Ostatni Bastion - AAR sparteński

Temat na forum 'CK - AARy' rozpoczęty przez Zoor, 10 Lipiec 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    [​IMG]



    Ostatni Bastion
    AAR sparteński




    Moi drodzy,
    Mniej więcej wczoraj wieczorem zapowiedziałem nowy AAR mojego autorstwa - niestety, pomimo namów ze strony niektórych wysoko postawionych na forum osób nie będzie to opowieść bazowana na drugim wcieleniu Hearts of Iron, a przynajmniej nie przed rokiem 2013. Zamierzam za to ukazać dzieje ostatniego bastionu prawdziwego chrześcijaństwa w zachodniej Europie, przez zespół Paradoxu nazwanego hrabstwem Neapolu (choć książęcą koronę nosił neapolitański władca). Jak widzicie, nie ma w tym pierwszym poście żadnych treści odnoszących się do samej rozgrywki (na takową poczekać musicie do jutra). Tę część zarezerwowałem dla przyszłego spisu treści - to powód pierwszy. Drugi to te paskudne reklamy pojawiające się w rogu przy pasku żucia forum. Jeśli chcecie ich zniknięcia - wspomóżcie WoW brzęczącą monetą w dowolnej, akceptowalnej w kraju nad Wisłą postaci.

    Do jutra zatem i pierwszego odcinka.
    Pozdrawiam was serdecznie,
    Zoor

    Post scriptum techniczne - AAR rozgrywany na RBM i (chyba) ostatnim patchu do zwykłego CK. Poziomu trudności nie pamiętam, zresztą to i tak w tej grze bez znaczenia - ale możecie być pewni, że poniżej dwóch ostatnich nie zeszło). Odcinki będą objętościowo podobne do pierwszego, a każdemu władcy zamierzam poświęcić jeden i nie więcej, niezależnie od tego, czy panował trzy dni, czy pół wieku. Stąd też mogą pojawić się fluktuacje w formie, ale mam nadzieję, że wyjdzie to tylko na plus. To tyle na razie.
     
  2. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek I - Sergiusz V (1053-1069)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek I
    Sergiusz V (1053-1069)




    Z Kroniki Jerozolimskiej*
    W imię Boga w Trójcy Świętej jedynego. Amen.

    W owym czasie, gdy wiara święta chrześcijańska przez heretyków i szubrawców rzymskich za pogan braci mających sponiewieraną okrutnie została, a w Konstantynopolu stary basileos Konstantyn opieką wyznawców wiernych Chrystusa otaczał, nie śniło się nawet mędrcom i uczonym mnichom o potędze, która z marności zrodzić się miała. Zaiste, jako rzekł prorok Kohelet – marność nad marnościami i marność wszystko – bo jakimi innymi słowy oddać można lichość, która władcom prawosławnym w udziale przypadła na italskiej ziemi?
    Od czasów niepamiętnych, w mrokach historii ginących, gdy Pan nasz Jezus Chrystus na świat przyjść jeszcze nie raczył, zwierzchność swą nad miastem Neapolem przez założycieli swych nazwanym rzymscy wodzowie sprawowali. I takoż było też w roku od założenia świata 6170**, gdy mąż imieniem Bazyli od cesarza godność konsula i patrycjusza otrzymał. Imperium przez Saracenów nękane odwróciło jednak swą uwagę od Italii, swobody swym namiestnikom coraz większej przydając i na nieposłuszeństwo buńczuczne zgody niemej udzielając. Zbuntowali się wreszcie mieszkańcy Neapolu, dość napomnień rzymskich mając i zwyczajem barbarzyńskim, od Franków przywiezionym, władcę niezależnego sobie i dziedzicznego obierając, który to w zuchwałości swej pomocy w wojnach z poganami odmawiał. Czas jednak nadszedł, że i tej krainie Bóg pobłogosławić raczył, do Konstantynopola na powrót ją przybliżając. Oto gdy w połowie stulecia jedenastego od narodzenia Pana heretycy łacińscy Kościół prawdziwy klątwą szatańską obłożyć postanowili, by dzieciom Bożym drogę do zbawienia zamknąć, również i bastion ostatni wiary prawdziwej u stup Wezuwiusza na schizmatycką drogę skierować chcieli. Wielu mieszkańców pokusie uległo ku swej zgubie wiecznej, jednak konsul sam wraz z rodziną przy chrześcijaństwie prawdziwym wytrwać zdołali, pomocy w ikonach świętych upatrując, a do Carogrodu listy i dary śląc bogate. Uradował się wielce basileos Konstantyn, że syn marnotrawny na łono ojczyste powraca, pomoc przy tym obiecując i duchownych greckich, by rozprzestrzenieniu się nauk przez papieża głoszonych zapobiegli. Tak oto nastał rok 6575, który, jak dowodzić później uczeni rozmaici mieli, ostatnim niepomyślnym dla Neapolitańczyków się okazał, a hypatos Sergiusz stać się miał władcą, który pod nowe państwo podwaliny położy.

    [​IMG]
    Sergiusz V - ostatni hypatos samego tylko Neapolu


    Był tedy monarcha neapolitański władcą ubogim i mimo wieku już poważnego bezżennym – syna, co prawda, dojrzałego już w latach tych posiadał, ten jednak z matki nieznanej nam dziś zrodzon był, przez co miejscowi różne nieprzystojne plotki niekiedy powtarzali. Dworzanie inni przy boku konsula przebywający przez historję zapomnianymi zostali, poza przebiegłym Rzymianinem Janem, który państwo przed zakusami heretyków i Saracenów wtenczas ochraniał, skarbca przy tym nie nadwyrężając nadto, co koniecznym okazać się miało. Ów mąż sprytem niezwykłym wykazawszy się, do Neapolu króla gruzińskiego wraz ze świtą liczną sprowadził. Jeśli by kto wątpił o prawdziwości wydarzeń owych, niech wie, że wtenczas w Gruzyjej wielka dysputa między mnichami a uczonymi pisma święte znającymi, czy groby świętych na ziemi heretyckiej nawiedzać można. Z doradcami swymi rozważał monarcha długo ów problem, listy z zapytaniem do Konstantynopola nawet śląc, lecz odpowiedzi się nie doczekawszy, z pielgrzymką do miejsc świętych chrześcijańskich wyruszyć postanowił, w tym i do Rzymu, w rękach babilońskich wówczas trzymanego. O podróży tej się dowiedziawszy, posłał Jan posłańców, by do ostatniej w Italii fortecy wiary prawdziwej pielgrzymów z krajów dalekich sprowadzić. Zgodzili się tedy Gruzini na złożenie wizyty u stóp Wezuwiusza, a orszak królewski do miasta wkraczający takoż mieszkańców, jak i witających go dostojników w zachwyt i osłupienie swym przepychem wprowadził. Przez dni kilka goście w mieście zostać postanowili, po czym do grobu Piotra świętego się udali, powrócić jednak wkrótce przyrzekając.
    Powody ku temu dwa co najmniej się znalazły, albowiem z pomocą Janową zdołał Sergiusz monarchę gruzińskiego do córki swej za syna hypatosa wydania przekonać. Powiadają, że do ugody owej doszło, gdy basileos w zadowolenie wino ziołami jakowemiś saraceńskimi przyprawione wprawiło, tak iż żadnej propozycji oprzeć się nie mógł, niby Herod Jana Chrzciciela na śmierć wysyłający. I tak, dnia trzeciego po styczniowych idach roku od stworzenia świata 6171 ślub się odbył wieli a huczny, na okoliczność którego poddani władcy dary drogocenne złożyli, dzięki czemu w czwórnasób zasób skarbca pańskiego zwiększon był. Poślubił tedy młody Sergiusz pannę, której imię Maria na chrzcie świętym nadane zostało, a i ojciec jego, uczuciem wielkiem do krewnej monarchy z krańca świata znanego zapaławszy, za żonę ją pojął, nim opuścić miasto orszak Gruzinów zdołał. Wielka radość w całej południowej Italii tedy nastała, jeno biskup rzymskich heretyków, papieżem się zwący, a miano którego prawdziwe jest Smok i Babilon przez Apostoła przepowiedziany, turbował się wielce, jakby Bożemu błogosławieństwu na Neapol zesłanemu zaszkodzić.

    [​IMG]
    Gruzińskie małżonki Spartenosów

    Pytał się wtenczas innych od wiary prawdziwej odstępców, co czynić mu trzeba, a naradziwszy się, klątwę z Szatanem samym utkaną rzucił, co nieszczęście wielkie sprowadziło, na dziedzica tronu podszepty czarcie nasyłając. Ów, świadomym pochodzenia myśli tych nie będąc, o sztukach tajemnych rozmyślać począł, o śmierć nieomal się przyprawiając. Rad ojcowskich nie słuchając, zamknął się w swych komnatach, jadła i napoju odmawiając, a do małżonki swej nie zbliżając się. W stuporze owym trwał dni i tygodnie całe, niepomny na nowinę, iż Maria brzemienną się stała. Hypatos listy o prośbą o radę do uczonych i świętych mężów posyłać wtenczas zaczął, kondycją syna turbując się wielce. Na odpowiedź miesięcy kilka czekać mu przyszło, a mieszczanie sondować dwór próbowali, czy do zmiany konfesji na rzymską herezję przychylać się nie będzie, by przekleństwo rzekome zniweczyć. Rozważania owe mrzonką okazać się miały, gdy z północnych ziem mąż na mnicha wyglądający przybył, za biskupa wędrownego się podając. Audiencji u Sergiusza zażądał, usługi swe zaoferować mu pragnąc. Władcy jednak nie przekonała przemowa długa, a piękna, ni też relikwie święte, jakie duchowny ze sobą przynosił. Z północy nadszedłeś, ojcze – rzec miał konsul neapolitański – gdzie ku Chrystusa samego obrazie wiarę prawdziwą odrzucili, Babilon nad Jeruzalem przedkładając. Pójdź tedy w drogę dalszą i Bóg z tobą, lecz ja schronienia dać ci nie mogę. Słowa te usłyszawszy, wygłosił biskup przemowę kolejną, błędy papieskie w niej wyliczając i o prawdziwości wiary swej zapewniając usilnie. Ujść mu trzeba było w końcu z dworu i miasta, a powiadają, że z wysłannikiem babilońskim później go w gospodach widywano ku zgorzeniu wielkiemu.
    Stanem dziedzica swego strofował się Sergiusz wielce, choć z dni upływem do państwowych spraw coraz chętniej wracał, wieczorami u żony młodej pocieszenia szukając. Jak się jesienią okazać miało, pocieszenie imię Dymitr nosiło, ku wielkiemu zadowoleniu hypatosa na świat przyszedłszy. Zrazu tedy niemowlę władca następcą swym obwołał, w synu swym pierworodnym nadziei na przejęcie tronu nie pokładając. Ucieszyli się tedy gruzińscy dworzanie żony monarszej, ucztę wystawną a huczną wyprawiając i okolicznych wielmożów spraszając. W Neapolu pojawiwszy się, ku wielkiemu papieża nieszczęściu i szemraniu, o przyjaźni swej z braćmi w Chrystusie zapewnili, pokój między chrześcijany wprowadzać się zobowiązawszy. Rozgłos wielki spotkaniu owemu bardowie i trubadurzy i Italii i krajach dalszych,. O których wiele wiadomo nie było, oprócz plotek i opowieści przedziwnych, w których ziarna prawdy nawet nie było.

    [​IMG]
    Czy istniał jakiś związek między depresją Sergiusza młodszego a wizytą tajemniczego biskupa?

    O sukcesji zabezpieczenie poczęli tedy Gruzini starania czynić, mistrza Jana sobie zjednawszy obietnicami niejasnemi, lecz edyktu hypatosa doczekać się nie mieli, gdyż Sergiusz, na dalsze czasy przypieczętowanie decyzji swej odłożywszy, zrealizować jej nie zdołał. Człowiekiem był Sergiusz energicznym, choć w latach już dojrzałym bardzo, gdyż czterdzieści cztery razy dane mu było dzień narodzin swych we włościach rodu sparteńskiego ujrzeć. Wiek to podówczas w krainie owej starczym nieomal nazywanym był, jako że rzadko któremu mężowi, czy też niewieście pół stulecia dane było przeżyć. Takoż i konsul neapolitański łaską żywota długiego nie został obdarzon, choć zgon nieoczekiwanie nań przyszedł. U kresu miesiąca drugiego roku od stworzenia świata 6578 ducha oddał w śnie spokojnym, żałobę wielką w całym mieście i wsiach je otaczających tem wywołując. Nawoływano tedy syna jego pierworodnego, po ojcu miano noszącego, by na tron wstapił, lud w opiekę biorąc, ten jednak w zaciszu komnat swych skryć się postanowił, do rozmowy jedynie najbliższych swych towarzyszy dopuszczając. Za namowami Janowemi posadzono tedy na tronie Neapolu dziecię, Dymitrem zwane, w imieniu którego matka wraz z zaufanymi małżonka swego doradcami sprawując.

    [​IMG]
    Umarł konsul, niech żyje konsul!

    *Kronika Jerozolimska – dzieło anonimowego mnich odnalezione w jednym z jerozolimskich monastyrów w wieku XVIII od narodzenia Chrystusa. Przedstawia historię świata od stworzenia aż do odrodzenia Cesarstwa Rzymskiego. W całości spisana jest w języku arabskim, który zaczął wypierać hebrajski i grecki w pismach kościelnych około roku 1570.

    **Według kalendarza bizantyjskiego, świat stworzony został 5509 lat przed Chrystusem – do dnia dzisiejszego posługują się nim (obok rachuby od narodzenia Chrystusa) państwa z prawosławnego i greckiego kręgu kulturowego, jedynie kilka z nich wprowadziło kalendarz rozpoczynający się w innym roku.



    ===============================================================
    A oto i pierwszy odcinek - komentarze i wszelkie, nawet krytyczne opinie mile widziane.
    W pierwszym poście parę dodatkowych informacji na temat strony technicznej.
    Aha, można jakoś wyedytować tytuł u góry posta? Zeżarło mi końcówkę, a powinno być tam (1053 - 1069).
     
  3. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek II - Dymitr I (1069-1087)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek II
    Dymitr I (1069-1087)


    [​IMG]



    Zapomniany hypatos
    Tarik Jorge Papandreu


    Kto stał za młodzieńczą śmiercią Dymitra I? Dlaczego, po śmierci ojca Sergiusz VI ozdrowiał tak nagle? Co stało się prawdziwą przyczyną podboju Sycylii i jaką rolę odegrał w tym wszystkim Rzym? Jako pierwsi dotarliśmy do nigdy nie publikowanych, sensacyjnych dokumentów!


    Panowanie hypatosa Dymitra I, przypadające na lata 6578-6596, traktowane było dotychczas przez historyków głównego nurtu jako okres przejściowy między rządami dwóch Sergiuszów, jednak na skutek śledztwa przeprowadzonego przez współpracowników al-Mysterionu na przestrzeni dwóch lat w najważniejszych europejskich i afrykańskich muzeach i archiwach, prawda wreszcie mogła ujrzeć światło dzienne. Męczennik, pionek Rady Regencyjnej, czy nieświadoma ofiara papieskiego spisku – wiele teorii spiskowych dotyczących Dymitra Spartenosa (†18l.) spotkać można zarówno w gronie akademickim, jak i w pracach niezależnych od establishmentu badaczy. Dziś możemy być jednak pewni, że historia, której uczono nas w szkołach nie ma nic wspólnego z prawdziwym przebiegiem życia konsula. Zbudowana na oczywistym kłamstwie przez stowarzyszenie il-Luminairon i żydowskie media wersja wydarzeń, stanowiąca hagiograficzną laurkę pomijającą podstawowe fakty musi zostać wreszcie odrzucona.

    [​IMG]
    Objęcie tronu, życie i śmierć Dymitra

    Intrygi za plecami dziecka

    Wszystkim poszukiwaczom prawdy znany jest fakt przedwczesnej śmierci Sergiusza V – zerowy poziom opieki zdrowotnej i szalejące raz po raz epidemie mogą wytłumaczyć chorobę i zgon chłopa pańszczyźnianego w Państwie Papieskim, lecz w przypadku władcy zamożnego i rozwijającego się wolnego miasta stanowią jawną kpinę. Odkryte kilka lat temu zapiski na spodzie nagrobka ówczesnego przyjaciela hypatosa , mistrza Jana Rzymianina, ujawniają fakt otrucia monarchy w celu przejęcia władzy przez popleczników Gruzinów, którzy jawnie konspirowali z papieżem w celu wyrugowania prawosławia z Italii. Nie przez przypadek to właśnie u papieża Aleksandra II gościł król Gruzji, którego córka i jedna z dalszych krewnych przejęły (przez małżeńskie łoże) kontrolę nad Neapolem, likwidując w iście ekspresowym tempie prawowitych władców państwa – hypatosa przyprawiając o śmierć, a jego syna zamykając w wieży, sugerując przy tym chorobę psychiczną. Posługując się przy tym sfałszowanym testamentem, frakcja gruzińska uzyskała tron dla niemowlęcia, jakim był ówcześnie Dymitr. Całkowicie oczywiste przy tym było, że to rada regencyjna będzie sprawować w imieniu dziecka faktyczne rządy – tak też się stało. Kronikarz Bazyli z Krety pisze w swoim dziele o oddaniu władzy w ręce matki, której doradzać mieli „co znakomitsi dworzanie” - zapewne Jan Rzymianin oraz nieznani z imienia Gruzini – w ten sposób to właśnie Jan zapewnił sobie uprzywilejowaną pozycję, jeszcze bardziej wzmacniając swoje wpływy. Współpraca z cudzoziemcami układała się początkowo dobrze, w końcu to przebiegły Neapolitańczyk ich do kraju sprowadził – jednak po dołączeniu do grona wtajemniczonych przyrodniego brata młodocianego konsula, Sergiusza młodszego, sprawy skomplikowały się na tyle, że niemożliwe stało się utrzymanie na dworze wszystkich przeciwników ówczesnego układu – zdecydowano się więc na wysłanie pomocy Normanom, dokonującym właśnie podboju Sycylii. W wystawionym regimencie znaleźli się wszyscy oponenci rady regencyjnej. Prominentny członek frakcji probizantyjskiej, Andronik Starszy, zmarł kilka miesięcy po zajęciu Syrakuz przez Neapolitańczyków, z powodu ran zadanych skrytobójczo w bitwie z Arabami. I chociaż samo miasto znalazło się pod władzą Neapolu, twórca całego planu w niewyjaśnionych przez historyków okolicznościach oddał ducha w jednej ze stołecznych świątyń. Obydwa zgony w znaczący sposób przetasowały neapolitańską talię, prowadząc do nowej równowagi sił.

    [​IMG]
    śmierć Jana Rzymianina zbiegająca się w czasie ze zdobyciem Syrakuz

    Kukiełki
    Pięcioletni zaledwie Dymitr oddany został pod opiekę Sergiuszowi młodszemu, który, zajmując stanowisko głównodowodzącego wojskami w imieniu małoletniego hypatosa, zająć miał się jego wyszkoleniem. Tym samym starszy brat stał się dla konsula przybranym ojcem, szykując się do przejęcia rządów na wyłączność w chwili, gdy jego nowy podopieczny osiągnie pełnoletność. Musiał się jednak na jakiś czas zadowolić uprzywilejowana pozycją w radzie regencyjnej, w której walczył o wpływy z wdową po poprzednim władcy. Toi właśnie między nimi oboma dochodziło do głównych napięć w sprawach politycznej przyszłości Neapolu, przy czym frakcja gruzińska opowiadała się za zbliżeniem do lokalnych potęg, natomiast lokalna – obstawała przy zachowaniu niezależności i uważnym obserwowaniu poczynań papieża i Normanów. Pod koniec roku 6578 wydawało się, że Sergiusz odniósł zwycięstwo – do miasta przybył poseł cesarza rzymskiego z prośbą o wspomożenie Konstantynopola w walce z poganami. Jak się miało później okazać – zbyt późno. W dniu, w którym przedstawiał wezwanie od teoretycznie wciąż sprawującego zwierzchność nad Neapolem Rzymu, padały właśnie pod naporem muzułmańskich Turków ostatnie mury cesarskiej stolicy. Nie mając tej wiedzy, rada początkowo przychylała się do możliwości zawarcia sojuszu, jednak w ostateczności odesłała emisariusza z niczym, tłumacząc odmowę złym stanem finansowym księstwa. Kilku dostojników złożyło jednak deklarację wierności, co musiało wystarczyć pogrążonym w wojennej zawierusze Grekom.
    Hypatos liczył sobie lat dziesięć, gdy w państwie doszło do kilku wydarzeń, które na kilka wieków ukształtować miały politykę dynastii sparteńskiej. Przede wszystkim, wzmocniła się pozycja rodzącego się właśnie rycerstwa, skupionego wokół Sergiusza młodszego – szczególnie widoczne stało się to w chwili wystąpień mieszczaństwa przeciwko prześladowaniom wyznawców papieskiej odmiany chrześcijaństwa, domagających się złożenia hołdu heretyckiemu Rzymowi – chociaż cudzoziemcy, dysponujący wciąż sporymi wpływami na dworze byli skłonni zaakceptować takie rozwiązanie, a rada wyraźnie podzieliła się w tej kwestii, wierni prawosławiu możni postanowili działać na własną rękę, za cichym przyzwoleniem duchowieństwa. Zebrano więc odpowiednią liczbę żołnierzy, tłumiąc siłą wszelkie protesty, a ponadto – zmuszając przebywających w Neapolu duchownych do wyrzeczenia się „Babilonu znad Tybru”. Chociaż w wyniku starć miasto i jego okolice znacznie ucierpiały, konwersja powiodła się, dając kolejną dobrą kartę przetargową lokalnemu stronnictwu. Kontrmanewrem Gruzinów okazało się sfabrykowanie roszczeń do tytułu hrabiego Insbrucku – mieściny w Austrii, o której mało kto wówczas słyszał – cudzoziemcy liczyli najwyraźniej na wysłanie w podróż w celu zbadania sprawy stronników Sergiusza, nic takiego jednak nie nastąpiło. Zakulisowa walka trwała w najlepsze do czasu osiągnięcia przez Dymitra pełnoletności – hypatos, przez ponad dziesięć lat pozostający pod opieką starszego brata, pozbył się ze swojego najbliższego otoczenia wszystkich przeciwników Sergiusza. Popełnił jednak błąd, gdy zaufał mu w kwestii dalszej polityki państwa.

    [​IMG]
    Wzmocnienie pozycji Sergiusza

    Ostatnia wyprawa

    Konsul od wczesnego dzieciństwa, pod okiem starszego brata, szkolony był w sztuce wojennej – zajęciom sprawnościowym i nauce posługiwania się różnymi rodzajami broni towarzyszyły także lekcje prowadzenia wojsk w bitwie i opowieści o honorowym zachowaniu – jednak jedyna rzecz, jaką hypatos raczył z nich wynieść, była chęć walki z wrogami chrześcijaństwa – czując więc, iż nie może być gorszy od nieznanego dziś z imienia zdobywcy Syrakuz, postanowił powtórzyć jego wyczyn, wyprawiając się na Sycylię z ponad tysiącem zbrojnych. Pozostawiwszy Sergiusza w stolicy, by na bieżąco doglądał neapolitańskich spraw, wypłynął późną wiosną roku 6594, w niedługim czasie lądując w północnej części wyspy. Decyzja o wyprawie, w momencie osiągnięcia pełnoletności, a zarazem przy wciąż niezakończonym szkoleniu, kwestionowana była przez historyków, jednak w świetle odkrytych w [wycięto] dokumentów z epoki, stwierdzić można, że było to celowe działanie starszego z braci, obliczone na wyeliminowanie konkurenta i zapewnienie sobie tronu.
    Niezależnie jednak od prawdziwości tej tezy, Dymitr postanowił uderzyć na nie najbogatszy i dość słabo broniony Agrygent – przeciw tysiącu Neapolitańczyków stanęło niespełna czterystu wojowników arabskich, jednak pomimo przewagi liczebnej i dobrego morale chrześcijan, wódz już w pierwszym starciu został poważnie raniony w pojedynku z jednym z dowódców muzułmańskich – niedostatki w umiejętnościach dały o sobie znać, jednak bitwa, czy raczej potyczka – zakończyła się zwycięstwem i można było przystąpić do oblężenia. Agrygentczycy w akcie desperacji postanowili jednak uderzyć na wysunięte pozycje przeciwnika, czym spowodowali popłoch w szeregach najeźdźców, a część z nich, pod wodzą samego konsula, otoczonego zaufanymi ludźmi, uciekła z pola walki, usiłując nakłonić także pozostałe siły do podążenia ich śladem. Dalekowschodni mędrcy przekonują, że życiem człowieka rządzi karma – i w tym przypadku zdecydowanie można zgodzić się z ich koncepcją. Pięknym za nadobne odpłacił los hypatosowi – w szeregach jego ludzi rozeszła się błyskawicznie wieść o absolutnej nieudolności przywódcy, a ostatnie w tej niedługiej wojnie starcie z wyznawcami islamu starcie zakończyło się drugą raną zadaną Dymitrowi, skutkujące niemalże utratą ręki, cudem tylko odratowanej. W Neapolu tymczasem Sergiusz zabezpieczał swoją pozycję, konsolidując faktycznie sprawowaną wyłącznie przez niego władzę. Gdy z wyprawy wrócił na wpół żywy Dymitr, nie będący w stanie zarządzać państwem bez wydatnej pomocy doradców, starszy z braci natychmiast zaproponował swoją pomoc. W następnych kilku tygodniach starano się, najwyraźniej z braku poważniejszych problemów, znaleźć konsulowi żonę - po odmowie wydania za niego córki księcia Kapadocji, postanowiono urządzić zaślubiny z Cededą – panną słowiańskiego pochodzenia, przebywającą od jakiegoś czasu na dworze w Neapolu. Małżeństwo stało się znakomitą wymówką dla pobrania dodatkowego podatku, który w znaczący sposób podreperował kiepska, jak zwykle, sytuację skarbca. Kilka dni po zaślubinach hypatos zapadł na zdrowiu, co skutecznie pozbawiło go możliwości rządzenia – coraz więcej obowiązków przekazywał na ręce brata, w końcu niemal oficjalnie uznał się za marionetkę Sergiusza. Siedem miesięcy po zawarciu małżeństwa, konsul zakrztusił się podczas posiłku, w wyniku czego dopadła go słabość i wysoka gorączka, utrzymująca się przez wiele dni. Zmarł w wieku jedynie osiemnastu lat, dając swojemu starszemu bratu to, na co ten tak długo czekał – neapolitański tron. Kilka dni po niespodziewanym zgonie, podczas uroczystości pogrzebowych, Dymitr ogłoszony został błogosławionym, kończąc w ten sposób swój polityczny byt.

    [​IMG]
    Wyprawa sycylijska i schyłkowy okres życia Dymitra

    Męczennik, bohater, czy po prosty nieudolny figurant – niezależnie od tego, kim stał się w przeciągu swojego krótkiego życia Dymitr – i w dodatku nieżalenie od tego, czy jego śmierć była wynikiem nieszczęśliwego wypadku, czy też zakulisowych machinacji Sergiusza, wyrastającego ostatnio na prawdziwą eminence grise okresu późnoneapolitańskiego – młody hypatos stać się mógł jednym z wybitniejszych władców – los chciał jednak dla niego inaczej. Al-Mysterion zachęca do zakupu książki Georgiosa Sulejmaniego pod tytułem „Zapomniany hypatos”, która poświęcona jest w całości tragicznemu życiu Dymitra.

    [​IMG]
    Zdobycze terytorialne za Dymitra I




    =================================================================
    Zmienił się władca, to i styl się nieco zmienił, żeby nie było aż tak nudno, jak w innych moich AAR-ach. Następny w kolejce jest Sergiusz VI, za rządów którego trochę się działo ;).
    I, przede wszystkim, liczę na komentarze, opinie, krytykę, a nawet nagonkę - wszystko to pomoże mi udoskonalić te wypociny ;).
     
  4. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek III - Sergiusz VI (1087-1105)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek III
    Sergiusz VI (1087-1105)


    [​IMG]
    Sergiusz VI w chwili objęcia tronu, za rządów i po samobójczej śmierci


    Multi-łącze* archiwum IOW Kotobuki**

    Żądane: Sergios Spartenos
    Wyników: 10967754329
    Wybrano połączenie. Wyświetlanie...

    Sergiusz VI – geniusz, czy dyletant?
    Forum dyskusyjne Fin de siecle – tryb tekstowy


    dreamwalker @23-09-7530, 07:09

    ...wiesz co, moim zdaniem nie można w żaden sposób dowieść, że akurat Sergiusz VI odznaczył się czymś szczególnym w sparteńskiej historii – a wręcz przeciwnie, zamiast podjąć walkę o południową Italię, uciekł z podkulonym ogonem na ziemie, do których nie miał żadnych praw. Ani to honorowe, ani rozsądne.

    Neapolis @23-09-7530, 07:56

    Glupoty piszesz, dream. Gdyby nie podboje Sergiusza, to bys dzisiaj mowil po normansku albo lacinsku, bo papiez albo Apulia by nas zapieli od tylca, jak jakiegos pederaste.

    Ortografia i szacunek do drugiego człowieka to pojęcia ci nieznane – jeśli nie chcesz warna, to sobie je lepiej przyswój.
    SeaLion


    Nikt mi nie bedzie mowic, jakie mam miec poglady.

    Ostrzegałem. Warn.
    SeaLion


    Lt.Columbo @23-09-7350, 08:22

    Wyskoku Neapolisa w ogóle nie warto komentować, ale jeśli chodzi o walkę o Italię – muszę się z tobą nie zgodzić, dreamwalker. W późniejszym okresie, kiedy normańskie Kr. Neapolu przeżywało wewnętrzne trudności, a i wtedy już Tunezja stała się silniejsza – możliwe było rzucenie rękawicy. Za Sergiusza VI natomiast – nie uważam, żeby istniały jakiekolwiek przesłanki do prowokowania konfliktu z de Hauteville'ami. Byłoby to szkodliwe i niebezpieczne, tym bardziej, że nikt nie sięgnął po ówczesną stolicę, nawet papież.

    Konata_Izumi @23-09-7530, 09:02

    Podchodzicie do tego od **** strony, panowie. Kluczowym faktem jest brak jakichkolwiek zdolności dyplomatycznych Sergiusza (zresztą jego doradców też, większość z nich była po prostu zaściankową bandą idiotów), co pokazały już jego wcześniejsze akcje – za „panowania” Dymitra. Połowiczny sojusz z Konstantynopolem, nieudolność w sięganiu po władzę i przypadkowe objęcie tronu. Cały ten okres w neapolitańskiej historii był jedną wielką porażką – oprócz zdobycia Trapani – ale tu trafiło się po prostu ślepej kurze ziarno. Dziad miał po prostu dużo szczęścia – po pierwsze dlatego, że nie zainteresowali się nim Normanowie – ale ówczesny Neapol był tak biedną i zapuszczoną dziurą, że nic w tym w sumie dziwnego nie ma. Po drugie, ucieczka do Afryki też była jednym wielkim spektaklem – w dodatku bardzo kosztownym, skoro trzem tysiącom żołnierzy trzeba było zapłacić podwójny żołd.

    [​IMG]
    Wojna o Trapani

    Lt.Columbo @23-09-7530, 09:37

    Ciekawe, skąd masz te informacje?

    Konata_Izumi @23-09-7530, 09:39

    Z Kroniki Jerozolimskiej – autor wskazuje na ów dodatkowy żołd jako jeden z powodów kolejnej zapaści finansowej.

    Lt.Columbo @23-09-7530, 09:53

    No to ja ci gratuluję doboru źródeł. Kryzys finansowy był wówczas zjawiskiem permanentnym, wynikającym z niedostatecznie rozwiniętego systemu administracji – nad rachunkiem ekonomicznym przeważała chęć trzymania całego państwa w garści, co, szczerze mówiąc, było po prostu głupotą. Zapłata dla żołnierzy stanowiła tu tylko wisienkę na torcie. Dopiero Euzebiusz I zaczął na poważnie podchodzić do sprawy, ale wtedy już wydawało się, że do bram Neapolu mogą zapukać wkrótce Seldżukowie, więc nie ma się co dziwić. Ale, wracając do tematu – gdyby skupiono się na reformach administracyjnych na Sycylii, zamiast przeznaczać środki na bzdurne wojenki, Neapol wyszedłby na tym dużo lepiej (oczywiście z ówczesnego punktu widzenia). Wejście w Afrykę było niemalże samobójstwem i tylko cudem udało się uratowac po napaści Tunezyjczyków w 6613***. Udało się, przyznaję, ale samo w sobie było głupotą i niepotrzebnym ryzykanctwem. Równie dobrze w jego nastepstwie Arabowie mogli rozlać się z powrotem po Sycylii.

    Under @23-09-7530, 10:12

    To jest tak żałosne, że w ogóle nie warto komentować...

    Columbo, można wiedzieć, jak sobie policzyłeś te rewelacje? W 6613 siły były wyrównane po obu stronach, a to raczej my daliśmy im popalić, ubijając dwóch królów w bitwach – po tym wszystkim uznali chyba, że Allach ich opuścił i dali nam spokój. A zresztą wojska arabskie działały też po greckiej stronie – w końcu od zdobycia tego pięknego kawałka pustyni do wojny w obronie Egzarchatu minęło parę ładnych lat i miejscowi się do dynastii sparteńskiej przyzwyczaili – nie było tepienia muzułmanów, ani innych takich atrakcji.

    [​IMG]
    Nieszczęście prześladujące muzułmańskich wodzów

    V.Lenin @23-09-7530, 11:22

    O, under przyszedł.
    Nie? A w trakcie wojny obronnej to niby co było? Polityka miłosci? Szanowny egzarche zaczał sobie zmuszać poddanych do przejścia na chrzescijaństwo, a jak nie polubownie, to ogniem i mieczem. Muzułmanie mieli dużo bardziej rozwiniętą naukę, a greccy zdobywcy do spółki z klerem wszystko to chcieli pogrzebać, bo tylko ciemny lud mogł kupić bajki o zmianie wody w wino.

    Konata_Izumi @23-09-7530, 13:18

    Z innej beczki, ale wciąż w temacie: co sądzicie o polityce, że tak ją nazwę, dynastycznej? Szukanie Euzebiuszowi żony w pozostałościach Cesarstwa było dośc karkołomnym wyczynem. Lepiej by było wysondować bliższe dwory, neapolitański na przykład – albo chociaż wasali de Hauteville'ów. Nie wiązały księstwa żadne porozumienia w tej sprawie, przynajmniej źródła o nich milczą.

    SeaLion @23-09-7530, 13:56

    Nie były to liczne siły i w dodatku dość kiepsko wyposażone. To nie była Europa, gdzie można było łatwo narzucić swoją zwierzchność, a biorąc pod uwagę problem religijny – po raz kolejny udowodniono, że złoto działa silniej, niż nabożeństwa. Trzeba jednak przyznać, że początkowe dobre traktowanie miejscowej ludności miało swój pozytywny wpływ. Zapiski kronikarzy z tamtego okresu przedstawiają Europejczyków, w szczególności w kontekście podboju Sycylii, w dość niekorzystnym świetle, choć pewne rzeczy są wyolbrzymione (jak na przykład rzekoma przepaść w poziomie medycyny i utrzymania higieny w miastach sycylijskich i południowoitaliańskich).

    dreamwalker @23-09-7530, 17:43

    Karkołomnym i niepotrzebnym w dodatku. Wiązanie się z pogrobowcami Konstantynopola niczego dobrego nie wróżyło, tym bardziej, że na greckich dworach nie przebywały wcale ówczesne elity intelektualne – to byli ludzie prości, którzy rzutem na taśmę dorwali się do stanowisk – al;e do Sergiusza bardzo to pasowało, nieprawdaż?

    [​IMG]
    Z menażerii hypatosa - dzieło nieznanego artysty

    V.Lenin @23-09-7530, 18:01

    Zamiast zwracać uwagę na kazania kleru, powinien wykazać się jakąś szczątkową choćby inteligencją, a noie sprowadzać jakieś perskie paszczaki z chorobą umysłową. Dzisiaj by to było nie do pomyslenia, żeby dawać połowę dochodów panstwa na koscioł, a chłopów obciążac niewiadomo jakimi wielkimi podatkami tylko po to, żeby sfinansować kolejną kampanię sterowaną przez czarnych. No ale oczywiscie księża musieli mieć ostatnie słowo we wszystkim, łącznie z mordowaniem muzułmanów, wypędzeniem żydów i działaniem na szkodę dynastii, bo myslicie, że po co takie mierne żony sobie wtedy brali? Żeby zadowolić władce jakiegoś Koryntu, czy innego zadupia, które nawet nikt nie wie gdzie jest – a właśnie, że nie, bo to im kler kazał takie kobiety sprowadzać, strasząc papieżem i zachodnią zarazą.

    Under @23-09-7530, 19:45

    Powyższy spam pominę milczeniem, bo mi się zwoje mózgowe rozwijają, jak to czytam...
    ale skoro już jesteśmy przy planach matrymonialnych naszego ulubieńca ;) to pozwolę sobie zaznaczyć, że wtedy w ogóle prawosławni poza Rusią przeżywali okres niemałego popłochu. Upadek Cesarstwa, choć jeszcze nie formalny, dał do myślenia pozostałościom po władzy rzymskiej w Grecji i przyległych terenach – trzeba było jakoś skonsolidować ten cały ruch na rzecz utrzymania obecnego stanu :p
    A co do kandydatek z innych krajów – ciekawe, jak miał ich do tego Egzarchat przekonać niby?? „To my, naj********sze państwo świata, wódka, dziwki i pizza hawajska dla każdego!” - może tak? Dajcie sobie spokój, Neapol, a później Kairuan był zwyczajną dziurą otoczoną w dodatku przez Arabów – kto by się chciał z takimi wiązać? No i jeszcze spuścić sobie na głowę łomot od papieża. Lol :D

    Neapolis @23-09-7530, 20:30

    Nazywanie egzarchatu zadpupiem jest smieszne – w ogole to sami jestescie smieszniw w tych swoich pogladach. Panstwo, ktore spuscilo lupnia dwom muzulmanskim krolestwom tak z marszu nazywac zadupiem i zasciankiem – moze jeszcze oswiadczycie, ze powinnismy sie poddac papiezowi z tym wszystkim. Bez sensu sa te wasze deliberacje, a polityka dynastyczna byla dobra i jedyna mozliwa, skoro bylismy otoczeni przez amych wrogow, a widokow na sojusze nie bylo z zadnej strony. I wiecie co, wedlug mnie to z...

    --disconnect user--
    --error505--

    Restart systemu. Życzymy miłego dnia.

    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za rządów Sergiusza VI

    ================================================================
    *Multi-łącze - połączenie komputera pokładowego i terminala sieciowego służące do badania zasobów Multi-Tezaurusa.
    ** Imperialny Okręt Wojenny Kotobuki - krążownik gwiezdny klasy al-Sahid, oddany do użytku w roku 2280 AP.
    *** 1104 według kalendarza zachodnioeuropejskiego.

    Wszystkie zbieżności z istniejącymi w rzeczywistości, literaturze i innych formach przekazu postaciami są przypadkowe i niezamierzone. Wszystkie fikcyjne wypowiedzi i nicki są jedynie wytworami mojego chorego umysłu. Wszelkie prawa zastrzeżone, reklamacji po odejściu od kasy nie uwzględnia się.

    Taka forma odcinka jest jednorazowym eksperymentem i nigdy więcej nie zostanie powtórzona - od przyszłego razu wracam do nudnych opisów historycznych ;). To w sumie wszystko na dziś. Pytania, krytyka, śpiewy pochwalne, a nawet terroryści pod mój adres mile widziani (byle tylko butów nie zdejmowali).
     
  5. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek IV - Euzebiusz I (1105-1112)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek IV
    Euzebiusz I (1105-1112)


    [​IMG]


    O zmaganiach klasowych w basenie Morza Śródziemnego w epoce wieków średnich w kontekście walk na tle religijnym (zapis wykładu - fragmenty)

    Fidel Osman Sanchez

    Jedną z największych katastrof, jakie mogły przydarzyć się północnej Afryce w początkach jedenastego wieku, było niewątpliwie przybycie z północy sił wstecznictwa i zabobonu, które pod wodzą dynastii sparteńskiej opanowały te rejony. Trzeba wam bowiem wiedzieć, towarzysze, że ówczesna Tunezja i przylegające do niej kraje stanowiły niesamowicie prężne centrum naukowe w ówczesnym świecie. I choć religia, w formie muzułmańskiej, wciąż była obecna, nie odgrywała roli czynnika reakcyjnego, jak miło to miejsce w Europie. Duchowieństwo, choć w naturalny sposób skłaniające się ku nieracjonalnemu pojmowaniu rzeczywistości, nie stanowiło jednak przeszkody klasowej dla rozwoju społeczeństwa. System ten został jednak zniszczony wraz z przybyciem chrześcijan i ustanowieniem przez nich swoich praw. Początkowa tolerancja, wynikająca z niedostatecznie rozbudowanego aparatu represji, który skłonić miał klasy pracujące do wystąpienia przeciwko siłom postępowym w imię reakcji i obskurantyzmu, zakończyła się niecałe kilkadziesiąt lat po podboju, wraz z pojawieniem się zbrodniczej idei feudalnej, żywcem przeniesionej z upadłego Bizancjum.

    [​IMG]
    Euzebiusz w chwili objęcia tronu i śmierci

    Inicjatorem i głównym promotorem wstecznictwa w dwunastowiecznej Tunezji był Euzebiusz Sparteński (Spartenos), wielmoża uważający się za rzymskiego rządcę zagarniętych przemocą ziem. Objąwszy rządy po swoim ojcu, Sergiuszu (kupczenie państwem i przekazywanie go dzieciom w całości lub w częściach było ówcześnie uważane za boski nakaz, a zabobon ten wytępiony został do końca zupełnie niedawno), za pierwszy cel postawił sobie zniszczenie wolnego państwa muzułmańskiego pod nazwą Beni Helal, którego władcy bezskutecznie próbowali odbić Tunezję z rąk chrześcijan. Wyprawa, która ruszyła z kairuańskiego zamku, przyciągała uwagę włóczęgów, żebraków, mnichów i prostytutek – wszyscy ci mieli swój interes w ciągnięciu się za wojskiem. I tak ów mnisi burdel na kółkach w liczbie kilkuset kobiet i mężczyzn szedł krok w krok za najemnikami (z których dużą część stanowili przekupni tubylcy), świadcząc im rozmaite niemoralne usługi. Na czele tej bandy pijaków i złodziei szedł Euzebiusz – nawet kościelne księgi przedstawiają go jako dumnego i zadufanego okrutnika, trudno więc sobie wyobrazić prawdziwe jego usposobienie. Podejrzliwość, która go cechowała, nakazywała mu śledzić i szpiegować wszystkich, którzy go otaczali, a potencjalnych sojuszników sprawdzać dokładniej, niż to było konieczne. Tak się też stało z dostojnikiem helalskim, który zaproponował przejście do obozu chrześcijańskiego, z rzekomo ważnymi i pomocnymi informacjami. Na nic się jednak zdały próby przekonania butnego monarchy – po naradzie z mnichami postanowił obić przybysza i w hańbiący sposób wyrzucić go z obozowiska. Po wszystkim, kapłani odprawili nabożeństwo dziękczynne, sławiące mądrość ich pana, a wszyscy żołnierze, także muzułmanie, musieli w nim uczestniczyć.

    [​IMG]
    Wojna z Beni Helal - krótka, lecz jak ważna z propagandowego punktu widzenia

    Niepotrzebna i krwawa wczesnoimperialistyczna wojna Spartenosa doprowadziła jego władztwo na skraj krachu finansowego – pożyczki zaciągnięte u ówczesnej elity finansowej (która kilkaset lat później da początek klasie kapitalistów) równe były kilkuletnim wpływom do budżetu, a żołnierze, w obliczu niewypłacenia należnego żołdu, zagrozili buntem. W tej sytuacji do stolicy zwołani zostali przedstawiciele wszystkich klas społecznych z różnych regionów – tak głosiła ówczesna propaganda – bardziej prawdopodobne jest jednak wezwanie zarządców poszczególnych ziem. Euzebiusz, jako właściciel ziemski, nakazał zebranie od wszystkich mieszkańców podatku, by choć w połowie spłacić swoje długi. Opornych nakazał przy tym tępić i wtrącać do więzienia, a w przypadku zbrojnego przeciwstawienia się poborcom podatkowym wycinane miały być dla przykładu całe rodziny. Dwukrotnie większy, niż chrześcijanie, musieli płacić haracz wyznawcy zabobonu mahometańskiego – w ten sposób próbowano zmienić religię na prowincji, aczkolwiek nieskutecznie. Całe to haniebne wydarzenie działo się w wielkiej sali kairuańskiego uniwersytetu, niegdyś forpoczty postępu w północnej Afryce...

    Chciwy i zuchwały władca szybko popadł w tarapaty – zbyt nisko ocenił świadomość klas pracujących, zwłaszcza na podbitych przez chrześcijan terenach. Tym samym wystawił się na otwarty bunt w wielu miastach i przylegających do nich terenach. Postulaty protestujących miały wpierw charakter religijny – pod wpływem mahometańskich duchownych domagano się swobody czczenia tamtejszych bóstw, jednak z czasem, częściowo z braku reakcji Kairuanu, a częściowo – z powodów wyzysku, jaki próbowali wdrożyć brodaci wichrzyciele – żądania zmieniły swój charakter na czysto ekonomiczny – przede wszystkim zelżeć miał ucisk podatkowy, a lokalnych urzędników wzywano do zaprzestania wymuszeń łapówek i nielegalnego wtrącania do lochów. Widząc, że prosty lud odwrócił się od duchowieństwa, władca postanowił przystawać na jego żądania, licząc w ten sposób na umocnienie swojej władzy. Paranoicznie bał się bowiem obalenia w wyniku spisku lub interwencji potężniejszych od niego władców krajów islamskich, z którymi wciąż sąsiadował.

    Zapędy skąpca na tronie temperowane były przez jednego z nielicznych przyjaciół ludu na dworze, nieznanego już dziś z imienia skarbnika, do którego obowiązków należał, między innymi, nadzór nad poborem danin i haraczy. Wielokrotnie, gdy dowiadywał się on o niesprawiedliwości na prowincji, korzystał ze swojej pozycji, by naprawić szkody, a gdy dowiadywał się o możliwościach zagarnięcia dla siebie nienależnego majątku, zawsze odmawiał. Obracał się również w bardzo postępowym towarzystwie, także wśród muzułmańskich uczonych, w posiadaniu których znajdowały się starożytne traktaty filozoficzne i matematyczne. Niestety, fakt, że jego imię nie zachowało się do dziś, świadczy o zgubnym wpływie sił reakcyjnych, które za wszelką cenę pragnęły przypisać sobie wszystkie zasługi, dając już w wiekach średnich podwaliny pod ideologię nacjonalizmu.

    [​IMG]
    Rząd powinien zedrzeć z obywateli pieniądze, a nie podwyższać jakiś VAT...,

    Pomimo prężenia muskułów w relacjach z poddanymi, bezwzględnego tępienia mahometanizmu i nieustannych prób wzmocnienia swej władzy, Euzebiusz nie był aż tak silnym monarchą, na jakiego pozował. Przekonał się o tym dobitnie w roku 1108, kiedy znaczniejsi i cieszący się autorytetem wśród lokalnych elit rządcy zażądali zmian w prawie, nadających im większe uprawnienia. Wskazywali na tak zwane nowoczesne rozwiązania wprowadzone w Bizancjum przed jego upadkiem oraz w kilku królestwach iberyjskich. Podstęp polegał jednak na tym, że staliby się w praktyce udzielnymi książętami, bez skrepowania grabiącymi prosty lud – w zamian jednak proponowali ten sam przywilej monarsze, w przypadku odmowy grożąc buntem. Zaskoczony egzarcha udał się wraz ze swoimi doradcami na trwającą kilka dni naradę (choć wielce wiarygodne źródła wspominają raczej o pijatyce) i po powrocie do swych podwładnych zgodził się nadać im długie i pięknie brzmiące tytuły oraz przekazać pełnię praw nad zarządzanymi przez nich ziemiami,przy czym prawa te przejść miały na ich potomków „aż po czas ponownego przyjścia Chrystusa” - oznaczało to więc bezterminowe przekazanie ziemi, gdyż, jak wykazali uczeni, żaden Chrystus nie tylko nie przybędzie na Ziemię (Skąd zresztą? Z kosmosu?), ale także żadnego osobnika opisywanego przez zabobonne księgi nigdy nie było. Tak oto nastał w ówczesnej Spartenii feudalizm – wybitnie reakcyjny system, który cofnął kraj w rozwoju o sto pięćdziesiąt lat.

    [​IMG]
    "Nie mogłem nic zrobić" - Euzebiusz Lucyferowicz

    Gdyby Bóg istniał (ale, jak wiadomo, był jedynie wymysłem reakcjonistów), należałoby powiedzieć, że pokarał wrogów ludu. Skoro jednak nie istnieje, przyczyn wielu wydarzeń, w tym i śmierci władcy w młodym wieku (zaledwie 37 lat) poszukać należy za pomocą metod naukowych. Nasi niezmordowani historycy, wiedzeni rewolucyjnym zapałem, dzień po dniu przez wiele miesięcy prowadzili badania nad starymi pismami, a także dokonywali wykopalisk archeologicznych na miejscu. Wynika z nich, że Euzebiusz Sparteński zmarł z powodów naturalnych, nie zaś, jak sam przewidywał, w wyniku spisku. Należy jednak pamiętać o kilku niepodważalnych faktach – po pierwsze, paranoiczny strach przed obcymi wpływami na dworze popchnął egzarchę do samodzielnego wychowywania własnych dzieci (rzecz to w tamtych czasach niezwykle rzadko spotykana), co w połączeniu z bieżącym zarządzaniem państwem w znaczący sposób wyczerpało siły witalne monarchy. Po drugie, poświęcenie się wyzyskowi ludu pracującego i doglądanie go nie przez zarządców, ale osobiście, znacznie pogorszyło (choć w niewidoczny sposób) zdrowie Spartenosa. Wreszcie (i to jest fakt najważniejszy), zgubiły go pijatyki, kupczenie państwem i rozwiązłe życie niezgodne z naturą.

    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za Euzebiusza I



    ================================================================
    Powracam zza grobu z tym AAR-em - ale odcinki powinny pojawiać się od tej pory terminowo. To w sumie tyle, jeśli o ogłoszenia parafialne chodzi.

    Od ostatniego odcinka minęły ponad dwa miesiące. AAR wyczyszczony i zamknięty, w celu kontynuacji proszę o kontakt z którymś z funkcyjnych odpowiedzialnych za dział CK (np z samym sobą :p)
    Sasza
     
  6. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek V - Teofil I (1112-1135)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek V
    Teofil I (1112-1135)



    [​IMG]
    Teofil I w momencie objęcia tronu i śmierci


    [video=youtube;huQ7Bi015CM]http://www.youtube.com/watch?v=huQ7Bi015CM[/video]
    Najlepiej oglądać bezpośrednio przez youtube w jakości HD


    [​IMG]
    Królestwo tunezyjskie w momencie śmierci basileusa Teofila I



    ========================================================================
    Po raz kolejny wracam ze swoim AAR-em zza gronu (który to już raz?), po raz kolejny z odcinkiem eksperymentalnym. kiedy się ukaże następny - nie wiem, mam nadzieję, że szybciej, niż ten... jeśli ktoś to w ogóle czyta/ogląda, to pozdrawiam serdecznie ;)
    Komentarze mile widziane, jak zawsze zresztą.
     
  7. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek VI - Roman I (1135-1144)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek VI
    Roman I (1135-1144)



    Narodowe Muzeum Historyczne
    6 września 2391


    -Panie, widzisz pan, co oni tu napisali – zagadnął mnie w śpiewnym słowiańskim języku siwiejący mężczyzna, który, jak mi się zdaje, od kilkudziesięciu minut kartkował muzealne foldery. Obróciwszy się w moją stronę, zaczął narzekać na wszystko, a przynajmniej tak mi się zdawało: często pojawiającym się słowem był „złodziej” we wszystkich możliwych przypadkach.
    -Przepraszam, nie do końca rozumiem – odpowiedziałem uprzejmie w koine, kątem oka wychwytując trudno dostrzegalne drgnięcie twarzy mego niby-rozmówcy. Mając nadzieję na chwilę spokoju, oglądać zacząłem obrazy przyozdabiające ściany – niefiguratywne malarstwo trójwymiarowe sprzed kilku stuleci nie było może moim ulubionym stylem, ale...
    -No... bo ja po państwowemu to nie za bardzo... jak Japończyki u nas byli, to się po ichniemu trochę nauczyłem, a tak to nie bardzo, no... - patrzył na mnie, jakby wyczekiwał zbawienia, ale, niestety, nie byłem w stanie, czy może raczej – nie chciałem mu pomóc. Towarzyszyliśmy sobie w milczeniu przez dobrych dwadzieścia minut, podczas których kolejka nie posunęła się nawet o cal.
    -Panie, a nie byłeś pan czasem w we wojsku? - nieznajomy po raz trzeci próbował rozpocząć rozmowę, przerzucając się na całkiem zabawny łamany japoński – Postawny pan jesteś przeca... zlituj się pan, dwie godziny tu stoim, a nie ma nawet do kogo gęby otworzyć... - słysząc to, uśmiechnąłem się nieznacznie i, wyłączając wizje z soczewki, postanowiłem ulżyć bliźniemu w jego niewypowiedzianych duchowych męczarniach.
    -Ma pan rację, swego czasu odsłużyłem swoje. Czwarta flota, IOW Fujibayashi – ukłoniłem się regulaminowo - Proszę tylko, nie rozmawiajmy o marynarce, czy mogę liczyć na to małe ustępstwo z pańskiej strony? - odrzekłem mu w nienagannej japońszczyźnie.
    -W sumie... no dobra, co mi tam! - roześmiał się, jak mniemam, szczerze. Rytuał oswojenia przebiegł tym razem bez większych zakłóceń.
    -Zauważyłeś pan, jak ostatnio bilety na wycieczki podrożyli? Chciałem iść na Cezara, ale tysiąc trzysta to zdzierstwo jest i tyle! - w oglądaniu purpurowiejącej twarzy było coś perwersyjnie przyjemnego – a pan to na co idziesz?
    -Planowałem króla Romana, to podobno modna ostatnio destynacja.
    -No... na biednego, widzę, nie trafiło – westchnął głośno – żeby mnie się jeszcze tak powodziło... bo wiesz pan, ja to chciałem na Cezara iść, to już mówiłem, nie? - skinąłem głową – Ale kobita mi powiedziała, że co będę tych złodziejów paść, no tak, czy nie?
    -Mhm...
    -No to stwierdziłem, że załatwię sobie wojnę światowa i styknie. A jakie wrażenia, co nie? - mój interlokutor wydawał się być wyraźnie ukontentowany. Postanowiłem go wysłuchać, dyskretnie przyglądając się mijanym eksponatom.

    [​IMG]
    "Wehikuł" - serce Muzeum


    Tunis
    27 listopada 6644, wieczór


    Od dłuższego czasu dzwoniło mi w uszach – choć słyszałem, że to normalne po wyjściu, czułem się dziwnie. Szczerze mówiąc, wolałbym przyglądać się okolicznej architekturze, czy oddawać innym rozrywkom stanowiącym pozycję obowiązkową wśród turystów odwiedzających to miasto
    -Czy skonfigurowano pańską wizję? - zapytał uprzejmie przewodnik, wyrywając mnie z zamyślenia. Szybkim gestem dałem do zrozumienia, że wszystko w porządku.
    -Kiedy będę mógł podłączyć się do jednej z much? Szczerze mówiąc, przebywanie w jednym miejscu nie jest tym, czego oczekiwałem po tej podróży...
    -Chwileczkę... otworzył znajdujący się na wierzchu dłoni panel (dziwne, wydawało mi się, że ostatnia konwencja zabraniała stosowania tak inwazyjnych urządzeń), po czym zabrał się za, jak mniemałem, konfigurację owadzich sterowników.
    -Voila! - rzucił z uśmiechem godnym sprzedawcy używanych pojazdów – Może pan przełączyć wizję na dowolną transmisję.
    Postanowiłem podłączyć się do insekta w pałacu basileusa – nie zrobił on na mnie dobrego wrażenia – było mu bliżej do ponurej północnoeuropejskiej nory, niż do zwiewnej i eleganckiej architektury stolicy. Udało mi się, po kilku próbach, skierować muchę we właściwe miejsce – w jednej z komnat spał chłopak będący zapewne dziedzicem zmarłego kilka dni temu monarchy – oprócz strażnika pilnującego drzwi nie widziałem tu nic ciekawego. Według komunikatu, który wyświetlił mi się na soczewce , powinienem wrócić tu za około czterdzieści minut, gdy przybędą posłańcy z wiadomościami z zachodnich pól bitewnych. Nie mając pomysłu, co przez ten czas robić (muzeum zdecydowanie powinno urozmaicić program), postanowiłem przelecieć się trochę– zabawne, jak szybko zacząłem postrzegać obraz z muchy jak mój własny wzrok...
    Żałuję, że nie można w ten sposób odbierać zapachów, ponoć całe miasto specyficznie pachnie o tej porze roku, a w tej piwnicy czuć jedynie stęchliznę. Bzycząc wściekle, mechaniczna mucha przelatywała przez kolejne pomieszczenia – nie znajdując w nich zazwyczaj nic ciekawego. No, może poza ta laseczką ze wschodniego skrzydła – i ponoć to w naszych czasach się rozpusta szerzy... - mimowolnie uśmiechnąłem się szeroko – gdybym widział teraz przewodnika, dostrzegłbym, że tylko machnął ręką, puszczając oko w nicość – najwyraźniej był przyzwyczajony do „odkryć” dokonywanych przez kolejnych turystów.
    Wolny czas w końcu minął, o czym nie zapomniał mi przypomnieć stosowny komunikat – trzeba było więc przebzyczeć raz jeszcze do komnaty przyszłego (a może obecnego – nie znam się na tych sprawach dobrze) króla Tunezji. Przed drzwiami ustawieni zostali lepiej wyposażeni żołnierze, a kilku mężczyzn w dość bogato zdobionych strojach wchodziło właśnie do środka. Całe to widowisko było dla mnie czymś dziwnym – człowiek wyglądający na mnicha, biskupa, czy innego księdza delikatnie obudził Romana, po czym wszyscy obecni uklęknęli przed młodzieńcem, który chyba nie do końca orientował się, o co w tym wszystkim chodzi. Ktoś wyrecytował formułkę w starożytnej grece – mało co z tego zrozumiałem – ktoś inny dodał kilka słów już w bardziej zrozumiałym dialekcie, a chłopak patrzył na nich tymi brązowymi oczyma i trochę to trwało, zanim zdołał dojść do głosu.
    -Co to ma znaczyć? - zapytał, siląc się na władczy ton, choć wyraźnie mu to nie wyszło.
    -Ojciec Waszej Wysokości odszedł do Pana – odpowiedział mu duchowny, natomiast pozostali zgromadzeni uczynili znak krzyża. „Jego Wysokość” odburknął coś tylko, po czym oznajmił, że nie chce, aby przeszkadzano mu w nocy. Ku mojemu zdziwieniu, wszyscy natychmiast wyszli, kiwając głowami, składając pokłony, czy co to miało oznaczać...
    Odmuszyłem wizję, nieco rozczarowany. W przewodniku pisali o dramatyzmie – jeśli to jest dramatyzm, to ja jestem Kitajcem...

    [​IMG]
    Roman I w chwili objęcia tronu i po śmierci


    Tunis,
    17 grudnia 6647


    W podróżach czasoprzestrzennych zawsze najbardziej lubiłem elementy związane ze zwiedzaniem – oczywiście zasada „nic nie dotykaj, do nikogo się nie odzywaj” odbierała trochę przyjemności, to jednak samo wczucie się w miasto, jego gwar, zapach, przejście się tymi wszystkimi mniej lub bardziej zaśmieconymi ulicami – nie można tego porównać do żadnej symulacji, czy widu...
    Zmierzaliśmy gdzieś wąskimi bocznymi uliczkami dzielnicy handlowej, raz po raz przystając, by przyjrzeć się co ciekawszym kupcom i ich towarom. Czego tam nie było! Tkaniny, przyprawy, w tym „korzenie ze Wschodu”,za które można by kupić niewielki zamek, wina, ryby, które już dawno wymarły, mięsa najróżniejszego pochodzenia – długo można wymieniać. Przystanęliśmy w jednym z bardziej ruchliwych zakątków, co z początku mnie zdziwiło, ale, jak później mi objaśniono, szanse na zdarzenia losowe były w takich miejscach ponoć mniejsze. Przewodnik wmuszył się na chwilę, sprawdzając coś w programie. Mruknął następnie coś krótko i udaliśmy się dalej. Kiedy wycieczka ulicami Tunisu zaczęła mnie z wolna męczyć, doszliśmy do celu tego dnia – zdumiałem się, widząc wizerunek siedmioramiennego świecznika nad bramą, którą wskazał mój opiekun.
    -Synagoga. Bezpieczna, nie trzeba włączać wizji, wystarczy podkręcić dźwięk – wyjaśnił, wprawiając mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Mimo wszystko, weszliśmy. W środku żydowski dom modlitwy w niczym nie przypominał znanych mi z moich czasów zborów mojżeszowych – zero malowideł, warunki wręcz spartańskie, jedynie kilka elementów wskazywało na wykorzystanie pomieszczenia do celów kultu.
    -Czy... - nie zdążyłem zapytać, uciszony zdecydowanym gestem przewodnika, jednocześnie wskazującego skinieniem grupę w przeciwległym rogu sali. Volume: 70%.
    -Rabbi, działania młodego basileusa nas ostatnio bardzo niepokoją. Odrzucił niedawno ofertę wsparcia skarbca przez naszych braci z Sycylii. Może okazać się mniej przychylny, niż jego ojciec.
    -Rabbi, Jehuda ma rację. Nasi bracia obecni na dworze są zaniepokojeni, boją się, że są śledzeni przez chrześcijańskich szpicli. Musimy coś zrobić, rabbi. Musimy – stary, brodzty Żyd, do którego kierowali swoje słowa stał tylko i kiwał głową.
    -Poczekajmy jeszcze trochę – odrzekł spokojnie – basileus Roman jest bardzo młody i nie zdaje sobie sprawy z tego, że jesteśmy mu potrzebni. Jeżeli jednak wystąpi przeciw nam otwarcie... wtedy my zaszkodzimy mu w sposób, którego się nawet nie spodziewa. Na razie jednak bądźmy cierpliwi. Więksi od niego sami przychodzili do nas po radę i dobrze na tym wychodzili. Na razie jednak, polećcie, by wszyscy nasi bracia przebywający w jego otoczeniu ukryli się dobrze. Pozostać mogą jedynie ci, których Grecy nie podejrzewają: dwudziestu jeden z kraju Piastów i kilku tych, o których mówi się, że nie ma wśród nich nikogo ważnego. Jeśli będzie trzeba, oni wystarczą, by zniszczyć ten kraj ku chwale Boga Izraela, jak i patriarcha Dawid zabił Goliata. Idźcie więc i przekażcie słowo braciom – polecił, wyciągnąwszy nad resztą ręce.
    -Aby ich królów zakuć w kajdany, a dostojników w żelazne łańcuchy – odpowiedzieli mu, składając pokłon.
    -Aby się spełnił wydany na nich wyrok. To jest chwałą wszystkich świętych Jego – dokończył starzec, a tamci, nie odwracając od niego wzroku, bezszelestnie niemal opuścili synagogę.
    -Co to było? - zapytałem zmieszany – Czy to oznacza, że... - przerwałem, to, co chciałem właśnie powiedzieć, wydało mi się bardzo głupie.
    -To oznacza, że światem rządzą Żydzi, to chciał pan powiedzieć, prawda?
    Nie odpowiedziałem nic – stałem tylko przez chwilę jak osłupiały.

    [​IMG]
    No i wszystko jasne...


    Algier
    Boże Narodzenie roku 6652


    Wmuszanie się szło mi coraz lepiej – chyba przez update Belzebuba, tak szybkiej nauki się po sobie nie spodziewam. Od ponad godziny wraz z przewodnikiem podziwialiśmy algierski Wielki Meczet, po sparteńskim podboju przerobiony na katedrę – nierzadko trafia się okazja, by przyjrzeć się muzułmańskiej sztuce. Bzyczeliśmy tak nad arabskimi, greckimi i sycylijskimi głowami dopóki świątynia nie zaczęła zapełniać się gośćmi, ustawiającymi się wzdłuż głównego podejścia do prezbiterium.
    Dostojnicy kościelni (nie myślałem, że było ich aż tylu) zgromadzili się wokół ołtarza, a najbardziej dostojnie ubrany przedefilował na zewnątrz. Program poinformował, że zostało nam czternaście minut. Odfrunęliśmy więc na zewnątrz, przysiadając na murze domu naprzeciwko. Gdzieś w oddali słychać było jakieś śpiewy, jednak nie mogłem zrozumieć, czego dotyczyły. Głosy jednak zbliżały się, nie wyglądało na to, żeby oprócz tłumaczenia siadł także dźwięk. Ulicą sunął orszak, otagowany jako procesja koronacyjna – i, faktycznie, pod baldachimem kroczył, pozdrawiając lud, basileus Roman – przez te kilka lat strasznie się postarzał, wyłysiał, a z przystrzyżona starannie broda była niemalże w połowie srebrzysta. W asyście przyodzianych w ceremonialne szaty dworzan, krewnych i strażników przybył pod meczet, gdzie usłyszał mowę powitalna wygłoszona przez biskupa (patriarchę, archimandrytę – nie wiem, jak powinienem go tytułować). Niestety jednak, Belzebub i tym razem nie zapewnił tłumaczenia. Kuso...
    Przebzyczeliśmy się do środka w czasie, gdy szanowny pan król przyodziewany był w udekorowany purpurą płaszcz. Widowisko samo w sobie było niezwykłe, ale usterka translatora coraz bardziej przeszkadzała, szczerze mówiąc, psuła całą wycieczkę. Nawet tłumaczenie serwowane mi przez przewodnika niczego nie rekompensowało, musiałem skupiać uwagę na jego głosie, a nie na samej uroczystości. Dobrze, że chociaż przytoczył treść przysięgi, jaką nowy basileus Afryki składał przed wzięciem korony z rąk duchownego. Nie miałem zamiaru tego oglądać, nie mając szans na uchwycenie sensu przemów, modlitw i innych elementów. Odłączyłem się, nie dbając o to, czy mucha spadnie i się roztrzaska, czy też nie.
    -Złożę na was zażalenie – zakomunikowałem przewodnikowi – a jeżeli przy następnym punkcie też będą usterki, to pójdę z tym do mediów. Spodziewałem się po was wyższego poziomu – dodałem, a mój opiekun tylko pokiwał głową, zupełnie, jakby nie interesowały go moje wynurzenia.

    [​IMG]
    Wielki Meczet w Algierze - fotografia z pierwszej połowy XX wieku


    Tunis
    18 września 6653


    W komnacie królewskiej, którą obserwowaliśmy, było niezwykle ciemno – na okna zaciągnięta była gruba zasłona, przepuszczająca jedynie kilka promieni księżycowego światła. Basileus, nie zważając na późną porę, w pełnym dziennym odzieniu siedział nieruchomo na krawędzi łoża, wpatrując się w jedno miejsce. Wyglądało to dość przygnębiająco, tym bardziej, że wiedzieliśmy, co miało się stać.
    Jeżeli ktoś patrzył z zewnątrz, mógł zobaczyć jedynie Romana, króla Tunezji i Afryki, który staje w oknie pałacu i, czyniąc znak krzyża, rzuca się w dół. Na pewno nie mógł natomiast zobaczyć dwóch niewielkich owadów, które z gracją podążały za lecącym w objęcia Hadesa monarchą.
    Cóż za strata...

    [​IMG]
    Wzlotów było wiele, upadek wystarczył jeden...


    [​IMG]
    Królestwo Afrykańskie w dniu samobójczej śmierci basileusa Romana I

    =======================================================================
    Jak zwykle zapraszam do komentowania odcinka.
     
  8. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek VII - Adrian I (1144-1145)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek VII
    Adrian I (1144-1145)



    Jego Wysokości, Adrianowi, basileusowi Tunezji i Afryki, pozdrowienie i zapewnienie o synowskiej wierności śle Hakim, Sługa Boży, biskup Tunisu.
    Przychodzi mi poinformować Waszą Wysokość o zdarzeniu, które głęboko wstrząsnęło nie tylko mną i rodziną basileusa Romana, ale także całym królestwem i światem chrześcijańskim. W dniu dzisiejszym brat Waszej Wysokości, dostojny Roman I, basileus Tunezji i Afryki, pan Kairuanu i Tunisu, hypatos Neapolu, Sycylii, pomazaniec Boży i mąż święty, odszedł do Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Przedwczesny ów zgon dokonał się w wyniku wypadku nieszczęśliwego, któren na suwerena naszego dotychczasowego zstąpił. Azali, na mocy zwyczajów starożytnych i prawa przez Boga Najwyższego danego, wzywam Waszą Wysokość do niezwłocznego przybycia do Tunisu i objęcia stolicy we władanie jako dziedzictwa niezbywalnego. Choć nie żyje król, mamy jednak króla.
    Z nieskrywanym żalem i wielkim smutkiem kreślę te słowa, przygotowując brata naszego do odbycia ostatniej jego ziemskiej podróży. Choć wszyscy wasale Waszej Wysokości oraz lud pogrążeni są w żałobie, nie tracą nadziei, z ufnością oczekując Waszego przybycia do stolicy i objęcia tronu.

    Niech żyje król!
    Skreślone w Tunisie, osiemnastego dnia września roku od stworzenia świata 6653, a od narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa 1144.

    [​IMG]
    Adrian I w dniu odziedziczenia tronu i po odejściu z tego łez padołu

    Adrianowi, Słudze Bożemu pozdrowienie od Aleksandry, małżonki królewskiej.
    Ekscelencjo, poinformować pragnę, iż Jego Wysokość przyjął wiadomość o śmierci basileusa Romana ze spokojem. Niech Ekscelencja nie bierze tego jednak za dobrą monetę – od kilku miesięcy małżonek mój niezdolny jest do egzystencji samodzielnej – nie tyle w wymiarze fizycznym, co duchowym. Komnat swych nie opuszcza niemalże nigdy, odzywa się bardzo rzadko, z niechęcią spożywa posiłki... medycy nie są w stanie stwierdzić, co jest tego utrapienia przyczyną. Próbowali, co prawda, rożnych kuracji, lecz nie przyszła po nich żadna poprawa.
    Jego Wysokość jest bratem Ekscelencji, więc być może to ekscelencja jest dla niego ostatnią deską ratunku. Być może trzeba przypomnieć mu o obowiązkach, które, zgodnie z wolą Niebios, na nim spoczęły. Nikogo na dworze słuchać nie chce. Proszę więc, nawet nie proszę, a błagam o próbę obudzenia w nim człowieka, którym był jeszcze nie tak dawno... nie tylko ze względu na niego, czy na mnie, ale na całe królestwo. Jeżeli zaś starania wasze owoców nie przyjmą, uczynić należy wszystko, by pozycja i honor dynastii sparteńskiej uszczuplonymi nie zostały.
    "Niech się nie trwoży serce wasze", powiada Pismo. Ufam więc, że z pomocą Boga Wszechmocnego okoliczności, w jakich przyszło się nam znaleźć, w przeszłość odejdą, ciężarem dla Tunezji, Afryki i wszystkich innych krajów małżonkowi mojemu poddanych nie będą. Orszak basileusa wyruszy z Algieru lada dzień, proszę więc zatroszczyć się o przygotowanie Tunisu na przybycie Jego Wysokości.

    W Algierze, dwudziestego pierwszego dnia miesiąca dziewiątego roku od narodzenia Pańskiego 1144, ręką własną skreślone.

    [​IMG]
    Jej Wysokość Królowa, szyja, która musi kręcić głową

    Hassanowi, z troską, od Simonis.
    Mój drogi, nie jestem w stanie wyrazić wdzięczności, którą żywię wobec naszego czcigodnego basileusa, niech Pan ma go w swojej opiece. Nie spodziewałabym się nigdy, że po fałszywym oskarżeniu o paranie się czarnej magii arkanami, przez biskupa Hakima (niechaj zgnije w piekle) rzuconym, rękę poda mi nie kto inny, jak Jego Wysokość. Gdybyś zobaczył poruszenie, jaki na dworze całym nastało, gdy przemówić postanowił w mej obronie! Trzeba ci wiedzieć, że miłościwie nam panujący Adrian I od czasu koronacji nigdy chyba nie odezwał się publicznie, a wtedy... nie tylko wyśmiał swojego brata biskupa podczas tej sądowej farsy, ale w jakim stylu to zrobił! Cytatami z pism Ojców Kościoła operując, zamknął usta wszystkim, którzy się mu spróbowali sprzeciwić, lecz u "Jego Ekscelencji" wściekłość z trudem skrywaną jedynie wywołał, żądza zemsty przyprawioną, niczym pieczeń korzeniami wschodnimi. Gad ten, miana człowieka niegodzien, zemstę w sercu swym żmijowym uknuł i zaraz po ogłoszeniu wyroku, z wszelkich zarzutów mnie oczyszczającego, z Kościoła świętego wykluczyć mnie postanowił, rzekomym nieobyczajnym żywotem moim wyrok swój usprawiedliwiając. Sam jednak w większa tylko niełaskę u króla, brata swego popadł, a suweren nasz, o wszystkim się dowiedziawszy, do Kairuanu udać mi się polecił i, glejt wydawszy, o przychylności swej zapewnił. Ruszam tedy do miasta, gdzie heretycy rządy sprawują, przez zauszników Hakima nie niepokojeni. Tam też mam nadzieję spotkać się z Tobą, jeśli tylko Bóg pozwoli. Żyj dobrze i od wszelkich niebezpieczeństw niech cię aniołowie Pańscy bronią.

    Algier, na dzień przed idami styczniowymi roku od stworzenia świata 6654.

    [​IMG]
    Stosy nie są najwyraźniej w modzie w tym sezonie...

    Wasza Świątobliwość,
    Tunezyjczyka znaleźli dziś rano powieszonego w sali tronowej. Nie wiadomo, czy było to samobójstwo, podejrzewamy udział Hakima Spartenosa. Tak, czy inaczej, nasza południowa granica będzie przynajmniej przez jakiś czas bezpieczna.

    --P
    Die XXVI ianuarii Anno Domini MCXLIV

    [​IMG]
    Nikt się na tym tronie chyba zbyt długo nie utrzyma...



    ========================================================================
    Tym razem odcinek jest wyjątkowo krótki - ale to dlatego, że naprawdę niewiele się przez te kilka miesięcy działo. Mapki nie ma z tego samego powodu - nic, poza datą, się nie zmieniło.
     
  9. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek VIII - Roman II (1145-1190)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek VIII
    Roman II (1145-1190)



    Każdy kraj ma w swojej historii co najmniej jeden odpowiednik Zygmunta III Wazy – władcy, który, co prawda, rządził przez lat kilkadziesiąt, ale niewiele w tym czasie osiągnął. Dokładnie tak wyglądały rządy Romana II – z historycznego punktu widzenia były czasem zmarnowanym – i to czasem niekrótkim, bo liczącym sobie całe czterdzieści pięć lat. Oczywiście, gdyby zapytać współczesnych królowi, czy uważają panowanie Jego Wysokości za pomyślne, w większości odpowiedzieliby zapewne, że tak – następował wszak powolny, ale stabilny rozwój królestwa, nie dochodziło do poważnych konfliktów na tle religijnym, sąsiedzi byli niegroźni i z reguły skłóceni wewnętrznie, a od czasu do czasu w lud szły nowiny o kolejnej zwycięskiej wyprawie wojsk chrześcijańskich przeciwko poganom (chociaż większość z tych ekspedycji polegała na zajęciu i złupieniu pomniejszej granicznej twierdzy...). Tyle tytułem wstępu.

    Przyjrzyjmy na początek osobie samego basileusa – na tron wstąpił w młodym wieku (co stało się już niejako tradycją w sparteńskiej dynastii), licząc sobie zaledwie osiem wiosen, więc zanim rada regencyjna złożona z najważniejszych doradców monarchy oddała pełnię władzy w ręce Romana, Ziemia, jak mawiają heretyccy uczeni, zdążyła obiec Słońce jeszcze sześć razy. Do tego czasu królewski umysł zaprzątnięty był głównie nauką rycerskiego rzemiosła, chociaż obecni na dworze nauczyciele starali się przekazać pierwszemu uczniowi Tunezji także wiedzę dotyczącą innych dziedzin, w tym starożytnej filozofii, matematyki oraz teologii. Sam roman najbardziej jednak gustował w fechtunku i jeździe konnej, wyrastając na młodzieńca cieszącego się opinią odważnego, ale jednocześnie nieco dającego się ponieść brawurze – winiono za to jednak głównie młody wiek króla, choć niektórzy dworzanie wysoko cenili sobie oba wspomniane przymioty. Niewątpliwie jednak, podczas swojej edukacji roman dobrze swój charakter wykorzystał, czemu dał nieraz wyraz podczas wypraw wojennych przydających na późniejsze lata jego panowania. Nie był dowódcą wybitnym, ale w polu radził sobie nieźle, w razie potrzeby korzystając z rady bardziej doświadczonych komendantów.

    [​IMG]
    Basileus Roman w momencie rozpoczęcia samodzielnych rządów oraz po śmierci

    Jeżeli zaś o sam okres romański w sparteńskiej historii chodzi – kilkukrotnie pozorną niestabilność afrykańskiego państwa próbowali wykorzystać sąsiedzi. Pierwszy z wypowiedzeniem wojny pospieszył papież, liczący najwyraźniej na wcielenie do swojej domeny Neapolu. Do Italii niezwłocznie udał się więc strategos Senerekim, który objął dowództwo nad siłami lokalnymi wspomaganymi przez kilka regimentów sprowadzonych drogą morską z Sycylii i Afryki. Nie czekając na przybycie nieprzyjaciela, skierował swoje oddziały pod twierdzę broniącą dostępu do Kapui – kilkutygodniowe zaledwie oblężenie zakończyło się oddaniem przez radę miejską kluczy do bram, a co najważniejsze – skierowało oczy papistów już nie na Neapol, ale na konieczność odbijania krok po kroku zamków położonych na kościelnym terytorium. W tej sytuacji nadszedł czas na dość śmiałe posunięcie – naczelny wódz zamierzał zakończyć tę bezsensowną wojnę jednym precyzyjnym uderzeniem – w tym celu wyprawił mniej więcej połowę swoich sił na sam Rzym, licząc na upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu – zakładał bowiem, że wróg, wobec oblężenia stolicy, skieruje swoje główne siły w jej kierunku, a wtedy, całe obecne na Półwyspie Apenińskim siły sparteńskie rozbiłyby nieprzyjaciela, nie rezygnując z zajęcia siedziby butnego papieża.

    [​IMG]
    Bitwa o Rzym

    Wszystko poszło dokładnie tak, jak zakładano – początkowo pod wiecznym miastem pojawiały się jedynie niewielkie oddziały zwiadowcze, których nawet nie trzeba było szczególnie przepędzać. Pierwsze poważne siły, z którymi przyszło się zmierzyć Tunezyjczykom, liczyły sobie około trzy tysiące zbrojnych – przy czterech tysiącach po drugiej stronie zanosiło się na wyrównaną bitwę. Sparteńczycy dokonali jednak rzeczy niezwyklej – nie bacząc na straty, twardo bronili się, uniemożliwiając jednocześnie nieprzyjacielowi wkroczenie do samego Rzymu. W przeciągu kilku dni rozbili niejedną armię rzucaną na nich przez papistów. Gdy do neapolitańskiego obozu Senerekima doszła wiadomość o ostatecznym, jak się wydawało, zwycięstwie, całe wojsko prawosławne wyruszyło, by pomóc w oblężeniu i jak najszybciej zająć i złupić siedzibę papieża. W ostatnim rozpaczliwym przeciwuderzeniu, spóźnionym jednak o dobre kilka dni, sam Klemens VI spróbował pobić oblegających, jednakże ze swoim tysiącem żołnierzy niewiele mógł zdziałać. Po wkroczeniu do centrum zachodniego chrześcijaństwa, niejako z marszu, podczas pościgu za niedobitkami nieprzyjaciela, wzięto Ortobello. Kilka dni później Jego Świątobliwość wysłał poselstwo z propozycją pokoju – papa łaskawie zrzekał się roszczeń do ziem neapolitańskich, a w dodatku zobowiązywał się pokryć wydatki wojenne zwycięzców. Parlamentariusze zostali odesłani z bardzo krótką wiadomością: "Piękne skarby macie w waszych rzymskich kościołach". Kolejna tura negocjacji przyniosła już korzystniejsze rozstrzygnięcie sporu – w geście dobrej woli Klemens zgodził się oddać sparteńczykom Kapuę, podtrzymując swoje wcześniejsze obietnice. Na takich właśnie warunkach podpisano kilka dni później pokój – stronę sparteńską reprezentował w imieniu basileusa Romana II strategos Senerekim, natomiast papiestwo – biskup rzymski we własnej osobie.

    [​IMG]
    Papa upokorzony - epizod pierwszy

    Zmagania z katolikami przyniosły niespodziewany skutek uboczny – dominującą pozycję na dworze zdołali zapewnić sobie duchowni prawosławni, stopniowo przygotowujący plan uniezależnienia Kościoła od Korony – w trakcie realizacji swoich zamierzeń, arcybiskup Tunisu nakłonił radę regencyjną do radykalnego zwalczenia herezji kairuańskiej – na kilkanaście miesięcy miasto i tereny doń przylegające zostały de facto oddane w zarząd urzędnikom kościelnym, którzy, nie przebierając w środkach, dokładali wszelkich starań, by grzesznicy nawrócili się do Pana.
    Zdarzeniem symbolicznym w dziejach Spartenii był ożenek młodego króla Romana – z kilku względów – po pierwsze, panna młoda pochodziła z gruzińskiego rodu królewskiego, cieszącego się wśród prawdziwych chrześcijan poważaniem, lecz nieco podupadłego po najazdach seldżuckich. Drugim, ważniejszym jeszcze powodem, był opiekun rzeczonej białogłowy – książę Likii, który przepędził z Konstantynopola pogan – w ten sposób dwa państwa postbizantyjskie zawarły ze sobą porozumienie, które miało w przyszłości stać się przyczyną niezwykle ważnych decyzji...

    [​IMG]
    Cudzoziemskich ksiąg nie czytaj, czego nie wiesz - księdza pytaj

    Roman, zakończywszy edukację, skonsumowawszy swe małżeństwo i doczekawszy się syna, postanowił spełnić swe polityczne ambicje – uważał bowiem za skandal, iż dynastia władająca od wieków Neapolem zmuszona jest do współistnienia z barbarzyńcami nazywającymi się królami Sycylii i Neapolu. Na wyspie zmobilizowana została więc armia, licząca sobie blisko dziewięć tysięcy ludzi – po przybyciu monarchy na Sycylię, wojsko to skierowane zostało pod Etnę, w kierunku Messyny, do której starożytne prawo posiadali dziedziczni książęta neapolitańscy. Armia lokalnego hrabiego pokonana została bez większego wysiłku, a samo miasto poddało się w mgnieniu oka. Butny król z dynastii de Hauteville stwierdził jednak, że nadarzyła się wymarzona okazja do opanowania całej wyspy – ze swojej ostatniej twierdzy w Palermo wydobył dwa tysiące zbrojnych, po czym ruszył na południe, w kierunku mniej znaczących twierdz sparteńskich. Nie zdążył jednak opanować żadnej z nich – zanim zdążył przystąpić do oblężenia Agrygentu, Tunezyjczycy pukali do bram jego pałacu. De Hautevile wrócił do swojej stolicy, próbując doprowadzić do zawarcia pokoju, pozostawiającego przynajmniej to jedno miasto pod jego kontrolą. Roman zgodził się takie postawienie sprawy – Normanowie mogli zatrzymać resztki swych sycylijskich posiadłości, musieli jednak zrzec się korony królewskiej, uznając zwierzchność afrykańskiego monarchy. W praktyce oznaczało to rugowanie obcych, a co gorsza – katolickich dostojników z kolejnych urzędów, aż w końcu Palermo przyznane zostało w dziedziczny zarząd greckiemu szlachcicowi, a ród dawnych królów Neapolu rozpierzchł się po Europie, jedynie niewielka jego cześć pozostała na miejscu, zmieniając wiarę, a z czasem także i obyczaje.

    [​IMG]
    Wzięliśmy tylko to, co nasze

    Po spacyfikowaniu oporu na Sycylii królestwo weszło w okres dwudziestopięcioletniego pokoju – basileus poświęcił się wychowaniu synów oraz rozwijaniem gospodarki – chociaż na tym drugim nie znał się najlepiej, mądrzy doradcy, którymi się otaczał, zapewnili państwu dostatek – nic więc dziwnego, że zarówno religia prawosławna, jak i kultura grecka rozprzestrzeniały się na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego. Kilku wypraw na graniczne twierdze muzułmańskie nie warto nawet wspominać – nie przyniosły bowiem znaczących nabytków terytorialnych, a tereny, które zostały zdobyte, charakteryzowały się zwykle wszechogarniającą biedą.
    Głównym zajęciem sparteńskich polityków stało się baczne obserwowanie sąsiadów, a jeśli konieczność tego wymagała – także zapobieganie działaniom godzącym w afrykańskie interesy. Spokoju nie zdołały zakłócić nawet działania wojenne w południowej Italii, solennie krytykowane przez papiestwo – zdobycie Cosenzy i Benewentu nastąpiło przy okazji buntów lokalnych możnowładców przeciwko dotychczasowym seniorom – papież, choć niezadowolony z takiego przebiegu wypadków, nie miał jednak zazwyczaj sił i środków na przegonienie tunezyjskiego wojska – zajęty był bowiem zmaganiami z Wenecją i Cesarstwem o dominację w północnych Włoszech – przez długi czas konflikt ten miał zasięg wyłącznie lokalny, jednakże Wenecjanie, zgromadziwszy pokaźne siły najemne, wyruszyli na Rzym, rozbijając po drodze wszystkie armie Jego Świątobliwości. Niewykorzystanie tak sprzyjających okoliczności byłoby niewątpliwie błędem – nadarzyła się jedna z niewielu możliwych okazji, aby wyrugować Grzegorza VII z jego południowowłoskich posiadłości, należących się wszakże królowi Neapolu, którym od kilkudziesięciu lat był przecież nie kto inny, jak właśnie Roman.
    Zmobilizowano więc lokalne regimenty, nie dbając jednak o ich wyszkolenie i wyposażenie – wojska papiestwa walczyły gdzieś na północ od Rzymu, więc jeśli nawet zdołałyby wyrwać się Wenecjanom, nie zdążyłyby przybyć przed planowanym przez Spartenosów zakończeniem kampanii. Niecałe dwa i pół miesiąca zajęło rozegranie tej partii z Jego Świątobliwością – nie można było nazwać jej nawet wojną – jedyne straty, jakie poniosły prawosławne armie, to kilkunastu żołnierzy, którzy zginęli w pijackiej awanturze. Apulia i Bari przeszły więc we władanie prawowitego monarchy, choć zrzeczenia się tytularnej zwierzchności nad tymi ziemiami nie dało się na papieżu wymóc.

    [​IMG]
    Upokorzenie papy - epizod drugi

    Druga kampania neapolitańska była ostatnim znaczącym epizodem w życiu basileusa Romana – ostatnie miesiące jego panowania wypełniały głównie bieżące obowiązki i po półwieczu życia na tym łez padole król zmarł w spokoju we własnym pałacu, pozostawiając koronę swojemu synowi – dwudziestopięcioletniemu Dymitrowi.

    [​IMG]
    Umarł król, niech żyje repub... niech żyje król!


    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za basileusa Romana II


    =====================================================================================
    To jest właśnie kolejny odcinek. Forma dziś luźniejsza, ale opowiedzieć inaczej o długim i dość nudnym okresie w dziejach mojej najwspanialszej pod słońcem monarchii byłoby trudno, przynajmniej dla mnie.
    Żeby wam to wynagrodzić, następnym razem zaserwuję coś specjalnego.
    I jeszcze jedno - jeśli chcielibyście, żeby jakiś odcinek był napisany w konkretnej konwencji - napiszcie w komentarzu, może coś z tego wyjdzie ;)
     
  10. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Intermezzo I - Świat w roku 1150

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Intermezzo I
    Świat w roku 1150



    Jako że od momentu rozpoczęcia tego AAR-u minęło przeszło sto lat (dosłownie i w przenośni), postanowiłem zaprezentować wam, drodzy czytelnicy, mały raport o stanie świata. Większość tego, co chcę przekazać, widoczna jest na mapkach, ale być może wymagają one krótkiego komentarza.


    [​IMG]

    Sytuacja polityczna po stu latach rozgrywki nie odbiega zbytnio od tego, co zazwyczaj dzieje się w tym okresie, z kilkoma jednak wyjątkami:
    W Europie znajduje się kilka silnych królestw, które skutecznie opierają się poganom - na wschodzi rolę przedmurza chrześcijaństwa pełni Polska, powoli zdobywająca wpływy na Węgrzech, które zniszczone zostały przez turecką nawałę - nie wiadomo jednak, gdzie Seldżukowie postanowią się ostatecznie osiedlić.
    Silna jest również Rzesza Niemiecka - dotychczasowe bunty wasali były szybko tłumione, a słabość sąsiadów stawia Niemcy w pierwszej lidze państw europejskich. Na razie nie zanosi się na to, by pojawić się miały silne tendencje odśrodkowe w Cesarstwie.
    Skandynawia została zjednoczona pod berłem szwedzkim, natomiast Wielka Brytania - pod angielskim.
    Bizancjum upadło pod naciskiem Turków Seldżuskich - na jego dawnym terytorium utworzył się w ostatnich latach kolaż państw muzułmańskich , księstw greckich oraz hrabstw zakładanych przez krzyżowców pochodzących z różnych ziem. Na razie nie wiadomo, kto osiągnie w tym rejonie dominację.
    Dość dobrze z powstrzymaniem ekspansji arabskiej radzili sobie do tej pory Iberyjczycy - chociaż rekonkwista utkwiła w martwym punkcie, to jednak Księstwo Galicji stanowi równego przeciwnika dla Emiratu Sewilli i te właśnie dwa państwa stoczą walkę o dominację.
    Rurykowicze wyparci zostali z Rusi przez przybyłych zza Wołgi Bułgarów, którzy zdominowali tereny na obu brzegach tej wielkiej rzeki i stanowią obecnie poważne wyzwanie dla Polaków, którzy muszą bronić Europy przed ewentualną ich ekspansją.
    Na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego zaczyna wyrastać nowa potęga świata chrześcijańskiego - monarchia sparteńska. Na razie jednak, tylko Bóg i jeden człowiek na świecie raczą wiedzieć, jak potoczą się jej dalsze dzieje.


    [​IMG]

    Mapa religijna nie przynosi wielu niespodzianek - wciąż najsilniejszą religią jest katolicyzm, chociaż szybko rosnące wpływy islamu mogą podważyć jego pozycję. Niepewny jest natomiast los wiary prawosławnej, szczególnie na Rusi, gdzie przestały istnieć wspierające ją księstwa. Warto również odnotować masową konwersję mieszkańców Tracji (z Konstantynopolem na czele) na islam.


    ====================================================================================
    Nie jest to normalny odcinek, wiem (dlatego też ukazuje się tak szybko ;)), ale kolejny jest już w drodze. Pomyślałem sobie, że tego typu krótka wstawka (wybaczcie, że nie opisałem dokładnie historii mojej Europy przez te sto lat - ale zwyczajnie nie pamiętam, co dokładnie się wtedy działo) może być dobrym bonusem, pokazującym, że moje państwo wcale nie działa w takiej próżni, jak to się może czasami wydawać.
     
  11. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek IX - Dymitr II (1190-1220)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek IX
    Dymitr II (1190-1220)



    [​IMG]
    Basileus Dymitr w chwili objęcia tronu i po śmierci

    [​IMG]
    Zdobycie Sewilli i nieoczekiwany pokój z muzułmanami

    [​IMG]
    Sieg Papst Mastino!

    [​IMG]
    Bitwa, jakich wiele?

    [​IMG]
    Ostatnia wojna Dymitra



    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za panowania Dymitra II

    =====================================================================================
    No i jest kolejny odcinek. Jeżeli macie pytania, zastrzeżenia, chcecie coś skomentować, albo po prostu zastanawiacie się, co, do cholery, robi czeski król w Rzymie - wiecie, co robić ;)
     
  12. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek X - Konstantyn I (1220-1242)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek X
    Konstantyn I (1220-1242)



    -Szanowni, jest dla mnie wielkim zaszczytem – rektor ukłoniłu się głęboko, niemalże znikając za pulpitem – możliwość otwarcia tak wspaniałego zgromadzenia. Zgodnie ze starodawnym zwyczajem, wysłuchamy dziś bowiem odczytu, jaki przygotowału dla nas esthlos Theognis. Proszę was, przywitajmy nu gorąco – mówca wykonału odpowiedni gest, po którym nad trybuną rozbłysnął holograficzny napis 'Tysiąc lat Uniwesytetu". Nad zgromadzonymi na sali słuchaczami, z których zaskakująco wielu pojawiło się osobiście jedna po drugiej pojawiały się ikony oznaczające zadowolenie lub różne formy gratulacji, których było tym więcej, im bliżej podwyższenia znajdował się nieco już staroświecki, niebieskawy avatar profesoru Theognisu. Mrugając nieznacznie (oby tylko nie było przerwy w dostawie prądu...), weszłu na mównicę i po krótkim zlustrowaniu zgromadzonych gości (Approval +75) wydału z siebie starannie dobrany na tę okazję głos:
    -Drodzy moi, przez ostatnie sto lat miałum okazję wielokrotnie transmitować swoje wykłady w tej sali. Teraz jednak wygłoszę wystąpienie tak, jak czynili to moi poprzednicy przez stulecia, począwszy od założenia tej szacownej instytucji.
    Po tych słowach filtr graficzny auli zmienił się na byz.m.5.21 – nieobsługiwany najwyraźniej przez wszczepki open source – kilka osób zgłosiło problemy techniczne. Cała reszta natomiast w mgnieniu oka przeniosła się w czasy Konstantyna II – jedynie holograficzna projekcja w tle i raz po raz pojawiające się ikony przypominały o czwartej dekadzie siedemdziesiątego ósmego stulecia.
    -Skoro stworzyliśmy już odpowiednią atmosferę, powinniśmy zadać sobie jedno, najważniejsze w tym wypadku pytanie – avatar esthlosu Thegonisu z uznaniem rozejrzału się dookoła, podziwiając bizantyjskie mozaiki na ścianach i tłum przyodziany w błyszczące złotem szaty – jak to możliwe, że tysiąc lat temu, w epoce tyleż chaotycznej, co barbarzyńskiej, właśnie na Sycylii założony został pierwszy na świecie uniwersytet? Przede wszystkim, przyjrzeć musimy się samej wyspie, która wyrastać zaczęła na kulturalne centrum Śródziemnomorza – mrugnełu okiem i po obu stronach mównicy pojawił się hologram przedstawiający mapę ówczesnego świata.

    [​IMG]
    Śródziemnomorze w czasie powstawania sycylijskiego uniwersytetu

    -Szanowni, tysiąc lat temu władcom Francji wydawać się mogło, że to oni władają największą potęgą ówczesnego świata, król czesko-rzymski śmiał się w twarz papieżowi, kiedy ten opuszczał na zawsze Wieczne Miasto, a pozostali monarchowie Europy zajęci byli walką z hordą turecka, tak wiec ich plany ograniczały się co najwyżej do przetrwania zimy. W tych okolicznościach, Spartenia, a w szczególności jej wyspy, uważane były powszechnie za bezpieczną przystań dla wszelkiej maści artystów i intelektualistów. Co prawda, pewne obawy wywoływały prześladowania muzułmańskiego gminu, jednak wśród wyższych klas społecznych religia nie odgrywała znaczącej roli. Bizantyjczycy, Arabowie, Włosi, przybysze z toczonych wojną Niemiec, Iberii, a nawet dalekiej Anglii – wszyscy znaleźć mogli schronienie na Sycylii. W tych warunkach możliwości są zawsze dwie: regres, bądź mądre zagospodarowanie potencjału. Na szczęście dla nas wszystkich, basileus Konstantinos – przełączyłu na obraz przedstawiający młodego króla - okazał się człowiekiem nadzwyczaj nowoczesnym, jak na swoje czasy. Choć, jak wielu swoich przodków, tron objął będąc jeszcze dzieckiem, ostatnie badania z wykorzystaniem Projektu Kronos – ponad połowa słuchaczy zgłosiła brak dostępu do informacji (Confusion +15) - pozwoliły nam ustalić, że wychowanie księcia przez basileusa okrzykniętego heretykiem niezwykle pozytywnie wpłynęło na postrzeganie przez młodego wówczas człowieka rzeczywistości. Sceptycyzm, jaki przejawiał w sprawach religii oraz zamiłowanie do nauki, szczególnie wyrażające się w przebywaniu wśród kairuanskich uczonych, stworzyły pierwszego po upadku Rzymu filozofa na tronie. Nic więc dziwnego, że zaledwie kilkanaście miesięcy po objęciu samodzielnych rządów, Konstantyn postanowił stworzyć szkołę wzorowana, co prawda, na akademiach arabskich, jednakże znacznie większą i zajmującą się chrześcijańską wersją ówczesnej nauki.

    [​IMG]
    Basileus Konstantyn
    Filtr graficzny braz2.4

    Theognis opuściłu mównicę i, wpatrując się w rektoru, a później także innych członków uniwersyteckich władz, kontynouwalu, rzucając raz po raz trudne do odczytania spojrzenia (Confidence -10). Nie wiadomo, dlaczego taką formę upodobału sobie profesor – niemniej jednak, wykład był kontynuowany, choć coraz częściej na widowni pojawiały się jaskrawe żądania udostępnienia streamingu.
    -Zajmijmy się przez chwilę naszym szacownym fundatorem – zmieniłu temat, widząc pojawiające sie ikony znudzenia – obiecuję, że ta część nie będzie tak długa – puściłu wirtualne oko do słuchaczy, kilkoro zmieniło statusy na bardziej aktywne (Interest +5) – w zasadzie możemy uznać, że założenie uniwersytetu było największą jego zasługą. Militarnie nie miał okazji wykazać się dostatecznie: jeden wypad na zbuntowanych Arabów w przeciągu dwudziestu lat? Kpina – prychnęłu.
    -Rządy Konstantyna miały jednak i jaśniejsze strony: jedną z nich było zabezpieczenie italskich posiadłości przez związki dynastyczne z władcami czeskimi, rezydującymi w Rzymie, którzy wyrośli w tamtym czasie na głównych graczy w tej części Europy. Panowanie nad do niedawna najważniejszym dla papistów miejscem, a także podporządkowanie sobie niezwykle bogatej Wenecji dało dynastii weimarskiej pozycje, dla której jedynym zagrożeniem mógł być najazd z afrykańskiej części sparteńskiego królestwa. Obie strony wiedziały jednak, że ewentualna wojna nie przyniesie zadowalającego rezultatu, a wręcz przeciwnie: wyczerpie walczące strony do takiego stopnia, że realne stanie się zarówno odebranie Wenecji przez Królestwo św. Marka, jak również konieczność wycofania się sił prawosławnych z Iberii. Zapobiec takiemu obrotowi spraw miały związki małżeńskie, w jakie weszli obydwaj królowie – sparteński ożenił się z siostrą czeskiego, natomiast czeski – z siostrą sparteńskiego - Theognis próbowału zmienić przez kilka sekund zmienić wyświetlane obrazy, jednak dopiero wezwanie pomocy technicznej pozwoliło uporać się z problemem (Attractiveness -15).

    [​IMG]
    Niech żyje wieczna przyjaźń czesko - afrykańska!
    Filtr graficzny un_false_reality 4.56

    -Próbując skupić się na spokojnym zarządzaniu państwem, Konstantyn postanowił wyrzec się wojny, z jednym tylko wyjątkiem: w roku 6749 zajął południową Sardynię, kontrolowaną od kilkunastu miesięcy przez szkodzących handlowi śródziemnomorskiemu piratów. Nie kierował jednak samodzielnie ani bitwą, która wywiązała się na wyspie, ani późniejszym oblężeniem twierdzy w Cagliari. Królewskie obowiązki poważnie mu wówczas ciążyły i postanowił odwrócić się od nich, poświęcając się medytacjom nad starożytna literaturą. Nie znaleziono żadnych dowodów na rzekome odkrycie w tuniskiej bibliotece ksiąg czarnoksięskich – zresztą, jak wszyscy dobrze wiemy, magia nie istnieje – dla żartu błysnełu wypuszczonym z ręki ognikiem, co wyraźnie spodobało się sali.
    -Wracając jednak do naszego basileusa: mówiąc oględnie, nie wydawał się być człowiekiem szczęśliwym, co doprowadziło w końcu do jego przedwczesnego zgonu. Przestudiowawszy uważnie historię pierwszego cesarstwa, nie miał wątpliwości, w jaki sposób zamierza umrzeć: kazał przygotować ucztę, na którą zaprosił najważniejszych swoich doradców oraz braci. Niespodzianką dla uczestników był powód spotkania: Konstantyn odczytał bowiem swój testament, w którym przekazywał koronę swojemu bratu, Michałowi, sam natomiast kilkanaście minut później zmarł na skutek spożycia zatrutego wina. Okoliczności zgonu monarchy próbowano utrzymać w tajemnicy, jednak 그것은 아무 의미도없는, 아무도 한국어 말을하지, میں نے شیمپو خریدنے کے لئے ہے – Theognis kontynuowału wykład w obcych językach (Confusion +150), co wywołało żywą reakcję na sali – większość avatarów wygasła, natomiast fizycznie obecni słuchacze masowo sygnalizowali usterkę nakładki. Rektor próbowału przerwać przemowę, jednak avatar nie reagował. Napis nad mównicą zmienił się na "przepraszamy za usterki", po czym, po kilkudziesięciu sekundach (po odpowiednim ostrzeżeniu słuchaczy) odłączono na moment prąd, starając się zminimalizować szok wśród obecnych na wykładzie gości.

    [​IMG]
    Przepraszamy za usterki...

    =====================================================================================
    Jak zwykle, autor uprasza czytelników o komentowanie jego twórczości, nie tylko w celu połechtania (lub zmieszania z blotem) własnego ego, ale także żeby inni użytkownicy mieli szansę zobaczyć, że coś dzieje się w tym temacie.
    Przepraszam, że odcinek nie jest tak długi, jak zazwyczaj, ale panowanie Konstantyna nie przyniosło niczego ciekawego - cóż, czasami bywa i tak.
    Dziękuję Państwu za powagę ;)
     
  13. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XI - Michał I (1242-1276)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XI
    Michał I (1242-1276)



    [​IMG]
    Basileus Michał - wróg całej prawowiernej ludzkości we własnej osobie

    [​IMG]
    Przybyli ułani pod okienko...

    Checkpoint Lima
    Rūm
    17 Rabi al-Akhir 644, godz. 16:12


    -Stać! - usłyszałem, zbliżywszy się na odległość kilkunastu kroków do szlabanu. Wartownik przyglądał mi się z uwagą, gotów w każdym momencie oddać do mnie strzał, jeśli wzbudziłbym jakiekolwiek podejrzenia. Spokojnie wykonałem więc polecenie, czekając na kolejne etapy męczącej procedury. Z budki strażniczej wyłoniło się jeszcze dwóch i niemalże od niechcenia pozwolili mi zbliżyć się. Ten, który nakazał mi zatrzymać się, zarzucił karabin na ramię, dalej lustrując mnie wzrokiem. Jeśli miałbym liczyć, byłby to już chyba sto pięćdziesiąty przypadek na tym tylko punkcie kontrolnym...
    -Dokumenty! - rzucił ostro, niemalże krzycząc. Nie spuszczając wzroku, sięgnąłem do kieszeni, po czym podałem ogorzałemu żołnierzowi granatową książeczkę. Wziął ją ode mnie z namaszczeniem (dobrze, że choć szacunek dla bądź, co bądź, urzędowego papieru, w nich jeszcze pozostał), a przerzuciwszy kilka kartek, począł wpatrywać się w moje zdjęcie.
    -Taa... - westchnął. Nie wiedziałem w sumie, czy było to spowodowane w większym stopniu nuda, czy ilością pieczątek, które znajdowały się na ostatnich stroniczkach.
    -Paolo Mezzi, obywatel papieski, od 643 poddany seldżucki przez naturalizację – przyjrzał mi się z jeszcze większą uwagą – nie wyglądacie – napomknął, uśmiechając się nieznacznie. Mimo woli odwzajemniłem ten uśmiech.
    -Wyznanie katolickie... no to zaświadczenie z Urzędu Skarbowego o opłaceniu dżizji poproszę – sięgnąłem do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyciągnąłem z niej złożony na czworo świstek. Tamten machnął tylko ręką, najwyraźniej sam widok dokumentu już mu wystarczył.
    -Cel wejścia do sektora? - rzucił jeszcze od niechcenia.
    -Udział w comiesięcznym nabożeństwie za pomyślność sułtana i państwa seldżuckiego.
    -Pozwolenie na udział w praktykach pogańskich jest? - wyraz twarzy strażnika zmienił się momentalnie, kiedy usłyszał, po co idę na Lateran,
    -Proszę – podałem mu kolejny świstek. Zlustrował go dokładnie, mrucząc coś w swoim języku, po czym zniknął na moment w stróżówce. Przybija pieczątkę, sprawdza coś dokładniej, czy konsultuje z kolegami wysokość łapówki, jaką powinien ode mnie wziąć – cholera go tam wie. Czekałem długa chwilę, zanim wyłonił się z powrotem.
    -Przechodzić – nakazał, oddając mi dokumenty. Szlaban podniósł się, a ja ruszyłem przed siebie, wpatrując się w zwisające z wież papieskiej katedry sztandary – seldżuckiego orła na błękitnym tle i bijącą w oczy zieleń Proroka.

    [​IMG]
    Seldżukowie w Rzymie...

    Szkoła Publiczna im. Proroka
    Londyn, dawna Anglia, obecnie pod panowaniem seldżuckim
    9 Dhū al-Ḥijja 649, godz. 10:03


    -Nie, sir, prowadzimy zajęcia tylko i wyłącznie dla dzieci muzułmanów legitymujących się poświadczeniem pobożności przez imama z ich dzielnicy. Niestety, nie możemy przyjąć pańskiego syna do naszej szkoły – dyrektor rozłożył ręce w przepraszającym geście – proszę spróbować w jednej z prywatnych szkół chrześcijańskich lub u Żydów.
    -Efendi – petent nie był pewien, czy właściwie tytułuje rozmówcę – moja rodzina mieszka w tym mieście od czterech pokoleń, od zawsze byliśmy przykładnymi obywatelami i doprawdy, nie rozumiem, dlaczego odmawia się mojemu dziecku prawa do edukacji. Mój dziad, ojciec i ja sam chodziliśmy do tej szkoły, kiedy byliśmy w jego wieku, zresztą, na Boga w niebiosach! Mój rodzony brat pracuje tu od dziesięciu lat!
    -Niestety, nie mogę panu pomóc. Chociaż osobiście rozumiem pańskie ;polożenie, krępują mnie przepisy...
    -Założę się, że w przepisach znajdują się jakieś wyjątki, efendi.
    -Być może moglibyśmy wykorzystać pewne luki, nie jest to wykluczone – na twarzy dyrektora zagościł sly (jak to jest po polsku?) uśmiech – i nie jest wykluczone, że pański syn będzie mógł podjąć tu naukę.
    „Londyńczyk od czterech pokoleń” sięgnął do wewnątrz marynarki i wydobył z niej kopertę z wyraźnie wypisanym w łacińskim i arabskim alfabecie nazwiskiem.
    -Liczę na pańska przychylność i wyrozumiałość – powiedział ostrożnie, przesuwając pakunek po blacie.
    -Proszę odwiedzić mnie jutrzejszego popołudnia. Porozmawiamy przy herbacie, pomyślimy, co się da zrobić... - koperta zniknęła w szufladzie biurka – tymczasem życzę panu miłego dnia. Do zobaczenia jutro.
    -Do widzenia, efendi – odparł, podnosząc się z krzesła. Władza się zmieniła, religia się zmieniła, a złodzieje zawsze tacy sami, pomyślał na odchodnym, starając się nie trzasnąć masywnymi drzwiami gabinetu.

    [​IMG]
    ... i na Wyspach (autor przeprasza za kiepskie dobranie ilustracji)

    Pałac Al-Amiriyah
    Mekka, Emirat Medyny
    17 Jumādā al-Ūlā 656, godz. 13:57


    -Przygotowaliście już ten cholerny komunikat dla prasy? - rzecznik kalifa od kilku godzin chodził po całym budynku wściekły niczym afrykańska osa.
    -Oczywiście, saidi – odpowiedział mu jeden z podwładnych – tekst leży na pańskim biurku, ale jeśli życzy pan sobie zobaczyć go teraz, to służę uprzejmie – podał mężczyźnie w połowie zadrukowaną kartkę, którą tamten niemalże wyrwał mu z ręki.
    -Ja ********, co to ma w ogóle być?! - wrzasnął, gnąc papier i ciskając nim w bogu ducha winnego pracownika – czy wy w ogóle wiecie, co miało się tu znaleźć? Jakie, do cholery, ustalenia w sprawie sparteńskiej ekspansji w Iberii? Co ta banda pustych łbów uradziła, wy w ogóle coś o tym wiecie?
    -Szefie...
    -Nie będziesz mi tu szefował! Zero, rozumiesz? Zero wzmianek o Iberii! Niech sobie tego szukają na pińcet halfnastej stronie protokołów – warknął – jak kalif się dowie, że napisaliśmy, że jego szczyt spalił na panewce, to nas wszystkich powywiesza, więc ruszcie **** i do roboty!
    -Ale... o czym my w zasadzie mamy teraz pisać?
    -A to już mnie nie obchodzi! Dajcie na początek potępienie czeskiej okupacji Rzymu, terrorystów w Anglii, czy inne bzdury, które ciemny lud kupi. Macie zrobić z tego szajsu sukces, a wciśnięcie tego prasie to już moja broszka. Kropka – rzecznik odwrócił się na pięcie i wyszedł.
    -No i co się tak gapicie – skrytykowany pracownik rzucił do reszty zespołu, która z zaciekawieniem obserwowała sytuację – albo weźmiemy się za to porządnie, albo wszyscy dostaniemy w ****...

    [​IMG]
    Powrotu do takich granic raczej już nie będzie


    VP Sergios V (?)
    Morze Śródziemne
    14 Dhū al-Qaʿda 672, godz. 12:45


    -Sir, otrzymaliśmy właśnie wiadomości z Tunisu – adiutant wręczył basileusowi kopertę – obawiam się, że sytuacja nie wygląda dobrze...
    -Dziękuję, jesteś wolny... chociaż, w zasadzie, poczekaj jeszcze chwilę – odpowiedział, wyciągając z koperty niewielką kartkę. Po przeznaczonej na jej lekturę chwili, na obliczu monarchy zagościł pobłażliwy uśmiech.
    -Oni nigdy się nie nauczą, wiesz? Dorośli ludzie, a zachowują się jak dzieci... cóż, podaj mi, proszę, radiotelefon. Dziwi cię pewnie, że nie pytam, kto wpadł na ten genialny pomysł – spojrzał na nieco zakłopotanego ordynansa – widzisz, coś podobnego było w stanie wymyślić tylko dwóch moich wasali – Aleksy z Toldeo i Cyryl z Rifu – tamten skinął tylko głową – a podejrzewam, że przy wydaniu tej odezwy musieli współpracować. No to co, dzwonimy? - zapytał z uśmiechem, biorąc do ręki słuchawkę.
    -Witaj, Aleksy – rozpoczął bezceremonialnie – wiem, że moje zdanie teraz najmniej cię interesuje, ale posłuchaj uważnie: nie interesują mnie podchody do przeprowadzenia zamachu stanu. Jeżeli chcecie z Cyrylem niepodległości, idźcie z Bogiem, ja was przy sobie nie trzymam. Pod sewilskim butem będzie wam może bardziej wygodnie, wasza sprawa. Swojego tronu wam nie oddam, więc próbujcie zdobyć własne.
    -Wasza Wysokość proponuje nam wszczęcie wojny domowej? - dało się usłyszeć z głośnika aparatu – Przecież to zrujnuje państwo, proszę zrozumieć, że my nie chcemy zagłady tego kraju...
    -Chcecie sami skoczyć na moje miejsce i to wszystko – przerwał mu basileus. I jeśli będzie to oznaczać wojnę domową, proszę bardzo. Obawiam się tylko, że to po mojej stronie stanie większość. Tak więc, Toledo, przemyśl to sobie dobrze i daj mi oblegać twierdze muzułmanów, a nie twoje własne, co? Bywaj zdrów – Michał oddał słuchawkę adiutantowi.
    -Sir? - tamten spojrzał na zwierzchnika niepewnie.
    -Jesteś wolny, Rodrigo. Idź coś zjeść, ostatnio trochę marnie wyglądasz...

    [​IMG]
    Pełzającym zamachom stanu damy zdecydowany odpór!



    [​IMG]
    Cywilizowany świat w momencie objęcia tronu przez Michała I, a tak że po jego śmierci


    =====================================================================================
    AAR wraca po raz kolejny - tym razem po przerwie nieco krótszej, niż zazwyczaj. Chociaż na topie jest obecnie CK II, to poczciwa jedynka wcale nie umarła (a cenny materiał na AAR stanowić będzie jeszcze przez długi czas).
     
  14. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    No cóż, być może zostałeś, Milvenie, kolejną ofiarą mojego pierwszego założenia w tym AAR-ze - każdy odcinek jest inny i osadzony w nieco innych realiach - tutaj akurat wydarzenia średniowieczne przeniesione zostały w realia mniej więcej współczesne. Od samego początku ta opowieść była swego rodzaju eksperymentem - i zapewne do końca nim będzie. Co do rachuby czasu - zastosowałem kalendarz islamski - same daty jednak nie są tu aż tak ważne, przynajmniej z mojego punktu widzenia.

    ---------- Post added 24-02-2012 at 01:07 ---------- Previous post was 22-02-2012 at 22:44 ----------

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Intermezzo II
    Świat w roku 1250



    Świat się zmienił - czuję to nie tylko w wodzie i powietrzu, ale także we własnych kościach. W roku Pańskim 1250 Europa wraz z przyległościami nie przypomina już sponiewieranego wojnami, lecz w miarę jednak spokojnego i stabilnego kontynentu. Nadeszła nowa wędrówka ludów, prorocy wieszczą rychły koniec świata, nawet życie zwykłych ludzi pełne jest niepewności o jutro. Stary porządek, dziedzictwo Karola Wielkiego, Arpada i Wilhelma Zdobywcy, właśnie upada. Powoli zaczyna wykuwać się nowy - jaki on jednak będzie? To wie tylko Bóg... i jeden człowiek na świecie.

    [​IMG]
    Mapa polityczna Europy przyprawiać może przy pierwszym spojrzeniu o oczopląs - przez ostatnie sto lat zmieniło się naprawdę dużo i jedynie nieliczne wyspy stabilności uchowały się jeszcze przed wiejącymi nieubłaganie wiatrami historii. Niektóre z tych przypadków wymagają dokładniejszego omówienia.

    Najważniejsza zmiana na północ od Morza Śródziemnego łączy się z Mongołami tej linii historycznej - czyli z Turkami Seldżuckimi, którzy poszukują od prawie dwustu lat ziemi, którą mogliby nazwać swoja nową ojczyzną. W trakcie jej poszukiwania przeszli wszerz i wzdłuż dwa razy cały znany Sparteńczykom świat, doprowadzając do upadku kilku prężnych i, jak się wcześniej wydawało, silnych państw. Pierwszą ich ofiarą, ponad sto lat temu, padło Cesarstwo Rzymskie, następne w kolejności były Węgry. Na krótko koczownicy z Bliskiego Wschodu zawitali do Italii, przepędzając z Rzymu przedstawicieli papieża. Ostatecznie jednak, postanowili zakończyć, przynajmniej na kilkadziesiąt lat, swą wędrówkę na Wyspach Brytyjskich, niejako przy okazji doszczętnie niszcząc Anglię jako państwo. Trzeba tu zaznaczyć, że Anglia słaba nie była, wręcz przeciwnie - pod panowaniem potomków Wilhelma znajdowała się cała wielka Brytania, a także Irlandia. Wszystko ma jednak swój niechybny koniec - dziś na Wyspach rządzą muzułmanie.

    Rzesza Niemiecka i Francja przechodzą przez okres wielkiego kryzysu - w obu tych krajach kilkukrotnie dochodziło do zbrojnego obalenia domów panujących, a długotrwale walki wewnętrzne doprowadziły do uniezależnienia się większości księstw, czy, jak w przypadku Niemiec, nawet królestw - Burgundii, zajmującej głównie tereny Dolnej Saksonii oraz Czech.

    Jedynymi, jak dotąd, stabilnymi państwami w Europie są Szwecja (zjednoczona z Danią i Norwegią), a także Polska. W obu tych przypadkach nie ma mowy o jakimkolwiek rozkładzie, tak silnie zaznaczającym się w zachodniej części świata. O ile jednak Skandynawom sprzyja położenie geograficzne, stawiające ich niejako na marginesie europejskiej polityki, o tyle Polacy o swoją pozycję muszą walczyć ciągle z Rusią Kijowską, umacniającymi się Czechami, czy mającym zakusy na ponowne zjednoczenie Węgier pod madziarskim berłem tamtejszymi lokalnymi koalicjami.

    Poza tym, wart odnotowania jest częściowy upadek państwa bułgarskiego nad Wołgą - opór stawiany przez niektóre księstwa ruskie, a także bratobójcze walki spowodowały wycofanie się Bułgarów z części zajmowanych przez nich jeszcze kilkadziesiąt lat temu ziem.
    Na południowych krańcach świata swoją ekspansję prowadzi spokojnie, lecz nieustannie monarchia sparteńska - ostatni bastion prawosławnego chrześcijaństwa na świecie, niestrudzenie szerzący wiarę wśród wyznawców Allaha i heretyków uznających władzę papieży nad Kościołem Chrystusowym.


    [​IMG]
    Mapa religijna znanego nam świata również uległa znaczącym zmianom, chociaż niektóre z nich na pierwszy rzut oka są całkowicie niewidoczne. W oczy najbardziej rzuca się niewątpliwie kurczący się zasięg prawosławia na Rusi. Nic w tym jednak dziwnego - upadek licznych państw ruskich, spadek znaczenia Konstantynopola i tamtejszego patriarchatu w świecie chrześcijańskim, a także napór islamu, nieuchronnie budującego swoją pozycje na wschodzie skutecznie zniechęcają Rusinów do wierności tradycji. Wielu księży i biskupów przysięga wierność papieżowi, a coraz mniej liczne wspólnoty prawosławne napotykają na prześladowania zarówno ze strony katolików, jak i muzułmanów. Dla prawdziwej wiary jest jednak nadzieja - zbudowana na rywalizacji z papiestwem i islamem monarchia spartenska przyczynia się do powolnego nawracania północnej Afryki, od kilkuset lat muzułmańskiej.

    Ostatnią kwestia, jaką wypada ty poruszyć, jest los papiestwa w minionym stuleciu - utrata Rzymu to bowiem ostry, lecz nie jedyny zakręt historii, na który następcy św. Piotra napotkali na swojej drodze. Powazny kryzys w zachodnim Kościele zaczął się około roku 1192, kiedy to na tronie Piotrowym osadzony został ośmioletni cesarz rzymski, Mastino von Weimar. Odtąd zwierzchnictwo nad religią katolicka przypadać miało każdemu kolejnemu imperatorowi - szybko jednak zawiązała się silna opozycja i już w 1193 obalono Bonifacego, brata przedwcześnie zmarłego cesarza-papieża. Nowy Sługa Sług Bożych, Alaryk de Vogue, który przyjął imię Marcina IV, na swoją rezydencję wybrał francuski Awinion, ponieważ Rzym znajdował się ciągle pod panowaniem niemieckim. Jego następcy, Pius VI (Karol Flandryjski) i Pius VII (Walery von Heisenberg) przenieśli stolicę Piotrową odpowiednio do Vendome i Spoleto, które to miasta stanowiły siedzibę ich dotychczasowych diecezji. Pius VII panował niespełna dwa lata - zmarł w roku 1213, zwanym później rokiem czterech papieży. Konklawe niezwykle szybko wybrało po śmierci starego Ojca Świętego jego sukcesora - Jana Kapeta, który przyjął imię Innocentego IV. Nie nacieszył się jednak papieska tiarą długo - zmarł bowiem kilka tygodni później. Kolejnym papieżem obwołany został Vazul Arpad (Innocenty V), który podzielił los swego poprzednika. Dopiero trzecie konklawe wyłoniło namiestnika Kościoła, który miał sprawować dłużej tę funkcję - Edouard des Roches, zwany odtąd Innocentym VI, zaraz po koronacji uciekł z całym swoim dworem do Lubeki, pozostawiając kardynałów i ich spiski w Spoleto. Od tego czasu aż po dziś dzień w mieście tym rezydują papieże.


    =====================================================================================
    Jeżeli macie jakieś pytania o generalne losy Europy - postaram się na wszystkie odpowiedzieć. Jak widać, jest dość ciekawie, przynajmniej z mojego punktu widzenia.
     
  15. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XII - Aleksy I (1276-1284)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XII
    Aleksy I (1276-1284)



    С великой истории всего мира

    Jak zwyciężyć wszystkie batalie przegrawszy, lub Aleksego rządów opisanie.​



    ...był tedy u Spartenosów tumult wielki, gdy Michał, basileus im natenczas panujący, Bogu duszę swą oddał i na sąd straszliwy się udał. Powiadali ludzie niegodziwi i Chrystusa nie miłujący, że samemu diabłu i demonom jego król prawicę ściskać musi, lecz prędko na tory właściwe myślenie ich zostało sprowadzone. W roku od stworzenia świata 6785, to jest od narodzenia Chrystowego 1276, wstąpił na tron Aleksy, mąż silny i zdecydowany, pierwszy od wielu lat pomazaniec Boży, który w królestwie prawosławnym, któren koroną nie został za dziecięctwa swego obdarzon. Lat trzydzieści i osiem liczył, a ostatnie miesiące książęcego żywota swego jako namiestnik w ziemi katalońskiej spędził, gdzie obyczaje i język ludu obcego poznał.
    Mieszkańcy Tunisu i wszelka szlachta tamtejsza basileusa pamiętali doskonale – i takim, jakiego w pamięci swej go zachowali, do stolicy przybył – dumnie przed siebie kroczący, odważny aż zanadto i, o czym niektórzy zapomnieć już zdążyli, wdzięki niewieście wysoko sobie ceniącym, niczym bohaterowie w legendach starożytnych potwory rozliczne ubijający dans tout le monde.


    [​IMG]
    Aleksy w momencie objęcia tronu i śmierci

    By poddanym swym wieści dalszych dobrych dostarczyć, zobowiązanie solenne nowy basileus podjął, że wyznawców Chrystusa na świecie całym bronić będzie przed podłością pogańską i barbarzyńcami, którym Bóg w łaskawości swojej rozumu poskąpić raczył. Próżnym ślub tek okazać się nie miał, gdy piraci bisurmańscy Salerno, na italskim brzegu lezące zajęli. Jako osobistą potwarz odczytał to Aleksy, gdyż gród ten o dzień drogi od kolebki rodu jego był oddalon. Wziął więc najlepszych rycerzy swych tak z Tunisu, jako i z Neapolu i do walki na śmierć i życie przystąpił bez wahania. Na pomoc świętych Pańskich wzywając, armia chrześcijańska w bój straszliwy ruszyła, zastępy nieprzyjaciół swych w proch i pył rozbijając. Gdy trup ludzki i koński jednako gęsto pole zaścielił, pościg za grupami w panice uciekającemi nastąpił. Uchodzili tedy muzułmanie tres vite, w grupach po dziesięciu, trzydziestu i więcej mieczy liczących, jeno szejk ich, wodzem wielkim się mieniący, zbroje swą zrzucił potajemnie i jako człek prosty ratunku szukał. Wśród ciał go nie dojrzeli sparteńczycy i słuch wszelki o nim zaginął najwidoczniej, co dla pogłosek różnych wspaniałem tłem stać się miało od tego momentu.

    [​IMG]
    Ostatni bastion muzułmanów w Italii zlikwidowany

    Wojenna sława na nic się basileusowi przydać nie miała, gdy do stolicy swej afrykańskiej z wyprawy zwycięskiej powrócił. Gdy tylko próg pałacu swego przekroczył, z oskarżeniami poważnemi stoczyć bój było mu trzeba – dwórka młoda, urody wschodniej, bystrością umysłu się wykazująca i przebiegła wielce, co, według kronikarzy monarcha cenił le plus forte, Aleksemu dziecię przedstawiła, na pomazańca Bożego jako ojca wskazując. Przyznać trzeba, że niewielka konfuzję wśród możnych fakt ten wywołał, gdyż skłonności królewskie znanemi powszechnie były i nikt tajemnicy z nich czynić nie zamierzał. Jeden jeno człek nieroztropny, pod imieniem arabskiem znany jako Azzim, przez chrześcijan Józefem zowan, publicznie i okrutnie pana swego turbować przez grzech jego niewątpliwy raczył, o wielką złość go przyprawiając. Dni kilka przeszło na tę modłę, aż, dla spokoju własnego decyzję w skutkach brzemienną basileus podjął, do cudzołóstwa i spłodzenia bękarta się przyznając. W skrytości serca swego jednak spisek knuł przeciw dworzaninowi, któren podle i podstępnie w sprawy alkowy monarszej wmieszać się miał czelność.
    Okazja stosowna ku temu miesięcy później kilka zaledwie okazała się – Azzim – Józef w konflikt z biskupem czcigodnym tuniskim popadłszy, o sporu rozsądzenie do tronu prośbę przyniósł. Długo myślał Aleksy, czy wyrok mu wydać się godzi, lecz nad sprawiedliwości poczuciem niskie instynkty jego zwyciężyć wtenczas miały, do kolejnych czynów niecnych popychając duszę jego. Wysłuchał tedy dwóch stron dokładnie, mężów uczonych a pobożnych o radę prosząc i deliberując z nimi przez czas od słońca wschodu do modlitwy wieczornej, po czym rozwiązanie sporu przedstawił, imię Boga w Trójcy Świętej jedynego przywołując – Azzima za heretyka święte konsylium uznało i na wieczną rzeczy pamiątkę przykładnie ukarać go było trzeba, toteż po raz pierwszy w państwie sparteńskiem na śmierć w ogniu powiedzion został człowiek, niczym w krajach Północy, gdzie miast Chrystusa bałwana w koronie potrójnej czci zarówno lud prosty, jak i panowie szlachetnie urodzeni.


    [​IMG]
    Intryga goni intrygę...


    Trzy lata długie w spokoju królestwo przeszło – chłopi plony na polach swych zbierali, kaznodzieje rychły upadek Babilonu głosili, co od dziejów zarania w zwyczaju mieli, wszystkim poddanym basileusa szczęśliwie się wiodło, a nagy Isten błogosławieństwem swym królestwo obdarzał hojnie. Ku uciesze sił piekielnych i Lucyfera samego, błogostan ten przerwanym został w roku od narodzenia Pana naszego 1281, kiedy to poganie przebrzydli na miasta chrześcijańskie w Iberii napadać zaczęli, a siły wielkie zgromadziwszy, fortecy w Kadyksie ulokowanej oblężenie rozpoczęli, wojnę święta przeciwko wojskom Chrystusowym ogłaszając takoż. Gdy do uszu egzarchy tamtejszego wieść owa hiobowa dotarła, przeląkł się wielce, lecz w bój ruszenia odmówił, gdyż, jak powiadał podówczas, „nie godzi się egzarsze prostemu z królem, nawet pogańskim, wojować”. W tej swej gnuśności i tchórzostwie trwał jeszcze przez dni kilka, do momentu aż i pod jego włości wojska bisurmańskiego siła nadeszło. Wtenczas dopiero posłańców do Tunisu posłać raczył, by o napaści na dworze królewskim opowiedzieli. Gdy basileusowi relację swą zdali, poruszył Bóg serce sługi swego, Aleksego, ktoren zrazu wyprawę w celu wspomożenia poddanych swych, choć niewiernych przedsięwziąć zapragnął. Wojsko liczne więc zebrał, nakazując, by wszystkie rody najznamienitsze synów swych w zastępy rycerstwa posłały, a jeśli z odmową królewska prośba spotkać by się miała, wówczas stu żołnierzy familia takowa obowiązek miała wystawić. Mało było jednak takich, którzy widmem łupu bogatego zwiedzeni, sami pomocy siłom monarszym by nie zaproponowali.

    [​IMG]
    Si vis pacem, para bellum


    Tygodnie długie upłynęły od momentu napaści zdradliwej do pojawienia się króla na iberyjskich brzegach. Zrazu wiadomym było, że kampania trudna okazać się musi, a co więcej, że Sewilla kontrolę niepodzielną nad wszystkiemi ważniejszemi fortami i drogami sprawuje. Gdy zasięgnęli języka sród miejscowych rycerze chrześcijańscy, okazać się miało, iż niektórzy z panów lokalnych nieprzyjacielowi odpór starać się dali, lecz, dalece mniej liczni od muzułmańskiej hordy, pobici zostali dotkliwie i wielu z możnych poginęło w walce nierównej. Co więcej jednak, powtarzali wszyscy, że jeden Kadyks wciąż trzyma się i przed nawałą broni, choć coraz liczniejsze nieprzyjaciół zastępy podeń przybywają. Usłyszawszy o tym, postanowił Aleksy pod miasto to i fortecę jego z odsieczą ruszyć, nadzieje mając na wiktorię sławna, która miejsce wśród wodzów największych by mu dała niezawodnie. Ruszyło więc wszelkie rycerstwo tuniskie i neapolitańskie, wszystkich, którym tarczę i miecz lub włócznię długą, hiszpańską można było podnieść ze sobą zabierając – razem głów kilkadziesiąt tysięcy.

    Dziewiątego dnia marca dwie armie naprzeciw siebie stanęły – po stronie jednej – basileus tunezyjski, afrykański, neapolitański etc, trzydzieści dwa tysiące dusz z sobą wiodący, z drugiej zaś – Hiszam, emir sewilski, z dwudziestoma i jednym tysiącem zaprawionych w boju wojowników. Kłamstwem nie będzie, gdyby rzec, że od stuleci siły tak wielkie batalii na śmierć i życie ze sobą nie stoczyły. Dufny w siłę rycerstwa swego, poprowadził tedy Aleksy atak na nieprzyjaciół państwa swego, szarżę w szeregu pierwszym prowadząc. Prędko jednak okazać się miło, że duch bojowy, choć w królu silny, w wasalach jego przytłumiony był znacznie i jeden po drugim, gdy tylko grad strzał przeciwnika dobiegał ich, do ucieczki panicznej się rzucali, pana swego na koniec na polu bitewnym samego zostawiając. Kryli się więc po lasach, wsie okoliczne plądrując, wszelkie plony, jakie ziemia wydała, paląc, a to, co zostało, zatruwając okrutnie, tak iż kto strawę sporządzoną z nich spożył, słabości wielkiej na ciele doznawał, a wielu ze słabujących pomarło temi czasy. Wszelkie jednak potyczki i bitwy większe muzułmanom poddać trzeba było niezawodnie, jako że tchórzostwo naród chrześcijański wtenczas ogarnęło.


    [​IMG]
    Największa bitwa średniowiecznej Europy - zakończona sromotną porażką


    Nie wiedzieli jednak Proroka wyznawcy, bo i też wiedzieć nie mogli, że walka, jaka im z wojskiem chrześcijańskim stoczyć przyszło, jedyną częścią plany Aleksego nie była. Gdy bowiem pola pod Kadyksem obficie krwią zraszanemi były, w północnych krainach Iberii inne bitwy miejsce miały. Posłał bowiem basileus oddziały niewielkie, po kilka tysięcy mieczy liczące, by twierdze pogańskie nękały raz po raz, zamieszanie w szeregach nieprzyjacielskich wprowadzając wielkie. Wypełnili więc pana swego wolę dowódcy królewscy, lepiej nawet, aniżeli zostało im to polecone – przez miesięcy kilka zaledwie nie tylko na przeciwników najeżdżali, lecz zamki jego często bez opieki pozostawione bez przeszkody nijakiej zdobywali – co się zaś tyczy armii Hiszama, emira sewilskiego – wielu mężów poległo przez żołnierzy jego położonych, lecz i na niego sprawiedliwość Boża przyjść miała niechybnie. Osłabione i wyczerpane siły bisurmanów zadały jednak cios straszliwy monarsze samemu, gdy honoru pozbawieni najemnicy Aleksego dopadli i z konia zrzuciwszy, zranili dotkliwie, nim odsiecz przybyła. Nie był już tedy w stanie rycerstwa chrześcijańskiego w bój wieść i z oddali jedynie nim kierował, z wozu specjalnie dlań przyrządzonego, gdyż rana, którą był otrzymał, chodzić swobodnie mu nie pozwalała.

    [​IMG]
    Raz na wozie, raz pod wozem


    Przez dwa długie lata od nieszczęsnego wypadku owego wojować basileusowi dane było jeszcze, lecz w czasie tym człowiekiem okrutnym nie tylko dla przeciwników, ale i wasali swoich stał się, spiski przeciwko nim knując, a pochwyconych dostojników nieprzyjacielskich na szafot wysyłając, jako faraon egipski i Herod czynili bez czci dla praw przez Boga świętego danych, które nieprzyjaciół swych miłować nakazują. Nie było jednak zobaczyć monarsze Iberii wyzwolenia dane – po bitwie ostatniej, gdy fortuna oblicze swe w stronę chrześcijan prawdziwych obróciła, a mahometańskim hordom uciekać przychodziło haniebnie, zaniemógł wielce król Aleksy i wojska swe w marszu na twierdzę w języku lokalnym wówczas Castello Branco, co Zamek Biały oznacza, zatrzymać polecił dla odpoczynku. W drogę dalsza jednak zastępy mu wierne już bez przywództwa ruszyły, gdyż, mimo starań medyków, kapłanów oraz wszelkich mądrych ludzi, których o radę proszono, pomazaniec Boży ducha wyzionął. Posłano tedy natychmiast posłów do syna jego, Staurakiosa, którego następcą ogłosił ojciec jeszcze przed wyruszeniem do Iberii.

    [​IMG]
    Le roi est mort, vive le roi!


    [​IMG]
    Zdobycze terytorialne za rządów Aleksego I (w spoilerze poniżej mapki w lepszej jakości)


    [​IMG]
    [​IMG]

    ====================================================================================
    Kolejny odcinek, zaczynający drugą połowę prawdopodobnie jednego z ostatnich AAR-ów z CK. Teraz powinno pójść już z górki - może przed domniemanym końcem świata w grudniu skończę.
     
  16. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XIII - Staurakios I (1284-1310)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XIII
    Staurakios I (1284 -1310)


    [​IMG]

    SPARTENIA AAR /od 1066/

    1284 - 1310

    Odcinek 13


    Castello Branco, 28 czerwca 1284

    Saif ad-Din al-Jilani: …dla Waszej Wysokości jako znak dobrej woli i czystych zamiarów, które napełniają serca wszystkich wiernych uczniów Proroka.
    Staurakios I: Rzeczesz mi, książę, iż pan twój pokoju nagle zapragnął, po konflikcie krwawym, który życie wielu mych rodaków, w tym i ojca mego kosztował. Chwalebna to postawa, lecz łatwo o nią teraz, gdy wreszcie armie wasze w rozsypkę poszły, a ostatnie twierdze padną za dni kilka. Dobrze jednak – prośby emira twego, Hiszama, wysłucham. Mów więc.
    Saif ad-Din al-Jilani: Najdostojniejszy emir proponuje zrzeczenie się jego posiadłości zajętych przez armie chrześcijańską, w zamian za uznanie dotychczasowych jego tytułów przez Waszą Wysokość. Poza tym, jest jeszcze w zasadzie tylko jedna kwestia, na której memu panu zależy: prawda jest, że prawie cały Emirat znalazł się pod kontrolą Waszej Wysokości, jednak kilka twierdz na wybrzeżu wielkiego oceanu wciąż pozostaje w rękach muzułmanów. Chcemy utrzymać te porty dla obopólnej korzyści.
    Staurakios I: Wyjaśnij mi proszę, dostojny książę, w jaki sposób mam czerpać korzyści z waszych portów? W tym momencie zajęcie ich to kwestia krótkiego czasu, a ja tego czasu mam aż w nadmiarze. Jeżeli za waszymi deklaracjami nie pójdą konkretne czyny – jak możemy się na to zgodzić?
    Saif ad-Din al-Jilani: Spieszę więc z wyjaśnieniem, panie. Wielu kupców seldżuckich z Anglii przybywało ze swoimi towarami właśnie do naszych iberyjskich portów – od długiego czasu nie są bowiem mile widziani ani w Cesarstwie, ani też na ziemiach Franków. Teraz, gdyby ostatnia droga do Europy została przed nimi zamknięta, rozlać by się musieli po nieprzyjaznych im krajach, profity Iberyjczyków obniżając. Jeżeli zaś ciągle będą tu przypływać, to i oni, i lokalni mieszczanie będą się bogacić – a z ich bogactwa do skarbca sparteńskiego zapewne niejedna garść monet wpadnie.
    Staurakios I: Skoro tak, to możemy rozmawiać o pokoju. Proponuję jednak rozpocząć rozmowę o portach na północy od nieco innego punktu...

    [​IMG]
    Pokój - rzecz w końcu najważniejsza...​

    Pałac Królewski w Tunisie, 25 czerwca 1286

    Staurakios I: Ksiądz biskup nie uważa chyba, że w powinienem naciskać na sąd kościelny, który sądzi podejrzanych o herezje i czarną magię? Przecież to się chrześcijańskiemu monarsze nie godzi, doprawdy...
    Biskup Izzaddin: Wasza Wysokość raczył nie dalej, jak dwa lata temu posłać na stos kanclerza jego ojca, Niemca Wilhelma, pod zarzutem uprawiania magii i czynienia praktyk zakazanych w Piśmie. Obecna sytuacja...
    Staurakios I: ...obecna sytuacja nie ma nic wspólnego z tamtymi wydarzeniami, księże. Wilhelm nie został przeze mnie skazany – to po pierwsze – wyrok wydał niezależny sąd kościelny, ja tylko wniosłem oskarżenie. Biskup może zrobić teraz dokładnie to samo. Niech sąd wyda sprawiedliwy wyrok, ja się w tę sprawę angażować nie mogę.
    Biskup Izzaddin: Przepraszam za śmiałość mojego stwierdzenia, ale kanclerz Wilhelm, podobnie, jak Aleksy, nie tylko był czarownikiem, ale także nieprzyjacielem Waszej Wysokości. Zewsząd czekają wrogowie, by tylko na tron zamach uczynić, bowiem jak mówi Pismo: „uderzę w pasterza, a rozproszą się owce”. Jak więc radzić sobie mamy z utrzymywaniem tej sitwy, która na dworze królewskim szuka tylko pretekstu do snucia coraz to nowszych intryg? Nie wszyscy zaakceptowali z łatwością sukcesję, niektórzy popierali brata Waszej Wysokości, a...
    Staurakios I: ...tych, którzy popierali mojego brata, dawno już z nami nie ma, podobnie jak Wilhelma, który sądził, że będzie mógł być królem sam dla siebie. A teraz wytłumacz mi, Ekscelencjo, w jakiż to sposób życiu basileusa zagraża zwykły człowiek niezbyt wysokiego urodzenia? Gdyby tak było, odpowiedni ludzie dawno by mi o tym donieśli. Mam jednak wrażenie, że to nie mnie, tylko komu innemu przeszkadza Aleksy – już od momentu mojej koronacji w Toledo opowiada o nim biskup w zasadzie bez przerwy. Niech więc sąd zdecyduje, czy faktycznie mamy do czynienia z czarnoksiężnikiem – jeżeli go skażą, nic mi do tego. A jeżeli wypuszczą wolno – cóż, myślę, że duchowni również znają odpowiednie sposoby na pozbywanie się strapień i osób, prawda?
    Biskup Izzaddin: Tak, Wasza Wysokość. Pokornie dziękuję za okazane zrozumienie, chciałbym jednak jeszcze nadmienić...

    [​IMG]
    Co wolno wojewodzie...​

    Pałac Królewski w Tunisie, 28 grudnia 1288

    X: ...w ten właśnie sposób pochwyciliśmy zamachowca, który zamierzał najwyraźniej pozbawić życia małżonkę Waszej Wysokości. Jej Wysokość Królowa jest bezpieczna, wzmocniliśmy też straż w całym pałacu.
    Staurakios I: Macie go żywego?
    X: Tak jest, przesłuchują go właśnie w lochu, jednak nie wygląda na to, żeby miał szybko zdradzić nam swoje tajemnice.
    Staurakios I: Zdradzi, czy nie zdradzi, to nie ma w tej chwili żadnego znaczenia. Jest dla mnie absolutnie jasne, że ten... asasyn został nasłany przez Arianitów, przez nieudolność waszych ludzi, którzy nawet głupiego dzieciaka nie potrafili otruć należycie.
    X: Wasza Wysokość, nie mogliśmy...
    Staurakios I: Mogliście, nie mogliście – nie wyszło wam. Tym razem jednak albo wam wyjdzie, albo głowy polecą bynajmniej nie z powodu nasłanych na kogoś zabójców.
    X: Tak jest, dopilnuję tym razem wszystkiego osobiście. Czy mamy kontynuować naszą operację przeciwko rodzinie Arianity?
    Staurakios I: Po co w ogóle takie pytanie? Chyba to oczywiste, prawda? Nie zamierzam oddawać ani piędzi ziemi, greckiej ziemi w ręce Arabów z wyboru. Do roboty więc!

    [​IMG]
    Assassin's Creed 1,5​

    Rzym, 25 lipca 1290

    Adolf I, król czeski i wenecki: ...a poza tym, istnieją też inne okoliczności.
    Staurakios I: Takie jak?
    Adolf I: Spójrz na mnie, bracie. W przeciągu kilku miesięcy arystokraci w moich własnych królestwach uznali mnie za szaleńca, głównie za sprawą planu sojuszu z tobą i twoim królestwem, a papież, kiedy tylko się dowiedział, uznał mnie za heretyka – co, szczerze mówiąc, wcale mi nie przeszkadza – w końcu co może mi zrobić papież? W Czechach Przemyślidzi próbowali wszcząć kolejną rewoltę – taka lokalna tradycja, a na wschód od Czech panuje chaos, jakiego od czasów najazdu barbarzyńców na Rzym tam nie widziano. Dlatego mówię ci, bracie – przyszłość chrześcijańskiego świata nie leży u papieża, w Germanii, czy też nawet na słowiańskich ziemiach. To wszystko jest już stracone i każdy, kto się tam zapuści, niechybnie zginie. Zginęli Rusowie, monarchia potomków Piasta właśnie dogorywa, a reszta tamtejszych państw nie jest lepsza od dzikich, o których niekiedy kupcy donoszą. To my, w Italii i na przyległych ziemiach, trzymamy klucz do przyszłości – i chciałbym, żeby tak pozostało. My na północy, wy zaś – na południu.
    Staurakios I: Mówisz mądrze, ale co z resztą świata? Oprócz Italii są przecież jeszcze inne ziemie: wszak większość mojego królestwa rozciąga się na południe od Mare Nostrum. Zresztą i twoi wasale dominują w Germanii. Italia jest ważna, zgadzam się co do tego – i jeśli nasze rody będą w stanie utrzymać tam pokój, nikt nie będzie się nam w stanie przeciwstawić. A jeśli spróbuje – niech świat zadrży! Lepiej będzie dla ciebie i dla mnie, jeśli nie tylko w Italii będziemy się wspierać. Od dawna wiem o twoim zatargu z biskupem Lubeki*, jednak byłby on głupcem, gdyby skierował na ciebie swoje wojska.
    Adolf I: Wiesz dobrze o tym, że otaczają nas zewsząd głupcy...
    Staurakios I: To prawda, ale nie podejrzewam, że zaryzykuje zniszczenie do reszty swojego państwa. Jesteś mu potrzebny, nawet, jeśli ogłosił cię heretykiem i odstępcą. Nikt inny nie ustrzeże go przed zalewem wschodnich barbarzyńców. Dlatego, będzie ci wrogiem, lecz niczego nie uczyni, by podkopać twoją realną pozycję. Jedynie sobie w ten sposób zaszkodzi. To jednak, co chcę ci zaproponować, to rzecz dla nas obu oczywista – Królestwo Czeskie dominuje na północy, Sparteńskie – na południu. Dlaczegóż mamy więc ograniczać się do Italii? Cały świat stoi przed nami otworem – niech więc to, co na południe od Rzymu należy do mnie, to, co na północ – do ciebie. Wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób spróbują to zakwestionować, zniszczymy wspólnie.
    Adolf I: Podoba mi się ten tok myślenia, chociaż wydaje mi się, że dzielenie między nas całego świata może okazać się działaniem nieco na wyrost. Jeśli jednak...

    [​IMG]
    Niechaj świat zadrży w posadach!​

    Pałac Królewski w Tunisie, 8 marca 1308

    Staurakios I: ...tak więc przedstaw, co też Czesi odpowiedzieli.
    Kanclerz Isaakios: Adolf, z Bożej łaski król...
    staurakios I: Daruj sobie tytulaturę, kanclerzu, interesuje mnie tylko zasadnicza część.
    Kanclerz Isaakios: Oczywiście, Wasza Wysokość. Cytuję więc: „Bracie mój najdostojniejszy! Tak, jak to przewidziałeś, papież chwycił przynętę i obiecał pobłogosławić każdemu członkowi krucjaty przeciw Fatymidom z osobna. To już w końcu cztery lata, jak wezwał do odebrania Konstantynopola niewiernym i nikt przez ten czas nie kwapił się wyprawić na to miasto. Mnie ono też potrzebne nie jest, ale ten stary głupiec najwyraźniej tego nie rozumie. Możemy więc postąpić wedle wcześniejszych ustaleń – resztki państwa fatymidzkiego w Egipcie należą się, wedle wcześniejszych naszych ustaleń, Tobie, podobnie, jak i zagrabione przez muzułmanów dawne ziemie Cesarstwa w południowej Italii. Konstantynopol, jeśli uważasz, że jesteś w stanie utrzymać tę kupę dymiących gruzów, zdobywaj, niech ci w tym dobry Bóg dopomoże. Moje wojska wypędzać będą pogan z dorzeczy Dunaju – chociaż w zamian za te wszystkie tytuły i przywileje, jakimi w swoim teatrum raczył mnie papa obdarzyć, powinienem chyba posłać rycerstwo na poszukiwanie królestwa prezbitera Jana. W momencie, gdy czytasz ten list, zapewne już wyruszyliśmy na południe. Kto by pomyślał – nie tak dawno papież uważał mnie są swojego archnemesis, a teraz niemalże jestem jego najlepszym przyjacielem – dajmy mu jednak mieć swoje złudzenia, bracie. Bóg z tobą, bądź zdrów.
    Staurakios I: Czy to już wszystko?
    [/b]Kanclerz Isaakios:[/b] Tak, Wasza Wysokość. Czy mam przygotować stosowną odpowiedź?
    Staurakios I: To może zaczekać kilka dni – na razie musimy zawiadomić Neapol i Sycylię o rozpoczęciu wojny. My natomiast, choć może ci się to wydać szalone – my udamy się na Konstantynopol. Biskup lubecki będzie niepocieszony, kiedy dowie się o tym, że cel jego wielkiej krucjaty przejęły wojska prawosławne. Tak...

    [​IMG]
    Monarchia sparteńska - pierwszy w świecie obrońca pokoju​

    Meczet Hagia Sophia w Stambule, 1 lipca 1309

    Staurakios I: ...a jeżeli nie udało się wam skontaktować z patriarchą, o ile jest jeszcze w ogóle patriarcha Konstantynopola, to donieście mu niezwłocznie, że od jutra Hagia Sophia na nowo stanie się świątynią Pańską. Macie jakieś wieści z Egiptu i Palestyny, kanclerzu?
    Kanclerz Isaakios: O postępach wojsk w Egipcie nie wiadomo nam wiele, prawdopodobnie nie napotkały jednak znacznego oporu. Co do Palestyny... dziś rano otrzymaliśmy list spod Jerozolimy – ponoć trzecia próba szturmu prawie się powiodła, a obrońcy gonią obecnie resztką sił. Powinniśmy zatem...
    Staurakios I: Wiem, wiem. Konstantynopol, Aleksandria, Jerozolima... ślijcie posłańców do króla fatymidzkiego. Jeśli nie będzie chciał rozmawiać o pokoju, okaże się większym głupcem, niż sam papież...

    [​IMG]
    Wojska sparteńskie w Konstantynopolu


    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za panowania Staurakiosa I​

    [​IMG]
    [​IMG]

    ====================================================================================
    Wyjątkowo szybko wyszedł ten odcinek - prawdopodobnie dlatego, że postanowiłem pobawić się z już istniejąca i wyraźnie wpisaną w to forum formą. Podobnych eksperymentów można się zresztą spodziewać w najbliższym czasie więcej, mam nadzieję, że was to nie odstraszy do reszty ;)
     
  17. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XIV - Tomasz I (1310-1331)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XIV
    Tomasz I (1310 - 1331)


    [​IMG]
    Basileus Tomasz w momencie objęcia tronu i śmierci


    Wojna

    [​IMG]
    Nie powiedzą w Konstantynopolu: "Nami rządzi papież"

    Wojenne wyprawy Tomasza faktycznie nie stanowiły wielkiego wysiłku dla wyszkolonych wojsk sparteńskich – po podboju Tracji i Synopatu w latach 1312 - 1313 i ustanowieniu na ich terenie na wpół samodzielnych egzarchatów, basileus podjął w kolejnych latach na obszarze Bizancjum szereg kolejnych wypraw przeciwko zwykle słabo zorganizowanym i skłóconym między sobą państwom muzułmańskim. Dla panowania Tunisu w regionie bardzo korzystna okazała się bulla papieża Grzegorza IX, który, ku swojemu wielkiemu niezadowoleniu, ogłosił fiasko krucjaty mającej na celu zaprowadzenia w Grecji władzy łacinników. Dzięki temu dokumentowi zainteresowanie władców katolickich regionem spadło do minimum – pozwoliło to na kilka lat skupić wysiłki wojenne na innych celach. Niemniej jednak, w roku 1318 król Tomasz przypomniał sobie o „dziedzictwie Rzymu” i rozpoczął kolejną „wojnę wyzwoleńczą”, będącą de facto prawosławnym odpowiednikiem wypraw krzyżowych. Po kilku miesiącach zmagań z tureckimi elitami w Azji Mniejszej zdobyte zostały Nikomedia i Herakleja, a niespełna rok później oswobodzony spod władzy islamu został Peloponez, podzielony dotąd pomiędzy czterech zwalczających się stale szejków.
    W opisywanym okresie ważnym problemem okazało się także piractwo na Morzu Jońskim, toteż wspomagane najemnikami siły sparteńskie skierowane zostały na liczne wyspy greckie, z których nieskrepowanie operowali piraci, zakłócający sukcesywnie łączność Konstantynopola z reszta państwa oraz utrudniający w znacznym stopniu prowadzenie wymiany handlowej. W wyniku tychże wypraw, sztandar z dwugłowym orłem zawisł nad fortecami na Naksos i Lesbos.

    [​IMG]
    Wojna peloponeska

    [​IMG]
    Bitwy pod piramidami? That's so 1325...


    Zaraza

    [​IMG]
    Apokalipsis

    [​IMG]
    Bóg jest, jak widać, najwyraźniej sprawiedliwy


    Śmierć

    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za panowania Tomasza I


    [​IMG]
    [​IMG]

    ====================================================================================
    Niniejszy epejzodion sponsorowała najpopularniejsza wyszukiwarka internetowa.
    Mam nadzieję, że obecne tempo publikowania nowych odcinków mi się utrzyma.
     
  18. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XV - Maciej I (1331)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XV
    Maciej I (1331)



    „Żyjemy tu jak w jakimś klasztorze” - zdanie to dobrze znali wszyscy mieszkańcy i goście na dworze Izaaka, hypatosa Hippony. Od kilku miesięcy nieustannie dręczeni byli nim przez grupę arystokratów z Tunisu, którzy postanowili udać się tu na dobrowolne wygnanie, w dość niejasnych zresztą okolicznościach. Co prawda, okoliczne klasztory nie dostarczały rożnego rodzaju rozrywek równie dobrze, co rozmaite przybytki w obrębie miejskich murów, jednakże spokojne i powolne życie najwyraźniej nie do końca im odpowiadało. Najważniejszą figurą wśród wygnańców był nieco dystansujący się od swojej świty książę Maciej – przedwcześnie posiwiały człowiek o przenikliwym, lecz jednocześnie bardzo cynicznym, jak się wydawało, spojrzeniu. Nie stronił od ludzi, jednak zawsze było w nim coś, co wzbudzało w innych niepokój. Tego właśnie popołudnia siedział w jednym z ogrodów przylegających do kościoła świętego Augustyna, który był jednym z niewielu miejsc w mieście, gdzie nie występowało w nadmiarze zjawisko wyjątkowo go denerwujące.
    -Powiadam ci, czcigodny ojcze – zwrócił się do przebywającego z nim zakonnika – jeżeli gdziekolwiek w świecie idei znajduje się ojczyzna wszelkiego kurzu, to jest nią właśnie Hippona. Potrafię zrozumieć regularne kurzawy na ulicach, wszak żyjemy tu prawie na pustyni, jednak to samo we wszystkich budynkach? To już przesada, a zresztą... - westchnął, natomiast duchowny przez cały czas jedynie kiwał głową, udając jedynie zainteresowanie tymi narzekaniami.
    -Zresztą... w zasadzie to nieważne. Czekają nas wkrótce pewne zmiany i wolałbym się do nich przygotować duchowo.
    -Czyżbyś chciał się wyspowiadać, mój synu? - starzec zapytał z niedowierzaniem.
    -Nie, ojcze, nie o spowiedź mi chodzi. Nie znajduję grzechu w moich poczynaniach, bo powiedz mi, czy jest grzechem, kiedy broni się własnej godności podeptanej przez ludzi, ze strony których nigdy by się tego nie spodziewał? Czy grzechem jest życie w tym cichym zakątku królestwa, gdzie nawet podrzędni kupcy zaglądają nader rzadko? Nie, w tym grzechu nie widzę i nie mogę widzieć, bo równie dobrze za grzesznika uznać musiałbym Jana Chrzciciela, który na pustyni żywił się szarańczą.
    -Pycha jest grzechem, synu, i to grzechem nadzwyczaj poważnym – przerwał mu zakonnik – jest bowiem matką wszystkich innych grzechów.
    -Pycha? - prychnął książę – Drogi ojcze, los mi tę poniewierkę wynagrodził po stokroć. Dostałem odeń więcej, niż chciałem i to nawet szybciej, niż planowałem. Ale dobrze, nie będę dłużej ukrywał tego, co naprawdę chce powiedzieć, to przecież bez sensu. Mój ojciec nie żyje, jeden z moich ludzi przybył tu z rana z wiadomością. I zbyt dobrze wiem, co to dla mnie oznacza...
    -Panie mój – szepnął duchowny, składając niski pokłon – jam niegodzien...
    -Nie ma potrzeby kłaniania się przede mną, przynajmniej przed przybyciem oficjalnego orszaku z Tunisu. Nie chcę, żeby ktoś zaczął roznosić jakieś plotki – książę uśmiechnął się dobrotliwie.
    A że te plotki miałyby coś wspólnego z rzeczywistością, to już całkiem inna rzecz...

    [​IMG]
    Jego Wysokość

    -Panie, mamy problem – Izaak Ismail, hypatos Hypony wyglądał na wyraźnie zakłopotanego – jedno z naszych uszu na dworze usłyszało ciekawą, ale dość niepokojąca plotkę.
    -A od kiedy to plotki są problemem? Radziliśmy sobie z nimi wystarczająco dobrze do tej pory – basileus przeglądał się w resztkach wina pozostałych w kielichu – więc wymanewruj to tak, żeby, jak zwykle, rozeszło się po kościach, chyba że... chyba że dowiedzieli się o tym. Tak, to by było dość niepokojące – mruknął w zasadzie do siebie.
    -Obawiam się, że to wiadomość innego rodzaju. Chodzą bowiem słuchy, że Wasza Wysokość został ojcem...
    Usłyszawszy te słowa basileus w bynajmniej nie królewski sposób zanieczyścił komnatę spożywanym właśnie winem, po czym zakrztusił się i przez kilka chwil kaszlał głośno, próbując najwyraźniej przyjąć nowinę do wiadomości.
    -Jak? Gdzie? Z kim? Chryste, przecież to jakieś bzdury są – wstał i zaczął przechadzać się w kółko.
    -Domyślam się, panie, że tak może być – hypatos starł spod oka kroplę rubinowego trunku – pozostaje nam teraz tylko zdyskredytować tę pogłoskę.
    -Rób z tym, co chcesz, tylko w miarę cywilizowanie.

    [​IMG]

    -Dziecię ma około trzech lat, a jego matka od dzieciństwa przebywała na dworze basileusa. Już samo to może wzbudzać pewne podejrzenia, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę moment dość, przyznajmy to szczerze, nieoczekiwanego opuszczenia stolicy przez Jego Wysokość. Wszystko potwierdzają wiarygodni świadkowie. Niestety, ale etyka zawodowa nie pozwala mi na ujawnienie ich imion – zakapturzona postać przede mną poruszył się lekko. Chociaż zleceniodawcy zwykle woleli pozostawać anonimowi, w tym jednak przypadku można było mieć złe przeczucia. Dworskie intrygi przynosiły, co prawda zazwyczaj największe zyski, ale mogły się skończyć zarówno sukcesem, jak i przyspieszonym wyprawieniem w zaświaty.
    -Sprawa jest pewna, choć dwór oficjalnie dementuje wszelkie plotki. Podejrzewa się w tym rękę hypatosa Hippony, który, dziwnym trafem, bardzo często przebywa w otoczeniu basileusa. Samo dziecko wraz z matka zostało jednak wywiezione ze stolicy pod osłoną nocy, nie wiadomo zresztą, dokąd.
    -Wiem – po raz pierwszy usłyszałem głos drugiej strony – masz jeszcze jakieś informacje?
    -Myślę, że pozostałe szczegóły nie są już istotne – zanim zdążyłem skończyć, w moją stronę poleciała sakiewka. Chwyciłem ja w locie, trzeba przyznać, że monety w środku brzęczały całkiem miło – niechybnie złoto, wagowo też się zgadza... nieczęsto trafiałem na tak solidnych zleceniodawców, zwłaszcza przy tak prostej robocie. Ledwo się jednak zorientowałem, kiedy poszybowała ku mnie druga, jeszcze cięższa.
    -Nie zabijaj, ale niech do końca życia cierpi – głos należał do kobiety, zdecydowanie. Coraz
    bardziej mi się to podobało, a to wyjątkowo zły omen – nie wiedziałem tylko jeszcze, dla kogo.



    -No to panu komendantowi powiem wszystko od początku – przesłuchiwany żołnierz wydawał się być zdenerwowany i zniecierpliwiony przez całe to przesłuchanie.
    -Pełniliśmy we dwóch wartę w nocy w ogrodzie królewskim. Spokojnie było, bo kto by tam chciał coś kwiatom zrobić o tej porze, chyba że młodzian jakiś, co się rycerskich romansów naczytał. Ale służba to służba, więc patrolowaliśmy tak, jak trzeba, żeby nikogo w razie kłopotów nie przepuszczać. I jakieś pół godziny... zresztą, ja wiem, może tylko kwadrans, niedługo wszakże, przed zmianą słyszymy coś, jakby rumot od strony komnat basileusa. Zdarza się to często, jak Jego Wysokość zabawić się zamierza, jak to każdy człek młody – na usta wartownika wypełzł rubaszny półuśmiech – no to nie ruszamy się z miejsca, coby basileusowi nocy nie popsuć. No, ale wtedy, tak jak mówiłem, panie komendancie, krzyk, ale straszny taki niewieści słyszymy, tośmy się ruszyli, bo dotąd, jeśli krzyki były, to innego rodzaju, jeśli pan komendant wie, co mam na myśli.
    -Do rzeczy, żołnierzu, do rzeczy...
    -No tośmy pobiegli, drzwi prawie z hukiem wyleciały, ale te od korytarza tylko, jak Stephanos je otworzyć postanowił. No i w tym korytarzu widzimy, że Hakim na ziemi leży, potem się okazało, że martwy, w tył głowy dźgnięty. No to ja pędem do komnaty królewskiej, a Stephanos Hakimowi pomóc jakoś próbował jeszcze. Drzwi otwieram, a tam z łoża krew ścieka i dziewczyna, co ją sobie król na noc sprowadził, wniebogłosy wrzeszczy. Parę chwil tylko minęło, jak sierżant się na miejscu zjawił z czterema ludźmi i po medyka posłał, a nam kazał dziewuchę wziąć na dół, żebyśmy jakieś informacje od niej spróbowali wydobyć, no to się do pracy zaraz wzięliśmy, ale słabowita jakaś była i zemdlała nam szybko, zanim powiedzieć cokolwiek zdążyła.
    -Już ja znam te wasze przesłuchania – prychnął komendant – banda niewyżytych partaczy – mruknął jakby do siebie, ale na tyle głośno, żeby wszyscy wokół dokładnie usłyszeli.
    -Jak wróciliśmy, już świtać zaczynało i wtedy nam powiedzieli, że basileus żyje, a dziewczynę mistrz Teophilos jeszcze przesłucha, tak na wszelki wypadek. No a później to już się pan komendant zjawił i wszystkich nas strażników zaczął przesłuchiwać...

    [​IMG]
    Spisek!

    Wokół wyścielonego niesamowitą wręcz ilością pościeli łoża królewskiego od kilku dni niczym sępy krążyli wszyscy ważniejsi dostojnicy w państwie. Dla wszystkich było jasne, że kolejny napad gorączki, jeden z wielu, jakie spotykały króla po niedawnym zamachu, może być tym ostatnim. Każdy chciał więc jeszcze na koniec podbudować swoją pozycję – zbyt natarczywych przeganiali zazwyczaj hippoński hypatos lub królowa, którzy spędzali ze słabującym monarchą najwięcej czasu.
    -Czy aby Waszej Wysokości czegoś nie potrzeba? - po raz kolejny pytał kanclerz, spoglądając jednak na swego pana jak na świeże zwłoki. Tamten jednak najwyraźniej nie zamierzał odpowiedzieć, wodząc jedynie na wpół przytomnym wzrokiem za dworzaninem.
    -Znam doskonałego medyka, który z pewnością pomoże Waszej Wysokości – ciągnął, siląc się na nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu.
    -Medycy... - odpowiedział basileus, choć sprawiało mu to wyraźny wysiłek – medycy doprowadzili mnie do tego stanu, kanclerzu. Poślij ich do diabła, mój drogi – zaśmiał się przez chwilę, jednak śmiech szybko przeszedł w kaszel – wolę powierzyć duszę Bogu, niż korzystać z usług tych diabłów.
    -Myślę, mości kanclerzu – odezwała się królowa – że czas już, byś nas opuścił.
    -Tak, oczywiście. Życzę zdrowia Waszej wysokości – odrzekł i powoli, składając kolejne pokłony, wrócił do swoich obowiązków.

    [​IMG]
    Where's your God now?


    [​IMG]
    Monarchia sparteńska za panowania Macieja I
     
  19. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XVI - Konstantyn I (1331-1664)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XVI
    Konstantyn I (1331-1364)



    Na samym początku autor przyznaje, że opuściła go wena twórcza i nie jest w stanie sklecić niczego oryginalnego – a przynajmniej nie w ramach tego AAR-u. Postara się jednak dość szybko zakończyć sparteńską historię, by wreszcie zabrać się za kolejne planowane od jakiegoś czasu przedsięwzięcia. Cóż, komu w drogę, temu wrotki, więc poszli konie po betonie...

    Na tapecie mamy króla Konstantyna I (uwielbiam CK za nazywanie mi każdego kolejnego władcy inaczej), który, podobnie jak jego przodkowie, na tron wstąpił w dość podejrzanych... wróć – całkowicie normalnie po całkowicie naturalnej śmierci swojego ojca. Jest rok 1331, Łokietek gania się z Krzyżakami po Kujawach, a cała Galia już dawno zrzuciła rzymskie jarzmo (i tylko jedna wioska dalej o tym nie wie). W Tunisie natomiast praszczury żurnalistów ogłaszają wszem i wobec, że ludowi przyjdzie żyć pod panowaniem kolejnego dziecka – jakby nie patrzeć, tradycjom trzeba hołdować. Spójrzmy sobie na to dziecko – nie wiemy, jak biedaczyna wygląda, zdjęcie profilowe w albumie rodzinnym miało być czarno-białe, ale fotografowi coś nie wyszło – ze względu jednak na mozolny proces powstawania fotografii (wszak to dopiero XIV wiek i pierwsze dagerotypy, wielkie jeszcze jak Stadion Dziesięciolecia) pozostawiono je tak, jak wyszło. Cóż jeszcze można powiedzieć o basileusie? Lubił chyba hodować gołębie – narysowano mu ptaka przy portrecie; ponadto prawdopodobnie ciągnie go bardziej do ptaków, niż do bram miejskich – hmm...

    [​IMG]
    Basileus - znośna jakość portretu pośmiertnego wynika z wynalezienia cyfrowego aparatu fotograficznego

    Jako że jest to kolejny odcinek AAR-u, a nie luźne przemyślenia Zoora (choć w sumie wielkiej różnicy nie ma), wypadałoby wspomnieć o jakichś ciekawych wydarzeniach, żeby potencjalni czytelnicy nie zamknęli karty w przeglądarce (pozdrawiam hipotetycznie wciąż istniejących użytkowników IE6). Nie wiem, czy palenie ludzi na stosie jest wystarczająco ciekawe – w końcu Mpojżesz kazał zabijać czarownice – ale skoro spalić chcą jednego z najwyższych urzędników w państwie, to sprawa chyba jest poważna. W każdym razie, niejakiego Basileiosa (nie jestem pewien, czy chodziło o Pawwa, czy o tego drugiego) oskarżono o praktykowanie czarnej magii (chociaż statystyki oskarżonego nie wskazywały na grę magiem, ale mniejsza z tym), sodomię, czczenie kota dachowca itd., itp. Bezczelność po prostu – ale nasz dzielny kanclerz wysłuchiwał tego z kamienną twarzą, po czym zwrócił się nieśmiało o łaskę do monarchy. Trudno było w takiej sytuacji odmówić, nikomu posłanie najwierniejszego sługi ojczyzny na stos nie byłoby na rękę, więc postanowiono przeprowadzić proces cywilny, który, ku wielkiemu oburzeniu obrońców praw człowieka, zakończył się wyprawieniem pana Basyla w ostatnią podróż wprost do nieba – najwyraźniej musiało być coś na rzeczy...

    [​IMG]
    Wszelkie podobieństwo do postaci prawdziwych, zmyślonych, jak i tych jeszcze niewykoncypowanych jest całkowicie nieprzypadkowe

    Mieliśmy już skandal obyczajowy, pora więc na nieco polityki zagranicznej – w jedynym poza poszukiwaniem genialnych kandydatek na żonę gdzieś po ruskiej tajdze. Wojna, drodzy państwo! W 1345 wyprawiliśmy się na Egipt – po skarby faraonów, chwałę, nieśmiertelność, złote runo i all inclusive w Hurghadzie. Szczerze mówiąc, dołączenie do królestwa kawałka pustyni i mokradeł nad Nilem (komary – malaria – niefajnie) nie jest aż tak fascynujące, żeby pisać o tym jakoś bardzo dużo – nie oszukujmy się, parę bitew, parę oblężeń i w przeciągu roku było po frytkach, więc w ramach wyrównania poziomu satysfakcji moich drogich czytelników zamieszczam śmieszne zdjęcie kota, o!

    [​IMG]
    Przepraszam za popsucie efektu tą mapą Egiptu, ale nie uwierzylibyście mi na słowo, prawda?

    Czasami tak bywa, że całkowicie przypadkiem znane osobistości pojawiają się w rolach epizodycznych w AAR-ach. Mieliśmy już Basileiosa – moglibyście powiedzieć w tym momencie „Zoor, starczy, próbujesz nas przyciągnąć tanimi chwytami” (i byłoby to prawdą), ale startuję w kategorii „scenariusz adaptowany” i jedynie skromnie przenoszę na papier to, co komputer raczył mi zaserwować. A zaserwował prawdziwą apokalipsę, armagedon wręcz – a nawet Har-Mageddon. Któregoś pewnego pięknego dnia, kiedy AI zrobiło już w Europie jesień średniowiecza otrzymuję komunikat o wyborze nowego papieża. Prawosławnym to obojętne, ale tego papieża mam w znajomych na fejs... na Way, więc trzeba niezmiernie ucieszył mnie wynik konklawe. Jak część z was już się domyśla, następcą świętego Piotra został wiking o imieniu Thorfinn. Mniej więcej w tym samym czasie sparteńska monarchia uwikłała się w kolejny, tym razem dość mizerny konflikt graniczny, ale o nim wspominam tylko z kronikarskiego obowiązku. Wolałbym walczyć z papistami o rząd dusz, a nie o zamki na końcu świata z książętami znikąd, ale przy takiej personie paradującej w białej sukience nie mam do tego serca.

    [​IMG]
    Habemus papam!

    „O sancta simplicitas!”, zakrzyknęli chórem krewni i znajomi królika, kiedy Konstantynowi doniesiono o tym, że jego syn prawdopodobnie nie jest jego synem – król nie znał dowcipów o Stirlitzu, więc nie widział niczego dziwnego w nowym potomku po powrocie z trwającej dwa lata wyprawy wojennej. „Gratulacje kochanie, zostałeś ojcem” - rzuciła mu królowa po wejściu do domu. „To dziecko listonosza, oby tylko nie dowiedzieli się o tym szpiedzy” - pomyślała jednak, jak gdyby nigdy nic kierując wzrok na przytaszczony skądś dawno temu wiszący na ścianie dywan. Dywan nic jednak nie pomyślał, tego dnia akurat miał wolne. Kilka miesięcy trwało więc w najlepsze przedstawienie, po czym wreszcie któryś ze szpiegów, przypadkiem pracujący poprzednio na poczcie w Tunisie, skojarzył kilka faktów i poinformował szefa o swoich podejrzeniach. Król jednak na początku niewiele zrozumiał, nawet kiedy znalazł rano pod drzwiami trzydzieści cztery butelki mleka zamiast jednej. Wywiesił jednak na suszarce kalesony i to akurat Standartenfuhrer – wróć – szejk Sadiq doskonale zrozumiał i posłusznie zabrał się za rozwiązanie problemu.

    [​IMG]
    Siedemnaście mgnień burzy piaskowej

    W zasadzie nie chcę was dłużej męczyć tym odcinkiem, opisywanie rutyny (ganianie za Arabami przez pół świata, dodawanie nowych tytułów do i tak już rozwlekłego spisu – meh) mnie nie bawi, więc niechybnie zbliżamy się do końca. Ostatni wpis w moich notatkach dotyczących tego epizodu „Bastionu” brzmi: „1364 – po zdobyciu Krety JKM umiera”. Smutna to wiadomość, chociaż z drugiej strony – cieszę się (ale to uciecha, nie radość), że korwinistom chociaż raz, nawet na tej nieszczęsnej Krecie, udało się zdobyć choć odrobinę władzy. I tym optymistycznym akcentem, w oczekiwaniu na kreteński cud gospodarczy i wyprzedzenie przez tę wyspę USA i Chin Ludowych kończę na dziś. Howgh!

    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za Konstantyna I (wersje statyczne w spoilerze poniżej)


    [​IMG]
    [​IMG]



    =========================================================================================
    AAR zmartwychwstaje po raz kolejny i wygląda na to, że tym razem go ukończę w przewidywalnej przyszłości. Przyznaję, że walnąłem się o 200 lat w tył na mapkach, ale było już za późno, żeby to poprawiać. No to tyle ode mnie, mam nadzieję, że ktoś to w ogóle jeszcze czyta ;)
     
  20. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Intermezzo III - Świat w roku 1350

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Intermezzo III
    Świat w roku 1350



    Koniec świata, który przez ostatnie kilkanaście dziesięcioleci wieszczyli różni samozwańczy prorocy nie nadszedł, jednak sam świat postawiony został na głowie - Europa trzęsie się w posadach, w bólu i nadziei wykuwając nowy porządek - jedynie na dalekiej północy i gdzieś za Morzem Śródziemnym znajdują się nieliczne oazy stabilności. stare potęgi, dyktujące na kontynencie warunki przez stulecia, upadły co do jednej, a jeżeli odrodziły się, to w innym kształcie i pod innym panowaniem. Jest to czas dobry dla hazardzistów - łatwo można zdobyć wielka władzę, jednak równie szybko można ją całkowicie utracić.

    [​IMG]

    Mapa polityczna Europy wygląda jak rozsypana przez wiatr piaskowa mandala i od dłuższego patrzenia na nią dostać można oczopląsu, jednak w całym tym chaosie dostrzegalne są pierwsze oznaki nowego porządku i odejścia od średniowiecznej wersji anarchii na rzecz zorganizowanych struktur.

    Niespodziankę sprawili Seldżukowie, którzy po zdobyciu Wielkiej Brytanii i Irlandii zakończyli swoje wojaże po świecie - jeżeli jednak ktokolwiek odkryje w tej historii Amerykę, będą to zapewne potomkowie koczowników ze środkowej Azji. Dominacja muzułmańska nad Brytanią osłabła w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat - na północy zdecydowany opór zaczęli stawiać Szkoci, skupieni wokół tana Fife i udało im się wyzwolić dużą część kraju. Tę stratę Turcy powetowali sobie, znajdując niejako drugą Irlandię - w wyniku konfliktu, jaki nastał między Polską a tureckimi władcami części Węgier, państwo Piastów znikło, podobnie, jak sto lat wcześniej Anglia, z powierzchni ziemi, zastąpione przez luźny związek islamskich książąt.

    Rzesza Niemiecka ostatecznie zakończyła swój żywot w dawnej formie - korony Niemiec i Burgundii dostały się w ręce papieża, tworząc dość osobliwe połączenie władzy świeckiej i duchownej. Ta niemiecka teokracja musi jednak lawirować między odrodzoną i zjednoczoną na nowo pod berłem dynastii Akwitańskiej Francją a potężnym państwem czeskim, któremu udało się zjednoczyć ziemie wschodnioniemieckie. Mamy więc na obszarze dawnego cesarstwa Karola Wielkiego rozdanie przypominające nieco początkowy podział tych terenów - relatywnie wrażliwe centralne rejony otoczone przez znacznie silniejszych sąsiadów. Kwesta powtórzenia losów Lotaryngii przez Państwo Papieskie pozostaje ciągle otwarta.

    Państwo skandynawskie, znajdujące się na obrzeżu europejskiej polityki, pozostaje obszarem stabilnym i relatywnie odpornym na wstrząsy - od czasu do czasu na północy wybuchają bunty, przez niektórych związane z reakcja pogańską, jednak nie zagraża to jedności tego zjednoczonego królestwa jako takiej.

    Duże zmiany polityczne zachodzą na ziemiach ruskich - państwo bułgarskie nad Wołgą upadło całkowicie, a pustkę po nim wypełnili nowi władcy, nierzadko pochodzący z zachodniej Europy. Jeden z nowych rodów panujących, swoiści wieczni tułacze mający w swojej przeszłości epizody we Francji, na Bałkanach, a nawet w Skandynawii i Szkocji, de Toeny, zdołali podporządkować sobie wszystkie główne ośrodki miejskie i handlowe Rusi - Kijów, Nowogród Wielki i wyrastającą powoli na nowe centrum Moskwę. Nie jest jednak pewne, na ile kolejni cudzoziemcy u steru powtórzą sukces Waregów.

    Bałkany, Azja Mniejsza oraz Bliski Wschód to obszary, na których próżno szukać jakichkolwiek obszarów stabilności - od co najmniej stu kilkudziesięciu lat obszary te pozostają permanentną strefą wojny wszystkich przeciw wszystkim i jedynie Emirat Azerbejdżanu trzyma się dosyć mocno w tej zawierusze dziejowej.

    Na południowych krańcach znanego świata znajduje się oaza szczęścia, państwo idealne, o którym śpiewa się pieśni i pisze AAR-y, czyli monarchia sparteńska. W przeciągu ostatnich stu lat Sparteńczycy zdołali podporządkować sobie większa część Półwyspu Iberyjskiego, Egipt, Konstantynopol oraz Jerozolimę i tylko wyczekują okazji do dalszego ugruntowania swojej hegemonii.

    [​IMG]

    Mapa religijna Europy i przyległości dobrze obrazuje zmiany polityczne, jakie zaszły w przeciągu minionego stulecia - prawosławie praktycznie zniknęło z terenów ruskich, zastąpione przez wiarę katolicką i islam na wschodzie. Katolicy stanowią absolutną większość mieszkańców kontynentu, który staje się coraz bardziej chrześcijański, pomimo prób forsowania mahometanizmu na Wyspach Brytyjskich i od niedawna także w Polsce. Muzułmanie tracą powoli prymat w Iberii i na obszarze dawnego Cesarstwa Wschodniorzymskiego, gdzie powoli, lecz widocznie powracają prawosławni - być może stosunkowo niedawna konwersja mieszkańców tych ziem okaże się jedynie niewielkim epizodem historycznym.


    =========================================================================================
    Kolejne sto lat opisanej rozgrywki za mną, pozostaje jeszcze sto i AAR dobiegnie do końca - aż trudno mi uwierzyć w taką możliwość po tak długim czasie ;)
     
  21. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XVII - Dawid I (1364-1365)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XVII
    Dawid I (1364-1365)



    Psałterz Dawidów lub Siedemnasta Księga Królewska

    Gdy podczas bojów przeciwko niewiernym król Konstantyn dokonał żywota, następca tronu, książę Dawid przebywał w Jerozolimie, którą szczególnie upodobał sobie jako miejsce zamieszkania, na wzór swego imiennika, który otoczył chwałą królestwo Izraela. Historia Dawida z dynastii sparteńskiej w niczym nie przypominała jednak historii biblijnej – poza posągami i widowiskami, które, wystawiane w świętym mieście, dowodzić miały związku między obydwoma monarchami.
    Kiedy wieści o sukcesji dotarły do uszu nowego monarchy, ten początkowo, poza koronacją w miejscu, gdzie ponoć stała żydowska świątynia, niewieloma sprawami zawracał sobie głowę. Postanowił pozostawić doradców swego ojca u steru państwa, a sam poświęcił się Palestynie oraz najbliższej rodzinie, głównie swojemu synowi, Arkadiuszowi (choć początkowo zamierzał nazwać go Salomonem, ideę tę skutecznie wyperswadował mu ojciec), którego sam dotąd wychowywał i ani myślał zmienić dotychczasowe zwyczaje. Historycy mogą spierać się, jakie konsekwencje przyniosłaby taka polityka, gdyby Dawid zyskał możliwość prowadzenia jej przez dłuższy czas. Niektórzy sugerowali nawet rozpad Spartenii, aczkolwiek scenariusz ten, jakkolwiek efektowny, miał raczej niewielkie szanse na realizację.

    [​IMG]
    Jego Wysokośc Król

    Spokojne życie na jerozolimskim dworze po kilku miesiącach zaczęło uwierać królowi, który spodziewał się większych zmian po odziedziczeniu korony – biurokratyczna strona rządów zwyczajnie nudziła go, a intrygi i spory wśród arystokracji stanowiły raczej chleb powszedni w Tunisie i na prowincji, jaką de facto była ulubiona przez monarchę Palestyna, zwyczajnie ich brakowało. W całym tym marazmie jedyną odmianą był pomysł jednego z mnichów z klasztoru w Betsaidzie, który zaproponował spisanie dziejów dynastii od samych początków aż po panowanie Dawida – na propozycję tę przystano z niezwykłą życzliwością. Dzieło, które w wyniku tego powstało, trudno jednak nazwać doskonałym. Według świątobliwego zakonnika, bezpośrednim protoplastą Spartenosów miał być Mojżesz, a jego potomkowie wsławiali się tak niezwykłymi czynami jak zwycięskie boje ze smokami, czy też poszukiwaniem jabłek z drzewa rajskiego, po których spożyciu ludzie sprawiedliwi otrzymywali wieczne życie.

    [​IMG]
    Kronika - średniowieczny praszczur AAR-ów - zazwyczaj równie zmanipulowana

    Na wzór przodków, lecz także bohaterów, których czyny sławiły ludowe opowieści, król Dawid zapragnął dla Spartenii i siebie samego jedynej niezmiennej w historii rzeczy, czyli wojny. Wiedząc, że mahometanie na północnych rubieżach Palestyny podzieleni są po rozłamie, jaki u nich zaistniał co do interpretacji jakiegoś przepisu w prawie ich zawartego, zebrał swoje wojska i wyruszył na wyprawę, by zdobywać fortece, a władców nieprzyjacielskich zakuwać w żelazne kajdany. Na wieść o zbliżających się z południa chrześcijanach, szejk wtenczas Tyrem władający wysłał poselstwo, by negocjować zawczasu warunki pokoju – dla zamożnego miasta utrzymującego się głównie z handlu wszelkie przestoje w dostawach towarów okazać się musiały dotkliwe, a tamtejsi kupcy, pieniądz nad bogów umiłowawszy, obiecali przyrzec wierność każdemu, kto nad nimi pieczę trzymać będzie. Tak też, po krótkim postoju pod murami armia królewska wpuszczona do środka została, nie napotkawszy żadnego oporu.
    Sam monarcha wydawał się bardzo niezadowolony z takiego rzeczy obrotu, oczekiwał bowiem bitew godnych uwiecznienia w epopei, którą na cześć jego rodu właśnie spisywano. Było wtenczas w Palestynie kilku naczelników plemion tatarskich, pochodzących od dezerterów z wielkiej armii, która w poprzednim stuleciu ziemie za Persją położone nawiedziła. Za złoto, którego niemało sobie zażyczyli, zgodzili się dołączyć do wyprawy, światu o pobratymcach swoich, ziemie dalekie onegdaj pustoszących przypominając.

    [​IMG]
    Złapał Greczyn Tatarzyna, a Tatarzyn złoto trzyma

    Wojna tymczasem nie szła po myśli chrześcijan – co prawda, udało się przystąpić do oblężenia twierdzy pod Safedem, jednak posiłki bisurmańskie szybko nie tylko przegnały oblegających, ale też dowódcę ich o śmierć przyprawiły, a resztki armii, w popłoch popadłszy, wycofały się na ziemie jerozolimskie, ścigane jednak przez nieprzyjaciół. Pościg dopadł je po półtoradniowym zaledwie odpoczynku pod Tyrem – dziesięć tysięcy Palestyńczyków, Greków i Tatarów stanęło naprzeciw odpowiadającym im liczebnością siłom arabskim. Obawiano się powszechnie, że starcie kolejną klęskę przyniesie, szczególnie, że król Dawid, który dowództwo osobiście sprawować postanowił, doświadczenie w sprawach wojskowych miał najwyżej mizerne. Monarcha dobrze zdawał sobie sprawę z presji, jaka na nim ciążyła, jednak, pomimo obaw swoich podwładnych poprowadził wojska do chwalebnego, jak sam mawiał zwycięstwa, rozbijając w proch przeciwnika, samemu tracąc jedynie połowę swoich sił i to mimo posiłków przybyłych z południa. Swą nieudolność monarcha sam krwią okupił, ciężkie rany w boju otrzymawszy.

    [​IMG]
    Wracajcie do zdrowia, jaśnie panie

    W Tunisie tymczasem jak zwykle dworzanie, przez suwerena swego opuszczeni, spiski przeciw sobie knuli i obmyślali tylko, jakby do zmiany na tronie doprowadzić. Powiadają, że księcia Michała w intrygę wciągnąć próbowali, lecz ten odmówił taktownie, jako że na brata własnego czyhać nie przystawało. Przecząc jednak temu, udał się na dwór egzarchy Konstantyny, za jednego z głównych spiskowców powszechnie uważanego. Nim jednak wieść o potencjalnej zdradzie dobiegła do uszu królewskich, nastąpiło wydarzenie wywracające cały porządek do góry nogami.

    Mury cytadeli w Safedzie skruszały już nieco od ostrzału prowadzonego przez jerozolimskich żołnierzy – poganie jednak dotychczas ani myśleli o poddaniu się, czy nawet rozpoczęciu negocjacji. Arabski komendant wszelkie próby nakłonienia go do zmiany obozu kwitował salwą strzał swoich łuczników. Długie oczekiwanie nużyło śmiertelnie króla, który nie po to przybył na to nieludzkie pustkowie, by gnuśnieć w obozie, choć medycy radzili mu dowodzić oblężeniem z daleka, jako że rana, którą zadała władcy strzała w kolano wbita, nie zagoiła się jeszcze odpowiednio.
    Młody był jednak Boży pomazaniec a porywczy, więc gdy tylko nadarzyła się okazja – bo oto wyrwa w murze twierdzy ziała szeroka – o szturmie rozprawiać zaczął, ażeby szybko w kolejne muzułmańskie wrota taranami swymi zapukać. I znów, choć odradzano mu takie rozwiązanie, postanowił roztropnie do sprawy podejść, nie rzucając się na lepiej usytuowanego przeciwnika za wszelką cenę. Plan, który stworzył, okazał się jednak niedostatecznie doskonały – chociaż pewne postępy w początkowej fazie bitwy zostały poczynione, a wewnętrzny dziedziniec zapełnił się wojskami sparteńskimi, nie przewidział król Dawid jednego – dobrze ukrytych nieprzyjaciół, którzy nie zamierzali oddać fortecy bez dalszej walki. W bitewnym zgiełku jeden z nieprzyjaciół trafił go ponownie – tym razem jednak rana okazała się śmiertelna.
    Tak oto zakończyło się krótkie panowanie monarchy, który chciał zyskać nieśmiertelność dzięki swym czynom, a otrzymał od losu dokładną jej odwrotność. I jedynie w Tunisie cieszono się, gdyż centrum władzy powróciło z peryferyjnej Palestyny do samego serca sparteńskiej monarchii, na czele której stanąć miał pięcioletni zaledwie książę Arkadiusz.

    [​IMG]
    Nec Hercules contra plures



    [​IMG]
     
  22. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XVIII - Arkadiusz I (1365-1413)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XVIII
    Arkadiusz I (1365-1413)



    Są w historii świata władcy, którzy zapisują się złotymi zgłoskami, choć ich panowanie trwało relatywnie krótko. Są tez tacy, którzy na tronie spędzili lat kilkadziesiąt, a najciekawsze, co historycy mogą o nich napisać, to jakiego koloru były filiżanki, z których zwykli pijać herbatę. Na szczęście basileus Arkadiusz nie zaliczał się do żadnej z tych kategorii – stanowił modelowy przykład monarchy rządzącego z wysokości końskiego siodła, zawsze gdzieś w terenie, zawsze ścigając prawdziwych, czy też wyimaginowanych przeciwników. Nazywali go Zdobywcą, Wielkim, Odnowicielem, wreszcie Świętym – ale historię tę zacząć trzeba w momencie, gdy w czasie szturmu na położona gdzieś na końcu świata muzułmańską twierdzę król Dawid postradał życie w czasie bitewnego chaosu.

    Wiadomości o zmianie na tronie doszły do Tunisu stosunkowo szybko – królestwo, które już wówczas rozrosło się do gargantuicznych wręcz rozmiarów – co (i tutaj nie ma się czemu dziwić) w wielu ówczesnych ważnych personach wywoływało chęć obejrzenia jego gwałtownego upadku – przygotowane było na błyskawiczne przekazywanie wieści – opłacani z królewskiej kasy konni kurierzy, rozstawieni na całym sparteńskim terytorium, nie wyłączając iberyjskich gór i saharyjskich piasków, w mgnieniu oka dostarczyli do Tunisu wieść o śmierci monarchy wraz z zapewnieniem, że armia, którą dowodził, walczyć będzie dalej przynajmniej do momentu otrzymania rozkazu powrotu. Niezależnie jednak od tego, obrać trzeba było nowego władcę, jako że tragicznie poległy Dawid i nie pozostawił żadnych dyspozycji na wypadek swojego zgonu. Naprędce zebrana rada regencyjna postanowiła, że kolejnym królem zostanie pięcioletni wówczas Arkadiusz. Kiedy ogłoszono ów wybór publicznie, mieszkańcy stolicy entuzjastycznie pokazywali swe poparcie dla nowego basileusa, który gwarantował, jak to mówiono w domach elity, co najmniej dziesięć lat spokoju.

    [​IMG]
    Wstąpienie na tron i śmierć basileusa Arkadiusza

    Zamierzenia zamierzeniami, jednak okres wczesnych rządów rady regencyjnej nie można określić innym słowem, niż chaos – bezpośrednią kontrolę udawało się z trudem zachować w północnej Afryce i na południu włoskiego buta, natomiast w dalszych prowincjach ukonstytuował się system rządów de facto udzielnych książąt, prowadzących całkowicie niezależną politykę, a nawet własne wojny. Szczególnie widoczne było to na wschodnich rubieżach, gdzie konflikt wywołany przez króla Dawida zakończył się zwycięsko dla Spartenii, jednak ze stolicy rozkaz zaprzestania walki nigdy nie nadszedł, a żołnierze, rozochoceni wizją dalszych zdobyczy, złota, kobiet i ziemi, wraz ze swoim głównodowodzącym postanowili nie składać broni. Kilka następnych lat przeszło do historii jako okres „dzikiej krucjaty” - uzbierawszy jakieś dwadzieścia pięć tysięcy ludzi, armia wyruszyła do Azji Mniejszej, gdzie grasowała, paląc, gwałcąc ki rabując – oczywiście wszystko na chwałę miłościwie panującego dziecka na tronie. W Tunisie zaczęto obawiać się, że te nieodpowiedzialne działania doprowadzą do wojny z którymś z potężniejszych państw muzułmańskich, lub nawet do utworzenia bandyckiego królestwa w tym regionie, jednak nic takiego, na szczęście, nie miało miejsca. Ostatnie bitwy samozwańczy zdobywcy stoczyli w roku 1369 i, dla uspokojenia nastrojów w stolicy zgodzili się przyjąć braci króla (również małoletnich) na nowo utworzonych stolicach książęcych, zastrzegając jednak dla siebie nadziały ziemi i urzędy.

    [​IMG]
    Średniowieczny odpowiednik buntu Żeligowskiego

    Osłabienie więzów łączących Tunis z prowincjami widać było w zasadzie na każdym kroku, jednak nie szły za tym żadne deklaracje o charakterze politycznym – do czasu. W roku 1370 Demetriusz, egzarcha (a w zasadzie udzielny książę) Toledo wystosował drugą w historii sparteńskiego państwa petycję o wprowadzenie obieralności tronu nie tylko spośród członków domu panującego, ale całej arystokracji. Jak można się domyślić, odpowiedź, którą otrzymał, była jednoznacznie odmowna – tym razem jednak, w przeciwieństwie do okresu podboju Iberii, w którym podobne żądania trafiły na królewskie ręce, elita w stolicy kierowała się przede wszystkim swoim własnym interesem, jedynie przypadkiem zbieżnym z interesem całego królestwa – obawiano się bowiem nie tyle zmian na samym tronie, co dopuszczenia do gry o władzę kilkudziesięciu nowych graczy, którzy w razie wygranej mogliby zmieść dotychczasowych faktycznych władców Spartenii z powierzchni ziemi.

    Nie zawsze dawało się jednak trzymać wasali w ryzach – o ile niepokornego Iberyjczyka spacyfikowano szybko i bez większych trudności, nie można było tego powiedzieć o egzarsze Krety, który jasno i otwarcie zadeklarował niezależność od władzy w Tunisie, Neapolu, Rzymie, Jerozolimie etc, etc i ślubował posłuszeństwo jedynie samemu Bogu. Postanowiono zostawić go samemu sobie, licząc na opamiętanie – jedynie dorastający basileus sprzeciwił się decyzji rady regencyjnej, choć przed ukończeniem szesnastego roku życia nie miał żadnego realnego wpływu na jej poczynania. Kreta pozostała jeszcze przez jakiś czas niezależna od nikogo, czerpiąc zyski z handlu i życzliwej gościnności dla wszelakiego zbiegłego z cywilizowanego świata przestępczego elementu.

    [​IMG]
    Wakacje Krety

    W roku Pańskim 1376 młody basileus skończył szesnaście lat, co oznaczało rozwiązanie rady regencyjnej i objęcie przez Arkadiusza samodzielnych rządów. Początkowo dostojnikom dotąd rządzącym państwem wydawało się, że monarchę uda się utrzymać na pozycji marionetki i pionka w rozgrywkach między tuniskimi koteriami, jednak szybko okazało się, że założenie to postawione było na wyjątkowo słabych podstawach.
    Pierwszym dowodem na nieugiętość charakteru króla stanowił wybór odpowiedniej kandydatki na żonę. Plany matrymonialne niektóre z frakcji pałacowych snuły już od kilku lat, zabiegając o związanie suwerena z przedstawicielką jednego z możnych rodów stolicy, a tym samym zapewnić sobie przywileje i nadziały ziemi po kolejnych wojnach. Inni z kolei próbowali sondować opinie na dworach europejskich w sprawie ewentualnego sojuszu przypieczętowanego małżeństwem – jedni i drudzy ponieśli porażkę. Arkadiusz postanowił bowiem ożenić się z przedstawicielką średniej arystokracji z Iberii – kobietą pozbawioną koligacji, ale szalenie inteligentną i, pomimo młodego wieku, znaną już wśród szeroko pojętej warstwy intelektualnej. Jak miało się później okazać, wybór ten był strzałem w dziesiątkę – rządząca de facto państwem podczas licznych wypraw wojennych męża Hayat była w stanie zręcznie lawirować między interesami poszczególnych frakcji, zachowując tym samym równowagę służącą interesom tronu.

    [​IMG]
    JW Królowa

    Kilkanaście miesięcy spokoju, które stały się udziałem Arkadiusza po objęciu samodzielnych rządów (i w przeciągu których zdołał dorobić się syna i następcy tronu) zakończyły się dość gwałtownie z inicjatywy sąsiadującego z posiadłościami sparteńskimi w Grecji Emiratu Azerbejdżanu. Konflikt ten, choć rozgrywał się między dwoma dominującymi wówczas na obszarze Bliskiego Wschodu państwami, wyglądał raczej na azerską próbę pozbycia się w dogodny sposób kłopotliwych wasali. Obiecywane przez emira posiłki, które wspomóc miały kontrolujących obszary niegdysiejszego cesarstwa szejków, nigdy nie nadeszły w takiej wielkości, jak było to obiecywane, a podczas decydującej, jak się zdawało (a w każdym razie największej w tej wojnie) bitwie pod Gallipoli to właśnie dostojny emir pierwszy salwował się ucieczką, do końca pozostając z dala od toczących się walk. Sami lokalni władcy również nie wykazywali się zbytnią odwagą i nie posyłali w bój swoich oddziałów, nawet w sytuacji, gdy pewny był upadek twierdz, które znajdowały się pod ich władaniem – dobrze wiedzieli bowiem, że jakikolwiek atak na wojska sparteńskie oznaczać będzie dla nich anihilację. Tak też wyglądał ten dziwny konflikt przez pierwsze trzy lata, po których, w roku 1380, doszło do wspominanej już bitwy. Do tego czasu jednak muzułmanie stracili swoje ostatnie posterunki na wyspach greckich, a główny ciężar zmagań przeniósł się do Tracji i Macedonii.
    Pod koniec lipca 1381 emir Azerbejdżanu poprosił o pokój, zobowiązując się do uznania praw sparteńskich do wszystkich ziem przejętych przez wojska króla Arkadiusza. Wydawało się, że sytuacja przynajmniej na krótki czas ustabilizuje się, tym bardziej, że w celu zapobieżenia ewentualnym atakom w plecy ze strony islamskich miast greckich, co do których zachodziło duże prawdopodobieństwo połączenia sił, a być może nawet unii politycznej na zasadzie umowy o przeżycie podporządkowano zapobiegawczo Tunisowi również szejkanat Chalkidiki.

    [​IMG]
    Wygrana wielka bitwa - kiedyś trzeba było


    Problemy w utrzymaniu stabilności nowo podbitych ziem wiązały się głównie z nieprzyjaznym traktowaniem kupców oraz atakami piratów stacjonujących na azjatyckich brzegach morza Marmara. W tym właśnie miejscu wbijała się w chrześcijańskie państwo jedna z ostatnich islamskich drzazg (do tego pochodząca z dość egzotycznego drewna, jako że zwierzchnictwo nad kilkoma tamtejszymi kacykami sprawował emir Ormuzu, kraju, który nawet dobrze wyedukowanym Sparteńczykom wydawał się na wpół legendarny). Kontynuowanie wojny wydawało się więc w takiej sytuacji naturalnym wyborem – doświadczone wojska Arkadiusza przeprawiły się przez cieśniny greckie i rozpoczęły oblężenie twierdzy w Brusie, czym zaskoczyły zarówno okolicznych mieszkańców, jak też ich władców. Opór okazał się mizerny – pomimo wielkich odległości od mitycznej stolicy, poborcy podatkowi emira pobierali co roku dla swego pana wysokie daniny, toteż armie muzułmańskie były nie tylko nieliczne, ale także słabo wyposażone i nie stanowiły godnego przeciwnika dla blisko trzydziestu tysięcy Greków. Zanim wieści o nowym konflikcie obiegły podówczas znany świat, wojna zakończyła się, przynajmniej po tej stronie morza. Niejako wracając już do Tunezji, król postanowił po drodze zdobyć jeszcze Saloniki i Artę, co udało się uczynić bez żadnych przeszkód.

    [​IMG]
    Wojna ze Spartenią - zawsze zła decyzja

    Przed wypłynięciem do stolicy pozostało zrobić jednak jeszcze jedną, najważniejszą chyba w tej wojnie rzecz – król Arkadiusz zdecydował się jasno i dobitnie uświadomić wszystkim swoim potencjalnym przeciwnikom, że zadarcie z nim oznacza nie tylko wojnę, ale również doszczętne zniszczenie, w myśl zasady „każdy, kto podnosi rękę na władzę sparteńską, niech będzie pewny, że mu władza sparteńska tę rękę odrąbie”. Potrzebny był komunikat silny, a jednocześnie przemawiający do wyobraźni nie tylko przez kilka tygodni po jego ogłoszeniu. Monarcha postanowił więc, po uprzednim zasięgnięciu opinii rady wojennej, udać się do Konstantynopola i w trakcie nabożeństwa wielkanocnego koronować się na basileusa Rzymian, wskrzeszając martwe od dwustu lat państwo bizantyjskie.

    Spokój nie był ulubionym pojęciem basileusa – kilkuletni okres względnego zastoju w polityce międzynarodowej i wewnętrznej urozmaicało tylko posyłanie dzieci na nauki. Tylko raz, w 1386, kilku egzarchów wniosło trzecią petycję o wprowadzenie wolnej elekcji, jednak pozycja króla – zdobywcy była na tyle silna, że nikt nie raczył kwestionować jednoznacznie odmownej odpowiedzi. Stosowne wydaje się napisanie, że wszyscy cieszyli się pokojem, zbiory były udane, mury miejskie pięły się w górę etc, etc, jednak w tym wszystkim uwzględnić trzeba samego monarchę, którego najwyraźniej nie satysfakcjonowało przebywanie w Tunisie i wdawanie się w okazjonalne romanse – pierwotna tęsknota za przygodą ciągle była obecna w umyśle miłościwie panującego. Dekadę musiał jednak czekać na stosowną okazję do wyruszenia na jeszcze jedną wyprawę – i od tego momentu resztę życia spędził albo w siodle, albo na dworze w Konstantynopolu, który stał się de facto drugą stolicą sparteńskiej monarchii.

    [​IMG]
    Powrót do czasów Justyniana, czy tylko przelotne zjawisko?

    Wojna, pierwsza z całej serii konfliktów, które prowokował ku swej uciesze basileus Arkadiusz, wybuchła w 1397, kiedy to pod murami greckiego miasta Seres swoje obozowisko rozłożyło kilka tysięcy Tunezyjczyków. Załoga fortecy poddała się po kilku tygodniach oblężenia – dalsze trzymanie twierdzy w muzułmańskich rekach nie miało większego sensu w sytuacji, kiedy nie można było liczyć na jakąkolwiek pomoc. Król Rzymian zwiedził swój nowy nabytek, po czym, zostawiając w obrębie murów niewielki oddział wojska, powziął wyprawę do Azji Mniejszej, gdzie znajdował się kolejny cel owego średniowiecznego safari – Galatia. Zajmowanie mieścin w środku niczego, pozbawionych sojuszników, choć korzystne dla państwa sparteńskiego, nie przynosiło jednak ani jego armii, ani też naczelnemu wodzowi zbyt wielkiej chwały – Arkadiusz marzył o wielkiej wojnie, którą opisywano by w pieśniach – na szczęście jednak jego doradcy odradzili mu skutecznie wikłanie się w większy konflikt, który mógłby ostatecznie rozbić jedność i tak już zdecentralizowanego królestwa. Zasugerowali jednak monarsze wyprawę niemalże turystyczną – od co najmniej kilkudziesięciu lat na Krymie, niegdyś zamieszkałym przez Greków, panowali skłóceni ze sobą watażkowie – podporządkowanie sobie tego dość egzotycznego terytorium mogłoby stać się namiastką mitu, który chciał wykreować wokół siebie władca.
    Zdobycie krymskich fortec zajęło niecały rok, podczas którego, nie bez udziału osobników opłacanych z królewskiego skarbca, zaczęto porównywać basileusa wyruszającego za Morze Czarne do Jazona udającego się po złote runo. Kiedy zdobywcy powrócili do Konstantynopola, królowi tak spodobała się ta opowieść, że postanowił założyć Bractwo Złotego runa, które z czasem wyewoluowało w jeden z najbardziej szanowanych europejskich orderów. Było to pierwsze tego typu odznaczenie, którego ustanowienie pociągnęło za sobą podobne przedsięwzięcia w innych krajach chrześcijańskiego świata.

    [​IMG]
    Wojna krymska

    W schyłkowym okresie rządów Arkadiusza I głównym problemem, jaki dręczył sparteńską monarchię, był niepokój na granicy z ziemiami Słowian Południowych, znajdujących się pod muzułmańską dominacją. Ciąg starć, który miał miejsce w latach 1400-1412 został nazwany wojną słowiańską, choć cześć historyków uważa to określenie za przesadzone – konflikt ten, czy raczej seria konfliktów, toczył się nieregularnie, natomiast działania wojenne przerywane były trwającymi nawet kilkanaście miesięcy okresami pokoju. W roku 1406 basileus postanowił nie tylko faktycznie, ale również symbolicznie potwierdzić swoją dominację na nowo zdobytych ziemiach, toteż koronował się na króla Serbii i Bułgarii, przywracając do życia te dawno upadłe pod naporem najeźdźców ze wschodu królestwa. Fakt ten nie oznaczał, bynajmniej, końca walki nie tyle o dominację, co o oczyszczenie bizantyjskiego przedpola z niepożądanych elementów i stworzenie strefy buforowej wokół jednej z najważniejszych części monarchii. Proces ten zakończył się w momencie podpisania traktatu pokojowego między Arkadiuszem I a ówcześnie panującym księciem Krainy, który jako ostatni posiadał jeszcze ziemie wewnątrz sparteńskiej strefy wpływów.

    [​IMG]
    Azerbejdżan na Bałkanach - taki stan rzeczy nie miał prawa utrzymać się dłużej

    Basileus nie nacieszył się długo spokojem – w niecały rok po zakończeniu wojny słowiańskiej przedwcześnie dokonał żywota w Konstantynopolu, zostawiając jednak swoje królestwo u szczytu potęgi. Potęga jednak zbudowana była na kruchych fundamentach i monarcha dobrze zdawał sobie z tego sprawę – obawiał się bowiem, że narastające partykularyzmy doprowadzą do rozpadu Spartenii, dlatego też postanowił podzielić władztwo między synów – główną część, składającą się z Tunezji, Egiptu, Neapolu, Afryki Północnej i Iberii otrzymał najstarszy syn, Atanazy, drugi w kolejności, Michał, ukoronowany miał być na króla Rzymian, Królestwo Jerozolimy i opieka nad świętymi miejscami chrześcijaństwa, islamu i judaizmu powierzona została Janowi, natomiast Antemios i Aleksander bronić mieli bałkańskich rubieży jako królowie Serbii i Bułgarii. Nikt w tym momencie jednak nie wiedział jeszcze, czy podział, który właśnie się dokonał, doprowadzi do harmonijnej współpracy między poszczególnymi gałęziami dynastii, czy wręcz przeciwnie – do wewnętrznych utarczek i upadku.

    [​IMG]
    Diabeł mówi dobranoc



    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za panowania Arkadiusza I (photoshop przestał mnie kochać i wywala tego gifa za każdym razem, mapy są w spoilerze)

    [​IMG]
    [​IMG]
    [​IMG]


    =====================================================================================
    Kolejny odcinek wrzucony po tak krótkim czasie - jeszcze mi się to nie przydarzyło. W każdym razie, AAR ma się powoli ku końcowi - jeżeli ktoś to czyta i jest zainteresowany, to może zgadywać, ile odcinków zostało do końca.
     
  23. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XIX - Atanazy II (1413-1433)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XIX
    Atanazy II (1413-1433)



    „Pokój naszych czasów” - tak w skrócie panowanie Atanazego II mogliby określić jemu współcześni. Chociaż stwierdzenie to stanowi dość znaczne uogólnienie, to jednak jest w nim sporo racji – po raz pierwszy bowiem od chwili zaistnienia monarchia sparteńska znalazła się w sytuacji, która nie wymagała żadnej walki o obronę granic. Podział państwa, dokonany przez Arkadiusza I przeniósł ten ciężar na nowe królestwa i, w odróżnieniu od rządów poprzednich monarchów, nowego basileusa w Tunisie czekał czas boleśnie wręcz nudny – lub, by posłużyć się językiem nieco publicystycznym – wreszcie normalny. Niemalże religijną żarliwość w przekuwaniu mieczy na lemiesze okazali arystokraci i bogaci mieszczanie, na których dotychczas spadał główny udział w finansowaniu wojen. Bizancjum, Jerozolima oraz grecko – słowiańskie państwa Serbów i Bułgarów zdawały się być tworami istniejącymi na granicy znanego świata – opłacało się z nimi handlować, czy zawierać kurtuazyjne sojusze, ale nic więcej. Spartenia przeszła w tryb pokojowy i nikt nie ośmielał się tego zmienić.

    [​IMG]
    JKM na początek odcinka

    Sam basileus wydawał się bardzo dobrze uświadamiać sobie ten fakt - wyraz temu dał już w pierwszym roku panowania, kiedy to zlecił przełożonemu tuniskiego klasztoru spisanie dziejów dynastii sparteńskiej – tym razem jednak kronika koncentrować miała się nie na podbojach i mitycznych rodowodach dynastii, ale na działalności rodu na polu rozwoju gospodarczego i umysłowego. Niezaprzeczalnym faktem było bowiem uczynienie ze śródziemnomorskiego imperium najprężniejszego ośrodka intelektualnego w całym znanym świecie – o ile w innych państwach dziedziny takie jak szkolnictwo, literatura, czy sztuka bazowały wciąż na wczesnośredniowiecznych wzorcach (należałoby wręcz stwierdzić, iż duża część Europy wciąż pozostawała w wiekach ciemnych), to w Spartenii każde większe miasto posiadało swój uniwersytet – wzorce arabskie przeniesione zostały na grunt chrześcijański i już w roku 1230 w Syrakuzach powstała pierwsza nowoczesna uczelnia wyższa. Same miasta przeżyły również wzrost znaczenia i potęgi – Neapol, Syrakuzy, Aleksandria, Tunis, a później również odbudowany Konstantynopol stały się jednymi z największych metropolii na terenie dawnego imperium rzymskiego, wielkością ustępując jedynie Wenecji i położonym w dalekiej i nieznanej Azji miastom Chińczyków.

    [​IMG]
    Kronika powstała zapewne w szybszym tempie, niż ten AAR​

    Okres splendid isolation, jaki cieszył niewątpliwie zajętych pomnażaniem złota poddanych Atanazego, skończył się już po kilku miesiącach (jak się miał na szczęście okazać, jedynie pozornie). Król konstantynopolitański, Michał, przysłał bowiem poselstwo z propozycją sojuszu militarnego, „gdyż dwóm częściom Rzymu nie godzi się przyjaźni zrywać”. Basileus postawiony został tym samym w trudnej z punktu widzenia dyplomacji sytuacji – z jednej strony nie godziło się odmawiać własnemu bratu, z drugiej natomiast – byłoby to zaprzeczeniem idei wysuniętej przez ojca monarchów, zgodnie z która każda część jego państwa miała sama troszczyć się o zapewnienie pokoju w swoich granicach. Przymierze, które jednak zawarto, ograniczone zostało do udzielenia sojusznikowi pomocy na wyraźne wezwanie w wypadku zewnętrznej agresji lub buntu o skali grożącej rozpadem któregoś z państw. Bizantyjczycy wydawali się niepocieszeni ostatecznymi ustaleniami, aczkolwiek ich poselstwo próbowało robić dobrą minę do złej gry. Jak miała jednak pokazać niedaleka przyszłość, król w Konstantynopolu samodzielnie będzie w stanie osiągnąć swoje cele, kierując uwagę Tunisu w stronę innych potencjalnych aliantów.

    [​IMG]
    Oś Tunis - Konstantynopol?

    Sytuacja międzynarodowa na początku wieku piętnastego przypominać zaczęła tę sprzed około pięciuset lat – przynajmniej w dążeniu do unifikacji podzielonych wcześniej terytoriów. Jednocząca się Ruś, czy Polska pod rządami jednej dynastii, choć wciąż doświadczająca rozbicia dzielnicowego to tylko dwa, lecz dla wschodniej Europy bardzo wymowne przykłady. Najważniejsze jednak wydarzenie, bezprecedensowe od co najmniej dwustu pięćdziesięciu lat w obrębie zachodniochrześcijańskiego świata to powstanie na gruzach seldżuckiej władzy w pełni zjednoczonego pod władzą dynastii miśnieńskiej Królestwa Irlandii, obejmującego zarówno Zieloną Wyspę, jak też większą część Szkocji i kilka miast na południu wielkiej Brytanii. Ten z pozoru jedynie celtycki twór stanowił istny amalgamat kultur i religii – ludność autochtoniczna mieszała się z Turkami, Francuzami i Niemcami, z których wywodził się sceltyzowany dom panujący. Różnice, które występowały w obrębie populacji, tylko jednak wzmacniały siłę nowej monarchii – Irlandia stanowiła jeden z niewielu przykładów (obok Polski i w pewnej części też Węgier) pokojowej koegzystencji zarówno autochtonów z przybyłymi w czasie wielkiej średniowiecznej wędrówki ludów imigrantami, a także, co ważne, między chrześcijanami a muzułmanami. Ta niezwykła mieszanka miała odegrać w przyszłości istotną rolę w dziejach świata, choć ówcześni władcy zapewne nie byli sobie w stanie jej wyobrazić.

    [​IMG]
    Szkocki Niemiec na tronie Irlandii - mówi zapewne po łacinie​

    Basileus Atanazy, wraz ze swoim bratem Michałem, królem bizantyjskim, czynili wszystko możliwe dla uwiecznienia postaci ich ojca, wielkiego basileusa Arkadiusza. Spisywanie kronik, malowidła w kościołach, czy nawet pomniki na starorzymską modłę, pojawiające się powoli wraz ze zmianami w sztuce i architekturze, stanowiły wciąż niewystarczający, jakby to powiedzieli politycy kilkaset lat później, materiał propagandowy. Należało uczynić coś o wiele bardziej doniosłego, a zarazem trwalszego. Coś, co wpisałoby się nie tylko w pamięć, ale w poczucie świadomości zarówno arystokracji, jak i prostego ludu. Okazja ku temu nadarzyła się w roku 6924 (1419), gdy w rozmowie z patriarchą Tunisu nobliwy duchowny zaproponował kanonizację ogłoszonego po śmierci błogosławionym władcy. Patrząc na zasługi, jakie kandydat na ołtarze zgromadził w zakresie krzewienia wiary chrześcijańskiej, nie można było odmówić mu tego zaszczytu, choć część duchowieństwa uważała, że na krok taki jest jeszcze stanowczo zbyt wcześnie. Ostatecznie jednak, po burzliwej dyskusji teologów uznano, że nie ma przeszkód ani natury formalnej, ani też moralnej, by do kanonizacji przystąpić. Dekret o uznaniu Arkadiusza I za świętego nakazano odczytać we wszystkich kościołach, również tych uznających zwierzchnictwo biskupa rzymskiego, natomiast w rejonach zamieszkałych przez większość muzułmańską odczytanie nastąpiło na głównych placach miast w dni targowe, a także, o ile było to możliwe, przed meczetami po piątkowych modłach, gromadzących zwyczajowo największe ilości wiernych.

    [​IMG]
    Santo subito! Oh wait...​

    Dodatkowa legitymizacja władzy sparteńskiej (o ile w ogóle wówczas potrzebna, przynajmniej na obszarach podległych Tunisowi) nie oznaczała bynajmniej uporania się z problemami wewnętrznymi trapiącymi niejedną dynastię – ambitni synowie Atanazego – cierpiący na ciele z powodu zbyt bliskiego pokrewieństwa rodziców Demetriusz, jak i jego młodszy brat, Piotr, domagali się od ojca powierzenia im stanowisk, w których mogliby wykazać się swoimi umiejętnościami. Demetriuszowi zależało na objęciu pieczy nad dyplomacją królestwa (trzeba w tym momencie przyznać, że książę talentu organizacyjnego nie posiadał za grosz, a jego wysoka pozycja wynikała tylko i wyłącznie z roli dziedzica – po reformach Arkadiusza I dziedziczyć tron miał zawsze najstarszy potomek w linii męskiej), natomiast Piotrowi – na dowództwie straży przybocznej monarchy. O ile życzenie młodszego syna w czasach pokoju oznaczało w zasadzie niewiele, a funkcja strategosa doń przypisana przekształciła się w urząd czysto ceremonialny, o tyle kanclerstwo stanowiło najwyższą po monarszej godność – w związku z tym Atanazy starszemu synowi odmówił, przekonując go, że jego czas wkrótce nadejdzie, natomiast młodszemu pozwolił na spełnienie zachcianki. Od tego momentu bracia popadli w konflikt, który przerwany miał zostać dopiero przedwczesnym zgonem jednego z nich.

    [​IMG]
    You can't always get what you want​

    Kwesta polityki zagranicznej prezentowała się w przypadku Spartenosów korzystniej na arenie międzynarodowej – po raz kolejny udało się doprowadzić do zawarcia związku małżeńskiego między córką basileusa a królem czesko – weneckim. Chociaż Czechy zaczęły tracić swą niekwestionowaną pozycję hegemona w pozostałościach Rzeszy, wciąż stanowiły jeden z najlepiej zorganizowanych i najstabilniejszych ośrodków państwowych w środkowej Europie. Nawiązanie bliższych kontaktów z prawosławną monarchią nie spodobało się jednak papieżowi, który coraz mniej przychylnie spoglądał na monarchię von Zahringenów, zwracając swą uwagę na suwerennych niegdyś Przemyślidów, obecnie władających księstwem obejmującym Czechy właściwe. Ziemie czeskie w początkach piętnastego wieku stanowiły niezwykle ciekawy region – rycerstwo i większość mieszczan uległa całkowitej niemalże germanizacji, a mowy czeskiej używano jedynie w niedostępnych, górskich częściach kraju oraz na dworze książęcym – to ostatnie spowodowane było przez niemy sprzeciw wobec upokorzenia, jakim było odebranie prawowitym władcom korony św. Wacława. Sytuację skomplikowały dodatkowo rosnące wpływy kultury polskiej wśród otoczenia księcia – wobec praktycznej anihilacji wyższych form kulturalnych tworzonych w języku czeskim, naturalne stało się zwrócenie uwagi na północnych sąsiadów.

    [​IMG]
    Córka króla, żona króla, matka króla - szczyt marzeń średniowiecznej kobiety​

    Wszechobecny w królestwie za panowania Atanazego II pokój zmącony został tylko jeden, jedyny raz – i w porównaniu z wojnami, jakie przyszło toczyć jego antenatom, konflikt, w który uwikłała się Spartenia, był co najwyżej lokalnym sporem toczonym raczej ku uciesze kartografów, nie natomiast dla faktycznego zapewnienia bezpieczeństwa tym, czy innym ziemiom. Uniezależniwszy się tymczasowo od Francji, księstwo Bordeaux zaczęło prowadzić w regionie dość awanturniczą politykę, podobnie jak kilkadziesiąt lat wcześniej Kreta. W krótkim czasie państewko to stało się przystanią dla piratów łupiących statki od Bretanii po Finisterre. Również mieszkańcy terenów przygranicznych nie mogli cieszyć się spokojem, najeżdżani przez zbrojne oddziały domagające się podatków na podstawie sfabrykowanych dokumentów. O ile praktyki takowe można było uznać za element lokalnego folkloru, o tyle, kiedy do pobierania danin na sparteńskim terytorium włączył się hrabia miasta Vizcaya, postanowiono wypowiedzieć wojnę krnąbrnemu księstwu i podporządkować sobie wbijającą się klinem w prawosławne posiadłości enklawę. Kilkanaście tysięcy hiszpańskich żołnierzy w kilka miesięcy nie tylko przepędziło rzezimieszków, ale również rozbiło w pył armię Bordeaux, którego władca natychmiast poprosił o pokój, odżegnując się od jakichkolwiek związków ze swoim vizcayańskim wasalem. W ten oto sposób granica między Spartenią a Francją osiągnęła swój kształt ostateczny, który, pomimo zawirowań politycznych, nie miał zmienić się już w zasadzie ani o jotę.

    [​IMG]
    Zbyt szybko wygrywam wojny, to znak, że czas zakończyć ten AAR

    Po okresie spokojnych, aczkolwiek owocnych rządów basileus Atanazy udał się na spotkanie swego świętego ojca 25 maja 1433, zostawiając królestwo niepełnosprawnemu Demetriuszowi. Niech Bóg ma króla w swej opiece.

    [​IMG]
    Zmiany terytorialne za panowania Atanazego II
    [​IMG]
    [​IMG]



    =========================================================================================
    Jeszcze tylko siedemnaście lat :)
     
  24. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XX - Demetriusz III (1433-1434)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XX
    Demetriusz III (1433-1434)



    [​IMG]
    Nim wieść o koronacji obiegła wszystkie włości,
    Demetriusz młody, zdolny, umarł ze starości.




    =========================================================================================
    Oto chyba najkrótszy odcinek AAR-u na Way of War - ale co zrobić, pierwszym wydarzeniem po wstąpieniu basileusa na tron była właśnie śmierć, więc i nie ma co opisywać. Cóż za strata.
    A, jeszcze jedno - odcinek dedykuję Sauronowi25, który przy poprzednich dwóch Dymitrach przekonywał mnie do zmiany formy imienia na Demetriusz - no i w końcu się doczekał ;)
    Mapy nie ma, bo nic się od ostatniego razu nie zmieniło (zresztą trudno, żeby przez parę tygodni geopolityka odwróciła mi się do góry nogami.
    No to jeszcze szesnaście lat i fertig.
     
  25. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XXI - Piotr I (1434-1444)

    [​IMG]

    Ostatni Bastion
    AAR sparteński

    Odcinek XXI
    Piotr I (1434-1444)


    Piotr Spartenos, podejrzliwy człowiek o srogim obliczu tron królewski objął w dość podejrzanych okolicznościach – panowanie jego niepełnosprawnego starszego brata trwało zaledwie kilka miesięcy i zakończył je niespodziewany zgon. Żałoba po zmarłym Demetriuszu była jednak krótka i nowy monarcha zrazu wziął na swoje barki ciężar rządów nad rozległym państwem. Arystokracja i urzędnicy nigdy mu do końca jednak nie zaufają, oskarżając o próbę zagarnięcia królestw na wyłączność. De facto sprzeciw ten wynikał jedynie z dążenia do decentralizacji Spartenii jako takiej, na co wyraźnie liczono podczas „rządów” poprzedniego władcy. Niezależnie więc od tego, czy wyniesienie na tron Piotra stanowiło dopust boży, wynik pałacowej intrygi, czy konsekwencję całkowicie naturalnego biegu rzeczy, zapobiegło, choć nie od razu i nie bez przeszkód, wymuszonemu podziałowi kraju w imię pamięci świętego Arkadiusza.

    [​IMG]
    Człowiek o srogim obliczu szczerzy zęby - a mógł zabić!

    Pierwszy poważny kryzys nastąpił już kilka tygodni po zmianie na szczycie władzy – niezadowoleni możni spod Neapolu postanowili odrzucić zwierzchność Tunisu i oddać się pod opiekę jednego z państw włoskich – plan ten, choć i tak skazany na niepowodzenie, został przeprowadzony wyjątkowo źle – wpierw bowiem ogłoszono niezależność, a dopiero później zaczęto poszukiwania protektora. W tej sytuacji, w czasie, gdy poselstwa z Benewentu pukały do drzwi króla czesko – weneckiego, doży Genui, sułtana Raguzy, a nawet papieża, w bramy ich twierdz pukały lojalistyczne tarany. Basileus Piotr uznał za znakomity pomysł samodzielne poprowadzenie wojsk w bój – stworzyłoby to obraz silnego monarchy, któremu niestraszne są nękające państwo turbulencje. Jak zaplanował, tak też zrobił – kilkutysięczny regiment neapolitański , który, nota bene, od tej pory cieszyć się miał szczególnymi względami dynastii, dowodzony był w tej kampanii właśnie przez króla, choć trzeba przyznać, że jego rola ograniczała się do kwestii ceremonialnych. Niemniej jednak, morale wojsk znacznie się dzięki temu podniosło i po dwóch szybkich potyczkach, w których rozbito w proch i pył kilkukrotnie słabsze od wojsk monarszych siły rebelianckie, przystąpiono do oblężenia kapuańskiego zamku. Kilka miesięcy po zdradzie lokalnego egzarchy na dziedziniec uroczyście wjechał nowy rządca tych ziem – stuprocentowo lojalny wobec korony – nie mogło być zresztą inaczej, gdyż namiestnikiem monarcha mianował swego młodszego brata, Stefana.

    [​IMG]
    Bunt i po buncie

    19 lutego Roku Pańskiego 1438, czyli, licząc od stworzenia świata, 6947, świat obiegła wstrząsająca i gorsząca wiadomość, nie mająca w historii precedensu. Jak nakazywał obyczaj, po śmierci biskupa Lubeki, będącego jednocześnie tytularnym biskupem Rzymu, kolegium kardynalskie zebrało się w stolicy papieskiej, by obrać nową głowę swego heretyckiego odłamu Kościoła. Dotychczas takowe elekcje przeprowadzano sprawnie, szczególnie od roku czterech papieży, po którym zaostrzono procedury, izolując elektorów od świata zewnętrznego i dostarczając im do spożycia jedynie chleb i wodę. O ile przekupstwo i intrygi wciąż miały miejsce, co prowadziło niekiedy do wyboru biskupów zupełnie niegodnych tej wysokiej funkcji, o tyle zapewniono przynajmniej ciągłość władzy duchownej pod tym względem – każdy kolejny papież przynajmniej przez jakiś czas dawał przykład, choć zazwyczaj jedynie na pozór, chrześcijańskiego i ascetycznego wręcz życia, powstrzymując się od rozpusty i grzechu poza murami swego pałacu. Tym razem stała się jednak rzecz straszna, która odbiła się echem w całej Europie, a nawet w odległych krainach zamieszkałych przez pogan – na urząd biskupa lubeckiego i rzymskiego wybrano kobietę. Dotychczas znano legendy o rzekomej papieżycy Joannie, lecz tym razem Kościół katolicki nawet nie krył się ze swoimi bluźnierczymi zapędami. Dziwnie zabrzmiało w Lubece tego dnia „habemus papam”, po którym nastąpiło imię Aurelia. Wzburzenie ludu oczekującego błogosławieństwa opanowali żołnierze, a północne chrześcijaństwo czekała rewolucja, na skalę, o której czcigodni kardynałowie nawet bali się pomyśleć.

    [​IMG]
    Feminizm sprzed epoki hasła "Kobiety na traktory!".

    Pierwszy akt rewolucji rozegrał się 14 sierpnia 1438, kiedy to wojska papieskie, stłoczone w Epirze, wtargnęły na terytorium bizantyjskie, rzekomo w celu ochrony pielgrzymów zmierzających do Jerozolimy. O ile sprawy północnego Kościoła w Konstantynopolu traktowano zazwyczaj jako ciekawostkę, o tyle, pomimo początkowego niedowierzania, Bizantyjczycy postanowili odpowiedzieć z całym impetem, raz na zawsze przeganiając papistów z własnego podwórka. Po raz pierwszy Spartenii przyszło wypełnić postanowienia zawartego kilkadziesiąt lat temu sojuszu. Zebrane na południu Italii i na Sycylii siły udały się w drogę przez Półwysep Apeniński, nie tylko zdążając na pole bitwy z bezbożnością i zepsuciem, ale, przede wszystkim, dając potężny pokaz siły afrykańskiego królestwa. Na widok zbliżającej się armii włoscy książęta sami proponowali pomoc oraz aprowizację, niekiedy pozwalając także Sparteńczykom na zabawienie się w ich miastach. W pełni zdobyczy wojennych prawosławni żołnierze zakosztowali jednak dopiero w październiku, po kilkutygodniowym oblężeniu Pawii – jedynego włoskiego miasta należącego wówczas do Państwa Kościelnego. Basileus pozwolił na przejściowe rozluźnienie dyscypliny przed kolejnym wyzwaniem, jakie go czekało – wzorem Hannibala armie wyruszające, nomen omen, spod starożytnej Kartaginy, przeprawić miały się przez Alpy, by dopaść obrońców kolejnych twierdz, tym razem znajdujących się na brzegach Renu. Postanowienia tego nie zmienił nawet dość szybki zgon papieżycy Aurelii i zastąpienie jej przez normańskiego kardynała, który przyjął imię Honoriusza IV. Nowy papież wystąpił o pokój, kiedy jego przeciwnicy jeszcze maszerowali na północ, jednak jego oferta została zdecydowanie odrzucona. Kościół rzymski miał zostać upokorzony przez prawosławie, a cena tego przedsięwzięcia dla opływających w złoto władców Tunisu i Konstantynopola nie grała żadnej roli.
    Bez przeszkód zdobyte został pas ziemi rozciągający się od szwajcarskiego Aargau aż po Metz. Dopiero pod tym ostatnim miastem starły się siły papieskie ze sparteńskimi. Honoriusz IV postanowił osobiście stanąć przeciwko Piotrowi I, jednak już sam stosunek sił, wynoszący 3:1 na niekorzyść papistów zapewniał zdecydowane zwycięstwo. Pobojowisko jeszcze nie zostało przez okolicznych chłopów rozkradzione, gdy do uszu królewskich doszła wiadomość o zdobyciu Dijon, ostatniego zamku Jego Świątobliwości na zachód od Renu. W tym momencie basileus stwierdził, że kampania w Europie powinna zostać zakończona, a rozmiary zwycięstwa są zadowalające. Bizantyjczycy, co prawda, bili się jeszcze gdzieś w Brandenburgii, lecz nie miało to większego znaczenia. Ważniejsze były bowiem nowiny napływające z ojczystych stron...

    [​IMG]
    Zbyt długi pokój szkodzi zdrowiu.

    Niektórzy możni nigdy nie wybaczyli Piotrowi sposobu, w który objął panowanie, zaczęli więc natychmiast snuć spisek mający na celu zastąpienie go bardziej spolegliwym przedstawicielem sparteńskiej dynastii. W czasie, gdy basileus przebywał w afryce, trudno było jednak dokonać jakiegokolwiek przewrotu pałacowego – wrodzona podejrzliwość monarchy wystarczała do narzucenia spiskowcom daleko idącej powściągliwości. Skoro jednak suweren wraz ze swoją armią znalazł się daleko za morzem – tryby machiny ruszyły niezwłocznie.
    Pierwsze skrzypce grał tu egzarcha Rifu, niewielkiego terytorium w Mauretanii i to on tez jako pierwszy wszczął prawdziwy bunt. Choć nie dysponował liczną armią, popierali go mniej lub bardziej otwarcie inni egzarchowie, w najgorszym wypadku po prostu tolerując przemarsz buntowników. Za Rifem szybko poszedł Fez – połączone siły obu przejściowo niepodległych egzarchatów uderzyć miały na najbliższe posiadłości królewskie, by chwycić wiatr w żagle. Przywódcy rebeliantów oczekiwali większego poparcia dla swojej sprawy, gdy już dowiodą, że są w stanie zaszkodzić lojalistom.
    Pierwszym celem wrogiego najazdu stała się potężna forteca w Toledo, której oblężenie trwało dobrych kilka miesięcy. W czasie, gdy królewscy zdobywali Dijon, nad hiszpańską posiadłością Piotra zawisł trójkolorowy sztandar Rifu. Następnym celem stać miał się sam Tunis, jednak zanim siły buntowników zostały zaokrętowane w andaluzyjskich portach, na jaw wyszedł kolejny błąd popełniony już na etapie planowania: nikt nie przewidział, że wojna z papieżem zakończy się w połowie, a Genueńczycy zgodzą się błyskawicznie przetransportować Sparteńczyków z powrotem do Afryki. Wojna domowa skończyła się więc szybciej, niż się zaczęła, a na czele zbuntowanych egzarchatów stanęli synowie monarchy. Był rok 1434.

    [​IMG]
    Wojna domowa? Nie takie rzeczy przerabialiśmy.

    Basileus Piotr niedługo nacieszył się spokojnymi rządami. Ledwo zdążył wrócić do Tunisu, rozwiązać kilka problemów związanych ze swobodą obyczajową panująca na dworze, dzięki czemu tuniska katedra wystawiła całkowicie nowy, bardzo zdobny ikonostas, gdy przyszło mu pożegnać się ze światem. Dziesięć lat swojego panowania spędził przede wszystkim na wyprawach wojennych, w większości wymierzonych niestety w niepokornych wasali. Następcą basileusa o srogim obliczu został książę Antemios i to on miał wprowadzić sparteńską monarchię w zupełnie nową epokę.

    [​IMG]
    Monarchia sparteńska w dniu śmierci Piotra I (zmian terytorialnych nie zanotowano)


    ========================================================================================
    Jeszcze sześć.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie