Luftwaffe Pilot - Ostfront Il21946 AAR

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez PIAJR, 29 Sierpień 2011.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Luftwaffe Pilot - Ostfront Il2 1946 AAR

    Technikalia Il21946 4.10m z Ultrapackiem 3.0 i DBW 1.6

    Prolog

    [​IMG]

    21 czerwca 1941 roku, lotnisko wydaje się jeszcze uśpione, ale pomiędzy stojącymi na pasie startowym czającymi się do lotu myśliwcami zatrzymuje się mały hałaśliwy Kubelwagen z dwoma oficerami.
    - A więc jesteście z Litzmanstadt, herr… zapomniałem nazwiska.
    - Herbert, herr oberst.
    - A więc herr Herbert, tamta maszyna będzie wasza – oficer wskazał młodzieńcowi stojącego nieco na uboczu otoczonego przez mechaników i zbrojmistrzów Messerschmitta Bf 109 F-2, najlepszą maszynę myśliwską, jaką do tej pory przemysł III Rzeszy dostarczył Luftwaffe.
    - Mogę obejrzeć?
    - Jasne. Jutro rano chciałbym widzieć pana na odprawie, do tego czasu ma pan czas wolny – oberst uśmiechnął się tajemniczo – Jutro rano o czwartej, proszę pamiętać.
    - Jawohl, herr oberst.

    [​IMG]

    Rankiem następnego dnia pojawiłem się w pokoju odpraw. Byłem jednym z pierwszych którzy przybyli, mogłem więc w spokoju wypalić papierosa i posłuchać rozmów toczonych przez pilotów. Po chwili, gdy w pomieszczeniu zaczynało już robić się tłoczno, wszedł Oberstleunant Donath, dowódca mojego staffel.
    - Heil Hitler! – zawołał donośnym głosem. Odpowiedziało mu kilka mniej radosnych okrzyków – 22 czerwca 1941 roku… naszą ofensywę przeciwko stalinowskiemu, Związkowi Radzieckiemu… należy uznać za rozpoczętą. Nasze wojska razem z sojusznikami z Rumunii, Finlandii, Słowacji i Węgier, zaatakują Związek Radziecki wzdłuż jego całej zachodniej granicy. Jako część 2 Floty Powietrznej otrzymaliśmy zadanie, zabezpieczenia przestrzeni powietrznej w pobliżu Lemberga…
    - Lwowa – mruknął ktoś pod nosem. Spojrzałem na osobę, która wypowiedziała tą polską nazwę, był to major Wetzler. Jeden z najbardziej doświadczonych pilotów w jednostce. Ranny podczas Bitwy o Anglię, swoją karierę lotniczą rozpoczął podczas kampanii polskiej, za którą otrzymał Krzyż Żelazny.
    - Według danych dostarczonych przez nasz wywiad – ciągnął dalej Donath – większość sił sowieckich jest skoncentrowanych na wysuniętych lotniskach polowych. Naszym zadaniem będzie wyłączenie sowieckich maszyn z akcji, najlepiej jeszcze na ziemi, gdy to się już uda będziemy bezpośrednio wspierać pancerne czołówki Heeresgruppe Mitte. Przy odrobinie szczęścia będziemy w Moskwie za kilka miesięcy…
    - Byle przed zimą – zaśmiał się siedzący obok mnie major – No dobrze, a teraz przejdźmy do rzeczy… Chłopcy z 2 i 3 staffel mają robotę już teraz. Lecicie na osłonę naszych Sztukasów, których zadaniem jest wybebeszenie sowieckich lotnisk. Nie zniszczcie tylko wszystkich maszyn, bo jak rusów nie będzie w powietrzu, to nie będzie zabawy, na którą wszyscy przecież liczymy – zaśmiał się ochryple – Obiboki z 1 staffel mają cztery godziny wolnego. Odpocznijcie, prześpijcie się, zróbcie siusiu, czy co tam kto lubi i o godzinie ósmej stawcie się tu, w punkcie odpraw.
    O ósmej stawiliśmy się na miejscu. Nie znałem jeszcze zbyt wielu pilotów, ale poddawałem się ogólnemu wesołemu nastrojowi. Czekaliśmy na Wetzlera, który gdy wreszcie się pojawił najpierw zmierzył nas niechętnym wzrokiem po czy powiedział:
    - No cóż… Mogłem zostać piechociarzem, albo czołgistą i tłuc się teraz po jakimś ******u. Ale zostałem pilotem i mam dla was miłą, spokojną robótkę, która nowym kolegom pozwoli na wprawienie się w boju – podszedł do mapy i puknął wskaźnikiem w pobliżu miasta Michalowitze – Tutaj, już na terenie Słowacji znajduje się jedno z naszych lotnisk polowych. Nic specjalnego, trawiasty pas startowy, podobnie jak tutaj w Bzuhowie. Niestety, Bolszewicy dobrze wiedzą, że nasi chłopcy nie trzymają tam pietruszki i buraków. Na lotnisku jest od groma naszych myśliwców, ale jakiś cwaniak ze Słowackich Sił Powietrznych, nie zapewnił im dostaw paliwa i amunicji. Nie dość, że uziemieni, to jeszcze bezbronni – zaśmiał się pod nosem – Naszym zadaniem jest zapewnienie im chociaż jednego dnia spokoju. Musimy tam polecieć i grzecznie poczekać na sowietów, którzy lubią się tam zapuszczać. Jeszcze przed wybuchem wojny posyłali tam swoje samoloty zwiadowcze R-10 i R-5. Jakieś pytania?
    - Nie byłoby taniej posłać tam po prostu kilka ciężarówek z benzyną i amunicją – zapytał jeden z pilotów.
    - Myślę, że taniej, ale Fhurer zapewnił Tiso, że da osłonę powietrzną jego chłopcom…
    - I tą osłoną mamy być my?
    - No, nie zupełnie – major spojrzał na mapę. W rejonie będzie jeszcze czwórka myśliwców od naszych sąsiadów z „Asa Pikowego”.
    - Od tych frajerów – zaśmiał się ktoś – nie trafili by palcem…
    - Spokój – warknął major – Pakujcie zadki do maszyn. Herbert poleci razem z wami. Mam nadzieję, że nie zrobicie mu wody z mózgu, ani nie zrazicie do siebie, pajace…

    [​IMG]

    Wystartowaliśmy. Lot do rejonu patrolowania odbywał się spokojnie. Trzymałem się za moim prowadzącym, z numerem siedem i prowadzącym grupy, lecącym „białą 5”. Operowaliśmy trochę z tyłu i nieco wyżej od pierwszej grupy, prowadzonej przez majora Wetzlera. Jego chłopcy byli trochę nerwowi już na ziemi, w powietrzu zachowywali się na pozór spokojnie, aż do drugiego nawrotu, podczas którego „biała 2” straciła sterowność i wpadła w lekki korkociąg. W ślad za nim poszły trójka i czwórka, piloci najwyraźniej nie zauważyli, że jest to błąd, lub wynik awarii maszyny i zaczęli zmniejszać odstęp. Drugi nie zdawał sobie sprawy z bliskości czwórki i widząc, że trzeci jest prawie na jego lewym skrzydle instynktownie odbił w prawo, nie czekając nawet na to co zrobi „trójka”. Czwarty, widząc zbliżającą się maszynę prowadzącego chciał wejść nieco wyżej i ominąć zagrożenie z góry, ale pilot trójki wpadł na taki sam pomysł i obie maszyny zderzyły się nad „dwójką”, która ucierpiała głównie od wybuchu amunicji i paliwa na pokładach dwóch sczepionych z sobą maszyn, które w burzy ognia i dymu runęły w dół. Z silnika „białej 2” zaczął wydobywać się kłąb czarnego dymu, pilot jednak zdecydował, że pozostanie w rejonie patrolowania, i samą tylko swoją obecnością będzie wspierać pozostałych. Ze smutkiem spojrzałem na płonące wraki pikujące w stronę ziemi. Tam na pokładzie byli przecież ludzie tacy jak ja, moi koledzy… Poprawiłem słuchawki i zwiększyłem nieco odległość pomiędzy „siódemką”, a własną maszyną. Słowa uczą, przykłady pociągają, czy jakoś tak…
    - Co z trzecim i czwartym? – głos Wetzlera był spokojny.
    - Nie żyją – mruknął porucznik Huffer z „dwójki” – Miałem problem i nie chciałem naruszać ciszy…
    - Do diabła – Wetzler był wyraźnie zdenerwowany – Niech druga grupa pójdzie trochę wyżej i wypatruje ruskich. Huffer, trzymaj się z boku. Kopcisz jak stary piec, a nie chcę pisać trzeciego listu do Rzeszy…
    - Achtung! Iwany! – głos z kontroli lotu w Michalowitzach należał do jakiegoś starego pijaka – Flak melduje ruską wyprawę! Myśliwce…
    - Jesteśmy marudo – mruknął Wetzler – Dobra, druga grupa do nich! Pik As! Osłaniajcie Huffera i mnie, bo mamy luz na *****!
    - Prowadzący Pik As, do prowadzącego Jelonków! Jesteśmy z wami.
    Rzeczywiście na horyzoncie pojawiło się kilka małych punkcików, które zaczęły rosnąć w oczach. Szybko dopadły do chłopców z Asa Pikowego i ruszyli w dół. Rzuciłem się na skrzydło i już po chwili byłem na godzinie szóstej jednego z bolszewików…Ostre wyprowadzanie maszyny z lotu nurkowego spowodowało, że pociemniało mi w oczach. Krótka poprawka kursu i już jestem na pozycji do strzału. Pierwsza seria – posła bokiem, druga omija ruska… trzecia jest zdecydowanie bliżej, ale dalej niecelnie. Wreszcie sowiecki myśliwiec wypełnia szybkę celownika. Krótka seria z działka i kaemów – ze skrzydła bolszewickiej maszyny buchają kłęby dymu! Jest mój! Druga seria po kadłubie i drugim skrzydle… Płomienie i ciemny dym z drugiego skrzydła. To już koniec. Słyszę jak siódmy klnie, że urwałem się bez uprzedzenia, jak pozostali nawołują się i przeklinają przed rozpoczynającą się walką, ale wzrok skupia się na myśliwcu nieprzyjaciela. Widzę, że od kadłuba odlatuje mała owiewka, a z kabiny wysuwa się pilot. Po chwili w powietrzu widać białą czaszę spadochronu… Dołączyłem do pozostałych, którzy już oprawiali się z chmarą lekkich maszyn bombowych.

    [​IMG]

    Po około minucie lotu byłem przy maszynach nieprzyjaciela. Na cel wziąłem schodzącą ostro w dół maszynę atakowaną już przez jednego z pilotów z „Asa Pikowego”. Wszedłem mu na ogon i powoli oddawałem kolejne strzały niestety chybione. Scheisse! Kolejne pociski mijały kadłub mojego wroga – w którym rozpoznałem lekką maszynę bombowo – rozpoznawczą Su-2, używaną także do szkolenia pilotów. Dopiero piąta czy szósta seria wzmocniona przez strzały z działka pokładowego siedziała w celu. Zobaczyłem jak od ogona Suhoja odpada fragment steru… Potem wziąłem poprawkę i oddałem kolejny strzał – Rosjanin zwalił się przez skrzydło by po chwili uderzyć z impetem o ziemię. Drugie zestrzelenie nad Osfrontem!

    [​IMG]

    Już podczas schodzenia do ataku na Su-2 usłyszałem w słuchawkach, że obsługa naziemna ma dla nas kolejny cel. Ostrzegali o myśliwcach na godzinie 7, zdecydowałem się jednak pobawić się trochę z Su-2, gdyż po pierwsze – w powietrzu mieliśmy całkowitą przewagę liczebną, po drugie zabezpieczali mnie koledzy z mojego skrzydła, i piloci z „Pik As”, więc mogłem spokojnie dokończyć swój bombowiec. Gdy ten jednak leżał już na ziemi i w niczym nie przypominał lekkiego samolotu bojowego skierowałem się w ślad za pozostałymi w kierunku gromadzących się nad wioską której nazwy już nie pamiętam, myśliwców wroga. Już po chwili rozpoznaliśmy je bez trudu – Istriebiok I-16, znane już weteranom Legionu Condor. Szybko spadliśmy do ataku, spotkał nas jednak zawód. Rosjanie szybko znaleźli się na mojej godzinie szóstej, nie byli jednak wstanie mnie dogonić. Wykonałem szybko manewr obronny i po wykonaniu dużego koła znalazłem się na ogonie maszyny rosyjskiej atakowanej już przez jednego z naszych. Zająłem pozycję do ataku i nacisnąłem spust kaemów i działka. Kilka pocisków przeszyło już niebo i pędziło na spotkanie z bolszewicką maszyną, gdy zdałem sobie sprawę, że strzelam tylko z karabinów maszynowych. Verdammt! Amunicja na wyczerpaniu! Na szczęście I-16 i bez mojej pomocy był już kupą złomu. W wyniku ostrzału utracił usterzenie pionowe, a pilot odniósł zapewne ciężkie rany. Moje strzały spowodowały jednak pożar silnika. Z poczuciem tryumfu ominąłem pikujący w dół wrak. Wykonałem jeszcze jedno kółko nad rejonem patrolowania i z przerażeniem stwierdziłem, że nawaliła radiostacja. Odbierałem tylko meldunki od kontroli naziemnej i pomimo prób, nie mogłem nawiązać łączności z pozostałymi maszynami. W dodatku kończyło mi się paliwo – musiał nastąpić jakiś defekt silnika, lub aparatury pomiarowej. Zdecydowałem się odłączyć od grupy i lądować na pułkowym lotnisku… Do domu dotarłem jako pierwszy. Szybko zdałem relację z potyczki i czekałem na powrót pozostałych… Po locie major Wetlzer zrobił nam krótką odprawę.

    [​IMG]

    - Kameraden! Zrąbaliśmy im dzisiaj… uwaga… piętnaście maszyn. Trzy strącenia zaliczono Herbertowi, Kaiser, Donath i ja mamy po dwóch Iwanów na koncie. Ale straciliśmy aż cztery maszyny i trzech pilotów. Zginęli Kuttler i Schrutter, a mój skrzydłowy Huffer zmarł z ran w szpitalu. Nie powinien na podziurawionej maszynie kręcić się w rejonie, gdzie zaobserwowano myśliwce nieprzyjaciela… No cóż… Pozostałe zestrzelenia przypadły w udziale Pikowym Asom… Odpocznijcie. Jutro będzie nowy dzień. Pomścimy śmierć kolegów. Pamiętajcie o tym! A wam Herbet… Należy się Krzyż Żelazny za tych trzech Iwanów. Ale do jasnej cholery! Pamiętajcie na przyszłość o tym, że gramy w jednej drużynie.
    - Jawohll. Jestem indywidualistą herr oberst.
    - Widziałem. I nie powiem, żebym był z tego szczęśliwy!

    Filmik przedstawiający wszystkie moje zestrzelnia:

    [video=youtube;oV1ZW3VniGI]http://www.youtube.com/watch?v=oV1ZW3VniGI[/video]
     
  2. Drakensang

    Drakensang Ten, o Którym mówią Księgi

    Niezłe.
    Ciekawie się zapowiada.
     
  3. Peeguła

    Peeguła Ten, o Którym mówią Księgi

    Czekam na niezamierzone przyziemienie na polu :)
    Ogólnie szacun, że latasz bez ikonek, ja bym tak nie dał rady. A, i poćwicz trochę strzelanie :) Najlepiej na nieruchomych celach naziemnych, staraj się też pracować trymem, żeby zrekompensować obrót samolotu wokół własnej osi spowodowany tym przeklętym śmigłem.
     
  4. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Mnie najbardziej ciekawi to 1946 w tytule;)
     
  5. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    @ Nuke Oleg Maddox do najnowszej wersji swojego Iła-2 Szturmownika dołożył kampanie dla VVS i Luftwaffe przewidującą zawieszenie broni między Hitlerem i Stalinem no i stąd 1946 w tytule. Po kampanii z nowymi broniami na stronę i tyle


    Odcinek 1 „Zła wróżba”

    [​IMG]

    23 czerwca razem z dowódcą naszego staffel otrzymałem zadanie zabezpieczenia z powietrza naszych balonów obserwacyjnych w rejonie wczorajszego patrolu zakończonego zestrzeleniem trzech maszyn nieprzyjaciela. Zadanie było łatwe – można powiedzieć, że aż za bardzo, nie przywiązywałem więc do niego zbyt dużej wagi. Co gorsza od samego rana padało. Wielki stojący zegar z kukułką, który ktoś przytargał do pokoju odpraw wskazywał godzinę 5.30, gdy Oberstleutnant Donath kazał mi wsiadać do jeden z kilku nowych maszyn, które wczoraj wieczorem zostały do nas przysłane z Niemiec. Oznaczona „białą dwójką” maszyna wyglądała na nieco styraną, i taka też była w istocie. Pierwsze kłopoty pojawiły się już podczas startu, gdy pomimo wielu prób nie zdołałem utrzymać się na pasie i zniosło mnie na jedną z bocznych dróg kołowania. Zdenerwowany całą sytuacją poderwałem się w górę i dołączyłem do mojego prowadzącego. Leciałem w ślad za nim, osiągnęliśmy już nakazaną nam przez dowództwo wysokość około dwóch tysięcy metrów, gdy wysoko przed nami pojawiło się kilka szybko zbliżających się punkcików.
    - Uwaga! Bolszewicy – zawołał Donath i ruszył na spotkanie nieprzyjaciela. Ruszyłem w ślad zanim, jednak Rosjanie nie byli w ciemię bici, a ich I-16 mające nad nami jakieś 300 – 400 metrów wysokości zeszły do lotu koszącego i waląc ze wszystkich luf przewalili się nad nami. Zauważyłem, że z maszyny Donatha wydobywa się dym – nie mogło to wróżyć niczego dobrego, tym bardziej, że sam miałem dwóch bolszewików na ogonie. Wykonując raz za razem manewry obronne stwierdziłem, że mój prowadzący lecąc tuż nad wierzchołkami drzew zgubił pościg, a ja zostałem z sześcioma Ruskimi na karku.

    [​IMG]

    - Cholera! Mam ich na *****! – wrzasnąłem wprowadzając myśliwiec w kolejny ciasny skręt, niestety Rosjanie okazali się bardziej sprawni ode mnie. Ich myśliwce, te pieprzone Raty, były zdecydowanie zwrotniejsze od mojego BF-109 F2, i szybko poczułem pierwsze serie omiatające kadłub mojej maszyny. Przez chwilę zdawało mi się, że jestem już bezpieczny, gdy nagle poczułem jakby ktoś tłukł drewnianym kijem o metalowe poszycia mojej maszyny, a w chwilę potem zobaczyłem, że z silnika buchają mi kłęby czarnego dymu, pojawiły się też wielkie języki ognia… chciałem jeszcze wyrównać lot, ale w tym momencie poczułem piekący ból w obu dłoniach.

    [​IMG]

    - Herr Jesus… - głos w słuchawkach należał do mojego prowadzącego, którego ścigały teraz sowieckie myśliwce. Uderzyłem barkiem w owiewkę, która natychmiast odskoczyła i ostrożnie wysunąłem się z płonącej już kabiny. Po skrzydle zsunąłem się z pokładu mojego samolotu i pociągnąłem za linkę spadochronu. Walki pod Lwowem były już dla mnie skończone. Zostałem zestrzelony na południe od Leska, polskiego miasteczka w stronę którego się udałem. Po drodze na niedużej polnej drodze znalazł mnie patrol niemieckiej żandarmerii. Żandarmi nie bardzo chcieli wierzyć, że jestem Niemcem, dopiero komentarz odnośnie cnoty ich matek i pochodzenia ojców przekonał, ich, że nie jestem czerwonym lotnikiem. Odwieźli mnie do szpitala, gdzie czekał już na mnie Donath – będący w jeszcze gorszym stanie niż ja. Od lekarza dowiedziałem się, że pociski z sowieckich kaemów przebiły mu płuco i rozerwały spadochron, a on ranny posadził maszynę pod miastem. Tam przejęli go Ukraińscy chłopi, którzy odprowadzili go do szpitala…
    Przez kilka dni musiałem zostać w szpitalu. W tym czasie w mojej głowie snułem różne rozważania. Wespół z Donthem uznaliśmy, że zrąbał nas jeden z sowieckich asów – w jednej z naszych rozmów padło nazwisko Safonowa, innym razem Pokriszina, i dopiero koledzy z artylerii przeciwlotniczej, którzy zestrzelili jednego z naszych pogromców powiedzieli nam, że Sowieci byli z 11 pułku myśliwskiego gwardii. Mam nadzieję, że wrócę do służby zanim wojna się skończy i będę miał jeszcze okazję wyrównać rachunki z gwardią!

    29 czerwca pomimo protestów lekarzy i pielęgniarek opuściłem szpital polowy w Lesku. W tym czasie dotarł do mnie obiecany przez dowódcę krzyż żelazny II klasy, którego nie mogłem z czystym sumieniem nosić na mundurze, dopóki nie wyrównałem rachunków z sowiecką gwardią.

    [​IMG]

    1 lipca wczesnym rankiem dotarłem na pułkowe lotnisko, w pobliżu małej wioski Katni, gdzie stwierdziłem, że mój samolot „biała ósemka” został pod Lwowem, gdyż jakiś cwaniak z pułku rezerwowego myślał że wskoczy na moje miejsce na dłużej. Niedoczekanie twoje! Tymczasem nie było dla mnie żadnego samolotu, musiałem więc liczyć na dobroć dowódcy. Tym razem z pomocą przyszedł mi major Wetzler, który wziął mnie ze sobą na osłonę wojsk lądowych w północnym odcinku naszego natarcia. Niestety – grupa zwiadowczych Emili operujących nad Witebskiem miała więcej szczęścia – napotkała pojedynczego Miga-3, który nie miał szans z przeważającymi liczebnie Emilami. Wykonaliśmy krótki patrol, i wróciliśmy na lotnisko w Katni, gdzie czekała już na mnie moja maszyna.

    [​IMG]

    Tego samego dnia powrócił do naszej jednostki Obert Donath. Po prostu uciekł ze szpitala z niedoleczonym płucem, przyjechał razem z jakimś transportem amunicji do jednostki, na miejscu zażądał samolotu i paliwa, które oczywiście otrzymał i dołączył do nas.
    Przez całą noc przygotowywałem się do walki. W kantynie trwała w najlepsze pijacka popijawa, ale ja trzymałem się na uboczu i razem z moim nowym prowadzącym Pflazem rozmawialiśmy o technice sowieckich myśliwców. Zgodziliśmy się, że nowe maszyny VVS, nie mogą równać się ze starymi I-16, które przysporzyły nam sporo kłopotu – cholernie zwrotne małe i trudne do trafienia.

    [​IMG]

    2 lipca 1941 roku… Zadanie – osłona niemieckich zgrupowań pancernych i ich magazynów zaopatrzenia w rejonie wsi Toloczin. Punktualnie o trzynastej czterdzieści pięć osiem maszyn z naszego pułku odrywa się od ziemi. Formujemy szyk i wchodzimy na wskazaną nam przez dowództwo wysokość. Wreszcie na horyzoncie pojawiają się drobne kropeczki.
    - Uwaga Iwany!
    - Przyjąłem zrozumiałem – głos majora Wetlzera jest spokojny. Donath prowadzący naszą czwórkę milczy – nie powinno go tu być i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Razem z nami cztery maszyny z „Czarnych niedźwiedzi”, dobrzy piloci, ale straszne moczymordy.
    - Hej, prowadzący Niedźwiedzi, do prowadzącego Jelonków!
    - Mów Czarny!
    - Dajcie nam pohulać z myśliwcami!
    - Dobra – głos Wetlzera jest spokojny – bierzcie ich!

    [​IMG]

    Ruszamy teraz w stronę bombowców, które przyjmują już szyk obronny. Nabieram wysokości i spadam do ataku. Kieruje się na idący w dole bombowiec, dostrzegam jednak, że na prawo ode mnie idzie ostatnia maszyna jednej z ostatnich trójek. Kieruję się w jej stronę. Wróg – to Sb-2, Szybkij Bombardiriowszczik-2, znany weteranom wojny w Hiszpanii jako „Katiuszka”, szybki bombowiec, który do czasu przybycia pod hiszpańskie niebo Bf-109 Legionu uciekał nawet myśliwcom. Teraz role się odwróciły. Mam wroga w celowniku i otwieram ogień. Kolejne pociski przesuwają się po maszynie wroga, przechodzę tuż nad jego lewym skrzydłem, gdy nagle czuję, że coś jest nie tak z silnikiem. Spoglądam na Sb-2 – pilot uśmiecha się szyderczo, ale to z jego silnika bucha ogień.
    - Ósmy! Wracaj do bazy.
    - Przyjąłem! – Pflaz idzie tuż za mną.
    - Ósmy, gratulacje. Twój Sb-2 ma silnik w ogniu, idę po resztę.
    - Dzięki. Uważaj na siebie…
    Po chwili widzę jak atakowany przeze mnie Sb-2 wali na skrzydło nad Tolczin. Ruscy chcą bawić się w samobójców i walą taranem w jakąś fabrykę. Durnie, nie wiedzieli że są tam aresztowani rosyjscy robotnicy kolejowi. Brawo Iwany, właśnie zabiliście swoich. Tymczasem wracam kosiakiem nad lotnisko i ląduję bez silnika. Otaczają mnie mechanicy – gdzie leży przyczyna defektu silnika?
    - Rosyjski strzelec pokładowy musiał wpakować w Ciebie krótką serię – tłumaczy Hans, mój magik od samolotu – Popatrz na osłonę silnika – podziurawiona jak sito. Gdybyś zahaczył o jego skrzydło łopatami śmigła, to byłby pogięte, ale obudowa byłaby cała.
    - Parszywy pech…
    - Nie martw się. Rosja duża, zdążysz jeszcze zestrzelić kilku bolszewików.
    Tymczasem z lotu bojowego wracają kolejne maszyny. Brakuje jednej… Donatha. Major Wetzler rozpoczyna odprawę.
    - No cóż, zestrzeliliśmy dzisiaj… uwaga osiemnaście maszyn nieprzyjaciela, za cenę trzech własnych. Niestety straciliśmy jednego pilota… Oberst Donath staranował dwa Sb-2 z ładunkiem bomb burzących – lecieli wprost nad Cerkiew, gdzie schronili się cywile. Władze Tolczinu chcą uhonorować Donatha mszą żałobną. Przy okazji, oberst zestrzelił dzisiaj cztery maszyny, w tym dwie taranem.. Dokonania pozostałych nie są tak imponujące Pfalz, chyba dzięki swojemu skrzydłowemu, a raczej jego nieobecności, zaliczył trzy zestrzelenia, major Kessler jedno, Burgmeier jedno, Panzer jedno i nasz pechowiec Herbert jedno. Co się tam działo w powietrzu?
    - Nie wiem. Silnik mi padł, proszę rozmawiać z mechanikiem.

    [​IMG]

    - Dobrze się spisaliście. Wy Herbert też. Niejeden wyskoczyłby ze spadochronem, a wy odprowadziliście maszynę na lotnisko. Ale widać przynosi wam pecha. Jutro polecicie na białej czwórce. Leistner nie potrafi latać, więc może nauczy się czegoś na białej ósemce… Ah, byłbym zapomniał. Przedstawię was do awansu. Uratowaliście maszynę, zestrzeliliście wroga. A to najważniejsze.


    [video=youtube;T4FDqo5xFtc]http://www.youtube.com/watch?v=T4FDqo5xFtc[/video]
     
  6. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Ło, no to coś fajnego. Jakich maszyn można się spodziewać?
     
  7. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Arado 234, Focke Wulf Ta 152 H-1, Go 229 A-1, He 162 A-2, He 162 C, Me 262 HG, oprócz A-1 i A-2, Ta 183, Heinkel Lerche III B-2.
     
  8. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Ta 152 pasuje tu trochę jak kwiatek do kożucha (brak napędu odrzutowego). No i ciekawe jak będzie się latało na Heinkel Lerche nr 3;)
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie