Pod Czerwonym Sztandarem

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Magnat, 5 Styczeń 2006.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Magnat

    Magnat Aktywny User

    [center:D2db6db1fe][​IMG][/center:D2db6db1fe]

    W związku ze zbliżającym się wielkimi krokami rozpoczęciem AARa proszę jakiegoś moda od usunięcie wszystkich postów oprócz tego, oraz usunięcie ankiety. Z góry dziękuję.

    //Oki.
     
  2. Magnat

    Magnat Aktywny User

    Oficjalny podział funkcji:

    Skład Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Partiii Komunistycznej (bolszewików):
    - Towarzysz tom_1992
    - Towarzysz Szumo
    - Towarzysz Woland
    - Towarzysz Magnat
    - Towarzysz Wehr The Mastah
    - Towarzysz SamboR
    - Towarzysz Paker 111
    - Towarzysz larry2903

    I Sekretarz Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Partiii Komunistycznej (bolszewików):
    Towarzysz Magnat

    Komisarz Ludowy do spraw Polityki Zagranicznej i Wewnętrznej:
    Towarzysz MikeZ

    Komisarz Ludowy do spraw Przemysłu:
    Towarzysz Tomoesopo

    Wicekomisarz Ludowy do spraw Przemysłu:
    Towarzysz Cj111

    Głównodowodzący Sił Zbrojnych Związku Radzieckiego, Komisarz Ludowy do spraw Wojsk Lądowych:
    Towarzysz Marszałek Mandeel

    Komisarz Ludowy do spraw Sił Powietrznych:
    Towarzysz Darker

    Komisarz Ludowy do spraw Floty:
    Towarzysz Jędrek

    Gospodarz Gry:
    Towarzysz Dazmo

    -----------------------------------
    Jednocześnie informuję, że są jeszcze wolne miejsca w Komitecie Centralnym i na stanowiskach wicekomisarzy. Wszelka pomoc mile widziana. Jutro pierwsza część AARa!
     
  3. Magnat

    Magnat Aktywny User

    [center:294fc3085b][​IMG][/center:294fc3085b]

    [center:294fc3085b]Союз Советских Социалистических Республик
    [/center:294fc3085b]
    INWOKACJA

    A z twoją gwiazdą wodzu Stalinie,
    Niech twoja sława nigdy nie zginie,
    Niech cię jak orła prowadzi z gniazda,
    Rosji i Kremla płonąca gwiazda.

    Na ziemskim globie flagi czerwone,
    Będą na wichrach grały jak dzwony,
    Czerwona Armia i wódz jej Stalin,
    Odwiecznych wrogów na ziemię zwali.


    PROLOG
    Autorzy: Magnat, Woland, Mandeel

    27 XII 1935 r.
    Moskwa


    Moskiewski mróz pomalował na czerwono policzki Andrieja Karoliewicza Wastiuka, młodego pisarza i felietonisty. Była już prawie dwudziesta druga, a on od półtorej godziny w otoczeniu dwóch żołnierzy stał na Placu Czerwonym. Mimo iż mróz był coraz większy, paradoksalnie pisarz był szczęśliwy, że stoi przed budynkiem, a nie w środku. Wiedział bowiem, że moment, w którym poproszą go o wejście do środka, będzie dla niego chwilą prawdy...

    [​IMG]
    Plac Czerwony

    Ów Andriej Karolewicz był autorem głośnego niedawno artykułu w jednej z moskiewskich gazet. A wszystko przez to, że okrasił wiersz wychwalający towarzysza Stalina i Armię Czerwoną, ironicznym komentarzem, delikatnie sugerującym, że zapewnienia Stalina o potędze militarnej Związku Radzieckiego, można między bajki włożyć. Redaktor naczelny wspomnianej gazety, musiał być kompletnym idiotą i nie odczytać sensu komentarza, jako że zgodził się ów artykuł opublikować. Ale w tamtych czasach właśnie kompletni idioci znajdowali uznanie.

    Andrieja poproszono do środka. Zdjęto mu kurtkę i zaprowadzono w głąb pałacu. Wastiuk zauważył, że im dłużej przemierza korytarze kremlowskich apartamentów, tym bardziej złoto i bursztynowo robi się wokół.

    Tego dnia, jak zawsze, mimo późnej godziny, w gabinecie towarzysza Stalina paliło się światło. Wastiuka wprowadzono do środka. A tam stał on - Józef Wissarionowicz Stalin. Dzierżył w ręku egzemplarz gazety zawierającej artykuł Andrieja Karoliewicza. Artykuł ten najwyraźniej tak zainteresował Stalina, że postanowił zaprosić autora do siebie.

    [​IMG]
    Józef Wissarionowicz Stalin

    - Witajcie towarzyszu poeto! – przywitał go Stalin.
    - Witam. To dla mnie zaszczyt, towarzyszu sekretarzu.
    - Darujcie sobie uprzejmości Wastiuk. Przejdźmy do rzeczy. Bardzo ciekawy wiersz napisaliście... I komentarz też niewątpliwie ciekawy.
    - Dziękuję, towarzysz mi schlebia.
    - Trzeba przyznać, że wśród inteligentów także trafiają się wyjątkowo mądrzy ludzie. Nie da się temu zaprzeczyć. Czy posiadacie Legitymację Literata?
    - Nie.
    - To w takim razie nie możecie więcej publikować.
    - Nie rozumiem. Dlaczego?
    - Ponieważ nie istniejecie. Nie ma papierka - nie ma człowieka. To proste.
    - Wybaczcie towarzyszu, ale pisarz jest pisarzem, ponieważ pisze, a bynajmniej nie dlatego, że ma legitymację.
    - To ciekawe podejście. Tak jak już powiedziałem wasz komentarz jest interesujący. Nie mniej jednak mija się z prawdą.
    - Towarzyszu sekretarzu, poprzedziłem go długotrwałymi obserwacjami. Musi być prawdziwy.
    - Prawdziwe nie jest to, co wy zaobserwujecie towarzyszu poeto. Prawdziwe jest to, co zaobserwuje partia i ja osobiście. Ale mniejsza o to. Zapewne zauważyliście, że wasz redaktor naczelny stracił posadę. Mieliśmy z nim problem. Ale ten problem już zniknął. Dlatego też zwolniło się po nim stanowisko. Czy towarzysz poeta jest nim zainteresowany?
    - Ja? – słowa Stalina wyraźnie zaskoczyły Wastiuka, który spodziewał się raczej, że zostanie stracony, albo przynajmniej wysłany na Sybir. A tutaj trafiła mu się propozycja awansu...
    - Widzę, że się wahacie. Partia potrzebuje nowego specjalisty od propagandy. Dostaniecie legitymację i darmowe wczasy. Będziecie dostawać oficjalne komunikaty, a waszym zadaniem będzie ubrać je w piękne słowa. Jesteście utalentowanym pisarzem, na pewno sobie poradzicie.
    - Oczywiście. Postaram się.
    - To bardzo dobrze. Aha... i proszę się wyzbyć wątpliwości co do potęgi Armii Czerwonej. Z resztą najbliższe lata zapewne pokażą, że nie mieliście prawa wątpić...

    31 XII 1935 r.
    Moskwa


    Gabinet NarKoma ds. Sił powietrznych tonął w półmroku, jedynie nikły blask rzucany przez małą lampkę pozwalał zauważyć kontury postaci.

    - Cóż, Mikołaju Mikołajewiczu uważacie, że nie powinienem lecieć do Tobolska?
    - Tak towarzyszu powinniście pozostać tutaj, a do Tobolska wysłać specjalnego komisarza, żeby poradził sobie z tym burdelem.

    Szczęknął koszyczek odstawianej szklanki z herbatą. A mężczyzna siedzący w głębokim fotelu zaciągnął się papierosem wydmuchując kłębki sinego dymu, formujące się w koła.

    - A kogo moglibyście polecić Mikołaju Mikołajewiczu? Ja osobiście nie widzę nikogo kto mógłby zając się sprawą Tobolska.
    - A Wasyl Fiodorowicz Szeremietiew? Jest wzorowym członkiem partii, a do tego zna problem.
    - Ale jest teraz w odstawce, potrzebuję kogoś pewnego i czystego. A skoro nikogo takiego nie ma na horyzoncie, polecę sam.
    - To chociaż pozwólcie sobie towarzyszyć Iwanie Piotrowiczu.
    - Będziecie bardziej potrzebni tutaj. Zajmiecie się koordynacją działań Ryskiej i Leningradzkiej Armii Lotniczej. Mają wykonać serię patroli ofensywnych nad Estonią. Musimy sprawdzić, na ile gotowi są nasi ludzie. A... i bym zapomniał: oficjalną nominację dostaniecie później, ale co tam. Z Ryskiej i Leningradzkiej Armii Powietrznej zostanie powołana I Armia Powietrzna. Wy zostaniecie oficerem politycznym przy dowództwie Armii.
    - Dziękuję towarzyszu NarKomie.
    Rozmowa przeciągnęła się, a tymczasem nadszedł nowy, 1936 rok.

    1 I 1936 r.
    Niebo nad Estonią


    Silnik grał raźno, a serce rwało się do walki. Sierżant Ischakov cieszył się niezależnością, jaką każdemu pilotowi zapewniała jego maszyna. Plan operacji był prosty: kilka maszyn miało przelecieć nad terytorium Estonii i wrócić. Po obu stronach leciały inne I-15, dziwiło jednak to, że załadowano pełne taśmy amunicyjne do km-ów myśliwca, jak mówił porucznik - na wszelki wypadek. Ów wypadek wyleciał nagle spoza chmury, strzelając do drugiej w szyku maszyny. Orczyk, manetka gazu i szczęk karabinowego zamka - wszystko działo się w ułamku sekundy. Sierżant łagodnym zwrotem wyszedł na tył stareńkiego F-VII i wpakował całą serię w kadłub, celując tuż za kabiną pilota. Maszyna zachwiała się, po czym ciągnąc za sobą słup czarnego dymu, runęła w dół, stając się grobowcem swojego pilota. Ischakov, nie mógł uwierzyć co właśnie zrobił. Zabicie człowieka było tak proste, jak pociągnięcie za spust i on pociągnął go, wyzwalając cały łańcuch nieszczęść. Kiedy powiedział o tym politycznemu, ten tylko się zaśmiał i powiedział, że za rewolucję zawsze się zabijało, ale i ginęło. Jakoś nie trafiało to do Ischakova…

    1 I 1936 r.
    Leningrad


    Cud radzieckiej techniki – samochód ZIS-101, w obowiązkowym kolorze czarnym, mocno kontrastował na tle białej, ośnieżonej Moskwy. Kierowca jechał dosyć wolno ze względu na śliską nawierzchnię drogi oraz rangę człowieka, którego wiózł. A wiózł samego Naczelnego Dowódcę Wielkiej Armii Czerwonej, świeżo upieczonego marszałka Związku Radzieckiego – Siemona Timoszenkę.

    [​IMG]
    Radziecki samochód osobowy ZIS-101

    Sam Timoszenko nie mógł do końca uwierzyć jeszcze w to, co się stało, gdyż wydarzenia ostatnich dni swym dynamizmem przypominały libretto operetek...

    Oto 1 stycznia 1936 roku został wezwany z Leningradu, gdzie był dowódcą tamtejszego okręgu wojskowego, w trybie pilnym do Moskwy. Nie potrafił sobie odpowiedzieć na pytanie o przyczynę tego wezwania. Ostatnią rzeczą jakiej się spodziewał, był awans na stopień Marszałka i przejęcie teki Głównodowodzącego Sił Zbrojnych po marszałku Klimencie Woroszyłowie. Woroszyłow był ostatnią osobą nadającą się na to stanowisko i mimo iż był wiernym i oddanym druhem Towarzysza Stalina, ten zdawał sobie sprawę z jego nieudolności, o której już w roku 1918, podczas obrony Carycyna nad Wołgą przed wojskami „białych” pisał do Lenina Lew Trocki, który domagał się odwołania Woroszyłowa, gdyż „z jego poziomem wiedzy wojskowej nie powinien od dowodzić nawet pułkiem, nie mówiąc już o armii...”. Działania niekompetentnego głównodowodzącego miał wspomagać młody i dynamiczny Michaił Tuchaczewski, który objął stanowisko szefa Sztabu Generalnego. Współpraca obydwu marszałków od początku układała się źle. Byli bowiem zupełnymi przeciwieństwami. Rzutowało to na stan Armii Czerwonej, w której pogłębiał się bałagan. A sytuacja w Europie stawała się coraz poważniejsza: w Niemczech Hitler rozpoczynał wielkie zbrojenia, włoski dyktator Mussolini już rozpoczął podboje, na razie co prawda tylko w Afryce, ale mogła być to uwertura do większych akcji... Armia Czerwona bardziej niż kiedykolwiek potrzebowała spokoju i silnej ręki, by móc się zmodernizować oraz przygotować do zbliżającej się nieuchronnie wojny...

    Rozumiał to Towarzysz Stalin i rozumiał to Komitet Centralny. Zdecydowano się na odwołanie ze stanowiska Klimenta Woroszyłowa. Jego miejsce zajął człowiek inteligentniejszy, obeznany w sprawach wojskowych i co najważniejsze dla Stalina, podatny na sugestie...

    [​IMG]
    Siemon Konstantynowicz Timoszenko

    Tak więc Timoszenko momentalnie znalazł się na szczycie hierarchii wojskowej. Nie zamierzał jednak spoczywać na laurach. Armia wymagała reorganizacji i uzupełnienia stanów osobowych, co było sprawą priorytetową.

    Samochód zatrzymał się przed masywnym budynkiem, uprzednio mijając posterunek strażniczy.
    - To tutaj? – zapytał dla pewności marszałek.
    - Tak towarzyszu marszałku, jesteśmy na miejscu.
    Gdy otworzył drzwi samochodu, w twarz uderzył go powiew zimna. Styczeń był w tym roku wyjątkowo mroźny i nieprzyjemny. Powoli wygramolił się z samochodu, odpowiadając na saluty adiutantów i szeregu obecnych przed wejściem oficerów. Nie zwlekając, weszli do budynku, skąd emanowało zbawienne ciepło.

    Wnętrze było – jak na warunki państwa komunistycznego – bardzo wystawne. Ściany zdobiły obrazy o tematyce militarnej, na piedestale obowiązkowo znajdowało się popiersie Lenina... Wszystko zadbane i schludne. W rzędzie stali pracownicy budynku, zgodnie z wojskowym charakterem swej pracy stojąc równo, na baczność, ze wzrokiem wbitym w dal. Po krótkim przywitaniu, dużo cieplejszym niż pogoda na zewnątrz, marszałek udał się do swojego gabinetu, znajdującego się na piętrze. Był on zupełnym przeciwieństwem tego, co znajdowało się na dole. Surowy wystrój bez wyrazu pasował do charakteru Woroszyłowa... Musiało minąć sporo czasu, by Timoszenko mógł poczuć się jak u siebie.

    Ściągnął płaszcz i nakrycie głowy, kładąc wszystko na wieszaku. Podszedł do wielkiej mapy Związku Radzieckiego, wiszącej na ścianie za jego biurkiem. Gdy doszedł wzrokiem do Leningradu, mimowolnie uśmiechnął się...

    Los bywa zmienny. Najlepszym przykładem tej tezy był on sam. Lecz nie bardzo go to cieszyło. Nie miał bowiem żadnej gwarancji, że los nie zmieni się ponownie. Tym razem na gorsze...

    Wykorzystano fragment wiersza Zbigniewa Turka z 1940 roku, oraz cytaty z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa.

    [center:294fc3085b][​IMG][/center:294fc3085b]

    [ Dodano: Sob Lut 04, 2006 13:08 ]
    Komentujta towarzysze - to nie boli. Nie rozumiem, co tak cicho.



    AAR wyczyszczony oraz zamknięty.

    Tomo55
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie