Odyseja Republiki

Temat na forum 'Darkest Hour - AARy' rozpoczęty przez Basileios, 4 Czerwiec 2012.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi



    [​IMG]

    [​IMG] Des visages, des figures [​IMG]

    Późny, grudniowy wieczór 1932 roku - gdzieś nad Sekwaną w Paryżu.

    - Punktualność jest grzecznością królów... - Fernand schował zegarek kieszonkowy do wewnętrznej kieszeni płaszcza, poprawił wysoko postawiony kołnierz i strzepnął śnieg z ramion.​
    - Co jest z tą pogodą w tym roku? Dawno już nie padało tak intensywnie w Paryżu. - Jean spojrzał na niego z ukosa, po czym strzelił niedopałkiem wprost do rzeki.​
    - Wszystko w tym roku kuleje. Nic nam nie wychodzi. W czym, do cholery, leży nasz problem?​
    - Najpewniej w punktualności... Czterdzieści minut spóźnienia, niech go diabli. ​
    - Zaraz mi nogi odmarzną, nosa już nie czuję. - jakby próbując sprawdzić, czy tak jest naprawdę, spomiędzy wysoko postawionego kołnierza zabrzmiało donośne smarknęcie. Jean tylko się skrzywił i splunął. - Jednak jest cały i póki co zdrowy.​
    - Ktoś idzie... ​
    - Gdzie?​
    - A tam, z lewej. Światełko się kołysze.​
    - Henri? C'est vous?
    - Oui, Jean![SUP]1[/SUP]- młodzieniec podniósł wyżej lampkę i zakołysał nią na obydwie strony, jakby w pojednawczym geście.​
    - Zdajesz sobie sprawę z tego ile my tu czekamy...?​
    - Przepraszam, nie mogłem wcześniej wyjść. Sprawy służbowe. ​
    - Nie rozumiem, po co dajesz się gnoić w Citroenie? Naprawdę nie ma dla ciebie lepszej pracy? Dla ciebie?​
    - Może i jest, ale nie chcę jej zmieniać, przez nazwisko...​
    - Gołąbeczki, idziemy. Romanse nad Sekwaną to nie jest nasz cel na dzisiaj. ​
    - Oui, mon capitan![SUP]2[/SUP]

    [​IMG]
    Zimowy Paryż tuż przed sylwestrem...

    Sytuacja kraju nie była w tym czasie godna pozazdroszczenia - pozycja rządu w społeczeństwie była najsłabsza od lat, armia także coraz bardziej traciła posłuch wśród społeczeństwa. Elity państwa i narodu coraz bardziej skłaniały się ku wszelkim odmianom socjalizmu, co nie rokowało zbyt dobrze na przyszłość dla gospodarki. Zmieniającymi się rządami można było żonglować jak piłkami, a z dnia na dzień poparcie dla poszczególnych partii malało, co nie służyło rozsupłaniu kryzysowego węzła, w jaki ewidentnie zaplątała się III Republika. Władza, cechując się krótkowzrocznością, gryzła także grupę społeczną, która była jej najbardziej wierna - coraz częściej nakładane podatki dotykały głównie klasę średnią, która świadczyła o potędze gospodarki i szansach na rozwój, oraz od lat była tradycyjnie wierna demokratycznie wybranej władzy. Jednak tłamszona wysokimi taksami ze strony władzy nie mogła się rozwijać. Największe ulgi przysługiwały dużym firmom i korporacjom, które urosły w okresie I Wojny Światowej, na dostawach dla armii, bądź też w okresie międzywojennym, korzystając z amerykańskiej pomocy gospodarczej, bądź pasąc się na szybkim rozwoju i odbudowie przemysłu zniszczonego działaniami wojennymi. Jednak kolejne rządy głuche były na wołanie obywateli, a z każdym dniem coraz bardziej zadowalały się wyłącznie własnym towarzystwem...

    [​IMG]
    Zmieniony rząd Republiki w połowie stycznia 1933 roku

    [​IMG]
    Sytuacja wewnętrzna - obszar planowanego rozwoju gospdarczego (kolor czarny) i infiltrowany przez struktury CNT (kolor żółty)
    - Niech ich diabli, co oni sobie myślą? Dwunasta dochodzi, o tej porze mieliśmy kończyć! - gruby wąsacz przeczyścił monokl ściereczką, po czym wrócił do wertowania jakiejś księgi.
    - Są! Marszałek mignął mi przy barze. Poszukam ich i przyprowadzę tutaj. - siwiejący drab zerwał się z krzesła i truchtem ruszył przez zadymiony i zatłoczony lokal.
    - No dobra, tylko migiem mi ich tutaj!

    - Gdzie Fernand? Coście robili tak długo? Marszałek, co to ma znaczyć, spójrz no na zegarek.
    - Andre, poznaj Henriego. Zapewne o nim słyszałeś wiele. - na dźwięk imienia grubas otworzył szeroko oczy, aż mu monokl zawisł na złotym łańcuszku zaczepionym przy marynarce.
    - Jestem niezmiernie zaszczycony. Przepraszam, że w takich warunkach, za chwilę to naprawię - trzęsąc ręką świeżo poznanego kompana poliki kołysały mu się, tak jak i fałdy tłuszczu na przedramieniu - Heleno! Heleno, podaj proszę kluczyk do pokoju! Chcemy się przenieść z naszym szanownym gościem! I zawołaj, proszę, Olgierda, będziemy potrzebowali specjalnej kuchni, prawda, proszę pana?
    - Proszę się nie kłopotać... - niepewny siebie Henri machnął niezgrabnie ręką.
    - Już się robi, kluczyk tutaj, o - prowadząca knajpę przechyliła się przez bar, podając złoty kluczyk - A ja już biegnę po Olgierda, powinien jeszcze być przed snem.
    - Wspaniale, wspaniale, zapraszam, hrabio. Mamy z pewnością wiele do przedyskutowania.
    - I tak i nie. Przybyłem z jedną tylko kwestią, jednak dość istotną. Mój ojciec będzie się przeprowadzał, niestety sytuacja w Barcelonie staje się zbyt napięta, najprawdopodobniej wyjedzie do Rzymu, ewentualnie do Stanów, jeżeli Mussolini stwarzałby problemy.
    - Rozumiem, rozumiem... A co takiego dzieje się w Barcelonie?
    - Ogólna sytuacja w Hiszpanii zaczyna się komplikować, zaś w Katalonii szczególnie.
    - Jak rozumiem, Katalończycy nie chcą przyjąć decyzji rządu?
    - Nie do końca. Oni po prostu nie chcą rządu.
    - Ah, niepodległość, no tak...
    - Nie, nie rozumie pan. W Katalonii, jak i w całej Hiszpanii nasiliła się działalność organizacji anarchistycznych.
    - Anarchistycznych? Oni chyba nigdy nie skończą, do dnia, kiedy rozbiorą cały ten kraj kawałek po kawałku, na najdrobniejsze części.
    - Nie znam ich dokładnych celów, wiem tylko, że nie chciałbym, aby persona taka, jak mój ojciec trafiła na ich celownik. Stąd też decyzja o przenosinach.
    - I co nam do tego?
    - Istotna jest druga kwestia... Mojemu ojcu tęskno do domu.
    - Czy mam przez to rozumieć, że...
    - Niech pan rozumie to, co pan rozumie. Ja chciałbym tylko od pana wyjaśnienia kilku kwestii i zorganizowania jednego miejsca według naszej prośby. ​

    [​IMG]

    Dyskusja toczyła się jeszcze przez kilka godzin, przy strumieniach szampana, wybornym kawiorze, najlepszych w Paryżu ciastkach z kremem i okazjonalnie w towarzystwie wielkiego, czerwonego homara. Pozostałe ustalenia nie wnosiły zbyt wiele do ogólnego planu działania na rok 1933. Najważniejszym celem, któremu podporządkowana jest cała działalność naszej czwórki zostaje nadal rozbicie szeregów francuskiej CNT.

    [HR][/HR]

    [SUP]1[/SUP] - Henri? To Ty? - Tak, Jean!
    [SUP]2[/SUP] - Tak jest, kapitanie.

    - DH 1.02, do tego własne eventy w razie potrzeby. Nie zamierzam naginać specjalnie rzeczywistości, ale też nie chcę z powodu durnej mechaniki gry być chłopcem do bicia.
    - To tylko wstęp, zorganizowany po to, żebym miał ciśnienie kontynuować całość. Mimo najszczerszych chęci - pierwszy odcinek spodziewany gdzieś w okolicach tygodnia, może w weekend.
    - Cały AAR będę traktował raczej jako własną próbę pisarską, niźli udokumentowanie JAKI TO JA JESTEM DOBRY GRACZ HURR DURR. Więc tych, którzy liczą na przeliczanie PP i tym podobne akcenty - was także muszę zawieść...
    - Jeżeli ktoś liczy na zawodzenie upadającego kraju - niestety nie tym razem, tyle z zaplanowanej fabuły zdradzić mogę...
    - Jeżeli ktoś spodziewa się jakichś fantastycznych, NIESPODZIEWANYCH motywów - także, przepraszam. Nie tym razem.
    - I hope you'll enjoy your stay here.
     
  2. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Toute ma vie, je me suis fait une certaine idée de la France.[​IMG]


    Na początku marca w poczytnym "Le Figaro" Felix Martel opublikował swój referat na temat postaci Adolfa Hitlera, który ledwie miesiąc wcześniej objął stanowisko kanclerza Republiki Weimarskiej. Jego bezlitosna krytyka i ujawnienie nieznanych dotychczas francuskiej opinii publicznej faktów odbiło się na serii demonstracji przeciwko temu politykowi. Zamieszanie objęło przede wszystkim aleję Wiktora-Emanuela III w Paryżu, gdzie mieściła się niemiecka ambasada. Referat Martela prezentował kilka nieznanych szerzej faktów, zaś te znane ustawiał w takim szyku, aby zbudować wyraźnie negatywny obraz podżegacza wojennego, nie cierpiącego wielu grup ludności (przede wszystkim dość wpływowej we Francji mniejszości żydowskiej), oraz mającego w planach pokrzyżować francuskie plany dyplomatyczne. Po kolejnej fali protestów i dewastacji ogrodzenia, oraz poturbowaniu francuskiego policjanta przed ambasadą rząd Eduarda Daladiera doszedł do wniosku, że jest to wyborna okazja, aby zmobilizować większą liczbę mężczyzn do prac przy projektach finansowanych przez państwo – rozwijanie Linii Maginota, czy budowa fabryk na pograniczu Regionu Centralnego i Normandii. Czwartego marca doszło do spotkania rządu, gdzie na oficjalny wniosek szefa sztabu, Jeana Marie de Lattre przedłużono obowiązek służby wojskowej do trzech lat, od 21 do 24 roku życia. Fakt ten spotkał się co prawda z krytyką ze strony opozycji, jak i opinii publicznej, jednak obowiązywać zaczął już od lipca 1933 roku.

    [​IMG]

    Kwiecień tego samego roku stał się zaś miesiącem ostrej walki politycznej pomiędzy zwolennikami interwencjonizmu państwowego, a osobami twardo stojącymi za jak najmniejszym udziałem państwa w procesach ekonomicznych. Jednak koła polityczne, zwłaszcza skupione wokół rządu były w tamtym czasie zdecydowanie lewicujące, to też wniosek o zaangażowaniu państwa poprzez dofinansowanie największych przedsiębiorców, jak i zorganizowanie subsydiów dla przedsiębiorstw „pierwszej potrzeby”, jak piekarnie, kawiarnie, czy przetwórnie ryb, został przyjęty niemal jednogłośnie.
    - Proszę pana, niech się pan uspokoi, niech pan nie podnosi na mnie głosu, jeżeli sytuacja tego nie wymaga, za chwilę będzie pan miał swój czas – z mównicy równym, spokojnym głosem przemawiał Eduard Daladier. Towarzyszyły mu raczej mniej spokojne, a już na pewno nie sprzyjające głosy partii prawicowych - W każdym bądź razie pańskie argumenty, jakoby wystarczyło obniżyć dla poszczególnych działek podatki nie trafiają do mnie, osobiście. Nie widzę tego, żeby któryś z francuskich obywateli, żeby pan, pan, czy pan, byli w stanie uzbierać jakieś kwoty na poważne inwestycje tylko dzięki obniżeniu podatku o jakiś skromny procent. Pieniądz, jaki będzie można z tego uzbierać będzie, nawet w skali roku, zbyt mały, aby ze skromnej, wiejskiej piekarni uzbierać na nowy, zaawansowany technicznie piec. Niech pan zda sobie z tego sprawę, że przychody tego typu placówek nie są zbyt wielkie, że gros takich przedsiębiorstw nie jest w stanie odprowadzić żadnego podatku, gdyż nie wykazuje, w oficjalnych statystykach finansowych, żadnych zysków. W takim razie jak pan widzi swoją propozycję obniżenia podatków jako lekarstwa na zastój gospodarczy? Niech pan następnym razem najpierw się zastanowi, a później dopiero opowiada jakieś dziwne bajki... – prawa strona sali zagrzmiała, zaś z ław partii Radykalno-Socjalistycznej dało się posłyszeć szmer zadowolenia. ​

    [​IMG]

    [​IMG]
    Polityczne zwycięstwo Bluma i Daladiera


    Tymczasem, w maju 1933 roku miała miejsce wizyta ministrów dyplomacji oraz zbrojeń w Warszawie, na zaproszenie premiera Aleksandra Prystora, wyrażającego zainteresowanie zakupem konkretnych planów, oraz organizacją inwestycji przemysłowych przez francuskiego Citroena, już obok istniejącej fabryki przy ulicy Górnośląskiej. Wyrażano także nadzieję na stworzenie warunków pod współpracę pomiędzy polską wytwórnią samolotów PZL, a francuską Avions Henri Potez. Okazało się, że produkcja licencyjna to za mało na rosnące potrzeby polskiego sportu lotniczego, polskich sił powietrznych, oraz linii lotniczych. Pomimo najszczerszych chęci nie doszło do podpisania umowy przedwstępnej, którą polski rząd zdołał już przygotować w obydwu językach. Jedynym rezultatem wizyty była zapowiedź wsparcia ewentualnej inwestycji Citroena w fabrykę zlokalizowaną w obrębie Centralnego Okręgu Przemysłowego.

    [​IMG][​IMG]


    - Co może pan, tak doświadczony pilot, powiedzieć naszym czytelnikom o nowych maszynach, jakie zostały niedawno dostarczone do pańskiej jednostki, Capitaine Rossocki?
    - Proszę pani, ja pani powiem tylko jedno... Samoloty te prowadzą się nawet lepiej niż holenderska królowa, która znana jest ze swego prowadzenia się wyjątkowo prosto i zgrabnie.
    - To znaczy... Że dobre są, te samoloty? – młoda dziennikarka wyraźnie zbita z tropu przez podniebnego wilka nie do końca wiedziała jak zareagować.
    - Proszę pani, ja pani powiem tylko jedno... Jakbym miał umierać, to wolałbym w tym skórzanym fotelu, niż we własnym łóżku... A te kształty drążków! Same w dłoń wskakują, same zachęcają... „Zbombarduj go, zbombarduj!” Proszę ja pani. To jest... Ekstaza czysta, ten samolot! Nie wiem kto jego zaprojektował, ale ja bym jemu Grand Prix wręczył, a potem buty wyczyścił na połysk!
    - Ślicznie dziękuję, proszę tylko latać nisko i powoli. – z wielką ulgą kończyła ona swój krótki wywiad, ratując swój honor wyjątkowo zgrabnym, jak jej się wydawało, żartem.​

    [​IMG]

    [​IMG]

    Siedemnastego września doszło do dalszej eskalacji interwencjonizmu państwowego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Pod National Industrial Recovery Act swój podpis złożył prezydent Fraklin Delano Roosevelt. Dokument ten zakładał możliwość ingerencji prezydenta w gospodarce, celem likwidacji (bądź niedopuszczenia do powstania) karteli i monopoli. Dokument ten wpisuje się w ogólny ton całej serii ustaw zwanych New Deal.

    [​IMG]

    Wydaje się jednak, że daladierowski plan naprawy gospodarki zadziałał, bo już pół roku później, we wrześniu, na łamach L'Intransigeant pojawiła się informacja o tym, że bezrobocie w kraju spadło do 10%, z perspektywami na dalszy spadek, zaś średnia pensja w kraju wzrosła o kilka procent od początku roku. Artykuł ten stał się jednak punktem zapalnym do kolejnej burzy, gdyż prawicowe dzienniki donosiły w tym czasie o odwrotnej tendencji. La Croix pisało wręcz o upadku gospodarki i zakończeniu pewnego okresu w dziejach, co skutkować miało rozpadem społeczeństwa, ze względu na barbarzyństwo, jakiego będą musieli się dopuszczać Francuzi, aby przetrwać. Sugerowano coraz większy wpływ socjalizmu na gospodarkę, oraz szybkie zmierzanie ku sowietyzacji życia politycznego. Część osób odrzucała argumentację La Croix, jako dziennika chronicznie antysemickiego, antysocjalistycznego i hołdującego skrajnie prawicowym ideom. Mimo wszystko pewien niesmak pozostał, a prawa strona sceny politycznej nie odzyskała nadal zaufania do rządu, a różnice wręcz uległy pogłębieniu.

    [​IMG]
    Tylko złudzenie?

    W październiku doszło do kolejnej wizyty zagranicznej oficjeli francuskich, gdyż przebywający na inspekcji w Indochinach minister Vincent Auriol złożył wizytę chińskiemu generalissimusowi Cziang Kaj-szekowi. Złożono propozycję nawiązania bliższej współpracy pomiędzy obydwoma krajami, oraz zapewniono o pokojowym nastawieniu Republiki wobec państwa chińskiego ze stolicą w Szanghaju. Jednak chińska władza potraktowała tę wizytę jak większość dotychczas złożonych przez polityków europejskich, jako próbę restauracji wpływów, bądź poszerzenia koncesji na terenie Chin. Po chłodnym przywitaniu nastąpiło jeszcze chłodniejsze pożegnanie, a sam Auriol w wyjątkowo paskudnym nastroju odpłynął z Guangzhouwan[SUP]1[/SUP].

    [​IMG]
    Chińska "Mała Francja" na terenie koncesji w Szanghaju

    W listopadzie 1933 roku doszło do spotkania świeżo powołanego na stanowisko ambasadora Związku Radzieckiego w USA, Aleksandra Trojanowskiego z amerykańskim sekretarzem, Cordellem Hullem. Pomimo drobnego zgrzytu (nieznajomość wymowy nazwiska swego partnera, przez co początkowo Trojanowski nazywał rozmówcę „Kardjełem Gułem”) spotkanie zostało wysoko ocenione przez amerykańską dyplomację, a sam Trojanowski został uznany za specjalistę w swej dziedzinie, dzięki czemu 21.XI.1933 roku doszło do uznania rządu sowieckiego jako legalnej, prawowitej władzy „na terenie Rosji i innych krajów wchodzących w skład Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich”. Na dyplomatów amerykańskich, jak i samego prezydenta posypały się gromy ze środowisk prawicowych, gdyż powyższy zapis przyznawał władzom ZSRS automatyczne uznanie ich władzy na wszelkich terenach, które znajdą się w granicach Związku Radzieckiego.

    [video=youtube;5bn9-lrRMVc]http://www.youtube.com/watch?v=5bn9-lrRMVc[/video]
    Przemówienie Maksima Litwinowa z okazji uznania Związku Radzieckiego przez rząd USA

    Niedługo potem w elitach władzy w Kraju Rad doszło do wrzenia, gdy z rozkazu sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego doszło do krwawej zapowiedzi szeroko zakrojonych czystek politycznych w partii, jak i w wojsku. Ich ofiarą padła garść oficerów, oraz znacznie szersza liczba urzędników, dyplomatów, czy polityków. Pierwszą szeroko znaną ofiarą padł Siergiej Mironowicz Kirow, według zeznań niektórych ze świadków wokół Kirowa miała zawiązać się nieformalna grupa opozycyjna, mająca na celu usunięcie Stalina ze stanowisk kierowniczych w państwie i partii. Na taką niesubordynację Josif Dżugaszwili pozwolić sobie nie mógł, co też zakończyło się likwidacją wszystkich osób zaangażowanych w tak zwaną „aferę Kirowa”.

    [​IMG]

    Siódmego stycznia 1934 roku w prasie socjalistycznej pojawiło się dość ostre w tonie zaprzeczenie, jakoby środowiska rządowe miały cokolwiek wspólnego z „potentatem finansowym”, tzw. Przystojnym Saszą, ukraińskim Żydem, który we Francji zajął się prowadzeniem domów kredytowych w rejonie Bajonny. Problem polegał na tym, że postać ta nie była wcześniej szerzej znana, a opublikowanie informacji o rzekomym braku powiązań ze sferą rządową okazała się być dziwacznym zachowaniem, gdyż nikt ministrów o kontakty z jakimś ukraińskim Żydem nie podejrzewał. Zainteresowana tym prasa opozycyjna przeprowadziła krótkie śledztwo, a z racji poglądów szef miejscowej policji nie utrudniał im prywatnego dochodzenia. Już w nocy do Paryża przesłany został artykuł o machlojkach, jakich rzeczony Sasza dopuszczał się od blisko pięciu lat na terenie południowej Francji. Otóż „trudnił się” on sprzedażą bezwartościowych obligacji, których zabezpieczeniem miały być cesarskie szmaragdy (w rzeczywistości nie warte wiele więcej niż buty męskie średniej jakości), a prowadził on swój incydent w głównej mierze dzięki poparciu miejscowych hierarchów urzędniczych. Dodatkowym smakiem w całej sprawie miało być rzekome samobójstwo głównego bohatera, gdyż dystans, z którego padł strzał został obliczony na blisko cztery i pół metra. Czyżby Stawiski posiadł pradawne, żydowskie moce, bądź też zatrudnił swego golema, aby go zabił – naigrawał się L'Action Française.

    [​IMG]

    Już tego samego dnia, wieczorem, na ulicę Paryża i wielu innych miast wytoczyły się potężne demonstracje antyrządowe, mające za swój cel usunięcie Chautempsa ze stanowiska prezesa rady ministrów, oraz wprowadzenie wojskowego zarządu, celem wyplenienia korupcji ze sfer rządowych. Ogromnym szokiem był wydany przez szefa paryskiej policji rozkaz użycia siły celem rozgonienia demonstracji. W efekcie blisko sto osób doznało mniejszych, bądź większych obrażeń ciała, a po obu stronach barykad zginęło pięć osób, z czego trzy w wypadku policyjnego wozu, który wjechał w grupę demonstrantów. Tego samego dnia doszło do zrzeczenia się sprawowanej przez siebie funkcji przez Camille’a Chautempsa, jednak premierem został dotychczasowy minister gospodarki i blisko znajomy premiera, Eduard Daladier. Spowodowało to falę rozgoryczenia, jaka przetoczyła się przez społeczeństwo, doprowadzając do jego zapłonu w lutym tego samego roku...

    [​IMG]
    "Wiwat" nowy premier Republiki!
    - Panowie, panowie, proszę o spokój – przy oknie stał Jean, w swoim staranie wyprasowanym stroju cywilnym, wspierając się o komodę – Ja wiem, że was cholera jasna bierze, ja także płonę w środku, jednak to cierpliwość niweluje góry. Musimy działać rozważnie, aby nie przesadzić, ale nie możemy też zdusić tego ognia, jaki teraz płonie tam, na ulicy. – szybkim ruchem ręki przytknął on swą kościstą dłoń z wyprostowanym palcem wskazującym do okna – Liczę na bezwzględną cierpliwość i lojalność waszych ludzi względem rozkazów wysuwanych przeze mnie.
    - Oczywiście, chciałbym jednak zasugerować...
    - W takim razie chciałbym was widzieć za trzydzieści minut na dole, pędzących w swych kierunkach. Plan jest prosty, już wam go wyjaśniłem. Kluczem dla rozwoju sytuacji będzie przejęcie głównych środków komunikacji w mieście. Albert, zajmiesz się metrem. Mamy związek zawodowy pracowników metra w kieszeni. Od dziś przez najbliższy tydzień żadna kolejka nie ma prawa wyjechać na tory. To samo z tramwajami. Nie chcę widzieć ani jednego, kursującego wagonu. Tydzień!
    - Tak jest, nie będzie to stanowiło najmniejszego problemu.
    - Idziemy dalej, skoro już komunikacja stanie będę potrzebował twojej zgody, Maurice, aby zablokować żeglugę na Sekwanie. To także niebezpieczny element, może stanowić o pewnej sile osoby, która będzie ją kontrolować. Wystawisz straże, mają strzelać do każdej łodzi, do każdego stateczku, każda zasmarkana łupina ma zostać zniszczona w drzazgi. – Maurice nawet się nie odezwał, tylko pokiwał głową, ponuro spoglądając na swojego przełożonego – No dobrze, ostatnia kwestia. Ignace?
    - Wszystko załatwione. Ani jeden, ani drugi nie wyjdą z domu. Mają nóż na gardle...
    - Dosłownie?
    - Nie. Dosłownie, to mają karabiny przy czole – na twarzy komendanta zagościł przerażający, szeroki uśmiech.
    - Wybornie. Jestem z ciebie dumny, Ignace. Ile możemy to utrzymać w tym stylu?
    - Ile chcemy. Dostałem kilka minut temu raport, że nikt nie zdołał się wymknąć z domów. Za – tu padło spojrzenie na zegarek – dwadzieścia minut ten stary łajdak powinien być już w domu swojego żydowskiego koleżki. Tam będziemy mogli ich trzymać tak długo, jak nam się spodoba.
    - Zaskakujesz mnie... Ale to dobrze, bardzo dobrze nawet. No, panowie. Czas na nas. Naród wzywa, każdy żołnierz, od najprostszego szeregowca po marszałka odpowiedzieć musi zgodnie z jego życzeniem. Niechaj nam dostanią Francja będzie.

    [​IMG]

    __________________________________________________
    Znalazłem chwilę, to i jest odcinek ;) Be pleased!
    [SUP]1[/SUP] - nazwa francuskiej koncesji w płd. Chinach.
    Liczę na komentarze, nie ukrywam ;)
    Nowy odcinek w bliżej nieokreślonej przyszłości. Najpewniej czysto fabularny, skupiający się na wydarzeniach z 6. lutego 1934 i kilku dniach później.
     
  3. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Galop Infernal [​IMG]
    Paryż. Szósty lutego 1934 roku. Godzina 4:45.
    - Kto tam? Co się dzieje? Pali się coś? – Daladier w samych kapciach, bieliźnie i podkoszulku podszedł do drzwi, nie podejrzewając czyhającego niebezpieczeństwa. Gdy tylko uchylił je na długość łańcuszka i wyjrzał kto tam dybie na jego sen otrzymał potężny cios z kolby karabinu w twarz.
    - Otwieraj, idioto! Otwieraj, albo podpalimy tę budę i nic z Ciebie nie zostanie! Ani z twojej rodzinki!
    - Co to... ma oznaczać?
    - Masz dziesięć sekund. Inaczej ostrzelamy dom z cekaemu! Siedem... Sześć...
    - Nie dostaniecie mnie żywcem! – po kilku sekundach z ulicy rozległ się równy, miarowy klekot karabinu, a na piętrze słychać było tłuczone szkło i świszczące kule - Otwieram! Otwieram już! Tylko nie strzelajcie więcej!
    - Chodź tutaj, **********u. – na nadgarstkach byłego już premiera zatrzasnęły się zimne kajdanki. Na jego głowę zaś wskoczył lniany worek.
    - Kim jesteście? Kto was przysłał?
    - Stul pysk. Później będziesz miał okazję się wygadać. Do budy go!
    Potem tylko słychać było trzask drzwi w furgonetce, a poza tym zupełna ciemność, cisza, dojmujące zimno i obrzydliwy zapach smaru. Czasem wstrząsnęło samochodem na wyboju, kilka razy szarpnęło z powodu gwałtownego ruszania. Gdy wychodził z furgonetki kilkukrotnie został popchnięty na pokryty lodem bruk, tak samo otrzymał kilka ciosów kolbą karabinu w żebra. Cały poobijany został przeciągnięty po wielkich schodach na trzecie, może czwarte piętro i wrzucony do jakiegoś małego pomieszczenia. Gdy się poruszył usłyszał charakterystyczny dźwięk przewracającej się szczotki. Ale najgorsze było to, że wyczuwał także czyjąś obecność...
    - Halo? Qui est la?
    - Eduard?
    - Blum? Co ty tutaj robisz? Ciebie też wywlekli z domu?
    - Zabili moją Thérese... Kundle!
    - Nie krzycz, jeszcze wrócą... Co tu się w ogóle dzieje? Gdzie my jesteśmy i kim oni są, ci tamci co nas zamknęli? Dlaczego, do cholery, w tym kraju dzieje się coś bez mojej wiedzy?!
    - Nie wiem, nie wiem, ja już nic nie wiem... Nasz czas dobiegł końca, Eduard. Nic już po nas na tym świecie...
    - Nie gadaj głupot. To jacyś rzezimieszkowie, może zbuntowany oddział policji?
    - Strzelający z haubicy o czwartej nad ranem w czyjś dom?! Policja?! Od kiedy to nasza policja ma takie możliwości?!
    - Cicho, ktoś idzie. Mam nadzieję, że zaraz skończą tę farsę... – owszem, ktoś przyszedł. Drzwi się otworzyły, ale tylko na moment. Po chwili słychać było tylko łoskot, a drzwi ponownie zatrzasnęły się z hukiem. W podobny sposób „dostarczono” tam jeszcze kilka innych osób, wśród których byli szefowie partii lewicowych czy przywódca paryskiej gminy żydowskiej.

    [​IMG] [​IMG] [​IMG] [​IMG]
    "Wielka Czwórka" skazanych. Od lewej - Daladier, Blum, Thorez, Jouhaux

    Część działaczy środowisk lewicowych została zawczasu zaalarmowana w związku z dziejącymi się wydarzeniami. Nie udało im się jednak zbyt daleko uciec, gdyż wszystkie drogi wyjazdowe z Paryża zostały około godziny szóstej rano, zgodnie z rozkazem nowego dowódcy wojsk lądowych Francji obstawione przez umundurowane i wyposażone w broń palną oddziały obrony cywilnej. Kilkukrotnie podejmowano jednak próby ucieczki, czy przebicia się przez blokady dróg. Za każdym razem, zgodnie z rozkazem, bezlitośnie dokonywano egzekucji każdej osoby zaangażowanej w próbę ucieczki. Do najbardziej krwawych zdarzeń doszło na dworcu Gare du Nord, gdzie zatrzymano oddział anarchistów, próbujących ujść z miasta lokomotywą. Zabili oni maszynistę, próbując uruchomić stojący na jednym z bocznych torów pociąg techniczny. Po blisko dwudziestu minutach strzelaniny z siłami porządkowymi doszło do eksplozji, gdy zebrane przez nich materiały wybuchowe znalazły się zbyt blisko pieca lokomotywy. Zginęło około dwunastu uczestników strzelaniny zgromadzonych w lokomotywie i cztery osoby znajdujące się w tym czasie na peronie, w tym dwóch policjantów.

    [​IMG]

    Niedługo po tym wydarzeniu zwierzchnicy wojskowi, którzy korzystając z prawa wprowadzenia stanu wojennego w krytycznym dla państwa momencie, objęli władzę, wydali rozkaz zamknięcia wszystkich instytucji publicznych, w którym można było doprowadzić do zgromadzeń dużej liczby ludzi. Na tydzień odwołano działalność wszystkich szkół, teatrów, kin, klubów i restauracji, zaś szpitalom wydano rozkaz zachowania priorytetu obsługi wojskowych, którzy ranni w starciach muszą być możliwie szybko opatrywani. Za samodzielnie podjętą próbę pomocy siłom, jak to nazwano ich w rozkazie, „nielegalnych buntowników”, można było stanąć przed powoływanym dla każdej dzielnicy sądem wojskowym, składającym się z miejscowego szefa policji, specjalnego wysłannika z armii i osoby wyznaczonej przed odpowiedni sąd rejonowy do obsługi takich „placówek sądowniczych”.
    Lotnisko Villeneuve-Orly. Szósty lutego 1934 roku, godzina 6:32.
    Granatowy Bernard 190 delikatnie dotknął pasa startowego lotniska, po czym zaczął zmniejszać prędkość. Załoga nie bawiła się w wysyłanie meldunków, czy uzyskiwanie zgody na lądowanie. Zostali poinformowani, że lotnisko tego dnia będzie zamknięte dla wszystkich innych samolotów. Po przejechaniu jeszcze niewielkiej odległości pilot zakręcił maszyną po płycie lotniska, po czym zatrzymał się równo na wysokości dwóch szpalerów strzelców w mundurach paradnych. Kilka sekund później zaczął padać równy, dość gęsty śnieg. Po płycie lotniska szalały coraz to silniejsze podmuchy wiatru. Drzwi się otworzyły, a z samolotu wysiadły trzy osoby – średniej postury, łysiejący mężczyzna i dwóch wojskowych w mundurach generalskich. Przyjmując honory od kompanii reprezentacyjnej osoba będąca wyraźnie w środku całego wydarzenia ruszyła przed siebie, ignorując już kolejne okrzyki o gotowości, które dobiegały od poszczególnych żołnierzy. Krocząc po rozłożonym, długim dywanie ów starzec nagle dostrzegł wreszcie kogoś, kogo znał.
    - Jean! Jak dobrze cię widzieć! Dawnośmy nie mieli okazji słowa zamienić!
    - Oh, wasza wysokość. Jestem niezmiernie zaszczycony mogąc powitać cię po raz pierwszy od ośmiu lat na francuskiej ziemi.
    - Żebyś wiedział, jaki ja jestem zadowolony... Nawet śnieg jest tutaj delikatniejszy, niż gdziekolwiek na świecie!
    - Z pewnością. Z pewnością... – generał był jakby zamyślony, nieobecny w całej tej sytuacji i dopiero teraz się ocknął - Ale dość tych radości, nie mamy czasu, przed nami tytaniczna praca, a wszystko musimy zrobić w jeden dzień. Zapraszam cię do mojej limuzyny, tam wszystko będziemy mogli na spokojnie omówić, bez stawiania kołnierzy przeciwko wiatrowi.
    - Jesteś pewien, że dojedziemy?
    - Wszystko jest już ustalone, a cała trasa przemarszu pilnowana jest przez dobranych przeze mnie żołnierzy. Dorzuciłem im jeszcze w kilku miejscach trochę ciężkiego sprzętu. Wszystko będzie dobrze.
    - No dobrze. Muszę ci zaufać. Jedźmy! – obaj panowie, czyli Jean-Marie de Lattre de Tassigny towarzyszący staruszkowi, którym okazał się być Jean d’Orleans – zaczęli dość szybko iść przed siebie, w kierunku potężnego Packarda Ninth Series, którego silnik pracował już, a chauffeur czekał przy otwartych drzwiach. – Musze przyznać, że tak w kwestii architektury, jak i doboru pojazdów masz bardzo dobry gust. Jestem pełen podziwu dla piękna tego pojazdu. Gdzie go wyprodukowano?
    - Ręczna, amerykańska robota. Odebrałem go w Breście dwa tygodnie temu. Bardzo cichy i wygodny, ale musisz mi uwierzyć, że dopiero za kierownicą możesz poczuć się jak średniowieczny rycerz na wierzchowcu. Ten samochód jest po prostu ogromny, a do tego praktycznie niezniszczalny z broni ręcznej.
    - Wybornie, wybornie. Naprawdę, sama myśl o przejażdżce napawa mnie radością.
    - Przed nami około czterdziestu minut drogi, możemy w tym czasie ustalić kilka faktów, a jednocześnie napawać się wygodą, nie mniejszą niż na najlepszej kanapie.
    - Naturalnie, zamieniam się w słuch. Jeżeli tylko masz jakiś nowy pomysł, to ja bardzo chętnie go wysłucham. Sam mam kilka opcji, ale chciałbym najpierw zobaczyć co ma w zanadrzu osoba, która siedzi tu na miejscu i widzi wszystko z bliskiej perspektywy.
    - A więc tak, do sedna, do sedna... Wszystko co czerwone zostało już odsunięte od władzy. Blum z Daladierem leżą teraz na przedmieściach Paryża, skrępowani w jednej z pałacowych wnęk, używanych wcześniej jako przechowalnia środków czystości. Renaudel z Deatem[SUP]1[/SUP] też są w podobnej pozycji. Profilaktycznie zamknęliśmy szefa paryskich żydków, żeby nam nie nabruździł. Członkowie parlamentu siedzą teraz na swoich stołkach, cały gmach jest zamknięty na cztery spusty. Okna są zakratowane, drzwi zamknięte metalowym łańcuchem, a wokół budynku stoją nasze straże. Teraz tak... Musimy zlikwidować groźbę przejęcia kontroli nad węzłami komunikacyjnymi, wobec czego wydałem już stosowne rozkazy. Nie możemy też dopuścić do przejęcia kontroli nad szeroko dostępnymi środkami informacji. O tej porze Radio France powinno być już zamknięte na cztery spusty i odcięte od prądu. Kontynuujemy dostawy ciepłej wody, chociaż większa część miasta pozbawiona została profilaktycznie prądu. Moi wysłannicy badają poszczególne sektory miasta w poszukiwaniu miejsc, które muszą zostać niezwłocznie podłączone do sieci energetycznej. Wobec szpitali podjąłem już odpowiednie rozkazy, policja także nam sprzyja. Metro, ani tramwaje nie jeżdżą, ulice miasta patrolowane są przez ochotników z bronią, bądź też przez regularne oddziały piechoty zmotoryzowanej. Najgroźniej sytuacja miała się na jednym z dworców, gdzie doszło do regularnej strzelaniny. Obawiam się, że aktywiści lewicowi i anarchistyczni wiedza już co się święci i mogą niedługo podjąć regularne działania obronne, bądź nawet przejść do ataków. Jak tylko dojedziemy na miejsce wydam rozkaz wzmocnienia ochrony kluczowych budynków, oraz sprowadzę do Paryża część wojsk z fortyfikacji granicznych z Niemcami.
    - Wybornie, postarałeś się. Jeżeli to wszystko się uda, wtedy będziemy panami, równymi z samym Karolem.
    - Otóż to... Otóż to...
    - Dobrze, w takim razie teraz przejdźmy do kwestii ideologii, propagandy. Musimy stworzyć pewien plan, inaczej to wszystko może się nie utrzymać zbyt długo.
    - Naturalnie...

    [​IMG] [​IMG]

    Kiedy tylko ludzie wrócili na ulice jasnym się okazało, co się wydarzyło w mieście przez noc. Od razu do akcji wkroczyły zbrojne jednostki stowarzyszone ze środowiskami lewicowymi – działacze CGT, PCF często wkraczali sami do boju. Dwukrotnie próbowano odbić budynek w którym mieściła się siedziba tej drugiej, jednak po tym, gdy do akcji wkroczyła opancerzona ciężarówka wyposażona w ciężki karabin maszynowy osadzony na dachu kabiny komuniści zmuszeni byli wycofać się po otrzymaniu ciężkich strat w ludziach. Na placu Walki[SUP]2[/SUP] zginęło blisko piętnastu członków partii, w tym trzech z najwyższego kierownictwa. Po tym wydarzeniu PCF wyraźnie przeszła do defensywy, a poszczególni jej członkowie byli wyłapywani przez krążące po mieście patrole Action Française. Doprowadziło to w dość krótkim czasie, bo już w lipcu, do usunięcia komunistów ze sceny politycznej Francji. Nowo wybrane szefostwo zbiegło do Hiszpanii, a razem z nimi wielu członków, którzy później wzięli udział w hiszpańskiej wojnie domowej. Po zakończeniu wojny doszło do rozpadu partii na PCF i PCF-U. Dodatkowa litera w nazwie nowego tworu oznaczała „Union”, a od swojej pierwotnej wersji, PCF-U różniła się tym, że bazowała w ZSRS, a nie jak pierwsza PCF, która przeniosła się do Meksyku, aby stamtąd koordynować działania swoich członków we Francji.

    Dość szybko od rozpoczęcia wydarzeń, bo około godziny dziewiątej rano pierwsze oddziały „Armii Wolności”, jak siebie szumnie zaczęli nazywać aktywiści lewicowi, dotarły pod Palais Bourbon[SUP]3[/SUP]. To właśnie tam, na Quai d’Orsay doszło do najbardziej zaciekłego starcia obydwu stron. Celem było nie tylko odbicie budynku, ale też uwięzionych w środku deputowanych, co miałoby poskutkować zdelegalizowaniem puczu. Atak zaczął się od frontalnego natarcia jednostek paramilitarnych, skleconych naprędce z dość dużej liczby ochotników. Nieszczęśliwie wielu z nich nigdy wcześniej nie trzymało karabinu w dłoni, więc nie byli zdolni zadać siłom nowego rządu zbyt wielkich strat. Po blisko dwóch godzinach rzadkiej wymiany ognia doszło do pewnego przełomu, gdy od strony bulwaru Saint Germain nadeszło zgrupowanie blisko pięciokrotnie przekraczające liczebnością siły rządu zgromadzone pod assemblée nationale. Jednak, po raz kolejny, wobec słabości wyszkolenia i wyposażenia atak został odparty przez zainstalowane w pobliżu karabiny maszynowe, oraz zakamuflowanych w pobliskich budynkach strzelców wyposażonych w karabiny. Pod koniec dnia pod drzwi zgromadzenia narodowego sprowadzono nawet armatę o kalibrze 105 mm, aby wzmocnić obronę budynku. Oficjalnie podczas walk o Pałac Burbonów zginęło czterdziestu trzech atakujących i dwóch żołnierzy, informacje te były dementowane przez organ prasowy PCF, według którego to miało zginąć dwudziestu pięciu nacierających, oraz siedmiu obrońców. Prawdziwej liczby ofiar nie poznano nigdy, a ich liczba może być znacznie wyższa, gdyż dowódca obrony nakazał pod koniec dnia zebrać większość ciał i wywieźć za miasto, po czym zakopać w bliżej nieokreślonym miejscu.

    [​IMG]

    Nieszczęśliwie dla puczystów około godziny dziesiątej rano grupa czterech działaczy anarchistycznych zdołała przedostać się do budynku radia. Użyli oni drobnego fortelu, skupiając uwagę strażników poprzez głośne plądrowanie pobliskiego sklepu, połączone z jego podpaleniem. Dopiero kiedy strażnicy odeszli na kilkadziesiąt metrów od budynku przeciwnicy Action Française zdołali wejść niezauważeni do budynku. O powadze sytuacji i fakcie, że coś jest nie tak, strażnicy dowiedzieli się dopiero od komendanta, który odwiedził ich na służbie. W krótkim szturmie na budynek zginęli wszyscy „radiowcy”, oraz jeden ze strażników. Mimo dość szybkiej akcji przekaz poszedł w świat.
    Rodacy, Francuzi, Towarzysze! Reakcja wybuchła! Doszło do zapłonu w ojczyźnie, nasz dom został opanowany przez małpy, przez tchórzliwy, opresyjny system, pozostający na usługach londyńskich faszystów! Najwspanialszy dar jaki mamy, czyli wolność i równość wszystkich ludzi jest właśnie rozdrapywany w każdym miejscu, gdzie tylko znajdują się złoczyńcy z Action Française! CGT i PCF! Zjednoczcie się, podejmijcie wysiłek, odrzućcie razem atakujące siły zła!

    Powtórzony kilkunastokrotnie meldunek rozszedł się po całym kraju w tempie błyskawicy. Do wieczora większość dużych miast stała już w ogniu, doszło także do otwartego buntu w armii i na terenach niektórych kolonii. Sytuacja robiła się coraz bardziej dramatyczna... Uspokojeniu tłumów nie pomogło także przemówienie nowego króla Francji, nazywającego siebie „Jean III, król Francuzów”. Jednocześnie zapowiedział on zmianę rządu, przedstawiając nowy gabinet, oraz ogłosił amnestię dla większości polityków, wyłączając w to kilka osób stojących na czele dotychczasowych rządów, bądź też dowodzących organizacjami, którym było wyraźnie nie po drodze z nowym rządem. Przed sąd trafić mieli Leon Blum, Eduard Daladier, Maurice Thorez, Leon Jouhaux i kilka innych osób. Ostateczny bilans walk w Paryżu zamknął się w pięciuset dwudziestu ofiarach starć, dziesięciu ofiarach zamachu bombowego, oraz trzydziestu siedmiu osobach skazanych przez sądy na karę śmierci. Dodatkowo do wieczora doszło do serii niewielkich buntów w całym kraju, a najpoważniejszym były zamieszki w Breście, gdzie udział wzięli marynarze ze stacjonującej tam floty.

    [​IMG]

    [video=youtube;GYJFUZEazWg]http://www.youtube.com/watch?v=GYJFUZEazWg&feature=related[/video]
    Hymn odrodzonego królestwa

    Cała operacja odniosła sukces – Jean III został władcą Francji, zmnieniono konstytucję, zlikwidowano zależność władcy od parlamentu, Jean de Latter de Tassigny został nowym premierem Francji, a większość organizacji przeciwnych nowemu porządkowi miała przetrącony kręgosłup. Jednak żywotność i determinacja sił lewicy po raz kolejny kazały zarzucić świętowanie na rzecz dalszej, jeszcze bardziej wytężonej pracy...

    [​IMG]

    [​IMG]

    __________________________________________________
    - No i jest. Wszystko... a nie, nic nie jest jasne ;)
    - Renaudel - założyciel Partii Socjalistycznej, Deat - współzałożyciel Partii Socjalistycznej.
     
  4. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG] Ah! ça ira, ça ira, ça ira! [​IMG]

    6.II.1934 - 19.IV.1934​

    Początkowa sytuacja na froncie nie była godna pozazdroszczenia dla wojsk de Tassigny’ego. Wokół głównych ziem opanowanych przez komunistów udało się rozstawić odpowiednią ilość wojska, to jednak ilość żołnierzy była miejscami wręcz symboliczna. Problem intensywnie objawiał się zwłaszcza w rejonach położonych w prostej linii na północ od Bordeaux – stolicy nowopowstałej Ludowej Republiki Francji. Kraj Loary był najbardziej zagrożony na atak ze względu na naprawdę znaczne ilości żołnierzy komunistycznych na tym obszarze. To do Les Sables d’Olonne przypłynęły radzieckie okręty pełne sprzętu i „ochotników”, jak i tam docierali głównie członkowie korpusów międzynarodowych tworzonych z obywateli wszystkich, chyba, krajów Europy. Dodatkowo obszar ten był w sumie najdalej położonym od planowanego teatru działań, a jednocześnie, jak się miało okazać, był pierwszorzędnym celem Armii Ludowo-Robotniczej (L'Armée Populaire de Travailleurs). Wyjątkowo komfortowa sytuacja zaś spotkała dowódców obszaru położonego tuż nad Morzem Śródziemnym. Obszar ten był upośledzony z rozkazu głównego dowództwa APT, które obawiało się tamtejszego dowódcy – generała Aleksieja Antonowa, przysłanego przez bratnią KPZR. Początkowo też do Montpellier właśnie przypłynęła duża dostawa materiałów dla Niepodległej Ludowej Republiki Francuskiej. Sęk w tym, że dowodzący dostawą odmówił władzom z Bordeaux kontroli nad oddziałami formowanymi ze sprzętu dostarczonego w tej dostawie. I dzięki temu właśnie komuniści zdołali utrzymać (i odbijać!) Montpellier tak długo. Dodatkowo w ten rejon skierowane zostały specjalne jednostki pod dowództwem komisarzy NKWD, takie jak 1. Pułk Artylerii Specjalnej, mający na swym wyposażeniu najlepsze radzieckie uzbrojenie, z haubicami B-4 włącznie. Z powodu znacznej przewagi jakościowej właśnie w Langwedocji dojdzie do zaciekłych walk. Ale po kolei...

    [​IMG]
    Generał Aleksiej Antonow
    [​IMG]
    Haubica B-4, kaliber 203mm

    Pierwszy akord wojny rozegrał się na umocnieniach Linii Maginote’a. To właśnie tam doszło do pierwszych wystąpień w ramach regularnych oddziałów wojskowych. Na wieść o buncie wojskowych zwierzchników, jak i o niekonstytucyjnej zmianie władzy część korpusu oficerskiego niższego stopnia, jak i duża ilość regularnych żołnierzy podniosła bunt wobec dowództwu na tym obszarze. Najbardziej niebezpieczne sytuacje obejmowały bunty całych garnizonów na poszczególnych odcinkach fortyfikacji. Jednym z takich wypadków był bunt żołnierzy stacjonujących pomiędzy Mothern, a Lauterbourgiem. Położone tuż obok najbardziej wysuniętego na zachód miejsca będącego pod jurysdykcją władz francuskich fortyfikacje wpadły w ręce żołnierzy popierających idee komunistów. Największym niebezpieczeństwem był zgromadzony tam arsenał broni ręcznej, gdyż większość dział musiałaby zostać rozmontowana przed wyprowadzeniem z bunkrów. Niestety – część żołnierzy pochodziła z batalionu inżynieryjnego. W dwa dni zdołali wyciągnąć większość dział, po czym obstawiono nimi cały teren. Niepokój narastał z każdą chwilą coraz bardziej, ale już następnego dnia, po trzech nieznacznych bombardowaniach, z których żadne nie zdołało nawet uderzyć w teren na którym stacjonowały zbuntowane oddziały dowodzący nimi podjął decyzję o poddaniu się z całym sprzętem, który swoją drogą nie sprawdziłby się, gdyż amunicja dostarczana była jedynie w reżimie wojennym, po specjalnym akcie wydawanym przez głowę państwa. Ostatecznie wszyscy uczestniczy tych zajść zostali osadzeni w więzieniach w Strasburgu i Breście, oraz pozbawieni zostali obywatelstwa. Była to jedna z nowinek prawnych w takiej sytuacji – każda osoba dobrowolnie wstępująca w szeregi sił LRF po krótkim sądzie polowym skazywana była na pozbawienie obywatelstwa francuskiego. Jednocześnie, przed wydaniem wyroku odczytywany był akt premiera de Tassigny’ego z ósmego lutego 1934, „O burzycielach pokoju społeczeństwa”, w którym wyraźnie stwierdzano, że „każdy, kto podejmuje się działań przeciwko rządowi, bądź też świadomie i z własnej, nieprzymuszonej woli wstępuje do, bądź pomaga siłom przeciwnym rządowi skazany jest zaocznie na karę śmierci z natychmiastowym rygorem wykonania”.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Jednak rozbite, zdezorganizowane i bez zorganizowanego dowództwa siły, a właściwie raczej watahy obdartusów krążyły po okolicy grabiąc, gwałcąc i rabując. Jeszcze najbliższy miesiąc trwało dobijanie i wyłapywanie poszczególnych grup, z których praktycznie żadna nie potrafiła stawić oporu, a jedynymi ich ofiarami były osoby cywilne, w tym grupa pięciu kobiet wieszających pranie, które zostały wzięte za część korpusu oficerskiego. Były to najbardziej krwawe wypadki na wschodniej granicy Francji. Jednak zakończyły się one jeszcze szybciej, niźli były brutalne, bo dwudziestego czwartego lutego ostatecznie podjęto decyzję o zakończeniu stanu wojennego na terenie Alzacji i Lotaryngii.

    Jeszcze gorzej dla sił buntowników wyglądała sytuacja na południu kraju, gdzie w okolicach Nicei, tuż przy granicy z Włochami zbuntował się oddział górali. Ich tragedia polegała na wsparciu sił królewskich przez stacjonujące niedaleko oddziały włoskie. Wzięte w kleszcze dwóch armii, bombardowane niemal nieustannie przez włoskie Caproni Ca.101 i Ca.102, dodatkowo ogarnięte typową, alpejską zimą sczezły na mrozie, w wyższych partiach gór. W połowie lutego poddał się ostatni oddział, kompania pod dowództwem kapitana Thierriego Fernandesa zeszła ze zboczy Alp Prowansalskich podpisując akt kapitulacji w miejscowości Roubion. Część żołnierzy dobrowolnie ukorzyła się przed miejscowym dowódcą, prosząc o akt łaski i wyrażając chęć wstąpięnia do wojsk królewskich. Niestety – prawo jest prawem, wszyscy zostali załadowani na ciężarówki i wywiezieni do więzień, bądź też do Nicei, skąd statkami odpłyną w towarzystwie im podobnych do placówek karnych w koloniach.

    [​IMG] [​IMG]
    Zwycięsto pod Niceą i wspomniane Caproni Ca.101

    Do buntu doszło także wśród żołnierzy Légion étrangere stacjonujących w Tunezji. Do garnizonu w Medenine skierowane zostały wojska z Tatouine oraz innych części Tunezji. Dodatkowo pozycje buntowników zostały ostrzelane przez przepływający nieopodal krążownik. Ten bunt wygasł bardzo szybko, bo już po trzech dniach od wybuchu – 17 lutego 1934 roku ciała przywódców Frontu Wyzwolenia zostały pochowane poza granicami miasta. W koloniach udało się zachować względny spokój, ze względu na odległość od rdzennych ziem Francji, jak i zwykłą lojalność sił tam stacjonujących wobec rządu. Żołnierze rekrutujący się z miejscowej ludności byli świadomi, że opór wobec rządu zakończy się źle nie tylko dla nich, zaś rodowici Francuzi nie jechali tam na wakacje, będąc świadomymi ewentualnych problemów, stanowili najzdrowszą i najbardziej lojalną tkankę w armii. Do otwartego buntu niemal całej administracji i garnizonu wojskowego doszło na Madagaskarze, która to wyspa w dwa miesiące została w całości opanowana przez siły komunistyczne. Restauracja władzy Paryża na tych terenach będzie musiała poczekać na koniec działań w ojczyźnie.

    [​IMG] [​IMG]

    Do pierwszych zorganizowanych walk doszło w okolicach Poitiers, w kraju Loary na początku marca. Siły dowodzone przez generała Armingeat zaatakowały jednostki pod dowództwem generała d’Arras. I nawet pomimo przybycia posiłków dowodzonych przez generała Delestrainta nie udało się zatrzymać pochodu armii LRF. Już ósmego marca osiągnęły one rogatki Poitiers, rekwirując wszystkie zapasy, ziarno na siew, większą część pojazdów i siłą wcielając mieszkańców departamentu Poitou do armii. Pod Poitiers doszło do pierwszego starcia z udziałem 1[SUP]e[/SUP] division blindée, stworzonej na podstawie pojazdów opancerzonych dostarczonych przez Włochów. Zadaniem tych sił było najpierw trzymanie przeprawy na Laverre, a gdy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli obrona mostu w ramach Bulwaru Joanny d’Arc, a ostatecznie osłona odwrotu sił umykających z miasta przed ponad dwukrotnie liczniejszymi siłami przeciwnika. Siły APT idąc za ciosem ruszyły na Tours, w którym nie stacjonowały większe oddziały. Jedyną próbę obrony podjęły stworzone naprędce oddziały samoobrony mieszkańców miasta, którzy w oparciu o wydzieloną z dostaw wojskowych pewną ilość broni ręcznej stworzyli oddziały „miejskiej partyzantki”. Jednak w obliczu ataku pełnej, całkiem dobrze wyszkolonej dywizji piechoty nie miały one najmniejszych szans choćby stawić oporu. Mieszkańcy schowali się w swoich domach, a dopiero od ataku sił pod komendą gen. Huntzigera datuje się wzrost aktywności i otwarty opór społeczności wobec stacjonujących w Indre-et-Loire sił komunistycznych.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Osiemnastego marca, po zajęciu Nantes, a co za tym idzie, zajęciu dwóch piątych Kraju Loary postanowiono w Paryżu o podjęciu bardziej żywych reakcji wobec Ludowej Republiki, która, jak się okazało, nie miała zamiaru umrzeć, wegetując wcześniej. Obrany przez Armię Ludowo-Robotniczą kurs przez Poitiers i Tours sugerował spodziewać się próby odcięcia reszty Kraju Loary, Bretanii i być może Normandii od reszty kraju. Stąd też podjęto decyzję o rozproszeniu sił przeciwnika na całym froncie poprzez atak na Montpellier broniony przez dowództwo wyznaczone dekretem ZSRR, oraz na leżące w Owernii miasto Vichy. Obydwa ataki zaczęły się niemal równocześnie, a wojska dowodzone odpowiednio przez generałów Prateleta i Requina rozpoczęły dwudziestego pierwszego marca marsz na obydwa miasta.

    Trzy dni później rozpoczął się atak dwóch dywizji piechoty i 1[SUP]e[/SUP] division blindée pod dowództwem Girauda na Poitiers. Atak był jednocześnie okazją odbicia istotnego dla działań wojennych miasta (potencjał przemysłowy, szlak kolejowy z dworcem Gare de Poitiers), oraz odcięcia czterech dywizji sił APT zgromadzonych w Tours. Atak uzgodniony czasowo ze szturmem Nantes rozpoczął się o dziewiątej rano dwudziestego czwartego marca. Niestety, źle wykorzystane w boju pojazdy pancerne nie potrafiły przechylić szali zwycięstwa, a trzeciego kwietnia ostatecznie atak wojsk Girauda załamał się, nie osiągnowszy nawet centralnych dzielnic miasta. Mimo to, nie na całym froncie niedoszłe zwycięstwa padły zasłane trupami. Dwudziestego dziewiątego marca wojska generała Huntzigera zdobyły Tours, na trwałe wyrzucając zeń siły kierowane z Bordeaux.

    [​IMG]
    Pomimo początkowej przewagi Giraud nie dokonał cudu - posiłki komunistyczne zablokowały dalszy marsz

    Idąc za ciosem, nie pozwalając siłom komunistów przegrupować się, zreorganizować i generalnie nie pozwalając na nic ruszył kolejny atak, tym razem siły pod dowództwem Charlesa Marie Conde uderzyły na Saint-Étienne, najbardziej wysunięte na wschód miasto, wchodzące w skład starego regionu Rodan-Alpy. Lokalizacja miasta przy ówczesnych cyrkumstancjach frontu stwarzała niebezpieczeństwo ewentualnego odcięcia sił na południowym wybrzeżu poprzez atak w kierunku granicy ze Szwajcarią. Ostatnie jednostki operujące pod „trójkolorówką z gwiazdą” poddały się czternastego kwietnia, podpisując akt kapitulacji na rynku Saint-Étienne. Dowodzący wojskami w tym rejonie generał Kahn został odwołany do Bordeaux, zaś jego miejsce zajął generał Camerini, który od tego czasu będzie głównodowodzącym na wschodnim i południowym odcinku frontu. W związku z coraz większym rozdźwiękiem ideologicznym pomiędzy towarzyszami z Moskwy, a towarzyszami z Bordeaux doszło do wycofania kadry dowódczej powiązanej z NKWD i Armią Czerwoną, a około trzydzieści procent dostarczonego ekwipunku pozostało na miejscu tylko dzięki reakcji regularnych sił francuskich. Całą resztę, w tym niemal wszystkie pojazdy opancerzone, pięćdziesiąt ciężarówek i dwanaście haubic B-4 zostało wywiezionych z powrotem do Kraju Rad. Na miejscu pozostało około pięćdziesięciu dział kalibru 76mm, kilka tysięcy sztuk karabinów Mosin i ręcznych granatów. Po odcięciu tej jakże istotnej drogi dostaw, oraz odebraniu niemal trzech czwartych potencjału bojowego południowy odcinek frontu został niemal skazany na porażkę. Chociaż tuż przed całą operacją doszło do ostatniego zrywu tych wojsk, które w ostatecznym rozrachunku wyrzuciły oddziały gen. Prateleta z Montpellier, co doprowadziło do jeszcze większego zepsucia morale w Paryżu.

    [​IMG]

    Generalna sytuacja w połowie kwietnia 1934 roku była nie do pozazdroszczenia. Front północny ledwo się trzymał, atak na Vichy przeciągał się w nieskończoność, żadna ze stron nie była zdolna przełamać impasu, a siły monarchistów zostały usunięte z Langwedocji. Światełkiem w tunelu był kurs kolizyjny pomiędzy LRF i ZSRR, oraz dywizje piechoty, które już niedługo miały wejść do walki. Póki co – ciężko przewidzieć los Francji, nie znając możliwych skutków i środków przeznaczonych do planowanego ataku sił lewicowych na Normandię.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Oddziały milicji komunistycznej w centrum Poitiers
    [HR][/HR]
    Nie jestem specjalnie zachwycony z tego odcinka, ale jednak jest. Wojna domowa jest potraktowana trochę "po łebkach", gdyż nie stanowi większego czynnika determinującego późniejsze losy świata.
    Tytuł najbardziej banalny jaki można wymyślić
    :F Ale też chyba najbardziej rozsądny dla tego typu wydarzeń ;)
     
  5. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG] Je vous ai compris! [​IMG]

    Berlin, 16.II.1934.
    - Bardzo miło mi gościć w moim gabinecie pierwszego prawego premiera Francji, który przybył wraz z jednym ze swych ministrów. To pierwsza taka wizyta z kraju świętej Klotyldy. Jest mi naprawdę bardzo przyjemnie móc prowadzić wreszcie rozmowy na odpowiednim poziomie z odpowiednimi ku temu ludźmi! – von Neurath wydawał się być rzeczywiście uradowany zmianą jaka nastąpiła we władzach w Paryżu.
    - To zaszczyt móc gościć u pana, jednak nie celem wymiany komplementów przybyłem. Jeżeli nie ma pan nic przeciwko to pozwolę sobie nie zwłóczyć już i przejść do sedna, do przedstawienia konkretnych zagadnień z którymi przyjechałem. – de Tassigny mimo wszystko nie dał się zwieść słodkim słówkami Neuratha, chociaż brew mu nieznacznie drgnęła przy ich wysłuchiwaniu. Być może z powodu braku zaufania wobec Konstantina, a być może z powodu słabego obycia w materii dyplomacji. Niestety, von Neurath nie był kolejnym niesfornym pułkownikiem, którego wystarczyło obsobaczyć, aby przestał się zbytnio spoufalać.
    - Ależ oczywiście. Imponuje mi pan profesjonalizem, generale.
    - Na polu walki nie ma czasu na robienie maślanych oczu, niestety. Decyzje należy podejmować szybko, miejsca na dyskusję nie ma, ani na sentymenty. Liczy się czysta efektywność działań.
    - Nautralnie, naturalnie... O czym, w takim razie, chciał pan ze mną i z ministrem Schachtem rozmawiać?
    - Jak zapewne panowie wiedzą, od kilku dni na terenie Francji mają miejsce regularne akty oporu wobec nowego rządu, który z bożą łaską i prawdziwym zaufaniem wśród społeczeństwa ośmieszany jest przez bandy rzezimieszków, którzy zdołali zorganizować się w silny ruch mający na celu destabilizację sytuacji politycznej i, co zapewne jest dla was tym bardziej przejmujące, stworzenie podwalin pod rewolucję komunistyczną nad Loarą.
    - Słyszałem, nasze placówki dyplomatyczne w Marsylii i Bordeaux zostały już ewakuowane, usiłujemy przechwycić ostatnich obywateli z tych terenów.
    - Marsylia jest bezpieczna. Nie ma najmniejszego niebezpieczeństwa dla tego miasta, nie widzę możliwości, aby siły czerw... Aby siły wrogie publicznemu porządkowi i planujące dalszą ekspansję komunizmu na całym świecie zdołały zająć to miasto.
    - Skoro już stało się, co się stało, to proponuję przenieść nasze rozmowy na mniej formalny ton. Katarina, protokołuj proszę tak, jakbyśmy nadal rozmawiali w oficjalny sposób. – protokolantka-sekretarka tylko skinęła głową, potwierdzając bez słów przyjęcie dyspozycji – zapewne rozumie pan, generale, że przeszłość między naszymi krajami od dłuższego czasu układała się dość burzliwie. Ale wreszcie stajemy wobec perspektywy zmiany tego stanu rzeczy, osiągając wreszcie zbliżenie pomiędzy Berlinem, a Paryżem.
    - Ministrze, to co pan mówi, jest oczywiste. Rzekłbym nawet, że skradł mi pan jeden z argumentów z którymi do pana przybywam. Z poruczenia Jeana d’Orleans przybyłem tutaj, aby zaproponować pewną wymianę. Jak wiadomo, nasze kraje mają pewne sprzeczne interesy w Europie, a także bezpośrednio między nimi jest garść spraw, których nie możemy w żaden sposób zignorować.
    - Wymianę? Co chciałby pan uzyskać od Niemiec? I w zamian za co?
    - Rachunek jest prosty. Wyłuszczone zostały trzy sprawy, które w tym momencie wydają się być kluczowe dla współistnienia naszych narodów.
    - Zamieniam się w słuch.
    - A więc po kolei – kwestia wpływów francuskich w krajach Beneluksu, kontrola Paryża nad zagłębiem Saary i kontrola strategicznych przedsiębiorstw w zagłębiu Ruhry, oraz byłe niemieckie kolonie w Afryce, pozostające pod jurysdykcją Francji. Część Togolandu, część Kamerunu, z naszym wsparciem być może uda się dokonać także odnowienia terytoriów koncesyjnych w Chinach... W obliczu niechybnie nadchodzącego konfliktu między kucykami*, a Japończykami mogłaby to być bardzo wygodna baza do poszerzenia swej władzy, do przejęcia bardzo pożytecznego miejsca, jak jakiś węzeł kolejowy, czy istotny port...
    - Co miałoby zaś być przedmiotem handlu z naszej strony?
    - Dość istotna ilość wyposażenia wojennego. Być może także ochotnicy, jeżeli zgłosiliby się dobrowolnie do placówek.
    - Wie pan, generale, w każdej chwili konkretne jednostki naszej armii mogą rozpocząć wymarsz w kierunku granicy francuskiej.
    - Niestety, po przeanalizowaniu podstawowych faktów doszliśmy do wniosku, że nie możemy dopuścić do takiego wariantu. Po prostu reakcja społeczeństwa byłaby jasna, potraktowano by to jak wypowiedzenie wojny państwu francuskiemu, a lud z pewnością odwróciłby się od rządu, który zaprosił do ojczyzny regularne jednostki armii postrzeganej jako główny wróg w Europie. Dlatego prosimy wyłącznie o zaopatrzenie wojskowe w postaci broni, pojazdów i koni, oraz o pomoc w przetransportowaniu do Francji ewentualnych ochotników.
    - Hm, albo mi się zdaje, albo umknął nam jeszcze trzeci przedmiot, który chciał pan zaoferować za pomoc wojskową w obecnym konflikcie. – de Tassigny wzdrygnął się na dźwięk ostatniego słowa, uderzyło go to, że jako premier został postawiony wobec tak wielkiej niesubordynacji, obejmującej blisko pół kraju, a dodatkowo jest mu to wytykane podczas rozmów na szczeblu międzynarodowym.
    - Naturalnie, przepraszam, chodzi o ewentualną możliwość zawiązania sojuszu pomiędzy naszymi państwami. – von Neurath odłożył spokojnie papierosa, spojrzał na de Tassigny’ego, jakby nie do końca rozumiejąc jego słowa. Stuknął palcem, jakby chciał strzepnąć popiół z niezapalonego papierosa, jednym haustem dopił szklankę koniaku i dopiero wtedy powróciła do niego jasność umysłu. Nowy premier Francji był w pewien sposób dumny, czego nie okazywał oczywiście, z wywołanego na swym rozmówcy wrażenia.
    - Sojuszu? Sojuszu wojskowego? Gospodarczego? Jaki to ma być sojusz i przeciwko komu zawiązany?
    - Jeżeli już mamy szukać wspólnego przeciwnika, to najłatwiej byłoby skoncentrować się na oporze wobec planów sowietyzacji całej Europy...
    - Niestety, obawiam się, że pańskie zamysły co do planów Związku Radzieckiego wobec innych krajów Europy są niejako przesadzone. I mimo wszystko uważam, że jakakolwiek idea sojuszu skierowanego wobec ZSRR nie ma większej racji bytu, chociażby ze względu na oddzielający nas od tego kraju bufor niepodległych krajów takich jak Polska, Litwa, czy Rumunia.
    - Przepraszam, że powiem to tak prosto i mało ogładnie, ale nie czarujmy się, minstrze. Ja czytałem „Mein Kampf”, ja wiem, jakie plany do Europy Wschodniej ma wasz könig.
    - Niech pan nie przesadza ze stylizacją, generale. Adolf Hitler nigdy nie przyjął i nie przyjmie tytułu króla. Jest kanclerzem Rzeszy, i pozostaniem nim tak długo, jak długo będzie to konieczne, aby sprawa Niemiec w Europie nie została pogrzebana.
    - To niech pan zrozumie, ministrze, że nie ma szans, aby nawet dywizja Hitlerów zdołała podnieść sprawę Niemiec tak wysoko, aby powstrzymać napór ideologii komunistycznej niesionej na bagnetach Armii Czerwonej.
    - Zostawmy ten temat. Skontaktuję się dziś wieczorem z führerem, przedstawię mu pańską koncepcję, zobaczymy jak rzecz zostanie rozpatrzona. Najpóźniej do końca tygodnia skontaktuję się z panem w tej sprawie.
    - Naturalnie.
    - W tej chwili możemy udostępnić wam zapasy, które umożliwią sformowanie trzech pełnych dywizji piechoty, oraz wypożyczyć kilkadziesiąt bombowców. Tu jednak musimy podjąć jeszcze jeden temat. – Premier-generał podejrzewał do czego teraz odniesie się von Neurath – za wsparcie lotnicze i ewentualne pojazdy pancerne Francja zobowiążę się do wycofania swych wpływów z Europy Środkowej i Wschodniej. Zostawi te tereny wyłącznie pod oddziaływaniem politycznym z Berlina.
    - Nie widzę takiej możliwości. Kraje Europy Środkowej, zwłaszcza Polska i Czechosłowacją stanowią żywotny interes w polityce Francji. Nie ma mowy, abyśmy pozbawili się wpływów właśnie tam.
    - Hm, naturalnie, rozumiem. W takim razie sprawa będzie wyglądała tak, że za potwierdzenie wycofania się Francji z terenów wokół Ruhry i kraju Saary, pomoc w odzyskaniu wpływów koncesyjnych w Chinach i ewentualny sojusz wojskowy przekażemy Francji wyposażenie dla trzech dywizji piechoty?
    - Tak, dokładnie tak ma wyglądać nasza umowa. – von Neurath zmarszczył brwi, wyciągnął z szuflady pióro i zaczął kreślić po kartce papieru, analizując i przeliczając ewentualne zyski i straty. Po blisko dziesięciu minutach ciszy Konstantin zgiął kartkę na pół i podał swojej protokolantce – Katarina, zanieś to proszę do 204, niech prześlą gdzie należy. Chciałbym do wieczora mieć odpowiedź. Generale, zapraszam piętro niżej na obiad. Będziemy mogli porozmawiać bardziej swobodnie.​

    [​IMG] [​IMG]

    Depesza przesłana z Londynu do Paryża w związku z konfliktem na terenie Francji. Dziesiąty lutego 1934 roku.
    Od: Gabinet ministrów Wielkiej Brytanii. Przewodniczący James Ramsay MacDonald.
    Do: Przewodniczący Rady Ministrów Królestwa Francji. Jean Joseph Marie Gabriel de Lattre de Tassigny.
    Treść: Zaalarmowani rozwojem sytuacji na południu kraju, oraz zobligowani gwarancjami sojuszniczymi po naradzie z dnia ósmego lutego 1934 roku podjęliśmy decyzję o natychmiastowym postawieniu w stan najwyższej gotowości garnizonów wojskowych z obszarów Morza Śródziemnego i okalających, w tym siły wojskowe Królestwa Egiptu. Rosnące napięcie i znaczny wzrost liczby ataków na obywateli brytyjskich mieszkających we Francji zobowiązały nas do wystosowania prośby o zwiększenie ochrony wobec placówek dyplomatycznych, jak i pojedynczych obywateli, a zwłaszcza zebranych w dużych skupiskach, np. fabrykach, czy placówkach naukowych, na terenie Francji. Jednocześnie kierujemy propozycję pomocy wojskowej poprzez dostarczenie wsparcia w postaci czterech dywizji piechoty istniejących w ramach wojsk Commonwealthu. Do udziału w akcji na terenie Francji oddelegowane zostaną: brytyjskie 3rd Infantry Division i 15th Infantry Division, indyjska 4th Division oraz australijska 1st Division. Dokładny opis sił, oraz zaopatrzenia zaplanowanego w ramach operacji „Hammer” dostarczone zostaną za pomocą odpowiednich technologii, aby zminimalizować ryzyko przechwycenia ich przez wrogi wywiad.
    Podpisano: Przewodniczący Gabinetu ministrów Wielkiej Brytanii James Ramsay MacDonald oraz sekretarz do spraw międzynarodowych sir John Simon. ​

    [​IMG] [​IMG]
    ...w związku z tymi właśnie zaistniałymi cyrkumstancjami zdecydowaliśmy o wsparciu tej wspaniałej idei, jaką jest odbudowa prawości, praworządności i prawdziwego patriotyzmu, w co prawda sąsiadującym kraju, ale mogącym przynieść wielkie korzyści w budowie naszego dobrobytu na wszystkich kontynentach, a to z powodu właśnie wspaniałości jego osiągnięć i ogromnego rozwoju terytorialnego w ostatnich wiekach, tak w Europie jak i poza nią. Jest to jeden z najwspanialszych narodów, który zdołał już raz utrzeć nosa obrzydliwym negacjonistom spod znaku Arminiusza i Walkirii. Spod znaku tych właśnie brudnych, umorusanych w błocie paskudnych i okropnych karykatur prawdziwych, mężnych ludzi, którzy zdołali podstępem ledwo odnieść zwycięstwo w dawnych, acz wspaniałych czasach, nad naszymi genialnymi przodkami. Jednak najwspanialszej klasy byk nie uchowa się przed atakiem podstępnej hieny, przed uderzeniem brudnych łap wstrętnego niedźwiedzia, który nigdy ze swej puszczy nie wychodzi. Część z was powie, że wtedy to byk nie powinien zapuszczać się w okolice puszczy, ale to on jednak musi wnieść tam światłość, czystość i cudowną jasność cywilizacji, wobec ogromu barbarzyństwa. I właśnie dzisiaj stajemy przed tą wspaniałą okolicznością, gdy ramię w ramię stanąć mogą byk i wilk, dwóch pasterzy, prawda i porządek. I odnowić twarz ziemi najwspanialszej, najdroższej i najbardziej umęczonej, aby na zawsze już pozostał nad nią cudowny, słodki pokój, który wszystkim nam zlewał będzie w gardła najcudowniejszy miód i pyszne mleczko. Te właśnie powody przeważyły nad naszą decyzją o tym, aby...​

    [​IMG] [​IMG]

    Rozkaz numer 9223.
    Moskwa, 28 lutego 1934.
    Cel: Rozmieszczenie sił (w tym: piechoty, artylerii, pojazdów pancernych, kawalerii, jednostek pomocniczych w szerokim spektrum (saperzy, inżynierowie, zaplecze logistyczne)) na terenie zaprzyjaźnionej Republiki.
    Miejsce: Eskadra transportowa pod dowództwem kontradmirała Iwana Isakowa. Na trasie z Noworosyjska (Kraj Krasnodarski) do Perpignan (Перпиньян), region Rousillon (Руссильон).
    Treść transportu: Osiem dywizji piechoty wraz z wojskami pomocniczymi. Wykaz sił artylerii i pancernych zawarty w załączniku A.2. Wykaz dowódców wojskowych oraz komisariatów politycznych wraz z ich szefami odpowiednio w załącznikach BA.4 i D.12.​
    Podpisano: Иосиф Виссарионович Сталин
    [​IMG]

    [​IMG]

    [HR][/HR]
    W następnym odcinku - dalsza część wojny domowej. Rozjaśnienie kilku wątpliwości z obecnego odcinka. Rozszerzenie wizji na sytuację międzynarodową w Europie na II. połowę lat '30.
    Życzę owocnego czytania.
    *kucyki - pejoratywna nazwa dla Chińczyków, związana z obowiązkiem noszenia kucyków (bądź długich włosów po prostu, już nie pamiętam) jako symbolu bycia poddanymi cesarzowi.)
     
  6. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG] La Danse du sabre [​IMG]
    20.IV.1934 – 3.VIII.1934

    Front północny
    Stan na 20.IV: Saint Nazaire – Auxerre

    Drugą i ostatnią już część wojny domowej od jej pierwszego etapu (dość krótkiego, bo zaledwie dwumiesięcznego) oddziela operacja nazwana „Fouet”. Było to uderzenie silnego zgrupowania dwudziestu czterech dywizji na korpus sił komunistycznych składający się z dziewięciu dywizji. Na dowódcę ataku wyznaczony został generał Maxime Weygand, zaś kolejnymi oddziałami (ze sztabami ulokowanymi odpowiednio w Chateauroux, Auxerre, Le Creusot i Lyonie) dowodzili odpowiednio generałowie Georges, Gamelin, Olry i Corap. Głównym celem wyznaczonym dla wojsk biorących udział w operacji „Fouet” miało być przecięcie terytorium przeciwnika na dwie części, a co za tym idzie neutralizację południowego zgrupowania armii w Montpellier i Saint-Etienne. Z operacją „Fouet” zsynchronizowana miała zostać akcja „duc du Poitou”, której celem było odcięcie sił komunistów na północnym odcinku frontu, w rejonie Poitou właśnie. Początek operacji „Fouet” wyznaczono na godzinę 23:05, 20 kwietnia 1934 roku. Wszystkie siły zgromadzone na centralnym odcinku frontu miały za zadanie uderzyć na Vichy, a później skierować się: wojska generałów Georgesa i Gamelina na Bordeaux, zaś generałów Olry’ego i Corapa na Pau i dalej, aż do granicy z Hiszpanią. Podporządkowana jej operacja „duc du Poitou” miała dokonać dalszego rozdrobnienia sił przeciwnika i rozbicia jego szeregów przez odcięcie sił zebranych w Nantes, poprzez wyprowadzenie uderzenia na Poitiers i dalej na La Rochelle. Najszerzej rzecz ujmując – tak zaprojektowany został plan likwidacji Francuskiej Republiki Ludowej. Jednak nawet najbardziej przemyślany atak może zostać wstrzymany, gdy tylko wystąpią problemy na innych odcinkach frontu. I tak właśnie było w przypadku operacji „Fouet”. Ale po kolei...Pierwszym problemem, który początkowo został zignorowany, okazały się być kłopoty w okolicach Montpellier. Pomimo zawrócenia dużej ilości ekwipunku, pojazdów i dział z Francji do ZSRR siły APT dokonały udanego kontrataku wobec sił królewskich sprawujących władzę na terenie miasta i przyległych obszarach. Obroną regionu dowodził (bardziej pasowałoby tutaj – próbował dowodzić) generał Pretelat. Problemem było jednak wyczerpanie żołnierzy po forsownym marszu na miasto, oraz ciężkich walkach o południową Langwedocję. Ostatecznie, gdy jego wojska wkroczyły tylko do miasta, z zachodu uderzyły nań z dwóch kierunków (odpowiednio z Rodez i Beziers) cztery świeże dywizje L'Armée Populaire de Travailleurs. Obrona sklecona była wokół centralnych dzielnic z punktem centralnym w operze na placu Komedii i na nieznacznie oddalonym dworcu Gare de Montpellier Saint-Roch. Siły generała Pretelata z przerażaniem odkrywały dewastację kolejnych budynków w mieście – katedra św. Piotra została niemalże ogołocona z kosztowności i zdobień, znajdujący się w centrum miasta budynek opery spłonął w znacznym stopniu, a cytadela została z niewiadomych przyczyn wysadzona w powietrze. Po ulicach zasypanych tłuczonym szkłem, drewnem z drzwi i ram okien i niekiedy kawałkami cegieł od czasu do czasu przechodził jeden z mieszkańców miasta. Wrażenie wywołane na żołnierzach wywoływało niekiedy płacz, bądź też wybuchy gniewu. I pomimo wydanego przez generała rozkazu „nie cofać się nawet o ulicę” wojska królewskie dość szybko straciły kontrolę nad miastem. Już dwudziestego drugiego kwietnia wojacy APT dotarli w okolice centralnego placu Komedii, okrążając śródmieście z dwóch stron. Trzy dni później podpisano rozkaz o wycofaniu wojsk. Pretelat wrócił pod Marsylię, ponoć rwąc włosy z głowy i przez dwa dni nie wychodził z zajmowanego przez siebie gabinetu.Czterdzieści osiem godzin później część sił skierowanych na Montpellier wzięła udział w operacji zdobycia Saint-Etienne, co miało zabezpieczyć południową flankę wojsk biorących udział w operacji „Fouet”.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Dowódcą tej operacji wyznaczony został generał de Gentilhomme. Wobec nikłego oporu (zaledwie trzy niepełne dywizje przeciwnika) cała akcja przebiegła szybko i sprawnie i już 29 kwietnia miasto witało swych wyzwolicieli z 17[SUP]e[/SUP] Corps d’Armee. Zajęte miasto okazało się być także wspaniałym punktem wypadowym do wsparcia kolejnego ataku sił generała Pratelata na Montpellier. Zaledwie dwa dni po zajęciu Saint-Etienne, trzydziestego pierwszego kwietnia z Paryża wysłano zaszyfrowaną depeszę o prostej i jednoznacznej treści: „Montpellier – ici – mort – rogues. – dLdT”[SUP]1[/SUP]. Atak rozpoczął się pierwszego maja, w dzień wielkiego święta komunistów i odniósł wielki sukces, gdyż dowódcy obrony tego regionu popadli w głęboki konflikt natury politycznej – z jednej strony stał anarchistyczny pułkownik Cyrill Santus, z drugiej zaś komunista, dowódca brygady hiszpańskojęzycznej generał Ana[SUP]2[/SUP]. Fakt, że obaj wojskowi nie potrafili dogadać się w żadnej kwestii (tak wojskowej, jak i politycznej) przełożył się na dwutorowość wydawanych decyzji, które paraliżowały próbę sformowania efektywnej obrony na tym obszarze. Ostatecznie zaś, dopełniając obrazu rozpaczy z terenów tych „wycofało się” (po otrzymaniu tajnego rozkazu generała Any) trzy czwarte sił składających się z żołnierzy hiszpańskojęzycznych, kończąc ich udział w tej wojnie jako zorganizowanej jednostki. Pozostali zostali ujęci w statystykach jako „nieznani ochotnicy” i rozesłani do poszczególnych jednostek.

    [​IMG] [​IMG]
    Żołnierze z brygady hiszpańskojęzycznej wycofujący się z Montpellier i pułkownik Santus w czasie wizyty w Anglii (1932 rok).​


    Stworzyło to szeroką lukę w obronie na południowej flance – właśnie tej, po której generał Pratelat postanowił poprowadzić główne uderzenie na Montpellier. Od północy generał de Gentilhomme prowadził akcje dywersyjne na północ od miasta, na tyłach komunistów, dodatkowo podburzając ludność do wystąpień przeciwko siłom APT w tym rejonie. Po około tygodniu stosunkowo lekkich walk część wojsk kierowanych z Bordeaux znalazła się w okrążeniu. Wtedy to rozpoczął się bezwładny odwrót sił „Francaise Armee Rouge”. Duża część żołnierzy zdezerterowała także na stronę wojsk królewskich. Zgodnie z dekretem generała de Tassigny osadzeni oni zostali w więzieniach, bądź też odesłani do kolonii. Część z nich stała się pierwszymi więźniami obozów pracy w Gujanie Francuskiej oraz w Indochinach. Dziesiątego maja wydawało się już, że Montpellier na trwałe wróciło pod władzę królewską. Wycofujące się zeń wojsko ludowe było w całkowitej rozsypce, żołnierze przypominali raczej bandy uchodźców, niźli zorganizowane oddziały wojskowe powracające z pola walki. W związku z tym też łatwo było łapać poszczególnych żołnierzy, bądź organizować na nich zasadzki w najbardziej banalnych miejscach. Jedna z kompanii została wzięta do niewoli podczas... stypy po swoim dowódcy, gdy wszyscy żołnierze po „zdobyciu” baru w jednym z miasteczek posnęli, bądź pijani zataczali się w jego okolicach. Dodatkowo dobę później, jedenastego maja ruszył atak wojsk królewskich na Clermont-Ferrand. Siły pod batutą generała de Conde przystąpiły do okrążenia sił zgromadzonych w mieście i jego okolicach. Plan zakładał odcięcie przeciwnika od dostaw zaopatrzenia przez zablokowanie linii kolejowej i przejęcie kontroli nad dworcem, a potem przeprowadzenie klasycznego oblężenia starego miasta, typowego raczej dla średniowiecznego sposobu walki, niż nowoczesnego pola bitwy. Powodów takiego działania było kilka, a przede wszystkim chodziło o fakt, że siłom królewskim brakowało środków do bezpośredniego, frontalnego ataku na miasto. Dodatkowo po przeżyciach związanych z wielokrotnym zdobywaniem i utratą Montpellier de Conde wolał nie ryzykować utraty swoich pozycji w takim tempie jak miało to miejsce w przypadku sił generała Pratelata. Jednak wobec fiaska okrążenia (przeciwnik w jakiś sposób wszedł w posiadanie planów ataku, co pozwoliło mu wzmocnić obronę na planowanych kierunkach ataku) doszło do szturmu od południa i wschodu, bezpośrednio na miasto. Po zdobyciu ratusza okazało się, że w Clermont stacjonowało pięć dywizji przeciwnika wspartych brygadą pojazdów pancernych BA-27.

    [​IMG]

    Dowodzący nimi generał Rodimcew, działający dzięki poparciu ZSRR (pomimo oficjalnego wycofania wsparcia dla rewolucji we Francji) zachował zimną krew, dzięki czemu żołnierze pod jego dowództwem nie spanikowali, jak to zazwyczaj działo się w pierwszych godzinach ataku sił królewskich. Wydał on słynny rozkaz „Ne lâchez pas!”[SUP]2[/SUP], dodatkowo podbudowując morale wojsk w najlepiej znany sobie sposób. Jedna z lokalnych gazet wydawanych w podziemiu donosiła o rozstrzelaniu grupy dziesięciu oficerów na centralnym placu miasta. Po takiej zachęcie wojska Rodimcewa zaczęły działać cuda i przeć przed siebie, bądź też organizować skuteczną obronę w mieście, bądź nawet na jego przedmieściach. Dowodzący brygadą BA-27 (nazywanych przez żołnierzy „żuczkami”) pułkownik Okarjenko przez blisko dwa tygodnie utrzymywał przeprawę na Allier, część drogi prowadzącej do Saint-Etienne i dalej, do Lyonu. Sprawił on nie lada trudność dowódcom wojsk królewskich, a do likwidacji stawianego przez niego oporu (wstrzymującego całe uderzenie na miasto!) stworzono po raz pierwszy warunki do ataku bombowego zsynchronizowanego ze szturmem sił lądowych. Dwadzieścia cztery samoloty Bloch MB.210 wyprodukowane zaledwie pół roku wcześniej w fabryce Société des Avions Marcel Bloch przeprowadziły bombardowanie pozycji zajmowanych przez żołnierzy Okarjenki (w dużej mierze „ochotników” z ZSRR) w okolicach miejscowości Pont-du-Chateau, Les Martres-d’Artiere, a nawet położonego kilka kilometrów na wschód od rzeki Moissat. Dopiero atak bombowy, który zdołał unieruchmoić bądź zniszczyć około 80% parku maszynowego „żuczków”, jak i niemal całe zaplecze techniczne ulokowane w Cournon-d’Auvergne, pozwolił siłom królewskim (piechocie, jak i improwizowanej kawalerii złożonej z żołnierzy piechoty, którzy dosiedli zarekwirowanych koni) na rozbicie obrony Okarjenki. Cała akcja odbyła się niemal w błyskawicznym tempie. Zaplanowana na szóstą rano dwudziestego piątego czerwca operacja „Druide” już po dwunastu godzinach zakończyła się przesłaniem raportu do Paryża, w którym meldowano o wyeliminowaniu z wojny głównych sił Okarjenki (on sam dwa dni później „zginął” w tajemnicznym wypadku niedaleko Ussel, gdy zmierzał samochodem do Bordeaux), rozbiciu obrony miasta od wschodu i przejęciu najważniejszej w tym rejonie przeprawy przez Allier niemal bez żadnych szkód dla tej budowli. Trzydziestego czerwca doszło do nagrodzenia odpowiedzialnych za tę akcję osób, generała de Conde, pułkownika Isselibet (dowodzącego „skawaleryzowaną” piechotą), oraz dowódcę sił bombowych Francuskich Królewskich Sił Powietrznych (Force Aerienne Royale Francaise) generała Martiala Henriego Valina. Wszyscy oni otrzymali order Legii Honorowej (odpowiednio IV, IV i III klasy), dodatkowo generał Valin podniesiony został do stopnia marszałka lotnictwa, oraz zatwierdzona została jego nominacja na stanowisko szefa lotnictwa wojsk królewskich (formalnie stanowisko to pozostawało nieobsadzone od szóstego lutego, Valin pełnił jedynie obowiązki szefa bez oficjalnej nominacji). Po rozbiciu sił Okarjenki atak na Clermont ruszył z kopyta i nawet obrona budowana przez trzy tygodnie na przedmieściach nie zdołała powstrzymać generała Conde przed szybkim jego zajęciem. Pozostający pod jego komendą żołnierze w zaledwie dziesięć dni oczyścili ulice z wrogich sił, dodatkowo zdołali przechwycić część dokumentów dotyczących frontu i rozlokowania jednostek, a Rodimcew ledwo umknął z miasta, uciekając konno. Po tym fakcie skierowany został do Bordeaux, a stamtąd przez Hiszpanię, na cywilnym statku odesłany do ZSRR. W Moskwie zaczęto zdawać sobie sprawę, że jednak Rosja pozostanie jedynym krajem o ideologii komunistycznej na świecie. Przynajmniej póki co. Do piątego czerwca północna Owernia oczyszczona została z sił wrogich monarchii, przy czym był to początek impasu i ciszy na tym odcinku frontu, trwających aż trzy tygodnie (wyłączając kolejną już utratę Montpellier... Po tym wydarzeniu generał Pratelat skierowany został do Tunezji, a siłami w Langwedocji dowodzić miał od tego dnia (24.V.1934) generał Du Picq). Ostatecznie losy wojny rozstrzygały się w tym czasie na froncie północnym, który w szczytowym momencie rozciągał się od Avranches do Perigueux, włączając całą Bretanię w poczet terenów kontrolowanych przez siły komunistów, oraz ryzykując okrążenie sił królewskich pod Angers. Ale po kolei...

    [​IMG] [​IMG]
    Generał Charles Ardant du Picq i "żuczki" BA-27 w trakcie przejazdu przez Bordeaux

    Front południowy
    Stan na 20.IV: Auxerre – Lyon – Marseille

    W chwili rozpoczęcia operacji „Fouet” w północnych rejonach Kraju Loary trwała w najlepsze seria starć znanych szerzej pod nazwą ofensywy Wandejskiej, która w oficjalnych dokumentach od 22 kwietnia 1934 roku nazywana jest „operacją duc de Poitou”. Jej celem było uderzenie przez Poitiers na La Rochelle, a dzięki temu około pięciu dywizji przeciwnika zostałoby odciętych w kotle w okolicach Nantes. Miało to doprowadzić do przejęcia inicjatywy w rejonie Loary i Wendei, poprzez likwidację części sił przeciwnika, oraz wstrzymanie naporu pozostałych jednostek. Operacją „duc de Poitou” dowodzić miał generał Giraud, będący przede wszystkim dowódcą 1[SUP]e[/SUP] division blindée, finansowanej przez Włochów dywizji pancernej opartej o pojazdy L3. Jednak w pierwszych dniach maja do rejonu Poitiers dostarczono silne oddziały piechoty wyposażonej w nowe rodzaje uzbrojenia produkowane w odbudowanych bądź też uruchomionych na nowo zakładach, które znalazły się w chwili wybuchu wojny na terenie Francuskiej Republiki Ludowej. Szczególnie udaną bronią było działo przeciwpancerne „NABLAU 20” produkowane przez Krajowe Zakłady Broni Pancernej (akronim: NABLAU), dla której pancerz włoskich tankietek nie stanowił większego wyzwania, tak samo jak pancerze radzieckich pojazdów BA-27 i lekko opancerzonych ciężarówek, które po przechwyceniu używane były przez siły królewskie. W każdym bądź razie, dostarczone w trakcie ciężkich walk jednostki dość łatwo wstrzymały napór wojsk Girauda na Poitiers, zatrzymując miasto pod kontrolą komunistów. Dodatkowo do walki w tym rejonie skierowane zostały dwa pociągi pancerne, „Liberte” i „Orjecom” (akronim od „Organisation de la jeunesse communiste”[SUP]3[/SUP]), które odegrały znaczną rolę w utrzymaniu dworca i jego okolic w rękach sił komunistycznych.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Działo NABLAU 20 (po wojnie produkcję kontynuowano pod nazwą Hotchkiss 25 SA 37), oraz pociąg pancerny "Orjecom"

    Piątego maja atak na Poitiers został wstrzymany, a zwolnione z naporu jednostki APT ruszyły na północ, nacierając na pozycje Girauda pod Angers i Saint-Nazare. Dla rozproszenia uwagi i zasiania niepewności wśród dowództwa komunistycznego rozpoczęto atak na Limoges, znany pod rządową nazwą „Saint-Etienne”. Nazwa ta miała dwojakie znaczenie, po pierwsze miała za zadanie zmylić wywiad komunistyczny sugerując wzmocnienie obrony sił królewskich w Saint-Etienne, z drugiej zaś określała cel, gdyż w centrum Limoges stoi katedra św. Stefana (fr. Cathédrale Saint-Étienne de Limoges). Walki o to miasto należą do jednych z bardziej krwawych i ważniejszych bitw całej wojny. Przede wszystkim Limoges było ważnym punktem na mapie infrastruktury transportowej całej Francji, z bezpośrednim połączeniem kolejowym z Bordeaux, jak i będąc ważnym punktem dla całej machiny wojennej APT. Większość wojsk najpierw trafiała do Limoges i dopiero później wyjeżdżała w dalsze rejony kraju, aby wziąć udział w walkach. W mieście tym dodatkowo utworzono centralny magazyn wojskowy i wielkie centrum naprawcze dla pojazdów (tak drogowych, jak i pociągów) służących działaniom wojennym. Co prawda walki w mieście trwały na tyle długo, że większa część tej infrastruktury została zeń wywieziona, to jednak wywołany tym chaos i wstrzymanie dostaw, czy dużej części napraw sprawiło pewien problem planistom pracującym po stronie komunistów. W uderzeniu na Limoges dowodzenie nad wszystkimi siłami lądowymi (szesnaście dywizji piechoty) objął generał Georges, za przeciwnika mając pułkownika Santusa, znanego już ze starcia z generałem Aną. Santus usunięty z frontu południowego w dniu 30.IV.1934 przeniesiony został pod Limoges, gdzie podporządkował sobie wyznaczonego wcześniej dowódcę, który w teorii stał w hierarchii wyżej niż on sam. Jednak nawet będąc szefem obrony, gdzie wszyscy byli gotowi spełnić każdy jego rozkaz nie udało mu się stworzyć obrony, która wytrzymałaby napór wojsk przeciwnika. Atakowany z trzech stron (od północy, przez siły pod dowództwem angielskiego pułkownika George’a Guya, od wschodu przez samego generała Georgesa, zaś od południa napierał na wojska Santusa generał Du Picq, mający pod swoją komendą pięć dywizji piechoty) Santus powoli, acz nieubłaganie tracił kolejne ulice i całe dzielnice Limoges, jak i okoliczne wsie.

    [​IMG]

    Uderzenie na Limoges stało się pierwszą częścią skleconego szybko planu reanimacji operacji „Fouet”, która została wstrzymana z powodu niepowodzeń w okolicach Montpellier. Z grubsza nowy plan był podobny do swojego poprzednika – poprzez uderzenie na Angouleme dojść do Bordeaux, a różnica leżała przede wszystkim w koncepcji rozwinięcia ataku na południe. Pierwotnie siły miały zostać skierowane przez Perigueux na Agen i dalej przez Pau do granicy z Hiszpanią. W nowym wariancie wojska królewskie zostały postawione przed zadaniem uderzenia na Perpignan przez Tulle i Tuluzę. Miało to doprowadzić do odcięcia wojsk przeciwnika pod Rodez, co przy utracie Bordeaux powinno zakończyć się bezwarunkową kapitulacją wszystkich sił przeciwnika, na lądzie, morzu i w powietrzu. Jednak pojawił się kolejny problem w chwili ataku dziesięciu dywizji przeciwnika na Montpellier, gdzie dowództwo objął chwilowo generał Gamelin, zastępujący chorego w tamtym czasie generała Pratelata (który i tak dwa tygodnie później otrzymał oficjalne pismo o przeniesieniu go do Tunezji). W każdym bądź razie siłom Georgesa udało się zając Limoges w dniu 24 maja, po czym w związku z napiętą sytuacją w Poitou i dalej, Bretanii, jak i kolejną już utratą Montpellier doszło do wstrzymania, na czas nieokreślony, działań wojennych w środkowym odcinku frontu.Palącym problemem stało się zaś fiasko operacji „duc de Poitou”, która po sromotnej klęsce ataku na Poitiers została postawiona wobec bardzo silnego naporu sił przeciwnika na Angers. Dopiero skierowanie tam wszystkich wojsk z Tours i Saint-Nazare (dowództwo postanowiło postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować okrężenie, ale w perspektywie mając odcięcie wojsk przeciwnika od wsparcia i zaopatrzenia w Bretanii), aby utrzymać miasto za wszelką cenę, a później zająć Nantes i odciąć siły przeciwnika, które podjęłyby z pewnością natarcie w kierunku Bretanii. Girauda zastąpił teraz na tym odcinku generał Huntziger, który stał się głównodowodzącym Frontu Północnego. Atak na Nantes okazał się być wielkim sukcesem, atak dwunastu dywizji na pięć tysięcy żołnierzy przeciwnika wymęczonych ostatnimi działaniami zakończył się po niepełnych dwóch tygodniach walk, skutkując rzeczywistym odcięciem przeciwnika w Saint-Nazare. Problemem zaś stała się niemożność zablokowania sił wroga w rejonie północnego wybrzeża. Do szesnatego czerwca zajęta została cała Bretania, a siły przeciwnika rozpoczęły wymarsz z Avranches na Normandię i dalej, w kierunku na Paryż.

    [​IMG]

    [​IMG]
    generał Charles Huntziger podczas pracy (okolice Angers)​


    Problem w całej swej okazałości objawił się dziesięć dni później, gdy rozpoczęła się komunistyczna ofensywa na to miasto. Obroną Nantes dowodził generał Dufieux któremu niestety nie udało się stworzyć obrony, zwłaszcze, że przeciwnik miał trzykrotną przewagę liczebną nad dowodzonymi przez niego oddziałami. W trakcie dwudziestu czeterech godzin doszło niemalże do całkowitego zniszczenia miasta ostrzałem artyleryjskim, oraz gwałtownego ataku, który wyrzucił wszystkie siły królewskie z Nantes i jego okolic. Generał Dufieux wydał rozkaz wycofania się i przegrupowania w okolicach Angers. Sytuacja stała się dramatyczna. Całe zachodnie wybrzeże Francji (z Bretanią włącznie) należało do sił komunistycznych, wojska te szykowały się do okrążenia dużej części Armii Królewskiej od północy oraz do uderzenia na Paryż, najpewniej przez Falaise i Evreux. Siły skierowane do zajęcia opuszczonego Poitiers zostały odrzucone przez przybywający w te rejony dwukrotnie liczniejszy oddział przeciwnika, a późniejsza próba zajęcia miasta spełzła na niczym pomimo dwukrotnej przewagi liczebnej(!). Co prawda 25 czerwca udało się zająć Saint-Nazare i tym samym zablokować po raz kolejny dostawy dla sił komunistycznych w Bretanii, to jednak uderzenie prawie trzykrotnie liczniejszego wroga na Angers zmusiło Huntzigera do powrotu do tego miasta i zostawienia Saint-Nazare bez obrony.

    [​IMG]

    W tym samym czasie Montpellier nadal pozostawało w rękach przeciwnika, ale generał Du Picq rozpoczął uderzenie na Rodez, gdzie z Tulle, Clermont i Saint-Etienne rozpoczęto atak na skromny (wobec sił królewskich) korpus wroga. Przewaga liczebna wyrażała się w stosunku 1:6! Po masakrze dowodzonych przez siebie sił pułkownik Santus popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę. Sytuacja na północy była dla sił królewskich bardzo ciężka. Front Południowy trzymał się jeszcze całkiem nieźle, gdy wreszcie udało się sformować dywizje piechoty w oparciu o zaopatrzenie wysłane z Niemiec i Włoch, a także dokonano zmian w prawie, dzięki którym część z więźniów wojennych mogło zostać wcielonych do armii. Łącznie sformowano około dwanaście dywizji piechoty, które rozmieszczone zostały głównie w Normandii, Angers, Saint-Nazare, Poitiers i Limoges. Niewielkie oddziały zostały skierowane do Marsylii i Tulle. Odbiciem Bretanii zająć się miał generał Touchon. Plan nazwany „Dorn” (w języku bretońskim „dłoń”) zakładał atak sześciu dywizji piechoty na Avranches, z czego trzy dywizje miały później zostać skierowane do Bretanii i obsadzić odpowiednio Brest, Saint-Brieuc i Rennes. Miało to doprowadzić do zablokowania wszystkich sił przeciwnika na tym obszarze w Lorient. Plan został wykonany bez zarzutu, poza słabością floty, która nie zdołała wstrzymać transportów zaopatrzenia do Lorient, więc miasto to utrzymywało się nawet dłużej, niż Bordeaux.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Operacja Wercyngetoryks
    Ostateczny atak na Bordeaux, przez Poitiers i Angouleme. 10.VII.1934 – 3.VIII.1934

    Drugiego lipca zaakceptowany został plan o kryptonimie „Wercyngetoryks”. Nazwę swą wziął on od galijskiego wodza, który stanął na czele zrywu plemion galijskich wobec władzy Rzymu. Imię jego miało być symbolem, gdyż było zlepkiem słów oznaczającym „król wojowników”. Tak i rząd królestwa Francji stwierdził, że każdy z dowódców, od generała brygady w górę, biorących udział w tej operacji zostanie uhonorowany nowo ustanowionym, honorowym tytułem wojskowym – przed swym stopniem wojskowym będzie mógł on dodawać przydomek „Uer” (z języka galijskiego: najwyższy), zaś jego pagony przyozdobione zostaną dwoma wiązkami liści laurowych. Zapewnić ma to najwyższą chwałę dla samego dowódcy, jak i jego rodziny, już po wsze czasy. Jednocześnie w momencie rozpoczęcia operacji „Wercyngetoryks” w całym kraju rozpoczęto kolportaż ulotek i materiałów propagandowych (używając do tego także bombowców, które zrzucały swój ładunek na miasta będące pod kontrolą komunistów), prowadzono audycje w radiu, a na ulicach pojawili się rządowi agitatorzy, wieszczący szybki koniec komunizmu. Efekt okazał się piorunujący, według sondaży, tak państwowych, jak i niezależnych władza królewska cieszyła się niemal miłością całego narodu, osiągając średni wynik osiemdziesięciu pięciu procent poparcia w społeczeństwie. Realizację planu wojskowego rozpoczęto od ataku szesnastu dywizji w rejonie Nantes, które dostały zadanie odbicia miasta i skierowania się dalej na południe, w kierunku Poitiers i potem kontynuując atak aż do Angouleme, z celem zabezpieczenia wszystkich wymienionych wyżej miejsc, jak i zablokować pewną część sił przeciwnika w La Rochelle, na wybrzeżu Atlantyku. Jednocześnie zgromadzone w Limoges siły generała Georgesa dostały rozkaz bezpośredniego ataku na Angouleme, celem zablokowania środkowego Poitou dla ruchu wojsk APT. Nawet najwyższe dowództwo w Paryżu traktowało ten plan raczej jako rozpoznanie walką, nie żywiąc zbyt dużych nadziei dla jego powodzenia. Jednak wyczyn generała Georgesa zostanie na zawsze uwieczniony w podręcznikach historii, atak dowodzonych przez niego wojsk królewskich na Angouleme zakończył się sromotną klęską sił komunistycznych, otworzeniem drogi na Bordeaux i totalną dezorganizacją już na najwyższych poziomach dowództwa APT. Sowieccy dowódcy zostawiali swoich żołnierzy bez żadnych rozkazów, po czym wsiadali w samochód i wyjeżdżali z kraju, część dowództwa rodzimego uciekła przez Pireneje do Hiszpanii, gdzie znaleźli azyl, szerzyła się anarchia, wieczorami miasta zamierały, a nikt już nie chciał zapuszczać się poza dom, który często przypominał fortecę. Z armii uciekały całe jednostki, a w połowie lipca okazało się, że minister gospodarki wyprowadził z budżetu państwa prawie połowę środków, a także niemal wszystkie rezerwy złota. Ostatnią zorganizowaną akcją APT był atak na część sił Georgesa, które pozostały w Limoges. Szturm przeprowadzony 14 lipca zakończył się wstrzymaniem działań wobec udanej ofensywy na La Rochelle i okrążeniem sił w Poitiers.

    [​IMG]

    Miejscowy dowódca złożył przed Georgsem broń i dobrowolnie poddał się karze. Innym akordem planu „Wercyngetoryks” był atak na Perigueux, przeprowadzony siłą dziewięciu dywizji pod dowództwem generała Requina. Głównym celem ofensywy na to miasto było wstrzymanie postępu dywizji komunistycznych na Limoges, które znalazło się pod dość mocnym ostrzałem z południowej flanki. Dzięki postępom Requina udało się wstrzymać atak APT na Limoges i przerzucić siły stamtąd do ataku na Perigueux właśnie. Ostatecznie, po zajęciu tego miasta zapadła decyzja o szturmie Bordeaux. Końcowy akt wojny rozegrał się w okresie od 22 lipca do 3 sierpnia 1934 roku. Obroną miasta dowodził szef Dywizji Międzynarodowych, generał Charles Walter (znany także pod nazwiskiem Karol Świerczewski). Nieudolność podejmowanych przez niego decyzji (na przykład użycie pociągu pancernego „Orjecom” jako elementu barykady w okolicach centralnego placu miasta, gdzie ułożono tory kolejowe, aby można było wprowadzić ów pociąg do centrum miasta, co łączyło się z wyburzeniem kilku kamienic), oraz jego alkoholizm blokowały jakiekolwiek rozsądne inicjatywy mogące jeszcze uratować stolicę krótko istniejącej republiki. Pierwsze uderzenie na miasto spadło od strony Carbon-Blanc i Bouillac, przez dwie główne w tym rejonie przeprawy na Garonnie. Dość szybko padły także dzielnice położone na wschodnim brzegu rzeki – La Bastide, Bastide-Niel, a także Floirac i Artigues-pres-Bordeaux. Dwudziestego piątego czerwca siłom królewskim udało się zdobyć przyczółki w samym mieście, tuż po drugiej stronie obydwu mostów. Wtedy to też od południa, przez Villenave-d’Ornon uderzyły kolejne siły, w tym niemal wszystkie pojazdy wchodzące w skład 1[SUP]e[/SUP] division blindée. Co i rusz nad miastem pojawiały się ciemne sylwetki samolotów Bloch MB.210, które zrzucały swój ładunek na konkretne rejony, które raportowane były jako miejsca szczególnej koncentracji wojsk przeciwnika, bądź też punkty kluczowe dla obrony. Ciężkie, kilkudniowe walki na terenie starego miasta zakończyły się dopiero pierwszego sierpnia, a wąskie uliczki miejscami wręcz zasłane były ciałami żołnierzy obydwu stron. Do jednych z bardziej krwawych wydarzeń w tej bitwie doszło w Parc Bordelais, gdzie w wyniku błędu nawigatora zrzucono ładunek bomb na tereny zajmowane przez rannych, bądź w inny sposób niezdolnych do walki żołnierzy, którzy oczekiwali na transport do najbliższego portu, a stamtąd w tereny, które nie były ogarnięte wojną, bądź też do Hiszpanii.

    [​IMG]
    Generał Charles Walter (Karol Świerczewski) wygłaszający mowę w jednym z parków w Bordeaux​

    [​IMG]

    Ostatecznie trzeciego sierpnia Bordeaux upadło, a zatrzymany tymczasowy przewodniczący republiki złożył podpis na akcie bezwarunkowej kapitulacji. Generał Requin, który odbierał kapitulację na rynku w Bordaux gdy tylko miał już podpis nowego dowódcy obrony Bordeaux na papierze, wsiadł w samochód na lotnisko i udał się do Paryża, gdzie dostarczył dokument na ręce króla. Wszystkie siły APT zobowiązane zostały do zaprzestania walk, miały dobrowolnie poddać się rozbrojeniu, ale zapewnione miały także humanitarne traktowanie, jako więźniowie wojenni, którzy mieli zostać poddani „reedukacji” i ewentualnemu odesłaniu do pracy w kolonialnych przedsiębiorstwach należących do ministerstwa gospodarki. Trzeciego sierpnia ustanowiony został świętem państwowym, znanym pod nazwą „Dzień Tryumfu”. Tego dnia wszyscy obywatele mają wolne, a w całym kraju organizowane mają być festyny, jarmarki i tym podobne wydarzenia, mające skupiać całą lokalną społeczność na świętowaniu zwycięstw.

    [​IMG]

    Najważniejsi dowódcy uhonorowani tytułem „Uer”:
    - generał Garchery
    - generał de Gentilhomme
    - generał Georges, uhonorwany także Orderem Legii Honorowej I stopnia, oraz Médaille militaire
    - generał Giraud
    - generał Huntziger
    - generał Du Picq
    - generał Requin
    - marszałek lotnictwa Valin

    [​IMG]
    Generał Alphonse-Joseph Georges, jeden z największych bohaterów całej wojny

    23.VIII.1934, okolice Bordeaux.

    Na poszukiwania pewnego wojskowego, znanego w rozkazie jako „generał” wyruszyło sześciu funkcjonariuszy brytyjskiego Secret Intelligence Service. Poszukiwania tej osoby rozpoczęły się dopiero w ostatnich dniach wojny ze względu na ważkość jej stanowiska, jak i niebezpieczeństwo operowania tuż u bram stolicy przeciwnika. Do Lege-Cap-Ferret od południa zbliżał się niewielki improwizowany patrol „sił komunistycznych” mówiących po francusku z dość wyraźnym germańskim akcentem.
    - Mon dieu, jaka piękna mieścina! Henri, podejdź tu do mnie, spójrz tylko no na te dachy. Chyba się tu przeprowadzę na emeryturze.
    - Po co ci to? Będziesz w obcym kraju mieszkał... Na starość?
    - Nic innego mi nie zostało. Rząd mnie znienawidzi, rodzina już mnie nie lubi. A tu jest tak uroczo. I morze blisko.
    - Jak sobie uważasz, jaki to miał być adres?
    - Dawniej avenue Jeanne d’Arc, według tego co mi przekazano, teraz to będzie avenue Vladimir Lenine. Numer 23. Ponoć budynek ma się wyróżniać na tej ulicy.
    - Chodźmy, więc. Trzeba będzie znaleźć tę cholerną ulicę i wyprowadzić tego smarkacza stamtąd za bety.

    - Ho, ho. Rzeczywiście. Dwa piętra więcej niż pozostałe budynki. Wygląda raczej jak zamek, a nie jak kolejny dom. Ładnie się, cholera, ustawił. Wchodzimy – po kilkunastu sekundach dłubania w zamku furtka zgodnie z życzeniem otworzyła się szeroko, zapraszając sześciu przebranych wojskowych do środka.
    - Pukamy, czy wchodzimy bez zapowiedzi?
    - Po co mamy marnować czas? Otwieraj, Andre – kolejny raz wytrych poszedł w ruch, drzwi szybko ustąpiły, dom wyglądał, jakby go ktoś tydzień temu opuścił. Panowie szybko rozpierzchli się po całym budynku, szukając celu swojej wizyty w nadmorskim miasteczku. Gdy jeden z nich przechodził obok łazienki (już w „oficjalnym” stroju, bez kamuflażu komunistycznej policji) zza drzwi obok dobiegło go ciche wołanie.
    - Psss! It is I, Leclerc! – generał dał popis znajomości angielskiego na tyle, na ile tylko był w stanie. Cała wojna niejako go ominęła, gdy szóstego lutego znalazł się w złym miejscu i złym czasie. Gdy do wszystkich dotarło co tak naprawdę dzieje się w kraju, było już za późno na próbę ratunku dla dowódcy zagubionego w samym środku terytorium przeciwnika. Początkowo nawet dopuszczano możliwość zdrady na rzecz sił komunistycznych. Z czasem jednak wątpliwości malały, a pod koniec wojny wysłano kilku agentów brytyjskiego wywiadu, aby uratowali francuskiego dowódcę, który zaginął... w czasie wizyty u rodziny, mieszkającej niedaleko Bordeaux.

    [HR][/HR][SUP]1[/SUP] - fr. Montpellier - teraz - śmierć - czerwoni. - dLdT (de Lattre de Tassigny)
    [SUP]2[/SUP] - fr. Nie cofać się!
    [SUP]3[/SUP] - fr. Organizacja Młodzieży Komunistycznej, fikcyjny odpowiednik Komsomołu.

    No i wykonane. Dużo czytania (ponad 4k słów), ale chciałem już szarpnąć wojnę na raz. Przyznam, że momentami paliło mi się trochę na froncie, ale wtedy przypomniałem sobie, że zapomniałem rozlokować kilka dywizji ;D
     
  7. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Le feu chauffe [​IMG]
    Moskwa, siedziba KC KPZR na starym mieście[SUP]1[/SUP] w Moskwie.
    ...w obliczu tak błyskotliwych myśli i tak szerokiego widzenia w tej konkretnej kategorii zasadnym pozostaje raczej pytanie - dlaczego jeszcze nie, a nie dlaczego tak. Chodzi o to, że idee generała Tuchaczewskiego przebijają, przecinają i miażdżą wręcz dotychczasowe myślenie w kategorii prowadzenia wojen. Jego talent organizacyjny, jego idee i plany z pewnością będą przydatne, ba, może nawet będą stanowiły podstawę działań naszej bohaterskiej armii robotniczo-chłopskiej, której prawdziwe oblicze może ukazać się wyłącznie w obliczu rozwinięcia tych działań w razie wojny, do której, jak wszyscy wiemy, wszyscy się szykujemy. Do wojny sprawiedliwej, wyzwoleńczej i prawdziwie bohaterskiej, która zakończyć ma kapitalistyczno-burżuazyjną okupację faszystów w całej Europie. Ogrom znaczenia tej decyzji, jak i znaczenia słów, którymi obdarowała nas postać, o której dziś mówimy z pewnością wyjawi się dopiero wtedy, kiedy pierwsi żołnierze niosący prawdę i wolność uciskanym przez kler, przez faszystowsko-kapitalistyczną burżuazję i przez kułaków przekroczą te fałszywe, nieobecne w wyobraźni ludzkiej granice między państwami. Narody zatryumfują, łącząc się w jeden naprawdę zdrowy organ komunistycznej wolności na całym świecie. I to właśnie to zwycięstwo ma nam zostać przekazane przez Michaiła Tuchaczewskiego, który to chce nam otworzyć oczy, że koń i szabla to nie wszystko, że trzeba zrobić krok dalej i że trzeba znaleźć się dwa kroki przed reakcjonistami! - Żukow trząsł się cały i machał rękami, przemawiając przed stosunkowo niewielkim audytorium. ​

    Pomimo pewnych wątpliwości zgłaszanych przez Narkomaty Przemysłów Ciężkiego i Średniego co do planów rozwoju armii przez Tuchaczewskiego, to osoby odpowiedzialne za ten właśnie aspekt skłoniły się ku pomysłowi jego awansowania i nagrodzenia w ten sposób.

    [​IMG] [​IMG]

    W pierwszym kwartale 1936 roku rząd paryski podjął decyzję o stworzeniu warunków do rozwoju badań nad rozszczepianiem atomów. Nowy ośrodek badawczy wybudowany został w Prealpach Sabaudzkich, około piętnastu kilometrów na północny wschód od Grenoble. W kwietniu podjęto decyzję o oficjalnym finansowaniu zespołu pod szefostwem Irene i Frederica Joliot-Curie. Mimo wszystko pierwszy rok pracy skupiał się niemal wyłącznie na organizowaniu ośrodka SARACENAS-1, odpowiednim jego wyposażeniu, uporządkowaniu dokumentacji związanej z samym projektem, jak i jego finansowaniem przez rząd, który dość zazdrośnie strzeże kapitału. Jednak prawdopodobne wizje rozwoju energetyki pozwoliły przekonać premiera de Tassigny'ego i ministra de Guillebona do wyłożenia odpowiednio sowitej sumy na pozyskanie wszystkich niezbędnych elementów wyposażenia. W miarę upływu czasu państwowa spółka o utajnionym charakterze, SDREA (Société d'développement et d'recherche sur l'énergie Atomique), zarządzane przez małżeństwo Joliot-Curie i specjalnego wysłannika rządowego ds. finansów, kuratora Jacquesa Lachmanna coraz lepiej radziła sobie z rozbudową tajnego ośrodka w Sabaudii. Naukowcy przewidywali, że w przeciągu dwóch-trzech lat ich badania powinny wkroczyć w decydującą fazę i pozwolić na stworzenie pierwszych aparatów umożliwiających pozyskiwanie energii z materiału radioaktywnego. Jednak wszystkie te plany to niemal wyłącznie wizje naukowców, a sam projekt wydaje się być bardzo ryzykownym sposobem wydawania pieniędzy.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Dane dostarczone przez wywiad wojskowy Francji wydają się nie pozostawiać cienia wątpliwości. Przemysł wojskowy ruszył w Niemczech pełną parą, rząd rozsyła kolejne zamówienia do poszczególnych koncernów, a w praktyce Berlin okazał się na tyle bezczelny, że pomimo postanowień traktatu wersalskiego podjęli decyzję o obligatoryjnej, trzyletniej służbie wojskowej. Dodatkowo na paradzie wojskowej w Berlinie zaprezentowano kilkanaście sztuk czołgu PanzerKampfWagen I. Dotychczas określany jako "ciągnik rolniczy" oficjalnie nazwany został już "opancerzonym pojazdem bojowym" i pod taką nazwą zaprezentowany publiczności zgromadzonej na obchodach urodzin Adolfa Hitlera.

    [​IMG] [​IMG]
    - Że... co? Czołgi? Niemieckie? Fils de putain![SUP]2[/SUP] Ostro sobie pogrywają, dranie. - de Tassigny aż wsparł się na oparciach swego fotela lekko unosząc całe ciało.
    - Pokazali kilkanaście sztuk w Berlinie, przed całą chmarą mediów i, co ciekawsze, kilkoma osobnikami wysłanymi z Rosji.
    - Jeszcze tego brakowało, żeby ten kurdupel zbratał się z czerwonymi... Słuchaj, musimy coś zrobić. Za dwadzieścia minut chcę mieć połączenie z Ireną Curie, najlepiej jakby mi powiedziała czy da się przestawić cały ten jej program naukowy na tory wojskowe. Skoro ma być możliwym wydzielanie takiej ilości energii z tych tam małych fikuśników...
    - Z węgla też się da wyprodukować dużą ilość energii. A bomby węglowe raczej nie wydają się być niczym strasznym.
    - Tak, przesadziłem... Ale mimo wszystko chciałbym z nią porozmawiać. Słuchaj, plan jest prosty. Jutro... przesuń ambasadora Turcji na dwudziestą, jadę do Creusot, porozmawiać ze Schneiderami. Trzeba będzie podjąć jakieś konkretne kroki w tej sprawie. W sobotę zaś chciałbym mieć tu u siebie przedstawicieli z Bregueta, Poteza, kogoś od Blocha, najlepiej samego Marcela i kogo tam jeszcze uda ci się załatwić z lotników.
    - Jasna sprawa. Co jeszcze?
    - Trzeba porozmawiać z szefostwem kilku stoczni, ostatnio dostałem ciekawy raport od Pietriego, sam zobacz - de Tassigny podał swojemu rozmówcy dość gruby plik kartek spiętych w górnym rogu - Argumentuje bardzo sensownie i myślę, że to powinna być nasza, hmm... "ideologiczna" podstawa marynarki wojennej. Przeczytaj i daj mi znać, co o tym sądzisz.
    - "O rozwoju okrętów podwodnych"? Nigdy nie sądziłem, że możliwym będzie postawienie całej doktryny walki na morzu do góry nogami.
    - Skąd zaś ten wniosek?
    - Sam tytuł to sugeruje. Postawienie nacisku na okręty podwodne...
    - Możliwe. Dobra, chcę co tydzień otrzymywać informacje z Niemiec. W każdą niedzielę o siedemnastej chciałbym mieć ogólny raport z sytuacji przemysłu i wojsk niemieckich na dany tydzień. Jasne?
    - Oui, mon captain!


    - Ja panu powiem, że od dawna o tym myślałem i ja wiedziałem, że taki wariant będzie najkorzystniejszą wersją relacji. Musimy się zebrać w sobie po prostu i, to chyba oczywiste, królu, otworzyć nawzajem na siebie.
    - Otworzyć się, to bardzo dobre słowo. Oczywiście w konkretnym, szeroko przedyskutowanym celu zażegnania ewentualnego rewizjonizmu na terenie Europy. - Jean rozejrzał się niespokojnie po sali bankietowej w pałacu Caserta.
    - Tak radzieckiego, jak i niemieckiego. - przytaknął Wiktor Emanuel.
    - Dokładnie tak. Nie możemy dopuścić, aby którakolwiek z tych stron mogła zrealizować swój plan.
    - Co pan ma dokładnie na myśli, wasza wysokość?
    - Pański rząd powinien otrzymać już od nas część dokumentów dotyczących sytuacji w samych Niemczech, jak i planów politycznych rządu sowieckiego.
    - Czy byłby pan w stanie może je streścić dla mnie? Przyznaję, że śmiertelnie mnie pan zaciekawił tym zdaniem. Niestety, panowie z Servizio Informazione Militare nie mają sił, aby rozwinąć swoje siatki w Rosji i Niemczech do stopnia na tyle sprawnego, aby uzyskać tak istotne informacje. Stąd też przyznaję, że pańskie informacje są dla mnie wyjątkowo interesujące - po chwili zastanowienia włoski monarcha dorzucił jeszcze - takoż samo mamy dla pana pewne ciekawe informacje na temat wydarzeń w Hiszpanii, które miały miejsce w ostatnich kilku tygodniach i siły zainteresowane zmianami w kraju na pewno na nich nie poprzestaną.
    - Z największą chęcia porozmawiam zarówno z panem, jak i z panem Roattą - nazwisko szefa włoskiego wywiadu nie było nigdy podawane publicznie, ale nawet pomimo dość mocnego zaskoczenia Wiktor Emanuel nawet nie podniósł wyżej brwi.
    - Jak najbardziej. Jaki jest jednak warunek?
    - Najpierw pozwólmy się wszystkim nacieszyć chwilą, dokonajmy oficjalnej ratyfikacji traktatu sojuszniczego i przejdźmy wtedy do bardziej prywantych rozmów... - Jean skinął na mistrza ceremonii stojącego na pobliskim balkonie, aby dał znak do rozpoczęcia najważniejszej części bankietu, tj. podpisania oficjalnego sojuszu wojskowego i gospodarczego pomiędzy królestwami Włoch i Francji.​

    [​IMG]

    Zaledwie miesiąc wcześniej zakończyła się, zwycięsko dla Włoch, II wojna włosko-abisyńska. Siły włoskie liczące około dziesięciu regularnych dywizji (podzielonych w pięć pełnych dywizji i mniejsze jednostki milicji kolonialnej, czy jednostek ochotniczych) i około pięciuset bombowców przypuściły atak na zapóźnione w rozwoju państwo etiopskie, nie pozostawiając najmniejszych szans na powodzenie obrony. Do tego wojna toczona była przez Włochów z wyjątkową determinacją. Siły królewskie dążyły do zmazania hańby jaka na nich spadła w trakcie pierwszej wojny z Etiopią, gdzie po bitwie Aduą siły włoskie zostały powstrzymane przed dalszą ekspansją na terytorium etiopskim. Wojsko cesarskie prezentowało sobą żałosny poziom, gdy przyszło im walczyć tak naprawdę bez broni i wsparcia lotniczego, czy artyleryjskiego. Śladowe ilości nowoczesnego wyposażenia i jeszcze bardziej śladowe pomysły na to jak zorganizować walkę zakończyły się sromotną klęską i istną hekatombą wśród sił plemiennych, a także wśród ludności cywilnej. Dodatkowo ludność zniszczonego państwa znosić musiała wielki wysiłek i upokorzenie w początkach swej "kolonialnej kariery". Administracją na terenach nowej kolonii zarządzał Rodolfo Graziani, który tytuowany był wicekrólem Etiopii. Tytuł cesarski przypadł w udziale Wiktorowi Emanuelowi III, królowi Włoch i Albanii (od połowy 1935 roku Zogu I był jedynie namiestnikiem z tytułem wicekróla Albanii, zaś tytuł królewski "przekazany został" władcy włoskiemu, a rząd albański zgodził się na wyjątkowo ścisłą współpracę z Rzymem).

    [​IMG]


    [video=youtube;b6KSOaaWqb4]http://www.youtube.com/watch?v=b6KSOaaWqb4[/video]
    Franklin Delano Roosevelt i "pogadanki przy kominku" z roku 1935, których tematem było wysokie bezrobocie w kraju

    [​IMG]

    Le Parisien.
    Ze stanowiska Ministra Spraw Zagranicznych ustąpił Pierre Laval, którego dymisja powiązana ma być z pewnym wypadkiem samochodowym, który przed dwoma tygodniami miał miejsce w okolicach Dijon. W rozbitym samochodzie znaleziono dokumenty opatrzone pieczątką Abwehr - niemieckiego wywiadu wojskowego. Otóż ofiara wypadku, 27-letni Chrispinne Malque miał być w trzecim stopniu spokrewniony z Lavalem. W obliczu wątpliwości związanych z obecnościa ewentualnego niemeickiego szpiega tak blisko ministra szefującego kluczowym resortem podjęto decyzję o wydaniu zakazu wykonwania przezeń obowiązków powiązanych z jakąkolwiek częscią rządowych zleceń. Nazwisko nowego ministra zostanie ogłoszone w specjalnym liście premiera de Tassigny'ego do wszystkich ważnych gazet francuskich, który rozesłany ma zostać za trzy dni, tj. 26 sierpnia. Najbardziej prawdopodobną kandydaturą wydaje się być bliski współpracownik polityczny i ideologiczny Action Francaise, a także szef jej młodzieżówki nazwanej Camelots du Roi.

    [​IMG] [​IMG]
    Rząd Francji po nieznacznej kokrekcie, oraz (od lewej) Charles Murray, Henri (następca tronu, syn Jeana) i Maurice Pujo.

    Specjalne wydanie "Kuriera Popołudniowego" z dnia 29.XII.1934 roku, poświęcone sojuszowi pomiędzy Królestwem Francji, a Rzecząpospolitą Polską.
    Cztery dni temu zaledwie, w dniu narodzin Jezusa Chrystusa, w pałacu Belwederskim francuska komisja dyplomatyczna pod przewodnictwem pana sekretarza resortu dyplomacji narodowej Francji, Moryca Pujo miała okazję dokonać odpowiednich ku temu celowi rozmów ze swoim odpowiednikiem, polską komisją dyplomatyczną wystosowaną specjalnie na ten cel, a na celu której stał nieoceniony nasz doradca, wiceszef sekretariatu dyplomatycznego, Kajetan Dzierżykraj-Morawski[SUP]3[/SUP]. Rozmowy, których finalizacją było właśnie spotkanie w Belwederze toczyć się miały już od maja, w atmosferze coraz to uprzejmiejszej i bardziej pomocnej. Na chwilę zatrzymać się miały też w wyniku usunięcia ze stanowiska p. Piotra Lavala, acz wzajemna potrzeba i chęć współpracy pomiędzy jednym i drugim krajem w obliczu rosnącego niemieckiego ekspansjonizmu i rewizjonizmu umożliwiły dalszy rozwój współpracy.
    Właśnie niemieckie działania na polu dyplomacji, gospodarki i ponownego rozwoju armii wywołały zbliżenie pomiędzy Paryżem, a Warszawą, to w obliczu rosnących lawinowo wydatków na zbrojenia, które to wydatki w Berlinie ochoczo podejmowano doszło do podpisania sojuszu wojskowego, gospodarczego i politycznego pomiędzy obydwoma krajami leżącymi po obydwu stronach granicy niemieckiej. Jednak nie jest to sojusz wymierzony przeciwko Niemcom, czy Republice Niemieckiej. Jest to sojusz prewencyjny, mający za zadanie zakonserwować układ sił w Europie, budujący potęgę wolnych narodów, którym nie w głowie niewolenie pozostałych części świata.
    Najszerzej otwiera się okno współpracy wojskowej pomiędzy obydwoma krajami, gdyż już w dniu podpisania układu nasze elity wojskowe zasugerowały znaczne poszerzenie kanału przerzutu amunicji i uzbrojenia z fabryk francuskich na poligony polskie. Bardzo istotnym ułatwieniem dla polskiej, naszej armii byłyby pojazdy pancerne (tak lekkie, dla naszej piechoty, jak i ciężkie, do wsparcia kluczowych operacji, czy nawet kawalerii), samoloty bombowe i myśliwskie, a nawet działa, działka i karabiny. Lista zamówień jest bardzo długa i bardzo rozbudowana, liczymy tylko na sympatię naszego nowego, acz jak tradycyjnego już, sojusznika.

    [​IMG]

    [HR][/HR]
    [SUP]1[/SUP] - siedziba KC KPZR mieściła się przy Starym placu w Moskwie (którego nazwa z ros. wiki puszczona przez translator pokazała wynik "stare miasto", więc chyba może być).
    [SUP]2[/SUP] - *********y!
    [SUP]3[/SUP] - Dzierżykraj-Morawski zastąpił Becka, który był wyjątkowo mało popularny (a wręcz nielubiany) we Francji.

    Odcinek krótki, bo działo się mało.
    Odcinek słaby, bo okres nudny i wydarzenia suche.
    Alem robił co mógł.
    W razie pytań i wątpliwości - walić jak w dym
     
  8. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Le Malentendu [​IMG]

    Rok 1936 rozpoczął się w ciszy i spokoju, ostatecznie zasypywano i leczono wszelkie straty po wojnie domowej, udało się nawet odnowić większość budynków w zniszczonym w blisko dziewięćdziesięciu procentach Montpellier. Okres cierpienia w społeczeństwie związany z paniką antykomunistyczną (praktyki Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Ruchom Przeciwnym Monarchii (potocznie nazywanymi "biurem Gujonne'a", od nazwiska przewodniczącego) przypominały bardziej polowania na czarownice, a niekiedy przybierały nawet formę linczu (jak w przypadku pewnego socjalistycznego aktywisty z Chambery, który został zakatowany w wynajmowanej przez siebie suterenie). Szerokim echem odbiła się dopiero rozprawa przed sądem w Issy-les-Moulineaux, gdzie po oskarżeniu arcybiskupa Paryża Jeana Verdiera o bycie sowieckim szpiegiem atmosfera wokół "biura" zgęstniała na tyle, że podjęto decyzję o likwidacji tej agendy. Kończyły się także ostatnie zaplanowane prace mające na celu odbudowanie miast i osad zniszczonych przez wojnę. Tereny przez które przeszedł front otrzymały wolniznę na blisko trzy lata, dzięki czemu obduowa szła bardzo szybko, a niektóre rejony nawet przekroczyły stan rozwoju sprzed wojny. I wszystko miało się, póki co, ku lepszemu.
    Razem z rozwojem przemysłu, coraz szybszym powiększaniem możliwości rozbudowy kraju dochodziły coraz liczniejsze zamówienia ze sztabu głównego. W połowie 1936 roku podjęto decyzję o zwiększeniu liczby dywizjonów bombowców taktycznych z trzech do dwunastu, powołaniu pod broń kolejnych siedmiu dywizji piechoty górskiej. A to był dopiero początek produkcji zaplanowanej do połowy 1941 roku. Dość istotnie rozwijała się także flota handlowa pływająca pod banderą królewskiej Francji. Niemal każdego dnia prasa donosiła o zwodowaniu kolejnego statku, który w stosunkowo krótkim czasie ekwipowany był w sprzęt i załogę, po czym wyruszał w kolejną podróż do jednej z kolonii królestwa, bądź też w zagraniczną podróż.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Nowe zakłady Schneidera zlokalizowane niedaleko Bordeaux

    Problemem zaś w tym czasie była przede wszystkim siatka Abwehry działająca na terenie Francji. Niemieccy agenci hasali sobie do woli po całym kraju, a wręcz bezkarnie czuli się na jego południu. Dochodziło do coraz to nowszych problemów związanych z zaangażowaniem obcych sił jak pożar na statku pasażerskim z Włoch, zacumowanym w porcie w Marsylii, czy eksplozja w fabryce uzbrojenia w okolicach Nicei. Ostatecznie jednak miarka się przebrała, gdy agent o kryptonimie "Matthias" przedostał się do ośrodka badawczego w Saracenas. Przez blisko pół roku wysyłał on regularnie raporty do Berlina, ażeby wszystko było jeszcze bardziej filmowym, to używał do tego francuskiej poczty państwowej. Dopiero, gdy w rozdzielni otworzyła się paczka zawierająca kilka drobnych przedmiotów skradzionych z SARACENAS-1 sprawa wyszła na jaw. Niestety, "Matthias" pozostał na zawsze nieuchwytny. Różne tropy wiodły we wszelkie możliwe strony i nawet po zlikwidowaniu niemieckiej siatki wywiadowczej nie udało się odkryć tożsamości tej postaci.

    [​IMG]

    W obliczu zamiany sojuszu z Wielką Brytanią na wojskowe i gospodarcze partnerstwo z Włochami (którzy także nie mogli być przeszkodą dla Francji w jakiejkolwiek, niemalże, polityce w Afryce czy Azji) koniecznym okazało się rozprzestrzenienie formacji granicznych na tereny w Afryce zachodniej (Togo, Góry Lwie czy ujście Nigru). Sytuacja w Afryce stała się napięta, gdyż granice nie zostały de facto nigdy uregulowane i od czasu do czasu dochodziło do pewnych incydentów, gdy jedna ze stron musiała interweniować przed przejęciem kontroli nad częścią terytorium przez żołnierzy drugiej strony. Najgroźniejszym był incydent w mieście Aneho na wybrzeżu Atlantyku. Dwudziestego ósmego marca brygada kawalerii wchodząca w skład Legii Cudzoziemskiej zajęła to miasto (formalnie będące własnością Korony Brytyjskiej), oraz zabiła naczelnika całego regionu. W odwecie Brytyjczycy przysłali niszczyciel HMS Ardent z pewną liczbą żołnierzy na pokładzie, którzy dostali rozkaz odbicia miasta. Gdy wyszli z portu w mieście zastała ich absolutna cisza i koniec końców zobaczyli oni jedynie końskie chwosty wyjeżdżających z miasta żołnierzy Legion Etrangere.

    [​IMG]

    Niedługo po tych wydarzeniach doszło do kolejnego już wstrząsu w brytyjskiej rodzinie królewskiej. Po śmierci Jerzego V, który odszedł z tego świata w styczniu 1936 roku, zaledwie po jedenastu miesiącach ze stolca brytyjskiego abdykował jego następca, Edward VIII. Po serii "udziwnień" jakich dopuścił się brytyjski monarcha (chcąc jedynie odświeżyć i unowocześnić, na styl monarchii Jeana III) w kraju stwierdzono, że dość już kolejnych ekscesów i po rozmowie z premierem Chamberlainem[SUP]1[/SUP] Edward abdykował, gdy ukochana okazała się ważniejsza, niż kraj. Problem polegał na tym, że wybranka Edwarda była "ordynarną" amerykańską rozwódką, która w żaden sposób nie pasowała do brytyjskiego dworu, a zwykli obywatele odrzucali planowaną królewskość byle kokoty zza oceanu. Nawet takiej, która owiła wokół siebie króla i odrzucała wszelkie dotychczas przyjęte w tej kategorii zasady. Koniec końców Edwarda VIII zastąpił jego brat, który przyjął imię Jerzego VI. Może to i nawet lepiej, patrząc na bliskie stosunki Edwarda VIII z niemieckim ambasadorem w Wielkiej Brytanii...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Od lewej: George VI, król George V i Edward VIII

    Ponad pół roku później, na drugim krańcu świata, w prowincji Hebei (a dokładnie w samym Pekinie) doszło do niewielkiej potyczki, w której stawką była raptem kontrola nad zwrotnicą kolejową. Rankiem obsadzili jej okolice żołnierze cesarstwa Japonii, co sprowokowało wojska chińskie do odpowiedzi i uderzenia na wyspiarzy. Po tym (według Japończyków) zuchwałym ataku przyszedł czas na kolejny odwet, w ramach którego pod kontrolą wojsk cesarza znalazł się... cały Pekin! Siły japońskie rozpoczęły wtedy atak na linii całej granicy prowincji Rehe, wkraczając na tereny wchodzące w skład prowincji Hebei i Szansi, oraz w rejonie nazwanym później Mongolią Wewnętrzną. Słabość wojsk chińskich okazała się być bardzo znaczna, postępy wojsk cesarskich przeraziły tak rząd chiński, jak i rządy Wielkiej Brytanii i Francji. Jednak jedyną siłą w regionie zdolną realnie przeciwstawić się atakowi japońskiemu na Chiny był Związek Radziecki. W związku z czym Chiny zostały pozostawione praktycznie same sobie. Jedyną realną pomocą zaczęły być grupki ochotników i śladowe ilości wyposażenia wojskowego spływające do Chin. Dopiero po otrzymaniu raportów z terenów objętych walkami Stany Zjednoczone wezwały pozostałe państwa "w których zwycięża demokracja, a także te, które idą za głosem rozumu" (uważa się, że ta druga kategoria została stworzona specjalnie dla Francji) do wsparcia pieniężnego, bądź też poprzez dostawy zaopatrzenia wojskowego do Chin. Związek Radziecki także odpowiedział na to wezwanie (chociaż nie dotyczyło ono jego), przysyłając dość istotną ilość sprzętu i żołnierzy, którzy mieli walczyć w szeregach armii nacjonalistycznej. Po tym wydarzeniu zaiskrzyło też pomiędzy Niemcami, a Japonią, gdy obydwa kraje znalazły się (w ich pojęciu) w stanie zagrożenia ze strony Związku Radzieckiego. Niemcy wycofali wtedy swoją misję wojskową z Chin, aby przypodobać się Japonii i zbliżyć się do niej na polu dyplomacji.

    [​IMG]

    [​IMG]

    W marcu 1937 roku doszło do spotkania ministra ds. terytoriów zamorskich Mariusa Mouteta i generała Mariusza Zaruskiego, kierującego ówcześnie Ligą Morską i Kolonialną w sprawie przekazania Polsce francuskich terytoriów na Madagaskarze i Komorach. Rzecz odbyła się w ramach "wymiany sojuszniczej", zaś odpłatą za zamorskie terytoria okazało się być znaczne zamówienie we francuskich fabrykach sprzętu wojskowego, którego lista obejmowała między innymi dwieście pięć czołgów, osiemdziesiąt bombowców i kilkaset tysięcy sztuk broni palnej (w tym blisko dwadzieścia tysięcy karabinów maszynowych). Dodatkowo Francja mogła pozbyć się niespokojnej od czasów wojny domowej prowincji, której cały czas w niesmak była kontrola prawicowej monarchii, w której nawet nie próbowano tworzyć fasadowego parlamentu. Zaledwie miesiąc później doszło do wymiany administracji na wyspie, Leona Caylę (który został skierowany do Indonezji) zastąpił "pierwszy ułan", Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Pierwsza styczność z miejscową ludnością ukazała pewien problem w materii obycia poza granicami ojczyzny, gdy siedząc w mundurze paradnym na zwalistym koniu nakazywał czarnoskórym mieszkańcom wyspy składanie sobie hołdów jeszcze w porcie. Dopiero, gdy nad głowami autochtonów zaczęła świszczeć nahajka zdecydowali się oni paść na kolana przed swym nowym gubernatorem. Przejazd z portu do siedziby gubernatora przypominał trochę wjazd Jerzego Ossolińskiego do Rzymu. Wokół spokojnie człapiących koni rozrzucano kwiaty, owoce i srebrne monety, a wszyscy mieszkańcy na żyjący na trasie przejazdu mieli tego dnia wolne, aby mogli nacieszyć się przyjazdem nowego gubernatora. Na szczęście na miejscu pozostał francuski doradca sugerujący cały czas pewną zmianę podejścia do ludności. Dość istotnym problemem okazał się także pomysł Wieniawy-Długoszowskiego, aby stworzyć na wyspie zamknięte plantacje, a także nadać mniejszości możliwość korzystania z infrastruktury, czy usług oferowanych przez ludność czarnoskórą za darmo. Ledwo po miesiącu od wyznaczenia gubernatorem "pierwszy ułan Madagaskaru" otrzymał pismo, w którym poinformowano go o zmianie prawnej i pozbawieniu go praktycznie wszystkich możliwości prawnych, które przejąć miał jego zastępca.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Dzieci pierwszych polskich osadników na Madagaskarze

    Czwartego maja ruszyła ofensywa dyplomatyczna Francji na terenie Europy południowej i środkowej (celem były przede wszystkim Jugosławia i Rumunia). W Jugosławii doszło do spotkania Milana Stojadinovicia ze specjalnym wysłannikiem rządu Albertem Inssasem. Po blisko trzech godzinach rozmów jasnym już było, że Jugosławia nie zechce być w sojuszu razem z Włochami, którzy nie chcieli wystąpić z Zadaru, a co więcej, przekazali żądania dotyczące udostępnienia wszystkich jugosłowiańskich portów dla statków i okrętów wojennych pod banderą włoską. Innym problemem była ewentualna gospodarcza dominacja Francji i Włoch, czego rząd Jugosławii chciał za wszelką cenę uniknąć. Ostatecznie spotkanie zakończyło się po blisko czterech godzinach, a jedynym pozytywnym rezultatem było wzajemne zapewnienie o życzliwej neutralności, oraz o ewentualnym wystąpieniu Francji wobec Niemiec w razie ataku na Jugosławię. Te słowa były jednak wyłącznie formalnością, gdyż we Francji w tym czasie obowiązywał już tzw. "dyktat Massigliego", zakładający, że w razie ataku Niemiec na którekolwiek państwo w Europie Francja automatycznie znajdzie się w stanie wojny z Berlinem, aby bronić dotychczasowego porządku w Europie.

    W tym samym czasie w Rumunii trwały rozmowy pomiędzy Odą Gujonnem, a Victorem Antonescu (ale nie Ionem Victorem, generałem), których temat był bliźniaczy do konwersacji pomiędzy Inssasem, a Stojadinoviciem. W tym przypadku rozmowy zakończyły się znacznie bardziej owocnie, gdy premier Rumunii, Gheorghe Tatarescu oficjalnie przystał na złożoną propozycję utworzenia w Europie środkowej silnego sojuszu, który trzymałby w szachu jednocześnie i Niemcy i Związek Radziecki. Dodatkowym plusem było rozwinięcie współpracy pomiędzy Polską, a Rumunią. W obydwu krajach wykiełkowała idea stworzenia komitetu współpracy wojskowej, który na celu miałby polepszenie komunikacji na długiej na dwa tysiące kilometrów granicy ze Związkiem Radzieckim. W razie ewentualnego ataku przeprowadzonego przez siły Armii Czerwonej współpraca mogłaby pozwolić na dłuższy opór, do kiedy mogłyby przybyć jednostki sojusznicze.

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]

    Między 5., a 7. listopada 1937 roku miał miejsce dramatyczny akt próby obrony państwowości austriackiej, który zakończył się jednak fiaskiem. W południe, piątego listopada kanclerz Austrii, Arthur Seyss-Inquart przedstawił Berlinowi propozycję "współpracy", mającej na celu przejęcie przez Berlin kontroli nad państwem austriackim, celem jego zachowania od zewnętrznej ingerencji w politykę wewnętrzną. Gdy tylko wywiad francuski doniósł o tym do Paryża ambasador w Austrii, Igance Conteste otrzymał nakaz spotkania się z samym Seyss-Inquartem, celem odciągnięcia go od idei oddania urzędu kanclerza i likwidacji Republiki Austrii na rzecz Niemiec.
    Po dość długiej, burzliwej rozmowie do francuskiego personelu dotarł wreszcie smutny wniosek, że cała dyskusja zakończyła się bezowocną paplaniną ze strony ambasadora oraz chłodnym jego przyjęciem przez kanclerza. W trakcie następnych dwóch dni w całej Austrii udało się zorganizować (wyszykowane najpewniej zawczasu) referendum w sprawie przyłączenia kraju do Niemiec, w którym 95.5% głosujących opowiedziało się za proponowanym przez rząd rozwiązaniem. Kres Austrii i "anschluss" stały się faktem. Francja nie zareagowała w żaden sposób na to wydarzenie i to pomimo wspominanego już dyktatu Massigliego. Rząd uargumentował to faktem, że tak naprawdę to Niemcy stali się prawdziwymi obywatelami Niemiec, więc jakakolwiek reakcja byłaby tak naprawdę bezprawiem.

    [​IMG]

    Najprawdopodobniej w odwecie za przekazanie informacji na temat planowanego przejęcia Austrii Abwehr podjął próbę ataku na ministra ekonomii, finansów i przemysłu, Jacquesa Guillebona. Nieznany zamachowiec zaatakował go, gdy ten wychodził z samochodu, udając się do swojego biura. Jednak jeden z policjantów, który akurat znajdował się na patrolu na tej ulicy zauważył, że ów mężczyzna wyciąga ze swojej teczki broń. Na szczęście udało mu się go obezwładnić, a ministerialna ochrona zajęła się nim na tyle szybko, że sam minister o ataku dowiedział się sześć godzin później, gdy informacja o "szaleńcy", który chciał dopuścić się ataku została mu przekazana przez oficera ochrony ministerstwa. Chociaż agent wyjątkowo dobrze grał przypadkowego obłąkanego zamachowca, to śledczym udało się go rozpracować. Okazało się, że był to Dietrich Kantewski, pochodzący z Górnego Śląska syn o mieszanych, niemiecko-polsko-czeskich korzeniach, który pracował dla niemieckiego wywiadu od blisko pięciu lat. W trakcie swej działalności udało mu się w dość skuteczny sposób sabotować działalność pewnych branży francuskiego przemysłu zbrojeniowego. To właśnie Kantewski był sprawcą dość głośnego ataku na fabrykę koncernu Schneider w Lille, gdzie dopuścił się wysadzenia w powietrze kluczowej dla działania huty metali aparatury.

    [​IMG]

    Niedługo po zajęciu Austrii prestiż Francji po raz kolejny został wystawiony na próbę, gdy w wyniku działalności istniejącej w terenach przygranicznych z Niemcami partii bliźniaczej do NSDAP doszło do zajęcia tych terenów przez Wehrmacht. Tym razem także podjęto się argumentacji, że tak naprawdę, to Niemcy chcieli wrócić do swego vaterlandu. Po wystąpieniu Konrada Heileina sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, a rząd Czechosłowacji raz po raz słał rozpaczliwe noty do Paryża, wzywając do pomocy w obronie integralności terytorialnej Czechosłowacji. Rząd w Paryżu niedługo po tym wydarzeniu rozpoczął ofensywę dyplomatyczną skierowaną na storpedowanie niemieckich zamiarów przejęcia Sudetenlandu, nazywając je "chorym imperializmem" i "próbą rewizji traktatu wersalskiego". Ostatecznie jednak cała akcja załamała się w obliczu kontry wystosowanej przez rząd Wielkiej Brytanii, który zagroził embragiem handlowym i usunięciem części francuskiego personelu dyplomatycznego z Londynu w razie kontynuowania działań przeciwko Niemcom. Według Neville'a Chamberlaina był to idealny moment, aby zakończyć eskalację konfliktów w Europie środkowej, które to według niego miały prowadzić nieuchronnie do wojny. Oddanie tych terenów miało "zatkać" Niemcy, które po zaspokojeniu swych ambicji terytorialnych miały poprzestać już, gdyż polityka niemiecka w tym zagadnieniu powiązana była przede wszystkim z ideą Wielkich Niemiec. Według tej koncepcji wszelkie "heimaty" miały zostać włączone do "vaterlandu", aby już żaden z Niemców nie był nigdy uciskany poza granicami swego kraju.
    [​IMG]

    Dokładnie dwadzieścia lat po tym, jak zamilkły wszystkie działa w Europie doszło do podpisania kolejnego traktatu. W zimowej rezydencji króla w południowej Prowansji doszło do spotkania pomiędzy Mauricem Pujo i Jeanem III, a dyktatorem (i ministrem spraw zagranicznych) Grecji Ioannisem Metaxasem. W tle całego spotkania pojawiał się też król Georgios II, który jednak nie odegrał w tych rozmowach praktycznie żadnej roli. Albo zbywany, albo też nie przejawiający praktycznie żadnego zainteresowania i mocno apatyczny siedział w fotelu ustawionym u prawego rogu stołu, tuż obok protokolanta, który, wydaje się, był ważniejszą i istotniejszą postacią tego spotkania. Ostatecznie spotkanie to przyniosło skutek nawet lepszy, niż zakładane przez króla podpisanie zgody na stacjonowanie okrętów francuskich w greckich portach, czy nawiązanie współpracy w sferze wojskowej poprzez dostarczanie kolejnych dostaw sprzętu wojskowego. Metaxas zgodził się na sojusz, wierząc, że z czasem Włosi uznają greckie żądania do wysp Dodekanezu (w tym Rodosu), a Francja pomoże Grekom w uzyskaniu Cypru i ewentualnie Tracji. Dodatkowo Grekom sprzyjał fakt, że propozycji sojuszu z Francją odmówił król Jugosławii, zaś Grecy domagali się uznania swych praw do południowej Macedonii jak i samej nazwy tego obszaru, która według nich miała prawo być używana wyłącznie dla greckich terytoriów.

    [​IMG] [​IMG]

    [HR][/HR]
    [SUP]1[/SUP] - niestety, w DH Chamberlain jest chyba od '33 do pojawienia się Churchilla. Stąd nieścisłość historyczna.

    Wojna w Hiszpanii w następnym, osobnym odcinku.
     
  9. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    Tak zwany "konflikt hiszpański pomiędzy lojalistami, a nacjonalistami", tudzież "hiszpańska wojna domowa" rozpoczął się na dobrą sprawę na długo przed pierwszym wystrzałem. Od dawna już narastały różnice w społeczeństwie, które obrazowały się kontrastem pomiędzy laickimi, lewicowymi władzami, a wyjątkowo ortodoksyjnym, katolickim społeczeństwem. Społeczeństwem, które dodatkowo od długiego już czasu podlegało procesowi ciągłej pauperyzacji. Kryzysy, które co i rusz wstrząsały to gospodarką, to sferą polityczną hiszpańskiej republiki jeszcze tylko podburzały do działania. Od połowy 1935 roku przy wsparciu królestw Francji i Włoch budowana była w Hiszpanii siatka złożona z prawicowych wojskowych, którzy odsunięci byli od polityki poprzez przymusową "emigrację" dowodząc siłami w Afryce. Siły hiszpańskie w tym rejonie zdobyły pewne szlify w czasie wojny z republiką Rifu latach 1925-1926, a miejscami nawet w 1927 roku. Do Afryki wysyłani byli wojskowi uznawani za niebezpiecznych, bądź też po prostu niechcianych w metropolii. I to właśnie w urażoną dumę tych ludzi uderzały OVRA i CPPS (Komitet ds. Przeciwdziałania Ruchom Wywrotowym, tajna policja i kontrwywiad Francji).
    W początkach 1936 roku w wyborach do parlamentu zwyciężył Front Ludowy składający sie z Republikańskiej Lewicy Katalonii, Unii Republikańskiej, PSOE, PCE, POUM, Unionistów anarchistycznych, a wszystko to przy wsparciu związków zawodowych UGT. Problemem dla prawicy był przede wszystkim program Frontu, który w pewnym momencie zakładał powrót do reformy rolnej z 1933 roku, która to upadła ze względu na wyjątkowo silny opór posiadaczy ziemskich. Wtedy to krajem wstrząsnął głęboki kryzys zamieniając się w krwawe rozruchy w zachodnich prowincjach.

    [​IMG] [​IMG]

    Sytuacja pozostawała napięta, aż do siedemnastego lipca 1936 roku. Tego właśnie dnia w radiu Ceuta rozbrzmiał głos generał Francisco Franco y Bahamonde[SUP]1[/SUP], który doniósł, iż:

    Nad całą Hiszpanią niebo jest bezchmurne

    [​IMG]

    Do buntu przyłączyła się duża część korpusu oficerskiego oraz znaczna ilość żołnierzy. Dodatkowo do metropolii przerzucono niemal wszystkie wojska z Afryki (te najlepiej wyszkolone, wyposażone i mające jakiekolwiek doświadczenie w walce). Ale to nie wszystko. Zgodnie z obietnicami złożonymi 22.XII.1935 do walki po stronie puczystów dołączyły Francja, Włochy i Polska. Sztab generalny sił rewolucjonistów został założony w Pirenejach, tuż za granicą francusko-hiszpańską. Gdy w pierwszych godzinach okazało się, że czynną stroną konfliktu, nie pozostając jedynie biernym obserwatorem i doradcą, jest Francja dyplomacja Europy zerwała się w szaleńczej pogoni przeciwko królestwu. Dyplomaci brytyjscy rwali włosy z głowy, zaś Związek Radziecki zerwał stosunki dyplomatyczne z Francją. Jedynie prawicowe reżimy Europy środkowej i południowej z pobłażaniem patrzyły jak czterdzieści siedem dywizji wchodzących w skład Frontu Południowego przetaczały się przez kolejne obszary Hiszpanii.

    Pierwszym testem było uderzenie dwudziestu jeden dywizji pod dowództwem marszałka Edouarda Requina na "bronioną" przez dwie dywizje (w tym dywizję pancerną, składającą się z czołgów Vickers produkcji brytyjskiej) Geronę. Wojska te odcięte zostały od możliwości odwrotu, gdyż Barcelona i Lerida (a także przechodzące przezeń szlaki kolejowe) wpadły w ręce powstańców. Hiszpański dowódca już po dwudziestu godzinach walk złożył broń i nakazał poddanie się wszystkich żołnierzowi siłom francuskim. Zaledwie osiem dni później wojska francuskie pojawiły się w jednym z ważniejszych miast Aragonii, Teruelu, z marszu niemalże (po zaledwie dwunastu godzinach nieznacznych walk) zajmując to miasto.

    [​IMG] [​IMG]

    Już dwudziestego dziewiątego lipca doszło do uderzenia czterech dywizji pod batutą generała Marcela Garchery na Madryt. Brak finezji w wyznaczaniu kierunków ataku zaskoczył obrońców stolicy Hiszpanii, którzy skupili większość sił na flankach. Tymczasem zmasowane uderzenie piechoty wspieranej pojazdami pancernymi rozbiło szyki generała Morato na centralnym odcinku obrony. Rozpierzchnięcie się zdezorientowanych i spanikowanych obrońców, z których część pierwszy raz w życiu miała w ręku broń palną, przybrała wręcz rozpaczliwy dla Republikanów obrót. Tydzień później amerykański "Washington Post" donosił o "hiszpańskiej obronie", czyli... ucieczce z pola bitwy, pozostawiając na miejscu całe wyposażenie. Pomimo tego, że w pierwszej fazie starcia Republikanie mieli niemal dwukrotną przewagę liczebną (w tym też korzystali oni z resztek sił pancernych zgromadzonych w kraju, a także garstki przechwyconych francuskich AMR 1935), a wojska francuskie zmęczone były ponad dziesięciodniowym marszem, to posiadająca znaczną ilość niedoróbek obrona stolicy Hiszpanii upadła pod naporem sił królewskich. W późniejszym czasie do walki dołączyła jedna dywizja hiszpańska oraz cztery inne dywizje francuskie. Upadek stolicy był już przesądzony, a stał się faktem dziewiątego sierpnia 1936 roku.

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]
    Stan ogólny frontu na 9.VIII.1936

    W tym samym czasie dość ciężkie jak na tę wojnę walki toczyły się na północy, w rejonie Asturii i północnej Kastylii, gdzie generał Ardant du Picque mierzył się z wojskami republikanów. Jednak dwukrotna przewaga liczebna i znaczna przewaga w jakości i doświadczeniu wojsk francuskich dały o sobie znać, gdyż Kampania Asturiańska zakończyła się zajęciem Plasencii dwudziestego ósmego sierpnia. Medal, którym uhonorowani zostali właśnie żołnierze walczący w tej serii walk posiadał wygrawerowane nań nazwy miast składające się na cały szlak bojowy, tj. Bilbao, Santander, Segovię, Salamankę i Plasencię. Te wielkie (i bogate w surowce) tereny przeszły pod kontrolę powstańców w zaledwie dwa tygodnie. Generał Louis-Antoine Colson przyjął kapitulację wojsk Północnego Obwodu Wojskowego, którymi dowodził generał Jose Miaja Menant już 22 sierpnia. Pomimo wielkiego sukcesu początkowej fazy wojny, to Madryt był nadal jedynie przystankiem, tak samo jak Plasencia i Teruel. Celem było rozbicie zaplecza gospodarczego i wojskowego w rejonie Kadyksu.

    [​IMG] [​IMG]
    Louis-Antoine Colson kontra Jose Miaja Menant

    W czasie bitwy o Walencję chrzest bojowy przeszły pojazdy Panhard 178, produkowane we Francji, a inspirowane sowieckimi BA-27, które w dużych ilościach wzięły udział w wojnie domowej we Francji po stronie komunistów. Wykorzystywane w boju działko Hotchkiss SA 35 (pierwotnie NABLAU 20, zaprojektowany w Ludowej Republice Francji) wespół z karabinem maszynowym sprawdzały się bardzo dobrze wobec sił republikańskich złożonych głównie z piechoty, bądź paramilitarnych bojówek organizacji anarchistycznych, czy komunistycznych. Pancerz, chociaż skromny, wystarczał do obrony przed ręcznymi karabinami, czy pistoletami. Jedynym zagrożeniem w wojnie były dla niego ręczne granaty, bomby i ataki dokonywane przez lotnictwo sił lojalistów. Pojazdy te składające się na 1. Brygadę Samochodów Pancernych przeprowadziły uderzenie poprzez zachodnie dzielnice na centrum miasta. Działając dość ryzykownie, w przypadku klęski tracąc możliwość odwrotu wspierały główny kierunek uderzenia, który nadchodził od wybrzeża, a które to prowadzone było przez żołnierzy czterech kolejnych francuskich dywizji piechoty. W tym samym czasie, dwieście kilometrów na zachód trwało uderzenie na Tarancón. Miasto to było dość istotnym punktem, gdyż po jego zdobyciu otwierała się droga na południe, do morza. Gdyby tylko wojska królewskie zdołały zająć chociażby część stacji kolejowych na tej trasie, to siły republikańskie zostałyby najpewniej zablokowane pod Walencją i Alicante i kilka kolejnych dywizji przeciwnika zostałoby wyłączonych z walki.

    [​IMG]

    Istotnie tak się stało, a dodatkowo siedem dywizji przeciwnika zostało rozbitych w trakcie walk o Alicante właśnie, dodatkowo szybkie uderzenie na południe praktycznie wyeliminowało opór lojalistów w środkowej Hiszpanii, a jedynymi zorganizowanymi polami walk były już tylko Caceres, Cordoba i Almeria, skąd to bojówki UGT rozpoczęły wymarsz w kierunku Cordoby, aby podjąć ostatnią, rozpaczliwą próbę obrony II Republiki. Nawet nie bardzo wiedząc na co licząc po utrzymaniu kontroli nad tym miastem... Dwudziestego piątego sierpnia zamknął się kocioł pod Caceres, gdzie osiem dywizji sił przeciwnych rządowi Hiszpanii zablokowało dziewięć dywizji pod dowództwem ówczesnego obrońcy Madrytu, generała Gomeza Morato. Pod Caceres zebrano absolutnie wszystkie siły Republiki, w tym obydwie dywizje pancerne (jedną z minimalnym stanem osobowym i maszynowym) i siedem najlepiej wyposażonych dywizji piechoty. Operacją likwidacji sił hiszpańskich pod Caceres dowodził generał Robert-Auguste Touchon. Trwająca dwadzieścia dni akcja zakończyła się wielkim sukcesem. Z walki wyeliminowane zostały wszystkie siły republikańskie, zaś absolutnie ostatnia nadzieja obrony laickiej Hiszpanii upadła.

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]
    Ostatni żołnierze Republiki...

    Osiemnastego września oficjalnie podpisano dokument, w którym rządy Francji, Niemiec, Polski i Włoch uznawały puczystów generała Franco za legalną i prawdziwą władzę w Hiszpanii.

    [​IMG]

    Tymczasem brytyjscy dyplomaci nadal dyskutowali jak rozwiązać kwestię wojny w Hiszpanii...

    W Madrycie zaś, przy okazji wprowadzania się nowego rządu do swej siedziby sygnowano protokół, który zapowiadał bliską współpracę Francji i Hiszpanii przez najbliższe dwadzieścia pięć miesięcy. Współpraca na tle wojskowym, ekonomicznym, światopoglądowym toczyć się miała do pierwszego stycznia 1939 roku. Po tej dacie aktywnymi pozostaną jedynie zapisy o wymianie gospodarczej, likwidacji barier celnych i otwarciu hiszpańskiego wojska na francuskie i włoskie przedsiębiorstwa produkujące wyposażenie wojskowe.

    Cały świat rozbrzmiewał zaś głosami zachwytu nad armią Francji. Nad możliwościami bojowymi, nad zdolnościami w pokonywaniu przeszkód i nad dyscypliną. Nad wyższością francuskiego uzbrojenia i powszechnością pojazdów pancernych. Od tamtego czasu wojska królewskie uznawane były za prawdopodobnie najlepszą armię na kontynencie europejskim. Wystarczająco liczną, a w swej ilości także stojącą na bardzo wysokim poziomie i wspaniale potrafiącą współpracować z siłami powietrznymi. Dodatkowym atutem było doświadczenie z okresu wojny domowej we Francji...
    Wszystkie te pochwały wygłoszone zostały jednak po wojnie z biedną, rozbitą wewnętrznie i masakrowaną wojną domową Hiszpanią. Co w wypadku wojny ze zorganizowanym, silnym przeciwnikiem? Czy wojsko królewskie wtedy także byłoby zdolne zostawić za sobą takie wrażenie? Czy zdjęcia uśmiechniętych żołnierzy zmierzających na front zostałyby zastąpione po raz kolejny krwawymi, błotnistymi okopami?

    [HR][/HR]
    Dzisiaj tak, o. Na szybko. Akurat ten konflikt jest wyjątkowo mało istotny w całej historii.
    Najbliższy odcinek po 20.VIII. Umykam na wakacje.
    [SUP]1[/SUP] - nie wiem czy to się naprawdę wydarzyło i kto to mógłby wygłosić, ale brzmi fajnie ;D
     
  10. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Préparatifs [​IMG]
    - ...wszystko toczy się zgodnie z zaplanowanym obrotem spraw, prawda? - Pujo zmierzył chłodnym wzrokiem swego rozmówcę.
    - W zasadzie tak... Wszystko wydaje się być jak najbardziej zrozumiałe. Jednak El Caudillo życzył sobie renegocjacji naszego traktatu, zwłaszcza wobec rosnącego w Europie zagrożenia rewizjonizmem niemieckim i brytyjskimi próbami dominacji w niektórych częściach świata. - Serrano Suner wydął górną wargę, jak gdyby chciał unaocznić „obrażanie się” Hiszpanii na swego dotychczasowego partnera w polityce.
    - Chciałbym wyrazić jak najgłębsze zrozumienie dla postawy generała Franco, który to od czasów krucjaty[SUP]1[/SUP] jest moim bliskim przyjacielem. Rozumiem także obawy Hiszpanii, jednak uważam wasze zaniepokojenie postawami w Berlinie za wyolbrzymione. I to znacznie. Przede wszystkim, pierwszym problemem dla niemieckiej ekspansji w Iberii jest, naturalnie, Francja. A zapewniam pana, że dla Niemców przebicie się przez żelazny mur naszej armii, w połączeniu z fortyfikacjami granicznymi będzie zadaniem absolutnie niewykonalnym. Musi pan także pamiętać, że jesteśmy bogatsi o doświadczenia wielkiej wojny, dzięki czemu możemy bardziej efektywnie stawić odpór niemieckiemu atakowi wojskowemu. Co do którego jesteśmy pewni, że nastąpi on prędzej, czy później.
    - Niemcy dysponują także potężną flotą, której nam jeszcze brakuje, gdyż nie mieliśmy jeszcze czasu jej rozwinąć, do tego w stoczniach nadal grasują utajnione bandy związane z poprzednim reżimem...
    - Niech się pan nie przejmuje, proszę uspokoić także szwagra. Najpierw Niemcy musieliby przemknąć się wzdłuż naszych wybrzeży, patrolowanych wciąż przez La Royale[SUP]2[/SUP]. Do tego, zapewne, w obliczu ataku na Francję do wojny włączy się Polska, a Warszawa dysponuje gwarancjami Wielkiej Brytanii. Połączone siły Royal Navy i La Royale z pewnością wstrzymają niemiecką flotę, która także nie miała zbyt wiele czasu, aby się rozwinąć. Co prawda dane wywiadowcze mówią o potężnych statkach, jak na przykład zwodowany pod koniec zeszłego roku Tirpitz[SUP]3[/SUP]. Jednak jest ich na tyle niewiele, że spokojnie damy im radę. Proszę się tym nie martwić. Tak samo, jak ignorować należy jakiekolwiek zakusy Brytyjczyków. Ich dyplomacja jest na tyle słaba, że nawet nie potrafiła zareagować w trakcie, kiedy nasze czołgi przejeżdżały przez Madryt. Jak pan sobie wyobraża atak z ich strony? Przecież dyskusje trwałyby całe lata, a na koniec zapewne podniesiono by, co najwyżej, bardzo straszne w skutkach sankcje na import brandy, bądź tym podobny cios w wasze państwo. Który to mógłby zostać zażegnany przy naszej małej pomocy. Dzisiejszemu Zjednoczonemu Królestwo daleko bardzo do ówczesnego Lwa Albionu, który był w stanie zdobyć kontrolę nad większą częścią świata...​

    Ramon Serrano Suner, hiszpański minister spraw zagranicznych, a zarazem szwagier generała Franco tym razem opuścił Francję bez osiągnięcia niemal żadnego ze swych celów. Jedynym pozytywnym skutkiem wizyty było wzmocnienie współpracy gospodarczej pomiędzy obydwoma krajami. Oficjalnie, zgodnie z założeniami, francusko-hiszpański sojusz wojskowy wygasł z dniem 1.I.1939 roku. Rząd w Paryżu uznał, że władza El Caudillo jest już na tyle mocno ugruntowana, że nie potrzebuje zewnętrznego wsparcia. Do tego Franco zobowiązał się do zwrócenia władzy dynastii Burbonów, bądź to po swojej śmierci, bądź jeszcze za życia, gdy uzna, że nadszedł odpowiedni ku temu moment. Pretensje polityczne Francji w tej części świata zostały w dużej mierze zaspokojone, tak samo jak zapewniony został grunt pod limitowany rozwój francuskich przedsiębiorstw w Hiszpanii. Problemem w tej materii była forsowana przez generała Franco idea autarkii i tworzenie hiszpańskich firm w poszczególnych branżach, jednak póki co Madryt był za słaby i uwikłany w pewne wewnętrzne problemy polityczne, które skutecznie blokowały planowany rozwój gospodarki

    [​IMG]
    Ramon Serrano Suner

    Tymczasem doszło do pewnej zmiany, wobec której ciąg przyczynowo-skutkowy wydawałby się być bzdurą, na pierwszy rzut oka. Jednak wobec potrzeby zbliżenia z Niemcami, jaką wyraził sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Józef Stalin, ze swojego stanowiska usunięty został Maksim Litwinow. Problem polegał na tym, że Litwinow był z pochodzenia Żydem, co stanowiło pewien problem w stosunkach z nazistowskimi Niemcami, które forsowały ideę „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Do tego żona Litwinowa była angielką, a on sam bardziej skłonny był forsować ideę zbliżenia z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi (Francja stała się dla Związku Radzieckiego wrogiem numer jeden, od czasów wojny domowej w Hiszpanii). W związku z tym szóstego stycznia Litwinow przesunięty został ze stanowiska przewodniczącego Narkomatu Spraw Zagranicznych na polityczną emeryturę. Jednak wywiadowczy wróbelek ćwierka, że najprawdopodobniej zostanie on ambasadorem USA w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1934 roku udało mu się doprowadzić do uznania państwa radzieckiego przez rząd federalny w Waszyngtonie.

    [​IMG] [​IMG]
    Litwinow kontra Mołotow

    Dzień później, siódmego stycznia, doszło w zimowej rezydencji króla w Alpach do podpisania pięciostronnego porozumienia w ramach Nowej Ententy. W trakcie spotkania pomiędzy ministrami spraw zagranicznych i szefami armii obydwu krajów ustalono, że w razie wojny z jakimkolwiek państwem armie wszystkich krajów wchodzących w skład sojuszu stworzą wspólny sztab dla każdego frontu. Jednocześnie w pokojach budynku francuskiego ministerstwa obrony tworzono wstępny zarys wojny z Niemcami, które w 1939 roku szefowały tak zwanej „osi europejskiej”, sojuszowi państw rządzonych przez skrajnie prawicowe rządy, które łączyły niechęć do bolszewizmu, antysemityzm i chęć zmiany ustaleń traktatu wersalskiego. Do sojuszu tego należały (stan od 15.II.1939, po rozbiorze Czechosłowacji):

    1. III Rzesza Niemiecka, granicząca od zachodu z Królestwem Francji, od południa z Królestwem Włoch, a od wschodu z Rzecząpospolitą Polską.
    2. Królestwo Węgier, mające za sąsiada od wschodu Rumunię.
    3. Królestwo Jugosławii, będące sąsiadem Królestwa Włoch od zachodu, Rumunii od północnego wschodu i Grecji z Albanią od południa.
    4. Carstwo Bułgarii, na północy graniczące z Królestwem Rumunii, a na południu z Królestwem Grecji.
    5. Republika Słowacji, od północy sąsiadująca z Polską, od południowego wschodu z Rumunią.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Rządy Niemiec, Węgier, Bułgarii, Jugosławii i Słowacji

    Dodatkowo odnotowano znaczną aktywność niemieckich dyplomatów i przemysłowców w Hiszpanii, Portugalii, Turcji i krajach Bałtyckich. W razie klęski któregoś z krajów Nowej Ententy spodziewane jest dołączenie któregoś w powyższych do Osi. Najprawdopodobniej zależność przedstawiałaby się tak, że po upadku Francji do sojuszu z Niemcami dołączyłyby kraje półwyspu Iberyjskiego, po klęsce Grecji (i/lub Rumunii) do Niemiec mogłaby dołączyć się Turcja (mająca także sentyment do swych dawnych posiadłości w Syrii, Iraku i Palestynie), zaś po upadku Polski najpewniej na wojnie zechciałyby skorzystać kraje bałtyckie, które dodatkowo potrzebują silnego sojusznika, aby oprzeć się pretensjom sowieckim.

    Cała Europa środkowa była wymieszana obydwoma sojuszami. Geopolityka, co prawda, wskazywała na przewagę Nowej Ententy, jednak wcale nie tak wielką. Grecja była niemal oddzielona od swoich sojuszników, jedynie włoska armia w sile dziesięciu dywizji, stacjonująca w podległej Włochom Albanii stanowiła wsparcie dla tego narodu. Dodatkowo Grecy mieli przeciw sobie Bułgarię i Jugosławię. Rumunia od razu zapowiedziała, że na odcinku granicy z Serbią przejdzie do defensywy i nie zamierza nacierać na Belgrad. Dla nich zdecydowanie groźniejszym przeciwnikiem były Węgry rządzone twardą ręką przez admirała-regenta, Miklósa Horthy'ego de Nagybánya. Posiadające stosunkową silną armię państewko wspierane było także przez bardzo liczną w regionie Transylwanii mniejszość węgierską. Właśnie ten obszar, nazywany po rumuńsku Ardeal, stanowił główny obszar koncentracji wojsk przed planowanym atakiem na Węgry. Granice tego kraju i sąsiedniej Republiki Słowacji określone zostały wspólnym mianem „frontu węgiersko-słowackiego”. Na tym terenie operować miały dwie armie – rumuńska Armia Zachodnia i polska Armia „Karpaty”. Północnym sąsiadem Rumunii była wtedy Polska, sąsiadująca według długiej na niemal dwa tysiące kilometrów granicy musiała podołać zadaniom narzuconym na jej armię przez trzy fronty – węgiersko-słowacki, pruski i wschodnią granicę Rzeszy. Posiadająca znacznie słabszą niż Niemcy armię prawdopodobnie stanie się nadrzędnym celem Niemiec, które po wyeliminowaniu jej z walki będą chciały przejść do ofensywy przez Węgry i dalej Bułgarię, wstrzymując armie Francji i Włoch na zachodzie i południu. W każdym bądź razie, sztab generalny w Warszawie zakłada wyprowadzenie ataku na Allenstein, potem dalej na Elbing i Koenigsberg, celem likwidacji Prus Wschodnich, co miało wydatnie skrócić długość frontu i zlikwidować niebezpieczny występ zagrażający niemal bezpośrednio Warszawie. Zachodnia granica Rzeszy była stosunkowo krótka, co ułatwiało obronę, poprzez większą koncentrację armii. Dodatkowo Niemcy mieli ułatwione zadanie w razie ataku, gdyż znacznie łatwiej było im odciąć żołnierzy królewskich stacjonujących na Linii Maginote'a, niż armii francuskiej wykonać analogiczny manewr w Niemczech. Kształt granicy sprawiał, że wynalezienie słabego punktu i przełamanie obrony na północnej i południowej flance, bądź też atak przez Szwajcarię i Belgię stanowić mogły o przekreśleniu wszelkich możliwych starań rządu francuskiego w okresie następującym po wielkiej wojnie. W przypadku takiego obrotu spraw rdzeń armii znalazłby się w potrzasku, bez większych szans na ratunek. Sztab francuski grał va banque, jednak w przypadku udanego przełamania obrony niemieckiej szacowano długość wojny na najwyżej jeden rok. Armia włoska stacjonująca w Trydencie, Wenecji i Friuli planowała zająć w pierwszej fazie wojny Tyrol Austriacki, Słowenię i zachodnią Chorwację, zabezpieczając front w Austrii (do czasów połączenia z armią francuską), na granicy z Węgrami (do momentu przełamania obrony słowackiej i węgierskiej na wschodzie) i wybrzeża Adriatyku (we współpracy z II. Armią w Albanii).
    Plan ataku wojsk królewskich zakładał utworzenie trzech silnych armii w liczbie około 21 dywizji każda. Dodatkowo do walki użyte mogły zostać wojska stacjonujące na granicach z Belgią (10 dywizji piechoty), Szwajcarią (3 dywizje piechoty górskiej), Hiszpanią (6 dywizji piechoty górskiej i 3 dywizje piechoty). W okolicach granicy stacjonowała także armia konna w sile dziewięciu dywizji dowodzona przez generała Barreau. Zaraz po polskich i radzieckich dywizjach kawalerii to właśnie francuska Armée de Cavalerie była trzecim największym tego typu zgrupowaniem na świecie. W przededniu wojny otrzymała ona rozkaz pozostania w gotowości bojowej w rejonie Nancy, aby w razie problemów na froncie wesprzeć jeden z trzech głównych kierunków uderzeń armii królewskiej, bądź też przejść do walki na tyłach wojsk przeciwnika, przemykając się przez lukę we froncie. Wspominane już trzy główne armie, pozostające pod dowództwem, odpowiednio, 1re Armée ze sztabem w mieście Metz, dowodzona przez marszałka Georgesa, 2eme Armée ze Strasbourga, pod batutą generała de Lattre de Tassigny'ego (który jednocześnie był szefem wszystkich wojsk lądowych Francji), oraz zgrupowanie pod nazwą 3eme Armée w Colmar, którym dowodził marszałek Gentilhomme. Dowódcą wojsk na granicy z Belgią był generał de Bazelaire, korpusem górskim na granicy ze Szwajcarią dowodził generał Arnaud, zaś Armią „Sud”, na granicy z Hiszpanią dowodził generał Dentz.

    W tym samym czasie na wyposażenie wojsk francuskich wchodziły najnowsze osiągnięcia francuskiego przemysłu zbrojeniowego – bombowce Lioré et Olivier LeO 451, czołgi Hotchkiss H-35, pistolety maszynowe MAS-38 i karabiny MAS-36, w projektowaniu znalazły się także nowe samoloty specjalnego typu, mające stanowić bezpośrednie wsparcie piechoty, oraz okręty podwodne klasy „Aurore”. Zakłady Renault wyprodukowały prototyp czołgu ciężkiego „Char B1”. Ten ważący 28 ton pojazd uzbrojony był w dwa działa, tj. 47mm SA 34 w wieży, oraz armatę czołgową kalibru 75mm o oznaczeniu ABS SA 35, umieszczoną w kadłubie. Pojazd ten został zaakceptowany po serii testów, oraz wprowadzony do produkcji seryjnej. Planowane było stworzenie od ośmiu do dwunastu brygad czołgów ciężkich. Część z nich współpracować miała z piechotą, zaś pozostałe miały wejść w skład jednostek przełamania frontu, tworzonych z czołgów średnich S-35 produkowanych przez przedsiębiorstwo SOMUA. Lista nowych rodzajów uzbrojenia, które w tamtym czasie wprowadzane były na stan armii rozszerzała się coraz bardziej, wliczając w to także nowe rodzaje artylerii. Pod koniec roku także podpisany został oficjalny plan działań na zachodniej granicy Królestwa. Francja zaczynała się gotować, gdyż do walki o dusze ludzkie ruszyła także propaganda rządowa, rozpowszechniania przez gazety (państwową L'Action Francaise, jak i szereg pism prywatnych, w tym nawet lewicującego Le Nouvel Observateur), radio, projekcję krótkich materiałów pokazywanych tuż przed filmami w kinach i tuż przed spektaklami w teatrach. Rządowa agenda propagandowa wznosiła się z każdym dniem na wyżyny tej sztuki, sprawiając, że społeczeństwo coraz chętniej akceptowało wizję wojny, która miała wreszcie doprowadzić do ukorzenia odwiecznego wroga.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    Odpowiednio: bombowiec Liore et Olivier LeO.451, czołg średni SOMUA S-35 i czołg lekki Hotchkiss H-35

    Dopiero 19 maja, niemal równe sześć miesięcy od incydentu granicznego w Klettgau rząd malutkiej Szwajcarii zniósł stan najwyższej gotowości w swojej armii. W drugiej połowie grudnia 1938 roku żołnierze 14. pułku piechoty 5. DP wkroczyli do tego małego miasteczka. Gdy zgodnie z zapowiedzią rząd Szwajcarski rozpoczął siłowe odpieranie niemieckich „zabłąkanych” żołnierzy, którzy w cztery godziny zdobyli kluczowe punkty w mieście i obsadzili pozycje naokoło niego. Dopiero reakcja baterii dział 155mm (jak na ironię... niemieckich dział) zmusiła atakujących do odwrotu. Zabłąkane jednostki, najprawdopodobniej celem odnalezienia drogi do ojczyzny zostały wsparte artyleryjską odpowiedzią 41. pułku artylerii ciężkiej. Sytuacja zawisła na włosku, wojna była prawie pewna i dopiero mediacja włoskiego ministra spraw zagranicznych, Galeazzo Ciano, pozwoliła na schłodzenie temperamentów i wycofanie się wszystkich żołnierzy na pozycje wyjściowe. Stosunki między Szwajcarią, a Rzeszą zostały zamrożone, szereg oficerów (przede wszystkim postaci związane z 14. pułkiem piechoty, 41. pułkiem artylerii i dowódca 5. DP) straciło swoje pozycje, niektórzy nawet zostali straceni wobec zarzutu zdrady państwa. Jednak cała sprawa nie zakończyła się negatywnie dla Berlina, gdyż szwajcarskie banki przyjmowały wciąż depozyty z Berlina na tych samych zasadach, zapraszając rząd Rzeszy do współpracy. Od tamtego czasu jednak w Szwajcarii podjęto pewne kroki zapobiegawcze wobec takich wydarzeń, jak na przykład zaminowanie większości tuneli i mostów od strony granicy z Niemcami, wzmocnienie obrony przeciwlotniczej, czy zwiększenie nakładów na ogólny rozwój armii. Do tego społeczeństwo pozostawało w stanie niemal permanentnej psychozy w obawie przed atakiem niemieckim. Pomimo wszystkich podjętych działań skromna armia tego alpejskiego kraju nie byłaby w stanie długo stawiać oporu żołnierzom niemieckim. Zwłaszcza wobec faktu, że w niemieckojęzycznej części tego kraju dość popularne były idee nazistowskie, a niemieckie SS miało w swych szeregach znaczną ilość żołnierzy legitymujących się do niedawna obywatelstwem szwajcarskim. Od czasów wydarzeń w Klettgau Szwajcaria objęta została gwarancjami niepodległości ze strony Paryża i Rzymu.

    [​IMG]
    Żołnierze niemieccy pędzący ku granicy ze Szwajcarią

    Niedługo później japońska ekspansja w rejonie Azji wschodniej i północnej napotkała wreszcie godnego siebie przeciwnika. Jak to przekazał wyjątkowo rozemocjonowany członek sił specjalnych „smok starł się z niedźwiedziem”. Nad niewielką rzeczką Chałchin-goł leżącą na pograniczu Mandżurii (tj. kontrolowanego przez Japonię Mandżukuo) i Mongolii doszło do starcia ponad stu tysięcy żołnierzy wchodzących w skład Armii Czerwonej i japońskiej Armii Kwantuńskiej. Starcie rozpoczęło się od stosunkowo niewielkiego ataku 300 żołnierzy japońskich, zakończyło zaś uderzeniem niemal czterdziestotysięcznego korpusu japońskiego, przeciwko któremu wystawiono niemal sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy radzieckich, którzy korzystali także z 500 czołgów, dział i samolotów. Po kontruderzeniu siły dowodzone przez generała Gieorgija Żukowa szybko i bez większych problemów otoczyły siły japońskie i rozbiły ich szyki. Dopiero gdy Japonia otrzymała tak siarczysty cios w twarz zdecydowała się zaprzestać prób ekspansji w kierunku Syberii i Mongolii, kierując się ku południowemu wybrzeżu kontynentu.

    [​IMG]

    Dziesiątego sierpnia łupem nazistów padły władze w Wolnym Mieście Gdańsk, które to były podzielone pomiędzy rządy autonomiczne miasta (parlament, senat), oraz komisarzy wyznaczonych przez Polskę i Ligę Narodów. Tego dnia właśnie doszło do referendum państwowego, w którym obywatele mieli opowiedzieć się za rozwiązaniem parlamentu, który zdominowały został przez posłów niemieckojęzycznych, którzy to co i rusz naruszali zapisany w konstytucji podział władzy pomiędzy Volkstagiem, a wysłannikami LN i RP). Prawdziwy wynik szacowany był na 55-60% przeciwko rozpisywaniu nowych wyborów, jednak rząd w Berlinie potrzebował potrzebował kolejnego kierunku ekspansji, wobec czego agenci Abwehr dokonali nalotu na siedzibę głównej komisji wyborczej, siłą wymuszając zaprezentowanie wyników podstawionych przez rząd III Rzeszy. Gdy tylko następnego dnia rozwieszono plakaty i nadano w radio informację o tym, że 98% obywateli było przeciwnych rozwiązaniu parlamentu (a co za tym idzie – wzmocnieniu kontroli żywiołu niemieckiego nad Gdańskiem) doszło do serii incydentów w mieście, na które odpowiedział niemiecki niszczyciel Z20 Karl Galster[SUP]4[/SUP]. Po sześciu godzinach zamętu i rozruchów uaktywniły się także organizowane przez niemieckie siły specjalne jednostki dywersyjne, a pod koniec dnia oficjalnie władze gdańskie poddały się procedurze samorozwiązania, jednocześnie zmieniając prawo, a w konstytucji pojawiły się zapisy o „nierozłącznej jedności z Rzeszą Niemiecką” i „absolutnemu podporządkowaniu się potrzebom i celom narodu niemieckiego”.

    [​IMG] [​IMG]
    [HR][/HR]

    [SUP]1[/SUP] - używane czasem przez środowiska prawicowe w Hiszpanii określenie wojny domowej jako krucjaty przeciwko komunizmowi.
    [SUP]2[/SUP] - nazwa floty francuskiej, "Królewska".
    [SUP]3[/SUP] - data niezgodna z historią dla potrzeb 'fabularnych'.
    [SUP]4[/SUP] - jeżeli coś jest nie tak z nazewnictwem, to byłbym wdzięczny za informacje. Statki Okręty nie są moją mocną stroną ;)
     
  11. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Aux armes, citoyens! [​IMG]
    Okolice Nicei, letnia rezydencja króla Jeana III. Dziesiąty sierpnia 1939 roku.
    - Sprawa jest prosta, wręcz oczywista i zmierza bardzo szybko ku jednemu. Pewnych procesów nie da się już odwrócić na zawołanie. Tutaj potrzeba by było już zaangażowania obydwu stron. A jedna z nich wyjątkowo nie chce się wycofywać z już zajętych pozycji.
    - Ale co się takiego dzieje? Przybiegłeś tutaj ignorując wszystkie środki bezpieczeństwa, wyrwałeś mnie z kąpieli, a teraz krzyczysz, machasz rękami i opowiadasz jakieś dyrdymały, z których nic nie idzie zrozumieć, Jean! Siadaj, napij się koniaku, a potem wszystko na spokojnie wytłumacz.
    - Przepraszam, wasza wysokość. Ale sytuacja naprawdę jest krytyczna... - de Tassigny po raz kolejny zerwał się z fotela i zaczął krążyć po pokoju.
    - Na litość boską, Jean! Usiądź na tym przeklętym fotelu i powiedz mi co się dzieje, co z tobą jest?!
    - Niemcy, wasza wysokość! To wszystko ich wina! Grenzschutz szaleje po polskiej części Śląska jakby był u siebie, w Gdańsku dzisiaj burdel nie do opisania, wszystkich łachmaniarzy przebrać w żółte sukienki, takie z nich elementy![SUP]1[/SUP]
    - Jacy łachmaniarze? Co się dzieje w Gdańsku? Dlaczego to niby jest tak istotne...?
    - Niemiaszki postanowiły się rzucić na Gdańsk. Polacy zaczynają panikować, wysyłają nam co chwila wezwanie ku pomocy. Boją się, że skończą jak Czesi ze Słowakami.
    - Nie. Na pewno nie dopuszczę do tego, aby to wszystko się powtórzyło. Dość już oddaliśmy tym przeklętym Armińczykom[SUP]2[/SUP], żeby dalej się cofać. Jeżeli naciskają na Polskę, to Ty masz naciskać na nich. I przestań, na litość, panikować! Nawet jak czerwoni przełamali obronę w Bretanii zachowywałeś się lepiej, niż teraz. Obecne Niemcy to nie jest żaden wysiłek. Przecież od dłuższego czasu pracujesz nad planami wojny na ich terenie. Co za problem, żeby je teraz wcielić, Jean?
    - Te plany są sprzed pół roku, dużo się mogło w tym czasie zmienić, a niemiecka armia się mocno uszczelniła wobec naszego wywiadu. Ale sądzę, że damy radę. Żeby realnie mogli zrobić nam krzywdę musieliby się najpierw przebić przez Belgię, bądź Szwajcarię. Niewykonalne. Zwłaszcza, że od czasu bombardowania Klettgau Berno jest po naszej stronie.
    - O to chodzi! O to chodzi! Dzwoń do Pujo, tam stoi telefon – Jean III wskazał niedbałym ruchem dłoni aparat postawiony na stoliku, w samym kącie olbrzymiego pokoju – niech prześle naszemu kochanemu Ribbentropowi pewne wytyczne. Jeżeli Berlin nie wycofa się ze swoich pretensji, do piętnastego, to najdalej dwudziestego sierpnia chcę mieć całą armię w najwyższym stanie gotowości, wszystkie przepustki należy cofnąć, wszystkie urlopy skrócić, odpowiednie rozkazy wydać. Niech się wreszcie okaże, że nie bez przyczyny daliśmy niektórym bęcwałom tytuł uera.
    - Aha, dam jeszcze znać Mandelowi, żeby odpowiednio wzmocnił przekaz w audycjach propagandowych. Trzeba będzie powiedzieć ludziom wprost, co czeka nas na dniach. ​

    [​IMG]
    Plakat wzywający do jedności w narodzie na czas wojny, gdyż "na jeden kraj przypada jedna bitwa".

    [​IMG]
    "Rodacy, Wojna będzie trwała tak długo, aż Niemcy podpiszą akt kapitulacji. Kapitulacji bezwarunkowej!"

    Pomimo szczerych chęci zachowania status quo, żadna ze stron nie wycofała się ze swojego stanowiska. Niemcy nadal napierali na Warszawę, organizując kolejne prowokacje na granicach, a także w sferze dyplomatycznej. Dość gwałtownie zareagowali także Brytyjczycy, którzy udzielali Polsce gwarancji dyplomatycznych na wypadek wojny. Na wspólnym posiedzeniu sztabów Francji i Włoch w Turynie opracowano wreszcie plany skoordynowanego ataku, tak samo w Warszawie, przy współpracy z francuskimi wojskowymi opracowano koherentny plan działań. Współpraca trzech południowo europejskich królestw na froncie bułgarskim przynosiła także kolejne efekty w postaci konkretnych idei. Jednak ani Bułgarii, ani Jugosławii nie uważano za istotnych przeciwników, głównie z racji tego, że przewaga liczebna sił Nowej Ententy w tym rejonie dawała się bardzo mocno we znaki. Także jakość uzbrojenia stawiała ponad niemieckimi sojusznikami kraje stowarzyszone z Francją.

    Wojna rozpoczęła się dwudziestego siódmego sierpnia od ataku niemieckiej piechoty na polskie placówki w Gdańsku i Gdyni (która z powodów strategicznych została w tym czasie już odsłonięta przez główne siły wojskowe i pozostawiona bez należytej ochrony). Od godziny czwartej do godziny dwunastej trwały walki w Gdańsku wokół budynków pod władzą Rzeczpospolitej. Tak szybkie zakończenie działań polegało na minimalizacji strat w ludziach, gdyż od dwudziestego sierpnia stan osobowy polskich placówek został ograniczony do wąskiej grupy ochotników i strażników wybieranych z ludzi, którzy zgłaszali się do wypełnienia misji podwyższonego ryzyka. Osłabienie obrony terenów województwa (a dokładnie powiatów: morskiego, gdyńskiego, kartuskiego, kościerskiego, tczewskiego, starogardzkiego, chojnickiego i gniewskiego) miało pozwolić na dość znaczne skrócenie frontu i wywołanie w armii niemieckiej swoistego uderzenia w pustkę. Co też de facto miało miejsce, gdyż pierwszego dnia już na tereny Pomorza uderzyło osiem dywizji niemieckich, nie napotykając niemal żadnego oporu.
    Tymczasem na froncie zachodnim zorganizowały się już trzy armie:

    • Armia Ren, ze sztabem ulokowanym w Colmar. Dysponowała siłą 21 dywizji piechoty wspartych trzema brygadami pojazdów pancernych Panhard 178, trzema brygadami artylerii 105 C mle 1935 B i jedną brygadą czołgów lekkich Hotchkiss H-35. Dowodził nią marszałek Paul Louis Legentilhomme. Do jej zadań należał atak przez Badenię i Wirtembergię na Bawarię, aż do dawnej granicy z Czechosłowacją.
    • Armia Alzacja, ze sztabem ulokowanym w Strasburgu. Dysponowała siłą 21 dywizji piechoty wspartych trzema brygadami pojazdów pancernych Panhard 178 oraz dwoma brygadami czołgów lekkich Hotchkiss H-35. Dowódcą tej armii był marszałek Alphonse-Joseph Georges. Jej celem było zabezpieczenie środkowego odcinku frontu od północnej Bawarii, przez Hesję aż po Westfalię.
    • Armia Mozela, ze sztabem ulokowanym w Metz. Dysponowała siłą 21 dywizji piechoty wspartych jedną brygadą czołgów lekkich Hotchkiss H-35, trzema brygadami pojazdów pancernych Panhard 178 i trzema brygadami artylerii 105 C mle 1935 B. Dowodził nią generał de Lattre de Tassigny. Jej cele były wyjątkowo ofensywne nawet w porównaniu do dwóch innych armii, gdyż do zadań tej formacji należało natychmiastowe zajęcie Nadrenii i odcięcie Niemiec od zaplecza przemysłowego i surowcowego, a potem uderzenie na morze Północne i parcie do granicy z Danią.
    Dodatkowo nad podorędziu dowództwa pozostawała cały czas 1[SUP]ere[/SUP] Armee Cheval dowodzona przez generała Barreau. W jej skład wchodziło osiem dywizji kawalerii i jedna dywizja kawalerii lekkiej[SUP]3[/SUP]. Był to największy związek operacyjny składający się wyłącznie z kawalerii w Europie zachodniej, zaś większymi siłami konnymi w całej swej armii dysponowały tylko Polska i Związek Radziecki. Atutem 1[SUP]ere[/SUP] Armee Cheval była możliwość niemal natychmiastowego przesunięcia się w odpowiedni fragment frontu i wsparcie uderzenia, bądź obrony.
    W rezerwie czekały zaś 23 dywizje ulokowane przy granicach z Belgią, Szwajcarią i Hiszpanią. Dodatkowo celem obrony kolonii rozlokowano dwanaście dywizji piechoty na północnych rubieżach francuskiego mandatu Syrii i Libanu. Dowodził nimi marszałek Giraud.

    Działania na froncie zachodnim rozpoczęły się oficjalnie o dziewiątej rano, 27 sierpnia 1939 roku od zmasowanego ataku artyleryjskiego na długości niemal całego frontu, do którego użyto wszystkich dział dostępnych w tym rejonie, a więc zarówno tych wchodzących w skład fortyfikacjii linii Maginote'a, jak i tych będących etatowo przydzielonymi do wspierania wojsk lądowych.
    Zaraz po rozpoczęciu wojny doszło jednak do pewnych przetasowań w sojuszach, gdy z sojuszu z Niemcami wycofało się Królestwo Jugosławii. Dragisa Cvetković razem z królem Pawłem I podjęli decyzję o zawarciu pokoju z państwami Nowej Ententy (jak i z brytyjskim Commonwealthem) i wycofaniu się z sojuszu z Niemcami. Nieznana jest motywacja tych działań, prawdopodobnie chodziło o tarcia międzynarodowe w państwie, w którym de facto nie było żadnej większości etnicznej. Ucieczka wojsk Jugosłowiańskich z pola bitwy oddzielała Bułgarię od reszty sojuszników i skazywała ją na pewną zagładę, gdyż armia cara Borysa III z pewnością nie da rady powstrzymać w pojedynkę sił rumuńsko-greckich. Marnym pocieszeniem dla Osi było wycofanie się z wojny Związku Południowej Afryki trzy dni później. Zaraz po wycofaniu się Jugosławii z wojny armia włoska podjęła odpowiednie rozkazy i wszystkie dwadzieścia pięć dywizji z rejonu Tyrolu i Istrii wyruszyły na północ, celem opanowania terytoriów, które do niedawna składały się na Republikę Austrii.

    Gdy tylko do Francji spłynęły meldunki o przekroczeniu przez armię niemiecką granicy w rejonie Pomorza, Kujaw i Wielkopolski podjęto decyzję o wymarszu jednostek z pozycji przy granicy z Niemcami. Wszyscy dowódcy wiedzieli co należy do ich zadań, to też pierwsze dni wojny zakończyły się totalnym zwycięstwem Armii Królewskiej nad jednostkami broniącymi niemieckiej granicy. Padła obrona zagłębia Saarbruecken i Moguncji, jedynym odcinkiem frontu, gdzie Wehrmacht zdołał wstrzymać pochód armii francuskiej była Badencja, jednak napór jednostek marszałka Legentilhomme'a nie pozostawiał zbyt wielu nadziei obrońcom, których obrona zaczęła mocno się kruszyć i pękać pod naporem trzydziestu dywizji przeciwnika.

    27.VIII.1939 – 18.IX.1939

    [​IMG]

    Ale po kolei...
    Uderzenie z terenów Francji rozpoczęło się dokładnie o 7:45 rano, 27 sierpnia 1939 roku od ostrzału artyleryjskiego trwającego czterdzieści pięć minut. Gdy tylko ucichły armaty ze swych pozycji wyruszyła piechota wspierana pojazdami pancernymi i lekkimi czołgami. Kładąca się w blisko połowie długości na Renie granica nie przysporzyła Francuzom zbyt wielkiego problemu, gdyż przeprawa przez tę rzekę była doskonale przygotowane i przećwiczona już wielokrotnie. Pierwszym zwycięstwem armii francuskiej była potyczka o Kehl, niewielkie miasteczko leżące tuż na granicy. Do ataku na ten punkt użyto dość znacznych ilości piechoty i czołgów Hotchkiss H-35, zaś istota tego ataku skupiała się na moście, który łączył dwa brzegi Renu, pomiędzy Strasburgiem, a Kehl właśnie. Most ten został zawczasu oczywiście zaminowany, jednak od strony niemieckiej dojście do niego było odsłonięte, gdyż na most wchodziło się z nadrzecznej promenady. Dzięki temu możliwe było osadzenie strzelców wyborowych na kilku budynkach leżących tuż nad rzeką po francuskiej stronie, aby kontrolowali oni sytuację. W krytycznym momencie jeden z nich zmuszony został do uruchomienia karabinu maszynowego, za co spotkała go kara w postaci ostrzału moździerzowego, jednak most został zachowany i 28 sierpnia brygada saperów z armii francuskiej rozminowała tę przeprawę, zaś całe miasto wraz z przylegającym do niego dworcem kolejowym zostało bardzo szybko opanowane. Siły królewskie mogły dzięki temu znacznie pewniej i bezpieczniej ruszyć na zachód, na Offenburg i na północ, w kierunku na Baden-Baden. I pomimo opanowania znacznych obszarów wchodzących w skład Badenii-Wirtembergii przed końcem września nie udało się wyprzeć niemieckich żołnierzy z Fryburga Bryzgowijskiego, który stanowił kluczowy punkt na tym obszarze.
    Znacznie lepiej powiodło się żołnierzom francuskim na środkowym odcinku frontu, w okolicach Moguncji. Atakując przez Landau, Worms i od zachodu przez Kaiserslautern i Bad Kreuznach. Na tym odcinku szczególnie ciężkie walki toczyły się pomiędzy francuską piechotą wspieraną przez pojazdy pancerne Panhard, która usiłowała wyprzeć z Ingelheim położonego raptem kilkanaście kilometrów od Moguncji, żołnierzy wchodzących w skład 12. Dywizji Piechoty. Dopiero po czterdziestu ośmiu godzinach ciężkich walk charyzmatyczny pułkownik Reyndrich rozkazał swoim żołnierzom wycofanie się za Ren, aż do Wiesbaden, leżącego na północ od Moguncji.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Wagony na dworcu towarowym w Moguncji, pozostawione przez uciekającą armię niemiecką.​
    - Pieprzone pieski Reyndricha. Jak dorwę suczysyna, to mu jaja powyrywam, a potem nakarmię nimi jego dzieci! - sierżant Ducrocq co chwilę wychylał się zza swej zasłony, aby sprawdzić ewentualnie zmiany w bitwie.
    - Humanitarny z ciebie **********, Ducrocq. Zdychaj, draniu! - niezidentyfikowany żołnierz wyszarpnął zawleczkę i cisnął granat gdzieś w miasto. Po kilku sekundach do uszu żołnierzy dobiegł dźwięk eksplozji, jednak szczek karabinu maszynowego zamontowanego w jednym z budynków wchodzących w skład kompleksu szkolnego nie ustał, a wręcz przeciwnie, wydawało się, że operator zwariował, bo praktycznie nie przerywał ognia.
    - Daję mu trzydzieści sekund, zagrzeje drania i zamknie się na pół minuty. A wtedy sugeruję wam tłuc do chama ze wszystkiego co macie pod ręką. Jak tylko przestanie strzelać waszym pierwszym i najważniejszym zadaniem będzie strzelać do tego tam, na piętrze. Zapomnijcie o matkach, o waszych ojcach i grobach waszych dziadków. Za pół godziny chce mieć jego ścierwo na placu, ten... Cholera, przestał strzelać! Dawać mi ze wszystkiego, co macie! Natychmiast! Gdzie jest cholerna artyleria...?! Tu sierżant Ducrocq, potrzebujemy wsparcia w szkole w Ingelheim! Nie przejdziemy bez odpowiedniego poczęstunku!
    - Porucznik Sever. Odmawiam. Szkoła została oznaczona jako punkt medyczny. Powodzenia.
    - Siur ci w uszy! Przeklęty szczur, będzie sobie zza gór i lasów życzył mi powodzenia, a te dranie niedługo na całe Niemcy naciągną płachtę z czerwonym krzyżem! Panowie, koniec gadki! Idziemy! Nie wszyscy tam dojdziemy, ale musimy coś z nim zrobić! - Ducrocq poprawił swą czapkę i wyskoczył zza ściany, jednak przeszyty serią z karabinu padł raptem kilka kroków od progu, brocząc krwią spod swego munduru.​

    [​IMG]
    Pułkownik Reyndrich w trakcie walk o Saarbrucken.

    Mimo wszystko Moguncja padła już trzeciego września. Podobnie rzecz miała się z Saarbruecken, gdzie niemiecka flaga została zdjęta z ratusza już o szóstej rano, trzeciego września. Z marszu żołnierze de Tassigny'ego zajęli także Trewir, gdzie spotkano jedynie incydentalny opór stawiany przez członków straży obywatelskiej. Żołnierze zawodowi albo dezerterowali, albo nie byli zdolni do zorganizowanej walki przeciwko siłom francuskim. Problemy zaczęły się, gdy rozpoczął się francuski atak na Koblencję. Miasto z którego bliżej było już do Belgii, niż Francji zdążyło się przygotować na nadejście Francuzów. Większość domów na przedmieściach zamienionych zostało w małe fortece, ewakuowano dużą część ludności, a w okolicy zgromadziły się znaczne masy żołnierzy w liczbie jedenastu dywizji piechoty i jednej dywizji piechoty zmotoryzowanej, wspartych dość dużą ilością czołgów Panzerkampfwagen III i artylerią kalibru 155mm. Obroną miasta dowodził generał Wilhelm Adam, ten stary dowódca, który w '36 roku odszedł na emeryturę został ledwo miesiąc przed tą bitwą wezwany ponownie do służby. I kto mówił, że starego psa nie nauczysz nowych sztuczek...? Odpowiednie rozstawienie jednostek okazało się być kluczowe i pomimo znacznej przewagi liczebnej francuzów (21 do 12 dywizji) Niemcy zdołali wstrzymać francuski atak na północne rejony Nadrenii. Wojska królewskie wycofały się na pozycje około pięćdziesiąt kilometrów na południe od miasta, celem przegrupowania i uzupełnienia strat. Premier-generał wściekły przeklinał swojego przeciwnika, nakazując bombardowanie artyleryjskie w godzinach zgodnych z tak nielosowymi czynnikami jak ilość sekund, jaką jego adiutant wiązał buty po wstaniu z łóżka, czy ilość pojedynczych składników użytych do stworzenia generalskiego śniadania. Dzięki temu Niemcy raczeni byli bezsensowną nawałą artyleryjską w takich godzinach jak 7:41, 15:18, 19:36 czy 23:11. Dopiero po czterech dniach de Tassigny nakazał zmienić rozstawienie dział i wstrzymać jakiekolwiek ataki do momentu kolejnego uderzenia na ten obszar.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Ojciec z synem obserwują samochody przejeżdżające przez zniszczone Ingelheim

    Pozostałe fronty:
    - bułgarski – wojska carskie od samego początku kampanii pozostają w defensywie, jednak nie są w stanie utrzymać frontu i od drugiego tygodnia walk rozpoczęły odwrót na całej długości granic. Los Bułgarii wydaje się być przypieczętowany, gdyż osamotniona musi się zmagać z armią rumuńską, grecką i jedną z armii włoskich.

    [​IMG]

    - słowacko-węgierski – skromna armia słowacka nie otrzymała obiecanego wsparcia ze strony Wehrmachtu, wobec czego generał Turanec zmuszony był do odwrotu w obliczu ataku sześciu dywizji atakujących z Krakowa i Nowego Sącza. Jeżeli w sukurs Słowakom nie przyjdzie armia węgierska, bądź niemiecka, to rząd w Bratysławie może mieć znaczne problemy z przetrwaniem tej jesieni. Z drugiej strony regent węgierski zdaje się nie robić sobie nic z dramatycznej sytuacji w Europie, gdzie od zachodu do granic królestwa dopadła już awangarda wojsk włoskich, granica wschodnia uszczelniona jest blisko dwudziestoma dywizjami rumuńskimi, a przez Karpaty przebija się kolejne jedenaście dywizji wchodzących w skład Armii Karpaty pod dowództwem generała Kutrzeby. W Rusi Zakarpackiej odpór tym wojskom stawiał generał Sónyi na czele sześciu dywizji, jednak przewaga liczebna dawała się we znaki, zwłaszcza kiedy wsparcia Polakom udzieliła strona Rumuńska i z Bistrity ruszyło wsparcie w sile sześciu dywizji, tak samo jak część zachodniej armii pod dowództwem generała Titulescu z Oradei.

    [​IMG]

    - polsko-niemiecki – generał Keitel stał się zakładnikiem planowanej obrony w Prusach Wschodnich, gdyż przeciwnik wystawił niemal trzykrotnie większą armię, niźli zakładali to obrońcy na odcinku od Suwałk, przez Augustów, Mławę aż po Rypin. Atakiem wojsk Polskich na ten rejon (podzielonym na dwa kierunku, od Allenstein przez Tilsit do Koenigsbergu i bezpośrednio z Allenstein do Elbing) dowodził generał Przedrzymiński-Krukowicz. Do osiemnastego września wojskom polskim udało się zająć Allenstein (przemianowany już przez władze okupacyjne „ponownie” na Olsztyn) i wyprowadzić uderzenie w obydwu zaplanowanych wcześniej kierunkach, jednak w obliczu swobodnego przepływu wojsk i zaopatrzenia przez Pomorze Gdańskie los tego odcinka nie jest pewny. Na zachodniej granicy sytuacja także układała się po myśli Polaków – strona niemiecka nie czuła się na siłach wyprowadzić uderzenia, mając na plecach całą armię Francji, to też przyjęła postawę defensywną, jednak już piątego września marszałek von Kluge zmuszony był do wycofania się z Gliwic, które przeszły na stronę polską. Było to jedyne większe wydarzenie na tej granicy, poza zajęciem Cieszyna przez Niemców, które to nastąpiło 31 sierpnia.

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    Panzerkampfwagen II (w tle PzKpfW I) kontra 4TP (sfotografowany w okolicach Augustowa), wchodzące w skład sił pancernych biorących udział w walkach o Prusy Wschodnie.

    - austriacki – wobec niemal zerowego oporu niemieckiego siły włoskie posuwały się bardzo szybko na północ, już jedenastego września praktycznie zajmując całą Austrię, bez Wiednia i Hollabrun.​

    [​IMG]

    Przez cały ten czas w Związku Radzieckim trwała ofensywa dyplomatyczna wobec krajów bałtyckich, która była w zachodniej opinii publicznej skrzętnie skryta za wojną w Niemczech. Już 30 sierpnia „tymczasowy rząd Estonii” zaaplikował o przyznanie temu krajowi statusu republiki socjalistycznej w ramach ZSRR. Cztery dni później taka sama sytuacja powtórzyła się na Łotwie, zaś Moskwa nie uważała za zasadne pytania Kowna o zdanie, po prostu podbijając cały kraj w jeden dzień. Sytuacja ta wywołała lekką panikę w dowództwie głównym we Francji, tak jak i w Warszawie. Jednak władze radzieckie nie posunęły się dalej, nawet w obliczu wojny Polski z Niemcami.

    Sytuacja w Europie, 18.IX.1939:

    [​IMG]
    [HR][/HR]
    [SUP]1[/SUP] - żółte stroje w średniowieczu "zarezerwowane" były wyłącznie dla prostytutek.
    [SUP]2[/SUP] - Arminiusz, wódz germańskiego plemienia Cherusków, zwyciężył Publiusza Kwintyliusza Warusa w lesie Teutoburskim.
    [SUP]3[/SUP] - Dywizję dowodzenia nazwałem lekką kawalerią, żeby miało to więcej sensu ;)

    W zdjęciach pozwoliłem sobie na pewne nieścisłości i zaprzestałem szukania na poziomie obecnym, gdyż bo ponieważ ;)
    Hope you'll enjoy :)
    No i pękła pierwsza "duża" liczba, 10. odcinek (nie licząc prologu) przy około 10k wyświetleń. Nie jest źle, chyba :)
    Dzięki wszystkim czytającym, komentującym, repującym i ewentualnie wspierającym. Zawsze milej puścić "Odyseję" na dalsze morza, gdy ma się świadomość, że ktoś jednak przeczyta ;)


    W związku z tym iż od ponad 30 dni nie pojawił się żaden odcinek zmuszony jestem zamknąć temat. W razie chęci kontynuacji proszę o kontakt z funkcyjnymi działu. Pozdrawiam PIAJR
     
  12. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Guerre des Gaules [​IMG]

    18.IX.1939 - 19.XII.1939

    Jesień roku 1939 przełomu na froncie nie przyniosła. Siły francuskie cały czas posuwały się swoim tempem na wschód, jednak opór armii niemieckiej rósł z każdym przejętym przez armię królewską miastem. Francuska operacja zajęcia Wiesbaden, Russelsheim i Geinsheim, które miały służyć jako przyczółki do dalszych zdobyczy za Renem okazała się być jedną z dłużej trwających i bardziej skomplikowanych operacji w dotychczasowym przebiegu wojny. Dowodzący obroną tego obszaru marszałek von Bock okazał się być mistrzem w swym fachu. Dodatkowo w tym rejonie objawiła się po raz kolejny niemiecka, przesadna wręcz, dyscyplina, dzięki czemu siły niemieckie doskonale znały swoje pozycje i wiedziały jakie zadania zostały im powierzone. Siły francuskie uderzyły na niemieckie pozycje niemal z marszu, już piątego września rozpoczynając forsowanie Renu. Jednak po zdobyciu kilku przyczółków Wehrmacht zdołał wystosować odpowiednią odpowiedź na plany generała Sylvestre Audeta, przez które 31. i 32. brygady piechoty musiały bardzo szybko znaleźć sobie drogę powrotną za Ren. Tym razem znów obeszło się bez katastrofy – stary były duże, to fakt, jednak udało się zachować więcej niż 75% stanu osobowego obydwu oddziałów, co w obliczu możliwej zagłady obydwu jednostek (czy to w odmętach rzeki, czy też po trafieniu do niewoli) i tak było niezłym wynikiem. Jednak mimo wszystko wojska niemieckie nie zdołały zbyt długo zachować trwałości frontu i już dwudziestego września po raz kolejny żołnierze francuscy dostali się na drugi brzeg rzeki, tym razem w znacznie większych grupach, przejmując także kontrolę nad wyspą Kühkopf, oraz kilkoma okolicznymi miejscowościami, jak Geinsheim, Leeheim, Erfelden czy Gernsheim. Od tamtego czasu rozpoczęła się krwawa walka o każde miasteczko i wieś, o każdy dom, każde piętro i pojedyncze pokoje. Żołnierze francuscy wyposażeni w granaty oczyszczali jeden za drugim każdy kolejny gmach, sprawiając, że wojna na tym obszarze przyjęła wymiar wojny totalnej. Z nieba sypały się kolejne tony ładunków wybuchowych, które francuskie królewskie siły powietrzne zrzucały na pozycje jednostek marszałka Bocka, przy okazji dewastując i zamieniając w sterty gruzów kolejne budynki i miejscowości. Ostateczny atak na Darmstadt rozpoczął się już dwudziestego piątego września, a samym atakiem dowodził marszałek Aime Doumenc.

    [​IMG]
    Niemieccy żołnierze wycofujący się z Erfelden

    Podejście armii francuskiej pod Darmstadt cechowało się wielkim wysiłkiem, oraz okupione było wielkimi kosztami w ludziach i sprzęcie. Według spisów stworzonych na podstawie raportów po walkach armia królewska straciła blisko pięć tysięcy żołnierzy, dwieście pojazdów Panhard 178 i około trzydziestu samolotów, które rażone bądź to ogniem artylerii przeciwlotniczej, bądź to zestrzelone przez myśliwce niemieckie rozbiły się na terytorium wroga. Straty niemieckie były jednak znacznie większe, gdyż w obliczu przełamania frontów Adolf Hitler nakazał swojej armii walkę tak długo, jak to tylko możliwe – do ostatniego żołnierza, o każdy próg. Czynnikiem, który często determinował to, że żołnierze niemieccy bardzo mocno angażowali się w walkę był fakt, że oddziały samoobrony obywatelskiej walczyły na terenie własnych heimatów. Gdy magazynem amunicji jest twoja dawna szkoła, gdy zabarykadowałeś się w budynku, który przywodzi na myśl mnóstwo wspomnień – prędzej oddasz życie, niż się wycofasz. Jednak postęp wojsk francuskich był nieubłagany. Kolejne wsie i miasteczka padały pod naporem „royaume” nacierającej na wschód. Wreszcie w nocy z 28 na 29 września awangarda brygady pancernej wchodzącej w skład 35. Division d'Infanterie zbliżyła się na odległość strzału do zabudowań samego Darmstadt. Przez kolejne osiem godzin trwało oczyszczanie przedpola miasta z ostatnich jednostek niemieckich zdolnych stawiać opór i po kolejnych ośmiu godzinach odpoczynku, o 21:05 rozpoczęto szturm miasta. Atak ten stał się jedną z historii, które kładą cień na złotych dziejach armii francuskiej. Główny argumentem, jaki zawsze podnoszony jest przeciwko armii królewskiej jest właśnie przebieg operacji w Darmstadt, kiedy to zachowanie żołnierzy z nieznanych przyczyn wyniesione zostało na niezwykle brutalny poziom. Hipotez jest kilka, a najbardziej wiarygodną wydaje się być ta, jakoby niemiecka organizacja samoobrony dopuściła się linczu na czterech francuskich cywilach, którzy od wybuchu wojny byli internowani w miejscowym areszcie. Gdy informacja o tym dotarła do szerszego kręgu żołnierzy francuskich i dowódcy ataku, generała Andre Corapa, rozkolportowano przemowę powyższego, pod wymownym tytułem „O odwiecznym i prawdziwym barbarzyństwie germańskim”. Corap perorował w niej o niższości rasowej Niemców, o planach eksterminacji elity tego narodu i zamiarach zniszczenia całej kultury niemieckiej, po czym mieli oni być bądź to zamienieni w niewolników, bądź „przeistoczeni” we Francuzów. Jego argumenty stawały się czasami śmieszne, jak „wyższość kuchni francuskiej nad niemiecką”, a czasami straszne, gdy przechodził on do opisywania „obrzędów niemieckich”, czy sposobu wychowywania dzieci w Niemczech. Nie wiadomo jakie były jego motywy, najprawdopodobniej znajdował się on w tym czasie pod wpływem środków odurzających, a dodatkowo podniecony samym atakiem oderwany miał być zupełnie od rzeczywistości. W rezultacie odpowiednich rozkazów zginęło około trzystu Niemców, stu Żydów i kilku innych osób, w większości cywilów, których XIV. Brygada piechoty 33. Division d'Infanterie zdybała w miejscowej szkole. Gdy tylko informacje o tym występku dotarły do Paryża, wydano natychmiast informacje o aresztowaniu Corapa i jego zastępców, zaś sąd wojskowy urządził proces w trybie przyspieszonym, w trakcie którego podjęto decyzję o karze śmierci dla wszystkich żołnierzy uczestniczących w tych zajściach. Ostatecznie bilans zamknął się na rozstrzelaniu dwudziestu czterech francuskich żołnierzy, ośmiu innych zostało odesłanych do kolonii karnych w Gujanie i Wietnamie. Jednak honor armii królewskiej, honor żołnierza francuskiego uległ nieodwracalnemu splamieniu, został wręcz pogrzebany. W normalnych warunkach wydarzenia te najpewniej nie przedostałyby się do opinii publicznej, jednak w tamtym czasie rysowała się już potęga mediów i atak na szkołę w Darmstadt został opisany przez dwóch francuskich dziennikarzy (jeden z nich trafił później do więzienia, a drugi zaś do kolonii karnej w Wietnamie, pod zarzutem rzekomego współpracowania z przeciwnikiem). Niedługo po tych wydarzeniach, bo już drugiego października główne siły francuskie na tym terenie wdarły się do centrum Darmstadt, sprawiając, że opór niemiecki osłabł znacznie, a zdemoralizowane i przetrzebione siły Wehrmachtu wycofały się z tego miasta.

    [​IMG]
    Zdobycie Darmstadt i walki o Freiburg

    Sytuacja armii niemieckiej na tym odcinku stawała się krytyczna. Jednak z powodu warunków atmosferycznych ofensywa francuska w tym rejonie została wstrzymana. Nie chcąc zwiększać niepotrzebnie ofiar postanowiono wstrzymać większe działania do czasu rozwikłania sytuacji w Bułgarii i na Węgrzech, a przynajmniej do wiosny. Pomimo tego niedługo potem rozpoczęto kilka uderzeń zakreślonych na dużo mniejszą skalę, których celem było zdobycie Karlsruhe i Pforzheim. Do wykonania tego zadania wyznaczono siły Armii Alzacja pod dowództwem marszałka Georgesa. Uderzenie rozpoczęto 3. października o siódmej rano. Francuska piechota wspierana pojazdami pancernymi i artylerią ruszyła z północy, uderzając na niemieckie wojsko zgrupowane w Kaiserslautern, Mannheim i Heidelbergu. Największym problemem było poruszanie się wzdłuż Renu, co zakończyło się niemal na wyścigu francusko-niemieckim o kontrolę nad przeprawami na rzece. Niemieccy saperzy w pocie czoła próbowali zablokować przejście armii francuskiej na poszczególnych mostach, podczas gdy francuscy żołnierze niemal równie szybko niweczyli te wysiłki. Ostatecznie zniszczeniu uległo nie więcej niż 10% mostów na rzece pomiędzy Moguncją, a Karlsruhe. Po trzech tygodniach pierwsze francuskie Panhardy 178 dotarły do Eggenstein, leżącego raptem kilka kilometrów poza granicami miasta. Niedługo później dotarły tam także inne jednostki, zaś artyleria zajęła pozycje i przygotowała się do ostrzału miasta. Jednak rozkaz nie nadchodził przez kolejne dwadzieścia cztery godziny. Nie do końca wiadomo dlaczego dowództwo Armii Alzacja wstrzymywało atak na miasto, prawdopodobnie motywowane to było opóźnieniem w dostarczaniu dowódcom poszczególnych jednostek odpowiednich map terenu. Po trzech dniach stosunkowo słabego oporu garnizon miasta poddał się, a niemieckie wojska wycofały się z tego rejonu na wschód, przygotowując obronę Stuttgartu.

    [​IMG]
    Działo Hotchkiss kalibru 25mm biorące udział w walkach o Karlsruhe

    Najdłużej trwały jednak walki o Bryzgowię i Fryburg, będący stolicą i głównym miastem regionu. Siły marszałka Gentilhomme'a niemal dwa miesiące usiłowały przebić się przez wspaniałą niemiecką obronę skonstruowaną wokół szkieletu planowanej linii umocnień granicznych. Nieznaczne, bo zaledwie siedem dywizji niemieckich (mniej niż jedna trzecia stanu nacierającej armii francuskiej!), siły zdołały wstrzymać uderzenie całej Armii Ren, w skład której wchodziło dwadzieścia jeden dywizji piechoty i kilkanaście brygad pancernych, bądź artyleryjskich. Straty francuskie były dość znaczne, jak na obszar terytorium zdobytego przez armię, jednak ostatni element głównej linii obrony wojsk niemieckich poszedł w rozsypkę. Jedyne na czym teraz rząd w Berlinie mógł oprzeć jakąkolwiek obronę to naturalne przeszkody takie jak rzeki, czy góry. Jednak po przejściu przez Ren najbliższymi tego typu elementami krajobrazu były rzeki Weser i Fulda, oraz góry Bawarii. Te jednak były położone czy to w centrum, czy nawet na wschodzie Niemiec, więc ich użycie w ramach zorganizowanej obrony nie miało większego sensu, zważywszy dodatkowo na obecność wojsk włoskich w Austrii i Polskich na froncie wschodnim.
    Pod koniec listopada dodatkowo Niemcy pogrążył fakt przybycia do Moguncji kolejnej francuskiej armii – składających się z dwudziestu jeden dywizji sił kolonialnych dotychczas przebywających na granicy Syrii (pozostającej wciąż pod kontrolą Francji) i Turcji. W początkach tego miesiąca przybyły także siły stacjonujące dotychczas na granicach z Hiszpanią, Szwajcarią i Belgią dywizje, które wsparte Armee Cheval generała Barreau sformowały piątą już armię w sile dwudziestu jeden dywizji. W tym czasie na granicy z Niemcami zebrane zostały siły w liczbie niemal miliona i dwustu tysięcy ludzi, cztery tysiące czołgów, pięć tysięcy samolotów i blisko piętnaście tysięcy dział. Kapitulacja Niemiec wydaje się być już jedynie kwestią czasu, nawet jeżeli w obliczu wyjątkowo srogiej zimy dowództwo francuskie wstrzymało jakiekolwiek większe operacje na froncie.

    [​IMG]
    Jeden z pierwszych francuskich czołgów B1, którego produkcja została jednak wstrzymana z powodu mnogości usterek. W walkach wzięło udział zaledwie 20 takich maszyn

    Pozostałe fronty:
    - polski – siły polskie wytrzymały, ostatecznie zatrzymując niemieckie jednostki, które nie odniosły praktycznie większych zwycięstw poza zdobyciem niebronionego Pomorza. Dodatkowo w niektórych rejonach przeszły do ofensywy, zdobywając na przykład Gliwice, czy całe Prusy (niedługo później odbijając Pomorze). Jedynym dużym, choć krótkotrwałym (pozornym) zwycięstwem Niemiec było opanowanie Bydgoszczy i wdarcie się części dywizji kawalerii do Włocławka. Jednak kilka dni później siły te zostały odcięte, po czym przystąpiono do ich niszczenia. Niebezpieczeństwo zażegnane zostało w drugiej połowie listopada, po bitwie Lipnem, gdzie generał Gercke zmuszony został do kapitulacji razem z resztą swych żołnierzy. Do niewoli wpadło blisko dwadzieścia tysięcy mężczyzn składających się na oddziały, którym udało się ominąć polską obronę niedaleko Golubia-Dobrzynia, leżącego tuż obok Torunia. Co prawda Niemcy zajęli niedługo później Śląsk Cieszyński, to już dziewiętnastego października skapitulowała niedawno utworzona republika Słowacji. Ksiądz Józef Tiso złożył podpis na dokumencie kapitulacji, który odnaleziony został w jego gabinecie w pałacu prezydenckim. Jego samego nie odnaleziono, prawdopodobnie kilka dni przed wkroczeniem sił generała Kleeberga uciekł wraz ze swym gabinetem do Niemiec. Wyjątkowo ostry przebieg miały także ostatnie walki o Prusy Wschodnie, gdy generał Model blokował uderzenie sił marszałka Dowbora-Muśnickiego. Pierwszego października do Gdyni weszły oddziały Polskie, przerywając szlak dostaw z Rzeszy na wschód. Co prawda wojska niemieckie natychmiast podjęły próbę odrzucenia Polaków, to jednak brakło im do tego sił, gdyż wojska niemieckie były w tym czasie już zmęczone walkami w Prusach, które trwały już drugi miesiąc. Ostatecznie piątego października w obliczu zamknięcia dwunastu dywizji niemieckich w okrążeniu postanowiono o stworzeniu Festung Danzig – zamianie całego miasta w twierdzę, ufortyfikowany punkt, który miał bronić się miesiącami. Błyskotliwy atak wojsk polskich przez Wisłę wkradł się jednak do miasta, siejąc zamieszanie i niszcząc punkty obrony w wielu miejscach – miasto to dostało się w polskie ręce już dwudziestego października.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Upadek Festung Danzig i walki o Bratysławę

    - bułgarski – w tym samym czasie trwały także ostatnie walki na terenie Bułgarii, gdy wojska marszałka Ioana Victora Antonescu wdzierały się do Sofii. Zaledwie dwa dni później także rząd Bułgarski zdecydował się na podpisanie aktu kapitulacji. Car Borys wraz ze współpracownikami zostali internowani w więzieniu w Dobroseti. Kolejny sojusznik Niemiec został wyłączony z walki. Wysiłki polskiej Armii „Karpaty” i sił rumuńskich skupiają się teraz na Królestwie Węgier, które z jednej strony przyparte jest do muru przez nieustępliwe władze jugosłowiańskie, które nie chcą pozwolić na przekroczenie granicy przez żołnierzy, czy chociażby pojedyncze osoby, które nadchodzą od strony węgierskiej. Jednak wobec braku sił (oraz zimy) strona polska zmuszona została wstrzymać atak, zaś strona rumuńska mając dużo większe pole autonomii porozumiała się z Warszawą, także wstrzymując ewentualne uderzenie.

    [​IMG]
    Kapitulacja Bułgarii

    - austriacki – do pierwszej dekady października wszystko na południowym odcinku frontu układało się wręcz zaskakująco dobrze. Dopiero dziesiątego października włoski generał Ambrosio utracił kontrolę nad Wiedniem, do którego wkroczyła 25. Infanterie Division generała von Leeba. Impet uderzenia był tak wielki, że Włosi zmuszeni byli także do wycofania się z Eisenstadt, które padło pod naporem sił generała Studenta, zaś generał Hausser stojący na czele trzydywizyjnego korpusu piechoty wyprowadził uderzenie na Bratysławę, która także wpadła w ręce niemieckie. Siły włoskie i polskie zostały po raz kolejny rozdzielone, choć zdołały już dokonać celebracji po spotkaniu w okolicach Gaweinstal.

    [​IMG]
    Niemieckie natarcie w Austrii

    Sytuacja w Europie, 19.XII.1939:

    [​IMG]

    [HR][/HR]
    - zdaję sobie sprawę ze słabej jakości tego odcinka. Musicie mi wybaczyć, ale miesięczna przerwa w pisaniu wcale nie pomaga. Trochę wypadłem z formy, ale obiecuję poprawę ;)
    - częstotliwość pojawiania się odcinków będzie teraz odpowiednio mniejsza, niestety życie poza firewallem mnie dopadło ;)
     
  13. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Les Folles Nuits, partie I [​IMG]

    19.XII.1939 - 9.V.1940

    Przełomem na froncie zachodnim okazały się być dopiero pierwsze dni wiosny. Do marca działania na froncie prowadzone były w bardzo ograniczonym zakresie. Jeszcze w grudniu, bo 22.XII rozpoczął się atak wojsk królewskich w sile trzech armii (Mozela, Alzacja i IV. Armée (w której skład wchodziła I. Armée Cheval i wojska kolonialne z Syrii)) na broniony przez przez zaledwie dwie dywizje pod dowództwem generała von Stülpnagela Frankfurt nad Menem. Dowódcami poszczególnych armii byli marszałek Giraud, generał Barreau i marszałek Aime Doumenc. Opór niemiecki był symboliczny – atak rozpoczęty w piątek, 22 grudnia, zakończył się już w czwartek 28 grudnia, masakrą wyjątkowo skromnych sił niemieckich i zajęciem miasta. Krwawe walki o lotnisko położone na południe od Frankfurtu zakończyły się rozbiciem środka niemieckiej obrony i utratą złudzeń co do ewentualnego utrzymania miasta. W tym samym czasie część Armii Ren marszałka Gentilhomme'a wkraczała do niebronionego Tubingen, obsadzając całą środkową Wirtembergię. Zajęcie tego obszaru było przygotowaniem do ataku na Konstanz, co miało wreszcie pozwolić na separację Niemiec i Szwajcarii, czyli zlikwidować ryzyko interwencji niemieckiej w tym kraju, a potem wejścia Wehrmachtu na ziemie francuskie przez praktycznie niebronione obszary Franche Comte i zlewisko Rodanu. Taki rozwój sytuacji wywołałby niesamowity kryzys, którego opanowanie najpewniej wiązałoby się z wycofaniem znacznych sił francuskich z frontu, bądź też podpisaniem pokoju z Niemcami, być może nawet na warunkach ustalonych przez stronę niemiecką. Ryzyko bezpośredniego ataku Niemiec na Szwajcarię było skromne, jednak czynnikiem decydującym mogła być ludność niemieckojęzyczna, wśród której sympatie pronazistowskie odgrywały istotną rolę. W wielu kantonach niemieckojęzycznych dopiero po reakcji rządu federalnego zaprzestano wieszania portretów Adolfa Hitlera w urzędach, czy na centralnych placach miast. Ostatecznie Tubingen wraz z okolicznymi miejscowościami zajęte zostało w wigilię Bożego Narodzenia, jednak atak na Konstanz odkładany był coraz bardziej, ze względu na pogarszające się warunki meteorologiczne.

    [​IMG]

    Jednocześnie po naciskach rządu w Paryżu władze federalne Szwajcarii wzmocniły obronę granicy i wprowadziły stan wyjątkowy w niektórych kantonach – spotkało się to z wyjątkowo negatywnym odbiorem. Dodatkowym czynnikiem, który oburzył ludność na tych obszarach była obecność członków „drugiego oddziału” sztabu generalnego armii francuskiej, którego członkowie atakowali (bądź nawet zabijali) wyjątkowo aktywnych obywateli szwajcarskich optujących za narodowym socjalizmem. Ostatecznie w wyniku afery związanej z zabójstwem niejakiego Heinricha Hesslera rząd federalny wydał ultimatum, w którym wezwał rząd królewski, aby wycofał wszystkich swych agentów ze Szwajcarii i zaprzestał infiltracji armii szwajcarskiej. Co prawda ultimatum pozbawione zostało ewentualnych skutków jego niewypełnienia (cóż takiego Szwajcaria mogła zdziałać wobec sił Francji i Włoch?), jednak Jean III wykonał dżentelmeński gest, bez mrugnięcia wycofując niemal wszystkich pracowników rządowych ze Szwajcarii, poza skromnym korpusem dyplomatycznym. Co prawda federacja przez następne pół roku pluła sobie w brodę, gdyż próżnię po Francuzach zajęli Niemcy – Abwehr rozpoczęła bezprecedensową akcję infiltracji wszystkich niemal części federacji, na wszystkich bodaj poziomach. Już w 1940 roku, dokładnie trzeciego stycznia rozpoczęła się pierwsza faza operacji Weserübung, która miała za zadanie doprowadzić do opanowania cieśnin duńskich i drogi przez Norwegię, która służyła transportowaniu szwedzkiej rudy żelaza z ośrodka wydobywczego na północy tego kraju. Jednak w tym czasie widać było krytyczny stan armii niemieckiej, zaangażowanej w walki z Francją, Polską i Włochami – Weserübung wydawała się być ostatnim krzykiem upadającego państwa, jedną z najbardziej ironicznych gier Adolfa Hitlera, który w obliczu rychłego upadku swojej tysiącletniej Rzeszy zapragnął... No właśnie, czego? Przy tak dramatycznej słabości Wehrmachtu operacja przeciwko komukolwiek więcej wydawała się być samobójstwem. Tymczasem niewiele później, bo już szóstego stycznia zatwierdzono plan „Marita”, który doprowadzić miał do... zajęcia Jugosławii. Skromne siły węgierskie i jeszcze skromniejsze posiłki niemieckie w tym rejonie jednak nie zdołały wedrzeć się choćby na kilometr wgłąb Jugosławii. Regent węgierski, admirał Miklos Horthy de Nagybanya, rwał włosy z głowy, gdy dostarczono mu informację o „ataku” Niemiec na królestwo Jugosławii. Musiał on jeszcze bardziej rozdzielić swe skromne siły, co zaś pozwoliło armii rumuńskiej na wyprowadzenie ostatecznego uderzenia na Węgry.

    [​IMG]

    Szesnastego stycznia podjęto decyzję o rozpoczęciu przygotowywanego ataku na Neuwied, położony tuż na północ od Koblenz. Ten trwający zaledwie sześć godzin atak zakończył się rozgromieniem niemieckiej defensywy i ucieczką skromnego garnizonu miasta, który udał się do Düsseldorfu. W ręce sił francuskich wpadła także kolej z Kolonii do centrum kraju, w związku z czym siły niemieckie zmuszone zostały do transportowania żołnierzy i zaopatrzenia okrężną drogą, przez Münster, bądź też Düsseldorf i dalej Kolonię, aż do Koblenz. Były to właściwie ostatnie poważne działania na froncie aż do 11 marca. Na tę datę wyznaczono początek operacji „Ferdinand”, która miała doprowadzić do rozbicia znacznych sił niemieckich zgromadzonych w Strasburgu. Plan zakładał zaciśnięcie kleszczy wokół Wirtembergii i środkowej Bawarii, poprzez uderzenie odpowiednio na Wurzburg, Bayreuth, Regensburg i Augsburg, Landshut i Regensburg (a także Monachium). Jednocześnie na północy rozpocząć miała się operacja „Turenne”, której zadaniem było zajęcie Nadrenii, Westfalii i Dolnej Saksonii. Ostatecznie ofensywa miała zatrzymać się na Łabie, Muldzie i Szumawie. Wtedy też siły polskie miały dokonać uderzenia na Dolny Śląsk, obszar wschodniej Brandenburgii i Pomorze, aż do linii rzeki Odry. Ofensywa Wojska Polskiego otrzymała kryptonim „Jaksa”, od imienia rzekomego księcia Kopanicy, który w XI w. był władcą (i lennikiem króla Polski) terytoriów leżących w dzisiejszej Brandenburgii.

    [​IMG]
    Pierwsza faza operacji "Ferdinand" i "Turenne"

    Operacja „Ferdinand”​

    Powodzenie operacji „Ferdinand” (nazwanej tak na cześć marszałka Ferdinanda Focha (tu też ukłon w stronę Polski, w której Foch został tytułowany marszałkiem), dowodzącego armią francuską w czasie wielkiej wojny) miało żywotne znaczenie dla losu całej wojny. Zaplanowana z zegarmistrzowską precyzją akcja miała doprowadzić do okrążenia siódmej części armii niemieckiej i zniszczenie obrony w południowo-zachodnim obszarze kraju. Główne siły niemieckie zostały związane walką w środkowej i południowej Wirtembergii, zaś odpowiednie oddziały królewskie ruszyły, aby rozwinąć blokadę wokół nich, wręcz masakrując skromne siły zebrane w tych rejonach. Walki w okolicach Stuttgartu zaangażowały odpowiednio dwadzieścia jeden dywizji (całą armię Alzacja marszałka Georgesa) po stronie francuskiej i nieco ponad piętnaście dywizji po stronie niemieckiej. Prawdopodobnie Wehrmacht zbierał siły do planowanego kontrnatarcia na Tubingen, zaś wojska te zostały zaskoczone uderzeniem sił królewskich. Jednak Niemcy nie zamierzali oddawać tych obszarów tanio. Przez kolejne cztery tygodnie trwały ciężkie walki o ten obszar, aż do wyparcia sił generała Ulexa do Nurnberg, która już została wtedy odcięta od pozostałych terenów Rzeszy. Ale po kolei...

    Pierwszą poważną przeprawą podczas marszu na Würzburg była niemiecka obrona na linii Grosswallstadt-Erlenbach-Grossheubach. Wsparta niewielką rzeczką sieć ziemianek rozmieszczonych tuż nad jej brzegiem stanowiła wyjątkowo paskudne utrudnienie. Zamaskowany karabin maszynowy stanowił śmiertelne zagrożenie dla żołnierzy, którzy byli atakowani w połowie przeprawy. Dodatkowym problemem było zerwanie literalnie wszystkich mostów na całej długości tego konkretnego cieku wodnego. Żołnierzom nie pozostawało nic innego, jak przemierzanie rzeki na pontonach, bądź nawet wpław, w miejscach gdzie strumień nie był zbyt wartki. W każdym bądź razie po blisko dwunastogodzinnej operacji umacniania zdobytych przyczółków i przerzucania na nich mostów pontonowych udało się po raz kolejny otworzyć łatwe przejście dla wojsk zmierzających z zachodu na wschód. Dowódca wojsk inżynieryjnych, generał Costeaux został za tę akcję uhonorowany Krzyżem Wojennym za zasługi wojskowe. W prowizorycznych fortyfikacjach nad tą rzeką skupiona była świetna większość niemieckich sił w tym regionie, więc dalszy pochód na Würzburg był już tylko kwestią dni. Przynajmniej tak wydawało się dowódcy tego odcinka frontu...
    - Ósmy pułk niech uderzy tędy, ze wsparciem lotnictwa ta wioska powinna już być oczyszczona. Doślijcie im jeszcze artylerzystów od Espera, powinni razem dać radę zabezpieczyć ten teren. Tutaj zaś potrzebna będzie...
    - Panie generale, przepraszam, że przerywam, ale dzwoni major Gaspre.
    - Już idę.

    - Halo? Co się stało? Dlaczego potrzebna jest panu aż moja konsultacja?
    - Generale, mamy duży problem. Potrzebujemy silnego wsparcia w Uettingen. Te czorty zebrały tu masę sprzętu i ufortyfikowali tę mieścinę. Z tym co mam teraz się nie przebiję.
    - Ale co tam się stało? Jakiego sprzętu?
    - Nie wiem dokładnie, ale będzie tego ze trzydzieści czołgów i kilka dział. Nie bardzo da się ich podejść z żadnej strony.
    - Co z cywilami? Są tam obecni?
    - Nie mam pojęcia, nie miałem możliwości sprawdzić.
    - Za chwilę coś wymyślę. Czekajcie na informację.

    - Dobra, koniec tych zabaw. Dawać bombowce i ciężką artylerię. Macie wymieść tych suczysynów razem z całym miastem.
    - Ale... Generalnie to tam mogą być cywile, jeżeli nie ewakuowali nikogo, to dojdzie do rzezi.
    - Sram na tych cywilów, Dominic! Natychmiast rozpocząć atak wszystkimi dostępnymi siłami. Te pierdoły nie będą mnie zatrzymywać i mówić mi, co mam robić. Prześlijcie odpowiednią depeszę tamtej ciamajdzie, która do mnie dzwoniła. Wykonać.​

    Atak na ruiny Uettingen przebiegł wyjątkowo łatwo, ze zgromadzonych tam wojsk niemal wszystkie jednostki zostały unicestwione, bądź też mocno przetrzebione, zaś garstka żołnierzy, która chciała kryć się jeszcze w zniszczonych budynkach nie miała już za bardzo czym walczyć. Gdy pod miasto podjechały świeżo dostarczone czołgi B1 wspierane przez kilka sztuk Hotchkissów H-39 ostatecznie dowódca resztki garnizonu wywiesił białą flagę i wyprowadził swych żołnierzy do niewoli. Ostatni punkt oporu na drodze do Würzburga padł.

    [​IMG]
    Czołg B1 na drodze do Würzburga

    Samo miasto nie było zbyt mocno bronione – po zaledwie ośmiu godzinach oczyszczono najstarszą część miasta z żołnierzy przeciwnika, a w ratuszu rozlokował się sztab Armii Lotaryngia (sformowanej z wojsk dotychczas przebywających w Syrii). Dalszy marsz, związany z planami zajęcia Bayreuth i opanowania północnej Bawarii nie stanowił już wyzwania dla sił francuskich – żołnierze zdobywali kolejne miasteczka, sporadycznie napotykając krzepkich starców ze strzelbami, bądź też miejscowe milicje i oddziały samoobrony, które jednak nie stanowiły absolutnie żadnego wyzwania dla zaprawionych w bojach żołnierzy francuskich, którzy mieli ze sobą wsparcie w postaci wielu czołgów, dział, czy samolotów. Większym problemem okazała się ofensywa wzdłuż niedawnej granicy niemiecko-austriackiej. Po zdobyciu Konstanz siły francuskie ruszyły na Augsburg, w którym stacjonował stosunkowo niewielki garnizon, któremu także nie udzielono wsparcia ze strony regularnych sił Wehrmachtu. Prawdopodobnie dowództwo niemieckie zajęte było raczej próbą sklecenia obrony i uratowania Monachium, niźli wykrwawiania się o każde większe, bądź mniejsze miasto leżące gdzieś w jednej z dolin bawarskich. Ostatecznie Würzburg zostało zdobyte 30.III.1940, zaś do Augsburga wojska francuskie weszły tydzień później, 7.IV.1940.

    [​IMG]
    Kleszcze zaczynają się zamykać...

    Tego samego dnia podjęto pierwszą próbę okrążenia sił niemieckich, podejmując atak na Nurnberg, który miał odciąć czternaście dywizji Wehrmachtu walczących cały czas w środkowej Wirtembergii. Jednak widząc taki obrót spraw dowództwo niemieckie zareagowało rozkazem natychmiastowego przerwania walki i wycofania się w kierunku na środkową Bawarię/Frankonię. Po dwóch tygodniach Stuttgart był już pod kontrolą żołnierzy z Armii Alzacja, która parła dalej na wschód, w kierunku Nurnberg właśnie, gdzie zebrało się osiemnaście dywizji przeciwnika – stanowiło to około dwudziestu procent jego sił na obydwu frontach. Drugim tak wielkim zgrupowaniem wojsk niemieckich miała być Armia „Południe” biorąca udział w walkach o Śląsk Górny i Śląsk Cieszyński. Tak czy siak, obrona Bawarii była już w rozsypce, nawet Monachium nie miało sił, aby przeciwstawić się dłużej nacierającym siłom przeciwnika. Po ośmiu dniach rachityczna obrona miasta i okolic padła, nie mogąc dłużej już opierać się naporowi niemal czterokrotnie większych sił francuskich.
    Ostatecznie pętla wokół wojsk niemieckich zamknęła się 26.IV, po zajęciu Regensburga przez generała Colsona. Do likwidacji kotła i unicestwienia wszystkich jednostek nieprzyjaciela zaangażowano 53 dywizje, w tym pięć dywizji włoskich dotychczas stacjonujących w Tyrolu. Ostatecznie, po trzech tygodniach wyjątkowo krwawych i intensywnych walk w których po obu stronach wzięło udział prawie osiemset tysięcy żołnierzy (w proporcjach 500 000:290 000 na korzyść dla sił francusko-włoskich) wzięto do niewoli prawie sto dziewięćdziesiąt tysięcy żołnierzy niemieckich, którzy osadzeni zostali w ośrodkach jenieckich na terenie Francji i Włoch.

    [​IMG]

    Ostatnim bastionem sił niemieckich, broniących się absolutnie do samego końca były okolice jeziora Grosser Brombach położonego około pięćdziesięciu kilometrów na południe od Nurnberg. Fanatyczny opór, w którym żołnierze trwali nadzwyczaj często do krwawego końca, pomimo braków w zaopatrzeniu i uzbrojeniu zadziwił i zaszokował dowództwo francuskie do tego stopnia, że marszałek Georges wystosował do Paryża depeszę w której aplikował o wystawienie w okolicach Ramsbergu nad jeziorem Grosser Brombach pomnika upamiętniającego bohaterski i godny podziwu zryw resztek niemieckiej Armii „Zachód”. Z pomysłu tego wycofano się niewiele później, po odkryciu skali zbrodni i planów niemieckiego rządu. W ostatecznym rozrachunku operacja „Ferdinand” zakończyła się pełnym sukcesem – przejęto wszystkie terytoria, które były celem tej akcji, oraz wypełniono główne założenie – okrążenie i likwidację znacznej części sił niemieckich. Powszechnie w historiografii wydarzenia związane z operacją „Ferdinand” uznaje się za kres niemieckich szans na jakąkolwiek obronę i wyjście z wojny z zachowaniem któregokolwiek z przedwojennych elementów polityki czy ekonomii. Pod Nurnberg III Rzesza rozbiła się, tracąc możliwość przetrwania.
    Operacja „Turenne”​

    Pomimo urzędowej i sztabowej równowagi operacja „Turenne” pozostawała wyraźnie w cieniu rozgrywanej na południu Niemiec operacji „Ferdinand”. Przygotowania do wyprowadzenia uderzenia zawartego w planie pod tym kryptonimem objęły zajęcie Frankfurtu nad Renem i Neuwied, odpowiednio 28.XII.1939 i 8.II.1940 roku. Do założeń operacji „Turenne” włączono zajęcie Nadrenii z Zagłębiem Ruhry, odebranie Niemcom wybrzeży Morza Północnego, zabezpieczenie istnienia Królestwa Danii i wdarcie się na tereny aż do Łaby i zajęcie Holsztynu z Lubeką włącznie. Do realizacji tych zadań wyznaczono dwie armie, tj. Armię „Mozela” i V. Armée, dowodzone odpowiednio przez marszałka Jeana Marie de Lattre de Tassigny i generała Aime Doumenc.
    Pierwszym akordem było uderzenie na Koblenz, którego dokonały siły marszałka de Tassigny. Było to już drugie podejście do zajęcia tego miasta i wyrąbania sobie przez „królewską” drogi na północ, celem zajęcia Nadrenii. Po pierwszym ataku, który załamał się w połowie września przyszła kolej na naprawę błędów i wyprowadzenie nowego uderzenia, które bez większego oporu miało przebić się przez niemiecką obronę, której głównymi punktami były ufortyfikowane stare miasto Koblencji i sieć bunkrów zaraz za miastem. Jednak zdolności obronne Niemców zostały mocno nadszarpnięte faktem, że siły francuskie zajęły zawczasu leżący kilkanaście kilometrów na północ Neuwied i były w stanie (i robiły to, naturalnie) wyprowadzić wsparcie dla swoich kompanów atakujących z południa. Ale nawet pomimo tak przytłaczającej przewagi (30 dywizji francuskich przeciwko dziesięciu dywizjom niemieckim) walki o Koblenz i Bonn trwały aż do 19.IV. Problemem dla sił francuskich były silnie ufortyfikowane dzielnice w samych miastach, gdyż od połowy grudnia do połowy marca trwał proces fortyfikacji, zamiany obydwu miast w fortece – dekretem z 12.XII.1939 zamieniono Koblenz, Neuwied, Bonn, Kolonię i Düsseldorf w kolejne „festungen”.

    [​IMG]
    Niemieccy żołnierze patrolujący opustoszałe ulice Bonn

    Siły królewskie czekała ciężka przeprawa przez ten teren, gdyż każde większe miasto zostało na odpowiednią modłę wzmocnione, a jego budynki zamienione w magazyny amunicji, żywności, czy stanowiska ogniowe. Szczególnie zdradliwe były zamontowane i ukryte w budynkach działa kalibru 75mm, 88mm i 105mm. Siła ich ognia niszczyła francuskie czołgi lekkie, średnie, samochody pancerne, czy ciężarówki bez większego wysiłku. Największym problemem jednak wydawały się piekielnie dobrze zamaskowane ciężkie karabiny maszynowe, które skryte w oknach poszczególnych mieszkań miały wspaniały widok na całą ulicę, bądź konkretny plac – samemu będąc praktycznie niewykrywalnymi. Początkowo próbowano zdobywać każdą ulicę, każdą kamienicę, każde mieszkanie walką na krótkim dystansie, czy walką wręcz. Jednak po trzech tygodniach i rosnących lawinowo stratach dowództwo podjęło „Decyzję 443”, która stanowiła o zmasowanym użyciu bombowców taktycznych celem likwidowania większych punktów oporu. Tak przynajmniej brzmiała teoria tego rozkazu. W rzeczywistości niszczono całe dzielnice, zamieniając kolejne części zabytkowych, przepięknych miast w jedno, wielkie morze gruzu i ognia. Zrzucane na przemian bomby zapalające i burzące siały zniszczenie i rozpętywały piekło. Pomimo tak potężnej ofensywy powietrznej ofiarami byli przede wszystkim żołnierze – blisko czterdzieści tysięcy osób zginęło w trakcie realizacji tego rozkazu, w tym „zaledwie” pięć tysięcy cywili. Skutek był taki wyłącznie ze względu na wcześniejszą ewakuację niemal całej ludności cywilnej, co miało pomóc wojsku w obronie. Niemal wszyscy mieszkańcy tych terenów powrócili do swych domów po zakończeniu działań wojennych – często nie odnajdując chociażby jednego charakterystycznego punktu, czasem znajdując jedynie lej po bombie, zamiast swego podwórka, a zamiast całego dobytku życia odnajdywano wielką kupę gruzu rozrzuconą bezładnie we wszystkie strony.

    [​IMG]
    Urzędnicy komisji ds. Szkód Wojennych odwiedzają wschodnie dzielnice Essen

    Między 1., a 3. kwietnia 1940 roku trwały walki o Fuldę, miasto położone we wschodniej Hesji. Atak prowadzony przez Hanau i Steinau an der Strasse zaskoczył zupełnie zgromadzone w mieście siły generała Speidla, a on sam widząc bezsensowność dalszej obrony zdecydował się poddać w swoim sztabie i zasugerował współpracę z armią królewską. Po zatrzymaniu rozkazano mu wyjawić wszystkie znane sobie sekrety na temat armii niemieckiej, a po trwającym niemal dwadzieścia cztery godziny przesłuchaniu zamknięto go w więzieniu w Bretanii. Tymczasem francuska ofensywa trwała w najlepsze i siły królewskie parły w kierunku północnym, do granic Hesji, planując zajęcie Kassel i otworzenie sobie drogi na Hannover i Bielefeld. Pech (dla Niemców) chciał, że obronę całej Hesji powierzono Speidlowi i uciekają z Fuldy zabrał on ze sobą wszystkie plany działania Wehrmachtu w tym rejonie. Dodatkowo do obrony Kassel i generalnie północnej Hesji wyznaczono wyjątkowo szczupłe siły, bo zaledwie jedną dywizję, nad którą dowodzenie przejął generał Sachs. Jednak w obliczu beznadziejności wycofał swych żołnierzy w kierunku Erfurtu, aby zachować ich przy życiu w starciu z potęgą francuskiej V. Armée. Po czterech dniach likwidowania oporu pojedynczych grupek generał Doumenc dumnie wkroczył do Kassel, montując swój sztab w pałacu Wilhelmshöhe. Zaraz po tym na północ od Kassel swą działalność rozpoczęła I. Armée Cheval, która wreszcie wypuszczona z sieci miast, miasteczek i nie krępowana już tak istotnie masą wojsk przeciwnika uderzyła na Bielefeld zajmując je 10.IV.1940, zaraz po tym skręcając na Essen i dalej prąc na Münster, celem odcięcia od zaopatrzenia wojsk niemieckich w Düsseldorfie. Siła i szybkość działania zaskoczyły stronę niemiecką, która nie zdołała już przywrócić porządku na tym odcinku frontu. Co prawda siły niemieckie z Düsseldorfu przedostały się na południe i zostały zlikwidowane dopiero po swoistym pościgu, gdzieś na przedmieściach Neuwied (!), to jednak ogromnie mobilna i działająca bezlitośnie armia konna Barreau blokowała każdą niemiecką próbę kontrnatarcia. Ostatecznie przyłączając się do części armii „Mozela” kawalerzyści wzięli udział w ostatecznym szturmie na Münster i dalej, na Wilhelmshaven.

    [​IMG]

    Pod koniec kwietnia także podjęto decyzję o utworzeniu kolejnego korytarza, przez który uderzyć miały siły francuskie, odcinając część wojsk niemieckich zgromadzonych na wybrzeżu Morza Północnego. Poprzez uderzenie na Hannover i dalej, na Luneburg i Lubekę miało dojść do przecięcia linii zaopatrzeniowych i oderwania całego Holsztynu i połowy Dolnej Saksonii od macierzy. Po sukcesie takiego ataku zaplanowano likwidację poszczególnych jednostek zgromadzonych „nad morzem” i rozwinięcie dalszego ataku, wprost na Brandenburgię i Saksonię, celem zajęcia Berlina i wyzwolenia Czech.

    [​IMG]

    Sytuacja na froncie francusko-niemieckim, 9.V.1940
    [​IMG]
    [HR][/HR]
    - część 1. - w części drugiej opis wydarzeń na frontach wschodnim i południowym.
    - cieszcie oczka, moi drodzy! w pewnych bólach, pożerając resztki wolnego czasu, ale urodził się kolejny odcinek "Odysei" :)
    - tym razem to już na poważnie nowy odcinek ;)
     
  14. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Les Folles Nuits, partie II [​IMG]

    19.XII.1939 – 9.V.1940

    Granica rumuńsko-węgierska nie była frontem wojennym według stanu faktycznego na drugą połowę 1939 roku. Obydwie armie zajęły swoje pozycje i wobec braku wyraźnej przewagi liczebnej obydwie rozpoczęły rozbudowywanie umocnień – kopanie okopów, tworzenie stałych stanowisk artylerii przeciwlotniczej, czy budowę zasieków. Jednak poza tym nie działo się tam absolutnie nic. Mniejszość węgierska w Rumunii została poddana specjalnym ograniczeniom, aby nie doszło do wybuchu otwartego buntu na tyłach głównych sił marszałka Antonescu. Madziarzy zamieszkujący obszar Ardeal (tak samo jak i tamtejsi Niemcy) nie mieli prawa opuszczania swoich gmin bez specjalnej przepustki wydawanej przez miejscowe władze wojskowe, zakazane było także podnoszenie głosów krytycznych wobec rządu w Bukareszcie, a mieszkańców tego obszaru nie wcielano do wojska (obowiązywały ich za to stosunkowo duże kontyngenty żywnościowe i pieniężne na rzecz armii), ze względu na obawę przed możliwością przejścia na stronę wroga, bądź przeprowadzenia sabotażu.

    [​IMG]
    Oddział reprezentacyjny dywizji kawalerii podczas przemarszu główną ulicą Satu Mare w Transylwanii

    Po polskiej stronie w podobny sposób traktowano ludność rusińską, chociaż w początkach 1940 roku tworzono pierwsze oddziały etniczne (wchodzące w skład „normalnych” dywizji) składające się z Ukraińców czy Białorusinów. Jedyne działania na terytorium zajmowanym (bądź określanym jako węgierskie) przez Węgry było polskie natarcie na Słowację, gdy dowodzone przez generała Kutrzebę dziesięć dywizji zajęło cały obszar tego, śmiało można stwierdzić, efemerycznego państwa. Ostatecznie jego przywódca, ksiądz Józef Tiso salwował się ucieczką do Niemiec, gdzie zginął w trakcie próby ucieczki przed polskimi żołnierzami.

    [​IMG]
    Józef Tiso jesienią 1939 roku i...

    [​IMG]
    ...polscy żołnierze armii "Karpaty".

    Punktem zwrotnym w starciach z armią węgierską był niemiecki plan „Marita”, według którego wielkie siły przetransportowane z Niemiec na Węgry miały wziąć udział w ataku na Jugosławię. Uderzenie zaplanowane zostało na wczesne lato 1940 roku, a w ataku wziąć miało udział ponad dwadzieścia dywizji niemieckich i węgierskich. Wszystko jednak zawaliło się na początku stycznia, gdy po starciach na przejściu granicznym w Ridicy (na północny wschód od Osijeku) doszło do zakrojonej na szeroką skalę odpowiedzi wojsk jugosłowiańskich. Z perspektywy czasu wydaje się jednak, że to rząd w Belgradzie sprowokował atak na własny posterunek, aby móc wyprowadzić uderzenie na Węgry. W każdym bądź razie tracący kontrolę nad sytuacją Führer samemu przygotował i nakazał dostarczyć ambasadorowi z Belgradu informację o wypowiedzeniu wojny. Sytuacja pomiędzy obydwoma krajami była napięta od czasu opuszczenia przez Jugosławię sojuszu z Węgrami i Niemcami w obliczu wojny z Francją i Włochami. Koniec końców książę-regent Paweł zdołał porozumieć się z rządem w Londynie i doprowadzić do włączenia Jugosławii do sojuszu z krajami Commonwealthu (sojuszu wzbogaconego niedługo później Danią i Norwegią). Oficjalnie Jugosławia znalazła się w stanie wojny z Węgrami i Niemcami ósmego stycznia 1940 roku. Była to wspaniała okazja dla sił rumuńskich, aby zaatakować Węgry. Przygotowany plan ataku wprowadzono w życie jedenastego stycznia, gdy niemal pół miliona rumuńskich żołnierzy ruszyło do szturmu na pozycje węgierskie i dalej, w głąb kraju. Pierwszą linię obrony stanowiło zaledwie... pięćdziesiąt tysięcy Węgrów, rozlokowanych w niewielkich fortyfikacjach na granicy. Znacznie większe siły w tamtym czasie skupione były na Słowacji, mając za cel ochronę przed polską Armią „Karpaty”. Awangardą rumuńskiego uderzenia były trzy dywizje kawalerii, które mknąc po węgierskiej puszcie, przedłużeniu równin wschodniej Europy i środkowej Azji, siały spustoszenie wśród węgierskich wojsk, w których wciąż niewiele było pojazdów mechanicznych, a objuczone i zaprzężone do wozów konie nie były w stanie dorównać w szybkości swym pobratymcom służącym pod rumuńskimi żołnierzami. Zaraz za nimi zebrały się masy piechoty, które nacierały likwidując jedno po drugim każde węgierskie stanowisko ogniowe. Zaskakującym dla dowództwa w Bukareszcie było nasycenie pogranicza niewielkimi bunkrami, które jednak dobrze zamaskowane wspaniale spełniały swoje zadanie. Koniec końców, pomimo miażdżącej przewagi liczebnej front na południowym jego odcinku (na południe od rzeki Keresz) osiągnął swe główne cele dopiero w początkach marca, po blisko siedemdziesięciu dniach walk! Niesamowicie bitna i bardzo dobrze zorganizowana armia węgierska była wyjątkowo wymagającym przeciwnikiem. Jednak obrona węgierska była jednorazowa, nie można było jej odbudować, gdyż zajmowało to zbyt dużo czasu, a zaplecze strategiczne Węgier... No właśnie... To też, gdy tylko udało się Rumunom przełamać front los Węgier został przypieczętowany – kwestią czasu było wkroczenie wrogiej armii do Budapesztu. W zaledwie dwa tygodnie siły francuskiego sojusznika dotarły pod granicę z Niemcami, zajmując środkową Słowację. Jednak po tym uderzeniu kroku nie dotrzymały siły polskie, którym zlecono wyrzucenie z terenów byłej Czechosłowacji sił węgierskich i wspierających je niemieckich posiłków. Zimowy atak na górskie przełęcze wokół Użgorodu nie miał prawa powodzenia, zwłaszcza, że siły polskie nie były odpowiednio wyekwipowane do walki w takich warunkach – ciężkie działa, przygotowane do przewożenia ich za pomocą transporterów, bądź koni były niemal bezużyteczne w tym obszarze. Tak samo lotnictwo nie mogło rozwinąć swych zdolności, musząc kluczyć pomiędzy wzgórzami i co chwila tracąc cel z oczu w mgle, bądź też w nieprzebytych lasach Zakarpacia. Polskie uderzenie na Ruś i środkową Słowację (Kosice) zakończyło się zupełną klapą i wstrzymaniem natarcia po zaledwie czterdziestu ośmiu godzinach – ze względu na brak jakichkolwiek efektów.

    [​IMG]

    Jednak w Bukareszcie podjęto decyzję, aby nie wstrzymywać ataku na Węgry, nawet pomimo tego. Wyznaczono trzy kierunki uderzenia, jeden z Oradei przez Debrecen i Miskolc na Komarno (już na Słowacji, na południowy-wschód od Bratysławy), drugi zaś prowadzić miał przez Bekecsabę, Szeged, Pecs do Zalaegerszeg, a ostateczne uderzenie wyprowadzone wojskami dowodzonymi przez samego marszałka Antonescu miało za zadanie przejść przez Szeged do Budapesztu, a po jego zdobyciu uderzyć na Szekesfehervar.

    [​IMG]
    Po białej, pokrytej zimowym puchem łące, ograniczonej z jednej strony ścianą lasu niosły się kolejne tumany śniegu, podwiewane przez szalejący pustymi przestrzeniami wiatr. Nieskazitelnie biały i idealnie równy widok niszczył tylko jeden element w postaci konającego w drgawkach karego konia. Poza cichym rzężeniem stworzenia, którego żywot gasł już powoli nie słychać było zupełnie nic. Obserwując tę sytuację można było odnieść wrażenie, że ludzkość już wymarła i nie zostało z niej nic, a ten krajobraz dowodził tylko beznadziejności prób odtworzenia życia. Colonel Ivanescu od pół godziny uparcie wpatrywał się w czarną ścianę lasu, która zdawała się równie intensywnie patrzeć na niego. Nić porozumienia, ledwie wykrywalna przez samego zainteresowanego budziła pewien niepokój. W zamaskowanej w tym białym królestwie skrytce trwała nieprzerwana cisza. Tylko od czasu do czasu sublocotenent Prieste zaskrobał piórem po kartce zeszytu leżącego na stole, co budziło wyjątkowo nieprzyjemne uczucie w tym chłodzie i mrozie.

    - No... Ptaszynko, wyściub nosek. Wyściub... - dowodzący artylerią na tym odcinku frontu wyczekiwał dogodnego momentu na wydanie rozkazu. Mrużąc oczy wypatrywał najmniejszego ruchu w lesie rosnącym idealnie naprzeciw niego.
    - Może... Może moglibyśmy tam... - siedzący w kącie chorąży wpadł na wyjątkowo błyskotliwy, wydawało mu się, pomysł.
    - Co byś chciał, kochany? Jeszcze jednego konika posłać na śmierć?
    - Tak myślałem, że... Że może dałoby się...
    - Wyjątkowo słabo idzie ci dzisiaj myślenie. Może to przez ten mróz, nie wiem, nie wnikam. Zresztą wy, Gaugazi, nie nadajecie się do wojska. Nie wiem jak zaszedłeś tak wysoko.
    - Poruczniku, proszę nie podejmować tego tematu w ten sposób. Nie czas i miejsce na to.
    - Serban, to ja tu jestem dowódcą i będę wygłaszał wszystkie myśli, jakie tylko zapragnę. A teraz milcz, proszę i pozwól mi się skupić. Atak skupimy na tym, tym i tym sektorze. Macie walić do drani ze wszystkiego, co wam ojczyzna ofiarowała. Zero litości! Potem... - dowodzący uniósł ubraną w rękawicę dłoń nad głowę, unosząc się w przedbitewnym podnieceniu.

    [​IMG]

    Pierwszy cios spadł na jednostki rozstawione jeszcze przed pierwszymi, dużymi miastami takimi jak Debrecen, Beceksaba czy Nyiregyhaza. Często oznaczało to zamknięcie całej walki na polu bitwy o głębokości raptem dwudziestu kilometrów. Dodając do tego mało znaczną liczebność sił węgierskich na wschodniej granicy obrazuje to rozpaczy dowództwa tej armii. Przewaga ilościowa sił rumuńskich na tym obszarze była niemal siedmiokrotna, jednak to do Węgrów należało pierwsze słowo w kwestii przygotowania do walki. Ostatnie cztery miesiące siły wojsk regenta spędziły na przygotowywaniu sobie pozycji obronnych, dzięki czemu wzdłuż całej granicy ciągnęła się sieć bunkrów, okopów, umocnień i stanowisk artylerii przeciwlotniczej. Nieznaczne siły mogły dzięki temu powstrzymywać na poszczególnych odcinkach znacznie potężniejszego wroga przez blisko dwa tygodnie. Co prawda północny odcinek frontu rozpadł się już po sześciu dniach, to jednak pojedyncze stanowiska wstrzymywały pochód rumuński przez kolejne osiem dni, a na przestrzeni pomiędzy rzeką Keresz, a granicą węgiersko-jugosłowiańską generał Beregffy zablokował siły marszałka Antonescu (w proporcjach 32 000 Węgrów na 280 000 Rumunów!) na dwanaście dni! Dodatkowo, nawet gdy oddziały rumuńskie dotarły już i zdołały zająć Szeged, to ich dalszy pochód na Pecs został znów zablokowany na kolejny tydzień przez tych, którzy ocaleli po pierwszym uderzeniu i zostali wsparci kolejną dywizją piechoty. Ostatnią linią obrony dla Węgier Horthy'ego był Dunaj, a zwłaszcza wsparte resztkami wojska punkty takie jak Dunaujvaros, Paks, Mohacs czy sam Budapeszt, które zostały, trochę na modłę niemieckich „festungen”, obsadzone znaczną ilością wojska, które dostało absolutny priorytet. Ludność cywilna jednak pozostała na miejscach, co okazało się być niejaką komplikacją dla sił rumuńskich. Było tak z dwóch powodów – nie można było już bezkarnie posyłać salw artyleryjskich na punkty, które trzeba było zniszczyć. Należało się liczyć z ewentualnymi ofiarami w cywilach, co zwłaszcza w większych miastach stanowiło szczególny problem. Dodatkowo grupa wystraszonych starców mogła w chwilę zamienić się w grupę wyjątkowo dzielnych, acz stukniętych tetryków uzbrojonych w strzelby czy pistolety. Z tych też powodów operacja „Rubin” mająca na celu oczyszczenie wschodnich dzielnic Budapesztu i zabezpieczenie przyczółków po drugiej stronie rzeki zakończyła się klęską – bez możliwości odpowiedniego wsparcia siły rumuńskie, które nie dysponowały odpowiednim rodzajem sprzętu do prowadzenia intensywnych walk ulicznych, zostały wyparte ponownie z XXII. i XI. dzielnic. Jeszcze gorzej sprawa wyglądała w przypadku miasta Baja, które co prawda leżało po „odpowiedniej” stronie rzeki, to jednak siły węgierskie wycofując się zdołały bronić miasto na tyle długo i skutecznie, że dopiero ostatnie jednostki przekraczające rzekę zniszczyły most prowadzący prosto do Pecsu. Likwidacja przeprawy umożliwiającej sprawne zajęcie miasta sprawiła, że tereny te wpadły w ręce sił jugosłowiańskich, tuż po rozpoczęciu przez Niemców tak zwanej „operacji” pod kryptonimem „Marita”. Wojska rumuńskie bliskie były kompromitacji w tej walce, gdy piąty dzień nie były w stanie nigdzie przekroczyć tej potężnej rzeki.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Rumuńscy piechociarze nad Dunajem i węgierska przeprawa przez rzekę (ci nieliczni niemieccy żołnierze znaleźli się akurat w kadrze)

    Dopiero po wyprowadzeniu ataku z Komarno na Tatabanyę, a co za tym idzie zablokowaniu ważnego węzła kolejowego, co sparaliżowało całą infrastrukturę w kraju udało im się wykorzystać chaos wśród żołnierzy węgierskich i przejść do ofensywy na Budapeszt. Akcja zajęcia stolicy przeciwnika trwała osiem dni, a do jej realizacji użyto sił dwóch armii – od południa atakował marszałek Antonescu, zaś od północy i zachodu (z Komarno i Gyoru) nacierał na Budapeszt generał Sanatescu. Na stawiających opór Węgrów, których liczebność szacowano na osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy (w tym około trzydzieści pięć tysięcy członków milicji obywatelskiej, dla których nie starczyło czasu i środków na porządne przeszkolenie, czy uzbrojenie. Zazwyczaj dysponowali oni zachowanymi w średniej formie karabinami pochodzącymi jeszcze z arsenału Cesarsko-Królewskiego, który był w zarządzie dowódcy garnizonu miasta). W samym mieście utworzono trzy „progi” obrony. Pierwszy, najszerszy – wzdłuż brzegów Dunaju i na ostatnich budynkach wchodzących w skład zwartej zabudowy miasta. Kolejny rozciągał się na obrzeżach II., XII. i XII. dzielnic (w dalszym ciągu opierając się po wschodniej stronie na rzece, ale na krótszym odcinku). Ostatni zaś ograniczony był do I. dzielnicy, z ufortyfikowanym zamkiem królewskim, którego żołnierze węgierscy (z obecnym na zamku admirałem Horthym, który dowodził obroną miasta) bronili do krwawego końca.



    [​IMG]

    [​IMG]
    Płonący Budapeszt
    W pokoju przebywały trzy osoby – młody mężczyzna, w szykownym stroju, na który składał się frak i złoty monokl na takimże łańcuszku, kobieta ubrana nieco skromniej, lecz jej wygląd także zadawał szyku. Pomiędzy nimi kręciła się około dziesięcioletnia dziewczynka ze skołtunionymi włosami, umorusaną twarzyczką i brudną, podartą sukieneczką. Nie miała także butów, a jej stopy całe były posiniaczone i pokryte małymi rankami. Za oknem prószył nieznacznie śnieg, ale w środku, w pokoju huczał ogień w kominku, w którym buzowały brzozowe polana i czyjś portret. Mężczyzna patrzył przez okno – chociaż wydawało się, że zachowuje stoicki spokój, to jednak co chwila jego ciało przeszywał dreszcz. Kobieta nerwowo bawiła się palcami i co chwilę zerkała na dziewczynkę, która urządziła sobie zabawę polegającą na turlaniu trzech znalezionych poduszeczek na igły. W pewnym momencie dziecko krzyknęło przeraźliwie i uciekło w sam kąt pokoju. Mężczyzna zerwał się od okna, złapał ją i zasłonił usta dłonią, mocno ściskając wierzgającego podlotka. Kobieta tymczasem wstała spokojnie, podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer. Po kilkunastu sekundach absolutnej ciszy słychać było tupot ciężkich, okutych trzewików. Co najmniej pięć par takich samych butów hałasowało po schodach. Stojąca przy drzwiach nieruchomo, wykwintnie ubrana, poprawiła swą fryzurę, uśmiechnęła się smutno w stronę mężczyzny i wyszła na korytarz, zabierając ze sobą bogato zdobioną wazę, na której wyobrażone były postaci cherubinków i herby bliżej niezidentyfikowanych miejsc bądź postaci. W wazie nerwowo zagruchotały kawałki metalu. Po cichu i starannie zamknęła ona za sobą drzwi. Dziewczynka przerażona nawet przestała wierzgać nogami, zaś mężczyzna zamarł w absolutnej ciszy i stuporze. Słychać było tylko warkot silników napędzających pojazdy sunące w niekończącej się kolumnie, która zaczynała się gdzieś za horyzontem, a kończyła za rogiem, znikając w swej dalszej drodze ku centrum miasta. Minęło może piętnaście sekund, gdy w pokoju dało się posłyszeć poruszenie na schodach.

    - Kim jesteś?! Przepustka! Nazwisko, narodowość! Natychmiast!
    - Ella Vigerenc, jestem Węgierką, to moja kamienica. Panowie naruszyli moją własność.
    - Od czterdziestu ośmiu godzin na tym terytorium obowiązuje prawo wojenne ustanowione przez Wojsko Polskie. Mamy obowiązek sprawdzić ten budynek.
    - Tu nie ma nic do sprawdzania. Ręczę życiem.
    - Nie od ciebie zależy twój los w tym momencie. Bartecki i Offenlach, sprawdźcie ostatnie piętro! Ja z Krauzem zerkniemy jeszcze co się tutaj dzieje.
    - Nie, proszę nie wchodzić na górę. Tam umiera moja matka... Właśnie teraz.
    - Przykro mi bardzo, ale taki mam rozkaz. Muszę sprawdzić ten budynek. Idźcie, chłopaki!
    - Powiedziałam, *****, że nie możecie tam wejść! - kobieta zmieniła się tak drastycznie, że dowodzący aż cofnął się o trzy kroki i wycelował w nią.
    - Proszę się uspokoić i odstawić naczynie. Nic się pani nie stanie, jeżeli tylko wypełni moją prośbę.
    - Chcesz, to sobie weź, psie cholerny! - jednym, płynnym ruchem kobieta zrzuciła pokrywkę zdobną w dwanaście białych ptaszków ze złotymi dzióbkami. Potłukła się ona u jej stóp, jednak nikt już na to nie zwracał na to uwagi. Wzrok wszystkich skupił się na zawartości wazy.

    - Spokojnie, zaraz sobie pójdziemy. Nic się nie stanie, wujek Hermann cię uratuje. Oni nie będą zdolni do zatrzymania nas, a więc... - w tej chwili ze schodów dało się posłyszeć tylko lakoniczne „Suka!”, sekundę później rozległ się strzał z karabinu i po kolejnych kilku sekundach przeraźliwego, otępiałego wycia zagranego na kilka głosów całą kamienicą wstrząsnął potężny wybuch, który wyrwał z ram potężne drzwi do pokoju. Z dołu słychać było tylko krzyki i krótką serię z karabinu. W tym momencie mężczyzna porwał dziecko, złapał pod pachę, otworzył okno i z wysokości sześciu pięter wyskoczył, nie wypuszczając dziewczynki. Następnego dnia w prasie polskiej na jednej z dalszych stron pojawiała się lakoniczna informacja, zawierająca zazwyczaj tylko najprostsze sprawozdanie z całej akcji. „W trakcie próby zaaresztowania samobójstwo popełnił germański złoczyńca wojskowy, Hermann Schapper. Poszukiwany za dowodzenie szczególnie okrutnymi działaniami przeciwko mniejszościom etnicznym w Czechach i Morawach powziął za sobą także miejscową kobietę i jej ośmioletnią córkę.”

    [​IMG]
    Mieszkańcy Bratysławy przed wojną byli naprawdę szczęśliwymi ludźmi

    W tym samym czasie realizowana była operacja Wojska Polskiego, której nadano nazwę „Jaksa”. Jak nietrudno się domyślić, plan zakładał zagrożenie niemieckiej władzy na obszarze dawnej Nowej Marchii, bądź nawet Brandenburgii. Plan ten zakładał dwufalowe uderzenie – w połowie marca ruszyć miały siły polskie na Śląsku Górnym, planując zajęcie Moraw i być może reszty Śląska. W późniejszym czasie do ataku przejść miała armia polska na północ od Gliwic. Wykorzystano do tego ponad pół miliona żołnierzy zgrupowanych w cztery armie na które składało się blisko sześćdziesiąt dywizji. Głównym twórcą i dowódcą ataku był marszałek Rydz-Śmigły, zaś poszczególnymi odcinkami frontu dowodzili odpowiednio: sztabem w Gdyni generał Przedrzymirski-Krukowicz, sztabem w Bydgoszczy generał Burhardt-Bukacki, sztabem w Poznaniu generał Anders, sztabem w Gliwicach generał Sikorski, oddziałami operującymi na Śląsku i Morawach generał Norwid-Neugebauer. Realizacja planu przebiegała bez większych oporów. W walce udział brały pierwsze polskie oddziały artylerii wyposażone w armatę kalibru 155mm, produkowaną w zakładach starachowickich. Z powodu nieprzystosowania ciągnika C7P do holowania tych armat używano dostarczanych przez porty rumuńskie francuskich ciągników artyleryjskich SOMUA MCG, bądź też pierwszych polskich ciągników PZInż. 202, których ilość była jednak na tyle znikoma, że na pierwszy plan wybijała się zdecydowanie francuska konstrukcja.

    [​IMG] [​IMG]
    Odpowiednio: Armata dalekonośna 155mm, wz.40, SOMUA MCG...

    [​IMG] [​IMG]
    ...PZINż. 202 i C7P podczas przekraczania Odry

    Sama operacja zakładała wspólne działanie na trzech kierunkach, które zatrzymać miały się na, bądź przy możliwości bezpiecznego przedłużenia linii frontu za, rzece Odrze i Nysie Łużyckiej. Ulokowane niedaleko Opola jednostki jako pierwsze osiągnęły swój cel już po czternastu dniach docierając do Odry, nie napotykając zorganizowanych jednostek niemieckich po drodze. Większym problemem był przebieg walk na północy, gdy po blisko trzech tygodniach wojska polskie zdobyły największe miasta w tym regionie, takie jak Stettin czy Stolp (Słupsk), a także obszar „Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego” (Festungsfront im Oder-Warthe Bogen, tzw. „Ostwall”).

    [​IMG] [​IMG]

    Jednak na jego północnych krańcach, w okolicach Deutsche Krone i tamtejszych lasach dosłownie zniknęła niemiecka dywizja piechoty, a cztery kolejne zajęły odpowiednie pozycje i ani myślały poddawać się żołnierzom WP. Dopiero natarcie jedenastu dywizji wchodzących w skład niedawno utworzonej armii „Warmia” zlikwidowało niemiecki opór w tym rejonie.

    [​IMG]

    Drugim etapem walk było zajęcie pozostałego w rękach niemieckich terytorium Dolnego Śląska z Wrocławiem i Wałbrzychem włącznie. Ostatecznie sześć dywizji polskich zatrzymać się miało w Libercu, już na terytorium dawnej Czechosłowacji. Ostatecznie plan został wykonany w stu procentach – stwarzające problemy niemieckie oddziały z Wałbrzycha i Deutsche Krone rozbite zostały w drugiej połowie maja, zaś ostatnim dużym oddziałem wchodzącym w skład armii niemieckiej była walcząca o kontrolę nad Śląskiem Cieszyńskim i Śląskiem Górnym armia „Południe”, wywodząca się z Drezna.

    [​IMG]

    W ostatnich dniach istnienia Rzeszy Niemieckiej dowodzący nią marszałek Hoth miał pod swoimi rozkazami blisko sto osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy, dysponujących całkiem pokaźnymi rezerwami amunicji i zaopatrzenia. Dopiero upadek rządu w Berlinie i zdobycie ichnich magazynów zlokalizowanych w okolicach Opawy zdołało wstrzymać dalsze ich działania, już po tym, gdy przedarli się na terytorium Górnego Śląska i zdołali zająć budynek sejmu śląskiego.

    Stan na froncie wschodnim, 9.V.1940
    [​IMG]

    [HR][/HR]
    - ze względu na charakterystykę odcinka (opisywanie wydarzeń w Polsce i Rumunii, podczas gdy gram Francją) pozwoliłem sobie na mały fristajl w postaci dwóch "odlotowych" kawałeczków prozy ;)
    - wszelkie uwagi mile widziane.
    - nie, nie jest mi za łatwo ;)
     
  15. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Gagnant Perdants [​IMG]

    9.V.1940 – 8.VI.1940

    W początkach maja 1940 roku nastroje w Niemczech były różne. Na terenach, które nie były już objęte władzą nazistów panowało przemieszanie szczęścia z zakończenia wojny i wyjścia wreszcie z okowów gospodarki wojennej przez nieufność do władz francuskich, aż do rozgoryczenia i nienawiści wobec okupanta, jakim niewątpliwie były wojska francuskie. Ogromna rozpiętość emocjo w społeczeństwie niemieckim wiązała się przede wszystkim z sympatiami politycznymi i osobistymi przeżyciami w związku z rządami NSDAP w Niemczech. Pierwszym symptomem rozminięcia się zapowiedzi narodowego socjalizmu z rzeczywistością była spadająca od 1933 roku stopa życiowa. Do tego pojawiały się różnej maści szwindle gospodarcze, sponsorowane przez rząd. Naczelnym przykładem tego mogą być "weksle MEFO", które niejako krążyły w jednym zbiorniku, nabierając tylko innych określeń. W skrócie były to weksle, które po wykupieniu miały gwarancję rządu, z możliwością wypłaty w jakimkolwiek niemieckim banku, zaś ten konkretny bank spieniężał te weksle w niemieckim banku narodowym. Dodatkowo niemiecki system podatkowy dosłownie wysysał z gospodarki wszelkie życiodajne soki, a zaraz przed wojną połowa kapitału przekazywana była na zbrojenia. Niemiecki obywatel przed wojną pozbawiany był około 20% swojego majątku na rzecz państwa, nie otrzymując w zamian nic. Stąd też znaczna liczba obywateli uradowanych wizją pozbycia się "narodowców" z władzy. Jednak propaganda tamtego czasu zdziałała cuda i dość często ludzie postrzegali Hitlera i paczkę jako ostatnią szansę na wybawienie i odrodzenie Niemiec.
    W każdym bądź razie nie odnotowano specjalnego zwiększenia oporu wśród ludności cywilnej po zajęciu konkretnych terenów przez siły francuskie. Opór zaś pojawiał się czasem po stronie niemieckiej, zwłaszcza w tak zwanych "srebrnych" domach, jak je nazywano we francuskiej publicystyce w tamtym okresie. Chodzi tu o ludzi, którzy sprzeciwiali się władzy nazistów – często aktywnie, odmawiając posłuszeństwa, ukrywając Żydów, czy ukrywając się przed poborem do wojska. Spis takich "delikwentów" sporządzony przez niemieckie ministerstwo do spraw polityki wewnętrznej zawierał około dwudziestu tysięcy nazwisk, czy określeń (pojawiały się także opisy całych miejscowości, ulic, bądź kamienic, które solidarnie opierały się postanowieniom rządu w Berlinie).

    [​IMG] [​IMG] [​IMG]

    W połowie kwietnia podjęto decyzję o tym, aby ostateczna ofensywa na III Rzeszę wyruszyła po osiągnięciu linii rzek Elbe, Saale, Weisse Elster oraz dawnej granicy niemiecko-czechosłowackiej. Pożądany stan został zredukowany do ujścia Weser, linii pomiędzy tą rzeką, a Weisse Elster i pogranicza niemiecko-czechosłowackiego. Stanowiska te armia królewska zajęła około trzeciego maja. W sześć dni sztab generalny pracujący na najwyższych obrotach zdołał zaadaptować plan "François" (nazwany tak na cześć wspaniałego przywódcy francuskiego z drugiej połowy XVIIw., François de Crequy) do nowych warunków i rozesłać rozkazy do dowódców poszczególnych jednostek. Zapakowane w blaszane pudełka, które zostały zaplombowane i oznaczone dwoma symbolami, dotarły najpóźniej dziewiątego maja po południu. W ataku na Brandenburgię, Saksonię, Pomorze i Szlezwik wzięło udział łącznie milion pięćset pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy francuskich i włoskich zgrupowanych w stu trzydziestu siedmiu dywizjach, te zaś podzielone zostały na jedenaście armii – osiem francuskich i trzy włoskie. Po stronie włoskiej dowództwo nad trzydziestoma pięcioma dywizjami objął marszałek de Bono, zaś naczelnym dowódcą operacji po stronie francuskiej został sam marszałek de Lattre de Tassigny. Decyzja o przekazaniu dowództwa premierowi-marszałkowi wywołała "cichą burzę" w środowisku elit tak wojskowych, jak i politycznych we Francji. Zastanawiano się na ile jest to decyzja podyktowana względami wojskowymi, a na ile politycznymi. Ogłoszenie siebie zdobywcą Berlina, pierwszym w historii Francji pogromcą całych Niemiec i burzycielem ich serca zaskarbiłoby miłość francuskich mas do tej osoby. W każdym bądź razie decyzja ta została wydana i była niepodważalna – szefem akcji "François" został marszałek Jean Marie.

    [​IMG] [​IMG]
    Czy de Tassigny'emu uda się dorównać swemu wspaniałemu, dalekiemu poprzednikowi?

    W pierwszym rzucie do akcji wprowadzono niemal pięćset tysięcy żołnierzy zgrupowanych w 44 dywizjach. W rezerwie zaś czekało kolejne pół miliona w 56 dywizjach. Ostatnie 37 dywizji zabezpieczało tereny w środkowych Niemczech.

    • 1[SUP]ere[/SUP] Armee Cheval generała Barreau obarczona została zadaniem zabezpieczenia niemieckiego wybrzeża Morza Północnego i Szlezwiku, aż do granicy niemiecko-duńskiej.
    • Armia Elbe generała Maxima Weyganda wytypowana została do opanowania Holsztynu z Lubeką włącznie.
    • Armia Ren marszałka Jeana Marie de Lattre de Tassigny miała usunąć Niemców z Magdeburga i dalej z Pomorza Zachodniego.
    • Armia Alzacja marszałka Alphonse'a-Josepha Georgesa dostała do wykonania misję zajęcia Saksonii i Łużyc, oraz podejścia od strony południowej do Berlina.
    • Armia Dunaj generała Girauda we współpracy z armią włoską wyznaczona została do opanowania południowych i środkowych Czech – Szumawy, Pilzna i Ceskich Budejovic.
    • Pozostała część armii włoskiej powinna w tym czasie zajmować się atakiem na Morawy i dalej na Hradec Kralove.
    • We współpracy z wojskami francuskim i włoskim działało także wojsko polskie, które planowało dokonać aneksji Dolnego Śląska i północnych Moraw.

    [​IMG]

    Jak widać pętla na szyi rządu niemieckiego zaciskała się coraz mocniej, a kapitulacja III Rzeszy pozostawała już tylko kwestią czasu i zależała raczej od warunków atmosferycznych i obranej strategii, niźli od oporu samego Wehrmachtu. Dysponujący resztkami stanu osobowego i jeszcze marniejszym wyposażeniem (dzięki nałożonej blokadzie brytyjsko-francuskiej, nieustającym bombardowaniom centrów przemysłowych i przejęciu większości niemieckiego potencjału przemysłowego produkcja – tak wojenna, jak i cywilna, praktycznie nie istniały w Niemczech) cień planowanej armii w żałosny sposób próbował bronić ówczesnego stanu posiadania. Jednak w obliczu natarcia ponad pół miliona dobrze wyposażonych, wykarmionych i zadbanych żołnierzy francuskich liczące trzysta pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy resztki armii niemieckiej musiały ustąpić niemal natychmiast. Morale także było w tamtym czasie bardzo nisko, nawet pomimo masowego wręcz rozdawania przez Hitlera medali, odznaczeń, wyróżnień i premii. Stan Wehrmachtu był tak słaby, że w wielu miejscach na froncie wręcz ziały ogromne, puste wyrwy. Bez jakiejkolwiek obrony poddały się tak znaczne ośrodki jak Drezno, Kilonia czy Wrocław. Na potrzeby ostatecznej obrony w Berlinie podjęto decyzję o praktycznym podzieleniu pozostałych sił na trzy części – Armią "Północ" dowodził generał Jodl. Zostało mu wyznaczone beznadziejne zadanie obrony Holsztynu i Szlezwika przed wojskami francuskimi. Na Pomorzu, w Brandenburgii i Saksonii stacjonowały jednostki, które włączone zostały do Armii "Środek", która pozostawała pod kontrolą marszałka von Bocka. To właśnie ten dowódca był ostatnim obrońcą Berlina, aż do krwawego końca w Technische Hochschule i ogrodzie zoologicznym. W Czechach i na Morawach pod komendą generała Hermanna Hotha pozostawała blisko połowa, bo około sto siedemdziesiąt tysięcy żołnierzy w blisko dwudziestu dywizjach, w tym nacierającej w tzw. "ostatniej ofensywie" żołnierze mający za zadanie zająć Górny Śląsk i dalej uderzyć na Kraków, co miało wywołać panikę w Polsce i skłonić ten kraj do rozpoczęcia rokowań pokojowych i umożliwienia zebrania wszystkich wojsk niemieckich przeciwko Francji.
    1[SUP]ere[/SUP] Armee Cheval i Armia Elbe​

    Stacjonująca w Wilhelmshaven armia konna generała Barreau zobligowana została do uderzenia na północne krańce Niemiec i posuwania się do przodu wzdłuż wybrzeża. Miało to ostatecznie zmusić przemysł niemiecki do wstrzymania, gdyż pomimo wyjątkowo skutecznej blokady od czasu do czasu transporty surowców przemykały się przez zapory i docierały do portów nad Morzem Północnym. Równie istotne było pozbawienie Niemców baz dla okrętów operujących na tym akwenie. To właśnie Wilhelmshaven, Brema i Kilonia były głównymi bazami dla Kriegsmarine. Ważne było także zabezpieczenie istnienia Królestwa Danii, które znajdowało się w niebezpieczeństwie nawet pomimo tak wielkiej słabości wojsk niemieckich. Po prostu siły duńskie praktycznie nie istniały – dwie słabo wyszkolone dywizje (w sile mniej więcej połowy normalnej dywizji), których wyposażenie po raz ostatni było zmieniane w pierwszej połowie lat 20tych mogły nie podołać próbie stawienia oporu wojskom niemieckim. Głównym problemem podczas ataku na Bremę była rzeka Weser. Potężna u ujścia, wyjątkowo dokuczliwa przy próbie przekroczenia, do tego pozbawiona większości przepraw (siły niemieckie zagrały va banque niszcząc większość mostów jeszcze zanim Francuzi dotarli do Wihelmshaven), dodatkowo zajęta przez dość znaczną ilość łodzi, kutrów i trzy większe jednostki, które swoim ogniem blokowały próbę dojścia do jej brzegów. Dopiero specjalnie ku temu ściągnięte w ten rejon samoloty LeO.451 przetrzebiły szeregi tej rzecznej kompanii, dzięki czemu siły lądowe mogły podejść znacznie bliżej. Następnym akordem walk na Weser było wymuszenie ucieczki okrętów z tej rzeki na pełne morze, gdzie zajęły się już nimi jednostki wchodzące w skład 7e Flotte de la France admirała Darlana. Z tych stosunkowo niewielkich i słabo uzbrojonych (jak na realia prawdziwej walki na morzu) okrętów nie ocalał żaden, a wszystkie pozostałe, które nie zdołały wypłynąć z portu w Bremie zostały zniszczone w trakcie jego bombardowania, bądź też zatopione przez załogi, aby nie dostały się w ręce francuskie. Głównymi punktami niemieckiego oporu w tym rejonie były Wulsdorf na przedmieściach Bremerhaven, Sandstedt i sama Brema, a zwłaszcza bardzo mocno nasycony wojskiem kwartał Walle, leżący tuż obok głównego portu. Pod osłoną nocy jednostki francuskie zdołały zająć przyczółek niedaleko Niederbüren, przeprawiając się przez rzekę na pontonach i niewielkich łodziach. Cała operacja trwała blisko cztery godziny, jednak gdy nastał świt wojska wojska niemieckie nie mogły już zareagować, nie dysponując w tym miejscu odpowiednimi siłami. W tym właśnie czasie oddziały saperów kończyły już montować most łączący obydwa brzegi rzeki, po którym spokojnie mogły przeprawić się nawet ciężkie pojazdy wchodzące w skład Armee Cheval, takie jak Hotchkiss H-39 i Panhard 178. Gdy po sześciu dniach dość ciężkich walk upadła tak Brema, jak i Bremerhaven dalsza droga na Hamburg i Kilonię stała otworem. Rozbite jednostki niemieckie nie mogły już stanowić wyzwania dla armii królewskiej. Garnizon Hamburga poddał się 20.V.1940, zaś Kilonia już 23.V.1940, po zaledwie trzech godzinach starć. Ostatni niemieccy żołnierze na tym obszarze poddali się w okolicach Oldenburga Holsztyńskiego (Oldenburg in Holstein) 29. maja. Dużo prostsze zadanie mieli żołnierze Armii Elbe, gdyż dzięki pracy francuskiego wywiadu i kontrwywiadu zdołali oni wręcz przemknąć przez niebroniony w zorganizowany sposób korytarz, od Hannoweru aż do Lubeki. Jedynym problemem były powtarzające się naloty resztek Luftwaffe, a zwłaszcza siadających za sterami wyładowanych bombami tak zwanych "freitoderów", którzy decydowali się na poświęcenie życia w imię nazistowskich Niemiec, rozbijając swoje maszyny w kolumnach francuskiego wojska. Dopiero dopracowanie oddziałów obrony przeciwlotniczej pozwoliło w znaczący sposób zmniejszyć szkodliwość takich działań. Powolne i pozbawione możliwości odpowiedniego manewru bombowce wypchane wręcz materiałami wybuchowymi były idealnymi celami dla francuskich myśliwców. Mimo wszystko przez sześć dni takich nalotów w czterdziestu dziewięciu atakach zginęło blisko tysiąc trzystu francuskich żołnierzy. Rozdźwięk pomiędzy morale cywilów, którzy stosunkowo chętnie współpracowali z francuskim wojskiem, a wojskiem, które nie chciało oddać bez walki ani piędzi ziemi i wolało zginąć, niźli dostać się do niewoli był olbrzymi. Dwudziestego maja Lubeka była już obsadzona w całości żołnierzami francuskimi, którzy likwidowali ostatnie ogniska oporu (znamienna była tutaj obecność zagranicznych ochotników wchodzących w skład jednostek Waffen-SS, ostatnimi żołnierzami Wehrmachtu w Holsztynie byli... Belgowie, Szwajcarzy i Chorwaci).

    [​IMG]

    Armia Ren i Armia Alzacja

    Do zadań tych dwóch jednostek należało opanowanie Saksonii i Pomorza – a co za tym idzie okrążenie Berlina i przygotowanie samego ataku. Wojska te miały także połączyć się z siłami polskimi w okolicach Odry i Nysy Łużyckiej. Armia Ren marszałka de Tassigny'ego została także wyznaczona do odciążenia sił polskich na Pomorzu, które walczyły w tym czasie z siłami marszałka von Bocka. Zajęcie tych obszarów miało dodatkowo wpłynąć na upadek morale wśród niemieckich żołnierzy, którzy widząc ostateczną klęskę na przedpolu Berlina nie powinni już tak ochoczo stawiać oporu. Pierwszym celem w tym ataku było zajęcie Magdeburga i ostateczne wyzwolenie środkowej Saksonii spod władzy niemieckiej. Na obszarze tym do obrony wyznaczona została 3. Kavallerie-Division generała Kurta Feldta. Zdecydowanie wolniejsze jednostki francuskie miały pewien problem w walce z tą jednostką, jednak wprowadzenie do walki czołgów i artylerii pozwoliło na ograniczenie ruchliwości i na koniec likwidację dużej części tych wojsk. Ostatecznie dywizja ta poddała się 15. maja, jednak znaczna jej część wycofała się na północ, w kierunku Neuruppin i na wschód, do Poczdamu, gdzie żołnierze ci wcieleni zostali do pozostałych sił niemieckich. Zgromadzone w okolicach Rathenow siły wchodzące w skład 2. Infanterie Division pod dowództwem generała von Paulusa stawiały na tyle zdecydowany opór, że dowództwo na tym odcinku (generał piechoty Darde) zdecydowało o zmasowanym ataku lotnictwa, artylerii i pojazdów pancernych na Moegelin i Grosswudicke, celem usunięcia żołnierzy niemieckich z zajmowanych przez nich pozycji. Po czterdziestopięciominutowym ostrzale i bombardowaniu podjęto decyzję o uderzeniu piechoty. Okazało się wtedy, że wśród obrońców nie ma praktycznie nikogo zdolnego do noszenia broni. Straty po stronie niemieckiej sięgnęły ośmiuset żołnierzy i trzech tysięcy cywili, zaś samo natarcie piechoty pochłonęło dalsze dwa tysiące żołnierzy i około pięciuset nieuzbrojonych mieszkańców tych okolic. Dalszym kierunkiem natarcia było Rhinow, Wusterhausen i Neuruppin, gdzie opór niemiecki skupiał się wokół miejscowości Karwe, położonej nad jeziorem Ruppiner.
    Jednak dezorganizacja i braki w wyposażeniu i uzbrojeniu nie pozwoliły niemieckim żołnierzom na zbyt długie stawianie oporu. Jeszcze przed północą w nocy z 19./20. maja doszło do kapitulacji resztek niemieckiej armii w tym rejonie. Droga do Berlina stała otworem. Część Armii pozostała na miejscu, zabezpieczając trasę Berlin-Hamburg, którędy miały nadejść jednostki z armii Weyganda. Późnym popołudniem 25.V.1940 nadeszła z Berlina informacja, jakoby Adolf Hitler padł ofiarą wojskowego zamachu stanu. Jednak zaledwie cztery godziny później wywiad francuski nadesłał informację, że Hitler żyje – jest ranny w nogą, po eksplozji bomby w bliżej niezidentyfikowanym budynku rządowym, ale jest zdolny do dalszego dowodzenia (bo już nie rządzenia, w takich warunkach) państwem. Wojska królewskie kontynuują w takim razie pochód na wschód, niezależnie od informacji z Berlina.
    Armia Dunaj i siły włoskie

    Armia Dunaj Girauda we współpracy z siłami włoskimi miała za zadanie likwidację Protektoratu Czech i Moraw, wyzwolenie Pragi i likwidację wojsk niemieckich na Morawach i na Śląsku, we współpracy z siłami polskimi i włoskimi. Operacja „Wallenstein” rozpoczęta 9.V.1940 rozwijała się wręcz błyskawicznie, rozpoczynając od uderzenia na Szumawę i Morawy. Poruszając się pierwotnie wzdłuż Dunaju siły francuskie wręcz nie niepokojone dotarły do Deggendorfu, skąd miały udać się bardziej na północ, aż do Prachatic, Klatovego i Pilzna. Wtedy to też niedaleko Bodenmais i Lohberga natknięto się na duży oddział pozbawionych dowództwa żołnierzy, którzy stanowili spory problem dla francuskiej armii. Po ośmiu godzinach starć postanowiono... wycofać się ponownie do Deggendorfu, tam przezbroić i ze wsparciem lotniczym uderzyć ponownie na zbłąkane wojsko. Podchodząc powoli do szczytu Grosser Arber żołnierze francuscy odkryli wyludnioną osadę, w której najdalej tydzień wcześniej ktoś jeszcze mieszkał, oraz niedaleko dalej skryty w lesie obóz obliczony na około dwustu żołnierzy i pięćdziesiąt osób, które w tym momencie przebywały akurat w samym obozie. Nie chcąc jednak zdradzić w którym kierunku udał się oddział tutejszych wojskowych wagabundów zostali oni zamknięci w prowizorycznym więzieniu powstałym z przerobionego magazynu na amunicję i uzbrojenie. Część wyznaczonych do tej akcji żołnierzy francuskich została na miejscu organizując zasadzkę, pozostali zaś ruszyli w las, wspierani trzema samolotami zwiadowczymi. Tymczasem pozostałe wojska francuskie postępowały dalej naprzód, wkraczając na tereny czeskie i zajmując Volary, Vimperk i Volyne, jako pierwsze miejscowości leżące na terytorium czeskim sprzed traktatu z Monachium. Dopiero trzynastego maja zajęte zostały pierwsze miasta po czeskiej stronie – tego dnia skapitulowały oddziały niemieckie w tym rejonie i wojska francuskie posuwały się nie niepokojone naprzód, zajmując kolejno Prachatice, Strakonice, Tabor. Siły włoskie zaś samodzielnie wkroczyły od strony austriackiej zajmując Ceske Budejovice i Brno. Do tej pory sytuacja wyglądała niepokojąco prosto, zważywszy na to, że większość sił niemieckich zgromadzona była na tym obszarze, dodatkowo były to siły najlepiej wyposażone i posiadające jeszcze pełną drabinkę dowódczą, dzięki czemu rozkazy miały sens i obliczone były na więcej, niźli doraźny zysk. Dopiero, gdy żołnierze Girauda wkroczyli do Pilzna, zajmując niedługo potem Karlovy Vary i zmierzając do Pragi natknęli się na pierwsze posterunki wchodzące w skład tutejszej obrony niemieckiej. Do obrony samej Pragi wyznaczonych zostało piętnaście tysięcy żołnierzy, w tym około trzy tysiące ochotników narodowości czeskiej. Ostatnią zorganizowaną akcją wojska niemieckiego na froncie południowym była ofensywa na Modletice i Jazlovice, gdzie ulokowała się 62eme Division d'Infanterie wraz ze wsparciem pułku pancernego wyposażonego w czołgi SOMUA S-35. Czterodniowe natarcie niemieckie rozbiło się wobec braku możliwości zniszczenia czołgów francuskich, które współpracując z piechotą stanowiły w tych warunkach niemalże mobilne bunkry o całkiem poważnej sile ognia.

    [​IMG]
    S-35 na przedmieściach Pragi

    Po kontrnatarciu francuskim na Nupaky i Cestlice niemieccy żołnierze dostali rozkaz wycofania się do Pragi, na którą w tym czasie od zachodu i północy nacierało już sto tysięcy żołnierzy. Po błyskawicznym zajęciu miasta wszystkie te siły skierowały się na północ i wschód, aby odciążyć polskich żołnierzy walczących z resztką armii generała Hotha, który nacierał cały czas na Górny Śląsk. W ostatniej bitwie żołnierza niemieckiego brało udział trzysta tysięcy żołnierzy po stronie francusko-włosko-polskiej, zaś po stronie niemieckiej niecałe sto tysięcy wyborowego, dobrze wyposażonego wojska. Bitwa opawsko-śląska rozpoczęła się 22. maja, od ataku niemieckiego na pięćdziesięciotysięczny korpus piechoty polskiej. Niedługo potem z północy, południa i zachodu uderzyła na Niemców odpowiedź francusko-polsko-włoska, jednak koniec końców Niemcy zdołali się około dwudziestego ósmego maja przebić przez polską obronę i wkroczyć do Katowic, gdzie po zajęciu gmachu sejmu śląskiego zastał ich koniec wojny.

    [​IMG]

    [​IMG]

    1.VI.1940 – 8.VI.1940
    Natarcie na Berlin rozpoczęło się o trzeciej nad ranem, pierwszego czerwca 1940 roku. W ataku na to miasto udział brały siły Armii Ren marszałka de Tassigny, Armii Elbe generała Weyganda i Armii Alzacja marszałka Georgesa, który wobec niedyspozycji zdrowotnej marszałka Jeana Marie, który zmuszony został do przebycia operacji w Paryżu, przejął dowodzenie nad samą operacją. W tym czasie Berlin był już ze wszystkich stron otoczony przez wojska francuskie, jednak w samym mieście zebrało się blisko dwieście tysięcy żołnierzy – około połowa stanu osobowego wchodziła wcześniej w skład Wehrmachtu i toczyła walki od samego początku wojny. Jednak pozostali żołnierze byli albo słabo przeszkolonymi ochotnikami, bądź po prostu cywilami, którzy dostali do ręki broń i zostali wyznaczeni do obrony poszczególnych sektorów miasta. Po dwugodzinnej nawale artyleryjskiej rozpoczął się jednoczesny atak sił francuskich w tym obszarze, które nacierały na Berlin od północy (przez Oranienburg, Hohen Neuendorf, Wittenau i Pankow do centrum), zachodu (Brandenburg/Havel przez Toeplitz, Elstal, Falkensee, Spandau i Charlottenburg na Tiergarten) i południa (z Ragsdorfu, przez Mahlow, Lichtenrade, Buckow, Neukoelln aż do Reichstagu, leżącego na obrzeżach Tiergarten). Duża część miasta stała się gruzowiskiem, gdyż po intensywnym ostrzale i równie intensywnych bombardowaniach (zrzuconych miało zostać blisko trzy tysiące ton bomb w trakcie około dwóch tygodni nalotów, od 10-25 maja 1940) niewiele dzielnic miało ponad 50% budynków w odpowiedniej formie. Po kolejnym bombardowaniu w nocy z 31.V/1.VI niemal doszczętnie zniszczony został gmach Reichstagu, który jednak nadal był ważnym punktem na mapie miasta.

    [​IMG] [​IMG]

    Ostatecznie działania wojenne zakończyły się ósmego czerwca 1940 roku, a niemiecka delegacja z Franzem Guertnerem jako przewodniczącym podpisała akt bezwarunkowej kapitulacji dziewiątego czerwca. We Francji koniec wojny uczczony został przez salwę 286 dział, jednym na każdy dzień zmagań wojennych.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Szef sztabu generał Charles de Gaulle odczytuje odezwę do narodu z okazji zakończenia wojny z Niemcami...

    [​IMG]
    ...którą następnego dnia przedrukowały wszystkie gazety w kraju

    [HR][/HR]
    - tak, wiem. de Tassigny jest w czapce generalskiej. nic nie poradzę, że dostał tytuł marszałka po śmierci :p
    - tadam. done.
    - wszelkie uwagi mile widziane.
    - proces rekonstrukcji granic i ogólne wyjaśnienie dlaczego Europa wygląda tak, a nie inaczej w następnym odcinku.
    - patrzcie, jak się dla was poświęcam. miało nie być przed grudniem, a tu bach - jest!
     
  16. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Vive la fete! [​IMG]

    Wojna z Niemcami zakończyła się dokładnie 9.VI.1940 roku. Od tego dnia datuje się w Europie rozpoczęcie procesu rekonstrukcji, ale i okupacji, jakiej wojska francuskie dokonywały na terytorium niemieckim i innych. Zmiany natury geopolitycznej dokonały się przede wszystkim z uwzględnieniem interesów państw zwycięskich. Miały one podwójny wymiar – zarówno moralny, pokazując wprost zwycięstwo poprzez wymuszenie ustępstw terytorialnych czy gospodarczych, jak i praktyczny – gospodarki niektórych krajów znacznie się rozwinęły przejmując nowe tereny, znacznie bardziej posunięte w rozbudowie, niźli te, którymi do tej pory dysponowały. Czasem, jak w przypadku Słowacji, chodziło także o upokorzenie natury faktycznej, poprzez stworzenie prawnych instrumentów, które pozwalały na prowadzenie realnej kurateli nad całym państwem. Ostatecznie niektóre kraje zostały także zniszczone moralnie poprzez sam fakt narzucenia im nowych warunków, pokazania, że zostały one zniszczone, pozbawione otoczki swej potęgi i nadziei na lepsze jutro. Zniszczone zostały nieraz mity narodowe, całe pokolenia tworzące potęgę moralną danego narodu. W tej wojnie po raz pierwszy od niepamiętnych czasów odwróciły się odwieczne role łowcy i ofiary – Niemcy przegrały z Francją i Polską, Węgry z Rumunią, a Bułgaria z Rumunią i Grecją. Niemal zawsze do tej pory zupełnie odwrotnie układały się zależności w przypadku wojen. Ewentualnie zwycięstwa były raczej nieznaczne, nigdy nie prowadziły do anihilacji systemu i ustanowienia zupełnie nowego porządku, w którym dany kraj podległy był na różnych płaszczyznach swoim oprawcom.

    – Niemcy –

    Do największych przetasowań doszło na obszarze niedawnej Rzeszy Niemieckiej. Dumne państwo, szczycące się potężnym rozwojem wojskowości, z ugruntowaną ideologicznie podstawą ekspansji załamało się równie szybko, jak rozrosło. Nagły upadek drapieżnego ustroju zaskoczył znaczną część obywateli państwa. Czym jest Rzesza bez ekspansji? Kim są starzy, pruscy dowódcy bez możliwości dowodzenia wojskiem? Jak odmieniane przez ostatnie siedem lat społeczeństwo ma się odnaleźć w nowych warunkach? Te problemy stały się głównym problemem na rozmowach powojennych pomiędzy Francją i jej sojusznikami. Pomysłów było wiele, naprawdę wiele. Od podziału Niemiec – rozbicia całego organizmu na dziesiątki malutkich, nic nie znaczących organizmów, które nie mogłyby ze sobą współpracować, aż do powrotu do status quo ante bellum, z Czechami i Austrią w ramach Rzeszy.
    Prawdziwa siła Niemiec i Niemców zawsze kryła się w uporządkowaniu, karności i posłuszeństwu. W połączeniu z liczebnością narodu dawało to moralną i realną przewagę nad wszystkimi narodami w Europie. Tym bardziej wszystkich zaskoczyło zwycięstwo Francji, która wreszcie poczuła się na tyle mocna, żeby wszystkim Niemcom – od martwego Führera, aż po drobnego, bawarskiego bauera – narzucić własną wolę i własny porządek, któremu oni mieli się podporządkować. Rozmowy na temat Niemiec były naturalnie tematem dominującym w obradach dotyczących sytuacji w Europie po wojnie. Był to temat o tyle trudny, że w przeszłości zaledwie raz narzucano Niemcom tego typu wymagania. Dodatkowo – ów postanowienia nie zadziałały zbyt dobrze. Postanowiono nie bawić się w szczególnie dotkliwe i wyszukane sposoby ukarania Niemiec. Po części wzorem były postanowienia pokojowe po wojnie francusko-pruskiej z roku 1871. Poza czasową okupacją części niemieckiego terytorium (wzdłuż granicy z krajami Beneluksu) przez specjalnie stworzony do tego Francuski Protektorat Saary podjęto także decyzję o nałożeniu na Niemców kontrybucji wojennej w wysokości dziesięciu milionów franków królewskich[SUP]1[/SUP] wszystkim państwom biorącym udział w walkach po stronie Francji (przypadło im odpowiednio: Francji 4mln, Włochom 3mln, Polsce 1mln, Rumunii i Grecji po pół miliona). Dodatkowo podjęto decyzję o transferze znacznej części przemysłu z Saksonii i Bawarii do Czech. Wojsko nowej Republiki Niemieckiej podporządkowane zostało trzyosobowemu komitetowi, w skład którego wchodzili: szef sztabu Rep. Niemieckiej Oskar Hansen, delegat francuski Albert-Frederic Klopfenstein i delegat włoski Curio Barbasetti di Prun. Każdy kolejny szczebel armii niemieckiej do dywizji posiadał francuskiego, włoskiego bądź polskiego delegata, który miał za zadanie kontrolować sytuację w tej jednostce. Wszystkie te informacje spływały do wspólnego „Komitetu ds. Niemiec i Reichswehry”, a także do osobnego, francuskiego ministerstwa ds. Niemiec i polityki okupacyjnej. Poza tym nie nałożono na odnowioną Reichswehrę specjalnie rygorystycznych kwot ilościowych – mogła ona osiągnąć 75% liczebności sił lądowych (ale nie więcej niż 50% sił pancernych i zmotoryzowanych) Francji, 50% sił powietrznych (ale nie więcej niż 50% liczebności bombowców taktycznych i strategicznych, ani 33% liczebności samolotów bliskiego wsparcia sił lądowych), oraz 33% liczebności sił morskich (ale, tu także, nie więcej niż 25% liczebności okrętów podwodnych) Francji. Ostatecznie podjęto także decyzję o denazyfikacji i pozbawieniu poprzedniego reżimu wszelkiej czci. Co zaś najistotniejsze – ograniczono także terytorium niemieckie – zaś za pozbawieniem Niemców władzy organizowano także ich przymusowe wywózki na zachód, do samych Niemiec, bądź do Protektoratu. Miało to pomóc w zachowaniu pokoju na przyszłość – rząd niemiecki Konrada Adenauera, uznany za suwerenny i niezależny, podjął decyzję o rezygnacji z ewentualnych roszczeń co do terytoriów przejętych przez Francję, Polskę, bądź Czechy. Dodatkowo wszystkie tereny (zarówno nowo przejęte, jak i te, które weszły w granice polskie, czeskie, bądź francuskie w 1918 roku) zostały „zdegermanizowane” - wszyscy mieszkańcy tych terytoriów, którzy posługiwali się językiem niemieckim nie znając „miejscowego” języka wywiezieni dostali nakaz opuszczenia tych terenów do 30.VI.1942. Doprowadziło to do fali protestów, zamieszek i wrzenia, zaś na tragedii niemieckiej korzystali w dużej mierze spekulanci, którzy za bardzo niską cenę skupowali majątki niemieckie, odsprzedając je potem ze znacznym zyskiem. Po blisko pół roku rządy Polski i Czech podjęły walkę z tym procederem, jednak bezowocną. Proces wysiedlania Niemców przebiegał jednak wyjątkowo sprawnie, zwłaszcza po wezwaniu rządu niemieckiego, zatytułowanego „Heimat und Reich”, w którym wzywano do opuszczania ziem polskich, czeskich i francuskich i osiedlaniu się na terenie Niemiec, bądź też Cesarstwa Austrii. Ostatecznie ustalono, że granica wschodnia Niemiec i Polski będzie biegła na linii (z powyższymi miastami w granicach Polski) Racibórz - Kędzierzyn-Koźle - Krapkowice - Brzeg - Kępno - Ostrów - Jarocin - Śrem, dalej zgodnie z granicą sprzed wojny, dalej włączono do Polski powiat wałecki (Deutsche Krone), zaś na Pomorzu granica znów biegła zgodnie z przedwojennym jej przebiegiem. Granica niemiecko-czeska nie różniła się w większości swego przebiegu z tą przedwojenną, poza tą różnicą, że od linii Fraustadt – Hirschberg rozciągała się już Republika Czeska, włączając cały Dolny Śląsk w ramy nowego państwa czeskiego. Niemcy pozbawione zostały także w całości Prus Wschodnich – germańskiej enklawy istniejącej na tym terenie od XII wieku. Terytorium to włączone zostało do Polski jako województwo pruskie – w jego zasięg weszła także litewska Kłajpeda, do której roszczenia wysuwała LSRR. Jednak nie było mowy o zwrocie tych terytoriów do jakiegokolwiek podmiotu wchodzącego w skład ZSRR. Dopiero w przypadku odnowienia istnienia Litwy (bądź też stworzenia województwa litewskiego w ramach Rzeczypospolitej, do czego rozpoczęto już przygotowania z cichym przyzwoleniem Paryża) terytorium to zostałoby zwrócone prawowitemu gospodarzowi. W zasięg terytorialny Francji weszły tereny wzdłuż granicy z Holandią, Belgią i Luksemburgiem (w większości czasowo – do 1945, bądź 1950 roku), oraz Lubeka (w ramach Francji do 1945 roku). Po 1950 roku zwrócone Niemcom miały zostać wszystkie te terytoria poza Saarbrucken.

    [​IMG]

    [​IMG]

    – Austria –

    W ramach postanowień pokojowych rozdzielono ponownie Niemcy i Austrię, odnawiając w tej drugiej cesarstwo, z głową rodziny Habsburgów, Ottonem I, jako władcą. Ustrój tego państwa wzorowany był na monarchii francuskiej – władza cesarza była wystarczająco silna, żeby zablokować działanie rządu, jednak ten ustanawiany był przez władcę, więc musiałby on być wyjątkowo niepopularny, aby zostać zdetronizowanym. Oczywiście nie było tak, że władca mógł samodzielnie rządzić państwem – miał on dość wąskie możliwości w zakresie proponowania kolejnych zmian w prawie, a także dość łatwo mógł zostać zdetronizowanym – wystarczyło ¾ głosów w kancelarii premiera. Jednocześnie, na wzór francuski, zachowano wolność prasy i wyznania, oraz wprowadzono szeroką wolność gospodarczą. Jednocześnie Austria pozbawiona została Tyrolu, który włączony został do Włoch. Zabroniono także jednoczenia się Austrii z jakimkolwiek innym państwem – czy to celem odbudowy monarchii habsburskiej, czy też ponownego stworzenia Wielkiej Rzeszy. Jednocześnie rząd austriacki uzależniony został od monarchii włoskiej, zaś przemysł i wojsko tego kraju było mocno limitowane i niemal w zupełności zależne od armii i rządu włoskiego.

    [​IMG]

    [​IMG]

    – Europa środkowa i Bałkany –

    Po raz kolejny zewnętrzna siła postanowiła włożyć kij w mrowisko w środkowej i południowej części Europy. Na zgliszczach imperium Habsburgów zrodziły się tu w 1918 roku nowe twory, z czasem nieznacznie się konsolidując. Gdy sytuacja już okrzepła, w połowie lat '20 – po wojnie Polski z Bolszewikami, po upadku Węgierskiej Republiki Rad, czy ostatecznym uformowaniu się Czechosłowacji ówczesny porządek został zacementowany na najbliższe dwadzieścia lat. Dopiero interwencja zewnętrzna, w postaci niemieckiej dłoni podanej Węgrom i Bułgarom, oraz francuskiej pomocy dla Rumunów i Greków umożliwiła rozbrojenie tego porządku. W obliczu skumania się Węgier z Niemcami cała Europa spodziewała się raczej ich zniszczenia, niźli wzmocnienia. Jednak węgierska „Komisja Narodowa” w Paryżu, która od dnia upadku reżimu admirała Horthy'ego uznawana jest za prawowitą władzę na terenie dotychczas zajmowanym przez to królestwo zdołała wkupić się w łaski francuskiego rządu, który potrzebował w tamtym czasie silnych przyjaciół – zwłaszcza wobec sytuacji w której Rumunia zdecydowała się zarzucić współpracę z Nową Ententą. Trzecia potęga wojskowa w regionie – po ZSRR i Polsce – przeszła do obozu państw chłodno zapatrujących się na poczynania Paryża, z czasem coraz mocniej wchodząc w orbitę wpływów brytyjskich (pomimo wspólnego z Francuzami udziału w wojnie przeciwko Niemcom). Wobec takiego obrotu spraw wymagane było stworzenie kolejnego państwa, które mogłoby sprzeciwić się sojusznikom i przyjaciołom Wielkiej Brytanii w regionie. W związku z tym powołano do życia państwo federacyjne, składające się z Republiki Węgier i podległej, wchodzącej w ich skład (posiadającej jednak bardzo szeroki wachlarz możliwości działania w zakresie polityki wewnętrznej) Autonomicznej Republiki Słowackiej. Dodatkowo, w związku z argumentacją bazującą na wspólnocie państw korony św. Stefana Węgry dostały ciche przyzwolenie na dalszą ekspansję w kierunku Chorwacji i Siedmiogrodu, jednak jakiekolwiek działania w tym zakresie to daleka przyszłość – zwłaszcza wobec włączenia Jugosławii do siatki sojuszy wojskowych Londynu. W tym czasie rozszerzono także zamiary ekspansjonistyczne państw z południa półwyspu – zarówno Bułgaria, jak i Grecja wysunęły żądania do terenów całej Macedonii i Tracji, dodatkowo zaś Bułgaria zasugerowała iż okręg pirocki, tak samo jak i okolice miasta Dobricz w południowej Dobrudży powinny znaleźć się w jej granicach.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Stan granic w Europie, 1.VII.1940
    [​IMG]

    [HR][/HR]
    [SUP]1[/SUP] - fikcyjna waluta, zastępująca 'republikańskiego' franka.
    - trzeci już odcinek specjalny. bonusowy, krótki, streszczający główne zmiany w Europie. Resztę wydarzeń uznałem za zbyt mało istotną, aby jakoś specjalnie się rozpisywać na ich temat ;)
    - miłego czytania.
    - koniec tematyki okołowojennoniemieckiej. czas na przyostrzenie kiełków całej rozgrywce. :)
     
  17. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Ce qui est fait est fait. [​IMG]

    Po serii wspaniałych dni, wspaniałych zwycięstw, przy rysujących się jeszcze wspanialszych perspektywach z ziemskiego padołu zeszedł uwielbiany przez wszystkich niemal Jean III. Wspaniała postać, która dla wielu z tego pokolenia będzie synonimem wolności, zrzucenia jarzma i ratunku dla całych narodów. Był on władcą Francji od czasu wydarzeń z 6.II.1934, aż do swej śmierci, 25.VII.1940. Wyprowadził Francję z jednego z czarniejszych okresów jej istnienia, z czasów rozpadu zaufania społeczeństwa do państwa, które ratunek widziało w komunizmie, bądź też anarchizmie. Jemu i partnerującemu mu w rządach Jeanowi Marie de Lattre udało się przywrócić zaufanie społeczeństwa, podnieść w oczach obywateli pozycję tak premiera, jak i zbudować na nowo powagę monarchii i pozycję monarchy. Pierwszym sprawdzianem "nowej" Francji była wojna domowa ze wspieraną przez ZSRR Parti Communiste Francais, zaś kolejnym, który niejako ukuł ideologiczne całe rządy Jeana III, była wojna domowa w Hiszpanii, w której to wspierane przez siły francuskie oddziały buntownicze zdołały przejąć kontrolę nad całym krajem w wyjątkowo krótkim czasie. Ostatecznym zaś testem było starcie dwóch prawicowych reżimów – narodowego socjalizmu Adolfa Hitlera z francuską monarchią Jeana III. Jakby szukając rozwiązania konfliktu w którym chodziło o wykazanie który rodzaj prawicowej autokracji jest lepszy, który z nich bardziej nadaje się do zawładnięcia duszami obywateli.

    - ...to też łącząc się w tym okropnym, wyjątkowo smutnym dla nas wszystkich dniu, gdy najwspanialszy spośród nas, gdy głowa naszego narodu i każdej naszej rodziny z osobna, a jednocześnie mój ukochany ojciec, odszedł od nas chciałbym tchnąć w was wszystkich nadzieję. Być może ten dzień opiewany będzie za dziesiątki i setki lat, a ja obiecuję służyć wam i waszym interesom na tyle usilnie, na ile to możliwe. Abym był, zgodnie z waszym życzeniem, godnym następcą i przewodnikiem przez te mroczne czasy. Żeby wreszcie nastał czas, gdy Francja odzyska jej pozycję, utraconą podczas inspirowanej złymi mocami rewolucji. My wiemy, gdzie jest nasze miejsce, a oni powinni wiedzieć, że nie ustąpimy dopóki go nie odzyskamy. Mogę się założyć, że barbarzyńskie systemy dominujące w Europie wschodniej, ciemiężonej od ponad dwudziestu lat zaczynają odczuwać coraz większy dyskomfort w związku z naszą obecnością w Europie. Jestem także święcie przekonany, że chwilowi sojusznicy stają się niczym, wobec odwiecznego układu sił i sympatii. Flegmatyczny temperament i nadmierna rozwaga nie przystają do obecnych czasów, gdy reagować trzeba szybko i sprawnie. Stąd też zakończyć nam przystało wszelkie niemoralne akty współpracy, jakie do tej pory podejmowaliśmy, ze wszystkimi tymi ludźmi, którzy nie zasługują na pozostanie naszymi partnerami. Francuski ludu! Przygotuj się na wielkie zmiany, których nigdy nie zapomnisz. To wszystko będzie dziełem naszych rąk – musimy się skupić aby wygrać, a gdy wygramy, to nastanie już wieczne lato, już nigdy nikt nie będzie naigrawał się z nas i naszych obyczajów...​

    ~ z mowy koronacyjnej Henriego VI

    [​IMG]

    Kondukt pogrzebowy Jeana III przejechał przez Francję, z rezydencji królewskiej w Orleanie do Saint-Denis, gdzie dotychczasowy władca został pochowany w tradycyjnym dla francuskich monarchów miejscu. Przejazd kolumny pojazdów zawsze witany był ciszą i ciskanymi na samochody kwiatami. Wielu z oglądających przejazd karawanu zaczynało płakać, bądź modlić się, czasem tylko wiwatować na cześć zmarłego władcy. Pokazywało to siłę zaufania do monarchii, gdy spontanicznie wyległe na ulicę tłumy uwielbiały władcę, nie atakując dotychczasowej władzy.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Tymczasem wśród monarchistów hiszpańskich, to jest tej części społeczeństwa, która najbardziej liczyła na francuskie wsparcie i najbardziej skora była do współpracy z Paryżem, zapanował wielki smutek. W drugim miesiącu 1941 roku odszedł z tego świata Alfonso XIII, ostatni urzędujący król Hiszpanii, którego panowanie zakończyło się smutnym wydarzeniem w postaci zaistnienia II Republiki Hiszpańskiej, wobec której wsparliśmy siły bojowników Francisco Franco. Nie był on, Alfonso XIII, z pewnością władcą wybitnym, lecz jednak następujące po nim tragiczne rządy socjalistyczne stały się iskrą, od której naród hiszpański zapłonął. Ostatecznie zaś usunięty w roku 1931 z tronu władca zmarł na wygnaniu, przebywając w Rzymie, gdzie pod kuratelą Benito Mussoliniego miał stać się czynnikiem pozwalającym na oddziaływanie na naród hiszpański. Jednak ambitne plany włoskiego przywódcy, aby stworzyć z Hiszpanii państwo stowarzyszone z Włochami spełzły na niczym wobec śmierci Burbona, zaś jego syn, Juan nie był już skłonny współpracować, ani tym bardziej narzucić sobie rozkazy włoskiego władcy. Jednak odrzucony został także przez hiszpańskiego dyktatora, który uważał, że nie jest on odpowiednią osobą do restauracji monarchii w Madrycie, ze względu na swoje poglądy, które zbyt bliskie miał być usuniętym z kraju socjalistom. Doszło jednak do zawarcia układu, według którego to jeden z synów Juana miał zostać władcą Hiszpanii, kształcąc się pod okiem samego generała Franco.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Alfonso XIII

    W tym samym czasie na drugim krańcu Europy, na pograniczu Rumunii i Bułgarii sytuacja osiągała punkt wrzenia. Wielka manifestacja w Sofii, stolicy tego drugiego kraju wymusiła działanie na nowym rządzie, którego pozycja nie była jeszcze ugruntowana. Musiał on podjąć kroki wobec społecznej presji w odniesieniu do leżącego w południowej Dobrudży obszaru wokół miasta Dobricz. Po zatrzymaniu manifestacji przez bułgarskie siły porządkowe i następującym po tym jej rozpędzeniu doszło do zatrzymania kilkunastu najbardziej krewkich działaczy. Ostatecznie zaś, ulegając opinii publicznej, która w dalszym ciągu nie ufała rządowi Konstantina Murawiewa, Atanas Burow udał się do Bukaresztu z zadaniem postawienia żądań wobec spornego terenu. Pierwotnie rząd rumuński ani myślał ustępować, zdążył nawet rozstawić znaczną ilość żołnierzy wzdłuż granicy z Bułgarią. Jednak interwencja francuska i – o dziwo – radziecka doprowadziły rumuński rząd do wycofania się ze swej bojowej pozycji. Zanim zorientowano się w Paryżu co do podwójnej gry rządu w Sofii jego siły zdołały wejść już do miasta, do którego miał on absolutne prawa – było ono w znakomitej większości zamieszkane przez Bułgarów, jak i jego udział w tworzeniu historii tego państwa był nie do przeoczenia. Koniec końców kilka dni po fakcie rząd de Tassigny'ego przestał popierać bułgarskie roszczenia, jednak nie było już mowy o odwróceniu sytuacji. W mgnieniu oka sytuacja w regionie obróciła się o 180 stopni, stając naprzeciw francuskiemu dążeniu do utrzymania absolutnego spokoju na Bałkanach. W dwa tygodnie Paryż stworzył sobie dwóch wrogów na tym terenie – Rumunię, poprzez udzielenie poparcia dla Bułgarskich żądań, oraz Bułgarię, poprzez wycofanie tegoż poparcia kilka dni później. Jednak nie było mowy o odwróceniu sytuacji i wsparciu Rumunii. Było tak z dwóch powodów – po pierwsze rząd Armanda Calinescu odrzucał jakiekolwiek propozycje współpracy z Francji (do tego stopnia, że odmówiono przyjęcia zamówionego wyposażenia wojskowego, domagając się zwrotu pieniędzy), a z drugiej strony ani Francja, ani Rumunia nie chciały ryzykować starcia z Bułgarią, którą w coraz bardziej jawny sposób popierał Związek Radziecki. Francuski wywiad donosił, iż pozycja Borysa III spadła tak nisko, że nie ma on żadnego wpływu na politykę kraju, który coraz szybciej stacza się w orbitę wpływów radzieckich.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Bułgarscy pancerniacy w Dobricz

    Wzmacniała się także działalność współpracowników Moskwy w innych krajach – Tudeh w Iranie (powstały pod koniec 1940 roku, bardzo szybko zdobywał masy zwolenników, poprzez lawirowanie między komunizmem i nacjonalizmem, co sprawiało, że była to partia atrakcyjna dla niemal całego społeczeństwa), TKP w Turcji, sugerująca bliski związek tego kraju z Sojuzem czy grecka KKE, której udawało się agitować coraz szersze masy. Wszystkie te partie otrzymywały oficjalne wsparcie z ZSRR, chociaż będąc zdelegalizowanymi nie miały prawa działać. Pomimo wszelkich przeciwności ich rozwój następował bardzo szybko. Po prostu wizja roztaczana przez te partie była wyjątkowo atrakcyjna dla ludzi. Brakowało w tym czasie trzeźwego myślenia, obecnego już we Francji, Hiszpanii, czy Polsce. Kraje te dotknięte były już przez Związek Radziecki, czy naznaczone komunizmem – wiedziały jak to wygląda. Stąd też naturalny opór znakomitej większości społeczeństwa. Tylko w krajach, które nie miały dotąd do czynienia z tym zjawiskiem mogło się ono spokojnie rozwijać i burzyć spokój.

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]

    10.VIII.1941r. w związku z wydarzeniami na Pacyfiku i wybuchem wojny pomiędzy Japonią, a Wielką Brytanią, Holandią, Stanami Zjednoczonymi postanowiono wzmocnić siły francuskie w Indochinach. Trzy dni wcześniej japońscy lotnicy startujący z lotniskowców "Akagi", "Kaga", "Hiryū", "Sōryū", "Zuikaku" i "Shōkaku", oraz zespół miniaturowych okrętów podwodnych dokonały zmasowanego ataku na amerykańską bazę morską w Pearl Harbor i lotniczą w Hickam. Zaskoczenie wśród żołnierzy amerykańskich było zupełne – do lotu nie poderwał się ani jeden samolot, na okrętach problemem było zorganizowanie obrony przeciwlotniczej. Marynarze w dużej mierze rozrzuceni byli po całej bazie, bądź jeszcze spali, gdy wczesnym rankiem nadleciała pierwsza fala japońskiego lotnictwa. Łącznie nad amerykańską bazę nadleciało ponad 400 samolotów, niszcząc, demolując i ostrzeliwując wszystko, co znalazło się w zasięgu ich widzenia. Niemal wszystko, jak się później okazało – ostrożność granicząca z kunktatorstwem, jaką przejawiał jeden z japońskich dowódców nakazała wstrzymać atak zanim jeszcze zrealizowano w zupełności jego plan. Stąd też infrastruktura portowa (a razem z nią olbrzymie zapasy ropy) pozostała nienaruszona. Port nadawał się do dalszego użytkowania po uprzątnięciu bałaganu powstałego w skutek zatopienia, bądź uszkodzenia niemal wszystkich okrętów. Dodatkowo nie udało się Japończykom zlikwidować ich głównego celu – potężnych lotniskowców, które stały się symbolem floty amerykańskiej.

    [​IMG]

    [​IMG]
    USS West Virginia zmasakrowana torpedami kończy swój żywot w Pearl Harbor

    W wyniku narastającego napięcia w Europie środkowej i wschodniej, w wyniku wybuchu wojny między Japonią, a światem zachodnim, jak i widząc znaczną potrzebę rozwoju sił lądowych (bazując na doświadczeniach wojny z Niemcami) podjęto pod koniec 1940 roku decyzję o stworzeniu czterech kolejnych "Armees Cheval". Te dla odmiany nazwane zostały "Corps Cheval", aby prawdziwa armia konna pozostała jedyną w siłach francuskich. Miało to wyłącznie znaczenie prestiżowe i bazowało na tradycji, nie na realnych potrzebach. W każdym bądź razie olbrzymie zlecenie rozwoju sił pancernych i zmotoryzowanych zostało "rzucone" francuskiemu przemysłowi - sztab generalny armii wydał zarządzenie, w którym stworzono:

    • 2eme Corps Cheval – składające się z dwunastu dywizji piechoty zmotoryzowanej, łącznie ponad sto trzydzieści tysięcy żołnierzy (w czasie pełnej mobilizacji wojsk) korzystających z ciężarówek typu Laffly S20TL.
    • 3eme Corps Cheval – w skład tej jednostki wejść miało dwanaście dywizji pancernych składających się z czołgów typu SOMUA S-35 (w łącznej liczbie 2700 (nowy, francuski standard dla dywizji pancernej, na którą składać miało się 225 czołgów podstawowego typu), oraz 612 czołgów ciężkich typu Char B1-Bis (51 sztuk w każdej dywizji – ulepszona wersja czołgu B1, posiadająca lepsze uzbrojenie, oraz pozbawiona wszystkich wad, jakie dokuczały czołgom B1 podczas wojny z Niemcami)
    • 4eme Corps Cheval – w tej jednostce użytych miało być tak samo 2700 czołgów SOMUA S-35, ale czołgi B1-Bis miały być tutaj zastąpione działami szturmowymi wyposażonymi w działo o kalibrze 75mm – ACL 135, których w całej armii miało być łącznie 396 sztuk (po 33 na każdą dywizję). Rozwój tej gałęzi pojazdów bazował na raportach francuskiego wywiadu, który donosił o niezliczonych wręcz ilościach czołgów w armii radzieckiej. Pojawiła się także informacja o numerze "18-880", w której donoszono o istnieniu czołgu, którego masa przekraczała 50 ton, zaś dowództwo radzieckie planowało uzbroić ten pojazd w haubicę kalibru 152mm. Znany we Francji pod kryptonimem "Aurora" pojazd miał stać się głównym celem dla ACL 135, stąd też uzbrojenie ich w działo o kalibrze 75mm, którego zadaniem miało być także niszczenie betonowych fortyfikacji.
    • 5eme Corps Cheval – składająca się z dwunastu dywizji, w skład których wchodziło łącznie 3624 czołgi lekkie typu Hotchkiss H-39 (w każdej dywizji 302 czołgi), oraz w każdej dywizji batalion inżynieryjno-saperski z jednym, bądź trzema mostami towarzyszącymi SOMUA Coder.

    [​IMG]

    [video=youtube;4X00brr3XD4]http://www.youtube.com/watch?v=4X00brr3XD4[/video]
    Prezentacja i pokaz możliwości czołgu B1-Bis

    Oczywiście tak wielkie zlecenie nie mogło być wykonane przez jedno przedsiębiorstwo. Stąd też stworzenie spółki kontrolowanej w 46% przez Renault, w 38% przez Schneidera i w 16% przez FAMH (Forges et Aciéries de la Marine et d'Homécourt, szerzej znane pod nazwą "Saint Chamond"). Te trzy firmy połączyły swe wysiłki, celem stworzenia nowych podstaw dla francuskiej armii. Owszem, liczył się dla nich przede wszystkim zysk pieniężny, ale jednak możliwość wzięcia udziału w tym wydarzeniu miała niebagatelne znaczenie dla pozycji tych przedsiębiorstw we Francji. Koniec końców produkcja ruszyła pełną parą na początku sierpnia 1940 roku. We wrześniu 1941 roku zakończono formowanie 2eme Corps Cheval, stacjonującego w okolicach Brestu. Od tamtego czasu produkcja skupiała się już wyłącznie na 5400 S-35, 612 B1-Bis, 396 ACL 135, 3624 Hotchkissach H-39 i niezliczonej ilości sprzętu dla inżynierów.

    [​IMG] [​IMG]
    SOMUA S-35, Char B1-Bis "Beni Snassen",
    [​IMG] [​IMG]
    Hotchkiss H-39, ACL 135...
    [​IMG]
    ...i SOMUA Coder
    [HR][/HR]
    - w tym roku nie będzie więcej odcinków. zawieszam AARa aż do 2013 ;)
    - miłego czytania.
     
  18. Basileios

    Basileios Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [​IMG] Tout est foutu! [​IMG]

    Noc była nieprzenikniona, choć oko wykol. Księżyc zasłonięty do szczętu ciężkimi chmurami nie miał możliwości oświetlenia choćby skrawka ziemi, ani szumiącego gdzieś w oddali morza. Po czwartej godzinie monotonnego, ciągłe szumu narastał on już do rangi wycia, które ogłuszało i pozbawiało orientacji. Mimo to siedzący tuż nad słynnymi białymi klifami Albionu oficer, tym razem w cywilu, nie odczuwał zmęczenia, znużenia, ani frustracji. Wiedział doskonale jakie jest jego zadanie – nie miał jedynie pewności co do zamiarów swojego przyszłego rozmówcy. Z każdą upływającą minutą zmniejszały się także szanse na polubowne załatwienie sporu, jakim połączone zostały MI6 i Deuxieme Bureau. Gdy wybiła równo szósta godzina ten sam oficer, który nasłuchiwał cały czas szumu fal zerwał się ze swego miejsca, roztarł kolana i spokojnym krokiem udał się do zaparkowanego raptem kilometr dalej samochodu. Równie spokojnie odpalił silnik i nie niepokojony udał się do Londynu. Tam też czekał na niego S.P. James, szef MI6, z gotowym już mikrofonem, ołówkiem i kartkami papieru, aby odebrać od swojego podwładnego raport. Gdy tylko dowiedział się, że nie nawiązano kontaktu z francuskim agentem postawiono wszystkie służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze na równe nogi. Sprawa zaczęła nabierać coraz szybszego rozpędu. Prawdopodobnie przebywający przez ostatni rok w Hong Kongu i na Cejlonie członek DB (a zarazem podwójny agent pracujący dla Wielkiej Brytanii) zmierzał właśnie do Paryża, donosząc o sukcesie misternie utkanego planu kompromitacji MI6 i dostarczenia do „dwójki” masy informacji nt. Royal Navy i RAFu (tak w Azji, jak i w Europie), a także odnośnie organizacji pracy armii i wywiadu na terenach kolonialnych i półkolonialnych (takich jak Indie). Informacje te mogły być bezcenne w wyniku ewentualnego konfliktu, który teraz stał się niemal pewny.

    [​IMG]
    Rene Bousquet, wielki wygrany "Afery Lydd"

    Pomiędzy Francją, a Wielką Brytanią od połowy 1940 roku rósł spór o wpływy na kontynencie. Rzeczywista dominacja Francji nad Niemcami i zawoalowana nad Włochami, Polską i Bałkanami, a także graniczne starcia pomiędzy siłami Węgier i Jugosławii (oraz zmuszenie tej drugiej do zwrócenia Pecsu na rzecz Węgier) coraz mocniej zaostrzały sytuację. Siły brytyjskie symbolicznie wysunęły z pochwy miecz pod koniec roku 1940 oficjalnie przyjmując Jugosławię do The Commonwealth. Sytuacja wydawać by się mogło kuriozalna, tak też odbierana była w społeczeństwie brytyjskim. Jednak w ten sposób oficjalnie roztoczono parasol ochronny nad młodą, rozsadzaną nacjonalizmami republiką. Proponowano nawet, dawnym sposobem, poprzysiąc małżeństwo następczyni tronu brytyjskiego Elżbiety i infanta jugosłowiańskiego Piotra. Z tego zamysłu jednak wycofano się, pozostawiając w przyszłości Elżbiecie wolną rękę w wyborze męża. Jednocześnie na Jugosławię naciskały rządy Albanii (mającej ówcześnie raczej wyimaginowane, po serbskiej akcji kolonizacyjnej, acz wciąż odnawiane pretensje terytorialne do Kosowa), Włoch (domagające się „zwrotu” wybrzeży Adriatyku wraz z całym półwyspem istryjskim), Węgier (z planami odbudowy Korony św. Stefana, tj. przejęcia kontroli nad całą Chorwacją) i Bułgarii (z planami aneksji Macedonii). Stąd też wyjątkowo ofensywne i twarde stanowisko Wielkiej Brytanii, która broniła swoich ostatnich punktów zaczepienia na kontynencie przed ekspansją ideologiczną i terytorialną Francji i jej sojuszników. Oliwy do ognia dolały dwa następujące po sobie wydarzenia, tj. zestrzelenie brytyjskiego samolotu pocztowego, który w złej pogodzie wleciał we francuską strefę powietrzną podczas rutynowego rejsu z Gibraltaru do Egiptu, oraz omyłkowe ostrzelanie brytyjskiego okrętu HMS Hood przez francuski pancernik „Diderot”. Co prawda ogień wstrzymano dość szybko, orientując się w krytycznej pomyłce, to jednak na pokładzie HMS Hood zarejestrowano pewne zniszczenia, zaś w trakcie tego wydarzenia zaginęło dwóch marynarzy, którzy prawdopodobnie wpadli do wody. Stąd też rok 1942 zapowiadał się wyjątkowo ciężko dla francuskiej dyplomacji, która stawiała sobie za zadanie przede wszystkim zakonserwowanie porządku ustalonego w ramach traktatu pokojowego po zlikwidowaniu nazistowskiego reżimu w Niemczech.

    [​IMG]
    Pawle Karadziordziewić, najbliższy sojusznik Wielkiej Brytanii w Europie

    [​IMG]
    HMS Hood, największa pomyłka Marine Nationale od wielu lat

    Ostatecznie nie czekając na ustalenia dyplomatów sztab główny wydał rozkaz, aby obsadzić północne wybrzeża niemal siedmioma setkami tysięcy żołnierzy, zaś siły stacjonujące w Niemczech wzmocnić do niemal trzystu tysięcy żołnierzy. Ostatecznie iskrą zapalną było styczniowe „wystrychnięcie na dudka” jednego wywiadu przez drugi, gdy jeden z francuskich agentów zbiegł z Wysp donosząc w Paryżu o wszystkim, czego się dowiedział. Infiltracja brytyjskich sił wojskowych sięgała najwyższych szczebli, zaś poszczególne jednostki były wręcz przegniłe na wylot francuskimi wywiadowcami. Ostatecznie sprawa miała rozwiązać się 22 lutego, gdyż tydzień wcześniej, tj. 15.II.1942 francuski ambasador w Londynie, Xavier Dufoun-Pinon dostarczył brytyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych ultimatum, w którym Francja wzywała swego sąsiada zza kanału La Manche, aby wycofała się z kontroli wywiadowczej na terenie Jugosławii, a brytyjskie wojska opuściły ten kraj.

    [​IMG] [​IMG]
    Minister Spraw Zagr. Zjednoczonego Królestwa sir John Simon i ambasador francuski Xavier Dufoun-Pinon

    Jeszcze we wrześniu 1941 roku polskie gazety doniosły o wydarzeniach na granicy ze Związkiem Radzieckim, gdy w miejscowości Raków doszło do rozbrojenia czterech sowieckich żołnierzy, którzy „przypadkiem” znaleźli się po polskiej stronie. Po kilkunastu godzinach nerwowej przepychanki w ambasadach nadeszła z Warszawy (głównie pod naciskiem Paryża, który nie był gotowy na jakikolwiek zatarg z Moskwą) informacja, aby całą trójkę (jeden z żołnierzy zawczasu uciekł z konwoju policji) odstawić na przejście graniczne, by mogły się nimi zająć macierzyste siły. Spotkanie polskich żołnierzy (bardziej nawet milicjantów) z członkami NKWD stało się sprawą symboliczną, wielokrotnie omawianą w prasie i na salonach. Niektórzy wieszczyli z tego rychłe spotkanie w „tym samym gronie”, gdy to jednak NKWD wyjdzie naprzeciw członkom KOP-u, a nie odwrotnie. I bynajmniej nie po to, aby odebrać co ich. Wyposażenie i strój żołnierzy radzieckich stały się podmiotem pracy polskiej (a potem także i francuskiej) „dwójeczki”, która wnikliwie przejrzała w czym na tamten moment chodzili żołnierze ZSRR, a także co pozwalano im nosić ze sobą. Agenci polscy dość szybko zrozumieli, że szykuje się, tu cytat z raportu, „niezłe bagno”. Dotychczas wszelkie raporty z terenów nadgranicznych mówiły o brudnych, podartych mundurach, zardzewiałych karabinach i cienkich, słabych butach. Tymczasem zatrzymani pod Rakowem członkowie ACz. dysponowali porządną bronią, nowymi, świeżymi mundurami, obuci zaś byli w solidne, skórzane buty. W ich torbach zaś znajdowały się dokładne mapy całej okolicy, a także pokaźne racje żywnościowe. Informacja ta jednak utknęła gdzieś po drodze do Warszawy, najwyraźniej pod czujnym okiem jednego z rejonowych „dyrektorów”, który stwierdził najwyraźniej, że cała ta argumentacja to bujda na resorach, która nie ma sensu, ani racji bytu. Zaś zawracanie głowy wyższemu kierownictwu Oddziału II Sztabu Generalnego WP takimi bzdetami zostanie co najwyżej potraktowane jako indolencja i ukarane. Zaś wywiad francuski po analizie zgromadzonych na miejscu materiałów nie zrozumiał powagi sytuacji, przez co życie w obydwu krajach toczyło się sprawnie i powoli.

    [​IMG]

    Tymczasem w ostatnich dniach lutego 1942 roku na nowo wybudowanym poligonie w okolicach Vichy rozpoczęto formowanie 1ere Division Cuirasee. Ostatnia partia czołgów B1-bis nadjechała tu wprost z zakładów Saint Chamond, gdzie uzbrajano je w działa 75mm zamontowane w kadłubie, oraz doposażano pojazdy te w elementy elektroniczne, takie jak radio ER51. Oficjalnie rozpoczęto szkolenie załóg i rozmieszczono sztab całej (póki co składającej się z jednej dywizji...) armii w Arroness. Głównym dowódcą tego związku został mianowany generał Chabert. Jednocześnie duża część przemysłu ciężkiego w kraju w dalszym ciągu ciężko pracowała, aby zrealizować rządowe zamówienie na niezliczoną wręcz ilość sprzętu dla armii. Pewnym problemem w tych warunkach okazało się nadchodzące kolejne zlecenie, na nową broń ręczną dla piechoty. W ramach tego zadania poczciwe, acz wysłużone i odstające już lekko od normy karabiny MAS 38 zastąpione zostać miały przez nowy rodzaj broni strzeleckiej, na które zamówienie złożono ostatecznie w tym samym ośrodku, który opracował i zajmował się produkcją MASów 38. Rozpoczęcia procesu przezbrajania piechoty (a także „przebierania” ją w nowy wzór mundurów) spodziewano się w kwietniu 1942 roku. W tym samym czasie jeden z departamentów zakładów SOMUA pracował nad kolejnymi ulepszeniami dla piechoty zmotoryzowanej, której liczebność w armii francuskiej do roku 1945 miała się podwoić (z obecnych 12 do 24 dywizji).

    [​IMG] [​IMG]
    Francuscy pancerniacy przy B1 o nazwie własnej "Cambrai"

    W tym samym czasie pojawiły się w paryskiej prasie zarzuty, jakoby ekspansjonistyczna polityka rządu de Tassigny'ego pożerała większość budżetu państwowego, co jednak było nieprawdą. Po kilku tygodniach następujących ataków minister gospodarki i finansów Jacques Guillebon dostał sugestię, aby przedstawić w prasie wyliczenia co do udziału przemysłu zbrojeniowego w ogólnych wydatkach rządu. Okazało się, że od roku 1935 (w roku 1934 wojna domowa dokonała spustoszenia w księgowości państwowej) wydatki rządu znajdują się na stałej stopie około siedmiu procent PKB, osiągając najniższą wartość 6.2% w roku 1938, zaś w roku 1941 (z powodu trwania wojny z Niemcami) wzrosły do 7.5%. Planowane było jednak ich zwiększenie do roku 1945 do około dziewięciu-dziesięciu procent. Dodatkowo dalsze dwa-trzy procenty (o czym opinia publiczna nie została, naturalnie, poinformowana) pochłaniał program SARACENAS-1, co miało także zostać zwiększone do sześciu procent w roku 1943 i utrzymywać się przez kilka najbliższych lat.

    W obliczu zaś coraz bardziej napiętych stosunków z Wielką Brytanią, z wyżej wspomnianych już powodów, a także zarzucenia przez Francję sojuszu w roku 1934 sztab generalny w Paryżu szykować zaczął się do wojny ze swoim „zamorskim” sąsiadem. Od późnej jesieni roku 1941 do Normandii, Pikardii i Pas-de-Calais ściągać zaczęto główne siły francuskie w postaci blisko siedemdziesięciu dywizji, w tym niedawno utworzonej armii zmotoryzowanej. Głównym konstruktorem ataku był marszałek Georges wespół z admirałem Darlanem i generałem du Picq. Pierwszą fazą uderzenia miało być wylądowanie osiemnastu dywizji piechoty na całym południowym wybrzeżu Anglii, od Dover aż po Land's End. Po zajęciu stałych pozycji do akcji wejść miały wojska drugiej fali, a także cała siła Marine Nationale, która w tym momencie musiałaby już zapewne walczyć z kwiatem Royal Navy. Drugie uderzenie polegać miało na wyładowaniu dwudziestu czterech dywizji piechoty – odpowiednio po dwanaście jednostek pod Manchesterem i pod Lincoln. Po zajęciu tych pozycji wojska z południa i północy Anglii miałyby rozpocząć zacieśnianie przestrzeni dla wojska brytyjskiego. Jednocześnie spodziewano się wysadzić desant piechoty motoryzowanej pod Aberdeen i pomocnicze uderzenie piechoty pod dowództwem samego marszałka Georgesa pod Norwich, z zamiarem natychmiastowego zajęcia Londynu. Plan „Lance” zatwierdzony został ostatecznie 3.I.1942 z zamiarem rozpoczęcia wykonania 22.III.1942. Po zajęciu Wysp Brytyjskich spodziewano się paraliżu administracji i wojska kolonijnego, ewentualnie szybkiej likwidacji bardziej zdeterminowanych do stawiania oporu jednostek, królem zaś zostać miał Albert Bawarski, syn Ruperta, wysuwanego przez jakobitów jako legalny król Anglii i Szkocji. Planowano przeprowadzić koronację z pominięciem jego ojca, któremu zgodnie z prawem należałby się tron. Ze względu, jednak, na jego działalność w I Wojnie Światowej, gdzie Rupert dowodził niemieckimi siłami walczącymi przeciwko Francji odmówiono mu wsparcia w bezpośrednim dążeniu do tronu. Dopiero Albert miał być tym, który nie nosił na sobie jarzma współpracy z siłami przeciwnymi Francji, a jednocześnie był odpowiednio młodszy i mniej doświadczony, więc Paryżowi łatwiej byłoby nim sterować. Podkreślić należy jednak, że nie planowano uzależniać Wielkiej Brytanii od Francji, a jedynie przejąć po niej znaczną część kolonii (posiadłości w Afryce zachodniej, Indie, Birma i Malezja, zaś Włochom przypaść miały Somali Brytyjskie, Sudan, Egipt i prawdopodobnie Tanganika) i zasugerować sojusz, na partnerskiej stopie. Jak już zostało wspomniane – przygotowania do wojny trwały od listopada 1941 roku, pod koniec lutego rozpoczęto mobilizację generalną francuskiego wojska, a wszystkie linie kolejowe kraju zostały zapchane sprzętem i materiałami dla żołnierzy, którzy masowo zaczęli pojawiać się na północy kraju. Na niemieckim wybrzeżu Morza Północnego pojawiło się sześć dywizji francuskich, mających bronić tych ziem przed ewentualnym brytyjskim desantem. Jedynym realnym problemem mogły okazać się rządy państw Commonwealthu, zwłaszcza Australii, Kanady i autonomicznych Indii dysponujące nieograniczonymi wręcz zasobami ludnościowymi w razie wkroczenia wojsk francuskich na stopie wojennej do tego kraju. Neutralizacją Jugosławii zająć się miały wojska włoskie, węgierskie i greckie.

    [​IMG]
    Włoski M14/41 w Afryce Północnej

    [​IMG]


    (...) i dlatego właśnie uznałem, że dzień 22.III jest dniem najważniejszym, jeżeli chodzi o kolejną szansę dla rewolucji. Jest to dzień, gdy dwa kraje, Francja i Wielka Brytania – dwa kraje o tak odmiennych ustrojach, acz obydwa równie nam wrogie upadną na kolana pod naszymi ciosami, oślepną od blasku ognia rewolucji, którym będziemy świecić im w okna i nie cofniemy się przed niczym, co może nas zaprowadzić do wyzwolenia świata spod jarzma kapitalistycznej okupacji. Działamy tak tylko dlatego, że jakiekolwiek opóźnienia w tej sytuacji zagrozić mogą szansom na realizację idei światowej rewolucji. Byłby to już trzeci raz, gdy ten pomysł upadłby o krok od jego realizacji. Dlatego musimy być zwarci, silni, gotowi i nawrócić lud, zniszczyć burżuazyjny ucisk, zlikwidować reakcyjny skansen Europy...
    Tajne przemówienie Józefa Stalina podczas spotkania z najwyższym dowództwem, 8.I.1942​

    [​IMG]

    Problemem dla wojska radzieckiego okazało się to, że wywiad źle przewidział datę rozpoczęcia francuskiego ataku na Wielką Brytanię. Dzień „M” wyznaczono na 22.III.1942, spodziewając się rozpoczęcia wojny na zachodzie 21.III. Ostatecznie, jak już wiemy, plan „Lance” miał rozpocząć się właśnie w nocy z 22/23.III.1942. Wojska radzieckie rozpoczęły frontalny atak na siły polskie bez upewnienia wywiadu, że atak francuski rozpoczął się. Dzięki temu udało się zachować w Europie jeden front, w którym przeciwko Związkowi Radzieckiemu stanęła Francja i wszyscy jej sojusznicy, zaś do wojny wciągnięte zostały też pomniejsze kraje jak Finlandia czy Rumunia. Koniec końców los Europy zawisł na włosku, gdyż raporty „Deuxieme Bureau” sugerowały liczebność Armii Czerwonej na 7.5 miliona żołnierzy (770 dywizji), w tym około pięćdziesiąt tysięcy czołgów w różnego rodzaju jednostkach. Osobnymi raportami ujęte były siły powietrzne i morskie. Te pierwsze także przytłaczały liczebnością, zaś te drugie w żadnym razie nie mogły mieć decydującego wpływu na wydarzenia.

    [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]
    Odpowiednio - wycofujący się żołnierze polscy, radzieckie SU-76 w Karpatach i BT-2 w jednym z białoruskich miasteczek
    [HR][/HR]
    - sup?
    - it's done. enjoy.
    - paskudne, wiem. lepszego nie umiałem wymyślić. może jeszcze w marcu pierwsze miesiące wojny z ZSRR.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie