Monarchia Austro-Wegierska - AAR z gry Austrią

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Problem., 23 Styczeń 2006.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Problem.

    Problem. Aktywny User

    Jest to mój pierwszy AAR, dlatego proszę (może dziwnie to zabrzmi :mrgreen: ) o krytykę. Chciałbym wiedzieć co robię źle, co mogę poprawić, czego jest za dużo, czego za mało itp. Chcę się z odcinka na odcinek poprawiać ;) Mam nadzieję, że mimo wszystko się spodoba. Czekam na Wasze komentarze :wink:
    Jakby były problemy z grafiką (obrazkami), albo ktoś znalazłby jakieś literówki, błędy itp. proszę napisać o tym, a na pewno poprawię :wink:
    Gram na wersji zpatchowanej do 1.3, poziom trudności Agresywny/Normalny, lekkie modyfikacje gry (dodałem trochę eventów itp. :wink: )



    [center:324e4cb49d]Monarchia Austro-Wegierska[/center:324e4cb49d]
    [center:324e4cb49d]AAR z gry Austrią[/center:324e4cb49d]


    [​IMG]

    Austria po I wojnie światowej była słabsza niż kiedykolwiek. Traktat wersalski ograniczał jej ziemie do rdzenno niemieckich przez co utraciła prawie wszystkie posiadłości - Czechy, Morawy, Śląsk Cieszyński i Opawski, Galicję, Dalmację, Styrię Południową, Bukowinę, Tyrol Południowy. Od czasu zamieszek po rozpadzie cesarstwa i oddzieleniu się Węgier gospodarka była zdruzgotana. W 1920 Liga Narodów wymusiła na Austrii podpisanie dokumentu zabraniającego jej przyłączenia się do Niemiec (czego ówczesny rząd bardzo pragnął) i militaryzacji dużej ilości terenów. Austria mogła posiadać jedynie parę dywizji potrzebnych do obrony swojej niepodległości. W miastach panował głód, drastycznie wzrosło bezrobocie. Dopiero pod koniec lat 20 sytuacja zaczęła się stabilizować. Rozbudowa przemysłu zapewniła wiele miejsc pracy, a ludziom zaczęło żyć się dostatniej. W 1935 roku, po objęciu władzy przez premiera Wilhelma Miklasa, Austria odzyskała większość dawnej siły. Może nie była na tyle potężna, żeby zagrozić mocarstwom, z którymi graniczyła. Niemcy bardzo chciały przyłączyć odbudowane państwo do Rzeszy, ale Austria już przetrwała kryzys. Teraz trzeba było postanowić jaka maiała być dalsza polityka.


    [​IMG]
    Posiadłosci Austrii 1 stycznia 1936 roku


    Ustrój, jak i rząd w Austrii pracował zupełnie inaczej niż myśleli dyplomaci z innych państw.


    [​IMG]


    Uważali, że jesteśmy państwem skrajnie prawicowym i faszystowskim. Istniała demokracja, ale o wszystkim decydował jeden człowiek - despotyczny premier Miklas, który był uważany przez naród za bohatera. Wprowadził uchwały dające mu ogromną władzę, przez co w każdej chwili mógł wyrzucić członków rady zagrażających jego panowaniu. Rządził tak już od roku i wszystko bardzo dobrze się układało. Ostatecznie wyprowadził Austrię z kryzysu i wyprodukował parę dodatkowych dywizji. Właśnie na dziś, 2 stycznia 1936 roku zwołał wielką naradę. Zaprosił na nią jedynie najwierniejszych i najbardziej lojalnych z zarządu. Przybyli na nią między innymi: Julius Raab (minister zbrojeń), Kurt von Jansa (szef sztabu) oraz Eduard Baar-Baarenfelds. Obrady rozpoczął premier:
    - Witam wszystkich zebranych. Mam nadzieję, że podróż nie była zbyt męcząca. Pewnie każdy zastanawia się dlaczego wszyscy się tu spotkaliśmy. Postanowiłem wprowadzić drastyczne zmiany w polityce i pragnę się z Wami skonsultować - premier gestem ręki nakazał, aby wszyscy usiedli. - Jak zapewne sami zauważyliście czasu się zmieniły. Już nie jesteśmy malutkim państewkiem zdanym na łaskę innych mocarstw i Ligi Narodów. Nie możemy już zejść z drogi rozwoju, którą już raz obraliśmy. Wiem, że zmiany są trudne, ale także są potrzebne. Wcześniej postanowiliśmy, że wykorzystując nieuwagę innych państw skupionych na działaniach III Rzeszy i Hitlera wyprodukujemy nowe dywizje piechoty. Plan się udał. Jednak inne państwa nadal chcą Nas do siebie przyłączyć. Trzeba podjąć drastyczne kroki. Kiedy Wy bawiliście się przez święta, ja rozmyślałem i planowałem. Sami nie przetrwamy tej burzy. Postanowiłem na nowo powołać do życia sojusz Austro-Węgierski!
    - Ależ to niemożliwe! Co z innymi narodami? Co z ludnością? Przecież to bezsens! Nie zgadzam się! - oburzył się szef sztabu.
    Zresztą nie bez przyczyny każdy z zebranych był oburzony. Jednak Miklas nadal spokojny powiedział:
    - Jak informuje nasz wywiad ludność ma już dość polityki rządu węgierskiego. Chcą zmian. W naszym kraju od jutra, co pół godziny będą puszczane w radiu audycje propagandowe. Austriacy nam zaufają... Zresztą to już nie ważne. Wysłałem dyplomatów z propozycją do premiera Węgrów.
    Nikt nie miał już odwagi zaprotestować. Debata trwała jeszcze długo. Ustalono podczas niej całą politykę Austrii na nadchodzące miesiące. Jednak nikt nie wiedział, co się do końca kształtuje w umyśle Miklasa.

    Następnego dnia dyplomaci nie przynieśli dobrych wieści.


    [​IMG]

    Postanowienie było jedno. Tego, co już się zaczęło nie da się przerwać. Austro-Węgry muszą powstać, inaczej niepokoje społeczne znowu pogrążą Austrię. Kolejne zebranie w rezydencji Miklasa uchwaliło plan wojny z Węgrami, oznaczonej kryptonimem „Renesans”.


    [​IMG]

    Austriacy dysponowali 7 dywizjami przestarzale uzbrojonych i niedoświadczonych piechurów. Posiadali oni broń jeszcze z czasów I wojny światowej. W nowoczesny sprzęt wyposażeni byli jedynie strzelcy górscy stanowiący 1 całą dywizję. Do tego dysponowali jeszcze dywizjonem dowodzenia i kawalerii. Po wypowiedzeniu wojny stały się one Korpusami Gwardii Cesarsko-Królewskiej - tak samo jak za czasów dawnych Austro-Węgier.


    [​IMG]

    4 stycznia 1936 roku wszystkie dywizje ruszyły z Wiednia w kierunku jednego z największych miast blisko granicy - Györu. Plan zakładał, że wojskom uda się do niego dostać i zająć bez walki. Jedyny opór mogły stawiać wojska przygraniczne. Okazało się jednak, że z Budapesztu szybko zostały przerzucone 3 dywizje i pierwsze zajęły miasto. Później doszły również posiłki, które składały się z kolejnych 3 dywizji. Walki były zażarte, a szala zwycięstwa przechylała się to na naszą stronę, to na stronę wrogów. W końcu obrońcy Györu poddali się naszym niezwyciężonym oddziałom. Największe straty poniósł I korpus piechoty, ale zostały one uzupełnione przez posiłki.
    Reszta wojsk maszerowała dalej, w kierunku miasteczka Pecs. Celem ich było zdobycie miasta, a następnie natarcie z kierunku południowego na stolicę Węgier - Budapeszt. Mimo, że ludność w Pecs jako jedyna nie chciała wspomóc Austriackich żołnierzy, udało się zdobyć miasto. Teraz wystarczyło przebić się przez dość słabe umocnienia znajdujące się na drodze do stolicy. Jak donosił zwiad Węgrzy przerzucili większość sił do prowincji Szeged, myśląc, że Austria uderzy dalej w tym kierunku. Jednak Cesarskie wojska ruszyły na Budapeszt. Linia umocnień okazała się nadzwyczaj mocna. Znajdowało się tam zaskakująco wiele stanowisk artylerii, która zadawała dotkliwe straty szeregom naszych wojsk. Jak informował wywiad Węgrzy nie powinny posiadać zbyt wielu brygad artylerii. Podejrzewano, że jakieś inne państwo wspierało w działaniach wojennych Węgrów. Żołnierze austriaccy podczas podejścia pod Budapeszt, przebijając się przez linie umocnień przeżywali prawdziwe piekło. Każdy kilometr umocnień kosztował życie wielu ludzi. Dowództwo nie brało pod uwagę możliwości wycofania się. To uderzenie na pewno się uda!


    [​IMG]
    Cieżkie walki o Budapeszt


    Wreszcie 19 stycznia nasze wojska triumfalnie wkroczyły do stolicy. Węgierska armia była w odwrocie, dlatego postanowiliśmy rezerwami kontynuować natarcie. Przebiliśmy się przez osłabione umocnienia dostając się na teren prowincji Szeged. Zreorganizowany I Korpus Piechoty uzupełnił straty ochotniczą ludnością Budapesztu, która chciała masowo wcielać się do wojska. Wybrano jak na razie jedynie najbardziej doświadczonych i zaprawionych w węgierskim wojsku obywateli. Reszcie ludności nakazano odbudowę zrujnowanego miasta. Większość budynków należało na nowo odbudować, co wiązało się z wielkimi kosztami. Obywatele jednak okazali wielką pomoc finansową i od razu zaoferowali niezbędną pomoc. Pojawiły się nawet gdzieniegdzie propagandowe plakat „Własnymi rękami odbudujemy na nowo Cesarstwo”


    [​IMG]
    Zrujnowany Budapeszt

    Naszym nowym celem było miasteczko Debrecen, które stanowiło bardzo ważny punkt strategiczny. Wiele kilometrów umocnień zbudowanych za rzeką, która była pierwszą, naturalną zaporą na drodze naszych wojsk. Wysłaliśmy tam wszystkie dywizje oprócz tych, które stacjonowały w Budapeszcie i nadzorowały prace nad odbudową stolicy. Debrecen jako ostatnie schronienie rządu dysponowało jeszcze znacznymi siłami, w tym bataliony artylerii i doskonale wyposażonych żołnierzy. Dzięki działaniu zbuntowanej, miejscowej ludności, Armii Węgierskiej zaczęło brakować zaopatrzenia. Piechota musiała oszczędzać każdy nabój, a artyleria straciła wszystkie pociski. Węgrzy musieli jak najszybciej wycofać się, uciekając przed Austriakami. Linie umocnień zostały zdobyte, a armia wkroczywszy do Debrecen wymordowała wszystkich przeciwników zjednoczenia Austrii i Węgier. Jeszcze do 10 lutego żołnierze tępili przeciwników - jak to określił wielce zadowolony premier Wilhelm Miklas - „nowego ładu”. Wreszcie 11 lutego ogłoszono całemu światu informację o powstaniu Austro-Węgier - nowego Cesarsko-Królewskiego mocarstwa.


    [​IMG]


    Cała Austria i Węgry tonęły w kolorach flag obu państw. Ludzie wiwatowali, a wojna przyniosła same korzyści. Jedynie Liga Narodów była do rewolucji źle nastawiona. Zostały pogwałcone warunki traktatu wersalskiego. Ale uwagę innych państw odciągał od Austrii Hitler, który zdobywał coraz większą władzę. Zaskakujące było to, że premier Włoch - Mussolini - nastawiony był do nas przyjaźnie. Wysłał dyplomatów z zaproszeniem naszego premiera na spotkanie w Rzymie.
     
  2. Problem.

    Problem. Aktywny User

    Zamieszczam obiecywanarelację pierwszoosobową. Nie wiem jak Wam się spodoba to, że oprócz normalnych tekstów z gry (zebrania rządu, wojny, dyplomacje itp.) będę zamieszczał częsciu uzupełniające w postaci "pamietnika". W tej i nastepnej części mam zamiar opisać wojnę z Węgrami ;) Wiem, że teraz bardzo krótko napisałem, ale wolę przerwać w tej chwili, niż np. podczas bitw. Mogłbym oczywiście zamieścic cały w jednej odsłonie, ale pomyślałem, że lepszę będa krótsze, ale częste aktualizacje. Proszę o komentarze ;)

    [center:3c9deae21a]"Pamiętnik Żołnierza"[/center:3c9deae21a]
    [center:3c9deae21a]Odcinek 1[/center:3c9deae21a]
    [center:3c9deae21a]Dodatek do AAR'u[/center:3c9deae21a]

    (...) 4 stycznia zbudził mnie dźwięk trąbki. Byłem, mimo snu, bardzo zmęczony wczorajszymi ćwiczeniami. Nie wiedzieć dlaczego, od jakiegoś miesiąca coraz bardziej nas cisną w jednostce. Chcąc, nie chcąc musiałem zwlec się z pryczy i jak najszybciej przebrać się w mundur. Ledwie zdążyłem założyć spodnie, kiedy Francko już ubrany zaczął rozmowę.
    - Jak myślisz, co będziemy dzisiaj robić? - od razu widać było, że był bardziej wyspany niż ja - Mam nadzieję, że nie dokopią nam znowu warty.
    - Będzie to, co zwykle. Mam już dosyć tego wszystkiego. Po co zachciało mi się iść do wojska? Gdybym wiedział, co mnie czeka. Ale przynajmniej mam świadomości, że przysłużę się chociaż trochę ojczyźnie.
    - Nie mów, że z ciebie taki patriota. Każdy stąd chciałby jak najszybciej uciec.
    - Nie znasz się na żartach - skończyłem rozmowę i też już gotowy czekałem na poranną odprawę.
    Chwilę po tym drzwi otworzyły się i wszedł dobrze wszystkim znany plutonowy oraz jeszcze inny wojskowy. Po całej sali rozległ się szmer.
    - Porucznik - każdy przekazywał informację dalej.
    - Cisza żołnierze. Nie mamy czasu na zbędne wyjaśnienia. Zresztą szczegółowe informacje nie są wam potrzebne ... - nastąpiła chwila ciszy - Chcę was widzieć w pełnym rynsztunku, gotowych do wymarszu za dziesięć minut. O piątej wyruszamy.
    Porucznik szybkim krokiem wyszedł pozostawiając nas w niepewności. Teraz zaczął mówić plutonowy.
    - Chciałbym wam powiedzieć parę spraw, abyście byli lepiej przygotowani na to, co was czeka... Mamy wojnę, a wy, wraz z całym V Korpusem zostaniecie wysłani na front... Jakieś pytania?
    Nikt nie chciał w to uwierzyć. Dopiero co skończyła się wojna, a tu zaczyna się kolejna. Nikt nie miał zamiaru wstępując do tej jednostki kiedykolwiek walczyć. Myśleli, że niespokojne czasy się skończyły i jedyne co ich czeka, to pilnowanie porządku. Szczerze mówiąc ja też miałem taki zamiar. Myśli krążyły mi po głowie. Co o tym myśleć? Wreszcie, ktoś zadał pytanie, które mimo, że było najważniejsze, nikomu nie przyszło na myśl.
    - Z kim będziemy walczyć?
    - Napięta sytuacja polityczna z Węgrami przerodziła się w wojnę. Niestety ogłoszono to tak nagle, że nie mogliśmy was wcześniej przygotować. Przed budynkiem usłyszycie jaki będzie nasz cel i zadania. Teraz możemy mieć jedynie nadzieję, że wszystko szybko się skończy. A teraz nie marnujcie już czasu - spojrzał na zegarek - zostało zaledwie pięć minut. Spakujcie się szybko i czekam na was razem z transportem przed wyjściem.
    Po tych słowach każdy gorączkowo zbierał wszystkie swoje rzeczy w wrzucał je do toreb. Sam nie posiadając wiele (z dodatkowych przedmiotów miałem schowaną jedynie paczkę papierosów i kilka zdjęć chłopaków z mojego oddziału.


    [​IMG]
    Grudniowe ćwiczenia w nowych zimowych mundurach


    [​IMG]
    Przed koszarami, przygotowani do przeglądu.



    Kiedy wszyscy byli względnie gotowi ustawiliśmy się i wymaszerowaliśmy z koszar. Przed nami szły inne drużyny. Jak widać całą jednostkę postawili w stan gotowości. W końcu nie ma co się dziwić - mamy wojnę. Sam nadal nie mogę w to uwierzyć. A jeszcze parę godzin temu normalnie sobie spałem, nie będąc niczym zatroskany. Nigdy nie widziałem prawdziwej wojny. Jedyny jej obraz pamiętam z opowieści mojego taty - brał on udział w, jak to nazywał, wielkiej wojnie. Wtedy jeszcze istniały Austro-Węgry. Wszystko było inaczej. Teraz ludzie nie maja żadnych perspektyw na przyszłość. Każdemu ciężko się żyje. A tu dodatkowo ta wojna...
    Przed koszarami stały dziesiątki ciężarówek, a kolejne stały na drodze dojazdowej. Wszystkie były prawie takie same - stare, pordzewiałe, pamiętające czasy dawnej wojny. Jak widać miały nas zabrać na front.
    Plac wypełniał się coraz to większym tłumem. Pewnie mają zabrać całą dywizję. Po chwili wszyscy zebrali się i ustawili w kolumnach. Nam jak na nieszczęście przyszło stanąć w pierwszym szeregu. Zauważyłem naszego plutonowego czekającego przy jednej z ciężarówek. Każdy z dowódców zajmował po jeden, bądź dwa transportery dla swojej drużyny. Znajomy chorąży chwycił „krzykaczkę” i zaczął prowadzić zapowiedziana odprawę.
    - Żołnierze, dowódcy jesteśmy w stanie wojny z Węgrami. Naszym zadaniem jest wyruszenie w kierunku miasta Györ i mamy za zadanie zająć je. Musimy razem z dywizją kawalerii oczyścić drogę dla reszty V Korpusu oraz wszystkich innych dywizji. Wiem, że to wasze pierwsze działania wojenne, ale musicie mimo to walczyć mężnie. Zadania dla poszczególnych oddziałów przekażą wam przełożeni. Każda drużyna ma się do nich udać i pytać o dalsze instrukcje.
    Tak jak wszyscy podbiegłem szybko do plutonowego.
    - Wiem, że sytuacja jest ciężka, ale musicie sobie poradzić. Podzielcie się na grupę siedmio i ośmioosobowe i ładujcie się na ciężarówki. Anders! - jeden z żołnierzy do niego podbiegł - weź to i rozdaj w swojej grupie. Poprowadzisz ją. Ja wezmę drugą.
    Kiedy znalazłem sobie miejsce i usiadłem na worku, wtedy plutonowy uderzył dłonią w dach i ciężarówka szarpnąwszy ruszyła.
     
  3. Problem.

    Problem. Aktywny User

    Mimo, że nie było żadnych komentarzy (trochę się zawiodłem) to i tak zamieszczam dalszą część. Życzę miłe lektury i proszę o komentarze ;)



    [center:12b517def0]"Pamiętnik Żołnierza"[/center:12b517def0]
    [center:12b517def0]Odcinek 2[/center:12b517def0]
    [center:12b517def0]Dodatek do AAR'u[/center:12b517def0]

    (...) Jak poinformował nas plutonowy właśnie przekroczyliśmy granicę. Wszystko mnie bolało od parogodzinnej podróży (wyjechaliśmy rano, a teraz już jest prawie południe). Cud, że rzęch, którym jechaliśmy nie rozpadł się po pierwszym kilometrze. W czasie jazdy dowódca wszystko nam wyjaśnił. Powiedział, że walczymy, aby na nowo odbudować Austro-Węgry. Nie wiem po co, to robimy, ani dlaczego musimy walczyć. Jednak tego dnia dotarła do nas dobra wiadomość: I i IV Korpusowi udało się zająć miasto Györ, dlatego zmieniamy nasz cel podróży - będziemy szturmować Budapeszt! Dodatkowo dowiedzieliśmy się, że zmieniono nazwy wszystkim Korpusom (nam też) na te, które obowiązywały przed rozpadem Austro-Węgier. Pewnie chcą tym obudzić w nas patriotyzm. Teraz moja jednostka nazywa się V Korpusem Armii Cesarsko-Królewskiej.
    Od plutonowego dostaliśmy nowy zarys naszych działań.

    TAJNE

    ROZKAZ 101-ACC V Korpus Armii CK, Sztab Kompani, Węgry, 4 stycznia 1936

    1) MISJA
    a. Zaatakować i przebić się przez umocnienia niedaleko miasta Budapeszt, aby umożliwić reszcie sił dotarcie do Budapesztu. Zdobyć miasto Budapeszt, wspierani przez III Korpus Piechoty CK. Zlikwidować baterię dział artylerii. Wyeliminować napotkany opór.
    2) WYKONANIE
    a. Zamiary: 5 stycznia o godzinie 10:00 1936 roku jednostki V Korpusu Armii CK (dywizja nr 1) rozpoczną natarcie na umocnienia niedaleko miasteczka Szekesfehervar z zamiarem przebicia się przez umocnienia (oczekiwane wsparcie III Korpusu Piechoty CK). Następnie dywizja nr 1 skieruje się w stronę Budapesztu i zajmie przedpole, dzięki czemu V Korpus zajmie dogodniejsze pozycje w samym mieście. Informacje dotyczące ataku na stolicę zostaną przekazane po zdobyciu umocnień.
    3) SYTUACJA
    a. Siły nieprzyjaciela zostały skoncentrowane w stolicy państwa - Budapeszcie. Stanowiska obrony (linia umocnień przebiega blisko rzeki Dunaj, a najbardziej wysunięte pozycje sięgają miasteczka Szekesfehervar) są obsadzone większością dywizji węgierskich. Wywiad donosi o obecności 3 dywizji wspieranych przez nieruchome stanowiska broni przeciwpancernej (działa 50mm Pak 38 - produkcji niemieckiej)
    b. Siły nieprzyjaciela:
    a) 1 dywizja Węgierska
    b) Okopana artyleria (Pak 38)
    c) 2 dywizja Węgierska z brygadą inżynieryjną
    c. Nasze siły:
    a) Cześć V Korpusu Armii CK - dywizja nr.1
    b) III Korpus Piechoty CK
    4) POGODA
    a. Pochmurno, zimno (możliwe opady śniegu) Widoczność: 500 m.
    5) TEREN
    a. Otwarta przestrzeń, mało osłon, śnieg.
    b. Okopy i bunkry.



    [​IMG]
    Działa 50mm Pak38


    Podróż dłużyła się coraz bardziej. Fakt, że niedługo mogę zginąć przyprawiał mnie o uczucie bezsilności. Postanowiłem sobie, że nigdy nie stchórzę. Będę walczył tak, jak mój ojciec podczas wielkiej wojny. Plutonowy (całe szczęście, że chociaż on okazuje się człowiekiem i o wszystkim nas informuje) powiedział, że na miejscu dostaniemy broń i zapas amunicji.. Uzbrojeni będziemy w bardzo stare, ale (jak mówi dowództwo) - działające Mannlichery z 1895. Są to lekkie karabiny powtarzalne. Sam nigdy z takiego nie strzelałem, ale trochę o nim słyszałem od ojca.
    Im dalej jechaliśmy, tym więcej było śladów, po pociskach artyleryjskich oraz ciał zabitych żołnierzy. Widok ten nie był pocieszający, a niektórzy tracili ducha i chcieli zdezerterować. Paru wyskoczyło z ciężarówki, ale natychmiast upadli słysząc strzał karabinu. Dowódcy siłą zaciągnęli ich z powrotem do ciężarówki, a konwój ruszył dalej. Nie wiem ile nas razem było, ale sądząc po tym, że jest tu prawie cała dywizja, na pewno parę tysięcy. Stojący przy drodze żołnierze zatrzymywali czasami ciężarówki i nakazywali im skręcić w żądanym kierunku - na inny odcinek frontu. Coraz głośniejsze były odgłosy walki, a na niebie widać było co pewien czas rozbłyski. Nikt nie śmiał nawet się odezwać. Powoli zapadał zmrok.
    Obudził mnie głośny huk. Na początku nie wiedziałem do końca, gdzie się znajduję, ale po chwili zrozumiałem - dojeżdżamy na miejsce. Świadczyły o tym kolczaste druty i opuszczone okopy. Francko pierwszy raz od początku zaczął rozmowę:
    - Masz szczęście, że trochę pospałeś. - ziewnął - Sam od godziny się męczę. Powiedzieli, że za 15 min będziemy na miejscu, a tam trochę się prześpimy.
    - Która jest godzina? - zapytałem nadal półżywy.
    - Z moich obliczeń wynika, że koło 12 w nocy. Spałeś dobre 5 godzin.
    Rozmowa się urwała, ponieważ kolejny huk przypomniał o obecności wroga. Parę kilometrów dalej nasi rodacy walczyli. Kilka minut później wjechaliśmy w las. Wszędzie było wiele połamanych drzew, które były usunięte z drogi. Skręciliśmy w lewo, a ciężarówka podskakiwała coraz bardziej na wybojach. Zatrzymaliśmy się przed szałasem z pozoru wyglądającym na drewniany, ale był okryty siatką, która maskowała również mały drewniany budynek przylegający do szałasu. Były to pewnie skład amunicji oraz polowy sztab.
    - Wszyscy wysiadać! - krzyknął plutonowy - i zebrać się przed składem broni. Dostaniecie broń.
    Wszyscy zaczęli wysiadać i ustawiać się w szeregu przed szałasem, który był prowizorycznym składem uzbrojenia. Kiedy po kolei przechodziliśmy obok dwóch żołnierzy dostawaliśmy broń i zapas amunicji (5 magazynków). Chyba dostaliśmy najmniej złożoną broń, jaką dysponowało wojsko. Chociaż miało to swoje zalety - można było szybko przeładowywać. Nie miałem czasu, aby jej się dokładnie przyjrzeć, ponieważ plutonowy, po krótkiej rozmowie z żołnierzem krzyknął:
    - Macie szczęście! Możecie się jeszcze przed walką przespać. Idźcie za mną do okopów! - ruszył szybkim krokiem między drzewa. Przedzierałem się prawie biegnąc z resztą oddziału. Wreszcie dotarliśmy do odrobiny wolnej przestrzeni. Było tam wiele wykopanych w ziemi okrągłych dziur w połowie przykrytych gałęziami.
    - Podzielcie się po dwóch na jeden okop i prześpijcie się! - powiedział plutonowy.
    Razem z Franco szybko znaleźliśmy wolne „legowisko” i przykrywszy się pledem od razu usnąłem.
     
  4. Problem.

    Problem. Aktywny User

    Mam nadzieję, że i ta cześć się Wam spodoba ;)


    [center:ed34d886f4]"Pamiętnik Żołnierza"[/center:ed34d886f4]
    [center:ed34d886f4]Odcinek 3[/center:ed34d886f4]
    [center:ed34d886f4]Dodatek do AAR'u[/center:ed34d886f4]


    (...) Ze snu wybudził mnie zimny powiew nadchodzącego poranka. Sądząc po cichych rozmowach i szmerach wszyscy, tak jak ja, powoli stawali na nogi. Otuliłem się mocniej płaszczem i zacząłem sprawdzać karabin. Świetnie leżał w ręce. Możliwe, że niedługo uratuje mi życie.
    Plutonowy podchodził i każdemu rozdawał bułkę i kiełbasę z torby na plecach. Myślałem, że wreszcie zjem coś normalnego, ale tak suchego pieczywa do tej pory nie widziałem. Jednak po całym dniu bez niczego w ustach można zjeść wszystko. Nawet nie zdążyłem po jedzeniu się oblizać, kiedy plutonowy po kolei wyciągał nas z dziur. Każdego poklepał po plecach i polecił ustawić się w szeregu. Kiedy już każdy zajął miejsce ruszyliśmy przez las. Drzewa powoli się przerzedzały, aż wreszcie wyszliśmy na jego skraj.
    - Jak zapewne się domyślacie za chwilę czeka was walka. Boicie się i nie macie najmniejszej chęci walczyć za nic. Jednak nie chodzi tu o zwykłą wojnę. Chcemy razem odbudować dawną potęgę. - plutonowy zaczął przemowę - Nie będzie to łatwa droga. Czeka nas wiele przeszkód, ale ci, którzy dotrwają do końca zostaną nagrodzeni. Pomyślcie, że jeśli przegramy wróg wedrze się w nasze granice i zacznie palić, kraść i zabijać wszystko, co wasze! Czy chcecie na to pozwolić? Walczcie za ojczyznę i za wszystko, co Wam bliskie. Kiedy usłyszycie sygnał nie ustępujcie, przyjcie dalej dla chwały ojczyzny. Pomścijcie wszystkie krzywdy, które wam wyrządzono.
    Mimo, że taka przemowa nie pasowała do tej sytuacji i obecnych wydarzeń podniosła wszystkich na duchu. Stanęły mi przed oczami obrazy konających bliskich, rozstrzeliwanych przez węgierskich złoczyńców. Musimy wygrać! Z dalszych rozmyślań wyrwał mnie czysty dźwięk trąbki.
    - DALEJ! - krzyczał plutonowy
    Ktoś popchnął mnie i zacząłem biec przed siebie. Jak na razie nie wiedziałem, co się stanie? Dokąd zmierzam? Gdzie nieprzyjaciel? Gdybyśmy tutaj walczyli byłoby ciężko. Za linią lasu roślinność była uboga. Nie było osłon.
    Nagle usłyszałem głośny huk i ujrzałem niedaleko na ziemi niby małe ogniska - karabiny, które wypluwały dziesiątki śmiercionośnych kul. Nie wiedziałem co mam robić. Starałem się nie zauważać upadających towarzyszy. Kolejny huk i lekka łuna światła rozbłysła trochę dalej.
    - ARTYLERIA! - wszyscy zaczęli krzyczeć.

    [​IMG]

    Rzuciłem się na ziemię i wtuliłem głowę między ręce. Odgłos wybuchów mieszał się z jękami konających. Tuman piachu i kurzu spadł na mnie, a ja postanowiłem się trochę rozejrzeć. Wszędzie było pełno ciał. Obok mnie żołnierze powstawali i biegli dalej. Chciałem się gdzieś schować, ale kiedy powstałem nogi się pode mną ugięły. Zamknąłem oczy i siłą woli biegłem dalej. Wszędzie wybuchały pociski. Słyszałem płacz i błagalne wołania. Co mam robić? Spojrzałem i zobaczyłem niedaleko mnie krater powstały po wybuchu. Czym prędzej do niego pobiegłem i położyłem się na dnie. Nie mogłem walczyć. Widziałem tych, którzy mieli rodziny, dzieci, a teraz ginęli. Myśli kłębiły mi się w głowie. Muszę zabić każdego węgierskiego żołnierza, który podnosi rękę na moich rodaków! Spróbowałem wychylić się i zobaczyć co się dzieje. Artyleria wciąż zbierała śmiertelne żniwo. Jej huk mieszał mi się w głowie tłumiąc wszelkie myśli. Za mną biegła kolejna fala ludzi. Ujrzałem powiewające flagi austriackie. Węgrzy ponownie otworzyli ogień i kolejni żołnierze padali. Wtedy obok mnie upadł żołnierz targający wielkie pudło - zapewne radiostację.
    - Nasi giną, a oni nic! - założył słuchawki i zaczął nadawać - Odbiór....., odbiór..... Dowództwo? Tutaj odcinek B, radiostacja 8. Potrzebujemy wsparcia... Czegokolwiek... Odwołajcie nas wszystkich. Robią nam tu sieczkę! Jak to do ........ mamy atakować? Czy wy nie słyszycie? ........... dowództwo - rzucił słuchawkę.
    Teraz już wiedziałem, że odwrotu nie ma. Jedynie co pozostaje to zginąć z honorem. Coraz więcej żołnierzy próbowało się dookoła schronić leżąc na ziemi za krzakami. Już trzecia fala dołączała do nas. Trafił się jakiś wyższy stopniem, który krzyczał:
    - Zostaniemy tutaj to zginiemy! Na mój rozkazy biegniemy dalej! Na mój rozkaz!

    [​IMG]

    Każdy przygotowywał broń, a jeden z żołnierzy przyczepił do niej austriacką flagę. Niektórzy się żegnali, inni całowali nieśmiertelniki, a jeszcze inny zabierali trochę ziemi do kieszeni. Sam wspominałem sobie miły dom, żonę i szczęśliwe życie, które mógłbym prowadzić.
    - TERAZ! - usłyszałem krzyk
    Wszyscy wstali i zaczęli biec w stronę okopów, które z każda chwilą wydawały się coraz bliższe. Chyba mamy szczęście, ponieważ artyleria zaprzestała ostrzeliwania, a Węgrzy skupili ogień w inną stronę. Buty grzęzły mi w błocie, ale parłem naprzód. Jeszcze tylko sto metrów, osiemdziesiąt, siedemdziesiąt....
    -PADNIJ!
    Wszyscy upadli i schowali się w niewielkim rowie. Niektórzy nie mięli takiego szczęścia. Kule z karabinów zabiły kilku żołnierzy, a ich krew wszystkich ochlapała. Jedyne co było widać na twarzach moich towarzyszy to strach i zwątpienie. Każdy chciał znaleźć się w innym miejscy. Jedni płakali z powodu ran, inny nad zmarłymi przyjaciółmi.
    - Kiedy przestaną, biegniemy dalej! Wystrzelajmy te węgierskie diabły! - krzyczał żołnierz, który przejął flagę od zmarłego chorążego. - TERAZ!
    Znowu wszyscy poderwali się do biegu. Zrywał się coraz silniejszy wiatr, który na nieszczęście wiał w nasza stronę. Flaga łopotała, a my biegliśmy za nią. Już można było dokładnie dojrzeć zamaskowane okopy. Podniosłem broń i z biegu zacząłem pojedynczo strzelać. Tak zrobili wszyscy i już paru Węgrów padło. Każdy rzucił się ostatkiem sił w stronę okopów. Niestety zorientowano się, że próbujemy się przebić i skierowano na nas ogień z jednego KM’u. Paru z nas padło, a reszta doskoczyła do okopu. Z oczami palącymi od potu zacząłem strzelać do Węgrów. Cała linia obrony się przerwała! Dziesiątki żołnierzy dobiegało do stanowisk obrony. Razem z innymi ruszyliśmy w kierunku połączonych okopami bunkrów.

    [​IMG]

    Myśleliśmy, że już nic nie stanie nam na przeszkodzie, kiedy okazało się, że dalej jest coraz więcej Węgrów gotowych do obrony. Tłoczyliśmy się w okopach, chowając się za wszystkim co mogło dawać osłonę. Kule ponownie świszczały, a po jednej, jak i po drugiej stronie padało wielu żołnierzy. Jaki byłem naiwny, myśląc, ze jeśli dotrę aż tutaj wszystko się skończy. Nagle ponownie usłyszałem huk, ale tym razem tuż obok mnie. W uszach mi łomotało, a przed oczami ujrzałem ciemność.




    PS. Mam tylko jedna ogromną prośbę (chociaż tak naprawdę powinienem ja zamieścić gdzie indziej (bo tu zaglądają tylko Ci, do których akurat się teraz nie zwracam ;) ) Wiem, że nie każdemu się chce, i nie każdy ma czas, aby czytać AAR'y, ale wierzcie mi, nic tak nie podbudowuje autora i nie zachęca do dalszej pracy jak komentarz. Jak na razie AAR'y czytują ciągle te same osoby - autorzy innych AAR'ów. Ciężko jest myśleć, że poświęcasz godziny na szukanie i wertowanie materiałów, a później kolejne na pisanie, aby ujrzeć, że nikt tego nie docenia! Dlatego zwracam się z prośbą do wszystkich userów: Poświęcacie parę minut i przeczytajcie i tak już rzadko aktualizowane AAR'y. Dla autorów wiele to znaczy!



    Zamknięty oraz wyczyszczony

    Tomo55
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie