Polska - czyli II AAR w życiu

Temat na forum 'EU III - AARy' rozpoczęty przez PIAJR, 9 Lipiec 2009.

?

Kierunki ekspansji

  1. Wschód (Litwa)

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Północ (Ziemie Zakonu Krzyżackiego)

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  3. Południe (Księstwa Ruskie)

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  4. Zachód (Tereny Rzeszy Niemieckiej)

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  5. Pozostać przy tym co jest, ewentualnie tereny Mołdawsko - husyckie.

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Słowem wstępu:

    Mój poprzedni Aar, który dotyczył Cesarstwa Bizantyjskiego musiałem zawiesić, z pewnych przyczyn. Dziś, jednak muszę przyznać się sam przed sobą, że nie istnieje techniczna możliwość kontynuowania rozgrywki państwem cesarzy. Powód jest bardzo prozaiczny – i przynajmniej dla mnie, ciut frustrujący, mianowicie – zarobaczenie systemu, które okazało się na tyle poważne iż trzeba było reinstalować Windowsa. Jako, że przyroda próżni nie znosi, postanowiłem iż trzeba po raz kolejny zainstalować Europę Universalis 3, ściągnąć patche, zainstalować Devide et Impera i nie poddawać się.
    Tym razem postanowiłem, że zagram Polską. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego jak zostanie przyjęty mój wybór, że jest już kilka toczących się AAR-ów Polską, że w ogóle to wszyscy wiemy jak ta Polska się zachowa, etc., etc. Proszę jednak, by jeśli ktoś już musi zaczynać swoje wystąpienie od takich słów to niech najpierw pozwoli mi pochwalić się tym czego „dokonałem” i dopiero wówczas skomentuje.


    Technikalia
    Europa Universalis 3 In Nomine
    Aktywne mody: DeI v.1.6a
    Poziom trudności normalny
    Start: 1356
    Kraj: Polska

    Odcinek I

    „Oddaj mi, Panie, sprawiedliwość, bom nienagannie postępował i nie byłem chwiejny, pokładając nadzieję w Panu. Doświadcz mnie, Panie, wystaw mnie na próbę, wybadaj moje nerki i serce” – Psalm 26.

    [​IMG]

    Życie w Królestwie Polskim od czasów króla Władysława Łokietka stało się o wiele bardziej znośne. Zamiast ciągłych walk pomiędzy poszczególnymi księstwami, rządzonych przez poszczególnych potomków Bolesława Krzywoustego. Teraz jednak już od kilku lat na tronie krakowskim zasiadał jedyny syn Łokietka. Król zwał się Kazimierz, zaś potomność nadała mu liczebnik trzeci oraz przydomek Wielki dla uczczenia jego zasług. Początek roku 1356 w Krakowie nie zwiastował, że najbliższe miesiące przyniosą krajowi bardzo szybki rozwój, zaś kolejne lata uczynią z niego mocarstwo regionalne. Rankiem, pierwszego stycznia Kazimierz wezwał na Wawel wszystkich swoich doradców. Cała trójka stawiła się na wezwanie króla wczesnym popołudniem. Żołnierze, którzy stanowili ich eskortę, wprowadzili ich do gabinetu króla, znajdującego się w podziemiach zamku. Nie była to oczywiście sala tortur, ale bardzo przytulny gabinet. Jego ściany wyłożone flagami z białym piastowskim orłem w koronie. W chwili, gdy do środka weszli wezwani przez króla dostojnicy, Kazimierz siedział plecami do drzwi i przyglądał się mapie politycznej regionu, którą wykonał na jego zamówienie benedyktyn z Sieradza, brat Mikołaj. Z zadumy wyrwał króla głos kapitana straży pałacowej, Ściecha.
    - Panie, przybyli Ci, których wzywałeś.
    Król odwrócił się w stronę przybyłych, spojrzał z lekką dezaprobatą na swoich doradców po czym przemówił, siląc się na spokojny ton.
    - W najbliższym czasie będziemy musieli się rozstać. Zawdzięczam wam bardzo wiele. Jednak nie pozwolę by ktokolwiek sprawy nasze na dwór Lajosowy do Węgier woził. Jam nie z tych, co o zasługach zapominam. Exemplum tego, niechaj dla was, parszywcy przeklęci od Boga i ludzi, będzie kapitan Ściechus, który ze stanu chłopskiego rodem będąc, dziś jest moim przybocznym.
    - Panie, cóżeśmy….
    - Nie pytany nie odzywaj się! – zawołał Ściech, dobywając miecza, którego ostrze znalazło się przy szyi odzianego w bogate szaty księdza.
    - Dzięki kapitanie. Początkowo myślałem o posłaniu was Lajosowi, ale teraz zmieniłem zdanie. Dziś jeszcze złożycie wszystkie swe dostatki na ręce tegoż kapitana Ściecha, potem zaś aż do odwołania do lochu wawelskiego się przeniesiecie. – po czym zwracając się do kapitana rzekł – wyprowadzić ich.

    Król pozostał sam. W głowie Kazimierza zaczynał krystalizować się plan zmiany sytuacji w regionie. Jednakże, aby dokonać czegokolwiek, Kazimierz powinien najpierw poprawić stosunki z pogańską Litwą na wschodzie, tak by zasłonić swoje królestwo tarczą z Litwy, Krzyżaków zaś, którzy największe zagrożenie obecnie dla obu państw stanowili od strony litewskich puszcz, porazić polskim mieczem. Kolejnym zadaniem, jakie stało przed królem, było znalezienie następcy tronu. Dla Kazimierza było mało ważne, czy będzie on synem z prawego łoża, czy też królewskim bękartem. Najważniejsze było by płynęła w nim krew Piastów. Gdyby jednak na tron po śmierci Kazimierza nie udało się wprowadzić jego potomka, to w kolejce do władzy stało przynajmniej dziewięciu młodych krewnych króla. Z bocznymi odnogami Piastów, był jednak zasadniczy problem – każdego z młodzieńców należało odpowiednio ożenić, tak, by w wypadku gdyby w pewnym momencie należało jednego z nich nominować na króla, był on już dość znanym graczem na scenie politycznej. Kazimierz podszedł do drewnianego tronu stojącego pod ścianą pomieszczenia. Tron był prawie niewidoczny, dla kogoś, kto dopiero co wszedł do gabinetu władcy z zewnątrz. Król bardzo lubił to miejsce. W zasadzie tylko dlatego, że mógł tu często przesiadywać bez konieczności spotkań z całą chmarą sług, którzy pełnili różne funkcje na zamku. Do Krakowa przybył właśnie poseł Wołgowski, który wraz z sobą przywiózł do Polski młodą księżną, Julię. Kazimierz zauważył, że młodą Pomorzanką interesuje się nie najmłodszy wprawdzie, ale budzący należny szacunek książę Warszawski, Czerski i zarządca Płocki Siemowit.

    Swaty przyszły Kazimierzowi nad wyraz łatwo – ojciec panny młodej nie miał nic przeciwko Piastowi w rodzinie, zaś pan młody również zyskał wiele w oczach wybranki. Rozmowy, które zagaił sam król, zakończyły się głośnym ślubem, który odbył się w katedrze w Płocku. Następny ślub, do którego przygotowania zaczęły się znacznie wcześniej, zawarł Kazimierz. 13 stycznia nie najmłodszy już król ożenił się z daleką krewną króla Lajosa. Kolejnym krewniakiem, z którym wiązał wielkie nadzieje Kazimierz, był Przemysław. Król postanowił wyswatać go z córką księcia Szczecińskiego – Elżbietą. Przez kilka następnych tygodni król mógł poświęcić się poznawaniu swoich nowych doradców. Pierwszym ministrem, jak zwykło się go nazywać w krajach sąsiedzkich, został bystry kupiec, Kazimierz Łabędź. Co prawda, jego wrogowie, a tych nie brakowało, dowodzili, iż miał on korzenie żydowskie, to jednak król postanowił obdarzyć go zaufaniem. Jego zastępcą został obiecujący oficer, a przy tym reformator armii, Łukasz Paniewski, o którym nikt nie mógł powiedzieć niczego złego, poza tym, że nie posiadał korzeni szlacheckich, co nieco ubodło dumę części rycerstwa. Ostatnią „szarą eminencją” dworu krakowskiego został Dominik Sieniawski – wcześniej zajmujący się dowodzeniem zamkiem łęczyckim.

    [​IMG]

    Pierwszym wyzwaniem, jakie stanęło przed dworem Kazimierza, była sprawa „prawdziwej wiary”, która jako przystało na sprawę ważną, budziła naprawdę wielkie wątpliwości w umysłach ludzkich. Ostatecznie, po wielu długich debatach, Kazimierz uzgodnił ze swoimi doradcami, iż do ich grona należy przyjąć kogoś, kto będzie mógł wskazywać królowi, jak powinien postępować prawdziwie katolicki monarcha. Prośbę o przysłanie kogoś takiego, zawiózł do Rzymu Sieniawski. Okazja do podróży była tym lepsza, że 8 czerwca na stolicę Piotrową wstąpił nowy papież. Sieniawski wrócił do Krakowa na początku lipca. Po krótkim spotkaniu z Kazimierzem, musiał jednak ruszyć ponownie w podróż. Tym razem król posłał go do Pragi i Pesztu, by zaaranżować antypogański sojusz pomiędzy Czechami i Węgrami. 30 sierpnia, późnym wieczorem do Krakowa powrócił Sieniawski. Przywiózł dobre wieści o czym poinformował Kazimierza następnego ranka. Na tym zakończył się rok pański 1356 w Królestwie Polskim.

    Na początku roku pańskiego 1357, Piastowie do Habsburgów i rodu królów Meklemburskich drogą mariażu weszli, zaraz też Kazimierz postanowił wykorzystać swoje wpływy, które zdobył w Wołgoszczu dzięki posłannictwu swego krewniaka. Na początku lipca bowiem przybyli do Krakowa Siemowit III z żoną, by Kazimierzowi pokazać swojego syna Siemowita IV. Wraz z małżonkami, do stolicy królestwa przybył teść Siemowita, z którym Kazimierz sprawę rozszerzenia sojuszu omówił. Takoż, na koniec miesiąca lipca sojusz polsko-węgiersko-czeski, został o kolejny wołgoszczański tym razem człon wzmocniony.
    Droga, prowadząca do granicy z księstwem Bełskim, była pusta. Żołnierze Kazimierzowi nie zaglądali tu zbyt często. Podobnie czynili ludzie księcia bełskiego oraz wielkiego księcia. Dziwne więc było miejscowemu ludowi, że na drodze wałęsa się jakiś rycerz z piastowskim orłem na tarczy, ubrany w dobrą zbroję, na dobrym koniu, z mieczem u pasa. Rycerzem tym był kuzyn Kazimierza, szesnastoletni Zygmunt, który otrzymał od wuja dowództwo nad jedną z chorągwi królewskich idących na Bełz. Chorągiew Zygmuntowa pochodziła z Małopolski i składała się głównie z lekko uzbrojonych jeźdźców. Za nimi ciągnęło się kilkudziesięciu piechurów zbrojnych w berdysze, a odzianych w liche chłopskie sukmany, których Zygmunt zebrał po okolicy i uformował w oddział. Rankiem, 8 kwietnia roku pańskiego 1358 jeźdźcy i piechota przekroczyli granicę księstwa Bełskiego. Około południa, naprzeciw wojskom polskim wyszło kilkudziesięciu chłopów zbrojnych w widły i siekiery, którzy wezwali Zygmunta i jego ludzi do poddania się. Jako, iż przewaga była po stronie Polaków, rycerstwo i piechota czym prędzej uderzyły na piechotę. Od tego incydentu rozpoczęła się długa i krwawa wojna z Litwą i Księstwem. Chociaż król oficjalnie dowodził wojskami walczącymi na Litwie i w Księstwie, tak naprawdę za całość działań odpowiedzialny był Zygmunt. Oblężenie stolicy księstwa niebezpiecznie się wydłużało. Wielu ludzi, którzy na początku kwietnia wkroczyli wraz z Zygmuntem do Księstwa, na zawsze pozostało pod murami stolicy. Tymczasem, sojusznicy Kazimierza – Mazowszanie, toczyli ciężkie walki na Podlasiu, pod Brześciem i na Wołyniu, gdzie oprócz wojsk z Mazowsza biły się również chorągwie polskie. Wszędzie dało się zauważyć wielką przewagę w liczbie po stronie pogańskich Litwinów. Nareszcie, 16 lutego roku pańskiego 1360 stolica księstwa Bełskiego otwarła swe bramy przed wojskami Zygmunta. Kazimierz zajęty w tym czasie sporem z królem czeskim o przynależność Opola, wysłał zdobywcę księstwa na Wołyń. Wraz z rozkazem do Zygmunta, nadeszło nadanie tytułu Księcia Królestwa Polskiego. Kontrolę nad Wołyniem uzyskał książę 28 grudnia 1360 roku. Od razu ruszył pod Brześć, gdzie trwał przez następny rok. Dochodziły do niego smutne wieści – wojska dowodzone przez Kazimierza były raz po raz gromione przez pogan. Co prawda, wojna pozwoliła na rozwój Lublina, w którym 19 lipca 1361 roku zamieszkało tysiąc pięciuset uciekinierów z litewskiej niewoli, to jednak ten stan nie mógł trwać wiecznie. Gdy 28 września do kwatery księcia w Brześciu Litewskim przyszła wiadomość o śmierci jego świątobliwości, na horyzoncie pojawiły się chorągwie litewskie. Zygmunt z powodzeniem dawał im odpór, ale siły jego wojów nie były zbyt duże. Po roku ciągłych walk z Litwinami książę, który już wówczas odpowiadał za całą politykę wschodnią, rozpoczął rozmowy z poganami.

    [​IMG]

    Warunki pokoju, zostały odczytane na Zamku Wawelskim 13 marca 1363 roku​

    Warunkiem, od którego zawarcie pokoju uzależnili Litwini było pozostawienie linii granicznej bez zmian. Dodatkowo, strona przeciwna domagała się przekazania im wszystkich katolików, którzy zaciągnęli się do chorągwi polskich, a którzy pochodzili z ziem litewskich. Na to z kolei nie mógł zgodzić się Zygmunt, który zagwarantował wszystkim katolikom bezpieczeństwo od pogan. Dzięki zręczności polskich dyplomatów, udało się poprawić stosunki ze wszystkimi sąsiadami oraz wymóc na nich zgromadzenie pokaźnych sił na granicy z Wielkim Księstwem, co nieco wpłynęło na Litwinów. W zmieniającej się szybko sytuacji międzynarodowej, Zygmunt postanowił domagać się również wydania wszystkich polskich jeńców. Na projekt ten przystali Litwini, którzy zaproponowali by wydanie jeńców, dzięki którym na Litwie pojawiały się pierwsze przebłyski nowoczesności, wiązało się z zapłaceniem przez ich rodziny okupu. Na pytanie Zygmunta co mają powiedzieć Ci spośród pojmanych, których rodzin nie będzie stać na wykupne, Litwini rozłożyli ręce. W tej sytuacji książę postanowił, że na owych nieszczęśników sam wyłoży pieniądze, a w zamian oni wejdą w skład jego prywatnych chorągwi, które odtąd zajęły się pustoszeniem Litwy i wywożeniem stamtąd wszystkiego, co przedstawiało jakąś wartość. Wreszcie, po długich targach, książę zawarł pokój z Litwinami w Brześciu, 15 marca roku pańskiego 1363.

    Tymczasem polska dyplomacja na zachodzie przedstawiała konflikt jako kolejną krucjatę, przeciwko niewiernym. We Włoszech, Francji i Anglii na rozkaz miejscowych władców rozpoczęło się gromadzenie funduszy, które na początku ostatniej dekady września trafiły do polskiego skarbca. Zygmunt postanowił wykorzystać nastroje na Zachodzie Europy i za zgodą Kazimierza, rozpoczął formowanie olbrzymiej trzydziestotysięcznej armii. Zgodnie z prognozami, armia miała być gotowa do ponownego wkroczenia na ziemie litewskie 24 listopada 1366 roku. W skład wojsk, tworzonych przez Zygmunta nie weszły chorągwie królewskie, które od 18 grudnia zajęte były tłumieniem buntu pogan na Kujawach, gdzie umieszczał ich Kazimierz. Na południu kraju, w Lwowie trwała rebelia nacjonalistów ruskich, którzy 13 marca 1364 roku zdobyli Lwów i ruszyli pod Przemyśl. 20 marca chorągwie królewskie rozbiły bunt na Rusi, zaś Zygmunt zniszczył pogan na Kujawach. 1 kwietnia na dwór Zygmunta przyszła wieść o śmierci Kazimierza. Książę czym prędzej ruszył do Krakowa…
     
  2. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek II

    „Człek człekowi nie dorówna, nie polezie orzeł w ****a”

    Przysłowie polskie​

    Zygmunt przyszedł na świat 10 października 1342 roku, na Śląsku. Trudno powiedzieć, czy była to Świdnica, czy też inne miasto. Po dziś dzień pomiędzy mieszkańcami Świdnicy, Opola i Cieszyna trwają nieustanne targi, z którego z nich pochodził Zygmunt I, któremu historia nadała przydomek „Zjednoczyciel”. Jeśli chodzi o rodziców Zygmunta, byli nimi Elżbieta Łokietkówna, oraz król Węgierski Karol Robert. Co prawda miejsce narodzin króla nijak nie pasuje do jego rodowodu, było jednak podyktowane koniecznością – na samym początku ciąży, w luty 1342 roku, Elżbieta wraz z mężem ruszyła w podróż na Śląsk, gdzie doszło do spotkania Karola Roberta z cesarzem niemieckim – Ludwikiem IV Bawarskim. Ostatecznie Karol Robert na początku kwietnia dogadał się z Ludwikiem, wtedy też doszła go wieść o tym, iż jego żona jest po raz kolejny w ciąży. Jako, że podróż z brzemienną Elżbietą przez Polskę i Węgry do Budy nie należała do najbezpieczniejszych, para królewska pozostała na Śląsku do czasu rozwiązania. Tutaj też pojawia się problem dotyczący miejsca narodzin – spotkanie z Ludwikiem odbyło się w Cieszynie, zapis chrzcielny w księgach kościelnych zawarty jest w dokumentach kolegiaty Opolskiej, zaś według podań para królewska zatrzymała się u krewniaków Elżbiety w Świdnicy. Jako pierwszy młodym Zygmuntem zainteresował się Kazimierz III Wielki. Na dworze w Budzie było wówczas tłoczno jak w królikarni, więc uczynek Kazimierza, który wziął młodzieńca na wychowanie, gdy ten miał pięć lat, należy uznać za jeden z najlepszych uczynków króla. Od samego początku Zygmunt rósł na silnego i mądrego męża. Nie wiadomo, kiedy dokładnie w głowie Kazimierza pojawiła się wizja przekazania korony piastowskiej w ręce Zygmunta. Dość powiedzieć, że młodzieniec już w wieku lat czternastu brał udział w turniejach rycerskich, pobierał nauki od najlepszych, legistów Kazimierzowych, którzy chwalili go za „bystrość i giętkość umysłu, która u inszych w takowej postaci nie bywa”.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Gdy 2 kwietnia 1364 Zygmunt został ogłoszony królem, nowy monarcha wysłał swoje sześć chorągwi rycerstwa pod Przemyśl, zaś sam ruszył do Krakowa, do którego dotarł rankiem dziesiątego. Jego koronacja była połączona z pogrzebem Kazimierza. Gdy biskup krakowski włożył na głowę Zygmunta koronę piastowską, ten powstał i pochylił głowę przed zmarłym. Gest ten zyskał mu wielki szacunek u wszystkich poddanych. Na samym początku swego panowania Zygmunt pod naciskiem rycerstwa wyrzekł się związków z dynastią Andegawenów podkreślającym tym samym swoje związki z rodem Piastów, za swój herb na wszystkich pieczęciach obrał piastowskiego orła w koronie. Od samego początku w głowie króla istniało marzenie o przyłączeniu do Korony ziem Mazowsza oraz Księstwa Bełskiego. O ile Mazowsze pozostawało w sojuszu zaczepno-obronnym z Koroną, o tyle Księstwo Bełskie znajdowało się w strefie wpływów Litewskich. Przygotowania do wojny ruszyły z nową mocą. Dzięki zwiększaniu się liczby wojska, zwiększała się ilość skupowanej na potrzeby armii żywności. Na powstałym zapotrzebowaniu najbardziej skorzystali kupcy. Tymczasem wojskom królewskim udało się zakończyć niepokoje na Rusi. Zbliżał się już koniec września, gdy król rozpoczął rozmowy ze swym bratem Ludwikiem Węgierskim. Ostatecznie udało się zawrzeć sojusz, który wchodził w życie 9 października 1364 roku. Niestety z planu stworzenia trzydziestotysięcznej armii królewskiej pozostały tylko marzenia, jednak połączone wojska mazowiecko-polsko-węgierskie są obliczane na około 20 – 25 tysięcy jazdy i około 4,5 tysiąca najemnej piechoty. Tymczasem należało zdobyć powód do wszczęcia wojny. Najlepszym pretekstem była by oczywiście wyprawa krzyżowa. Jak na złość jednak zmarł biskup krakowski, który dzięki swojej pozycji miał pozyskać idei kolejnej krucjaty Ojca Świętego. Pogrzeb, który odbył się 26 listopada 1364 roku, stał się okazją do manifestacji zagrożenia ze strony Litwy. Trudno powiedzieć, kto jako pierwszy nakłonił ucha na wołanie polskiego króla – Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego, czy Ojciec Święty, który zezwolił temu pierwszemu na podjęcie akcji zbrojnej przeciwko Litwinom.

    Zanim jednak doszło do wybuchu wojny Litewsko – Krzyżackiej, na Rusi trwała lokacja nowych wsi i miast. W sumie według obliczeń, poczynionych przez zakonników lwowskich, w wyniku akcji lokacyjnej zapoczątkowanej przez króla na Rusi 23 stycznia 1365 roku, przybyło około 1500 obywateli, z czego w samym Lwowie zaledwie dwustu. Nowymi osadnikami byli przeważnie wolni chłopi, którzy w przypadku wojny lub innych niepokojów winni byli stawić się na każde wezwanie królewskie. 13 września 1365 roku król ożenił się z będącą w jego wieku królewną Magdeburską Joanną. Początek następnego roku rozpoczął się od ślubu siostry Siemowita III z hrabianką austriacką Magdaleną. Kraj pod rządami Zygmunta rozwijał się gospodarczo, zaś kolejnym krokiem, który miał poprawić koniunkturę było zawarcie umowy handlowej z Wenecją, która zgodziła się na dopuszczenie naszych kupców do handlu w stolicy republiki 24 października 1366 roku. Tymczasem na Litwie Krzyżacy rozbili już większość wojsk Wielkiego Księcia, co postanowił wykorzystać Zygmunt. Jego pierwszym rozkazem na wieść o zwycięstwie Zakonników było zgromadzenie całej armii królewskiej na granicy z Litwą, i Księstwem Bełskim, które miało stać się pierwszym celem ataku. W niecały miesiąc po podpisaniu umowy handlowej z Wenecjanami, Zygmunt wysłał do Wielkiego Księcia posła z listem zawierającym wypowiedzenie wojny. Jednocześnie wezwał wszystkich swoich sojuszników do pomocy. Krzyżacy, którzy dążyli do zawarcia sojuszu z Węgrami (10 listopada), na wieść o wypowiedzeniu wojny zaproponowali Zygmuntowi, cenionemu już wówczas w Europie ze względu na jego zdolności przejęcie dowództwa w wojnie. Król zgodził się na propozycję. Wojna zamieniła się w serię oblężeń, tak, iż już drugiego maja 1367 roku większość litewskich fortec, poza Wilnem i stolicą Żmudzi, które wciąż broniły się przed połączonymi siłami mazowiecko – krzyżacko – węgiersko – polskimi, znajdowała się w rękach sojuszników. 2 maja z oblężonego Wilna wydostał się Wielki Książę, Olgierd. Sytuacja, w jakiej się znalazł była nie do pozazdroszczenia, postanowił, więc negocjować z Polakami. Wielkiego Księcia pośpiesznie przewieziono na Podlasie, gdzie 5 maja Zygmunt przedstawił mu, na jakie warunki są w stanie zgodzić się sojusznicy. Przez następne pięć dni Olgierd zastanawiał się nad tym, co powiedział mu Zygmunt. Ostatecznie 10 maja wczesnym rankiem Wielki Książę, przedstawił Zygmuntowi swoją propozycję pokoju. Zygmunt, odcisnął pod nią swój pierścień, i rozkazał wszystkim oddziałom sojuszniczym opuścić ziemie litewskie…

    [​IMG]

    Na mocy pokoju do Polski trafiało Księstwo Bełskie. Co prawda ród panujący w księstwie wywodził się z Piastów, zaś religią państwową Księstwa był katolicyzm, to jednak znacząca większość chłopstwa znajdowała się pod zgubnym wpływem schizmatyków, zwanych Prawosławnymi. Co gorsza, lud zamieszkujący te ziemie znajdował się pod moralnym zwierzchnictwem Konstantynopola. Dlatego też, gdy 20 maja do nowo pozyskanych ziem przybył wysłannik królewski, na pierwszy plan wysunęła się kwestia spraw religijnych. Zygmunt zaś nie wyraził zgody by w jakimkolwiek stopniu przekazywać część władzy lokalnej innowiercom, jak określił prawosławnych mieszczan i kupców. Postępowanie przybyłych na Ruś polskich namiestników doprowadziło do wybuchu niezadowolenia wśród ludu. Tu i ówdzie pojawiały się nawet hasła oderwania Lwowa, Bełzu i Przemyśla od Korony, utworzenia wolnego państwa i spokojnego wyznawania swojej religii. Na czele szerzących niepokoje stanął Jurij Szeremietiew. Niektórzy powiadali o nim, że był szpiegiem z Moskwy, inni, że pracował na rzecz Litwinów, dość powiedzieć, że stanął on na czele buntu, który rozpoczął się wieczorem 20 maja 1367 roku. Szeremietiew w ciągu zaledwie kilku godzin został obrany przez tłum na przywódcę, ogłosił się Księciem Lwowskim i rozpoczął oblężenie miasta. Dołączyła do niego ogromna rzesza niezadowolonych – chłopów i szlachty. 15 lipca, naprzeciw wojsk buntowniczych stanął generał królewski Aleksander Karol Korycki. Prowadził ze sobą sześć niepełnych chorągwi jazdy, w sumie około pięciu tysięcy stu ludzi. Ranek upłynął obu przywódcom na rozpoznawaniu pola walki, zaś pierwsze podjazdy starły się ze sobą około godziny jedenastej. Korycki postanowił odciągnąć jazdę od piechoty, którą zamierzał wygnieść dwoma chorągwiami. Do wyciągnięcia jazdy wroga w pole ruszyła jedna, najbardziej poszczerbiona na Litwie chorągiew, która składała się w sumie z pięciuset ludzi. W chwili, gdy jazda Szeremietiewa ruszyła za polską konnicą, dwie chorągwie wyskoczyły z lasu na pozostawioną samej sobie piechotę. Jeźdźcom udało się roznieść około tysiąca trzystu pieszych, zanim pozostali żołnierze samozwańczego księcia nie uciekli. Tymczasem uciekająca chorągiew obróciła się frontem do jazdy Szeremietiewa, zaś z drugiej strony pojawił się sam Korycki na czele dwóch chorągwi. Wojska Szeremietiewa rozpoczęły bezładną rejteradę.

    [​IMG]

    Zwycięstwo pod Lwowem nie oznaczało bynajmniej końca powstania Szeremietiewa, który po porażce wraz z niedobitkami swojej armii uciekł na ziemię Bełską. Tam również dopadł do generał Korycki. Szeremietiew widząc, iż przyszła na niego czarna godzina postanowił spróbować przekupić generała, oferując mu tytuł… Księcia Bełskiego. Odpowiedź generała była krótka, „ja waszemu książęcemu wieliczestwu, nadaję w dożywocie najczarniejszy loch na Wawelskim zamku”. Po zwycięskiej bitwie nadanie poczynione przez generała weszło w życie. Jurij Szeremietiew skonał na początku grudnia następnego roku. Tymczasem od 22 lipca na Kujawach stwierdzano coraz to nowe ogniska zarazy, Zygmunt postanowił działać i opłacił przybycie z Włoch kilku znamienitych medyków. 13 stycznia 1368 roku, Zygmunt ożenił się z córką króla Czech, Karola VI, Judytą. Trudno powiedzieć czy było to szczęśliwe małżeństwo – król, bowiem częściej niż na Wawelu przebywał w tym okresie u boku swojej kochanki, Anny z Koniecpolskich. Schadzki kochanków odbywały się na zamku łęczyckim, wokół którego wyrosła w owym czasie spora jak na ówczesne warunki osada. W związku z romansem króla, coraz częściej mówiło się o przeniesieniu stolicy państwa do Łęczycy, którą król podniósł do rangi miasta na początku sierpnia. Na szczęście dla króla, córka Karola VI, była bardzo chorowita, i na początku sierpnia 1368 roku zmarła. W tym samym czasie otruta została kochanka króla. W tej sytuacji należało zawrzeć nowe małżeństwo. Okazja nadarzyła się znakomita – siostra króla Austrii, siedemnastoletnia księżna Magdalena była na wydaniu. Mariaż zawarto 11 lipca 1369 roku. Wcześniej państwo wkroczyło na drogę innowacyjności, co przyczyniło się do zafałszowania obrazu królestwa Polskiego na zachodzie. Większość krajów zachodnich uznało, bowiem Polskę, za słabe państewko, które nie może stanowić większego zagrożenia dla któregokolwiek z sąsiadów. Niebawem po ślubie na dwór króla Zygmunta doszły wieści o śmierci papieża, – który zmarł 13 sierpnia. Na wieść o tym doszło do lokalnej schizmy w województwie lubelskim. Król, któremu zależało na pozbyciu się łatki słabeusza, którą przypięto mu na zachodzie Europy postanowił, iż negocjacje z buntownikami nie mają sensu i wysłał pod Lublin swoje chorągwie. Zaistniałą sytuację wykorzystali, Rusini, którzy na początku listopada wszczęli anty królewski bunt. Jednym z postulatów było utworzenie Księstwa Halickiego. Chorągwie królewskie jak tylko rozprawiły się ze schizmatykami w lubelskim, natychmiast uderzyły na oblegających Lwów. 16 grudnia król otrzymał wiadomość, iż oba bunty zostały pomyślnie zdławione.

    Następny roku upłynął Zygmuntowi nad wyraz spokojnie. Małżeństwo układało się dobrze, głównie, dlatego iż panna młoda okazała się bardzo urodziwą i piękną kobietą. W przeciwieństwie do małżeństwa z Judytą Czeską, król nie potrzebował szukać zrozumienia u boku szlachcianek, gdyż jego małżonka była bardzo wyrozumiała. Magdalena z Habsburgów, jak nazwano królową w Polsce, poświęcała dużo uwagi również sprawom rządu. Królowa uważała, że reforma systemu zarządzania jest konieczna, król zasadniczo zgadzał się ze zdaniem żony, i wprowadzał coraz to nowe reformy. Jednakże jego polityka niezbyt przypadła do gustu kilku ministrom królewskim, którzy 26 marca 1370 roku złożyli petycję w sprawie zarzucenia reform. Król jednak stwierdził, iż, nie jest królem malowanym. Ugruntowało to pozycję dworu, zaś ministerstwa zamieniło w organ doradczy. W reformatorskiej polityce wewnętrznej wspierał króla Łukasz Paniewski, doradca królewski, który służył swoją radą jeszcze poprzednikowi Zygmunta. O tym jak wielką rolę, w reformach ogrywał Paniewski, mogą świadczyć słowa króla, wypowiedziane przez niego na pogrzebie doradcy, który zmarł 6 września 1370 roku. Sytuację, jaka zaistniała po śmierci Paniewskiego postanowiła wykorzystać burżuazja, która 8 września zwróciła się do króla z prośbą o nadanie przywilejów. Zygmunt wyraził zgodę, co zaowocowało osiedleniem się na Rusi około 1500 mieszczan berlińskich, zwabionych do Polski właśnie prawami, jakie posiadał stan mieszczański. By trochę „ułagodzić” księcia elektora Johana Fryderyka I, Zygmunt zaproponował mu ślub ze swoją kuzynką Wandą. Ślub odbył się 15 stycznia 1371 roku. Jednocześnie do Przemyśla trafił nowy biskup, który zaczął rozbudowywać Przemyśl oraz zmieniać umysły ludzi, wieści o działalności biskupa dotarły na dwór królewski 20 maja 1371 roku. Zygmunt postanowił posłać biskupowi gratulacje i nie przeszkadzać mu w pracy. Jednocześnie przez cały listopad do króla napływały wieści o poprawiającej się koniunkturze polityczno – gospodarczej w kraju.

    [​IMG]

    Rok 1372 mógł być czasem, gdy całe społeczeństwo zacznie czerpać zyski z dobrej koniunktury gospodarczej. Mógł, ale nie był. Na przeszkodzie stanęli Litwini, którzy zaatakowali Księstwo Mińskie, które wezwało króla polskiego na pomoc. 2 lutego 1372 pierwsze polskie chorągwie przekroczyły granicę. Rozpoczęły się oblężenia Włodzimierza oraz Drohiczyna. Oba miasta padły we wrześniu. Część wojsk trafiła pod Troki, które kapitulowały na początku lutego 1373 roku. Wszystko zdawało się doprowadzić do zwycięstwa, niestety, 26 lutego kapitulował Mińsk, zaś Litwini anektowali miasto i zabili księcia wraz z całą rodziną. Zygmunt nie miał powodu by dalej kontynuować wojnę – nawet gdyby udało mu się odtworzyć Księstwo Mińskie, to i tak nie było by, komu zasiąść na jego tronie. 23 kwietnia król podpisał zawieszenie broni, zaś polskie chorągwie wycofały się z Litwy. Ludności zmęczonej wojną należała się odrobina radości – 5 lipca król wydał decyzję o organizacji festynów we wszystkich miastach i wioskach królestwa. W sierpniu 1373 w Bełzie, który stał się stolicą województwa, wybuchł bunt lokalnych nacjonalistów. Król wysłał tam swoje chorągwie, które sprawnie rozbiły buntowników, tak, iż 7 grudnia zgasły ostatnie zarzewia buntu. Po upadku buntowników w państwie zapanował dobrobyt. Kupcy, którzy opanowali handel w Wenecji i Ligurii przysyłali do kraju wozy wyładowane kosztownościami, za które król pobierał podatki. Skarbiec królewski po raz pierwszy przekroczył wówczas tysiąc dukatów, zaś niektórzy kupcy, szczególnie blisko związani z dworem zaczęli nieśmiało przebąkiwać o stworzeniu centrum handlu na terenie Korony. Dobra koniunktura została nagle przerwana przez kryzys solny. Jakaś grupa szpiegów, czy innych szumowin zaczęła rozpuszczać pogłoski, jakoby w ciągu najbliższego roku zostaną zlikwidowane wszystkie żupy solne w Królestwie. Król postanowił działać, jednak w sercach ludzi został zasiany niepokój. Ostatecznie wszystko wyszło państwu na dobre, gdyż lud począł skupować sól w dużych ilościach, co napełniło skarbiec Zygmunta. Król postanowił wykorzystać dobrą koniunkturę, i rozpoczął rozmowy z Francją. Głównym ich celem było uzyskanie dostępu do Il-de France, największego centrum handlu w regionie. Ostatecznie do Krakowa przyszły pomyślne wieści, zaś 13 sierpnia 1375 roku do Francji wyruszyli pierwsi kupcy z grodu Kraka.

    Tymczasem zawrzało w Mazowszu. Na początku grudnia, Litwini naruszyli granicę i spalili kilka wiosek pod Warszawą, co książę uznał za pretekst do wypowiedzenia wojny. Wiedząc, że jego siły są zbyt słabe by pokonać potężne Wielkie Księstwo, wezwał na pomoc Polskę. Zygmunt jednak widząc, iż siły Księstwa Mazowieckiego są bardzo małe, a ono samo skazane na porażkę odmówił wsparcia. Do końca maja 1376 roku wszystkie oddziały księstwa zostały rozbite, żołnierze poprowadzeni do niewoli, zaś z ziem księstwa utworzono małe Księstwo Rawskie, które powstało dokładnie 4 maja. Zygmunt postanowił wykorzystać sytuację. 6 maja zaproponował sojusz księstwu Mazowieckiemu, które przystało na jego propozycję, zaś 8 złożył identyczną ofertę nowo powstałej Rawie. Oba państewka zgodziły się na propozycję króla. 25 lutego następnego roku król wydał swoją córkę, Elżbietę, za księcia Magdeburskiego.

    16 kwietnia 1378 roku zmarł generał Korycki. Jego pogrzeb niemal nałożył się ze ślubem drugiej córki, Marianny, która ożeniła się z księciem Neapolu. Miejsce zmarłego zajął Przemysław Ligęza. 1 maja do króla dotarła wiadomość, iż Książę Mazowiecki zrywa sojusz wojskowy z Polską. Obraza, której doznał Zygmunt zmusiła go do wypowiedzenia Mazowszu wojny. Po stronie księstwa opowiedziało się królestwo Czech, którego władca Wacław V, został wybrany cesarzem rzymsko – niemieckim. Wojna rozpoczęła się od długiego oblężenia Warszawy, która padła 14 kwietnia 1380 roku. W tym czasie zmarł generał Ligęza, zaś jego miejsce zajął Domarat Topór, wywodzący się z chłopstwa, przyjęty do stanu szlacheckiego w czasie ostatniej wojny litewsko – polskiej. W czasie, gdy Czesi łupili Małopolskę oraz Sieradz, król zawarł sojusz z Zakonem Krzyżackim. Jednocześnie trwało wywożenie skarbca z Krakowa, które lada dzień spodziewało się oblężenia. Kraków padł ostatecznie 17 marca 1380 roku. Taki obrót spraw najbardziej pomógł o dziwo nie Czechom, ale polskim złodziejom. Bywało, bowiem, że gdy na miasto wychodził patrol złożony z czeskiego wojska, to, gdy wracał do swych koszar żołnierze czescy nie mogli się doliczyć mieczy, sakiewek, pasów, hełmów oraz innego ekwipunku, który później trafiał do dzielnic zamieszkiwanych przez żebraków. Król widząc, iż wszystkie jego chorągwie trwają pod Warszawą, nie mógł posłać do Małopolski żadnych oddziałów. Dlatego też wieści o działalności złodziei były mu bardzo na rękę. Od razu też wydał list otwarty, „Do ludzi nieprzystojnym rzemiosłem się parających w prowincjach przez czeskie wojska okupowanych”, w którym nawoływałby każdy, kto może, potrafi i co najważniejsze chce liczyć na łaskę królewską okradał czeskie wojsko na potęgę. 14 kwietnia 1380 roku padła Warszawa. Król natychmiast rozkazał ogłosić jej aneksję, zaś wszystkie wojska skierował pod Kraków, który udało się odbić po krwawym szturmie. Od razu rozpoczęły się targi z Czechami. Ostatecznie Wacław zgodził się na nie zmienianie granic państwa, poza Mazowszem, które zostało inkorporowane, 16 lipca, w dniu, gdy cały świat chrześcijański otrzymał nowego pasterza, Wacław spotkał się z Zygmuntem by ostatecznie podpisać pokój, na mocy, którego Królestwo Polskie zobowiązywało się pokryć koszt całego skradzionego ekwipunku.

    [​IMG]

    13 października, król zawarł sojusz z Księstwem Rawskim i Węgrami. Następne lata płynęły w spokoju. Do Zygmunta dochodziły wieści, iż jego poddani żenią się z członkami rodzin panujących w Miśni, Brunszwiku, Neapolu i Gotlandii. W międzyczasie Królestwo zostało poproszone przez Krzyżaków o pomoc w wojnie, jednak wszyscy generałowie zdecydowanie odradzili Zygmuntowi angażowanie się w nową wojnę. Jednocześnie król rozpoczął opłacanie kupców, którzy próbowali swoich sił w handlu na terenie Lizbony. Jednak pomimo zawarcia niezwykle korzystnej umowy handlowej z Portugalią plan rozwinięcia handlu pomiędzy Lizboną, a Krakowem ostatecznie upadł. W czasie, gdy kupcy próbowali zaistnieć w Lizbonie, dyplomaci króla zawędrowali do Sztokholmu. Po krótkich targach 11 września 1382 roku Zygmunt wszedł do sojuszu z Królestwem Szwecji, które wówczas zdobywało hegemonię w Skandynawii. Nowy rozdział w dziejach zjednoczenia rozpoczął się 5 stycznia 1385 roku, gdy księstwo Rawskie wypowiedziało Polsce sojusz. Król jednak nie zdecydował się na wypowiedzenie wojny – Królestwo Czech było gwarantem niepodległości Księstwa. 23 stycznia na propozycję sojuszu obronnego przystała Brandenburgia. Tymczasem do Krakowa przyszło wezwanie o pomoc w wojnie, którą toczyło Królestwo Węgier przeciwko Bizancjum, Widzyniowi i Grecji. Zygmunt, licząc, iż jeśli teraz pomoże Węgrom, to oni w przyszłości zrewanżują się tym samym, wypowiedział cesarstwu wojnę 22 sierpnia 1385 roku. Po kilku miesiącach od wypowiedzenia wojny sześć królewskich chorągwi jazdy ruszyło ku Salonikom, oblężonym przez wojska greckie. Po krótkiej bitwie Polacy wgnietli w ziemię Greków. W drodze powrotnej chorągwie nadesłane przez Zygmunta zgniotły także buntowników, którzy panoszyli się wzdłuż granicy z Bułgarią, a których opłacał cesarz bizantyjski. Dalszy przebieg wojny nie interesował już Zygmunta, do którego zaczęły dochodzić niepokojące wieści dotyczące pogarszającej się sytuacji ekonomicznej kraju. Z prowincji oddalonych od Krakowa zaczynały już napływać wieści o stagnacji, czy też o kryzysie.

    [​IMG]

    11 grudnia 1386 roku, przed królem pojawiło się nowe wyzwanie. Wojewoda mazowiecki Krzysztof I, z rodu Piastów zapragnął wziąć sobie za żonę, córkę Wielkiego Księcia. Ojciec panny młodej nie widział przeszkód, jednak lokalny biskup nie wyraził zgody na ślub ze względu na to, iż panna młoda była, z punktu widzenia biskupa, schizmatyczką, wyznawała, bowiem prawosławie. Krzysztof, który otrzymał stanowisko wojewody za zasługi w czasie wojny z Wacławem V, gdy dzięki szaleńczym wprost szarżom chorągwi prowadzonej przez obecnego wojewodę, Polacy wygrali większość bitew, był znany królowi. Dlatego też postanowił spróbować zwrócić się o pomoc do króla. Zygmunt, jako że nie posiadał władzy duchownej, nie mógł osobiście uchylić słów biskupa – zaproponował jednak swoje pośrednictwo do Rzymu. Niebawem do Krakowa przybył nuncjusz papieski, biskup Giovanni Gonzaga, który wydał zgodę na ślub i sam go udzielił.

    [​IMG]

    31 marca 1388 roku, zostały zwołane Stany Generalne. Król postanowił oprzeć swoje żądania na pozycji, jaką dysponowała szlachta i rycerstwo, co przyniosło mu jednorazowy zastrzyk gotówki, w postaci około dwustu – trzystu dukatów. Pieniądze zdobyte dzięki poparciu szlachty zostały przeznaczone na rozwój armii. Podstawową jednostką polskiej piechoty, jak do tej pory był chłop, który po otrzymaniu krótkiego przeszkolenia dostawał w ręce dzidę, topór na krótkim drzewcu, oraz drewnianą tarczę, i tak wyekwipowany ruszał w pole. Obecnie król planował zmianę uzbrojenia armii. Zaś podstawową jednostką miał stać się łucznik, niebezpieczny na odległość, ale także zdolny do walki wręcz. Ostatecznie zmiana w armii dokonała się 6 września 1389 roku.

    Tym samym przygotowania do wojny z księstwem Rawskim i królestwem Czech, którego władcy w międzyczasie stracili tytuł Cesarza Niemieckiego na rzecz księcia Palatynatu, Ruperchta III. Zygmunt postanowił zaczekać z wypowiedzeniem wojny do 3 lipca 1390 roku. Tego dnia miała się, bowiem skończyć koncentracja sił węgierskich na granicy z Czechami. Gdy nadszedł trzeci dzień lipca, wojska Zygmunta przekroczyły granicę z Rawą. 15 lipca było już po bitwie z wojskami księcia. Tego samego dnia do Krakowa przybył poseł czeski, który rzucił pod stopy Zygmunta akt o wypowiedzeniu wojny. W odpowiedzi Zygmunt rzucił pod nogi posła, list do króla Czech, w którym wyrażał wątpliwość, co do cnotliwości i pochodzenia matki króla…
    W nowej wojnie po stronie Zygmunta opowiedzieli się Węgrzy, którzy 20 lipca przekroczyli granicę i rozpoczęli oblężenie Cieszyna. Armia czeska zaangażowana wówczas w Brandenburgii, nie mogła zająć się wojskami węgierskimi. Jednocześnie trwało oblężenie Rawy, która skapitulowała dopiero pod dwuletnim oblężeniu, 14 maja 1392 roku. Tego samego dnia został ogłoszony akt inkorporacji księstwa do Królestwa Polskiego, zaś jego dotychczasowy książę, uzyskał tytuł wojewody rawskiego. Wszystkie wojska królewskie, mogły teraz ruszyć na Czechów. 10 czerwca pierwsza część armii Zygmunta rozpoczęła oblężenie Wrocławia, zaś druga zbierała siły przed planowanym na 5 listopada oblężeniem Opola. W czasie, gdy Polacy i Węgrzy oblegali fortece pograniczne, Brandenburczycy rozbili większość czeskich oddziałów. Niepomyślna wojna, oraz najazd – tak to określił król czeski – połączonych sił węgiersko – polskich zmusił go do opłacenia się księciu Brandenburgii. Zanim jednak król mógł rzucić swoje siły na Polskę, musiał je odbudować. 16 kwietnia 1393 roku padło Opole. Upadek miasta oznaczał koniec łatwego etapu wojny, gdyż czas, jaki Polacy i Węgrzy stracili na oblężeniach, Czesi wykorzystali do odtworzenia swojej armii. Praktycznie od początku maja Polska walczyła samotnie, gdyż Węgrzy zadowolili się przyłączeniem do swego królestwa malutkiego księstwa Cieszyńskiego, które na początku lat 80 zostało wchłonięte przez Czechy. Aż do października Polska samotnie dźwigała brzemię walk. Ostatecznie Czesi uznali inkorporację Rawy, zaś Zygmunt nie wysunął wobec króla Czeskiego jakiś konkretnych postulatów. Rozejm zawarto 29 października 1393 roku.

    Ostatnią godną wzmianki decyzją króla było ufundowanie centrum handlu w Warszawie, które zyskało sobie nazwę Mariensztat. Nazwa pochodziła od spolszczonego niemieckiego sformułowania Marien Stadt, które oznaczało „Miasto Marii”. Tak, bowiem określił powstające na prawym brzegu Wisły zabudowania pewien niemiecki kupiec, który zobaczył powstające centrum w wigilię święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Zygmunt I zmarł 4 września 1398 roku, zaś jego następcą został jego jedyny syn, Olbracht.

    [​IMG]

    Europa po śmierci Zygmunta​
     
  3. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek III​


    „Bez znaczących zysków, ale i bez strat – panowanie Olbrachta I cz.I”​


    [​IMG]


    [​IMG]

    Po śmierci Zygmunta I Zjednoczyciela, na tron wstąpił jego dwudziestoletni syn, Olbracht. Koronacja połączona zgodnie z tradycją zapoczątkowaną przez Zygmunta rozpoczęła się od uroczystości pogrzebowych, w trakcie, których nowy król pochylił swe czoło przed zmarłym ojcem. Olbracht dołożył jednak jeszcze coś od siebie. Zanim ciało starego króla zostało złożone w sarkofagu, młodzieniec wyjął z rąk ojca drogocenny miecz, który Zygmunt otrzymał w ostatnim roku swego panowania od posła węgierskiego. Król podniósł miecz ojca ku niebu, popatrzył na twarze zebranych i uczynił w powietrzu znak krzyża. Następnie wezwał biskupa, by poświęcił miecz ojca i dokończył koronacji. ‘
    W chwili, gdy na skronie młodego królewicza nałożono koronę, na niebie pojawiło się słońce zaś deszcz, który do tej pory bębnił w dach kaplicy królewskiej na Wawelu ucichł. Znak ten poczytano za objaw pomyślności dla wstępującego na tron.

    Olbracht nerwowo spacerował po swojej komnacie. Poprzedniego dnia został ogłoszony królem, jednak niezbyt zmieniało to jego dość trudne położenie. Jedynym godnym uwagi sojusznikiem królestwa były Węgry, które jak do tej pory bardziej przejmowały się swoimi zdobyczami na Bałkanach i w Macedonii, niż losem sojusznika. Kolejnym problemem, którego rozwiązanie nastręczało królowi wiele kłopotów był brak dostępu do morza, co nieco podcinało skrzydła kupcom. Co prawda istniało dobrze prosperujące centrum handlu na Mariensztacie w Warszawie, ale handlarze z zagranicy, woleli przybywać do Lubeki posiadającej własny port. Król zmęczony ciągłym chodzeniem w kółko usiadł przy wysokim stole, na którego blacie leżała mapa z zaznaczonymi granicami jego królestwa, oraz włościami sąsiadów. Najszybszym rozwiązaniem, jeśli chodzi o zdobycie portu, byłoby przyłączenie Słupska, które znajduje się pod panowaniem Księstwa Wołgowskiego. Inną opcją, jeśli chodzi o ekspansję na północ była wojna z Krzyżakami. Olbracht spojrzał na legendę mapy – niestety, wojnę z Zakonem należało na razie odłożyć ad acta – sojusz z Litwą i Nowogrodem czynił niemieckich szpitalików zbyt potężnymi. Młodzieniec spojrzał na południe. Tu sytuacja przedstawiała się znacznie lepiej – słabe księstwo Podolskie, zależne od osłabionego Chanatu Złotej Ordy, który utracił większość swych ziem na rzecz powstałego w wyniku buntu Chanatu Ordy Nogajskiej. By dojść do Morza Czarnego wojska króla musiałby by tylko podbić Księstwo Podolskie, co nie stanowiło większego problemu, oraz wygrać wojnę z Nogajcami i inkorporować do królestwa Oczaków. Na drodze do takiego rozwiązania sprawy stała jednak nieznajomość sztuki wojennej, jaką prezentowały oddziały ordy. W głowie młodego monarchy pojawiła się jednak jeszcze inna koncepcja – opanować Księstwo Podolskie, odebrać mu Bracław, a po kilku latach sprzedać go księciu podolskiemu i w ten sposób zdobyć fundusze na nową wojnę, która tym razem toczona będzie z Księstwem Wołgowskim, które nie ma jakiś potężnych sojuszników. W głowie króla pojawiła się kolejna myśl – jego oddany sojusznik, Królestwo Węgier bardzo często prowadzi wojny. Być może, jeśli w przeciągu lat, jakie będą potrzebne szpiegom królewskim na zdobycie wiadomości na temat Słupska, a królewskim dyplomatom na zdobycie zgody księcia Szczecińskiego na przepuszczenie polskiej armii, królowi uda się urwać jakąś drobną prowincję w sąsiedztwie Węgier, którą później będzie
    mógł sprzedać.

    [​IMG]

    Zanim jednak doszło do planowanych przez króla wojen, należało przeprowadzić reformę armii. Olbracht, który przed koronacją brał udział w kilku wojnach prowadzonych przez Zygmunta miał pewne doświadczenie w sprawach wojennych. Postanowił jednak poprosić o pomoc swojego przyjaciela z dawnych lat, pułkownika chorągwi królewskiej Jana wywodzącego swoje korzenie ze Śląskiej linii Piastów. Jan po inkorporacji do Czech Księstwa Opolskiego musiał uciekać do Polski, gdyż czescy żołnierze otrzymali rozkaz wycięcia w pień wszystkich lokalnych władców. Część rodziny Jana uciekło do sprzymierzonego z Czechami Księstwa Głogowskiego, pozostali zaś zostali osadzeni przez Zygmunta na Kujawach, gdzie brat Jana, Henryk Kujawski otrzymał w zarząd kilka wiosek. Jan przybył na zamek Wawelski i z miejsca został zaprowadzony do komnaty króla. Wnętrza Wawelu nie raziły przepychem – pamiątka po zdobyciu miasta przez Czechów, mimo to Jan wchodząc do komnaty od razu wiedział, że znalazł się w części zamku, gdzie nie mieli wstępu inni żołnierze, jak tylko przyboczni króla.
    - Wasza wysokość – przybyły skłonił się w pas. Olbracht widząc to wstał z miejsca i podszedł do starego przyjaciela.
    - Nie wygłupiaj się Janie. Czołobitne pokłony zostaw moim dworakom. Od żołnierza wymagam twardego karku – na twarzy króla pojawił się cień uśmiechu – gratuluję nominacji na pułkownika. Rodzina musi być dumna.
    - Dziękuję wasza wysokość, ale nie bardzo wiem jak mam się do waszej królewskiej mości odnosić – Jan poprawił swoją szatę z białym orłem w koronie. – Ostatnim razem, gdy się widzieliśmy obaj byliśmy zależni od starego pułkownika, Jonasza, którego w naszej chorągwi przezwaliśmy Wiadernym…
    - Tak, pamiętam to były dobre czasy – król wskazał na drewniany fotel – usiądź, ja teraz dostałem trochę inne krzesło.
    Ten ostatni żart wywołał przelotny uśmiech na twarzy Jana. Po chwili obaj Piastowie pogrążyli się w rozmowach dotyczących stanu armii. Po długim sporze, w czasie, którego obaj przytaczali wielkie zwycięstwa polskiego wojska i równie wielkie porażki ustalili, iż w planowanej na luty roku pańskiego 1399 szczególne baczenie będzie trzeba poświęcić rozwojowi ofensywnych zdolności wojska.

    [​IMG]

    Zanim planowane reformy armii przyniosły pierwsze wymierne skutki do Krakowa doszły wieści o tym, iż nowym cesarzem Rzymsko – niemieckim został brat poprzedniego cesarza, Karol Filip I, zwany Pogrobowcem, lub jak czynili to nieprzychylni władcy Palatynatu Karolem Filipem I Bękartem. Cesarz nie był człowiekiem przesadnie spokojnym, co zapowiadało wznowienie wojny z Francją, którą zapoczątkowali Czesi, a która dotyczyła kontroli nad rzeką Ren, którą Francuzi uznali za granicę pomiędzy ziemiami cesarza niemieckiego, a ich królestwem. Tymczasem w najważniejsze rody szlacheckie Cesarstwa dążyły do rozszerzenia swojej strefy wpływów, na księstwa, które tylko formalnie podlegały królowi francuskiemu. Koronacji, która odbyła się 27 kwietnia 1399 roku w Berlinie, który za czasów poprzedniego cesarza Ruperchta III zyskał na znaczeniu. W katedrze obecny był polski dyplomata, Jan z Sapiehów. Jego opis postaci nowego cesarza jest chyba najdokładniejszym, jaki dotychczas powstał:

    „Cesarz, zasię człekiem wzrostu niskiego jest. Ma on, bowiem na oko koło trzech łokci krakowskich. Na twarzy tłustawy, takoż i w reszcie postaci widać, że wielkim miłośnikiem uczt jest człek ów. Wąsy jego nie jak to u nas w Polszcze w zwyczaju przyjęte, ku dołowi opuszczone, jeno ku górze podkręcone, przy tym koloru są płowego. Usta jego duże, jako u białogłowy, czerwone, jakoby surowe mięsiwo, które kucharz rozkraja przed wbiciem na rożen. Podbródek powykrzywiany, trudno orzec czy to z obżarstwa, czy też od pięści czyjejś”

    Tymczasem dyplomaci szukali żony dla króla, wybór padł na młodą Austriaczkę, córkę księcia Wiedeńskiego Rudolfa, Zofię. Była to bardzo młoda, bo około szesnastoletnia dziewczyna, która bardzo obawiała się przybycia do Krakowa, głównie pod wpływem matki, która była bardzo nieprzychylna rodowi Piastów, po tym jak jej brat, Emeryk został zabity w bitwie z Czechami. Brat teściowej polskiego króla, dowodził, bowiem wojskami najemnymi, które powołali pod swoją komendę czesi. Trudno powiedzieć jak bardzo wypaczyła obraz dynastii, matka Zofii. Dość jednak powiedzieć, że panna młoda była bardzo zdziwiona tym, że polskie chłopstwo nie chodzi na czworakach, i umie mówić. Olbracht był, w przeciwieństwie do Zofii, wychowywany przez najtęższe umysły swojej epoki, a większość swojego życia (do czternastych urodzin) spędził poza granicami, głównie na dworze papieskim w Rzymie, na dworze Księcia Neapolu, doży weneckiego i genueńskiego, dlatego też, gdy zobaczył jak przedstawia się, „rozumowanie” jego nowej małżonki, rozkazałby biskup krakowski roztoczył nad nią swą opiekę, i wytłumaczył jej, że Królestwo Polskie to cywilizowany naród chrześcijański. W tym czasie król postanowił wyswatać swojego przyjaciela, a przy okazji krewniaka, Jana z Piastów Śląskich, jak oficjalnie brzmiało nazwisko pułkownika chorągwi jazdy. Wybór padł na kuzynkę księcia Neapolu, Mariannę. Nie była to specjalnie urodziwa panna, ale dla Jana uroda żony nie grała większej roli. Przeszedł on, bowiem do historii, jako jeden z największych łamaczy serc niewieścich w rodzie Piastów – bywało, że jednocześnie miał cztery kochanki, choć jego rekordem było jednoczesne uwiedzenie dziesięciu panien. Ślub odbył się w kaplicy królewskiej na Wawelu 26 grudnia 1399 roku.

    [​IMG]

    Mirosław Koniecpolski - szef polskiej misji dyplomatycznej​

    Jednocześnie trwały zabiegi dyplomatyczne, których celem było zdobycie zgody wielkiego księcia na przemarsz polskich wojsk przez jego zimie. Jednocześnie wciąż trwały rozmowy z pomniejszymi ruskimi księstwami. Ostatecznie władca Litwy, wysłał do Olbrachta list, w którym informował go, iż nie ma najmniejszego zamiaru przeszkadzać wojskom polskim w czasie, gdy będą przekraczały granice jego państwa, pod warunkiem, że nie będą czynić gwałtów, rozbojów ani innych nieprzystojnych rzeczy. Król odpisał Wielkiemu Księciu, iż nie ma zamiaru niszczyć czegokolwiek, co należy do jego księstwa. Niestety oba listy nie zachowały się do naszych czasów. Zupełnie inaczej wyglądały negocjacje z księciem Kijowskim. Księstwo to nie było specjalnie potężne. Jego stolicą był Kijów, który, pomimo iż większość miast w regionie było już murowanych, wciąż pozostawał drewnianym, lekko zapuszczonym grodziszczem. Do Kijowa prowadziły wówczas trzy trakty – pierwszy zwany traktem Tatarskim zaczynał się nad brzegiem Dniepru, który w tym miejscu był na tyle płytki by mogli przeprawić się nim konni. Drugi zwał się traktem Litewskim, prowadził, bowiem do granicy z Litwą, zaś trzeci najgorszy zwał się Traktem kupieckim, gdyż podróżowali po nim tylko najbiedniejsi kupcy. Miasto liczyło zaś około dwóch tysięcy dusz, dotąd, bowiem nie odzyskało swojego stanu sprzed najazdu ordy. Kijów był regularnie łupiony przez Tatarów, zaś ostatni najazd miał miejsce zaledwie kilka lat przed rozpoczęciem rozmów polsko – kijowskich w 1393 roku. Polscy posłowie przybyli do Kijowa najprawdopodobniej Traktem kupieckim, w przebraniu zwykłych kupców, by nie budzić podejrzeń namiestnika kijowskiego, który sprawował w Księstwie władzę na równi z księciem. Jeśli chodzi o urząd namiestnika, był to urząd, który można odnaleźć we wszystkich księstwach ruskich podporządkowanych sobie przez Złotą Ordę. Do zadań namiestnika należało ściąganie corocznego haraczu, informowanie chana o sposobie sprawowania władzy przez księcia, o wszystkich zmianach w polityce wewnętrznej, o wizytach posłów z zagranicy na dworze książęcym oraz o ustaleniach, jakie podejmował w ich sprawie Książe. Polacy doskonale zdawali sobie sprawę, że prośba o zgodę na przemarsz wojsk nie zostanie przyjęta przez namiestnika pobożnym milczeniem, ale wywoła całą masę listów do Chana. Polska misją do Kijowa kierował Mirosław Koniecpolski, zaufany króla Olbrachta, a wcześniej człowiek odpowiedzialny za wschodnią politykę zagraniczną, na dworze Zygmunta I Zjednoczyciela. Polska misja dotarła do Kijowa w początku grudnia. Trudno jednoznacznie powiedzieć, w jaki sposób Koniecpolski, w przebraniu kupca dostał się na dwór księcia, trudno określić jak wyglądała rozmowa pomiędzy polskim dyplomatom, a księciem kijowskim. Musiała być jednak owocna, skoro zachował się dokument z 14 kwietnia 1400 roku, w którym Książe, dawał zgodę na przemarsz wojsk polskich przez całe terytorium księstwa.

    Zakończenie przygotowań do wojny z Księstwem Podolskim i Złotą Ordą miało się już ku końcowi, król postanowił jednak, że celowe będzie mianowanie nowego generała. Sprawa trafiła pod obrady szlachty. Na czoło wysunęły się kandydatury Alberta Odrowąża, Stanisława Koniecpolskiego, Jana Zamoyskiego oraz Ziemowita Sapiehy. Odrowąż urodził się w roku 1375, był, więc jednym z owych „młodych wilczków”, które otrzymały pierwsze szlify oficerskie w czasie długiej i męczącej wojny z Księstwem Rawskim oraz Królestwem Węgier. Trudno przecenić jego rolę w zwycięskich dla Polaków oblężeniach Rawy, czy chociażby Opola, które zostało rozstrzygnięte w pomyślny dla strony polskiej sposób w rekordowo krótkim czasie (ok. 135 dni, podczas gdy Czesi kilka lat wcześniej ponad 200, Węgrzy ok. 340 dni).
    Z kolei jego najpoważniejszy konkurent – Stanisław Koniecpolski, był weteranem wojny z Widyniem i Cesarstwem Bizantyjskim. Brał udział w zwycięskiej bitwie pod Salonikami, trudno jednak określić czy nadawał się na dowódcę sił oblężniczych. Sam, bowiem przyznał, że zwycięstw w wojnie należy szukać w bitwach, a nie opanowanych fortecach. Na pytanie króla, co zamierza jednak uczynić, gdyby nieprzyjaciel nie posiadał wojska, które zostałoby już rozbite. Gdy ten nie umiał odpowiedzieć król jednoznacznie dał do zrozumienia szlachcie, że nie zaakceptuje wyboru Koniecpolskiego na generała.
    Jan Zamoyski widząc jak wielu jest kandydatów na stanowisko generała, po krótkich rozmowach ze swoimi stronnikami wycofał swoją kandydaturę. Nie miał on, bowiem nawet stopnia pułkownika, a zgłoszenie jego kandydatury było bardziej zamanifestowaniem dążeń szlachty, która domagała się nadania nowych przywilejów, oraz starała się o wprowadzenie Liberum Veto, na które nie zgadzał się król.
    Najmłodszy z kandydatów, szesnastoletni Ziemowit był popierany przez najmniejszy odsetek szlachty. Jego stronnicy pochodzili głównie z „Familii Sapieżyńskiej”, stronnictwa szlachecko – mieszczańskiego, które zawiązało się w Stanach Generalnych. „Familia” założona przez ojca Ziemowita, Kazimierza Sapiehę, stanowiła odłam liberalny – dążyła do nadania szlachcie uprawnień do zajmowania się handlem, prawa do tworzenia spółek z rzemieślnikami oraz do zwiększenia ilości posłów wywodzących się ze stanu mieszczańskiego w polskim sejmie.
    Gdy doszło do pierwszego głosowania stanu szlacheckiego Odrowąż uzyskał 300 głosów, zaś Koniecpolski i Sapieha odpowiednio 290 i 130. Wobec tak znacznej różnicy głosów Ziemowit wezwał swych wyborców do głosowania zgodnie z sumieniem. W drugiej turze obaj kandydaci uzyskali po 360 głosów. Rozpoczęły się targi pomiędzy zwolennikami poszczególnych kandydatów. W ostatnim głosowaniu Odrowąż uzyskał dokładnie o jeden głos więcej od Koniecpolskiego. Szlachta, sprzyjająca Odrowążowi czym prędzej przewiozła go na Wawel, gdzie król dokonał zaprzysiężenia, był 8 września 1400 roku…

    [​IMG]

    Mianowanie Alberta Odrowąża generałem​

    Ps. Rozegrane są już dwa następne odcinki, które obejmą resztę panowania Olbrachta I, na końcu ostatniego odcinka przedstawiającego panowanie będzie zamieszczona mapka
     
  4. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek IV​


    „Czas buntów, wojen i niepokojów - panowanie Olbrachta I cz.II”

    [​IMG]

    Albert Odrowąż, według XVII wiecznego malarza​

    Po nominacji Alberta Odrowąża na nowego generała rozpoczęło się pośpieszne ściąganie wszystkich chorągwi pod Lwów. Jednocześnie Olbracht zarządził rozpoczęcie natychmiastowego poboru wojska, zwłaszcza zaś piechoty tak potrzebnej przy oblężeniach. Jednocześnie 1 listopada 1400 roku, na dwór księcia podolskiego przybyli polscy posłowie, którzy bez słowa przekazali mu akt o wypowiedzeniu wojny, po czym dołączyli do wojsk Odrowąża kierującego się ku Kamieńcowi. Na drodze świeżo powołanemu generałowi stanął zaledwie jeden większy oddział piechoty, złożony z tysiąca toporników. Odrowąż mógł oczywiście wydać rozkaz bezpośredniej szarży na przeciwnika, wiązało by się to jednak ze znacznymi stratami wśród rycerstwa, których to chciał generał uniknąć za wszelką cenę. Spodziewał się bowiem, iż po zakończeniu wojny ludzie Ci będą potrzebni jeszcze Królestwu do zapewnienia pokoju w Bracławiu.
    Dowódcą wojsk podolskich był pułkownik Iwan Sierpuchowski. Nie był jakoś specjalnie utalentowany militarnie, mimo to udało mu się powstrzymać pochód Odrowąża na około ośmiu dni, w czasie których polski generał walczył z nim głównie za pomocą silnych podjazdów, które przez cały dzień trzymały się za wojskami pułkownika, a frontalny atak przypuszczały dopiero wieczorem, gdy piechota rozstawiała obóz. Takie nocne ataki zostały określone jako „wojna szarpana”. Po zakończeniu właściwych działań przeciwko wojskom księcia 24 listopada rozpoczęło się oblężenie stolicy księstwa – Kamieńca Podolskiego. Było to murowane miasto, otoczone dwoma pierścieniami murów obronnych. Pierwszy pierścień, składał się z wału ziemno drewnianego, na którego szczytach znajdowały się stanowiska obrońców, którzy byli zabezpieczeni przed strzałami i bełtami szeregiem wiklinowych koszy, w środku których znajdowały się duże ilości piasku. Drugi pierścień był typowym średniowiecznym murem obronnym wykonanym z kamienia, łączonego za pomocą zaprawy, do produkcji której wykorzystywano jaja kurze.

    W czasie gdy trwało oblężenie Kamieńca, druga armia, formowana jeszcze przed wybuchem wojny ruszyła pod Bracław, który był znacznie mniej obronny niż Kamieniec. Oblężenie Bracławia rozpoczęło się 8 grudnia. Generał Odrowąż zdawał sobie sprawę, że do zdobycia obu fortec potrzeba bardzo wielu żołnierzy, głównie zaś piechurów. Skierował więc do króla, list w którym prosił Olbrachta o zwiększenie zaciągu chłopów. Król, któremu zależało na szybkim zakończeniu wojny i zdobyciu obu miast zanim oddziały złożone z ordyńców zostaną zebrane w jedno, zgodził się na propozycję generała i w ciągu kilku dni od otrzymania listu wydał rozkaz by wszyscy chłopi, którzy nie posiadają zobowiązań wobec lokalnej szlachty, czym prędzej stawiali się w miastach, by zapisać się w centrach werbunkowych. Początkowo akcja wśród chłopstwa przebiegała bardzo sprawnie, jednak w połowie marca, nieprzychylna królowi szlachta zaczęła podburzać przeciwko niemu chłopstwo, mówiąc iż „jaśnie pan, przez czarowników złowrogich opętan został”. Chłopi, którzy bardzo przywiązali się do monarchy i jego autorytetu za czasów Kazimierza III i Zygmunta III, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i ruszyli na Kraków. Co prawda nie doszło do buntu, jednakże opisane wydarzenia zostały nazwane wojną chłopską. W związku z jej wybuchem, zbliżającym się przednówkiem, oraz wzrostem zamówień na żywność na wojska, w niektórych prowincjach, zwłaszcza na Kujawach i Mazowszu wybuchła klęska głodu, który zmusił króla do interwencji na rynku. Działanie króla, polegało na skupowaniu żywności, głównie zaś bydła rogatego i ziarna, na rynkach europejskich i rzucaniu go na polską wieś, która otrzymywała żywność nieodpłatnie. Początkowo działanie to było zaplanowane na krótki okres – maksymalnie dwóch trzech miesięcy, król liczył bowiem, że chłopi rozpoczną gromadzenie zapasów. Niestety chłopi, przeznaczali całą królewską pomoc na bieżącą konsumpcję. Doprowadziło to do powiększania się kryzysu. Król musiał działać. Pierwszą decyzją Olbrachta było wstrzymanie wydawania żywności chłopstwu, które poczytało tą decyzję za zamach na ich życie. Na początku czerwca (prawdopodobnie 5 lub 6) 1401 roku, na Mazowszu doszło do wybuchu pierwszego z serii wielu, buntu chłopskiego skierowanego przeciwko królowi. Powstańcy domagali się stracenia znienawidzonego przez nich poborcy podatków, Juliana z Dzierżaków, wznowienia akcji pomocowej, oraz zniesienia podatków na czas nieokreślony. Posłowie chłopscy, którzy dotarli do Krakowa, zostali bezceremonialnie wbici na pale, zaś Olbracht wydał rozkaz ściągnięcia najemników, celem poskromienia bojowo nastawionego chłopstwa.

    [​IMG]

    Chłop polski z XV wieku​

    Sytuacja jednak wbrew pozorom stawała się coraz lepsza – 11 lipca padł Bracław, zaś 4 sierpnia kapitulowała załoga Kamieńca. Armia dowodzona przez generała Odrowąża została zwolniona z oblężenia i ruszyła ku Warszawie, by rozbić zrebelizowane chłopstwo, którego wystąpienie poważnie zaszkodziło handlowi w Warszawie. W czasie gdy król wraz z doradcami przygotowywał kolejną reformę wojska, na Wawel dotarły wieści o powstaniu pogan na Kujawach. Trudno powiedzieć, czy byli to naprawdę poganie, wyznający religię Bałtów, czy chodziło tylko o grupę chłopstwa, które podniecane przez lokalnych schizmatyków przeszło pod komendę jednego z przywódców religijnych i przyjęło zachowanie wojowników pogańskich plemion, które nawiedzały te rejony pięćset lat wcześniej. W czasie gdy armia dowodzona przez generała Alberta Odrowąża maszerowała ku zbuntowanym prowincjom, Druga Armia przekroczyła tereny należące do Ordy Nogajskiej, i rozpoczęła oblężenie miasta Kursk. Droga jaką przebyli Polacy nie należała do najlżejszych – długotrwały marsz przez stepy był bardzo wyczerpujący latem, a co dopiero zimą, gdy zacinający śnieg tłukł wprost w twarze jeźdźców, oślepiał konie… Polskie oddziały przybyły pod Kursk, nie znały jednak dnia gdy rozpoczęło się oblężenie, nie wiedziały jak daleko są od kraju, ani czy miasto które oblegają to aby na pewno Kursk. Nadchodziła już wiosna, a miasto wciąż się broniło. Wreszcie 17 maja miasto otworzyło swoje bramy przed Polakami. Pierwszym pytaniem jakie skierował do dowódcy garnizonu polski dowódca, pułkownik Szydłowiecki brzmiały, „jaki dziś dzień?” w odpowiedzi usłyszał 17 maja 1402 roku, wtorek… Wojska polskie odpoczywały w mieście przez kilka dni, po czym ruszyły dalej na wschód, pod stolicę Chanatu Złotej Ordy. Miasto zostało otoczone na początku lipca. Obrońcy miasta nie byli jednak tak sprawni jak poddani Chana z Kurska i 18 listopada poddali się. W tym czasie na dwór Chana śpieszył Mirosław Koniecpolski, który dotarł na miejsce cztery dni po zdobyciu miasta. Miał ze sobą dwa listy, pierwszy skierowany do pułkownika Szydłowieckiego, drugi adresowany do Chana. Zgodnie z tradycyjnym ustnym przekazem, jaki urósł już do miana legendy, drugi list zawierał warunki pokoju, które autor ludowy ujął w sposób dość, nieortodoksyjny:

    „A ty Chanie, synu diabła, jego najlepszy przyjacielu i pomagierze, który bezprawnie obwołałeś się pierwszym pod słońcem, nie będziesz więcej ziem onych, gdzie kraj wesoły, gdzie naród chrzczony, niewolił i nie będziesz brał od nich. Chyba, że powstaną przeciw tobie, i z Bożą pomocą tłuc cię będą na ziemi i wodzie, tak, że palcem swoim plugawym do nosa swojego przekrzywionego, na pośmiewisko całemu światu krześcijańskiemu nie trafisz. Nadasz mi więc łbie heretycki, durniu nie chrzczony, złodzieju podolski, pasożycie kijowski, wrzodzie nogajski, kramarzu perejasławski to o co poproszę”

    [​IMG]

    Jeździec, oficer wojsk Chana​

    Biorąc pod uwagę sposób w jaki jest artykułowana prośba, należy uznać to raczej za późniejszy apokryf, którego autor musiał wywodzić się z Kozaków – wskazują na to zwłaszcza słowa „gdzie kraj wesoły, gdzie naród chrzczony”, oraz barwne i kwieciste określenia, których autor używa w stosunku do Chana Złotej Ordy. Co ciekawe takie same słowa padają wobec władców Turcji, do których w pewnym momencie historii Kozacy, skierowali list. Wracając jednak do czasów Olbrachta I. Pomiędzy Królestwem Polskim, a Chanatem Złotej Ordy został zawarty pokój wieczysty, który przewidywał przyznanie Polsce Bracławia, zwolnienie z przysięgi lennej księcia Podolskiego, republiki Perejasławskiej oraz Księcia Putywulskiego. W czasie gdy na wschodzie kończyła się wojna, w Krakowie rozwijał swoją działalność genialny badacz, filozof Wawrzyniec Stadnicki, który jako pierwszy położył fundamenty pod rozwój renesansu w Polsce, a później stał się gorącym oratorem, przemawiającym za odrodzeniem w sztuce, kulturze i nauce. Filozofia Stadnickiego, opierała się głównie na umiłowaniu przyjemności płynących z życia doczesnego. Co prawda w jego pismach odnajdujemy również liczne odwołania do Boga, a sam autor wzywa do obrony „świętej wiary katolickiej”, jednak słowa te sąsiadują z wezwaniem do rozliczenia księży i Kościoła z „swawoli jaką po monasterach swoich czynią. Powiedzcież sami cni ludzie, czyże normalne jest iże takowy kanonik Pikulewicz, z Pikulewa, pierwej podatki dostaje niźli król? A na cóż, że jemu, Pikulewiczowi z Pikulewa pieniądz, czy to pański czy chamski? Wszak napisane jest przecie w Piśmie Świętym, gromadźcie sobie skarby w Niebie, a nie na Ziemi, gdzie mól i rdza je zeżre, a złodziej ukradnie.” Olbracht, któremu przypadła do gustu argumentacja Stadnickiego uczynił go swoim doradcą, wcześniej jednak przyznał mu subsydium, które pozwoliło genialnemu filozofowi kontynuować jego pracę.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Wawrzyniec Stadnicki​

    Wojsko wróciło do Polski, nie mogło jednak zaznać odpoczynku. Wszędzie bowiem podnosiły się protesty chłopskie, skierowane przeciwko zbyt dużej, zdaniem chłopstwa pańszczyźnie, którą obciążyła chłopa szlachta. Nie było bowiem w czasie wojny innego wyjścia by przywrócić porządek, bowiem ci chłopi, którzy posiadali własne majątki i gospodarstwa, wciąż liczyli na państwowe wsparcie. Powracający do domów po zakończonej wojnie, chłopi, którzy w jej czasie znajdowali się poza zasięgiem wpływu mącicieli, bardzo szybko wpadali w nurt rewolucyjny – bo tak należy określić to co działo się na wsiach, które nie stanowiły własności prywatnej, bądź królewskiej. Król, który obawiał się wybuchu kolejnego buntu chłopskiego przystał na żądania chłopstwa, i wydał rozkaz, który ograniczył pańszczyznę, do trzech dni w tygodniu. Udało się przejściowo uspokoić sytuację w państwie. Zbiory w roku 1403 udały się znakomicie, jednakże król nie mógł poświęcić się ich konsumowaniu, gdyż 26 września 1403 roku w Małopolsce wybuchł bunt Stanisława Ostroroga, który ogłosił się królem i rozpoczął oblężenie Krakowa. Wojska królewskie, które poniosły klęskę w pierwszej bitwie z pretendentem musiały wycofać się z Małopolski, zaś król uciekł z Krakowa i osobiście objął dowództwo nad armią. Jednocześnie w całym państwie trwało ściąganie podatków wojennych i powoływanie pod broń kolejnych pułków. W większości były to zachodnio europejskie wojska zaciężne, bywało jednak, że pod sztandarem króla walczyły oddziały złożone z chłopstwa, zbrojnego głównie w berdysze, piki i postawione na sztorc kosy. Na początku stycznia 1404 roku wojskom Ostroroga, udało się zdobyć Kraków. Król postanowił działać i w lutym zaatakował swojego przeciwnika. Niestety wojska królewskie zostały pokonane, głównie dlatego, że część chorągwi zaciężnych w ostatniej chwili odmówiło wyjścia w pole, dopóki nie otrzymają należnego żołdu. Olbracht wycofał się do Sieradza, gdzie trwała reorganizacja armii i podnoszenie jej wartości bojowej. Długotrwałe treningi przyniosły wymierne skutki, gdyż II bitwa krakowska (10-15 lipca 1405) zakończyła się zwycięstwem wojsk królewskich. Niestety nie był to koniec buntu, a Krakowów nie otworzył bram przed prawowitym królem.

    [​IMG]

    XIX-wieczny obraz przedstawiający Stanisława Ostroroga​

    Teraz należałoby wyjaśnić, kim był ów Stanisław Ostroróg. Urodzony w 1373 roku, w Krakowie, od najmłodszych lat przebywał blisko dworu. Do największych godności doszedł jednak dopiero w ostatnich latach życia Zygmunta I Zjednoczyciela, stał się postacią znaną w Stanach Generalnych. Jego popularność, wynikała głównie z faktu iż hojnie szafował nadaniami i w ten sposób zbijał kapitał polityczny, który po śmierci starego króla uczynił jego stronnictwo drugą siłą w sejmie. W chwili gdy Zygmunt zawarł w swym testamencie słowa, iż jego następcą ma zostać jedyny syn, Olbracht, Stanisław Ostroróg, znalazł się na lodzie. Liczył bowiem, że król, który traktował go na równi z Olbrachtem, uczni go następcą tronu. Dopóki nowy król postępował po myśli ambitnego urzędnika wszystko było w porządku. Jednak gdy ten odebrał mu prawo do przyznawania nadań ziemskich i tytuł kanclerza królestwa, którym został Stadnicki, w głowie polityka pojawił się plan spisku, który zawiązał wraz z najbardziej sprzedajnymi spośród magnatów. Po przegranej bitwie, Ostroróg uciekł wraz ze swoją armią w okolice Przemyśla, który zachował wierność wobec prawowitego władcy. Decyzja podjęta przez mieszczan przemyskich wprawiła eks kanclerza w taką wściekłość, że rozkazał zdobyć miasto i drzeć pasy z mieszczan, który nie uznali jego „królewskiego autorytetu”. Nieudany szturm zakończył się masakrą piechoty Ostroroga, który wpadł w jeszcze większą wściekłość gdy zobaczył na horyzoncie jazdę wierną Olbrachtowi I.

    [​IMG]

    Po kolejnej porażce, pretendent do tronu uszedł na ziemię Mazowiecką, tam jednak czekała na niego czterotysięczna armia dowodzona przez generała Odrowąża. Po kolejnej spektakularnej porażce, Ostroróg przeprowadził swoje wojska pod Sieradz, gdzie zaatakował go Olbracht. Ciągła gonitwa za uzurpatorem zakończyła się jego porażką w bitwie pod Lwowem, gdzie chorągwie Olbrachta rozbiły resztki armii Stanisławowej, a jego samego wzięły do niewoli. Samozwaniec nie pożył długo – następnego dnia po porażce został ścięty na lwowskim rynku. Jednocześnie król stanął przed dylematem co zrobić z pojmanymi żołnierzami uzurpatora. Ostatecznie postanowiono puścić ich wolno i wykorzystać do zasiedlania województwa lwowskiego, oraz innych ziem ukrainnych znajdujących się pod kontrolą Królestwa Polskiego. Szlachta liczyła, na to, że król przekaże w jej ręce pełnię władzy na tymi ziemiami, jednak przekazanie go w ręce dawnych buntowników i nadanie im zasiedlanych ziem w posiadanie, nie przypadło szlachcie do gustu. Rozdrażniona szlachta zawiązała konfederację, która przerodziła się w rokosz, krwawo stłumiony przez generała Odrowąża.

    [​IMG]

    Następny rok upłynął w spokoju. Na początku maja 1408 roku, w Krakowie pojawił się genialny kupiec – Ziemowit Lubomirski. Jego głównym celem był rozwój handlu, jednak jego zdaniem, nie wystarczało do tego celu centrum handlu na Mariensztacie. Stworzył więc centrum handlu w Inowrocławiu, nie przyniosło ono jednak spodziewanych korzyści, i na rozkaz królewski zostało zamknięte na początku października 1408 roku. By jakoś powetować, upadek centrum, król zaproponował Lubomirskiemu objęcie posady doradcy. W związku z bankructwem i upadkiem jego marzenia, które okazało się nierealne, Lubomirski przyjął propozycję króla. Koniec października 1408 roku, uznawany jest za koniec wojny chłopskiej, gdyż ostatni zrebelizowani chłopi powrócili do swoich wsi. Ich postulaty nie zostały spełnione, zaś ich wystąpienie przyczyniło się głównie do wybuchu kilku buntów, których w normalnych warunkach można było uniknąć. Trudno powiedzieć, ilu przedstawicieli trzeciego stanu zginęło z głodu, ran, i bitwach, jednak liczba ta oscyluje koło dwóch tysięcy dusz. Co jest liczbą o tyle dużą, że w większości byli to chłopi wolni, nie obarczeni pańszczyzną, ani zobowiązaniami wobec pana. Jedyne co przyniosła wojna chłopska, to radykalizacja nastrojów wśród szlachty, i obarczenie całego stanu chłopskiego trzydniową pańszczyzną. Co prawda w kraju nigdy nie doszło do całkowitego zniewolenia chłopa, ale szlachta zaczęła budować swoją pozycję – panów feudalnych, którzy korzystają z pracy chłopa, lub oczynszowania.

    W związku z pracami Lubomirskiego na polu gospodarki i ekonomii, oraz Wawrzyńca Stadnickiego, Polska stawała się jednym z pierwszych ośrodków renesansu w Europie. Od lipca 1409 roku, w kolejnych miastach powstawały ośrodki Odrodzenia, zaś lokalny Kościół dryfował coraz bardziej w stronę oddalenia się od papiestwa. Tymczasem na szczytach, wciąż toczyła się walka polityczna o wpływy w osłabionym księstwie Podolskim. Olbracht, który zmierzał stworzyć swoistą ligę anty krzyżacką, zamierzał rozciągnąć swoje wpływy za pomocą sojuszy na całą Europę środkowo wschodnią, największy nacisk kładąc jednak na księstwa ruskie, które w przyszłości mogły okazać się języczkiem u wagi. Pierwszym symptomem dążeń monarchy, poza zwycięską wojną ruską, jak nazwano wojnę z Ordą i Księstwem, było stworzenie sojuszu z Podolem. Podpisanie sojuszu urosło do rangi unii, o której niektórzy mówią jako o Unii Kamienieckiej. Są to jednak zbyt pochopne oceny – trudno powiedzieć, czy w wypadku wybuchu wojny krzyżacko – polskiej, król otrzymałby wsparcie od księstwa, które było bardziej zajęte tworzeniem rozległych związków dynastycznych pomiędzy poszczególnymi państewkami, niż realną polityczną grą, jaka toczyła się w ostatnich pięćdziesięciu latach średniowiecza w Europie. Mimo to zawarcie sojuszu stało się ważnym i wspominanym, we wszystkich podręcznikach wydarzeniem. Przez następny rok, pomiędzy dworem w Kamieńcu, a Wawelem trwała wymiana listów i posłów. Olbracht dążył do tego by książę podolski złożył mu hołd lenny, zaś władca Kamieńca, dążył do odzyskania zdobytego przez Polaków Bracławia. Na początku kwietnia – lub w drugim tygodniu tego miesiąca 1410 roku, Olbracht zaproponował księciu Podolskiemu, by w przypadku wygaśnięcia rodu książąt podolskich, to królowie polscy stali się ich sukcesorami, i odwrotnie – gdyby wygasł ród Piastów, koronę polską mieli otrzymać książęta podolscy. Książę udzielił wstępnej zgody na taki targ, jednak swoje pełne poparcie uzależnił od zwrotu Bracławia. Król tylko na to czekał i w kolejnym liście przedstawił władcy Podola propozycję, sprzedaży Bracławia w zamian za 400 dukatów. Jako, że nie było innego wyjścia, ze skarbca Kamieńskiego trafiło do Krakowa dziesięć skrzyń ze złotem o łącznej wartości 400 dukatów. Z dniem 17 maja 1410 roku Bracław na powrót stał się własnością Księstwa Podolskiego.


    ---------- Post dodany o 16:48 ----------Poprzedni post został napisany o 16:47 ----------

    Ps. Proszę o komentarze. Dzięki temu będę wiedział co robię źle, gdzie popełniłem jakiś błąd etc.
     
  5. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek V​

    „Naszym ojcom wystarczyły ryby słone i cuchnące,
    My po świeże przychodzimy w oceanie pluskające!
    Naszym ojcom wystarczało jeśli grodów dobywali,
    A nas burza nie odstrasza ni szum groźny morskiej fali.
    Nasi ojce na jelenia urządzali polowanie,
    A my skarby i potwory łowim skryte w oceanie! – Czasy Olbrachta I cz. 3 ostatnia”​


    [​IMG]

    Po sprzedaniu Księstwu Podolskiemu Bracławia do kasy państwa wpłynęły środki potrzebne na dalszy rozwój armii. Król po długich dyskusjach ze swoimi doradcami ustalił nowy podział chorągwi jazdy. Według nowego podziału, tak zwana czeladź chorągwi, czyli grupa zajmująca się zapewnianiem żywności, rozstawianiem obozu, oraz innymi pracami stricte gospodarczymi została ograniczona do stu osób. Pozostałe dziewięćset etatów miało przypaść rycerstwu. Duch reformatorski w armii przyczynił się do nawiązania cieplejszych kontaktów z innymi państwami europejskim – głównie z członkami Cesarstwa Niemieckiego. Przykładem takiej tendencji na polskim dworze, może być sojusz z Księstwem Austrii, którego władcy w ciągu ostatniego roku utracili tytuł królewski w wyniku sporu z papieżem, który odmówił koronacji królewskiej. Do spotkania z dyplomatami austriackimi doszło 12 sierpnia 1410 roku. Nie wiadomo o czym dokładnie dyskutował król i przybysze z Wiednia, dość jednak powiedzieć, że od tego dnia pomiędzy nowym Księstwem Austrii, a Królestwem Polskim zaistniał sojusz militarny, który miał głównie zabezpieczać Austrię, przed ewentualną ekspansją Węgier i Czech. Tymczasem wciąż trwały targi dyplomatyczne z Księstwem Szczecińskim – szczecinianie za wsparcie Polski żądali głosu przedstawicielskiego w polskich Stanach generalnych. Król uważał, że księstwo Szczecińskie może okazać się bardzo przydatne w czasie najbliższej wojny, zgodził się więc na nadanie szczecinianom jednego posła. W tym czasie Stany podzieliły się na trzy główne frakcje. Pierwsza reprezentowana przez króla zwała się frakcją „Dworską”. Na jej czele stał Olbracht, zaś jej głównymi tuzami byli marszałek, Jan z Lubomirskich, który nawoływał szlachtę do wojny z Zakonem Krzyżackim i wyegzekwowania postanowień płynących ze statutu kaliskiego. Innym ważnym „szefem” stronnictwa był Maksym Kurozwęcki, który odpowiadał tylko przed królem. Według znanych nam dokumentów, Kurozwęcki na początku 1410 roku rozpoczął opracowywanie planu wojny, który przedstawił na tajnym posiedzeniu Stanów Generalnych. Plan zakładał, że armia zakonna, opuści Prusy i zajmie się walkami na innym froncie, podczas gdy do Prus wkroczą wojska polskie, które w jak najszybszym czasie zajmą i inkorporują do korony ziemie, które obejmuje swoim zasięgiem żywioł polski. Trudno powiedzieć, czy autorom planu chodziło o chłopstwo – które w tamtych czasach de facto nie miało obywatelstwa, i nie mogło decydować o swojej przynależności narodowej, czy też o szlachtę i mieszczaństwo. Według zapisów kronikarskich, bowiem, w miastach do których pretensje zgłaszali Polacy, około 30-40% wszystkich mieszczan stanowili Polacy, 20% Niemcy, zaś pozostałe 40 % Żydzi, którym lepiej działo się w Koronie, niż w Państwie Zakonnym, gdzie musieli płacić specjalny „podatek wyznaniowy”. Niestety, owe 80% przychylnych królestwu nie miało dostępu do murów miejskich, ani do służby w milicjach miejskich. O dwóch pozostałych frakcjach w Stanach Generalnych, wiemy bardzo mało – głównie dlatego, że po zakończeniu zbliżającej się już wielkimi krokami wojny z Zakonem, większość polityków i legistów, którzy pozostawali w frakcji „Ruskiej” – zwanej tak od programu, który zakładał włączenie w skład korony księstw ruskich, czy frakcji „Śląskiej” – dążenie do inkorporacji wchłoniętych przez Czechy Księstw Głogowskiego, Opolskiego i Cieszyńskiego, zostali z parlamentu usunięci. O niektórych z nich usłyszymy coś więcej za lat co najmniej dziesięć, gdy u steru państwa stanie syn Olbrachtowy, Ziemowit.

    [​IMG]

    Tymczasem jednak król musiał stawić czoła wezwaniu papieża. Chodziło o jedno z najnowszych pism, które wyszły spod pióra genialnego filozofa, Wawrzyńca Stadnickiego. Papież, o którym pisał Stadnicki, poczuł się wyjątkowo dotknięty wezwaniem, do zniesienia płatnych odpustów, do likwidacji armii papieskiej i oddania się pod opiekę jednego z królów. Olbracht stanął przed dylematem – z jednej strony wolał nie ryzykować gniewu papieża, gdyż mogłoby to poskutkować tak jak w przypadku Austrii – utratą tytułu, z drugiej zdolny filozof był mu potrzebny do wygrywania kolejnych utarczek sejmowych. Król napisał więc do papieża długi list, w którym wyjaśnił mu, że „nikt rozumny” w kraju nie przejmuje się tym co wypisuje Stadnicki, zaś poza granice Królestwa Polskiego nie wychodzą żadne jego pisma, gdyż nikt nie jest na tyle głupi by czytać podobne brednie. A, sam Stadnicki przebywa na dworze Olbrachta tylko dlatego, że jest mu go szkoda. Trudno powiedzieć czy list przekonał papieża – w każdym razie, przebywający w Polsce nuncjusz Jan Mazzini, spotkał się potajemnie z posłem wielkopolskim, Łukaszem Rzewuskim, któremu przekazał znaczną sumę pieniędzy, na zaciąg wojska, oraz… błogosławieństwo papieskie, na drodze zdobywania władzy w kraju i zmieniania go w udzielne arcybiskupstwo. Rzewuski nie wszczynając niepokoje w Sieradzu nie myślał jednak o zakładaniu duchowej sukienki – jego cele były znacznie bardziej dalekosiężne. Zamierzał bowiem przejąć władzę w kraju, i zapoczątkować nową dynastię, Piastów zaś wypędzić, jako… winnych herezji. Do oficjalnego wystąpienia doszło najprawdopodobniej 20 stycznia 1412 roku. W przeciągu kilku tygodni król postawił na nogi wszystkie chorągwie. 5 marca pod Łęczycą doszło do spotkania pomiędzy wojskami Rzewuskiego, a armią królewską. Król uszykował swoją armię do bitwy, podczas gdy Rzewuski skupił się bardziej na szybkim zdobyciu Łęczycy. Jazda królewska stała na wzgórzach okalających miasto, podczas gdy wojska Rzewuskiego pozostały w dole. Widząc, że na okolicznych wzgórzach robi się gęsto od wzniesionych w górę chorągwi, Rzewuski rozkazał czym prędzej ruszać swojej konnicy, która ruszyła na spotkanie wojskom króla. Olbracht rzucił do walki dwie spośród ośmiu chorągwi. Pozostałe sześć podzielił w następujący sposób – dwie wysłał okrężną drogą pod zamek by uderzyć na piechotę, dwie dalsze zostawił na skrzydłach, jedną zatrzymał przy sobie jako straż przyboczną, zaś ostatnią rozkazał trzymać w ciągłej gotowości, tak by w decydującej chwili mogła wkroczyć do walki i przeważyć na stronę króla. Tymczasem w centrum pola rozgorzała walka. Po niepowodzeniu szarży, rycerstwo polskie wdało się w walkę wręcz. Widząc, że szala zwycięstwa przechyla się na stronę Rzewuskiego, król rzucił do walki pozostającą w odwodzie chorągiew Małopolską, która uderzyła na skrzydło walczących. Jednak również to nie przyniosła ulgi. Wobec tego król zdecydował się, że osobiście wkroczy do walki. Dopiero po tym uderzeniu wojskom królewskim udało się uzyskać inicjatywę. Bitwa zakończyła się wieczorem ucieczką sił Rzewuskiego. Na polu bitwy pozostało około tysiąca dwustu rycerzy królewskich, oraz około 2,5 tysiąca zwolenników Rzewuskiego. W niecałe dwa miesiące później – pod koniec maja wojska Rzewuskiego, zostały ostatecznie rozbite. Jednocześnie, prącemu ku morzu stronnictwu „dworskiemu” udało się zdobyć przewagę, nad osłabionemu buntem stronnictwem „śląskim” i przegłosować akt o wypowiedzeniu wojny Zakonowi Krzyżackiemu, który toczył właśnie wojnę z Wielkim Księstwem Litewskim. 6 sierpnia 1412 roku Polska wypowiedziała Krzyżakom wojnę.

    [​IMG]

    Dzwonowski, ze zdobytą chorągwią ​

    Na początku drugiej dekady sierpnia rozpoczęły się oblężenia Kwidzyna, Starogardu oraz Torunia. Pod tym pierwszym doszło do kilku bitew z wycofującymi się z Litwy oddziałami Krzyżackimi, zaś największa bitwa, zwana bitwą pod Kwidzynem, stoczona 20 września. Po jednej stronie stanęły wojska polskie liczące około 10 – 11 tysięcy ludzi (8 chorągwi królewskich oraz trzy chorągwie najemne) po drugiej stronie około dwudziestu tysięcy wynędzniałych Krzyżaków. Armia polska, pod dowództwem generała Dzwonowskiego, pomimo tego iż była liczebnie słabsza zaatakowała jako pierwsza. Po drugiej stronie nieprzyjaciel nie mógł wystawić jednego dowódcy co zaowocowało chaosem, który skrzętnie wykorzystał Dzwonowski. Krzyżacy w czasie bitwy wystawili do przodu całą swoją piechotę, za którą ustawiła się w idealnym porządku ciężka jazda. Generał nie wychodził w pole aż do zmroku, Krzyżacy czekali cały dzień na pojawienie się Polaków. Około godziny piątej, do obozu polskiego przybył poseł krzyżacki, który wręczył generałowi dwa nagie miecze. Generał przyjął ów, niecodzienny dar, i rozkazał powoli, ślamazarnie wręcz wyprowadzać w pole wojska zaciężne, złożone głównie z piechoty. Około godziny siódmej wieczorem na polu stała dopiero najemna piechota, wyposażona głównie w kusze. Pół godziny później miał miejsce pierwszy atak Polaków – pół chorągwi, ruszyło w stronę Krzyżackiej piechoty, i udając ucieczkę uaktywniło jazdę, która musiała atakować, przechodząc niejako po piechocie. Widząc nacierających jeźdźców Polacy rzucili się do ucieczki – wprost na pozycje własnych kuszników. Zdawało by się, że jest to znak totalnej klęski Polaków. Ci jednak w ostatniej chwili rozdzielili się, wjechali za plecy piechoty i dołączyli do reszty jazdy, wystawiając rycerstwo zakonne, które nie przerwało szarży na ogień kuszników, którzy po oddaniu salwy cofali się w stronę lasu. Gdy odległość pomiędzy pierwszym szeregiem rycerzy, a kuszników spadła do około 200 metrów, najemnicy rzucili się do ucieczki (pozorowanej), zaś na ich skrzydła i tył spadły polskie chorągwie. Dobijanie Zakonników trwało do rana. Po lekcji Kwidzyńskiej, wojakom spod znaku czarnego krzyża do reszty odechciało się walczyć w otwartym polu z Polakami.

    [​IMG]

    Stolica państwa Zakonnego​

    Tymczasem przez Polskę maszerowała armia węgierska, która na początku października rozpoczęła oblężenie Malborka, oraz twierdzy Memel. Dalsze losy wojny w Prusach były już przesądzone – co prawda Polacy ponieśli kilka porażek w bitwach ze Szwedami, którzy wspierali Zakon, to jednak ta wojna była już dla Zakonu przegrana. Do końca kwietnia 1414 roku, kiedy przed Polakami otworzył swe bramy Heilsberg, tylko w Gdańsku była jeszcze Krzyżacka załoga. W niemal rok od rozpoczęcia oblężenia, 24 października 1414 roku przed Węgrami kapitulował Malbork. Skupmy się teraz na Gdańsku, którego oblężenie przeciągało się już niemiłosiernie. Jednocześnie pod miastem działał polski działacz z tego regionu, Przemysław Adwaniec. W chwili gdy wojska koronne pod Gdańskiem zaczynały już poważnie słabnąć, zebrał on wokół siebie dużą grupę mieszczan i lokalnej szlachty, wraz z którymi wydostał się z oblężonego miasta. Pośpiesznie rozpoczął grupowanie wokół siebie szlachty i chłopstwa, zaś w pierwszych dniach stycznia 1415 roku wypowiedział posłuszeństwo Zakonowi i utworzył własną armię, która wespół z wojskiem królewskim przystąpiła do oblężenia miasta. Gdy po kolejnym roku kapitulował Gdańsk, Adwaniec rozpoczął rozmowy z królem. Olbracht był bowiem skłonny podpisać z Krzyżakami pokój, na mocy którego do Korony trafiłby Starogard i Gdańsk. Jednocześnie do rozwiązania pozostawała wciąż kwestia pokoju ze Szwecją, która przejęła przywództwo w wojnie, prowadzonej jednocześnie przeciwko Polsce, Litwie, Węgrom, Szczecinowi, Austrii i Wenecji. Niestety, wojna ze Szwecją nie toczyła się po myśli Dzwonowskiego, który został pokonany w wielkiej bitwie na Żmudzi. Wojska Szwedzkie zostały rozbite dopiero przez Węgrów. Pokonane siły polskie powracały do ładu w czasie krótkiego postoju w Malborku doszły do stanu „używalności” pobite pułki zostały uzupełnione. Gdy tylko Dzwonowski doprowadził swoje siły do porządku zaatakował siły szwedzkie w okolicy. Przyszło mu to o tyle łatwo, że były to głównie słabe podjazdy wysyłane przez dowodzącego startą na proch armią szwedzką.

    Król usiadł na dużym drewnianym tronie. Dookoła niego stali żołnierze i senatorowie. Przed nim rozciągał się tłum ludzi ubranych w mieszczańskie szaty. Pomiędzy nimi przez sam środek placu kroczyło kilku odzianych w zbroje ludzi. Na ciężkich żelaznych pancerzach mieli zarzucone białe szaty ozdobione czarnym krzyżem. Ten, który kroczył jako pierwszy na głowie miał hełm zakończony czubem wykonanym z pawich piór. Niósł przed sobą na wyciągniętych rękach otwartą księgę. Na widok nadchodzących Krzyżaków wszyscy zebrani rozstąpili się i dali im przejście. Gdy Krzyżacy znaleźli się na dziesięć kroków od podestu na którym stał tron królewski padli na kolana.
    - Składamy na twe ręce, królu Olbrachcie pismo o pokoju. Dajemy Ci w nim Gdańsk i Starogard, oraz przysięgamy, nigdy więcej nie podnieść ręki na Twoje królestwo.
    Król spojrzał na jednego ze swoich przybocznych i skinął palcem wskazując na klęczącego.
    - Przynieś to tutaj – poczym powiedział zwracając się do tłumu – Ja Olbracht, przyjmuję waszą propozycję. Odejdźcie w pokoju!
    Był 15 lipca 1416 roku.


    [​IMG]

    Żołnierze z armii Adwańca, wyposażeni w szwedzką broń​

    Natychmiast rozpoczęło się wycofywanie oddziałów polskich z terenów Zakonu. W ciągu następnego roku, oddziały wycofane z Prus musiały stoczyć jeszcze jedną bitwę, ze szwedzkim desantem, który wylądował pod Gdańskiem 10 maja 1417 roku. Do walki stanął osobiście generał Dzwonowski, na czele około trzech tysięcy ludzi. Jego przeciwnikiem był sam król szwedzki, Erik I. W skład wojsk szwedzkich wchodziła głównie ciężkozbrojna piechota, zaś oddziały polskie, były złożone głównie z jazdy, której uderzenie spadło najpierw na lewą flankę wojsk szwedzkich zmuszając je do bezładnej ucieczki po plaży. Niestety, zdobytej w ten sposób przewagi nie udało się wykorzystać i Szwedzi przeprawili się wpław do swoich okrętów zacumowanych w odległości około dwustu, trzystu metrów od brzegu. Jedyną zdobyczą, jaką udało się wyciągnąć z Bitwy Helskiej, było wiele zbroi porzuconych na brzegu przez ratujących się Szwedów. W ręce Polaków wpadły także drogie miecze, piki, oraz nieznane do tej pory w Polsce angielskie „długie łuki”, o których słyszał każdy polski generał, nigdy jednak takowego „ustrojstwa” nie widział. Broń tą pośpiesznie zapakowano na wozy i przewieziono do zdobytego przez wojska Adwańca Torunia, gdzie trafiły do jednostek liniowych. Tymczasem Olbracht posłał do Sztokholmu swoją misję dyplomatyczną. W zamian za pokój, król zobowiązywał się zapłacić 25 dukatów kontrybucji, w zamian za porzucony przez Szwedów sprzęt, którego oddać już nie mógł – trafił bowiem w ręce przeszło 10 tysięcznej armii Przemysława Awdańca, który okrzyknął się przywódcą armii, którą nazwał „Armią Bojowników o Wolność”. Składała się ona z dziewięciu pułków piechoty, oraz jednego pułku jazdy, utworzonej według wzorów zachodnich. 31 marca 1418 roku ze Sztokholmu nadeszła odpowiedź:

    „Zgadzamy się niniejszym na propozycję waszej królewskiej mości, gdyże nigdy ku, wam złości nie żywiliśmy, a do wojny na prośbę naszego sojusznika, Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, przystąpiliśmy.”

    [​IMG]

    Tymczasem w nowo przyłączonym Gdańsku powstało kolejne centrum handlu. Tym razem skupiało ono głównie szlachtę z tych części Polski, gdzie głównym źródłem dochodu była uprawa roli. Kupcy, jeździli po owych terenach i masowo skupowali zboże, które później ładowali na wykonane z pni łodzie, których spławem zajmowali się flisacy wywodzący się główne z Małopolski, która co prawda podlegała pod handel Warszawski. Jednakże dla prostego chłopa z gór, bo tacy głównie podejmowali się „flisaczenia” nie było ważne czy za jedną ze swoich barek otrzyma w Warszawie tysiąc czerwonych złotych, czy też popłynie dalej do Gdańska, gdzie za drugą barkę otrzyma tysiąc pięćset czerwonych złotych. Dla typowego flisaka ważne było zwiedzenie świata – czynnik dzięki któremu będzie mógł zaimponować dziewczynom w swojej rodzinnej wsi, zdobyć szacunek ludzi, oraz przy okazji dorobić się. Spokojnemu rozwojowi handlu nieco przeszkodziła III Wojna Śląska, która podobnie jak dwie poprzednie nie przyniosła Królestwu Polskiemu większych zysków. Rozpoczęła się 7 lipca 1419 roku. Na terytorium Królestwa wtargnęło około dwudziestu tysięcy Czechów, prowadzonych przez generała Divis’a Bilego. Widząc iż Polacy otwarcie unikają otwartej bitwy, Bily, rozpoczął oblężenie Sieradza. Król rozpoczął natychmiastowy werbunek najemników. Trudno było jednak zdobyć w krótkim czasie około 10 tysięcy ludzi. Co prawda w pobliżu znajdowała się dziesięciotysięczna armia Adwańca, ale należało czekać na kolejny krok samozwańczego generała. Ostatecznie 6 grudnia 1419 roku, Adwaniec ogłosił iż Toruń przechodzi do Polski, a on sam staje się poddanym polskiego króla. Teraz jednak musimy na chwilę cofnąć się w czasie do roku 1418. W dniu, gdy zostały zwołane Stany Generalne, na których król uchwalił podatek na „oczyszczenie Wisły” do wszystkich sojuszników Polski, trafił list z propozycją rozbioru Księstw Ruskich. Niestety wizja polityczna Olbrachta nie została doceniona przez jego partnerów – zaś polskiego króla uznano, za dość nędzną i pokrętną kreaturę. Czesi, którzy tylko czekali na pretekst do wypowiedzenia wojny, natychmiast udzielili wszystkim księstwom gwarancji niepodległości i wypowiedzieli Polsce wojnę.

    [​IMG]

    Tymczasem siły czeskie topniały w oblężeniu. Czechów gnębili nie tylko obrońcy, którzy niemal co noc dokonywali nocnych wypadów poza mury, ale również choroby i głód, gdyż chłopstwo wywiozło do Sieradza i Łęczycy wszystko co mogło zostać zagrabione lub zjedzone przez Czeskich wojaków. 17 lutego 1420 roku, naprzeciwko siebie stanęły dwie armie – jedna licząca w sumie ponad 24 tysiące ludzi, dowodzona przez króla Olbrachta, oraz druga, na czele której wciąż stał generał Bily. Uderzenie polskiej jazdy przebiegało podobnie jak to pod Kwidzyniem, z tą jednak różnicą, że w chwili gdy Czesi zostali wciągnięci w zasadzkę, nie zaatakowała ich konnica, ale otoczyła piechota. W tym czasie reszta konnicy spadła na pieszych. Widząc pogrom swojego wojska, generał Bily zarządził natychmiastowy odwrót. Wojsko polskie wkroczyło na Śląsk, gdzie 26 maja padł Głogów. Wobec zniszczenia w Polsce większości czeskiej armii, i toczącej się wojny czesko – niemieckiej, pomiędzy Czechami, a Królestwem podpisano 8 czerwca 1420 roku rozjem. Była to już ostatnia decyzja króla. 30 sierpnia wieczorem król zasłabł w czasie uczty. Nad ranem następnego dnia Olbracht I wydał swoje ostatnie tchnienie…

    [​IMG]

    Polska u kresu panowania Olbrachta I​


    ---------- Post dodany 18.07.2009 o 19:57 ----------Poprzedni post został napisany 17.07.2009 o 23:08 ----------

    Ps. Oczekuję na jakieś komentarze... Następny odcinek w zależności od momentu kiedy ktoś się wypowie, będzie napisany i zamieszczony jutro, lub w poniedziałek. Od poniedziałku odcinki w miarę możliwości - i odzewu w temacie, co drugi dzień - powód lektura "Historii Powszechnej Starożyntości Józefa Wolskiego"
     
  6. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek VI​


    „Pierwsze odkrycia i walki w sejmie Czasy Ziemowita II cz.1”

    [​IMG]

    [​IMG]

    Ziemowit wstąpił na tron w wieku lat dwudziestu. Koronacja, połączona z pogrzebem Olbrachta I odbyła się, 31 sierpnia 1420 roku. Co prawda podczas nakładania na głowę króla korony jego ojca, nie doszło do jakiś szczególnych zmian pogodowych, tak jak to miało miejsce w czasie koronacji Olbrachta I, mimo to wszyscy wielmoże gratulowali sobie, że nowym królem został właśnie Ziemowit, a nie któryś z młodych książąt z bocznej linii rodu. Za pewne dziwnym wydaje się fakt, iż młodzieniec nie od razu został mianowany na króla – jego pierwsze lata życia wypełniała nauka na Uniwersytecie w Padwie, co uniemożliwiło mu przyjęcie obyczajów rycerskich, które wydawały mu się zbyt wydumane. Zdaniem młodego króla, ciekawszą w obyciu warstwą byli mieszczanie. Trudno powiedzieć w jakim stopniu na taki pogląd młodego monarchy wpłynęły jego studia, a w jakim ślub, z córką padewskiego kupca Giovanni De Lucci. Co prawda wielmoże nie chcieli zgodzić się na koronację, żony młodego księcia Zofii, ale pod wpływem umierającego już Olbrachta, który bardzo szanował swoją młodą synową, wyrazili zgodę. Pierwszy rok rządów króla przebiegał w spokoju. Pomimo wielu zaczepek ze strony królestwa Czech, Ziemowit nie posyłał swoich wojsk w pole. Jednocześnie rozpoczął tworzenie planów dotyczących przeniesienia stolicy kraju, z Krakowa, za którym nie przepadał, do Warszawy, gdzie na początku swojego panowania opłacił z własnej kasy budowę Zamku Królewskiego. Nowopowstały zamek posiadał siedem bram wjazdowych, trzy duże donżony, oraz kilkanaście (według niektórych źródeł 18, według innych 19) mniejszych baszt. Jego mury, dzięki kilku krótkim przejściom połączyły się z murami miejskimi, które również uległy przebudowie. Dodatkową przeszkodą stworzoną przy budowie zamku była fosa, do której skierowano wody przepływającej przez Warszawę Wisły. W jednym miejscu mury zamku schodziły do poziomu wody – tam też powstała pierwsza z dwóch przystani, jakie łączyły miasto położone na lewym brzegu z wioską Praga, gdzie znajdowały się karczmy przeznaczone na mieszkania dla kupców przybywających na Mariensztat. W przypadku oblężenia zamku, drogę do przystani można było łatwo zabezpieczyć, poprzez opuszczenie żelaznych krat, które oddzielały wody przystani od rzeki. By zakotwiczyć swoją łódź w Warszawie, należało bowiem przepłynąć przez bramę, którą wzniesiono na kilku usypanych na rzece wyspach i łachach. Miasto, które niegdyś stanowiło stolicę Księstwa Mazowieckiego, stało się obecnie zamkiem stołecznym Warszawa. Tymczasem traciły swoją ważność przywileje wydane przez Olbrachta, na kolonizację ziem Ukraińskich (tj. tej części, która znajdowała się pod panowaniem polskim). Ziemowit, który w kwestiach ekonomicznych był raczej kontynuatorem polityki ojca, po raz kolejny postanowił nadać prawa ludności miejscowej, z której pod koniec XV wieku zacznie rekrutować się Kozaczyzna. Na razie jednak, „o ludziach swawolnych, Kozakami zwanych” nikt jeszcze nie słyszał.

    [​IMG]

    Tekst tzw. przywileju krakowskiego​

    W kilka miesięcy po nadaniu praw osadniczych Rusinom, na dwór Ziemowita, który wciąż pozostawał w Krakowie zawitała delegacja szlachty i rycerstwa (z naciskiem na to drugie, gdyż warstwa szlachecka, jako taka rozwinęła się dopiero pod koniec panowania sukcesora Ziemowitowego Konrada) domagająca się nadania im przywilejów. Trudno powiedzieć, na jakie konkretne przywileje liczyli delegaci, dość jednak powiedzieć, że król postanowił uhonorować ich, w zamian za przyznanie dotacji na rozbudowę floty, z którą Ziemowit łączył duże nadzieje, przywileje tworzenia miast prywatnych i zakładania prywatnych szlacheckich faktorii, które będą mogły bez narażania ich właścicieli na wydalenie z szeregów swojego stanu, prowadzić handel zagraniczny. Możemy być pewni, że decyzja króla najbardziej zaszkodziła chłopom, którzy zostali zmuszeni do pracy na rzecz pana, nie tylko na polu, ale także w jego zakładzie rzemieślniczym, gdzie wytwarzali towary, które opłacani przez panów mieszczanie sprzedawali na zewnątrz za pomocą faktorii. Niezadowolenie wśród najniższych warstw, doprowadziło do wybuchu powstania chłopskiego, które w krótkim czasie ogarnęło całe Kujawy. Należało działać szybko, gdyż niezadowolenie mogło przenieść się na masy chłopskie w innych częściach kraju, co pociągnęłoby za sobą dość znaczne konsekwencje, zwłaszcza, że zbliżały się żniwa, a do Gdańska przybywały okręty kupców z miast nad całym Bałtykiem. W związku z takim obrotem sprawy, Ziemowit zdecydował o wysłaniu pod Inowrocław generała Dzwonowskiego, wraz z jego sześciotysięczną armią. 15 lipca 1421 roku generał zaatakował i rozbił siły chłopskie, złożone głównie z uzbrojonej w widły i postawione na sztorc kosy piechoty, sam jednak odniósł w czasie tej bitwy ranę. Na pozór nie było to nic poważnego, jednak w ciągu dwóch następnych dni generał wyraźnie opadł z sił. W ciągu następnych kilku dni, otworzyło się kilka starych ran. Taki obrót spraw nie wróżył najlepiej dla życia Dzwonowskiego, którego czym prędzej przewieziono Wisłą do Krakowa, 28 lipca 1421 roku. Trudno powiedzieć, czy to podróż tak wyczerpała rannego, czy był też inny powód, dość powiedzieć, że generał zmarł rankiem 31 lipca 1421 roku w Krakowie.

    [​IMG]

    Przywódcy stronnictw w Stanach Generalnych​

    W związku ze śmiercią dowódcy, powołanego drogą awansu na stopień dowódczy, za zasługi wojenne, pomiędzy stronnictwami w Stanach Generalnych rozgorzała kolejna „wojna o stołki”. Stany generalne dzieliły się wówczas aż na pięć głównych frakcji. Jedną z najbardziej wpływowych była tradycyjnie już frakcja królewska, na czele której stał król. Jej program zakładał pokojowy rozwój państwa, które miało zabezpieczyć swoje granice dwudziestotysięczną armią, zaś dążenia ekspansywne przekuć na program Odkryć Geograficznych – najtęższe umysły epoki, przestały już bowiem wierzyć w historie o spadnięciu w nie byt, zaś uczeni coraz częściej poświęcali się szukaniu dowodów na to, że Ziemia jest okrągła. Kościół, który wciąż stanowił jedną z ważniejszych sił polityczno – militarnych, nie bardzo godził się na takie pojmowanie świata, jednak dzięki długiej i żmudnej pracy następnego papieża Paulusa III udało się nieco uspokoić tłumy, które z jednej strony opowiadały się za wiarą katolicką, z drugiej zaś strony poprzez doświadczenia dokonywane przez uczonych podważały słowa papieża, który twierdził iż Ziemia jest płaska…
    Drugą frakcją była tak zwana frakcja „Lwowska”, składała się ona bowiem, w większości z deputantów przybyłych właśnie z tego miasta i jego najbliższych okolic. Na jej czele stał brat sędziwego już generała Alberta Odrowąża, Jan. W najważniejszych kwestiach, frakcja lwowska popierała w zasadzie stanowisko dworu, była jednak bardziej, pro chłopska. Jej program przewidywał bowiem zamianę pańszczyzny, na zatrudnienie chłopa w charakterze pracownika najemnego, który otrzymywałby pieniądze w zamian za swoją pracę. Część środków uzyskanych przez chłopa, powracałaby do kasy pana w formie podatku, według pierwszych projektów miało to być około ¼ wypłaty. Wraz z upływem czasu, podatek – danina płacona przez chłopa miała rosnąć, lub zmniejszać się, w zależności od ceny za łan zboża w Gdańsku i Warszawie, od ilości chłopów przypadających na 1 łan i innych kosztów, które musiał ponieść pan, by sprzedać zboże. Był to bardzo mądry program, który w przyszłości mógł zaowocować wytworzeniem się pomiędzy panem – a chłopem zalążków gospodarki kapitalistycznej.
    Trzecią co do ważności i wielkości frakcją była frakcja Lubomirskich. Na jej czele stanął Jan Lubomirski, nestor rodu, pamiętający dobrze czasy Zygmunta. Program Lubomirskich opierał się na pchnięciu króla i szlachty do ekspansji w stronę Litwy i Ukrainy, gdzie liczyli Lubomirscy na uzyskanie nadań i tytułów książęcych. Trudno jednak powiedzieć, czy ich program miał szanse powodzenia – gdyż biorąc pod uwagę, zamiłowanie króla do spokoju, trudno było wymagać, by zamierzał on prowadzić wojnę z potężną Litwą. Bardziej prawdopodobnym programem był program ekspansji na Ukrainę, gdzie wciąż istniały księstwa Podolskie, Czernichowskie, Putywulskie i największe z księstw Ukrainy, Kijowskie, z księciem Nestorem I.
    Frakcją czwartą była frakcja „biskupia”. W jej skład wchodzili w większości przedstawiciele kleru z całego państwa. Program frakcji skupiał się wokół, papieskiego ducha walki z nowymi prądami w nauce. Innowacyjność, którą tak polubili Piastowie, była solą w oku dla kleru, i papieża, który nawoływał do poszanowania dla tradycji. Problem poszanowania dla tradycyjnych wartości powracał za każdym razem, gdy król chciał zreformować jakąś dziedzinę życia. Ponadto biskupi dążyli do nawrócenia mieszczan Bełskich i Lwowskich na katolicyzm. Król jednak, pomimo ich wielu próśb i nalegać, nie zamierzał sygnować do tych miast misjonarzy. Odmowa króla była traktowana jak zdrada Kościoła, mimo to żaden z zasiadających w Sejmie, przedstawicieli kleru nie odważył się nazwać króla, niewierzącym. Największym ciosem dla „biskupów”, było wprowadzenie do Sejmu, władyki Lwowskiego Sergiusza, który stworzył wokół siebie piątą frakcję, zwaną „partią wolnomyślicieli”. Co prawda trudno powiedzieć, by dzieło władyki Sergiusza mogło się jakoś przyczynić do rozwoju duchowego i umysłowego kraju, dość jednak powiedzieć, że obstawał on przy utworzeniu, nawet bez zgody papieża Uniwersytetu Krakowskiego, który kształciłby młodzież nie tylko polską, ale również europejską. To właśnie Sergiuszowi zawdzięcza się edukowanie Henryka Leszczyńskiego, który w latach 1428 – 1430 jako pierwszy Europejczyk wpłynął na Ocean Indyjski, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedział.
    Wracając jednak do dyskusji w Stanach Generalnych, po wielu głosowaniach, na następcę, generała Alberta Odrowąża, został wyznaczony dawny pułkownik chorągwi pieszej, który walczył pod Gdańskiem i Toruniem z Krzyżakami, a później brał udział jako chorąży w chorągwi jazdy w zwycięskiej bitwie ze Szwedami, Świętosław Dunin. Jednocześnie król wymusił na szlachcie i Stanach zgodę na przeniesienie stolicy do Warszawy, która oficjalnie stała się grodem stołecznym 3 stycznia 1422 roku.

    [​IMG]

    Fryderyk I z Palatynatu na obrazie z II.poł XV wieku​

    Tymczasem doszło do kolejnej zmiany na dworze cesarskim. Nowym władcą Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego został mianowany Fryderyk I z Palatynatu. Trudno powiedzieć by jego wygląd oddawał sposób w jaki uprawiał politykę, gdyż podobnie jak kilku poprzedników, dosłownie ociekał tłuszczem. Mimo to udało mu się jakoś unormować stosunki z mieszczanami Gdańskimi, którzy do czasu przyłączenia Gdańska do Polski byli oficjalnie poddanymi Cesarza. Fryderyk I, po długich targach pomiędzy przewodniczącym magistratowi miasta Janowi Adwańcowi, swoją drogą będącego przyrodnim bratem polskiego generała Przemysława Adwańca, udało się wymóc na Cesarzu zgodę na zwolnienie gdańszczan z posłuszeństwa wobec Cesarstwa. Nie obyło się oczywiście bez łapówki – źródła magistratu podają, że Fryderyk policzył sobie za zwolnienie miasta 200 dukatów, które zostały wyniesione ze skarbca miejskiego.

    [​IMG]


    Według tradcyji inicjatorką powstania głogowskiego, była siostra ostatniego księcia tych ziem, Marlena, która schroniła się w Polsce.​

    Jednocześnie trwało zwiększanie obecności Polaków na Śląsku. Pierwszym wyrazem tego ruchu, było zorganizowanie silnej siatki szpiegowskiej na terenie Głogowa. Od początku 1423 roku przez granicę przenikali w obie strony ludzie, którzy mieli za sobą służbę w polskim wojsku, broń oraz wyposażenie. Trudno powiedzieć, gdzie znajdowały się główne punkty szkolenia spiskowców głogowskich, z którymi wiązano nadzieje na oderwanie Głogowa od Królestwa Czech, i utworzenie Księstwa, lub inkorporacji do Polski. Pewne źródła wskazują na Poznań, inne, na Kraków. Kolejnym problemem jest osoba przywódcy buntu. Na tym stanowisku, historycy wymieniają jednym tchem połowę polskiej generalicji, dodając na końcu zdania, nieodłączny wyraz używany do opisu szeregu powstań w krajach sąsiedzkich – prawdopodobnie. 23 sierpnia 1423 roku, zakończyło się tworzenie oddziałów powstańczych, które po południu wymaszerowały pod Głogów. Na wystąpienie chłopskie, gdyż taki w przeważającej większości miało powstanie, bardzo szybko zareagowali Czesi. W ciągu zaledwie dwóch miesięcy gromadząc w rejonie około piętnastu tysięcy ludzi. Byli to głównie doświadczeni żołnierze, którzy walczyli na Zachodzie Europy, w wojnie z Państwem Papieskim. Ostateczne rozbicie wojsk buntowników przypadło na 29 października, gdy ostatnie oddziały głogowskie przekroczyły granicę polsko-czeską. Nie były to jednak siły, które można było wcielić do armii. Zdemoralizowani ciągłymi odwrotami, często okaleczeni w walce, przez kilka następnych tygodni czekali aż ktoś się nimi zajmie. Ostatecznie zajął się nimi Władysław Lubomirski. Za jego pieniądze dawni powstańcy głogowscy zostali przewiezieni do nowego majątku Lubomirskiego, leżącego pod miastem Bełz. Oficerowie wojsk prywatnych Władysława natychmiast rozpoczęli doprowadzanie przybyszów do „stanu używalności”. Jednocześnie frakcja Lubomirskich wezwała króla do wypowiedzenia wojny Wielkiemu Księstwu Litewskiemu. Ziemowit wysłał oficjalne pismo w tej sprawie, skierowane do Władysława Lubomirskiego. Możemy w nim przeczytać:

    Wojska u nas jeno dwadzieścia tysięcy, a to również dzięki i Tobie, Władysławie, gdyż zgody na nowy podatek nie dałeś. Fortece pograniczne, na wielu miejscach za poprzednich królów budowane, zapasów nie mają, a Ty wzywasz do wojny? Czymże wojować z Litwą będę, jeśli przy pierwszej okazji uderzy na mnie z zachodu król czeski? Jakże wojować, jeśli Husyci na Węgrzech łby podnoszą? Czyżeś, Ty, którego tak cenię, zupełnie o tym jak wyglądają sprawy zapomniał? Cóż ja, Ci poradzę, że nie możesz dostać już niczego więcej, bo gdybym Ci dał co jeszcze to sam bym nie miał co zostawić swemu synowi Konradowi? Nie miej do mnie urazy, ale wiedz, że jeno układy się zmienią, sojusze odwrócą, a ruszymy ku Wołyniowi. Może nie za życia mego, czy Twego, ale kiedyś te ziemie mogą być nasze. Chcesz ziemi, słusznie. Każdy pożąda tego co daje mu bogactwo. Znasz dobrze Henryka Leszczyńskiego, wesprzyj mnie w jego działaniach, a być może uda się nam pozyskać pewne ziemie poza Europą leżące.

    [​IMG]

    Portret Lubomirskiego, pochodzący z II. poł XV wieku​

    List króla wywołał jednak u magnata wybuch wściekłości. 4 listopada 1424 roku rozpoczął on oblężenie Bełzu, który nie otworzył wrót przed jego wojskami liczącymi około siedmiu tysięcy ludzi. Ziemowit, który spodziewał się takiego obrotu spraw wysłał pod miasto generała Dunina, na czele 9 tysięcy jazdy. Bitwa, która rozgorzała 1 grudnia polegała głównie, na kilku próbach stawienia zorganizowanego oporu przez siły Lubomirskiego, na które z wielkim impetem uderzyła konnica generała Dunina. Po bitwie, pobite oddziały Lubomirskiego zbiegły na Wołyń, gdzie zostały rozbite w czerwcu roku następnego przez armię litewską dowodzoną przez generała Paca. Jednocześnie z Płocka na dwór warszawski napłynęły wieści o szczególnie skutecznym poborcy podatkowym, którego działalność doprowadzała do szewskiej pasji okoliczne chłopstwo. Doprowadzeni do ostateczności chłopi, wystąpili na początku stycznia 1426 z oficjalną skargą do króla. Trudno jednak wymagać, by ten karał urzędnika działającego na jego korzyść. Dlatego też skarga nie doczekała się odpowiedzi, zaś wymieniany w niej z imienia i nazwiska urzędnik królewski – Piotr Stokowic, nie został ukarany w jakikolwiek sposób. W czasie gdy w Królestwie Polskim toczyły się spory podatkowe, w Palatynacie odszedł do wieczności Fryderyk I. Jego miejsce na tronie zajął Albert I. Trudno powiedzieć, czy był to wybór elektorów czy też samodzielne koronowanie się na władcę. Zgodnie ze źródłami rzymskimi, papież Paulus II nie uznał bowiem, Alberta I, za godnego noszenia korony cesarskiej, i aż do ostatniego dnia swoich rządów wzbraniał się przed uznaniem Alberta, za cesarza rzymsko-niemieckiego. Koronacja Alberta, która odbyła się w Ratyzbonie, a której dokonał biskup Juliusz Ratyzboński, późniejszy nuncjusz apostolski w Polsce, odbyła się 31 grudnia 1427 roku. Nowy cesarz od samego początku rozpoczął przyjazne rozmowy z Królestwem Polskim. Proponował dołączenie do Cesarstwa. Ziemowit postanowił jednak, że woli trzymać się z boku, i nie angażować się w wydarzenia w Niemczech.

    [​IMG]

    Henryk Leszczyński, portret z I.poł XVI wieku. Jest to jedyny zachowany "wizerunek" odkrywcy​

    Jednocześnie w kraju trwały rozmowy w Sejmie, dotyczące opłacenia podróży badawczej młodego oficera marynarki, Henryka Leszczyńskiego. Oficer ów wywodził się z Lwowa, gdzie uczył się w kolegium założonym przez prawosławnego biskupa, Sergiusza. Późniejsze wejście tego jedynego wówczas przedstawiciela wiary „błahoczestwej” jak mówiono o prawosławiu, było momentem przełomowym, nie tylko dla cerkwi, która od tego momentu, mogła stanąć do walki o najwyższe urzędy, ale także czasowo odwrócić uwagę króla od wojen z Rusią, która pozbawiona silnego oparcia w postaci państw Tatarskich stopniowo ulegała ich wpływom i, stawała się od nich zależna. Gdy do Warszawy przybył młody Leszczyński, tylko jedna frakcja w Stanach była otwarta poprzeć jego prośbę, nadania mu dowództwa nad trzema małymi karawelami (Święty Piotr, Bełskie, Malborskie), oraz wydania zgody na jego podróż, która miała przynieść nowe kontakty handlowe, i odkrycia, które w przyszłości mogły zaowocować zdobyczami terytorialnymi. Dopiero przedstawienie przez Leszczyńskiego, tego ostatniego aspektu zjednało mu przychylność Ziemowita II.

    Ostatecznie, po krótkiej walce z Sejmem król uzyskał to co chciał. Leszczyński czym prędzej ruszył do Gdańska, gdzie 25 stycznia objął dowództwo nad trzema karawelami. 26 stycznia 1428 roku, po zakończeniu załadunku żywności i słodkiej wody na okręty, oraz ostatnim sprawdzeniu ich stanu, były to jednostki nowe, których budowa została sfinansowana przez króla w roku 1424, Leszczyński opuścił Gdańsk i udał się w pierwszą, z serii wielkich podróży jakie odbyli ludzie jego epoki. Zapis podróży, jakiego dokonywał zostanie przedstawiony w części dalszej, jako Aneks I.

    Ps. Oczekuję jakiś komentarzy, pozytywnych bądź negatywnych. W ciągu kilku następnych dni pojawi się Dodatek I.
     
  7. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek VII

    I wojna ruska, husyci w Europie, kres I Ery Wielkich Odkryć geograficznych i przygotowania do IV wojny śląskiej. Czasy Ziemowita II cz. 2

    Po zakończeniu pierwszej podróży Leszczyńskiego, polskie mapy wzbogaciły się o pokaźny obszar wokół Afryki. Przybycie odkrywcy do Gdańska, które datowane jest przez jego samego na 8 października 1428 roku, jest datą mało prawdopodobną. Wiąże się to z notatkami jakie zawarł w swoim dziele kanonik Gdański Mikołaj, herbu Trąba. Zapisał on bowiem pod datą 8 października 1428 roku następujące słowa:

    „Idą do nas wieści z Szwecji, że młody Leszczyński, który na początku stycznia w daleką podróż wyruszył, dopiero pod Duńskimi Cieśninami stoi, a że pieniędzy na przepłynięcie nie ma, bo jako powiadają, dał marynarzom swoim na rozpustę, to stać będzie, aż kupcy gdańscy do niego nie dopłyną i póki jemu nie dadzą. A płynąć będą długo, gdyż ich kogi powolne, i pustymi w morze nie wyszły. Nie dadzą mu też, póki zgody na zdobycie przywilejów dla magistrat nie osiągną, gdyż Ziemowit, pan nasz miłościwy, obiecał Leszczyńskiemu, że jeśli szczęśliwie wróci, to każdą jego prośbę spełni.”

    Trudno dociec ile jest prawdy w słowach Mikołaja, Trąbą się pieczętującego. Od samego początku jego zapisu, który stanowi doskonały materiał źródłowy dotyczący Gdańska w latach 1427 – 1435, gdy kanonik został przeniesiony do Rzymu. Tymczasem w kraju gasła powoli gwiazda generała Przemysława Adwańca. Co prawda dwór przeforsował kandydatury dwóch nowych generałów, Olbrachta Karnkowskiego i Jana Krasińskiego, pozostawała jednak kwestia, który z nich przejmie dowództwo nad armią, którą stworzył i prowadził do zwycięstwa Adwaniec. Ostatecznie, wybór padł na Krasińskiego, który objął dowództwo, w dwa dni po śmierci swego poprzednika. Zadecydowała o tym głównie odległość w jakiej znajdował się od miejsca gdzie stacjonowały pułki – dotarł tam w ciągu pięciu godzin, podczas gdy Karnkowski dopiero w tydzień po.

    [​IMG]

    Okręt "Święty Piotr" zacumowany w Gdańsku​

    Przez następny rok trwały przygotowania do II Wyprawy Leszczyńskiego, który tym razem postanowił szukać drogi morskiej do południowej Arabii, gdzie jak uważał uda mu się znaleźć nowe rynki zbytu dla polskich kupców, którzy wówczas nie wychodzili ze swoim handlem poza Gdańsk i Warszawę. Król nie był zbyt chętny na zaakceptowanie propozycji Leszczyńskiego. Ziemowit dobrze wiedział, że jest jeszcze zbyt wcześnie by można było wykorzystać odkryte tereny. Typowe statki stosowane przez gdańszczan nie były w stanie dotrzeć do Afryki i z powrotem, nie ponosząc ciężkiego uszczerbku na stanie technicznym, co uniemożliwiało właściwie utrzymywanie stałej łączności z kolonią. Trudno bowiem było wymagać, by stu ludzi, którzy trafiają do zupełnie innych warunków, niż te do których są przyzwyczajeni, tereny odkryte przez Leszczyńskiego były bowiem pustynne, lub porośnięte gęstym lasem deszczowym w, którym członkowie jego ekspedycji po prostu nie umieli sobie poradzić, pomimo iż byli uzbrojeni i wyposażeni w najnowocześniejszą broń dostępną wówczas w Polsce, było w stanie wyremontować okręty, które zostały uszkodzone w czasie długiej drogi. Tym bardziej trudno było wymagać od kupców, czy to gdańskich czy warszawskich, by ryzykowali utratę swoich kapitałów włożonych w wyprawę handlową do Arabii, czy Afryki w sytuacji, gdy podróż taka wiązała się często z dużymi inwestycjami, które nie prowadziły zdecydowanie częściej do strat niż zysków. Kolejną przeszkodą jaka stała na drodze polskiego handlu w Afryce i Arabii, był nieprzychylny stosunek miejscowych plemion murzyńskich, które w białych kupcach widziały zagrożenie dla swojej pozycji. Pomimo takich przeciwności i niechęci części Stanów Generalnych, które doprowadził do odwleczenia II Wyprawy Leszczyńskiego w czasie, na początku lipca 1430 roku opuścił on Gdańsk, prowadząc swoją eskadrę złożoną z trzech lekkich okrętów – „Świętego Piotra”, „Bracławskiego” i „Bełskiego”. Zgoda jaką uzyskał Leszczyński od Stanów Generalnych była podyktowana raczej jego aktywną działalnością polityczną. Odkrywca bowiem okazał się równie dobrym żeglarzem jak politykiem, i wybił się na przywódcę frakcji opozycyjnej wobec stanowiska dworu.

    [​IMG]

    Opuszczenie kraju przez przywódcę opozycji (2 lipca 1429) zostało doskonale wykorzystane przez króla, który postanowił rozciągnąć swoje wpływy na księstwa Ruskie, których część po wyzwoleniu się spod „buta” Złotej Ordy, ciągnęła ku zjednoczeniu. Największym ośrodkiem zjednoczeniowym na ziemiach Ukrainy, było księstwo Kijowskie, rządzone twardą ręką przez księcia Nikifora I. Jego polityka zagraniczna była ukierunkowana głównie na wyciągnięcie Podola z polskiej strefy wpływów, i wciągnięcie księcia Podolskiego Sa’adeta I do sojuszu z Księstwem Kijowskim, Czernichowskim i Smoleńskim. Doprowadziłoby to do osłabienia pozycji Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a co za tym idzie do wzmocnienia pozycji Chanatu Wielkiej Ordy Nogajskiej, która zaanektowała Republikę Putywulską i tym samym rozcięła Ruś na dwie części. Wobec takiego rozwoju sytuacji międzynarodowej, Nikifor, który liczył na wciągnięcie kupców z Putywula, do swojego bloku, musiał przygotować się na wojnę z Nogajcami. Wynik takiego starcia nie był trudny do przewidzenia dla Ziemowita II, czy członków jego świty, którzy doszli do wniosku, że taki obrót spraw doprowadzi do całkowitego załamania się Księstw Ruskich, które wyrwawszy się z jednego panowania Tatarskiego, poprzez swoją nieodpowiedzialną politykę i butę, wpędzają się w drugie. W tej sytuacji, kozłem ofiarnym stałoby się Księstwo Podolskie, najsłabsze ze wszystkich księstw ruskich. W sytuacji gdy, Bracław i Kamieniec znalazły by się pod panowaniem Tatarskim – Nogajcy bowiem bardzo niechętnie odnosili się do tworzenia państw pozostających z chanem w relacjach wasal – senior, kolejnym celem dla ekspansji Tatarskiej stałby się Lwów i Ruś Czerwona, które przyłączył do Królestwa Polskiego jeszcze Kazimierz Wielki. Jako, że Ziemowit nie był skłonny tracić ziem zdobytych przez swych przodków postanowił wykorzystać sytuację i przeforsować przez Stany Generalne swoje plany wojenne. Przyszło mu to o tyle łatwo, że opozycja anty królewska, została wyraźnie osłabiona przez utratę przywódcy ruchu, Henryka Leszczyńskiego.

    [​IMG]

    Ten ostatni powrócił do Polski 19 kwietnia 1430 roku. Było już jednak zbyt późno na przeciwdziałanie akcji królewskiej, a środki na wojnę zostały przyznane. Jedyną szansą opozycji, na odwleczenie wojny, było szybkie pogorszenie się stanu zdrowia króla. Wśród nieprzychylnych królowi kół mówiło się otwarcie o „karze od Boga”, za wydanie swojej córki Jadwigi, za wodza plemienia Estów, Erikkiego I. Państwo Estów powstało w 1421 roku, z dwóch prowincji należących do Zakonu Krzyżackiego – Estonii i Ozylii. Co prawda ta ostatnia została utracona w czasie gdy władzę w państwie przejęły rady plemienne (1425 – 1430), to jednak państwo rządzone przez Erikkiego stanowiło poważną siłę w regionie. Po jego całkowitym upadku (lata 1443 – 46) dawny wódz, schronił się wraz z małżonką w Gdańsku, skąd za pomocą emisariuszy podsycał nienawiść do Nowogrodzian, którzy zagarnęli jego ziemie. Tymczasem jednak w pierwszej połowie października król poważnie zachorował, tak iż obawiano się o jego życie. Nową sytuację próbowali wykorzystać ludzie skupieni wokół Leszczyńskiego. Jednakże król, który pomimo złych rokowań lekarzy od trzeciej niedzieli października praktycznie zdrowiał w oczach, przez cały czas swojej choroby nie wypuścił władzy z ręki. Co prawda stronnictwo królewskie wymogło na nim przekazanie części swoich uprawnień władzom samorządowym, jednak w ręku króla wciąż pozostawało mianowanie wojewodów, którymi zostawali w większości ludzie przychylni dworowi warszawskiemu. Tymczasem opozycjoniści zdając sobie sprawę z kolejnej porażki, postanowili roztoczyć swoje wpływy na młodego następcę tronu, Konrada II. Na początku pierwszej dekady listopada również i te plany snute przez opozycję musiały ulec rewizji, gdyż pięcioletni Konrad został oddany pod opiekę generałowi Krasińskiemu, którego wojska kroczyły ku granicy z Księstwem Podolskim. Wojna ruska wisiała już w powietrzu, gdy Leszczyński podjął ostatnią próbę skierowania polityki królewskiej na drogi odpowiadające stronnictwu antydworskiemu. 24 listopada 1430 Leszczyński po raz ostatni przybył na dwór. Zgodnie ze słowami porucznika Dunia, który dowodził wówczas strażą przyboczną króla. Oddział ten nie podlegający wówczas jeszcze pod żadną chorągiew stał się w przyszłości trzonem doborowych oddziałów, które podlegały tylko i wyłącznie królowi, który stał się najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych. Pamiętnik Dunina o wspomnianej interwencji Leszczyńskiego wspomina:

    „Było to na trzy dni przed oficjalnym wypowiedzeniem wojny księstwom ruskim. Król pod wonczas stanął obozem pod miastem Lwowem, zaś nasze wojska stały już na granicy między Królestwem, a Księstwem Podolskim. Przybył więc ów Leszczyński, którego dobrze wszyscy oficyjerowie królewscy znali, uganiał się bowiem za nami jako pies, i wołał byśmy naszych dzieci na zgubę nie wiedli idąc za tym szalonym pomysłem. Wchodząc jednak do namiotu padł na twarz przed królem, i z miejsca do niego takoż rzecze:
    - Najmiłościwszy panie, przybywam przed Twój majestat prosić Cię, byś lud sobie powierzony nie wiódł na zgubę niechybną, którą rychło zgotować mu możesz i na wieki w wojnach i anarchii pogrążyć.
    Odrzekł mu Ziemowit:
    - Dziwne rzeczy słyszę, i dać im posłuchu nie chcę, bo i nie mogę. Gdyżeś nie dalej jako trzy lata temu, na dictum moje, które zgodę dawało byś komendę nad trzema mymi najznamienitszymi okrętami objął, prawił iż to iście Salomonowy wyrok, i głowa moja jako Salomonowa. Dziś zaś przeczysz temu, cóżeś mówił.
    - Mówię tak byś wojny z Rusią nie wszczynał, która jeno płacz i zgrzytanie zębów przynieść może.
    Na to kazał król wygnać go precz z namiotu i poza obręb obozu."


    Wojna z Rusią, zwana także I Wojną Ruską, gdyż przeciwko Królestwu Polskiemu walczyła niemal cała Ukraina, oraz Smoleńsk, rozpoczęła się 27 listopada 1430 roku, od wkroczenia na Podole wojsk polskich. Odpowiedzią na ten atak, był przemarsz wojsk ze Smoleńska i Kijowa pod Lwów, jednak armia dowodzona przez generała Kankowskiego udaremniła te zamiary i rozbiła Rusinów na Wołyniu, przepędzając pobite oddziały na bagna, w których potopiło się wielu spośród tych, którzy ocaleli. Tymczasem armia księstwa podolskiego została rozbita, przez generała Krasińskiego, a dowodzący nią książę Sa’adet I schronił się w Kamieńcu, którego obroną dowodził. 17 czerwca, przed Polakami kapitulował Bracław, zaś 10 sierpnia poddał się Sa’adet. Jednocześnie armie zwolnione z oblężeń pomaszerowały na Żytomierz, po drodze napotkały jednak korpus generała Karnkowskiego, który 11 listopada uderzył przy wsparciu Krasińskiego na armię Kijowską, maszerującą przez Wołyń. Niestety, zwycięska bitwa była ostatnią jaką stoczył Karnkowski. Jego miejsce zajął awansowany na generała pułkownik Zygfryd Dunin. 20 czerwca 1432 roku, po siedmiomiesięcznym oblężeniu poddała się załoga Żytomierza, a armia generała Dunina ruszyła na Kijów.

    [​IMG]

    W czasie jego oblężenia, na dwór w Kijowie dotarły wieści o powstaniu nowego odłamu w wierze katolickiej, propagowanej przez Jana Husa, który po wygnaniu z Pragi, znalazł schronienie na dworze króla węgierskiego Karola III. Władca ów, od samego początku swojego panowania utrzymywał niezbyt przyjazne stosunki z papieżem Paulusem II, dlatego też przyjęcie na dwór peszteński Husa, stanowiło swoisty wyraz buntu przeciwko papieżowi. Biorąc pod uwagę, że przed spaleniem na stosie w Konstancji uratowała Husa, pomoc węgierskich agentów, którzy dostali się do kolegium kardynalskiego i na kilka godzin przed wydaniem wyroku wyprowadzili go poza granice miasta i wysłali do Pesztu, gdzie dostał się w grudniu 1415 roku. Przez następne piętnaście lat tworzył i kierował listy do różnych monarchów, którym wskazywał, iż racja jest po jego stronie, a papieże i ich władza stoją w sprzeczności z wolą bożą. 28 stycznia 1432 roku trafił do rąk króla Ziemowita II. Król całkowicie odrzucił naukę Husa, ponadto uznał iż jeśli ten nie zaprzestanie swojej działalności na terenie Królestwa Polskiego, to będzie król, czuje się zobowiązany zbrojnie stanąć po stronie papieża. W odpowiedzi na ten list, Karol III przyjął naukę Husa, i uczynił z niej religię państwową. Nie pociągnęło to za sobą jakiś większych konsekwencji, jeśli nie liczyć, prawie całkowitego zerwania kontaktów z papiestwem, nad którym kontrolę sprawowali wówczas Anglicy.

    Tymczasem na Rusi, przed Polakami otworzył swe bramy Kijów, zaś jego dotychczasowy książę, Nikifor I, uszedł do Połtawy, gdzie zaczął gromadzić wokół siebie nowe wojska, które miały zastąpić, te które rozbiły wojska Krasińskiego i Dunina. Tymczasem armia dowodzona przez generała Krasińskiego ruszyła pod Czernichów, pozostawiając w Kijowie słabe oddziały Dunina, które wówczas składały się prawie całkowicie z piechoty, która wykrwawiła się w czasie oblężenia miasta. Sytuację tą postanowił wykorzystać Nikifor. Jego uderzenie, praktycznie rozbiło armię polską. Co prawda przez większą część bitwy, walczący z przeważającymi siłami wroga Polacy przejęli inicjatywę, zostali jednak pobici, po tym jak do walki wkroczyły świeże chorągwie prowadzone przez księcia smoleńskiego Iwana II. W kraju nie było już sił, które mogły by przyjść na pomoc Duninowi, wycofał się więc do Bracławia, gdzie zbierał siły. W czasie gdy armia stacjonująca na Podolu zbierała siły do nowej ofensywy, 20 września 1433 roku, po niemal rocznym oblężeniu padł Czernichów. Niestety, siły, które zostały w ten sposób zwolnione, nie mogły zostać użyte przeciwko Nikiforowi, i smoleńszczanom, gdyż generał Krasiński, musiał czym prędzej ruszać na Pomorze, gdzie niezadowolone z nowego podatku na wojsko chłopstwo chwyciło za broń i rozpoczęło oblężenie Torunia. 20 października, król na dwór którego został przywiedziony książę Czernichowski Lew III, zmusił go do uległości i podpisania pokoju, na mocy którego władcy Czernichowa byli odtąd zobowiązani do składania królowi polskiemu, hołdu lennego. Na podobnych warunkach, w dwa dni potem pokój podpisał Sa’adet I, dodatkowo zobowiązywał się do zapłaty 75 tys. dukatów odszkodowania, za szkody jakie ponieśli Polacy w czasie walk.

    Gdy wojska generała Dunina odzyskały siły, jego pierwszym posunięciem był marsz na Połtawę, której oblężenie rozpoczęło się 1 stycznia 1434 roku. Na początku lutego, dzięki zabiegom króla, udało się podpisać zawieszenie broni ze Smoleńskiem, jednocześnie do walki na Ukrainie mogły dołączyć oddziały generała Krasińskiego, który rozbił ostatnią większą grupę buntowników 31 stycznia, w krótkiej bitwie pod Jabłonną. Jednocześnie na dworze królewskim pojawiła się wizja trwalszego niż tylko hołd lenny związania z Warszawą Czernichowa i Podola. Na pierwszy plan wysunął się pomysł dotychczasowego największego opozycjonisty, Henryka Leszczyńskiego, by zaproponować pobitym władcom sojusz wojskowy. Ostatecznie propozycja ta wydała się najbardziej prawdopodobna i uzyskała aprobatę. Tymczasem przybyły do złupionego przez Polaków Czernichowa Lew III, nie miał innego wyjścia aniżeli prosić swego suzerena o pomoc wojskową. W podobnej sytuacji znalazł się Sa’adet I, który również musiał prosić Polaków o pomoc w zapanowaniu nad krajem zniszczonym przez wojnę. W czasie gdy pomiędzy Czernichowem i Kamieńcem, a Warszawą trwała wymiana posłów, Połtawa otworzyła swe bramy przed Duninem. Co prawda sukces ten pozostał nie wykorzystany, zaskarbił jednak generałowi wdzięczność króla. Ostatecznie 2 lipca 1434 roku zakończyła się wojna z Księstwem Kijowskim. Żadna ze stron nie odniosła większych korzyści, pomimo faktu, że zwycięzcami w wojnie byli Polacy. W kraju zapanował spokój. Jedynym urozmaiceniem były ciągłe walki w Stanach Generalnych, nad którymi kontrolę przejął ponownie Leszczyński. Jego szybka śmierć położyła już niebawem kres umacnianiu się pozycji szlachty, która skłócona między sobą nie umiała wysunąć jednego i spójnego anty królewskiego programu. W tej sytuacji do dawnej władzy powróciło ugrupowanie królewskie, do którego zaczęła ciągnąć szlachta, dotychczas niezbyt przychylna Ziemowitowi.

    [​IMG]

    Dowodem na umacnianie się pozycji dworu królewskiego, było uchwalenie na Stanach Generalnych nowego podatku (tak zwany podatek „brukowy”, ściągano go bowiem na zakładanie i utrzymywanie w dobrym stanie nowych dróg bitych). Jednocześnie dzięki trwałej pozycji króla, który nie odpuszczał Stanom Generalnym, udało się podpisać korzystne porozumienie z Hanzą. Rok 1437 był tym bardziej owocny, że w Rzymie pojawił się nowy papież Paulus III, który przed nominacją od konklawe, był biskupem warszawskim. Jego pontyfikat, według źródeł kościelnych rozpoczął się 20 października 1437 roku. Od następnego roku, dzień 20 października stał się jednym z najważniejszych uroczystości państwowych w Polsce. Tymczasem Ziemowit, postanowił znaleźć godnego męża dla swojej córki Zofii. Wybór padł na księcia Ernsta Augusta I z Luneburga, małego księstwa w północnych Niemczech, graniczącego z Bremą, Meklemburgią, Brandenburgią i Brunszwikiem. Koniec roku 1439 przyniósł jeszcze jedną wieść, której nikt na dworze warszawskim nie mógł się spodziewać – mieszanie sandomierscy, złożyli petycję, w której prosili króla o zgodę na dołączenie do Hanzy. Prośba taka oznaczała utratę władzy zwierzchniej nad Sandomierzem, który odtąd stałby się częścią powstającego na Bałtyku imperium handlowego miast hanzeatyckich. Król zdając sobie sprawę z konsekwencji, jakie może przynieść wcielenie Sandomierza do Hanzy, nie wyraził zgodę na prośbę mieszczan, a dla zapewnienia spokoju w mieści posłał do niego dodatkowe oddziały wojska.

    [​IMG]

    Papież Paulus III​

    Ps. Dodatek o wyprawie Leszczyńskiego odwleczony w czasie. Wybaczcie.

    Czas by odpowiedzieć komentatorom:

    Ceslaus, jeśli interesują Cię takie portrety, to są z Multimedialnej Historii Polski (Od Mieszka I do Jana Pawła II) jeśli chcesz to Ci je prześlę.

    Knecht, wojny kolonialnej SPA, POR vs. Pol raczej nie będzie. Co najwyżej SPA, POR, ANG, HOL vs. Pol (co by za łatwo nie było).

    Forneas, na zachodzie za duży bajzel i za dużo sojuszy. Do tego kochani Cesarze Niemieccy... Aczkolwiek IV wojna śląska będzie.

    Netzach, opcji jest rzeczywiście dużo. Ale tak jak już mówiłem max na zachodzie - to co zdobył Bolesław Chrobry. Max na wschodzie, to co opanował Władysław IV, wraz z ojcem swym Zygmuntem III.

    Einfall, tak całkiem historycznie to się nie da. To EU 3 przecież jest :-D Nie uważam jednak, że z tego powodu należy walić drzwiami i oknami na Syberię, Morze Czarne, Adriatyk i zamieniać Polskę w Imperium. Co innego kolonie. Tu postaram się nie zostać w tyle. (Eh, te "doborowe oddziały murzyńskie")

    Sauron25 dziękuję, robię co mogę i jak mogę. Myślę, że następny odcinek jutro, albo... w poniedziałek.
     
  8. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek VIII

    IV wojna śląska, początek panowania Konrada II​


    [​IMG]


    Posłowie ze Śląska przybywali do Polski przebrani za wędrownych błaznów​

    Tymczasem do króla napływało coraz więcej próśb, w sprawie jego interwencji w Czechach. Od początku maja 1442 roku wzdłuż granicy udało się zgromadzić wszystkie polskie chorągwie. Pozostawało tylko czekać na dogodny moment do uderzenia. Tymczasem przekonanie Stanów Generalnych o potrzebie wojny z Królestwem Czech, nie było trudne. Wszyscy liczyli, że osłabione wojną z papiestwem Czechy nie będą w stanie wystawić silnej armii, a siły przeciwko, którym przyjdzie walczyć Polakom, będą podłamane ostatnimi porażkami. Królowi brakowało jednak powodu do wojny – niebawem jednak udało się go zdobyć. Chodziło o petycję skierowaną do króla przez starostów – głogowskiego Gozdawy, Świdnickiego – Leszczyca, Opolskiego – Zebrzydowskiego i wrocławskiego – Paniewskiego. Wspomniani urzędnicy, którzy wywodzili się jeszcze z czasów, gdy ziemiami tymi rządzili Piastowie, apelowali o pomoc w walce z Czechami, gdyż jak sami pisali:

    ”Wszystko gotowe, jeno wodza brak. Zechciej tedy, wasza wysokość natchnąć nas swoim duchem rycerskim i wspomóż nas w wojnie z Czechem, który bezprawnie nasze ziemie zagarnął. Trzeba jeno, byś przez dwa lata wojnę prowadził, a potem my siły odpowiednie zebrawszy, uderzymy na tych psich synów, a że u nas miecze nie pordzewiały, to i bić się będziemy mogli.”

    [​IMG]

    Król postanowił potraktować takie zapewnienia jako Casus belli, i 2 czerwca 1442 roku wypowiedział oficjalnie wojnę królestwu Czech. Największe siły spadły tradycyjnie na Łęczyce. Przez krótki czas król gromadził armię w Krakowie, tak, że na początku drugiej dekady lipca wojskom polskim udało się przedostać pod oblężone miasto. 20 lipca, siły polskie zostały odkryte. Dowodzący polakami generał Krasiński nie czekał aż całość jego sił wyjdzie z lasu, i zanim czesi ustawili się w szyku, uderzył na nich jazdą, roznosząc w pył jeden przetrzebiony przez obrońców pułk, a dwa inne pognał aż pod trakt kaliski. Tymczasem polska piechota uderzyła na obóz czeski, w którym pozostało czeskie rycerstwo, dowodzone przez Łukasza Budzowskiego. Szybkie uderzenie na wyczerpanych po całonocnej libacji rycerzy czeskich zmusiło ich do bezładnej rejterady, wprost pod kopie polskiej jazdy, która zdążyła się już uporać z piechotą. Starcie rycerstwa wypadło korzystniej dla strony polskiej, gdyż załamani rzezią jaką urządzili im polscy piechurzy, czescy rycerze nie byli w stanie walczyć. Po bitwie w obozie czeskim naliczono dwustu zabitych, dalszych ośmiuset czterdziestu znaleziono na polu bitwy. Tymczasem straż przyboczna generała Krasińskiego pojmała czterech, bardziej znamienitych czeskich rycerzy, których czym prędzej odstawiono do Krakowa. Jednym z nich był syn generała Budzowskiego, który został ścięty toporem na rynku krakowskim 5 listopada, na wieść o zdobyciu przez Czechów Kalisza.

    [​IMG]

    Polski żołnierz najemny​

    Pobite wojska generała Budzowskiego ruszyły czym prędzej traktem kaliskim, pod ten właśnie gród. Było to wówczas jedno z ważniejszych miast królestwa polskiego, zaś jego dziedzicem, i współwłaścicielem pozostawał generał Krasiński. Tymczasem do pobitego przez Polaków Budzowskiego przybyły posiłki, w sile około pięciu tysięcy pieszych. Tak wzmocniony, zdecydował się czeski generał na szturm miasta. Mieszczanie i żołnierze najemni, opłaceni przez radę miejską dzielnie odpierali kolejne ataki, tak, że po pierwszym szturmie (prawdopodobnie 24 sierpnia) na placu boju pozostało około półtoratysiąca zabitych Czechów. Pozostali, widząc że obrońcy wycieli w pień jeden pułk piechoty, a drugi w połowie rozbili, pośpiesznie wycofali się na pozycje wyjściowe. Kolejny szturm, (20 – 24 września) zakończył się równie spektakularną klęską armii czeskiej, która pozostawiła na placu boju dwa tysiące zabitych. Budzowski, którego osobista duma została poważnie urażona twardym i bezpardonowym oporem polskiej załogi, wzywał coraz liczniejsze posiłki z Czech, tak, że do ostatniego szturmu (30 października – 5 listopada) przystąpił na czele wojsk liczących niemal 20 tysięcy piechoty i 10 tysięcy jazdy, która nie odegrała większej roli w walce na murach miejskich. Wobec takiej ilości przeciwników, obrońcy miasta po raz kolejny wystąpili z bronią w ręku. Po pierwszym dniu walki, połowa miasta stała w ogniu, a druga połowa opłakiwała śmierć trzystu obrońców. Następnego dnia po całym mieście rozeszła się wieść iż jakoby generał Budzowski wzywa dowódcę obrońców, radnego Tadeusza Biernaciaka, na rozmowy. Ten ostatni, zatroskany o los ludności uwierzył zapewnieniom Budzowskiego i wyszedł poza obręb murów. Po krótkiej rozmowie z czeskim generałem, z pobliskiego lasku wyjechała konnica, a Czesi zabili Biernaciaka, zaś jego głowę wbili na włócznię i obnosili dookoła miasta. Taki los burmistrza podłamał morale obrońców. Jednocześnie Czesi nie zaprzestali ciągłych szturmów na miasto. Najcięższe uderzenia poszły na główną bramę, która pomimo męstwa obrońców została zdobyta 4 listopada. W nocy z 4 na 5 walki rozgorzały w pozostałych dzielnicach miasta, zaś ratusz, ostatni punkt obrony został przez Czechów zdobyty około południa 5 listopada. Armia Budzowskiego, w uznaniu dla męstwa i dzielności polskich obrońców – a może za sprawą wielkiej łapówki przeznaczonej dla generała i jego żołnierzy odstąpiła od plądrowania miasta, a także od karania wziętych do niewoli mieszczan, których wypuszczono. Budzowski opuścił miasto, zostawiając w nim 300 osobową załogę.

    [​IMG]

    Zamek będący prywatną własnością generała Budzowskiego pod Opolem​

    Po zakończeniu oblężenia generał ruszył na Śląsk, gdzie tymczasem siły polskie dowodzone przez generała Krasińskiego zdobyły Opole. Jednocześnie, część powołanych pod broń najemników i tak zwanych „chorągwi rezerwowych” ruszyło pod Kalisz, który ponownie stał się areną walk. Ostatecznie miasto znalazło się ponownie w polskich rękach 2 stycznia 1443 roku. Oblężenie nie zakończyło się jednak aktem łaski – Czesi z załogi pozostawionej w mieści przez Budzowskiego, dali się dobrze poznać miejscowej ludności – głównie jako złodzieje, gdyż za ich pobytu w mieście „nieznani sprawcy” okradli większość miejskich kościołów. Podejrzenie jakie padło na czeską załogę, nie było dziełem przypadku, gdyż na kilka dni przed odzyskaniem miasta przez Polaków (tj. 29 grudnia 1442 roku) w jednym z najbardziej poszkodowanych przybytków widziano żołnierzy z przybocznej straży porucznika Slamy, który dowodził obroną miasta. Według zeznań jednego z mieszczan: „Czeskie żołnierze u pasa złote kielichy przypasane miały, a na szyjach krzyże z kościoła pozawieszali”. Jak nietrudno dociec, żołnierze czescy zostali szybko otoczeni i zlinczowani przez mieszczan, do których dołączyli żołnierze polscy. Z trzystu ludzi pozostawionych w mieście przez generała Budzowskiego nie ocalał ani jeden, zaś ich głowy zostały przekazane Gozdawie, który był już praktycznie gotów do wzniecenia otwartego powstania przeciwko Czechom. Tymczasem generał Krasiński, po zdobyciu Opola i pobiciu słabych i źle dowodzonych sił czeskich, uderzył na Wrocław, który kapitulował po krótkim oblężeniu przed Polakami 16 lipca 1443 roku. Pobite i umęczone wojska czeskie spróbowały jeszcze raz przejąć inicjatywę w wojnie, i wtargnęły do Polski, gdzie czekały już na nich siły rezerwowe. Czesi postanowili zdobyć po raz drugi w tej wojnie Kalisz, pod którym czekały na nich polskie wojska. 7 grudnia doszło do bitwy, między zmęczonymi ciągłymi walkami Czechami, dowodzonymi przez Budzowskiego, a siłami polskimi. Polacy zmusili Czechów do wysłania do przodu przetrzebionej przez polskich łuczników i kuszników konnicy, zaś polska jazda, którą w tej bitwie dowodził książę Konrad, uderzyła na czeski obóz. Pobita piechota ruszyła wprost na tyły rycerstwa, które właśnie zbierało się do szarży na polską piechotę. Gdy uciekający z obozu wymieszali się z gotowymi już do uderzenia na Polaków jeźdźcami o jakimkolwiek działaniu nie mogło być mowy. Moment ten wykorzystali najpierw łucznicy, którzy strzelając strzałami zapalającymi wzniecili panikę wśród czeskiej piechoty, oraz rycerze, którzy widząc totalny chaos wśród czeskich wojsk uderzyli od strony obozu. Rozbite wojska czeskie ruszyły na Śląsk, gdzie już wkrótce miały je czekać nowe walki.

    [​IMG]

    Herb Głogowa​

    Na Śląsku bowiem już tylko kilka miast opierało się Polakom. Były to Głogów i Świdnica, oraz odbite przez niedobitki czeskie Opole. Po kolejnym zwycięstwie nad Budzowskim, do największych przywódców polskich środowisk w tych rejonach dotarli polscy szpiedzy, którzy poinformowali przywódców powstania, że mają czym prędzej wystąpić zbrojnie, inaczej skończą się zastrzyki gotówki dla powstańców. Sytuacja była dla króla tym gorsza, że Budzowski odzyskał już kontrolę nad swoimi wojskami i był gotów w każdej chwili uderzyć na wojska oblegające Opole. W odpowiedzi na swój list skierowany do powstańców, przywódcy buntu odpisali, iż jak tylko skończą się roztopy, rozpoczną oblężenia miast i uderzą na Czechów od tyłu. Tymczasem nowym zadaniem jakie postawiła przed Budzowskim, królowa Maria sprawująca faktyczną władzę w Czechach, było odzyskanie Wrocławia, zdobytego przez Polaków w lipcu ubiegłego roku. Niemal równocześnie z początkiem oblężenia miasta doszło do wybuchu powstania w Głogowie – którego przywódcą był Gozdawa, w Świdnicy, gdzie na czele ruchu stanął Leszczyc, oraz w Opolu gdzie do walki poderwali lud Zebrzydowski i Paniewski. W ostatniej chwili do walki dołączyli również umiarkowanie zainteresowani dołączeniem do Królestwa Polskiego ślązacy dowodzeni przez Zborowskiego. Wybuch powstania przypadł wszędzie na 17 marca. Od razu też rozpoczęły się oblężenia Głogowa i Świdnicy. Które były jednymi z ważniejszych miast na Śląsku. Powstańcy na Opolszczyźnie w zasadzie tylko dołączyli do regularnych sił polskich prowadzących oblężenie miasta. Opole, odbite przez Czechów i obsadzone przez nich silną załogą, mogło trzymać się bardzo długo. Dlatego też Krasiński, który szturm na fortecę wroga uważał za wyraz bezsilności oficera dowodzącego armią oblężniczą, rozpoczął rokowania z dowodzącym obroną Opola, czeskim pułkownikiem Karelem Mertwym. Po krótkich targach Czech zgodził się na opuszczenie miasta w zamian za 200 dukatów dla każdego z oficerów i 10 dukatów dla każdego żołnierza. Krasiński zgodził się na propozycję, nie zamierzał jednak płacić. Jego plan był prosty – gdy Czesi wyjdą z miasta, dwie chorągwie ciężkiej jazdy, przy wsparciu ludzi Zborowskiego podejdą pod bramę i odetną garnizonowi drogę odwrotu, zaś reszta sił polskich uderzy na Czechów. 12 listopada 1444 roku z miasta wymaszerowały oddziały czeskie. Natychmiast, na ich tyły wyszły dwie polskie chorągwie wspierane przez dużą liczbę piechoty, złożonej przeważnie z chłopów. W chwili gdy Mertwy zażądał wypłacenia obiecanych pieniędzy, Krasiński wydał rozkaz uderzenia na pozostających na otwartym polu Czechów, którzy nie spodziewali się ataku. Wystawieni jak na tacy, dziesiątkowani przez polskich łuczników rzucili się do bramy miasta, spod której zaatakowali ich Polacy. Wobec takiego obrotu sytuacji Czesi oddali się do dyspozycji polskiego króla, który w liście do Krasińskiego wydał rozkaz, by wszystkich jeńców przewożono do Krakowa.

    [​IMG]

    Polska po IV Wojnie Śląskiej​

    Była to już ostatnia bitwa w IV wojnie śląskiej. Pomimo wielkiego zaangażowania, Polakom nie udało się zdobyć całego Śląska, zaś kraje sąsiednie ogarnięte niepokojami religijnymi i chęcią ekspansji na zachód (Litwa) stanowiły zbyt duże zagrożenie. 26 stycznia 1445 roku chorujący Ziemowit zawarł pokój z Czechami. Na jego mocy dokonywał się podział Śląska pomiędzy Polskę (ziemia Opolska), Węgry (Księstwo Cieszyńskie), oraz Czechy, przy których została reszta regionu (Wrocław, Głogów i Świdnica). Pokój nie zadowalał żadnej ze stron. Mimo to przez następnych kilka lat pomiędzy Polską, a Czechami nie dochodziło do większych niesnasek.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Konrad II, po koronacji​

    Ziemowit zmarł 5 lutego 1445 roku. Jego następcą został jego najstarszy syn, Konrad II, wychowywany w duchu wojskowym przez generała Krasińskiego. Jego panowanie rozpoczęło się od podpisania pokoju z sojusznikami Czech – Szwecją, której Polska musiała zapłacić 25 dukatów kontrybucji, Akwileją, z którą zawarto rozejm, oraz z Palatynatem. Jednocześnie kraj ogarnęła fala buntów, które poszczerbione w Czechach wojsko nie mogło opanować. W tej sytuacji Konrad zgodził się na negocjacje. W ich wyniku, król musiał zgodzić się na zmniejszenie pańszczyzny, ograniczenie samowoli szlachty, oraz likwidację podatku „na okazyję ślubu jego wysokości”. Nie były to łatwe rozmowy, gdyż postulaty skierowane do króla przez chłopstwo, trudno było nazwać umiarkowanymi, czy dostosowanymi do sytuacji w kraju. Mimo to ich wejście w życie zakończyło krótki okres buntów (luty – lipiec 1445).
     
  9. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek IX

    „Rzecz o buncie wielmożów na Śląsku, panowaniu Konrada II i sprawach jeszcze inszych”

    [​IMG]

    Portret koronacyjny Fransa I​

    Po zakończeniu walk w domu, musiał Konrad pomyśleć o ożenku, wiedział bowiem, że w jego obecnej sytuacji (śmierć pierwszej żony Judyty nastąpiła w niecały tydzień od koronacji) musi rozpocząć pokojową politykę. Nie było bowiem mowy o wojnie, w sytuacji gdy na każdą tylko wieść o przybyciu do wiosek urzędników odpowiedzialnych za werbunek pieszego żołnierza do chorągwi większość kmieci brała się za widły, i jeśli nieszczęśnikowi nie udało się przekonać chłopów, że szuka nie tyle ludzi na wojnę ile do obsadzenia twierdz, czy uzupełnienia stanów poszczerbionych w licznych walkach i wojnach chorągwi polskich, to często kończył nabity na włócznię lub inne widły. Początek pokojowej polityki Konrada, przypada właściwie na początek stycznia 1446 roku, gdy na zamek warszawski przybył brat księcia brunszwickiego Fransa I, Klaus. Był to bardzo znany polityk, zaufany człowiek cesarza niemieckiego, nikt z obecnych nie spodziewał się więc, że tym razem przybywa do Królestwa Polskiego w sprawach, można by rzec, rodzinnych. Chodziło bowiem o jego najmłodszą bratanicę, Marię Brunszwicką, która osiągnęła już wówczas wiek „dojrzały” i mogła wstąpić w związek małżeński. Co prawda Piastowie nie zbyt często sięgali po kontakty z Niemkami, jednak tym razem względy polityczne przeważyły i Konrad przystał na propozycję posła. Ślub miał odbyć się jak najszybciej, „póki drogi w Niemczech jeszcze dobre”. Ostatecznie do zawarcia związku małżeńskiego pomiędzy Konradem, a Marią doszło 18 lutego w Płocku. Nie wiadomo dlaczego król wybrał właśnie to miasto, i można by rzec skromną płocką farę, na miejsce zaślubin. Przybycie młodej pary do Warszawy i uczta weselna, zaskoczyły przybyłych do Polski Niemców, swoim przepychem i dostojeństwem – pomimo dużych opłat na wojsko w czasie ostatniej wojny Polska wciąż pozostawała najbogatszym państwem w regionie, a o kupcach polskich powszechnie mówiono, że są „bankierami Europy”. Co prawda w czasie przyjęcia weselnego doszło do małego incydentu, ogólnie jednak uroczystość przebiegała w duchu braterstwa i pojednania – starszy brat Marii walczył bowiem u boku Czechów w ostatniej wojnie, został przez Polaków pojmany i w czasie tortur utracił trzy palce prawej dłoni, co nadało mu przydomek „Kejkut”. Wspomniany incydent wydarzył się, gdy król, przechodząc w pobliżu swojego teścia rzucił jakąś drobną uwagę na temat ostatniej wojny. Pech chciał, że świadkiem tego był Erich IV Kiejkut. Urażony uwagą dotyczącą „wspomagania się przez Czechów armiami sojuszników cesarskich”, miał ponoć powiedzieć Konradowi, że jego jako jeńca potraktowano gorzej od żołnierzy czeskich. Ostatecznie teściowi polskiego króla udało się uspokoić porywczego młodzieńca, który w przyszłości odegrał wielką rolę w historii Królestwa.

    [​IMG]

    Widok na stolicę Wołynia - Włodzimierz Wołyński​

    Zapewniwszy sobie spokój od strony zachodniej, zaczął Konrad coraz bardziej niespokojnym wzrokiem spoglądać na wschód, gdzie powoli konało Wielkie Księstwo Litewskie. Z jednej strony otoczone już niemal z dwóch stron przez Krzyżaków, naciskane od strony stepów przez Tatarów, władztwo potomków Mendoga było w coraz gorszej sytuacji. Z takiego obrotu sprawy nie mogła nie skorzystać dyplomacja królewska, której szeregi w ostatnich latach zasilili czołowi polscy historycy i legiści z Akademii Krakowskiej, która pomimo wieloletnich starań wciąż nie mogła uzyskać rangi uniwersytetu. Na przeszkodzie nadaniu szkole krakowskiej tego miana, stały głównie kłopoty finansowe uczelni, która w pewnym momencie popełniła kluczowy błąd i zamiast związać się z obozem królewskim, poparła osobą swojego rektora biskupa krakowskiego. Zajmijmy się jednak dokonaniami historyków krakowskich. Ci ostatni, dzięki przestudiowaniu dokumentów sięgających do czasów pierwszych Piastów, odkryli iż w gruncie rzeczy, Królestwo Polskie, którego władcy wywodzą swe pochodzenie od Mieszka I, mogą zgłosić do pozostającego pod kuratelą Wielkiego Księstwa, Wołynia, na którym niegdyś żyło plemię słowiańskich wołynian pozostających w zależności od księcia panującego w Gnieźnie. Konrad, który posiadł bardzo przydatny talent wygrywania jednych przeciwko drugim postanowił wykorzystać to na najbliższym sądzie, który miał dotyczyć nieposzanowania granicy przez obie strony. W czasie posiedzenia, głos zabierali kolejno przedstawiciele Litwy i Królestwa. W końcu do głosu doszedł król, który miał powiedzieć:

    ”Nie pierwszy raz, przed przemocą i nienawiścią obcego, nam Piastom ludu nam przez wolę tego ludu i Boga powierzonego przychodzi bronić. Bywało tak za mego sławetnego ojca Ziemowita, bywało tak za mego dziada i pradziada, którzy orężem praw naszych do poszczególnych ziem bronili. Bywało też, że wróg nasz przeciwko nam liczne siły zebrawszy ruszał na nas, pobił i odebrał co nasze. Nigdy jednak tak nie było, i nie będzie i być tak nie może, by to co niegdyś do matki, jako dziecko rodzone przynależnym było, przez jakowąś kurtyzanę zabrane było. Wzywam tedy, każdego tu obecnego, kto jeszcze pod zgubnymi rządami w Wołyniu żyje, by oręż do ostatecznej rozprawy w ciszy i skrytości gotował. Powróci bowiem jeszcze dziecko do matki.”

    Jak nietrudno się domyślić, wybitnie anty-litewska przemowa króla nie mogła w żaden sposób złagodzić zatargu pomiędzy poszczególnymi państwami. Nie pomogły temu także walki jakie toczyły się wówczas na Litwie, a które przeszły do historii jako „Litewska wojna chłopska”. Niepokoje społeczne ogarnęły bowiem głównie doły społeczne, wyzyskiwane przez namiestników wielkiego księcia, którzy na podległych sobie terenach prowadzili dość niefrasobliwą politykę. Była to bowiem gospodarka rabunkowa w najczystszej postaci, a jak wspomina najbardziej znany litewski kronikarz ówczesnych czasów „bywało, że i zasiewu ziarna kmiecie nie czynili, gdyż wszystko było zabrane przez ludzi książęcych”. Deklaracja jaką złożył Konrad wywołała wielki entuzjazm na Wołyniu. Dowodem na taki stan rzeczy może być przybycie do Warszawy, poselstwa od „stanu chłopskiego prowincji Wołynia”, która na początku marca 1447 roku złożyła Konradowi hołd. W niecały miesiąc później król, postanowił zdobyć dla swoich ambitnych planów rozciągnięcia swoich wpływów na Śląsk, wyższe duchowieństwo z biskupem krakowskim Janem na czele. Najlepszym sposobem była fundacja nowego kościoła. Ostatecznie wybór padł na opcję nad którą od dawna myślał już ojciec Konrada, Ziemowit. Chodzi mianowicie o budowę w Warszawie, która ze stolicy małego księstwa stała się stolicą potężnego królestwa, wspaniałej katedry. Jej patronem miał być św. Jan Ewangelista, zaś budowa rozpoczęta 11 kwietnia zakończyła się w rekordowo krótkim czasie – po dwóch latach.

    [​IMG]

    Eryk "Kiejkut"​

    Tymczasem do uszu króla, zaczęły dochodzić wieści o potęgującym się niezadowoleniu szwagra królewskiego Ericha, który wobec niepewnej sytuacji w Brunszwiku po zaślubinach pozostał w Warszawie, gdzie otrzymał godność dowódcy twierdzy. Konrad postanowił wykorzystać „Kiejkuta” w dwojaki sposób – jako dobrego żołnierza, i jako kartę przetargową w rozgrywce politycznej z księciem szczecińskim Georgiem I. W tym czasie Grzegorz, czy też jak podają źródła niemieckie Georg, szukał męża dla swej najstarszej córki Grażyny. Wybór padł na pozostającego w stanie kawalerskim Ericha IV, który w drodze wyjątku został przez Stany Generalne dopuszczony do godności „najbliższego krewnego króla miłościwego”. Termin ślubu został wyznaczony nieprzypadkowo, na 13 sierpnia 1447 roku. Następnego dnia bowiem miała rozpocząć się kolejna awantura, która zwiększyła zaangażowanie Królestwa Polskiego na Śląsku. W rejonie tym bowiem, pomimo polskiego zwycięstwa w ostatniej wojnie, wciąż pozostawały tysiące ludzi, wywodzących się głównie ze stanów niższych, którzy dążyli raczej do pozostania przy Królestwie Polskim, niż przy zniemczałych Czechach. Jednocześnie na horyzoncie pojawiła się jedna z najbarwniejszych postaci w całej czeskiej historii. Mowa oczywiście o Jirim Wamberskim. Był to syn z nieprawego łoża, poprzedniego króla czeskiego. Wobec intrygi ostatniej żony władcy Czech, królowej Joanny, na tronie praskim zasiadł jednak nie Jiri, który był najstarszym męskim potomkiem starego króla, ale zniewieściały Leon I, syn z pierwszego małżeństwa Joanny, uznany za spadkobiercę dzięki intrydze ukutej przez królową. Wamberski wobec knowań Joanny musiał schronić się w Krakowie. Jednocześnie w prowincjach nadgranicznych wrzało, po wydaniu rozkazu rozpoczęcia nowych poborów do armii królewskiej. Dzięki drobnej gratyfikacji pieniężnej która dotarła do zainteresowanych dzięki polskim agentom, następnego dnia po ślubie Ericha w Głogowie i Wrocławiu wybuchły ruchawki na czele których stanęli posiadający dobra w Królestwie Polskim Aleksander Karol Bogoria (Głogów) i Mirosław Nalecz (Wrocław). Przez następny rok walki jakie toczyli przynosiły w większości przypadków zwycięstwo powstańcom, którzy stanowili coraz większe zagrożenie dla zmęczonej wojną z Królestwem Polskim, armii czeskiej.

    [​IMG]

    Ludwik Opolczyk​

    15 maja 1448 roku zmarł papież Paweł III. Jego pogrzeb odbył się na początku czerwca. Przyczyną tak długiego oczekiwania na pogrzeb papieża, było oczekiwanie na polskiego króla, który pragnął wziąć udział w ostatniej drodze ojca świętego. By dostać się do Rzymu, król wybrał najkrótszą drogę, która prowadziła przez objęte powstaniem Czechy. Powstańcy widząc, że król przekracza zajęte przez nich tereny, potraktowali to jako oficjalne uznanie ich pretensji do tych ziem, oraz jako zgodę na „przyjęcie ich pod opiekę”. Król opuścił wieczne miasto następnego dnia po złożeniu zwłok Pawła III do grobowca. Pogrzebu nie udało się wykorzystać do zwiększenia presji na stolicę apostolską. Jednocześnie agenci czescy zdołali przekonać polskiego wielmożę, Ludwika Opolczyka, do rozpoczęcia działalności atnykrólewskiej. Trudno dzisiaj jednoznacznie określić jakie stanowisko w Królestwie Polskim piastował Opolczyk. Najprawdopodobniej był marszałkiem Stanów Generalnych. Może na to wskazywać chociażby jego działanie – pod pretekstem tworzenia armii królewskiej zwołał pod swoje dowództwo około trzech tysięcy ludzi. Co prawda pierwsze walki z armią królewską były dla niego zwycięskie, jak chociażby słynna bitwa pod Opolem z 15 września 1448 roku, ale w niecały miesiąc później do walki przeciwko armii buntowniczej stanęło już o wiele więcej żołnierzy królewskich niż 15 września, gdy Konrada II reprezentowało, tylko półtora tysiąca konnych. 31 października po wielu krótkich bojach doszło wreszcie do ostatecznej konfrontacji. Naprzeciw sił Opolczyka, który wciąż próbował dostać się do zamku opolskiego, stanął sam Konrad II, na czele pięciu tysięcy jazdy. Zanim doszło do bitwy, król wezwał do siebie Ludwika. I tutaj pojawia się kolejna koncepcja wysnuta przez historyków – niektórzy sądzą mianowicie, że Opolczyk, był nieślubnym synem Ziemowita II. Według zwolenników tej teorii Konrad, miał powiedzieć do Ludwika:

    „Ludwiku, bracie mój, poniecham Cię, boś dobry żołnierz i tylko co być przeciw Tobie być może to, to żeś po stronie nie mojej jako pragnął mój i Twój sławetny ojciec, ale pospołu z Czechami działasz. Nie chcę Cię gubić, nie gub i Ty siebie. Wiesz bowiem, jako Ciebie w Warszawie zawszeć, szanowano, jako Ci zawsze gdyś mówił w Sejmie, czy na wiecu chłopskim, czy gdziekolwiek indziej, posłuch należny Ci przez wzgląd na Twego sławetnego przodka dawano”.

    [​IMG]

    Na Ludwiku jednak przemowa Konrada nie zrobiła większego wrażenia. W zamian za odstąpienie od oblężenia i rozpuszczenie armii, zażądał dla siebie, udzielnego księstwa Halickiego. Na taką propozycję nie mógł się z kolei zgodzić Konrad, który postanowił negocjować z pozycji siły. Szybkie uderzenie kawalerii, złożonej głównie z chorągwi małopolskich. Atak wojsk królewskich dosłownie zmiótł z powierzchni ziemi wojska Opolczyka, które pośpiesznie wycofały się w kierunku na Kraków. Konrad nie należał jednak do ludzi ustępliwych. Przez następnych kilka miesięcy w całym kraju trwało „polowanie” na rebeliantów z chorągwi wiernych Opolczykowi. Ostatecznie rozbite i pokonane w wielu mniejszych bitwach chorągwie, odeszły od Ludwika, a jego samego wydały Konradowi, który na początku stycznia 1449 roku nie był już tak „wspaniałomyślny” jak jeszcze do niedawna. Pojmany i trzymany niczym dzikie zwierze w klatce Opolczyk został przewieziony do Warszawy, gdzie na buntownika zapadł wyrok śmierci przez poćwiartowanie.

    [​IMG]

    Tymczasem w Polsce trwał kryzys stosunków feudalnych – chłopstwo i mieszczaństwo, które w ciągu wielu lat spokojnych rządów Piastów doszło już do pewnego znaczenia, zaczęło domagać się przywilejów, które dotychczas przysługiwały tylko rycerstwu i duchowieństwu. W łonie tego ostatniego również ze świecą można było szukać jedności. Część księży w Królestwie po śmierci Pawła III opowiadało się za stworzeniem Kościoła Narodowego, który podlegał by pod bezpośredni zarząd polskich biskupów, natomiast pozostali pragnęli utrzymać zależność polskiego kleru od Rzymu. Ostatecznie wygrała ta druga koncepcja. Kolejną kwestią, która spędzała sen z powiek polskiemu rycerstwu była likwidacja prymatu ciężkiej jazdy, powoływanej na służbę u króla spośród jego wasali, którzy powoływali swoich wasali i tak dalej. Miejsce chorągwi feudalnych, zajęły chorągwie zaciężne, których członkowie nie byli członkami rodów szlacheckich, ale zawodowymi żołnierzami. Oprócz czterech stanów, które de facto istniały w społeczeństwie wyrastał stan piąty – żołnierze. Pod względem siły politycznej był on reprezentowany tylko przez generałów, którzy za czasów Konrada II otrzymali prawo do zasiadania w Stanach Generalnych po prawej stronie króla, jednak realna siła armii wyrażała się w jej liczebności – około 15 tysięcy wyszkolonych i dobrze uzbrojonych ludzi mogło z łatwością przejąć kontrolę nad obradami Stanów. W zaistniałej sytuacji król postanowił przymusić Stany Generalne do wydania dekretów, które wzmocniły by pozycję monarchy. Najważniejszy dokument w tej sprawie – tak zwany „Akt Warszawski” datowany jest na 28 lutego 1451 roku. Nadawał on królowi pełnię dowództwa nad armią, czynił ze Stanów Generalnych grupę zależnych od króla przedstawicieli poszczególnych stanów królestwa, ponadto nadawał miejsca w stanach przedstawicielom żołnierzy – którzy zobowiązani do posłuszeństwa królowi, zobowiązani byli zaraz po obiorze na posła do Stanów Generalnych, przekazać monarsze swoje głosy. Dzięki takiemu wzmocnieniu roli osoby panującego udało się Konradowi uzyskać zgodę na „dotacje” dla Jiriego Wamberskiego, który dzięki poparciu dworu polskiego dostał się na Czechy i 25 lipca rozesłał wici do swych dawnych stronników. W tym czasie z armii czeskiej liczącej ongi dwadzieścia pięć tysięcy ludzi w pierwszej linii pozostało zaledwie dziesięć tysięcy, z czego niemal połowa była zaangażowana w walki z polskimi buntownikami na Śląsku. Szybkie postępy Wamberskiego doprowadziły do zdobycia przez niego Pragi i ogłoszenia się królem. Sytuację wykorzystali Polacy walczący na Śląsku, którzy ogłosili inkorporację do Królestwa Polskiego Wrocławia, Głogowa oraz Łużyc. Był 7 luty 1452 roku – Wrocław na stałe powrócił do Królestwa Polskiego…

    [​IMG]

    Jiri I jako król Czech​

    W trzy dni później, Konrad zaproponował swemu dawnemu poddanemu, Jiriemu sprzedaż Łużyc. Władca Czech przystał na propozycję, zaś Łużyce wróciły do królestwa Czeskiego za niewygórowaną kwotę 200 dukatów. Konrad obawiał się, że udało mu się „złapać” za duży kawałek na Śląsku i teraz jego państwo zmęczone jeszcze po walkach z Czechami może się udławić. Dlatego też postanowił poszukać sobie na Śląsku sojuszników. Stąd też wywodzi się zamysł stworzenia księstwa głogowskiego, które stało się lennikiem Królestwa Polskiego. Od przyłączenia Wrocławia i zdobyciu hegemonii na Śląsku nie upłynęło zbyt wiele czasu, gdy w kraju zaczęły się problemy gospodarcze, wynikające głównie z zupełnie innej kultury gospodarczej na nowych terenach. Stagnacja w gospodarce, o której po raz pierwszy wspominają dokumenty państwowe w grudniu 1452 roku, nie zostały rozwiązane za pomocą czarodziejskiej różdżki – król postanowił sięgnąć głębiej do kieszeni poddanych i na początku lutego następnego roku zmusił Stany Generalne do przyjęcia decyzji o zwiększeniu podatków o około 30 – 40 %. Przez następne dwa lata w państwie nie miało się ku lepszemu, ale przynajmniej sytuacja się nie pogarszała. Mogło być już lepiej, ale na drodze do poprawy sytuacji w państwie stanęła przyroda – 2 maja 1455 roku na niebie nad Polską dostrzeżono meteoryt. Dzisiaj jest to dla nas zupełnie normalne zjawisko, jednak w średniowieczu traktowano to raczej jako omen – znak od Boga, który zapowiada ciężkie terminy jakie już niebawem mają spaść na państwo. Niebawem „proroctwo” odczytane przez niektórych obywateli jako zapowiedź klęski, czy też zniszczenia państwa miała się spełnić – w niecałe osiemnaście dni po pojawieniu się na niebie meteorytu w Warszawie doszło do wybuchu zamieszek na tle religijnym, którego bezpośrednią przyczyną był skandal religijny. By zrozumieć do czego tak właściwie doszło musimy zrozumieć, jakie stosunki panowały na linii państwo – Kościół Katolicki. W Królestwie Polskim, katolicyzm był religią panującą, zaś księża wywierali duży wpływ również na politykę wewnętrzną. Zaczęło się niewinnie – od nadania ulg podatkowych klerowi prawosławnemu, co katoliccy księża poczytali jako zamach na kościół. Zanim Konrad wyjaśnił w czym rzecz sprawa została rozdmuchana, zaś członkowie zakonu augustianów, napadli z bronią w ręku na wracających do Lwowa prawosławnych, którym przyznano przywileje podatkowe, odebrane w tym rejonie katolikom. Zakończyło się na wkroczeniu do akcji wojska, które rozdzieliło napadających i napadniętych. Nie obyło się bez ofiar – po stronie katolickiej padło kilku braci zaś po stronie prawosławnej rany odniósł władyka Lwowski Jerzy. W ramach zadość uczynienia za „przelaną krew chrześcijańską” zgodziły się na ustępstwa – w zamian za przyznanie ulg podatkowych prawosławnym, katolicy otrzymali zgodę na sprowadzenie do Lwowa ojców Augustianów, którzy otrzymali klasztor stojący w obrębie murów miejskich.
     
  10. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek X​


    „Obrońcy granic”​


    [​IMG]

    Sytuacja jaka wytworzyła się po ostatnim skandalu została doskonale wykorzystana przez czynniki odśrodkowe w królestwie, których uosobieniem stał się przywódca radnych miasta Wrocławia – Robert von Sinzendorf. Co prawda w Królestwie, za czasów Łokietka udało się zatrzymać zalew niemczyzny, jednakże na Śląsku doszło do sytuacji dokładnie odwrotnej. W czasie wielu lat gdy Wrocław znajdował się pod pośrednim zwierzchnictwem Czechów, doszło do niemal całkowitego zniemczenia miasta. Niemcy, którzy zamieszkiwali miasto od dawna domagali się „kazań po niemiecku” oraz przeniesienia ich miasta pod kuratelę niemieckiego biskupstwa i episkopatu Rzeszy, który z trudem zwalczał dążenia cesarza do uzyskania całkowitej władzy w Niemczech. Jednocześnie Niemcy podlegający pod zarząd polskich biskupów cały czas starali się oderwania od polskiej prowincji kościelnej z siedzibą w Gnieźnie i Krakowie. Szczególnej wagi nabrało to dopiero po przyłączeniu do Polski dużej części zgermanizowanego przez Czechów Śląska – wcześniej problem „rozchodził się po kościach”. Do pierwszych wystąpień Niemców doszło 7 września 1456 roku. Trudno jest z perspektywy niemal 450 lat powiedzieć, czy powstańcy wysuwali jakieś żądania w sferze przynależności państwowej Wrocławia – współcześni Sinzendorfowi kronikarze tacy jak Mieczysław z Warszawy, czy Julian z Gdańska, albo wyrażają się bardzo ogólnikowo na temat ruchawki, która zatrzymała na dłużej jednego z ważniejszych polskich dowódców tamtych czasów, Jana Krasińskiego. W czasie pierwszych wrześniowych bitew wojska tego ostatniego odnosiły co prawda sukcesy, jednak Niemcy wspierani przez cesarza, również nie byli w ciemię bici. Pod koniec września Robertowi udało się zebrać większość sił powstańczych i na nowo utworzyć z nich karne oddziały. Dzięki osobistemu szczęściu, a może zbyt wielkiej pewności siebie jaką miał podobno prezentować generał Krasiński, wojskom powstańczym udało się rozbić trzon sił polskich. Sytuacja stawała się już krytyczna, zaś sam generał w chwili gdy ważyły się losy bitwy włączył się aktywnie do walki. Niestety – wraz ze strażą przyboczną wpadł prosto na oddział najemnych kuszników, którzy widząc zbliżających się rycerzy bez wahania ostrzelali zbliżających się, powodując tym samym wielkie straty. Jednym z zabitych był sam generał Krasiński, któremu bełt przebił płuco. Co prawda jemu samemu udało się ujść z pola bitwy, ale w niecałe dwa tygodnie po bitwie, to znaczy 13 października 1456 roku generał wydał ostatnie tchnienie. Wraz z jego śmiercią zakończyła się w polskiej armii pewna epoka. Odtąd generał przestał być obierany przez wszystkie pięć stanów sejmujących, przestał być postacią stricte polityczną, a stał się oficerem armii królewskiej, podległym tylko i wyłącznie osobie monarchy.

    Po śmierci Krasińskiego należało wybrać kogoś kto zastąpił by zmarłego. Był to tym bardziej palący problem, że w kraju szalał bunt Sinzendorfa, który co prawda na razie nie był w stanie zająć Wrocławia, ale w niebawem mógł stać się bardzo niebezpieczny dla kształtu naszej zachodniej granicy. Królestwo Konrada, trzęsło się w posadach – po raz pierwszy od zakończenia okresu buntów armia regularna została pobita przez buntowników. Po raz pierwszy w jego historii, buntownicy zabili, czy też dokładniej rzecz biorąc – wydatnie przyczynili się do śmierci szlachcica dowodzącego armią. Kandydatów na miejsce zmarłego generała było mało. Trudno się właściwie temu dziwić – nikt nie chciał brać na siebie odbudowy rozbitej armii i kontynuowania walk przeciwko mniej licznym, acz bardziej fanatycznym i zawziętym od polskich rycerzy powstańcom niemieckim. Ostatecznie nowym dowódcą armii walczącej na Śląsku został Karol Borkowski. Był to talent pierwszej wody, dawny dowódca trzonu armii królewskiej – ciężkich chorągwi kawalerii, które dosłownie zmiotły z powierzchni ziemi armie chłopskie, z którymi przyszło walczyć Konradowi II na początku jego panowania. Co prawda o jego pochodzeniu już za czasów mu współczesnych wśród ludu chodziły różne opowieści (raz mówiono, że jego ojciec był ubogim mieszczaninem krakowskim, innym razem, że rodzina Borkowskiego wywodziła się z Litwy, a znaczna część mieszkańców Warszawy uważała go za swojego współziomka – mieszkańca prawobrzeżnej wioski Praga, który będąc dzieckiem zaciągnął się do chorągwi pieszej i przeszedł wraz z Ziemowitem cały polski szlak bojowy w Czechach), to jednak jego wybitne umiejętności nie wynikały z jego doświadczenia w walkach z Czechami, ale z nauki jaką odebrał w warszawskiej szkole „Łucznyctwa y Kuszynictwa”, prowadzonej przez najlepszych oficerów piechoty polskiej. Borkowski dotarł do swoich wojsk w trzynaście dni po śmierci ich poprzedniego dowódcy. O tym w jakim stanie były oddziały mu podległe, w chwili gdy obejmował dowództwo dowiadujemy się z listu, który napisał do króla tego samego dnia wieczorem:

    ” Do najmiłościwszego króla polskiego Konrada II, księcia warszawskiego, rawskiego, płockiego, sieradzkiego, ruskiego etc.

    Zgodnie z rozkazaniem waszej królewskiej mości, objąłem komendę nad powierzonymi sobie siłami, które obliczyć dziś mogę na trzy i pół tysiąca konnych i ośmiuset pieszych. Trudno coś dobrego powiedzieć, o tym co zobaczyłem po przybyciu do obozu, gdzie owi ludzie pozostawali już czas dłuższy, to jest od porażki jaką od Rudolfa, owego psa niemieckiego ponieśli. Nie mieli bowiem ani prowiantu dla siebie, ani paszy dla koni swoich, takoż po wioskach lokalnych chodzić zaczęli, i gdy im łyczkowie, dobrowolnie dawać nie chcieli, tedy brali siłą. Z razu trudno mi było znaleźć kto u nich w jakiej chorągwi pułkownikuje, część z nich, głównie pieszych do Rudolfa chciała uchodzić. Tych kazałem swoim ludziom, których do sił sobie powierzonych osobiście przywiodłem, z raz wychłostać, a potem do osobnego namiotu odstawić. Potem zawezwałem wszystkich oficyjerów i pułkowników, którzy otrzymali rozkaz by przed piątą godziną chorągwie swoje do ładu doprowadzić. Gdy do jakiegoś przeglądu udało mi się wreszcie doprowadzić, doszło do mnie iże, w żadnej chorągwi wszystkich ludzi nie ma. Wielu bowiem poległo, wielu po porażce uciekło, wielu po śmierci generała do obozu Rudolfa, albo zgoła do domostw odeszło. Tych ostatnich kazałem zatrzymać, a gdyby zgody nie dawali jako zdrajców rozsiekać.”


    Porządki zaprowadzone w armii przez Borkowskiego przyniosły wymierne skutki. Jeszcze tego samego dnia udało się generałowi zebrać dość sił by uderzyć na podjazdy przeciwnika, wysłać dwie chorągwie pod Wrocław i wkrótce samemu uderzyć na buntowników. Do pierwszej bitwy doszło w pierwszych dniach listopada. Co prawda Borkowski nie był jedynym dowódcą polskim, wszak wsparł go sam król, który ruszył na Śląsk osobiście wraz z całym orszakiem i wojskiem, którego pod komendą króla pozostawało cały czas około 7 tysięcy ludzi, z czego większość stanowili rycerze. W anty powstańczej potrzebie król polski nie pozostał sam – na początku października poparł go Wielki Mistrz Krzyżacy, von Altenburg, który zabronił swoim braciom wspomagać armii Rudolfa dostawami czy radami. Wamberski, który zawdzięczał Konradowi koronę, również nie pozostawał dłużny i obiecał dwa tysiące kup groszy praski wsparcia – byle tylko Konrad nie składał broni. Bitwa jaka odbyła się na przedpolach miasta 29 października 1456 roku, nie należała do największych – była jednak jedną z najbardziej zaciętych w jakiej brali udział polscy żołnierze. Po zdobyciu obozu, oblegający do tej pory miasto rzucili się na armię królewską z dziką furią – walczącym zdawało się, że nie walczą z ludźmi, „ale z samym diabłem, który postaci ludzkie przyjąwszy spadł na nas”. Ostatecznie Polacy roznieśli armię Rudolfa na szablach, ale zwycięstwo w polu i wycięcie znacznej części zwolenników nie oznaczało jeszcze jego klęski. O tym jak silny w rzeczywistości był Sinzendorf niech świadczy wymownie fakt, że po rozbiciu jego armii pod Wrocławiem, bez większych trudności udało mu się wycofać pod mury Opola, które otoczył pierścieniem oblężenia, oraz poparcie jakie uzyskał od miejscowych wielmożów. Taka sytuacja była szczególnie niebezpieczna dla władzy królewskiej w rejonie Opola, tak więc król nie mógł zwlekać. Gdy tylko doszły do niego pierwsze wieści o miejscu pobytu Rudolfa ruszył tam i ostatecznie rozbił resztki jego armii. Sam Rudolf wpadł w ręce polskie i został niezwłocznie skazany na śmierć przez łamanie kołem. Wyrok wykonano 29 listopada na rynku opolskim.

    [​IMG]

    Od zakończenia walk na Śląsku nie minął nawet rok, gdy dało się słyszeć kolejne echa skandalu religijnego, który rozpalał wówczas głowy nie tylko ważnych postaci w królestwie, ale również prostaczków. Przykładem takich dążeń mogą być niepokoje w Krakowie, które niebawem przekształciły się w bunt, znany jako bunt Fraticelli (braciszków). Od czasu przeniesienia stolicy królestwa do Warszawy, mieszkańcy Krakowa byli lekko mówiąc niechętni rodzinie panującej. Dopóki w mieście stacjonowała armia królewska nastroje mieszczan dało się łatwo regulować za pomocą rekwizycji na rzecz wojska. Co prawda na Wawelu składano zwłoki królów, ale koronacje od niedawna miały odbywać się tylko i wyłącznie w Warszawie. Dla ludu krakowskiego było to niszczenie uświęconej już tradycji, która w opinii krakusów zmuszała króla do koronowania się właśnie na Wawelu. Część bogatych mieszczan zaczęła uważać, że „nie są już Królestwu Polskiemu” potrzebni i zaczęli po cichu tworzyć opozycję, która miała zmienić system rządów w kraju i stolicę państwa, którym ponownie stałby się Kraków. Trudno jednoznacznie powiedzieć jak wielkie siły mogły powołać do walki niezadowoleni z obrotu spraw w państwie. Faktem jest, że do walki z armią króla stanęło nieco ponad trzy tysiące pieszych. Przygotowania do powstania trwały bardzo długo – prawdopodobnie od stycznia 1449 roku. Rolę „sztabu” powstańców pełnił klasztor franciszkański, stąd też zwolenników buntu nazwano od miejsca spotkań fraticelli – z włoskiego ojczulkami, lub jak mówi o nich współczesny kronikarz – braciszkami. Do pierwszych walk z załogą miasta, z którego dzień wcześniej stronnictwo „ojczulków” wymaszerowało by odbyć ostatnie spotkanie w leżącym poza murami miejskimi klasztorze, doszło 9 kwietnia 1457 roku. Pierwsze uderzenie poszło na bramę „szewską”. Prawdopodobnie załoga złożona z cechu szewców, miała być przekupiona. Pechowo dla ojczulków, w czasie gdy ruszyli pod bramę, trwała właśnie jej inspekcja, a jej załoga nie odważyła się skierować broni przeciwko swoim dowódcom. Pierwsze uderzenie zostało odparte, zaś w ciągu kilku dni do pozostającego we Wrocławiu dotarł goniec, z Krakowa, który wezwał go do udzielenia pomocy zaatakowanemu miastu. Następny goniec, tym razem od generała Borkowskiego udał się na dwór Konrada i powiadomił go o zajściach. Ojczulkowie zostali rozbici do szczętu po krótkich walkach z armią Borkowskiego, który otrzymał wsparcie od garnizonu miejskiego, który w chwili gdy powstańcy rzucili się do walki z nadciągającymi żołnierzami Borkowskiego, uderzył na słabe straże powstańcze rozstawione wzdłuż murów miejskich. Po krótkiej zwycięskiej walce, załoga miasta uderzyła na powstańców i wyszła na ich tyły, co zmusiło ich do kapitulacji. Przywódców buntu stracono tego samego dnia na rynku w Krakowie.

    [​IMG]

    Alegoria rządów Konrada II​

    Tymczasem nastroje rewolucyjne we Wrocławiu nie umilkły i po części za sprawą czeskich wielmożów, których część nie była przychylna Wamberskiemu, którego całkiem słusznie zresztą uważała za pozostającego na polskim garnuszku uzurpatora. Możnowładcy znad Wełtawy wiedzieli jednak doskonale, że jeśli spróbują w jakikolwiek sposób zaatakować Jiriego, to po jego stronie opowie się Konrad. W tej sytuacji należało zaangażować siły polskie w walkę z buntami. Miejscem kolejnego powstania miał być Wrocław, najbardziej zniemczone miasto na Śląsku. Jako, że pomiędzy polskimi, a niemieckimi mieszczanami Wrocławia niemal przez cały czas dochodziło do większych lub mniejszych utarczek, zarówno jeśli chodzi o sprawy religijne, jak i o sprawy handlowe, tym łatwiej było znaleźć chętnego do wzniecenia powstania. Wybór padł na Jana z Pogorzeli. Był to dawny czeski chorąży, który całą wojnę polsko – czeską przesłużył w chorągwi pieszej, rozbitej przez polskich powstańców dopiero pod koniec walk. Wspomniany Jan z Pogorzeli w stosunkowo krótkim czasie objął przywództwo nad opłaconymi przez Czechów najemnikami, w przy pomocy, których obległ Wrocław. Walki rozpoczęły się 5 września 1457 roku. Po kilku miesiącach walk, armii dowodzonej przez generała Borkowskiego udało się rozbić siły Jana z Pogorzeli, który uszedł do Księstwa Cieszyńskiego, gdzie trzymał się dość długo – dopiero na początku 1458 roku udało się armii husyckiej pobić Jana.

    Tymczasem w Polsce wciąż trwały walki – ledwo zakończyły się walki na jednym froncie, już zaczynał trzeszczeć drugi. Tak było w marcu 1459 roku – chłopstwo zamieszkujące pod Gdańskie wsie, było mocno przyciskane podatkami – któremuś mającemu posłuch wojewodzie, nie spodobała się polityka podatkowa i doszło do wybuchu walk pomiędzy chłopstwem, a armią królewską. Na czele armii królewskiej stanął sam Konrad II, nie zmieniło to jednak w żaden sposób sytuacji jaka panowała pod Gdańskiem. Walka z chłopstwem zakończyła się po jednym uderzeniu kawalerii, na widok której większość powstańców po prostu uciekła, a inni rzucili broń i poddali się bez walki. 15 sierpnia 1459 roku zmarł generał Matczyński – drugi obok Krasińskiego – oficer polityk. Po raz kolejny niezadowoleni z ograniczenia ich władzy w państwie członkowie Stanów Generalnych, spróbowali przeciwstawić się decyzji króla – ta jednak była ostateczna, następcą Matczyńskiego, został młody i obiecujący Bogusław Nałęcz. O jego zasługach więcej będzie można powiedzieć przy okazji Krucjaty Ruskiej, jednak już w 1459 roku młody oficer zapowiadał się na doskonałego żołnierza. Jednocześnie w kraju możnowładcy, niezadowoleni z ograniczenia ich roli w Stanach Generalnych, zaczęli sprzeciwiać się umacnianiu pozycji politycznej króla. Bardziej zapalczywi żądali nawet abdykacji Konrada II, na rzecz wchodzącego w wiek dojrzały w 1472 roku Leszka, jedynego dziedzica króla. By dodatkowo umocnić swoją pozycję król postanowił po raz kolejny spróbować szczęścia z Niemcami. Jako, że od dwóch lat był już wdowcem, mógł spróbować poprawić swoją „prasę” na zachodzie, poprzez ślub z córką księcia Magdeburskiego Ruperchta I, Małgorzatą Magdeburzanką. Do ślubu doszło, po wielu pertraktacjach 19 styczna 1460 roku, w Warszawie. Poprawa stosunków z poddanymi cesarza, doprowadziła też do ocieplenia na linii Malbork – Warszawa.

    [​IMG]

    Krzyżacy bowiem pomimo zagarnięcia licznych ziem na wschodzie nie byli bowiem w stanie połączyć posiadłości pruskich z Inflantami i częścią Rusi, które zdobyli w latach poprzednich. Sytuacja ta znacznie utrudniała prowadzenie polityki kolejnym Wielkim Mistrzom, którzy nie mogli w pojedynkę dać radę Litwie. Jednocześnie cały czas pozostawali w cieniu Polski, której również bardzo się w Malborku obawiano. Każda kolejna wojna z Litwą, mogła zakończyć się z krzyżackiego punktu widzenia atakiem ze strony Polaków na Prusy i zdobyciem Malborka, stolicy państwa zakonnego. Problem ten udało się Krzyżakom rozwiązać dość nieoczekiwanie. 24 października 1461 roku na dwór Wielkiego Mistrza przybył polski poseł z propozycją sojuszu, to była oferta, która stanowiła o życiu i śmierci zakonu. Jeżeli Wielki Mistrz odrzuciłby polską ofertę, to Konrad mógł to poczytywać jako osobisty potwarz, oraz przygotowanie do uderzenia na Polskę. Gdyby doszło do wojny Polsko – krzyżackiej, najwięcej na walkach zyskali by Litwini, którzy na pewno nie czekali by na rozwój wypadków. Jedynym rozwiązaniem było przyjęcie polskiej propozycji. Wstępując do sojuszu z Polską, Krzyżacy zabezpieczali sobie granicę w Prusach, na najbliższych kilkanaście lat. W tym czasie doszło w Polsce do pewnych zmian. Jedną z najważniejszych była śmierć generała Borkowicza, gorącego orędownika walki o „dłuższe wybrzeże”. Zdaniem zmarłego, miało ono powiększyć się kosztem Krzyżaków… Jego następcą został nieco niedoceniany przez historię, Aleksander Pałuk, którego zdolności miały już niebawem okazać się zbawienne.

    [​IMG]
    Utrata kontroli nad chłopstwem, do której doszło w wyniku zwiększenia ilości wolnych poddanych, miała dwojakie skutki. Do pozytywnych należy na pewno zaliczyć pojawienie się w Poznaniu wybitnego reformatora administracji, którym był znany nam wszystkim Patryk Toporzyk. Jego działalność skierowana przez dwór w stronę reformy podatków na Rusi i Kujawach, gdzie wciąż jeszcze utrzymywały się bardziej dochodowe dla Kościoła katolickiego, a zwłaszcza dla kleru dziesięciny w naturze, doszło do wprowadzenia dziesięciny pieniężnej, polegającej na płaceniu klerowi stałej renty od majątku posiadanego przez chłopów i możnych. Drugim aspektem było budzenie się mas narodowych, które nie ograniczane przez reżim feudalny zaczynały oglądać się za własnym bytem państwowym, za tworzeniem zrębów niepodległych państw, nie wchodzących w skład Królestwa Polskiego. Drugim obok Toporczyka przedstawicielem tej epoki był Jewgienij Szuwalow, który doprowadził do wybuchu powstania antypolskiego na Rusi. Bezpośrednią przyczyną dla której chłopi poszli w bój, było… pociągnięcie przez Szuwalowa mas szlacheckich, wywodzących się nie z rodowitych polaków, ale z miejscowych rycerzy. Pod pretekstem obrony wiary „błahoczestwej”, w bój poszło ponad osiem tysięcy ludzi. W większości chłopstwa, jednak ruska szlachta również nie pozostała bez licznej reprezentacji.

    [​IMG]

    Do pierwszej bitwy doszło 17 lipca 1464 roku pod Lwowem. Podobnie jak dotychczas o zwycięstwie lub porażce, decydować miało szybkie uderzenie jazdy. Co prawda dowodzący armią polską generał Aleksander Pałuk, dysponował znacznie mniej liczniejszymi siłami, obliczanymi przez współczesnych mu kronikarzy na jakieś pięć tysięcy zbrojnych, to jednak górował nad przeciwnikiem jeśli chodzi o zmysł taktyczny. Piechotę bowiem pozostawił w obozie, którego miała bronić do ostatka, sam zaś wraz z resztą wojsk uderzył na rycerstwo ruskie. Oczywiście uderzenie polskie nie poszło w całości od czoła na armię powstańczą, gdyż taki atak byłby czystym samobójstwem. Polacy zaatakowali jedną chorągwią wysunięte pod miasto oddziały powstańcze, po czym rzucili się do pozorowanej ucieczki. Gdy w ten sposób udało im się wywabić piechotę pod obóz doszło do szturmu na obóz polski, podczas którego zginęło bardzo wielu obrońców. W czasie gdy w obozowisku dochodziło do brutalnej rzezi, jazda obu stron prowadziła manewry w wyniku, których Polakom udało się wejść na skrzydło i tyły jazdy ruskiej, która zaskoczona takim obrotem spraw rzuciła się do panicznej ucieczki. Od razu też wsieli im na kark Polacy. Ostatecznie bitwa pomimo wielkich strat zakończyła się zwycięstwem wojsk królewskich, które choć mniej liczne, dały skuteczny odpór Rusinom, zmuszając ich do opuszczenia granic królestwa i przejścia na Litwę, gdzie zostali pokonani przez litewskiego generała Franciszka Czaplica, który z kolei zmusił ich do wejścia na ziemie należące do Ordy Nogajskiej.

    [​IMG]

    Regenci​

    Niedługo po zwycięstwie nad Szuwalowem zmarł Konrad II. Jego jedynym następcą był Leszek IV, który liczył wówczas zaledwie sześć wiosen. Władzę w państwie przejęli regenci…

    [​IMG]


    Polska u kresu panowania Konrada II​

    Ps. Proszę o jakiś odzew.
     
  11. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek XI

    „Czasy pierwszej Rady Regencyjnej”

    [​IMG]

    Pierwszą decyzją regentów, którzy po śmierci króla objęli władzę w państwie, było zabezpieczenie władzy centralnej, przed ewentualnymi roszczeniami obcych rodów, oraz królowej wdowy, która mogła domagać się wydania w jej ręce części państwa z racji jej ciąży. Co prawda nikt nie spodziewał się, że Leszek IV nie będzie panował na tyle długo by począć następcę tronu, ale strach przed zamieszaniem w czasie interregnum, był zbyt duży. Sprawujący władzę dawni doradcy królewscy obawiali się bowiem, że dzielnice, świeżo przyłączone do królestwa przez Konrada, na wieść o jego zgodnie powstaną przeciwko władzy zwierzchniej. Pierwszą decyzją podjętą po pogrzebie króla, było zaprzysiężenie wierności wobec młodego Leszka, którego oddano pod opiekę najlepszym nauczycielom jakich regenci mogli wówczas znaleźć w królestwie Polskim.

    [​IMG]

    Jednym z nich był generał Trojan Jastrzębiec, wywodzący się ze spolonizowanego mieszczaństwa gdańskiego. Powszechnie mówiło się o nim, że jest dobrym oficerem i zdolnym dowódcą, dlatego też po śmierci króla wszyscy, jednogłośnie przystali na propozycję Rady Regencyjnej, by przekazać mu dowództwo nad podległą poprzednio samemu królowi jedną z trzech armii. Siły przekazane Jastrzębcowi, na stałe kwaterowały w okolicach Warszawy. Były to głównie chorągwie zaciężne, ściągane z całego obszaru państwa. W ich skład wchodziła liczna jazda, trzy tysiące piechoty, oraz jedna chorągiew artylerii. Generał Jastrzębiec, przejął dowództwo 10 sierpnia. Zanim zdążył poukładać sprawy wojskowe w podległych sobie oddziałach według własnego upodobania, do głosu doszedł człowiek, który przez wielu uważany jest za potomka króla Konrada.

    [​IMG]
    Trudno powiedzieć ile w tym twierdzeniu prawdy. Nigdy bowiem, w rodzie Piastów, nikt nie nazwał swego syna Pełką, nikt też nie utrzymywał bliskich stosunków z rodem Kozłowskich. Faktem pozostaje jednak, że w kilka miesięcy po śmierci króla, domniemanemu dziedzicowi udało się zgromadzić wokół siebie grono oddanych stronników, którzy uznali go za prawowitego władcę królestwa. Jednocześnie Pełka, postanowił zdobyć prawne potwierdzenie swoich pretensji do tronu. Na początku września, zwrócił się do Stanów Generalnych, już wówczas nazywanych powszechnie Sejmem, o uznanie jego praw i wyznaczenie daty jego koronacji. Sytuacja była napięta, gdyż do Regentów, dochodziły wieści iż we Wrocławiu część mieszczan uznaje prawa Pełki do tronu, i w przypadku odmówienia mu praw do władzy, poprze go zbrojnie. Ówczesna medycyna nie znała jeszcze genealogii, a badaniach genetycznych, potwierdzających ojcostwo, nikomu się jeszcze nawet nie śniło. Dlatego też może nas dzisiaj śmieszyć, czy nawet wprowadzać w lekkie zakłopotanie sposób w jaki rozpoczęto badanie Pełki.

    „Zawezwali bowiem panowie Regenci, przed się lekarzy, którzy zmarłym królem się zajmowali, i kazali im badać Pełkę, czy podobny z postury i zdrowia do Konrada. A jeśli tak, to czy przypadkowi jeno takowy stan przypisywać, czy pretensje owego Pełki do tronu uznać. Badania zaś, tak wyglądały iże, owemu Pełce, kazano iść z lekarzami królewskimi, którzy rozebrać mu się rozkazali i poczęli na ciele jego szukać znamion, które na plecach zmarłego króla liczne i w obfitości kształtów i rozmiarów były. Znaleziono więc owe znamienia. Potem badali dalej, obliczając czas narodzin Pełki, i sprawdzając co wtedy świętej pamięci Konrad czynił.”

    O pochodzeniu Pełki ostatecznie pomimo wielu przesłanek, za tym, że jego ojcem był Konrad II, ostatecznie miał przesądzić zdeformowany staw kolanowy – co zdaniem lekarzy królewskich ostatecznie obalało teorię o królewskim pochodzeniu. Na nic zdało się tłumaczenie pretendenta do tronu, „że owa śrama na kolanie, od upadku z konia zjawili się”. Porażka przy próbie zgodnego z prawem przejęcia tronu warszawskiego, nie wywołała bynajmniej u Pełki rezygnacji z raz powziętego zamiaru. Jego kolejnym celem było uzyskanie tytułu wojewody kaliskiego. Co prawda Regenci byli przeciwni wspomaganiu Kozłowskiego, ale po jego stronie opowiedział się Sejm. Posłowie z województw południowych byli w zasadzie zależni od Pełki, który według lustracji z maja 1465 roku był najbogatszym posiadaczem ziemskim w państwie. Pierwszą decyzją jaką podjął po objęciu władzy, był pobór wojska, które według pierwotnych deklaracji miał opłacać z własnej kieszeni. Niestety, były to tylko czcze przechwałki, gdyż sformowane już wojsko przeszło na garnuszek państwa. Zaistniała sytuacja, spowodowała burzę w sejmie. Posłowie, którzy nie byli jeszcze zadłużeni, lub wykupywani przez Pełkę, domagali się oficjalnego wytłumaczenia zaistniałej sytuacji. W odpowiedzi usłyszeli: „nie musi być owo wojsko wam panowie, szlachta w niczym podległe i posłuszne”. 12 grudnia, po zakończeniu sesji sejmu, nieznani ludzie porwali biskupa Michałowskiego, jedynego człowieka w Królestwie, posiadającego uprawnienia do ukoronowania na króla. Wieczorem, ci sami ludzie, którzy kilka godzin wcześnie porwali Michałowskiego, otoczyli kościół augustianów w Płocku. Zaś dowodzący porywaczami osobiście ściągnął z chłopskiej furmanki związanego biskupa, i grożąc mu mieczem zapędził do kościoła, gdzie pod czujnym okiem służby, zmusił go do… dokonania koronacji na króla Polski. Biskup wykorzystał krótką chwilę, potrzebną na założenie szat liturgicznych i uciekł przez zakrystię. W osobie herszta bandy porywaczy rozpoznano Pełkę, który według słów pospólstwa, sam włożył sobie na głowę koronę, będącą idealną kopią oryginalnej, złożonej na czas regencji w skarbcu Zamku Warszawskiego. Pomimo pościgu, biskupowi udało się dotrzeć do Warszawy, gdzie ogłosił, iż Pełka Kozłowski powstał przeciwko królestwu w najczarniejszej godzinie. Natychmiast wysłano wici do wojsk generała Jastrzębca, oraz innych generałów.

    Tymczasem Pełka był już u swoich oddziałów, stojących pod Kaliszem, który nie otworzył bram przed samozwańcem. Oblężenie miasta nie trwało jednak długo – 16 stycznia siły wierne Leszkowi, uderzyły na chorągwie wierne Pełce. Ten ostatni nie spodziewał się tak szybkiej reakcji wojsk królewskich i nie podjął żadnych środków ostrożności. Konsternację jaka zapanowała w obozie samozwańca, na widok nacierającej jazdy, prowadzonej osobiście przez generała Jastrzębca, wykorzystali artylerzyści, którzy rozstawiwszy swe hufnice na zboczach otworzyli ogień do stłoczonych w obozie ludzi. Nie trzeba być wielkim taktykiem by przewidzieć jakie skutki przyniósł ostrzał – gdy pomiędzy stojące jeszcze gdzieniegdzie namioty wpadła konnica jeźdźcy dopełnili dzieła zniszczenia. Z piętnastu tysięcy ludzi, prowadzonych przez Pełkę, ocalało zaledwie trzy tysiące jazdy i cztery poszczerbione pułki piesze, które według najnowszych badań mogły liczyć około 2 tysięcy ludzi, odpowiadały więc dwóm normalnym, pułkom piechoty. Ocalali z pogromu, odeszli wraz z samozwańcem pod Opole, gdzie czekał już na nich generał Pałuk. Podobnie jak Jastrzębiec, pozwolił oddziałom Pełki na założenie obozu, po czym uderzył na odpoczywających żołnierzy wieczorem. Nocna bitwa, jaka rozegrała się pod Opolem 20 stycznia 1466 roku przyniosła ostateczny kres Pełce i jego marzeniom o koronie, zaś on sam został zabity przez własne rycerstwo, które za cenę głowy niedoszłego króla, z całej awantury wyszło bez szwanku dla swoich majątków i posiadłości.

    [​IMG]

    Generał Pałuk - drzeworyt z XVI wieku​

    W niecałe dwa lata po zakończeniu buntu Pełki, zmarł generał Pałuk, zwycięzca ostatniej bitwy z samozwańczym królem. Jego miejsce zajął generał Olbracht Lanckoroński, który również nie utrzymał się długo na stanowisku dowódcy armii królewskiej odpowiedzialnej za Śląsk. Jego miejsce zajął w 1471 roku Krystian Kurozwęcki. Jednocześnie regenci postanowili pozyskać dla królestwa nowe rynki, w powstałym dopiero co centrum handlowym, które zostało sfinansowane przez władców Księstwa Wołgoskiego. Pierwsza umowa pomiędzy kupcami gdańskimi i warszawskimi, a ich pomorskimi partnerami, datowana jest na 20 września 1468 roku. Nie przewiduje ona nic szczególnego – po prostu normuje stosunki pomiędzy magistratem gdańskim, który zobowiązuje się do ograniczenia ceł na towary z księstwa, a urzędnikami książęcymi, którzy umożliwiają polskim kupcom budowę i utrzymanie magazynów na ziemiach księstwa. Umowa zakazywała ponadto rekwizycje towarów należących do kupców, na rzecz wojsk obu państw, wprowadzanie nowych podatków i ceł bez uprzedniego poinformowania o takim zamiarze drugiej strony, oraz stwierdzała eksterytorialność składu w, którym kupiec przechowywał swoje towary. Umowa od samego początku była bardziej korzystna dla strony polskiej, gdyż kupców z ubogiego księstwa nie było raczej stać na tworzenie magazynów w Gdańsku, czy na Mariensztacie. Inaczej wyglądały możliwości polskiego kupca, którego stać było nie tylko na postawienie budynku w, którym mógł przechowywać swoje towary, ale także na opłacenie zbrojnej straży, która by owych zgromadzonych towarów pilnowała. Wielu gdańszczan i warszawian tworzyło w tym czasie banki, których bogactwo wprawiało w zakłopotanie władców wielu państw – bankierzy bowiem, byli w stanie wykupić większość europejskich księstw. W tej sytuacji regenci domagali się, by każdy bank przekazywał prawa do długów państw ościennych, zadłużonych w polskich bankach. Jednocześnie dobiegały już końca rządy rady – 1 czerwca 1472 roku, Leszek IV osiągnął wiek dojrzały, i z miejsca został koronowany na króla Polski. Bezkrólewie zakończyło się po siedmiu latach…
     
  12. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Możliwe, że tak jest w innych szkołach - ale nie w SLO na Wodnej w Łodzi :Devil: Od pierwszego dnia zasówka taka, że hej. Dwa razy w tygodniu po osiem, dwa po siedem, raz sześć. A piwa nie piję ^_^\' przynajmniej do 28 kwietnia 2010.

    ---------- Post dodany 05.09.2009 o 11:31 ----------Poprzedni post został napisany 04.09.2009 o 07:08 ----------

    Odcinek XII​

    O królu młodzieńcu…


    [​IMG]

    [​IMG]

    Stolica królestwa, rozbudowana dzięki zaangażowaniu armii królewskiej oraz lokalnego chłopstwa, w latach 1469 – 1472 od dawien dawna, nie oglądała tak podniosłej uroczystości jak koronacja młodego Leszka, która odbyła się w Warszawskiej kaplicy królewskiej 13 sierpnia 1472 roku. Na uroczystość przybyła cała europejska śmietanka towarzyska, z Wielkim Mistrzem, i Pierwszym Husytą (takim tytułem posługiwali się władcy węgierscy) Zygmuntem II na czele. Co prawda goście wzięli udział w koronacji, nie był to jednak główny punkt ich wizyty – Królestwo Polskie, prowadziło bowiem dość ryzykowną politykę, której celem było doprowadzenie do konfrontacji z Tatarami. Według polskiej doktryny politycznej, sformułowanej po raz pierwszy podczas zjazdu koronacyjnego, głównym zadaniem dużych katolickich państw europejskich, leżących w Europie Wschodniej, czyli de facto Królestwa Polskiego i Zakonu Krzyżackiego, miało być oderwanie narodów pozostających w strefie wpływów prawosławia, od niebezpieczeństwa Tatarskiego. W dalszej perspektywie polska i Krzyżacka dyplomacja planowały wymuszenie na Wielkiej Ordzie, jako największym państwie skupiającym przybyszów ze wschodu, przekazania katolikom praw do kontroli nad Rusią Kijowską, która powoli przechodziła pod władzę lokalnych książąt, często wspieranych przez władców Wielkiej Ordy Nogajskiej, przeciwko Złotej Ordzie, która uległa całkowitemu niemal rozkładowi i z wielkiego imperium zamieniła się w małe pogardzane przez sąsiadów państewko.

    [​IMG]

    Zygmunt II - "Pierwszy Husyta"​

    Niemal równocześnie ze zjazdem koronacyjnym, odbyło się spotkanie z królem francuskim Jean’em III, który przybył do Warszawy na ślub córki Marii. Zanim doszło jednak do spotkania z przedstawicielami Francji, ze stolicy musiał wyjechać Zygmunt II, którego większość monarchów katolickich nie uznawała za równego sobie monarchę. Wynikało to głównie z buntu przeciwko papieżowi i poparciu zwodniczej, w przekonaniu większości ówczesnych władców, myśli religijnej Jana Husa. Co prawda nawet względy natury polityczno-religijnej nie przeszkadzały królom portugalskim wydawania córek za braci „Pierwszego Husyty”, oraz utrzymywaniu na swych dworach chorągwi taboryckich zbrojnych w nieznane w zachodniej Europie szable, czy kordelasy. Zygmunt opuścił Warszawę ukradkiem, w otoczeniu swych najbardziej zaufanych zauszników i służących – a to w obawie przed Francuzami, którzy w dzień po koronacji starli się na ulicach Mariensztatu z przyboczną strażą „Pierwszego Husyty”. Po obu stronach byli zabici i ranni, jednak największym przegranym w tej walce okazało się Królestwo Polskie – Leszek musiał bowiem odłożyć ad acta wizję, propagowaną przez jednego z jego nauczycieli, mistrza Jana z Sierpuchowic. Zaistniałą sytuację wykorzystał Aleksander Karol Grzymalita. Bez większych przeszkód ze strony oddziału jazdy królewskiej odpowiedzialnego za bezpieczeństwo Zygmunta, dostał się do jego bezpośredniego otoczenia i udzielił mu pomocy.

    [​IMG]

    Herb Grzymalitów​

    By lepiej zrozumieć zaistniałą sytuację, musimy dowiedzieć się kim był Aleksander Karol Grzymalita. Oficjalnie od czasów buntu Pałuka, on i jego rodzina byli dobrze znani na dworze królewskim. Aleksander, w czasie walk z pretendentem służący w chorągwi jazdy, nieoficjalnie podawał się za brata Konrada II. Po raz pierwszy do takiej deklaracji ze strony wielmoży doszło na początku grudnia 1459 roku, podczas oficjalnego spotkania z przedstawicielami poselstwa tureckiego. Trudno powiedzieć ile jest prawdy w jego twierdzeniu. Niektórzy z historyków doszukują się potwierdzenia jego słów w tekście „Historyi rodu Grzymalitów”, napisanej na początku II. Połowy XV wieku, w której napisano iż:

    „Grzymalici i z Piastami żenić się zwykli. Bywało i takoż, że król, czy inszy Piast w rodzinę Grzymalicką wchodził i z Grzymalitkami się na schadzkach, alboż dzieci płodził. A, że bywało, iż dzieci one, bez ślubu poczęte bywały to już insza sprawa. Co bowiem złego powiedzieć o rodzie nam miłościwie panującym można, toć i można, a co trzeba pochwalić, toć i pochwalić trzeba.”

    [​IMG]

    Trudno jednak powiedzieć, czy autor, Mistrz Jacek z Gdańska, związany finansowo z Grzymalitami był obiektywny. Wracając jednak do kwestii pokrewieństwa – Grzymalita nie był zbyt podobny do zmarłego przed kilku laty króla. Trudno też powiedzieć, czemu zwlekał ze zgłoszeniem pretensji do tronu aż do października 1472 roku. W czasie „ucieczki” Zygmunta z Królestwa, Aleksander mógł uzyskać obietnicę pomocy husyckiej. Oczywiście nie za darmo. Prawdopodobnie ceną za udział husyckiej piechoty w walkach z armią królewską miało być za pewne przyjęcie zmian wynikających z husytyzmu i wprowadzenie w Królestwie Polskim Kościoła narodowego. Do pierwszych walk doszło 2 października 1472 roku. Armia powstańcza składała się głównie z lekkich chorągwi jazdy. Oprócz tego około dziewięciu tysięcy pieszych husytów walczących zza połączonych metalowymi hakami wozów. Dodatkowo Grzymalitę poparł jeden z regimentów artylerii królewskiej, złożony z 72 puszek. Działa zostały utracone w jedynej większej bitwie z armią królewską, która odbyła się dopiero po pięciu miesiącach zabawy w kotka i myszkę, jaką toczyli ludzie podlegli generałowi Kurozwęckiemu, którego młody monarcha wyznaczył do „zajęcia się buntem”.

    [​IMG]

    Piechota husycka​

    Powstańcy pomaszerowali ku Warszawie. Ich celem było przejęcie miasta, a potem szybkie opanowanie Marymontu i w dalszej perspektywie powstańcy planowali szturm na zamek od strony przystani. Te plany uprzedziła armia dowodzona przez generała Krystiana Kurozwęckiego. Szybkie uderzenie piechoty i ciężkiej jazdy, złożonej głównie z chorągwi miejscowych połamało szyki gotujących się do przeprawy buntowników i zmusiło ich do wycofania się do obozu rozłożonego w odległości około dwustu wiorst od bram Mariensztatu. W takiej sytuacji powstańcy podjęli decyzję o kontrataku. Do walki jako pierwsi ruszyli taboryci. Na szczęście dla ruszającej do ataku polskiej jazdy nie byli ustawieni za taborem – jeźdźcy szybko otoczyli piechotę. Na pomoc odciętym od obozu piechurom, Aleksander posłał do walki artylerię osłanianą na skrzydłach przez lekkie chorągwie jazdy. Do rozbicia wrogiego ugrupowania generał Kurozwęcki wykorzystał działa artylerii fortecznej z zamku, oraz dwa własne regimenty, które szybko otworzyły ogień do nadciągających oddziałów powstańczych. Bitwa trwała dwa dni. O ile działania z 30 marca nie przyniosły rozstrzygnięcia, o tyle następnego dnia, nieliczni piechurzy i ocaleli kawalerzyści przy wsparciu kilku ostatnich dział rzucili się do desperackiego ataku, którego celem było przejęcie kontroli nad górującym nad okolicą wzgórzem. Pomimo wielkiej waleczności wojsk taboryckich (jedna chorągiew według najnowszych badań), oddziałom generała Kurozwęckiego udało się odeprzeć atak, zaś atakujący rzucili się do bezładnej ucieczki w stronę obozu. W tej sytuacji wojska królewskie nie czekały na dalszy rozwój wypadków i zaatakowały obóz powstańców, którzy nie zdążyli jeszcze przegrupować się po ataku na wzgórze. Walki w obozie trwały do wieczora 31 marca i zakończyły się śmiercią bardzo wielu dowódców powstańczych – niektórzy historycy wspominają, że pod Warszawą dali gardła pułkownicy grzymaliccy: Korkowski (dowódca straży przybocznej Aleksandra), Mikołajewski (dowódca artylerii), Jastrzębiec (odpowiedzialny na dworze Grzymality za jazdę) oraz dowódcy pięciu chorągwi jazdy. Inni idą w swych przypuszczeniach o pogromie warszawskim jeszcze dalej – mówiąc, iż pod miastem zginął sam Aleksander Karol Grzymalita. Trudno jednak wierzyć w te pogłoski, gdyż niedobitki wojsk wiernych uzurpatorowi przeszły przez granicę z Wielkim Księstwem Litewskim i pod „połkownikamy swemi Podlasie spustoszyły, a znak y chorągwie domu z Polszcze Grzymalyckym mjeły”.

    [​IMG]

    Generał Trojan Stadnicki​

    Jeszcze w tym samym roku, młody władca musiał przygotować się do powołania nowej kadry oficerskiej – powodem była śmierć generała Nałęcza, którego zastąpił dotychczasowy dowódca obrony Zamku Warszawskiego generał Trojan Stadnicki. Jego nominację zatwierdził oficjalnym dokumentem sejm zwołany do Warszawy na 3 grudnia 1474 roku. Podczas wspomnianego sejmu, król który już od dawna przygotowywał się do zdobycia nowych ziem na wschodzie i południu wywalczył również zwiększenie podatków przeznaczonych na utrzymanie i rozwój armii królewskiej. Do królestwa dochodziły tym czasem wieści iż sędziwy cesarz rzymsko-niemiecki jest już u kresu swego panowania. Na dworze cesarskim, w Palatynacie coraz głośniej mówiło się, że nowym władcą Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego zostanie Ludwik III Palatynacki, nieślubny syn cesarza. Plotki okazały się prawdziwe – 12 kwietnia 1475 roku na tron księstwa Palatynatu wstąpił Ludwik III Bękart. Nowy książę natychmiast wyruszył do Akwizgranu, by dokonać tam koronacji (jego następstwo wynikało z elekcji vite rege przeprowadzonej przez jego ojca w marcu 1471 roku, poprzez aklamację).

    [​IMG]

    Ludwik III Bękart​

    Tymczasem wpływy w kurii rzymskiej, która przez krótki okres czasu znajdowała się pod wpływem posłów i biskupów Krzyżackich, skierowały się ku biskupom z Królestwa Polskiego. Przyczyną zmian w „kierownictwie” kurii był konflikt papiestwa z Krzyżakami, którzy domagali się przyznania im pomocy finansowej na rzecz „akcji misyjnej”. W rzeczywistości jednak pieniądze przekazywane przez papiestwo szły głównie na utrzymanie dworu i licznych członków rodziny Wielkiego Mistrza. Sytuacja ta z jednej strony dawała obraz sytuacji panującej w Kościele na zachodzie Europy, z drugiej strony kontrastowała z ascezą i ubóstwem polskich kapłanów, którzy bardzo często byli stawiani za wzór do naśladowania.

    Nie bywało bowiem, między księżulkami z Królestwa, by jeden albo drugi konia sobie za parafialne czy biskupie pieniądze kupował. Jeśli zasię na koniu jeździł, to alboć, od rodziny swojej owego rumaka bierał, alboć od krześcijan na potrzeby swoje dostawał. Bywało i tak, że księżą w Polszcze w ciągu dnia w pole szli i na równi z chłopstwem prace polowe pełnili, alboć sami od dziedzica lokalnego kawał ziemi kupowali i na nim sami swemi siłami gospodarzyli. Inaczej było po miastach, czy to królewskim, czy prywatnym sumptem stawianych. Tam ksiądz, czy to proboszcz, czy kanonik, czy inszy frater, co rano z pierwszym kurem wstawał i szedł do ratusza, by się pracą bakałarską zająć, a do domostwa swego (klasztoru) powracał kole godziny jedenastej by modły odprawić. Potem do godziny czwartej po południu spowiadał, a wieczorem, gdy do świątyni ludu zeszło mrowie, mszę świętą ku czci większej celebrował. Biskupi zasię, żyli ze sprzedaży ksiąg, które ich sługi nadworne, lubo zakonnicy, którzy przy dworze biskupim żyli, albo na którym dom swój stawiali, przepisywali.

    [​IMG]

    Działalność Kościoła w Polsce przynosiła mu wymierne korzyści – w tym również finansowe, które później bez większych problemów można było przekazać na rzecz Rzymu, lub lokalnej wspólnoty. Z czasem stało się jasne, że papież i jego otoczenie żyją głównie ze środków pozyskanych nad Wisłą – dla Leszka stało się jasne, że panująca sytuacja może zostać przez niego wykorzystana dla poparcia swoich planów. Dzięki przekupieniu jednego z kardynałów, dyplomaci królewscy uzyskali potwierdzenie statusu „sponsora Państwa Kościelnego”. Kolejnym krokiem stało się umieszczenie na ważnych pozycjach w Kurii Rzymskiej zaufanych ludzi, oraz agentów wywiadu, którzy regularnie wpływali na to by Papież wydawał decyzje pożądane przez króla. Dokumenty potwierdzające nowy stan prawny trafiły do Warszawy na początku października 1475 roku.


    [​IMG]

    Walki z Nogajcami​

    Niemal natychmiast w całym kraju ruszyły przygotowania do wojny. Celem kampanii planowanej przez Leszka już od pierwszych lat życia, miała być Wielka Orda Nogajska, która zagrażała polskim wpływom na Rusi Kijowskiej. Zanim jednak doszło do wojny, król przygotowywał sobie mocne zaplecze – dzięki wydaniu swojej przyrodniej siostry Magdaleny Gdańskiej za księcia szczecińskiego Bogusława XI. Ślub odbył się 22 lipca 1479 roku na zamku w Warszawie. Podczas uczty weselnej doszło do spotkania na szczycie – w jednym miejscu spotkali się król polski, wielki mistrz, książę szczeciński i podolski. Prawdopodobnie to właśnie wówczas uzgodniono czas i miejsce ataku na ordyńców.
    Wojna wybuchła 5 listopada 1479 roku. W ciągu dwóch lat, armia królewska, wspierana przez liczną i dobrze uzbrojoną armię Zakonu Krzyżackiego zajęła Oczaków (23 marca 1480), Perejasław (31 marca 1480), Zaporoże, Połtawę oraz Salaciq. W tym czasie w Rzymie zmarł papież. Jego następcą został dotychczasowy biskup mazowiecki Jan, który w chwili rozpoczęcia pontyfikatu przyjął imię Klemensa X. Konklawe, przeszło do historii jako jedno z najkrótszych – spenetrowana przez polski wywiad i uzależniona od warszawskich i krakowskich bankierów liczna grupa kardynałów musiała zagłosować tak jak tego żądali ich polscy sponsorzy. Jedną z pierwszych decyzji nowego papieża stało się przyznanie wojnie Krzyżacko, polsko – tatarskiej statusu krucjaty przeciwko islamowi. Wieści o tym wydarzeniu dotarły do sił królewskich (dowodzonych osobiście przez Leszka IV), w pierwszych dniach października 1480 roku. Na początku 1481 roku sytuacja Polaków stawała się coraz gorsza – na zachód przybywało coraz więcej oddziałów tatarskich. Sytuacja zmusiła króla do podjęcia rozmów z posłami Tatarskimi. Pertraktacje rozpoczęły się na początku maja. Początkowo żadna ze stron nie była skłonna do zgodzenia się na postulaty drugiej. Języczkiem u wagi stała się wiec sprawa oblężenia miasta Salaciq, które w czasie walk we wrześniu 1480 roku, zostało zdobyte przez Tatarów, zaś obecnie trwało jego oblężenie. Wreszcie 30 maja załoga poddała się wobec głodu, chorób i braku amunicji. Zdobycie miasta przez Polaków przyczyniło się do zawarcia korzystnego dla Polski pokoju, w wyniku, którego do Królestwa w charakterze terytorium zależnego przyłączono prowincję Jedystan.

    Niestety Leszek nie mógł zbyt długo cieszyć się ze swojego sukcesu. W czasie drogi powrotnej do Polski spadł z konia i zapadł na ciężką chorobę. Stan króla pogarszał się z dnia na dzień, do granicy pozostało już zaledwie kilka godzin marszu, gdy lekarz królewski, mistrz Michał z Krakowa stwierdził iż jego królewska mość „odszedł do domu Pana”. Następcą zmarłego Leszka został jego brat Przemysław, który już następnego dnia wraz ze swoją żoną (siostrą podskarbiego Lwowskiego Małgorzatą) i synem, późniejszym królem Janem I przybył do Warszawy.

    Ps. Proszę o komentarze, mapa już niebawem, odcinek when it's done, możliwe, że w niedzielę popołudniu
     
  13. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek XIII

    Czasy jego królewskiej mości Przemysława II​


    [​IMG]

    [​IMG]

    Koronacja brata zmarłego przedwcześnie króla odbyła się 8 sierpnia, 1481 roku. Objęcie władzy przez Przemysława odbyło się bez większych problemów – nikt nie ośmielił się podważać jego praw do tronu warszawskiego. Przez następnych kilka miesięcy w Polsce panował względy spokój połączony z uzgadnianiem warunków przemarszu powracających z Ukrainy i Rusi Kijowskiej wojsk Krzyżackich, które nie mogły przejść przez Wielkie Księstwo Litewskie, z powodu silnych buntów chłopstwa. W głowach wielu polskich wojskowych zaczęły dojrzewać plany reorganizacji armii. Jako pierwsza, metamorfozie miała zostać poddana piechota, której podstawową jednostką stały się liczne pułki pikinierów, sformowane w chorągwie liczące po 200 ludzi. Każde pięć chorągwi stanowiło pułk, liczący dokładnie tysiąc ludzi walczących w pierwszej linii. Pierwsze zmiany w strukturze armii przypadają na początek stycznia 1482 roku, kiedy pierwsze polskie oddziały otrzymały nowe uzbrojenie i umundurowanie. Pierwszą okazją do zaprezentowania światu nowego uzbrojenia polskiego wojska, było przybycie w odwiedziny do Warszawy księcia Magdeburskiego Petera III.

    [​IMG]

    Peter III​

    Celem jego wizyty było rozpoczęcie rozmów z królem Przemysłem. Nie wiadomo czego dotyczyły targi jakie obaj władcy zaczęli prowadzić, wiadomo jednak, że na początku maja 1482 roku, urzeczony wręcz wyglądem uzbrojeniem i umiejętnościami polskiego wojska, książę Peter III wydał zgodę na wydanie swojej córki za syna polskiego króla.
    W niecałe dziesięć dni po opuszczeniu stolicy prze księcia magdeburskiego, do Warszawy przybył poseł podolski, którego zadaniem było sfinalizowanie sojuszu militarnego pomiędzy księstwem Podolskim, a Królestwem. O ile główne założenia polskiej polityki zagranicznej pozostały od kilku lat niezmienne o tyle, sposób jej rozgrywania na arenie międzynarodowej uległ zasadniczej zmianie.

    [​IMG]

    Przemysł od najmłodszych lat przygotowywany był do przejęcia dowództwa nad jednym z pułków jazdy, lub zajęcia się handlem w imieniu rodziny królewskiej. Zmiany jakie zaszły u steru państwa w wyniku śmierci jego brata, musiały wpłynąć nie tylko na jego sytuację, ale również na sposób prowadzenia polityki. O ile poprzedni król dążył raczej do pełnej dominacji nad żywiołami Rusińskimi na Ukrainie i Podolu, o tyle Przemysł pragnął raczej stopniowej asymilacji. W jego głowie zrodził się pomysł utworzenia wielkiego wielonarodowego państwa, czy wręcz bloku sojuszy, który byłby w stanie przejąć hegemonię nad Europą wschodnią i środkową. O ile główne założenia (dominacja Polski) pozostawały niezmienione, o tyle sposób realizacji był zgoła inny.

    [​IMG]

    Walki na Wołyniu​

    By nieco rozbudzić przywiązanie do Polski na ziemiach wołyńskich, Przemysł postanowił porozumieć się z przywódcami tamtejszych stronnictw sprzyjających polskiemu panowaniu na tych terenach. Pierwszym przywódcą, do którego trafiły fundusze i broń z Polski był nawrócony na katolicyzm Tatar, Mehidi. Siły, znajdujące się pod jego dowództwem obliczane są na dziesięć tysięcy ludzi. Niestety, armia powstańcza dowodzona przez Mehidiego została odcięta przez Litwinów od swoich głównych terenów zaopatrywania. Powstańcy pokonani przez wojska litewskie wycofali się na Polesie, gdzie przez długi czas zalegali obozami na bagnach. W tym czasie, na Wołyniu pojawił się nowy polski dowódca – włoski najemnik, Dogacini, który objął dowództwo nad oddziałami złożonymi głównie z polskiego chłopstwa. O ile za sprawy wojskowe odpowiadał pułkownik Dogacini, o tyle za kwestie polityczne odpowiedzialny był ksiądz Robert Brzóska, którzy został skierowany na Wołyń, przez przyszłego papieża – biskupa Warszawskiego Karola Koniecpolskiego. Niestety również i ta grupa została rozbita przez oddziały litewskie, które składały się wówczas głównie z włoskich najemników. W sukurs walczącym oddziałom Dogaciniego przyszedł pułkownik Kozłow, będący rodem z Lwowa. Jego siły liczyły około pięciu tysięcy ludzi, w tym dwa pułki polskiej piechoty. Kozłowowi jednak od samego początku nie sprzyjało szczęście – na samym początku jego oddziały zmierzające ku granicy, natknęły się na podjazd litewski. Pomimo zwycięstwa nad mniej licznymi Litwinami do pozostających w sąsiednim mieście sił głównych udało się uciec kilku żołnierzom. Dla armii dowodzonej przez Kozłowa, nie mogło oznaczać to niczego dobrego – po kilku dniach jego główne siły zostały zaatakowane i rozbite przez Litwinów. Tym samym, zakończyły się niepokoje na kresach.



    W marcu 1483 roku w pozostającym pod polskim zarządem Jedystanie zawrzało. Tatarscy separatyści dowodzeni przez jednego z dawnych oficerów nogajskich stanęli do walki. Ich siły wynosiły około pięciu tysięcy zbrojnych. Co prawda bunty w prowincjach oddalonych od centralnej części państwa nie były wówczas niczym nowym, jednak ubiór powstańców tatarskich, ich taktyka walki oraz uzbrojenie, wyraźnie wskazywały na litewską pomoc. Na szczęście w Oczakowie, poza nieliczną załogą fortecy oczakowskiej znajdowały się dwa polskie pułki – jeden złożony z piechoty, oraz drugi złożony z miejscowych jeźdźców. Od pierwszego dnia walk, który zdaniem większości historyków przypada na 12 marca 1483 roku, siły pozostające w Oczakowie wiązały większość sił powstańczych. W początkach maja do Jedystanu przybyły wojska królewskie, liczące około 10 tysięcy żołnierzy – przybycie tych sił znacznie uspokoiło sytuację i pozwoliło przejąć polakom inicjatywę. Walki zakończyły się na początku lipca. Pomimo wielu zwycięstw, znaczna część armii powstańczej ewakuowała się do Mołdawii i sąsiedniego Podola, skąd już niebawem obie części zaatakowały armię hospodara mołdawskiego.
    Następnym ważnym wydarzeniem było odzyskanie na początku kwietnia 1485 roku władzy nad papiestwem. Pod wpływem kolejnego sukcesu polskich szpiegów, Sejm bez większych obiekcji zatwierdził propozycję nowych podatków, przedłożoną pod głosowanie przez króla. Sejm był wówczas podzielony na trzy główne stronnictwa. Szefem pierwszego z nich był Jędrzej Jedlinowski. Jego posiadłość w Jedliczach stała się swoistym azylem dla wszelkiego rodzaju żołnierzy – lekkoduchów, skorych do zwady i łatwo chwytających za szablę, która już wówczas stała się znakiem rozpoznawczym polskiego szlachcica. Program stronnictwa Jedlinowskiego, obejmował głównie zwiększenie liczby wojska stałego, ograniczenie świadczeń szlachty na rzecz dworu królewskiego, przy jednoczesnym zwiększeniu liczby świadczeń za jakie odpowiedzialni byliby chłopi.

    Przywódcą drugiego stronnictwa, zwanego „Sapieżyńskim” był Mikołaj Sapieha, wojewoda krakowski. W większości kwestii ważnych dla polityki wewnętrznej popierał on zasadniczo stanowisko dworu królewskiego, jednakże jeśli chodziło o kwestie polityki zagranicznej to posłowie związani z Sapiehą dążyli raczej do skierowania Królestwa na Zachód, w stronę Łaby i Sprewy.
    Ostatnie stronnictwo, zwane królewskim, reprezentowało wszystkich tych, którzy widzieli przyszłość Polski w marszu na wschód i opanowaniu ziem litewskich, oraz ukraińskich, które w przyszłości zamierzano przekształcić w obronną twierdzę, która miała zabezpieczać Królestwo Polskie przed ewentualnymi atakami ze strony Tatarów, Rosjan czy innych ludów stepowych.

    [​IMG]

    Klemens XI​

    Na początku marca następnego roku zmarł poprzedni papież, zaś kardynałowie z całego świata przybyli do Włoch na konklawe, które rozpoczęło się pod koniec kwietnia 1486 roku. Pomimo oficjalnych wymogów nie wywierania wpływów na kardynałów obradujących nad wyborem Ojca Świętego, nikt z kardynałów nie zamierzał rezygnować z kolejnych dziesiątków tysięcy dukatów, które mogły otrzymać podległe im obszary pod warunkiem postawienia kreski na zaproponowanego przez polaków kandydata – dotychczasowego biskupa warszawskiego Karola Koniecpolskiego.
    Konklawe zakończyło się po kilku dniach – oczywiście zgodnie z polskimi propozycjami – część historyków uważa nawet, że Karol Koniecpolski przybył do Rzymu w czasie konklawe i w momencie obioru na papieża wszedł do miejsca obrad i miał powiedzieć: „A teraz cześć panu memu, z Bożej łaski królowi Polskiemu, Przemysłowi II oddajcie”. Nowy papież przyjął imię Klemensa XI

    W ostatnich miesiącach 1486 roku na Ukrainie ruszyła kolejna wielka akcja kolonizacyjna. Król postanowił jednak w jej trakcie odejść od starej metody dawania pieniędzy szlachcie, która odpowiadała za tworzenie nowych osiedli. Tym razem środki na rozwój Ukrainy otrzymali miejscowi – których już wówczas zaczęto nazywać Kozakami. Popieranie przez władze centralne chłopstwa (za które de facto uważani byli Kozacy) nie mogło wywołać zadowolenia wśród szlachty. Wyraz niezadowoleniu mas herbowych z prowadzonej przez rząd centralny polityki dał Łukasz Zamoyski. Pierwsze walki z wojskami królewskimi lub prywatnymi, co trudne jest do ustalenia przypadają na listopad. Później armia królewska została srodze poszczerbiona przez armię powstańczą pod Lwowem. Nie było to jednak ostatnie słowo armii królewskiej – na początku drugiej połowy lipca, 1487 roku siły Zamoyskiego zostały rozbite w trzydniowej bitwie pod Sandomierzem, zaś sam Zamoyski na czele ocalałych z bitwy Sandomierskiej chorągwi pomaszerował na Warszawę, pod którą również poniósł porażkę (24.VIII.1487). Była to ostatnia bitwa Zamoyskiego – wystrzelona z polskiej strony kula armatnia uderzyła w konia na którym do walki ruszył dowódca buntowników. Zwierzę rażone ciężką (5 kilogramową) kulą, upadło na ziemię, a wraz z nim z siodła wypadł Zamoyski, którego stratowały później konie jego straży przybocznej.

    [​IMG]

    Do końca roku w kraju panował całkowity spokój. Ludzie troszczyli się bardziej o swoje własne sprawy niż o to co w danym momencie dzieje się na świecie. Pierwszym poważniejszym wydarzeniem w nowym 1488 roku było założenie w Warszawie faktorii pozostającej pod zarządem Hanzy. Zdaniem króla, związanie mariensztackiego centrum handlu z Hanzą mogło przynieść tylko korzyści – takie jak na przykład zwiększenie dochodów z handlu osiąganych przez polskich kupców w Warszawie. Budowa siedziby hanzy zakończyła się 23 marca 1488 roku. W kilka tygodni po rozpoczęciu działalności kupców hanzeatyckich doszło do wystąpień chłopskich na Ukrainie, którym przewodził niejaki Borys Szeremietiew. Powodem buntu było obcięcie cen oferowanych chłopom za produkty spożywcze, co wywołało wzrost fali niezadowolenia. Pomimo wielu prób negocjacji na szczeblu centralnym, królowi nie udało się załagodzić konfliktu. 18 maja 1488 roku do walki po stronie buntowników stanęła niemal cała południowo-wschodnia Polska. W dziesięć dni później, na dwór Warszawski przybył poseł z Płocka, który domagał się w imieniu lokalnej społeczności rozwiązania problemu nadgorliwego poborcy podatkowego. W normalnych warunkach ów „nadgorliwiec” dostałby zapewne nagrodę, jednak wobec buntu na południu, Przemysł nie mógł sobie pozwolić na wybuch jakichkolwiek rozruchów na północy. Po krótkich rozmowach z posłem i przedstawicielami płockiej administracji król podjął decyzję o usunięciu poborcy ze stanowiska.

    Tymczasem na południu toczyły się walki. Siły na południu dowodzone przez generała Wincentego Topora od samego początku ruszyły do otwartej walki z powstańcami. Po kilku bitwach Szeremietiewowi zostało zaledwie kilka niepełnych pułków, które po raz ostatni stanęły do walki w bitwie pod Przemyślem – przeciwko trzem tysiącom powstańców walczyło około pięciu tysięcy ludzi. Plan bitwy stworzony przez generała Topora polegał głównie na zaatakowaniu głównych sił powstańczych, przy jednoczesnym wyprowadzeniu kawalerii na skrzydła nieprzyjaciela, co zmusiłoby powstańców do wycofania się na miejsce bardziej górzyste. Plan powiódł się w stu procentach – po kilku pierwszych salwach artylerii, jazda dowodzona przez pułkownika Ożarowskiego zaatakowała na prawej flance. Siły wierne wciąż jeszcze Szeremietiewowi wycofały się ku pobliskim wzgórzom ponosząc znaczne straty. Niemal natychmiast druga część armii królewskiej spadła na lewą flankę, pozostawiając na pastwę losu walczących w centrum frontu piechurów. Zanim ci ostatni zorientowali się w sytuacji, z obu stron spadły na nich lekkie chorągwie polskie, które przygotowały grunt pod atak ciężkiej jazdy polskiej. Nie wiadomo co stało się z Szeremietiewem – po bitwie odnaleziono jego pozbawione głowy zwłoki porzucone na jednym ze wzgórz, gdzie w nocy poprzedzającej bitwie powstańcy mieli jedno ze swoich obozowisk.
    Wspaniała postawa dowódcy jazdy, Zygmunta Ożarowskiego, wpłynęła zapewne na decyzję, o jego rychłym awansie – dlatego też gdy w marcu 1489 roku zmarł generał Trojan Jastrzębiec, jego miejsce zajął pośpiesznie awansowany na generała Zygmunt Ożarowski.

    Kolejne lata upływały w spokoju. Dopiero wzmożona aktywność dyplomatyczna na początku lipca 1492 roku mogła zwiastować przyszłe wydarzenia. W lipcu bowiem kilku polskich posłów zostało wysłanych na dwór księcia Szczecina, z dość ważnym dokumentem – w którym król Polski, Przemysł II zobowiązywał się, iż on i jego następcy będą od tego momentu gwarantować niepodległość księstwa Szczecińskiego. W roku następnym na drodze fałszerstwa dokumentów, kilku polskich szpiegów zapewniło Przemysłowi II prawa do panowania nad Kijowem. Niemal natychmiast w stan gotowości została postawiona większa część polskiej armii, jednakże utrzymanie tak dużych ilości wojska wymagało sporych funduszy – na początku maja 1494 roku Oczaków i Jedystan został sprzedany Hospodarowi Mołdawskiemu, tego samego dnia wojska polskie przekroczyły granicę z Litwą.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Walki z przestarzałą i nie dozbrojoną armią litewską nie stanowiła większego problemu. Kolejne wygrane przez Polaków bitwy i zdobyte fortece doprowadziły, Litwę na skraj przepaści na początku sierpnia 1495 roku. Zmuszeni do negocjacji Litwini dość gładko zgodzili się oddać Królestwu Polskiemu Wołyń. Przez następne cztery lata trwał w Polsce okres wprowadzania młodego następcy tronu, Jana I w wszystkie tajniki sprawowania władzy. Zanim młodzieniec rozpoczął na dobre dowództwo nad armią, 12 czerwca 1499 roku wieczorem jego ojciec zasłabł w swojej komnacie i już się nie obudził…

    Tymczasem w Czechach trwały niepokoje...

    [​IMG]

    Królestwo Polskie u kresu panowania Przemysła II

    [​IMG]

    Zaczyna się okres poprawiania błędów w poprzednich odcinkach - podziękować koleżance korektorce, wy, którzy miłujecie przecinki we właściwym miejscu.:eek:k: Jak widać dodałem do wątku ankietę, więc proszę o zabranie głosu w tej sprawie...:wink:
     
  14. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek XIV​


    Dwudziestolecie trzech królów...​


    [​IMG]

    [​IMG]

    Przemysław II, oprócz syna Jana doczekał się jeszcze dwóch męskich potomków. Pierwszym, który objął władzę w Królestwie Polskim był Jan, pierworodny syn Przemysława. Lata panowania Jana I Przemysławowica przypadły na dość spokojny okres w dziejach państwa – dopiero koniec jego panowania doszło do ważniejszych w skali międzynarodowej wydarzeń. Jemu też zawdzięczamy rozpoczęcie działań zbrojnych z Zakonem Krzyżackim i Szwecją, oraz zmianę kursu w polityce wschodniej – po śmierci Przemysława, Jan odszedł od wizji Polski skierowanej na wschód. Młody władca rozpoczął swoje panowanie w bardzo dobrych dla Polski czasach. Państwo czerpało duże dochody z podatków, wpływy z handlu wciąż rosły, zaś stabilna pozycja kraju dodatkowo usprawniała zarządzanie państwem.

    [​IMG]

    Uniwersytet Jaggieloński, widok współczesny​

    Mimo to król zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie posyłać najzdolniejszych synów szlacheckich na naukę zagranice, i finansować ich studia w nieskończoność. Polsce potrzebny był nowoczesny uniwersytet, który mógłby stać się miejscem pogłębiania wiedzy przez synów polskich szlachciców, którzy w przyszłości mieli stać się elitą państwa. Trudno wymagać, by przeniesiona do nowej stolicy Akademia Warszawska w pełni pokrywała zapotrzebowanie państwa na wykształconych ludzi. Dlatego też jedną z pierwszych decyzji Jana I stało się uzyskanie zgody od papiestwa, założenie uniwersytetu warszawskiego. Nowa uczelnia została założona na początku września 1498 roku, jednak statut nadany przez papieża trafił do Warszawy dopiero 17 października. Przybycie posłów papieskich do stolicy wiązało się z wielkimi uroczystościami ku czci posłów papieskich. Przybyszy przywitał sam król, który na widok nadjeżdżającego orszaku osobiście opuścił most zwodzony i powitał posłów przed bramami miejskimi. Wprowadzenie orszaku w mury miejskie uświetniła parada przybocznej straży królewskiej, oraz turniej wydany na cześć przybyszy.

    Według niektórych źródeł jednym z „potykających się” był sam król Jan. Ostatecznie jednak zwycięzcą turnieju został rycerz z papieskiego pocztu Julian z Cercy. Zdaniem niektórych kronikarzy, Julian pozostał w Królestwie i wspierał wojska Jana w czasie pierwszej wojny pruskiej. Jeśli już mówimy o utworzeniu Uniwersytetu, musimy wspomnieć o jego początkowej nazwie. Przez pierwszych dziesięć lat swojego istnienia, był on bowiem zwany Uniwersytetem Jaggielońskim. Nazwa, pochodziła od słynnego warszawskiego uczonego Michała Jagiellona, którego rodzice, wywodzący się ze starej litewskiej szlachty wyemigrowali w czasie ostatniej wojny polsko – litewskiej do Królestwa. Młody Michał pobierał nauki w najlepszych ówczesnych polskich szkołach. Jako bardzo zdolny i pojętny uczeń, zwrócił się do urzędników królewskich o pomoc w dalszej nauce we Włoszech. Ze względu na swoje zdolności, uzyskał zgodę na podjęcie nauki w Paryżu, do którego przybył po krótkiej podróży z 20 tysiącami dukatów, które miał przeznaczyć tylko i wyłączenie na cele naukowe. Po wielu latach nauki, na paryskiej Sorbonie, młody polak uzyskał stopień profesorski i objął katedrę filozofii. Po kilku następnych latach, ze względu na zainteresowanie jego badaniami ze strony papieża, został wezwany do Rzymu, gdzie po krótkim pobycie został mianowany zarządcą dóbr papieskich. Obecnie zaś, dzięki założeniu Uniwersytetu Warszawskiego, na rozkaz papieża powrócił do ojczyzny.

    [​IMG]

    Przywódcy Husytów na obrazie z XVIII wieku.​

    Kolejnych kilka miesięcy było czasem w którym w znaczący sposób zmieniła się sytuacja międzynarodowa. W państwie Husyckim, doszło bowiem do podziału wiernych na dwa obozy. Pierwszy, nazwany obozem „tutejszym” opowiadał się za utrzymaniem rozdziału zależności Węgier od papiestwa. Drugi, zwany „zaalpejskim” odpowiadał się, za nawiązaniem kontaktu z papieżem i przywróceniu Węgier na łono, prawdziwie katolickich państw. Drugi obóz, bardzo szybko zyskał sobie zwolenników na ziemiach sąsiadujących bezpośrednio z Królestwem Polskim. Jednym z głównych ośrodków nurtu „zaalpejskiego” stałą się położona w Karpatach prowincja Szekier. Co prawda na początku XVI wieku, w państwie husyckim ostatecznie zwyciężyły wpływy stronnictwa „zaalpejskiego” i doszło do ponownego zbliżenia pomiędzy Budą, a Rzymem. Jednakże wpływy polskich dyplomatów wciąż pozostawały żywe w umysłach mieszkańców Szekieru, który stał się miejscem do którego powracali wszyscy niezadowoleni z prowadzonej przez Pierwszego Husytę polityki. Na tym tle doszło do pewnych niepokojów pomiędzy królem, Zygmuntem II, który wciąż pozostawał u steru władzy. Z czasem Szekier przeszedł w całości pod polskie wpływy.

    Niepokoje od strony południowej granicy zmusiły króla do podjęcia pewnych kroków. Jednym z nich było sformowanie Armii Południowej, która miała przejąć odpowiedzialność za obronę południa kraju. Zgodnie z pierwotnymi planami jej liczebność miała wynosić około 10 tysięcy żołnierzy. Połowa z nich miała wchodzić w skład chorągwi pieszych, które w górzystym terenie okazywały się bardziej przydatne w boju niż konnica, która stanowiła trzon armii na innych odcinkach granicy. Pierwsze pułki zostały powołane pod broń w ostatnich dniach sierpnia 1501 roku. Ich miejscem zbornym miał być Przemyśl, który uzyskał w tym czasie status fortecy królewskiej.

    [​IMG]

    Ernst I​

    Tymczasem w Rzeszy Niemieckiej doszło do zmiany na tronie cesarskim – nowym władcą Rzeszy został Ernst I, z Norymbergii. Ernest, wraz z koronacją cesarska przejmował prawo do dziedziczenia tronu Palatynatu, który po jego szybkiej śmierci wchłonął Norymbergę. Panowanie Ernesta nie trwało długo – postępująca choroba stawów, spowodowała, że cesarz zmarł na początku marca 1502 roku. Jego następcą został Joachim Cicero I, który dotychczas zarządzał Palatynatem w imieniu swojego ojca.

    [​IMG]

    Joachim Cicero I​

    W Królestwie zaś oprócz poboru do nowej armii, koła związane z dworem królewskim wymusiły na królu wydania aktu o piractwie. Pojawienia się piratów na Bałtyku wiązało się głównie z rozwojem handlu gdańskiego, który przynosił coraz większe dochody. Wkrótce w rejonie pojawiło się więcej ludzi chcących dorobić się na handlu. Niestety większość z nich nie posiadała wrodzonego szacunku dla drugiego człowieka i jego stanu posiadania – dlatego też wiele samotnych wysepek na Bałtyku z miejsca wytchnienia dla żeglarzy zamieniło się w istnie pirackie bazy, z których piraci wypływali na swoje łupieżcze patrole. Co prawda nie było to zjawisko tak bardzo rozpowszechnione jak walki z piratami w XVII wieku na Karaibach, czy u wybrzeży Anglii i Hiszpanii, ale pozostawało niezaprzeczalnym faktem, że część kupców rokrocznie traci część swoich okrętów z powodu ataków flotylli pirackich. Dlatego też podczas najbliższego spotkania Sejmu, doszło do uchwalenia przygotowanego przez legistów królewskich Aktu o Piractwie. Jednocześnie rozpoczęła się szybka rozbudowa floty wojennej.

    Jednocześnie na dwór warszawskich coraz częściej dochodziły wieści, o tym, że stare krzyżackie twierdze znowu stają się miejscami wrogimi królestwu i jego obywatelom. Szeptano nowych zaciągach, o całych setkach ludzi uzbrojonych w nową broń, których Wielki Mistrz rozstawiał w kniejach ciągnących się wzdłuż granicy z królestwem. Niektórzy powiadali, że piraci coraz częściej zapuszczający się pod Gdańsk i rabujący polskich kupców działają na polecenie krzyżackie. Widywano statki szwedzkie, stojące na redach portu w Królewcu, które opuszczały to miejsce po kilku dniach, tylko po to, by któryś z kupców mógł ujrzeć je jak atakują bezbronne kogi płynące wzdłuż wybrzeża morskiego do Szczecina, Słupska, czy też dalej na zachód, do Hamburga czy Bremy. Król postanowił działać – do garnizonów położonych wzdłuż granicy z Państwem Zakonnym, przybywało coraz więcej zapasów, okręty kupieckie zaczęły wychodzić pod eskortą nielicznej polskiej floty. Coraz częściej na granicy pojawiały się zwłoki w uniformach noszących znaki krzyżackie. Stan ten nie mógł jednak trwać w nieskończoność – 17 czerwca 1507 roku Królestwo Polskie wypowiedziało wojnę Zakonowi… W ciągu kilku pierwszych miesięcy wojska królewskie zajęły kilka większych miast leżących wzdłuż granicy. Były to Słupsk, Kwidzyn… W lutym 1508 roku przed polakami skapitulował Malbork… Zaś do końca marca nie było miejsca od granicy do samej stolicy krzyżackiego państwa, gdzie nie było by polskich załóg.

    Żołnierze wstali z miejsc słysząc zbliżających się jeźdźców. Dowódca, pułkownik Zbigniew podszedł do największego działa jakim dysponowali i popatrzył w stronę z której nadciągali jeźdźcy. Po chwili odezwał się donośnym głosem:
    - Spokojnie, swoi.
    Zza zakrętu wypadło kilku jeźdźców w szatach wskazujących na straż przyboczną króla. Zbigniew zauważył, że na jednym z koni jedzie dwóch ludzi. Jeden z owych jeźdźców siedział z przodu i mocno pochylał się w stronę końskiego łba. Jego strój był odmienny od pozostałych – ładnie skrojony biały kaftan, z godłem królewskim na piersi, wygodne skórzane buty do jazdy konnej… W jego stroju było jednak coś niepokojącego… Buty były zakurzone, brudne, kaftan wyglądał z daleka na zaplamiony winem… Gdy jeźdźcy dotarli do pozycji zajmowanej przez pułkownika spięli swe konie ostrogami, tak że stanęły w miejscu. Żołnierze bez słowa odebrali rannego od gwardzistów i położyli go przy ognisku, na kilku wilczych skórach. Na piersi rannego pułkownik zauważył ślad po kuli i kilka śladów przypominających cięcie mieczem.
    - Kto to jest? – zapytał stojącego najbliżej gwardzistę.
    - Powiem Ci waszmość, kto to był – odparł z naciskiem zapytany zdejmując z głowy futrzaną czapę – To był jego królewska mość Jan I.
    - Przecież jeszcze żyje…
    - Wam jako człekowi bywałemu i obeznanemu z wojaczką, nie muszę tłumaczyć dlaczego rzekłem był. Teraz jeden z nas gwardzistów musi co tchu gnać do Gdańska, gdzie jego książęca mość Jan Przemysławowic – rzekł gwardzista po czym podszedł do konającego i uklęknął przy jego boku. Przez chwilę ranny monarcha mówił coś bardzo cicho, tak, że klęczący musiał się ku niemu nachylić. Gdy król zamilkł gwardzista powoli sięgnął pod kaftan i wyjął spod materiału wykonany ze szczerego złota naszyjnik z piastowskim orłem w koronie. Powoli zdjął go z szyi rannego i zawinąwszy w jakiś gałgan schował to torby na ładunki do arkebuza. Po raz ostatni pochylił się swe czoło przed królem i wstał z miejsca. Bez słowa wsiadł na swojego konia i ruszył w daleką drogę…

    [​IMG]

    [​IMG]

    Książe Jan II siedział właśnie w swojej komnacie i popijał lokalny miód pitny, gdy usłyszał jak ktoś puka do drzwi.
    - Wejść – mruknął niezadowolony i pociągnął kolejny łyk mocnego trunku. Drzwi otworzyły się, i oczom księcia ukazał się zmęczony i brudny posłaniec z gwardii jego królewskiego brata. Jan na widok przybysza zdumiał się i wskazał by gwardzista wszedł do komnaty. Przybysz bez słowa wyjął z przytroczonej do pasa torby jakieś zawiniątko i położył je na stole przed księciem. Widząc zdziwienie malujące się na twarzy nowego króla, padł na twarz i powiedział donośnym głosem;
    - Witaj królu! Brat Twój poległ w zasadzce przygotowanej przez wojska zakonne. Gdym odjeżdżał żył jeszcze, ale były to już jego ostatnie chwile. Kazał przekazać Ci symbol swej władzy, gdyż Ty jako jedyny z Piastów masz prawego dziedzica. Więc gdybyś tedy umarł, to książę Henryk dziedziczyć będzie…
    Jan wstał z miejsca i powoli podszedł do okna. Przez chwilę patrzył na port i stocznię, w której trwała budowa nowego okrętu.
    - Skoro taka była wola mego brata…
    - Vivat Joannes Secundus Rex Poloniae!
    Nim jednak okrzyk przybrał na sile, Jan odwrócił się w stronę sług i powiedział:
    - Siodłajcie konie. Muszę pomścić śmierć brata.


    Kampania jaką rozpoczął Jan II była typową akcją odwetową. Zaślepiony nienawiścią do Krzyżaków król nie żywił nikogo, kto śmiał stanąć mu na drodze. Pod jego dowództwem w ciągu zaledwie czterech lat udało się przejąć większość ziem krzyżaków, oraz opanować sprzymierzony z Danią i Zakonem Wołogoszcz, który w wyniku zdecydowanych działań Polaków został zdobyty 12 października 1509 roku. Władcy księstwa musieli oddać Królestwu hrabstwo Słupskie, oraz uznać się lennikami Jana II. Tymczasem na wschodzie trwało zajmowanie ziem krzyżackich. Ostatnim miastem zdobytym przez wojska polskie był Połock…

    Odgłosy wystrzałów wyrwały króla ze snu. Szybko wyciągnął z pochwy leżącą obok łoża szablę i wyszedł na zewnątrz namiotu. Wokół niego toczyła się walka jego nielicznej gwardii z grupą bliżej nieokreślonych zbirów. Zanim władca zorientował się w sytuacji poczuł silny ból w plecach i upadł na ziemię. Widząc upadek swego króla gwardziści zaatakowali z większym impetem. Po kilku minutach napastnicy zniknęli. Gdy dowódca gwardii, pułkownik Koniecpolski podszedł do leżącego na ziemi króla, Jan II nie żył już…

    [​IMG]

    [​IMG]

    Nowym królem został Henryk IV, syn zabitego przez szwedzkich agentów Jana II. Młody władca zdecydował o jak najszybszym zawarciu pokoju z Zakonem. Na mocy wynegocjowanego pokoju Zakon przestał rościć sobie prawa do Warszawy i Słupska, powstały także Księstwa Warmińskie, Arcybiskupstwo Ryskie, oraz księstwo Połockie. Dopełnieniem pokoju z maja 1512 roku, był układ ze Szwecją, w którym Królestwo Polskie zgadzało się na zaprzestanie działań wojennych oraz na wypłatę odszkodowania w wysokości 25 tysięcy dukatów.

    [​IMG]

    W kilka dni później młody król wydał decyzję o utworzeniu zależnego od Królestwa Hrabstwa Słupskiego, które z czasem uzyskało prawa księstwa lennego… Tymczasem w Niemczech i Prusach szerzyły się poglądy zakonnika z Niemiec, Marcina Lutra. 30 lipca 1513 roku świat po raz pierwszy usłyszał o potrzebie reformy Kościoła Katolickiego. W rok później poglądy oficjalnie uznane za heretyckie zostały objęte kontrolą Inkwizycji. Przeciwko takiemu postępowaniu wypowiedzieli się posłowie na Sejm Rzeszy, którzy podczas posiedzenia złożyli oficjalny protest. W związku z tym również, Henryk IV zmuszony był podjąć pewne działania. Czym prędzej zwołał do Warszawy sejm, który uchwalił nałożenie na Kościół nowych podatków, oraz poparł stanowisko papieża w sprawie „nowej nauki”. Co prawda nie doszło do „polowania” na zwolenników Lutra, ale Królestwo zaznaczyło swoje oficjalne stanowisko w tej kwestii.

    [​IMG]

    Rozmowy o nowej nauce na sejmie Rzeszy​

    Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w Państwie zakonnym. Mocno zeświecczała wspólnota zakonna wykorzystała upadek idei państwa krzyżowego i oderwanie od niego wielu ważnych prowincji jako okazję do przejęcia władzy w swoje ręce. Dawni komturowie i bracia szybko podpisali się pod postulatami Lutra. Wraz z nimi naukę protestancką przyjął dotychczasowy wielki mistrz, Fridrich Wilhelm I. Jako dotychczasowy władca Zakonu, bezprawnie przyjął tytuł królewski (Rex Prusiae) i koronował się na króla. Jednocześnie zmiany dotknęły również samej struktury państwa – z zakonnej demokracji rycerskiej, w monarchię stanową. Nowe państwo niemieckie, przyjęło nazwę Królestwa Prus…

    [​IMG]

    Zamek Warszawski po rozbudowie, widok współczesny​

    Wpływy uzyskane z podatków, nie zostały jednak skierowane na walkę z nową nauką. Henryk wolał przebudować raczej zamek królewski i nadać mu bardziej renesansowy charakter. Budowa rozpoczęła się w sierpniu 1514 roku. Plany rozbudowy obejmowały min. budowę nowego skrzydła, wymianę elewacji zewnętrznej, na której pojawiły się płaskorzeźby przedstawiające poprzednich królów. Małe późnośredniowieczne okiennice zamieniono do duże, przepuszczające dużo światła okna, dzięki czemu udało się rozjaśnić mroki komnat. Dodatkowo w większości sal sypialnych i audiencyjnych pojawiły się drogocenne, sprowadzane z Włoch arrasy, przedstawiające zazwyczaj sceny mitologiczne i historyczne nawiązujące do historii Królestwa.
     
  15. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek XV​


    Panowanie Henryka IV​




    [​IMG]

    Karczma wydawała się pusta, tylko przy jednym ze stołów siedział ubrany w proste szaty kalwin czy inny protestant. Był już stary, można to było poznać po jego długiej mlecznej brodzie, po bielmie na oku. Wydawał się równie stary jak karczma „Pod Urwipołciem”. Ciszę zimowego wieczoru zakłócił odgłos sań. Po chwili drzwi otworzyły się, i do oberży wszedł młody żołnierz ubrany w futro niedźwiedzie spod którego dało się zauważyć biały kaftan z herbem królestwa.
    - Witajcie, panie pułkowniku! – odezwał się i podszedł do siedzącego w kącie starca.
    - Witajcie i wy, panie żołnierzu – odparł starzec i spojrzał za okno.
    - Przychodzę do was, boście prawią po wsiach, pamiętacie jeszcze czasy jego królewskiej mości Henryka i Kazimierza…
    - A co mam nie pamiętać? – odparł starzec i popatrzył na przybysza badawczym wzrokiem – Pamiętam i czasy gdy miłościwie nam panujący Kazimierz V Piast do władzy doszedł i mię z racji wieku ten majątek nadał.
    - Przeto prawdę powiadali, że stary pan Maruszewski mimo upływu lat wciąż pamięta wszystko tak jak trza – zaśmiał się młodzieniec i popatrzył bystro na starca – pewno dziwno wam, czemu do was z pytaniem przychodzę. Jestem imć Mikołaj Lalek, herbu Zakol, i u jaśnie pana hetmana koronnego na posadzie historyka pracuję.
    - Toć u tegoż pana hetmana, o którym myślę, wy na żołdzie mopanku jesteście?
    - A boć to inszy hetman w naszej Polszcze?
    - Tedy i nie dziwota, czemu do Gąsiorówki, żeście pobłądzili panie, toć jeno pan hetman wie, gdzie moja majętność… Ale tak bez celu to nie przybywacie co? – zapytał starzec i gestem przywołał karczmarza.
    - Prawda! Wiecie o tym pożarze, który w Lubiczach u hetmana był w dwie niedziele temu?
    - Ano, cała okolica jeno o tym rozprawia ostatnimi czasy…
    - To zmiarkujecie rychło, czemu do was przybywam w taką psią pogodę. Była tam w Lubiczach cała kartoteka jego hetmańskiej mości, a że ją ogień zeżarł, tedy i do was, jako ostatniego świadka zdarzeń owych zwrócić się muszę – Lalek nabrał w powietrza w płuca i ciągnął dalej – powiedzcie jak to było na początku panowania jego królewskiej mości Henryka?
    - A jako miało być. Kraj był po długiej wojnie, co to dwóch Piastów do grobu wciągnęła. Trudno się dziwić, że lud wyczerpany był i podatki do państwowego skarbca nie szły tak jak powinny. Gorsze jeszcze mecyje się zaczęły, jak jego królewska mość począł zamek rozbudowywać. Patrzyła na to szlachta, co wyżej stała, i bliżej jego królewskiej mości była. Wołali po sejmach, i sejmikach, co je jeszcze z wojennych nadań zwoływać król kazał, że więcej im płacić powinien, król jegomość, za urzędy, za dowodzenie w armii. A najgłośniej wołali oficyjerowie ze starych rodów się wywodzący. Ledwo ich, król na marcowym sejmie, w roku pańskim 1516 do posłuchu przymusił zaraz się lud pomiarkował, że koniec dawnego porządku w Polszcze nastał.
    - Powiadacie, że nie było za ciekawie? – wtrącił imć Mikołaj.

    [​IMG]

    - A tam… panie, to co się w następnych czterech latach działo, to ci dopiero niebywałe było. Król mądrym człowiekiem będąc, wielce swe ucho ku nowym prądom nachylał. Nie tępił nauki Lutra, jako bracia jego, którzy wiele złego o Kościele naszym prawili. W końcu, w maju jakoś, król wziął ślub z córką jednego ze swych lenników, księcia Połockiego, Rusłana. Gładka to była dziewka, ale powiadali o niej, że się na królową nie zda. Ile w tym racji mieli, to wiedzą ino Ci, co te czasy pamiętają. Dość rzec, że jeno do Warszawy jejmość przybyła, zaraz zmyła łeb, małżonkowi swemu, że brud i smród w wojsku, że chorągwie jeździeckie nie na koniach, a prędzej na psach jeżdżą. Zaraz też król zaczął reformy w armii prowadzić. A, że w tym czasie i ja do wojska zbłądziłem, to i pamiętam co i jak było. Dawne lekkie chorągwie na obecne husarskie przemienili, a działa zamiast owych starych, co teraz, za „atrakcyję” po zamkach trzymają, na nowe 32 – funtówki wymienili. Wielka była w tym zasługa nowego doradcy, co go król z Jagiellońskiego uniwersytetu wyciągnął, gdzie jeno bąki taka tęga głowa zbijać mogła. Wiesz, asan, o kim mówię. Nie? No jakże, przeca o świętej pamięci panu Siemomyśle Zamoyjskim mówię.

    [​IMG]

    Jeno się trochę z wojskiem uspokoiło, zaraz król, rady koronne i Sejm, rozmowy o stoczni czynić poczęli. Zaraz też pan Zamoyski do Gdańska sam osobiście z jaśnie panem Opackim (świeć panie nad jego duszą) pojechali i na miejscu wszystko dokładnie zbadali i ocenili. Zaraz też wieści na zamek dowieźli, że Prusacy, na Warmię, która z dwa lata wcześniej sojusz z Królestwem naszym sławnem, zerwała, napadli i ogniem i mieczem tam działają. Był to maj, pono 25, abo 26, nie powiem waszmość panu, bo mię sklerosis gnębi, ale rok pamiętam. To był trzeci mój w służbie, w artyleryjskiej chorągwi, znaczy 1525. Wojna wtedy waszmość rozumiesz, z Szwecją, co ją teraz Skandynawią zowią i Prusami się zaczęła. Zaraz nasi do Prus wkroczyli, i do końca roku Memel i Kwidzyn wzięli. Potem razem z nowym generałem… jak go tam zwali…
    - Mówisz waść, o Skotnickim Przedpełku, Baranem się pieczętującym?

    [​IMG]

    - Jako żywo, mości Mikołaju – zawołał uradowany starzec – no, więc z tym Skotnickim pod Varinari ruszyliśmy, nie powiem czy tak się owa fortalicja nazywała, czy też insze jej miano było, grunt, że pod tamtą stronę ruszyliśmy. Inni pod Królewcem jeszcze zostali, my zasię już niebawem do oblegających Połock dołączyliśmy. Było ciepło… to był chyba czerwiec czy lipiec… dość powiedzieć, żeśmy kanonierzy pod gołym niebem sypiali, i głód co czasem na leśnym runie, czy miodzie dzikim gasilim. Zaraz też doszły do nas wieści, że ku nam pod Połock maszerują oddziały pruskie… w niedzielę, 21 wyszły z boru, te padalce. Moc ich była, ale jako się rzekło stanęlim wszyscy do walki. Bitwa, jako bitwa, moc owego hultajstwa była, to i nie od razu ich pobilim – Starzec nalał do stojącego przed sobą drewnianego kubka wino – o późniejszy kurlandzkich potrzebach, nie wiem nic. Chodziły słuchy, że całe pole pod miastem trupem pruskim nasi usarze położyli. Naszych jeno trzy setki ranione, lub martwe było. Potem pomiędzy wojskiem naszym, chodziły, że nasz kanclerz, rozmowy z dożą nowogródzkiem rozmowy toczyli. Zgoda na przemarsz doszła jak już z pruskim królem, było po wojnie. Wycofaliśmy nasze chorągwie, zaraz potem doszły do nas wieści, że pokój pomiędzy Królestwem Pruskim, a naszym państwem wspaniałym podpisano.
    - A prawdaż, że po wojnie owej, Zakon Krzyżacki, jako królestwo Zachodnio Pruskie powstało?

    [​IMG]

    [​IMG]


    Satyra na Kościół... ​

    - Prawdaż, panie Lalku. Powstało pruskie królestwo – imć Mikołaj pociągnął spory łyk z kubka i pokiwał znacząco głową – potem zasię, panie Mikołaju… to było głośno w całym państwie, tak, że i do nas w Warszawie na hibernach stojących dotarło, że papież rzymski wielki sobór całego owego plugastwa, klerem zwanego do miasta królewskiego zwołuje, by lud zabobonem katolickim ku obrazie boskiej straszyć. O tej, kontrreformacji to pierwszy raz dało się w Boże Narodzenie roku pańskiego 1531 słyszeć. Powiadali, że Kościół Rzymski, wiele z nauk Lutra do siebie przyjmuje, i zmiany poważne w obyczajach wprowadza. Trwał ten zjazd czarownic długo. Pamiętam, jako nam w chorągwi jeden towarzysz pismo od biskupa kalwińskiego z Krakowa przeczytał. Było tam i o potworze obrzydliwym co naszą wiarę świętą, od Jezusa nam daną niszczy.
    - Nie mówcie takoż, o moich wierzeniach, boć to i szkoda słuchać – odparł imć Mikołaj, Zakolem się pieczętujący.

    [​IMG]

    Papież czyta postanowienia soboru wrocławskiego​

    - Prawda, przebaczcie panie. Jako powiedziałem, sabat ów, zakończył się w październiku roku pańskiego 1532. Było zimno owego dnia, deszcz srodze siekł po półpancerzach naszych. Potem król wiele myśleć o sytuacji począł. Wszyscy o tolerancji religijnej w kraju, jeno myśleli. Szlachta i łyczkowie, wiele o tej sprawie rozprawiali, i nie było rozmowy w oberży, czy inszej karczmie takiej jak ta, by o religii i pojednaniu między kalwinami, protestantami, a katolikami. Od owego sabatu, soborem zwanego trzy lata minęły. Dowodziłem już wówczas baterią, z 10 złożoną. Decyzja tedy od króla wyszła, by cała szlachta i łyczkowie posłów do Warszawy na sejm wysłali i do rozmów o wierze byli przygotowani. Jakie uchwały wówczas zapadły wszyscy dobrze wiedzą. Ostateczne ustalenia były takie, że każdy, taką wiarę jaką chce wyznawać może i ku większej chwale całego narodu wiarę swoją wyznawali.

    [​IMG]

    Imć Lalek upił jeszcze kilka łyków wina z kubka po czym spojrzał na starca i odezwał się powoli:
    - A co było potem waszmość?
    - Potem… Jego królewska mość porządził jeszcze dwa lata, po czym odszedł do domu naszego pana. Dobry był z niego pan. Ludzki. Nigdy złego słowa o żołnierzach swoich nie powiedział, zawsze jak go czy to na patrolu będąc, czy na popisie wojska spotkał żołnierz jakowy, o zdrowie się zapytał, o zbiory, czy wieści z domu doszły…
    - A o następnym królu, też coś powiedzieć możecie?

    [​IMG]

    [​IMG]

    - Jako żywo. Po śmierci starego króla, młody następca tronu, jego królewska mość Kazimierz IV nastał. Nie był zły monarcha z niego, ale że prawdę lubił powiedzieć, tedy jeden z jego pokojowców, Wszebor niejaki, ogłosił się synem królewskim. Podawał się, że starszy od jego królewskiej mości Kazimierza, i że jemu prawo do korony się należą. Poparło go część niezadowolonych z polityki religijnej jego królewskiej mości.

    [​IMG]

    Powstańcy pobili nas, i do odwrotu nas przymusili. W bitwie taką porażkę ponieśliśmy, że czym prędzej do Płocka uchodzić musieliśmy. Do kwietnia 1539 roku pańskiego pod Płockiem zebrało się koło 20 tysięcy naszych. Szybko ruszyliśmy pod miasto. Rankiem 20 kwietnia 1539, siły nasze wyszły z boru, i zatoczyliśmy działa w stronę obozu powstańczego. Ognia dawaliśmy raz za razem, aż wreszcie wieczorem wycofali się spod miasta. Dalej biliśmy ich jeszcze często. Aż wreszcie w lipcu otoczyliśmy ostatni obóz powstańców. Było ich podówczas jeno dwa tysiące. Wybraliśmy ich jak raki z saka. Przez następne lata w Królestwie panował spokój.
    - Powiadacie, że upragniony spokój w kraju?

    [​IMG]

    - Oczywiście, mopanku. Na początku to i lud wiejski, owi biedaczkowie, radość i uciechę mieli ze spokoju. Ale jak tu żyć, gdy nic się uwagi godnego nie dzieje? W końcu, nowa reforma w armii nastała. Która wówczas zmian w piechocie, z chłopstwa i łyczków głównie złożonej dotknęła. Miast pikinierów, muszkieterów, w rusznice i muszkiety zbrojnych pod broń powoływano. Oddziały te weszły do służby z początkiem września 1544 roku. Przez kilka następnych miesięcy po kraju rozeszły się plotki niesłychane – powiadali, że świętej pamięci król Henryk przed laty dwudziestu bękarta z Magdaleną Patkulanką spłodził. Człek ów Kazimierzem się zwał i coraz częściej przy okazji sejmu, czy posiedzenia szlachty lokalnej, czy konfederacyji dawało się słyszeć o jego cnotach i zaletach. Powiadali, że bardziej Kazimierz, niźli nasz umiłowany monarcha prawo do panowania nad Królestwem posiadł. Wreszcie po roku zebrało się kilka tysięcy popleczników tego człowieka, i na początku października 1545 do walki ruszyli. Pobiliśmy ich w dwóch bitwach, a gdyśmy dopadli do obozu powstańczego, tośmy owego „pretendenta” na szablach roznieśli.
    - Słyszałem od mojego dziada, że do konfederacyji i rokoszu z głogowskim księciem ludowi niezadowolonemu przyszło…
    - Prawdaż to panie Mikołaju, prawdaż. Niebawem też do wojny z Brandenburczykami przyszło. Nie powiem już czemu kopie z Niemcami owymi kruszyć nam przyszło, powiem wam mopanku jeno, że przez ten rok, pomiędzy początkiem (znaczy 1551), a końcem, jeno porażki w polu od licznej armii ponosiliśmy, tak, że w październiku 1552 pokój z Niemcami jego wysokość pan kanclerz podpisał. Zaraz potem część naszych kompanionów do Konga na wyprawę badawczą skierował, król jegomość. Wylądowali oni, na początku sierpnia roku pańskiego 1558. Zaraz też pomiędzy owymi dzikusami, a naszym królestwem wojna się zaczęła. Oddziały królewskie bez większych problemów pokonały armię dzikusów i 2 marca 1559 roku zajęły stolicę, następnym etapem było zajęcie prowincji Ndongo, zajętej przez armię królewską 14 kwietnia 1559 roku – starzec popatrzył na imć Lalka i nalał sobie wina do kubka – Jak zapewne pan wiesz, od tego czasu Kongo stało się regionem naszego królestwa…

    [​IMG]

    - Wiem to dobrze, ale zmierzch już dawno, to i prowadźcie panie do czeladnej, popijemy krupniczku, o polityce pogwarzymy, a jutro z rana resztę historyi od pana usłyszę…
     
  16. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek ostatni, pisałem około dwóch godzin, całkowicie z głowy. Następny... w weekend.

    ---------- Post dodany 03.10.2009 o 15:52 ----------Poprzedni post został napisany 01.10.2009 o 20:19 ----------

    Odcinek XVI

    Tworzenie kroniki imć Mikołaja Lalka​


    [​IMG]

    Zmierzchało już, gdy imć Mikołaj i jego gospodarz usiedli przy stole w karczmie. Sala była pusta, mogli więc w spokoju popijać wino i rozprawiać o przeszłości, która dawno już minęła.
    - Powiadacie więc mości gospodarzu, że nasi w kwietniu roku pańskiego 1559 do Konga wkroczyli?
    - Jako się rzekło. A niebawem i prowincję Bonny od pohajców Maghrebskich kupili, za całe 4 tysiące dukatów. Byłem tam wtedy, gdy król jegomość z owymi kupcami arabskiemi prawił o polityce i zakupie naszego nowego portu. Nie były to rozmowy specjalnie trudne, dla króla jegomości – wszakże takiego jak on statysty i stratega ze świecą i dziś, za czasów jego królewskiej mości Kazimierza V szukać można. Potem zaś reforma na całą administrację królestwa przyszła.
    - A na czym że owa reforma polegać miała – zapytał imć Mikołaj i sięgnął do leżącej obok torby podróżnej do której wczorajszego wieczora schował swoje zapiski.

    [​IMG]

    - Ano, nakładali panowie posłowie różne ciężary na króla, to i więcej ludzi do objęcia wszystkich starostw, urzędów, pułków i zamków było potrzebnych. Siła też o nowych prawach, do starych rzymskich nawiązujących mówiło się pomiędzy ludem herbowym. Reformy od, likwidacji piastunów się rozpoczęły. Zapytacie pewno, kto byli owi piastunowie. Był to takowy na dworze królewskim oficyjer, który się sposobieniem dzieci monarszych do służby wojennej zajmował. Kolejne zmiany stanicznych wprowadziły. Od tego czasu jeśli ktoś z jednego miasta do drugiego chce się przenieść, a konia własnego nie posiada wynająć takowego od państwa musi. Dobre to prawo, bo szlachcie dwory i liczne tabuny posiadające znaczne dochody przynosi.

    [​IMG]

    Kolejne lata upływały w spokoju, tak, że najważniejszym wydarzeniem był ślub córki króla, Małgorzaty, z królem pruskim Fridrichem III. Ceremonia odbyła się w lipcu 1569 roku. Zaraz potem wyjechałem do Bonny, gdziem komendę nad armią tamtejszą wziąłem. Długo radość z owego faktu nie trwała, gdyż już niebawem jego królewska mość zmarł. Do władzy doszli regenci, a zaraz potem do wojny o sukcesję polską doszło.Nie brałem w niej udziału. Trochę tego żałuję, gdyż posłowie w Warszawie pozostający na sejmie przez umierającego zwołanym najgorszą z możliwych decyzji podjęli. Zgodzili się oni bowiem na unię z Litwą, w przypadku zwycięstwa w wojnie z Prusami. A jakże mogło nie dojść do Victorii nad Prusakiem jeśli nasze wojsko boćwinków, co jeszcze w pełnej płycie do boju stawali, wspomogło? Wojna zakończyła się w 1572 roku, gdy władzę objął Wielki Książę Litewski, Kazimirus.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Nie porządził i on długo, choć tego akurat szkoda, gdyż najlepszym z litewskich panów na polskim tronie przez lud uznanym został.
    - Nie był chyba zbyt stary gdy umierał?
    - Skądże! Jeno 30 wiosen sobie liczywszy zmarł od trutki podstępem mu przez mnicha w hostii podanej, a to dlatego, że po majątki bojarów i kniaziów litewskich chciał sięgnąć. Spodobało się mu bowiem jak u nas rządy są sprawowane i takie same u siebie w swoim gnieździe chciał wprowadzić. Po jego śmierci przez długi czas trudno było o spokój w państwie. Ludzie i szlachta liczyli, że teraz uda się wybrać na polski tron, króla Piasta, ale rządy Litwinów poparło wojsko. Wstyd mi za tych oficyjerów, i żołnierzów, którzy wówczas po stronie litewskiej nie polskiej stanęli i na kilka następnych lat kraj nasz ku ruinie popchnęli tak, że trudno po dziś dzień wyjść z tego wstydu i pohańbienia – starzec spojrzał na siedzącego naprzeciw imć Lalka – Następcą tego Kazimirusa, był Jogaiła.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Nie miał on nawet ludzkiego imienia i zabobony po komnatach odprawiał. Byłem już wówczas pułkownikiem artylerii królewskiej i na powrót do Królestwa trafiłem, by dowództwo nad artylerią w armii pod Warszawą stacjonującą objąć. Doszły do mnie więc słuchy o planowanym przez pana kanclerza spisku, przeciwko Jogaile.
    - Mówicie waść o kanclerzu Janie Keslingu, „Dziedzicem na Królestwie” zwanym?
    - Jako żywo, mości Lalku o tym samym człeku prawię. Znane było ludowi herbowemu, że ten pies Jogaiła, zamiłowanie do niewiast ma wielkie i żadnej białogłowie która przy cnocie, nie odpuści. Miał więc pan kanclerz córkę, bardzo urodziwą, która bardziej męskim rzemiosłem i wojennymi sprawami niźli niewieścimi robotami się lubiała parać. Strzelała tedy z pistoletu i rusznicy lepiej niż połowa moich artylerzystów, mimo że obsada dział do najprzedniejszych w całym Królestwie Polskim należała, raz gdy wraz z ojcem na łowy się wybrała więcej trafień niż jej ociec zaliczyła i ona, zważ waść dobrze!, niewiasta królową polowania została ogłoszona.
    - No, prawcie lepiej co owa dziewoja z Jogaiłą zrobiła?
    - Ano, od początku to Paulina, bo tak ją z domu zwali, najpierw wkupiła się w łaski owego plugawca. Po kilku miesiącach, Jogaiła, pies heretycki, zaczął ku niej cholewki smalić mimo iż już dziesięć kochanek w Warszawie utrzymywał, a drugie tyle w Wilnie, gdzie tak się całe miasto rozkurwiło, że aż pamflecista zdolny o owych bezeceństwach się wypowiedział. Znacie mopanku owe dzieło – dla niepoznaki inszym mianem miasta oznaczone, a znane jako „Paszport kurwom z sławetnego miasta Zamościa”?
    - Czy znam? Toć to każdy towarzysz jazdy na wyrywki zna, i często po wejściu do cekhazu cytuje, gdy mu się w lupanarze powiedzie – imć Lalek odrząknął i zaczął recytować poważnym głosem...

    Zośka z Zamościa, Baśka z Turobina,
    Jewka ze Zwierzyńca ,z Krzeszowa Maryna.
    Te cztery ***** z piątą panią starą,
    Pod dobrą idą na wędrówkę wiarą,
    Służyły wiernie, póki pański długi
    Kuś potrzebował ich pilnej usługi.
    Teraz ,że ślubne związki zwarte z żoną,
    Precz ich zapewne od dworu wyżoną.


    - Pięknie panie Lalku! Wracając jednak do młodej Keslingówny. Odkąd Jogaiła począł ku Niej cholewki smalić, co noc nabity samopał do sypialni brała, aż wreszcie jednego razu ku uciesze narodu użytek z owej straszliwej broni zrobiła. Wlazł bowiem Jogaiła do jej sypialni i jako go Pan Bóg stworzył do łoża się zbliżać począł gdy nagle, postrzał bolesny w część najbardziej u męża czułą otrzymał… A że zaraz potem straż się pana kanclerza do komnaty zeszła i berdyszami okrutnie Jogaiłę pobiła to i zmarł. Trumny ani katolicki, ani protestancki, ani prawosławny klecha nie odprowadził, zaś kanclerz za próbę naruszenia cnoty jego córki kazał zwłoki wielkiego księcia do fosy warszawskiej ku uciesze gawiedzi, wrzucić, obnażone by, wstydliwą ranę każdy kto chciał mógł z bliska obejrzeć. Potem zaś żołnierze z Litwy wraz z Jogaiłą przybyli wyłowili trupa i w nie święconej ziemi jako psa zagrzebali nad ranem 22 września 1575 roku. Teraz mam lat przeszło sto, a na wiosnę 101 urodziny świętować będę, ale nigdy wcześniej ani później czegoś takiego nie widział. W kilka miesięcy później władzę w kraju wziął brat zmarłego, Jogaiłą III zwany.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Uprzedzon, że w Polszcze na niego z nożami herbowi ludzie czychają granicy państwa nie przekraczał i z Wilna całym krajem zarządzał. Wykorzystał to pan kanclerz, który coraz większe dochody miast do książęcej kasy na finansowanie butnów w Wielkim Księstwie przeznaczał, tak iż niebawem całe pogranicze litewsko – polskie zajęte przez powstańców zostało. Potem z tych pobuntowanych ziem, rody tamtejsze Księstwo Mińskie powołały, które z Prusami i cesarzem sprzymierzone wojnę przeciwko Litwie rozpoczęło. Przez następnych kilka miesięcy walczyliśmy żeby nie walczyć. Aż wreszcie w czerwcu 1582 roku zakończyła się ta durna impreza i Jogaiłę III prusacy podstępnie w łaźni zgładzili.

    [​IMG]

    [​IMG]


    Jako, że pomiędzy Litwą, a Królestwem nie było najlepiej na tron wstąpił ostatni z bocznej linii Piastów Mazowieckich, miłościwie nam panujący Kazimierz. O jego panowaniu, nie powiem wam panie Mikołaju i słówka, bom zaraz na początku jak tylko stolicę objął nadaniem od króla otrzymał i wioskę tą, w zarząd dożywotni wziąłem.
    - Dzięki i za to coście dzisiaj powiedzieli, ale i o pierwszych latach dobrych wieści potrzeba, najlepiej od kogoś kto by w wojnach późniejszych brał czynny udział i zaufaniem między bracią szlachecką jako i wy się cieszył – odparł imć Lalek Zakolem się pieczętujący i popatrzył na starca, który zadumał się i długo myślał.
    - Jest ktoś taki, o dwieście wiorst stąd mieszkający. Dobry to człowiek, dobry gospodarz i dawny mój oficyjer, który na wojny Kazimierzowe zamiast mnie poszedł, bom już był za stary i zbyt wojaczką zmęczony. Nazywa się on Piotr Miśkiewicz, herbem Rapier się pieczętujący. Jedźcie do niego choćby i jutro rano, choć nie wiem, czy go zastaniecie, bo ostatnio do panny pewnej, szlachetniej w jego mniemaniu cholewki smalił i dostał od niej harbuza, to i go teraz nie często doma zastać można. Pije na umór po szynkach i karczmach, jako powiada na Ukrainę pójdzie i do Kozaków Zaporoskich z Nogajcami walczącymi przystanie, choć nie wiadomo ile w tym prawdy, a ile lamętu.
    - Musiał ją siła miłować, skoro z powodu harbuza takowe clamorum czyni – odparł imć Lalek.
    - Prawda, to panie. Dobry z niego żołnierz, porządny gospodarz i w historii wielce rozmiłowan, ale jedno jest pewne – grać w karty to bym z nim nie grał bo bym i szablę i ostatni kontusz u niego zostawił.
    - Ano, takowe ludzkie losy. A gładka choć panna owa była?
    - Gładka jako anielica. Jeno charakterna. Ale tak to u nich, Myszewskich znaczy z dawien dawna było i będzie. Cóż, może jeszcze się pannie odmieni. Dobrze by było gdyby do takiego konceptu panna owa doszła, gdyże ten co go z nią swatają to kiep, a nawet kpem go nazywając wielkie mu komplementum prawim, gdyż gorszym on jeszcze jest.
    - Toć widzę bardzo dobre zdanie o owym człeku macie – odparł z uśmiechem imć Lalek – Ale nic to żegnać już was muszę, gdyż do swojej komnaty muszę zajrzeć by notatki z naszej rozmowy poczynić i do pisania kroniki wykorzystać. Dobrej nocy gospodarzu!

    Następnego dnia rankiem nim jeszcze słońce weszło pan Mikołaj był już gotów do dalszej drogi. Szczególnie zależało mu na zapoznaniu się z kolejnym świadkiem wydarzeń w których on sam nie brał udziału, a które dobrze znał z opowieści nieuczestniczących w wojnach pierwszych lat panowania Kazimierza, oficerów poznanych na dworze hetmańskim. To co miał opisywać działo się zaledwie pięć lat wcześniej, w czasie gdy on sam pracował jeszcze w administracji portowej w prowincji Bonny i walczył z piratami na pokładzie galeonu jego królewskiej mości „Czarny Kruk”. Droga do dworu Ustronie nie była zbyt trudna tym bardziej, że stary pułkownik dał młodemu historykowi dwóch przewodników, którzy z łatwością przeprowadzali sanie na których jechał pan Mikołaj i towarzyszących mu dragonów przez zaspy szczelnie pokrywające drogę…
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie