Kraj, gdzie Sarmatom mówimy 'żegnam'

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Elvith, 5 Maj 2008.

?

Jaka formułę AARa wolisz?

Poll closed 28 Lipiec 2008.
  1. Taką jak jest teraz.

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Ogromna fabularyzacja i odcinek na rok

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  3. Inną(napisz post jaką)

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Elvith

    Elvith Guest

    [​IMG]

    Kraj wolny od Sarmaty-zawsze piękny i bogaty

    Technikalia:
    -AAR Polską na MyMAP Grand Campaign
    -Poziom: very hard/weak(realniejsze podboje AI)
    -Będę dodawał sporo swoich eventów bo rozgrywka
    toczyć będzie się zupełnie niehistorycznie

    Założenia:
    -utworzyć silne Państwo Polskie
    -nie wchodzić w Unię, przeć na Zachód.
    -przekazywać historię oryginalnie...
    -skończyć AARa.


    <Mój Pierwszy AAR, wytykajcie wszystkie błędy.
    PS. jeśli styl cytatów nie pasuje- pisać. To tylko stylistyka nie odwzorowanie...
    Dialogów nie będe jednak tak robić- to byłoby zbyt sztuczne...>




    [​IMG]

    Polska i jej sąsiedzi



    Prolog czyli o Jagielle i o tym jak trywialne były zaczątki Pogromu Krzyżackiego



    Zapiski Króla Jadwigi, na szczęście nigdy nie miały one ujrzeć światła dziennego za Jagiełły:
    [​IMG]
    Herb Jagiellonów ​



    Styczeń 1419.​




    [​IMG]
    Jagiełło w kwiecie wieku ​



    Wysoki mężczyzna w sile wieku siedział w raczej skromnym pokoju. Był brzydki, wydawał się nieokrzesany. NIKT nie pomyślałby, że właśnie on jest królem. Bardzo dobrym i roztropnym. Władysław II Jagiełło, kiedyś niewierny, kniaź pogańskiej Litwy, dziś katolicki król katolickiej Polski. Niestety jego nawrócenie było pozorne, wciąż oddawał swoją przyszłość Pramżimasowi.
    Mimo to jego dotychczasowe, trzydziestotrzyletnie rządy były dla Polski okresem zwycięstw i rozkwitu. Niestety władca, któremu dobrze wiedzie sie na tronie miał problemy w życiu osobistym. Jego trzecia żona, Elżbieta Granowska właśnie weszła do królewskiej samotni. Jagiełło nie wiedział, że poślubiając bogatą, doświadczoną i niezależną wdowę umieszcza sobie na czole napis 'Nieszczęśnik'...



    Jagiełło powstał całkiem szybko mimo wieku i szybko posłał po jedynego człowieka w tym kraju któremu ufał i którego szanował, Dymitra z Goraja. Był to bardzo poważany i mądry magnat. Jagiełło zawsze gdy miał problem ciężki do roziwązania zwracał sie właśnie do Dymitra.



    Jagiełło odprężył się. Gorajczyk zrobi co trzeba. Już w pełni spokojny kazał heroldom oznajmić, że właśnie tu- w Krakowie i okolicy 10 tysięcy żądnych zwycięstw wojaków zostanie powołanych. i właśnie oni będą oblegać Ziemię której niemiecka nazwa brzmi Neumark. Choć król był zaaferowany instytucją wielce powiększającą ilość złota w skarbcu o której słyszał ostatnio, nie uznał sprawy za tak ważną jak wojna. Dlatego zamiast spotkać się osobiście do Dymitra wysłał gońca:



    Jagiełło wciąż pamiętał jak upokorzyły go lichwy i kazały w zamian za pożyczkę zastawić jadwigowską suknię. Od tej pory w sprawach skarbu był bardzo stanowczy...

    [​IMG]
    Suknia Jadwigi, tak niechętnie oddana pod zastaw ​


    I tak Król czuł, że dobrze wypełnia swe powinności wobec państwa, Dymitr zaś czuł, że płacą mu stanowczo za mało. Królowa czuła zaś zimną satysfakcję. Krzyżacy czuli strach.

    KONIEC
     
  2. Elvith

    Elvith Guest

    Część 1



    Preludium czyli jak Dymitr nie dał Brandenburgii nawet ochłapu nowych ziem.



    [​IMG]
    Herb Kostrzynia​




    Co oczywiste Mistrz dbał o swoją skóre i elektor więcej nie słyszał o Kostrzynie. A Dymitr wciąż mógł nosić głowę na karku.





    Rozdział pierwszy czyli o początkach wojny​





    Wielki Mistrz Zakonu do swego kompana

    I tak zaczęła się wojna, Korona niedługo potem(bo już w maju) wysłała do Prus posła oficjalnie deklarującego wojnę. Polacy wysłali 40 tys kwiatu rycerstwa i piechoty polskiej co było liczbą dotąd niespotykaną. Krzyżacy dysponowali zaś ledwie 10 tysiącami niezdyscyplinowanych i samowolnych wojaków oraz 8 tysiący wiernych i silnych rycerzy.


    [​IMG]

    Dymitr uczynił zaś tak jak prosił go król i prosił aliantów o nie wtrącanie się w tą wojnę. Niestety sojusznicy go nie posłuchali i szybko sami rozpoczęli kampanie przeciw Zkonnikom.



    Jagiełło wraz z Dymitrem zdecydowali, że 10 tys. rycerzy będzie oblegać Kostrzyń, podczas gdy trzydziestotysięczna armia królewska ruszy na Armię Gdańską, gdzie po oczywistym zwycięstwie przegrupuje się i częśc oblegać będzie Gdańsk reszta ruszy na Ziemie Chełmińską.


    Niestety twierdze zakonne nie padały tak szybko ja Polacy by sobie życzyli. Z tej sytuacji zadowoleni byli jedynie.... magnaci. Gdy Armia Królewska parła na Pomorze szlachta zażądał praw i przywilejów dających im praktyczną nietykalność i ogromną władzę.


    Rozdział drugi czyli o wybryku Króla, pomyśle Jana i przebiegu wojny​




    [​IMG]


    Zamieszki rzeczywiście się zaczęły. 20 tysięcy buntowników poczęło oblegać najzacniejsze miasta północy. Na szczęście właśnie przejęto ziemie nowomarchijskie w fascynujący sposób odebrane Brandenburgii.... Bardzo szybko rozprawiono się z buntownikami. Armie, które zdobyło twierdzę jak na skrzydłach ruszyły na sprawców zamieszek, a tamci jak na skrzydłach poczęli uciekać. Jednak te walki uszczupliły oddział z 10 do 6 tys woja. Choć smuna była strata tylu rycerzy to szybko ruszono oblegać Prusy. Choć armia była za mała aby zagrozić samej twierzdzy była wystarczająco duża aby wybić krzyżakom z głowy pomysł rekrutacji wojsk.


    [​IMG]
    Rycerze jeszcze nie wiedzieli, gdy tylko ich stopa stanie na polskiej ziemi będą musieli wdać się w bratobójcza walkę​



    I tak Naród Polski zadłużył się u żydowskiego lichwy Hobnigsbergera na 200 kup groszy praskich. Pożyczka była surowo oprocentowana, dług miał być spłacony po pięciu latach. Za te pieniądze miala w Polsce powstać jedna z najnowocześniejszych w europie siatka urzędnicza. W całej północnej i centralnej Polsce rozpoczęto uchwalanie podatkowych.


    [​IMG]
    Przebudowa systemu podatkowego ruszyła pełną parą




    Rozdział trzeci czyli o niespodziewanym wrogu, plagach, herezjach i innych takich






    Niedługo potem Jagiełło i jego żołdacy zdobyli ostatnią twierdzę na Ziemi chełmińskiej. Polacy naprawdę wygrywali tę wojnę. Każdy o tym wiedział. Niektórzy byli naprawdę zdesperowani.


    [​IMG]


    Zakonnicy przegwywali wojnę w zastraszającym tempie i składali propozycję pokoju. Normalnie wydałaby się ona chojna teraz wydała sie ona śmieszna.


    Zakon pewnie musiałby złożyć hołd lenny Polsce gdyby nie siły natury z którymi nie można się uporać tak prosto... Wyniszczające potyczki przeciw buntownikom i nie pochowanie wielu z nich skończyło się plagą. W całej Polsce, tak dzieci, tak starcy, tak kobiety jaki i mężczyźni poczęli umierać... A żadna ze znanych metod nie mogła przepędzić morowego powietrza. Trzeba było czekać aż zaraza odejdzie...


    [​IMG]

    Król chciał jak najszybciej zakończyć wojnę. Podobnie Zakon. Ich kolejna propozycja pokoju była o wiele ciekawsza....


    [​IMG]




    Tymczasem na Żmujdzi:



    Żmujdzin nie znany z imienia przemawia do swych towarzyszy:
    Niezbyt charyzmatyczny Litwin nie przekonał wielu rodaków. Do Polski ruszyło zaledwie 300 pogan. Ale pojawienie sie 300 nieokrzesanych i dzikich pogan wystrcza aby zasiać zamęt w kraju zmęczonym malarią. Ludzie mówili, że to dzieci niedźwiedzio-ludzkie, powstawały nowe, idiotyczne kulty....


    [​IMG]

    Niestety samo się niedługo nie skończyło, w fascynujący sposób kulty szybko zyskały popularność w całym kraju, jednak wraz z końcem plagi jeszcze szybciej swą popularność straciły.


    [​IMG]


    Co do Zakonu to.... rzeczywiście sprawy nie szły Krzyżakom dobrze. Michał Küchmeister von Sternberg popełnił samobójstwo. To spowodowało, że ostatnie twierdze, które Polacy oblegali(Gdańsk, Memel i Elbląg) same oddały się zdobywcom. Zakon nie miał już nic. I właśnie wtedy nieoczekiwanie do wojny przyłączyło się Księstwo Pomorza.


    [​IMG]





    Rozdział czwarty czyli jak kampanii pomorskiej przyjdzie skończyć, poza tym o pokoju i strajku





    Kampania pomorska niestety nie przebiegała tak pomyślnie jak oczekiwano. Owszem, obszar zwany Hinter Pommern został szybko zdobyty przez Polaków ale w stolicy Księstwa gdzie czekało 15 tysięcy hardych Pomorzan 13 tysięczna armia Polaków odniosłoa sromotną klęskę. To spowodowało, że rozgoryczony Król nie prosił o żadną kontrybucję Księstwa tylko od razu zwrócił się do Zakonu.



    [​IMG]


    Co oczywiste Zakon się zgodził. Zołnierze mogli wracać do domów gdzie czekała ich niemiła niespodzianka. Strajk....


    [​IMG]





    Sytuacja polityczna Środkowej europy po Wojnie Polsko-Krzyżackiej. Luty 1426.

    [​IMG]



    KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

    Ps. Inne odcinki będa raczej troszkę krótsze, tym razem chciałem zakończyć temat wojny. Nie jestem zadowolony z tego co mi wyszło... oceńcie zresztą sami.
     
  3. Elvith

    Elvith Guest

    Część 2​



    Prolog czyli sen Jagiełły



    Jagiełło, człowiek któremu pół życia wpajano idiotyzm pogańskich obrządków, jakby z przekory wierzył we wszystko noszące znamiona nierealności. A kto wie, czy od tego czy uzna ten jeden sen za proroczy nie zależą losy królestwa.




    Rozdział pierwszy czyli o kolejnym prztyczku w elektorski nos, powstaniach straszliwych i innych takich​






    [​IMG]



    Elektor nie mógł pogodzić się z stratą tak bogatych i strategicznie położonych ziem. Wiele pieniędzy brandenburskich zostało straconych na wywołanie rebelii. Dymitr nie był zadowolony z tego, że król podjął samodzielną decyzję, nie był też szczęśliwy bo wiedział, że tak stanowcze postępowanie korony wywoła niezadowolenie wśród już rozzłoszczonych magnatów. Król się tym nie przejmował i kazał swym marszałkom szybko zdusić jakikolwiek bunt.



    [​IMG]
    Kolejna wielka bitwa czekała Armię koronną. Tym razem armii przyjdzie zmierzyć się z Polakami. ​


    Mimo nieoczekiwanych decyzji króla, czas po wojnie jest zapamiętany jako czas stosunkowo spokojny. Prawdziwa burza rozpętała się około stycznia 1428
    kiedy...



    [​IMG]




    Rozdział drugi czyli o tym jak Dymitr znów podporządkował sobie Jagiełłę i co z tego wyniknie...




    Co oczywiste to była decyzja Dymitra... Ale pozostawmy starego Jagiełłę w świecie jego majaków.



    [​IMG]



    W kraju narastały niepokoje. Magnateria polska coraz bardziej się burzyła... Przełomem była pewna z pozoru niezbyt ważna sprawa, rozdmuchana do ogromnych rozmiarów.



    [​IMG]



    Król nie chciał stracić swej opinii świętoszka więc wydawało się, że nawet rady Dymitra nie zmuszą już Władysława do osłabienia pozycji szlachty. Niestety znów, szlachta nie doceniła gwałtowności i niepoczytalności Jagiełły ogarniętego uwiądem starczym. Bo Jagiełło, któremu właśnie tej nocy śnił się proroczy sen został poinformowany jakoby jego syn zasiądzie na tron dopiero gdy:



    [​IMG]



    nada szlachcie wielkie przywileje. Łatwo się domyślić, jak król zareagował. Jego szaleństwo nie miało granic, kazał wprowadzić surowe prawo ograniczające magnatów. Nie obchodziła go fala buntów które wybuchły. W kraju rządzonym przez niepoczytalnego władcę nastała praktyczna anarchia. Kryzys polityczny jak możemy to określić dziś. Na szczęście nie Jagiełło dowodził polskimi wojskami, które szybko zgniotły jakiekolwiek zaczątki rokoszu.



    [​IMG]




    Rozdział trzeci czyli szaleństwu Jagiełły nie ma końca, jak i rozpaczy szlachty





    Tydzień potem światło dzienne ujrzał dokument, dający prawo królowi na nałożenie niewielkiego podatku na szlachtę zbieranego co miesiąc przez poborców, tak niewielkiego, że szlachta nawet go nie czuła... Jednak jaskółka wiosnę uczyniła.



    [​IMG]



    W posiadłości Zbigniewa Oleśnickiego:

    Słowa wypowiedziane przez Bolesława z Rusi do biskupa i innych magnatów oddawały nastroje panujące wśród szlachty. Stwierdzili, że dadzą królowi ostatnią szansę. Spełnią jego pragnienie, posadzą na tronie młodego Władysława w zamian za szerokie przywileje. Niestety odpowiedź króla drugi raz z rzędu była niekorzystna. Jego umysł zbyt zajął obraz Władysława III na tronie dzierżącego 'berło władzy absolutnej'.




    [​IMG]



    To jak bardzo kraj się pogrążał przerażało wszystkich. Poza Jagiełłą, Dymitrem, Janem Oleśnickim i... sąsiadami Polski, dla których osłabienie do tego stopnia pozycji szlacheckiej równe było upadkowi kraju. Na szczęście Dymitr jakby przewidział takie wydarzenia już dwa lata wcześniej nakazał zwiększenie armii do 15 tys rycerstwa i 5 tys piechoty. Ta siła czyniła buntowników bardziej skorymi do układów. Jednak nie było dobrze, choć nigdzie więcej nie wybuchła otwarta rebelia, w kraju czuć było napięcie i niepokój




    Rozdział czwarty o tym jak Jan przejmuje od Dymitra pałeczkę i o tym jak jego rządy niewiele różnią się od rządów poprzednika





    Jan zachwycił się jeszcze bardziej swym mentorem. Miał otwarty umysł i zobaczył, że Dymitr zdradził dla Polski, nie Austrii. Niezwłocznie oddał pieniądze ze skarbu(choć czas spłaty długu minął już dawno to lichwa-Dymitr bez problemu zgodził sie na przedłużenie terminu...). Jednak tajemnicę zdrady Dymitra zachował sobie.



    [​IMG]



    Jan i Jagiełlo nie mieli wiele czasu na rozmowy o przyszłości Polski. Niedługo potem odbył się Zjazd w Łucku. wydarzenie przełomowe w relacjach polsko-litewskich. Tam król i Jan, a właściwie to Jan i król zadecydowali o przyszłości Księstwa Litewskiego.




    [​IMG]



    Oleśnicki kontynuując swą twardą politykę zagraniczną wraz z śmiercią Vituasa w 1430 roku zakończył marzenia Litwinów o równej pozycji w sojusz. Przy okazji nadał koronie ziemie podolskie...



    [​IMG]



    KONIEC



    Ps. Odcienek wg mnie gorszy od pierwszego. Edycje screenów mocno ograniczyłem, następny odcinek na sobotę(brak czasu i usprawnienie wszystkich eventów). Będzie się działo.... Mam nadzieję, że jest ktoś kogo zdziwiła zdrada Dymitra. Wydawała się zbyt oczywista, gdy magnat odbierał sobie samemu przywileje. Przy okazji Dymitr to postać historyczna, ale żyjąca do ok. 1400 roku;p. Mój to Dymitr bo miał podobną osobowość:p
     
  4. Elvith

    Elvith Guest

    Część 3​





    Prolog czyli dialog Jana i Jagiełły​





    Rozdział pierwszy czyli o kupieckich zapędach Polaków, coś może o niepokojach i odrobinkę o różnych prawnych instytucyjach.





    [​IMG]



    Nie będę wspominał o wynikach całej akcji, jednak od tej pory Jan miast 'zgrabnych, umiejętnych i lojalnych' kazał wysyłać zwykłych kupców. Nie będę też wspominał o tym jak pieniądze przydałyby się Koronie w tych ciężkich i niespokojnych czasach.



    Stanowcze postępowanie Jagiełły pod wodzą Dymitra spowodowało, że szlachta bez przerwy się burzyła. A niezwykle sprawny po dymitrowskich reformach system karny jeszcze sytuację zaogniał. Wykryto spisek mający na celu pojmanie króla i usadzenie posłusznej szlachcie marionetki. Jedyny problem był taki, że zdrajcą okazał się niezwykle ważny, bogaty i wpływowy szlachcic, Bogumił z Zaręby.




    [​IMG]




    W innych czasach Bogumił wyszedłby bez szwanku z całej sprawy. W innych czasach jednak Jagiełło nie miał obsesji na punkcie swej władzy i zapewnienia synowi tronu. Postanowiono zając jego bogactwa, a Bogumiła zamknąć w lochach.

    Nie trzeba chyba wyjaśniać wzburzenia szlachty, jeden z ich najbardziej poważanych braci został pojmany. Fryderyk 'Niemiec', nuworysz, który wzbogacił się na machinacjach przy wprowadzaniu polskiego prawa do Nowej Marchii, dał upust swym emocjom. Wraz z kilkoma innymi szlachcicami wypowiedział posłuszeństwo królowi.

    Jak się okazało, inni bracia szlachetnej krwi ośmieleni postępkiem prowincjonalnego szlachetki poczęli jeden po drugim sprzeciwiać się władzy Jagiełły. Cała Wielkopolska, Nowa Marchia, Pomorze i Ruś Halicka stanęły w ogniu. Dwudziestotysięczna armia polska nie równała sie siłą buntownikom, ale była zorganizowanym oddziałem podczas gdy nieposłuszni szlachcice byli rozdrobnieni w całym kraju. Choć z trudem i z dużą doza szczęścia to żołdacy pokazali inicjatorom rewolty gdzie ich miejsce.

    Pamiętna i bojaźliwa szlachta już więcej nie zdecydowała sie na tak otwartą wrogość wobec króla. Wróciła do tego co potrafi najlepiej czyli matactwa i oszustw.



    [​IMG]



    W kraju zaczęło sie uspokajać. Rozpoczęto unowocześnianie systemu podatkowego na ziemiach uzyskanych dzięki twardej polityce zagranicznej Polski, szlachta powoli zaczęła sie godzic ze swą nowa sytuacją. Jak się jednak miało okazać, nie zgodziła się na długo.



    Rozdział drugi czyli o tym jak przygotowania na niewiele się zdały i o fascynujacym zbiegu okoliczności



    [​IMG]





    Rokosz! Każdy szlachcic, który mógł chwycił za szablę, każdy szlachcic, który mógł chciał walczyć. Każdy szlachcic chciał pokazać królowi gdzie jego miejsce. Każdy szlachcic pragnął zemsty, mimo to każdy szlachcic zwał się katolikiem. Wszyscy szlachcice byli hipokrytami.

    Jednak hipokryci których liczba jest tylokrotnie większa niż liczba wyszkolonego wojska to nie lada problem. Przecież trzon polskiej armii stanowi dwadzieścia tysięcy żołnierzy. Ale czy na pewno?


    Jedenaście miesięcy wcześniej. Luty, rok 1432.



    [​IMG]



    Wróćmy do czasów dzisiejszych. W Polsce rozgorzała wojna. Korona przeciwstawiała buntownikom blisko pięćdziesiąt tysięcy silnych i oddanych rycerzy. To wystarczające siły, aby odbić twierdze już zdobyte przez zdrajców i pokonać tych, którzy jeszcze tego nie zrobili.



    [​IMG]



    Tak też się stało. Niewiele czasu później, Polacy odbili wszystkie twierdze, wszystkich zbuntowanych szlachciców odpowiednio ukarała i stało sie faktem, że Jagieło swój cel osiągnął. Jego syn trafi na tron. Nie mogło być wątpliwości. Polska wreszcie się uspokoiła. Miała niespotykany dotąd ustrój w Katolickim Świecie, ustrój w którym szlachta nie ma praktycznie żadnych wpływów na rządy króla. Nie wiedziano jeszcze czy to dobrze, czy źle. To każdy z nas musi ocenić sam.





    [​IMG]
    Poborcy podatkowi na Mazowszu




    [​IMG]
    Spokojne podejście do prawa na południu*​


    *Były 3 podobne eventy, dla Galicii, Russi Rubry i Podolii. W każdym zaznaczyłem opcje dającą bonus do stabilności.




    Cześć trzecia czyli swego rodzaju podsumowanie kończących się rządów Jagiełły, który ostatnie lata życia chce spędzić w spokoju i zrzeka się tronu na rzecz syna


    Polska na zawsze pamiętać będzie o twardym i nieokrzasanym z wyglądu, z charakteru zaś słabym i uległym władcy. Jego rządy zapadną w pamięć dzięki dziwacznym decyzjom władcy, podejmowanych zazwyczaj pod wpływem impulsu(jeszcze zaś częściej pod wpływem Dymitra).


    Mimo wszystko nie były to dla kraju czasy złe. Choć często pogrążona była w buntach, Korona potrafiła zachować swą pozycje na arenie międzynarodowej a nawet ją wzmocnić, dzięki zwycięskim wojnom i przejęciu ziem mazowszańskich.


    Hasło jakie najlepiej pasuje do tej dekady to 'Władysław III na tron'. Obejmuje ono twardą walkę stronnictwa królewskiego ze szlachtą, stanowczość w polityce zagranicznej czy wzmocnienie pozycji władcy.






    [​IMG]

    Sytuacja polityczna w Europie



    [​IMG]

    Polska sytuacja finansowa i gospodarcza. Spis ziemski



    KONIEC
     
  5. Elvith

    Elvith Guest

    Część 4




    Prolog czyli kolejne spotkanie doradcy z władcą


    Rozmowa Oleśnickiego i nowego władcy w pokoju przyjęć króla:


    [​IMG]




    Rozdział pierwszy czyli jak się sytuacja w Polsce rysuje, huczna delegacja, coś o jakiejś wojnie na południu i tajemniczy poseł




    Korona po latach niepokoi i konfliktów wewnętrznych była silna jak nigdy. Utrzymywała silną, przeszło pięćdziesięciotysięczną armię, jedną z największych w tej cześci świata.



    [​IMG]



    Królewski sztab uważał, że Polacy z takimi wojskami sa w stanie poradzić sobie z każdą przeciwnością. Jak czas pokaże, mieli racje. Póki co jednak, czas wrócić do rzeczywistości...



    Jan wiedział, że niespełnienie rozkazu tego chłopczyka to igranie z śmiercią. I choć wzdrygał się przed takim marnotrastwem, nakazał wysłać wielki orszak poselski na południe. W powozach znaleźć miał się iście królewski dar, skrzynia posrebrzana, a w niej bursztynowo-złote naszyjnik i berło. Mało tego! W poselstwie znaleźć miała sie propozycja mariażu! Polska szlachcianka Joanna Zgorzelicka(córka bogatego i wpływowego magnata) miałaby wyjść za Stefana II, młodszego brata władcy hospodarza Mołdawskiego. Można się domyślić, że Mołdawianie tak skarb, jak propozycję powiązania małżeńskiego przyjęli z radością.



    [​IMG]



    W kraju żyło się ludziom dobrze, wszyscy poza szlachcicami byli zadowoleni z nowej sytuacji. Zwłaszcza chłopi którym chyba najlepiej było właśnie w Polsce.
    Niestety, choć w Koronie panował spokój nie można tego powiedzieć o całej Europie.

    We wrześniu 1436 roku pańskiego, Cesarz z Węgier wraz ze swymi czeskimi i austriackimi poplecznikami wypowiedział wojnę Saracenom. Niedługo potem wszystkie siły koalicji katolickiej zgromadziły się na południu Węgier.



    [​IMG]



    Jak miało się okazać wojna ta zmieniła całą Europę.




    Tylko Jan wiedział, że spowoduje to znienawidzenie Polski. W końcu wraz z heretykami atakują cesarza!



    [​IMG]




    Część druga czyli o tym jak Polacy i sojusznicy zaczynają wojnę





    Oleśnicki, posłał żołnierzy na wrogie tereny i rozpoczął pobór kolejnych oddziałów piechoty, najlepszej do oblegania twierdz.



    [​IMG]



    Stwierdził, że ataki na Czechy będą o wiele skuteczniejsze gdy poprowadzi się je z dwóch stron. Dlatego też ubłagał przemarsz wojsk przez tereny podległe Opolu.




    [​IMG]


    Niewiele czasu minęło, a wojska sojuszu Korona-Księstwo Litewskie-Mołdawia-Husyci oblegało większość twierdz wroga.



    [​IMG]

    [​IMG]




    Widać było wyraźnie przewagę Polaków w tej wojnie. Władca Węgier chciał, póki jeszcze mógł, wykupić się kupką złota.



    [​IMG]


    Oleśnicki co oczywiste odrzucił te ofertę, nawet nie wspominając o tym Władysławowi. W końcu do królewskiego zausznika dotarły wieści o poddaniu się trzech ważnych strategicznie twierdz. Najcenniejsze było zdobycie stolicy Czechów.



    [​IMG]






    Część trzecia czyli o pokoju, ekskomunice i znów pokoju, nie zapominając o Turczynach




    Wojna toczyła się po myśli Polaków, niestety, w pewnym momencie, gdy żadna z czeskich twierdz nie miała czeskiej załogi, Husyci upadli. Wraz z śmiercią Ziźki cały ruch się zapadł, a ziemie zajęte do tej pory przez Husów znów były czeskie.


    [​IMG]


    Oleśnicki wiedział, że jeśli szybko nie zakończy wojny na którymś z frontów, przegra wszystko. Pragnął zachować choć część zdobyczy z kampanii czeskiej i zaproponować szybko pokój, który odpowiadałby obu stronom...



    [​IMG]



    Czesi przyjęli ofertę. Strata słabo zaludnionych ziem nie była taka straszna, a oni chcieli zakończyć wojnę jak najszybciej i zająć się niepokojami wewnątrz kraju.
    Na Węgrzech sytuacja była jeszcze lepsza. Polacy kontrolowali stolicę i wiele innych węgierskich twierdz. Zapewne Cesarz musiałby się ukorzyć przed dwunastolatkiem gdyby nie...





    [​IMG]



    Na tych warunkach podpisano pokój nazwany potem Świętym Pokojem, gdyż Polska zawarła go tylko po to aby chronić się przed ekskomunika. Mimo wszystko sytuacja Węgrów nie wyglądała ciekawie. Przegrywali wojnę z Turkami.



    [​IMG]




    Część czwarta czyli swego rodzaju epilog powojenny i powrót do kraju, coś tez o kolejnym pośle



    I tak zakończyła się krótka, acz wielce owocna wojna. Polska powoli uzyskiwała status 'Potęgi'.




    Niestety sytuacja w kraju nie była taka piękna. Pomimo zdobyczy terytorialnych, kraj miał spore problemy finansowe. Utrzymywanie stutysięcznego wojska przez tak długi czas spowodowało pustki w skarbie.



    [​IMG]



    Jednak wszyscy byli dobrej myśli, liczono na to, że zwycięskie wojny pomogą uratować skarbiec przed całkowitym oczyszczeniem. Nikt nie chciał przecież bankrutować...


    Oto mapa Królestwa sporządzona przez Krzysztofa Kartografa. Najlepiej ukazuje ona potęgę państwa w 1438 roku:



    [​IMG]





    [​IMG]



    KONIEC

    Ps. Wydaje mi się, że to najlepszy sposób na opis wojny- tj malutko tekstu i mnóstwo screenów. Jeśli wcześniejsza wersja odpowiadała wam bardziej-pisać.
     
  6. Elvith

    Elvith Guest

    Część 5




    Prolog czyli o tym jak poradzić sobie z Narcyzem







    Rozdział pierwszy czyli jak się wiedzie na południu, co nieco o skarbie, nie zapominając o ziemiach Węgrów.




    Krym, kraj z natury nie duży, nie mając praktycznie żadnych sojuszników walczył na trzech różnych frontach naraz.



    [​IMG]



    Zmęczenie walką widać było w mieszkańcach półwyspu od razu. Dysponowali zaledwie kilkutysięczną armią, która agresorom nie przeszkodziła w niczym. Bardzo Szybko Litwini poczeli oblegać miasta na dla których tak naprawdę wszczęli tę wojnę.



    [​IMG]



    Co i ciekawe udział wojsk polskich w tej wojnie został praktycznie nie zauważony. Rozgromili oni jedenastu tysięczną armię wroga, a potem poczęli oblegać Tanę. Jednakże niedługo potem nastała zima i połowa oddziału zginęła czy to z głodu, z zimna czy choroby. I ledwie dwutysięczna armia wróciła na polskie ziemie.



    Za to Litwini i Mołdawianie poczynali sobie w najlepsze. Kolejne twierdze padały pod naporem sprzymierzonych wojsk.




    [​IMG]

    [​IMG]



    Saraceni krymscy jednak mimo porażającej przewagi wojsk sojuszu polskiego, pokoju nie chcieli. Wysyłali propozycje w których złota żądali, a gdy wymieniano po kolei każde miasto i wieś każdą, która z muzułmańskich w chrześcijańskie ręce przeszła posłowie milkli. Mimo to w negocjacjach twardzi i nieubłagani byli. Razu pewnego jeden poseł gdy usłyszał, że Polska zaakceptuje jedynie taką ofertę w której Litwie przyznane nowe ziemie zostają, napluł Oleśnickiemu w twarz. Za czyn ten musiał głową zapłacić jednakoż do końca dumę i pogardę okazywał, nawet po upadku topora, usta jego wciąż ironicznie skrzywione były.




    [​IMG]




    Na żaden pokój mieszkańcy Krymu zgodzić się nie myśleli wróćmy więc zatem do Polski gdzie również wiele ciekawego się działo. Jak wiemy królestwo wciąż boleśnie odczuwało skutki wojny z Zachodem, co miesiąc płaciło ogromne procenty Żydom. A że tym razem żaden z Żydów nie był nieśmiałym patriota i nie nazywał się Dymitr, pożyczki trzeba było spłacić w terminie. Nakazał więc Oleśnicki aby każdy pieniądz, który trafi do skarbca, w skarbcu zostawić.



    [​IMG]




    I tak dogadało się dwóch inteligentnych ludzi. Jan choć wiązało się to z kolejną wycieczką do lichwy wolał zapłacić kontrybucję niż oddać nowo uzyskane ziemie.



    [​IMG]



    I znów sąsiedzi byli jak bracia. Węgrzy zrozumieli, że gdyby do wojny z Koroną sie nie pchali nic by nie stracili, a Polacy nowych mieszkańców witali z otwartymi rękoma.



    Niedługo potem spotkał się z Oleśnickim Żyd żądający oddania pożyczki. Na szczęście kraj mógł teraz dług spłacić gdyż skarb był zaiste pełen pieniędzy.




    [​IMG]





    Rozdział drugi czyli pewnie coś o kupcach, o fali bynajmniej nie morskiej, o chłopach nie wspominając i przy okazji o pewnym wojewodzie




    Każdy z was pewnie wciąż pamięta jak jeszcze kilka lat temu Oleśnicki spodziewając się zysków, podniósł cło na towary sprowadzane z Bohemii i Litwy. Co by nie mówić sytuacja ta średnio spodobała się kupcom. Póki panował pokój nikt nie narzekał, ale gdy nastała wojna i z wschodu nic nie można było kupić, kupcy sie wściekli. Jak to oni określili Korona krajem niedobrym tak dla szlachcica jak i kupca. wielu wyśmienitych handlarzy wtedy właśnie opuściło polskie ziemie.



    [​IMG]



    Niestety kupcy nie byli jedynymi ludźmi, którzy byli niezadowoleni. Chłopi, po raz pierwszy od dawna prosili o zadośćuczynienie. Byli to chłopi, z nowo zdobytych ziem węgierskich. Szlachetka pewien, tak nieważny, że imię jego zostało zapomniane znęcać się począł nad swymi wasalami. Jako słyszano potem, nie wytrzymał rozum jego tego, że nagle z szlachcica na Węgrzech poważanego ostał się szlachetką w Koronie co równe tu wręcz chłopu.




    [​IMG]



    W Koronie nie działo się dobrze. Ludzie zastanawiali się czy kiedyś, 'Za Pana Szlachcica' nie żyło się lepiej. Najgorsze, że myśli te ogarnęły nagle wszystkich. Tak magnatów, kupców jak i chamstwo.




    [​IMG]




    O wojewodzie anegdotka takoż smutna jako prawdziwa i obrazująca prawdziwy charakter odartej ze swych praw szlachty.

    Właśnie teraz odbywał się sejm na którym miano zdecydować kto trafi na stołek wojewody na Ziemiach Nowej Marchii. Choć szlachta nie miała formalnego prawa decydować kto zostanie wzniesiony na urząd, to zignorowanie jednomyślnej szlachty popierającej Michała Okińskiego byłoby iskra zapalną. Kraj znów pogrążyłby się w buntach. Zapytacie się pewnie, jak to się stało, że nieznany szlachcic nieznanego rodu, został poparty przez wszystkich. Ano, zaciągnął się on u Żyda i każdemu ważnemu zapłacił krocie. I w końcu został oficjalnie mianowany, bo Oleśnicki bał się kolejnego rokoszu. Jak się miało okazać Michał, aby spłacić się u lichwy nieraz musiał przekroczyć swe kompetencje....



    [​IMG]




    Rozdział trzeci czyli o węgierskim tronie, o talencie Oleśnickiego, oczasie na pokój i porze na wojnę





    [​IMG]



    Choć i długo się o tym nie mówiło z Krymem wojna trwała wciąż. Każdy był zmęczony tą sytuacją. Zwłaszcza Korona, która przecież nie miała żadnych korzyści z wojny, zyski miał przynieść dopiero pokój. I wtedy przybył na koniu zamęczonym jeździec z daleka. Okazał się on posłem. Skierowano go bezpośrednio do najważniejszej osoby w kraju.




    [​IMG]


    [​IMG]



    Na szczęście na tę wojnę Polacy byli dobrze przygotowani. Świetne rządy Oleśnickiego przyczyniły się do podwojenia ilości złota w skarbcu, a pozbycie się wszystkich słabych monet(tych w których kruszczu za mało było lub były one za cienkie) zamknęlo problem kiepskiej waluty.



    [​IMG]



    Dzięki pełnemu skarbcowi poczęto przygotowania do wojny czynić. Nakazano zaciąg przeszło 25 tysięcy wyborowych mieczników i pikinierów, a 10 tys rycerstwa wysłano natychmiast na wschód.


    To były całe siły wojskowe po latach wojen ciężkich, jednakże nie było już problemu długów. Teraz w roku 1443 Korona nie miała umowy z żadnym lichwą. Tak więc rusza bogaty i ludny naród na ziemie ruskie. Jakże to się skończy?




    KONIEC
     
  7. Elvith

    Elvith Guest

    Długa obsuwka-spowodowana tym, że piewrwsza świetna wersja odcinka w niesłychany sposób się skasowała, a druga beznadziejna została usunięta. Trzecia jest gorsza niż pierwsza i lepsza od drugiej:p



    Część 6



    Prolog czyli o zielonookim mówcy-przybłędzie​





    [​IMG]



    I tak oto trafił pod Oleśnickiego usługi zacny dyplomata. Skarb to był zaś o tyle cenniejszy, że nie wiadomo tak naprawdę czemu on się zjawił... A jak miała przyszłość pokazać nie jest on skory do rozmów o przeszłości...




    Rozdział pierwszy czyli o wojnie z dzikimi Rusinami




    Wojna. Straszna sprawa. Najstraszniejsza zaś bez wątpienia dla plebsu. Nie dla wojowników poświęcających się dla wiktorii, ale dla biedaków, którzy podczas wojny przymierają z głodu bądź są mordowani przez wrogie formacje. Jednakże Polacy nie przejmowali się kolejną wojną. Po ostatnich zwycięskich wojnach i rokoszu, Polacy bali się o wiele bardziej buntów i bratobójczych wojen. To była idealna sytuacja dla władcy... Jego poddani sami zwalczali wszelkie zakątki rewolty...


    Rozmowa Jana z Michałem 'Bladym', paziem, którego przodkowie pochodzą z skandynawskich kresów.

    Posłaniec nie miał dobrych wieści. Okazało się, że koalicja Rusinów(Księstwo Moskiewskie-Rjazań-Twer-Psków) prawie zdobyła twierdze smoleńską, a jakby tego było mało przejęła każdy zamek na Zaporożu. Na szczęście siły polskie dotarły bezpiecznie do celu i kawaleria zdobywa metr po metrze ziemie Ostrowskie, zaś piechota biegła oblegać stolicę sojuszu, to jest Moskwę.



    [​IMG]


    Stąd też decyzja Jana była szybka... Nakazał on szkolenie dziesiątek tysięcy piechoty(nie kawalerii gdyż wraz z raportem przyszła informacja jakoby konie na te dzikie i niezbadane tereny na nic się zdadzą).



    [​IMG]



    Sam Oleśnicki nie mógł się pogodzić z tym, że wojna ta z góry przez Polaków jest przegrana... Wiedział, że jedyne co może dostać Korona to złoto, ale złota tego będzie o wiele mniej niż tego, wydanego na mundury i broń dla żołdaków.... Mimo wszystko sytuacja polityczna Polaków była tak beznadziejna po wsparciu dla Husów, że od tej wojny nie można było uciec w hańbie.

    Jednakoż nie ma sytuacji w której gorzej by być nie mogło. A w zasadzie zawsze może być lepiej. Tym razem zaś okazało się, że to Moskale wpadli w tarapaty. Czemu? Ano powiedzmy, że ostatni raz w historii chyba tak Polak jak i Krzyżak przeciw jednemu walczyli. Dla Rusinów sytuacja była o tyle nieciekawa, że wszyscy sąsiedzi chcieli na nich zdobyć ziemie.




    [​IMG]




    Powiedzieć, że sytuacja koalicji Rusinów ciekawa nie była to tak jakby powiedzieć, że na wschodzie w zimę potrafiło być chłodno. A czemu? Temu, że sytuacja Rusinów stawała się kiepskawa. Polacy choć przegonieni spod Ostrowa(odcięci od zapasów, zostali doszczętnie wybici), wreszcie oblegali Moskwę i przejmowali z powrotem Zaporoże, oraz Smoleńsk, posiłki zaś były w drodze...




    [​IMG]



    Posiłki których wielkość najlepiej opisał przerażony chłop z Rusi(jak przyszło nam sie przekonać poeta byłby z niego wyśmienity):

    Rozmowa Jana i Mieszka
    *

    *wiem, że ten dialog jest nie na miejscu, ale ciemna strona mocy mnie pokonała.


    Rozmowa ta między Janem i nowym nabytkiem koronnej dyplomacji będzie oczywista gdy tylko dodam, że to Mieszko kazał zapłacić dwustu chłopom spod Pskowa, którzy to przemarsz pięciu tysięcy żołnierzy opisywali jako przemarsz wielkiej armii... Moskale dali się zwieść i pozostawili Polakom wolną drogę w głąb kraju Moskwę... A gdy mówimy o Moskwie.... Nie można zapomnieć o kolejnym pokazie umiejętności i fantazji zielonookiego chłopaka z Mazowsza....


    Gdyż Mieszko jak to on zwykle i tym razem wroga przekupił. Wtedy byli to załoganci jednej z bram moskiewskich, którzy za sporą sumę i zapewnienie szlacheckich tytułów w Koronie otworzyli Polakom bramę tuż przed nosem....


    Strata była to niepowetowana dla Korony. Władca choć był popędliwy to jednak silny i młody, wiele dobrego jeszcze dla Korony mógł zrobić. Każdy kto myślał czasem, domyślił się tego, tedy ceremonia pogrzebowa była huczna... A odbyła sie zaraz jak ciało króla znów do stolicy sprowadzono. Dość powiem tylko, że jeden z kupców bogatych sam ufundował nagrobek władcy.

    Ale jak to się mawia "Niech żyje król!". Na tron, w zgodzie z prawem ustanowionym przez Jagięłłę wszedł brat Władysława III nazwanego Moskiewskim, Kazimierz.



    [​IMG]



    Polskie wojska zaś szybko oswoiły się z nowym władcą i poczęły oblegać kolejne fortece wroga.



    [​IMG]



    Warto też zwrócić uwagę na sytuację Tweru, notabene jeszcze gorszą niż sytuacja Moskwy.



    [​IMG]


    I wtedy nadeszła zima... To jak bardzo przetrzebione zostały polskie oddziały, nikomu w głowie się nie mieściło.... Polacy nie mieli już siły na tę wojnę... A nowy władca Kazimierz powinien mieć czas na rządzenie w normalnym państwie...




    Rozdział drugi czyli o władcy, pokoju, o duchownych i szlachcicach, a także o militarnej sytuacji kraju.







    I tak spotkał się Polak z Moskalem. Każdy chciał skończyć wojnę, każdy na warunkach najlepszych dla swej ojczyzny. Długo pertraktowali.... Ofertą Rosjan było



    [​IMG]



    Polacy zaś domagali się przeszło stu tysięcy kup groszy praskich. Co oczywiste biedne rosyjskie państewka takich majątków nie miały... Jednakże doszli wreszcie do kompromisu... Stanęło na siedemdziesięciu pięciu tysiącach kup groszy praskich trybutu dla Polaków i ich sojuszników.



    [​IMG]




    Wreszcie jedna wojna się skończyła. Mimo wszystko jednak król nakazał rekrutację kolejnych oddziałów piechoty. A to gdzie miały one stacjonować... Najlepiej chyba świadczyło o zamiarach nowego władcy.



    [​IMG]



    A więc kolejna batalia? Przeciw koalicji Zakonów i Pomorza? Chyba tak... A polski władca naprawdę poważnie szykował się do tej wojny... Za sojusznika wziął mały, acz silny kraik nadbałtycki, Meklenburgię....



    [​IMG]



    Niedługo potem zaś nakazał wzmocnienie sił armii lądowej. Niestety inwestycje w wojaków były równoznaczne zaniedbaniu marynarzy... Ale nie tym Kazimierz martwił sie w tym momencie...




    [​IMG]
    *

    *Wiem, że straszny może wydać się wskaźnik pluto/ary, ale biorąc pod uwagę okres gry, czyli czas gdy chyba nigdy nie było ważnego kraju bez podziału na klasy, można uznać, że max plu to po prostu szlachta bez przywilejów



    A teraz obiecywana historyjeczka o szlachcicach bezecnych, co na ziemskie dobra Boga ręke mają chęć podnosić....Bo historia głosi wszakże rzeczy niesłychane.

    Polscy szlachcice jak wiemy dupa byli, a nie szlachcice. Rządy Jagiellonów odebrały wszelkie nadzieje polskiej braci na silną pozycję. Teraz zaś średnio zamożny szlachci mniej był ważny niż bogaty mieszczanin. Mimo wszystko nadzieja odchodzi ostatnia. Dla szlachty była okazja by odzyskać pozycję... Chcieli oni mianowicie przejęcia części dóbr kościelnych.

    Czy zgodził sie na to król? Zastanówmy się.... Koronie grożono jeszcze niedawno ekskomuniką, gdyż pomagała ona heretykom... Korona wypowiedziała wojnę Cesarzowi.... Tak to był rzeczywiście świetny czas aby swe stosunki z Kościołem jeszcze bardziej pogorszać.... Tegoż szlachcice obejść się musieli ze smakiem....



    [​IMG]





    [​IMG]



    KONIEC​



    Może jeszcze dziś ukaże się odcinek bonusowy...:p Z opisem sytuacji w Europie.
     
  8. Elvith

    Elvith Guest

    Odcinek Specjalny

    Czyli jak to się w Europie poukładało i jak to wszystko wygląda w roku 1449.


    Takie coś bedzie się pojawić co 30 lat gry czyli jakieś 7 odcinków.
    Jako, że jest to bonus forma będzie zupełnie inna. Bardziej jak miniAAR czy coś:p W każdym więcej luzu a mniej fabuły. To ma jedynie ułatwić orientacje w grze.



    Zacznijmy więc od zachodnich krańców świata...



    Półwysep Iberyjski



    [​IMG]


    Sytuacja jaka jest, każdy widzi. Wielkie i bogate Królestwo Kastylii mimo nieudolnych rządów Jana radzi sobie nienajgorzej. Co do Portugalii to jest ona naprawdę silna. Dzięki kupcom, skarb tego niedużego kraju jest wypełniony, zaś świetne relacje z Kastylijczykami sprawiają, że Portugalia jest absolutnie bezpieczna.

    Aragonia jest, możnaby powiedzieć w takiej samej sytuacji. Kraj silny, o wielu posiadłościach na morzu Śródziemnym. Nie ma nikogo kto z Aragończykami szukałby zwady.... I jedynie Grenada jest cierniem w oku każdego z katolików na Iberii.... Niewiadomo czemu wciąż istnieje i jeszcze ma się dobrze! To, mam nadzieję jedynie tymczasowe...




    Ziemie Francuskie




    [​IMG]



    W Francji sytuacja o wiele mniej klarowna. Po wojnie stuletniej, cały kraj stanął w ogniu. Wiele ziem na kontynencie jest podporządkowane Anglii Francja zaś walczy o prym z Burgundią.

    A wspomniane małe państewka to m.in. Bretania, Prowansja, Sabaudia a nawet tereny podporządkowane Papiestwu.


    I to chyba wszystko co o Francji powiedzieć warto, bo choć tereny to ciekawe to nam jeszcze tyle do opwiedzenia zostało...



    Italia i wszystko co z nią związane




    [​IMG]



    Ziemie włoskie podzielone zostały między wiele niewielkich księstw, hrabstw, innych takich. Największe było bez wątpienia Państwo Neapolu, jednakże najsilniejszą pozycję polityczną miało Państwo Papieskie z siedzibą w Rzymie.

    Inne kraiki które siłą swą sie wyróżniły to Republika Wenecji, tocząca nawet równy bój z Turczynami czy Madziarami. A i bogata Toskania czy słynący z najlepszych zbroi i fortec Mediolan miały się dobrze. Pomiędzy tymi ptęgami śmiesznie wyglądało skromne Urbino, jednakoż i o nim z kronikarskiego obowiązku wspominam.


    Co ciekawe wyspy praktycznie wszystkie na morzu dookoła włoskiego półwyspu były pod władaniem Aragonii.



    Ziemie Cesarstwa



    [​IMG]



    Coby nie mówić, jeśli ziemie Włochów były rozdrobnione to na Cesarstwo nie znajdziemy określenia. Wiele małych krajów, takich jak Bayeruth, Kolonia, Munster czy Palatynat które niewiele mają do powiedzenia-przy państwach niesłychanie silnych ja Brandenburgia, Austria, Mainz.

    Ciekawe wydarzenia jakie miały ostatnio miejsce:
    -zwycięska wojna Brandenburgii z Saksonią, ogromne wzmocnienie elektora kosztem zszarganej reputacji(~20bb)
    -rozwój terytorialny Mainz



    A co do Niederlandów... To tu sytuacja była jasna. Panowała niepodzielnie Burgundia.



    Wyspy Brytyjskie



    [​IMG]



    Tu sytuacja wydaje się wyjątkowo spokojna. Anglia tak agresywna wobec przeciwników na kontynencie, na wyspach jest wręcz potulna. Otoczyła się małymi księstwami typu Walia, Ulster czy Desmond i szczerze mówiąc nie stara się ujarzmić całe wyspy pod jednym berłem. Choć tych cholernych Szkotów, to by z chęcią....




    Skandynawia



    [​IMG]



    Sytuacja jak jest to każdy widzi. Malutka Dania rządzi silną Norwegią, Szwecja szuka możliwości ekspansji poza półwyspem(boi się po prostu Duńczyków...). Co ciekawe małe Księstwo Holsztynu wciąż się dobrze trzyma, a Pomorze dizęki sojuszniczemu Zakonowi dzielnie stawia czoła wrednym sąsiadom.



    Bałkany



    [​IMG]



    Wielce ciekawa sytucja! W ostatnich latach Węgrzy prowadzili dwie wojny z Turczynami. Na pierwszej stracili ziemie Banatu i Vojdoviny, na drugiej zaś zrewanżowali się i dodatkowo przejęli część Serbii.

    Interesująca jest silna Mołdawia(dzięki mocnemu sojuszowi z Litwą i Polską), która zdobyła spore kontrybucje na Węgrach. Wołoszczyzna jest nie za duża i nie za mała- po wojnie z Turcją na początku lat dwudziestych stała sie wasalem Ottomanów, ale przede wszystkim wciąż istnieje...


    Bizancjum już prawie nie istnieje. Ostatnie Ziemie, któremieli poza Konstantynopolem i okolicami zostały im zabrane przez Wenecjan.


    Bośniacy i Albanie mają się w różńie. Ci pierwsi w sojuszu z Osamńską horda przetrzebili tych drugich, Ormianie walczą o byt.




    Polska i Litwa



    [​IMG]

    [​IMG]


    Tu sytuacja też jest interesująca. Polacy wzbogacili się na Węgrach i Czechach, pokazali Krzyżakom kto tu rządzi. Litwini choć na współkę z Koroną wygrali dwie wojny to nie wzbogacili się o żadne tereny.

    Moskale zyskują coraz mocniej na swych słabych sąsiadach, Nowogród jest tylko wspomnieniem, zadziwia silny Twer. Złota Orda boryka się z problemami wewnętrznymi.


    KONIEC
     
  9. Elvith

    Elvith Guest

    Odcinek będzie niesłychanie długi, ale mam nadzieję, że forma podziału na księgi i rozdziały sprawi ,że całość nie będzie jakoś specjalnie nieprzystępna. A mówiąc strasznie długi mam na myśli właśnie strasznie długi-odcinek obejmuje dziesięć lat gry! Przy okazji zaznaczam, że to tylko jednorazowy wybryk-jak już mówiłem-lubię gdy odcinki stanowią całość, a inaczej by się nie uszło. Aha i po tym odcinku planuje jakieś 40 lat pokoju. Nareszcie:D. A pisze to na początek, a nie koniec gdyż nie sądzę, że wszyscy wytrwacie:p

    Ps ten Firefox gdyby nie opcja poprawiania błędów... Nie jest taki super znowu...





    Część 7​





    Księga pierwsza​





    Preludium czyli o tym jak zaczęła się pierwsza wojna za czasów Kazimierza i jakie były jej pierwsze konsekwencje​






    [​IMG]



    Jedno z pewnością każdy dobrze wie, wszystko ma swe przyczyny i skutki.... Przyczyny wojny są już nam znane, a skutki? Bynajmniej nie chodzi mi tu o ofertę pokoju, ale o..... szlachtę....

    Łapserdaki znów zażądały czegokolwiek co pozwoliłoby im wrócić na dawną pozycję. A jak na łapserdaków przystało robili to w czasie wojny, w czasie gdy władcy zazwyczaj są najbardziej ustępliwi.

    Niestety i tym razem musieli się zawieść...




    [​IMG]



    Rozdział pierwszy czyli trochę o tym i tamtym, więc o wojence, wojence i jak się zmieści to też o pośle z Pomorza, zaraz po tym zaś o glorii w wiktorii​




    Polacy byli niesieni falą sukcesów... Wygrywano kolejno wszystkie wojny, zdobyto wiele nowych ziem, żołnierze byli coraz bardziej doświadczeni oraz lepiej uzbrojeni. A armia Polska była chyba największa w katolickiej Europie. Może jedynie Francuziki mieli większą armię, ale u nich toć wciąż wojna, więc nie dziwota.

    Jednak mówię, że armia polska tak wielka, etc. ilu więc żołnierzy mam na myśli? A i pięćdziesiąt tysięcy przy pokoju a na wojnę i nawet stoczy więcej. Niesłychane prawda to? Ano niesłychane.

    Ruszyło więc pięć dziesiątków tysięcy polskich wojaków najlepszych pod twierdze wroga.




    [​IMG]



    Nie można powiedzieć, tak Krzyżacy, jak Pomorzanie czy Kawalerzy Mieczowi nie zostali dłużni. Byli oni zaraz po wojnie z Rusinami i wciąż mieli zacną siłę woja. Krzyżacy na ten przykład ruszyli masą czterdziestu tysięcy żołnierzy na Gdańsk. Pomorzanie choć dysponowali siłami podobnie wielkimi, zostali zniszczeni przez Meklenburgczyków. Kawalerzy zaś ruszyli na Żmudź, czyli ziemie, których zdobycie było dla obu zakonów celem nadrzędnym. Ruszyli tam taką siłą, że kraj zostawili bez żadnej ochrony(co trzeba przyznać wykorzystali skwapliwie Litwini atakując co tylko można i grabiąc na co tylko chętka). Wreszcie Litwini zajęli pozycje na ziemiach przez Niemców zwanych Letgallen. Stała tam twarda i mocna twierdza-jak zresztą wszędzie na ziemiach Zakonnych.



    [​IMG]



    A tymczasem na froncie:

    Sytuacja jest bardzo ciekawa z jednej strony to zakonnicy zajęli całą Żmudź, z drugiej Polacy już prawie przejęli najważniejsze ziemie Krzyżackie.



    [​IMG]



    A i to nie wszystko, bo sytuacja na Pomorzu była dla Polaków jeszcze lepsza! Udało się zdobyć wszystkie twierdze ziem zwanych Pomorzem Przednim i już ruszono na Szczecin tj. siedzibę Księcia Pomorskiego. Korona miała zamiar poszerzyć swój dostęp do morza, a do tego zdobycie Pomorza nadawałoby się wyśmienicie. Tedy więc polscy żołdacy walczyli niczym Starożytni Rzymianie i nic nie było im równe, nic nie mogło się przeciwstawić.



    [​IMG]



    I to trzeba Pomorzanom przyznać, władca ich popisał się iście kobiecą intuicją. Póki jeszcze mógł złożył wielce korzystną ofertę.




    [​IMG]



    Tak więc Pomorzanom wiodło się nie najciekawiej, co zaś z Krzyżakami? Tu sytuacja zupełnie inna sie mogła wydawać. Krzyżakom udało się zdobyć chyba najważniejszą poza Krakowem twierdzę Polski. Chodzi o Gdańsk oczywiście, jednakże Gdańszczanie tak zaciekle się bronili, że Polacy w tym czasie nie jedną, a dwie ważne twierdze przejęli!

    I to nie twierdze byle jakie bo Zakon stracił w rewanżu Malbork i Elbląg. I tu też Polacy wygrywali, choć Krzyżacy mieli jeden atut... Czterdzieści tysięcy wojaków ruszających właśnie spod Danzigu.




    [​IMG] [​IMG]



    Zdobyto więc dwie diablo ważne twierdze wroga. Pierwsza, Elbląg przynosiła niemałe zyski z handlu i Krzyżacy na pewno będą żałować tej straty. Ale to nic przy utracie Malborka-największej i najważniejszej z twierdz krzyżackich-stolicy Zakonu. Radość w Polsce z tego powodu nastała wielka, że król nakazał podatku zbieranie za ten miesiąc kwiecień zaprzestać by każdy poczuł co znaczy chwała i zwycięstwo na zagranicznych frontach. Precedensem było to wydarzenie, ale podniosło niepomiernie spokój wśród plebsu i jedynie chciwi kapłani narzekali, bo nie mogli swej dziesięciny dostać do łap brudnych. Jak zaś miało się okazać, jeszcze większe zyski miał król w zamian otrzymać...




    Rozdział drugi czyli o pierwszym pokoju, o tym zysku zapowiadanym, o tym jak się wiodło na wojence i o innych podobnych, i o kryzysie niewielkim może




    Zakonnicy z czarnym krzyżem na płaszczu pozornie nie wiele już mogli zrobić. Cała ich armia to było czterdzieści tysięcy woja, jedyną zaś ważną twierdzą jaką jeszcze rządzili było Kłajpeda. I tu była zaleta, gdyż twierdza na terenach tak zimnych i nieprzychylnych człowiekowi leży, że zdobycie jej Koronie mogło długo zająć... A przecież Krzyżacy pobierali jeszcze podatek z niedawno podbitego Gdańska, czyli jeszcze coś mogli pokazać....

    Polacy byli tego świadomi i głowili się jakby tu pozyskać znowu wojów litewskich. wojów walczących teraz z Kawalerami Mieczowymi. Fakt, faktem Litwini zwyciężali na tym froncie, odbili już Żmudź, a i wiele potyczek na swą korzyść roztrzygali, jednakże żadnej twierdzy ważnej nie zajęli(Letgallen co je przejęli to stracili) i właściwie nie wiadomo co Litwa zyskiwała na tych szarpanych potyczkach.

    Mieczowi Kawalerzy zaś stwierdzili, że żadną to ujmą nie będzie gdy dla ratowania swej skóry, odetną się od swych sojuszników, którzy to już ledwie zipali.

    I tu złożyli oni ofertę Polakom, ofertę prominentną trzeba przyznać. Zwrócić jednak trzeba uwagę na ich przebiegłość, gdyż posła słali nie do krwiożerczych Litwinów, a do rozważniejszych Lachów.



    [​IMG]



    Ci ofertę przyjęli. Sytuacja stawała się już całkiem klarowna. Sojusz czterech silnych krajów walczył przeciwko dwóm małym, którzy z jednej twierdzy mogli już tylko rządzić.



    Czyli na wojnie wiodło się Koronie przezacnie, a jak tam w kraju? Ano waćpan jeszcze lepiej!



    Prezentem okazała sie piękna para rękawic jedwabnych, złota wiele, a i kilka butelek najlepszych trunków polskich i zagranicznych. Wszystko to warte było jakąś niesłychaną sumę.




    [​IMG]



    No przerwa od walki i krwi była to zaiste miła, wróćmy jednak teraz na front... Tu działo się całkiem sporo. Oblężenia Szczecina i Kłajpedy trwały, a wielka armia krzyżacka rozpoczęła oblężenie zajętego przez koroniarzy Malborka.

    A że każdy wiedział, że twierdzy tej Krzyżacy po prostu nie mogą odbić-czterdzieści tysięcy wojaków polskich, miało walczyć z czterdziestoma tysiącami wojaków zakonnych. Wydawałoby się, że Polacy maja przewagę-w końcu będą atakować z dwóch stron...



    [​IMG]



    Ale to okazało się największa Lachów przywarą... Brak zrozumienia i łączności jakiejś miedzy żołdakami z obu armii spowodowało, że Koroniarze na największą bitwę historii przybyli zamiast w tym samym momencie to w różnych dnia porach. I tedy zamiast zmiażdżyć rozpaczliwe broniących się Krzyżaków atakiem z dwóch stron- Polacy przegrali obie potyczki i uciekli w sile o połowę zmniejszonej.

    Była to pierwsza klęska Polaków na tej wojnie... Nie wpłynęła ona dobrze na nastroje w kraju, a już tym bardziej na morale żołnierzy. Ba, można by rzec, że było całkiem kiepsko.

    Szlachta! Te gnidy uważające się za lepsze od innych znów brudzili! Głosili, że król niekompetentny i że pozbyć się go należy. Ba! Nalegali! Chcieli wręcz rewolucje na krakowskim dworze zrobić i w zamian za wiernych królowi ludzi ustanowić obślizłe, chciwe padalce. Nie wróżyło to dobrze. Ale właśnie wtedy dał o sobie znać człowiek o którym pewnie wielu z nas już zapomniało.

    Mieszko z Mazowsza.

    W sposób którego nie poznamy, wzbudził on zaufanie w szlachcicach pragnących rokoszu i wraz z nimi zbierał się na pewnej polance kilkanaście kilometrów za Krakowem...

    Myślicie pewnie, że Mieszko był żądny władzy ponad miarę? Nie, on w przeciwieństwie do swych towarzyszy w rewolcie wolał być poddanym w silnym kraju niż władcą w słabym. Tedy na kolejne zebranie braci buntowniczej zaprosił parę tysięcy żołdaków z garnizonu pobliskiego... i tak szlachta znów dostała po łapkach, ale całe ich przedsięwzięcie skończyło się na małych zamieszkach za co należy dziękować temu, że Mieszko wzbudził zaufanie tych ludzi...




    [​IMG]



    To była chyba najgorsza sytuacja w jakiej Korona mogła się znaleźć-oczywiście gdyby przewrót się powiódł. Ale na szczęście władca pozostał silny, a na wojnie zmieniało się na lepsze. Polacy wygrali bitwę z wielką armią krzyżacką!



    [​IMG]



    Mimo liczebnej przewagi rycerzy, to Koroniarze wygrali- Zakon miał już dość niekończącego się oblężenia, wojacy byli znudzeni i źle się czuli. No, przegrana z mniejszą armią na pewno humorów im nie poprawiła....

    Tak więc Polacy wygrywali. Pomorzanie coraz gorzej czuli się zamknięci w twierdzy szczecińskiej-wiele wskazywało na to, że przyjdzie im się niedługo poddać, Memel niestety jak na złość trzymał się nad wyraz dobrze. ale cóż wszystkiego naraz mieć nie można...




    Rozdział trzeci czyli o pamiętliwym elektorze, o odbiciu Gdańska i tym jakie to niedobre dla Chełmna, ale też o mobilizacji kupców i posłów




    Elektorat Brandenburgii to państwo ludne, wielkie i bogate. Po wojnach z innymi, mniejszymi Księstwami Cesarstwa urosło do miana prawdziwej potęgi. Prawdziwej potęgi, w której władcy dziedziczyli nienawiść do Polaków. Spytacie, czemu to? Ano przypomnę więc sprawę Nowej Marchii i tego, że Korona za nic oddać nie chciała tych ziemi. Wcześniej była to dla ogromnego dziedzictwa Piastów sytuacja, którą nie trzeba się przejmować. Brandenburczycy żyli na ziemiach słabo zaludnionych, nie mieli dostępu do morza... Słowem-silnie nie byli. Jednakże teraz... Teraz Elektor wypowiedział Polsce osłabionej wciąż trwającymi wojnami z Zakonami i Pomorzem wojnę!



    [​IMG]





    Cóż to jest za sposób? Ano niesamowity! Pierwszy taki chyba na świecie. Mianowicie każdego, czy to chłop czy szlachcic, podczas ściągania podatku miał obowiązek poborca przepytać. Jeśli okazywał się bystry i wygadany- cóż lepszego niż wziąć go na dwór i nauczyć posłowania, z przebiegłym zaś, acz gadatliwym- to od razu wypełniać kiesę i niech kupcuje! Tak pomyślał Jan i choć ci nowi kupcy/posłowie nie byli bynajmniej wybitni to bez wątpienia byli lojalni i wdzięczni wyniesienia ponad chamską chatę.



    [​IMG]
    [​IMG]



    I tak Korona okazała się chyba najnowocześniejszym państwem świata, acz bez wątpienia wpływ na to miała wredna szlachta próbująca wszystkich brudnych zagrywek byleby tylko znów coś znaczyć.... A to był po części tak wielki pstryczek w nos magnatów...

    I tak Korona miała posłów i kupców, zdobytych na wręcz fantastyczny sposób...


    Tymczasem, wróćmy na pole bitwy(tej z Krzyżakami). Tu z dnia na dzień było lepiej. Koroniarze właśnie odbili Gdańsk, choć Kłajpeda wciąż wyglądała na niezdobyty. Sytuacja wygląda tak:



    [​IMG]


    A wracając do odbicia Gdańska... Z pewnością nie wszyscy na tym zyskali... Każdy wiedział już, że wojna z Zakonem przyniesie nam władanie nad Elblągiem, czyli kolejnym ważnym ośrodkiem handlowym... Znaczenie Torunia dla kupców wciąż malało... Z miasta bardzo ludnego i bogatego stawał się więc Toruń mniej ludny i bogaty....




    [​IMG]



    Skoro już mówimy o wojnie, to wspomnę też jak wygląda sytuacja na ziemiach elektorskich... Niemcy poczęli oblegać twierdzę w Niederlausitz. Polacy zaś odwdzięczyli się i atakują Berlin. Brandenburczycy pokonali wszystkie siły naszych sojuszników z Meklenburgii i oblegają ich wszystkie fortece... Niestety... Na szczęście zaś Koroniarze wygrywają mnóstwo potyczek do których dochodzi w Średniej Marchii.




    KONIEC





    Księga druga




    Rozdział pierwszy o wojnie, ale tylko drobinkę, o Śląsku troszkę więcej, no i wspomnę też o chłopach




    Wojna na wschodzie trwa. Polacy choć mają miażdżącą przewagę nie potrafią zdobyć ostatniej twierdzy zakonnej by całkowicie ich sobie podporządkować. W dodatku zakon wciąż ma duże siły i oblega Elbląg. A Szczecin już trzeci rok się nie poddaje. Składa jednak Mistrz Zakonu ofertę pokoju. Oferta ta bardzo korzystna, jednakże i tu Koroniarze się nie zgadzają, bo z chęcią ujrzeliby Mistrza Zakonnego składającego hołd Polakom.





    [​IMG]




    A na zachodzie? Na zachodzie Brandenburczycy sami sobie postawili pata. Zdobyli Niederlausitz, ale nie mieli wystarczających sił, aby pokonać Polaków oblegających Berlin. Poza tym ich armia pod Gustrowem przegrała z wojskiem Meklenburgii(choć wciąż oblegali on Schwerin).



    A w Koronie? W Koronie też działo się całkiem sporo. Przede wszystkim sprawa Śląska. Bo widzicie biskup Zbigniew Oleśnicki wykupił Księstwo Siewierskie będące pod protektoratem Czechów. Pomyślicie, z Czechami i tak nam się nie układa, co za problem zrobić im jeszcze bardziej na złość? Ano, ale byłoby to niekorzystne. Bo Księstwo nie było warte tego co Czesi oferowali w zamian za pozostawienie Śląska w spokoju.



    [​IMG]



    Czy działo się co jeszcze w Koronie? Ano działo! Chłopstwo znów było nieszczęśliwe... Zapytacie czemu, przecież najmądrzejsi i najbardziej okrzesani z nich mogli nawet zostać posłem czy kupce, a i szlachta czyli plaga chłopska została mocno osłabiona.... A właśnie... Osłabiono polską szlachtę, oni zaś znęcali się od tego na chłopach ile tylko można.



    [​IMG]



    Sytuacja bardzo nieciekawa, wystarczy spojrzeć:



    [​IMG]



    Rozmowa Jana z jego młodym pomocnikiem rodem z Skandynawii:


    Rozdział drugi czyli sprawa poświęcona wyłącznie zachodowi



    Wypadło jednak na Mieszka, sprawa pokoju to rzecz zbyt ważna by polegać w niej na chłopstwu-nawet na Janku, który przecież pokazał, że i czescy posłowie mu nie straszni. Dla Korony liczyło się tylko jedno- przejąć Pomorze Przednie zwane też Wschodnim i wymusić na Pomorzanach hołd. Mieszko musiał całkiem sporo wynegocjować, bo zrzeknięcie się naraz tak suwerenności jak i połowy kraju to naprawdę wiele.

    Czy mu sie udało? Pytacie państwo niepotrzebnie... Mieszko w negocjacjach z oszalałym z rozpaczy Pomorzaninem poradził sobie bardzo dobrze.



    [​IMG]



    I tak cieszyli się Polacy tak z nowych ziem jak i nowych wasali.

    Ale wróćmy tymczasem do tego jak wojenka układała się z Brandenburgią...



    [​IMG]



    Koroniarze wspomagani przez sojuszników wciąż oblegali Berlin, odbijali też Niederlausitz. Brandenburczycy potrafili się odwdzięczyć jedynie nieskładnymi atakami na wojów z Średniej Marchii i próbą zajęcia Schwerinu.



    [​IMG]



    To jeszcze wzmocniło sojusz Polaków. W tym momencie była to chyba najsilniejsza koalicja w Europie. Nie podobało się Brandenburczykom, że będą walczyć z jeszcze jednym wrogiem, ale cóż.... To nie powinno podobać sie Brandenburczykom.... Koroniarze odzyskali prawa do Pomorza! I to nie podobało się nikomu. Może poza cesarzem, który licząc no to, że przypodoba się silnemu Kazimierzowi znów nadał Polsce prawa, o które Korona tyle lat walczyła.... Kolejny sukces! Jeśli za panowania Kazimierza więcej rzeczy potoczy się tak pomyślnie, kto wie może nazwą go Wielkim, jak nazwali już jednego Kazimierza...



    [​IMG]



    To wystarczyło. Wystarczyło sojuszowi Brandenburgii i Bawarii zrozumieć. Zrozumieć, że z Koroną nie można zwyciężyć. Bo zwyciężyć w tym wypadku znaczy mało stracić. Posłał więc Bawarczyk posła do Polaków. Oferował tam przeszło sto tysięcy kup groszy praskich. A suma to przecież zacna. Naprawdę chciano by ta wojna, której wynik od początku był przesądzony, skończyła się szybko.




    [​IMG]



    Czyli znów Korona tylko na wojnach zyskała. Został jej jeszcze jeden konflikt do roztrzygnięcia, wojna z Krzyżakami. Tu wreszcie coś ruszyło, Kłajpeda nie była już tak niewzruszony, obrońcy zaś zmęczeni, jedzenie też się kończyło... Zapowiadał się pokój... Kiedy? Niedługo.




    Rozdział trzeci czyli znów o Pomorzu, dużo o zmęczonych Koroniarzach i 'wreszcie'



    Jak się okazało posłaniec miał swoje do powiedzenia. Stwierdził, że Pomorze wystarczająco długo było niemieckie i to Brandenburczycy a nie Koroniarze są im bliżsi. Jak można się było spodziewać król wyśmiał ten tok rozumowania i powiedział, że w tym wypadku Nowa Marchia za jakieś trzydzieści lat nie będzie się należała Elektorowi. Opowiedział potem posłańcowi, jakże denerwuje go postawa władcy brandenburskiego i że chętnie na następnej wojnie utrze elektorowi nosa. Potem, gdy Kazimierz opowiedział swemu doradcy przebieg rozmowy, Jan zzieleniał...



    [​IMG]



    Niespokojny nadchodził okres dla Korony. Bunty wyzwoleńcze Pomorzan to nie wszystko... Po prostu każdy miał już dość przeszło dziesięcioletniej wojny z zakonem. Dekada to bez wątpienia zbyt długo... A odbijało się to na każdej dziedzinie życia... A to ceny rosły, a to ludzie niespokojniejsi, a to gospody prawie, że puste. Słowem było niedobrze. Tak niedobrze, że doszło do pierwszego buntu chłopstwa niezwiązanego ze szlachtą. I to buntu nie byle jakiego. wielu chłopów z Kujaw i Ziemi Sandomierskiej złapało z kosy....



    [​IMG]



    Jeśliby spojrzeć na północną część kraju wcale nie wygląda to na Wielką Koronę, przed którą i Cesarz chyli głowę(tak nazywali się Polacy po nadaniu im znów praw do Pomorza). Było tak niedobrze, że nawet mieszkańcy Kostrzynia, do tej pory spokojni i zadowoleni z życia w Koronie złapali za broń.



    [​IMG]





    I znów Mieszko ruszył na negocjacje. Tym razem do Zakonu. Teraz musiał przekonać Mistrza Krzyżackiego, że hołd lenny to świetna sprawa, a i oddanie Elbląga Koronie tylko źle brzmi.



    [​IMG]



    Ta taktyka rzeczywiście się powodziła. Z dnia na dzień Zielonooki po ciężkich negocjacjach czegoś odstępował, aż po mniej więcej miesiącu negocjacji złożył ofertę której zmienić już nie chciał. A Zakon ją przyjął....



    [​IMG]



    Wreszcie! Polska okazała się niepokonana. Przez dziesięć lat walczyła na kilku frontach, a mimo to wszystko zwyciężyła. Teraz tylko rycerze wracający spod Memelu pokonali buntowników i wszyscy znów byli szczęśliwi i spokojni. Kraj stopniowo przyzwyczajał się do braku wojny. Jak się okazało, przyzwyczajał się i przez najbliższe lata miał nie odzwyczaić...




    Epilog czyli swego rodzaju podsumowanie i coś o wielkości obecnego króla






    [​IMG]



    I tak Korona sprzeciwiła się podwładnym Papieża. Nieczęsto tak się działo, ale nie wytrzymał tym razem król i jak zapowiadał, tak zrobił. Dziesięcinę zamienił w ósemnik. A cóż to? Ano jeśli chłop ma sto worków ziarna, to najpierw odlicza się dziesięć, z tych dziesięciu zostawia się dwa i tylko osiem trafia do księży.



    [​IMG]



    Spowodowało to lekkie niepokoje, kler był bardzo niezadowolony, a wiadomo przecież, że łatwiej do chama nie trafisz niż z ambony... I tak chłopom wmawiano, że to co jest dla nich korzystne, tak naprawdę jest złe... Na szczęście chłopi nie byli aż tak głupi...





    [​IMG]




    KONIEC
     
  10. Elvith

    Elvith Guest

    Długo oczekiwana, bardzo dopracowana, wybitnie opracowana część ósma czyli mnóstwo drobnych zmian, to jest malutka ewolucja. Na pewno będzie mniej chaotycznie, na pewno język będzie troszkę lepszy. Fabularnie chyba będzie poziom trzymać, choć dla niektórych będzie za dużo tekstu. Niestety nie ominęły mnie wojny... Odcinek byłby wcześniej gdyby nie problemy z fotosikiem i konieczność hostingu na czymś tam innym:p.



    Część 8






    Prolog czyli o niesfornych Pomorzanach i niesfornym chamie z Zakrętu




    Pomorze to ziemie Koronie należne. I do tego wątpliwości nie można mieć. A jednak niektórzy mają. Kto?- zapytacie. Gnidy bez wahania powiem. Któż aż tak parszywy? Patrioci zaślepieni, idioci bez wątpienia. W każdym razie tych idiotów zebrało się przeszło dwadzieścia tysięcy, można powiedzieć, że to całkiem...

    cholernie dużo. Co z tym można zrobić? Ha! Można nająć setki tysięcy wojaków i przestraszyć parszywych buntowników samą liczebnością. Można nająć setki tysięcy wojowników, lecz zamiast atakować od razu, odciąć karaluchy od dostaw żywności i zdziesiątkowanego wroga zmiażdżyć. Można też... Ale zaraz po co myśleć o czymś innym przy tak wspaniałej opcji?

    Mazowszanin przyszedł, jak zwykle perfekcyjny. Usłyszał od króla dwie dwa rozkazy. Po pierwsze miał on zająć się niesfornym posłem Jankiem, po drugie miał nadzorować kampanię na pomorskich zdrajców. No jak wiadomo co oddasz w ręce Mieszka to się opłaci... Już wtedy bardowie żałowali, że to się nie rymuje bo przysłowie byłoby przednie.

    I tak gdy nowe oddziały wojskowe zostały przyłączone do trzonu armii, pomorscy zbóje byli już tylko w połowie siły, mimo to należało szybko ich pokonać gdyż ich obecność przeszkadzała w unowocześnianiu siatki poborców podatkowych....




    [​IMG]





    Rozdział pierwszy czyli o Gdańsku, pieniążkach, Twerze i co nieco o Chanacie Krymskim(acz niezbyt przychylnie)





    Gdańsk-skarb Polski, Wenecja północy, Klejnot Bałtyku.... Wszyscyśmy słyszeli to nie raz, prawda? Zdziwi was pewnie, że za panowania Kazimierza Gdańsk był owszem wielki i bogaty, ale.... były o wiele większe i bogatsze porty w Europie. Bolało to każdego Koroniarza. Spytacie: no to jak ten Gdańsk stał się tak wspaniały?

    No cóż, powiedzmy, że Danzig jakoby, żeby pokazać Zakonowi kto tu rządzi był wspierany przez Koronę jak tylko można. A co mieli do tego Krzyżacy? Cóż Gdańsk pod ich okupacją nigdy nie osiągnął takiej wielkości i chwały. To była czysta manifestacja silnych Koroniarzy: 'My jesteśmy silni, wielcy i bogaci. W dodatku wasz mistrz kłania się królowi co rok. Poza tym mamy Gdańsk.'

    Tak w dużym skrócie wyglądała rozmowa mieszkańców całego Pomorza. Nie ma co mówić- to miasto było skazane na potęgę.




    [​IMG]



    Ano czyli na północy było co najmniej dobrze. Choć jedno może zastanowić, czemu właśnie Gdańsk? Logiczne byłoby raczej inwestować w ziemie bardziej na zachodzie. Przecież Korona zdobyła co nieco podczas wojen z Pomorzem... Cóż. Trudna sprawa. Może miała z tym coś wspólnego.. korupcja?

    O nie!- Krzykniecie, nieprawdaż? Korupcja to przecież największa i najgorsza plaga każdego kraju, czyżby miała ona dosięgnąć i Koronę? Kraj zwycięski i bogaty? A przecież często im jest lepiej tym jest gorzej...



    [​IMG]




    Czy to przekupstwo czy nie- oceńcie sami. Mi to teraz nie w głowie, bo i innych ciekawych spraw było niemało... Co na przykład? Na przykład to, że choć jeden poseł z Litwy przyjechał to dwie wiadomości miał... I tak się składa, że obie złe...



    [​IMG]




    Rozdział drugi czyli o świętym Auguście, zimnej wojnie, znów o chłopach i co nieco o moskiewskiej ofercie



    Powiedzmy sobie szczerze, kto w tych dobrych i zacnych czasach myślał o katolickiej wierze? Bo wiara ta jest dobra dla nieszczęśników i umęczonych, przecież jak uczą księża z ambony to im więcej cierpienia tym więcej radości... Niestety nie było takiej wiary jeszcze, w której patrzono na zaświaty przez pryzmat nieba. Stąd też dziwnym fakt, że w czasach tych pojawił się w Koronie człowiek niesłychanie bogobojny i cnotliwy, zażycia już święty.

    Nazywał się August. Był szlachcicem, pochodził z Krakowa.



    [​IMG]



    Wystarczy powiedzieć, że August był ateuszem, z Bogiem to miał tyle wspólnego co nic, ale dostawał ładną pensyjkę do końca życia... W każdym razie uleczył w sposób cudowny dwóch na trąd chorych!(a jacy byli ci chorzy zostawię już w domysłach waszych, moi mili)

    Co dziwne, od razu ludzie zaczęli pamiętać o przykazaniach. Oczywiście nie na zawsze, ale... Święty dał więcej niż początkowo oczekiwano...


    Ale powiedzmy teraz coś o tym o czym usłyszeć warto... O wojenkach! A właściwie to o jednej wojnie, bo z Tatarem to Koroniarze szabli nie zetkną... ale co z Rusinami!! Ha!

    Sytuacja była całkiem dobra. Mołdawianie jak psy wygłodzone rzucili się na stolicę Moskali, Polacy zadowolili się Niżnyj Nowogrodem, a Litwini Donem... Dzicz niestety w rewanżu poczęła oblegać wielką smoleńską twierdzę oraz zdobyła Kursk(który Lachowie poczęli odbijać).




    [​IMG]

    [​IMG]



    Choć wieści z frontu były raczej dobre w kraju i tak było niespokojnie... Czemu? Cóż... Na wojnę podatki podnoszone są zawsze, ale pierwszy raz Kościół miał za co mścić się na królu....Bo widzicie, podniesione podatki nie przeszkadzały ostatnio i tak rozpieszczanym chłopom- to księża z ambony syczeli jakoby to skandal i że nic innego jak zbuntować się nie pozostało...

    I tak też się stało...




    [​IMG]



    Nie było dobrze, za granicą wojenka a tu... Sami spójrzcie....



    [​IMG]



    Jeden oddział wojskowy miał uporać się z większymi wojskami chłopskimi. Jeśli to czym byli rebelianci można było nazwać wojskiem, oczywiście.... Nie można było... Czego dowiódł dowódca tejże armii pan Firlej. Nie powiem, żeby jego talent był jakiś szczególny, ale dokonanie zacne! Pokonał on wszystkich po kolei, szedł zgodnie z wskazówkami zegara, a z wrogiem się nie bawił. I tyle było po buntach. Nie wiadomo jednak czemu poza chłopami, ginęli też niektórzy księża. Podobno była wtedy infekcja dotykająca jedynie tych ubranych na czarno....

    Wracając jednak do spraw poważnych... Kolejny poseł w krakowskie progi zawitał. Choć nie wiem czy toto posłem można nazwać... Brodate, brudne i nieokrzesane. To chyba oczywiste, że z Moskwy! Spytacie się, co ten wsiok mógłby w Kornie Pięknej chcieć? Ano co jak nie ukorzyć się i przeprosić za swe barbarzyństwo! Ofertę pokoju taką złożyli, że aż miło!



    [​IMG]



    Polacy nie przyjęli(to zaś jest dziwne, przecież na tej wojnie nie wiele zyskać mogli). Choć... Może jednak mogli! A co? Tego dowiemy się dopiero gdy wojna troszkę dłużej potrwa...



    Rozdział trzeci czyli o wojnach, finansach, malarzu i dla odmiany pośle polskim​




    Wspomnijmy najpierw o tym co prawdziwego mężczyznę interesuję najbardziej. O bitce. Zacznijmy zaś od tej, która Koroniarzy interesuje najmocniej.

    W walce z Moskalami szło Lachom wybornie! Moskwa, Niżnyj Nowogród i Don padły, Włodzimierz był oblegany, pędzono pod Jarosław, odbito Kursk i (prawie) Mińsk. Rusini nie mieli czym się odpłacić!




    [​IMG]



    A co na drugiej wojnie? Tu Litwini i Mołdawianie radzili sobie nad podziw dobrze. Zdobyli dwie ważne twierdze wroga i już przymierzali się do zdobycia trzeciej. Nie ma co, na obu Wojnach Litewskich sojusz koronny wyjdzie dobrze... To już przesądzone.



    [​IMG]



    No a teraz możemy przejść do spraw stricte koronnych. Zacznijmy od finansów. Powiecie, nie trzeba pytać, wojna na pewno uszczupliła budżet(pieniądz zresztą też uszczupliła...), ale jednak nie... Można bez wahania stwierdzić, że Koronie trafili się najlepsi podskarbi w historii. Mieszko dokonał cudu... Bo jeszcze pieniądz poprawił....



    [​IMG]



    Powiedzmy, że nie wyglądało to dokładnie tak, bo już od roku na rozkaz Mieszka przetapiano wszystkie monety, które wpadły ludziom w ręce. Bardzo mało było już poślednich jakościowo pieniędzy, a i one niedługo zniknąć miały.

    Ciekawa to sprawa była nie sądzicie? Ni stąd ni zowąd pojawia się malarz z Francji, co nie dość, że sług nie ma żadnych, to jeszcze po polsku językiem młóci, no i dlaczego zjawił się na polskim dworze, gdy na jakimś włoskim żywot miałby lepszy, a i z Francji byłoby bliżej...?



    [​IMG]



    No to Korona miała już malarza. A co z posłami? No miała wielu, ale od kiedy Mieszko przestał posłować tylko jeden z nich wybijał się ponad przeciętność. Mianowicie Janek z Zakrętu, nie dość, że przestał pić to i podszkolił się w swej sztuce co niemiara. Dlatego to właśnie go spotkał zaszczyt wiezienia haniebnej dla Moskali oferty pokoju. No i wielki to zaszczyt, póki nie wie się, że dzikus moskiewski w szale torturować i zabić może kazać....

    A jakaż to ta oferta? Ano taka:



    [​IMG]



    Biedne Moskale, ich malutki księciunio chyba dostanie załamania nerwowego... Biedaczek... W każdym razie dość powiedzieć, że Moskale mimo talentów Janka ofertę odrzucili... A ten musiał bardzo szybko wracać do ojczyzny... Jeśli rozpaczliwą ucieczkę można nazwać powrotem.

    Tylko na moskiewskiej dziczy możliwe jest krzywdzenie posłów...




    Rozdział czwarty czyli o Chanacie, pokoju z Moskwą, misjonarzach i Pomorzu



    Zacznijmy od Krymu. Sytuacja nie zmieniła się wiele, tylko Koroniarze zdobili ostatnią z osad na Dzikich Polach... Każdy w Krymie wiedział, że gdy już do wojny włączyła się Korona, należy szybko oferować korzystny pokój i chować się gdzie tylko można. Wysłano więc do kraju Lecha posła.




    [​IMG]



    I tak już z południa nic sojuszowi nie zagrażało, a co z Moskalami? Długo nie mogli się pozbierać po hańbie jaka ich spotkała, ale wysłali w końcu własną ofertę. Według niej cały teren zwany Don miałby przejść w ręce Litwinów, a wszyscy dostaliby wielką kontrybucję na łączną wartość trzystu tysięcy kup groszy praskich. Przyjęto propozycję i wreszcie Wojnom Litewskim nadszedł kres.

    A co się działo w Kornie po podpisaniu obu rozejmów? Ano sporo! Znowu Janko miał wiele do roboty! Został on wysłany w poselstwie do Pomorzan. W prezencie wiózł im kawał Krzyża Pańskiego i złoty puchar wysadzany kryształami. Dar był to iście królewski i po iście królewsku szczęśliwi Pomorzanie przyjęli Janka. Niektórzy nawet zaczęli myśleć, że pod berłem Kazimierza wszystkim byłoby lepiej...



    [​IMG]



    Kazimierz też zaczął tak myśleć... Dość zresztą powiedzieć, że to właśnie miał Janko zaproponować Pomorzanom....

    Wystarczy powiedzieć, że pertraktacje trwały jeszcze długo. Książe Otto II nie chciał utracić władzy. W końcu zaoferowano mu starostwo-i żądze jego zostały zaspokojone. Żądania Korony też....



    [​IMG]



    I tak znów Korona zyskała. Była i większa i bogatsza. Choć wojny spustoszyły ziemie polskie to dziesięć lat pokoju powinno wszystko naprawić.... A przecież Kazimierzowi marzył się już pokój do końca życia... Taki to był z niego niewspółczesny król co to zamiast wojenki woli pokój... Za to bardzo był mądry i roztropny i, nie bójmy się tego powiedzieć, wielki. Na ten przykład za cały majątek zgromadzony podczas wojny nakazał misję katolickie na terenie Rusi. Dzięki czemu przypodobał sie papieżowi, a sam mógł kiedyś liczyć na większe dochody z nawracanych rejonów.



    [​IMG]



    Już tylko Bełz i okolice były niekatolickie i nienawracane. T należy uznać za wielki sukces królewski! Choć za te wszystkie pieniądze pewnie i coś lepszego można było zrobić...



    Zakończenie kto na tych wojnach zyskał



    Korona przez ostatnie lata jedynie sie bogaciła, ale nie zdobywała nowych terytoriów, w przeciwieństwie do jej sojuszników.... Litwini i Mołdawianie na Moskalach i Chanacie wzbogacili się co niemiara.... Wystarczy spojrzeć....



    Mołdawia, która urosła przeszło dwukrotnie od chwili przystąpienia do koronnego sojuszu:
    [​IMG]


    Litwa wzbogacona o ogromne połacie, niegdyś tatarskiej, ziemi:
    [​IMG]



    KONIEC​
     
  11. Elvith

    Elvith Guest

    Do Netzach: Niekoniecznie, ale w rzeczywistości znaczyłoby to dla Litwy dostęp do morza Czarnego, a dla Mołdawian każda nowa ziemia jest bardzo ważna(przy okazji tak jak ktoś wspominał, chyba zrobię ultra-MOL z Wołoszczyzną, częścią ziemi węgierskich i troszkę tureckich. To byłoby ciekawe)

    Odcinki w tym momencie pojawiają się rzadziej ze względu na natłok zajęć, a nie brak chęci.:p


    Znowu jakaś gówniana wojna! Przysięgam, że jej nie chciałem, wczytywałem gre sto razy, ale była za każdym razem! Ps zdjęcia w jpg, bo znów zamieszczam je na fotosiku(i powinny się ładować szybciej)


    Część 9




    Prolog czyli o sytuacji na zachodzie



    Ano dziś nietypowo, bo nie od Korony zaczynamy, a od Elektoratu. Powiecie niby co ciekawego dzieje się u tych gnid? Ano coś co powinno zainteresować każdego prawdziwego mężczyznę. Wojenka! Wojenka z Danią, mówiąc dokładniej. A jeszcze bardziej szczegółowo to wojenka z Danią przez Brandenburgię przegrywana.

    Spytacie, ale jak to Wielki Elektor miałby mieć kłopot z słabą i niedużą Danią? No cóż, okazało się, że nie wszyscy mieszkańcy nowo zdobytych terenów byli zachwyceni kolejną wojną.... Choć nikt nie poważał się na otwarty bunt, to wszyscy mieli tej sytuacji absolutnie dość, a elektor nie miał co liczyć na pomoc z zewnątrz.




    [​IMG]



    Każdy, kto choć trochę oleju w mózgownicy ma wie, że ta wojna za Chiny dla elektora dobrze się nie skończy. Jak to określił pewien anonimowy Polak:




    Rozdział pierwszy czyli o Stracie cierpliwości, królewskim mariażu, prezenciku i sojusiku





    [​IMG]



    I tak dzięki królewskim swatkom było lepiej, aczkolwiek Mieszka zupełnie to nie zadowalało. Pragnął on aby każdy sojusznik wpatrywał się w Koronę jak w Cud świata. Posłał więc dar do Księstwa. Nie był on wcale tak wielki, ot przepiękne trzy kielichy kryształowe, acz podpisany był on jako dar jedynie od Mieszka.

    A to, że Koroniarze są tak bogaci, że pieniędzmi na lewo i prawo szastać mogą sprawiło jeszcze większe wrażenie niż huczny dar królewski. Taki był zresztą mieszkowski zamysł...


    A przy okazji... Jak miało się okazać- nie był to jedyny raz tego dnia w którym Mieszko wołał Janka...



    [​IMG]



    Co myślicie sobie o Zakonie Krzyżackim? Małe to to-lenno Polaków, w dodatku Koroniarzy nienawidzi nad wszystko... I wiecie co? Właśnie oni mieli sie przekonać, jak bardzo złoto zmienia ludzi....

    Spytacie się czyje złoto i po co? Ano koronne, a po co? Przypomnijcie sobie rozmowę Mieszka i Janka... Po to. Korona chciała mieć pod panowaniem
    wszystkie ziemie Pomorza wschodniego. Do tego potrzebowali przyjaciół w Zakonie. Możecie to nazwać, bezecnem i korupcją, ale chyba właśnie o to w polityce chodzi... Wysłano więc do Zakonników rzecz niesłychaną, bo wielki krzyż z bursztynu cały. Wystarczy powiedzieć, że Krzyżacy zdumieli sie bogactwem Polaków....



    [​IMG]



    Powiecie, że teraz to z Krzyżakami to my już za Pan brat, ale to nie wszystko, bo jeszcze tym samym poselstwem doszła do nich oferta wstąpienia do potężnego sojuszu, który o ironio był już dwukrotnie katem Zakonników. Mimo wszystko ludzie w białych płaszczach to ludzie rozsądni i zamiast rozpamiętywać stare bóle- starali sie uniknąć nowych.



    [​IMG]




    Rozdział drugi czyli o głupich capach, capowatych głupkach, pokoiku, świętym i coś o popisie erudycji polskich posłów



    Ciekawe. Panuje wojna, a nie odbyła się jeszcze ani jedna potyczka(i patrząc na to, że Genua zaangażowana jest na wielu innych frontach, a koronny sojusz nie dysponuje porządną flotą-do potyczki dojść nie ma prawa). Zapytacie się więc, czemu jeszcze nie podpisano rozejmu? Ano temu, że uparci Genueńczycy i ich kefalońscy sojusznicy o żadnym pokoju słyszeć nie chcieli. Mimo, że walczyli na naprawdę wielu frontach...



    [​IMG]



    Spytacie się, skąd nagle tylu ludzi rzuciło się na nikomu nie wadzących Włochów? Ano wszystko to dlatego, że niedługo wcześniej weszli oni w sojusz z Kefalonią (która będąc bliżej Krymu mogła obronić genueńskie kolonie przed napaściami), a każdy próbował wybić im ten pomysł z głowy jak tylko mógł najmocniej...

    Ale pokażmy więc o co rozchodzi się cała sprawa... Oto genueńskie kolonie:



    [​IMG]



    O ironio jedyna z nich do której Litwini mogli się dostać była już zajęta przez tych przeklętych pogan...

    Jak widać na froncie nic ciekawego wydarzyć się nie mogło... Wróćmy więc do tematów o wiele ciekawszych... Do tego jak radzili sobie Kazimierz, Mieszko i Janek.

    Radzili sobie całkiem zacnie. Wspomnę jednak o pewnym wydarzeniu, które także nadszarpnęło cierpliwość Mieszka. Otóż przybyło dwoje ludzi do Krakowa... Dokładniej mówiąc był to szlachcic i szlachcianka. Ubrani byli bogato i awangardowo, na oko ocenić można było, że to moda angielska. Tak zacnie wyglądając nietrudno dostać się przed tron królewski... No może nie tron, ale siedzenie doradcy to już na pewno.

    Ale zanim trafiła nasza nieznajoma z naszym nieznajomym przed tron, spotkali się z inną ciekawą postacią na dworze krakowskim....

    A teraz wróćmy do tego co najważniejsze czyli spotkania szlachciców i Kazimierza.



    [​IMG]



    Myślicie, już nic ciekawego nie może się z tą parka zdarzyć. Mylicie się! Pamiętacie sprawę z wojną genueńską i opornymi Kefalończykami, co pokoju przyjąć nie chcieli? Wielce się oni zdziwili, gdy przybyła do nich dwójka szlachciców strojnych po angielsku, co powiedziała, że nie odjedzie póki wojna jest z Koroną.

    Na początku Kefalończycy tylko się z tego śmiali. Potem urok osobisty naszej parki zadziałał... Pokój został zawiązany...



    [​IMG]



    Ale skończmy już temat tej dwójki. Bo i inne ciekawe wieści przychodziły na krakowski dwór... Na przykład-pamiętacie Zygmunta-tego, który już za życia nazywany był świętym, bo leczył ludzi z trądu? Ano król stracił z nim ostatnio kontakt, choć zdaje się, że wciąż kontynuował on swój teatrzyk, bo dochodziły różne wieści z Bełzu, jakoby to katolik nawet prawosławnych leczył... Podziałało to na chłopską wyobraźnię... Już nie było w Koronie ziemi nie katolickich bądź nie nawracanych!



    [​IMG]



    I na koniec wieść ostatnia. Choć ostrzegam moi mili znów wiele ma wspólnego z posłowaniem. Ale już na szczęście nie z Kunegundą i Miroszem. Bo widzicie, Janko miał trudne zadanie. Musiał przekonać zakonnego mistrza do podjęcia ważkiej decyzji... Mianowicie: czy poddać się całkowicie w rządy koronne i zachować część majątku i władzy, czy zostać nawet z tego obdartym i potem włączonym do Korony... Brzmiało to jak groźba.. .I groźba było. Prawdziwą, a nie tylko przechwałką.. Mistrz wiedział. Dlatego też po długich rozmyślaniach oddał się Koronie.




    [​IMG]




    Rozdział trzeci czyli jak to wygląda, o Meklemburgii, Papieżu, tronie czeskim i sukcesach/porażkach w nawracaniu​




    Korona wciąż miała problemy z pozbieraniem sie po wszystkich wojnach, w których brała czynny udział. Nie miała pieniędzy na wojsko, w kraju panowały niepokoje(choć Bogu dzięki nie otwarte bunty)... Było kiepsko.... Aż nagle... Pod rozkaz koronnych dowódców trafia przeszło pięćdziesiąt tysięcy nowych żołdaków... Skąd? Ano z Zakonu...



    [​IMG]



    Pięknie! To rozwiązywało większość koronnych problemów, wreszcie znów można było zająć się prawdziwą polityką! O tym samym pomyślał Kazimierz, chciał on uczynić Meklemburgię swym lennikiem...

    Czy mu się udało? Powiem od razu- nie. A jak to? Przecież Korona była krajem wielkim, bogatym i zwycięskim... A mimo to Henryk Gruby na propzycję Janka tylko uśmiał się rubasznie....

    Krążą słuchy, że gdyby to Mirosz ze swa Kunegunda w poselstwie byli wszystko by się udąło.. Tak jednak nie ma co liczyć na zmianę zdania obecnego władcy... Chyba, że zaistnieją wyjątkowe okoliczności.



    [​IMG]



    Wróćmy więc do kraju... Tu nastroje były średnie- ludzie nie byli przyzwyczajeni do tego, że Korona nie dostaje tego czego chce... A w dodatku... W dodatku legat papieski rozmawiał z królem w sprawie bardzo dla Korony niemiłej...



    [​IMG]



    I to nie wpłynęło dobrze na nastroje w Koronie. Choć sąsiedzi znów zaczęli Polskę poważać- a to też przecież ważne było. Znów zawiązano z Zakonem sojusz i zajęto się innymi sprawami...

    Jakimi? Na przykład sukcesją w Czechach... Jak wiemy Korona wciąż prawo miała do wszystkich bohemskich terenów, uznane tak przez Papieża jak i Cesarza. I to wzbudzało w Czechach strach. Nie chcieli oni kolejnej krwawej wojny z potężnym sojusz, a pokojowe deklaracje Kazimierza zamiast ich uspokoić jeszcze bardziej niepokoiły...(na zasadzie: Chcą czujność naszą uśpić).

    Tedy.. Na tron wybrali kazimierskiego syna- Władysława. Wspaniale, nieprawdaż?!



    [​IMG]



    Wspomnijmy jeszcze o tym jak przebiegała i jak zakończyła się misjonarska działalność na terenach Rusi Halickiej. Powiedzmy tak- było to nawracanie zupełnie inne niż krzyżackie. Więcej było w nim modlitw i nauk, a mniej miecza. dodatkowo Zygmunt krążacy po Rusi i leczący chorych na oczach wszystkich też robił swoje... Wszyscy chyba sie nawrócili... Oporni byli jedynie ci prawosławni co najbliżej Litwy i Konstantynopola mieli- Ludzie z Podola za nic swej wiary zmienić nie chcieli...



    [​IMG]



    Niedługo potem kolejna misja ruszyła na Podolu... Choć nic przeciwko prawosławnym nie miano, to chciano z Korony uczynić kraj jak najbardziej katolicki aby Rzym ostatecznie wybaczył wszystkie polskie przewinienia...



    Epilog czyli jaka to Korona była przez chwile piekna



    Widzicie, Polska zaraz po wchłonięciu Zakonu osiągnęła rozmiary jakich nie miała nigdy dotąd. Wraz zaś z sojusznikami zajmowała tak ogromny obszar, że wielu pewnie nie może sobie tego wyobrazić... Ale cóż było minęło... Oto Korona w chwale, zaraz po zajęciu Zakonu(i niestety zaraz przed oddaniem mu ziemi)



    [​IMG]




    KONIEC



    Mam nadzieję, że się podobało. Zwłaszcza oda:p. Komentujcie jeśli AAR robi się zbyt fabularny:p



    Przy okazji, po dziesiątym odcinku zamierzam umieścic bonus, który mam nadzieję każdemu się spodoba:D
     
  12. Elvith

    Elvith Guest

    Kynio powiedz jakie błędy to popoprawiam:p Trzeba się edukować.

    No to jubileusz:D Nie sądziłem, że dojdę tak daleko:p to już prawie 1/6 gry:p Dzięki wszystkim, którzy komentowali. Liczę na jeszcze więcej komentarzy(zwłaszcza krytycznych).

    Nie mogłem sie powstrzymać i wdałem się w wojenkę:p Ale to prędzej Blitzkrieg... Po tym odcinku wstawię dwa bonusy:jeden przeglądowy(minęło kolejne 30lat) i drugi fabularny(który pewnie pokaże się dopiero niedzielą, bo strasznie dużo z tym będzie roboty)

    Odcinek później bo rodzinka przyjechała i nie dałem rady.






    Część 10




    Prolog czyli znów o Brandenburgii



    To już się chyba naszą tradycją staje... Nie myślcie, że mam na to chęć... Wspominam o tych psich braciach tylko i wyłącznie z obowiązku kronikarskiego... Ale do rzeczy. W Brandenburgii nie jest dobrze. I domyślam się, że w tym momencie uśmiechnęliście się z dziką satysfakcją... Ale jeśli Brandenburgia by upadła wcale nie byłoby to dla Korony tak korzystne... Bo nigdy nie wiemy czy jakiś inny kraj kosztem Brandenburczyków nie wzmocni się nadmiernie...

    A z kim Brandenburczycy wojują tym razem? Z sojuszem cesarskim.... Co to znaczy? Wielkie kłopoty... Jeśliby Czechy albo Austria urosły zbyt mocno Koronie w końcu odbiłoby się to czkawką. Bo Czesi mimo Jagiellończyka na tronie wcale z Koroną nie są za pan brat.

    Ale zobaczmy jak ta wojna ich wygląda...



    [​IMG]






    Rozdział pierwszy czyli o tym jak synusiowi tęskno do tatusia, dużo o wojence, dużo też o armii, coś o jakimś gnidzie z Mazowsza



    Pamiętacie może o Władysławie? Tym szczęśliwym synu Kazimierza, który nie musiał czekać na tron polski, bo dostał czeski? Ano ten Władysław właśnie wypowiedział, jako władca Narodu czeskiego wojnę Elektorowi. I wiecie co? Wystraszył się chłopaczek.. Nie miał tak doświadczonego wojska jak brandenburskie formacje... Mimo wsparcia Austrii i Węgrów wynik wojny mógł być każdy... A Władysławowi jego kobieca intuicja mówiła, że przegrana wojna znaczy stracony tron...

    Cóż zrobić w takiej sytuacji? Zwrócić sie o pomoc do tatusia! Przecież nie odmówi... A że miał światłe plany trwania w pokoju z całą Europą? No cóż... Cesarz Zygmunt miał plany wygrania wojny z Koroną... w każdym razie plany nie zawsze udaje się wypełnić...

    Zaraz po tym:

    Kazimierz wraz z doradcą zarządzili, że wojnę podjąć trzeba. Posłów mrowie posłano tak ku wrogom, jak ku przyjaciołom.




    [​IMG]



    Znowu wojna... Biedny Kazimierz, niech się chociaż wszystko szybko skończy...

    A co do szybkiego końca... To skończyć szybko się powinno, bo po pierwsze Brandenburczycy silnych fortec nie posiadają(zwłaszcza na ziemiach zwanych Ukemark, gdzie największe miasto, Prenzlau nie ma żadnych murów), po drugie zas osłabieni są całkiem porządnie tymi wszystkimi wojnami.

    Powiedzmy, że oddziały koronne wbiły się w Elektorat jak nóż w masełko. Bez problemu zdobyto niechroniony Prenzlau. Berlin, Magdeburg i Salzwedel już poczęto oblegać. Zaś całym wielkim koronnym siłom przeciwstawić się miało jedynie pięć tysięcy wojaków.



    [​IMG]



    Sytuacja była bardzo sympatyczna, prawda? Zwłaszcza, że to nie wszystkie dobre wieści dotyczące wojny(choć tak będzie miała mniej wspólnego ze frontem). W każdym razie warto wiedzieć, że gdy już Kazimierz do wojny zmuszony został, gruszek w popiele nie zasypywał... Rozkazał, aby w całej Polsce popowstawały tak zwane Urzędy Zborcze. Co one miały robić? Ano kontrolować, czy akurat jakiś młody, zacny chłopina zamiast wojować to sie obija. Co ciekawe... Sprawdzało się to chyba tylko w Lublinie... A jak wiemy z Lublina do Elektoratu jest średnio blisko...



    [​IMG]



    Myślicie sobie, ale to idiotyczne? Wcale nie! Kazimierz był chyba pierwszym, który wprowadził jakiekolwiek prawa regulujące pobór w takim stopniu... Popełnił jednak tylko jeden błąd... Nie przewidział tego, że nie wszyscy, którzy byliby zatrudnieni w tych Zborczych Urzędach będą zachowywać się dobrze... Na Mazowszu na przykład do Urzędu trafili dziwnym trafem same pijackie i zawadiackie duszyczki.

    Tym razem był to bunt szlachty. Co ciekawe zbuntowała sie jedynie szlachta mazowszańska. Może to dlatego, że tylko na Mazowszu był taki gnida jak Ryśko z Warszawy? Bo gnida był to niesłychany... Szlachcic zubożały co uważał, że Korona powinna mu rączkę ucałować i jeszcze rekompensę jakąś dać za to, że mu się w kartach nie wiodło. A, że wygadany ciul to i troche przy swym boku szlachciców zgromadził... A i lichwę niejednego(gdzieś sie przecie na strój zapożyczyć musiał, bo inaczej nikt by go nie poważał...).



    [​IMG]






    Rozdział drugi czyli o tym jak bardzo nam żal, o oblężeniach, o wojence dość dogłębnie, wreszcie o pokoju





    [​IMG]



    Powiedzieć, że sytuacja elektoratu jest nieciekawa byłoby nieporozumieniem.... Powiedzieć, że ich kraj nie ma szans na przetrwanie też nie oddaje sytuacji w pełni... Bardzo to smutne, nie sądzicie państwo?

    Smutne. A jeszcze smutniejsze to, że nasze wojska zajęły trzy bardzo ważne twierdze Brandenburczyków, a sojusznicy rodem z Hospodarstwa przejęli Berlin. Kazimierz podobno popłakał się z boleści, a swej rodzinie nakazał noszenie szat żałobnych.



    [​IMG]



    Oto jak cała sytuacja wyglądała:



    [​IMG]



    Przy okazji, zwróćcie uwagę na brandenburskie oddziały zepchnięte na jakieś za przeproszeniem, Zadupie. To było kolejnym powodem rozpaczy naszych pełnych współczucia i emocjonalnych króla oraz jego doradców...

    Nic dziwnego, że nasz pełen empatii władca zechciał ulżyć prześladowcom i zaoferować bardzo korzystny dla zainteresowanych pokój, po ledwie piętnastu księżycach wojny.



    [​IMG]



    Rozdział trzeci czyli o pieniążkach, Dobiesławie, Krakowie i o skarbie





    I tak oto Korona dorobiła się nowego wojaka. Zwał się on Dobiesław Kurozwęcki. Prędki był on do szabli, wolniejszy do myślenia. Ale cóż i tak lepsze to niż jakiś cham.



    [​IMG]





    Co by nie mówić na Jacquesa to spotkanie też wpłynęło... Nie mógł on znieść myśli, że na świecie tylu ludzi śpiewa, mimo iż śpiewać nie potrafi. I wiecie co on uczynił? Do króla ruszył....

    Sprawdzało się wyśmienicie! Setki ludzi, tak żebraków, jak poważanych śpiewaków do Krakowa ruszało! Ci ubodzy o jakimś zarobku myśleli, ci bogaci z nudów przyjechali... W każdym razie cech z miejsca miał wielu członków, a portret Dobiesława Kurozwęckiego był w głównej siedzibie(gdzie aby zostać pełnoprawnym cechowiczem trzeba było strzałą z łuku w nos trafić Dobiesława, dopiero potem śpiewać).



    [​IMG]





    [​IMG]



    Zbyt wcześnie chyba Kazimierz o te dane poprosił, bo już niedługo potem dochody królewskie powiększyły się znacznie. Jak?-spytacie. Ano Kazimierz stwierdził, że wystarczająco już Papieżowi się naprzymilał i postanowił troszkę dochód Księży zmniejszyć...

    Pozbawił ich nawet ósemnika... Dał im piątnik... Czyli, że pięć worów ziarna na sto do księdza idzie... Nie bardzo się to księżom spodobało, chłopom za to strasznie.



    [​IMG]

    [​IMG]



    Rozdział czwarty z epilogiem połączony, czyli jak się ma sytuacja na Brandenburgii, coś o Podolu, o tym, że nic się nie dzieje i o Meklemburgii



    Zacznijmy więc od środka moi drodzy, czyli od Podola. Pamiętacie może, jak to Kazimierz dekadę temu przeprowadzał wielką misję katolicką? I jak wszystkie ziemie znów można było nazwać chrystusowymi poza jednym Podolem? Ano od razu potem trafiła tam druga grupa misjonarzy. W tym nawet jeden cudotwórca.

    Pracowali naprawdę długo. Przeszło siedem lat służyli ludziom pomocą w czym tylko mogli. chciano pokazać, że katolicy serca maja najczystsze(a może, że sakiewki mają najpulchniejsze?). I udawało się. Ludzie przekonywali sie powoli do sąsiadów w habitach. Chamstwo nawet czasem uczęszczało na msze. I wtedy znów przesądził wszystko Zygmunt. Pomyślicie sobie, znów trędowatych leczył? Ano nie, tym już sie plebs znudził. Teraz zajął się chodzeniem po wodzie i tym czym serca wieśniaków zjednać mógł sobie najłatwiej-przemianą mydlin w wódeczkę. Nie będę się rozpisywał jak cudy te wyglądały. Powiem tylko, że na każdym wrażenie zrobiło to niesłychane. A za umiejętności i zaradność nasz Zygmunt dostał niezłą pensyjkę i możność zamieszkania w Krakowie... Tak to od zera do świętego...




    [​IMG]



    Następne lata w spokoju i dobrobycie upłynęły Koronie. I choć teraz jest rok Anno Domini 1476 to do 1479 nic ciekawego się nie działo. Zupełnie. Jedyne co to bogacenie się nieustające. I pewna ciekawa sprawa. Mianowicie....

    Przejdźmy więc do spraw poważniejszych. Zauważyliście jak dawno nie było nic o posłowaniu? Zdecydowanie zbyt dawno.... Zwłaszcza, że na meklemburskim tronie zasiadł zamiast Grubego inny książe. Może on będzie choć trochę bardziej skory do układów? Choć trochę? Wysłano poczet posłów. Był tam Janko, była Kunegunda i był Mirosz.... Na swych błędach się uczono... Wzięto też Jacquesa, co w prezencie dla księcia miał mu balladę wyrecytować. I co sie okazało? Niepotrzebne trudy... Książe i tak się zgodził!




    [​IMG]



    więc sytuacja była wspaniała! Korona nigdy tak wielu sojuszników nie miała, nigdy tak wielkimi ziemiami nie władała! A co w Elektoracie, który też był przecież wielki niesłychanie? Tu niedobrze... Bardzo smutny to widok.... Bo Elektorat to teraz tylko widmo dawnej świetności i bogactwa dawnego... Węgrzy jak dzicz jakaś na Brandenburgię spadli i ziem ich zacnych pozbawili. Tedy spójrzcie tylko:



    [​IMG]



    KONIEC
     
  13. Elvith

    Elvith Guest

    Odcinek dodatkowy 2​


    Czyli jak sytuacja wyglada w roku 1479​




    Iberia



    Zacznijmy od zachodu. W tym wypadku będzie to Iberia. Tu sytuacja nie zmieniła się ani odrobinkę. Półwysep wciąż podzielony jest między Aragonie, Kastylię, Portugalię, malutka Nawarrę i saraceńską Granadę.



    [​IMG]



    Wyspy angielskie



    Tu także prawie nic się nie zmieniło. Irlandia cały czas podzielona jest między cztery kraje, druga wyspa wciąż zaś jest w władaniu trzech różnych władców. Co ciekawe, Walijczycy cały czas spokojnie funkcjonują, ostatnio nawet przestali klękać przed angielskimi władcami.



    [​IMG]



    Francja i Niderlandy



    Francja została ograbiona przez swych sąsiadów. Straszliwie rozrosła się: Kastylia, Bretania, Burgundia, Wenecja(!), Sabaudia. Biedni Francuzi....



    [​IMG]



    Kraje włoskie



    Na włoskim półwyspie prym wiodą Aragończycy(co maja chyba wszystkie okoliczne wyspy oraz całą południową Italię), Wenecjanie(którzy w ogóle niesamowicie się wzbogacili, choćby podczas wojen z Francją), Państwo Rzymskie(które nietykane jest ze względu na respekt, który każdy władca przed Bogiem czuje), Genua(która choć nieduża to bogata).



    [​IMG]



    Cesarstwo



    Sytuacja po wojnie brandenburskiej jest absolutnie dziwaczna... Węgrzy mający zacny kawał ziemi w Cesarstwie Środkowym, wielka Moguncja, duży Palatynat, spora Austria, silna Szwajcaria, silniejszy Mediolan... Naprawdę dużo sie tu dzieje... Kolorytu dodają Czechy z Koroną za plecami.



    [​IMG]




    Skandynawia



    Tu zaś w skrócie wielkim wygląda to tak: silna Dania(wzbogacona na wojnie z Brandenburczykami) i podporządkowana jej Norwegia(z wieloma morskimi posiadłościami) oraz Szwecja szukająca jakichkolwiek zdobyczy terytorialnych(zwłaszcza w Inflantach....).




    [​IMG]



    Bałkany



    Tu sytuacja jest znów oczywista... Wielkie Ottomańskie Imperium, troszkę podporządkowanych im kraików oraz niezwykle silna Mołdawia z koronnym sojuszem w zapasie.



    [​IMG]



    Korona



    Korona jest bardzo silna. Nie ma chyba kraju, który mógłby jej się oprzeć. Niech dowodem będzie na to zaledwie trwająca piętnaście miesięcy wojna z Elektoratem. Choć taka plotka po Krakowie chodzi, że król widziałby Zakonne Prusy w Koronie... Nic dziwnego....



    [​IMG]



    Litwa i Moskale



    Można powiedzieć, że Moskale zlękli się litewskiej siły i zaprzestali ataków na koronny alians. Znaczy to tylko tyle, że od lat kilkunastu granica zachodnia Księstwa Moskiewskiego jest taka sama. Za to pracują oni wiele, aby czy na południu czy na północy wiele pozdobywać... Warto zwrócić uwagę na słabiuteńki Twer(pokonany przez Zakon Kawalerów i Moskali).



    [​IMG]



    KONIEC



    Odcinek dodatkowy fabularny gdzieś w środę
     
  14. Elvith

    Elvith Guest

    Mimo tego co pisałem wcześniej robię ten odcinek ultra specjalny. Wszystko dlatego, że bez niego historia nie byłaby pełna. W każdym razie doceńcie mój trud i wyślijcie coś na ten nr konta <tu Elvith podaje swój numer konta, ale ja go usunąłem. Gouda:p>

    Ps. to rzeczywiście jest trochę książkowe.

    Ps2. Opis chłopca to opis mnie, no może poza włosami:p:p.

    Ps3. Jeśli ktoś przeczyta cały odcinek-gratuluję!!!

    Ps.4 Wszystkie zabiegi z czasami(że w jednym akapicie teraźniejszy, w drugim przeszły) były zamierzone. Wybaczcie ale jesteście takimi królikami doświadczalnymi na których sprawdzam, czy umiem się tym sprawnie posługiwać:p



    Le Księga des Jacques


    Czyli o tym o którym warto wiedzieć więcej



    Rozdział pierwszy- o małym chłopczyku



    Chłopiec siedzi w kącie. Nie jest duży. Wygląda na dziesięć lat. Właściwie to sprawia wrażenie jeszcze młodszego. A to przez bardzo dużą koszulę i workowate spodnie, oczywiście brudne i postrzępione.

    Siedzi i kuli się. Chowa twarz w ramionach. Ale mimo to mogę wam powiedzieć jak wygląda. Bo znam jego twarz. To moja twarz.

    Mam niebieskie oczy. Zawsze słyszałem, że są bardzo głębokie. Słyszałem też, że świetnie pasują one do pięknych brwi i kształtnego nosa. Nos zaś niesamowicie komponuje się z dużymi ustami i wspaniale zarysowanymi kośćmi policzkowymi. W każdym razie wygląda to bardzo dobrze. A kruczoczarne, proste włosy tylko podkreślają moją urodę.

    Ale wróćmy do pokoju. Siedzę skulony. Siedzę przerażony. Dziś wraca ojciec. Będzie bił? A może nie będzie? A jeśli jednak? A mama? Ją zawsze bił mocniej.

    To wszystko jej wina. To przez nią tak rzadko może pić, to przez nią jesteśmy biedni. To przez nią, nie przez niego. I dlatego ją bije mocniej.

    A dziś? Może dziś nie będzie pił? Może dziś wróci do chatki trzeźwy? W dobrym nastroju? Uśmiechnie się i powie: Znów mogę pracować. Czy tak będzie?

    A jeśli będzie bił? Zawsze boli. On umie bić. Nigdy nie zostawia żadnych trwałych ran. Tylko sińce. Tylko sińce, których się wstydzę. Tylko sińce.

    Właśnie dlatego tak rzadko się myję. Aby ukryć fiolet cierpienia pod błotem. Aby skryć poniżenie i ból pod warstwami brudu. Nie pomaga.

    Boli. Będzie boleć. A przy okazji, mówiłem wam o naszej rodzinie?

    Kiedyś było nas siedmioro. Ja, Zbyszek, Lech, Adaś, Janek i rodzice. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, póki ojciec pracował. Był drwalem. Dlatego mamy chatkę blisko lasu. Ale przestał pracować. Nie mógł. Stracił przy palce prawej ręki.

    I zaczął pić. Ale nawet gdy pił, nie było jeszcze tak źle. Póki był Lech. To on zrobił takie ładne drzwi do naszej chatki. To on łowił ryby w jeziorze, gdy ojciec przepijał ostatnie grosze. I właśnie zimna woda rzuciła mu się na duszę.

    Teraz go nie ma. Ale drzwi są.

    Stuk, stuk, stuk. Słyszę kroki ojca. Nie kołysze się za bardzo. Może będzie trzeźwy? Może nie uderzy? A jeśli jednak? A może nie uderzy? Wszedł. Dziwne. Jego mina jest dziwna. Nigdy, na trzeźwo czy nie, nie miał takiej. Co się dzieje?

    Są rzeczy które wybijają z głowy resztki ciekawości. Do tych rzeczy należała ręka mego ojca. Boli. Może tym razem się przebił? Może tym razem jego lewa pięść przebiła się przez cienką warstwę mięśni brzucha? Czy ta nadzieja była widoczna na mojej twarzy? Chyba tak. No ojciec wziął rękę, uśmiechnął się i uderzył mnie w głowę. Uderzy jeszcze raz? Czy nie? Uderzy. Widzę to w jego oczach. Tak samo jak jakąś dziką satysfakcję... Że co, że jego syn nie krzyczy gdy jest katowany? Nauczył się, ciężka ręka ojca nauczyła. I wciąż uczy.

    Ale skończył po trzecim uderzeniu. Dziwne, zazwyczaj bije przynajmniej pięć razy. Wstał. Krzyczy!

    AAAAAAAAAAAAAAAAA

    O co mu chodzi?

    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

    Głowa pęka.

    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAa

    Kopnął.

    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

    Boli.

    Zamilkł. Podbiegł do mamy. Ona siedziała w drugim kącie. I czeka. Czeka z tym samym dzikim przerażeniem, które dojrzałbym w lustrze. Gdybyśmy mieli. Ją też boli. Uderzył. Trzy razy? Cztery? Ją zawsze bije mocniej. Jednak ona milczy. Wie, że tylko milczenie popłaca. I ma tego dość. Jest zmęczona. Osłabiona. Przerażona. Zhańbiona. Ale jest wystarczająco silna. Aby kopnąć. Mocne uderzenie. W końcu miała dobrego nauczyciela. Wiedziała jak uderzyć. Ojciec teraz wiedział, że ona wie.

    Czy będzie miał dzieci? Na pewno nie z mamą. Czy będzie żył? Na pewno nie. Mama straciła nad sobą panowanie. Wrzeszczy. Boję się jej. Piszczy. Boję się jej. I niszczy. Wszystko! Cała jej energia, tłamszona przez twardą rękę ojca znalazła ujście. W akcie zniszczenia. W przedstawieniu, w którym byłem jedynym widzem. Mama i ojciec są aktorami. Ojciec wyjątkowo przekonująco odgrywa umierającego w niesłychanych męczarniach. Mama zaś gra tak dobrze, że wydaje się, że naprawdę czerpie z tego satysfakcję. Ale to nie może być prawda. Mama?



    Na początku ludzie też nie wierzyli. Potem stwierdzili, że to wiedźma. Jeszcze nie wiedziałem, że to bardzo dla mnie niedobrze. Bo pomiot wiedźmy musi umrzeć. Ale mama wiedziała. Wyparła się mnie. Powiedziała, że ojciec mnie znalazł. Miałem za to żal do mamy. Jak mogła się mnie wyprzeć? Nic nie rozumiałem. Byłem słodko niewinny. Słodko niewinny, wysoki i przystojny chłopczyk. Chłopczyk, który ma zginąć.

    Ale od śmierci uchronił mnie pewien ksiądz. Nie podobał mi się on. Źle na mnie patrzył. Tak jak Lech patrzył się na dziewki z innych domów. Ale ochronił. Powiedział innym, że moja dusza jeszcze młoda i że demona można przepędzić.

    Demona!?

    Demona!?

    Nienawidziłem tego człowieka. Był księdzem. Księża bardzo źle mi sie kojarzyli. Kojarzyli mi się z zabieraniem ostatniego grosza. A ten jeszcze tak się an mnie patrzył.

    I niestety przekonał ludzi. Musiałem być jednak jego sługą. Mówił, że musiał czuwać nade mną coby demon nie próbował wrócić. Pragnąłem, żeby demon wrócił. Żeby pokazał temu księdzu gdzie jego miejsce.



    Siedzę w kącie. Znów. Jak w domu. Boję się. Ojciec bił. On nie bije. Ojciec był ludzki. On jest jak zwierzę. Boli. Zawsze boli. Mówił, że będzie boleć coraz mniej.

    Może tak jest. Może to tylko poniżenie jest coraz większe. Ja jednak nie umiałem, tak jak mama zabić. Nie umiałem, nie rozumiałem, że to będzie lepsze. On to wie. Wie, że może zrobić ze mną co zechce. I robi.

    I zrobi.

    Znów będzie boleć. Czemu taki staruch ma prawo niszczyć mi życie? Przecież on już swoje przeżył. A ja? Ja nie!

    Cud?

    Cud!?

    Cud!

    Nie wiem co sie stało. Wiem na pewno, że on nie żyje. Albo właśnie zdycha. Tylko czemu musiał mnie rok hańbić? Cóż przynajmniej teraz ginie w bólu. Widać to na jego śmierdzącej mordzie. Na mojej widać tylko szczęście. Uciekam.



    Czuję się już spokojniej. Mogę wam teraz napisać, co robiłem u tego księdza poza... W każdym razie miał on bardzo dużo książek. Prawie pięćdziesiąt. I uczył mnie z nich wszystkiego. W ogóle uczył mnie wszystkiego. Byłbym mu za to wdzięczny.... Ale on uczył mnie bo to go podniecało.

    Uwielbiał. Uwielbiał mnie hańbić, zwłaszcza wtedy gdy krzyczałem mu psalmy, albo recytowałem Pismo. Ja tego nienawidziłem. Nie myślałem, że wiedza może hańbić. On chyba właśnie tego chciał mnie nauczyć. Czy robiłem u księdza coś jeszcze? Nie, od tego miał służbę. Ja byłem jego osobistym, pięknym chłopczykiem. I lubił się mną opiekować.



    Rozdział drugi- o trochę większym chłopcu



    Uciekłem. I co dalej? Miałem dwie możliwości: do miasta żebrać, do lasu przetrwać. Wybrałem opcje drugą. w lesie nie miałbym szans. Po pierwsze, księdzu ukradłem trzy książki(miał je w swych komnatach, nigdy wcześniej nawet ich nie widziałem), ładny miecz(i co, że nie umiem się nim posługiwac?), dwa zestawy ubrań i parę innych przydatnych rzeczy. W mieście zabiliby za takie skarby.

    Las był o wiele lepszy. Las stwarzał możliwości. Zapewniał schronienie, pożywienie, wodę i nie trzeba było bać się chciwych ludzi. Bo ludzie byli gorsi od zwierząt. Gdy atakuje cię niedźwiedź masz szanse przeżyć, możesz udać zmarłego, możesz uciec na drzewo.... Gdy podpadniesz człowiekowi, stracisz tak życie jak i dobytek. Na pewno. A kiedy już mówię o lesie... Warto byłoby wiedzieć gdzie ten las, prawda? Według słów Księdza jestem w północnej Koronie, w pobliżu Nowej Marchii, czyli ziem odebranych Brandenburgii. Las pewnie tez będzie gdzieś w tych okolicach. Podobno niedaleko ode mnie, na północ będzie Obra przy Warcie, duża rzeka. Na północ więc nie idę, bo rzeka znaczy ludzie.

    Potrzebuję jakiegoś małego strumyka leżącego pośrodku lasu. Gęstego lasu daleko od miast czy wiosek.... Czy istnieją jeszcze takie? Muszą! Pół księżyca zajęło mi szukanie takiego miejsca... Dwie kwarty na odnalezienie cholernego lasku... A przecież gdy byłem mały starczał mi lasek znajdujący się zaraz przy naszej chatce...

    Nie będę was nudził relacjami z mojego przeszło trzyletniego pobytu w dziczy. Powiem skrótem. Na początku było ciężko, nie miałem co jeść i gdzie spać. Przełom nastąpił gdy stwierdziłem, że nie ma co się ograniczać i że można miecza używać jako narzędzia... Wcześniej trochę sie krepowałem, bo wiedziałem, że to najdroższy przedmiot jaki miałem kiedykolwiek w rękach... Ale potem wszystko szło jak z płatka. Zrobiłem sobie parodię szałasu i namiastkę procy, to dawało złudzenie... Złudzenie bezpieczeństwa... Ale ciepło i strawa były prawdziwe.

    Zaczynałem cieszyć się życiem w lesie... Uczyłem się machać mieczem.... Nie jakoś wspaniale, po dworsku... Ale najzwyczajniej, próbowałem młócić nim jak najszybciej, przy okazji sam odkrywałem, że wykonując pewne ruchy mogę użyć ciężaru miecza jeszcze lepiej, czy mniej się zmęczyć. Dawało mi to wiele satysfakcji...

    Tak samo jak czytanie książek... Jedna z nich okazała sie historią pewnego barda, który zwiedzał świat i swym śpiewem wpływał na decyzje królów. Druga była o żywocie świętego Jerzego. Trzecia opowiadała o trzech pięknych miastach: Paryżu, Rzymie i Wenecji.

    Nie wiem czy te książki jakoś na mnie wpłynęły... Chociaż nie... Wiem! Zapragnąłem śpiewać, a Rzym, Wenecja i Paryż stały się moją obsesją...

    Ćwiczyłem głos jak tylko mogłem, ćwiczyłem się w mieczu jak tylko mogłem... I wydaje mi się, że stałem się całkiem dobry... Znałem wiele pieśni, jak na samouka walczyłem nie najgorzej... Czas ruszać w świat...

    To miało być moje pierwsze spotkanie z ludźmi od trzech lat. Z dnia na dzień coraz bardziej się wahałem.... Aż w końcu ruszyłem, założyłem komplet ubrań, który chowałem specjalnie na tę okazję... Nic, że był za krótki. Wolałem to niż brudne i postrzępione łachmany. Miecz przewiązałem sobie przez plecy resztką starej koszuli... Wydawało mi się, że wyglądam groźnie... Najpewniej jednak wyglądałem śmiesznie.

    Pierwsze spotkanie z ludźmi miało to tylko potwierdzić... Wyobraźcie sobie... Przystojny, delikatny gołowąs, z mieczem i ciężkim tobołem na plecach, w spodniach sięgających do kolana i koszuli ledwie przykrywającej łokcie... Dodatkowo wyjątkowo czysty(umyłem się najdokładniej jak umiałem w rzece, zanim ruszyłem). Ludzie dostrzegali też w mych krokach niepewność, a w słowach pewną obca, szlachetną nutkę(zasługa księdza)- znać było, żem nie stąd... A mam przecież tak piękny mieczyk... Nawet nie przerdzewiał w lesie... Dbałem o niego!

    Wieśniacy to widzieli... Widzieli też, że takiego to łatwo w trójkę okrążyć i palką wybić z głowy marzenia o mieczyku. Widzieli też, że obciążony tobołkiem i ostrzem, nie ucieknę...

    W pierwszej wsi, którą przechodziłem to się zdarzyło... Było ich dwóch miałem więc szanse na ucieczkę albo walkę... Powiedzieli, że jak oddam miecz, to będę mógł zachować tobołek.... Myśleli, że jak oddam miecz to tobołek będą mogli zabrać... W każdym razie nie miałem ochoty na układy z gnidami... Naplułem nawet jednemu pod nogi i zacząłem uciekać... Myślicie sobie: ale zaraz przecież na plecach miałem nielekki moderunek- w końcu muszę ulec...

    No cóż... Nie muszę... Na moje szczęście moi prześladowcy nie byli przez trzy lata zdani wyłącznie na siebie w puszczy... Nie musieli gonić za każdym zwierzem... Być szybkim, nie znaczyło dla nich być żywym. Dla mnie tak. Właśnie dlatego moje nogi pędziły chyżej niż ich. Właśnie dlatego uciekałem gdzieś o dwa lata starszym wyrostkom... Właśnie dlatego uśmiech szybko znikł z ich spoconych twarzy. Właśnie dlatego lżyli mnie od najgorszych.

    A ja uciekłem. Ale była to dla mnie dobra nauczka... Od tej pory podróżowałem tylko lasem, a przez wsie tylko nocą. A przy okazji... Mówiłem wam dokąd idę? Nie? No to wiedzcie, że zmierzam do słonecznej Italii, siedziby Ojca Świętego i możnych Dożów. Ciągnie mnie tam niesłychanie... Zdaję sobie sprawę z tego, że nie znam ich języka... Nie znam też żadnego z narzeczy niemieckich, a przecież przez Cesarstwo muszę przejść... Ale dla chcącego nic trudnego... Łacinę znałem nawet całkiem dobrze od mojego 'miłego', bogatego księdza. Lubił gdy mówiłem do niego w tym języku. Chyba najbardziej podniecała go myśl, że mógłbym być drugim księdzem. Znałem więc łacinę całkiem nieźle. Czytając cytaty zawarte w księdze o św. Jerzym tylko się o tym przekonałem... A zasada jest taka: jeśli znasz łacinę i jesteś sprytny poradzisz sobie wszędzie...

    Ruszyłem więc w podróż mego życia... Przez Wenecję do Rzymu, a stamtąd do Paryża... Zapowiadało się niesłychanie... Na szczęście wciąż miałem złoto i srebro z domu duchownego... Starczy na jakieś zacne ubranie, nowy tobół, pochwę na miecz i jeszcze jakieś zapasy jadła... Chciałem łachy kupić jeszcze w Koronie, bo fama jest taka, że im na zachód bardziej tym drożej... Zostawiłem więc me toboły w skrytce, w lesie, zakupiłem w jakimś mieście całkiem sporym zacną koszulę, fikuśne buciki i śliczne spodnie... Takie przynajmniej wydawały się mi- chłopcu z lasu. Wróciłem szybko po swoje rzeczy i w drogę!



    Rozdział trzeci- o młodym mężu



    Moja droga była długa i ciężka. Nie miałem konia, nie miałem też pieniędzy, aby takowego sobie sprawić. Nie miałem też zdolności, aby jakiegoś ukraść. Na piechotę więc miałem do przejścia setki tysięcy tysięcy kroków. Nie jest to łatwa sprawa. Ale dla chcącego nic trudnego.

    A ja chcę.

    Idę na południowy zachód. Wciąż chadzam tylko lasami, ale wtedy zakładam na siebie zapachowe łachy. Mój strój galowy czeka na ważną okazję. Wydałem na niego niemały pieniądz! Nie zmarnuję go przecież tak o! W każdym razie nic ciekawego podczas mojej wędrówki się nie dzieje. Zupełnie nic. Powiedziałbym nawet, że jest ona nudna. Tylko jedno mnie martwi.... Zbliża się zima. Zima, a ja nawet nie wiem ile mi jeszcze do Wenecji zostało drogi... Chyba trzeba będzie w najbliższej wiosce księdza się spytać... Schowam dobytek do jakiegoś lasu, ubiorę najlepszy strój i w drogę... Tylko obawa dotyka me serce... Czy nie ogłuszą mnie i stroju ze mnie nie zedrą?

    W wiosce ludzie nie wyglądają na takich, którzy by się poważyli... Przy ich facjatach wyglądam jak szlachcic w mym przyodziewku... Ciekawe... U nas w Koronie nawet chłop mógł sobie na taki pozwolić... Wspaniałe te Niemcy ponoć, a tu bieda piszczy... Może dlatego, że u nas zamiast dziesięciny piątnik? W każdym razie nawet nie myślą mnie okraść, za to gdy na jakiegoś spojrzę to gęba mu się w uśmiechu rozdziawia i gotów mi żonę do wycyckania oddać, a dzieci do wojska wydać. Zadziwiające!

    Ale widzę Kościół... Przynajmniej im się powodzi... Budowla bogata, zapewne wylęgarnia właśnie takich księżulków z jakimi miałem o czynienia... Wchodzę bez wahania. W końcu wyglądam jak jakiś pan... Widzę jakiegoś księdza z czachą wygoloną, to do niego po łacinie. On zdziwiony, ale stara się odpowiadać... Może i nieskładnie i bez dykcji, ale coś tam zrozumiałem... Zagnało mnie już nad Tyrol... Dlatego pewnie ta cała łacina jakaś taka miękka. W każdym razie celu blisko. Może jeszcze przed zimą dojdę... Bo przecież tempo mam niezłe... W dziewięć księżyców tyle przejść to wyczyn nie lada.

    I dojść sie udało. Może dlatego, że tu na południu zima później, ale ani razu mnie nie zmroziłem gdy przed mury Portu Europy dotarłem. Spytacie, skąd ta nazwa? Ano użyta była nieraz w mej mądrej księdze, piszą, że to z powodu licznych statków przywożących towary zza morza. Ja się sprzeczać nie będę. Ja będę patrzeć. A jest na co! Niesłychana, niesamowicie wielka Wenecja! Miasto-Republika! Jeżeli każdy kraj co wielu władców ma zamiast jednego tak ludny i bogaty, to dziwię się, że jeszcze królów nie obalono. I przede wszystkim naprawdę to osiągnąłem! Dotarłem do Wenecji! Nawet bez większych kłopotów!

    Wpuszczono mnie do miasta bez problemów. Tu mój strój nie wyróżniał się już tak bardzo swym bogactwem, wyglądałem ja syn poważanego i średnio zamożnego kupca. Nie głowili się strażnicy co taka persona robiłaby sama poza miastem, te młode bogaciki to dziwaczne w końcu pomysły mają... Dziwiło trochę ludzi, że po włosku ja ni to ni tamto powiedzieć nie umiem. Zachowywałem milczenie po prostu więc... Stwierdziłem, że znów do księdza ruszę jakiegoś i historyjkę jakąś umyśloną mu wmówię co za darmo i mnie prześpi, i napoi, i nakarmi, i włoskiego nauczy. Należało się im wszystkim za to co musiałem przeżyć... Kościół zachodniego obrządku miał wobec mnie dług, który nigdy nie nie zostanie zapomniany.

    Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Wmówiłem mu, żem z bogatej Korony i że ojciec mnie bez grosza na podróż po świecie wysłał, cobym się zaradności i życia nauczył. Skłamałem mu też, że w drodze powrotnej, gdy wrócę już z Aragonii(nałgałem mu też tu, aby ścigać mnie nie próbowano) wszystkie złoto co pożyczę po dwakroć zwrócę, a każdy okruszek co przejem pięciokroć wynagrodzę. Uwierzył... Zaczął mnie uczyć włoskiego i francuskiego co go znał tycinkę bo miał kiedyś u siebie francuskiego kupca leczonego, co go języka poduczył.

    Życie na cudzy grosz wielce mi przypadło do gustu, ale po roku gdy włoski do perfekcyjności opanowałem, a księciulo zaczął uskarżać się na braki złota, ruszyłem do Rzymu.

    Wymknąłem się nocą, cichcem. Przed wyjazdem zgoliłem te namiastki wąsa co mi zaczęły rosnąć, byleby trudniej było mnie znaleźć. Miałem od księdza dwa zacne komplety stroju poza tym moim jeszcze z Korony więc na dalszą drogę zapatrywałem się z spokojem.

    Przecież dystans wiele dłuższy niż z Polski do Italii, a i urosłem, i język znam. Mogę bez problemu ruszać. Jedyne co problemu nastręczyło to umknięcie z Wenecji... Nie wiedziałem, czy ktoś czyha więc mimo wszystko ostrożnie się uciekłem w największym, południowym tłumie. Znów byłem wolny.

    Brakowało mi tego. Czułem, że przytyło mi się troszkę, czułem, że już bym tak chyżo jak niegdyś nie pobiegł... Wiedziałem jednak, że to wróci... Wiedziałem też, że przyda mi się umiejętność walki, co ją podpatrywałem w Wenecji. Wydaje mi się, że pierwszego lepszego bandziora z błotem bym zmieszał bez kłopotu.

    Droga do Rzymu też przebiegła bez większych trudności... Mówią, że wszystkie drogi do niego prowadzą i chyba rzeczywiście mają rację, bo pięknym brukiem pod samą stolice mego ukochanego Kościoła trafiłem. I wbrew mym obawom, nikt mnie nie szukał, jakby wenecki kapłan o mnie zapomniał... Albo jakby naprawdę liczył na mój powrót z pieniędzmi... No cóż, wierzyłbym w to gdybym się chociaż pożegnał przed odejściem...

    Ale, ale... Wreszcie w Rzymie!! Sam nie wiem, które z miast zrobiło na mnie większe wrażenia. Miasto Papieża i Miasto Dożów to dwa zupełnie różne miejsca... Choć oba równie wspaniałe. Mi chyba jednak bardziej do gustu przypadła Wenecja... Była bardziej kolorowa, żywa i mniej poważna... I mniej było w niej źle kojarzących mi się kapłanów... Czy kiedyś znów zacznę myśleć o chrystusowych wysłannikach z należną pokorą?

    Tu nie miałem nic do roboty w sumie... Nocowałem w przeciętnych karczmach gdzie uczyłem się różnych włoskich pieśni... Starałem się czegoś nauczyć, ale nie patrzono na mnie przychylnie... Jedyne co mogłem robić to pracować jako rachmistrz przy sprzedawcy materiałów. Odpowiadała mi ta praca.. Zwłaszcza, że kupiec bystry był i wiele o świecie wiedział. Dużośmy gawędzili. Pracowałem tak sześć kwart, do póki kupiec w kolejna wyprawę po tkaniny nie ruszył. I wspominam tn okres bardzo dobrze, jako czas, który tak wiedzy jaki i złota przyniósł.

    I tak skończyła się ma przygoda z Rzymem. To niedostępne miasto dla tych którzy nie są bogaci... Moja księga opisywała to zupełnie inaczej... Miało być to miasto na które boża łaska oddziałała najmocniej, gdzie ni podziałów, ni chciwości nie uświadczysz... Bujda!

    Mogłem z czystym sumieniem ruszyć do Paryża... O ile wyglądem Rzym prezentował się lepiej, to zacniej czułem się w Wenecji... Tej myśli się trzymałem, modląc się o to, aby chociaż Paryż mnie zachwycił... Niestety tu znów pojawiała się bariera językowa... Na szczęście umiałem władać włoskim i włoski miałem strój, tedy mogłem uchodzić za Włocha, co chyba nie wzbudzi jakiegoś szczególnego zgorszenia...

    Tym razem troszkę bardziej szczegółowo opowiem o mej drodze.

    Właśnie widzę wielkiego, barczystego żołnierza. Wrzeszczy on do mnie coś po francusku, a ja mu na to odpowiadam, że z Włoch i nie rozumiem. Na szczęście zrozumiał parodię jego pięknego narzecza wypływającą z mych ust i on wielce łamanym włoskim, jakby nauczył się tylko jednej formułki mówi: "To ziemia burgundzka, jeśliś wróg Francuza, witam serdecznie". Ja na to, tak po włosku, jak łacinie i francusku, że Francuzów nie ścierpię. Ruszam dalej.

    Tu niespodzianka... Ziemie spustoszone, ni widu ni słychu żadnych wieśniaków... Nie zapowiada się to dobrze... I rzeczywiście do chwili gdy doszedłem do granicy burgundzkiej(co poznałem po kolejnym kulturalnym żołdaku, ten nawet pytał się czy mam coś do oclenia), tak wyglądał cały krajobraz... A w Francji? Tam z kilometra na kilometr było coraz gorzej... Tu nawet nie było lasów, które oszczędzono w Burgundii(i które zapewniły mi bezpieczeństwo). Tu było samo zniszczenie. Przez te zgliszcza musiałem przebrnąć wyjątkowo szybko, bo bałem się śmierci z głodu(dla tych co nie nadążają, nie ma lasów nie ma jedzenia). Wręcz biegłem i wykorzystywałem zapasy z tobołu. Na szczęście dotarłem po kwarcie do pierwszego lasu. Z dnia na dzień okolica wyglądała coraz lepiej... Im bardziej na północ tym mniej zniszczeń... Jakby Paryż był takim cudem, że bano się zniszczyć choćby ziemie, które go otaczają...

    I rzeczywiście.... Był taki... Dotarłem do niego w paręnaście kwart. I zaparło mi dech. To było niesamowite. chyba cała Korona nie liczyła tylu ludzi. Nie mogłem uwierzyć w cud tego miasta....

    I jak miałem się przekonać, trudno byłoby mi też uwierzyć w to jakich wydarzeń będę świadkiem...



    Epilog- o dorosłym mężczyźnie



    W Paryżu pracowałem jako włoski bard... Szybko sobie sprawiłem(jeszcze za pieniądze księdza z Wenecji) lutnię i począłem grywać w karczmach. Początki były ciężkie, znałem tylko dwie francuskie ballady. Znaczyło to mniej więcej tyle, że mogłem sobie wyśpiewać nocleg, jadło i paręnaście miedziaków. Spytacie, a skąd te moje pieśni? Ano w jednej z książek były, przy opisie Paryża(gdyż ballady stricte paryskie, jedna o niespełnionej miłości dwóch kochanków francuskich, druga o pewnym cudzoziemcze co go Paryż zniewolił). Nie były one zbyt błyskotliwe, ale na zszargany honor tubylców(po przegranej wojnie) jak znalazł.

    Co tu dużo mówić, szło mi całkiem nieźle. Szybko wymieniłem się z jednym z podrzędnych minstreli na pieśni. znałem już cztery! To naprawdę dobry początek! I rzeczywiście szło mi coraz lepiej. Wydawało mi się nawet, że mój francuski traci polskie brzmienie... Ale widocznie wrażenie było złudne....

    Było to w karczmie "Le charlotte", po mym występie(wyjątkowo udanym muszę przyznać) podszedł do mnie pewien mężczyzna. Nic specjalnego, przeciętnego wzrostu, przeciętnej postury, z rysów też zwyczajny.... I zagaduje do mnie....

    W Paryżu spędziłem coś koło roku. Jeśli kogoś interesuję, w chwili gdy rozpocząłem wędrówkę do Korony miałem siedemnaście wiosen. Całkiem dużo przeżyłem jak na moje mniemanie. I czekało mnie jeszcze więcej. Choć musiałem zrezygnować z mego imienia.

    Stanisław Siekiera.



    KONIEC


    Jeśli wytrwałeś jestem ci wielce wdzięczny
     
  15. Elvith

    Elvith Guest

    No odcinek z lekkim poślizgiem, ale mam nadzieję, że wyszło mu to tylko na zdrowie:p...

    Przy okazji nie mogę sobie robić tak długich przerw w pisaniu, bo ten odcinek na ten przykład powstaje jakieś 4h przy normie 2,5h, czyli wyraźny spad3ek formy...

    Karo to jedna z opcji:p. Jeśli tak będzie to Korona wyjdzie na tym najlepiej... Ale mam też cztery inne możliwości:p

    Netzach szczerze mówiąc jedną z opcji było zrobienie Korony województwem habsburskim:p(albo Węgierskim...:D:D)



    Część 11




    Prolog czyli czasem warto pomóc, by przeszkodzić



    Widzicie moi drodzy i mistrz Seneka mówił 'alteri vivas oportet, si vis tibi vivere' co na nasze znaczy mniej więcej tyle co 'żyj dla innych z pożytkiem, aby żyć dobrze dla siebie'. Tedy i ja opowiem wam historię o tym jak żyć można z pożytkiem dla innych by czynić im szkodę...

    Paradoks- powiecie? Ano tak się zdaje... Ale to tylko złudne uczucie człowieku.... Znak małoś jeszcze przeżył... Bo wspaniali Koroniarze to potrafili żyć dla innych, by im szkodzić... I jeszcze niesamowity zysk z tego mieć... I musiała być to praktyka całkiem powszechna, bo do głowy przyszła... Francuzowi.

    Wracając więc do naszej sprawy. Kraków-piękne miasto! A wiecie jak mało w tym Krakowie świątyń? Dla Papieża co cel ma Kraków nazwać 'miastem stu kościołów' nie do pomyślenia jest to... Bo widzicie Korona w sposób niesłychany od Kościoła stronić zaczęła, a temu co na tronie w Rzymie siedzi nie w smak, że kraj tak bogaty go nie lubi...

    Bo wiara wiarą, ale polityka rządzi się innymi prawami.... A gdy w Polsce co Przedmurzem Prawdziwej Wiary ma być, legat papieski nie ma królewskiej władzy coś nie tak... Tedy dano Koroniarzom jedną jedyną szansę na poprawę....



    [​IMG]



    Rozdział pierwszy czyli o tym jak polityka zmienia nastroje, to jest o Zakonach i o Żmudzi


    Tak to czasem jest, że kraje które wiele między sobą wojowały nie cieszą się wzajemnym poszanowaniem i przyjaźnią. Czasem też kraje, które wiele wojowały bardzo blisko są i nie ma żadnych zgrzytów w relacjach między nimi. Czy chcecie abym takie kraje wam wymienił? Ano nawet jeśli nie pragniecie tego jakoś szczególnie, to ja swoje zrobię i z czystego kronikarskiego obowiązku piszę: Korona i Zakony Północne. Zakony Północne to oczywiście Inflanccy Kawalerowie i Krzyżacy.

    Na ten przykład Zakon Krzyżacki wiele by jeszcze lat w przyjaźni z Koroną żył, tylko jeden problem rycerze mieli... W absolutnie i bezsprzecznie zbyt korzystnym miejscu ich siedziba się znajdowała. Dość powiedzieć, że mieli oni śliczne tereny Prus, które wspaniale wyglądałyby w kraju Piastów. Wtedy można by rzec, że Korona wraz z Danią opanowały Bałtyk...

    Tey też Zakon Krzyżacki do Korony przyłączono. A właściwie przyłączono ich ziemie, gdy samym "Misjonarzom Miecza" pozwolono działać w Koronie. I szczerze mówiąc nawet Papież czy Cesarz nie mógł nic w tej sprawie zdziałać... Cesarzowi jak mówili polscy posłowie Korona nie podlega, bo Kraków w Cesarstwie nie leży, a Papież był tak daleko, że chyba żaden Lach jego pogróżek nie brał na poważnie... Może kiedyś... Ale ograniczenie dziesięciny pokazało wszystkim, że bez bogatego i wpływowego Kościoła też żyć można. I to całkiem wygodnie...



    [​IMG]



    No tak, czyli sprawa pierwszego zakonu załatwiona... A drugi? Tu jest zupełnie inaczej... Bo jakby to powiedzieć Kawalerzy Mieczowi przyjaźnią Korony nie darzą... Chyba nie skłamię jeśli powiem, że wręcz Lachów nienawidzą... I tego nie zmienimy... Bo świadomości całego narodu, stereotypów nie można zmienić tak po prostu. Można za to zmienić stosunek mistrza Zakonu... Bernd von Borch mianowicie z pewnością nie obraził się na niesłychanie wielki i bogaty prezent co mu wysłano... I na oferty, co się w nim znajdowały... Mogę wręcz powiedzieć, że podszedł do sprawy bardzo optymistycznie... Wypadałoby nawet powiedzieć, że posłami koronnymi był on zachwycony...




    [​IMG]



    I tak pięć dni, na każdej uczcie składano wielkie dary Zakonnikom. Dopiero po tych pięciu złożono Zakonnikom ofertę polityczną. Zaproponowano im mianowicie przyłączenie sie do wielkiego sojuszu koronnego. Propozycji mistrz nie umiał odmówić.. A kolejne pięć dni Zakon Inflancki był zasypywany nowymi skarbami... Nazwano kiedyś to poselstwo dekadą mydliny(a to, od mydlenia oczów) i ta nazwa chyba najlepiej oddaje charakter misji Janka....



    [​IMG]



    Widzicie, taka przyjaźń z Zakonem dała Koronie nowe perspektywy.... Choć do tej pory Polacy byli skupieni na rozszerzaniu granic zachodnich, to czy nie wyglądałoby pięknie Morze Bałtyckie zdominowane przez Lachów? A nie wiele do tego było trzeba... Jeszcze bardziej podporządkować Meklemburgię, powojować z duńskimi psubratami, z wschodu zaś wykurzyć Inflantczyków, pokonać Szwedów i... zająć Żmudź. Litewską Żmudź, o którą tak walczyły Zakony... A skoro Korona podporządkowała sobie duchownych rycerzy to chyba ma takie samo prawo do tych ziem... Zajęcie Żmudzi dałoby wiele możliwości... Może Bernd von Borch(ostatecznie jego następca) złożyłby Kazimierzowi hołd? A potem? Może powtórzyłaby się historia, która spotkała Krzyżaków? Nie sądzę, aby króla martwiła taka możliwość...




    [​IMG]



    Rozdział drugi czyli o polowaniu, szabli, podatkach i niesamowitym geniuszu



    Kazimierz Jagiellończyk był królem już przeszło czterdzieści lat, a całe jego życie zajęło przeszło sześć dekad. I to tylko do tej pory. A ile jeszcze będzie żył? Nie wiadomo, pewne jest tylko to, że wciąż się trzyma bardzo dobrze. Szczerze mówiąc, to aż zbyt dobrze. Bo jak tu wytłumaczyć takiego starucha co urządza wielki polowanie, zaprasza na nie najważniejszych władców Europy(nie nie zaprosił tej gnidy brandenburskiej) i najlepszy jest wśród wszystkich królów? Nawet rosyjski car(przyjechał bez zaproszenia) nie dorównywał swą chyżością Kazimierzowi!




    [​IMG]



    Ale wróćmy do spraw ważniejszych niż jakieś polowanie... Na ten przykład do wojskowości. Taka jest sprawa, że Kazimierz człowiek bardzo inteligentny i potrafiący wyciągać wnioski postanowił koronną armię zreformować. Pamiętacie może wojny z Chanatem Krymskim? One były głównym bodźcem działań Kazimierza. Powiecie: przecież wojna przez nas wygrana! No tak, ale Korona, która rzuciła na kolana cesarza wraz z sojusznikami nie powinna mieć żadnych problemów z jakimiś Tatarami... A jednak miała... czymże było to spowodowane? Tym, że Koroniarze nie mieli odpowiedniej broni! Bo Tatarzyni ślicznie wymachiwali swymi szablami, na co nasi mogli ich jedyni przytłoczyć liczebnością... Tak więc mądry Kazimierz wprowadził nowe oddziały tak piechoty, jak i jeźdźców. Byli to uzbrojeni w szable, zwinni, odziani w lekką skórzaną zbroją ludzie. Ich głównym zadaniem było osłabiać oddziały ciężkiej kawalerii i niszczyć zbrojną piechotę. Muszę powiedzieć, że spisywali się znakomicie.



    [​IMG]





    [​IMG]



    Nie miał więc racji Mirosz gdy mówił, że wszystko obejdzie się bez krwi rozlewu... Król od początku wiedział czym to się zakończy, chciał jednak zdobyć tak oddanego człowieka... Ale choć ogłoszono, że poborca zostanie zabrany, to chłopi rozbestwieni i zamożni pragnęli śmierci gnidy... Tak więc złapano za broń... Co ciekawe pomagał buntownikom Kościół(co taktykę zmienił i teraz nie dość, że sobie przypisywał zmniejszenie dziesięciny w akcie miłosierdzia, to jeszcze sypnął groszem na oręż zacny dla chłopów, by z ciemiężyciela stać się kochanym...). Nie wiem, czy Kościół swoje cele osiągnął, w każdym razie pieniądze duchownych z chęcią przyjęte zostały... I dobrze uzbrojeni chłopi naprawdę zaskoczyli siły Dobiesława...

    Bo przypuszczał koronny dowódca, że przyjdzie mu się zmierzyć z tłumem uzbrojonych w grabie ciemniaków, a wraz ze swymi formacjami musiał stawić czoła wręcz regularnej armii. Jakoś się tego poborcę wyrwać udało(podczas bitwy mały oddział podjechał do jego urzędu skąd go cichcem zabrano) to zwycięstwo należało do buntowników.



    [​IMG]





    Szczerze mówiąc, chyba nikt nie spodziewał się, że to co chciał zrobić Zbyszko będzie takim przełomem. Mianowice on zauważył, jeszcze jako poborca, że chłopi lepiej pracują, gdy mają wyraźny podział funkcji i gdy każdy robi ma tylko jedno zadanie. Zaprowadził więc(na razie na prowincji, aby sprawdzić czy to skuteczne jest w ogóle) porządek względem rzemieślnictwa w całym województwie. Zlikwidował tam cechy, a właśnie takowe manufaktury(jak później ten cudny wynalazek nazwano) potworzył. I muszę powiedzieć, że sprawowało się to niesamowicie!



    [​IMG]



    Rozdział trzeci, a właściwie epilog czyli o sojuszu i wojnie



    Widzicie Kazimierz miał szczytny zamiar nie wojować do końca życia, niestety nie udało się. Mimo wszystko jednak walczył on mniej niż jego poprzednicy. Co to spowodowało? Ano rozpad sojuszu koronnego... W końcu po co ten sojusz skoro nie ma wojen?



    [​IMG]



    Ale szybko posłów wysłał Kazimierz do każdego z ex-sojuszników... Bo nie mieli oni wyjścia... Albo ofertę przyjmą, albo zostaną bez żadnych sojuszników... Litwa i Meklemburgia to wasale Korony, a więc na żaden sojusz bez zgody Kazimierza iść nie mogły; Mołdawskie Hospodarstwo szybko by bez Korony padło pod osmańskim naporem; Zakon Inflancki zostałby zgnieciony przez Rosję bez pomocy Lachów...



    [​IMG]



    A co do Rosji... To wypowiedziała ona Zakonowi wojnę(i tu mistrz mógł dziękować Bogu, że przyjął ofertę sojuszu), a na honor Koroniarzy nie pozwalał na zostawienie sojusznika bez pomocy...



    [​IMG]



    Kolejna wojna! Tym razem z przeciwnikiem niesłychanie silnym! Szczerze mówiąc należało cieszyć się, że Rosja wciąż była osłabiona po wojnach z wszelkiego rodzaju Ordami. Inaczej sytuacja dla koronnego sojuszu nie byłaby zbyt ciekawa.

    A tak była... Kazimierz liczył na kolejne wzmocnienia Litwy, a to jak niewieloma siłami dysponował car czyniło te marzenia całkiem prawdopodobnymi... Wspomnę tylko, że nawet jeszcze jako Państwo Moskiewskie większymi siłami dysponowały dzikusy... Wtedy wschodnia Litwa była przez nich wręcz zalewana... A teraz? Teraz sprawa wygląda zupełnie inaczej... Kazimierz miał wielka nadzieję, że Rosja popamięta tę wojnę...



    [​IMG]



    I wszystko wskazywało na to, że Koroniarze też ją popamiętają... Ale tylko w kontekście wielkiej glorii i tryumfu... Bo twierdze Moskali bardzo chętnie padały...



    [​IMG]



    A zaufajcie mi, wydarzy się niedługo coś co losy całej tej wojny odmieni... A właściwie spowoduje, że zwycięstwo Korony jeszcze większym będzie.



    KONIEC


    Odcinek krótki i przeciętny, obiecuje poprawę:p

    AAR ponownie zamknięty, ponieważ autor nie wywiązuje się z obietnicy dania nowego odcinka, a miał na to kilka dni.

    Aux Teergois
     
  16. Elvith

    Elvith Guest

    Odcinek inny, mam nadzieje, że wam się spodoba. Ps. Początkowe zabiegi stylistyczne i ostrzejszy język to zabieg umyślny, ale jak ktoś uzna, że tak być nie może-pisać. Miało być o dwójce ludzi, ale temat Jacquesa wymaga podrążenia:p

    Dopiero wracam do pisania, wybaczcie kiepską jakość, prostotę i to że odcinek krótki.



    Der Książke der Innen Spojrzenien na Jacquesa

    Czyli o przyczynach​




    Rozdział pierwszy, to jest Pod Żydem Jednookim




    To właśnie lubię! Gorzałka tania, towarzycho zacne, na krechę da wziąć, a i żadnech żebrów, za to raz nawet śpiwak był. I to właśnie lubię! Ale już mogę oddać się ostatniej radości, skończyłem. Rozwrzeszczane gniazdo, jak ja tego nienawidzę...

    Nie-na-wi-dzę!

    I te ciągłe pretensje, a co mnie obchodzi czy dzieciak jeść co ma? Ja nie po to tyle się narobiłem, żeby pasożyta nakarmić. A ile ja mam tego tałatajstwa na głowie mieć? Chedożę takie życie, żeby jeszcze ta sucz się po dobroci wychędożyć dała, to może...

    Czas do Żyda!

    Dziś jest jakoś inaczej. Żyd spięty i prosty coby mu kto w zad miotłę wsadził, ziomki cicho, nawet Janko(co go 'Bard' zwiemy, bo dzban trzeci, a on w tany i śpiwy) siedzi jakoś nieswój. To patrzem po izbie, szukam sprawcy zamieszania... No i od razu nasuwa się dziwny człek, jakoś właściwie to nie wim czym dziwny on był... Fakt, pierwszy raz go widzę, ale nic w człeku szczególnego. Ot, jak to w Polszcze, morda kaprawa, zarośnięta, zęba to na sztuki liczyć(a i to zgniłe). Ni cholery ni wiem co w nim mnie zaciekawiło, ale co tam... No to podchodzę do gościa, pytam się uprzejmie, coby mnie Żyd potem w łeb nie przyłożył, że mu gości straszę(a to lokal z tradycjami przecie):

    Kimżeś?

    Gość się na to uśmiechnął(co mnie ciary przeszły po plerach, a że szramę mam to jeszcze mnie bardziej jegomość ugodził facjatą) i rozwiera gębę do odpowiedzi:

    Widzę, żeś ciekawy chłopek. A i krzepki i nie szkarad. No druh mój dziś. Żyda!

    Jednooki karczmarz przybiega na swych krótkich nóżkach i dysząc(a, że nie był to dystans długi, ten jego bieg, to całe to dyszanie na pokaz chyba, że niby, Żyd toby się za gości zaćwiartował i jeszcze by dziękował, że może):

    Tak, Jaśnie Pan?

    Na co mu mój nowy kamrat od niechcenia rzuca trzy złocisze i mówi:

    Z góry masz łasico, póki pamiętam, żem płacił. A jak jutro wmówisz mię co odmiennego, to tak w pysk strzelę, że cie obkręci. A tera cztery dzbany najlepszej, jak masz to niech gdańska bydzie.

    Żyd zabrał monety ze chciwością w małych ślipiach(co ich małość podkreślona jeszcze, przez nos szczurzy):

    Tak panie, tak. Ja porządny zajazd prowadzi, ja ma i gdańską, choć przyzna, że ten spycjał ze złotem wiórkowym we płynie, to u mnie ni znajdziesz na składzie. Ja przeprasza, już daje trunków.

    Dobrotliwy(a na pewno dziany) towarzysz zaczyna tedy, gdy Żyd się krząta po gospodzie i wrzeszczy w tym ich skoślawionym narzeczu:

    Widzisz panek, dziś się napijesz jakeś jeszcze nigdy nie pił. W zamian za to opowiesz mi tylko swe dzieje. Chodzi mię, że powiesz mi co przeżyłeś, ile i jakiej dziatwy masz, co z żonką... A ja ugoszczę cię za to jak nikt... Poza tem mów mi Roqe

    Dziwne, zwykły mężczyzna, gdy tylko zaczął mówić co oczekuje ode mnie, to gadkę jakąś inną miał.... Nie wiem jak określić to, ale jakby tak szlachetniej brzmiał. A i imię jego dziwne, Francyja jakaś? Żeby mi tylko Polek nie wyświbździał, coby syfu nie dostały. Ale co ja gadam od rzeczy, powiem wam, że było coś w tym gościu, że opowiedziałbym mu wszystko bez szemrania nawet gdyby nie dawał gorzały. No to poczynam, najpierw jakoś nieskałdnie, to mówię o mym dizeciństwie to o Staśku(syn zmora, chyba moja się z diabłem gździła, bo z mych lędźwi takie nieposłuszne by nie wyszło. Ale co tam, w pysk co wieczór kilkakroć i po kłopocie), to o tym jakem drwal był(nawet mu kikuty palców pokazałem) i innych sprawach. Ale co ciekawe, gdym tylko o Stachu wspomniał to jegomość przerwał i rzekł:

    Dziś więcej nie pijemy, jeszcze będę miał ci do powiedzenia co nieco, a ty druh już dizś ni kropli nie tykasz.

    Ton jego głosu nie znosił sprzeciwu, nie zareagował nawet na moje spojrzenie coby pies skrzywdzony spoglądał. Ale trudno, ciągnąłem historię dalej...




    Wiedz panku, że to wielce ciekawe... Primo ciekawa ta opowiastka o synu niepokornym, widzisz waść.... Co powiesz na układzik?

    Ja ciekaw:

    Tak?

    A na to on:

    Dasz mi syna. Po prostu, ja dam pieniądze, bezpieczeństwo dam tobie i rodzinie- ty dasz mi syna... Ale wiedz, że nie dasz mi go tak po prostu... Musisz uczynić coś żeby uciekł... Masz go tak przerazić, żeby na zawsze bał się ludzi o twarzy jak ty, o takim głosie jak ty... Podobnych do Ciebie w sensie. Rozumiesz?

    Byłem zdumiony.... Ale nie potrafię powiedzieć, żebym nie chciał... No to wróciłem do gadki:

    A po kiego wam to?

    A on się wyszczerzył i:

    Nie twa sprawa bratek, ale wiążę z twoim synem pewne plany. Tylko nie spieprz, wiem, że lubisz bić dziada, ale nie zabij! I matką też się zajmij... Tacy jak ty mają się Stachowi z śmiercią, bólem i przerażeniem kojarzyć. Rozumiesz?

    Byłem zniecierpliwiony, wstałem powiedziałem mu:

    Zobaczysz co znaczy młodego utemprować.

    I poszedłem do chatki.




    Rozdział drugi, bądź: Czy się należało?​




    Chyba konam....! To sucz! A to sucz! Jeszcze mi zapłaci, wiem to! Zapłaci! Patrzę w jej ślepia wiedźmie, patrzę pókim o siłach.... I widzę szczęście na jej buźce! Szczęście!

    Niewdzięczna!

    Zabiję!

    Tylko muszę wstać...
    Tylko wstać....
    Tylko nie zasnąć...
    Tylko nie...
    Tylko...



    * * * * *​




    Było ich dwóch, jak to często bywa, jeden był wysoki, drugi był niski. Nic więcej powiedzieć nie sposób, wybaczcie, ale noc po prostu była. A oni starali się, aby nikt ich nie dostrzegł i nie usłyszał. I udało im się. Zresztą wejście do chaty leżącej więcej jak 300 kroków od wsi to nie kłopot. Wrócmy jednak do naszych dwóch podejrzanych gości o różnym wzroście, bo właśnie teraz ozwał się ten wyższy:

    Patrz, jaka zaniedbana chałupa, a drzwi jakie zacne...

    Niższy nic nie odpowiedział, byli fachowcami, ograniczali dialog do minimum. Dlatego też kurdupel zamiast ripostować zbliżył się do drewnianej budy i bardzo po cichu podważył sztabę ryglującą. Nie pytajcie jak to zrobił, po prostu i już. Machnął ręką dużemu, weszli do chaty. Musieli mieć koci wzrok, mimo mroku poruszali się pewnie. Podeszli do jakiegoś mężczyzny leżącego na ziemi. Parszywy był to widok, całe ciało miał zmasakrowane, o ironio tylko twarz poza zadrapaniami, była w miarę nieuszkodzona. Dryblas kucnął przy nieszczęsniku, przyłożył mu polik pod usta i rzekł szeptem:

    Jeszcze prosiak sapie, pan będzie szczęśliwy.

    Mały nie odpowiedział, tylko podłożył dwa słoiki do chałupy. Jego kompan nie był jednak na tyle głupi, żeby głowić się nad zawartością słoików podczas zadania. Wziął na ramię rannego i po cichu oddalił się wraz z wspólnikiem.

    Gdy niebezpieczeństwo wykrycia minęło zadał pytanie:

    Co było w słoikach?

    Konus z uśmiechem rzekł:

    Żabie truchła w jednym, w drugi kocie oczy...

    Wielki zachichotał i wymruczał coś: 'Gdybym nie otaczał się gnidami, moje życie straciłoby wiele kolorytu' czy jakoś tak. W każdym razie, jako że nie był do cny zła, było mu żal 'wiedźmy'. Zwłaszcza, że zniknął jej mąż... W sposób absolutnie niewyjaśniony....



    * * * * *​



    Czyli nasz przyjaciel jeszcze będzie użyteczny....

    Słowa grubasa w bogatym stroju wywołały uśmiech u Roqe, rzekł tylko tajemniczo

    Bez wątpienia, na szczęście przeżył. Niestety moi podwładni, Borys i Ilija zwiedli.... Podłożyli do chaty tego oto prawie trupa słoiki wiedźmich odczynników.Boję sie czy Jacques nie zostanie spalony jako pomiot diabła i wiedźmy....

    Gruby roześmiał się rubasznie, potarł klejnot z pierścienia i rzekł tylko:

    Tutejszy klecha na to nie pozwoli... Słyszałem, że Staszek to ładny chłopiec....





    I rzeczywiście klecha nie pozwolił.




    KONIEC​




    Oto koniec części pierwszej historii Jacqa widzianej z innej perspektywy. Zapraszam do następnych, które będą już bardziej dopracowane. Pozdro.


    Ta część wyjątkowo krótka i niedopracowana, bo nie chciałem Auxa zawieść:p


    AAR zamknięty, w razie kontynuacji PW

    Aux Teergois
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie