co?
    Oddech obcego śmierdział przetrawionym alkoholem i tanią machorką. Całość nie trwała długo. Mateja po raz drugi stracił przytomność.

    [​IMG]

    Nowy Sad 31 grudnia 1935 roku
    - No to północ powoli się zbliża. Życzmy sobie, żeby nasz naród i kraj rozwijały się pomyślnie. Nazdravlje!
    Zabawa miała trwać jeszcze wiele godzin…
     
  2. Wieslaw

    Wieslaw User

    No i zgodnie z zapowiedzią publikuję pierwszy odcinek. Na wstępie mam jedną gorącą prośbę dla ewentualnych czytelników - czy ktoś dysponuje(bądź wie, gdzie takowe można znaleść) zdjęciami Armii Jugosławiańskiej. Jedyne, które udało mi się odkryć pochodzą z czasów późniejszych, bądź przedstawiają żołnierzy idących do niewoli. Mam też pytanie - czy bohaterowie mają być stali, czy w każdym odcinku powinni się pojawiać nowi. Osobiście optuje za wersją pierwszą, ale jestem w stanie pisać również w drugi sposób. I czy szanowni Czytelnicy są zainteresowani krótkimi wstawkami prezentującymi kulturę Jugosławii(przykładowo obchodzenie świąt takich jak Djurdjevdan etc.)? Zapraszam do lektury i proszę o wszelakie komentarze:)

    Subotica 3 stycznia 1936 roku

    Drzwi małego mieszkania otworzyły się z hukiem. Młody żołnierz, który wpadł do ciemnej i zadymionej izby, nie krył zdziwienia sytuacją, której był mimowolnym świadkiem.
    - Milan, na Boga złaź z niej, ale już. Cofnęli nam przepustki, a ja ciebie po całym mieście szukam. Jeżeli po apelu wieczornym nas nie będzie, to nas wsadzą. A ja przez twój gorący łeb siedzieć nie będę.
    - Daj mi minutę Bogdan, tak? – sapanie i jęki, które wydobywał z siebie chłopak zwiastowały rychły koniec miłosnych ekscesów
    - Za minutę to będziesz sam się po tej dziurze włóczył. Czekam przed wejściem. Ostatni raz ratuje twój tyłek, Bóg mi świadkiem.
    Trzask zamykanych drzwi był nadto wymowny. Bogdan odpalił papierosa i w myślach odliczał sekundy. Po chwili zdyszany i rozczochrany wybiegł jego towarzysz.
    - Daj no papierosa, przyjacielowi chyba nie poskąpisz? – trzask odpalanej zapałki przerwał na moment konwersacje – Co z tymi przepustkami? Wojna się szykuje?
    - Ty to jesteś równie jurny, jak głupi – rzucił od niechcenia Bogdan – Żadna wojna, zwyczajnie nas przenoszą. Krążą plotki, że to nowa strategia naszego dowództwa i że tak się dzieje w całym kraju. Ot mam nadzieje, że się pożegnałeś, bo jedziemy gdzieś pod granicę.
    Na dalszą rozmowę nie było czasu. Słońce chylące się ku zachodowi, jasno wskazywało na to że biegiem należy udać się do jednostki.

    [​IMG]
    Rozmieszczenie jednostek Armii Jugosławiańskiej na froncie północnym

    [​IMG]
    Rozmieszczenie jednostek Armii Jugosławiańskiej na froncie północnym cz. 2

    Bajmok 5 stycznia 1936 roku

    Pociąg z sykiem hamulców zatrzymał się przy peronie. Tuż po otwarciu drzwi ze środka wylali się żołnierze. Słychać było przekrzykujących się podoficerów, sprawnie formujących plutony. Przed równy szereg wyszedł dowódca i powoli zaczął przemawiać
    - Żołnierze zgodnie z nową polityką naszego dowództwa, znaleźliśmy w regionie przygranicznym. Mimo, że to jeszcze nasza piękna Jugosławia to musicie zachować wzmożoną czujność. Większość mieszkańców przejawia rewizjonistyczne zapędy, dzień i noc spiskując przeciwko jaśnie nam panującemu Królowi i Radzie. Nie dajcie się zwieść pozornej gościnności, to tylko chwilowy podstęp. Wiedzcie, że dookoła was, o każdej porze dnia i nocy konspirują węgierscy agenci. Ale dopóki na straży ojczyzny stoi żołnierz Jugosłowiańskiej Armii Królewskiej to się nie stanie. A teraz do koszar na przód marsz. I robić groźne miny chłopcy! Niech parszywi Węgrzy wiedzą, że nie mają z nami żadnych szans.

    [​IMG]
    Rozmieszczenie jednostek Armii Jugosławiańskiej na froncie południowym

    Split 12 stycznia 1936 roku

    „Jeżeli tak wygląda niebo, to chce już umrzeć”, wzdychał osiemnastoletni Kosowar Bożydar, przechadzając się pod Porta Aurea. Nadmorskie miasto portowe było tak różne od znajomych pól ojcowizny. Żołnierz obracał głowę dookoła, nie mogąc nacieszyć się możliwościami jakie dawał mu pobyt w chorwackim grodzie. Oczy nęciły kolorowe szyldy, gospód, sklepów i przybytków rozpusty. Uszy nie mogły przywyknąć do gwaru jakie wytwarzała owa metropolia. Nos łechtały zapachy potraw o jakich jeszcze nie słyszał. No, ale trzeba poprawić broń i iść przed siebie. Dowódca powtarzał: „Chorwaci, nienawidzą nas Serbów. To oni są odpowiedzialni za śmierć naszego króla. Musicie być ostrożni. I pod żadnym pozorem nie zadawajcie się z okolicznymi dziewkami. One tylko czyhają na waszą chwilę zapomnienia. Chyba głupio jest umrzeć ze spodniami na kostkach, prawda żołnierze?”. Ale czy ci serdeczni ludzie, częstujący go alkoholem mogą być wrogami?

    [​IMG]
    Rozmieszczenie jednostek Armii Jugosławiańskiej zabezpieczających wybrzeże

    Belgrad, fabryka Rekord 15 stycznia 1936 roku

    Szary tłum wychudzonych robotników z każdą minutą rósł przed zakładami Rekord. Nad głowami zebranych wznosiło się morze transparentów „Godziwe wynagrodzenie za naszą pracę”, „Politycy do maszyn”, „Wolność dla ludu”. Na przeciw strajkujących pracowników zaczęły pojawiać się oddziały wojskowe. Żołnierze z błyszczącymi bagnetami, oficerowie na pięknych koniach. Chwile później na miejscu pojawił się przedstawiciel rządu. Kurczowo trzymając pogniecioną kartkę, zaczął odczytywać wezwanie
    - Pracownicy, wasz trud i znój, który pozwala nam na normalne funkcjonowanie jest doceniany. Wasze postulaty zostaną rozpatrzone zaraz po tym jak wrócicie do pracy. Nie dajcie się omamić wysłannikom naszych wrogów, którzy sabotują nasz wspólny trud. Każdy kto powróci do pracy nie poniesie kary! Ekipo Rekordu, to jest ostatnie ostrzeżenie.
    Na głowy żołnierzy zaczęły lecieć butelki i kamienie. Dowodzący spojrzał na polityka, po czym wydał rozkaz otworzenia ognia.

    [​IMG]

    Belgrad, redakcja gazety „Głos proletariatu” 13 lutego 1936 roku

    W ciasnym mieszkaniu panował rozgardiasz. Podniesione głosy komunistów były zagłuszane przez drukarnie, która miarowo wypluwała z siebie kolejne strony nowego wydania.
    - Iwan w tym miesiącu, musimy koniecznie podnieść nakład. Zainteresowanie, naszym pismem rośnie. Jeszcze chwila i będziemy wiodącą trybuną naszego ludu. A kiedy już przyjdzie nasz czas, to my zostaniemy kierownikami, nowego, lepszego społeczeństwa.
    - Darko skończ fantazjować i lepiej zorganizuj kolejne bele papieru. Przydałabysię farba. Rewolucja, rewolucją ale na swojej koszuli to ja drukować nie będę.
    Rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
    - Otwierać drzwi, policja
    Głosy w mieszkaniu ustąpiły szeptom
    - Iwan, nie mamy gdzie uciekać, pójdziemy siedzieć. Mają nas jak raki w saku.
    - Darko zniszcz co się da. Ja ich zatrzymam – mówiąz to Iwan wyjął zza paska rewolwer i powoli poszedł w stronę drzwi. Otworzył je do połowy szerokości.
    - O co chodzi panowie? Ładnie to tak niepokoić biednych stud…
    Były to ostatnie słowa, które zdążył wypowiedzieć zanim kolba karabinu zmiażdżyła mu szczękę. Do mieszkania wbiegli policjanci oraz żołnierze.
    - Z polecenia prokuratora, zgodnie z najnowszym rozporządzeniem monarchy o druku gazet jesteście aresztowani, a znalezione tutaj mienie podlega konfiskacie. A teraz ręce do góry panowie. Chyba, że chcecie skończyć jak wasz kolega.

    [​IMG]

    Belgrad, Ministerstwo Spraw Zagranicznych ul. Kniazia Milosa 17 marca 1936 roku

    - Panowie, halo panowie co tutaj robicie? – rozpaczliwy krzyk urzędniczki na moment oderwał pracujących robotników – Panowie zostawcie, przecież to są czyjeś osobiste rzeczy. Ostrożniej, panowie na litość.
    - Paniusiu, to nie jest nasza zachcianka, polecenie poszło z góry. Trza się pytać wyżej. Mówi się, że jakieś zmiany są. Minister cofnął jakichś ambasadorów, czy coś takiego.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Belgrad, fabryka Rekord 13 kwietnia 1936 roku

    - Jozif, pójrz no na tych konfidentów – starszy robotnik oderwał się na chwile od pracy i głową wskazał na grupę mężczyzn w garniturach – Toć nie dość im krwi po strajku, to jeszcze nas wsadzić pewnikiem chcą.
    - Spokojna twoja, przeta się za bardzo wyróżniają jak na konfidentów – odpowiedział lakonicznie towarzysz – To jakieś profesory z uniwersytetu. Mają sprawić, że się będzie lżej pracowało. Ciekawe jak to zrobią nie brudząc tych swoich fatałaszków, ot co!

    [​IMG]

    Bajmok, 18 września 1936 roku
    Od dwóch dni bramę jednostki przekraczały kolejne ciężarówki z, jak twierdzili kierowcy, ładunkiem specjalnym. Wśród żołnierzy huczało od plotek, a najczęściej typowaną zawartością konwoju były nowe meble do wspaniale wyremontowanego dworku dowódcy. Próby przekupienia kierowców, były zbywane opisem wymyślnych kar(a trzeba oddać, że dotyczyły one głównie genitaliów, bądź sfery intymnej powyższych), które miały być wymierzane za naruszenie plomb okalających ładunek. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane podczas porannego apelu.
    - Żołnierze! – głos dowódcy wskazywał na olbrzymie podekscytowanie – Spotkał was niewątpliwy honor! Jako pierwsi będziecie mogli sprawdzić nowe uzbrojenie, stworzone z myślą o armii Najjaśniejszego Pana! Stanowicie awangardę i od dzisiaj możecie się mienić najnowocześniej wyposażonym żołnierzem współczesnej Europy!
    - Czyli sztab generalny postanowił sprawdzić czy granaty wybuchną nam w dłoniach – komentarz Milana spotkał się z groźnym wzrokiem podoficera, w związku z czym żołnierz ściszył głos – czy łaskawie dolecą do stanowiska wroga.
    - Po śniadaniu, każdy pluton ma się zgłosić po odbiór karabinów, który będzie kwitowany przez podoficerów. Kompania, rozejść się!

    #

    - Bogdan, cholera jasna to naprawdę działa – Milan ręką pokazał tarczę strzelniczą – Z tego idzie trafić w cel! Już nie będziemy strzelać na wiwat z tych austriackich trupów!

    [​IMG]

    Nowy Sad 14 października 1936 roku

    Delikatne promienie słońca, które przebijały się przez mała okienko momentalnie grzęzły w kłębach tytoniowego dymu. Milczenie przerywały miarowe piski i trzaski radiostacji. Chwile później, chłopak obsługujący ów sprzęt podał kartkę, mężczyźnie ubranemu na czarno. Ten szybko zerknął na maszynopis i przemówił do zebranych
    - Moi drodzy, nadchodzi historyczny moment. Nasza ojczyzna, upokorzona przez zachodnich bandytów w Trianon, zaczyna się odradzać. Pierwszym krokiem, który jutro zostanie ogłoszony światu jest sojusz z naszymi odwiecznymi przyjaciółmi. W związku z tym, zostaliśmy wyznaczeni do działania. Niech świat wie, że Wojewodina była, jest i
    będzie węgierska. Część z was będzie mogła to dzisiaj udowodnić. Różyczka, Dobo zostańcie jeszcze chwilę

    [​IMG]

    #

    Róża szybkim krokiem szła wzdłuż murów twierdzy Petrovaradin. Ciążyło jej trzymane wiadro z farbą i trzymana pod pachą flaga. Była kompletnie sama, niewidoczna w ciemnościach. Tak, to już tutaj zdecydowała. Szybko, tak jak wielokrotnie ćwiczyła powiesiła flagę, a białą farbą wykonała napis „Niech żyje Królestwo Węgier i jego wojewodińscy poddani!”. Krytycznie spojrzała na efekt swojej pracy, po czym zdecydowanie dopisała jeszcze „…oraz ich niemieccy sojusznicy”. Tak, teraz może być. Zadanie wykonane, pora wrócić do domu.
    - Dziewczynko, a co ty tutaj robisz? – głos żołnierza wytrącił ją z równowagi
    Trzeba uciekać. Nie mogą mnie złapać. Nie teraz, nie na takiej głupocie. Dziewczyna zaczęła biec, po brukowanej ulicy.
    - Stój, stój bo strzelam
    Było ich dwóch. Dwóch silnych mężczyzn. Nie mam szans. Może będę szybsza. To moja jedyna nadzieja. Zaraz mnie dopadną, myślała gorączkowo. Albo zastrzelą. Muszę gdzieś odbić. Teraz, w lewo, tam jest ulica. Tam będę bezpieczna.
    Róża w przyszłości miała wielokrotnie analizować tą sytuacje i nigdy nie doszła do tego jak mogła zrobić tak elementarny błąd. Upragniony ratunek kończył się 100 metrów po skrzyżowaniu. Wielkim ceglanym murem.
    Już po mnie. Patrol powoli zbliżał się do niej. Widząc wycelowane w swoją stronę karabiny, nie odważyła się wyciągnąć schowanego za paskiem pistoletu. Powoli podniosła ręce do góry
    - No i po co uciekałaś dziewczynko – na widok braków w uzębieniu mężczyzny, przeszły ją ciarki – No po co? Może jesteś szpiegiem co? Radovan, chyba nie aresztujemy jej od razu?
    - Oczywiście, że nie. To szpieg. Bardzo apetyczny szpieg. Trzeba ją przeszukać. Zobaczymy co chowa za tą koszulką. No dziewczynko, stań ładnie. Może będzie ci przyjemnie.
    Zgwałcą mnie. Zgwałcą, a później aresztują. Muszę coś zrobić. To się nie ma prawa tak skończyć.
    Róża ledwie opanowała odruch wymiotny, kiedy ręce mężczyzny zaczęły ją dotykać. Do końca życia miała pamiętać ich zimno. Radovan stanął obok, oparł karabin o ścianę. W głowie dziewczyny pojawił się pomysł.
    Zalotnie odsunęła się od prześladowcy i oparła o ścianę. Jej ręce powędrowały w stronę spodni. Jedną dłonią zaczęła powoli odpinać ich zapięcie.
    - Ha, wiedziałem! Widzisz Radovan, każda baba, nawet taka zadziorna zmięknie przy prawdziwym mężczyźnie.
    Róża wyciągnęła pistolet zza paska. Cicho i bezszelestnie, tak jak ją uczyli. Czas zwolnił. Widziała dokładnie jak ten, który przed chwilą chciał ją zgwałcić potyka się o spuszczone do połowy spodnie. Nie miała litości. Kula przeszyła jego brzuch. Został jeszcze jeden. W zwolnionym tempie zaobserwowała jak rzuca papierosa i chwyta za karabin. To co było jego przewagą jeszcze pięć minut temu, pozwoli jej teraz wygrać. Zanim go podniesie i zdąży wycelować, będzie już martwy. Trafiła go prosto w głowę. Na zabytkowy bruk polała się krew.
    - Nie zabijaj, proszę. Dziewczyno ja mam rodzinę. Nie jesteś morderczynią, nie wyglądasz na taką.
    Jej niedoszły gwałciciel czołgał się w kałuży krwi. Nie był już groźny. Budził jej politowanie. Uklękła przed nim.
    - Nie, nie jestem morderczynią. Ale nie pozwolę, żebyś nazywał mnie dziewczynką.
    Kolejny wystrzał rozległy się wśród średniowiecznych uliczek. Róża powoli wstała i odeszła kilka kroków. Silne torsje wstrząsnęły jej siedemnastoletnim ciałem.
     
  3. Wieslaw

    Wieslaw User

    Dobry wieczór :). Na wstępie pragnę podziękować Medieviście, za świetne zdjęcia. Propozycja z ostatniego postu pierwszej strony jest dalej aktualna:). Generalnie owa oferta jest skierowana do każdego, kto pomoże w znalezieniu zdjęć Armii Jugosłowiańskiej z okresu 1936-1939:). No to teraz kilka słów na temat potworka, którego dzisiaj zamieszczam:). Postanowiłem wrzucić tzw. odcinek specjalny. W założeniu, coś takiego ma się pojawiać raz na jakiś czas i obok opisu wydarzeń z areny międzynarodowej(a te, które nie dotyczą bezpośrednio Jugosławii interesują mnie w znacznie mniejszym stopniu i ich miejsce będzie właśnie w takich dodatkach) wyjaśniają, bądź rozszerzają jakiś wątek fabularny. Zastanawiam się, jak Szanownym Czytelnikom podoba się takie rozwiązanie i co o nim sądzą. Zapraszam do lektury i proszę o wszelkie komentarze.

    Ps. Ostrzegam, że chronologia wydarzeń w tym odcinku jest delikatnie zaburzona
    Ps2. Zakończenie pozostawiłem otwarte, czekam na sugestie, czy życzenia :)


    Odcinek specjalny I – „Nie ma Róży, bez Kolca”


    Nowy Sad 15 października 1936 roku

    Różą od rana targały silne dreszcze. Cały czas widziała przed oczami twarze pomordowanych żołnierzy. Dziewczyna, kurczowo zaciskała powieki, wierząc, że odpędzi to widma. Cały dzień spędziła w mocnym otępieniu. Szkoła, zakupy, dom, gotowanie obiadu dla trójki rodzeństwa. Nie potrafiła się na tym skupić. Była obojętna. Marzyła tylko o tym, żeby zasłonić kołdrą głowę i zapaść w głęboki sen. Ale trzeba jeszcze iść na zebranie i powiedzieć towarzyszom o wczorajszych wydarzeniach. Wizja głębokiej skruchy, jaką będzie musiała okazać, w związku z narażeniem całej organizacji na dekonspirację nie poprawiało jej nastroju. Szybko narzuciła na siebie niepozorną sukienkę i płaszcz. Szła szybko, gdy nagle na jej drodze wyrósł wysoki mężczyzna w płaszczu
    - Dobry wieczór Różyczko…

    Ogaden, Etiopia 6 marca 1936 roku

    Wielka przygoda, jaką miała być wojna na nieznanym kontynencie, mocno rozczarowała młodego Roberto. Zamiast wielkiej chwały, laurów zwycięstwa i bitewnego zgiełku była to ciężka, fizyczna praca. Monotonną jazdę przez pustynię, przerywały czasami krótkie epizody noszenia pocisków do haubicy. Robota, była wyjątkowo parszywa i nie miała absolutnie nic wspólnego z etosem legionów rzymskich. Wśród długich i jak na złość wyjątkowo zimnych nocy młodego żołnierza ogarniała frustracja. Ech piechota i czołgiści, to oni zgarną całą chwałę. To ich będą kochały dziewczęta. Mnie do końca życia pozostanie targanie tego cholernego złomu. Nigdy, nawet przez moment nie zastanowił go fakt, że pracę musiał obligatoryjnie wykonywać w masce przeciwgazowej, a było to nader skrupulatnie pilnowane przez dowódcę. „Przygoda” miało powoli dobiegać końca. Ostatnie zdolne do oporu oddziały zgrupowały się w wiosce Ogaden. „Teraz, albo nigdy” pomyślał Roberto „jeżeli tutaj nie uda mi się zabłysnąć, to już do końca życia będę gnił w tej nieszczęsnej jednostce”.

    [​IMG]

    Bitwa zgodnie z wszelkimi przypuszczeniami, była krótka. Źle wyposażeni, ale wyjątkowo odważni obywatele Etiopii stawiali dzielny opór. Mimo bomb lotniczych, ognia karabinów maszynowych i huku pocisków artyleryjskich wytrwali do końca na stanowisku. Tego dnia nie wzięto wielu jeńców.

    [​IMG]

    Biedny, młody Roberto zginął sześć lat później, rozerwany przez granat w wiosce, której nazwy nie potrafił wymówić. Do końca życia, nie wiedział że praca, którą wykonywał walnie przyczyniła się do włoskiego zwycięstwa. Iperyt, zawarty w pociskach artyleryjskich zabił 15 tysięcy, kompletnie bezbronnych Abisyńczyków, oraz na stałe okaleczył kolejne 20 tysięcy.

    Nowy Sad 15 października 1936 roku

    - Muszę przyznać, że nie tak sobie ciebie wyobrażałem – nieznajomy spojrzał z zachwytem na dziewczynę – Ładny sobie wybrałaś pseudonim, nie powiem. Znacznie lepszy niż twoje prawdziwe imię. Csilla brzmi tak… plebejsko.
    - Skąd mnie znasz? – odpowiedziała osłupiona dziewczyna – Kim jesteś?
    - Nie jestem na tyle ciekawy, żeby o mnie rozmawiać. Co innego nastoletnia morderczyni… Ciekawe jak Cię nazwą gazety? Osobiście stawiam na „węgierską bestię”, chociaż wiem że pismacy mogą zastosować inne, równie ciekawe chwyty erystyczne. Co powiesz na: „nastoletnia modliszka zabiła swych kochanków po spełnieniu”?
    Róża szykowała się do ucieczki. Tym razem musi się udać. Mężczyzna chwycił ją mocno za rękę i przyciągnął do siebie.
    - Spokojnie dziewczyno. Gdybym chciał ci zrobić krzywdę, to już piętnaście minut temu ucięłabyś sobie pogaduszkę, z tą dwójką którą wczoraj posłałaś do raju. A teraz słuchaj mnie uważnie. Za mniej więcej dziesięć minut przejdzie tędy patrol żandarmerii. Idą prosto do twojego domu, z nakazem aresztowania. Masz przy sobie pistolet?
    Dziewczyna kiwnęła głową
    - To dobrze, bo jeżeli znaleźli by go gdzieś w mieszkaniu, to twoja matka nie zwiała by spod szubienicy. Tak, dostanie tylko czwóreczkę za udzielanie schronienia terrorystce. Ładny eufemizm, prawda? Twojemu ojcu to raczej nie grozi. Żyje sobie wygodnie w Belgradzie, ze śliczną bruneteczką przy boku. Z dala od podejrzeń.
    Róża próbowała wymierzyć mu policzek. Jednak po raz kolejny mężczyzna był szybszy. Z gracją uchylił się przed ciosem.
    - Różyczko, bo chyba tak mogę tak do ciebie mówić? – nieznajomy nie czekał na potwierdzenie – Na przyjemności i wspólne rozliczenia przyjdzie czas później, dobrze? Na razie musimy cię z tego wyciągnąć. A żeby tak się stało to musisz być absolutnie posłuszna.

    Bilbao 12 czerwca 1936 roku

    [​IMG]

    W ciemnym schronie, drugiej linii obronnej miasta Bilbao, leżało czterech wychudzonych obrońców. Z dudniących ścian odrywały się wielkie płaty białego tynku. Przez małe, osłonięte otwory strzelnicze wpadało mnóstwo kurzu, oraz rozgrzanych do czerwoności odłamków.
    - Ja jużżż nie wytrzzzzymam tegooo dłużżżej – skomlał dojrzały, spalony słońcem żołnierz – Nieeeechhh to juuuuż się na Boooga skończy.
    - Panowie to już jest koniec – popatrzył na zebranych drugi – Nie pomógł nam Związek Radziecki, nie pomogła Anglia. Zostaliśmy sami. Jesteśmy ostatnim, miastem które jeszcze się broni. Nasz naród, nasze rodziny nas potrzebują. Zróbmy to dla dobra ogółu. Rzućmy broń, nie ma za co ginąć.
    - Dezercja? Rozstrzelają nas za to!
    - Javier, kto cię rozstrzela? Władze republiki, które przestaną dzisiaj istnieć? Tutaj albo zginiesz od kuli, albo nie daj Boże pójdziesz do niewoli z bronią w ręku. Wiesz co cie wtedy czeka? Mówię wam, zróbmy to.– żołnierz popatrzył krytycznie na jęczącego starca – Przynajmniej unikniemy kary, jaką przeklęci frankiści nam wymierzą.
    Mężczyzna zdarł z siebie opaskę i ją zdeptał. W jego ślady poszedł Javier.
    - A ty Alberto zostajesz? Zrób to dla swojej żony i dzieci – inicjator pomysłu zwrócił się do milczącego żołnierza
    - Właśnie to robię – mówiąc to przeładował karabin - Kocham ich nad życie, dlatego zrobię wszystko, żeby wzrastały w wolnym kraju.
    Alberto nie zwrócił uwagi na rejterujących towarzyszy. Przez otwór strzelniczy widział jak upada pierwsza linia obrony, a jego pobratymcy są rozrywani granatami i paleni ogniem z miotaczy. Był spokojny. Czekał.

    [​IMG]

    Nowy Sad 15 października 1936 roku

    - Dobrze moja śliczna – nieznajomy kontynuował – Wybacz mi moje czcze gadanie, na które straciliśmy mnóstwo czasu. Ale sama przyznasz, że było ono niezbędne. Zaraz tu będą. A teraz posłusznie oprzyj się o ścianę. Bardzo dobrze.
    Mężczyzna przycisnął ją swoim ciężarem.
    - Przestań się tak wierzgać, nic ci nie zrobię – szeptał jej na ucho – Obejmij mnie i zarzuć tą swoją śliczną nóżką. Różyczko, nie wyrywaj się. W tej sferze, będziesz mnie interesowała dopiero, za ładnych kilka lat.
    Na horyzoncie pojawiła się grupa żandarmów. Jeden z nich, wbrew wszelkim regulaminom przeciągle gwizdnął.
    - No chłopaki, tylko ani słowa mojej żonie – nieznajomy na chwile oderwał głowę od ucha dziewczyny – Chyba, że macie zamiar przeżywać ze mną piekło, które ona niechybnie rozpęta.
    - Tak jest, panie generale – odpowiedzieli chórem żołnierze, ledwie powstrzymując śmiech.

    Belgrad 16 grudnia 1936 roku

    Róża leżała na wielkim, hotelowym łóżku. Powoli obracała w dłoniach kieliszek z winem, rozkoszując się jego bordową barwą. Nie zwróciła uwagi, na wchodzącego do pokoju wybawiciela.
    - Mam dla ciebie dobre wiadomości – powiedział z szerokimi uśmiechem – Przyszedł telegram z centrali, gratuluję wcielenia w struktury wywiadu, pani porucznik!
    Na twarzy dziewczyny pojawił się nikły uśmiech.
    - Masz może do mnie jakieś pytania? Chciałabyś coś wyjaśnić?
    - Tak, w zasadzie tylko jedno. Znamy się już trochę czasu, a ja ciągle nie wiem jak masz na imię…
    - A czy to takie istotne? Różyczko, moja najsłodsza, moje imię nic ci nie powie. I nie jest ci do niczego potrzebne. Ale masz rację. Musimy zacieśniać nasze relacje, a do tego niezbędne jest jakieś miano. Podoba mi się twoje, jest takie… naturalne. A skoro, nie chwaląc się, ocaliłem twoją prześliczną główkę, to może Kolec? Jak ci się podoba?

    AAR wyczyszczony i zamknięty, w razie chęci kontynuacji proszę o kontakt z funkcyjnymi działu.

    Pozdrawiam
    Goliat
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie