"O podboju Afryki" - Benin AAR

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Apacz0, 26 Wrzesień 2008.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Apacz0

    Apacz0 User

    Apacz presents:
    "O podboju Afryki" - Benin AAR

    Wstęp

    Kilkaset lat temu, w Afryce zachodniej istniało wspaniałe królestwo Beninu, które...

    Uwaifiokun: ...sraty taty! Straż, zabić narratora!

    Do narratora podbiega kilku Murzynów z dużymi, naprawdę dużymi dzidami. Zabijają narratora i wynoszą ciało.

    Uwafiokun: Psiongoliibujakakabanamorolosrolokotkipłotkikipaganuszkiokruszki. No dobra, skończyłem medytację. Szajbusie! Mój przyjacielu!

    Przybiega Szajbus.

    Szajbus: What's up?
    Uwaifiokun: Joł. To jest właśnie mój najważniejszy doradca i zarazem najlepszy przyjaciel. A teraz parę słów o mnie. Nazywam się Uwaifiokun, dla przyjaciół Ufolud. Jestem królem Beninu, mocarstwa poteżnego, obszernego...

    [​IMG]

    Uwaifiokun: No dobra, może trochę przesadziłem. Ale za to mogę się pochwalić moim pałacem.

    [​IMG]

    Uwaifiokun: Ten budynek jest tak ogromny i tak wspaniały, że jest znakiem rozpoznawczym mojego imperium i jego stolicy - Oyo. A teraz przejdźmy do konkretów. Moje mocarstwo sąsiaduje z krajami rządzonymi przez durni. By siebie sami nie powykańczali, postanowiłem, że to ja zagrzeję swoim czarnym tyłkiem ich trony. Nie będę ukrywał, że trochę popieram ideę nazistowską.
    Szajbus: Lepiej nie mów głośno o swoich ideach, bo mogą zniszczyć nasze imperium.
    Uwaifiokun: To JA ich zniszczę! To ja tutaj mam przewagę!
    Szajbus: No dobrze, już dobrze. Zareklamuj jeszcze swoją ojczyznę.
    Uwaifiokun: No tak, prawie zapomniałem. Otóż Benin jest mocarstwem, które w dziedzinie nauki bardzo zasłużyło się całemu światu. Na przykład Ucubucu podjął próbę odkrycia terenów na wschód i północ od Beninu (patrz - mapa Beninu).
    Szajbus: Tylko podjął?
    Uwaifiokun: Tak, skończyło się tylko na podjęciu, ponieważ natrafił na niewidzialną barierę, bo tamte tereny, to te, no te... wiem! "Terror inko gnida"! Tylko że to jest "Terror inko gnida", które nie może zostać odkryte w obecnych czasach.
    Szajbus: Chyba "Terra incognita".
    Uwaifiokun: Podważasz to, co powiedziałem?
    Szajbus: Nie no, skądże...
    Uwaifiokun: To siedź cicho! Z Beninu pochodzi również wielu wspaniałych kartografów, jak na przykład Kuti-Bambusaki, który sporządził pierwszą w historii dokładną i szczegółową mapę Afryki.

    [​IMG]

    Szajbus: Muszę przyznać, że ta mapa jest naprawdę dokładna i szczegółowa. Obywatele Beninu kartografię muszą mieć we krwi.
    Uwaifiokun: Nie ty pierwszy to odkryłeś. Na koniec wspomnę może o wspaniałym matematyku o imieniu Wali-do-Bani. Odkrył on wzór jakże przydatny w dzisiejszych czasach na świecie. Za wynalezienie tego wzoru Wali-do-Bani otrzymał nawet nagrodę Nobla. Jest to bowiem wzór na objętość kalosza.
    Szajbus: Masz rację, tego wzoru dzieci uczą się w szkołach już w pierwszych klasach.
    Uwaifiokun: No dobra, to tyle z przedstawień. W następnych częściach będziecie mogli prześledzić jak Benin zostaje światową potęgą i rozrasta się na całą Afrykę niczym szarańcza.
     
  2. Apacz0

    Apacz0 User

    Kolejny odcinek. Jeśli powiecie, że jest lipny, to się na was po prostu pogniewam, bo jak dla mnie jest super :)

    Część I

    Około 800km na zachód od Beninu. Jakaś piwnica, a w niej król Dahomeja i wróżka.

    Król Dahomeja: Witam. Chcę znać swoją przyszłość.
    Wróżka: Tak? A co dokładnie?
    Król Dahomeja: Hmmm, może... w jaki sposób umrę.

    Wróżka kładzie na stole miskę. Wlewa tam mocz sępa, smarki trolla, włosy Mariana Paździocha...

    Król Dahomeja: Zaraz! Przecież Marian jest łysy!
    Wróżka: A kto ci powiedział, że to włosy z jego głowy?

    Dalej do miski została wlana psiakrew, jądra klaczy i głowa meduzy. Wszystko zostaje wymieszane. W ten sposób powstała dziwna brązowa ciecz zostaje wlana do kryształowej kuli. Wróżka, a raczej stara wiedźma spogląda w kulę.

    Wróżka: Widzę, widzę. Na twoją głowę spadnie orzech w ołowianej otoczce. W ten sposób połączysz się z przodkami.

    Król Dahomeja wybucha śmiechem i wychodzi.

    Pałac w Oyo. W komnacie imperatora znajduje się Uwaifiokun i Szajbus.

    Uwaifiokun: Szajbusie, zapamiętaj ten dzień. Przejdzie on do historii.
    Szajbus: A z jakiego to powodu?
    Uwaifiokun: Ponieważ dzisiaj zaczynamy rekrutację pierwszych oddziałów, które zaczną dzieło podboju Afryki.

    [​IMG]
    Plakat zachęcający, by zaciągnąć się do wojska. Na ilustracji widać żołnierza benińskiej elity.

    Uwaifiokun: Musimy też stworzyć elitarne jednostki, ulepszyć je i należycie wyszkolić. W ten sposób zyskamy bardzo silnych żołnierzy.

    [​IMG]
    Trening rekrutów armii benińskiej. Ćwiczenia obejmowały m. in. umiejętność pływania łodzią.

    Miesiąc później...

    Generał armii: Mój miłościwy panie, nasze wojska są gotowe, by podbić Czarny Ląd.
    Uwaifiokun: Genialnie. Zaczniemy od Dahomeja.
    Generał armii: Jest pewien problem, panie. Nie mamy Casus Belli.
    Uwaifiokun: Nie mamy? Oni zatruwają nam naszą czystą czarną rasę! Muszą zostać zgładzeni z powodem do wojny, czy bez. Czy nasza piechota i krowica jest gotowa do ataku? (od autora: nie popieram nazizmu, w tym AARze przywódca popiera ten ustrój, by mieć "powód" do ataku na inne państwa)
    Generał armii: Tak, mój panie.
    Uwaifiokun: Więc rozpoczynać atak!

    [​IMG]
    Benin jako jedyne państwo na świecie posiadało krowicę. Na ilustracji krowi jeździec z miną a'la Roman Giertych.

    Uwaifiokun: A ty, Szajbusie? Co myślisz o ataku na Dahomej?
    Szajbus: Myślę Ufoludzie, że rozdupczymy ich w pył.
    Uwaifiokun: Hehe, nie ty pierwszy to odkryłeś. Który dziś?
    Szajbus: 1 lutego...

    Uwaifiokun: Kurna, tanie te oddziały! Tylko 3 dukaty za 1000 piechty.
    Szajbus: Słaba jakość - tanie oddziały.
    Uwaifiokun: Chcesz powiedzieć, że moi wojownicy wyćwiczeni na nadludzi, mają słabą jakość?
    Szajbus: Wyćwiczenie to nie wszystko...
    Uwaifiokun: Zobaczymy. A więc naszą pierwszą ofiarą będzie Dahomej. Jest to państewko rządzone przez niejakiego Agasu. Wypowiadam mu wojnę!

    [​IMG]

    Następnego dnia wysłano na podbój Dahomeja ponad 14.000 żołnierzy. Agresorzy rozgromili niewielkie siły obrońców. Niedługo później, pod murami Begho - stolicy Dahomeja:

    Generał armii: Oddajcie miasto bez walki, to wam darujemy życie!
    Dahomejski żołnierz: Nigdy! Będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi!
    Generał armii: All your base are belong to us!
    Dahomejski żołnierz: Że co?
    Generał armii: Rozpocząć oblężenie!

    I tak zaczęto odcinać miasto od dostaw żywności. Forteca jednak, trzymała się dobrze przez parę miesięcy. Konieczne więc było wymyślenie czegoś, dzięki czemu mieszkańcy szybciej by skapitulowali.

    Uwaifiokun: Wiem! Zasypujmy ich ciągle gradem orzechów w ołowianej otoczce!

    Pomysł został wprowadzony w użycie. I rzeczywiście - przynosił pożądane rezultaty. Historycy zastanawiają się do dziś, co sprawiło, że monarcha wpadł na taki pomysł. Prawdopodobnie pomysł podsunęło kowadło.

    [​IMG]

    Tymczasem w pałacu króla Agasu.

    Agasu: Do ciężkiej febry! Nie można żyć w mieście zasypywanym orzechami.
    Żona Agasu: Nie przejmuj się, kochanie! Benińczycy nie mogą przecież mieć nieskończoność orzechów.

    Nagle słychać głośne walnięcie do drzwi.

    Buntownik: Królu Agasu! Mamy dość twoich rządów! Przez ciebie wszyscy giniemy! Otwieraj drzwi albo je wyważymy!
    Agasu: O kurna! To buntownicy! Chcą mnie porwać i dać Uwaifiokunowi! Musimy uciekać!

    Ledwo dokończył to mówić, a wejście do komnaty wyszło z zawiasów. Rebelianci z widłami wtragnęli do środka. Reakcja królewskiej pary była natychmiastowa. Wybiegli oni na korytarz i weszli do bunkra wybudowanego na wypadek wojny nuklearnej. Mało brakowało, a weszliby tam też rebelianci. Na szczęście szybkie zamknięcie wejścia udaremniło im to.

    Agasu: Huh! Ledwo co zdążyliśmy! No, tu już jesteśmy bezpieczni. SŁYSZYCIE, LESZCZE? JUŻ NAM NIC NIE ZROBICIE! TRALALA...

    Długo się Agasu nie mógł cieszyć. Trafił go bowiem w głowę orzech w ołowianej otoczce.

    Agasu: Ło kurde! A ja nie wierzyłem tej wróżce...

    Po tym zdaniu monarcha padł na ziemię. W ten sposób wypełniła się przepowiednia.
     
  3. Apacz0

    Apacz0 User

    Część II

    Tymczasem w pałacu w Oyo.

    Posłaniec: Przepraszam, ty jesteś sługą naszego króla?
    Figo-Fago: Tak, a o co się rozchodzi?
    Posłaniec: Z jego rozkazu masz zabić jego żonę, Żulennę, bo dowiedział się, że ona się puszcza z jakimiś wieśniakami.
    Figo-Fago: Okej, nie ma sprawy.

    Figo-Fago wchodzi do komnaty Żulenny i zabija ją wlewając jej kwas siarkowy do ucha.

    Figo-Fago: To wszystko?
    Posłaniec: Król kazał ci przekazać, byś ciało wrzucił do basenu.
    Figo-Fago: Ale... my nie mamy basenu.
    Posłaniec: Serio? W takim razie to pomyłka...

    Powróćmy do Begho.

    W oblężonej metropolii (nie wiem, czy to trafne słowo) życie nie było łatwe. Codziennie miasto zasypywały tony orzechów z ołowianą otoczką. Ogrom tych leśnych owoców niszczył budynki, zasypywał ulice, Dahomejanie wyjście na zewnątrz ryzykowali zdrowiem czy śmiercią, a wiewiórki łamały sobie zęby. Takiego stanu rzeczy długo nie mogli wytrzymywać ludzie i zwierzęta zamieszkujące fortecę, dlatego poddali się oni królowi Uwaifiokunowi. Niemal jednocześnie pod benińską okupację trafiła południowa prowincja - Palanas.

    Uwaifiokun: Haha! Wygrałem wojnę! Who's the boss?
    Zniewoleni Dahomejanie: Ty, panie!

    [​IMG]
    Jeden z posążków znalezionych przez żołnierzy benińskich w Begho

    Nadchodzi generał armii.

    Generał armii benińskiej: Panie, Fagas nie żyje. Znaleźliśmy jego ciało. Dostał orzechem po głowie.
    Uwaifiokun: A to szkoda! Miałem zamiar jeszcze się trochę z nim pobawić. A co z jego żoną?
    Generał armii benińskiej: Ona jest żywa. Schwytaliśmy ją.
    Uwaifiokun: To ją przyprowadźcie.

    Zostaje przywleczona żona Agasu.

    Uwaifiokun: A ciuś to! Wdowa po Fagasie! Jakaż to szkoda, że mu hiena odgryzła genitalium, teraz nie macie potomka. Z tego powodu władza spoczywa teraz w twoich spoconych dłoniach. Jeśli dasz mi Dahomej, puszczę cię wolno. Jeśli mi nie dasz Dahomeja, zginiesz. Wybieraj.
    Żona Agasu: Hmmm, i tak mi nic nie przyjdzie z tego kraju skoro go zdobyliście. Wolę pisać romanse. Weź sobie Dahomej.
    Uwaifiokun: Dzięki.

    Uwaifiokun łapie żonę Agasu i trzyma nad urwiskiem.

    Żona Agasu: Mówiłeś, że odzyskam wolność!
    Uwaifiokun: No właśnie! Puszczam cię wolno.

    Żona Agasu leci sto metrów w dół.

    Uwaifiokun: Grawitacja zrobi resztę. Wracam teraz do Oyo.

    Pałac w Oyo.

    Jakiś sługa: Panie, pańska żona, Żulenna, została zamordowana!
    Uwaifiokun: Która Żulenna? Mam pięć żon o imieniu Żulenna.
    Jakiś sługa: Ta, która przyrządzała panu zupę bananową.
    Uwaifiokun: O żesz w mordę. Ta zupa była moją ulubioną potrawą! Kto śmiał dopuścić się mordu na mojej małżonce?
    Jakiś sługa: Figo-Fago! Związaliśmy go, by i nam krzywdy nie zrobił.
    Uwaifiokun: Zatłukę gada!

    Uwaifiokun wchodzi do komnaty, gdzie do krzesła przywiązany siedzi Figo-Fago.

    Uwaifiokun: Ty morderco, ty psychopato! Jak śmiałeś zabić Żulennę bez mojej zgody! Skazuję cię na rozstrzelanie przez powieszenie.
    Figo-Fago: Ależ panie, to nie tak! Przyszedł jakiś posłaniec i powiedział, że z rozkazu Waszej Wysokości mam zabić pańską czcigodną małżonkę. Ale potem okazało się, że posłaniec pomylił królestwa.
    Uwaifiokun: Kłamiesz!
    Figo-Fago: Nie kłamię! To co mówię to najprawdziwsza prawda!
    Uwaifiokun: Gdzie teraz jest ten posłaniec?
    Figo-Fago: Pojechał na zachód!
    Uwaifiokun: Przecież ty nie wiesz, idioto, gdzie jest zachód.
    Figo-Fago: No to pojechał... w lewo! W stronę królestwa Aszanti.
    Uwaifiokun: Wysłać pościg za nim!

    Wysłano kilku krowich jeźdźców. Może się to wydawać dziwne, lecz benińskie krowy, karmione sterydami, osiągają większe prędkości niż konie. Z tego powodu poseł został dorwany w jakiejś dżungli i dowieziony do pałacu w Oyo. Próby tłumaczenia się były daremne. Z rozkazu Uwaifiokuna strażnicy wrzucili posłańca do studni (gdzieś już był ten motyw).

    [​IMG]
    Posłaniec tuż przed śmiercią. Zapomniał, że żarty to jedyna rzecz, na której obywatele Beninu się nie znają.

    Uwaifiokun: Wrzuciliście go już do tej studni?
    Beniński żołnierz: Tak, panie!
    Uwaifiokun: Kurde faja, zapomniałem go zapytać kto go nasłał. Ale mimo to dorwę kanalię, która ośmieliła się zabić jedną z moich trzystu pięćdziesięciu ośmiu żon!
    Szajbus: To nie będzie łatwe. Posłaniec, który by mógł znać winnego teraz śpi z rybami.
    Uwaifiokun: To mi nie przeszkodzi. Powołam specjalną grupę najlepszych detektywów w kraju, którzy znajdą dla mnie winnego. Nie spocznę, dopóki nie znajdę winnego tego nieporozumienia. Chodźmy coś przekąsić.

    Jak król Uwaifiokun postanowił, tak też zrobił. Owa grupa ludzi została nazwana "Czarni Detektywi" (historycy do dzisiaj nie wiedzą dlaczego akurat "czarni").

    [​IMG]
    Czarni Detektywi w czasie przerwy od śledztwa

    Pierwszy detektyw: Człowiek, który chciał zrobić ten żart naszemu imperatorowi, musiał wiedzieć gdzie jest jego słaby punkt.
    Drugi detektyw: Musiał wiedzieć, że Jego Wysokość uwielbia zupę bananową.
    Trzeci detektyw: Musiał wiedzieć, że przepis zna tylko Żulenna.
    Czwarty detektyw: I musiał wiedzieć, że zabicie Żulenny spowoduje, iż król nie będzie mógł już spożywać zupy bananowej, którą tak uwielbiał.
    Piąty detektyw: Dlatego ktoś potraktował zabicie Żulenny jako dobry sposób, by zrobić naszemu władcy niemiłego psikusa.
    Pierwszy detektyw: Tylko kto mógłby to zrobić?
    Drugi detektyw: Ten ktoś musiał wiedział, że Uwaifiokun uwielbia zupę bananową. Taką osobą może być...
    Trzeci detektyw: ...pani kucharka...
    Czwarty detektyw: ...królewska służba...
    Piąty detektyw: ...Uwaifiokun i...
    Pierwszy detektyw: Mówimy po jednym przykładzie! Żulenna mogła wiedzieć...
    Drugi detektyw: ...Jozin z Bazin też mógł...
    Trzeci detektyw: ...ale przede wszystkim wiedziała o tym...
    Wszyscy razem: ...PAŃSTWOWA AGENCJA WYWIADOWCZA KRÓLESTWA ASZANTI!!!

    Z wysnutymi wnioskami detektywi skierowali się natychmiast do swojego króla.

    Uwaifiokun: Co?! Aszanti?! Te śmiecie śmieli pozbawić mnie na zawsze zupy bananowej?! O nie, tak tego nie zostawię! Wypowiadam im wojnę!

    Co dalej? Przekonacie się w kolejnym odcinku. A tak na marginesie, okazało się, że w pałacu w Oyo faktycznie znajduje się basen...
     
  4. Apacz0

    Apacz0 User

    Przepraszam za niewielkie spóźnionko, ale i tak nie tęskniliście :cry:

    Część III

    Państwem Aszanti rządziła Rada Akanu.

    Przenieśmy się do Rady Akanu, do stolicy Aszanti - Kumasi.

    Szef Rady Akanu: Hahahaha! Ale nam wyszedł żart! Hahahahahaha! Duszę się ze śmiechu!!! Hahahahaha! Uwaifiokun już nigdy nie skosztuje tak dobrej zupy bananowej!
    Drugi członek Rady Akanu: Fajnie masz, ale oni zabili nam posłańca!
    Szef Rady Akanu: Posłańca? A drut mu w ucho! Nigdy nie lubiłem tego czarnego brudasa!

    Wszyscy w brecht. Tymczasem jakaś sowa dostarcza wiadomość szefowi całej rady. Towarzystwo się nadal śmieje.

    Czwarty członek Rady Akanu: Ale skoro go zabili, to musieli być nieźle wnerwieni, a nie rozbawieni.
    Szef Rady Akanu: Nic dziwnego! Te piczowąsy ze wschodu nie znają się na żartach!

    Znowu śmiech na sali. Szef rady otwiera wiadomość i czyta.

    Szef Rady Akanu: O kurde! Oni naprawdę się nie znają na żartach...

    [​IMG]

    Powróćmy do Oyo.

    Uwaifiokun: Teraz im pokaże kto tu jest bossem! Wysłać wojska na nich!
    Szajbus: Hmm, oni mogą być do tej wojny lepiej przygotowani niż Dahomejanie.
    Uwaifiokun: Nawet jeśli, to zrobimy z nich miazgę! Moi wojownicy wyhodowani na nadludzi bez problemu zdobędą ich nędzne państewko.

    [​IMG]
    Takie właśnie rozmowy prowadziła benińska elita w drodze do Aszanti

    Tymczasem po kilku dniach armia benińska dotarła pod mury Kumasi. Wysłano do miasta wywiadowców, w celu ocenienia sił obrońców.

    Wywiadowca: Miasto jest przygotowane na nasz atak. Mają załadowane działa.
    Uwaifiokun: Mimo wszystko zaatakujemy ich i zdobędziemy miasto od razu.
    Szajbus: Uwaifiokun, słyszałeś raport tego wywiadowcy. Musimy wziąć ich głodem, inaczej stracimy dużo ludzi i nie podbijemy Kumasi.
    Uwaifiokun: Spokojna twoja rozczochrana, wujo Uwaifiokun nad wszystkim pomyślał. Atakować!

    [​IMG]
    Mieszkańcy Kumasi byli przygotowani na benińskie oblężenie. Tutaj zrzucają oni zwierzęta hodowlane na armię agresora.

    Stało się to, czego nikt się nie spodziewał. Zwierzęta hodowlane zasypywały benińską elitę tak natarczywie, że atakujący musieli się wycofać. Król Uwaifiokun popełnił pierwszy raz błąd, a przypuszczenia Szajbusa okazały się słuszne.

    Uwaifiokun: Nie wiem czy mi to przejdzie przez gardło. Miałeś rację.
    Szajbus: Cóż za twórcze odkrycie! Twój plan od początku był skazany na porażkę! Źle go obmyśliłeś!
    Uwaifiokun: Nie miej pretensji do mnie, tylko do twórcy tego durnego AARa.
    Szajbus: Nie zwalaj winy na twórcę! Ty dałeś ciała!
    Uwaifiokun: Masz rację. To moja wina. Dałem ciała. A może po prostu mam pecha...
    Szajbus: A jak ktoś ma pecha, to i mu w drewnianym kościele cegła na łeb spadnie.
    Uwaifiokun: Fucktycznie. Chodźmy do namiotu obmyślić plan.

    Imperator Uwaifiokun poszedł z Szajbusem do swego zacisznego namiotu, by rozmyślać nad planem. Przeszli wówczas przez szpital polowy. Uwaifiokun zwrócił uwagę na jednego z żołnierzy, który w czasie oblężenia stracił nogę. Bardzo ubolewał nad utratą kończyny, a Uwaifiokuna złapał żal za serce i pospieszył z pociechą.

    Uwaifiokun: Płaczesz nad nogą? Nie płacz! Tamtemu głowę urwało i nie płacze!

    Gdy Uwaifiokun i Szajbus odnaleźli jeszcze doradcę militarnego monarchy Beninu, weszli we trójkę do namiotu.

    Uwaifiokun: No dobra, musimy wytrzasnąć jakiś plan. Jakieś pomysły?

    Chwila milczenia.

    Doradca militarny: Może zróbmy podkop!
    Wszyscy: Nieeeeeeee...

    Chwila milczenia.

    Szajbus: To może huknijmy im bombę atomową!
    Wszyscy: Nieeeeeeee...

    Znowu chwila milczenia.

    Doradca militarny: To może wieczorem, gdy oni będą smacznie spali, to my po drabinkach wejdziemy do fortecy i rozwalimy obrońców!
    Wszyscy: Nieeeeeeee...

    Znowu chwila milczenia.

    Uwaifiokun: Mam, kurde! Wieczorem, gdy oni będą spali, nasi żołnierze po drabinkach wejdą do fortecy i rozwalą obrońców.
    Wszyscy: Dobreeeeeeeee!!!

    Król Uwaifiokun sam wymyśla plany. Nie lubi od nikogo zżynać...

    Wieczór. Pod murami Kumasi.

    1 żołnierz beniński: I jak? Widzisz coś?
    2 żołnierz beniński: Ciemność widzę. Ciemność...
    1 żołnierz beniński: Bo patrzysz, baranie, przez tą lornetkę od przodu.
    2 żołnierz beniński: Masz rację. O, teraz widzę! Na murach nie ma żadnych patroli.
    1 żołnierz beniński: Super! Idziemy z drabinkami!

    Żołnierze z Beninu opierają drabiny o mur i wchodzą do wnętrza fortecy. Niszczą naładowane miotacze zwierząt hodowlanych. Wyżynają śpiących żołnierzy wroga. Kierują się jednocześnie ku pałacowi.

    Tymczasem w pałacu w Kumasi. Komnata, w której siedzi Rada Akanu. Opowiadają sobie żarty popijając gazowane kakao.

    Szef Rady Akanu: Słuchajcie! Siedzi se Uwaifiokun w swojej komnacie i myśli.

    Wszyscy w brecht.

    Drugi członek Rady Akanu: Ja mam dobre! Ile potrzeba Uwaifiokunów, by wkręcić żarówkę?

    Chwila milczenia.

    Drugi członek Rady Akanu: Nieważne. Uwaifiokun to dziwak.

    Wszyscy w brecht.

    Inny członek Rady Akanu: Ja znam podobny. Wiecie ile potrzeba Uwaifiokunów, by wkręcić żarówkę? Jednego!

    Nikt się nie śmieje. Nagle do komnaty wpadają benińscy bojownicy.

    Beniński żołnierz: Macie prawo milczeć zachowanie, bo wszystko co użyjecie może być powiedziane przeciwko wam. Czy jakoś tak...

    Żołnierze aresztują wszystkich członków Rady Akanu. Następnie do podpisania kapitulacji zmuszają ich przy pomocy śmierdzących skarpet imperatora Uwaifiokuna. Koniec oblężenia.
     
  5. Apacz0

    Apacz0 User

    Część IV

    Ranek, sześć godzin po zdobyciu Kumasi. Imperator Uwaifiokun śpi sobie smacznie w swoim namiocie.

    Uwaifiokun (przez sen): O! Witaj kromko chleba, smalcem smarowana! O! Witaj śledziu z beczki, jeszcześ nie obdarty, a już żeś zeżarty.

    Do namiotu wkracza generał armii benińskiej.

    Generał: Imperatorze, pobudka!
    Uwaifiokun (przez sen): Tak, kochanie, to my jesteśmy sobie pisani w scenariuszu.
    Generał: IMPERATORZE!

    Uwaifiokun wstaje nagle na równe nogi.

    Uwaifiokun: Co kurde?! Wojna?!
    Generał: Wojna dobiegła końca. Zdobyliśmy Kumasi. Mamy wszystkich członków Rady Akanu.
    Uwaifiokun: To jest wspaniała nowina. Ach, jakoś mi tak lepiej! Idę pogadać z tymi gównojadami.

    Uwaifiokun wychodzi z namiotu, przeciąga się i rozgląda.

    Uwaifiokun: Och, co za piękny dzionek!

    A echo z przyzwyczajenia "mać, mać, mać". Po tym Uwaifiokun w towarzystwie Szajbusa poszedł do miejsca, gdzie w bambusowym więzieniu trzymano członków Rady Akanu.

    Uwaifiokun: Jestem zwycięzcą. Jestem najpotężniejszy na całym świecie. Żądam w takim razie Złotego Stolca.
    Szajbus: Co?!
    Uwaifiokun: Gówno... Tylko, że takie złote.
    Szajbus: Chyba rzadko-kasztanowe.
    Uwaifiokun: Nie, złote. Więc co, szanowna Rado Akanu, dostanę, czy nie?
    Szef Rady Akanu: Wybij to sobie z twojej ciemnej makówy, kanalio.
    Uwaifiokun: No tutaj to przesadziłeś. Mówić gdzie jest Złoty Stolec, albo was powyżynam jak świnie.
    Szef Rady Akanu: Złoty Stolec ma dla nas większą wartość niż nasze życie. Nie wydamy miejsca jego pobytu.
    Uwaifiokun: Wy pasożyty odbytnicze! Po to podbijałem waszą nędzną wioskę, by zdobyć Złotego Stolca.
    Szef Rady Akanu: Mamy to gdzieś!
    Uwaifiokun: Wy gnidy!

    Uwaifiokun porwał z ziemi oślą szczękę, jeszcze świeżą, i w przypływie gniewu, nie panując nad emocjami, powyżynał wszystkich członków Rady Akanu.

    Uwaifiokun: Cholera, co ja zrobiłem?!
    Szajbus: Powinieneś leczyć swój poziom agresji.
    Uwaifiokun: Może masz rację. A ze Złotego Stolca nici...
    Szajbus: Odpuść sobie! Trzeba żyć dalej!
    Uwaifiokun: Właśnie! Co mnie byle gówno będzie dołować! Dalej realizuję plan podboju Afryki! Kolejną moją ofiarą będzie Songhaj. Rządzi nim niejaki Karbifo.
    Szajbus: Ale oni nam nie podpadli. Nie możemy ich zaatakować!
    Uwaifiokun: Ależ możemy! To są poganie!
    Szajbus: To chyba my jesteśmy poganami...
    Uwaifiokun: Uważasz kult Misia Gogo za pogaństwo? Bądźże przeklęty!
    Szajbus: Nie to miałem na myśli!
    Uwaifiokun: To dobrze. Zaatakujemy więc Songhaj ze względu na ich inną wiarę, czyli sunnityzm.
    Szajbus: A co jak oni mają broń atomową? W końcu to islam!
    Uwaifiokun: Fucktycznie, o tym nie pomyślałem.

    Geniusz Uwaifiokuna nie zdołał przewidzieć tego szczegółu. Imperator począł się zastanawiać co robić. Po kilku godzinach myślenia i obserwacji swoich komórek dłoni, król miał oświecenie.

    Uwaifiokun: Mam kurde pomysła! Wyślemy specjalne jendostki szpiegowskie, które wytropią broń jądrową i wysadzą na ich terenie. Podbijemy ich bez wypowiadania wojny.
    Szajbus: Ty to masz łeb...

    Wkrótce wyćwiczono grupę agentów. Wyćwiczono ich tak, by dla obywateli Songhaju byli nieuchwytni. Tymczasem w stolicy Songaju - Gao.

    Sekretarka: W markecie przu ulicy Bakaala znajduje się trzech typów. Tak się wyróżniają, że muszą być tajniakami. Straż już ich zgarnęła. Co dalej robić?
    Szef policji: Z jakiego oni są kraju?
    Sekretarka: Ryje mają pomalowane farbą w barwach narodowych Beninu.
    Szef policji: Aha. Policji z Gao wyślij wiadomość o treści "Zabić, nie wolno puścić".

    Sekretarka zgodnie z poleceniem napisała wiadomość i wysłała. Nie zauważyła jednak, że do jej wiadomości wkradł się mały, niewinny błąd. Informacja o dalszym losie agentów dotarła do szefa policji w Gao.

    Policjant songhajski: "Zabić nie wolno, puścić". Najwyraźniej doszło do pomyłki. Jesteście panowie wolni.
    Benińscy szpiedzy: A, dziękujemy!

    Głupi, pieprzony przecinek nie tylko uratował grupę benińskich agentów, ale też pozwolił zrobić to co było ich celem - wysadzenie Songhaju. Od tego momentu przecinek stał się błogosławionym znakiem w Beninie. A agenci wkrótce, dzięki poszukiwaniom, wytropili miejsce pobytu bomb nuklearnych. Były one ukryte w jakiejś szopie w prowincji Say.

    1 szpieg beniński: To co? Wysadzamy?
    2 szpieg beniński: Wysadzamy!

    W chwilę później ponad prowincją Say pojawił się grzyb atomowy, a owy teren zamienił się w pustynię. Wiadomość o wysadzeniu Say obiegła wkrótce okoliczne królestwa. A tymczasem król Karbifo już się domyślał o co tu biega. Wkrótce wypowiedział Beninowi wojnę, za ten atak. Ale po niedługim czasie przywódca Songhaju zdał sobie sprawę, że bez głowic atomowych nie będzie mógł nic zrobić Beninowi. Jednak Songhaj zapowiedział, że ma nuklearnych sojuszników. Naciski na Uwaifiokuna postanowiły, że podpisał on traktat kończący wojnę. Songhaj ofiarował wrogowi napromieniowaną, zniszczoną prowincję Say. Król Uwaifiokun z oczywistych powodów był wściekły. Nie tak miało wszystko się potoczyć.

    Uwaifiokun: Niech mnie szlag jasny trafi i krew nagła zaleje! Nie tak miało się wszystko potoczyć! Mama miała rację mówiąc, żebym pracował w firmie pogrzebowej. Ten biznes to pewny i stały zysk.
    Szajbus: Nie rozpaczaj. Jesteś wspaniałym imperatorem, kto wie, może nawet najlepszy.
    Uwaifiokun: Ach, dzięki ci za dowartościowanie. Ale na co mi napromieniowana prowincja?
    Szajbus: Hmmm, może założysz tam plantację tytoniu? Tylko na opakowaniach będzie musiało pisać "Minister zdrowia ostrzega po raz ostatni".

    [​IMG]
    Po wybuchu ładunków nuklearnych zginęli prawie wszyscy mieszkańcy prowincji Say. Przeżyła tylko garstka 20 osób, które stały się wampirami i wilkołakami.

    [​IMG]
    Paczka papierosów z plantacji z Say

    [​IMG]
    Granice Beninu po wojnie z Dahomejem, Aszanti i Songhajem
     
  6. Apacz0

    Apacz0 User

    Komputer jest już cały i zdrowy. Nawalił między innymi jeden z dysków twardych i trzeba było na nowym dysku zapisać wcześniej zrobioną kopię. Jakimś cudem wcześniej nie zapisałem sobie Europy Universalis 2. Ale ją ponownie zainstalowałem. Problem tylko z savem, ale z niewielką pomocą kodów przywrócę utracony stan :). A teraz czas na kolejny już odcinek mojego AAR'a!

    Część V
    Odcinek specjalny

    Uwaifiokun: Nie mogę wypowiedzieć wojny Songhajowi. Dopiero co zakończyliśmy z tym państewkiem wojnę. Muszę teraz zaczekać te 5 lat, bo mnie lud może zdjąć z tronu. Tak samo z Mali, bo jak się okazało, łączył ich sojusz. Co my, do ciężkiej febry, będziemy robić przez te 5 lat?
    Szajbus: Jak to co? Wprowadzimy wiele bardzo ważnych zmian w naszym wspaniałym imperium.
    Uwaifiokun: W MOIM wspaniałym imperium.
    Szajbus: No dobra, dobra, nie pruj się... Powinniśmy wprowadzić hymn, konstytucję, herb i jakąś legendę o powstaniu Beninu.
    Uwaifiokun: Masz rację. Ale zaraz... jak wymyślimy legendę, to nie będzie to prawda.
    Szajbus: Tak, ale w każdej legendzie jest ziarno prawdy.
    Uwaifiokun: Chyba trzeba być debilem, żeby wierzyć w takie wymyślane legendy.
    Szajbus: Masz coś do mojej mamy?
    Uwaifiokun: Nie, nic nie mam. Nich ci będzie, wymyślaj tą legendę.
    Szajbus: Okej. A prawdziwości legendy nikt nie będzie dociekał.
    Uwaifiokun: Właśnie. A jak będzie dociekał, to go usmażymy!

    Oto oficjalna treść legendy o powstaniu Beninu:

    Uwaifiokun: Niesamowita historia. Chyba każdy pomyśli, że jest prawdziwa.
    Szajbus: No właśnie! Teraz wymyślamy hymn.

    Do wymyślenia hymnu zatrudniono kilku śpiewaków czarnego hip-hopu, którym łatwo przychodziło wymyślanie tekstu. Oto owoc ich pracy:

    Uwaifiokun: Nie no, hymn jest zajefakenbisty! Joł joł! Respekt dla twórców!
    Szajbus: Oczywiście! Czarny hip-hop rządzi. A my nie zwalniamy, przechodzimy od razu do układania konstytucji.

    Oto Konstytucja Beninu z roku 1428, przez opozycjonistów nazywana pogardliwie prostytucją:

    Uwaifiokun: No, i to jest właśnie nasza Benińska Konstytucja.
    Szajbus: Hehe, coś mi się wydaje, że niewiele osób poparło jej wprowadzenie w życie.
    Uwaifiokun: Jak niewiele? Przecież za wprowadzeniem głosowali wszyscy posłowie oprócz .
    Szajbus: Aha, spoko. Jeszcze musimy załatwić jakiś herb.
    Uwaifiokun: Herb? Zorganizujmy casting!

    I tak też się stało. Na casting ściągnęły masy ludzi. Było ich tak dużo, że tutaj zostanie opisane tylko "castingowanie" zwycięzcy.

    Castingowany: Dzień dobry. (gościu się jąka i jest wyraźnie zestresowany)
    Uwaifiokun: Dzień dobry. Powiedz nam coś o sobie.
    Castingowany: Mieszkam w Oyo, tutaj się też urodziłem, i jestem grafikiem, mam 30 lat. Mam matkę i brata - to taki debil.
    Uwaifiokun: Taki jak ty, czy większy?
    Szajbus: Uwaifiokun!
    Uwaifiokun: Przepraszam. Pokaż nam swoje dzieło.

    [​IMG]
    Propozycja flagi Beninu. Według jej twórcy, Bambiniego, czerwony kolor symbolizuje czystość, fair play w stosunku do innych państw, dobroć, krew przelaną za światową dominację i dążenie do ugody, a nie konfliktu.

    Uwaifiokun: Hmm, ten herb jest tak pozbawiony sensu jak twoje życie, ale jednak najfajniejszy ze wszystkich, jakie dziś widziałem. Może zostać naszym nieoficjalnym herbem!

    I tak kończy się ten odcinek specjalny.
     
  7. Apacz0

    Apacz0 User

    Część VI

    Okres pokoju - najnudniejszy okres władzy Uwaifiokuna. Ponowne wypowiedzenie wojny Songhajowi groziłoby utratą tronu. To samo tyczyło się Mali, które było sprzymierzone z Songhajem. Przenieśmy się teraz do pałacu w Oyo, pewna noc roku 1428.

    Uwaifiokun: Buuu, jak mi się nudzi! Co to za frajda bycie imperatorem jak nikomu nie mogę wypowiedzieć wojny?

    Uwaifiokun włączył szare komórki. Co by tu wykombinować...

    Uwaifiokun: Mam kurde!!! Mam!!! Przygotowałem super plan!!! Tylko ćsii, żeby się nikt nie dowiedział...

    Nagle do komnaty wchodzi kapłan Misia Gogo i Szajbus wraz z dwudziestoma osobami zbudzonymi ze snu. Kapłan zaczyna okadzać Uwaifiokuna.

    Kapłan: Zły duchu! Idź precz i opuść naszego imperatora!
    Uwaifiokun: Kurna, co jest? Powariowaliście wszyscy?
    Szajbus: Uwaifiokun! Wszystko z tobą dobrze?
    Uwaifiokun: Oczywiście, że dobrze! Czemu się tutaj wszyscy zeszliście?
    Szajbus: Strasznie wrzeszczałeś...
    Uwaifiokun: A jak ty wpadniesz na jakiś genialny pomysł to nie wrzeszczysz na lewo i na prawo?
    Szajbus: Nie (lekka nuta zapytania). Taka miała być moja odpowiedź?
    Uwaifiokun: Grrrr! Nawet ty mnie nie rozumiesz! Wszyscy oprócz Szajbusa - wynocha stąd! Chcę z nim porozmawiać.

    Wszyscy oprócz Szajbusa wychodzą.

    Uwaifiokun: Muszę z jakimś krajem wojować, bo po prostu się uduszę. No i wpadłem na genialny pomysł - wyślemy oddział naszych żołnierzy do stolicy Songhaju, by wykradli mapy. W ten sposób poznamy nasze nowe ofiary.
    Szajbus: Nadal chcesz wojować? Nie! To jest złe! Nie zgadzam się! Liberum veto!
    Uwaifiokun: Dobra, dobra, nie szpanuj już znajomością łaciny.
    Szajbus: Tu es amentis!
    Uwaifiokun: Możesz włączyć napisy po naszemu?

    Nie zważając na sprzeciwy przyjaciela Uwaifiokun wybrał oddział kilkuset żołnierzy benińskiej elity. Stanął na jej czele i razem przekradli się w okolice Gao, gdzie ukryli się w okolicznej dżungli. Tymczasem na naradzie Uwaifiokuna z dowódcami wojsk i Szajbusem:

    Generał armii benińskiej: Dobra, nadszedł czas. Kilku z naszych ludzi musi niepostrzeżenie przedrzeć się do Gao. Jakieś pomysły?

    Niedługa chwila milczenia.

    Żołnierz beniński: Mam pomysła! Pod pałacem w Gao znajduje się piwnica, potocznie zwana "Piwnicą pod baranami". Stamtąd można niezauważenie przemknąć się do pałacu i świstnąć mapki. Jest tajemne wejście do piwnicy, w domu pewnego jegomościa.
    Generał armii benińskiej: Dobry pomysł, ale trzeba się do tego domu jakoś przedrzeć.

    Nastała nieco dłuższa chwila milczenia. Wszyscy myśleli jak niezauważenie przedrzeć się do domu jegomościa. Po paru minutach lizania sobie czoła i łokci Uwaifiokun wpadł na genialny pomysł.

    Uwaifiokun: Wiem kurde! Przebierzemy kilku naszych żołnierzy za typowych Songhajczyków!

    [​IMG]
    Dokładny plan pałacu w Gao i podziemnych korytarzy, przygotowany przez Uwaifiokuna

    Trzeba przyznać, że pomysł był trafiony. Grupka kilku żołnierzy wyszła na ulice miasta na golasa i, nie wzbudzając przez to podejrzeń, dorwali się do piwnicy. Stamtąd wykradnięcie właściwych map nie było problemem. Misja zakończyła się sukcesem. Żołnierze, generałowie, Szajbus i Uwaifiokun kierowali się do ojczyzny ze swoim łupem.

    Uwaifiokun: Hehe, moja przyszła ofiara, Maroko.
    Szajbus: Są daleko na północy. Jest tam pewnie bardzo mroźno.
    Uwaifiokun: Może i tak. W każdym razie z nimi sobie powalczymy.
    Szajbus: Jest tylko jeden problem.
    Uwaifiokun: Jaki?
    Szajbus: Benin i Maroko dzieli Songhaj. A Karbifo nas na bank nie przepuści.
    Uwaifiokun: Do ciężkiej febry! Zapomniałem o tym! I co teraz?
    Szajbus: Nic. Czekamy 5 lat.
    Uwaifiokun: Nie!!!

    Pewnie Uwaifiokun darłby się wniebogłosy jeszcze przez cały dzień, gdyby nie okazało się, że w prowincji Zaria otoczyli ich żołnierze songhajscy. Karbifo najwyraźniej się domyślił.

    Generał armii benińskiej: Żołnierze! Musimy przygotować się do walki. Armia przeciwnika liczy sobie jakieś pięć tysięcy żołnierzy. Nas jest raz, dwa, trzy...

    Po jakimś czasie...

    Generał armii benińskiej: ...298, 299, 299 i pół mężczyzny!

    Siły rozłożone były nierównomiernie, ale walczyć trzeba było. Bitwa była zacięta. Benińska krowica zaszarżowała, rozwalając w pył dziesiątą część sił wroga. Mimo to wkrótce szala zwycięstwa zwróciła się na stronę Songhajczyków. Deszcz strzał zasłonił słońce i spadł na benińskie wojska, które wpadły w panikę.

    Uwaifiokun: Ała! Dostałem w głowę! Ała, co za ból!

    Benińska elita, dotąd niepokonana uciekała do pobliskiej dżungli. Tam Uwaifiokun, któremu już wyjęto strzałę z głowy, postanowił zaplanować kontratak. Trzeba się było jednak spieszyć, do kolejnej fazy bitwy szykowali się już przeciwnicy. Jednak imperator Uwaifiokun wykazał się refleksem szachisty korespondencyjnego i zaplanował atak.

    Uwaifiokun: Dobra, słuchajcie, musimy im skopać ich czarne tyłki, bo nas nie przepuszczą do Beninu. I mam super pomysł jak ich rozwalić w pył. Kupą się na nich zwalimy.
    Generał armii benińskiej: Sprytne!

    Tak też się stało. Widok nadciągającej z impetem elitarnej benińskiej piechoty i elitarnej benińskiej krowicy sprawił, że Songhajczycy posrali się w gacie i zaczęli uciekać gdzie zielsko rośnie. I tak się przypadkiem złożyło, że zostały rozgromione jedyne siły broniące prowincję Zarię, dlatego też ta prowincja przeszła pod panowanie Uwaifiokuna. A benińska armia powróciła bezpiecznie do Oyo z mapkami.

    [​IMG]
    Bitwa o Zarię​


    [​IMG]
    Mapka ilustrująca tereny zdobyte i znane przez niezwyciężone imperium Beninu
     
  8. Apacz0

    Apacz0 User

    Część VII

    Uwaifiokun: No to jesteśmy w rowie.
    Szajbus: Dlaczego?
    Uwaifiokun: Bo nie możemy z nikim zawalczyć, ani odkrywać nowych prowincji.
    Szajbus: Ale możemy umieścić kupców w naszym centrum handlowym.
    Uwaifiokun: No właśnie! Już ich tam wysyłam.

    [​IMG]

    Uwaifiokun: Zaraz! Co tutaj robią Songhajczycy?
    Szajbus: Chcą się chyba na nas zemścić, dlatego ciągną kasę z naszego centrum handlowego.
    Uwaifiokun: A to Żydy!
    Szajbus: Ależ tą są sunnici.
    Uwaifiokun: Bez znaczenia! Nie pozwoliłem im handlować w moim centrum! Czy możemy ich obłożyć embargiem?
    Szajbus: Nie, jeszcze nie jesteśmy tak rozwinięci w dziedzinie handlu.
    Uwaifiokun: Niech to szlag jasny trafi i krew nagła zaleje! Wysyłam swoich kupców. No i muszę jeszcze z tymi Żydami podpisać porozumienie handlowe.
    Szajbus: To są sunnici.
    Uwaifiokun: Bez znaczenia!

    Udało się wkręcić w interes pięcioro benińskich kupców.

    Uwaifiokun: No dobra, i co teraz robimy?
    Szajbus: Ty, ale jaja! Mali wypowiada nam wojnę!
    Uwaifiokun: No to pojedźmy ich w kakaowe oczko.
    Szajbus: Hehe, śmiechowe...
    Uwaifiokun: Co tam czytasz?
    Szajbus: Beninopedię. Tutaj jest napisane, że władca Mali, Musa III, ma 211 żon!
    Uwaifiokun: Co?! 211 żon? Ja pierdzielę! Jak można mieć ich tak mało!

    [​IMG]

    Rozpętała się wojna z państwem Mali. Co ciekawe, z tym narodem wojował również ich były sprzymierzeniec, Songhaj. Zdołali oni sprzątnąć Benińczykom sprzed nosa prowincję Niani.

    Uwaifiokun: A to Żydy!
    Szajbus: (chrząk)

    Ale na Niani Songhajczycy poprzestali. Teraz nadszedł czas imperium Beninu. Zdołało ono podbić Ségou, Walatę i Djennę (stolica Mali). Do całkowitego rozpichrzenia wroga trzeba było jeszcze twierdzę Awdaghost przejąć siłą. Nie udało się jednak tego dokonać, bo na terenach wcześniej należących do Songhaju rozpoczęły się bunty. Uwaifiokun i władca Mali, Musa III, spotkali się w Djennie, by zdecydować kto jakie płaci kontrybucje.

    Uwaifiokun: A więc jak, psie niewierny? Łapię w posiadanie Ségou i Walatę, dobra?
    Musa: Nie ma mowy.
    Uwaifiokun: A podbić ci jeszcze Awdaghost? Wtedy dojdzie do inkorporacji. Chcesz tego?
    Musa: Nie. Dobra, weź sobie Walatę i Ségou i nie pokazuj mi się na oczy!
    Uwaifiokun: Nie pyskuj do swego mistrza!
    Musa: Bo co, owsiku ustny?
    Uwaifiokun: Bo ci wyjadę z półobrota, wszo jajeczna.
    Musa: Chyba w swoich marzeniach sennych.
    Uwaifiokun: Głupi jesteś.
    Musa: A twoje zabawki są sto lat za białymi!
    Uwaifiokun: Żyd z ciebie.
    Musa: A ty jesteś ścierwojad.
    Uwaifiokun: A ty masz kompleksy, bo cię nikt nie kocha.
    Musa: A ty... a ty jesteś demokratą.
    Uwaifiokun: Oż tyyyyy!!! Nie daruję ci tego!!! Naskarżę cię do Strasburga!

    Został ułożony i podpisany przez obie strony traktat kończący wojnę. Jak łatwo się domyślić z jego treści, ułożył go Uwaifiokun.

    [​IMG]
    Treść traktatu kończącego wojnę między Mali a Beninem. Jeśli masz problemy z rozczytaniem, miej pretensje do skryby Uwaifiokuna.

    Na koniec, Musa III wyprawił ucztę. Było tam mnóstwo smakołyków. Malijska służba poczęstowała Uwaifiokuna smakowicie wyglądającymi pieczonymi słoniowymi bobami. Imperator ugryzł kawałek.

    Uwaifiokun: A, to jest dobre, dziękuję.

    To były jego ostatnie słowa.

    Szajbus: Do ciężkiej febry! Te Żydy otruły Uwaifiokuna! Bastards!
     
  9. Apacz0

    Apacz0 User

    Część VIII

    Bogusław Wołoszański: Jest niewiele rzeczy, które nigdy się nie kończą. Jest to np. życie wieczne i Bóg (o którym Benińczycy jeszcze nie słyszeli), i serial "Moda na sukces". Do tego grona na pewno nie zalicza się żywot Uwaifiokuna, który niespodziewanie dobiegł końca. I to nie w sposób naturalny. Ale kto powinien zostać następcą? Uwaifiokun miał 284 synów. Walczyli oni zawzięcie o tron Beninu. Nie trzeba chyba mówić jakie katastrofalne skutki dla Beninu miała wojna domowa. I to taka, gdzie walczyło ze sobą 283 stron.
    Ktoś: Przepraszam, że przerywam, ale przecież każdy syn to jedna strona, a ich było 284. Więc jak to możliwe?
    Bogusław Wołoszański: No właśnie. Był jeden syn miłujący pokój. Miał na imię Ewuare, co z języka benińskiego oznacza "Pal to, bo warto". Wyróżniał się on nieco od swoich żądnych władzy braciszków.

    [​IMG]
    MC Ewuare

    Bogusław Wołoszański: Ten królewski syn miłował pokój, lecz był też przebiegły. Więc zwołał konferencję pokojową. Przybyli na nią wszyscy jego bracia. Podał im on herbatkę z marihuaną, której miał pod dostatkiem. Z tym, że ta była w trochę mocniejsze wersji, tak, że zadziałała jak trucizna. Gdy 283 synom we flakach zaczęło bulgotać, gdy zaczęli kaszleć i puszczać dym uszami, uradowany i podniecony Ewuare krzyczał "Haha, frajerzy! Teraz ja jestem Sprite!". W ten sposób został jedynym synem Uwaifiokuna, który został przy życiu.

    Pałac w Oyo. Dzień po śmierci Uwaifiokuna.

    Szajbus: A więc to ty jesteś synem Uwaifiokuna.
    Ewuare: No właśnie. To ja.
    Szajbus: Kłamiesz. Jesteś ulicznym dresiarzem. Straż, zabić go!

    Straż zabija chłopaka.

    Ewuare: Za co? (chłopak pada na ziemię)
    Szajbus: Za twarz. Ewuare, synu Uwaifiokuna! Cho no tu!

    Wchodzi królewski konserwator powierzchni płaskich.

    Konserwator: Wołałeś, królewski doradco, królewskiego dziedzica?
    Szajbus: Nom.
    Konserwator: On tu przed chwilą wszedł...
    Szajbus: Hehehe, czyli co, kazałem zabić królewskiego dziedzica?
    Konserwator: Na to wygląda.
    Szajbus: Ale przecież ten chłopak to jakiś dres z ulicy!
    Konserwator: Panicz Ewuare taki już był.
    Szajbus: Ale wtopa! I co teraz?
    Konserwator: A co mnie to obchodzi? Ja tu tylko sprzątam. A tak w ogóle to wygasa teraz dynastia.

    Nagle wstaje z ziemi Ewuare.

    Ewuare: Spoko ziom, nie wygasa, czarne ziomy! Ja jeszcze żyję!
    Szajbus: Przecież cię zabili. Wbili ci dzidę w głowę.
    Ewuare: Seryjnie? Bez kitu, ale jajca. Ale wyglądam okej?
    Szajbus: Ogólnie jest git, nie masz tylko oka, ale to szczegół.
    Ewuare: Aha, spox.
    Szajbus: Czyli co, przejmujesz dyktaturkę w kraju po ojcu, nie?
    Ewuare: No, bo co?
    Szajbus: Będę twoim doradcą, jam jest zawsze oddany ci Szajbus.
    Ewuare: Joł, polubiłem cię, spoko z ciebie ziomal.
    Szajbus: Powiedz coś o swoich poglądach, celach.
    Ewuare: No cóż, chciałbym pomścić śmierć mojego starszego poprzez podbicie całej Afryki.
    Szajbus: Ale tylko Songhajczycy otruli twojego ojca.
    Ewuare: A skąd wiesz, że zrobił to akurat ludź, którego ojczyzną jest Songhaj? Dla pewności rozwalę wszystkich.
    Szajbus: Niby masz rację. Coś jeszcze o sobie powiedz.
    Ewuare: No cóż. Rapuję sobie czarnego hip-hopa, nagrywam nielegale i je wydaję, dzięki czemu zyskałem popularność. Bo wiesz, ja mam talenta do rapowania. Mogę ci zaprezentować.

    "Made in China" - pseudo po dziadku,
    handlował koksem nie płacąc podatku.
    Miał jeden browar, taki z kominem.
    Jego przekręty przestraszały całą gminę.
    "Jesteś rąbnięty!" - powiada żona.
    Ja się uśmiecham i mówię "Zdziwiona?".
    Weź daj mi dłoń, jak miód z uszu słodka,
    zamiast gadać, wejdź lepiej do środka"

    Szajbus: Bardzo ładnie opowiadasz piosenkę. Super!
    Ewuare: Ej, frajerze! Chciałeś mnie obrazić?
    Szajbus: Nie, skądże.
    Ewuare: To dobrze, bo bym cię popieścił moim łańcuchem, który mi zwisa z mojej pryszczatej szyi.
    Szajbus: Fajnie masz. Twój ojciec mi mówił, że lwy są twoja pasją.
    Ewuare: To prawda, lubię lwy i zbudowałem dla nich schronisko. Postanowiłem opiekować się jednym. Zapoznaj się z Pimpusiem.
    Szajbus: Wypaśny ten twój lew. A lubi dzieci?
    Ewuare: Nom, szczególnie wątróbkę i nerki.

    [​IMG]
    Pimpuś

    Szajbus: Czyli co? Masz zamiar w tym jeszcze roku podbić Songhaj i Mali?
    Ewuare: Raczej nie. Teraz mamy Światowy Dzień Dobroci dla Zwierząt, więc te buraki jeszcze sobie trochę dłużej poegzystują.

    Ewuare jednak się pomylił, bowiem pewnej ciemnej nocy wygłodniałe lwy uciekły z przytulnego schronisko i poszły na łowy na tereny Mali i Songhaju. Co z tego wyniknie? Dowiecie się w kolejnym odcinku.
     
  10. Apacz0

    Apacz0 User

    No i mamy wielki powrót mojego AARa, ale i wielką klęskę, bo odkąd mam zainstalowanego patcha 1.09, nie mogę wczytać moich save'ów :( Mam nadzieję, że jakoś temu zaradzę.

    Część IX

    Pustynne tereny na południe od zachodniej części Sahary. Grupka katolickich misjonarzy z dalekiej północy przemierzała te niegościnne tereny. Szło im się nawet przyjemnie, w miłej, pobożnej atmosferze, w świetle palącego słońca. Tą przyjemną wędrówkę przerwał jednak dziwny widok. Oto zza widnokręgu wyłoniło się stado lwów i lwic. Biegły one wprost w grupę misjonarzy. Zgłodniałe zwierzęta z pewnością nie miały dobych zamiarów.

    1 misjonarz: Co robić? Co robić? One nas pożrą! Nie wyglądają na dobrze odżywiane. Co robić? Co czynić?
    2 misjonarz: Nie panikujmy! Padnijmy na kolana i módlmy się do Boga.

    Misjonarzy i lwy dzieliło jeszcze jakieś pół kilometra. Wtedy zaczęto modlitwę.

    Wszyscy misjonarze: Panie Boże, spraw, by te lwy miały chrześcijańskie zamiary.

    I, o dziwo, całe stado zatrzymało się naraz na kilka metrów przed modlącymi się. Nagle wszystkie lwy, jak na zawołanie, padły na kolana i razem wypowiedziały słowa modlitwy.

    Lwy: Panie Boże, pobłogosław ten posiłek, który zaraz spożyjemy.

    Co było dalej - nie trudno się domyślić...

    [​IMG]
    Lwy miały niezłą wyżerkę. Tu na rysunku zamiast lwa mamy panterę :)

    Po zakończonym obiedzie, nasycone lwy podzieliły się na dwie grupy. Jedna grupa poszła w kierunku Mali, a druga w kierunku Songhaju. U tych krwiożerczych lwów bowiem, zjedzenie 3 osób zaspokaja mały głód. Lwy powyżerały wszystkich obywateli Songhaju i Mali, po czym powróciły do schroniska w Beninie.

    Tymczasem w Oyo.

    Ewuare: O, jakie grzeczne kotki. Całą noc czekały na amciu.
    Szajbus: Nie wydaje ci się, że są jakieś takie pulchniejsze?
    Ewuare: Co ?! Helołłłłłł! Jakie pulchniejsze?!

    W tym momencie przybył informator z Songhaju i Mali.

    Informator: Panie, w Songaju i Mali wszyscy nie żyją.
    Szajbus: Kaliku, tyle razy ci mówiłem, żebyś nie oglądał Dragon Ball.
    Informator: Ale ja prawdę mówię! Tylko wszędzie szkielety leżą!

    Trójka panów spojrzała na lwy, które na serio były jakieś pulchniejsze.

    Ewuare: A to akurat zasługa moich zacnych kotków.
    Szajbus: No właśnie, zasługa jego zacnych kotków. Wysyłać ludzi do zasiedlenia Songhaju i Mali.

    I posłano ludzi do zasiedlenia tych ziem. I zostały zasiedlone. Benin rozrósł się już do sporych rozmiarów.

    [z niemożności odpalenia save'a nie mogę zaprezentować mapki, ale jeżeli będę mógł jakoś odpalić save'a, to od razu zarzucę fotkę]

    Szajbus: No dobra, co robimy dalej w celu powiększenia naszego imperium.
    Ewuare: Mojego.
    Szajbus: Twojego.
    Ewuare: Musimy rozpichrzyć Maroko.
    Szajbus: Aha, no tak, ty zawsze masz dobre pomysły.
    Ewuare: I tu ci przyznam rację. Z Maroka przeprowadzimy ekspansyję na wschód, potem na południe o w ten sposób okrążymy całą Afrykę.
    Szajbus: Genialne!

    A my tymczasem przedstawmy pokrótce postać władcy Maroka, Ahmeda al-Araj.

    I przystąpiono do przygotowań do wojny z Marokiem. Przygotowano kilkanaście tysięcy ludzi i ustawiono przy granicy z krajem nie wierzącym w Misia Gogo. Parę miesięcy później...

    Ewuare: Jesteśmy gotowi! Wysłać do tych frajerzynów komunikat, że wbijamy do nich z wizytą.

    I stało się, rozpoczeła się wojna. W Beninie szczerze mówiąc nikt za bardzo nie wierzył w sukces pogańskiego kraju. Ale i tak wszystko zależało od niezwyciężonej benińskiej krowicy.

    Wraz z dzikimi okrzykami na ustach benińscy zołnierze wkroczyli do marokańskiego miasta Marakesz. I tu był pewien problem, ponieważ sunnickie państwo dysponowało sporym oddziałem obrońców. Na dodatek ich uzbrojenie stało na znacznie lepszym poziomie niż w Beninie (Maroko ma 2 poziom technologii lądowej). A to dlatego, ponieważ Marokanie już dawno zrezygnowali z włóczni z lipy na rzecz mocniejszych włóczni z brzozy. Mimo to jednak benińska krowica rozgromiła obrońców zasypując ich muchowymi fekaliami. I tak rozpoczęło się oblężenie miasta Marakesz.

    Ewuare: Shaccaron! Maccaron!
    Szajbus: Co ty, kurde, śpiewasz?
    Ewuare: Jakoś tak mi się nazwa miasta skojarzyła z tą zacną pieśnią. Ueueueueueueue!

    Tymczasem w oblężanej twierdzy.

    Ahmed al-Araj: Do czego to doszło, żeby moje potężne sunnickie państewko miało przegrać wojnę z jakimiś dzikusami z buszu. No way!
    Doradca: Panie, wyluzuj! Mam super pomysł! Gdy Benińczycy wkroczą do miasta, my uciekniemy stąd tajnym przejściem.
    Ahmed al-Araj: Ta, jasna, a gdzie uciekniemy?
    Doradca: Jak to gdzie? Do mojej babci na wieś! Wyluzuj panie! Ona hoduje najlepszą marokańską trawę pod słońcem.

    Ahmed al-Araj wyraźnie się uspokoił. Uznał, że plan jest niegłupi. I razem z gronem swoich doradców począł popijać tlenek wodoru z dodatkiem dwutlenku węgla.

    I tak upłynął miesiąc.

    Jeszcze jeden miesiąc.

    Jeszcze jeden.

    Kolejny.

    ...

    Dobra, nie uciekajcie! Już minęła odpowiednia ilość miesięcy. Bitnym Benińczykom udało się wydrapać paznokciami dziurę w murze, przez którą wkroczyli do twierdzy. I zaczęła się rzeź. Ale wtedy stało się coś dziwnego.

    Ewuare: Ej, Szajbus, cho no tu! Kto to tam na tym koniu zasuwa aż od kopyt iskrzy?

    Szajbus się przygląda.

    Szajbus: Toż to Ahmed al-Araj! Gonić go!

    I jak na zawołanie oddział krowicy ruszył w pościg.

    [​IMG]

    Niestety, chwila nieuwagi i władca Maroka stracił głowę. Benińscy kawalerzyści okrążyli jego ciało jak sęp okrąża padlinę.

    Żołnierz benińskiej krowicy: Dobra, bierzemy jego ścierwo do naszego pana!

    Tymczasem Marakesz został zdobyty. Przybycie ciała sunnickiego władcy tylko dopełniło zwycięstwo Ewuare.

    Szajbus: Ewuare, co robimy z Maroko? Wchłaniamy czy wasalizujemy.
    Ewuare: Oczywiście, że aneksja! Tylko wtedy zdobędziemy setki hektarów planatcji marokańskiej trawy! Ja przecież muszę coś jarać, bo się uduszę!

    I tak wojna dobiegła końca. Ludność marokańska była oburzona tym, że Benińczycy ośmielili się zabić ich władcę. Wszelkie tłumaczenia, że ten niefortunnie włożył głowę między dwa konary podczas, gdy jego koń galopował, po prostu nie skutkowały. Ewuare kazał więc rozgłosić wszem i wobec, że Ahmed al-Araj utopił się w czasie deszczu. W to ludność marokańska uwierzyła i nie wszczynała żadnych rebelii, a Benińczycy mieli wreszcie dostęp do marokańskiej trawy, powszechnie znanej i lubianej, sprzedawanej w andaluzyjskim centrum handlu. Ale oto Benin graniczył teraz z państwem dalece potężniejszym, z Fezem...

    Podbicie Maroka przyniosło szereg pozytywnych konsekwencji dla Beninu. Na przykład to, że w mieście Marakesz odnaleziono mapy Europy. A trzeba zaznaczyć, że wówczas był to kontynent Benińczykom nieznany.

    Tymczasem w pałacu w Oyo.

    Ewuare: Ej, ziomal, weź looknij na tę Europę! To jakaś dzicz!
    Szajbus: Oni są bardziej od nas rozwinięci. Patrz, nie używają już włóczni z lipy czy brzozy, ale żelaznych pał.
    Ewuare: I tak ich rozwalimy. Ale żal! W tej Europie jest jakiś półwysep w kształcie buta! Hahahaha! Ale polewa!
    Szajbus: No cóż, półwyspu się nie wybiera. O, patrz! Są też jacyś Mamelukowie. O kurde, opanowują sporą powierzchnię.
    Ewuare: Ziomal, nie bój kijanki! Zniszczymy ich i będą nam prostować banany!
    Szajbus: Ty to zawsze pomyślnie patrzysz w przyszłość. A co tu tak dymi?
    Ewuare: A, to pewnie ja. Próbuję marokańskiej trawy. Takiego cuda jeszcze nigdy nie kosztowałem. Chcesz spróbować?
    Szajbus: Nie, ja chcę jeszcze żyć. Łoch, całą komnatę żeś zaczadził. Idę się przewietrzyć.

    Szajbus wychodzi. Ewuare jeszcze przez chwilę studiował mapę, po czym zmorzył go sen. Niefortunnie jednak od skręta zapaliły mu się włosy, aż w wkrótce cały stanął w płomieniach.

    Ewuare: Aaa! Jaram się!

    I nie wahając się ni chwili wyskoczył przez okno. Leciał w dół kilkanaście metrów aż w końcu gruchnął o ziemię. W końcu otrzepał się i wstał na równe nogi. Ogień na jego ciele został zdmuchnięty.

    Ewuare: Ale jaja! Spadłem z takiej wysokości, a jeszcze żyję! Tak! Tak! To cud! To cud!!!

    [Tutaj powinien być obrazek przedstawiający podgrzanego Ewuare, ale z przyczyn technicznych na świeżo naprawionym komputerze nie mogę tego obrazka uzyskać. Może go kiedyś zamieszczę...]

    Ewuare zaczął się cieszyć, radośnie krzyczeć, że nadal żyje. Z radości począł tańczyć breakdance na lodzie. Wtem spadł na niego meteoryt...

    I tak nadszedł kres życia raperskiego władcy. Kto będzie następny na benińskim tronie? Czy będzie tak samo kompetentny jak poprzednicy? Czy Benin wchłonie Fez? Dowiecie się tego w nastepnym odcinku.
    ===============

    Dodano:
    Czy raczy ktoś ocenić odcinek? Wszyscy prowadzą ożywioną dyskusję w azteckim AARze Eltora...
     
  11. Apacz0

    Apacz0 User

    Okej, niech ci będzie.

    Część X

    Esigie: Jan Kochanowski - "Na dom w Czarnobylu". Przepraszam, "w Czarnolesie".
    Szajbus: Ty, typie, a ty kto za jeden?
    Esigie: Jam jest syn Esigie. Po tym jak z przodkami się połączył mój ojciec - to ja obejmuję tron.
    Szajbus: Dobra, dobra, wystarczy. Ja tu widzę, że mówisz starą benińszczyzną.
    Esigie: Benińszczyzna - obczyzna.
    Szajbus: Tak, tak, wiemy. A więc, mój nowy panie, jestem twoim nieśmiertelnym sługusem.
    Esigie: Aha. Teraz nadszedł czas, by Fez zająć, nie mylę się?
    Szajbus: Nie, panie. Po Maroko nadchodzi czas na Fez.

    Nim doszło do wojny, trzeba się było naturalnie do niej przygotować. W tym celu rozpoczęto od rekrutacji nowej rzeszy poborców podatkowych.

    [​IMG]
    [​IMG]

    Pewnego razu pewien beniński rybak dopłynął przypadkiem do nowych ziem. Na tych ziemiach znajdowało się królestwo Kongo. Co jest dziwne i interesujące to fakt, że Benińczycy wcale nie chcieli podbić tego państwa. Oczywiście tymczasowo. Wręcz przeciwnie, zawarli z nimi królewski mariaż. Kongo było rządzone przez niejakiego Nzinga Nkuwa.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Beniński książę i kongijska księżniczka, którzy wzięli ślub. Podobieństwo księcia do Baracka Obamy jest przypadkowe.

    Następnym krokiem było zawarcie sojuszu wojskowego. Początkowo nie wiadomo było przeciw komu, lecz w końcu było wiadomo. Oto bowiem przez przypadek doszło do nietypowego spotkania na granicy państwa benińskiego.

    [​IMG]
    Pierwsze w historii zetknięcie się Beninu z Portugalią. Przeszło ono do historii jako "Spotkanie nad morzem"

    Jak się okazało, byli to ludzie z dalekiej, mroźnej północy. Nazywali siebie Portugalczykami. Benińczycy dowiedzieli się, gdzie leży ich stolica. Nazywała się ona Lezbona.

    Portugale różniły się znacznie od Beninu. Przede wszystkim lepszą piechotą. Nie jazdą, ponieważ jak wiadomo Benin dysponuje niezwyciężoną krowicą. Ale to nie była jedyna różnica. Ci ludzie nie wierzyli w Misia Gogo, ale w jakiegoś jedynego Boga. Ponadto Portugalczycy dysponowali już wtedy dzidami nie z lipy, nie z brzozy, ale ze stali.

    Esigie: Twarde te ich dzidy, oj twarde!
    Szajbus: Na pacyfistów to oni mi nie wyglądają. Ich przywódca w sąsiedniej nazywa się Alfonso Porco. Sprawdźmy co o nim jest napisane w Beninopedii.

    Esigie: A to psy, te Portugalczyki! Co on sobie myślą! Że Czarny Ląd do nich należy?! Że sobie mogą bezkarnie tu zakładać kolonię jak na swoim?! Nasz ci on jest, ten ląd!
    Szajbus: Racja to! Racja!

    I nagle, ni stąd, ni zowąd jakiś biały Portugal przybył do Oyo. Zakomunikował on Benińczykom, że Portugale deklarują im wojnę.

    [​IMG]
    Szajbus: Chyba im się coś pomyliło.
    Esigie: Niewątpliwie! A to portugalska jego mać!

    I bitna benińska krowica od razu zajęła portugalską kolonię w Nuakszott, oraz punkt handlowy w Douala. No, niezupełnie, ponieważ do tej drugiej prowincji weszli kongijscy bojówkarze. Oni byli znani z tego, że wszystko palą, dlatego punkt handlowy spalili. Ale europejscy przybysze walczyli o Nuakszott. Po kilku odważnych i zarazem niemądrych atakach na benińską krowicę, Benińczycy mieli przewagę nad przeciwnikiem. Jej skutkiem było podpisanie traktatu kończącego wojnę. Traktat ten nazywał się Traktatem Lezbońskim. Na jego mocy bitni Benińczycy otrzymali Nuakszott, a prowincja Douala była przez nikogo niezamieszkana.

    Szajbus: Hehe, ale ich zrobiliśmy w bambuko.
    Esigie: O tak! Podziwiam potęgę naszego wspaniałego narodu!

    Po tak zuchwałym zwycięstwie nic nie stało na przeszkodzie, by zdobyć Fez...

    Szajbus: ...ee, pomyłka, Fez niedawno został zaanektowany przez Tunezję...

    I tak oto Fez przeszedł Benińczykom koło nosa. Ale nic, trzeba było żyć dalej...

    [​IMG]
    Esigie: Aaa!!! Co to to białe?!
    Szajbus: Śnieg w Afryce?! To te Portugale musiały tu ściągnąć ten śnieg! Trzeba przeciw nim rozpocząć ostrą propagandę.

    Propaganda antyportugalska zaczęła się do zwykłego dowcipu umieszczanego wszędzie gdzie się da i przez to powszechnie znanego.

    "Na pustyni znajdują się: Benińczyk, Kongijczyk i Portugal. Muszą oni jednym wielbłądem pojechać hen daleko! Benińczyk wskakuje na jeden garb, a Kongijczyk na drugi. Na to Portugal się pruje:

    - Ej, a ja?

    Wtem wielbłąd podnosi ogon, a Benińczyk mówi:

    - A Portugal do kabiny!"

    O dalszych losach afrykańskiego państwa dowiecie się w kolejnych odcinkach.
     
  12. Apacz0

    Apacz0 User

    Część XI

    Instruktor fitness: A teraz kręcimy prawą ręką do przodu!
    Esigie: Która to jest prawa ręka?
    Szajbus: Nie wiem. Jestem daltonistą.
    Instruktor fitness: I raz, i dwa! Bardzo dobrze! Teraz kręcimy lewą ręką!
    Esigie: A ja prawą nie skończyłem...
    Instruktor fitness: A teraz kolejne ćwiczonko. 1, 2, 3... huh, ale to męczące. A teraz drugie oko...
    Szajbus: Chciałem zapytać, panie, czy masz, panie, jakieś pomysły co do wojny.
    Esigie: Tak, owszem. Po naszej wspaniałej wiktorii nad Marokiem, wygląd naszej ojczyzny jest niepraktyczny. Miasto Marakesz z okolicami jest oddzielone od macierzy przez dwie tunezyjskie prowincje, Anty Atlas i Sahara. Musimy rozpętać wojnę i wyrwać im Anty Atlas.
    Szajbus: Doskonały pomysł. A co z Portugalami?
    Esigie: Ich na razie zostawić musimy. Nie mamy floty tak rozmieszczonej, by ich najechać.

    [​IMG]
    No i na co mi flota?

    Szajbus: A co z Kongiem? Jeszcze im damy trochę poegzystować?
    Esigie: Niedługo ich zaatakujemy i podbijemy ich liche państewko.

    Esigie wprowadził nowy bajer. Otóż obywatele krajów podbitych przez Benin mogli stać się Benińczykami. Oczywiście byli pozbawieni jakichkolwiek praw, ale lepiej nie mieć praw i być Benińczykiem, niż mieć prawa i być na przykład wstrętnym Portugalem. Żeby na przykład taki barbarzyńca mógł stać się Benińczykiem, musiał tak odpowiadać na pytania specjalnej komisji egzaminacyjnej, by jej się przypodobać. Jednym ze znanych pytań było "Kto jest najwspanialszym człowiekiem na świecie? Dlaczego właśnie Esigie?". Znany jest przypadek pewnego Malijczyka, który nie odpowiedział zbyt dobrze na pytania komisji.

    Komisja: Czy gdyby Benin był w potrzebie, oddałbyś Beninowi świnię?
    Malijczyk: Oddałbym.
    Komisja: A czy gdyby Benin był w potrzebie, oddałbyś Beninowi krowę mleczną?
    Malijczyk: Oddałbym.
    Komisja: A czy gdyby Benin był w potrzebie, oddałbyś Beninowi kozę?
    Malijczyk: Kozy nie.
    Komisja: Dlaczego?
    Malijczyk: Bo kozę mam.

    Taka odpowiedź nie spodobała się komisji. Biedny Malijczyk został skazany na śmierć na straszliwym benińskim wynalazku - rozrywce. Jego ostatnie słowa przed śmiercią brzmiały: "Litości! Mam żonę i 3 kochanki!".

    Posłano również benińskiego szpiega (o imieniu Cium-Cium) do Lezbony w celu obczajenia jak wygląda życie tych dzikusów. Wygląd cywilizowanych miast i wsi wstrząsnął Benińczykiem. Ten oto człowiek przeżył w Portugalii taką oto przygodę:

    Jakiś facet: Hej! Ja cię znam! To ty jesteś tym tajnym szpiegiem!
    Cium-Cium: Cicho, debilu! Nie znam cię!
    Jakiś facet: Jak to nie! Przecież mnie znasz!
    Cium-Cium: Debilu, nie rozumiesz po imieniu?! Zamilcz, bo mnie zdemaskują! Kim ty w ogóle jesteś?
    Jakiś facet: No co ty! Syna nie poznajesz?
    Cium-Cium: A no tak, wymiana studencka, zupełnie zapomniałem...

    Syn Cium-Cium poszedł na wykłady do lezbońskiego uniwersytetu założonego w 1290 r. Z kolei jego ojciec postanowił przepłynąć się lezbońskim statkiem transportowym po rzece Tagu. Gdy usadowił się na miejscu siedzącym, niemal całą podróż pewna starsza pani stała obok niego. Biedaczka nie miała gdzie usiąść, wszystkie miejsca były zajęte.

    Babcia: U nas w Portugalii takim starym kobietom jak ja się ustępuje.
    Cium-Cium: A u nas w Beninie takie stare baby się zjada.

    Wszyscy nagle spojrzeli na Afrykańczyka, usłyszawszy jaka jest jego narodowość. I w tym momencie Portugale powyciągali dzidy, kastety, łomy i co tam mieli, i rzucili się na szpiega. Ten, w szale wyskoczył wprost do wody. Wypłynął na powierzchnię. Rozwścieczony tłum biegł prosto w jego stronę. "I tak zaraz zginę, nie ma alternatywy. W takim razie się jeszcze przydam!" - pomyślał Cium-Cium. Szybko pobiegł do najbliższej taksówki.

    Cium-Cium: Proszę mnie wysadzić przed zamkiem św. Jerzego!

    Taksówkarz zrealizował zamówienie. Wkrótce z zamku pozostały tylko tlące się gruzy.

    Tymczasem w Oyo.

    Informator: Panie! Cium-Cium nie żyje!
    Esigie: Nie żyje?! To niemożliwe! Poinformowałby mnie!
    Informator: Ale tego nie zrobił!
    Esigie: A to portugalska jego mać! Zatłukli biedaka na śmierć...

    Tak więc Esigie i jego doradca umocnili się w przekonaniu, że Portugale to wstrętne świnie. Ale tymczasem szykowała się kampania wojenna przeciw Tunezji. A tymczasem parę słów o przywódcy Tunezji, Muhammadzie VI.

    W końcu wojska benińskie były gotowe do ataku. Po wypowiedzeniu wojny północnoafrykańskiemu państwu środkowo afrykańskie imperium rozpoczęło atak. Najpierw niepokonana benińska krowica pod dowództwem Vuyo rozbiła oddział tunezyjski w Anty Atlas i rozpoczęła oblężenie obecnych tam wiosek. Ale Muhammad VI nie miał zamiaru bezczynnie patrzeć jak chatki jego poddanych płoną, toteż przybył z odsieczą.

    Bitwa pod Ugabuga przeszła do historii Beninu, jako jedna z największych klęsk benińskiej armii. Jej przebieg był prosty. Tunezyjczycy, zdając sobie sprawę ze swojej bezsilności wobec benińskiej krowicy, wynajęli... oddział kotów. Jak bowiem wiemy koty jedzą krowy, tyle, że w postaci kiełbaski. Jakby nie było na każdą broń znajdzie się jakaś antybroń.

    [​IMG]
    Proszę o powagę! To jeden z moich pierwszych fotomontaży :)

    Kiedy benińska krowica rozpoczęła szarżę, dzika, zgłodniała, rozwścieczona armia kotów dachowców pobiegła z furią w stronę napastników. A gdy dwie armie się zetknęły, rozpoczęła się prawdziwa rzeź. Wszędzie leżały krowie flaki i pourywane łby. Tunezyjscy żołnierze nie mieli zamiary stać bezczynnie. Zaczęli szyć strzałami w czarnoskórych wojaków. Jedną strzałą dostał nawet dobrze chroniony Esigie.

    Esigie: Ała! Dostałem headshota prosto w jaja!

    Esigiego udało się uratować. Ale co z tego, jak jego ojczyzna straciła setki wspaniale wyszkolonych krów? Tak, tak Tunezyjczycy wykazali się niemałą inteligencją zastosowując po raz pierwszy historii kociaki. Esigie ze swoimi żołnierzami musiał się wycofać.

    Szajbus: Co teraz uczynimy?
    Esigie: Pojęcia nie mam! O, wielki Misiu Gogo, dopomóż nam!

    Benińscy kapłani złożyli w ofierze tysiące ludzi, by Miś Gogo pomógł im. I pomógł.

    Jak powszechnie wiadomo, w prowincji Tubkal, która ostatnio była oblężana przez Tunezyjczyków, wypasano bardzo dużo owiec. Te owce nie były zbyt dobrze traktowane, toteż myślały o buncie.

    [​IMG]
    "Zaraz! Przecież nie musimy dalej żyć w ucisku!" Owieczka-przywódca zachęca do buntu

    W prowincji Tubkal owczy oddział zdołał rozbić tunezyjskich agresorów. Następnie skierowali się do Anty Atlasu, gdzie wybili wszystkich tamtejszych mieszkańców. Skutek? Tą ziemię zajęli Benińczycy. Tunezyjczycy naturalnie nie spodziewali się takiego obrotu spraw. Muhammad VI z zatrwożonym okrzykiem na ustach podpisał traktat kończący wojnę. Benin zdobył Anty Atlas!

    [​IMG]


    [​IMG]
    Benin po wojnie z Tunezją.

    [​IMG]

    Zwycięstwa nad Tunezyjczykami w Beninie nikt specjalnie się nie spodziwał. Dlatego wiadomość o benińskiej wiktorii była z ogromną radością i entuzjazmem przekazywana z ust do ust. W benińskich miastach i wsiach biegali chłopcy głosząc wesołą nowinę po domach publicznych i prywatnych. Radości nie było końca, a Esigie ustanowił owcę najważniejszym zwierzakiem w Beninie. Krowa figurowała zaraz po wełniastym stworzeniu.

    Esigie: Hmmm, dziwne.
    Szajbus: Co, panie?
    Esigie: Kongo teraz przysłało nam wiadomość, że ani im w głowie pomóc nam w wojnie.
    Szajbus: Wiadomość trochę nieaktualna. Ale co z nimi zrobimy?
    Esigie: Oni zhańbili nasz najpotężniejszy w świecie sojusz militarny! Muszą ponieść karę!

    Rozwścieczonego króla Esigie nic było w stanie powstrzymać przed rychłym zaatakowaniu Konga. Jak to się potoczy? Przekonacie się w kolejnym odcinku.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie