Korona Aragonii - AAR

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Alcarcalimo, 16 Luty 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Alcarcalimo

    Alcarcalimo Aktywny User

    Prolog

    [​IMG]

    Aragonia była frankijską marchią graniczną z pierwszą historyczną stolicą w Jaca powstałą po najeździe muzułmanów na półwysep Iberyjski w 711. W czasach kryzysu państwa Franków Aragonia przekształciła się w samodzielne hrabstwo, zjednoczone w 925 z Królestwem Pampeluny (Nawarry). Władcy nowo powstałego kraju podbili w 918 Saragossę, która została jego nową stolicą. W wyniku dynastycznych podziałów w 1035 z Królestwa Nawarry zostało wydzielone Królestwo Aragonii, pierwszym królem został Ramiro I.
    W 1137 hrabia Barcelony Ramon Berenguer IV poślubił dziedziczkę Aragonii Petronelę, co dało początek unii Aragonii ze znacznie ludniejszą Katalonią. Katalońscy władcy Aragonii rozpoczęli ekspansję na południe, aby wyprzeć Maurów z Hiszpanii. XIII i XIV wieku Francuzi z północy wyparli Katalończyków z Prowansji, co skierowało ekspansję Aragonii na południe płw. Iberyjskiego i w rejon basenu Morza Śródziemnego. Na skutek tej ekspansji zajęto min. Walencję, wyspy Baleary, Sycylię, Król Aragonii nosił również tytuł króla Walencji, króla Majorki, hrabiego Barcelony, lorda Montpellier a także przez pewien okres księcia Aten i Neopatrii. Każdy z tytułów dawał mu prawomocną władzę nad określonym regionem, tytuły te ulegały zmianom po zwycięskich lub przegranych wojnach. W ten sposób ukształtowało się pojęcie Korony Domu Aragonii, które obejmowało wszystkie kraje znajdujące się pod zwierzchnim panowaniem króla Aragonii.
    W roku 1412 na tronie Aragonii zasiadła kastylijska dynastia Trastamara. Jej protoplastą był Henryk hrabia Trastamara, nieślubny syn króla Kastylii Alfonsa XI, który panował w latach 1312-1350. W 1369 roku, po zwycięstwie w wojnie domowej ze swym przyrodnim bratem, królem Piotrem I, Henryk rozpoczął panowanie w Kastylii jako Henryk II.

    [​IMG]
    Henryk Trastamara​

    Jego syn Jan I (panował w latach 1379-1390) poślubił Leonorę, córkę króla Aragonii Piotra IV "Uroczystego" (panował w latach 1336-1387). Z małżeństwa tego urodził się Ferdynand de Antequera, który w 1412 roku objął władzę w Aragonii jako król Ferdynand I. Drogę Ferdynandowi do tronu aragońskiego otworzyła bezpotomna śmierć w 1410 roku ostatniego króla aragońskiego z dynastii barcelońskiej, Marcina I "Ludzkiego" (panował w latach 1396-1410). Bezkrólewie w Aragonii trwało dwa lata, do 1412 roku, kiedy to Ferdynand de Antequcra, powołujący się na pokrewieństwo z królami Aragonii przez swoją matkę, zyskał przewagę nad swym konkurentem do korony Aragonii, Jakubem I hrabią Urgell. Oficjalnie koronę Aragonii przekazały Ferdynandowi stany wszystkich aragońskich prowincji, zgromadzone w miejscowości Caspe. Tam też w 1412 roku sformułowano tzw. ugodę z Caspe, oddającą aragoński tron Ferdynandowi de Antequera. Akt ten zadecydował także o tym, że u progu XV wieku w dwóch najważniejszych hiszpańskich królestwach (Kastylii i Aragonii) panowali władcy z dwóch linii tej samej dynastii.
    Królowie Aragonii z dynastii Trastamara nawiązywali do wielkich tradycji swoich poprzedników, próbujących umocnić obecność polityczną Aragonii na Półwyspie Apenińskim. Syn Ferdynanda I, król Alfons V "Wspaniały" rozpoczął panowanie w roku 1416, a od roku 1419 zaczął planować szereg kampanii, zmierzających do podporządkowania sobie Królestwa Neapolu. Realizował tym samym testament neapolitańskiej królowej Joanny, która umierając, przekazała swoje królestwo władcy Aragonii.
    W tym momencie taż to i my zaczynamy swą opowieść. Korona Aragonii była w tamtym czasie jedną z wiodących sił w basenie morza śródziemnego. Flota Aragonii jest jedną z najsilniejszych w tym czasie na tym basenie. Równają się z nią lub ją nieznacznie przewyższają jedynie floty Republik włoskich Genui, Wenecji czy rosnącego w siłę Imperium Osmańskiego. Sytuacja wewnętrzna królestwa jest zadowalająca. Po okresie walk spowodowanych bezkrólewiem zapanował wreszcie pokój i królestwo się bogaci. Władca posiada pełne poparcie Cortezów a ludność zamieszkujące poszczególne Comarc żyje w spokoju.
    Jest to najlepsza pora aby Aragonia stała się już nie równorzędnym partnerem dla innych krajów ale aby im przewodziła.

    [​IMG]

    -----------------------------------------------

    Witam ponownie. Zaczynam nowego aar'a, gdyż jakoś mnie do tego ciągnie:p.
    Nie wiem tylko czy go skończę i kiedy. Bardzo możliwe że na kilku odcinkach ze względu na brak czasu, ale postaram się w miarę możliwości ciągnąć. Odcinki będą rzadko (no może po za pierwszym) i nieregularnie. Przykro mi, ale wole was ostrzec teraz i później może pozytywnie zaskoczyć niż czegoś naobiecywać. To chyba tyle w ramach wstępu. A i proszę o uwagi i doping.
    Co do tego w jakim będzie stylu ten aar, to dużo screenów z gry możecie być pewni. Nie planuje tym razem prowadzić żadnej alternatywnej opowieści a skupić się na grze. Może jak mnie najdzie ochota to coś fabularnego napisze. Wszystko wyjdzie w trakcie.

    Co do ustawień:
    - EU2 + patch 1.9 + WATK 3.11 + Extrawatk 0,6b
    - Very Hard, Weakling no i włączyłem te różne alternatywne cuda po za NAJF

    Zobaczymy co z tego wyjdzie. pozdro.
     
  2. Alcarcalimo

    Alcarcalimo Aktywny User

    I
    "...Wojna na początek..."


    [​IMG]
    [​IMG] [​IMG]

    Rozpocznę mą opowieść o Królestwie Aragonii od krótkiej historii Królestwa Neapolu ;), a dokładnie od przyczyn jakie sprawiły, że władca aragoński miał prawo, ba, nawet obowiązek zaatakować tę krainę i włączyć ją do swego władztwa. Musimy się cofnąć o prawie 150 lat aby poznać początki tego konfliktu. W Neapolu i na Sycylii panował wówczas Karol I Andegaweński, król Sycylii, Neapolu, Jerozolimy i Albanii, książę Achai, hrabia Andegawenii, Maine, Prowansji i Forcalquier, pogrobowy syn króla Francji Ludwika VIII Lwa i Blanki Kastylijskiej, córki króla Alfonsa VIII Szlachetnego. Dzięki poparciu papiestwa uzyskał on koronę Sycylii. Dążył do opanowania basenu Morza Śródziemnego i podboju Bizancjum. Jego ambitne plany zniweczyły nieszpory sycylijskie z 1282 r., które doprowadziły do utraty Sycylii i wieloletniej wojny z Aragonią, która ciągnęła się jeszcze wiele lat po śmierci Karola, zmarłego w 1285 r.
    W Aragonii panował w tym czasie Piotr III Wielki, Syn króla Jakuba I Zdobywcy i Jolanty, córki Andrzeja II, króla Węgier. Po śmierci swojego starszego brata Alfonsa w 1260, został następcą tronu aragońskiego. W 1262 poślubił Konstancję, córkę i dziedziczkę króla Sycylii - Manfreda, ostatnią przedstawicielkę rodu Hohenstaufów. Po śmierci ojca 27 lipca 1276 objął rządy w Aragonii oraz podporządkował sobie młodszego brata Jakuba, który w schedzie po ojcu otrzymał Królestwo Majorki.
    Piotr III kontynuował politykę ekspansji śródziemnomorskiej Jakuba I Zdobywcy. Zrezygnował jednak z planów narzucenia zwierzchnictwa hafsydzkiemu emiratowi Tunezji , gdy dowiedział się o buncie mieszkańców Sycylii. Wojska znad wybrzeży Afryki przerzucił na Sycylię, na której ludność zbuntowała się przeciw rządom Karola Andegaweńskiego. 30 marca 1282 mieszkańcy Palermo dokonali masakry Francuzów, czyli wspomnianych już wyżej Nieszpor Sycylijskiich. Nowy władca, po entuzjastycznym przyjęciu przez Sycylijczyków, we wrześniu 1282 przyjął koronę sycylijską jako Piotr I. Ponieważ południowe Włochy i Sycylia od czasów normańskich (XI wieku) były lennem papieskim, papież Marcin IV obłożył klątwą Piotra Aragońskiego i jego następców oraz pozbawił obu koron. Do wykonania papieskiego wyroku nakłoniony został bratanek obalonego Karola Andegaweńskiego, król Francji Filip III Śmiały (który był żonaty z siostrą Piotra, Izabelą).
    Według porozumień zawartych przez zainteresowanych Karol Andegaweński miał odzyskać Sycylię, a młodszy syn Filipa III i Izabeli, Karol de Valois, otrzymać koronę aragońską. Działania wojenne we Włoszech (1283-1285) zakończyły się zwycięstwem Piotra III. Jego flota dwukrotnie rozbiła marynarkę Karola. Także wyprawa Francuzów poza Pireneje nie przyniosła pożądanego efektu. Po ponad dwumiesięcznym oblężeniu Gerony w Katalonii zdziesiątkowana armia Filipa III wycofała się. Ostatecznie Piotr III zdołał nie tylko utrzymać dotychczasowe zdobycze, ale rozszerzył swoje władztwo. W 1283 zajął Maltę, w następnym – Dżerbę, wyspę u wybrzeży Tunezji, a w 1285 władca Tunezji zgodził się na płacenie trybutu Aragonii. W ten sposób Korona Aragonii powiększyła się o wyspy środkowego morza śródziemnego. Jednocześnie jednak oba królestwa stały się sobie wrogie. Władcy Neapolu cały czas tytułowali się Królami Sycylii i rościli sobie prawa do tej wyspy. Z upływem czasu jednak ich wpływy malały, a koligacje rodowe tworzyły nowe możliwości. I tu dochodzimy do czasów nam współczesnych.
    W Neapolu władała Królowa Joanna II, która pochodziła z dynastii andegaweńskiej (Anjou), będącej boczną linią francuskich Kapetyngów. Była córką króla Neapolu i króla Węgier Karola III (zwanego także Karolem z Durazzo) i Małgorzaty, również pochodzącej z dynastii andegaweńskiej. Jej bratem był Władysław, poprzednik na neapolitańskim tronie.
    Joanna swoim zachowaniem i stylem życia nawiązywała do swej imienniczki – królowej Neapolu Joanny I. Prowadziła podobnie swobodny tryb życia, miała dwóch mężów, wielu admiratorów i kochanków, co prowadziło do oskarżeń o lekkość obyczajów i rozwiązłość. Jednocześnie zaś, mimo licznych przygód nie potrafiła zapewnić następcy tronu. Za czasów królowej władza w królestwie należała do baronów, a na dworze najwięcej do powiedzenia mieli królewscy faworyci i kondotierzy. Najważniejszymi z nich byli faworyt Pandolfo Alopo i kondotier Muzio Sforza. Krótko mówiąc panował chaos.
    Taki obrót spraw nie spodobał się neapolitańskim baronom, którzy wezwali Jakuba de Burbon, hrabiego La Marche, by zaaranżować jego małżeństwo z królową i odsunąć od władzy jej faworytów. Do ślubu doszło 10 sierpnia 1415, królewski małżonek otrzymał tytuł księcia Tarentu. Jakub szybko pozbył się faworytów królowej, kazał powiesić Pandolfo Alopo, a Sforzę uwięzić. Następnie Jakub osadził w domowym areszcie swoją małżonkę, by samemu przejąć pełnię władzy, z pomocą przybyłych razem z nim oddziałów francuskich. By podkreślić swe rządy przybrał tytuł króla i inne tytuły jakimi posługiwali się władcy Neapolu: króla Węgier, Jerozolimy, Sycylii, Dalmacji, Chorwacji, hrabiego Prowansji i Piemontu. Jednak bezwzględne rządy Jakuba nie spodobały się nawet popierającym go do tej pory możnym, którzy uwolnili królową, zaś Jakuba uwięzili. Hrabia La Marche przegrał tą próbę sił i w 1419 został zmuszony zrezygnować z królewskich prerogatyw, opuścił stolicę, zadowalając się ostatecznie jedynie tytułem księcia Tarentu. Małżeństwo Joanny i Jakuba nigdy nie zostało anulowane. Kolejnym faworytem królowej został tymczasem hrabia Avellino, Giovanni Caraccioli (zwany Sergianni), przywódca buntu przeciw Jakubowi Burbonowi. Po wygnaniu Jakuba, w październiku 1419, za zgodą papiestwa, odbyła się oficjalna koronacja Joanny.
    W tym czasie Sergianni całkowicie przejął kontrolę nad rządami królestwa. Za jego sprawą pogorszyły się relacje Joanny z papieżem Marcinem V, któremu za radą Siergianniego, królowa odmówiła pomocy materialnej i wojskowej. Wówczas papież wezwał z Francji Ludwika III Anjou oferując mu koronę Neapolu (królestwo było formalnie papieskim lennem). Ludwik III, którego ojciec przez wiele lat walczył o Neapol z bratem Joanny, z pomocą króla Francji i za papieskie pieniądze, zebrał wojsko i w 1420 najechał na neapolitańskie ziemie oblegając stolicę królestwa. Wówczas królowa wezwała na pomoc Alfonsa V Wspaniałomyślnego, króla Aragoniii i Sycylii, który pragnął wziąć w posiadanie cały zachodni basen Morza Śródziemnego. Joanna II adoptowała Alfonsa, nadała mu tytuł księcia Kalabrii, czyniąc go jednocześnie swoim spadkobiercą.
    Nim jednak o tych wydarzeniach, powiedzmy trochę o przygotowaniach jakie poczyniono aby się dobrze do tej walki przygotować. Po pierwsze aby skarb państwa był wystarczający, po drugie aby flota była dość silna. Jak już wspomniałem Alfons dążył do hegemonii w zachodnim basenie Morza Śródziemnego a tego nie dało się osiągnąć bez floty na tyle silnej aby mogła pokonać Genuańską.

    [​IMG]

    Inną kwestią było polityczne zabezpieczenie się odpowiednimi umowami dyplomatycznymi. O ile ze strony Kastylii nic Królestwu nie groziło, o tyle zagrożenie ze strony francuskiej było już prawdopodobne. Pierwszym dyplomatycznym krokiem w roku 1419 było zawarcie mariaży z hrabstwami Nawarry i Foix, krain baskijskich leżących w Pirenejach. Wzmocniono też podobnym układem sojusz z Sabudią. W wypadku oficjalnego włączenia się do wojny Francji liczono na wsparcie ze strony tych państw. Mimo wszystko otwarta woja z Francją była mało prawdopodobna co było spowodowane ponownym nasileniem się walk z Anglikami. Poczyniono także kroki w celu zawarcie przymierza z angielskimi Platengotami.
    Początkiem 1419 roku Alfons zdecydował się na powołanie we wszystkich prowincjach kraju poborców podatkowych. Był to świeży zwyczaj zapoczątkowany w północnych republikach włoskich oraz Niderlandach. Nowe rozwiązania ustrojowe powodowały wzmocnienie władzy królewskiej w prowincjach, a także zwiększenie wpływów do skarbu.
    Mimo oczywistych korzyści w dłuższej perspektywie nie była to łatwa decyzja z kilku powodów. Przede wszystkim nie było na tę reformę stać skarbu królewskiego i należało zaciągnąć w pożyczki w łącznej wysokości 400 dukatów u bankierów Weneckich. Drugim nie mniej istotnym problemem była oczywisty sprzeciw szlachty, która w ten sposób traciła możliwość kreatywnego zwiększania swych zysków. Ten problem udało się jednak przezwyciężyć dzięki ciągle olbrzymiej popularności nowej dynastii i władcy.
    Ważną kwestią było też czy rozsądnie jest się zadłużać w przeddzień wybuchu wojny. Uznano że warto zaryzykować.
    W czerwcu nawiązano stosunki dyplomatyczne z Republiką Korsyki, co niemal natychmiast skończyło się zatargiem dyplomatycznym.

    [​IMG]

    Państwo to niedawno wyzwoliło się z pod władzy Genueńskiej i mimo silnych tendencji izolacjonistycznych musiało szukać sojuszników. W dodatku posiadało ono bardzo istotnie strategiczne położenie (o czym wszyscy zainteresowani wiedzieli) u wejścia do zatoki ligurskiej. Gdyby się udało włączyć tę krainę do sojuszu, Aragonia uzyskała by wymarzoną bazę do wypadów na północne Włochy. Niestety, nie powiódł się ten plan. Mimo zawarcia mariażu Korsykańczycy wybrali sojusz z Republiką Milanu i o zgrozo Genui. Widać doża genuański pogodził się (przynajmniej tymczasowo) z utratą kontrolo nad wyspą. Była to porażka polityki aragońskiej, z drugiej strony jednak oddalała ona groźbę interwencji sojuszu Milan-Genua w zbliżającej się konfrontacji. Mimo to na wszelki wypadek zaczęto nawiązywać bliższe stosunki z Helwetami.

    [​IMG]

    21 lipca 1420 roku Joanna, Królowa Neapolu zwróciła się do Alfonsa z taką oto propozycja:

    [​IMG]

    Wydarzenia zaczęły widocznie przyspieszać. Alfons zdecydował się przerzucić swą armię z Iberii na Sycylię. Pod bronią w Aragonii znajdowało się w tym czasie 20 tysięcy piechoty i 5 kawalerii. Do obrony granicy w razie natarcie francuskiego skierowano do Katalonii północnej 5 tysięcy piechoty, a reszta armii została przeniesiona do obozu pod miastem Messyna, znajdującym się tuż u wybrzeży kontynentalnych Włoch.
    Równocześnie zdecydował się on na kolejną kosztowną inwestycję, której celem było podniesienie wartości bojowej armii. Zatrudnił on słynących ze swego fachu niderlandzkich najemników-instruktorów, weteranów wojen angielsko-francuskich, którzy mieli wzmocnić dyscyplinę wojsk aragońskich. Jednocześnie do oddziału strzegącego przełęczy pirenejskich dołączyło 2,5 tysiące zbrojnych.

    [​IMG]

    Postępowanie to wzbudziło wrogość władców Prowansji i Orleanu, sojuszników Ludwika. Równocześnie wzmógł na sile konflikt między Aragonią a genua i Milanem o Korsykę. Realna stała się groźba wojny między z tymi krajami. Aby załagodzić sytuację zdecydowano się zawrzeć mariaż między arystokratycznymi rodami Aragonii i Milanu, równocześnie taką sama umowę podpisując z Helwetami. Napięta sytuacja na północy nie służyła planom wojennym na południu Włoch. Bano się zaczepiać Ludwika, który tak naprawdę rządził w Neapolu, gdyż cały czas obowiązywał między nim a papieżem Marcinem V sojusz obronny. Na szczęście sojusz ten miał stracić ważność z rokiem 1422, a było wątpliwe czy Marcin V znajdzie czas aby go przedłużyć. Schizma i dwóch innych papieży całkowicie pochłaniało jego uwagę.

    [​IMG]

    W grudniu 1421 przebazowano na Sycylię całą flotę wojenną Aragonii, czyli w sumie 12 okrętów (w tym 10 galer). Nie były to siły zdolne przeciwstawić się flocie Genui ale na neapolitańską powinny całkowicie wystarczyć. Zresztą ich zadaniem miało być zabezpieczenie przeprawy wojsk przez cieśninie messyńską nie walka. Alfons zdawał sobie sprawę ze słabości swej floty.
    Długo wyczekiwana wojna wybuchła 15 stycznia 1422 roku. Zdecydowano się w ten konflikt nie angażować Królestwa Sabaudii, aby nie zwiększać napięcia na północy. Wojna toczyła się między wojskami Alfonsa a wojskami francuskimi i neapolitańskimi wiernymi Ludwika III Anjou. Zgodnie z oczekiwaniami w konflikt nie wmieszał się Delfin Francji.

    [​IMG]

    Ludwik został zaskoczony rozpoczęciem działań wojennych jeszcze zimą. W związku z tym w przeprawie Aragończykom próbowało przeszkodzić jedynie 3,5 tysięczny oddział, podczas gdy główne siły cały czas pilnowały spokoju w stolicy. Nie udało im się to, choć trzeba przyznać że sprawili atakującym sporo problemu. Po zwycięstwie natychmiast ruszono pod miasto Tarent, stolicę prowincji Apulla. Nim jednak tam dotarto z północy nadciągnęły główne siły obrońców. Było to 8 tysięcy zbrojnych pod dowództwem samego Ludwika. Na ziemi włoskiej doszło do krwawej bitwy, w której 17 tysięcy Aragończyków pokonało siły francusko-włoskie. Ludwik wraz z resztą swych sił salwował się ucieczką w stronę Neapolu, a zwycięski Alfons zbierał owoce swego sukcesu. Wpierw zjawiła się u niego delegacja możnych neapolitańskich uznających jego prawa do dziedziczenia korony po Joannie (sama królowa przebywała w tym czasie jako zakładnik w Neapolu) oraz oferując na potrzeby wojenne 100 dukatów.

    [​IMG]

    Alfons oczywiście z radością przyjął tą delegację i dar. Za cześć pieniędzy kazał nająć dodatkowe 5 tysięcy zbrojnych, a samych delegatów ugościł po królewsku.
    Jednocześnie postanowił jak najszybciej zająć stolice. Prawie dwutysięczny oddział wyznaczył do blokowania garnizonu Tarentu, a sam zresztą armii ruszył w pościg. Na równinach Kampanii doszło do kolejnej bitwy, w której znów górą okazał się Alfons. Ludwik zdołała jednak znów uciec tym razem na okręty stacjonujące w porcie Neapolitańskim, a samo miasto obległa armia Alfonsa, równocześnie reszta armii ruszyła w pościg za niedobitkami oraz aby zająć ostatnią z trzech prowincji, Kapitanate ze stolicą w Pescarze. W ten oto sposób przed końce 1422 roku wszystkie miasta gdzie trzymały się jeszcze załogi Ludwika zostały oblężone, a sam Ludwik zajął się to piractwem to szukanie ratunku u papieża czy innych władców.

    [​IMG]

    W październiku flota aragońska ruszyła na poszukiwanie Ludwika. W wyniku czego doszło do bitwy u wybrzeży Malty, gdzie po ciężkich bojach zmuszono przeciwnika do ucieczki flota Ludwika schroniła się w portach Afryki. Należy tu zwrócić uwagę drogich czytelników iż Ludwik dogadał się z piratami afrykańskimi odnośnie zaopatrywania jego statków i wspólnego nękania wybrzeży wysp należących do Aragonii.

    [​IMG] [​IMG]
    Batalia w Kampanii oraz bitwa u brzegów Malty
    Gdy tylko wieść o zwycięstwie dotarła do Włoch zaczęły poddawać się załogi broniące dotąd zamków. Wpierw w Apulli, a później Kapitanacie. W maju zaś Joanna uwolniona już z niewoli oficjalnie adoptowała Alfonsa obiecując mu tron Neapolu.
    Ludwik w tej sytuacji, decyduje się na ostatni, dramatyczny gest. Siły Alfonsa w tym czasie panowały już nad większą częścią Neapolu, po za portem czy kilkoma jeszcze warowniami. Ludwik przybywa ze swoją flotą do Neapolu i każe swym marynarzom w sile 3 tysięcy zaatakować na lądzie wojska aragońskie, jednocześnie buntuje część ludności stolicy do wystąpienia przeciw „uzurpatorowi”. Wszak to on Ludwik miał błogosławieństwo zasiadającego w Rzymie papieża. W ten sposób dochodzi do najbardziej dramatycznych w całej wojnie wydarzeń. 17 tysięcy Aragończyków niemal równocześnie musi się bronić przed 3 tysiącami najemników i prawie 20 tysiącami zbuntowanej szlachty i mieszczan Neapolu. Wychodzą jednak z tego starcia zwycięsko, wycinając atakujących w pień. Po tych wydarzeniach pozostało w Neapolu już niewielu, których by się zbrojnie sprzeciwiali nowej władzy. Miasto pada.

    [​IMG]
    [​IMG]

    Wojna się zakończyła, a nadszedł czas negocjacji i układów. Mimo, że od końca maja 1423 nie prowadzono już żadnych działań zbrojnych na lądzie (tylko flota ciągle uganiała się za piratami), a całe królestwo Neapolu znajdowało się pod kontrolą Alfonsa to układy trwały do marca 1424. Było to spowodowane skomplikowaną sytuacją międzynarodową. Do zwykłych włoskich komplikacji doszła także kwestia papieska. Marcin V, które po klęsce swej polityki stracił i tak już słaby autorytet próbował jeszcze ratować sytuacje proponując Alfonsowi Apulle i Kapitanie oraz niewielką kontrybucję jednocześnie żądając zrzeczenia się praw do Kampanii i Neapolu na rzecz Ludwika. Joanna w tych układach w ogóle nie była brana pod uwagę. Oczywiście Króle na to nie przystał. Alfons żądał oddania pod swe panowanie wymienionych wyżej prowincji oraz przywrócenia pełni władzy Joanny w Neapolu jako swego wasala. Targi trwały miesiące i nie widać było rozwiązania. Postanowiono zaatakować w tej sytuacji głównego opozycjonistę, czyli papieża, co zakończyło się następująco.

    [​IMG]

    Na mocy pokoju zawartego 14 marca 1424 roku Joanna została przywrócona na tron w Neapolu, jednak bez zwierzchności wasalnej, po jej śmierci jednak miał on zostać przekazany Alfonsowi. Jednocześnie zaś Apulla i Kapitanata stawały się już własnością Korony Aragonii, dodatkowo Alfons dostawał 100 dukatów celem usprawnienia administracji tych ziemi i ich odbudowy.

    [​IMG]

    Nim jeszcze na Święta Bożego Narodzenia Alfons powrócił do Barcelony po tej udanej kampanii, udało mu się załatwić dwie ważne sprawy we Włoszech. Nakłonić Księcia Sieny do wstąpienia do sojuszu oraz spłacić bankierom weneckim pożyczkę zaciągniętą przed pięciu laty. Można było przystąpić do nowych wyzwań zakańczając stare.


    ----------------------------
    Proszę bardzo pierwszy odcinek. Drugi też na pewno będzie, gdyż jest już napisany. Ale wrzucę go dopiero gdy napiszę trzeci :)

    ps. kurde, czemu jest limit umieszczonych zdjęć? Tylko 20, musiałem ciąć

    ps2. menu edycji jest do ****... i jeszcze mi wyskoczyło że wiadomość zbyt krótka :)
     
  3. Alcarcalimo

    Alcarcalimo Aktywny User

    II
    1425-1434

    „...Handel, Sztuka, Dyplomacja...”

    Po zakończeniu kampanii włoskiej Alfons V, król Aragonii, Majorki, Sycyli i Walencji, hrabia Barcelony, Sardynii, Malty, Tarentu i Kapiatanatyty, czy wreszcie dziedzic Neapolu i Kampanii powrócił tryumfalnie do Barcelony. Wojna nie trwała długo, ani też nie była zbyt ciężka. Zrównoważyły ją jednak negocjacje, pakty i podchody polityczne, które trwały drugie tyle do sama wojna, a przysporzyły królowi więcej wrogów niż sam fakt wypowiedzenia wojny.
    Papież, ksiażęta Mediolanu, Mantui, Toskani, nie wspominając nawet o dożach genuańskich zgodnie orzekli, iż ów awanturnik zza morza pozwala sobie na zbyt wiele i staje się niebezpieczny dla ich własnych interesów. Po prawdzie wyłącznie dwie liczące się republiki doszły do innego zdania, a może nie do innego zdania, a innej interpretacji faktów. Otóż byli to książę Sieny, który dołączył do sojuszu aragońskiego i doża wenecki. Tak naprawdę jedynie ten ostatni był ważnym sprzymierzeńcem. Wenecjanie od lat bogacili się na handlu ze wschodem. Byli oni pośrednikami między bizantyjczykami i muzułmańskimi kupcami z Aleksandrii, a resztą Europy. Powodowało to iż ich zainteresowanie polityczne było skierowane bardziej na wchód basenu morza Śródziemnego niż na wydarzenia w Italii. Nie to iż by nie chcieli być i tu być hegemonem, ale aby choć w cześć to osiągnąć musieli mieć silnego sprzymierzeńca. A idealnym okazała się Aragonia, jako przeciwwaga dla Genui i Milanu. Wenecjanie szukali także sojusznika przeciw rosnącej potędze Turków Osmańskich. Ów okrutny naród przejawiał co raz większą energię w podporządkowywaniu sobie dotąd podzielonych książąt czy to na prawosławnych Bałkanach czy w Azji. Zresztą dla Alfonsa ten sojusz także był korzystny, gdyż miał on i swoje plany, którymi póki co nie zamierzał się dzielić z kupcami weneckimi.
    Przyjrzyjmy się może sytuacji gospodarczej Korony Aragonii, po zakończeniu tej wojny:

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Alfons wracając do kraju podjął już jednak pewnie kroki by on się ziścił. Pierwszym jego etapem było zarówno uspokojenie sytuacji wewnętrznej jak i międzynarodowej. Korona Aragonii nie mogła w tym momencie dalej się rozrastać, gdyż mogło by to się spotkać z niezadowoleniem także i urażonych Francuzów, konflikt z którymi mógłby by skończyć się opłakanie. W najbliższych latach Aragonia miała się rozwijać gospodarczo i kulturowo.
    Większość wybrzeża zachodniego basenu morza Śródziemnego była pod przemożnym wpływem kupców włoskich a zwłaszcza Florenckich i Genuańskich. To oni byli pośrednikami w przeważającej większości części transakcji dokonywanych na tych wodach, a centrum całego obrotu towarami znajdowało się w Genui. Stan kupiecki zaś Aragonii był słaby, niezorganizowany, nie dokształcony i szczerze rzecz ujmując nie istotnym na rynkach Europy. Król Alfons postanowił to zmienić. Jeszcze 1425 nakazał licznej ekspedycji kupieckiej udać się do Genui, w celu zapoznania się z tamtejszymi zwyczajami kupieckimi i ugruntowania solidnej pozycji w tym intratnym przedsięwzięciu.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Jednocześnie począł większość dochodów skarbu przekazywać na poczet organizacji cechów czy gildii kupieckich. Co lepiej rokujący młodzieńcy byli z polecenia władcy wysyłani czy to do Wenecji, Konstantynopola czy Aleksandrii, aby zdobywać doświadczenie.
    W pierwszych latach efekty finansowe tych wydatków były mizerne. Bardziej obyci Włosi pozbywali ich udziałów w zyskach. Z czasem jednak zaczęło to przynosić efekty. Rok 1428 przyniósł wreszcie zakończenie reorganizacji gildii, co błyskawicznie przełożyło się na skuteczność handlu. Nim minęło kolejne 3 lata to nie Genuańczycy czy inni Włosi dominowali w centrum handlu Genui a właśnie Aragończycy.
    [​IMG]

    [​IMG]

    Inną ważną kwestią dla monarchy był rozwój jego także prywatnej pasji. Od zakończenia wojny gromadzono niemal cały rocznych przychód z podatków w skarbcu. Początkowo planowano te pieniądze przeznaczyć na rozwój floty, która jak się okazało, nie jest wcale tak silna jak myślano. Plany te jednak zostały zmienione z dwóch powodów. Pierwszym, była reakcja świeżego sprzymierzeńca na nagły rozwój floty czy to wojennej czy handlowej właśnie w momencie gdy doszło do spięcia między nami „na jego terenie”, o czym później, drugim zaś pewien niezwykle bogaty, bezdzietny, a przy tym zakochany w sztuce włoski szlachcic. Hrabia Francesco Laurena, był nowym poddanym Alfonsa. Był on mieszkańcem Neapolu, który to uważał za najpiękniejsze miasto na świecie..., póki wraz z Alfonsem nie przybył do Barcelony. Jak to określił, mieszanka kultur, która doprowadziła do stworzenia tego miasta nie mogła by stworzyć niczego bardzie idealnego. ​

    [​IMG]

    Francesco był wielkim mecenasem sztuki bez dwóch zdań. Na prywatnej audiencji u Alfonsa w roku 1428 postawił on swemu królowi ultimatum. Przekaże on cały swój majątek i zbiory Koronie, jeśli Alfons zobowiąże się wybudować w Barcelonie godny Dom dla 9 Muz. Rozpoznał on chyba w królu pokrewną duszę, gdyż ten na to przysłał i w dodatku zobowiązał się natychmiast rozpocząć projektowanie, a później bezzwłocznie budowę. Projekt miał być gotowy już w roku 1431.​

    [​IMG]

    Nie wszystko jednak układało się po myśli króla. Wpierw mieszkańcy Malty wymusili zmniejszenie obciążeń podatkowych motywując to ciągłymi atakami piratów z Afryki. Piraci ci rzeczywiście byli przekleństwem i król nie miał wyjścia musiał zgodzić się na przekazanie większej część dochodów wyspy na jej obronę.​

    [​IMG]

    Decyzja Króla o wydaniu ogromnej kwoty 940 dukatów na budowę specjalnego budynku tylko do celów naukowych czy jako magazyn dzieł sztuki, czy znów ogromnego wsparcia finansowego dla kupców, nie spotkały się ze zrozumieniem u jego poddanych. Pojawiły się głosy krytyki ze strony szlachty katalońskiej, której nie podobały się przywileje nadawane kupcom, co za skutkowało spadkiem przychodów z podatków w prowincji stołecznej. Na szczęści z nawiązką tą stratę rekompensowały rosnące przychody z handlu.​

    [​IMG]

    Najgorsze wydarzenie miało jednak miejsce w drugiej połowie roku 1431 na archipelagu balearskim. Mieszkańcy tych wysp od zawsze mieli silne poczucie autonomii i własne zdanie. W dodatku po wypędzenie Maurów doszło do tego wręcz fanatyczna wiara chrześcijańska. Nie żeby Alfons nie był dobrym Chrześcijaninem, ale jak już udowodnił potrafił się przeciwstawić nawet papieżowi. Mieszkańcy wysp wszakże ufali bezgranicznie słowom swych pasterzy. No a jednemu biskupowi nie spodobało się przeznaczanie pieniędzy na budowę „przybytku dla ciała” jak określił kompleks muzealno-naukowy powstający w Barcelonie, zamiast na budowę nowych „Domów Bożych”. Postępowanie to zakończyło się niestety buntem. Szybka reakcja Alfonsa, który osobiście wybrał się wraz z armią, nie dopuściła do eskalacji konfliktu.​

    [​IMG]

    Należało by także w tym miejscu wspomnieć o drugiej w kolejności sprawie która zaprzątała uwagę Alfonsa. Mowa tu o dyplomacji, która szczerze powiem była ściśle podporządkowana planom ekspansji handlowej. Jak już wspomniałem cały niemal handel ze wschodem szedł przez Włochów a zwłaszcza Genuańczyków i Wenecjan. Jako że obu tych potentatów nie dało się szybko pokonać, postanowiono sprzymierzyć się z jednym. Padło na Wenecjan, gdyż z to właśnie rynek Genuański był nam bliższy w dodatku ciągle toczyły się spory o Korsykę.
    Planem Alfonsa było, iż to przez porty Aragonii będzie przechodzić handel dla Kastylii i Portugalii. Dlatego też z ta pierwszą podpisano porozumienie handlowe, a z drugą zaczęto na ten temat negocjacje. Zresztą takie same negocjacje prowadzono także z Wenecją. Potentaci jednak póki co bronili się przed wpuszczenie uprzywilejowanej konkurencji na swój rynek.
    Zawarto też serie mariaży z państwami katolickimi we wschodniej części morza Śródziemnego. Do najważniejszych należało połączenie się z możnymi Cesarstwa Biznatyńskiego i Królestwa Cypru. To pierwsze mimo że imperium było już tylko z nazwy, kontrolowało Cieśniny Dardanelskie, Królestwo Cypru zaś jawiła się jako wysunięta placówka chrześcijańska w oceanie islamu. W późniejszym okresie wynegocjowano też bardzo korzystne warunki postoju okrętów i statków w ich portach. Dzięki temu statki aragońskie miały dostęp do przyjaznych portów na wschodzie.
    Jeśli chodzi jeszcze o Królestwo Cypru to stało się ono kością nie zgody o której już wspomniałem z Republiką Wenecką.. Doża wenecki uważał ową wyspę za swą strefę wpływów i myślał o jej włączeniu do swego kraju. Nic więc dziwnego iż nie spodobało się wenecjanom próba wykradnięcia tego kąska. Po latach negocjacji, przekonywa, jak i oczywiście łapówek Królowa Cypru ostatecznie odrzuciła propozycje dołączenia do sojuszu któremu przewodniczyła Aragonia. Udało się jedynie wynegocjować bardzo korzystne warunki zaopatrywania aragońskich statków w tutejszych portach.

    [​IMG]

    W roku 1428 na dworze Alfonsa zjawili się niespodziewani i zaskakujący goście. Byli to dwaj posłowie władcy na wpół legendarnego Królestwa Etiopii. Przywozili oni ze sobą list od swego władcy Yashaq'a I. W liście tym Yashaq informował iż włada krajem, który od wieków opiera się atakom Muzułmanów. Proponował on nawiązanie bliższych stosunków jak również sojuszu skierowanego przeciw Mamelukom. Na poparcie swej propozycji proponował on aby Alfons wybrał jedną ze swych najpiękniejszych cór i wydał ją za syna etiposkiego Króla. Alfons ostrożnie podszedł do tych rewelacji. Nie bardzo mógł uwierzyć że w oceanie islamu uchowała się gdzieś oaza chrześcijaństwa. Mimo to godnie przyjął posłańców i postanowił odpowiedzieć na ten list. Nie będzie się śpieszył, ale jeśłi to prawda to taki sojusznik kiedyś może się przydać.
    Pod koniec roku 1432 na dwór w Barcelonie przybył pewien Kostarykańczyk, który prosił władcę Aragonii o pomoc w naprawieniu wielkiej niesprawiedliwości. Oczywiście tą niesprawiedliwością było to, że to jego kuzyn a nie on sprawuje władze w tym młodym królestwie. Mimo, że afera była szyta grubymi nićmi Alfons poważnie się zastanawiał czy nie poprzeć żądań tego łotra. Obiecywał on iż po osadzeniu go na należnym mu tronie, zerwie on sojusz z Milanem i Genuą i złoży przysięgę wasalną Alfonsowi. Rozwiązanie miało to wiele plusów. Wreszcie można było zapanować nad tą wyspą.

    [​IMG]

    Zdecydowano się jednak odmówić. Afera ta kosztowała by przynajmniej 150 dukatów, nie licząc żołdu i zaopatrzeni dla armii, a kasa królewska nie dość że świeciła pustkami to jeszcze była do spłacenia pożyczka zaciągnięta aby wybudować Akademię w terminie. W dodatku plan ten w cale nie gwarantował sukcesu. Było bardzo prawdopodobne iż obecnego władcę Korsyki poprze Genua i Milan. A na wojnę z tym krajami Aragonia w żadnym wypadku nie była gotowa.
    Urażony pretendent mimo to wrócił do kraju i w kolejnym roku wzniecił bunt. Bunt został szybko stłumiony.

    [​IMG]

    2 lutego 1434 roku w Barcelonie odbyła się wielka uroczystość. Alfons V osobiście otworzył odrzwia pierwszej Akademii(jak zaczęto zwać tę budowlę) w tej części świata. Nawet dumne Włoch nie mogły się poszczycić taką instytucją. Budynek ten służyć miał jako biblioteka, galeria sztuki i uniwersytet. Miał on być domem wiedzy i umysłu. Alfons zobowiązał się dbać o rozwój i dobry stan tej świątyni. Doglądać studentów jak i wyszukiwać i sprowadzać nowe eksponaty .

    [​IMG]

    [​IMG]
    Akademia Barcelońska​
     
  4. Alcarcalimo

    Alcarcalimo Aktywny User

    III
    1434-1440
    "...Jedna porażka, jedno zwycięstwo..."

    Po ukończeniu Akademii przyszedł czas na bardziej przyziemne sprawy.
    W marcu 1434 roku wygasła umowa sojusznicza między Królestwami Aragonii, Księstwem Sabudii i Republiką Sieny. W związku iż sytuacja polityczna nadal sprzyjała, a nawet poczęła co raz mocniej zacieśniać współpracę między tymi krajami, w dniu wygaśnięcia obowiązujących umów przedstawiciele zainteresowanych państwa spotkali się na zamku Nicejskim, gdzie przedłużono zobowiązania sojusznicze na kolejne 10 lat. Dokonano tego w przededniu kolejnych istotnych wydarzeń na arenie międzynarodowej.

    [​IMG]
    Między innymi na wschodzie znów swoje zaborcze oblicze pokazało Imperium Tureckie. Zaatakowało ono Księstwo Aten, w którym toczyły się w tym czasie walki o władzę miedzy synami Antonima I Acciaiuoli, Nerio II i Antonim II. Warto tu może wspomnieć że jeszcze pół wieku wcześniej Księstwo to było lennem władców Aragonii, kiedy to o zwierzchnictwo poprosili go najemnicy z Kompanii Katalońskiej. Później jednak tytuł ten został utracony na korzyść Księcia Toskanii. Jest to jednak historia na inną okazję. Turcy wykorzystali moment konfliktów między chrześcijanami i zaatakowali. Wielce niepokojące okazało się to iż czynnie poparli ich Albańczycy. Jak dotąd wrogo nastawieni do Turków, teraz zostali zmuszenie aby wysłać kontyngenty pomocnicze. Greków poparł jedynie Zakon Joanitów. Było to jednak zbyt mało aby ich uratować.

    [​IMG]
    Tymczasem jedyni którzy mogli by ich wesprzeć byli zajęci sobą. Wenecjanie właśnie na czele swego sojuszu rozpoczęli wojnę przeciw sojuszowi Burgundzkiemu. Genueńczycy, zajęci byli walkami na Korsyce, a Toskanijczycy byli zbyt słabi. Co prawda wsparli wasala pewną sumą pieniędzy i zabiegali o wsparcie papieża, ale nic to nie dało. Co zaś się tyczy Aragończyków, to byli zajęci także we Włoszech.

    [​IMG]

    Jak już wspomniałem na Korsyce trwały walki. Ścierali się tam „republikanie” dążący do niezależności wyspy z siłami Simona de More, dążącego do przejęcia władzy i zwolennika powrotu pod zwierzchność Genui. Oczywiście ci ostatni byli wspierani przez Genuańczyków, rzecz jasna nieoficjalnie. Do walki o tę wyspę zdecydował się przystąpić także i Alfons. Wsparł on finansowo powstańców, co zaskutkowało wzrostem napięcia z Genuą. Nie dość na tym kłopotów. Nim udało się w jakiś bardziej zdecydowany sposób wesprzeć „republikanów” znów dała o sobie znać Joanny II, Królowej Neapolu. Otóż 1 lutego 1435 zmarła ona na swym zamku w Neapolu. Przed śmiercią jednak zdecydowała się zmienić swój testament. Anulowała ten w którym adoptowała Alfonsa Aragońskiego, a na mocy nowego swoje królestwo przekazywała Rene Andegaweńskiemu bratu Ludwika III Andegaweńskiego, który to zmarł 3 miesiące wcześniej przekazując Rene Hrabstwo Prowansji. W ten sposób niedawny więzień księcia Burgundii został jednym z najpotężniejszych feudałów we Francji. Po wyznaczeniu regentów w Bar i Lotaryngii (swoich dotychczasowych domenach), Rene odwiedził swoje nowe posiadłości, Andegawenię i Prowansję. Mając poparcie króla Francji i papieża Eugeniusza IV Rene zorganizował wyprawę, której celem było zdobycie tronu neapolitańskiego. Gdy tylko Alfons się o tym dowiedział, wściekł się niepomiernie i postanowił działać. Wydarzenia od 1 lutego potoczyły się w iście błyskawicznym tempie.

    [​IMG]

    [​IMG]

    W aragońskiej część Italii stacjonowało w tedy 11 tysięcy żołnierzy pod dowództwem markiza Lluis’a Despriga. Alfons nie czekając aż Rene ze swym siłami dotrze do Neapolu nakazał natychmiast zająć Kampanię. Jednocześnie zaś wysłała posłów do Medyceuszy rządzących w tym czasie w sprzymierzonej z Neapolem Toskanii. Po szybkich negocjacjach udało się im wyperswadować pomysł wsparcia zbrojnego Rene. Zresztą nie było to trudne. Medyceusze byli naturalnymi wrogami Genui, a w dodatku byli zaabsorbowani w Grecji.

    [​IMG]

    Wojna oficjalnie wybuchła 7 marca 1435. Wojska aragońskie szybko zajęły Kampanie by wreszcie 25 marca stoczyć bitwę pod Neapolem z 5 tysięcznym wojskiem zwolenników Rene. Zostali oni wycięci w pień przez doświadczonych wojaków pod dowództwem Despriga, po czym przystąpił on do oblegania miasta. W dwa miesiące później próbę przerwania oblężenia podjęło tysiąc rycerzy francuskich pod dowództwem Rene. Próba ta została odparta, a sam pretendent musiał się salwować ucieczką na teren Państwa Papieskiego. Próbował on jeszcze zdobyć pomoc czy to u Papieża czy Króla Francji, ale bez powodzenia. Ten pierwszy już od 3 lat przebywał na wygnaniu we Florencji i miał własne problemy drugi zaś właśnie negocjował w Arrs z Anglikami, którzy ciągle utrzymywali kontrole nad Paryżem i przyległymi ziemiami.
    Neapol padł na początku grudnia 1435 i niezwłocznie został włączony do Korony Aragońskiej. Król Alfons jako Alfons I, powołując się na pierwszy testament Joanny II koronował się na Króla Neapolu. Równocześnie zaś uczynił miasto stolicą prowincji Italia i powołał tam odpowiednich urzędników królewskich.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Zlikwidowanie Królestwa Neapolu mimo że w pełni usankcjonowane prawnie nie przysporzyło popularności Królowi. Nastąpiło pogorszenie stosunków z większością państwa Europy. Miało to w istotny sposób wpłynąć na losy Korsyki, gdzie „republikanie” zostali zepchnięci do defensywy, a Simon de More jako nowy książę złożył hołd wasalny Doży Genui. Alfons nie mógł teraz tak po prostu interweniować, gdyż nawet Król Kastylii mógłby poczuć się zagrożony agresywnością sąsiada. Nie chciano zaś zwracać jego uwagi bez powodu. Póki zajmował się on walką z Muzułmanami na południu Aragonia miała spokój.

    [​IMG]

    Przez konflikty po raz kolejny ucierpieli kupcy aragońscy, którzy skutecznie zwalczani przez Genueńczyków prawie stracili swe wpływy na rynku w Genui. Rynku, który swoją drogą dzięki włączeniu do Korony Aragonii tak bogatego miasta jak Neapol zyskał na obrotach. Kupcy o swych kłopotach nie omieszkali poinformować króla. Zaś on postanowił wykorzystać tę sytuacje do wzmocnienia swej kontroli nad gildiami kupieckimi.

    [​IMG]


    [​IMG]

    Początkiem roku 1436 przystąpiono do od dawna planowanej rozbudowy marynarki wojennej. Wraz z Królestwem Neapolu Aragonia zyskała także jego okręty. Jedna karaka, osiem galer czy wreszcie osiem statków transportowych to były poważne siły. Mimo to w stoczniach Barcelony i Neapolu zamówiono kolejne galery. Dla Neapolu był to kolejny impuls do odbudowy po zniszczeniach wojennych jak i znak zaufania dla jego mieszkańców od nowego władcy. Kolejna korzyścią, już znaczenie ważniejszą z wojskowego punktu widzenia było to iż dąb włoski było dużo lepszym materiałem budowlanym dla statków niż inne drzewa Europy kontynentalnej.
    W tym czasie pierwsze owoce przyniosła Akademia Barcelońska. Dzięki pracy otwartych umysłów udało się poruszyć nowe prądy artystyczne.

    [​IMG]

    Rok 1437 przyniósł wzrost zainteresowania sprawami wschodnimi. Cesarstwo Bizantyńskie w rozpaczliwym geście zdecydowało się uznać prymat Papieża nad prawosławiem. W zamian oczekiwało ono pomocy w walce z Turkami. Ogłoszono krucjatę, a jej przywódca miał stać się młody król Polski i Węgier Władysław. Alfons postanowił wykorzystać tę sytuacje w celu wzmocnienia swej pozycji na wschodzie. Powiązał on swą rodzinę węzami małżeństwa z możnymi węgierskimi i obiecał pomoc w zbliżającej się krucjacie. Liczył zarówno na korzyści gospodarcze w wyniku sukcesu tej jak i na poprawę stosunków z papiestwem.

    [​IMG]

    Niezależnie zaś od tego począł negocjować z Despotatem Morei, który dotąd znajdował się w sojuszu z Bizancjum, ale pozostała przy grekokatolicyźmie. Zresztą przy starej wierze pozostali także mieszkańcy Bizancjum. Tyle tylko że w tym przypadku rządzący nie sprawiali nawet pozorów. Rozpoczęto intensywne negocjacje z Despotem tej krainy, poparte małżeństwem szlacheckim jak i bogatym darem. Niestety mimo usilnych starań nie udało się namówić go na sojusz z Aragonią. Mimo wyraźnej poprawy stosunków, zdecydował się on wybrać sojusz, ze słabszymi ale braćmi w wierze czyli Cesarstwem Trapezontu i Gruzją. Alfons jednak nie zrezygnował, negocjacje kontynuowano już w większym gronie i poparto je kolejnym mariażem, tym razem z rodziną cesarską Trapezontu.
    Rok 1437 przyniósł wreszcie sukces polityki Genueńskiej na Korsyce. Wyspa została włączona do Republiki. Tyle tylko że ciągle trwały na niej starcia z przeciwnikami tej opcji, przez jednych zwanych rebeliantami, przez innych republikanami. Oczywiście popieranymi przez Alfonsa.

    [​IMG]

    Całkowitemu zaangażowaniu się na wyspie przez Alfonsa, przeszkodziły także problemy natury wewnętrznej. W roku 1438 poczęły się mocniej niż zwykle przejawiać się konflikty między chłopstwem a możnowładcami. Nie było to nic nowego ani niespodziewanego. Konflikt między tymi grupami społecznymi był czymś naturalnym, tak jak naturalne są przypływy i odpływy morza. Także naturalne jest że co jakiś czas następowała eskalacja tych konfliktów i chłopi występowali przeciw uciskowi ze strony Panów. I coś takiego zdarzyło 3 września 1438. Chłopi zaprotestowali przecie zbyt dużym zobowiązaniom jaki na nich nałożyli feudałowie. Rok nie był zbyt urodzajny, a oddać należało taką ilość zbiorów jak zwykle. Poddani zwrócili się do Króla aby rozstrzygną problem, a Alfons postanowił wykorzystać tę sytuację aby wzmocnić swoją pozycję.

    [​IMG]

    Nie spodziewał się jednak reakcji poddanych. Liczył się z buntami ale niewielkimi i słabymi. I tu się przeliczył.

    [​IMG]
    Po ogłoszeniu iż podatki zostają podniesione na stałe bunt podniośli chłopi w całej Iberyjskiej Aragonii po za prowincją Saragosa oraz w Kampanii. O ile tam gdzie stacjonowała armia królewska (czyli Katalonia i Kampania) bunty udało się szybko stłumić o tyle w pozostałych prowincjach chłopi poczęli grabić i niszczyć majątki pańskie. Alfons na czele 11 tysięcznego oddziału ruszył wpierw do Rousolin, gdzie szybko rozprawił się z powstańcami, a później do Aragonii. Tutaj jednak spotkała go niespodzianka. Przekraczając rzekę dał się zaskoczyć buntownikom i musiał się wycofać. W tym samym czasie co raz bardziej słabła Walencja. Postanowiono wysłać flotę z Barcelony po Armie Italii, która u siebie już zaprowadziła porządek. Odsiecz prawie zdążyła, niestety prawie. Flota wpływając już do portu dostrzegła czarno-czerwone proporce rebeliantów wciągane na maszty zamiast żółto-pomarańczownych królewskich. Miasto zostało zdobyte dobę wcześniej. Nie zraziło to dowodzącego Armią Italii marikza Lluisa, który wyładowując armię w jednym z mniejszych portów na północy z marszu rozbił armię rebeliantów i obległ ich w Walencji. Zostawił cześć armii aby kontynuowała oblężenia a sam z 3 tysiącami ruszył na wsparcie armii Królewskiej, która to poniosła ciężkie straty w drugiej nieudanej próbie sforsowania Ebro. Walencję odbito w drugiej połowie 1439 roku, lecz buntowników w Aragoni wytępiono dopiero początkiem 1440. Była to bardzo kosztowna nauczka dla Alfonsa. Nie warto nie doceniać chłopów.


    ---------------

    Po dłuższej przerwie oddaje do waszej dyspozycji kolejny odcinek. I zapowiadam że jutro pojawi się kolejny. Tym razem fabularna wstawka powiązana z pewnymi wydarzeniami w tym odcinku.
    Ktoś może zgadnie z którymi?
    Powiem że raczej jestem zadowolony z niego.
     
  5. Alcarcalimo

    Alcarcalimo Aktywny User

    Uwaga ! to tylko wstawka fabularna. Pierwsza.


    [​IMG]




    "Opowieść Korsykańska"

    Cu my rzuć!
    Pilot donośnie rozkazał marynarzom stojącym przy bakburcie i trzymającym liny ***ownicze. Po chwili ludzie czekający na redzie portu Ajacco sprawnie je odebrali i przywiązali do pali specjalnie do tego celu się tu znajdującym. Po następnej chwili zwinięto żagiel rejowy dzięki któremu "Santa Rosa" poruszała się w basenie portowym.
    Diego de Gabral stojący na dziobie statku odetchnął głęboko i przeniósł spojrzenie z kapitana "St. Rosy" i dyskutującego z nim pilota, przysłanego przez władze portu. Właśnie skończono się rozliczać i wymieniano tradycyjne ukłony oraz podziękowania.
    Ajacco było jednym z dwóch głównych portów Korsyki. Mimo to w porównaniu do Barcelony, Neapolu czy Walencji wydawało się jedynie senną wioską rybacką. W basenie portu znajdowało się ledwie kilka statków kupieckich. Było za to mnóstwo małych łodzi rybackich należących do miejscowych.
    Na redzie portu w większości suszyły się ryby, a tylko w kilku punktach widać było składy towarów. Nie było także tłoczno. Czuć było że miasto w większości żyje monotonnie. Tylko od czasu do czasu powstawało poruszenie, kiedy tak jak teraz do portu wpływał statek z pełnymi pokładami towarów.
    Miasto składało się z trzech sąsiadujących ze sobą światów. Nabrzeże; trochę głębiej położony centralny plac miasta z Ratuszem, Kościołem i w pobliskich uliczkach ulokowanymi nielicznymi warsztatami rzemieślniczymi i sklepami. Większość miasta zaś składała się z glinianych chat gdzieniegdzie wzmocnionymi kamieniami zamieszkałych przez rybaków i rolników uprawiających nieliczne pola otaczające miasto.
    w tle, za miastem było zaś widać olbrzymie zalesione góry zajmujące cale centrum wyspy.
    ....

    Diego de Cabral po zejściu ze statku skierował się w północny narożnik "cywilizowanej" części miasta. Znajdowała się tam pewna gospoda, "Pod pijanym Dorszem". Miał tam się spotkać z pewnymi osobami. Nie wiedział wprawdzie jak się on, czy oni nazywają czy nawet jak wyglądają, ale faktor handlowy Korony Aragonii na Korsyce zapewniał (oczywiście niebezpośrednio) Króla Alfonsa, iż są to osoby których szuka. Zadaniem Diego zaś było właśnie upewnienie się w tym przekonaniu okiem fachowca, że tak powiem i przekazanie pewnego podarku dla wsparcie ich sprawy.
    Diego był z urodzenia Sycylijczykiem, ale z wychowania bliżej mu było do Katalończyka. Zresztą przede wszystkim był najemnikiem i to wysokiej klasy. Nie byle najemnikiem, lecz kimś do zadań specjalnych i nieoficjalnych. I mimo swego młodego wieku już sprawdzonym i doświadczonym na gruncie intryg wojen neapolitańskich.
    Szynk gospody przedstawiał dorsza, po którym jednak nie dało się poznać czy jest pijany czy nie (jedynie można było się tego domyślić o twórcy tego dzieła). Zdaje się że sugerować to miała butelka jakiegoś tutejszego trunki, także umieszczona na szynku.
    Nim jednak Diego przekroczył wejście tego przybytku, poprawił u boku szpade oraz sprawdził czy sztylet dobrze wysuwa się z pod płaszcza. A nader dokładnie sprawdził czy krucze pióro w kapeluszu jest odpowiednio umiejscowione.
    ....

    Monica przerwała rozmowę ze swymi dwoma towarzyszami i spojrzała na mężczyznę, który właśnie wszedł do gospody i począł się rozglądać. Po czym sięgnęła po kubek z winem i odchyliła się lekko na krześle.
    Mężczyzna był młodszy niż się spodziewała... i bardzo przystojny. Sklęła się w duchu za te myśli. Mimo, że słynęła ze swej urody i temperamentu, nie to było najważniejsze w tym momencie. Gość mimo, iż nie wyglądał na cudzoziemca i był ubrany w tradycyjny korsykański strój musiał być tym, o którym mówił Paolo. Czarne krucze pióro nie było obecnie w modzie jako dodatek do stroju. Zwłaszcza noszone w ten sposób. Było mianowicie zbyt skromne. Nawet zwykli chłopi przy wielkich uroczystościach nosili kogucie.
    Monica była realistką. Nie liczyła na czyjąś bezinteresowną pomoc. Wiedziała, że Alfons V po zającu Neapolu chce teraz do swego królestwa włączyć kolejną prowincję. Ale ona i Paolo czy inni Republikanie nie mieli wybory. Przecież wywodziła się z jednej z najstarszych rodzin szlacheckich wyspy. Aby pokonać Genuańczyków i ich sługusów potrzebują pieniędzy i poparcia politycznego. A to w tym momencie mogła tylko zapewnić Aragonia. Po wyparciu Włochów jeśli będzie trzeba będzie walczyć i z Hiszpanami.
    Przybysz skierował się właśnie ku karczmarzowi.
    - Luigi - Monica spojrzała na jednego ze swych towarzyszy, który natychmiast ruszył ku przybyszowi. - Marko wiesz co robić. Zwróciła się ku drugiemu, a on skinął głową
    Nie ma sensu zdradzać się przedwcześnie.
    Tak, Monica walczyła już długo o pełną suwerenność Korsyki. Nie było to jej marzenie, a raczej nie zawsze nim było. Odkąd pamięta na wyspie zawsze toczyły się walki. Zawsze ktoś chciał zagarnąć ją dla swoich celów, nie troszcząc się w zupełności o jej mieszkańców. Doprowadziło to oczywiście do jej ruiny i wyludnienia. A w czasie walk straciła już wielu, których szanował czy kochała, w tym męża i syna. Jednego z prekursorów idei samostanowienia i przywódcy rebelii przeciw Genui. To jego marzenie realizowała nie swoje. A może ono stało się już jej?
    Teraz zbliżał się kulminacyjny moment tych zmagań. Monica wiedziała, że albo zwycięży albo zginie.
    Tymczasem Luidzi skierował przybysza w kierunku jej stolika. Ich oczy się spotkały.
    Ona naprawdę jest przystojny - pomyślała - i aby zakryć uśmiech pojawiający się na jej twarzy uniosła ponownie do ust kubek.
    ....

    Mężczyzna, który przedstawił się jako Luigi skierował Diego w stronę stolika stojącego, zdaje się w najbardziej odległym i odosobnionym kącie karczmy. Czekała tam na niego jeszcze dwójka ludzi. Ale jego uwagę przyciągnęła kobieta, piękna kobieta. Baa, najpiękniejsza kobieta jaką w życiu widział. Czarne jak heban opadające na ramiona włosy idealnie kontrastowały z aksamitnym i mimo opalenizny ciągle białym licem. Soczyste usta i szlachetny nosek. Szczególną uwagę przyciągały jednak oczy, jeszcze ciemniejsze niż włosy, czarne jak noc, ale nie ponura i zachmurzona jesienna noc, a mroźna, o rozgwieżdżonym niebie zimowa noc. W tych oczach dało się dostrzec te właśnie gwiazdy.
    Diego ostatkiem sił odwrócił od nich spojrzenie aby skupić się na wyciągniętej dłoni mężczyzny, który właśnie wstał od stolika.
    - Witam senior - widać to z nim przyjdzie mi dyskutować - jestem Marco Calaggi.
    - Proszę tylko nie senior - uścisnęliśmy sobie dłonie - jestem mesie Diego de Carbal - uśmiechnąłem się porozumiewawczo, a on odwzajemniając ten uśmiech wskazał mi krzesło.
    - Proszę usiąść messie.
    A więc prezentacja zakończono. Kobieta ma pozostać niemym świadkiem tej rozmowy. Może to oznaczać dwie rzeczy, albo jest nieistotną towarzyszka tych dwóch, ich trofeum, albo jest naprawdę ważna.
    Tymczasem wszyscy zajęli swoje miejsca siedzące. Diego siedząc, w najmniej przyjemny sposób tyłem do drzwi, Maro na przeciw, a pozostał dwójka po bokach. Z tym że jakby bliżej swego towarzysza. Jednocześnie zaś Luigi zajął takie miejsce aby mieć cały lokal pod obserwacją i zaczął go dyskretnie ale uważnie lustrować. Tylko ochroniarz.
    - Może się Pan czegoś napije ? - zagadnął Luigi - mają tu wyśmienite wino, sprowadzane wprost z południowych zboczy Monte Cinto.
    - Chętnie, czy może to ten trunek dekoruje szyld tej gospody?
    - Och nie, widnieje tam miejscowa odmiana. Nie jest oczywiście zła, ale jak na mój gust zbyt gorzka
    - Skoro tak, to skorzystam z Pana rekomendacji. Choć ja osobiście nie przepadam za znów zbyt słodkim winem. Oczywiście to pojęcie jest różne od posiadanego gustu.
    - Oczywiście, myślę jednak że nasze winorośle nie są aż tak słodkie jak te uprawiane na zboczach Walencji? - mówiąc to nalał Diego wina i uniósł zachęcająco brew.
    Czyli przechodzimy po trochu do konkretów.
    - Wkrótce się przekonamy - to zaczynamy rozgrywkę - ale jeśli chodzi o mnie to najlepsze winorośle i najlepsze wino pochodzi z Sycylii, zwłaszcza z okolic Palermo, zwłaszcza od kiedy połączono w tym celu doświadczenia i wysiłki plantatorów włoskich i aragońskich. - upił łyk.
    - Czy wszystkie strony są z tej współpracy zadowolone ? – odstawiając kubek zapytał Luigi.
    - W większości tak, choć zawsze znajdą się tradycjonaliści, którzy uważają że nadmierny kosmopolityzm szkodzi tradycji i gubi tradycyjne wartości.
    - Wie Pan, Ja i większość moich rodaków to z zasady konserwatyści. Raczej ostrożnie podchodzimy do zmian i nowinek.
    - Rozumiem. Lecz nie wszystkie nowinki są złe. Są i takie, bez których obejść się nie da.
    - Ale za jaką cenę? Zależy też co to za nowinki, jak to Pan ujął.
    - Powiedzmy, że chodzi przede wszystkim o nowinki praktyczne. W przypadku wina jest to technika jego przechowywania, w przypadku wojny, może to być broń czy doświadczenie zaprawionych żołnierzy.
    - Co Pana mocodawcy oferują? - Marco postanowił zakończyć ten taniec. Zerkając jednocześnie na kobietę. Ona lekko skinęła głową.
    - Moi mocodawcy jak to Pan ujął upoważnili mnie do przekazania Wam pewnych środków pieniężnych oraz kilkuset sztuk różnorakiego uzbrojenia. Między innymi broni palnej a nawet bombardy. No i oczywiście moją skromną osobę jako instruktora.
    - A czego oczekują w zamian?
    - Jedynie zacieśnienia stosunków. Chodzi przede wszystkim o dostęp do portów i zaopatrzenie armii wypadku walk w północnych Włoszech. - odparł - Ale jeśli chcecie rozmawiać o szczegółach politycznych czy technicznych to nie ze mną. Na tej wyspie znajduje się pewien człowiek, z którym już się kontaktowaliście i który mógłby wam na ten temat udzielić bardziej wyczerpującej odpowiedzi. Ja jestem tylko prostym żołnierzem.
    Nikt nie dodał że to byłby tylko początek, ale nie trzeba było.
    - Rozumiem i doceniam. Jak jednak chcecie nam przekazać to wszystko dobro?
    - Jeżeli dojdziemy do porozumienia, to mam się spotkać w pewnej zatoczce z pewnym kapitanem - uśmiechnąłem się porozumiewawczo.
    - Rozumiem - powtórzył i zamilkł, po chwili spojrzał na kobietę.
    - Myślę że się dogadamy - odezwała się wreszcie, a uwagę Diego przyciągnęła nie treść a przyjemnie melodyjny ton jej głosu - Nazywam się Belucci, Monica Belucci - i wyciągnęła ku niemu swą dłoń. Wzrok Diego powędrował jednak na jej biust, który dzięki temu ruchowi zafalował ukazując swoje wdzięki. Trwało to jednak tylko chwilę. Diego, mimo że nie obojętny na kobiece wdzięki był jednak zawodowcem. A przybył tu z konkretna misją. Opanował się i bez słowa wyciągną dłoń - Myślę panowie ze możemy wznieść toast za naszą owocną współprace! - I Diego wydawało się że przez chwile na jej opanowanej twarzy widnieje kuszący uśmiech.
    ....

    - Jest !
    Z pułk skalnej unoszącej się 30 metrów nad plażą dotarł głos obserwatora. Diego, Monica, Paolo i jeszcze kilkudziesięciu innych ludzi stali na piaszczystej plaży poniżej. Za nimi, Bliżej lasu schodzącego tutaj niemal do samej plaży wokół ogniska stali pozostali wraz z osłami i mułami.
    - Wreszcie - Westchnął Paolo, jeden z przywódców Republikanów.
    - Nie przesadzaj mój drogi - skarciła go Monica - Nawet najlepszej Galeacie z najlepszą załogą nie uda się bez problemów przebyć przesmyku między Sardynią a Korsyką bez problemów.
    - Wiem, ale jesteśmy tu zbytnio odsłonięci. Musimy się z tą zabrać przed świtem.
    - Nie martw się zdążymy - wtrącił się Diego.
    Przez te tygodnie spędzone z Rebeliantami, zaprzyjaźnili się. Okazało się że Paolo i Monica nie tylko są jednymi z najważniejszych osób wśród Rebeliantów, ale też że są rodzeństwem, przyrodnim bo przyrodnim, ale rodzeństwem. Co bardziej niż przyznawał się przed sobą ucieszyło Diego. Mimo dyskretnych flirtów Monica ciągle pozostawał dla niego nie dostępna. Prawda przeszli na ty i wzbudzili między sobą zaufanie, ale nie doszło do niczego o czym skrycie marzył Diego. Zresztą większość spędzonego razem czasu zeszła im na wzajemnym się poznawaniu i organizacji wszystkiego co niezbędne do przyjęcia podarków od Króla Alfonsa. W wolnych chwilach jednak i korzystając z każdej nadążającej się okazji badał on przeszłość swej dręczycielki. Z tego co się dowiedział przy winie od jej towarzyszy broni, pochodziła ona z drobnej i zubożałej szlachty, i w młodości a ściśle mówiąc przed ślubem korzystała z życia. Zmieniło się to gdy wyszła za hrabiego Gianluigiego Ambroso, jednego z najbardziej liczących się przedstawicieli miejscowej szlachty. To on był przywódca opozycji przeciw Genui. Z tego co wiedział była to wielka i wzajemna miłość. Lecz związek zakończył się tragicznie. W 3 roku ich małżeństwa ich posiadłość została napadnięta przez zabójców nasłanych przez Genuańczyków. Jej mąż zginął w jej obronie, a ich 2 letni syn został przebity mieczem, gdyż zaczął płakać, gdy zabrali się za nią. Ją samą zhańbili i pobitą zostawili aby się wykrwawiła. Życie uratowało jej to, że ją wywlekli z domu przed jego podpaleniem oraz to że służba wróciła gdy napastnicy odjechali. Z tego co wiedział od tamtej pory zacięcie walczy przeciw Genuańczykom. Co zaś się tyczy jej życia miłosnego to jest ono wyrafinowane. Otóż Monica bynajmniej nie zachowuje celibatu. Ale też nie angażuje się, wybiera sobie mężczyznę i po nocy lub kilku go porzuca.
    Takie właśnie myśli zaprzątały głowę Deigo, gdy do południowych brzegów Korsyki przybijała aragońska Galeacha wyładowana złotem i bronią dla powstańców Korsykańskich.

    - Dobry wieczór kapitanie - odezwał się Diego wyciągając dłoń już na pokładzie okrętu ku bardzo nerwowemu człowiekowi - cóż za piękną noc dziś mamy.
    - A niech diabeł porwie i tę noc i ciebie. Jest tak ciemno że nie widzę dziobu swego okrętu a co dopiero jakiejś rafy - specjalnie na noc przesyłki wybrano nów, aby było mniejsze ryzyko dostrzeżenia przez niepowołanych.
    - Spokojnie Filipie. Spisałeś się doskonale nawigując, a wiesz równie dobrze jak ja że najważniejsza jest tajemnica. - stary druh Diega trochę się uspokoił - Pozwól że przedstawię hrabinę Monice Balucci - Monica wyciągnęła dłoń, którą kapitan ucałował - i hrabiego Paolo da Marus - tym razem miało miejsce męskie uciśnięcie dłoni.
    - Przyjaciele, oto kapitan Filip Cabaras, największy żeglarz pływający po wodach Morza Śródziemnego. I co najważniejsze mój stary kompan i przyjaciel.
    - Były przyjaciel. Za wpakowanie mnie w tą aferę nigdy mi się nie wypłacisz. Co zaś do reszty wypowiedzi tego pyszałka to najprawdziwsza prawda. No i - ucałował dłoń hrabiny - warto było ryzykować schwytanie za piractwo i stryczek dla widoku tak pięknej damy.
    - Jestem zaszczycona kapitanie. Ale niech Pan nie zapomina że nie mamy czasu na uprzejmości.
    - Och, wielka szkoda...
    - Ale prawda - wtrącił Diego - Musimy jak najszybciej zabrać się za wyładunek. Musisz stąd odpłynąć przed świtem.
    - Wiem, wiem stary zazdrośniku - po czym wracając już do interesów - mam nadzieję że macie wielu ludzi bo przywożę wam iście królewskie dary.

    I rzeczywiście, były to królewskie dary. Zarówno w dosłownym tego słowa znaczeniu jak i przenośnym. Tysiąc sztuk różnego rodzaju szpad i sztyletów, 200 kusz wraz z 4 tysiącami bełtów, 100 sztuk broni palnej i 5 bombard wraz z odpowiednim zapasem prochu i kul. A nade wszystko kufer złotych i srebrnych dukatów. Wystarczający aby zaaprowidować i w razie potrzeby nająć kilka tysięcy wojska.
    Wyładunek tego wszystkiego do łatwych nie należał. Galeas rzucił kotwicę dobre 30 metrów od brzegu jak tylko począł szorować po piaszczystym dnie. Okręt w ten sposób został unieruchomiony, do czasu aż jego magazyny zostaną opróżnione a ranny przypływ go uniesie. Dawało to stu pięćdziesięciu, brodzącym w wodzie, ludziom nie całe sześć godzin na przeniesienie pakunków na ląd. Skąd na grzbietach mułów, osłów i ludzi miały zostać zabrane do górskiej kryjówki.
    Wszyscy jednak zabrali się do pracy z ochotą i żwawo. wszyscy bez wyjątku. Nawet nerwowy kapitan i Monica dźwigali ciężary.
    W czwartej godzinie pracy, gdy wszyscy już słaniali się ze zmęczenia wydarzył się nieprzyjemny wypadek. Ciemno było straszliwie i tylko nie liczne gwiazdy wyglądały zza chmur, zabrano się za wyładunek ostatniej partii towaru. To znaczy beczułek z prochem. Bombardy dostarczono na ląd zaraz po kufrze.
    Właśnie Monica i Diego odebrali po beczułce prochu i ruszyli gęsiego w stronę lądu. Monica brocząc pond pas w wodzie szła przodem. W pewnej chwili Diego ją wdział z uniesioną beczułką nad głowa, w kolejnej zobaczył jak ta sama beczułka wciągnęła ją pod wodę. Dno w tym miejscu w większości było piaszczyste, ale i tu dało się trafić na różne śmiecie na nim spoczywające. Już wielokrotnie różne osoby się potykały, ale w większości kończyło się na śmiechu i doszczętnym przemoczeniu. Tym razem jednak rzeczy martwe się jakby zmówiły. Jakiś zabłąkany kamień przewrócił kobietę, a beczułka z prochem w jakiś magiczny sposób zahaczyła owiniętym wokół niej postronkiem szyję Monici.
    W pierwszej chwili przez umysł Diego przebiegła jedynie myśl, że proch przemoknie. W kolejnej, że suszenie go będzie uciążliwe. A w jeszcze kolejnej - hej, dlaczego ona jeszcze nie wypłynęła?.
    W czwartej chwili Diego odrzucił swoją beczułkę i rzucił się pod wodę za szamotającą się Monicą.
    A jej sytuacja była tragiczna. Sznur oplatające jej szyję dusił ją, a w dodatku zdążył jeszcze opić się wody morskiej. Wpadła w panikę. Z głową pociągniętą ku dnu szamotała się i w jakiś nie skoordynowany sposób próbowała uwolnić. Ręce jednak zamiast skierować się do sznura same automatycznie wędrowały tu ku dnu to na boki, próbując w skazany na porażkę sposób znaleźć oparcie i równowagę.
    A ona się dusiła.
    Wtem kątem oka dostrzegła sztylet. Sztylet, który pewnym ruchem odcina pętlę, która ją więzi. Wystrzeliła na powierzchnię i próbując złapać powietrze zaczęła się krztusić i wypluwać wodę. Jednocześnie zaś kręcę powędrowały do szyi zrywając z niej pozostałości pętli. Niewątpliwie, w tym chaosie ponownie by powędrowała pod wódę, gdyby nie pewne ręce, który ją złapały. Znów te pewne ręce. A teraz unoszą ją nad poziom wody i czuje jak niosą, jednocześnie zaś ktoś szepcze jej uspokajające słowa. A może nie szepcze, ale jego głos zdaje się być co raz odleglejszy. Przytulając się jeszcze do ciepłego ramienia, naszła ją ostatkiem sił zabawna myśl. Dano nie czułam się tak dobrze.
    ....

    Jak zwykle obudziła się pierwsza. Diego był wspaniałym mężczyzną i wspaniałym kochankiem, ale też jak wszyscy mężczyźni strasznie długo odpoczywał po upojnej nocy. Znajdowali się w ich wspólnym namiocie (już się przed nikim nie kryli) stojącym na uboczu obozu. Może i to nie było najbezpieczniejsze, ale byli chronieni przez straże, a po łupaniu jaki dali ostatnio zwolennikom Genui nie musieli się przez najbliższy czas niczego obawiać. Zresztą przez ostatni rok było już tylko lepiej. co prawda ciągle w rękach Genuańczyków pozostawały większe miasta, ale reszta wyspy była pod ich kontrolą. Musiała by się zdążyć nie wiem jaka katastrofa aby wydrzeć im zwycięstwo z ręki.
    Poczuła pod kocem ruch jego ręki w kierunku jej piersi.
    - A więc nie śpisz? - otworzył jedno oko, a po chwili gdy odsłonił jej piersi drugie - a myślałem już że jesteś zmęczona.
    Może jednak nie wszystko jeszcze dziś stracone... - pomyślała, po czym chwyciła jego dłoń i go pocałowała.
    ....

    - Aghh - mężczyzna biegnący obok krzyknął, a po chwili upadł z wystającym bełtem w plecach. To był chyba Alessandro?
    - Szybciej - Diego krzyknął do Znajdującej się przed nim Monici. Jak zwykle na akcji miała na sobie spodnie. Tyle że ta akcja nie była normalna. Wpadli w zasadzkę. To oni ją zorganizowali, ale stali się zbyt pewni siebie i postanowili porwać Simona de More, przywódcę zwolenników Genui. I wpadli w pułapkę zastawioną przez tą że Genuę. No i teraz jego sześćdziesięciu ludzi uciekało przez las w góry, a ścigało ich prawie pięciuset zaprawionych w bojach żołnierzy Genueńskich.
    - Szybciej nie mogę! -odkrzyknęła Monica, ale mimo to przyśpieszyła. I po co ja ją zabrał na tą akcje. Bo się uparła! I co z tego ona zawsze jest uparta... Ale ty jej zbyt ulegasz.
    Strzał, i obok upadł kolejny jego człowiek. Zostali w dwójkę. Wszyscy pozostali byli już dużo przed nimi. Ty też jesteś uparty. Nie potrzebnie tak długo osłaniałeś odwrót.
    W tym momencie Monica dobiegła do wielkiego dębu stojącego lekko nad podwyższeniu. I padł kolejny strzał.
    To co się działo dla Diego jakby zwolniło. Spoglądał właśnie na nią gdy wraz z hukiem wystrzału zauważył jak ona nagle się prostuje i zaczyna obracać w jego stronę. "Co robisz głupia!" uwięzło mu w gardle, gdy zrozumiał, zauważył krwawy ślad występujący na jej piersi. Nim upadła dopadł do niej i chwycił w ramiona. Nawet nie zauważył jak łzy występują mu na twarz.
    - Uciekaj kochanyyy... -wyszeptała i życie z niej uszło.
    Świat Deigo de Cabrala właśnie się skończył.
    - Nie mam do kogo uciekać najdroższa - odpowiedział łamiącym się głosem przez łzy. Wiedział jednak że nie może pozwolić sobie na żałobę. Jeszcze nie.
    Oparł jej ciało o dąb, ucałował ją w czoła, wstał i odwrócił się dokładnie w momencie kiedy z między drzew wypadli piersi ich ścigający.
    - Który ją zabił - krzyknął wyciągając szpadę i sztylet - Który !?
    Zszokowany pierwszy przeciwnik nawet nie zauważył kiedy został przebity szpadom. Drugi zdążył podnieść halabardę nim zginął. Za nimi jednak pojawili się kolejni, a Diego krzycząc rzucił się na nich.
    Walczył wspaniale. Jak przystało na weterana i pozbawionego powodu życia mężczyznę-straceńca. Z wprawą powalał kolejnych napastników, nie osłaniając się jednak. Atakował z furią zapominając całkowicie o obronie. Oczywiście został zraniony, ale sam nie tylko ranił ale i zabijał. Nie wiedział ilu, 5, 10 czy 15 ważne aby jak najwięcej.
    Na pole walki przybył jednak wreszcie ktoś myślący. Młody kapitan, krzyknął do swych ludzi kotłujących się z "szalonym Hiszpanem", a oni oderwali się od przeciwnika. Diego zobaczył przed sobą płot z halabard i pik.
    - Tchórze! Walczcie ze mną wy Włoskie pomioty sza.....
    Urwał, bo w tym momencie młody kapitan wypalił w jego stronę z pistoletu. Upuścił broń. Kula trafiła Go w pierś, tak jak Ją. Ona, moja najdroższa, gdzie ona jest, chce ją jeszcze ujrzeć raz. Nawet nie wiedząc kiedy znalazł się na czworakach. odwrócił się i ją ujrzał. Wyglądała jakby spała, oparta o pień starego dębu. Zapaliła w nim się na nowo żądza zemsty, gdzie jest moja broń? Jest mój sztylet leży obok.
    Zaczął wyciągać w jego stronę dłoń, gdy poczuł uderzenie halabardy między łopatkami, a później już nie było niczego po za jego Monicą.





    --------------------------------------------------------
    Tomoesopo gratulacje, trafiłeś:D

    Co do opowiadania. To nie wiem czy wam się spodoba, gdyż nie przeważa tutaj wątek militarny czy fantastyczny, a miłosny. Tak na prawdę to jest moje pierwsze spisane i opublikowane opowiadanie z wątkiem miłosnym. Nie wiem co mnie skłoniło aby to napisać (może wiosna?), ale osobiście jestem z niego zadowolony. Życzę miłej lektury, a w razie uwag o krytykę.

    Odpowiadając jeszcze na pytania co planuje. To chłopaki czekajcie. Jak skończe tego arr;a to się dowiecie a jak nie skończe to napisze co planowałem.
    Ogólnie do gry Aragonią z pośród innych krajów, których takze bym chciał spisać historie alternatywną do Aragonii przekonały mnie dwie rzeczy. Jej nieunikniony i bardzo ciekawy do spisania konflikt o Panowanie na Morzu Śródziemnym i późniejsza wizja pewnej kolonii. Ale co z tego wyjdzie to nie wiem. wszystko wyjdzie w grze.
    pozdrawiam.

    ps. Dlaczego słowo Cu my na początku opowiadania uznał mi program za obelżywe?
     
  6. Alcarcalimo

    Alcarcalimo Aktywny User

    IV
    1440-1447
    "...Jaka piękna katastrofa..."

    Początkiem roku 1440 na nowo rozgorzała między Anglią a Francją Wojna Stuletnia. Tym razem jednak Burgundia opowiedziała się po stronie Królestwa Francji. Osamotnieni wyspiarze po trzyletnim oporze, z góry skazanym na porażkę wreszcie poddali się Królowi Francji. W wyniku rozmów pokojowych do Francji wracał Paryż wraz z całym Hrabstwem Il de France oraz Orlean. Niemal natychmiast Król Francji Karol VII, który zyskał przydomek "Zwycięski" przeniósł stolice swego królestwa z Lyonu do Paryża. Tak samo postąpili i kupcy, którzy za dworem królewskim przenieśli swe interesy do Paryża.

    [​IMG]

    Alfons V przyglądał się z ciekawością tym wydarzeniom, ale bez zaniepokojenia. Póki Francja i Anglia biorą się za łby Aragonia może spać spokojnie. Zresztą żadna ze stron nie miała pretensji terytorialnych do drugiej. Takie jedynie mogli by mieć hrabiowie Prowansji, ale uznano za nieprawdopodobne ich wpłynięcie na Karola.
    Tymczasem, gdy na długości całej granicy zaczęły toczyć się walki, Aragonia postanowiła wykorzystać rozdźwięk między hrabstwami baskijskimi i wzmocnić swoją pozycję w Pirenejach. Otóż władcy Foix i Nawarry poróżnili się w decyzji co do przystąpienie do wojny po stronie Anglii. Władca Foix zaatakował Francje a Nawarry postanowił zachować neutralność. Natychmiast przystąpiono do negocjacji na temat dołączenia tego ostatniego do sojuszu aragońskiego, które zakończyły się pełnym sukcesem.

    [​IMG]

    Widząc potężne armie maszerujące na Foix postanowiono zwiększyć ilość stałej armii zaciężnej. Po niedawnych buntach była ona bardzo uszczuplona i nie stanowiła poważnej przeszkody dla agresora. Plan zakładał podniesienie jej liczby do 20 tysięcy, z czego 7 miało stacjonować na stałe we Włoszech a 13 w Iberii. Równocześnie zakończono rozbudowę floty. Wreszcie stała się ona liczącą się siłą na Morzu Śródziemnym. 40 galer, 10 transportowców i 3 okręty pełnomorskie stanowiły wyzwanie nawet dla Genui. Wspomniane 3 okręty, jako nie nadające się do walki na zamkniętym akwenie jakim jest Morze Śródziemne, przebazowano do portu w Walencji, skąd miały najbardziej dogodną bazę do operacji na Atlantyku, gdyby zaszła taka potrzeba.
    Tymczasem galery już wkrótce otrzymały swoje pierwsze zadanie. Na Korsyce po raz kolejny przybrał na sile bunt. Wyspy choć nominalnie pod zwierzchnictwem Republiki Genui tak na prawdę była opanowana przez "Republikanów". Aby uzmysłowić swe polityczne poparcie dla Korsykanczyków, Alfons postanowił wysłać na wody wokół wyspy galery. Miały one patrolować jej wybrzeża i być widocznym znakiem aragońskiej czujności. W żadnym razie jednak nie miały wdawać się w walkę. I aby jej nie sprowokować wysłano ich tylko 10, w dwóch eskadrach po 5 jednostek.

    [​IMG]

    Po zakończeniu rozbudowy floty przystąpiono do zwiększania liczebności armii. W tym też celu zdecydowano się na dodatkowy podatek. Miał on posłużyć do wyekwipowania nowych oddziałów w Appuli i Zaragozie. Niespodziewanie jednak sprowokował on wystąpienie zbrojne chłopów. O ile na równinach Zaragozy z buntownikami poradzono sobie bez większych problemów o tyle w górskiej Appuli walki trwały niemal rok i kosztowały życie wielu żołnierzy. Całe zamieszanie po raz kolejny opóźniło rozbudowę armii. Wszystko należało zaczynać po raz kolejny.

    [​IMG]

    Nie zważając na problemy wewnętrzne i zajęcie przez Francje Foix, Alfons dalej kontynuował swą politykę wschodnia. Kolejna delegacja udała się do Despota Morei i Cesarza Trapezontu. Po raz kolejny bez sukcesu. Zaś prawdziwą porażką okazało się przyjęcie przez władcę Albanii Isalmu i przyjęcie protektoratu Tureckiego. Alfons obawiając się o swe posiadłości włoskie nawiązał kontakt ze Skanderbergiem, jednym z licznych książąt Albańskich. Książę ów prowadził walkę partyzancką przeciw Turkom, a Alfons wspierając go liczył na zajęcie tych ostatnich.
    Początkiem 1443 roku na zamku królewskim w Barcelonie oficjalnie mianowano głównodowodzącym floty Aragonii Markiza Bernat’a de Vilamari. Był to marynarz z dużym doświadczeniem, zarówno morskim jak i politycznym, a co najważniejsze wywodził się ze szlachetnego i starego rodu. To jego pradziad między innymi wygnał Muzułman z Balearów.
    Równocześnie zaś rodziny szlacheckie zdecydowały się przeznaczyć sto złotych denarów na utrzymanie floty.

    [​IMG]

    Gdy Aragonia rozwijała się w pokoju na północy właśnie Król Anglii korzył się przed władcą francuskim. Jak już wspominałem wojnę tą wyspiarze przegrali sromotnie. Karol VII zaś kąpał się w promieniach chwały i sukcesu. Nie tylko zyskał pełnie praw do tytułu królewskiego, ale i związał ze sobą politycznie Burgundię i Państwo Kościelne. Widać sukces ten spowodował nadmierny rozrost ambicji królewskich.
    11 sierpnia roku Pańskiego 1443 bez żadnej widocznej przyczyny czy ostrzeżenie Królestwo Francji wypowiedziało wojnę Koronie Aragonii. Nie to jednak było najgorsze, a to że w tym haniebnym akcie poparł je cały sojusz. Papież, Książę Burgundzki i Hrabia Prowansji, a nawet Hrabia Meinz. Alfons natychmiast pchnął posłów do swych sojuszników, którzy jak jeden mąż dołączyli do walki.

    [​IMG]

    wojna w Pirenejach

    W pierwszej chwili dowódcy wojskowi z przerażeniem spoglądali w przyszłość, wiedząc jaką siłę przeciwnik zaprezentował w ostatniej wojnie. Później jednak po zapoznaniu się z raportami granicznymi uchwycono swą szansę. Karol „Szalony” zaskoczył faktem wypowiedzenia wojny nie tylko nawet swych sojuszników, ale i własnych dowódców. Nad granicą w Pirenejach, nie było skoncentrowanej żadnej większej siły. Postanowiono wykorzystać tę sytuację i zaatakować pierwszemu. Co wykonano bez zwłoki. Armia Nawarry w sile 10 tysięcy i 16 tysięczny armia aragońska ruszył odpowiednio na Armanjac i Tuluse.

    [​IMG]

    Równocześnie poczęto formować nowe oddziały. O ile Aragończycy bez przeszkód poczęli oblegać Tuluse o tyle Baskowie musieli się wycofać. Przegrali oni bitwę z mniej licznymi Francuzami i zostali zmuszeni do powrotu na swe terytorium. Był to cios dla planów Iberów, ale nie katastrofa. Katastrofą okazała się przybycie Burgundów. O ile Francuzi sami nie odważyli się atakować Basków w ich górskim królestwie o tyle Burgundowie brawurowym atakiem zwyciężyli ich i zmusili do wycofania się na teren Aragonii. Pampeluna została oblężona. Jeszcze przed tym faktem, już z pod słabnącej Tulusy wycofała się armia Alfonsa. Widząc co raz to nowe hordy burgundzkiej kawalerii nadciągającej z północy, postanowiono się skoncentrować się na wyżynach, aby tam się bronić i koncentrować armię.

    [​IMG]

    Nim jeszcze jednak zgromadzono odpowiednią siłę Alfons przez względy polityczne został zmuszony do wymarszu, tym razem w kierunku Armanjacu. Pampeluna słabła i należało ratować przeciwnika. Plan był prosty, odciąć zaopatrzenie siłą oblegającym Pampelune. Same resztki armii Nawarry zostały w Aragonii jako osłona posiadłości Korony.

    [​IMG]

    Na ziemiach hrabstwa Armanjac stoczono wiele zwycięskich potyczek i trzy bitwy, nim doszło do generalnej rozprawy. W lutym 1444 roku ponad 20 tysięczna armia francuska zaatakowała 15 tysięczną armie Alfonsa. Bitwa była długa i krwawa, ale mimo wszystko zaczynała zmierzać do zwycięskiego końca na rzecz Aragończyków. I w tedy przybyli Burgundowie. Widok chorągwi ciężkiej kawalerii burgundzkiej ostatecznie złamał ducha walki oddziałów hiszpańskich, która rzuciła się do ucieczki. Do Aragonii dotarły ledwie smętne resztki tej armii. Kilka miesięcy później Pampeluna padła a hrabstwo Nawarry zostało włączone do Królestwa Francji. To był koniec pierwszej fazy wojny na tym teatrze działań.

    wojna we Włoszech

    O ile na froncie pirenejskim póki do walki nie włączyły się oddziały burgundzkie istniała względna równowaga sił o tyle w Italii błyskawicznie dowiedziano się o beznadziejności walki. Pojęcia nikt nie miał skąd papież Eugeniusz IV miał środki na utrzymanie tak licznej armii, ale szok jaki to wywołał w dowództwie włoskim był ogromny.

    [​IMG]

    Nim jeszcze wojna się zaczęła na poważnie armia Sieny przestała istnieć, a 16 tysięcy papieskich kondotierów obległo miasto. W przekonaniu dowództwa Armii Italii, były to wszystkie siły jaki mógł mieć papież. W związku z czym z całą, 7 tysięczna armia udano się pod Rzym , aby odciągnąć wroga z pod Sieny. Jakie było zaskoczenie Aragończyków, gdy zaatakowała ich druga armia papieska. W sile 23 tysięcy! Natychmiast podjęto odwrót. Odwrót był chaotyczny, ale mimo to udało się uniknąć większych strat. Obwarowano się w Nepalu wyczekując kontrnatarcia tej armii. Gdy szpiedzy donieśli nie tylko o tym że ta armia nie atakuje ale i że się wycofała z powrotem do Romanii, ulga i zdumienie było równie wielkie. Generał Llusi Despuig, postanowił wykorzystać to dziwne zachowanie przeciwnika i ponownie oblec Rzym. Tym razem czujki miały być wysunięte dalej, a w wypadku nadciągnięcia przeciwnika natychmiast planował wycofać armię.

    [​IMG]

    Plan ten zdał egzamin. Rzymu oczywiście nie udało się zdobyć ale splądrować Lazio i owszem. W tym czasie oddziały papieskie stały w Romanii i nie interweniowały. Okazało się że papież jednak zalega swym kondotierom z żołdem. Dlatego też ci ostatni zachowują się jak zachowują. Nie mają ochoty walczyć póki nie zobaczą pieniędzy.
    Sytuacja ta nie uratowała jednak Sieny, który w 1445 roku została włączona do Państwa Papieskiego.

    Wojna na morzu.

    Pierwsza bitwa tej wojny rozegrała się właśnie na morzu, kiedy to Flota Prowansalska zaatakowała Eskadrę Korsykańską. Bitwa ta zakończyła się zwycięstwem Floty Aragonii i dawała nadzieję na zwycięstwo w całej konfrontacji. Tak naprawdę morze było jedynym teatrem działań wojennych na którym to Aragonia miała przewagę. Natychmiast po rozpoczęciu działań wojennych cała flota wyszła z portu. 15 galer i wszystkie transportowce zajęły pozycję u wybrzeży Morza Balearskiego, aby blokować port w Marsylii i wspierać operacje lądowe. Pozostałe galery udały się na polowanie na okręty i statki prowansalskie i papieskie.

    [​IMG]

    Zaś trzy karaki zajmując pozycję u wybrzeży Murcii zablokowały wyjście z Morza Alborańskiego. Miały one przechwycić każdą próbę przyjścia pomocy francuskiej czy burgundzkiej.
    Krok ten okazał się przebłyskiem geniuszu admirała Vilamari. Jeszcze w październiku 1443 roku próbę przedarcia się podjęła eskadra francuska złożona z trzech karak. Oceniając te siły jako ariergardę natychmiast wysłano na te wody kolejne 15 galer. Zaraz po ich przybyciu pojawiły się na horyzoncie główne siły francuskie. Próba przedarcia się została powstrzymana, ale w obawie przed kolejna postanowiono całość zgromadzonych sił pozostawić na tych wodach.
    Uganianie się za flotą Prowansji i papieża trwało jeszcze rok, nim jej nędzne resztki zostały zablokowane w portach. Reszta działań morskich ograniczyła się do blokowania wszystkich wybrzeży wroga, przechwytywania ich statków handlowych i wsparcia operacji lądowych. Zwłaszcza desantu w Prowansji.

    Tak wyglądała pierwsza faza wojny. Ta w której walka miała jakikolwiek sens. Po klęsce w bitwie o Tuluse przystąpiono do negocjacji pokojowych. A raczej chciano przystąpić, gdyż przeciwnik, czy to na propozycje ogólnego pokoju czy też indywidualnych negocjacji zawsze odpowiadał negatywnie, niezależnie jaką kwotę okupu by oferowano.
    Jedyny wyłom nastąpił w wypadku Państwa Kościelnego, które po wchłonięciu Sieny podpisało pokój za 50 denarów okupu. Mimo że wydaje się to śmieszne było to zwycięstwo dyplomacji Aragonii, gdyż we Włoszech wreszcie ruszyli się Kondotierzy i zaczęli grabić Kapitanatę. Przy czym całość sił Aragonii w Italii wynosiła w tedy 543 ludzi.

    [​IMG]
    [​IMG]

    Wojna po anektowaniu Nawarry a zwłaszcza Sieny przeszła ze strony Aragonii i ciągle walczącej Sabudii do żałosnej obrony. Aragonię jeszcze chroniły Pireneje, za to Sabudia mimo początkowych sukcesów i zdobyczy terytorialnych stała się obiektem zmasowanej ofensywy francusko-burgundzko-prowansalskiej.
    Mimo utraty Zaragozy na rzecz Burgundii w maju 1446 Alfons poprowadził desperacki atak na Prowansję, aby odciążyć Sabudów. Wykorzystał do tego celu flotę. Udało się pokonać wojska prowansalskie i oblec Marsylię. Powstrzymano nawet kilka odsieczy, ale Sabudii to nie pomogło. Jej zamki padały jeden po drugim. Na jesieni Armia Aragonii został zmuszona do odwrotu. Należało bronić własnej ziemi przed Francuzami i Burgundami.

    [​IMG]

    [​IMG]

    To właśnie na przełomie roku 1446 i 1447 miały miejsce legendarne już wydarzenia, a mianowicie, tzw. Obrona Aragonii. Zdziesiątkowana armia Alfonsa kilkukrotnie pokonała o wiele liczniejszą armię francuską. Wykorzystując umiejętnie ukształtowanie terenu wyżynnej Aragonii walczono i wygrywano, dając szansę odpocząć splądrowanemu krajowi.
    To te wydarzenie doprowadziły wreszcie do końca wojny
    Wojna zakończyła się w październiku 1447 roku. Już po tym jak padła Sabudia, która musiała oddać Prowansji Nicee, a Francji Piemont.
    Widząc postawę Aragończyków Francuzi odstąpili od roszczeń terytorialnych i zadowolili się okupem w wysokości 100 denarów.

    [​IMG]

    ---------------
    Przepraszam za ubogi opis wojny. Nie ująłem wielu wydarzeń, zwłaszcza w późniejszej części wojny, jednak lepsze to niż dalsze dowlekanie sprawy :)
    Zresztą od końca 1444 i tak tylko się broniłem i próbowałem wynegocjować pokój.
     
  7. Alcarcalimo

    Alcarcalimo Aktywny User

    V
    1447-1452
    "...krajobraz po wojnie..."

    Cztery lata wojny zniszczyły wszystko co budował przez 30 lat panowania Alfons V. Sojusz aragoński przestał istnieć. Siena i Nawarra zostały wchłonięte przez silniejszych przeciwników, a Sabudia z liczącej siły stała się słabą enklawą, odciętą od morza i otoczoną przez wrogów. Ta sama Sabudia, którą jeszcze na początku lat czterdziestych miano nadzieje bliżej związać politycznie z Koroną Aragonii. Współpraca układała się tak dobrze między tymi krajami, że myślano już o wystosowania propozycji senioratu dla tego księstwa.
    Aragonia nie straciła żadnej prowincji, ale zubożała bardzo. Na skutek wojny cały Iberyjski teren państwa, prócz Walencji został ograbiony i spustoszony przez najeźdźców. We Włoszech dzięki niesubordynacji kondotierów straty poniosła tylko Kapitanata. Nie ucierpiały bezpośrednio za to wyspy należące do Korony. Panowanie aragońskie na morzu uchroniło je przed atakami. Ucierpiały za to pośrednio. Zniszczenia na kontynencie zmusiły państwo do konfiskowania żywności wyprodukowanej przez wyspiarzy i jej racjonowaniu. Doprowadziło to do wzrostu cen zarówno żywności jak i innych towarów. Zniszczenia były tak wielkie że dopiero po dwóch latach zbliżono się do poziomu produkcji z przed wojny.
    Najbardziej jednak ucierpiał prestiż Korony Aragonii. Kraje, które dołączyły do sojuszu licząc na skuteczna ochronę utraciły swą niezależność. Pozycja Aragonii jako niezależnego partnera na arenie politycznej Europy została podkopana. Okazała się że nie może ona kreować własnej polityki jako lider sojuszu. Okazało się że jest ona zbyt słaba. Cała polityka Alfonsa zmierzająca do wzrostu swego znaczenia na wschodnim basenie Morza Śródziemnego okazała się wielką klęską i pomyłkom. A zaniedbania związane z polityką na zachodzie zemściły się w postaci ostatniej wojny. Zamiast obojętnie przyglądać się klęsce Anglii należało jej pomóc. Teraz zaś Francja nagle stałą się dominująca siłą polityczną w regionie.
    Musiała nastąpić radykalna zmiana polityki zagranicznej Korony Aragonii. Marzenia czy raczej mrzonki o zajęciu pozycji Genui czy Wenecji w handlu śródziemnomorskim należało odłożyć na bliżej nie określoną przyszłość.
    Nie zrezygnowano jednak całkiem z calu jakim była silna pozycja w handlu. Przez lata wojny kupcy aragońscy nie tylko zostali w poważnym stopniu wyparci z rynków zagranicznych, ale i stracili swe wpływy na samym terenie Aragonii. Zwłaszcza na korzyść pośredników florenckich. Dlatego też jednym z pierwszych dekretów królewskich było ich usunięcie.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Od tej chwili cały handel na ziemiach aragońskich miał iść przez ręce gildii rodzimych lub krajów z którymi podpisano odpowiednie umowy handlowe.
    Decyzja ta nie wpłynęła korzystnie na relacje z Toskanią. Równocześnie aby wprowadzić ją, jak i na odbudowę zniszczonego kraju u bankierów weneckich ponownie zaciągnięto pożyczkę.

    [​IMG]

    Tymczasem Francuzi szaleli dalej. Anglicy ugięli się przed ich żądaniami i wycofali się z portu w Caleis. Ostatnią ich posiadłością na kontynencie pozostała Gaskonia. Był to czytelny sygnał dla reszty Europy. Anglia nie zamierza tracić więcej krwi na ziemiach francuskich.
    Równocześnie Francuzi wystosowali żądanie ustępstw w kierunku Milanu, z którym zyskali granicę lądową.

    [​IMG]

    Alfons V zaś początkiem roku 1448, zdecydował się wreszcie ogłosić rozwiązanie sojuszu, któremu przewodził. Była to trudna decyzja, ale konieczna. W przypadku kolejnej napaści francuskiej w obecnej konfiguracji nie było szans na zwycięstwo. Sabudia została pozostawiona sama sobie, a Aragonia poczęła szukać nowych przyjaciół.

    [​IMG]

    Wybierać jednak było można jedynie z pośród dwóch możliwości. Sojusz Angielski lub kastylijsko-portugalski. Temu drugiemu prowadziła Portugalia. Szczerze powiedziawszy większość ministrów, opowiadała się za przymierzem z Anglia. Z dwóch powodów; po pierwsze wszyscy byli żądni zemsty za upokorzenia, a to właśnie wyspiarze mieli większą szansę na konflikt zbrojny. Oni jednak tego nie rozumieli. Po wycofaniu się z Caleis widać myśleli że Karol się już nasycił i pozostawi im Gaskonie. Zamknęli się w pięcio podmiotowym sojuszu północnym. Drugim powodem był strach szlachty aragońskiej przed dominacją liczniejszej kastylijskiej.
    Widząc jednak postawę Anglii oraz bacząc na przewodnictwo słabszej Portugalii, po prawie rocznych negocjacjach podpisano umowę sojuszniczą między Portugalią, Kastylią i
    Aragonią, która na początku miała obowiązywać pięć lat.

    [​IMG]

    Jesień roku 1448 przyniosła eskalacje niezadowolenia z polityki Alfonsa. Książe maltański licząc że osłabienie pozycji władcy i zniszczenia kraju są odpowiednie duże postanowił się usamodzielnić. Udało mu się zebrać grupę 8 tysięcy zwolenników. Równocześnie przygotował zamach na króla licząc na jeszcze pogłębienie chaosu.
    Na całe szczęście zamierzenia te udało się udaremnić. Alfons zareagował bardzo stanowczo. Ściął prowodyra, a z jego zwolennikami udał się rozprawić na czele Armii Katalonii.
    Buntowników oblegających Mdine- stolicę Malty, pokonał w jednej bitwie.

    [​IMG]

    Wydarzenia te wprowadził duży zamęt w państwie i mimo zwiększenia się ryzyka buntów,
    pokaz siły królewskiej pozwoliły na utrzymania kraju w całości.
    Alfons ciągle posiadał armię.

    [​IMG] [​IMG]

    Kolejne niemal dwa lata to powolna odbudowa kraju połączona z szukaniem sojuszników przeciw Francji. Aby wzmocnić więzy sojusznicze z Portugalią jedna cór Alfonsa została wydana za brata młodego króla Portugalii. Nie poprzestano na tym. Zawarto serie mariaży między szlachetnymi rodami z Anglii, Wenecji, Milanu (tu z rodziną Sforza, która wkrótce przejęła władzę w republice), a nawet udało się to z rodziną królewską Burgundii. Książę Filip III także nie był zbyt szczęśliwy z powodu dominacji francuskiej.

    [​IMG]

    Monotonie tych dni urozmaicił pewien skandal obyczajowy na dworze królewskim, a związany z pewną córą kupiecką z Genui. Postanowiono się zbyć tę sytuację milczeniem. Jednak przez kolejny rok król Alfons postanowił wstrzymać się od ważniejszych działań dyplomatycznych.

    [​IMG]

    W kwietniu 1450 nastąpiła eskalacja odwiecznych walk społecznych na Balearach, a zwłaszcza na Majorce. Chłopi w sile 5 tysięcy pieszych postanowili rozprawić się ostatecznie z „miastowymi” i oblegli Palma de Mallorca. I znów Alfons na czele swej armii wyruszył by przywrócić swą władzę. Tym razem jednak nie poszło już tak łatwo jak na Malcie. Mieszkańcy Balear wszakże wywodzili się od legendarnych procarzy z przed wieków i wielokrotnie opierali się atakom weteranom. Wreszcie jednak i oni ulegli po roku walk.

    [​IMG]

    Tymczasem na zapomnianym przez Alfonsa wschodzie Osmanowie zdecydowali się wreszcie ostatecznie rozprawić z Cesarstwem Rzymskim. Zwierzchnictwo wasalne zostało anulowane, a potężna armia narodów ujarzmionych przez Turków obległa miasto. Europa nie zareagowała a Konstantynopol umierał.

    [​IMG]

    Okres odbudowy państwa i jego powrotu do sił zakończył się w roku 1452, a dokładnie w drugiej połowie tegoż roku. Wpierw spłacono pożyczkę zaciągniętą przed pięciu laty, co ujawniło machlojki poborców podatkowych w Aragonii. Okazało się że pod pozorem większych wydatków państwa urzędnik ów podniósł samodzielnie podatek, którego nadwyżka zasilała jego kasę. Oszukana ludność zwróciła się do swojego króla o wymierzenie sprawiedliwości. Żądano stracenia oszusta. Król jednak postanowił wykorzystać zaistniałą sytuacje dla swych korzyści. Był oczywiście pewien wybuchu rozruchów w wypadku odmowy stracenia nieuczciwego urzędnika, ale wiedział że na zorganizowanie się buntownicy będą potrzebowali czasu, a w prowincji stacjonował świeżo powołany 5 tysięczny oddział szachujący wojska francuskie w Nawarrze. Zdecydował więc zachować przy życiu nieuczciwego poborcę, a nadwyżkę podatków skierować do swej sakwy.
    Nim jeszcze zdążono powywieszać wszystkich buntowników na dwór w Barcelonie przybył posłaniec. Niósł wieść wagi najwyższej, choć może nie niespodziewaną.
    Francja znów zaatakowała Anglię, a wojska Karola VII, którego już powoli zaczęto nazywać „Zwycięskim”, ruszyły na Gaskonie. Wsparcie sojusznicze dla obu stron było identyczne jak przed siedmiu laty. I równie oczekiwany był rezultat.
    Alfons już oczyma wyobraźni widział nadciągającego posłańca od Henryka VI, który niósł prośbę o pomoc. Król rozparł się wygodniej na siedzisku i się zadumał.
    Co robić?

    [​IMG]

    --------------
    Zaszalałem i wrzuciłem drugi odcinek. Może nie tak długi, ale i mniej się działo.
    Za to następny... Jeszcze nie wiem, gdyż pytanie aktualne "Co robić"?
    Odcinka kolejnego jeszcze nie rozegrałem. Sytuacja zatrzymała się w październiku 1452 roku.

    ps. wiecie co. Ta reklama jest denerwująca. Całego posta spłaszcza :confused:
     
  8. Alcarcalimo

    Alcarcalimo Aktywny User

    Laverisie i chyba wychodzi na to że na nim się zakończy. Rozegrałem kolejny odcinek, a gdy przeglądałem notatki i screeny wyszło mi że 2 ważnych screenów brak.
    No ale to nie powód :) Nie bawi mnie ta historia. Gdy pisałem "Portugalia-Kraj na końcu świata" to z lekkim podnieceniem rozgrywałem kolejny odcinek i pisałem wstawki fabularne. Tu tego brak. W dodatku gra układa się jakoś dziwnie. Również w mej głowie zrodził się nowy, oryginalny(!) pomysł.
    Konkludując więcej odcinków nie będzie w tym arze.
    Dziękuję wszystkim, którzy czytali ten aar, a zwłaszcza Laveris'owi de Navarro.

    ps. Mógłbym szanownych moderatorów prosić o nieusuwanie tego wpisu? Chciałbym mieć jakiś widoczny powód zamknięcia AA'a.

    AAR został zamknięty i oczyszczony.
    Maciej
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie