Land of Hope & Glory - UK AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Gaulois, 11 Grudzień 2011.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Gaulois

    Gaulois User

    Witam!
    Zarejestrowałem się tutaj głównie z myślą o wrzuceniu mojego AAR-a z gry Wielką Brytanią w armageddon. Jakby kogoś interesowały inne dane techniczne, to proszę pytać.
    ****



    De rebus universis*



    Wielka Brytania pod koniec XIX i w początkach dwudziestego stulecia była największym światowym mocarstwem. Debaty Izby Gmin i Lordów odbijały się echem na całym świecie, zaś kiedy premier brytyjski kaszlnął, to świat cały jak na zawołanie życzył mu wszystkiego najlepszego. Rządy brytyjskie rozciągały się od jednego końca świata do drugiego, tworząc drugie w historii świata państwo, nad którym nigdy nie zachodzi słońce i pierwsze, oraz jedyne, dla którego nie był to ukuty pusty frazes, a faktyczny stan rzeczy. Prócz tego Wielka Brytania doskonale manipulowała innymi państwami, wprowadzając w życie koncepcję Pax Britannica, której najważniejszą zasadą było, iż państwa kontynentalne muszą być jak najbardziej rozdrobnione i słabe oraz powinny pozostawać ze sobą w stanie wysokiego napięcia, tak, aby nie mogły zagrozić żywotnym interesom brytyjskim.


    [​IMG]
    Imperium Brytyjskie w 1915 r.



    Dla tego z taką trwogą przyjął Londyn zjednoczenie Niemiec, znając ich możliwości i potencjał tak ekonomiczny, jak i militarny. Do jeszcze głośniejszego bicia na alarm przyczynił się fakt, iż Niemcy ogłosiły swe zjednoczenie w Sali Lustrzanej Pałacu Wersalskiego, na gruzach Cesarstwa Francuskiego.
    Lecz nie mając żadnego casus belli, Wielka Brytania musiała pogodzić się z jestestwem Niemiec. W Londynie założono, iż nowopowstała II Rzesza i tak nigdy nie stanie się państwem morskim, że brytyjskie dominium marium mundi** nie zostanie zachwiane. Aby zaś zabezpieczyć się przed groźbą złych stosunków z II Rzeszą najstarszą córkę królowej Wiktorii (noszącą takie samo imię) wydano za mąż za Fryderyka, syna cesarza Wilhelma i przyszłego Kaisera. W ten oto sposób przyszli królowie brytyjscy i cesarze niemieccy mieli się stać kuzynami.
    Jedną z najgorszych ludzkich cech jest zawiść i zazdrość, która pojawia się często z powodu fanatycznego uwielbienia. W ten oto sposób dopadła ona właśnie syna Wiktorii i Fryderyka, Wilhelma, później zwanego drugim. Był niezwykle zafascynowany brytyjską kulturą i obyczajami i w pewnym momencie począł żałować, że urodził się Hohenzollernem, a nie Koburgiem, mając jednocześnie pełną i smutną świadomość tego, że będzie panował nad Niemcami, nie nad Brytanią, które, choć dysponowały wyższym tytułem monarszym (choć i to nie trwało długo, gdyż Beniamin Disraeli zadbał o to, by jego królowa nie była niższa w hierarchii monarchów świata cywilizowanego od własnej córki i nadał jej tytuł Cesarzowej Indii), były jednak państwem o zdecydowanie uboższych tradycjach. Pociągała go brytyjskość, której nie mógł osiągnąć, zaczął więc nienawidzić i gdy w 1888 ten pół-Brytyjczyk (choć, będąc dokładnymi musimy nazwać go po prostu Niemcem, gdyż w Brytanii panowała dynastia niemiecka) wstąpił na tron Niemiec stosunki Rzeszy z Wielką Brytanią poczęły się systematycznie psuć, jednocześnie też Niemcy zaczęły rozwijać swoją flotę na skalę zagrażającą brytyjskiemu panowaniu na morzach. Liczebność niemieckiej armii lądowej już zaburzała Pax Britannica. Rozpoczęła się też ostra rywalizacja o posiadanie kolonii – Niemcy nie miały ich zbyt wiele, nad Wielką Brytanią nigdy nie zachodziło słońce. Nadto aroganckie i butne wypowiedzi Wilhelma wplotły go w konflikt kolonialny z Francją. W początkach wieku XX stało się jasne, że cały świat prze do wojny i ta wybuchła w roku 1914, kończąc się cztery lata później. I choć w Wersalu Wielka Brytania skutecznie walczyła o przystosowanie Pax Britannica, dało się boleśnie odczuć, iż przez tę wojnę straciła wiele na swoim znaczeniu. Wojna trwałaby dłużej, gdyby nie pomoc córki zza oceanu i jej pieniędzy. Stany Zjednoczone dały Wielkiej Brytanii boleśnie odczuć, że ośrodek decyzyjny świata przenosi się na zachód. Jednak z tym Wielka Brytania pogodzić się nie mogła i nie chciała. Mimo wszystko była ciągle największym światowym mocarstwem, na wojnie straciła najmniej ze wszystkich państw Europy i jako jedyne z państw nie odczuło problemu bezrobocia pofrontowego, gdyż zdemobilizowani żołnierze wyjeżdżali do kolonii.
    Na tej podstawie Wielka Brytania miała stoczyć grę o odzyskanie dawnego znaczenia i raczej nie pomogła jej w tym śmierć Jerzego V, która nastąpiła w styczniu 1936 roku, gdyż oto na tron wstąpił książę Walii, Dawid, przybierając imię Edwarda VIII i przysparzając Koronie problemu zwącego się Wallis Simpson.



    [​IMG]
    Jerzy V

    Pani Simpson, amerykańska rozwódka miała nieszczęście stać się panią Dawidowych uczuć, który to książę Walii całkowicie stracił dla niej głowę. Przestał dbać o sprawy istotne, takie jak wzór funta czy znaczka pocztowego.

    - Dawidzie, który znaczek bardziej ci się podoba? – Spytała go Elżbieta Bowes-Lyon, żona jego brata, Alberta, księcia Yorku.
    - To takie żałosne, żebym musiał przejmować się tym, jak wygląda znaczek z moją twarzą.
    Faktycznie, z całą pewnością mniej żałosny był fakt, że człowiek, który miał panować nad ćwiercią świata nie potrafił zapanować nad własnymi pragnieniami.


    [​IMG]
    Wallis Simpson i Edward VIII

    Sytuacja była dziwna i doprowadziła do jeszcze dziwniejszego stanu rzeczy. Otóż Dawid wstąpił na tron i zostawszy Edwardem VIII rozpoczął swe panowanie. Z tym, że był królem bez koronacji, gdyż tę odłożono do czasu podjęcia przez inne czynniki decyzji o zgodzie, lub braku zgody na małżeństwo króla z panią Simpson.
    Czynnikami tymi był arcybiskup Canterbury, William Cosmo Long, Izba Gmin oraz Izba Lordów, a ogólnopaństwowa debata nad królewską narzeczoną miała trwać bardzo długo, na dodatek przeszkadzały jej inne konieczne akcje parlamentu, takie jak decyzja o umocnieniu Hongkongu czy aprobata planu zsyłania sierot tudzież młodzieży rodziców posiadającej, ale sprawiającej problemy wychowawcze do Australii.

    [​IMG]

    [​IMG]



    * łac. o rzeczach ogólnych
    ** łac. zarząd mórz świata

    ****​


    Na koniec uwaga ogólna, którą autor zamieszcza w formie luźnej dygresji. Po raz pierwszy w życiu spotykam się z takim dziwnym forum... sformatowanie tego tekstu zajęło mi jakie pół godziny...
     
  2. Gaulois

    Gaulois User

    Rex et amor suus
    (Król i jego miłość)




    Stanley Baldwin był premierem Zjednoczonego Królestwa trzykrotnie, przez łączny czas pięciu lat i dziewięciu miesięcy. Nic więc dziwnego, że znał Pałac Buckingham doskonale, bywał w nim niezwykle często, jeszcze za życia Jerzego V, a w zasadzie to bywał tam do tej pory wyłącznie za życia Jerzego V.
    Król przyjął go w saloniku Alberta – niewielkim pokoju, którego ściany obito czerwoną boazerią, a dwie z nich dodatkowo zastawiono meblościanką kolonialną. Po śmierci Alberta królowa Wiktoria zabroniła ruszania czegokolwiek z jego apartamentów, więc przetrwał nienaruszony do dnia dzisiejszego, to znaczy, początku lutego 1936 roku. Wewnątrz meblościanki, której połowa ścian wykonana była ze szkła, tak, że widać było praktycznie całą zawartość, znajdowały się różne różności – od porcelanowych talerzyków i filiżanek po książki., wśród których honorową pozycję zajmowała ta opatrzona tytułem „Holy Bible”. Były także cylindry fonografowe, a to z tej racji, iż salonik służył Albertowi do słuchania muzyki i gdy w latach 70. XIX stulecia wymyślono ten użyteczny wynalazek, królowa nakazała umieszczenie go w pokoju, tak, aby już na zawsze stał się Salonem Muzycznym.

    [​IMG]
    Pokój Alberta




    Baldwina zaprowadzono tam i poproszono, aby usiadł przy stoliku, lub jeśli woli, to na kanapie. Król miał się zjawić za moment.
    Tak też się stało. Twarz królewska była premierowi doskonale znana z różnych oficjalnych spotkań, uroczystości, balów, routów i czego by tam jeszcze. Edward, jak przystało na potomka stanu rycerskiego (a konkretnie tego elementu stanu rycerskiego, który zajmował zawsze najwyższe miejsce na feudalnej drabinie), był wysoki i dobrze zbudowany. Jak zaś przystało na potomka północy, był rudy i miał niebieskie oczy. Ubrany był w garnitur, na który składała się czarna marynarka, czarne spodnie, biała koszula, czarna kamizelka i pasiasty krawat.
    Baldwin wstał, ukłonił się, wyrzucił z ust pełne czci: „Wasza wysokość!” i uścisnął podaną mu przez króla rękę. Edward zaproponował usiąść do stolika i obaj wkrótce siedzieli po jego przeciwnych stronach.
    - Wasza Ekscelencja prosił o spotkanie z nami. Słuchamy zatem Waszej Ekscelencji…
    - Wasza Wysokość. Moim, jako premiera Zjednoczonego Królestwa, obowiązkiem jest, aby poinformować Waszą Wysokość, że uważam za wielce niestosowne małżeństwo Waszej Wysokości z panią Simpson. I jako premier rządu Zjednoczonego Królestwa muszę je Waszej Wysokości odradzić. Jest dla mnie kwestią obowiązku poinformować Waszą Wysokość, że Wasza Wysokość może zostać zmuszony do ustąpienia z tronu, gdyby Wasza Wysokość trzymał się swojego, ośmielę się rzec, zgubnego dla Zjednoczonego Królestwa pomysłu. Ani Rząd, ani Izba Gmin, ani na pewno Izba Lordów nie wyrażą zgody na to, by królową największego światowego mocarstwa została amerykańska rozwódka. Stanowisko arcybiskupa Canterbury jest podobne.
    - Czyli mamy rozumieć, że zostaliśmy pozbawieni możliwości szerszego wyboru, albo raczej, że pozostawiono nam wybór zero – jedynkowy. Albo pani Simpson, albo tron?
    - Nie chciałem tego wyrażać Waszej Wysokości w tak jawnie bezczelny sposób, ale sytuacja przedstawia się mniej więcej dokładnie w ten sposób. Co prawda jeszcze nie jest przesądzona, ale stanowisko rządu już Wasza Wysokość poznał, stanowisko Izby Gmin będzie z oczywistych względów tożsame. Izba Lordów nigdy nie zgadza się na cokolwiek, co by naruszało moralność publiczną, a już na pewno nie podówczas, gdy dotyczy to króla, który powinien wszystkim świecić przykładem.
    - Gdybyśmy abdykowali, jak wówczas wyglądałaby nasza sytuacja?
    - Zapewne książę Yorku, wówczas już król Wielkiej Brytanii, obdarowałby Waszą Wysokość parostwem i tym samym pozbawił problemu ewentualnego zarobku pieniędzy. Jako par Wasza Wysokość zasiadłby również w Izbie Lordów, choć, będąc członkiem rodziny królewskiej, z zakazem wypowiadania się na tematy polityczne. Choć muszę Waszej Wysokości przypomnieć, uważając to za swój obowiązek, iż żaden brytyjski, a wcześniej angielski monarcha nigdy nie abdykował, zaś jedynym królem Szkocji, który sam opuścił tron był Jan Balliol, choć gwoli ścisłości, on także nigdy nie abdykował. Strasznie by się to odbiło na reputacji naszego królestwa, gdyby po raz pierwszy w dziejach doszło do takiego aktu.
    - Jeśli zatem dobrze rozumiemy, mielibyśmy wyrzec się swych uczuć i panować w smutku i samotności na tronie?
    - Cóż, byłoby to bardzo rozsądne rozwiązanie, oczywiście chodzi mi o panowanie waszej wysokości bez pani Simpson u boku. Niekoniecznie też w samotności, możliwe byłoby małżeństwo Waszej Wysokości z dowolną przedstawicielką parostwa Wielkiej Brytanii lub dowolnego innego kraju, przy jednoczesnym zachowaniu relacji z Wallis Simpson na wiadomym poziomie.
    - Czy Wasza Ekscelencja sugeruje, że powinniśmy być nieszczerzy?
    - Nie nazwałbym tego „nieszczerością”, a „powinnością względem królestwa”.
    - Czy to wszystko, co Wasza Ekscelencja chciał nam przekazać?
    - Przyszedłem tutaj tylko i wyłącznie po to, by poinformować Waszą Wysokość, iż ze strony rządu i koalicji w Izbie Gmin nie może się Wasza Wysokość spodziewać poparcia dla małżeństwa Waszej Wysokości z panią Simpson i w takim ujęciu sprawy powiedziałem dziś Waszej Wysokości zdecydowanie za dużo.
    Król wstał, Baldwin postąpił tak samo.
    - W takim razie dziękuję Waszej Ekscelencji za radę, jednak z ewentualnym podjęciem decyzji poczekam do momentu, w którym tęż podejmą organa mające sprawę rozpatrzyć. Czy wiele czasu im to zajmie?
    - Prawdopodobnie jesienią wszystko będzie jasne.
    - Dziękuję Waszej Ekscelencji. – Powiedział król.
    - Również dziękuję. – Baldwin skłonił się nisko i wyszedł.


    [​IMG]
    Stanley Baldwin po wyjściu z Pałacu Buckingham




    A Edward VIII usiadł na kanapie, wyciągnął papierośnicę, a z niej papierosa i zapalił. Jakie to wszystko śmieszne. On, król, on musi się pytać jakiegoś premiera, jakiegoś rządu, jakiejś Izby Gmin, jakowych lordów, jakiegoś arcybiskupa. Dym wypełnił mu płuca, a potem, po energicznym wydechu, opuścił je.
    „A co by na to powiedział Henryk VIII?” Na tę myśl parsknął śmiechem, wyrzucając z płuc opary dymu.
    No tak, Henryk VIII premiera by ściął, rząd zamknął, Izbę Gmin rozpędził, lordów powywieszał, a arcybiskupa wygnał. Jeśli potraktujemy Tomasza Cromwella jako premiera to wszystkich tych rzeczy dokonał.
    Tyle tylko, że Edwarda VIII z Henrykiem VIII łączył jedynie numer.
    Należałoby jeszcze rzec co nieco o sytuacji Zjednoczonego Królestwa w miesiącu lutym, która prezentowała się następująco. Kraj utrzymywał wysoki poziom produkcji energii elektrycznej, z rafinerii na Bliskim Wschodzie rozlewano galony ropy naftowej, zresztą, z racji olbrzymich połaci terenów bogatych w surowce znajdujących się pod panowaniem Wielkiej Brytanii także i ich wydobycie oraz przetwórstwo rozwijało się prawidłowo. Nie było większych problemów, napięć i niepokojów, a w razie gdyby takie wystąpiły, to do ich tłumienia przeznaczone było pięć dywizji stacjonujących na Wielkiej Brytanii i około dwudziestu rozrzuconych po bezkresie Imperium.
    ****​



    Na koniec znów uwagi ogólne - w następnym odcinku powinny już pojawić się screeny (konkretnie screeny pojawią się w, mam nadzieję, sporej ilości, kiedy będzie je z czego robić, bo na razie nie ma z czego). Jeśli ktoś czytał to zauważył, że król mówi o sobie w liczbie mnogiej, jest to standardowa praktyka dworów europejskich, to tak, jakby ktoś o niej nigdy nie słyszał.
     
  3. Gaulois

    Gaulois User

    Si vis pacem, para bellum
    (Jeśli pragniesz pokoju, szykuj się do wojny)

    7 marca w Londynie padało. Zresztą, w Londynie ciągle pada. Stojący przed Pałacem Westminsterskim Cromwell przywykł już chyba do tego, że jest codziennie obmywany strugami deszczu, albo musi przebijać się wzrokiem przez niezdrową, zielonkawą angielską mgłę. Dla Cromwella lepszy z pewnością deszcz, niż błoto, zgniłe pomidory czy jeszcze gorsze rzeczy, którymi obrzucano jego trupa w pierwszych dniach Restauracji. Dziś jednak Cromwell miał gigantyczne towarzystwo, kręciło się wkoło niego mnóstwo wielce czcigodnych, którzy spieszyli się na rozpoczęcie debaty parlamentarnej, zwołanej w trybie ekstraordynaryjnym.


    [​IMG]
    Pałac Westminsterski

    - To kompletne szaleństwo, drodzy panowie, aby zwoływać posiedzenie na godzinę 11! – Żalił się jakiś poseł dwójce kolegów, która raczyła go słuchać. – Wyobraźcie sobie, że wróciłem dzisiaj do domu o szóstej rano przedtem pomnożywszy w kasynie majątek rodzinny! – Niemniej, wszyscy trzej spiesznym krokiem udali się do wnętrza Pałacu Westminsterskiego, gdzie zajęli miejsca w zielonych ławach Izby Gmin.
    - Drodzy panowie, jak tu jest ciasno. – Narzekał znów poseł-malkontent, choć akurat w tym wypadku miał rację, gdyż miejsc w Izbie Gmin jest 413, a posłów wybranych w 1935 roku było 615, czyli o dwustu dwu za dużo.
    - Przepraszam bardzo, czy ktoś z panów wie może z jakiego powodu nas tutaj wezwano? – Z wyraźnym szkotoirlandzkim akcentem zapytał unionistyczny poseł z Armagh, sir William Allen.
    - To pan nie słyszał!? – Zdziwił się sir Edward Grigg z Partii Konserwatywnej. – Hitler zajął Nadrenię godzinę temu. Jak tylko Reuters i nasi… sojusznicy – to słowo Grigg wymówił ze szczególną ironią – wysłali informację do Londynu, Baldwin zebrał Izbę Gmin. Mamy zdecydować co zrobić z tym fantem.

    - To tu jest w ogóle o czym decydować? – Na sali pojawił się grubszy jegomość, wyraźnie łysiejący, w ręku trzymał cylinder. – Przecież sytuacja jest jasna. Trzeba wypowiedzieć im wojnę i pokazać Hitlerowi, że Wersal, za który tylu z nas zginęło nie tak dawno temu, obowiązuje, i jeśli ktoś będzie chciał go łamać, to sam będzie połamany.
    - Francuzi zmobilizowali wojska i siedzą na Linii Maginota. Wstępnie nie chcą nic robić, boją się wojny.
    - Czego się boją? Czołgów z kartonu? Karabinów sprzed dwudziestu lat? – Churchill nie ustępował. – Wojnę to oni będą mieli, jak Hitler usadowi się w Nadrenii i będzie mógł w sposób nieograniczony korzystać z tamtejszych surowców oraz potencjału przemysłowego, a także w jednym rzucie przesunąć wojska na drugą stronę granicy. Są ślepi i głupi czy tylko takich udają?

    - Jest pewna informacja, że Sarraut nie zrobi nic bez woli Wielkiej Brytanii… - Wtrącił się inny poseł.


    [​IMG]

    Tymczasem w Izbie pojawili się spiker, najczcigodniejszy Edward Algernon FitzRoy i Jego Ekscelencja, Stanley Baldwin, razem z rządem. Chwila szumu, wszyscy zajęli miejsca i gwar uspokoił się. Spiker odczytał powód zebrania się Izby Gmin. Ci, którzy jeszcze go nie znali, zawyli z oburzenia, albo milczeli w skupieniu. Głos zabrał Stanley Baldwin. Premier wytłumaczył szczegółowo czego dotyczyło zjawisko, wyjaśnił również jaka jest reakcja Francji, a konkretnie jaka nie jest i czemu tak (nie) jest. Dał też do zrozumienia, że osobiście nie widzi potrzeby wypowiadania wojny Niemcom, a jedynie pragnie przedłożyć ambasadorowi niemieckiemu w Londynie notę, na którą mieliby odpowiedzieć w Berlinie. W nocie tej zamierza zadać kilka pytań odnośnie tego czemu pogwałcono Traktat Wersalski, czy to początek jakiejś szerszej działalności, czy zlikwidowawszy już ów sztuczny podział Niemiec Jego Ekscelencja Adolf Hitler poprzestanie działań i retoryki agresywnej?

    O głos poprosił Churchill.

    - Najczcigodniejsze Gminy Zjednoczonego Królestwa w Tej Izbie Zgromadzone, najczcigodniejszy spikerze, czcigodni wipowie, czcigodni posłowie! Ja doprawdy czegoś nie rozumiem, gdyż wydawało mi się, iż w momencie podpisywania pokoju było rzeczą całkowicie jasną, iż jakakolwiek próba tegoż pokoju złamania, ba! Złamania pokoju – przesunięcia przecinka w traktacie, wykreślenia wiersza lub ustępu – było pewne, iż takie działanie oznaczać będzie ukaranie tego, kto je wykonał. I cóż widzimy dzisiaj? Widzimy, że Traktat z Wersalu złamano w sposób bezczelny i wyraźny. Nadrenia miała być strefą zdemilitaryzowaną o koncesjonowanym udziale przemysłu Rzeszy. Nie po raz pierwszy pan Hitler łamie traktat wersalski, ale po raz pierwszy łamie go tak wyraźnie, a to wręcza nam w dłoń broń przeciw Niemcom! Jeśli dzisiaj wypowiemy im wojnę i razem z Francją zmieciemy niemiecką armię z powierzchni ziemi (armię, której ten kraj nie powinien posiadać – było ustalenie 100 tysięcy żołnierzy zawodowych, dziś wiadomo, że w Niemczech obowiązuje służba powszechna!), zrozumieją to wszystkie zachodnie państwa demokratyczne, zrozumieją i będą nam wdzięczne za oddalenie od nich większej groźby. Jeśli bowiem myślicie, Czcigodni Posłowie, że na Ruhrze i Nadrenii pan Hitler poprzestanie, to jesteście w grubym błędzie! Już Stresemann mówił, że Niemcy należy zjednoczyć z Austrią, bo dziś, w obliczu braku Habsburgów co odróżnia Austrię od Niemiec? Czyż Hitler nie urodził się w Austrii, a walczył w armii niemieckiej tylko dla tego, że nie chciał ginąć za Habsburgów? I mówię wam to dzisiaj – po Nadrenii przyjdzie czas na Austrię, po Austrii na Sudety, w których mieszka pełno Niemców. A potem zamarzy się Hitlerowi połączyć Niemcy z Prusami, a do tego prowadzi tylko droga przez Polskę. Decyzja o wypowiedzeniu wojny, którą władny jest podjąć gabinet Waszej Ekscelencji to decyzja o krótkiej, szybkiej akcji zbrojnej dziś lub o długiej i męczącej kampanii za lat najdalej cztery. Tutaj nie ma na co czekać, Najczcigodniejsze Gminy! Uratujmy pokój dla nas i dla wszystkich ludzi na całym kontynencie. Uratujmy go prędkim atakiem na Rzeszę Niemiecką i nie pozwólmy urosnąć tej bestii do kolosalnych rozmiarów, bo wówczas będzie ją niezwykle ciężko powstrzymać!

    [​IMG]
    Churchill przemawia w Izbie Gmin

    Lecz mowy Churchilla nie przyjęto oklaskami (było ich pięć czy sześć), a grobowym milczeniem.
    - Panie Churchill… Pan w czasie Wielkiej Wojny był lordem Admiralicji, obrysowywał na mapie jakieś szyby naftowe. - Kontrmówca zrobił aluzję do powstania Iraku. - Ale wielu ludzi wówczas ginęło i przelewało krew. Czy chcemy, aby to się powtórzyło, czy chcemy śmierci tylu ludzi? W imię czego? Odbiera pan Niemcom prawa do bronienia Nadrenii? To rdzennie niemiecka ziemia, podobnie jak Norfolk jest częścią Anglii…

    - Panie pośle… Nie wiem co pan robił w 1898, ale ja wtedy biłem się za Wielką Brytanię i wiem co to znaczy wojna. Po za tym, pan mnie nie słuchał. Usiłuję właśnie wytłumaczyć, że niemieckiego apetytu nie da się zaspokoić i nie ograniczą oni swoich żądań. Jeśli zaatakujemy ich teraz, zginie zdecydowanie mniej ludzi, niż gdybyśmy zaatakowali ich za te kilka lat, kiedy to wojna stanie się faktem bez pytania nas o zdanie. Nadrenia zaś jako źródło przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego, a także arcyważny przyczółek militarny, nie może pod żadnym pozorem zostać w pełni wcielona do Niemiec, bo Nadrenia – to przemysł, który pozwoli im odbudować potęgę z czasów Cesarstwa, po drugie zaś – to doskonałe miejsce do wyprowadzenia ofensywy antyfrancuskiej. Niemcom będzie zdecydowanie łatwiej zaatakować Francję z Nadrenii niż zza Renu....
    Lecz Churchillowi odpowiedział jedynie stukot deszczu w szyby Pałacu Westminsterskiego, zaś Parlament, uznawszy za najwłaściwszą ideę premiera Baldwina, zajął się pomysłem sprzedaży Grecji samolotów Faireya. Pomysł zaakceptowano.

    [​IMG]


    ---------- Post added at 17:14 ---------- Previous post was at 17:13 ----------

    @ kamil3212 - swoją wizję mam i będę się jej trzymał, a cóż to za wizja, zobaczą wszyscy we właściwym czasie.

    ---------- Post added at 22:52 ---------- Previous post was at 17:14 ----------

    Febris transmarina
    (Zamorska gorączka)




    W tym momencie należy przypomnieć Czytelnikowi drobny fakt, który zapomnieliśmy podać do jego uwagi, uważając, iż podówczas będzie psuł tok narracji. Mianowicie, w październiku 1935 roku Włosi wypowiedzieli wojnę Cesarstwu Abisynii. Jakie były casus belli tego wydarzenia? Wielu je potępiło, jako akt agresji, jednak nie można tego tak jednoznacznie i w czarnych wyłącznie barwach oceniać. Zapomina się bowiem, iż Konferencja Berlińska, która zakończyła swe obrady w roku 1885, a na której czołowi wówczas przedstawiciele mocarstw europejskich, bądź państw kandydujących do bycia mocarstwami decydowali o kształcie Afryki, przekazała tereny Abisynii pod władzę Włoch. Realizując postanowienia Kongresu, w 1889 Włochy najechały to wschodnioafrykańskie cesarstwo i stoczyły z nim wojnę. Trwała ona siedem lat, zaś nowopowstałe południowoeuropejskie królestwo wysłało w granice tego kraju 18 tysięcy żołnierzy, z których 5/6 poległo, co walnie przyczyniło się do włoskiej klęski. Owa śmieszna liczba – osiemnastu tysięcy, połączona z kiepskim wyszkoleniem i kiepskim sprzętem nie miała szans w walce w tak trudnych warunkach, z tak dobrze znającymi teren (choć gorzej uzbrojonymi) siłami autochtonów. Wojna ta stała się poważną raną w ramieniu Italii, które przecież pragnęło być silne i od tamtej pory Włochy czyhały jeno na moment do odzyskania nadszarpniętej reputacji, choć nigdy nie miały do tego sprzyjającej okazji. I oto w roku 1935 o istnieniu Abisynii przypomniał sobie włoski premier, Benito Mussolini. Urzędował na stanowisku już od lat trzynastu i od tyluż lat głosił hasła retoryki kolonialnej, które należało, prędzej lub później, zrealizować. Początkowo wszakże jego pozycja była słaba, potem zaś prymat uzyskały problemy wewnątrzwłoskie. Dopiero po ich zagaszeniu, Duce zdecydował się wyrwać drzazgę (czy raczej całkiem pokaźny grot) z ropiejącej rany. W ten oto sposób w październiku 1935 roku granicę włoskich kolonii z Abisynią przekroczyło 100 tysięcy żołnierzy oraz 400 tysięcy bojowników, tzw. „Czarnych Koszul” (Camice nere) oraz oddziały kacyków włoskich kolonii. Przeciw nim Haile Sellasie rzucił oddziały niemal dwukrotnie większe. Konieczność starcia się z olbrzymią przewagą liczebną i kiepska znajomość terenu wroga, a także olbrzymie jego połacie sprawił, iż wojna ciągnęła się dość długo, jednak nowoczesny sprzęt włoski (zwłaszcza wobec embarga Ligi Narodów na handel uzbrojeniem z oboma państwami) musiał przesądzić sprawę. Wolno, bo wolno, ale Włosi parli do przodu i w kwietniu 1936 Graziani osiągnął Addis Abebę, zaś Mussolini w Rzymie, na Piazza di Venezia ogłosił całemu światu „La guerra e finita e Abissinia e liquidanta!*”

    [​IMG]
    Włosi pod Tembien


    Wywołało to echo w całym świecie. Wielu krytykowało Włochy za włączenie Abisynii w poczet swoich kolonii (które nazwano Włoską Afryką Wschodnią), jednak były i głosy rozsądne, zwracające uwagę na fakt, że opierając się na ustaleniach berlińskich, Włochy miały możliwość i podstawę prawną do zaatakowania obszaru, który zgodnie z literą porozumienia był ich częścią.
    W ten sposób rozumował choćby Winston Churchill, któremu nadto zależało na tym, aby Włochy nie zacieśniały swych stosunków z III Rzeszą, a zatem należało im pozostawić szeroką swobodę działania (mając świadomość, że żądania włoskie w przeciwieństwie do żądań niemieckich nie naruszają rażąco Wersalu, a dotyczą przede wszystkim państw w czasie wojny neutralnych, bądź uznanych za dzikie) i sprawić, by mogły zapomnieć o swoim niezadowoleniu – mimo wszystko, kiedy kraj zwycięski dalej podbija i zwycięża jest to w lepszym smaku, niż podówczas, gdy takie apetyta ma strona pokonana. Dla tego też Churchill jako pierwszy wysłał prosto do Rzymu telegram z gratulacjami dla Mussoliniego.
    Reakcja świata na wojnę była jednak nieco chłodniejsza. Liga Narodów wprawdzie nic nie wymyśliła, a w każdym razie nic szczególnie groźnego, jednak Włosi pamiętali jej, fakt, jedynie symboliczną decyzje o zakazie handlu bronią z państwami-stronami konfliktu, która zresztą bardziej uderzała w Abisynię (mieszkańcy Italii używali własnego sprzętu, a nawet, gdyby używali cudzego, mogli się w każdej chwili przestawić na własny), była jednak bolesnym ciosem w prestiż Włoch, i w związku z tym Mussolini zaczął poważnie zastanawiać się nad wystąpieniem z Ligi.
    Ważny i wzmianki godny jest tutaj fakt, że cesarz Haile Sellasje poprosił o azyl w Wielkiej Brytanii, jednak powołując się na Konferencję Berlińską odmówiono mu, twierdząc, że powinien, wzorem królów Zulusów czy Ghany, oddać się pod protektorat panów kolonialnych. Dla niedawnego władcy tak dużego państwa był to prawdziwy afront.


    [​IMG]



    Było to jednak tylko jedno z niewielu zamorskich wydarzeń, które miały wówczas odbić się czkawką w Londynie i na dodatek to z nich, które miało najmniejszy wpływ na losy Zjednoczonego Królestwa.


    Bowiem oto pamiętając o brytyjskiej pobłażliwości dla remilitaryzacji Nadrenii przez III Rzeszę i widząc w tym swoją szansę, Wolne Państwo Irlandzkie wysunęło żądanie rewizji paktu Anglo-Irlandzkiego i przekazania Ulsteru w granice Irlandii. Wywołało to poruszenie w Sześciu Hrabstwach, ktoś zginął w burdzie ulicznej, fama rozniosła, że zabiła go IRA (bądź: Psy de Valery, jak wolała ulica). Organizowano wiece, przemarsze i manifestacje, protestanci wyrazili gotowość powołania własnych formacji paramilitarnych, jeśli nie uzyskają gwarancji bezpieczeństwa od Londynu, w Szkocji poczęły powstawać jakieś neo-Ku-Klux-Klany o ostrzu antyirlandzkim, a pastor zwykł w niedzielę podczas mszy kończyć kazanie słowami: „And from de Valera, Paddies, Catholics and Pope, save us, Lord!”. Paddy odpowiadali w tonie podobnym. Sytuacja uspokoiła się dopiero w momencie, gdy Londyn zadecydował, iż żadnych koncesji na rzecz Irlandii nie podejmie, podczas posiedzenia, na które posłowie z Ulsteru ubrali się w tradycyjne stroje oranżystów uchwalono nawet w tym celu specjalną deklarację, zwaną Deklaracją Allena (na cześć znanego nam już sir Williama Allena). Zapisano w niej m. in., że istnienie Irlandii jest wyrazem dobrej woli Londynu oraz, że Wielka Brytania będzie bronić swych lojalnych poddanych z północy. W każdym razie, niefortunne żądanie południowców doprowadziło do poważnego wrzenia w stosunkach Dublin – Londyn.

    [​IMG]



    Jakby mało było kłopotu, o odważnej deklaracji Irlandczyków usłyszeli też w Gwatemali. Krajem tym rządził generał Jorge Ubico i z typową dla dyktatora republiki bananowej nonszalancją oświadczył, iż chciałby, albo raczej – jego wolą jest, aby – Honduras Brytyjski do Gwatemali przyłączyć. W przeciwnym razie groził użyciem siły.
    Tym razem obyło się bez jakichkolwiek deklaracji parlamentu, bo sam problem uznano za śmieszny i wystarczyło kilka słów, które Anthony Eden wypowiedział w przemówieniu radiowym. Nie specjalnie dbał o to, jak informacja przedostanie się na kontynent amerykański, choć zapewne wiedział, że ambasador w Gwatemali raczy ją szybko przekazać generałowi.

    - Pan grozi siłą, której ja się przestraszę, kiedy ją zobaczę. Kilku ludzi w dziurawych spodniach, uzbrojonych w kije bambusowe – to nie jest siła. Wielka Brytania nie uznaje nawet za stosowne, aby wzmocnić obronę Hondurasu Brytyjskiego, bo tej siły się nie boi. Sądzimy, że nasi farmerzy dysponują sprzętem lepszym niż owa siła.
    Ambasador pełnomocny wiedział, że wypowiedź ta, sama i sucha, zostanie w Gwatemali przyjęta z nadmiarem oburzenia, więc dodał do tego, że nie uważa za stosowne przekazywanie krajowi ziemi, która nigdy nie należała do niego.


    [​IMG]



    Gwatemala uspokoiła się, choć tamtejszy dyktator mocno się rozeźlił i stwierdziwszy, że Liga Narodów powinna wspomagać wysiłki antykolonialne, a tego nie robi, więc eo ipso** Gwatemala Ligę Narodów opuszcza. Odezwali się za to Żydzi. Konkretnie, pod koniec kwietnia Parlament uchwalił drugą nowelizację Białej Księgi (bądź mówiąc inaczej – III Białą Księgę) ustalającą nowy limit maksymalny osadników żydowskich w Palestynie.


    [​IMG]



    Inicjatywa ta miała na celu, jak wiemy, nie doprowadzenie do napięć żydowsko-arabskich i była aktem przemyślanym i mądrym. Nadmiar Żydów w Ziemi Świętej mógłby doprowadzić do eskalacji problemu religijnego fanatyzmu muzułmanów, natomiast stopniowanie emigracji, uzgadniane z arabskimi mieszkańcami, zapobiegło by poważniejszym starciom i zatargom. Problem leżał w tym, że w Palestynie mieszkało wówczas wystarczająco wiele Żydów, by taką decyzję oprotestować. W maju, dowiedziawszy się o niekorzystnych dla ich rodaków ustaleniach zebrali się w Jerozolimie i głośno dali wyraz swojemu niezadowoleniu. Skupili się pod Ścianą Płaczu i wykrzykiwali hasła antybrytyjskie, takie jak: „Baldwin, won!”, „Precz z Edenem!”, „Izba Rasistów” czy „Izba Muzułmanów”. Samo zbiegowisko po dwóch godzinach rozeszło się co prawda do domu, bo ktoś raczył poinformować, że w niedalekiej al-Aksie imam wzywa do posprzątania miasta, ale było niebezpiecznym sygnałem na przyszłość, tym bardziej, że przez następny tydzień ktoś notorycznie podpalał siedzibę policji brytyjskiej, a w piwnicy urzędu gubernatora znaleziono bombę zegarową. Nawoływania do posprzątania również wyszły imamowi bokiem, gdyż pewnego dnia jego dom został wysadzony w powietrze. Napięcie było poważne i groziło wybuchem faktycznych zamieszek, ale policja aresztowała kilku członków Irgunu, i wszystko wróciło do normy, przynajmniej do czasu, gdy Ecel ich odbił.
    Na szczęście był w tej epoce Żyd niezwykle prominentny i wpływowy, nazwiskiem Isaacs, pełniący stanowisko gubernatora Australii, który w sposób zdecydowany i energiczny potępił zajścia i powiedział, że każdy Żyd Brytyjski jest przede wszystkim żydem i poddanym Korony Brytyjskiej, a dopiero w dalszej kolejności – Żydem.


    [​IMG]
    Isaac Isaacs razem z małżonką

    [​IMG]


    ****



    * wł. Wojna skończona i Abisynia zlikwidowana
    ** łac. przez ten sam fakt, siłą rzeczy

    ---------- Post added 14-12-2011 at 17:30 ---------- Previous post was 12-12-2011 at 22:52 ----------

    Caelum serenum est
    (Niebo jest bezchmurne)


    Lato, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i na kontynencie, zapowiadało się dość spokojnie, co w dalszym biegu rzeczy miało okazać się miłym złego początkiem. Zwołana na początek czerwca do szwajcarskiego Montreux konferencja złagodziła stanowisko państw Europy wobec Turcji (znów przy dezaprobacie Churchilla, który w 1918 roku powiedział: „Oni mają odczuć, że przegrali”, i takiego zdania wobec państw centralnych się trzymał). Sarraut jako pierwszy podjął decyzję, gdyż będąc w przeszłości ambasadorem w Turcji, miał z tym krajem dobre stosunki osobiste, znał obyczaje tureckie i turecką kulturę oraz był chyba zafascynowany laickimi poczynaniami Ataturka, gdyż sam, stojąc na czele Partii Radykalnej popierał świeckość państwa i we Francji wprowadzał ją w czyn. Odważne poczynania francuskiego premiera i dobre wykorzystanie propagandowe konferencji („Hier, j’ai assuré la paix au Moyen-Orient!”* – powiedział po powrocie ze Szwajcarii do Paryża) zapewniły tej centrowej, liberalnej sile, zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. W ten sposób ów były generalny gubernator Indochin i ambasador, który urząd premiera pełnił niby to dwukrotnie, ale oba razy dość przypadkowo, umocnił się na stanowisku i stał się jednym z bardziej znaczących polityków francuskich, a „J’ai assuré la paix” stało się słynne, rozpoznawalne i bardzo dobrze z nim kojarzone. Nie da się jednak ukryć, że faktycznie, umowa była zasługą głównie Sarrauta, gdyż wszyscy kolejni podjęli decyzję pod jego wpływem i pewnym też naciskiem. Podobnie uczyniła Wielka Brytania, gdyż kontrolując iracką ropę była obojętna wobec stopnia ograniczoności Turcji – od momentu, w którym Pierwszy Lord Admiralicji w roku 1918 wziął pióro, podszedł do mapy, obrysował wszystkie szyby naftowe i powiedział do Fajsala: „Czy ta granica wam pasuje, czy my mamy to sobie wziąć, a wam dać Syrię?”, Wielka Brytania zdobyła kontrolę nad bliskowschodnim czarnym złotem i czerpiąc z tego krociowe zyski nie interesowała się losem sąsiadów, o ile nie wpływał on na jej protektorat. Podpis Edena, który reprezentował tam rząd znalazł się więc w protokóle końcowym.


    [​IMG]


    Tymczasem wszakże w połowie lipca wielkie przesilenie, które miało miejsce od lutowych wyborów w Hiszpanii doszło do zenitu i wybuchło. Wybory te były batalią pomiędzy rozmaitymi partiami, jednak na pierwszy plan wysuwało się starcie między tymi, którzy chcieli Hiszpanii liberalnej, a tymi, którzy popierali Hiszpanię tradycjonalistyczną. Zwycięstwo tego pierwszego obozu i ukonstytuowanie się rządu złożonego z członków głównie Lewicy Republikańskiej, oznaczało dalszą liberalizację i laicyzację kraju oraz ogólny wzrost niepokojów społecznych. Co gorsza, nowa władza, korzystając z pobytu prezydenta Alcali Zamory na wakacjach, obaliła go i na prezydenta wybrała dotychczasowego premiera, Azañę Diaza, premierem mianowano zaś Francisca Largo Caballero, należącego do Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, co oznaczało ostry skok w lewo. Podjuszczone przez większość parlamentarną młode bojówki lewicowo-anarchistyczne zaczęły napadać na kościoły, palić je i zabijać księży. Szczególnie to ostatnie stało się całkiem popularne. Niekiedy wiernych na porannej mszy witał zwisający z żyrandola trup wielebnego ojca zawieszony na sznurze. Kiedy delikwentów złapano, trafiali pod sąd i tam mógł ich sądzić albo sędzia konserwatysta, albo sędzia liberał. Jeśli był to sędzia liberał, dawał im pół roku w zawieszeniu, a następnego dnia sam już nie żył, zabity przez FETyJONS. Jeśli był to sędzia konserwatysta, skazywał na śmierć, bez mrugnięcia okiem i następnego dnia również był martwy, za sprawą anarchistów. Nie minęło dwanaście godzin, a Falanga dobierała się do nich i na ulicach miast toczyły się walki. Rząd stracił kontrolę nad lawiną, którą sam wywołał. Uznał, że należy jakoś przeciwdziałać i w związku z tym podjął decyzję najgorszą chyba z możliwych – zamknął przywódcę Falangi, markiza de Estella, znanego szerzej jako Jose Antonio Primo de Rivera. Młody, przystojny Primo de Rivera, o twarzy hollywoodzkiego aktora bardziej, aniżeli hiszpańskiego polityka, a jednocześnie z dość wysokim, inteligentnym czołem, mimo ledwo przekroczonej trzydziestki, był bardzo rozpoznawalny i lubiany wśród swoich zwolenników.


    [​IMG]
    Jose Antonio Primo de Rivera, 3. markiz de Estella


    Sześć dni później nadeszła więc ich odpowiedź – zabity został Jose Castillo, porucznik Guardias de asalto i członek Partii Socjalistycznej. W odpowiedzi, policja (to ważna uwaga – uczyniła to policja) uprowadziła Jose Calvo Sotelo, przywódcę opozycji. Jego parlamentarna ochrona nie zareagowała, a sam Calvo Sotelo został zabity. Jego zastępca, Jose Maria de Gil Robles, którego prawdopodobnie również miano zabić, jednak ukrył się i przeżył, następnego dnia oświadczył, że morderstwo było inspirowane przez rząd.


    W takiej atmosferze szykowała się zdecydowanie cięższa rzecz, ale przynajmniej mogła być przygotowywana w spokoju, bowiem wszyscy zajmowali się tym, o czym było głośno. Oto wewnątrz armii zawiązał się spisek prawicowych generałów – Emilio Moli, Francisca Franco, Jose Sanjurjo, Fidela Davili i Miguela Cabellenasa oraz Gonzala Queipo de Llano. W początkach tych burd Mola wysłał zaszyfrowaną depeszę do wszystkich pozostałych. Najpierw opanowane mają zostać kolonie, potem powstanie wybuchnie w Hiszpanii, dokąd wkrótce przerzuci się wojska. Powstanie w Hiszpanii miało wybuchnąć, gdy opanowana przez spiskowców Ceuta nada ze swojej radiostacji komunikat: „El cielo esta claro!”**, następnie zaś zesłani na prowincję generałowie przybędą na kontynent.


    [​IMG]

    W górnym rzędzie od lewej: Jose Sanjurjo, Emilio Mola Vidal, Fidel Davila Arrondo, w dolnym rzędzie od lewej: Francisco Franco y Bahamonde, Miguel Caballenas Ferrer i Gonzalo Queipo de Llano


    Wszystko to wydarzyło się piorunem, w dniu siedemnastego lipca. Afryka została opanowana w ciągu kilku godzin, następnego dnia radiostacja nadała umówiony sygnał. Ukonstytuował się sztab generalny wojsk kontrrewolucyjnych, na którego czele stanęli Caballenas i Davila, zaś wodzem naczelnym został Mola Vidal.


    Wiadomość ta przeszła koło brytyjskich uszu nie bez echa, bowiem na południowym wybrzeżu Hiszpanii leżał (i zresztą cały czas leży) brytyjski Gibraltar. Jednak zeszło to nieco na dalszy plan, gdy już 20 lipca na posiedzeniu Izby Gmin Clement Attlee zgłosił projekt pomocy dla Republiki Hiszpańskiej, przeciw buntowi monarchistów.

    - Jest rzeczą nie do pomyślenia, aby buntować się przeciw legalnemu rządowi, pochodzącemu z legalnych, demokratycznych wyborów. – Perswadował. – Jeśli pozwolimy, aby w tym jednym kraju Europy praktyką stało się łamanie procedur demokratycznych, aby samowola generałów znaczyła więcej niż ordynacja wyborcza, to będzie do prawdy upadek cywilizacji.

    - Czy Wielce Czcigodny poseł Attlee zdaje sobie sprawę, że po pierwsze, nie leży w interesie Imperium interweniowanie w tej wojnie, gdyż żadna ze stron niczym nam nie zagraża, ani nie zawiniła, aby ją w jakikolwiek sposób karać, po drugie zaś, powołuje się Wielce Czcigodny poseł Attlee na łamanie konstytucji przez buntowników. A co powiedzieć o rządzie, który doprowadził do takiej eskalacji przemocy? – Odpowiedź Anthony’ego Edena była krótka i trafna, wniesiony projekt przepadł sromotnie, zaś sam Eden zlecił Charlesowi Haringtonowi, gubernatorowi Gibraltaru przedstawienie władzom Republiki Hiszpańskiej faktu, iż wszelkie naruszenie przez jej akcje wojskowe granicy z Gibraltarem będzie oznaczało wojnę. Podobną rozmowę stoczył on z przedstawicielem reakcji.


    [​IMG]


    - Czy w razie zwycięstwa sił kontrrewolucyjnych, jak określacie wasz ruch, Gibraltar pozostanie niezagrożony i nie będą zgłaszane jakiekolwiek co go Gibraltaru brytyjskiego żądania?
    - Oczywiście, jest dla nas kwestią wręcz priorytetową, aby posiadać dobre relacje z Wielką Brytanią i tym bardziej nie chcemy naruszać w żaden sposób traktatu kończącego Wojnę Sukcesyjną. – Odparł Fidel Davila Arrondo, który specjalnie w tym celu przybył na północny ze słupów Herkulesa.

    W międzyczasie, bo dwudziestego pierwszego lipca, pod Estoril w Portugalii zginął jeden z inicjatorów wojny domowej – generał Jose Sanjurjo. Rozbił się lecąc przeciążonym samolotem, co było wielką stratą dla powstania – Sanjurjo był najbardziej doświadczonym z rebeliantów, miał być wodzem naczelnym. Sama Portugalia zaś, rządzona przez prawicowego dyktatora, Antonia de Oliveirę Salazara wysłała wojskom nacjonalistycznym wsparcie, choć oficjalnie nie wypowiedziała wojny Republice Hiszpańskiej to eo ipso, w stanie wojny się z nią znalazła. Podobnie jak Niemcy oraz Włochy. Wsparcie dla Republiki wysłał natomiast Związek Sowiecki i odległy Meksyk. Podobny projekt złożył przed parlamentem francuskim poseł SFIO, czyli Francuskiego Oddziału Międzynarodówki, Leon Blum, Żyd zresztą, z inteligenckimi, okrągłymi okularkami i wielkim wąchem, wyrastającym spod niemałego, żydowskiego nosa, do niedawna główny faworyt wyścigu po urząd premiera, zdystansowany jednak przez Sarrauta, dzięki „hier, j’ assuré la paix” – może Turcja była daleko, ale hasło było bardzo chwytne, sytuacja była podobna do tej z 1920 roku, gdy Georges Clemenceau najpierw powiedział, że to Weygand wygrał Bitwę Warszawską i ocalił Europę przed komunizmem (o czym rzeczonego Weyganda poinformować nie raczył), a potem skromnie dodał, że to on tego Wyganda do Polski wysłał (po zwycięstwo). Kiedy Weygand wrócił, został powitany na dworcu jak bohater, udekorowany Legią Honorową i wyściskany przez Clemenceau, choć nie miał pojęcia o co chodzi i najchętniej spytał by się o to, ale niestety nie mógł. Samemu Clemenceau nic to wszelako nie dało, wybory wygrał Millerand. Pod tym względem Sarraut był bardziej skuteczny i zajął zdecydowanie ważniejsze, mniej prestiżowe, a więcej władzy dające stanowisko, choć, może trzeba to podać pro publico indicio***, bo jest to fakt mało znany, zgodnie z literą prawa było dokładnie na odwrót – konstytucja III Republiki władzę oddawała w ręce Prezydenta i Senatu, jednak po próbach Thiersa i MacMahona, które miały na celu III Restaurację przyjęto wprowadzać usus konstytucyjny i z czasem sytuacja uległa zupełnej zmianie – władzę przejął premier i izba niższa.


    [​IMG]
    Sarraut - stary-nowy premier Francji

    ****

    * fr. wczoraj zapewniłem pokój Bliskiemu Wschodowi
    ** hiszp. niebo jest czyste
    *** łac. dla informacji publicznej
     
  4. Gaulois

    Gaulois User

    Nemo sapiens, nisi patiens
    (Nie jest mądry, kto nie jest cierpliwy)



    Po zakończonej wojnie włosko – abisyńskiej i jej biernej akceptacji nastroje w jedynym niepodległym afrykańskim kraju regionu, czyli królestwie Egiptu, który tę pełną niepodległość (choć nie: niezależność) odzyskał w roku 1914, nie były najlepsze. Obawiano się podobnego scenariusza, choć w zasadzie, powodów do obaw nie było – Egipt będąc protektoratem brytyjskim mógł spać spokojnie. Tymczasem to właśnie ów protektorat stał się przyczyną kłopotów. Faruk, król Egiptu, obawiał się, że Brytyjczycy mogą zechcieć zrobić z jego krajem coś zupełnie podobnego jak Włosi z Abisynią, pchnęło go więc wydarzenie niedawne do wniosku całkowicie nielogicznego. Jest to o tyle zrozumiałe, że niedawno zastąpił na tronie swego ojca Fuada i miał ledwo szesnaście lat, więc nie mógł mieć olbrzymiego pojęcia o prawidłach politycznych, ani pomagającego w jego uzyskaniu doświadczenia. Nie istniała bowiem żadna obawa brytyjskiego ataku na Egipt, bo Egipt był pod pewną kuratelą brytyjską i razem z Wielką Brytanią zarządzał Sudanem, który z tego tytułu zwano „anglo-egipskim”. Mimo to, Faruk zażądał od Wielkiej Brytanii szerszych gwarancji, niż miał do tej pory. W celu przeprowadzenia rozmów ze stroną egipską do Kairu przybył Edward Wood, wicehrabia Halifax, wysoko postawiony urzędnik ministerstwa spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii.


    [​IMG]
    Faruk, król Egiptu



    Wood, szczupły, łysiejący, wysoki i przystojny Anglik był niemal zupełnym przeciwieństwem niskich, krępych, zarośniętych Arabów. Dla pogłębienia różnic golił zarost, był raczej blady niż śniady i miał północne, niebieskie oczy. Powitał go na lotnisku sam król Faruk w stroju króla godnym – eleganckim mundurze ze złotymi wypustkami i takimi samymi epoletami, z których zwisały barwione na tę samą barwę frędzle. Na głowie miał charakterystyczną, turecką czapeczkę.
    Z lotniska odjechali do pałacu, w którym król miał zwyczaj rezydować. Rozmowy toczyły się z udziałem wielu brytyjskich podsekretarzy stanu w ministerstwie oraz wielu urzędników egipskich, choć te najważniejsze odbywał Faruk z Halifaxem. Siedzieli wtedy z reguły przy stole dość dużym, prostokątnym, po obu jego szczytach z rękoma wyłożonymi przed siebie, a obok nich, przycupnięci i wyraźnie w cieniu pozostający, znajdowali się tłumacze, gdyż, mimo, że Faruk mówił po angielsku, rozmowy najwyższego szczebla odbywały się zawsze w tylu narzeczach, ile było języków stron.


    [​IMG]
    Edward Wood, 3. wicehrabia Halifax w rozmowie z Maksimem Litwinowem



    - Czy Wasza Ekscelencja da Egiptowi gwarancje nienaruszalności terytorialnej?
    - A czy zdaniem Waszej Wysokości protektorat brytyjski nie jest wystarczającą gwarancją nienaruszalności terytorialnej?
    - Obawiamy się, że protektorat jest co najwyżej asumptem do nieograniczonego wykorzystywania Egiptu, niż jakąkolwiek gwarancją.
    - W Egipcie stacjonują brytyjskie wojska, one odstraszają potencjalnych wrogów od inwazji na Egipt.
    - Istotą rzeczy jest, pozwolę sobie przerwać Waszej Ekscelencji, właśnie obecność tych wojsk, która eo ipso, powoduje stan podwyższonego ryzyka. Skąd pewność, że kiedy wydamy dekret, do którego któryś z generałów będzie miał jakieś obiekcje, to nie dojdzie do puczu. Skąd pewność, że generałowie brytyjscy nie zechcą na przykład obalić nas i wprowadzić na miejsce królestwa Egiptu, republiki Egiptu?
    - Wielka Brytania jest protektorem Egiptu, nie mogłoby dojść do takiej żałosnej sytuacji, natychmiast zostałyby wysłane wojska dla uporania się z takim buntem.
    - Czy jest w tym celu sporządzony odpowiedni dokument. Na piśmie, nie chodzi mi o umowę gentlemańską.
    - Nie ma, ale dokument taki nie jest potrzebny, Wielka Brytania wie co należy robić w przypadku niepokojów w protektoracie.
    - A gdyby zmiany władzy w Egipcie były przez Wielką Brytanię inspirowane? Czy jest dokument, który zabrania takiego działania?
    - Nie ma.
    - Czy zatem Wasza Ekscelencja zgodzi się na zawarcie takich umów z Egiptem, które zagwarantują jego nienaruszalność, będą bronić naszego panowania oraz nie dopuszczą do inspirowania przez rząd, którego Wasza Ekscelencja jest członkiem, zamachów stanu i puczów przeciw naszej osobie i potem, naszym potomkom?
    - Umowę taką mogę sporządzić i podpisać oraz dać Waszej Wysokości do podpisania, tylko nie wiem jaki byłby cel takiego działania, gdyż wszystko to jest dla Wielkiej Brytanii oczywiste – Wielka Brytania będzie bronić swych lojalnych poddanych, niezależnie od istnienia czy nieistnienia takich papierów.
    - A czy jest ze strony Wielkiej Brytanii rzeczą możliwą i prawdopodobną, aby wycofać swoje wojska z Egiptu? Czy Wasza Ekscelencja może to zagwarantować?
    Halifax był zdziwiony, tak mocno, że prawie spadł pod stół i chciał krzyknąć „CO!?”, lecz wiedział, że w języku ludzi kulturalnych i języku dyplomacji słowa „co” o zabarwieniu pytającym zwyczajnie nie ma, więc w porę się powstrzymał.
    - Nie, takich gwarancji dać nie mogę Waszej Wysokości i takich gwarancji nie da też premier Baldwin. To jest niemożliwe.

    - Lecz nalegamy na to, gdyż nie czujemy się bezpiecznie, mając pod bokiem dwie brytyjskie dywizje piechoty, uzbrojone i przeszkolone zdecydowanie lepiej, niż egipska policja.
    - Ze strony tych dywizji nie grozi Waszej Wysokości żadne niebezpieczeństwo, a wręcz przeciwnie. – brytyjski dyplomata był tak zmęczony tą jałową i bezsensowną dyskusją, że przetarł czoło białą, jedwabną chustką i napił się wody, ze stojącej przed nim szklanki. – Te dywizje gwarantują bezpieczeństwo granic Egiptu.
    - Lub żywotność brytyjskich interesów.
    - Żywotnym interesem brytyjskim w tym regionie jest silny, bezpieczny, niepodległy Egipt. Nie po to dwadzieścia dwa lata temu przekształcił się on z dominium w protektorat, by teraz miał się przekształcać z protektoratu w kolonię, którą nigdy nie był. My w Wielkiej Brytanii historię Egiptu szanujemy i podziwiamy, a krajów, które szanujemy i podziwiamy, nie niewolimy.
    - A zatem dla zapewnienia tych żywotnych interesów mogła by w Aleksandrii i Damietcie pozostać flota śródziemnomorska, natomiast wojska lądowe wycofano by. Czy taki układ może zostać podpisany?
    Wood po raz kolejny przetarł czoło. Egipski król nie prosił o nic wielkiego, były to w zasadzie prośby banalne, które i tak nie miałyby żadnego sensownego przedłożenia na wygląd spraw praktyczny. Teoretycznie zyskał by na Wielkiej Brytanii nieco prestiżu, ot i wszystko. Praktycznie – próba egzekwowania tego prestiżu skończyłaby się równie źle co teraz.
    - Może. – Odparł.
    Ostatecznie takich różnych porozumień, pewne rzeczy gwarantujących, ale gwarantujących nie da się ukryć wyłącznie na poziomie teoretycznym, było kilka. Jedno o nienaruszalności, drugie o nieagresji, trzecie o wycofaniu wojsk, czwarte o gwarancji tego, piąte o gwarancji tamtego, szósta o wyłącznym prawie Faruka do tronu i tak dalej. Wszystkie, zebrane w pokaźny plik papierów podpisano 30 sierpnia, z tym, że liczbę dokumentów należy pomnożyć przez dwa, gdyż podpisywano równoważne wersje językowe – angielską i arabską, a jak głosił aneks do umowy: „Sporządzone będą dwie kopie dokumentu, jedna w języku angielski, druga – arabskim i obie będą uznawane za oryginalne, co potwierdzą podpisy i pieczęcie.” I w ten oto sposób pod każdym dokumentem znalazły się dwa bazgroły – za Egipt Faruk, król, za Wielką Brytanię – Edward Wood, wicehrabia Halifax, minister pełnomocny.
    Na Brytanii pakt przyjęto ze spokojem i ze zrozumieniem, każdy wiedział bowiem, że w istocie zmienia on niewiele, a młody Faruk przynajmniej raczył się nieco uspokoić.


    [​IMG]



    Inną ważną misją dyplomatyczną końca lata 1936 roku była delegacja Basila Goulda do Tybetu. Gould miał wynegocjować powrót do Tybetu Paczenlamy, który został stamtąd wyrzucony z powodu konfliktu z opiekunami nieletniego XIII. Dalajlamy i nadto oferował trochę sprzętu wojskowego, układ handlowy i inne korzyści obopólne, aczkolwiek opór lamów co do powrotu tego, który po śmierci starego Dalajlamy zawsze poszukuje jego kolejnego wcielenia przeważył i negocjacje zakończyłyby się protokółem rozbieżności, gdyby uznano za stosowne chociaż taki po sobie pozostawić. Podpisano tylko mały papierek o współpracy handlowej między Indiami Brytyjskimi a Tybetem.


    [​IMG]
     
  5. Gaulois

    Gaulois User

    Argumentum pessimi turba
    (Argumentem zła jest tłum)

    Oswald Mosley, 6. baronet Ancoats był politykiem o ciekawym życiu publicznym. Będąc synem Oswalda Mosleya, 5. baroneta Ancoats poglądy polityczne miał raczej prawicowe i z tego tytułu w roku 1918 wstąpił do Partii Konserwatywnej, z jej ramienia zostając posłem wybranym w okręgu Harrow, który do dystrykt leży wśród północnych przedmieść Londynu. W 1922 roku jednak, pod wpływem święcącego tryumfy na południu faszyzmu zaczął powoli zmieniać swoje poglądy. Zauważył, że Partia Konserwatywna zbyt mało troszczy się o lud, sól ziemi brytyjskiej i doszedłszy do takowej konkluzji, wystąpił z szeregów Torysów.

    [​IMG]
    Oswald Mosley, portret z 1925 r.

    Przez dwa lata był politykiem niezależnym, w końcu jednak, w 1924 uznał, że najbardziej prospołeczną frakcją są Labourzyści i jednym sporym susem w lewo przeskoczył do ich obozu, co jednak może nieco dziwić – podróżował bowiem zasadniczo w stronę prawą, choć jednak o odchyleniu socjalnym. W szeregach Partii Pracy wytrwał lat siedem, w międzyczasie zmieniając okręg z Harrow na Smethwick, działo się to w 1926 roku. Jednak, jak już nadmieniliśmy, w 1931 wystąpił z Partii Pracy, zrozumiawszy, iż bardziej niż o interesy brytyjskie, czy brytyjskich robotników, dba o interes tak zwanej „klasy pracującej” w ogóle, i założył własną, Nową Partię, socjalną, ale aksjologicznie prawicową, której jednym z głównych postulatów była walka z bezrobociem. Jako jej przedstawiciel przegrał wybory i od tamtej pory znajdował się poza parlamentem, mimo śmierci 5. baroneta w 1928 nie został bowiem członkiem Izby Lordów, a to z racji tego, iż parostwo Ancoast było zbyt mało znaczące i historycznie i prestiżowo i jego głowy zwyczajnie nie były w Izbie Lordów reprezentowane. Tym bardziej nie miał co Mosley ze sobą począć i w roku 1932, pod narastającym chyba wpływem Mussoliniego na swoją osobę, przekształcił Nową Partię w Brytyjską Unię Faszystów. Co prawda była ona bardzo daleka od niektórych ordynarnych haseł kontynentalnych, zwłaszcza niemieckich (co zresztą nie dziwi, gdyż w Niemczech zjawisko faszyzmu nie istniało, narodowy socjalizm był czymś zgoła odmiennym), niemniej i tak wzbudzała na wyspie znaczne kontrowersje. Organizowała uliczne demonstracje i marsze, podczas których tłum wykrzykiwał różne slogany antyrządowe, nieco antyżydowskie i antykomunistyczne. Potem na mównicę wkraczał Mosley, przemawiał i tłum maszerował dalej. Czasami napotykał na opór członków Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii, Żydów i innych. Dochodziło wówczas do starć, w czasie których często interweniowała policja. Najsłynniejsze takie zajście miało miejsce we wrześniu 1936 roku na Cable Street w londyńskim East Endzie. Siedem tysięcy faszystów starło się z trzystoma tysiącami [sic!] przeciwników marszu, wśród których główną grupę stanowili komuniści. Choć mosleyowcy trzymali się dzielnie i ani myśleli ustępować, to jednak musieli zgiąć kolana przed przeważającą siłą wroga. Policja, w liczbie dziesięciu tysięcy, niewiele mogła tu pomóc. Mosley nakazał wycofać się, komuniści się rozeszli, policja aresztowała najagresywniejszych, a następnego dnia łysiejący, szczupły, dość jajogłowy przywódca Partii Pracy, Clement Attlee, dawny partyjny kolega sir Oswalda zgłaszał w Izbie Gmin wniosek o delegalizację masowych zebrań partyjnych na ulicach i publicznego afiszowania się zwykłych ludzi z członkostwem partyjnym, co miało uderzyć w Brytyjską Unię Faszystów.

    [​IMG]
    Clement Attlee

    - Jest nie do pomyślenia, aby na ulicach brytyjskich miast, gdzie ludzie chcą spokojnie udać się do pracy bądź zrobić zakupy, bądź się po prostu przejść, aby na spokojnych, choć jednocześnie zatłoczonych ulicach Anglii, dochodziło do takich nadużyć cierpliwości. Jest nie do pomyślenia, aby poglądy polityczne, wyrażane w tak ordynarny sposób na ulicach naszych miast zakłócały porządek publiczny. Faszyści nękają ludzi na ulicach naszych miast zupełnie, jakby to było jakieś państwo o dwuletniej historii, które przegrało wielką wojnę i nie miało pojęcia jak popchnąć się ku wielkości, w efekcie więc – szukało takiego rozwiązania pośród wiecujących warchołów, których głównym celem jest przemoc i zniszczenie. A przecież mamy najstarszą demokrację Europy! Wybory odbywają się w naszym kraju od XIII wieku. Czy mamy pozwolić, aby ten dorobek został zrujnowany przez garstkę faszystów, którzy najwyraźniej do tego dążą? Chcę powiedzieć sir Mosleyowi: „tu nie Włochy czy Niemcy, tu nie będzie faszyzmu!” i jednocześnie składam wniosek o delegalizację zgromadzeń publicznych w sposób czynny agitujących za określoną opcją polityczną, zwłaszcza taką, która w swej ideologii odwołuje się do metod antydemokratycznych!
    O głos poprosił sir Richard Acland, poseł z ramienia Partii Liberalnej, która, choć od czasów Lloyda George’a była bardzo podzielona, niespójna i nie stanowiła zwartej siły (a to dla tego, że skrzydło socjalne biło się ustawicznie ze skrzydłem wolnościowym), to jednak ciągle była trzecią pod względem wielkości partią parlamentu. Był to poseł młody, ledwie trzydziestoletni, ze względu na duży nos być może nieco przypominający Żyda, był jednak szlachcicem brytyjskim, dziedzicem baroneta Columb John. Nad nosem zawsze nosił okrągłe, inteligenckie okulary, a włosy czesał w przedziałek, zawsze na prawą stronę.
    - Najczcigodniejsze Gminy! Czcigodny poseł Attlee pięknie tutaj mówił o demokracji, o wartościach, o wolności. Zapewne wszyscy na tej sali się z wielce czcigodnym Clementem Attleem zgodzimy, przynajmniej w tej materii. Jednocześnie wielce czcigodny Clement Attlee popełnia błąd straszny, którego nie rozumiem. Oto w imię demokracji i wolności chce zakazywać wieców i manifestacji politycznych! To jest wolność i demokracja w rozumieniu wielce czcigodnego posła Attleego? Jak zatem partie mają agitować, jak zbierać członków i jak ludzie mają manifestować swoje poglądy polityczne, do czego przecież mają pełne prawo, jeśli nie pozwolimy im, rzekomo w imię demokracji, robić tego na ulicy? Każdy człowiek jest wolny, wielce czcigodny pośle Attlee i każdy człowiek ma prawo do wystąpień politycznych w miejscach publicznych. Oczywiście, zgodzę się, że nie można pozwalać na bójki uliczne, ale od tego już jest policja. Wniosek posła Attleego, jako cuchnący komunizmem i ustawami o zakazach zgromadzeń publicznych rodem z III Rzeszy Niemieckiej proponuję odrzucić i zaznaczam, że posłowie Partii Liberalnej będą głosować za odrzuceniem czegoś, co godzi w ludzką wolność, której bronienie jest głównym naszym celem, bo, jak wiadomo, liberalis znaczy „wolnościowy”. Dziękuję bardzo za uwagę!
    Zszedł z mównicy i skierował się ku swojemu zielonemu siedzeniu, pożegnany brawami posłów liberalnych i konserwatywnych.

    [​IMG]
    Richard Acland

    Co zaś do posłów konserwatywnych, to głos zabrał wielce czcigodny Frederick Alexander Macquisten, Szkot słynny głównie z tego, że przed piętnastu laty składał do wniosek o kryminalizację i penalizację damskich, zbyt zażyłych stosunków, jednak pomysł upadł w Izbie Lordów, gdzie hrabia Birkenhead (w 1936 roku już nie żyjący) przekonał wszystkich argumentacją dosyć oczywistą: „wielce dostojni parowie królestwa! Zwracam uwagę, że 999 na 1000 kobiet o tych ohydnych praktykach nigdy nie słyszało, więc w czym rzecz? Po co zakazywać czegoś, co jest tak wąskim marginesem i wyciągać taki brud na światło dzienne? Wielce dostojni parowie! To jest wstyd, że my o takich zachowaniach w ogóle dyskutujemy!” Teraz jednak poseł Macquisten występował z innym pomysłem.
    - Wielce czcigodny pośle Attlee. – Zaczął. – Dziwna jest pańska hipokryzja, gdyż z jednej strony domaga się wielce czcigodny poseł, aby zakazać politycznych zgromadzeń publicznych, a tymczasem, od godziny w Jarrow trwa strajk robotników skupionych wokół jakiegoś związku zawodowego. Czy wielce czcigodny Clement Attlee zdaje sobie sprawę, że wszystkie brytyjskie związki zawodowe są członkami Partii Pracy, a zatem, że tam odbywa się właśnie wielka manifestacja polityczna zwolenników Partii Pracy? Czy im także poseł Attlee zabroni występować publicznie, czy to już może jest walka o prawa „socjalne”. Otóż pragnę wytłumaczyć wielce czcigodnemu posłowi Attleemu, że walka o prawa „socjalne” jest również postulatem politycznym! Partia Konserwatywna również głosować będzie przeciwko aktowi o porządku publicznym, uznając, iż przyniesie on więcej szkody, niż pożytku.
    W ten właśnie sposób przegłosowano pomysł Attleego i wiece publiczne nadal były legalne.

    [​IMG]

    Natomiast co do strajku w Jarrow, to był on przewidziany na zdecydowanie większą skalę niż poseł Macquisten przewidział, gdyż dwustu siedmiu bezrobotnych tudzież pracowników stoczni w Jarrow pod przywództwem posłanki Ellen Wilkinson, znanej powszechnie jako „Czerwona Helena” w tym czasie wyruszyło z miasta i ruszyło wprost pod pałac Westminsterski, aby przedstawić swoje postulaty rządowi. Rząd wszakże, po krótkiej konsultacji z władzami stoczni, które uznały, że nie życzą sobie, aby ich robotnicy strajkowali, wydał policji pozwolenie na rozpędzenie marszu precz.
    Blokada policyjna czekała na nich w okolicach Yorku, zamknęła większość do radiowozów i odwiozła z powrotem do Jarrow. Nie obyło się bez protestów, ktoś dostał pałą w głowę, ale marsz nie doszedł do skutku, a pracownicy zostali ukarani za samowolne opuszczenie miejsca pracy.
    Gdy Attlee zarzucał rządowi hipokryzję i stosowanie innej miary dla faszystów, a innej dla robotników, jako, że lobby przemysłowców najwyraźniej pociąga za sznureczki w Partii Konserwatywnej, Baldwin (sam również należący do klasy wielkoprzemysłowej) odparł, że marsze polityczne odbywają się po godzinach pracy, natomiast marsz Jarrow odbył się w czasie pracy, na co protestujący nie uzyskali pozwolenia swojego pracodawcy. A zatem, zgodnie z prawem, nie wywiązali się ze swojego obowiązku i byli zwyczajnymi przestępcami. Decyzja ta jednak popularności rządowi nie przysporzyła.

    [​IMG]

    Jakby zaś mało było problemów to Niemcy mieszkający w Ziemi Świętej zaczęli wstępować do NSDAP, która utworzyła tam własną komórkę (bowiem wszyscy na zasadzie juris sanguinis* posiadali obywatelstwo niemieckie) i szerzyła propagandę antybrytyjską i antyżydowską, często wespół z ludnością muzułmańską. W odpowiedzi Ecel postanowił wysadzić siedzibę partii i Judea znów znalazła się blisko wrzenia.
    [​IMG]



    * łac. prawa krwi, dop. od jus sanguinis - prawo krwi

    ---------- Post added 19-12-2011 at 16:59 ---------- Previous post was 18-12-2011 at 16:25 ----------

    Uxor Caesari ultra suspicionem debet
    (Żona Cezara powinna być poza podejrzeniem)



    W miesiącu listopadzie przez Zjednoczone Królestwo przebiegły dwie informacje, z których pierwsza była niezwykła, a druga smutna. Otóż po pierwsze, w drugim dniu tego miesiąca miał miejsce pierwszy na wyspie przekaz telewizyjny. Oto zdolność permanentnego przesyłania obrazu i dźwięku stała się faktem. Początkowo emitowano co prawda tylko kilka godzin w ciągu doby, jednak radio mogło czuć się poważnie zagrożone – kończyły się jego rządy, nadchodziła epoka telewizji.


    [​IMG]


    Cztery tygodnie później zaś spłonął Pałac Kryształowy – zbudowany specjalnie na wystawę światową, będący perłą południowego Londynu, wyglądający niezwykle. Zostały z niego tylko fundamenty. Rozpętała się narodowa dyskusja pod hasłem przewodnim „odbudować, czy nie?”
    Nikt wówczas wszelako nie wiedział, że pożar Pałacu Kryształowego jest jedynie wstępem do zdecydowanie większej katastrofy, jakby jej smutną zapowiedzią.


    [​IMG]


    Oto w początkach grudnia komisja Izby Lordów ustaliła ostatecznie, iż nie jest do przyjęcia małżeństwo królewskie z rozwódką. Analogiczne stanowisko dużo wcześniej przyjęła Izba Gmin (choć warto nadmienić, że Partia Liberalna i Partia Pracy głosowały inaczej). Uzyskawszy taki materiał dowodowy William Cosmo Long, arcybiskup Canterbury, przewodniczący Kościoła Anglii i jego episkopatu, a także par Izby Lordów, wydał i swój werdykt. W specjalnym oświadczeniu, zajmującym kilka stron napisał, posługując się dogłębną i gruntowną, mocno podpartą własną wiedzą, a także materiałami Izby Gmin i Lordów, argumentacją, pewien rodzaj dyspozycji, której streszczenie można zawrzeć w kilku słowach następujących: „Król nie może poślubić pani Wallis Simpson.”
    Teraz wszyscy czekali na ruch króla. Czy zakończy znajomość z panią Simpson, czy też zrezygnuje z tronu?
    Król ponad tydzień zwlekał z podjęciem decyzji, w końcu jednak ogłosił abdykację.


    [​IMG]


    Zdecydował się być pierwszym w historii Anglii, Szkocji i Wielkiej Brytanii monarchą, który zrezygnuje z tronu. Wymagało to wielu procedur, po pierwsze, ta część Izby Lordów, która tworzyła Najwyższy Trybunał, słowem, należała do stanu prawniczego, tak zwanej palestry, musiała sporządzić akt abdykacji. W towarzystwie całej Izby Lordów król złożył tam swój podpis, który poświadczyli swoimi arcybiskup Canterbury, primus inter pares Izby Lordów, przyszły król Wielkiej Brytanii – książę Yorku, Albert, a także premier Stanley Baldwin.


    Przedtem wszakże Edward (czy też: Dawid) wysłuchał co od tej pory może, a czego nie, odebrał od brata zapewnienie, że zostanie mianowany księciem Windsoru i usłyszał, iż jako par Izby Lordów będzie korzystał ze wszystkich prerogatyw takowemu przysługujących, za wyjątkiem wypowiadania się na tematy polityczne, jako że członkowi rodziny królewskiej zwyczajnie tego nie wolno. Ponieważ zaś teraz mógł mimo wszystko powiedzieć nieco więcej niż jeszcze dwa dni wcześniej, gdy był królem (jest to doprawdy zaskakujące, król w Wielkiej Brytanii czasem ma gorzej od niewolnika), w wypowiedzi dla BBC wyjaśniał motywy swojego postępowania. Wypowiedź ta była jednocześnie orędziem do narodu, nadano ją więc w godzinach popołudniowych, gdy wszyscy powrócili z pracy i mogli wysłuchać. Jeszcze w radio, choć funkcjonowała już telewizja. Był to jeden z ostatnich tryumfów dawnej techniki.
    - Drodzy poddani Korony Brytyjskiej! W ten z pozoru zwyczajny dzień przemawiam do was i pragnę was poinformować o rzeczy niezwykle istotnej – ja Dawid Edward Windsor – nie jestem już Edwardem VIII. Nie jestem już waszym królem, ani panem dominiów, protektorem kolonii czy opiekunem Egiptu. Jako pierwszy brytyjski monarcha w historii zdecydowałem się abdykować, przekazując koronę mojemu bratu, księciu Yorku. Mam nadzieję, że obdarzycie go większym szacunkiem niż zdążyliście obdarzyć mnie, podczas mojego krótkiego panowania. Mam też nadzieję, że będzie lepszym królem ode mnie, który będzie wypełniał swe obowiązki i panował nad Wielką Brytanią wśród szczęścia i dobrobytu jej mieszkańców. Składam tedy koronę jako pierwszy brytyjski król w historii, choć w zasadzie, nie składam jej, gdyż nie zdążono mnie koronować. Liczę na to, że to historia mnie osądzi sprawiedliwie i proszę, aby nie oceniać mnie teraz w sposób przesycony emocjami. Nie dane mi było dokonać żadnej rzeczy, którą królowie popełniać powinni. Król, owszem, jest z woli Boga władcą kraju, ale nawet króla dotyczą pewne prawa, zwane kardynalnymi. I te prawa kardynalne w związku z pewnymi faktami nie pozwoliły mi panować. Na koniec zatem, jestem zobowiązany do powiedzenia kilku słów wprost od siebie. Nigdy nie chciałem wstrzymywać się z czymkolwiek, ale do dziś było to prawnie niemożliwe, abym wypowiedział się na temat moich spraw prywatnych, moich motywów osobistych. Jednak musicie uwierzyć mi, kiedy mówię wam, że wielki ciężar odpowiedzialności uważam za niemożliwy do udźwignięcia, a także nie mógłbym wykonywać swych królewskich obowiązków, tak, jakbym sobie życzył, bez pomocy i wsparcia kobiety, którą kocham.
    W tym samym czasie wśród murów zamku Windsor audycji tej słuchało dwóch ludzi, pogrążonych jednak w rozmowie. Jeden, stary, był to Stanley Baldwin, premier Zjednoczonego Królestwa. Obok niego, na stole, leżał cylinder. Drugi, młody, był to Albert, książę Yorku, choć teraz może już Wielkiej Brytanii król, cesarz Indii.


    [​IMG]
    Jerzy VI, z Bożej łaski Wielkiej Brytanii, Irlandii i brytyjskich dominiów zamorskich król, Obrońca Wiary, cesarz Indii


    - Tym samym staję się pierwszym premierem Wielkiej Brytanii w historii, który miał zaszczyt służyć trzem monarchom, wasza wysokość, lecz… Jeśli wasza wysokość pozwoli, czy mógłbym złożyć dymisję w możliwie szybkim terminie? Jestem zmęczony. Przez cały rok próbowałem odwieść brata waszej wysokości od tego szalonego, dziecięcego planu, lecz nic to nie dało, za to strasznie mnie zmęczyło. Nie mam już sił stać na czele największego światowego mocarstwa….

    - Byłoby to z wielką szkodą dla naszego państwa, aby tracić tak wybitnego męża stanu, razem z nieodpowiedzialnym królem, po którym płacze chyba tylko nasza żona, która ciągle nie może mu wybaczyć, że uczynił nas królem. – Powiedział król, jąkając się przy tym, co dla komfortu czytania, pomijamy. – Jednak nie będziemy Waszej Ekscelencji przeszkadzali. Teraz jednak prosimy o drobną pomoc. Rozumiemy, że mamy uczynić naszego brata księciem?

    - Byłoby to wskazane, zwłaszcza, że i tak pozostanie księciem, więc lepiej, by posiadał jakiś oficjalny tytuł.
    - Dobrze zatem. Jesteśmy w Windsorze, ojciec nasz zmienił nazwę dynastii na Windsor, niech sobie zostanie księciem Windsoru. Jeśli wasza ekscelencja chce to wiedzieć, to zamierzamy panować pod imieniem Jerzy. Królowej Wiktorii nie podobałoby się profanowanie pamięci Alberta, należy uszanować jej wolę. Skoro sprawy bieżące są już ustalone, a decyzja waszej ekscelencji o dymisji pewna, to czy mógłbym poznać waszej ekscelencji kandydata na nowego premiera?
    - Chciałbym zarekomendować waszej wysokości Arthura Neville’a Chamberlaina. To niezwykle zasłużony polityk naszej partii, bardzo wpływowy, cieszy się dużym poparciem. Gwarantuje ciągłość prowadzonej przeze mnie polityki, będzie wiernie służył ojczyźnie i waszej wysokości, a także przeprowadzi Partię Konserwatywną przez moment kryzysowy, w jakim być może ostatnio się znalazła.
    - A gdybyśmy na przykład chcieli mianować premierem, dajmy na to, wielce czcigodnego Winstona Churchilla?
    Baldwin przeraził się tak, jakby to była groźba realna.
    - Oczywiście, zgodnie z prawem, monarcha desygnuje na premiera kogo chce, aczkolwiek pragnę waszą wysokość ostrzec, że Churchill nie jest darzony zaufaniem społecznym, niektóre poglądy i zapatrywania Churchilla są wręcz balastem dla naszej partii, przez który wzrasta niezadowolenie z naszych rządów. Po za tym, nie wiadomo jak wyglądałaby w takich warunkach nasza polityka zagraniczna. Nie, zdecydowanie odradzam kandydaturę waszej wysokości ewentualną kandydaturę Winstona Churchilla.
    - Dziękujemy, pytaliśmy hipotetycznie. Oczywiście, postąpimy zgodnie z radą waszej ekscelencji i nowym premierem zostanie wielce czcigodny Neville Chamberlain.
    W ten sposób ustalono wiele ważnych decyzji państwowych. Baldwin zrezygnował w tydzień po abdykacji, postanowiwszy nie czekać do koronacji, a nowy król, Jerzy VI, wskazał jako jego następcę właśnie Chamberlaina. W międzyczasie mianował swojego brata księciem Windsoru, jednak odmówił jego prośbie o uczynienie parostwa dziedzicznym
    - A któż da nam gwarancje, że pani Simpson nie rozwiedzie się po raz kolejny i potem wyjdzie za mąż za pana Richarda Johnsona. I cóż wówczas, jeśli urodzi mu syna? Henry Johnson, 2. książę Windsoru? Żałosne. – Odparł na posiedzeniu Tajnej Rady na ten pomysł.

    [​IMG]
     
  6. Gaulois

    Gaulois User

    Rex mortuus est, vivat rex!
    (Umarł król, niech żyje król)

    Na początku stycznia głównym problemem w Wielkiej Brytanii stały się irackie pretensje do Kuwejtu. Irak, najwyraźniej rozochocony faktem egipskiego powodzenia w negocjacjach z Wielką Brytanią, a nieświadomy teoretycznych jeno implikacji tego rzekomego sukcesu, postanowił również zagrać ze swym protektorem w sposób odważny. Żądaniu króla Fajsala odmówiono jednak, niby to dość delikatnie, ale jednocześnie przypominając, że Irak to tylko powstały na mapie obrys szybów naftowych dawnej Porty. Słowa te wypowiedział zresztą nie kto inny, jak człowiek, który obrysu dokonał - Winston Churchill, w ten sposób ucinając spekulacje dotyczące jakiegokolwiek rozkładania Imperium na czynniki, zwłaszcza, że wobec arcyważnego prestiżowo wydarzenia, które zbliżało się wielkimi krokami na gest tenże prestiż obniżający pozwolić sobie nie można było. Fajsalowi pozostała głucha złość.


    [​IMG]

    W środku lutego w Londynie panowała już wiosna, więc czas na koronację nowego króla był dobry. Temperatura powietrza była taka, że trudno określić ją jako zimną bądź ciepłą, a nawet chłodną czy letnią. Było nijak. Pąki wykwitły już na drzewach, wszelako liści jeszcze nie było. Z tej okazji przyjechali do stolicy Imperium wszyscy jego premierzy. Na miejscu był już Neville Chambarlain, z Kanady przybył Mackenzie King, z Australii Joseph Lyons, z Nowej Zelandii Joseph Savage, z RPA James Herzog, z Irlandii Edward de Valera. Zjawili się także gubernatorzy. Z Egiptu przybył osobiście król Faruk i jego premier – Muhammad Pasza. Oczywiście pojawił się także były premier Zjednoczonego Królestwa – Stanley Baldwin, zresztą, nie tylko on. Zameldowali się wszyscy żyjący byli pierwsi ministrowie.
    Oprócz pierwszych ministrów władz dominiów i protektoratów byli wszelako także przedstawiciele kolonii, których było całe multum, zaczynając od bailifów wysp kanału, którzy reprezentowali całą Normandię – Victora Careya z Guernsey i Alexandra Coutanche’a z Jersey, kończąc na premierze Rodezji Południowej – Godfreyu Hugginsie. Wszyscy oni w niedzielę, 14 lutego zajęli miejsca w Westminster Abbey, a obok nich – delegaci z innych państw świata. Był prezydent i premier Francji (Albert Lebrun i jego imiennik Sarraut), był król Włoch Wiktor Emmanuel III, król Danii Chrystian X, król Szwecji Gustaw V, król Norwegii Haakon VII, prezydent Polski Ignacy Mościcki, zastępca Wodza Rzeszy Rudolf Hess, prezydent Czechosłowacji Edward Benesz, regent Węgier Mikołaj Horthy de Nagybanya, regent Jugosławii Paweł Karadziordziević, król Rumunii Karol II, car Bułgarii Borys III, król Grecji Jerzy II, król Albanii Zogu, kanclerz Austrii, przybył z Rzymu także Alfons XIII, hiszpański wygnany król. Z powodu obecności cara Rosji Cyryla przybycia odmówili przedstawiciele ZSSR, którzy i tak nie chcieli brać udziału w festiwalu obskurantyzmu, jak koronację ogłosiła Izwiestia. Z państw azjatyckich delegację wysłały brytyjskie protektoraty a także Chińczycy (na jej czele stał prezydent Lin Sen) oraz Japończycy, w imieniu których osobiście przybył Cesarz Siowa, Hirohito. Nie mógł przybyć Wilhelm II, cesarz Niemiec ze względu po pierwsze na dość podeszły wiek, po drugie, w 1918 Wielka Brytania żądała od Holandii wydania go i postawienia przed jakowymś trybunałem i oskarżenie było prawdopodobnie nadal aktualne, ale za to przyjechał w jego imieniu kronprinz Wilhelm. USA reprezentował prezydent Roosevelt, który niedawno uzyskał reelekcję.
    Londyn pełen był więc ważnych oraz prominentnych postaci i 14 dnia lutego odbyła się uroczystość. Specjalnie na nią wyznaczono najwyższych urzędników Korony, których tytuły były stale nieobsadzone od XVI wieku, a obsadzano je tylko na czas koronacji. I tak Lordem Wielkim Stewardem został James Gascoyne-Cecil, 4. markiz Salisbury a Lordem Wielkim Konstablem – Robert Crewe-Milnes, 1. markiz Crewe. Pozostałe urzędy państwowe były reprezentowane przez członków gabinetu, więc nie ma potrzeby ich wymieniać.
    Uroczystość rozpoczęła się od ogłoszenia przez herolda panowania nowego monarchy.
    - Dei gratia, Georgius Rex Magnae Britanniae, Canadae, Australiae, Zelandiae Novae, Funlandiae Novae, Africae Meridianae, Imperator Indiae, protector Egypti, Nepaliae, defensor fidei etcetera.
    *


    [​IMG]
    Znaczek okolicznościowy

    Po tej proklamacji, Jerzy VI razem z małżonką i córkami wsiadł do pozłacanej karocy i przebył nią drogę od Pałacu Buckingham do opactwa Westminsterskiego. Na chodnikach zebrało się mnóstwo ludzi, aby oglądać przejazd nowego monarchy, policja pilnowała porządku.
    W kościele zebrali się już wszyscy goście wymienieni, cała Izba Lordów i Izba Gmin, członkowie domu panującego. Gdy Jerzy i Elżbieta Bowes-Lyon opuszczali karetę i przekroczyli próg świątyni zebrany chór przy akompaniamencie potężnych organów zaczął śpiewać Land of Hope and Glory – utwór, który Elgar napisał na polecenie ojca nowego króla, Jerzego V w 1910 roku na jego koronację. Gdy bowiem król usłyszał melodię „Pomp and Circumstance” powiedział do Elgara, iż z połączenia tej melodii i słów można by stworzyć wspaniałą pieśń. Temu najwybitniejszemu brytyjskiemu kompozytorowi ostatnich czasów nie trzeba było powtarzać dwa razy. Nieco zmodyfikował melodię, Arthur Christopher Benson napisał słowa i utwór wykonano po raz pierwszy właśnie gdy Jerzy V był koronowany. Teraz brzmiał z tej okazji po raz drugi.
    Albert stawiał krok za krokiem, a do jego ucha wpadała nuta za nutą i słowo za słowem.


    Dear Land of Hope, thy hope is crowned.
    God make thee mightier yet !
    On Sov'ran brows, beloved, renowned,
    Once more thy crown is set.
    Thine equal laws, by Freedom gained,
    Have ruled thee well and long ;
    By Freedom gained, by Truth maintained,
    Thine Empire shall be strong.

    Land of Hope and Glory, Mother of the Free,
    How shall we extol thee, who are born of thee ?
    Wider still and wider shall thy bounds be set ;
    God, who made thee mighty, make thee mightier yet,
    God, who made thee mighty, make thee mightier yet.

    Thy fame is ancient as the days,
    As Ocean large and wide ;
    A pride that dares, and heeds not praise,
    A stern and silent pride ;
    Not that false joy that dreams content
    With what our sires have won ;
    The blood a hero sire hath spent
    Still nerves a hero son.


    Gdy słowa już przebrzmiały, on zasiadł na tronie. Po prawej ręce miał ołtarz, na którym rozstawiono pateny koronacyjne, wykonane z południowoafrykańskiego złota i lichtarze. Po lewej zaś, na mniejszym tronie, usiadła przyszła królowa. Westminster Abbey wyglądał wówczas jak miejsce najbardziej godne królewskiej koronacji na całym świecie - obwieszone złotem żyrandole, złote pateny, złote puchary, złote szaty arcybiskupów Canterbury i Yorku oraz biskupów Królestwa, purpura królewskiego płaszcza i dostojne stroje parów i innych dostojników, wszystko to zaś wśród wysokich kolumn, sprawiało to zaiste, że odczuwało się potęgę Wielkiej Brytanii i jej króla, choć, jak wiadomo, miał on tylko panować, a nie rządzić.
    Arcybiskup Canterbury, William Cosmo Long, rozpoczął proces koronacyjny. Najpierw namaścił króla, pocierając jego czoło olejem, potem włożył mu w prawą dłoń berło Anglii, w lewą berło Szkocji. Na kolanach położył miecz. Odmówił krótką modlitwę i wzniósłszy koronę ku górze, zdaje się, pobłogosławił ją, a następnie włożył na głowę nowego króla. Była to korona zamknięta zawierająca w sobie czapkę barwy czerwonej, na jej szczycie znajdował się krzyż. Albertowi nieco ciążyła, ale miał ten komfort, że nie musiał się przyzwyczajać – królowie rzadko nosili w owych czasach korony, częściej mundury i czapki oficerskie.
    Nieco mniejszą koronę włożono na głowę królowej Elżbiety.



    [​IMG]
    Koronacja Jerzego

    Potem odbyło się kilka normalnych rytuałów mszalnych, a następnie wszyscy posłowie, lordowie, premierzy i gubernatorzy podchodzili do tronu, klękali na jedno kolano i składali nowemu władcy hołd lenny, co uczynił także i arcybiskup Canterbury.
    Gdy i to dobiegło końca, msza potoczyła się dalej, aż do końca, po którym chór wykonał hymn Zjednoczonego Królestwa. Gdy przebrzmiały słowa ostatniej strofy, Jerzy podniósł się z krzesła, ujął pod rękę królową i powoli, majestatycznie, wyszedł z opactwa, idąc wprost do karety. Po drodze do rodziców dołączyły córki.
    Kareta powróciła do Pałacu Buckingham. Tam nowy król wraz z najbliższą rodziną wyszedł na balkon, pozdrowił oczekujące tłumy i po kilku minutach powrócił do środka, gdzie zaplanowano bal dla przybyłych gości, którzy z uroczystości przybyli do pałacu limuzynami, wszakże szoferzy musieli uważać, aby nie dotrzeć przed królem, więc podróż zajęła trochę czasu.
    W ten oto sposób Jerzy VI wstąpił na trony wszystkich swoich królestw w sposób oficjalny.



    [​IMG]
    Jerzy VI pozdrawiający Brytyjczyków z balkonu Pałacu Buckingham

    Cóż miało przynieść jego panowanie Wielkiej Brytanii i całemu światu? Na to pytanie odpowiemy w ciągu dalszym.
    ****​
    * łac. Z Bożej łaski, Jerzy król Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, Nowej Funlandii, Afryki Południowej, Cesarz Indii, protektor Egiptu i Nepalu, obrońca wiary itd.

    Uwaga od Autora: jak wynika ze znaczka przesunąłem koronację z maja na luty ze względów praktycznych - do odcinka z maja większość zapomniała by o zmianie monarchy, a na dodatek tak się złożyło, że w tym miesiącu nic ciekawego się nie działo, więc był idealny na zapchanie go opisem koronacji.

    ---------- Post added 26-12-2011 at 23:03 ---------- Previous post was 25-12-2011 at 19:33 ----------

    O tempora! o mores!
    (O czasy! o obyczaje!)

    Jak było już kiedyś wspomniane, dużym problemem dla Imperium przez cały okres po Wielkiej Wojnie byli Żydzi, a to z racji tego, iż pokonawszy Turcję, państwa Ententy dokonały jej podziału – na część ziem wkroczył Abd al-Aziz, jednocząc pod sobą olbrzymie połacie pustyni i proklamując powstanie Arabii Saudyjskiej. Żyzną dość, ale przede wszystkim roponośną nizinę Kuwejtu, razem z Katarem, Bahrajnem, Adenem oraz Palestyną i Transjordanią zajęła Wielka Brytania. Syria i Liban przypadły w łupie Francji. Irak uzyskał niepodległość.
    Palestyna była w owym czasie zamieszkana głównie przez muzułmanów, ale za swoją świętą ziemię uważali ją Żydzi i od początku brytyjskiego panowania zaczęli się tam osiedlać, stale łamiąc limity zamieszczone w „Białej Księdze”. Podobnie było w 1937 roku, kilka miesięcy po wydaniu trzeciej „Białej Księgi”. Nie podobało się to muzułmanom, którzy byli do Żydów niechętnie nastawieni.

    [​IMG]

    W początkach swego osadnictwa na terytorium Palestyny, Żydzi, w celu bronienia się przed agresją tubylców utworzyli kilka organizacji, które do końca lat trzydziestych zyskały miano terrorystycznych. Najpoważniejszą z nich był Ecel, liczyła się także Hagana. Wszystkie one dokonywały zamachów na ludność muzułmańską, czasem dla strachu, czasem w akcji odwetowej.
    W początkach 1937 roku dość głośny był protest ludności muzułmańskiej przeciwko kolejnym falom imigracji żydowskiej. Przewoźnicy kolejowi zapowiedzieli, że wprowadzą zakazy dla ludności żydowskiej odnośnie podróżowania tym środkiem transportu. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Ecel prędko zakupił odpowiedni sprzęt (pozostało pytanie: skąd?) i wysadził kilka transportów rudy żelaza z Jordanii do portów w Hajfie i Gazie, przynosząc tym samym spore straty gospodarce państwa.

    [​IMG]

    Wywołało to oczywiście natychmiastową reakcję w Londynie, zarówno władz, jak i sił wywiadu.
    Siedziba MI5 w Londynie mieściła się na ulicy Curzona, w dystrykcie Mayfair, należącym do dzielnicy Westminster, wbrew nazwie, nie leżącej na zachodzie, a w samym centrum stolicy.
    W środku było sporo pomieszczeń i łączących ich korytarzy, każdy o innym przeznaczeniu – tutaj opracowywano plany walki z terroryzmem, gdzie indziej zajmowano się kontrwywiadem wojskowym.
    MI5 powstało w 1909 roku i od początku kierował nim ten sam człowiek, generał-major sir Vernon Kell, człowiek dość wysoki, chudy o nieproporcjonalnie dużej głowie. Górną wargę zasłaniały mu wąsy, czoło miał wysokie, włosy zaczesane zawsze do tyłu i na prawo. Na nosie spoczywały okulary. Chociaż przeniesiony ze służby czynnej do wywiadu był najczęściej ubrany w mundur, i to mundur sprzed trzydziestu lat – czerwony, obecnie używany tylko z okazji takich uroczystości jak koronacje królów.
    Tamtego dnia, gdzieś w marcu, siedział w swoim gabinecie razem z innym człowiekiem, ubranym jednak zdecydowanie inaczej – w garnitur, krawat i sweter zamiast marynarki. Osobnik ten również miał wąsy i wysokie czoło, nosił okulary. Był to szef MI6, Hugh Sinclair, na którego określenie używało się kryptonimu C (podobnie jak na szefa MI5 mówiło się K).


    [​IMG]
    Sir Vernon Kell

    Czekali na kogoś, gdyż co chwila spoglądali to na własne zegarki to na duży zegar wiszący na ścianie pokoju. Zegar z wahadłem, podobnie jak i inne meble, urządzony był w stylu antycznym, bądź też, jak kto woli, neoklasycystycznym. Obaj panowie palili właśnie papierosy i pomijając spore zdenerwowanie wynikające z tego, że coś się nie pojawiało, dywagowali na temat ostatniej kolejki ligowej.

    W końcu jednak drzwi otworzyły się, a do środka wszedł wysoki rudo blondyn o niebieskich oczach.
    - CE5, jesteście wreszcie! – Zwrócił mu uwagę Vernon Kell. – Usiądźcie. – Wskazał na puste krzesło po drugiej stronie biurka, przy którym siedział razem z Sinclairem.
    - K, jak pan wie, ja również mam interesy. – Odparł agent i zajął swoje miejsce.
    - Czy przypadkiem nie robisz ich u „Kirka i Aldousa”?
    - Gdzieżbym śmiał! – Zaprzeczył tak energicznie, jakby sąd parów oskarżał go o splamienie honoru rodu.
    - To dziwnym trafem widział cię tam CE8.
    - Skoro CE8 mnie tam widział, to znaczy, że musiał tam być, a skoro on tam był, to wobec niego należy wyciągać ewentualne konsekwencje. Bo ja go nigdzie nie widziałem…
    - Dość tych żartów, CE5. – Przerwał mu Sinclair. – Musisz wykonać niezwykle tajną i trudną misję, w której będziesz musiał na raz informować oba wydziały.
    - To oznacza status „00”?
    - Status CE jest w kontrwywiadzie tak samo ważny, jak 00 w wywiadzie...
    - Tak, ale 00 nie kojarzy się z modelem odkurzacza.
    - Uspokój się, CE5 na litość boską! Sprawa jest poważna. – Przerwał mu Vernon Kell. – Polecisz do Palestyny.
    - Widzę, że kontrwywiad postanowił się w końcu wziąć za Ecel?
    - Owszem. A wywiad pragnie się dowiedzieć skąd Ecel ma sprzęt umożliwiający mu dokonywanie zamachów. – Odpowiedział Hugh Sinclair.
    - Ale chyba nie będę musiał podróżować tam jako Żyd?
    - A widział ktoś kiedyś dwumetrowego Żyda, do tego mającego niebieskie tęczówki i jasny zarost?
    - To dobrze, bo jeszcze kazali by mi majty ściągać…
    - CE5, opanuj się, sprawa jest poważna! – Ofuknął niesfornego agenta generał Kell. – Należy zwalczyć dywersję, dowiedzieć się kto za tym stoi (bo przecież sami nie robią tej broni) i maksymalnie osłabić tych bandytów. Gra toczy się o brytyjską Palestynę.
    - Czyli jak zawsze, Boże zachowaj Króla?
    - Mniej więcej. – K pociągnął za sznurek i do pokoju wszedł szef departamentu fałszowania dokumentów oraz innowacji technicznych z niewielkim neseserem.
    - O, witaj T. Co masz dla mnie tym razem? Pióro z kwasem solnym?
    - Five, uspokój się! – Po raz trzeci powtórzył Vernon Kell.
    - Nie, panie McManus. Papiery na fałszywe nazwisko, nowy pistolet i karabin snajperski w częściach. Od tej pory nazywasz się Thomas Whitesmith, jesteś szkockim dziennikarzem, który ma napisać obszerny reportaż o działalności żydowskich terrorystów dla „Daily Herlada”…
    - Czemu dla „Daily Heralda”? Nie lubię Partii Pracy.
    Vernon Kell wydał z siebie dziwny jęk, w którym można było rozróżnić słowa pięć i spokój.
    - Żeby zmniejszyć podejrzenia „pracujemy” zawsze dla gazet opozycyjnych.
    - No tak. Jak zabiję górę Ecela to na pewno nikt nie wpadnie na to, że byłem agentem.
    - Już skończyłeś? Wspaniale. – Mruknął z walijskim akcentem człowiek określany jako T, całkiem zresztą przystojny, choć stuknęła mu pięćdziesiątka. – Jak posługiwać się pistoletem wiesz. To teraz karabin. – T otworzył neseser, wyjął z niego paszport, legitymację dziennikarza „DH” i pistolet oraz… składany taboret niezbyt dużej wielkości.
    - No cóż…. Wybierasz się na urlop?
    - Patrz uważnie. – Skarcił go technik. – Nóżki to część lufy, musisz tylko poodkręcać kolanka, i potem je razem poskładać (rury, nie kolanka). Potem otworzysz siedzenie – T zademonstrował – i wyciągniesz z niego kolbę razem ze spustem, naboje oraz lunetę. Potem wszystko poskręcasz i będzie działało. Proste?
    - Dziecinnie.
    - Bardzo mnie to cieszy. To wszystko, K.
    - Dziękuję, T. Możesz iść.
    Gdy wyszedł, Kell opowiedział jeszcze McManusowi-Whitesmithowi o kontakcie w Hajfie, nazwiskiem Singer…
    - To jakiś chórzysta, albo kastrat?
    - Nie, Żyd z Hajfy…
    - Czyli coś mu jednak ucięli.
    - Uspokój się! – Nikt już nie pamiętał po raz który to padło. – Poznasz go po papierosach Lucky Strike. Podejdzie do ciebie i spyta się o to, jak wygląda Londyn o tej porze roku.
    - Niech zgadnę. Odpowiedź brzmi: jak o każdej, leje i mgła.
    - Skąd wiedziałeś? Może trzeba to jednak zmienić?
    - Wystarczy wyjść na ulicę, K. To wszystko?
    - Jeszcze jedno. Kiedy ostatnio rozpracowywałeś struktury IRA w Belfaście, pracując rzekomo jako przedstawiciel Oranżystów pewna katoliczka zaczęła im, jakie pół roku po twoim wyjeździe, wisieć na telefonie i wmawiać, że jest w ciąży z jednym z nich.
    - Biedny ten oranżysta. Za kontakty z katolikami chyba go wyrzucili, prawda?
    - CE5, dobrze wiemy kto był tym oranżystą. Dobrze by było, żeby to się nie powtórzyło…
    - Przecież do Palestyny nie jedzie żaden oranżysta. Boże zbaw króla! – Pożegnał się, chwycił neseser i wyszedł.
    - Co to znaczy?
    - To znaczy, że szkocka kolonia w Palestynie przy odrobinie nieszczęścia może się powiększyć. – Odparł na pytanie Sinclaira Vernon Kell.
    Chwilę później Joseph McManus jechał właśnie taksówką w okolice lotniska Heathrow, z którego miał udać się w podróż do ziemi świętej. Taksówkarz dymił jeszcze więcej od dwóch najwięcej wiedzących poddanych króla Jerzego, więc agent przyłączył się doń, w międzyczasie przeglądając gazetę, którą z oczywistych względów nie był Daily Herald. Nabył ją wychodząc z siedziby MI5 i prawdę powiedziawszy, jak na agenta kontrwywiadu był słabo obeznany z tym, co się niedawno wydarzyło. Tymczasem nagłówek na pierwszej stronie wrzeszczał, bijąc po oczach: „AUSTEN CHAMBERLAIN, LAUREAT POKOJOWEGO NOBLA, PRZYRODNI BRAT PREMIERA, NIE ŻYJE”.

    [​IMG]

    „Żydzi robią grandę w Palestynie, u nas umierają wybitni politycy, były król zabawia się z gorszą szmatą, niż wszystkie te jakie ja miałem w życiu. Ciekawie się robi na świecie, nie ma co.”

    ---------- Post added 27-12-2011 at 13:01 ---------- Previous post was 26-12-2011 at 23:03 ----------

    @ John Miller - ciekawa forma komunikowania się, zadając pytanie przy wystawianiu repa ;) Mapki pojawią się w następnym odcinku.
     
  7. Gaulois

    Gaulois User

    Nie ukrywam, że czasem martwi mnie brak odzewu na odcinek. Człowiek sie produkuje, a póki nie spojrzy w profil nie wie czy potrzebnie ;)

    ---------- Post added at 18:23 ---------- Previous post was at 14:04 ----------

    Ex oriente bellum
    (Wojna ze wschodu)

    Vernon Kell trzymał w ręku depeszę dość specyficzną, nadaną wszelako z Tel-Awiwu, więc istotną. Po specyficznym charakterze domyślał się zresztą kto jest autorem. Szkoda tylko, że była pierwsza w nocy.

    Do Vanessy Kirk-Sunderland i Henry’ego Sunderlanda
    Świeczki na tort urodzinowy kupił wujek Joe, razem z czerwonym obrusem. Mosze mieszka w kibucu, dostał też sierp i młot. Zabawa była przednia, Jakow zalał się w trupa. W Hajfie stawiają nowy port ze zrzutki, aczkolwiek jest podejrzenie, że wujek większość pieniędzy zrzucił sam. Wszystkiego najlepszego, wasz ulubiony krewniak Tom.

    [​IMG]

    Wykręcił szybko numer MI6, miał w końcu z ich siedzibą stałe połączenie telefoniczne.
    - C?
    - Słucham, K.
    - Ecel jest sponsorowany przez Ruskich. Zdaje się, że komuchom bardzo zależy na rozdrobnieniu naszego imperium.
    - Dziękuję, to ważna wiadomość, niemniej schodzi na dalszy plan.
    - Stalin chce nam odebrać Palestynę, a ty gadasz, że to dalszy plan!? C, to ty?
    - Tak, ja. Przed chwilą dostałem informację, że Japonia zaatakowała Chiny. Więc jakby nie patrzeć mamy teraz bardziej palący problem.

    [​IMG]

    - Hongkong. – Vernon Kell wypowiedział jego nazwę. – Jedziesz pod dziesiątkę?

    - Owszem.
    - Premier wie, czy dopiero go poinformujesz?
    - Wie wszystko.
    - To dobrze. Poczekaj chwilę, zaraz tam będę.
    Vernon Kell zdjął ze stojaka płaszcz (mimo lata, jak zwykle w Londynie, padało) oraz kapelusz i wyszedł na ulicę. Downing Street również leżała w Westminsterze, przeszedł się więc kawałek dzielnicą i chwilę później był już pod domem premiera. Z samochodu wysiadał właśnie Hugh Sinclair, a sekundę później z innej limuzyny wyłonił się wysoki, lekko brunet, a lekko rudawy osobnik. Poznali w nim Anthony’ego Edena.
    - Dobry wieczór. – Powitał ich. – Że też te żółtki muszą być 9 godzin do przodu…
    - No cóż. Ja i pan Sinclair i tak o tej porze pracujemy.
    - Ja właśnie, no cóż, grałem w karty z przyjaciółmi, kiedy zadzwonił pan premier. – Podeszli właśnie do drzwi i zadzwonili.
    - Czy wie pan, kto jeszcze jest zaproszony na tę, hm… naradę wojenną?
    - Skoro to narada wojenna to z pewnością jest już tam marszałek Montgomery-Massingberd.

    [​IMG]
    10 Downing Street - mieszkanie Premiera

    Kamerdyner otworzył drzwi i poprosił ich do środka. Zaprowadził do obszernego salonu, gdzie premier Chamberlain rozmawiał o czymś z wojskowym, którym faktycznie okazał się być Archibald Montgomery-Massingberd.
    - Dobry wieczór, dobry wieczór, dobry wieczór.
    - Dobry wieczór, panowie. – Premier wstał, co uczynił także Montgomery i uścisnęli dłonie przybyłych. – Panowie raczą spocząć. – Wskazał na kanapę po drugiej stronie stolika. Panowie napiją się czegoś? A może papierosa? – Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni garnituru papierośnicę i poczęstował wszystkich trzech. Poprosił też kamerdynera, aby ten przyniósł whisky. W gęstych oparach dymu tytoniowego poprosił Hugh Sinclaira o wyjaśnienie sytuacji.
    - Wczoraj grupka żołnierzy Armii Kwantuńskiej przeprowadzała ćwiczenia na terytorium południowej Mandżurii, tuż przy granicy z Chinami. Niestety, przypadkiem, część oddziału straciła orientację w terenie i przeszła na chińską stronę. Kiedy natknęli się na oddział chińskiej piechoty, ten nakazał im zawrócić. Niespecjalnie się posłuchali i wywiązała się strzelanina. Kilku Japończyków padło, Chińczycy wycofali się do Pekinu. Główne siły dowiedziały się o zajściu, z marszu wpadły do Pekinu i zajęły pozycje na moście Marco Polo, zawiadamiając o wszystkim Tokio. Rząd Sendziuro Hayasiego w trybie natychmiastowym wysłał Nankinowi ultimatum nienadające się do spełnienia. Przekazanie Pekinu Japonii, uczynienie z Szansi (obszar porównywalny z terytorium Rumunii, czy nawet Polski) strefy zdemilitaryzowanej, wydanie Yana Si-szana, który według japońskiego mniemania jest winien całemu zamieszaniu i reparacje za „poniesione szkody moralne” – to była większość postulatów. Aby nakłonić Nankin do przyjęcia zbombardowano jeszcze Szanghaj. Czang nie ugiął się jednak i powiedział nie, albo raczej – nic nie powiedział. Godzinę temu deadline ultimatum minął. Wczesnym rankiem Armia Kwantuńska przekroczyła granicę Chin. Mamy więc wojnę.
    - Nie są to dobre wieści. – Wypuszczając dym z ust stwierdził premier. – Czy Hongkong jest bezpieczny?

    - Wątpię, aby Japonia chciała rzucić rękawicę czołowemu światowemu mocarstwu… niemniej są oni dość nieobliczalni. Podczas bombardowania Szanghaju ucierpiała koncesja brytyjska. Podobne koncesje są rozsiane na terenie całych Chin.
    - Ministrze Eden, wiem, że posiadamy w Chinach liczne koncesje i fakt, że ich mieszkańcy mogą na tym konflikcie stracić bardzo mnie martwi. Podobnie jak ewentualne straty, które może ponieść Hongkong. Jest możliwość, że zaleje go fala imigrantów, którzy będą pragnęli schronić się na obszarze państwa neutralnego, a do tego bardzo potężnego.
    - Wasza Ekscelencja sugeruje w tym momencie, że należy wzmocnić Hongkong?
    - Panie marszałku, sugeruję nie tylko wzmocnienie Hongkongu, ale większe wsparcie Chin. Zwycięstwo Japonii może znacznie zaburzyć równowagę w Azji…
    - Wasza Ekscelencjo, ośmielę się przypomnieć Waszej Ekscelencji, że żadnej równowagi w Azji dawno nie ma. Są słabe Chiny i silna Japonia. Tajemniczy ZSSR, nasze kolonie i masa państw tkwiących w średniowieczu…
    - Ministrze Eden, znam mapę Azji, proszę mi wierzyć. Niemniej, jakby jej nie nazwać, aktualna sytuacja jest dobra i nie chcemy, aby się zmieniła. Zwycięstwo Japonii uczyni z niej mocarstwo światowe, być może chętne zastąpić nasze wpływy na tym kontynencie swoimi. Panie marszałku, jeśli mógłby pan wydać rozkaz przesunięcia powiedzmy… dwóch dywizji do Hongkongu. To byłoby dla Japonii ostrzeżenie istotne – pamiętamy o swoich koloniach i zamierzamy ich bronić, jeśli będzie potrzeba. Podobnie jak i o koncesjach. Za dużo brytyjskich trupów – duże prawdopodobieństwo, że Imperium będzie złe.
    - Oczywiście, wyślę rozkazy najszybciej jak się da. W Indiach mamy sporo niepotrzebnych tam do niczego żołnierzy, kiedy kilku z nich wyląduje w Hongkongu wyjdzie to wszystkim na zdrowie.

    [​IMG]

    - Dziękuję. Teraz druga sprawa. Chiny długo nie wytrzymają, panie Sinclair…

    - Raporty MI6 donoszą, że armia chińska posiada sprzęt umożliwiający zmagania w Wielkiej Wojnie, czyli przestarzały o jakie dwadzieścia lat. Japonia natomiast dysponuje sprzętem nowoczesnym. Aby umożliwić Chińczykom dłuższy opór i tym samym oddalić ryzyko własnego, bezpośredniego angażowania się w konflikt, bo tego przecież nie chcemy, należy wysłać im sporo sprzętu i zaopatrzenia. Zdolności aprowizacyjne nie są tam duże, ze względu na wojnę mogą ulec zmniejszeniu.
    - Osobiście sądzę – wtrącił się Montgomery – że, z racji kiepskiej jakości chińskich lotnisk, najlepiej będzie dokonywać transportów naziemnych. Przez Birmę, do Junnanu. Plan taki oczywiście powinna uchwalić Izba Gmin, ale z tym nie powinno być problemu.
    - Plan wsparcia Chin uznaję za właściwy. Dziś – spojrzał na wiszący na ścianie zegar – o normalnej porze poinformuję tak króla, jak i Izbę Gmin i przedstawię projekt wsparcia walczących Chin, jak też poinformuję o podjętej przez Ministerstwo Wojny decyzji wzmocnienia Hongkongu. Panie Kell, czas rozmontować siatkę japońskich agentów w Londynie, bo z całą pewnością taka istnieje.
    - Tak jest, Wasza Ekscelencjo! – Odparł K.
    - Tymczasem koniec narady, dobranoc. Przepraszam za zajęcie nadmiaru czasu.
    - Dobranoc. – Uczestnicy narady pożegnali się i wrócili do domów.
    Następnego dnia, miażdżącą większością głosów i przy pierwszym od dawna głosowaniu, dotyczącym polityki zagranicznej, w którym Churchill głosował podobnie jak jego koledzy partyjni, przeforsowano pomoc dla Chin. Szczegółowy plan ułożono w Ministerstwie Wojny i sztabie generalnym, a zakładał on, zgodnie z planem marszałka Montgomery-Massingberda transporty ciężarówkami przez Birmę do Junnanu. Przed głosowaniem wszelako poinformowano o tych planach chińskiego ambasadora w Londynie z formalnym tylko pytaniem o zgodę. Odpowiedź Czang Kaj-szeka przybyła już po głosowaniu i była krótka, ale za to treściwa: „Thank you a lot”.

    [​IMG]
     
  8. Gaulois

    Gaulois User

    Omnia homini, dum vivit, speranda sunt
    (Człowiek, póki żyje, wszystkiego powinien się spodziewać)

    Sierpień w Hiszpanii oznaczał zakończenie przeszło rok trwającej wojny domowej. Generał Franco opanował dziesiątego dnia tego miesiąca Huelvę, ostatni punkt oporu wojsk wiernych republice i najszybciej jak się dało wsiadł w samolot, poleciał do Madrytu, gdzie proklamował powstanie Państwa Hiszpańskiego i utworzenie warunków mających na celu restaurację monarchii. Tymczasowo przyjął tytuł Caudillo, to jest wodza (podobnie jak Mussolini – Duce i Hitler – Fuhrer) i rozpoczął swoje rządy. Zgodnie ze słowną umową zawartą przez Fidela Davilę, nie zgłaszał żadnych żądań względem Gibraltaru.
    Tymczasem ważniejsze dla Wielkiej Brytanii wydarzenia miały miejsce w innej części basenu Morza Śródziemnego.

    [​IMG]
    Nowy rząd Państwa Hiszpańskiego

    McManus siedział w swoim hotelowym pokoju w Jerozolimie. Było ciepło. Nie, niewłaściwe słowo. Było gorąco. Tak gorąco, że galony pochłanianej coca-coli i piwa nie pomagały. Stukał z nudów w maszynę do pisania, udając, że skrobie coś dla tego „Daily Heralda”. Gorąco, nieznośne gorąco. Pot wlewał mu się w oczy. Sierpień. Kto normalny siedzi w sierpniu w ziemi świętej? „Ecel powstał w…” – napisał i zastanowił się. Kiedy właściwie powstał Ecel? Ano tak, 1931 rok. Utworzył go Władimir Żabotyński, pseudonim Zeew. Dokonał rozłamu w Haganie. Hagana? 1920, Elijahu Golomb (sami Żydzi ze wschodniej Europy…), lewicowy. Stąd rozłam. Żabotyński – fascynacja Piłsudskim, ale prawicowiec.
    Singer powiedział, że ma dla niego bombę, bombę, która przebije wszystko, co do tej pory wysłał Londynowi i wyparował gdzieś na cały dzień.
    Co ten Żydek kombinuje?
    Zajrzał do szklanki. Pusta, całkowicie i na amen. Podszedł do telefonu.
    - Portera i wodę gazowaną pod 69, proszę. – Rzucił szybką komendę i powrócił do pisania artykułu.
    Pociągi, mosty, transporty nielegalnej broni. Żabotyński, Golomb, Golomb, Żabotyński. Starcia z muzułmanami. Potępienie ze strony Isaacsa.
    Zadzwoniono do drzwi.
    - Otwarte.
    Do pokoju weszła Żydówka, niosąc na tacy żądane napoje. „A to zmiana, do tej pory zawsze przysyłali mężczyzn…” Obrzucił dziewczynę wzrokiem. No, niebrzydka była. Niska, ale lepsza niska niż wysoka. Szczupła. Trochę duży nos, jak wszystkie Żydówki. Włosy zaczesane w kitkę, ale na tyle nisko, że przesłaniały uszy i część twarzy.
    - Gdzie postawić?
    - Jeśli pani łaskawa, to tam – wskazał na stolik pod oknem.
    Wykonała polecenie. „A niech tam, są lepsze rozrywki niż pisanie artykułów o śmierdzących terrorystach.”
    - Czy nie bolą pani nogi? – Zapytał ni w ząb ni w trąbę.
    - Nie do końca rozumiem…
    - Cały czas chodzi mi pani po głowie. – Odparł w dość ordynarny, mało brytyjski sposób, a już na pewno nie było to powiedzenie pasujące do wiktoriańskiego gentlemana.
    Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć i o to mu się właśnie rozchodziło.
    - Ależ, proszę pana…
    - Joseph jestem. Joseph McManus. Niech pani mówi mi Joe. – Odparł, zapominając najwyraźniej o tym, że nazywa się Thomas Whitesmith. – Pani usiądzie, tam, obok stolika jest krzesło… - Wskazał na stojący obok stolika wiklinowy fotel.
    - Ależ, ja muszę wracać… Ktoś może coś zamówić.
    - No właśnie, nasz klient, nasz pan, a w tym momencie rzeczonym klientem jestem ja. – Wstał od maszyny do pisania i podszedł do Żydówki.
    - Pan sobie pozwala na zbyt wiele…. – Zaoponowała. Usiadł w drugim fotelu z wikliny.
    - To może chociaż wody się pani napije?
    - Nie, nie mogę, regulamin zabrania.
    - Och, sugeruje pani, że woda, którą podajecie w hotelu jest niedobra?
    - Nie, skądże…
    - Chyba jednak tak. A to oznacza, że będę musiał zmienić hotel. Chyba nie chce pani, aby właściciel stracił zbyt wiele pieniędzy i to z pani powodu?
    - Nie chcę, żeby mnie zwolnił…
    - Zwalnia się złych pracowników, a zły to taki, z którego klient jest niezadowolony. – Wyciągnął papierośnicę i zapalił. – A ja na razie jestem niezadowolony. Pani pali? – Próbował poczęstować.
    - Nie, to znaczy tak, znaczy nie.
    - Och, to niech się pani chociaż wody napije. Jest gorąco, a coś panią męczy. – Bezczelnie drążył, na dodatek chwycił butelkę i nalał wodę do przyniesionej szklanki. – Proszę.
    Ostatecznie była to tylko woda gazowana, nic szkodliwego, a i władze hotelu raczej się nie dowiedzą. Chwyciła w drobną dłoń szklankę i wychyliła zawartość.
    - Widzi pani, mój błąd. Gdybym wiedział, że będę miał takiego gościa, zamówiłbym butelkę wina.
    - Pan jest bardzo miły, ale…
    Nie zdążyła dokończyć, bo złapał ją prawą dłonią nieco to za kark, nieco to za ucho i przywarł ustami do jej ust.
    - Co pan robi!? – Wybuchła, gdy skończył.
    - Joe.
    - Niech będzie, co robiiiii – powtórzył.
    - Oj, to chyba widać.
    - To nie burdel tylko hooo – znowu.
    - Burdel? Gdzieżbym śmiał panią oskarżać o kiłę czy rzeżączkę. – Odparł bezczelnie i zaczął szukać czegoś na jej plecach. Gdy już to znalazł i zamierzał rozpiąć drzwi się nagle otworzyły.
    - Ej, Brytol, bomba! – Usłyszał głos Singera.

    [​IMG]

    - Ty utrapiony Żydu! – Odkrzyknął McManus. – Zawsze musisz wpadać w najmniej odpowiednim momencie?

    Mordechaj Singer dopiero teraz zauważył, że Szkot leży w dość nienaturalnej pozycji i ewidentnie ktoś się za nim (patrząc z jego perspektywy – przed nim) znajduje.
    - Mógłbyś zamykać drzwi.
    - To weź klucz, tam leży – wskazał palcem, nie odwracając się – zamknij drzwi i przyjdź za godzinę.
    - Ale słuchaj, nie wiem kto tam jest, i czy można przy nim…
    - Niej.
    - Argh. Wiem o co chodzi, Joe, meritum jest takie, czy można mówić…
    - Powiedziałem ci chyba wyraźnie i po angielsku – za godzinę.
    - Słuchaj, właśnie wróciłem ze spotkania założycielskiego nowej organizacji terrorystycznej…
    - Gadał dziad do obrazu. – McManus puścił Żydówkę, wstał i ruszył w kierunku Żyda gotowy przetrzepać mu skórę…
    - Mordechaj? – Zapytała z niedowierzaniem, gdy jego twarz wyłoniła się zza osoby Josepha McManusa.
    - Becky? – Z równie wielkim niedowierzaniem powiedział Singer. – Od kiedy tu pracujesz?
    McManus pogubił się, podrapał po głowie i rozglądając się nerwowo między jednym przybyszem a drugim w końcu coś powiedział. Coś, co jako jedyne przychodziło mu do głowy.
    - Znacie się!?
    - To moja kuzynka.
    Szkot z wrażenia spadł z hukiem swoich stu osiemdziesięciu funtów wagi na parkiet podłogi pokoju.
    - Nie no, cudownie, świetnie. Jaki ten świat jest mały…. – Jęknął. – Czego nic nie mówiłeś?
    - Nie widziałem jej…
    - Jasna cholera. – McManus ciągle był niepocieszony, chociaż wstał już z podłogi. – Słuchaj, czy mimo to możesz przyjść za godzinę? – Bezczelnie nie rezygnował.
    - Erm… A gdybym ja dymał twoją siostrę?
    - Ja nie mam siostry. – Z diabelskim błyskiem w niebieskich oczach odpowiedział McManus. – A po za tym, ty jesteś Żydem. To co innego.
    - Ale jak to się wyda to stryj Mosze…
    - To zrób tak, żeby stryj Mosze się z łaski swojej nie dowiedział.
    Rebeka wstała z fotela i chciała wyjść z pokoju. I tak siedziała tam zdecydowanie za długo.
    - Hola! Dokąd to? – Wstrzymał ją Szkot.
    - Zrób to później, do diabła! – Singer był podirytowany wynikłymi komplikacjami. – Nie rozumiesz, że kilku odszczepieńców z Hagany i Ecela, niezadowolonych z miałkiej działalności tych dwóch organizacji postanowiło utworzyć własną.

    [​IMG]
    Abraham Stern, główny twórca Lehi

    - Fajnie. Bardzo fajnie. Ilu liczy ludzi?

    - Na spotkaniu założycielskim było jakie pół tysiąca.
    - Cudownie. Trujesz mi d**ę z powodu pół tysiąca Żydków, którzy nawet nie mają wybranych struktur, nie mają pieniędzy i nie wiedzą skąd kupować broń? Pięknie.
    - Mają wybrane struktury, a przed tobą stoi członek zarządu organizacji Lehi.
    - To nie mogłeś ich dalej w spokoju infiltrować?
    - Chcę wiedzieć, co mam dalej robić. Londyn jest wyższą instancją.
    - Jasna cholera. Niech już ci będzie. Ciao, m’amore. – Pożegnał Rebekę i ręką nakazał jej opuszczenie pokoju. – A ty, Żydu, chodź na piwo. Ściany mają uszy, a ty powiedziałeś wystarczająco dużo.
    Dzień później w Londynie Vernon Kell znowu trzymał w ręku dziwną depeszę, telegram nadany z Jerozolimy, zupełnie jak ostatnio.

    Do Vanessy Kirk-Sunderland i Henry’ego Sunderlanda
    Lewi, Elizeusz, Hur, Izaak pokłócili się z Ickiem i Hiramem, więc zdecydowali się założyć własny kibuc, zwany Gwiazda Abrahama (są aszkenazyjczykami, więc nazwali go w jidysz, brzmi prawie jak po niemiecku). Wujek Józef prawdopodobnie nie ma im tego za złe, chociaż jest mu smutno. Mordechaj czasem u nich dorabia, jako traktorzysta, więc wiem, jakie warzywa uprawiają i jakie zwierzęta hodują. Jest fajnie, chociaż gorąco.
    Wasz ulubiony krewniak, Tom.

    Jak zawsze w takich wypadkach Vernon Kell chwytał za telefon (choć przedtem wyraził ubolewanie nad słowem fajnie, bo to w przypadku pewnego człowieka mogło oznaczać tylko jeden rodzaj zabawy), aby poinformować o wszystkim Sinclaira. Jego vis-a-vis był zadowolony z wyników dochodzenia wywiadowczego prowadzonego w Palestynie, na dodatek MI6 wysłało właśnie agenta 006 do Japonii. Działalność wywiadu i kontrwywiadu układała się więc pomyślnie i należało oczekiwać, że wkrótce wszystkie antybrytyjskie spiski zostaną udaremnione. Nalał sobie whisky do szklanki i wśród oparów dymu tytoniowego wzniósł toast w kierunku portretu króla wiszącego na przeciwległej do jego biurka ścianie. „God save the King!”.

    [​IMG]

    ****​
    Ostatnio był odcinek krótszy, to teraz jest dłuższy i do tego nieco obsceniczny. Niemniej, miłej lektury. Tak, wiem, znowu nie ma mapek.

    Wyczyszczone i zamknięte [N]
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie