Opowieść Finiana Couslanda.

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez finker, 7 Wrzesień 2012.

  1. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Witam
    Nie wiem czy to się uda. Nie widziałem wcześniej nigdy AARa z gry RPG. Ale coś mi mówi, że sprawi mi dużo frajdy granie w RPGa i pisanie o tym na forum. Może komuś się to nawet i spodoba.

    Owy RPG to pierwsza część Dragon Age. Gram na poziomie trudnym.
    Zagrałem ok 17 godzin, po czym stwierdziłem, że źle zacząłem. Mimo zmarnowanego czasu, gra na mnie zrobiła takie wrażenie, że zaczynam od początku. Postanawiam poświęcić więcej uwagi światu wykreowanego przez twórców DA. Ten AAR mi w tym pomoże.

    Spoilerów nie będzie, jeśli ktoś ma zamiar zagrać w ten tytuł, niech sobie odpuści czytanie, bo mu frajdę popsuje.
    Jak AAR będzie się będzie prezentował wyjdzie w praniu. Mam nadzieję, że będzie się go przyjemnie czytało.

    Rozdział Pierwszy
    Prolog

    Nazywam się Finian Cousland. Jestem synem teyrna Bryce Couslanda, władcy Highever, jedną z krain Ferelden. Moja rodzina jest wielce szanowana w świecie. Jesteśmy właściwie drudzy po królu Cailanie w klssyfikscji ważności.

    Jeśli chodzi o mnie, to jestem młodszym synem, a więc niepierworodnym. I to nie ja wkrótce ruszę z rycerstwem Highever na wojnę z Mrocznymi Pomiotami. Ale po kolei.

    Dziś w zamku było poruszenie. Stacjonowało u nas mnóstwo rycerzy, którzy wkrótce razem z moim ojcem, starszym bratem Fergusem oraz z arlem Rendonem Howe'm wyruszą ku obozowi króla. Obóz króla Cailana znajduje się w Ostagar, rubieży Ferelden.

    Wezwany przez ojca, poznałem osobiście Duncana. Szarego Strażnika, który oznajmił nam, że przywiodło go do Highever poszukiwanie nowego rekruta. Na oku ma właśnie mnie oraz sir Gilmura. Ojciec natychmiast zaprzeczył mu, oświadczając, że ja zostanę w zamku, gdzie pod nieobecność jego i Fergusa, mam pilnować porządku. Mimo, że wolałbym iść z nimi, to bycie zarządcą Highever, nie będzie takie złe... w zamku, zostają przecież kobiety...
    Co do Szarych Strażników, to w zasadzie i tak nie mam ochoty do nich się przyłączać. Są co najmniej dziwni, a po drugie życie Strażnika to nie życie. Więc chociaż ojciec nie dał mi się nawet wypowiedzieć to jestem zadowolony z jego decyzji. Myślę, że czeka mnie ciekwsze życie szlachcica.

    W zasadzie, to najlepsze lata Szarych już minęły. Kilkaset lat temu pokonali Mroczne Pomioty z Arcydemonem na czele - chwała im za to. Ale od tego czasu ich rola zaczęła się zmniejszać, prestiż spada nadal. W zasadzie dziś, gdy Pomioty znów wypełzają z Pustki zagrażając Ferelden, Szarzy mogą znów się przydać, ale jakoś dziś nikt nie czuje wielkiego zagrożenia z ich strony. Król już ma całkiem spore siły w Ostagar, Highever i Amaranthin wkrótce dołączą, podobnie arl Eamon już niedługo ma przybyć ze swoim wojskiem. Ferelden zjednoczone i silne jak nigdy.

    [​IMG]

    Od lewej - ojciec, ja (tyłem), Duncan i arl Howe.

    [​IMG]
    Oto mój piesek, wabi się Kanalian i jest ogarem bojowym mabari. Jest mi szczerze oddany, tutaj widzimy go w spiżarni. Został przez nianię oskarżony o szabrowanie, a ten wyniuchał szczury. Wspólnie się z nimi rozprawiliśmy i wieczornej kolacji nic już nie zagrażało. Mądry piesek.

    [​IMG]

    A o to i śmietanka towarzyska Ferelden. Moja matka, Eleonora oraz Lady Landra, jej syn Dairren i znacznie bardziej interesująca dwórka imieniem Iona. To właśnie ona właśnie śpi obok mnie teraz, kiedy piszę te słowa. No cóż, się ma ten urok osobisty.

    No i na koniec moja rodzinka w komplecie.

    [​IMG]

    Syn Fergusa Oren, żona Oriana, Fergus, mamusia i tatuś.
    Ojciej mnie wysłał, abym brata ściągnął do sali głównej, a tymczasem z mamą przydreptali tu za mną sami. Pewnie chcieli nas zwabić tu wszystkich, żebyśmy po raz ostatni się spotkali, zanim się rozdzielimy na czas wojny, która nie wiadomo ile potrwa.
    Okazało się, że Fergus musiał od razu wyruszyć, a ojciec z arlem Howem dopiero jutro. Tak więc pożegnałem się z bratem. Pochwaliłem się ... ekhm.. nową znajomą, co wywołało na jego twarzy szeroki uśmiech. Lubię go, dobry brat, pewnie dobry mąż i ojciec. Będzie dobrym władcą jak przyjdzie czas.

    Jak już zaczęli przynudzać, wymknąłem się z pokoju, chciałem się przygotować na wieczór ;)

    Koniec

    PS. Tak mi przyszło właśnie do głowy, że może się ktoś znaleźć kto, zna grę i będzie chciał mi podpowiadać albo wręcz zdradzać przyszłe wydarzenia, bardzo proszę o wstrzymanie się. Komentowanie zaistniałych wydarzeń dozwolone, przyszłych nie. Dzięki wszystkim czytelnikom za uwagę. Do następnego odcinka.
     
  2. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    Zobaczyłem tytuł od razu mówię Dragon Age. Dopiero co przechodziłem właśnie jako Szlachcic Człowiek, zobaczymy jaką Ty obierzesz taktykę ;)
     
  3. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Szlachcic człowiek był pierwszym moim wyborem w DA i grało się bardzo fajnie - na pewno będę czytał. Grasz na czystym DA, czy masz do tego DLC?
     
  4. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Czyste raczej. Zadowolę się przejściem głównego wątku.
    Nie napisałem wcześniej, ale gram na poziomie trudnym. W sumie dla AARa nie będzie miało to znaczenia, ale Ci co już grę prześli, pewnie będą ciekawi.
     
  5. Scyzorro

    Scyzorro Nowy

    Ja pierwszy raz ze dwa lata temu przechodziłem elfem czarownikiem chyba, a ostatnio wróciłem do DA i cisnę od kilku tygodni, jak mnie WOT za bardzo wkurzy, krasnoludzkim szlachcicem:)

    Tego prologu nie grałem także chętnie looknę na to i owo.
     
  6. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    Magami z jednej strony fajnie się gra, ale z drugiej strony są OP i od początku koszą zawsze więcej, mój wojownik dopiero jak zrobiłem porządne buildy zrównywał się w okolicach 15-18 lvlu a przewagę miał dopiero w Przebudzeniu. Dlatego ja zawsze wolę grać jakąś klasą walczącą wręcz albo łukiem, a wspierać się Morrigan np ;)

    A za jakiś czas planuję zagrać Krasnoludem wojownikiem, ale nie jestem pewien czy jako szlachcic czy członek gminu.
    Finker: jak możesz daj namiary na swój social w biowarze, bo można tam podglądać postępy :)
     
  7. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    No nie, kolejny FB. na szczęście można grać w grę nie odpalajac tego, w przeciwieństwie do na przykład bioshocka, więc przykro mi po postępy będziesz musiał zaglądać na forum.


    @ Scyzorro zainteresuj się grą War Thunder. Samolotowe mmo. Pisać o tym nie mogę za bardzo, bo to wciąż zamknieta beta z klauzula NDA. Ale odkąd grę mam do WoTa nie siadam, bo mnie nudzi.
     
  8. dami365

    dami365 Znany Wszystkim

    Wybrałeś świetną grę :) Będę czytał z wypiekami na twarzy :D
     
  9. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział Pierwszy
    Zdrada

    Nie mogę zasnąć. Nie rozumiem. Nie mogę zaznać spokoju. To nie tak miało być. Co ja tu robię? A może gdy w końcu usnę i się obudzę to znów będę w zamku w Highever? Nie bądź głupi... Ogarnij się. - Nie potrafię, O Stwórco, gdybym tylko mógł go dostać w swoje ręce. Tu i zaraz... ARGHH...

    ...
    Tej nocy kiedy to Fergus z wojskiem Highever wyruszył do Ostagar, ze snu wyrwał nas Kanalian. Głośno ujadał.
    Pierwsza wstała Iona.

    [​IMG]

    Nie wiem dlaczego jej pozwoliłem, ledwie przytomny byłem. Zbliżyła się do drzwi, gdy te raptem wpadły do środka komnaty razem z zawiasami, pchnięte przez dwóch rycerzy. Zaraz za nimi błysnęło ostrze miecza. Raniona śmiertelnie Iona padła na posadzkę. Ręka z ostrzem nie zdążyła się cofnąć, gdy już kąsał ją Kanalian.

    Wstrząśnięty zerwałem się z łóżka, chwyciłem sztylety i rzuciłem się na napastników. Po chwili leżeli martwi.
    Wciąż zszokowany, wdziałem lekką zbroję i wybiegłem na korytarz.

    [​IMG]

    W samą porę, bo dwóch kolejnych bandytów wywarzało właśnie drzwi do komnaty moich rodziców. Po rozprawieniu się z nimi rozmówiłem się, z równie wzburzoną matką.

    Powiedziała, że również spała, ale sama, ojca z nią nie było. Był gdzieś indziej w zamku.
    Ruszyliśmy w kierunku nieludzkich wrzasków i odgłosów walki. Jeśli walka, to jeszcze nie przegraliśmy - pomyślałem sobie i ponagliłem matkę i Kanaliana. Ta w międzyczasie odkryła niestety kolejne ofiary. Żona i syn Fergusa nie żyli, podobnie jak Lady Landra.

    Nawet nie było czasu się pomyśleć o tym, że właśnie zabiłem człowieka. Od dawna żyłem z myślą, że to trenowanie walki, będę musiał kiedyś wykorzystać, aby zabić. Zastanawiałem się czy będę miał opory. No cóż, nawet się nie zawahałem, w końcu to czyniąc. Gdy ktoś w Twoim domu, gość wręcz, stołujący się u Ciebie, zabija Ci dziewczynę na Twoich oczach i kieruje ostrze w Twoją stronę, nie masz żadnych oporów. O nie! No, ale zbiegając wtedy po schodach o tym nie myślałem. Wtedy byłem chyba w szale bitewnym. Strach, ból i przede wszystkim GNIEW! Jak ktoś mógł to zrobić!?!

    Matka rozpoznała insygnia ludzi Howe'a na martwych napastnikach.

    [​IMG]

    A więc to on za tym stoi.
    Zbiegliśmy na niższy zamek, co chwila tocząc potyczki z kilkoma napastnikami. W końcu dotarliśmy do Sali audiencyjnej, gdzie nasi gwardziści wciąż toczyli bój z kilkoma napastnikami. To była prawdziwa bitwa. Kilku rycerzy na środku w ścisku, wśród nich, wyróżniający się Sir Gilmur, ostrzeliwani z flanek przez kuszników Howe'a. Wpadliśmy do środka, rozkazałem Kanalianowi i matce zająć kuszników, a sam zwarłem się z rycerzami na środku. Napastnicy tym razem nie mieli szans.

    Po walce Sir Gilmur streścił nam sytuację.

    [​IMG]

    Zdrajca Howe wyczekał, do późnej nocy aż Fergus i znakomita żołnierzy Highever oddali się od zamku. Wtedy wydał rozkaz do ataku. Rycerze w zamku, bardzo szybko rozbroili strażników, a żołnierze na zewnątrz, otoczyli Highever kordonem aby nikt się z zamku nie wydostał. Coś się jednak nie udało, bo zaalarmowani rycerze zdołali wezwać ojca i pod jego przywództwem starli się pod bramą zamkową, próbując się podnieść. Tam jednak ojciec został ciężko ranny. Sir Gilmur osłaniał go, gdy ten się wycofywał do kuchni. I tak ludzie Gilmura znaleźli się w tej jatce, z której z matką pomogliśmy mu wyjść obronną ręką. Matka postanowiła, że szybko udamy się do kuchni, poszukać ojca. Sir Gilmur i ocalali żołnierze zdecydowali się wrócić pod bramę, aby do końca bronić zamku, nam dając czas na ucieczkę.

    Tak też się stało. Ojciec znalazł się w spiżarni. Nie wyglądał dobrze, rana była głęboka i uniemożliwiała ojcu poruszanie się.
    Razem z matką padliśmy do jego stóp, kiedy to wszedł Duncan, Szary Strażnik.

    [​IMG]

    Mimo bólu, ojciec zachował przytomność umysłu. Nalegał, abyśmy uciekali wszyscy, wyjściem dla służby, które miało przestać być bezpiecznym za kilka chwil. Słowa więzły mi w gardle. Nie bałem się o siebie, ja mogłem tu zostać i walczyć do końca, ale ojciec nalegał. Poprosił Duncana, aby mu obiecał, że mnie stąd wyciągnie żywym. Na co Duncan, wciąż nie mogę w to uwierzyć, zażądał zapłaty!!! O tak! On od mojego konającego ojca zażądał zapłaty. Jakiej? MNIE!
    Duncan oznajmił, że przybył tu po rekruta, a właściwie, nie tyle po rekruta, co po mnie. Od samego początku ten Szary Strażnik chciał mnie. Ironia losu taka, że nie tylko Howe zyskał tej nocy.
    W przeciwieństwie do Strażnika, ja uszanowałem ostatnią wolę mojego ojca. Przyjąłem "ofertę" Duncana.

    Na koniec ojciec, który nie zwykł przyjmować odmowy, musiał ulec zapłakanej żonie, która odmówiła ucieczki z zamku. Nawet jej nie namawiałem.

    Zostawiłem obojga rodziców w spiżarni i cichcem podążyłem za Duncanem. Nie tak wyobrażałem sobie ich odejście. Nie mam słów dla tego skurczybyka Howe'a.

    Podróż do Ostagar, nie była łatwa. Na głównych traktach roiło się od ludzi zdrajcy. Tylko my znaliśmy prawdę. Jeśli nam by się nie udało, to być może król Cailan zostałby nakarmiony historyjką, jak to My napadliśmy zdradziecko Howe. Na szczęście Duncan, wieprz, dobrze wiedział jak przedostać się niepostrzeżenie do króla. I przynajmniej ta część planu Howe'a się nie powiodła.

    Gdy dotarliśmy do Ostagar, na przywitanie Duncana, bo raczej nie mnie, wyszedł sam król.

    [​IMG]

    Duncan opowiedział o wydarzeniach w Highever, Cailan nie wierzył własnym uszom. Zaraz zapowiedział ukaranie arla. Niestety na moje pytanie kiedy - odpowiedział wymijająco, że wkrótce czeka nas bitwa z Mrocznymi Pomiotami, a więc dopiero po niej...
    Nie uradowałem się, jednak w Highever przez te kilka dni, gdy podróżowaliśmy rzeź na pewno dobiegła końca. Lepiej aby zemsta się dokonała, aniżeli nie dokonała w ogóle. Sam niewiele bym wskórał i tak. Ponadto koniecznie chciałem się spotkać z bratem. Ten zaś już był na zwiadzie, daleko w lasach i niedane było by mi go spotkać wcześniej niż po bitwie.

    Król nas pożegnał, jeszcze raz wyrażając kondolencje, ale musiał iść na wieczorną naradę wojenną.
    Tymczasem Duncan poinformował mnie, że mam odpocząć, bo to jeszcze nie koniec. Skoro już tu jestem, to w najbliższych dniach przejdę próbę
    - Jaką próbę? - chciałem zapytać, ale nie miałem już sił. - i wezmę udział w bitwie z Pomiotami.

    ........

    I tak o to znalazłem się w tym namiocie, pełnym chrapiących rycerzy. Dziwne, ale to zwierzanie się papierowi, pomogło mi się uspokoić. Zaraz zasnę...
     
  10. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Kanalian - ciekawe imię dla psa ;) Wcześniej mi jakoś umknęło. Ciekawi mnie, w którą stronę zostanie ukierunkowany gniew bohatera - na razie musi być nieźle wkurzony po tym, jak został potraktowany niemalże prawem niespodzianki ;)
     
  11. Severian

    Severian Doctore

    Mabari. Ogar bojowy mabari.
     
  12. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział Trzeci
    Ostagar

    Obudziłem się z bólem głowy. Gdy się rozejrzałem gdzie jestem, ujrzałem wnętrze wielkiego namiotu, a w nim puste prycze. Byłem jedynym jego mieszkańcem na tamtą chwilę. Po prawej stronie łóżka przy głowie leżała pusta fiolka. Zdziwiłem się, bo nie przypominam sobie, abym pił wczoraj jej zawartość. Wziąłem do ręki, pachniała jagodami z takim dziwnym ziołowym aromatem. Pewnie jakaś mikstura. To ona być może jest winna mojemu bólowi głowy, pomyślałem.

    Wstałem, ubrałem się i nie odczuwałem innych skutków mikstury. Nawet ból głowy mi mijał. Biorąc do ręki miecz z Highever przypomniałem sobie wydarzenia ostatnich dni. Ale... co dziwne, nie czułem smutku, ani żalu. Jedynie chęć zemsty na arlu Howe. Biorąc pod uwagę w jakim stanie byłem wczoraj, kładąc się spać, było to co najmniej dziwne. Ani chybi była to zasługa tego czegoś czym zostałem potraktowany w czasie snu. Jednak nie mogłem się gniewać. Czułem dużo energii, w przez płócienne zasłony w wejściu namiotu prześwitywało słońce. Ktokolwiek to zrobił, chciał dobrze i mu się udało.

    Wyszedłem z namiotu. Oczom moim ukazał się obóz królewski. U podnóża ruin twierdzy znajdował się namiot królewski oraz namioty innych dostojników. Ochronę zapewniali im gwardziści królewscy i Szarzy Strażnicy. Choć przebywający tu magowie również nie byli bezbronni.

    Zamiast od razu iść do Duncana postanowiłem się rozejrzeć po obozie. Zanim to jednak zrobiłem, musiałem ogarnąć cały mój majątek jaki wyniosłem z domu. Nie było tego wiele. Oprócz skarbu rodzinnego Długiego Miecza i tarczy, miałem 1 srebrnik i kilkadziesiąt miedziaków. Żałośnie mało.

    [​IMG]

    Miałem trochę gratów, kwatermistrz ...

    [​IMG]

    ...dał mi za nie całe 30 srebrników. Niewiele lepiej niż żałośnie, do zwykłej kuszy brakowało 10 srebrników. Zdecydowałem się wydać 2/3 mojego majątku na kilka fiolek i kilka składników do trucizn, których jestem znawcą.

    W obozie dowiedziałem się, że oprócz mnie kandydatami do bycia Szarym Strażnikiem jest również Daveth i Sir Jory. Ten pierwszy został raczej zmuszony do bycia Strażnikiem, podobnie jak ja, za to szlachcic przeciwnie, bardzo się starał aby tu się znaleźć. Obaj zagadywali mnie o Rytuał Dołączenia, czy też Próbę jak się mówi. Niestety żaden z nas nic o tym nie wiedział nic prócz niewartych wspominania plotek.

    Z ciekawszych rzeczy jakie mi się tego dnia przytrafiły, to uciąłem sobie krótką pogawędkę z więźniem w klatce.

    [​IMG]

    Więzień jak to więzień miał być niby niewinny. Choć ten był nietypowy, bo choć nie przyznawał się do dezercji - głównej zbrodni, to przyznał się do kradzież...
    Bezczelny łotrzyk oznajmił mi, że ukradł klucz do skrzyni magów i chętnie mi go odda, ale nie za darmo, za posiłek ciepły. miał oddać klucz. Choć nie miałem ochoty się nad nim rozczulać, to klucz dostać chciałem. Porozmawiałem z jego strażnikiem i go przekonałem do oddania posiłku. Więzień chętnie przystał na wymianę i dostałem klucz. Hmm... niestety okazało się, że przy skrzyni stoi Wyciszony, taki dziwny mag. W każdym razie, odporny był na moje gadanie i nie chciał się odwrócić ani na chwilę od skrzyni. Gdy zaś do niej się zbliżałem to odradzał mi jej otwarcie.

    [​IMG]

    Musiałem sobie odpuścić skrzynię i jej zawartość póki co...

    Koniec końców znalazłem templariusza Alistaira. Chwilę porozmawialiśmy, dowiedziałem się, że jest już Szarym Strażnikiem i będzie pełnił opiekuna naszej trójki rekrutów do czasu Rytuału Dołączenia. Więcej powiedzieć nie chciał, natomiast zaproponował, abyśmy poszli już do Duncana. Przystałem na to.

    [​IMG]

    Przy ognisku zebraliśmy, się wszyscy w piątkę. Duncan, Alistair oraz Daveth, Sir Jory i ja.

    [​IMG]

    Duncan przywitał nas i szybko przeszedł do zadania jakie nas czeka. Daveth miał rację, mieliśmy wyruszyć do Głuszy Korcari - jeszcze tej nocy. Celem naszym było zdobycie trzech fiolek krwi pomiotów oraz odzyskanie archiwów Szarych Strażników. O ile zadanie pierwsze - sugerowało, że mamy spotkać i stoczyć zwycięską walkę z Pomiotami. To drugie zadanie zrodziło w mojej głowie kilka pytań. Duncan powiedział czym są te archiwa. Stare kodeksy to traktaty, stanowiące o pomocy jakiej mogą żądać Strażnicy. W dzisiejszych czasach wielu chciało by o zobowiązaniach zapomnieć, stąd warto by mieć je na piśmie.

    Gdy już byliśmy gotowi ruszyliśmy we czwórkę w zdradziecką Głuszę Korcari.
     
  13. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział Czwarty
    Głusza Korcari. Rytuał Dołączenia

    Głusza Korcari to zimny, wysunięty na północ las, którego zasięg nie jest naprawdę znany. Żyjący tam„dzicy” Chasanid powiadają, że pustynia śniegu i lodu sięga dalej na południe, wypełniona jedynie opustoszałymi tundrami i wędrownymi barbarzyńcami, acz ludzie północy nie za bardzo wierzą w to, co mówią im miejscowi. Jak na standardy Ferelden są to ludzie prymitywni, pełni przesądów i wciąż trzymający się słów swych szamanów. Podróżnicy mówią, iż żyją w domach zbudowanych na palach i obawiają się mitycznych Wiedźm Głuszy, które ponoć czają się na ich dzieci. Sekrety i niebezpieczeństwa ukryte we mgłach Głuszy Korcari reprezentują ostatnią, prawdziwie dziewiczą krainę w Thedas.

    [​IMG]

    Nie poruszaliśmy się zbyt szybko w tej dziczy. Widok i zapach gnijących ciał informował nas, że weszliśmy na teren Mrocznych Pomiotów. Szary Strażnik Alistair powiedział, że nie da się zaskoczyć bestiom, mimo to zdecydowałem się poruszać kilkadziesiąt kroków przed resztą, wykorzystując sztukę kamuflażu byłem ukryty przed wzrokiem wrogów.

    [​IMG]

    Daveth zwrócił uwagę, że opiekun psów w Ostagar szukał takiego kwiatu. Ponoć jego podopieczni chorują, a on pomoc widzi jedynie w tej bylinie.

    [​IMG]

    W końcu spotkaliśmy najeźdźców z Pustki. Było ich tylko trzech.

    [​IMG]

    W większości napotkane stwory nie grzeszyły rozumem, więc stosując odrobinę taktyki rozbijaliśmy ich bez problemów.

    [​IMG]

    Jednak im dalej się zagłębialiśmy - Pomiotów było więcej i stwarzali większe problemy. Najwięcej było Genlocków.
    [​IMG]

    Oprócz ich "podstawowej wersji" spotkaliśmy również Genlocków Alpha, aczkolwiek znaczniej poważniejszym przeciwnikami byli dla nas Hurlocki, są one wyższe od swych kuzynów, Genlocków, Hurlokci są równe wzrostem ludziom, lecz posiadają znaczną siłę i kondycję.

    [​IMG]

    Samą skrzynię, która stanowiła cel naszej wyprawy broniło kilkunastu niemilców, dowodzonych przez Genlocka Emisariusza.
    Ten brzydal jest dość inteligentny, potrafi władać magią, dopóki Emisariusz żyje na polu bitwy, dopóty bitwa nie jest rozstrzygnięta.

    [​IMG]

    Gdy dotarliśmy do skrzyni, ta okazała się naruszona, bardziej zdziwiło mnie to, że Duncan był pewien, że będzie inaczej. Taki szczwany stary lis, a taki naiwny...

    [​IMG]

    Tak stojąc nad skrzynią, głupio się w nią wpatrując, poczułem, czyjś wzrok na sobie.

    [​IMG]

    Gdy rozejrzałem się wokół, zauważyłem urodziwą, czarnowłosą młodą kobietę z kosturem na plecach, wychodzącą z ruin.

    [​IMG]

    Owa... osóbka nazywała się Morrigan i zdecydowanie wiedziała więcej o nas, niż my o niej. Nie była skora udzielić wielu informacji. Bezczelnie się przyznała, że jej matka zabrała dokumenty ze skrzyni. Jednak podobno uczyniła to, aby dokumenty uratować, a teraz chcę nas zaprowadzić do niej.

    Daveth się jej bał, a Alistair był na nią wściekły. Chciał z nią konfrontacji. Na szybko uspokoiłem obu towarzyszy i zgodziłem się pójść do Flemeth, jak matka Morrigan miała na imię. Krótka wędrówka przebiegała w ciszy, Morrigan nie była gadatliwa, a my nie czuliśmy się bezpiecznie w dzikich ostępach Korcari. Dotarliśmy do chaty obu kobiet, ani razu nie spotykając Pomiotów. Albo Morrigan z nimi współpracowała, albo rzeczywiście znała Głuszę jak własną kieszeń.

    Jeśli o Morrigan ciężko było stwierdzić jednoznacznie, że jest wiedźmą z Głuszy, to wygląd Flemeth nie pozostawiał mi wątpliwości.

    [​IMG]

    Flemeth początkowo starała się być hmm... uprzejma, ale ciągłe docinki Alistaira w końcu sprawiły, że ta oddała dokumenty i kazała się wynosić. Cóż choć chciałem się dowiedzieć czegoś więcej, to rad byłem z takiego rozwiązania rzeczy. W końcu nie przybyliśmy tu zaznajamiać się z nielegalnymi magikami płci żeńskiej, nawet jeśli jeden z nich był wielce atrakcyjny.

    Wróciliśmy do obozu. Zanim jednak zgłosiliśmy się do Duncana, kazałem towarzyszom chwilę poczekać. Szybko skoczyłem do opiekuna psów, dałem mu roślinę. A potem zerknąłem w kierunku skrzyni maga, do której rano dał mi klucz więzień. Tak jak myślałem, Wyciszacz, czy jak mu tam poszedł sobie gdzie indziej i skrzynia sobie w cieniu odpoczywała.

    [​IMG]

    Dopadłem ją i znalazłem parę ciekaw sprzętów. Gdy dokładnie się zagłębiłem w zawartość, stwierdziłem, że niewiele mi się z niej rzeczy przyda, w końcu nie jestem magiem, ale spróbuje to później przynajmniej sprzedać.
    Załatwiwszy wszystkie sprawunki, podążyłem do chłopaków a potem razem poszliśmy do Duncana.

    [​IMG]

    Duncan wziął pergaminy, podziękował i pogratulował nam. Nie za bardzo chciał rozmawiać o fakcie, że odnaleźliśmy je w chacie wiedzmy, a nie w skrzyni. Nie chciałem mu przerywać, postanowiłem o to zapytać później.

    [​IMG]

    Duncan oświadczył nam, że skoro już wiemy czym i jak walczyć z Pomiotami, to jesteśmy gotowi na Rytuał Dołączenia. Ponieważ bitwa ma się rozpocząć jeszcze tej nocy, to musimy do niego przystąpić natychmiast.
    Przenieśliśmy się do ruin twierdzy, aby tam dokonać w ciszy i odosobnieniu Rytuału.

    [​IMG]

    Tu Duncan w końcu powiedział nam na czym polegał będzie Rytuał. Jak się domyślałem, ta krew upuszczona z trupów Hurlocków, ma uczynić nas odpornymi na chorobę jaką powoduje kontakt z nimi. To była dobra wiadomość, zła była taka, że musimy krew tą wypić. Ponad to bez cienia emocji Duncan oznajmił nam, że kontakt z krwią może spowodować naszą ... śmierć. To dlatego cały Rytuał był tajemnicą, skoro nie każdy go jest w stanie przeżyć? Nic dziwnego, że się nim nie chwalą.

    Pierwszy do próby przystąpił Daveth, choć miałem go za tchórza, to w obliczu Rytuału stał się nagle odważny.

    [​IMG]

    Miałem złe przeczucia i się one potwierdziły, choć przez chwilę wydawało się, że Daveth utrzyma się na nogach, to jednak padł na kolana, a potem martwy na ziemię.

    [​IMG]

    Widząc to ochotnik Sir Jory, zaczął się wycofywać. Mówił, że ma żonę i dzieci, że gdyby wiedział na czym polega Rytuał to by się nie deklarował zostania Szarym Strażnikiem.
    Szkoda mi się zrobiło Jory'ego, bo jedno spojrzenie na Duncana wystarczało, aby się domyślić co się zaraz stanie.

    [​IMG]

    Duncan powoli wyciągnął sztylet, przyparł Jory'ego do muru i wbił w jego tułów broń po samą rękojeść, mamrocząc jakąś modlitwę przepraszającą.

    [​IMG]

    Gdy w oczach Jory'ego zniknęło życie, powoli pozwolił jego ciału osunąć się na ziemię. Schował zakrwawiony sztylet i spojrzał na mnie.
    Twoja kolej Finian - powiedział i wręczył mi puchar z czerwoną cieczą.

    Przytknąłem zimne srebro do ust, przechyliłem głowę i wlałem w siebie słoną krew.

    [​IMG]

    Gdy skończyłem, z obrzydzeniem wytarłem usta i odrzuciłem puchar. Spojrzałem na Duncana i wtedy to poczułem. Targnęły mną skurczę, chyba upadłem na kolana, poczułem zawroty głowy, jakby zemdlałem...

    a potem znalazłem się chyba w pustce...
    usłyszałem i zobaczyłem jakiegoś smoka...

    [​IMG]
    [​IMG]

    ...nagle rozbłysło światło i się obudziłem.
    [​IMG]
     
  14. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział Piąty
    Bitwa pod Ostagarem

    W głowie mi wciąż szumiało. Zebrałem się w sobie i powoli, korzystając Alistaira podniosłem się na nogi. To było .... hmm ... COŚ. Wciąż byłem pod wrażeniem tego co widziałem, to było takie realne.
    Alistair powiedziałem, że i on miał wizję gdy wypił posokę pomiotów. Ale teraz nie bardzo sobie przypominał co to było. Wiem, że nie był to smok. Dlaczego ja widziałem smoka? Nie wiem.

    Gdy już doszedłem do siebie, Alistair powiedział do Duncana, wskazując na ciała Devetha i Sir Jory'ego, że gdy on przechodził Rytuał to tylko jeden z kandydatów zmarł. Duncan nie wydawał się tym ani ucieszony, ani zasmucony. Rzekł, że tak już się dzieje od setek lat i on tego nie zmieni. Jest mu przykro za Sir Jory'ego, ale ten nie zostawił mu wyjścia...

    [​IMG]

    Bitwa tuż tuż, słychać już było bębny, zagrzewające żołnierzy do walki. Duncan rozkazał stawić się na odprawie z królem za kilka chwil, po czym sam już tam się wybrał. Pomogłem Alistairowi posprzątać ciała niedoszłych członków Szarych Strażników i również ruszyłem na spotkanie z królem.

    [​IMG]

    Już z daleka było słychać kłótnię króla Cailana i teyrna Loghaina. Dyskutowali na temat ostatecznego planu bitwy. W końcu jednak król uległ Loghainowi, w końcu to on był strategiem. Ustalono, że król z większością swego wojska oraz Szarymi Strażnikami prowadzonymi przez Duncana, stanie pod Ostagarem i wystawi bitwę Hordzie Pomiotów. Kiedy obie armię zewrą się w morderczym uścisku teyrn Loghain uderzy od flanki na hordę.

    Kluczową sprawą będzie zainicjowanie o właściwym czasie sygnału do ataku dla Loghaina. Sygnał ma być nadany z wieży Ishtal, górującej nad Ostagarem i całą doliną.

    [​IMG]

    Król uparł się, aby Szarzy Straznicy dopilnowali tego. Wtedy Duncan z Cailanem spojrzeli na mnie i stało się. Decyzją tego drugiego ja, Alistair zostaliśmy zesłani na wieżę Isthal, tym samym bitwa miała nas ominąć. Nie dyskutowałem, król nie prosi, król rozkazuje. Gdy już polecenia zostały wydane, Szarzy Strażnicy oddalili się. Bitwa się miała właśnie zacząć.

    Alistair, Kanalian i ja ruszyliśmy mostem nad przełęczą do wieży Ishtal, gdy byliśmy na moście bitwa już się rozpoczęła. Szczęśliwie żaden z płonących pocisków nas nie zranił, ani nie zerwał mostu. Gdy dobiegliśmy do wieży, z tej w rozsypce wypadali żołnierze, a za nimi Pomioty, bez zwłoki je zaatakowaliśmy. Gdy już wybiliśmy wszystkich wokół. Okazało się, że jakimś cudem zaraza przejęła wieżę. Dopóki jej nie odbijemy nie było mowy o nadaniu sygnału, a to mogło poważnie zagrozić bitwie.

    Dorwałem jakiegoś maga i zmusiłem go do pomocy nam, nawet nie wiem jak miał na imię. Wpadliśmy do wieży. Wieża miała kilka pięter, nas było tylko trójka i Kanalian. Walki były bardzo trudne, zużyliśmy niemal cały zapas mikstur leczniczych. W końcu dopadliśmy na ostatnie piętro, tam zastaliśmy ... Ogra. Tylko czary mogły sprawić, że ten potwór ważący kilka ton dostał się na szczyt. Jednak i jemu daliśmy radę. Kontuzjowany, ledwo na nogach stojący zapaliłem palenisko i nadałem znak do ataku dla wojsk Loghaina.

    [​IMG]

    I wtedy wpadło do wieży wpadło więcej Pomiotów.

    Tymczasem bitwa...

    [video=youtube;GVrXW0WVXYw]http://www.youtube.com/watch?v=GVrXW0WVXYw[/video]​

    ===================================================================

    Od autora.
    Filmik z Youtuba. Myślę, że fajnie obejrzeć czasem filmik z dźwiękiem a nie tylko screeny.
    Screenów z bitew w wieży Ishtal nie będzie, bo DA ma to do siebie, że czasami przestaje robić screeny... A szkoda, bo o ile Głusza Korcari było bułką z masłem to te bitwy były dość trudne.

    ---------- Post added at 17:42 ---------- Previous post was at 14:24 ----------

    Rozdział Szósty
    Zdrada po raz drugi

    Gdy świadomość w końcu przegnała sen z mojej głowy, zerwałem się na łóżko. Przywitała mnie Morrigan.

    [​IMG]

    Młoda wiedźma z dzikich odstępów Korcari opowiedziała mi o wydarzeniach w Ostagarze.

    Król Calian został zdradzony, teyrn Loghain wycofał swe wojska i pozwolił Pomiotom na dokonanie rzezi na obrońcach. Jedynymi ocalałymi jesteśmy my, to jest Alistair, Kanalian i ja. Zawdzięczać to mamy jej matce, która to przybrała postać wielkiego ptaka i nas wyniosła z wieży Ishtar.

    Na zewnątrz czekał już Alistair i właśnie Flemeth. Morrigan została w chacie przyrządzając dla nas posiłek.

    [​IMG]

    Zaczynałem układać sobie wszystko to w głowie. Najpierw mój ojciec zginął z rąk Howe'a, teraz król w wyniku zdrady Loghaina. Tym samym nie ma już spadkobiercy teyrynów oprócz Loghaina. Tylko czekać aż Loghain ogłosi się regentem i nikt mu się nie sprzeciwi.

    Do tego wszystkiego Flemeth mówi, że ta inwazja Mrocznych Pomiotów jest znacznie większym zagrożeniem, niż się powszechnie sądzi, że stoi za nią Arcydemon. Szarych Strażników już nie ma w Ferelden, to znaczy są - ja i Alistair, w każdym razie we dwóch nie powstrzymamy Arcydemona. W tym momencie wtrąciła się Flemeth, przypomniała o traktatach jakie mamy.
    Przecież pergaminy jakie mamy nakazują krasnoludom, elfom oraz magom pomóc nam w obliczu zagrożenia Mrocznych Pomiotów.

    Musiałem się zgodzić, w zasadzie nic nie mieliśmy do stracenia. Flemeth okazała się żywo zainteresowana naszymi losami, a także losami Ferelden, że zdecydowała się nakazać swej córce przyłączyć się do nas.

    Morrigan nie była zachwycona, ale jej upór nie trwał długo.

    [​IMG]

    Ja nie mogłem odmówić Flemeth. Spodziewałem się sporo problemów mając wokół siebie Łowcę Wiedźm Alistaira oraz wiedźmę Morrigan, to ogólnie magiczne zdolności Morrigan, będą bezcenne. A z lżejszych argumentów, to nigdy jeszcze nie spotkałem tak intrygującej kobiety, zdecydowanie pragnę ją bliżej poznać.

    W taki o to sposób nasza drużyna wzbogaciła się o nowe cele i o nowych członków.
     
  15. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział Szósty
    Kto, komu, gdzie i dlaczego?

    Ledwie wydostaliśmy się z Głuszy Korcari w drodze do najbliższej osady Lothering, a Alistair sprowokował rozmowę na temat celu naszej wędrówki. Wywiązała się rozmowa, w której jedynie Kanalian nie miał własnego zdania.

    [​IMG]

    Gnębiły nas trzy główne problemy. Inwazja Pomiotów, zdrada tego gnojka Loghaina, a mnie dodatkowo zaginiony brat, Fergus.

    Szukanie Fergusa zaraz wybili mi z głowy, ponieważ nie wiadomo czy żyje, po pierwsze, a po drugie, nie mamy żadnych przesłanek gdzie go szukać. Pozostały dwa problemy. Mroczne Pomioty być może stanowiły niebezpieczeństwo, ale zdecydowałem się na razie skupić się na innym problemie.

    Zdrada Loghaina choć dla nas oczywista dla pozostałych mieszkańców Ferelden już nie. Loghain rozgłaszał wieść, że król Cailan zginął, bo zdradziliśmy go my, Szarzy Strażnicy. Nasze słowa wobec regenta królewskiego, jakim zdążył się mianować Loghain?
    Mimo, że Morrigan naciskała aby udać się od razu do Denerim i dorwać zdrajcę, to nie spodobał mi się ten pomysł w ogóle. Sami we trójkę, nie mamy szans. Tu przyszedł z dobrym pomysłem Alistair. Aby udać się do Redcliff, gdzie rezyduje arl Eamon. Alistair jest pewien, że arl nas wysłucha i on będzie stanowił zalążek opozycji wobec Loghaina.

    Przystałem na ten pomysł, ku niezadowoleniu Morrigan, ale najpierw udać mieliśmy się do Lothering, zaopatrzyć się w dalszą podróż, przy okazji dowiedzieć się co się dzieje w okolicy.
    Zanim jednak się obejrzeliśmy słońce już chyliło się ku zachodowi - rozbijemy obóz rozkazałem.

    Jak już wiadomo jaki nasz cel naszej wyprawy, opiszę w kilku słowach nas.

    Finian Cousland

    [​IMG]

    Jestem synem teyrna Bryce Couslanda. Kilka nocy temu zostałem wplątany w spisek Loghaina i jego przybocznych. Arl Howe przybył do nas do zamku w Highever, skąd razem z moim ojcem i bratem mieli wyruszyć na wojnę z Mrocznymi Pomiotami. Jednak to się nie stało, najpierw spreparowano dziwny rozkaz dla Fergusa mojego, brata, który z rzekomo polecenia króla wyruszył na czele naszych rycerzy bez ojca. Potem pod jego nieobecność, arl Howe zaatakował Highever, wyrżnął pozostałych wojowników razem z moją rodziną.
    Z rzezi cało wyszedłem tylko ja z Duncanem, Szarym Strażnikiem.

    Po przybyciu do Ostagar, zostałem poddany Rytuałowi Przyłączenia i dołączyłem do zakonu Szarych Strażników, tu poznałem Alistaira, z którym od tamtego czasu podróżuje noga w nogę.

    Bitwę pod Ostagarem spędziłem w wieży Ishtal, gdzie również walczyłem z Pomiotami realizując misję zapalenia znicza na jej szczycie. Misja się nam udała, jednak mimo to bitwa z Pomiotami została przegrana, na skutek zdrady Loghaina, który wycofał swe wojska z bitwy zostawiając na pastwę pomiotów króla i jego żołnierzy.

    Nie wiele brakowało, a ja i Alistair również jego los podzielili. Uratowała nas wiedźma Flemeth, nieprzytomnych wieży zabrała bagna. tu dowiedziałem się wszystkiego i za namową Flemeth postanowiłem spróbować jednak poprzez zjednoczenie wszystkich ras Fereldan powstrzymać inwazję z Pustki.

    Jeśli chodzi o moje atrybuty jako członka drużyny to jestem niezastąpiony w dziedzinie trucizn, pułapek i otwierania zamków.
    W bitwie zazwyczaj wykorzystuję swoją zręczność i posługuję się mieczem i sztyletem. Ewentualnie dobywam łuku i z dystansu rażę przeciwników.
    Również warto wspomnieć, że nie jestem w ciemię bity i potrafię przegadać każdego, dlatego to ja kieruję tą grupą i choć każdy z nich ma swój pomysł, to moje zdanie jest zawsze na wierzchu.

    Kanalian

    [​IMG]

    To mój osobisty ogar bojowy marbari, mam go już od kilku lat. Jest mi wierny i prędzej sam zginie, niż pozwoli mi coś zrobić.
    W bitwie jest niezastąpiony, gdy trzeba się szybko dostać do wrogich strzelców, albo ogłuszyć kogoś. Mało kto potrafi ustać na nogach, gdy rozpędzony Kanalian skacze mu do gardła.

    Alistair

    [​IMG]

    Nasze ścieżki skrzyżowały się w Ostagar, gdzie Duncan uczynił go protektorem naszej grupy kandydatów na Szarych Strażników. Wspólna wyprawa do Głuszy Korcari sprawiła, że polubiliśmy się i potem gdy już stałem się członkiem zakonu, Duncan zlecił nam obu misję, która sprawiła, że obaj przeżyliśmy i zostaliśmy skazani na siebie.

    Jeśli chodzi o czasy sprzed owych wydarzeń, to wiem, że Alistair był templariuszem, czyli rycerzem Zakonu. Ich głównym zadaniem było ściganie odstępców-magów, którzy nie zgadzali się na monopol Zakonu w dziedzinie magii. Stąd jego wrogi stosunek do wszystkich nielicencjonowanych magów, czyli wiedźm jak Morrigan i jej matka.

    W bitwie Alistair najlepiej się nadaje do walki z wrogimi magami, jest szczególnie odporny na wrogą magię, co zostało mu z treningów dla templariuszy. Jednak nie tylko w starciu z magami jest mocny. Alistair jest dość silny a jednocześnie dość zwinny. Świetnie radzi sobie w średniej zbroi i jednoręcznym mieczem. Drugą rękę potrzebuje do trzymania tarczy, która bynajmniej nie służy mu tylko do zasłaniania się.

    W podróży Alistair przydaje się również jako specjalista od przetrwania, dobrze radzi sobie z szukaniem tropów, tak więc dzięki niemu nie wpadliśmy jeszcze w żadną zasadzkę.

    Morrigan

    [​IMG]

    Morrigan to trochę przymusowy członek drużyny, nie paliła się do wyprawy, jednak podporządkowała się woli matki.
    Morrigan jest wiedźmą, gdyby tylko Zakon ją dostał w swoje ręce, skończyła by na stosie. Jednak nie było by to takie proste, bo ta zna się na wojaczce. Jej magiczne pociski z kostura, przebiją każdy pancerz. Talia zaklęć sprawi, że przeciwnik nie będzie w stanie wyprowadzić ciosu. Radzi sobie sama nawet z dwoma przeciwnikami.

    Specjalnością Morrigan jest przemiana w zwierze. Na razie świetnie opanowała zamianę w wielkiego włochatego pająka. Niestety traci wtedy swoje magiczne zdolności oraz co może ważniejsze, wdzięk, więc namawiam ją aby nie korzystała często z tej umiejętności.

    Jeśli chodzi o przeszłość Morrigan, to w zasadzie Morrigan została wychowana przez matkę w dzikich ostępach, ale gdy osiągnęła już wiek pełnoletni, wyruszyła poza bagna. Ludzie ją szokowali, musiała się nauczyć jak zachowywać się wśród nich. Nie było to łatwe, przyznała raz w rozmowie ze mną, ale jej się udało. Teraz doskonale radzi sobie z udawaniem zimnej, zdystansowanej arystokratki. Ta postawa sprawia, że jest niezwykle pociągająca dla mnie. Niestety w kwestii... hmm zbliżeń, Morrigan nie pozostawia mi złudzeń. Już nie może zrozumieć, jak ludzie podają sobie dłonie, a co dopiero...no wiecie.

    Choć będzie trudne podróżowanie z nią i Alistairem, to prędzej pozwolę odejść jemu niż jej.

    No i tyle na dziś. Dobrej nocy i do jutra. Jutro kontynuujemy wyprawę.
     
  16. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział Siódmy
    Lothering. Nowi towarzysze

    [​IMG]

    Cesarska Droga robiła wrażenie. Cała wybrukowana, przecinając doliny przechodziła nad nimi, kamiennymi mostami. Na jednym z takich wiaduktów drogę zagrodzili nam jacyś ludzie...

    [​IMG]

    Było ich pięciu, dwóch osiłków, jeden bystrzejszy lider oraz dwóch kuszników. Wokół walały się różne rzeczy, obok ich leżeli jeszcze nie sprzątnięte ciała ich właścicieli.

    Lider bandytów czuł się mocno i zażądał od nas opłaty za przejście. Chwilę później, gdy się zorientował z kim ma do czynienia, gotów był ofiarować nam "darowiznę" na zakon Szarych Strażników.

    [​IMG]

    Jednak na to już było za późno. Podobnie jak Morrigan chciałem dać im ostatnią w życiu nauczkę.

    [​IMG]

    Po bitwie, która była dość wymagająca, ale szczęśliwie zakończyła się dla nas bez kontuzji, zeszliśmy z Drogi do Lothering.
    Lothering to mała osada, zaledwie kilkanaście domów ze świątynią Andrasty, wiatrakiem oraz oczywiście karczmą. Dziś osada wyglądała ponuro. Pod wioską było obozowisko uchodźców w samej wiosce też ich było mnóstwo, część domów już opuszczona. Tylko obecność służb porządkowych widocznych na każdym kroku utrzymywała spokój w przeludnionej osadzie.
    Porządku pilnowali jednak nie strażnicy banna, a templariusze. To sugerowało, że bann już opuścił swoich poddanych, a władzę sprawował Zakon i to tam zdecydowałem się najpierw udać.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    W świątyni znaleźliśmy templariusza Sir Bryanta, który był odpowiedzialny za porządek w Lothering. Tak jak myślałem bann opuścił osadę. Morczne Pomioty po upadku Ostagaru, ruszyły na północ, zmuszając wielu ludzi do migracji. Władzę w osadzie przekazał Zakonowi, który reprezentowała tu wielebna matka i templariusze. Sir Bryant miał sprawować tu porządek i egzekwować prawo, dlatego zdecydowałem się ukryć kim jesteśmy. W końcu władca Ferelden regent Loghain uznał Szarych Strażników za wyjętych spod prawa, gdyby jeszcze templariusz wiedział, że towarzyszy nam wiedźma z mokradeł, nie obyło by się bez rozlewu krwi, a na tym by nikt nie skorzystał. W końcu to Loghain jest wrogiem, a Ci którzy mu służą są tylko marionetkami w jego rękach, ale jednak ludźmi. Ponadto templariusze tu chronią uchodźców, dlatego zdecydowałem się wręcz pomóc im. Bryant miał problem z bandytami obozującymi w pobliżu Lothering, obiecałem się tym zająć.

    [​IMG]

    W bibliotece świątynnej spotkaliśmy sir Donalla. Poddanego arla Eamona, do którego zresztą się wybieraliśmy. Jednak wieści rycerza nie były dla nas szczęśliwe. Arl Eamon ponoć zapadł na tajemniczą chorobą. Nikt nie jest w stanie mu pomóc. Jego przypadek jest tak beznadziejny, ze jego najlepsi rycerze przeszukują teraz Ferelden w poszukiwaniu Urny Świętych Prochów Andrasty. Widocznie uznano, że jedynie mityczne prochy Andrasty są w stanie mu pomóc. Obecny tu sir Donall jednak już się poddał, uznał że to bzdura, dodatkowo utwierdziła go w tym tragiczna śmierć towarzysza, sir Hernica, który padł ofiarą bandytów na moście. Zdecydował się natychmiast wracać do Redcliffe.

    Zajrzeliśmy również do wielebnej matki, jednak ta nie potrafiła ani nam pomóc, nawet odmówiła błogosławieństwa, gdy ja odmówiłem jej datku. Zdenerwowałem się. Co jej szkodzi wymamrotać parę słów? Chce pieniędzy od nas w sytuacji, gdy sami mamy bardzo mało. Eh szkoda gadać...

    [​IMG]

    Gdy już wiedzieliśmy na czym stoimy, ruszyliśmy do karczmy napić się czegoś w końcu.

    [​IMG]

    Jednak odpoczynek jeszcze nie był nam dany. W karczmie biesiadowało pięciu rycerzy. Zaraz rozpoznali w nas Szarych Strażników i nawet nie chcieli z nami rozmawiać, dobyli mieczy. Zanim jednak to się stało, w nasz spór wmieszała się kapłanka, co ciekawe wzięła udział w rozróbie i wyrównała siły.

    [​IMG]

    Pokonani, ale żywi poddali się. Pozwoliłem im odejść. Żal mi ich było, idioci odporni na wszelkie słowa, ale zabijać ich? Po co? Jak Loghain ma się dowiedzieć, że z Alistairem żyjemy, to się i tak już teraz dowie, przecież nie wyrżniemy całej osady? Ahh.. po kiego się tacy kretyni rodzą?

    Gdy już rycerzyki się zabrali, można było podziękować za pomoc Lelianie.

    [​IMG]

    Leliana przyjęła podziękowania i oznajmiła, że wie kim jesteśmy i chce nam towarzyszyć. Na pytanie dlaczego, powiedziała, że jej się sam Stwórca objawił. Mało co nie parsknąłem ze śmiechu... Powstrzymałem jednak się i zaciskając zęby przyjąłem jej ofertę. W końcu nie odmawia się pomocy. Niezadowolona Morrigan nie omieszkała się skomentować tego. Może przemówiła przez nią odrobinka zazdrości? Odrobinka może?

    Na rogatce wioski w klatce zastaliśmy uwięzionego qunari, nazywał się Sten. Jak nam powiedział, został skazany na więzienie w klatce i zostawienie na pastwę Mrocznych Pomiotów.

    [​IMG]

    Parę słów ze Stenem wystarczyło, abym się zorientował, że ten qunari to nie jest typ mordercy, który morduje rodzinę na farmie, włącznie z dziećmi. Sten to urodzony wojownik.

    [​IMG]

    Takiego kogoś nam potrzeba pomyślałem i udałem się do wielebnej matki porozmawiać z nią o nim.

    [​IMG]

    Wielebna do historii Stena dorzuciła parę faktów. Otóż jak tylko przybyli gwardziści na miejsce zbrodni, zastali tam qunari, a ten przyznał się do wszystkiego. Widziałem w życiu wielu morderców bandytów, szaleńców, ale ten qunari to nie jest ten typ. Powiedziałem, wielebnej matce, że potrzebuje Stena, ta początkowo nie chciała się zgodzić, zagroziłem jej, choć to bardziej był blef niż rzeczywista groźba, podziałała. Wielebna rzuciła we mnie kluczem do jego klatki i kazała się wynosić.

    [​IMG]

    Miałem ją gdzieś i jej gadanie, uśmiechnąłem się i wyszedłem. Później zastanowiłem się dlaczego nagle jestem tak wrogo nastawiony do Zakonu i już wiem, to przez Morrigan. Ona pokazuje mi jak bardzo Zakon jest w błędzie ścigając apostatów, czyli tych nielicencjonowanych magów.

    [​IMG]

    A wracając do Lothering, nasza drużyna liczyła już siedem osób, naradziłem się z najbardziej zaufanymi i zdecydowaliśmy, że poruszać będziemy się jedynie we czwórkę. Pozostała trójka, będzie naszym odwodem, na wypadek, jakiegoś wypadku. :)

    Tą pierwszą czwórkę stanowić będzie Ja, Alistair i Morrigan oraz nowy członek stada Sten. W sumie mam co do niego dobre przeczucia, jednak qunari zachowuje się dziwnie i wolę go mieć przed sobą, niż z tyłu. Sten doskonale radzi sobie z bronią dwuręczną, dlatego będzie zawsze w czubie.

    W takim składzie uderzyliśmy na trzy grupy bandytów. Liczebnością nas przewyższali, ale posługiwali się tylko tradycyjną bronią i czary Morrigan czyniły dużą różnicę.

    [​IMG]

    Owszem odnieśliśmy wiele ran, ale sporo się też nauczyliśmy. Za bandytów dostaliśmy aż dwa suwereny. W połączeniu z resztą pieniędzy zarobionych sprzedając zbędny sprzęt mieliśmy przez moment prawie dziewięć suwerenów. Niestety zaraz kupiłem cztery plany moich zabaweczek, mam na myśli planów pułapek. Dziś się bardzo przydały, postanowiłem w nie zainwestować, może ułatwią nam życie?

    Już mieliśmy opuszczać Lothering, gdy na tuż za polem na Cesarskiej Drodze usłyszeliśmy wrzaski. Podbiegliśmy szybko i w samą porę się zjawiliśmy, karawana dwóch krasnoludów została zaatakowana przez forpocztę Pomiotów.

    [​IMG]

    Nie wiem jak to się stało, ale mimo, że było ich aż pięciu, to żaden z nas nie został poważniej zraniony, obyło się nawet bez mikstur. Uratowanymi okazali się ojciec i syn, którzy dowiedziawszy się kim jesteśmy podziękowali za pomoc i życzyli powodzenia.

    Później jednak znów się spotkaliśmy. W drodze do Redcliffe rozbiliśmy obóz, a krasnoludy się pojawiły, prosząc o możliwość nocowania z nami, w końcu gdzie będzie bezpieczniej niż w obozie Szarego Strażnika?

    W obozie znów miałem sen.

    [​IMG]

    Widziałem smoka w nim smoka. Nie rozumiałem co miało to znaczyć, ale Alistair widział jak się zerwałem z krzykiem i domyślił się, że śniłem. Powiedział, że to naturalne i że takich snów będzie więcej. Duncan nie zdążył mi powiedzieć, ale picie krwi pomiotów daje nam możliwość także, słyszenia Arcydemona i to jego najwyraźniej widziałem, pod postacią smoka. Później to ja zagadałem do niego, zauważyłem, że coś go trapi.
    Powiedział, że martwi go stan arla Eamona. Podsunąłęm mu kubek wina i w końcu wyciągnąłem z niego więcej. Czym mu na pewno ulżyłem i za co był wdzięczny.

    [​IMG]

    Uploaded with ImageShack.us

    Alistair przyznał się, że jest bękartem Eamona. Matka umarła bardzo wcześnie, tak że nie pamięta jej za bardzo. Eamon nie przyznawał się do Alistaira, ale dopatrywał go i na swój sposób dbał o niego, co Alistair dopiero teraz potrafi zauważyć. W wieku 10 lat Alistair został wysłany przez żonę Eamona do Zakonu, gdzie został przyuczony do zawodu templariusza.

    Podochocony rozmową z Alistairem i wypitym winem, wziąłem worek z ładniejszymi łupami, których roztropnie nie opchnąłem handlarza i poszedłem do Morrigan. Kiedy tak razem oglądaliśmy znaleziska widziałem, jak jej się oczy szerzej otwierają, w końcu - Są Twoje - rzekłem, Morrigan spojrzała na mnie i podziękowała, wyraźnie zadowolona z prezentu. Zauważyłem zmianę w jej zachowaniu, jakby dystans między nami się skrócił.
    Postanowiłem kuć żelazo póki gorące, znów zacząłem ją wypytywać o ją przeszłość. Tym razem nie reagowała gniewem, a śmiechem na pytania.
    A jej odpowiedzi nie były suche i zdawkowe, a pełne i wyczerpujące. Widać było, że cieszy się moim towarzystwem.

    [​IMG]

    Nie byłbym jednak sobą, gdybym tego nie spaprał. Tak już siedzieliśmy obok siebie, zmęczeni trochę śmiechem, dobrze się czując razem przy ognisku. Zapytałem ją, czy chce odejść od nas teraz, czyniąc uwagę że nie ruszyła z nami dobrowolnie, odparła zimno, że gdyby chciała to by już dawno sobie poszła. Zapadła cisza. Zaskoczyła mnie jej reakcja. Wprędce pomyślałem, że może źle zapytałem. Więc postanowiłem powiedzieć jej, że nie chcę aby odchodziła teraz. Jednak to był drugi błąd. Odparła, że domyśla się a teraz muszę już zostawić samą, bo trzeba iść spać, późno już.
    Czar prysł. W 5 minut zepsułem wszystko. Spojrzała na mnie w taki sposób, że nie pozostało mi nic innego jak pójść dobie.
    Choć Morrigan tak podkreśla, że wychowała się w lesie, to wcale nie różni się od innych kobiet, nawet tych lepiej urodzonych, jest taka sama...
    Zezłościłem się, że parę słów potrafi dla niej mieć takie znaczenie i sobie poszedłem.

    Zaszedłem do Stena, jednak albo nie byłem w nastroju, albo on jest twardszy niż myślałem. Nic z niego nie wycisnąłem. Wiem, że jest qunari, że jest wojownikiem. Że jest winny śmierci tych ludzi na farmie, ale nie powiedział, że ich zabił. Może po prostu chodzi mu o to, że nie zapobiegł ich śmierci? Nie wiem.

    Z Lelianą nie chciało mi się w ogóle gadać. Głupia dziewczyna, ale przydatna no i niebrzydka. Zobaczymy czy jeszcze coś sobie wyśni później. Zaśmiałem się i poszedłem spać. Jutro osiągniemy Redcliffe.


    ==========================================================================================

    Od autora
    Ta rozmowa z Morrigan, naprawdę miała taki przebieg jak napisałem.
    Stosunki z nią było na początku +17, prezentami podbiłem do +30. Zaczęły być ciepłe. Otworzyły się nowe opcje dialogowe i rozmową podbiłem je jeszcze wyżej. Potem zagadałem, że jak chce może odejść. Ta odpowiedziała, że jak by chciała to by jej tu nie było. Koniec rozmowy i drop -10 punktów. Przerażony klikam znów i myślę co z******. Może źle zagadałem? Wchodzę znów i tym razem mówię jej, że nie chcę aby odchodziła, ta coś tam odpowiedziała. Koniec konwersacji, znów minus 10 pkt i jesteśmy gdzie byliśmy na początku - neutral. Lol!
     

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie