Ostatnia walka szwolażerow - V2 HoD AAR

Temat na forum 'Victoria II - AARy' rozpoczęty przez casanunda, 7 Listopad 2013.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 1

    [​IMG]


    Trzeba przyznac, ze poranek byl paskudny i nie nastrajal do aktywnosci. Mgly i zimno doskwieraly wszystkim zolnierzom. Niestety, jako ze wrog stal przygotowany w okolicy broniac przejsc w tutejszych gorach, nie mozna bylo liczyc na spokoj. Nasza piechota czujac ta rychla zawieruche stala uformowana w linie nie mogac ani rozpalic ognii ani przygotowac strawy. Glodny zolnierz glosno przeklinal swoich dowodcow za tak bezowocny poranek. W tym czasie 3 szwadron 1 Pulku Szwolazerow mial jeszcze gorsze, choc zdecydowanie bardziej honorowe zadanie. Byla nim sluzba przy Napoleonie. Schowani za nawisem skalnym skutecznie unikali pociskow wrogiej artylerii.


    [​IMG]


    Jedyna przeszkoda na trasie do stolicy byl wąwóz. Mial on od naszych linii do samej góry w lini prostej zaledwie 500 metrow. Wrog szczegolnie mocno obsadzil dzialami sam szczyt, gdzie znajdowalo sie ich 8, ale nie zapominal takze o kluczowych pozycjach ponizej. W efekcie tego kazdy z czterech zakretow na trasie byl obsadzony minimum polbateria. Co gorsza piersza linia obrony, oslaniana byla 4 dzialami schowanymi za umocnieniami a takze wykopanym w poprzek rowem. Po jednej stronie drogi gora byla praktycznie pionowa i zdobycie jej bylo niemozliwym. Na drugim byla jej siostra jednak tym razem troche mniejsza i lagodniejsza. Oba szczyty obsadzone byly przez 13 tysiecy zolnierzy. Szczesciem w nieszczesciu byl fakt, ze nasza armia docierajac tutaj 30 listopada uprzedzila zakonczenie robot o 1 dzien. Gdyby Napoleon przybyl w pozniejszym okresie, umocneinia bylyby zakonczone a pozycja niemozliwa do zdobycia. Obecnie resztki materialow przygotowanych do budowy walaly sie zniszczone po bokach drogi.


    [​IMG]


    Atak naszej piechoty ruszyl juz o 8 rano i przeprowadzony zostal silami regimentow 9 lekkiego oraz 24 i 96 liniowego. Szczegolnie znanym byl pierwszy z oddzialow, ktory w dotychczasowych walkach zdolal juz uzyskac 4 razy odznaczenia za odwage, a sam Napoleon nazywal ich 'incomparable". Zreszta oba pozostale oddzialy takze nalezaly do doswiadczonych i obytych w walkach. Jako pierwszy do walki ruszyl ten ostatni, ktorego ruchy poprzedzone zostaly ruchami tyralierów. Bylo to o tyle przydatne, ze mgla unoszaca sie w okolicy nie pozwalala widziec dalej niz na 50 metrow. Szybko zostali przywitani gradem kul karabinowych hiszpańskiej milicji wspartych ostrzalem artylerii. Ciezkie podejscie i ciagla walka tyralierska spowalnialy i wyczerpywaly sily piechoty francuskiej. Aby ja wesprzec na jej skrzydla wyszly dwa pozostale regimenty. ich zadaniem bylo obejcie pozycji i uderzenie ich z flanki a byc moze i z tylu. Kazdy kolejny ich atak jednak zalamywal sie na stromych podejsciach. Mimo wymieniania kompani tyralierskich na nowe sytuacja sie nie zmieniala i w okolicach poludnia bylo dla Marszalka Victora pewnym, ze do przelamania nie dojdzie.


    [​IMG]


    W koncu dowodcy udali sie do wodza proszac go o zaprzestanie marnowania wojska. W wyniku krotkiej narady podjeto decyzje ktora miala, przy wygranej, dac wieczna chwale szwolazerom. Nalezy tu wspomniec o zdarzeniu dnia poprzedniego. Otoz Napoleon pojechal na rekonesans w gory a powrociwszy jakis czas pozneij zsiadl z konia i poszedl ogrzac sie roznieconym ogniem. Gdy tak odpoczywal, posrod orszaku zaczal przedzierac sie jeden ze szwolażerow chcacy najwidoczniej fajke od ognia odpalic. Gdy uzyskal na to zgode Wodza, generalowie starali sie na nim wymusic podziekowanie dla niego. Spotkala ich zaskakujaca odpowiedz, gdyz kawalerzysta wskazujac gory powiedzial: "co ja tu mam dziekowac, ja mu tam podziekuje"


    [​IMG]


    Byc moze z tego powodu opisywanego dnia Marszalek podjechal do nich z wiadomoscia o wyznaczonym nowym zadaniu. “Cesarz wydaje rozkaz bedac pewnym naszego sukcesu, a ja ze swojej strony wiem, ze bedzie to dla was drobnostka” Skoro tylko dowodca otrzymal polecenie, rozkazal szwadronowi dobyc palaszy i z okrzykiem "naprzod, psiakrew, cesarz patrzy!!" puscil sie zaraz w gore goscinciem. Jak juz wspominalismy trakt byl waski co uniemozliwialo atakowanie plutonami. Ze wzgledu na to zgodnie z regulaminem szwadron poruszal sie w kolumnie marszowej czyli czworkami.
    Juz w nastepnych sekundach pozbawieni oslony zostali przywitani przez grad kol, ktore wielka szkode wyrzadzaly. Po paru metrach przywitani kolejna fala kartaczy zaczeli sie nawet chwiac widzac pierwszych oficerow spadajacych z koni. Nie bylo mowy zeby sformowac sie na nowo. W ostatnim momencie, gdy pierwsze konie byly juz zawracane, ponownie na czolo wyjezdza szef konczac tym samym rozwoj paniki. Zolnierze mimo wstrzasu ciezkim ostrzalem przesuwali sie do przodu w miejsce zabitych i rannych kolegow. Jakby nowa sila w nich wstapila. Teraz nawet bez rozkazu jedna lawa na zlamanie karku zaczeli pedzic prosto w paszcze ziejacego gradem szrapneli potwora. Pozniej zolnierze mowili o szalenstwie jakie ich dopadlo. Nie widzieli pocisków, kul karabinowych, dymow, blyskow i wybuchow, kazdy z nich myslal tylko o jednym - aby przedrzeć sie na koniec drogi, jak najszybciej, jak najmniejszym kosztem.


    [​IMG]


    Nasza piechota stala jak zauroczona tym widokiem. Blyski wrogiej artylerii kumulowały sie w 1 miejscu i przez dokladnie to miejsce przedzieraly sie jakies niezidentyfikowane sylwetki z palaszami w rece. Nawet starzy gwardziści mowili, ze nigdy wczesniej zaden zolnierz nie wytrzymal takiego ostrzalu. Mimo szrapneli od przodu i ostrzalu karabinowego z ustawionych po bokach oddzialow piechoty, kawalerzystom udaje sie kontynuowac natarcie. Objezdzaja umocnienia i atakuja bezposrednio artylerzystow ktorzy wlasnie ponownie ladowalis woje dziala. Ciezkie wlaki i duze straty wplynely na fakt, ze nikt nie dawal parolu. Zolnierze szczegolnie zazarcie mscili sie za smierc jednego z oficerow Rudowskiego. Na tych pozycjach szwadron zatrzymnal sie na chwile czekajac na zaprzegniecie armat i zakopanie rowow. Chwile spokoju zakonczyl adiutant Napoleona polecajacy kontynuowac natarcie. Drugi cel, ziejaca szrapnelami poblateria ustawiona byla pareset metrow dalej na zakrecie oslonieta od przodu strumykiem i mostkem. Byla ona oslonieta ogniem pozostalych dzial ustawionych powyzej. Gdy tylko szwolazerowie wyskoczyli zza zakretu przywital ich gesty ogien dzial. Czesto kule prezelatujace przez konie trafialy kolejne ustawione za nimi. W polowie drogi ze szwadronu pozostaly juz tylko resztki. Nie bylo juz mowy o zbieranu na nowo szyku, kazdy kawalerzysta na wlasna reke staral sie wydostac, uratowac, przezyc. Atak, po wznowieniu trwal chwile zaledwie. Kolejne pobaterie armat padaly zaskoczone nagloscia i zacietoscia ataku. Kozietulski, ktory szybko stracil konia zabitego, nie byl w stanie go dalej prowadzic, ale nawet bez niego szwadron nie ustawal ani na chwile.


    [​IMG]


    Jedynie szybkosc mogla ich ochronic przed armatami i kazdy chocby nie wiem jak sie bal parl do przodu. W jego czasie z patrolem do obozowiska wrocila kolejna grupa kawalerzystow. Niegolewski widzac odbywajacy sie atak, nie zastanawiajac sie ani chwili popedzil naprzod. Utraciwszy wczesniej czapke, zdazyl dolaczyc do atakujacych jeszcze przed 2ga bateria w momencie gdy z przodu, z prawej czesci oraz okolicznych wzgorz rozpoczely strzelac kartacze oraz pociski karabinowe. Jeden drugiego staral sie przescignac w drodze do chwaly i jeden po drugim zaczeli padac nagle trafieni i zabici. W zwiazku z zabiciem Krzyzanowskiego i Rudowskiego oraz pozbawieniem konia Kozietulskiego dowodzenie przejal kapitan Dziewanowski. To wlasnie on doprowadza kawalerzystow do wrogich dzial. Przestraszeni artylerzysci nie stawiaja dlugiego oporu i juz chwile pozneij bateria jest opanowana. Tym razem nie bylo jednak czasu na zatrzymywanie sie. Juz po chwili kule trafiaja w reke i noge Dziewanowskiego oraz w glowe Rowickiego. Jeszcze rozpedem udaje sie opanowac takze trzecia baterie, ktorej artylerzysci nie wytrzymuja napiecia i probuja ujciekac.


    [​IMG]


    Przez Polakami stoi ostatnia bateria - ustawione na wzgorzu 8 armat. Do ataku na nie idzie juz zaledwie 30-40 kawalerzystow i prawie od razu niektorzy z nich upadaja. Tak sie staje miedzy innymi z oficerem Krasinskim ktory zostaje trafiony juz pierwsza kula. Zamieszanie opanowuje, dzieki pokazie wlasnej odwagi pluton Niegolewskiego, ktory w tym czasie wysforowywuje sie na czolo kolumny. To wlasnie on doprowadza oddzial do zdobycia nieprzyjacielskiej pozycji. Na miejscu, gdy brzegi robily sie coraz bardziej lagodniejsze, w koncu kawalerzysci trafili na silniejszy oddzial piechoty. Juz od pierwszej salwy pada Dziewanowski, a zaraz za nim kolejni. Niegolewski probuje szybko zebrac pozostalych kawalerzystow, ale po prostu nie ma kogo. Wszyscy lezeli martwi lub ranni ponizej. Sytacja stawala sie o tyle ciezka, ze na nowo zaczeli zbierac sie kanonierzy, gotowi obsadzic za chwile dziala. Nie mogac sie wycofac, ani pozostać na miejscu pozostalo tylko dokonac ostatniej sarzy. Tak jak i w poprzednich przypadkach szybko, sama swoja zacietoscia, zlamala ona opor Hiszpanow. Niestety w kluczowym momencie, pod koniem Niegolewskiego, wybucha pocisk jakiegos zapomnianego dziala. Paru obroncow widzac upadajacego dowodce kawalerzystow, rzucilo sie na nowo do walki. Niegolewski oszolomiony i zablokowany cialem konia, nie byl w stanie sie bronic. Z przylozonych do glowy karabinow oddano do niego 2 strzaly, ale co zaskakujace oba nie byly smiertelne. Poklutego bagnetami, krwawiacego pozostawiono na pewna smierc.


    [​IMG]


    Widzac caly szwadron mniej wiecej polegly i zwyciezcow chwiejących sie przy ostatniej baterii wyslany zostaje przez Napoleona na pomoc 1 szwadron szwolazerow wsparty plutonem strzelcow gwardii. Ci przybywaja dokladnie w ostatniej chwili, gdy resztki odzialu bronia sie przed otaczajacym i napierajacym przeciwnikiem. To przewazylo szale zwyciestwa na korzysc napastnikow. Strach i przerazenie rozprzestrzenialy sie posrod hiszpanow z zatrwazajaca potega. Szybkosc i rozmiary zwyciestwa zalamaly ich i szybko zaczeli pierzchac ze wzgorz. Zalamali sie po nim do tego stopnia, ze zaden oddzial na drodze do Madrytu nie stawil juz wiecej oporu.Wodz, po wydaniu polecen do scigania przeciwnika (czym zajal sie szef szwadronu Lubienski), dumny z osiagnietego zwyciestwa ogladal pole bitwy.
    Zreszta czy mozna to nazwac zwyciestwem? Pole bitwy przedstawialo zatrwazajacy obraz. Na jego calej dlugosci mozna bylo potykac sie o ciala zabitych i rannych tak ludzi jak i koni. Na miejscu pozostala ponad polowa szwadronu nie odpowiadajac na poranny apel. Straty w koniach byly jeszcze powazniejsze i z kazdym dniem rosly. Zwyciezcy jednak, zgodnie z przewidywaniami, dostali sie na karty historii rozslawiajac kraj o ktory na obczyznie wlaczyli.


    [​IMG]


    PS: No i tym oto dziwnym wstepem spotykamy sie ponownie po baaardzo dlugim okresie niepublikowania. Dlaczego opisalem szarze w wawozie Samosierra? Bo jest ono kluczowym elementem naszej opowiesci, a jej bohaterowie beda przewijac przez caly czas jej trwania. Co do samego mojego nieudzielana sie na forum to jak sie pewnie niedlugo przekonacie nie byl to dla mnie okres calkiem pozbawiony tworzenia. Caly czas pisalem i prawde mowiac chyba troche wymknelo sie to spod kontroli. Przynajmniej tak zapewne mysla moi wspolokatorzy. Wracajac do sedna musze na starcie zaznaczyc ze nie jest to do konca aar. Przynajmniej jego duza czesc bedzie przypominala bardziej opowiadanie, byc moze ksiazke historyczna. Nie martwcie sie - gdzies tam w ostatnim rozdziale pojawia sie screany i opisy z gry.
    Czym bedziemy grac, o czym bede opowiadac i skad ten tytul? Jak pewnie czesc z was okres napoleonski i powstania listopadowego jest moim ulubionym. Dla osoby tak bardzo skupionej na doznaniach wzrokowych wszystkie te mundury, kolumny i linie musialy robic wielkie wrażenie. Jednak zawsze gdy czytalem ksiazki o powstaniu zgrzytalem zebami na mysl, ze mozna je bylo tak bardzo zepsuc. Bo tego nie da sie inaczej opisac - Rosja nie wygrala tej wojny - to mysmy sami ja przegrali. Nie naleze do zwolenników czystych liczb, ktorzy armie rosyjska prawie doliczaja do miliona :)P). Na forum historycy.org mozna znalesc posty z konkretnymi wyliczeniami odnośnie wielkości ich armii. To jedna sprawa - druga jest jej przemieszczenie pod Warszawę i zaopatrzenie na tym terenie. O tym tez wszyscy zapominają a szkoda.
    Jedna z glownych ksiazek ktore staly na mojej polce byla historia szwolazerow Brandysa. Glebokosc tematu, opisy tych niegdys poteznych mezczyzn, ktorzy ledwie 15-20 lat pozniej sa emerytami wygladajacymi na conajmniej 80tke. To naprawdę szokowalo i zmuszało do zastanowienia. Moje fantazje na temat, co bym zrobil inaczej ciagnely sie za mna przez wiele lat i to dzieki tej ksiazce ewoluowaly w obecna forme. Oczywiście zagramy Królestwem Kongresowym w roku 1836. Z tym, ze aby zrozumieć co sie wydarzyło w tej ahistorycznej odmiennej rzeczywistosci cofniemy sie do 29 listopada 1830 roku i tutaj zaczniemy opowiadanie.
    Dla tych ktorzy nie znaja jeszcze mojego stylu chcialbym z gory zaznaczyc: ta rozgrywka jest prowadzona pod okreslone wydarzenia i bedzie bardzo liniowa. Bede sie staral w jak najmniejszym stopniu pozwolic komputerowi na zmiane moich planow. Oczywiscie nie jest moim zamiarem stworzenie Wielkiej Polski od morza do morza. Jesli uznam, ze rozrosla sie za bardzo natychmiast zorganizuje sobie ewent ktory odwroci sytuacje o 180 stopni. I na koniec jeszcze jedno. Tak wiem, ze nie ma Polskich znakow. Tak wiem, ze byc powinny. Tak wiem, ze szczegolnie na tym forum powinno byc to wazne. Przykro mi ale nawyki (o ktorych tu juz pisalem 100 razy) w tym wieku ciezko jest zwalczyc. Wiec przykro mi jeszcze raz jesli kogos to bedzie meczyc.
    Na koniec jeszcze slowo o stylu pisania.Opowiadanie szczegolnie na poczatku bedzie sie opierac w bardzo duzym stopniu na ksiazkach, opisach i rzeczywistych wydarzeniach. Beda one odpowiednio preparowane, ale mimo wszystko beda stanowic (prawie) historie. W arze pojawia sie prawdziwe opisy wydarzen, orginalne listy i komentarze wspolczenych wydarzeniom. Mam nadzieje, ze taki styl wam sie spodoba.



    PS: wykorzystane przy pisaniu aara materialy:

    Ksiazki:
    Bitwy, Kampanie, Dowodcy:
    - Debe Wielkie, Iganie 1831
    - General Jozef Bem
    - General Karol Kniaziewicz
    - General Jozef Chlopicki
    - General dezydery Chlapowski
    - Grochow 1831
    - Noc Listopadowa 1830
    Historyczne bitwy (bellona)
    - Boreml 1831
    - Warszawa 1831
    - Ostroleka 1831
    Rocznik MInsko - Mazowiecki Wawer Debe Wielkie
    Powstanie Listopadowe 1830-1831 - Skowronek J. Żmigrodzka M.
    Koniec swiata szwolazerow tomy 1-5 M. Brandys
    Pamietnik Historyczny i wojskowy o wojnie polsko - rosyjskiej w roku 1831 Ignacy Pradzynski
    Bitwa pod Kuflewem. 25.IV.1831. - Jerzy Strychalski
    Bitwa pod mlynarzami

    Strony:
    Historycy.org
    - Pewnie nawet w polowie nie ogarnalbym tego tematu gdyby nie ogromna wiedza jaka mozna bylo z tego portalu wyciagnac. Nie chce wymieniac tutaj uzytkownikow z imienia – ale dzieki tym wszystkim ktorzy poswiecili swoj czas na wpisy na tym portalu
    Google.pl
    Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa:
    - Wojna Polsko -Rosyjska 1830 i 1831 Tokarza (atlas)
    - Bitwy i potyczki stoczone przez wojsko polskie w roku 1831 Callier Edmund
    - Powstanie narodu polskiego, w r. 1830 i 1831 Maurycy Mochnacki
    - Powstanie na Wołyniu, czyli pamiętnik półku iazdy wołyńskiey, uformowanego w czasie woyny narodowey polskiey przeciw dyspotyzmowi tronu rossyiskiego, w 1831 roku... Różycki Karol
    - Wojna na LItwie w roku 1831
    - Grzegorz Józef Chłopicki i wojna w 1830/ 31 roku : życie i czyny wybitnych wodzów polskich Trąmpczyński, Włodzimierz
    - Jenerał Zamoyski. 1803-1868. T. 2. 1830-1832 Zamoyski Władysław
    - Opisanie bitwy grochowskiej Chrzanowski Wojciech
    - Historya powstania listopadowego.. Barzykowski, Stanisław
    - BITWA POD BOREMLEM 18–19 KWIETNIA 1831 R. Jacek Feduszka
    - APROWIZACJA TWIERDZY ZAMOJSKIEJ W CZASIE POBYTU KORPUSU DWERNICKIEGO,
    W MARCU I NA POCZĄTKU KWIETNIA 1831 R. Dariusz Taźbirek

    i wiele wiele innych ...
     
  2. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 2A


    [​IMG]


    Przypadkowy przechodzien, spacerujacy w ten mglisty i pochmurny wieczor, moglby przejsc niezauwazajac wydarzen ktore niedlugo pozniej wstrzasnely cala europa. Mijajac brame a nastepnie polnocny staw parku zblizal sie on do bialego palacu. Na jego tylach miescil sie brudno zolty budynek koszar. Na pietrze odbywal sie wlasnie wyklad z taktyki walk piechoty, gdy do pomieszczenia wbieglo z krzykiem paru oficerow. Wsrod nich jeden - najwyrazniej przywodca grupy - podporucznik Piotr Wysocki zakrzyknal:

    “Polacy! Wybiła godzina zemsty. Dziś umrzeć lub zwyciężyć potrzeba! Idźmy, a piersi wasze niech będą Termopilami dla wrogów”

    Zolnierze niesieni okrzykiem “do broni!!” zerwali sie na rowne nogi i porwali za karabiny. W calej szkole rozlegl sie alarm i zolnierze czesto nieumunderowani zebrali sie na placu. Bylo ich 160 i chwile pozniej tak uformowana kolumna ruszyla przez miasto. Powolujac sie ponownie na spacerujacego tego wieczora przechodnia, nie bylo to jedyne dziwne miejsce. Przechodzac ulica Radoszewskiego mozna bylo zauwazyc przebiegajacych, w pelnym rynsztunku, zolnierzy (chorazych) zmierzajacych na jakis nocny alarm. Juz wtedy w sieniach okolicznych domow dalo sie poslyszec nawolywania: “zamykajcie domy”, “chowajcie sie!” czy tez “a moje dzieci!”. Mijajac ulice Rymarska, na skrzyzowaniu przy domu bankowym spostrzec mozna bylo batalion piechoty wyraznie na cos oczekujacy.


    [​IMG]


    Powracajac jeszcze raz do szkoly to niedaleko niej znajduje sie pomnik Jana III Sobieskiego. Blask z okien tego budynku wyraznie oswiecal dziwne zgromadzenie mlodych ludzi. Byla godzina 5.30 gdy na niebie od strony browarow na Solcu pojawila sie luna ognia. Dowodcy wiedzieli, ze to umowiony znak do wybuchu powstania, jednak dla wszystkich bylo ono zaskoczeniem gdyz wybuchlo 30 minut przed czasem gdy grupa spiskowcow przy pomniku ledwie zaczela sie zbierac. Jednoczesnie dalo uslyszec sie harmider i poruszenie w szkole podoficerow. Ruch zolnierzy sploszyl spiskowcow ktorzy ukryci miedzy drzewami przygladali sie wszystkiemu zleknieci i niespokojni. Dopiero po kilkunastu minutach udalo sie uzyskac kontakt z zolnierzami i ustalic plan dzialan. Po otrzymaniu muszkietow i po 20 sztuk naboju dla kazdego postaniowiono, ze 18 osobowa grupa mlodziencow bedzie kontynuowac wykonywanie zadania - czyli atak na Belweder. Podzielono ich na dwa mniejsze oddzialy - podczas gdy pierwszy, wiekszy mial atakowac od frontu, drugi mniejszy mial zakrasc sie od str ogrodow i przedrzec niezauwazenie.


    [​IMG]


    Pod samym palacem sprawszy szybko sie skomplikowaly. Jeden z mlodziencow z drugiej grupy nie wytrzymal napiecia i postrzelil kirasjera stojacego na posterunku. Odglosy krzykow i krokow wyraznie dowodzily, ze sluzba i warta zostaly juz obudzone. Nie bylo innego wyjscia jak rozpoczac atak. Na placu slychac juz bylo odglosy pospiesznego biegu spiskowcow. Co niektorzy, aby dodac sobie odwagi zakrzykneli “smierc tyranowi!!” Mlodziency gotowi byli na smierc, jednak po opanowaniu parteru budynku okazalo sie, ze jest on ciemny i pusty. Nie bylo widac sladu warty i ludzi, ktorzy jeszcze chwile wczesniej tutaj sie krzatali. Zestresowani spiskowcy pobiegli na pietro lecz tutaj tez przywitala ich cisza. Dopiero w sali audiencyjnej znaleziono ukrywajacego sie wiceprezydenta Lubowidzkiego. Podenerwowani mlodziency bez zastanowania pchneli go kilkukrotnie bagnetami i pozostawili na podlodze. Glowne zadanie, czyli znalezienie i zabicie Wielkiego Ksiecia jednak nie wypelniono. Oddzial wyruszyl na nowy swiat, ktory w tamtych czasach byl miejscem zamieszkania dla wiekszosci oficerow rosyjskich. Dzielnica jednak przywitala ich zlowieszcza cisza. Mimo walenia kolbami w drzwi, nikt sie nie odzywal, nikt nie pokazywal. Smutek, rozpacz a w koncu wscieklosc zaczela doskwierac mlodziencom, ktorzy nie mogli znalesc znienawidzonego wroga panoszacego sie codziennie na miescie. Sytuacje pogorszylo tylko wkroczenie na Krakowskie Przedmiescie. Podobnie jak na Nowym Swiecie wszedzie byla tylko cisza jak na jakims cmentarzysku. Teraz mlodzi zolnierze chcieli juz spotkac kogokolwiek, kto pozwolilby im sie rozladowac ciazaca na nich presje.


    [​IMG]
    general Jozef Rautenstrauch


    Wlasnie w takiej chwili natrafili na idacego najwyrazniej do Belwederu generala Trebickiego. Prosby o poprowadzenie ich dalej spotkaly sie ze zdecydowana odmowa i straszeniem konsekwencjami. Tego spiskowcom bylo za wiele. General zostal aresztowany i poprowadzony pod eskorta. Chwile pozniej natrafiono na 3 kolejnych oficerow. Byli to minister wojny Hauke, szef sztabu general Meciszewski oraz general Rautenstrauch. Ponowne wezwanie spotkalo sie ze zdecydowana odmowa i grozbami w kierunku spiskowcow. Co gorsze napiecia nie wytrzymal general Meciszewski, ktory nagle dobyl pistoletu i strzelil w tlum raniac jednego z zolnierzy. Tego bylo im za wiele, bez uslyszenia rozkazu lufy skierowaly sie na dwuch oficerow i chwile pozniej lezeli oni na ziemi martwi. Generalowi Rautenstrauchowi w zamieszaniu udalo sie wydostac.
    Wydawalo sie, ze gorzej juz byc nie moze, ale to dopiero byl poczatek. Chwile pozniej na plac wjechala kareta a na pytanie “kto jedzie” stangret odpowiedzial general Nowicki. Paskudnym zrzadzeniem losu zolnierze uslyszeli, a byc moze chcieli uslyszec nazwisko Lewicki, ktory to byl rosyjskim komendantem miasta. Bez wzgledu na przyczyny general, mimo oczywistego braku winy zginal natychmiast. Na wysokosci ulicy Wierzbowej mlodziency ponownie probowali namowic generala Trebickiego do przylaczenia sie. Pomimo slow: „Nie stanę na waszym czele; wy jesteście nikczemni, wy jesteście mordercy” proszno go ponownie, a gdy i to nie przynioslo efektu na wysokosci ulicy Bielanskiej chorazy Pawlowski przebil go swoim bagnetem. Tak oto iscie w honorowy i bohaterski sposob rozpoczelo sie powstanie 29 listopada 1830 roku.
     
    Ostatnia edycja: 22 Sierpień 2014
  3. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 2B


    [​IMG]



    W okolicy godziny 8.30 wsrod z okien domow na ulicy Miodowej mozna bylo zauwazyc marsz zolnierzy Gwardii Wolynskiej. Dokladniej byl to 1 batalion tego pulku dowodzony przez pulkownika Owandera i kierowal sie on w strone Przejazdu. Jednoczesnie drugi batalion pulkownika Albertowa kierowal sie ulica Gesia do Nalewek. W tym czasie pod Arsenalem przeciwstawic sie im mogly zaledwie 2 kompanie grenadierskie 5ppl dowodzone przez porucznikow Lipowskiego i Czarneckiego. Jasno plonace domy przy ulicy Miodowej oswietlaly rozwiniete kolumny jakie w kierunku palacu Mostowskich oraz wylotu Dzikiej w Nowolipki zolnierze ci sformowali. Wychodzacych jegrow Owandera przywitala salwa przeprowadzona plutonami. Szybko dochodzi do eskalacji walk, ktore przynosza coraz wiecej zabitych i rannych. Zatrzymanie Polakow przez pierwszy batalion probowal wykorzystac Albertow, ktory staral sie przekrasc do Arsenalu. Jego zolnierze byli juz o paresetmetrow gdy nagle z ulicy Walowej wybiegl batalion 4ppl Roslakowksiego, ktory jak na paradzie pod ogniem przeciwnika uformowal szyk bojowy blokujac Rosjanom dalsza droge. Polacy ustawieni tylem do ogrodu Krasickich opierali swoje prawe skrzydlo o rog ulic Swietojanskiej i Nalewek a lewe o ogrodzenie ujezdzalni artylerii konnej ktora sasiadowala z celem ataku Rosjan. W czasie wymiany ognia pulkownik Albertow wyslal jedna kompanie w celu wyjscia na tyly czwartakow. Caly manewr jednak zostal szybko zauwazony i przeprowadzono uderzenie silami kompani fizylierskiej porucznika Marcelego Sicinskiego. Dzieki szybkosci manewru udaje sie opanowac oba dziala i zmusic kompanie do wycofania.


    [​IMG]


    Obie kolumny kontynuowaly wymiane ognia, jednak szybko okazalo sie, ze pozar oswietlajacy Rosjan, oraz ich stloczenie wewnatrz malego obszaru doprowadzilo do powaznych strat zadanych przez Polskich zolnierzy. Albertow widzac, ze nie jest w stanie przelamac pozycji wroga i zajecie Arsenalu nie jest mozliwe postanowil sie wycofac na dogodniejsze pozycje. W tym sam czasie do oddzialow walczacych dociera batalion saperow. Chwile wczesniej z winy swojego dowodcy pulkownika Maykowskiego wypuszczaja batalion Albertowa z okrazenia. Jednak obecnie kieruja sie oni w strone ogrodow Krasickich zajmuja pozycje za nimi. Ostatni w regionie pojawiaja sie kompanie Grenadierow Gwardii oraz kompanie grenadierskie 3ppl. Mimo zamieszania a wrecz nieudolnego prowadzenia dzialan, czego efektem bylo, ze duza czesc jednostek trafila na plac broni do generala Zymirskiego zamiast bezposrednio do walk, udaje sie opanowac sytuacje. Szczegolnymi umiejetnosciami wykazal sie tutaj major Kiekiernicki, ktory dzieki wlasnej inicjatywie przeprowadzil alarm w swoich kompaniach a nastepnie je wyprowadzil z koszar. Po przybyciu na nowy most aresztowal opornego dowodce warty z 4ppl a jego zolnierzy wcielil do swoich oddzialow. Nasteonie obsadzil oba warszawskie mosty, prochownie na pradze oraz rogatki zabezpieczajac tym samym miasto od Polnocy a co wazniejsze od Modlina.


    [​IMG]


    O godzinie 9.30 wokol starego Arsenalu zebraly sie: szkola podchorazych, 18 kompani piechoty, czesc wart roznych pulkow, szkola zimowa artylerii z 5 dzialami (bez amunicji) i masy warszawiakow. Mimo to sytuacja nie byla najlepsza. Wojska te byly stloczone na malej powierzchni i brakowalo odgornej organizacji. Od polnocy powstancom zagrazal sam general Zymierski na czele 16 kompani rosyjskich 10 polskich i 4 dzial. Jego patrole podchodzily juz do wylotu ulicy dzikiej oraz na plac Krasickich. W centrum miasta Zamek, Senatorska, place Bankowy i Saski oraz ulice Zakroczymska i Sierakowska kontrolowaly oddzialy Polskie niezdecydowane po ktorej stronie sie oprzec. Powodowalo to, ze Powstancy zostali odcieci od mostow na Pradze. Na poludniu sily zbieral Wielki Ksiaze Konstanty, ktory dysponowal 8 szwadronami jazdy rosyjskiej oraz 4 polskiej 5 kompaniami piechoty oraz czescia zolnierzy 4 i 7ppl. W bezposredniej bliskosci powstancow byly takze koszary artylerii gwardii ktorych dowodca dotychczas nie opowiedzial sie po zadnej stronie. Jak czesto w takich sytuacjach o sukcesie zadecydowal przypadek. W wyniku niezdecydowania prowodyrow powstania masy warszawskich mieszkancow postanowily same zadecydowac.


    [​IMG]


    Ludzie zebrani wokol arsenalu, zaraz po odparciu ataku rosjan postanowily same wedrzec sie do budynku. Przez dluzszy czas probuja rozwalic debowa brame, a po zaniechaniu tego rozpoczeto wylamywanie krat w oknach. te okazaly sie slabiej umocowane i po chwili piersi szturmowcy wspinali sie juz do budynku. Zaraz tez rozpoczeto wyrzucac karabiny oprzez okno, ktore natychmiast byly rozchwytywane przy ogolnym aplauzie i zamieszaniu. Jako ze zonierze sami chcieli uzbrojenia mieszkancow, rewolucja zaczela toczyc sie wlasnym kolem a dotychczasowi przywodcy nie mieli juz na nia zadnego wplywu. Organizacji starczylo na tyle, zeby sposrod uzbrojonych mieszkancow oraz czlonkow wart i szkol podchorazych uformowac nowe bataliony milicji, ktore nastepnie zajmowaly kolejne ulice. Szybko male grupy uzbrojonych mieszkancow zaczely zapuszczac sie coraz glebiej w Warszawe, atakujac i przechwytujac kazdy mniejszy oddzial czy tez kurierow.


    [​IMG]


    Nadciagal zmrok i zolnierze zaczeli przygotowywac sie do obozowania. Niestety brak dzialania spiskowcow powodowal, ze czesc z zolnierzy zostala namowiona przez oficerow do powrotu, szczesliwie byly to nieliczne wyjatki. Gorszym problemem byl brak amunicji ktorej w wiekszych ilosciach nie udalo sie dotychczas. Dotychczasowe walki wyczerpaly posiadane zapasy i nalezalo jak najszybciej to naprawic. Dzieki inicjatywie porucznika Czetwertyckiego udalo sie uzyskac 3 furgony z koszar artylerii gwardii. Tak zaopatrzony, pod oslona plutonu czwartakow, udal sie porucznik na Prage do ciagle kontrolowanego przez powstancow magazynu prochowego. Jako ze budynek ciagle byl obsadzony przez ludzi Kiekiernickiego udalo sie uniknac rozgrabienia magazynu i juz pare godzin pozniej wyprawa wrocila pod Arsenal.


    [​IMG]

    PS: kruca fuksa przez ta cala prace, pogode itp zapomnialem w srode wrzucic odcinka. W nagrode teraz jest pierwszy a prawdopodobnie w niedziele drugi :)
     
  4. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek Specjalny 1A


    [​IMG]


    Manifest obu izb sejmowych Królestwa Polskiego o powstaniu narodu polskiego (20 grudnia 1830)​


    Kiedy Naród, niegdyś wolny i potężny, nadmiarem niedoli zmuszonym się widzi uciec do ostatniego z praw swoich: do prawa odparcia siłą ucisku, winien to sobie, winien światu aby oznajmił przyczyny, które go przywiodły do popierania orężem świętej sprawy swojej. Uczuły Izby Sejmowe tę potrzebę a przystępując do rewolucji, w stolicy dnia 29. Listopada zdziałanej, i uznając ją za narodową, postanowiły krok ten usprawiedliwić w oczach Europy. Zbyt są znane niecne zmowy i potwarze, jawne gwałty i tajemne zdrady, towarzyszące trzem rozbiorom dawnej Polski: historia, której stały się już własnością, nacechowała je piętnem politycznej zbrodni. Jednej chwili nie umilkła uroczysta Polaków o gwałt ten żałoba, nie przestała powiewać chorągiew bez skazy na czele walecznych zastępów, a Polak w zbrojnym tułactwie z krainy do krainy obnosił uniesione bóstwa domowe, wołał o pomstę za ich zniewagę i w szlachetnym złudzeniu, które (jak każda myśl wielka) zawiedzione nie było, mniemał, że walcząc za sprawę wolności, za własną jeszcze walczy Ojczyznę. Powstała ta Ojczyzna, a lubo w ciasnym obrębie, odzyskała Polska z rąk bohatera wieku język, prawa, swobody; wielkie dary, większe jeszcze nadzieje. Odtąd sprawa jego, naszą, krew nasza, jego stała się własnością, a kiedy go sprzymierzeńcy, niebo nawet odstąpiło, wierni do ostatka podzielili Polacy klęskę bohatera, a ta wspólność upadku wielkiego męża i nieszczęsnego narodu, mimowolną cześć wycisnęła na samych zwycięzcach.


    [​IMG]


    Nazbyt żywo tkwiło jeszcze to uczucie, zbyt uroczyście wśród walki przyrzekły mocarstwa Europy trwałym i na zasadach sprawiedliwości opartym pokojem świat obdarzyć, aby, dzieląc się na nowo łupami naszymi, Kongres Wiedeński nie starał się przynajmniej osłodzić nowej krzywdy wyrządzonej Polakom. Zapewniono więc narodowość i handel wzajemny wszystkim częściom dawnej Polski, a tę, którą walka europejska niepodległą zastała z trzech stron znacznie zmniejszoną, oddano z tytułem królestwa, oddzielną konstytucją i wolnością rozszerzenia pod bezpośrednie Aleksandra panowanie. Dopełniając tych warunków, nadał on liberalną konstytucję Królestwu, a Polaków, pod rosyjskim panowaniem będących, bliską nadzieją połączenia z nim pocieszył. Nie były jednak te dary bez poprzednich obowiązków z jego, bez ofiar z naszej strony. Przed i w czasie stanowczej walki świetne obietnice czynione Polakom, pod panowaniem Aleksandra będącym, podejrzenia rzucane na zamiary Napoleona, wstrzymały niejednego w działaniu, a ogłoszenie się królem polskim było jedynie spełnieniem czynionych od dawna przyrzeczeń. Za narodowość i swobody, dla mniemanego pokoju Europy, żądano poświęcenia niepodległości, tego pierwszego warunku politycznego życia narodów: jak gdyby mógł istnieć trwały pokój na ujarzmieniu szesnastomilionowego ludu oparty, jak gdyby dzieje świata nie nauczały, że po najdłuższych wiekach podbite narody odzyskują niepodległość, do jakiej ich Stwórca, dzieląc od innych językiem i obyczajami, odwiecznie przeznaczył; jakby i ta nauka była dla rządów straconą, że wyrządzona krzywda czyni uciśnionych naturalnymi sprzymierzeńcami każdego, co przeciw ich ciemięzcom powstaje.
    Ale i te narzucone dowolnie warunki nie zostały dotrzymanymi; wkrótce przekonali się Polacy, że narodowość i imię polskie Królestwu przez cesarza rosyjskiego nadane, były jedynie ponętą, rzuconą dla ich braci pod innymi rządami pozostałych, zaczepną bronią przeciwko państwom ościennym, a czczym omamieniem dla tych, którym zaręczone zostały, i że pod tymi świętymi imiony zamierzono zaprowadzić poniżenie, znikczemnienie niewolnicze i wszystkie klęski, jakie długi despotyzm i utrata godności człowieka ciągnie za sobą. Plan ten wydawać się zaczął przez środki, jakich przeciw wojsku użyto. Najdotkliwsze obelgi, hańbiące kary, wymyślne prześladowania — wszystko pod pozorem karności wykonywane przez Naczelnego Wodza — miały na celu wytępienie tego szlachetnego uczucia honoru, tej narodowej godności, która wojska nasze cechowała. Najdrobniejsze równie, jak istotne uchybienia, sam zarzut winy — za wysokie przeciw karności przestępstwa poczytane, obok sądów wojskowych zupełnie dowolności Wodza zostawionych, uczyniły go nieokreślonym panem życia i honoru każdego wojskowego. Widziano z oburzeniem wyroki sądów takowych po kilkakroć kasowane, póki nakazanego stopnia kary nie wymierzyły. Wielu opuściło szeregi; wielu, osobistej od Wodza doznawszy zniewagi, we własnej krwi hańbę sobie wyrządzoną zmywało, aby okazać, że nie brak męstwa, ale obawa wystawienia na szwank Ojczyzny dłoń mściwą wstrzymała.

    [​IMG]


    Pierwszy sejm Królestwa i uroczyste ponowienie obietnicy że dobrodziejstwo konstytucji i granice państwa do braci naszych rozciągnięte będą, ożywił na nowo nadzieję i sejmujących przywiódł do powolności. Ten był właśnie cel tych obietnic. Wolność druku, wolne obrady były dozwolone póty tylko póki szerzyły ustawnie hymn dziękczynień ujarzmionego ludu dla potężnego zdobywcy. Skoro jednak po tym sejmie zaczęto w pismach roztrząsać i naradzać się nad krajowymi sprawami, stało się to hasłem do zaprowadzenia najsurowszej cenzury; po sejmie zaś następnym, który miał tożsame cele, nastały prześladowania Reprezentantów Narodu za zdania w Izbie objawione. Zadziwią się konstytucyjne ludy Europy, gdy teraz dojdą do ich wiadomości starannie tajone zdarzenia z jednej strony, nad umiarkowaniem, z jakim Polacy swobód tych używali nad uszanowaniem monarchy, religii i obyczajów których jednym nawet słowem nie obrazili, a z drugiej, nad złą wiarą władzy, która nie tylko swobody nadane wydziera, ale zgrozę gwałtu tego na karb wyuzdanej wolności nieszczęsnego narodu kładzie.
    Połączenie na jednym czole koron samodzierżcy i króla konstytucyjnego było potworem politycznym, który długo istnieć nie mógł: każdy przewidywał, że Królestwo Polskie jest albo zawiązkiem instytucji liberalnych dla całego Imperium Rosyjskiego, albo ulec musi pod żelazną samowładców jego prawicą. Zagadka ta wkrótce rozstrzygniętą została. Zdaje się, że na chwilę cesarz Aleksander rozumiał, iż cała obszerność despotycznej władzy z popularnością form liberalnych da się połączyć, i że ich popieranie nowy wpływ mu zapewni na sprawy Europy. Lecz wkrótce poznał, że wolność nie da się poniżyć do stopnia ślepego narzędzia despotyzmu, a odtąd z obrońcy stał się jej prześladowcą. Rosja straciła wszelką nadzieję z rąk monarchy otrzymać jakiekolwiek ciężkiego jarzma ulżenie, a Polska stopniami ze wszystkich swobód wyzutą być miała. Nie ociągano się bynajmniej z wykonaniem tego zamiaru. Wychowanie publiczne skażone, systemat obskurantyzmu uorganizowany ; lud — instrukcji, którą już posiadał, całe województwo — re-prezentacji w radzie, Izby — możności stanowienia budżetu pozbawione. Narzucano podatki, zaprowadzono wysuszające źródło bogactw narodowych — monopole, a skarb niemi zwiększony stał się pastwą najemnych służalców, przewrotnych podżegaczów i niecnych szpiegów.


    [​IMG]


    W miejsce oszczędności, o którą tylokrotnie dopominał się Naród, ciągle powiększano gorszącym sposobem pensje urzędników, dodawano im ogromne gratyfikacje, wymyślano dla osób wszystko, aby coraz bardziej zwiększać poczet zależących od rządu. Potwarcze szpiegostwo dosięgło schronień domowych, zaraziło jadem przeniewierstwa swobodę rodzinnego życia, a starożytna polska gościnność stała się sidłem na niewinnych. Zaręczona wolność osobista zgwałcona; zapełniano więzienia; wojenne sądy, postanowione na cywilne osoby, rozciągały sromotne kary na obywateli, których całą winą było, że ducha i charakter narodowy ratować od zepsucia i zguby zamierzyli. Nadaremnie niektóre władze i Reprezentanci Narodu wystawiali królowi obraz nieprawości, w jego imieniu dopełnianych: nie tylko nadużycia te ukróconymi nie były, ale nadto odpowiedzialność ministrów i władz rządowych przez bezpośrednie brata cesarskiego działanie i władzę dyskrecjonalną jemu udzieloną zupełnie zniknęła. Władza ta potworna, źródło najwyższych, bo godność osobistą każdego obrażających nadużyć, doszła do tego stopnia zaciekłości, że nie tylko wszelkiego stanu ludzi przed siebie powołanych w swych gmachach zniewalała, lecz osiadłych obywateli stolicy, wśród tłumu zgromadzonego ludu do robót hańbiących, zbrodniarzom właściwych, dowolnie zmuszała, jak gdyby ją Opatrzność przez ten nadmiar obelgi uczuciom Narodu wyrządzonej, za narzędzie jego powstania przeznaczyła. Po tylu gwałtach, po takim wszystkich zaręczeń zdeptaniu, zdolnym uprawnić powstanie nie tylko przeciw władzy siłą narzuconej, lecz którego by się rząd najprawniejszy w żadnym kraju cywilizowanym bezkarnie dopuścić nie ważył, któż nie osądzi, że wszelkie przymierze pomiędzy władzą a narodem zerwane zostało, że naród ten stał się niewolnikiem, któremu w każdej chwili kajdany zrzucić i na oręż przekuć było wolno? Dalszy obraz nieszczęść naszych i braci zbyteczny już może; lecz prawda go zamilczeć nie dozwala.
     
  5. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek Specjalny 1B


    [​IMG]



    Manifest obu izb sejmowych Królestwa Polskiego o powstaniu narodu polskiego (20 grudnia 1830)

    Prowincje, dawniej do Rosji wcielone, nie tylko przyłączonymi nie zostały, nie tylko bracia nasi nie otrzymali narodowych instytucji, przez Kongres Wiedeński zawarowanych, lecz nadto obietnicami, zachętą a potom oczekiwaniem obudzone w nich wspomnienia narodowe, stały się przestępstwem i zbrodnią stanu, a król Polski w jej dawnych prowincjach ścigał Polaków, którzy się Polakami nazwać poważyli. Szkolna młodzież stała się szczególniej celem srogości. Z łona matek wydzierano niedorosłe dzieci, znakomitych rodzin nadzieje wywożono na Sybir lub oddawano w szeregi zepsutego żołdactwa .W urzędowych pismach i nauce szkolnej język polski odjęty, ukazy niweczyły prawo cywilne i sądownictwo polskie, bezprawia administracyjne przywodziły o nędzę właścicieli ziemskich, a od wstąpienia na tron Mikołaja stan się ten coraz bardziej pogarszał, nawet intolerancja religijna wszelkimi środkami starała się obrządek unicki wyplenić, a łaciński przygnębić.


    [​IMG]


    W Królestwie, lubo już żadna z zaręczonych konstytucją swobód zachowaną nie była, swobody te zniesione czynem, istniały jeszcze w prawie. Należało je i tam doścignąć. Ukazał się dodatkowy do konstytucji artykuł, który, pod szyderczym pozorem troskliwości o zachowanie ustawy, niweczył jedno z głównych jej rozporządzeń, odejmując Izbom jawność obrad i wsparcie publicznej opinii; a nade wszystko miał tę uświęcać zasadę, że królowi wolno odebrać, co raz nadał, a tym samym znieść tak całą konstytucją, jak zniósł jeden jej artykuł. Pod taką to wróżbą zwołano Sejm w r. 1825, z którego wszelkimi środkami śmiałych obrońców swobód oddalić starano się, a posła, przybywającego na obrady, gwałtownym uwięziono sposobem i otoczonego żandarmami w ciągłej przez lat 5 aż do wybuchnięcia rewolucji trzymano niewoli. Pozbawiony Sejm sił swoich, zamknięty, straszony odjęciem konstytucji, łudzony na nowo obietnicami przyłączenia prowincji Polskich, poszedł za śladem Sejmu 1818 r. lecz równie jak wtedy obietnice spełzły na niczym, a prośby o powrócenie odjętych swobód odepchnięte zostały.
    Powszechne oburzenie szlachetnych umysłów, rozjątrzenie całego Narodu, przygotowywały od dawna burzę, której zbliżenia ślady okazywać się zaczęły, kiedy śmierć Aleksandra, wstąpienie na tron Mikołaja i zaprzysiężenie przez niego konstytucji zdawały się zaręczać, że nadużycia ustąpią, a swobody powrócą. Wkrótce zniknęła ta nadzieja, bo nie tylko rzeczy pozostały w dawnym stanie, ale rewolucja petersburska stała się hasłem uwięzienia lub badań najznakomitszych z Senatu, Izby poselskiej, wojska i obywatelstwa mężów. Wkrótce więzienia stolicy przepełnione, co dzień nowe gmachy przyjmowały tysiączne ofiary, ze wszystkich części dawnej Polski i spod obcych nawet rządów do Warszawy zwożone. Udręczenia, na które ludzkość się wzdraga, przyswojono na rodzinnej ziemi wolności, a tłumy nieszczęsnych ofiar, czasem zapomnianych w ciasnych i wilgotnych więzieniach, śmierć lub samobójstwa jedynie przerzedzały.


    [​IMG]


    Z obrazą wszelkich praw, do śledztwa ustanowiono komitet z Rosjan i Polaków, po większej części wojskowych który przedłużeniem męczarni, obietnicami darowania kary, podstępnymi badaniami starał się jedynie o to, aby wymóc na obwinionym wyznanie nieistniejącej zbrodni. Po przedłożonym półtorarocznym więzieniu ustanowiono dopiero sąd sejmowy. Bo gdy z obrazą wszystkich praw popełniona była zbrodnia uwięzienia tak długiego i o śmierć tylu ofiar przyprawienia, trzeba było ją uprawnić. Sumienność Senatu zawiodła to oczekiwanie i prawie jednomyślnie niewinnymi zbrodni stanu uznała tych, co już dwa lata przeszło cierpieli. Odtąd znikła różnica między obwinionymi a ich sędziami, pierwsi, pomimo wyroku uniewinniającego nie wypuszczeni, wywiezieni nadto do Petersburga, jęczeli w fortecznych więzieniach i dotąd nie wszyscy wrócili na ojczystą ziemię, Senatorowie zaś rok blisko zatrzymani za to, że sędziami niepodległymi się okazali. Wyroku ogłoszenie i wykonanie wstrzymano, oddano rozpoznanie jego władzom administracyjnym, a kiedy na koniec wzgląd na Europę zmusił do jego ogłoszenia, śmiało znieważono majestat Narodu, karcąc w imieniu monarchy najwyższą w kraju magistraturę, wykonywującą najwyższą ze swoich atrybucji.
    Po takich to czynach cesarz Mikołaj koronować się królem polskim zamierzył. Przywołani reprezentanci byli niemymi świadkami obrzędu, ponowienia przysiąg i ich nowego złamania. Bo nie tylko żadne nadużycie, władza nawet dyskrecjonalna zniesioną nie została, ale Senat w sam dzień koronacji zapełniono nowymi członkami, nie posiadającymi kwalifikacji przez konstytucją żądanych, a jedyną rękojmię nieuległości ich zdania dających. Nieprawne obciążenie i nakazana przedaż dóbr narodowych miały na celu ogromny w ziemi majątek narodowy ruchomym i rozrządzalnym uczynić, lecz Opatrzność chciała, aby znaczne sumy, z wykonania w części planu tego pochodzące i od uronienia zachowane, stały się zasiłkiem tyle teraz ułatwiającym uzbrojenie narodu.


    [​IMG]


    Wreszcie ostatnia pociecha, którą Polacy za Aleksandra nieszczęścia swoje słodzili, nadzieja połączenia się z bracią, przez cesarza Mikołaja odjętą im została. Wszelkie już węzły były zerwane, od dawna święty ogień, którego .na ołtarzach Ojczyzny zapalać nie było już wolno, w piersiach tylko prawych tlał potajemnie, jedna myśl była wszystkim wspólna, że poniżenia takiego dłużej znosić się nie godzi, lecz władza przyspieszyła sama chwilę wybuchnięcia. Przy coraz mocniej potwierdzających się wieściach o wojnie, przeciw swobodom ludów rozpocząć się mającej, nadeszły rozkazy postawienia na stopie wojennej wojsk Polskich, przeznaczonych do wymarszu: a natomiast rosyjskie wojska kraj nasz zalać miały. Nakazano znaczne sumy, z obciążenia lub przedaży dóbr narodowych pochodzące i w Banku złożone, użyć na koszta tej zabójczej dla wolności wojny. Uwięzienia na nowo się zaczęły. Niebyło chwili do stracenia. Szło o wojsko, skarb, zapasy, honor narodu niezdolnego nieść innym więzów, którymi sam się brzydzi, a walczyć przeciw wolności i dawnym towarzyszom broni. Czuł to każdy, lecz uczuciem tym serce Narodu, ognisko zapału, dzielna młodzież wojskowa i akademiczna, oraz znaczna część garnizonu stolicy i obywateli najsilniej przejęta, postanowiła dać hasło powstania. Elektryczna iskra w jednej chwili wojsko, stolicę, kraj cały przebiegła. Zajaśniała noc 29. Listopada ogniami wolności. W dniu jednym oswobodzona stolica, w dniach kilku połączone jedną myślą wszystkie oddziały wojska, fortece zajęte, naród uzbrojony, brat cesarski z wojskiem rosyjskim na wspaniałość się zdający i tym jedynie środkiem ocalony; oto są czyny tej rewolucji bohaterskiej, szlachetnej i czystej, jak młodzieńczy zapał, który ją rozniecił.
    Powstał naród Polski z poniżenia i podległości, z męskim przedsięwzięciem niepowrócenia więcej do więzów, które skruszył, niezłożenia oręża przodków, póki nie wywalczy niepodległości i potęg, jedynej swobód rękojmi, póki nie zabezpieczy sobie tych swobód, których domagać się, jako zaszczytnej puścizny przodków i naglącej potrzeby wieku, podwójne ma prawo; póki nie połączy się z braćmi ujarzmionymi przez dwór petersburski, z tego jarzma ich nie wyzwoli i swobód swoich, wolności i niepodległości uczestnikami nie uczyni. Nie powodowała nami żadna nienawiść narodowa przeciw Rosjanom, wielkiemu, jak my, szczepowi słowiańskiego rodu. Słodziliśmy owszem pierwsze chwile wydartej nam na nowo niepodległości tą myślą, że połączenie pod jednym berłem, jakkolwiek dla nas szkodliwe, przyniesie czterdziestomilionowemu ludowi uczestnictwo swobód konstytucyjnych, które w całym ucywilizowanym świecie stały się równie potrzebą panujących, jak rządzonych.


    [​IMG]


    Przeświadczeni, że wolność i niepodległość nasza, jak niegdyś dla ościennych narodów nie bywała zaczepną, owszem stanowiła równowagę i przedmurze ludów europejskich, tak teraz więcej, niż kiedy, może im być pomocą, stajemy w obliczu mocarstw i narodów z pewnością, że za nami głos polityki i ludzkości zarówno przemówi.
    A gdyby nawet w tej walce, której nie tajemy sobie niebezpieczeństw, przyszło nam samym bój za wszystkich staczać, ufni w świętości sprawy naszej, w własnej odwadze i pomocy Przedwiecznego, dobijać się będziemy wolności do ostatniego tchnienia. A jeśli Opatrzność przeznaczyła tę ziemię na wieczne ujarzmienie, jeśli w boju tym ostatnim wolność Polska na gruzach miast i trupach swoich obrońców polegnie, wróg nasz nad jedną tylko pustynią więcej panowanie swoje rozciągnie, a prawy Polak zginie z tą w sercu pociechą, że jeśli własnej wolności i Ojczyzny uratować nie dozwoliły mu nieba, śmiertelną walką zasłonił przynajmniej na chwilę zagrożone europejskich ludów swobody.
     
  6. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek Specjalny 2


    [​IMG]


    Listy Zygmunta Krasickiego z 13-18.12 1830
    "Drugi już Nowy Rok, drugie już święta się zbliżają, które
    przepędzę daleko od Papy, od domu, pośród obcych twarzy i pod
    cudzym niebem, którego piękność nie zastępuje ani przyjaźni, ani
    drogich osób, nie będących przy mnie. Spośród tej ziemi, tyloma
    ruinami zasłanej wznoszą się moje modły do Boga, by szczęśliwymi
    otoczył Papę chwilami, by nie dozwolił zazdrości i nienawiści
    szarpać dni jego życia i by mi pozwolił kiedyś wlać pociechę do
    stroskanego serca. Niechaj drogi Papa przyjmie moje życzenia,
    niechaj wierzy, że wiele razy w smutku obracam myśl moją ku Niemu,
    jako do portu, gdzie schronię się z miłością, i że życie moje i
    wszystko poświęcić dla niego lubym mi byłoby..."


    List do Reeva:
    "Mój Drogi,
    ...Przeziera świt. Czy pamiętasz ostatni wiersz, jaki mi
    napisałeś? Tak, świt przeziera, lecz na razie nie wiemy, czy jest
    to brzask nowego życia, czy błysk jaki się pojawia, kiedy naród ma
    ulec zniszczeniu. Przeżywam straszliwe katusze. Gazety pełne są
    ponurych rzeczy. Tysiączne dzięki Bogu składam, bo wiem już
    napewno, że mój Ojciec uniknął niebezpieczeństw 29 listopada i
    wysłał swoją dymisję Cesarzowi; lecz cóż będzie dalej? Umrzemy czy
    powstaniemy z grona martwych narodów, co stoczyły się do grobu
    Czasu, mając za epitafia swoje winy i błędy. Allach jest wielki,
    jak powiadają niewierni, i to jest prawda. Żadna ludzka siła ni
    pomoc nie wybawi nas z tej rozpaczliwej sprawy, chyba, że sam Bóg,
    który wyrzekł: >>niech stanie się światło<< i światło się
    pojawiło, powie teraz: >>Niech będzie Polska<< i Polska wyrośnie
    ogromna i wolna..
    Napisz mi jak najszybciej, bo każdy
    dzień może zmienić moją sytuację i rzucić mnie na pola krwi i
    śmierci. Powiedz Augustowi Z. ode mnie, że radzę mu, aby zaczekał
    jeszcze w Genewie, póki nie otrzyma listu od swego ojca, a w
    każdym razie, że proszę go, by natychmiast napisał do mnie, co
    zamierza czynić. Gdyby to było możliwe, chciałbym przyłączyć się
    do niego i z nim pozostać. W związku z tym muszę ci powiedzieć, że
    jestem w dziwnym i trudnym położeniu. Rzecz jest zbyt długa aby ją
    tłumaczyć w tym liście. Ale jeśli pamiętasz nasze rozmowy na ten
    temat, w pełni zrozumiesz moją diabelną sytuację.
    Ciągle mi się wydaje, że jakieś fatalne przeznaczenie
    wisi nad moją głową jak miecz Damoklesa. Niechby niebo sprawiło,
    by ten miecz się oddalił lub opadł szybko; oh! szybko, bo żyć
    wśród męczarni to zaczynać piekło na ziemi. Spójrz mój drogi czym
    jestem: moja miłość jest nieszczęśliwa. Kochałem i jeszcze kocham;
    lecz ta którą kocham nigdy nie będzie nosiła mego pierścionka.
    Należę do jednej z największych rodzin mego kraju, a jednak moi
    rodacy nienawidzą mnie. Dni chwały mego ojca minęły, a teraz...
    Ach, wszystko, wszystko jest dla mnie
    męczarnią i cierpieniem... nie pozostała mi na ziemi już żadna
    nadzieja, jeden Bóg jest moją ucieczką. Ludzie mnie opuścili, a
    jedyny który mnie kocha jest zbyt daleko, by dzielić moją rozpacz
    lub koić ją łzami. Henryku, drogi Henryku, jestem pewny, że w
    Genewie codziennie słyszysz Polaków, którzy mnie oczerniają.
    Jedynie Zamoyski i Mickiewicz są moimi przyjaciółmi, inni to
    szatany ciągnące za swoim łupem. Ach! Boże, wielki Boże moich
    ojców, śpiących w swoich grobach, strzeż mnie i broń!... Nie muszę
    ci powtarzać, że trzy cele mego życia zwróciły się teraz przeciwko
    mnie. Od mojej miłości oddziela mnie morze, mój kraj
    niesprawiedliwie rzucił na mnie przekleństwo, moja sława - gdzie
    ona? Pisana na piasku lub na falach... A jednak powtarzam, że
    urodziłem się, aby bronić mej ojczyzny, bo kocham ją namiętną
    miłością patrioty, i pierś mi płonie,
    kiedy słyszę jej imię. Urodziłem się dla miłości. Wiesz jak
    kochałem. Urodziłem się dla chwały, bo moja krew jest jak strumień
    lawy, a moje serce nigdy nie zabiło z lęku. Ludzie nie byli mi
    nigdy straszni, a ryk dział wojennych brzmiał w moich uszach
    zawsze jak muzyka. Henryku, jakaż rozpacz jest moim udziałem,
    kiedy widzę karierę moją przedwcześnie skończoną, rękę
    powstrzymywaną od miecza, a imię znieważane i obrażane wszędzie,
    byle nie przy mnie, bo oni dobrze wiedzą, że z moim gniewem igrać
    nie można. Tak więc umrę samotnie, lekceważony, pogardzany,
    nieszczęsny... Gdyby nie okoliczności, nigdy bym nie pisał
    podobnych rzeczy. Sytuacja musi być okropna, skoro takie słowa
    spływają mi z pióra. Nie umiem kłamać, ani udawać. Bądź łaskaw
    pokazać ten list Zamoyskiemu. Jest pisany dla was obu. Poproś go w
    moim imieniu, aby kochał mnie jak zawsze dotąd. Miłość tych
    nielicznych, którzy znają mnie dobrze jest ostatnim klejnotem,
    jaki pozostał mi ze skarbu miłości, ojczyzny i sławy; skarbu,
    który był zawsze w marzeniach mojej młodości, a teraz przesuwa się
    przede mną w sercach straszliwej i surowej rzeczywistości.
    Twój wierny do śmierci S.K."

    PS: No dobra koniec tych odcinkow specjalnych. Juz w nastepnym poleje sie krew :)
     
  7. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 3A (14.02.1831 r.)


    [​IMG]


    Na poczatku lutego, gdy oddzialy Rosyjskie coraz smielej zaczely wkraczac do Krolestwa dowodztwo sil polskich postanowilo wzmocnic prawe skrzydlo swoich wojsk. Mialo sie ono opierac o oddzialy generala Sierawskiego operujacego z Zamoscia. Ze wzgledu na slabosc tych sil 7 lutego general Dwernicki otrzymal rozkaz (nr 2399) wyznaczajacy mu koncentracje jego 8 szwadronow w Mniszewie, a nastepnie przejscie na prawy brzeg Wisly w celu spowolnienia (i utrzymywania kontaktu) z dywizja Geismara. Rozkaz ten byl o tyle problematyczny, ze Mniszew znajdowal sie o blisko 50 km od najblizszego mostu (w Warszawie). Problem byl o tyle powazny, ze nadciagajaca odwilz i spodziewane oslabienie lodu nie dawaly pewnosci co do skutecznej przeprawy. W koncu 52 letni juz general, nie chcac ryzykowac zycia podwladnych sam, wsparty paroma ochotnikami, za pomoca siekier i dragow sprawdzal potencjalne miejsca przeprawy. Po jej wyznaczeniu i przekroczeniu rzeki 11 lutego do oddzialu dolaczyly spodziewane posilki.


    [​IMG]
    general Sierawski


    Powodowalo to, ze general dowodzil obecnie 16 szwadronami jazdy (trzecimi dywizjonami), 4 baonami piechoty, 2 niekompletnymi pulkami jazdy krakowskiej oraz oddzialem strzelcow podhalanskich pplk Michala Kuszla wspieranych bateria 6 dzial (trzyfuntowych) porucznika Puzny. Jeszcze tego samego dnia dowodca przeprowadzil przeglad wojska. Nie napawal on niestety optymizmem. Posrod doswiadczonych zolnierzy mozna bylo zauwazyc duza liczbe swiezo wcielonych poborowych. General obawial sie, ze juz w wyniku samego marszu moze utracic duza czesc z nich. Co gorsza ich uzbrojenie takze nie napawalo optymizmem. Wsrod kawalerii wiekszosc lanc miala zle obsadzone groty, co Dwernicki skwitowal zartujac, ze Rosjan mozna pobic takze samym drzewcem. Po przeprowadzonym przegladzie korpus przeszedl pod Laskarzew a nastepnie Rowy i Gawrolin docierajac nastepnego dnia do lini Miastkow-Zelechow-Klembow gdzie do dowodzacego dotarly pierwsze informacje o przeciwniku.


    [​IMG]


    Ten doswiadczony dowodca napoleonski nie zamierzal przeoczyc okazji i od razu skierowal swoje oddzialy w strone przeciwnika, ktorego zamierzal zaskoczyc pod Seroczynem. Niestety wyslany na patrol oddzial krakusow wdal sie pod Toczyskami w potyczke z kozakami. Co gorsza Rosjanie zdolali pojmac jednego ze zwiadowcow, ktory wyjawil zamiary Polakow. Geismar swiadomy zagrozenia postanowil skoncentrowac swoje sily pod ta miejscowoscia. Rankiem 14 lutego pierwsze oddzialy Dwernickiego wkroczyly do opuszczonego przez wroga Stoczka. To wlasnie z tego miejsca rozdzielaly sie dwie drogi ktorymi mozna bylo dotrzec do Serocka. General szybko dobrze ocenil wartosc terenu ktoremu sie przygladal. Na polnoc od miasta, po przekroczeniu rzeczki Swider oraz wsi Zgorznica rozposcieral sie idealne pole walki.


    [​IMG]
    plk Michal Kuszel


    Od zachodu pole manewru Rosjanom blokowaly mokradla i rzeczka. W centrum monewrowanie utrudnial lasek natomiast od wschodu zyskiwano przewage jaka tworzylo male wzniesienie. W centrum ustawiono baterie artylerii, ktora ze swoich pozycji mogla razic tak oddzialy na polnocy jak i na wschodzie. Jako oslone wyznaczono jej, ustawiony w czworoboki baon 1 pulku piechoty oraz dyon 3 pulku strzelcow konnych. Pozostale oddzialy podzielono na dwa odrebne zgrupowania. Pierwsze, ktorego zadaniem byla oslona drogi na polnoc dowodzil major Franciszek Russjan. Do wykonania zadania wyznaczono mu 5 szwadronow kawalerii (1 i 3 dyon oraz szwadron 2pul). General Dwernicki, spodziewajac sie glownych walk na wschodzie pozostawil sobie 8 szwadronow (1 i 2 dyon oraz 4pul) pozostawiajac 3 ostatnie szwadrony w rezerwie.
    Mimo tak dobrego ustawienia oddzialow, nie mozna bylo byc zbytnim optymista przed bitwa. Polacy, mimo posiadania porownywalnych liczebnie sil, byli przemeczeni marszem ktory rozpoczal sie juz o 2 w nocy. Wiekszosc z nich byla przemeczona a co wazniejsze pozbawiona prowiantu. Jednak najgorsza byla przewaga przeciwnika w artylerii. Rosjanie posiadali 10 dzial 6 i 10 funtowych, ktore mogly ostrzeliwywac ogniem koncetrycznym kazda polska pozycje. Co gorsza prawie polowa polskich dzialonowych, byla swiezo po przeszkoleniu i dopiero uczyla sie swojego rzemiosla. General Geismar swiadom swojej sily, majac wypoczete oddzialy, a przede wszystkim bojac sie, ze przeciwnik uniknie potyczki i sie wycofa postanowil zaatakowac bez uprzedniego rozpoznania pozycji.


    [​IMG]
    general Jozef Dwernicki


    Tak opisał zamiar gen. Geismara rosyjski historyk tej wojny A.K. Puzyrewski:
    „Zapalony, ufny w siebie, odwagi niepohamowanej, dumny z z nabytej w dawnych wojnach sławy, mianowicie w kampanii 1828-9r., w której wygrał świetną bitwę pod Bolejeszti, Geismar traktował wojsko polskie z pogardą, uważając je za coś w rodzaju pospolitego ruszenia i dlatego nie postarał się o dokładne zbadanie pozycji, ani wydał odpowiednich rozporządzeń, a troszczył się tylko o to, aby nie uszły. Oddział swój podzielił na dwie kolumny: prawa, pod dowództwem gen. Paszkowa (... 4 działa lekkie) miała iść prostą drogą z Seroczyna do Stoczka przez las i atakować nieprzyjaciela od frontu, lewa (... 6 dział lekkich) pod osobistym dowództwem Geismara, postępowała drogą okolną przez Toczyska dla obejścia prawego skrzydła Polaków. Drugiej brygady dywizji swojej nie uważał Geismar za potrzebne brać ze sobą i zostawił ją (wraz z 14 działami) w Seroczynie. Drogi stanowiły leśne cieśniny, przez które przejście trudne było w tej porze roku, kolumny wyruszyły równocześnie, chociaż drogi różną długość miały, jazda nasza maszerowała wąskim frontem (trójkami), nie poprzedzona patrolami”.

    O tym jak wielkie problemy sprawi atak mogl sie przekonac Paszkow, ktorego kolumna o godzinie 9 wyszla z lasu. Kolejne kompanie, ktore w kolumnach trojkowych wybiegaly formujac sie w formacje bojowe przywitane zostaly przez polska artylerie. Paszkow zmuszony do pospiechu rozpoczal ustawianie swoich oddzialow na okolicznym wzgorzu, ktore mialo utrudnic ewentualna sarze polskiej kawalerii. Dopiero po tym okresie wprowadzono na szczyt baterie, ktora odpowiedziala silnym ogniem. Mimo ze bateria nie miala przewagi ilosciowej to jej kaliber powodowal duzo potezniejsze straty. Szczegolnie bolesnie to odczula polskla piechota zgrupowana w centrum. Baon 1go pulku piechoty plk Rychlowskiego, z racji swojego ustawienia w czworoboku, sciagal najciezszy ogien. Tylko przytomnosci i opanowaniu dowodcy general Dwernicki moze dziekowac, ze juz na poczatku bitwy jego centrum nie rozsypalo sie. Dla dania otuchy rozkazal on rownac szyk a zeby podbudowac morale zaintonowal glosnym glosem "jeszcze Polska nie zginela" co chwile pozniej podchwycili pozostali zolnierze. Szybko cichy i drzacy szept przerodzil sie w donosny spiew.


    [​IMG]
    batalion strzelcow podlaskich


    W tym momencie do oddzialow dolaczyl sam general Dwernicki. Swiadom slabosci artylerii i niemoznosci przeciagania sytuacji zdecydowal sie na jedyne mozliwe wyjscie - atak na sasiednie, bronione przez Rosjan wzgorze. Polska kawaleria zlozona z 3 szwadronow ruszyly spokojnie na nieprzyjaciela. Juz w czasie galopu kierunek ataku zostal skorygowany, tak zeby uderzyc jednoczesnie na front i skrzydlo lini rosyjskich. Na tym etapie uwidocznila sie wyzszosc szkolenia kawaleryjskiego Polakow. Rosjanie, wyposazeni w ciezsze konie, stacjonujacy na wzniesieniu powinni bez zastanowienia przeprowadzic kontr szarze. Wedlug wszelkich prawidel sztuki wojennej zostaliby pewnymi zwyciezcami. Na ich nieszczescie dowodca rosyjskiego dyonu strzelcow konnych, popelnil blad i zaledwie oddal salwe z broni recznej. Aby tego dokonac odrzucili wczesniej lace, ktore teraz lezaly na ziemi.


    [​IMG]


    Jako ze salwa nie przyniosla efektu, nic nie bylo w stanie zatrzymac polskiej kawalerii. W oka mgnieniu dopadli oni przeciwnikow i majac przewage lanc nad palaszami wbili sie w linie nieprzyjacielskie. Major Russjan, niezwracajac uwagi na otrzymana rane, osobiscie na czele dyonu 1 pul, starl sie z dyonem Perejaslawskim, zas kpt Lewinski na czele szwadronu 2pul ruszyl na armaty. Przelamane linie rosyjskie probowal ratowac sam Paszkow uderzeniem flankujacym 2 dywizjonu. Na swoje nieszczescie natrafili oni na weteranow, ktorzy bez niczyjej komenty zawrocili trojkami w lewo w tyl i z nastawionymi lancami przeprowadzili kontratak. Byl to ostatni akord tej czesci bitwy. Polacy po przelamaniu wrogich pozycji oraz zagarnieciu armat (zaledwie 1 zdolali Rosjanie wycofac) ruszyli w pogon za uciekajacym przeciwnikiem. Czesc z uciekinierow szukajac oslony na drugim brzegu rzeki Swider potopilo sie na moczarach.


    [​IMG]
    general Geismar


    Calemu temu atakowi przygladal sie zaskoczony Geismar. Nie byl on w stanie wesprzec walczacych, gdyz jego oddzialy mialy te same problemy z poruszaniem sie lesnymi drogami co Paszkowa. Co gorsza kazdy kolejny oddzial, ktory pojawial sie na polanie byl praktycznie od razu angazowany przez Polskie oddzialy. Probujac rozwinac szyk bojowy ustawil w koncu wintemberski pulk strzelcow konnych, wyposazony w baterie artylerii konnej i przystal do niezwlocznego ostrzalu pozycji polskich. Dwernicki widzac wroga, ktory okrzepl juz z pierwszego szoku, polecil przeprowadzic szarze. Niestety zalamala sie ona pod ciezarem Rosyjskich kartaczy. W tym kluczowym momencie, niesiony dawnym napoleonskim wyczuciem chwili, zebral wokol siebie pozostajace w rezerwie 3 szwadrony (krakusow oraz 2 strzelcow konnych), oraz okolicznych kawalerzystow i osobiscie rzucil sie do szalenczego ataku. Szybko do walki przylaczyli sie wycofujacy sie z poprzedniego ataku ulani powiekszajac zamieszanie wsrod Rosjan. Potezne uderzenie polskiej kawalerii zachwialo pulkiem wintemberskim, a gdy na ich oczach porucznik Dunin zarabal dowodce dyonu rzucili sie do panicznej ucieczki. W jej czasie wpadli na na nadchodzace szeregi 2go dyonu rozprzestrzeniajac panike. Geismar probowal jeszcze stawic opor, ale zdemoralizowane oddzialy nie stawialy wystarczajacego oporu. Pomieszane szyki zolnierzy oraz teren nie ulatwialy obrony potegujac chaos. Kolejne kolumny zolnierzy rzuycaly sie do panicznej ucieczki na wikdok pojedynczych ulanow.


    [​IMG]


    General Dwernicki niestety nie byl wstanie w pelni wykorzystac sukcesu. Zolnierze prowadzacy dzialania juz od 2 w nocy byli nadal pelni zapalu, ale ich wycienczone konie slanialy sie po drodze. Czesc z nich w czasie sarzy po czesciowo zamarznietym gruncie pogubila podkowy stajac sie jeszcze bardziej nieprzydatna. Poza tym maszerujac na Seroczyn Polski dowodca znalazl by sie w podobnej do Rosjan sytuacji. Zmuszony do maszerowania waskimi drozkami, z ograniczonym kontaktem pomiedzy kolumnami, zmuszony bylby atakowac pojedynczo przygotowanego do walki wroga. W koncu postanowil rozlozyc oboz pod Parysowem, gdzie w koncu jego zolnierze mogli liczyc na zaluzony odpoczynek. To z tego miejsca napisal swoj pierwszy raport z bitwy.
     
  8. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 3B


    [​IMG]


    Moja pierwsza walka - Adam Mickiewicz

    Zazdroszczą Atylli, który stoczył tysiąc bitew, a w tysiącznej jeszcze czuł w sobie to, co nazywał gaudia certaminum, czyli rozkosz rzezi. Oj, był to krwawy rozpustnik ten stary hetman! Co się mnie tyczy, piastującego stopień sierżanta lekkiej artylerji, wyznaję, że zaprawdę zakochany byłem w wojence, ale tylko przez pierwszy tydzień mojego wojennego zawodu, i że w Atyllowej rozkoszy raz tylko jeden jedyny zasmakowałem. Z tej to przyczyny nigdy mi nie wyjdzie z pamięci mój miodowy tydzień i pierwsza bitwa. Pierwsza bitwa ma szczególniejsze podobieństwo z pierwszą miłością. Ileż nadziei! ile złudzeń! przed tą uroczystą akcją, która rozstrzyga o losie narodów, lada rekrut czuje się powołanym do odegrania co najmniej roli… jakiego bohatera historji lub romansu. Przychodzi wreszcie do rozprawy i stajesz do niej z niecierpliwością i pewnym niepokojem, doznając raz trwogi śmiertelnej, to znowu szalonej wesołości; już cię strach przeszywa, już cię podnosi pycha tryumfatora. W jednej godzinie przechodzisz przez tłumy wzruszeń, i zbierasz wspomnienia na całe życie! lecz aby to czuć z całą mocą, trzeba mieć serce dziewicze, serce rekruckie.


    [​IMG]


    Powiedział ktoś, że każdy człowiek może skomponować dobry romans, opowiadając tylko po prostu historję swej pierwszej miłości. To postrzeżenie zachęciło mię do opisania pierwszej bitwy, w której byłem. Trzeba wiedzieć, że ta bitwa jest tylko epizodem sławnej wojny, że z niej odnieśliśmy świetne zwycięstwo, i że w swoim czasie zjednała nam podziw ludów europejskich. Wprawdzie dawne to czasy, bo ludy dobrze już zapomniały i o naszych klęskach i o naszych tryumfach. Mimo tego żołnierz polski nigdy nie zapomni o bitwie pod Stoczkiem.
    Po rewolucji 29 listopada postanowiłem wstąpić w szeregi, i rozmyślałem, czy do piechoty, czy do jazdy? Ażeby zrobić stanowczy wybór, przebiegałem ulice Warszawy, przypatrując się bacznie mundurom różnych pułków. Naprzód zatrzymałem się przed bataljonem grenadjerów, którzy maszerowali w ściśniętych szeregach, milcząco, w porządku i poważnie. Wszystko wąsacze, z szewronami na ramionach. Były to resztki legjonów napoleońskich. Kiedy przechodzili, ustępowano im z uszanowaniem, i szeptano w tłumie: „To mi żołnierze! to nasi obrońcy!” Zazdroszczę im, pomyślałem, piękna to rzecz być grenadjerem! I zbliżyłem się do oddziału, a zająwszy miejsce obok dobosza, maszerowałem krokiem grenadjerskim, upatrując komendanta, któremu chciałem natychmiast ofiarować moje służby.


    [​IMG]


    Wtem, na drugim końcu ulicy, ukazał mi się nowy meteor wojskowy. Był to krakus na białym koniu, w białej sukmance, w czerwonej czapeczce z białem piórkiem, który jak łabędź przerzynał czarne fale tłoczących się mieszczuchów. Ślicznie wywijał on koniem; pieszych witał skinieniem głowy, z kawalerzystami ściskał się za ręce, a pięknym damom, stojącym w oknach, posyłał wdzięczne pocałunki. Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu; mężczyźni klaskali, kobiety uśmiechały się w milczeniu; a piękny krakus stał się bożyszczem chwili. Przyszło mi zaraz na myśl, że w mundurze krakowskim na mój wiek i wzrost będzie mi bardziej do twarzy, A tak objawiło mi się moje właściwe powołanie: Bóg mię stworzył krakusem!
    Zwróciłem się więc w stronę koszar jazdy; ale w połowie drogi wpadłem w niezmierny tłum, który mię porwał ze sobą i uniósł ku rogatkom. Lud się cisnął na spotkanie nowo nadciągających szeregów. Osobliwsza figura jechała na przodzie; był to stary kapucyn w habicie i na koniu, w jednej ręce z lancą a drugą błogosławiący krzyżem lud, który mu nogi całował. Za kapucynem postępowało tysiąc strzelców z lasów augustowskich. Mieli przewieszone dubeltówki i wielkie torby borsucze z pazurami i wyszczerzonemi zębami, bielejęcemi na zielonych kurtkach. Drugi tysiąc wieśniaków, uzbrojonych w krzywe kosy i siekiery zamykał pochód. Nigdy wejście najpiękniejszych pułków, nawet wejście księcia Józefa na czele zwycięskich legjonów nie wzbudziło takiego zapału, jak ten, z którym Warszawianie witali torby borsucze i łyczane łapcie. Nie były to już oklaski, ani uśmiechy, ale krzyki, grzmiące hura! i błogosławieństwa, pomieszane z głośnym płaczem. Lud bowiem dziwnym swoim instynktem umiał schwycić wzniosłą i piękną stronę obrazu. Na widok tych kapłanów, tych rolników, którzy porzucili cele klasztorne i swoje bory, ażeby bić nieprzyjaciół ojczyzny, lud zrozumiał całą grozę niebezpieczeństwa, a oraz pojął z całą ufnością, że to jedyny środek obrony.


    [​IMG]


    Wzięła mię nagła pokusa porwać natychmiast za kosę lub dubeltówkę i stanąć do szeregu z chłopami, aby z nimi podzielić tryumfalne wejście do stolicy. Ale jakże to zrobić? jak nadać sobie ruchy zuchowate i wyzywające mazowieckiego kosyniera, lub wyraz ponury i dziki strzelca z nad Niemna? Jak wyrównać mu wzrostem i szerokością pleców? wśród tych olbrzymów wyglądałbym, jak królik między wilkami. Cóż więc pocznę ze sobą? Czy mam być krakusem, czy grenadjerem! Niepewność ta dużo mię kosztowała.
    Znajomy mi pułkownik spotkał się ze mną w przechodzie i klepiąc mię po ramieniu, rzekł: „Dowodzę oddziałem partyzantów; część moich ludzi wyszła już w pole, ja sam dziś wyruszam z Warszawy, potrzebuję kanonierów; może wiesz, gdzie ich znaleźć?

    —Wiem o jednym, rzekłem, przybierając postawę wojskową; potrzebujesz kanoniera, oto go masz!

    —Zgoda! rzekł pułkownik, naciągaj mundur i staw się u mnie dziś wieczór punkt o dziesiątej, czy rozumiesz?

    W taki sposób werbowano żołnierzy w czasie naszego powstania. Tegoż dnia o jedenastej w nocy maszerowałem umundurowany przy armatach. W ciągu marszu ćwiczyliśmy się w użyciu broni, a ja tyle dokładałem pilności, że po trzech dniach mianowano mię sierżantem i pod moje rozkazy oddano armatę. Zawistni utrzymywali, że stopień mój zawdzięczałem osobliwym względom pułkownika.


    [​IMG]


    Bądź co bądź sam się ździwiłem, zmieszałem i niemal zawstydziłem na tak nagły awans. Zawróciło mi się w głowie i dopiero po kilku godzinach osłupienia zacząłem uczuwać wpływ nowej mojej godności. Mimowolnie przybrałem minę marsową i poważniejszą; wyciągnąwszy uroczyście prawą rękę, położyłem ją na mojej własności, na wylocie armaty. Kawał ten bronzu, myślałem sobie, będzie filarem w świątyni mojej sławy; będzie pierwszym stopniem w rycerskim zawodzie, a może i na tron mię zawiedzie! Dobrze wycelowane działo rozstrzyga nieraz los wojny. A Napoleon od czegóż zaczął, jeżeli nie od kanoniera? Pełen tych marzeń zakochałem się w mojej spiżowej armacie jak w pannie i odtąd zawsze byłem przy niej. Badałem jej wady i przymioty, roztrząsałem charakter i poznałem najdokładniej cały jej skład i naturę tak fizyczną jak moralną. Tak dobrze wbiła mi się w pamięć, że zrobiłbym z pamięci jej portret. Dźwięk jej głosu znałem tak dobrze, żebym go mógł był rozróżnić wśród huku najżywszej kanonady, choćby pod Lipskiem, lub Ostrołęką. Kochana moja armatko! cóż stało się z tobą? w czyjeś ręce popadła? Zapewne nikt cię tak nie popieści, jak ja cię pieściłem. Ta myśl mię jedynie pociesza. Była to wprawdzie niewielka ośmiofuntówka, ale dla mnie była ogromną, bo ciężarna całą moją przyszłością. Zresztą dobrze osadzona, łatwa do manewrowania i dziwnie celnego strzału.


    [​IMG]


    Cały dzień ledwo mi wystarczał na spełnienie obowiązków przy kochanej armatce, a i przez noc nie przestawałem myśleć o tym przedmiocie mojej miłości. I tak, jednej nocy śni mi się bitwa, a naprzeciw mię kogoż widzę? feldmarszałka Dybicza! Zaraz biorę na cel—paf! i moja kula przecina go na dwie połowy. Puszczam się, aby oderwać mu głowę i jeszcze ciepłą zanieść do naczelnego wodza, księcia Radziwiłła; ale trup Dybicza tak ostro się bronił, że aż wybiłem się ze snu i w rzeczywistości, zamiast głowy moskiewskiego wodza, trzymałem głowę śpiącego obok mnie kanoniera. Innej nocy gorsza rzecz mi się zdarzyła: śniłem, że jazda moskiewska wpadła na nas niespodziewanie; mnie naprzód zabito, potem wycięto moich kanonierów, a nareszcie kirasjer moskiewski siadł na mojej armacie jak na koniu i zaczął ją zagwożdżać, spoglądając na mnie okiem pogardy. Wtedy uczułem wszystkie męczarnie męża Lukrecji i męczarnie ojca Wirginji. Chociaż byłem już trupem zimnym i skostniałym, niemniej dobywałem wszystkich sił, aby dać znak życia i pasując się ze sobą, udało mi się nareszcie tak tęgo wrzasnąć, żem się i sam przebudził i zaalarmowałem cały obóz. Zerwawszy się na nogi, a właśnie dnieć poczynało, szukam oczyma mojej armaty i widzę z niemałą radością, że jest, że spoczywa wolna i spokojna na swej lawecie.


    [​IMG]


    Otwarta jej paszcza zdawała się wciągać chłodek poranka, a lśniąca powierzchnia odbijała pierwsze promienie słońca. Położyłem się znowu na mokrej ziemi, ale tym razem przez ostrożność trzymałem ręką za sprychę, ażeby bronić mego skarbu przeciw rzeczywistej lub sennej napaści. Tak przeszedł cały tydzień, mój pierwszy tydzień po zaślubieniu pięknej ośmiofuntówki: tydzień miodowy sierżanta artylerji, najszczęśliwszy tydzień w mojem życiu! Każdą chwilę miałem zajętą w przekonaniu, że już osiągnąłem cel mego bytu na świecie; dusza moja przeszła całkiem w ukochaną armatkę.
     
  9. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 3C


    [​IMG]


    Tymczasem zbliżaliśmy się coraz do brzegów Wisły; lody puściły już w wielu miejscach i widać było tu i owdzie występującą wodę. Pułkownik nasz, z tyką w ręku, pierwszy się puścił na lód, brodząc w wodzie po kolana, potem rozkazał nam iść za sobą. Iść za nim i to z naszemi armatami po tak słabym lodzie? Na ten rozkaz zbladłem jak śmierć, cała bowiem nasza przyszłość wojenna mogła utonąć. Nakoniec przeszliśmy szczęśliwie i na drugim brzegu stanęliśmy z okrzykiem: Niech żyje Polska!
    Tego samego wieczora nastąpiło połączenie się z korpusikiem, przodem wysłanym z Warszawy. Oczekiwał on nas niecierpliwie; młodzi bowiem żołnierze wysokie mają wyobrażenie o potędze artylerji, a bardzo ich niepokoiło, że w przededniu spodziewanej bitwy nie mieli dział. Posłyszawszy turkot kół armatnich, cały obóz nieposiadał się z radości: „nasza artylerja nadciąga! Niech żyje artylerja!” wołano ze wszystkich stron i bieżono na naszę spotkanie i postawiono nas w środku obozu.


    [​IMG]


    My także z zapałem powitaliśmy naszych towarzyszy. Dotąd odbywając marsze w osamotnieniu, teraz znaleźliśmy się w tłumie dzielnych żołnierzy, których liczba wydawała się znaczną na oko. To podniosło naszą ufność. Wszystkiego jednak nie było więcej, jak dwanaście szwadronów, zajmujących szeroką przestrzeń. Dumnie spoglądaliśmy na las zatkniętych lanc, których nowe chorągiewki iskrzyły się barwami, nieznającemi jeszcze krwi i kurzu. Po wesołej i hucznej wieczerzy pokładliśmy się spać, kołysani dźwiękiem muzyki wojskowej i śpiewem mazurka.
    O świcie, kiedy korpusik nasz wchodził do wsi, doleciały nas pomieszane krzyki. Zatrzymujemy się; wysłano na zwiady i okazało się, że to okrzyki zwycięstwa! Pierwszy to tryumf! Trzeba było widzieć, jak cieszyliśmy się nimi. Kozacy ci, brodacze, rozbrojeni, szli piechotą ze spuszczonemi głowami i kwaśną miną. W Miarę, jak przechodzili koło nas, nasi młodzi żołnierze przedrwiwali z nich, klęli lub grozili. I mnie chętka brała robić to samo, ale obowiązek, przywiązany do stopnia, nie pozwalał na to, więc surowo ich gromiąc, rzekłem: „Polacy! szanujcie nieszczęście! Wątpliwy bywa los wojny! Śmierć naszym wrogom! litość nad zwyciężonymi! Niech żyje Polska!”


    [​IMG]


    Żołnierze uspokoili się, spierunowani wspaniałością mych uczuć i sentencjonalną wymową. Od niejakiego czasu zwrócił moją uwagę jeden stary kanonier, jadący obok mnie, który ciągle się wspinał na strzemionach, zadzierał głowę, szyję wyciągał ponad ramiona swoich towarzyszy.

    —Za czem tak patrzysz, Mateuszu?

    —To te bestje, panie sierżancie, niech ich tam kaci porwą… I wskazał palcem na wzgórza, będące przed nami. Ujrzałem wtenczas, jak się coś czerniło na szczycie wzgórza. Byłyż to krzaki, czy kaszkiety moskiewskiej piechoty? Nie miałem czasu przypatrywać się dłużej, albowiem nadbiegli adjutanci, wołając z całej siły: „Artylerja naprzód! stawać na pozycji!” Ruszyliśmy, co koń wyskoczył. Padł strzał armatni i kula, zabiwszy nam konia, osypała nas ziemią i poleciała dalej, rykoszując. Zajęliśmy pagórek, wprost naprzeciw nieprzyjaciela, który podwoił ogień.


    [​IMG]


    Szeroka płaszczyzna, obwiedziona krzakami i borem, roztaczała się przed nami. W środku niej, na wzgórzu, zatoczyli Moskale baterje dwunastu dział ciężkiego wagomiaru, które nas osypywały kulami i granatami. Za baterją widać było gęste szeregi jazdy, stojącej nieruchomie. Nasza jazda podobnież stała spokojnie, zostawiając czas działaniu artylerji.
    Zauważyłem, iż żołnierze różnej broni zachowują podczas bitwy postawę i wyraz twarzy właciwy sobie. I tak artylerzystą nie ma ani kawaleryjskiej rzutności, ani niecierpliwości piechura, lecz baczny na komendę, szybki i dokładny w każdem poruszeniu, zdaje się zachowywać zimną krew, chociaż oczy jego dymem gryzione, krwią zaszłe, brwi zmarszczone, twarz blada, usta ściśnięte, mowa krótka i twarda wyrażają zażartą wściekłość, tłumioną i koncentrowaną.
    Śród tego ognia, mimo, że śmierć zmiatały głowy, nie przestano robić żarcików; każdym razem co kula rykoszowała, młodzi żołnierze nie omieszkali rozmawiać z nią i dawać jej rady. Rykoszująca kula może być widzianą z daleka, jak skacze po polu, więc jeżeli szła na bok, na lewo, wołano na nią: „Gdzie lecisz, ślepa! bierz się na prawo!” a jeżeli szła prosto, zachęcano ją: „dobrze, dobrze!” i tak rozmawiano z nią dopóki nie wpadła w sam środek linji nieprzyjacielskiej i dopiero dawano jej brawo.


    [​IMG]


    Już nie wiem, ile godzin trwała ta kanonada. Chociaż gorączkowo mijaliśmy się przy działach, jednakowoż zabawka ta trwała za długo, aby nie pragnąć nadejścia nocy. Artylerja rosyjska miała nad nami widocznie przewagę, tak co do liczby, jak i wagomiaru dział. Ubito nam już kilku ludzi, wielu było ranionych, a wszyscy lubo nadzwyczaj zmęczeni, jednakowoż nie upadali na duchu i nikt ani myślał o odwrocie.
    Naraz od lewej strony okropnie ryknęły działa. Moskale właśnie tam postawili nową baterję, którą nas ostrzeliwali z boku. Zwróciliśmy dwie nasze armatki przeciw tej nowej zaczepce, z którą trzeba było pogadać; lecz położenie nasze stawało się coraz przykrzejsze, bo sześcioma polowemi armatkami odpowiadać na dwadzieścia dział ciężkiego wagomiaru, to nieprzelewki! Nasi żołnierze na widok tej nierówności sił zdawali się być pomieszani. Już ruchy ich słabły, już wystrzały nasze rzadziej się odbywały, a nawet dykteryjki i żarciki całkiem ustały.


    [​IMG]


    Zdaje się, że nasz dowódzca czekał na to, aż Moskale rozdzielą swe siły, aby korzystać z tego momentu i uderzyć na nich; tak przynajmniej przypuszczam, aczkolwiek nie kuszą się rozprawiać o planie bitwy. Tyle wiem, że w najkrytyczniejszej chwili usłyszeliśmy od lewej strony tentent konnicy, pędzącej galopem i w kilka minut potem owa druga baterja zamilkła, gdyż była zdobytą.
    Nasz dowódzca zawrócił się i poskoczył ku głównej sile naszych szwadronów, wołając: „Naprzód kłusem! naprzód wiara!” I cała nasza jazda, uszykowana w dwa szeregi, posunęła się, mijając naszą baterję. „Idą do szarży!” wołali nasi kanonierzy i zaraz zaprzestaliśmy strzelać. Jakiż to widok? Młode ułany z zapalonym wzrokiem, rozognioną twarzą, rwali się niecierpliwie naprzód, ale radzi nieradzi musieli słuchać surowych rozkazów dowódzcy, który ciągle powtarzał: „Kłusem! naprzód! kłusem!” Widać było z ruchu chorągiewek, jak gorączkowo drgały ręce żołnierzy. Nakoniec ozwały się trąby, zniżały się chorągiewki i już kopnięto się na nieprzyjaciela. „Naprzód! galopem! naprzód wiara!”
     
  10. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 3D


    [​IMG]



    Pognali!—Myśmy zostali przy naszych armatach, nic nie robiąc, a nawet nic nie myśląc. Artylerja niedawno tak ruchliwa i hałaśliwa, zdawała się jak skamieniała. Dusze nasze uleciały daleko i usiadły na ostrzach grotów ułańskich. Oto już blizko są Moskali! Już moskiewskie szeregi rozwijają się, aby ich przyjąć. Kanonierzy powyłazili na lawety, na jaszyczki i patrzą w przestrzeń, podani naprzód z gębą otwartą; a była taka cisza, że usłyszałbyś lot muchy. Każdy z nas czuł, że od tego starcia się zawisł nasz los, los naszego wojska, może i Ojczyzny! Była to chwila oczekiwania i strasznej niepewności, szczęściem trwała kilka tylko minut. Nasze ułany starli się z Moskalami na wyżynie, obie linje starły się ze sobą i pomieszały. W całej tej masie zawrzało i cała masa znikła jak tuman kurzawy, pędzonej wiatrem. Nie wiem kto taki, ale ktoś między nami krzyknął na całe gardło—okrzyk ten przerwał grobową ciszę, ogłaszał bowiem zwycięstwo, wszakże nikt mu nie wtórował. My bowiem, młodzi żołnierze, jeszcześmy nie rozumieli, ani odgadywali skutku tej bitwy, a przytem lękaliśmy się oddawać przedwczesnej radości. Poczekajmy! ten i ów mówił—dotąd niema nic pewnego; nic nie widać, wszyscy gdzieś się podzieli!


    [​IMG]


    Nareszcie część tej masy, którą widzieliśmy, jak zginęła nam z oczu, zaczęła ku nam się zbliżać. Po kolorach poznaliśmy naszych ułanów a i po okrzyku wojennym: Jeszcze Polska nie zginęła. Już nie ma co wątpić, zwycięstwo przy nas! Zbliżająca się masa przedstawiała osobliwy widok. Widać w niej było mnóstwo pieszych żołnierzy rozmaitej broni, przytem furgony, jaszczyki, działa… Byli to jeńcy moskiewscy, zabrani z artylerją i całym taborem. Nie potrafiłbym opisać naszej radości, tej szalonej radości! Jakto! cała ich artylerja! ta potężna artylerja w naszym ręku. Rzuciliśmy się obces na te puszki, ściskając je, pieszcząc się nimi, a ja sam na chwilę zapomniałem o mojej kochance, ośmiofuntówce. Piękneż to były te rosyjskie armaty, takie ogromne, nowe, doskonale umontowane i opatrzone we wszystko.

    —Patrzno, panie sierżancie—wołał kanonjer Mateusz—patrz, jakie czerwone, jakie błyszczące armaty mają te przeklęte Moskale.

    Zacząłem rozkoszną ręką głaskać wypolerowaną powierzchnię spiżową, a wszyscy powtarzali chórem: „Ależ to się świecą te moskiewskie puszki! „a jaki kaliber!” zauważył jeden kanonier, „to mi to kaliber! to nie żadna pukawka!” Zacząłem mierzyć wylot granatnika, a żołnierze powtarzali: „to nie żarty taka paszcza!” Potem, kiedyśmy zaczęli oglądać uprząż, znowu chórem wołano: „Ależ to tęgi rzemień mają te przeklęte Moskale!” Nie zgadnie nikt przecież, co nam sprawiło największą radość; oto ni mniej ni więcej, tylko zwykły owies, zabrany łupem. Nasza jazda nie miała już furażu, a Moskale mieli go poddostatkiem; ich furgony, jaszczyki, lawety nawet pełne były owsa. Żołnierze rzucili się nań łapczywie, napełniając nim worki, ładownice, kieszenie i powiadając, że nigdy jeszcze nie widzieli tak pięknego owsa.


    [​IMG]


    Nadjechał wódz i na jego widok zagrzmiał okrzyk zapału i uwielbienia. Snać bardzo był zmęczony, bo choć dzień chłodny, pot spływał z niego kroplami. Otoczyliśmy go gęstym tłumem. Śród ogólnego poruszenia i wybuchów radości, on jeden był spokojny i milczący, choć widocznie wzruszony.

    —„Dzieci moje—rzekł do nas—przyrzekłem poprowadzić was na nieprzyjaciela; wy przyrzekliście pobić go—a tak i ja i wy dotrzymaliśmy słowa.”

    Taki był koniec pamiętnego dnia pod Stoczkiem. Z zapadającą nocą zaczęły się opowiadania przy obozowych ogniskach, Słuchaczów nie było, wszyscy bowiem mówili; wszyscy dzielnie się spisali w bitwie, wszyscy mieli dowcip—bo wszyscy byli szczęśliwi. Jeżeli przyjdzie na mnie ta błogosławiona godzina, że jeszcze będę mógł walczyć w obronie ojczyzny, widzieć armję moskiewską w popłochu, odszukać moją ukochaną ośmiofuntówkę i miotać z niej kule na złociste dachy stolicy carskiej, natenczas nazwę się szczęśliwym; a jednak nawet wówczas nie potrafiłbym czuć tego, czegom doświadczał w pierwszej bitwie, w bitwie pamiętnej pod Stoczkiem.


    [​IMG]


    DODATEK NADZWYCZAJNY​

    Do nru 46 Dziennika Powszechnego krajowego
    Dowodca sil zbrojnych na lewym brzegu Wisly

    Z niewypowiedziana radoscia spiesze doniesc o niepospolitych korzysciach i pierwszej probie walecznosci naszych zolnierzy w starciu z nieprzyjacielem.
    Po wyslaniu generala Dwernickiego przez Mniszew na prawy brzeg Wisly, dlugo bylem niespokojny, iz zadnej o nim nie mialem wiadomosci, gdy tymczasem smialy ten general ukladal sobie w mysli zrobic nam niespodziewana prfzyjemnosc przez zwyciestwo odniesione nad slawnym generalem Geismarem. Oto jest raport jaki otrzymalem.
    General dywizji Klicki

    Mam honor doniesc JW. Generalowi iz dowiedziawszy sie z pewnoscia iz General Geismar znajdowal sie w Seroczynie z przednia straza korpusu, stojacego pod Lukowem i Ruza, ktora skladala sie z dwoch pulkow strzelcow konnych, dwoch pulkow dragonow oraz dwoch baterii artylerii konnej - ruszylem dnia 13 b.m. o godzinie drugiej w nocy z pod wsi Filipowki i dnia 14 o godzinie 9 rano stanalem w Stoczku, gdzie kilkaset jazdy nieprzyjacielskiej pospiesznie ucieklo u seroczynowi. Stanalem na pozycji za Stoczkiem ku seroczynowi i w godzine pokazal sie General Geismar z cala swoja straza przednia. W tejze chwili doszlo do bitwy korej szczegoly pozneij bede mial honor opisac. W jej wyniku: 11 dzial z calym zaprzegiem i amunicja zabranych nieprzyjacielowi oraz 230 jencow, miedzy ktorymi 2 kapitanow, 1 porucznik i 2 junkrow. W zabitych stracil 400 ludzi na placu porachowanych, a miedzy tymi 1 major, pulkownik artylerii (jak mowia jency Nowosilcow) oraz do 2 oficerow. Z naszej strony zginal jeden tylko podlekarz z batalionu pulku 1go piechoty i pietnastu ludzi. Zranionych mamy 18, miedzy tymi major Rusian z pulku 1go ulanow, ktory z pierwszym dywizjonem swojego pulku natarl na dwa pulki i baterie artylerii rozbijajac je nastepnie. Z pulku 3go ulanow porucznik Falkowski, z pulku 2go ulanow podporucznik Radwanski i Krzyzanowski, z pulku 2go strzelcow konnych podporucznik Smolinski natomiast z 1go ulanow podporucznik Raczynski. General Geismar tylko szybkosci swojego konia winien ocalenie sie od niewoli. Artyleria nasza dzialala bardzo skutecznie, 5 dzial nieprzyjacielowi demontujac. Jedno z tych ktore jest nie do uzycia, a ktore moglem zabrac, odsylam do warszawy.
    Zimna krew i spokoj mlodych ludzi, a mlodszych jeszcze, bo dopiero od kilkunastu dni sformowanych zolnierzy, przechodzi wszelka moc wyrazenia. W batalion pulku 1go piechoty, dowodzonego przez walecznego podpulkownika Rychlowskiego, wpadly pierwsze strzaly artylerii i razem kilku ludzi zabily. Lecz nie tylko, ze nie zrobily zadnego zamieszania w czworoboku, ale zaraz zaczelis piewac "jeszcze Polska nie zginela" a jeden z niefrontowych wziawqszy po zabitym karabin i ladownice, zameldowal sie podpulkownikowi, ze stanie do szeregu. Zapal z jakim wlaczyli tak oficerowie jak i zolnierze przechodzi wyobrazenie, lecz skutki bitwy w ktorej nieprzyjaciel zupelnie zniszczony zostal, dostatecznie go odznaczaja. Imioona tych ktorzy sie szczegolnie odznaczyli w dniu wczorajszym, przy raporcie szczegolowym o tej swietnej dla oreza naszego bitwie, bede mial honor przedstawic Naczelnemu Wodzowi i prosic o nagrody na jakie prawdziwie zasluzyli.
    Dnia 15 lutego 1831 roku.
    General dowodzacy korpusem
    General Brygady Dwernicki
     
  11. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek Specjalny 3


    [​IMG]


    listy w sprawie generala ksiecia Wirtembergskiego

    "...spostrzeglwszy sie, że za Wisła, to jest z naszej strony nie ma prawie nic regularnego wojska. Wirtemberg zaawanturował sie, przeszedłszy przez Wisłe w 8.000 wojska. Tu nad powstaniem, którego jest do 30.000, miał komende Żółtowski, mówił, że był podchmielony i mimo przedłożen oficerów, dał mu przejść spokojnie. Zaraz doniesiono do Warszawy, cofnieto Żółtowskiego i ma być przed sąd wojenny oddany, a Sierakowskiego posłali. Jeżeli ten ma cokolwiek zdolnosci, to cały korpus Wirtemberga i 20 harmat złapie. Kazio (syn byłego szwoleżera Franciszka Lubienskiego) już był w Warszawie i pobiegł z regimentem ku Kozienicom; mówił, że sie Kozaki niedaleko Radomia pokazywały. Właśnie wtedy, kiedy Dwernicki nic nie wiedząc, a chcąc z wolontaryuszami prowadzic partyzancką wojne, pod Górą przeszedł przez Wisłe, żeby z boku na Rosyan uderzyć. Teraz nie wiem, czyli i tego listu... nie przejmą, bo to Wirtemberg lubi..."
    Nazwisko Wirtemberga, czyli generala Adama ksiecia Wirtemberskiego, odrodnego wnuka starych książąt Czartoryskich z Puław, nie po raz pierwszy wystepuje w tej opowiesci. Wspominalem o nim w związku ze sprawą Lukasinskiego. Był wtedy jeszcze generałem polskim i dowodził w Krasnymstawie drugą brygadą ułanów. Kiedy "Najczcigodniejszego Mistrza" Wolnomularstwa Narodowego przeniesiono karnie "na reforme", oddano go pod policyjny nadzór właśnie generałowi Wirtemberskiemu. Wielki książe Konstanty wiedział już z poprzednich doświadczen, że nikt nie nadaje sie tak dobrze, jak młody Wirtemberg, do pilnowania "polskich buntowników" i do obrzydzania im życia.


    [​IMG]
    Adam ksiaze Wirtenberga


    "Latwo mogłem przewidzieć - wspomina w pamietniku - opór ze strony ksiecia Wirtemberskiego jako bliskiego krewnego rodziny cesarskiej, wiecej jej jak Polsce przychylnego, acz sie z Czartoryskich rodził, a choć miałem polecenie w razie stawionego oporu aresztowaæ go, wezwawszy dowódców pułków do spełnienia wyższych rozkazów, byłem przygotowany na nieprzyjemne zajście, zwłaszcza że książe Wirtemberski znany był ze swojej dumy i niegodnego charakteru, i tak zawsze pamietał o swem pochodzeniu królewskim a pokrewienstwem carskiem, iż zdawał sie wstydzić rodziny matki...
    Przybyłem do Krasnegostawu po pierwszej w nocy. Zastałem ksiecia czuwającego jeszcze w towarzystwie pułkowników Ruthie, (Pułkownik Andrzej Ruttie, dawny zastepca Kozietulskiego w 4. pułku ułanów, był potem w wojnie 1831 roku dowódcą brygady w korpusie Lubienskiego, a nastepnie gubernatorem Warszawy.) Ziemieckiego (Pułkownik Stefan Ziemiecki był później dowódcą brygady w dywizji T. Lubienskiego.) i adjutanta swego... Gdym wszedł do jego pokoju i rzekłem, iż przybyłem do Lublina z rozkazami od wodza naczelnego wojsk polskich jenerała Chłopickiego, w skutku których mam do wreczenia na piśmie polecenia od jenerała Weyssenhoffa, książe zbladł trwogą i drżącą reką odebrał ode mnie swego dywizyjnego dowódcy pismo. Przeczytawszy je, w te odezwał sie w francuskim jezyku słowa: >>Rozkazy, jakie tu odbieram, zechcesz pan udzielic panu pułkownikowi Ruthie, tu przytomnemu, w którego rece składam dowództwo brygady, przyjmiesz zaś ode mnie i p. jenerałowi Chłopickiemu oddasz żądanie moje uwolnienia mnie ze służby... Cokolwiek nastąpi, przy tych dwóch moich towarzyszach broni daje panu słowo honoru, że przeciw Polsce ani walczyć bede, ani w żaden sposób szkodzić jej sprawie<<. To oświadczenie ksiecia znalazłem zupełnie właściwe i przyzwoite, a nawet odpowiednie życzeniom jenerała Chłopickiego".


    [​IMG]
    Palac Czartoryskich w Pulawach


    W niespełna dwa miesiące po złożeniu owego "przyzwoitego" zapewnienia lojalnosci książê Wirtemberski - w mundurze rosyjskiego generała wkraczał do Królestwa jako dowódca straży przedniej poskromicielskich wojsk cesarza-króla. Wnuk starej ksieżnej z Puław i siostrzeniec prezesa rządu powstañczego w krótkim czasie dał sie poznać jako najbezwzgledniejszy tłumiciel powstania i najokrutniejszy przesladowca ludności, wśród której sie wychował.
    "Bezecny Wirtemberg - notował w połowie lutego w swoim dzienniku Julian Ursyn Niemcewicz - niedawno w służbie naszej, syn najzacniejszej z kobiet, ks. Czartoryskiej, przechodzi wszystkich Moskali w nienawiści swej dla nas, gdzie przejdzie, ciemieży, naigrawa sie, odkazuje sie zburzyć Puławy, gdzie matka jego i babka mieszkają. Czemuż natura monstra takie wydaje?"


    [​IMG]
    Izabela Czartoryska w 1831


    "... Wśród wszystkich pożogów, rabunków i okropności... musimy jeszcze patrzeć na monstrum, przeszłe z naszej służby do moskiewskiej, a to jest książe Wirtemberski... Pierwszym jego czynem było zrabować miasteczko Puławy, mieszkanie babki, matki i ciotki swojej (ordynatowej Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej), zabrać młode garderobianki i gwałt im uczynić. Na dopełnienie miary okrucienstwa wyrodek ten kazał uderzyć po dwakroć z dział do pałacu, gdzie babka, matka i ciotka jego mieszkały. ... Sedziwa ks. Czartoryska, wytrzymawszy tyle niebezpieczenstw, znekana do ostatka, przeprawiła sie przez Wisłe i na drugiej stronie w Górze staneła wraz z córką ksieżną Wirtemberską, skad do Galicyi ma sie udać. Puławy zniszczone całkiem prócz pałacu. Wszyscy przyjaciele nauk i narodowosci drżą o całość licznej i kosztownej biblioteki..."
    "...Wystraszył Wirtemberski Matkê i Babke z Puław, kazawszy ku pałacowi wyrychtować armaty i dwa razy strzelić, porwał oraz jedną panne - donosił synowej hrabia Feliks Walezjusz. - Lecz Panna Bedal okazała meztwo, pojechała do obozu do Wirtemberskiego i reklamowała oddanie panny; oddał. Na to ją wzieli, żeby sie dowiedzieć, czy to prawda, że ksieżna Generałowa (Izabela Czartoryska) dała znak o Rosjanach Dwernickiemu, i że on dlatego przybył i taką im zadał kleske. Panienka zapewniła, że o niczem takiem nie słyszała... Bedal tryumfalnie z panienką wrócila sie..."


    [​IMG]
    ksiaze Adam Czartoryski


    "... W Puławach przebyliśmy rzeczy straszne - pisała ordynatowa do przebywającego w Petersburgu meża - kule do pokojów naszych padały. Ale za wiele byłoby do powiedzenia, żeby zdać sprawê z tych okropnosci... Moja biedna siostra okropnie cierpiała; jej syn zachował sie niegodziwie, barbarzynsko [...] Jego zachowanie sie, jego słowa, wszystko było bezecne. Babce groził, wszystkie pociski skierował na jej siedzibe [...] Wiele mi rzeczy zgineło zapewne w Puławach [...] Wyjechaliśmy, a raczej wyszliœmy piechotą po lodzie przez Wisłe..."
    Obawy Niemcewicza o los biblioteki puławskiej były uzasadnione. W kilka tygodni później rządca ordynacki Dymowski pisał do swego pana pełniącego obowiązki ordynata Konstantego Zamoyskiego, podporucznika 5. pułku ułanów, w korpusie generała Tomasza Lubienskiego: "Puławy spalone, pałac porujnowany. Z biblioteki nieprzyjaciel zabrał dziesiec pak książek..." Poza książkami wywieziono z Puław wiele pamiątek narodowych, które ksieżna Izabela Czartoryska latami gromadziła w swoim "muzeum starożytnosci i osobliwości". Bardzo możliwe, że wsród zrabowanych eksponatów był także ów historyczny sztandar I regimentu szwoleżerów, ofiarowany starej ksieżnej przez generała Wincentego Krasinskiego w roku 1814, po rozwiązaniu "Gwardyi Polsko-Cesarskiej".


    PS: uwagi przy listach, jak i same listy zostaly przepisane z ksiazki Brandysa.
     
  12. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 4


    [​IMG]


    Bitwa pod Dobrem i Kaluszynem (17.02.1831 r.)

    Korpus Rozena zajal Liw i ciagnal ku Stanislawowi, natomiast korpus Pahlena i reszta armii szla pod Kaluszyn. W celu otrzymania wiadomosci o ruchach wojsk rosyjskich general Skrzynecki otrzymal rozkaz wyruszenia pod Liw z dywizja zlozona z 11 batalionow piechoty i 2 pulkow ulanow. Instrukcja zalecala mu atakowac i znosic wszystkie oddzialy jakie napotka na swojej drodze i urzadzic odwrot dopiero wowczas, gdy przekona sie, ze stoi wobec znacznej armii. Natura kraju dawala zupelna gwarancje, ze dywizja wyjdzie bez szwanku z tej wyprawy. Otrzymawszy rozkaz, Skrzynecki niezwlocznie wyruszyl na czele swoich oddzialow. W nocy 14 lutego przeszedl brzegiem lasow mijajac otaczajaca Liw rownine i spotkal slaba awangarde rosyjska, ktora nie zachwoujac zadnej ostroznosci, dala sie latwo podejsc. Zreszta w tym okresie dzialan nastawienie takie, wzgledem przeciwnika z ktorym przyszlo jej walczyc, cechowalo cala armie rosyjska. Skrzynecki znajdujacy sie na czele oddzialu, rozkazal zaraz z okrzykiem rzucic sie na przeciwnika. Spowodowalo to kompletne zamieszanie, ktore szybko przerodzilo sie w panike i ucieczke. Na miejscu walk pozostawiono rannych i zabitych oraz konie ktorych mnostwo Skrzynecki przechwycil. Z naszej strony straty byly niewielkie, najpowazniejsza byla ciezka rana pulkownika Ziemieckiego.


    [​IMG]
    general Rosen


    Skrzynecki, posuwajac sie dalej przyjety zostal silnym ogniem artyleryjskim od strony Liwa. Szczesliwie ogien ten byl bardzo nieskuteczny i nie wyrzadzil wiekszej szkody. Wokol calego miasta rozciagaly sie ognie biwakowe znamionujace obecnosc znaczniejszej armii. Jako, ze cel rekonesansu zostal spelniony, Skrzynecki, spodziewajac sie silnego kontrataku, rozpoczal spokojne wycofywanie oddzialow na wczesniej zaplanowane pozycje. Pozostawiajac jeden batalion we wsi Makowce do bronienia przeprawy przez rzeke Osowa zwana sam cofal sie pod Dobre i tam pozycje zajal.
    Dwoma traktami w dwoch oddzielnych kolumnach wrog poruszal sie. Na prawo Rosen przez Dobre ku Okuniewowi dazyl podczas gdy na lewo od niego Pahlen od Liwa ku Kaluszynowi dazyl droga bita od Siedlec ku Warszawie wiodaca. Za Pahlenem korpus odwodowy podazal. Jako, ze dwoch Polskich generalow bylo przydzieloncyh do strzezenia tych traktow otrzymali oni rozkaz: “trzymać się na jednej wysokości i zostawać w związku we wszelkich ruchach i operacjach jakie przedsiębrać będą”


    [​IMG]
    general Pahlen


    General Zymirski pod Kaluszynem zajal pozycje wysunieta. Jego straze przednie zlozone z jazdy i piechoty zajmowaly miasteczko podczas gdy korpus obozowal za nim. Juz 17 lutego o poranku general Toll uderzyl na te pozycje silami dywizji grenadierow wspartych 2 pulkami jazdy oraz czterech baterii artylerii. W tej samej chwili z boku mozna bylo zauwazyc dywizje Pahlena ktora starala sie okrazyc przeciwnika. Manewr ten zmusil generala Zymirskiego do wycofania sie z miasta i zebrania oddzialow. Jednoczensie wyslany zostal batalion piechoty, pulk jazdy lubelskiej oraz 2 dziala pod dowodztwem pulkownika Stokowskiego na droge do Stanislawowa (w okolice wsi Cyganka) w celu zabezpieczenia swojej flanki jak i utrzymania kontaktu ze Skrzyneckim. Wlasnie tutaj staraly sie wedrzec oddzialy Sackena. Widzac przewage wroga, oraz otrzymawszy raport o ruchu Pahlena od Liwa pod Kaluszyn, postanowil stawiwszy krotki opor wycofac sie do Jedrzejowa aby nastepnie w okolicach godziny 16 dotrzec do Janowa. To tutaj na nowo uformowano linie i odparto 2 godziny pozniej pierwszy atak rosyjskiej kawalerii. Do konca dnia Zymirski opanowuje wzgorza oraz samo miasto Minsk i tutaj zaklada nocny oboz. W czasie calego odwrotu szczegolnie wykazal sie general Czyzewski, ktory na czele strazy tylnej wielokrotnie dokonywal dowodow mestrwa swego. Ale wrocmy jeszcze do dywizji Skrzyneckiego.


    [​IMG]
    general Zymirski


    Trzeba przyznac, ze bardzo starannie dobral general przyszle pole bitwy. Bylo to pole otoczone gestymi wielkimi lasami, przez ktore tylko jedna droga prowadzila. Pole to od frontu bagnista rzeczka zabezpieczone od strony lasku zostalo obsadzone przez 2gi batalion 4 Pulku Liniowego ktory z wysunietymi tyralierami obsadzal caly teren. Batalion trzeci tego samego pulku, wsparty 4 armatami stal przy drodze, ktora miala byc glownym obszarem walk. Na ich lewej flance stacjonowal 3ci Pulk liniowy natomiast po przeciwleglej stronie, tworzac prawa flanke, pozostalosci 4go Pulku wsparte 4 dzialami. 8 Pulk oraz weterani stanowili rezerwe podczas gdy 2 Pulk Ulanow asekurowal baterie dzial, ktore staly na pozycjach gotowe do zaatakowania kazdego oddzialu ktory wyjdzie z lasu droga. Pozycja ta byla dlatego tak bardzo korzystna dla polskiej artylerii, ze mogla ona praktycznie niezagrozenie szkodzic przeciwnikowi.
    Walki zaczely sie o 7 rano od silnego ataku rosyjskiej piechoty wspartej artyleria na las przed Makowcem. Kolejne ataki byly odpierane, jednak w koncu przeciwnik wsparty artyleria naprawia most na rzeczce i wiekszymi silami przelamuje wysuniete pozycje majora Dabrowskiego. Ten stosownie do rozkazu wycofuje sie w strone prawego skrzydla i zajmuje przygotowane uprzednio pozycje. Dybicz, ktory przybyl juz na miejsce bitwy, chcac zepchnac Skrzyneckiego z drogi podciagnal swoje kolumny blizej. Jednak tutaj nowy problem dla nich sie pojawil. 4 dziala polskie broniace prawego skrzydla skutecznie bronily podejsc do lini piechoty.


    [​IMG]
    szkic bitwy pood Dobrem


    Aby przelamac przeciwnika Rosjanie podciagaja generala Reibniza z kolejnymi 4 batalionami piechoty ktore uderzaja na 2 bataliony 4pp. Na calej lini pojawia sie ogien karabinowy, a za jego oslona wychylaja sie rosyjskie kolumny. Jednak kazde ich wyjscie z lasu jest od razu kontrowane przez pulkownika Boguslawskiego za pomoca tyralier. Blisko trzy godziny trwa ta wymiana ognia, ani piedz ziemi nie zostaje oddana wrogowi. Rosen posyla kolejne wsparcie i ponownie walki sie zaogniaja. W tym momencie Boguslawski aby zapewnic sobie lepsze pole manewru wysyla 2 batalion na lewo a sam razem z kapitanem Borzeckim rzuca sie na nieprzyjaciela. Czwartacy zobligowani przysiega: "ze w pierwszej bitwie tylko na bagnety bic sie beda" skutecznie konstratakowal przewazajace sily przeciwnika. Wysunieci do przodu tyralierzy skutecznie ranili oficerow podczas gdy reszta plutonami z bagnetem w reku spychala Rosjan z powrotem do boru. Opor Reibniza jest nadaremny. Czesciowo wykluty znow zostaje zepchniety do lasu. Po dwakroc powtarza atak i po dwakroc konczy sie on tak samo. Przy tym ostatnim ataku czwartacy tak zaangazowali sie w walki, ze samowolnie wkroczyli do lasu scigajac dalej przeciwnika. Dopiero interwencja generala sciagajacego Boguslawskiego z powrotem na pozycje uchronila ich od zaglady z rak kolejnej nadciagajacej kolumny.


    [​IMG]
    Bitwa pod Liwem


    W czasie tych walk lewe skrzydlo bylo niepokojone tylko za pomoca artylerii. Dopiero odparcie atakow na prawe skrzydlo zmusily Dybicza do uderzenia tutaj. General Rosen rozwija kilka batalionow piechoty zostawiajac sobie w odwodzie pulk ulanow i przeprowadza ataki.Mezny pulkownik Andrychewicz na czele 3ppl przyjmuje walke. Przez kolejna godzine trwa wymiana ognia pomiedzy obydwona liniami. W koncu Andrychowicz przekonany o koniecznbosci przelamania przeciwnika zarzadza atak na bagnety. Ponownie okazuje sie, ze wyszkolenie rosyjskiego piechura jest duzo gorsze. Nie wytrzymuja oni ataku i wycofuja sie z powrotem na pozycje wyjsciowe. Walki trwaja ciagle do godziny 15 i mimo ogromnej przewagi liczebnej przeciwnik nie jest w stanie zdobyc ani kawalka terenu.
    Tak wiec 6 batalionow i 14 dzial powstrzymywalo caly korpus Rosena, liczacy 26 batalionow i wsparty 26 dzialami. Niestety pod koniec dnia przewaga Rosjan zaczela rosnac. Skrzynecki zagrozony okrazeniem oglasza wymarsz oddzialow na Osichcinie. O poziomie wyszkolenia i pewnosci wojska niech swiadczy sam marsz ktory prowadzony byl tak spokojnie jakby conajmniej maly podjazd mial przed soba a nie cala armie wroga. Szczegolna odwaga i znajomoscia sluzby wykazal sie 8pp ktory w czasie tego marszu oslanial pozostale oddzialy. Jego zolnierze tak zazarcie odpierali ataki, ze zmusil przeciwnika do zaprzestania pogoni. Zreszta sam general Skrzynecki parokrotnie musial ponaglac swoje oddzialy oslonowe, bo uparcie staly na pozycjach nie pozwalajac przeciwnikowi sie przelamac.


    [​IMG]


    Obie potyczki co prawda nie przyniosly sukcesu strategicznego, byc moze nalezy nawet je okreslic jako marnotrastwo srodkow, ale pod wzgledem ogolnym napewno przyczylily sie pozytywnie sprawie powstania. Ze wzgledu na to ze nieprzyjaciel zostal chlubnie zatrzymany, a zolnierz Polski odczul swoja moc i umiejetnosci. Rosjanie zrozumieli, ze trudna i dluga wlaka ich czeka a zwyciestwo wcale nie jest przesadzone. Dzien 17 lutego mial byc dla generala Skrzyneckiego dniem chwaly byc moze dajacej mu szlify generalskie. Niestety posrod calego chwalenia dowodcy pojedynczy glos zepsul mu wszystkie plany. Jedyna osoba, ktora niedocenila walk pod Dobrem byl general Chlopicki, ktory wrecz osmieli sie uznac, ze pulkownik nie wykorzystal sytuacji do pelnego pokonania wrogiego korpusu. Niestety polkownik trafil na jeden z tych dni, gdy wodz naczelny schowany gdzies daleko ze swoimi myslami nie odzywa sie, a jesli juz to robil to ciskal raczej gromami. Wsrod narzekan na rozdrobnienie oddzialow, brak wspoldzialania z kawaleria i zbyt pospieszne wycofanie sie z dobrych pozycji nikt nie odwazyl sie zaproponowac awansowania Skrzyneckiego do stopnia generala. Decyzja ta miala na dlugie lata wprowadzic wrogosc pomiedzy tych dowodcow.


    [​IMG]
    pulkownik SKrzynecki


    Teraz bedzie wiecej bitki a mniej odcinkow specjalnych - wiec powinienes byc jeszcze bardziej zadowolony ;)
     
  13. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek specjalny 4


    [​IMG]


    listy Lubienskich z 16-17 lutego 1831

    16 lutego 1831 roku ze swego miejsca postoju we wsi Dęby Wielkie general Lubienski pisal do Guzowa:
    "Drogi Ojcze!
    Pospieszam donieść pierwsze dobre wiadomoœci, które Bogu dzieki mamy. Pułkownik Skrzynecki dowodzący dywizyą infanteryi, z trzema pułkami piechoty i jednym pułkiem Jazdy w nocy wpadł na obóz avangardy nieprzyjacielskiej. Wziął 6 armat, dużo broni, dwóch pułkowników, dwa sztandary i kilkaset więźniów, potyczka miała miejsce w Makowcu pod Liwem (do historii przeszła jako bitwa pod Dobrem) Prawdopodobnie zrobiemy ruch naprzód, ażeby zniszczyć wszystko, co przeszło przez Liwiec. Z innej strony Generał Dwernicki przeszedł Wisłę z korpusem Kawaleryi, 6 armatami i dwoma batalionami piechoty, wpadł na korpus nieprzyjacielski, który rozbił i zabrał mu 5 armat i bardzo wielu więźniów (bitwa pod Stoczkiem 14 lutego) Zdaje sie, że siły główne nieprzyjacielskie w te strony sie przeniosły i że niedługo bedziemy mieli do czynienia z główną armią. Niech Bóg broni naszego kraju. Dotychczas mieliśmy tylko do utrzymania pozycyj, na których nas pozostawiono, ale nasza kolej także przyjdzie, i trzeba mieæ nadziejê, że za Boską pomocą spełnimy nasz obowiązek".


    [​IMG]


    Guzów, do którego general Lubienski kierował swoje doniesienia z frontu, odgrywał rolê familijnej skrzynki pocztowej. Stary hrabia Feliks Walezjusz zbierał wiadomości od synów i wnuków, pełniących rozmaite funkcje wojskowe w różnych punktach ogarnietego wojną Królestwa, a nastêpnie wyciągał z tej korespondencji rzeczy najistotniejsze i przekazywał je z kolei członkom rodziny przebywającym w Wielkim Ksiestwie Poznanskim. Jako człowiek prywatny mógł sobie łatwiej niż wojskowi pozwolić na utrzymywanie regularnych kontaktów z wielkopolską "zagranicą". W liscie do Luboni z 17 lutego 1831 roku "pan minister" informował synową o losach poszczególnych członków klanu:

    "Tomasz zdrów, wesół, jako i Wosio; spodziewali sie, że sie wczoraj spotkać bedą mogli z Rosyanami. Tomasz ma 12 armat. Henryk zdrów, jeszcze potyczki nie mieli, są pod Kazimierzem Skarżynskim... (Pułkownik Kazimierz Skarżynski, brat dwóch eks-szwoleżerów Ambrożego i Feliksa, był powinowatym Lubienskich.) Irenka (Henrykowa z Potockich Lubienska) zdaje sie, że zostanie z dziećmi w Warszawie, wątpie, żeby i Jasiowa (Janowa z Klickich Lubieñska) od meża odjechała, chociaż w Warszawie już barykadują ulice i przygotowania robią do bronienia jej do upadłego. Bronek (syn Marii z Lubieñskich Skarżynskiej) w inżynieryi sypie na Pradze baterye, wały. Staś (syn Jana Lubienskiego) w armii przy Jankowskim, Felix (syn Piotra Lubieñskiego) przy Dobieckim pułkowniku. Piotr, wykomenderowany, musi pracować jako szef sztabu przy Ostrowskim (dowódcy warszawskiej Gwardii Narodowej). Jan ciągle pracuje przy Klickim Generale. Tadeusz ma 9 lazaretów pod sobą...
    … Sejm drobnostkami sie zajmuje, jak to na przykład, czy prawnie Ksiestwo Lowickie Konstantemu dane, nakazał sejmiki, ale za późno, bo już w połowie kraju Rosyanie. Nakazał kokardy o dwóch kolorach: karmazynowy z białym. Rząd słaby, robi tylko, można mówić, Lelewel... Ruchu na wszystkie strony wiele, ale oprócz wyniszczenia kraju dotąd rezultatu nie masz. Jednakże zdaje sie, że Różniecki zakład przegrał i w Kałuszynie obiadu jeść nie bedzie 25 bm. (Do wojny miasteczko Kałuszyn wchodziło w skład dóbr generała Różnieckiego.) Ani P. Wincenty (Krasinski), który obiecał za pare dni do Warszawy wrócić..."
     
    Ostatnia edycja: 4 Grudzień 2013
  14. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 5A


    [​IMG]


    Generala Zamojskiego wspomnienia z bitwy pod Wawrem (19-20.02.1831 r.)

    18 lutego po raz pierszy znalazlem sie w ogniu walk. O ile poprzedniego dnia doznawalem niewymownych udreczen, slyszac przez caly dzien kanonade, o tyle cieszylem sie spotkawszy w koncu z nieprzyjacielem. Pamietam pierwsze wrazenie jakie na mnie zrobil ogien dzialowy. Wyznaje, zem niewymownie doznal rozkoszy, gdym sie przekonywal, ze kule armatnie obudzily we mnie wewnetrzne zadowolenie, zem sie czul wsrod niebezpieczenstwa spokojny. Ziemia byla zmarznieta, zagony szly wzdluz naszej lini, wiec bijace w nie kule armatnie odbijaly sie prostopadle na dwadziescia trzydziesci stop.


    [​IMG]
    general Wladyslaw Zamojski


    Dzien ten pierwszy zaczal sie na polach wsi Debe Wielkie zszedl na niczem. Moja pierwsza radosc, ze spotkania wroga przemienila sie szybko w zmartwienie. General Zymierski, dotarwszy do dywizji Lubienskiego polecil mu zaslaniac jazda dalszy odwrot. Cofalismy sie tedy smutnie przez kilka godzin, widzac nieprzyjaciela posuwajacego sie zaraz za nami. Nie bylo jednak rozkazu stawiania oporu na jakimkolwiek punkcie. Wies Debe Wielkie rozciaga sie wzdloz goscinca miedzy dwoma bagnami. Gdy 4 Pulk Strzelcow Konnych, ktory tworzyl nasze prawe skrzydlo, przesuwal sie miedzy wsia a bagnem, zwlekajac z ustapieniem placu nieprzyjacielowi, zostal napadniety ale dzieki dzielnej postawie odparl nieprzyjaciela i w porzadku cofnal sie dalej. To tutaj Chrzanowski zostal raniony w reke odlamem granatu. Taki byl zniechecony, a bylo czego, ze wygladalo jakby byl rad, ze ma powod do oddalenia sie.


    [​IMG]
    4 Pulk Strzelcow Konnych (Ksiestwa Warszawskiego)


    W Brzezinach na skraju lasu, Zymirski ustawil swoje baterie i nieco piechoty na wynioslymw zgorzu, do ktorego gosciniec dochodzil prostopadle. Stanowisko wyjatkowo dobre: wojsko, o las oparte, bylo osloniete nim na dystancie 3 mili az do Wawra. Po prawej zas i lewej stronie byly trzesawiska zarosniete krzakami. To wszystko powodowalo, ze front nie mial i tysiaca krokow rozciaglosci: stanowisko dla artylerii bardzo korzystne. Niestety Zymirski nie wytrzymal tam i 15 minut. Staralem sie go powstrzymac, ale nie zwracal uwagi na moje slowa. Zymirski i Skrzynecki mieli rozkaz wycofywania sie w 1 lini. Taki rozkaz musi doprowadzic do spiesznego wycofania sie, bo kazdy jest w ciaglej obawie aby go drugi korpus nie przescignal. Kazdemu takze sie zdaje ze slyszy kanonade za soba i tak wlasnie wowczas sie stalo. Potyczki pod Stanislawowem oraz Okuniewiem tylko przyspieszyly nasz odwrot, ktory automatycznie przyspieszyl cofanie sie Skrzyneckiego i Szembeka.


    [​IMG]
    general Franciszek Zymirski


    W Brzezinach pan Zymirski powiedzial mi, ze wojsko bic sie nie chce oburzony bylem i wnet dowiodlo ono, ze to falsz. Dla wojska ktore po raz pierwszy jest w bitwie odwrot jest ciezka proba. Zadnego nie dostrzeglem zapalu, byla tylko zolnierska przyzwoitosc a przytem ogolny wyraz jakiegos smutku i niepewnosci. Zatrzymano sie w Janowku, ktory tworzy wsrod lasu rodzaj zaslony dlugiej i dosc wynioslej. Stanowisko to obronic lub atakowac moze jedynie piechota, ale przed wieczorem ustawiono sie znowu na podobnem stanowisku w Milosnej. Tam czekano na nieprzyjaciela i tam zaszla dosc zywa utarczka piechoty,w ktorej jeneral Czyzewski odniosl lekkie rany. Nieprzyjaciel nadchodzil z liczna piechota. Bitwa przeciagala sie w noc, poczem Zymirski cofnal sie az pod Wawer, dokad wyprawil sie jeszcze przed noca cala jazde Lubienskiego.


    [​IMG]


    Tego samego dnia Skrzynecki, cofajacy sie po utarczce pod Stanislawowem, zluzowany zostal przez Szembeka w Okuniewie. Ten zas po silnej kanonadzie takze Okuniew opuscil. Wieczor i noc spedzilem na uzupelnianiu wszystkiego, czego naszej dywizji brakowalo, by byla gotowa do boju. Nazajutrz po przebudzeniu dowiedzialem sie, ze zaden rozkaz z kwatery nie przyszedl. Sztab glowny i wodz naczelny stali na placu, wojsko czekalo rozkazow, bo poprzedniego dnia dywizje rozlozyly sie na chybil trafil, prawie bez zadnego wyraznego porzadku. Skupiono sie na odleglosc wystrzalu armatniego od lasu z ktorego nieprzyjaciel mial nadejsc w kazdej chwili. Wielkie szkody bylby nam zadal gdyby nagle wystapil. Ale osma minela. Zdziwiony, ze rozkazy nie nadchodza, z polecenia generala Lubienskiego wsiadlem na kon i pojechalem szukac wodza.


    [​IMG]
    Strzelec Konny Gwardii


    Ksiaze Michal Radziwil stanal w dworku we wsi Grochowie. W bramie stal szyldwach, ale na dziedzincu pusto. Nie bylo ruchu ani zgielku zwyczajnego dla kwatery glownej. Gdy w koncu go znalazle podszedl do mnie oficej z jazdy wojewodzkiej i powiedzial:
    "Juz ksiaze nie dowodzi, zdal dowodztwo na Chlopickiego"
    Pospieszylem natychmiast do innego dworku w Grochowie ale tu tez malo ruchu bylo. Chlopicki byl obecny przy odwrocie z Okuniewa, a przybral pozor srodze zagniewanego, dowiedziawszys ie, ze Zymirski opuscil ostatnie stanowisko w Milosnej. Po dluzszej rozmowie kazal sobie konia szykowac
     
  15. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 5B


    [​IMG]


    W miare jak Chlopicki zblizal sie do ktorego pulku, adjutanci wyprzedzajac go, oznajmiali, ze znow bedzie dowodzic. To budzilo powszechny entuzjazm. Witaly go szeregi okrzykiem, a on z niecierpliwoscia kazal im milczec, mowiac: "dosyc tej karczemy!!" Zaledwie dotarl do dywizji Lubienskiego, gdy nadeszly raporty, ze znaczne sily nieprzyjaciela wychodza z lasu poza prawym skrzydlem naszym, na ktorym stala dywizja 2, Zymirskiego. Sila nieprzyjaciela zakryta byla krzakami na calej lini. Jeden przecie batalion moskiewski wystapil naprzod w kolumnie. Natychmiast dopadlo go pare szwadronow 5 Pulku Strzelcow Konnych bylej gwardii. Patrzylem z boku na te szarze z rowna dzielnoscia wykonana i przyjeta. W mgnieniu oka batalion ow gesto sie ostrzeliwujac zostal stratowany. Kilkunastu strzelcow padlo przed jego frontem. Jozef Mycielski, adjutant generala Lubienskiego, mial udzial w tej przeswietnej sarzy. Kula ubila mu konia. Mycielski padl z nim tak blisko frontu, ze z moskiewskiego szeregu wyskoczyl ku niemu zolnierz i lezacego pchnal bagnetem w glowe. Lezal tak zamroczony, zalany krwia , az go powtorna szarza wyratowala z opresji.


    [​IMG]


    Tymczasem 4 Pulk Strzelcow pulkownika Kamienskiego, rozciagniety w lini, na ostatnim juz prawym skrzydle naszem, bez mojej wiedzy szedl cala linia do sarzy. gdy dowodca zmuszony, wykonywal rozkaz, z krzakow ktore mial atakowac wychodzic poczela kolumna jazdy. Obejzawszy sie i widzac za soba 2 szwadrony 4 Pulku Ulanow, krzyknalem "Za mna wiara!" Niestety ogarnieci zapalem ulani od razu rzucili sie do sarzy, co nie bylo moim celem. W koncu, gdy konie zaczely juz slabnac wroga kolumna zmienila front zwracajac czolo ku nam. gdyby wtedy na nas uderzyli na pewno by nas zagarneli. Jednak zabraklo penwosci u Rosjan i zaledwie na 50 metrow przed nami zatrzymali sie. Razem z oficerami rzucilismy sie do ataku. Poszlismy stepa i stepa dotarlismy do lini nieprzyjacielskiej, stojacej w miejscu, jakby zdumionej takim szalonym mestwem. Szlo nas 6 oficerow przodem, takze doszedwszy na 4 kroki do moskiewskiej lini znalezlismy sie jakoby pomiedzy dwoma liniami bo nasza raz jeszcze tutaj sie zatrzymala.


    [​IMG]


    Przez chwile nie wiedzialem jak ten zelazny mur przelamac. Podnioslem palasz do gory i bokiem pod szereg nadjezdzajac uderzylem po lancach, takze w nich luke zrobilem. Naraz uczulem sie bezpiecznym od lanc. Tak czyniac i zaslaniajac sie palaszem utorowalem droge pozostalym naszym kawalerzystom, ktorzy po chwili zmieszali sie z nieprzyjacielem. Niestety przewaga liczebna dala w koncu znac o sobie i co poniektorzy ulani zaczeli sie wycofywac. Widzac to, zdolalem zebrac kilkunastu aby goniacego za nami nieprzyjaciela dopasc z boku. To sie udalo zupelnie, bo nieprzyjaciel gonil niemsialo i nielicznie.


    [​IMG]


    Przykrzyla mi sie ta przymusowa ucieczka, zwlaszcza, ze juz nawet nieprzyjaciel za nami nie gonil. Ale klacz moja nie dawala sie opamietac. Ilekroc ja chcialem zatrzymac, rzucala sie szalenie. W koncu w oddali zauwazylem strzelcow pieszych a razem z nimi generala Szembeka. nie mogac zdzierzyc takiej "parady" przed nosem piechoty oddalem cugle zolnierzowi i przerzuciwszy noge przez szyje konia, spuscilem sie na ziemie. Doszedlem pieszo do generala i bez wstydu moglem opowiedziec przezyta przygode. Nieprzyjaciel znow sie zblizal, a sily nasze poczely sie cofac. Do konca dnia jednak juz nic powazniejszego sie nie wydarzylo. Nastepnego dnia rano nieprzyjaciel, jakby zaskoczony oporem nie napieral. Wykorzystal to general Chlopicki i zwolal narade dowodcow korpusow i dywizji oraz szefow sztabu. Przy wodzu ujrzelismy z radoscia oficera, ktorego cale wojsko uwazalo za celujacego w sztabie kwatermistrzostwa, podpulkownika Pradzynskiego.


    [​IMG]


    Tego dnia Chlopicki zamierzal rozpoznac przyszle pole bitwy, gdzie ostatecznie postanowil bronic sie przeciw prawdopodobnie calej potedze wroga. Prawe skrzydlo nasze, oparte o Wisle, zajmowal Szembek z 4 dywizja piechoty. Srodek, opierajacy sie o olszyne zajmowaly 2ga dywizja Zymirskiego oraz 3cia Skrzyneckiego. Przed frontem mielismy obszerne bagno, w jednym tylko miejscu przeciete jakby szerokim suchym zagonem. To bagno okrazone bylo lewym skrzydlem dywizji, takze obszerna byla przerwa pomiedzy srodkiem a lewym skrzydlem, na ktore skladala sie 1sza dywizja stojaca pod Bialoleka, az na trakcie ku Jablonnie. Linia nasza tworzyla polkole, z ktorego srodkiem bylo przedmoscie Praga.
    Na kilku punktach przed nasza linia wysypywano okopy dla artylerii, ktora miala bronic przystepu do olszyny. Pod koniec tego dnia rozpoznawania pozycji Pradzynski i Lewinski wziawszy mnie ze soba i stanawszy na wprost przejscia suchego miedzy dwoma bagnami, tak mowili.


    [​IMG]


    "Pod koniec bitwy nieprzyjaciel najprawdopodobnie bedzie usilowal tedy rzucic swoja jazde i przelamac nasz lewy srodek. Tu wiec twoje zadanie i korpusu II jazdy. Miejze w pogotowiu czem ja zatrzymac tam, gdzie nad jeden szwadron jeszcze nigdy nie bedzie mogla sie rozwinac inaczej wpasdnie nam w tyl i przed nami pojdzie do pragi. Strzez wiec tego punktu, jak oka w glowie."
     
  16. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek Specjalny 5


    [​IMG]


    List Zygmunta Krasinskiego (do Reeva)

    "Słowa, które przeczytałeś w "Galignani Messenger" są albo podstępem kogoś kto mnie nienawidzi (Kallenbach sugeruje, że Zygmunt podejrzewał o autorstwo artykułu swego dawnego kolegę uniwersyteckiego Leona Łubieńskiego), albo radą od przyjaciela, który nie mogąc napisać mi wprost, zamieścił to w gazecie, aby wskazać mi drogę właściwego postępowania. Tak czy inaczej, trudno mi zaprzeczyć, że odpowiada to jak najbardziej obecnej sytuacji. Tak, jestem jednym z najbogatszych ludzi w Polsce i należę do jednej z najbardziej arystokratycznych rodzin; i jedynym odpowiednim dla mnie postępowaniem jest walczyć za mój kraj i zginąć. W tym jest chwała i nadzieja na wieczne zbawienie; bez tego nie ma nadziei, nie ma honoru, nie ma zbawienia. Słowem, nie ma nic, prócz hańby i przekleństwa. Odczuwam to głęboko, drogi Henryku, i okrywa to mą duszę woalem smutku; bo albo będę tym, kim być powinienem, albo umrę niepocieszony. Grób mój nie zasłuży sobie na westchnienie dzielnych i na łzę szlachetnych. Co pomyślą o mnie moi przyjaciele, co pomyśli ona, moja miłość? Moi przyjaciele zakrzyczą do mnie: >>Jesteś tchórzem<<, a ona : >>Jesteś zdrajcą, bo kiedy pytałam cię: co stoi między nami?, odpowiedziałeś: Mój kraj<<, a teraz uciekasz z pola (walki), śpisz tępym snem wśród ruin Rzymu, kiedy nie czas już zastanawiać się nad ruinami, ale czas wznosić na nich nową budowlę, o fundamentach z głów i ramion, zlepianych cementem krwi..."


    [​IMG]


    "Jestem przykuty do Rzymu, pokąd mój ojciec nie napisze mi, abym wracał. Minister
    (książę Gagarin, ambasador rosyjski w Rzymie) odmówił mi paszportu. Nie mam już pieniędzy: jestem w fizycznej niemożności poruszania się. Ale nie tracę nadziei i modlę się do Boga, modlę się, bo to mój jedyny ratunek. Mój ojciec wezwie mnie wkrótce do powrotu. Jest równie dobrym Polakiem jak każdy w Polsce, a dzielniejszym od innych. Tak, on mi przyśle rozkaz, a wtedy wyjadę".
    "Twój ostatni list jest okrutny. Przypomniałeś mi to, co na moją wieczną hańbę jest prawdą. Zobacz jednak jaką jest kara boża! Mój grzech sprowadził na mnie upokorzenie. Powiedziałem mej ukochanej kłamstwo, a kiedy to, co było kłamstwem w moich ustach, stało się prawdą w ramionach stu tysięcy ludzi, nie mogę się już utrzymać w tej roli. Gdy nadszedł czas ekspiacji za kłamstwo, nie mogę jej dokonać, a ono całym ciężarem hańby spada na moje serce [...] O Henryku, Henryku, niech będzie przeklęty dzień, który był świadkiem mego urodzenia, a błogosławiony ten, który ujrzy moją śmierć!...
    "W tej chwili, kiedy wszystko się organizuje i jest w ruchu - pisał pod datą 28 stycznia - twoja pomoc mogłaby się tylko sprowadzić do powiększenia masy bojowników o jedno pojedyńcze indywiduum. Otóż wiedz, mój drogi Zygmuncie, że
    twoja ojczyzna oczekuje od ciebie wsparcia bardziej istotnego, i nie zabraknie ci sposobności do spłacenia tego haraczu dobrego obywatela".



    Dzieki, staralem sie troche wzbogacic opis listami. To powstanie pelne bylo kontrastow i bardzo "dziwnych" reakcji. I szkoda, ze chyba nie udalo mis ie ich idealne oddac. Chocy dla przykladu poczatek powstania, gdy wiekszosc generalow i arystokracji wyraznie odczula dwuznacznosc sytuacji. Swoja droga wg mnie relacje Krasicki - Ojciec - znajomi na tle powstania to idealny opis tamtej sytuacji. Fajnie ze czasami cos napiszesz to nie musze prowadzic ciaglego monologu.
    PS:Od przyszlego odcinka zaczyna sie Olszyna :)
     
  17. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 6


    [​IMG]


    Pierwsze natarcie na Olszyne (20.02.1831 r.)

    Jeszcze przed switem Chlopicki razem ze swymi adjutantami skierowal sie konno na Olszynke. To tutaj na lini ostatnich czat po raz ostatni przygladal sie przyszlemu polu bitwy. Tego dnia sluzbe tutaj mial major Kazimierz Majewski na czele slawnego 4 Pulku Piechoty Liniowej zwanego potocznie czwartakami. 2500 tych zlozonych glownie z warszawiakow zolnierzy, mialo w najblizszych dniach ponownie dowiesc swojej sily. Tymczasem na pozycjach panowal zaskakujacy spokoj. Dopiero o 8 rano, u Rosjan wszczal sie harmider. Jego przyczyna bylo przybycie w celu zapoznania sie z pozycjami nieprzyjacielskimi Dybicza i Tolla. Takiej okazji nie mogl przepuscic dowodca 3 baterii lekkiej, ktory od razu rozpoczal ostrzal kawalerzystow. Niestety tym samym zwrocil na siebie uwage samego Dybicza, ktoremu nie podobalo sie, ze ten znajdujacy sie tak blisko wlasnych pozycji lasek, jest kontrolowany przez Polakow.


    [​IMG]


    Z tego tez powodu Rosen dostal polecenie zdobycia wysunietych Polskich pozycji. Juz chwile pozniej artyleria rosyjska ustawiona polkolem na wzgorzach rozpoczela spokojny ostrzal na ktory odpowiedzialy 4 baterie Polskie. Mimo wyraznej przewagi jakosciowej naszych artylerzystow kazde zniszczone dzialo bylo natychmiast zastepowane nowym. Po dluzszym ostrzale w koncu z lasku pokrywajacego wzgorza zaczely wynurzac sie 4 kolumny batalionowe. Za ich plecami kolejne 4 szykowaly sie do tego samego manewru. Zwraca to uwage poslkiej artylerii, ktorej 2 baterie przestawiaja sie na nowego przeciwnika.


    [​IMG]


    Juz chwile pozniej do wyraznych strzalow artyleryjskich dolaczaja cichsze wystrzaly karabinowe polskich tyralierow. Mimo ich celnego ognia rosjanie wkraczaja do Olszyny. Jednak tutaj koncza sie ich sukcesy. Podczas gdy ich zolnierze maja problemy z przemieszczaniem sie do przodu, Polscy strzelcy pochowani za drzewami skutecznie eliminuja kolejne grupy zolnierzy. Dowodca pierwszego rzutu po dluzszym okresie wymiany ognia, z duzymi stratami zmuszony zostal do wycofania sie. Chwile po nim do lasku wkroczyl rzut rezerwowy, ale takze on zostal wypchniety. Tym razem jednak tyralierzy nie zatrzymali sie na lini lasku, a scigali dalej wycofujacego sie wroga.


    [​IMG]


    W przeciagu kolejnych godzin ataki sa ponawiane z takim samym efektem. W okolicach poludnia 3 bateria lekka, ktora rozpoczela walki, w zwiazku z duzymi stratami, zostala zluzowana. Co zaskakujace nieldugo pozniej jej dowodca porucznik Rylski wroci i zamelduje gotowosc przejecia na nowo pozycji. Takze w okolicach 13 w koncu z lasku zostana zluzowani wycienczeni czwartacy. Zastepuje ich brygada Gielguda ktorej batalion Wronieckiego z 5ppl wkracza do lasku. Staje sie to w idealnym momencie, gdyz chwile pozniej bataliony rosyjskie (tym razem juz 6000 karabinow) ponawiaja atak. Do kontrataku wyznaczony zostaje pulkownik Rybinski na czele 1ppl. Ponownie dochodzi do wymiany ognia a w koncu do ataku na bagnety. Ponownie jak w poprzednich sytuacjach konczy sie on wyparciem Rosjan z lasku.


    [​IMG]


    Ten ostatni atak prowokuje Polakow do kontruderzenia. Zolnierze 1 i 5ppl docieraja do samych dzial, juz za chwile maja je zagarnac, gdy ostatnia salwa kartaczy zalamuje atak. Jednoczesnie grupa ulanow z 6 dywizji probuje obejsc lasek i zaskoczenia zagarnac inne baterie. W ostanim momencie zagrozenie zauwaza kapitan Lapinski. Plutony jego 1szej baterii lekkiej szybko zmienialy front kierujac sie na nowego przeciwnika. Puszki kartaczy rozblyskuje wsrod kawalerzystow powodujac zamieszanie. Ranni i zabici oficerowie powoduja panike w szeregach, ktora szybko konczy sie ucieczka.


    [​IMG]


    Zwyciestwo tego dnia umocnilo morale zolnierzy. Dotychczas wiedzieli ze przy wyrownanych skladach maja przewage nad wrogiem. Teraz przekonali sie, ze pozycje jakie zjamuja pozwalaja im bic przewazajacego wroga i to przy malych stratach wlasnych. Tego dnia pulkownicy Pradzynski i Rybinski wysuneli projekt skupienia pod oslona Olszynki calej piechoty i po obejsciu prawego skrzydla rosyjskiego zwiniecia frontu. Chlopicki nie bedac jednak jeszcze pewnym sily swoich zolnierzy nie byl gotowy na tak ryzykowne posuniecie.
     
  18. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 7A


    [​IMG]


    Bitwa pod Bialoleka (24.02.1831 r.)

    Ostatni tydzien zdecydowanie nie potoczyl sie po mysli Dybicza. Jeszcze pare dni temu chelpil sie Carowi, ze zaraz wkroczy do Warszawy konczac ta awanture. Ostatnie potyczki i bitwy dowiodly jednak, ze Polacy tak latwo nie ustapia. Co gorsza proba zdobycia Olszynki wykazala jak silna pozycje zajeli tam Polacy. Z tego tez powodu Dybicz postanowil zmienic swoj plan. Jego nowym pomyslem bylo wykorzystanie grenadierow generala Szachowskiego, ktory to oddzial symulajac probe polaczenia z armia glowna miala dostac sie przez Bialoleke do Brodna a nastepnie uderzyc na tyly Polskiej armii. Jednoczesnie 26 lutego gros jego armii mialo przemiescic sie bardziej na polnoc, aby moc oskrzydlic sily przeciwnika. III korpus kawalerii mial dolaczyc do Szalachowskiego, VI nacierac od str Kaweczyna podczas gdy I mial zajac sie oslona pozycji w centrum.


    [​IMG]general Kazimierz Malachowski


    Polacy ze swojej strony w tamtym kierunku wyslali dywizje Jankowskiego a po utraceniu z nia kontaktu II brygade 1 dywizji piechoty generala Kazimierza Malachowskiego. Ten najbardziej doswiadczony polski general, pamietajacy jeszcze czasy bitwy pod Zelwa (1792) dotarl do Bialoleki i postanowil tutaj ustawic swoja baze wypadowa. Kawalerii, ktora mial pod swoimi rozkazami polecil uzyskania informacji o Szachowskim oraz o Jankowskim a sam przygotowal piechote do obrony przed przewazajacymi silami wroga.


    [​IMG]


    Szachowski, nieswiadom szczegolow planow Dybicza traktowal ta wies jako wazny wezel transportowy oraz wyjscie z ciasniny w ktorej musial sie ze swoimi 11 tysiacami zolnierzy gniezdzic. Po rozpoczeciu ostrzalu swoimi 54 dzialami uszykowal 8 batalionow i 4 szwadrony i polecil im atakowac zabudowania. 4 kolumny batalionowe oslaniane linia tyralier zaczelo miarowym krokiem kierowac sie w strone wsi. Jeszcze nie wiedzieli, ze za oslona domostw kryje sie 200 grenadierow kapitana Kepskiego. Niekonczace linie Rosjan zblizaja sie powoli, powodujac coraz wieksza nerwowosc wsrod Polakow. W koncu gdy dystans nie przekraczal juz 100 metrow pada nagla glosna komenta: “Pal!”


    [​IMG]


    Oplotki i zabudowania pokryly sie gestym dymem prochowym jednak o dziwo salwa ta nie zachwiala napastnikami. Za nia padaja wiec kolejne ale Rosjanie, dzieki przewadze liczebnej, zaczynaja wychodzic na tyly grenadierow. W tym momencie na ratunek przychodza dwie kompanie 1 batalionu, ktore atakiem na bagnety skutecznie spychaja Rosjan. Niestety nadeslane przez Szachowskiego posilki szybko przechylaja ponownie szale zwyciestwa na korzysc napastnikow. Co gorsza w nielepszej sytuacji znajduja sie zolnierze lewego skrzydla, ktorzy zgrupowani wokol dworku w Bialolece probuja odpierac ataki. Ich opor jest na tyle silny, ze w koncu podciagnieta zostaje artyleria, ktora zaczyna coraz mocniej ostrzeliwywac zabudowania.


    [​IMG]


    W kluczowym momencie na polu bitwy pojawiaja sie pierwsze odzialy Jankowskiego. Organizujac pospiesznie uderzenie dwoch batalionow skupiono sie na oflankowaniu oddzialow ktore zdobyly juz dworek. Przecinwik chyba upojony zwyciestwem zbyt pozno zorientowal sie, ze na polu bitwy pojawily sie nowe sily. Wycofujace sie tyraliery zrazu zaczely gestniec od wojska, a opor wzmagal sie. Nagle z boku utracono ogrod a i do samego dworku zaczeli wdzierac sie pierwsi piechociarze. Wrog zaksoczony obrotem sytuacji zaczal wycofywac sie, co utrudnialy zabudowania i las. W rozwijajacej sie juz panice artylerzysci porzucaja dziala i uciekaja. Ten ruch zalamuje pozostale oddzialy, ktore cala lawa zaczynaja uciekac w kierunku swoich pozycji wyjsciowych. Polacy podniesieni tym pierwszym sukcesem gonia za przeciwnikiem przygotowujac sie do wykorzystania zdobytych armat.
    W tym momencie pospiesznie reaguje Szachowski rzucajac do ataku dwa bataliony Suworowskiego Pulku Grenadierow generala Martynowa. Wsparci batalionem 5 Pulku Strzelcow ruszaja ostro przeciw Polakom. Gdy pada rozkaz nabicia broni prosza oni o pozwolenie atakowania bagnetami, jak to w zwyczaju mial ten oddzial. Za ich plecami na nowo formowane sa pulki morskie ktore dotychczas w bezladzie uciekaly z zabudowan. 7 batalionow rosyjskich sciera sie z 3ma polskimi. W koncu Polacy spotykaja rownych sobie przeciwnikow. Walki tocza sie o kazdy budynek, o kazda piedz ziemi.


    [​IMG]


    W tym kluczowym momencie pulkownik Jankowski, eks szwolazer dostaje rozkaz powrotu do glownych sil, co jest o tyle dziwne, ze w tym samym momencie do Bialoleki wyslana zostaje brygada Krukowieckiego. Mimo nalegan i prosb, ten doswiadczony oficer opuszcza pole bitwy oslabiajac ponownie obroncow. Gdyby teraz przeciwnik, wykorzystujac swoje ostatnie rezerwy uderzyl, zdolalby okrazyc odciac i zniszczyc polskie oddzialy. Jednak skupiony na wyparciu ich z wsi nie zawaza zmian na skrzydlach. Polscy tyralierzy potwornym kosztem nie dopuszczaja wroga do dworku. W tym momencie na pole bitwy przybywa kolejny napoleonczyk 37 letni szef sztabu dywizji major Breanski. Odwoluje on natychmiast bledny rozkaz wycofania sie pojawiajac sie na polu bitwy z 3 Pulkiem Strzelcow Konnych. Pojawienie sie tej kawalerii wplynelo mobilizujaco na zolnierzy. Rosyjskie tyraliery, natychmiast wycofaly sie nie probujac nawet podejsc do dworku. Breanski przejmuje dowodzenie caloscia sil. Na nowo formuje linie, doprowadzajac do porzadku niektorych oficerow, ktorych zarzartosc walk doprowadzila do niedyspozycji. Tyralierzy w kazdym batalionie zostaja wymienieni na swiezych przygotowujac sie do odparcia kolejnego ataku.


    [​IMG]
    okladka z "1830-1831 - kadr z życia Leona Drewnickiego"


    Staje sie to w najlepszym mozliwym momencie gdyz chwile pozniej ponownie na lewej flance oddzial Mazurow wycofal sie. Natychmiast dostrzegli to Rosjanie i z miejsca rzucili tam 2 szwadrony huzarow. Dluga linia jezcow rusza klusem, aby po nabraniu rozpedu przejsc w galop i za chwile uderzyc w bok Polakow. Nagle w ostatnim momencie z lasku rozleg sie huk salwy karabinowej. W calym tym zamieszaniu Rosjanie zapomnieli, a byc moze nie wiedzili o batalionie 2ppl majora Zywuta, ktory wlasnie z tego lasku prowadzil teraz ogien do kawalerzystow. W momencie zachwiania sie ataku, szanse huzarow zmalaly do zera. Teraz pojedynczo lub malymi grupkami zaczeli przedostawac sie z powrotem za linie wlasnej piechoty. Ta porazka do reszty ostudzila zapedy napastnikow po tej stronie Bialoleki. Niestety inaczej sprawy mialy sie na prawym skrzydle, gdzie piechote wspieraja i kawaleria i artyleria. Na szczescie ponownie usmiechnelo sie szczescie do Polakow. W momencie, gdy zolnierze walczyli juz naprawde ostatkiem sil na drodze od strony Warszawy pojawila sie brygada Gielguda z generalem Krukowieckim na czele. Bateria artylerii, ktora razem z nimi przybyla juz pierwszym wystrzalem zniszczyla wrogi jaszcz oraz wywolala poploch w kawalerii. Posilki oraz nadchodzacy zmrok skutecznie zniechecily generala Szachowskiego do dalszego toczenia walk. Piechota zostala wycofana do Bialoleki, przed ktora tworzono linie obronne. Zolnierze dzis mieli spac na swoich pozycjach, z karabinami w reku.


    [​IMG]
     
  19. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 7B


    [​IMG]


    Z koncem dnia, Krukowiecki udal sie ponownie na narade. W czasie jej trwania ponownie zaproponowano uderzenie na Bialoleke i zniszczenie gwardii ewentualnie oskrzydlenie glownych sil. Jednak tym razem zdecydowanym oponentem okazal sie sam general Chlopicki. Gdy wczesniej przebakiwal o takiej bitwie, mial na mysli honorowa walke w przededniu konca powstania. Obecnie podniesiony na duchu dowodami sily swych zolnierzy uwazal ja za niepotrzebna. Doswiadczenia okresu napoleonskiego wyraznie mowily mu, ze nie wolno stoczyc bitwy majac za plecami rzeke i 1 most. Pozostawalo tylko przeprowadzic skuteczny manewr wycofania sie na drugi brzeg rzeki. Tym razem jednak opor temu pomyslowi dali pozostali dowodcy. Mimo ze byli swiadomi slabosci pozycji jakie obecnie utrzymywali, jednoczesnie wiedzieli, ze taki odwrot bez bitwy zachwialby morale zolnierzy i ich zdaniem o dowodcach. Co gorsza nie wybaczono by im tego w Warszawie. Z tego tez powodu nalezalo stoczyc bitwe i przy jak najmniejszych stratach wycofac sie. Z tego tez powodu ustalono, ze general Krukowiecki nie dostanie zadnych posilkow. W wypadku przelamania jego pozycji ma sie cofac ku glownej armii stanowiac jej flanke.


    [​IMG]


    Nastepny dzien wydawal sie byc spokojnym, gdy nagle o godzinie 8 rano odezwaly sie polskie dziala. Na ich dzwiek ruszyly do przodu tyraliery, a za nimi nieparzyste bataliony piechoty. Te parzyste maszerowaly w 2giej oddalonej o 400 metrow lini. Gdy tylko oddzialy zdobywaly kolejne wrogie pozycje natychmiast na miejsce udawaly sie baterie artylerii starajace sie utrzymac bliskosc ze swoimi oddzialami. Co zaskakujace general nia nie kierowal, byla ona samowolna decyzja - jednego z celowniczych polskiej polbaterii, ktory zapragnal ostrzelac wrogi sztab. Tymczasowo koordynacja tego ataku, poniekad z musu, kieruje major Breanski. To w wyniku jego decyzji gros rezerw zostalo skierowanych na prawe skrzydlo, co wzmocnilo energie ataku w tej czesci pola bitwy. Dzialanie te doprowadzilo do odciecia drogi czesci wycofujacych sie oddzialow rosyjskich. W tym momencie nalezy wspomniec takze o Rosjanach. Pod wieczor general Szachowski uzyskal w koncu kontakt z Dybiczem. Zamiast pochwal i obietnic wsparcia jego ataku, dostal polecenie natychmiastowego wycofania sie i polaczenia z glowna armia. Co gorsza kazdy kolejny rozkaz przyslany przez adiutanta, tylko powiekszal zamet w glowie generala. W momencie gdy Polacy uderzyli wlasnie rozpoczynano wycofywanie sie.


    [​IMG]


    Nacisk Polakow wyraznie ograniczal sie do ich prawego skrzydla, pozostawiajac lewemu mozliwosc odskoku. Co gorsza dla Polakow, zapal zolnierzy doprowadzil do problemow z utrzymaniem szyku. Dowodcy batalionow i kompani co rusz musieli zatrzymywac natarcie po to zeby doprowadzic do przyjecia ponownie szyku w oddzialach. Mimo to 1ppl Rybinskiego oraz 5ppl kapitana Grabowskiego skutecznie spychaly przeciwnika w strone rzeki. W pierwszej lini pojawil sie takze sam major Breanski ktory zwolniony, przez nadciagajacego Krukowieckiego, z obowiazku koordynowania ataku mogl sie poswiecic prowadzeniu oddzialow do walki. Karabinierzy Rosyjscy widzac ten nadciagajacy atak samowolnie sformowali kolumne marszowa i skierowali sie do wsi juz teraz zapchanej wycofujacymi sie huzarami i kozakami. Zamieszanie i haos wykorzystaly baterie artylerii, ktore z najblizszej odleglosci prazyly kartaczami we wroga. Obrona calkiem zalamala sie i juz po chwili Bialoleka byla ponownie wolna. Przeciwnik niezatrzymujac sie w Nieporecie wycofywal bezladnie dalej na polnoc. Na polu bitwy pozostawiono 22 dziala, mnóstwo zapasow oraz wielu jencow nie wspominajac o wlasnych zabitych.


    [​IMG]


    Wedlug zyczenia marszalka korpus Szachowskiego mial stac w Nieporecie w ciagu calego dnia 25 lutego. Dopiero nazajutrz, w trakcie walnej bitwy mialo dojsc do wykorzystania oddzialow i wyjscia na tyly Polskie. Przy odrobinie szczescia byc moze udalo by sie odciac je od fortyfikacji na Pradze i tamtejszego mostu. W wyniku ataku Krukowieckiego udalo sie zagarnac niektore oddzialy Rosyjskie oraz pozbawic je czesci artylerii. Co wazniejsze zlamano morale tej jednostki, ktora w obecnej sytuacji nie nadawala sie do toczenia walk. Poscig jaki Polacy uskuteczniali za korpusem mogl doprowadzic do jego calkowitego zniszczenia. W takiej sytuacji pewnym byloby wyjscie jego na tyly Rosjan i odciecie ich od lini komunikacyjnych.


    [​IMG]


    Na odglos wystrzalow Dybicz postanowil zabezpieczyc bezposrednia komunikacje z korpusem Szachowskiego wysylajac generala Murawiewa z brygada grenadierow litewskich do Zabek. Oddzialy te, wzmocnione brygada Ulanow Litewskich, mialy nawiazac kontakt z ksieciem i w razie potrzeby wspierac go w dzialaniach. Polski major Kiekiernicki ktory z batalionem piechoty oraz szwadronem nowej jazdy zajmowal ta wies po meznym oporze zmusozny byl wycofac sie. Murariew wykorzystujac to ustawil swoje oddzialy w szyku bojowym przed Zabkami tworzac polaczenie miedzy korpusem ksiecia a korpusem VI Rozena. Ten manewr uratowal gwardie, ktora mogla spokojnie uformowac sie bedac oslaniana przez Murariewa. Zreszta sam Krukowiecki, obrazony za brak wsparcia dla niego, nie zdecydowal sie na dalsze kontynuowanie tej awantury. Pozostawiajac Rosjan samych sobie wycofal wszystkie swoje oddzialy z powrotem do Bialoleki pozostawiajac zaledwie oslone w Makach oraz Brodnie.


    [​IMG]


    Jestesmy przyzwyczajeni do sieciocentrycznej wojny i takie pomylki ciezko nam jest zrozumiec. Kiedys jednak taka wlasnie byla wojna. Dowodca mial marne zdanei o swoich podkomendnych i staral sie wszystko kontrolowac. Jako, ze lacznosc byla bardzo opozniona wychodzilo to tak a nie inaczej. W czasie samej bitwy gdy trzeba caly czas poprawiac linie, pilnowac zolnierzy, sprawdzac dzialania sasiadow taka rzecz jak oddzial w lesie moze umknac. Zreszta wyobraz sobie 1-2 godziny walk wokol dworku. Wokol samego dymu prochowego jest tyle jakby mgla byla. Nic nie widzisz z przodu i po prostu w ciemno leziesz liczac ze tym razem nie oberwiesz ;)
     
  20. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek Specjalny 6


    [​IMG]


    Listy Lubienskich z 24-26.01’31
    "Warszawa 24 stycznia 1831
    Kochana Kostuniu. Sejm wybrał ks. Michała Radziwiłła na główno komenderującego armią. Wczoraj byłem na obiedzie u Pani Działyńskiej z Panią Klaudyą (z Działyńskich Bernardową Potocką), Panem Tytusem (Działyńskim) i jego żoną (Celiną z Zamoyskich)* (* Warto przypomnieć, że w czasie wesela Tytusa i Celiny Działyńskich, które odbyło się w Puławach w listopadzie 1825 roku, nastąpiło o nocne spotkanie księcia Antoniego Jabłonowskiego z Michałem Bestużewem-Riuminem.) i Panem Marcinkowskim sławnym doktorem*, (* Dr Karol Marcinkowski [1800-1846], słynny lekarz społecznik z Poznania. Był orędownikiem współpracy ziemiaństwa z burżuazją. W powstaniu listopadowym uczestniczył jako medyk wojskowy.) który wygląda na bardzo porządnego człowieka. Wczoraj byłem także u ks. Anny (Adamowej Czartoryskiej), bardzo się o ciebie wypytywała... Dzisiaj prosiłem i dostałem pozwolenie widzenia Henryka, zastałem go w złotym humorze, wesołym, dowcipnym, jak gdyby nie miał żadnego kłopotu na głowie, i zdrowym jak ryba. Mówią, że chwila wielkiego kryzysu w Polsce nadchodzi. Oby Bóg wszechmocny nas nie opuszczał".


    [​IMG]
    ksiaze Michal Gadeon Radziwil


    "Warszawa 25 stycznia 1831
    Drogi Ojcze. Już tedy zdaje się, że odbiorę moje przeznaczenie do Armii. Mam komenderować korpus kawaleryi złożony z ośmiu pułków. Dają mi za szefa sztabu Władysława Zamoyskiego. Muszę się więc teraz na łeb na szyję ekwipować, konie skupywać, równie jak wszystkie rzeczy potrzebne na kampanię. Jakkolwiek zależałem zupełnie pole od tak dawnego czasu, wszelkiego przyłożę starania i wszelkie dołożę usilności, żeby o ile to być może, odpowiedzieć zaufaniu we mnie ułożonemu, jeżeli nie talentem to przynajmniej pracą, pilnością, starannością. Resztę Bóg tylko ma w swoim ręku. Pewno wolałbym, ażeby mi oddano tylko Brygadę, którą pewny jestem, żebym dobrze poprowadził, ale kiedy taki wyjdzie rozkaz, to nie ma nic innego robić jak słuchać, bo okoliczności są tak nagłe, że ani momentu tracić nie można. Nie wiem więc, czy będę mógł przed rozpoczęciem kampanii choć na moment wypaść do Drogiego Ojca do Guzowa, żeby upaść do jego nóżek i prosić go o Błogosławieństwo, starać się jednak będę z pierwszej korzystać chwili. W razie jednak, gdybym tego nie mógł dopełnić, niechaj Drogi Ojciec zechce mi przysłać listownie te błogosławieństwo Ojcowskie, które łaskę Boską na ziemi nam wyobraża. Sejm w dniu wczorajszym uchwalił adres do Wojska, ustanowił atrybucye Wodza Naczelnego i wysłuchał zdania sprawy wszystkich ministrów. Dzisiaj ustanowi formę Rządu, jako atrybucye i wybierze osoby składać go mające [...] Wosia (Morawskiego) wezmę do swego sztabu i zaraz każę mu się zająć ekwipowaniem, albowiem w pułku nie dałby sobie rady". Błogosławieństwo ojcowskie, o które prosił pan Tomasz, nadeszło odwrotną pocztą.


    [​IMG]
    senator-general Tomasz Lubienski


    "Guzów 26 stycznia 1831
    Bogu dziękuję, żeś wszedł do Wojska. Gdy jeszcze nie dotknęło mnie nieszczęście utracenia Twojej Matki, w rozmowach naszych o dzieciach przeznaczyliśmy ciebie i błogosławili oboje razem, do Wojska albo do Dyplomacyj. Cierpiałem, teraz wyznaję, żeś się po tym do innych udał zawodów. Uradowałem się teraz, gdym się dowiedział, żeś się do wojskowości wrócił, Matki i Ojca tedy Błogosławieństwo towarzyszyć Ci teraz będzie".

    Ale powrót generała Łubieńskiego do służby czynnej w armii nie nastąpił tak szybko, jak się spodziewano. Wydaje mi się, że na opóźnienie jego przydziału liniowego wpłynęło pośrednio jedno z najważniejszych wydarzeń owego czasu - uchwała warszawskiego Sejmu o detronizacji dynastii Romanowów, czyli - jak to określał w swoim liście "pan minister" z Guzowa - "uznanie polskiego tronu za wakujący". W korespondencji samego generała nie ma żadnej wzmianki o tym wydarzeniu, ale musiał pisać o nim do ojca - i to dość obszernie, gdyż wydawca korespondencji rodzinnej hr. Roger Łubieński wie doskonale jak zachował się jego stryjeczny dziad w czasie głosowania nad historyczną uchwałą. Relacja Rogera Łubieńskiego o wotowaniu posłów i senatorów z "partyi bankowej" nie jest pozbawiona mimowolnych akcentów humorystycznych.*

    "Jeden tylko hr. Jezierski Jan [...] miał odwagę wobec rozbujałych namiętności politycznych [...] otwarcie przeciw ustawie głosować. Poseł Adam Łuszczewski powstał, ażeby także przeciwko niej się oświadczyć, ale niestety jąkał się, nie mógł zdania swego wypowiedzieć. Izba krzyknęła: Poseł Sochaczewski także affirmative! - i tak kreska jego przyjęta została. Generał Tomasz Łubieński z miejsca powstał z zamiarem jak najsilniejszej opozycji, ale siedzący obok niego przypadkiem ks. Adam Czartoryski schwycił go za rękę, mówiąc: - Co robisz, do wszystkich nieszczęść chcesz dodać jeszcze wojnę domową! - generał nic na to odrzec nie mógł, i akt z innymi również podpisał".



    * - komentarz M. Brandysa
     
  21. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odecinek 8A


    [​IMG]


    Bitwa o Olszynke Grochowska 25.02.1831

    Chlopicki, jak juz wspominalem, codziennie rano wychodzil ze swoim sztabem przed front lustrowac pozycje wroga. O poranku 25 lutego takze wybral sie na spacer w strone pozycji wojska. Okolice przedstawialy rozpaczliwy wyglad. Kazde drzewko, kazdy plotek czy tez budynek zostaly juz rozebrane na opal. W sumie w calym Grochowie zachowal sie obecnie tylko 1 palacyk i to tylko dlatego, ze Chlopicki mial w nim swoj sztab. Wracajac jednak do samego generala, to w ciszy razem z adjutantami, maszerowal on szosa od Warszawy. Im blizej bylo Olszyny, tym coraz czesciej slyszec mozna bylo rozmowy zolnierzy. Obecnie Wojsko Polskie, idac za przykladem Poniatowskiego, przy kontakcie z wrogiem juz na godzine przed switem stawalo pod bronia. Co prawda bylo to bardzo uciazliwe, ale niezbedne na wypadek naglego ataku Rosjan.


    [​IMG]


    Przez blisko godzine Chlopicki wypatrywal wszelkich oznak pogotowia u przeciwnika. Jednak z tamtej strony panowala przerazajaca cisza. Czyzby przeciwnik bal sie zaatakowac? Czy to mozliwe, ze boja sie tej zebranej na poczekaniu bandy?
    Rozgladnal sie wkolo przygladajac wlasnym zolnierzom. Musial przyznac przed soba ze dotchczas niedocenial ich. Zreszta, jak zolnierz, ktory widzial najlepsze armie swiata mial bez dowodu zaufac tym wojakom. Ostatni miesiac jednak zdecydowanie zmienil jego podejscie. Po bitwach lutowych juz wiedzial, ze to nie partyzanci czy tez rekruci, ktorych mozna pierwsza salwa zmiesc. To byc moze jeszcze nie karne wojsko, ale napewno swietny material na zwyciezcow. Stal wlasnie wsrod tyralierow 2 Pulku Strzelcow, ktorzy obecnie pelnili sluzbe przy Olszynie. Nie widac bylo po nich strachu przed nadciagajaca bitwa. Za ich plecami w lesie, stali pochowani zolnierze 7pp z dywizji Zymirskiego. Jego rezerwy: 4ps i 3pp staly z tylu gotowe natychmiast przyjsc z pomoca.


    [​IMG]
    strzelcy piesi


    Za nimi widac bylo kolejna linie zolnierzy, byl to glowna rezerwa wodza - dywizja Skrzyneckiego. Wrog musial zdobyc lasek, ale w sytuacji silnego oporu nalezalo spodziewac sie proby oflankowania broniacych go oddzialow. Z tego tez powodu dosyc duze ilosci artylerii przeznaczono do oslony. Podejscia poludniowego bronily dwie baterie pozycyjne ustawione przed dywizja Skrzyneckiego. Podejscia polnocnego, z ktorego spodziewano sie glownych atakow bronily dwie baterie lekkie oraz jedna pozycyjna. Prawe skrzydlo Polskich pozycji stanowila 4 dywizja piechoty ustawiona gleboko w trzech rzutach pomiedzy Grochowem Malym a Goclawkiem. Przed nimi rozlozono trzy kolejne baterie (2 lekkie i 1 pozycyjna) do oslony traktu. Dwa korpusy kawalerii ustawione w glebi pozycji mialy sluzyc do reagowania na wszelkie niespodziewane ataki Rosjan. O ile general Lubienski stal w centrum przy znaku zelaznym, o tyle general Uminski mial oslaniac przejscie pomiedzy Kaweczynem a Zabkami. Ostatnia jednostke, jaka mozna bylo uzyc w razie zagrozenia armi byl korpus Krukowieckiego, ktory trzymal przeciwnika na wysokosci Bialoleki.


    [​IMG]
    7pp


    Wojsko Polskie bez tego ostatniego posiadalo zebranych 41 tysiecy zolnierzy i 114 dzial natomiast Rosjanie dysponowali prawie 60 tysiacami zolnierzy (bez korpusu Szalachowskiego) oraz 212 dzialami. Wszyscy Ci zolnierze czekali na pozycjach bojowych na spodziewany atak. Jednak w kolo ciagle panowala cisza, w koncu zniecierpliwiony Chlopicki ruszyl z powrotem do dwroku. Gdy wlasnie do niego docieral, dalo sie uslyszec w oddali na polnocy odglos wystrzalow armatnich. Czyzby to Szalachowski zaatakowal? W sztabie spotyka niskiego, o mlodej twarzy oficera. W szarym plaszczu i granatowej furazerce nie sprawial wrazenia poteznego. Jednak jego oczy, ktore blyszczaly zlowieszczo, mowily co innego o pulkowniku Pradzynskim, bo to jego Chlopicki pierszego spotkal. Oficer tez z wlasnego popedu na pierwszy odglos armat wsiada na konia i pedzi w strone Olszyny. Na miejscu jednak nadal panuje cisza. Karabiny pochowane, brak ruchu na wroguch liniach. Gdy tylko sklada, po powrocie, raport chlopickiemu wzdloz calej rosyjskiej lini rozbrzmiewa salwa 200 armat. To Dybicz wlasnie rozpoczyna bitwe o Grochow. Przy okazji musze wytlumaczyc zachowanie feldmarszalka. W koncu nie planowal on walk przed 26 lutego. Jednak stary wodz cala noc obawial sie, ze Polacy zagarna korpus Gwardii zanim Szalachowski zdola go wycofac na bezpieczne pozycje. Gdy tylko uslyszal odglosy walk pospiesznie wyslal kawalerie litewska w kierunku Zabek a samemu postanawia przyspieszyc wybuch walk, starajac sie odciagnac przeciwnika od gwardii.


    [​IMG]
    pulkownik Pradzynski


    Rosjanie w tym czasie opasywali pozycje Polskie polkolem. Od prawej strony znajdowal sie pobity korpus Szalachowskiego wsparty przez kawalerie. Sily te grupowaly sie na polnoc od Zabek. Dalej od wysokosci Kaweczyna ciagnelo sie centrum Rosyjskie. Tutaj niewiele sie zmienilo od poprzendiej bitwy: Rosen ze swoimi oddzialami stanowil centrum a Sacken lewe skrzydlo. Z tego pierwszego korpusu w pierwszej lini staly dywizja ulanow, XIV i XV dywizje piechoty (na wprost lasku) stykajace sie z III dywizja stanowiaca juz korpus Sackena. Front konczyl sie na II i I dywizji wysunietych najdalej na poludnie. Rezerwe obu korpusow stanowily dwie dywizje grenadierow oraz dywizje huzarow i strzelcow konnych. Rezerwe armi stanowil korpus Gwardii Wielkiego Ksiecia Konstantego spoczywajacy na wysokosci Milosnej oraz Kirasjerski Korpus Jazdy Rezerwowej uszykowany na goscincu. Stanowil on takze bezposrednia oslone dla rezerwy artylerii. Mimo prawie dwukrotnej przewagi liczebnej, pozycje Polskie sa dobre. Oddzialy ustawione w luku wewnetrznym sa w stanie caly czas wspierac sie po drogach wenwetrznych. Takze ruchy rezerw i zaopatrzenia sa ulatwione. Centrum pozycji oparte o Olszynke powoduje zagrozenie dla przeciwnika i zmusza go do walki w nieodpowiednim miejscu.


    [​IMG]
     
  22. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 8B


    [​IMG]


    Jak juz wspomnialem, Dybicz postanowil zmienic swoje plany i nie dosc, ze atakowac dzien wczesniej, to zamiast obejscia przeprowadzic uderzenie frontalne. Wiedzial, ze takie uderzenie bedzie bardzo kosztownym, ale mimo to zdecydowal sie na nie. Niestety wymagalo to przeprowadzenia zmian w formacjach, podciagniecia ich na pozycje co wymagalo czasu, ktorego marszalek obawial sie ze nie ma. Rozpoczyna sie ciagly 40 minutowy ostrzal. Szczegolnie doskwiera on Polskim bateriom na polnocy. Co prawda celnym ogniem niszcza one duzo armat, ale w wyniku przewagi wroga same ponosza coraz powazniejesze straty. Pod koniec kanonady bateria Rylskiego posiada zaledwie polowe skladu osobowego. Polacy zmuszeni sa wycofac baterie glebiej, co pozwala Rosjanom przeniesc coraz mocniej ogien na sama Olszyne. Gdy tylko Dybicz zauwaza oslabienie artylerii wydaje polecenie Rosenowi ataku na lasek. W celu jego wsparcia wysyla do przodu takze II i III dywizje Pahlena. Za nimi z wyzyn schodza baterie rosyjskie, ktore z bliska maja nekac Olszynke.


    [​IMG]


    Nikt poza Chlopickim i byc moze Pradzynskim nie rozumieja w pelnym stopniu kryzysowej sytuacji. Zreszta wszystkie punkty general przedstawil wczoraj na naradzie. Jego argumenty jednak poczytano mu jako slabosc charakteru. Obecnie ten cichy i przygaszony wodz jakby czerpal energie z chaosu i odglosow walki. Po raz pierwszy od dawien dawna na jego ustach gosci usmiech. Nawet pod nosem pozwala sobie na komentarze majace zmobilizowac zolnierzy i spowodowac, ze wrog im nie bedzie straszny. Zaraz tez z calym sztabem przybywa pod Olszyne, jednak co zaskakujace nie wysyla do niej zadnych posilkow. Co gorsza zabrania generalowi Zymirskiemu wycofywac sie z lasku i nakazuje walczyc do ostatniego zolnierza. Z lasku nie moze wycofac sie zaden polski zolnierz.


    [​IMG]


    Wszystkie te decyzje wydaja sie szalenstwem, co poniektorym w glowach pojawia sie slowo “zdrada” jednak stary general, pobierajacy nauki u najwiekszego geniusza militarnego tamtej epoki, dobrze wykorzystal ta wiedze. Zastosowal stara napoleonska taktyke. W bitwie odpornej, trzymac przecinwika jak najmniejsza iloscia wojska, pozostawiajac wiekszosc w rezerwie. Im wiecej wojska bedzie wypoczetego tym pozniejszy kontratak bedzie dla wroga bolesniejszy. Dlatego tez general Zymirski ma bronic sie sam, bez wsparcia, jakby pozostawiony samemu sobie.


    [​IMG]


    W huku ciaglych wystrzalow artyleryjskich zolnierze Rosyjscy schodza ze stokow w dol. Juz chwile pozniej XIV dywizja uzyskuje kontakt bojowy z Polakami. Na ich prawej stronie troche z tylu stara sie ich doscignac XV dywizja. Po lewej stronie nadciagaja juz II i III. Wydaje sie, ze za chwile lasek zostanie zmieniony z powierzchni ziemi. Zolnierze XIV dywizji rzucaja sie biegiem w strone drzew, gdy nagle z boku dostaja sie pod ostrzal kartaczowy bateri Nieszokocia, ktora widzac bok kolumn wyrzadza im potworne spustoszenie. Jednak Rosjanie nie zwracaja na to uwage wypelniajac luki zolnierzami tylowymi. Chwile pozniej docieraja do lini lasku. W tym momencie pada salwa tyralierow z zoltymi naramiennikami i granatowymi kolnierzami. To strzelcy z 2 pulku sieja spustoszenie wsrod atakujacych.


    [​IMG]


    Ci swietnie wyszkoleni zolnierze skupiaja sie na oficerach, ktorych coraz wiecej ubywa z szeregow. Jednak nawet to nie powstrzymuje ataku. Polacy sa spychani coraz bardziej. Nie udaje sie takze zatrzymac wroga na wysokosci rowu. Wsparcie pozostalych zolnierzy 2ps przynosi tylko chwilowy efekt. Po paru minutach przewaga liczebna znow daje znac o sobie. Linie zaczynaja sie chwiac, to zolnierze, na ktorych skupila sie Rosyjska artyleria nie wytrzymuja presji. W tym momencie zza ich plecow wylaniaja sie nowe kolumny, tym razem zolnierze maja niebieskie naramienniki oraz zolte kolnierze - co oznacza, ze to 7pp przychodzi z pomoca. Ci zolnierze mijaja strzelcow i ustawiaja sie w lini wzdluz rowu. Karabiny leza nadal na ramionach a zolnierze czekaja rozkazu. Gdy pierwszy Rosjanin dociera do tej lini pulkownik Roland wola: “dalej dziatwa, ani kroku mi dalej, za bron, pal a potem na bagnety”


    [​IMG]

    Ten nagly opor zaskakuje Rosjan, staja oni zmieszani, co szybko zauwazaja Polscy oficerowie szybko reagujacy na ta sytuacje. Wsrod zolnierzy rozbrzmiewa rytmiczny odglos bebna wzywajacego do ataku na bagnety. Chwile pozniej Polskie oddzialy znow siegaja poczatku lasku. Zolnierze Rosyjscy, nadwyrezeni silnym ostrzalem artyleryjskim a pozniej tyralierskim nie wytrzymali tego ataku nowych sil i oddali pole. Byl to jednak dopiero poczatek bitwy. Chwile pozniej do lasku docieraja bataliony XV dywizji, na szczescie odparte zostaja z takim samym powodzeniem. Polacy tak zagrzali sie do walki, ze kolejne ataki nawet do lini lasku nie dopuszczaja.


    [​IMG]


    O jedenastej Dybicz organizuje kolejny atak. Wspiera oddzialy kolejnymi swiezymi batalionami i przeprowadza jendoczesne uderzenie poteznymi silami. Do prowadzenia oddzialow posyla swojego szefa sztabu generala Tolla. Podciagnieta zostaje w poblize Olszynki takze 2ga dywizja grenadierska a caly korpus rezerwowy juz kieruje sie w strone bitwy. Poltorakrotna przewaga wydaje sie byc wystarczajaca do zgniecenia przeciwnika. I rzeczywiscie Polacy nadgryzieni poprzednim atakiem zaczynaja coraz mocniej ustepowac. Tym razem nie udaje sie utworzyc lini obrony na rowie. Wydaje sie, ze Olszynka moze zostac stracona. W tym momencie w rejon walk przybywa Pradzynski, ktory z poruczenia Chlopickiego ma upewnic sie, ze las nie zostanie odstapiony. Na szczescie okazuje sie, ze Zymirski czuwa caly czas i juz nadciaga 3pp pulkownika Andrychowicza.


    [​IMG]


    Te nowe oddzialy przynosza takze nowe sily zolnierzom Rolanda. Przeprowadzaja oni kontruderzenie na wylaniajace sie z lasu tyraliery rosyjskie. Znow nastepuja ciezkie walki o kazde drzewo. Zolnierze strzelaja do siebie z odleglosci paru metrow, kluja sie bagnetami i atakuja kolbami, ale w koncu udaje sie wypchnac napastnikow ponownie.
    Niestety jest to tylko przedsmak wydarzen, dopiero teraz Dybicz rzuca swoje glowne sily -27 batalionow wspartych tym razem przez artylerie, ktora w miedzyczasie zdolala sie podsunac pod wroga. 18 takich dzial konnych ustawionych na poludniowym skraju Olszynki zaczelo bolesnie niszczyc oddzialy Zymirskiego. General Toll wprowadza swoje oddzialy do walki, planujac jednoczesnie manewr oskrzydlajacy. Ostatnia rezerwa polskiej dywizji 4ps przezywa teraz potworne chwile, nekana przez kolejna baterie, ktora wykorzystujac walki podsunela sie blizej.


    [​IMG]


    W tym czasie niedaleko z tylu stal Chlopicki ze swoim sztabem. W kolo lataja pociski wybuchaja granaty, czesc oficerow chowa sie do rowu. Jednak Chlopicki tego nie zauwaza, zreszta pociskow pewnie tez nie widzi. Skupiony jest na przegadaniu swoja lornetka lasku. Gdy tylko widzi pierwsze wycofujace sie z lasku kompanie posyla kapitana Kruszewskiego do generala z poleceniem aby sie z lasku wypchnac nie dal. General protestuje, uwaza, ze spelnil swoj obowiazek poza tym zal mu dobrych zolnierzy podczas gdy reszta armii odpoczywa. Dostaje kolejny rozkaz Chlopickiego “niech sie zebami trzyma” Kolejny atak zostaje w koncu cudem odparty. Polacy znow opanowywuja lasek. Jednak ich sily sa juz na wyczerpaniu i napewno kolejnego ataku nie wytrzymaja. Co gorsza grupa generala Neidhardta, zolnierzom z galazkami choiny na czapkach, udalo sie przejsc przez bagna i wyszli na tyly lasku. Strach przed okrazeniem zalamuje zolnierzy, zaczynaja kupami wysypywac sie z lasku ku swoim pozycjom.


    [​IMG]


    PS: z okazji zblizajacych sie swiat - codziennie postaram sie wrzucic kolejny odcinek :) Przynajmniej do czasu gdy nie bede musial zabrac za robienie swiatecznych potraw :|
     
  23. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 8C


    [​IMG]


    Mamy dopiero poludnie a Polacy juz stracili swoja kluczowa pozycje. Niestety tym razem Zymirski juz jej nie odzyska. Jego dywizja zostala prawie calkowicie rozbita. Twarze zolnierzy pokryte prochem, blotem i krwia nie maja w sobie nawet iskry zycia. Trzeba ich wycofac do 2giej lini dla odpoczynku. Spokojny Chlopicki, jakby niezrazony tym wszystkim, wrecz z dzikim spojzeniem wzywa adjutantow, z ktorych jeden jedzie do Skrzyneckiego a drugi do Szembeka po grenadierow. Pozycje Skrzyneckiego maja zastapic wycofujace sie oddzialy. Mniej zniszczone bataliony z przodu a reszta w 3ciej lini. Czas przeprowadzic uderzenie zaczepne, Skrzynecki ma zaatakowac lewy kraniec lasku natomiast sam Chlopicki na czele Grenadierow skieruje sie na prawy.


    [​IMG]


    Oba ugrupowania maja zaatakowac jak tylko Rosjanie wyjda z lasku. Wbrew pozorom nie jest to poszukiwanie honorowej smierci. Chlopicki dobrze wie, ze po tak dlugich walkach Rosjanie z lasku wyjda zmieszani, pewni zwyciestwa. Szybkie i celne uderzenie moze ich zlamac co otworzy centrum Rosyjskie. Chlopicki z promieniejaca twarza, usmiechniety rusza na czele zolnierzy w strone Olszyny. Znow czuje sie jak za dawnych lat we Wloszech i Hiszpanii. To juz nie jest ten nieufajacy nowemu wojsku stary zagniewany weteran. Widzial dzis na wlasne oczy sile wojska i wie, ze z nim moze przelamac Rosjan. Jest w odpowiednim miejscu i czasie do zrobienia tego. Z fajka w usmiechnietych ustach wplywa mobilizujaco na otaczajacych go wojow.


    [​IMG]


    Przed laskiem formuje sie nowa linia. Sam Chlopicki przejmuje kontrole nad batalionem grenadierow, za nim to samo czynia Pradzynski, general Milberg oraz pulkownik Boguslawski. Takze inni czlonkowie sztabu mieszaja sie z gwardzistami formuujac linie. Na lewo od nich staje 8pp dowodzony przez wysokiego, przystojnego o gladko wygolonej, lekko okraglej glowie oficera. To pulkownik Skrzynecki, ktory wlasnie szykuje dwa bataliony pulku do ataku. Obok niego to samo robi podpolkownik Kierwinski, na czele resztek 4ps decyduje sie przylaczyc do tego ataku. Nie zamierza od tak oddac lasku o ktory jego zolnierze tak dlugo walczyli. Wydaje sie wariactwem, ze 10 batalionow, ma przelamac 27 rosyjskich wychodzacych z lasku. Gdy tylko pierwsze oddzialy wychodza zza lini drzew dostaja sie w krzyzowy ogien dwoch baterii Nieszokocia oraz Rzepeckiego. Ich kartacze potwornie dziesiatkuja szeregi przeciwnikow. W koncu nieprzyjaciel zaczyna sie chwiac. Na ten wlasnie moment czekal Chlopicki. Dobosze uderzaja w bebny wybijajac znany juz wszystkim rytm. Wsrod adiutantow, po raz pierwszy na tej wojnie, rozbrzmiewa piesn:

    “Jeszcze Polska nie zginela,
    Poki my zyjemy.
    Co nam obca przemoc wziela,
    Szabla odbierzemy.”

    Po chwili wszyscy zolnierze podchwytuja piesn i z nia na ustach uderzaja na przeciwnika. Rosjanie staraja sie kontratakowac. Ich baterie bija z flanek z przodu bataliony piechoty tworzac mordercza linie ognia. Kilka pociskow przeszywa surdut Chlopickiego, on sam jest ranny, a jego kon zabity. Nie zamierza jednak w takim momencie wycofywac sie. Skoro zolnierze stoja w ogniu jak prawdziwi weterani, jak dawna legia, to jak on teraz moze ich opuscic. Nagle wiedziony przeczuciem wskazuje jakis punkt w lasku i tam poleca kierowac gwardie. Zolnierze bez wystrzalu zblizaja sie do tego miejsca, z ktorego po chwili wychodza Rosjanie. Obie kolumny jakby zsynchronizowane w jednym momencie podwajaja krok szykujac sie do uderzenia na bagnety.


    [​IMG]


    Po krotkiej chwili, zolnierze III dywizji piechoty nie wytrzymuja naporu grenadierow i wycofuja sie z lasku. Na polnocnej stronie Olszynki bateria artylerii ciagle strzela kartaczami do 4ps. W tym momencie Zymirskiemu, ktory znalazl sie wsrod nich udaje sie ich zmotywowac zolnierzy do ostatniego wysilku. Biegna naprzod w strone strzelajacych do nich armat. To juz zdecydowanie za duzo dla artylerzystow. Odprzodkowuja oni dziala i uciekaja na swoje dawne pozycje. W tym samym momencie Skrzynecki kierujac 3 dywizja piechoty naciera na lasek z lewej strony. Trzy razy do niego wchodzi i 3 razy zostaje wyparty. Za czwartym razem, bo uzupelnieniu oddzialow ostatnimi rezerwami ten wyniosly dowodca krzyczy: “Na bagnety!!”


    [​IMG]


    Tym razem zolnierze XIV dywizji Rosyjskiej nie wytrzymali naporu. Oni takze juz potwornie zmeczeni mysleli tylko o uzyskaniu chwili spokoju. Dowodcy daja rade dwa razy zatrzymac odwrot, jednak za kazdym razem po chwilowej walce znow uciekaja. Dybicz widzac zagrozenie wysyla brygade karabinierska jego starej gwardii. Kieruje sie prosto na 4ps, ktorego zolnierze juz nie moga sie doczekac pojedynku z tym oslawionym wojskiem. Wsrod obu oddzialow zapada cisza. Nikt nie strzela, nikt nie krzyczy, obie masy zblizaja sie do siebie w pelnej ciszy. Gdy juz pozostaje zaledwie 50 metrow Boguslawski zakrzykuje: “Do oficerow strzelaj!! Z wolna mierz!! W sam leb pal! Chciales rewolucji teraz dobrze zabijaj bo jak nie to zwyciezonym biada bedzie".


    [​IMG]


    Zolnierze dobrze sluchaja swojego dowodcy, ktorego w noc listopadowa nie usluchali przylaczajac sie do powstania. Juz po chwili pada general i naczelnik brygady a pulkownicy i szefowie batalionow wycofuja sie. Brygada coraz bardziej przezedzona, chwieje sie a w koncu tyly podaje. Jest to ostatni akcent kontrataku. Cala Olszynka jest z powrotem w rekach Polakow. Jednak tym razem to nie wystarcza. Rosyjscy zolnierze uciekajac zostawili bez oslony wlasne baterie artylerii widzac to Pradzynski wydaje rozkaz do ataku na nie. Chwile pozniej zolnierze dumnie pozuja przy zdobytych dzialach. Cale centrum Rosyjskie jest rozbite.


    [​IMG]


    Dywizje XIV i XV prawie w calosci rozbite, uciekaja w poplochu. Dybicz widzac to posyla do ataku korpus kawalerii, w sumie przeciw 8 tysiacom Polakow rzucono 22 tysiace Rosjan, ale co zaskakujace czesc z nich od razu ucieka, nawet nie powachawszy polskiego prochu. Zazenowany ta sytuacja nie wytrzymuje i ze sztabem zjezdza z gory aby powstrzymac ta rejterade. Ze szpada w reku udaje mu sie zawrocic oddzialy z powrotem w strone Olszynki. Nie ma juz mowy o przelamaniu armi Rosyjskiej, marszalek zdolal ja na nowo zebrac i zalatac dziury. Co gorsza rusza wlasnie kolejne natarcie na lasek.
     
    Ostatnia edycja: 21 Grudzień 2013
  24. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 8D


    [​IMG]


    Tym razem to Dybicz rusza wszystkie swoje rezerwy. Na czele batalionow staja czlonkowie sztabu. Kazdy wolny zolnierz ma atakowac Olszynke. Kolumny postepuja przy loskocie werbli. Znow atakuja III dywizja a za nia bardziej z prawej XIV i XV. Niestety tym razem przylaczaja sie do niej elitarne oddzialy m.in 2 brygada grenadierow. Nie odpowiadaja na ostrzal Polakow, chca ich samymi bagnetami zepchnac i co gorsza spychaja. Ogien artylerii pod jaki Polacy sie dostali skutecznie niszczy morale. Co prawda udaje sie czesc zdobytych armat wycofac, ale reszte trzeba zagwozdzic. Chwile pozniej znow walki tocza sie wewnatrz lasku, niestety brak rezerw po stronie Polskiej zmusza dowodcow do ciaglego wycofywania sie. W walkach ginie general Zymirski, a zszokowani ta scena zolnierze 4ps oddaja pole.


    [​IMG]


    Chlopicki swiadom byl, ze tych parenascie batalionow nie starczy na dlugo. Jednak teraz, gdy to nowy pewny siebie i energiczny Chlopicki dowodzil, szykuje kolejna dla wroga niespodzianke. Wrog pomieszany w lesie, z problemami przy przejsciu rowu znow moze byc pobitym. Ale do tego potrzebuje calosci sil. Sciaga na pole bitwy Krukowieckiego, co prawda obrazony general buntuje sie, ale w koncu grozba sadu wojennego skutecznie studzi jego warcholskie zapedy. Na tylach caly czas ma dwa korpusy kawalerii. Oddzialow Umilskiego postanawia nie wykorzystywac bojac sie ataku od strony Zabek. Za to nic nie stoi na przeszkodzie aby podciagnac korpus Lubienskiego. Do tego czasu nalezy utrzymac lasek za wszelka cene. To zadanie otrzymuje general Skrzynecki.


    [​IMG]


    Kolejna godzina to moment chwaly tego generala. Jego zolnierze stloczeni na ostatniej lini obrony w lasku, atakowani przez piechote, oraz artylerie, dla ktorej saperzy wyrabywali droge dzielnie stawiala opor. Wszedzie paday kule i kartacze, swiszczac i wybuchajac posrod polskich obroncow. Zdruzgotane olchy padaly pod naciskiem walk, powodujac coraz wieksze zamieszanie. Dybicz przeczuwajac punkt kulminacyjny rzuca na lasek ostatnie oddzialy, ostatnia mase 22 tysiecy zolnierzy. Skrzynecki podciaga ostatnie bataliony, starajac sie zdobyc choc troche czasu dla nadciagajacych rezerw. Mimo duzych strat odpiera kolejne ataki nieprzyjaciela, a nawet przechodzi do natarcia. Co zaskakujace zolnierze mimo potwornego zmeczenia i powaznych strat na rozkaz ida do przodu. Ale ich poswiecenie w koncu nie starcza. Przeciwnik, dzieki przewadze liczebnej spycha ponownie Polakow z lasku.


    [​IMG]


    W tym momencie na pole bitwy wraca Chlopicki. Po wizycie u Radziwila i zmuszeniu obu dowodcow korpusow do zywszego powrotu do glownej armii sluchal wlasnie raportu Pradzynskiego, gdy nagle granat wybucha miedzy nogami jego konia. General zostaje ponownie ranny, na szczescie sam kon przejmuje wiekszosc uderzenia. Jednak mimo tego Chlopicki, nie czujac sie najlepiej musi komus przekazac bezposrednie dowodzenie nad Olszyna. Wybor pada, na prezentujacego sie dzisiaj nadspodziewanie dobrze pulkownika Skrzyneckiego. Ma on atakowac ponownie Olszynke i wydobyc ja przeciwnikowi. W tym kluczowym momencie, na pole bitwy przybywa korpus Szachowskiego. Co prawda mocno uszkodzony przez Krukowieckiego, to jednak dzieki wsparciu kawaleria Rosena stanowi on powazna sile.


    [​IMG]


    Ksiaze planuje wykonac zamierzony wczesniej przez Dybicza plan: przedrzec sie droga z Zabek do koloni Elsnera, przez trzesawiska wiodaca, aby nasteopnie uderzyc z lewego boku na armie Polska. Drogi z tej strony broni bateria Konarskiego wsparta batalionem piechoty. Blisko dwie godziny tocza sie walki z gwardia. Batalion Kiekiernickiego dzielnie wspiera artylerzystow to ogniem karabinowym to bagnetami. Niestety w koncu musza ustapic w tyl. Dzieki ich postawie general Uminski jest w stanie przygotowac odpowiednia obrone i zatrzymac ten marsz. Szachowski jednoczesnie otrzymal rozkaz Dybicza nakazujacy polaczenie z glowna armia. Marszalek przekonany byl juz, ze za pono jest na manewr oskrzydlajacy i pozostalo tylko przelamanie sil w Grochowie. Gdy Gwardia wlasnie wycofywala sie z powrotem przez Zabki, do generala Uminskiego przybyly pierwsze oddzialy Krukowieckiego wracajacego w koncu z Bialoleki zapewniajac wystarczajaca oslone.


    [​IMG]


    W tym czasie kolumny batalionowe Skrzyneckiego cofaly sie spokojnie na linie piaszczystych wzgorz. Oslanialy je tyraliery 4 i 8pp. Sam pulkownik rozpromienil sie na wiadomosc, o objeciu dowodzenia obrona tej czesci Grochowa. Jednak na wiadomosc o zadaniu jakie dostal od Chlopickiego odparl tylko: “a gdziez o tym myslec patrzaj co tutaj sie dzieje”
    Przed Olszynka ciemnialy masy rosyjskich batalionow. W dali szykowaly sie pulki wrogiej kawalerii. Wszyscy zastanawiali sie co sie stalo z Chlopickim. Pomiedzy wojskiem krazyly pogloski o jego smierci, o ciezkiej ranie oraz o wzieciu do niewoli. W czasie gdy tak niepotrzebnie rozwazano to spoza Olszynki wysunela sie kawaleria ktora miala dokonac ostatniego ciosu na znuzonych polskich zolnierzach. To ponownie general Toll przeprowadzal natarcie.


    [​IMG]


    Sam marszalek zaniepokojony o losy gwardii udal sie pod Zabki przyspieszajac jej ruch. Chwile pozniej na dywizje Szembeka uderzyly pulki huzarow sumskich oraz olwiopolskich. Trzy bataliony stojace w pierwszej lini zalamaly sie, zaraz za nimi w rozsypke poszly dwa nastepne. Naszczescie dalo to czas 2 lini na sformowanie czworobokow. Piechociaze skutecznym ogniem odpedzili Rosjan dajac czas rozbitym batalionom na ponowne sformowanie sie. Po chwili podobny atak przeprowadzono na 3cia dywizje. Jednak tutaj, bedac na miejscu sytuacje opanowal sam Skrzynecki. Jego odzialy czuly ciagly napor ze strony Rosyjskich tyralier za ktorymi formowaly sie juz bataliony piechoty. Na tym etapie bitwy zamilkly juz Polskie baterie. Zuzyly juz caly zapas amunicji i byly wycofywane na linie wydm a czesc wewnatrz umocnien Pragi. Ostatnie baterie, oslaniajace dywizje pospiesznie zuzywaja resztki kartaczy.


    [​IMG]


    O dziwo zatrzymuje to Rosjan, najwyrazniej rownie zmeczonych wlaka co Polacy. Zaskoczeni ogniem wycofuja sie z powrotem do Olszynki. Niestety w tym czasie przeciwnik podciaga swoja artylerie na odleglosc zaledwie 500 metrow. jej pociski sa druzgocace dla zolnierzy. W tym momencie na pomoc przybywa 4 pulk ulanow pod dowodztwem bylego szefa szwadronu szwolazerow Chlapowskiego. Wysyla on swoje 2 szwadrony przeciw tyralierom, ktore szybko znikaja z powrotem w lesie. Pod oslona kawalerii Skrzynecki na nowo formuje linie obrony. W koncu, gdy byl gotowy zluzowal ulanow, ktorzy potwornie przetrzebieni wycofywali sie na tyly. Gdy zaczeli wykonywac ten manewr na ich tylach zaczely wysuwac sie masy kawalerii spoza Olszynki.


    [​IMG]


    Czujny Pulkownik wydaje komende: “formuj Karre przeciw kawalerii” Na ten glos wszystkie plutony w batalionach rozpoczely wykonywac synchroniczne zwroty formuujac czworoboki. Robia to w ostatniej chwili, gdyz zaraz na ich plecow wyskakuje cala kawaleria Rosyjska. Najbardziej wysunieci do przodu czwartacy staja sie szczegolnym ich celem. Na szczescie zatrzymuje ich nagle row ktory pojawia sie 40 metrow od piechociazy. Ta nagla przeszkoda dodaje piechociazom animuszu, w wyniku kolejncych salw kawalerzysci pierzchaja. Niestety nie jest to koniec, na pole nadciagaja kolejne szwadrony i pulki kawalerii. Coraz to ponawiajace sie ataki oslabiaja zolnierzy, ktorzy zaczynaja miec problem z lataniem wyrw w szykach. Zolnierze coraz bardziej nerwowo spogladaja na niedalekie waly Pragi. Juz nawet oficerowie zaczynaja panikowac. Pole pod Grochowem staje sie jedna wielka masa oddzialow, zolnierzy i koni. Wszedzie panuje haos i brak koordynacji. Dowodcy batalionow i kompani zaczynaja samowolnie, bez koordynacji podejmowac decyzje.


    [​IMG]
     
  25. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 8E


    [​IMG]


    Wrocmy jeszcze na chwile do Zabek i generalow Uminskiego oraz Krukowieckiego. Obaj, ignorujac zagrozenie armii glownej, kierujac sie wlasna duma, na widok wycofujacej sie gwardii postanawiaja przeprowadzic uderzenie. Juz na poczatku zagarniete zostaja 2 szwadrony lubienskiego pulku huzarow, oddzial atamanskiego pulku kozakow, ktory mial ich oslaniac od zachodu na sam widok ulanow pulkownika Konopki oddal pole. Co gorsze dla Rosjan zrobil to nie ostrzegajac huzarow. Gdy Ci, bedac na przedmiesciach Zabek, spostrzegli zagrozenie bylo juz za pozno. Nieliczne male grupki, ktore wydostaly sie z kotla, byly od razu zagarniane przez szwadron jazdy lubelskiej pulkownika Jaraczewskiego. Za ich plecami formowaly sie 1 brygada piechoty oraz 19pp plk Szymanowskiego. Dybicz zaniepokojony tym naglym posunieciem zarzadzil powrot do Zabek 2 Brygady Grenadierow, ktora wlasnie opuszczala zabudowania. Reszta oddzialow miala sie uformowac na wschod od niej wzdluz lini lasu. Polscy kawalerzysci po zagarnieciu huzarow, przekonani o sukcesie uderzyli energicznie na wioske. Niestety zanim dopali zabudowan zdolal je zajac batalion grenadierow, ktory ostrym ogniem ostudzil zapedy Polakow.


    [​IMG]
    pulkownik Szymanowski


    Na szczescie do tego czasu gotowy byl atak piechoty, ktora wsparta bateria mjr Bielickiego szybko zaczela osaczac Grenadierow. W miedzyczasie general Uminski, omijajac walki od polnocy silami 1 i 5 pulku strzelcow konnych zaatakowal z flanki oddzialy Szachowskiego. Pierwsze w rozsypke poszly resztki 1 i 2 pulku morskiego, ktore szczegolnie ucierplialy w czasie wczesniejszych walk o Bialoleke. Ich ucieczka z pola bitwy pociagnela za soba rejterade dwoch batalionow karabinierow Barclaya de Tolly. Ich oddzialy byly dalej pedzone przez szwadrony jazdy kaliskiej oraz plockiej. Gdy wydawalo sie, ze zaglada gwardii wydaje sie byc pewna na pomoc jej przybyly brygada ulanow generala Berdejewa. Zblizajacy sie wieczor oraz brak pewnosci przelamania przeciwnika zniechecila polskich generalow do dalszej walki. Na ich decyzje o zakonczeniu potyczki mial napewno wplyw ponaglajace raporty generala Chlopickiego oraz Radziwila w coraz to gorszych kolorach obrazujace sytuacje. General Krukowiecki, zostawiajac do oslony Zabek korpus kawalerii postanowil ze swoja dywizja pospiesznym marszem dotrzec na pole bitwy. Szczesliwie w ostatnich utarczkach jego oddzialy nie zostaly zbyt powaznie podniszczone.


    [​IMG]


    Cofajac sie troche, w celu ominiecia bagien 1 dywizja piechoty skierowala sie na slup zelazny. Sam general na czele szwadronu ulanow z 1 pulku wysforowal sie na przod w celu upewnienia w sytuacji. Po minieciu Elsnerowa i Targowka na wysokosci Utraty doszlo do spotkania z generalem Chlopickim, ktory ranny podruzowal bryczka. Obaj generalowie pospieszyli nastepnie na pole bitwy to co zobaczyli zmrozilo ich serca. Cale pole pomiedzy Olszyna a piaszczystymi wzgorzami w calosci pokryte bylo wojskiem. Polskie oddzialy mozna bylo latwo rozpoznac, gdyz z wiekszosci uformowane w czworoboki staraly sie przedostac do swoich lini. Na walach z resztkami artylerii stal general Lubienski jednak nie wykonywal zadnych znaczniejszych ruchow. Nagle w Rosyjskim centrum rozpoczal sie zauwazalny ruch.


    [​IMG]
    oddzial Krakusow generala Krukowieckiego


    Wyraznie widac bylo kolumne kawalerii ktora szykowala sie do ataku, na jej czele postepowal pulk Kirasjerow ksiecia Alberta zwany “niezwyciezonymi” za nim uformowaly sie kolejne 3 pulki kirasjerskie a dalej ulanskie. Cala ta kolumna poruszala sie powoli i dostojnie do momentu gdy dwa pierwsze dywizjony nie wyskoczyly do przodu i uformowane linie przebiwszy sie przez obie polskie pozycje. Najwyrazniej nie bylo to zamierzeniem ich dowodcow, gdyz zaraz bylo widac, ze probuja przedostac sie do swoich pozostalych jendostek. Jeden z tych dywizjonow dostal sie pod ogien 8pp uformowanego w czworoboki. Drugi, dotarlwszy az pod zelazny slup zostal zaatakowany przez ulanow 2go i 5go pulku. Cale to awanturowanie sie wplynelo negatywnie na reszte kolumny ktorej zolnierze zatrzymali sie zaskoczeni. Gdy po chwili probowali pojsc z pomoca swoim kolegom nadziali sie na kartacze baterii konnych generala Lubienskiego.


    [​IMG]


    Walki tylko na chwile zaterzymuja obu generalow, po chwili Krukowiecki odjezdza majac zamiar ponaglic swoje kolumny do ostatniego wysilku. Juz chwile pozniej Brygada Gielguda, a za nia druga Malachoskiego (bardziej zmeczona walkami pod Zabkami) pojawiaja sie na polu bitwy. Kolumny batalionow maszeruja w strone wschodniego kranca Olszynki starajac sie jednoczesnie odciac kawalerie Rosyjska od sil w lesie. W tym momencie nadciagaja ostatnie rezerwowe baterie Konarskiego oraz Bielickiego i kartaczami z boku i tylu sieja poploch u wroga. W koncu kolumna ta zmieszana sila oporu piechoty, niefortunnym atakiem czolowego pulku oraz skutecznym ogniem artylerii zaczyna cofac sie w nieladzie i w koncu ucieka w panice taranujac wlasne oddzialy piechoty, ktore w tym momencie wychodzily z lasu. Zamieszanie jakie to wprowadza postanawia wykorzystac jako ostatnia szanse general Chlopicki.


    [​IMG]


    Nakazuje on Skrzyneckiemu nacierac od frontu i skupiac na sobie uwage przeciwnika podczas gdy dywizja Krukowieckiego ma atakowac bezposrednio lasek. Ma ona byc wsparta kawaleria Lubienskiego, ktory ma dzialac na polnoc od niej. Zolnierze wyczerpani walka, zmuszaja sie do ostatniego wysilku. Podczas gdy piechocie udaje sie utrzymac przeciwnika w dezorganizacji kawaleria uderza na niepilnowane baterie w Kaweczynie. To razem z ponownym pojawieniem sie Polakow w lasku (brygada Gielguda) powoduje prawdziwa panike wsrod Rosjan. Zagrozeni odcieciem porzucaja pozycje probujac przez Grochow Maly wydostac sie na Wawer. Wlasnie zapada zmrok i bitwa jest skonczona. Co prawda Dybicz caly czas ma rezerwy wystarczajace do przelamania Polskich pozycji, ale brakuje juz mu czasu na przeprowadzenie tego manewru.


    [​IMG]


    Dwukrotne pokonanie korpusu Szachowskiego bylo prawdziwa tragedia dla marszalka o wiele wiekszym znaczeniu niz niezdobycie jakiegos lasku przed Warszawa. Zniechecony polecil Tollowi na nowo zebrac oddzialy na wzgorzach. Nie wierzyl zeby Polska kawaleria odwazyla sie na atak. Za duze straty uzyskali. No wlasnie, Polacy na koniec dnia odzyskali Olszynke, ale odbylo sie to kosztem potwornych strat. Oddzialy byly niezwykle wyczerpane calodziennymi walkami. Nie bylo mowy, aby nastepnego dnia mogli stawic opor. Z tego tez powodu postanowiono, pod oslona korpusow kawalerii oraz brygady Gielguda (ciagle kontrolujacej Olszynke) wycofac reszte oddzialow przez Prage na drugi brzeg Warszawy. Ranny Chlopicki, oslabiony powazna utrata krwi jako jeden z pierwszych wycofal sie przez most.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie