Lewy sześć przez szczyt - CMR 2 AAR

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez John Miller, 13 Październik 2012.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. John Miller

    John Miller Znany Wszystkim

    PROLOG
    Witam, nazywam się Michał Nowotny i mam dwadzieścia cztery lata. Pochodzę ze Śląska Cieszyńskiego, a dokładniej z Czeskiego Cieszyna. Jestem dzieckiem małżeństwa polsko-czeskiego i znam biegle oba te języki. Czym się zajmuję? Jestem kierowcą rajdowym. Już od dziecka interesowałem się motoryzacją, a gdy tata zabrał mnie któregoś razu na Rajd Cieszyńskiej Barbórki wiedziałem już, że prowadzić samochód rajdowy to moje przeznaczenie. Właśnie dlatego zacząłem jeździć w KJS (Konkursowa Jazda Samochodem) gdy skończyłem siedemnaście lat. Jeździłem Peugeotem 106, którego dostałem od taty rok wcześniej. Tata od zawsze wspierał mnie w mojej pasji i nawet dofinansowywał mnie, gdy brakowało mi czasem pieniędzy na wpisowe lub jakąś część do samochodu. Mama również mnie wspierała, ale uparcie twierdziła, że bez wykształcenia to sukcesu nie osiągnę (skończyłem zawodówkę na profilu elektromechanik). Później zacząłem jeździć w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski, gdzie za kierownicą Toyoty Starlet zdobyłem w 1992 roku drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Rok później osiągnąłem mój największy dotychczasowy sukces - zdobyłem mistrzostwo Polski. W 1994 udało mi się powtórzyć zeszłoroczny wyczyn, ale już za kółkiem Toyoty Celici GT-4. Niestety, w 1995 wskutek dwóch wypadków zająłem tylko czwarte miejsce. Rok temu wróciłem jednak do formy i po raz trzeci zgarnąłem najwyższą stawkę. Przez cały czas kibicowało mi wielu ludzi z różnych stron Polski, a nawet z zagranicy. Moi bliscy i dalsi krewni, a także znajomi i ludzie z okolicy cieszyli się razem ze mną z moich zwycięstw i płakali nad porażkami. Oczywiście, nie doszedłbym do tego wszystkiego, gdyby nie mój nabliższy przyjaciel i pilot jednocześnie, czyli Wiesław Glajc. Wieśka znam już od przedszkola, razem chodziliśmy do tych samych szkół. To dzięki niemu zainteresowałem się rajdami.

    Teraz siedzimy sobie obaj i słuchamy naszego nowego szefa, Malcolma Wilsona. Nowego, ponieważ jeszcze w zeszłym roku zainteresował się mną fabryczny zespół Forda. Szefostwo było pod wrażeniem moich umiejętności jazdy i uznało, że dobrze byłoby mnie mieć w swoich szeregach. Ja odpowiedziałem pozytywnie na ich ofertę, potem jeszcze zaliczyłem jazdę próbną i od tego sezonu (1997) zaczynam karierę w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Świata. Ten sezon jest wyjątkowy, ponieważ FIA (Międzynarodowa Federacja Samochodowa) wprowadziła nową klasę rajdówek, WRC. Ponadto w tym roku będzie tylko osiem rajdów po jeden dzień. Coś mi mówi, że ogólne niezadowolenie, zarówno ekip jak i kierowców spowoduje, że FIA na pewno zmieni chociaż liczbę dni przeznaczonych na rajd.

    Malcolm mówi właśnie o celach naszego zespołu na ten sezon. Jego zdaniem, naszym najważniejszym celem jest pokonanie zespołu Subaru w klasyfikacji producentów oraz niedopuszczenie, by Tommi Makinen zdobył drugi raz pod rząd tytuł mistrza świata w kategorii kierowców. Malcolm powiedział, że każdy nasz kierowca, który zdobędzie miejsce na podium w mistrzostwach otrzyma 100,000 $ premii. A propos kierowców, razem ze mną w zespole będą ścigać się:
    Czyli wygląda na to, że w zespole będę miał doświadczonych kolegów. Z kolei tylko ja jestem żółtodziobem, jeśli chodzi o występy w mistrzostwach świata. W sezonie 1997 pierwszym rajdem będzie Rajd Finlandii, który jest znany z szybkich odcinków i szutrowo-błotnej nawierzchnii. Z Finlandii pochodzi wielu znanych rajdowców, takich jak Tommi Makinen, mój kolega z zespołu Juha Kankkunen lub mój idol z dzieciństwa Ari Vatanen.

    Rzecz jasna, nie mógłbym nie wspomnieć o swoim nowym wozie. Jako samochód służbowy otrzymałem Forda Escorta WRC. Nie powiem, jest całkiem ładny w swoim biało-pomarańczowym kolorze, jednak niezbyt podoba mi się ten wygięty spoiler. Poniżej specyfikacja:
    Jak na razie, to chyba wszystko co chciałem Wam powiedzieć. Spotkamy się w lutym we Finlandii. Do zobaczenia!
     
  2. John Miller

    John Miller Znany Wszystkim

    Finlandia 1997
    No i nadszedł wreszcie ten dzień. 21 lutego wystartowałem w swojej pierwszej eliminacji mistrzostw świata. No dobrze, właściwie to 22 lutego, ponieważ obecny plan imprez wygląda następująco:
    W porównaniu do ubiegłych sezonów wygląda to dość... biednie. A gdybyście jeszcze słyszeli to masowe przeklinanie zarówno zawodników jak i wszystkich członków zespołów... Carlos stwierdził nawet, że wystarczy sraczki dostać przed rozpoczęciem oesu i już ma się rajd z głowy. Ale może zacznę od początku...

    Dzień pierwszy. Nasza ekipa dotarła do bazy w Oulu. Niebo było trochę zachmurzone, ale synoptycy nie zapowiadali deszczu na ten dzień. Po zakwaterowaniu się w hotelu poszliśmy pomagać w rozstawianiu strefy serwisowej. Trochę roboty z tym było, ale dzięki temu zyskaliśmy nieco w oczach reszty ekipy, a przy okazji poznaliśmy się nieco wzajemnie. Gdy skończyliśmy, szef uznał, że my (załogi) musimy wypocząć przed jutrzejszym dniem, więc poszliśmy do pobliskiego baru na szklankę soku (chyba nie muszę pisać, dlaczego nie na piwo?). Wtedy poznałem również pilotów moich kumpli z zespołu, czyli Luisa, Arne i Juhę. Koledzy udzielili zarówno mi jak i Wieśkowi kilka rad, które mogą przydać się nam podczas tego rajdu. Juha powiedział mi, że długie zakręty dobrze jest brać poślizgiem, a Armin dodał, że na fińskie odcinki, które charakteryzują się wieloma hopami, najlepiej ustawić twarde zawieszenie. Również pośmialiśmy się trochę, gdy opowiadaliśmy o naszych różnych przygodach na oesach. Później wróciliśmy do hotelu i poszliśmy spać, aby jutro być wypoczętym.

    Dzień drugi. Dziś wreszcie wystartuję po raz pierwszy w mistrzostwach świata. Ale najpierw muszę dostosować samochód do panujących warunków. Niestety pada deszcz, więc będę musiał użyć opon na mokrą nawierzchnię. Poza tym, jak najdłuższe przełożenia skrzyni biegów oraz rozdział mocy na przód, aby brać zakręty poślizgiem. No, powinno być dobrze, czas zaczynać. Przed rozpoczęciem oesu Wiechu mówi mi, żebym tego nie spieprzył. Nie martw się Wiesiu, wszystko będzie dobrze...
    [video=youtube;qb75qPAJzPU]http://www.youtube.com/watch?v=qb75qPAJzPU[/video]

    Dzień trzeci. Wszystko poszło idealnie. Obecnie jestem pierwszy w klasyfikacji, a wszyscy są pod wrażeniem moich przejazdów. Malcolm uznał, że jeśli utrzymam formę, to mogę nawet powalczyć o mistrzostwo. Myślę, że i samochód, i Wiesiek pozwolili mi osiągnąć taki świetny wynik. Następnym rajdem w kolejce będzie Grecja. Na długich zakrętach idzie mi dobrze, ale jak pójdzie mi na krótkich? Czas pokaże...
     
  3. John Miller

    John Miller Znany Wszystkim

    Grecja 1997
    Nadszedł czas na drugą eliminację tych mistrzostw. Tym razem zmiana klimatu i z chłodnej Finlandii przenieśliśmy się do słonecznej Grecji. Co prawda prawie cały czas niebo było zachmurzone, ale ciepło i tak było ciepło. Na szczęście nie było aż tak upalnie, bo inaczej byśmy chyba wyzionęli ducha w tym aucie. Standardowo pomogliśmy reszcie ekipy w ogarnianiu tego całego bałaganu, a później szef pozwolił nam iść na plażę, żebyśmy mogli odzyskać siły po podróży. Najwyraźniej na ten sam pomysł wpadli także inni zawodnicy, bowiem na miejscu zastaliśmy kierowców i pilotów z Mitsubishi i Toyoty. Później przyszli ludzie także z Peugeota i Subaru. W czasie pobytu na plaży dowiedziałem się m. in. tego, że mój przejazd w Finlandii zrobił ogromne wrażenie na innych zespołach, oraz tego, że jestem poważnie brany pod uwagę jako kandydat na mistrza. Od innych kierowców dowiedziałem się także, że co drugi rajd będzie odbywać się OS specjalny, który polega na zmaganiach dwóch kierowców na zamkniętym torze. Gdy już wypoczęliśmy, udaliśmy się do hotelu, gdzie zjedliśmy kolację, a po dwóch godzinach poszliśmy spać.

    Dzień drugi. Przed wyruszeniem zapoznaliśmy się z wyglądem trasy. Grecja jest znana z krótkich zakrętów i krętych tras, więc ustawiłem najkrótsze przełożenia. Przed trzecim oesem kazałem jednak je trochę bardziej wydłużyć, ponieważ trasa nie była już tak kręta, a i na drugim oesie zdarzało mi się przez chwilę jechać z maksymalną prędkością. Poza tym standardowo opony szutrowe, zmiana czułości układu kierowniczego i można jechać.
    http://www.dailymotion.com/video/xudoya_lewy-szeyy-przez-szczyt-grecja-1997

    Dzień trzeci. Jestem już po oesie specjalnym. Ja trafiłem na niejakiego Gilles'a Panizzi'ego, który jeździ Peugeotem 306 Maxi. Muszę przyznać, że całkiem miły gość, choć nazwisko wskazywałoby bardziej na Włocha niźli Francuza. Rajd w naszej ocenie wypadł całkiem pozytywnie, choć i tak czwarty oes mogłem przejechać lepiej. To już drugi wygrany rajd w mistrzostwach świata. A co następne w kolejce? Francja. Asfalt + kręte drogi? Litości...

    Od autora: uprzedzając pytania, dlaczego w ostatnim oesie jadę Focusem a nie Escortem: gra zmniejsza jakość samochodu w superoesach, a auta z internetu mają zazwyczaj tylko wersję high quality.
     
  4. John Miller

    John Miller Znany Wszystkim

    Francja 1997
    Klimatów śródziemnomorskich ciąg dalszy. Kolejna eliminacja miała miejsce na Korsyce, czyli tam gdzie urodził się cesarz Francuzów, który jednak Francuzem nie był. Ciekawe. Ale już pomijając rozkminy historyczne muszę przyznać, że całkiem niezłe drogi tutaj mają, na pewno lepsze niż w Polsce. Choć i tak gdzie niegdzie widać ubytki. Jeśli chodzi o pogodę to nie narzekam, była przyjemna, nawet dla skandynawskich kierowców. Gorzej z zakwaterowaniem, ponieważ w hotelu nie było ciepłej wody, a Wiechu znalazł w wannie karalucha. Ale przynajmniej obsługa wynagrodziła nam tę niedogodność w postaci drinków. Ja niestety nie mogłem skorzystać, ale Wieśkowi bardzo smakowały. Może to dlatego trochę mu się później język plątał...
    Dzień drugi. Jak zwykle zapoznaliśmy się z trasą. Korsyka oznacza asfalt i ciasne zakręty, czyli coś, czego bardzo nie lubię. W związku z tym poleciłem ustawić twarde zawieszenie i jako opony dać slicki. Mam nadzieję, że mnie nie zawiodą...
    [video=youtube;dV4FIM2X1sQ]http://www.youtube.com/watch?v=dV4FIM2X1sQ[/video]​

    Dzień trzeci. Wiedziałem, że coś spieprzę. Jestem co prawda pierwszy, ale jak zwykle zeżarł mnie stres i popełniłem kilka błędów. Nie rozumiem, jak można jeździć w takiej ciasnocie? Choć w sumie to by tłumaczyło, dlaczego na Korsyce auta są takie poobijane. Z kolei Wiesiek narzeka, że trochę go boli prawa ręka. Mam nadzieję, że nie mam z tym nic wspólnego...

    Od autora: mam już lepszy internet, więc mogę znów wrzucać odcinki. ;)
     
  5. John Miller

    John Miller Znany Wszystkim

    Szwecja 1997
    Po ciepłych krajach przyszedł czas na odmianę - tym razem trafiliśmy do Szwecji, a dokładniej na jej północ. Mimo, że jest już maj, tam wciąż jest śnieg. Mi to osobiście nie przeszkadza, ponieważ lubię śnieg, ale niestety Wiesiek jest innego zdania. Na szczęście udało mi się go wyciągnąć jeszcze przed rajdem na zewnątrz, gdzie razem zbudowaliśmy ze śniegu 1,5 metrowego fallusa. Co prawda wszyscy na nas dziwnie patrzyli, ale tym akurat się nie przejmowaliśmy. Po skończonej robocie poszliśmy razem z kumplami z zespołu na grzańca i coś ciepłego. Muszę przyznać, że nieźle się rozgrzaliśmy po tych dwóch godzinach na śniegu. Później poszliśmy spać, bo po pierwsze na północy słońce szybko zachodzi, a po drugie i tak nie było co robić.
    Dzień drugi. W kwestii nawierzchni nie było żadnego problemu, bo w Szwecji to tylko śnieg, śnieg i... lód. Standardowo ustawiłem również rozkład mocy na przód, żeby lepiej mi się wchodziło w zakręty. Oprócz tego zmniejszyłem siłę hamowania, żeby mi się przypadkiem koła nie zablokowały. Jeszcze szybki rzut okiem na auto i możemy ruszać.
    [video=youtube;c8o7QqPs624]http://www.youtube.com/watch?v=c8o7QqPs624[/video]​

    Dzień trzeci. W porównaniu z Korsyką Szwecja to była czysta poezja. Jechało mi się świetnie, czasami zahaczyłem o zaspę, ale jestem z siebie zadowolony. Lód na drugim etapie przejechałem bez przygód, co napawa mnie dumą. Trochę gorzej poszło mi na trzecim etapie, ale to głównie dlatego, że trochę za długo przytrzymałem ręczny na jednym zakręcie. Superoes też przejechałem dobrze (znowu ścigałem się z Gilles'em Panizzim). Co następne? Australia. Będzie ostro...
     
  6. John Miller

    John Miller Znany Wszystkim

    Australia 1997
    Po Szwecji opuściliśmy Europę i polecieliśmy daleko na południe, aż do Australii. Po raz pierwszy w życiu byłem tak daleko poza Europą. To jednak nieprawda, że na południowej półkuli ludzie chodzą do góry nogami. W Australii było dość ciepło, choć czasami chmury zasłaniały niebo. Muszę przyznać, że tamtejsza fauna jest dość... ciekawa. Razem z Wieśkiem poszliśmy jeszcze pierwszego dnia do pobliskiego rezerwatu. Wrażenia były niezłe, zwłaszcza gdy jakiś kangur zabrał Wieśkowi frytki z McDonalda, a mnie koala ugryzł w palec (choć w sumie nikt nie kazał mi go głaskać...). Widzieliśmy jeszcze strusie emu, ale one były dość daleko od nas. Później wróciliśmy do hotelu i poszliśmy spać, bo te zmiany stref czasowych potrafią dobić człowieka.

    Dzień drugi. W Australii to praktycznie sam szuter, więc z oponami nie było problemu. Zawieszenie ustawiliśmy miękkie, bo wg opowieści innych rajdowców w Australii jest pełno hop i wyboi. Zwiększyłem jeszcze trochę czułość układu kierowniczego i jak zwykle ustawiłem auto na nadsterowność.
    [video=youtube;MjP0-YmVWAI]http://www.youtube.com/watch?v=MjP0-YmVWAI[/video]​

    Dzień trzeci. Już po wszystkim. Trasy były bardzo szybkie, praktycznie nie musiałem używać hamulca. Co prawda droga raz się zwężała a raz rozszerzała, ale nie narzekam. Z tymi hopami to rzeczywiście mieli rację, czasami czułem się jak skoczek narciarski a nie rajdowiec. A widok przerażonego Wiesława w czasie lotu był genialny...
     
  7. John Miller

    John Miller Znany Wszystkim

    Kenia 1997
    Już dobre 3/4 sezonu za nami. Szósty rajd odbył się na Czarnym Lądzie, a dokładniej w Kenii. Mało brakowało, a mnie tam chyba pochowali - upał sięga tam czasem ponad 40C! Całe szczęście, że przy hotelu był basen. Pierwotnie mieliśmy z Wieśkiem zamiar wybrać się na jakieś małe safari, jednak w tym słońcu nie dalibyśmy rady. Z tego co zauważyłem, to w Kenii praktycznie nie ma białych ludzi, sami czarni i mulaci. Całe szczęście, że można się z większością normalnie dogadać, w końcu to była kolonia brytyjska.

    Dzień drugi. Tym razem były już trochę większe problemy z doborem opon, bowiem tutaj przeważają co prawda szutry, ale czasami można trafić na asfalt. Nie wiem, funduszy z gminy zabrakło? Zawieszenie ustawiłem sobie miękkie, będzie dobre na hopy i wyboje. Chciałem jeszcze zamontować jakieś ochraniacze na przedni zderzak w razie zderzenia z jakimś zwierzęciem, ale nie mieliśmy żadnych na składzie.
    [video=youtube;vC8zeIAelnQ]http://www.youtube.com/watch?v=vC8zeIAelnQ[/video]​

    Dzień trzeci. Mogę stwierdzić, że to był dobry rajd. Błędów większych nie było, choć oczywiście musiałem jeszcze na sam koniec ******ć tyłem o drzewo. Tym razem na superoesie ścigałem się z Colinem McRae, mistrzem świata z 1995. Miły Szkot, i wcale nie jest skąpy. Po Kenii przyjdzie czas na Francję v2 - Włochy. Mówiłem już, że uwielbiam asfalt?...
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie