Jest taki kraj, hen, w górach... - St. Gallen AAR

Temat na forum 'CK - AARy' rozpoczęty przez Parkstein, 14 Grudzień 2008.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Parkstein

    Parkstein Guest

    [​IMG]

    Z pamiętnika Ulrich von Tschudi

    1.I.1187
    Jam jest Ulrich von Tschudi, pan ziemi Galleńskiej. Władztwo moje nazwę Hrabstwa Sankt Gallen nosi, a leży na południe od Italii, a na zachód od Tyrolii austryjackiej.

    [​IMG]
    Władztwo me dzierżę odkąd przez lud Galleński wybranym zostałem. Państwo me ni biedne, ni bogate, Alp cudu i perły nie stanowi, ni ich piątym kołem i biedy uosobieniem nie jest. Ustrój jego ku ludowi się skłania, nikomu na stałe władzy nie przypisując, a mimo tytułu hrabstwa boskie pochodzenie władzy galleńskiej sugerującego, tytuł hrabieski jest tu o wiele bardziej ludzkim, niż boskim. Bom chciał to dawniej zmienić, to mnie prawie rewolucja nie zabiła.

    Wielką bolączką moją jest żony brak. Zaprawdę, wiele już w moim żywocie widziałem i podlotkiem żadnym już nie jestem, choć ostatnia godzina ma jeszcze długo nie nastąpi. Mimo iż wiele kobiet mam na dworze, a dwie z nich nawet mymi doradcami są, chędożyć dziewek się nie ośmielę, a w gościnie popasując też rozpustnego żywota nie wiodę.

    Ano, doradców ani generałów wielu nie mam. Hrabstwo me niewielkim jest, ino kilka ludzi kompetentnych w sprawach politycznych na dworze bawi. Ino kanclerz i skarbowy u mnie jest, a obie to białogłowe są, co we mnie obrzydzenia nie budzi, ale brak wiary u mnie pokazuje.

    [​IMG]

    4.I.1187
    Wysłałem gońca konnego z listem i darem w postaci trzech beczułek wybornego wina do Szymona Lotaryńskiego. W liście umizgnąłem się o rękę córki jego najmłodszej, Agaty. Żeby do mojej propozycji przystał - wątpię, gdyż ród Lotaryński wielkim jest, wasali ma dużo, a i jego własna domena od Lotaryngii aż do Andernach się rozciąga. Wszelako szansa na zgodę jest, a i robić coś w kierunku tym powinienem. Poza tym, Agata Lotaryńska, mimo iż jest córką najmłodszą jego i wątpię, by dziedzictwo jej przyszło, może - dzięki pomocy Bożej - przynieść memu rodowi wielką Lotaryngię.

    [​IMG]

    9.II.1187
    Wiedziałem, że stanie się tak. Wszakże jedynie Bóg mógłby spowodować, że Szymon Lotaryński przychylił się mojej propozycji i dał mi rękę swej córki. Dziś posłaniec przybiegł do zamku Galleńskiego, z niewesołym grymasem na twarzy. Wiedziałem, że ma do wypowiedzenia jakieś wieści straszne, lub przynajmniej niezadowalające. Jednak goniec zamiast cokolwiek mi powiedzieć uklękł przede mną, wysunął ręce i podał mi do rąk list, własnoręcznie przez samego księcia Lotaryńskiego spisany. Cytować go w moim pamiętniku nie będę, gdyż miejsca na to niewiele i jest to absolutnie niepotrzebne. Napiszę jedynie, iż w liście nadmienionym było, że Szymon, aczkolwiek rad z takiej propozycji jak i z daru winnic Galleńskich, nie jest w stanie dać mi swej córki, gdyż już komuś innemu ją przyobiecał. Oznacza to, iż nadal nie mam żony, i żadnego rodzonego ni rodzonej mieć jeszcze nie będę. W wielkie niezadowolenie mnie to wprawia, gdyż - prawdę mówiąc - starym już człowiekiem jestem i nie wiem, czy jakiegokolwiek potomstwa się doczekam.

    [​IMG]


    25.II.1187
    Zadziwiające rzeczy! Siedziałem w zamku, coby się od wielkiego zimna na zewnątrz uchronić. Rozmawiałem tedy z dworzanem, gdyż zwyczajnie nieciekawie w zamku było, bo i zajęć brak. Wtem wartownik przyszedł do mnie i oznajmił, że jakiś półnagi w pokutne szaty ubrany nieszczęśnik chce mnie o pomoc prosić. Skinąłem na tę prośbę, a pokutnik powiedział, że kilka kilometrów od zamku wielka rzesza ludzi znad okolic dalekich Niderland i Franków wędruje do Stolicy Apostolskiej, i że nierozważnie przez te trudne górskie tereny się wybrała. W efekcie mnóstwo ludzi, wspinając się po górach wielkie męki cierpi i z wyczerpania jak i z braku pożywienia pada w ostatnim geście. Nie bardzo wiedziałem, czego tenże pokutnik ode mnie wymaga, a on pewno się tego domyślił, gdyż w mig dodał, iż chciałby, aby moi ludzie pomogli pielgrzymom. Wprawdzie u nas tradycje religijne ogromne, i pobożność ludzi również, ale sam musiałem ze względów czysto materialnych pomocy odmówić i do pobożnych braci benedyktynów z klasztoru na wzgórzu koło miasta zaprowadzić. Nieszczęśnik proszący mnie o pomoc takim biegiem spraw uradowany nie był, aczkolwiek podziękował za skierowanie i odszedł, biegnąc gdzieś daleko co sił.

    [​IMG]


    26.II.1187
    Stwierdziłem, iż żonę muszę zdobyć. Przeto kazałem wysłać tego samego posłannika, co dzielnie w mróz ku Lotaryńskiemu Szymonowi biegł, z listem jeszcze dalej - do Księstwa Meißen. Poprosiłem o rękę najstarszej córki władcy tamtejszego, Ottona Wettina - Sofii. W darze wysłałem mu to samo, co księciu Lotaryńskiemu - trzy beczułki najwspanialszego galleńskiego wina.


    29.III.1187
    Udało się! Posłaniec wrócił dzisiaj, w końcu, i przyniósł list od Ottona, w ktorym ten aprobatę dla mojego pomysłu wyraził i swoją ukochaną córkę, Sofię przez pół Niemiec do zamku Galleńskiego przysłał na koniu. Faktycznie, zaraz do sali głównej zamku weszła naprawdę piękna kobieta w niebieskim ubraniu. Miała bardzo kościste i wyraziste rysy twarzy, ale pomimo tego była naprawdę wspaniała. Jej jasne włosy cudownie oplatały jej ramiona, a z jej zielonych, szerokich oczu i z ust promieniowało uszczęśliwienie. Podszedłem do niej, złapałem za ręce i powiedziałem: "Jam jest Ulryk Tschudi, hrabia Galleński". Nie wiem ja, wydawała się ona bardzo podekscytowana i uszczęśliwiona. Już w kilkanaście minut później zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Było wspaniale, mimo iż niewiasta, moja Sofia jest bardzo męska; z jej wyznań wiem, iż często do lasów ojcowskich jeździła i tam polowała. Ojciec dbał o jej edukację; została dobrym, solidnym dyplomatą. Sztuka rozmawiania jest jej największą zaletą, zaraz po niespotykanej u białogłowych sile fizycznej. Nie mogę się doczekać naszej prima noctae.

    [​IMG]


    ----

    Wiem, średnie, raczej kiepskie ;)
     
  2. Parkstein

    Parkstein Guest

    [​IMG]

    Z pamiętnika Ulricha von Tschudi

    15.VII.1187

    Sukces wielki odniosłem dziś! Wielce uradowany jestem - nazwisko von Tschudi przejdzie teraz do historii! Wielka to dla mnie radość i sukces, gdyż dla ludzi mieszczańskich, do wolności przyzwyczajonych także w tak ważnych sprawach jak władza państwa, od dawna uzurpowali sobie prawa do Boga zawsze należące. Teraz jednak dom Tschudi rządzi, a sam cesarz zstąpił i nadał grafski tytuł mnie, a Sankt Gallen grafstwem Rzeszy uczynił. Największe to było święto jednak ni dla mnie, lecz dla małżonki mojej. Martwiła się ona, iż ją ojciec wydał za kiego uzurpatora praw Bożych, ale ja teraz tytuł szlachecki mam, poważanie u Boga i u cesarza zdobyłem, toteż powód do zmartwienia dla niej o jeden mniej. Bez protestów ludu się nie obyło, jednakże sam Biskup Neuchatel list wysłał stwierdzając z największą mocą przez św. Kościół mu daną, że władza od Boga pochodząca wyżej stoi od władzy z wyboru ludu, gdyż lud nigdy wszystkiego nie wie i mylić się może, zaś Bóg jeden jest i wszystko widzi, a przy tym marnym ludziom szkodzić nie chce, bo nie musi, toteż zawsze wyboru najwłaściwszego dokona. Przekonało to niektórych, inni zaś nadal władzy nad sobą dziedzicznej nie chcieli, lecz na bunt się nie zdobyli, dlategoż tak bardzo się cieszę. Już niedługo pewno wśród wiary okrzyki zaczną się pojawiać: "Niech żyje ród Tschudi!".


    [​IMG]

    13.VIII.1187

    Całkiem niedawno o rodzie moim nowym opowiadałem. Cóż to za ród jednak, co to jednego męża i białogłowę jego liczy? Sofia dziwnie się zachowuje; od jutrzenki już mdleje ją, wymioty ma i źle wygląda. Początkowo bałem się, cóż to oznaczać może, ale później zawołałem medyka - ten odparł, że w ciąży ona jest! Powiedział on, że jej organizm usuwa złe duchy w formie wymiotów, gdyż ciężarna kobieta zbawienia pewnego i odstąpienia poprzednich niecnót i grzechów doznaje. Cudownie to! Same dobre wiadomości na mnie spływają, och, dzięki ci Boże!


    [​IMG]

    17.IX.1187

    Dziwni goście mnie nawiedzili... egzotyczny powóz nad zamek Gallen przyjechał, a z niego wyszedli naprawdę dziwni przybysze. Postawni byli bardzo i barczyści, a skórę mieli niemal pomarańczową. Włosy również mieli dziwne, czarne jak heban, a długie również. Ubrani byli w dziwne szaty, jakich w Europie byś nigdy, ni to we Frankii, ni w Germanii, ni w Italii, nie znalazł. Ze święcą szukać ludu, który by tak dziwnymi cechami się odznaczał, może Rusini, ale kto ich tam wie, przecie oni na świata końcu leżą, wiary Chrystusowej nie wyznają, i, psia ich mać, się z jakimi barbarzyńcami bratają. Przedstawili się niemieckim językiem z bardzo dziwnym akcentem, jako Araby, ale potem już słowa nie powiedzieli w tym języku. Przeto zawołałem kapłana mego, by orzekł, czy to przypadkiem siacy sługi Szatana nie są. Odpowiedział mi, że są to Araby, jak się przedstawili, na ziemi Chrystusa bezprawnie żyją, wiarę dziwną acz nic z chrześcijańską wspólnego nie mającą wyznają, a żywot rozpustny prowadzą wielce. Mieli jakie przyprawy ze sobą, pyszne prawdziwie, a tak dziwne, że nikt chyba w całej krainie Burgundii jeszcze takich nie widział. Ponoć to, co mi dali, gałką muszkatołową się zwie, a do wielu potraw jest używane. Rarytas to ogromny, kupić go chciałem, ale okazało się, że te Araby tylko po niemiecku przedstawić się umią. Toteż zrezygnowałem, bo przecie za jakieś jedzenie nie będę się zapożyczał, choćby nawet przez samego Jezusa było mi polecane. Pieniędzy na takie rzeczy szkoda. Niech jakiś książę od nich te przyprawy kupi.


    [​IMG]

    12.II.1188

    Poddani moi prawdziwie wierni mi i Bogu są! W ludzie opowieść krąży, jak to spór z 200-letni między dwoma szlachcicami rozsądziłem. Wprawdzie, przyszli do mnie dwaj bliźniaki pokłóceni, z rodu Donauenschingen będący, co to w ziemię po swoim ojcu się obłowili, ale nie wiedzieli, któryż to z nich ją dostanie. Niby trudne to było, bo który pierwszy się urodził sprawdzić nie było można, a też układ połowiczny w grę nie wchodził, bo jak nie było ziemi podzielić; posiadłości pana Donauenschingen dużymi były, całe duże miasto o tej nazwie zawierały, kilka wsi, a pól setki. Przeto każdy z nich chciał dostać miasto, bo ośrodek to handlu ważny, a duży również. Rady dać temu nie mogli, przeto do mnie przyjechali, prosić o pomoc. Ja im doradziłem, by miasto pod zarząd jakiemu biskupowi dali, dochody po połowie idealnie sobie dawali, a kto pierwszy z nich sczeźnie, tedy drugiemu miasto dane zostanie. I zgodzili się, i dobrze było, ale nie wiedziałem ja, że wieść o tym tak szybko się rozejdzie! Przeto nawet zaczęła ubarwiana być, chłopi mawiają, że jakimś skomplikowanym sposobem ustaliłem, który z nich pierwszy oddychać powietrzem zaczął na świecie tym, i temu miasto i pół wsi dałem, a innemu resztę. Oczywiście nic takiego miejsca nie miało, ale źle nie jest; lud mnie za sprawiedliwego uważa, i to jest dobre!


    [​IMG]

    25.II.1188

    Podobno jakiś kronikarz zaczął w grafstwie moim działać. Syn siakiś mieszczański, bodaj z Weinfelden, albo z Aadorf - nie pamiętam, z nudów, a może to z chęci swemu władcy przypodobania się, zawitał do zamku na Gallen i o wysłuchanie poprosił. Kronikę mi przedstawił swą, w której to wydarzenia swego miasta przedstawił. Ciekaważ ona była o tyle, o ile o moich włościach mówiła, i natychmiast poleciłem urząd kronikarza na moim zamku stworzyć. Wprawdzie pamiętnik ten już mam, ale przecie żadna to kronika, bo bardziej o sobie tu piszę, niż o polityce! Aby graf Tschudi zapamiętanym po wsze czasy był, syn ten, on chyba z Aadorf jednak był, a tylko w Weinfelden bawił na msiąc, kronikarzem grafa został i teraz na zamku Gallen będzie przebywać.


    [​IMG]
     
  3. Parkstein

    Parkstein Guest

    [​IMG]

    Z pamiętnika Ulricha von Tschudi

    29.III.1188

    Żona moja wieczorem wczoraj poprosiła mnie o ubrania nowe. Jak to napisać, nie wiem, po prostu przy obiedzie zaczęła się dopytywać, czy bym jej jakichś sukni piękniejszych nie kupił, bo te, co je ma, hrabinie nie przystoją, jako że już niemodne, a na wszelkich przyjęciach się wstydzi nieco, bo i żony panów szlacheckich ładniej wyglądają w ich nowych sukniach niż ona. Zdziwiłem się; nie będę jej przecie kupował nowych sukni ciężarnych na kilka miesięcy tylko! Jednak jej niezwykle na tym zależało, i z wielką pieczołowitością mnie o te rzeczy prosiła, ale ja, jako władca, swoje zajęcia mam również... dlategoż zauważyłem, że najwspanialsze kobiety w dziejach zawsze zakonnicami były, albo choćby wierzące głęboko, a żadna jeszcze nie doszła do sławy tylko rzeczami tak przyziemnymi, jak jakieś ubrania. Ona słuchać mnie nie chciała, a wręcz tak na moje słowa zareagowała, jakbym ja się jej nigdy nie spodziewał. Zaczerwieniła się, zdenerwowała, a wtem by pewnie cały wielki stół chwyciła w swe delikatne ręce i rzuciła we mnie. Poczyniłem tedy uwagę, że tak zachowywać się żadna małżonka, matka ni nawet kobieta nie powinna, że denerwuje się, jakby jaki demon w nią wstąpił i poszedłem do mej komnaty, coby nie myśleć o tym i zasnąć zwyczajnie. Nawet piwa się nie napiłem, jeno zasnąłem w tym samym chyba momencie, co oczy zamknąłem.


    [​IMG]

    30.III.1188

    Niezwykłe konsekwencje miała sprzeczka ostatnia. Dziwnie się moja małżonka zachowuje... nie wiem co czynić! Smutna jest, a z zamku tylko do kościoła codziennie wychodzi. Widocznie źle mnie i słowa me musiała zrozumieć, a przy tym naprawdę dziwną jest, bo jednocześnie zachowuje się, jakbym jej największym wrogiem i potworem był, a do kościoła codziennie idzie i modli się na przemian z bezczynnym siedzeniem.

    Z rana zaczęła się dziś ona dąsać po zamku, tylko się za okno godzinami gapić, i nic sobie z tego nie robić, że ma jeszcze życie do przeżycia. Nie wiedziałem co robić, zamykała się ona po komnatach i nawet nie płakała, a tępo w sufit się patrzała. Nie mam pojęcia, co jej jest, mam tylko nadzieję, że dziecku nic złego się nie stanie... kobiety jednak nie do rozumienia, tylko do kochania są.


    [​IMG]

    1.V.1188

    Dziecko mi się urodziło! Już wątpiłem w to, że zdrowym będzie, gdyż małżonka ma Sofia zachowywała się tak, jakby robiła wszystko, żeby się nie narodziło. Nie jadła prawie w ogóle, a ciągle skarżyła się tylko na bóle głowy i brzucha. Wielkiego strachu mi narobiła, ale na szczęście dziecko jest zdrowe! Imię mu Wilhelm nadałem, gdyż niby bardzo popularne w Rzeszy, choć co znaczy - nie wiem. Jednak jego narodziny to nie tylko zwykłę wydarzenie, które choć dobre, wielkiej wagi nie jest - oto mam dziedzica! Jeśli nic się mu nie przytrafi, odziedziczy on moje grafstwo, i dom Tschudi przetrwa! Wielką nadzieję mam, że Bóg da mu zdrowie dobre i żyć będzie długo, zwłaszcza, że Sofia w coraz większą melancholię wpada i o wspólnej z nią nocy, choćby nawet nie dającej mi przyjemności, jeno potomka, mogę pomarzyć, urzeczywistnić; nigdy.


    [​IMG]

    3.V.1188

    Miasto moje, Sankt Gallen, dużym na pewno nie jest, średniej wielkości, choć, jak na Schweizarii strome tereny i kiepskie gleby, na pewno nazwać je można dużym. Dlatego też do niedawna żadnej instytucji, co by się pieniędzmi w jakikolwiek sposób zajmowała, zamiast je tylko wydawać, nie było. Pochwyciłem jednak niedawno wieść od hrabiego Badenii, Henryka von Zähringen, co to naród żydowski na swoje ziemie wpuścił i od tego czasu pieniędzy mu w bród, a o przyszłość się nie martwi. O Żydach wiele nie słyszałem, jeno, że naród to głównie lichwiarstwem się pałający, a i żadną fizyczną pracą nie zarabiający, a trudniący się handlem, i to jeszcze nawet nie towarem siakim, co by człowiekowi zapewnić jadło, jeno pieniędzmi czystymi, czas przy tym wykorzystując ogromnie. Niby papież na to nie zezwala, bo podobno oni handlują czymś, co jest Boga kreacji i co do Boga tylko należy, czyli czasem, ale papież jest daleko, a skarbiec nasz, nie ukrywajmy, jest blisko, i bardziej potrzebny, i mniej ma pieniędzy, niż Rzym. Dlatego też przywilej dla wszystkich Żydowskiego pochodzenia, co by się chcieli w Sankt Gallen osiedlić, wydałem. Przywilej to stricte nie był, bowiem tylko im na to przyzwoliłem, ale ponieważ niewielu im na mieszkanie i pałanie się lichwiarskim procederem pozwala, w tym świetle to i tak była z mej strony łaska. Z rana do Sankt Gallen zawitały pierwsze karawany, w których to całe rodziny z "bankierstwa" żyjące przyjeżdżały do miasta. Co większą wiedzę posiadający katolicy głośno protestowali, ale i oni docenili pieniądze od Żydów płynące szybko, i przyzwyczaili się. A oni sami źli nie są - uczciwi przynajmniej, choć w swej uczciwości i człowiekowi nie ustąpią, ale też nie wezwą przedwcześnie, nie oszukają...


    [​IMG]

    20.VI.1188

    Żonie mojej coraz lepiej się powodzi! I niedawno noc ze sobą w końcu spędziliśmy! Wstyd się przyznać, do czego się uciekałem, by nie musieć rusińskiego grzechu* uprawiać, i tu o tym na pewno nie napiszę, ale już się do metod takich uciekać nie muszę. I Sofia uśmiechać się zaczęła, i już się w komnacie nie zamyka, a dawna pobożność jej została. Kapłan powiada, że jej dusza tak często do kościoła chodziła, by demona, który ją zniewalał na resztę dnia powstrzymać, i się udało - i teraz chodzi nadal, by nie powrócił... Cóż, miejmy nadzieję, że Diabeł już nigdy się do niej, ni do żadnego mego dworzana nie przypałęta. Ach, szczęśliwie wszystko i dobrze jest!


    * - w średniowieczu często mianem rusińskiego grzechu określano onanizm.


    _____________________________________-
    OT skasowano - AAR zamknięty - w celu kontynuowania proszę zgłosić się do administracji forum.
    Raferti
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie