Rosja pod panowaniem Wazów

Temat na forum 'Hyde Park' rozpoczęty przez Garen, 5 Październik 2016.

  1. Garen

    Garen Ten, o Którym mówią Księgi

    Zaczeło mnie to ostatnio zastanawiać, jakby to wszystko wyglądało, gdyby Zygmunt Waza zgodził sie żeby Władysław przyjął prawosławie i został carem Rosji. Wtedy po stłumieniu paru powstań bojarów, byłby w stanie odzyskać tron Szwecji, no i jak by mogło sie to dalej potoczyć po jego śmierci.
     
  2. cobran

    cobran Ten, o Którym mówią Księgi

    Najpewniej skończyło by się to zamordowaniem młodego Cara Władysława :p
     
  3. Garen

    Garen Ten, o Którym mówią Księgi

    Raczej w tej dyskusji chodzi o dalsze wydarzenie a nie tak szybkie pozbycie sie Wazy, bo co to za gdybanie wtedy. O, zabili by go po chwili i wszystko by toczyło sie historycznie.. fajne zabicie dyskusji
     
  4. Krakau

    Krakau Ten, o Którym mówią Księgi

    No bo taka jest prawda. Polscy historycy nauczający w gimnazjach lubią narzekać na tego złego katola Zygmunta III Wazę, co to taką szansę miał, żeby jego syn to był "król wielki, samowładnik świata połowicy", ale fakt jest taki, że król zamiast stawiać na chybotliwą politykę dynastyczną zabezpieczył ziemie dla Polski. Bojarzy nie chcieli oddać ani skrawka ziemi rosyjskiej, ba domagali się zwrotu tego co Polacy zawojowali od 1609. Dzięki propolskiej a nie prowazowskiej polityce króla Zygmunta, Polska wyszła z tej awantury z czymś, a mogła wyjść z niczym.
     
  5. Garen

    Garen Ten, o Którym mówią Księgi

    Wyszła z czymś ale potem i tak to utraciła, więc co to za zysk
     
  6. cobran

    cobran Ten, o Którym mówią Księgi

    Czy ktokolwiek wtedy mógł pomyśleć że potęga taka jak Rzeczpospolita (bo za taką uchodziła na dworach europy) może mieć problemy z powstaniem jakiś kmiotków na największym zadupiu w wielkim kraju (powstanie chmielnickiego)?
    A tak poza tym to nawet gdyby go nie zabito to korony w Polszy by nie dostał z prostego powodu. Albo Prawosławie i Moskwa, albo Katolicyzm i Warszawa...
     
  7. moskal

    moskal Опричник

    I tak i tak podchodzicie do tego za słabo...

    Zacznijmy od tego, dlaczego potencjalnie Waza miałby zostać carem Rosji? Bo była Wielka Smuta.
    Dlaczego była Wielka Smuta? Polscy historycy twierdzą, że po śmierci Iwana Groźnego wszyscy poczuli wolność, a niezaznajomieni z tym terminem zanarchizowali kraj. BZDURA! Po śmierci Iwana Rurykowicza ten region został dotknięty serią katastrof pogodowych. Wiosny były chłodne i ulewne, lata długie, gorące i suche, jesienie błyskawicznie zmieniały się w długie i ostre zimy. Krajową produkcję żywności trafił szlag. Brak porządnych portów dostępnych całorocznie nie dawało gwarancji zredukowania problemów przez handel zamorski (o czym boleśnie dowiedzieli się Godunowie). Drogą lądową nie było jak i od kogo - jedynie Rzeczpospolita posiadała sensowne nadwyżki żywnościowe, ale nie była w ogóle zainteresowana handlem ze wschodem (wszystko było nastawione na kraje zachodnie). Katastrofa głodu była gigantyczna i beznadziejna - nie ma opcji by ściągnąć skądkolwiek (jak to robiła Francja w sytuacjach kryzysowych) lub skierować głodnych gdzieś daleko (jak to było z Irlandczykami). Nomadyczne ludy, których potęgę car Iwan złamał, plądrowały i podchodziły nawet pod Moskwę. Wielki bojarzy próbowali stać się udzielnymi władcami. Chłopi i kozactwo także kombinowało. Z czasem dla wszystkich stało się jasne - po śmierci Iwana Rurykowicza Bóg odwrócił swoje oblicze od Rosji.

    Wszyscy przyjęliby każdą władzę, która zagwarantowałaby że Bóg znów przychylniej spojrzy na Rosję. Aby to mogło się zdarzyć to władca musiałby być prawowitym prawosławnym. Zgodnie z bizantyjską teologią w świecie musi istnieć prawosławne imperium, wierne bezwzględnie ortodoksji. Inaczej świat czeka katastrofa, może nawet Koniec Świata.

    Dymitr miał pecha a Michał miał szczęście a kluczem do tego była pogoda na tyle dobra, by móc zagwarantować żywność dla każdego.

    A jak było z RONem? Brak przyjaciół w pobliżu. Polska sporo zainwestowała w Litwę, Czechy oraz Węgry. Unia z Litwą była już koniecznością po tak wielkich inwestycjach. Czechy i Węgry Kraków stracił na rzecz Wiednia, z którym nie było żadnych wspólnych nitek interesów. Nie musieli to być przyjaciele, ale po prostu ktosie, z którymi od czasu do czasu można poważniej współpracować. Kiedy nakazała się okazja, by mieć jednego nieprzyjaciela mniej, to robi się wszystko aby mieć tam zatwardziałego wroga. Wspieranie Łżedymitra, inne interwencje polskie a potem kombinacje Wazy, spowodowały że w Rosji nie widziano już RONu jako ewentualnego współpracownika...

    @Krakau napisał, że "wyszło się z czymś". Tyle, że bazując się na Sun Tzu były to martwe ziemie (nie utrzymasz, nie zarobisz na nich, są bez niczego wartościowego itd.). Za takie cosie to się po prostu dziękuje - zmarnować ludzi i fundusze aby zająć coś co się zaraz straci to taki sam biznes jak dokonać podboju 100 hektarów Sahary.I tutaj też ujawnia się myślenie państw terytorialnych - patrzy się na mapę i "O fajnie, rządzę ziemiami". Z tego myślenia ludzie wychodzą z założenia, że na Potopie Szwedzkim tak mocno się nie ucierpiało. BŁĄD - zniszczenia jakie doświadczyło państwo były procentowo większe niż te po IIWŚ. Więcej jednak płacze się nad przesunięciami granic niż nad stratami ludności, gospodarki, myśli i potencjałów. Na zawierusze z krańca Smuty utracono szansę znalezienia równowartościowego partnera na wschodzie kosztem zboża, żołnierzy lojalnych Moskwie itd. zamiast tego zajęto trochę ziem i się Polacy śmieją "a powiększyliśmy sobie ziemie".Tak jak Niemcy wysyłali wsparcie dla Turcji by z niej doić i mieć wsparcie zamiast podbić Austro-Węgry oraz Turcję. Bo można więcej zdziałać mając wpływy pośrednie niż przez bezpośrednia kontrolę. Ale cóż z tego, skoro można "coś" podbić?
     
    sir Raleigh, Garen i Kentucky lubią to.
  8. Garen

    Garen Ten, o Którym mówią Księgi

    O tym myślałem właśnie, Rosja jako przyjazne nam państwo, tylko właśnie widać że lepiej było im pomóc niż robić Dymitriady
     
  9. Piterdaw

    Piterdaw Ten, o Którym mówią Księgi

    No tak, ta zua Polska nigdy nie próbowała się dogadać z biednymi Moskalami i zawsze tylko bijała biedaków. Tylko ciekawe kto był agresorem przez poprzednie 100 lat? Nie żeby te najazdy jakoś specjalnie zagrażały bytowi państwowemu Rzeczypospolitej, ale były na tyle upierdliwe, że Aleksander Jagiellończyk wziął Helenę Moskiewską za żonę, by jakoś te stosunki unormować. Ale Moskwicin oczywiście nie przejął się czymś tak mało ważnym jak więzy krwi i dalej łupił i palił wschodnie kresy Rzeczypospolitej.
     
  10. Garen

    Garen Ten, o Którym mówią Księgi

    No ale też pamiętajmy kto zajął ziemie ruskie, do których Moskwa rościła sobie takie prawa jak niektórzy Polacy teraz do np Lwowa. Możliwe że przesadzam
     
  11. moskal

    moskal Опричник

    @Garen - roszczenia były na zasadzie praw rodowych. Rusią zaleską rządziła dynastia Rurykowiczów, tak jak i wszystkimi państwami ruskimi rządzili Rurykowicze,

    @Piterdaw - jak względnie niedawno Litwini przez pokolenia plądrowali Mazowsze i Pomorze polskie, parokrotnie zrywało próby normalizacji relacji itd. to jakoś było parcie by z tych wrogów którzy "przez ostatnie 100 lat plądrowali ziemie polskie" się dogadać, wspomóc, dać szansę itd. Z Węgrami, z Czechami i innymi ludami Polacy też szli niejednokrotnie na kosy, ale jakoś starano i potrafiono unormować stosunki... Po wielu, wielu staraniach. Ale to Rosja jest zła bo "przez 100 lat atakowała". Jednak kiedy to po 100 latach po upadku Napoleona w Europie znów wrzało, to nikt nie patrzył na Francję, która 100 lat temu była głównym agresorem, ale na rosnący militaryzm niemiecki. Francja z Anglią rwały przez wieki ze sobą psy na wielu frontach i płaszczyznach, ale kiedy świat się zmienił to i "odwieczni wrogowie" potrafili się zegrać. Piszesz o więzach krwi - a czy Polacy byli święci? Czy to czasem nie bracia polscy mieli w nosie więzy, kiedy to jeden z braci szedł do Cesarza z prośbą o interwencję, lub sam ze swoimi stronnikami skakał do gardła krewniaka? Albo kiedy niemiecka rodzina związała wszystkie dwory Europy więzami krwi to jakoś potrafili rozpętać wojnę mimo wszystko. Już dawno wyszli po prostu z trybalizmu i plemiennego myślenia, że więzy krwi to gwarancja pokoju... Może jednak Krzyżacy mieli rację, że chrystianizacja Polski była fałszywa i tak naprawdę nadal jest to lud pogański, który trwa nadal w przeświadczeniach i obyczajach pogańskich?

    No i też warto dodać, że kiedy Polacy weszli do Kremla to nie mieli skrupułów, aby prawosławnych duchownych uwiązać do powozów i harapem zmuszać ich do ciągnięcia. Kiedy jednak podobne ekscesy wykonywali Szwedzi w Rzeczpospolitej to wielka wrzawa i krzyki o barbarzyństwie protestanckim! Co z tego, że jeszcze niedawno sami chcieli likwidować zakony, wprowadzić powszechne kapłaństwo itd.?

    Powiedzmy sobie szczerze - podejście Polaków do historii własnej jest po prostu niedojrzałe.


    Do tematu

    Rosja miała coś co było potrzebne Rzeczpospolitej a i ona miała coś do zaoferowania Rosji. Nawet nie była potrzebna finezja, ale zdroworozsądkowe podejście, aby mieć kogoś z kim można spokojnie żyć i się jakoś prowadzić. Może nawet stworzyć stałą opcję propolską wśród elit politycznych w Rosji. Ale tutaj to trzeba było mieć wyższy stopień myślenia niż to prezentował Zygmunt oraz elita polsko-litewska.

    Co by było, gdyby młody Waza stałby się carem? Przy wariancie optymistycznym to przy użyciu sił polsko-litewsko-moskiewskich doprowadza się RON do stanu użyteczności, uniemożliwiając pogłębiającą się anarchię a Rosję podnosząc cywilizacyjnie. Jednego, wielkiego państwa (czy to trójdzielnego czy po prostu jednego) by nie stworzono, bo nikt tego wtedy po prostu nie chciał, nie mówiąc o tym że i ludność miałaby i opory i możliwości przecistawiania się.

    Nie widziałbym szans na marzenie Zygmunta, by odzyskać Szwecję - Wazowie polscy mieliby problemy swoje a Wazowie rosyjscy swoje. A po rozwiązaniu ich już nikogo nie obchodziłby tron szwedzki. Sama Szwecja mogłaby stać się centrum stronnictwa antywazowego (jak to Francja była centrum stronnictwa antyhabsburskiego). Kombinowano by na kilka stron, by tutaj osłabić/zniszczyć oś Warszawa-Moskwa. Dalej to już byłaby nadmierna gdybologia, bo wystarczyłoby aby np. pojawił się w kluczowym momencie charyzmatyczny kaznodzieja a efektem byłoby hurtowe otwieranie bram miast i twierdz dla Turków i protestantów.
     
    Ostatnia edycja: 7 Październik 2016
  12. Garen

    Garen Ten, o Którym mówią Księgi

    Gdyby patrzeć na to co ktoś kiedyś tam zrobił, to najlepiej obraźmy sie na wszystkich wokół, bo można, mamy powody
     
  13. Piterdaw

    Piterdaw Ten, o Którym mówią Księgi

    Wymieniłeś Polskę i Litwę, które zawarły sojusz w obliczu zagrożenia Krzyżackiego. Wymieniłeś Anglię i Francję, które sprzymierzyły się przeciw Niemcom. Więc dlaczego Polska i Rosja nie mogły zawrzeć przymierza przeciw... no właśnie, przeciw komu? Tym co jednoczy najmocniej jest wspólny wróg, a tak się składa że w XVII to Moskwa postrzegała RON jako największe zagrożenie dla swojego bytu państwowego (poniekąd słusznie). Stąd chociażby sojusz ze Szwecją wymierzony w Rzeczpospolitą, który był zresztą bezpośrednią przyczyną wojny 1610-1618.

    Ponownie bardzo wybiórczo stosujesz argumenty o "więzach krwi". W średniowieczu bardzo naturalnym było, że bracia czy krewniacy walczyli ze sobą o tron. Ale porównywanie tego do politycznego małżeństwa, które miało za zadanie przypieczętować pakt o nieagresji między Polską i Litwą a Moskwą (i był to jego główny cel!) to delikatnie mówiąc nadużycie. Na małżeństwo Aleksandra z Heleną Moskiewską zgodziły się obie zainteresowane strony, z tym że kiedy jednej z nich taki pakt przestał być na rękę to bez wahania ponowiła najazdy. Bardzo dyplomatyczne, bardzo zachodnie.

    Czy mógłbyś podać źródło o traktowaniu prawosławnych duchownych w ten sposób jak opisałeś? I czy rzeczywiście miało to podłoże religijne? Bo tak się składa, że mówimy tu o okupacji. Niewiele jest przypadków na wojnie, gdzie okupant żyje w zgodzie z okupowanym. Tak niestety wygląda wojna. No chyba że okupant postara się, żeby nie było kogo okupować (rzeź Pragi).

    No ale i tak RON to są Ci źli, bo nie próbowali dogadać się z biedną, trapioną głodem i klęskami Moskwą, w momencie w którym nie było po co się dogadywać. Podaj jeden logiczny argument, dlaczego Polacy ze swoim stanem wiedzy mieli próbować zawierać sojusz z Moskwicinami. Bo mi nie przychodzi na myśl żaden.

    PS. A co do pretensji Rurykowiczów moskiewskich do ziem Rusi, no to powiedzmy sobie szczerze. Ich przodkowie przerżnęli z Mongołami, przez lata pozostawali od nich zależni. A co zrobili Litwini? Wykorzystali słabość Złotej Ordy i wyzwolili ziemie ruskie, sami wkrótce przyjęli tamtejszą kulturę, zachowali też pełną tolerancję i wolność wyznania. Ale to i tak są Ci źli, bo zdobytych ziem nie zwrócili ich Moskwie. Dajmy sobie spokój, dynastyczne i kulturowe pretensje Moskwy do Rusi, nie miały kompletnie żadnego uzasadnienia w rzeczywistości.
     
  14. moskal

    moskal Опричник

    Podgląd, że dla Rosji głównym wrogiem była Rzeczpospolita, jest podejściem fałszywym z polskiej historiografii romantycznej oraz domorosłych historyków karmionych propagandową papką antyrosyjską.

    Rok 1600 - 1200 ludzi z Litwy zostaje wysłanych do Rosji, aby unormować stosunki. Głównym celem było przedłużenie pokoju o 20 lat (co się udało); celem pobocznym unii z Rosją (co się udać nie mogło, bo takich rzeczy nie robi się od-tak). Czyli w RONie istniała świadomość, że należy znaleźć sobie kogoś, z kim można spokojnie dogadać się na wschodzie. Zwłaszcza, że W-wa szukała członków do koalicji antyszwedzkiej i Moskwa też chciała tutaj zainterweniować (dlatego m.in. zorganizowano zaręczyny Kseni Godunow z królewiczem Danii Janem Duńskim). Drugim planem była koalicja antyturecka (głównie za Łżedymitra).

    Po śmierciu Rurykowiczów nie było dużych sporów terytorialnych między RONem a Rosją. Godunowowie porzucili ideę jednoczenia ziem ruskich, kolejni Łżedymitrzy też głosili tych haseł. Szujski i Romanowowie także nie podnosili tego sztandaru. Głównymi punktami były twierdze graniczne (jak Smoleńsk) i ziemie pośrednie (jak Inflanty). Z realnych działań powrotu do tego to dopiero akcja Zaporoża, które nie było zdolne do realnego uzyskania swoich realnych celów, oddała się Rosji (tak, jak świeccy możni Prus oddawali się królowi Polski). Ideologiczny powrót do tej idei to dopiero caryca Katarzyna, ale to było tylko usprawiedliwienie dla obecności Rosji w rozbiorach (dla wszystkich ważnych w Rosji stan pełnej półzależności RONu do Rosji był zdecydowanie lepszy, a caryca nie chciała zostać obalona przez działania które inni uznają za sprzeczne z racją stanu, bo sama dorwała się do władzy tą drogą).

    Kiedy w 1603 roku udawało się łagodzić powoli skutki pierwszych lat głodu i nieurodzaju, rozprowadzano wieści o ocaleniu Dymitra, który jest w Polsce. Łżedymitr uzyskał wsparcie od strony elit z tego państwa i ruszył na Rosję, powodując nową falę chaosu. Godunow miał słabą legitymizację władzy, bo sobór ziemski niechętnie przekazał jemu koronę (dla wielu to był raczej "zgniły kompromis" niż realna elekcja) i wielu bojarów nadal kombinowało by wprowadzić swoich na tron. Łżedymitr miał być ich marionetką. Dla Polaków ten też miał być marionetką, dającą polskim panom bogactwa Syberii.

    I wtedy granicę z Rosją przekroczyły wojska RONu. Trochę z prywatnych poborów, trochę ściagniętych z państwowych wojsk (skoro skarbiec koronno-litewski potrafił opóźniać się z żołdem nawet o kwartały, to kupy swawolne chętnie szukały szczęścia innymi metodami). Polskie władze nie były chętne rozgrywania kartą Dymitra, ale nie miały mocy by tutaj to zablokować.

    Dymitr trafił w końcu do Moskwy. Zrobiono nawet wielką "komedię" z zainscenizowaniem spotkania jego z wdową po Iwanie, rozpoznanie się, wzruszenie itd. I Łżedymitr kombinować chciał by ugadać się z państwem polsko-litewskim. I nawet pomimo dwulicowości bojarstwa (Wasyl Szujski co kilka dni zmieniał zdanie, czy Dymitr to Dymitr czy oszust), mógłby dokonać przewrotu geopolitycznego Rosji. Jednak tutaj potrzebne było to, co już pisałem - jedzenie, karne i lojalne wojsko (i innej ludności służebnej).

    Ściągnąć żywność próbował drogą morską, ale jak już pisałem - z powodu naprawdę srogich zim drogi morskie były niepewne i opóźniało się. A towarzysze polsko-litewsko-zaporoskie puszczało wodze fantazji i swawoli. To, że duchownych traktowano jak konie które mają ciągnąć konie wielmożnych panów towarzyszy, to jest jeden z przykładów. Ekscesy i swawola powtórzyły się później, kiedy to ponownie weszli Polacy do Moskwy. Mamy np. wspomnienia Samuela Maskiewicza. Efektem była noc 16-17 maja - gwałtowne i brutalne wystąpienie ludu Moskwy przeciwko Łżedymitrowi i jego polskim podwładnym/przełożonym.

    Piszesz, że normą było takie zachowanie okupantów. Problemem jest jednak to, że ani w jednym ani w drugim przypadku Polacy nie weszli do Moskwy jako najeźdźcy. Łżedymitra z polsko-litewsko-kozackimi awanturnikami wpuszczono z otwartymi ramionami. Żółkiewskiego z wojskiem królewskim wprowadzono też pokojowo, na mocy umowy z siemibojarszcziną (Семибоярщина - rada, która przejęła władzę po detronizacji Szujskiego). Poza Żółkiewskim ułożono się też z Sapiehą. I zobacz, że do Mongołów nie mieli takich pretensji jak do Polaków - bo tamci to był lud pogański oraz byli zdobywcami. Polacy zaś weszli jako potencjalni partnerzy.

    Pokój z 1494 był naruszony nie poprzez agresję moskiewską, ale przez szereg czynników naruszający punkty. Najważniejszymi były jednak wypowiedzenia posłuszeństwa Litwie na rzecz Moskwy przez książąt i feudałów ruskich. Jednak pamiętajmy, że nie tylko Moskwa łamała rozejmy z powodów zewnętrznych - Władysław Warneńczyk złamał rozejm z Turcją w czasie wielokrotnie krótszym niż dokonał to Iwan III.

    Piszesz o pretensjach Rurykowiczów jako bezsadane. Takie podejście też jest typowo polonocentryczne, kompletnie bez zrozumienia zasad roszczeniowości z tytułów rodzinnych wśród monarchów. Jest to efekt tego, że Polacy nie posiadali wielkich czy spektakularnych konfliktów dot. roszczeń dalszych i szerszych. Najpoważniejsze były chyba przepychanki z Przemyślidami, które zbytnio nie utrwaliły się w polskiej świadomości (na zasadzie "coś-tam było, ale trochę chyba to oni naginali i nie było to nic wielkiego"). W średniowieczu i nowożytności wyciągano różne zależności, które były uznawane za zasadne lub nie tylko na jednej podstawie - czy to leży na mojej osi interesów. Mogą być one też równoważne a fakt, iż ktoś je posiada nie jest tożsame z tym, iż druga strona jest zła (co próbujesz tutaj wprowadzić).

    Dążenia do unifikacji ziem wspólnych kulturowo też nie należy traktować jako bezsadane lub złe. Dania miała pretensje do całej Skandynawii i dążyła do uinfikacji tego, ale zdaniem Szwecji było to bezpodstawne. Francuscy monarchowie parli do posiadani pod swoim berłem ziem frankofonicznych (niezależnie czy są pod panowaniem królów angielskich, wasali Cesarza Rzymskiego czy jakiś władców włoskich). Chiny, które mają u siebie mnogość etnosów, wiar i ras, wielokrotnie rozpadały się i jednoczyły, właśnie poprzez wspólnotę kulturową. Tak samo Rzymianie mieli parcie do zjednoczenia ziem kulturowo italijskim, a po uznaniu się za pełnoprawnych i najlepszych dziedziców lepszej formy greckości, całej sfery hellenistycznej. Dla Rzymian podbój Grecji, Macedonii, Anatolii, Syrii i innych ziem zhellenizowanych, było traktowane jako całkowicie poprawne i legalne. Część Greków czy Greko-Azjatów mogła się z tym nie zgadzać. Nikt jednak nie powie, że np. Seleucydzi byli źli, bo opierali się Rzymowi. Nie mówiąc już o diadochach, gdzie każdy chciał być drugim Aleksandrem i sądził, że ma prawa do wszystkiego co ten zajął! Opór przed stratą własnego posiadania jest rzeczą naturalną, tak samo jak te dążności, i nie można tutaj dać barw moralnych.

    Podobnie było z Litwą i Rusią, bo litewscy władcy z czasem zaczęli uważać się za tych którym cała Ruś się prawnie należy. Ale to jest normalna rywalizacja ośrodków, które mają moce i środki do unifikacji. To tak, jakby mówić że Polanie byli źli a Wiślanie dobrzy i to Wiślanie a nie Polanie powinni zjednoczyć plemiona polskie; albo że nie Czesi a Łuczanie powinni zjednoczyć ziemie uznawane współcześnie za czeskie.

    EDIT

    Piszesz o sojuszu ze Szwedami jak o jakiejś wielkiej zbrodni przeciwko Polsce. Ale wiesz chociaż dlaczego to się pojawiło? Nie dlatego, że chcieli dokonać rozbiorów.

    1607 to rok zabaw nowego Łźedymitra, którego znów wspierają Polacy, Litwini i kozacy zaporoscy (znów inicjatywy prywatne, a nie państwowe i znów, jak na "partnerów prawowitej władzy" zachowują się karygodnie). Spora część pospólstwa i elit przekazało mu lojalność. Doszło do schizmy w cerkwi - pojawił się drugi patriarcha, z nadania Samozwańca II (Filaret, metropolita moskiewski; ówcześnie patriarcha był Hermogenes - poprzednio metropolita kazański). Kraj był rozbity na dwie części, przy czym jedna strona mogła liczyć na wsparcie z zagranicy (Łżedymitr II) a druga nie miała nic.

    Co zrobił Szujski? Podpisał traktat ze Szwecją o pomoc. W ramach Układu Wyborskiego car zrzeka się ingerencji i kombinacji z Inflantami, przekazać ma Koreły w zamian za 15 tys. nieprzekupnych i lojalnych żołnierzy. Można w ogóle się zastanowić, czy to był sojusz czy umowa handlowa o najemników, ale...

    Niemniej celem było dla Rosji zakończenie wojny domowej (gdyby Szujskiemu się udało a Polska nie zaatakowała to by zachował zapewne tron bo problemy pogodowe się zakończyły, więc potrzebny był tylko spokój do normalizacji stosunków ekonomicznych i społecznych). Traktowanie tego jako sojuszu wymierzonego w RON było po prostu aktem paranoi ze strony litewskich wielmożnych oraz samego króla Zygmunta.

    Piszesz też o tym, że potrzebny do normalizacji stosunków jest wspólny wróg - kto był wrogiem wspólnym by Czechy i Polska się pogodziły? Polska Jagiellonów nie miała interesów w Cesarstwie, Czesi nie mieli interesów na północny-wschód od Cesarstwa. Mamy też Ligę Pięciu Narodów, która powstała też nie przeciwko komuś
     
    Ostatnia edycja: 8 Październik 2016
  15. Piterdaw

    Piterdaw Ten, o Którym mówią Księgi

    Na wstępie, jeżeli mamy kontynuować dalszą dyskusję, chciałbym prosić o zaprzestanie nagminnego używania określenia "Łżedymitr". Po pierwsze, nie ma ono wiele wspólnego z historiografią, bo drugie jest uznawana za obraźliwe, również wobec Polaków, jako narodu.

    Rozpisałeś się sporo, ale nie odpowiedziałeś na jedno, proste pytanie. Jaki interes miała Rzeczpospolita we wspieraniu Moskwy w czasie Wielkiej Smuty? Maksymalne osłabienie Moskwy było nam jak najbardziej na rękę, tym bardziej, że odzyskanie Smoleńska było kluczowe dla zabezpieczenia wschodniej flanki. Kryzys państwa moskiewskiego, zaowocował tym, że przez kolejne pół wieku Rzeczpospolita nie musiała babrać się w wojny na wschodzie (pomijając oczywiście wojnę smoleńską, no ale tu próba odzyskania Smoleńska była delikatnie mówiąc żałosna). Rzeczpospolita miała już wystarczająco wiele wrogów i pokój na wschodniej granicy był polską racją stanu. Co gwarantowało pokój? Smoleńsk w rękach polskich (oczywiście silnie obsadzony, podczas wojny 1654-1667, garnizon twierdzy był zwyczajnie za mały, żeby móc skutecznie obsadzić forytfikacje, co zemściło się błyskawicznym zajęciem Litwy przez Moskali) oraz ewentualne wpływy na Kremlu. Najpierw odzyskanie Smoleńska próbowano osiągnąć poprzez układy z Dymitrem I, po tym jak został zamordowany (swoją drogą w bestialski, barbarzyński sposób), jedyną nadzieję na zdobycie twierdzy była wojna. Przypomnę że w 1610 RON prowadziła ze Szwecją wojnę w Inflantach. W tej sytuacji każdy układ wojskowy między Moskwą a Sztokholmem mógł zostać potraktowany jako jawne wypowiedzenie wojny. Zygmunt III Waza, skorzystał z tego bez skrupułów i osiągnął dużą część ze swoich celów. Możemy gdybać, ale kto wie czy ta wojna nie odsunęła rozbiorów Polski o jakieś pół wieku, ponieważ na dłuższy czas znacznie osłabiła Moskwę niemal pod każdym względem.
     
  16. moskal

    moskal Опричник

    Que?! Łżedymitr jest terminem akceptowanym do określeń wszystkich samozwańców powołujących się na bycie Dymitrem w polskiej literaturze historycznej i nigdy nie było uznawane za określenie pejoratywne względem Polaków. Zrobiłem szybki przegląd Słowników i Encyklopedii, które mam w zasięgu (w tym i tej z 1935 roku) i nigdzie nie jest napisane, iż Łżedymitr jest niedopuszczalnym terminem. Zrobiłem też prędki przegląd źródeł w polskim internecie i też - brak tego, cożeś podał.

    Piszesz, iż dla polskiego bezpieczeństwa konieczne było posiadanie Smoleńska. Jest to oczywiście nieprawda - w II poł. 1514 roku WKL traci Smoleńsk. Wojna trwa jeszcze przez 8 lat, a jakimś dziwnym trafem wojska moskiewskie nie podeszły pod Kraków czy Wilno. Wystarczy też spojrzeć na mapę z twierdzami oraz zamkami na terytorium RONu - brak inwestycji na wschodzie. Dlaczego? Albowiem dla Zygmunta Starego głównym wrogiem nie była Moskwa, ale Wiedeń oraz w niemczyzna protestancka (tam szły największe wysiłki oraz inwestycje ze strony Krakowa). Wystarczy wspomnieć, iż w 1500 roku Polska weszła w układ z Węgrami, Francją i Papiestwem przeciwko Turkom i Habsburgom. W ogóle w tym czasie szykowała się wojna paneuropejska z wieloma, niezależnymi frontami. Zabawy antymoskiewskie, urządzane przez ostatnich Jagiellonów, sprowadzały się praktycznie do izolacji morskiej, aby utrudnić im ściągnięcia "zachodnich ekspertów" (pojęcie ahistoryczne, ale już nie pamiętam jak ówcześnie na nich mówiono). Zygmunt August widział głównego wroga w Szwecji. Zygmunt Waza w Moskwie widział dla siebie ryzyko tylko jako potencjalne miejsce gdzie "nie-jego" lojaliści ze Szwecji mogliby się schronić. Ostatecznie okazało się, że to Szwecja jest największym zagrożeniem dla państwa - zniszczenia dokonane przez nią były największymi doznanymi przez Polskę i Litwę w swojej historii. Śmierć poniosło ok 30-40-50% ludności kraju (ok. 4,5 mln względem ok. 11 mln przed potopem), całkowicie zniszczono ok. 200 miast; ponad 80% budynków mazowieckich zniszczonych, spadek produkcji rolnej o 40%. A to tylko fragment całego kraju i całego zniszczenia! To są straty, które należy akcentować, bo to ludzie budują bogactwo, bezpieczeństwo i przyszłość państw/narodów - kraj zmasakrowany, ale duży terytorialny jest mniej warty niż kraj zdrowy, ludny i uszczuplony terytorialnie. Reurbanizować kraju nawet nie próbowano. To nie posiadanie Smoleńska przesądziło o bezpieczeństwie, ale depopulacja RONu i nieskuteczne metody ponownego rozmnożenia, uniemożliwiały zapewnienie samoobrony.

    Zatem była ówcześnie świadomość monarchów, iż nie istnieje coś takiego jak "zagrożona flanka wschodnia". Główne zagrożenia widzieli oni na południu oraz na północy. "Zagrożenie wschodniej flanki" widniało jedynie w oczach możnych, jednakże bardziej było to zagrożenie dla ich sakiewki niż dla interesu państwa.

    Pytasz się jaki interes miała Rzeczpospolita? A to już pisałem w poście nr 7 tego tematu - zdobyć kogoś z kim można współpracować. Sam piszesz, iż wrogów kraj polsko-litewski miał ówcześnie wiele - w takiej sytuacji należy szukać przyjaciół a nie wrogów. Można się bawić w egzotyczne sojusze i wierzyć, że zawsze przyjdzie z pomocą Francja (bo ona nie ma swoich interesów tylko interesy polskie a sojusz francusko-polski jest wieczny i bazowany na honorze), ale nie na tym polega polityka zagraniczna. Kiedy np. husyci zdobyli oddech to starali znaleźć sobie sojuszników, nie patrząc na stare zatargi, kosy czy "dziwne działania" (np. militaryzację południowo-wschodniej granicy Polski). Jednak kiedyś dochodzi do przekroczenia Rubikonu i na spory czas nie da się nic zrobić - z polskiej historii to najlepiej widać na linii z Zaporożem, z którym od pewnego momentu nie można było już się dogadać a jedynie walczyć. W przypadku osi Warszawa-Moskwa tym punktem była właśnie końcówka Wielkiej Smuty i polsko-litewsko-kozackie działania.

    Co można było zrobić w czasie Smuty? Przede wszystkim to uprzednio trzeba byłoby mieć odpowiednie służby wywiadowcze i dyplomację, z konkretnymi myślami, wiedzą oraz lojalnością. Efektem było to, że Warszawa nie wiedziała co tak naprawdę się dzieje i co tak naprawdę można zrobić. Wtedy można byłoby to chociażby zignorować oraz odcinać się od działań prywatnych. Nie byłoby przekroczenia Rubikonu i w dłuższej perspektywie można byłoby się jakkolwiek bawić w układy. Inną drogą było chociażby uznanie pretensji Łżedymitra, wysłanie tam żywności oraz wojsk wraz z trzymaniem towarzystwa w porządku aby nie doprowadzić do awantur (po pobiciu Bułgarii Nadwołżańskiej wikingowie na służbie Kijowian utrzymywani byli daleko poza granicami miast bułgarskim, aby nie dochodziło do ekscesów i swawoli nordyckiej co skonfliktowałoby chana i kniazia; rzecz była stosowana podobnie przez różne państwa na przestrzeni dziejów zatem i najbardziej gorącogłowych szlachciców czy wojaków można byłoby odseprować). Można było też w końcu pozwolić synowi na konwersję do prawosławia, bo w tej ostatniej awanturze czas grał na główną niekorzyść.

    Opcji, by nie robić sobie zaciekłego wroga na wschodzie było trochę...

    Piszesz też o 1610 roku i wojnie ze Szwecją i że sprzedaż najemników szwedzkich to wypowiedzenie wojny Polsce. Przekierowanie wojsk nieprzyjaciela z naszego frontu w innym kierunku jako akt wypowiedzenia wojny? Siły, które miały zostać wykorzystane do wojny domowej w Rosji zamiast na wojnie szwedzko-polskiej, w sytuacji kiedy to Suderman planuje podbój Wilna, nie-należałoby traktować jako czyn wrogi. W walce z Łotrem Tuszyńskim ostatecznie najwięcej pomogło wkroczenie Żółkiewskiego (Łżedymitr zaczął hurtowo tracić poparcie i w końcu został zabity). Najważniejszym powodem uderzenia na Moskwę nie było jakieś zagrożenie koalicją antypolską, a... uspokojenie nastrojów wewnętrznych w swoim państwie. Niedawno pokonano zwolenników Zebrzydowskiego, ale to tylko zwiększało paranoję szlachty o absolutyzację władzy królewskiej. Aby nie dostać zaraz nowych rokoszy, czy w ogóle jeszcze mocniejszego uciskania władzy monarszej, król poprosił sejm o zgodę na wyprawę przeciwko Rosji obiecując złote góry, tworząc fałszywe wizje o konieczności większych ilości ziem dla Polaków (Lebensraum) i inne wyimaginowane problemy, których kres przyniesie podbój Rosji. Gdyby rzeczywiście kupno żołnierzy spowodowałoby zagrożenie dla RONu to Zygmunt nie musiałby pisać "Kolędy moskiewskiej" z całym stekiem banialuk, tylko po to by sejm dał pozwolenie na wypowiedzenie wojny.

    Na koniec piszesz rzecz o rozbiorach i że to przesunęło je. To jest też nieprawda oraz stereotypowa wiedza nt. rozbiorów. Zajęcie tego co by Moskwa chciała to mógłby dokonać chociażby Piotr Wielki. Stan istnienia państwa polsko-litewskiego jednak odpowiadał imperatorom - to komuś innego to państwo przeszkadzało. Głównym inicjatorem były Prusy, które nie mogły rozpocząć szerokich działań w celu pokrojenia RONu 50 lat wcześniej bo... były za mało wpływowe a RON za bardzo stabilny. Już po śmierci Augusta Mocnego Prusacy próbowali zachęcić Rosję o wspólnego zaboru ziem Rzeczpospolitej, ale Moskwa odmówiła. Odmówiła nie dlatego, że była za słaba, ale dlatego że w interesie było istnienie tegoż państwa jako tworu przychylnego lub po prostu neutralnego. Rezygnacja z utrzymania egzystencji tego państwa było efektem pogłębiającej się anarchizacji oraz ryzyka pojawienia się nowego ogniska rewolucji pod nosem.
     

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie