Najlepsi z najlepszych. AAR-y

Temat na forum 'HoI - AARy' rozpoczęty przez sewek247, 2 Luty 2009.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. sewek247

    sewek247 User

    W imieniu Państw Osi zapraszam do pisania AARów z naszej wspólnej batalii. Zgodnie z regulaminem nagród za AARa nie przewiduje się, ale mam nadzieję, że to was nie zniechęci. Powodzenia.:eek:k:
    ===============

    Dodano:
    Sen o Potędze

    Był mroźny poranek, kiedy przed bankiem Szweiz w Baden przy Geldstrasse 77 ukazała się szara postać wysokiego mężczyzny. Wysiadł on z pobliskiego przystanku okryty tanim płaszczem z materiałów kiepskiej jakości. Przechodząc przez ulicę rozejrzał się tylko raz, a lekko uchodząca para z jego ust oddawała ciepło jego wnętrza. Była godzina 7.05 rano, gdy strażnik otwierał drzwi banku:
    - Dzień dobry panie Wolfgangu, mroźny dzień dzisiaj mamy, prawda... z lekkim uśmiechem zagadnął stróż.
    - Dzień dobry, odparł od niechcenia mężczyzna wchodząc pospiesznie do banku.
    Tutaj czekał na niego ogromny hol, wspierany po bokach kolumnami, które dawały wrażenie przepychu i zamożności. Tymczasem mężczyzna jakby nie zważał na te pełne luksusu widoki i szybkim, acz pewnym krokiem zmierzał w kierunku zwężającego się holu, gdzie znajdowały się stalowe drzwi, a za nimi wejście do serca budynku.
    Wolfgang Mauer, bo tak się nazywał ów mężczyzna był pracownikiem tego banku, lecz tego dnia coś innego zwabiło go do tego budynku...
    Było to spowodowane wydarzeniami, które miały miejsce dzień wcześniej. Jako pracownik banku starał się być dokładnym i wyważonym w działaniu. Był grzeczny, ale z dystansem podchodził zarówno do obcych jak i rodziny. Jednak tego dnia zdarzyło się coś, co zburzyło jego całe dotychczasowe życie. Gdy jak zwykle wrócił po pracy do domu już od progu spotkało go zaciekawione spojrzenie Marty, jego małżonki.
    -Witaj kochany, powiedziała Marta pomagając zdjąć płaszcz mężczyźnie.
    - Jak minął dzień ? - dodała.
    - Najważniejsze, że jestem już z tobą, moja droga - odparł Wolfgang z widocznym uśmiechem na twarzy, po czym udał się do jadalni na wyczekiwany posiłek. Podczas obiadu Marta zawiadomiła Wolfganga, że otrzymał list z Buenos Aires, który nie jest podpisany.
    Zaciekawiło to Wolfganga więc postanowił przerwać posiłek i kazał Marcie przynieść ów przesyłkę. Otworzył...
    - Drogi Wolfgangu. Nie pamiętasz mnie, ale ja o tobie nie zapomniałem. Kazałem mojej opiekunce przesłać ci ten list w chwili, gdy będę już poza ludzką mocą. Jako mój syn powinieneś znać swoją historię i historię nas wszystkich, którzy walczyli za naród, za rodziny, ale niestety i za złudne nadzieje. Nie piszę ci w liście, kim byłem ja, ani kim jesteś ty, natomiast chciałem, żebyś sam dokonał wyboru i zdecydował czy chcesz znać swoja tożsamość. Widzisz mój synu, wiedziałem gdzie mieszkasz, gdzie pracujesz i nawet sam otworzyłeś mi skrytkę w swoim banku, żebym mógł tam przechować całe moje życie. Tam w skrzynce 55 znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania. Sam poznaj prawdę, o której inni boją się nawet pomyśleć.
    Po tej lekturze Wolfgang nie powrócił już do zupy, lecz usiadł przed kominkiem i począł rozmyślać nad swoim życiem i treścią listu. Nazajutrz wybrał się do pracy. Jednak tym razem w innym celu.
    Gdy Wolfgang zbliżał się do pomieszczenia ze skrytkami jak migoczące światełka przelatywały mu słowa ojca, które jakby echo ciągle odbijały się od ścian umysłu. Gdy wyjmował skrytkę 55 jego ręce drżały, i zatrzymały się na moment. Jakby ciało nie godziło się na to, co chciał zrobić umysł. Jednak umysł okazał się silniejszy i brzęk kluczyka oznajmił zwycięstwo woli nad ciałem. Wolfgang lekko odchylił wieko, następnie rozejrzał się, czy nikt go nie obserwuje. Gdy poczuł się pewniej całkowicie rozchylił pokrywę i jego oczom ukazała się cała jej zawartość. Kolejno wyciągał marki, których spora ilość zakrywała jeszcze bogatsze wnętrze. Były tam również pocztówki z Rzymu, Warszawy, Egiptu, Syrii, Iraku, Baku, Tokio i innych miast, której ilości nie sposób zliczyć. Na samym dnie oczom Wolfganga ukazał się dziennik. Mężczyzna uniósł go do góry, potarł lekko ręką o okładkę i przeczytał: "Sen o potędze" i przypis :"Los żołnierza w czasie wojny". Postanowił zostawić resztę znalezionych rzeczy i odłożył skrytkę na miejsce, po czym wraz z ukrytym dziennikiem udał się do domu, nie zważając na ciekawskie spojrzenia innych pracowników banku, zaniepokojonych nagłym wyjściem kolegi...

    W tym czasie Marta jak co dzień zajmowała się zmywaniem talerzy po porannym posiłku. Jej wzrok utkwił jednak na moment w drzwiach autobusu, który właśnie podjechał na pobliski przystanek znajdujący się kilkadziesiąt metrów od okna w kuchni, gdzie właśnie się znajdowała. Patrzyła w ów miejsce, uświadamiając sobie, że nigdy wcześniej jej się to nie zdarzało. Jednak tym razem ten stan okazał się uzasadniony. Zza odjeżdżającego autobusu wyłonił się mężczyzna w szarym płaszczu. Marta jednak po pierwszych ruchach poznała sylwetkę męża.
    - Zapomniałeś czegoś kochany ? - zapytała z niepewnością w głosie, zdając sobie w tym momencie sprawę z wyjątkowości tej sytuacji, ponieważ nigdy wcześniej ona nie miała miejsca.
    - Postanowiłem, że dziś wezmę sobie wolne, ponieważ nie czuję się najlepiej, odparł nie zdejmując płaszcza Wolfgang.
    - Pozwól, że ci pomogę- powiedziała Marta, która otrząsnęła się z chwilowego zaskoczenia i chwyciwszy płaszcz męża zaniosła go do garderoby.
    Wolfgang postanowił ciągnąć tę historyjkę dalej:
    - Muszę wypocząć i się ogrzać, powiedział władczo i udał się do salonu nie czekając na reakcję Marty, gdzie czekało już drewno, gotowe do natychmiastowego rozpalenia wnętrza domu gorącym płomieniem. Wolfgang postanowił oddać się najpierw rozmyślaniom i odłożył dziennik na półkę, która znajdował się nad kominkiem. Jego wzrok utkwił w tym momencie w płonących drobinach, które niczym fajerwerki strzelały w górę kominka i znikały w głębi wylotu, gdzie wzrok Wolfganga już nie sięgał.
    Wolfgang nie zauważył nawet, kiedy jawa zamieniła się w sen. Jego myśli, marzenia i sny gwałtownie zakończyło wołanie Marty, która cierpliwie znosiła do tej pory martwą ciszę w domu. Przyszła jednak pora na obiad, na który również mąż miał ochotę. Po posiłku Wolfgang powrócił na miejsce, które doprowadziło jego spojrzenie wprost na dziennik. Niepozorny, nieco zniszczony lecz jednocześnie przykuwający uwagę zmusił Wolfganga do działania. Tym razem nie było już odwrotu i chwyciwszy dziennik otworzył pierwszą stronę, świadomie obawiając się jej zawartości...

    Witaj, kimkolwiek jesteś. Mimo, że jesteś nieznajomy to i tak muszę cię ostrzec, gdyż w momencie przeczytania tego dziennika może zmienić się nie tylko twój świat, ale co gorsza- również ty sam. Jeżeli jednak chcesz czytać dalej to staraj się otworzyć umysł na to co było i na to co będzie. Taki opis zaskoczył samego Wolfganga, jednak tym bardziej zafascynowała go sama zawartość.

    "Nie wiem, czy ktoś to przeczyta, jednak z obawy przed śmiercią postanowiłem opisać swoją historię, aby nie popadła w zapomnienie. Jest listopad 1943 roku. Kto by przypuszczał, że w dniu moich 23 urodzin przyjdzie mi przemierzać bezkresną syberię w ciasnym i śmierdzącym pociągu towarowym, gdzie jeden dzień zlewa się z drugim i tracimy poczucie czasu. Pozostało nas tu zaledwie 14 z dywizjonu liczącego 50 osób. Ale zacznijmy od początku, tylko gdzie on dokładnie nastąpił- dokładnie nie umiem określić. Zacznę więc od mojej osoby...

    Byłem jeszcze podrostkiem, kiedy do władzy w mojej ojczyźnie doszedł Adolf Hitler. Nastąpiło to gdy miałem niespełna 13 lat, ale pamiętam z tego czasu jedynie słowa mojego ojca, który tego dnia wszedł do domu i zawołał: "Od dziś wszystko się zmieni..." Czas pokazał, że miał rację. Z dzieciństwa pamiętam, że ojciec uczył mnie miłości do ojczyzny, do kraju i naszego narodu. Uczył mnie także dyscypliny i systematyczności, ale z drugiej strony pozwalał mi dążyć do celu. Dzięki dojściu faszystów do władzy w Niemczech zapanował spokój- co miało też miejsce w naszym domu- ojciec miał już stałą pracę, a matka nie musiała po nocach najmować się jako praczka żeby zarobić na jedzenie. Ojca zatrudnili przy budowie autostrady Monachium-Kolonia, przez co miał pełno pracy jednak to uczyniło go szczęśliwszym niż dotychczas. Wracając jednak do mojej historii. Dorastałem w rodzinie patriotyczniej, która również we mnie zakorzeniła ten obowiązek. Jako nastolatek imponowały mi zdyscyplinowane i zawsze nienagannie się prezentujące "brunatne koszule" dlatego postanowiłem wstąpić do młodzieżowej frakcji NSDAP. Nie spotkało się to z aprobatą mojej konserwatywnej matki, jednak na fali narodowego entuzjazmu, jaki wówczas zapanował jej opór topniał niczym wiosenne śniegi. Nie ma się czemu dziwić- Hitler obiecywał odejście od "szarej codzienności" i perspektywy dynamicznych zmian co z dnia na dzień stawało się coraz bardziej realne. Przełomowym rokiem w jego planach okazał się 1936 rok. Nie miałem wtedy pojęcia, do czego szykuje się nasz Fuhrer, jednak wówczas nikt o tym nie myślał. Rok 1936 rozpoczął się od kolejnego ambitnego planu rozbudowy gospodarczej kraju- inwestowano przede wszystkim w autostrady, ale potencjał przemysłowy był dla Kanclerza priorytetem. Postanowił przeprowadzić industrializację na szeroką skalę w najbardziej zacofanych rejonach kraju, w celu jeszcze większej aktywizacji społeczeństwa.
    [​IMG]
    [​IMG]

    W tym czasie mocno jednak dawał się jeszcze we znaki wielki kryzys, ponieważ długi zaciągnięte u Amerykanów należało w końcu spłacić. Być może dlatego Kanclerz zdecydował się podjąć bardzo ryzykowną grę. Rozpoczął rozbudowę armii, ale musiał też sprawdzić reakcję Francji oraz Wielkiej Brytanii na politykę militaryzmu która coraz mocniej zaczęła dawać o sobie znać. Początek tego można upatrywać 7 marca 1936 roku z chwilą wkroczenia naszych wojsk do Nadrenii, gdzie traktat wersalski zakazywał nam utrzymywania armii. Hitler podjął jednak odważną decyzję- nie biorąc pod uwagę sprzeciwu ze strony sztabu generalnego liczył na pasywność zachodniego sąsiada. Tym krokiem Hitler wypełnił jedynie wolę narodu, który dotknięty przez wojnę, głód i bezrobocie nie mógł znieść ograniczenia swojego prawa do samostanowienia. Z drugiej jednak strony Berlin złamał postanowienia traktatu wersalskiego oraz laterańskiego, zdobywając jednak uznanie w oczach narodu... Pamiętam, że z zapartym tchem czytałem pierwsze strony gazet i pragnąłem wówczas zostać żołnierzem i synem III Rzeszy, jako mojej ojczyzny.
    [​IMG]

    [SIZE="1"][I]Wojska niemieckie przekraczają most na Renie koło Kolonii.[/I][/SIZE]

    Kontynuację lektury przerwała Marta, która nagle wyłoniła się zza pleców męża w reku trzymając filiżankę gorącej herbaty.
    - Lepiej się już czujesz? - zapytała raczej z ciekawości niż z obawy o zdrowie męża, kładąc jednocześnie filiżankę na sąsiednim stoliku.
    - Tak, już mi lepiej - odparł bez cienia emocji, jednocześnie lekko zasłaniając skórzany dziennik przed bystrym wzrokiem kobiety.
    - Może mogłabym ci jakoś pomóc - zapytała Marta zauważywszy ów książkę.
    - Nie, nic mi teraz nie potrzeba, jedynie trochę odpoczynku i to wszystko, urywanym głosem powiedział Wolfgang i osunął się w głąb fotela, jakby chciał całkowicie w nim utonąć przed spojrzeniami żony. Marta dała więc za wygraną i oddaliła się w stronę schodów prowadzących na piętro. Tymczasem Wolfgang natychmiast powrócił do lektury, która zajęła go bez reszty. Palący się płomień pomagał jednocześnie lepiej dostrzec kolejne zawarte w dzienniku słowa...
    "... Pamiętam, że od momentu tryumfu Kanclerza jaki miał miejsce po remilitaryzacji Nadrenii przez Wehrmacht, w kraju zapanowało podniecenie i ekscytacja tak spektakularnym sukcesem. Nikt się nie spodziewał, że Kanclerz słabych Niemiec rzuci praktycznie w twarz Anglikom i Francuzom postanowienia Traktatu Wersalskiego. Korzystając z okazji Fuhrer ogłosił również zbliżenie z Rzymem, co zaowocowało wsparciem surowcowym dla tego kraju, który walczył w chwili obecnej z zacofaną Abisynią. Również młodzieżówka NSDAP w tym rzecz jasna i ja, zaczęliśmy z zapartym tchem śledzić wszystkie doniesienia z poczynań naszych włoskich sojuszników."
    [URL=http://imageshack.us][IMG]http://img16.imageshack.us/img16/1295/doforumitayn1.jpg

    [​IMG]


    W tym momencie Wolfgang przerwał na chwilę lekturę, oddając się rozmyślaniom. Próbował w myślach uporządkować sobie tok zdarzeń przedstawionych w dzienniku, jednocześnie szukając w zakamarkach swojej pamięci szczątki wiedzy, jakie posiadał o tamtych wydarzeniach. W tym momencie uświadomił sobie, że widzi przelatujące literki, lecz nie odczytuje ich znaczenia. Przemyślenia pochłonęły go całkowicie, dlatego postanowił przerwać czytanie i wypić przyniesioną przez Martę herbatę. Nagle spostrzegł, że żony nie ma w domu, jednak w tym samym czasie usłyszał hałas dochodzący z piętra i uświadomił sobie, że Marta wchodziła po schodach. Ogień na kominku nie miał już takiego żaru, więc Wolfgang postanowił dołożyć trochę drewna, aby zapewnić sobie trochę wolnego czasu. Chciał kontynuować czytanie, jednak co raz uświadamiał sobie, że do głosu dochodzą owe wiadomości jeszcze ze szkoły podstawowej, którą kończył w małym miasteczku szwajcarskim Sankt Moritz, gdzie niewiele mówiło się o wojnie, a już hitlerowskie Niemcy były traktowane w tym czasie jako temat tabu, o którym nie należało dużo mówić. Te myśli, choć poprzecinane wspomnieniami z beztroskiego dzieciństwa, spowodowały u mężczyzny większą ochotę na poznanie historii ojca.
    "Radość, jaka zapanowała na skutek ostatnich wydarzeń przysłoniła niestety inne niepokojące informacje. Jednak jako nastolatek nie zdawałem sobie sprawy, a może nie chciałem zdawać, że najważniejsze czasem są informację z dalszych stron gazet. Taką informacją był np. źle zaplanowany rozwój technologiczny broni pancernej czy coraz ostrzejsza walka na rynku światowym, która spowodowała uszczuplenie wówczas niemieckich rezerw strategicznych. Wtedy jednak nikt nie zwracał na to uwagi, sukcesy międzynarodowe i wzrost dobrobytu sprawiały, że ludzie optymistycznie patrzyli w przyszłość i Kanclerza oraz bagatelizowali zagrożenie. Ja również nie byłem wyjątkiem, ponieważ moja świadomość, jako młodego chłopaka, dopiero się kształtowała. Z tego okresu pamiętam, że bardzo chciałem zostać żołnierzem, jednak mimo zwiększonej mobilizacji jaka w tym okresie miała miejsce nie pozwolono mi wkroczyć do armii.
    [​IMG]
    Podstawowe wyposażenie niemieckiego żołnierza w III Rzeszy.
    Byłem bardzo zawiedziony, lecz okazało się, że jest możliwość powołania mnie jako personel pomocniczy w lotnictwie. Postanowiłem się zaciągnąć, choć tak naprawdę nie wiedziałem nic o lotnictwie. Czas jednak pokazał, że to była trafna decyzja. 30 czerwca znalazłem się w szeregach Luftwaffe.
    [URL=http://imageshack.us][IMG]http://img3.imageshack.us/img3/6720/m35luftwaffeddsnakelegdmi3.jpg

    Symbol Luftwaffe w hitlerowskich Niemczech.


    Marta w tym czasie ukończyła zmywanie i zmierzała w stronę schodów, aby udać się na spoczynek. W głowie kołatały jej się ciągle urywane słowa męża, który robił wszystko, aby zachować tajemnicę dla siebie. W tym momencie wzrok Marty, jakby kierowany nadprzyrodzoną mocą, napotkał na swej drodze ów książkę. Marta zrobiła jeszcze dwa kroki w kierunku schodów, ale to wszystko na co było ją stać- zawróciła i zabrała książkę ze sobą na piętro.
    Wolfgang tymczasem powracał do domu. Jego zdenerwowanie pomału przeistoczyło się w niepokój o tajemnicę, którą odkrywał. W myślach próbował uzasadnić nadzieję, iż żona nie zauważy dziennika, ale w głębi duszy jednak wiedział, że małe są na to szanse. Otwierając drzwi już od progu jego wzrok wędrował w kierunku fotela przy kominku. Na próżno jednak Wolfgang szukał tam dziennika. W tej sytuacji musiał skapitulować przed żoną i postanowił wyjawić jej prawdę o liście od ojca i dzienniku.
    Następnego dnia Wolfgang jak zwykle poszedł do pracy. W domu pożegnał go pocałunek żony, której przez cały ranek towarzyszył lekki uśmiech, oznajmiający wewnętrzny tryumf jej wiotkiej osoby. Pewność i wiedza o tym, co robi mąż dawało jej poczucie władzy i spokoju zarazem. Poczuła się silniejsza, ale z drugiej strony wiedza o liście i samym dzienniku uchroniła na razie tajemnicę zawartości samego dziennika. Tymczasem Wolfgang w pracy miał problemy z koncentracją. Co raz przyłapywał się na rozmyślaniach na temat rozmowy z żoną i oczywiście dzienniku. Czas przez to dłużył mu się niemiłosiernie. W końcu zaczął sobie zdawać z tego sprawę i wpadł na pomysł, żeby robić wszystko wolniej, a niekiedy dwukrotnie. Plan i tak musiał zadziałać, gdyż dzień pracy zbliżał się ku końcowi, a myśli o dzienniku poczęły wracać z podwójną siłą. O 15.30 był "wolny". Prawie, że wbiegł do domu, gdzie czekała na niego jak zwykle żona z obiadem.
    - Witaj kochanie, zrobiłam ci obiad- przywitała męża Marta.
    - Dziękuję kochanie- odpowiedział mąż, który miał jedynie ochotę rzucić się w wir słów zawartych w dzienniku, jednak odmowa spożycia obiadu mogłaby spowodować nieobliczalne konsekwencje, wobec czego zdecydował się zasiąść do stołu.
    Po posiłku Wolfgang mógł wreszcie oddać się lekturze, która dzień i noc zajmowała jego umysł.
    "...Działanie Legionu Condor co raz były opisywane przez prasę. Również w międzyczasie następowały roszady w wysłanym tam kontyngencie, gdzie podczas całego hiszpańskiego konfliktu służyło w sumie 20 000 żołnierzy. To wszystko powodowało istnienie specyficznej atmosfery wokół tego legionu, a ja marzyłem, że może kiedyś i mi przypadnie w udziale taka sława.
    Tymczasem surowce w naszym kraju już znacznie się zmniejszyły, a dotyczy to przede wszystkim gumy. W tym czasie jednak ponownie nastąpił na arenie międzynarodowej sukces faszyzmu w postaci aneksji Abisynii przez naszego włoskiego sprzymierzeńca dnia 10 listopada 1936 roku. Pamiętam, że Kanclerz szczycił się, że rok 1936 przyniósł nam rozwój gospodarczy i wzmocnienie pozycji państwa na arenie międzynarodowej.


    ROK 1937

    Z roku 1937 wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam, że w owym czasie głośno było o licznych podróżach Kanclerza do sąsiednich krajów celem poprawienia stosunków międzynarodowych co udało się m.in we Włoszech, Austrii i na Węgrzech. W tym czasie jednak więcej działo się w Azji, gdzie w połowie roku Japonia wypowiedziała wojnę Chinom. Jednak z tego roku w pamięci zapadło mi jedno wydarzenie. W końcu października, już nie pamiętam dokładnie którego, mieliśmy manewry wojskowe. Sztab postawił w stan gotowości całą powietrzną flotę na zachodzie kraju, w tym i nasz dywizjon. Wyglądało to bardzo realistycznie. Przylatywały samoloty "zestrzelone" i po paliwo. Ja niestety nie zachowałem należytej koncentracji i przez stres albo zmęczenie zostałem poparzony przy sprawdzaniu stanu silnika. Mimo protestów pułkownik wysłał mnie do baraku medycznego. Tam opatrzyła mnie piękna Anna. Miała zaledwie 16 lat, jednak została przyjęta do bazy, gdyż uczęszczała do szkoły pielęgniarek i to była część jej szkolnych zajęć. Była szczupłą blondynką o anielsko kręconych włosach i jasno niebieskich oczach, które napełniały jej wewnętrznym ciepłem każdą istotę, którą spotkały. Miała piękny uśmiech, który dawał tyle samo ciepła co spojrzenie, a jej dotyk był tak delikatny, że czasem nawet nieodczuwalny. Choć przy pierwszym spotkaniu bełkotałem jak dureń oszołomiony jej osobą to jej uśmiech rozpalił moje wnętrze i w końcu przełamał nieśmiałość. Nawet nie wiem, kiedy mnie opatrzyła i ta chwila musiała w końcu przeminąć. Jednak postanowiłem ją powtórzyć i nie zważając na ból, powtórzyłem swój "wypadek". Tym razem byłem już przygotowany na szok, jakim jest spotkanie z Anną i powiedziałem jej o "wypadku". Ona powiedziała, że jestem wariat, ale widziałem, że jej to zaimponowało. Byłem jeszcze bardzo młody, jednak już wtedy poczuliśmy, że jesteśmy pokrewnymi duszami. Od tego "wypadku"poczęliśmy się spotykać. Najpierw tylko w bazie, tak niby przypadkiem a z czasem również poza nią. Od tego momentu czas szybko mi mijał i chociaż wciąż marzyłem o sławie asa przestworzy to jednak osoba Anny miała dla mnie coraz większą wartość w życiu. Cieszyłem się każdą chwilą z nią spędzoną i już po miesiącu oboje poczuliśmy, że może połączyć nas nie tylko przyjaźń.
     
  2. sewek247

    sewek247 User

    Rok 1938

    "Nowy rok spędziłem razem z Anną we Frankfurcie. Była piękna noc i na rynku zebrało się mnóstwo ludzi. Mimo siarczystego mrozu atmosfera która tam panowała ogrzewała nie tylko nasze dusze, ale i ciała. O północy oczywiście składaliśmy sobie życzenia i wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy. To nie był jednak pocałunek w stylu tych "serdecznych". Miał w sobie iskrę, która rozpaliła nasze wnętrze i przyspieszała bicie serca. To był punkt zwrotny w naszym wspólnym życiu. Na początku byliśmy oczywiście zafascynowani sobą. Jak wiadomo, wszystko co dla człowieka nowe wzbudza jego ciekawość i skrajne emocje. Jednak przyszłość miała wkrótce pokazać, że uczucie, które nas połączyło było czymś więcej niż tylko chwilowym zauroczeniem.
    Tymczasem ja ciągle pracowałem w hangarze, gdzie mimo awansu na starszego mechanika nie mogłem zapomnieć o młodzieńczych fantazjach i sławie pilota. Praca dłużyła mi się coraz bardziej, odkąd poznałem Annę, z którą prawie codziennie spotykaliśmy się po pracy a to na kawie, a to na kolacji w okolicznych kawiarniach. Jednak na naszą przyszłość coraz mocniej zaczęło rzutować państwo i rezultaty jego działań. Mimo wielkiej radości, jaka zapanowało po anschlussie Austrii do III Rzeszy, ja niestety nie miałem powodów do zadowolenia. Musiałem z tego powodu przenieść się na jakiś czas do bazy w Graz po drugiej stronie kraju.

    [​IMG]

    [SIZE="2"]Hitler owacyjnie witamy w Wiedniu po przyłączeniu Austrii do III Rzeszy[/SIZE]

    [SIZE="3"]W tym czasie zmrok jak płaszczem okrywał Baden i dom Wolfganga. Ten jakby nie zdawał sobie z tego sprawy i utonął całkowicie w wersach dziennika. Jego umysł począł coraz częściej tworzyć wyimaginowaną wersję tych zdarzeń, które stawały mu się bardzo bliskie. Pomału zaczęły zmierzać w jednym kierunku... Wolfgang był mężczyzną w średnim wieku, który ma stałą pracę i kochającą żonę. Jednak za tą zasłoną kryła się smutna przeszłość. Jako małe dziecko stracił matkę i trafił do domu dziecka we Freiburgu. Tam był uważany za wyrzutka, który tylko w osobie miejscowego księdza znajdował zrozumienie. Ksiądz ów pokazał mu również miejsce, gdzie spoczywała jego zmarła na gruźlicę matka. On sam jej nie pamiętał, jednak często przychodził na jej grób, aby znaleźć odpowiedzi na swoje pytania, z których najczęstszym było:"dlaczego ?". W domu dziecka Wolfgang przebywał do 12 roku życia, kiedy to znalazł się w rodzinie Mauer. Wtedy uśmiechnęło się w końcu do niego szczęście. Jednak mimo talentów w rachunkach i wrodzonej inteligencji, co jeszcze sprawiało, że czuł bratnią duszę w autorze listu, nie mógł sobie poradzić z tym, co spotkało go w dzieciństwie. Dlatego okazja na rozliczenie się z przeszłością, jaką dawał ów pamiętnik, mogła w końcu zaprowadzić równowagę w jego życiu. Teraz już wiedział, że jest na to gotowy.[/SIZE]
    [SIZE="3"]"Anna ciągle pisała do mnie listy. Ja starałem się również często odpisywać, jednak w głębi serca wiedziałem, że nasz związek nie może tak wyglądać. Na szczęście los się do nas uśmiechnął i w połowie lipca mój dywizjon ponownie brał udział w manewrach w okolicach Kolonii. Razem z Anną spędzaliśmy każdą wolną chwilę. Czas przestał się wtedy dla mnie liczyć. Choć otaczająca nas rzeczywistość zmierzała w niepewnym kierunku, my postanowiliśmy przysiąc sobie wierność. Nie mówimy tu jeszcze o małżeństwie, gdyż byliśmy jeszcze za młodzi, jednak Anna obiecała mi swojej serca. W międzyczasie nastąpił większy zaciąg do wojska, nie tylko piechoty ale również do wojsk powietrznych. Ponieważ jak nikt znałem się na samolotach i ich możliwościach zostałem jednym z najmłodszych pilotów Luftwaffe. 9 września zasiadłem po raz pierwszy za sterami szybkiego i zwrotnego Messerschmitta Me 109.[/SIZE][URL=http://imageshack.us][IMG]http://img23.imageshack.us/img23/5115/me109b11hr4.jpg

    [​IMG]
    Moje marzenie się ziściło.
     
  3. sewek247

    sewek247 User

    C.D. historii Wolfganga #2

    "...Mój pierwszy samolot okazał się trudny do poznania. Już podczas pierwszego tygodnia startów wykryłem wraz z mechanikami kilka dość istotnych usterek, ale na szczęście miałem bardzo zgrany zespół więc udawało nam się zwalczyć te niedogodności. Już po trzech tygodniach lotów zostałem przydzielony do grupy operacyjnej mającej za zadanie rozpoznać tereny po stronie czechosłowackiej na południe od Drezna. Oznaczało to kolejne rozstanie z Anną, ale miałem głęboką nadzieję, że nie na długo. W tym też czasie, kiedy zostałem oddelegowany do bazy w Linde trwałą już w Monachium konferencja Niemiec, Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii. Okazało się, że mieliśmy tylko dzień na aklimatyzację, a już 30 wrześnie zaczynały się loty zwiadowcze nad terytorium Czechosłowacji. Jakież było moje zdziwienie, gdy w prasie następnego dnia przeczytałem o kolejnym spektakularnym sukcesie Hitlera. "3 miliony Niemców wróciło do domu!" rozpisywał się Deutchezaitung. I rzeczywiście, moja grupa operacyjna miała za zadanie szczegółowo przeszukać zajęte tereny w celu lokalizacji ewentualnego oporu, ale na szczęście okazało się, że obok silnych umocnień, jakie zostały tam usytuowane były również doskonałe linie łączności, które pozwoliły na uniknięcie rozlewu krwi. Czechosłowacy byli już pogodzeni ze swoim losem i oczywiście bezbronni z powodu utraty swoich wszystkich umocnień, sojuszników i wszystkich planów strategicznych, które można już wtedy było wyrzucić do kosza.
    [​IMG]
    Niemcy sudeccy "powracający do ojczyzny".

    Lekturę Wolfganga przerwała po raz kolejny Marta, która właśnie zrobiła kolację:
    - Kochanie, choć na kolację - zawołała równocześnie nasłuchując reakcji męża, doskonale wiedząc że jest w tej chwili pochłonięty przez inną rzeczywistość.
    - Kochanie, kolacja - powtórzyła po chwili już silniejszym tonem.
    Wolfgang doskonale słyszał pierwsze zawołanie, ale chciał jeszcze doczytać literę, kolejne słowo, zdanie i stronę. Jednak drugie zawołanie żony natychmiast przywróciło go na ziemię i naturalnie zirytowany odłożył z nieuzasadnioną siłą książkę na półkę, skąd następnie skierował się do kuchni. Posiłek przebiegał stosunkowo spokojnie, aż nawet Wolfgang złapał się na refleksji, że żona jest nader cicha. Niestety Marta od razu wyczuła jego samopoczucie i wreszcie spokojnym głosem zapytała:
    - Czy to pamiętnik twojego ojca?
    Wolfgang wiedział, że ta cisza przy posiłku była zbyt piękna by mogła trwać dłużej.
    - Tak. Ojciec opisuje tam swoją młodość.
    Wolfgang dopiero po tych słowach poczuł, że strzelił sobie gola.
    - Tak? a mogłabym też w wolnej chwili poczytać o jego młodości? - zdecydowanie uszczęśliwiona uzyskaną odpowiedzią ciągnęła dalej.
    Niestety kobiety mają to do siebie, że chyba bardziej od rozmów lubią historie innych osób, szczególnie związane z okresem burzliwych czasów jakim jest młodość. Wiadomym przecież jest, że wszystkie kobiety pragną pozostać młode i piękne, a nader wszystko chcą się tak poczuć chociaż przez chwilę. Wolfgang wiedział o tym doskonale, znał Martę już od czasów, gdy wraz z przybranymi rodzicami zamieszkał w Szwajcarii. Choć miał zaledwie 12 lat i bardzo kochającą rodzinę to nie mógł do końca pozbyć się wspomnień z dzieciństwa. Z samą Martą poznał się w szkole, choć nie chodzili do jednej klasy to widywali się w drodze do szkoły w autobusie - mieszkalni na tej samej ulicy. Ich rodzice jednak nie byli ze sobą w kontaktach i jedynie znali się z widzenia. Po podstawówce Marta wyjechała do Berna do szkoły gastronomicznej, natomiast Wolfgang poszedł do szkoły ekonomicznej w Zurychu. i tak ich losy zostały rozłączone, choć tak na dobrą sprawę jeszcze się nie połączyły. Jednak traf chciał, że Wolfgang kończąc szkołę tak bardzo poświęcił się nauce, że zaniedbał sprawy osobiste. Z drugiej strony pod nieobecność Wolfganga stosunki sąsiedzkie Rodziny Mauer i Widhelz (skąd pochodziła Marta) przeistoczyły się w prawdziwą serdeczność i przyjaźń. Efektem ubocznym były również rozmowy na temat dzieci obu rodzin, co oczywiście doprowadziło do wspaniałego pomysłu poznania Wolfganga i Marty. Wspaniałą do tego okazją okazał się bal na zakończenie szkoły średniej, którą Wolfgang ukończył z wyróżnieniem. Marta z początku nie chciała się na to zgodzić, jednak w tamtych czasach młode osoby nie miały zbyt wiele do powiedzenia w tych sprawach, zatem spotkanie stało się faktem. Potem wydarzenia potoczyły się już błyskawicznie, zarówno Marta jak i Wolfgang, przy lekkiej "przychylności" obu rodzin zaczynali coraz bardziej być ku sobie, aż do ślubu. Od tego czasu Wolfgang jeszcze dużo musiał się o żonie "nauczyć", m.in. i to, jak mocno jest w nich zakorzeniona chęć poznawania i przeżywania losów innych osób- co potwierdzały również książki, jakie można było spotkać na jej regałach: "Tristan i Izolda" czy "Romeo i Julia" - to było jej ulubione dzieło.
    Wolfgang przez chwilę zaczął rozmyślać o możliwości odpowiedzi, która mogłaby delikatnie odrzucić żonę od tego zamiaru. Niestety, to było raczej niemożliwe. Więc postanowił zyskać na czasie:
    - Ależ oczywiście kochanie. Pozwól mi jednak, że najpierw ja poznam historię mojego ojca abym mógł sam ze spokojem przyjąć to, co jest w nich zawarte.
    Marta przez moment osłupiała. Nie wiedziała co powiedzieć, gdyż nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Chaos który opanował jej umysł spowodował udzielenie nieprzemyślanej odpowiedzi:
    - No dobrze. Jak uważasz.
    Wolfgang jeszcze mocniej się uśmiechnął, wiedząc że stanął na wysokości zadania i tym razem udało mu się przechytrzyć żonę. Brawo- pomyślał i spokojnie wrócił do ostatniej kromki.
    Po kolacji Wolfgang chciał jak najszybciej wrócić do dziennika. Jednak tego wieczoru nie było już mu dane powrócić do historii ojca. W momencie kiedy zmierzał w kierunku salonu jego pewnym krokiem zachwiało nagłe pukanie do drzwi. To był Martin, kolega Wolfganga. Przyszedł na imieniny Wolfganga, o których sam solenizant zupełnie zapomniał. Sam Wolfgang nie lubił hucznych przyjęć, jednak silna przyjaźń jaka łączyła obu przyjaciół jeszcze od czasów szkoły w Zurychu sprawiała, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Wolfgang zmienia nastawienie i zaczyna się śmiać i żartować. Marta wiedziała, że mimo iż mąż nie miał zbyt wielu kolegów, to jednak Martin był jego jedynym prawdziwym przyjacielem. Nieraz jeden drugiemu pomagał, bez względu na okoliczności nie pytając o nic. Taką przyjaźń należy chronić i pielęgnować, z czego Wolfgang doskonale zdawał sobie sprawę. Tego wieczoru impreza rozkręciła się bardzo szybko. Trwała do późnej 2 czy 3 nad ranem i wszyscy roześmiani rozstali się w doskonałych humorach. Wolfgang zapomniał zupełnie o dzienniku i kładąc się do łóżka natychmiast został zmożony głębokim snem.
    Następnego ranka państwo Mauer mieli niezwykle wielki kłopot ze wstaniem z łóżka. Sam Wolfgang na wpół przytomny o mały włos nie pojechał innym autobusem- na szczęście w porę zauważył panią Helgę, która zawsze razem z nim jeździła autobusem, a która spokojnie czekała na przystanku w chwili, gdy Wolfgang już był przy kierowcy obcego autobusu. Podobnie niestety rzecz się miała w pracy, gdzie Wolfgang co raz szukał jakiś dokumentów leżacych tuż pod jego nosem, czy też gdy jego ciało pozbawione odpowiedniego wypoczynku osuwało się na krzesło. To był dla niego bardzo ciężki dzień, ale z każdą godziną Wolfgang powracał do coraz lepszej kondycji, która w końcu pozwoliła mu w miarę bez przeszkód powrócić do domu. Po skończonym objedzie, który ze względu na również słabą kondycję Marty przebiegł bez zamiany więcej niż kilku zdań, Wolfgang mógł wreszcie oddać się lekturze pamiętnika:
    "Cały październik 1938 roku był pełen zabawy i dyskusji na temat rozbioru Czechosłowacji. W całym narodzie została rozpalona duma, która mieszała się z euforią. Ja również byłem szczęśliwy, ponieważ do bazy w Linde została również oddelegowana Anna, której udało się zdać egzamin pielęgniarski i postanowiła zostać na stałe w jednostce. Marzyłem, że może zostanie przydzielona do naszej brygady, ale niestety to nie zależało ode mnie. Ważne, że od tego momentu byliśmy ciągle razem i czas nam mijał coraz szybciej. Anna kiedyś zwierzyła mi się, że bardzo się boi o mnie bo uważała samoloty za bardzo niebezpieczne maszyny- nic dziwnego, w końcu była pielęgniarką i doskonale wiedziała jakie mogą być skutki wypadków lotniczych, o ile uda się je w ogóle przeżyć. Pierwszy raz udało nam się w końcu spędzić wspólną Wigilię, niestety z uwagi na mobilizację odbyła się w bazie a nie w domu rodzinnym. Jednak dla mnie liczyła się tylko osoba Anny i wiedziałem, że rodzina to zrozumie. Sylwester też przemknął jak krótka chwila, a nowy rok powitał nas kolejną już mobilizacją, ale już na szeroką skalę. Wszyscy rozpisywali się o pokojowym Kanclerzu, który walczy o prawowite ziemie Niemców, a tymczasem armia niemiecka wzrosła do miliona żołnierzy i 3000 czołgów. Luftwaffe również silnie się wzmocniło- posiadaliśmy 9 dywizjonów bombowców morskich, 12 myśliwskich, 7 taktycznych oraz po 2 dywizjony bombowców strategicznych oraz szybowców. Czyżby nasz pokojowy Kanclerz, któremu udawało się zawsze uniknąć rozlewu krwi miał zgoła inne plany? Takie myśli nachodziły mnie czasem, jednak nic ani w prasie ani w telewizji nie było wiadomo na ten temat.
     
  4. sewek247

    sewek247 User

    Rok 1939.

    ROK 1939.

    [​IMG]
    Siły Niemiec na początku 1939 r.

    "... Pod koniec stycznia wybraliśmy się z Anną do jej rodziców do Bremy. Mimo chłodnego przyjęcia udało mi się znaleźć wspólny język nie tylko z rodzicami Anny, ale przede wszystkim z jej dziadkiem, Hansem. Miał on rzadki dar słuchania, ale nie takiego polegającego tylko na potakiwaniu, lecz takiego gdzie widać było, że interesuje go to, co też słychać u jego ukochanej wnuczki, i co mnie też zdziwiło - u mnie. Pewnego dnia wieczorem zdradził mi, że Anna napisała mu w liście o mnie i był bardzo ciekaw jakim jestem człowiekiem. Mimo, że nie był zbyt wylewny to doceniłem jego prostotę i szczerość. Okazało się później, że Hans był pilotem podczas I Wojny Światowej (teraz już wiem, skąd u Anny ten duch patriotyczny) i raz opowiedział mi, jak Francuzi zestrzelili jego cały dywizjon pod Reims w 1917 roku. Niestety w połowie lutego nastąpiła kolejna już mobilizacja i musieliśmy wracać do bazy, ale już nie do Linz, a do Mannheim, gdzie przebazowano większość sił Luftwaffe. Pamiętam, że bardzo męczyła mnie ta podróż przez połowę Niemiec, natomiast Anna zdawała się tańczyć, wykonując każdy- nawet najmniejszy ruch - taką energią napełnił ją kontakt z dziadkiem."
    Wolfgang jak gąbka chłonął każdą frazę zawartą w pamiętniku. Każde słowo, każde zdanie było dla niego poznawaniem samego siebie. Czasem przerywał ten stan, aby poukładać sobie w całość ogrom nowości, jakie kryły się w ów historii. Szukał nazwisk klientów, których miał okazję obsługiwać w swoim banku, a o których wiedział, że zamieszkiwali w Bremie i jej okolicach. Pomyślał też, że skoro ojciec był tak związany z Anną, to czy ona mogła być jego matką? czy miał może rodzinę w Bremie, o której mógł nic nie wiedzieć? Bał się odpowiedzi, ale już dłużej nie mógł czekać. To wszystko zaszło już za daleko - pomyślał - i jeszcze bardziej skupił się na treści zawartej w pamiętniku.



    DRAG NACH OSTEN.

    "W Mannheim dnia przelatywały niczym godziny a godziny niczym minuty. Każdą wolną chwilę ja i Anna staraliśmy się spędzać razem i nawet podczas posiłków spotykaliśmy się na jeden stołówce. Podczas jednego ze wspólnych spacerów, na które chodziliśmy co wieczór wpadliśmy na pomysł, aby wejść na wierzę dla operatorów lotu. Pamiętam, że odradzałem to Annie, ale ona jak zwykle pokazała jak bardzo jest szalona i pobiegła pierwsza, jak tylko odwróciłem wzrok w stronę strażnicy, aby sprawdzić czy nikogo nie ma w pobliżu. Kiedy już się zorientowałem Anna stała już przy drzwiach do wieży, trzymając klamkę w ręku- chyba liczyła na to, że moje spojrzenie doda jej jeszcze odwagi. Kiedy byłem już przy wierzy, drzwi się otworzyły a Anna żegnając mnie uśmiechem zniknęła wewnątrz. Uśmiechnąłem się do siebie i pomyślałem, że ona jest tak samo szalona jak ja, gdy ją poznałem, oraz że nie znałem innej takiej osoby. Na samą górę prowadziły szerokie schody ulokowane równolegle do ścian, a patrząc w górę można było Annę, czekającą na mnie na 1 piętrze. Przy samym wejściu do wieży udało mi się dogonić Annę i razem wpadliśmy do wierzy. Byłem zdziwiony, że jest pusta, jednak Anna powiedziała, że opatrywała dzisiaj stłuczenie jednego z operatorów, który zdradził jej że dziś ma imieniny jeden z jego kolegów i będzie długa impreza. Anna odmówiła, jednak w jej głowie już wtedy powstał szalony pomysł, aby wykorzystać ten zbieg okoliczności. Tak oto znalazłem się w sercu lotniska, patrząc na wszystko z góry i trzymając na kolanach ukochaną. Ta cała sytuacja i atmosfera niepewności dziwnie na mnie podziałały. Byłem dziwnie podniecony i zauważyłem, że oczy Anny również się iskrzą a jej ciało emanuje erotyzmem. Już wtedy nie mogliśmy powstrzymać się od naszych instynktów. Zaczęliśmy zdzierać z siebie ubranie, najpierw górę po czym położyłem Annę na pulpicie i zacząłem namiętnie całować. Najpierw po szyi, łapczywie dopóki Anna nie poprosiła o większą delikatność, potem głęboko, smakując każdą część jej ciała. Pragnąłem jej zapachu, jej smak przyprawiał mnie o nieopisane pożądanie, a jej widok odbierał zmysły. Nie pamiętam już teraz szczegółów, to był czysty instynkt, każdy ruch, każdy gest wyrażał nasze pragnienia i emocje. Od tamtej pory nie pragnąłem już niczego tak bardzo jak tylko Anny w tamtej chwili. Następnego ranka musieliśmy się wytłumaczyć przed pracownikami, jak się tutaj znaleźliśmy, na szczęście mężczyzna którego dziań wcześniej opatrywała Anna załagodził jakoś całą sytuację i obeszło się bez większych nieprzyjemności. Ten dzień, 26 marca 1939 r. przyniósł nam jeszcze inne niespodzianki.
    Już po powrocie do koszar zostałem poinformowany, że czeka na mnie nowy samolot. Był to najnowocześniejszy na ten czas Fw190, o którym do tej pory tylko słyszeliśmy, że ma stanowić nieprzepuszczalny parasol na niemieckim niebie.

    [​IMG]
    Fw 190 (Focke-Wulf)
    Po zapoznaniu się z nową maszyną od razu przyszły rozkazy do przebazowania - ponownie da bazy w Linde. Wszyscy zaczęliśmy narzekać, że znowu nam dowództwo funduje "powtórkę z rozrywki" i jawnie zapytaliśmy się dowódcy, czy to nie aby kolejne ćwiczenia. Dowódca tylko machnął ręką, że przyszły takie rozkazy i że trzeba je jak najlepiej wykonać. Nie zdążyłem nawet zjeść z Anną obiadu, tak szybko musieliśmy się zbierać. Na szczęście Anna przyszła tuż przed naszym wylotem i zdążyłem jej tylko powiedzieć gdzie nas przenoszą. W czasie lotu dotarła do nas wiadomość, że wojska stacjonujące w Prusach Wschodnich zajęły litewską Kłajpedę, którą rząd litewski oddał uznając nasze prawa do tego miasta. Udało nam się wylądować tuż przed zachodem słońca i zauważyłem, że tym razem sytuacja nie wyglądała na manewry. Było to dość dziwne, gdyż 5 dni wcześniej Hitler zdecydował się nie wysuwać dalszych żądań przeciwko Czechosłowacji i zrezygnował ze współpracy z księdzem Tiso, działającym w kierunku uzyskania niepodległości przez Słowaków. Już wkrótce miało się okazać, że to wydarzenie miało zdezorientować aliantów i opóźnić ich reakcję. 1 kwietnia 1939 roku moje obawy stały się rzeczywistością.

    WOJNA

    "W marcu 1939 r. wiele mówiło się o możliwym konflikcie na linii Niemcy-Polska. Już od października Fuhrer rozpoczął wysuwanie żądań do terytorium naszego wschodniego sąsiada w celu połączenia Prus Wschodnich z macierzystymi ziemiami. Polska stanowczo odmawiała, przy czym prowadziła rozmowy sojusznicze z Anglią i Francję, co niepokoiło dużą część społeczeństwa. Jednak kanclerz miał już opracowany plan działania, który zamierzał już wkrótce wprowadzić w życie. W tym okresie do marca 1939 r. wszystko wskazywało na nieunikniony konflikt - Kanclerz rozpoczął szeroko zakrojone rozmowy z Węgrami, Rumunią i Bułgarią w celu zjednania sobie sojuszników oraz uzyskanie międzynarodowego poparcia. Mimo początkowych oporów udało się te kraje do kwietnia 39 r. przekonać do naszych planów.
    Kolejne kroki jakie Kanclerz podjął w celu zyskania elementu zaskoczenia to próba załagodzenia sytuacji w Czechosłowacji. Mimo serdecznej postawy Słowaków, Kanclerz nie zgodził się na podział tego kraju i zawarł z nimi nieformalny pakt o nieagresji, co spowodowało duży rozłam wśród aliantów oraz zmianę nastrojów za oceanem. Jednak zajęcie Kłajpedy, należącej do Litwy pokazało że intencje Hitlera były całkiem inne od tych, jakie pokazał w rozmowach z Czechami. Wszystkie te wydarzenie plus spore wzmocnienie naszej armii zebrało mi się na jasny obraz nieuniknionego konfliktu, który swoim zasięgiem przerósł znacznie moje wyobrażenia.
    1 kwietnia 1939 r. Hitlerowskie Niemcy wypowiedziały wojnę Polsce (będącą od 30 marca 39' w sojuszu z Francją i Anglią), Danii oraz Jugosławii. Fuhrer zdecydował się na ten szalony plan, aby przygotować społeczeństwo na jeszcze większe "niespodzianki" i wierząc w zwycięstwo podbudować zaufanie do swojej osoby. Wszystko okazało się być podyktowane porozumieniem, jakie Von Ribbentrop zawarł 3 kwietnia w Moskwie, gdzie w tajnym protokole podzielono razem z ZSRR strefy wpływów w środkowej i wschodniej Europie. Hitler uważał, że już nic go nie morze powstrzymać. Ten plan okazał się jednak mocno naciągany, mimo iż w Danii Guderian ze swoimi 3000 czołgów gromił Duńczyków, a w Jugosławii 2 armia pancerna zdobyła Rijekę to założenia o bierności Anglii okazały się błędne. Już 12 kwietnia przekonało się o tym Monachium, tracąc część przemysłową miasta, a Kolejnego dnia ofiarami nalotów strategicznych stała się Kolonia. Również Francja włączyła się do walki pod presją Londynu i wysłała swoją flotę na Bałtyk w celu zniszczenia Kriegsmarine i odcięcia Prus od zaopatrzenia. Jednak od 20 kwietnia wszystko zaczęło się układać po myśli Kanclerza- w tym dniu zaanektowaliśmy Danię, Luftwaffe mocno przetrzebiło flotę francuską, odciętą poprzez zajęcie cieśnin duńskich, a nasze myśliwce (w tym i mój dywizjon) czekały na kolejną wycieczkę angielskich bombowców na nasze terytorium...
    Dnia 27 kwietnia wypowiedzieliśmy wojnę Holandii, gdzie prosto z Danii rozpoczął ofensywę Guderian. Również ofensywa w Jugosławii okazała się sukcesem - 10 maja zdobyliśmy Belgrad i został podpisany akt bezwarunkowej kapitulacji. Musieliśmy się spieszyć, ZSRR było zaniepokojone brakiem sukcesów w Polsce, która przez 40 dni wojny straciła tylko Bydgoszcz i Gdańsk.
    Już dzień po zajęciu Jugosławii Fuhrer rozpoczął przygotowania do ataku na Francję i w tym celu wypowiedział wojnę Belgii natomiast w Polsce rozwinęła się ofensywa wojsk pancernych dowodzonych przez Guderiana, który został odwołany z Holandii. Najpierw uderzył na Łódź od strony Bydgoszczy, a następnie do niebronionego Radomia, skąd ruszył do zajętego przez spadochroniarzy Krakowa. W tym czasie Węgry weszły jako pierwsze do Sojuszu, ale ich udział ograniczył się do osłaniania Karpat. Niestety wszystkie odniesione sukcesy zostały ponownie przesłonięte przez Anglików, którzy już po raz drugi zbombardowali Kolonię. 20 maja Guderian z Krakowa zaatakował Cieszyn, którego zdobycie spowodowało okrążenie w Częstochowie i Poznaniu 11 polskich dywizji, natomiast na północnym froncie udało nam się zająć słabo broniony Toruń.
    I w końcu się doczekaliśmy. 21 maja w piękny słoneczny dzień przyszło mi i moim kolegom stoczyć pierwszą walkę w życiu. Pamiętam, jak się wtedy bałem aż cały drżałem wsiadając do samolotu. Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przytrafiło. Wszystko było spowodowane kolejnym już bombardowaniem angielskim, które tym razem wzięło za cel Essen. Walka trwała kilka godzin, a nasze straty ze względu na brak angielskich myśliwców były małe. Miasto zostało zniszczone, jednak mimo iż straty angielskie nie były duże, to Anglicy na dłuższy czas musieli odpuścić naszym miastom. Ten sukces znacznie podbudował nasze morale i dowództwo zdecydowało się na nierozważny krok pogoni za uciekającymi Anglikami. Jednak to był błąd ponieważ nasze myśliwce osłabione przez walkę i przebazowanie musiały podjąć skazaną na klęskę walkę z myśliwcami francuskimi. Na szczęści, mimo iż blisko połowa samolotów nie wróciła to udało się utrzymać strykturę floty i odbudować szybko straty. Dowództwo natomiast zdecydowało się na wyczyszczenie najpierw francuskiego nieba z wrogich samolotów, aby drugim razem nie dać uciec Anglikom. Cel już po tygodniu został osiągnięty i Francja została całkowicie pozbawiona swojego lotnictwa.
    Od tej pory angielskie bombowce ciągle natykały się na nasze myśliwce- już 28 maja ponownie przeprowadzili próbę zbombardowania Kolonii, którą udało się zaprzepaścić i kolejne zwycięstwo stało się naszym udziałem. W Polsce natomiast Guderian przystąpił do likwidacji kotła i zajął Częstochowę oraz skierował się na Poznań.
    Dnia 30 maja Rumunia przystąpiła do Osi. Była to zdecydowanie najlepsza decyzja Kanclerza, dzięki której już po miesięcy otrzymaj jakże potrzebne zapasu ropy, a Węgry otrzymały wsparcie militarne w wojnie z Czechosłowacją, którą 2 czerwca wypowiedział im Hitler. Byliśmy w szoku, ponieważ pamiętaliśmy marcowe porozumienie z tym państwem, które już po dwóch miesiącach można było włożyć między bajki. Wierzyliśmy jednak w swoją siłę oraz w kanclerza i ruszyliśmy mocno do przodu. W tym dniu również Guderian odniósł wielkie zwycięstwo, likwidując kocioł poznański i niszcząc lub biorąc do niewoli 110 tysięcy polskich żołnierzy. Już 10 czerwca zdobyliśmy Pilzen, a w kilka godzin później Pragę. Ku naszemu zaskoczeniu Hitler kategorycznie odmówił pogoni za uciekającym do Sławkowa wojskiem Czechosłowackim i rozkazał skierować uderzenie wprost na Bratysławę, którą Guderian zdobył 19 czerwca. Okazało się, że rozłąka ze Słowakami była tylko przykrywką do ustanowienia w Czechosłowacji rządów marionetkowych od pamiętnego 19 czerwca. W tym czasie niestety nasza armia bombowców, która ciągle nękała odcięte na Bałtyku okręty francuskie została zaatakowana przez angielskie myśliwce startujące z lotniskowców u wybrzeży Aarhus. Jednak po uzupełnieniu stanu samolotów ponownie ruszyła do niszczycielskiego dzieła na morzu.
    Okazało się, że działania angielskie na morzu północnym to była tylko przykrywka i chodziło o odwrócenie uwagi naszych myśliwców. Już dzień później angielskie bombowce zaatakowały ponownie Monachium, jednak tym razem okazało się to brzemienne w skutkach. O świecie w Mannheim obudził nas dźwięk wielosilnikowych samolotów, które w odległości kilkudziesięciu kilometrów leciały na wschód. Od razu zebraliśmy się, aby przejąć tę flotę, jednak Monachium ponownie zostało zbombardowane. Nasz rewanż był jednak okrutny. W skład grupy angielskiej wchodziło 300 samolotów, uformowanych w 3 dywizjonach, nam udało się już nad Monachium przejąć te samoloty i rozpocząć rzeź na niespotykaną skalę. Sam zestrzeliłem 4 maszyny, w tym trzy jeszcze w okolicach miasta. Po wygranej bitwie rozpoczęliśmy pościg do Konstancji, gdzie dopiero ujrzeliśmy efekty bitwy. Z 300 maszyn do baz we Francji wróciło ok 80, w tym jeden dywizjon został zniszczony doszczętnie. Od tamtej pory bombardowania Niemiec były tak rzadkie, i często udaremniane że przestały być opłacalne dla strony alianckiej. Wojna w Polsce zbliżała się ku końcowi, 27 czerwca zdobyliśmy Sandomierz, a 29 Lwów, pozostał już tylko Lublin i Warszawa, ponieważ zgodnie z paktem wschodnia część była w sferze wspływów ZSRR. Lublin padł 7 lipca po 4 godzinach walk i von Manstein skierował się wprost na Warszawę. Dnia 9 lipca o godzinie 23.00 zaatakowaliśmy Warszawę od strony Lublina.
    [​IMG]
    11 lipca Warszawa padła, a dzień później komuniści wkroczyli na tereny wschodniej Polski. To był ogromny sukces, choć wielość frontów niosła ze sobą ogromne ryzyko to alianci ograniczyli swe działania do bombardowań i walki na morzu. Dzięki tym czynnikom 22 lipca rozpoczęła się ofensywa na zachodzie, gdzie Guderian najechał Arnhem. Do końca sierpnia otoczono i zajęta Amsterdam oraz od strony Antwerpii, Sedanu i następnie Chaumont Brukselę. Ofensywa we Francji została wstrzymana na czas likwidacji tego kotła, jednak po tej bitwie pancerna pięść Guderiana i Mansteina pokazała swoje prawdziwe możliwości, przebijając się przez Nancy, w kierunku Dijon, a następnie wprost na Paryż zajmując po drodze Auxerre. Piechot ledwo nadążała z uderzeniem, jednak udało się utrzymać linię, mimo okrążenia 90% wojsk francuskich na północy kraju. Dopiero na południu od Caen doszło do przerwania linii ataku i czołówka czołgów, która już rozwinęła atak wzdłuż Atlantyku na południe oraz do centrum kraju została odcięta od zaopatrzenia. Na szczęście udało się opanować sytuację i pod Vichy w połowie września zamknąć w sumie 110 dywizji francuskich oraz w belgijskich (w kotle na północy i drugim na linii Maginota).

    [​IMG]

    Podsumowanie kampanii 39' wyglądało tak, że Wehrmacht nie stracił żadnej dywizji, Luftwaffe nie straciło żadnego dywizjonu, Kriegsmarine straciło 3 floty niszczycieli w walce z całą flotą francuską. To był oszałamiający jak na takie okoliczności sukces. Do października 39' zajęto Danię, Jugosławię, Czechy (zmarionetkowano część słowacką), Polskę, europejską część Holandii i Belgii, oraz okrążono we Francji 110 dywizji. W tym okresie Francja ze swoich 75 okrętów straciła 63, natomiast Anglia straciła 1 dywizjon bombowców strategicznych, oraz 1 bombowców taktycznych.
     
  5. sewek247

    sewek247 User

    "Sen o potędze" c.d.

    "DZIWNA WOJNA".

    Nad Baden nadchodził już zmierzch, gdy Wolfgang po raz pierwszy zrobił sobie tego dnia przerwę od pamiętnika. Niestety, natura ludzka jest ograniczona przez wiele potrzeb, które również nie są obce osobie Wolfganga. Kiedy już mógł na nowo zagłębić się w historię ojca, Marta postanowiła wykorzystać sytuację i grzecznie choć stanowczo poprosiła męża do kuchni. Niestety w trakcie posiłku Wolfgang został zmuszony do całkowitego opuszczenia rzeczywistości przedstawione w dzienniku i musiał wziąć udział w dyskusji na temat remontu w domu. Przez wydarzenia ostatnich dni zupełnie zatracił się w czytanej lekturze, dlatego teraz ze zdwojoną siłą chciał jak najszybciej zakończyć temat. Jednak lawina pytań i wariantów zachwiała strategią męża, który już tego dnia nie mógł wrócić do lektury. Następnego ranka Wolfgang zrobił coś, co wcześniej było nie do pomyślenia. Jako człowiek sumienny i pracowity robił wszystko, żeby wykonywać swoją pracę jak najlepiej i poświęcał się w pracy na ile tylko mógł. Jednak poprzedniej nocy Wolfgang miał problemy z zaśnięciem, ponieważ jak błyskawice przelatywały mu przez głowę wyrwane z kontekstu słowa z dziennika i dopiero po tym, jak wpadł na pomysł aby zabrać go ze sobą do pracy mógł po pewnym czasie pokrążyć się w spokojny sen. Po drodze do banku Wolfgang cały czas myślał o dzienniku oraz jak zrobić, aby móc jak najwięcej poświęcić dla niego czasu. Tuż przed wejściem do biura zauważył kolegę przy stanowiskach dla klientów, który pijąc herbatę czekał na następne osoby i nagle go oświeciło. Natura która wczorajszego wieczoru oderwała go od lektury może dziś w pracy stać się jego sprzymierzeńcem i postanowił w ten właśnie sposób wyzyskać cenne chwile na zapoznanie się z dalszą częścią pamiętnika.
    "...Dni w jednostce mijały mi bardzo szybko. Co dzień rano miałem patron wzdłuż granicy z Francuzami od Caen aż do Troyes. Powiem szczerze, że bardziej to lubiłem niż samą walkę z przeciwnikiem, gdyż lotnictwo francuskie było już kompletnie zniszczone a po sierpniowej bitwie o Anglię RAF nie miał najmniejszego zamiaru zapuszczać się w te tereny. Zapamiętam tą bitwę do końca życia:
    Nasze dowództwo postanowiło zemścić się na Anglii za bombardowania miast niemieckich i rozpoczęło z końcem lipca przygotowania do bitwy powietrznej. Skoncentrowano w rejonie Brukseli oraz Eindhoven 12 dywizjonów myśliwskich, 2 strategiczne oraz 9 morskich bombowców. Najpierw rozgromiliśmy 3 dywizjony myśliwskie RPA w Portshmouth, po czym rozpoczęliśmy naloty bombowe na miasta Coventry, Szeffild, Birmingham i Southampton oraz zaczęliśmy bombardować flotę brytyjską i resztki francuskiej znajdujące się na kanale la manche. Przez niecałe 2 tygodnie RAF zbierał siły do kontruderzenia, jednak nasz bombardowania w tym czasie spowodowały zmniejszenie PP Anglii o ponad 25%. W końcu jednak ja i cała armia powietrzna dostaliśmy się w ręce Angoli. O świcie rozpoczęliśmy bombardowanie strategiczne Coventry 1 dywizjonem bombowym osłanianym przez 6 myśliwskich. RAF tym razem zdołał szybko odpowiedzieć, tek że straciliśmy 60% jednostek a naszego dowódcę źle pokierowano i zamiast w stronę Belgii polecieliśmy do Sheffield, gdzie ponownie otrzymaliśmy ostre cięgi. Tam zostałem zestrzelony, jednak jakimś cudem udało mi się dolecieć do morza, gdzie wodowałem. Przez radio zawiadomiłem o swoim położeniu i choć byłem tylko kilkaset metrów od brzegu to zostałem uratowany przez jeden z naszych słynnych U-Bootów. Jak się potem okazało wszystkim dywizjonom, mimo sporych strat udało się dolecieć do domu, jednak ta bitwa pokazała jak trudne zadanie ma nas czekać w przyszłości.
    [​IMG]

    Od tamtego czasu stacjonowałem w południowej Francji i latając na zwiad mogłem długo i w spokoju (o ironio) rozmyślać o mojej Annie. Wiedziałem, gdzie jest- w Marsylii, razem w wojskami osłaniającymi południe Francji. Wiedziałem o tym od jej dziadka, do którego napisała a który znał kilku ludzi z lotnictwa i ustalił znowu miejsce w którym ja się znajdowałem. Bardzo pragnąłem ją znowu ujrzeć i poczuć bliskość jej osoby. Te tęsknoty i pragnienia zaczęły mi doskwierać coraz mocniej. Od mniej więcej połowy stycznia 40 roku w naszym lotnictwie wdrożono już na szeroką skalę tzw. doktrynę skrzydłowego, co oznaczało, że np. ja będę już latał na zwiad nie sam,ale w asyście innego lotnika. W tym momencie moim kolegą w powietrzu został starszy ode mnie o 2 lata Friedrich. Nie zdążyłem go wtedy dobrze poznać, jednak swoje prawdziwe oblicze pokazał już wkrótce. Nowoczesne jak na owe czasu radiostacje pozwalały nam łatwo się ze sobą porozumiewać więc opowiadał mi dużo o swoich "podbojach" które stały się jego udziałem przed wojną oraz o znienawidzonych żydach, którzy doprowadzili jego dom do ruiny. Ja poniekąd próbowałem tolerować jego poglądy i nie wdawałem się w zbędne dyskusję, jednocześnie dzieliłem się z nim moimi uczuciami do Anny. Niestety, w połowie kwietnia zdarzyło się coś, co zachwiało naszą przyjaźnią. Pewnego razu, gdy jak zwykle razem wylecieliśmy na patrol Friedrich wpadł na pomysł, aby udawać walkę powietrzną. Jako że wiedziałem o moich lepszych umiejętnościach zgodziłem się i zacząłem uciekać. On próbował mnie dogonić i wymanewrować, jednak jak zwykle udało mi się go wywieźć w pole i nad jednym z francuskich miasteczek okrążyłem katedrę aby znaleźć się na ogonie mojego kolegi i dać mu popalić. On uciekał cały czas, krzyczał, że go nie dorwę, jednak ja zbliżyłem się na tyle aby mój krzyk oznajmił mu koniec naszej gry. Był wściekły, i choć nienawidził Żydów z całych sił, to jednak nie mogło się to równać z tym jak bardzo nienawidził przegrywać. Po naszej grze zaproponował, abyśmy przelecieli się jeszcze raz do tego miasteczka, które jeszcze wtedy było pod kontrolą Francuzów. Zgodziłem się, upojony wygraną i nagle zobaczyłem jak Friedrich nurkuje w kierunku boiska szkolnego na którym grają w piłkę małe dzieci. Krzyczałem do niego "co ty robisz?" on nic nie powiedział, usłyszałem tylko zgrzyt jego zębów i seria z samolotu została posłana wprost na przyglądające się nam dzieci. Nie wiem ilu z nich zginęło, ale widziałem że kilka ciał pozostało na boisku po jego przelocie, a Friedrich jakby nigdy nic zaczął znowu zagadywać o panienkach w bazie i czy nie chciałbym się z nim dziś wybrać. Powiedziałem mu od razu, że muszę zgłosić to wydarzenie dowódcy dywizjonu, jednak on tylko wzruszył ramionami i kontynuował swój temat. Po powrocie do bazy zgłosiłem to wydarzenie u dowódcy, on nic nie powiedział tylko słuchał. Potem wezwał do siebie Friedricha a ja postanowiłem poczekać na przyjaciela i zawczasu załagodzić sytuację między nami. Jakie było moje zdziwienie, gdy Friedrich i nasz dowódca rozbawienie wychodzą z gabinetu, a generał żegna się z moim kolegą klepiąc go po plecach. To wydarzenie dopiero otworzyło mi oczy, czym była wojna, jacy ludzie nią dowodzili i co czuje zwykły człowiek, jedynie świadek tych wydarzeń. Sam Friedrich chyba nie miał mi za złe zgłoszenie tego wydarzenia i ciągle się kolegowaliśmy oraz razem lataliśmy. Taka sytuacja trwała aż do lipca 1940 roku, kiedy to dowództwo podjęło decyzję o podjęciu ostatecznej próby zdobycia Wielkiej Brytanii. Z gazet można było wyczytać, że sytuacja była bardzo korzystna: Japonia od stycznia 40' zajęła wszystkie prowincje brytyjskie na wschód od Delhi i była w pełnym natarciu na południu od miasta. Włochy również naciskały na dołączenie się ich do wojny, gotowe do szybkiego uderzenia, jednak Fuhrer czekał... Wiedział, że Anglicy są niebywale trudnym przeciwnikiem, że dysponują najsilniejszą flotą na świecie, a jej myśliwce są w stanie zniszczyć nasze samoloty, jeśli te zapuszczą się nad Anglię. Jednak dzięki rozwojowi techniki udało nam się poprawić parametry ofensywne naszych maszyn - wprowadzono m.in. doktrynę panowania w powietrzu oraz szykowano nową broń, czyli rakiety powietrze-powietrze. To wszystko miało RAF rzucić na kolana. W dniu przebazowania z Orleanu w końcu ujrzałem Annę. Piękna jak zawsze, jednak nie była uśmiechnięta, była wręcz zszokowana moim widokiem. Ja chciałem się z nią przywitać, prawie biegłem do niej a ona stała jak posąg. W końcu objąłem ją, a ona zaczęła płakać. Zapytałem czy coś się stało, czy się nie cieszy na mój widok? Ona przez łzy powiedziała, że myślała że nie żyję. W sierpniu dowiedziała się że zostałem zestrzelony i wszyscy jej mówili, że nie żyję. Ja osłupiałem: "przecież twój dziadek napisał do mnie w październiku i wiedział, że jestem we Francji, prawda?" zapytałem zaskoczony. Anna spojrzała na mnie i powiedziała: "mój dziadek nie żyje już od listopada - zginął w jednym z ostatnich nalotów na Bremę, wiem że chciał mnie odnaleźć w Marsylii, jednak nie zdążył się ze mną skontaktować". W tym momencie przerwał nam Friedrich, który czekał na mnie w pociągu, Anna nie chciała mnie puścić, jednak ja zdążyłem tylko powiedzieć że "ją kocham i że się wkrótce zobaczymy, na pewno."
     
  6. sewek247

    sewek247 User

    BITWA O ANGLIĘ.

    Dzień Wolfganga w pracy już zbliżał się ku końcowi. Jego kolega z sąsiedniego biurka aż zaczął mu robić sarkastyczne docinki na temat metabolizmu pana Mauer, co jednak samego Wolfganga nie ruszało. Jego głowa coraz bardziej była zaprzątnięta pamiętnikiem i ciągle myślał o nawale wiadomości jakie przyszło mu poznać. Droga do domu minęła mu jak mrugnięcie oka. Ciągle myślał tylko kiedy coś będzie napisane ... o Nim. Gdzie w tej całej wojnie jest miejsce dla niego. To wszystko zaprzątało głowę człowieka, który nic o sobie nie wiedział. Tak naprawdę cały czas był kształtowany przez zupełnie obce mu osoby. Jego pamięć nie sięgała tak daleko. Chciał również poznać swojego ojca, który przecież tyle lat nie dawał znaku życia. Wolfgang wiedział, że jeszcze dużo przed nim i chciał się jak najlepiej do tego przygotować. W domu zjadł z Martą obiad i zaczął wspominać lata młodości. Opowiedział Marcie historię ze szkoły, kiedy to wrzucił jej do plecaka ususzony kwiatek, który zerwał specjalnie dla niej. Marta odpowiedziała od razu mężowi, że ma ten kwiat cały czas, ale został on u jej rodziców. Potem zaczęli już razem wspominać czasu zabawy i psikusów, jakie zapamiętali se swojej Grundshule. Tak minęło im całe popołudnie, a następnie poszli razem do parku, trzymając się jak młoda parka za ręce i uśmiechając do siebie. Bardzo potrzebne było to Wolfgangowi. Nabrał większej pewności i oparcia zarazem. Mógł już kontynuować poznawaną historię:
    "Dnia 29 lipca 1940 roku w Rzymie odbyło się nieoficjalne spotkanie ministrów spraw zagranicznych Niemiec, Japonii oraz Włoch. Wówczas nie wiedzieliśmy o tym spotkaniu, ale z perspektywy czasu i przeprowadzony działań mogę już napisać, że konferencja ta miała za zadanie ustalić nie tylko termin przystąpienia Włoch do Osi, ale przede wszystkim ustalić plan ataku na Wielką Brytanię oraz podział strefy wpływów w przypadku pokonania Korony Brytyjskiej. Jako reprezentacja III Rzeszy oprócz Ribbentropa został też oddelegowany Marszałek Guderian oraz Manstein. Jak się później okazało z uwagi na swój prestiż mieli przekonać Włochów do jak najpóźniejszego przystąpienia do wojny oraz z drugiej strony namówić Japończyków do wsparcia desantu na wyspy brytyjskie.
    Plan powiódł się w połowie, tzn. Japończycy twardo obstawali przy swojej racji, co do konieczności jak najszybszego zajęcia Egiptu. Było to oczywiste żądanie z uwagi na duże straty we flocie jakie ponieśli w dotychczasowych starciach. W związku z tym Guderian i Manstein przyjęli propozycję Japończyków co do jak najszybszego dołączenia Włoch do wojny. Również Duce był zdecydowanie za szybkim atakiem na Egipt o czym często podczas konferencja zapewniał sceptycznych Marszałków. Konferencja zakończyła się 2 sierpnia 40' ustaleniem dotyczącym agresji na Anglię i pomocy w tym Japonii oraz szybkiego dołączenia Italii do walki.
    Berlin miał więc mało czasu na przygotowania. Niemiecka flota została od razu przebazowana z bezpiecznych baz bałtyckich do Hamburga, a samoloty myśliwskie próbowały wiązać RAF w miejscu oddalonym od planowanego desantu.
    Przygotowania zajęły nam miesiąc - w tym czasie we Francji front nie ruszył się ani o centymetr. Potajemnie odwołano wojsko z Jugosławii, Danii i Hamburga. Również połowa wojsk pancernych z Francji została przerzucona w rejon koncentracji, czyli do Munsteru i Essen. Teraz wszystko zależało od Japonii, której 36 transportowców płynęło przez cały Pacyfik i Atlantyk. Z perspektywy czasu wydaje się to szaleństwem. 36 okrętów bez jakiejkolwiek osłony zmierzało wprost do kanału La Manche. Za nimi płynęła dodatkowa flota. Były to 2 lotniskowce osłaniane jedynie przez pancernik.
    Dnia 22 sierpnia Włochy dołączyły do Osi. Berlin postanowił wykorzystać tą sytuację i "przekonać" Anglików, że po Iniach priorytetem stał się Egipt. W tym celu oddelegowano do Afryki jedna armię myśliwską, armię bombowców morskich i taktycznych. Jak się okazało twarda postawa Japonii i Włoch dotycząca przystąpienia Rzymu do Wojny była strzałem w dziesiątkę, ale nie uprzedzajmy faktów.
    Według planu flota Japonii miała zawinąć do Francji 10 września, gdzie miała zostać przekazana pod dowództwo niemieckie. Tymczasem oczekiwane okręty dopiero co przekroczyły kanał panamski i zaczęły borykać się z brakami paliwa. Również Sztab był mocno zaniepokojony siłami jakie Anglia zgromadziła na wyspach, czyli 32 dywizjami piechoty z Kanady, kolejnymi 12 z RPA, 5 z Nowej Zelandii, 5 z Australii oraz swoją armię w sile 32 dywizji. Zatem łącznie na Wyspach Brytyjskich zostało skoncentrowane 86 dywizji. Wehrmacht natomiast zamierzał zaatakować 24 dywizjami piechoty oraz 20 pancernymi. Było to bardzo ryzykowne, nawet szalone ale decyzja już zapadła.
    Działania w Afryce przybrały niestety niepokojący obrót. Najpierw Włochy straciły swoje bombowce morskie, potem cała armia bombowców morskich Luftwaffe została zniszczona u wybrzeży Saidu. Flota Japońska ciągle była w drodze, natomiast nasza flota czekała... Na początku października 40' sytuacja stała się krytyczna. Nasze siły w afryce nie dawały rady odeprzeć nacierających Anglików. Brak bombowców morskich spowodował straszliwe spustoszenie wśród floty włoskiej, które musiała zawinąć do portu w celu dokonania niezbędnych napraw. Plan inwazji natomiast odwlekał się już o ponad 3 tygodnie.

    12 i 13 października w końcu flota japońska zawinęła do Francji. Od razy wymieniono załogę i już jako Kriegsmarine skierowano flotę na morze północne, gdzie miało nastąpić załadowanie floty inwazyjnej. W tym samym czasie 2 dywizji spadochronowe oraz jeden dywizjon bombowców strategicznych został załadowany na japońskie lotniskowce i skierował się w stronę Kanady, gdzie już od ponad miesiąca czekała flota niemiecka wraz z siłami inwazyjnymi.
    Pamiętam że w całej bazie dało się odczuć atmosferę ekscytacji i strachu zarazem. Potajemnie zawrócono z Afryki flotę bombowców taktycznych. 14 października nastąpiło powszechne uzbrojenie naszych myśliwców w rakiety powietrze-powietrze, jednak Fuhrer zakazał jakichkolwiek lotów nad kanał La Manche. Wiedzieliśmy, że cisz radiowa to podstawa, więc staraliśmy jak tylko mogliśmy wykonywać dotychczasowe obowiązki. Okazało się też, że tego dni właśnie armia inwazyjna została już załadowana na 50 transportowców i tkwiła u wybrzeży Amsterdamu, czekając... Na co? pytaliśmy sami siebie.

    W końcu się zaczęło 27 października zostaliśmy postawieni w stan najwyższej gotowości. Tego dnia 50 okrętów Osi wpłynęło na wewnętrzne wody Korony Brytyjskiej w rejonie Caventry i Portsmouth. Ku naszemu zdziwieniu Brytyjczycy już od dłuższego czasu zrezygnowali z patrolowania tego terenu, więc nasza armia niepostrzeżenie mogła zostać wysłana w bój. Ale nasza armia wciąż tkwiła na okrętach !!! Nie wiem jak musieli się czuć ci żołnierze, ale nie chciałbym być na ich miejscu. Wokół wysp była rozlokowana połowa floty brytyjskiej, mogąca w każdej chwili zniszczyć lub poważnie zmniejszyć siły inwazyjne.
    Po dwóch dniach w końcu przyszedł rozkaz - rozpocząć rozładunek sprzętu i zaatakować bazy w Portsmouth. Nagle 30 października uderzyła w nas niesamowita wiadomość: NIEMIECCY SPADOCHRONIARZE ZDOBYLI KANADYJSKI MONTREAL!. Samoloty startowały z japońskich lotniskowców, które Cesarz użyczył nam w zamian za przychylność w szybkim dołączeniu Włoch do wojny. Już 1 listopada całe siły inwazyjne zaatakowały Portsmouth, bronione tylko przez 12 dywizji piechoty, która przybyła z RPA. Anglicy zapomnieli wyposażyć jednak swoich sojuszników w nowoczesną łączność, a samoloty zostały zaskoczone na lotniskach. Dopiero za zajęciu tego miasta Anglicy pojęli co się właśnie stało, jednak już 3 listopada pancerna pięść Guderiana i Mansteina w sile 20 dywizji ruszyła na Bristol. Tymczasem w Kanadzie armia kanadyjska została odcięta w Halifaxie dzięki drugiej dywizji spadochronowej, która zajęła ważny punkt w Gaspezie. W Montrealu wylądował również korpus w sile 1500 czołgów, który ruszył wprost na Ottawę. Alianci byli w tarapatach.
    Nasze myśliwce 4 listopada wylądowały w bazach w Anglii. Zabezpieczały w ten sposób armię przed kontratakiem. Tego dnia zaatakowała nas flota brytyjska, jednak my postanowiliśmy wykorzystać przewagę w lotnictwie i rozpoczęliśmy bombardowania taktycznymi, wycofując jednocześnie floty. Okazało się to dobrym rozwiązaniem, gdyż Anglicy musieli dać za wygraną i skierowali się w stronę Szkocji.
    7 listopada zaatakowaliśmy i po dwóch dniach zajęliśmy Bristol, po czym 10 listopada została zajęta Ottawa i dzięki uderzeniu Japończyków na Vancouwer mogliśmy zmusić ten kraj do kapitulacji. Wszyscy Kanadyjczycy (32 dywizje) walczący na wyspach złożyli broń nie widząc sensu dalszej walki.
    10 listopada zaatakowaliśmy Southampton, które zostało zdobyte w ciągu kilku godzin. Następnego dnia zaatakowaliśmy Plymouth które podobnie krótko się broniło. Na południu Anglii łącznie zostało zniszczonych około 20 dywizji piechoty, następnie Guderian z Mansteinem 13 listopada zaatakowali Birmingham, które padło po 3 godzinach. Anglicy byli totalnie zaskoczeni - naprędce były ściągane dywizje ze Szkocji i flota z Afryki. Wszystko po to, by zatrzymać niemiecką machinę wojenną Blitzkriegu.
    22 listopada zaatakowaliśmy Coventry i po kilkunastogodzinnej walce zamknęliśmy pierścień wokół Londynu. W okrążeniu znalazło się 33 dywizji Angielskich. Następnego dnia zajęliśmy Scheffield i skierowaliśmy korpus pancerny na północ do Szkocji, po drodze 26 listopada zajmując Newcastle. Jednocześnie z ofensywą w Anglii rozpoczęła się ofensywa na Paryż i dalej na całym froncie francuskim. W celu dezorganizacji Francji zdecydowano się pozostawić Francuzom Troyes, aby wojska francuskie w afryce pozbawić zapasów. Następnie zlikwidowano 40 dywizji francuskich i belgijskich w tym mieście i pozwolono na zajęcie Paryża resztą sił francuskich z Caen aby następnie okrążyć Paryż ze wszystkich stron. W wyniku tej operacji, zakończonej na początku grudnia zniszczono ponad 60 dywizji francuskich i belgijskich, oraz rozpoczęto przerzucanie piechoty w rejon kanału La Manche a wojsk pancernych na Bałkany, aby przygotować się na szturm Londynu oraz wesprzeć naszego sojusznika w Afryce.

    [​IMG]
    Przebieg ofensywy w Zachodniej Europie 1 - 25 listopada 1940 roku./SIZE]
    Do końca grudnia Wehrmacht zajął całe wyspy (poza Londynem) łącznie z Belfastem. Pod koniec grudnia Fuhrer zdecydował się wspomóc włoskiego sojusznika i wysłał do Libii Africa Corps w sile 6 dywizji pancernych, dowodzonych przez Marszałka Rommla, oraz 12 dywizji piechoty przerzuconych z południowej Francji. Od tego momentu sytuacja w Afryce zmieniła się diametralnie, co było również zasługą samych Włochów, którzy śmiałym wypadem zdobyli bazy zaopatrzeniowe Anglików ulokowane w Saidzie. To oznaczało, że armia brytyjska została całkowicie pozbawiona zaopatrzenia i jej pokonanie było tylko kwestią czasu. Kolejnym krokiem w drodze do pokonania Wielkiej Brytanii była Malta, gdzie na początku stycznia Luftwaffe rozpoczęło bombardowania. W połowie miesiąca została zajęta przez Włochów i Luftwaffe zostało przerzucone do Algierii, gdzie po zdobyciu Oranu mogło rozpocząć bombardowania Gibraltaru. Anglicy byli w pełnym odwrocie."
    Wolfgang nie znał zbyt dobrze historii wojny. Pamiętał, że wpajano mu wiadomości o agresji i napastliwości Niemiec. Jako człowiek dorosły wiedział już, że z dystansem należy podchodzić do wszelkich "rewelacji", szczególnie w odniesieniu do historii. Co prawda zapoznał się z mapą Europy i Świata, jednak nie mógł zdawać sobie sprawy z rozmachu z jakim te granice zostały ukształtowane. Chciał tym mocniej poznać zawarte w pamiętniku informacji, wplątane bezpośrednio w dzieje jego rodziny:
    "Tymczasem ja wraz z moim dywizjonem od końca listopada stacjonowaliśmy w Bristolu. Nie mieliśmy już za dużo do roboty, ponieważ Anglicy na starcie stracili połowę swoich myśliwców. W grudniu zdecydowali się jednak przerzucić resztę myśliwców z baz w Belfaście do Londynu. My dysponowaliśmy w tym czasie nowocześniejszym sprzętem i dwukrotną przewagą liczebną, więc przechwyciliśmy siły RAF-u i zniszczyliśmy je całkowicie. Panowanie w powietrzu mieliśmy już wtedy zapewnione, co przekładało się na kontrolę kanału La Manche, którędy płynęło zaopatrzenie na wyspy. Ostatnie wydarzenia trochę stłumiły moje myśli o Annie, jednak teraz ponownie zacząłem o niem myśleć co raz więcej. Domyślałem się, że prawdopodobnie jest we Francji gdzie trwały zażarte walki, jednak nie miałem żadnego znaku życia od niej. Często wspominałem nasze najpiękniejsze chwile, a czasem dzieliłem się z tym z moim kolegom Friedrichem, który mimo że był trochę zapatrzony w siebie to jednak potrafił człowieka wysłuchać."
     
  7. sewek247

    sewek247 User

    KONIEC WOJNY W EUROPIE.

    "Od oddania Paryża Francuzom w zamian za rozejm Wehrmacht ciągle przysyłał po kryjomu dywizje do Coventry i Portsmouth. Szykowano się do wielkiej bitwy o Londyn, jak się później okazało największej bitwy II Wojny Światowej. Czekano tylko na działania Włochów, którzy mieli za zadanie rozgromić Anglików w Afryce oraz zająć Gibraltar. Japończycy natomiast zdecydowali się zająć Delhi. Pierwszy cel, czyli Egipt został bez problemów osiągnięty. Fuhrer zaniepokojony opieszałością Włochów postanowił zająć sam Gibraltar i w tym celu w połowie lutego 41' użył spadochroniarzy. Okazało się, że kilka dni wcześniej Anglicy wycofali się z zajmowanych pozycji i ewakuowani na okręty udali się w nieznanym kierunku.
    Przy takim zbiegu okoliczności zdecydowano się na szturm miasta. Anglicy mimo, że byli zaskoczeni w odpowiedniej chwili zachowali zimną krew i przeprowadzili uderzenie prewencyjne na nasze główne siły w Caventry, aby zdezorganizować uderzenie. To jednak się nie powiodło, gdyż wojska w Coventry ze względu na bliskość bazy mogły uderzyć ponownie i to zgodnie z planem. Anglicy za to stracili dywizje. Dnia 13 lutego 1941 roku rozpoczął się szturm na miasto. Anglicy bronili się dzielnie, do ostatniego żołnierza. Z opowieści wiem, że nawet małe dzieci rzucały z okien butelki z benzyną. Na każdym domu, w każdym oknie były naklejone ulotki "To Nasz DOM, koniec z Wojną!". Jednak armia niemiecka zaszła już zbyt daleko, aby teraz się wycofać. Wielu żołnierzy opowiada z ogromny szacunkiem i obrońcach Londynu - "tylko raz widziałem takie bohaterstwo, a było to dawno na wschodzie w 39', pod Warszawą" mówili niektórzy. Po 8 dniach zażartej walki miasto upadło, w flaga hitlerowskich Niemiec zatrzepotała nad Londynem a 22 lutego 1941 roku, w 3 miesiące dokładnie od zamknięcia okrążenia Londynu państwo Brytyjskie przestało istnieć. To był koniec pewnej ery, pewnego mitu o Imperium nad którym nigdy nie zachodzi słońce. Jednak już wkrótce okazało się, że to tylko pierwszy krok, w jeszcze śmielszych planach Hitlera.

    [​IMG]

    Dwa dni później zaatakowano i zdobyto Paryż. Czekano już tylko na Włochów i Japończyków, którzy mieli za zadanie zlikwidować ostatni punkt francuskiego oporu w Afryce czyli Casablancę. 17 marca 1941 roku Francja podpisała akt bezwarunkowej kapitulacji.

    WOJNA W STANACH ZJEDNOCZONYCH

    "Niestety nie dane nam było ani przez chwilę zaznać spokoju. Fuhrer od początku ofensywy na wyspy brytyjskie obawiał się otwarcia drugiego frontu w zajętej Kanadzie, gdzie mieliśmy tylko kilka dywizji pancernych i spadochroniarzy. Co prawda nowe dywizje były systematycznie tam dostarczane, jednak przy potencjale USA to było wciąż za mało. Na szczęście w grudniu 40' w USA zostały przeprowadzone wybory, gdzie społeczeństwo ponownie opowiedziało się za konserwatystą Rooseveltem i groźba ataku na nas odsunęła się w czasie. Korzystając z tego czasu już od końca lutego Wehrmacht był kierowany do Kanady, głównie do Gaspezie, skąd miano rozpocząć ofensywę. W ten sposób w ciągu miesiąca udało się skoncentrować 36 dywizji pancernych oraz 28 dywizji piechoty. USA nie było zupełnie przygotowane do wojny. Ich armia nie była tak dobrze wyposażona w sprzęt, jak nasza a opierała się wyłącznie na piechocie. Mnie osobiście ucieszył niesamowicie pewien fakt. Otóż, gdy na początku marca nasz dywizjon został wycofany do Beneluxu zostaliśmy bez samolotów wysłani do Kanady. Pytaliśmy: "co się dzieje?" wycieczkę nam robią, gdy reszta armii rusza na koncentrację?. Po wylądowaniu w Halifaxie wszyscy musieli wsiąść do pociągu do Ottawy. Tam czekał nas niewyobrażalny widok. Ogromne lotnisko, zewsząd nafaszerowane bronię przeciwlotniczą a na samym środku..."jaskółki" Me262. Był to samolot odrzutowy z pierwszej linii produkcyjnej, mający świetne parametry o prędkości do 858 km/h, o którym krążyły nieprawdopodobne historie. Już przed wojną było wiadomo, że niemieccy inżynierowie pracują nad cudownym samolotem, a tu nagle przyszło mi ujrzeć na własne oczy efekt ich pracy w całej okazałości. Piękny widok...
    [​IMG]

    "Zgodnie z ustaleniami jakie dokonaliśmy z japońskim sprzymierzeńcem wojna miała wybuchnąć na początku kwietnia, jednak z uwagi na szybszą koncentrację wypowiedzieliśmy wojnę 30 marca 1941 roku. Stany były kompletnie zaskoczone i oczywiście nieprzygotowane. Naszym zadaniem było opanowanie przestrzeni powietrznej nad rejonem walk. Już po tygodniu udało nam się zniszczyć prawie wszystkie samoloty myśliwskie Amerykanów i przydzielono naszej armii powietrznej dywizjon bombowców strategicznych. Rozpoczęliśmy więc bombardowania całego wschodniego wybrzeża aż po Detroit. Tymczasem długa kolumna czołgów zaatakowała 17 kwietnia Buffalo, skąd po jednodniowej bitwie skierowano się co Concord, Pittsburgha i Nowego Yorku. W tym samym czasie nasi spadochroniarze zajęli Pittsburgh, jednak odsiecz z Buffalo nie zdążyła nadejść w porę i zostali zniszczeni. To jednak spowodowało odsłonięcie Nowego Yorku, co oczywiście wykorzystała 2 dywizja spadochronowa i w ten sposób utworzono kocioł w Bostonie, gdzie znalazło się kilkanaście amerykańskich dywizji. Kontratak na Nowy York został odparty dzięki posiłkom wojsk pancernych z Buffalo. Natomiast Guderian parł wprost na południe, do Waszyngtonu zdobywając 22 kwietnia Pittsburgh, natomiast Manstein 10 godzin wcześniej rozbił Amerykanów w Bostonie. Zgodnie z jego prośbą Guderian skierował swe uderzenie na Cleveland, natomiast na Waszyngton ruszył z 6 dywizjami Kleist i 23 kwietnia zdobył stolicę USA. Kapitol zdołano jednak ewakuować do Detroit, które Guderian miał tym razem za zadanie okrążyć. Spodziewano się silnego oporu i wyczerpania Guderiana po tej ofensywie, dlatego Manstein pozostawał w odwodzie. Kolejno Kliest zajął ważną bazę floty w Norfolk, a dzięki spadochroniarzom zajęto dalekie tereny za liną frontu w Charlestone i Louisville.
    [​IMG]

    Rezultaty ofensywy po miesiącu walk. Straciliśmy jedną dywizję, niestety spadochronową.

    "Zgodnie z planem 11 kwietnia Guderian zamknął okrążenie w Indianapolis, zdobywając po drodze Cleveland. Natomiast dzięki spadochroniarzom rzeki nie stanowiły przeszkody, a bombowce taktyczne niszczyły morale przeciwnika. Już było wtedy wiadomo, że USA nie jest jednak w stanie sprostać siłom Osi. Na południ doszliśmy do zatoki meksykańskiej, skąd armia kleista ruszyła do Miami, gdzie zniszczyła kocioł w sile 20 dywizji. Również Japończycy ostro ruszyli do przody, odcinając zachodnie wybrzeże od reszty kraju i doszli aż do Meksyku. Italia również chciała coś uszczknąć i ich ekspedycja wylądowała w Texasie. Po przejęciu naczelnego dowództwa w USA przez Marszałka Chrisora, po tym jak jego poprzednik w tym czasie zaniemógł rozpoczęła się wojna o utrzymanie szlaków komunikacyjnych i zaopatrzeniowych zakończona powodzeniem. Po krótkim czasie USA ogarnął totalny chaos i mimo pojedynczych zrywów armii amerykańskiej do 6 listopada cała Ameryka została zaanektowana. Mimo tego, że USA powołało pod broń blisko 100 dywizji milicji to jednak nie była ona w stanie podjąć walki z oddziałami pancernymi. Walczyli dzielnie, jednak tym razem protekcjonizm amerykański doprowadził do zguby tego państwa.
    [​IMG]

    Wolfgang tymczasem był coraz bardziej niecierpliwy. Tutaj historia jaką znał i daty które kiedyś ktoś włożył mu do głowy zaczynały się pokrywać z wydarzeniami z dziennika, a o nim samym ani słowa. Wiedział jedynie, że urodził się w 1940 roku i teraz szukał każdej frazy, każdego zdania które podpowiedziałoby mu coś na temat jego pochodzenia. Ale na próżno:
    "Po zajęciu Stanów rozpoczęły się przygotowania do ostatecznej rozgrywki z naszym największym wrogiem, czyli ZSRR. Hitler już od dawna chciał się rozprawić z tym przeciwnikiem, jednak obawa walki na dwa fronty wiązała mu ręce. Wiedział, że Bolszewicy posiadają ogromną armię, której liczebność dwukrotnie przewyższała wojska Osi znajdujące się w Europie. Ja na szczęście byłem w lotnictwie i dzięki długiej koncentracji piechoty dostaliśmy w dywizjonie 2 tygodnie wolnego. Jak ja się wówczas cieszyłem, że znowu zobaczę się z Anną. Gdy jechałem z Amsterdamu do Bremy targały mną dziwne myśli- czy Anna zechce się ze mną widzieć? co ona chciała mi powiedzieć? czemu nie cieszyła się na mój widok ostatnim razem? Ciągle kołatały mi w głowie te pytania. W końcu dotarłem na Uhrstrasse 19, gdzie mieszkała Anna i jej rodzina. Zapukałem. Otworzył mi jej ojciec, który był niezmiernie zaskoczony moim widokiem: "czego tu chcesz?" - ryknął. Ja osłupiałem.
    "Dzień dobry. Czy zastałem Annę?" - zapytałem.
    - Nie ma jej i nie wiem gdzie jest. Proszę odejść. - odburknął mężczyzna.
    - To ja, narzeczony Anny, nie poznaje mnie Pan?
    - Nie znam Pana, proszę odejść.
    Nagle na schodach dało się słyszeć kobiecy głos:
    - Dobrze tato, wpuść go.
    Mężczyzna zawahał się chwilę, ale odsunął się od drzwi: "Niech Pan wejdzie". Spojrzałem jeszcze niepewnym wzrokiem w stronę mężczyzny, lecz ten się odwrócił i skierował w swoją stronę. Nagle przed moimi oczyma stanęła Anna, piękna jak zawsze i ... z dzieckiem na ręku. Witam cię ukochana- powiedziałem
    -To jest Anastazja, moja córka.
    - Córka?! odpowiedziałem. Ale jak, kiedy.
    - To długa historia. Pamiętasz na dworcu, mówiłam ci że otrzymałam wiadomość o twojej śmierci. Byłam wtedy załamana i nie umiałam sobie z tym długo poradzić. Pomógł mi wtedy pewien wspaniały człowiek, Andreas. Bardzo potrzebowałam wtedy czyjegoś wsparcia a on był taki cierpliwy i czuły, że postanowiłam się z nim związać.
    Ja myślałem, że zaraz wyjdę z siebie.
    - Coś źle wyglądasz, może chodźmy do salonu, porozmawiajmy spokojnie.
    Byłem niczym marionetka poruszany sznurkiem przez nieznaną siłę. Ale nie mogłem teraz uciec, pragnąłem poznać całą prawdę.
    - Jak tylko dowiedziałam się o twoim zestrzeleniu poprosiłam dziadka, aby skorzystał ze swoich znajomości i ustalił co tylko się da. Niestety kadry się po tylu latach pozmieniały i nie było to łatwe. Dziadkowie jednak w końcu się udało, ale tylko Tobie przekazał wiadomość o moim miejscu pobytu. Ja czekałam na ciebie, ale wiadomość o twojej śmierci mnie całkowicie załamała. I wtedy Andreas, mój kolega ze szpitala pomógł mi wydostać się tej ciężkiej sytuacji. 2 miesiące przed naszym spotkaniem się pobraliśmy i o tym właśnie chciałam ci wtedy powiedzieć, ale nie zdążyłam. Przykro mi bardzo, że na mnie czekałeś ale musisz się też postawić w mojej sytuacji: co byś zrobił, gdybyś się dowiedział że zginęłam? chciałbyś żyć dalej czy umrzeć- bo ja wybrałam życie. Niedawno urodziła nam się córeczka, Anastazja. Andreas niestety już jest na wschodzie, gdzie trwa koncentracja, ja natomiast mam zamiar czekać na niego, mojego męża.
    - Ja, ja, przecież ja cię kocham. Tak długo czekałem aż będziemy w końcu razem- nie wiedziałem co powiedzieć.
    - Wiem, ja ciebie też kocham ale teraz jestem już z inną osobą, mam inne życie. Zostawię cię na chwilę i zaparzę herbatę - powiedziała Anna.
    Ja zacząłem się martwym wzrokiem wpatrywać w gazetę, która akurat leżała na stole. Na artykuł o bohaterstwie niemieckich lotników i o wielkich zwycięstwach.
    Gdy Anna wróciła z herbatą, gościa już nie było. Wziął płaszcz i wyszedł bez pożegnania. Anna ujrzawszy pusty fotel rzuciła filiżanki na dywan, jej ciało bezładnie osunęło się na kolana i zaczęła płakać.
    - Przepraszam, przepraszam, wybacz mi - powtarzała nie mogąc powstrzymać łez.
    Po wyjściu z mieszkania natychmiast udałem się w stronę dworca. Wiedziałem że mój dywizjon stacjonuje w Toruniu więc kupiłem bilet do Berlina, aby tam móc przesiąść się do Torunia. Do odjazdu pociągu miałem jeszcze 2 godziny, więc sporo czasy aby wszystko na spokojnie przemyśleć. Może Anna miała rację, może jestem zbyt wielkim egoistą by móc to ogarnąć. Myśli przelatywały mi przez głowę, która wiedziała ze muszę coś w swoim życiu zmienić. Postanowiłem zrobić to natychmiast i oddałem bilet do Berlina, zakupując jednocześnie bilet do Paryża. Następnego ranka byłem już na miejscu, po czym udałem się na dworzec gdzie autobusem dojechałem do małego miasteczka w okolicach Troyes. To było owe miasteczko, w którym ponad rok wcześniej mój kolega Friedrich urządził sobie strzelnicę z tutejszego boiska, a za cel wziął sobie niewinne dzieci. Postanowiłem rozliczyć się z przeszłością, aby móc bez obaw patrzeć w przyszłość. Po tym jak wysiadłem z autobusu skierowałem się w pierwszej kolejności do kościoła. Usiadłem w przedostatniej ławce i starałem się wyciszyć oraz nabrać odwagi do tego, co zamierzałem zrobić. Po kilku chwilach wstałem i poszedłem po cywilnemu do miejscowego księdza, aby dowiedzieć się coś o pewnym tragicznym zdarzeniu, które miało miejsce w tym miasteczku. Ksiądz nie poznał się po mojej osobie, dopiero gdy powiedziałem że jestem pilotem zrozumiał kim jestem. Najpierw zaczął mnie wyganiać z kościoła, mówił że to miejsce święte i że nie mogą w nim być niegodziwcy. odpowiedziałem mu, że to nie ja byłem sprawcą tej tragedii. On zapytał czy mogłem w jakiś sposób temu zaradzić - po chwili zastanowienia odpowiedziałem, że jednak jestem współodpowiedzialny za tą tragedię. Dopiero teraz ksiądz spojrzał mi w oczy i skierował się w stronę wyjścia. Otworzył drzwi i rzekł: Chodź ze mną."
    Zaprowadził mnie na cmentarz, gdzie pokazał mi malutki kopiec obsypany świeżymi kwiatami.
    "- Tutaj leży brat z siostrą. Zginęli tamtego tragicznego dnia. Ich ojciec zginął podczas obrony Paryża, a matka jest teraz cieniem człowieka i obawiamy się o jej bezpieczeństwo."
    - Czy zaspokoiłem Pana ciekawość? - już z nutką ironii dodał ksiądz."
    - Czy mógłbym jeszcze księdza prosić o wskazanie domu, w którym mieszka matka tych dzieci? - poprosiłem.
    - Nie pokażę tego Panu, ona już dosyć wycierpiała i raczej wątpię by był Pan w stanie coś w tej sytuacji zmienić.
    Ksiądz miał rację, poprosiłem go więc żeby zostawił mnie już samego, po czym poszedł w swoją stronę. Dzieci miały zaledwie 6 i 8 lat a już musiały pożegnać się z tym światem. Zabił ich człowiek, który jest szanowanym żołnierzem i kolegą, który może wysoko zajść w przyszłości. Czy za taką przyszłość chcę walczyć?- zastanawiałem się...
    W miasteczku nie miałem już czego szukać. Czas pozostały do koncentracji postanowiłem wykorzystać na poszukaniu dalszego sensu mojego istnienia, który miałem nadzieję odnaleźć w Paryżu.


    ---------- Post dodany o 17:59 ----------Poprzedni post został napisany o 09:36 ----------

    BARBAROSSA
    "Koncentracja trwała półtora miesiąca. Pod koniec grudnia Wehrmacht był już gotowy. Cała armia w sile ok. 80 dywizji piechoty oraz 100 dywizji pancernych wspieranych w 80% przez artylerię a w 20% przez saperów gotował była do uderzenia. Nasze wojska naziemne miało wspierać lotnictwo w sile blisko 30 myśliwców odrzutowych, z czego połowa stanowiły ulepszone myśliwce odrzutowe o jeszcze większej sile i zasięgu od jaskółek, ponadto posiadaliśmy 36 bombowce taktyczne zgrupowane w 3 armiach powietrznych, jedną armię bombowców morskich w sile 9 dywizjonów oraz dwa samodzielne dywizjony bombowców strategicznych. Powiem szczerze, że mało kto wierzył w pogłoski o rychłym ataku na Bolszewików, wszak był środek srogiej zimy. No cóż, i tym razem Fuhrer miał za nic zdanie Sztabu Generalnego i 1 stycznia 1942 roku Niemcy przekroczyły granice ZSRR. Jak dotąd nikomu nie udało się zimą pokonać Rosjan, ale przestaliśmy już dawno wierzyć w mity, ponieważ Hitler już udowodnił że potrafi obalić każdy z nich.
    Już pierwszego dnia okazało się, że Stalin spodziewał się naszego ataku. Na granicy pozostały jedynie nieliczne oddziały, co spowodowało że już po kilku godzinach konfliktu nasi spadochroniarze zajęli niebroniony Brześć nad Bugiem. Kolejnym krokiem było rozpoznanie lotnicze terenu działań. Ja zostałem przydzielony do ochrony bombowców strategicznych, które dzień po rozpoznaniu rozpoczęły bombardowania na terytorium wroga. 3 stycznia Kriegsmarine została zaatakowana u wybrzeży Gdańska. My już tylko na to czekaliśmy i nasze bombowce zatopiły połowę uciekającej floty radzieckiej.
    6 stycznia zaatakowaliśmy i zajęliśmy Grodno, po czym okazało się że wszystkie przygraniczne tereny po Dniepr i Dźwinę są pozostawione bez obrony za wyjątkiem kilku posterunków policji.
    Do 20 lutego osiągnęliśmy linię Dźwiny i Dniepru, gdzie czekały już na nas okopane oddziały sowieckie. Niestety nasz japoński sojusznik w zamian za Mogolię zawarł rozejm do 1944 roku, natomiast Włosi byli zajęci zajmowaniem Konga oraz Bułgarii zatem otwarcie drugiego frontu było nierealne. Musieliśmy zatem podjąć próbę przełamania w jedynym miejscu w którym można suchą stopą dotrzeć do Moskwy, czyli w Witebsku. 25 lutego 85 dywizji pancernych zgrupowanych w armie 1,3,4,6,13,15,16,17,18 i 19 napadło na miasto, bombardowane od tygodnia przez Luftwaffe. Bitwa trwała zaledwie 3 godziny. Po tym zwycięstwie Finlandia dołączyła do Osi i miała za zadanie związać armię sowiecką przy granicy. Po przełamaniu linii frontu w Witebsku do akcji wkroczyli spadochroniarze, którzy zajęli Kaługę, gdzie skierowały się armie pancerne 6, 15 i 19 w celu okrążenia Moskwy od południa i wschodu oraz Briańsk na wschód od Smoleńska, gdzie podążyły armie 6 i 16 dowodzone przez Marszałka Hotha. Ofensywą na tym froncie miał kierować sam Guderian. 30 lutego 3 armia uderzyła na Wielkie łuki, zabezpieczając lewą flankę dla głównych sił kierujących się na północ. 3 marca 1, 17 i 18 armia pancerna dowodzona przez Mansteina dotarły do Kalinina, na zachód od Moskwy i zajęły miasto po 5 godzinach walki. Sowieci próbowali kontratakować, najpierw 30 lutego w Mogilewie, jednak dzięki wycofaniu się z Witebska 13 armii pancernej i karze za forsowanie rzeki atak szybko się załamał. Również 3 marca druga część armii smoleńskiej zaatakowała Brańsk, jednak i tym razem po dwóch godzinach walki wycofała się. Bombardowania atakujących sił wydatnie przyczyniły się do zniszczenia morale naszego wroga, który nie był w stanie utrzymać natarcia. 4 marca Guderian zdobył Tułę, Moskwa już czuła że jesteśmy coraz bliżej. 7 marca amie 6 i 19 zaatakowały Kursk, który zdobyły po 4 godzinach.8 marca Guderian zapędził się aż pod Lipetsk, który broniłsię całą noc, jednak o świcie czołgi Marszałka zdobyły ostatecznie miasto i cała 15 armia ruszyła na Ryzań, aby odciąć stolicę. Również Manstein 9 marca zaatakował i zdobył Rybińsk, a jego 17 armia w sile 12 dywizji pancernych skierowała się na Vladymir gdzie miała spotkać się z Guderianem. 13 marca nasi spadochroniarze zdobyli strategiczne miasto Wołogda, zdobywając tym samym przeprawę na Wołdze i zagrozili tym samym odcięciu Sowietów w Estonii i Finlandii. Wcześniej 9 marca spadochroniarze zajęli Staryj Oskol, który z uwagi na szykowane kontruderzenie sowietów musiał zostać jak najszybciej wsparty przez wojska pancerne 24 korpusu. Również 13 marca 6 i 19 armia zaatakowały Harków, który zdołali zająć po kilkugodzinnej walce. Oznaczało to, że cała armia sowiecka na środkowym Dnieprze od Kijowa po Smoleńsk znalazła się w okrążeniu. W kotle tym znalazło się ponad 50 dywizji radzieckich co przy stratach od początku wojny wynoszących 70 dywizji spowodowało beznadziejną sytuację na froncie południowym. Tymczasem 14 marca Guderian dotarł do Ryzania. I stało się coś strasznego. Armia Guderiana musiała odstąpić od szturmu na miasto, wielka zamieć jaka w tym czasie panowała skutecznie blokowała podjęcie jakichkolwiek działań ofensywnych. Jak się potem okazało była to jedyna porażka podczas całej wojny z sowietami. 15 marca 3 armia pancerna dotarła do Borowitschi, co spowodowało odcięciu w Bełżecku 6 dywizji sowieckich. Podzielono zatem 3 armię, aby jej tron zajął się zlikwidowaniem tego zgrupowania. Jedynie front krymski i estoński oraz finlandzki zdołały się utrzymać z uwagi na niepodejmowanie na tych kierunkach ofensywnych działań.
    A oto przebieg działań od 25 lutego do 15 marca 1940 r.:

    [​IMG]

    16 marca 6 armia dotarła do Kijowa, który zajęła po 5 godzinach walki. Tego dnia Sowieci przygotowali wielką kontrofensywę atakując Kijów, Kaługę i Harków. Niestety ich działania były nieskoordynowane i napotkały na potężny opór. Nasze wojska nadal były w natarciu, a Gudrian przybył do Lipetska, w celu zebrania sił do ponownej próby otoczenia Moskwy. 17 marca Mastein zaatakował i zdobył Vladymir i tylko Ryznań utrzymywał łączność Mosky z resztą kraju. 20 marca 15 armia dowodzona przez Guderiana ponownie z rozkazu samego Hitlera rzuciła się na Ryzań. Fuhrer nie chciał nawet słyszeć o odwrocie. Bitwa była długa i krwawa, Guderian dostał posiłki z Tuły i w końcu 26 marca o 10.00 rano Ryzań został zdobyty! Moskwa była otoczona Również 16 marca zaatakowano i zajęto Smoleńsk. Wojska naddnieprzańskie znajdowały się w tragicznym położeniu. Teraz pozostało już tylko spychać Sowietów na wschód. 21 marca zajęliśmy Niżny Nowogród, a dzień później 3 armia zlikwidowała okrążone 6 dywizji w Bełżecku. Następnie 26 marca zajęto Czernigow, a 27 Gomel, i ostatecznie zlikwidowano 50 dywizji radzieckich. Na północy odwołano obronę Moskwy, z której rozbrojono żołnierzy i Sowieci ewakuowali Stalina. Dzięki temu można był większość sił rzucić do Finladnii, gdzie zostało dzięki spadochroniarzom odciąć ponad 70 dywizji Radzickich. Po Zniszczeniu kotła nad Dnieprem skierowano uderzenie w stronę Stalingradu, jednak słabe siły zostały zatrzymane pod Millarewo. Guderian natomiast ruszył z kierunku Lipetska na Weronez, aby od północy móc otoczyć miasto. Posiłki znad Dnierpu rozbiły wojska rosyjskie pod Millarewo, a główne siły zajęły pozycje na północ od miasta. Dzięki spadochroniarzom zdobyto środkową Wołgę w Syzraniu i Kujbyszewie. Okazało się to decydujące dla bitwy o Stalingrad, gdyż szarża Guderiana została zatrzymana pod Voltzkiejem, a przekroczenie rzeki po zajęciu przeprawy w Kujbyszewie nie miało już znaczenia. Tymczasem Rosjanie wycofali się z Estonii, gdzie Wehrmacht wkroczył bez najmniejszego oporu. Główne uderzenie na tym froncie było skierowane wzdłuż morza Białego, a prowadził je sam Mainstein. Do połowy maja 70 dywizji radziackich zostało zniszczonych. Również udało się zdobyć południową stronę Stalingradu, w czym pomogli spadochroniarze oraz ważny port na morzem czarnym - Majkop, dzięki czemu otoczono Sowietów na Krymie. Do 22 maja 1942 roku. dotarliśmy do Uralu na północy kraju i do Magnitogorska na wschodzie. Zajęliśmy Gruzję i byliśmy w pełnym natarciu na Baku. Rosjanie nie stawiali już większego oporu, kilka dywizji pozostało w Potsdamo w Finlandii, kilkanaście w Sewastopolu. Odcinając centrum łącznościowe i komunikacyjne w Stalingradzie spowodowaliśmy totalną rozsypkę armii radzieckiej. Podbicie reszty kraju należało już tylko do spadochroniarzy.
    [​IMG]
    "Zajmowanie bezkresnej Syberii zajęło nam mniej czasu niż myśleliśmy. Mój dywizjon wsławił się w walkach powietrznych i w ciągu 3 tygodni wojny za Dnieprem zniszczyliśmy 90% samolotów wroga. Niestety pozostały im jeszcze 3 dywizjony więc asekurowaliśmy spadochroniarzy aż do Irkucka, gdzie na wszelki wypadek zostaliśmy do zakończenia wojny. Wojna natomiast zakończyła się 3 października 1942 roku przytłaczającym zwycięstwem Niemiec i Hitlera. Pamiętam, że świętowaliśmy 3 dni, aż przyszło nam wracać do ojczyzny. Mi jednak nie było tak do radośnie jak pozostałym lotnikom. W drodze powrotnej moje myśli uciekały do Paryża, kiedy to po raz pierwszy udało mi się skontaktować z francuskim ruchem oporu. Byłem wówczas trochę podłamany widokiem dziecięcych grobów, który poniekąd powstały także z mojego powodu. Byłem jednak bezsilny i szukałem celu w życiu. W szklance wódki tego jednak nie odnalazłem, jednak to spowodowało że bardziej się otworzyłem i jak to czasem bywa, kiedy nic nie umiemy powiedzieć najbliższym nam osobom, tak i ja wygadałem się całkowicie przed obcym mężczyzną. Facet ten był bardzo pogodny, trochę mnie to na początku zirytowało, jednak nie mogłem pozostać obojętny na jego zaczepki. Trochę się zdziwił, gdy mu powiedziałem, że jestem z Luftwaffe. On wtedy mnie wziął pod włos i powiedziałem mu o szykowanej ofensywie na wschodzie. W międzyczasie zaczęliśmy rozmawiać od serca, ja mu powiedziałem o swoich rozterkach, że nie chciałem aby ktokolwiek przez mnie cierpiał, że karmiłem się złudzeniem o szlachetności i konieczności naszej walki. On powiedział mi natomiast o swojej rodzinie, którą stracił podczas oblężenia Troyes, ale powiedział że trzeba żyć dalej i że niczego już się nie wróci. Trzeba tylko starać się przyzwoitym człowiekiem. Wtedy mnie do siebie przekonał. Postanowiłem wówczas, że zacznę współpracować z tym człowiekiem i będę wspierał ich sprawę. Nie chciałem aby tacy ludzie jak Friedrich pozostawali bezkarni i rządzili innymi. Moja współpraca nie skończyła się wraz z atakiem na ZSRR. Tam również udało mi się nawiązać kontakt. Byłem jednak kłębkiem nerwów, wcześniej miałem we Francji i Anglii dużą liczbę zestrzeleń, a teraz na nowoczesnych myśliwcach udawało mi się podczas jeden akcji zestrzelić tylko jedną, góra trzy maszyny. Nic w tym dziwnego- w końcu starałem się trafić w śmigło, aby samolot mógł rosyjski pilot mógł bezpiecznie wylądować. Takich szybowców miałem w tygodniu kilku i niestety nie uszło to uwadze mojemu koledze, Friedrichowi. Pewnego razu się mnie zapytał czemu nie zastrzeliłem tego komunisty- ja odparłem, że ćwiczę celność i awionikę maszyny. Następnego dnia widział to samo, jednak tym razem zanurkował sam i wystrzelał z pół magazynku do kabiny pilota. Tego dla mnie było już za wiele. Podczas walki powietrznej w Millarewo dałem się trafić pewnemu Sowietowi. Miałem już przygotowaną benzynę, którą rozlałem na lewym skrzydle. Poprosiłem Friedricha, żeby mi pomógł, gdy będę awaryjne lądował i zabrał mnie do bazy. On odparł, czy może uda mi się dolecieć, więc ja podpaliłem to skrzydło będąc już niedaleko ziemi. Zaraz po wylądowaniu skontaktowałem się z przez nieznaną częstotliwość z patrolem sowieckim, którzy już czekali zanim Friedrich zdążył wylądować. Wszystko poszło jak po maśle, zdążyłem tylko spojrzeć na mego "kolegę", który powiedział tylko:"będziesz tego żałował, na pewno!". Wiedziałem, że Rosjanie go nie oszczędzą, a w tym rejonie mieli ogromne siły i nie było wiadomo, czy Wehrmacht się przebije. W bazie na początku myśleli, że to żart gdyż wypadki zestrzeleń naszych samolotów były niezwykle rzadkie, jednak po kilku przesłuchaniach udało mi się wywinąć.
    W drodze do Magnitogorska wciąż te myśli kołatały mi się w głowie. Jednak w końcu dotarliśmy do miasta, gdzie... 15 z nas zostało zatrzymanych. Pozostali natomiast udali się do innego pociągu i pojechali w dalszą drogę. Pytałem o co chodzi, czemu my też nie jedziemy. Nikt nic nie odpowiedział, tylko kazano nam czekać. Tego samego dnia wieczorem załadowano nas na obskurne ciężarówki i wywieziono do okolicznego obozu, który został naprędce zrobiony z przeznaczeniem dla resztek armii sowieckiej. Jednak tego dnia jego przeznaczenie się zmieniło. Okazało się, że ten obóz będzie naszym domem przez cały rok. Najgorsze że nie wiedzieliśmy za co nas tutaj zamknęli. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie, to ja wiedziałem jednak byli też ze mną kilkunastoletni chłopcy, którzy opowiadali mi nieraz co widzieli i jak im się świat zachodni podobał. Już niestety tylko tyle wówczas wystarczyło aby zostać uznanym za wroga systemu i szpiega równocześnie. 2 listopada 1943 roku w obozie miała miejsce comiesięczna wizytacja. Nie było w niej nic szczególnego, jednak tym razem odwiedził nas zastępca ministra wywiadu, generał Friedrich... mój były kolega. Patrzyłem na niego cały czas i bałem się że mnie zobaczy. Niestety, wieczorem zostałem "zaproszony" do pokoju "rozrywki", tak go nazywali strażnicy. Tam Friedrich już czekał na mnie ze swoimi podwładnymi.
    - Pamiętasz mnie? bo ja o Tobie pamiętam doskonale- powiedział z uśmiechem.
    - Widzisz te blizny na szyi? to zrobili mi twoi koledzy, komuchy. Jesli nadal się zastanawiasz co tutaj robię to nie będę cię już trzymał w niepewności. Te tchórzliwe świnie trzymali mnie w Stalingradzie, gdzie w obawie przed śmiercią odkupili swoje życie moją osobą. No cóż, życie nas czasem zaskakuje. Nagle przeszyła mnie straszliwy ból, spowodowany prądem biegnącym przez całe moje ciało.
    - Koledzy komuchy woleli dbać o swoją skórę, niż troszczyć się o takiego robaka jak ty.... I ponownie ból odbierał mi zmysły. Friedrich pomału założył rękawiczki i wychodząc poprosił strażników, żeby zaopiekowali się jego "kolegą". Na drugi dzień wszyscy zostaliśmy załadowani do pociągu, z tego co słyszałem mieli nas zawieźć do kopali do Irkucka. Postanowiłem zatem opisać swoje losy, aby pamięć o mnie i o powodach mojej zdrady nie zginęła."

    Wolfgang przewrócił kartkę... Jednak była pusta. Kilka kartek było wyrwanych, ale nie było dalej żadnej treści. Co się stało, co dalej? myślał. Przecież to nie może tak być, w końcu mój ociec przeżył wojnę. Musiałem coś przeoczyć. Wolfgang nerwowo oglądał każdą kartkę. Patrzył na każdą plamkę i nic. Nagle go olśniło, może zostawiłem coś w tej skrytce, może tam jest brakujący element. Następnego ranka Wolfgang błyskawicznie przygotował się do pracy i nie zamieniając z Martą ani słowa wyszedł, prawie biegiem na autobus. Nie odpowiedział nawet ochroniarzowi na serdeczne "dzień dobry" i od razu skierował się do skrytki. Otworzył i przeglądał, aż... Znalazł ten sam adres, gdzie miała mieszkać Anna. W tym momencie ktoś złapał go za ramię: wszystko w porządku? usłyszał za plecami. Tak, czegoś zapomniałem, odparł w celu pozbycia się natręta.
    -Może tego? Wolfgang usłyszawszy te słowa zauważył że w ręce, która znalazła się obok skrzynki są brakujące kartki z pamiętnika. - Skąd Pan to ma? zapytał zszokowany Wolfgang. - Z mojego pamiętnika, odpowiedział stróż. Ale to niemożliwe, przecież to pamiętnik mojego ojca. Ja nim jestem, mój synu o mężczyzna włożył te kartki do dziennika, gdzie ich miejsce. Chciałem żebyś poznał moją historię. Ale przecież napisałeś, że nie żyjesz, że zmarłeś w Argentynie. - Tak, to prawda. Bałem się, że nie będziesz chciał znać swego ojca, musiałem wymyślić sposób abyś zechciał mnie poznać. Obaj mężczyźni podali sobie ręce i postanowili wyjść. Udali się do pobliskiej kawiarni, gdzie ojciec Wolfganga opowiadał mu o tym, jak patrzył gdy Wolfgang przyszedł tutaj do pracy. Podczas tej rozmowy zadzwonił do kawiarni telefon i ktoś chciał rozmawiać z ojcem. Wolfgang tymczasem udał się do toalety. Gdy mył ręce przed wyjściem udało mu się usłyszeć, że ktoś zwraca się do ojca per generał F. Wolfgang zaczął sobie już układać wszystko w całość. Jeśli ojca wywieziono na Syberię, to skąd miałby zastać generałem? czy udałoby mu się wydostać z tego piekła? Wolfgang nie musiał nic więcej wiedzieć. Wszystko było jasne.
    Panowie ponownie zasiedli przy stole. - To na czym skończyliśmy? zapytał mężczyzna.
    - Nie powiedział mi Pan, kim Pan jest, generale F. A może Friedrich? Mężczyzna nie zareagował, jedynie westchnął i powiedział. Tak, jestem generałem i byłem też kolegą twojego ojca, Wolfganga. To po nim nosisz swoje imię, które ja ci nadałem. - Jak to ty mi je nadałeś?. - W III Rzeszy był tworzony projekt rozmnażania rasy aryjskiej i ty jesteś dzieckiem tego projektu. Chciałem ci oszczędzić tego, ale skoro chcesz znać całą prawdę to będę szczery. Twoją matką była prostytutka, która pracowała dla dobra III Rzeszy. Jesteś synem Faszyzmu i naszym bratem.
    - To niemożliwe, to nie może być prawda.
    - Po zakończeniu wojny, mimo dużej siły roboczej masy żołnierzy powracających z różnych frontów pozostawały bez pracy. W takim wypadku śmierć Fuhrera w 48 roku tylko nasiliła tendencje powstańcze kapitalistów i komunistów, co spowodowało że Wehrmacht też się podzielił i już nic nie zdołało utrzymać nas u władzy. Nie mieliśmy lidera i musieliśmy uciekać do Argentyny, gdzie tworzyliśmy zalążki nowego porządku. Teraz mamy wsparcie nacjonalistów japońskich, a Mussolini już nie chce współpracować z Kapitalistami. Dołącz do nas i weźmy to, co nam się słusznie należy. Znowu będziemy Panami Świata.
    - To nieprawda, nie zgadzam się na to.
    - Wiem, że to wszystko Cię przytłacza, postaram się poczekać do jutra i umówmy się tutaj o 9.00 rano i na spokojnie omówimy wszystko, mój synu.

    Wolfgang nie miał ojca, jego ojcem była III Rzesza, której nie znał aż do dziś. Następnego dnia Wolfgang spotkał się z Friedrichem o umówionej godzinie. Jednak w chwili, gdy podał mu rękę zza rogu kawiarni wyskoczyli agenci wywiadu i zakuli Friedricha w kajdanki. - Co ty robisz, Wolfgang?
    - Nie jesteś moim ojcem, nie chcę być człowiekiem który za cel stawia sobie tylko własną osobę i gardzi innymi.
    Po tym wydarzeniu Wolfgang udał się do Parku, aby zebrać myśli i podjął decyzję o ostatniej próbie zamknięcia tego tematu. Wraz z owymi pocztówkami wsiadł do pociągu i pojechał do Bremy. Na Uhrstrasse czekał na niego widok niszczejącego domu, gdzie wyłamane płotki odstraszały niechcianych gości. Wolfgang zadzwonił do drzwi i otworzyła mu starsza pani, w ręku trzymająca laskę. Lekko uchyliwszy drzwi zapytała: - Kto tam?
    - Nazywam się Mauer, czy tutaj mieszka Anna? mieszkała tutaj w czasie wojny?
    - Tak to ja, a o co chodzi?
    - Jestem znajomym Pani przyjaciela, Wolfganga, który zginał w 43' roku na Syberii.
    Zanim policja zabrała Freidricha, Wolfgang dowiedział się, że jeden z jego ludzi tuż przed Irkuckiem zabił Wolfganga i zabrał mu dziennik wraz z innymi rzeczami.
    - Ah, proszę wejść. Domyślam się, że jest Pan bardzo zmęczony.
    - Troszeczkę, chciałem coś pani przekazać. Oto pamiętnik oraz widokówki, które pani przyjaciel dla Pani zostawił.
    Starsza Pani popatrzyła na nie chwilę a potem spojrzała na Wolfganga.
    - Niech Pan wejdzie, nie ja tylko chciałem zostawić to komuś kto go znał.
    - Zapraszam Cię Wolfgangu do środka.- ze łzami w oczach powiedziała starsza Pani.
    - Pani płacze? mogę wejść na chwilę.
    - To dlatego, że tyle lat ciebie synku nie widziałam. Odkąd zaczęły się represje. Ten kłamca Friedrich obiecał nam, że się Tobą zaopiekuje póki sprawa z Twoim ojcem nie przycichnie. On był oskarżony i skazany za szpiegostwo.
    - Wiem że był szpiegiem, czytałem pamiętnik. Ale on nie jest moim ojcem. Urodziłem się w domu dla aryjskich dzieci.
    - Ty jesteś też moim synem. Nie chciałam mówić twojemu ojcu o Tobie, ponieważ już miałeś rodzinę. Twój ojciec tak wiele chciał zrobić i pewnie stracił by życie myśląc o Tobie. Potem chciałam go odnaleźć, jednak było już za późno. Tutaj jest twoja rodzina, jestem Anna twoja Matka. I twoja siostra, Anastazja. Zostań tu z nami, a opowiem ci jak żył Twój ojciec. Nie wiedział o twoim istnieniu i przepraszam was obu za to, ale nie popełniaj mojego błędu i zostań z Nami.
    Tego dnia Wolfgang już nie czuł się samotny. Mimo niepewnej sytuacji zaczął optymistycznie patrzeć w przyszłość, a wartości jakimi kierował się jego ojciec okazały się bliskie jego sercu.


    Czyszczę i zamykam.

    Dżemik

     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie