"Ordem e Progresso" AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Basileus, 11 Lipiec 2011.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Basileus

    Basileus Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]
    "Ordem e Progresso"​


    Spis treści:
    - Odcinek pierwszy
    - Odcinek drugi

    Część I


    4 stycznia '34. Manaus

    - Szukam przewodnika! P-r-z-e-w-o-d-n-i-k-a. - powiedział doprowadzony do szewskiej pasji
    polski podróżnik, Michał Wojrowski
    - O que? - odpowiedzał na ten wybuch kolejny tępy tubylec nie znający polskiego.
    Polak już miał zacząć mięsem miotać, lecz na szczęście dla niego, podszedł do nich mężczyzna o ogorzałem twarzy.
    - Niech się pan uspokoi i poczeka. Ja to załatwię. – powiedział i odwrócił się od zdumionego rodaka by zacząć szwargotać z autochtonem po portugalsku.
    - Dokąd waszmość wyrusza? - rzucił obcy przez ramię
    - W głąb Amazonii, miałem zamiar badać życie Indian... - odparł zdziwiony. Sądził iż w tym, zapomnianym przez Boga miejscu nie uświadczy żadnego rodaka.
    Kilkanaście minut później rozmowa była skończona.
    - Miał pan szczęście. - mężczyzna zaśmiał się pod wąsem – Tamten człowiek jest przemytnikiem. Zgodził się poprowadzić pana wzdłuż rzeki. -
    - Ale jak to, bez zapłaty...? - wydukał
    - O to niech się pan nie martwi. Jadę z panem. Już od lat marzyłem o wyprawie w tamte rejony, lecz coś mnie wstrzymywało... - powiedział z dziwnym błyskiem w oku. - Ach, gdzież moje maniery! Nazywam się Stanisław Tarkowski-Rawlison. Po ojcu.
    - Ja z kolei Michał Wojrowski jestem, a pan wciąż nie powiedział z zapłatą tamtemu człowiekowi...
    Może dajmy odpocząć nogom w jakiejś kawiarni? Tam odpowiem na wszelkie pytania. Poza tym, widzę iż jest pan nieprzyzwyczajony do klimatu. - powiedział Tarkowski patrząc na pot lejący się z przybysza

    1 lutego '34 Rio de Janeiro

    - Co my tu mamy... - wymruczał pod nosem Antonio Vargas –
    " - Sterta cegieł próbowała mnie zgwałcić – mówi robotnik z placu budowy nowego kompleksu przemysłowego w Rio" wręcz krzyczał napis na okładce brukowca "Sol"
    - Albo zboczeniec, albo świr... Nic to. - powiedział i zawołał swoją asystentkę
    - Wiesz gdzie jest redakcja tego? - spytał machnąwszy jej przed oczyma gazetą – Jeśli nie, dowiedz się i zadbaj o to by udali się... w głąb Amazonii. Na wycieczkę edukacyjną. - zarechotał prezydent.
    - Oczywiście, panie prezydencie. - Wręcz nieznosiła ichnich wypocin.
    - Jedna sprawa za nami. Został stos innych. - głowa państwa posłała żałosne spojrzenie w kierunku stosu papierów.
    - Czytanie dzienników mógłby waść zrzucić na głowę stażystów z wydziału politologii... - błysnęła pomysłem uśmiechnięta kobieta notując już coś.
    - Zajmij się tym. Byłabyś łaskawa zrobić mi kawę? Mocną. - polecił Vargas i pogrążył się znów w lekturze...
    "Nowe materiały zrewolucjonizują nasz przemysł!", "Analitycy rozpoczęli prace nad logistyczną stroną rozprowadzania produktów!" krzyczały napisy z okładki dwutygodnika "Ciencia".
    - Znowu jakiś naukowy bełkot... A tutaj kolejna pierdoła: "Polacy sprzedają myśliwce Rumunii". A tu w Portugalii panuje dyktatura, a to Polacy grożą wojną Niemcom... - burczał pod nosem.
    - O, w końcu coś ciekawego. "Paryski garnizon poddał się nieznanemu wrogowi po usłyszeniu wybuchu (nieoficjalnie wiadomo, iż chodzi i wybuch kotła w fabryce). Sytuację wykorzystali komuniści i wzniecili powstanie (...) oprócz tych, standardowych komunistycznych żądań, chcą także ustalenia maksymalnej ceny usług prostytutek". - zarechotał – Ech ci Francuzi...

    [​IMG]
    Francuscy powstańcy walczący o miłość w przystępnych cenach

    15 marca '34 Głębiny Amazonii

    - To musi być tutaj! To na pewno o to miejsce chodziło prezydentowi! - na widok miasta ze złota wykrzyczał naczelny redaktor "Sol"
    - Na pewno, szefie. - powiedział jego asysten i zaczął notować tytuł "Złoci Marsjanie z Amazonii porwali mi pudelka"
    - Musimy tam wejść! - wykrzyczał, a jego oczy zaczęły trącić fanatyczną. czerwienią
    - Nie jestem tego taki pewien, szefie. - wystękał z przerażeniem jego asystent. Z tyłu podniosły się okrzyki poparcia.
    - Ach, tak? - spokojny już naczelny obrócił się w jego stronę.
    - Mam niejakie wrażenie, że jak tam wejdziemy to spotka nas coś strasznego... -
    - Śmierci się boisz? - naczelny wybuchnął diabolicznym śmiechem
    - Nie, szefie... Są gorsze rzeczy...- wydukał
    - Jakie? - zainteresował się dzziennikarz stojący obok. Zastępca nie odpowiedział. Zatopił się we wspomnieniach z dzieciństwa...
    - No dobra, kto tu jest szefem?! -
    - Ty, szefie... - zabrzmiał niepewny grupowy pomruk
    - Doskonale, idziemy! -

    [​IMG]
    Widok, który olśnił naczelnego

    15 marca '34. Centrum El Dorado

    Tu leży człowiek. Nie jest martwy. Nie jest też uśpiony. Najlepszym słowem byłoby... drzemie? Pamiętał życie. Pamiętał tych wszystkich umięśnionych marynarzy. Tych wszystkich miedzianoskórycch chłopców. Wszystkich żołnierzy jacy pod nim służyli. Jego pana, Armengola
    Nagle, coś zakłóciło stałość jego istnienia. Coś, co od jakiegoś czasu próbowały przekazać jego uszy. W końcu, czego nie dokonały uszy, dokonał dotyk. Rodrigo się przebudził. Otworzył oczy, a jego wrzask wstrząsnął całą budowlą...
     
  2. Basileus

    Basileus Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek II

    [​IMG]

    15 marca '34. Centrum El Dorado. Nieco później

    W stronę redakcji zbliżała się rozmazana od prędkości i wrzeszcząca opętańczo postać. Już miała przebiec obok ekipy dziennika, gdy gwałtownie zwolniła, truchtem obiegła zastępcę mlaskając z cicha, a następnie znów zaczęła ryczeć jak nosorożec na prochach i w pośpiechu udała się do dżungli.
    - Ga-ga-ga-ga... - zaczął się jąkać Zastępca histerycznie wskazując coś palcem.
    - Tak, o co chodzi? - zainteresował się uprzejmie jego szef
    - Ga-ga-ga-ga...! - poddał się wreszcie panice i uciekł na zachód
    - O mój Boże! - Naczelny wreszcie dojrzał co takiego wskazywał jego, teraz już były, pracownik – "Gargantuiczny obcy porywa indiańskie krowy i robi z nich Janczarów!" - zapiał zachwycony własnym geniuszem i rozejrzał się wokół. Najbliższa twarz spoglądała na niego zza węgła obrośniętego bambusem, który wyraźnie zaczynał się stresować. Strapiło to naczelnego. Po chwili, zapadła ciemność.

    30 minut później

    - Mein klein Herzog już się obudzić? - zawyło sopranem monstrum trzymając Naczelnego w niemożliwym do rozwarcia uścisku.
    - Argh... - wydobyło się z jego ust. Poczuł się nieco lepiej. Spróbował więc jeszcze raz.
    - Argh... - nie, to jednak nie to.
    - Ty nie mieć Schnurrbart. - bestia wyraźnie się strapiła. - Ale Hildegarda sobie z tym raten. - powiedziała, teraz już rozweselone zjawisko, wyciągając zza pazuchy słoik z czymś czarnym.

    Wieczór

    [​IMG]
    Ilustracja z książki "Die Hamsterfabel", będącej w posiadaniu niani"

    Hildegarda po raz kolejny rozpoczęła deklamację bajki, którą opowiadała jej niania, a która tak mocno zaważyła na psychice naszej bohaterki. Chciała mieć pewność, że jej książe ją zrozumie i pokocha... Ale nie było to aż tak ważne.
    - Dawno dawno temu, za siedmioma rzekami (w tym naszym liebe Renem), za siedmioma górami, za siedmioma państwami (zamieszkanymi przez tych irytujących untermenschen) żyła sobie eine kleine księżniczka Germania. Rosła zdrowo, a piękna była niczym Oktoberfest. Nic dziwnegom, iż o jej dwudziestokilogramową, filigramową rączkę zabiegały istne RZESZE młodzieńców z organizcji młodzieżowych, bo wyczuwali iż takowa Frau będzie seh gutt mutti, idealna do schematu kirche, kuche und kindern. Młoda Prinzessin Germania miała jednak wielu złych wrogów, którzy dybali na nią i na jej miłujące pokój i ordnung królestwo, a najgorszymi z nich byli Ferdynand Fochnięty aus Frankrzeszy i krwiożerczy Józek Piłasudcki z Ciemnogródlandu. - zaśpiewała Hildegarda.
    - Proszę! Nie! - płaczliwie wyodbyło się z ust pedla. Gdyby nie szok, wszyscy byliby zdumieni. Od lat uchodził za większego twardziela niż Petain.
    - Nie mogąc znieść jung księżniczki, uknuli spisek w wyniku którego na miłujące pokój i ordnung królestwo spadła najpierw wojna okropna, przez jego wrogów rozpoczęta. Dzielni Soldaten z imieniem Germanii szli do walki, nie mieli jednak szans z czarami złowrogimi czarnoksieżników-judejczyków i złego demona Kommunismmanna. Królestwo upadło pod rządy swoich wrogów, a Germanię szpetna wiedźma, Demokracyja, zaklęła tak, iż spać mała przez ein hudert lat. Srogie czasy nadeszły na królestwo, lecz wtedy młody, dzielny rycerz Hitlerus, o czystej, dzielnej twarzy okraszonej magicznym, kwadratowym wąsem i grzywką zaczesaną w prastary, magiczny znak nieśmiertelności, usłyszał o niedoli biednych ludzi gnębionych przez Fochniętego, Piłasudckiego i ich czarowników i postanowił ruszyć odbić księżniczkę z rąk sił zła. Przebił się przez oponentów, niesiony przez swego wiernego rumaka zwanego Hoessem i na czele ostatnich młodzieńców chcących księżniczkęza żonę pojąć (z ostatniej, trzeciej RZESZY owych młodzieńców do królestwa ciągnącej) , dopadł Demokracyję trzymającą Germanię we śnie i jednym cięciem swego szlachetnego miecza obciął jej dumm głowę. Widząc to Fochnięty i Piłasudcki chcieli się rzucic na Hitlerusa, lecz on nacisnął po trzykroć swój Schnurrbart magiczny i wrogów odpędził.
    Pedel próbował zatkać uszy kamieniem.
    - Na sam koniec, obawiając się straszliwego Kommunismmanna, ożenił sięz Germanią i z nią - Następnie miał miejsce ciąg zadziwiających czynności akrobatycznych, z których co najmniej połowa wydawała się niemożliwa fizycznie, chyba że ktoś miał w nadmiarze jogurtu. Naczelny powoli pokrywał się coraz większym rumieńcem, wskutek czego krew z głowy odpływała mu do policzków. Zaczął się chwiać. - Narodziły się z tego miliony dzielnych Hitlerusjugendów, które od tej pory miały strzec królestwa. Koniec. - powiedziała dumna z siebie. Wszyscy byli już nieprzytomni. Na twarzy Hildegardy zajaśniał lubieżny uśmiech, a jej wzrok padł na naczelnego z namalowanym kwadratowym wąsem.
    - Biedaczek. - zachichotał Quetzalcoatl z góry. Był Bogiem, więc był, w ograniczonym sensie, wszechmocny i ludzie nie mogli dostrzec. Ludzie są bardzo dobrzy w niedostrzeganiu tego, czego zobaczyć nie chcą. A kto chciałby zobaczyć pół kurczaka, pół węża, pół człowieka, pół szaleńca, pół homara – Rodrigo miał szczęście, że zwiał. Nawet on na to nie zasłużył...

    [​IMG]
    Hildegarda w całej krasie.

    22 czerwca. Po południu. Porto Alegre

    Po opuszconym mieście wiatr przewiewał zapomnianą ulotkę. Gdy wiatr na jakiś czas przykleił ją do szyby, hipotetyczny czytelnik mógłby ją odczytać:
    "Młodzieży! Matura to bzdura! Zdałeś? Nie zdałeś? Zgłoś się do nas! W związku z półroczem zmiany ustroju w Urugwaju na anarchizm, Brazylijska Gildia Przemytników oferuje niezliczoną ilość posad! Nie zwlekaj! Pomyśl o przyszłości i zgłoś się do nas!"
    Ulotka znów uleciała...

    [​IMG]
    Skład urugwajskiego rządu

    30 czerwca. Gdzieś w dżungli.

    - Zostaw! Zostaw mnie zboczeńcu! - krzyknął ledwie rozbudzony Michał, zepchał z siebie Rodriga i zaczął tłuc zeszytem z notatkami. Po ciężkiej walce ten dał za wygraną. - Piekielny sodomita. - Rdrigo zrobił minę skrzywdzonego szczeniaczka.
    - No już, jestem pewien, że niedługo trafimy na wioskę jakichś Indian. - powiedział nieco udob******* Wojrowski.
    - Si, si, słyszę to już od tygodnia. - odpowiedział już ponury Iberyjczyk
    Stanisław nie wytrzymał. Buchnął śmiechem.
    - Z czego się śmiejesz? - wybuchnął na nowo rozeźlony Polak
    - Z was. - powiedział jego kompan
    - Tobie łatwo. To nie do ciebie ciągle się dobiera ten... ten... - zabrakło mu słów. - Mógłby sobie znaleźć inne hobby. Filozofię chociażby... - powiedział zrezygnowany, demonstrując tym samym zdolność do błyskawicznej zmiany stanu.
    - Myślenie towarzyszy nam od narodzin... - wyrzekł spokojnie Rodrigo
    - Wie pan, ja zacząłem trochę później. - powiedział wciąż nieco zaspany Tarkowski - Chwila, dobrze usłyszałem? Dupczenie? - dodał nieco ożywiony
    - W sumie też....

    Retrospekcja. 16 maja '34

    - Jak myślisz, co to jest? - wydukał Michał patrząc na drżącą dżunglę i uciekające zwierzęta.
    - Nie mam pojęcia. - powiedział Stanisław. - Ale nasz przewodnik już zwiał. - ponforomował wskazując za siebie – Czyli radzimy sobie sami – osłupiał – Czy obok mnie właśnie przebiegła skrzynia z mnóstwem nóg?
    - Znowu jadłeś te grzybki? -
    - Raz mi się zdarzyło, a ty mi to ciągle wypominasz! - rzucił urażony
    - Ta, raz... -
    Ich kłótnia trwała w najlepsze gdy Rodrigo, zaciekawiony hałasem, przytruchtał i zaczął obserwować. W końcu, cisza panująca wokół zdołała przebić się do ich mózgów. Ujrzeli uśmiech... Chwilę później zapadła ciemność...


    3 lipca '34

    - Trzebaby sprawdzić co też moi nowi pracownicy wyprodukowali... - powiedział Vargas sięgając po cienki plik kartek.
    - Polska sprzedaje samoloty... Polska kupuje okręt podwodny... Polska sprawozdawcą Liberii... Polska stara się asymilować mniejszości... Pozycja Kościoła w Polsce ulega wzmocnieniu... - Antonio podrapał się po głowie. - Co tutaj tyle o tym kraju? - rzucił butem w pobliską ścianę i wrzasnął – Ana! Byłabyś łaskawa przyjść na chwilę?
    Chwilę później jego asystenka weszła do pokoju nerwowo poprawiając ubranie.
    - Tak, panie prezydencie? -
    - Dlaczego wszystkie wiadomości są o... - spojrzał na kartkę – o Polsce? -
    - Więc, panie prezydencie, studenci politologii stwierdzili, że wolą być przemytnikami. Większe zarobki -
    - Więc kto czyta gazety? - spytał groźnie
    - Jakiś turysta. Nie umiał ni w ząb po ludzku mówić, tylko czytać, więc policja zgarnęła go za narkotyki, usadziła, a w więzieniu nie ma za wiele do roboty. - wzruszyła ramionami
    - Niech na przyszłość pracuje lepiej, bo... - zawiesił głos.
    - Tak, panie prezydencie. - powiedziała i wyszła.
    - No dobrze, sprawdzimy co mamy dalej... Żydzi emigrują do Palestyny... Żydzi obradują w Londynie... W ZSRR powstało ŻOA... Już nawet nie mogę zażartować, ccholerna poprawność polityczna i PR... Brazylia przyjęła nową, rozszerzoną konstytucję... - ze zdziwienia zapomniał rzucić butem. - ANA!
    - Tak, panie prezydencie? -
    - Co to ma znaczyć?! - wściekły pokazała jej wpis
    - Uznałam, że to dobry pomysł... No i zwiększa pana władzę... - "Jakby ten dureń w ogóle ją sprawował." pomyślała.
    - Jestem prezydentem! I tak mam władzę absolutną! -
    - Nie do końca... -
    Nagle, prezydent zaczął toczyć pianę z ust, a jego oczy zajaśniały czerwienią. Niestety, show skończył się szybciej niż zaczął.
    - Jestem Queatzacoatl. Przejmuję to ciało. I mogę wszystko. - uśmiechnął się wrednie w kierunku asystentki. - A teraz potrenuję sztuczki, których nauczył mnie mój przyjaciel, Rodrigo... -


    Jeśli mimo mojej grafomanii kogoś zaciekawił Rodrigo to polecam zajrzeć o tu. Jest to AAR stworzony przez grogmira. Osobiście szczerze go polecam.

    Wyczyszczone i zamknięte.
    Pozdrawiam, N.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie