"Oko tygrysa" Siam AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Sebastianus1994, 5 Sierpień 2009.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Rozdział I - „Ojczyzna”

    [​IMG]

    Król dopił kawę, usiadł wygodnie. Na chwilę położył nogi na stole, zreflektował się, opuścił je. Do kajuty wszedł sługa. Pochylił się nisko, nie patrząc w oczy władcy rzekł:
    -Królu, dopłynęliśmy. Ludność Bangkoku zebrała się przed trapem…
    -Więc dobrze – Rama VIII spojrzał smutno na pustą filiżankę po kawie, sięgnął po ciastko. Ugryzł, pokiwał głową. Takie ciastka były tylko w Tajlandii. Następnie machnął dłonią w kierunku towarzyszącego sekretarza i gwardzistów. Wstał, wraz z całą służbą wyszedł.
    Patrząc na zabudowania miasta westchnął:
    -Mój kraj…

    [​IMG]


    *

    Pomachał ręką do tłumu zebranego koło portu, zaczął mówić:
    -Witajcie Rodacy! – odczekał chwilę, słysząc aplauz kontynuował- My, naród Tajski, mamy teraz swój czas. Nieuchronnie nadchodzi rozkwit naszego państwa. Musimy tylko oczyścić nasze szeregi ze zdrajców i szumowin. Świat pozna naszą potęgę. Niech żyje Tajlandia!!!
    Lud się cieszył, nie wiedząc nawet czemu. Politycy niepewnie spoglądali to na władcę to na tłum, niepewni, czy słowa Króla nie były skierowane przeciw nim. Rama VIII widząc to uśmiechnął się. Nic się nie zmieniło.


    *

    Kilka godzin później…

    [​IMG]

    Phot wstał jak pierwszy, za nim reszta ministrów. Spojrzał niepewnie na władcę, jego twarz wykrzywił grymas zdziwienia.
    -Jesteśmy zaszczyceni Odwiedzinami Waszej Wysokości… Czemu zawdzięczamy tą niespodziewaną wizytę?

    [​IMG]

    -Nie wiecie? –Król udał zadziwienie – Przypomnę wam: Jestem Władcą. Mam nie mieszać się do spraw państwa? Chyba nie sądzicie…
    -Co też Wasza Wysokość mówi? – przerwał Phanomyong – Nie zamierzaliśmy zajmować czasu Władcy Thaiów tak przyziemnymi sprawami… My zamierzamy omawiać zagadnienia, które są zbyt małe dla Waszej Wysokości. Skąd takie dziwne przypuszczenia?
    -Zamilcz. – Władcy zacisnął energicznie ręce – Zamilcz! Pozycja społeczna twojej rodziny nie zapewniła ci widać ani szacunku dla mnie, ani rozumu!
    -Wasza wysokość – próbował uspokoić Phot – Nie możemy martwić się takimi drobiazgami, jak słowa Phanomyonga. Sądzę, że dobrze było by przejść do omówienia najistotniejszych spraw…
    Rama VIII kiwnął przytakująco głową.
    -Pierwszą sprawą jest propozycja Luanga dotycząca przeznaczenia dodatkowych funduszy dla rozwoju armii.
    -Tak, potrzebujemy nowych żołnierzy. Stan jednostek jest tragiczny. Przestarzały sprzęt, czasem jego zupełny brak, nie doszkoleni oficerowie, jednostki z małą ilością szeregowych…
    -Zgadzam się. Panowie, nie mają nic przeciw? – Król pytająco spojrzał po zebranych. Luang uśmiechnął się kącikiem ust w kierunku władcy. Pridi poczerwieniał, wysapał:
    - Królu… jak można w taki sposób podchodzić do sprawy…
    - Żałosne. Po co Mi ten przeżytek?!
    Ministrowie z otwartymi ze zdziwienia ustami przypatrywali się władcy. Tylko Luang z drwiącym uśmieszkiem przypatrywał się Pridi’emu.

    *

    Phinihan i Krita skończyli pracę na polu. Utytłani w błocie zmierzali do domów. Ich rodziny już czekały z kolacją. Przyjaciół minęła w pędzie ciężarówka wojskowa, w środku siedziała grupa żołnierzy paląc i odpoczywając. Krit patrzał na nią długo.
    - Sarawong mówił, że ci z Bangkoku coś szykują.
    Phinihan spojrzał na Krita pytająco.
    -Wiem, że to pijak, Ale naprawdę coś się dzieję. Ale naszej sytuacji i tak nic nie zmieni. Zabierają tyle ryżu, że ledwo dla nas starcza. Sarawong mówił, że król wrócił. Pridi się wściekł.
    -Skoro dostaliśmy powiadomienie o wstąpieniu do wojska… - kontynuował - Gdyby nie to, moglibyśmy pracować jeszcze jakiś miesiąc. A tak, musieliśmy się śpieszyć, i ledwo zdążyliśmy z polem. Jutro po nas przyjadą. Dobrze, że mój brat nie idzie do wojska. Przynajmniej matka sama nie będzie.
    Phinihan wzruszył ramionami. Byli już przed domami. Pożegnali się, weszli do rodzinnych chat.
    Krit usiadł zbudzony. Nie była to wina małej ilości jedzenia na kolacji. Drzwi skrzypiały. Ale to też nie był powód. Powodem był odgłos hamującego silnika kilkadziesiąt metrów dalej. I mlaskanie butów w błocie. Krit nie był pewien, ale od strony chaty Phinihan dobiegały jakieś głosy. Wstał, wziął torbę, zapakował jeszcze naszykowane przez matkę jedzenie. Będąc pewnym, że zabrał już wszystko co potrzebne, usiadł. Ciszę tajlandzkiego poranka przerwało pukanie.
    Gdy stał już przed domem, podszedł do niego oficer, zmierzył go wzrokiem, wskazał szablą.
    -Ty! Jesteś gotowy?- Krit pokazał mu torbę, potakująco kiwnął głową.
    Jeden żołnierz podszedł, kazał mu się przygotować do wyjścia. Krit ściszonym głosem spytał o co dokładnie chodzi i czemu o tak wczesnej porze po niego przyjechano. Żołnierz przyjrzał mu się badawczo, odrzekł:
    -Idziesz do wojska, synu do uzupełnienia królewskiej armii – powiedział. – na mięso armatnie. – dodał i zaśmiał się gromko.
    Punktualnie dwie godziny później pod dom podjechała ciężarówka, Krit chwycił się wyciągniętych do niego rąk znajomków ze wsi i okolicy, wskoczył do ciężarówki.

    [​IMG]

    *



    Pridi gwałtownie usiadł. Jego rozedrgane ręce dobitnie świadczyły o nastroju. Sutabuhr wolał nie przerywać pierwszy niezręcznej ciszy. Koło Pridiego, przy jego obecnym nastroju popisywanie się wątpliwą inteligencją nie było bezpieczne.
    -Zniszczę tego bachora… Takie upokorzenie… Wyszedłem przy wszystkich na głupca. A ta menda Luang się cieszył!
    -Armia jest za nim i za Luangiem… - zaryzykował stwierdzenie Stabuhr.
    -Czy mówię o przewrocie?! Wiem, że tak nic nie zdziałamy przygłupie…
    -Co robić? Może ulegnijmy? Król nadal potrzebuje wsparcia.
    -Nie… Pamiętasz tego… Nai-Thima?
    Sutabuhr zakrztusił się. Charczał przez chwilę, złapał oddech.
    -GO? To przecież zawodowy morderca. Złapali go tuż przed granicą. Siedzi gdzieś na południu… W Singorze jeśli pamięć mnie nie myli. Powieszą go za dwa tygodnie.
    -Nie można do tego dopuścić! Umożliwimy mu ucieczkę z więzienia… W zamian za małą przysługę… - Sutabuhr spojrzał na swojego Pana nie rozumiejąc jago zamiarów. Pridi krzyknął - Niech Nai-Thim zabije króla!!!


    Koniec rozdziału I

    To mój pierwszy AAR, poproszę o wyrozumiałość, komentarze, rady i wskazówki ;)
     
  2. Dzięki wszystkim za informacje dotyczące Tajlandii i "problemu" królów:) Odcinek dzisiaj, lub jutro.

    ---------- Post dodany o 13:08 ----------Poprzedni post został napisany o 12:11 ----------

    Rozdział II
    „My, Tajowie”


    [​IMG]

    Nang-Klao Nitaya nie miał tego dnia szczęścia. Jak zwykle kiedy miał pecha, ktoś inny farta. Jego żona zmarła trzy lata temu, a teraz powtórnie przeżywał załamanie spowodowane śmiercią ukochanej. Córka wychodziła, rzadko wracała do domu, tracił z nią kontakt. Miał ****ianą pracę jako klawisz w więzieniu. I do tego szef jak zwykle wymyślił mu zadanie: zrobić dodatkowy marsz przez bloki. Tak, dla pewności, czy się nie nudzi i czy nie za dobrze mu w pracy.
    Przeklął, spróbował jeszcze raz zapalić latarkę. Nie było wątpliwości – zepsuła się. Mógł wziąć lampę. Ale nie było za wiele latarek w więzieniu, były one niewyobrażalnie drogie, więc wolał podrzucić zepsutą do magazynu, aby wina nie spadła na niego. „W końcu mogę iść po ciemku.” – pomyślał. Przeszedł przez blok 4. Inni klawisze kłaniali mu się, z kilkoma zaprzyjaźnionymi zamienił kilka słów. Przed nim widniał blok N.
    -„Blok śmierci. Czemu musi się aż tak wyróżniać?” – pomyślał.
    Wszedł po schodkach, otworzył drzwi. Zaswędziała go szyja w okolicy krtani. Zdenerwowany podrapał się. Zajrzał do pokoju klawisza. Suphayok, „Psychol” – nienormalny, sadystyczny, niczym nie wyróżniający się od mieszkańców bloku śmierci typ spał smacznie.
    Nang-Klao Nitaya wolał go nie budzić. Przeszedł dalej, Był już w połowie korytarza, gdy usłyszał szept. Zaniepokojony wyjął drewniany kij dla nie rozumiejących słowa „cisza” więźniów. Podszedł bliżej. Szyja swędziała wściekle. Nagle zauważył jakiś cień przed kratą. Podbiegł szybko. Za późno zauważył, że jedna cela była otwarta. Za późno zauważył, że umykający cień nie był jedyny. I, że ten drugi, za jego plecami, ma nóż. Ostrze gładko wbiło się w szyję, w okolicy krtani.

    *

    Rama VIII jadł. Władca połknął ostatni kąsek, popił winem. Spojrzał badawczo na Luanga.
    -Po co przyszedłeś? Bo powód, bym nie musiał jeść samotnie, jakoś do mnie nie przemawia.
    -Chciałbym poinformować Waszą Wysokość, na temat naszych sił. Sądzę, że te informację będą potrzebne do wcielenia w życie… planów na przyszłość.
    -Tak? Mów.
    -Najpierw chciałbym powiadomić Waszą Wysokość o niemożliwości działania na szeroką skalę z powodu… małej liczebności naszej armii. Posiadamy zaledwie 20000 żołnierzy i policjantów w siłach lądowych. A flota jest bardzo przestarzała, podobnie lotnictwo, wyposażone głównie w myśliwce Kawasaki Ki-10, a dywizjon bombowy – no cóż, jest zlepkiem przeróżnych bombowców z zagranicy . Do tego jeszcze mamy braki w ludziach w obydwu eskadrach. Zgodnie z Pana rozkazem, wybraliśmy wiernych dowódców we wszystkich jednostkach, jednak obecnie, z powodu napływu rekrutów, nie możemy pozwolić sobie na dezorganizację, wynikającą z rozdzielenia Armii Królewskiej.
    -Trzeba więc zaczekać. Dziękuję za raport.
    -Mam odejść?
    -Tak, do widzenia.

    [​IMG]

    *

    Krit kończył ubierać mundur. Phinihan stał już gotowy kilka metrów dalej. Krit poprawił jeszcze czapkę, pas.
     Do sali wszedł kapitan Chula, przyjrzał im się badawczo.
    -Wstawać, pierwsza kompania do jasnej cholery! Wychodzić! Do sierżanta - marsz!
    Żołnierze wyszli, kapitan tylko rzucił okiem na salę, dołączył do oddziału. Sierżant ustawił ich dwuszeregiem, kapitan podszedł, pokiwał głową, stanął przed żołnierzami.
    Naprzeciw nich ustawiła się dziewiąta kompania. Phinihan zdziwiony, że nie idą jak wczoraj na strzelanie, zapytał się sierżanta, co się dzieje. Sierżant spojrzał na niego badawczo
    -Przyjeżdża jakaś gruba ryba.
    -Po co?
    -Eh… Na wizytę oddziału oczywiście.
    Kapitan obrócił się, nakazał ciszę. Po chwili między obie kompanie wmaszerował wysoki mężczyzna w eleganckim mundurze eskortowany przez grupkę sekretarzy.
    -Phibun… Nie do wiary. – mruknął sierżant.
    Orkiestra zagrała fragment hymnu. Żołnierze dumnie stanęli na baczność.

    Prathet Thai Ruam Lueat Nua Chat Chua Thai,
    Pen Pracha Rat, Phathai Khong Thai Thuk Suan,
    Yu Damrong Khong Wai Dai Thang Muan,
    Duai Thai Luan Mai, Rak Samak Khi,
    Thai Ni Rak Sa-ngop, Tae Thueng Rop Mai Khlat,
    Ekkarat Cha Mai Hai Khrai Khom Khi,
    Sala Lueat Thuk Yat Pen Chat Phli,
    Thaloeng Prathet Chat Thai Thawi Michai Cha-yo.

    Koło nogi Krita przebiegła jaszczurka. Nawet nie drgnął. Hymn się skończył, kapitanowie podeszli do Phibuna, złożyli raport. Ten uśmiechnął się, kiwnął głową, coś powiedział. Kapitanowie ustawili się obok niego.
    Głównodowodzący ustawił się przed kompanią Krita, przywitał się, zażartował.
    Żołnierze posłusznie zarechotali z idiotycznego żartu Luanga. Ten obrócił się do dziewiątej kompani. Przez chwilę przypatrywał się im. Krit zauważył, że kapitan dziewiątej drżał przestraszony ciszą. Luang rozwiał jego strach mówiąc:
    -Pięknie, pięknie. Jestem pod wrażeniem. Zostałbym jeszcze, ale czas nagli.
    -Dziękujemy za wizytę. – odpowiedział Chula. – Mamy nadzieję, że zawita pan jeszcze do naszej jednostki.
    -Na pewno. Żegnam.

    [​IMG]

    *
    Wongsa pochodził z Bangkoku. Tu się urodził, wychował. A teraz był w jakiś koszarach niedaleko lotniska. Po dwóch tygodniach od decyzji o poprawie stanu armii, gdy siły lądowe uporały się już w dużej części z zadaniem, i wszystkie oddziały były uzupełnione, lotnictwo nadal przedstawiało się katastrofalnie. Trudno było małej szkole lotniczej, wybudowanej koło lotniska, nadążyć z uzupełnieniem eskadr. Wongs miał dobry wzrok, był szczupły. Trafił więc do eskadry myśliwców. Pierwszy lot, wraz z nauczycielem, już po nauce teorii, odbył na dziwnym, starym samolocie. Nie był jeszcze w pełni pilotem, ale pewnego dnia, gdy fotograf króla przyjechał robić zdjęcia, dowódca kazał mu założyć mundur, usiąść się w kabinie pilota na tylnym miejscu, spojrzeć na fotografa. Dowódca usadowił się z przodu, Ting z obsługi stanął lekko za samolotem. Fotograf przyjrzał im się, pokręcił głową, kazał Tingowi stanąć przed samolotem, oprzeć się na nim. Podszedł do aparatu, uśmiechnął się. Pstryknął zdjęcie.

    [​IMG]

    *

    Rama VIII czytał właśnie „Głos Tajlandii”. Jego radosny nastrój Phibun poznał po uśmieszku i machaniu nogami na tronie. Król przeczytał ostatnią stronę, odłożył gazetę, spojrzał na Głównodowodzącego armii.
    -Tak, Phibun, jest dobrze. Twój dzisiejszy raport o uzupełnieniach, meldunek i zdjęcia od dowództwa sił powietrznych są zadowalające. Jedynie brak postępów w dywizji policji w mojej stolicy mnie zdumiewa. Czy nie przydzielono mu ludzi?
    -Eee… Postanowiłem że na początku lepiej wzmocnić samą armię i lotnictwo. Policję w swoim czasie Wasza Wysokość.
    -Niech będzie. Odnośnie armii, sądzę, że teraz nie będzie już żadnych trudności w utworzeniu Południowego Korpusu przydzielając do niego na początek 2 Dyw. Piechoty.
    -Tak, oczywiście, gen. Shilalong obejmie nad korpusem dowództwo jeszcze dziś. Zgodnie z wcześniejszymi rozkazami Waszej Wysokości, rozmieści się w Singorze do 3 lutego.
    -To dobrze. Nie śpieszy nam się. Zgodnie z propozycją Phota, zawarliśmy korzystne umowy z Chinami i Turcją. Twoje oddziały lądowe, armia i lotnictwo nie będą narzekać na brak paliwa, a fabryki na brak węgla. Co najważniejsze, zapewni nam to większą niezależność od… obcych mocarstw. – Król z zauważalną złością i nienawiścią wymówił dwa ostatnie słowa.

    [​IMG]

    – Tym bardziej jest to ważne teraz, gdy Francuzi zmienili ostatecznie armię na zawodową, a Japonia wydarła Mandżukuo Xilinhot… Wszystkie gazety się o tym rozpisują.

    Koniec Odcinka II

    AAR zamknięty i wyczyszczony. Gdy powróci wena, kontaktować się z funkcyjnymi działu.
    Biedrona
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie