Polska od 1942 r.

Temat na forum 'Darkest Hour - AARy' rozpoczęty przez Erich Topp, 14 Listopad 2011.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User

    Prolog​


    [​IMG]

    22 listopada 1942 roku, nad Rzeszą

    [​IMG]

    Cztery silniki ciężkiego brytyjskiego bombowca pracowały miarowo, wprowadzając obecnych na pokładzie oficerów w stan lekkiego uśpienia. Pilot spojrzał na leżący na jego kolanie mapnik i zaznaczył kolejny osiągnięty punkt trasowy. Siedzący obok niego drugi pilot spojrzał niechętnie na pojedyncze obłoczki artylerii przeciwlotniczej, które rozrywały się tuż obok kadłuba sunącego przez noc Lancastera.
    - Ostro dzisiaj walą prawda poruczniku?
    - Niech się pan lepiej zajmie kontrolowaniem kursu – rzucił pierwszy pilot wpatrując się w mrok który roztaczał się przed przednią szybą maszyny – Jak Władek się *********ł z tymi namiarami to wylecimy wprost na niemieckie myśliwce, a wtedy nie będzie się pan przejmował tym czy do nas walą, czy nie.
    Drugi pilot mruknął coś pod nosem i spojrzał na wskaźniki. Silniki pracowały tak jak pracować powinny, wszystko było w zupełnym porządku. Jedynie krzywa mina dowódcy lotu, pułkownika Paszkiewicza nie napawała optymizmem. Dla Paszkiewicza był to czterdziesty piąty lot bojowy nad Rzeszę. Zaczął jeszcze we wrześniu na dwusilnikowych Łosiach, został zestrzelony nad Warszawą, a potem wziął jeszcze udział w obronie miasta przed Niemcami. Porucznik był człowiekiem ze zdecydowanie mniejszym doświadczeniem bojowym. W służbie był od niedawna. Jako drugi pilot wykonał dopiero cztery loty bojowe, a po przyjściu do 300 Dywizjonu Bombowego od razu trafił do Paszkiewicza, który chciał go przygotować do samodzielnych lotów operacyjnych. Porucznik Kowalczyk przebył długą drogę. We wrześniu został wzięty do niewoli przez sowietów. Miał wówczas stopień starszego sierżanta i pół semestru nauki w Szkole Orląt. W dniu wybuchu wojny został skierowany na starym Potezie do Wilna, gdzie rozbił się podczas lądowania – właściwie to nie jego wina, że przy lądowaniu dostał ogień z karabinów maszynowych obrony przeciwlotniczej, która myślała że ma przyjemność z Niemcem. Potem Kowalczyk przeszedł bardzo typową drogę dla większości żołnierzy aresztowanych przez Sowietów. Najpierw siedział w sowieckim więzieniu, potem komplet łagrów i obozów pracy, a na koniec armia Andersa. Teraz zaś po zakończeniu krótkiego wojennego szkolenia lotniczego siedział za sterami potężnego brytyjskiego bombowca.
    - Poruczniku, proszę o raport o ciśnieniu oleju, paliwa i płynów eksploatacyjnych! – rzucił w interkom Paszkiewicz, jednocześnie blokując ster. Idąca górą formacja bombowców z brytyjskiego dywizjonu również wyrównała lot.
    - Wszystko na poziomie bezpiecznym. Olej w „czwórce” spadł względem poprzedniego odczytu.
    - Przypuszczalne powody takiego stanu rzeczy? – Paszkiewicz gestem przywołał do siebie nawigatora Władka Markiewicza, doświadczonego lotnika i dobrego kolegę.
    - Yyy… niech pomyślę – na twarzy Kowalczyka pojawiła się wyraźna zmarszczka – Wynika to z tego, że jesteśmy na większej wysokości, a zbiornik oleju w czwórce jest trochę przesunięty względem poziomu pozostałych zbiorników?
    - Dobrze – oficer pochwalił drugiego pilota i spojrzał na nawigatora – No i jak, daleko jeszcze?
    - Cel za trzy minuty – powiedział spokojnie Władek i wskazał na kabinę bombardiera – Stefek jak zwykle się *********.
    - Wszystko słyszę – w słuchawkach rozległ się spokojny głos bombardiera – Dajcie ze dwa stopnie w prawo!
    - Jest dwa stopnie w prawo – Kowalczyk delikatnie operował sterami.
    - Otwieramy drzwi bombowe – powiedział spokojnym tonem nawigator. Do wnętrza maszyny wpadł zimny wiatr, który niemal natychmiast zaczął lizać po dłoniach i twarzach lotników, którzy czekali na początek koncertu, jaki zazwyczaj nad celem przygotowywał dla nich flak. Pierwsza poważniejsza salwa rozerwała się tuż pod kadłuba Lancastera „A jak Andrzej”. Kolejne padały już dalej, jednak maszyną wciąż kołysało.
    - Pilot do bombardiera! – zawołał Paszkiewicz – Jak daleko do celu?
    - Minuta!

    [​IMG]

    Nocne myśliwce Bf 110 stanowiły poważne zagrożenie dla alianckich wypraw bombowych nad Rzeszę, głównie z racji braku własnej osłony myśliwskiej.

    - Myśliwce! – zawołał tylny strzelec, wypuszczając jednocześnie długą serię z karabinów maszynowych, po sekundzie ogień otworzyli pozostali członkowie załogi. Mimo tego Messerschmitt Bf 110 uciekł nie poniósłszy szkód, jeśli nie liczyć kilku niewielkich przestrzelin kadłuba. Mimo to strzelcy nie zdejmowali palców z języków spustowych, wokół Lancastera robiło się coraz bardziej tłoczno, gdy bombardier zawołał:
    - Bomby poszły! – równocześnie bombowiec podskoczył kilka metrów w górę. W dół poszybowało kilkanaście ton materiałów wybuchowych, i bomb zapalających, które przeorały jedną z berlińskich uliczek, rozświetloną przez płonące budynki wokół miejsca upadku bomb.
    Kowalczyk spojrzał na Paszkiewicza, który wymownie skinął głową. Piloci odepchnęli stery od siebie i rzucili maszynę w dół, pierwszy pilot widząc rosnące przerażenie w oczach nawigatora rzucił od niechcenia:
    - No, mam nadzieję, że tym razem uda się na wyciągnąć na dwóch tysiącach…
    - Panie pułkowniku, a może tak na półtora?
    - No, próbuj, ale jak odstrzelą nam ****, to już twój problem!
    - Jasne… - Kowalczyk spokojnie śledził wysokościomierz, widząc że maszyna wchodzi na pułap tysiąca siedmiuset metrów mocno ściągnął stery do siebie. Bombowiec z rykiem silników wprowadzonych właśnie na najwyższe obroty wyrównał lot i wykonując uniki pomiędzy rozrywającymi się w powietrzu pociskami artylerii przeciwlotniczej zaczął się powoli wznosić. Równolegle cała formacja zaczęła ostrożnie wchodzić na nowy kurs, prowadzący do domu, do Wielkiej Brytanii.
    - Pomyśleć tylko, że mam dosyć paliwa, żeby dolecieć do Warszawy, a mimo to nie mogę tam lecieć – rzucił cicho Paszkiewicz. Siedzący obok niego nawigator pokiwał głową.
    - Nie martw się, jeszcze będziemy defilować nad Krakowskim Przedmieściem, tuż nad głowami ludzi na ulicy. My i myśliwce… zobaczysz…

    [​IMG]

    Późną jesienią 1942 roku, sytuacja aliantów powoli zaczynała się poprawiać. Na wschodzie, w wyniku sowieckiej kontrofensywy udało się odciąć 6 Armię generała Paulusa w Stalingradzie, również uderzenie pod Moskwą przyniosła oddziałom radzieckim umiarkowane zwycięstwo. Mimo tego, Niemcy i ich sojusznicy wciąż pozostawali silni. Nie udało się utworzyć lądowego połączenia z Leningradem, a niemiecka potęga wojskowa, wciąż była w stanie rzucić na kolana Związek Radziecki. Walki o miasto nad Wołgą, choć weszły w nową fazę, były wciąż dalekie od zakończenia. Sowieci nadal znajdowali się w odwrocie, a armia niemiecka stopniowo wkraczała coraz głębiej w ziemie należące do Związku Radzieckiego.

    [​IMG]

    Również na froncie afrykańskim nie było różowo. Co prawda lądowanie wojsk amerykańskich w Casablance, w znacznym stopniu pomogło wojskom sprzymierzonym w utrzymaniu swojego stanu posiadania i przejściu do kontrnatarcia, ale nie zmieniło to faktu iż szczególnie ciężko było na brytyjskim odcinku frontu, gdzie nieprzyjaciel wciąż trzymał się mocno. Podobnie było na odcinku amerykańskim, gdzie Niemcy i Włosi byli zdecydowani na długą i twardą obronę. Hitler i Mussolini nie zamierzali złożyć broni bez walki.

    [​IMG]

    Oprócz tego trwały walki z Japończykami w Azji, gdzie pierwsze skrzypce zaczęły grać wojska amerykańskie, które zaangażowały się w krwawą bitwę pod Guadalcanal, a wojska brytyjskie przeszły do defensywy w Indiach zagrożonych przez wojska japońskie. Dla stojącego na czele brytyjskiego gabinetu wojennego premiera Winstona Churchilla przyszły naprawdę trudne chwile, porównywalne z tymi z pamiętnego lata 1940 roku, gdy Niemcy zagrażali bezpośrednio Wyspom Brytyjskim. Pomocy nie dostarczał mu w tym jego najdłuższy stażem sojusznik – Polska. Kierujący rządem polskim na emigracji generał Władysław Sikorski stanął przed nie lada zadaniem pogodzenia dwóch opozycyjnych względem siebie obozów we władzach polskich, ponadto spadło na niego odium niechęci wobec porozumienia ze Związkiem Radzieckim, co niektóre kręgi odczytały jednoznacznie jako zdradę polskich interesów narodowych, pozwoliło to jednak na uratowanie setek żołnierzy i oficerów polskich, zagarniętych przez wojska radzieckie w pamiętnym 1939 roku. Obecnie znaczna ich część znajdowała się na Bliskim Wschodzie, gdzie po ewakuacji ze Związku Radzieckiego dochodzili do siebie. Mimo to, stosunki polsko – sowieckie, wciąż stanowiły zadrę w ramach sojuszu alianckiego – Polacy nie mogli odpuścić sprawy ponad 10 tysięcy polskich oficerów, których pomimo usilnych starań nie udało się odnaleźć… Nikt nie wiedział, no może poza Bolszewikami, że żadnego z tych, których nie udało się odnaleźć nie ma już wśród żywych…. Kolejnym ciosem dla rządu Sikorskiego było samobójstwo człowieka, bardzo ważnego dla władz polskich w Londynie. Wieloletni adiutant marszałka Piłsudskiego nie odszedł ze świata pogodzony z sytuacją. Jego śmierć, choć oficjalnie została uznana za samobójstwo, to jednak wciąż pozostawiała wiele znaków zapytania, które wciąż pozostawały niewyjaśnione.



    Technikalia:
    - minimody PIAJR’a
    - SKIFF,
    - własne eventy.
     
  2. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User

    Odcinek 1 „Druga bitwa o Anglię”

    [​IMG]

    [​IMG]

    22 listopada 1942 roku, władze brytyjskie zdecydowały o utworzeniu zależnego od władz w Londynie państwa Etiopskiego, na czele którego stanął Hajle Sellasje. Decyzja ta była podyktowana przede wszystkim względami wojskowymi i politycznymi, gdyż odtworzenie cesarstwa Etiopii wiązało się w dużej mierze ze zwolnieniem z obowiązków patrolowych części sił brytyjskich operujących w Afryce. Utworzenie niepodległej Etiopii zapewni wzmocnienie frontu brytyjskiego, który zwłaszcza w Tunezji zdaje się chwiać w posadach. Niemcy od razu stwierdzili iż jedynym cesarzem Etiopii jakiego uznają, jest król Włoch Wiktor Emanuel, co zdecydowanie poprawiło ich relacje z Duce, i włoskim dworem panującym, w gruncie rzeczy jednak trudno wymagać, aby takie buńczuczne zapowiedzi, miały jakieś przełożenie praktyczne, gdyż Etiopia jest dla Włochów stracona, i raczej nic nie będzie w stanie tego zmienić. Odzyskanie władzy prze cesarza nie przysporzyło jednak Brytyjczykom zbyt wiele sympatii w społeczeństwie Etiopii. Nowi zausznicy cesarza skumulowali w swoich rękach całość władzy, i pomocy gospodarczej przeznaczonej dla ludności cywilnej. O tym, czy ludzie mieli otrzymać dostawy żywności i pomocy humanitarnej decydowali wyznaczeni przez cesarza urzędnicy, którzy zdecydowanie bardziej od rozdawania jedzenia ludziom, którzy prędzej czy później i tak umrą, albo zostaną obrabowani, o co w wyzwolonej Etiopii nie było tak znowu trudno, woleli zjeść je sami, lub sprzedać z zyskiem swoim współpracownikom niższego szczebla. Głód który wybuchł w kraju zdawał się nie obchodzić Cesarza, który rozkazał przygotować się do sformowania Etiopskich Sił Powietrznych, Etiopskiej Marynarki Wojennej oraz odbudowy sił zbrojnych. Według pierwszych planów snutych przez etiopskiego władcę siły morskie cesarstwa miały liczyć: czterdzieści niszczycieli, dwadzieścia pięć okrętów podwodnych, dwa lekkie krążowniki i krążownik liniowy, siły powietrzne : pięć dywizjonów myśliwców, dwa dywizjony bombowców średnich, cztery dywizjony bombowców ciężkich, oraz szereg jednostek transportowych i pomocniczych, natomiast siły lądowe około trzydziestu dywizji, które zamierzano częściowo przeznaczyć do wsparcia wojsk brytyjskich w Afryce Północnej. Wojskowe władze brytyjskie, które kontrolowały ten teren na wieść o planach cesarza złapały się za głowę, i próbowały w sposób delikatny wyperswadować te pomysły, zwłaszcza że w całej Etiopii było może stu pilotów, z czego około czterdziestu Etiopczyków. Mimo to władca uparł się przy swoim i zażądał przygotowania specjalnej misji wojskowej, która udała się do Londynu w celu zakupienia samolotów dla lotnictwa. Brytyjskie władze stwierdziły, że mogą przyjąć takie zamówienie, ale pod warunkiem, że formowanie jednostek odbędzie się pod ich kierownictwem na terenie Wysp Brytyjskich. Cesarz zgodził się na takie postawienie sprawy. Już wkrótce do brytyjskich biur werbunkowych i szkoleniowych zaczęli napływać etiopscy ochotnicy, których pojęcie o lataniu, czy chociażby o takich podstawowych kwestiach jak pisanie i czytanie była różna. Wielu z nich była wydartymi z zagubionych pośrodku niczego wiosek. Władze brytyjskie miały z nimi poważne problemy. Na początku grudnia do Blackpool przyjechała pierwsza grupa etiopskich ochotników, którzy wzbudzili zrozumiałą sensację. Stojący na czele placówki oficer brytyjski przez kilka dni z uporem maniaka tłumaczył im podstawy aerodynamiki i zasady funkcjonowania silników lotniczych, co nie spotykało się z ich zrozumieniem. Nawet badania lekarskie stanowiły spore wyzwanie, zwłaszcza, że wielu z nich nigdy wcześniej nie było badanych. Decyzja o skierowaniu jednego z nich do „mniej zaszczytnego” korpusu mechaników lub pracowników obsługi naziemnej, często powodowało głośne wybuchy niezadowolenia, kilkakrotnie w stronę prowadzącego zajęcia oficera brytyjskiego poleciały przekleństwa i nie tylko.

    [​IMG]

    PSP znowu w akcji...

    Równolegle w obozach szkoleniowych RAF przebywały grupy polskich lotników, dla których przybycie ochotników z Etiopii stanowiło nie lada wydarzenie. Wobec ustępstw względem Etiopczyków stojący na czele polskiego rządu generał Sikorski poprosił władze brytyjskie o wydzielenie samodzielnych dywizjonów, które działały by jako samodzielne jednostki PSP w ramach większych jednostek lotniczych – Grup. Władze brytyjskie po krótkim wahaniu wyraziły zgodę na takie postawienie sprawy i w dniu 4 grudnia Polish Air Force, stały się niezależnymi jednostkami wojskowymi pod łączonym brytyjsko – polskim dowództwem. Zwiększenie ilości lotów patrolowych szybko przyniosło zatrważające wieści – nad Francją, i Kanałem La Manche zaczynały pojawiać się znaczniejsze siły niemieckie, głównie zaś bombowce i myśliwce bombardujące Bf 109 E i Fw 190 starszych typów. Ilość sił niemieckich oraz maszyny bombowe Heinkel He 111 i Junkers Ju 87. W głowach dowództwa RAF zapaliła się czerwona lampka – podobne symptomy pojawiały się przecież zdecydowanie wcześniej – tuż przed rozpoczęciem Bitwy o Anglię…

    [​IMG]

    Armia Chilijska reprezentowała w swoim wyposażeniu wpływy niemieckie

    Rozważania te zostały nieco przyćmione 6 grudnia, gdy do sojuszu alianckiego dołączyło Chile, zdecydowanie psując humor Hitlerowi, który już od dłuższego czasu wybierał wpływ na kraje Ameryki Południowej, wśród których szukał sojuszników przeciwko Stanom Zjednoczonym i Wielkiej Brytanii. Dołączenie Chile do sojuszu alianckiego pokrzyżowało jego plany stworzenia nowego frontu, który związał by gros sił amerykańskich. Wielu alianckich dyplomatów odetchnęło z ulgą.

    [​IMG]

    Przez kolejne dni w powietrzu panował dziwny spokój. Nad Francją i Holandią krążyły jedynie brytyjskie wyprawy bombowe, które praktycznie od początku listopada przeprowadzały precyzyjne uderzenia w niemieckie cele gospodarcze. Oczywiście w wypadku lotów nocnych trudno wymagać precyzji – równie często jak fabryki, łupem bombowców ze znakami RAF na skrzydłach padały domy i dzielnice mieszkaniowe, a co za tym idzie cywile. Nad terenami okupowanymi tego typu akcje starano się ograniczyć do minimum i rzucać bomby „na pewniaka”, ale nad Rzeszą, gdzie prowadzono wojnę ze wszystkimi „nie swoimi” nikt nie płakał, gdy bomby zamiast do reszty zburzyć fabrykę zbrojeniową uderzyły w pobliskie osiedle robotnicze – to tacy sami Niemcy jak Ci w czołgach – mówiły załogi bombowców, które dla setek Brytyjczyków były symbolami zemsty za rok 1940, gdy podobne rozumowanie prezentowali piloci niemieckiej Luftwaffe. Spokój w powietrzu skończył się nagle 10 grudnia, gdy nad Dover przechwycono znaczniejszą niemiecką wyprawę bombową. Grupa Heinkli i Junkersów Ju-88 osłanianych przez kilkadziesiąt myśliwców niemieckich Bf 109 E, wpadło wprost na cztery jednostki RAF, które bez większych problemów zestrzeliły czterdzieści maszyn nieprzyjaciela. Płonące bombowce spadały do basenów portowych i na miasto, a do obozów jenieckich w Kanadzie przybyło kilkudziesięciu nowych lokatorów, wśród nich wielu weteranów pierwszej bitwy o Anglię i kampanii na wschodzie.

    [​IMG]

    Przez dwa dni nad Kanałem trwała zabawa w kotka i myszkę. Niemcy podrywali swoje siły i utrzymywali je w ciągłej gotowości, nie decydowali się jednak na atak. Operujące na terenie Holandii dywizjony niemieckie ograniczyły się jedynie do pilnowania przestrzeni powietrznej, a siły brytyjskie zostały wzmocnione o polskie dywizjony, które czym prędzej przystąpiły do oblotu frontu. Dopiero 10 grudnia późnym wieczorem doszło do spotkania poważniejszych sił niemieckich z siłami brytyjskimi, dokładniej zaś z brytyjską wyprawą bombową, której celem było Wilhelmshafen. Do potyczki doszło nad Morzem Północnym, chyba tylko dzięki działającej wciąż osłonie myśliwców RAF, głównie dwusilnikowych Westlandów Whirlwindów, którym przyszło mierzyć się z Focke Wulfami Fw 190, Messerschmittami BF 109 E i nowymi, wyposażonymi w lepsze uzbrojenie pokładowe i mocniejsze silniki BF 109 G, które zebrały krwawe żniwo wśród brytyjskich załóg. Następnego ranka, Hitler na osobisty wniosek Goringa zadecydował o przerzuceniu wszystkich dywizjonów biorących udział w walkach nad Morzem Północnym na front wschodni, do osłony mostu powietrznego do Stalingradu. Królewskie Siły Powietrzne już następnego wieczoru zdecydowały się przesłać podziękowania dla pana kanclerza bombardując niemieckie bazy morskie na wybrzeżu francuskim.

    [​IMG]

    Kolejny krok miał należeć do państw osi. Pierwszy atak nastąpił wczesnym rankiem na Maltę, jednak dzielni włoscy piloci srodze się zawiedli widząc w powietrzu kilka dywizjonów myśliwsko – szturmowych maszyn Hawker Typhoon, które skierowano na Maltę, w celu zapewnienia osłony bazie morskiej i co najważniejsze osłanianiu konwojów. Łupem brytyjskich pilotów padło kilkadziesiąt trzysilnikowych bombowców włoskich, które na widok startującej do walki eskadry brytyjskiej rzuciły się do panicznej ucieczki zakończonej krótkimi starciami z włoskimi myśliwcami, które zdecydowały się jednak podjąć próbę osłony własnych bombowców. Niestety, słabsze silniki i gorsze uzbrojenie nie wróżyły tej ambitnej inicjatywie wielkich szans powodzenia.

    [​IMG]

    Tego samego dnia dochodzi do poważniejszego starcia nad Londynem. Niemcy raz po raz próbują atakować znajdujące się w mieście obiekty wojskowe i koszary i tym razem nie decydują się na niszczenie samego miasta. Zdecydowanie bardziej interesują ich poligony wojskowe i pozycje zajmowane wcześniej przez oddziały brytyjskie na których znajdują się pojedyncze oddziały London District. Jednakże w powietrzu czuwają myśliwce, które nie pozwalają Niemcom na zbyt odważne atakowanie celów naziemnych. Łupem Hurricane’ów i Spifire’ów padają dziesiątki niemieckich maszyn, które tak jak w owych ciepłych dniach września i sierpnia 1940 roku, gęsto zaścielają okoliczne pola, wywołując u Londyńczyków zrozumiałe zainteresowanie. Tym co szczególnie dziwi brytyjskich pilotów jest skierowanie do walki jednostek Sztukasów, które w gruncie rzeczy bardziej przydałyby się Niemcom w Afryce, lub na Wschodzie niż nad Wyspami Brytyjskimi, ale jak można narzekać na łatwe zestrzelenia? W walkach nad Londynem ranny zostaje niemiecki as szturmowców Ulrich Rudel, co doprowadza niemieckie dowództwo do wściekłości. Wszakże to Rudel miał poprowadzić flotę Sztukasów do uderzenia na wojska sowieckie pod Stalingradem na początku przyszłego miesiąca, a akcja wykonana na jego własne życzenie, zakończona zranieniem asa, stawia pod znakiem zapytania jego udział w walkach na wschodzie, przez najbliższych kilka tygodni.

    [​IMG]

    Przez kilka najbliższych dni obie strony liżą rany i czekają na poprawę pogody. Coraz bardziej niecierpliwią się Polacy. Jak długo można czekać na kontakt z wrogiem, jak do tej pory PSP mają wyraźnego pecha, gdyż nie udaje im się nawiązać żadnego kontaktu bojowego. Dopiero 22 grudnia ta zła passa zostaje przełamana, gdy dowódca dywizjonu 303, Jan Zumbach przechwytuje nad Dover pojedynczy niemiecki myśliwiec z napędem tłokowym Focke Wulf Fw 190. Już następnego dnia nad miastem dochodzi do prawdziwej bitwy powietrznej. Z obu strony wylatują wyprawy bombowe, osłaniane przez myśliwce, z tą różnicą, że alianci skierowali do osłony siły wielokrotnie przekraczające ilość bombowców, podczas gdy Niemcy muszą zadowolić się jednym Messerem na dwa bombowce. Wynik łatwy do przewidzenia. Łupem Polaków i Brytyjczyków padają liczne maszyny niemieckie. Wiele zostaje uszkodzonych lub podpalonych. Kilkadziesiąt tak potraktowanych samolotów nieprzyjaciela ląduje potem na kanale, a lotnicy wpław docierają do własnych brzegów, co dla wielu z nich kończy się niezbyt szczęsliwie.

    22 grudnia 1942 roku, okolice Dover

    [​IMG]

    Cztery Spitfire’y z 306 Dywizjonu cięły chmury na wysokości czterech tysięcy metrów nad ziemią. W rzeczywistości było trochę wyżej, jednak odczyt wysokościomierza był uzależniony przede wszystkim od ciśnienia panującego na lotnisku. Zaczynało już zmierzchać, gdy prowadzący czwórki polskich maszyn zauważył w oddali kilkadziesiąt szybko zbliżających się czarnych punkcików, które wyraźnie rysowały się na ciemniejącym szybko niebie.
    - This is Yellow leader, ground control, can you say something about enemy in my area?
    - Yellow leader, this is ground control, negative, we can’t find anything.
    - Oni jak zwykle ***** widzą – stwierdził głośno pilotujący drugą maszynę pilot – Robimy coś sami, czy czekamy na naszych kolegów z RAF?
    - Dobra Maciuś! – do dyskusji włączył się pilot „trójki” – Ja i mój skrzydłowy bierzemy na siebie osłonę, wy atakujcie bombowce…
    Jednocześnie dowódca patrolu nadał pośpiesznie meldunek o wykryciu nieprzyjacielskich bombowców, których nie zauważył brytyjski radar. W bazie 306 Dywizjonu zapanował stan alarmowy. Wszystkie sprawne maszyny zostały natychmiast uzbrojone i poderwane do góry, jednak dotarcie nad cel wymagało co najmniej kilku cennych minut, które zamierzali również wykorzystać Niemcy, którym zależało na jak najszybszym dotarciu nad miasto, zrzuceniu bomb i szybkiej ucieczce na lżejszych, a więc szybszych niż w chwili rozpoczęcia akcji maszynach. Polacy podzielili się na dwie grupy. Pierwsza dwójka wzniosła się nieco i po kilku minutach spadła z góry na ostrzeliwujące się na wszystkie strony Heinkle, które na widok spadających z góry myśliwców rzuciły się do ucieczki i co najważniejsze złamały formację obronną, co pozwoliło na tym skuteczniejsze ostrzeliwanie pozostałych maszyn. Tymczasem dwaj pozostali piloci bacznie obserwowali niebo – wreszcie ich oczekiwania zostały uwieńczone powodzeniem – na tle zachodzącego słońca pojawiły się dwie dobrze znane obu pilotom sylwetki – Bf 109 F2, lepszy od standardowego Emila, z eliptycznymi zakończeniami skrzydeł, z mocniejszym uzbrojeniem. Obaj Niemcy pomknęli za Polakami, którzy na widok dwóch wrogich myśliwców rzucili się w dół. Pierwsze serie wystrzelone przez pilotów Luftwaffe ominęły kadłuby polskich maszyn o centymetry. Jednocześnie obaj Polacy rozdzielili się. Jeden z Niemców ruszył w ślad za maszyną „C jak Cecylia” pilotowaną przez jednego z najmłodszych pilotów w dywizjonie, starszego sierżanta Michała Błażejczyka. Błażejczyk widząc, że Niemiec nie zamierza tak łatwo odpuścić, rzucił maszynę pionowo w dół i pozwolił oddać pilotowi Me celną serię, która rozdarła poszycie na sterze kierunku, udając iż jego maszyna jest uszkodzona rzucił się w dół i pchnął do oporu manetkę gazu, a następnie mocno ściągnął ster i z wielką prędkością wyskoczył za Niemcem, równocześnie pakując mu celną serię w silnik, który natychmiast ukrył się w kłębach czarnego, gęstego niczym smoła dymu…

    [​IMG]

    28 grudnia dochodzi do kolejnego boju z udziałem Polskich Sił Powietrznych. Tym razem do starcia dochodzi nad Londynem, gdzie Niemcy zdecydowali się rzucić elitarne jednostki szturmowe. Tym razem jednak ich „dobre imię” nie pomaga – trudno zasłonić się sławą wobec atakujących ze wszystkich stron Hurricane’ów i Spitfire’ów, które dosłownie rozbijają na proch niemiecką wyprawę. Nieliczne niemieckie sztukasy wracają do swoich baz po drugiej stronie kanału tylko po to by następnego dnia zostać przerzuconymi do Niemiec w celu uzupełnienia strat i przyjęcia do „elitarnych” jednostek nowych rekrutów, którzy do tej pory nie wykonywali jeszcze żadnego lotu bojowego.

    [​IMG]

    Do ostatniej potyczki w II Bitwie o Anglię, dochodzi w dniu 29 grudnia 1942 roku, gdy siły polskie patrolujące przestrzeń powietrzną nad Oxfordem napotykają na niemiecką wyprawę złożoną z dwóch dywizjonów bombowców średnich typu Heinkel He 111, nazywanych czasem „roboczym koniem Wehrmachtu” oraz jednej formacji Sztukasów, które muszą zmierzyć się z prawdziwym zatrzęsieniem brytyjskich maszyn myśliwskich, w tym dużej grupy pilotowanej przez polaków, którzy zostają „królami polowania” z łączną liczbą prawie czterdziestu zestrzelonych i dwudziestu uszkodzonych (nie podajemy liczby prawdopodobnych strąceń) samolotów niemieckich.
    Podsumowanie II Bitwy o Anglię wydaje się całkiem proste – siły niemieckie, pomimo wielu prób odzyskania inicjatywy napotkały na zdecydowany opór sił alianckich ponosząc przy tym ciężkie straty w ludziach i sprzęcie, przy minimalnych stratach brytyjskich. Trudno powiedzieć, co popchnęło władze niemieckie to decyzji o wznowieniu masowych nalotów na Wielką Brytanię, prawdopodobnie była to jednak chęć odwetu za nocne bombardowania Niemiec i Zagłębia Rhury, które stanowi przemysłową podstawę niemieckiej machiny wojennej. Trudno wymagać, aby wobec porażki w kolejnej skoncentrowanej akcji przeciwko siłom alianckim dowództwo Luftwaffe zdecydowało się na podjęcie jakiś bardziej zdecydowanych kroków, czy masowe skierowanie do walki nowych maszyn, których brak najbardziej odczuwa niemieckie lotnictwo bombowe.

    [​IMG]

    Godło 317 Wileńskiego

    Spośród biorących udział w walkach polskich dywizjonów, tym razem najlepiej spisał się jeden z najmłodszych – 317 Dywizjon Myśliwski, który zestrzelił 20 maszyn przeciwnika na pewno, 30 prawdopodobnie, a czterdzieści dalszych uszkodził. Na drugim miejscu uplasował się 303 (odpowiednio 9, 8, 60), 302 Poznański (5, 20, 30). Pierwsze zwycięstwo odniósł spośród Polaków odniósł Jan Zumbach zestrzeliwując 22 grudnia Focke Wulfa Fw 190, ostatnie major Brzezina z 317, zestrzeliwując późnym wieczorem 29 grudnia 1942 roku Messerschmitta Bf 109 G2 nad Oxfordem.


    Oto i jest pierwszy odcinek. Niektóre elementy wątku etiopskiego wydają się mi samemu naciągane, ale swoją wizję tego kraju, cesarza Hajle Sellasje i stosunków tam panujących opieram w dużej mierze na tym co opisywał Kapuściński, a wizerunek murzyńskiego (pardon) lotnika na tym, jak przedstawił ich w swojej "Ostatniej walce" p. Zumbach. Oczywiście można z tymi poglądami dyskutować, ale tak to widzę dzisiaj, tak to dzisiaj rozumiem...
     
  3. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User

    Odcinek 2 „Wracamy do fiordów”

    [​IMG]

    [​IMG]

    Na początku stycznia 1943 roku, dowództwo wojsk brytyjskich, w porozumieniu z głównymi polskimi czynnikami decyzyjnymi tj., generałem Sikorskim, rozpoczęło przygotowania do rozpoczęcia pierwszej dużej operacji desantowej w Europie, której celem było utrudnienie życia wojskom niemieckim i lekkie odciążenie wojsk radzieckich walczących na froncie wschodnim. Pomysł ten był w dużej mierze wymysłem Stalina, który raz za razem wskazywał iż sytuacja Armii Czerwonej jest zdecydowanie gorsza niż przedstawia się to w kraju Rad. Jego podstawowym celem było jednak nie ulżenie własnym żołnierzom, ale wyciągnięcie od aliantów jak największej ilości surowców, broni i co najważniejsze pieniędzy, które po wojnie zamierzano przeznaczyć na zbrojenia i rozbudowę Armii Czerwonej, która miała zalać Europę Zachodnią, przy pierwszej nadarzającej się okazji. Sytuacja w Norwegii wydawała się wówczas sprzyjać aliantom, gdyż wraz z rozpoczęciem wielkiej operacji wojskowej na wschodzie, jaką była wojna ze Związkiem Radzieckim, Niemcy w obawie przed upadkiem Finlandii zdecydowali się ogołocić okupowany kraj z wojska i skierować je na front. Na barki miejscowych konfidentów i kolaborantów spadła odpowiedzialność za utrzymanie spokoju, a obecność w kraju jedynie czterech dywizji piechoty nie sprzyjała utrzymaniu spokoju.

    [​IMG]

    Bombardowanie wybrzeża przed alianckim desantem

    Dowódcy brytyjscy licząc się z możliwością niemieckiego kontruderzenia na wojska lądujące w Norwegii zdecydowali się, podjąć ryzykowną akcję. Do pierwszego desantu skierowano jedynie trzy dywizje sprzymierzone, w tym 1 Dywizję Pancerną generała Maczka, którego zadaniem było opanowanie wybrzeży i dotarcie do granicy norwesko – szwedzkiej, tak, aby w przypadku rozbicia wojsk angielskich w Norwegii istniała możliwość ich uratowania przed niemiecką niewolą. Oprócz tego lądowanie miało zabezpieczać około dwudziestu tysięcy ludzi z Scottish Command, zgrupowanych w dwóch dywizjach piechoty, pozbawionych niestety wsparcia artylerii ciężkiej, którą w początkowym etapie walk miały zastąpić czołgi Maczka, i artyleria okrętowa. Do wspierania desantu nie skierowano żadnego z brytyjskich lotniskowców, co samo w sobie było dosyć niezrozumiałe, pozbawiono bowiem lądujących żołnierzy wsparcia z powietrza, ograniczając je jedynie do nielicznych jednostek myśliwskich operujących z Wysp Brytyjskich, które nie mogły zapewnić panowania w powietrzu oddziałom desantowym. Błędna wydaje się również lokalizacja desantu, gdyż na punkt lądowania wybrano miasto Trondheim, gdzie niestety nie było pasów startowych umożliwiających operowanie samolotów bojowych wchodzących na wyposażenie RAF-u. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że w desancie nie wzięły udziału oddziały amerykańskie, kanadyjskie czy choćby nowozelandzkie, które początkowo zamierzano skierować do obrony Szkocji.
    Jednym z powodów dla którego w walkach o Trondheim i ogólnie w całej kampanii udział wzięły oddziały polskie, zdaniem niektórych brytyjskich historyków było panujące w tych jednostkach morale, które po włączeniu się do wojny z Rzeszą Związku Radzieckiego, odkryciu warunków w jakich przebywali na terenie ZSRR Polacy oraz wszelkie późniejsze sprawy związane ze stosunkami dwustronnymi pomiędzy Rzeczpospolitą i Rosją, zdecydowanie się pogorszyło. Dowodzący operacjami połączonymi w Norwegii generał Clark, będący amerykańskim oficerem łącznikowym, powiedział po latach, że dziwiła go ta niechęć panująca w polskich oddziałach ilekroć wspominano, że działania w Norwegii, to nie tylko niepodległość i wyzwolenie dla okupowanej przez Niemców ludności, ale także odciążenie frontu wschodniego. Kilkakrotnie miało dojść nawet do ostrych spięć na tym tle z generałem Maczkiem, który miał stwierdzić, iż wielu jego żołnierzy bardziej od zwycięstwa Niemiec w wojnie, obawia się tylko zwycięstwa Sowietów. Zdaniem Clarka była to zbyt daleko posunięta niechęć, o której bardzo wyraźnie napisał w swoich wspomnieniach wydanych w okresie po II Wojnie Światowej, a które stały się podstawą do oskarżenia niezbyt popularnego generała o przejawianie poglądów komunistycznych, a co za tym idzie jego późniejsze odsunięcie od dowodzenia i wyrzucenie z Armii Stanów Zjednoczonych.
    Tymczasem jednak 7 stycznia 1943 roku, w atmosferze absolutnej tajemnicy w Szkocji rozpoczął się załadunek wojsk desantowych na okręty transportowe, które 8 stycznia wyszły w morze w towarzystwie silnego zespołu brytyjskiego liczącego ponad 100 jednostek różnych typów. Armada ta, głównie dzięki warunkom pogodowym pozostawała nie wykryta aż do chwili rozpoczęcia desantu, w dniu 9 stycznia. Już w pierwszych godzinach walk o opanowanie Trondheim stało się jasne, że zawiodła przede wszystkim organizacja, a także miejscowy ruch oporu, który pomimo buńczucznych zapowiedzi nie zdołał opanować portów, a okręty brytyjskie zostały powitane ogniem z obsadzonych przez niemieckie załogi baterii nabrzeżnych. Dopiero 10 stycznia pod osłoną nocy udało się wysadzić na brzegu kilka kompani komandosów, które po ciężkich bojach zdołały opanować większość pozycji artylerii, co pozwoliło na opanowanie portu. Miasto pozostawało jednak w rękach niemieckich i dopiero zorganizowana akcja 1 DPanc., i kilkuset miejscowych działaczy ruchu oporu przyniosła jakieś poważniejsze skutki, w postaci likwidacji działających na terenie miasta pozostałości niemieckiego garnizonu, który w dniu 12 stycznia pod osłoną nocy opuścił miasto, pozostawiając jedynie oddziały tyłowe i rannych.

    [​IMG]

    Fiński okręt flagowy 'Ilmarinen' po podniesieniu z dna i odremontowaniu w swojej ostatniej drodze

    Dzień wcześniej u wybrzeży Norwegii, na wysokości Trondheim, patrolujące okręty brytyjskie (HMS „Orpheus”) wykryły za pomocą aparatów podsłuchowych zespół okrętów wojennych kierujący się w stronę opanowanego przez sprzymierzonych Trondheim. Około godziny dwunastej w peryskopie okrętu podwodnego Orpheus pojawił się zarys sylwetki potężnego okrętu wojennego osłanianego przez kilka niszczycieli. Brytyjski okręt podwodny zajął pozycję do strzału i po odpaleniu dwóch torped, zniszczył nierozpoznany wcześniej niszczyciel. Nieprzyjaciel ruszył do kontrataku, jednak Orpheus zdołał uciec pogoni i około godziny po ataku nadał meldunek o kontakcie z nieprzyjacielską eskadrą. Na spotkanie nieprzyjaciela wyszły dwa nowe pancerniki Royal Navy HMS Anson i HMS King George V, które dzień wcześniej odparły skoncentrowany nalot niemieckich samolotów torpedowych na flotę inwazyjną, oprócz nich udział w przechwyceniu wrogiej floty brały udział także liczne krążowniki, pełniące rolę eskorty, nie odegrały one jednak większe roli w walce, wiążąc ogniem kilka niszczycieli nieprzyjaciela, które zdecydowały się wycofać już w pierwszej fazie bitwy.

    [​IMG]

    Tymczasem około godziny piętnastej startujący z pokładu „Ansona” Walrus wykrył idący kursem na Trondheim zespół złożony z dwóch fińskich okrętów ochrony wybrzeża oraz czterech niszczycieli. Raport o kontakcie został natychmiast przekazany na Ansona, który przejął dowodzenie nad zespołem. Okręty brytyjskie korzystając z przewagi liczebnej manewrując na otwartym morzu doprowadziły do oddzielenia niszczycieli od okrętów głównych, a następnie zniszczyły ogniem dział fińskie okręty główne. Finowie podejmowali próby przedarcia się w stronę własnych jednostek osłony, które podjęły nawet próbę ataku torpedowego na HMS „Sheffield”, który w wyniku wybuchu jednej z torped został uszkodzony, jednak ostatecznie bitwa zakończyła się całkowitą porażką fińskiej flotylli. Na dno poszły „Väinämöinen”, „Ilmarinen” oraz dwa nierozpoznane niszczyciele z których jeden, według niektórych świadków był pod niemiecką banderą. O ile z fińskich okrętów głównych uratowało się w sumie około siedmiuset marynary, o tyle z jednostek mniejszych nie ocalał nikt.

    [​IMG]

    Zwycięstwo na morzu pozwoliło zdecydowanie spokojniej operować wojskom lądowym. W tej sytuacji władze w Londynie wydały rozkaz dowódcy operacji norweskiej generałowi Alexandrowi, aby czym prędzej rozpoczął przygotowania do podziału Norwegii na dwie separowane od siebie części. Wobec tego, dowódca brytyjski wydał rozkaz natychmiastowego uderzenia na miasto Hamar, którego broniła niemiecka dywizja piechoty dowodzona przez generała Pannwitza, dalekiego krewnego słynnego dowódcy 1 Kozackiej Dywizji Kawalerii, Helmuta von Pannwitza. Piechota niemiecka wobec ataku jednostek pancernych zdecydowała się przyjąć skuteczną, choć mało efektowną taktykę obrony, polegającą głównie na przygotowywaniu wcześniej zaminowanych punktów oporu, które po nawiązaniu kontaktu bojowego z wojskami polskimi były pośpiesznie opuszczane. Mimo braku poważniejszych starć, Polacy ponosili straty i co najważniejsze tracili cenny czas. Szanse na opanowanie środkowej Norwegii do końca miesiąca stały się mrzonką. Jednakże dowodzący wojskami sprzymierzonych, generał Alexander, zdecydował się prosić o przysłanie do Norwegii trzech dalszych dywizji pancernych, zupełnie ignorując raporty generała Maczka, który donosił iż wiele pozycji musi zostać po prostu oblężonych przez jego oddziały, gdyż nieprzyjaciela nie da się stamtąd wyrzucić przy użyciu czołgów. Część oficerów brytyjskich z najbliższego otoczenia generała Alexandra zgadzała się z opinią polskiego oficera, jednak ostatecznie nie wystąpiła z protestem przeciwko lansowanym przez generała poglądom, gdyż jak stwierdził po latach sam generał: „Chodziło nam najpierw o to, aby pokazać Sowietom iż Wielka Brytania także potrafi używać czołgów, że my też jesteśmy potężnym mocarstwem, z którym należy się liczyć, a które nie pozwoli sobie na bezkarne dmuchanie w kaszę. Obecni podczas naszego lądowania w Trondheim sowieccy oficerowie łącznikowi, przysłani na moją osobistą prośbę skierowaną za pośrednictwem Ministerstwa Wojny do radzieckiej ambasady w Londynie, pisali do Stalina raporty, z których wynikało, że podstawową siłą naszych oddziałów w Norwegii są pojazdy pancerne. To musiało zrobić odpowiednie wrażenie. Gdy pod koniec lutego dotarł do mnie Mobile Defense Corps, a generał Maczek toczył walki pod Andalsnes, zdałem sobie sprawę, że w gruncie rzeczy toczymy tutaj wojnę z dwoma przeciwnikami. Niemcami i Sowietami, z tymi drugimi tylko propagandową.”

    [​IMG]

    Admiral Scheer - więcej już go nie zobaczymy...

    14 stycznia do walki z Royal Navy u wybrzeży norweskich włączyła się Kriegsmarine, która korzystając z wejścia części głównych sił brytyjskich do wąskich fiordów zdecydowała się zaatakować. Jej pierwszym łupem był brytyjski krążownik HMS „Sheffield”, zniszczony przez zmasowany ostrzał okrętów niemieckich. Jednakże również Brytyjczycy potrafili wykorzystać sytuację, i zdecydowanymi ruchami flotylli krążowników podjęli próbę odcięcia zespołu niemieckiego pomiędzy dwiema grupami brytyjskich okrętów. Jednakże w wyniku błędów popełnionych przez brytyjskich oficerów na zespole krążowników Niemcom udało się uciec. Ponieśli jednak szczególnie dotkliwą i bolesną dla Niemców klęskę. Łupem HMS „Kent” padł bowiem „Admiral Scheer”, który jako pierwszy wyszedł z fiordu, wprost pod działa „Kenta”, który celną salwą burtową zdmuchnął nadbudówki na dziobie okrętu, powodując śmierć oficerów na mostku. Scheer próbował jeszcze wydostać się spod ognia nieprzyjaciela, ale skoncentrowany na nim ogień eskadry brytyjskiej, która zdecydowała się zatopić choć jeden wrogi okręt uniemożliwił manewrowanie. Pozostałe okręty niemieckie odniosły uszkodzenia, zdołały jednak przedostać się na pełne morze, a następnie ukryły się przed polującymi na nie samolotami Costal Command, w Wilhelmshafen.

    [​IMG]

    Meksykanie mają swoją bitwę a Anglię...

    Jednocześnie uaktywniło się Luftwaffe, cześć jednostek skierowano do atakowania pozycji polskiej 1 DPanc., pod Hamarem, resztę jednostek skierowanych do Norwegii, skierowano bo bombardowania brytyjskiej bazy morskiej w Scapa Flow. Pechowo dla niemieckiej floty powietrznej, patrolowanie przestrzeni powietrznej powierzono znaczniejszym siłom, które szybko przechwyciły niemieckie naloty na Orkady. Do pierwszego poważniejszego starcia doszło 27 stycznia wczesnym rakiem, gdy meksykańska eskadra ochotnicza przechwyciła grupę niemieckich myśliwców BF 109. Wyposażeni w przestarzałe samoloty Meksykanie nie zdołali zatrzymać Niemców, do akcji skierowano więc dwa polskie dywizjony, które wykorzystując sytuację rozbiły niemiecką wyprawę powietrzną. Zestrzelonych zostało 40 maszyn nieprzyjacielskich, wiele dalszych zostało poważnie uszkodzonych. Straty po stronie sprzymierzonych wyniosły czternaście maszyn zestrzelonych, dziesięć uszkodzonych.

    [​IMG]

    Wraz z rozpoczęciem przez Wielką Brytanię operacji norweskiej, Hitler zdecydował o natychmiastowym przerzuceniu znacznych sił, głównie dywizji górskich, z frontu wschodniego do Norwegii, celem natychmiastowego zniszczenia oddziałów desantowych, które w przeciągu kilku dni miały zostać rozbite i zepchnięte to morza. Dowództwo nad tymi siłami otrzymał generał Dietl, zdobywca Norwegii z 1940 roku. Tym razem jednak jego siły były zdecydowanie większe. Na północy zgromadzono około 60 tysięcy żołnierzy, przeciwko dwóm brytyjskim dywizjom piechoty, na południu na dosyć szerokim froncie operowało prawie czterdzieści tysięcy żołnierzy, przeciwko którym działała tylko 1 Dywizja Pancerna generała Maczka. W tej sytuacji nie trudno się dziwić, że Niemcom udało się szybko wprowadzić nowe siły w miejsce ewakuowanej na południe dywizji Pannwitza. 9 lutego 1943 roku, Polacy posuwający się górską drogą prowadzącą w stronę Hamaru, zostali powitani ogniem karabinów maszynowych. Przez kilka kolejnych dni na wąskich drogach, i w zasypanych śniegiem lasach toczyły się ciężkie walki z SS Freiw.-Geb. Division „Nord”, dowodzoną przez dowódcę połączonych sił niemieckich w Norwegii, generała Dietla. Polakom udało się jednak przerwać linie zaopatrzeniowe wroga i ostatecznie zmusić go do wycofania się z Hamar, w dniu 16 lutego. W boju polska dywizja utraciła czterdzieści czołgów, i około tysiąca żołnierzy.

    [​IMG]

    Tego samego dnia, w późnych godzinach wieczornych, dowodzący polską dywizją pancerną Maczek otrzymuje rozkazy od dowództwa brytyjskiego – nie napawają go one zbyt wielkim optymizmem – Polacy mają natychmiast uderzyć na Lillehammer, aby czym prędzej rozbić oddziały niemieckie, poszerzyć przyczółek inwazyjny, a co najważniejsze zagrozić oddziałom niemieckim w pasie nadmorskim. Do ataku zostaje skierowany 1 Pułk Kawalerii Pancernej, któremu udaje się po ciężkich bojach zmusić Niemców do oddania centrum miasta, jednak nieprzyjaciel wciąż twardo trzyma się na przedmieściach miasta. Dopiero wezwanie miejscowego ruchu oporu do wsparcia uderzenia na miasto przynosi pewne rozstrzygnięcia. 20 lutego w późnych godzinach wieczornych oddziały niemieckie, atakowane równocześnie przez kilkudziesięciu bojowników miejscowych struktur podziemnej norweskiej organizacji wojskowej przynosi rozstrzygnięcie. Szczególnie martwią Polaków poważne straty wśród ludności cywilnej, problemy z zaopatrzeniem i brak czasu na reperację uszkodzonych pojazdów pancernych, które w walkach miejskich nie sprawdzają się najlepiej – kolejne potyczki z Niemcami są wygrywane głównie dzięki wsparciu ogniowemu polskich czołgów, które w wąskich uliczkach stają się łatwym celem dla niemieckich grenadierów, ciężkie granaty przeciwpancerne, co prawda nie rozrywały pancerzy, ale zrywały gąsienice, powodowały pożary silników i zbiorników paliwa montowanych na czołgach. Ukrywane wśród gruzów działa przeciwpancerne, obsługiwane przez Niemców również zbierały krwawe żniwo. Gdyby nie wsparcie oddziałów brytyjskiej piechoty, bitwa o miasto wyglądała by zupełnie inaczej.

    20 lutego 1943 roku, Lillehammer, siedziba sztabu generała Maczka

    [​IMG]

    Generał Maczek w Lillehammer

    - Panie generale – porucznik Kowalski podał generałowi słuchawkę – Generał Alexander na linii.
    - Dziękuję – rzucił spokojnie Maczek i podszedł do aparatu – Maczek melduje się.
    - Doskonała robota panie generale. Proszę natychmiast przygotować swoich chłopców do uderzenia na wybrzeże, musimy działać szybko.
    - Bardzo mi przykro generale, ale to niemożliwe. Moi ludzie muszą czym prędzej uzupełnić straty, przygotować czołgi do dalszej walki i co najważniejsze uzupełnić zapasy amunicji. Bez tego… - generał spojrzał na siedzących przy stole kilku polskich robotników z Organizacji Todta, którzy po upadku niemieckiego garnizonu miasta zgłosili się do żołnierzy ze zdobycznym karabinem maszynowym i kilkoma pistoletami maszynowymi, które chcieli przekazać żołnierzom dywizji. Zatrzymała ich żandarmeria, a teraz siedzieli przy stole w kwaterze Maczka i opowiadali oficerowi polskiego wywiadu o tym jak trafili do Norwegii. Takich ludzi jak oni było więcej i powoli zaczynali stawać się problemem. W sumie, do tej pory udało im się „odnaleźć” około stu polaków.
    - Musimy się pośpieszyć! W Norwegii są już oddziały SS, a nasze posiłki nie dotrą tutaj zbyt szybko.
    - Panie generale, mogę panu obiecać, że gdy tylko dywizja odzyska zdolność operacyjną w stopniu co najmniej zadowalającym podejmę uderzenie na Andalsnes, ale nie mogę obiecać, że nie zostanę przez Niemców wyparty z moich obecnych pozycji.
    - Kiedy możemy się spodziewać gotowości do uderzenia?
    - Nie wcześniej niż 23 lutego. Potrzebujemy odpoczynku.
    - Rozumiem – głos Alexandra był spokojny – Czy dzień 24 lutego, godzina szósta rana będzie odpowiednim terminem?
    - Myślę, że nie będzie to większym problemem… - Maczek odłożył słuchawkę. Rozmowa była już skończona. Generał podszedł do siedzących przy stole cywilów.
    - Panowie byliście kiedyś w Andalsnes?
    - Nie, nigdy. Ale szef miejscowego OT, mówił, że w ciągu najbliższych kilku dni będą tam stawiać bunkry. Mieliśmy zostać tam przewiezieni na początku tego tygodnia, ale Niemcom się trochę nie udało – uśmiechnął się mężczyzna.
    - Skąd pan pochodzi? – Maczek spojrzał na oficera wywiadu, który dał mu znak, że jak na razie odpowiedzi przesłuchiwanych są prawdopodobne…

    [​IMG]

    24 lutego dywizja generała Maczka uderzyła na Andalsnes. Nieprzyjaciel przez pierwszych kilka godzin walk zdecydowanie odrzucał polskie oddziały, jednak po jednym z kolejnych uderzeń, Polakom udało się opanować część południową podejść do miasta, gdzie zaczęto zbierać siły przeznaczone do uderzenia na pozostałe dzielnice, bronione już ze zdecydowanie mniejszym zaangażowaniem. 25 lutego wczesnym rankiem oddziały niemieckie trzymały już tylko połowę miasta. Po skoncentrowanym ataku wszystkich oddziałów alianckich i wsparciu od strony morza ze strony alianckiej floty oddziały niemieckie zostały wyparte z samego miasta, jednak nie z całej prowincji, 26 lutego zakończyły się walki, pozostało jedynie zabezpieczyć miasto i okolicę. Nie należało to do najprostszych zadań…

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
     
  4. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User

    Odcinek 3 „Na południe!”


    [​IMG]

    [​IMG]

    Żołnierz SS Division "Nord" podczas odwrotu w pierwszych dniach marca 1943 roku

    Marzec roku 1943 nie był okresem spokojnym na froncie norweskim. Wobec skierowania na północ Mobile Defense Corps, znaczna część dywizji brytyjskich, głównie zaś dwie jednostki piechoty, które do tej pory wykonywały pokornie rozkazy generała Alexandra i wspierały oddziały Maczka w kolejnych bitwach zostały po raz kolejny załadowane na statki i pod osłoną floty skierowane do Kristiansand, gdzie bez większych problemów udało się zająć miasto, a następnie skierować dwie brytyjskie dywizje na Oslo, które zajęto 10 marca, 14 marca dywizja generała Maczka wkroczyła do Andalsnes, gdzie niemal natychmiast została zaatakowana przez esesmanów generała Dietla. Dywizja odparła jednak wszystkie ataki oddziałów niemieckich i umocniła swoje pozycje. Niemcy zostali zepchnięci do defensywy. Jednakże ich przewaga techniczna, jakościowa i ogniowa nie mogła pozostać bez echa. Polacy zdawali sobie sprawę, że jeżeli nie zostaną zastosowane poważniejsze środki niż ich dywizja i kilka brytyjskich jednostek piechoty, walka w Norwegii może zakończyć się bardzo poważną porażką wojsk sprzymierzonych.

    [​IMG]

    18 marca siły osi zdecydowały się rozpocząć zakrojoną na szeroką skalę akcję przeciwko brytyjskiej flocie, która ostatnimi czasy szczególnie dotkliwie dawała się we znaki Niemcom. Pierwszą akcją był nalot na Scapa Flow, przeciwko któremu w powietrze poderwano dwa polskie dywizjony myśliwskie – 316 i 317. Włoskie bombowce nie stanowiły dla Polaków większego wyzwania – większość z nich spadło na ziemię wśród ognia i poskręcanych blach. Wymalowane w cętki Savoie i ciężkie bombowce Piaggio, nie potrafiły się obronić przed szybkimi Spitfire’ami. Szczególnie dotkliwy dla Włochów okazał się brak osłony myśliwskiej, jednak ciężkie straty nie odrzuciły włoskich pilotów od kolejnych prób zaatakowania floty brytyjskiej w jej bazie. Równolegle prowadzono naloty na Glasgow, gdzie pod gradem bomb uszkodzony został nowy brytyjski lotniskowiec HMS Unicorn, który został natychmiast skierowany do stoczni na poważny remont, który miał zakończyć się w sierpniu 1943 roku. Na początku czerwca do „linii” miały powrócić także polskie okręty wojenne, które do tej pory pozostawały na poważnych remontach i szkoleniach u wybrzeży Kanady.

    [​IMG]

    Trzy dni po odparciu włoskiego nalotu na Scapa Flow, decyzją generała Alexandra rozpoczęła się ofensywa wojsk sprzymierzonych na Alesund, bazę niemieckiej floty wojennej i Luftwaffe w Norwegii. Miasto bronione przez Niemców nie przedstawiało dla nich większej wartości – konwoje z zaopatrzeniem szły albo do Narviku, albo do Bergen, które nadawało się zdecydowanie lepiej do obrony. Dowodzący wojskami niemieckimi w Norwegii generał Dietl, zdecydował więc o stopniowym oddawaniu miasta, jednakże jego plany zostały w sposób znaczy przeformowane przez 1 Dywizję Pancerną, która rankiem 27 marca, po sześciu dniach walk przedarła się przez niemieckie linie obrony, zajęła port, w którym zdobyto nieuzbrojony i niegotowy do wyjścia w morze niszczyciel niemiecki nowego typu, a także zmusiła do panicznej ucieczki szosą do Bergen, ostrzeliwaną przez brytyjskie moździerze, ostatnią niemiecką dywizję broniącą miasta.

    [​IMG]

    Przejęty przez Polaków niszczyciel staje się tymczasową kwaterą generała Maczka, który odebrał oddziałom szkockim szansę na odegranie większej roli w operacji desantowej na południu Norwegii. Jej cel – połączenie obszaru pierwszego desantu na Norwegię z stycznia i opanowanie południa kraju zostały osiągnięte, brakowało jednak wielkiego zwycięstwa, jakim dla jednostek szkockich miało być opanowanie Alesund. Niestety, Polacy byli szybsi. Zdobycz wojenna w Alesund napawa dumą dowódcę Pierwszej Pancernej, o której Niemcy zaczynają mówić, że jest niepokonana – owa niezatrzymania dywizja ma obecnie jedynie sześćdziesiąt procent stanu wyjściowego, jeśli chodzi o pojazdy pancerne, ale za to ma swój własny transport morski, w postaci niemieckiego niszczyciela, który obecnie służy jako „Maczek” – prywatny jacht uzbrojony dowództwa dywizji. Pod osłoną nocy, „Maczek” wychodzi na redę Bergen i ostrzeliwuje ukryte na nabrzeżach rybackich składy zaopatrzenia, jednak ten stan rzeczy nie może trwać wiecznie, gdyż jednostką zaczyna się interesować brytyjska admiralicja. Dopiero na osobistą prośbę generała Sikorskiego zdecydowano się przekazać jednostkę Polskiej Marynarce Wojennej, która w ten sposób uzyskała nowy niszczyciel. Jednostce nadano imię „Kaszub” i pozostawiono w Alesund, do czasu uspokojenia się sytuacji w rejonie, i co najważniejsze do chwili, gdy uda się skompletować całkowicie polską załogę, która przejmie jednostkę i przeprowadzi ją do Wielkiej Brytanii. Na to jednak nie chcieli się zgodzić „zdobywcy”, żołnierze generała Maczka, który okręt traktowali jako swoją prywatną własność. Dopiero przybycie pierwszej grupy marynarzy w dniu 1 kwietnia 1943 roku, położyła temu kres.

    [​IMG]

    Żołnierze włoscy - grafika przedstawia umundurowanie oddziałów, które w marcu 1943 zajęły na krótko Cypr

    Jednocześnie doszło do pogorszenia się sytuacji wojsk alianckich na Morzu Śródziemnym, gdzie wycofano część oddziałów brytyjskich z Cypru, który w ostatnich dniach marca stał się areną pierwszego udanego włoskiego desantu, po którym włosi pośpiesznie zabrali z wyspy swoją dywizję piechoty górskiej i ściągnąwszy w ten rejon poważne siły floty oczekiwali na brytyjską kontrakcję, do której jednak nie doszło, uważano bowiem, że dalsze angażowanie sił i środków potrzebnych w Afryce Północnej do ostatecznego zniszczenia Włochów, a także dywizji potrzebnych w Norwegii, nie przyśpieszy zwycięstwa i zamknięcia choćby jednego z otwartych teatrów działań wojennych. Operację przeciwko Włochom przeprowadzono dopiero na początku maja, gdy sytuacja wojsk inwazyjnych w Norwegii uległa zdecydowanej poprawie.

    [​IMG]

    Tymczasem w Norwegii do akcji weszły dywizjony lotnicze, które w dniu 1 kwietnia przechwyciły nieprzyjacielską wyprawę bombową nad Alesund, zestrzeliwując kilka niemieckich bombowców. Ten pokaz siły miał odstraszyć Niemców od nalotów na miasto, w którym poza dywizją generała Maczka nie było żadnych innych sił alianckich. Niemcy zdecydowali się jednak jakoś zaszkodzić Brytyjczykom. Skoro nie mogli dopaść ich na niebie, zdecydowali się ruszyć do walki na morzu.

    [​IMG]

    2 kwietnia 1943 roku, niemiecka grupa patrolowa złożona z ciężkiego krążownika Admiral Hipper, oraz kilku niszczycieli i lekkiego krążownika Emden, natknęła się na brytyjski zespół patrolowy złożony z kilku krążowników brytyjskich, które gdy tylko na ekranach ich radarów pojawiły się namiary wrogich jednostek zwiększyły prędkość i otworzyły, jak się okazało celny ogień. Do spotkania obu zespołów doszło około godziny później – tocząca się później krótka potyczka zakończyła się poważnym uszkodzeniem „Emdena” i zatopieniem „Admirala Hippera”, którego dokonał HMS „Shropshire”.

    [​IMG]

    Żołnierz brytyjski w Norwegii

    Dziewięć dni później zakończyła się okupacja Stavanger, a czternastego kwietnia dowództwo nowej 19 Armii skierowanej do Norwegii wyparło oddziały niemieckie z Fredriksand, biorąc przy tym wielu jeńców. Niestety, nie udało się całkowicie rozbić niemieckiej dywizji strzelców górskich, która w dużej mierze wycofała się do Szwecji. Szwedzi zaś wbrew wcześniejszym ustaleniom podjętym podczas wspólnej konferencji z przedstawicielami wojsk brytyjskich nie przeprowadzili natychmiastowego rozbrojenia oddziałów niemieckich i nie internowali Niemców, którzy swobodnie przemaszerowali przez tereny neutralne do wybrzeża Morza Bałtyckiego, gdzie czekały już na nich niemieckie statki transportowe, na pokładach których przewieziono ich do Północnych Niemiec, skąd koleją ruszyli na front wschodni. Mimo tego w rękach Brytyjczyków po kilku tygodniach operacji norweskiej znajdowało się ponad 200 tysięcy jeńców niemieckich, z czego około 20 tysięcy stanowili Ślązacy, Poznaniacy i Kaszubi, którzy pod niemiecką okupacją musieli przyjąć niemieckie obywatelstwo. Wielu z nich mimo iż w gruncie rzeczy uważało się za Polaków, decydowało się na wstąpienie do wojska niemieckiego, licząc na poprawę sytuacji materialnej swoich rodzin, lub po prostu dla świętego spokoju. Teraz, po znalezieniu się w brytyjskiej niewoli, deklarowali się jako Polacy. Podobny problem stanowili członkowie Organizacji Todta, zajmującej się wykonywaniem zamówień budowlanych na rzecz niemieckich sił zbrojnych, wśród których było wielu Polaków, często pracujących w OT, z rozkazu swoich zwierzchników z AK, lub innych polskich organizacji podziemnych, gdyż praca w tego rodzaju „formacjach” pozwalała nie tylko na poprawę bytu, ale także na wykonywanie skomplikowanych zadań wywiadowczych, które stanowiły część zadań polskiego ruchu oporu. Ogółem w czasie operacji norweskiej udało się przejąć około 26 tysięcy ludzi pochodzenia polskiego, którzy wyrazili chęci do służby w armii polskiej na zachodzie, oraz 4 tysiące uchodźców cywilnych, którzy do tej pory przebywali w Szwecji, a którzy po alianckim desancie zdecydowali się przekroczyć granicę Królestwa Szwecji i dotrzeć do opanowanych już przez aliantów obszarów Norwegii, na których bez większych trudności udawało im się dotrzeć do polskich oficerów łącznikowych przy brytyjskich siłach zbrojnych. Liczono, że po zajęciu Bergen i rozpoczęciu kampanii na północy, Polaków jeszcze przybędzie. Część z nich mogła uzupełnić straty jakie poniosła 1 Dywizja Pancerna generała Maczka, jednak pozostali wciąż pozostawali bez przydziału. W tej sytuacji, premier polskiego rządu na uchodźctwie, generał Sikorski zdecydował się na osobiste przybycie do Norwegii i spotkanie z przebywającymi w kraju fiordów Polakami. Jego samolot wystartował 19 kwietnia i późnym wieczorem lądował na lotnisku w Alesund. Podczas lądowania doszło do dziwnego wypadku, który potem stał się przyczyną wielu dociekań – schodzący do lądowania Lockheed Hudson nie był wstanie wysunąć podwozia, a pilot w obawie przed roztrzaskaniem się o ziemię, zdecydował się na lądowanie na „brzuchu”, które szczęśliwie zakończyło się sukcesem. Podczas późniejszych oględzin samolotu, dowódca komisji technicznej powołanej do zbadania tej sprawy, dowódca mechaników z 317 Dywizjonu Myśliwskiego, stwierdził, iż doszło do „niezrozumiałego dla mnie, jako technika naziemnego, przerwania instalacji hydraulicznej, która nie mogła osiągnąć wymaganego ciśnienia płynu, co ostatecznie spowodowało nie wysunięcie się podwozia. Awarii uległy jednocześnie ręczne elementy odpowiedzialne za podwozie. Może to oznaczać tylko i wyłącznie, zaplanowany, sterowany odgórnie sabotaż, podjęty przez obsługę samolotu, gdyż gdyby do awarii doszło już w Wielkiej Brytanii, koła samolotu pozostawały by wysunięte przez cały czas lotu, lub zatrzymały się w pozycji niedomkniętej, co spowodowałoby znaczne ograniczenie prędkości maszyny”. Sprawę starano się wyjaśnić, jednak piloci i cała obsługa została wcześniej podstawiona przez Brytyjczyków, podobnie jak samolot, którym poruszał się generał Sikorski. Kilka godzin wcześniej brytyjski premier Churchill, odbył krótką rozmowę telefoniczną z Sikorskim, podczas której ostrzegał generała przed lotem do Norwegii. Wizyta generała Sikorskiego ubiegła pod znakiem spotkań z jeńcami „polskimi”, którzy zostali poddani weryfikacji przez dowództwo alianckie. Na jej podstawie udało się ustalić, że około 99% podających się za Polaków, faktycznie można było uznać, za Polaków, lub obywateli polskich. Wobec zbliżającej się wielkimi krokami kolejnej fali ewakuacji z ZSRR, generał Sikorski, zdecydował się na sformowanie ze znajdujących się na terenie Norwegii, oraz Wielkiej Brytanii ochotników do wojska polskiego, zalążków pod 1 „Krakowską” Brygadę Kawalerii, którą zamierzano wyposażyć w ciężarówki i lekkie samochody pancerne, a następnie skierować do walki w Afryce lub Norwegii, jako jednostkę zmotoryzowaną. Myślano już nawet o wyznaczeniu dowódcy nowej jednostki, jednak najpierw należało przewieźć wszystkich przyszłych żołnierzy do jednego miejsca, a z tym były obecnie drobne problemy natury technicznej, władze brytyjskie obiecały jednak dostarczenie potrzebnego uzbrojenia i co najważniejsze środków do transportu przyszłych żołnierzy do Wielkiej Brytanii.

    [​IMG]

    5 maja rozpoczął się zapowiadany od dawna szturm Bergen. Niemcy doskonale przygotowani do obrony, przez kolejnych kilka tygodni odpierali kolejne ataki wojsk brytyjskich i polskiej dywizji pancernej, której pomimo wielu prób nie udało się opanować pozycji wyjściowych. W związku z niepowodzeniem uderzenia na Bergen, odwołany do Afryki Północnej został generał Alexander, zaś jego miejsce zajął generał Scobie, który otrzymał równocześnie dowództwo nad 19 Armią operującą w Norwegii. Dowódca 70 Dywizji Piechoty z czasów operacji Crusader, przejął dowodzenie 22 maja, i natychmiast przystąpił do wycofywania swoich sił na pozycje wyjściowe. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Bergen nie padanie, jeśli nie uda się zgromadzić większych sił. Jedynym sensownym rozwiązaniem było osłabienie dywizjonu miasta, poprzez blokowanie dróg konwojów, lub czekać na skierowanie na południe nowych dywizji alianckich. Niemal równolegle rozpoczęło się formowanie złożonej z czterech dywizji piechoty i jednej dywizji górskiej, armii norweskiej, którą zamierzano wykorzystać podczas walk o niepokorne miasto,
    obsadzone przez niemieckich SS-manów z SS Division „Nord”.

    [​IMG]

    Generał Scobie, jako głównodowodzący sił brytyjskich w Norwegii, wydał rozkaz aby wszystkie dostępne siły morskie i lotnicze skierować do nalotów na konwoje niemieckie wychodzące każdej nocy z Danii do Bergen. Do pierwszego poważnego starcia doszło trzy dni po przejęciu dowodzenia, 25 maja 1943 roku, gdy dwa brytyjskie dywizjony bombowców ciężkich zaatakowały grupę niemieckich statków transportowych, eskortowanych przez niszczyciel. Na pomoc ruszyły im niemieckie myśliwce operujące nad Danią. Trzy dywizjony Foce Wulfów 190 zaatakowały lecące nad cel brytyjskie bombowce. Pechowo dla Niemców zza chmur wyłonili się Polacy z 316 i 317 Dywizjonu, którzy skutecznie odpędzili napastników powiększając przy tym swoją listę zwycięstw powietrznych. Kilka dni wcześniej dowodzenie nad 316 Dywizjonem przejął pułkownik Skalski, najskuteczniejszy polski pilot myśliwski II Wojny Światowej, o czym zaświadczył 25 maja nad Norwegią, zestrzeliwując dwa Fw 190. Zespół niemiecki dowodzony, również przez nie byle kogo, bo samego Adolfa Gallanda, również odniósł kilka zwycięstw, jednakże w ogólnym rozrachunku okazało się, że to Polacy zestrzelili więcej maszyn nieprzyjaciela.

    [​IMG]

    Ostatni akord w tym etapie walk w Norwegii ponownie przypadł flocie, która w dniu 27 maja przechwyciła konwój niemiecki idący do Bergen, eskortowany przez kilka jednostek ciężkich, w tym pancernik Schleswig – Holstein, oraz szereg jednostek lżejszych wśród których znajdował się prowizorycznie naprawiony lekki krążownik niemiecki „Emden”. Siły te nie były jednak wstanie sprostać grupie brytyjskiej prowadzonej przez pancerniki HMS Howe, i Anson, które zebrały tego dnia krwawe żniwo. Pociski z Howe’a dosłownie rozerwały Emdena, który płonąc zderzył się jeszcze ze statkiem szpitalnym, zaś Anson celnym ogniem najcięższych dział pokładowych rozerwał pancerz Schleswiga – Holsteina.
    Tymczasem na frontach afrykańskich doszło do pierwszej udanej kontrofensywy włoskiej od początku wojny, w wyniku której niedoświadczone wojska amerykańskie poniosły poważną klęskę tracąc znaczną część zajętego wcześniej terytorium, a co bardziej więcej całkowicie rozbitych zostało kilka świeżych dywizji skierowanych dopiero na front.
    Zdecydowanie gorzej działo się siłom osi na froncie wschodnim, gdzie oddziały sowieckie, po ciężkich bojach zimowych, w dniu 10 lutego uchwyciły Stalingrad i zmusiły 6 Armię, awansowanego tymczasem na feldmarszałka, Friedricha von Paulusa do kapitulacji. Hitler rozpoczął przygotowania do letnich operacji zaczepnych, jednak na ich rozpoczęcie należało jeszcze trochę poczekać…

    Kolejny odcinek będzie w dużej mierze poświęcony sprawie katyńskiej, która w "naszej rzeczywistości" ujrzała światło dzienne wiosną 1943 roku, a której do tej pory nie przedstawiłem. Dlatego też, jeżeli następny odcinek będzie zawierał stwierdzenia zbyt wydumane, to proszę o szczerą krytykę.
     
  5. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User

    Odcinek 4 „Las martwych…”

    [​IMG]

    [​IMG]


    Na początku wojny, Polska prowadziła działania wojenne przeciwko dwóm wrogom. 17 września 1939 roku, pomimo zawartych wcześniej porozumień dyplomatycznych ze Związkiem Sowieckim, oddziały Armii Czerwonej przekroczyły wschodnią granicę państwa polskiego, i tym samym zadały ostatni cios walczącej z Niemcami armii polskiej. Mimo tragicznej sytuacji, przeciwko wkraczającym do kraju bolszewikom podjęto działania obronne. W toku walk do niewoli radzieckiej dostało się wielu oficerów i żołnierzy wojska polskiego, którzy w wielu wypadkach trafili potem do gułagów i łagrów na Syberii, skąd udało ich się wydostać dopiero po agresji niemieckiej na ZSRR.
    Pomimo układów zawartych przez rząd emigracyjny w Londynie z władzami sowieckimi (wyrazem tego porozumienia był układ Sikorski – Majski, który pozwalał na stworzenie polskiego wojska w ZSRR, zależnego do władz polskich w Londynie, które wówczas były jeszcze dla sowietów legalne), istniało przeświadczenie, że Rosjanie nie wypuszczają wszystkich więźniów. Brakowało bowiem około 10 tysięcy oficerów… Wszelkie próby ustalenia co się z nimi stało, jakie są ich dalsze losy, gdzie przebywają i dlaczego nie zgłaszają się na kolejne apele polskiej ambasady, dlaczego wreszcie nie są „puszczani” przez Sowietów, rozbijały się o mur milczenia, którego nikt nie był w stanie pokonać. Tu i ówdzie padały mniej lub bardziej wiążące stwierdzenia o jakiś błędach, „o zagarnięciu oficerów polskich przez wojska niemieckie, w lipcu 1941 roku”, tudzież o rzekomej ucieczce Polaków do Mandżurii.

    [​IMG]


    Generał Anders​


    Sytuacja polityczna zaczynała się komplikować, i w roku 1942 Polacy wyszli ze Związku Radzieckiego, wobec braku perspektyw dalszego funkcjonowania – oddziały Andersa nie otrzymywały wymaganego zaopatrzenia, musiały dzielić się swoimi racjami żywnościowymi z cywilami, którzy trzymali się polskiego wojska, jako jedynej nadziei na ocalenie, a potok zwolnionych z sowieckich łagrów i więzień zaczął powoli ustawać. Wreszcie zapadała decyzja o ewakuacji armii polskiej z ZSRR. W Iranie rozpoczął się nowy etap życia dla wielu ludzi, którzy cudem uniknęli śmierci w Związku Sowieckim. Powróciły jednak pytania o los 10 tysięcy ludzi, których nijak nie można było odnaleźć, ani w niemieckich obozach jenieckich, ani w całym ZSRR.

    [​IMG]

    Niemcy w Stalingradzie, jesień 1942


    Tymczasem sytuacja armii niemieckiej zaczynała się coraz bardziej pogarszać. Po porażce pod Stalingradem stało się jasne, że oddziały radzieckie są o krok od rozbicia Wehrmachtu i przerwania frontu, co zmusiło Niemców do szukania nowych rekrutów w okupowanych przez III Rzeszę krajach. Niemal równolegle rozpoczęła się aliancka operacja desantowa w Norwegii.
    Niemal równolegle, oficer niemieckiego batalionu łączności stacjonującego nieopodal miejscowości Katyń, zauważył coś dziwnego. Pewnego dnia podczas powrotu z patrolu, zobaczył jak wilk, których swoją drogą było bardzo dużo w okolicznych lasach, rozkopuje kawałek zmarzniętego gruntu, spod którego udało mu się wyciągnąć coś co z daleka przypominało ludzką kość. Zaintrygowany swoim odkryciem, Niemiec zaczął wypytywać miejscowych o to co działo się w lesie przed przybyciem Niemców. Okazało się, że w pobliżu, w opuszczonej wilii przed wojną znajdował się ośrodek wypoczynkowy NKWD, do którego w kwietniu 1940 roku zaczęły kursować doskonale znane mieszkańcom Rosji autobusy z zamalowanymi na czarno szybami. Niektórzy opowiadali potem, że z katyńskiego lasku dobiegały odgłosy wystrzałów, których przecież tak dobrze nasłuchali się latem 1941 roku, i potem przez prawie rok okupacji.
    Niemiec złożył raport swoim dowódcom, którzy skierowali na miejsce jednostkę zajmującą się rejestracja grobów. W przeciągu kilku dni, Niemcy odkryli kilka masowych grobów, zawierających głównie zwłoki polskich oficerów. Wobec braku dokładnych danych, zdecydowali się ogłosić iż udało im się odkryć mogiły 10 tysięcy zaginionych polskich oficerów. Jednocześnie w tajemnicy przed społecznością międzynarodową rozpoczęli gromadzenie specjalnej komisji patologów, która na ich polecenie miała przeprowadzić badanie zwłok. Lekarze bez większych trudności stwierdzili, iż stan rozkładu zwłok wskazuje wyraźnie na to iż ludzie ci, nie podawano bowiem kim byli zabici, zostali zamordowani strzałem w tył głowy wczesną wiosną 1940 roku. Wiele ciał nosiło ślady pętania, niektórzy mieli ręce powiązane drutem kolczastym. Pierwsze raporty zostały przedstawione dwóm odgrywającym kluczową rolę postaciom w III Rzeszy – Heinrichowi Himmlerowi oraz Josephowi Goebbelsowi. Himmler i Goebbels nie darzyli się zbytnią sympatią, jednak ich raporty przedstawione Hitlerowi na początku marca 1943 roku, w trzy lata od pierwszego mordu dokonanego na Polakach w Katyniu brzmiały zgodnie – „całkowitą winę, za wydarzenia w lesie Katyńskim ponoszą Rosjanie”, „to Sowieci zlikwidowali polskich oficerów, których zwłoki odnaleźli nasi żołnierze w Rosji”.

    [​IMG]


    Hitler, który po cichu wciąż liczył na rozbicie sojuszu alianckiego zdecydował się ujawnić masakryczne odkrycie. Równocześnie rozpoczęto formowanie drugiej komisji, zaś minister Goebbels zaproponował na antenie radiowej, aby Polacy, i Niemcy zgłosili się wspólnie do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, o powołanie bezstronnej komisji śledczej, która mogłaby swobodnie zbadać sprawę katyńską, a następnie omówić całą sprawę na neutralnym gruncie. Polacy, którzy od początku dążyli do wyjaśnienia sprawy, wyrazili zgodę na tego rodzaju rozwiązanie, co spotkało się z ostrym sprzeciwem trzeciej zainteresowanej strony – Związku Sowieckiego. Bolszewicy w przeciągu zaledwie kilku dni od wyrażenia woli powołania międzynarodowej komisji zerwali stosunki dyplomatyczne z Polską, przestali uznawać rząd londyński za reprezentację narodu polskiego i rozpoczęli formowanie własnego przedstawicielstwa polskiego, które od tej pory uważali za jedynie „słuszne” i obdarzone mandatem zaufania przez społeczeństwo polskie. Polacy i Brytyjczycy zszokowani niemieckim odkryciem wspólnie zażądali wyjaśnień od Stalina, który stwierdził iż „tak zwana sprawa katyńska jest zupełnie jasna… Polacy zostali rozstrzelani przez Niemców, latem 1941 roku, a następnie pochowani w lesie katyńskim. Obecnie zaś podejmowane są próby zdyskredytowania ZSRR w oczach opinii międzynarodowej”. Churchill nie do końca zgadzał się z popularnym wujaszkiem Joe. Jego przypuszczenia potwierdziły się, gdy na początku maja 1943 roku, Niemcy przywieźli do Katynia czterech brytyjskich oficerów, przedstawicieli sił powietrznych, marynarki wojennej i sił lądowych aby na własne oczy przekonali się jak w rzeczywistości wyglądała sytuacja. Następnie skierowali ich do Norwegii, gdzie przeprowadzili ich przez front na odcinku zajmowanym przez oddziały brytyjskie. Anglicy zreferowali następnie to co widzieli przed samym Churchillem, który zapisał potem :
    Nie potrafię wierzyć tym chłopcom, ale z drugiej strony nie mogę udowodnić im kłamstwa. Widać po nich, że to co zobaczyli wyraźnie nimi wstrząsnęło, nie potrafili znaleźć słów, na to co tam widzieli. Doskonale ich rozumiem. Razem z nimi było kilku Amerykanów, których również przekazano na zachód. Roosevelt zdecydował o ich aresztowaniu i postawieniu im zarzutów szpiegostwa. Obawiam się, że zażąda, abym postąpił podobnie w przypadku tych chłopców. Nie mogę tego zrobić, przez wzgląd na to, co Polacy zrobili dla nas wszystkich latem 1940, gdy ich przyjaciele i koledzy już nie żyli. Nie mogę narażać się na zemstę zmarłych.

    [​IMG]


    Jednocześnie marszałek Goering wysłał osobiste zaproszenie do generała Sikorskiego, aby ten odwiedził go jako osoba prywatna, a następnie w jego eskorcie udał się do Katynia, gdzie mógłby osobiście przekonać się, iż tym razem Niemcy nie kłamią. Potem „pan generał uda się tam gdzie zechce” – pisał niemiecki marszałek. Równocześnie zelżał ucisk Polaków na terenach Generalnego Gubernatorstwa. Pojawiły się co najmniej dziwne projekty podpisania pokoju z Polską, na mocy którego kraj zostałby daleko ograniczony terytorialnie, a wojsko polskie zostałoby skierowane do walki ze Związkiem Sowieckim, jako największym wrogiem Polaków. Sikorski nie wyraził zgody na zaproszenie Goeringa, odpowiadając mu publicznie w radio, iż „Polska i Niemcy pozostają w stanie wojny. A tego nie może zmienić nawet niemieckie odkrycie w lesie Katyńskim. Chciałbym jednak, aby pan Goering złożył w moim imieniu białoczerwony wieniec na grobach pomordowanych”.

    [​IMG]


    20 maja rząd brytyjski wezwał Stalina do złożenia wyjaśnień odnośnie sprawy katyńskiej. Gdy ten po raz kolejny odmówił kontynuowania rozmów na ten temat, premier Churchill wezwał do siebie ministra spraw zagranicznych Edena i generała Sikorskiego. Następnie przekazał obu jednobrzmiący memoriał którego najważniejsze zdanie zawierało się w tezie:


    [​IMG]


    Sikorski, miał podobno później powiedzieć, iż on i jego rodacy zawsze uważali Brytyjczyków za wyrachowanych skurczybyków, ale po tym ostatnim wydarzeniu, od zawsze będą traktować ich jak braci… Sprawa katyńska zaczęła tymczasem zataczać coraz szersze kręgi i na początku drugiej dekady maja 1943 roku, odbiła się szerokim echem w Stanach Zjednoczonych, po tym jak przedstawiciele polonii amerykańskiej, zażądali przeprowadzenia kompleksowego śledztwa przez Kongres Stanów Zjednoczonych, oraz poparcie inicjatywy powołania międzynarodowej komisji śledczej w sprawie katyńskiej. Nawet przedstawiciele demokratów byli oburzeni zachowaniem prezydenta Stanów Zjednoczonych, który publicznie stwierdził, iż los 10 tysięcy oficerów polskich jest mu w tej chwili, obojętny, a zachowanie swoich brytyjskich przyjaciół, uważa za haniebne względem koalicji antyhitlerowskiej, zaś samego Churchilla nazwał niemieckim agentem. Po tej wypowiedzi wielu polonusów na stałe opuściło partię republikańską, zaś do ambasady Wielkiej Brytanii w Waszyngtonie zaczęły napływać listy gratulacyjne z całego kraju, w których Amerykanie polskiego pochodzenia i nie tylko gratulowali „Mr. Churchillowi, iż w przeciwieństwie do naszego prezydenta ma jaja ze stali”.

    [​IMG]


    Reasumując – sprawa katyńska stała się przyczynkiem jednego z poważniejszych kryzysów w łonie koalicji antyhitlerowskiej, doprowadziła nawet do pogorszenia się wzajemnych stosunków pomiędzy USA, a Wielką Brytanią, jednak ostatecznie twarda i zdecydowana postawa Churchilla natchnęła wielu polityków amerykańskich, brytyjskich i polskich, do otwartej krytyki nie tylko prezydenta Roosevelta, ale także Stalina, którego wizerunek oparty na micie „dobrego wujaszka Joe” legł w gruzach równie szybko jak powstał, choć oczywiście nadal o Związku Radzieckim pisało się „raczej dobrze”, lub „umiarkowanie”.

    [​IMG]


    Jednocześnie nadal toczyły się walki. 1 czerwca polskie dywizjony myśliwskie po raz kolejny startowały do osłony brytyjskiej floty działającej u wybrzeży Bergen. Tym razem Brytyjczycy zostali zaatakowani przez kilkadziesiąt bombowców morskich typu Focke Wulf 200 Condor, które jednak nie były w stanie skutecznie obronić się przed atakiem brytyjskich myśliwców i zaatakowane pośpiesznie zrejterowały.

    [​IMG]


    Następnego dnia powołano do życia, głównie z oddziałów ruchu oporu, oraz z ochotników zgłaszających się do służby wojskowej od pierwszych dni inwazji niezależną armię norweską, na czele której stanął król Haakon, jednakże dowództwo operacyjne powierzono wojskom brytyjskim. Odrodzona armia norweska liczyła około 60 tysięcy żołnierzy zgrupowanych w 5 dywizjach piechoty, w tym jednej dywizji górskiej. Jednostki norweskie rozlokowano wzdłuż linii frontu w Kristiansand. Przez następnych pięć dni trwały uciążliwe patrole i próby rozpoznania niemieckiej linii obronnej…

    [​IMG]


    7 czerwca było zimno. Gdy wczesnym rankiem wzdłuż całego alianckiego frontu przetoczył się potężny grzmot ponad 3 tysięcy dział brytyjskich niemieccy strzelcy górscy rzucili się do przygotowanych zawczasu schronów bojowych i bunkrów. Kilka minut po tym jak rozpoczęło się przygotowanie artyleryjskie do walki weszło w sumie ponad 13 dywizji alianckich w tym 5 dywizji norweskich, 1 dywizja polska i 7 dywizji brytyjskich. Niemcy korzystając z czasu jaki upłynął od ostatniej bitwy o miasto przygotowali sobie sporo przemyślanych punktów oporu, w których mogli stawić czoła alianckiej ofensywie, jednak teraz generał Dietel nie mógł już liczyć na taryfę ulgową. O ile kilka tygodni wcześniej siły były w miarę wyrównane, o tyle teraz, jego esesmani z 6 Dywizji SS „Nord” musieli stawić czoła przeważającym siłom brytyjskim. Pomimo poważnych trudności z otrzymywaniem zaopatrzenia, wytrwali aż do 19 czerwca, kiedy generał Dietel nadał do Berlina ostatnią radiodepeszę z Bergen – „jesteśmy otoczeni, Polacy, Norwegowie i Brytyjczycy w mieście. Bronimy portu. Rannych i zabitych przestaliśmy liczyć. Żegnajcie, to nasza ostatnia wiadomość. Heil Hitler!”. Godzinę później ostatnia grupa esesmanów i strzelców górskich złożyła broń przed żołnierzami 1st Norwegian Infantry Division i żołnierzami 1 Dywizji pancernej generała Maczka. Operacja na południu Norwegii zakończyła się sukcesem. Teraz Brytyjczykom pozostało tylko dotrzeć na północ…

    [​IMG]


    Pierwszy krok ku rozpoczęciu bardziej aktywnych działań na północy był atak na Bodo, rozpoczęty w dniu 13 czerwca przez siły brytyjskie i kanadyjskie, złożone min., z 3 dywizji pancernych. Dowodzący obroną von Kluge, zdawał sobie sprawę, że zbyt długie odpieranie alianckich ataków nie leży w jego interesie. Na wschodzie, Rosjanie zaczynali już wkraczać do Pestamo, lada chwila mieli zagrozić jego siłom na dalekiej północy, odeprzeć Finów od dawnej granicy i zepchnąć pod granicę ze Szwecją. W tej sytuacji nawet von Kluge nie zamierzał zbyt długo ryzykować głowy. 16 czerwca, rozkazał wycofać swoje siły na północ do Narviku, a dywizje górskie, bezpośrednio do Szwecji, skąd zamierzano je przerzucić do Niemiec.

    [​IMG]


    5 lipca, gdy do Bodo dotarła część oddziałów brytyjskich biorących udział w bitwie o Bergen, rozpoczął się atak na Narvik broniony przez marszałka Mannerheima, który nie miał zbyt wielkiej ochoty do walki z aliantami i po kilku dniach niezbyt intensywnych walk wycofał się na północ, aby przygotować się do ciężkich walk obronnych przeciwko bolszewikom, lub honorowej kapitulacji przed wojskami alianckimi.

    [​IMG]


    Mniej więcej równolegle w Afryce rozpoczęła się bitwa o Maradah, której znaczenie po porażkach wojsk amerykańskich w Tunezji było nie do przecenienia. Jeśli Brytyjczykom, wspierającym ich francuzom, oraz wojskom polskim (3 Dywizja Strzelców Karpackich, generała Andersa) udałoby się przełamać włoski i niemiecki opór, możliwe stałoby się uderzenie na Tunezję, i zlikwidowanie kolejnego frontu jeszcze przed końcem roku, oczywiście pod warunkiem, że po drugiej stronie frontu ruszyliby się Amerykanie i Francuzi.

    [​IMG]


    22 lipca oddziały alianckie wkroczyły do Narviku… Tego samego dnia z Szwecji wyszedł ostatni transport rudy żelaza do Niemiec. Sytuacja surowcowa Rzeszy zaczynała przypominać tą z pierwszych dni 1940 roku. Nad Hitlerem i jego tworem zaczynały zbierać się czarne chmury. Kolejne porażki na wschodzie, upadek Norwegii, sypiąca się obrona Finlandii. Wszystko to wyraźnie wskazywało, że zbyt wiele czasu na ostateczne rozwiązania już nie pozostało.

    [​IMG]

    .
    Wyczyszczone i zamknięte [N]
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie