Le Chemin de la Victoire - Francja od 1934 roku (WtV)

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Draconian, 25 Lipiec 2010.

?

Kiedy Francja ma rozpocząć agresywne działania wobec Rzeszy?

  1. Nie ma takiego remilitaryzowania Nadrenii! Atakuj w 1936!

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Kto sieje niepokój w Czechosłowacji ten zbiera burzę! Wojna w 1938!

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  3. Będziemy umierać za Gdańsk! Pomoc Polakom w 1939!

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  4. On ne passe pas! Wojna obronna w 1940!

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  5. Wojna? Jaka wojna? Przyjaźń i pokój między narodami!

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Draconian

    Draconian Znany Wszystkim

    Jako, że na forum przyciągnęło mnie głównie czytanie AARów, pewnego razu czytając kolejny odcinek jednego z nich postanowiłem sam zagrać w HoI II, a tym co udało mi się osiągnąć podzielić się z czytelnikami. Początkowo planowałem zagrać Włochami lub Hiszpanią, zakładając w obu przypadkach linie całkowicie ahistoryczne. Przeglądałem jednak ostatnio listę AARów i zauważyłem, że mało kto dokumentuje swoją rozgrywkę Francją, a że ostatnio dzięki modowi Way to Victory doskonale się bawiłem grając tym państwem postanowiłem zacząć jeszcze raz, jednak tym razem zdecydowanie bardziej się przykładając.

    Tak więc przed Wami pierwszy, wprowadzający odcinek, a zapewne w najbliższym czasie wrzucę także drugi - tym razem już z normalnej rozgrywki. Na pewno na kilku odcinkach się nie skończy, mam ich już spory zapas.

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    [​IMG]

    Le Chemin de la victoire​

    La Marseillaise ​


    [​IMG]
    1 stycznia 1934. Godzina 8.00 – Marsylia

    Tego dnia do portu w Marsylii miał zawinąć płynący z Indochin statek „Aquitanie”. Tłumy mieszkańców miasta i rodziny podróżnych kłębiły się na nabrzeżu już od kilku godzin, a grupa ta z upływem czasu wciąż narastała. Zazwyczaj łagodny, morski klimat dziś nie dopisywał i oczekujący musieli ubrać się w grube kożuchy i płaszcze, żeby nie zamarznąć podczas długiego oczekiwania na okręt, którego wciąż nie było widać na horyzoncie.

    Wystarczyłby rzut oka na oczekujący tłum, żeby zobaczyć jak mocno światowy kryzys uderzył we Francję. Ubrania były często powycierane i zużyte, widać służyły już kilka sezonów, a na twarzach ludzi wyraźnie odcisnęły się długie lata zaciskania pasa. Mimo to większość z nich radowała się na myśl, że zobaczy długo nie widzianych krewnych i przyjaciół. Gdy w końcu oczekujący dostrzegli smugę dymu zwiastującą nadpływający statek rozległ się spontaniczny okrzyk radości.

    - Jean! Jean! - krzyczał jakiś przeciskający się przez tłum człowiek do młodego, ciemnowłosego mężczyzny schodzącego z pokładu okrętu.
    - Guillame! Wspaniale Cię wreszcie zobaczyć! - odrzekł ciemnowłosy padając w ramiona wysokiego człowieka o sumiastych wąsach i jasnej czuprynie wystającej spod wytartego melonika.
    - Tak się cieszę, że cały i zdrowy wracasz z tego przeklętego Sajgonu! Nawet pewnie nie wiesz ile wydarzyło się przez te ostatnie lata! - rzekł Guillame prowadząc swojego przyjaciela pod rękę pomiędzy napierającym ze wszystkich stron tłumem.
    - Oczywiście że nie! - Jean mówił głośno starając się przekrzyczeć harmider - Co prawda czytałem gazety ale to nie to samo co opowieść z pierwszej ręki.
    - Uwierz mi więc, że jest o czym opowiadać – z uśmiechem powiedział Guillame – Ale tutaj ledwo słyszę własne myśli, opowiem Ci wszystko po drodze do Paryża.

    Pociąg wyjechał z marsylskiego dworca w kierunku północnym. Dwaj mężczyźni bez problemu znaleźli w nim wolny przedział i wygodnie rozsiedli się na ławach.

    - No Guillame, opowiadaj dokładnie co się wydarzyło przez te ostatnie cztery lata, bo jestem cholernie ciekawy – powiedział Jean ściągając płaszcz i wyciągając z pudełka papierosa.
    - Tyle tego było, że nie wiem od czego zacząć – ze śmiechem powiedział przyjaciel Jeana poprawiając włosy – Przez ten czas jednak wiele się zmieniło. Kryzys, który rozpętał się przed Twoim wyjazdem przybrał przez ten czas na sile i ogarnął niemal wszystkie kraje w Europie. Tardieu chciał wykorzystać to do wzmocnienia naszych wpływów na wschodzie, wiesz w Węgrzech, Austrii, Czechosłowacji i Rumunii. Ale Mussolini był sprytniejszy i storpedował plan. Mówi się, że niedługo podpisze z tymi krajami jakieś konwencje ale kto to wie...
    - Ale i w kraju jest pewnie ciężko, prawda? - zapytał Jean spoglądając przez okno.
    - Jasne, a co najgorsze kolejne rządy zupełnie nie radzą sobie z sytuacją... - uśmiech w jednej chwili spełzł z twarzy Guillame'a – Premier Chautemps nawet próbuje jakoś działać, sam zresztą zobaczysz pewnie po drodze wielkie place budowy. To nowe fabryki maszyn i broni, które są budowane dzięki kredytom rządowym. Pytanie skąd Chautemps wyciągnął te pieniądze – Guillame mówiąc to wyglądał na coraz bardziej strapionego – Ale dość już o gospodarce.

    [​IMG]
    Sytuacja gospodarcza rzeczywiście nie wygląda najlepiej.

    [​IMG]
    Nowe inwestycje o których wspominał Guillame.

    - Przez cały ostatni rok pisali w gazetach o różnych wydarzeniach w Europie – powiedział Jean spoglądając na swojego przyjaciela – zwłaszcza o Niemczech, o Adolfie Hitlerze.
    - Taaak – Guillame w jednej chwili zbladł – Ten Hitler to szaleniec, otwarcie mówi o rewizji traktatów, w ciągu roku zmienił demokratyczne państwo w dyktaturę...
    - Pozwól, że się nie zgodzę przyjacielu – rzucił Jean przerywając w pół zdania swojemu rozmówcy – Z tego co wiem to piekielnie sprytny i skuteczny polityk, który może jeszcze wiele namieszać na świecie. Można się z nim nie zgadzać, ale trzeba z pewnością bacznie spoglądać na niemiecką politykę – Jean zaciągnął się papierosem spoglądając przez okno – Ale opowiadaj co tam w Europie Wschodniej! Tam też ponoć jest bardzo ciekawie.
    - Racja, racja – rzucił Guillame - Wiesz, że Czechosłowacja, Jugosławia i Rumunia wreszcie się dogadały? Nazwali to porozumienie Mała Ententa. Dasz wiarę, że podpisali nawet sojusz wojskowy? - wąsaty znów się uśmiechnął się lekko – No i jeszcze Bałkany, tam też ponoć niedługo mogą podpisać jakieś porozumienie bo już od kilku lat Grecja próbuje się dogadać z Jugosławią, Rumunią, a nawet, dasz wiarę, Turcją!
    - A to rzeczywiście ciekawa historia – Jean zaciągnął się papierosem – a co z tą całą konferencją rozbrojeniową? Ponoć skończyło się katastrofą.
    - Niestety – Guillame rozparł się na ławie i wyciągnął zza pazuchy fajkę. Nasze plany odrzucili Niemcy, Anglicy i Amerykanie, potem Hitler wymyślił, że się z nimi nie liczymy i Niemcy wrócili do siebie. A bez nich ta cała Konferencja jest bez sensu!
    - Oui, racja - powiedział Jean spoglądając gdzieś w dal – my tu politykujemy, a tymczasem Niemcy się zbroją....
    - Jak to! - krzyknął Guillame – przecież nie mogą! Traktaty...
    - Merde! - odparł ciemnowłosy – Oni gdzieś mają traktaty, uwierz mi, że wiele słyszałem podczas mojej podróży, także to że Hitler się zbroi, a nasz rząd doskonale o tym wie! Zobaczysz, że rok nie minie, jak ogłoszą to jawnie... A wtedy będzie z nami krucho.

    Guillame spoglądał na towarzysza, który właśnie zgniótł swojego papierosa w popielniczce, jakby wzmacniając przekaz słów, które właśnie wypowiedział. Pociąg ze stukotem pędził w kierunku Paryża.
    - Jak w takim razie prezentuje się nasze wojsko? - rzucił Jean
    - Z tym nie jest źle, oczywiście jak na nasze warunki – mówił coraz bardziej posępny Guillame – Oczywiście większość wojsk stoi na ufortyfikowanych granicach, czy to z Niemcami czy z Włochami. Pozwól, że Ci to wyrysuję Jean – stwierdził nagle wąsaty i wyciągnął zza pazuchy jakąś kopertę i ołówek.

    [​IMG]
    Rozlokowanie armii na granicy z Niemcami i przemarsz na bardziej wysunięte pozycje.

    [​IMG]
    Nieliczna Armia Alp i siły mające bronić Nicei.

    [​IMG]
    Dywizje wchodzące w skład armii stacjonujących w granicach Francji.

    [​IMG]
    Oddziały kolonialne w Indochinach...

    [​IMG]
    ...I w Afryce

    - Hmmm... - Zamyślił się Jean – Z tego co mówisz większość jednostek jest jeszcze starego typu, a ich szkolenie i wyposażenie nie zmieniło się od Wielkiej Wojny. Nie rokuje to najlepiej na przyszłość. A jak stoimy z marynarką i lotnictwem? Tam chyba nie jest lepiej?

    [​IMG]
    [​IMG]
    Francuskie siły powietrzne składają się głównie z przestarzałych maszyn, a i ich liczba woła o pomstę do nieba.

    [​IMG]
    Flota francuska na zachodnim Morzu Śródziemnym składa się głównie ze starych modeli okrętów. Jedynie część okrętów podwodnych można nazwać „nowoczesnymi”.

    [​IMG]
    Zdecydowanie lepiej wygląda Premiere Flotte de la France, w której znajduje się kilka nowoczesnych jednostek.

    [​IMG]
    Flotylla transportowa chroniona przez nowoczesne okręty podwodne.

    - Dziękuję Guillame. A teraz przejdźmy do najważniejszego – Jean powiedział zdecydowanie ciszej – Masz dla mnie dokumenty?
    - Jasne – również cicho odparł wąsaty i sięgnął do swojej teczki z której wyciągnął kilka spiętych kartek papieru - Są tutaj wszystkie potrzebne Ci paryskie adresy, nazwiska i hasła. Ufam, że wiesz co z nimi zrobić.
    - Oczywiście Guillame, oczywiście – Jean uśmiechnął się szeroko wyciągając kolejnego papierosa.
    - Doskonale. Po przyjeździe do Paryża masz zgłosić się do Kapitana Morlanda.
    - To oczywiście pseudonim? – zapytał Jean choć z góry przeczuwał odpowiedź.
    - Oczywiście – przytaknął Guillame - Mieszka przy rue Saint Eustache 13. Przy wejściu musisz powiedzieć „Allons enfants de la Patrie”, Morland odpowie „Le jour de gloire est arrivé”.
    - Ależ to pierwsze słowa „Marsylianki”! - zdziwił się Jean.
    - Doskonałe na hasło i odezwę, nie sądzisz? - zaśmiał się Guillame i zaciągnął fajką.

    [​IMG]

    Na paryskim Gare de Lyon panowało zwykłe codzienne poruszenie. Kolejne pociągi zatrzymywały się, bądź ruszały ze stacji, ludzie krzyczeli, witali się lub żegnali, konduktorzy gwizdkami oznajmiali konieczność zamknięcia drzwi i sposobienia się do odjazdu.

    Z pociągu, który przybył z Marsylii szybko wyskoczyli Guillame i Jean. Dyskutując o zaletach i wadach Paryża ruszyli w kierunku rue Saint Eustache. W końcu pożegnali się i Guillame wskoczył do tramwaju kierującego się w stronę Montmartre, a Jean samotnie ruszył paryskimi bulwarami. Miasto opuścił zaledwie cztery lata wcześniej, więc niewiele zdążyło się w nim zmienić. Mimo to z radością chłonął paryską atmosferę, zapach kawy unoszący się z domów i kawiarenek, widok mieszkańców przechadzających się po chodnikach. Widział jednak, że ostatnie lata zdominował kryzys i bieda. Zazwyczaj weseli paryżanie nie odwzajemniali jego uśmiechu, wielu nosiło stare i znoszone ubrania w których dawniej nie ośmieliliby się pojawić na ulicy. Nawet muzyka z okna pobliskiego budynku, która doszła jego uszu brzmiała tego dnia nadzwyczaj smutno. „Tak już dłużej być nie może... ale my to zmienimy! ” pomyślał Jean i uśmiechnął się szeroko. Cicho szepnął pod nosem:
    „Tremblez, tyrans, et vous, perfides, L'opprobe de tous les partis! Tremblez, vos projets parricides, Vont enfin recevoir leurs prix!”*


    * ”Biada despotom, zdrajcom biada! Zadrżyj, o hańbo naszych dni! Przez was Ojczyzna kona blada, A ojcobójstwo woła krwi!”

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~​
    Z technikaliów: Gram oczywiście na Way to Victory, na normalnej trudności i wściekłym AI. Przejmowanie PP i techteamów jest wyłączone.

    Oczywiście proszę o konstruktywną krytykę. Tylko nie bijcie, to mój pierwszy AAR :D Rozgrywka zdecydowanie nie będzie historyczna co potwierdzi już odcinek lutowy.
     
  2. Draconian

    Draconian Znany Wszystkim

    Début de la fin ​


    [​IMG]

    1 stycznia. Godz. 7.30 – Paryż, Biuro Premiera
    Premier Camille Chautemps siedział w wygodnym fotelu i przez okno spoglądał na panoramę budzącego się do życia miasta. Szef rządu był już od kilku godzin na nogach, w końcu niecodziennie podpisuje się zarządzenia na wielomilionowe kredyty dla firm zbrojeniowych. Ale także inne wydarzenie wyrwało Chautempsa ze snu jeszcze przed świtem. Dziś miał z samego rana zaplanowane niezwykle ważne spotkanie, a jego rozmówca miał stawić się lada chwila.
    - Witaj Camille – rzekł ktoś, kto właśnie otworzył drzwi gabinetu premiera.
    - Ach, jesteś Stavisky – Chautemps wstał z krzesła i uścisnął rękę przedsiębiorcy – wiesz dlaczego cię do siebie wezwałem, prawda? - z surową miną rzekł premier.
    Prezes Towarzystwa Gruntów i Robót Publicznych wyraźnie się zmieszał, szybko jednak wyprostował się i odzyskał dawny rezon
    - Wiesz Camille, że to wszystko pomówienia, w tym co piszą te przeklęte prawicowe gazety nie ma za grosz prawdy!
    - Może i masz rację, Serge, może i tak – premier podszedł do swojego biurka i oparł się o nie – Ale cóż z tego, że ja ci wierzę skoro co innego stwierdzą śledczy? Wpakowałeś się w dużą aferę przyjacielu i obawiam się, że przy całej mojej życzliwości, nie będę mógł ci pomóc.
    - Ale, jak to, Camille? - Stavisky przerażony cofnął się o dwa kroki – Przecież udzieliłeś mi swojego poparcia! Tak samo Bonnet, Marchandeau, Paganon...
    - Nic z tego Serge, tym razem grunt zaczyna palić nam się pod stopami – rzekł Chautemps stanowczo - Jedyne co mogę dla ciebie zrobić to dać ci szansę. Uciekaj stąd jak najprędzej, jeśli opuścisz kraj i będziesz siedzieć cicho wszyscy wyjdziemy na tym doskonale. Uznaj to za przyjacielską przysługę.
    Z miny premiera można było w tej chwili wyczytać wszystko – nie było mowy o żadnych negocjacjach, a Stavisky nie miał przed sobą wyboru. Chautemps nie docenił jednak swojego byłego przyjaciela, który podszedł powoli do drzwi i otworzył je.
    - Nie Camille, nie mogę zrobić tego o co mnie prosisz. Nie zostawię tu dorobku całego życia, nie będę tułającym się po świecie nędzarzem! - wykrzyczał głośno Serge Alexandre Stavisky wychodząc szybkim krokiem z gabinetu premiera.

    Chautemps z zamyśleniem spoglądał na oddalającą się sylwetkę dawnego przyjaciela. W końcu ciężko westchnął i wykręcił numer telefonu.
    - Pani Edith, proszę połączyć mnie z komendantem Choppardem z Gendarmerie nationale.
    Premier miał tego dnia jeszcze wiele do zrobienia, a wieści ze świata dopiero miały napłynąć.

    Tego samego dnia. Godz. 12.20 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych
    Joseph Paul-Boncour odwiesił słuchawkę telefonu w swoim gabinecie. Nalał sobie kieliszek wina i odetchnął z ulgą. Negocjacje z anglikami były ciężkie, jak zwykle mieli wygórowane żądania. Jednak plany brytyjskich tankietek stały w tym momencie na pierwszym miejscu, a na pewno przyspieszą, nie idące ostatnio najlepiej, badania. Myśli z prędkością pocisków z karabinu maszynowego przelatywały przez głowę Ministra Spraw Zagranicznych „Przez ten ********* kryzys nie uda nam się zbyt szybko rozwijać... Oby te zakłady zbrojeniowe o których mówił Chautemps powstały jak najszybciej, inaczej wyprzedzą nas nie tylko Brytyjczycy ale i Niemcy”.

    [​IMG]
    Umowa francusko-brytyjska podpisana 1 I 1934 roku

    [​IMG]
    Stan badań na początku roku także nie prezentował się zbyt okazale

    Nagle w biurze znów dało się słyszeć przenikliwy dźwięk dzwonka telefonicznego. Minister podniósł słuchawkę, a jego twarz nabrała nieomal koloru wina w kieliszku trzymanym przez Paul-Boncoura.
    - Merde! Ten Mussolini i Ciano całkiem postradali zmysły? Odpowiedź brzmi nie, nie i jeszcze raz nie! Wyślijcie kogoś z ładną, dyplomatyczną odpowiedzią na to szaleństwo!

    [​IMG]
    Propozycja która wyprowadziła francuskiego Ministra Spraw Zagranicznych z równowagi.

    Paul-Boncour zawahał się przez chwilę, a potem nalał sobie jeszcze jeden kieliszek. „Przez to wino pewnie umrę za kilka lat...” pomyślał i wyciągnął gruby plik depesz z całego świata.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Włoska dyplomacja była ostatnimi dniami bardzo aktywna. Nowe kierunki działań faszystów wymierzone były we wspierane przez francuzów działania integracyjne i stabilizacyjne na Bałkanach.

    [​IMG]
    Na ogromne żniwo zbiera Wielki Głód będący konsekwencją kolektywizacji i przymusowo nakładanych na rolników kontyngentów. Oficjalnie przedstawiciele ZSRR negowali fakt istnienia tego ogromnego problemu – francuscy dyplomaci otrzymali przerażające informacje o głodzie od polskich wywiadowców z II Oddziału Sztabu Głównego WP.

    Ponadto minister otrzymał wiadomość o zaognianiu się konfliktu o Gran Chaco. Obie strony - Paragwaj i Boliwia starały się pozyskać jak największą pomoc zagraniczną i poparcie obcych rządów. Paragwajowi bliżej po drodze było z Argentyną, od której tamtejsza armia kupowała sprzęt, oraz z ZSRR skąd przybywali oficerowie i sztabowcy. Boliwia postawiła na zagranicznych najemników.

    Odczytanie wszystkich depesz i podyktowanie dyplomatom odpowiednich zaleceń telefonicznie zajęło Ministrowi niemal 4 godziny. Zmęczony pracą podszedł do okna, uchylił je i spojrzał przez okno swojego gabinetu na tętniące życiem miasto. Joseph Paul-Boncour wziął głęboki oddech i zamknął je szczelnie, gdyż do pokoju naleciało już i tak wiele zimnego powietrza.

    „Trzeba wracać do pracy” pomyślał minister i siadł do biurka podpisując wysłane mu z Ministerstwa Handlu i Przemysłu dokumenty finalizujące dostarczanie dużych ilości ropy od Amerykanów i Rumunów.

    3 stycznia. Godz 1.07 - Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Paul-Boncour zamierzał właśnie zakończyć codzienną pracę, kiedy do jego gabinetu wbiegł szybko jeden z jego urzędników – młody i niesamowicie zdolny Poussin.
    Panie Ministrze! Mamy pilną depeszę z USA!
    Cóż tam się stało, że nie pozwalają mi skończyć pracy? - Joseph uśmiechnął się pod wąsem – Proszę, proszę a więc Henry Morgenthau został nowym Sekretarzem Skarbu. Należało mu się, pomagał tworzyć ten ich cały New Deal więc Roosevelt dał mu wreszcie poważną posadę – Minister odłożył kartkę na stół i ziewnął przeciągle – Proszę napisać notę gratulacyjną do Pana Sekretarza, ja tymczasem udam się wreszcie do domu – Paul-Boncour obrócił się jeszcze do swojego pracownika – A jutro proszę otworzyć biuro przed świtem!
    Tak jest Panie Ministrze! - grzecznie stwierdził Poussin. Wiedział już, że tej nocy znów nie będzie mu dane porządnie się wyspać.

    6 stycznia. Godz 09.48 – Paryż, Ministerstwo Wojny.
    [​IMG]

    Édouard Daladier przyglądał się w skupieniu zebranym przed dokumentom. Wszyscy siedzieli przy prostokątnym, drewnianym stole w największej sali konferencyjnej Ministere de la Guerre. Przy stole oprócz samego ministra siedzieli wszyscy dowódcy sił wojskowych obecni w kraju: Colson, Weygand, Huntziger, Georges, Blanc, Denz i Garchery. Daladier spojrzał na nich jeszcze raz i złożył podpis na dokumentach.

    [​IMG]

    8 stycznia. Godz 5.00 – Chamonix.
    -Na mój znak - szepnął oficer dzierżąc w dłoni rewolwer – Teraz!
    Jeden z policjantów odstrzelił zamek, pozostała czwórka wbiegła do kamienicy, ze środka słychać było krzyki, głośne uderzenie. W końcu oficer otarł strużkę potu i wszedł do środka.

    Stavisky leżał obalony na podłodze sypialni ubrany jedynie w długą koszulę nocną. Był przytrzymywany przez dwóch policjantów, a obok niego leżał pistolet, którym najwyraźniej zamierzał się bronić. Oficer spojrzał na przerażoną twarz człowieka, który jeszcze nie dawno uchodził za wzór do naśladowania dla wszystkich przedsiębiorców w kraju. Bez słowa podniósł broń Stavisky'ego i wymierzył w jego kierunku.
    -Ale, ale... - zająkał się Sorge.
    Oficer pociągnął za spust.

    9 stycznia. Godz 8.32 Paryż – gabinet premiera.
    -8 gazet napisało, że Stavisky został zamordowany! Opozycja chce nas chyba wykończyć, a co gorsza ktoś musiał chlapnąć językiem o jeden raz za dużo! - krzyczał Chautemps do kilku zebranych w jego gabinecie ministrów – Merde! Trzeba coś z tym zrobić, bo społeczeństwo zacznie się burzyć!
    -Co niby chcecie zrobić Panie Premierze? - zapytał Eugene Raynaldy, Minister Sprawiedliwości – Możemy uruchomić śledztwo i skazać kilka osób, to na pewno uspokoi sytuację. Możemy też orzec z całą pewnością, że było to samobójstwo. Ale z dziennikarzami i opozycją nie zrobimy nic.
    -Posuwają się nawet do tego, że oskarżają mnie o zlecenie zabójstwa – rzekł trzęsąc się Chautemps – ktoś od ciebie Raynaldy musiał się wygadać, więc na Tobie spoczywa teraz wyciszenie tej całej sytuacji.
    -Jeśli wolno mi coś wtrącić – rzekł cichy do tej pory Paul Marchandeau, Minister Budżetu – Musimy skupić się na tym, żeby śledztwo dowiodło samobójstwa Stavisky'ego, gdyż to wytrąci broń z rąk opozycji. Druga sprawa dotyczy wszystkich panów – należy zniszczyć wszystkie dokumenty świadczące o naszej współpracy z tym człowiekiem.
    -Co do tego chyba nie ma wątpliwości – zgodził się nerwowo bawiący się melonikiem Joseph Paganon, Minister Robót Publicznych.
    -Tak jest panowie - rzekł Chautemps wstając z krzesła – Musimy zrobić to co proponuje pan Marchandeau. I to bezzwłocznie! Nie chcemy przecież żeby ludzie dowiedzieli się o wszystkim i wyszli na ulice, prawda? Bo stąd już blisko do przewrotu.

    11 stycznia. Godz. 9.00 – Paryż, gabinet premiera.
    -Proszę wejść – powiedział głośno Chautemps. Dwie bezsenne noce mocno odbiły się na wyglądzie i samopoczuciu premiera – Ah, to ty Flandin – rzekł nieco uspokojony – Wejdź proszę.
    -Pierre-Étienne Flandin nie czekając na zaproszenie wszedł do gabinetu i usiadł naprzeciwko premiera.
    -Masz tutaj dokumenty o które prosiłeś Chautemps. Jest tutaj cała dokumentacja naszej siatki szpiegowskiej, zarówno za granicą, jak i wśród krajowej opozycji. W tych teczkach znajdziesz wszystko co chciałeś wiedzieć.
    -Dziękuję Pierre. Zrobiłeś mi wielką przysługę przynosząc te raporty. Oby dzięki nim nasza sytuacja się poprawiła – Chautemps znów wyraźnie się zmartwił, zaczął bawić się guzikami swojego płaszcza i unikał wzroku swojego rozmówcy – Prawica cały czas nawołuje do wystąpień antyrządowych, boję się że w końcu to nastąpi...
    -Spokojnie Camille – rzekł Flandin zachowując ten sam kamienny wyraz twarzy – Dzięki tym raportom poradzimy sobie. Trzeba tylko uruchomić naszych agentów, oni będą już wiedzieli co należy zrobić.

    [​IMG]

    14 stycznia. Godz. 16.42 Paryż – Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Joseph Paul-Boncour wygładził, chyba po raz setny, swój płaszcz i usiadł przy oknie swojego gabinetu. Napływające doniesienia od ambasadorów z Polski były więcej niż niepokojące. Zgodnie z przesłanymi ministrowi przed godziną raportami doszło do spotkania Piłsudskiego i Becka. Panowie dyskutowali nad rozpoczęciem tzw. wojny prewencyjnej z Niemcami, a jak sądził Paul-Boncour, musieli uważać, że otrzymają w tej sytuacji poparcie, ba! Że otrzymają pomoc militarną od Francji. „Nie pozwolę aby Polska złamała Pakt Brianda-Kelloga. I my również z pewnością go nie złamiemy!” myślał Joseph wykręcając numer Ministerstwa Wojny.

    [​IMG]

    18 stycznia. Godz. 7.30 Saint-Denis – przed fabryką Hotchkiss.
    - Czytałeś Anton? - krzyczał mężczyzna z gazetą do swojego towarzysza stojąc przed główną bramą fabryki przez którą wchodziły i wychodziły dziennie setki robotników – Wojsko tłumi strajk w Portugalii!
    - I co? - odparł mężczyzna zwany Antonem – Przecież u nas dawno już nie było żadnego strajku.
    - Może u nas nie było – powiedział pierwszy rozmówca składając gazetę na pół – Ale słyszałem od krewnego z Paryża, że tam coś się szykuje.
    - Bzdury opowiadasz. Mówię ci, że we Francji żadnych protestów nie będzie – kategorycznie rzekł Anton, po czym poklepał swojego towarzysza po ramieniu – A teraz chodź, bo zaraz zaczyna się nasza zmiana.

    [​IMG]

    20 stycznia. Godz. 13.00 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Joseph Paul-Boncour otwierał kolejne koperty zawierające raporty ambasadorów z całego świata. Poussin chyba jeszcze nigdy nie widział go tak zasępionego. Zresztą, nie było w tym nic dziwnego. Nie dość, że sytuacja na świecie robiła się coraz bardziej napięta, to jeszcze w kraju daleko było do spokojnej atmosfery. Kolejne dzienniki doszukiwały się spisku w aferze Stavisky'ego, podawały nazwiska kolejnych polityków i przedsiębiorców zamieszanych w te skandaliczne wydarzenia. Poussin zastanawiał się o czym może myśleć jego szef przeglądający właśnie kolejny list z jakiejś odległej ambasady.

    [​IMG]
    Na Śląsku wojewoda Grażyński prowadził politykę poparcia dla różnych inicjatyw społecznych, artystycznych i harcerskich. Za jego urzędowania nastąpił rozwój śląskich miast.

    Związek Strzelecki miał dbać o rozwój fizyczny oraz nabywanie umiejętności wojskowych przez mieszkańców Gdańska.


    [​IMG]
    Japońskie służby wywiadowcze rozpoczęły ponoć ze służbami polskimi, co miałoby pomóc im w ożywionych ostatnio kontaktach z Niemcami i Rosjanami. Mimo wszystko Japończycy nie zdecydowali się jednak na przeciwstawianie się rządom Kuomintangu w Chinach.

    [​IMG]
    Umocnienie władzy Salazara w II Republice Portugalii. Mottem nowego państwa stały się słowa „Bóg, Ojczyzna, Rodzina”.

    25 stycznia. Godz. 10.20 – Berlin, biuro Wernera von Blomberga.
    - Constantin, ja wiem że nie powinniśmy tego robić ale w tej sytuacji musimy! - minister Reichswehry uderzył zaciśniętą pięścią w stół.
    - Spokojnie Werner, spokojnie – von Neurath spojrzał na swojego rozmówcę doskonale udając opanowanego. A w rzeczywistości wcale nie był opanowany. Aż kipiał ze złości, że Polacy wymuszają ustępstwa na Niemcach. I ten głupi Blomberg, który nie potrafi pojąć powagi sytuacji...
    - Nie mogę być spokojny! Spójrz tylko na naszą armię! Po dyktacie mamy ledwie 100 tysięcy niewyszkolonych żołnierzy, trochę młodzieży w bojówkach ale nie ukrywajmy, że słaba to siła i niezdolna powstrzymać Polaków. Zakłady pracują pełną parą, ale nie mamy jeszcze innej broni, żadnych samolotów, tankietek, floty! Nic! A ty Constantin sugerujesz mi żeby odrzucić ich żądania! Z Polską byłoby ciężko, a mam wiadomości od Canarisa, że Beck będzie sondować stanowisko Francji! Nie muszę chyba mówić co to oznacza? - wykrzyczał Blomberg cały czerwony na twarzy.
    - Hitler nie będzie zadowolony... - zaczął Constantin von Neurath
    - Hitler w tej chwili na pewno nie chciałby zajęcia Niemiec przez Polskę i Francję! A wiesz co by to oznaczało? To oznaczałoby nowy dyktat, jeszcze surowszy i jeszcze bardziej upokarzający – Blomberg, uspokoiwszy się Nieco podszedł do solidnego dębowego stołu przy którym siedział Neurath i odsunął swoje krzesło.
    - Dobrze – Constantin von Neurath – Przekażę twoje wątpliwości Hitlerowi, zobaczymy co on na ten temat powie. A teraz usiądź wreszcie i dokończmy ten obiad, bo muszę przyznać, że zdążyłem zrobić się niesamowicie głodny.

    Tego samego dnia. Godz. 22.24 – Paryż, bulwar przy Ministerstwie Robót Publicznych.
    Jean rozejrzał się po uliczce. Było ciemno, cicho, nie widać było żywej duszy. Latarnie i światło padające z okien kamienic dawało nieco światła, jednak wszystko skrywał półmrok. Nagle usłyszał zbliżający się warkot silnika.
    - Teraz! - szepnął Jean.
    Na ten znak z zaułka wybiegło dwóch ludzi i przebiegło na drugą stronę ulicy. Kilka sekund później zza zakrętu wjechała ciężarówka marki Hotchkiss, która zatrzymała się przed wejściem do gmachu ministerstwa. W tej samej chwili jeden z ludzi Jeana wyszedł z cienia i udał się w stronę ciężarówki. Ciemnowłosy mężczyzna skryty w cieniu wyciągnął zza pazuchy stary rewolwer Lebela i przyglądał się rozwojowi sytuacji. Widział, że broń wyciąga też stojący po drugiej stronie ulicy towarzysz. Człowiek przy ciężarówce zaczął rozmawiać o czymś z kierowcą, nagle szybki ruch ręką i prowadzący pojazd przytrzymywany przez zamachowca lekko osunął się na ziemię. Jean, do tej pory ukryty w cieniu, szybkim krokiem ruszył w stronę ciężarówki. Przeciągnął martwego kierowce po bruku i zdecydowanym ruchem wrzucił pod plandekę, po czym sam ukrył się na pace ciężarówki. I zrobił to w ostatniej chwili, bo kilka sekund później usłyszał otwierające się drzwi ministerstwa. Usłyszał, jak urzędnik wymienia kilka zdań z zamachowcem, po chwili znów trzask drzwi i kroki w kierunku otworu w plandece. Po kilku sekundach napięcia ujrzał uśmiechniętą twarz swojego towarzysza, który podał Jeanowi pudełko i latarkę po czym odszedł w kierunku kabiny kierowcy. Ruszał już, kiedy Jean zapalił latarkę, a z pudełka wyciągnął gruby plik kartek. Jasne światło padło na pierwszą stronę. Jean uśmiechnął się pod nosem, tę partię zwyciężył.

    26 stycznia. Godz. 14.58 – Warszawa.
    Ryk podchodzącego do lądowania samolotu zagłuszył na chwilę słowa ministra Becka, których adresatem był stojący obok niego Jan Szembek. Samolot chwilę kołował na pasie startowym, aż w końcu zatrzymał się niedaleko polskich dyplomatów. Żołnierze stojący za nimi w jednej chwili stanęli na baczność gdy z samolotu wyłonił się Constantin von Neurath ubrany w długi, ciepły płaszcz. Przywitał się z przedstawicielami Polski i razem z nimi wsiadł do czarnego Fiata 518.
    Stojący w drugim rzędzie żołnierz Mirosław Stępniewski, mógłby przysiąść, że Neurath powiedział do Becka „Ich bringe euch Frieden”.

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 15.45 – Moskwa, Biuro Sekretarza Generalnego WKP(b).
    Stalin gdyby tylko mógł, kazałby każdego z tych delegatów zamordować. Albo lepiej, wysłać wraz z całymi rodzinami gdzieś na Syberię, gdzie mieliby zapewnione długie i bolesne umierania. Oni mieli czelność prosić Kirowa o objęcie stanowiska sekretarza! No i jeszcze ta owacja, to ON miałem otrzymać dziesięć minut oklasków, nie ten przeklęty Kirow! Stalin kopnął krzesło, które uderzyło o ścianę z hukiem. Uspokoił go dopiero dźwięk otwierających się drzwi. Stali spojrzał w ich kierunku i zobaczył tam Kirowa. Zdziwiony i nieco zmieszany ale wciąż wściekły Stalin odezwał się pierwszy.
    - Co tu robisz Siergiej? Nie przypominam sobie żebym cię zapraszał!
    - Wiem Sekretarzu i proszę o przebaczenie... Ja po prostu muszę z Towarzyszem Sekretarzem pomówić o tym co się ostatnio wydarzyło – z prawdziwym strachem wypisanym na twarzy powiedział Kirow.
    - O czym tu rozmawiać? - mruknął Stalin – Nieźle pomieszałeś mi szyki Siergiej.
    - Wiem o tym Towarzyszu Sekretarzu i właśnie o tym chcę pomówić. Bo widzi Towarzysz, ci delegaci, którzy do mnie przyszli... Mam powiedzieć kto to był? - w oku Kirowa pojawiła się ta iskra, którą można było zazwyczaj dojrzeć gdy wpadał na kolejny ze swoich doskonałych pomysłów.
    - Opowiedz towarzyszu Siergiej, opowiedz – Stalin już całkowicie uspokojony uśmiechnął się – A potem pomyślimy co zrobić z obywatelską postawą tych delegatów.

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 18.16 – Paryż – gabinet premiera.
    - Zebrałem was tutaj Panowie Ministrowie z powodu ostatnich wydarzeń – Chautemps wskazał na okno, zza którego mimo późnej pory słychać było wciąż nawoływania i okrzyki. Na zewnątrz falował tłum, około setki Paryżan przyszło wyrazić swój sprzeciw wobec opisywanej w dziennikach korupcji, aferom i protekcji w lewicowym rządzie Parti Radical-socialiste – Otóż jesteśmy wszyscy w niezwykle trudnym położeniu, a teraz ono się jeszcze pogorszy. Pan Paganon ma nam bowiem coś do zakomunikowania – delikatnie popchnął Ministra Robót Społecznych, który wyszedł przed ministrów rządu Chautempsa.
    - Niestety, wczoraj wieczorem dokumenty które miały zostać wywiezione i zniszczone z dala od Paryża zostały wykradzione przez nieznaną nam grupę zamachowców. Ciężarówka, którą ukradli została znaleziona spalona na obrzeżach dzielnicy Bercy, niestety bez śladu dokumentów.
    Marchandeau zaklął, podobnie Bonnet.
    - Merde! - krzyknął Minister Sprawiedliwości Raynaldy – przez twoją niedbałość Paganon jesteśmy zgubieni!
    - Jeśli to wszystko dotrze jutro do jakiejkolwiek gazety to rzeczywiście może być krucho z twoim rządem Chautemps – stwierdził Paul-Boncour. On sam był w komfortowej sytuacji, gdyż nie współpracował ze Stavisky'm, ani nie miał nic wspólnego z jego machinacjami.
    - Jest pewien sposób – nagle odezwał się Daladier, który aby być widziany wyszedł na środek gabinetu – I to bardzo prosty. Damy ludziom to, czego zechcą Camille i zmienimy rząd. Jutro ogłosisz dymisję, ktoś z naszej grupy... - powiedział wskazując wymownie na siebie - … obejmie tekę premiera pozostawiając część ministrów na swoich stanowiskach, a resztę przywróci się później, kiedy lud trochę ochłonie.
    - Ten plan nie jest taki zły! - krzyknął Paganon.
    - To może się udać – westchnął z ulgą Marchandeau.
    - A więc panowie! - Camille Chautemps gestem uciszył ministrów – proponuję głosowanie w sprawie przedstawionej nam przez pana ministra Daladiera. Kto jest za tym, abym jutro ogłosił swoją dymisję i powierzył kontynuację sprawowania władzy jednemu z nas tu obecnych – premier rozejrzał się po ministrach – a w tym przypadku panu Daladierowi, któremu przysługuje to prawo z racji tego, iż wyratował nas w tej bez wątpienia trudnej sytuacji. Kto się zgadza niech podniesie rekę.
    Wszyscy obecni na sali ministrowie podnieśli dłonie. Chautemps westchnął i powiedział do siebie w myślach: „A więc tak to się kończy”.

    27 stycznia. Godz 8.13 – Paryż, kamienica przy Saint Eustache 13.
    Jean nie spał już od kilku godzin. Leżał jednak w łóżku i rozmyślał, dopóki nie usłyszał kroków za drzwiami i nie dobiegł go zapach kawy i croissants dobiegający z kuchni. Dopiero wtedy wstał, narzucił na siebie szlafrok i wyszedł z pokoju. W kuchni siedział ubrany już i przeglądający najnowsze numer Le Figaro Kapitan Morland – a raczej osiemnastoletni François Maurice Adrien Marie Mitterrand.
    - Witaj Jean – rzucił radośnie – Pełen sukces! W każdej gazecie piszą o tych dokumentach! - spod stołu wyciągał kolejne żurnale – Le Figaro, L'Est républicain, L'Humanité, Le Petit Journal, nawet w Les Échos, a miałem rano telefon, że i poza Paryżem!
    - No to wspaniale! - Jean przeciągnął się – kolejny krok do realizacji naszego wielkiego planu.
    - Tak jest – przytaknął Mitterrand – zwłaszcza, że wielu dziennikarzy spekuluje jakoby Chautemps miał zostać dzisiaj zdymisjonowany.
    - Łajdak chce się wykpić – Jean nastawił wodę i sięgnął po ciepłego croissanta – Oddadzą urząd komuś innemu, a ministrowie zachowają swoje stołki, ale my do tego nie dopuścimy, o nie!
    - No ja myślę! - zaśmiał się „Morland” - poczekaj tylko jak mój ojciec wróci z pracy, to się dopiero uśmieje z tych rządowym oszołomów, agnostyków pieprzonych!
    - Jeszcze zobaczymy – Jean zalał swoją filiżankę kawy wodą i usiadł przy stole chwytając za pierwszą z brzegu gazetę – Bądź w gotowości François, nigdy nie wiadomo kiedy dostaniemy rozkaz działania. Mam nadzieję, że miarę szybko, bo właśnie teraz mamy największą szansę powodzenia. Codziennie dochodzi do nowych strajków, buntów... Nigdy nie będziemy mieć takiego poparcia jak teraz więc módlmy się do Pana, żeby dzień chwały Francji nastał jak najszybciej!
    - Módlmy się – rzekł zamyślony François.

    Tego samego dnia. Godz. 10.23 – Paryż, kiosk przy rue Danton.
    Premier Chautemps złożył dymisję. Ta wiadomość lotem błyskawicy rozniosła się po całym Paryżu, a potem po całej Francji. Prezydent Albert Lebrun przyjął dymisję Camille Chautempsa, a na stanowisko premiera desygnował Édouarda Daladiera, który natychmiast ogłosił skład nowego rządu. Obyło się bez niespodzianek, niektórzy ministrowie utrzymali stanowiska, inni mieli na nie powrócić w przeciągu zaledwie kilku dni. Z zamieszanych w aferę Stavisky'ego polityków posadę utracili jedynie Raynaldy i Marchandeau, choć ten ostatni wedle planów Daladiera miał ponownie objąć tekę na początku lutego

    28 stycznia. Godz. 8.46 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Daladier siedział na wygodnym krześle w gabinecie ministra. Pierwszy dzień sprawowania władzy, a już wezwano go do MSZ z powodu kilku listów i telefonów z ambasad w Belgii i Rosji. Mrucząc z zadowoleniem nowy premier otworzył pierwszą kopertę.

    [​IMG]
    W Belgii główną siłę polityczną i ekonomiczną stanowią Walonowie, spychając na dalszy plan zamieszkujących północną część Belgii Flamandów. Wyraźne niezadowolenie może obrócić się w otwarty sprzeciw wobec obecnej sytuacji.

    [​IMG]
    Stalin zaproponował Polakom ocieplenie wzajemnej polityki. Nie wiadomo jednak do czego tak naprawdę dąży komunistyczny dyktator.

    30 stycznia. Godz. 14.45 – Paryż, gabinet premiera.
    Zadaniem jakie wyznaczył sobie na ten dzień Daladier była zmiana na stanowisku prefekta paryskiej policji. „Ten wstrętny Chiappe przyznał się do prawicowych poglądów i nie tłumił strajków tych faszystowskich świń tak jak powinien był zrobić! Zobaczymy jak teraz będzie spiewać!” W duszy śmiał się nowy premier.

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~​

    To pierwszy odcinek jaki napisałem, postanowiłem go jednak nie zmieniać choć sam zauważam dość spory progres jeśli chodzi o jakość następnych części. także poziom opracowania screenów nie jest zbyt dobry, to jednak postaram się teraz poprawić. Wiem, że jest strasznie długi ale w na początku wyskakuje mnóstwo ważnych eventów, poza tym sporo się wtedy działo na świecie :p

    Co do wszystkich sugestii. Nie wiem jeszcze co zrobię z wojną. Wkrótce chyba umieszczę na ten temat stosowną ankietę bo zbliżam się do pewnego istotnego punktu zwrotnego.

    A żeby zrobić nieco smaku na przyszły odcinek: Zamach w Marsylii będzie mieć miejsce i zginą w nim te konkretne osoby. Jednak nie oznacza to, że wszystkie pełnić będą te same stanowiska.
     
  3. Draconian

    Draconian Znany Wszystkim

    A bas les voleurs!

    [​IMG]

    Pierwsze dni lutego niczym nie zapowiadały krwawych wydarzeń, które miały wkrótce nastąpić. Co więcej, strajki powoli wygasały, a tłumy paryżan przestawali rzucać gniewne hasła wobec rządu i udawali się do domów. Zadowolony z obrotu sprawy Daladier mógł wreszcie w spokoju poświęcić się pracy premiera i Ministra Spraw Zagranicznych. Jednak nowy szef rządu wcale nie miał łatwej pracy w tych pierwszych dniach nowego miesiąca.

    [​IMG]
    3 lutego do Paryża doszły wieści o wzroście nastrojów niepodległościowych na Madagaskarze. Daladier zdecydował o zdelegalizowaniu ugrupowań tubylców.

    [​IMG]
    Tego samego dnia otrzymał premier otrzymał wiadomość od sędziwego Henry de Jouvenela – Ministra Francji Zamorskiej. W raporcie minister wymieniał zagrożenia jakie mogą dotknąć w najbliższym czasie Indochin.

    [​IMG]
    Od ambasadora we Włoszech otrzymał natomiast wiadomość o kolejnych próbach wzmacniania włoskich wpływów na Bałkanach. Tym razem Albańczycy twardo sprzeciwili się faszystowskim imperialistom.

    [​IMG]
    Obserwowany jest ostatnio rozwój współpracy chińsko-niemieckiej. Ten targany konfliktami wewnętrznymi, azjatycki kraj zakupił samochody pancerne od rządu nazistowskiego.

    [​IMG]
    Konflikt o Gran Chaco przybiera na intensywności. Paragwaj, dysponujący mniejszymi siłami, stara się zyskać przewagę dzięki dobremu rozpoznaniu terenu.

    4 lutego. Godz. 18.12 – Paryż, Ministerstwo Handlu i Przemysłu.
    Jean Mistler dopiero od kilku dni zajmował swoje nowe, ministerialne stanowisko. Ostatnio otrzymywał raporty jakoby zmniejszały się zmagazynowane zasoby ropy, tak potrzebne rozwijającemu się przemysłowi. „Zróbcie z tym coś”, rzucił tylko minister do swoich podwładnych i udał się do obszernej biblioteczki, na końcu korytarza, na drugim piętrze ministerialnego holu. Thomas Dupin i Robert Coston, długoletni pracownicy natychmiast sprawdzili raporty, po czym wysłali Rumunii propozycję dostarczania ropy w zamian za duże dostawy stali i rzadkich metali. Nad ranem nadeszła zgoda ze strony wschodnioeuropejskiego partnera.

    5 lutego. Godz. 23.53 – Paryż, Rue Saint Eustache 13.
    Jean czyścił swój wysłużony rewolwer. Kilka pełnych magazynków położył na biurku, a sam pochłonięty był przygotowaniem swojej broni. Z sąsiedniego pokoju słychać było głośną modlitwę François. Po południu pojawił się kurier z lokalnej komórki Croix-de-feu przynosząc rozkazy, żeby następnego dnia wszyscy byli gotowi do akcji. Nieznane były jak na razie żadne szczegóły, groźba dekonspiracji i rozbicia spisku była zbyt duża, ale Jean wiedział że 6 lutego zmieni Francję, która nigdy już nie będzie taka jak dawniej.

    6 lutego. Godz. 8.00 – Paryż, kiosk przy Rue Danton.
    - Spójrzcie! Leon, Fabienne! Zobacz co tu piszą! - krzyczał młody student do dwójki swoich towarzyszy przeglądających gazety.
    - "L'Action Française"? Raymond, przecież to faszyści – skrzywiła się Fabienne.
    - Nieważne! Zobacz co napisali na pierwszej stronie! - chłopak podsunął dziewczynie gazetę niemal pod sam nos. Zza jej ramienia spoglądał Leon, którego oczy rozszerzyły się tak bardzo, że przypominały już wielkością i kształtem dwa franki.
    - Toż to bunt dziewczyno! Dziś, najpóźniej jutro na ulicach zaroi się od ludzi! Sama widziałaś ilu mamy na uczelni sympatyków Croix-de-feu, Camelots du Roi, Jeunesses Patriotes, Solidarité Française czy Parti Franciste!
    - No to co robimy? - zapytał zbity z tropu Leon.
    - Jak to co? - krzyknęła Fabienne uderzając towarzysza po głowie gazetą – Wsiadamy w autobus, jedziemy do PCF i organizujemy kontrmanifestację! Szybciej chłopaki! - dziewczyna rzuciła gazetę na ziemię i szybkim krokiem ruszyła w kierunku przystanku.

    Pierwsza strona "L'Action Française" głosiła: : "Po wyjściu z biur Paryżanie udadzą się przed Izbę Deputowanych, aby dać do zrozumienia rządowi i jego parlamentarnym poplecznikom, że mają dość tego wstrętnego reżimu".

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 18.00, Paryż – Place de la Concorde.
    [video=youtube;DM02vt92y7c]http://www.youtube.com/watch?v=DM02vt92y7c[/video]

    [​IMG]
    - Precz ze złodziejami! Precz! - krzyczał starszy mężczyzna.
    - Vive la France! - wymachując kapeluszem wydzierał się robotnik.
    Na placu zebrało się już kilka tysięcy ludzi, a cały czas pojawiali się nowi. Ponoć w innych miejscach Paryża również doszło do masowych demonstracji. François de La Rocque spoglądał na tłumy z zadowoleniem.
    - Wszystko idzie po naszej myśli – powiedział do stojącego za nim Georgesa Bernanosa, działacza Camelots du Roi – Teraz musimy poprowadzić lud na Izbę Deputowanych, podobno jest tam zdrajca Daladier i jego poplecznicy.
    - Dam znać swoim ludziom, będą wiedzieli co mają czynić – mruknął Bernanos.

    Tego samego dnia. Godz. 19.31, Paryż – Most Concorde
    Huk wystrzałów przeraził tłum, ludzie cofnęli się, przemieszali. Naprzeciwko demonstrantów stał równy szereg policjantów, którzy szykowali się do oddania drugiego strzału. "Śmierć tyranom!" wrzasnął chłopak rzucając kamień wyrwany z chodnika w stronę policjantów. Zaraz za nim posypały się kolejne kamienie, cegły, butelki. Tłum napierał do przodu, policjanci nie zdążyli wystrzelić drugi raz. Zostali zaatakowani pałkami, kijami, nożami. Wszystko co wpadło w ręce wściekłych paryżan służyło za broń w walce przeciwko reżimowi. Nagle z drugiej strony pochodu rozległ się tętent kopyt, krzyki, a potem kwik koni. To konna policja uderzyła na manifestantów, oni jednak nie rozproszyli się, ściągali funkcjonariuszy z siodeł, bili do nieprzytomności. Jeden z protestujących upadł na ziemię z zakrwawioną głową po ciosie szabli oficera policji. Stróż prawa został natychmiast zrzucony z wierzchowca, ktoś kopał go w brzuch, inny uderzał metalowym prętem. Na ulicach rozpoczęła się prawdziwa bitwa.

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 19.46 – Paryż, Pałac Burboński (siedziba Izby Deputowanych).
    - Panie premierze – do Daladiera podszedł dowódca straży Izby Deputowanych – Alexandre Pichon – Na moście Concorde padły strzały. Rozpoczęła się walka z demonstrantami w wyniku której zginęło 7 osób, jest wielu rannych i kontuzjowanych.
    - To koniec – premier Édouard Daladier skrył twarz w dłoniach. Zgromadzeni wokół niego ministrowie wyglądali nie mniej markotnie.
    - Co robić Panie premierze? - Zapytał Pichon – Jakie rozkazy wydać straży? Demonstranci są już ledwie kilkadziesiąt metrów od drzwi pałacu!
    Strzelać durniu! Jak tylko się zbliżą to strzelać! - Daladier czerwony na twarzy krzyczał na dowódcę, który starał się zachować spokój.
    - Ale... Panie premierze, to doprowadzi tylko do eskalacji agresji. Ośmielam się twierdzić, że nie mamy wystarczającej liczby ludzi do skutecznej obrony....
    - To był rozkaz i macie go wykonać! - wrzasnął Daladier.
    Na tak postawioną sprawę Pichon nie mógł już oponować. Zasalutował premierowi, po czym oddalił się w kierunku stanowisk nielicznych strażników.

    Tego samego dnia. Godz. 21.25 – Paryż, Avenue des Champs-Élysées
    - To zaszło za daleko, cała sprawa wymknęła nam się spod kontroli! Płonie Ministerstwo Marynarki, demonstranci za chwilę zlinczują Daladiera i cały jego rząd, musimy powstrzymać to szaleństwo – Mówił François de La Rocque do przywódców pozostałych ugrupowań w zajętej i przekształconej tymczasowo w punkt dowodzenia kamienicy przy Champs Elysees 14.
    - Wydaje mi się, że po prostu się boisz - rzekł Jacques Ploncard d`Assac, jeden z liderów Parti Franciste – A strach w tym momencie nie doprowadzi nas do niczego innego niż do klęski.
    - Ale Jacques, są już pierwsze ofiary, a będzie ich znacznie więcej jeśli to szaleństwo potrwa choć trochę dłużej – Starał się przekonać pozostałych de la Rocque.
    - To jest rewolucja François. Rewolucja której to państwo nie widziało od 1848 roku! Z tym, że ta jedna prowadzona jest w imię słusznych zasad – Jak zwykle arbitralnie stwierdził Charles Maurras – przywódca Action Française.
    - A więc dość mojej roli w tej rewolucji – rzekł po chwili namysłu de la Rocque. Nie będę przykładać do tego ręki i dopilnuję, aby moi ludzie również tego nie zrobili – mówiąc to skierował się do drzwi i wyszedł na ulicę.
    Kilkunastu mężczyzn wymieniło porozumiewawcze spojrzenia. Maurras zapalił papierosa i podszedł do okna.
    - Niech ktoś natychmiast pośle po Jeana Flauberta.

    Tego samego dnia. Godz. 21.52 – Paryż, Most Concorde
    Jean pędził w kierunku placu przepychając się łokciami w tłumie kierującym się w przeciwnym kierunku. Musiał dopaść tego posłańca, takie miał rozkazy i choćby wszyscy mieszkańcy Paryża mieli zablokować w tej chwili ulice on musiał przebić się w kierunku zgrupowania zwolenników Croix-de-feu. W końcu Jean zauważył go. Młody chłopak, niewiele starszy od Mitterranda, z charakterystyczną opaską na ramieniu biegł w kierunku zebranych pod sztandarami demonstrantów ugrupowania de la Rocque'a. Przewracając jakiegoś robotnika Jean doskoczył do posłańca, w tłumie chwycił go i popchnął przed sobą nie zważając na jego protesty.
    Idź ze mną, a nikomu nie stanie się krzywda – wyszeptał mu do ucha Jean.
    W końcu wepchnął chłopaka w wąską i ciemną alejkę, z dala od demonstrantów czy policji, błysnął mu w oczy rewolwerem.
    - Słuchaj synku, albo w tej chwili pójdziesz grzecznie do domu i w zamian dostaniesz to – Jean pokazał mu niewielki pliczek banknotów – Albo będziesz odgrywał bohatera i dostaniesz kulkę w łeb.
    - Ja... Ja pójdę do domu! Przysięgam! - pisnął przerażony młodzieniec.
    - Ciszej, ciszej! Nie chcemy chyba mieć na głowie połowy Paryża, prawda? - Jean uśmiechnął się – Ale podjąłeś mądrą decyzję, trzymaj – rzekł wręczając mu banknoty – Jeśli jednak zignorujesz moje słowa i zobaczę cię tutaj jeszcze raz, albo usłyszę od kogokolwiek, że nie wróciłeś do siebie, uwierz mi, że kulka w głowie to będzie rzecz o której będziesz marzyć! A teraz zmykaj, już!
    Chłopak pobiegł w przeciwnym do Place de la Concorde kierunku, a Jean uśmiechnął się triumfalnie i schował broń. Musiał teraz jak najszybciej wrócić na Champs Elysees.

    [​IMG]

    7 lutego. Godz. 7.00 – Paryż, kiosk przy Rue Danton.
    Przed kioskiem kłębiły się tłumy. Stary sprzedawca Robert Desnos nigdy nie widział tylu ludzi próbujących kupić gazetę! No, może tylko w 1918 było ich więcej. Ale tym razem wszyscy byli niesamowicie poruszeni, wyrywali sobie kolejne egzemplarze, walczyli aby dopchać się do witryny. Desnos miał pewien komfort, już kilkadziesiąt minut wcześniej mógł przejrzeć wszystkie artykuły z pierwszych stron.

    Le Figaro: „Triumf rewolucji! Paryżanie, jak za dawnych dni, wyszli na ulice manifestując swoje niezadowolenie. W wyniku masowych demonstracji, które zgromadziły niemal 200 tys. ludzi rząd Daladiera został obalony, a on sam aresztowany wraz ze swoimi ministrami. W walkach zginęło wiele osób, są tysiące rannych, dziesiątki zaginionych...”

    La Croix: „Chwała poległym! Dnia 6 lutego w godzinach wieczornych bojownicy o wolność starli się ze zwolennikami zbrodniczego reżimu. Na skutek niezłomnej postawy i wielkiej odwagi Paryżan, wielki wybuch niezadowolenia zakończył się niebywałym triumfem! Wszyscy oddajmy hołd poległym w walce za wspólną sprawę wszystkich Francuzów”.

    L'Humanité: „Zamach stanu w Paryżu! Dnia wczorajszego siły nacjonalistów, faszystów i narodowych socjalistów zdołały obalić prawowity rząd premiera Daladiera. Sam szef rządu wraz z ministrami zostali bezprawnie uwięzieni, a losem kraju kierować będzie grupka chuliganów i pospolitych bandytów. Na tak haniebne zdarzenia prawdziwy Francuz może odpowiedzieć tylko jednym: walką!”

    Les Échos: „Wczorajsze walki w stolicy oprócz śmierci przyniosły także ogromne straty dla całego Paryża. Miasto zostało doszczętnie zniszczone w toku krwawych walk dwóch przeciwstawnych sił. W wyniku obalenia dotychczasowego rządu możemy spodziewać się drastycznej zmiany w prowadzeniu gospodarki i polityki, zarówno tej wewnętrznej jak i zagranicznej. Pamiętajmy, że w demonstracjach uczestniczyło wiele organizacji. Która z nich uzyska przewagę i obejmie rządy? Tego jak na razie nie wie nikt.”

    Tego samego dnia. Godz. 14.32 – Droga z Paryża do Calais

    [​IMG]

    Prezydent Albert Lebrun siedział na tylnym siedzeniu czarnego Citroëna. Uciekł z Paryża z samego rana 7 lutego w obawie przed rozwścieczonymi demonstrantami i był już niemal w Calais gdzie czekał na niego specjalny prom do portu w Dover. „Mam nadzieję, że ta cała awantura szybko się skończy i będę mógł powrócić do Paryża” myślał były prezydent w tym samym momencie gdy nowa Izba Deputowanych przekazywała jego uprawnienia bohaterowi z czasów Wielkiej Wojny - Henri Philippe Pétainowi.

    [​IMG]

    8 lutego. Godz. 7.00 – Paryż, kiosk przy rue Danton.
    Wydanie nadzwyczajne! Anglia nie uznaje obalenia legalnego rządu i nie honoruje sojuszu! Powodem przedwczorajsze obalenie złodziejskiego rządu przez uciskany lud Paryża! - krzyczał młody chłopak wymachując gazetą. W jednej chwili podbiegło do niego kilkoro Paryżan trzymając w rękach drobne. Nakład schodził od trzech dni jak nigdy.

    Tego samego dnia. Godz. 10.28 – Paryż, Mieszkanie Charlesa Maurrasa.
    [​IMG]

    - Panowie, pierwszy etap rewolucji możemy określić jako całkowite zwycięstwo. Przed nami jednak etap drugi, równie trudny o ile nawet nie trudniejszy – Rzekł właściciel mieszkania siadając przy okrągłym stole spoglądając na pozostałych 6 mężczyzn, reprezentujących organizacje które dwa dni wcześniej przejęły władzę – Drugim etapem musi być konstrukcja sprawnego, skutecznego rządu. Problemem jest zaś kto w tym rządzie miałby zasiadać.
    - Z pewnością możemy wykluczyć de la Rocque, chciał nas zdradzić i wycofać swoich ludzi – powiedział spokojnie Marcel Bucard, działacz Parti Franciste, nalewając sobie wina do kryształowego kieliszka – Co więcej, moim zdaniem najlepiej byłoby go aresztować i skazać za próbę zdrady stanu.
    - W zupełności się z tym zgadzam – odparł François Coty, działacz Solidarité Française – natomiast na stanowisko premiera proponuję powołać obecnego tu pana Maurrasa. Miałby on za zadanie stworzyć nowy rząd, oczywiście w porozumieniu i z pamięcią o zasługach naszych organizacji w dniu 6 lutego.
    - Nie ma mowy! - krzyknął uderzając w stół Jean Mermoz – lotnik i działacz Croix-de-feu – Gdyby nie pułkownik de la Rocque rewolucja z pewnością by się nie powiodła!
    - To prawda – stwierdził Bucard – Lecz także „dzięki” jego późniejszej decyzji zostałaby zahamowana w krytycznym momencie. Nie możemy nagradzać ludzi, którzy zdradzili swoje ideały – Francista zrobił chwilę pauzy - Choć oczywiście inni, wierni rewolucji, członkowie twojej organizacji z radością zostaną przywitani w strukturach nowego państwa.
    - Kto więc zgadza się, aby pan Maurras został mianowany premierem? - zapytał Georges Bernanos. Wszystkie ręce, oprócz Mermoza i jego towarzysza Maurice'a Hanota wzniosły się ku górze. Charles Maurras uśmiechnął się triumfalnie.

    [​IMG]

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~​

    Ha! A co! Mówiłem, że będzie ahistorycznie! :p Możecie ten odcinek potraktować nieco jak odcinek specjalny. Uważam jednak, że wydarzenie tak istotne dla kierunków działań i strategii w przyszłości wymaga nieco więcej uwagi :p Wkrótce wrzucę końcówkę lutego, tak istotną dla dopiero kształtujących się nowych elit politycznych we Francji.

    Dodałem też ankietę. Pomoże mi w prowadzeniu polityki zagranicznej w przyszłości.
     
  4. Nikt ważny

    Nikt ważny Znany Wszystkim

    @Aux
    W przypadku Akcji Francuskiej słowo faszyzm jest nie na miejscu lepszy jest reakcjonizm albo "nacjonalizm integralistyczny" (termin ukuty przez działaczy już w XIXw). Co do oceny Aleksandra I to uważam iż był on strasznym dyktatorem (rozwiązanie partii narodowych, wprowadzanie cyrlicy w miejsce alfabetu łacińskiegouwięzienie starszego brata w zakładzie dla obłąkanych czy akcje pacyfikacyjne w Macedonii) i sądzę że wolałby się dogadać z autorytarną Francją niż z Francją frontu ludowego.

    @Draconian
    Niedawno dogrzebałem jeszcze więcej informacji o drobnych ruchach prawicowych we Francji (np. o laickim skrzydle Akcji francuskiej czy bonapartystach w "Młodzieży Patriotycznej"). Jak masz jakieś pomysły na eventy pisz jako współautor moda postaram się je wykorzystać w pracach nad nowym projektem.

    Co do kursu politycznego to należny pamiętać że Charles Maurras był germanofobem. Krytykował Nazizm i wiązał wielkie nadzieje z piękną katastrofą - Francją Vichy; liczył na nową rewolucję narodową.

    Pisz podoba mi się szalenie...
     
  5. Draconian

    Draconian Znany Wszystkim

    Kolejny Odcinek postaram się wrzucić jutro rano. Niestety będzie on także ostatnim przed dłuższą przerwą. Jadę na wakacje i do 13 sierpnia będę odcięty od internetu. Postaram się Wam to zrekompensować po powrocie.

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    Un nouveau début

    8 lutego. Godz. 15.00 – Paryż, Pałac Burboński (siedziba Izby Deputowanych).
    Christian Maurac chwycił za pióro i notes kiedy premier Maurras wszedł na mównicę. Kiedy tylko rozpoczął swoje exposé młody dziennikarz zaczął sumiennie notować najważniejsze punkty przemówienia. Na początek, zgodnie z hasłem „Politique d'abord!” nowy szef rządu skupił się na polityce zagranicznej. Mówił o konieczności unormowania i przywrócenia w dawne ramy stosunków z Wielką Brytanią, poprawy kontaktów z Włochami i dalsze usilne działania w kierunku tworzenia bloku państw Europy Wschodniej związanych z Francją. Kolejne punkty przemowy skierowane były przeciwko imperialistycznej polityce Niemiec i jawnemu nawoływaniu do rewizji traktatów. „Nie ma zgody na bezprawne zmiany dawnych postanowień!” - kategorycznie rzekł Maurras, który przeszedł płynnie do sytuacji wewnętrznej Francji mówiąc o ważnej roli autorytetów i kościoła. Zapowiedział odnowę moralną państwa i jego instytucji w kraju, którego oficjalną nazwą stawała się od dziś IV Republika Francuska. Premier Maurras obiecał jak najszybsze wprowadzenie stabilnej Konstytucji. Wspomniał także o możliwości przywrócenia osoby monarchy – to jednak odsuwał w nieograniczoną przyszłość.

    Po zakończeniu, trwającego ponad półtorej godziny exposé Maurras opuścił mównicę żegnany owacjami na stojąco.

    Tego samego dnia. Godz. 18,23 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Świeżo zaprzysiężony Maurice Pujo rozsiadł się wygodnie w fotelu ministra i zapalił fajkę. Rozdarł kopertę podaną mu przez asystentów i przyjrzał się dokładnie depeszy. Przy okazji, musiał kiedyś pozbyć się tych pracowników, w końcu byli tu jeszcze za poprzedniego reżimu, a wielu ambitnych i inteligentnych działaczy Action Française chętnie zajęłoby ich pozycje.

    [​IMG]
    Engelbert Dollfuß zdelegalizował Socjaldemokratyczną Partię Robotniczą Austrii. W kraju tym wybuchło bowiem powstanie robotnicze w reakcji na rozbrajanie lewicowych bojówek.

    9 lutego. Godz. 20.14 – Paryż, Gare du Est.
    [​IMG]
    - Precz z faszyzmem! Precz z reakcyjnym rządem! - Krzyczał Leon wymachując czerwoną flagą ze złotymi literami „PCF” („Parti communiste français”)
    - Naprzód do walki o socjalistyczną Francję! - wrzeszczał stojący na dworcowej ławce mężczyzna.

    Fabienne ile sił w nogach biegła w kierunku protestujących. Demonstracje i walki komunistów i socjalistów z policją trwały już od poranka 7 lutego, lecz teraz ich sytuacja stawała się coraz gorsza. Od strony lasku Compiegne zbliżała się regularna armia – piechota i kawaleria generała Huntzingera. Dziewczyna nie miała pojęcia czy przybywają oni walczyć z nowym, bandyckim rządem czy też z bojownikami o prawdziwą, wolną Francję. Na wszelki wypadek musiała jednak ostrzec przyjaciół.

    Dwie godziny później wojsko i policja odcięły i otoczyły demonstrantów. Padł rozkaz otwarcia ognia.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 21.10 – Paryż.
    Agencje prasowe podały elektryzującą wiadomość, rozdzwoniły się telefony, a wielu dziennikarzy natychmiast udało się do swoich miejsc pracy nie bacząc na późną porę. Od wieczoru z żoną został także oderwany Christian Maurac, który pędził wzdłuż paryskich ulic do siedziby „Paris-soir”.
    - Czemu cię tak długo nie było? - krzyknął na niego redaktor naczelny, gdy Charles wpadł w końcu na piętro, gdzie mieściła się redakcja gazety. Widział, że wielu jego kolegów z pracy zdążyło się już pojawić.
    - Przepraszam – mruknął dziennikarz spuszczając głowę.
    - Nieważne, słuchajcie wszyscy bo musimy się wyrobić na jutrzejsze wydanie wieczorne. Dziś w Atenach rządy Grecji, Jugosławii, Rumunii i Turcji podpisały porozumienie polityczne i podobno wojskowe. Wkrótce powinniśmy dostać dokładniejsze informacje ale na podstawie tego co mamy musicie napisać chociaż jakiś zalążek artykułu. Pamiętajcie, to będzie jutro pierwsza strona!

    10 lutego. Godz. 8.12 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    „Ja wiem, że to doskonale wygląda panie Maurras” mówił Pujo do słuchawki telefonu. „Ale proszę spojrzeć na to z innej strony. Wczorajszy pakt wiąże ze sobą państwa zagrożone, jak na razie, jedynie gospodarczo przez Niemcy, podczas gdy granicząca z Rzeszą Czechosłowacja pozostaje osamotniona. W ten sposób państwa bałkańskie kupują sobie bezpieczeństwo poprzez oddalenie się od problemów Europy Środkowej." Stwierdził minister i po wysluchaniu uwag premiera i chwili namysłu stwierdził: „Uważam, że w tej sytuacji Francja musi zagwarantować Czechosłowacji nienaruszalność jej granic.”

    [​IMG]
    Podpisanie paktu, który formalnie powołał do życia Ententę Bałkańską. Państwa ograniczyły się do poręczenia "wszystkich swoich granic bałkańskich". Taka deklaracja nie w pełni gwarantowała bezpieczeństwo w tym regionie.

    11 lutego. Godz. 13.22 - Villeneuve-Orly Port Aviation
    Charles Maurras trząsł się z zimna oczekując aż samolot wreszcie przestanie kołować i zatrzyma się na płycie lotniska. Obok niego stał spokojnie Maurice Pujo i kilku urzędników z Ministerstwa Spraw Zagranicznych i gabinetu premiera. W końcu z samolotu wysiadł szef rządu Wielkiej Brytanii Ramsay MacDonald i minister Anthony Eden. Obaj wymienili przyjazne uściski dłoni z Francuzami i wsiedli do czarnych, rządowych Peugeotów. Maurras wiedział, że przed nimi długie, ciężkie rozmowy lecz ich stawka była bardzo wysoka. Przyjazd przedstawicieli brytyjskich był uznaniem de facto nowego francuskiego rządu i doskonale rokowało na przyszłość, jednak nowy premier wolał być ostrożny i nie wysuwać zbyt pochopnych wniosków.

    [​IMG]
    Ramsay MacDonald, premier Wielkiej Brytanii od sierpnia 1931 roku, witany po przyjeździe do Paryża.

    Tego samego dnia. Godz. 18.21. Paryż – Gabinet premiera.
    - Panie MacDonald, jak widzi pan w przyszłości współpracę między naszymi narodami – zapytał Maurras podając rozmówcy kieliszek wina.
    - Cóż... - zaczął brytyjski premier – Zaznaczam, że Wielkiej Brytanii nie odpowiada prowadzenie polityki uznawania faktów dokonanych, takich jak obalanie demokratycznie wybranego rządu. Uznajemy jednak, że opór społeczny wobec poprzedniej ekipy upoważnia pana i pańskiego ugrupowania do objęcia sterów nad krajem.
    - Mam więc rozumieć, że stosunki między rządem Wielkiej Brytanii i Francji zostaną nawiązane i narody nasze żyć będą w przyjaźni.
    - Oczywiście – odpowiedział brytyjski premier – obawiam się jednak, że na razie nie możemy mówić o kontynuacji strategicznego sojuszu jaki łączył nasze kraje. Przynajmniej w obecnej chwili – dodał po sekundzie namysłu.
    - Rozumiem, choć przykro mi, że tracimy zaufanego sojusznika – wzruszając ramionami odparł Maurras.
    - W obecnej sytuacji prasa, radio i opinia publiczna nie mogłyby się na to zgodzić. Zrozumie pan więc na pewno, że nie mam szerokiego pola manewru – odrzekł MacDonald.
    - Zostawmy ten temat naszym ministrom – po chwili niezręcznej ciszy powiedział premier Francji.

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 19.17. Wiedeń – dzielnica Hietzing.

    [​IMG]

    - Naprzód towarzysze! Do ataku! - krzyczał młody oficer wymachując szablą i pistoletem trzymanym w drugiej ręce.
    - Uczestnicy wojskowego, komunistycznego puczu rzucili się do natarcia. Naprzeciwko nich stały barykady sił rządowych
    - Feuer! - krzyknął ktoś od strony blokady i na komunistów sypnął się grad kul z broni wiernych rządowi wojsk.

    12 lutego. Godz. 12.53. Paryż – Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Maurice Pujo z zadowoleniem patrzył przez okno. Nie dość, że rankiem rozbito ostatnie bojówki komunistów, to jeszcze wczoraj podobnie postąpił rząd Austrii. Zastanawiał się jedynie jak rząd francuski powinien postąpić wobec coraz częstszych głosów jednoczenia Skandynawii. W końcu Minister uznał, że najwłaściwiej będzie pozostawić sprawy własnemu biegowi.

    [​IMG]
    W Szwecji i Danii pojawiły się tendencje zjednoczenia lub bliskiej współpracy państw Skandynawii.

    14 lutego. Godz. 17.18 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Albert Thibon dopiero od kilku dni pracował w ministerstwie. Wiedział, że posadę dostał jedynie za bycie w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze, starał się jednak wykonywać swoje zadania jak najlepiej. Właśnie odłożył słuchawkę po telefonie z ambasady w Berlinie. Ambasador mówił o nowej ustawie podpisanej przez Hitlera, która likwidowała Radę Rzeszy.

    [​IMG]
    Naziści dążą do dalszej centralizacji państwa i podważania zasad Konstytucji Weimarskiej.

    17 lutego. Godz. 20.10 – Paryż, gabinet Prezydenta.

    [​IMG]
    Smutne wieści z Belgii. Miłośnik wspinaczki, król Albert I zginął na skale Grand Bon Dieu niedaleko Marches-les-Dames nad Mozą. Philippe Pétain jako pierwszy przesłał rodzinie królewskiej stosowne kondolencje.

    19 lutego, Godz. 17.10 – Paryż, gabinet premiera
    - Tak panie Lantenois, słyszałem o wydarzeniach w Portugalii – rzekł Maurras przez telefon do nowego szefa wywiadu, który nad ranem zastąpił oskarżanego w prasie o odchylenia nazistowskie Marcela Déat – macie zapewnić Salazarowi wszelką pomoc w szkoleniach tej jego nowej policji. Proszę także powiadomić stronę portugalską, że Francja udzieli im wszelkiej pomocy w ramach kursów dla służb wywiadu i armii.
    - Musimy współpracować z państwami, którymi kierują rządy o podobnych celach i metodach jak nasze - odpowiedział Lantenois.
    - Dokładnie - przytaknął mu premier - właśnie dlatego musimy wspierać Portugalię oraz inne kraje w których wyznawane są podobne wartości, pamiętając jednak o nadrzędnym interesie Francji!

    [​IMG]

    20 lutego. Godz. 13.24 – Paryż, Ministerstwo Budżetu.
    Jacques de Guillebon po raz pierwszy przyglądał się swojemu nowemu gabinetowi. Dotknął pięknie rzeźbionego stołu i krzesła, stanął przyglądając się biblioteczce w której jego poprzednicy zebrali imponującą kolekcję książek. Poprzedniego dnia z tego stanowiska zrezygnował Jean-Marie de Tassigny, oficjalnie z powodu natłoku obowiązków, nieoficjalnie Jacques usłyszał, że jego poprzednik planował jakieś niezgodne z linią nowego rządu decyzje. „To już nieważne” pomyślał de Guillebon. „Teraz moja kolej!”

    28 lutego. Godz. 15.15 – Lizbona, plac przed Katedrą św. Antoniego
    Dwóch wysokich, postawnych mężczyzn wysiadło nagle z czarnej furgonetki zaparkowanej w cieniu katedry, po czym spokojnym krokiem podeszło do siedzącego na ławce i czytającego gazetę mężczyzny. Ten spojrzał na nich gdy zasłonili mu światło słoneczne, a jego oczy w jednej chwili zrobiły się wielkie niczym spodki. Człowiek jednak dość szybko się opanował, odłożył gazetę po czym wstał i poprawił marynarkę. Nie protestował kiedy tamci ujęli go pod ramiona i zaczęli prowadzić w kierunku furgonetki.
    - Mogę wiedzieć dlaczego? - zapytał tylko słabym głosem aresztowany.
    - Nie, wszystko wyjaśnią panu nasi koledzy – jeden z mężczyzn uśmiechnął się ponuro do Bento Gonçalvesa wpychając go do ciemnego i zimnego wnętrza pojazdu.

    [​IMG]

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~​

    Odcinek jest raczej krótki ale chyba takie są lepsze :) W każdym razie w następnych poczyniłem już odpowiednie kroki i są nieco skrócone. Mam nadzieję, że się spodobają.
     
  6. Draconian

    Draconian Znany Wszystkim

    Technologies et des révolutions

    [​IMG]

    2 marca. Godz. 15.20 – Paryż, kawiarnia Les Trois Chats.
    Jean Flaubert uśmiechnął się do młodej kelnerki, która podała mu śniadanie. Kiedy stary Mitterrand dowiedział się, że Croix-de-feu zostali odsunięci od władzy oświadczył Jeanowi, że nie jest on już mile widzianym gościem przy Rue Saint Eustache 13. Na szczęście Action Française nie zapomina o swoich ludziach w potrzebie, a Flaubert podczas wydarzeń z 6 lutego wyświadczył organizacji niemałe usługi. Z tego powodu otrzymał on od nowo rządzącej partii niewielkie mieszkanie na poddaszu kamienicy przy Rue Gobert 5 i pensję pozwalającą mu na dość oszczędne życie, pozwalające jednak na codzienną kawę w Les Trois Chats i co jakiś czas bilet do kina. Ostatnie dni minęły więc Jeanowi niezwykle spokojnie i szczerze mówiąc miał nadzieję, że przez najbliższy czas ten stan rzeczy się nie zmieni.

    8 marca. Godz. 12.32 – Saint-Quens, Zakłady SOMUA.

    [​IMG]

    Société d'Outillage Méchanicque et d'Usinage d'Artillerie od końca 1933 roku pracowało nad nowymi tankietkami dla wojska. W styczniu przedstawiono wstępne projekty oparte na danych angielskich, a pod koniec lutego rozpoczęto ostateczne testy. 8 marca odbyły się pierwsze manewry z udziałem powstałych w zakładach prototypów. Nową maszynę oznaczono nazwą AMR 33.

    [​IMG]

    Wolne fundusze Ministerstwo Przemysłu postanowiło przeznaczyć na rozwój nowych technologii możliwych do stosowania w przemyśle. Zajęły się tym zespoły badawcze firmy Citroën.

    [​IMG]

    12 marca. Godz. 7.10 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    - Panie Ministrze, mamy pilną wiadomość z Estonii. Według naszych danych w nocy doszło tam do zamachu stanu – do gabinetu szybkim krokiem wszedł Albert Thibon.
    - A kto objął tam władzę? Mam tylko nadzieję, że to nie komuniści – stwierdził Pujo oczekując na kopertę z raportem, którą wręczył mu pracownik. Minister nałożył okulary i przyjrzał się dokumentom.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Konstantin Päts rozwiązał w Estonii wszystkie partie polityczne i stowarzyszenia, wprowadzając faktycznie rządy autorytarne w tym niewielkim, bałtyckim kraju.

    - Cóż, wygląda na to, że nawet dobrze się stało – uśmiechnął się Maurice Pujo – Rząd silnej ręki przyda się w tamtym regionie Europy i na pewno pomoże tam zabezpieczyć nasze interesy.

    Tego samego dnia. Godz.16.43 – Saint-Étienne, Siedziba Manufacture d'armes
    - Panie kierowniku Villiers! - Do gabinetu wszedł jeden z tych młodych inżynierów, których firma zatrudniła w zeszłym roku – Opracowaliśmy właśnie nowe wyposażenie dla strzelców górskich, które armia zamówiła u nas na początku roku. Nasz projekt zakłada użycie umundurowania maskującego oraz ekwipunku niezbędnego podczas walk w wysokich partiach gór. Myśleliśmy także nad nowymi karabinami, jednak wobec zbyt niskich dofinansowań wycofaliśmy się z tego pomysłu.
    - Pokaż mi dokumentację – rzucił kierownik i otworzył teczkę – Ależ proszę pana! - krzyknął po chwili, był widocznie zdenerwowany, a pewnie i zawiedziony projektem - to przecież wszystko starocie! Terminy nas gonią więc zatwierdzę ten projekt, ale następnym razem macie bardziej się wysilić, jasne? - Villiers pogroził inżynierowi palcem, a ten, cały pąsowy na twarzy, szybko wyszedł z jego gabinetu zakomunikować o wszystkim kolegom.

    [​IMG]
    Przestarzały Lebel Modéle 1886 na wyposażeniu francuskich strzelców górskich.

    Tego samego dnia. Godz. 17.05 – Colombes, Societé d'Emboutissage et de Constructions Mécaniques – Amiot

    Proszę panów! - rozpoczął inżynier Michon – Dostaliśmy od rządu zlecenie na budowę nowego bombowca bezpośredniego wsparcia. Wygraliśmy przetarg z Potezem, więc liczę, że weźmiecie się do roboty i pokażecie co oznacza model wyprodukowany przez Amiot! - kierownik, niczym oficer przed żołnierzami, przechadzał się w tę i z powrotem patrząc na zebranych w sali podwładnych - A teraz koniec tego lenistwa, do pracy! Za coś wam w końcu płacę!

    [​IMG]

    17 marca. Godz. 15.14 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych
    Pujo zasiadał właśnie do obiadu kiedy dostał pilny telefon z ambasady w Łotwie. Nad ranem miał tam miejsce udany, faszystowski zamach stanu w wyniku którego władzę przejął Kārlis Ulmanis - działacz niepodległościowy, założyciel Łotewskiego Związku Ludowego i wielokrotny premier tego kraju.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Ulmanis wychodzi do tłumu w Rydze tuż po zmianie kompetencji władz na Łotwie. Premier ma teraz zdecydowanie większe możliwości działania, niektóre źródła podają jednak, że nawet taki zakres władzy jest dla Ulmanisa zbyt mały.

    Minister miał tylko nadzieję, że nowy, silny łotewski przywódca nie wysunie roszczeń terytorialnych wobec Polski. To mogłoby mieć katastrofalne skutki dla francuskich wpływów w Europie Wschodniej, a konflikt z Łotwą nie wchodził w obecnej chwili w grę – zbyt wiele Francja mogła zyskać na przekonaniu do siebie państw bałtyckich, które w dodatku zaczęły przyjmować, bardzo odpowiadające nowym władzom francuskim, reżimy polityczne.

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 18.10 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Tymczasem do Paryża dotarła niepokojąca wiadomość. W Rzymie przedstawiciele Włoch, Austrii i Węgier podpisali protokoły precyzujące współpracę gospodarczą tych państw. Układ wymierzony był z jednej strony przeciwko próbom poprzedniego rządu Francji, który chciał doprowadzić do utworzenia swojej strefy wpływów w Bałkanach, z drugiej zaś przeciwko ekonomicznej ekspansji Niemiec na terenach Austriackich.

    Wobec tego wydarzenia Maurice Pujo zdecydował o konieczności zorganizowania spotkania ze swoim włoskim odpowiednikiem. Mussolini eksponował ostatnio swoją wrogość w stosunku do Hitlera, a Francja nie mogła w tym momencie stać z założonymi rękami.

    21 marca. Godz. 10.06 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Maurice Pujo czyścił swoje okulary kiedy niespodziewanie otrzymał kolejny raport z Wiednia. Natychmiast rozpoczął wertowanie dokumentów. W miarę jak zagłębiał się w tekst raportu stawał się coraz bardziej zdenerwowany.

    [​IMG]
    Austria próbuje przeciwdziałać wpływom Hitlera w swoich granicach. Czy im się to uda? Pujo miał szczerą nadzieję, że tak.

    24 marca. Godz. 19.03 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    - Tak panie premierze, właśnie jesteśmy świadkami powstania nowego państwa - mówił głośno do słuchawki francuski minister - Amerykanie właśnie włączyli do swojej strefy wpływów Filipiny, jako osobne, zależne jednak w ogromnym stopniu od USA państwo.
    - Dobrze Pujo - rozległ się głos w słuchawce - opowiedz raczej jaki jest skład i orientacja nowego rządu. Zapewne to najwierniejsza Amerykanom administracja dostała nowe stołki, zgadza się?
    Cóż panie Maurras, ma pan absolutną rację - odpowiedział minister - Filipinom została narzucona liberalna demokracja, na wzór amerykańskiej lecz oczywiście przystosowana do miejscowych warunków. Jednego, czego możemy być pewni to zachowania tam ogromnych wpływów USA. Co więcej, uważam, że władze Filipin mogą zostać przez Amerykanów wykorzystane, na przykład do prowokacji jakiegoś konfliktu zbrojnego w tym niespokojnym regionie.

    [​IMG]

    [​IMG]

    29 marca. Godz. 16.35 – Stavanger, okolice portu.
    - Pochód pod sztandarami i transparentami jedności narodów Skandynawskich spokojnie przemieszczał się w stronę centrum miasta. „Naprzód narody Skandynawskie! Ku ścisłej współpracy!” głosił napis na płótnie niesionym przez dwóch młodych studentów.
    - A cóż to za pomysły? - zapytał młodego chłopaka idącego w pochodzie jakiś przechodzący obok starzec - kiedyś już takie pomysły były, a jak przyszło co do czego to nie ruszyliśmy się na pomoc Danii gdy wojnę wypowiedziały jej państwa niemieckie.
    - To stare dzieje - odparł uśmiechnięty młodzieniec - Dawne czasy, które już minęły! Mamy nową szansę na ścisłą współpracę w Skandynawii, trzeba z niej skorzystać!

    [​IMG]

    30 marca. Godz.18.13 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    - Amerykanie wycofują się z poprawki Platta, wyobraź sobie Thibon, 32 lata dominacji i teraz nagle się wycofują! - zaśmiał się Pujo.
    - Czy to oznacza, że Kuba wreszcie jest niepodległa? - nieśmiało zapytał urzędnik.
    - Jak najbardziej. Pamiętaj, że poprawka Platta dawała USA prawo do interwencji i wpływu na podpisywane umowy, nie mówiąc już o terenach pod bazy czy zakaz zaciągania długów ponad miarę – minister spojrzał na swojego pracownika zdejmując okulary – Teraz zaś Kubańczycy będą rządzić się sami. Zobaczymy co z tego wyniknie.
    - Zapewne Kuba będzie dalej w strefie wpływów Ameryki – zauważył nieśmiało Thibon.
    - Może tak, a może i nie! - zaśmiał się Pujo – Kto wie, czy nie doczekamy czasów, kiedy rządzić tam będą na przykład komuniści!
    - Oby nie panie ministrze – z uśmiechem odparł jego pracownik.

    [​IMG]

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~​

    Dziękuję za wszystkie przychylne komentarze i duże zainteresowanie AARem, to naprawdę motywuje do dalszego wrzucania odcinków :) Niestety odcinek kwietniowy dopiero po długiej przerwie, mam nadzieję że spotka się on z równie dobrym przyjęciem.

    @Nikt ważny
    [​IMG]

    Oto mój rząd po modyfikacjach. Skupiłem się na politykach dających premię do przemysłu, bo przez pierwsze lata idę ścieżką jak najszybszej industrializacji kraju. Do tego w przyszłości dojdzie jeszcze jedna zmiana ale z tym trzeba będzie jeszcze nieco poczekać :)

    @Aux - Jest to jedynie urozmaicenie fabularne, bazujące na faktach, jednak nie odzwierciedlone w grze. Mechanicznie nie powstał na razie ścisły sojusz, a państwa te mają tylko podpisane pakty o nieagresji. Dlatego też pisałem, że takie gwarancje mogą okazać się niewystarczające. Myślę jednak, że jeśli wydarzenia potoczą się tak jak zakładam to rzeczywiście może dojść do podpisania sojuszu wojskowego. Co do eventu to rzeczywiście byłby to dobry pomysł, jednak wobec włoskich i niemieckich wpływów w regionie z biegiem czasu te więzy rozluźniały się, aż w końcu Ententa Bałkańska de facto przestała istnieć
     
  7. Draconian

    Draconian Znany Wszystkim

    Changements dans l'Est

    [​IMG]

    1 kwietnia. Godz. 14.21 – Paryż, Ministerstwo Rolnictwa.
    Jacques Bainville studiował właśnie raporty dotyczące przewidywanych plonów na rok 1934. Nie miał zupełnie głowy do rolnictwa i szczerze powiedziawszy kompletnie się na nim nie znał. Na szczęście pomagali mu dobrzy asystenci i wykształceni pracownicy, którzy lepiej orientowali się w zagadnieniach ministerstwa. Bainville był jednym z niewielu ministrów, którzy nie wymienili całego sztabu sekretarek, kopistów, radiotelegrafistów, pomocników i ekspertów po objęciu nowego stanowiska. Miał zaufanie do tych ludzi, którzy radzili sobie tak dobrze jak potrafili, a pracowali naprawdę ciężko. Bainville zresztą wybłagał już od Maurras większe wydatki z budżetu na rolnictwo i miał na dzieje na jakieś nowe technologie i odkrycia sfinansowane w tej dziedzinie przez rząd. Na razie jednak sięgnął po raport nadesłany przez Pujo. Traktował on w całości o kolektywizacji, jakiej dokonano w europejskiej części ZSRR. Komunistyczne władze uznały to za ogromny sukces, Bainville chętniej jednak widząc ziemię w rękach prywatnych nie zgadzał się w najmniejszym stopniu z ideą nacjonalizacji gruntów.

    [​IMG]
    Stalin uznał kolektywizację za swój sukces. Jakie były jej rzeczywiste koszty, tego Bainville wówczas nie wiedział.

    4 kwietnia. Godz. 10.13 – Nankin, Ambasada Francji.
    Henri Bonnard, ambasador Francji w Chinach, zdążył już zjeść śniadanie i pił właśnie chińską herbatę przeglądając lokalne gazety. Naprawdę dobrze udało mu się podszkolić swój chiński w czasie pobytu na placówce dyplomatycznej, tak odległej od rodzinnych stron. Z zamyślenia o skąpanych w słońcu wzgórzach Szampanii wyrwały go krzykliwe nagłówki na pierwszych stronach gazet.

    申江服务导报 (Shēnjiāng Fúwu Dáobao): „Pogwałceniem prawa międzynarodowego należy nazwać decyzję Naczelnego Dowództwa Japonii o inwestycjach na rzecz budowy armii we Wschodnim Hebei. Zgodnie z ustaleniami miało być to terytorium zdemilitaryzowane i wolne od nacisków ze strony Japonii, stanie się jednak inaczej kiedy tamtejsza armia powstanie za pieniądze kraju wykluczonego z Ligi Narodów i pod wpływem tamtejszych doradców. To kolejny przykład japońskiego imperializmu po bezprawnym podporządkowaniu sobie Mandżukuo i nie może on pozostać bez odpowiedzi!”

    [​IMG]

    5 kwietnia. Godz. 12.43 – Paryż, Ministerstwo Handlu i Przemysłu.

    [​IMG]

    Henry Morgenthau Jr. przebywał w Paryżu od wczorajszego wieczora. Minister Pierre Taittinger, jeden z niewielu członków Croix-de-feu, którzy opuścili de la Rocque'a, podejmował wszelkie starania aby doprowadzić do poważnych rozmów z amerykańskim Sekretarzem Skarbu. W końcu, po spędzeniu niemal całego dnia na zwiedzaniu stolicy Paryża, Morgenthau wyraził życzenie, że chce spotkać się z francuskim politykiem w cztery oczy. Gdy w końcu usiedli naprzeciwko siebie w gabinecie ministra Amerykanin wyciągnął z teczki plik dokumentów.
    - Panie Taittinger, przywiozłem ze sobą ważną dla obu naszych krajów propozycję – powiedział Sekretarz Skarbu przewracając spięte kartki.
    - Zamieniam się w słuch – rzekł wyraźnie zainteresowany minister – i wyrażam nadzieję, że oferta ta jest rzeczywiście korzystna – dodał z nutką podejrzliwości w głosie spoglądając na dokumenty w rękach Morgenthau.
    - Według moich informacji, Francja dysponuje ograniczonymi zasobami ropy. Importujecie ją co prawda z Meksyku ale w zamian wysyłając naszym sąsiadom duże ilości stali – Sekretarz Skarbu spoglądał bystro na Taittingera – My natomiast oferujemy Wam trwały dopływ ropy w zamian za węgiel i metale rzadkie, których Francja ma spore rezerwy i co najważniejsze – na naszej umowie nie będą się te rezerwy zmniejszać.
    - Proszę pokazać mi te dokumenty – rzekł uśmiechając się Taittinger.

    [​IMG]

    9 kwietnia. Godz. 17.18 – Bejrut.
    Damien de Martel, Wysoki Komisarz Syrii i Libanu, odbywał właśnie rozmowy z przedstawicielami syryjskich nacjonalistów. Po powstaniu al-Atrasha i wciąż tlącej się rebelii Francja nie mogła stawiać już tak twardych warunków jak dawniej. Mimo to de Martel starał się zyskać jak najwięcej. Jednak po wiadomościach jakie otrzymał nad ranem od Brytyjczyków z niedalekiej Palestyny zaniepokoiły go jeszcze bardziej.

    [​IMG]

    Silny, masowy związek zawodowy Żydów mógł zainspirowaćpowstanie podobnych organizacji wśród muzułmanów w Syrii i Libanie, a to tylko zwiększyłoby kłopoty Francuzów na tym terytorium. De Martel postanowił na razie o niczym nie wspominać jego rozmówcom, miał też nadzieję, że informacje szybko nie przepłyną do arabskich rebeliantów.

    [​IMG]
    Przegląd wojsk francuskich w Libanie.​


    16 kwietnia. Godz. 15.02, Paryż - Avenue des Champs-Élysées.
    - Jean, mówię Ci, że to się źle skończy! - mówił siedzący na ławce wąsaty towarzysz Flauberta trzymając na kolanach gazetę. Na pierwszej stronie wydrukowano zdjęcie nowego przywódcy Litwy.

    [​IMG]

    - Ależ Guillame, ja nie neguję, że ten Augustinas Voldemaras może nieźle namieszać. Ja się z tym całkowicie zgadzam! Tylko, że problem ten zupełnie nie leży w naszej gestii.
    - Moim zdaniem to ogromne zagrożenie dla sytuacji w Europie. O-g-r-o-m-n-e! Przecież Litwini teraz będą oficjalnie działać z Niemcami przeciwko Polsce.

    [​IMG]

    - Nie zapomnij przyjacielu, że przecież i na Łotwie ostatnio doszło do zmiany władzy. Na urząd premiera wrócił Blodnieks, a on na pewno nie będzie dogadywać się z Litwinami i być może niedługo dogada się z naszym rządem.

    21 kwietnia. Godz. 15.53 – Paryż, Gabinet Premiera.
    Przed premierem Maurras siedzącym w fotelu i ćmiącym w zamyśleniu fajkę stanęli wreszcie wezwani ministrowie. Jacques Bainville – Minister Rolnictwa, Jacques de Guillebon – Minister Budżetu, Pierre Taittinger – Minister Handlu i Przemysłu oraz Georges Valois – Minister Finansów mieli stawić się o 16 przed premierem. Wszyscy przybyli jednak wcześniej bo i waga problemu była ogromna.
    - Panowie, musimy wreszcie podjąć odważną decyzję – zaczął Maurras – od blisko półtora miesiąca każdy z nas pełni nowe stanowisko, poczyniliśmy pewne reformy, nie są one jednak wystarczające. Niektóre dzienniki dawniej nam przychylne zaczęły otwarcie mówić o zmianach, za nimi na pewno pójdzie lud podburzany przez komunistów i socjalistów. Krótko mówiąc – potrzebna nam reforma na kształt amerykańskiego New Dealu, przystosowana do naszych możliwości i specyfiki francuskiej.
    - Opracowałem już pewien program – powiedział Taittinger z uśmiechem – odbiegający założeniami od pomysłów ludzi Chautempsa czy Daladiera. Przede wszystkim opierać się on będzie na zmniejszeniu niezadowolenia
    wśród Francuzów. Dopiero mając pełne poparcie będziemy mogli dalej tworzyć niezbędny przemysł.
    - Ale jak przekonać opinię publiczną? To się chyba równa dużym wydatkom? - niepewnie zapytał Bainville.
    - Racja – odparł Taittinger machając ręką jakby opędzał się od muchy – Lecz na to mam sposób i twój resort mi w tym pomoże. Musimy bowiem – tu minister założył ręce na plecach i wystąpił przed zebranych – Musimy na pewien czas nastawić naszą gospodarkę na konsumpcję. Do czasu opanowania nastrojów społecznych będziemy dbać o pełne brzuchy i spełnione potrzeby naszych rodaków, później zaś stopniowo przejdziemy w trwały wzrost przemysłowy i rozwój militarny.
    - Co pan na to powie panie de Guillebon – zapytał Maurras kiwając głową w kierunku Ministra Budżetu.
    - Na pewno znajdziemy na to środki panie Premierze, to nie ulega wątpliwości.
    - A pan, panie Valois? Zgodzi się pan z pomysłem Taittingera?
    - Po głębszym namyśle – rzekł pochmurno Georges Valois – mogę zgodzić się z propozycją. Utrzymywać będę jednak, że skuteczniej byłoby kontynuować dotychczasową politykę, przynajmniej to czasu zwiększenia naszych możliwości przemysłowych. Widzę jednak, że panowie ministrowie popierają ten plan francuskiego New Deal.
    - A więc postanowione – odetchnął Maurras z ulgą, że pomysł szybko zaakceptowano – Wkrótce wraz z panem ministrem Taittingerem opracujemy ten pomysł i przedstawimy w Izbie Deputowanych.

    [​IMG]
    „Plan Taittingera” został błyskawicznie opracowany, przedstawiony i zaakceptowany.

    26 kwietnia. Godz. 09.15 – Paryż, Ministerstwo Handlu i Przemysłu.
    Georges Claude, jeden z założycieli Air Liquide, a prywatnie członek Action Française i zagorzały nacjonalista stał w kolejce oczekującej na przyjęcie przez Ministra Taittingera. Kłębił się przed nim tłumek przemysłowców, naukowców, działaczy związkowych i finansistów, a sądząc po ich zawziętości i zdenerwowaniu Georgesowi wypadało jeszcze nieco poczekać.

    - Nagle drzwi gabinetu otworzyły się i stanął w nich sam Pierre Taittinger, który z uśmiechem ruszył w kierunku Georgesa.
    - Pan Claude! Jakże mi miło! Proszę do mojego gabinetu! - rzekł minister wylewnie witając się z gościem
    - Witam panie ministrze – spokojnie odpowiedział naukowiec – Ale zdaje mi się, że oczekuje do pana spora kolejka.
    - Musi pan jednak uznać, że są sprawy ważne i ważniejsze – rzekł nadal uśmiechnięty członek rządu.
    - W takim razie muszę przyjąć pana propozycję – rzekł w końcu Claude widząc, że dyskusja jest bezcelowa, po czym chwycił za swoją teczkę i wszedł za Taittingerem do gabinetu.

    [​IMG]
    Odkrycie w Air Liquide doprowadzi do zwiększenia możliwości przemysłowych Francji.

    - To naprawdę ważne odkrycie – rzekł w końcu minister po przedstawieniu mu planów przez Claude – Jednak na razie rząd, z racji ograniczonych możliwości, musi zaprzestać finansowania badań w pańskiej firmie.
    - W obecnej chwili nie prowadzimy zaawansowanych badań nad żadnym projektem – odparł zgodnie z prawdą Claude – więc taka sytuacja absolutnie mnie nie dziwi.
    - Pewnie chciałby pan wiedzieć, na co iść będą teraz rządowe pieniądze? - zapytał Taittinger wręczając założycielowi Air Liquide teczkę z jego dokumentami.
    Jeśli mogę wiedzieć panie ministrze – grzecznie zauważył naukowiec chowając teczkę do niedużej walizki.
    - École spéciale militaire de Saint-Cyr przedstawiło nam ostatnio plany nowoczesnych szpitali polowych opracowanych przez ich specjalistów. Myślę, że to będzie bardzo wartościowy projekt, który musimy wspierać dla obronności naszego kraju.
    - Dobro Francji przede wszystkim – odparł Claude wyciągając dłoń na pożegnanie.

    [​IMG]

    30 kwietnia. Godz 18.20 – Port lotniczy Warszawa-Okęcie.
    Nowo otwarte lotnisko prezentowało się jak na razie bardzo skromnie. Maurice Pujo cieszył się jednak, że w ogóle wylądował w stolicy Polski. Była to bowiem pierwsza jego wizyta w tym kraju i miała raczej kurtuazyjne znaczenie. Francuski minister zwiedził już jednak całą Warszawę i wreszcie mógł przystąpić do rozmów. Pujo miał wrażenie, że Józef Beck podszedł do niego przyjaźnie ale z rezerwą. Francuz wiedział już, że Polska podpisała z Niemcami nowy pakt o nieagresji i obawiał się, że w tym tkwi problem tego chłodnego przyjęcia. Spotkanie z Beckiem trwało bardzo długo, skończyło się późnym wieczorem, nie przyniosło jednak żadnych rezultatów oprócz zapewnień o wzajemnej współpracy i życzliwości.

    [​IMG]

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~​

    Jeszcze raz przepraszam za tak długą przerwę i dziękuję za wytrwałość. Pozdrawiam wszystkich czytelników AARa.

    @CRIS10 - Mi ten mod podoba się właśnie dlatego, że dodaje mnóstwo eventów i alternatywnych możliwości. Tego mi brakuje w gołym HoI2 i wielu innych modach. Kaisera oczywiście lubię i sporo czasu spędziłem grając na nim, nigdy nie naszła mnie jednak ochota na AARa w tym modzie.
     
  8. Nikt ważny

    Nikt ważny Znany Wszystkim

    Cóż dal Litwy przygotowałem kilka antypolskich eventów historycznych:

    Kod:
    
    event = {
    	id = 153000874
    	random = no
    	country = LIT
    
    	trigger = {
    exists = POL	
    not = {
    alliance = { country = POL country = LIT }
    war = { country = POL country = LIT }
    }
    random = 10
    
    	}
    
    	name = "Agenci OUNu na Litwie"
    	desc = "OUN była od początku w II Rzeczypospolitej organizacją nielegalną i opowiadała się przeciwko polityce ugody polsko-ukraińskiej, reprezentowanej przez ze strony ukraińskiej przez UNDO - ukraińską partię legalnie działającą w Polsce. Niechętne Polsce władze w Pradze czy w Kownie finansowały jego działalność by osłabić pozycję II RP"
            style = 0
    	picture = "ukraine"
    
    	date = { day = 1 month = february year = 1933 }
    	offset = 25
    	deathdate = { day = 20 month = may year = 1944 } 
    
    	action_a = {
    		name = "Wspieramy Ukraińców" 
    ai_chance = 95
    
    command = { type = supplies value = -1000 }
    command = { type = province_revoltrisk which = 500 value = 7 }
    command = { type = province_revoltrisk which = 499 value = 5 }
    command = { type = province_revoltrisk which = 428 value = 5 }
    command = { type = province_revoltrisk which = 1623 value = 5 }
    command = { type = province_revoltrisk which = 501 value = 5 }
    command = { type = trigger which = 153000875 }	
    	}
    
    	action_b = {
    		name = "Nie drażnijmy Warszwy " 
    ai_chance = 5
    command = { type = relation which = POL value = 30 }
    command = { type = dissent value = 1 }
    	}
    }
    
    event = {
    	id = 153000875
    	random = no
    	country = POL
     
    	name = "Litwini finansują OUN !!!"
    	desc = "OUN była od początku w II Rzeczypospolitej organizacją nielegalną i opowiadała się przeciwko polityce ugody polsko-ukraińskiej, reprezentowanej przez ze strony ukraińskiej przez UNDO - ukraińską partię legalnie działającą w Polsce. Niechętne Polsce władze w Pradze czy w Kownie finansowały jego działalność by osłabić pozycję II RP"
           style = 0
    	picture = "ukraine"
    
    	action_a = {
    		name = "bocwiaki to dranie !!!"
    
    command = { type = dissent value = 3 }	
    command = { type = relation which = LIT value = -50 }	
    	}
    }
    
    
    Można by zapodać ten i jeszcze kilka innych (a)historycznych (Event "Lithuania Propria" wymaga Smetany w rządzie więc może coś podobnego), jak jesteś /zainteresowany masz pomysły pisz do mnie.
     
  9. Draconian

    Draconian Znany Wszystkim

    Une nouvelle direction

    1 maja. Godz 10.01 – Paryż, Place de l'Étoile
    Na placu kłębił się już od godziny ogromny tłum zebrany pod czerwonymi sztandarami. Wznosili okrzyki „Precz z rządem”, „Żądamy rozliczenia ministrów”, „Socjalizm niesie wolność”. Jednak ludzi było zdecydowanie mniej niż na manifestacjach 9 lutego. Wielu bało się zapewne podobnych represji jak po tamtych wydarzeniach, inni zauważyli poprawę poziomu życia dzięki „Planowi Taittingera”, jeszcze inni uważali protesty za bezsensowne.

    Manifestujących próbował otoczyć kordon policji, siły były jednak niewystarczające do opasania tak dużej grupy ludzi, którzy w dodatku na widok policji stawali się coraz bardziej agresywni.

    - Panie prefekcie, rzekł policjant do siwego przełożonego paryskiej policji – Dostaliśmy meldunek, że wśród protestujących mogą znajdować się osoby powiązane z sowieckim wywiadem.
    - Spodziewałem się tego komisarzu – odparł prefekt spoglądając przez okno na lewicową manifestację – Proszę wydać rozkaz rozpędzenia tego nielegalnego zbiegowiska.

    [​IMG]
    W czasie gdy policja atakowała manifestantów na Place de l'Étoile, minister Jacques de Guillebon podał miesięczne zestawienie gospodarki państwa.

    4 maja. Godz. 14.10 – Warszawa, Pałac Prezydencki.
    - Panie Prezydencie, uważam że przedłużenie tego paktu jest absolutnie konieczne – mówił gestykulując żywo Józef Beck – Po podpisaniu analogicznego paktu z Rzeszą daje nam absolutne bezpieczeństwo zarówno ze wschodu jak i z zachodu. Co więcej widać tu dobrą wolę Stalina i jego ministrów wobec naszego kraju.
    - Ale czy takie zobowiązania będą wystarczające? - niepewnie zapytał Ignacy Mościcki.
    - Gwarantuję panu, że zarówno ZSRR jak i Rzesza będą honorować zawarte pakty. Ich złamanie skończyłoby się dla tych państw tragicznymi konsekwencjami.
    - A więc zgoda – odparł w końcu prezydent – Jutro udam się samolotem do Moskwy i uczynię wszelkie starania aby przedłużyć ten pakt. Proszę zapowiedzieć mnie na jutro w stolicy ZSRR.

    [​IMG]
    Następnego dnia w Moskwie przedłużono pakt o nieagresji do 31 grudnia 1945r.

    [​IMG]

    10 maja. Godz. 09.02 – Paryż, kiosk przy Rue Bonaparte.
    Leon poprawił temblak. Najpierw długi pobyt w szpitalu w lutym, teraz złamana ręka i liczne siniaki – to wszystko rezultat udziału w lewicowych protestach. Leon zaklął pod nosem bo ręka wciąż go bolała, a musiał jakoś otworzyć gazetę. Na szczęście pomogła mu Fabienne, która zdążyła już dołączyć do swojego towarzysza, mimo że poruszała się o kulach.
    - Pokaż no co tu piszą – powiedziała słabym głosem dziewczyna - „Zamieszki w USA. Syndykaliści i komuniści podburzyli dokerów do ogromnego strajku. Czasowo nie obsługiwane są okręty, a wiele portów zostało zablokowanych.”
    - To dla nas szansa Fabienne! - krzyknął Leon i machnął rękami od razu krzywiąc się z bólu – Niech no tylko Raymond wyjdzie ze szpitala i płyniemy do USA! Znam trochę angielski, dogadamy się!
    - No nie wiem... - dziewczyna odrzuciła włosy odsłaniając piękne niebieskie oczy. Prawe zostało kilka dni temu podbite.
    - Zastanów się! U nas w obecnej sytuacji nie mamy czego szukać, a tam? Kraina nowych możliwości, do tego mówią, że kryzys za oceanem już się skończył! - zaintrygowany mówił młody komunista.
    - A tu czeka nas pewnie więzienie albo kolejne pobicia – odrzekła smutno dziewczyna – Masz rację Leon, poczekamy aż wypiszą Raymonda i płyniemy do Ameryki..

    [​IMG]

    11 maja. Godz. 11.02 – Marsylia, Port.
    Okręty francuskie huknęły z dział gdy włoski pancernik zatrzymał się przy pomoście, a gdy tylko umilkły ich ostatnie echa dało się słyszeć jedynie radosne krzyki zebranego tłumu. Po chwili wyszedł z niego machając do zgromadzonych Francuzów sam Benito Mussolini, za którego plecami po chwili pojawił się Gian Galeazzo Ciano. Obaj politycy zeszli na stały ląd gdzie czekał już na nich Philippe Pétain i Maurice Pujo, a za nimi liczni dyplomaci i wojskowi, którzy serdecaznie przywitali Włochów na francuskiej ziemi.

    Politycy specjalnym pociągiem ruszyli w kierunku Paryża, podróż przeznaczając jednak na swobodne rozmowy i dyskusje na tematy błahe. Kurtuazyjny charakter miała także wizyta Duce u Prezydenta Pétaina, którzy po krótkiej rozmowie udali się na przejażdżkę po Paryżu. Dla przyszłej polityki zagranicznej obu państw zdecydowanie ważniejsze były rozmowy pomiędzy Mauricem Pujo, a Gian Galeazzo Ciano.

    Minister gestem zaprosił swojego odpowiednika do gabinetu. Włoch wyraził swoją pochlebną opinię o wystroju i umeblowaniu pokoju po czym zajął miejsce na wygodnym fotelu. Zanim Pujo usiadł naprzeciwko niego nalał jeszcze wina do uprzednio przygotowanych kieliszków.
    - Francja to piękny kraj – zaczął Włoch po skosztowaniu trunku – i w dodatku tworzy niemal tak doskonałe wina jak nasze!
    - To kwestia gustu – odparł pojednawczo Pujo – jednak nie temat alkoholi chciałbym poruszyć na początku.
    - Oczywiście – roześmiał się Ciano – powinniśmy raczej rozmawiać o drodze, którą obrał ostatnio naród francuski co wielce zdziwiło ale i uradowało wszystkich Włochów.
    - Francuzi do lepszego państwa kroczyli, podobnie jak Włosi, ścieżką rewolucji. To łączy nasze kraje i daje podstawy do bliższej współpracy i wspólnego budowania nowego ładu, który jest nam wszystkim tak potrzebny – odpowiedział wyuczonym zdaniem Pujo.
    - Dobrze powiedziane – pokiwał głową Włoch – Także w naszym kraju uważa się, że potrzebna jest nowa jakość w kontaktach z Francją, bliższe porozumienie i współpraca na tle politycznym i gospodarczym. A być może, po jakimś czasie, także i wojskowym.
    Pujo uśmiechnął się. To właśnie chciał od Ciano usłyszeć

    12 maja. Godz. 12.02 – Paryż, Arc de Triomphe de l'Étoile.
    Drugi dzień włoskiej wizyty we Francji zbliżał się do punktu kulminacyjnego. Pod Łukiem Triumfalnym ustawiono rano ogromną mównicę, którą udekorowano kwiatami i szarfami w kolorach flag dwóch Francji i Włoch. Przed południem zaczęły się tam gromadzić tłumy Paryżan, korzystając z przysługującego im z tej okazji wolnego dnia.

    Młody reporter wspiąwszy się na drzewo szybko zapisywał w swoim notatniku kolejne wydarzenia. Tuż przed wybiciem godziny 12 wojsko i żandarmeria utworzyły kordon wzdłuż trasy przejazdu przywódców obu państw. Wkrótce też zza zakrętu wyjechały trzy limuzyny, które wśród wiwatów i okrzyków powoli ruszyły w kierunku Łuku Triumfalnego. Wysiedli z nich Prezydent Pétain, Benito Mussolini, Maurice Pujo wraz z Ciano oraz liczni politycy i generałowie, a wśród nich Pieere Taittinger. O dziwo ten ostatni jako pierwszy wszedł na mównicę. Gdy tylko okoliczne zegary skończyły wybijać południe minister zaczął swoją przemowę.

    W wypowiedzi chwalił on przedterminowe zakończenie swojego planu gospodarczego i zapowiedział dalsze skupienie kraju na rozwoju przemysłu. Słowa ministra wzbudziły długi aplauz, nikt jednak nie spodziewał się tego co nastąpiło później.

    [​IMG]
    Zakończenie „Planu Taittingera” wyznacza nowe cele. Pierwszym jest zakup zaopatrzenia od jednego z przyjaźnie nastawionych państw.

    Następnie długie i wyczerpujące przemówienie wygłosił sam Mussolini. Mówił on o konieczności nawiązania przyjaznych stosunków między rządami i narodami, podkreślając głównie gospodarcze i polityczne zalety takiego rozwiązania. Stwierdził ponadto, że bliżej Francji do graniczących z nią Włoch zarówno geograficznie jak i ustrojowo niż do Wielkiej Brytanii, która ufna w potęgę swojego Imperium pozostawiła kraje Europy wybierając drogę izolacjonizmu. Podkreślił także, że Włosi nie chcą mieć nic wspólnego z Niemcami, którzy coraz śmielej poczynają sobie na terytorium niepodległej Austrii.

    W końcu na mównicę wkroczył Prezydent Pétain. W tej chwili tłum uciszył się, zamilkli wszyscy, zdawało się że cały Paryż na krótką chwilę pogrążył się w ciszy. A wtedy Prezydent przemówił: „Paryżanie, Francuzi, rodacy! Gdy 6 lutego tego roku rozpoczęliśmy walkę ze zbrodniczym, złodziejskim rządem żaden z nas nie spodziewał się, że wkrótce spocznie na nas ogromny ciężar jakim jest właściwe prowadzenie Francji na tym morzu pełnym raf, mielizn i ostrych skał. Mimo zwycięstwa, które odnieśliśmy dzięki dzielnej postawie nas wszystkich tu obecnych, nasza podróż nie jest zakończona! Wciąż czyhają na nas liczne niebezpieczeństwa i tylko wspólna wola i wysiłek Francuzów są w stanie wyprowadzić naszą ojczyznę na bezpieczne wody – tu Prezydent zrobił dłuższą pauzę, natychmiast zapełnioną oklaskami i wiwatami. Gdy ucichły zaczął mówić na nowo – Dziś przedstawiam Wam wszystkim tu zebranym nowy instrument, można rzez – ster, który pomoże doprowadzić Francję do bezpiecznego portu! Przedstawiam Wam nową Konstytucję IV Republiki!”
    Tłum przez ułamek sekundy oniemiał. A później wybuchł szaloną radością.

    13 maja. Godz. 07.15 – Marsylia, kiosk przy rue Paris.
    Tego dnia tłum był niemal tak duży jak 7 lutego. Wieść o ogłoszeniu nowej Konstytucji rozbiegła się lotem błyskawicy i dzisiejszego ranka był to najważniejszy temat w niemal wszystkich gazetach ogólnokrajowych i lokalnych.

    La Croix: „Wspaniałe wieści z Paryża dla wszystkich Francuzów. Wczorajszego dnia Prezydent ogłosił wprowadzenie Konstytucji, która usprawni działanie kraju dając duże możliwości Głowie Państwa i Rządowi, osłabiając zaś kompetencje nieskutecznej Izby Deputowanych. Dokładna treść Ustawy i komentarze kolejnych jej fragmentów na dalszych stronach.”

    Le Figaro: „Nowy etap w historii Francji?” Zakończył się czas przejściowy od objęcia władzy przez Charlesa Maurras 8 lutego do dnia wczorajszego, kiedy to Prezydent ogłosił nową Konstytucję, która tego samego dnia weszła w życie. Tak szybkie przyjęcie Ustawy Zasadniczej było możliwe dzięki wytężonej pracy ministrów i premiera, a także administracji lokalnej, która w chwili jej ogłoszenia była na to pod każdym względem gotowa. Komentarze dotyczące Konstytucji są skrajne – jedni mówią o uproszczeniu procesu decyzyjnego i umocnieniu władzy państwowej, inni o dalszym dążeniu do autorytaryzmu. Fakty jednak pozostają faktami – w IV Republice to premier i rząd posiadają władzę, Prezydentowi zaś pozostawiono kwestie reprezentacyjne, zmniejszono i pozbawiono części uprawnień Izbę Deputowanych, zaś władza trzecia – sądownicza zostanie w najbliższych dniach zreformowana w celu maksymalnego przyspieszenia i uproszczenia.”

    L'Humanité: „Zamach stanu rozpoczęty 6 lutego wszedł w dalszą fazę. Bezprawny rząd wprowadza Francję na tory autorytaryzmu i w najbliższym czasie wprowadzi ją zapewne do grona krajów totalitarnych. Od dziś Izba Deputowanych jest jedynie ciałem doradczym, nie istnieją niezależne sądy gdyż sędziowie są mianowani pod kontrolą rządu, likwidacji uległa także wolność prasy wraz z wprowadzeniem urzędu cenzury. Dalsze – nie mniej bulwersujące fragmenty tej „konstytucji” na stronie 2, wraz z obszernymi komentarzami. Na ostatniej stronie natomiast pożegnanie z czytelnikami w ostatnim niezależnym numerze L'Humanité”.

    14 maja. Godz. 12.10 – Dunkerque, port.
    - Słuchaj tego Raymond! - śmiał się Leon pomagając iść Fabienne – Dziś rano słyszałem w radiu, że znowu strajkują w USA! Jeszcze trochę i tamtejsi komuniści zdobędą większość!
    - Ciszej idioto! - zbeształa go dziewczyna – Nie jesteś jeszcze za oceanem żeby tak gadać! Kto wie co cię tutaj spotka, zwłaszcza teraz, po wprowadzeniu nowego prawa.
    - Fabienne ma rację, opamiętaj się jeszcze – szepnął idący obok nich Raymond.

    [​IMG]

    Cała trójka kierowała się w kierunku portu. Oczekiwał już tam okręt płynący do USA, a przed nim tłumy ludzi żegnających swoich bliskich. Nieprzerwany potok ludzkich sylwetek po trapie kierował się na pokład. Być może gdyby nie zapał Leona i trójka młodych ludzi weszłaby na pokład. Rozmowę słyszał jednak sklepikarz w piekarni, który czym prędzej pobiegł do stojącego na rogu policjanta. Ten szybko zawiadomił przechodzący obok patrol. Raymond, Fabienne i Leon zostali aresztowani tuż przed wejściem na pokład okrętu.

    16 maja. Godz. 10.41 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    - Tu Paul van Zeeland, mam przyjemność z ministrem Maurice Pujo? - odezwał się głos w słuchawce.
    - We własnej osobie – odrzekł Pujo. Sprawa musiała być niecierpiąca zwłoki, skoro belgijski odpowiednik zdecydował się na telefon do Francji
    - Flamandzki Związek Narodowy coraz śmielej sobie poczyna – bez ogródek rzekł van Zeeland – Chcą tworzyć Wielkie Niderlandy z udziałem Flandrii i części północnych regionów Francji. Apeluję do pana, panie ministrze o przekazanie tej wiadomości kompetentnym władzom, które uniemożliwiłyby rozwój flamandzkiego separatyzmu.
    - Z pewnością przekażę tę informację – odparł Pujo – i dziękuję za ostrzeżenie ministrze van Zeeland.

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 12.10 – Warszawa, Ambasada Francji.
    - To mam w końcu informować o zmianie rządu czy nie? - zapytał spokojnie radiotelegrafista, choć widać było, że tłumi jedynie wściekłość wywołaną przez zmienne dyspozycje napływające co kilka minut.
    - Nie musisz o niczym informować. Ostatecznie rząd pozostaje na swoich stanowiskach – odparł z uśmiechem pracownik ambasady.
    - Łatwo ci mówić kiedy co chwilę masz sprzeczne informacje z różnych źródeł – westchnął radiotelegrafista odkładając słuchawki.

    [​IMG]

    18 maja. Godz. 18.23 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

    [​IMG]

    [​IMG]

    - Jak sytuacja w Sofii – zapytał zmęczony już Pujo zapalając fajkę.
    - Od ostatniego raportu bez zmian – odparł Thibon.
    - W takim razie przekaż gratulacje nowemu rządowi i zapowiedz, że jutro zostanie on formalnie uznany przez Paryż – zrezygnowany stwierdził minister.

    Pracował już ponad 24 godziny bez przerwy i miał nadzieję na odpoczynek. „Jutro biorę tygodniowy urlop” pomyślał Pujo i od razu zdecydował, że rano wyjeżdża na kilka dni z Paryża do swojej rodziny mieszkającej na wsi. Uśmiechnął się na wspomnienie oblanych słońcem pól, ukwieconych łąk i smaku świeżego mleka.
    - Na kilka dni zastąpisz mnie Thibon, nadasz się do tego znakomicie – powiedział nagle minister po chwili ciszy, spoglądając na swojego rozmówcę uważnie.
    - To znaczy? Ja? Mam być wiceministrem? - zaskoczony zapytał młody pracownik ministerstwa, który omal nie wypuścił trzymanych w rękach dokumentów.
    - Oczywiście, jesteś pracowity i błyskotliwy, poza tym to tylko tydzień, wiele nie napsujesz – Pujo puścił oko do swojego podwładnego, uśmiechnął się i zaciągnął się tytoniowym dymem.

    [​IMG]

    21 maja. Godz. 15.03 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Pierwszym zadaniem Alberta Thibon jest wysłanie listu gratulacyjnego nowemu prezydentowi Meksyku. Pewien niesmak wzbudziły u młodego wiceministra okoliczności przeprowadzenia wyborów, a także ideologia reprezentowana przez zwycięskiego kandydata.

    [​IMG]

    Tego samego dnia. Godz. 16.05 – Paryż, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Radosna wieść z Rio de Janeiro. W mieście tym podpisano porozumienie przywracające sporne terytorium Letycji rządowi kolumbijskiemu. Konflikt między tym krajem, a Peru trwał od 31 sierpnia 1932, kiedy grupa Peruwiańczyków wtargnęła do miasta i zajęła je w imieniu swojego kraju. Początkowo rządy uznały to wydarzenie za bezprawny ale nieistotny incydent, okupanci nie chcieli jednak wycofać się z zajętych terenów, a prezydent Peru – Cerro, w wyniku euforii społeczeństwa zmienił swoje poprzednie zapewnienia. Mimo mediacji brazylijskiej konflikt stale się zaogniał, doszło do walk i bombardowania kolumbijskiej floty. Kres eskalacji przemocy położyło morderstwo Cerro 30 kwietnia 1933 roku. Nowy prezydent – Oscar Benavides 25 maja tego roku podpisał porozumienie z Kolumbią. Sporny teren trafił pod kontrolę Ligi Narodów, a oba rządy rozpoczęły negocjacje, które właśnie się zakończyły.

    [​IMG]

    24 maja. Godz. 13.18 – Moskwa, Ambasada Francji.
    Ambasador przeglądał dostarczone mu przez francuskich wywiadowców dokumenty. Wyglądało na to, że Stalin na Łubiance podporządkował sobie potężną siłę mogącą bez problemu rozbić jakąkolwiek opozycję i zlikwidować wszelkie problemy wewnętrzne. Przedstawiciel Francji chwycił za telefon, musiał jak najprędzej nadać zaszyfrowaną wiadomość do Paryża. Bezpieczeństwo członków wywiadu zależało od tego jednego połączenia, ambasador poprawił więc okulary i szybko wykręcił numer.

    [​IMG]

    30 maja. 5.00 – Tokio, Ambasada Francji

    - Proszę przyjąć moje wyrazy ubolewania. Odszedł wartościowy człowiek, doskonały dowódca i odważny marynarz – mówił ambasador do zaproszonych przedstawicieli japońskiej marynarki i rodziny zmarłego admirała Heihachirō Tōgō – Pamiętam jeszcze zdumienie w jakie wprawił świat po bitwie pod Cuszimą.
    - Dziękujemy za te wyrazy uznania powiedział jeden z japońskich oficerów kłaniając się – I przyjmujemy kondolencje z ogromnym żalem.

    [​IMG]
     
  10. Draconian

    Draconian Znany Wszystkim

    Przperaszam wszystkich Czytelników, że nie kontynuuję AARa jednak na przeszkodzie stoi mi awaria komputera, na którym mam zarówno zapisaną dalszą część rozgrywki jak i samego HoIa. Mam nadzieję, że za około tydzień będę już mieć dostęp do komputera, a co za tym idzie także internetu, gdyż teraz dostęp do niego mam znacznie utrudniony.

    AARa chcę dokończyć i dokończę na pewno, niestety na razie musicie na to trochę poczekać :(

    Zgodnie z regułami , temat zamykam. Jeżeli bedziesz chciał go kontynuować to pisz do jednego z moderatorów forum.
    Pozdrawiam Medievista.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie