Ponowne Zjednoczenie - Fallout's Doomsday USA AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez doomtrader, 5 Kwiecień 2008.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. doomtrader

    doomtrader Guest

    Hearts of Iron 2: DD A 1.2 z modem Fallout's Doomsday pre0.3 z własnymi modyfikacjami
    Dziękuję Templarowi i Scytthowi za wsparcie graficzne.
    Aktualizacja co około 3 tygodnie (co ostatecznie może poskutkować zmianą wersji moda)



    Ponowne Zjednoczenie


    Rozdział I „Odrodzenie”



    Wojna, wojna nigdy się nie zmienia…

    Zmieniła jednak oblicze świata takiego jaki wszyscy znaliśmy. Długoletni konflikt pomiędzy największymi mocarstwami doprowadził w końcu do nieuniknionego. Prorokowana przez dziesięciolecia wojna atomowa stała się faktem. Decyzja dygnitarzy, a następnie krótka chwila doprowadziły świat na skraj katastrofy. Cały posiadany arsenał atomowy został odpalony. W tej wojnie nikt nie odniósł zwycięstwa, choćby nawet Pyrrusowego.


    [​IMG]


    [​IMG]


    Stany Zjednoczone Ameryki, niegdyś kraj wielkich możliwości, zamieniły się w jałową pustynię zamieszkałą przez mutantów, bandytów i rozmaite pozostałości lokalnej władzy. Nikt tak naprawdę nie czuł się bezpieczny, nikt nie wiedział co przyniesie jutro.
    Śmiertelne rany jakie USA otrzymało w wyniku uderzenia nuklearnego, pogrążyły pozostałości cywilizacji w anarchii i bezprawiu. Ogromne miasta, zachwycające drapaczami chmur obrócone zostały w zrujnowane sterty gruzów. Ich mieszkańcy zginęli na skutek wybuchów, choroby popromiennej lub zostali zabici przez zdziczałe zwierzęta i rozmaite wynaturzenia - owoce promieniowania. Autostrady przecinające cały kraj zamieniły się w bezdroża. Tylko nieliczne, niezamieszkane do tej pory regiony, nie podzieliły losów metropolii. Ameryka tak jak i reszta świata została zniszczona


    [​IMG]


    [​IMG]


    Na całe szczęście jeszcze przed wybuchem wojny znalazła się grupa osób zdających sobie sprawę z zagrożeń jakie ze sobą niesie prowadzenie konfliktów z innymi mocarstwami. Grupa naukowców, poparta przez zarząd oraz fundusze Vault-Tec skłoniła rząd Stanów Zjednoczonych, aby podjął szeroko zakrojony program budowy podziemnych Krypt, w których schronienie mieli znaleźć najbardziej wartościowi obywatele kraju. Program budowy zakładał stworzenie kilkuset schronów rozsianych po całym kraju, zarówno w pobliżu ośrodków miejskich jak i centrów technologicznych. Inwestycja ta była najkosztowniejszym programem w historii budżetu amerykańskiej gospodarki. Aby sfinansować budowę, która systematycznie przekraczała zakładane wydatki postanowiono wyemitować specjalne obligacje sygnowane przez rząd oraz Vaul-Tec. Początkowo słaby popyt znacząco zwiększył się, gdy ogłoszono, iż posiadacze obligacji będą uprzywilejowani w wykorzystaniu miejsc w Kryptach.
    Gdy zawyły syreny alarmowe niewielu spośród uprawnionych zdążyło przybyć do punktów ewakuacyjnych. Nie wiadomo, czy wynikało to ze znudzenia ciągłymi próbami, czy też z niewielkiej ilości czasu. Ojcowie zapewne ruszyli najpierw po swoje rodziny, matki odbierały dzieci ze szkoły. Tym razem miłość, mimo że zwyciężyła z zagrożeniem, okazała się zgubna. Zamiast szczęścia przyniosła śmierć i zniszczenie. Miliony ludzi umierało w piekielnym ogniu zagłady tuląc w ramionach swoich najbliższych.
    Miejsca tych którzy nie zdołali się dostać, zajęli funkcjonariusze administracji i sił porządkowych znajdujący się w pobliskich instytucjach oraz jednostkach. Mając jednak przed obliczem widmo zagłady oraz nabiegające raporty o zniszczeniach w Europie i na zachodzie USA, niemal nikomu nie odmawiano wstępu. Ogółem kilkadziesiąt tysięcy osób trafiło do Krypt sektora wschodniego. Los tych, którym udało się schronić w podziemnych kompleksach nie był to pozazdroszczenia. Stłoczeni choć w gruncie rzeczy częstokroć samotni, z trudem odnajdywali się w nowej sytuacji. Tęsknota za bliskimi, za dawnym życiem za światem jaki znali doprowadzała wielu z ocalałych na skraj obłędu. Na szczęście prawdą okazało się porzekadło, mówiące iż czas leczy rany. Po pierwszych miesiącach, gdy sytuacja była bardzo krytyczna i niekiedy dochodziło do kilku prób samobójczych dziennie, ludzie powoli oswoili się z sytuacją. Bez względu na to czy była to rezygnacja, pragmatyzm czy przyzwyczajenie, mieszkańcy nauczyli się, żyć ze świadomością, iż być może już nigdy nie ujrzą powierzchni.


    [​IMG]


    Opuszczenie podziemnego azylu wynikało z konieczności i przewidywane było już po kilku latach zamknięcia. Systemy produkujące żywność, dostarczające wodę i filtrujące powietrze przystosowane były do znacznie mniejszej liczby osób niż przebywała wewnątrz. Kolejne urządzenia ulegały awarii lub najzwyczajniej rozpadały się na kawałki, powodując coraz groźniejsze wypadki i stanowiąc coraz większe zagrożenie dla mieszkańców. Mniej miejsca do życia oraz wprowadzona po trzydziestu latach od zamknięcia kontrola urodzin, powodowały wzrost napięcia między mieszkańcami i coraz częstsze bójki. Dalsze pozostawanie pod powierzchnią groziło śmiercią głodową lub buntem, każdy następny dzień mógł zakończyć się katastrofą.


    [​IMG]


    Decyzją Szefa Połączonych Sztabów, pierwszy zespół rozpoznawczy wyruszył z Krypty 11, rankiem 26 maja 2134 roku. Tysiące ludzi oczekiwało na jakiekolwiek informacje tkwiąc bez ruchu i wpatrując się w wewnętrzne systemy nagłaśniające. Po dwóch godzinach nadana została wiadomość z Waszyngtonu.

    - Dotarliśmy do celu. Miasto kompletnie zniszczone. Poziom radiacji wysoki.

    Transmisja przekazywana do wszystkich ośrodków, pogrążyła mieszkańców w smutku. Stolica największego imperium świata została obrócona w ruinę. Ci, którzy żywili jeszcze nikłą nadzieję, że być może uda im się odnaleźć dalekich krewnych lub choćby odzyskać jakieś pamiątki, utracili wszelką nadzieję. Jedyne co im pozostało to wspomnienia i opowieści. Czar prysł, a obawy o przyszłość całej społeczności nasiliły się. Wszędzie zapanowała całkowita cisza i uczucie rezygnacji. Rozmowy zamilkły i jedyne odgłosy wydobywające się w pomieszczeniach mieszkalnych to ciche buczenie agregatów, a niekiedy kwilenie małych dzieci. Zdawało się, że wiara i nadzieja umarła.


    [​IMG]


    [​IMG]


    Jednakże zgodnie z przewidywaniami dowództwa oraz rządu, apatia i rozczarowanie były przedwczesne. Następnego ranka, tuż po świcie z głośników w całym kompleksie wschodnim rozległ się głos Kapitana Connora.

    - Tu drużyna Bravo. Znajdujemy się czterdzieści mil na południe od Waszyngtonu. Poziom radiacji w normie. Okolica zdatna do wykorzystania gecka.

    Oklaskom i wiwatom zdawało się nie być końca. Ludzie ciesząc się jak dzieci wpadali sobie w ramiona, napięcie nagromadzone przez cały poprzedni dzień uwolniło się w tej radosnej chwili. Komunikat oznaczał, że tysiące z nich po raz pierwszy zobaczą świat na zewnątrz takim jaki naprawdę jest.

    G.E.C.K. jest prawdziwym cudem inżynierii XXI wieku. Zaprojektowany i skonstruowany został tak, aby umożliwić odtworzenie życia na terenach, w których zostało zniszczone. Na jego wyposażenie składały się m.in. nasiona, nawozy, środki usuwające radiację, podręczniki, schematy pól siłowych. Jego fenomenem było także, iż do obsługi i wykorzystania wszystkich atutów i funkcji wystarczyła elementarna umiejętność czytania.


    [​IMG]


    Dobre nowiny napływały od niemal wszystkich drużyn. W ciągu zaledwie dwóch tygodni wyznaczono miejsca na budowę nowych osad, wobec czego mieszkańcom nie pozostało nic innego jak udać się na powierzchnię i zaczynać wszystko od nowa. Dwa pokolenia spędzone pod ziemią sprawiły, że niemal nikt nie pamiętał świata na zewnątrz. Wszyscy musieli polegać na zawodnej pamięci najstarszych obywateli, na GECKu oraz na własnej sile woli.
    Pierwsze zespoły wyruszyły z zadaniem wybudowania i zorganizowania schronienia oraz odnalezienia miejsc nadających się na uprawę roli. Uzbrojone drużyny penetrowały okolice w poszukiwaniu fabryk, magazynów i rozmaitych budynków, w których mogły znajdować się przydatne maszyny lub zasoby. Kiedy po kilku tygodniach powstały baraki a GECKi rozpoczęły funkcjonowanie, rozpoczęto przenosiny.
    Gorące promienie słońca zaskoczyły i zachwyciły wszystkich bez wyjątku. Ludzie niczym zaczarowani chłonęli światło dnia, tak bardzo odmienne od bladego blasku jarzeniówek, przy których się wychowali. Co kilka minut trzeba było rozganiać oniemiałe z wrażenia tłumy.

    Na szczęście duch gwiaździstego sztandaru nie umarł. Snute przez dziesięciolecia plany sprawiły, że Szef Połączonych Sztabów mógł bez wahania oświadczyć, iż USA ponownie będą krajem wolności i domem odwagi. Tak jak przed kilkuset laty tak i tym razem wschodnie wybrzeże Ameryki będzie świadkiem narodzin potęgi. Świadkiem powstawania największego mocarstwa w tym zrujnowanym świecie.
    Te niewątpliwie ambitne plany i wysokie aspiracje musiały mieć mimo wszystko skromny początek. Życie w lepiankach, kiepskie jedzenie i notoryczne ograniczenia w korzystaniu z wody i prądu były chlebem powszednim obywateli USA. Jednak kolejne lata poświęcone na odbudowywanie ruin i na ponowne przekształcaniu jałowych pustyń w krainę, którą będzie można nazwać ojczyzną przynosiły efekty. Dzień po dniu wszyscy pracowali ciężko aby zbudować nowy dom, zatarły się wzajemne animozje, a skargi na trudne warunki stopniowo ucichły. Dzięki GECKom oraz innym urządzeniom wydobytym z magazynów lub wymontowanym z Krypt, społeczeństwo powoli stawało na nogi. W niektórych osadach, już po kilkunastu latach na powierzchni, funkcjonowały urzędy, sklepy, szkoły. Produkcja żywności szybko przeszła w ręce prywatnych inicjatyw, jednak pozostawała pod nadzorem państwa – nie można sobie było pozwolić na spadek jej jakości.
    Mijający czas pozwalał zapomnieć o niedogodnościach doznanych w Kryptach i w okresie po ich opuszczeniu, a opowieści i lektura książek dopingowały aby życie znów stało się tak wygodne i przyjemne jak przed wojną. Mimo, że życie bardziej przypominało żywot XIX wiecznych zdobywców dzikiego zachodu, to z każdym kolejnym rokiem mieszkańcy USA podnosili głowy wyżej. Święto Dnia Odbudowy (26 maj) obchodzone było coraz huczniej. Dziesięciolecia ciężkiej pracy i krew wielu bohaterów pozwoliły ustabilizować państwowość i na powrót przywrócić nazwę Stany Zjednoczone Ameryki w świadomości mieszkańców wschodniego wybrzeża.


    [​IMG]


    Nikt niestety nie wie co kryje się poza niepewnymi granicami, ruchomymi tak samo jak ruchome są oddziały należące do US Army. Często zdarzało się, że o opuszczoną kopalnię czy stare magazyny trzeba było walczyć kilka razy, z kolejnymi grupami bandytów. Niestrzeżone osady plądrowane były przez mutantów, a karawany kupców zabijane przez dzikie zwierzęta. Aby ustrzec się przed obcymi, rząd w krótkim czasie po wyjściu wprowadził nakaz powszechnej identyfikacji. Wszyscy obywatele obowiązani byli nosić imienne identyfikatory w formie bransoletki, aktualnie wydawanej już przy narodzeniu dziecka. Ktokolwiek jej nie posiadał obowiązany był do przestrzegania godziny policyjnej, a jego prawa były znacznie ograniczone.
    Zdobycie obywatelstwa nie było rzeczą łatwą ani tanią. Dostępne to było tylko dla wartościowych dla lokalnych społeczeństw osób lub dla tych, którzy zdecydowali się odsłużyć w armii przynajmniej dwanaście lat.


    [​IMG]


    Odbudowa dawnej potęgi i powrót dobrobytu były jedynym celem przewodnim kolejnych Szefów Połączonych Sztabów. Wypalały się w ich umysłach i prowadziły do jasno obranego celu – ponownej supremacji USA na świecie. Jakikolwiek by ten świat nie był. Walka dobra ze złem trwała.

    To wszystko jest jednak dopiero początkiem długiej drogi jaką mają przed sobą USA. Droga przez jaką kraj przechodził 500 lat wcześniej, znów musi być przebyta. Tym razem jednak zdaje się czekać na niej więcej przeszkód i niebezpieczeństw. Historia oceni czy wybory podejmowane tym razem okażą się równie słuszne jak decyzje Washingtona, Lincolna czy Roosevelta.

     
  2. doomtrader

    doomtrader Guest



    Rozdział II „Trudne czasy”



    I ty, Brutusie, przeciw mnie?

    Kolejni przywódcy USA od dziesięcioleci przygotowywali się do odbudowy dawnej potęgi swojej ojczyzny. Nie znając przeciwnika i warunków w jakich przyjdzie im działać opracowywali za pomocą elektronicznych mózgów tysiące wariantów możliwych wydarzeń bojowych. Po opuszczeniu podziemnych schronów nie zaprzestali swojej pracy i kontynuowali swoje gry wojenne. Przeciwnik i warunki były łatwiejsze do określenia. Oficerowie armii amerykańskiej mieli możliwość sprawdzenia wszystkich wersji wydarzeń jakie tylko przyszły im do głowy. Każda akcja militarna zaplanowana była w najdrobniejszych szczegółach, a opis zalecanego zachowania w każdej napotkanej sytuacji można było niemal natychmiast odczytać dzięki Pip-boyom.

    Jankesi ograniczeni byli jedynie liczebnością swoich wojsk oraz dostępnością sprzętu. Z powodu braku odpowiedniego przemysłu przez kilkadziesiąt musieli bazować na tym co umieszczone zostało w schronach, odnalezione w magazynach oraz zdobyte na różnego rodzaju bandytach.


    [​IMG]


    Niestety amerykanie nie rozważali jednej opcji – walki z rebeliantami. Nikt nigdy nawet nie wpadł na pomysł, ze świetnie wyszkolone jednostki armii, będą wrogiem USA. 19 czerwca 1933 roku nadeszła wiadomość z północnego okręgu. Pułkownik Willcorck ogłosił secesję i z podległymi sobie jednostkami rozpoczął okupację niemal połowy terytorium kraju.


    [​IMG]


    Buntownicy nie chcieli podjąć jakichkolwiek rozmów. Nie podali żadnej przyczyny poza stwierdzeniem, że USA niewoli swych obywateli i że od tej pory każdy Amerykanin, który nie złoży przed nimi broni zostanie zastrzelony. Po długich naradach w naczelnym dowództwie wydano rozkaz podjęcia walki. Od początku wszystko szło nie tak jak powinno. W ciągu dwóch tygodni zostały niemal całkowicie rozbite trzy bataliony. Dzień po dniu tracono kolejne posterunki na północy kraju, front niebezpiecznie szybko zbliżał się do granic Waszyngtonu. Z całego terytorium ściągano posiłki, próbując zorganizować obronę i powstrzymać marsz jednostek Willcorck’a.


    [​IMG]


    [​IMG]


    Bitwa o Waszyngton trwała ponad trzy dni. Przewaga liczebna separatystów była wielka. W ich szeregach znajdowały się jednostki podległe pułkownikowi, bandyci, pospólstwo, a nawet mutanci. Kluczowym momentem w całej bitwie była szarża jednostek zmotoryzowanych porucznika Bartley’a. Udało mu się oskrzydlić i wyciąć w pień niemal całą jednostkę mutantów, dzięki czemu szala zwycięstwa przechyliła się na stronę obrońców. Willcrock widząc, że traci swoje główne atuty, jakimi były liczebność oraz mutanci, zdecydował się przerwać bitwę i wycofać. Miasto zostało ocalone, jednak USA nie było bliżej zwycięstwa. Wojna dopiero się zaczęła.
    Dowództwo zachęcone sukcesem zdecydowało o podjęciu ofensywy, która miała doprowadzić do szybkiego zakończenia konfliktu. Początkowe sukcesy i szybki postęp w głąb terytorium rebeliantów okazały się być sprytną pułapką. Po dwóch tygodniach sporadyczne potyczki zamieniły się w ciężkie walki o każdy metr ziemi. Wydłużone linie zaopatrzenia, zmęczeni żołnierze i nieprzyjazna okolica spowodowały, iż podjęto decyzję o wycofaniu i umocnieniu się na pozycjach wyjściowych.


    [​IMG]


    Bratobójcza wojna podłamała morale całego społeczeństwa. Kilka demonstracji nawołujących do zakończenia konfliktu nawet za cenę podpisania haniebnego pokoju zostało brutalnie rozpędzonych. Władza nie mogła sobie pozwolić na okazanie słabości. Na taką okazję czekały wszystkie bandy grasujące przy granicach państwa.
    Na specjalnej naradzie zdecydowano o wprowadzeniu stanu wyjątkowego oraz ustanowiono pobór do wojska. Wszyscy mężczyźni w wieku dziewiętnastu lat mieli być powoływani na trzydzieści miesięcy służby. Oszacowano, że pozwoli to w krótkim czasie na zabezpieczenie granic, a w ciągu trzech lat na odbudowanie sił zbrojnych do stanu pozwalającego na ponowną ekspansję.
    Także w armii nie obyło się bez małej rewolucji. Wewnętrzne śledztwo wykazało, że Willcrock miał jeszcze kilkunastu sojuszników pośród oficerów. Wszyscy zostali skazani na karę śmierci.

    Kolejne miesiące były okresem wielkiej próby dla całego narodu. Zgodnie z przewidywaniami grasujący w okolicach bandyci wyczuli swoją szansę i próbowali uszczknąć co nieco z tortu jakim były osłabione USA. Zima 33 roku była najgorszym okresem od momentu wyjścia z Krypt. Rajdy na niewielkie osady, kolonie i posterunki były na porządku dziennym. Jedynie wielkie poświęcenie żołnierzy oraz użycie całych posiadanych rezerw pozwoliło łatać dziury w obronie i nie dopuścić wroga w głąb terytorium. Wielkie zasługi odniosło w tym okresie lotnictwo. Kilkanaście starych, niemal dwustuletnich samolotów, pozwalało na stałe patrolowanie trudnodostępnych rejonów.
    Oczywiście taki stan rzeczy miał także pozytywne skutki. Niespotykane do tej pory wymagania sił zbrojnych wymusiły budowę wytwórni sprzętu wojskowego. Wszelkie środki i nakłady skierowano do stworzenia zakładów, które umożliwiły zapewnienie części zamiennych do silników. Początkowo niska jakość oraz brak doświadczenia w produkcji powodowały wiele awarii i wypadków, jednak z czasem sytuacja poprawiała się. Latem 1934 roku moce przerobowe pozwoliły na wyprodukowanie pierwszego samolotu – wiernej kopii jednostek do tej pory służących w dywizjonie.


    [​IMG]


    Niedługo później do centrum wywiadu dotarła wiadomość o śmierci Willcrock’a. Początkowo nie dawano jej wiary, jednak wraz z upływem czasu ponawiane na północy ataki stały się gorzej zorganizowane i bardziej desperackie. Żołnierze wroga coraz częściej atakowali posterunki niewielkimi grupkami, do tego z krzykiem na ustach i obłędem w oczach.
    Taki stan rzeczy nie mógł pozostać bez żadnej reakcji naczelnego dowództwa. Wszystkie rezerwy zostały wysłane w okolice Baltimore. Lotnictwo otrzymało rozkaz nieustannego patrolowania terenów przygranicznych. Jednostki policji miały pozostawać w stanie ciągłej gotowości, aby organizować lokalną obronę. Każdego dnia wyczekiwano wrogiej ofensywy.
    Mijały dni, miesiące, a spodziewany atak nie nadchodził. Wieczorny chłód dawał znać, że wielkim krokami zbliża się zima. Nie rezygnowano jednak z podwyższonej czujności wierząc, że wróg to dostrzeże i wykorzysta. Słabnące ataki bandytów w pozostałych regionach kraju pozwoliły skierować na zagrożone tereny zdecydowaną większość wojsk. Pozostawało czekać i wierzyć w zwycięstwo.


    [​IMG]


    Minęła zima i wraz z kwietniowym porankiem we wszystkich odbiornikach, na wszystkich częstotliwościach nadano komunikat:

    - Ameryka zostanie zniszczona!

    Te trzy słowa powtarzane przez godzinę już po kilku minutach przerodziły się w szaloną mantrę. Wszelkie próby zagłuszania sygnału nie przynosiły efektu. Ludzi w miastach ogarnęła panika. Żołnierze nie byli już tacy pewni tego, że poradzą sobie z niewidzianym od dawna wrogiem.
    Kilka godzin później zwiad lotniczy doniósł o wielkiej koncentracji jednostek przeciwnika przemieszczających się powoli w kierunku Baltimore. Szacunkowe dane mówiły o około piętnastu tysiącach ludzi i kilkuset pojazdach. Ogłoszono alarm.


    [​IMG]


    Plan obrony był prosty. Utrzymać pozycje w sieci Bunkrów zbudowanych w północnej części miasta. Czterokrotna przewaga wroga rodziła jednak zwątpienie. Pierwsza fala napastników została zmieciona ogniem karabinów maszynowych. To był jednak początek Bitwy o Baltimore – jak ją później nazwano.
    Po raz kolejny rebelianci ponieśli klęskę. Obrońcy stracili ponad dwa tysiące ludzi, napastnicy pięć razy tyle. Był to jednak kolejny dotkliwy cios dla Ameryki. Przez tak wielką liczbę ofiar plan odbudowy sił zbrojnych musiał zostać przełożony. Naczelne dowództwo żyło z nadzieją, że kolejny tak wielki atak już długo nie nastąpi. Rozważano decyzję o zwiększeniu ilości poborowych, jednak ostatecznie zdecydowano się na inną opcję.


    [​IMG]


    [​IMG]


    Zachodnie terytoria USA graniczyły z organizacją – to chyba lepsze określenie niż plemię – nazywającą siebie Cesarskim Legionem. Ich gospodarka opierała się w znacznej mierze na niewolnictwie. Propozycja wykupienia niewolników w zamian za broń, której część pochodziła z tego co udało się zebrać po poległych napastnikach spotkała się z akceptacją przywódcy Legionu. Wykupiono niemal osiem tysięcy ludzi, wszyscy otrzymali przydziały do zamieszkania i pracy. Więcej rąk do pracy oznaczało zwolnienie części obywateli do służby wojskowej. Legion obiecał także powstrzymywać się od rajdów na terytoria USA.


    [​IMG]


    [​IMG]


    Pomimo, że zimą opady śniegu należały do rzadkości, to okres ten był przeznaczony głównie na ćwiczenia i reorganizację armii. Pod koniec 1935 roku siły zbrojne składały się z czterech batalionów piechoty, batalionu zmotoryzowanego, niepełnego batalionu specjalnego i batalionu garnizonowego. Całość około 2500 ludzi, oczywiście nie licząc sił policyjnych, czy to wystarczy aby zabezpieczyć granice?


    [​IMG]

    Od ostatniego odcinka minęło ponad 30 dni w związku z tym AAR oczyszczam i zamykam. W przypadku chęci kontynuowania zgłoś się do kogoś z HOI Officium w celu ponownego otwarcia. Choć w tym wypadku zapewne obejdzie się bez tego.
    Shogun
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie