Senat i Lud Rzymski

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Mandeel, 9 Grudzień 2005.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Poziom Trudności:Normal
    Agresywność SI:Normal
    Wersja:EU 1.08+Imperium Romanum Mod 0.3

    [shadow=red:73baa1391a]IMPERIUM ROMANUM AAR[/shadow:73baa1391a]

    Wprowadzenie

    Mamy rok 218 przed Chrystusem. W basenie Morza Śródziemnego, na gruzach dawnych imperiów wyrastają nowe potęgi. W zachodniej jego części Państwo Kartagina pod wodzą swych oligarchów prowadzi ekspansję na Półwyspie Iberyjskim oraz w Północnej Afryce. Na przeszkodzie do dominacji w całym regionie stoją tylko dzikie plemiona Iberii, słabe helleńskie kolonie oraz...

    [​IMG]
    Zachodni rejon Morza Śródziemnego

    Republika Rzymska – młode acz niezwykle agresywne państwo, które po zdobyciu pozycji hegemona na Półwyspie Apenińskim otwarcie dąży do przejęcia zysków z handlu w zachodniej części Morza Śródziemnego. Wyspy Korsyka, Sardynia oraz Sycylia, wydają się świetnymi bazami do dalszych podbojów...

    [​IMG]
    Italia w styczniu 218 r. p.n.e.

    Wschodnia część Morza Śródziemnego natomiast jest areną walk pomiędzy państwami jakie powstały w wyniku rozpadu Imperium Wielkiego Aleksandra: Egipt Ptolemeusza IV, Państwo Selecydów Antiocha III Wielkiego, Pergamon Attalosa I, czy Macedonia Filipa V to tylko niektóre z państw, rywalizujących między sobą o tytuł hegemona w świecie helleńskim...

    [​IMG]
    Wschodni rejon Morza Śródziemnego

    Tak więc wojny wiszą w powietrzu nad całym ówczesnym światem. Dosłownie wszędzie trwa rywalizacja o ziemię, handel i pozycję. Czy to na wschodzie czy na zachodzie wybuch konfliktu pozostaje tylko kwestią czasu. Niezbyt odległego czasu dodajmy...

    Okolice Rzymu, 2 stycznia 218 rok przed narodzeniem Chrystusa

    Biały niczym chmura koń gnał co sił w kopytach błotnistą, wąską drogą otoczoną z obydwu stron wielkimi, starymi drzewami, które o tej porze roku straszyły bezlistnymi gałęziami powyginanymi niby w straszliwym cierpieniu...
    Młody rzymski oficer nie oszczędzał swego wiernego rumaka. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że od miejsca do którego otrzymał polecenie się udać zostało już bardzo niewiele.
    Pogoda nie bardzo sprzyjała jego misji. Zimny, gwałtowny wiatr targał końską czuprynę i oziębiał twarz, której oczy wbite w dal doszukiwały się wciąż niewidocznego celu.
    Celem tym był obóz wojskowy Latina, znajdujący się na południe od Wiecznego Miasta, gdzie stacjonowało 15 tysięcy rzymskich żołnierzy (10 tysięcy piechoty i 5 tysięcy jazdy), którzy przybyli tam pod koniec roku jako „garnizon południowy” mający chronić południe Italii przed ewentualnym desantem Kartagińczyków, z którymi stosunki były już otwarcie wrogie.

    [​IMG]
    Obóz Latina - rycina współczesna.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Rzymscy legioniści i...

    [​IMG]
    Kawalerzyści.

    Dostrzegał to rzymski senat, który rozpoczął przygotowania do nadchodzącej wojny... Do dowództwa nad obiema armiami (północną i południową) oddelegowano najlepszych trybunów. Jednym z nich był Gaius Mandelus – młody arystokrata, którego rodzina wywodziła się północy Italii, gdzie przywykła do stawiania czoła barbarzyńcom...
    Wreszcie na horyzoncie pojawiły się kontury warownego obozu. Mandelus pogonił konia do ostatniego niemal heroicznego wysiłku. Liczyła się każda sekunda.
    Gdy był już przy masywnych wrotach wrzasnął na całe gardło:
    - Otwierać !!! Otwierać natychmiast !!!
    - Kto jedzie ? – zabrzmiał w odpowiedzi spokojny głos wartownika.
    - Trybun Gaius Mandelus, który z rozkazu Konsula ma przejąć dowodzenie na stacjonującą tu armią !
    - Już otwieram panie ! – bojaźliwy ton głosu wskazywał, że wartownik autentycznie się przestraszył.
    Drewniane wrota wolno z dużym zgrzytem otwarły się niemal na oścież. Ustawiła się przy nich naprędce zebrana grupa legionistów pełniąca wartę. Każdy z nich wyprężony jak struna spoglądał przed siebie. Nikt nie chciał spojrzeć w twarz dumnemu trybunowi...

    __________________________________________________________________________

    Jest to jeżeli można tak to nazwać wstęp wstępu. Mam nadzieję, że zaciekawi Was ten AAR, którego będę się starał aktualizować na zmianę z tym jugosłowiańskim. Pozdrawiam Mandeel.
     
  2. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Wprowadzenia ciąg dalszy

    Obóz Latina, styczeń 218 roku

    Dowódca garnizonu spojrzał na niego ostro, nieprzyjaźnie. Z jego brązowych, błyskotliwych oczu można było wyczytać całą gamę emocji... Negatywnych emocji...Odłożył glejt i uważnie przyjrzał się młodemu trybunowi.
    - Więc przybywasz tutaj by przejąć dowodzenie nad tymi legionami, tak ? – zapytał cynicznie.
    - Aż do przybycia konsula Kwintusa Maksimusa...
    - No ależ oczywiście. Wątpię by Senat był tak naiwny by przekazać dowodzenie nad połową rzymskiej armii komuś tak niedoświadczonemu. Chociaż...
    Otwarta złośliwość starego oficera nie wyprowadziła z równowagi Gaiusa Mandelusa. Nie spodziewał się zastać tutaj wielkiej uczty na swą część. Domyślał się czym dla dowódcy jest rozkaz oddania dowództwa nad swymi żołnierzami...
    - W glejcie, który mi przywiozłeś, zresztą bardzo lakonicznym, wyczytałem, że wojska te mają zostać użyte do walk ofensywnych. Czy Senat zdaje sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znaleźliśmy ? – nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź kontynuował – Punici zawarli przymierze z Galami z północy. Allobordzi i Wenetowie gotowi są wesprzeć ich uderzenie. Tym samym będą mogli częścią swych sił uderzyć na południu. Może zaatakują nasze garnizony na Sycylii, a może wylądują w Italii ! Co wtedy ?! Gdy my będziemy ganiać za nimi po całej Iberii czy innej nieważnej krainie oni będą łupić nasze domy ! Większość moim żołnierzy pochodzi z południowej Italii z...
    - Radzę zamilknąć. – przerwał stanowczo Mandelus. – Abym przypadkiem nie usłyszał czegoś, czego usłyszeć bym nie chciał. Jakiejś krytyki pod adresem Senatu i jego decyzji bądź samego konsula. Takie są polecenia. Jeżeli się z nimi nie zgadzasz napisz o tym do Rzymu. Chętnie pojadę by to pismo Senatowi przedłożyć.
    Zaskoczony Prefekt nerwowo przełknął ślinę. Kipiała w nim złość na zuchwalstwo młodego trybuna, potęgowana tym bardziej przez własną bezsilność wobec tego co właśnie się działo. Po dłuższej chwili niezręcznej ciszy wolno usiadł za stolikiem szczelnie pokrytym stertą papierzysk. Po jeszcze dłuższej chwili ciszy, ledwo słyszalnym głosem, nie patrząc na trybuna powiedział:
    - Macie wolną rękę. Przekazuje wam dowództwo nad wojskiem. – zwracając się do jednego z niższych oficerów – Ogłoś centurionom, że dowodzenie przejął...
    - Trybun Mandelus. Gaius Mandelus. – uzupełnił szybko przybysz.
    - Taaak... Trybun Mandelus... – powtórzył sykliwie prefekt.
    - Rozkaz ! – padła szybka odpowiedź.


    Pierwsze miesiące roku 218 były dla Senatu bardzo pracowite. Już w styczniu podjęto decyzje o rozbudowie systemu podatkowego poprzez mianowanie nowych urzędników. Wobec braku wystarczającej ilości funduszy na ten cel, przyjęto etapowe rozwiązanie tego problemu. Co roku miano awansować jednego urzędnika w Italii oraz poza jej granicami. Pierwszymi prowincjami objętymi tym systemem był oczywiście Rzym oraz wyspa Sardynia.

    [​IMG]
    Obradujący Senat Republiki

    Wkrótce później uchwalono tzw. Lex Claudie – ustawę zabraniającą senatorom oraz ich synom zajmować się handlem. Miała ona za zadanie poprawę choć trochę nie najlepszej opinii Senatu i senatorów w oczach społeczeństwa.

    [​IMG]

    W celu zyskania nowych rynków zbytu na wschodzie Senat zatwierdził także podpisanie umowy handlowej z helleńską kolonią Delos – ważnym ośrodkiem handlu wschodnio-śródziemnego. Na mocy tego porozumienia zniesiono podatki na towary z Delos w zamian za ułatwienie rzymskim kupcom działalności handlowej na wyspach Morza Egejskiego. Niezwykle korzystna umowa została z radością powitana przez środowisko kupieckie Republiki.

    [​IMG]

    Na wniosek Konsula – wobec rysującego się zagrożenia wojny z Kartaginą – wprowadzono w życie tzw. Małą Reformę Wiosenną, która w założeniu miała zwiększyć siłę ofensywną armii rzymskiej.
    Flota licząca 50 galer została podzielona na dwie części „zachodnią i wschodnią” – stacjonującą odpowiednio w Neapolis i Tarentum. Senat na kolejnym posiedzeniu wybrał również dowodzących poszczególnymi częściami prefektów.

    [​IMG]
    Rzymski okręt wojenny - rycina współczesna

    Wszystkie te działania miały na celu przygotowanie Rzymu do zbliżającej się nieubłaganie wojny z Kartaginą, która międzyczasie sprzymierzyła się z helleńską kolonią Tarraco oraz rozpoczęła wojnę z Mauretanią. Gros sił w tym 30 tysięczną armię pod wodzą Hannibala trzymała jednak w gotowości ataku na Republikę...

    [​IMG]
    Hannibal - barbarzyński wódz Punitów

    [​IMG]

    I tak 27 kwietnia 218 roku przed Chrystusem okręty kartagińskie zaatakowały handlowe statki rzymskie u wybrzeży Sycylii. Była to jasna deklaracja wypowiedzenia wojny... Wojny, która do historii przeszła pod nazwą Drugiej Wojny Punickiej...
    ___________________________________________________________________________
    No można powiedzieć, że wstęp skończyłem. Teraz rozpocznę prawdziwe pisanie o wojnach, wojnach i jeszcze raz wojnach... :twisted:
    Prosiłbym jednak wszystkich czytelników o cierpliwość z racji tego iż jestem w klasie maturalnej, w której trzeba (trzeba ? :) ) się uczyć oraz tego, że prowadzę jeszcze jednego ciekawego AAR-a. Kolejnej aktualizacji proszę się spodziewać nie wcześniej niż w przyszłym tygodniu.
    PS. Chciałbym przy okazji serdecznie podziękować Vacie za okazaną mi pomoc oraz cierpliwość wobec mojego totalnego laicyzmu w sprawach technicznych. Pozdrawiam, Mandeel.
     
  3. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ PIERWSZY
    „CZAS KLĘSK...”



    „Zima ustąpiła szybko przekazując schedę pierwszeństwa w przyrodzie wiośnie. Niemal zupełnie ustały deszcze, a wiatry bardzo osłabły... Wydawać by się mogło, że nadchodzą ciepłe i pogodne miesiące. Ale działy się na niebie i ziemi rzeczy, których nie mogli przypomnieć sobie najstarsi żyjący Rzymianie. Jednej z marcowych nocy na niebo przecięła na dwie części nieomal kometa złowroga, zapowiadając nieszczęścia i tragiczne zdarzenia... W kwietniu natomiast budzącą się do życia przyrodę jak gromem zaskoczył wielki wiatr połączony z deszczem oraz gradem niszcząc wiele pól uprawnych na południu Italii.
    Znaki te a także wiele innych odbierano jako zapowiedź zbliżających się wydarzeń, z niepokojem spoglądając na Afrykę czy Iberię...”

    Tak miesiące przed wybuchem wojny z Kartaginą opisywał nieznany rzymski pisarz. I rzeczywiście pierwsze miesiące wojny z Punitami i ich sojusznikami z helleńskiej kolonii Tarraco były dla synów wilczycy bardzo niepomyślne...

    Obóz Latina, kwiecień 218 roku.

    Wyczerpany z gorąca i wysiłku posłaniec, słaniając się nogach wolno wkroczył do izby trybuna w asyście dwóch żołnierzy. Zaskoczony Mandelus zerwał się z łoża badawczo mierząc przybysza.
    - Ktoś ty ? – zapytał ostro.
    - Mówi, że z Rzymu posłaniec. – odpowiedział za gościa jeden z żołnierzy.
    - I bez konia byś tu przygnał ? – zdziwił się trybun.
    - Pobór wojskowy, panie... – odpowiedział posłaniec z trudem łapiąc oddech – Czasu nie było by czekać na konia, a wszystkie na potrzeby jazdy rekwirują... Na potwierdzenie mych słów proszę oto wiadomość, którą sam konsul polecił mi wam przekazać...
    Mandelus wziął w dłoń zwinięty rulon, zapieczętowany pierścieniem Maksimusa. Widząc iż posłaniec prawdę mówi pozwolił mu odejść a sługom nakazał napoić go i pozwolić na zasłużony odpoczynek.
    List od Konsula był następującej treści:
    Odłożył pismo na stół. Sytuacja była... Poważna. Miał poprowadzić w wir walki ludzi, których nie znał, u których nie miał autorytetu. A co najważniejsze brakowało mu doświadczenia i o tym wiedzieli wszyscy... I on i żołnierze....
    - Fabrycjuszu ! – wezwał swojego osobistego asystenta.
    - Tak panie.
    - Ogłoś zbiórkę wszystkich wyższych oficerów. A wcześniej poślij po Prefekta Obozu, Emiliusza. Muszę z nim natychmiast porozmawiać.
    - Rozkaz !

    Mimo iż wojny z Kartaginą spodziewali się wszyscy nie istniał żaden konkretny plan działań wojennych przeciw Punitom. Zaraz po wybuchu konfliktu powstało jednak kilka koncepcji na prowadzenie walk:
    1) Taktyka działań defensywnych. Zakładała połączenie dwóch 15-tysięcznych armii rzymskich w Italii i dążenie do rozstrzygnięcia wojny w jednej decydującej bitwie z wojskami Hannibala, które – jak się spodziewano – zaatakują z północy. Jednak ten wariant upadł bardzo szybko wobec sprzeciwu właścicieli ziemskich, którym nie uśmiechało się „gościć” walczące armie na swej ziemi oraz dowództwa wojsk rzymskich, nie przywykłego do działań defensywnych... A poza tym ku wielkiemu zdziwieniu Rzymian Hannibal wycofał swoją potężną 30-tysięczną armię wspartą bojowymi słoniami z terenów Galii Cisalpina z powrotem do Iberii...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Wojska Kartaginy mimo genialnych pozycji wyjściowych do ofensywy na Italię wycofały się z terenów alpejskich... Spowodowało to ciężkie straty, zwłaszcza wśród słoni bojowych.

    2) Drugi wariant zakładał ofensywę. Jednakże tutaj również pojawił się podział. Jedni byli zwolennikami rozprawy z helleńskim sojusznikiem Punitów – Tarraco, aby przez z to zyskać bazy do dalszych ataków w Iberii. Inni natomiast optowali za bezpośrednim uderzeniem na Kartaginę, by ją zdobyć i zniszczyć, aby już nigdy nie zagroziła Rzymowi.
    Ostatecznie wybrano pierwszy plan ataku, czyli ofensywy przeciwko Hellenom z Tarraco...
    Jednomyślna była tylko decyzja co do wprowadzenia podatku wojennego oraz ogłoszenia poboru.

    [​IMG]
    I wariant działań ofensywnych...

    [​IMG]
    II wariant działań ofensywnych

    Na Polu Marsowym zgromadziło się prawie 17-tysięcy mężczyzn zdolnych do służby wojskowej. Jednak ze względu na ograniczone możliwości wyekwipowania takiej armii zdecydowano się powołać pod broń 15 tysięcy ludzi (11 tysięcy piechoty i 4 tysiące jazdy). Lecz wykorzystania nowej armii należało się spodziewać nie wcześniej niż we wrześniu. Do tego czasu musiano liczyć się z przewagą Kartaginy i jej sojuszników.
    Rzym także szukał sojuszników w rozgrywce o hegemonię nad zachodnim akwenem Morza Śródziemnego. Pierwszym z nich była inna helleńska kolonia na wybrzeżu Galii – Massillia. Na początku piątego miesiąca roku 218 kolonia ta wyraziła zgodę na wpuszczenie na swoje terytorium wojsk rzymskich, które mogły:
    - przebywać tam zgodnie z ich potrzebami na czas nieokreślony,
    - korzystać z tamtejszego zaopatrzenia,
    - zakładać bazy wojskowe.
    De facto Massillia tym porozumieniem podpisanym z konieczności obrony przez Celtami z północy zrobiła pierwszy krok w uzależnieniu się od Republiki.

    [​IMG]

    W chwili gdy jedni garnęli się pod troskliwe rzymskie skrzydła inni spod nich uciekali. Hieron II – władca Syrakuz – helleńskiego polis na Sycylii ogłosił pod koniec sierpnia iż zrywa wszelkie traktaty łączące go z Rzymianami. To był z kolei pierwszy krok do wojny na Sycylii...
    Republika z racji skromności swych sił oraz wielu frontów walki ograniczyła się tylko do formalnego ostrzeżenia Hierona przed dalszymi działaniami, które mogły by doprowadzić do upadku Syrakuz, które Rzym woli mieć jako sojusznika a nie niewolnika.

    [​IMG]

    27 września, Rzymianie wylądowali na wybrzeżu Iberii w rejonie wielkiej twierdzy Gerona, której zdobycie zapewniałoby kontrolę nad prowincją.

    [​IMG]

    Lądowanie przebiegło bez większych problemów. Flota rzymska przeprowadziła operację w sposób wzorowy, korzystając z całkowitego zaskoczenia wroga, który czuł się bardzo bezpieczny na swoim terytorium wobec przewagi Kartaginy na Mare Internum. Wkrótce 15-tysięcy Rzymian stanęło na lądzie w Iberii... Rozpoczął się marsz w głąb nie przyjaznego terytorium.
    - Jak mogliście wydać tak haniebny rozkaz !? – Mandelus wpadł do namiotu Prefekta niczym piorun z tonem głosu porównywalnym do grzmotu. – Zgodziłem się na wasz udział w tej misji tylko ze względu na wasze doświadczenie i autorytet wśród legionów ! A wy bez porozumiewania się ze mną wydajecie taki rozkaz !
    Zaskoczony Emiliusz nie odzywał się ani słowem. Pozwolił wyładować swe emocje przełożonemu, który długo nie mógł się uspokoić. Gdy to się w końcu mu się to udało, spokojnie odrzekł:
    - A czy zadałeś sobie trud postawienia pytania dlaczego ów rozkaz wydałem ?
    - Nie ! Nie mogę zrozumieć jak można było wydać tak zbrodniczy rozkaz ! Ci ludzie to Helleni, pochodzą z Hellady ! To nie iberyjscy barbarzyńcy ani Punici ! Rozkaz palenia wiosek, mordowania niewinnych wieśniaków to zbrodnia przeciw wszystkiemu co reprezentuje sobą Rzym. A te ziemie wkrótce będą należeć do niego, a ci ludzie będą jego poddanymi. Od nas...
    - Po pierwsze ludność zamieszkująca te ziemie to nie Helleni czy Punici. – przerwał trybunowi – To wrogowie. Wypowiedzieli nam wojnę. Wiesz ilu wśród tych wieśniaków i rybaków było wrogich wywiadowców ? Pomyślałeś w ogóle o tym ? Moim... – zawahał się. – Naszym zadaniem jest dowodzenie armią rzymską w tym regionie. I to jest dla mnie najważniejsze. Mamy utrzymać przy życiu naszych legionistów, jeżeli ceną za to mają być ofiary wśród naszych wrogów to na bogów zrozum ! Witamy w królestwie Jowisza... – podniesiony ton głosu Emiliusza ujawniał wszystkie jego negatywne emocje, skrywane względem Mandelusa. Gdy ten milczał, prefekt dodał ostatnie zdanie, które niemal jak miecz przeszyło młodego konsula. – Nie umiałeś sam sobie poradzić z armią, którą ci tymczasowo powierzono, więc zgodziłem się ci pomóc. Byłbym wdzięczny za okazanie mi szacunku i zaufania.
    - Zaufania ? – powtórzył z niedowierzaniem Mandelus. – Wracasz do Italii, następnym okrętem, który przywiezie nam prowiant. Sam dokończę oblężenie Gerony bez ciebie, twojego autorytetu i zbrodniczych rozkazów. – dodał spokojnie po czym wyszedł z namiotu.

    Jednakże sprawy przybierały dla Rzymu zły obrót. Flota, która osłaniała desant na wybrzeżu Iberii została zaatakowana przez Punitów i Hellenów z Tarraco u wybrzeży Galii Narbonensis. Z dużymi stratami została zmuszona do odwrotu w kierunku portu na Kostaryce.
    Podobną klęską zakończyła się próba zapobiegnięcia punickiemu desantowi na Sycylię. Flota rzymska została pokonana i z ciężkimi stratami odrzucona z wód otaczających wyspę. Dzięki temu pod koniec roku (w listopadzie) na Sycylii wylądował Hannibal z 12-tysięczną armią wspartą słoniami bojowymi...

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    O ile na lądzie zdecydowaną przewagę jakościową miał Rzym to na wodzie sytuacja nie była już dla niego tak pomyślna. Punici byli świetnymi żeglarzami. Ich flota zadała Rzymianom dwie klęski w bitwach morskich, które umożliwiły przejęcie inicjatywy oraz...

    [​IMG]
    ...lądowanie silnej armii punickiej pod wodzą Hannibala na Sycylii...

    Inicjatywa przeszła w ręce Punitów i ich sojuszników. Dla Rzymu rozpoczął się najważniejszy okres w dotychczasowej historii... Okres walk o przetrwanie...
    ___________________________________________________________________________
    No mam nadzieję, że ten odcinek wywoła u Was większy entuzjazm i chęć komentarzy niż ostatni. Bardzo serdecznie prosiłbym o wszelkie komentarze: słowa otuchy, sugestie itp. itd. Bo jeżeli mam pisać sam dla siebie to będę to robił, ale jaki to ma sens ? Pozdrawiam, Mandeel.
     
  4. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Od autora: Na początku chciałbym wszystkim bardzo podziękować za wszystkie komentarze, które są dla mnie wyznacznikiem dalszej pracy. Ze swojej strony mogę przyrzec, że AAR będzie kontynuowany mimo wszystkich przeciwności losu (zbliżająca się matura, szkoła, studniówka:)), bo dostrzegam zainteresowanie. Jeżeli ono zaniknie, zaniknie też mój zapał do pisania go. Po wielu perypetiach (próbne matury, konkursy itp.) oddaje Wam pod osąd kolejną część mojej własnej wersji historii Rzymu, którą tworzę za pomocą modu Vaty. Mam nadzieję, że spodoba się Wam i zmobilizuje do dodania jakiegoś swojego komentarza, sugestii, propozycji itd. itp. Pozdrawiam i zapraszam do lektury.


    ROZDZIAŁ DRUGI
    „PRZEŁOM...”


    „Zmienne niczym wiatr bywają losy wojen. Czasem niemal już pewne zwycięstwo wymyka się z rąk, przeciekając przez palce niczym krystalicznie czysta woda... Czasem klęskę, która przygniata jak głaz uda się przetrzymać, co samo w sobie jest już wielkim zwycięstwem...”

    Pierwsze miesiące wojny z Kartaginą i jej sojusznikami były dla Rzymu opłakane. Flota Republiki poniosła dwie kompromitujące porażki w walce z mniej licznym nieprzyjacielem tracąc kilka z wielkim trudem budowanych okrętów... Klęski te przesądziły o tym, że zimę lat 218/217 wojska rzymskie, które wylądowały w Tarraco spędziły pozbawione zaopatrzenia. Ograniczone posiłki docierały do tej armii jedynie za pośrednictwem Massilli i umożliwiały one jedynie podtrzymanie oblężenia twierdzy Gerona. O żadnej próbie szturmu nie mogło być nawet mowy.
    Coraz bardziej zaniepokojony Senat zaczął szukać winnych kompromitujących klęsk. Odwołano obydwu prefektów floty. Tylko za sprawą gwałtownego oporu Konsula Kwintusa Maksimusa do podobnego rozliczenia nie doszło w wojskach lądowych, które do tej pory nie miały jeszcze okazji się wykazać...

    [​IMG]
    Senat domagał się winnych za doznane upokarzające klęski...

    Jeden z nowych prefektów floty okazał się być niemalże genialnym strategiem. Za jego to sprawą rzymskie okręty wmanewrowały flotę Tarraco w bitwę u wybrzeży Korsyki. 11 kwietnia 217 roku eskadra 8 najsilniejszych helleńskich okrętów została zmuszona do przyjęcia bitwy z połączonym flotami Rzymu, liczącymi 44 (mniejszych od helleńskich) okrętów. Rezultat tej bitwy był łatwy do przewidzenia:
    Wielkie zwycięstwo Synów Wilczycy, którzy posłali na dno wszystkie statki nieprzyjaciela. Kręgosłup floty helleńskich sprzymierzeńców Kartaginy został przetrącony... Umożliwiło to wznowienie wysyłania zaopatrzenia do armii oblegającej fortece Gerona w Iberii oraz zmusiło Punitów do osłabienia swej silnej floty operującej w południowym rejonie Mare Internum...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Gerona, lato 217 roku.

    Konny jeździec galopem przemierzył niewielką odległość dzielącą mury twierdzy od obozu rzymskiego. Owa otwarta przestrzeń, wypalona przez płonące pociski miotane przez obydwie strony, usiana dziesiątkami rozkładających się zwłok ludzkich i zwierzęcych, zwartych w ostatnim śmiertelnym uścisku, urosła do rangi ponurego symbolu charakteru owej kampanii... Spalona ziemia i głód po obydwu walczących stronach...
    Jeździec ów jechał sam. Zbliżając się do bramy twierdzy wzniósł ku górze miecz trzymając go nie za rękojeść lecz za ostrze co miała oznaczyć iż nie przybywa jako wróg. Dostrzegł go niemal od razu jeden ze strażników, ale widząc w jakim charakterze przyjechał ów przybysz uspokoił gestem ręki helleńskich procarzy, gotujących się do pierwszej salwy ze swej broni.
    - Czego chcesz ?! – zapytał strażnik wychylając się z murów.
    - Rozmawiać z dowódcą twierdzy lub jego przedstawicielem. Mam bowiem ofertę od dowódcy rzymskiej armii w Iberii, Gaiusa Mandelusa ! – odpowiedział wysłannik nienaganną greką.
    - Nie interesują nas żadne oferty ! Jeżeli twój dowódca ma jakiś powód by spotkać się z dowódcą obrony twierdzy niech pofatyguje się tutaj sam a nie wysyła sługi !
    - Przemilczę tę zniewagę bo wiem jak niewiele znaczy twe zdanie w omawianej tu kwestii. Nalegam byś poinformował swego dowódcę o tym, żem tu przybył ! – nieustępował Rzymianin uspokajając coraz bardziej zdenerwowanego konia.
    Wszystkiemu co działo się pod murami obleganej twierdzy z bezpiecznej odległości przyglądał się trybun i dowódca wojsk rzymskich – Gaius Mandelus.
    - Jeżeli dowódcą obrony twierdzy jest Hellenem istnieje nadzieja... Natomiast jeżeli to jakiś barbarzyński najemnik... – szepnął jakby sam do siebie nie odrywając wzroku od tego co się działo.
    Wprawiło to w pewne zakłopotanie jego otoczenie. Nie wiedzieli bowiem czy jakoś na to odpowiedzieć czy w milczeniu przyglądać się temu co przykuło całość uwagi ich dowódcy.
    Strażnik z murów uśmiechnął się cierpko, po czym gdzieś zniknął. Wyglądało to tak jakby naprawdę poszedł po jakiegoś oficera, by ten wysłuchał nachalnego wysłannika... Jakież było zdziwienie w oczach zarówno Mandelusa jak i jego sługi gdy zza murów wyłonili się barbarzyńscy łucznicy z napiętymi cięciwami gotowymi do strzału. Było ich z tuzin... Zanim rzymski wysłannik zdążył zawrócić konia, wypuścili już strzały w jego kierunku. Część chybiła bądź poraniła wierzchowca. Lecz druga część utkwiła w plecach nieszczęśnika, który pod wpływem elektryzującego zapewne bólu najpierw wyprostował się, później wyprężając rozpaczliwie by na końcu w mękach runąć z konia na ziemię... Tam dopadły go kolejne przebijając klatkę piersiową i szyję, rozpoczynając agonię tego okrutnie poranionego człowieka. Jego najpierw jęki, a później już tylko puste rzęszenie, zagłuszone zostało przez dziki śmiech łuczników, stojących jeszcze przez chwile na murach, z drwiną przyglądając się śmierci, którą zadali wrogowi...Gdy ten niedługo wyzionął ducha, znikli i oni niemal tak szybko jak się pojawili...
    Mandelus aż cały spurpurowiał od wściekłości. Z całej siły cisnął na ziemię pozłacany kielich z winem, który niewiele wcześniej wręczył mu jakiś ze sług.
    - Co za barbarzyństwo !!! – krzyczał. – Na tej ziemi nie ma cywilizowanych Hellenów są tylko barbarzyńcy !!! Posłać po Emiliusza !!!
    Emiliusz na skutek blokady armii przez flotę Tarraco nie mógł powrócić do Italii jak to obiecał mu wcześniej trybun. Pełnił więc niewdzięczną rolę obserwatora bez prawa głosu. Nadmiar wolnego czasu spędzał więc w swym namiocie czytając dzieła Herodota...
    - Emiliusz ma przygotować plan szturmu twierdzy !!!
    - Rozkaz, panie – odpowiedział któryś z zupełnie zaskoczonych centurionów.
    - Aha i jeszcze jedno... Wydaję rozkaz na mocy, którego zabronione jest brać jakichkolwiek jeńców na ziemiach tych barbarzyńców. Każdego napotkanego mordować według najbardziej wymyślnych sposobów... Te bestie nie zasługują na to by choćby próbować je zromanizować... Wyraziłem się jasno ?!
    - Oczywiście panie !

    3 sierpnia udany szturm wojsk rzymskich doprowadził do upadku twierdzy Gerona. Mandelus słowa dotrzymał. Kobiety i dzieci zostały sprzedane w niewole, a wszyscy mężczyźni wymordowani... Pozostawiając garnizon w zdobytej twierdzy Rzymianie ruszyli na północ, na kolejną fortecę – Andorrica...

    [​IMG]

    Tymczasem na Sycylię, gdzie wylądował Hannibal z 12-tysięczną armią zwróciły się oczy Rzymian. Konsul Kwintus Maksimus opracował śmiały plan kontruderzenia i w konsekwencji zniszczenia trzonu armii Punitów. 8 sierpnia jego 15-sięczna armia (świeżo po poborze) wylądowała na Sycylii by odblokować walczącą resztką sił twierdzę rzymską Lylybaeum. Hannibal Barca – najwybitniejszy wódz punicki dostrzegł możliwość szybkiego rozstrzygnięcia sycylijskiej kampanii. Gdyby udało mu się zmusić do odwrotu wojska Maksimusa, pozbawiona nadziei na odsiecz twierdza musiałaby się poddać. Biorąc pod uwagę fakt iż była to najważniejsza twierdza Rzymu na wyspie, to zwycięstwo przesądziłoby o opanowaniu całej Sycylii. Lecz zdawał sobie z tego sprawę również Kwintus Maksimus...
    10 sierpnia 217 roku doszło do największej (jak dotąd) bitwy II wojny punickiej. Wojska Republiki odniosły w niej (dzięki pomocy garnizonu Lylybaeum) druzgoczące zwycięstwo nad wojskami kartagińskimi, które nie mając się gdzie wycofać, skapitulowały...
    Hannibal Barca poległ w tej bitwie...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Bitwa pod Marsalą na Sycylii...

    Rzymski historyk Polibiusz opisuje co stało się z wybitnym Punitą po śmierci:
    Jak wspomniał Polibiusz, Kwintus Maksimus wraz ze swą armią (15-tysięczną, wkrótce później drugie tyle dołączyło do niego by móc rozpocząć oblężenie Kartaginy, której załoga liczyła tyle co pierwotne siły Maksimusa) wylądował pod Kartaginą i wkrótce później rozpoczął jej oblężenie. Stało się jasne, że nie uda się do Iberii, gdzie pierwotnie miał zostać skierowany by kontynuować kampanię przeciw helleńskim sprzymierzeńcom Punitów. Zresztą Senat nie bez przyczyny uznał, że nie będzie tam niezbędny. Trybun Mandelus radził sobie całkiem nieźle. Na wiosnę roku 216 jego armia zdobyła Andorrice, której załoga skapitulowała po trzy-miesięcznym oblężeniu w nadziei, że uniknie losu Gerony. Jednakże tak się nie stało. Andorrica i jej mieszkańcy na własnej skórze przekonali się o okrucieństwie Synów Wilczycy, którzy po zdobyciu tej twierdzy zawrócili na południe by zdobyć stolicę wrogiego helleńskiego kraju.

    [​IMG]

    Działania Mandelusa, choć skuteczne przyniosły jednak nieoczekiwane konsekwencje. 11 kwietna Massillia zerwała wszelkie układy z Rzymem, będąc wstrząśnięta okrucieństwem z jakim legiony Republiki dławiły opór Hellenów z Tarraco... Wkrótce później posunęła się jeszcze dalej: przystąpiła do sojuszu z Kartaginą i Tarraco i wypowiedziała wojnę Republice. Tak więc losy wojny znów diametralnie odmieniły się... Czy optymizm Rzymian był przedwczesny ? Czy inne państwa helleńskie nie przystąpią do wojny z Rzymem ? Na te i inne pytania miał odpowiedzieć ktoś kogo nie sposób poganiać – czas...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Czy ów kometa jest zapowiedzią rychłego zwycięstwa ? A może całkowitej klęski ?___________________________________________________________________________
    Taaak... I oto kolejna część epopei rzymskiej w moim wydaniu... Teraz w końcu z czystym sumieniem mogę odkurzyć moją Jugosławię... Pozdrawiam, Mandeel.
     
  5. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ TRZECI
    „KRYZYS...”


    „W wielkiej polityce sentymenty międzyludzkie doprowadzają do klęski. Lecz paradoksalnie wielka polityka podobna jest do międzyludzkich kontaktów z całą swoją interesownością, obłudą i zakłamaniem. Istnieje jednak znacząca różnica między jednym a drugim. O ile w stosunkach międzyludzkich istnieje termin „przebaczenie” to w wielkiej polityce zastępuje go porozumienie. O przebaczeniu nie może być mowy...”

    Zdrada Massilli wywołał szok wśród Rzymian. Perspektywa wojny z koalicją państw helleńskich zdawała się rysować coraz realniej. Jednak miało miejsce jeszcze jedno arcyważne wydarzenie, które zrównoważyło cios jakim była deklaracja wojenna Hellenów z wybrzeży Galii Narbonensis... Do wojny przeciw Punitom oraz ich sojusznikom przystąpili Celtyberowie, których armia uderzyła na stacjonujące w Iberii jednostki punickie. Rzymianie zrozumieli iż oto bogowie dają im czas by mogli po kolei rozprawić się z sojusznikami Kartaginy by na końcu pokonać ją samą...

    [​IMG]

    Armia pod wodzą Mandelusa otrzymała zadanie (po zdławieniu oporu Tarraco) ruszyć na Massillię. Rzymska flota rozpoczęła kontrofensywę na morzu spychając wojska nieprzyjaciół do rozpaczliwej defensywy. 30 maja rozbili połączone floty massillsko-kartagińskie u wybrzeży Italii, zyskując tym samym panowanie na wodach terytorialnych Republiki, które dotychczas nie należały do najbezpieczniejszych... Punici przyjmując strategię piracką nękali pojedyncze rzymskie statki handlowe w wyniku czego w Italii zaczęło brakować zboża, pochodzącego głównie z Egiptu. Dalsze zwlekanie z morską ofensywą groziło niepokojami w państwie, a do tego Senat dopuścić nie mógł.
    Jednak na horyzoncie rysowało się coś znacznie gorszego niż widmo ludowych niepokojów... Po drugiej stronie Cieśniny Otranto, wschodziło na arenę imperiów królestwo, które już raz udowodniło swą potęgę w starciu z Persami. Oto Macedonia, która po rozpadzie Imperium Wielkiego Aleksandra coraz zacieklej walczyła o pozycję hegemona wśród wschodnich Hellenów zdawała się dostrzegać swoją szansę na łatwy podbój...

    [​IMG]
    Rzymski statek handlowy...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Rzymska warownia w okolicach miasta Solona, prowincja Dalmatia, kwiecień, 215 roku.

    Silny zachodni zamieniał małe krople deszczu w pędzące z dużą siłą pociski, które rozbijając się o twarz wzbudzały uczucie jak gdyby kłucia, niewielkim acz bardzo silnym ostrzem. Czerwona chorągiew przedstawiająca złoty piorun, targana przez wiatr łopotała, skacząc jakby w śmiertelnych drgawkach...
    Pogoda nie sprzyjała obserwacji. Widoczność była niemalże zerowa. A mimo tego otulony ciepłymi tkaninami, skulony, trzęsąc się z zimna na posterunku stał człowiek. Balbin, bo tak było na imię ów Rzymianinowi przeklinał w duchu Fortunę, która dziś wyraźnie mu nie dopisywała. Mógł przecież teraz spokojnie siedzieć sobie w ciepłych barakach, grając z resztą żołnierzy w kości... Lecz zgodził się zamienić w przyjacielem na warty by ten mógł w spokoju wykurować dręczące go przeziębienie.
    - Przeklęty Antemiusz... – zaklną cicho podnosząc z trudem głowę, mrużąc oczy, atakowane przez krople deszczu.
    Okolica wyglądała w miarę naturalnie. Zielone, błotniste pola; jakieś małe lasy tańczące równo na wietrze... Gdzieś bardziej z boku stała niewzruszona inna warownia rzymska, ale jej nie można było dostrzec.
    Spojrzał na niebo. Ciemnoniebieskie, miejscami nawet granatowo-czarne, po którym szybko płynęły niewiele jaśniejsze chmury... Nie najlepiej zaczynał się pierwszy wiosenny miesiąc. Tak pochmurne niebo budziło w nim respekt by nie powiedzieć strach. Balbin był człowiekiem niezwykle wierzącym i przesądnym. Wierzył iż takie niebiosa stanowią znak niezadowolenia bogów lub są od nich ostrzeżeniem przed...
    Ruszył w stronę jedynego źródła ciepła w na swoim posterunku. Płomień pochodni tańczył w najlepsze sprawiając wrażenie jakby świetnie się bawił mimo nie sprzyjających nie tylko jemu warunkach. Balbin zbliżył do ognia skostniałe i zaczerwienione od zimna ręce. Przez chwilę czuł przyjemne rozgrzewające ciepło, które jak gdyby dodawało mu sił. Nie był legionistą. Był częścią niewielkiego garnizonu wojsk sprzymierzonych z Rzymem, stacjonujących akurat tu i teraz na tej dzikiej, niezbadanej ziemi, którą Rzymianie z wielkim trudem wydzierali barbarzyńcom, ale także naturze...
    Zagrzewając się trochę odwrócił się wracając na swoje poprzednie miejsce. Leniwo podniósł wzrok by znów omiotać nim teren, który był jeszcze dobrze widoczny i... Nie mógł uwierzyć w co przedstawiały mu oczy... Gdzieś tam w oddali, za niewielkim lasem oraz błotnistą polaną na pojawiła się szara, stłoczona masa, która niczym rwąca rzeka sunęła starym traktem handlowym. Balbin przetarł oczy by mieć pewność, że nie jest to tylko kaprys jego zmęczonych oczu, mrużących się co rusz pod wpływem deszczu. Wzrok go nie mylił... Niczym mityczna bestia sunął ku jego pozycji nieskończony wąż synów Jowisza...
    Nie zastanawiając się długo rzucił się po pochodnie by dać umówiony świetlny sygnał posterunkowi umiejscowionemu na dole. Niestety... Albo nikt go nie dostrzegł albo nikogo na tym posterunku nie było...
    Rzucił błyskawiczne spojrzenie przed siebie. Nieprzyjacielska armia zbliżała się, a od całości oderwała się jakaś mniejsza grupa wyprzedzając czoło kolumny... „Kawaleria...” – syknął przez zęby Balbin.
    Zbiegł na sam dół krzycząc, wymachując pochodnią i waląc pięścią w drewniane ściany baraków:
    - Helleni !!! Helleni atakują !!!

    [​IMG]

    [​IMG]

    W rzeczywistości na rzymskie garnizony w Ilirii uderzyły wojska Macedonii i jej sojuszników (Epiru oraz polis Helleńskich z Etolii i Tesalii...Póki co była to straż przednia. Gros sił macedońskiego króla Filipa V wraz z nim samym wciąż zmagały się z przeciwnikami w tzw. wojnie anatolijskiej – konflikcie, który wybuchł pomiędzy Macedonią (jej sojusznikami), a także Gallatią i (później) Państwem Selecydów a Pergamonem i Bitynią o dominację nad terenami Azji Mniejszej... Krwawa wojna trwała od 217 roku i toczyła się torami nie pomyślnymi dla królów Pergamonu i Bitynii, których to armie zostały pokonane:
    - jesienią przez Macedończyków pod Somą (20 tysięcy przeciw 25 tysiącom Macedończyków)
    - a wiosną przez wojska Gallatii pod Kirstofers.
    Tak więc gdy wojna wydawała się niemal rozstrzygnięta na korzyść koalicji macedońskiej, Filip V – zabezpieczając się od strony Anatolii, podpisując pokój z Pergamonem i Bitynią, w którym uzyskał wysoką kontrybucję wojenną – rzucił wyzwanie Republice, atakując jej garnizony w Ilirii, do której zresztą rościł sobie pretensję...
    Na wiosnę do Rzymu przybył macedoński wysłannik, który oznajmił Senatowi iż król Macedonii, potomek Wielkiego Aleksandra, Filip V żąda przekazania mu kontroli nad całym regionem Ilirii. Senatorowie oczywiście to żądanie kategorycznie odrzucili co równało się wypowiedzeniem wojny...
    I tak pod koniec kwietnia niezbyt liczna bo zaledwie 7-tysięczna armia macedońska oblężyła rzymski garnizon w mieście Solona. Choć była to dopiero straż przednia Filipa V, który dopiero reorganizował swoją armię po wojnie z Pergamonem to i tak Rzym nie mógł przeciwstawić jej żadnych większych sił, które uwikłane były w walce z Punitami i Hellenami z Massilli...

    [​IMG]
    Filip V kreował siebie na następce Aleksandra Wielkiego... Czas pokarze czy słusznie...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Armia macedońska składała się w dużej części z ciężkozbrojnej piechoty, walczącej jak za czasów Aleksandra Wielkiego... Ale czy Falanga nie była już w jakimś stopniu przestarzała ?

    [​IMG]

    Z tymi ostatnimi wojna wchodziła w decydujący okres. 14 maja padła twierdza Tarraco. Tym samym całe terytorium znalazło się pod okupacją Rzymian. Armia Mandelusa ruszyła (zgodnie z wcześniejszym rozkazem) na Massillię wkraczając na jej ziemie latem. W pobliżu nieznanej wioski rybackiej Ponts drogę Rzymianom zastąpiła helleńska armia licząca 16 tysięcy żołnierzy, składająca się w głównej mierze z galijskich oraz iberyjskich najemników... Zaprawione w boju wojska Mandelusa (liczące 15 tysięcy ludzi po wzmocnieniu) zadały tej zgrai piorunującą klęskę... Najemnicy gdy tylko zauważyli, że Rzymianie na skutek swej świetnej taktyki opartej na dyscyplinie zyskują przewagę po prostu uciekli pozostawiając na polu bitwy nieliczne wojska helleńskie, które zostały zmasakrowane...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Gaius Mandelus podczas narady ze swymi oficerami...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Republika, więc nadal odnosi wielkie triumfy w walce ze swoimi wrogami. Lecz nieprzyjaciół z każdym rokiem przybywa w przeciwieństwie do sił... Czy Rzym zdoła się wybronić przed atakami coraz liczniejszej koalicji helleńskich polis i Kartaginy ? Być może zdecyduje się na układy z którymś z państw... Pewne było jedno: II wojna punicka zamieniła się w wojnę Rzymian przeciw staremu porządkowi wybrzeży Mare Internum; porządkowi w którym nie było miejsca poza Italią dla żądnych podbojów synów wilczycy... Czy ten okres dominacji Hellenów kończył się ? A może zaczynał się jego renesans ?
    ___________________________________________________________________________
    Witam ponownie, dziękując za zainteresowanie losami imperium. Oddaje dziś do czytanie kolejny odcinek AAR-a z nadzieją iż przekonam użytkowników, którzy zadeklarowali oddanie na to „dzieło” głosu w konkursie. Stąd odcinek oddaje już dziś do czytania pisany praktycznie na poczekaniu, więc być może w pewnym stopniu niedopracowany za co bardzo przepraszam.
    Czytajcie i komentujcie, Mandeel.
    PS. Specjalnie dla arnvida duża porcja obrazków :Devil:
     
  6. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ CZWARTY
    „GDY SPADNIE NA NAS CAŁE PIEKŁO...”


    „Głupcem jest ten kto myśli, że wróg przyparty do muru, pozostawiony bez wszelkiej nadziei na jakąkolwiek pomoc podda się swemu wrogowi. Wielce prawdopodobne iż zrozpaczony perspektywą rychłej klęski pobudzi w sobie destrukcyjny instynkt fanatycznej walki do końca. Bo cóż ma stracenia ? W obydwu wypadkach czeka go rychła klęska, lecz drugie wyjście niesie ze sobą możliwość pociągnięcia ze sobą w bezmiar śmierci jeszcze kilku nieprzyjaciół. Dla wielu jest to pokusa nieodparta...”

    Rzymski Senat, październik 215 roku.

    Wielkie poruszenie zapanowało na sali, gdy głos zabrać miał senator Fabiusz, zwolennik polityki defensywnej, przeciwnik wojen prowadzonych na kilku frontach jednocześnie a ponad to wspaniały mówca i myśliciel. Powolnym, dostojnym krokiem wyszedł na środek, gdy ucichł całkowicie hałas i szum, a sale opanowała całkowita cisza, przemówił chrypkim głosem:
    - Wojny te, które prowadzimy teraz są ponad nasze siły. – pierwsze zdanie zabrzmiało bardzo kategorycznie – Nie muszę przypominać w jak ciężkiej sytuacji znaleźliśmy się po tym jak wypowiedział nam wojnę Filip V wraz ze swoimi sojusznikami. Nie jesteśmy w stanie prowadzić walk na tylu frontach, dlatego uważam stanowczo, że powinniśmy zawrzeć pokój. Pytanie tylko z którym z naszych wrogów. Punitami czy Macedończykami ? Nad tym powinniśmy rozprawiać a nie nad tym czy mamy szanse walczyć równocześnie na kilku frontach.
    Gdy skończył w z kilku rejonów sali rozległy się głosy poparcia a z innych wrogie pomruki. O głos poprosił Warron, populistyczny polityk zmieniający zdanie równie często jak kochanki...
    - Święcie wierzymy, że przeznaczeniem Rzymu jest panowanie nad światem. Jakże mamy to osiągnąć jeżeli nie walcząc przeciw naszym nieprzyjaciołom ?
    - Ale nie przeciwko wszystkim ! – przerwał Fabiusz, którego już pierwsze słowa senatora rozsierdziły nie miłosiernie.
    - Nie mamy wyboru ! – nie ustępował Warron – pokój wobec tak licznej koalicji naszych nieprzyjaciół może być osiągnięty. Lecz pytanie za jaką cenę. Sycylia dla Kartaginy... Podobnie jak Sardynia. Korsyka dla Massilli, a Dalmacja dla Macedonii... Przyjął byś szanowny Fabiuszu taką propozycję pokoju, którego tak pragniesz ?
    Znów pojawił się szum, szepty, miejscami nawet śmiechy. Jedni otwarcie popierali Warrona i tezy jakie wygłaszał inni sprzeciwiali się im. Posiedzenie Senatu zamieniło się w setki pojedynczych dysput i monologów. Widząc to Warron gestem dłoni uciszył zarówno swych zwolenników jak i przeciwników dając tym znak, że ma zamiar dalej przemawiać.
    - Kwintus Maksimus od kilku miesięcy oblega Kartaginę. Twierdzi, że wkrótce bogowie ześlą mu triumf jakiego tak wszyscy pragniemy. Gaius Mandelus spacyfikował Hellenów z Tarraco, kontrolujemy ich całe terytorium. Rozkazano mu ruszyć na od niedawna wrogą nam Massillię co również uczynił i rokuje nadzieje na szybki sukces. Punici walczą nie tylko z nami. Przeciwko nim miecze swe skierowali Celtowie z Iberii oraz ludy Mauretanii... Macedończycy weszli do Dalmacji. To wiemy. Oblegli parę miast, parę zdobyli... Lecz Italii nie zagrażają ! – niemal krzyknął – Ta wojna jest do wygrania ! Jedyne czego potrzebujemy to nie pieniądze nie wojsko a wiara ! Wiara Fabiuszu ! – rzucił w kierunku wciąż stojącego senatora, który z wielką uwagą przysłuchiwał się jego słowom – Najpierw zakończmy wojnę z Punitami. Lecz nie na ich warunkach. Zdobądźmy serce i mózg ich państwa ! Kartaginę i Nową Kartaginę ! I dopiero wówczas negocjujmy warunki pokoju. Później gros swych sił skierujemy przeciw Macedończykom, którym wydrzemy to co na nas dotychczas zdobyli, ba zabierzemy im to co nam się prawnie jako hegemonowi należy... We krwi utopimy naszych wrogów, którzy miecz przeciw nam podnieść się ośmielili... We krwi powiadam ! – powtórzył by dać swoim słowom jeszcze większą moc.
    Burza oklasków zagłuszyła nikłe głosy niezadowolenia reprezentowane przez stronników Fabiusza... Stało się jasne jaką decyzję podejmie Senat co do prowadzenia wojen z na wielu frontach.
    Zrezygnowany Fabiusz zwrócił się do stojącego obok senatora i szepnął:
    - Wybraliśmy wspaniałą drogę do klęski chociaż mogliśmy wybrać paskudną drogę do zwycięstwa...
    Senat odrzucił propozycje podjęcia pertraktacji z jakimkolwiek wrogów...

    Wkrótce nadeszły elektryzujące wieści z Afryki. Kwintus Maksimus rozkazał ogłosić iż zdobył wielką twierdzę Kartagina stawiającą mu opór od niemal roku... Jednak Kartagiński Senat nie poprosił o pokój. Zdążył uciec do Nowej Kartaginy skąd nadal dowodził niewielkimi wojskami, które albo walczyły z Celtami w Iberii albo z ludami Mauretanii w Afryce. Wiadomość ta wywołała w Rzymie wielkie poroszenie. Senat wykorzystał je by przeprowadzić pobór do armii. Postanowiono sformować 11-tysieczną armię (10 tys. Piechoty, tys. kawalerii), która miała przeciwstawić się Filipowi V w Dalmacji...

    [​IMG]

    Nowy rok przyniósł jednak fatalne wieści. Król Syrakuz Hieronim I wobec niemałych sił kartagińskich stacjonujących pod rzymską twierdzą Lilybaeum (3 tysiące) postanowił wypowiedzieć wojnę Republice. Hieronim zapragnął zjednoczyć Sycylię pod swym panowaniem, a później może nawet odbudować polis Wielkiej Hellady na południu Italii... Pomoc mu w tym zaoferowali Punici oraz Macedończycy...

    [​IMG]

    Miesiąc później padło umocnione miasto Solona w Dalmacji... Wobec braku nadziei na odsiecz 4-tysięczny garnizon poddał się Macedończykom. Los żołnierzy garnizonu nie jest znany. Klęska ta wywoła ogromny szok w Rzymie. Nie doceniono siły wojsk Filipa V, który kontynuował podbój wybrzeży Mare Adriaticum...

    [​IMG]
    Armia macedońska w okresie I wojny macedońskiej...

    [​IMG]
    Armia punicka w okresie II wojny punickiej...

    Jedyną dobrą wiadomością było rozpoczęcie oblężenia Nowej Kartaginy przez Maksimusa, którego wielka armia liczyła 26-tysięcy żołnierzy... 14 marca 215 roku wylądował on na wybrzeżu Iberii i forsownym marszem dotarł do twierdzy, znacznie mniejszej od tej, którą zdobył w Afryce (Kartagina miała garnizon liczący 15-tysięcy żołnierzy !)

    [​IMG]
    Armia rzymska w okresie walk z Macedończykami i Punitami...

    W lipcu na północy Italii, na terenach nie do końca zromanizowanych, wciąż zamieszkiwanych przez niewielką część barbarzyńców doszło do buntu. Zaangażowanie Rzymu na frontach poza Italią skłoniło barbarzyńskich przywódców plemiennych do wypowiedzenia posłuszeństwa władzom Republiki. 10-tysięczna armia buntowników obległa w mieście Romagna 5-tysięczny garnizon prowincji...
    Senat zareagował natychmiast. Jeden z Senatorów tak określił tego typu wystąpienia:
    Bunt trwał do października 215 roku kiedy to stłumiła go nowopowstała armia rzymska, pokonując buntowników w bitwie pod murami Romagny... Wzięto prawie 5 tysięcy jeńców. Ich los był tragiczny. Opisał go rzymski kronikarz Polibiusz:
    [​IMG]
    Bitwa pod Romagną...

    Taka była kara za zdradę Rzymu...

    Jednak zdławienie ów buntu było tylko lokalnym sukcesem, nie mogło to wpłynąć na sytuację na frontach, która stawała się miejscami dramatyczna... 30 października wojska Kartaginy i Syrakuz wsparte przez posiłki macedońskie zdobyły rzymską twierdzę Lilybaeum na Sycylii... Hieronim I z dumą ogłosił iż udało mu się zjednoczyć Sycylię pod panowaniem Hellenów. Obywatele rzymscy, kolonizujący te ziemie od końca I wojny punickiej zostali pochwyceni i sprzedani w niewolę...

    Jedynym miłym akcentem na koniec roku było zdobycie (2 listopada) helleńskiej twierdzy Narbo w Massilli przez wojska trybuna Mandelusa. Nie oczekując dalszych rozkazów ruszył on na stolicę nieprzyjaciół, którą obległ kilka tygodni później.

    II wojna punicka, która przekształciła się w I wojnę koalicyjną przeciw rzymskiemu imperializmowi wkraczała w decydujące stadium...
    ___________________________________________________________________________
    Zaskoczony nieco brakiem komentarzy do poprzedniej części dodaję dziś następną. Mam nadzieję, że nie najgorszy poziom AAR’a został utrzymany i wciąż czytacie go z zaciekawieniem. Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt, Mandeel.
     
  7. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ PIĄTY
    „CHWAŁA DLA ZUCHWAŁYCH...”


    „Nie każde zwycięstwo smakuje tak samo. Zwycięstwo odniesione z łatwością, małym nakładem sił smakuje inaczej niż zwycięstwo, któremu poświęciliśmy wszystko co tylko mieliśmy. Lecz w jednym oba obrazy zwycięstwa nie różną się zbytnio. Tak jak klęska jest nawozem sukcesu tak samo sukces może być nawozem klęski. Biada temu kto przeceni własne zwycięstwo, bowiem klęska spłynie na niego w chwili gdy najmniej się tego spodziewa...”

    Rok 213 miał być rokiem decydującym w trwającej od pięciu lat wojnie Rzymu z Kartaginą i jej sojusznikami oraz stronnikami. Szala zwycięstwa tańczyła niczym powabna tancerka kusząc obie strony przez te lata. Lecz ostatnimi czasy bardziej romansowała z Rzymianami, którzy zdobyli Kartaginę i stali u wrót Nowej Kartaginy... Taktyka niezwykle przemyślana i trafna. Wojska Republiki atakowały newralgiczne punkty wroga, bagatelizując jego sukcesy w walkach o marginalne prowincje. Zarówno Kartagina jak Nowa Kartagina były centrami handlowymi; miastami bezcennymi dla ekonomii państwa, którego 2/3 dochodów przeznaczonych na armię pochodziło właśnie z handlu skupiającego się w tych dwóch miastach... Wiedzieli o tym zarówno Rzymianie jak i Punici. Jednak Punici w przeciwieństwie do Rzymian nie tolerowali porażek. Każda utracona przez nich prowincja musiała być jak najszybciej odbita, a do tego celu brakowało żołnierzy... Armia punicka składała się wyłącznie z najemników walczących za wynagrodzenie. Nie mieli oni większej motywacji do walki w chwili gdy zaglądała im w oczy porażka. Synowie Wilczycy mieli natomiast świadomość, że walczą o wszystko. Uliczne teatry zamiast komedii wystawiały w Rzymie heroiczne historie o walce Republiki z Celtami lub władcą Epiru – Pyrrusem, który nie tak dawno pustoszył południową Italię walcząc w obronie helleńskiego Tarentu...Z wszystkich tych opresji Rzym wychodził obroną ręką. Głęboko wierzono, że i tym razem tak będzie.

    I wszystko na to wskazywało... 5 kwietnia 213 roku poddał najemny garnizon Nowej Kartaginy przekupiony przez Kwintusa Maksimusa... Wojna miała się ku końcowi...

    Rzym, budynek Senatu, lato 213 roku.

    Od rana senatorowie byli głęboko podekscytowani. Oto nadchodziła chwila, na którą czekali wszyscy Rzymianie i ich italscy sprzymierzeńcy od wielu, wielu lat. Przed obliczem rzymskiego senatu miał stanąć przedstawiciel kartagińskiego odpowiednika tej instytucji. Upojeni ostatnimi zwycięstwami senatorowie nie mogli się doczekać owej chwili triumfu nad pogardzanymi Punitami...
    Kiedy otwierały się wrota do pomieszczenia gdzie obradowali, ich pychę można było poczuć wszystkimi zmysłami jakimi obdarowali człowieka bogowie...
    W eskorcie dwóch żołnierzy próg przekroczył rosły, dobrze zbudowany mężczyzna o niebywale ciemnej karnacji i dumnym spojrzeniu. Arystokratyczny wdzięk z jakim się poruszał zdradzał szlachetne urodzenie, które nie mogło mieć miejsca wcześniej niż ze 25 – 30 lat wcześniej...
    Kiedy podszedł do miejsca gdzie zasiadał konsul, sprawujący władzę nad Rzymem w czasie wojny skłonił się szczerze i mocnym, twardym głosem oznajmił:
    - Jestem przedstawicielem Senatu Kartaginy. – mówił w języku kartagińskim co wzbudziło nie małe emocje wśród senatorów. Dopiero po chwili sprowadzono tłumacza, który wszystko co mówił Punita tłumaczył na łacinę. – Przybyłem tu w imieniu ludu kartagińskiego, z którym toczycie niesprawiedliwą wojnę, zajmując ziemie, które od wieków my zajmowaliśmy i do których święte prawo nam przysługuje. – kolejny wybuch niezadowolenia senatorów gdy usłyszeli przetłumaczone słowa przerwał ciszę.
    Zachowanie wysłannika Kartaginy było butne i aroganckie. Zachowywał się tak jakby to wojska punickie stały u bram Rzymu, łaskawie proponując pokój...
    - Radzę pamiętać kto wojnę rozpoczął. – odpowiedział spokojnie konsul – I kto ją wygrywa. – dodał szybko ku uciesze senatorów.
    - Jestem tu by poznać warunki jakie stawiacie by ów krwawą wojnę zakończyć. Bowiem jej dalszy przebieg zaszkodzi i wam i nam wobec powstających nowych agresywnych ludów, które upominają się o swoje miejsce w hierarchii.
    Senator Warron poprosił konsula o głos. Gdy ten wyraził zgodę, Warron podszedł do niego, długo szepcząc coś do ucha. Konsul wyraźnie niechętnie lecz przystał na tajemniczą propozycję, co podniosło kolejną falę szeptów na sali.
    - Mamy przygotowane warunki pokoju dla was. – rozpoczął wyzywająco Warron. – Czy wyrażasz chęć poznania ich teraz ?
    - Ależ oczywiście po tom tu przybył. – odparł Punita gdy tylko przetłumaczono mu słowa senatora.
    - Warunków jest kilka lecz nie są one długie: Po pierwsze żądamy oddania pod władzę Rzymu wszystkich ziem Kartaginy poza tymi w Północnej Afryce. Po drugie żądamy redukcji waszej floty do 10 trier. Pozostałe okręty możecie przekazać nam bądź zatopić jeżeli chcecie... Po trzecie wypłacicie nam odszkodowanie za rozpętanie tej zawieruchy. Powiedzmy 10 000 talentów... – wyraźne zdumienie zapanowało wśród senatorów, którzy poczęli między sobą prawić bądź pytająco kierować wzrok na konsula – Nie naraz oczywiście. Myślę, że okres 50 lat jest sprawiedliwy. Poza tym wojny będziecie mogli prowadzić tylko w Afryce i to wyłącznie za pozwoleniem obecnych tu senatorów rzymskich... Hmm co jeszcze... A uznać jesteście zmuszeni nasze słuszne pretensje do Syrakuz, które haniebnie postąpiły zdradzając nas i po waszej stronie się opowiadając. Nie muszę dodawać iż wszelka pomoc dla tych zdrajców ma być natychmiast wstrzymana.
    Wysłannik Kartaginy, gdy przetłumaczono mu wszystkie warunki oniemiał... Dopiero po chwili łamiącym się głosem, starając się utrzymać dumny ton odezwał się cicho:
    - To niemożliwe... Przecież to...
    - Tak masz rację... – uśmiechnął się Warron – Zapomniałem dodać iż przyznacie się do odpowiedzialności za rozpętanie tej wojny.
    Senatorowie byli równie zszokowani co punicki wysłannik. Jedynie Fabiusz próbował zabrać głos, ale konsul pokazał mu by usiadł.
    - Jestem pewien, że kartagiński senat te haniebnie niesprawiedliwe warunki odrzuci ! – burknął Punita powoli odzyskując pewność siebie.
    - A powiedz mi gdzie będzie obradował ten senat ? W Kartaginie czy może Nowej Kartaginie ? A może tutaj w Rzymie ? – drwił Warron – Zostaliście pokonani. To są warunki, które proponujemy na dziś. Jutro mogą się one zmienić wraz z sytuacją.
    - Dokładnie ! Niech dalsza wojna rozstrzygnie kto ma świętą słuszność w tej sprawie...
    - Dobrze więc. Wiedz tylko, że Rzym mobilizuje rezerwy. Powołujemy pod broń 60-tysięcy żołnierzy. Zmiażdżymy was i to wasze śmieszne państewko. Punicką krwią spłyną rzeki Iberii i Afryki... – Warron zbliżył się do wysłannika spoglądając mu głęboko w oczy. Był świetnym aktorem, uwielbiał role dramatyczne.
    Punita całkowicie załamał się. Nerwowo przełknął ślinę, złożył pokłon konsulowi i cichutko niemal szepcząc oznajmił:
    - Przedstawię te warunki w kartagińskim senacie... - Po czym odszedł w eskorcie dwóch żołnierzy.
    Gdy zamknęły się za nim wrota senatu na ustach wszystkich zagościł szeroki uśmiech. Jedynie Fabiusz wciąż domagał się głosu z kamienną twarzą. Z samej ciekawości konsul udzielił mu go.
    - Dostojni senatorowie. Martwi mnie jedno... Skąd weźmiemy 60-tysięcy zdolnych do noszenia broni mężczyzn ?
    Śmiech odbił się echem w wielkiej sali Senatu. Dla formalności głosowano nad warunkami pokoju przedstawionymi przez Warrona w imieniu Senatu. Nikt nie był przeciw...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Po miesiącu Punijczycy przysłali odpowiedź:
    Niesamowita radość zapanowała w Rzymie gdy zgromadzonym przed budynkiem Senatu mieszkańcom przeczytano tą wiadomość. Dodatkowo senatorowie ogłosili 30 dni świąt by podkreślić wagę tego dziejowego zwycięstwa. Nawet upadek ostatniej rzymskiej twierdzy w Dalmacji nie mógł popsuć Rzymianom wielkiej zabawy jaka nastała gdy do miasta powrócił konsul Kwintus Maksimus, który w czerwcu 213 roku odbył triumf nad ludem punickim.

    [​IMG]
    Triumf konsula Kwintusa Maksimusa w Rzymie, lato 213 rok.

    Będący pod wrażeniem upadku punickich sojuszników, król Macedonii Filip V zdecydował szukać układów z Rzymem. Obawiał się bowiem, że cała machina wojenna Republiki uwolniona od wojny na dwa fronty skupi się na nim, a to groziło niezbyt korzystnymi dla niego konsekwencjami... W listopadzie obie strony zawarły rozejm na 10 lat, niezwykle dla Rzymian korzystny, bowiem zakładał do powrotu do stanu posiadania sprzed wojny.

    [​IMG]
    Wojska macedońskie walczące w stylu Wielkiego Aleksandra nie miały okazji zmierzyć się z rzymskim legionem... W rezultacie w pojędynku między obydwoma stylami walki trwał remis...

    3 stycznia 212 roku poddała się Massillia jednocześnie prosząc o pokój. Rzymianie nie mieli litości. Zarówno Massillia jak i Tarraco musiały oddać Republice znaczną część swych ziem, ich armie miały zostać rozwiązane, a wszelkie decyzje polityczne zostały uzależnione od stanowiska rzymskiego Senatu...

    [​IMG]
    Za gigantyczne łupy wojenne zdobywane w wojnach bogacił się i rozwijał Rzym...
    [​IMG]
    Rozbudowywamo świątynie i miejsca kultu przeznaczone bogom...

    Ostatnim wrogiem pozostawały teraz Syrakuzy, które opuszczone przez sojuszników zaczynały rozpaczliwą walkę o przetrwanie kultury helleńskiej na Sycylii... Dla Rzymian nie miało to większego znaczenia. Zdrada musiała być ukarana z całą surowością...

    [​IMG]
    Świat rzymski, 212 rok.

    Wkrótce Senat podjął decyzję o kolonizacji ziem odebranych Massilli. Nowe zdobycze terytorialne w Iberii zostały nazwane: Hispanią Citerior oraz Galią Narbonessis. Najważniejszymi miastami nowych rzymskich prowincji stały się szybko Carthago Nova (dawna Kartagina Nowa) oraz Narbo.

    [​IMG]
    ___________________________________________________________________________
    Heh, ale narzuciłem tempo. Po prostu mam nieco wolnego czasu i natchnienie do pisania, a to za sprawą bardzo mobilizujących opinii dotyczących AAR'a. Bardzo za nie dziękuje. Szczególnie Vacie, którego opinia jako twórcy Moda są dla mnie bardzo ważna. Tak, więc kiedy moja mama kochana przygotowuje wigilijną kolację ja wrzucam kolejny odcinek jak zwykle licząc na Wasz odzew (w tej chwili może nie koniecznie wiadomo wigilia i święta :wink: ). Tak, więc dla fanów historii Rzymu w moim wydaniu nowa część jako prezent pod choinkę. Pozdrawiam, Mandeel.
     
  8. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ SZÓSTY
    „POKÓJ...”



    „Dziwne są pierwsze miesiące pokoju po latach, w których przywykło się do wojowania... Czasem gdy w krew weszło już sztuka wojenna i za jej pośrednictwem opanuje serce i głowę, pokój jako pojęcie staje się obce. Istnieje tylko obecna i przyszła wojna... Biada takiej istocie, bowiem w chwili gdy wybiera ona tą drogę podpisuje na siebie nieodwołalny wyrok śmierci; śmierci nagłej, niespodziewanej i bolesnej...”

    Kończy się największa w dotychczasowej historii Rzymu wojna prowadzona na tylu różnych frontach. Jeszcze tylko jedna twierdza stoi na drodze do ogłoszenia upragnionego pokoju w całym państwie – Syrakuzy... Los tej helleńskiej kolonii został przesądzony w momencie kiedy oddzielne układy z Republiką zawarły Kartagina i Macedonia – najwięksi sojusznicy króla Hieronima I. Od tamtej pory Syrakuzy toczyły osamotnioną walkę nie o imperialną wizję zjednoczenia Sycylii lecz o własne przetrwanie. Kolonia nie była oczywiście bezbronna. Wciąż żywe były wspomnienia z poprzedniego oblężenia polis podczas Wojny Peloponeskiej, kiedy to oblężenie Syrakuz skończyło się dla Ateńczyków katastrofą... Od tamtego czasu rozbudowano solidnie fortyfikacje miasta tak by mogły pomieścić nawet do 15-tysięcy żołnierzy. Była to wówczas oprócz Rzymu i Kartaginy największa twierdza w świecie śródziemnomorskim.
    Od strony morza Syrakuzy osłaniała flota licząca 10 trier, nieliczna lecz za to ze świetnie wyszkolonymi załogami. Król Hieronim I mógł także liczyć na pomoc jednego z największych myślicieli swojego czasu – Archimedesa.
    Rzymianie wylądowali pod Syrakuzami we wrześniu, niszcząc przy okazji helleńską flotę próbującą im w tym przeszkodzić. Rozpoczęło się oblężenie. Na początku siły rzymskie liczyły 15-tysięcy żołnierzy pod wodzą legata Publiusza Korneliusza Scypiona, lecz szybko zostały wzmocnione przez nie mniej liczne siły trybuna Gaiusa Mandelusa przybyłe z Galii Narbonensis. Tak liczna armia mogła rozpocząć oblężenie...

    [​IMG]
    Niektóre jednostki wojsk sprzymierzeńców niewiele rózniły się pod względem wyposażenia od Hellenów, z którymi walczyli...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Wojsko Rzymian natomiast na bolu bitwy charakteryzowała nie tylko żelazna dyscyplina, ale i specyficzne uzbrojenie...

    W październiku Republika zawarła militarny sojusz z Massillią. Powodem tego zaskakującego posunięcia była chęć zabezpieczenia bardzo osłabionej helleńskiej kolonii przed zakusami Celtów z północy, którzy póki co toczyli wojny między sobą, lecz w każdej chwili mogli zdecydować się na marsz na południe.
    Senat obawiał się ofensywy połączonych plemion celtyckich na rzymskie terytoria w Iberii, a nawet Italii. Dlatego rozpoczął potajemne przygotowania do szeregu szybkich wojen mających osłabić Celtów na tyle by nie mogli podjąć żadnych wrogich kroków przeciw Republice podczas gdy ona będzie zajęta swoją polityką wschodnią. Rzymianie bowiem wraz z zakończeniem wojny z Macedonią wkroczyli na arenę polityki helleńskiej gdzie toczyła się zażarta walka o pozycję hegemona w świecie stworzonym przez Wielkiego Aleksandra...
    We wrześniu 211 roku zmarł nagle niespodziewanie bohater wojny z Kartaginą Kwintus Maksimus – zdobywca obu Kartagin. Jego pomniki zdobiące wiele zacnych dzielnic Rzymu zostały przybrane kwiatami przez mieszkańców wciąż pamiętających jego triumf jaki odbył na ludami punickimi... Senat ogłosił dziesięć dni żałoby po wielkim wodzu, na którego uroczystej ceremonii kremacji przyszło wiele tysięcy mieszkańców Rzymu...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Maj roku 210, Syrakuzy.

    Zarządzony przez legata Scypiona szturm osłabionej głodem twierdzy zdawał się powodzić. Lecz niczego nie można było być w tym przypadku całkowicie pewnym. Być może zaraz na horyzoncie pojawi się kolejna niesamowita machina skonstruowana przez Archimedesa, a sukces zamieni się w kompromitującą klęskę ? Scypion na samą myśl o tym rozpalał w sobie płomień nienawiści. „Przeklęty wynalazca, gdyby nie on Syrakuzy padłyby w tydzień...” – myślał sobie. Wiele razy podczas zimnych i deszczowych nocy spędzonych tutaj fantazjował o tym jakim torturom poddać wrogiego geniusza... To pozwalało mu odreagować po tym co widział w ciągu dnia.
    Kiedyś sporządził chytry plan. Rozkazał prefektowi rzymskiej floty by weszła do Wielkiego Portu przez Cieśninę Plemmyrion i rozpoczęła ostrzeliwanie samego miasta by złamać ducha mieszkańców... Plan wydawał się być dobry gdyby nie fakt iż Syrakuzanie na polecenie Archimedesa przy wejściu do portu ustawili szereg wielkich zwierciadeł, które skupiały promienie słoneczne, a następnie skierowali je przeciw rzymskich okrętom podpalając je. Na dno poszło 5 okrętów Republiki...
    Innym razem rzymskie machiny oblężnicze zostały zniszczone przez...
    Gigantyczne katapulty zaprojektowane przez Archimedesa. Brak maszyn oblężniczy opóźnił planowany szturm na polis o ponad miesiąc... Legat musiał się gęsto tłumaczyć z tej porażki przed Senatem, jego autorytet został wystawiony na ciężką próbę... Dlatego dziś, kiedy jego wojsku po zaciętych próbach udało się zrobić wyłom w murach twierdzy, z zwycięstwo wydawało się być bliżej niż kiedykolwiek polecił jednemu ze swych centurionów:
    - Znajdźcie Archimedesa i przyprowadźcie go to mnie... Żywego – podkreślił.

    Archimedes spokojnymi ruchami dłoni spisywał poprawki do nowej cudownej machiny, która miała ocalić miasto przed Rzymianami. Jednak pod wpływem wrzasków i chaosu na zewnątrz przerwał spoglądając na dowódcę swojej osobistej straży.
    - Rzymianie są w mieście ? – spytał nagle.
    - Tak, panie... – cicho odpowiedział żołnierz – Nie wiem co robić. Nie przyszły jeszcze rozkazy dotyczące przeniesienia was w bezpieczne miejsce, a sam mam za mało ludzi by podjąć taką próbę...
    - Spokojnie. Wypełnia się wola bogów... Jeżeli mają wolę by taki był nasz koniec... Niech tak się dzieje.
    - Tak, ale...
    - Dobrze wypełnialiście swoje obowiązki. A teraz idźcie. Jesteście bardziej potrzebni w miejscach gdzie atakują Rzymianie niż jako ochrona niedołężnego starca.
    Żołnierz, któremu rozkazano nie sprzeciwiać się woli Archimedesa nie miał innego wyboru. Spojrzał tylko jeszcze raz głęboko w oczy starego mędrca, w których to znalazł niespotykany spokój. Odwrócił się na pięcie i dał znak podległym mu żołnierzom by wyszli z pomieszczenia.
    - Żegnaj i powodzenia. – rzucił wychodząc.
    - Niech bogowie mają cię w opiece. – odpowiedział Archimedes.


    Drzwi otworzyły się z hukiem pod wpływem mocnego kopnięcia. Do środka dosłownie „wparowało” trzech rzymskich legionistów. Nie zwracając uwagi na starca siedzącego za masywnym biurkiem rozbiegli się po wszystkich pomieszczeniach. Po chwili wrócili, a jeden z nich chowając miecz zwrócił się do niewidocznej wciąż postaci:
    - Nikogo panie. Ci, których wyrżneliśmy nieopodal musieli być jego strażą przyboczną.
    W drzwiach pojawiła się niska, tęga postać w stroju rzymskiego centuriona. Z rękami założonymi za plecami, wolnym dumnym krokiem wkroczyła do pomieszczenia i chwilę przypatrując się starcowi spytała:
    - Ciebie zwą Archimedesem ?
    - Ludzie zwą mnie różnie. Jedni mówią żem geniusz inni żem idiota jeślim pozostał tutaj... – odpowiedział po chwili nie odrywając głowy od czytanych notatek jakie sporządził wcześniej.
    Wyraźnie zniesmaczony okazaną mu pogardą centurion kontynuował:
    - Z rozkazu legata rzymskiego Senatu Publiusza Korneliusza Scypiona, masz zostać doprowadzony do obozu armii rzymskiej znajdującego się za miastem. Legatowi się nie odmawia. – dodał złowrogo uśmiechając się.
    Archimedes jednak nie przejął się tym. Nadaj wertując swoje notatki nie raczył nawet spojrzeć w twarz centurionowi. Lekceważącym tonem rzucił tylko:
    - Dziś nie jestem w stanie wykonać rozkazu szanownego legata. Powiedz mu, że może jutro znajdę czas by się z nim spotkać.
    Wyraźnie już zdenerwowany Rzymianin nie miał chęci wykłócać się z dumnym Grekiem. Po prostu polecił dwóm stojącym najbliżej legionistom obezwładnić starca i doprowadzić go przed oblicze legata siłą... Ci natychmiast wykonali polecenie. Złapali Archimedesa za ręce i siłą podnieśli zza biurka. Ten jednak wyrwał im się i wyraźnie pretensjonalnym głosem zwrócił się do centuriona.
    - Protestuje przeciw takim barbarzyńskim metodom !
    - Barbarzyńskim ? – tego już było za dużo dla cierpliwości oficera – Ty grecki psie śmiesz nazywać nas barbarzyńcami ? – chwycił za miecz i wyciągnął go.
    Nie zadał jednak ciosu ostrzem. Wziął zamach uderzając niepokornego starca rękojeścią w skroń... Ten runął na ziemię jak rażony piorunem.
    Niestety cios okazał się śmiertelny. Archimedes – jeden z najmądrzejszych ludzi swojej epoki leżał martwy u stóp rzymskich zdobywców Syrakuz.
    - Przeklęty... – zdołał tylko wycedzić przez zęby opanowując nerwy centurion...

    Syrakuzy zostały zdobyte w maju 210 roku. Ich los miał być przestrogą dla innych, którzy ośmieliliby się zdradzać Synów Wilczycy. Miasto częściowo zniszczone było przez tydzień plądrowane przez żołnierzy armii Scypiona. Później cześć fortyfikacji wyburzono, wprowadzając doń rzymską załogę. Wielu zamożnych mieszkańców sprzedano w niewolę a na ich miejsce sprowadzono kolonistów z Italii. Syrakuzy stały się częścią rzymskiej prowincji Sycylia. Marzenie króla Hieronima I ziściło się. Wyspa została zjednoczona... Tyle, że przez Rzymian. Sam król w obawie przed niewolą uśmiercił się trucizną. Zwycięstwo było całkowite. W czerwcu Publiusz Korneliusz Scypion odbył wraz z Gaiusem Mandelusem triumf na helleńskimi ludami Sycylii.... Zapanował upragniony pokój...

    [​IMG]
    Syrakuzanie zbierają poległych i rannych żołnierzy po bitwie jaka rozegrała się wewnątrz twierdzy...

    [​IMG]
    Triumf Scypiona w Rzymie...

    [​IMG]

    Nie na długo jednak. Rzym z coraz większą ciekawością spoglądał na wschód. W czerwcu bowiem Spartanie wywołali powstanie przeciw królowi Macedonii, Filipowi V. Liczyli na pomoc zwłaszcza ze strony Republiki – wroga Macedończyków. Jednak Rzymianie nie chcieli jeszcze angażować się w politykę wschodnią. Na to było jeszcze za wcześnie... Po cichu wspierali dzielnych Spartan, lecz nie na tyle by mogli oni odnieść zwycięstwo. W grudniu bunt został stłumiony przez wojska Filipa V i jego sojuszników z innych polis Hellady. Lecz Senat dostrzegł, że w zbliżającej się rozgrywce z Macedonią może liczyć na istotnego sojusznika...
    ___________________________________________________________________________
    No jako, że już prawie po Świętach to dodaje nowy odcinek. Jak zwykle dziękuje za komentarze i zainteresowanie oraz liczę na więcej :wink: Aktualki dodaje bardzo szybko ponieważ nareszcie mam duuużo wolnego czasu, który poświęcam na to co lubię, czyli pisanie i granie :twisted: . Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zapraszam do lektury, Mandeel.
     
  9. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ SIÓDMY
    „ILUZJA...”


    „Przeklęty ten który walczy nie z konieczności; nie o przetrwanie; nie z rzeczywistymi wrogami lecz dla własnych korzyści czy też z własnej niepohamowanej żądzy zniszczenia i podboju. Zapłaci za to. Nawet jeżeli czcić go będą za męstwo i geniusz... Bezlitosna kara nie ominie go...”

    Lata wojen z szeregiem nieprzyjaciół omal nie doprowadziły do załamania finansowego Republiki. Nie brakowało rekrutów, których można było powołać do wojska, lecz brakowało środków na wystawianie kolejnych armii. W rezultacie wojska musiały krążyć między rejonami walki, zdarzało się nawet, że jedna jednostka brała udział we wszystkich kampaniach Rzymu ! Miało to jednak swoje dobre strony. Żołnierze służący w takich jednostkach zdobywali coś co na polach bitew często ma znaczenie decydujące – doświadczenie.

    Po zakończeniu wojny z Syrakuzami, Senat rozkazał demobilizację części wojsk by odciążyć i tak już napięty budżet państwa. W rezultacie armia rzymska okresu pokoju liczyć miała 40 tysięcy żołnierzy (po dwadzieścia tysięcy w Italii i Hiszpanii), których działania miały ograniczać się tylko i wyłącznie do działań defensywnych. Senat chciał w końcu zakończyć reformę podatkową by zwiększyć wpływy do skarbca, a na ten cel potrzebne były pieniądze. Zresztą nie tylko na to... Prefekt Floty Republiki nalegał na budowę nowych okrętów. Rzymskie siły morskie poniosły zdecydowanie największe straty w starciach z flotami helleńskimi i punickimi. Z 50 okrętów jakie posiadała Republika w 218 roku do 208 przetrwało tylko 30 i to większość w stanie wymagającym natychmiastowego remontu. Był to wynik walk, zużycia, a nawet przypadku samozatopień okrętów, które mogły zostać przechwycone przez nieprzyjaciela... A konieczność posiadania większych sił morskich rosła wraz z rozwojem terytorialnym kraju. Flota musiała zabezpieczyć szlaki morskie do rzymskich prowincji w Hiszpanii i południowej Galii, a także do małych lecz strategicznie niezwykle istotnych wysp, takich jak Malta czy Baleary. 30 statków jakimi dysponowali Rzymianie fizycznie nie było w stanie tego uczynić.

    Senat więc niechętnie rozkazał miastom sojuszniczym w Italii (głównie Neapolis i Tarentum) budowę nowych okrętów. W pierwszej fazie miało ich powstać sześć.

    Coraz więcej sprzeciwów wzbudzał rozejm podpisany z królem Macedonii Filipem V. Niektórzy senatorowie, chórem poparci przez dowódców wojskowych uważali postanowienia traktatu za hańbiące rzymski honor i podkopujące autorytet wśród sojuszników. Okazja do ataku wydawała się być wymarzona. Awanturniczy Filip bowiem właśnie wraz z sojusznikami uderzył na plemiona trackie dążąc do podporządkowania ich sobie. Na Peloponezie wciąż żywa była pamięć o niedawnym powstaniu stłumionym co prawda wyjątkowo krwawo lecz nie gaszącym płomienia wrogości wobec Macedończyków...

    Największym zwolennikiem natychmiastowego ataku na Macedonię i jej sojuszników był oczywiście Publiusz Korneliusz Scypion, któremu wciąż mało było wojennej sławy. Jego apel, jaki wygłosił w Senacie, mówiąc o honorze, walce, bogach i misji nadtybrzańskiej republiki mimo iż wzbudził zainteresowanie nie został wzięty pod uwagę przy rozpatrzeniu wniosku o „konieczność wznowienia działań wojennych”. Ostatecznie Senat wniosek odrzucił argumentując to niesprzyjającym położeniem strategicznym Rzymu (możliwość najazdu na Italię Galów z północy oraz Celtyberów na Hiszpanię) oraz koniecznością dania możliwości społeczeństwu złapania oddechu. Rzeczywiście bowiem handel z wyspami helleńskimi (głównie z Rodos) na skutek działań wojennych na morzu zmalał o połowę uderzając po sakiewkach rzymskich kupców, a co za tym idzie całe rzymskie społeczeństwo.

    [​IMG]
    Publiusz Korneliusz Scypion - chorobliwie ambitny wódz rzymski, pogromca Syrakuzan...

    Lecz nie dane było Republice zaznać spokoju. W lutym 208 roku na południu Hiszpanii wybuchł bunt niewolników, który rozszerzył się na dwie prowincję. Bardzo prawdopodobne, że wybuchł z inspiracji przywódców barbarzyńskich ludów iberyjskich, którzy wyraźnie czuli się zagrożeni rzymską ekspansją... Bunt niewolników krwawo stłumiono rozbijając ich zaimprowizowaną armię pod Grenadum (15 kwietnia) i osadą Cordobum dwa tygodnie później. W ramach represji zdziesiątkowano ludność iberyjską, która dotychczas żyła obok rzymskich kolonistów. Zrównano z ziemią wiele wiosek, a mieszkańców sprzedano w niewolę.

    [​IMG]
    Zbuntowani niewolnicy w oczekiwaniu na mniejszy oddział rzymski...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Lecz spodziewane niebezpieczeństwo, które miało udowodnić iż pokój w warunkach gdy nie pokonało się wrogów jest iluzją miało nadejść skądś indziej...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Celtów żyjących na północ od granic Republiki z racji ich dzikiego okrucieństwa, Rzymianie bardzo się obawiali. Ich najazdom nie zapobiegły forty graniczne ani oddziały wojska. Mogło im zapobiec tylko jedno...

    Okolice Romagny – granica Republiki Rzymskiej.

    Młody Lucjusz wyraźnie zmęczony pomocą ojcu przy rąbaniu drewna runął na miękką, falującą na wietrze trawę. Uwielbiał przychodzić tu po pracy lub wieczerzy. Wiedział bowiem wtedy iż ma dużo wolnego czasu, który może poświęcić na co tylko chce. Mógł po prostu leżeć bezczynnie wpatrując się w niebo, mógł spokojnie oddać się rozmyślaniom, albo oddać się swojej pasji jaką było wystrugiwanie z drewna różnych figurek. Sprawiały one niemałą frajdę jego młodszemu bratu, który bawił się nimi ciepłymi wieczorami. Dziś jednak nie wziął żadnych przyrządów do wyskrobywania. Był zbyt wyczerpany by skupić się na tym. Chciał tylko odpocząć w samotności wolny czas poświęcając na walkę z myślami.
    Wiatr łagodnie łaskotał go po twarzy, niosąc przyjemny chłód w obliczu bardzo parnego wieczora. Było niemal pewne, że wkrótce na niebie zagoszczą ciemne, burzowe chmury... I rzeczywiście leżąc na ziemi, Lucjusza doszły jakby odgłosy grzmotu... Leniwie otworzył jedno oko by przekonać się czy spodziewana burza nie zaskoczy go przypadkiem na łące. Ale nie... Niebo wciąż było czyste, rozpalone tylko ognistymi kolorami przez zachodzące słońce. Burza musiała gościć gdzieś dalej, tak przynajmniej można było wywnioskować po odgłosach jakie co chwilę przerywały błogą ciszę... Lecz nigdzie nie było jej widać. Lucjusz podniósł obolałe ciało, podpierając się rękoma. Jeszcze raz tym razem dokładniej rozglądnął się dookoła po niebie. „Dziwne...” – pomyślał. Lekko zlęknięty postanowił powrócić do wioski i opowiedzieć o wszystkim ojcu. On na pewno wytłumaczy co to takiego. Wstając rzucił odruchowe spojrzenie w kierunku drogi wiodącego do strażnicy wojskowej. Osłupiał... Dojrzał bowiem długi szereg ludzkich ciał. Ale ciał niezwykłych... Umalowanych w najrozmaitsze barwy, wydających z siebie dzikie okrzyki. Stamtąd gdzie się znajdowali musiało być widać wioskę, bowiem niemal od razu rzucili ruszyli w jej kierunku. Pojedyncze postacie zatrzymywały się od czasu do czasu drąc się niemiłosiernie i wymachując swym uzbrojeniem zachęcali innych do biegu.
    Przerażony Lucjusz zapatrzony w ten niecodzienny widok chciał rzucić się do ucieczki lecz czuł, że nogi odmawiają mu posłuszeństwa. W głowie zapanowała całkowita pustka, a całe ciało zaatakowały niesamowicie silne drgawki. Chciał wydać się z siebie jakiś odgłos, ale jedyna na co było go stać to niezrozumiały bełkot przypominający łkanie... Nieskończony tłum zbliżał się z wielką szybkością. Po chwili usłyszał jak w wiosce ktoś uderza o wielki ostrzegawczy dzwon... Było już jednak za późno...
    ___________________________________________________________________________
    Dziś odcinek nieco krótszy z racji tego iż miał pełnić (w założeniu) funkcję pewnego przerywnika między relacjami z wojen. Mam nadzieję, że mój zamiar powiódł się :wink: . Pozdrawiam, Mandeel
     
  10. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Od autora:
    Witam wszystkich czytelników w Nowym Roku i składam najlepsze życzenia :!:
    Bardzo dziękuję za wytknięte mi błędy. To sprawia, że AAR nie jest "cukierkowy" i uświadamia mi, że nadal mam nad czym pracować (ortografia sic!). Co do pytań o konwencję AAR'a bo i takie się pojawiły, że będzie on trwał niesamowicie długo itp. odpowiem tak: konwensja AAR'a pisanego tak szczegółowo póki co się nie zmieni. Dużo się dzieje w samym Rzymie i jego okolicach, wiec jest o czym pisać. W miarę upływu gry, gdy coraz mnie zostanie ziem do podbicia napewno i czas opisywany w poszczególnych odcinkach wydłuży się stosownie. Mam jednak nadzieję iż nie odbije się to na jakości tych odcinków. Lecz dosyć tego gadania przejdźmy do czynów :twisted: :!: Oto następna (pierwsza w Nowym Roku) część mojej historii Rzymu. Zapraszam do komentowania.
    Pozdrawiam, Mandeel.
    ___________________________________________________________________________

    ROZDZIAŁ ÓSMY
    „ZEMSTA...”


    „Zemsta jest matką zwycięstwa. To ona daje motywację i chęć do działania; ona przesłania wszelkie niedogodności, daje powód do dalszych poświęceń, to ona staje się celem przesłaniającym inne mniej istotne cele... Zastępuje wszystko inne. Bez niej nawet najsilniejszego dopadnie zwątpienie w godzinie klęski... Ma tylko jedną wadę: uzależnia od siebie...”

    Najazd celtyckiego plemienia Wenetów wywołał szok w Senacie. Straty rzymskie szacowano na 5 tysięcy pomordowanych lub uprowadzonych mieszkańców kilkunastu napadniętych i spalonych wiosek... Niemal natychmiast narodził się plan rozpoczęcia ekspedycji karnej przeciw barbarzyńcom, w myśl starej wschodniej maksymy: „Oko za oko, ząb za ząb...”. Na czele całej armii rzymskiej w Italii stanął weteran spod Syrakuz – Publiusz Korneliusz Scypion. Zadaniem jego armii miało być spustoszenie ziem Wenetów, znajdujących się na północny wschód od napadniętej rzymskiej prowincji Romagna. Scypion miał dać nauczkę Celtom, popalić parę osad co w założeniu miało osłabić i zniechęcić barbarzyńców do kolejnych najazdów, po czym tak szybko jak to możliwe wycofać się z powrotem do Italii, która wówczas pozostawiona by była bez jakiejkolwiek osłony.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Wbrew pozorom armia celtycka wcale nie była łatwym przeciwnikiem dla Rzymian co udowodniła już wielokrotnie w historii...

    Karna ekspedycja wyruszyła w na początku marca 207 roku. Pod koniec miesiąc wojska Scypiona podeszły pod pierwszą celtycką twierdzę – Mantuę i wbrew założeniom Senatu rozpoczęły oblężenie.
    Scypion postanowił wprowadzić w życie własną wizję polityki wobec barbarzyńców... Z wiernym wojskiem jakie miał pod swoją komendą nic nie mogło mu w tym przeszkodzić.
    Wenetowie musieli być zupełnie nieprzygotowani do tak szybkiej kontrakcji ze strony Republiki. Wódz Orgetorix zdołał zebrać bowiem zaledwie 5-tysięcy żołnierzy, których z łatwością rozproszyli Rzymianie.
    Późną jesienią poddała się twierdza Mantua. Krwawo zapłaciła za kilka miesięcy oporu... Została niemal doszczętnie spalona, a niemal połowa jej mieszkańców wymordowana w kilkudniowej rzezi, na jaką pozwolenie wyraził Scypion. Gdy wydawało się, że po tym wszystkim armia rzymska wycofa się z powrotem do Italii, jej wódz ponownie zaskoczył wszystkich ruszając w głąb terytorium Wenetów, na ich największą twierdzę... Dotarł tam pod koniec listopada 207 roku i wbrew coraz bardziej naglącym poleceniom Senatu rozpoczął oblężenie. Z tym wiąże się pewna legenda. Otóż twierdza Wenetów była potężna, zasilona przez pobite wcześniej po bitwie w otwartych polu wojsko. Zapasów żywności barbarzyńców miały rzekomo umożliwić im walkę przez dwa lata... Gdy dowiedział się o tym Scypion miał rzec do swoich oficerów:
    Dwa lata to dużo czasu. Lecz gdy będzie taka potrzeba zaczekamy nawet pięć. Zestarzeje się tutaj, ale od murów nie odstąpię, niech mi bogowie będą świadkami...
    I rzeczywiście... Oblężenie trwało ponad rok. 17 stycznia 205 roku Wenetowie wraz ze swoim wodzem Orgetorixem złożyli broń. Ich ziemie zostały włączone do Republiki, tworząc nową prowincję: Galię Cisalpina– Galię Przedalpejską.

    Lecz jeżeli ktoś myślał, że to koniec rzymskiej „zemsty” był w wielkim błędzie. Po uzupełnieniu podstawowych zapasów Publiusz Korneliusz Scypion uderzył na inne galijskie plemię Ligurów, toczące właśnie krwawe wojny z innymi barbarzyńskimi plemionami... Senat był przerażony. Zaczął obawiać się, że Scypion może po zwycięskich wojnach wkroczyć do Rzymu i ogłosić się królem... Potajemnie rozpoczęto przygotowania do przerzucenia rzymskiej armii z Hiszpanii do Italii, by broniła Rzym przed ewentualnymi wojskami butnego wodza. Jednocześnie do Scypiona postanowiono wysłać posłańca, który miał przedstawić mu stanowisko Senatu i wymusić powrót do Italii. Wybrano trybuna Gaiusa Mandelusa – towarzysza Scypiona z walk pod Syrakuzami...

    [​IMG]
    Rzymski konsul i trybun w czasach republiki...

    [​IMG]
    Bitwa pod Mediotox - barbarzyńską osadą w okolicach dzisiejszego Mediolanu przesądziła o losach kampani...

    [​IMG]
    Rzymska armia udowodniła swoją niezaprzeczalną wyższość na armią Celtów...

    Obóz rzymski w Lugurii wiosna 205 roku

    - Panie od południowego zachodu zbliża się do obozu grupa pięciu jeźdźców. – meldunek oficera, który nagle pojawił się w namiocie przerwał bezcenną ciszę jakiej wymagał Scypion gdy zabierał się do pisania.
    - Spodziewamy się gości ? – spytał cicho wódz jakby sam siebie – Gdy przedstawią się wpuścić ich.
    - Rozkaz panie ! – oficer odwrócił się na pięcie i zniknął momentalnie.
    Scypion doskonale wiedział w jakim celu zamierzali zawitać do jego obozu wojskowego ci „niespodziewani” goście... Odłożył pióro, zdając sobie sprawę, że dziś nic więcej nie będzie dane mu nic napisać. Dopił ostatni łyk wina ze swego kielicha, przeciągnął się leniwie, po czym ruszył w stronę wyjścia. Był olbrzymie ciekawy kogo przysłano jako wysłannika do jego obozu.

    - Kto wy ? – padło z drewnianej palisady standardowe zapytanie w kierunku nadjeżdżających nieznajomych.
    - Trybun Gaius Mandelus ! Z polecenia Senatu mam spotkać się z wodzem armii ! – odpowiedział jeden z jeźdźców zatrzymując konia przed bramą – Oto stosowne pełnomocnictwo ! – dodał pokazując glejt.
    Strażnik odwrócił się by zameldować o tym swemu przełożonemu gdy dostrzegł, że stoi przed nim sam wódz Scypion. Momentalnie niczym pod wpływem jakiegoś silnego impulsu wyprężył się baczność i starając się utrzymać twardy ton głosu zaczął:
    - Panie przybył...
    - Tak, tak słyszałem... – przerwał mu Scypion machając wzgardliwie ręką – Wpuścić.
    - Otworzyć bramę !!! – wydarł się strażnik.
    Brama otworzyła się powoli, opornie. Po chwili do obozu dumnie wkroczyli przybysze. Zsiedli z koni, które oddali pod opiekę żołnierzom i od razu ruszyli w stronę czekającego już na nich wodza. Ten szeroko uśmiechnięty na widok swego dawnego towarzysza walk pogodnym głosem zaczął rozmowę:
    - Gaius Mandelus ! Chwalę bogów całym sercem widząc cię tutaj.
    Trybun nie podzielał entuzjazmu swego wieloletniego przyjaciela. Jego odpowiedź była nader służbowa i chłodna.
    - Rzym pozdrawia cię wodzu. Oto moje pełnomocnictwa. – wyciągnął rękę podając zwinięty w rulon glejt.
    Scypion wziął ów glejt, ale nawet nie spojrzał na niego. Od razu oddał go jednemu ze swych oficerów. Wszyscy ruszyli Decumanus maximus- drogą prowadzącą do Praetorium – namiotu wodza. Szli wzdłuż namiotów poszczególnych centurii jednego z czterech stacjonujących tu legionów. Reszta została ulokowana w innych obozach blokujących oblężoną twierdzę Ligurów. Przez dłuższą część drogi nie odzywali się. Dopiero w momencie gdy przeszli punkt, w którym krzyżowały się Decumanus maximusi Via quintana, Mandelus odezwał się pierwszy:
    - Nie przyjechałem tu ucztować Publiuszu. Senat przysłał mnie tu z niezwykle ważną misją. – spojrzał na niego – Ale ty pewnie wiesz w czym rzecz. – dodał pretensjonalnie.
    Scypion nie odezwał się słowem. Ze wzrokiem wbitym przed siebie szedł jakby pogrążony we własnych myślach.
    Gdy doszli do PraetoriumTrybun rozkazał swojej czteroosobowej straży przybocznej pozostać na zewnątrz. Sam natomiast znikł razem z wodzem w namiocie.
    - Wina ? – spytał Scypion starając się zachować zasady gościnności.
    - Senat jest wstrząśnięty twoimi decyzjami Publiuszu. – nie zwracając uwagi na propozycję oznajmił oficjalnie Mandelus. – Otwarcie sprzeciwiasz się ich decyzjom. To ociera się o bunt. Niektórzy podejrzewają, że zamierzasz wraz ze swoją armią zaatakować Italię i wskrzesić monarchię…
    - Brednie. – skwitował to Scypion.
    - Właśnie, że nie ! Senat rozpoczął przygotowania do ściągnięcia z Hiszpanii armii by oprzeć się twym działaniom. Stoimy na krawędzi wojny domowej !
    Scypion milczał.
    - Masz natychmiast oddać dowodzenie nad legionami i wracać do Rzymu. – kontynuował Mandelus.
    - Nigdy... Do osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa nad tym barbarzyńskim ludem brakuje mi tylko zdobycie tej twierdzy. Jeżeli ona padnie załamią się…
    - Upadek tej twierdzy będzie oznaczał twój upadek. Tego chcesz ?
    - Senat bardziej boi się mnie niż barbarzyńców, prawda ? – odpowiedział pytaniem Scypion nalewając sobie wina do kielicha.
    Trybun sprawiał wrażenie zaskoczonego. Zdawał sobie sprawę, że oboje doskonale znali odpowiedź na to pytanie. Publiusz tymczasem upił łyk...
    - A ty ? – dodał.
    Mandelus zawahał się przez chwilę lecz zdecydował się na odpowiedź:
    - Nie reprezentuje tu siebie. Lecz Senat. – wymijająco odparł. – A Senat postrzega cię jako łakomego na władzę awanturnika, który może, mając za sobą armię spróbować sięgnąć po władzę.
    - Oddam dowództwo nad armią. Lecz gdy pokonam Ligurów. Powrócę do Rzymu i zdam się na łaskę Senatu.
    - Wtedy może być już za późno...
    - Widziałeś okolice Romagny po najeździe tych bestii ? Jestem tu nie dla własnej chwały lecz po to by bronić naszych sprzymierzeńców. – dodał nie oczekując odpowiedzi na poprzednie pytanie – Jeden legion sprzymierzeńców pochodzi właśnie z okolic tego miasta... Żebyś ty widział jak oni walczą...
    - Obym nie musiał... – wyszeptał tajemniczo Mandelus.
    Zaległa cisza. Scypion nie patrzył na gościa lecz w sobie tylko znaną część wystroju jego namiotu. Co chwilę brał tylko mały łyk dobrego, południowego wina.
    - A ty ? – odezwał się w końcu.
    - Co ja ?
    - Jesteś świetnym dowódcą. Udowodniłeś to podczas walk z Punitami czy Syrakuzanami lecz mimo tego jesteś wciąż trybunem.
    - Publiuszu... Wiele nas łączy od czasów wspólnych walk na Sycylii. Proszę więc nie wystawiał naszej przyjaźni na próbę większą niż zdoła ona wytrzymać. – Mandelus świetnie dostrzegł ukryty sens pozornie niewinnego pytania Scypiona. Chciał on bowiem zasiać w nim wątpliwości co do słuszności i sprawiedliwości decyzji podejmowanych przez Senat.
    - Masz rację wybacz. Nie powinienem... – Scypion uśmiechnął się by załagodzić sytuację. – Dowodzenia nad armią nie oddam. To moje ostatnie słowo. Możesz powtórzyć to w Rzymie ile razy chcesz lecz pamiętaj by dodać iż mogą zarzucić mi wszystko, niech jednak pamiętają, że jestem republikaninem. Monarchii odtworzyć nie zamierzam. Daję ci na to słowo patrycjusza.
    Mandelus nie odezwał się słowem. Nie było sensu. Doskonale wiedział, że nie ma szans przekonać Scypiona. Pożegnali się więc jak przystało na dawanych towarzyszy walki i rozeszli się w swoje strony... Trybun powrócił do Rzymu, a wódz to wojny...

    Do lata 204 Ligurowie zostali pobici. Ich ziemie zostały włączone do rzymskiej prowincji Galia Cisalpina...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Na wszystkich nowych ziemiach rozpoczynał się proces romanizacji... Także w dziedzinie gospodarki...

    Nadchodziły chwilę prawdy. Czy Publiusz Korneliusz Scypion dotrzyma danego słowa ? Czy może miraż nieograniczonej władzy zwycięży pogrążając Rzym w wojnie domowej ?
     
  11. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
    „SZCZĘK BRONI NIE MILKNIE NIGDY...”


    „Z góry skazane na klęskę są próby człowieka, pragnącego ostatecznie zakończyć wszelkie wojny. Walka wpisana jest w naturę człowieka, który musi walczyć od początku swego istnienia. Nie zmieni tego nikt, a tym bardziej sam człowiek. Aby wygasły na świecie wszelkie konflikty konieczne jest wygaśnięcie rasy ludzkiej...”

    Latem zakończył się podbój terenów leżących na północ od rzeki Po, będącej uznawaną za granicę Italii. Na zajętych terenach Rzymianie rozpoczęli osiedlanie własnych kolonistów oraz rozbudowę tamtejszej nikłej infrastruktury. Stare galijskie twierdze przebudowywano na rzymskie osiedla warowne, w każdej chwili gotowe by oprzeć się atakowi barbarzyńców, którzy nadal byli przeważającą grupą społeczną w regionie. Z racji wciąż nie do końca poskromionych band celtyckich wojowników konieczne stało się utrzymywanie w nowej prowincji dużych sił wojskowych. Lecz pierwsza faza romanizacji; romanizacji w dziedzinie gospodarczej przebiegła niezwykle sprawnie i już wkrótce do Rzymu zaczęły napływać towary z północy: cenne zboże z Mantui (cenne, bo pozwoliło w sposób marginalny, lecz zawsze zmniejszyć import zboża z Egiptu, skąd pochodziło 70% rzymskich zapasów zbóż.), ryby z Wenetti oraz wełna i sukno z Ligurii... Lecz transport z północnej prowincji do Rzymu utrudniał brak głównej drogi, dlatego Senat podjął decyzję o rozpoczęciu budowy nowej drogi (obok istniejącej już Via Appia, prowadzącej od Rzymu na południe), umożliwiającej szybsze przemieszczanie się wojsk w zagrożony region oraz zwiększającej szybkość przepływu towarów.

    [​IMG]

    Jesienią 204 roku do Rzymu na czele swych wojsk powrócił Publiusz Korneliusz Scypion i odbył triumf nad Wenetami i Ligurami. Jak zapowiedział wcześniej oddał dowodzenie nad swą 23 tysięczną armią Senatorom, samemu zdając się na ich łaskę… Jednakże jego działania były bardzo przemyślane. Senat nie mógł poczynić przeciw niemu i jego działaniom w Galii co poważniejszych kroków gdyż w obecnej chwili był postrzegany przez Rzymian za bohatera. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że działa wbrew woli Senatu. Jego aresztowanie lub co gorsza śmierć mogłoby doprowadzić do poważnego zachwiania autorytetu najważniejszej rzymskiej instytucji a nawet do niepokojów w całym państwie. Ostatecznie zdecydowano się odesłać Publiusza „zasłużony” odpoczynek... Na Sardynię gdzie dowodził miejscowym garnizonem...
    W ten sposób Senat pozbył się awanturniczego wodza uzyskując możliwość wprowadzenia w życie decyzji gospodarczych, wymagających pokoju. Wznowiono zawieszoną po raz wtóry reformę finansową, którą do tej pory udało się przeprowadzić jedynie w większej części Italii oraz na wyspach Mare Internum: Sycylii, Sardynii, Korsyki, Malty oraz Balearach. Rozpoczęto budowę drogi z Rzymu na północ tzw. Via Latina. Zmniejszono podatki handlowe co przyciągnęło do centrów handlowych w Rzymie i Nowej Kartaginie wielu nowych kupców z wcześniej nieznanych krain. Podpisano umowy handlowe z Egiptem i Kartaginą...
    Ta ostatnia nie chciała zgodzić się na warunki umowy dyktowanej przez zwycięzców II wojny punickiej. Groziło to wybuchem nowej wojny... Lecz Rzymianie zdecydowali się na inny krok. Skaptowali niewielką flotę piracką, która działając na wodach przybrzeżnych Kartaginy zadała jej większe straty niż wiele lat wojen. Dochody z punickiego centrum handlowego zmniejszyły się prawie o 45% co stanowiło gigantyczny cios dla gospodarki tego osłabionego kraju. Po czterech miesiącach blokady, Punici w 202 roku zgodzili się podpisać umowę handlową na warunkach Rzymian, lecz ci nie zlikwidowali floty pirackiej, bowiem ta uniezależniła się od nich. Problem zbagatelizowano za co w przyszłości cały basen Mare Internum gorzko zapłaci...

    Póki co jednak sprawami piratów nie bardzo kto się przejmował. Na horyzoncie bowiem pojawił się nowy (na szczęście krótkotrwały) problem. Otóż na wiosnę roku 202 równocześnie w Rzymie oraz w dalekiej części Hiszpanii zwanej Andaluzją wybuchły epidemie. Epidemie nie znanych dotąd chorób, które zebrały straszne żniwo. Z racji tego iż zniknęły tak szybko jak się pojawiły ludność miejscowa uznała to za karę zesłaną przez bogów. Epidemie pochłonęły prawie 3 tysiące ofiar w ludziach, w większości biednych, których nie stać było na pomoc medyka...

    [​IMG]

    Również wiosną cały region wschodniego Mare Internum obiegła wiadomość o zawiązaniu się sojuszu macedońsko-seleudzkiego. Układ ten skierowany był oczywiście przeciw imperialnym zakusom Republiki i właśnie przez nią został najostrzej skomentowany:
    Jeden z Senatorów miał wygłosić przemówienie następującej treści:
    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    Wojska macedońskie i sojusznicze, głównie helleńskie były przeciwnikiem zupełnie innym od punickich najemników i dzikich barbarzyńców z Galii czy Iberii. Te wojska mogły nawiązać równą walkę z legionami Republiki co udowodniły podczas I wojny macedońskiej.

    Lecz reakcja Rzymian nie ograniczała się tylko do żarliwych miejscami nawet populistycznych mów. Rzymska dyplomacja zdająca sobie sprawę z zagrożenia jakie niesie ze sobą sojusz Macedonii z Seleucydami rozpoczęła rozpaczliwe zabiegi mające na celu rozerwanie owego sojuszu. Bowiem w sytuacji wojny z Macedonią, która wisiała w powietrzu od dawana Republika musiała by się zmierzyć także z helleńskimi sojusznikami Filipa V oraz z sojusznikami Antiocha III, a tych było nie mało: Królestwo Pontu, Pergamon, Rodos i Bitynia. Razem ten blok dysponował siłą zdolną do zniszczenia mocarstwowych planów rzymskich wraz z jego siłami zbrojnymi. Nie można było czekać trzeba było działać !
    Dyplomacja rzymska w tajemnicy oficjalnie jako przedstawicielstwo kartagińskie przybyło na dwór Selecydów, rozpoczynając negocjacje. Republika okazała się niezwykle hojna: obiecała pomoc finansową w wypadku wojny Antiocha z Egiptem Ptolemeusza V oraz rozległe wpływy na w państwach Hellady po pokonaniu Macedonii. Antioch III wstępnie wyraził zgodę na taki układ zastrzegając iż co do szczegółów konieczne są kolejne spotkania. Ale co najważniejsze obiecał zachować neutralność w przypadku wybuchu konfliktu macedońsko-rzymskiego, do którego coraz bardziej parły obie strony.

    Rzymianie nie zmarnowali czasu na przygotowania do spodziewanej wojny. Ponownie zapadła decyzja o wzmocnieniu floty wojennej o kolejne okręty. Legiony znajdujące się w Italii, będące od czasów powrotu Scypiona pod dowództwem Senatu zostały przeniesione w rejon Tarentum, co stanowiło po pierwsze demonstracje siły, a po drugie umożliwiało szybkie przerzucenie w dowolny punkt wybrzeża Hellady czy Macedonii. Rozpoczęto przygotowania do przeprowadzenia poboru na wypadek walki z większą niż zakładano liczbą nieprzyjaciół. Republika uczyła się na błędach... Nie chciała dać się zaskoczyć skali konfliktu, który w planach istniał jako lokalny.
    Rzeczywiście przygotowania bardzo wzmocniły siłę armii rzymskiej. Lecz brakowało jej czegoś co jest decydującym czynnikiem na polach bitew: sprawnego dowódcy, obdarzonego talentem strategicznym, doświadczonego i co więcej mającego autorytet wśród żołnierzy...

    Kandydatura na stanowisko dowódcy armii „macedońskiej” jak zwykło się ją nazywać w obliczu nadchodzącego konfliktu pozostawała sprawą otwartą i zamkniętą równocześnie. Otwartą, ponieważ Senat czekał na pojawienie się kandydata spełniającego wszystkie zakładane kryteria. Zamkniętą natomiast, bowiem nie było lepszego kandydata na to stanowisko od Publiusza Kwintusa Scypiona... A Senat nie umiał tego faktu „przełknąć”.

    Sardynia, rzymska prowincja, zima 201 roku

    Twierdza na Sardynii nie była zbyt wielka. Jej garnizon liczył niecałe 3 tysiące nieregularnego żołnierza (w teorii). Nieregularnego bowiem załogę stanowili miejscowi mieszkańcy, którym w razie zagrożenia wydawano broń. Owe zagrożenie za zawitało jednak na wyspę już od ponad pół wieku. W opinii Rzymu była ona oazą spokoju, miejscem w obecnej sytuacji politycznej regionu (złamanej potęgi Kartaginy) mimo iż znaczącym strategicznie to jednak poza głównym teatrem działań wojennych, który swe deski rozłożył daleko na wschód...

    Nic więc dziwnego, że Scypion nie mógł znaleźć sobie tutaj miejsca. Czuł, że został odstawiony na bok, kiedyś bohater dziś dowódca garnizonu na wyspie położonej z dala od spodziewanej wojny...
    Wolny czas, na brak którego nie mógł narzekać spędzał na długich, melancholijnych spacerach, rozmyślaniach czy analizowaniu dzieł literackich. Sam nawet przymierzał się do spisania wspomnień z wojny na Sycylii i w Galii Przedalpejskiej, lecz samo przypomnienie mirażu dawnej chwały i porównanie go do obecnej sytuacji wywoływało u niego gorzki smak przegranej...

    Z każdym dniem nadzieja na powrót do wielkiej polityki i historii zmniejszała się... Lecz nigdy nie umarła całkowicie. „Nadzieja umiera ostatnia” – jak powiedział kiedyś ktoś mądry. I jest w tym wiele prawdy...

    Cisze w pomieszczeniu dowódcy garnizonu przerwało głośne stukanie do drzwi.
    - Wejść. – burknął Scypion nie odrywając wzroku od kielicha z winem.
    W wejściu pojawił się jeden z żołnierzy straży przybocznej.
    - Panie. Przybył posłaniec z Rzymu z ważną wiadomością. – oznajmił wzorowo.
    - Z Rzymu ? – zaciekawił się dowódca – Wprowadzić.
    Do pomieszczenia wkroczył powłócząc nogami wyraźnie zmęczony trudami podróży posłaniec i ukłonił się, trzymając w ręce skórzany pokrowiec z wiadomością w środku.
    - Dziękuję ci. Zabrać go. Nasycić i napoić, niech wypocznie. – rozkazał twardo Scypion.
    Z nieukrywaną ciekawością wyciągnął wiadomość z pokrowca i łamiąc pieczęć Senatu rozwinął.
    Niżej widniał podpis konsula.
    Scypion odruchowo ścisnął pięść. Nie mógł spodziewać się lepszej wiadomości... Oto powracał do łask, otrzymując szansę zapisania się w historii.
    ___________________________________________________________________________
    Witam wszystkich bardzo serdecznie. Chciałbym znów oddać do przeczytania (i sprawdzenia czy nie ma błędów :wink: ) następny odcinek AAR'a; AAR'a, który ku mojej wielkiej radości zaskarbił sobie sympatię niektórych użytkowników. Konkurs, w którym również ten AAR bierze udział uzmysławia mi, że nie jest tak bardzo zły, ale daleki jest od czołówki. To mobilizuje mnie do pracy. Obiecuję, że postaram się przeanalizować dokładnie każdy błąd jaki popełniam, a do tego potrzebują Waszej pomocy. Czekam więc na konstruktywną oraz szczerą krytykę, co jest źle nad czym trzeba popracować a co lepiej zostawić by tego nie spartolić. Jak zawsze pozdrawiam i licze na komentarze, Mandeel.
     
  12. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
    „W IMIĘ WOLNOŚCI...”


    „Wojna prowadzona w interesie obcego państwa rzadko kiedy ma miejsce. Żaden naród bowiem nigdy jeszcze nie był gotów poświęcić swej krwi w bezinteresownej walce o interesy innego. Zawsze oczekiwał czegoś w zamian. I nie rzadko cena odwdzięczenia się sojusznikowi była o wiele większa od ceny poddania się nieprzyjacielowi...”

    [​IMG]

    Wojna, która wisiała w powietrzu od dawna wybuchła wreszcie z całą mocą w kwietniu roku 200. Przez kronikarzy rzymskich ochrzczona została mianem II wojny macedońskiej, gdyż był to wielki drugi konflikt Republiki z jednym ze spadkobierców Imperium Aleksandra – Filipem V.
    Oficjalnie wojnę wypowiedział Rzym rytualnym wbiciem włóczni w ager hosticus– teren nieprzyjacielski, czyli skrawek ziemi poza sakralną granicą miasta, położony w pobliżu świątyni Bellony, symbolizujący ziemię państwa, któremu wypowiadano wojnę…
    Dowódca armii Italii, Scypion opracował śmiały plan pokonania Macedończyków i ich sojuszników w ciągu góra dwóch lat. Plan ten nazwany od jego imienia Planem Scypiona zakładał skupienie całej machiny wojennej na jednym sojuszniku Filipa V, a gdy ten się ugnie na kolejnym. Tak oto Rzymianie mieli zdobyć kontrolę nad Spartą, Atenami i Delos by później ruszyć na Epir i ostatecznie wkroczyć do samej Macedonii.
    Senat ów plan zaakceptował i z końcem lata rozkazał wprowadzić w życie...

    [​IMG]
    Plan wojenny Scypiona...

    Lecz i Filip V miał własną wizję konfliktu z Republiką. Zawarł nieformalny sojusz z Celtyberami i Luzytanami – barbarzyńskimi ludami Iberii, które zaraz po wypowiedzeniu wojny Macedonii przez Rzym przystąpiły do ataku na posiadłości rzymskie w prowincjach Hispania Citerior oraz Galia Narbonensis. Republika znów musiała rozdzielić swe siły na kilka frontów... W Hispanii stacjonowało 20 tysięcy żołnierzy (głównie jednostek miejscowych oraz formacji pomocniczych), które pod odparciu pierwszych chaotycznych ataków Celtów przeszły do kontrnatarcia. Oblegając pierwszą barbarzyńską twierdzę nadgraniczną Truiljo...

    Tymczasem na froncie greckim układała się dokładnie tak jak zaplanował to Publiusz Korneliusz. We wrześniu 200 roku na Peloponezie wylądowała 20-tysięczna armia rzymska (armia italska pod dowództwem Scypiona) i nie napotykając na większy opór ze strony przychylnie nastawionych polis Związku Achajskiego obległa Spartę. Macedończycy zawczasu wprowadzili do Sparty własny – liczący 5 tysięcy żołnierzy – garnizon, przewidując niewielki zapał wojenny ze strony Hellenów z Peloponezu, którzy jeszcze niedawno przecież podnieśli bunt przeciw panowaniu macedońskiemu. Garnizon jednak wobec jawnej wrogości mieszkańców polis oraz szczelnej blokady ze strony Rzymian poddał się w czerwcu 199 roku. Arystokracja Sparty oficjalnie ogłosiła wystąpienie z sojuszu macedońskiego i przystąpienie do sojuszu z Rzymem co de facto oznaczało wojnę z Filipem V...

    W międzyczasie w Iberii sukces odniosły także wojska rzymskie oblegające twierdzę Truiljo, która poddała się na wiosnę roku 199. Jednak zwycięstwo to można uznać za zwycięstwo kadmejskie, okupione stratami sięgającymi 10-tysięcy żołnierzy rzymskich... Były one spowodowane głodem, klimatem, nieudolnym dowodzeniem, dezercjami oraz nową taktyką na jaką zdecydowali się Celtowie z Luzytanii. Nie szukali oni rozstrzygnięcia w walnej bitwie zdając sobie sprawę z przewagi wojsk Republiki. Atakowali oni mniejsze oddziały rzymskie – głównie zaopatrzeniowe – zaraz później wycofując się. Ataki tego typu nasilały się z każdym dniem... Oczywiście wykrwawiona armia Hispanii otrzymała uzupełnienia, lecz jej wartość bojowa spadła niemal o połowę a liczba nigdy nie przekroczyła 20 tysięcy...

    [​IMG]
    Los tego żołnierza rzymskiego złapanego przez Luzytanów wydaje się być przesądzony...

    Tymczasem po zdobyciu Sparty, Publiusz Korneliusz Scypion przeprawił swą armię przez Cieśninę Koryncką, wkraczając tym samym na terytorium Związku Etolskiego – najważniejszego oprócz Epiru sojusznika Macedonii. Drogę na Ateny zablokowała mu 17-tysięczna armia Związku Etolskiego posiłkowana przez liczne siły Delos. Filip V nie wsparł tych sił własnymi wojskami, które koncentrował do ataku na rzymskie posiadłości w Ilirii. Wysłał jedynie swego zaufanego dowódcę by przejął dowództwo nad armią sojuszników. Rzymianie, których szeregi uzupełnili nowi sojusznicy – Spartanie liczyli 20 tysięcy żołnierzy pieszych oraz ponad 2,500 konnicy.

    Bitwa pod Arkitsą

    [​IMG]

    Obie armie skoncentrowały się nieopodal wioski Akritsa. Rzymianie, którzy mieli nad Grekami znaczną przewagę doskonale zdawali sobie sprawę, że w obliczu licznej falangi, z którą musieli się zmierzyć ta przewaga może nie stracić swe znaczenie.
    Scypion miał jednak do dyspozycji dwa czynniki, w wielkim stopniu przybliżającego go do sukcesu: miał jazdę oraz Spartan, w których rozbudziła się duma z historii przodków oraz zapał do powtórzenia ich chwalebnych czynów... Kawalerię rozlokował na skrzydłach, cztery legiony jakimi dysponował (dwa sojuszników, dwa rzymskie) ustawił w centrum, a przed ich linią naprzeciw nieprzyjacielskiej falangi ustawił Spartan.
    Jego plan był banalnie prosty. Kawaleria miała zaatakować skrzydła wrogiej armii w chwili gdy falanga ruszyłaby do walki. Przeciw falandze zamierzał rzucić do boju Spartan, którzy większych szans w tym pojedynku nie mieli, lecz – jak przypuszczał Scypion – znacząco wpłyną na losy bitwy...
    Bitwę rozpoczęli Helleni wysuwając do przodu swą falangę wspieraną na skrzydłach przez piechotę średnio i lekkozbrojną oraz nieliczne słonie. Był to straszliwy błąd... O czym już wkrótce miał przekonać się macedoński dowódca.
    Scypion zgodnie z wcześniejszym planem rzucił na skrzydła nieprzyjaciela swoją konnicę, która związała w boju średnią i lekką piechotę grecką. Falanga jednak nie zatrzymała się atakując z bokami osłanianymi tylko przez słonie. W celu zwolnienia jej marszu rzucili się na nią Spartanie ponosząc gigantyczne straty (z ataku ocalało zaledwie 100), lecz osłabiając falangę. W jaki sposób ? W bardzo prosty. Mianowicie długie na kilka metrów greckie sarissy, czyli główna broń falangi zaczęły się łamać pod naporem ciał jakie poprzebijały (ciał mężnych Spartan oczywiście)... Po krótkim czasie Grecy zatrzymali się...
    I ten właśnie moment wykorzystał Scypion, atakując całością swych sił: 4 legionami (dwoma w centrum, dwoma na skrzydłach). Falanga wraz ze słoniami została rozgromiona, lekko i średniozbrojna piechota, która oparła się atakowi kawalerii rzuciła się do panicznej ucieczki...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Droga na Ateny została otwarta. Straty Rzymian w tej bitwie (nie licząc Spartan) wyniosły 500 zabitych, Greków zginęło 13 tysięcy... Reszta schroniła się w Atenach wzmacniając macedoński garnizon polis...

    Straty armii walczącej w Grecji trzeba było jednak jakoś uzupełnić.
    Tak więc Senat ogłosił ograniczony liczbą 9 tysięcy pobór do wojska. Armia ta była gotowa do walki już w styczniu 198 roku. Dowództwo nad nią powierzono prefektowi Tytusowi Flaminusowi. Wkrótce jego wojska wylądowały w Sparcie a stamtąd zasiliły oblegających Ateny żołnierzy pod wodzą Scypiona.

    [​IMG]

    Na początku roku 198 roku zarówno Związek Achajski jak i Związek Etolski ogłosiły zerwanie sojuszu z Macedończykami, ogłaszając swą niezależność. Nie przerwało to jednak oblężenia Aten, których nadal bronił silny, bo liczący niemalże 10-tysięcy żołnierzy garnizon macedoński. Sama wolność Hellenów była również pozorna. W rzeczywistości zmienili oni jedynie „zwierzchników” z macedońskich królów na rzymskich senatorów... Zaraz po „wyzwoleniu” Sparta dołączyła do sojuszu rzymsko-massilskiego do podobnego kroku przygotowywało się stronnictwo pro rzymskie ateńskiej arystokracji...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Wojna jednak nie przeszkodziła Senatowi dokończyć reformy finansowej, której wbrew pozorom nie zawiesił na kolejne dni „świąt Marsa”. W styczniu 197 roku udało się ją wreszcie ostatecznie zakończyć. Wszystkie ziemie pod rzymskim panowaniem, miały urzędnika (Cenzora), który zajmował się zbieraniem podatków. Zwiększyło to znaczenie dochody Republiki oraz umocniło rezerwę budżetową państwa. Cenzorzy jednak podnosili ryzyko buntu w prowincjach nie do końca zromanizowanych, w których nadal większość stanowiła ludność miejscowa. Lecz to póki co nie spędzało snu z powiek rzymskim senatorom. Czas miał pokaże czy słusznie...

    Na wiosnę 197 roku macedoński garnizon Aten po stracie niemalże dwóch tysięcy żołnierzy skapitulował. Związek Etolski oficjalnie dołączył do sojuszu z Rzymem... Dla Filipa V była to katastrofa. Utracił on zwierzchnictwo nad Helladą wywalczoną jeszcze w czasach panowania ojca Wielkiego Aleksandra. Nie mógł jednak przeciwdziałać poczynaniom Rzymu, bowiem cała jego armia była związana oblężeniem twierdzy Solona w Ilirii... Wydawać by się mogło, że los wojny został w zasadzie przesądzony. Siły rzymskie mogły w każdej chwili wkroczyć do Macedonii i zdobyć jej stolicę, pozostawioną bez większej załogi. Jednakże Scypion zdecydował się na inne rozwiązanie: Rozdzielił swą armię i z pomocą floty Związku Etolskiego rozpoczął oblężenie Delos oraz innych wysp na Mare Aegaeum. To uzmysłowiło Filipowi, że nie ma on monopolu na pomyłki, a losy wojny wciąż mogą odwrócić się jak za dotknięciem boskiego palca...

    [​IMG]
    Wszędzie gdzie pojawiali się Macedończycy siali terror wśród ludności podległej Republice...

    Rzym, wiosna 197 roku

    Jako, że wiosna tegoż roku była bardzo kapryśna i zimna ulubionym miejscem spotkać rzymskiej elity politycznej stały się łaźnie parujące ciepłem i luksusem, spokojem i dostojnością...
    Powoli mijały czasy, w których najważniejsze decyzje dla Republiki zapadały w zimnych murach Senatu. Coraz częściej senatorowie porozumiewali się co do ważniejszych spraw na prywatnych spotkaniach w swych rezydencjach lub – co było ulubionym miejscem dysput – łaźniach. Warte zaznaczenia jest iż nie powinno to być odbierane opacznie. Na początku w takich miejscach wymieniano jedynie poglądy polityczne oraz spierano się na wiele newralgicznych dla państwa tematów. Układy i porozumienia zawierane w takich właśnie warunkach nie miały do tej pory miejsca, choć zdawano sobie sprawę, że będą naturalnym następstwem obecnego stanu rzeczy...
    - Wielki błąd popełnia Scypion atakując jakieś marginalne wysepki, a nie ruszając na Macedonię. – zaczął buńczucznie senator Florian, znany z tego iż nie prezentował wielkiego poziomu wiedzy, powtarzając jedynie co poważniejsze opinie zasłyszane od innych.
    Wywołało to na początku szereg uśmieszków wśród pozostałych trzech senatorów relaksujących się w parującej od gorąca wodzie. Jako iż nie przychodził im do głowy inny temat do dysput przyjęli temat Floriana.
    - Nie wierzę by była to jego decyzja. Scypion to mądry wódz. Z doświadczeniem. Sądzę iż była to decyzja Tytusa Flaminusa. Nie należy on do najbystrzejszych... – przemówił jeden.
    - Tak racja to ! – chórem odpowiedzieli mu pozostali.
    - Lecz pozostaje pytanie jak wpłynął on na Scypiona by dostosował się do jego planu ? – padło nagle trafne pytanie.
    Odpowiedzią na nie była cisza. Nikomu nie przychodził do głowy sensowny powód, dla którego Publiusz Korneliusz – niepokorny bohater Republiki miał ulec wpływowi nieznanego, niedoświadczonego Flaminusa...
    - A może to jakiś spisek... – odezwał się nieśmiało Florian. – Wiadomo przecie, że Scypion ma w Senacie wielu wrogów. Może oni to wyposażyli Flaminusa w uprawnienia, za pomocą których doprowadzi Rzym do klęski w tej wojnie. A za to odpowiedzialność ponieść będzie musiał Scypion...
    - Mądrze prawi !
    - Litości senatorowie bo skonam ze śmiechu... – przemówił, śmiejąc się Licyniusz, dotychczas milczący w obliczu poważnej dysputy... – Chcecie znać powód dla którego Scypion wojsko swe na Delos a nie na Macedonię poprowadził ? Chcecie ? – usłyszał w odpowiedzi ciche pomruki.
    - Pamiętaj wszakże Licyniuszu, że pycha i zbytnia pewność siebie człowieka sprawiedliwy gniew bogów na niego sprowadzają...
    - Pamiętam, pamiętam... – burknął wzgardliwie machając ręką. – Powiem wam dlaczego celem naszej armii Delos się stało zamiast barbarzyńskiej Macedonii. – przerwał na chwilę by wywołać niecierpliwość u słuchaczy. – Gdzie Macedonia leży ? Na północ od Hellady – odpowiedział sam sobie nie oczekując na odpowiedź. A Delos ? Pomiędzy Helladą a Azją... Co więc będzie dla nas naturalną zaporą przeciw zapędom imperialnym Antiocha ? Macedonia na północy czy marginalne wyspy na Mare Aegaeum? Ponad to odpowiedzcie sobie na pytanie czy gotowi jesteśmy by Macedonię podbić. Walcząc w Hispanii z barbarzyńcami jedną ręką oręża drugą mamy pomiędzy garnizony całej ojczyzny Filipa rozdzielić ? Nie. I na to Senat by się zapewne nie zgodził... Po upadku Macedonii na scenie pozostałaby pustka... A pragnął by tę pustkę wypełnić ? Antioch. Trakowie, albo nie dajcie bogowie Dakowie, czy inne przeklęte barbarzyńskie plemię. Mamy osłabiać bądź co bądź cywilizację grecką by jej miejsce zajęli barbarzyńcy ? Za prawdę stawialibyśmy się na równi z tymi północnymi dzikami. Rozbijemy Macedonią gdy będziemy gotowi ją połknąć i strawić nie wcześniej nie później... Na razie ją osłabiamy, pozbawiamy sojuszników... Czy od razu pragniesz śmiertelny cios dzikiej bestii zadać gdy cię napadnie w lesie ? Nie, pierwej ją ranisz dotkliwie by krzywdy ci zbytniej nie uczyniła w walce, a dopiero później zabijasz ją walcząc... To samo Scypion robi.
    Mowa ta wywarła nie małe wrażenie na pozostałych senatorach. Niektórych przekonała innych nie. Wiele jednak wyjaśniła i trudno było nie przyznać temu co ją wygłosił chociaż części racji...

    Czy było to jednak trafne posunięcie miał rozsądzić nie Senat lecz czas, bo ten czynnik jest w wojnach czynnikiem decydującym.
     
  13. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ JEDENASTY
    „TRIUMFY...”


    „Na pytanie co jest najważniejszym ogniwem w sprawnie działającej machinie wojennej, każdy mądry lub obeznany w wojennym rzemiośle człowiek odpowie: wódz. Stara to prawda i jakże trafna, która głosi iż dziesięć tysięcy odważnych i bitnych wojowników, dowodzonych przez tchórza przegra z dziesięcioma tysiącami tchórzy, dowodzonych przez odważnego i bitnego wodza...”

    I tak nadszedł kolejny miesiąc święta boga Marsa, a wraz z nim nowy rok naznaczony liczbą 196. Kapłani ogłosili iż ten rok z racji im tylko znanej numerologii będzie rokiem przełomów i nadzwyczajnych zdarzeń. Szybko zaczęto zastanawiać się czy będą to przełomy oraz zdarzenia korzystne dla Rzymu czy może kończące jego epokę chwały...

    Wydarzenia na frontach wojen zdawały się dowodzić słuszności pierwszej tezy. Armia Republiki odnosiła kolejne choć krwawe sukcesy w Luzytanii i Helladzie. W Luzytanii – barbarzyńskiej krainie iberyjskiej za cenę 5 tysięcy żołnierzy sprzymierzonych z Krajem Wilczycy udało się opanować tereny na południe od wielkiej rzeki Tago, dzielącej ten kraj niemal na dwie równe części. Celtyberowie inne wielkie plemię iberyjskie cały czas niepokoiło ciągłymi najazdami rzymskie posiadłości na wybrzeżu, utrudniając tym samym zaopatrywanie armii walczącej w głębi tych dzikich ziem. Najazdy te jednak nieskoordynowane, choć liczne ulegały w bitwach mniejszym siłom helleńskiego sojusznika Republiki – Massilli, która suto wynagradzana przez Rzym za swą wierność rozbudowywała zarówno swe siły obronne (które w szczytowym okresie osiągnęły nawet liczbę 15 tysięcy żołnierzy) jak i gospodarcze, zwiększając tym samym swą rolę w basenie Mare Internum kosztem osłabionej Kartaginy...

    [​IMG]
    Celtyberowie podczas napadu na rzymską strażnicę graniczną...

    Na początku roku Senat podjął decyzję (w obliczu szykującej się wojny z państwem Selecydów) o poprawie stosunków z Egiptem Ptolemeuszy, który w sytuacji ewentualnego konfliktu mógłby być cennym partnerem w walce przeciw Antiochowi.
    W lutym wysłano do Aleksandrii, na dwór faraona Ptolemeusza V posła z obfitymi darami i propozycją nowych porozumień handlowych. Stosunki między obydwoma państwami z chłodnych (co stało się na skutek układów Rzymian z Antiochem przed wybuchem II wojny macedońskiej) poprawiły się na „w miarę dobre”. Ptolemeusz obiecał zwiększyć eksport zboża oraz przydzielił rzymskim kupcom specjalne przywileje w egipskich centrach handlu. Co do współpracy w dziedzinie militarnej, również osiągnięto wstępne porozumienie. Ptolemeusz V zamierzał odzyskać utracone pięć lat wcześniej w wyniki wojny z Antiochem III ziemie, przede wszystkim Palestynę oraz strategicznie ważny Półwysep Synaj. Rzymianie natomiast zamierzali rozszerzyć swoją strefę wpływów w regionie na bogaty wschód, w kierunku Anatolii, Fenicji i Syrii...

    [​IMG]

    Rodzi się jednak pytanie skąd Rzymianie wiedzieli o zbliżającej się wojnie z Antiochem. Mieli bardzo dobry wywiad na dworze króla Selecydów ? Byli aż tak bardzo dalekowzrocznymi politykami ? Być może. Jednak odpowiedź na to pytanie jest dużo, dużo prostsza. Republika sama prowokowała ten konflikt. Na mocy wcześniejszych ustaleń z Antiochem III, za zachowanie neutralności w obliczu rzymskiego ataku na Macedonię miał otrzymać on wyspy na Mare Aegaeum(Delos). I rzeczywiście w chwili gdy armie Republiki oblegały Ateny na wyspach tych wylądowały silne wojska Antiocha, który zmusił je do uległości. Lecz po tym jak Rzymianie zdobyli Ateny ich armia skierowała się... Właśnie na Delos, starając się obalić stronnictwo kupieckie jawnie sprzyjające Selecydom. Dla Kraju Wilczycy bowiem zajęcie tych wysp przez Antiocha byłoby bardzo niebezpieczne. Były to świetne bazy do ataku na Helladę, która już wówczas znajdowała się we wpływach rzymskich. Utrata czy nawet redukcja tych wpływów, osiągniętych za cenę żołnierskiej krwi nie wchodziła w rachubę...

    I tak oto w marcu 196 roku wojsko Scypiona i Tytusa Flaminusa ostatecznie zdławiło opór wojsk Delos. Wyspy na Mare Aegaeum, stały się własnością Rzymu. Parę dni później do uległości zmuszono także Filipa V, który musiał zrzec się pretensji do Hellady oraz wypłacić Republice odszkodowanie za „sprowokowanie konfliktu między obydwoma narodami”.
    Grecy na wieść o końcu macedońskiej dominacji w regionie ogłosili dwa miesiące ogólnogreckich igrzysk, na których po raz pierwszy pojawili się Rzymianie. Ich reprezentacja nie popisała się zbytnio, zwykle zamykając stawkę niemal w każdej dyscyplinie... Lecz nie to było najważniejsze. Dla Greków najważniejsze było to, że odzyskali wolność, co potwierdził w swym płomiennym przemówieniu Flaminiusz – wysłannik rzymskiego Senatu. Dla Rzymian natomiast najważniejsza była szeroka strefa wpływów jaką zyskali na terenach pomiędzy Mare Ioniumi Mare Aegaeum. Sama wolność Hellady szybko okazała się pozorna. Co prawda Republika wypłaciła Atenom i Sparcie odszkodowania za straty poniesione w wyniku działań wojennych na ich ziemiach, lecz były to sumy czysto symboliczne w obliczu tego co płynęło do Aleksandrii... Zresztą Helleni musieli utrzymywać na swych ziemiach niemal 30 tysięczną armię rzymską, czekającą tam na spodziewane uderzenie wojsk Antiocha Wielkiego... Tak więc greckie polis stały się jedynie bazami zaopatrzeniowymi armii Republiki w tym regionie, mimo buńczucznych zapewnień o sojuszu i partnerstwie...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Armia macedońska mimo iż stosowała bardzo wymyślne taktyki walki z Legionami nie mogła sobie poradzić...

    Lato przyniosły kolejny sukces Synom Wilczycy, walczącym dla odmiany na innym, bo iberyjskim froncie. Po kilkumiesięcznym oblężeniu poddała się osada uważana przez Rzymian za stolicę tej barbarzyńskiej krainy. W tym przypadku bowiem niczego nie można było być pewnym. Luzytanowie byli ludem celtyckim, lecz innym niż te, z którymi żołnierze Republiki spotkali się w Galii. Tamci mieli zespół nieodzownych cech, których poznanie umożliwiało ich pokonanie. Luzytanowie byli pod tym względem nieprzewidywalni. Wielce zastanawiający był dla sprzymierzeńców Rzymu fakt iż Luzytanowie nie poddawali się. Coś takiego uznawali za hańbienie swych bóstw, którym byli ślepo posłuszni. Obraza tych bóstw – jakiej nieopatrznie dopuściły się wojska Republiki na początku kampanii (zbezczeszczenie ołtarza nieznanego boga, mającego strzec granicy krainy) sprowokowało Luzytanów do niemal fanatycznej walki, z którą wojska rzymskie zapłaciły wielką daniną krwi... A nie był to koniec. Niedobitki barbarzyńskich wojsk schroniły się na północy krainy by stoczyć ostatnią wielką bitwę z najeźdźcami.

    [​IMG]
    Luzytański wojownik składa w ofierze bóstwu zdobyty w bitwie miecz...

    Tymczasem w odległej Italii sytuacja dla Rzymian stawała się coraz cięższa. Na skutek wielu prowadzonych wojen, ludność miast sprzymierzonych z Republiką została obłożona dodatkowymi podatkami wojennymi. Wiedząc jednak, że taki stan rzeczy nie może trwać zbyt długo (wiązało się to z możliwością buntu sprzymierzonych miast italskich, co mogło przynieść Rzymianom katastrofalne skutki) Senat postanowił cały ciężar podatkowy przełożyć na mieszkańców nowo podbitych ziem w Galii Przedalpejskiej. Wywołało to wielkie niezadowolenie wśród miejscowych, które szybko przerodziło się w otwarty bunt...

    Główna rzymska osada Ligurii – Genua, marzec 194 roku.

    Służba na zimnej, północno-zachodniej granicy Republiki przez większość uważana była za istne zesłanie. Rzym nie mógł wysłać tam własnych wojsk, ponieważ potrzebował ich w Helladzie oraz od niedawna przerzucał je do Iberii, gdzie nadal trwała wojna z Celtyberami i Luzytanami. Wobec tego ciężar obsadzenia strażnic na „końcu cywilizowanego świata” spadł na miasta sprzymierzone: Neapolis, Bolonię czy Tarentum, które udziału w wojnach nie brały, a miały w miarę liczne i bitne wojsko.
    Granicę z celtycką, dziką Galią obsadzić miały dwa 5-tysięczne legiony sprzymierzone z Neapolis, których główne obozy znajdowały się w Genui i Mediolanum.
    Ostatnio jednak stacjonujący w pierwszym z wymienionych obozie żołnierze więcej uwagi poświęcać musieli temu co działo się po rzymskiej stronie granicy. Otóż Ligurowie, choć poważnie osłabieni niedawną wojną z Rzymem i jego drastyczną polityką romanizacyjną, dodatkowo obciążeni gigantycznymi podatkami na nowe wojny robili się niespokojni... Informatorzy donosili o wielu tajnych zebraniach ocalałych starszyzn plemiennych oraz gromadzeniu broni i zapasów. Stawało się jasne, że zbliża się bunt...

    Jednakże dramatyczne prośby o przysłanie dodatkowych wojsk mogących buntowi zapobiec natrafiały na niewzruszoną ścianę milczenia rzymskiego Senatu. Tam zagrożenia tego nie dostrzegano bądź było ono bagatelizowane. Senator Lukrecjusz gdy w debatowano nad wysłaniem dodatkowych sił do nowej prowincji miał podobno powiedzieć:
    Były to ostre słowa, lecz najlepiej oddające sposób myślenia Rzymian. Nie liczył się nieistniejący problem w momencie natłoku już istniejących...

    Noc była chłodna i wietrzna. Miejscami można było dostrzec na ziemi pojedyncze wysepki śniegu, który we dnie chowając się cieniu drzew rozpaczliwie bronił się przed stopieniem. Lecz nie śnieg przykuł uwagę stojącego na wieży strażnika. Oto z mroku wyłoniła się zakapturzona postać idąca na czele podobnej sobie większej grupy osób.
    - Kto idzie ? – krzyknął strażnik.
    - Przyyyyjaaaacieeeelll. – odpowiedziała jąkając się postać.
    - Co tak dziwnie mówisz ? Obawiasz się czegoś ? – zaciekawił się żołnierz.
    - Ziiiimnoooo przeeeeeraaaaźźliiiiwieeee ! Wpuuuuszczaaaaaj ! – padła po chwili odpowiedź.
    - Tobie zimno ? Ja tutaj ślęczę od zachodu słońca ! Hasło podaj !
    - Kaaaastooooor !
    - A kto tam z tobą idzie ?
    - Ooooochoootniiiicyyy doooo praaaaac zieeeemnyyych !
    Zaskrzypiała drewniana brama. Postać wolno wkroczyła do środka – za nią zaś reszta grupy.
    Gdy tylko brama się zamknęła, postacie ukryli się w cieniu murów, zrzucając płaszcze. Przewodzący im mężczyzna został wciągnięty pod ścianę i zamordowany w całkowitej ciszy. Później drewnianymi schodami przedostały się do wieży i na mury. Strażnicy nie mieli żadnych szans. Nie spodziewali się ataku od wewnątrz. Ich zakrwawione ciała zaścieliły mury i wieże strażnicze...
    Gdy mury zostały „oczyszczone” brama otworzyła się raz jeszcze. Tym razem wpuszczając do obozu kilka tysięcy słabo uzbrojonych, ale zdesperowanych Ligurów. I Legion neapolitański został wybity do nogi. Do niewoli wzięto zaledwie kilkudziesięciu żołnierzy, których zresztą później ścięto w ofierze lokalnym bóstwom.
    Genua została opanowana przez buntowników...

    Po spektakularnym zwycięstwie nad I Legionem, Ligurowie uderzyli na drugi zamknięty w obozie w Mediolanum. Nie udało im się z marszu zając obozu, toteż przystąpiły do oblężenia...

    Klęska wreszcie unaoczniła Senatorom powagę sytuacji. Za zbuntowanymi Ligurami za broń chwycić mogli przecież Wenetowie oraz celtyckie ludy z północy Italii jak choćby Bojowie... Trzeba było działać.

    W kwietniu sformowano w Rzymie pierwszy legion, który od razu wyruszył do walki. Dowództwo nad nim powierzono doświadczonemu Mandelusowi, choć nie obyło się bez kłótni w Senacie. Niektórzy byli bowiem za pokojowymi układami z buntownikami by nie prowokować do ataku Celtów z Galii. Wysuwali oni propozycję objęcia dowództwa przez Juliana Sewera, głównego zwolennika ugodowej polityki wobec podbitych ludów. Wówczas to senator Lukrecjusz wygłosił mowę, która ostatecznie przekonała Senatorów by przekazali dowództwo armii Mandelusowi. Zdanie, wzbudzające najwięcej emocji i które przeszło do historii brzmiało:
    [​IMG]
    Lukrecjusz wygłaszający słynną mowę...

    Miesiąc później padła ostatnia twierdza Luzytanów, a ich kraina została ogłoszona nową rzymską prowincją nazwaną Hispania Ulterior... Lecz nie kończyło to wojny. Być może dopiero ją rozpoczynało...
    [​IMG]
     
  14. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ DWUNASTY
    „WOJNA PIĘCIU KRÓLÓW”


    Fortuna cauca est- Los zmiennym jest. Człowiek, który zaślepiony jest swą dumą i przestaje dostrzegać niebezpieczeństwa płynące ze zmienności losu, rozpoczyna tym swój marsz do upadku. W każdej sytuacji nawet najbardziej pomyślnej nie wolno nam zapominać o możliwości porażki, bo gdy zapomnimy sami siebie skazujemy na klęskę...”

    Podbój Luzytanii nie zakończył wojny w Iberii. Celtyberowie, żyjący na północy ani myśleli pertraktować z Rzymem. Nadal najeżdżali posiadłości Republiki skutecznie destabilizując chwiejną równowagę w regionie. W dwóch rzymskich prowincjach iberyjskich wkrótce zaczęły wybuchać mniejsze lub większe powstania, do tłumienia których potrzeba było wysyłać coraz to więcej żołnierzy, ograniczając tym samym uzupełnienia dla armii walczącej w kraju Celtyberów. Jak nietrudno się domyślić spowodowało to zahamowanie, a w końcu całkowite załamanie się rzymskiej ofensywy. Legiony wycofały w granice nowych prowincji by zaprowadzić tam porządek konieczny do wznowienia ataku... Wiązało się to oczywiście z przekazaniem inicjatywy barbarzyńcom, którzy gromadząc swoje wojska szykowali się do zadania śmiertelnego ciosu rzymskiej armii w Iberii...

    Lecz nie dzika Luzytania czy Celtyberia zaprzątała głowy Senatorów. Ich oczy zwrócone były na wschód gdzie słusznie z przewidywaniami Antioch III i powoli przeobrażał się w wroga Republiki. Zanim doszło do tej ostatecznej przemiany Senat uchwalił wypowiedzenie wojny Państwu Selecydów i jego sojusznikom: Pergamonowi, Kapadocji, Bitynii, Królestwu Armenii oraz kupieckiej republice Rodos...
    Nowa wojna jaka wybuchła na początku roku 192 przez rzymskich kronikarzy nazwana została „wojną pięciu króli” (królami Pergamonu, Państwa Selecydów, Kapadocji, Bitynii i Armenii byli kolejno:
    Eumenes I, Antioch III, Ariares IV, Prusias I. Królestwo Armenii nie miało jednego króla. Władała nim Rada Satrapów.) lub – co bardziej znane – „wojną syryjską”.
    Przyczyną tej wojny wcale nie była okupacja Delos przez Rzymian wbrew wcześniejszym postanowieniom. Ten fakt był tylko pretekstem do wojny, która wisiała nad wschodem i zachodem niczym czarne chmury od wielu lat. Przyczyn należy doszukiwać się dużo głębiej...

    [​IMG]

    Po śmierci Wielkiego Aleksandra do rangi hegemonów w świecie śródziemnomorskim urosły państwa powstające na gruzach jego imperium: Egipt Ptolemeuszy, Macedonia czy Państwo Selecydów... Cały zachodni rejon Mare Internum egzystował na marginesie dziejowych wydarzeń jakie miały na wschodzie. Kilka ośrodków cywilizacji takich jak helleńska Massillia czy fenicka Kartagina nie było w stanie tego stanu rzeczy odmienić, będąc nawet zadowolonym z faktu iż wielkie, niszczycielskie wojny diadochów Aleksandra Macedońskiego toczą się gdzieś daleko.
    Sytuacja zmieniła się diametralnie wraz z niesłychanie dynamicznym rozwojem Republiki Rzymskiej, która w krótkim czasie opanowała cały Półwysep Apeniński podporządkowując sobie zarówno dzikie plemiona jak i cywilizowane kolonie Hellady. Oto w krótkim czasie narodziła się przeciwwaga dla dominującego wschodu. Ta przeciwwaga potrafiła oprzeć się wojskom przysłanym z Hellady w celu obrony kolonii na południu; złamała w ciągu kilkunastu lat potęgę militarną i ekonomiczną Kartaginy, z łatwością podbijała kolejne barbarzyńskie krainy... I co najważniejsze powoli zaczęła ingerować w sprawy wschodu. Przez wojny macedońskie, w których wnukowie Aleksandra ponosili kompromitujące porażki; przez wyrwanie ze strefy wpływów wschodu serca i kolebki kultury helleńskiej... Aten i Sparty...
    Konflikt musiał wybuchnąć wcześniej czy później, to było nie do uniknięcia. Nie był to zwykły konflikt jakich pełno było w dotychczasowej historii świata śródziemnomorskiego. To było coś więcej. Wojna między wschodem a zachodem była wojną między słońcem wschodzącym i zachodzącym. Między kultem walki Rzymian a kultem wiedzy Hellenów. Ta wojna miała zadecydować o losach świata. Czy będzie się on rozwijał pod dyktando wschodu czy zachodu Mare Internum...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Armia Państwa Selecydów była najpotężniejszą siłą regionu. Wykorzystywała najróżniejsze rodzaje wojsk od tresowanych bojowych psów po "czołgi starożytności", czyli słonie...

    Konflikt ten rozpoczął się jednak tak jak rozpoczynają się konflikty. Jedna strona atakuje, druga się broni. Rzymianie z racji tego iż to oni tą wojnę sprowokowali byli do niej odpowiednio przygotowani i pierwsi uchwycili w swe ręce inicjatywę. W marcu na Mare Aegaeum wypłynęła potężna flota rzymska licząca ponad 40 okrętów. Stacjonowała ona w porcie na wyspie Naxos, który Synowie Wilczycy rozbudowali i przystosowali do stacjonowania wielkich flot. Flota ta rozproszyła dopiero zbierające się floty Państwa Selecydów i ich sojuszników. Poważnie osłabiono flotę Rodos, niemalże zniszczono jedną flotę Antiocha a okręty Pergamonu zablokowano w ojczystym porcie. Pod osłoną statków w Azji wylądowała rzymska armia licząca 35 tysięcy żołnierzy dowodzona przez Scypiona i Tytusa Flaminusa. Wojska te z łatwością poradziły sobie ze słabą armią Pergamonu przystępując do oblężenia stolicy państwa. W miarę upływu dni siły oblegających wzrosły do prawie 50 tysięcy żołnierzy (do walki włączyły się nie małe armie Związku Etolskiego i Achajskiego).
    Antioch III był zszokowany szybkością z jaką Rzymianie zaatakowali jego sojusznika. Sam za bardzo nie miał możliwości udzielenia mu pomocy, gdyż większość sił zmuszony został skupić na granicy z Egiptem Ptolemeuszy. Jak donosili informatorzy Ptolemeusz V zamierzał włączyć się do wojny i odzyskać utracone wcześniej prowincje. Wobec tego zagrożenia Antioch nawet wbrew swej woli musiał zaufać wojskom sojuszniczym w obronie przed Rzymianami. Rozprawę z Egiptem zarezerwował dla siebie...

    [​IMG]
    Armia Pergamonu, podobnie jak armia Państwa Selecydów na szeroką skalę wykorzystywała...

    [​IMG]
    Słonie bojowe, z którymi Rzymianie co prawda spotkali się wcześniej, lecz nadal nie mieli w pełni niezawodnej taktyki walki z tymi bestiami...


    Tak więc Republice udało się zrealizować podstawowy cel umożliwiający dalsze prowadzenie wojny: utrzymała strategiczną inicjatywę.

    To co z tak wielką łatwością przyszło Rzymianom na wschodzie, nie było możliwe na zachodzie, gdzie wciąż trwała uciążliwa wojna z Celtyberami. Prowokowała ona niepokoje wykraczające poza granice prowincji. W Ligurii nadal trwało powstanie. Mandelusowi stojącemu na czele 5 tysięcznego legionu udało się rozproszyć wojska powstańców oblegające Mediolanum, lecz do odbicia Genui siły te okazały się zbyt małe... Zanim zmobilizowano następny legion w ślady Ligurów poszło plemię Bojów zamieszkujące Italię. Opanowano główne miasto regionu i ruszyło na południe...
    Sytuację złą pogorszył jeszcze bardziej fakt iż Ligurowie, którzy rozpaczliwie bronili Genui ogłosili niepodległość... To umożliwiało im poproszenie o pomoc innych celtyckich plemion, których neutralność Rzymianie kupowali od wielu lat. Rzymowi zaglądnęło w oczy widmo wojny z całym światem celtyckim. Stało się jasne, że trybun Mandelus nie da rady sam zdławić buntu, który obejmował coraz to nowe regiony. Zmuszony do oblężenia całością sił Genui nie był w stanie kontrolować tego co dzieje się na jego tyłach. A tam działo się dużo...
    Wydarzenia te opisuje Polibiusz:
    Stało się oczywiste, że należy jakąś wojnę zakończyć by uspokoić buntujące się regiony, a przywódców tych zrywów należycie ukarać. Wybór padł oczywiście na zachód, gdzie od kilku miesięcy Rzymianie ograniczali się do obrony zdobytych ziem, nawet nie marząc o przejściu do kontrofensywy. Wysłano posłów do wodza Celtyberów z propozycją zawarcia rozejmu wobec klęski jego luzytańskiego sojusznika i utknięcia wojny w martwym punkcie. Odpowiedź rady plemiennej barbarzyńców opisuje Plutarch:
    Niepokojąca wiadomość z Iberii zapodziała się w morzu dobrych wieści ze wschodu, gdzie Rzymianie odnosili wspaniałe zwycięstwa. 2 kwietnia 191 roku, władca Pergamonu w obliczu beznadziejnej sytuacji poprosił Republikę o pokój. Warunki tego pokoju były dla Pergamonu bardzo dotkliwe:
    - zerwanie sojuszu z Państwem Selecydów,
    - wypłacenie helleńskim sojusznikom Rzymu odszkodowania za „agresywną politykę chwiejącą równowagę w regionie”,
    - zgodę na utrzymywanie kilkutysięcznego garnizonu rzymskiego,
    - zgodę na mianowanie przedstawiciela rzymskiego Senatu wicekrólem Pergamonu.
    Pokój w Lagros stanowił de facto o całkowitym uzależnieniu Pergamonu od Republiki. Antioch III stracił jednego z ważniejszych sojuszników w regionie, a Ptolemeusz V nadal nie wypowiedział mu wojny... Władca Selecydów musiał stanąć przed trudnym wyborem:
    Zawrócić na północ by powstrzymać Rzymian, narażając się tym samym na atak Egipcjan na odsłonięte garnizony południowe albo pozostanie na południu i oczekiwanie na spodziewane natarcie Ptolemeusza... Oba rozwiązania niosły ze sobą zagrożenie klęską.
    ________________________________________________________________________
    Witam wszystkich ponownie po nieco dłuższej przerwie spowodowanej moim lenistwem jakie dopadło mnie w ferie. Lecz wraz z powrotem do szkolnych obowiązków powróciła chęć wyluzowania się pisząc tego AAR'a. Dzisiejszy odcinek jest nieco inny niż porzednie gdyż jest całkowicie pozbawiony dialogów. Chciałbym poznać Wasze zdanie na temat tego czy AAR powinien rozwijać się w stronę opowiadania z dialogami i opisami czy takiej właśnie jak dziś niemalże historycznego podręcznika. Będę bardzo wdzięczny za Wasze opinie, które napewno starannie przeanalizuje.
    Pozdrawiam, Mandeel.
     
  15. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ TRZYNASTY
    „UPADEK...”


    „Imperia powstają i upadają. Można powiedzieć, że tworzące się Imperium już skazane jest na klęskę. Oczywiście nie natychmiastową, wcześniej musi przecież nastąpić jego rozkwit, rozwój i punkt szczytowy. Później wszystko stopniowo załamuje się prowadząc do nieuchronnej klęski. Czemu więc ludzie budują imperia ? Czy jest to pogoń za doskonałością ? A może władzą i potęgą ? Poczynania ludzi są nie mniej skomplikowane niż oni sami. Nawet człowiek nie potrafi sam sobie wyjaśnić w jakim celu próbuje wtoczyć na górę kamień, któremu i tak pisane jest stoczenie się na dół...”

    Po zneutralizowaniu Pergamonu – jednego z ważniejszych sojuszników Selecydów w Azji, wojska rzymskie – co ciekawe – nie ruszyły w głąb Anatolii, lecz skupiły się na kolejnym arcyważnym sojuszniku Antiocha: Republice Kupieckiej Rodos... To zhellenizowane państewko nie dysponowało liczną armią lądową, ale flotą, która stanowiła znaczny procent wszystkich sił morskich sojuszu. Poza tym Rodos było dla Państwa Selecydów ważne również ze względów gospodarczych. Po przegranej wojnie z szybko rosnącym w siłę, agresywnym Królestwem Partii, Antioch III zmuszony był wycofać się z Mezopotamii i bogatego Babilonu – centrum handlowego regionu. Stanowiło to poważny cios dla gospodarki Selecydów, która straciła rynek zbytu oraz bogate w surowce regiony... Jedynym centrum handlowym, w którym Selecydzi mieli jeszcze wpływy pozostało Rodos. Utrata tej wyspy równała by się załamaniu gospodarczym państwa.
    Doskonale zdawał sobie z tego sprawę Antioch. Dlatego zdecydował się wreszcie na działanie. Podzielił swą armię na dwie części. Jedną pozostawił na południu by broniła jego ziem przed Ptolemeuszem, natomiast na czele drugiej wyruszył na północ by uniemożliwić Rzymianom desant.

    [​IMG]
    Antioch III mimo licznych nie dokońca zwycięskich wojen do historii przeszedł jako "Wielki"...

    Niestety możliwości jego manewru były bardzo ograniczone. Nie miał środków by przerzucić swą armię na Rodos, a flota sojuszu ustępowała liczebnością flocie rzymskiej. Garnizon wyspy stanowiło jedynie 10 tysięcy pośpiesznie powołanych do wojska obywateli, których wartość bojowa pozostawała wiele do życzenia. Pozostawało mu nie dopuścić do desantu na wyspę. Zmusić Rzymian do wylądowania na wybrzeżu Azji, a potem zniszczyć w walnej bitwie. Przypuszczał, że flota Republiki obciążona wojskami desantowymi będzie starała się unikać walki. Nawet nie wiedział jak bardzo się pomylił...
    10 maja 191 roku połączone floty Państwa Selecydów i Rodos, liczące razem około 20 okrętów podjęły próbę wymuszenia na eskadrze rzymskiej zmiany kursu. Niespodziewanie jednak Rzymianie przyjęli bitwę, do której paradoksalnie flota sojuszu nie była przygotowana. Na dnie spoczęło 5 wielkich statków. Poważnie osłabiona flota Rodos wycofała się do ojczystego portu, rozbici Selecydzi zostali zmuszeni do odwrotu na południe... Siły morskie Republiki nie poniosły żadnych strat.
    Dodatkowym ciosem dla Antiocha III był fakt iż w ręce Rzymian wpadły dokładne mapy morskich rejonów imperium, które wyłowiono z zatopionego statku dowodzenia floty Selecydów. To wydatnie wzbogaciło wiedzę Synów Wilczycy na temat nierozpoznanych dotąd regionów, do których ostatni zapuścił się Wielki Aleksander, a które zajmowały teraz upadające królestwa jego dziedziców.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Rzymska taktyka walk morskich wzbogacona doświadczeniami wojen z Kartaginą okazała się przywyższyć przestarzałe metody walki krajów wschodnich...

    7 czerwca 191 roku prawie 20 tysięcy żołnierzy Republiki wylądowało na Rodos łamiąc z łatwością opór nielicznych sił, które rzucono w celu powstrzymania inwazji. Straty były niewielkie: zaledwie kilkuset zabitych i rannych. Lecz wśród ofiar znalazł się Tytus Flamininus – jeden z dwóch dowódców armii wschodniej Rzymu. Tak śmierć jego opisuje jeden z kronikarzy:
    II Legion po odniesionym zwycięstwie należycie uczcił śmierć bohaterskiego dowódcy. Ciało spalono na uroczystej ceremonii, a zbroję wraz z bronią odesłano do Rzymu, by tam stanowiła swoisty symbol poświęcenia na jakie zdobył się jeden z wodzów. Wkrótce później na Rodos, na szczycie wzgórza o jakie toczyły się zacięte walki w roku 191 stanął pomnik upamiętniający dzień, w którym na wyspie stopę postawili Rzymianie, a zwłaszcza Tytus Flamininus...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Podczas gdy na wschodzie trwało już oblężenie Rodos, na północy udało się zdławić powstanie Ligurów, zdobywając zbuntowaną Genuę. Osada ta rozpaczliwie broniła się wiele miesięcy bezskutecznie oczekując pomocy ze strony nieujarzmionych wciąż przez Republikę plemion celtyckich z Galii. Wodzowie ci jednak nie zdecydowali się na wystąpienie przeciw Rzymowi, gdyż sami zajęci byli wewnętrznymi walkami o władzę, a poza tym Republika słono płaciła za ich neutralność... Późnym latem, więc przywódcy powstania zdecydowali się poddać nie widząc sensu w dalszej walce. Rzymianie jednak by nie zaogniać i tak buntowniczych nastrojów w części podbitych ziem zdecydowali się ukarać przywódców powstania wyjątkowo łagodnie. Darowano im życie, lecz zesłano na wyspę Sardynia, której nie mogli opuszczać i żyli pod ciągłym nadzorem. Uczestników powstania ukarano jedynie konfiskatą dóbr oraz nakazem odbudowania poważnie zniszczonej w wyniku walk osady. Jednak o czym miały się wkrótce przekonać lokalne ludy, cechą Rzymian była ich pamiętliwość...

    W styczniu 190 roku poddało się Rodos. Twierdzę zajął sędziwy Publiusz Korneliusz Scypion osadzając w niej liczną załogę. Po paru tygodniach podpisano pokój, na mocy którego Republika przejęła nadal liczną flotę wyspy, otrzymała szereg przywilejów handlowych oraz możliwość ustanowienia stałego garnizonu. Rodyjczycy zostali uznani za ludność sprzymierzoną i w ramach tego uzyskali znaczną autonomię. Faktem jednak stała się aneksja wyspy i znaczne poszerzenie wpływów Rzymu, zwłaszcza w dziedzinie gospodarczej.

    [​IMG]
    Rodos nie podzieliło losu Pergamonu, który po zdobyciu został poważnie spustoszony przez żołnierzy Republiki...

    Na wieść o klęsce kolejnego sojusznika Antioch załamał się. Wysłał do Republiki propozycję pokojowe oferując w zamian za pokój prowincję Adana w Azji. Senat jednak tą propozycję stanowczo odrzucił, ponaglając jednocześnie armie Scypiona do ataku na wybrzeże Państwa Selecydów. Teraz to Rzymianie dążyli do walnej bitwy, która miała ostatecznie wykazać ich wyższość, zapewniając jednocześnie lepsze warunki pokoju. Nieoficjalnie mówiło się o całej Anatolii oraz części Bitynii jako o ofercie „nad którą będzie można się zastanowić”.

    Pycha Rzymian miała swe źródła w polepszeniu się ogólnej sytuacji strategicznej. Na wschodzie odnoszono wspaniałe zwycięstwa. Na zachodzie z powodzeniem broniono zdobytych pozycji, a froncie walki z buntownikami odniesiono ostateczny sukces dławią w lutym 190 roku powstanie Bojów i posiłkujących ich zbiegłych niewolników... Senatorom snuli – nie bezpodstawne – plany zakończenia wojny na wschodzie i przerzucenie koniecznych sił na zachód, do Iberii by i tam ostatecznie rozstrzygnąć przedłużającą się kampanię na korzyść Republiki. Coraz bardziej bowiem zdawano sobie sprawę z faktu iż Rzym prowadzący niemal nieustanne wojny od 20 lat, mimo iż się rozrastał był nimi zmęczony i nade wszystko potrzebował pokoju...

    Obóz wojskowy Legionów Wschodnich Publiusza Korneliusza Scypiona, Rodos, wiosna 190 roku.

    Nie minęło zbyt dużo czasu od zakończenia walk, a śladu po nich nie można było nigdzie dostrzec. Prawdą jest, że krótkie oblężenie miasta nie spustoszyło go doszczętnie, ale szybkość z jaką lokalni mieszkańcy poradzili sobie z wszystkim co przypominało o niedawnej batalii stoczoną z Rzymianami w obronie swej niezależności mogła zadziwiać. Kupcom bardzo zależało na ponownym otwarciu blokowanego podczas wojny centrum handlowego, z którego czerpali większość zysków. Sprowadzono więc niewolników ze sąsiednich krain m.in. z Krety, Tessalli i Peloponezu, tworząc z nich specjalne grupy specjalizujące się w różnych dziedzinach odbudowy. Rzymianie z wielką ciekawością przyglądali się temu, chwaląc i podziwiając miejscową organizację, wiele pomysłów oraz rozwiązań przenosząc na ojczysty grunt. Wielu z Synów Wilczycy opisywało Rodos jako najwspanialsze miejsce na ziemi, słynące z bogactwa i luksusu oraz wspaniałego choć nieistniejącego już pomnika Heliosa – boga Słońca, którego pogruchotane kończyny nadal fascynowały pięknem połączonym niemal z mityczną potęgą. Kolos Rodyjski powstały podobno w 282 roku, stworzony przez rzeźbiarza Charesa z Lindos miał ponoć prawie 40 metrów wysokości ! Był to podzięka dla Heliosa za pomoc w odparciu Macedończyków, którzy w roku 305 napadli na wyspę. Mówi się iż stał tak ponad 60 lat zanim nie powaliło go wielkie trzęsienie ziemi. Lecz nawet leżący i częściowo zniszczony nadal wzbudzał należny bogom respekt.

    Scypiona jednak nie interesowały miejscowe cuda ani piękna. On jeden zdawał się pamiętać o tym iż nadal trwa wojna z Antiochem III i póki całkowicie nie zniszczy się Państwa Selecydów ani Rodos ani inne wyspy pod władaniem Rzymu w tym regionie nie będą do końca bezpieczne. Ze zniecierpliwieniem oczekiwał kolejnych wytycznych Senatu, który upojony zwycięstwami nie dostrzegał niebezpieczeństwa jakie wciąż czaiło się na wschodzie. „Lew jest osłabiony i okaleczony...” – zwykł mawiać Scypion – „...Ale nadal ma zęby i pazury.” Być może przeceniał przeciwnika, który rzeczywiście nie przejawiał większych chęci odegrania się na Republice, lecz lata zmagań z różnymi wrogami nauczyło go nigdy nie bagatelizować zagrożeń.
    Toteż bezczynność na jaką skazywał go Senat rozsierdzał go niemiłosiernie...
    Siedział w swoim namiocie planując operacje na jakie nie dostał jeszcze przyzwolenia z Rzymu. I nie miał gwarancji, że w ogóle je dostanie. Pewnego dnia gdy tak ślęczał nad mapami wybrzeża wraz z dowódcami legionów usłyszał coś co nie dawało mu spokoju przez ostatnie tygodnie. Dwa krótkie słowa, w których kryło się wszystko czego obecnie pragnął: „Posłaniec z Rzymu !”
    Nie zważając na nic niemalże wybiegł z namiotu wydzierając glejt posłańcowi. Na miejscu rozerwał pieczęć i począł czytać. Po paru sekundach ciszy, które zarezerwowane były na odczyt wiadomości niespodziewanie podarł glejt i spokojnym tonem rozkazał swemu zastępcy wydać rozkazy wymarszu z obozu oraz zaokrętowania wojsk.
    - Panie, wybacz za bezpośredniość, lecz czy jest to zgodne z wolą Senatorów ? – spytał nieśmiało zastępca.
    Scypion spojrzał na niego ostro, nieprzyjaźnie.
    - Gdybym robił wszystko zgodnie z wolą Senatorów nie było by nas tutaj. Nie było by Rzymu...
    - A co z posłańcem panie ? – włączył się do rozmowy legionista, który przyprowadził kuriera z Rzymu.
    - Zabić...

    Jeszcze tego samego dnia Scypion napisał list do Senatu, w którym tłumaczył swe samowolne posunięcie. Umiejętnie wyolbrzymił zagrożenie ze strony Antiocha, przekonując do swych działań znaczną część Senatorów. O wiadomości zakazującej mu dalszych zbrojnych działań wobec Selecydów nie wspomniał ani słowem, z czego wynikało by iż wiadomości tej w ogóle nie otrzymał...

    10 marca władca Pergamonu, Eumenes II zgodził się na przystąpienie do sojuszu z Rzymem. Jednakże wobec braku jakichkolwiek sił zbrojnych dołączenie do ów sojuszu miała bardziej charakter polityczno-propagandowy aniżeli strategiczny. Był to jednak dowód na to jak bardzo cofa się strefa wpływów Antiocha III w Azji...

    W kwietniu mimo braku formalnej zgody Senatu na kontynuowanie walki zbrojnej na wybrzeżu w prowincji Antalya wylądowała armia rzymska pod dowództwem Scypiona. Zmierzając w kierunku głównego miasta prowincji – Halikarnassus została zatrzymana przez niewiele mniejszą armię Selecydów. Dwudniowa bitwa, w której legioniści rzymscy rozgromili swych przeciwników stanowiła doskonały epilog kampanii. Załamany utratą niemalże połowy sojuszników oraz własnych sił, Antioch III poprosił o pokój...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Bitwa pod Halikarnassus rozgrywała się niemal na idealnie pustynnym terenie. Mimo iż Rzymianie nie byli przyzwyczajeni do walk w takich warunkach, odnieśli oszałamiające zwycięstwo...

    [​IMG]
     
  16. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Od autora:
    Ave :!: Witam po baaaardzo długiej przerwie, spowodowanej zmianą skryptu na EUFI, ale także procesem mojej edukacji, który przechodzi w stadium decydujące. Mam nadzieję, że wierni czytelnicy nie zwątpili ani przez chwile w to, że dzielni Rzymianie powrócą na EUFI by opowiedzieć o procesie budowy swojego imperium. Jak już wielokrotnie podkreślałem dałem słowo, że AAR'a doprowadzę do końca i tak też uczynię choćby EUFI zmieniało skrypt co tydzień, a nauczyciele w mojej szkole zawiązali pakt (stabilizacyjny :) ) by mnie oblać. A więc do dzieła :!: Niech żyje Senat i Lud Rzymski :!:

    ROZDZIAŁ CZTERNASTY
    „PRO PUBLICO BONO...”


    – Tacyt

    „Gdyby było by mi dane mieć do wyboru otrzymać wsparcie w postaci 10 tysięcy żołnierzy czy samego wielkiego dowódcę, jestem pewien, że wybrałbym wielkiego dowódcę. Co znaczy 10 tysięcy nawet najlepszych wojowników w godzinie klęski ? Nic. Załamią się szybciej niż otrzymają rozkazy widząc ogrom chaosu jaki towarzyszy porażce. Natomiast wielki dowódca nawet jeżeli swym autorytetem nie uratuje sytuacji to pewnie sprawi, że i śmierci czy klęsce towarzyszyć będzie otoczka wiecznej chwały oraz heroizmu...”

    W czerwcu roku 190 wojna Rzymu z państwem Selecydów powoli dogasała. Pokonana w wielkiej bitwie pod Halikarnassus armia Antiocha III wycofywała się w nieładzie na wschód rozpaczliwie próbując się przegrupować. Dowodzący armią rzymską Publiusz Korneliusz Scypion nie miał zamiaru zapuszczać się dalej na wschód, zdając sobie sprawę z tego iż rozciągnie w ten sposób swe linie zaopatrzeniowe i narazi na zagładę większą część swego wojska. Podejrzewając iż negocjacje pokojowe musiały się już rozpocząć z powrotem zaokrętował swą armię na okręty i zgodnie z wcześniejszą wolą Senatu ruszył na zachód by pomóc Legionom Zachodnim w zneutralizowania niebezpieczeństwa ze strony Celtyberów.

    W rzeczywistości nie mylił się. Negocjacje między wysłannikami Republiki oraz monarchii Selecydów rozpoczęły się już wcześniej, nawet przed wielką bitwą pod Halikarnassus. Triumf rzymskiego oręża zmiękczył nieco stanowisko posłów Antiocha, ale nie do takiego stopnia na jaki nadzieję mieli Rzymianie. Potrzebny był kolejny cios, który ostatecznie przekona Antiocha do podpisania pokoju z Republiką na jej warunkach...
    Cios ten nadszedł ze spodziewanej od dawna strony: od południa. Ptolemeusz V gromadząc wielką, liczącą niemal 50 tys. żołnierzy armię wkroczył na Półwysep Synaj, co było jednoznacznym wypowiedzeniem wojny. Jednakże armia Ptolemeusza mimo swej wielkości miała nikłą wartość bojową. Była zbieraniną wielu rodzajów jednostek od typowo helleńskich przez typowo egipskie po najemne wojska celtyckie ! Jak nietrudno się domyślić zapanowanie nad taką masą było niezwykle trudne...
    Lecz sam fakt włączenia się do wojny Egiptu Ptolemeuszy, zgodnie z przewidywaniami Rzymian podziałał demoralizująco na posłów Antiocha, których stanowisko zmieniło się diametralnie. Zgodzili się oni warunki „oferowane” przez Republikę...

    [​IMG]
    Armia egipska choć wielka przedstawiała (ze względu na swą różnorodność) mizerną wartość bojową...

    W połowie czerwca w Naksos podpisano pokój kończący kilkuletnie zmagania Rzymu z Selecydią. Na jego mocy Antioch III zobowiązał się wypłacić Synom Wilczycy pokaźną sumę odszkodowania za „sprowokowanie konfliktu”, musiał rozbroić część floty oraz zrzec się pretensji do rejonu Morza Egejskiego, w którym de factojuż od jakiegoś czasu panowali Rzymianie.
    Nie mogło się oczywiście obejść bez zmian terytorialnych. Senat póki co nie był zainteresowany powiększeniem stanu posiadania na wschodzie toteż zażądał od Selecydów oddania Pergamonowi (dawnemu sojusznikowi Antiocha) zagarniętej przed kilkudziesięcioma laty części Anatolii. Antioch nie protestował. Perspektywa walki na dwa fronty z Ptolemeuszem i Rzymem była równoznaczna z zagładą Imperium...
    Władca Państwa Selecydów nie dostrzegał jednak pewnej niezwykle istotnej kwestii, mianowicie wymiaru propagandowego swej klęski. Rzymianie zręcznie wykorzystali to ostatnie postanowienie pokoju w Naksos w swej późniejszej propagandzie, która miała na celu przekonać innych władców helleńskich z Azji Mniejszej do współpracy. Chcieli by postrzegano ich jako tych, którzy przywracają na gruzach Imperium Wielkiego Aleksandra porządek i spokój, broniąc jednocześnie interesów mniejszych królestw wyrosłych z państw diadochów... Jak pokaże czas udało im się zrealizować to założenie niemal w stu procentach...

    Dokładnie rok po opisywanych wyżej wydarzeniach, czyli w czerwcu roku 189, Republika przerzuciła środek ciężkości swych wojennych wysiłków ze wschodu na zachód. W tym to bowiem czasie na lądzie iberyjskim nogę postawił wielki wódz Scypion wraz z swą armią by ostatecznie zmiażdżyć przeciwnika, który ośmielał się tak długo opierać wpływom Republiki.
    Celtyberowie bo o nich oczywiście mowa mimo gigantycznych strat i zniszczeń swych ziem nie myśleli nawet o poddaniu się. Walczyli z fanatyzmem z jakim rzymscy żołnierze spotkali się po raz pierwszy. Zacięty opór przeciwnika prowokował do zmuszenia go do poddanie terrorem, który jak wiadomo często powodował skutki wręcz odwrotne od zamierzonych. Powstał zatem błędne koło terroru oraz okrucieństwa, które sprawiło, że ta z dotychczasowych rzymskich kampanii była najkrwawsza i najpotworniejsza.
    Ludy Iberii nie wystawiały wielotysięcznych armii w polu, oczekując aż rzymskie legiony przybędą i najpewniej rozbiją je w walnej bitwie. Celtyberowie tworzyli małe, niezwykle mobilne, zaledwie kilkutysięczne oddziały, które przedzierały na tereny opanowane przez Republikę i tam atakowały niespodziewające się tego oddziały, głownie zaopatrzeniowe. Stosowali taktykę wojny szarpanej, do której Rzymianie nie byli przygotowani. Ponosili więc wielkie straty liczone od początku tej wojny już w dziesiątkach tysięcy...
    Przybycie Legionów Wschodnich Republiki zdynamizowało działania, które od kilku miesięcy zamarły. Rzymianie rozpoczęli wielką ofensywę na ziemie Celtyberów w środkowej Iberii. Scypion zastosował niszczycielską taktykę równania z ziemią wszystkiego co mogło się być pomocne wrogowi w jego nękających wypadach. Palono wioski, niszczono doszczętnie nieprzyjacielskie warownie... Za plecami pozostawiono jedynie „popiół i krew” – jak to opisał w liście do rodziny Scypion. Taktyka ta przyniosła połowiczne sukcesy. Z jednej strony umożliwiła wyparcie Celtyberów ze środkowej Iberii i zepchnęła ich w stronę wybrzeży, lecz z drugiej w zasadzie uniemożliwiła ewentualne podpisanie pokoju, bowiem nastroje barbarzyńców uległy całkowitej radykalizacji...

    [​IMG]
    Armia rzymska dzięki świetnej strukturze dowodzenia, wyszkoleniu i organizacji była niemalże niepokonana zarówno na wschodzie jak i na zachodzie.

    Wiejska posiadłość Senatora Maksimina, okolice Tarentum, południowa Italia, lato 188 roku.

    Kampania przeciw Celtyberom w związku z gigantycznymi stratami jakie pochłonęła stała się wielce niepopularna. Coroczny pobór do wojska przeprowadzany był z coraz większym trudem mimo iż żołnierze rekrutujący się z rodowitych Rzymian rzadko kiedy trafiali do Iberii. Częściej wysyłano ich na północ jako armię, która miała stanowić ewentualną zaporę przeciw ewentualnym najazdom barbarzyńców z północy... Niektórzy Senatorowie dostrzegając nastroje społeczne w Rzymie postanowili jawnie wystąpić przeciw tej kampanii i tym samym przypodobać się ludowi. Na czele stronnictwa pokojowego ochrzczonego mianem „Maksyminów” stanął Senator Maksymin przez przeciwników nazywany królem populistów... Jego płomienne pacyfistyczne mowy w Senacie zjednały mu wielu zwolenników zarówno wśród Patrycjuszy jak i Plebsu.
    Oczywistym był fakt iż jego najzagorzalszym wrogiem był Publiusz Korneliusz Scypion, mianowany ostatnio konsulem na rok 188z racji dowodzeniem wojskami w Iberii. Oboje nie starali się ukrywać nawet wzajemnej niechęci. Konflikt był jaskrawo widoczny... Z racji tego iż Scypion nieraz działał wbrew woli Senatu, Maksyminowi udało się przekonać do swojego stanowiska większość Senatorów, którzy czuli się urażeni jawnemu ignorowaniu ich rozkazów.

    W wiejskiej posiadłości na południe od Tarentum Maksymin spotykał się z najbardziej zaufanymi współpracownikami by przeanalizować bieżące sprawy oraz zaplanować następne posunięcia. Tak też było i tym razem...
    - Dostojni Senatorowie Republiki Rzymskiej ! – zaczął oficjalnie Maksymin. – Zebraliśmy się tutaj by radzić nad tym jak uchronić Rzym przed upadkiem i powrotem do tyrańskiej monarchii. Są bowiem ludzie, których ambicje polityczne są nieporównywalnie większe od ich obecnego stanowiska publicznego i którym być może marzy się królewska korona ! – wszyscy wiedzieli o kim mowa. W podobny sposób za każdym razem Maksymin zaczynał swe wystąpienia czy to na takich spotkaniach czy to w Senacie. – Nie po to nasze rody krew przelewały w licznych wojna by powrócić do tego mrocznego okresu w historii Rzymu, który jak najszybciej winien zostać zapomniany... A zapomniany być nie może skoro swym postępowaniem niektórzy nadal stanowią przykład dla samowładztwa i tyranii !
    Rozległy się brawa. Senatorowie spoczywając na wygodnych łożach i popijając boskie w smaku południowe wino bez wyjątku zgadzali się co do tego, że tolerowanie występków Scypiona niesie ze sobą coraz większe zagrożenie.
    - Należy przekonać Senat by odwołał Scypiona z Iberii ! Trzeba odebrać mu władzę nad armią zanim ruszy na Rzym ! – krzyknął ktoś.
    - Jak ?! Teraz ?! W czasie wojny ?! Taka propozycja nie przejdzie... Najpierw musi zostać zakończona wojna z Celtyberami by Senat zgodził się na to.
    - Wówczas może być już za późno ! Gdy wojna się skończy zobaczymy go u bram Rzymu !
    Rozległy się krzyki popierające lub negujące przedmówce... Zrobił się szum, który uciszył dopiero stanowczo Maksymin.
    - Dostojni Senatorowie. Wszyscy zgadzamy się co do celu jaki bogowie postawili przed nami. Sporna jest jedynie kwestia tego jaką drogą pójdziemy by ów cel zrealizować...
    - Istnieje idealny sposób ! – rozległ się czyjś głos.
    Patrycjusze zdziwieni spoglądali po sobie starając się rozpoznać kto przemówił.
    - Istnieje idealny sposób... – powtórzył głos.
    Był to młodziutki syn Senatora Postumusa – Wiktoryn. Zaledwie dziewiętnastoletni, wysoki i postawny, starannie wykształcony, pobierający nauki u znanych helleńskich filozofów.
    - Zdradź nam młody człowieku ów idealny sposób. – zainteresował się Maksymin, nie do końca poważnie traktując Wiktoryna.
    - Należy go zgładzić.
    Zapanowało całkowite poruszenie. Jedni otwarcie wyśmiali senatorskiego syna inni starali wytłumaczyć mu jak niedorzeczny jest jego pomysł. On zaś nadal stał wpatrując się oczami, w których zdawał się płonąć niemożliwy do zgaszenia płomień idealizmu.
    - Ród mój przelewał krew w walce z tyranią. – zaczął przemawiać po chwili uciszając tym resztę Senatorów. – Ród mój nie szczędził krwi w wojnach o utrzymanie Republiki w Rzymie oraz w wojnach z innymi tyrańskimi władcami barbarzyńskiego świata. Teraz gdy ja żyje na tym świecie i w tych czasach, czuję na sobie presję przodków, bo oto pojawił się nowy Tarkwiniusz ! Pojawił się człowiek o tyrańskich zapędach, który w każdej chwili może obrócić w niwecz to czemu poświecili życie moi przodkowie... Różnie zareagowaliście na najprostszą propozycję jaka tylko mogła zostać złożona ! Śmialiście się nie mając nic lepszego do zaoferowania ! Powiadam wam... Scypion nie będzie miał wyrzutów sumienia gdy zacznie o głowy Senatorów się upominać.
    - To niedorzeczność ! – wykrzyknął ktoś.
    - Ród Scypionów jest zbyt potężny ! Co z nami się stanie gdy zbrodnia ta światło dzienne ujrzy ?!
    - A kto powiedział, że ujrzy ! – odpowiadali krzykiem ci których przekonał Wiktoryn.
    Wreszcie uciszył wszystkich Maksymin i sam postanowił zabrać głos. Wszyscy umilkli z wielką ciekawością oczekując tego co ma do powiedzenia.
    - Czcigodni przyjaciele moi ! Prawda to, że ród Scypionów to jeden z najpotężniejszych rodów w Rzymie. Prawda to też, że od zawsze stał na straży świętego ustroju republikańskiego. Lecz prawdą także jest to iż Scypion nawet gdyby przysięgał na swój honor, że jest zwolennikiem republiki to ostentacyjnie ignoruje jej ciało przedstawicielskie jakim jest Senat. Czy tak postępuje obrońca ustroju republikańskiego ? Czy człowiek o ambicjach krwawego tyrana ?!
    Przerwała mu burza oklasków oraz okrzyków, wyrażających pełne poparcie. Gestem ręki dał znak jednak iż jeszcze nie skończył i ma zamiar przemawiać dalej.
    - Ufam, że między przyjaciółmi jestem, za których ja gotów życie oddać i którzy za mnie gotowi to samo uczynić. Otóż według mnie najlepszym rozwiązaniem będzie przystanie na ambitną propozycję młodego Wiktoryna. Lecz ! – dodał szybko by uprzedzić spodziewane wybuchy niezadowolenia – Należy to uczynić tak by nikt nie dowiedział się co naprawdę zaszło. Wszyscy muszą uwierzyć, że Publiusz Korneliusz umarł śmiercią ze starości. Wówczas i ród Scypionów nie będzie nam zagrażał ani sam Publiusz Korneliusz swymi tyrańskimi ambicjami.
    - To dobre rozwiązanie. – podsumował ktoś szybko.

    Rzeczywiście. Z tym rozwiązaniem zgodziła się przygniatająca większość obecnych. Wkrótce wydelegowano do Iberii Wiktoryna by jako główny pomysłodawca dostąpił zaszczytu zlikwidowania największego wroga republiki...

    Tymczasem w styczniu 187 roku, Senat rzymski podjął decyzję o rozpoczęciu tzw. Wielkiej Akcji Kolonizacyjnej w prowincji Galia Cisalpina. Głównym terenem ów akcji były ziemie barbarzyńskich Wenetów. Akcja ta polegała na przesiedlaniu z przeludnionych terenów Italii ludności miast sprzymierzonych, a nawet ochotników z samego Rzymu. Dodatkowo na te częściowo dzikie tereny wysyłano (oczywiście pod ochroną wojska) urzędników i kapłanów by przekształcili je w pełnoprawną rzymską prowincję, tak jak niegdyś ziemie Bojów w Północnej Italii czy barbarzyńskie plemiona iliryjskie na wybrzeżach tej krainy... Szanse na sukces były dosyć spore. Wenetowie ku zdziwieniu wszystkich nie poparli buntu Ligurów pozostając wiernymi władzy rzymskiej, a nawet pomagając jej w zdławieniu tej rebelii...

    [​IMG]

    W połowie 187 roku świat śródziemnomorski obiegła wiadomość o tym iż Antioch III, król Państwa Selecydów zmarł. Nie można było sobie wyobrazić gorszego momentu dla śmierci władcy: w czasie wojny ze śmiertelnym wrogiem (Egiptem Ptolemeuszy) oraz kryzysu gospodarczego jaki zwykle towarzyszy przegranej wojnie... Władzę po nim przejął jego syn Antioch IV, który jednak zwykł być nazywany Seleukosem IV, celowo odcinając się od dotychczasowej polityki ojca, który mimo spektakularnych klęsk w wojnach z Rzymem i Partami do historii przeszedł z przydomkiem „Wielki”, niczym Wielki Aleksander Macedoński...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Oczywiście wraz z nowym władcą pojawiał się szereg nowych pytań.
    Czy młody król będzie skłonny poskromić dosyć dużą opozycję na własnym dworze ? Czy zdecyduje się kontynuować wojowniczą politykę zagraniczną ojca ? Oraz czy uda mu się zahamować nieustanny proces rozpadu wielkiego imperium, o którego ziemie już biło się szereg państw...
     
  17. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
    „PODWÓJNA GRA...”


    – Tacyt

    „I choćby władca otwarcie deptał dobro ogółu, nazywając je szkodliwym i niebezpiecznym. I choćby zastąpił ów dobro innym znacznie bardziej odpowiadającym jemu dobrem to i tak musi pamiętać iż jest śmiertelny... Natomiast to czemu poświęcił życie by z tym walczyć jest było i będzie po jego śmierci. Tego dobra bowiem zgładzić i zastąpić czym innym się nie da...”

    Styczeń roku 185 rozpoczął kolejną fazę konfliktu celtyberyjsko-rzymskiego. Trwająca od wielu lat wojna z fanatycznymi plemionami Iberii pochłaniała gigantyczne ilości środków, które można było wykorzystać do podboju bogatszych regionów Mare Internum. Jednak Republika nie mogła sobie pozwolić na wycofanie z tego konfliktu, który kosztował ją dziesiątki tysięcy zabitych żołnierzy i porównywalne nakłady finansowe. Wycofanie się z ziem Celtyberii było równoznaczne z przyznaniem się do klęski, a na to Rzym pozwolić sobie nie mógł... Toteż Publiusz Korneliusz Scypion – największy dotychczas wódz armii postanowił zaatakować osadę, która pełniła rolę „stolicy” nieujarzmionej krainy. Przypuszczano iż barbarzyńcy po utracie tak ważnego regionu spokornieją i przyjmą wreszcie rzymskie propozycje pokojowe, które przecież zbyt wygórowane nie były. I tak w połowie stycznia roku 185 ruszyła nowa rzymska kampania wiosenna, której celem było zdobycie osady Brigantium. Scypion miał do dyspozycji prawie 30 tysięcy żołnierzy, większość zaprawionych w poprzednich bojach. Barbarzyńcy według źródeł rzymskich mogli przeznaczyć do obrony ledwie 10 tysięcy z czego połowa znajdowała się w Brigantium. Plan Celtyberów był prosty: w oparciu o warunki terenowe opóźnić marsz nieprzyjaciela, zadać mu możliwie największe straty, a później nękać jego linie zaopatrzeniowe podczas gdy on będzie oblegał Brigantium, czyli w konsekwencji zmusić go do odwrotu. Warto nadmienić iż już raz taki plan odniósł zamierzony skutek. Pięć lat wcześniej rzymska ekspedycja karna otrzymała zadanie zdobycie tej niezwykle ważnej osady, będącej bazą do najazdów na nowe terytoria Republiki w Luzytanii... Z 10 tysięcznej armii, na tereny „bezpieczne” powróciło niespełna 4 tysiące żołnierzy... Rzymianie tą klęskę starannie zataili, co biorąc pod uwagę ogrom ich strat w Celtyberii nie było zbyt trudne. Lecz pozostała żądza zemsty za doznane upokorzenie...

    [​IMG]

    „Rzymianie mieli bowiem w sobie coś co wywyższało ich ponad inne współczesne narody. Potrafili jak nikt inny uczyć się na swoich błędach” – jak napisał jeden z późnocesarskich historyków. I rzeczywiście, armia Scypiona szybko uporała się z 5 tysięcznymi siłami Celtyberów, które działając zgodnie z taktyką wojny szarpanej atakowały i wycofywały się również szybko. Publiusz Korneliusz stworzył z części swych sił specjalne wojska „interwencyjne”, które tylko i wyłącznie zajmowały się walką z Celtyberami umożliwiając tym samym reszcie armii spokojny marsz na Brigantium...

    [​IMG]
    Wojownicy Celtyberyjscy w dobie zmagań z Rzymianami...

    Oblężenie trwało do października. Osada została wzięta głodem, w wyniku którego 1/3 mieszkańców zginęła. Co zadziwiające wzięto bardzo niewielu jeńców spośród 5-tysięcznej załogi twierdzy. Większość z nich z wodzem Celtyberów na czele popełniła rytualne samobójstwo... Wraz ze śmiercią wodza plemienia oraz upadkiem wrogiej stolicy Rzymianie mieli nadzieję na szybkie zakończenie wojny. Wszak Celtyberowie byli już pokonani a dalsze stawianie oporu nie miało najmniejszego sensu. Z rzymskiego punktu widzenia...

    Obóz Legionów Zachodnich Publiusza Korneliusza, okolice Brigantium, północna Celtyberia, listopad 185 roku.

    Mimo bardzo zimnej, wietrznej i deszczowej pogody Scypion podjął decyzję by jego armia, osłabiona kilkumiesięcznym oblężeniem przezimowała nie w zdobytym i spacyfikowanym Brigantium lecz w obozie w jego okolicach. Decyzję tą argumentował koniecznością uchronienia wojska przed ewentualną epidemią, która miała bardzo realne szanse wybuchnąć z głodującej osadzie... Wydelegował odpowiednie siły by poprawiły warunki sanitarne i w miarę możliwości przygotowały kwatery zimowe na pierwsze miesiące nowego roku. Jak nie trudno się domyślić żołnierze nie nosili go z tego powodu na rękach... Lecz Scypion nie przejmował się tym zbytnio. Póki co udało mu się uporać z jednym zmartwieniem: wypełnił wole Senatu, czyli pobił Celtyberów. Pozostało mu drugie zmartwienie... Sam Senat...
    Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zgrupowanie jawnie mu wrogie rośnie w siłę i zdolne jest do wszystkiego byle by tylko pokrzyżować jego plany czy to rzeczywiste czy wyimaginowane.

    [​IMG]
    Publiusz Korneliusz Scypion - wódz Legionów Zachodnich przekazuje pełnomocnictwa swym zastępcom...

    Późnym wieczorem, siedząc w swym wielkim namiocie wodza, którego wnętrze było bogatsze niż nie jeden dom w Rzymie, Scypion z pasją oddawał się lekturze greckich pism filozoficznych, które od niedawna zwykł zabierać ze sobą na każdą wyprawę. Stał się bowiem wielkim entuzjastą kultury helleńskiej po kampaniach wschodnich, w królestwach powstałych na gruzach wielkiego, helleńskiego imperium Aleksandra...

    Lektura ta musiała pochłonąć go całkowicie nie dostrzegał bowiem coraz głośniejszych sygnałów zbliżania się kogoś obcego. Namiot był przecież najlepiej strzeżonym miejscem w obozie i chęć każdej wizyty, nawet najbardziej niespodziewanej była wcześniej Scypionowi sygnalizowana... Tajemnicza postać w długim płaszczu, zakapturzona powoli zbliżała się w stronę siedzącego przy stole wodza. Świecznik niezbędny do czytania o tak późnej porze, ustawiony na stole rozświetlał jedynie część pomieszczenia. Reszta pozostawała w półmroku, tak sprzyjającym skrytobójcom... Wiatr lekko poruszył dotychczas statecznymi ścianami wielkiego namiotu. Cienie, które tworzyły świece roztańczyły się na tle szkarłatnego materiału. Postać zbliżała, powoli stając na granicy półmroku i światła. Publiusz Korneliusz nie zwracając na nic uwagi rozwinął dalej czytane pismo.

    Nagle do pomieszczenia wbiegło trzech legionistów z dowodzącym oficerem. Nie namyślając się długo rzucili się w kierunku zakapturzonej postaci, wywracając ją na ziemię i zmuszając do posłuszeństwa mieczami, których ostrza spoczęły na szyi nieznajomego. Scypion zerwał się na równe nogi, odrzucając pisma, pochłaniające dotychczas całość jego uwagi. Oficer z nieukrywaną dumą ze swojego błyskawicznego i zdecydowanego działania oznajmił mu:
    - Kręcił się wokół od jakiegoś czasu. Byliśmy niemal pewni w jakim celu...
    Scypion nie odpowiedział nic tylko schylił się na pojmanym człowiekiem i zdjął mu kaptur, zasłaniający twarz. Jego oczom ukazała się młoda, znajoma twarz...
    - Wiktoryn ! – wykrzyknął zdumiony.
    Dopiero po chwili wymieniając jednoznaczne spojrzenia ze złapanym intruzem, wódz cichym acz stanowczym głosem rozkazał żołnierzom:
    - Puścić go.
    Ci całkowicie zdezorientowani zwrócili wzrok ku dowodzącemu akcją oficerowi, który sprawiał wrażenie nie mniej zdziwionego...
    - Ależ panie...
    - Puścić go powiedziałem ! I wracać na posterunki !
    Żołnierze wraz z oficerem posłusznie wykonali polecenie Scypiona. Po chwili znikneli za szkarłatnym materiałem namiotu...
    - Zwykłem być przyjmowany w bardziej cywilizowany sposób... – zażartował Wiktoryn.
    - To była moja straż osobista. Niepopularne decyzje podejmuje nie tylko w Rzymie... Ale Karus, bo tak na imię ma ten oficer to najdzielniejszy człowiek jakiego spotkałem. Ilekroć moje życie zawisało na włosku zjawiał się on i pomocną dłonią, w której zazwyczaj miecz dzierżył. Niech bogowie mają go za to w opiece...
    - Masz racje, że obawiasz się o własne życie.
    - Tak podobno Celtyberowie opłacili zabójców by mnie zabić i pomścić tym samym śmierć ich wodza. A i połowa z moich legionistów chętnie by...
    - Nie mówię o sytuacji w Iberii Publiuszu Korneliuszu. – przerwał mu delikatnie Wiktoryn. – W Rzymie nastroje coraz bardziej skrajne. Już widzą w tobie tyrana, który tylko czeka by na Senatorów, przynajmniej niektórych, swój Gladius podnieść.
    - Maksymin ? – spytał retorycznie Scypion.
    - W zastraszającym tempie zwolenników zyskuje. A mnie wysłał tu bym cię zgładził...
    - A to pomiot podstępny... – wycedził przez zęby wódz. – Senatorskie łajno...
    Usiadł na powrót do biurka, przy którym z taką pasją oddawał się lekturze.
    - Musisz uważać. Ja wkrótce powrócę do Rzymu i tam powiem mu, że straż masz zbyt silną by próbę skrytobójstwa dokonać. Lecz nie znaczy to wcale, że on zaprzestanie swych działań.
    - Niech Jowisz przeklnie tą gnidę widząc jak spiskuje. Dobrze się spisałeś przyjacielu. Teraz proponuję udać się na wieczerzę. Niech chociaż w części będzie ona podzięką za to co zrobiłeś dla mnie.
    Przeszli do pomieszczenia z syto zastawionymi stołami. Ze względu na trudne warunki, jedynymi potrawami były wszelkie postacie dziczyzny. Jednakże wraz z winem, jakie hojnie przysyłano Legionom Wschodnim z Italii stanowiły bardzo po pożywną strawę...

    W maju 184 roku, na skutek fiaska rokować pokojowych z Celtyberami, Scypion rozpoczął „letnią” ofensywę przeciwko barbarzyńcom. Jej celem była osada Pampoelo na wschodzie krainy, tuż przy granicy z Galią. Z racji swego położenia, Pampoelo było centrum rekrutacyjnym dla wszelkiej maści ochotników z Galii, którzy chcieli walczyć przeciw Rzymianom. Zdobycie tej osady równało się z izolowaniem Celtyberów, co w przyszłości ułatwiało ich całkowite ujarzmienie. Kraina, w której leżało Pampoelo przez walczących tam żołnierzy ochrzczona została mianem Navarrum. Opór barbarzyńców trwał długo. Poddali się dopiero w październiku 183 roku, a oczyszczanie Navarrum z niedobitków celtyberyjskiej armii trwało jeszcze do końca roku.

    [​IMG]
    Celtyberowie działając małymi grupami odnosili lokalne sukcesy...

    [​IMG]
    Jedni z żołnierzy iberyjskich, którzy wzbudzali u legionistów zasłużony szacunek byli procarze balearyjscy...

    Wobec kolejnej porażki w próbach nawiązania rozmów pokojowych, Senat Republiki podjął decyzję o całkowitym podbiciu Celtyberii i zakończeniem trwającego od wielu lat konfliktu. Mimo nalegań Scypiona już w listopadzie 183 roku Legiony Zachodnie rozpoczęły „zimową” ofensywę na Asturias – jedną z dwóch ostatnich twierdz barbarzyńców w Iberii. Rzymianie jednak nie do końca zreorganizowani po ostatnim oblężeniu do następnego przystąpili wyjątkowo nieudolnie, marnując wyśmienitą okazję do szybkiego rozstrzygnięcia. Działania w zimie zupełnie zaskoczyły Celtyberów, którzy na taką ewentualność nie byli przygotowani. Jednakże na skutek bardzo anemicznie prowadzonej kampanii, barbarzyńcy zdołali przygotować się odpowiednio do walki... Szansa na szybsze zakończenie wojny przeszła Rzymianom koło nosa...

    Podczas gdy końca jednej z wojen nie było jeszcze widać, na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie: Germanie. Ten zlepek wojowniczych, niezwykle ruchomych plemion, które gardziły osiadłym trybem życia rozpoczął swoje wędrówki na zachód oraz południe. W maju 182 roku Germanie najechali ziemię galijskich plemion: Eduów, Arvernów i Swebów (Swebowie byli co prawda Germanami, ale preferowali osiadły tryb życia, a poza tym zamieszkiwali tereny, które rzymscy kartografowie zaliczali do Galii).
    Jak nie trudno się domyślać zaatakowani Galowie, nie przygotowani do walki zostali wypierani ze swych ziem i zmuszeni do wędrówki, przeważnie na południe, gdzie mogli zagrozić granicom Republiki. Poważnym zagrożeniem byli też sami Germanie, którzy w czerwcu najechali przygraniczne tereny rzymskie na północ od dawnego kraju Lombardów. Atak co prawda został szybko odparty, lecz nie dawało to gwarancji, że w niedalekiej przyszłości u granic Republiki stanie nowa, potężniejsza armia barbarzyńców. A Italii i Galii Przedalpejskiej broniło tylko 12 tysięcy żołnierzy, czyli niespełna trzy legiony...

    [​IMG]
    Tereny zamieszkiwane przez plemiona germańskie i kierunki ich ekspansji w roku 182...

    [​IMG]
    Germańcy wojownicy...

    [​IMG]
    ... w walce z Galami...

    Jedynym pozytywnym aspektem roku 182 był fakt iż liczba ludności Rzymu przekroczyła 100 tysięcy mieszkańców. Miasto Wilczycy stało się tym samym prawdziwą światową metropolią, ustępującą wielkością jedynie potężnej Aleksandrii w Egipcie. Przyczyną tak wielkiego wzrostu populacji w ostatnich latach były zwycięskie kampanie Republiki, które wzbogaciły ją niesamowicie, rozpędzając gospodarkę i wpływając na poziom życia obywateli. Budowano świątynie poświęcone bogom oraz teatry na wzór grecki. Powstawały coraz to nowe dystrykty dla ludności okolicznych wsi, która albo migrowała do Rzymu, albo zostawała przezeń wchłaniana razem z domostwami...

    [​IMG]
    Rzym przestawał stawać się metropolią... Stał się nią...

    Lecz wszystko to zostało zagrożone tym co działo się na dalekiej północy... W Germanii...
     
  18. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ SZESNASTY
    „SOLUS REI PUBLICAE SUPREMA LEX...”


    „Choćby śmierć była najbardziej męczeńska z tych, które można sobie wyobrazić, lecz była by następstwem poświęcenia się złej idei, która przynosi ogółowi jedynie cierpienie i męki, powinna zostać wymazana z kronik oraz jak najszybciej zapomniana przez potomnych. Niech zapomnienie będzie karą dla tyranów ! Karą gorszą aniżeli okrutnie zadana śmierć... Lecz śmierć choćby najbłahsza z możliwych, a będąca następstwem poświęcenia się ideom, które ogółowi dają dobro i dostatek, musi oraz zostanie zapamiętana w imię idei, której poświęciło się życie. Taka jest nagroda dla tych, którzy na swych barkach podtrzymują świat...”

    I tak rozpoczął się nowy rok 181, pod wieloma względami decydujący. Oto na iberyjskim froncie, wojna wkraczała w decydujący czas zwycięstwa bądź klęski... Również u wybrzeży Mare Internum historia zwolniła bieg, by dać ludziom szansę wyboru. Wyboru, którego dokonuje się mieczem...

    Już styczeń przyniósł Rzymowi powód do optymizmu. Piątego dnia nowego roku, poddała się jedna z ostatnich twierdz na ziemiach Celtyberów – Asturia. Zdobycie tej osady było triumfalnym zakończeniem kolejnej kampanii Publiusz Korneliusza, który od kilku lat zmagał się z mieszkańcami tej dzikiej krainy podbijając, niszcząc i plądrując ziemie dzikich barbarzyńców, którzy ośmielili się rzucić wyzwanie Republice. Radość jednak nie trwała długo. Oto już w marcu do niemalże wybrzeży Mare Internum dotarli Germanie, którzy najechali i okrutnie spustoszyli południowe plemiona galijskie. Kierunek ich dalszego marszu mógł być tylko jeden: wobec tego iż Alpy były o tej porze roku niezwykle trudne do przebycia, germańska, brunatna lawina ruszyła w kierunku Iberii. Dla Rzymian stało się jasne, że gdyby barbarzyńcom z Celtyberii oraz Germanii udało się połączyć, wówczas cały stan posiadania Republika w Iberii był by bardzo poważnie zagrożony, jeśli w ogóle nie stracony... Ostatnimi zaporami, które tamowały pochód Germanów ku ich celowi były dwie rzymskie twierdze, wybudowane tu tuż po II wojnie punickiej: Narbo Martius oraz Nemausus. Barbarzyńcy, którzy wedle relacji przybyli pod owe twierdze w sile ponad 50 tysięcy, rozpoczęli oblężenie, które wobec niewielkiej liczby obrońców (obydwie twierdze posiadały 5-tysięczny garnizon) miało zakończyć się szybko.

    Jednak Senat nie pozostawał obojętny na germańskie zagrożenie. Już na początku marca, postanowiono iż wszystkie dostępne siły zostaną przerzucone w zagrożony rejon by odeprzeć agresorów. Wszystkie dostępne siły, to w rozumieniu Senatorów ledwie trzy legiony stacjonujące w północnej Italii, czyli niespełna 15 tysięcy żołnierzy... „Przerzucenie” ich w okolice twierdz Narbo Martius oraz Nemausus, równało się z pozostawieniem Italii i Galii Cisalpina bez obrony (z wyjątkiem niewielkich garnizonów większych miast sprzymierzonych). Lecz taka decyzja była w zasadzie koniecznością...

    Zadanie przetransportowania wojska wzięła na siebie rzymska flota stacjonująca w tym czasie na wyspie Corsica. Biorąc pod uwagę jej liczbę oraz to, że nie było na Mare Internum floty, która mogła się jej przeciwstawić nie było to zadanie trudne. W kwietniu 15-tysięczna armia rzymska wylądowała w Galii Narbonensis by zatrzymać germański pochód na południowy-zachód. Rzymianie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że w otwartej bitwie nie mają szans z tak przytłaczającą przewagą przeciwnika. Zbudowali więc obóz pomiędzy twierdzami Narbo Martius i Nemausus, który potężnie umocnili. Germańska taktyka, która w zasadzie nie istniała lub nie była zbyt rozwinięta zakładała zdławienie jednego punktu oporu i dopiero przejście do następnego. Tak więc Synowie Wilczycy zyskali cenną przewagę. Narbo Martius broniła się tydzień zanim została zdobyta. Resztki garnizonu wycofały się do rzymskiego obozu, który przez ten tydzień stał się redutą niemal nie do zdobycia...



    Bitwa trwała cztery dni. Przez ten czas z 15-tysięcy Rzymian pozostała jedynie garstka, która wycofała się na ostatnią linię obrony, wokół namiotu wodza – Praetorium. Pogodzeni ze śmiercią przygotowywali się do ostatniej walki z nieprzyjacielem, którego ciała suto pokrywały zarówno teren samego obozu jak i jego okolice... Lecz spodziewane ostateczne natarcie Germanów nie miało miejsca. Wieczorem ich wielka armia zawróciła z powrotem w kierunku północnym, kierując się ku Galii. Bitwa pod Nemausus (7-11 kwietnia 181 roku) choć nie rozstrzygnięta była punktem zwrotnym. Marsz barbarzyńców na Iberię zostać zatrzymany, a Germanie wycofali się z terytorium rzymskiego. Było jasne, że jest to zwycięstwo, które ukazuje gdzie sięgają granice brunatnej barbarzyńskiej potęgi z głębi lądu...

    [​IMG]
    Rzym zwyciężył dzięki swojej wspaniałej armii i...

    [​IMG]
    ... jej świetnemu wyszkoleniu oraz dysciplinie...

    W chwili gdy pod Nemausus decydowały się losy Imperium, Wenetowie korzystając z tego iż cała uwaga Senatu skupiła się na zagrożeniu germańskim podnieśli bunt przeciw romanizacji, co uświadamiało Rzymianom iż tego typu działanie jest jeszcze skazane na porażkę. Bunt co prawda został szybko stłumiony, lecz proces romanizacyjny na terenie ziem Wenetów zakończył się niepowodzeniem...

    [​IMG]

    Na wiosnę roku 180, Senat jako wyraz wdzięczności za pokonanie Germanów postanowił przeznaczyć potężne środki na budowę świątyni Marsa w Rzymie. Miała to być największa świątynia ku czci bóstwa w całym kraju, swoim ogromem porównywalna jedynie do budowli w Atenach oraz Aleksandrii. Tym samym Rzym stałby się ostatecznie światową metropolią, większą od helleńskich Aten a mniejszą jedynie od ptolemeńskiej Aleksandrii, z którą konkurowałby o symboliczny tytuł stolicy świata śródziemnomorskiego.

    [​IMG]

    Obóz wojskowy Legionów Zachodnich w pobliżu ostatniej twierdzy Celtyberów – Milzsum, lipiec 180 roku.

    Wojna miała się ku końcowi. Niemal cała Celtyberia została spacyfikowana przez wojska rzymskie. Jeszcze tylko jedna twierdza oddziela Publiusz Korneliusza Scypiona od pokoju w Republice i powrocie do Rzymu po należny mu laurowy wieniec oraz triumf nad dzikimi ludami Iberii...
    Senat jednak coraz bardziej obawia się ambicji największego wodza w dotychczasowej historii Republiki. Raz po raz wysyła do Scypiona po części prawdziwe wiadomości o niepokojach społecznych w kraju oraz o konieczności jak najszybszego zakończenia wojny, najlepiej układami... Wojna bowiem, zaczyna rujnować kupców rzymskich, na których nakładane są coraz to nowe podatki na wyekwipowanie wojsk, które muszą zastąpić te bezpowrotnie tracone w Iberii. Także i pobór do wojska staje się przyczyną niepokojów... W Italii niemal wrze. Straty w centrach handlowych, będących w posiadaniu Republiki (Nowa Kartagina, Rzym, Rodos) rosną w zastraszającym tempie. Ubożejących z każdym kolejnym miesiącem prowadzenia wojny kupców rzymskich wypierają bogatsi kupcy ze wschodu: z Państwa Selecydów, z Macedonii, a nawet z zacofanego i nieporównywalnie biedniejszego od Republiki Epiru ! Lecz za koniecznością zakończenia wojny układami prócz względów natury gospodarczej, stoją także te bardziej ludzkie...

    Scypion w milczeniu przyglądał się mapie rozłożonej na wielkim, masywnym stole. Zdawał się nie słuchać młodziutkiego Trybuna, który zdawał mu relacje z procesu szczelnego zamykania okrążenia wokół twierdzy wroga. Lecz były to tylko pozory. W rzeczywistości uważnie zapamiętywał każdą informację korygując ją równocześnie spoglądając na mapę.
    - ...Czwarty Manipuł, a raczej jedna z jego Centurii została zaatakowana przez celtyberyjską jazdę, która wyszła z twierdzy gdy próbowaliśmy zamknąć pierścień okrążenia w okolicach tego wzgórza... – Trybun nieśmiało wskazał punkt na mapie.
    - Straty ? – zapytał niespodziewanie Scypion jakby budząc się z stanu odrętwienia.
    - 47 zabitych i 28 rannych. Głównie Welitów. Ich jazda dosłownie zmiotła kontyngent Welitów czwartego Manipułu.
    - Atak kawalerii został odparty ? – dopytywał się konsul.
    - Tak. Barbarzyńcy uderzyli w liczbie około stu. Gdy Centurioni rzucili do walki Hastati i Principes ich atak załamał się. Na pobojowisku doliczyliśmy ponad 50 zabitych barbarzyńców. – pośpieszył z odpowiedzią Trybun.
    - Świetnie... Odechce się im wypadów kawaleryjskich... A są jeńcy ?
    - Tak, panie. – padła błyskawiczna odpowiedź.
    Scypionowi zaświeciły się oczy. Przez chwilę panowała cisza, gdyż wódz starał się wymyślić jak najbardziej ciekawy sposób „zajęcia” się barbarzyńskimi niewolnikami.
    - Ilu ich jest ? - zapytał po chwili.
    - Ledwie 15 panie...
    - Za mało by wysłać do Rzymu, a i tutaj nie są potrzebni... Wydłubać im oczy i ukrzyżować naprzeciw głównej bramy twierdzy... – rzekł Scypion z pasją.
    Wśród oficerów zapanowała konsternacja... Dopiero po dłuższym odczekaniu jeden z trybunów skinął głową, co miało znaczyć, że za wykonanie tegoż rozkazu odpowiedzialność bierze na siebie.
    - Nie podoba mi się jeszcze ten odcinek... – wódz pokazał na mapie sporą szczelinę pomiędzy drewnianymi klockami, obrazującymi rozmieszczenie kohort. Mogą przez nią się wydostać i uciec do lasu... A ja nie mam zamiaru kolejne pięć lat walczyć z tymi bestiami po lasach...
    - Ale panie ! Postąpiliśmy zgodnie z pismami Pyrrusa, by dać wrogowi szansę ucieczki. Później bowiem zapewne się podda, a tak walczył będzie heroicznie do ostatniego, co i nam strat przysporzy. – wyjaśnił szybko młodziutki trybun, dotychczas milczący.
    - Pyrrus... – powtórzył Scypion zgryźliwie. A czy wiesz, że Pyrrus był barbarzyńcą ?! Epirockim awanturnikiem, którego pokonaliśmy i wyparliśmy z Italii, zdobywając tym samym polis Wielkiej Grecji ?! Wiesz o tym czy nie ?!
    - Wiem...
    - No więc ty ufasz teoriom pokonanego bardziej aniżeli teoriom zwycięzców ?! Gratuluję intelektu... Precz !
    Trybun ukłonił się nisko i po chwili zniknął.
    - Poprawić to ustawienie kohort. – rozkazał Scypion, słysząc w odpowiedzi ciche: „rozkaz panie” – Jestem zmęczony. Odprawę uważam za zakończoną. Karusie ! – zwrócił się do swojego dowódcy straży przybocznej. – Zostań chwilę.

    Gdy wszyscy opuścili pomieszczenie wodza, Scypion począł zdejmować te wszystkie ciężkie „przymioty wodzostwa” – jak zwykł to nazywać: pas z mieczem, napierśnik i szkarłatną pelerynę. Wszystko to oddał Karusowi, stojącemu za nim i milczącemu.
    Sam natomiast począł przygotowywać się do snu. Opłukał twarz podgrzaną przez służbę wodą, dopił kielich wina i zapalił kadzidełko o jego ulubionym zapachu przy którym rozluźniał się.
    - Jesteś wolny. – rzekł nieco zniecierpliwiony do swego dowódcy ochrony, który nadal tkwił w tym samym miejscu nie ruszając się.
    Odwracając się usłyszał cichy odgłos miecza wyciąganego z pochwy. Znieruchomiał. Na jego czole pojawiły się wielkie krople potu a ręce i nogi zaczęły drżeć. Nie miał odwagi by się odwrócić, by zobaczyć człowieka, któremu zaufał z obnażonym mieczem, którym zapewne za chwilę zostanie przeszyty...
    - Bardzo ładny miecz panie. – usłyszał nagle – Bogato zdobiony...
    Scypion odwrócił się. Karus okiem eksperta przyglądał się jego broni osobistej. Wódz odetchnął z ulgą, będąc jednocześnie wściekłym na siebie za tą chwilę słabości jaką przed chwilą przeżył.
    - W rzeczy samej. Teraz naszło cię by oglądać miecz jakim się posługuję ? – zapytał, starając się zachować normalny ton głosu.
    - Widzę panie iż miecz jest nieco tępy. Czy mam polecić by jutro został odpowiednio naostrzony ?
    - Tak... Tak... A teraz idź już wolny jesteś.
    - Rozkaz panie... Lecz...
    Nie dokończył. Słychać było jedynie odgłos rozpruwanej przez ostrze skóry i bulgot wzburzonej krwi, która zaczęła wylewać się z rany, poniżej klatki piersiowej...
    Scypion spojrzał na niego zaszklonymi oczami... Usta miał otwarte, jakby chciał jeszcze coś dodać do tego co stało się przed sekundami. Jednak nie umiał. Nie mógł wydobyć z siebie choćby dźwięku. Po chwili z ust chlupnęła krew, a on sam padł na ziemie.
    Żył jeszcze gdy Karus pochylił się nad nim spoglądając mu w oczy.
    - Tak kończą tyrani... – szepnął mu do ucha, wyciągając równocześnie miecz z rany.
    Tego bólu Scypion nie miał już prawa przeżyć... Oczy zastygły w bezruchu, a organizm łapczywie chcący złapać jedne z ostatnich wdechów powietrza, poddał się...

    Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Wiktoryn. Z miejsca rzucił się w kierunku Scypiona, odruchowo sprawdzając czy jeszcze żyje.
    - Spóźniłem się... – wyszeptał Karus – Byli szybsi...
    - Wydaj rozkazy by żołnierze obstawili cały teren !!! Zabójcy nie mogą być daleko !!!
    Wiktoryn klęcząc przy Publiuszu Korneliuszu Scypionie – największym dotychczasowym wodzu Rzymu, chciał zamknąć mu powieki by ukryły ten przerażający wzrok, który zastygł w oczach wodza... Wzrok pełen strachu, bólu i... zaskoczenia... Scypionowi jako wyznawcy zasad męstwa, honoru i dalekowzroczności nie było z tym do twarzy...
    W tej samej chwili Wiktoryn poczuł na karku zimne ostrze miecza...


    Oficjalną przyczyną zgonu Publiusza Korneliusza był sędziwy wiek. Dokładnie miesiąc po jego śmierci padła ostatnia celtyberyjska twierdza – Milzsum. Wojna, ta również jego... Dobiegła końca...

    [​IMG]

    Rokowania pokojowe ze względu na to, że Rzymianom nie miał kto przewodzić nie przebiegły do końca po myśli Senatu. Nie udało się w całości wcielić Celtyberii do Republiki. Skrawek ich terytorium, wokół głównej twierdzy pozostał niezależny. Reszta ziem barbarzyńców została wcielona do utworzonych wcześniej w Iberii prowincji, których podział trzeba było nieco skorygować.
    Do rangi dwóch najważniejszych miast Hispanii, bo tak od tej pory zwykło się nazywać Iberię urosły dwie stolice prowincji: Nowa Kartagina ze swoim centrum handlowym oraz Olsipo (znana dzisiaj pod nazwą Lizbona).

    [​IMG]
    Rzymscy Senatorowie...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Warto odnotować fakt iż prowadzenie tak wielu wojen doprowadziło do tego, że do Rzymu przybyła masa niewolników ze wszystkich regionów świata, gdzie pojawiły się rzymskie legiony. W pewnym momencie popyt na tanią siłę roboczą gwałtownie spadł, wobec tego, że była jej wystarczająca ilość. Wówczas to narodziły się Szkoły Gladiatorów, które z niewolników poczęły kształtować wojowników, mających walczyć na co dzień na arenach całej Republiki. Pierwsza walka gladiatorów w Rzymie odbyła się w sierpniu 179 roku. Przyciągnęła niewielu obserwatorów. Lecz następne zyskały wielką popularność, ze względu na niesłychaną wyobraźnię organizatorów walk. Tak rozpoczęła się historia najkrwawszej formy rozrywki w starożytnym świecie...

    [​IMG]

    W kwietniu 178 roku zakończono budowę świątyni Marsa w Rzymie.

    Również w tym samym roku na tron Macedonii wstąpił wojowniczy Perseusz – syn Filipa V, mający w sobie siłę dziesięciu swych ojców. Nad Rzymem zawisło widmo kolejnej wojny...

    [​IMG]
    Armia macedońska zmieniała się... Powoli zaczęła doganiać niedościgniony rzymski ideał...

    [​IMG]
    Kometa była od dawna zwiastunej wszelkiej maści nieszczęść...
     
  19. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
    „NAUCZKA...”


    „Ile daliby wodzowie by móc przewidzieć choć jedną z przyszłych wojen ? Zapewne wszystko. Bo wojna nie jest tylko kresem czasu pokoju. Jest zwiastunem nowej epoki, nowego czasu i nowych problemów. Po wojnie nic już nie jest takie jakie było przed nią, więc wiedza dotycząca czasu jej wybuchu jest nieoceniona dla przygotowań na nadejście nowego... Głupcem jest ten kto nie dostrzega możliwości powstania nowego konfliktu, albowiem jego krwią spisane zostaną dzieje upadku i klęski...”


    Okres od zwycięskiego zakończenia wojny z Celtyberami był pod wieloma względami niezwykły. Społeczeństwo rzymskie spragnione pokoju wreszcie doczekało tego wymarzonego momentu kresu najdłuższej z dotychczasowych wojen prowadzonych przez Republikę. Ogarnął je typowy stan po zakończeniu ciężkiej wojny: stan rozprężenia, szaleństwa i zabawy. Patrycjusze organizowali wielkie uczty na cześć powracających z Iberii weteranów lub znajdowali inny pretekst do zabaw. Na prawie sześć miesięcy Rzym porwał kolorowy karnawał...

    Niebezpieczeństwo ze strony starych wrogów dostrzegało niewielu. Wśród nich był Marcus Porcius Cato, wybitny rzymski mąż stanu i mówca dla wielu wielki autorytet w dziedzinie polityki oraz kultury (Cato był bowiem wielkim obrońcą starorzymskich cnót przed zalewem kultury helleńskiej, której z kolei wielkim orędownikiem był Publiusz Korneliusz Scypion). Podczas jednego z posiedzeń Senatu miał zwrócić się do Senatorów z tymi słowami:

    Niewielu brało na poważnie ostrzeżenia Marcusa Porciusa Catona. Senat również nie dostrzegał jakiś większych zagrożeń zewnętrznych dla Republiki, dlatego przymykał oczy na huczne zabawy, które niejednokrotnie były zaszczycane obecnością ludzi w senatorskich togach...

    Z kryzysu zaczęła wychodzić gospodarka. Z Hispanii płynęły nieprzerwanie surowce jakie Rzym dotychczas musiał sprowadzać z innych państw. Kupcy mający wsparcie w stabilnym państwie odzyskiwali utracone podczas wojen pozycje, a kolejne umowy handlowe na coraz to lepszych dla Republiki warunkach gwarantowały stały przypływ funduszy. Również na arenie politycznej starania Rzymian przynosiły oczekiwane rezultaty. Oprócz sojuszników militarnych w postaci Massilli, Związku Etolskiego i Achajskiego oraz Pergamonu, Republika nawiązała przyjacielskie stosunki z Egiptem Ptolemeuszy – najpotężniejszym państwem południa basenu Mare Internum.
    To wszystko sprawiało iż sami obywatele Rzymu jak i miast sprzymierzonych czuli się bezpiecznie, a to przekładało się na poparcie dla polityki Senatu i wzrostu jego autorytety w rzymskim społeczeństwie.

    [​IMG]

    Lecz główną cechą ciągu sukcesów jest to, że kończą się w sposób niespodziewany...

    W Macedonii pokonanej przecież nie tak dawno przez Rzymian władze przejął syn Filipa V, Perseusz. Szybko dał się poznać jako zdolny władca, który w obliczu otoczenia swojego kraju przez sojuszników Republiki zaczął szukać sojuszników do przyszłej rozgrywki z Rzymianami...

    Potencjalnych kandydatów nie było zbyt wielu. Epir, z którym Macedonia miała tradycyjnie bardzo bliskie stosunki, Tracja, która mimo iż poważnie osłabiona nadal miała ambicje odgrywać jedno z ważniejszych państw regionu oraz... Państwo Selecydów – tradycyjny wróg Egiptu Ptolemeuszy, sojusznika gospodarczego Republiki...
    Pole manewru nie było więc tak wąskie jak oceniali to Senatorowie.

    Perseusz rozpoczął także zakrojoną na szeroką skalę rozbudowę armii. W roku 177 miał już do dyspozycji prawie 50 tysięcy żołnierzy. Biorąc pod uwagę niewielkie możliwości rekrutacyjne Macedończyków był to wielki sukces. Stało się jasne, że syn Filipa V, podobnie jak ojciec zmierza do wojny z Rzymem.

    Republika dopiero pod koniec 177 roku zdała sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia jakie niesie ze sobą takie wzmocnienie Macedończyków. Oczywiście samej Italii nie mogli zagrozić, lecz interesom rzymskim w regionie owszem... W listopadzie sformowano 20 tysięczną armię, która miała stacjonować w Tarentum. Do tego byłego helleńskiego portu zawitała także cała flota rzymska. Ta demonstracja siły w założeniu miała odstraszyć Perseusza od dalszych działań, mających na celu wzmocnienie swego państwa. Jednakże ten plan nie powiódł się. Władca Macedonii nadal konsekwentnie wprowadzał w życie reformy, które wzmacniały tak siłę gospodarczą jak i militarną jego królestwa. Rozbudowywał flotę, czego zakazano mu na mocy układu pokojowego kończącego poprzednią wojnę z Rzymem. Znów ulgi dla kupców z Kraju Wilczycy i zrównał ich z kupcami rodzimymi. Lecz kroplą, która przelała czarę goryczy była deklaracja żądań terytorialnych wystosowana do Związku Etolskiego. Zakładała ona przekazanie Macedonii spornych terytoriów przygranicznych oraz zgodę na wkroczenie wojsk macedońskich na terytorium Związku... Przerażeni Grecy zwrócili się z prośbą o pomoc do Rzymian, których cierpliwość dobiegła kresu...

    14 stycznia 176 roku Senat Rzymski ogłosił stan wojny z Macedonią wobec jednostronnego, „uporczywego łamania traktatu pokojowego nadal obowiązującego”. Armia rzymska stacjonująca w Tarentum została zaokrętowana i skierowana do Aten, skąd miała ruszyć na Macedonię. W tym samym czasie Perseusz stanął na czele swej armii i... Nie zrobił nic. Nie najechał Aten jak spodziewali się Grecy. Czekał na przybycie Rzymian, którzy dostrzegając jego bierność uznali go za miernego wodza. Czas miał pokazać jak bardzo się pomylili...

    [​IMG]

    Rzymska armia, ruszała do Hellady w przeświadczeniu iż sama jej obecność spowoduje rychłe zakończenie wojny. Panowała opinia, że Perseusz jest niezwykle słabym królem i jeszcze gorszym wodzem i, że lud Macedonii sam obali go u wrót Pelli załopoczą rzymskie sztandary. Na czele 20-tysięcznych sił Republiki stanął młody i niezbyt kompetentny konsul Konstancjusz Tetrykus. On również nie traktował wojny z Macedonią w kategoriach prawdziwej wojny. W Rzymie sądzono, że Perseusz może zgromadzić co najwyżej 15 tysięcy żołnierzy, gdyż na więcej nie pozwoliła by mu słabiutka gospodarka kraju. Prawda była jednak zupełnie inna. Gospodarka podobnie jak cała Macedonia okazała się niezwykle silna...

    27 kwietnia 50 rzymskich okrętów płynących w kierunku Aten została zaatakowane przez eskadrę macedońską na Morzu Egejskim w pobliżu wyspy Milos. Rzymianie z łatwością pokonali Macedończyków zatapiając 7 z 12 ich statków w bezpośrednim starciu, a resztę w pościgu. To zwycięstwo jeszcze bardziej utwierdziło Senat w przekonaniu o słabości przeciwnika.

    [​IMG]

    Dokładnie miesiąc później w Atenach znalazło się 20 tysięcy rzymskich żołnierzy, którzy zostali przywitani z wielkim entuzjazmem Greków. Wojska Republiki niemal z marszu nie czekając na sojusznicze oddziały helleńskie ruszyły w kierunku Pelli – stolicy państwa macedońskiego. Tego właśnie oczekiwał Perseusz, który zagrodził Rzymianom drogę niemal pod samym miastem w okolicy całkowicie sprzyjającej walce Falangi, czyli na równinie. Konstancjusz Tetrykus przyjął bitwę mimo iż nieprzyjaciel dysponował znaczną przewagą (35 tysięcy Macedończyków przeciwko 20 tysiącom Rzymian). 12 czerwca doszło do pierwszej bitwy lądowej III wojny macedońskiej.
    Od samego początku nic nie szło po myśli Tetrykusa. Nieudolna próba oskrzydlenia przeciwnika niewielką jazdą nie powiodła się przysparzając kawalerii gigantyczne straty i wyłączając ją w zasadzie z dalszej walki. Później gdy do walki ruszyła macedońska falanga sytuacja stała się krytyczna. Rzymscy legioniści choć bili się dzielnie zostali dosłownie rozjechani przez armię Perseusza. Przeżyło zaledwie 7 tysięcy żołnierzy, którzy w nieładzie wycofali się w kierunku granicy Związku Etolskiego. Wśród nich nie było Konstancjusza Tetrykusa, który swoje błędy w dowodzeniu przypłacił życiem.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    Od czasów Wielkiego Aleksandra armie helleńskie przeszły pewne zmiany. Jedną z nich było masowe wykorzystywanie słoni bojowych. Również Perseusz zdecydował się wykorzystać tą broń w starciu z Rzymem, pamiętając jakich spustoszeń w Armii Republiki dokonały te bestie gdy pojawiły się w Italii wraz z Pyrrusem...

    Klęska wywołała w Rzymie pewną konsternację. Okazało się, że wojna która była w zasadzie wygrana przybrała niezbyt pomyślny obrót. W Atenach po klęsce armii Tetrykusa wybuchła panika, spodziewano się przybycia wojsk Perseusza lada dzień. Również wiara i wola walki pozostałych sojuszników Związku Achajskiego i Pergamonu została poważnie zachwiana.

    Zdolności ofensywne Republiki zostały zredukowane do zera praktycznie na cały rok, dopóki – w oparciu o rezerwy Delos – Rzymianie nie odbudowali swej armii. Również Perseusz ku zdziwieniu wszystkich nie atakował. Skupił się niemal całkowicie na defensywie, próbując jedynie rozerwać blokadę morską wybrzeża Macedonii nowo zbudowanymi okrętami. Próba ta zakończyła się katastrofą i masakrą marynarzy Perseusza. Trzy nowe okręty spoczęły na dnie, zatopione przez rzymskie galery. 13 listopada zakończył się etap morskich działań wojennych. Rzymianie odnieśli w nim całkowite zwycięstwo co jednak nie było dla nikogo zaskoczeniem. Lecz by pokonać Macedończyków konieczny był sukces na lądzie, a o to było znacznie trudniej...

    [​IMG]
    Od tej pory wojny prowadzono nawet w najbardziej skrajnych warunkach. Tu mały oddział tracki w walce z wojskiem Pergamonu w Tracji...

    3 czerwca 175 roku, niemal rok po dotkliwej klęsce pod Pellą, Armia Republiki była gotowa do wznowienia ofensywy. Osiągnęła stan 25-tysięcy żołnierzy i miała być wspomagana przez posiłki helleńskie. Dowództwo znów przekazano człowiekowi, który delikatnie mówiąc niewiele miał wspólnego z wojskiem. Lecz problem Rzymian polegał na tym, że po śmierci Publiusza Korneliusza Scypiona nie mieli wodza z prawdziwego zdarzenia, cieszącego się autorytetem oraz zaufaniem wśród żołnierzy. Marek Kwintyllus z pewnością dążył do takiej pozycji, lecz działania tez z góry były skazane na niepowodzenie wobec jego cech charakteru. Kwintyllus był bowiem wyjątkowo podatny na wpływy innych. Brak mu było pewności siebie i wiary w swe możliwości co właściwie dyskredytowało go jeżeli chodzi o wodza armii. Polegał na szeregu doradców, wśród których tylko kilku było Rzymianami. Resztę stanowili Grecy, którzy o wojnie mieli podobne co on pojęcie...

    Lecz niczego nie świadomy Senat, po części nawet zadowolony z tego iż nie będzie Rzymowi zagrażał pucz wodza armii – tak jak miało się to w przypadku Scypiona – rozkazał rozpocząć z dniem 3 czerwca wielką ofensywę na Macedonię. Jak słusznie zakładano Perseusz czerpał wsparcie z innych, sąsiednich państw, które póki co celowo nie przystąpiły do wojny (mowa o Epirze). Rzymianie postanowili więc odciąć syna Filipa od pomocy sąsiadów. Zaatakowali więc pierwszą większą osadę na północnym zachodzie kraju – Bylazora, pod którą dotarli już 8 lipca. Wspierało ich około 15 tysięcy Greków, lecz oni z biegiem czasu stopniowo wycofywali się z walki tak, że pod sam koniec oblężenia, walki z Macedończykami prowadzili już sami Rzymianie.

    [​IMG]
    Strategia "wojny szarpanej" jaką prowadził miejscami Perseusz nie była do Rzymian (po doświadczeniach w Iberii) niczym nowym. Grecy jednak spotkali się z nią pierwszy raz dopiero podczas III wojny macedońskiej. Ich armie ponosiły w wyniku niespodziewanych ataków małych grup nieprzyjaciela dotkliwe straty...

    Bylazora poddała się 1 kwietnia 174 roku. Skapitulowała wobec braku perspektywy na odsiecz (Rzymianie pokonali niewielkie wojska Perseusza próbujące przerwać linie oblężenia w dniach 23 lutego oraz 14 marca). Północno zachodnia część kraju znalazła się zatem pod okupacją Republiki.

    Upojony tym zwycięstwem Senat wydał rozkaz natychmiastowego ataku na północno wschodnie ziemie królestwa Perseusza. Tam największą twierdzą była Tylis, w pobliżu której władca Macedonii skoncentrował prawie 40 tysięczną armię… Rzymianie mimo iż osłabieni wielomiesięcznym oblężeniem zaatakowali z marszu siły Perseusza, licząc na przybycie posiłków z Pergamonu w sile prawie 15 tysięcy ludzi, co miało przesądzić o zwycięstwie. Tak się jednak nie stało. Król Pergamonu, Eumenes II za namową posłów z Państwa Selecydów wstrzymał marsz swoich wojsk, skazując tym samym Rzymian na kolejną dotkliwą klęskę... 27 kwietnia z około 20 tysięcznej armii Republiki po bitwie z Perseuszem przy życiu pozostał niespełna tysiąc. Marek Kwintyllus dostał się do niewoli...

    [​IMG]

    Ta klęska była już dla Senatu istnym szokiem. Oto drugi raz w walnej bitwie Macedończycy rozbijali w puch rzymskie oddziały. Sojusznicy greccy podjęli działania mające na celu wycofanie się z wojny. Pergamon również odmawiał dalszej walki z Perseuszem, a armia rzymska została rozgromiona.... Wydawało się, że władca Macedonii osiągnął to co chciał. Wyrzucił Rzymian, zadając im dwie miażdżące klęski z Hellady, drastycznie zredukował ich wpływy w regionie i zyskał perspektywę odbudowy imperium swego ojca...

    [​IMG]
    Czyżby nadchodziło odrodzenie potęgi Macedonii w wschodniej części basenu Mare Internum ? Po klęskach Rzymu pod Pellą i Tylis wiele na to wskazywało...

    A Senat ? W Senacie pojawiły się liczne głosy domagające się zawarcia pokoju z Perseuszem. Na czele stronnictwa pokojowego stanął znany już Maksymin. Domagał się on uznania faktu iż Republika została pokonana i wynegocjowania jak najkorzystniejszego w obecnej sytuacji traktatu pokojowego. Twierdził iż dalszy rozlew krwi (szczególnie rzymskiej) nie ma większego sensu. Należało podpisać pokój, przeanalizować przyczyny klęski, wzmocnić siły i na nowo rozpocząć wojnę… Lecz ta klęska, jaką bez wątpienia byłby traktat pokojowy na pewno rozpoczęłaby całą serię ataków na terytoria Republiki od Hispanii aż po samą Italię.
    „Ranny, który odpędzi jednego wilka przyciągnie dziesięć innych...” – jak zwykł mawiać o tej sytuacji Cato.

    I fakt faktem nie mylił się...
    ___________________________________________________________________________
    Chciałbym przy okazji kolejnej części AAR'a złożyć wszystkim czytelnikom Najlepsze Życzenia z okazji Świąt Wielkiej Nocy. Niechaj będą lepsze od poprzednich, nieco gorsze od następnych, ale niech będą spokojne. Tradycyjnie życzę również smacznego jajka :D
    Pozdrawiam, Mandeel
     
  20. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
    „ZRYW...”


    „Wojna jest kontynuacją polityki. Zaiste prosta to prawda, lecz przez wielu nie możliwa do zaakceptowania. Tutaj kryje się ich słabość, którą na pewno będzie się starał wykorzystać agresor. Strach przed walką i konfrontacją zawsze przynosi konsekwencje w postaci wojennej pożogi. Kto tego nie zrozumie niech będzie pewien, że czekają go jedynie klęski tak w polityce jak i wojnie...”

    Senat rzymski, 19 czerwca 174 roku.

    - Powinniśmy wycofać ocalałe wojska do Bylazory, twierdzy w zachodniej Macedonii i starać się nawiązać negocjacje pokojowe z Perseuszem. W górzystym terenie nie mamy szans z tymi barbarzyńcami, a w otwartym z ich falangą ! – przekonywał senator Darkecjusz, lecz ostatnie zdanie musiał już wykrzyczeć bowiem w Senacie podniosło się wielkie larum.
    Tak było zawsze, gdy senatorowie chcieli rozpocząć debatę o przyszłych działaniach w Macedonii. Stronnictwo Maksymina, domagające się podpisania pokoju rosło w siłę z każdym dniem. I to niekoniecznie ze względu na trafność swych argumentów. Część senatorów popierająca Maksymina została przez niego przekupiona lub nawet zmuszona do współpracy szantażem. Wciąż jednak znaczna część Senatu była przeciw pokojowi z Macedonią. Żadnego wniosku nie można było przegłosować, bowiem zanim doszło do głosowania zwykle posiedzenie było przekładane na inny termin z powodu braku możliwości zapanowania nad kłótniami między poszczególnymi frakcjami.
    Taki stan rzeczy utrzymywał się od tygodni... Poparcie dla władzy wśród plebsu spadało drastycznie, ale w opiniach zacnych patrycjuszy był to najmniejszy problem.
    Rzym ponosił w Macedonii upokarzające klęski, a wierność jego sojuszników stawała się niepewna. Panowała powszechna opinia, że wraz z następną klęską do wojny włączy się Państwo Selecydów i odbije tereny utracone podczas poprzedniej wojny. Zagrożenie to było jak najbardziej realne, bowiem negocjacje między Perseuszem a Seleukosem IV toczyły się już przed wybuchem III wojny macedońskiej, a wypadku rozbicia kolejnej armii Republiki nie miałby kto bronić wysp ma Morzu Egejskim czy arcyważnej z gospodarczego punktu widzenia Rodos. Rzym nie mógł sobie pozwolić na kolejną porażkę, gdyż to zagroziłoby temu co wywalczył na wschodzie w ciągu ostatnich dziesięcioleci...

    - Bzdury ! – wrzasnął inny z senatorów – Czemu przemawiasz językiem tchórzliwym, Rzymianina niegodnym, czyż nie jesteśmy ponad wszelkich barbarzyńców?! Czy jakaś armia zagraża Rzymowi bądź nawet Italii ?! Nie ! Wojna wobec tego nie jest przegrana !
    - A życie czterdziestu tysięcy Rzymian i ich sprzymierzeńców nic dla ciebie nie znaczy ?! – kontrargumentował ktoś inny.
    Znów zapanował hałas i zgiełk, niepodzielny jak na razie władca Senatu...
    - Proszę o głos. – spokojny ton wypowiedzi Juliana Decjusza wyraźnie kontrastował z hucznym otoczeniem.
    Zaskoczeni senatorowie po kolei uciszali się nawzajem ciekawi stanowiska jakie wyrazi Decjusz. Jako iż nie deklarował się wcześniej po czyjej opowiada się stronie zarówno zwolennicy układów jak i przeciwnicy przygotowani byli na wysłuchanie pierwszego zdania, które zapewne określi poglądy neutralnego dotychczas senatora. Gdyby opowiedział „za” lub „przeciw” wojnie sale zapewne znów objął by w posiadanie zgiełk i hałas...
    Jakież było zdziwienie senatorów gdy swą mowę Decjusz zaczął od najzwyklejszego w świecie pytania:
    - Zacny Gracjanie... – zwrócił się do jednego z senatorów, zwolenników Maksymina. – Co wyróżnia cię od barbarzyńcy ?
    Po sekundach ciszy, spowodowanych zaskoczeniem z takiego pytania, Gracjan krzyknął wyraźnie wzburzony:
    - Jak śmiesz ?! To obraza !
    - Dziękuje ci. – usłyszał w odpowiedzi. – Duma... To jest problem Rzymian. Mamy się za najwspanialszy, najmądrzejszy i najbitniejszy lud na świecie. Na samo porównanie do barbarzyńców odpowiadamy gniewem i krzykiem...
    - Mamy chyba do tego powody. Zbudowaliśmy własnymi rękami twór jakiego jeszcze w tym barbarzyńskim świecie nie było. Zbudowaliśmy Rzym... – przerwał mu jeden z senatorów, którego wypowiedź sprowokowała burzę oklasków.
    - Tak to prawda. – odparł Decjusz uciszając sale. – Lecz skoro jesteśmy tak wspaniali to czy nie powinniśmy być teraz w Pelli, Antiochii czy Kartaginie ?
    - Celerum Carthaginam delendan esse censeo ! – wykrzyknął inny z senatorów wyraźnie parodiując Catona. Tym razem towarzyszył mu wybuch śmiechu.
    Niezrażony tym Decjusz kontynuował jednak dalej:
    - Śmiem twierdzić, że barbarzyńcy z Macedonii przewyższają nas w wielu dziedzinach.
    - Hańba ! Odebrać mu głos ! – rozległy się pojedyncze okrzyki.
    - Bo jeżeli nie to czemu nasze dwie armie zostały rozbite w puch przez tych górskich dzikusów jak ich nazywacie ?! Powiadam wam, waszą słabością jest duma. I pewność siebie. Nie dziwcie się więc, że bogowie słusznie was za to karają. Wróćmy do pytania jakie postawiłem na początku: Co różni nas od barbarzyńców ? Maksyminie czym różnisz się od barbarzyńskiego Perseusza ? – pytanie pozostało bez odpowiedzi. Wszyscy słuchali zainteresowani... – Powiem wam. Rzymian wyróżnia spośród innych ludów to, że umieją uczyć się na błędach. Że się rozwijają. I że nie sposób złamać ich ducha walki. Udowodniliśmy to podczas wojen z Punitami i Galami z północy. Udowodniliśmy to gdy musieliśmy walczyć z całym barbarzyńskim światem. Udowodniliśmy to gdy ugrzęźliśmy niczym w bagnie w barbarzyńskiej Iberii ! Rzym zawsze wychodził z tych opresji mocniejszy niż przed nimi ! Tym różnimy się od barbarzyńców, ich klęski niszczą a nas wzmacniają !!!
    Po ostatnim zdaniu rozległy się huraganowe oklaski. Wielu senatorów z obydwu zwalczających się stronnictw klaskało na stojąco. Rozległy się krzyki poparcia dla Decjusza oraz kontynuowania wojny z Macedonią aż do zwycięstwa...
    - Kim jest ten Decjusz ? – spytał cicho Maksymin, siedzącego obok niego senatora.
    - Nie mam pojęcia panie. Przemawia w senacie po raz pierwszy.
    - Ma talent godny wielkiego mówcy. – rzekł Maksymin z wydawać by się mogło szczerym uznaniem, kilka razy niedbale klaszcząc w ręce. – Kup go.
    Tamten spojrzał na niego zdziwiony.
    - Jego cena panie nie będzie niska. – rzekł służalczo.
    - Cena w jego wypadku nie gra roli. Właśnie kogoś takiego potrzebuję...

    Co ciekawe senat pod wpływem talentu oratorskiego Decjusza zgodził się na jeszcze jedną wyprawę wojenną do Macedonii. Lecz miała ona zostać przygotowana znacznie lepiej niż poprzednie. Podjęto decyzję o ponownym powołaniu do wojska 12 tysięcy weteranów, którzy zgodnie z obowiązującym prawem zostali zwolnieni ze służby wojskowej. Mieli oni stanowić trzon nowej armii, która ostatecznie rozstrzygnie losy konfliktu. Ponadto uchwalono specjalne prawo wojenne, które miało obowiązywać na całym terenie Macedonii. Zakładało on iż:
    W praktyce dawało to rzymskim dowódcom władzę nad życiem i śmiercią Macedończyków. Otwierał on drogę rzymskiej armii do pacyfikowania zajętego terenu. Pierwszym rejonem, w którym ów rozkaz wprowadzono w życie była zachodnia Macedonia i osada Bylazora, z której wkrótce uciekła przez żołnierzami Republiki na tereny objęte panowaniem Perseusza 1/3 mieszkańców...

    Rzym rozpoczął nowy tym wojny. Wojny na wyniszczenie...

    1 lipca 174 roku w Państwie Selecydów miało miejsce wydarzenie niezwykłe. Prawowity syn Antiocha III i następca tronu Seleukos IV, który po objęciu władzy w państwie przyjął imię Antioch IV został zamordowany przez jednego ze swych doradców. Niewątpliwie za tym morderstwem stali Rzymianie, którzy obawiali się interwencji Selecydów w wojnie z Macedonią. Zabójca Seleukosa – Filetajros ogłosił się nowym królem, co wywołało bunt w prowincjach wschodnich państwa. Jednak mając poparcie części armii udało mu się szybko owe bunty poskromić, a swych wrogów politycznych kolejno wymordować... Filetajros przyjął imię... Antiocha IV by stworzyć pozory, ze zamach ten wcale nie zakończył okresu rządów szanowanej tak w kraju jak i na zewnątrz dynastii. Oszczędził również potomstwo Seleukosa, które adoptował i uznał za swoje...

    [​IMG]

    [​IMG]

    Rzymianie zyskali dzięki temu pewność, że Państwo Selecydów nie włączy się do wojny po stronie Macedonii, z którą Republika chciała się ostatecznie rozprawić.

    13 marca 173 roku do Aten przybyło 12-tysięcy weteranów rzymskiej armii, mających za sobą kampanię w Iberii czy Galii Przedalpejskiej pod wodzą Scypiona. Dołącza do nich 10 tysięcy sojuszników Rzymu z Delos i Rodos oraz nowy kontyngent helleński, który teraz zostaje całkowicie podporządkowany dowódcy rzymskiemu. A został nim jeden z najzdolniejszych oficerów armii Publiusza Korneliusza Scypiona, jego wieloletni dowódca straży przybocznej, z którym wielokrotnie omawiał planowane akcje... Lucjusz Cecyliusz Karus...

    Wcześniej rzymianie ostrzegli władcę Epiru, że w razie gdyby włączył się do wojny nie ma co liczyć na litość Senatu. Jego państwo zostanie starte z powierzchni ziemi, a mieszkańcy wymordowani co do jednego. Żaden pokój nie wchodziłby w grę... Miała to być wojna na całkowite wyniszczenie; wojna, z której z góry było wiadomo kto wyjdzie zwycięski...Groźba poskutkowała. Epiroci zagwarantowali Rzymianom, że nie mają zamiaru ingerować w konflikt pomiędzy Republiką a Macedonią.
    Tak Rzym drogą brutalnego szantażu lub niecnych intryg zagwarantował sobie spokój przed ostateczną rozprawą z Perseuszem...

    15 kwietnia 173 roku armia Karusa odniosła błyskotliwe zwycięstwo na wojskami Perseusza pod Bitolą. Lucjusz Cecyliusz nie popełniał błędów swych poprzedników, nie stoczył bitwy w terenie idealnym dla falangi. Wydał władcy Macedonii bitwę w pagórkowatym terenie tuż przy granicy z Helladą i mimo przewagi przeciwnika odniósł całkowite zwycięstwo. Macedońska falanga w trudnym terenie utraciła szyk, a padające od kilku dni deszcze sprawiły iż ziemia, na której walczono zamieniła się w błotną papę... Żołnierze uzbrojeni w sarissy ślizgali się wywracali i zapadali w ziemię... Natomiast Karus wysłał naprzeciw nich lekkie oddziały Hastati oraz Welitów. Obrzuciły one Macedończyków włóczniami powodując znaczne straty po czym ruszyły w luki między szeregami falangi. Macedońscy żołnierze prócz sarissy nie mieli innej broni, zostali więc z łatwością wybici przez Rzymian...
    Po bitwie na polu doliczono się prawie 6 tysięcy zabitych żołnierzy Perseusza. Republika stracił 120 żołnierzy.

    [​IMG]
    Zwycięstwo Rzymian pod Bitolą ostatecznie udowodniło wyższość Legionu na Falangą...

    Wiadomość o skali zwycięstwa wywołała niemal ekstazę w Rzymie. Wreszcie pokonano znienawidzonego wroga, który dwukrotnie upokorzył Synów Wilczycy, wielu z nich nabijając na długie sarissy...
    Zupełnie zszokowani Macedończycy nie byli w stanie przygotować obrony swej stolicy – Pelli, którą wkrótce po bitwie zajęli Pergamończycy.

    Terror jaki zapanował na ziemiach okupowanych przez Rzym i jego sojuszników sprawiał, że coraz więcej Macedończyków wybierało ucieczkę na tereny będące jeszcze pod kontrolą Perseusza. Miało to negatywny wpływ na morale jego żołnierzy - potęgowało nastrój klęski, a poza tym stwarzało konieczność zdobycia zaopatrzenia dla tylu ludzi. A to do rzeczy łatwych nie należało.

    [​IMG]
    Perseusz utrzymywał bardzo dobre kontakty z Tracją o czym świadczy fakt, że jego gwardię przyboczną stanowiła świetna tracka jazda...

    [​IMG]
    ...która siała postrach wśród napastników za sprawą swej niesamowitej mobilności i odwadze w boju...

    Tym bardziej, że 16 maja Perseusz poniósł kolejną klęskę. Po klęsce pod Bitolą wycofał się na północ i założył obóz w pobliżu miejscowości Batak. Spodziewał się tutaj zreorganizować swoją armię, gdyż liczył, że Rzymianie zostaną zatrzymani oblężeniem Pelli, którą przecież musieli zdobyć by kontynuować marsz. Jakież było jego zdziwienie gdy dowiedział się, że zmierza ku niemu armia Karusa niesiona na skrzydłach wielkiego zwycięstwa...
    Zupełnie nieprzygotowane do obrony wojska macedońskie zostały pobite po raz drugi. Część poddała się Rzymianom. Inni jak sam Perseusz uciekli i schronili się w Tracji.
    To był w zasadzie koniec wojny. Armia macedońska została rozbita, a król został zmuszony do ucieczki z kraju...

    [​IMG]
    Armia rzymska w okresie walk z Perseuszem...

    Oligarchia macedońska naciskana przez Rzymian poprosiła w imieniu króla o pokój, na który Republika chętnie przystała.
    Na jego mocy Rzym uzyskał północne i zachodnie tereny Macedonii, która została zdegradowana do rangi państwa kadłubowego. Nie mogła posiadać większych sił zbrojnych niż 10 tysięcy żołnierzy. Nie mogła samodzielnie działać w sferze polityki zagranicznej. Wszystkie reformy wprowadzone przez Perseusza miały zostać anulowane, a władza samego króla bardzo ograniczona... To była gorzka cena za dwa zwycięstwa armii macedońskiej i długie miesiące krwawych walk.
    Władze w królestwie pod nieobecność króla przejęli oligarchowie, którzy opłacani przez Rzym nie robili specjalnie nic by poprawić tragiczną sytuację wewnętrzną kraju. Wydawało się, że Macedonia jako wróg Republiki przestała w zasadzie istnieć...

    [​IMG]
    Po kolejnej zwycięskiej wojnie, pora na powrót do domu... A kiedy znów Senat zażąda najwyższej ofiary ?

    [​IMG]

    W Rzymie Karusa przyjęto jak bohatera. Ogłoszono tygodniowe święto na cześć wspaniałego i piorunującego zwycięstwa Legionów.

    [​IMG]

    Lecz pokój z Macedonią skrywał w sobie ziarno przyszłego konfliktu z Epirem. Ziemie jakie zyskała Republika były odcięte od reszty kraju terytorium epirockim. Senat natychmiast zażądał zgody na swobodny przemarsz wojsk rzymskich przez terytorium królestwa. Epiroci odmówili. Przez chwilę wydawało się, że w lipcu 173 roku dojdzie do kolejnej wojny, na granicy z niepokornym królestwem Rzymianie skoncentrowali 20 tysięcy żołnierzy, a na wodach wokół spornego terenu pojawiła się flota 50 rzymskich okrętów wojennych...
    Była to jednak tylko demonstracja siły Republiki, która miała wymóc na Epirze zgodę na swobodny przemarsz. Rzym w tym okresie nie mógł pozwolić sobie na kolejną wojnę, która na pewno potrwała by kilka lat i przyniosła wielkie straty.

    [​IMG]

    Społeczeństwo potrzebowało i żądało pokoju. Należało uspokoić niekiedy bardzo radykalne nastroje w Hispanii i Galii Przedalpejskiej. Pozwolić na nowo rozpędzić się gospodarce, która w przypadku przedłużających się wojen niezmiernie cierpi... Należało w końcu uporządkować sprawy wewnętrzne. To wymagało czasu. Co najmniej kilku lat.

    A wrogowie nie zamierzali czekać aż Rzym ponownie się wzmocni i upomni się o ich tereny...
     
  21. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
    „POKAZ SIŁY...”



    „Pogoń za nieśmiertelnością jest cechą każdego człowieka. Lecz nieśmiertelność przybiera w tym wymiarze dwie skrajnie różne formy. Jedną z nich jest utopijna pogoń za życiem wiecznym, spowodowana prawdopodobnie strachem przed śmiercią. Druga natomiast to forma cechująca bardziej ludzi nieprzeciętnych, przewyższających innych potęgą umysłu oraz rozmiarem swych wizji... Oni rozumieją nieśmiertelność nie jako fizyczne życie wieczne, lecz wieczne życie w pamięci innych ludzi. I tylko tacy ludzie stają się nieśmiertelni...”


    Po zwycięstwie nad Macedonią Perseusza, Rzymianie stanęli przed trudnym problemem. Nowe zdobycze w północnej Macedonii nie miały połączenia z resztą terytoriów Republiki. W Senacie rozpoczęła się dyskusja jaki status przyznać nowym ziemiom. Czy wcielić je Rzymu nie zwracając uwagi na to, że nie ma z nimi bezpośredniego połączenia ? Czy też może przyznać im pewną autonomię jaką cieszyło się kilka miast Italii oraz wyspy: Delos i Rodos, albo Baleary...
    Po długich debatach zdecydowano się podzielenie Macedonii na trzy republiki, z czego dwie miały być całkowicie zależne od Rzymu (zdobycze północne podzielono na dwa obszary). Trzecia miała stanowić w miarę niezależną republikę powstałą z przekształcenia królestwa Macedonii.
    Oczywiście należało przekonać do renegocjacji traktatu pokojowego macedońskich oligarchów, ale to nie było rzeczą trudną. Większość przekupiono, a nielicznych opierających się zastraszono, posuwając się niekiedy do mordów... Oligarchowie przyjęli nowe propozycje Synów Wilczycy, lecz w zamian poprosili by Rzym zagwarantował, że stłumi każdy bunt jaki mógłby wybuchnąć przeciw ich władzy. Wkrótce porozumiano się i w tej kwestii...

    [​IMG]
    Perseusz w rozmowie z przywódcami dackich najemników, których wcielił do swojej armii...

    Taki stan rzeczy oczywiście musiał zmusić do interwencji Perseusza, przebywającego na przymusowym wygnaniu w Tracji. Zdecydował się on na czele nielicznych jeszcze wiernych sobie oddziałów oraz trackich najemników ruszyć na Pellę i przywrócić monarchię, mszcząc się za zdradę na macedońskich oligarchach. To ryzykowne przedsięwzięcie jednak nie powiodło się. Rzym wraz ze swymi macedońskimi sojusznikami przekupił i najemników trackich, którzy wybili nieliczne oddziały Perseusza wzięły go do niewoli. Zdradzony i oszukany były król Macedonii został przekazany Rzymianom, którzy zesłali go na Samotrakę, tak by już nigdy nie zagroził strefom interesów Republiki we wschodnich regionach Mare Internum.
    Taki był koniec macedońskich snów o wskrzeszeniu Imperium Wielkiego Aleksandra...

    Również mocarstwowe sny Państwa Selecydów zostały szybko rozwiane po tym jak na tron wstąpił samozwańczy król, który przybrał imię Antiocha IV.
    W 170 roku Antioch nie mogąc zmusić faraona Ptolemeusza VI do uległości postanowił go uprowadzić. Korzystając z okazji iż większość wojska egipskiego walczyło na południu z Nubijczykami, władca Selecydów na czele 5-tysięcznej armii wkroczył do Egiptu i bez większych problemów wziął do niewoli zaskoczonego Ptolemeusza VI. Egipcjanie niemal natychmiast ogłosili królem-faraonem jego brata Ptolemeusza VII Euergetesa, który zakończył wojnę z Nubią, a rozpoczął nową z Państwem Selecydów.
    W połowie roku wojska egipskie wkroczyły na Półwysep Synaj.
    Rozpoczęła się kolejna z serii wojen pomiędzy Egiptem Ptolemeuszy a Państwem Selecydów o dominację w regionie...

    [​IMG]
    Armie Egiptu jak i Państwa Selecydów wykorzystywały słonie bojowe. Lecz ich wartość bojowa nie była już tak wysoka jak kiedyś...

    [​IMG]

    Tymczasem Rzymianie ponownie skupili swoją uwagę na zachodzie w Hispanii. Istniało tam nadal marionetkowe państwo helleńskie Tarraco, niegdyś potężny sojusznik Kartaginy w Iberii. Po drugiej wojnie punickiej Tarraco musiało oddać dwie trzecie terytorium Republice oraz przyjąć jej zwierzchnią władzę. Lecz w roku 169, kiedy to Rzym był niekwestionowanym hegemonem nie tylko w Iberii, lecz w całej zachodniej części Mare Internum, Senatorzy zdecydowali, że istnienie tego państewka jest zbędne, a nawet szkodzi gospodarce (kupcy z Tarraco często dominowali w centrum handlowym w Nowej Kartaginie, podpisując umowy handlowe ze wszystkimi państwami regionu z wyjątkiem Rzymu). Postanowiono zlikwidować kłopotliwego sojusznika, który zresztą sojusznikiem był tylko z nazwy, bowiem nie udzielił Republice żadnej pomocy podczas ostatnich wojen. Senatorowie starali się uniknąć kolejnej wojny. Społeczeństwo było wyraźnie zmęczone ciągłymi konfliktami, a agresywna polityka zagraniczna poważnie obciążała skarb państwa. Zdecydowano się na rozstrzygnięcie dyplomatyczne. Zanim jednak zaczęto negocjacje w tej sprawie, Senat zadecydował by sformować w Hispanii armię, która miała by wydatnie zmiękczyć stanowisko Hellenów. To „pokazowe wojsko” – jak nieoficjalnie je nazwano miało liczyć nie więcej jak 20 tysięcy żołnierzy tak by nie obciążać skarbca.
    Największym przeciwnikiem takiego postępowania był Marcus Porcius Cato Maior Censorinus (Kato Starszy), który z właściwym sobie wdziękiem zwykł mawiać, iż jest to „ściąganie tysiąca kotów na jedną, kulawą mysz...”

    [​IMG]

    Jednak Rzymianie i tak musieli na pewien czas odłożyć sprawę Tarraco na dalszy plan. Wrócił bowiem niespodziewanie problem Epiru, który wcześniej sam został przez Senat stworzony, lecz później wyraźnie zapomniany.

    Królestwo Epiru wyraźnie nie mogło pogodzić się z utratą znaczenia w regionie na rzeczy Rzymu i jego helleńskich sojuszników. Próbując wykorzystać zaangażowanie Republiki w Hispanii, władca Epiru zebrał wielką, bo prawie 40 tysięczną armię i najechał w kwietniu 169 roku Związek Etolski – jednego z najważniejszych sojuszników rzymskich. Wybuchła nowa wojna...

    [​IMG]

    Senat Republiki Rzymskiej, kwiecień 169 roku.

    Na wieść o niespodziewanym ataku armii królestwa Epiru na helleńskich sojuszników, Senatorzy zareagowali konsternacją. Dopiero co zakończyła się krwawa wojna z Macedonią Perseusza, która szumnie została ogłoszona jako kres wojen w tamtym regionie przynajmniej na 10 lat. Tymczasem już kilkanaście miesięcy później zrodził się kolejny konflikt...
    Podjęto debatę nad tym czy pomóc zaatakowanym Grekom. Sam fakt, iż zdecydowano się nad tym debatować najlepiej ukazuje jak bardzo nowa wojna była niepopularna. Tak wśród Plebsu jak i Patrycjuszy...
    - Związek Etolski jest naszym sojusznikiem. Wiernie stał po naszej stronie w chwilach sukcesów Perseusza i jego barbarzyńskich hord. Czy mamy zhańbić się pozostawieniem go na łasce Epirotów ?! – dopytywał się jeden z senatorów.
    - Jesteśmy tutaj by zapewnić dobro Rzymowi. A prawda jest taka, że Rzym, a przede wszystkim Rzymianie nie chcą angażować się w kolejną krwawą wojnę. – odpowiedział ktoś wstając.
    - Jesteśmy tutaj też by debatować jak zaprezentować Rzym na zewnątrz ! A zdradzając naszego sojusznika na pewno się nie przysłużymy poprawie naszego wizerunku !
    - Wyślijmy żołnierzy z Delos i Rodos, albo Dalmacji ! – włączył się do debaty inny senator.
    - Rodos odmówiło ogłoszenia poboru do wojska. Delos nie dało nam jeszcze w tej sprawie odpowiedzi. – odpowiedział spokojnie konsul roku 169 Titus Maniusz Lentulus.
    - To zdrada ! – wykrzyknął ktoś powodując wzburzenie na sali.
    - A czyż my nie próbujemy uczynić podobnie względem Greków ?! – wrzasnął ktoś inny.
    - Jak śmiesz oceniać politykę Senatu pijaczyno !
    Senatem znów zapanowały pojedyncze i grupowe kłótnie. Często przeradzały się one w osobiste wyrzuty aniżeli w sprzeczki o dobro Republiki, taki stan coraz częściej dolegał Senatowi...
    - Spokój ! Spokój ! – krzyczał konsul, starając się uciszyć senatorów. Na niewiele się to jednak zdawało, bowiem jego apele ginęły w gąszczu wyzwisk, zarzutów i przekleństw jakie tworzyły hałas w sali.
    Nawet nie spostrzeżono kiedy pojawił się drugi z konsuli, który dowodzić miał wojskiem w razie wojny. Był nim Emiliusz Paulus, średniego wieku mężczyzna, cieszący się opinią inteligentnego i zdolnego wodza. Widząc co się dzieje wokół ku przerażeniu Titusa Lentulusa chwycił za miecz i dolną częścią rękojeści z całej siły uderzył o masywne, bogato zdobione wrota budynku Senatu. Odgłos przypominający grzmot odbił się głuchym echem w całej sali. Powoli zrobiło się cicho.
    - Tak lepiej... – szepnął jakby do siebie Emiliusz. – Senatorowie Republiki ! Nie jest konieczne kłócić się o to czy wypowiedzieć wojnę czy nie. Choć wiem, że nie oto większość z was się tutaj przed chwilą kłóciła. Konieczne jest debatowanie... – położył wyraźny nacisk na to słowo – ...Skąd wziąć żołnierzy na nową wojnę.
    - Pobór w Rzymie doprowadziłby do rozruchów wśród Plebsu ! Obywatele nie chcą wojny ! – podały pojedyncze okrzyki.
    - Zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego i z tego nieprzyjemnego obowiązku postanowiłem was wybawić. W dwóch republikach macedońskich stacjonuje 25 tysięcy żołnierzy. Rozlokowani są po twierdzach w na całym terytorium republik. Zostali tam pozostawieni by odstraszyć barbarzyńskich Daków od prób wtargnięcia w nasze granice...
    - Dlaczego Senat o tym nic nie wiedział !? To skandal !
    Emiliusz sprawiał wrażenie jakby nie słyszał tych głosów oburzenia.
    - Jutro wyruszam do republik macedońskich. Będę nadzorował tworzenie nowej armii, która uderzy na Epir od północy. Waszym zdaniem jest jedynie ogłoszenie stanu wojny między Republiką a królestwem. To wszystko... – obrócił się na pięcie i wyszedł z sali nie zwarzając na kolejne pytania senatorów.

    Sytuacja na froncie wyjaśniła się już 27 kwietnia 169 roku. Wtedy to wojska Epiru zostały rozbite przez połączone siły helleńskie (Związek Etolski i Związek Achajski) oraz przez posiłkujący je legion rzymski (garnizon ateńskiego Akropolu). 40 tysięczna armia epirocka poszła w rozsypkę, a bitwa pod Atenami (jedna z ostatnich wielkich bitew z zastosowaniem oddziałów falangi) rozpoczęła kontrofensywę Rzymian i ich sojuszników.

    Obóz II Legionu, nad rzeką Haliakmon, Zachodnia Republika Macedonii, maj 169 roku.

    W całym obozie panowało złudne zamieszanie. Legioniści w pośpiechu zwijali namioty, gromadzili zaopatrzenie, albo po prostu biegali w te i z powrotem. Cały czas poganiali ich centurioni oraz Optio – pomocnicy centurionów. Dla kogoś kto przyglądałby się temu z zewnątrz taki ruch przypominałby zwykły bałagan graniczący miejscami z paniką. Było to jednak wrażenie zupełnie nieprawdziwe. W rzeczywistości każdy z legionistów doskonale wiedział co ma zrobić teraz i za chwilę. Plan wymarszu został stworzony już dużo wcześniej, a parę razy intensywnie go ćwiczono. Nie było miejsca na żadne pomyłki... Co jakiś czas tylko słychać było głośne krzyki pędzących posłańców: „Z drogi ! Z drogi !” lub „Szukam Pecuariusa ! Czy ktoś widział Pecuariusa ?!”.
    - Wiadomo gdzie ruszamy ? – zapytał cicho swego towarzysza jeden z legionistów imieniem Woluzjan.
    - A czy ja wyglądam na wyrocznie z Delos ?! – oburzył się tamten i z wielkim wysiłkiem schylił się po pilum, które przed momentem nieopatrznie upuścił.
    - W Delfach pustaku ! Najsławniejsza wyrocznia w Helladzie znajduje się w Delfach... – odparł inny legionista akurat przechodzący obok.
    - W Delfach czy w Delos dla mnie to bez różnicy... Nie każdego stać na greckiego nauczyciela jak twojego starego ! Przeklęta kolczuga ! Schylić się w niej nie mogę !
    Woluzjan nie mogąc patrzeć na nieporadne próby podniesienia pilum przez swego towarzysza postanowił mu pomóc. Sam schylił się i podał mu oszczep.
    - Dzięki ci przyjacielu... Niech ci bogowie to wynagrodzą w potomstwie...
    - Podobno ruszmy do Epiru. Na Ragusę. – do rozmowy włączył się kolejny legionista – Numerian.
    - Epir ? Eeee tam... – Lelian machnął lekceważąco ręką. – Ni tam co plądrować, ni tam co rabować, ni tam co gw.... – nie dokończył bowiem nagle jak spod ziemi wyrósł Optio, który dokonywał inspekcji oddziałów.
    Nie mówiąc nic zmierzył każdego z żołnierzy, którzy międzyczasie wyprężyli się stojąc na baczność.
    - Gotowi do wymarszu ? – spytał po dłuższej chwili.
    - Tak jest ! – odpowiedzieli mu chórem.
    - Ty ! – Optio wskazał na Leliana, który wyraźnie wzdrygnął się na ten gest.
    - Tak ? – zapytał próbując opanować łamiący się głos.
    - Przetrzyj nieco scutum. Tarcza ma być twoją ozdobą, zrozumiano ?
    - Oczywiście...
    - Nie słyszę !
    - Oczywiście !!
    - Gdzie jest Cornicines ? – zwrócił się tym razem do Woluzjana.
    - Na forum ! – padła pewna odpowiedź.
    Optio stał jeszcze ułamek sekundy bacznie przyglądając się grupce żołnierzy, po czym ruszył w stronę forum. Gdy oddalił się na odległość, którą żołnierze uznali za bezpieczną i zaczęli szeptać momentalnie odwrócił się. Legioniści gdy to dostrzegli znów umilkli wracając do pozycji na baczność.
    - Ruszamy na Epir. Gotujcie się do krwawych walk... – rzekł i odszedł w stronę forum.
    Odwracając się usłyszał tylko głuchy odgłos pilum uderzającego o ziemię i siarczyste zaklnęcie.

    18 maja wojska rzymskie pod dowództwem Emiliusza Paulusa wkroczyły do Epiru i oblężyły twierdzę Ragusa – ważny port nas Morzem Jońskim. Armia Epiru mogła skupić się jedynie na defensywie, ponieważ po klęsce pod Atenami jej zdolność do działań zaczepnych została zredukowana do minimum. Emiliusz Paulus pewien tego, iż Ragusa nie jest przygotowana do obrony nakazał jej natychmiastowy szturm. Legioniści z ten rozkaz zapłacili wielką daniną krwi... Szturm rzymski odparto, a siły oblegających zmniejszyły się o około tysiąc żołnierzy... Epirockie miasto zostało zdobyte prawie rok później w wyniku lepiej przygotowanego i zaplanowanego szturmu... Padło 13 kwietnia 168 roku...

    [​IMG]
    Rzymianie podczas odpierania niespodziewanego kontrataku wojsk Epiru...

    Jako iż stolica Epiru została międzyczasie oblężona przez wojska sojuszników Rzymu, Emiliusz Paulus zdecydował się na zaatakowanie największej epirockiej wyspy – Korkyry. Stanowiło by to wielki cios dla gospodarki atakowanego kraju oraz w przypadku przejęcia wyspy raz na zawsze oddaliłoby widmo inwazji południowej Italii, które prześladowało Rzymian od zdobycia Tarentum.

    21 lipca flota inwazyjna zakotwiczyła w pobliżu wyspy, a armia rozpoczęła lądowanie. Opór stawiło 9 tysięcy słabo uzbrojonych żołnierzy garnizonu, którzy szybko zostali rozbici i zmuszeni do schronienia się w głównym mieście wyspy. Tego samego dnia u murów stanęli Rzymianie rozpoczynając tym samym ostatnie oblężenie tej wojny...

    [​IMG]
    Desant na Korkyrę...

    Jednak w następnych miesiącach uwagę Senatu bardziej niż wojna w Epirze przyciągało to co miało miejsce w Państwie Selecydów. Otóż Antioch IV już od dwóch lat prowadził krwawą wojnę z Egiptem Ptolemeuszy. Jego armia zdecydowanie ustępowała armii egipskiej wobec tego zwrócił się więc z prośbą pomocy do Rzymian, dzięki którym przecież udało mu się zdobyć tron. Senat znalazł się w niezręcznej sytuacji. Z jednej bowiem strony stosunki z Egiptem Ptolemeuszy były bardzo serdeczne i tego typu akcja na pewno by je bardzo pogorszyła. Z drugiej jednak strony należało bronić słabego władcy Państwa Selecydów, który był gwarancją spokoju ze strony tego potężnego królestwa. Z każdym jednak dniem stawało się coraz bardziej jasne, że szczyt potęgi Selecydów bezpowrotnie minął... Potwierdzeniem tego była sprawa Judei.

    Jako iż walki z Egipcjanami skupiały się głównie na Półwyspie Synaj, Antioch IV zdał sobie sprawę z tego, iż w obliczu postępu Egipcjan może dojść do buntu Żydów, żyjących na terenach Judei i Samarii. Żydzi byli prześladowani w Państwie Selecydów już od początku panowania samozwańczego króla toteż ich nastroje mogły ulec dalszej radykalizacji w przypadku klęski na Półwyspie Synaj. By przeciwdziałać temu, Antioch zdecydował się przyśpieszyć akcję hellenizacyjną Judei. Ta decyzja okazała się katastrofalna w skutkach. Przypominała gaszenie ognia za pomocą oliwy. W rzeczywistości pomogła temu przeciw czemu miała służyć...

    30 sierpnia 168 roku wybuchło w Samarii tzw. Powstanie Machabeuszy. Objęło ono teren tylko Samarii, bowiem Półwysep Synaj oraz Jerozolima zostały już zdobyte przez Ptolemeuszy.
    Żydzi szybko pokonali słaby garnizon i ogłosili niepodległość. Władzę w Samarii przejeła Wysoka Rada, czyli tzw. Sanhedryn, składająca się z 23 kapłanów, 23 pisarzy i 23 arystokratów świeckich. Nowe państwo szybko zdało sobie sprawę, że może stać się łatwą zdobyczą dla Egipcjan, którzy parli dalej w głąb Państwa Selecydów. Ogłosili więc pokój z Antiochem zgadzając się na odroczenie negocjacji w sprawie włączenia Judei do Królestwa Judei w zamian przystępując do wojny z Ptolemeuszami.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    Mapa Judei. Zakreskowany teren to ziemie sporne między Judeą a Państwem Selecydów...

    Niestety bunt Żydów nie był ostatnim, który wstrząśnął posadami Imperium Antiocha. Wkrótce później wybuchło powstanie w Tarsie oraz we wschodnich regionach królestwa tuż przy granicy z Partią, która niewątpliwie wspierała te rebelie. Państwo Selecydów poczęło się kruszyć niż lód na coraz cieplejszej rzece. Powoli stawało się jasne, że niektóre z jego ziem odłączą się, a reszta zostanie podzielona między Partię a Egipt Ptolemeuszy.

    [​IMG]
    Żołnierze ptolemeńscy w czasach walki z Antiochem IV...

    Taki scenariusz był nie do przyjęcia dla Senatu. Nadmierne wzmocnienie się Egiptu czy nieznanych dotąd za dobrze Partów było dla Rzymskich interesów w regionie bardzo niebezpieczne. Lecz Rzym miał związane ręce. Był zaangażowany w wojnę z Epirem. Na rozwiązanie czekała sprawa Tarraco, a na horyzoncie już zaczęła pojawiać się kolejna wojna...
     
  22. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Od autora: Witam wszystkich miłośników "eufiowskiej" wersji historii Rzymu. Przepraszam, że na kolejny odcinek musieliście czekać aż tak długo, ale spróbujcie mnie choć troche zrozumieć (matury). Tak, więc by odstresować się przed dalszymi egazminami postanowiłem na nowo zabrać się do pisania i... Eksperymentowania. Otóż pojawiły się głosy bym spróbował jakąś bitwę opisać w sposób bardziej szczegółowy. Z radością oznajmuje, że zdecydowałem się to zrealizować, ale sam wątek opisowy jednej bitwy zajął mi "Wordzie" prawie 6 stron, czyli tyle co zazwyczaj cały odcinek... By nie odstraszyć Was wielkością kolejnej części postanowiłem ją podzielić na dwa odcinki. W pierwszym zawarty będzie sam opis bitwy natomiast w drugim reszta wydarzeń, które miały miejsce w mojej grze. Oczekuje opinii czy co jakiś czas powtarzać tego typu działania czy też lepiej darować sobie :) . Pozdrawiam i zapraszam do czytania, Mandeel.

    ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
    „MEDIACJA...” cz.1


    – Antygon III

    „Ile znamy wojen, które zakończyły się zdradą największego przyjaciela ? Zdrada jest częścią polityki, przynosząca czasem dużo większe korzyści niż działanie honorowe. Czy Helleni zdobyliby Troję gdyby nie drewniany koń ? Czy Persowie pokonaliby Spartan w Termopilach gdyby nie zdrajca ? Ten kto w polityce unosi się honorem, a brzydzi się zdradą najpewniej zostanie pokonany... Wszak zdrada jest też darem od bogów...


    18 stycznia 167 roku, wyspa Korkyra na Morzu Jońskim.

    Wychudzeni i zmizerniali. Brudni i obdarci, często w niekompletnym uzbrojeniu. Wyposażeni w stępione w boju miecze oraz poobijane lub nawet połamane tarcze. Wykazujący objawy skrajnego wyczerpania... Armia rzymska oblegająca główną twierdzę wyspy tylko w jednym przypominała wojsko, które w lipcu poprzedniego roku postawiło dumnie stopę na piaszczystej plaży w pobliżu wioski Kertirum – w dyscyplinie. Żołnierze nadal wyprężali się na baczność widząc centurionów lub Optio, karnie wykonywali kolejne polecenia nie wypowiadając nawet słowa sprzeciwu... Morale mimo szwankującego zaopatrzenia i przedłużających się walk było dobre. Wszyscy wierzyli, że ich obecność tutaj jest niezbędna w celu zwycięskiego zakończenia wojny... Korkyra była już bowiem ostatnim punktem epirockiego oporu. Jej upadek oznaczałby koniec walk.
    Doskonale zdawali sobie sprawę z tego i żołnierze garnizonu epirockiego. Wobec widma głodu jakie zawisło na ludnością miejscową dowódca garnizonu postanowił przed murami twierdzy stoczyć z Rzymianami ostatnią bitwę... W liście, który wysłał do rzymskiego dowódcy pisał:
    Dowodzący Rzymianami pretor Maniusz Kuriusz Magellus nie odpowiedział... Wydał rozkaz przygotowania wojska do bitwy...

    - Wyrównać szeregi ! Scutum do Scutum ! – grzmiały kolejne rozkazy Optio skrupulatnie wykonywane przez żołnierzy.
    Co chwile słychać było także dźwięki trąb Cornicines (trębaczy), którzy za pomocą specjalnych sygnałów ogłaszali gotowość bojową kolejnych manipułów.
    Armia ta choć z wyglądu przypominała bandę brudnych barbarzyńców swą żelazną dyscypliną niezmiennie dawała świadectwo swego rzymskiego charakteru.
    W pierwszym szeregu znalazł się oddział Woluzjana. Twarze tych legionistów w niczym nie przypominały rozpromienionych twarzy z obozy na rzeką Haliakmon w Macedonii. Pocięte wielkimi korytami zmarszczek, niekiedy nawet świeżych blizn. Brudne, często osłonięte niegdyś białym suknem, pełniącym role opatrunku przez który prześwitywała stara, zaschnięta krew... Oczy podkrążone i wyraźnie przygaszone. Wzrok otępiały pozbawiony jakichkolwiek emocji czy iskierki życia. Czasem tylko uśmiechali się krzywo odsłaniając przeżółkłe, zapuszczone zęby. Tak oto prezentowali się żołnierze dumnej, niepokonanej armii.
    - Jesteśmy przeklęci... – rzekł półgłosem Lelian nie odrywając wzroku od tylko sobie znanego miejsca gdzieś w oddali.
    - Zamknij się... Sam jesteś przeklęty. I lepiej wypluj to słowo by nie kusić gniewu bogów. – padła cicha odpowiedź od kogoś z szeregu.
    - Tak ? To jak wytłumaczysz Arystotelesie z jakiegoś południowo-italslkiego zadupia fakt, iż w ostatniej bitwie zwycięskiej kampanii stoimy w pierwszym szeregu, a oddziela nas od epirockiej falangi tylko kilkunastu samobójców – Welitów ?
    - Jak się zaraz nie zamkniesz poproszę w twoim imieniu o przeniesienie cię do tych samobójców. I wówczas będziesz miał prawo mówić o klątwie. – zdenerwował się Woluzjan.
    - Zamknijcie się wszyscy. Idą...

    Wrota twierdzy otworzyły się z wielkim jazgotem. Po chwili ukazali się w nich żołnierze epiroccy z długimi włóczniami – sarissami. Uwagę przykuwał fakt, iż ich zbroje były odczyszczone, a tarcze niemalże lśniły w słabym styczniowym słońcu. Zaiste to oni przypominali zwycięską armię, która szykuje się do ostatniego pojedynku z wrogiem by zakończyć trwający wiele miesięcy konflikt.

    [​IMG]
    "Morze ostrzy" epirockiej falangi...

    Żołnierze momentalnie zajęli wyznaczone wcześniej pozycje. W centrum stanęła falanga z wznoszącymi się ku niebu sarissami. Na jej skrzydłach stanęli średniozbrojni oraz kawalerzyści lecz bez koni, które zjedzono w twierdzy w obliczu głodu. Z tyłu zajęli pozycje procarze oraz nieliczni łucznicy. Łącznie armia ta liczyła od 9 do 10 tysięcy żołnierzy. Ich organizacja i bardzo dobry stan uzbrojenia zdumiał Rzymian. Bitwa ta nie jawiła się już jako triumfalne wybicie wygłodzonych wrogów... Miała być to prawdziwa batalia na śmierć i życie...
    Wiedząc, iż widok tak dobrze przygotowanego do walki przeciwnika może działać demoralizująco na żołnierzy Magellus zdecydował się osobiście dodać im otuchy. Pojawił się między pierwszym szeregiem Hastati a Welitami w towarzystwie centurionów i chodząc wzdłuż rzymskiej linii zachęcał legionistów do walki.
    - Dzielni Rzymianie ! Nie musze chyba mówić co wyniknęło z dzisiejszych, rannych wróżb. Bogowie są po naszej stronie, bo wspierają silniejszych ! Dziś to my jesteśmy silniejszy od naszych nieprzyjaciół ! Legioniści ! Spójrzcie przed siebie ! Spójrzcie na tych, którzy rozpętali tą wojnę ! Za prawdę to oni tylko oddzielają nas od upragnionego i umiłowanego pokoju, na który wy zasłużyliście jak nikt inny w całej Republice. Pokażcie im jak bardzo pragniecie wrócić do domów, do rodzin, do Rzymu !
    Na to legioniści odpowiedzieli głośnym krzykiem, który odbił się echem w całej okolicy.
    - Pomyślcie gdzie będziecie za miesiąc lub dwa. Dalej na tej przeklętej wyspie ? Czy może w Rzymie, maszerując na triumfie z okazji kolejnego zwycięstwa ?! Zdradzę wam moje plany. Otóż ja zamierzam być wtedy w Rzymie ! A wy ?! Czy chcecie być ze mną w Rzymie !?
    Żołnierze znów odpowiedzieli przeraźliwie głośnym „TAK!”, unosząc ku górze pilla i uderzając nimi o tarcze Scutum.
    Tak zagrzani do boju żołnierze zwarli szyki w oczekiwaniu na nieuchronny atak nieprzyjacielskiej falangi.
    Nie trzeba było na niego długo czekać. Nie minęło kilka minut od płomiennej przemowy Magellusa a długie sarissy runęły ku dołu niczym ścinane drzewa tworząc znaną już powszechnie w świecie ścianę z ostrzy. Falanga powoli ruszyła. Żołnierze tworzący ją wydali z siebie przeraźliwy okrzyk: „Aailililili!!!”, który przypominał okrzyk mitycznej bestii. Na skrzydłach wolno, równo z falangą do przodu ruszyli średniozbrojni i spieszona kawaleria.
    Rzymianie rozumiejąc, iż kluczem do zwycięstwa może być pokonanie skrzydeł wroga i zajście falangi od tyłu zdecydowali się skoncentrować większość swych sił właśnie naprzeciw epirockiej piechocie średniozbrojnej. W centrum natomiast zdecydowali się możliwie najbardziej opóźniać marsz nieprzyjaciela.

    Walka rozpoczęła się w centrum gdzie garstka Welitów próbowała wstrzymać nieco marsz falangi. Obrzucili nieprzyjaciela oszczepami powodując nieznaczne straty. Sami natomiast zostali zaatakowani przez łuczników i procarzy, którzy zasiali wśród nich nie małe spustoszenie. Niedobitki, przeważnie ranni skończyli ponabijani na sarissy...

    - Łucznicy nieprzyjaciela ! – krzyknął Optio po czym zagwizdał dając tym samym znak legionistom by rozpoczęli formować Testudo – żółwia.
    Pierwszy szereg Rzymian zwarł tarcze i przykucnął. Drugi natomiast wzniósł tarcze ku górze, w taki sposób, że zabezpieczały oba szeregi przed nieprzyjacielskimi strzałami. Powstała w ten sposób jedna, wielka tarcza, od której odbijały się strzały i kamienie miotane przez Epirotów.

    Gdy falanga podeszła już na odległość umożliwiającą rzut pilum zabrzmiał kolejne gwizd, a po nim następny. Legioniści powrócili do poprzedniej formacji, a na następny gwizd obrzucili falangę lekkimi oszczepami. Straty po stronie wroga były nieznaczne. Żołnierze zdążyli podnieść ku górze swe tarcze i na nich wylądowały rzymskie pilla. Lecz gdy Epiroci opuścili tarcze spadł na nich deszcz średnich oszczepów. Rozległy się przeraźliwe wrzaski rannych i jęki umierających. Szyk falangi zachwiał się, a w jej szeregu pojawiły się luki. Rzymianie w tym czasie niemalże odskoczyli do tyłu, by nie narazić się na kontakt z sarrisami. Mordercza walka rozpętała się na skrzydłach obu armii.

    - Na bogów... – szepnął Woluzjan spoglądając na lewą flankę, gdzie znajdowała się III kohorta.
    Zaiste widok był niesamowity. Oto legioniści z tej kohorty, którzy w panice wycofując się pozwolili by nieprzyjaciel wybił Signiferów i zdobył ich insygnia (sigma), co było wyrazem największej hańby teraz rzucili się w rozpaczliwym ataku na nieprzyjaciela. Ginęli jeden po drugim od strzał łuczników i mieczy średniozbrojnych...
    - Doskonale wiedzą co by ich czekało, po bitwie... Wolą zginąć w walce... – skomentował całą sytuację Numerian, mówiąc jakby do siebie.

    [​IMG]
    Jedni z najważniejszych ludzi w kohortach i legionach - Signiferzy...

    Po krótkiej chwili walka rozpętała się w centrum. Mocno osłabiona falanga ruszyła dalej, natrafiając na rzymskie tarcze. Obie armie dosłownie szczepiły się ze sobą i utraciły jakąkolwiek możliwość manewru. Sytuację postanowił wykorzystać Magellus. Ściągnął ze skrzydeł oddziały, które dotychczas nie walczyły i skierował je do centrum. Jednocześnie skierował nieliczną (zaledwie 150 osobową) kawalerię na tyły przeciwnika by zniszczyły nieprzyjacielskich łuczników. Ten manewr praktycznie zapewnił Rzymianom zwycięstwo. Kawaleria wybiła niemal wszystkich łuczników i procarzy epirockich, po czym uderzyła od tyłu na prawe skrzydło nieprzyjaciela, który właśnie tam zdobywał nieznaczną przewagę. Jak nietrudno się domyśleć prawe skrzydło wojsk Epiru załamało się całkowicie. Lewe skrzydło również poczęło się cofać... Jedynie falanga nadal zachowywała wartość bojową. Jej dowódca nakazał wznowienie marszu, mimo iż sytuacja na flankach była katastrofalna. Walec ostrz począł roztrzaskiwać rzymskie tarcze. Synowie Wilczycy zostali odepchnięci z wielkimi stratami, lecz zorganizowany odwrót uniemożliwiły posiłki jakie Magellus skierował do centrum. Rzymianie chcący się wycofać wpadali na swych towarzyszy stojących z tyłu... W szeregi wojsk Republiki wdarł się chaos...

    [​IMG]
    Zapewne jeden z ostatnich widoków nie jednego z legionistów...

    Krzyki ginących stapiały się z odgłosem równego tupania nóg żołnierzy falangi.
    Jednak w tym niespodziewanym zrywie tkwiło ziarno klęski. Otóż sarissy pod wpływem ciężaru ciał, które poprzebijały poczęły się łamać, albo być tak ciężkie, że nie sposób było je utrzymać. W tej sytuacji żołnierze puszczali swą jedyną broń, starając się podnieść miecze zabitych Rzymian... Tylko nielicznym się udało. Większość zupełnie bezbronnych wybili do nogi Rzymianie.
    Gdy ucichły wrzaski walczących, ustępując miejsce jękom rannych, błagających o litość, Woluzjan dosłownie spływający krwią tak swoją jak i wrogów uniósł miecz w triumfalnym geście ku górze. Niemalże ostatnimi siłami zdołał wydobyć z siebie okrzyk:
    - Rzym zwyciężył !!!
    ________________________________________________________________________
    Dalsza część odcinka jeszcze w tym tygodniu.
     
  23. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Od autora: Tak jak obiecałem dodaje dzisiaj ciąg dalszy odcinka zwierający opis sytuacji politycznej rozgrywki. Jak zawsze gorąco zapraszam do czytania.


    ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
    „MEDIACJA...” cz. 2


    – Antygon III


    Taki był koniec kampanii. Epir po całkowitym rozbiciu swej armii został zmuszony do przyjęcia warunków hańbiącego pokoju. Musiał wypłacić Republice pokaźną sumę odszkodowania za wywołany konflikt (odszkodowanie to Rzymianie rozdzielili później pomiędzy swych sojuszników), musiał zrzec się spornych terenów, czyli rejonów wokół portu Ragusa oraz arcyważnej pod względem strategicznym wyspy Korkyra. Został zmuszony także do wyrażenia zgody na wolny przemarsz wojsk rzymskich przez swoje terytorium. Senat i tak uważał, że te warunki są nadzwyczaj łagodne. Powstrzymano się przed całkowitą aneksją Królestwa Epiru w obawie przed reakcją całego helleńskiego świata, z którym nadal Republika musiała się liczyć. Lecz już zdecydowanie w mniejszym stopniu niż przed wojnami z Macedonią i Epirem. Rzym powoli osiągał status hegemona w wyczerpanym wojnami świecie jaki stworzył Wielki Aleksander...

    Po zawarciu pokoju z Epirem (styczeń 167), Rzym postanowił rozliczyć się ze swoimi sojusznikami. Hellenów ze Związku Achajskiego i Etolskiego jak również Pergamończyków hojnie wynagrodził za pomoc w pokonaniu nieprzyjaciół z północy. Natomiast Rodos – autonomiczną wyspę o statusie sprzymierzeńca postanowił stanowczo ukarać za mało lojalną postawę.
    Senat pod koniec lutego wydał dekret, na mocy którego Delos (sąsiednia wyspa o statusie politycznym podobnym do Rodos) zostało uczynione tzw. Wolnym Portem. Był to miażdżący cios w gospodarkę Rodos, która w ciągu pół roku została całkowicie zrujnowana. Uczynienie Delos wolnym portem sprawiło, iż Rodyjczycy stracili status centrum handlowego regionu, a co za tym idzie pokaźne wpływy... Ta kara miała być przestrogą dla nielojalnych sojuszników Republiki.

    [​IMG]

    Zwycięska wojna z Macedonią i Epirem prócz oczywistych korzyści politycznych przyniosła także Rzymowi gigantyczne korzyści gospodarcze. Łupy wojenne zdobyte w obu tych krajach oraz nowe, bogate tereny podniosły dochody Republiki tak bardzo, że Senat zdecydował się na zniesienie części podatków, którymi obarczano obywateli rzymskich. Jednym ze zniesionych podatków było Tributum. Nietrudno się domyśleć, że taka decyzja bardzo wpłynęła opinię zwykłych ludzi o Senacie. Instytucja ta mimo, iż na skutek ciągłych konfliktów wewnętrznych traciła na sile to nadal cieszyła się wielkim autorytetem i poparciem wśród społeczeństwa.

    [​IMG]

    [​IMG]

    O ile w polityce wewnętrznej Senat odnosił sukcesy to w polityce zewnętrznej o podobne sukcesy było niezwykle trudno. Trwała bowiem wojna Egiptu Ptolemeuszy z Państwem Selecydów – dwóch państw, z którymi Rzym pragnął póki co zachować jak najlepsze stosunki. Egipt bowiem był głównym dostawcą zboża i arcyważnym partnerem handlowym, którego strata oznaczałaby dla Rzymu katastrofę. Antioch IV natomiast, władca Państwa Selecydów, który tron zdobył głównie dzięki rzymskim intrygom z punktu widzenia interesów Republiki w regionie Hellady również był niezwykle ważny. Zapewniał spokój i bezpieczeństwo ze strony chylącego się ku upadkowi, lecz wciąż potężnego imperium. Oba walczące kraje zwróciły się prośbą o pomoc do Rzymian, którzy stanęli przed prawdziwym dylematem komu pomóc i kogo wspierać… Ostatecznie Senat zdecydował się nie interweniować. Wręcz przeciwnie, zaproponować mediacje...

    [​IMG]
    Wojska ptolemeńskie i selecydzkie podczas bitwy...

    4 lipca 167 roku rzymscy wysłannicy doprowadzili do podpisania 10-letniego pokoju z Sitii na Krecie. Państwo Selecydów musiało zrzec się na rzecz Egiptu Ptolemeuszy Półwyspu Synaj w zamian za gwarancję, iż Ptolemeusze nie będą mieszać się w wewnętrzne sprawy imperium Antiocha. Był to wielki sukces rzymskiej mediacji, podnoszący prestiż i znaczenie Rzymu jako głównego rozjemcy w helleńskim świecie, strażnika równowagi. Lecz równowaga ta została wkrótce zachwiana przez czynniki, którego Senat nie brał pod uwagę i na który nie miał najmniejszego wpływu... Partię.

    [​IMG]
    Symbol rodzącego się Imperium Partyjskiego - konny łucznik - podstawowa broń armii Partii...

    Partia to kraina znajdująca się jeszcze dalej na wschód niż znana dotychczas Rzymianom Mezopotamia, od IV w. p.n.e. należąca do perskiego państwa Achemenidów, a w 330 r. opanowana przez Wielkiego Aleksandra. Po jego śmierci i szeregu wojen tzw. diadochów, Partia dostała się pod panowanie Selecydów, lecz około roku 250 została podbita przez półkoczownicze plemię scytyjskich Partów dowodzonych przez Arsakesa, który stał się później założycielem dynastii Arsacydów oraz twórcą Królestwa Partii. Następcy Arsakesa skutecznie walczyli z Selecydami i Baktrią, opanowując znaczne obszary obydwu państw. Rzymianie o Partach nie wiedzieli wiele więcej prócz tego, że gdzieś tam istnieją i zajmują się pasterstwem oraz hodowlą koni. Teraz mieli się przekonać, że Partowie to nie tylko durni chłopi ze wschodu, lecz świetni wojownicy i politycy...

    [​IMG]

    22 kwietnia 166 roku dostrzegając wielkie osłabienie Państwa Selecydów, Partowie rozpoczęli najazd na wschodnie prowincje Antiocha – Babilonię i Mezopotamię, które zostały opanowane w ciągu zaledwie trzech miesięcy. Było to tempo niespotykane w dotychczasowych wojnach nawet prowadzony przez Republikę, głównie dlatego, że Partowie uderzyli od razu gigantyczną armią liczącą prawie 70 tysięcy żołnierzy. Dla porównania na wschodzie Antioch IV zgromadził siły liczące około 8 tysięcy żołnierzy... Państwo Selecydów zatrzęsło się w posadach... w wielu prowincjach imperium doszło do rozruchów, które z łatwością mogły przerodzić się w otwarte bunty przeciw królowi. W armii powstała silna opozycja przeciw Antiochowi IV, która odmówiła walki z Partami. Gospodarka wyczerpana i wyniszczona kolejnymi wojnami załamywała się... Sytuacja uległa pogorszeniu po podpisaniu upokarzającego pokoju z następcami Arsakesa, do którego został zmuszony Antioch. W wyniku tego pokoju większość Mezopotamii oraz Babilonii została przyłączona do Partii... Państwo Selecydów stanęło na krawędzi wojny domowej.

    [​IMG]
    Państwo Selecydów po wojnie z Partią... Na zielono zaznaczono granicę obszaru kontrolowanego przez Antiocha IV. Zakreskowany obszar to zbuntowane prowincje...

    Część armii wypowiedziała posłuszeństwo królowi. Wybuchły bunty we wschodnich i południowych prowincjach imperium. Ludy, które były świadome swej przeszłości postanowiły iść w ślady Żydów i również oderwać się od znienawidzonego helleńskiego imperium...

    Judea sprytnie ogłosiła neutralność wobec wszelkich walk jakie toczyły się wewnątrz państwa Antiocha. Potajemnie wspierała jednak swych rodaków, którzy zbuntowali się i opanowali Jerozolimę, a wkrótce później całą Judeę. Stało się jasne, że jest tylko kwestą czasu ostateczne zjednoczenie się Królestwa Judei i całkowite uniezależnienie od Selecydów... Takie bowiem poglądy głosił niemal otwarcie Juda Machabeusz wybrany przez Sanhedryn na króla Żydów.

    [​IMG]

    Niepokoje targały także ziemiami na północ od Republiki, co jednak nie stanowiło dla Senatu większego problemu. Wojna domowa w Germanii, była nawet na rękę Rzymianom, gdyż osłabiała plemiona, które stawały się szybko niebezpiecznie silne i mogły wkrótce znów zagrozić nie tylko Galii, lecz także Italii...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Wojownicy germańscy...

    Rok 165 miał być pierwszym rokiem naprawdę spokojnym dla obywateli Republiki i sojuszników. Nie przewidywano żadnych wojen z sąsiadami ani obronnych ani tym bardziej zaczepnych. Głowni wrogowie Rzymu zostali osłabieni albo przez legiony albo w krwawych walkach z sąsiadami... Senat mógł być spokojny o bezpieczeństwo zewnętrzne państwa. Mógł być ?
     
  24. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
    „CZAS ZMIAN...”


    – Monteskiusz

    „Historia jest najlepszym nauczycielem życia... Lecz niestety ma najgorszych uczniów. Iluż to z nich żali się, że jest nudna i bezbarwna oraz, że nic do ich życia nowego nie wnosi... Właśnie oni stają się jej ofiarami. Bo historia jest przeciw tym, którzy jej nie rozumieją...”

    O ile okres jaki nastąpił po wojnie z Epirem był dla Rzymu najspokojniejszym od czasów poprzedzających II wojnę punicką to dla hellenistycznego świata był to okres niesamowitych zmian, niepokojów i braku stabilności. Rozpadały się państwa, które dotychczas dyktowały warunki na scenie politycznej wschodnich wybrzeży Mare Internum. Powstawały nowe, umiejące utrzymać niepodległość zaledwie na parę lat, po czym padały ofiarą podbojów lub upadały same nie mogąc poradzić sobie z problemami, z którymi wolne państwo zmaga się na co dzień. Dotychczasowy porządek świata zaprowadzony przez Wielkiego Aleksandra i jego następców zadrżał w posadach... Nadchodził czas zmian...

    Na początku maja 164 roku w Państwie Selecydów, które od wielu miesięcy stało na granicy wojny domowej doszło do pierwszego z całej serii zamachów stanu. Dowódcy wojskowi, wierni dotychczas Antiochowi IV w obliczu niemal całkowitej jego klęski obalili go i zamordowali przyłączając się tym samym do licznego grona buntowników. To co w założeniu miało utrzymać spójność państwa przyczyniło się do jego rozpadu. Zarządcy dwóch prowincji: Nubaybin przy granicy z Królestwem Armenii oraz Jordanum z arcyważnym miastem rejonu – Petrą postanowili ogłosić niezależność. Państwo Selecydów, które po zamordowaniu Antiocha ogarnął całkowity chaos nie było w stanie podjąć jakichkolwiek działań. Armia była w stanie całkowitego rozkładu już po wojnach z Egiptem i Partią, a brak centralnej władzy uniemożliwił spójne działanie. Lecz był to dopiero początek...

    [​IMG]

    [​IMG]

    W Italii połowicznym sukcesem zakończyła się akcja romanizacji barbarzyńskiego plemienia Wenetów. Ponad połowę populacji sprzedano w niewolę lub wymordowano, a na ich miejsce sprowadzono obywateli bądź sprzymierzeńców Rzymu z różnych części Italii. Druga połowa tych barbarzyńców podniosła bunt i przez parę miesięcy siała spustoszenie w Galii Przedalpejskiej, niszcząc, plądrując i zabijając. Dopiero trzy legiony powołane w trybie natychmiastowym przez Senat uniemożliwiły buntownikom zdobycie Rawenny na północy, pokonując ich w walnej bitwie. Większość buntowników skończyła na krzyżach lub została przewieziona do Rzymu i tam poświęcona bóstwom... W maju także proces romanizacji ogarnął ziemie Ligurów, których podobnie jak Wenetów planowano całkowicie wytępić.

    [​IMG]

    Miesiąc maj był również bardzo ważnym miesiącem dla sytuacji w Egipcie gdzie od dłuższego czasu rządziło dwóch faraonów. Ptolemeusz VI postanowił zakończyć okres dwuwładzy w państwie i oddał pod panowanie bratu zachodnie ziemie Egiptu, tzw. Cyrenę. Tam jego młodszy brat miał sprawować rządy, a po śmierci Ptolemeusza VI królestwo znów miało zostać zjednoczone pod rządami jednego władcy... Decyzja ta choć uzasadniona mogła mieć fatalne następstwa. Mogła doprowadzić do wojny domowej i sytuacji bardzo podobnej do tej jaka miała miejsce wówczas w Państwie Selecydów, które również niczym skorupka jajka upuszczonego na ziemię, pękało i rozpadało się. Był to już zmierzch potęgi królestw diadochów. Macedonia, Selecydia, Egipt Ptolemeuszy czy Baktria coraz bardziej chyliły się ku ostatecznemu upadkowi...

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    W czerwcu by położyć kres anarchii panującej w państwie wojskowi wybrali na króla Państwa Selecydów jednego z dalszych członków rodziny Antiocha III Wielkiego. Miało to być symbolem powrotu do czasu największej świetności królestwa. Antioch V – bo takie imię przyjął nowy monarcha okazał się jednak człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek zdolności do rządzenia. Szybko popadł w zależność od jednego z dowódców armii – Lysiasa, który wkrótce ogłosił się regentem. To wywołało falę buntów w prowincjach, wciąż pozostających pod rządami króla. Walki rozgorzały na nowo z jeszcze większą siłą... Buntownicy ponownie opanowali najważniejsze prowincje kraju, napadając nawet na państwa, które wcześniej odłączyły się od Selecydii. Mowa tu głównie o Petrze, zdobytej i brutalnie spacyfikowanej przez zbuntowaną armię południową Antiocha V. Petra jednak nie powróciła pod władanie Selecydów. Buntownicy pozostawili ją ruszając na Jerozolimę, którą też wkrótce zdobyli...

    [​IMG]

    [​IMG]

    2 sierpnia 163 roku Antioch V został obalony i zamordowany. Wraz z nim regent Lysias. Przelana została krew ostatniego potomka wielkiego Antiocha III. Wojna domowa rozgorzała na nowo...

    [​IMG]

    Wydarzenia w Selecydii nie mogły przejść bez echa w Rzymie. W Senacie rozgorzała dyskusja czy Synowie Wilczycy powinni interweniować w upadającym imperium.

    Senat Rzymski, sierpień 163 roku.

    - Pomóc naszym wrogom ?! – senator Kwintus Juniusz Karbos spytał cynicznie – No Saturna Katonie ! Wczorajsze igraszki z kochanką musiały ci chyba umysł stępić ! – cała sala ryknęła śmiechem oprócz zwolenników Katona, siedzących wokół niego.
    - Zaraz powie, że powinniśmy pomóc Kartaginie zamiast jej niszczyć ! – dodał ktoś inny, powodując kolejną eksplozje śmiechu.
    - Cisza ! Cisza ! – upomniał resztę senatorów najstarszy, sędziwy Lucjusz Aureliusz Skaurus, przewodniczący obradom.
    Sala nieco uspokoiła się. Katon wciąż milczał. Wyraźnie zaskoczony jego postawą konsul roku 163 Klaudiusz Manliusz Cepion zapytał czy Katon ma coś jeszcze do dodania do swej poprzedniej wypowiedzi. Ten ledwo widocznym gestem dał znak, że tak.
    - Bez komentarza pozostawię coś co miało imitować mowę Kwintusa Juniusza tak jak on sam próbuje imitować Patrycjusza...
    - Zgłaszam sprzeciw ! To, że mój ród jest rodem patrycjuszowskim nie podlega dyskusji. Są na to niepodważalne dowody i stanowczo żądam by tego typu podłe ataki zostały stanowczo ukarane ! – oburzył się Kwintus.
    - Nie twierdzę, że twój zacny i wielce zasłużony dla Rzymu ród nie jest rodem patrycjuszowskim. Twierdzę z całą stanowczością, iż ty sam Kwintusie Juniuszu nie jesteś Patrycjuszem, gdyż twoje zachowanie w Senacie przypomina popisy krzykacza z rzymskiego targowiska pod względem mów i mizdrzenie się taniej prostytutki z pierwszego lepszego rzymskiego domu publicznego pod względem zachowania. Jeżeli niestosownym jest mieć tego typu opinię o kimś, to chętnie jako pierwszy poniosę tego konsekwencję.

    Mury Senatu znów zadrżały pod wpływem salwy śmiechu zgromadzonych wewnątrz ludzi. Nawet sam konsul choć bardzo starał się to ukryć uśmiechał się pod wpływem bardzo celnej uwagi Katona. Dziwne, bardzo kobiece gesty senatora Kwintusa były już nieraz tematów żartów, ale nigdy tak otwartych. Podśmiewano się z niego zazwyczaj w kuluarach Senatu.

    [​IMG]

    Kwintus próbował coś powiedzieć, lecz szybko zrezygnował widząc niemalże umierających ze śmiechu senatorów. Jedynym, który utrzymywał kamienny wyraz twarzy był prócz niego Katon, oczekujący na ciszę by móc kontynuować swą wypowiedź. Gdy wreszcie nastała dodał:
    - Senatorowie Republiki Rzymskiej ! Dość tych igrzysk jakich jesteśmy ostatnio świadkami na tej sali. Zamiast debatować na dobrem Republiki i Ludu Rzymskiego my urządzamy tutaj konkurs zgryźliwości oraz złośliwości. W takiej atmosferze dajemy jedynie dowód swej próżności i głupoty, które są niegodne funkcji jaką sprawujemy... – przerwał na chwile bacznie obserwując senatorów i ich reakcje. Wobec całkowitej ciszy kontynuował – Sytuacja w Syrii jest bardzo niebezpieczna. Upada Imperium, które odgrywało bardzo ważną rolę w utrzymywaniu równowagi w świecie. Od nas w głównej mierze zależy czy pozwolimy by kosztem Selecydów wzmocnili się potencjalni wrogowie Rzymu...
    - Do czego zmierzasz Katonie ? – spytał ktoś zniecierpliwionym tonem.
    - Otóż uważam, że powinniśmy wysłać do Syrii co najmniej dwa legiony by pomogły przywrócić tam porządek.
    Zapadła grobowa cisza. Wielu spoglądało na siebie zdziwionym wzrokiem jakby szukając między sobą tego, kto mógłby odpowiedzieć na tak niedorzeczny pomysł Katona. Nie znalazł się nikt chętny... Kunszt w prowadzeniu dyskusji jaki posiadł Katon działał odstraszająco...
    - To oznaczałoby włączenie się w wojnę domową w Syrii... – stwierdził stanowczo konsul jakby starając się uzmysłowić Katonowi co tak naprawdę oznacza to co powiedział.
    - Zdaje sobie z tego sprawę.
    - Kolejną wojnę ! – dodał ktoś.
    - Tak. Lecz ta wojna uchroniłaby nas w przyszłości od szeregu innych wojen z wrogami, którzy wzmocniliby się kosztem Selecydów. – tłumaczył spokojnie Katon.
    Senatorowie wzburzyli się. Niemal każdy z nich poza zwolennikami Katona krytykował jego pomysł tak cicho jak i na głos przekrzykując się z innymi. Znów interweniować musiał Lucjusz Aureliusz.
    - Cisza ! Cisza ! Przeciwnicy tego pomysłu niech wybiorą spośród siebie jednego, który będzie polemizował z Katonem !
    - Ja podejmę się tego zadania ! – przemówił nagle Julian Decjusz, jeden z głównych stronników podstarzałego już Maksimina.
    - Proszę bardzo mów.
    - Senatorowie Republiki ! Jaka jest sytuacja w Rzymie każdy z was widzi na własne oczy. Wojna służy gospodarce, ale pod jednym warunkiem: Gdy nie trwa zbyt długo ! My prowadzimy nieustające wojny od prawie czterdziestu lat ! Ktoś kto usiłuje nas wplątać w jeszcze jedną chyba postradał rozum, bądź jest całkowitym ignorantem...
    Przerwały mu oklaski stronnictwa populistów Wiktoryna. Przyłączyli się do nich przeciwnicy Katona z innych stronnictw.
    - Nie jestem ignorantem. Zdaje sobie sprawę, że ta wojna przyniesie nam straty, znów przeleje się rzymska krew. Lecz musimy się na to zgodzić jeżeli nie chcemy by w przyszłości lała się tylko rzymska krew... – odparł Katon.
    - Co się stało Katonie, że tak pragniesz by lała się krew Rzymian ?! Nieważne w jakich ilościach w małych czy dużych ! Rzym ma dość wojen ! Dostateczną ofiarę złożyliśmy już Marsowi...
    - Ta wojna...
    - Nie śmiej nic mówić o wojnie Katonie ! Bo znasz ją tylko z opowiadań weteranów, których wielu jest tutaj dziś także obecnych. Mówisz, że Kartagina musi zostać zniszczona... Lecz to nie ty będziesz ją niszczył ! Żądasz byśmy zgodzili się przelać jeszcze trochę rzymskiej krwi, a nie wiesz ile jej dotąd przelano w Macedonii i Epirze ! Powtarzam Rzym ma dosyć wojny. Jeżeli ty Katonie chcesz walczyć to zaciągnij się do oddziału helleńskich najemników i płyń do Syrii zobacz jak naprawdę wygląda to o czym tylko potrafisz mówić.

    [​IMG]

    Rozległy się oklaski... Burza oklasków. Wielu Senatorów, przygniatająca większość wstała z miejsc brawami dając niezaprzeczalny znak komu sprzyjają. Katon milcząc wrócił na miejsce...

    Wniosek Katona o włączenie się do wojny domowej w Syrii upadł, odrzucony przez przygniatającą ilość głosów w Senacie...

    Po wielu miesiącach zaciętych aczkolwiek chaotycznych walk, w które mieszali się tak Egipcjanie jak i Partowie czy Armeńczycy na tronie Państwa Selecydów, głównie dzięki pomocy Ptolemeuszy zasiadł Demetriusz I. 1 stycznia 162 roku wkroczył na czele wiernych sobie wojsk wspieranych przez żołnierzy egipskich do Antiochii i tam ogłosił się królem. Oczywiście prawie nikt poza nim tej koronacji nie uznał. Na nowo zbuntowały się niemal wszystkie prowincje kraju... Demetriusz I rozpoczął żmudny proces jednoczenia skłóconych i podzielonych ziem, które jeszcze albo nie ogłosiły niepodległości albo nie zostały zajęte przez sąsiadów, którzy coraz chętniej mieszali się w sprawy wewnętrzne Państwa Selecydów.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Również w styczniu, lecz roku 160 nowym królem Judei został Jonatan – syn Judy Machabeusza, brutalnie zamordowanego przez swych doradców, przekupionych przez Demetriusza. Miało to doprowadzić do ponownego włączenia Judei do Państwa Selecydów, lecz dzięki sprytowi najwyższych kapłanów udało się zachować ciągłość władzy. Królestwo Judei przetrwało i zamierzała na tym poprzestać. Jonatan znany był bowiem z jeszcze większej wrogości do Selecydów niż jego ojciec...

    [​IMG]

    W czerwcu nadszedł kres panowania Demetriusza I, bowiem i on został obalony przez swych wrogów, których miał licznych. Nadszedł kolejny etap wyniszczającej wojny domowej... Państwo Selecydów pozbawione całkowicie centralnej władzy szybko staczało się w kierunku zupełnej anarchii. Kwestią otwartą pozostawało to kto, kiedy i ile się wzbogaci kosztem upadającego imperium. Już wzrosło znaczenie polityczne Armenii oraz Partii. Nie zamierzał też rezygnować ze swoich działań Egipt Ptolemeuszy i Królestwo Judei, wciąż marzące o odebraniu Selecydom świętej Jerozolimy... Ten region antycznego świata jeszcze długo miał nie zaznać spokoju...

    [​IMG]

    W październiku 160 roku zakończył się krótki okres niepodległości dawnej części Imperium Antiochów – bogatego miasta Petra, leżącego tuż przy granicy egipskiej. Miejsca w którym krzyżowały się arcyważne szlaki handlowe. W toku rozpadu Imperium Selecydów rządzący tym miastem namiestnik króla Archidiames ogłosił się niezależnym władcą. Jednak już wkrótce popadał w konflikt z wojowniczym plemieniem Nabatejczyków – pustynnym ludem, żyjącym na południe od Petry. Nabatejczycy szybko zrozumieli jaka okazja sama wpada im w ręce. Wszak kontrolowanie Petry przynosiło olbrzymie zyski. I tak od konfliktu przygranicznego doszło do wojny, która jak - nie trudno się domyśleć - zakończyła się upadkiem miasta. W październiku 160 roku stało się ono częścią państwa Nabatejczyków...

    Rzym zaczął odczuwać pewien niepokój...
     
  25. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Od autora: Witam wszystkich i przepraszam za "drobne" opóźnienia. Oczywiście nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo miałem wczoraj zostać w domu i skupić się na pisaniu, lecz jak to bywa po zakończeniu edukacji a przed rozpoczęciem pracy przed studiami, kumple wyciągnęli mnie na imprezę... :wink: Wróciłem kiedy wróciłem no i czasu już za bardzo nie było... Dzisiaj też grała polska reprezentacja, ale tą kwestię pominę chwilą zrozumiałego milczenia. Tak czy inaczej oto wklejam dziś kolejną część AAR'a i nie kryje nadziei, że zostanie ona równie ciepło przyjęta jak poprzednie.
    Pozdrawiam i życzę miłej lektury, Mandeel


    ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI
    „POWSTANIE...”



    Czas płynął powoli... Rzym cieszył się szeregiem lat pokoju i dobrobytu, które nastały po długim okresie wojen z licznymi wrogami. Lata 158-155 nie zapisały się niczym szczególnym na kartach chwalebnej historii Republiki. Jedynie w sierpniu 157 roku północną Italię wraz z Rzymem dotknęła straszliwa zaraza, która prawdopodobnie przywędrowała tu wraz z galijskimi niewolnikami. Zmarło w jej wyniku prawie 200 000 ludzi, w tym 20 000 w samym Rzymie... Gdy w końcu kapłanom udało się przebłagać bogów, a zaraza wygasła niemal tak szybko jak się pojawiła nikt nie miał złudzeń, iż jest do dopiero początek całej serii zdarzeń, które miały wystawić Rzymian na wielką próbę. Toteż z niepokojem spoglądano na wschód ku ogarniętej wojną domową Syrii, ku piaszczystym ziemiom Partów skąd spodziewano się nadchodzącego niebezpieczeństwa.

    [​IMG]

    Republika od kilku miesięcy, podobnie jak inne państwa ościenne, wmieszała w wojnę domową w Syrii. Nie wysłała jednak Legionów by pomogły przywrócić tam porządek, lecz wspierała jednego z byłych dowódców Demetiusza – Archelaosa pieniędzmi. Sytuacja w Państwie Selecydów po upadku króla Demetriusza była bardzo skomplikowana:
    - Na północy, na ziemiach przy granicy Pergamonu, Bitynii i Kapadocji stacjonowały wojska wspomnianego już Archelaosa. Opanowały one północną część Państwa Selecydów i szykowały się do ofensywy na Antiochię, by ostatecznie przejąć władzę w państwie. Archelaos miał pod dowództwem około 17 tysięcy żołnierzy.
    - Środkową część kraju opanował Theramenes, również były dowódca armii Demetriusza. W jego rękach znajdowały się najważniejsze ziemie całego państwa. Stolica Antiochia oraz centrum handlowe w fenickim mieście Tyr (nieco podupadłe, lecz nadal przynoszące wielkie zyski). By móc przejąć władzę całym Imperium, Theramenes musiał pokonać Archelaosa na północy. W tym celu zgromadził armię liczącą niewiele ponad 10 tysięcy żołnierzy, w większości najemników.
    - Na południu, w izolowanej od reszty kraju Judei władzę sprawował Agathon, zarządca tej prowincji. Jego sytuacja była niezwykle trudna... Z jednej strony Żydzi otwarcie już dążyli do włączenia Jerozolimy – stolicy Judei do własnego państwa. Z drugiej natomiast pretensje do bogatej prowincji zgłaszali Ptolemeusze. Było tylko kwestią czasu kiedy Agathon ulegnie którejś ze stron... Pytanie było tylko której...

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Zapewne wkrótce i Rzymianie, podobnie jak Ormianie, czy Egipcjanie, wysłaliby do Syrii swoje wojska by „przywróciły porządek”. Niestety spodziewane przez nich niebezpieczeństwo nie nadeszło z niespokojnego wschodu... Ku ich całkowitemu zdumieniu nadeszło z zachodu.

    Rzymska strażnica „Orion”, pogranicze z ziemiami Celtyberów, pierwszy dzień miesiąca lutego, roku 155.

    Noc była wyjątkowo cicha i spokojna. Bezchmurne niebo umożliwiało księżycowi i niezliczonym gwiazdom obdarowanie ziemi niewielką ilością światła; światła, które wobec wielkiej ilości pochodni oraz ognisk pozostawało niezauważone. Człowiek z pomocą Prometeusza uniezależnił się przynajmniej w tym aspekcie od natury i jej kaprysów...

    Drewniane mury rzymskiej strażnicy były dziwnie puste. Nie przechadzali się nimi żołnierze, jak to zwykle bywało. Nie było też słychać rozkazów czy cicho nuconych przez żołnierzy melodii z rodzinnych stron. Jedyny odgłos to trzepocząca na lekkim wietrze błękitno-niebieska chorągiew z niedostrzegalnym numerem oddziału, który tu stacjonuje... Z zewnątrz strażnica wygląda normalnie. Zwraca uwagę fakt, iż gołym okiem widać precyzje z jaką ją budowano. Niemal każdy element zdaje się pasować tylko do tego miejsca, w którym się znajduje. Nie było tu miejsca na przypadkowość. Obiekt ten jest prawie pomnikiem rzymskiej myśli wojskowej... Rzymskiej potęgi technologicznej i militarnej.

    Lecz do tego niemal idealnego obrazka zdaje się nie pasować wyważona, lekko nadpalona brama wejściowa i porzucony przed nią, prosty, wykonany z drzewa taran. Wokół niego kilka nagich ciał w najróżniejszych pozach, których znakiem szczególnym prócz niebieskiego barwnika jakim je pokryto są oszczepy, które w nich utkwiły. W piersi, w plecach, w szyi... Niekiedy na wylot przechodząc przez ciało. W jedno wbiły się aż trzy oszczepy...
    Drewniane mury, które z dala wyglądają całkowicie normalnie, gdy podejdzie się bliżej ukazują smutną tajemnicę całej strażnicy.
    Przewieszony przez nie do połowy żołnierz z raną kłutą na plecach, wokół której zaschła już krew zdaje się być niemym dowodem na to co stało się z resztą załogi. Dalej barbarzyńska ręka umocowała na murze cztery lub pięć włóczni, na które nabito obcięte ludzkie głowy. Spoglądają one wywróconymi oczami w dal, w tylko sobie znany punkt. Usta otwarte, jakby zastygły w bezruchu podczas urwanego w gardle krzyku...
    W środku strażnicy widoki niewiele inne... Dopalają się zgliszcza koszar. Sprawne oko bez trudu odróżni od strawionych przez ogień desek fragmenty zwęglonych ludzkich zwłok. Na wielu ocalałych, drewnianych ścianach zaschłe plamy krwi obrazują co stało się z ludźmi, którzy się tu znajdowali. Również ziemia szczelnie pokryta jest ciałami zwartymi w ostatnim, bitewnym uścisku. Jedne z poobcinanymi członkami inne z głęboki ranami do wewnątrz, w najdziwniejszych pozach jakie można sobie wyobrazić. Jedne siedzą podparte o fragmenty spalonych budowli inne leżą z daleko rozrzuconymi rękami jeszcze inne przypominają człowieka we śnie... Podkurczonego z dłońmi skrzyżowanymi na brzuchu. Oprócz zwłok i ich części na ziemi leżą także niekompletne części uzbrojenia: miecze niektóre całe unurzane we krwi, a inne połyskujące jeszcze nowością w świetle księżyca. Tarcze scutum i owalne tarcze barbarzyńców, hełmy i kawałki pancerza oraz rzeczy nie mające żadnego powiązania z orężem: jakieś buty, kubki z niedopitą wodą, nadgryzione kromki chleba...
    Wszystko to pogrążone w całkowitym chaosie i bezładzie daje dowód o walce jaka toczyła się tutaj niedawno... Choć z dala strażnica zdaje się być pomnikiem potęgi Republiki to z bliska zmienia się w krwawy pomnik jej klęski...

    W pierwszych dnia lutego doszło do zdarzeń, które wstrząsnęły spokojną, nieco może nawet uśpioną Republiką Rzymską. W kilku regionach dwóch prowincji hispańskich wybuchły bunty. Dziesięciotysięczne wojska powstańców iberyjskich obległy rzymskie twierdze i ufortyfikowane miasta w obu prowincjach. Sytuację dodatkowo komplikował fakt, iż Rzymianie poza stacjonarnymi, niewielkimi garnizonami nie mieli w tych rejonach większych sił wojskowych. Armia Republiki bowiem miała charakter obywatelski i tworzono ją wraz z pojawieniem się zagrożenia...

    [​IMG]

    Kilka dni później na Rzymian w Hispanii spadł kolejny cios. Okrojone terytorialnie, lecz nadal groźne plemię Celtyberów najechało przygraniczne ziemie Republiki niszcząc wszystko co napotkały na drodze. Równocześnie z Celtyberami od południa uderzyli Maurowie, a od północy galijscy sojusznicy z jednego z barbarzyńskich plemion...

    [​IMG]
    Sytuacja w Hispanii. Zakreskowane tereny to ziemie objęte powstaniem...

    Gdy do Rzymu nadeszły wieści o najazdach i powstaniu w Hispanii, Senat natychmiast ogłosił pobór do wojska. Utworzono 25-tysięczną armię, która miała przywrócić porządek w Hispanii i odeprzeć siły barbarzyńców, które zewsząd się do niej wlewały... Lecz gdy tylko te wzmocnione Legiony zostały zaokrętowane, na rzymską Galię Przedalpejską spadł jak grom najazd galijskiego plemienia Allobrodów. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli...

    Senat Republiki Rzymskiej, połowa marca roku 155.

    Sytuacja w Senacie niewiele różniła się od sytuacja politycznej Republiki. Wszystkich opanował gigantyczny chaos. Nic dziwnego Rzymianie po raz pierwszy w swej historii stali się celem tak precyzyjnych ataków i to z tylu stron... Samej Italii nic póki co nie zagrażało. Allobrodzi byli jeszcze daleko, zmagając się z obroną załogi Mediolanum – głównego miasta prowincji Galii Przedalpejskiej i nic nie wskazywało na to by obronę ta mieli przełamać. Lecz sytuacja w obu Hispaniach była bardzo niebezpieczna. Rzymskie wojska dopiero tam zmierzały, a wojska Galów z północy, Celtyberów, Maurów i iberyjskich buntowników oblegały kolejne miasta i twierdze, broniące się już resztką sił...
    - Należy wysłać żądanie do sojuszniczych miast Italii by wystawiły armię nie mniejszą niż 15 tysięcy ciężkozbrojnych. Tą armię skierujemy do odblokowania Mediolanum i zabezpieczenia granic Galii Przedalpejskiej... – jeden z senatorów na tym zakończył swoją wypowiedź.
    - 15 tysięcy ?! – obruszył się inny – Czy zdajesz sobie sprawę, że barbarzyńcy skierowali na Mediolanum prawie 50 tysięcy ?!
    - To plotka ! Nie są w stanie wystawić tak dużej armii ! A poza tym Mediolanum to potężna twierdza... Nie zdobędą jej.
    Zapanował szum. Senatorowie debatowali między sobą czy Galowie, których nawiasem mówiąc nie widzieli w formie innej niż niewolnicy są zdolni do wystawienia tak potężnej armii czy też nie. Jak nietrudno się domyślić podziały w opiniach były bardzo widoczne i doprowadziły do otwartej kłótni.
    Takie sytuacja powtarzały się coraz częściej. Paraliżowały one pracę Senatu, a kilkakrotnie przeradzały się nawet w otwarte bijatyki pomiędzy senatorami. Nie zapadały więc żadne decyzje, które powinny zapadać...
    - Cisza ! Cisza ! – znów przewodzący obradom musiał skorzystać z obowiązku uciszenia sali.
    Senatorowie jednak nie zwracali na to uwagi. Kłótnie trwały w najlepsze. Wkrótce chaos stał się tak głośny, że ginęły w nim kolejne apele o zachowanie spokoju...
    - Nie możemy w takiej sytuacji kontynuować posiedzenia. – oznajmił przewodniczący do grupki senatorów, którzy pozostali spokojni. – Uważam je za zamknięte...

    Wstał i niemalże przedarł się przez środek grupy kłócącej się i grożącej pięściami. Za nim ruszyli inni wyraźnie zniesmaczeni tym co zobaczyli w Senacie. Było ich zaledwie kilku. Kłócących się kilkudziesięciu...

    Rzymianie w końcu wysłali apel do swoich italskich sojuszników o pomoc wojskową. Udało się zmobilizować zaledwie 13 tysięcy żołnierzy, którzy rozbili obóz w pobliżu Rawenny, czekając na wsparcie, które miało nadejść z innych prowincji Republiki. Lecz to musiało potrwać. A wrogowie nie zamierzali czekać...

    [​IMG]
    Celtyccy wojownicy...

    Latem nastąpiło to co musiało nastąpić. Kolejno upadły oblegane od początku roku rzymskie miasta w Hispanii. 7 lipca padło Coptulum w środkowej części półwyspu – najważniejsza twierdza regionu. Miesiąc później barbarzyńcy zdobyli Cordobę... Ale najcięższy cios miał dopiero nadejść jesienią wraz z upadkiem Mediolanum, w którym Allobrodzi zgotowali prawdziwą rzeź rzymskim obywatelom.

    [​IMG]
    Barbarzyńcy wśród cywilizacji...

    Tak opisywał to zdarzenie nieznany z imienia rzymski kronikarz:
    Upadek i rzeź w Mediolanum wywołała całkowite osłupienie w Rzymie. Uświadomiło senatorom, że nie ma twierdz nie do zdobycia i armii nie do pokonania. Republika równie dobrze mogła podzielić losy państw, które wcześniej zdeptała...
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie