Polska KR AAR

Temat na forum 'Darkest Hour - AARy' rozpoczęty przez PIAJR, 22 Marzec 2012.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział 1 „Złe miłego początki”


    [​IMG]

    Gabinet Władysława Sikorskiego znajdował się na końcu długiego wyłożonego boazerią korytarza. Siedzący przy drzwiach pomieszczenia zajmowanego przez zwierzchnika armii polskiej strażnik wyglądał na zmęczonego, jednak na widok sierżanta królewskich sił powietrznych Mikołaja Siennickiego wyprostował się i sennym głosem rzucił:
    - Prze…stka!
    Siennicki skinął głową. Szybko wyjął z kieszeni złożony na czworo kawałeczek papieru i podał go stojącemu na warcie żołnierzowi. Wartownik skinął głową. Mikołaj wszedł do niedużego przedsionka, gdzie natychmiast podszedł do niego wysoki oficer w mundurze lotnika, adiutant generała Sikorskiego. Przez chwilę przeglądał wystawiony przy wejściu dokument, po czym zniknął za dużymi dębowymi zapewne, drzwiami.
    - Generał oczekuje pana. Bez broni… - ostatnie słowa żołnierz zaakcentował szczególnie mocno. Wiadomo nie od dziś, że Sikorski jako przeciwnik współpracy z Kaiserem nie był zbyt lubiany w Niemczech. Doszło nawet do kilku zamachów na jego życie, ale jako były premier był praktycznie nie do ruszenia. Wojsko otoczyło go czułą opieką, w zamian za co on, zapewniał armii odpowiedniej przywileje. Transakcja wiązana zaczęła nieco szwankować dopiero po skończeniu się kadencji Sejmu, który podobnie jak wcześniej za czasów Sikorskiego nie doprowadził do przeprowadzenia elekcji, i przejęciu władzy przez Lubomirskiego sytuacja zaczęła się komplikować.
    Gabinet był skromny. Poza dużą mapą kraju, z zaznaczonymi granicami przedrozbiorowymi, dużym biurkiem i dwoma krzesłami nie było tutaj nic, co wskazywałoby na przeznaczenie tego pomieszczenia. Zajmujący je człowiek również bardziej przypominał zubożałego biuralistę niż generała. Siennicki uśmiechnął się do siebie na myśl o gabinecie swojego przełożonego, generała Kutrzeby, który w swojej dywizji stworzył grupę lotnictwa rozpoznawczego, w której służył sierżant. Różnica w stylu bycia obu oficerów była widoczna na pierwszy rzut oka, jednak pilot zdawał sobie doskonale sprawę z faktu iż Sikorski poza służbą u boku Niemców podczas walk z bolszewikami w Rosji nie zrobił nic więcej, w czasie gdy Kutrzeba nieustannie dowodził jednostkami liniowymi. Dla Siennickiego to Kutrzeba, nie jego obecny gospodarz był prawdziwym generałem.
    - Panie generale, sierżant pilot Mikołaj Siennicki melduje swoje przybycie – stuknęły obcasy. Generał na chwilę oderwał wzrok od kartki papieru, lekko uśmiechnął się po czym gestem dłoni wskazał przybyszowi aby ten usiadł. Sikorski był przystojnym mężczyzną. Zima nie działała na niego dobrze – ostatnio ku zmartwieniu rodziny nieco podupadł na zdrowiu, często chorował, mimo tego niemal przez cały czas siedział tylko w cienkiej bluzie mundurowej. Na lewej dłoni miał nieduży zegarek na skórzanym pasku.
    - Pan sierżancie jest z dywizji generała Kutrzeby?
    - Zgadza się panie generale.
    - Aha.
    Gospodarz ponownie skupił się na wypełnianiu dokumentów. Lotnik miał już chrząknąć, albo zakaszleć, aby przypomnieć o swojej obecności, gdy postać zza biurka przemówiła ponownie.
    - Pan wykonywał te loty do Galicji?
    - Tak jest.
    - Z rozkazu generała?
    - Nie z własnej woli.
    - Naruszył pan dyscyplinę wojskową?
    - W rozkazie nie było słowa o tym, żeby nie przekraczać granicy państwowej.
    - A pan nie pomyślał, że tego po prostu nie wolno robić?
    - Mam być z panem generałem szczery?
    - Tego zazwyczaj oczekuje się od podwładnych. Zwłaszcza gdy zrobili coś głupiego i nie potrafią się wytłumaczyć w sposób spójny i logiczny.
    - Tak jest.
    - No, więc jak to było?
    - W trakcie lotu nastąpiło uszkodzenie kompasu. Nie znałem kierunku lotu. Po ostrzelaniu przez galicyjskich pograniczników, byłem przekonany, że strzela do mnie jakaś banda dywersyjna, rozkazałem więc obserwatorowi otworzyć ogień z karabinu maszynowego i zrzuciłem ładunek bomb ćwiczebnych na ostrzeliwujących mnie, według mojego mniemania, bandytów.
    - Ładna bajeczka – uśmiechnął się Sikorski – Sam ją pan wymyślił, czy ktoś panu pomógł? Wygląda pan na zbyt głupiego, żeby stworzyć takie coś. Owszem mogę to wpisać do noty dyplomatycznej dla pana Szembka, ale ja chcę znać prawdę.
    - Tak kazał mi mówić prokurator wojskowy.
    - Domyślam się, że nie wróżka – burknął generał.
    Cholera, źle ze mną – pomyślał Siennicki. Kilka tygodni wcześniej, w listopadzie 1935 roku przekroczył granicę państwową, ostrzelał i zbombardował grupę galicyjskich pograniczników, a na koniec wylądował w jakiejś podkrakowskiej wsi i wezwał chłopów do powstania przeciwko władzy „Ukraińców i Wiedeńczyków”. Pechowo ktoś zrobił mu kilka zdjęć i sprawa wyszła na jaw.
    - No więc, jak to w końcu było z tym bombardowaniem?
    - No… bo…
    Cisza. Siennicki zdecydował się nie pogrążać się bardziej. Nie powie przecież, że generał Kutrzeba prze do wojny, że przygotowuje do niej swoich ludzi. Że na każdym apelu porannym po modlitwie za zdrowie króla, którego nie ma, padają słowa – dziś po raz kolejny będziecie przygotowywać się do wojny, wojny która pozwoli na odzyskanie nam naszych ziem, wyrwanych przez Niemców i Rosjan. Że każdy żołnierz kładzie się spać z hełmem przy łóżku, tak aby gdy tylko nadejdzie rozkaz wymarszu czym prędzej opuścić koszary i nie tracić czasu na szukanie zbędnego ekwipunku po magazynach.
    - Więc nie chce pan nic powiedzieć?
    - Wolałbym pozostać przy wersji oficjalnej.
    - Dobrze – generał o dziwo uśmiechnął się – Mam nadzieję, że pozostanie ona, przynajmniej na razie jedyną wersją. Czy to jasne? Swoją drogą, to pański obserwator całkiem nieźle strzela z kaemu skoro skosił dwóch Ukraińców. Podoba mi się takie podejście do sprawy – Sikorski zaczął czegoś szukać w jednej z szuflad biurka – mój sekretarz, porucznik Biernacki nie potrafi odłożyć niczego na swoje miejsce. Kiedyś zastąpi go pewnie moja córka, ale na razie… muszę sobie jakoś radzić… - generał bezceremonialnie rzucił na biurko jakąś szarawą kopertę.
    - Pan się domyśla co to jest, sierżancie?
    - Dokument stwierdzający, że jutro mogę już zacząć oglądać świat przez kraty we Lwowskim kiczu*?
    - Bez przesady. Chyba, że bardzo panu na tym zależy. Wtedy mogę o czymś pomyśleć.
    - Powiedzmy, że odpowiada mi Warszawa, Polska ogólnie – mruknął pod nosem Siennicki widząc, że wyraz twarzy generała nieco się wyostrza, na dźwięk nazwy stolicy.
    - Zostaje pan oddelegowany sierżancie do 1 Dywizjonu Bombowców Ciężkich. Trafi pan tam z dniem 1 kwietnia. Do tego czasu ma pan trochę wolnego na załatwienie swoich spraw prywatnych i zawodowych. Dywizjon stacjonuje w Dęblinie, więc nie będzie pan miał gdzie opowiadać o swoich wyczynach. Aha, jeszcze jedno, zanim wyleci pan z hukiem i wilczym biletem przez te oto drzwi – Sikorski uśmiechnął się – Następnym razem, niech pan nie robi sobie zdjęć na wiecach we wioskach. To bardzo nam pomoże.

    [​IMG]

    4 lutego 1936 roku w Niemczech doszło do najmniej oczekiwanych wydarzeń w historii gospodarczej po wielkiej wojnie. Nikt, a już najmniej przedsiębiorcy z Polski i innych krajów tak zwanej Mitteleuropy spodziewali się, że w wyniku nieprzemyślanej polityki gospodarczej największych mocarstw dojdzie do krachu na giełdzie w Berlinie. Załamanie się kursów wszystkich indeksów przeszło do historii jako „czarny poniedziałek”. Dla wielu „czarny poniedziałek”. Sytuacja w Berlinie szybko zaczęła odbijać się na obrocie z sąsiadami Niemiec. Jako jedni z pierwszych „oberwali” Polacy. Polscy przedsiębiorcy nie byli konkurencyjni dla firm niemieckich, którym nie opłacało się kupować surowców i półfabrykatów dostarczanych przez Polaków. Jakby w odpowiedzi na to co dzieje się w Berlinie zareagował rząd w Warszawie, który momentalnie rozpoczął wprowadzenia polityki liberalizacji, z miejsca ruszyły prace nad konstytucją Królestwa Polskiego. Dla nas żołnierzy był to szczególnie trudny okres. Z jednej strony czuliśmy, że jest to spisek międzynarodowy – szybka reakcja premiera Lubomirskiego, o którym można było powiedzieć wszystko, tylko nie to że ma refleks, ale zachowaliśmy wierność. Ruszyły projekty prac konstytucyjnych. Polska miała stać się w przyszłości monarchią konstytucyjną, w której król panuje, ale nie rządzi, w Sejmie miała być partia królewska, na czele której może, ale nie musi stanąć król. Po wyborach do sejmu, król powołuje przedstawiciela największej partii na stanowisko premiera, lub innego człowieka wyznaczonego przez zwycięską partię (lub koalicję). Udało się nam uniknąć niepokojów, tego wszystkiego co potem działo się w innych krajach. Generał Kutrzeba, który w owym czasie był moim dowódcą powiedział potem – „tego burdelu co jest obecnie w Galicji, udało się nam uniknąć, choć spiskują przeciwko nam”. Nam, to znaczy wojsku. Czuliśmy, że król gdy dojdzie już do elekcji, której warunków ujętych w konstytucji nikt na razie nie chciał przedstawić publicznie, będzie starał się poprzeć wizję premiera Lubomirskiego, w której wojsko jest tylko cieniem samego siebie.

    [​IMG]

    29 marca generałowi Sikorskiemu, człowiekowi ocenianemu przez nas bądź co bądź krytycznie, udało się przeforsować własny pomysł – stworzenia niezależnego od cywila Rajewskiego, organizacji kontrwywiadu. Dowództwo nad nową jednostką miał przejąć dowódca sił zbrojnych Królestwa Polskiego. Sikorski powierzył stanowisko zastępcy dowódcy generałowi Pełczyńskiemu „Grzegorzowi”. Popularny oficer spełnił pokładane w nim nadzieje. Praktycznie przez cały czas sprawowania władzy w armii przez Sikorskiego, Pełczyński robił bardzo dobrą robotę. W samej armii Łódź, dowodzonej przez wodza naczelnego, znalazło się kilkunastu konfidentów wywiadu niemieckiego, austriackiego, rosyjskiego i francuskiego. Ci ostatni, jako anarchiści i skrajni syndykaliści byli dla nas szczególnie niebezpieczni. Rozstrzelani na początku roku następnego w Warszawie, nie ujawnili żadnych cennych informacji w trakcie śledztwa w którym brałem udział. Podczas przesłuchań byli torturowani – dla wymuszenia zeznań byliśmy gotowi nawet przypalać ich papierosami. Dzięki działalności pionu śledczego, oskarżanego po latach o dokonywanie zabójstw politycznych, i działalności wywiadowczej przeciwko opozycji politycznej w ramach sejmu Królestwa, udało się zlikwidować, już w pierwszym roku działalności (!) kilka siatek szpiegowskich npla.. Gdzie przez te wszystkie lata był pan Rajewski?
    Największym zagrożeniem była dla nas Komuna Francuska. Paryżanie, nazywani przez nas nieraz jakobinami stanowili poważny problem w polityce zagranicznej, a także z punktu widzenia wojskowego. Ich nowatorska wizja prowadzenia wojny, stanowiła dla nas zagadkę. Imponowała nam duża ilość czołgów, współpraca pomiędzy lotnictwem, a bronią pancerną i jednostkami szybkimi, takiej wojny, szybkiej, widowiskowej i skutecznej, chcieliśmy. Siatka jakobińska nie była specjalnie mocno zakonspirowana. W jej skład wchodziło kilkunastu podoficerów wojsk lądowych, stacjonujących w garnizonie łódzkim. Wywodzili się z rodzin robotniczych, stracili wiele w czasie wielkiej wojny. Z jednej strony rozumieliśmy ich. Trudno było związać koniec z końcem. Ale rozkazy musieliśmy wykonać. Aresztowani wpadli w wykrytym przez nas lokalu kontaktowym, w którym wcześniej dochodziło do spotkań przedstawicieli polskiego sowietu. W Łodzi można było spotkać wielu niebezpiecznych zdrajców, wśród nich Feliksa Dzierżyńskiego, zwolnionego z polskiego więzienia na początku lat 30., który teraz stanął na czele polskiej lewicy, znajdującej się w podziemiu. Oficjalnie partie syndykalistyczne i bolszewickie, były nielegalne, w praktyce jednak znajdowały swoje nisze w ramach funkcjonujących partii socjalistycznych. Socjalizm, uznawany za legalny, propaństwowy, w przeciwieństwie do zakazanego przez prawo polskie totalizmu, stanowił dla nich wygodną przykrywkę. Pomimo wielu nalegań, nawet politycy patrioci, nie doprowadzili do wyrugowania z władz polskich przedstawicieli partii socjalistycznych, które ze sprawą robotniczą nie miały nic wspólnego. Mówię to z całym przekonaniem. Jako oficer wywodzący się ze środowiska robotniczego, mój ojciec podobnie jak ojciec R. Dmowskiego był brukarzem, widziałem jak działają socjaliści. Tworzą wokół robotników jakby sieć „ochronną” w której pojawiają się coraz większe problemy. Trudności te przywoływano jako winę obecnego rządu, oczywiście o ile nie był on socjalistyczny.
    Aresztowani stawiali opór. Uzbrojeni w broń krótką, ostrzeliwali się przez kilka godzin. Dopiero po szturmie grupy uderzeniowej wyposażonej w gaz i pociski dymne doprowadziły do kapitulacji grupy wywiadowczej. Udało się nam zdobyć wiele syndykalistycznej bibuły, kolportowanej zapewne wśród łódzkich robotników i bezrobotnych. W ręce nasze wpadła radiostacja nadawczo – odbiorcza, kilka książek szyfrów, które potem podobno sprzedano Niemcom w zamian za nowe technologie. Jak było naprawdę, nie wiem. Możliwe, że po wykonaniu kopii owych ważnych dla nas dokumentów, faktycznie oddano je Niemcom, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne.

    R. Winniczuk, Wspomnienia oficera wojsk królewskich 1936-1963, Warszawa 2009, s.45.

    [​IMG]

    Ziemie polskie w omawianym okresie nie były zjednoczone. Znaczna część historycznych dzielnic Polski, była pod panowaniem obcym. Weźmy np. historycznie polską Wielkopolskę, okupowaną przez Niemców, którzy uznawali ją (dawne Wielkie Księstwo Poznańskie) za integralną część Królestwa Prus. Gorzej było na południu, gdzie Księstwo Galicji i Lodomerii obejmujące także historyczną Małopolskę oraz stanowiący przedmiot sporu z Ukrainą, Lwów. Etnicznie, politycznie, gospodarczo, kulturowo dominowali tam Polacy, ale w wyniku polityki domu panującego Habsburgów, więcej przywilejów i praw otrzymywali Ukraińcy. Armia choć zdominowana przez polskich oficerów była mniej liczniejsza, i gorzej uzbrojona od garnizonów austriackich w Przemyślu i Lwowie, oraz policji ukraińskiej. Liberalny gabinet Alfreda Potockiego próbował coś zmienić w tej kwestii, jednak jego działania były niczym głos wołającego na puszczy. Upadek rządu Potockiego był tylko kwestią czasu. Nowym premierem został wywodzący się z opozycji Wincenty Witos lider Polskiego Stronnictwa Ludowego, partii, która zarejestrowana w Polsce i Księstwie Galicji i Lodomerii zdobyła ostatecznie władzę w tym drugim. Rząd PSL-u, został w całości poparty przez zdominowany przez Polaków sejm. Na jego wizję zgodzili się nawet polscy radykałowie, obecni przecież także w Galicji. Chodziło tutaj głównie o zablokowanie kandydatury posłów Ukraińskich, którym zależało na wprowadzeniu do rządu Melnyka. Ku zmartwieniu Habsburgów nad poglądami politycznymi zwyciężyła przynależność narodowa. Witos został jednak szybko „usadzony” przez Ottona Habsburga, formalnego zwierzchnika nad dawnym imperium Austro-Węgierskim podzielonym teraz na kraje uznające władzę Wiednia, ale dążące do wyemancypowania się na niepodległość, co wobec centralistycznych zapędów młodego cesarza mogło zakończyć się tragicznie. Premier Galicji miał być grzeczny, i nie robić problemów rządowi we Wiedniu. Na kanwie tej zmiany polityki Witosa ukuto nawet satyryczny wierszyk:
    Ogólnie luty 1936 roku był dla Polaków okresem bardzo trudnym. Oprócz trudności gospodarczych wspomnianych już wyżej i postępującej liberalizacji polityki rządu warszawskiego, w kraju dochodziło do protestów robotniczych, studenckich i uczniowskich. Wszędzie domagano się bądź to wycofania się z „kulawego” pomysłu królestwa i wprowadzenia ustroju republikańskiego, bądź jak najszybszego rozpoczęcia elekcji, bez oglądania się na zgodę cesarza Niemiec. W Łodzi doszło np. do wielotysięcznego pochodu ulicą Piotrkowską, który zakończył się odczytaniem pod pomnikiem Kościuszki płomiennego apelu o jak najszybszą elekcję…

    Wydarzenia ze świata
    1.I.1936 – Rosja. Zamach na Kiereńskiego. Władzę obejmuje generał Denikin.
    4.I.1936 – Rosja. Pełnia władzy dla Denikina, który zajmuje także stanowisko premiera kraju. Opozycja zmuszona do zachowania milczenia.
    6.I.1936 – Unia Brytyjska. Oswald Mosley zwołuje spotkanie przedstawicieli krajów syndykalistycznych do Birmingham. Przybywają przedstawiciele południowych Włoch, Gruzji i Francji. Tworzą się podwaliny pod nowy prąd polityczny, „totalizm”.
    20.I.1936 – Kanada. Umiera Jerzy V.

    [​IMG]

    30.I.1936 – Włochy Północne. Umiera Pius X, nowym papieżem Stefan X, powstaje nowy rząd Komuny Paryskiej.
    4.II.1936 – Czarny poniedziałek na giełdzie w Berlinie. W krótkim czasie kryzys obejmuje inne kraje Europy i Świata.
    9.II.1936 – Gabinet Wincentego Witosa we Lwowie.
    7.III.1936 – Rosja. Niepokoje chłopskie. Rząd Denikina nie radzi sobie z nastrojami społecznymi.
    11.III.1936 – wybucha wojna pomiędzy Haiti a Dominikaną, przyczyną konflikt graniczny.
    30.III.1936 – Hiszpania. Protesty CNT – FAI powodują wzrost niezadowolenia wśród robotników hiszpańskich. Król obawia się radykalizacji nastrojów. Włochy. IV Kongres Partii Syndykalistycznej w Neapolu
    .
     
  2. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    „Miłe złego początki” c.d.

    [​IMG]

    W kwietniu stało się jasne, że armia polska, w tym lotnictwo przejdą już niebawem znaczącą restrukturyzację, która zdaniem autorów nowej reformy miała usprawnić zarządzaniem wojskiem, a także podnieść jego liczebność przy zachowaniu dotychczasowych nakładów. Według generała Sikorskiego nie miało się to odbić na zaopatrzeniu armii, ani na stanie wyszkolenia, co budziło spore opory ze strony rozumujących sensowniej polityków. Zapadła decyzja o wydzieleniu do każdej dywizji osobnego dowódcy w stopniu generała, który odpowiadał by bezpośrednio przed dowódcą korpusu. Takie rozdrobnienie sił miało pozwolić na obstawienie posterunkami wojskowymi całej granicy państwa, także na odcinku z Cesarstwem Niemiec. Reforma lotnictwa miała polegać na stworzeniu liczących po sto pięćdziesiąt samolotów bojowych dywizji, podlegających pod skrzydła (2-3 dywizje lotnicze), które z kolei miały stworzyć „floty” powietrzne. Dywizje miały dzielić się na trzy pułki, każdy po 50 maszyn. Jeden pułk w ramach każdej dywizji miał pełnić funkcje szkolne. Z jednej strony rozwiązanie to pozwalało na zwiększenie ilości personelu latającego, z drugiej obawiano się, iż większa ilość maszyn, wywoła sprzeciw rządu białoruskiego, litewskiego i ukraińskiego, które do zarzucenia podobnej reformy zostały zmuszone przez Cesarstwo Niemieckie i Austriackie. Polacy mieli jednak szczęście. Pierwszy etap reformy przeprowadzony w głębokiej tajemnicy zakończył się powodzeniem. Przecieki prasowe szybko wyszły na jaw, jednak ambasadorowie największych mocarstw nie zwrócili uwagi na polskie plany rozbudowy armii. Podobno ambasador niemiecki w Warszawie von Fritsch miał nawet napisać do generała Sikorskiego prywatny list, w którym stwierdzał iż w przypadku marszu polskich dywizji na Lwów, Cesarstwo Niemiec nie podejmie żadnych kroków zaradczych. Pierwsze przygotowania do rozpoczęcia wyłączania poszczególnych dywizji spod dowództwa poszczególnych Grup Armii podjęto już w kwietniu, jednak z realizacją projektu postanowiono jeszcze zaczekać. Raz, że nie bez znaczenia były trudności z aprowizacją i przygotowaniem nowych koszar, dwa, że obawiano się iż na reorganizacji sił zbrojnych próbować skorzystać mogą ukrywający się w podziemiu lewicowcy. Ogólnie obawa przed podziemnymi partiami syndykalistów dominowała w polskiej polityce od dawna. Nie bardzo wiadomo, czego tak naprawdę obawiano się w wojsku. Armia była zdecydowanie silniejsza, niż nawet największa bojówka, którą mogli wystawić syndykaliści. Co więcej, wojsko było słabiej spenetrowane przez agitatorów syndykalistycznych niż policja państwowa, czy inne służby dysponujące bronią i mundurami. Najgorzej miała się sytuacja w Służbie Ochrony Kolei, gdzie jak się spodziewano ok. 15% wszystkich funkcjonariuszy SOK mogło w przypadku powstania syndykalistów poprzeć nielegalne działania firmowane przez Dzierżyńskiego i jego otoczenie.

    [​IMG]

    Żubr przed startem

    Urlop sierżanta Siennickiego kończył się dziesiątego kwietnia. Tego dnia przyjechał z rodzinnej Łodzi do Dęblina koleją. Podczas podróży kilkakrotnie sprawdzano jego dokumenty, musiał także oddać broń krótką do depozytu na czas podróży. Ku zadowoleniu Mikołaja kabura z pistoletem Mauser C96 wróciła do niego na stacji docelowej. W tym czasie wiele mówiło się o żołnierzach, którzy wydawszy broń do depozytu, potem dostawali tylko kaburę do której jakiś spryciarz nakładł kamieni. Pistolet lub karabin odnajdywał się potem przy okazji jakiejś akcji terrorystycznej podejmowanej przez syndykalistów. Trudno było położyć kres temu procederowi, tym bardziej, że wspierali go kolejarze, którzy „nic nie widzieli i nic nie słyszeli”. Dęblin był w tym czasie jednym z mniejszych miast Królestwa Polskiego. Oprócz garnizonu lotniczego stacjonował tutaj jeden z kilkunastu pociągów pancernych, którego zabezpieczone przez wojsko stanowisko znajdowało się w pobliżu dworca. Szyny prowadzące do wojskowej parowozowni były pilnowane przez uzbrojonego żołnierza, co zabezpieczało teren przed niepożądanymi gośćmi. Sierżant Siennicki ruszył do głównej ulicy, przy której znajdował się rynek i co najważniejsze komendantura wojskowa miasta. Po złożeniu meldunku, otrzymaniu skierowania do objęcia kwatery na terenie miasta oraz tygodniowego żołdu Mikołaj udał się na lotnisko, gdzie zapoznał się ze swoją nową załogą. W jej skład wchodziło dwóch mechaników oraz strzelcy pokładowi i bombardier/radiotelegrafista. Oprócz Siennickiego na lotnisku byli tylko mechanicy, którzy zapowiedzieli, że jeżeli będzie notorycznie psuć ich robotę to któregoś dnia skopią mu tyłek. - Jesteśmy spokojne chłopaki, ale jak ktoś robi nam bałagan w maszynach to potrafimy się wkurzyć. Reszta załogi miała przyjechać dopiero za kilka dni, więc Mikołaj wykorzystał pozostały mu czas na zapoznanie się ze sprzętem. Dysponowali kilkunastoma bombowcami LWS-4 Żubr, oraz wieloma starszymi Fokkerami przerobionymi z maszyn transportowych na bombowce. Nie była to udana konwersja, podobnie jak „Żubry” cechująca się dużą awaryjnością i trudna w pilotażu. Dowódcą 1 Dywizjonu Bombowców Ciężkich został pułkownik Haller, inteligentny oficer, łączący w sobie cechy jakie powinny przysługiwać dobremu oficerowi lotnictwa. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie zwyczajnego pilota, jednak gdy siadał za starami maszyny potrafił robić cuda. Ociężałe „Żubry” stawały się w jego rękach naprawdę śmiercionośną bronią. Heller już wcześniej był znany z robienia akrobacji na maszynach, które w ogólnym mniemaniu nie zasługiwały na miano samolotów akrobacyjnych. Wyprowadzenie z ostrego pikowania bombowca w odczuciu wielu lotników zasługiwało na oklaski, a co dopiero jeśli był to polski LWS-4, powszechnie niemal uznawany za „latającą trumnę”. Ich pierwsze spotkanie odbyło się w pomieszczeniu technicznym 2 pułku bombowców średnich, gdzie oprócz narzędzi wykorzystywanych przez mechaników można było także znaleźć sterty starych gazet, różne wycofane z obiegu druki i inne papierzyska, których nikt już nie wykorzystywał.
    - Wy jesteście ten nowy pilot, panie sierżancie? – zapytał Heller.
    - Tak jest.
    - No, to latajcie tak, żeby za wami nie płakali tatuś z mamusią, no… i dziouchy – rzucił dowódca dywizjonu i wyszedł. Pułkownik Władysław Heller słynął z małomówności. Trudno mu się dziwić. Jako dwudziestolatek został aresztowany przez Niemców podczas próby wywołania powstania na Górnym Śląsku na początku lat dwudziestych. Po odbyciu krótkiej kary pozbawienia wolności w niemieckim więzieniu został zwolniony i wrócił do Królestwa Polskiego, gdzie wstąpił do armii, którą opuścił kilka miesięcy wcześniej za namową przyjaciela. Szybko awansował, ale stał się zamknięty w sobie, małomówny. Unikał ludzi, którzy mogli stanowić dla niego jakieś „zagrożenie”, a za takich zdecydowanie uważał pozostałych pilotów w swojej jednostce. Lubił latać na długie samotne loty. Pomimo dosyć niepospolitej urody i ogólnego obycia, nie udało mu się założyć rodziny, choć miał zezwolenie na małżeństwo wydane przez dowództwo lotnictwa. Przydzielenie mu jednostki bombowej było jednym z lepszych posunięć generała Lewandowskiego, który uważał go za zdolnego oficera, choć strasznego milczka.
    29 kwietnia dywizjon w całości wykonał pierwszy lot nad Kraków. W lukach bombowych znajdowały się ulotki nawołujące do wspierania działalności polskich organizacji podziemnych, dążących do oderwania Galicji i Lodomerii od Austro-Węgier i połączenia ich z Królestwem Polskim. Akcje te były bardzo popularne wśród lotników, którym pozwalały choć przez chwilę poczuć się jak podczas prawdziwego zdania bojowego. Każdy pilot zdawał sobie sprawę, że w przypadku awarii będzie zmuszony nie tylko skakać ze spadochronem, ale także przedzierać się w stronę własnej granicy i nie dać złapać się galicyjskim pogranicznikom. Każda maszyna miała za zadanie obrzucić ulotkami inny obszar. Maszyna Siennickiego i Hellera skierowały się nad Kraków.
    Stanisław Kula był policjantem. 29 kwietnia jak co dzień pełnił służbę na jednym ze śródmiejskich posterunków w Krakowie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że około godziny siedemnastej trzydzieści, na pogrążonym w ciemnych deszczowych chmurach krakowskim niebie nie pojawiły się dwie maszyny bombowe z wymalowanymi na skrzydłach szachownicami. Spod kadłubów zaczęły się sypać jakieś niewielkie przedmioty, które powoli i dostojnie szybowały w powietrzu w stronę stojącego na ulicy Kuli. Posterunkowy nie spodziewał się, że za chwilę będzie miał w ręku ulotkę, wzywającą jego, jako Polaka z dziada pradziada do podjęcia walki przeciwko uciskowi Habsburgów i przyłączenia księstwa do Polski. Kula był młodym człowiekiem, dopiero co skończył dwadzieścia lat i poważnie myślał o zaangażowaniu się w sprawę „narodową”, jak to się wówczas określało w środowisku krakowskim. Jako policjant mógł pracować na rzecz konspiratorów. Ostrzegać ich o planowanych akcjach, informować o szczególnie aktywnych donosicielach ukraińskich i żydowskich.
    Gdy kilka ulotek wylądowało w kałuży przed patrolującym ulicę Kulą, nie wahał się ani chwili aby schylić się po jedną z nich i szeroko uśmiechnąć się do zawartych na niej wezwań. Przez kilka następnych dni nosił je w kieszeni swojego munduru, narażając się tym samym na zwolnienie z pracy.

    [​IMG]

    Lubomirski podczas spotkania z Mindaugasem III

    Polacy prowadzili jednak nie tylko działania propagandowe. Jednym z kandydatów do korony polskiej był król Litwy Mindaugas III. Jedną z ostatnich decyzji Szembka na stanowisku ministra spraw zagranicznych, było zorganizowanie wizyty litewskiego władcy w Warszawie, która miała miejsce w dniach 14-16 maja. Przybycie Mendoga III, jak go nazywano na Litwie, zostało natychmiast oprotestowane przez Narodową Demokrację, kierowaną przez sędziwego Romana Dmowskiego. Coraz więcej do powiedzenia na prawicy mieli młodzi ambitni politycy, dla których Dmowski był nie tylko mistrzem, ale także duchowym przewodnikiem. Mimo protestów endecji wizyta przebiegła zgodnie z wcześniej opracowanym harmonogramem. Doszło do spotkań z Lubomirskim i generałem Sikorskim, który podobno miał o Mendogu III jak najlepsze zdanie. Niektóre nastawione prorządowo dzienniki wieszczyły już wybór litewskiego króla na władcę Królestwa Polskiego, a co za tym idzie odbudowę unii polsko – litewskiej która w XVI wieku przyniosła stworzenie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Czy jednak realne były plany budowy II Rzeczpospolitej Obojga Narodów? Zdecydowanie, należy włożyć te wizje między plany co najmniej nie realne, nie mające przełożenia na rzeczywistość. Litwinom, nie zależało na ponownej integracji z Polakami, Polacy zaś pragnęli odzyskać jedynie te ziemie, które uważali za rdzennie polskie, tak jak chociażby Wilno. Dla Mendoga III wizyta miała być jedynie pozbawieniem niektórych polskich polityków szkodliwych złudzeń.

    [​IMG]

    Kolejnym wydarzeniem które wywarło duży wpływ na Polaków były igrzyska olimpijskie w Amsterdamie. Należy zaliczyć je do zdecydowanie udanych. Choć nie wszyscy reprezentanci Polscy zdołali wykorzystać swoje szanse medalowe to podczas ceremonii otwarcia doszło do mniemającego precedensu wydarzenia – Polacy z ekipy Księstwa Galicji i Lodomerii maszerowali razem z ekipą polską, niosąc jeden wspólny transparent – Polen. Wywołało to szereg komentarzy zwłaszcza we Wiedniu. Nieliczni sportowcy lwowscy i krakowscy po olimpiadzie nie mogli już wracać do Lwowa – groziło im aresztowanie lub proces sądowy, którego można było uniknąć wyjeżdżając do Polski co uczyniła choćby drużyna olimpijska piłki nożnej księstwa Galicji.

    [​IMG]

    Swoich sportowców do Amsterdamu wysłały: Afganistan, Konfederacja Australijskia (Australia), Austria, Bośnia, Bułgaria, Brazylia, Centroameryka, Cesarstwo Quing, Chile, Chorwacja, Czechy, Dania, Ekwador, Etiopia, Finlandia, Francja (Narodowa), Grecja, Honduras, Holandia, Imperium Osmańskie, Japonia, Kanada, Kolumbia, Konfederacja Karaibska, Kuba, Niemcy, Norwegia, Portugalia, Polska, Rosja, Rumunia, Stany Zjednoczone, Szwajcaria, Szwecja, Węgry, Włochy (Północne) oraz Związek Południowej Afryki. Polacy zdobyli 6 medali – 3 srebrne i 3 brązowe, cztery (złoty, dwa srebrne i jeden brązowy) zdobyto w biegach kobiet, dwa pozostałe w podnoszeniu ciężarów (mężczyźni – brązowy medal dla Zygmunta Madeja) i kajakarstwie (srebro dla Andrzeja Wołkiewicza).

    [​IMG]

    Kilka dni po zakończeniu igrzysk olimpijskich doszło do drobnego przetasowania w polskim rządzie – miejsce dotychczasowego ministra spraw zagranicznych Jana Szembka zajął Alfred Wysocki. Uznawany raczej za zwolennika współpracy z Austrią i innymi mocarstwami południowymi Wysocki okazał się twardym negocjatorem i szybko doprowadził do spotkania z Karolem Habsburgiem tytularnym księciem Galicji i Lodomerii, który pod naciskiem nowego ministra spraw zagranicznych królestwa polskiego zgodził się na ograniczenie samowoli politycznej i gospodarczej mniejszości ukraińskiej. Jednocześnie Wysocki roztoczył przed Habsburgiem wizję jego koronacji na króla polskiego, co musiało podziałać na wyobraźnię Karola gdyż szybko zaczął prowadzić bardziej konkretne rozmowy z Wincentym Witosem, podobno zaczął się nawet uczyć polskiego co przychodziło mu z tym większym trudem iż jedynym językiem poza niemieckim, jaki do tej pory poznał był angielski. Cedzący polskie słówka Karol Habsburg nie przykuł uwagi Wysockiego na dłużej, tym bardziej, że za działalność na rzecz normalizacji stosunków w Europie został odznaczony przez władze portugalskie Krzyżem Wielkim Orderu Chrystusa.

    Wydarzenia ze świata
    11 IV 1936 – Spartakiada w Londynie,
    20 IV 1936 – Aresztowania w kierownictwie Wolnych Związków Zawodowych w Niemczech,
    4 V 1936 – Powstanie IV Międzynarodówki, Grecja anektuje Kretę,

    [​IMG]

    26 V 1936 – koniec wojny dominikańsko – haitańskiej, upadek Haiti,
    30 V 1936 – Pola naftowe pod Sanokiem (Galicja).
    2 VI 1936 – początek Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie,
    26 VI 1936 – Stolica Rosji przeniesiona do Moskwy,
    9 VII 1936 – Borysławskie złoża ropy (Galicja).
     
  3. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Literówka oczywiście. Wydaje mi się, że była tam w grze, mowa o IV, ale sprawdzę. Co do sportu, szeroko pojętego to nie ma zbyt wielu wydarzeń polityczno gospodarczych i bez pisania o takich "smaczkach" jest ciężko stworzyć jakiś sensowny odcinek.

    ---------- Post added at 11:03 ---------- Previous post was at 09:39 ----------


    „Miłe złego początki” c.d.

    [​IMG]

    Piłkarze ŁKS-u przed meczem w Kijowie.

    Okres po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie nie przyniósł wytchnienia w pracy kontrwywiadowczej. Na terenie kraju wciąż znajdowało się co najmniej kilkanaście doskonale zakonspirowanych siatek nieprzyjacielskich, o których wiedzieli tylko nieliczni. Niestety – krótkowzroczna Rada Regencyjna nie pozwoliła nam na całkowitą likwidację zagranicznej agentury, licząc iż w przypadku wybrania na tron kogoś z Niemiec lub Austrii uda się wykorzystać agentów niemieckich i austriackich do prowadzenia działalności na naszą korzyść. Trudno o bardziej wydumaną wizję prowadzenia pracy wywiadowczej, zwłaszcza w sytuacji gdy nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne wycieki. W Warszawie istniały już podobno plany wprowadzenia naszych wojsk do Krakowa, przywrócenia Lwowa do macierzy, podczas gdy władze polityczne debatowały nad tym, czy wolno nam robić to do czego zostaliśmy, jako kontrwywiad wojskowy, stworzeni. Niemal równolegle z prowadzoną przez kontrwywiad działalnością, część naszych kolegów dostało przydziały do jednostek liniowych. Ja na szczęście pozostałem w Warszawie, skąd mogłem doglądać sytuacji ogólnej. Nie była ona zbyt ciekawa. Podczas gdy świat zaczynał się burzyć my czekaliśmy na stworzenie nowych przepisów prawnych, pozwalających na odwołanie się od poprzedniej decyzji niemieckiego cesarza, który doszedł do wniosku, że jest jeszcze za wcześnie na wybór polskiego króla. Jak niebawem miało się okazać żadna pora nie była odpowiednia do tego typu decyzji. Jednak mimo tego pozostawaliśmy optymistami.
    Szczególną radość wywoływały sukcesy sportowców. Po zakończeniu Igrzysk spodziewaliśmy się, że nie będziemy przeżywać już sportowych emocji, ale w ostatnich tygodniach sierpnia 1936 roku, rozpoczęły się rozgrywki polskiej ligi piłkarskiej. Tryumfatorzy zeszłorocznej edycji, mieli teraz walczyć także w pucharach europejskich – interesowano się głównie, czy to wśród cywilów, czy wojskowych, szansami mistrza Królestwa Polskiego, sezonu 1935/1936, ŁKS-u Łódź na wygraną z Dynamem Kijów w Pucharze Mitteleuropy, do którego Królestwo Polskie zostało warunkowo dołączone w zeszłym roku. Pierwszy mecz w Łodzi był wielkim świętem dla kibiców z całej Polski. Bezbramkowy remis otworzył naszym orłom drogę do awansu. Podczas wyjazdowego meczu w Kijowie, rozgrywanego 2 września 1936 roku miały miejsce niezbyt przyjemne wydarzenia, które rzuciły cień na całe rozgrywki. Zmęczeni po meczu derbowym z Widzewem Łódź, przegranym 1: 0, Łodzianie zaczęli grać naprawdę ostro, faulując i blokując biało-niebieskich na własnej połowie boiska. Ukraińscy kibice zaczęli wykrzykiwać pod adresem polskich zawodników niezbyt przyjazne hasła, przemoc zdominowała także grę Dynama. Utrzymywał się wynik remisowy. Doszło do rzutów karnych podczas których, ktoś z trybun rzucił w polskiego bramkarza nożem. Wykorzystał to napastnik Dynama wykonujący jedenastkę i padła bramka, której nie udało się już odrobić. Lekko zraniony w dłoń bramkarz, Stanisław Andrzejewski oprotestował decyzję sędziego, który jakby nie zauważył, że ukraińscy kibice wywołują burdy, niestety bezskutecznie. Polacy odpadli z rozgrywek, ale pozostawali w mniej prestiżowych rozgrywkach europejskich tak zwanej „Ligii Wschodniej”. Polacy mieli tam niebawem grać z innym zespołem z Ukrainy – Metalistem Charków. Podczas meczu w łodzi doszło do poważnych manifestacji przeciwko Ukraińcom. Pobito kilku emigrantów, którzy od wielu lat mieszkali w Polsce, spalono portrety władców z dynastii Habsburgów, oraz króla Ukrainy. Policja jedynie przyglądała się rozruchom, obawiając się, iż interwencja może zakończyć się zamieszkami.

    [​IMG]

    Policja w Łodzi przed meczem z Ukraińcami.

    Do Łodzi na mecz ściągało także wojsko. Trzy dywizje piechoty dowodzone przez wodza naczelnego generała Sikorskiego zostały postawione w stan podwyższonej gotowości bojowej. Hotel zamieszkiwany przez drużynę ukraińską był przygotowany na oblężenie niezadowolonych polskich kibiców. Sytuacja zaczęła przypominać tą z lat 70., w Ameryce Południowej. Na szczęście Europejczycy są nieco mniej bojowi od Latynosów. Przed meczem trener Charkowian wystąpił w radiu. Jego przemowa była krótka i przypadła do gustu Polakom. „Nie jesteśmy Dynamem Kijów. Nasi kibicie to nie chuligani z Kijowa. Nie mścijcie się na drużynie z Charkowa za wyczyny warchołów ze stolicy kraju. Jesteśmy piłkarzami. Walczmy na boisku”. Mimo tego w mieście utrzymano stan wyjątkowy. Pomogło to działalności kontrwywiadowczej o tyle, że łatwiej było nam obserwować poszczególne cele, choćby pod pretekstem patrolowania ulic. W tych dniach udało się nam aresztować kilkunastu agentów rosyjskich, grupę ukraińską, powiązaną z Chruszczowem i jego ruchem syndykalistycznym. Działania te po latach zostały ocenione krytycznie przez opozycję polityczną, okresu lat 70 i początku 80., gdy spadkobiercy politycznych ideałów syndykalistycznych weszli do polskiego sejmu i zdołali opanować znaczą część izby niższej polskiego parlamentu.

    R. Winniczuk, Wspomnienia oficera wojsk królewskich 1936-1963, Warszawa 2009, s. 50-53.


    Kraków w ostatnich latach przeszedł znaczną rozbudowę. Stanisław Kula mieszka, tak jak w 1936 roku niedaleko Sukiennic. Mieszkanie jest małe, choć urządzone ze smakiem.
    - To dzieło żony – stwierdza gospodarz. Były galicyjski policjant mówi o niej bardzo wiele. Widać, że małżeństwo Kulów było jednym z tych bardziej udanych związków. Marianna Kula nie żyje już od kilku lat, ale Stasiu często wspomina jej pierwszą reakcję na projekt jego wyjazdu do Polski.
    - Pamiętam to jak dziś. Był początek października. Wojska polskie zaczęły koncentrować się nad ówczesną południową granicą kraju. Przygotowywano się do marszu na Lwów. Tak przynajmniej mówiło się wtedy w Krakowie. Nie miałem tu na co czekać. Sytuacja była, jak to się mówi, podbramkowa. Kilka dni po tym jak zabrałem z ulicy polską ulotkę wzywającą do prowadzenia czynnego oporu przeciwko władzy Habsburgów i utrzymaniu uprzywilejowanej pozycji Ukraińców, zostałem zawieszony. Musiałem oddać broń osobistą, odznakę. Dostałem niepłatny urlop. Koncentracja wojska była dla mnie wybawieniem. 3 października polskie oddziały zabezpieczyły granicę pomiędzy Galicją, a Królestwem. Następnego dnia byłem już w Busku Zdroju, w kwaterze generała Kasprzyckiego. Kasprzycki dowodził wtedy korpusem polskiej armii, ale chętnie przesłuchiwał emigrantów z Galicji. Granicę przekroczyłem oczywiście nielegalnie. Przez kilka następnych tygodni pozostawałem w areszcie. Sprawdzano czy nie jestem czasem jakimś agentem Habsburskim. Ogólnie nastroje w kraju były różne. Z jednej strony lubiano poszczególnych członków rodziny panującej, ale pamiętano o programie ówczesnego cesarza Ottona Habsburga, który dążył raczej do emancypacji narodu ukraińskiego.

    [​IMG]

    Polski patrol na pograniczu.

    Po zwolnieniu z więzienia Kula wyjechał na pogranicze z Białorusią. Nie odnalazł tam jednak odpowiedniego miejsca dla siebie. Cały czas trwały próby ściągnięcia rodziny z Krakowa, nie było jednak sensu sprowadzać żony i dzieci, do jednego małego pokoiku opłacanego przez państwo w hotelu. Kula rozpoczął pracę jako pogranicznik na granicy polsko-białoruskiej. Było tam teraz stosunkowo spokojnie. Białorusini mieli własne problemy wewnętrzne, i nie zamierzali wszczynać jakiś niepokojów na linii Warszawa – Mińsk, tym bardziej, że obie strony rozwinęły w ostatnich miesiącach owocną wymianę handlową. Działalność gospodarcza na pograniczu zaczynała przeżywać pierwszy okres rozkwitu.

    [​IMG]

    2 listopada 1936 roku zmarł Ignacy Daszyński. Symbol polityki proaustriackiej w Galicji, uznany za jednego z najważniejszych polityków Austro-Węgier okresu po Wielkiej Wojnie. Jego śmierć była dla wielu Polaków liczących na zjednoczenie Galicji i Królestwa Polskiego symbolem zakończenia się poprzedniej epoki. Stojący na czele rządu lwowskiego, Wincenty Witos miał powiedzieć do jednego ze swoich współpracowników:
    - Teraz mamy z górki.

    [​IMG]

    Ignacy Daszyński (z lewej) i Wincenty Witos

    Nie było jednak tak różowo, jak chciałby tego lider polskiej partii chłopskiej. Sytuacja międzynarodowa wcale nie była łatwa. Można było odnieść wrażenie, że wracamy do sytuacji z początku lat dwudziestych, a nawet z końca wojny, gdy w Rosji zaczęło się rewolucyjne wrzenie. Wydarzenia moskiewskie, petersburskie, smoleńskie miały znikomy wpływ na społeczeństwo polskie, czy to w Galicji czy w Królestwie. Zdecydowanie bardziej liczyły się wydarzenia polityczne na południu, gdzie swoją pozycję w Sejmie Galicyjskim umacniał PSL i co za tym idzie Witos. Udało się mu odwołać kilku mniej znaczących posłów ukraińskich, uwikłanych w jakieś drobne przestępstwa gospodarcze. Ich miejsce zajęli Polacy, którzy szybko stali się wyznawcami idei forsowanej przez Witosa – opanowania jak największej liczby urzędów przez Polaków i blokowanie awansu Ukraińców. Oczywiście nie była to ideologia głoszona formalnie – za tego typu „uprzedzenia” można było trafić do więzienia, lub stracić pracę. Nikt nie chciał ryzykować pogorszenia własnego statusu, tylko po to aby dać wyraz swoich uczuć patriotycznych. Co najdziwniejsze nawet przedstawiciele syndykalistów poparli wizję Witosa. Liczono, że po połączeniu Polski i Galicji dojdzie do zaktywizowania się mas robotniczych, że nastąpi radykalizacja poglądów proletariatu roboczego. Śmierć wicepremiera Daszyńskiego co prawda stworzyła pewne podstawy do myślenia o szybkim zjednoczeniu obu państw polskich, nikt jednak nie doprowadził tego procesu do końca. Poza deklaracjami wygłaszanymi przez przedstawicieli inteligencji w Warszawie i Lwowie, poza płomiennymi przemówieniami poszczególnych liderów partii politycznych nie doszło do niczego co mogłoby zmienić sytuację. Armia polska i galicyjska zatrzymały się na swoich pozycjach. Austriacki garnizon w Przemyślu przystąpił do aktywniejszego polowania na emigrantów i uciekinierów. Aresztowano kilku polskich agentów wywiadu zagranicznego na Galicję, jednak dzięki pomocy polskich dozorców udało im się szybko uciec z więzień w Lwowie, Krakowie, Przemyślu i Rzeszowie. Poza zewnętrznymi objawami żałoby po śmierci Daszyńskiego, Polacy nie okazywali zbyt wielkiego żalu. Również zachowanie Karola Olbrachta nie przypadło do gustu zwolennikom podziału. Nie dość, że nie raczył pojawić się na pogrzebie, to jeszcze dzień ten spędził na zabawie w swoim podlwowskim dworku. Krytycznie do zachowania Karola odniósł się cesarz wiedeński, który wezwał go do złożenia wyjaśnień. Ten jednak odmówił „spowiadania się” ze swoich czynów, czym naraził się na krytykę ze strony swojego krewniaka.

    [​IMG]

    Ostatnim już wydarzeniem było otwarcie nowej drogi w województwach północnych. Stworzenie dobrego połączenia pomiędzy Białymstokiem i Płockiem okazało się jednym z ważniejszych problemów ostatniego pięciolecia. Polacy nie mieli doświadczenia w budowie dobrych dróg asfaltowych. Wiele rozwiązań przy budowie trasy Płock – Białystok zaczerpnięto z Niemiec, co ważne przy budowie udało się także uniknąć normalnych w innych warunkach strajków ogarniętego syndykalistycznym zapałem robotników, którzy tym razem zapłatę mieli otrzymać dopiero po zakończeniu całości robót, a przez rok utrzymywał ich pracodawca. Koszt budowy drogi nie był zbyt duży wyniósł w sumie ok. 9 milionów marek polskich, czyli według ówczesnego kursu 900 tysięcy marek niemieckich.

    Wydarzenia ze świata
    10. VIII. 1936 – Rosja. Cerkiew uzyskuje wspływ na rządy. Autorytarne zapędy patriarchy spotykają się jednak z dużym oporem społeczeństwa rosyjskiego. Denikin wysyła wojsko do pacyfikacji. Zamieszki wybuchają w Smoleńsku, Petersburgu, Moskwie i na dalekiej Syberii. Dowództwo nad armią rosyjską obejmuje Michaił Tuchaczewski.

    [​IMG]

    Strajkujący robotnicy holenderscy

    18. VIII. 1936 – Holandia. Poważne strajki robotnicze doprowadzają do wybuchu zamieszek w Amsterdamie. Interweniuje policja i wojsko. Aresztowanych zostaje ok. 200 manifestantów. Prawdopodobnie udział w wybuchu niepokojów mają przedstawiciele syndykalistów angielskich.
    8. X. 1936 – Dania. Poważny kryzys w handlu duńskim. Kraj importuje ponad czterokrotnie więcej niż eksportuje. Ministerstwo gospodarki o krok od ogłoszenia bankructwa królestwa. Niemcy proponują wykup długu duńskiego i próbę rozpoczęcia tworzenia firm o kapitale niemiecko – duńskim w pobliżu Kopenhagi, rząd duński prosi o czas do namysłu.
    10. X. 1936 – Kryzys duński zażegnany. Niemcy wypłacają 300 tysięcy marek niemieckich ( ok. 3 miliony marek polskich) na rzecz partnerstwa gospodarczego z Danią.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Wódz MacArthur

    17. X. 1936 – USA. Władzę w kraju przejmuje armia kierowana przez generała Douglasa MacArthura, który dopiera sobie współpracowników nastawionych antysemicko i ksenofobicznie. Wydane zostają ustawy o „narodzie amerykańskim”, w których podnoszona jest kierownicza rola armii w funkcjonowaniu państwa. Niepokoje na południu i północy (Illinois).
    14. XI. 1936 – Strajk generalny w Stanach Zjednoczonych. Firmowana przez Jacka Reed’a CSA doprowadza do wybuchu niepokojów w większości centrów przemysłowych Stanów Zjednoczonych. Na południu do walki z „bandytami” ruszają kierowane przez Huey’a Long’a oddziały Minute Man’a. Dochodzi do walk. Armia rozdziela walczące strony i aresztuje przywódców strajków robotniczych.

    [​IMG]

    18. XI. 1936 – Rewolucja w Rosji. Władza sowiecka powraca na północy kraju. Na czele „Związku Radzieckiego” stają Frunze i Bucharini. Sytuacja w centrum kraju wciąż niepewna. Kierujący rosyjską armią Tuchaczewski wyprowadza wojska z garnizonów. Miasta w całej Rosji zostają zmilitaryzowane.

    [​IMG]

    20. XI. 1936 – Rewolucja w USA. Jack Reed lider CSA, który uniknął aresztowania przez wojska Mac Arthura wywołuje na północy Stanów Zjednoczonych powstanie robotnicze. Wojska federalne nie są w stanie bronić kraju. Oddziały kanadyjskie wkraczają do Nowej Anglii i tworzą zależne od siebie państwo.
    Rosja. Rewolucji ciąg dalszy. Denikin aresztowany przez wojska Tuchaczewskiego wysłany na emigrację do Transamuru, znajdującego się pod panowaniem japońskim. Japończycy internują Denikina i zawierają porozumienie z Tuchaczewskim.
    22. XI. 1936 – USA. Śladami Jacka Reed’a idzie Huey Long lider America First Party. Na południu, w Luizjanie i Atlancie powstanie niezależne państwo kierowane przez Huey’a Longa, nawiązujące w swojej tradycji do Skonfederowanych Stanów Ameryki z czasów wojny secesyjnej. Longa popiera Fritz Kuhn i Charles Lindbergh, członkowie AFP, którzy podczas dyktatury wojskowej MacArthura poparli zapędy dyktatorskie generała.
    24. XI. 1936 – USA. Powstają Pacyficzne Stany Zjednoczone prowadzące wojnę z USA i rewolucyjnym państewkiem Reed’a.

    [​IMG]

    Rosja. Powstanie Republiki Sowieckiej, na czele której stają Michaił Tuchaczewski oraz Mikołaj Bucharin. Nowe państwo nawiązuje do Związku Radzieckiego, wzywa do przestrzegania zasady samostanowienia narodów.
    30. XI. 1936 – USA. Formalny wybuch wojny domowej w USA. Oddziały poszczególnych stron nawiązują walkę wzdłuż „granic” swoich państewek. MacArthur wycofuje się z Ameryki Południowej i oficjalnie informuje o wycofaniu się rządu federalnego z tak zwanej doktryny Monroe’a.
     
  4. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi


    Rozdział 2 „Feniks z popiołów"

    [​IMG]

    Nawiązanie stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską, a Republiką Sowiecką pozostawało kwestią czasu. Sowieci mieli w pamięci udział oddziałów polskich w marszu na Leningrad, podjęty za czasów pierwszej rosyjskiej wojny domowej, i nieudanej próby utrzymania raz zdobytej władzy przez Włodzimierza Lenina. Dlatego też teraz Tuchaczewski i Bucharin chcieli od samego początku zapewnić sobie przychylność Polaków. Litwinow zapowiedział swoje przybycie 1 grudnia. Nie wywołało to zbyt dużej radości w Warszawie, tym bardziej, że Lubomirski już od jakiegoś czasu zamierzał nawiązać rozmowy z Niemcami w sprawie ewentualnej interwencji w Rosji. Niestety, Berlin nie miał czasu na prowadzenie bezprzedmiotowych debat w polskimi dyplomatami, bardziej zajęty sytuacją na Dalekim Wschodzie. Ostatecznie więc wyrażono zgodę na przybycie komisarza ds. polityki zagranicznej Republiki Sowieckiej. Samolot z wymalowaną na kadłubie wielką czerwoną gwiazdą wylądował na warszawskim Okęciu 10 grudnia wczesnym rankiem. Na pokładzie oprócz Litwinowa było kilku jego najbliższych współpracowników, oficer Armii Czerwonej dysponujący uprawnieniami do rozmów wojskowych z generałem Sikorskim (oficerem tym był generał Grigorij Żukow) oraz kilkunastu tłumaczy i stenotypistów. Przybyszy z Petersburga, przemianowanego obecnie na Piotrogród, powitał przedstawiciel Rady Regencyjnej, oraz premier Lubomirski. Litwinow był w doskonałym humorze i po wymianie krótkich uprzejmości obaj politycy udali się na bardziej konkretne rozmowy w Belwederze, gdzie pojawił się także generał Sikorski. Ustalenia zawarte przez obie strony były bardzo skromne. Ustalono min., iż w przypadku wkroczenia wojsk polskich do Galicji, Republika Sowiecka odniesie się do tych działań „przyjaźnie”, że obecny rząd Ukrainy jest nastawiony antypolsko i Republika Sowiecka, w przypadku możliwości wywarcia wpływu na Kijów postara się o obronę interesów polskiej mniejszości. Uzgodniono wreszcie iż wszyscy Polacy, urodzeni czy to w okresie caratu w Rosji i wywiezieni w głąb imperium w 1914, czy też późniejsi emigranci polityczni, mogą bez przeszkód wyjechać z Rosji i wrócić do Królestwa Polskiego. Podobnie ustalenia zawarto w stosunku do Rosjan mieszkających nad Wisłą. Każdy kto życzył sobie wyjazdu do rodzinnego kraju, miał mieć taką możliwość, a nawet uzyskać od władz Republikańskich pomoc finansową na urządzenie się na „nowym miejscu”. Zdecydowanie ciekawiej przedstawiały się rozmowy wojskowe. Żukow poinformował Sikorskiego iż w przypadku rozpoczęcia działań zbrojnych wymierzonych w Niemców, przez Komunę Francuską, Polacy mogą liczyć na „przyjazną neutralność” wojsk Republiki Sowieckiej, w odzyskiwaniu okupowanych przez armię niemiecką terytoriów „rdzennie polskich”. Na pytanie Sikorskiego, co władze Republiki uważają za ziemie „rdzennie polskie” padło stwierdzenie iż „każdy punkt na mapie do którego dojdziecie i który zajmiecie uznamy za rdzennie polski”. Oprócz tego Tuchaczewski proponował Polakom rozpoczęcie zakrojonego na szeroką skalę programu szkoleń, przeznaczonego dla obu stron. Rosjanie mieli szkolić swoje wojska lotnicze w polskich szkołach, Polacy mogli trenować swoich oficerów i żołnierzy na rosyjskich poligonach. Propozycja wydawała się podejrzana. Na pytanie generała Sikorskiego, czego w zamian za to oczekują Sowieci, wysłannik Tuchaczewskiego miał powiedzieć:
    - My to dla was, z czystej sympatii, ale powiedzmy, że zgodzicie się sprzedać nam trochę waszych samolotów.
    Rozmowy dobiegły końca 11 grudnia, późnym wieczorem. Delegacja sowiecka wyjechała z Warszawy pozostawiając po sobie jak najbardziej korzystne wrażenie. Zaczynał się nowy rozdział w historii Królestwa Polskiego. Według niektórych historyków, Rosjanie pozostawili władzom warszawskim dokumenty, w świetle których można było szantażować rząd wiedeński. Podobno w ostatnim okresie prezydentury Kiereńskiego pojawiła się wizja wspólnego wystąpienia Rosji i Austrii przeciwko Niemcom. Część tych dokumentów miała zostać przekazana Polsce podczas wizyty Litwinowa w Warszawie. Nie są to jednak informacje potwierdzone. Dyplomacja Tuchaczewskiego nigdy nie dawała tak drogich prezentów bezinteresownie. Tymczasem podczas wizyty w Warszawie padło co najmniej kilkanaście znanych propozycji ze strony rosyjskiej, podczas gdy republikanie nie przedstawili żadnych konkretnych żądań. Wyglądało to tak, jakby władzom w Petersburgu, a potem Moskwie, zależało na przekupieniu Warszawy. Pozostawało pytanie – po co, skoro polityczny program Tuchaczewskiego ograniczał się do zagarnięcia okupowanych przez Japończyków terenów Transamurskich?

    [​IMG]

    [​IMG]

    Odpowiedzi na te i inne pytania szukał minister spraw zagranicznych Wysocki w Berlinie. Krótko po wizycie Litwinowa i jego towarzyszy, Polacy zdecydowali się nawiązać rozmowy z cesarstwem niemieckim dotyczące ewentualnego połączenia z Austrią, które mogło zagwarantować przejęcie Galicji i Lodomerii bez przelewu krwi na czym bardzo zależało Lubomirskiemu. Oprócz tego, liczono, że być może uda się wybadać polityków niemieckich odnośnie planów rosyjskich. Polska delegacja przybyła do Berlina 23 grudnia 1936 roku. Wizyta była krótka, głównie ze względu na zbliżające się święta Bożego Narodzenia. Objęła tylko spotkanie z kanclerzem von Papenem, który do planów austriackich Lubomirskiego odniósł się ze zrozumieniem, można nawet zaryzykować stwierdzenie iż pobłogosławił im sam Wilhelm II.
    Podczas wizyty w Berlinie poruszano także kwestie wojskowe. Wyrażono zgodę na zawarcie porozumienia pomiędzy Polską, a Republiką Sowiecką, zgodzono się także na sprzedaż polskich samolotów do Rosji. Wywiad niemiecki za namową Rajewskiego udzielił także pewnych informacji dotyczących planów austriacko – rosyjskich. Doniesienia niemieckich agentów zdawały się potwierdzać rewelacje rosyjskie, nikt jednak nie miał dostępu do jakiś dokumentów, które mogłyby zostać wykorzystane do wyjaśnienia całej sytuacji. Jeśli Rosjanie faktycznie zostawili Polakom choćby nawet kopie posiadanych przez siebie akt, to mogło się okazać, że Warszawa otrzymała naprawdę drogi prezent. Polacy w zamian za niemiecką zgodę otrzymali sporo. Przedewszystkim pożyczki na prowadzenie działalności wywiadowczej przeciwko Rosji. Niemieckie siatki wpadały na tym terenie jedna za drugą, podczas gdy polscy agenci byli w stanie dotrzeć do coraz ważniejszych instytucji nowego państwa rosyjskiego. Oczywiście w zamian za pieniądze Polacy mieli dzielić się swoimi odkryciami. Pozostawało jednak poza wszelką kontrolą niemiecką, co uda się odkryć wywiadowi polskiemu. Działający niczym dzieci we mgle Niemcy, woleli skupić wszystkie swoje siły na zagrożeniu francuskim, które było bliższe, niźli to ze wschodu. Przemawiał za tym fakt istnienia pomiędzy Rosją, a Niemcami strefy buforowej w skład której wchodziła min., i Polska.

    [​IMG]

    Podarek z Rosji otworzył drogę do przygotowań dyplomatycznych. By jednak podjąć działania, które mogły zakończyć się wyśnionym przez Lubomirskiego wchłonięciem południowych prowincji, należało zabezpieczyć się z każdej strony. Najbardziej zainteresowaną Galicją stroną, byli Ukraińcy. Właśnie w sprawie statusu Galicji, doszło do spotkania na szczycie pomiędzy władzami Ukrainy a polskim ministrem spraw zagranicznych 25 grudnia w Kijowie. Wykorzystano tutaj zaproszenie dla najważniejszych polityków ukraińskich na polskie święta Bożego Narodzenia. Po raz kolejny uroczystości religijne stanowiły przykrywkę dla wydarzeń politycznych. Wysocki po zakończeniu się uroczystej mszy świętej w kijowskiej katedrze, razem z przybyszami z Ukrainy udał się na zamek królewski w Kijowie. Ukraińcy zdawali sobie sprawę, że wobec nieformalnej zgody Niemiec i zainteresowania Wiednia kwestią pozyskania władz w Warszawie dla swoich planów ich sprzeciw nie będzie miał większego znaczenia, dlatego też od razu przystąpiono do rozmów. Zasadnicze kwestie nie podlegały dyskusji, jednak należało ustalić jak będzie wyglądała przyszłość mniejszości ukraińskiej zamieszkującej Galicję. Hetman Skoropadski dążył na nawiązania współpracy pomiędzy Polakami, a Ukraińcami, nie potrafił jednak zgodzić się aby Polacy zajęli Lwów, który był dla niego integralną częścią Ukrainy. Ostatecznie pod naciskiem Wysockiego przystał na polski plan, według którego obywatele nie polscy Galicji mieli zachować takie same prawa i przywileje jak obywatele polscy, mogli także odwoływać się od wszystkich decyzji administracyjnych do przedstawiciela państwa ukraińskiego we Lwowie. Oprócz tego tak zwani Rusini, w kontekście Galicyjskim starano się unikać słów Polak – Ukrainiec, mogli samodzielnie zdecydować, czy chcą służyć w armii polskiej czy też wolą odbyć służbę po drugiej stronie granicy. Zawarty kompromis pozostał jedynie na papierze, gdyż póki co Księstwo Galicji i Lodomerii istniało i miało się całkiem dobrze.

    [​IMG]

    Polska dyplomacja po odniesieniu tych drobnych sukcesów nie zasiadła na laurach, tak jak to działo się do tej pory. Szybko podjęto rozmowy z władzami Białoruskimi. Pod pretekstem porozumienia handlowego ukryto całkiem interesujący projekt zawarcia przymierza, skierowanego przeciwko Republice Sowieckiej. Jej internacjonalizm martwił nie tylko władze warszawskie, ale także Mińsk. Pod adresem Białorusi kierowano bowiem z Moskwy zarzuty iż planuje ona rozpoczęcie jakiejś interwencji wojskowej przeciwko „legalnej władzy, wybranej przez lud rosyjski”. Oficjalnie rozmowy ze stycznia 1937 roku dotyczyły tylko wymiany towarów i sprzętu wojskowego, jednak oprócz tych porozumień podpisano także tajny pakt dotyczący wymiany informacji. Wiele zdobytych w ten sposób danych, po odpowiednim spreparowaniu wciskano Niemcom, którzy weryfikowali je za pośrednictwem źródeł białoruskich. Nadawało to im wiarygodności, chociaż podobna treść depesz mogła w końcu wzbudzić podejrzenia Berlina.
    Stojący na czele służb wywiadowczych Mińska, Radion Surwilla okazał się nieodpowiednim człowiekiem na tak ważnym stanowisku. Poza nasłuchem radiowym, próbami przechwytu wiadomości nadawanych przez Rosjan, nie był w stanie zdobyć żadnych informacji od swoich agentów. Wywiadowcy otrzymujący pensję z Mińska zdecydowanie bardziej woleli sprzedawać swoje rewelacje kolegom po fachu z Polski (prowadzącym również samodzielną działalność) niż informować o swoich odkryciach własną centralę. Wynikało to z panującego we władzach białoruskich nastroju – nieodwoływalności poszczególnych ministrów i oficerów.

    [​IMG]

    Okazja do inkorporacji Galicji natrafiła się prędzej niż spodziewali się tego najwięksi nawet optymiści. Wobec kryzysu władzy we Wiedniu i wprowadzeniu w życie planów ponownej przebudowy i zreformowania Austro – Węgier stało się jasne, że nie wszystkim odpowiadają nowe pomysły. Część krajów związkowych zaczęło dążyć do daleko posuniętej niezależności, przyznaniu im czegoś w rodzaju statusu dominiów. Jako pierwsze przeciwko planowanej unifikacji wystąpiły Węgry, gdzie o mało nie doszło do powstania zbrojnego wymierzonego w garnizonu austriackie. Również we Lwowie doszło do zamieszek, tutaj jednak podnoszono kwestię inkorporacji Galicji do Królestwa Polskiego, lub podziału tych ziem pomiędzy Ukrainę, a Polskę. Za tym drugim rozwiązaniem opowiadał się min., znany prawnik lwowski Stefan Bandera, który za kilka lat zasłynie jako organizator akcji terrorystycznych wymierzonych w Polaków. Poza Banderą, wizję podziału ziem księstwa poparli także przywódcy większości partii ukraińskich – min., Andrzej Melnyk stojący na czele bardziej zachowawczej frakcji politycznej. Ogólnie, funkcjonująca już od jakiegoś czasu na terenie Galicji i Lodomerii, Ukraińska Organizacja Nacjonalistów, opowiadała się raczej za podziałem ziem pomiędzy oba państwa, niż wyrzuceniem tej czy innej mniejszości narodowej poza granice. Radykalizacja programu nastąpi dopiero zdecydowanie później, i będzie miała tragiczne dla obu stron skutki.

    [​IMG]

    Karol Olbracht Habsburg

    Działalność Karola Olbrachta we Wiedniu nie przyniosła sukcesów. Zapewniający o swojej lojalności wobec władze we Wiedniu Karol nie był w stanie przekonać Ottona Habsburga o konieczności utrzymania obecnego status quo. Zmuszony do rezygnacji z władania udzielnym księstwem w ramach Austro – Węgier, Karol Olbracht zgodził się na inkorporację Galicji do Polski. To właśnie on, jako pierwszy udał się do Warszawy z tą propozycją. Przyjęty przez premiera Lubomirskiego Habsburg, poprosił jednocześnie o uznanie go za polskiego szlachcica, i umożliwienie mu pozostania na terenie Galicji, która formalnie miała być zupełnie niezależna od Wiednia. Lubomirski zgodził się na obie propozycje. Polacy w zamian za włączenie Galicji musieli jednak zapłacić. Ceną była nie do końca formalna zależność Królestwa Polskiego od cesarza Austro-Węgierskiego. Przeciwko takiemu rozwiązaniu ostro wystąpili ukraińscy nacjonaliści, szczególnie silni w okolicach Lwowa. Grupa bojowa, złożona z czterdziestu partyzantów kierowana przez jednego z liderów politycznych OUN, Jarosława Stećkę wdarła się w dniu 20 lutego do siedziby ukraińskiego konsula honorowego we Lwowie i rozstrzelała go za „zdradę narodu ukraińskiego”. Stećko po dokonaniu zamachu, razem ze swoimi ludźmi uciekł do Rumunii, rządzonej przez „Żelazną Gwardię”, która zagwarantowała mu bezpieczeństwo, tak długo jak będzie zapewniał im informacje wywiadowcze.

    [​IMG]

    Formalne zjednoczenie obu państw polskich stało się faktem. Niestety, ostatnie dyrektywy dowódcy wojsk austro-węgierskich, oraz twarde stanowisko Austrii doprowadziły do pozostawienia na terenie Galicji dwóch austriackich garnizonów w Przemyślu i Lwowie, a co gorsza do rozwiązania dwóch dywizji armii galicyjskiej, która mogła przecież w całości przejść pod dowództwo polskie. Brak zdecydowania w negocjacjach dyplomatycznych, który zaprezentował Wysocki tym razem okazał się bardzo problematyczny dla sprawy polskiej. Do armii polskiej zgłosiło się jednak wielu oficerów dawnego wojska galicyjskiego, którzy obecnie mogli stanowić cenny materiał ludzki dla rozbudowywanego wojska. Niemal natychmiast po zjednoczeniu przystąpiono do formowania Kresowej Brygady Kawalerii, a także specjalnej grupy lotniczej. Poza sprawami wojskowymi ważny aspekt zjednoczenia stanowił także powrót do Galicji emigrantów i uciekinierów takich jak Stanisław Kula.
    - Powrót do domu w Krakowie na początku marca 1937 roku, był dla mnie szczególnie trudny – wspomina po latach Kula – Praca pogranicznika była dobra, ale wolałem ją rzucić i wrócić na „stare śmieci” niż prowadzić życie na dwa domy. Tutaj w Krakowie szybko wróciłem do poprzedniego zajęcia. Jako dosyć znany policjant mogłem iść także do wojska, ale po usunięciu części ukraińskich inspektorów i komisarzy zrobiło się jakby więcej miejsca. Więcej etatów dla Polaków, a to oznaczało przedewszystkim powrót tych, których wcześniej zawieszono lub zwolniono.
    Za namową przyjaciela poszedłem do tak zwanej „Defy”. Policji politycznej, której celem było zwalczanie syndykalistów. Z czasem nasze kompetencje rozszerzono także na organizacje nacjonalistyczne, skupiające Ukraińców. Byliśmy pierwszą linią obrony polskiej ludności przez ukraińskim terroryzmem. Czy dopuszczaliśmy się zbrodni, i przestępstw na Ukraińcach? Nie wiem, czy można to tka określić. Nazwałbym to raczej sprawiedliwym odwetem – mój rozmówca lekko uśmiecha się – Czy uważa pan, że człowiek który widzi zło, może się nie odzywać? Mieliśmy do wyboru, pozwolić im na spalenie tylu, a tylu wsi, zabicie takiej, a takiej grupy Polaków. Owszem nasze odwety były zdecydowanie bardziej krwawe, ale miały odstraszyć kolejnych OUN-owców od napadów na ludność cywilną. Sam nigdy nie brałem udziału w takich akcjach. Były dla mnie zbyt… krwawe. Wolałem normalną policyjną robotę, gdzieś w Krakowie, czy Lwowie. Zresztą praktycznie do końca służby policyjnej pracowałem w Krakowie. Poza krótkim epizodem na pograniczu z Białorusią, raczej nie opuszczałem rodzinnego miasta. Wynikało to z ówczesnych uwarunkowań. Słaba komunikacja, słabe drogi, mało samochodów…

    Wydarzenia ze świata
    1.XII.1936 – Republika Sowiecka. Stojący na czele rady państwa, generalissimus Michaił Tuchaczewski w porozumieniu z pozostałymi członkami naczelnej Rady Państwowej Republiki, podjął decyzję o wydaleniu z całej Republiki wszystkich hierarchów Cerkwi Prawosławnej. Jednocześnie w sposób dotychczasowy, tj., sprzed przejęcia władzy przez Denikina mogą funkcjonować poszczególne parafie. Najprawdopodobniej hierarchia z czasów rządów Denikinowskich zostanie niebawem zastąpiona przez nowych kapłanów.
    5.XII.1936 – USA. Oddziały wierne generałowi Mac Arthurowi dokonują aneksji Pacyficznych Stanów Ameryki. Formalne zakończenie wojny na jednym z frontów nie oznacza wcale zakończenia walk, gdyż duża ilość wojsk armii pacyficznej zeszła do podziemia.
    12.XII.1936 – Transamur. Sowieccy agitatorzy przekraczający granicę pomiędzy Transamurem, a Republiką Sowiecką po raz kolejny zatrzymani. Nie wiadomo jednak jak wielu z nich zdołało przedostać się do centrum podległego cesarstwu Japonii państewka rosyjskiego.

    [​IMG]

    30.XII.1936 – Kanada. Rząd kanadyjski zapowiada zajęcie Alaski, jeśli władze Stanów Zjednoczonych nie przywrócą spokoju na kontrolowanych przez siebie terenach i nie doprowadzą do szybkiego zakończenia wojny domowej.

    [​IMG]

    18.I.1937 – Transamur. Admirał Kołczak wycofuje się z aktywnego uprawiania polityki. Jego miejsce w rządzie zajmuje Iwan Wysocki, dotychczasowy ambasador w Tokio, i dowódca Fortecy Władywostok.
    24.I.1937 – Stany Zjednoczone. Ziemie dawnych Stanów Pacyficznych Ameryki oraz stan Arizona przechodzą pod zarząd Meksyku. Po ogłoszeniu meksykańskiego ultimatum, generał MacArthur musiał przełknąć kolejną gorzką pigułkę. Do sprawy zamierza powrócić po zakończeniu wojny domowej.

    [​IMG]

    12.II.1937 – Norwegia. Zwycięstwo wyborcze Ludowej Partii Skandynawii. Władzę obejmują centroprawicowi konserwatyści.

    [​IMG]

    20.II.1937 – Japonia. Powstanie w Korei. Opanowana zostaje znaczna część kraju, oddziały powstańcze są jednak zbyt słabe, aby prowadzić równą walkę z wojskami cesarskimi. Niemcy, Sowieci, Cesarstwo Quinn oraz Konfederacja Australijska zapowiadają pomoc materiałową i humanitarną dla powstańców.
     
  5. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi


    Rozdział III „Ku elekcji”

    [​IMG]

    Cat-Mackiewicz w Warszawie. Wiosna 1937.

    Marzec 1937 roku był ciepły i słoneczny. Spokój panujący w Królestwie Polskim przerywały jedynie zjazdy scaleniowe Polskiego Stronnictwa Ludowego, Polskiej Partii Monarchistycznej kierowanej przez Cat-Mackiewicza oraz Polskiej Partii Socjalistycznej, na czele której stanął Arciszewski. Coraz głośniej debatowano na temat przyszłej elekcji i tego jak ma zostać przeprowadzona. Ostatecznie zapadła decyzja, by zgodnie z konstytucją uchwaloną, przecież nie tak znowu dawno, przeprowadzić elekcję przy pomocy sejmu, który po wyborze króla miał podać się do dymisji. W przeciągu kilku następnych dni po elekcji miały zostać przeprowadzone wybory do sejmu. Układ ten ustalony przez konstytucję, wywołał teraz wiele niezadowolenia. Posłowie, którzy wybierali króla, mogli przecież nie uzyskać odpowiedniej liczby głosów, aby ponownie zasiąść w ławach parlamentarnych. W podobnej sytuacji byli senatorowie, którzy również mieli głosować na elekcji, a którzy mogli nie zdążyć odebrać należnych im z tytułu właściwego wyboru nagród. Przepychanki parlamentarne trwały w najlepsze, podczas gdy prasa zdołała wytypować już wstępnych kandydatów do polskiego tronu. Wymieniano Augustyna Czartoryskiego, Mendoga III (króla Litwy), Fryderyka Krystiana Wettyna, nazywanego czasami Sasem, oraz Karola Olbrachta Habsburga. Wszyscy kandydaci poza Wettynem byli już w Polsce. Fryderyk Krystian był jednak człowiekiem któremu nie zależało na polskim tronie. Wiedział, że jeżeli zostanie wybrany to będzie to wielki splendor dla jego rodu, a co najważniejsze dla niego samego. Dopiero w połowie kwietnia przyjechał wraz z trzyletnim Albertem do Warszawy, wygłosił kilka przemówień, spotkał się z posłami Monarchistów, zamienił dwa słowa z liderem ludowców Witosem i wrócił do Drezna, gdzie trzymały go podobno jakieś ważne sprawy finansowe. Jego brat, na wieść o planach wyboru Fryderyka pośpiesznie wystąpił z zakonu Jezuitów, do którego wstąpił na krótko po zakończeniu Wielkiej Wojny i pojechał do Rzymu, prosić papieża o zgodę na objęcie przez niego kierownictwa spraw rodzinnych, w przypadku gdyby brat został królem Polski.

    [​IMG]

    Marszałek Sejmu, Maciej Rataj.

    Tymczasem mijały kolejne miesiące i tygodnie. Nikomu nie śpieszyło się aby poruszyć sprawę elekcji, tym bardziej, że zgodnie z Konstytucją 1936 roku, kwestia wyboru panującego miała być wyjaśniona do końca 1937 roku, w przeciwnym wypadku należało rozwiązać Sejm i powołać nowe ciało ustawodawcze władne do przeprowadzenia elekcji. Austriacy naciskali Polaków by czekali z wyborem jak najdłużej, licząc, że w ten sposób uda im się zmusić posłów do wyboru Karola Olbrachta. Nie był on jednak aż tak popularny jak Fryderyk Krystian, o którym mówiono, „że skromny i pobożny”. To musiało podobać się Polakom. Co prawda wszyscy kandydaci byli katolikami, jednak Karol Olbracht podczas władania księstwem Galicji często wchodził w spory z hierarchią unicką. Podobnie jak Mendog III, o którym mówiono zupełnie otwarcie, że ma jakieś niejasne powiązania z lożą masońską. Narodowi Demokraci rozpętali zresztą straszną burzę przeciwko kandydaturze litewskiej, o której mówiono coraz gorzej. Podstaw do takiej walki politycznej dostarczyli zresztą sami Litwini. Pomimo wielu zapowiedzi nie rozwiązano bowiem litewskich organizacji nacjonalistycznych, które w zbliżających się wyborach zamierzały wystartować jako koalicja. Litewscy nacjonaliści nawoływali do wygnania z ziem „królestwa Litwy”, wszystkich Polaków, oskarżanych o utrzymywanie na tych terenach „feudalnego reżimu” i niszczenie kultury. Wybór Czartoryskiego był raczej wątpliwy tym bardziej, że sam kandydat zapowiadał że swoje głosy przekaże bardziej odpowiadającemu kandydatowi. Widział tutaj podobno Karola Olbrachta, choć istniały także teorie wskazujące na wybór Fryderyka Krystiana.

    [​IMG]

    Pogoń litewska. Symbol wykorzystywany przez nacjonalistów litewskich.

    Koniec sierpnia 1937 roku upłynął w Polsce pod znakiem ostrej kampanii wyborczej prowadzonej przez zwolenników poszczególnych kandydatów. Właściwie trudno było wyłonić jednoznacznego zwycięzcę. Tym bardziej, że o wyniku Habsburga i Wettyna mogły zadecydować nie wydarzenia na sali sejmowej, ale zachowanie austriackich garnizonów w Lwowie i Przemyślu. Dowódcy obu niewielkich oddziałów mieli zachowywać spokój, i nie angażować się w bieżącą politykę, tym bardziej, że każdy krok wojsk „obcych” był śledzony przez Polaków. Jak Cię piszą, tak Cię widzą mówi przysłowie, i jest w nim wiele racji, jeśli spojrzymy na przebieg wydarzeń roku 1937 w Polsce. Najpierw 1 września doszło do aresztowania kilkunastu pijanych żołnierzy austriackich, w Lwowie. Społeczeństwo, które po zjednoczeniu nie było zbyt zadowolone z obecności wojsk „wiedeńskich” w swoim mieście wezwało dowódcę garnizonu austriackiego, pułkownika Goldberga do natychmiastowego wyprowadzenia swoich oddziałów z miasta. Jednocześnie trwała kampania propagandowa na rzecz Karola Olbrachta. Zwolennicy Habsburga mówili, że jeśli zostanie on obrany na polskiego króla, to zapewni nie tylko pokój i możliwość rozwoju gospodarczego królestwa, ale także dopilnuje, aby na ziemiach polskich powstało więcej „baz wojskowych” zajmowanych przez Austriaków. W kontekście wydarzeń Lwowskich nie była to zbyt słuszna argumentacja. Zwolennicy Mendoga III szermowali hasłem o odbudowie Rzeczpospolitej Obojga Narodów, padało jednak za każdym razem, całkiem słuszne pytanie – a co jeśli Mendog nie zgodzi się na połączenie dwóch państw? Podnoszono także kwestię licznych w Polsce i na Litwie nacjonalistów, dla których odbudowa RON, stanowiła zło konieczne, a którzy podjęli by zapewne daleko idące kroki by stan, im nie odpowiadający zmienić.

    [​IMG]

    4 września 1937 roku marszałek Sejmu Maciej Rataj skierował do cesarzy niemieckiego i austriackiego dwa jednobrzmiące listy. W których apelował o zgodę na przeprowadzenie elekcji. Jeszcze tego samego dnia do Kancelarii Sejmu, nadeszły telegramy z Wiednia i Berlina. Otto Habsburg i Wilhelm II nie mieli żadnych przeciwwskazań co do rozpoczęcia elekcji. Termin pierwszego głosowania wyznaczono na dzień następny. Do wyborów stanęło pięciu kandydatów – piątym niespodziewanym był Maurycy Zamoyski, zgłoszony przez grupę senatorów bezpartyjnych. Jego kandydatura upadła już w pierwszym głosowaniu zdobywając jedynie cztery głosy.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Do dalszych zapasów przeszli Karol Olbracht, Fryderyk Saski, Mendog III oraz Augustyn I Czartoryski. Rozpoczęły się targi w kuluarach. Z jednej strony każde ze stronnictw pragnęło przepchnąć kandydaturę swojego człowieka, zdawano sobie jednak sprawę, że nie można tak po prostu trwać w uporze przy kandydacie własnej partii. Jako pierwszy wycofał się Augustyn Czartoryski. W jego miejsce zwolennicy „króla Piasta”, wobec nie przekazania swojego poparcia innemu kandydatowi, chcieli zgłosić Eustachego Sapiehę, nie zgodził się jednak na to marszałek Sejmu. Nie uznano także rezygnacji z kandydatury Czartoryskiego, na którego w drugim głosowaniu padło 20 % głosów. W przerwie po trzecim głosowaniu Czartoryski próbował wycofać się po raz kolejny, niestety bezskutecznie. Dopiero w czwartym głosowaniu Czartoryski przekazał swoje głosy, jeszcze przed ogłoszeniem wyników Karolowi Olbrachtowi. Zaczęto liczyć głosy. Sytuacja wydawała się być bardzo sprzyjająca dla Habsburga, do momentu gdy przeliczono głosy centrum i prawicy. O dziwo większość z nich padła na Fryderyka Krystiana Saskiego, który ostatecznie zwyciężył, uzyskując 48% ważnych głosów. Drugie miejsce po przekazaniu poparcia od Czartoryskiego zajął Karol Olbracht Habsburg (12% własnych głosów i 20 % głosów Czartoryskiego), trzecie Mendog III z wynikiem 20 %.

    [​IMG]

    Wybór zaskoczył wszystkich. Fryderyk Krystian pośpiesznie wyjechał z Drezna i wieczorem przyjechał do Warszawy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jechał sam, swoim prywatnym samochodem, któremu daleko było do „królewskiej limuzyny”. Król przyjechał do stolicy zwykłym Fiatem 515, jakich wiele jeździło po drogach Królestwa Polskiego. Sposób w jaki odbył tą, najważniejszą podróż w swoim życiu zyskał mu wiele sympatii. Koronację wyznaczono na 8 września. Do tego czasu z Drezna przyjechała rodzina królewska. Koronacja zgodnie z tradycją odbyła się w Krakowie. Po zakończeniu uroczystości w odzyskanym niedawno piastowskim grodzie ruszono historycznym traktem królewskim do Warszawy. Drogę pomiędzy starą, a obecną stolicą król spędził w towarzystwie przybyłego z Niemiec kanclerza Meissnera, z którym prowadził zażartą dysputę dotyczącą przyszłości Królestwa Polskiego. Meissner nie chciał zgodzić się na rozmowy o odzyskaniu ziem odebranych przez Prusy i Rosję, ale wyraził zgodę na wejście Polski do sojuszu wojskowego i politycznego z Niemcami. W Warszawie uroczystości zaczęły się od zaprzysiężenia Pactów Conventów. Te spisane dla Fryderyka Krystiana przewidywały min., zapewnienie Polsce bezpieczeństwa przez wprowadzenie jej do stabilnego sojuszu wojskowego, odzyskanie ziem utraconych na wschodzie i zachodzie, rozbudowę przemysłu polskiego, zrzeczenie się praw do innych księstw i ziem przez króla i jego spadkobierców. Oprócz tego wyrażono zgodę na wprowadzenie monarchii dziedzicznej, w przypadku gdyby jednak król nie miał żadnego męskiego potomka możliwa była wolna elekcja o ile zgodzą się na nią sejm i senat. Król nie mógł opuszczać kraju bez zgody sejmu na dłużej niż pół roku. Następca tronu miał uczyć się najpierw w szkole polskiej, a potem na wyższej uczelni krajowej lub zagranicznej. Po zakończeniu studiów, a za życia króla miał podjąć służbę wojskową w wybranej według uznania formacji wojskowej. Oprócz tego, zarówno król, jak i jego rodzina musieli rozpocząć naukę języka polskiego i o ile to możliwe posługiwać się nim także w kontaktach rodzinnych.

    [​IMG]

    Jeden z pierwszych postulatów sformułowanych w pactach conventach Fryderyk I zrealizował już w kilka dni po objęciu tronu. W dniu 9 września, oficjalnie jako głowa państwa polskiego, w porozumieniu z marszałkiem Sejmu Ratajem, ustalił datę wyborów parlamentarnych na 19 września, oraz skierował do cesarza Wilhelma II prośbę o przyjęcie Polski do Mitteleuropy. Projekt ten miał zdaniem króla zapewnić Polakom bezpieczeństwo – trudno nie czuć się bezpiecznie, gdy jest się sojusznikiem największej lądowej potęgi w Europie, ale także umożliwić przenikanie polskich firm na rynki białoruski, ukraiński i litewski. Niemcy wyrazili zgodę na prośbę polskiego władcy i Królestwo oficjalnie weszło do niemieckiej strefy dobrobytu w Europie Środkowo – Wschodniej.
    Pierwszą głową państwa która odwiedziła Fryderyka I Saskiego w Warszawie był król Białoruski, Władimir I, zaproszony na polowanie do Białegostoku. Pierwsze spotkanie, odbyło się w polskiej stolicy. Władimir I wywarł na Fryderyku negatywne wrażenie, jednak dzień 12 września obaj władcy spędzili razem. Nie wiadomo czy podczas prowadzonych rozmów poruszali tematy polityczne. Prawdopodobnie nie, tym bardziej, że Fryderyk Krystian uważał Władimira za figuranta, nie mającego większego wpływu na to co dzieje się w jego państwie. Koniec wizyty nastąpił 13 września. Fryderyk Krystian odprowadził Białorusinów aż na lotnisko, pozostawał na płycie aż do momentu gdy samolot z władcą sąsiedniego królestwa nie zniknął za horyzontem, a potem w prywatnej rozmowie z sekretarzem stwierdził: „Zbyt długo nie zostali. I dobrze”. Ogólnie należy przyznać, iż nowy władca od samego początku starał się komunikować ze swoimi poddanymi po polsku. Wychodziło mu to różnie. Czasami dochodziło do śmiesznych potknięć, ale władca wytrwale uczył się trudnych polskich słówek, czytał lokalne warszawskie gazety, często przysłuchiwał się obradom sejmu. Na razie jednak oczekiwano na wynik ogłoszonych na 19 września wyborów.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Do wyborów poszły wszystkie legalne partie polityczne. Swoich kandydatów wystawili Narodowi Demokracji, Polska Partia Monarchistyczna Cata-Mackiewicza, Polska Partia Socjalistyczna, Polskie Stronnictwo Ludowe, Syndykalistyczna Partia Polski, Stronnictwo Demokratyczne oraz Liberalno Konserwatywna Partia Królestwa Polskiego. Do Sejmu weszły Narodowa Demokracja, Mackiewiczowski PPM, PPS Arciszewskiego, SPP Wandy Wasilewskiej, PSL z Witosem na czele. Czteroprocentowego progu wyborczego nie przekroczyły SD i LKPPK. Dwóm ostatnim partiom udało się jednak wprowadzić po jednym przedstawicielu do Senatu, co wywołało spore niezadowolenie w sztabach wyborczych.

    [​IMG]

    Król powierzył misję tworzenia nowego rządu Stanisławowi Catowi-Mackiewiczowi, który przed rozpoczęciem działalności politycznej zajmował się redagowaniem nawołującej do rozwijania programu monarchistycznego gazety codziennej „Słowo”. Najwięcej uwag w stosunku do nowego premiera miała rzecz jasna Wasilewska, która określiła go jako „złodzieja i obszarnika”, za co została z trybuny sejmowej usunięta przez straż marszałkowską. Dalsze głosowanie nad votum zaufania dla Mackiewicza przebiegło bez większych trudności, tym bardziej, że jego expose było wyjątkowo krótkie i treściwe. Trwało bowiem około godziny, co w porównaniu z dziewięciogodzinnym wystąpieniem poprzedniego premia wydawało się jedynie przedstawieniem krótkiego wstępu. Rząd Mackiewicza przeszedł bez większych trudności pierwszy bój w sejmie. Rzecz jasna posłowie spod znaku SPP dokładali wszelkich starań aby utrudnić, a w miarę możliwości uniemożliwić przeprowadzenie obrad, ale byli w zdecydowanej mniejszości.

    [​IMG]

    Generał Sikorski

    20 września król spotkał się także z generałem Władysławem Sikorskim. Rozmowa dotyczyła garnizonów niemieckich w Lwowie i Przemyślu. Obaj politycy zgodzili się, iż trzeba je stamtąd czym prędzej usunąć, gdyż mogą one stanowić zagrożenie dla ludności miejscowej, a co więcej, stanowią dowód braku zaufania dla Niemiec. 23 września, dzień po przekazaniu wezwania do wymarszu, główne siły austriackie zostały wyprowadzone z Lwowa i Przemyśla. Pozostały jedynie oddziały magazynowe, które zajęły się przekazywaniem Polakom zajmowanych do tej pory koszar, wywożeniem i ewidencjonowaniem austriackiego sprzętu wojskowego, a także wyposażenia koszar.

    Wydarzenia ze świata
    10.III.1937 – Niemcy. Zwycięstwo wyborcze konserwatystów. Kanclerz von Papen prosi o zgodę na odejście po sformowaniu rządu. Cesarz po kilku dniach wyraża zgodę.
    Japonia. Powstanie antyjapońskie na Tajwanie. Powstańcy niemal natychmiast spacyfikowani przez lokalne oddziały cesarskie. Na czele wojsk powstańczych stając Peng Hieaying i Lin Shao-mao.
    14.III.1937 – Niemcy. Władzę po von Papenie przejmuje Otto Meissner.
    16.III.1937 – Cesarstwo Quinn. W wyniku umów międzynarodowych i spisków oficerów armii republikańskiej, cesarz Pu-yi ogłasza aneksję Republiki Fengtien.
    20.III.1937 – Azja. Powstaje Koalicja Antyjapońska, w skład której wchodzą Chińczycy oraz Republika Transamuru.
    8.IV.1937 – Anglia. II-gi kongres międzynarodówki.
    10.V.1937 – Niemcy. Cesarz wobec ustaleń międzynarodówki syndykalistycznej zapowiada daleko idącą pomóc dla Holandii i Północnych Włoch.

    [​IMG]

    Snowden​

    15.V.1937 – Anglia. Umiera Philip Snowden, twórca Unii Brytyjskiej. Władzę przejmuje Tom Mann.

    [​IMG]

    17.V.1937 – Hiszpania. Powstanie karlistowskie obejmuje północ kraju.
    20.V.1937 – Hiszpania. Powstaje Federacja Anarchistyczna Iberii. Anarchiści zajmują wschodnie wybrzeże Hiszpanii i rozpoczynają wojnę z karlistami oraz legalnymi władzami madryckimi.
    16.VI.1937 – USA. Wojska wierne MacArthurowi wkraczają do Illinois i zajmują ostatnie twierdze amerykańskich syndykalistów. Jack Reed ucieka do Francji.
    22.VI.1937 – Nacjonalistyczna Francja. Admirał Darlan obejmuje urząd premiera.
    23.VII.1937 – Rosja Sowiecka. Sowieci pod wodzą Michaiła Tuchaczewskiego dokonują aneksji Unii Kozackiej. Powstaje Socjalistyczna Republika Kozacka, zależna od władz sowieckich w Moskwie.
    14.VIII.1937 – Azja. Japonia wypowiada wojnę Cesarstwu Quing.
    17.VIII.1937 – USA. Wojska MacArthura wkraczają do Atlanty i likwidują państwo Huey’a Long’a.
     
  6. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział IV „Parlamentaryzm i polityka zagraniczna”

    [​IMG]

    Stosunki panujące w Niemczech cesarskich były bardzo różne. Służący wcześniej w Cesarskim Korpusie Lotniczym, Fryderyk Krystian Saki, pozostawił wiele prywatnych dokumentów i rzeczy w niemieckim ministerstwie lotnictwa. Wielu prywatnych „bibelotów” do których czuł się przywiązany, nie mógł odzyskać, jako głowa sąsiedniego państwa. W tej sytuacji stało się konieczne ściągnięcie do Polski kogoś, kto mógłby te rzeczy przywieźć. Według biografów króla, wśród pozostawionych w Niemczech rzeczy znajdowały się min., mundur lotniczy, broń krótka, kilkanaście książek w języku niemieckim i angielskim, dokumenty rodzinne, które Fryderyk Krystian przechowywał na terenie ministerstwa, oraz pewna kwota pieniędzy. „Fanty” te przywiózł do Polski 5 października 1937 roku dowódca sił lotniczych Cesarstwa Niemieckiego, czujący się w ostatnich latach bardziej Ślązakiem niż Niemcem, Manfred von Richtenhofen, słynny „Czerwony Baron”. Podczas audiencji, von Richthofen został odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy, podczas gdy przybyszy z Niemiec przywiózł dla polskiego monarchy niemiecki Krzyż Żelazny I klasy. Oprócz rozmów i spotkań dowódca sił powietrznych Niemiec obejrzał najnowsze polskie konstrukcje lotnicze – PZL 23 Karaś i PZL 37 Łoś, które miały przypaść mu do gustu.

    [​IMG]

    Ukrywający się lider Syndykalistycznej Partii Polski

    Przejęcie władzy przez Polską Partię Monarchistów było szczególnym ciosem dla socjalistów i syndykalistów. Partie miały podobne programy i zdawano sobie sprawę, że jeżeli nadal pozostaną podzielone na dwa obozy, to nigdy nie uda im się odnieść upragnionego zwycięstwa wyborczego. Stojący na czele SPP Feliks Dzierżyński został odsunięty od realnej władzy politycznej przez młodszych, bardziej radykalnych polityków. Żelazny Feliks, stracił wpływ na linie SPP, choćby dlatego, że jako poszukiwany przez policję nie mógł startować do sejmu. Kierownictwo nad robotą partyjną w ramach SPP objął działacz młodzieżowy, poseł z rejonu łódzkiego, Mieczysław Moczar. Oprócz niego, na lewicy działała jeszcze Wanda Wasilewska, Józef Światło (właściwie Izaak Fleishfarb), Mieczysław Redyko (Józef Mitzenmacher). Działacze ci, wyznający zdecydowanie bardziej radykalną wizję funkcjonowania lewicy, niż czynili to ich koledzy z PPS-u, szybko zdobywali sobie uznanie mediów. W „Rzeczpospolitej”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Polskim” czy „Robotniku”, więcej można było znaleźć informacji o działalności tych właśnie posłów, niż o wystąpieniach króla czy chociażby premiera. W tej sytuacji trudno się dziwić, że ludzie o wiele bardziej interesowali się programem partii syndykalistycznej.

    [​IMG]

    Poseł Morawski

    Na początku grudnia dostąpiło do rozłamu w PPS. Wyklarowały się dwa skrzydła. Radykalne i ugodowe. Zwolennicy porozumienia z rządem opowiadali się za kontynuowaniem walki parlamentarnej i utrzymywaniem obecnego kursu partii. Jednocześnie pojawiały się pierwsze przesłanki porozumienia pomiędzy rządem, a socjalistami. Zapowiadano min., skrócenie tygodnia pracy do 45 godzin tygodniowo, co w porównaniu z obowiązującym tygodniem 48 godzinnym (6 dni pracy) było znacznym udogodnieniem. Radykałowie uważali to jednak za zdradę interesów robotniczych i hańbę dla całego ruchu robotniczego i syndykalistycznego w Polsce. Na czele rozłamowców w PPS stanął Edward Osóbka – Morawski, poseł z okręgu lwowskiego. Ludzie Morawskiego przez kilka dni mamili jeszcze dawnych kolegów partyjnych wizją ponownego zjednoczenia PPS, ale ostatecznie doszło do ich połączenia z kierowaną przez Wandę Wasilewską, Syndykalistyczną Partią Polski. Układ sił politycznych w sejmie zmienił się na niekorzyść PPS. Z 12 % w izbie niższej partii zostało niewiele ponad 4% mandatów. Umocniła się za to SPP, której przypadło w udziale prawie 18% mandatów. Pozwalało to na wejście w otwartą walkę polityczną na mównicy sejmowej z Narodową Demokracją, która wobec „awantury” na lewicy liczyła na wzmocnienie własnych pozycji. Zdecydowanie gorzej wyglądała sytuacja w Senacie, gdzie rozłamowcy z PPSu wzmocnili symboliczne koło SPP. Syndykaliści uzyskali ogółem 6% głosów w izbie wyższej.
    Pierwszy naprawdę ważny projekt Sejm zaczął rozpatrywać na początku listopada. Reforma administracyjna, tworząca nowe województwa stała się przyczyną sporu pomiędzy sejmem, a partiami lewicowymi. Stojący na pozycjach skrajnych syndykaliści przystąpili do okupacji mównicy, krótko po rozpoczęciu debaty. Projekt SPP został odrzucony zaraz na początku debaty, jako antypaństwowy. Wywołało to wybuch niezadowolenia wśród posłów lewicy, gdyż wśród autorów projektu SPP znajdował się także Tomasz Arciszewski, przywódca PPS-u w sejmie. Solidarności chłopsko-robotniczej nie poparło także PSL, które twardo popierało projekt PPM-u. Za projektem rządowym opowiedziała się także Narodowa Demokracja Romana Dmowskiego. Już w pierwszym głosowaniu projekt przeszedł bez większych trudności, jednak zastrzeżenia co do legalności przeprowadzenia głosowania zaczęli zgłaszać syndykaliści i socjaliści. Podstawowym zastrzeżeniem lewicy był fakt iż prowadzący głosowanie marszałek sejmu z ramienia PPM, Józef Mackiewicz, jest bratem premiera i może chcieć wpłynąć na wynik głosowania, aby zapewnić zwycięstwo bratu. Spór zakończył się wprowadzeniem na salę sejmową straży marszałkowskiej i wyrzuceniem najbardziej destruktywnych posłów z sali. Nowa ustawa wprowadzała nowy podział administracyjny. Polska została podzielona na województwa tj., Województwo Mazowieckie (Warszawa, Płock, Ostrołęka, Siedlce), Województwo Podlaskie (Białystok, Łomża), Województwo Łódzkie (Łódź, Włocławek, Częstochowa), Województwo Kieleckie (Radom i Sosnowiec), Województwo Podkarpackie (Kraków, Tarnów, Nowy Sącz), Województwo Lubelskie (Lublin i Chełm), Województwo Lwowskie (Lwów, Przemyśl, Stryj), Województwo Stanisławowskie (Stanisławów), Województwo Tarnopolskie (Tarnopol) oraz autonomiczne Województwo Bukowińskie (Czerniowiec i Suczawa).

    [​IMG]

    Lider prawicy - Roman Dmowski

    Kolejną wielką batalię przyszło stoczyć w kwestii stworzenia ustawy o służbie wojskowej. Konserwatyści i endecy, a także część partii chłopskiej nawoływali do wprowadzenia powszechnego obowiązku odbywania zasadniczej służby wojskowej w wojskach królestwa polskiego, dla wszystkich obywateli polskich, którym na przeszkodzie wykonania obowiązku ustawowego, nie stoi zły stan zdrowia. O dziwo, sama kwestia utrzymania sił zbrojnych wywołała prawdziwą burzę w obozie Syndykalistów, którzy nawoływali do rozwiązania większości polskich dywizji, i powołania w ich miejsce jednostek „obrony terytorialnej” złożonej z przedstawicieli lokalnego proletariatu. Ostatecznie ustawa przeszła przy sprzeciwie części ludowców, którzy złożyli interpelację w sprawie wyłączenia spod ogólnego poboru jedynych synów chłopskich, którzy w przypadku choroby rodziców stają się jedynymi żywicielami rodziny. Ogólnie rzecz biorąc, w wyniku walki parlamentarnej poszczególnych stronnictw zarysowały się pierwsze sojusze. Monarchiści, dosyć szybko dogadali się z narodowcami, dobrze układały się stosunki pomiędzy obozem rządowym, a partią Witosa, choć należy zaznaczyć, że wielu polityków chłopskich, szczególnie w pierwszym okresie, nad pracę w Warszawie przedkładało wizję startu w wyborach samorządowych, co mogło poważnie osłabić PSL. Pomiędzy PPM-em, a PSL-em, zawiązano nieformalną koalicję, nie przyniosła ona jednak ludowcom zbyt wielu profitów, poza poparciem rządu dla niektórych pomysłów PSL-u. Opozycja podzieliła się na prawicową i lewicą. Na prawicy rej wodził Dmowski, i nic nie wskazywało na to, by w najbliższym czasie, ktoś mógł mu status trybuna ludowego odebrać. Na lewicy ugruntowała się opozycja konstruktywna, ciągnąca w stronę PSL-u, skupiona wokół lidera PPS-u, Arciszewskiego i destrukcyjna, skupiona wokół Wasilewskiej. Trzeba tutaj podkreślić, że stronnictwo syndykalistów nie było w stanie wybrać nawet kandydata na swojego marszałka sejmu, co o mało nie doprowadziło do sparaliżowania obrad. Ostatecznie wicemarszałkiem z ramienia SPP został Józef Światło.

    [​IMG]

    Minister Henryk L. Strasburger

    Awantury w Sejmie wybuchały z byle powodu. Obrady regularnie przerywała Straż Marszałkowska, wzywana w celu usunięcia awanturujących się posłów SPP i PPS-u, choć zdarzali się pieniacze z prawicy. Tych jednak było zdecydowanie mniej. Najwięcej warcholstwa i chamstwa względem wybranego legalnie rządu szło z ław zajmowanych przez syndykalistycznych radykałów. Uchwalona 8 listopada „Ustawa o szkolnictwie” wprowadzająca powszechny obowiązek edukacji dzieci od 7 roku życia w szkole podstawowej, została przez SPP oprotestowana jako „reakcjonistyczna i burżuazyjna”, podobnie jak budżet na rok 1938 przedstawiony przez ministra finansów, Henryka Strasburgera.

    [​IMG]

    Nastrój parlamentarnych przepychanek zakończyła, przynajmniej w grudniu, wizyta ministra spraw zagranicznych Konstantego Skirmunta w Unii Bałtyckiej. Przyjęty przez Alfreda Rosenberga Skirmunt zaproponował aby Polska i Unia, podpisały traktat o wzajemnej nieagresji i prowadzeniu pokojowej polityki zagranicznej. Planowano także rozszerzyć umowę o niestosowaniu przemocy w stosunkach dwustronnych na inne kraje Mitteleuropy, a także wspólnie z Unią Bałtycką, wprowadzić w życie projekt „Karty Mniejszości Narodowych”, która gwarantowała by prawa i przywileje mniejszości na terenie poszczególnych państw Mitteleuropy. Oczywiście projekt ten musiałby zostać wcześniej zaaprobowany przez Cesarza Wilhelma II, nikt nie miał jednak wątpliwości, że sama inicjatywa, po dosyć gorącym przyjęciu ze strony Ukrainy i Unii Bałtyckiej, może mieć spore szanse powodzenia. Tymczasem jednak Skirmuntowi udało się przygotować grunt dla otwarcia ryskiego rynku dla polskich firm, które jak do tej pory spotykały się ze znacznym protekcjonizmem państwowym. Wizyta polskiego ministra spraw zagranicznych na historycznych Inflantach i Kurlandii była oceniana bardzo pozytywnie przez przedstawicieli obozu rządowego. Podobne zdanie w kwestii działalności ministra spraw zagranicznych prezentował nawet Dmowski, znany z krytycznego stosunku do niektórych posunięć rządu Mackiewicza.

    [​IMG]

    Kolejnym ważnym wydarzeniem dla Królestwa Polskiego, było przybycie do Warszawy, jednego z najważniejszych przywódcą Rumuńskiej Żelaznej Gwardii. Horia Sima spotkał się z królem Fryderykiem Krystianem, premierem Mackiewiczem, oraz generałem Sikorskim, który podpisał z Rumunami umowę na dostawy sprzętu wojskowego, w tym przestarzałych już pod każdym względem myśliwców PZL P.1 i PZL P.7. Horia Sima, uznawany przez wielu swoich przeciwników politycznych za wielkiego ignoranta okazał się całkiem dobrze przygotowany do wizyty w Polsce – doskonale orientował się w nastrojach panujących na polskim dworze, znał zwyczaje króla, lubiącego po południu wyjeżdżać za miasto i oddawać się wielkiej pasji monarchy, jaką były wyścigi samochodowe. Okazało się, że Sima również interesuje się sportem motorowym, jednak nie sport był czynnikiem który kazał mu ruszać w drogę do Polski. Podstawowym tematem rozmów prowadzonych podczas wizyty Simy w Warszawie była kwestia Bukowiny, przejętej wraz z Galicją, po włączeniu do Królestwa Polskiego Księstwa Galicji i Lodomerii. Dotychczasowy status Bukowiny, pozostającej częścią księstwa, w wyniku ustaleń austriacko-rosyjskich nie pozwalał na rewizję granicy, tym bardziej, że Simie i jego zwolennikom zależało na włączeniu tych terenów w skład państwa rumuńskiego. W zamian proponowano niemalże darmowe dostawy surowców, sprzętu wojennego i co najważniejsze dostęp do portów czarnomorskich, na zasadzie darmowej dzierżawy. Polacy nie byli jednak gotowi do prowadzenia takich rozmów. Reasumując, wizyta Simy w Warszawie stała się przyczynkiem ważnej debaty politycznej prowadzonej nie tylko przez parlament, ale i media, nie przyniosła jednak jakiś większych zmian, czy to terytorialnych czy światopoglądowych, gdyż nikomu nie śpieszyło się, aby oddawać narodowym socjalistom ziemie, które niebawem mogły stać się podstawą do rozpoczęcia inwazji na Królestwo.

    [​IMG]

    Zrzucenie zależności z Wiednia, na rzecz pełnej niepodległości i sojuszu z Niemcami nie mogło podobać się w Rzymie, gdzie papież Stefan X w porozumieniu z królem Włoch, Józefem I Toskańskim zdecydował się nawiązać bliższe rozmowy z kardynałem Hlondem, który zgodził się przyjąć w swoim warszawskim pałacu przedstawicieli Konfederacji Włoskiej, nazywanej czasem Włochami Północnymi. Do Warszawy przybyło jedynie kilku księży, pozbawionych większych uprawnień politycznych, i kardynał Eugeniusz (Eugenio) Tisserant. Rozmowy z wyznającym podobne poglądy Hlondem i Skirmuntem przebiegały w dobrej atmosferze. Polacy zapowiedzieli, że nie będzie żadnych nacisków na Kościół w Polsce, pojawiła się nawet opcja podpisania konkordatu. Kardynał Tisserant nie miał jednak odpowiednich pełnomocnictw do zagajenia takich rozmów – nieufność papieża w stosunku do swoich współpracowników miała także złe strony, o czym przekonano się w Warszawie. Kardynał musiał w tej sytuacji szybko nawiązać kontakt z Papieżem, w celu ustalenia dalszych kroków, włoskiej misji w Warszawie. Formalnie pozostający premierem państwa włoskiego ojciec święty, Stefan X nie potrafił jednak jednoznacznie odpowiedzieć na pytania swojego wysłannika, który Boże Narodzenie 1937, spędził w Warszawie.

    [​IMG]

    Prawdopodobnie doszło wtedy do spotkania z przedstawicielstwem irlandzkim, kierowanym przez samego Eamona de Valerę i Michaela Collins’a. Irlandczycy przybyli do Warszawy by założyć tutaj swoją pierwszą, poza Niemcami ambasadę w Mitteleuropie, a co więcej rozpocząć rozmowy handlowe z Polakami. Nie bardzo było wiadomo, co tak naprawdę chcą na wizycie ugrać liderzy państwa irlandzkiego. Wiadomo, że przyjął ich na prywatnej audiencji król, który pomimo wielu wysiłków nie zdołał przekonać Collins’a do zawarcia porozumienia z cesarzem wymierzonego przeciwko Unii Brytyjskiej. Władca Irlandii wolał sprzedać flocie cesarskiej prawo do patrolowania wybrzeży irlandzkich i wydzierżawić porty wojenne w Dublinie, Corku, Waterford, Arklow i Wicklow. Prawdopodobnie podczas wizyty Irlandczyków w Polsce doszło do ich spotkania z przebywającym w tym samym czasie w Warszawie emisariuszem papieskim, choć nie są to informacje potwierdzone.

    Wydarzenia ze świata
    5.X.1937 – Republika Sowiecka. Upamiętnienie śmierci Włodzimierza Lenina, kolejną okazją do manifestowania kultu jednostki jaki otacza generalissimusa Tuchaczewskiego.
    16.X.1937 – Hiszpania. Oddziały karlistowskie zajęły resztkę terytorium Królestwa Hiszpanii. Legalny władca wyjechał na emigrację do Portugalii.
    3.XII.1937 – Litwa. Ruchy nacjonalistyczne „Mówimy po Litewsku” dopuszczone do udziału w wyborach. Pierwsze sondaże dają nacjonalistom ok. 2-3% poparcia.

    [​IMG]

    17.XII.1937 – Litwa. Zwycięstwo wyborcze konserwatystów. Powstaje rząd Oskara Milausiusa.
     
  7. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział IV „Parlamentaryzm i polityka zagraniczna” cd.

    [​IMG]

    Premier Mackiewicz

    Nowy 1938 rok nie przyniósł większych zmian w polskiej polityce wewnętrznej. Tak jak do tej pory opozycja była podzielona w gruncie rzeczy na trzy obozy, niezdolne do nawiązania ze sobą jakiejkolwiek współpracy. Dmowski, raz za razem dogadywał się z Mackiewiczem i Witosem, i za cenę powolnego przeobrażania się nieformalnych sojuszy w pełnokrwistą koalicję, forsował niektóre swoje postulaty.

    [​IMG]

    Zmiany zachodziły także na dworze królewskim, który coraz częściej rozbrzmiewał długimi debatami w języku polskim. Król regularnie chodził do teatru, kina, zapraszał do siebie reprezentantów królestwa w sportach zimowych, którym w ostatnich miesiącach udało się odnieść drobne sukcesy. Jako pierwszy na dworze pojawił się skoczek narciarski Zygmunt Kosecki, któremu w ostatnich tygodniach udało się odnieść zwycięstwo w konkursie pucharu kontynentalnego. Ogólnie nie można powiedzieć, by polski władca nie interesował się polską kulturą, zwyczajami i co najważniejsze, nie identyfikował się ze swoim narodem. Mieszkańcy Warszawy często widzieli go podczas codziennych spacerów, czy krótkich samochodowych wycieczek poza stolicę. Zarówno ludzie związani z dworem, jak i nastawieni niechętnie od idei monarchicznej, zdawali sobie sprawę, że mają przed sobą władcę, jednego na tysiąc, który zupełnie nie znając terenu na którym przyszło mu egzystować, szybko dostosował się do krajowych warunków. Zdecydowanie gorzej miały się sprawy z rodziną władcy. Królowa nie mówiła po polsku, nie podejmowała nawet próby nauczenia się, „dziwacznego języka”. Na tym tle pomiędzy małżonkami dochodziło do wielu awantur, które stały się pożywką dla prasy brukowej. Przeciwnicy monarchii otrzymali w ten sposób trochę amunicji, którą nieustannie zużywali w sejmie, mediach i podczas spotkań towarzyskich. Powszechne naśmiewanie się z zachowania królowej, nie przeszkadzało jednak wielu, zwykłym ludziom uważać Fryderyka I Krystiana, za prawdziwego męża stanu.

    [​IMG]

    Fryderyk August w 1916.

    Największe kontrowersje w konserwatywnym polskim społeczeństwie budził bezsprzecznie brat króla, dawny jezuita. Przybył nawet do Warszawy, ale ogólny klimat, i traktowanie go jak apostaty nie sprzyjały interesom Fryderyka Krystiana, który poprosił starszego brata o jak najszybszy wyjazd do Niemiec. Fryderyk August po zrzuceniu zakonnej sukienki i otrzymaniu zgody od papieża na poświęcenie się sprawom rodzinnym w Saksonii nie mógł znaleźć sobie miejsca. Również dla swoich współziomków był przedewszystkim odstępcą od wiary – choć pozostał katolikiem, był bardzo pobożny i cierpiał z powodu opuszczenia zakonu, to jednak tego wymagała od niego rodzina. Książę August musiał także szybko założyć rodzinę. Zdecydowano się, właściwie zdecydował o tym Fryderyk Krystian, ożenić go z jakąś Polką, tak aby formalnie pozostał on poddanym polskim, i mógł ubiegać się o uzyskanie jakiś ziem w królestwie polskim. Początkowo planowano wydać go za jedną z córek zmarłego niedawno marszałka Józefa Piłsudskiego, który u boku państw centralnych doprowadził do powstania Królestwa Polskiego, a potem niezadowolony z sytuacji panującej w kraju zamknął się w zaciszu dworka w Sulejówku. Tymczasem wyniknął problem kolejnego członka rodziny królewskiej, księcia Ernesta Henryka, który w wyniku ekscesów popełnionych pod wpływem alkoholu został zwolniony z niemieckiej floty wojennej. Jako pozbawiony odprawy oficer marynarki próbował nająć się do floty fińskiej lub amerykańskiej, przechodzących właśnie okres rozbudowy. Zabrakło jednak wymaganego szczęścia i nieposzlakowanej opinii. W tej sytuacji, do akcji przystąpił Fryderyk Krystian, który zaproponował bratu objęcie dowództwa nad Polską Flotą Rzeczną, spełniającą funkcje marynarki wojennej. Polacy dysponowali w tym czasie szeregiem spławnych rzek i kanałów. Wisła, najdłuższa polska rzeka była także ważnym szlakiem komunikacyjnym. Regularnie kursowały po niej barki transportujące towary z Krakowa do Gdańska i Torunia, znajdujących się pod zarządem niemieckim. Polacy do kontroli nad granicami, przebiegającymi także przez rzeki, stworzyli sobie już w latach dwudziestych silną flotę, złożoną z ponad 80 jednostek. Na pierwszy plan wysuwały się tutaj cztery duże monitory rzeczne, uzbrojone w dosyć silną artylerię i karabiny maszynowe, wykorzystywane jako broń przeciwlotnicza. Dowództwo nad tą „flotyllą barczaną” jak się nieraz naśmiewano w Warszawie, sprawował admirał Jerzy Świrski, któremu nie bardzo zależało na powoływaniu nowego oficera. Mimo swoich osobistych awersji do rodziny królewskiej i prywatnej opinii na temat Ernesta Henryka, zgodził się mianowanie go dowódcą monitora ORP „Warszawa”, który należał do najbardziej reprezentacyjnych jednostek we flocie.

    [​IMG]

    Książę Ernest Henryk jako dziecko.

    Pierwsze dni lutego 1938 roku upłynęły właśnie na „załatwianiu” odpowiedniego zajęcia Ernestowi. Jego przybycie na pokład „Warszawy” miało miejsce w dniu 20 lutego. Załoga przywitała księcia z należnym szacunkiem, a następnie poprzedni dowódca, odchodzący na emeryturę w następnym roku, porucznik marynarki Krzywicki, przekazał dowodzenie nad jednostką, ubranemu w polski mundur oficerski Henrykowi. Jako dowódca sprawdził się bardzo dobrze, choć często dostarczany był na kwatery w stanie wskazującym. Nadmierne spożycie alkoholu, które eliminowało go jako arystokratę, nie przekreślało go jednak jako oficera marynarki, tym bardziej, że szybko nauczył się języka polskiego i utrzymywał bardzo dobre kontakty z całą załogą. Gdy Polska uzyskała dostęp do morza stał się jednym z prekursorów budowy floty okrętów podwodnych, które w jego oczach stanowiły najważniejszy element nowoczesnej marynarki wojennej. Pierwszą akcją Ernesta Henryka, jako dowódcy monitora było eskortowanie barki z materiałem wojennym do portu wojennego niemieckiej floty cesarskiej w Gdańsku. Trzeba zaznaczyć, iż zadanie wykonał w sposób zasługujący na pochwałę. Już po opuszczeniu granic Królestwa Polskiego, konwój został ostrzelany z brzegu przez grupę bandycką, zapewne syndykalistyczną. Na terenie Prus Wschodnich, operowało wiele tego typu band, często wyposażonych w broń maszynową. Była to pozostałość po Związku Spartakusa, który po zakończeniu Wielkiej Wojny, podejmował nieudane próby przejęcia władzy w Niemczech. Tym razem jednak spartakusowcy zostali tęgo ostrzelani przez polską jednostkę, ponieśli starty w ludziach i sprzęcie.

    [​IMG]

    Władysław Anders

    W omawianym okresie wypływa także postać generała Władysława Andersa. Anders, nazywany powszechnie człowiekiem Piłsudskiego, długi czas nie mógł zrobić kariery w królewskim wojsku polskim. Zaważyły na tym pewne czynniki, na które on sam miał raczej znikomy wpływ. Przedewszystkim niemieckie pochodzenie, które pomimo proniemieckości Sikorskiego, blokowało mu drogę do objęcia dowództwa nad grupą armii, po drugie zamiłowanie do koni i kawalerii, które wyniósł z czasów wielkiej wojny, gdy jako dowódca szwadronu dragonów został kilkakrotnie ranny. Nie bez przyczyny w pomijaniu przy awansach była jego służba po stronie rosyjskiej. „Zdrada” oraz pochodzenie, na które nie zwracał uwagi Piłsudski utrudniły mu start przy Sikorskim. Gwiazda generała zaczęła rozbłyskiwać dopiero po inkorporacji Księstwa Galicji, kiedy to generał Andres, jako jeden pierwszych wkroczył do Lwowa i zabezpieczył koszary I Dywizji Legionów, rozpuszczonej przez dowódcę austriackiego garnizonu wojskowego miasta do domów. Odtworzenie jednostki, okazało się niemożliwe. W tej sytuacji zdecydowano się sformować Kresową Brygadę Kawalerii, na dowódcę której, Sikorski zdecydował się wyznaczyć właśnie Andersa. Popularny w warszawskich kręgach towarzyskich, utrzymujące dobre relacje z innym zagorzałym kawalerzystą, generałem Wieniawą – Długoszowskim, decyzję o formowaniu nowej jednostki przyjął z radością. Szybko puścił się w wir pracy, by po ponad roku, 1 lutego 1938, zameldować swojemu przełożonemu iż Kresowa Brygada Kawalerii jest gotowa do rozpoczęcia służby. Sikorski był w tym czasie zdecydowany pozbyć się Andersa z Warszawy. Nie odpowiadała mu przedewszystkim natura współpracownika. Sikorski cenił sobie oficerów ukształtowanych przez szkołę austro-węgierską, podczas gdy Anders był typowym przykładem na skuteczność szkoły „rosyjskiej”.

    [​IMG]

    Krakowska B.K. w marszu.

    Brygadę, krótko po sformowaniu skierowano do Tarnopola, gdzie rozpoczęła służbę graniczną, na granicy z Ukrainą. Spokój pozwalał na kontynuowanie szkolenia, które miało przynieść dobre efekty. Anders był wymagającym dowódcą, i nie pozwalał swoim ludziom nawet na chwilę odpoczynku podczas pełnienia obowiązków służbowych. Po przydzieleniu do jednostki Grupy łączników na motocyklach rozkazał im, aby każdego dnia, wczesnym rankiem patrolowali wyznaczony odcinek. Gdy żołnierze odmówili wykonania rozkazu, zasłaniając się rozkazem Sikorskiego, Anders jak sam stwierdził „zgubił klucze” do magazynku w którym znajdował się zapas paliwa. Jednocześnie wydawał łącznikom dyspozycje, które wymagały ciągłego pozostawania w ruchu. Rozkazy Andersa zabraniały kupowania paliwa od cywilów, po pewnym czasie żołnierze musieli więc skapitulować i zgodzić się na dodatkowe patrole granicy.
    Takim właśnie człowiekiem był generał Anders. Upartym, w zawziętości podobny raczej do kozła niż kawalerzysty. Nie miał litości dla swoich żołnierzy, ale na polu bitwy nie zamierzał szafować ich krwią, co przyniosło mu sporo uznania. Jako dowódca dużej jednostki kawalerii okazał się dobrym organizatorem i mądrym taktykiem, nie zużywającym niepotrzebnie przydzielonych mu sił. Chętnie podejmował współpracę z innymi oddziałami i rodzajami broni, często wspierał swoich „chłopców” lotnictwem, które uważał za jeden z podstawowych środków na nowoczesnym polu bitwy. Z czasem udało mu się przełamać niechęć generała Sikorskiego, który uznał go za jednego z inteligentniejszych polskich oficerów. Skłaniający się bardziej ku polityce obozu Narodowej Demokracji, niż kierującej polską polityką PPM, starał się nie angażować w spory polityczne, otwarcie krytykował jednak syndykalizm i socjalizm, jako ustroje pozbawione wolności jednostki, która dogorywa w okowach wszechobecnej kontroli ze strony partii i innych obywateli, szukających rzeczywistych i zmyślonych wrogów ludu.

    [​IMG]

    Major Henryk Sucharski

    Podobną karierę do tej jaką odbył Anders przeszedł major Henryk Sucharski. Po zakończeniu wielkiej wojny wstąpił do armii galicyjskiej, licząc na szybkie zjednoczenie tej dzielnicy z resztą kraju. Niestety, zawiódłszy się na działaniach prowadzonych przez polityków pozostał w armii, która dawała mu nie tylko stałą pensję, ale również dach nad głową i możliwość dalszego kształcenia się. Szybko zgłosił się do wywiadu wojskowego, opanowanego wówczas, początek lat 20., przez Ukraińców, którzy na nowego polskiego oficera patrzyli krzywo. Szybko awansował, głównie dlatego, że do pracy przykładał się bardziej od swoich przyjaciół. Nie potrafił nawiązywać stałych relacji w miejscu pracy, był jednak lubiany. Przez współpracowników z czasów kierowania galicyjskim wywiadem wojskowym zapamiętany jako „dowcipniś”, wielokrotnie samodzielnie wykonywał trudniejsze zadania.
    Przez cały okres służby pozostał człowiekiem tajemniczym, do tego stopnia, że nie mówił zonie i najbliższej rodzinie na ile i dokąd wyjeżdża, choć z racji sprawowanej funkcji, miał do tego pełne prawo. Wielokrotnie prowadził rozmowy z przedstawicielami polskiej „Dwójki”, mimo szczerych uczuć patriotycznych, nie zdradził jednak Habsburgów i księstwa Galicji, co wielokrotnie zarzucali mu jego przeciwnicy.
    Dotychczasowy szef polskiego wywiadu Marian Rejewski, był doskonałym kryptologiem, jednak powstanie ośrodka kryptologicznego w Warszawie uniemożliwiało mu realizowanie zadania, w którym mógł osiągnąć jakieś sukcesy. Deprymowało to zdolnego matematyka, który zawsze dążył do osiągnięcia sukcesu w uprawianej przez siebie dziedzinie. Na początku kwietnia 1938 roku, Rejewski po raz kolejny złożył podanie o skierowanie go na inny, odpowiedniejszy odcinek. W tym samym momencie na horyzoncie pojawił się pozbawiony jakiegoś zajęcia Sucharski.
    Major Sucharski, po zjednoczeniu z Królestwem szybko stracił intratną pracę w wywiadzie księstwa. Nawiązał pewne kontakty z Andersem, pomagał mu przy formowaniu Kresowej Brygady Kawalerii, nie odpowiadał jednak ideałowi kawalerzysty, który wyznawał Anders. Dla niego, major był zbyt ułożony, zbyt spokojny. Nie potrafił wykrzesać z siebie tego, ognia, którego Anders wymagał od podwładnych. Doprowadziło to do konfliktu personalnego pomiędzy dowódcami. Tym smutniejszego, że nie wynikał on z niedopatrzeń, tej czy drugiej strony, a jedynie konfliktu charakterów. W tej sytuacji Sucharski złożył wymówienie i udał się na dwumiesięczny bezpłatny urlop. Przebywał u rodziny żony, gdy rankiem 10 kwietnia, odwiedziło go dwóch oficerów „dwójki” z rozkazem podpisanym przez samego króla, nakazującego mu natychmiastowy powrót do Warszawy i objęcia kierownictwa „Dwójki”. Dla Sucharskiego była to nie lada gratka, dlatego też od razu przystał na nową propozycję. Po przejęciu dokumentów pozostawionych przez swojego poprzednika szybko urządził się w ponurym gmachu zajmowanym przez wywiad. Jego rządy oznaczały ukrócenie panujących tutaj obyczajów rozmawiania o sprawach zawodowych przy kawie, w pobliskiej kawiarni, czy beztroskiego przygotowywania akt. Sucharski wprowadził pruską dyscyplinę, która nie wszystkim się podobała. Była jednak skuteczna. Już w kilka tygodni po przejęciu stanowiska, udało mu się wykryć poważną aferę wywiadowczą, która doprowadziła do likwidacji siatki austriackiej, działającej w głębokiej konspiracji na terenie województwa lwowskiego.

    [​IMG]

    W tak zwanym międzyczasie prowadzono również działania polityczne i gospodarcze. Z dziedziny gospodarki, najważniejszym wydarzeniem było uruchomienie rafinerii w Tarnowie. Zakład miał dostarczać ropy naftowej, oraz paliwa dla Królestwa, i w pewnym stopniu dla Niemiec. Na jego urządzenie wciąż brakowało pieniędzy, dlatego też prywatni inwestorzy, którym zależało na jak najszybszym rozpoczęciu produkcji, poprosili rząd o wyasygnowanie z budżetu pewnej kwoty na wsparcie inwestycji, w zamian za pakiet kontrolny w firmie. Premier Mackiewicz, po zasięgnięciu opinii ministra Strasburgera wyraził zgodę na takie rozwiązanie, które jednak oprotestowali działacze SPP, stwierdzając w przedstawionym memorandum iż tworzenie spółek prywatno-państwowych stoi w sprzeczności z interesem klasy robotniczej. Debaty nad tą kwestią sejm jednak nie podejmował, co spotkało się z kolejnymi komentarzami z lewej strony. Premier nauczył się już jednak nie reagować na „wygłupy małp” z SPP.

    [​IMG]

    Zdecydowanie bardziej interesującym, dla badania polityki zagranicznej Fryderyka Krystiana, jest jednak nawiązanie bliższych relacji z Chorwacją. W dniu 6 marca 1938 roku, polski minister spraw zagranicznych, Konstantyn Skirmunt otworzył pierwszą ambasadę Królestwa Polskiego w Zagrzebiu. Wywołało to spory rozdźwięk pomiędzy polityką rządu, a oficjalnym stanowiskiem króla, który był sceptyczny, jeśli chodzi o utrzymywanie poprawnych relacji z poszczególnymi krajami związkowymi dawnego imperium austriackiego. W tej jednak sytuacji, król zastosował się od zasady, że w Polsce władca dziedziczny, panuje, lecz nie rządzi. Mimo tego, Fryderyk I Krystian zaprosił do Warszawy ministra spraw zagranicznych Chorwacji Ivana Savicia.

    Wydarzenia ze świata:
    7.I.1938 – Cesarstwo Quinn. Intelektualiści domagają się wprowadzenia monarchii konstytucyjnej podobnej do zwyczajów panujących w Królestwie Polskim. Cesarz nie wyraża zgody, wielu zwolenników reform zostaje aresztowanych i wtrąconych do więzień.
    17.I.1938 – Niemcy. Ponowna prośba władz Federacji Princley o sprzedaż niemieckiej bazy wojskowej na wyspie Cejlon. Oprócz żołnierzy niemieckich zamieszkują tam również tubylcy, pewna ilość napływowej ludności brytyjskiej i nieliczne mniejszości narodowe, głównie napływowe. Władze Cesarstwa odmawiają jednak sprzedaży, tłumacząc to względami strategicznymi.
    22.I.1938 – Próby scalenia Republiki Rosji Sowieckiej (oficjalna nazwa wprowadzona 2.I.1938) i Radzieckiej Republiki Gruzji zakończone fiaskiem. Ludowy komisarz bezpieczeństwa Józef Dżugaszwili stwierdził iż, wszelkie próby połączenia obu państw na obecnym etapie są skazane na niepowodzenie, głównie przez „czynniki imperialistyczne” tkwiące jeszcze w narodzie rosyjskim, które „generalissimus Tuchaczewski, powinien czym prędzej usunąć fizycznie”.

    [​IMG]

    4.II.1938 – Holandia. Wobec kryzysu finansowego i trudności z utrzymaniem ładu w pacyficznych koloniach, królowa Wilhelmina zadecydowała o utworzeniu zależnego od Amsterdamu Dominium Indonezji.
    28.II.1938 – Wojska japońskie pokonały ostatnie oddziały wierne cesarzowi PuYi, który wyemigrował do Niemiec. Rozpoczęła się japońska okupacja dawnych ziem zajmowanych przez Cesarstwo Quing. Odtworzona zostaje Republika Fengtien, na czele której staje „Car wszystkich Rosjan”.

    [​IMG]

    10.III.1938 – Austria. Niespodziewane zwycięstwo partii liberalnej w wyborach do austriackiego parlamentu. Władzę przejmuje nowy premier, Glaise – Horstenau.
     
  8. Lordek Lucasso

    Lordek Lucasso Aktywny User

    Fajnie, że historia nabiera rozpędu, a Wujek Joe ma posadę Berii. Mam jednak małe ale odnośnie nazw państw. Ostatnio zostałem nafaszerowany informacjami o Dalekim Wschodzie, toteż dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy. Nie znam KR na DH, toteż same nazwy mogą być inne, ale zdaje mi się, że Cesarstwo Qing powinno być wymawiane (w niektórych przypadkach nawet pisane) 'Cing', a Princely Federation to chyba Federacja Książęca ;)
     
  9. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi


    Rozdział IV „Parlamentaryzm i polityka zagraniczna” cd. ​


    [​IMG]

    Minister Skirmunt wielokrotnie musiał opuszczać Warszawę. Wynikało to z polityki kontaktów uprawianej przez premiera Mackiewicza, i króla. Zdaniem Fryderyka Krystiana podstawą polskiej polityki powinno być opieranie się na dobrych relacjach z państwami które prowadzą walkę z wpływami syndykalistycznymi. Linię tą w zasadzie podzielał premier Mackiewicz. Nie myślano jednak o tym jak ową politykę prowadzić. W gruncie rzeczy, była ona dosyć nieskoordynowana. Teoretycznie, nie uznawano legalności władzy karlistów w Hiszpanii, ale w krótko po tym, jak doszło do kapitulacji ostatnich oddziałów wiernych legalnemu rządowi, za oficjalne przedstawicielstwo uznano karlistów. Trudno powiedzieć, czy premier, od początku nastawiony na bezpardonową walkę z syndykalistami, popierał początkową niechęć króla wobec karlistów. Zdaniem Mackiewicza, każdy kto sięgał po broń przeciwko „sowietom i bolszewikom” staje się automatycznie jego sojusznikiem. Jeszcze mocniej podkreślał to marszałek sejmu, który podczas jednego z wywiadów dla zagranicznego, kanadyjskiego dziennika miał stwierdzić:
    - Nie czuję się dzisiaj Polakiem, ani europejczykiem. Nie jestem członkiem społeczności politycznej Mittleuropy. Jestem antysocjalistą.
    Antysocjalizm braci Mackiewiczów nie był jednak antysocjalizmem wojującym. Nie zgadzali się z wizją tego co proponuje wyborcom PPS, czy chociażby SPP. Podobne, choć zdecydowanie bardziej radykalne, poglądy prezentowali karliści. W okresie poprzedzającym rewizję polityki zagranicznej względem nich, oddziałom dowodzonym przez generała Francisco Franco rozbić kilka dywizji anarchistów na północy kraju, tym samym niszcząc północną twierdzę nieprzyjaciela. Wizyta ministra spraw zagranicznych Królestwa Polskiego, Konstantego Skirmunta oznaczała zawarcie wstępnego porozumienia pomiędzy Warszawą, a tymczasowym rządem karlistowskim w Burgos. Stojący na jego czele, Fal Conde okazał się człowiekiem ugodowym, chętnym do prowadzenia negocjacji z Polakami. Formalnie, wolałby oczywiście, aby do władzy w Polsce doszli przedstawiciele Narodowej Demokracji, ale z dwojga złego uważał przedstawicieli PPM-u, za mniejsze zło, niż gdyby przyszło mu debatować z rządem złożonym z PPS-u i PSL-u.
    Pierwszym punktem wizyty było przewiezienie Skirmunta na pola niedawnych bitew. Jako pierwszemu przedstawicielowi Mitteleuropy pokazano mu rozbite ogniem artylerii stanowiska anarchistów, pogięte działa, dopalające się wraki ciężarówek, czołgów, samochodów opancerzonych, chętnie używanych przez anarchistów. Doszło do spotkania z jeńcami anarchistycznymi. Brudni, niedożywieni, w wielu wypadkach prości chłopi spod Barcelony, pod bronią, zmuszeni do walki przeciwko legalnym rządom. Potem nastąpiły spotkania z premierem Conde, który zgodził się na założenie ambasady polskiej przy rządzie karlistowskim. Porozumienie to miało niebagatelne znaczenie dla późniejszej polityki polaków na półwyspie Iberyjskim. Jako pierwszy kraj nawiązali stosunki z wygrywającym wojnę domową ugrupowaniem, mogli więc liczyć na daleko idącą pomoc ze strony zwycięzców.

    [​IMG]

    Polski minister spraw zagranicznych, Konstanty Skirmunt

    Razem ze Skirmuntem do Hiszpanii przybyli przedstawiciele polskiej armii wraz z osobistym adiutantem generała Sikorskiego. Rozmowy wojskowe dotyczyły przedewszystkim wspólnej walki przeciwko syndykalistom, oraz popierającym ich siłom lewicy. Ważnym momentem było spotkanie z generałem Francisco Franco, wschodzącą gwiazdą armii hiszpańskiej. Porozumienie wojskowe, było bardzo korzystne dla Polaków. W zamian za sprzedaż znacznych ilości starej broni, wycofywanej już z uzbrojenia poszczególnych dywizji, polski wywiad otrzymywał szereg informacji dotyczących polskich ochotników, walczacych w formacjach anarchistycznych. Nie był to problem, który można było tak po prostu zamieść pod dywan. W ostatnich miesiącach, doszło do wielu dezercji. Rodziny dezerterów, krótko potem zaczęły otrzymywać listy z Barcelony, Gibraltaru, oraz innych terenów okupowanych przez anarchistów. Wywiad karlistów, po opanowaniu Madrytu, przejął znaczna ilość dokumentów wystawionych przez policję polityczną Królestwa Hiszpanii, a także kontrwywiad wojskowy. Były one tym cenniejsze, że dotyczyły kontaktów syndykalistów i komunistów z półwyspu Iberyjskiego ze swoimi sojusznikami z innych części Europy.

    [​IMG]

    Zdecydowanie inny kontekst miała wizyta polskiego ministra spraw zagranicznych w Kanadzie, której elity rządzące tradycyjnie, od czasów wygnania z Wielkiej Brytanii, widziały szansę na współpracę pomiędzy Toronto, a Warszawą w przypadku gdyby u steru władzy w Polsce stanął Roman Dmowski. Obecnie jednak, wybór Niemca na króla, oraz jego zdecydowany antysyndykalistyczny kurs, przejawiający się przy wielu okazjach, jak choćby uznaniu rządu w Burgos za legalny, pomiędzy Kanadą, a Polską dochodziło do niespodziewanego ocieplenia w stosunkach dwustronnych. Rozmowy prowadzone w Toronto nie przebiegały jednak w zbyt dobrej atmosferze. Pomiędzy polskim ministrem spraw zagranicznych, a kanadyjskim premierem dało się wyczuć dużą dozę wzajemnej nieufności. Obie strony starały się co prawda nie ulegać ogólnemu wrażeniu, jakie wywierał na szefie MSZ-tu silny kurs Kanadyjczyków na wspieranie Dmowskiego, nastawionego negatywnie do nowej polskiej monarchii, jednak Skirmunt i Mackenzie nie potrafili znaleźć wspólnego języka i było to widać przy omawianiu niektórych, bardziej złożonych kwestii. Mimo tego komentatorzy pracujący dla miejscowej prasy ocenili wizytę bardzo dobrze. Po pierwsze, doszło do nawiązania nieco zachwianego w ostatnich latach kontaktu pomiędzy „legalnym” rządem brytyjskim, a Polską. Porozumiano się w wielu spornych kwestiach, min., stosunku władz kanadyjskich do Dmowskiego i polskiej opozycji. Doszło także do wzajemnego uznania się za „legalne przedstawicielstwo narodu”, w Toronto powstała polska ambasada. Wszystko to zapowiadało, że już niebawem pomiędzy oboma krajami może dojść do bardzo korzystnej i co najważniejsze pożądanej wymiany gospodarczej i handlowej.
    Pobyt polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Toronto od samego początku był bardzo problematyczny, głównie dla konsula, który przez kilka pierwszych tygodni miał poważne trudności z uzyskaniem odpowiedniego budynku. Dopiero po interwencji przedstawiciela Niemiec udało się zdobyć „jakąś ruderę”, którą za pieniądze polskiego podatnika wyremontowano, a następnie przystosowano do pracy konsularnej. Niestety, miasto było w tym czasie gruntownie przebudowywane, i władze miejskie poprosiły Polaków o sprzedanie im nieruchomości. Wywołało to zrozumiały sprzeciw ze strony konsula, oraz pracowników ambasady, którzy uważali iż, eksterytorialny status polskiego poselstwa powinien być uszanowany przez władze miejskie. Nie rozumiano jednak tego w magistracie Toronto, który raz za razem wzywał polskich dyplomatów do „polubownego” załatwienia sprawy. Problem rozwiązała dopiero interwencja króla Edwarda VII, który zażądał uwzględnienia eksterytorialności polskiej ambasady w planach przestrzennych miasta, a także doprowadził do odwołania burmistrza kanadyjskiej stolicy. Nie przysporzyło to sympatyków Polakom, o których powszechnie mówiono, że „z każdą sprawą lecą na skargę do pałacu królewskiego”.

    [​IMG]

    W czerwcu obyło się już bez wyjazdów, tym razem jednak praca czekała na Skirmunta w Warszawie. Urządzający właśnie podróż po stolicach sojuszniczych państw premier Białorusi, 19 czerwca przyjechał do Polski. Podczas spotkania z królem doszło do sformułowania wstępnego planu rozbudowy wspólnych linii obronnych na wypadek agresji sowieckiej, lub wyłomu w ramach sojuszu. O działania antysojusznicze podejrzewano w tym czasie Litwinów i Ukraińców. Polscy politycy nie mogli jednak przekonać władz białoruskich do zawarcia wstępnego porozumienia w sprawie budowy dużego kanału, łączącego Wisłę z głównymi rzekami Białorusi, w tym z żeglownym Bugiem, na odcinku pomiędzy Białą Podlaską, a Brześciem Litewskim. Do nieporozumień doszło już podczas ustalania wstępnego przebiegu nowego kanału – Białorusini nie uznawali nazwy „Brześć Litewski”, pojawiającej się w polskich dokumentach. Zamiast tego nalegali do wprowadzenia nazewnictwa uznawanego obecnie na Białorusi – Brześć Białoruski. Był to przejaw lokalnego nacjonalizmu, tym bardziej, że w rozmowach z Niemcami obowiązywała nazwa „Brześć Litewski”. Polacy wobec braku porozumienia zdecydowali się zaapelować do zdrowego rozsądku delegacji białoruskiej, która przybyła razem z premierem Krecheuskim do Warszawy. Ten jednak poczytał to sobie za znaczniejszy afront, i w porozumieniu z Władimirem I opuścił Polskę w nocy z 21 na 22 czerwca. Wyjazd delegatów z Białorusi wywołał burzę w Berlinie, który zdecydowanie poparł Polskę – sympatia do najmłodszego członka sojuszu okazała się tutaj zdecydowanie ważniejsza niż względy wobec opanowanego przez Niemców Mińska. Część lewicowych parlamentarzystów zdecydowała się wyeksponować tą kwestię, wskazując iż istnieje „spore prawdopodobieństwo”, że taka polityka władz w Berlinie może oznaczać tylko jedno – Fryderyk Krystian Saski, zdecydował się już na sprzedanie jakiś polskich dzielnic Niemcom. Wzrost nastrojów patriotycznych wśród posłów lewicy, w tym tych skrajnie antymonarhicznych, skomentował premier Cat-Mackiewicz, mówiąc, że dawno nie widział, aby krowa tak szybko wyrobiła sobie opinię. Za obraźliwe, stwierdzenie to uznała Wanda Wasilewska, która podczas swojego przemówienia sejmowego zapowiedziała złożenie pozwu sądowego przeciwko Mackiewiczowi. Premier uznał to za dobry dowcip i szybko odpowiedział, iż jeśli „Pani Wasilewska ma taką wolę, to on nie widzi większego problemu”.

    [​IMG]

    Sytuacja lewicy stawała się coraz trudniejsza. Stojący na jej czele Feliks Dzierżyński uznawany formalnie za działacza antypaństwowego, poszukiwany przez policję i wojsko, ukrywał się w bliżej nieznanym miejscu. Oczywiście dochodzenie policyjne przynosiło jakieś efekty, raz po raz udawało się odnaleźć jakąś jego kryjówkę, kilkakrotnie dochodziło do potyczek z członkami Gwardii Ludowej, podziemnej organizacji terrorystycznej, dzień 1 lipca 1938 roku był ciepły i słoneczny. Patrole policji, które jak do tej pory skutecznie prowadziły obserwację kamienicy przy ulicy Piłsudskiego w Łodzi zameldowały, że około godziny dwunastej na dziedziniec kamienicy wjechał samochód osobowy marki Volvo, obserwowany już od pewnego czasu przez wywiad polityczny. Raporty wskazywały, iż pozostaje on w rękach znanego działacza syndykalistycznego, utrzymująceg kontakty z samym Dzierżyńskim, który przygotowywał właśnie akcję wysadzenia w powietrze kilku mostów na Wiśle, na znak protestu przeciwko działaniom władz państwowych. Policja otoczyła kamienicę około godziny pierwszej, obserwujący budynek funkcjonariusze otrzymali potwierdzenie od informatora, iż w środku znajduje się cel – Feliks Dzierżyński. Uderzenie grupy szturmowej uzbrojonej w pistolety maszynowe nastąpiło po uprzedniej ewakuacji kamienicy około godziny drugiej.

    [​IMG]

    Cel aż do końca stawiał opór, zabarykadowany w swoimi mieszkaniu ostrzeliwał się z pistoletu maszynowego produkcji niemieckiej, zabezpieczonego potem przy zwłokach. Wraz z „Żelaznym Feliksem” w mieszkaniu przebywało kilkunastu działaczy syndykalistycznych. Nie wiadomo od czyjej kuli zginął przywódca polskiego podziemia lewicowego. Prawdopodobnie w oblężonym mieszkaniu, po odparciu kolejnego szturmu policji, doszło do wymiany ognia, pomiędzy jednym z informatorów, a pozostałymi „obrońcami”, w wyniku którego poległ Dzierżyński. Przyczyną zgonu potwierdzoną potem przez lekarzy sądowych były rany postrzałowe niemieckiego pistoletu Maser C96, podczas gdy policjanci biorący udział w akcji dysponowali Waltherami P38. Na miejscu nie znaleziono Mausera, z którego zastrzelono „Żelaznego Feliksa” co dało podstawę do wielu różnego rodzaju manipulacji i spiskowych teorii, według których Dzierżyński miałbyć min., wzięty żywcem i po straszliwych torturach powieszony na dziedzińcu zamku królewskiego w Warszawie.
    Reakcja parlamentu na śmierć Feliksa Dzierżyńskiego, była do przewidzenia. Działacze SPP oraz PPS-u poprosili o przerwę w obradach w celu uzgodnienia wspólnego oświadczenia. Nie przystali na to endecy oraz monarchiści, którzy zaraz po ujawnieniu wiadomości przez prasę oświadczyli, iż zabity był znanym kryminalistą. Doszło do okupacji mównicy sejmowej przez posłów lewicy. Najspokojniej wiadomości przyjęli posłowie PSL-u, którzy szybko wycofali się z debaty, i wydali wspólne oświadczenie partii – „śmierć znanego działacza antypaństwowego, Feliksa Dzierżyńskiego, zaskoczyła nas wszystkich”, powiedział Wincenty Witos. Bojówki GL, w ramach odwetu za śmierć swojego przywódcy zorganizowały kilka nieudanych uderzeń na posterunki policji. Zginęło kilku funkcjonariuszy, wielu innych zostało rannych. Doszło do manifestacji robotniczych w Warszawie, podczas których Wanda Wasilewska oskarżyła króla o dokonanie mordu politycznego, na „Żelaznym Feliksie”. W kraju zapanowała atmosfera wzajemnej niechęci.

    [​IMG]

    W tym kontekście zawarcie umowy polsko-białoruskiej, na którą od dawna naciskali Niemcy przeszło bez większego echa, zarówno w prasie jak i w radio. Co prawda, pojawiły się komentarze iż przeprowadzenie nowego kanału, jest szczególnie korzystne, zwłaszcza dla polskiej flotylli rzecznej, jednak nikt nie odważył się ciągnąć tego tematu, wobec coraz dziwniejszych doniesień rozpuszczanych przez socjalistów i syndykalistów. W chwili gdy na Zamku Królewskim podpisywano porozumienie, przemawiająca przez Radio Wasilewska mówiła, o „ściąganiu wojska z prowincji do Warszawy, aby podobnie jak towarzysza Dzierżyńskiego w Łodzi, rozstrzelać posłów lewicy w Sejmie”. Potem padły słowa o zdradzie interesu klasowego przez posłów PPS, którzy nie poparli wniosku Wasilewskiej i jej kolegów o powołanie specjalnej komisji, której zadaniem miałoby być zbadanie okoliczności śmierci „Żelaznego Feliksa”. Fryderyk Krystian Saski, po zakończeniu rozmów polsko – białoruskich wyraził zgodę na powołanie takiej komisji, jednak na jego odzew nie padło ani jedno słowo ze strony syndykalistów, którzy stwierdzili potem, iż jest to działanie „imperialistów polskich”.

    [​IMG]

    Gdy 4 sierpnia, minister spraw zagranicznych Skirmunt udał się do Pragi na spotkanie z szefem państwa czeskiego Józefem Billym, kwestia śmierci „Żelaznego Feliksa” wciąż dominowała w mediach i prasie. Mimo tego rozmowy z Czechami przebiegały w bardzo sympatycznej atmosferze. Przygotowano odpowiednie dokumenty dotyczące likwidacji pewnych zaszłości z czasów regencji w Polsce, otwarto osobne przedstawicielstwo polskie w Pradze, co stanowiło o normalizacji stosunków. Czesi uznali także granicę południową Królestwa Polskiego. Sukces polskiej misji w Pradze został wykorzystany także przez rząd czeski, który pilnie potrzebował jakiegoś sukcesu. Od dłuższego czasu władzom w Pradze nie udawało się nawiązać rozmów z Niemcami, którzy odmawiali uznania rządu Billy’ego za legalny. Chodziło tutaj głównie o stosunek do Cesarstwa Niemieckiego, które podczas jednego z pierwszych publicznych wystąpień premier Czech określił jako państwo zaborcze. Niemcom zależało w tym czasie na dobrym wizerunku, dlatego też szybko zaatakowali Pragę. Nie pomogła mediacja prowadzona przez Wiedeń, część polityków czeskich szybko stało się persona non grata w Niemczech. Wiedeń ubolewał nad takim stanem rzeczy, tym bardziej, że obie strony dążyły do zakończenia sporu.
    W tym kontekście wizyta polskiego ministra spraw zagranicznych mogła doprowadzić do częściowej choćby normalizacji stosunków dwustronnych. Doszło co prawda do poważnego starcia pomiędzy reprezentującym proniemiecki punkt widzenia Skirmuntem, a szefem państwa czeskiego Billy’m, ale ostatecznie udało się zarysować pierwsze linie przyszłego porozumienia. Poczynania Skirmunta skrytykowali w Sejmie endecy, dla których zbytnie zbliżenie z Niemcami, nie było korzystne. Podczas debaty podnoszono niepewny los dzielnicy pruskiej, państwa polskiego, z którego jakoby chciał zrezygnować Fryderyk Krystian, w imię jakiś bliżej nie pojętych nabytków na wschodzie czy południu. Dmowski, podczas debaty za zamkniętymi drzwiami zapytał króla wprost, czy zamierza on zrezygnować z odzyskania polskiego Poznania. Król zdementował te pogłoski, stwierdzając, iż „bardziej niż Saksończykiem, czuje się Polakiem”. Dmowski skwitował to słowami „lepiej żebyś pamiętał coś przyrzekł królu”.
    Jeśli chodzi o Dmowskiego, to trzeba zauważyć, że w ostatnich tygodniach aktywnej działalności politycznej był coraz ostrzejszym krytykiem monarchii, oraz kursu na ugodę z Mackiewiczem, który sam zapoczątkował. Zdawało się, że obdarzony wielkim zaufaniem „Młodzieży Wszechpolskiej”, Obozu Wielkiej Polski oraz pomniejszych organizacji nacjonalistycznych, przygotowuje jakąś wielką woltę, która postawi obóz monarchistów w trudnej sytuacji. Nikt jednak nie wiedział, że dni Pana Romana, są już w zasadzie polityczne. Coraz częściej Dmowski tracił kontakt z rzeczywistością, coraz częściej wydawał się nieobecny. Regularnie pojawiały się obawy, że przywódca endecji do końca nie wie o czym mówi, bywało, że gubił się w swoich wypowiedziach, że nie mógł odnaleźć wątku, który raz stracił. Wszystko to martwiło premiera i króla, dla których Dmowski był jednak zdecydowanie ważniejszą postacią od Dzierżyńskiego. Był bądź, co bądź sojusznikiem. Trudnym, ale jednak sojusznikiem, a tych jak wiadomo należy szanować bez względu na to kim są. Z Romanem Dmowskim działo się jednak źle. Zawsze chętny do pracy, na propozycję napisania kilku artykułów dla „Rzeczpospolitej” i „Gazety Polskiej” odmówił, twierdząc iż, nie jest „w nastroju”. Król namówił go do krótkiego wyjazdu do Casablanki opanowanej co prawda przez Niemców, ale wciąż pozostającej pod znacznymi wpływami francuskimi. Wyjazd ten zdecydowanie poprawił nastroje Dmowskiego, który wrócił z podróży zdecydowanie odmłodzony. Wydawało się nawet, że idzie ku lepszemu, że wraca stary „pan Roman”.

    [​IMG]

    10 sierpnia 1938 roku, nadeszła wieść o śmierci generała Rozwadowskiego. Dobrze znany w wojsku oficer, wieloletni dowódca sił zbrojnych, apelujący przy każdej nadażającej się po temu okazji o zwiększenie dotacji na formowanie jednostek zmechanizowanych zmarł nagle we własnym domu. Zarządzono państwowy pogrzeb, rozpoczęła się także walka o schedę po zmarłym dowódcy. Ostatecznie na pierwszy plan zaczął wybijać się jego dotychczasowy zastępca, w formowaniu „Sieradzkiej” B.K., generał Stanisław Maczek, wielki zwolennik wprowadzenia do wojska polskiego jak największej liczby pojazdów opancerzonych.

    Wydarzenia ze świata:

    8 maja 1938 – Kolumbia. Wybory prezydenckie wygrywają liberałowie, kierowani przez Alfonso Lopeza Punarejo.

    [​IMG]

    17 maja 1938 – Imperium Osmańskie. Powstanie Kurdów. Buntownicy stworzyli zalążek własnego państwa, zapowiadają walkę z oddziałami tureckimi aż do dostatniego żołnierza. Biorąc pod uwagę słabość ich sił, są to bardzo buńczuczne zapowiedzi.
    22 maja 1938 – Imperium Osmańskie. Wobec znacznego osłabienia Turcji w ciągu ostatnich lat, pojawiaj się kwestia wprowadzenia na tron albański nastawionego opozycyjnie wobec dotychczasowych władz, Zoga I. Turcy wobec trudności wewnętrznych wyrażają zgodę na takie rozwiązanie tematu.
    2 czerwca 1938 – Libia. Władze w Trypolisie wypowiadają posłuszeństwo Stambułowi. Oddziały libijskie przygotowują się do odparcia desantów morskich i uderzenia od strony granicy lądowej z Egiptem. Turcy wypowiadają wojnę, i zapowiadają rychłe rozwiązanie problemu libijskiego.
    11 czerwca 1938 – Powstanie na Cyprze. Powstańcy podejmują walkę partyzancką przeciwko garnizonowi tureckiemu.
    17 lipca 1938 – Rosyjska Republika Sowiecka. Tuchaczewski wprowadza swoje wojska do Mongolii. Oddziały radzieckie od pierwszych godzin interwencji toczą ciężkie boje z wojskami chańskimi, prawdopodobnie konflikt przerodzi się w regularną wojnę, pomiędzy Rosją, a Mongołami.
    8 sierpnia 1938 – Brazylia. Powstanie Vargasa. Rząd podejmuje środki zaradcze.
    22 sierpnia 1938 – Federacja Włoska. Rozbudowa linii obronnych na granicy z Południem. Forty obronne mają zapewnić bezpieczeństwo na Północy, pytanie jednak, czy Włochom uda się w przyszłej wojnie utrzymywać oba fronty na dłuższą metę.
     
  10. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział V „Dziwna wojna”​


    [​IMG]

    Duńscy policjanci na ulicach Reykjaviku

    Sytuacja panująca w Polsce pod koniec 1938 roku, nie zapowiadała, że już niebawem kraj będzie w stanie wojny, z jednym z bardziej antysyndykalistycznych państw na całym globie. Nikt nie spodziewał się, że w pewnym momencie, flota niemiecka i jednostki Unii Brytyjskiej, będą prowadziły na Atlantyku wspólne, antykanadyjskie patrole, że w okupowanym przez Niemców Reykjaviku stacjonować będą oddziały milicji terytorialnej im. Snowden’a. By jednak nie rozpoczynać opisu wydarzeń od końca, należy najpierw cofnąć się w czasie do początku września 1938 roku.
    Dania była krajem, który starał się zachować neutralność w każdych warunkach. Oczywiście utrzymywano jakieś kontakty z Niemcami, z Polską, z Unią Brytyjską i Komuną Francuską. Kontaktowano się z najważniejszymi ośrodkami politycznymi w Europie i świecie, zabierano głos w sprawach ważnych dla społeczeństw państw ościennych, wygłaszano mniej lub bardziej rewolucyjne sądy odnośnie tego co dzieje się na świecie, i w samej Danii. Prowadzone od lat reformy uczyniły Danię jednym z lepiej rozwiniętych państw znajdujących się poza Mitteleuropą. Oczywiście poważnie zaszkodził jej kryzys gospodarczy, rozpoczęty od krachu na berlińskiej giełdzie, ale mimo tego kraj ten potrafił ułożyć wewnętrzne stosunki gospodarcze, na tyle, by przez kolejne lata czerpać znaczne zyski i kontynuować politykę szybkiego rozwoju gospodarczego. Niestety, ktoś musiał ponosić koszta kolejnych reform. Tym kimś byli mieszkańcy jednego z największych okręgów w ramach duńskiej monarchii. Stosunkowo nieliczna społeczność, licząca w porywach około 2,5 miliona ludzi, od chwili wybuchu kryzysu gospodarczego była obciążana dodatkowymi podatkami, które pozwalały metropolii na inwestycję na terenie Europy. Zapominania przez rząd w Kopenhadze Islandia stawała się powoli zarzewiem buntu, które mogło zapłonąć rewolucyjnym płomieniem w każdej chwili. Moment ten nadszedł na początku września 1938 roku, gdy rozpoczęły się parlamentarne targi, dotyczące kolejnego podatku, nałożonego na mieszkańców ubogiej Islandii. Tym razem chodziło o opodatkowanie połowów rybackich, z których żyło około 40% mieszkańców Reykjaviku. Wprowadzenie nowego podatku spowodowałoby bankructwo mniej zamożnych przedsiębiorców i poważne wzmocnienie dla większych graczy, którzy dostarczali ryby po cenach korzystnych dla kopenhaskich odbiorców, zazwyczaj na terenie Europy, a nie tak jak mniejsi producenci na miejscu. Uderzenie to było obliczone na jeszcze większe uzależnienie Islandczyków od metropolii. Społeczeństwo kilkakrotnie wychodziło na ulice, jednak rząd pozostawał niewzruszony. Problemy zaczęły się dopiero gdy 20 września wojsko wysłane do pacyfikacji manifestantów odmówiło wykonania rozkazów i pod dowództwem generała Waltera Ulricha dołączyło do manifestujących. Teraz rozpoczęto negocjacje, które trwały z mniejszym lub większym powodzeniem przez następnych kilka tygodni, jednak obie strony nie mogły dojść między sobą do porozumienia. W kontekście coraz ostrzejszej polityki zagranicznej prowadzonej przez generalisimussa Tuchaczewskiego, zaniepokojenie sytuacją na północy zaczęły wykazywać Niemcy i Unia Brytyjska, która uważała neutralność Islandii, za podstawę bezpieczeństwa Szkocji, gdyż w przypadku opanowania tych terenów przez Kanadyjczyków, mogło dojść do inwazji na Scapa Flow, oraz zachodnie wybrzeża Szkocji.

    [​IMG]

    W Królestwie Polskim, nie interesowano się zbytnio sytuacją na północy Europy. Ważniejsze było wybudowanie w Warszawie, pierwszej w kraju, a drugiej w Europie stacji radarowej, która miała zapewnić większą skuteczność obrony przeciwlotniczej miasta, w przypadku zagrożenia nalotami. Powołany do tego celu „zespół radiolokacyjny” przygotował kilkanaście stanowisk dla dużych radarów, których odczyty przesyłano do podziemnego bunkra. Aparatura sprawowała się dobrze, sam pomysł został podobno sfinansowany z pieniędzy królewskich – Fryderykowi Krystianowi Saskiemu, zależało ponoć na tym, aby jego nowa stolica była bezpieczna także w przypadku wojny. Radar „Światowid” okazał się bardzo skuteczny. Pozwalał na wykrywanie celów powietrznych z odległości ponad 40 kilometrów. Mimo tego pierwsze ćwiczenia z jego użyciem nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Załogi czternastu bombowców PZL 37 Łoś, zostały co prawda namierzone, jednak obsługa radaru nie była wstanie naprowadzić na „nieprzyjacielską” wyprawę bombową załóg myśliwców, które poderwano do przechwycenia wyprawy. Polskie PZL P.24 błąkały się nad Warszawą, podczas gdy „wrogie” Łosie spokojnie przedefilowały nad Zamkiem Królewskim, nie niepokojone przez patrol myśliwców. Do przechwycenia doszło dopiero po pojawieniu się maszyn bombowych nad wschodnimi przedmieściami Pragi, podczas drogi powrotnej do bazy. Z jednej strony cieszono się z nowoczesnego sprzętu, z drugiej – pojawiało się pytanie – czy po tak długim czasie Zamek Królewski jeszcze by stał, czy zamieniłby się już w kupę gruzów? Zarządzono kolejne loty szkoleniowe, które przynosiły bardziej optymistyczne rezultaty, przyłożono też większą wagę do szkolenia załóg obsługujących stację radarową. Dowodzący lotnictwem bojowym, generał Józef Zając otrzymał znaczne pieniądze na przygotowanie dalszych ćwiczeń. Trzeba przyznać, że „markowane” potyczki pomiędzy wyprawami bombowców, a patrolami myśliwskim szybko stały się codziennością dla warszawiaków. Im dłużej trwały ćwiczenia, tym częściej dochodziło do szybkiego przechwycenia wypraw. Wreszcie zdecydowano się odpuścić trochę pilotom myśliwskim, których uznano za odpowiednio przygotowanych do korzystania z naprowadzania radarowego na cel.

    [​IMG]

    Regularne patrole rozpoczęły się w dniu 27 września 1938 roku, gdy Islandia ogłosiła oficjalnie niepodległość i wypowiedziała wojnę Danii. Stan niepewności i napięcia panował aż do początków października gdy do akcji przystąpili Niemcy, na wyraźną prośbę władz w Kopenhadze. Stojący na czele polskiej armii generał Władysław Sikorski wyraził zgodę na wprowadzenie w części kraju stanu wojennego, co nie spotkało się z przychylną opinią ludności. W sumie stanem wojennym objęto tylko pogranicze polsko – rumuńskie i polsko – węgierskie, jednak niesmak pozostawał. Politycy opozycyjni, zwłaszcza lewicowi, przekonywali, że jest to dopiero początek zakrojonych na szeroką skalę przygotowań wojennych, które zakończą się wprowadzeniem stanu wojennego i aresztowaniami działaczy PPS-u i SPP, na terenie całego kraju. Zapowiadano, że jeśli rząd nie zrezygnuje z tego typu działalności to w najbliższym czasie dojdzie do powołania do życia organizacji opozycyjnych poza granicami, na przykład w Rosyjskiej Republice Sowieckiej, lub na Węgrzech. Rumunii wobec wprowadzenia stanu wojennego w Polsce nie zajęli żadnego stanowiska.

    [​IMG]

    Generał Maczek przyjmuje raport od oficerów Sieradzkiej B.K. początek kwietnia 1939.

    Jednocześnie trwała rozbudowa armii, co w ówczesnej sytuacji wymagało wiele czasu i poświęcenia, szczególnie ze strony kół rządowych. Stojący na czele wydziałów odpowiedzialnych za rozbudowę armii generał Stanisław Maczek miał przed sobą ciężki orzech do zgryzienia. Z jednej strony zależało mu na stworzeniu jak największej ilości nowych dywizji, zdolnych do obsadzenia południowej granicy państwa. Na formowanie jednostek milicyjnych nie było jednak zgody generała Sikorskiego, który na każdym kroku podkreślał, że Wojsko Polskie nie może stać się wzorem armii innych państw zbieraniną postawionych pod broń policjantów. W tej sytuacji nacisk spadł na jednostki liniowe. Piechota, jako jedna z najbardziej liczebnych i najbardziej zacofanych formacji nie miała poparcia generała Maczka, który z bólem serca godził się na tworzenie kolejnych jednostek tego typu. Marzyły mu się dywizje pancerne, lub zmechanizowane wojska szybkie, na to jednak brakowało pieniędzy.

    [​IMG]

    Ostatecznie zdołano wystawić dywizję zmotoryzowaną, w postaci Mazowieckiej B.K., przezbrojonej z Brygady Kawalerii, na stany dywizji zmotoryzowanej. Pomysł ten spodobał się królowi, który z prywatnych środków dał 300 tysięcy marek polskich (bądź co bądź duże pieniądze, miesięczna pensja oficera lotnictwa wynosiła wówczas około 500 marek, przy czym nowy samochód kosztował około 2 tysięcy), na wystawienie Brygady Kawalerii uzbrojonej według regulaminów piechoty zmotoryzowanej. Na dowódcę nowoformowanej jednostki wyznaczono dawnego szefa sztabu wojsk galicyjskich, generała Michała Rolę – Żymierskiego (Łyżwińskiego*). Żymierski był podobnie jak Maczek zwolennikiem jednostek szybkich, opartych na nowoczesnej broni pancernej. Udało mu się ubłagać króla na dołożenie kolejnych 100 tysięcy, na zakup czternastu lekkich pojazdów TK-3 i dwudziestu TKS-ów. Siły te przydzielono do 1 Szwadronu Rozpoznawczego, którego dowódcą został rotmistrz Witold Pilecki.

    [​IMG]

    Nowa jednostka otrzymała nazwę Sieradzkiej Brygady Kawalerii. Żymierski szybko zorganizował jednostkę, jednak do jej ostatecznego sformowania brakowało sprzętu i co najważniejsze pieniędzy. Ostatecznie udało się przekonać firmę Opel do sprzedaży licencji na produkcję samochodów ciężarowych Opel Blitz, które w Polsce produkowano na użytek wojskowy jako „Błyskawice”. Opel „Błyskawica” polskiej produkcji okazał się zdecydowanie lepszy od swojego niemieckiego odpowiednika, model ’38. Dysponował lepszym silnikiem i wytrzymalszym zawieszeniem. Egzemplarze, które trafiły do Sieradzkiej i Mazowieckiej B.K., były użytkowane praktycznie do końca lat 70., a mimo tego po wycofaniu ze służby wiele pojazdów zachowało sprawność.

    [​IMG]

    10 października Sieradzka B.K. oficjalnie zameldowała gotowość bojową, a Żymierski został jej pierwszym dowódcą. Maczek rozpoczął teraz zabiegi o wyłączenie spod dowództwa generała Kutrzeby Mazowieckiej B.K., która miała uzyskać status jednostki elitarnej, wyznaczonej do spełniania funkcji reprezentacyjnych przy dworze królewskim. Dla Kutrzeby utrata zwierzchnictwa nad jednostką oznaczała przedewszystkim utratę jakiejś części swojego prestiżu. Pomimo licznych zabiegów, nie zdołał on jednak przekonać do swojej wizji, generała Sikorskiego, który przekazał dowodzenia nad jednostką Wieniawie – Długoszowskiemu. Mianowany generałem, były adiutant marszałka Piłsudskiego był w siódmym niebie. Szybko przekonał Kutrzebę do podporządkowania się woli Maczka, i na początku listopada przeprowadził swoją Brygadę do Warszawy.

    [​IMG]

    Tymczasem Polacy wobec nadchodzącej wojny wciąż pozostawali wierni dotychczasowej doktrynie w polityce zagranicznej – rozmawiajmy ze wszystkimi, byle nie z syndykalistami. 14 października minister Skirmunt udał się do Sztokholmu gdzie prowadził rozmowy z władzami szwedzkimi. Ogólnie stosunek państw skandynawskich do Polski był bardzo niechętny. Polaków uważano za zagrożenie dla pokoju w Europie, ponadto jako sojuszników Niemiec, którzy najbardziej ze wszystkich innych członków sojuszu dążą do rewizji granic w Europie. Rozmowy w stolicy Szwecji nie przyniosły znaczących zmian jeśli chodzi o postrzeganie Królestwa. Co prawda Skirmunt starał się doprowadzić do nawiązania jakiś dłuższych rozmów o najważniejszych problemach obu państw, ale brak zrozumienia ze strony Szwedów, okazał się paraliżujący dla tego typu dyskusji.

    [​IMG]

    Jednocześnie prowadzono rozmowy wojskowe pomiędzy Królestwem Polskim, a Ukrainą. 23 października do Warszawy przyjechał hetman Skoropadski, który przez kilka dni prowadził rozmowy z generałem Sikorskim, któremu szczególnie zależało na podziale ról, w przypadku gdyby Węgrzy i Austriacy zdecydowali się wykorzystać sytuację do uderzenia na Polskę, Niemcy w tym czasie były już dawno w stanie wojny z Islandią, a wobec doniesień o coraz bardziej nasilonych rozmowach kanadyjsko – islandzkich, oraz islandzko – brytyjskich, stawało się jasne, że lada chwila może dojść do oczekiwanej od dawna wojny pomiędzy syndykalistami, a Cesarstwem Niemiec. W tej sytuacji padały zapewnienia ze strony Austrii o pełnym poparciu dla sprawy Wilhelma II, któż jednak mógł wierzyć zapewnieniom wiedeńskiej dyplomacji?
    Polsko – ukraińska umowa wojskowa zapewniała Polakom swobodę w manewrowaniu wojskami dowodzonymi przez generała Andersa, którego Brygada Kawalerii, mogła spokojnie wkraczać na terytorium Ukrainy, np. w przypadku konieczności odwrotu. Podobne ustalenia zawarto z Białorusią już kilka miesięcy wcześniej. Polacy mogli też liczyć na zabezpieczenie Bukowiny przez wojska ukraińskie. Pozwalało to polskim sztabowcom na stworzenie jakiegoś bardziej złożonego planu obrony, pozwalającego na skuteczną obronę linii Karpat.
    Rozmowy dyplomatyczne pomiędzy Islandią, a Kanadą zakończyły się zawarciem sojuszu. Nie podziałało to dobrze na sytuację w Mitteleuropie – Niemcy oskarżali Polaków o utrzymywanie stosunków z państwem wrogim Niemcom, co zmusiło rząd polski do wycofania swojego przedstawicielstwa dyplomatycznego z Toronto. Sytuacja stawała się tym bardziej napięta, że do wojny przeciwko Islandii przyłączyli się Brytyjscy Unioniści. Wywołało to konsternację w Berlinie i Warszawie, a także wielu innych stolicach europejskich. Działania na morzu musiały być teraz koordynowane z władzami syndykalistycznymi w Londynie. Dowódcy floty, nie byli zadowoleni z takiej sytuacji. Musieli rozmawiać, ustalać wspólne kody, a nawet przyjmować oficerów łącznikowych, potencjalnie wrogiej floty. Co więcej ustalenia te nie działały w „obie strony”. Podczas gdy Niemcy „mieli” przyjmować na pokłady swoich jednostek oficerów brytyjskich, ich niemieccy odpowiednicy zostali przewiezieni do gmachu admiracji, gdzie otrzymywali informacje od dowództwa „Republican Navy”. Niemcy zdecydowali się uderzyć jako pierwsi. Szybko przygotowali odpowiednie siły desantowe i na początku stycznia przeprowadzili desant, zakończony 21 I 1939 roku opanowaniem ostatnich bastionów oporu nieprzyjaciela na Islandii.

    [​IMG]

    Wcześniej, 2 I 1939 roku, zmarł jeden z najważniejszych polskich polityków doby regencji i pierwszych lat panowania Fryderyka Krystiana. Roman Dmowski bo o nim mowa, od kilku miesięcy chorował, co uniemożliwiało mu regularną pracę, jednak mimo tego pozostał aktywnym politykiem. Często nie potrafił odnaleźć się w nowej sytuacji, i wracał myślami do lat zaborów, rozumiano jednak, że nie wynika to z jego złośliwości czy podłości, a jedynie z wieku i pogarszającego się zdrowia. Ostatnie tygodnie Dmowski spędził przykuty do łóżka. Zapalenie płuc, w połączeniu z ogólnym złym stanem zdrowia i ducha, stało się jedną z przyczyn przedwczesnego odejścia lidera ruchu narodowego. Jego niekwestionowanym następcą, został Jędrzej Giertych, już za życia Dmowskiego przewidziany na następcę na stanowisku prezesa i duchowego lidera endecji. Nastawiony na pracę z młodymi, były harcerz dał się niebawem poznać jako bezkompromisowy partner w walce z syndykalizmem i socjalizmem.

    Wydarzenia ze świata
    2.IX.1938 – wojna gruzińsko-armeńska. Okoliczne państwa zachowują neutralność. Rosyjska Republika Sowiecka, zapowiada pomoc dla Armenii, wobec „zdrady ideałów socjalistycznych” w Gruzji.
    16.IX.1938 – Turkiestan wypowiada wojnę Ordzie Alajskiej. Tuchaczewski zapowiada, że w przypadku eskalacji konfliktu do akcji wejdą wojska sowieckie, które „przywrócą porządek”.
    27.IX.1938 – Islandia ogłasza niepodległość.
    9.X.1938 – eskalacja konfliktu o Islandię, do wojny przyłączają się Niemcy, po stronie Danii.
    30.X.1938 – wybory prezydenckie w Chile, zwycięstwo konserwatystów pod wodzą Carlosa Ibaneza del Campo.
    10.XI.1938 – koniec walk w Mongolii. Wojska sowieckie zajmują Ułan – Bator. Tuchaczewski rozkazuje wojsku maszerować na Turkiestan i Ordę.
    1.XII.1938 – Turcja zawiera zawieszenie broni z Libią, początek tworzenia bloku arabskiego.
    8.XII.1938 – Kanada wypowiada wojnę Unii Brytyjskiej, i zawiera sojusz z Islandią.
    28.XII.1938 – Powstaje blok arabski, w skład którego wchodzi min. Libia i Egipt.
    21.I.1939 – Niemcy anektują Islandię.
    26.I.1939 – MacArthur przesyła znaczną pomoc materiałową dla Kanady. Niemcy i Unia Brytyjska protestują.



    ---------- Post added 05-04-2012 at 11:28 ---------- Previous post was 04-04-2012 at 15:36 ----------

    Dziwna wojna c.d.

    [​IMG]

    Wypowiedzenie wojny Islandii, oznaczało wprowadzenie w kraju produkcji wojennej, która pociągnęła za sobą pewne ograniczenia. Wojna pozostawała jednak czymś bardzo odległym zwiększyła się tylko ilość płodów rolnych odstawianych do Cesarstwa. Niemcy od samego początku zabrali się ostro do rzeczy. Wydawało się, że zwycięstwo nad wojskami Francji Narodowej jest tylko kwestią czasu. W Polsce od wybuchu wojny nie zaszły jakieś większe zmiany. Nie powołano pod broń wszystkich rezerwistów, przyśpieszono jedynie proces formowania nowych dywizji piechoty. Stojący na czele armii generał Sikorski starał się wywrzeć wpływ na czołowych polskich polityków, aby zachowali spokój i nie próbowali na siłę pomagać armii w prowadzeniu szkoleń i przygotowywaniu się do sytuacji w której przyszłoby walczyć na kontynencie Europejskim. Niemcy od początku naciskali, aby Polacy nie przekazywali im żadnych jednostek, a jedynie sprzęt wojenny, amunicję, żywność i niepotrzebny sprzęt. Sikorskiemu odpowiadało takie postawienie sprawy przez dowódców niemieckich. Nie miał zamiaru wysyłać swoich wojsk do Afryki Północnej, albo na dopiero co opanowaną przez Niemców Islandię. Wymagałoby to zresztą przekazania poszczególnych jednostek pod zarząd niemiecki, co nie uśmiechało się nikomu w kraju.
    Zdecydowanie gorzej wiadomości o wybuchu wojny przyjęto w Sejmie. Wielu posłów rządzącej partii zaczęło wpadać w wojenną gorączkę, do radykalizacji nastrojów doszło także na lewicy. Działacze syndykalistyczni zapowiedzieli zgłoszenie wniosku o wotum nieufności wobec obecnego rządu i zaapelowali do działaczy endecji o jego poparcie. Pozwoliłoby to teoretycznie na jego przegłosowanie, jednak zaraz po przedstawicielach lewicy na mównicę wkroczył nowy lider prawicowej opozycji, Jędrzej Giertych.
    - Szanowny panie marszałku, wysoka izbo. Nie jestem zwolennikiem linii politycznej prezentowanej przez gabinet pana premiera Mackiewicza. Pomiędzy nami istnieją zasadnicze różnice światopoglądowe, polityczne. Nie zgadzam się z jego wizją świata, a tym bardziej z prowadzoną przez pana premiera polityką. Prowadzi ona Królestwo Polskie, na złą, oddaloną od naszych głównych narodowych celów drogę. Nie możemy tak po prostu godzić się, na utrzymywanie kontroli niemieckiej nad znacznymi obszarami Polski Historycznej. Nie możemy godzić się na szarogęszenie się Ukraińców i Białorusinów, nacji, które oderwały się od wspólnego polsko-litewskiego pienia narodowego i obecnie próbują tworzyć własne nacjonalizmy. Rozmowy z przedstawicielami tych narodów, prowadzone z pozycji partnerskiej uważam za zbytnie osłabianie naszego kraju. Zdania pewnie nie zmienię. Jestem politykiem, który nie zwykł wyrzekać się swoich poglądów, w przeciwieństwie do wielu moich kolegów z lewicy, którzy raz wybrani przez środowiska rozmarzonych i zapatrzonych we francuskie porządki, tak zwanych intelektualistów, po objęciu mandatu rzucili się w objęcia elektoratu bezrobotnych i kryminalistów – poseł Giertych zrobił tutaj krótką pauzę. Z ław syndykalistów posypały się zjadliwe komentarze. Faszysta! Nacjonalista! Wrzaski uciszył dopiero marszałek sejmu.
    - Panowie posłowie z SPP… Proszę o zachowanie spokoju, inaczej będziecie panowie wyproszeni z sali. Czy to jest jasne? Dziękuję, proszę niech pan kontynuuje panie pośle Giertych. Przypominam o dyscyplinie czasowej.
    - Dziękuję. Jak już mówiłem, zostałem wybrany przez określonych wyborców. O określonych poglądach i zwyczajach. Nie zamierzam tutaj ich szerzej przedstawiać. Zamierzam natomiast zapytać, w imię czego, miałbym jako poseł Narodowej Demokracji, poprzeć wniosek syndykalistów? W imię niechęci do premiera Mackiewicza? W gruncie rzeczy zrobił przez ten czas dla Polski więcej niż pan Dzierżyński, którego chłopcy uzbrojeni w pistolety produkcji francuskiej, a obecnie sowieckiej, kradną materiały wybuchowe z arsenałów wojskowych. Premier zrobił zdecydowanie więcej niż posłowie PPS-u, którzy obecnie bardziej niż o sprawach kraju myślą o zachowaniu własnych posad, gdyż obawiają się, że dojdzie do kolejnego rozłamu w partii. Panie i panowie posłowie! Myślcie o Polsce, a nie o własnych kabzach.
    Przemówienie Giertycha zadecydowało o przebiegu głosowania. Wniosek o odwołanie rządu nie przeszedł. Szybko jednak stało się jasne, że następnym razem poparcie endecji może okazać się niewystarczające. Król zdecydował się po raz kolejny wkroczyć na scenę polityczną. Podczas świąt Wielkiej Nocy zorganizował uroczyste śniadanie, na które zaprosił liderów partii prawicowych, monarchistycznych i ludowców. Milczeniem zostali pominięci przedstawiciele PPS-u, oraz SPP, których podczas jednej z prywatnych rozmów Fryderyk Krystian określił jako „bandę darmozjadów”. Po zakończeniu się części nieoficjalnej, król poprosił o rozmowę premiera Mackiewicza i przewodniczącego Giertycha. Rozmowa dotyczyła kształtu rządu, który planował stworzyć w oparciu o endencję i monarchistów król. Pomysł przypadł do gustu obu panom, chodziło jednak o ostateczne wyjaśnienie poszczególnych kwestii, zawarcie porozumienia i wprowadzenie go w życie. Właściwie, to cała kwestia rozbijała się o zwarcie odpowiedniej umowy koalicyjnej pomiędzy PPM-em, a ND. W praktyce obie partie często współpracowały. Rozmowy o koalicji zaczęły toczyć się już w czasie świąt. Zdecydowana większość posłów endecji wyraziła zgodę na wejście w pakt z monarchistami, podobnie jak zdecydowana większość posłów partii rządzącej. Stojący na czele Ludowców Witos, który również uczestniczył w śniadaniu wielkanocnym zorganizowanym przez monarchę miał potem stwierdzić, iż „koalicja jest grubymi nićmi szyta”. Premier zapowiedział jednak, że jeśli ludzie Witosa, będą próbowali bruździć mu w Sejmie, to osobiście dopilnuje, aby wprowadzono nowy podatek rolniczy, który uderzyłby w najbiedniejszych posłów PSL-u. Spowodowałoby to znaczny odpływ poparcia do syndykalistów i narodowej demokracji. W tej sytuacji Witos zapowiedział, że PSL będzie „cichym koalicjantem”, który formalnie nie wchodzi w skład koalicji, ale w praktyce popiera jej działania. Na pierwszym posiedzeniu rządu w dniu 14 kwietnia wprowadzeni zostali nowi ministrowie z ramienia Narodowej Demokracji. I tak:
    - Jędrzej Giertych – wiceminister bez teki,
    - Janusz Rabski – minister religii i oświecenia publicznego,
    - Stanisław Gąbiński – wiceminister skarbu,
    - Zygmunt Wasilewski – minister informacji,
    - Władysław Owoc – wiceminister spraw wojskowych.

    [​IMG]

    Generał Marian Kukiel

    Oprócz tego w skład rządu wszedł generał Marian Kukiel, powiązany dosyć luźnymi więzami z dowódcą „Armii Warszawa” generałem Tadeuszem Kutrzebą, z rąk którego przejął Królewską Akademię Wojskową w Warszawie. Dotychczasowy dowódca KAW-u, objął stanowisko ministra spraw wewnętrznych i administracji państwowej cieszące się dosyć złą opinią. Wybuch niechęci wobec nowego ministra spowodowało min., jego przybycie do Sejmu w mundurze oficerskim, co nie było dobrze widziane zwłaszcza w centrum i na lewicy. Najgłośniej przeciwko jego kandydaturze wypowiadali się ludowcy, ostatecznie jednak ugięli się pod wolą Wincentego Witosa i po wymuszeni na Kukielu oficjalnego zapewnienia, że nie będzie próbował zamieniać rządu w koszary zgodzili się głosować za jego kandydaturą. Tymczasem Kukiel zaczął już przygotowywać się do rozpoczęcia normalnego urzędowania jako minister.
    Nastawiony dosyć niechętnie do dowódcy armii, generała Sikorskiego doskonale zdawał sobie sprawę, że w najbliższym czasie własnej jednostki nie dostanie. Pogodzony z tym stanem rzeczy Kukiel kierował szkleniem nowych oficerów i podoficerów, przygotowywał ich najlepiej jak mógł do pełnienia różnorakich funkcji, zdawał sobie jednak sprawę, z faktu iż podobnie jak swój poprzednik znajdują się na bocznym torze. Bliskie kontakty, które łączyły go z Witosem sięgały jeszcze czasów, gdy jako kierownik Biura Historycznego, przy Sztabie Generalnym Wojska Polskiego, został skierowany na Uniwersytet Jagielloński celem pogłębienia wiedzy na temat historii jazdy polskiej. Uważany za człowieka ludowców stał się ministrem, którego ludowcy, pomimo wielu uwag ostatecznie zaakceptowali. Zdecydowanie gorzej przedstawiałaby się sytuacja rządu, gdyby starano się tutaj wepchnąć jakiegoś przedstawiciela narodowców lub utrzymać poprzedniego ministra, który niestety nie sprawdził się. Wynikało to przedewszystkim z jego braku predyspozycji do prowadzenia tego typu działalności. Karol Popiel bo o nim mowa był powszechnie uznawany za człowieka generała Sikorskiego, z którym łączyła go bliska znajomość, z czasów premierowania Sikorskiego na początku pierwszej połowy lat dwudziestych. Stojący na czele ministerstwa Popiel okazał się jednak osobą nieodporną na codzienną walkę polityczną.

    [​IMG]

    Herman Goring (Goering) władca Niemieckiej Afryki.

    Wojna tocząca się w Afryce i na Atlantyku nie absorbowała uwagi polskiego rządu. Zdecydowanie większym zagrożeniem byli na chwilę obecną syndykaliści. Francuzi, którzy podobno tylko czekali na desant niemiecki w Kanadzie, aby rozpocząć uderzenie na zachodnią granicę cesarstwa i Sowieci, działający w porozumieniu z jakobinami w Paryżu. Tuchaczewski był jednak zajęty w Azji, co dawało pewne podstawy do przypuszczania iż w najbliższym czasie, będzie jeszcze trochę czasu na przygotowania się do wojny. Należało jednak zająć jakieś stanowisko wobec tego co dzieje się w Afryce. W tym celu do stolicy Niemieckiej Mittelafriki w Deer es Salam poleciał minister spraw zagranicznych Królestwa Polskiego, Konstanty Skirmunt. Doszło do spotkania z przywódcą politycznym Niemiec w tym rejonie świata, Hermanem Goeringiem. Znany ze swojego zamiłowania do polowań i medali Goering przyjął Skirmunta bardzo serdecznie. Rozmowy okazały się jednak zdecydowanie trudniejsze niż przypuszczano w Warszawie. Kierujący niemieckimi koloniami w Afryce, Goering nie uważał za stosowne wypowiedzenia wojny francuskim władzom w Algierii i utrzymywał w miarę przyjazne stosunki z rządem w Oranie. Lotnictwo bojowe, którym dysponował Goering zostało co prawda postawione w stan podwyższonej gotowości i przygotowane do wykonywania nalotów na tereny zajmowane przez Francuzów formalnie jednak Mittelarfika zapowiedziała zachowanie neutralności.

    [​IMG]

    Tymczasem w Europie zdawano sobie sprawę z rosnącego zagrożenia ze strony Rosyjskiej Republiki Sowieckiej, która co prawda była obecnie zaangażowana na wschodzie, w Azji, jednak w każdej chwili mogła uderzyć na zachodzie i w ten sposób wyprzedzić uderzenie francuskich syndykalistów z zachodu. W celu zorganizowania jakiś wspólnych celów przyszłej walki, zdecydowano się zorganizować tak zwany szczyt olsztyński, który odbył się w dniu 28 maja 1939 roku. Przewodnictwo nad rozmowami objął cesarz Wilhelm II. Przybyli przedstawiciele wszystkich państw wchodzących w skład Mitteleuropy. Najważniejsze były jednak delegacje Niemiec, Królestwa Polskiego, Ukrainy, Białorusi i Litwy. Stojący na czele polskiej delegacji Fryderyk Krystian Saski zaproponował, po konsultacjach z generałem Sikorskim, wycofywanie się oddziałów sojuszniczych na linie największych rzek, na których prowadzona będzie obrona przeciwko nieprzyjacielowi. Ostatnią linią obrony miała być Wisła, a wcześniej Bug. Wobec takiego postawienia sprawy stało się jasne, że na wschodzie Niemcy i ich sojusznicy zamierzają prowadzenie wojny obronnej, w przeciwieństwie do zachodu, gdzie najpierw zamierzano utopić Francuzów w morzu krwi, a potem przejść do ofensywy. Szczyt zakończył się bardzo przyjemny akcentem – generała Władysława Sikorskiego uczyniono dowódcą całości sił operacyjnych Cesarstwa Niemieckiego na wschodzie – pod jego kontrolą znalazły się wszystkie jednostki sojusznicze, poza oddziałami Niemieckimi w tak zwanych Prusach Wschodnich.

    [​IMG]

    Po zakończeniu szczytu król wraz z rodziną i grupą najbliższych doradców wyjechał do Chorwacji na „zasłużony urlop”. W gruncie rzeczy jednak, była to wizyta robocza. W czasie gdy najbliżsi polskiego monarchy wypoczywali na kamienistych plażach zwiedzali pałac cesarza Dioklecjana w Splicie i podziwiali słoneczny Dubrownik, Fryderyk Saski prowadził zaawansowane rozmowy z władzami chorwackimi. Szło o wysoką stawkę. Porozumienie pomiędzy Zagrzebiem, a Warszawą w sprawie sytuacji Austro-Węgier. Przewidywano, że w najbliższych latach możliwe będzie wprowadzenie wojsk polskich na Węgry i doprowadzenie do rozpadu monarchii naddunajskiej. Planowano min., okupację znacznych terenów Węgierskich, przyłączenie części ziem do Królestwa Polskiego. Podobną rolę na Bałkanach mieli odegrać Chorwaci, których zadaniem byłoby zamienienie Bałkanów w wielkie pole bitwy. Wsparcia należałoby oczekiwać od Federacji Włoskiej, która miałaby w zamian uzyskać znaczne tereny oderwane od Włoch po zakończeniu Wielkiej Wojny, w tym Wenecji. Wbrew pozorom plany te nie były specjalnie przesadzone. Wilhelm II od dawna zapowiadał połączenie Cesarstwa z Austrią, w tej sytuacji należałoby zrobić coś z Węgrami, które miały zostać poważne okrojone, oraz innymi państwami wchodzącymi w skład naddunajskiego tworu.

    Wydarzenia ze świata”
    17.II.1939 – Niepodległe Hawaje, powstałe w wyniku secesji tego stanu podczas Amerykańskiej Wojny Domowej, proszą o włączenie ich w skład sojuszu wojskowego Ententy, prowadzącego obecnie wojnę z Cesarstwem Niemiec i jego sojusznikami. Władze wojskowe w Toronto i Oranie zdecydowanie odmawiają, argumentując to możliwością szybkiego opanowania Hawajów, przez flotę niemiecką operującą na Pacyfiku.
    28.II.1939 – Wojska Narodowej Francji zajmują Liberię, pozostającą pod komisarycznym zarządem niemieckim, po tym jak władze amerykańskie utraciły możliwość utrzymywania protektoratu nad krajem wolnych murzynów, w czasie wojny domowej. Generał MacArthur, amerykański dyktator zaapelował do admirała Darlana, stojącego na czele rządu Francji Narodowej, o utrzymanie tam stosunków z czasów dominacji amerykańskiej.
    2.III.1939 – Zamieszki w Bułgarii wywołane przez tamtejszą partię syndykalistyczną, kończą się interwencją policji i otworzeniem ognia do manifestantów. Padają zabici i ranni.
    6.IV.1939 – Karliści likwidują twierdze Anarchistów na południu Hiszpanii. Nad odbitym z rąk anarchistów Gibraltarem pojawiają się flagi karlistowskie. Aresztowany dowódca obrony twierdzy zostaje stracony jako przestępca wojenny. W lochach pod twierdzą znaleziono masowe groby jeńców wojennych, żołnierzy legalnego rządu oraz armii karlistowskiej.
    16.IV.1939 – Wojska Turkiestańskie likwidują twór polityczny znany jako Orda Alajska.
    7.V.1939 – We Wiedniu zmarł Zygmunt Freud.
     
  11. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi


    Rozdział VI „Wojna w Europie”

    [​IMG]

    4 lipca 1939 roku, Komuniści Francuscy zdecydowali się zakończyć stan dziwnej niepewności i wypowiedzieli wojnę Cesarstwu Niemiec oraz jego sojusznikom, w tym Królestwu Polskiemu. Generał Władysław Sikorski przewidział taki bieg wydarzeń. Szybko zorganizował grupę oficerów sztabu generalnego, odpowiedzialnych za przerzucenie wojsk polskich na wschód. Kwestia tego kiedy do Francji dołączą Sowieci byłą wciąż jeszcze otwarta. Oczywiście, Polacy mogliby pozostać biernymi wobec wydarzeń wojennych i nie posłać swoich wojsk na wschód, ale wtedy trudno byłoby oczekiwać pomocy ze strony Niemiec w przypadku gdyby doszło do załamania frontu wschodniego. Obrona na własnym terytorium nie leżała w interesie polskiej armii.
    Król na wieść o wybuchu wojny w Europie zdecydował się wprowadzić na terenie całego kraju stan wojenny. Rzecz jasna nie spodobało się to społeczeństwu, które zaczynało już nieco sarkać na sojusz z Niemcami. Elektorzy, którzy wcześniej duszą i sercem byli oddani Fryderykowi Krystianowi teraz woleli by widzieć na tronie kogoś kto zapewniłby im spokojny byt u boku monarchii naddunajskiej. Fryderyk Krystian nie zamierzał się jednak oglądać na pomysłach swoich dotychczasowych zwolenników. Wprowadzenie Stanu Wojennego, który objął cały kraj sparaliżowało działalność podziemnej organizacji syndykalistów, Gwardii Ludowej, której oddziały były szybko likwidowane przez lotne oddziały kawalerii. Największe bandy uciekały do Prus Wschodnich, gdzie teraz brały się za nich oddziały niemieckie. Jednocześnie zarządzono internowanie posłów syndykalistycznych. Działacze PPS-u, zostali zmuszeni do podpisania odpowiednich zobowiązań do współpracy z aparatem państwowym. Dla działaczy syndykalistycznych i aresztowanych członków Gwardii Ludowej utworzono dwa obozy. Pierwszy w Orle koło Łodzi, drugi w Ostrowcu Świętokrzyskim. Do obozu Ostrowieckiego trafiali najbardziej zagorzali działacze. Ubrani w jednobarwne, doskonale widoczne stroje więzienne, zostali skierowani do pracy, która miała być dla nich formą resocjalizacji. Dowódcą obozów zostali pułkownik Stefan Rowecki (obóz w Orle) oraz pułkownik Józef Beck (obóz Ostrowiecki).

    [​IMG]

    Rowecki był oficerem służby czynnej i nie cieszył się z nowego przydziału. Jego przyjaciele wspominali, że traktował go zawsze jako zło konieczne i przy każdej nadarzającej się okazji starał się wywinąć od kontynuowania służby w jednostce więziennej. Od początku sierpnia napisał kilkanaście odwołań, prosił o przydzielenie go do Sieradzkiej Brygady Kawalerii, gdzie wcześniej dowodził szwadronem zmechanizowanym. Niestety jego odowałania były daremne. Polskie obozy internowania nie były nastawione na likwidację więźniów. Chodziło tylko o zebranie ewentualnych przeciwników ustroju w jednym miejscu, z którego będzie można ich łatwo kontrolować, i uniemożliwić im knucie przeciwko państwu. Mimo tego warunki panujące, zarówno w Orle, jak i w Ostrowcu były ciężkie. Na potrzeby obozu w Orle wydzielono duży pas dawnych pól uprawnych, na których pierwsza grupa więźniów zbudowała kilkanaście drewnianych baraków mieszkalnych, które otoczono ogrodzeniem z drutu kolczastego i siecią posterunków z karabinami maszynowymi. Pobliski las przeznaczono pod wyrąb prowadzony przez więźniów. Jako oficera gospodarczego przydzielono do obozu przedwojennego członka Narodowej Demokracji, który po wybuchu wojny islandzkiej wystąpił z partii, niejakiego kapitana Antoniego Wiśniewskiego, który szybko uczynił swój obóz dobrze prosperującym przedsiębiorstwem drzewnym. W pobliskich Grotnikach zbudowano tartak, który przetwarzał urobek uzyskany z obozu. Co więcej, znaczna większość więźniów, skazanych głównie za terroryzm pracowała za darmo. Jedynie odsiadujący wyroki za agitację syndykalistyczną, lub komunistyczną, otrzymywali niewielkie wynagrodzenia. Jak wspomina jeden z dowódców straży obozowej:
    - Pracowali przez cały dzień od samego rana. Jako pierwsze na plac apelowy umieszczony w samym środku obozu przychodziły grupy robocze wyznaczone do utrzymania porządku. Grabiono teren podlewano nieliczne rośliny, następnie część grupy udawała się do sprzątania obejść gospodarskich we wsi, w których kwaterowali oficerowie straży. Zazwyczaj do tego rodzaju robót kierowano około dwudziestu, trzydziestu ludzi, głównie dawnych członków oddziałów GL. Wielu z nich pochodziło ze wsi. Nielicznym przedstawiono możliwość stanięcia przed komisją poborową do wojska polskiego, jednak większość z nich odmówiła. Trudno się dziwić. Żołnierze otrzymywali wtedy porównywalne racje żywnościowe, a odwrót wojsk sowieckich nie nastrajał optymistycznie. Po grupie porządkowej pojawiali się pozostali. Następował apel podczas którego sprawdzano obecność, następnie więźniowie zgłaszali się do kuchni obozowej, której obsługa była zwolniona z udziału w apelu. Praca przy wydawaniu żywności i jej przygotowaniu wiązała się z dużym prestiżem w społeczności więźniów. Wielu z nich marzyło o tym, aby dostać się do tej lekkiej i przyjemnej pracy. Mimo iż, wszyscy otrzymywali takie same racje żywnościowe, odpowiadające dziennemu zapotrzebowaniu robotnika leśnego, to w kuchni regularnie dochodziło do drobnych kradzieży. Szczególnie częstym łupem złodziejaszków padał chleb i cukier. Ten ostatni dla zwiększenia wagi moczono. Winę trudno było udowodnić. W przypadku gdyby jednak udało się kogoś zdekonspirować, jako złodzieja, należało wymierzyć mu karę porządkową dwudziestu kijów. Karę bicia wprowadzono na osobiste polecenie majora Sucharskiego, szefa kontrwywiadu wojskowego. Po wydaniu śniadania grupy maszerowały na miejsca pracy. Wcześniej, już w stołówce następował przydział do poszczególnych grup. O wyborze więźniów decydowali majstrowie, zazwyczaj robotnicy cywilni. Wielu z nich należało do partii politycznych nastawionych niechętnie do ruchu syndykalistycznego. Praca trwała od godziny siódmej rano, do pierwszej po południu. Następowała wtedy krótka przerwa, podczas której pracującym dostarczano obiad. Zazwyczaj składał się z ziemniaków lub ryżu, polanych chudym sosem. W niedzielę i święta podawano rosół, trochę gotowanego mięsa. Plusem był fakt iż każdy mógł ustawić się w kolejce po repetę. Wydawano praktycznie tak długo aż byli chętni, lub do momentu zakończenia przerwy o godzinie czternastej trzydzieści. W tym czasie więźniowie mogli odpocząć, zapalić papierosa, albo pograć w karty. Rozmowy o polityce były zakazane. Od czternastej do szóstej po południu trwała druga cześć dnia pracy. Po zakończeniu robót więźniów kierowano do obozu, gdzie o godzinie osiemnastej trzydzieści odbywał się wieczorny apel. Po apelu do godziny dziewiątej obowiązywał czas wolny, podczas którego wielu gromadziło się w świetlicy obozowej. Tak jak podczas przerwy obiadowej zakazane były rozmowy o polityce. W przypadku gdyby jednak takowe prowadzono, straż miała prawo po drugim ostrzeżeniu odprowadzić delikwenta do karceru, gdzie siedział zwykle, przez dwa trzy tygodnie, aż „nie skruszał”. W tym czasie otrzymywał tylko chleb i wodę.

    [​IMG]

    Pod koniec lipca do wojny przyłączyła się Unia Brytyjska, która od razu wypowiedziała wojnę Danii. Duńczycy szybko zwrócili się o pomoc do Niemców, którzy zapowiedzieli udzielenie im daleko idącej pomocy wojskowej, włącznie z obroną terytorium Królestwa Danii. Polacy powitali nowego sojusznika z otwartymi ramionami, pojawiły się jednak pewne rysy na dotychczasowym wizerunku poszczególnych sojuszników. Polacy, którzy jako pierwsi wprowadzili internowanie dla syndykalistów, znaleźli się na cenzurowanym ze strony Niemiec, Ukrainy i Litwy, które kroki te uznały za przejaw braku demokracji. Podobne zarzuty sformułowali Duńczycy. Widoczne stało się to dopiero podczas wizyty Krystiana X w Warszawie, podczas którego doszło do spotkania min., z szefem kontrywiwiadu wojskowego, odpowiadającemu min., za system penitencjarny, majorem Sucharskim. Major zapewnił Fryderyka Krystiana Saskiego i jego duńskiego odpowiednika iż wszystko co dzieje się w obu obozach jest zgodne z polskim prawem, pozwalającym na internowanie osób niebezpiecznych dla państwa w czasie wojny, a co więcej zgodne jest z zaleceniami Międzysojuszniczej Komisji ds., syndykalizmu i zagrożeń z nim związanych, działającej przy Cesarskim Sztabie Wojennym w Berlinie. Tłumaczenia te nieco uspokoiły gości. Podobne kroki zastosowano zresztą wkrótce w Niemczech, z tą różnicą iż obozy niemieckie były zdecydowanie cięższe od polskich. Poza kwestiami wewnętrznymi delegacja duńska miała także bardziej sprecyzowane cele do osiągnięcia w Polsce. Szło min., o dostawy broni i amunicji, której pokojowo nastawionej Danii mogło szybko zabraknąć. Oprócz tego Duńczycy potrzebowali poligonów, których u nich najnormalniej w świecie brakowało. W zamian, rząd w Kopenhadze zobowiązywał się do przekazania Polsce znacznych ilości gotówki, planowano uzyskać około miliona marek niemieckich w złocie.

    [​IMG]

    Żołnierz 2 DP Legionów

    Krótko po wizycie duńskiego monarchy w Warszawie, do służby weszły dwie pierwsze dywizje piechoty, formowane już na polecenie króla. 2 i 3 dywizja piechoty legionów, zostały skoncentrowane na południu kraju, nad granicą z Węgrami. Chodziło głównie o zabezpieczenie niebezpiecznego odcinka, tym bardziej, że relacje z królestwem Węgier nie należały do najlepszych. Stojący na czele tamtejszego rządu lider partii faszystowskiej, domagał się otwarcie od władz centralnych we Wiedniu odebrania Polsce „Austro-Węgierskiej” Galicji, która obecnie znajdowała się w rękach polskich. Węgrzy zgłaszali także pretensje odnośnie Bukowiny, kontrowanej częściowo przez Polaków. Nowe jednostki objęli dosyć doświadczeni oficerowie, którzy do tej pory pozostawali na stanowiskach dowódców pułków. Byli to generał Prugar-Ketling oraz Bór-Komorowski.

    [​IMG]

    Generał Prugar Ketling

    Obaj oficerowie do tej pory nie przejawiali zbytnich talentów dowódczych dlatego też skierowanie ich do nowych jednostek, gdzie mieli prowadzić przyśpieszone szkolenie uznano za danie im nowej szansy. Kadra oficerska obu jednostek składała się głównie z absolwentów ostatniej promocji szkół oficerskich. Brakowało doświadczonych oficerów i podoficerów służby zasadniczej. Średnia wieku w poszczególnych kompaniach nie przekraczała dwudziestu pięciu lat. Z jednej strony był to duży atut, z drugiej strony do jednostki trafiło wielu narwańców, którzy myśleli, że po otrzymaniu promocji na stopień oficerski świat należy do nich. Obie dywizje rozpoczęły służbę patrolową na granicy, która nie zakończyła się incydentami granicznymi, tylko dzięki zdecydowanej postawie dowódców dywizji, którzy od samego początku wzięli młodych oficerów za „mordę”. Sytuacja poprawiła się nieco po wybuchu wojny na wschodzie, kiedy możliwe stało się kierowanie co bardziej narwanych na front w ramach jednostek piechoty, w ramach uzupełnień strat bojowych. Wielu młodych oficerów rozpoczynających służbę w dywizjach legionowych, po krótkim pobycie na froncie szybko traciło ochotę na organizowanie jakiś głupich akcji, które marnotrawiły tylko siły i środki.

    [​IMG]

    Wyzwolenie Ukrainyobraz sowiecki z końca 1939 r.,

    Wojna na wschodzie wybuchła szybciej niż się tego spodziewano. 14 września, władze sowieckie ogłosiły iż, w związku z najazdem Niemiec Kaiserowskich na ziemie francuskich komunistów, następnym celem zaborczej polityki Berlina będzie Moskwa i Rosyjska Republika Sowiecka. W tej sytuacji, „zasadniczym celem polityki zagranicznej prowadzonej przez postępowe masy Rosji, jest wyprzedzenie agresji Niemiec”. Wojnę wypowiedziano także sojusznikom. Dyplomaci mieli po kilka godzin na opuszczenie Rosji, co nastręczało wiele trudności, tym bardziej, że należało jeszcze pomyśleć o zniszczeniu dokumentów, szyfrów i innych ważnych papierów, które po przejęciu budynków konsularnych mogły łatwo wpaść w ręce sowieckiego wywiadu.

    [​IMG]

    Przerzut polskich wojsk na granicę białorusko-sowiecką odbywał się już od jakiegoś czasu, co pozwoliło na stosunkowo szybkie wejście do boju. Sytuacja była trudna. Siły miejscowe słabe, i od samego początku wojny skoncentrowane na obronie granicy. Najgorzej było na Ukrainie, gdzie obrońcy mogli posłać do każdej prowincji granicznej jedynie po dwie dywizje. Tymczasem właśnie na te tereny przerzucano teraz z głębi Azji oddziały biorące udział w poskarmianiu Turkiestanu, Mongolii…Wydawało się, że nic nie zdoła powstrzymać Tuchaczewskiego przed zniszczeniem Królestwa Ukrainy, tymczasem jednak rozpoczęły się działania na północy i na odcinku centralnym frontu. Jako pierwsi uderzyli Polacy, wspierani czasem przez wojska białoruskie, które choć formalnie zobowiązane do oddania się pod dowództwo generała Sikorskiego, to jednak w praktyce zachowały niezależność operacyjną.

    [​IMG]

    Do pierwszych walk doszło 18 września 1939 roku, w pobliżu Połocka gdzie walczyły jednostki dowodzone przez Rolę – Żymierskiego i generała Długoszowskiego. Sieradzka B.K. jako pierwsza zdołała przełamać opór słabego przeciwnika i zmusić Sowietów do odwrotu z zajmowanych przez nich pozycji. Pojazdy pancerne, którymi dysponowała Brygada przy wsparciu artylerii zdołały przedrzeć się przez pierwszą linię obrony, i po stwierdzeniu, że dalsze odcinki pozostają nieobsadzone przez nieprzyjaciela, zwaliły się na tyły uginających się pod naporem Polaków, wojsk bolszewickich. Dużą rolę odegrały tutaj także działania prowadzone przez jednostki dowodzone przez Wieniawę. To właśnie im można zawdzięczać pierwsze zwycięstwa na skrzydłach sił głównych, złożonych z dwóch kompanii zwiadu, przysłanych przez Białorusinów i Sieradzkiej B.K.
    21 września do Witebska weszły dywizje dowodzone osobiście przez generała Władysława Sikorskiego. W kontekście zajęcia miasta przez wojska polskie doszło do nieporozumień z Białorusinami, którzy formalnie sprawowali kontrolę nad terenami okupowanymi. Miejscowi Polacy, na wieść o zajmowaniu miasta przez wojska polskie, uznali iż Witebsk stanie się teraz częścią Królestwa Polskiego, dlatego też zarząd miasta powierzono osobiście Sikorskiemu. Przybyłych pod wieczór zarządców białoruskich poproszono o opuszczenie miasta, za nim o ich bytności dowiedzą się miejscowi. Miasto ogarnęły zamieszki, wywołane przez miejscowych Polaków, którzy zapowiedzieli, ze jeśli Sikorski odda ich „ruskim” to oni już sobie z nimi sami poradzą. Zapowiadało się, ze dojdzie do samosądów, czego uniknąć chciał przedewszystkim generał. Żołnierze i oficerowie niższczego szczebla od samego początku odnosili się przychylnie do wizji wygnania administracji białoruskiej, tym bardziej, że na zajętych terenach otworzono biura rekrutacyjne armii polskiej.
    Równolegle rozpoczęła się bitwa pod miejscowością Gomel, gdzie wojskami polskimi kierowali generałowie Kutrzeba i Anders. Kresowa B.K. pomimo męstwa żołnierzy i poświęcenia dowódców, nie zdołała jednak wykonać swojego zadania, co zaważyło na losach bitwy i ostatecznej porażce Polaków w dniu 30 września. Polacy utracili w boju kilkanaście samochodów pancernych, jednak straty nieprzyjaciela były bardzo duże. Według raportów wywiadu, udało się wyłączyć na dłuższy czas z walki dwie dywizje piechoty, które skierowano pod Moskwę w celu uzupełnienia strat.

    [​IMG]

    Na odcinku północnym w dniach 24 – 26 września oddziały zmotoryzowane zdołały rozbić dywizję sowiecką dowodzoną przez samego generała Żukowa, zwycięzcę w konfliktach azjatyckich. Rozbicie wojsk sowieckich, nie zapewniło jednak zwycięstwa. Słabe siły Zjednoczonych Księstw Bałtyckich, zmuszone do odwrotu, pozwoliły przedrzeć się znaczniejszym siłom nieprzyjaciela do Daugavpilis, gdzie 27 września dzięki zdecydowanym działaniom Żymierskiego i Wieniawy udało się zamknąć pierścień okrążenia. W „kotle” znalazło się ok. 30 tysięcy żołnierzy rosyjskich. Wobec widma porażki na południu, władze w Rydze przekazały dowodzenie nad swoimi siłami Polakom, co przyniosło wymierne rezultaty.
    Jednocześnie Sikorski zamierzał dojść jak najdalej w jak najkrótszym czasie. Bez większych przeszkód wprowadził swoje wojska do Smoleńska, które zajął w dniu 25 września i pozostał tam do początków października broniąc miasta przed atakami sowieckimi, prowadzonymi przez przeważające liczebnie siły nieprzyjaciela.

    Wydarzenia ze świata
    1.VII.1939 – Rosja Sowiecka. Otwarcie pierwszych muzeów ateizmu.
    4.VII.1939 – Rząd Wasyla Zacharenki w Mińsku, nowe władze nastawione na zmianę dotychczasowej propolskiej polityki Mińska. Dochodzi do ograniczenia praw mniejszości narodowych, w tym polskiej.
    13.VII.1939 – Unia Brytyjska wypowiada wojnę Niemcom i ich sojusznikom.
    16.VII.1939 – Walonia zajęta przez oddziały francuskich komunistów, rząd ewakuowany do Niemiec. Powstają jednostki Walońskich Sił Zbrojnych w Niemczech.
    23.VII.1939 – Unia Brytyjska wypowiada wojnę Danii.
    26.VII.1939 – Dania w sojuszu z Niemcami.
    24.VIII.1939 – Powstanie w Chinach, proklamowana niepodległość Republiki Chin.
    24.VIII.1939 – Sowiety anektują Turkiestan.
    14.IX.1939 – Sowiety wypowiadają wojnę Niemcom i ich sojusznikom.
     
  12. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział VII „Krwawe żniwo”

    [​IMG]

    Pierwsze dni października przyniosły okrzepnięcie frontu wschodniego. Sytuacja zmieniała się tutaj jak w kalejdoskopie, tym bardziej, że z dnia na dzień rosły siły sowieckie. Nieprzyjaciel bez przeszkód ze strony sprzymierzonych podciągał na pierwszą linię nowe oddziały, których przewaga nad wojskami polskimi, białoruskimi, bałtyckimi i ukraińskimi wyrażała się nie tylko w jednolitym dowodzeniu, z jednego sztabu, ale także w zdobytym wcześniej doświadczeniu. Walczący na frontach azjatyckich Rosjanie wiedzieli więcej o prowadzeniu wojny niż żołnierze polscy. Mimo tego, Polakom udawało się powstrzymywać nacierającego nieprzyjaciela. 4 października sytuacja wojsk dowodzonych przez generała Żymierskiego zaczęła stawać się coraz trudniejsza. Przeciwko jednej polskiej dywizji uderzało już dziesięć dywizji piechoty, wzmocnionej brygadami artylerii. Tak wielka dysproporcja sił nie mogła być na rękę Polakom. W tej sytuacji, po wcześniejszych konsultacjach z Warszawą zapadła decyzja o wycofaniu wojsk Żymierskiego na zachód. Podczas odwrotu zdecydowano się prowadzić działania opóźniające przy użyciu czołgów i samochodów pancernych. Oprócz tego wykorzystywano także pola minowe i przeszkody terenowe, na których starano się powstrzymać pochód Sowietów choćby na chwile. Na szczęście dla dowódców sprzymierzonych Tuchaczewskiemu wystarczyło wyrwanie z kotła trzech dywizji, w tym jednej kawalerii. Wielu oficerów Dagestańskiej Dywizji Kawalerii nie zdołało wybronić się z postawionych im zarzutów tchórzostwa w obliczu wroga. Sądy wojenne nad wyrwanym z okrążenia żołnierzami nie poprawiły morale Rosjan.
    Procesy rozpoczęły się jednak zdecydowanie później. Póki co Sowieci posuwali się naprzód. 10 października wobec przeważających sił rosyjskich generał Sikorski zadecydował o opuszczeniu Smoleńska. Kolejnym przystankiem był broniony przez kilka dni Witebsk, z którego udało się wywieźć około 20 tysięcy Polaków. Napływ repatriantów ze wschodu był niewątpliwym sukcesem polskiej armii, która dzięki zdecydowanym krokom zdołała powiększyć stosunkowo skromne zasoby rekruta. 15 października w późnych godzinach wieczornych sztab generała Sikorskiego stojący już zdecydowanie dalej na zachód niż pierwsze linie polskich oddziałów, wydał rozkaz o poddaniu miasta. Dotychczasowy komendant obrony Witebska, generał Juliusz Rómmel, od poprzedniego dnia ponawiał prośby o posłanie mu jakiejś odsieczy, nie wziął jednak pod uwagę faktu, iż rezerwy zostały skierowane do boju już pierwszego dnia pod Witebskiem. Utrata miasta była bolesnym ciosem, pozwoliła jednak na skrócenie frontu, przegrupowanie walczących od pierwszych dni wojny dywizji i co najważniejsze przygotowanie pozycji wyjściowych do nowej ofensywy.

    [​IMG]

    Gdy Bolszewicy 22 października zajęli Połock, generał Sikorski dysponował trzema dywizjami, w porywach mógł jeszcze liczyć na kilka jednostek białoruskich, oraz wycofanych z pierwszej linii frontu dwóch zmotoryzowanych polskich brygad kawalerii. Siły te zostały skierowane do uderzenia na Połock w celu przerwania kotła i wyprowadzenia z niego 10 tysięcy żołnierzy białoruskich odciętych od własnych sił pod miejscowością Opoczka. Niestety, brak odpowiednich rezerw uniemożliwił kontynuowanie natarcia, które załamało się, gdy w dniu 24 października 1939 roku, pod Połock nadeszło 8 dywizji sowieckich. W tej sytuacji generał Sikorski wydał rozkaz skierowany do wszystkich żołnierzy i oficerów podlegających mu w czasie tej potyczki sił. Dowodził w nim, iż dalsze szturmowanie pozycji przeciwnika stanowi poważny błąd, i trzeba znaleźć inny sposób aby wyrwać z kotła sojuszników. Mimo niezaprzeczalnej zgodności tej tezy z rzeczywistością, niemieccy dowódcy w tym generał Franz Halder okrzyknęli Sikorskiego defetystą. Wobec takiego postawienia sprawy, polski dowódca w porozumieniu z Fryderykiem Krystianem wycofał swoje siły nad Bug, licząc iż w przypadku przerwania białoruskiego frontu będzie mógł stworzyć tam jakąś improwizowaną linię obrony. Nikt bowiem nie spodziewał się, że twierdza brzeska jest w tak opłakanym stanie. Od czasu opuszczenia jej przez Rosjan w czasie Wielkiej Wojny, nikt jej nie remontował. Budynki koszar przypominały bardziej gruzowiska, niż miejsca w których żołnierz mógłby wypocząć, lub prowadzić szkolenie. Jako tako zachowały się jedynie stanowiska ogniowe, skierowane na zachód – w stronę polskiej granicy, co stanowiło wymowny dowód opinii białoruskiego sztabu na temat swojego zachodniego sąsiada.

    [​IMG]

    Ewakuacja na zachód. Zdjęcie z Witebska.

    Cofnięcie sił głównych Wojska Polskiego na pozycje osłonowe, przebiegało sprawnie. Przy okazji udało się oddzielić od armii wielu cywilów narodowości polskiej, którzy po zajęciu ich okolic przez Polaków, aktywnie włączyli się w działalność administracji okupacyjnej, a po powrocie Rosjan obawiali się prześladowania ze strony nowych, starych władz. Razem z armią wycofywano także księży, którym pod władzą reżimu Tuchaczewskiego groziła śmierć. Jeśli dodamy do tego tabory z zabezpieczonymi działami sztuki, często polskimi, wywożonymi z ziem na których powstały w obawie przed zemstą bolszewików i miejscowych Rusinów, to otrzymamy obraz ciągnących się kilometrami kolumn idących na zachód. Miejscowi wyjazd swoich polskich sąsiadów uznawali za znak rychłego rozbicia wojsk białoruskich i niemieckich, a co za tym idzie wejście na ich ziemie armii sowieckiej. Wielu napawało to optymizmem, uważano bowiem, że kierowana przez Bronisława Kamińskiego, zgermanizowanego „Rusina”, armia nie stanowi poważnej siły wojskowej. Zbliżanie się frontu powodowało jednocześnie zbliżanie się baz nieprzyjacielskiego lotnictwa. Aby zapobiec uderzeniu nieprzyjaciela na tereny Królestwa Polskiego zdecydowano się wysłać do Mińska wolne, i nie wykorzystywane w walkach dywizjony lotnicze.

    [​IMG]

    2 listopada 1939 roku 1 Dywizjon Bombowców Średnich, został skierowany do uderzenia na opuszczony przez Polaków w zeszłym miesiącu Witebsk. Operacja miała na celu przedewszystkim zniszczenie sił żywych przeciwnika, a także co najważniejsze zdeprymowanie nieprzyjaciela. Stojący na czele stacjonujących w Witebsku generał Czujkow zdawał sobie sprawę, z braków w obronie przeciwlotniczej własnych stanowisk. Mimo tego, nie podjął żadnych kroków, które mogłyby poprawić ogólną sytuację własnych wojsk. Operacja rozpoczęła się o godzinie 21.30. Stanisław „Stachu” Neyman był bombardierem w 1 DBŚ. Po skierowaniu na kurs bombardierski na PZL 37 Łoś, Neyman trafił do 1 Dywizjonu. Skierowanie do Mińska było dla niego formalnością. Już od pewnego czasu zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później przyjdzie mu wziąć udział w prawdziwej walce.
    Pierwsze bombardowanie rozpoczęliśmy na początku listopada. Noc była zimna. Ubrani w grube futrzane kombinezony lotnicze wsiadaliśmy do kabiny naszego Łosia, na pasie lotniska w Mińsku. Obok nas na start kołowały już załogi z drugiej eskadry, ale zaraz po starcie skierowano je na wykonanie kilku okrążeń nad lotniskiem. W tym czasie dołączyliśmy do naszej eskadry i ruszyliśmy nad cel. Zadaniem naszej grupy było pozbawienie nieprzyjaciela energii elektrycznej, potrzebnej mu do zasilania reflektorów obrony przeciwlotniczej. Nad celem byliśmy po krótkim, pozbawionym przygód locie. W powietrzu nie było nawet śladu wrogich maszyn. Pomimo naszych obaw nie zauważyliśmy nawet tych słynnych nocnych myśliwców nieprzyjaciela. Ciężkie dwusilnikowe myśliwce Pe-2, wykorzystywane do lotów nocnych stanowiły dla naszych „Łosiów” zagrożenie. Szybkie, silnie uzbrojone, spokojnie mogły dogonić nasze bombowce, które podczas starcia mogły tylko liczyć na umiejętności tylnych strzelców. Nad celem powitał nas ogień artylerii przeciwlotniczej. Pociski smugowe z zenitówek przelatywały obok naszych kadłubów. Odłamki z dział większych kalibrów odbijały się od maszyn, które w ciemnościach przesuwały się po niebie. Trzeba przyznać, ze tej nocy naprawdę się bałem. Po raz pierwszy byliśmy w boju. Po wykonaniu drobnej korekty kursu pojawiliśmy się nad nieprzyjacielską elektrownią. Bez większych trudności zlokalizowaliśmy cel. Na chwilę przed bombardowaniem otworzyłem drzwi bombowe. Wyregulowałem celownik bombowy i czekałem… Nad celem zrzuciliśmy bomby, które rozerwały stanowiska nieprzyjacielskich działek skierowanych do obrony elektrowni, zniszczyły jeden z budynków biurowych. Budynki produkcyjne zostały zburzone przez pozostałe maszyny. W dole widzieliśmy morze ognia – wywołane przez bomby zapalające. Chodziło o wyznaczenie drogi dla pozostałych idących nad Witebsk bombowców. Byliśmy już w drodze do domu, gdy nad nami, wśród gęstych chmur pojawiły się pojedyncze I-16. Pilot rzucił przez interkom, że nie zamierza się bawić z tym powolnym przestarzałym złomem. Nasz „Łoś” był w stanie zgubić nieprzyjaciela, zanim ten zorientowałby się o naszych zamiarach. Mimo tego zwolniliśmy. Po chwili usłyszałem jak tylny strzelec „tłucze” do Sowieta z tylnego kaemu. Po chwili w słuchawkach usłyszałem spokojny głos Michała. „No panowie, pierwszy zdjęty”…
    Bombardowania Witebska trwały przez tydzień. PO tym czasie w rejonie zaczęły pojawiać się nieprzyjacielskie myśliwce nocne, zwiększyła się także ilość działek przeciwlotniczych. Zaczęły powiększać się straty wśród załóg latających nad Witebsk, tracono coraz więcej bombowców. W tej sytuacji zdecydowano się zaniechać dalszych lotów bojowych na tym odcinku. Jednostki lotnicze przerzucono do Polski dla uzupełnienia strat, naprawy uszkodzonych maszyn i co najważniejsze przeszkolenia nowych załóg. Piloci myśliwscy odnotowali w tym okresie kilkanaście zwycięstw. Zaczęły wschodzić gwiazdy późniejszych asów lotniczych. Stanisława Skalskiego, Witolda Urbanowicza czy Jana Zumbacha. Jako pierwszy zwycięstwa na wschodzie zgłosili Skalski i porucznik Władysław Król, którzy na początku października podczas krótkiego lotu patrolowego nad frontem przechwycili grupę szturmowców sowieckich Su-2. Polskie myśliwce (były to PZL P.24) szybko spadły na nieprzyjaciela który rzucił się do panicznej ucieczki. Słabo uzbrojone Su, szybko stanęły w ogniu. Do końca lutego Skalski, Urbanowicz i Zumbach, najlepsi polscy piloci myśliwscy zniszczyli w sumie pięćdziesiąt maszyn wroga. Sam Skalski zdołał „skasować” trzydzieści maszyn nieprzyjaciela. Wojnę zakończył z ogólnym wynikiem 230 zniszczonych maszyn nieprzyjaciela.
    Przez pozostałą część listopada przygotowywano się do późniejszych walk. Ogólna plucha zastała polskie wojska na pozycjach umocnionych, leżących głęboko na tyłach własnych sił. Pozwoliło to na uniknięcie niepotrzebnych potyczek obronnych, prowadzonych przez wojska sojusznicze. W ostatnich tygodniach grudnia do Rosji przybyły jednostki lotnicze z Francji i Brytanii. Na froncie zachodnim było zbyt wiele niemieckich myśliwców, w tym Fokkerów D.XXI, które skutecznie blokowały działania słabo wyszkolonych pilotów francuskich. Za doskonałych lotników uważa się powszechnie pilotów Unii Brytyjskiej i jest to prawda.

    [​IMG]

    19 grudnia około godziny 22.30, stacja radarowa Pruszków I, wyłapała kilkanaście kontaktów. Wykryte samoloty poruszały się szybko, wydawało się, że idą nad warszawską dzielnicę Praga. Nie planowano żadnych lotów, przynajmniej tego wieczora. Natychmiast poderwano klucze alarmowe, które szybko przechwyciły wyprawę nieprzyjaciela. Okazało się, że na bombowcach widoczne są oznaczenia Unii Brytyjskiej. Potężne czterosilnikowe bombowce Manchester zdołały przebić się przez polskie myśliwce, które dokonywały cudów zręczności, byle tylko nie dopuścić wroga do miasta. Mimo tego, około północy na szereg fabryk w Warszawie posypały się bomby. Zniszczono zakłady zbrojeniowe, jednak produkcja nie ustawała. Na front każdego dnia docierały nowe pistolety maszynowe, karabiny, pojazdy pancerne, jednostki lotnicze otrzymywały nowe maszyny w miejsce uszkodzonych lub zniszczonych.
    Kolejny rajd bombowy miał miejsce 23 grudnia. Tym razem, celem dla brytyjskiego lotnictwa była Łódź. Miasto które w ostatnich latach zaczęło wyrastać na najważniejsze centrum przemysłowe Królestwa. Co najważniejsze poza kilkoma bateriami uzbrojonymi w przestarzałe działa na początku wojny nie miało większej obrony przeciwlotniczej. Z lotniska na Lublinku nie operowały samoloty myśliwskie, stacjonowało tam jedynie kilka lekkich bombowców Karaś, wycofanych z pierwszej linii na początku grudnia, z powodu odniesionych na froncie wschodnim uszkodzeń. Dowódcą obrony powietrznej miasta był odpowiedzialny wcześniej za kawalerię generał Juliusz Rómmel, któremu powierzono to zadanie, aby pozbyć się go choć na krótką chwilę z Warszawy, gdzie zdaniem większości oficerów sztabowych przynosił więcej szkody niż pożytku.

    [​IMG]

    Nalot rozpoczął się około godziny dwudziestej trzeciej. Podobnie jak w przypadku Warszawy, nieprzyjaciel wziął sobie na cel zakłady przemysłowe w śródmieściu. Na ulicy Pomorskiej w ogniu stanęła fabryka silników lotniczych, wykorzystywanych w samolotach myśliwskich. Na Rewolucji 1905 r., nieprzyjaciel wysadził w powietrze kilka domów robotniczych, co wywołało wybuch wściekłości u przedstawicieli „robotników”. Zaapelowano o podjęcie jakiś kroków w obronie dobytku i życia mieszkańców Królestwa. Następnego dnia rano, u zbombardowanych łodzian pojawił się Fryderyk Krystian, który starał się jakoś pocieszyć pozbawione dachu nad głową rodziny. Następnie udał się do Katedry, gdzie wystawiono na widok publiczny zwłoki poległych w nalocie.
    Teraz należało uaktywnić polskie lotnictwo. Następnego dnia wczesnym rankiem, generał Józef Zając w obawie przed zarzutami o niespełnienie swoich obowiązków wydzielił wszystkie dostępne dywizjony myśliwskie i przydzielił je do 1 Flotylli Myśliwskiej, generała Bredy. Jednostkę natychmiast przerzucono do Łodzi, która według wszelkich przypuszczeń miała być kolejnym celem nieprzyjaciela. Poprzedniej nocy nie bronione miasto, miało stać się teraz punktem silnego oporu przeciwko bandyckim działaniom nieprzyjaciela.

    [​IMG]

    Startujący do nocnego nalotu na Łódź Brytyjczycy w nocy, z 24 na 25 grudnia zachowywali się spokojnie. Piloci, strzelcy pokładowi i bombardierzy zajmowali swoje miejsca w stalowych kadłubach. Bomby spokojnie oczekiwały na swoją kolej w lukach bombowych. Start nastąpił krótko po godzinie dwudziestej. Przed załogami czterogodzinny lot nad terytorium nieprzyjaciela. Po przekroczeniu frontu w stronę maszyn brytyjskich posypały się setki pocisków, brakowało jednak trafień. Lekka artyleria przeciwlotnicza strzelała raczej na pokaz, niż po to aby zniszczyć przeciwnika. Ostrzał z prawdziwego zdarzenia zaczął się dopiero nad Mińskiem. Im dalej tym gorzej wiodło się załogom bombowców. Nad Brześciem Litewskim, pojawiły się pierwsze niemieckie myśliwce nocne. Łupem dwóch BF 110 padł jeden z zamykających formację Manchaseterów, który rozświetlając nocne niebo ogniem z silników spadł na miasto. Nad Łodzią miał panować spokój. Polskie myśliwce krążyły ponad planowanym pułapem lotu wrogiej wyprawy. Panowała absolutna cisza radiowa. Pojawienie się bombowców zapowiedział coraz silniejszy ogień artylerii przeciwlotniczej. Piloci rzucili się do ataku. Ostrzeliwując uchodzącego na wszystkie strony nieprzyjaciela udało im się rozbić wyprawę na mniejsze grupki. Nieliczne bombowce zrzuciły jednak swój ładunek na cel niszcząc kilka budynków fabrycznych na obrzeżach miasta. Polacy mieli jednak satysfakcję z zemsty – na ziemi pozostało prawie czterdzieści nieprzyjacielskich maszyn. W ręce żandarmerii dostało się kilkudziesięciu zestrzelonych lotników, których na początku lutego osądzono za „przestępstwa wojenne”. Komisarzy politycznych Browna, Portala i Pounda skazano na zgilotynowanie jako odpowiedzialnych za bombardowanie ludności cywilnej. Co ciekawe, nalocie wigilijnym ataki powietrzne na miasta w Królestwie ustały…

    [​IMG]

    Obrońcy Mogilewa obraz z epoki​

    Jednocześnie dowództwo wojsk lądowych zdecydowało się podjąć działania, które miałyby zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości. Na 10 stycznia wyznaczono początek ofensywy na Mogilew, z którego startowały nieprzyjacielskie maszyny. Po zaciętych walkach prowadzonych głównie przez wojska polskie w dniu 18 stycznia generał Wieniawa Długoszowski wkroczył do miasta. Kolejnym etapem operacji było stworzenie kotła w miejscowości Gomel, pod którą na początku walk na wschodzie Polacy doznali porażki. Mazowiecka B.K., szybko zajęła Czernichów i Klintsy, tak iż Gomel został okrążony. 24 stycznia rozpoczęło się uderzenie na miasto, zakończone rozbiciem kilku dywizji nieprzyjaciela w dniu 21 lutego. W tym czasie rozpoczął się „rajd Wieniawy”. Polacy szybko posuwali się na wschód. 2 lutego Wieniawa był w Oryolu, 5 w Briańsku, 8 w Wiaźmie, 10 jego oddziały zajęły Kozielsk, 13 wkroczył do Kaługi, 18 do Tuły, 19 do Jefremowa. Następnie wobec zagrożenia odcięciem przerzucił swoje siły koleją pod Słuck.

    [​IMG]

    Ostatnim już akordem walk w zimie 1939/1940 roku była bitwa pod Rosławem, w czasie której przeważające liczebnie siły sojusznicze uderzyły na pozycje wojsk sowieckich. Dowodzona przez generała Kutrzebę armia sojusznicza podjęła całkiem udaną próbę przełamania nieprzyjacielskiego oporu… Ogólnie rzecz biorąc walki w zimie przyniosły kilka znaczących zwycięstw kolacji państw skupionych wokół Niemiec. Polacy, jako najsilniejsi z sojuszników na wschodzie partycypowali w większości odniesionych zwycięstw, to właśnie oni pojmali najwięcej jeńców, zdobyli najwięcej sprzętu wojennego i terenów, które niestety szły pod zarząd białoruski. Ogółem w czasie kampanii zimowej, wojska polskie tracąc około 20 tysięcy zabitych i rannych, zdołały zniszczyć, lub wyłączyć z akcji 6 dywizji nieprzyjacielskich, wziąć do niewoli ok. 80 tysięcy żołnierzy nieprzyjaciela, zdobyć prawie 5000 czołgów i tankietek…
     
  13. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozdział VIII „Front zerwany”​


    [​IMG]

    Polscy żołnierze na froncie

    Zanik działań bojowych na froncie w marcu i kwietniu 1940 roku pozwolił przedewszystkim na uzupełnienie strat poniesionych przez wojska polskie i niemieckie w czasie walk w poprzednich miesiącach. Pozycje bojowe, które do tej pory wydawały się dopiero wstępem do dalszej ofensywy ku sercu Republiki Sowieckiej, stały się punktem silnego oporu przeciwko masowym uderzeniom nieprzyjaciela. Rosjanie zmobilizowali większość zdolnych do walki roczników. Dowodzili nimi doświadczeni oficerowie z czasów ostatniej wojny w Azji. Polacy, Niemcy, Białorusini, Ukraińcy i Litwini, choć lepiej wyszkoleni, musieli w końcu ulec przeważającym siłom wroga. Początki wielkiej operacji sowieckiej były zupełnie niewinne. Pod koniec marca na front wschodni skierowano nowe jednostki lotnicze, głównie francuskie i brytyjskie. O ile jednak Brytyjczycy zdecydowali się skoncentrować na nalotach na Prusy Wschodnie, to Francuzów szczególnie zainteresowały tyły pozycji obronnych. Prowadzone początkowo krótkie patrole w rejonie przyfrontowym przynosiły jedynie pojedyncze spotkania z polskimi myśliwcami generała Bredy, wyznaczonymi przez generała Sikorskiego do osłony strefy przyfrontowej.
    - Skoro nie potrafiliście zapewnić bezpieczeństwa naszym miastom, zapewnicie je naszym wojskom – miał powiedzieć zdenerwowany generał Sikorski. Kwestia bombardowań Łodzi i Warszawy, oraz popieranego przez niego systemu obrony przeciwlotniczej, opartego na radarze.

    [​IMG]

    Siły nieprzyjacielskie były znaczne, jednak nie przytłaczające. Oprócz czterech skrzydeł bombowców sowieckich, komunardzi dysponowali 4 skrzydłami francuskimi i dwoma brytyjskimi. Te ostatnie zajęte bardziej na północy walczyły z kilkoma oddziałami niemieckiego lotnictwa, które odnosiły umiarkowane sukcesy. Wiązało się to z charakterem zadań wykonywanych przez Brytyjczyków. Tęgie lanie, spuszczone ostatecznie przez Polaków, zadziałało na wyobraźnię dowództwa Republikańskich Sił Powietrznych (RAF). Jednocześnie lotnictwo królewskie przeżywało ciężki kryzys związany z kontuzjami kilku czołowych asów. Mimo tego Breda był optymistą. Zdawał sobie doskonale sprawę z własnych słabości, głównie braku wystarczającej ilości maszyn myśliwskich. Wiedział jednak, że pomiędzy pilotami francuskimi, a sowieckimi nie ma porozumienia. Wielu Rosjan służyło wcześniej w armii „białych”, pod Denikinem, Wranglem… Nastawieni opozycyjnie piloci woleli doprowadzić do awaryjnego lądowania, skoczyć ze spadochronem, byle tylko wyrwać się z czerwonego piekła. Wszystkie grupy armii nadawały meldunki dotyczące przechodzących przez front żołnierzy sowieckich. Pojawiał się problem – co robić z napływającymi jeńcami. Ich rosnąca z każdym tygodniem ilość zdawała się potwierdzać raporty, jak zwykle, dobrze poinformowanego wywiadu niemieckiego. Abwhera donosiła iż w najbliższym czasie na froncie wschodnim planowana jest potężna ofensywa sowiecka, której celem jest opanowanie terenów państw sojuszniczych i zagrożenie wschodniej granicy Królestwa Polskiego. Wieści te wywołały popłoch w polskim dowództwie. Zapowiadało się, że nieprzyjaciel dobrze zdaje sobie sprawę z braku rezerw i trudności z tworzeniem nowych dywizji na jakie napotykali polscy oficerowie.
    Przygotowania do ofensywy rozpoczęły ataki na sztaby wojsk sojuszniczych stacjonujących min., w Słucku, który w dniu 22 marca 1940 roku przeżył ciężki nalot. Uderzenie odparli polscy piloci. Nieprzyjaciel dysponował ponad dwoma tysiącami bombowców przeciwko którym Polacy mogli skierować do boju tylko pojedyncze maszyny. Mimo tego udało się odnieść kilka spektakularnych zwycięstw. Sam nalot nie spełnił oczekiwań dowództwa radzieckiego. Nie udało się porazić najważniejszych sztabów i stanowisk obronnych zajmowanych w tym rejonie przez wojska polskie. Stojący na czele dowództwa na wschodzie generał Anders, donosił iż wróg nie rozpocznie uderzenia wcześniej niż pod koniec kwietnia, co miało wynikać z trudności w zgromadzeniu wystarczających sił. Przypuszczenia te zdawały się być na rękę dowódcy armii polskiej, generałowi Sikorskiemu, meldującemu na początku kwietnia królowi, iż „w najbliższych miesiącach będziemy walczyć o utrzymanie frontu wschodniego z dala od naszych granic”. Jednocześnie Fryderyk Krystian Saski zdecydował się rozpocząć zabiegi w Niemczech o otrzymanie nowego sprzętu, głównie dla armii lądowej. Niestety – tragiczna w skutkach ofensywa na froncie zachodnim, w wyniku której Niemcy utracili raz zajęte tereny, a nawet wpuścili komunardów za przedwojenną granicę, zdecydowanie pogorszyła nastroje. Mimo tego udało się wytargować trochę broni maszynowej i ręcznej, którą przeznaczono dla tworzonych naprędce jednostek milicji, której zadaniem było blokowanie przepraw, w przypadku przerwania frontu przez Sowietów. Król zdawał sobie sprawę z zagrożenia grożącego państwu, dlatego też zadecydował o kierowaniu do wojska dawnych działaczy syndykalistycznych, przetrzymywanych do tej pory w obozach specjalnych, pod warunkiem iż nie popełnili przestępstw przeciwko ustrojowi. Pozwoliło to na przyśpieszenie formowania dwóch dywizji piechoty, które weszły do służby pod koniec maja.

    [​IMG]

    Tymczasem 25 kwietnia Rosjanie uderzyli na Klintsy. Dowodzący obroną oficerowie od początku przekonywali Andersa o bezsensowności utrzymywania tego odcinka, jednak ambitny kawalerzysta nakazał im przynajmniej osłanianie odwrotu wojsk niemieckich i sojuszniczych. Natarcia sowietów nie grzeszyły finezją. Dysponujący dosyć skromnymi siłami Polacy opierali swoją obronę na przygotowanych wcześniej stanowiskach karabinów maszynowych, które jeśli tylko miały zapas amunicji pozwalały na utrzymanie przeciwnika na dystans. Dowodzący pod Klinstami generał Kasprzycki przedstawił do awansu kilkudziesięciu cekaemistów, których postawa doprowadziła do opóźnienia lub zahamowania uderzenia sowieckiego. Mimo tego stawało się jasne, że przewaga liczebna nieprzyjaciela jest miażdżąca. 28 kwietnia 1940 roku, na odcinku bronionym przez siły Kasprzyckiego i niemiecką 298 Dywizję Piechoty, udało się stwierdzić jednoczesne uderzenie 26 dywizji sowieckich, przeciwko czterem dywizjom sojuszniczym. Mimo tego, Rosjanie ponieśli straszliwe straty sięgające prawie 80 tysięcy zabitych i rannych. W dużej mierze była to zasługa wojsk inżynieryjnych, które bezpośrednio po zajęciu miasta zaczęły przygotowywać różnego rodzaju pułapki na Sowietów, od prymitywnych wilczych dołów na przedpolach począwszy, na dobrze ukrytych stanowiskach snajperów skończywszy. Mimo tego Tuchaczewski nie rozkazał przerwać uderzenia. W jego planach wojna miała zakończyć się dojściem jego oddziałów do Berlina, i to przed zimą 1940/1941.

    [​IMG]

    Plany te mieli jednak pokrzyżować Polacy. Jak do tej pory, generał Anders mianowany na stanowisko dowódcy wojsk polskich na froncie wschodnim, nie do końca zdawał sobie sprawę z tego czym dysponuje nieprzyjaciel. Oczywiście wiedział iż Rosjanie mogą rzucić na jeden odcinek kilkanaście dywizji piechoty wspieranych przez brygady pomocnicze i lotnictwo, ale o sile wroga przekonał się 2 maja 1940 roku, gdy razem ze swoją Brygadą Kawalerii przyszło mu bronić Borysowa. Przeciwko trzem dywizjom sojuszniczym, wróg rzucił do walki 18 dywizji piechoty. Dowodzący obroną miasta oficerowie niemieccy zdecydowali o natychmiastowym odwrocie. Osłoną ich ucieczki z pola bitwy zajął się Anders, któremu udało się poszarpać nadciągającego przeciwnika i dołączyć do własnych sił pod Mińskiem w dniu 5 maja po wyparciu jego oddziałów z ostatniej pozycji obronnej pod Borysowem. Od tego momentu w Warszawie zaczęto dopuszczać do siebie myśl o bitwie u bram stolicy. Dowódca garnizonu polecił przygotować czym prędzej jednostki garnizonowe do prowadzenia obrony okrężnej, zaczęto też wyłączać z normalnej służby szkoleniowej jednostki szczególnie silnie nasycone bronią maszynową i grupy saperskie. Z tych oddziałów zamierzano powołać trzy dywizje garnizonowe przeznaczone do obrony przepraw przez Wisłę w Warszawie i na jej obrzeżach. Nawet spokojny do tej pory o przebieg walk w nowej wojnie cesarz Wilhelm II na wieść o rozpoczętej sowieckiej ofensywie i jej sukcesach (głównie w Księstwie Bałtyckim) zapowiedział iż jeśli Polacy zdecydują się bronić Warszawy to z jego strony otrzymają daleko idące wsparcie. Plany obrony stolicy były jednak w maju zdecydowanie przedwczesne.

    [​IMG]

    Ósmego maja wczesnym rankiem oddziały radzieckie zajmujące Mińsk przeżyły spore zdziwienie gdy po lawinowym ogniu artyleryjskim doszło do kontrataku wojsk polskich i nielicznych jednostek białoruskich. Gdyby wsparcie ze strony sojuszników było bardziej rozbudowane, można by się pokusić o odbicie miasta i zniszczenie kilku dywizji sowieckich, jednak jak zwykle w takich sytuacjach zawiedli sojusznicy, dla których uderzenie na terenie Białorusi było marnowaniem sił, które można było wykorzystać przy obronie własnego kraju. W tej sytuacji dowódca wojsk polskich na wschodzie zadecydował o wycofaniu się z dalszych walk, i przerzuceniu własnych sił pod Słuck. Większy sens miały jeszcze operacje osłonowe na odcinku ukraińskim, gdzie można było doprowadzić do okrążenia lub rozbicia co najmniej kilku dywizji. Zresztą wszelkie działania na skrzydłach długiego przecież frontu opóźniały termin uderzenia na Warszawę, na Prusy Wschodnie… Zdobycie czasu na formowanie nowych dywizji było dla Polaków celem samym w sobie.

    [​IMG]

    Kolejną próbę uderzenia na Mińsk podjął 14 maja, już po zajęciu przez Sowietów Rygi, generał Kutrzeba, który uważany był za najzdolniejszego dowódcę wojsk polskich. Generał Anders w zasadzie poparł jego plan, uprzedził jednak starszego kolegę, by nie liczył na wsparcie wojsk niemieckich, białoruskich i litewskich. Walki o miasto trwały pięć dni w czasie których Polakom udało się odnieść kilka zwycięstw. Niestety, słabość własnych sił, oraz brak wsparcia ze strony Białorusinów, którzy powinni być najbardziej zainteresowani wspólną walką z Sowietami doprowadziły do zaprzestania walk w dniu 19 maja. Nastąpił planowy odwrót na zachód. Generał Sikorski spotkał się w tym czasie z władzami Królestwa Białorusi. Raport ze spotkania z Władimirem I nie pozostawiał suchej nitki na wygnanym ze stolicy monarsze.



    Król wstępnie wyraził zgodę na przygotowanie akcji, pod warunkiem iż jego udział i zgoda zostanie na wypadek wyjawienia spisku, całkowicie utajona. Po zakończeniu całej akcji w polskim radiu „Fala” nadającym z Brześcia zamierzano nadać „Rotę”, a w kilka minut potem poinformować słuchaczy o tragicznej śmierci króla i jego rodziny, oraz poinformować iż zgodnie z pozostawionym przez monarchę testamentem jedynymi spadkobiercami królestwa Białoruskiego są Polacy, którzy wobec trudnej sytuacji wojennej decydują się na stworzenie wspólnego państwa i zawarcie unii realnej. Na dowódcę akcji wyznaczony został major Sucharski, jego zastępcą mianowano pułkowników Żychonia i Gano.

    [​IMG]

    Jan Henryk Żychoń

    Plan akcji był następujący. Około godziny dwudziestej pierwszej zostanie ogłoszone bezpośrednie zagrożenie dla aktualnego miejsca pobytu dworu, który na mocy wcześniejszych ustaleń zostanie ewakuowany do Polski. Po drodze, w z góry zaplanowanym miejscu dojdzie do nalotu grupy bombowców sowieckich na kolumnę, na której trasie zaczai się oddział specjalny dowodzony osobiście przez płk. Żychonia, który po zakończeniu bombardowania dobije pozostałych przy życiu członków orszaku, poza kilkoma podstawionymi już wcześniej agentami, którzy „zagubią się” gdzieś po drodze, aby ostatecznie dotrzeć na miejsce planowanego zamachu. W tym samym czasie kwatera króla Władimira I zostanie otoczona przez wojska polskie, które będą skierowane do obrony przeciwlotniczej. Śmierć króla nastąpi, albo w wyniku nalotu (jeśli uda się wraz z rodziną w podróż), albo w wyniku zamachu dokonanego przez premiera, który od dawna oskarżany był o sprzyjanie bolszewikom. Nikogo więc nie powinno zaskoczyć iż w sytuacji katastrofy państwa dokona on zamachu stanu, w celu przejęcia władzy i pokierowania Białoruską Republiką Ludowo-Demokratyczną. Istniała jeszcze opcja popełnienia przez króla samobójstwa, lub abdykacji na rzecz Fryderyka Krystiana, te opcje były jednak zbyt mało prawdopodobne.
    W czasie gdy snuto plany przyszłego przejęcia Królestwa Białorusi, na Ukrainie, w okolicach Czernichowa toczyły się ciężkie walki, w których udział brały dywizje polskie dowodzone przez generała Kasprzyckiego. Zadaniem Polaków było opanowania Czernichowa i kontynuowanie uderzenia na ziemie ukrainne okupowane przez Sowietów, w celu opóźnienia postępów Rosjan w głąb ziem polskich i białoruskich. W czasie starcia od samego początku dało się zauważyć przewagę liczebną sił rosyjskich, jednak wobec przerażającego pokazu niekompetencji i braku umiejętności taktycznych, generał Kasprzycki zaczynał zdobywać przewagę.

    [​IMG]

    Gen. Zygmunt Berling​

    Dzień po rozpoczęciu ofensywy na południu, do służby weszły 4 i 6 Dywizje Piechoty. Dowództwo 4 dywizji objął związany do niedawna z obozem socjalistycznym generał Zygmunt Berling. Znany raczej jako działacz na poły polityczny, do tej pory ograniczał swoje kontakty z wojskiem. Był bardzo sprytnym i zdolnym dowódcą, zbyt często jednak skupiał się na indoktrynacji własnych żołnierzy, co czyniło go nieco oderwanym od rzeczywistości. W wojsku miał opinię człowieka, który pójdzie na wszystko, byleby tylko podkreślić słuszność wyznawanych przez siebie poglądów. Stojąc na czele organizacji młodzieżowej polskich socjalistów szybko stał się obiektem niewybrednych porównań ze strony prasy bulwarowej. Na wieść o przejęciu przez niego dowodzenia 4 DP, zaczęto nazywać ją nieco prześmiewczo „harcerską” lub „dziecięcą”.

    [​IMG]

    Gen. Marian Kukiel​

    Zdecydowanie innym dowódcą był kierujący 6 DP, generał Marian Kukiel, znany historyk wojskowości, który jako jedyny z dowódców dywizji sformowanych latem 1940 roku nie brał udziału w walkach frontowych, choćby jako dowódca niższego szczebla (Berling dowodził pułkiem w korpusie Kasprzyckiego). Jednakże niezaprzeczalną siłą Kukiela, który zgłosił się na stanowisko dowódcy dywizji z własnej woli, było jego doświadczenie wyniesione z różnego rodzaju ćwiczeń sztabowych i gier wojennych, które organizował w ramach pracy badawczej w Wojskowym Biurze Historycznym. Jego nominacja została przyjęta z ogólną aprobata, jednak generał Sikorski prosił go, aby na nowym stanowisku nie starał się za wszelką cenę udowodnić iż jest „godny” własnego dowództwa.
    Maj zakończył się dla Królestwa Polskiego optymistycznymi akcentami – wojsko polskie na wschodzie podjęło pierwszą od dawna akcję ofensywną, która miała szansę na zakończenie się sukcesem, sformowano dwie nowe dywizje… Jednak warszawska ulica zdawała sobie sprawę z faktu iż nad miastem gromadzą się zwiastujące potężną burzę, czerwone, przyozdobione żółtymi gwiazdami, chmury…


    Temat wyczyszczony i zamknięty [PIAJR]
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie