Siedem Bram ku Diamentowej Drodze Iluminacji - czeski AAR

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Czup, 16 Luty 2005.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Są ferie, mam więcej wolnego czasu, więc postanowiłem spróbować swoich sił w pisaniu. Jest to mój pierwszy AAR- więc nie bądźcie zbyt surowi w ocenach:). Oto "Czeski AAR". Gram na 1.08 pl; bardzo trudny/tchórz. Wulgaryzmy (nieliczne) użyte w celach artystycznych;)

    Poszli konie po betonie!
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------

    -Nie wiem, mój drogi Jaromirze, czy dobrze zrobiliśmy- rzekł z niepokojem stary król Albrecht do swego doradcy.- wypowiadając wojnę Austrii... Podczas gdy my dysponujemy dziesięcioma tys. wojska, Austriacy trzymają w pogotowiu aż czterdzieści...
    -Proszę króla, niech król nie pęka - odpowiedział doradca stojący w zacienionym rogu sali tronowej. - Cesarz Zygmunt z nami! Habsburgowie zaś nie mają żadnych sojuszników. To był jedyny moment na zadanie ciosu nagłego i... ostatecznego. Wie król, w polityce nie ma sentymentów.
    -Tak, tak... Jakie są doniesienia z frontu? - spytał król.
    -Austriacy przekroczyli granice Węgier, gdzie mordują, plądrują, gwałcą i palą
    -Niczego innego nie spodziewałem się po tych szubrawcach... A gdzie są nasze wojska?
    -Przekroczyły granicę i znajdują się w Górnej Austrii, gdzie mordują, plądrują, gwałcą i palą.
    -Zuchy!

    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------- I rzeczywiście. Pierwszego stycznia 1419 roku Czesi niespodziewanie wypowiedzieli wojnę Habsburgom. Złamali przy tym wszystkie pakty, pokoje i prawa boże, ale w Czechach nikt się tym nie przejął ("Nie ma litości dla skurwysynów"- jak rzecze staroczeskie przysłowie ludowe).
    Ha! Powiem więcej- entuzjazm ludności był zaskakujący, skarb państwa dostał nawet sporej wartości dar pieniężny (staroczeski zwyczaj zwany "ściepą narodową), co umożliwiło zaciąg nowej armii. Po kilku bitwach zaczęło się oblężenie Górnej Austrii... Węgrzy przeprowadzili kontrofensywę i od tej pory wojna toczyła się głównie na terenie Austrii. I dobrze!

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------
    A tak relacjonował na żywo działania wojenne staroczeski kronikarz Karel z Brna
    "Hoho! Drodzy państwo! Co się dzieje! Już dawno nie miałem okazji byc na tak krwawej wojnie! Dodatkowym plusem tego konfliktu jest to, że tym razem to nie nasze domy palą i nie nasze kobiety gwałcą. Szkoda, że państwo tego nie widzicie! Austriacy uciekają przed naszymi dzielnymi chłopcami pod dowództwem Jana Żiżki, wspieranymi przez kolegów z Węgier przysłanymi przez naszego wielkiego sojusznika, Zygmunta (oby żył wiecznie).
    Hejże-ha! Niech żyje Albrecht, niech żyje Zygmunt, gwaranci pokoju w Europie i na świecie!
    Karel z Brna "Podręcznik do klasy IV"

    Tak, tak drodzy państwo było krwawo ( kto był, ten wie)! Ale i to miało okazać się niczym, w porównaniu do tego, co zbliżało się nieuchronnie...
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------
    CDN

    A teraz kilka słów wyjaśnienia. Postanowiłem od razu zlikwidować Habsburgów (patrz "Staroczeskie porzekadło"). I nie chodzi mi tu o ich ziemie, tylko o zupełną ich eliminacje z życia politycznego Europy. Czy mi się uda, czytaj dalej:)
     
  2. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Oto druga część AAR-u. Miłego czytania.
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Wojna trwała. Co prawda toczyła się głównie na terenach Habsburgów, ale pochłaniała ogromną część naszych dochodów. Inflacja zaczęła niepokojąco rosnąc (a wraz z nią ceny piwa, co powodowało ogromne niepokoje społeczne). W tej sytuacji król postanowił wziąć pozyczkę...
    -Żyda!-zawołał z tronu król do swego sługi
    -Wasza Wysokośc życzy sobie podać go upieczonego, czy też może...- zapytał króla najbliżej stojący ze sług- Bo widzi król, Mistrz Jean dostał ostatnio świetny przepis na Żyda w panierce...
    -Nieprawda!- oburzył się inny sługa- Najlepiej Żyda podawac w galarecie!
    -Milcz, morawski głupcze! Żydzi najlepiej smakują w cieście, byłem w pewnej knajpce w Koszycach...-włączyła się do rozmowy trzeci.
    -W ogóle nie wiem czy to dobry pomysł, aby król jadł Żyda. Z tego co wiem, najlepiej smakują Tunezyjczycy w galarecie.
    -O tak! Moja mama przyrządza świetne powidła z Tunezyjczyków. Tunezyjczycy to bardzo dobrzy ludzie!
    -MILCZEĆ!!! Bo każe powywieszać! Wcale nie chce tego Żyda jeśc tylko pozyczyć od niego pieniądze!- przerwał dywagacje kulinarne Albrecht- Chce tu zaraz widzieć bankiera!
    -Trzeba było tak od razu...
    --------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Żyd, rzeczywiście, pożyczył królowi 200 dukatów (kroniki wspominają, że na iście lichwiarski procent), na dalsze prowadzenie wojny i ostateczne zgładzenie Habsburskiego gada. Decyzja o pożyczce była jedna z ostatnich jakie podjął stary Albrecht ( naprawde ostatnią decyzją króla była decyzja o wypiciu ostatniego piwa). Król odszedł w sierpniu 1422. Do ostatniego łyka nie zdawał sobie sprawy, jak wielkie komplikacje sprawi narodowi swoją śmiercią. Gdyby wiedział zapewne nie umarłby w tym czasie. Bo co by nie mówić o królu Albrechcie, to zawsze miał wyczucie sytuacji i zachować sie umiał (poza tą niefortunną śmiercią, ale dajmy juz temu spokój).
    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Komunikat prasowy, dzień po śmierci króla:
    "Obywatele! Król nasz Albrecht odszedł w sile wieku mając zaledwie 98 lat. Znachorzy nasi z całą pewnością twierdzą, że nie była to śmierc naturalna! Nasz wywiad wojskowy podejrzewa zamach Habsburskich psów! Na pohybel królobójcom i bucom! Nasze wojska plądrują Górna Austrie (która, da Bóg, niedługo stanie sie Dolnymi Czechami), niedługo wyzwolą resztę terenów terenów Austrii spod bata Habsburgów!
    Wraz ze śmiercią Albrechta (OŻW) wyłoniła się kwestia nastepstwa tronu po wyżej wymienionym. Wydaje sie, że najlepszym kandydatem będzie Król Rzymski (jakby tego było mało także i Węgieski)- Zygmunt Luksemburczyk. Jego potega i chwała od dawna nie ma równych na całym bozym świecie, a nawet w Afryce. Koronacja odbędzie się zapewne na dniach, zapraszamy wszystkich prażan- w programie m.in publiczne egzekucje jenców a także tortury i poniżanie. Niech żyje Zygmunt Luksemburczyk, przyszły król czeski, ! Niech zyje śp. Albrecht, były tról czeski!"

    Inny komunikat prasowy, także dzień po śmierci króla:
    "Zdrada! Zdrada! Po trzykroc zdrada! Albrecht się przewraca w grobie! Nasi wielmożni panowie planuja oddac korone w ręce (głowe) Zygmunta Luksemburczyka!!! Dal przypomnienia: to on stał sie sprawcą śmierci naszego bohatera Jana Husa. To skandal! NIKT nie będzie na oczach milionów Czechów ewidentnie CHĘDOŻYŁ Lwa Czeskiego! Co to, to nie! A tym bardziej robic tego nie będzie pachołek papieża! Nasza gazeta ma dokumenty i ryciny na których Zygmunt dopuszca się najgorszych zwyrodnień i zbeszczeszczeń(m.in. wylewa piwo i sika na krzyż!!!). Poprzyjcie Husycką regencję. Tylko oni sa w stanie wygrać, wojnę, zreformowac kościół i obniżyc ceny piwa! Poza tym to swoje chłopaki, chyba nie chcecie, żeby jakiś Niemiec rządził nami, pierwszymi wśród Słowian?. Precz z Zygmuntem, sługą papieża! Precz z papieżem sługą Belzebuba! PRECZ Z PRECZEM!!!"

    ------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Odezwa Husyckie Rady Ocalenia Narodowego,
    kilka dni po smierci Albrechta:
    "Obywatele! Nadeszła chwila wielkiej próby. Próbie tej musimy sprostać. Dowieść , że Czech jestesmy warci. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołu dom czeski ulega ruinie. Struktury państwowe przstają działać. gasnącej gospodarce zadawane sa codziennie nowe ciosy. Zwracam się do Was, obywatele i patrioci, z ale jakże waznym pytaniem. Oto i ono: "No więc jak- pomożecie?"
    HRON
    --------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Pomogli, to jedno jest pewne. Czesi, niesieni patiotycznymi wiatrami, poparli HRON. Złe czasy nastały dla Niemców zamieszkałych w Czechach, jeszcze gorsze dla kleru, który jako wierny papieżowi popierał Zygmunta.
    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------

    A tak te dni widział staroczeski historyk Jan z Brna:
    "Ludzie! Co za wspaniałe czasy! Starozytni Rzymianie wołali "Chleba i igrzysk!", średniowieczni Czesi nie sa wcale gorsi! Wołają "Piwa! Igrzysk!". A co najpiekniejsze, nasza władza daje im dokładnie to, czego chcą! Mnożą sie rzezie i makabryczne zabawy (na przydrożnych drzewach wiszą tzw. beczki smiechu). łum jest w swoim żywiole. Płona babilonskie świątynie czcicieli Szatana! I tak ma być! Pan Bóg z nami! Nasi teolodzy twierdzą że Pan Bóg jest Czechem. I nie ma powodów, by im nie wierzyć. Precz z Babilonem!"
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Z frontu. Pokolei padały austriackie twierdze, chwila zwycięstwa była bliska. Odmawiając tronu Zygmuntowi zerwaliśmy sojusz z Węgrami i Luksemburgiem, ale nic to! Jesteśmy teraz pakcie z Polską i Litwą- panstwami o wiele potęzniejszymi niż azjatyckie hordy znad Dunaju. Niestety, wraz z sojusznikami przyjęłismy tez ich problemy- mianowicie wojnę z pólnocnymi państwekami niemieckimi. Jednak wydarzenia nad Bałtykiem nie powinny oddziaływac na bieg wydarzeń w Czechach.
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------
    20 X 1422
    Płonie, płonie Babilon!!! Wszystkie ziemie Austriackie znajduja się pod opieką naszych dzielnych chłopców lub tez pod okupacja zbirów Zygmunta. Dzisiaj własnie został Podpisany pokoj w Pradze. Pośród fanfarów i pieśni Habsburg zrzekł sie na rzecz Czech Górnej Austrii, Salzburga a także Styrii wraz z kopalnią złota. Madziarom dostał się nic niewarty, górzysty ochłap w postaci Księstwa Tyrolu. Po raz kolejny zrobilismy Węgrów w chuja. I bardzo dobrze. Gloria, goria w Babilonie!
    -----------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Teraz ogólnie. Gospodarka jest w dośc opłakanym stanie. Mam spore BB, a konflikt z kimkolwiek byłby bardzo niepożadany;) Jeżeli wojne wypowie mi Bawaria jestem w stanie oddac Styrie lub Salzburg. Ale mam nadzieje, że husyckie imperium istniec będzie nieco dłużej:D
     
  3. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Szaleni Czesi wracają! Po zawieruchach maturalnych nastał czas na relax. Widzę, że w konkurencji komediowych AAR-ów wyrosła mi konkurencja, ale nic to! Do roboty! Ten fragment traktujcie jako preludium, do większej aktualizacji.


    -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Dokument napisany przez Bohuslava Chnoupka*, Praga 12 XI 1422
    O Czechach słów kilka



    *wybitny uczyny i teolog czeski; liczne stosunki z Janem Husem
     
  4. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Żeby nie było- kolejna część. Dość dawno mnie tu nie było, zarzuciłem też grę Czechami (ale save'y są ). Chwała Bogu mam notatki, noc i paczke papierosów- więc nic nie stoi na przeszkodzie w napisaniu kolejnej części. Miłego czytania:) Aha, nieliczne wulgaryzmy uzyte w celach artystycznych, zasłoń dziecku oczy w tych momentach;)

    ------------------------------------------ --------------------------------------------------------------------------------------------------->
    Po wielkim zwycięstwie czeskiego oręża nad Szatanami znad Dunaju, teoretycznie Czechy były w stanie wojny z prawie wszystkimi państewkami pólnocnoniemieckim, ale de facto nie mieszały się w działania wojenne. Po podpisaniu przez Polskę pokoju z Prusami (na mocy którego Litwa uzyskała Pomorze) kraj pogrążył się pokoju...

    ---------------------------------------------------------------_----------------------------------------------------------------------------->
    12 X 1424
    We wszystkich praskich kościołach od rana biły dzwony. Zdezorientowana ludnośc nie bardzo wiedziała jak odnieść się do tej rzadko spotykanej okoliczności...:
    - Co się dzieje, Vacek?!- spytał spytał Bolesław swojego sąsiada, który w samych kalesonach jeno gnał przed siebie, wznosząc groźne porykiwania.
    -Ponoć piwo podrożało! Lece na rynek organizować rozruchy! RrrrrrrrrA!- krzyknął Vacek i dołączył do grupy podobnych sobie mężczyzn, również żywo wznoszących bojowe ryki i groźnie wymachiwujących rekoma.
    Niestety, a może na szczęście, Vacek rozruchów wzniecić nie zdołał. Przede wszystkim dlatego, że na rynku odbywały się już zamieszki. Dołączył więc wraz z nowo poznanymi kamratami w ogólna ciżbę i szukał okazji żeby cos zniszczyć, opluć albo sponiewierać. Jak to przy zamieszkach. Po jakimś czasie praski rynek zatłoczył się wznoszacymi obelżywe, sprośne i liberalne hasła, wymachując przy tym groźnie rękoma.
    - Krrrrrwiii!!!
    - Nie chcemy dłużej służyć Belzebubowi!!!
    - Ilona! Wróć do mnie!!!
    - Jak długo jeszcze??
    - Nie gryź mnie!!!
    - 3x15!!!
    - Kurwa jego mać!!!
    - Barcelona!!!
    - Co się stało z niegdysiejszym Snowdenem??!!
    - Jak długo jeszcze??!!
    - Wisła skisła!!!
    - Komu w droge temu czas!!!
    - Balcerowicz może zostać!!!
    Te inne społeczne hasła wznoszone przez tłum zapisano potem na drewnianej tablicy jako tzw. "564 postulaty strajkujących". Zamieszki trwałyby pewnie dalej, gdyby w oknie ratusza nie pojawili przedstawiciele Husyckiej Rady Regencyjnej, ktorzy nie mogąc dłużej znieśc tego hałasu postanowili jakos temu zaradzić, w myśla staroczeskiego przysłowia: Nie chce góra do Mahometa, musi Majomet do góry. Poza tym jedno z haseł szczególnie ugodziło w jednego z przedstawicieli Rady, Bohumila Hrabela: Zejdź tutaj, ty opasły wieprzu to cie na widły nabije!!! (postulat nr 49).
    - Ludzie!!! Co się dzieje??- zapytał najdostojniejszy z dostojników, mający najsiwsza brodę i wygląd męża stanu.- Dlaczego wznosicie obelzywe, sprośne i liberalne hasła??
    Nagle tłum przstał wznosić obelzywe, sprośne i liberalne hasła i zwrócił swój wzrok (a reczej wzroki) ku oknu ratusza. Niezręczna cisza trwała 4 sekundy.
    - A co, nie wolno??!!
    - Ależ wolno, woln, chciałbym tylko wiedzieć, ja i moi symaptyczni skądinąd koledzy, co jest przyczyna tych zajść!!!
    - Właśnie po to tu przyszliśmy, żeby się dowiedzieć, co jest przyczyn tych zajść!!! Tych dzwonów i w ogóle...
    - Jan Żiżka nie żyje...
    - O kurwa...

    ---------------------------------------------------------------_----------------------------------------------------------------------------->
    Niesty, nic nie trwa wiecznie... Słynny wódz, pogromca Austriaków wyzionął ducha dnia 12 X 1424 roku. Żałoba trwała pół roku- podczas jej trwania zakazane było urządzanie hucznych zabaw i opowaidania świńskich dowcipów przy piwie. Spora liczna Czechów (tych niepostepowych, z prowincji ) przekonana była, że zaraz wybuchnie nowa wojna... Niektórzy byli tego tak pewni, że sami podpalali swoje zagrody, grabili sie i gwałcili swoje kobiety (nawzajem, w ramach samopomocy chłopskiej ). Tak było m.in.pospiesznie dodał w nowoprzyłączonej Styrii...

    ------------------------------------------ --------------------------------------------------------------------------------------------------->
    12VII 1425,
    - A więc zdrajcy i dywersanci podnieśli rękę na zdrową tkanke narodu?- zapytał Prokop Hoły z właściwą sobie troską ojca narodu
    - Gorzej! Niektórzy podniesli nawet nogę!- pośpiesznie potwierdził Milan Kundera, lewa ręka Prokopa. Milan był co prawda lewą ręka wielkiego wodza, ale w niczym nie ujmowało to jego dumie, ponieważ Hoły był mańkutem.
    - A więc ręka ta i noga bedą odcięte!

    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->
    - Naprzód, niepokonani rycerze wolności. Na rebeliantów!- krzyknął Prokop Hoły do 10 tysięcy swoich wojowników, pieszych i konnych.
    - Huuuuurrrrrrrraaaaaaa!!!- odkrzyknęło 10 tysięcy wojowników, pieszych i konnych, do swojego wodza i ruszyła na 7 tysięcy bunotwników, bosych i obutych.

    -------------------------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------->
    - Są mocniejsi niz przewidywałem- powiedział Prokop Hoły do swoich 6 tysięcy wojowników, okaleczonych i obitych.
    Był strasznie zły, poniewaz miał kompleks Żiżki. Wielu mówiło, że gdyby nie znajomośc z Żiżką, gówno by osiągnął. Znał go jeszcze w ze Szkoły Czeskich Bohaterów Narodowych. Jan zawsze miał lepsze oceny z walki mieczem, za to Prokop dobry był we wznoszeniu patriotycznych haseł. Tylko, tak między Bogiem a prawdą, kogo obchodzą patriotyczne hasła, gdy Żiżka przecinał jednym ciosem jeźdźca wraz z jego koniem? Za to własnie Prokop niewidział Jan (zwanego też pieszczotliwie Żiżunią). Gdy znienawidzonego Jana (którego nazywał pieszczotliwie Jankiem) miał szanse się wykazać. A tu zaraz na początku takie coś...
    - Nienawidze cie, psie!!! Słyszysz mnie???- zakrzyknął ze łzami w oczach gdy znalazł się sam w soim namiocie- Och, jak ja cie nienawidze...

    -------------------------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------->
    Lecz, jak mawia staroczeskie przysłowie, co ma wisieć, nie utonie. W końcu udało sie opanować bunt. Prokop Hoły wcześniejsze niepowodzenia wytłumaczył niezdrowym elementem, który zalągł sie w jego armii, a który oszczędzał się w boju, sprzyjając reakcjonistom.
    Kilka dni po stłumieniu rebelii, władze wydały dokument, w którym zawarły straszna przestrogę dla potencjalnych wichrzycieli
    -------------------------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------->
    Słowa Rady zosatły wcielone w zycie juz nazajutrz po ich ogłoszeniu. Na rynku w Grazu zebrali się przywódcy buntu i ci, którym udowodniono podniesięnie ręki (nogi ) na władze husycką. Miny mieli ponure, wiedzieli bowiem, co ich czeka.
    - Który ma pan numerk?- spytał Czesław pewnego jegomościa, który dopiero co podszedł do jednej z wielu kolejek.
    - 54- odparł jegomość- Ale mnie sie tam nie śpieszy...
    - Jak każdemu. Ale co pan taki usmiechniety?
    - Pan tu nie stał!!!- rozległ się głos gdzies przy początku kolejki.
    - Psst!- jegomość rozejrzał się podejrzliwe wokoło.- Mam plan, jak oszukac władzę husycką... Widzi pan, ja jestem mańkutem... Wystarczy, że przy operacji dam do ucięcia rękę prawą, która i tak oprawie nic nie robie. W sumie będzie mi jej brakowało, ale nikt mi już przynajmniej nie zarzuci, że reka ręke myje.
    - Dobrze sobie to pan wykombinował...- rzekł bez skrywanego podziwu Czesław.
    - A jak! A tę drugą rekę nieraz jescze podniose na władzę husycką, jak mi Bóg miły!

    -------------------------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------>
    Aha i jescze mała ciekawostka, w ramach bonusu:
    Pierwsze polskie zapisane zdanie:
    Pierwsze czeskie zapisane zdanie


    -----------------------------------------------------------FIN!------------_---------CDN---------------------------------------------->

    No, to do następnego razu. Do recenzentów (o ile sie tacy znajdą;)):
     
  5. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Witam poraz kolejny po kolejnej przerwie. Oto kolejna częście historii o Czechach. I tym razem nie posunę się zbytnio w czasie- jest to spowodowane tym, że w dalszym ciągu korzystam z notatek z początku rozgrywki (do której zresztą nie miałem okazji wrócić od lutego). Chciałbym te z podziękowac wszytkim, którzy oddali swój głos na mój AAR. Cieszy mnie to tym bardziej, że kolejne jego częsci pojawiają się w skandalicznych wręcz odstepach czasu;) Dzięki wielkie, szczególnie dla Szediego:D
    Ale wrócmy do meritum- oto kolejna część Czeskiego AAR-a. Miłego czytania:)

    -------------------------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------>
    W kraju rozgorzał pokój. Ludność, przywykła do ciągłych jatek, przyjęła go z dużym niepokojem. Szczególnym lekiem napawał Czechów brak króla. Bo, co by nie mówić, mieć króla to jednak dość spora nobilitacja narodu. Nawet znienawidzona Austria miałego swojego władcę, choc w żałosnej randze arcyksięcia (tylko to trzymało patriotycznie usposobionych obywateli przy życiu). Husycka Rada Regencyjna postanowiła w końcu coś z tym zrobić.

    -------------------------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------>
    Obrady dnia 30 maja 1428 roku przebiegały cokolwiek leniwie. Zdecydowanie leniwie...
    - Może Jagiełło...?- rzekł znudzony Antonín Dvořák, jadostojnieszy i najbardziej brodaty sposód przesławnej Rady, skondinąd jej przewodniczący.
    - Przecież to Litwin...-odpowiedział niemniej znudzony Bohumil Hrabal, sekretarz generalny.
    - I poganin...- zripostował jeszcze inny radny, siorbnąwszy pilznera.
    - I Azjata...- rzekł ktoś.
    - I Żyd...
    - I na domiar złego Litwin...
    Zapadła chwila ciszy...
    - Czyli Jagiełło odpada...?
    - Zdecydowanie nie wydaje mi się dobrym pomysłem, żeby na tronie czeskim zasiadł Litwin...
    - Ani Żyd...
    - Ani Azjata...
    - A tym bardziej Litwin...
    Zapadła ponowna chwila ciszy, tym razem dłuższa i nieco bardziej cicha. Przewodniczący Dvořák rozejrzał się leniwie po sali po czym z włąściwą sobie swobodą rzekł był:
    - Skoro burzliwe narady nie dają, póki co rzecz jasna, efektów, zarządzam przerwę do godziny 18. Do tego czasu Wysoka Rada może oddać się zajęciom kulturalno- rekreacyjnym.

    ------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------------------------->
    Dochodziła 18, jednak większość radnych ani myślała mysleć o zarządzonych obradach. Część piła piwko i rozmawiała o przysłwiowej dupie Maryni, część zaś oddawał się słynnej grze królów, wodzów i strategów- chińczykowi. Wtem, bez pukania, urogająć wszelikm zasadom dobrego wychowaniai savoir- vivru do sali wpadł zziajany młodzieniec. Był podejrzanie podniecony.
    - Wojna!- krzyknał u progu.- Barndenburgia, Magdebrug, Saksonia, Wirtembergia i Hesja wypowiedziały nam wojne!!!
    Wiadomośc wywarła na Radzie piorunujące wrażenie. Jeden z jej członków wyskoczył przez okno ( któraś z kolei defenestracja praska), jednego trafił szlag na miejscu... Reszta zaś zastanawiała się, co robić. Sytaucja wydawała się dramatyczna. Kraj nie był gotowy na wojnę z połową Cesarstwa.
    - Uciekamy czy zostajemy?- spytał patrząc nerwowo na swoich kolegów Milan Kundera z Moraw (wiadomo).
    - Zrobimy to, co do nas nalezy!- uspokajającym tonem rzekł przewodniczący Dvořák.
    - Za późno szefie! Tłum zbiera na rynku!- biadał Kundera.-Już stąd nie uciekniemy!

    ------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------------------------->
    Z prasy:
    Co ciekawe, numer dziennika, w którym ukazał się ten onelzywy artykuł okazał sie ostatnim. Tej samej nocy w redakcji wybuchł pożar. Hysyci oddalają wszelkie oskrżenia, jakoby to z ich inspiracji podłożono ogień. Jednak ich oponenci mają mocne argumenty- w redakcji znaleziono ciała redaktorów dziennika pozbawionych głów- złośliwi twierdzą, że róznica i tak bardzo niewielka.

    ------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------------------------->
    Prokop Hoły sidząć w swoim naiocie snuł ponure myśli Był świadom nadarzającej się okazji wejścia na panteon czeskich bohaterów narodowych. Jednak był tez świadom kilkukrotnie większych armi niemickich zbliżajćych sie w kierunku Czech.
    - Pikielniku!!!- Prokop wzniósł oczy ku niebu, gdzie niewątpliwie przebywał obezcnie Żiżka- Nienawidze cie! Nienawidze cie jak psa!

    ------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------------------------->
    Pierwsi przekroczyli garnice Korony Św. Wacława Brandenburczycy, swoim zwycajem plądrując i gwałcąc wszystko co nadawało się do splądrowanie i zgwałcenia. Chwała Bogu Polacy i Litwini także włączyli się do wojny. Po początkowych porażkach koalicja złozona z Czech, Polski i Litwy zacząła ponosic zwycięstwa. Sprawy miały sie ku lepszemu. Wprawdzie do podpisania zwycięskiego pokoju było jeszcze daleko, jednak wydawało sie to tylko kwestia czasu.

    ------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------------------------->
    Tymczasem w Pradze, gdzie zostały tylko kobiety dzieci, stacy i niedołęgi, obradowała Husycka Rada Regencyjna.
    - Wiedziałem, że duch w narodzie nie umarł!- cieszył się na poły pijany Bernard Bolzano- Pod mężnym przewodnictwem nasz kraj jest zdolny do czynów iście bohaterskich!
    - Ba!- odrzekł Milan Kundera, pijany w 74%, gdy do sali wszedł posępnie posłaniec. Był blady jak ściana a w jego oczach widac było łzy.
    - Wojna...
    - To wiemy. I póki co, odpukać zwycięska- rzekł z usmiechem przewodniczący Dvořák.- Da Bóg, niedługo bedziemy wbijac pale graniczne na Wezerze.
    Optymizm rady zdawał sie nie miec granic. Jednak...:
    -... Nowa wojna...
    - o_O
    - Chlip... Bawaria... i...snif... Wurzburg...- posłaniec zaciągnał sie płaczem.
    - Biednemu zawsze wiatr w oczy kole...

    ------------------------------------------------------------------_------------------------CDN------------------------------------------>

    To by było na tyle. Nastepna część wkrótce, jak zwykle zresztą;)
    PS. Zauwazyłem, że na forum zaczęła obowiązywac cenzura :> Nie wiem, czy uzasadniona, ponieważ wydaje się, że mało kto przeklina, poza tym zawsze można wulgrana wypowiedź zmoderować i wyciagnąc konsekwencje. Natomiast w AAR-ach powinno byc to dopuszczone, ponieważ wulgaryzmy nie mają na celu obrażać.
     
  6. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    AAR-a część kolejna. I to w terminie :> Coś złego się ze mną dzieje- zaczynam dotrzymywac słowa. Oby nie weszło mi to w krew.


    ------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------------------------->

    Po haniebnej napaści Bawarczyków pożoga wojenna nabrała rumieńców. Co gorsza- nic nie zapowiadało, że konflikt skończy się szybko. Ani że jego zakończenie będzie pomyślne dla Czechów. Wojna obfitowała w śmiałe manewry, nonszalanckie batalie i błyskotliwe oblężenia. Prokop Hoły dwoił sie i troił, w skrajnych przypadka nawet czworzył! Geniusz pozostałych dowódców także sięgał zenitu- co widac na zamieszczonym obrazku.*

    Niestety, wojna to także wyniszczenie kraju, co dla Czechów, którzy wyniszczyli swój kraj w poprzednich wojnach, było niezwykle dotkliwe. Szcególnie zaś dotkliwe było w zachodnich częsciach państwa. Coraz to nowe pochody wrogich wojsk czyniły to, co mają w zwyczaju czynić pochody wrażych wojsk- paliły, gwałciły, plądrowały (kolejność, jak zresztą i wszystko, zależała od uznania dowódców). Po roku wojny obszary w Styrii były tak wyniszczone, że pułkownicy niemieckich oddziałów pożyczali chłopom niemałe pieniądze na niskooprocentowany kredyt. Pięniądze te kmiecie mieli wykorzystać na rozwój gospodarstw (zakup nowej krowy, żony, pługa,konia, córki itp.)- tak, aby za rok przechodzące oddziały miały w końcu co grabić (a to, nie oszukujmy się, ma wielki wpływ na ich morale). Cóż- taka jest ponura ekonomia wojny. W innych częsciach kraju chłopi mieli jeszcze gorzej- na pólnocywredni Brandenburczycy także pożyczali, a jakże!- ale zaraz potem ściagli dług (a że oprocentowanie sięgało u nich 70%, transakcja kończyła się zazwyczaj dla chłopa dość niewesoło** ).

    *screeny wkrótce
    ** podobną taktykę stosuje się niekiedy i dzisiaj, tyle, że metody są nieco drastyczniejsze

    ------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------------------------->

    Jak możemy wyczytać w Wielkiej Encyklopedii Bohemica:
    Wojska czeskie, które po agresji Bawarskiej początkowo ("Chwilowo"- jak mówił Prokop Hoły) znajdowały się w odwrocie ("Stosowały uniki taktyczne"- jak mawiał wspomniany wyżej wódz). Jednak z niemałą pomocą wojsk polsko- litewskich udało się najpierw złamać potęgę ("Lol"- jak skomentował to później Prokop) ) sojuszu sasko- brandenburskiego.

    *O dziwo taka sama definicja widniała przy kacu, katarze i życiu


    ---------FRONT----------PÓŁNOCNY-----------------------------------------------_------------------------------------------------------>
    Na początku roku 1430 Czesi i ich sojusznicy kontrolowali spore połacie Saksonii i Brandenburgii, które od 1429 na czeskich mapach figurują jako Sodoma i Gomora. Zdobycie Berlina miało przypieczętowac ostatecznie zwycięstwo. Ścisle tejnej tej opercaji nadano kryptonim "Akcja Berlin". Skądinąd słusznie- wywiad niemiecki był pewien, że Czesi chcą zdobyć Lipsk (nie wiedział jednak, że Lipsk kontroluja juz Polacy, co zresztą świadczy o całym tym wywiadzie)
    Główny dowódca, sławetny Prokop Hoły obmyślił genialna taktykę. W kilku słowach można ją streścić tak
    a) koncentrujemy siły
    b) czekamy, aż Niemcy zdekoncentrują siły
    c) uderzamy na zdekoncentrowane siły wroga
    d) dekonctrujemy jeszcze bardziej siły wroga
    e) oblegamy miasto
    f ) zdobywamy miasto

    Misterny i przebiegły plan udało sie zrealizować w 100%. Wiosną 1431 ostatnie załogi Berlina poddały się. Elektor wytarzany zosatł w smole i pierzu (staroczeski zwyczaj karania zdrajców, wiarołomców i abstynentów). Podpisany zosatł pokój na mocy którego wszysycy książęta sojuszu sasko- brandenburskiego musieli pokajac sie przed narodem czeskim, a także zapłacić symboliczną kwotę (60 dukatów) na piwo dla króla czeskiego (straroczeski zwyczaj upokarzania wrogów). Jako że nadal panowało bezkrólewie, pieniądze zostały przenzaczone na szkolenie nowych oddziałow- pamiętajmy, że wojna z bawaria ciagle trwała.

    ---------FRONT------------POŁUDNIOWY---------------------------------------------_------------------------------------------------------------->

    Pokonanie Niemców z pólnocy wyraźnie zbiło z tropu ich pobratymców z południa. Ponosząc porażkę za porażką, wojska Wurzburgu i bawarii coraz bardziej cofały sie na swoje terytorium
    - Gołym okiem widac, że zmiękła im rura- powiedział żołnierz czeski do swojego kompana pijąc piwo w knajpie "Pod nosorożczym ogonem" w Monachium.
    Zdobycie tego miasta było ostatnim epizodem długiej wojny. Pokonani Bawarczycy musieli zapłacic 50 dukatów i pocałowac króla czeskiego w dupe (którą to szykanę, z uwagi na panujące bezkrólewie, odłożono do czasu obrania monarchy).

    ---------------------------------TRIUMF--------------------------------_------------------------------------------------------------------------->

    Tłum zgromadzony na praskim rynku czekał z niecierpliwością, aż zacznie się coś dziać. Husycka Rada Regencyjna w oknach ratusza modliła się, żeby nic nie zaczęło się dziać. Wszyscy zaś czekali na NIEGO. Bohatera niedawno zakończonej wojny, którego męstow i geniusz logistyczny pozwoliły odniść druzgocące zwycięstwo nad obmierzłym niemeikcim gadem. Już niemal nikt nie wysmiewał się z Prokopa, więszkość darzyła go nawet szacunkiem.
    Sam Prokop świadom był iz dostał sie w końcu na piedestały. Był pewien, że rodacy otocza go czcią równą tej, jaka wcześniej stała się udziałem Jana Żiżki. Ba, po cichu liczył nawet, że jego bohaterskie czyny zosatna będa cieszyć się wiekszym uznaniem. Po cichutku liczył się nawet z mozliwością objęcia tronu. Teraz więc, w godzinie triumfu mógł sobie nawet pozwolić na gest w kierunku nieżyjącego Jana. Na rynek wjechał w ślniącej, imitującej złoto zbroi i na białym koniu Żiżki właśnie.
    W tłumie zapanowalo poruszenie. Eskalacja uczuc patriotycznych, mdlenie młodych dam i wiwaty na cześć bohatera. Prokop stnał przed ludem, a reka jego wykonała gest zwycięstwa. Po chwili wsłuciwania się w słodkie dla jego uczów wiwaty, dał znać, że chciałby coś powiedzieć. Zszedł z konia i zaczął krótka przemowę:
    - Drodzy rodacy. Czesi, Ślązacy... nawet Morawianie! Nie dokonałbym tego bez waszej pomocy. Trudy tej wojny ponieslismy wszysycy. jednak był ktoś, kto z nieba obserwował nasze zmagania i lobbował u Boga nasze zwycięstwo
    - Jezus!- krzyknął ktoś z pierwszych rzędów (bo tylko pierwsze rzędy słyszały o czym mówi Prokop- dla reszty słowa bohatera brzmiały mniej więcej: "Bla bla bla bla bla bla..." więc rozumieli je tylko przybyli na tę okazję Morawianie)
    - Jezus naturalnie też, ale ktos jeszcze. Mężny i pobożny człowiek, który niejednokrotnie przlewał krew w obronie ojczyzny. Jan Żiżka. Wszystkimi bitwami dowodziłem siedząc na jego koni. Oddajmy minuta ciszy hołd mojemu starszemu koledze.
    -(...)
    -(...)
    -(...)
    -(...)
    -(...)
    -(...)
    Prokop miał jeszcze zamknięte oczy, gdy znów usłyszął głośne "WIWAT" krzyczane przez kilkutysięczny tłum zgromadzony na rynku. Krzyki te spływały na jego duszę niczym miód. Powoli otwierał załzawione oczy. Gdy otworzył je do końca, nie mógł im uwierzyć. Wiwatujący tłum podrzucał oszołomionego konia, który jeszcze przed chwila stał u boku Hołego
    - Niech żyje koń!!!
    - Koń na króla!!!
    - Na króla może nie, ale na głownodowodzącego sił zbrojny jak najbardziej!!!
    - Zamknij ryj!!!
    - Pieprzony koń- pomyślał Prokop i pieszo udał się do ratusza, gdzie Husycka Rada Regencyjna przygotowała dla niego niespodziankę

    W ratuszu, w głownej sali Rada juz oczekiwała pogromcy hord germańskich. Ku uciesz Hołego, na honorowym miejscu sali stał tron, a na nim złote insygia królewskie. Prokop wiedział co się święci. Na tę chwilę czekał od dawna. Postanowił jednak robić złą mine do dobrej gry.
    - A coż to, panowie Rada,- rzekł z właściwa sobie swadą w kierunku rady.-znaleźliście w końcu króla?
    - Ekhm... postanowiliśmy...- rzekła z właściwą sobie nieśmiałościa przewodniczący Dvořák. Uradzilismy...
    - Taak?
    - Eeeee- Dvořákowi widocznie plątał się jezyk, wuęć inny członek Rady, Jan Saudek, postanowił go wyręczyć. Też z pewną taką nieśmiałością:
    - Zechciej...... Hm.....przyjąć Koronę Św. Wacława sławetny...Prokopie.- wydukał
    -Oh!- udawał zaskoczenie Hoły- Nie wiem...
    - Czego nie wiesz?
    - Nie jestem chyba godzien...- kokietował Prokop.
    Zapadła chwila ciszy.
    - Hm... właściwie to i my tak uważamy- powiedział w końcu przewodniczący.
    - Nie obraź sie, ale troche byś zdewaluował wrtośc korony czeskiej- dodał inny członek rady.
    - Mówiłem, że to głupi pomysł, żeby proponować mu koronę! Ale jak zykle nikt mnie nie słuchał
    - Już dobrze, złozymy samokrytykę! A tobie, sławetny Prokopie dziękujemy. Dostaniesz sutą emeryturę i miejsce w najlepszym domu starców. Dowidzenia.
    - Ale... Ależ rado, co Rada...

    -------------------------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------>

    Minęło ponad 10 lat od smierci przesławnego Albrechta, a na tronie czeskim nie zasiadł w tym czasie żaden władca. Nikt nie pijał z królewskiego kufla i nikt nie wytaczał królewskich beczek. Nikt nie wypowiadał królewskiej reprymendy- "Spieprzaj dziadu!" Czesi uznawali taką sytuację za największy srom od czasu Suchych Krutów. Poparcie dla Husyckiej rady Regencyjnej gwałtownie malało, czego świadectwem był taki oto wierszyk nieznanego z imienia i nazwiska poety:
    Po wojnie z Niemcami, w której Polacy i Litwini niemało krwi przelali, Rada doszła do wniosku, że władca Polski- nieznany szerzej, ale niewątpliwie sympatyczny Władysław Jagiełło, znakomicie nadawałby się na króla Czech. Na zebraniu dnia 11.12 1431r. uchwalono przynzanie korony Św. Wacława właśnie jemu, przy okazji chwaląc jego pobozność i męstwo.
    Wręczenie korony miało odbyć się w Boże Narodzenie tego roku, konkretnie w drugi dzień świąt.


    -------------------------------------------------------------------------------------_------------------------------------------------------>

    26 XII 1431:
    W sali tronowej króla polskiego siedział król właściwy, po jego prawej stronie kardynał Olesnicki, po lewej zas żona. Król sprawiał wrażenie niedozywionego- chudy, blady, roztrzęsiony. Na domiar złego stary. Odmawiał różaniec i zarazem pościł- prymas dał mu przy pierwszej spowiedzi, do której notabene poszedł w wieku 35 lat, astronomiczną pokutę- za 35 lat zatwardziałego trwania w pogaństwie: 400 000 "Zdrowaś Maryjo" i 28 lat postu. Stary król robił co mógł, żeby zdażyć wypełnić pokute przed smiercią, jednak złosliwy kardynał twierdził, że i tak nie wiadomo, czy pójdzie do nieba. Duchowny powątpiewał, czy żal za grzechy polskiego króla jest naprawdę szczery.
    Posłowie czescy z nabożeństwem weszli do sali, ukłonili się i podeszli pod tron. Tam uklękli i wyciagneli przed oblicze króla koronę. Korone Św. Wacława.
    - Najjaśniejszy panie! Husycka Rada Regencyjna będzie rada, jeśli wstapisz na tron czeski. Liczymy, że twoja męstwo i niespożyta energia będą odstraszac wszelkie nieprzyjacielskie zamiary naszych wrogów, a ty sam będziesz gwarante spokoju na naszych ziemiach.
    Władysław popatrzył błagalnym wzrokiem na twarz Olesnickiego, ten jednak skarcił go oczyma. "Ani mi się waż!"- zdawał się mówić. Jednak taka gratka nie trafia się codziennie i Jagiełło dobrze o tym wiedział. Jednak wzrok kardynała paraliżowała Litwina. Siła woli król powoli wyciagał rękę po należną mu koronę. Był coraz bliżej.. Kilka cnetymetrów... Juz witał się z gąską... gdy:
    - PLASK!- cios Olesnickiego wymierzony w rękę Jagiełły był niezwykle celny i siarczysty.- Niedobry Litwin! Nie pójdzie do nieb!
    Oczy Władysława zaszły łzami. Popatrzył ze smutkiem na kardynała.
    - Oui- jęknął król.- Snif.
    - No już dobrze, dobrze...- rzekł pojednawczo duchowny- Dobry król, cacy-cacy. Może nawet pójdzie do czyśćca. A wy co tu ejszcze robicie?! Juz was tu nie ma!!


    -------------------------------------------------Konec------------------------------------_------------------------------------------------->

    Tyle. Mam nadzieje, że nie popełniłem zbyt wielu błędów- pora jest wręcz nieludzka. Screeny będą wkrótce. Wiek ktos może, jak przemienic pliki .bmp wpliki .jpg?
     
  7. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Proszę o niezadawanie podchwytliwych pytań. Wszystko w swoim czasie, a (jak pewnie juz zdążyliście zauważyć) nie jest człowiekiem, który lubi pośpiech;D Nastepny odcinek postaram się wysmażyć już wkrótce (3- 180 dni). Niestety nie posunie on przesławnej historii Czechów do przodu*- zobaczymy za to, co tez sie tam u nich w kraju dzieje. Myślę, że znajdzie sie tam tez kilka obrazków. Pozdrawiam:)


    *Nie mam nawet EU2 zainstalowanej- nie grałem od 2 tygodni. Marnieje w oczach...


    Oto kolejna część Wielkiej Historii Państwa Czeskiego
    Postanowiłem wejśc na ścieżkę aberracji i fantazji. Od tej pory AAr będzie miec coraz mniej wspólnego z historią (jakby do tej pory cokolwiek miał :lol: ). Miłego czytania.

    -------------------------------------------------------------------------------------------->

    Poparcie społeczne dla Husyckiej Rady Regencyjne sięgnęło dna. Czeski lud, tak bardzo spragniony króla, w bardzo obrazowy
    sposób wyrażał swoje niezadowolenie. W tajemniczych okolicznościach zaginęło trzech członków poważanej tej kiedys instytucji.
    Jeden odnalazł się juz po dwóch dniach- jego koledzy mogli z okien ratusza obserwować jak jest rozrywany przez cztery konie na samym środku rynku, pośród obelżywych reakcji tłumu. Koledzy rozpoznali w nim Bohumila Rapkovnica.
    - Popatrzcie! Czy to nie Bohuś jest tam rozrywany prze konie?- spytał wyjrzawszy przez okno Jiří Homola, wiceprzewodniczący najwyższej Rady.
    - Nie, raczej nie... Nie przypominam sobie, żeby Bohumil miał tak długie ręce i nogi...- powiedział ktos zza pleców Jiříego. Przy oknie skgromadziła sie juz spora gormadka radnych.
    - Mi się wydaję, że to jednak Bohuś... zawsze był troche rozdarty wewnętrznie...
    - Teraz będzie rozdarty także i zewnętrznie.
    - Panowie! Proszę nie wymieniac imienia Bohumila, dopóki nie mamy pewności, że to rzeczywiście on! Proponuje tego nieszczęśnika męczonego na rynku nazywać "Osobą niezwykle podobna do Bohusia, jednakowoż posiadającą nienaturalnie długie kończyny".
    - Bieda "Osoba niezwykle podobna do Bohusia, jednakowoż posiadającą nienaturalnie długie kończyny"... A Bohuś to taki porządny chłop był...
    - Lubił się rozerwać.
    - Walczył z politycznym rozdarciem naszego kraju.
    - Nie rozdzierajmy szat! Przeciez nie mamy opewności, czy "Osoba niezwykle podobna do Bohusia, jednakowoż posiadającą nienaturalnie długie kończyny" to instotnie Bohumil!
    - On coś mówi!
    - Mówi? Raczej się drze.
    - Cisza! Potrafię czytać z ruchu warg. Zaraz się dowiemy co Bohumil...
    - "Osoba niezwykle podobna do Bohusia, jednakowoż posiadającą nienaturalnie długie kończyny"!
    - Tak, zaraz się dowiemy co też "Osoba niezwykle podobna do Bohusia, jednakowoż posiadającą nienaturalnie długie kończyny" mówi.
    Nastała chwila ciszy i skupienia. Petr Voříšek wytężył wzrok. Po chwili miał juz gotowa odpowiedź.
    - On mówi: "O k.urw".
    - "O k.urw"? A co to znaczy?
    - Nie wiem, niedowidziałem ostatniej litery. Boh... "Osoba niezwykle podobna do Bohusia, jednakowoż posiadającą nienaturalnie długie kończyny" strasznie sepleni.
    - To zupelnie tak jak Bohumil!
    - Coś słabe te konie. Minęło już kilka minut, a "Osoba niezwykle podobna do Bohusia, jednakowoż posiadającą nienaturalnie długie kończyny" cały7 czas w jednym kawałku... Nasze wojskowe konie uporałyby się z tym raz-dwa.
    - Może posłać do stajen?
    - Nie trzeba. Chodźmy lepiej do sali. Bohumil chyba traci jedność.
    - Tak, to nie będzie najmilszy widok.
    - Nie pekaj Bohuś!
    - A ja bym jednak został. Zawsze intrygowąło mnie wnętrze Bohusia.

    ------------------------------------------------------------------------------------------->
    Nudne obrady trwały juz od 10 minut, gdy Jiří Koubský wyjrzał przez okno. To co zobaczył spowodo0wało u niego nagły przypływ bladości. Ze łzami w czachszepnął głośno
    - Bo... Bohumil...
    - Głosniej kolego! Wszyscy sie chcemy pośmiać!- krzyknął ktoś z końca sali.
    - To... to nie była żadna "Osoba niezwykle podobna do Bohusia, jednakowoż posiadającą nienaturalnie długie kończyny". To był osobiście Buhmil!
    - A skąd niby kolega ma pewność? Hm? No skąd?
    - Wyjrzyjcie przez to okno.
    To, co zobaczyli radni w oknie przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Otóż zobaczyli oni głowę Bohumila wbita na pal. Widok wstrząsnął Radą. No, z małymi, chlubnymi wyjatkami.
    - Hm... Nie przypominam sobie, aby Bohumil miał tak wyłupiaste oczy i tak obłakańczy wyraz twarzy. Porponuje tego nieszczęsnika, którego głowa nabita jest na pal tytułować "Osoba niezwykle podobna do Bohumila, jednak posiadającą o wiele bardziej wyłupiaste oczy i obłąkańcze spojrzenie".
    - Zamknij się! To jest ZNAK!
    - Zgadzam się. Trzeba uradzić, co robic dalej.

    -----------------------------------------------------_--------------------------------------->
    - Myślę, że trzeba zorganizwoac jakis festyn- zaczął Arcybiskup Pragi Karel Karel.
    - Albo wywołać wojną z któryms z sąsiadów- stwierdził Bohuslaw Mendaryk zaciagając sie piwem.- Naród nie może zdziadzieć!
    - Panowie, wydaje mi się...- zaczął Tomas Chrapek, deputowany z Moraw, ale zaraz zawiesił głos.- Wydaje mi się, że oni chcą nam dać
    do zrozumienia...
    - No, co według ciebie chcą dac do zrozumienia?
    - Że... jako rada regencyjna nie wypełniamy obowiązków rady regencyjnej...
    - Co?! My nie wypełniamy?!- oburzył sie Vaclav Chvast.- A kto wyzyskuje lud? Kto defrauduje publiczne pieniądze? Krasnoludki?!
    - No właśnie! Czy robi to Brulińska Rada Żydów? A może Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego? Nie, Morawiaku, robi to Husycka rada Regencyjna!
    - No fakt, robimy to wszystko, a nawet jeszcze więcej, ale...- niesmiało kontynuował Karel- ale głownym naszym celem, w założeniach, był wybór króla...
    - Kto tak powiedział?- zrpistował Chwast.
    - W statucie nie ma o tym ani słowa!- krzyknął Masymilian Borsuk wymachiwując statutem.- Ani słowa!
    - Coś kręcisz, Morawiaku- podejrzliwym wzrokiem spoglądnał na Karela Karela Chvast.- Siejesz zły ferment. Morawiaku.
    - Stawiam wniosek o wykluczenie Karela Karela z Husyckiej Rady Regencyjnej za utrudnianie pracy radzie i za bycie Morawiakiem. Kto jest...
    Niestety, zanim ktokolwiek podniósł rękę, obrady wysokiej rady zostały brutalnie przerwane trzaskiem tłuczonej szyby. Do sali obrad wpadła
    bezpańska, zagubiona cegła, godząc boleśnie Karela Karela w głowę. Na cegle znajdowała się nieudolnie wyryta wiadomość:

    - I widzisz?! Wykrakałeś!- zwrócił nie bez żalu do pólprzytomnego Karela Chvast.

    -------------------------------------------------------------------------------------------->

    - Króla, króla, skąd my im mamy na tym bezkrólewiu wziąć króla?- zaincjował obrady przewodniczący najjasniejszej Rady.
    - Hm...Że też Jagiełło, ten poganin i psubrat odmówił... Mielibyśmy problem z głowy- podjął temat aktywny jak zwykle Chvast.- Pieprzony
    azjata!
    - Przepraszam- przerwał protokolant- "Jagiełło" pisze sie przez dwa "g" czy przez dwa "ł"?
    - Dwa "ł"? Mi sie zawsze wydawało, że przez dwa "j"... Pisz jak chcesz, byle dobrze! Jeżeli znajdę w protokole chociaz jeden błąd ortogrficzny
    wylecisz na zbity pysk! Jasne?!

    I tym sposobem w protokole znalazło sie imię JJaggiełło. Cenny ten dokument możemy podziwiac do dziś- znajduje się w czeskim Muzeum Narodowym im. Karola w Pradze.
    Historycy do dzis sprzeczają się co tez miałoby znaczyc powtórzenie spólgłosek w tym wyrazie- najodważniejszą tezę wygłosił prof. Jaromir Pravicek- wg niego
    była pierwsza jaskółka procesu zwanego "przegłosem czeskim". Miał on polegac na podwójnym wymawianiu wszytskich spółgłosek. Niestety teoria ta nie zyskała poklasku
    wśród czeskich językoznawców i historyków- głownie dlatego, że jednymy dowodem na prawdziwość tej teorii był właśnie wyraz umieszczony w wyżej wymienionym
    protokole- "Jjaggiełło"

    -------------------------------------------------------------------------------------------->

    Ale wróćmy do naszej historii. Wobec ponurego zachowania cemnego ludu, Rada postanowiła rozpisac konkurs na króla. Po tygodniu we wszystkich kosciołach wisiały takie oto
    ogłoszenia:
    -------------------------------------------------------------------------------------------->

    Nastepny odcinek w czasie najbliższym. A w nim: ostateczny krach Husyckiej rady Regencyjnej i wybór jedynie słusznego króla. I... sceerny :shock: (chyba :twisted: ) Yo!


    PS. Mógłby ktoś wyodrębnić treść AAR-a od mojego poprzedniego postu? Jakoś nieestetycznie to wygląda.
     
  8. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Kolejna część. Koniec Husyckiej Regencji i wybór nowego, jedynie słusznego Króla coraz bliżej. No są obrazki;) Miłego cztania.

    ---------------------------------^----------------------------------------------------------------------------------------->

    Pod ratuszem na praskim rynku, gdzie odbywały się zapisy kandydatów na Króla Czech. Przybyli niemal wszyscy szlachcice z Korony Św. Wacława (Oby trwała na wieki!). To własnie tu Duch Święty miał wskazać męża, który miał sprawować rządy w kraju. Oczywiście- Duch Święty za pomocą Husyckiej Rady Regencyjnej. Konstytucjonaliści juz wszęli spory, czy aby Duch Święty ma odpowiednie kwalifikacje do wyboru króla. Dociekali tez, czy Husycka Rada ma upoważnienia od Ducha Świętego. Rada zaś powoływała się na staroczeskie prawo zwyczajowe, które odnośnie wyboru monarchy mówi wyraźnie:
    Niestety, Praczeskie Prawo Zwyczajowe znało w owym czasie jedynie kilku Najstarszych Górali, którzy nadomiar złego mieszkali po słowackiej (w owym czasie- węgierskiej) stronie Tatr. Ich ekspertyza nie miałaby szans dojść na czas (wredni Węgrzy na pewno blokowaliby jej przesyłkę, żeby pogłębić zamęt w Czechach, taki to wredny naród!)- a czas ów naglił. Koniec końców, z uwagi na duże zapotrzebowanie społeczne, najwyższa Rada postanowiła obrać Króla nie oglądając się na zadne prawa.

    ---------------------------------^----------------------------------------------------------------------------------------->

    Wyjaśniwszy tę zawiłą kwestię, wrócmy na praski rynek, gdzie od rana gromadził sie tłum ludzi, uważających, że tylko oni mogą poprowadzić czechy kuświetlanej przyszłości. Oto kilka cytatów, które kronikarz zapisał dla potomnych:
    - Tylko ja moge poprowadzić Czechy do świetlanej przyszłości!- krzyczał wąsaty szlachciura z Pilzna, wzbudzając niemałe wzburzenie wśród innych wąsatych szlachciurów stojących koło niego.- Tlkoja, Bóg mi świadkiem!
    - Wcale, że nie, ja także potrafię doprowadzić Czechy do swietlanej przyszłości! Uważam wręcz, że przyszłośc, do której JA doprowadzę, o ile właśnie mi przypadnie urząd Króla, Czechy będzie o wiele bardziej świetlana od jego!
    - Moja przyszłośc będzie mniej swietlana?! Patrzcie go! Moja?! Mniej świetlana?! To są kpiny!!
    - Gdzie byłeś przez ostanie 16 lat?! No gdzie byłeś?!
    - Złodzieju!
    - Wrogu Pana Jezusa!
    - Psi synu!
    - Liberale!
    - O... Tutaj juz pan przesadziłeś, drogi panie! Spotkamy się w sądzie!
    - Nigdy nie podam reki socjademokracie- podsumował wymiane zdań stojący na uboczu Rościsław Prolubek i wyjął papierosa.- Pali pan?- Zwrócił się do stojącego obok sprzedawcy cebuli, ktory zamiast sprzedawac cebulę, za wielkim zapałem odmawiał różaniec. Sprzedawca nic nie odpowiedział, tylko czem prędzej czmychnął w tłum.
    - Cóż, to by dopiero były jaja, gdyby sprzedawca cebuli został królem- pomyślał zaciagając sie dymem Rościsław.- Ale i tak lepiej, niz socjaldemokrata.

    [​IMG]
    Socjaldemokrata.

    [​IMG]
    Ukrywający się centroliberał.
    ---------------------------------^----------------------------------------------------------------------------------------->

    Koło godziny 12. 47 na drzwiach ratusza pojawił się krótki, acz treściwy komunikat:
    A trzeba nam wiedzieć, że 300 groszy praskich była to wówczas niemała fortuna:

    [​IMG]

    [​IMG]

    *1 grosz praski równał się wartości 1,3 florena! Zaś 1 floren- 1,2 denara! Żeby wszystko było jasne i przejrzyste- 1 denar był w tym czasie wymieniany za 1,4 dukata!


    ---------------------------------^----------------------------------------------------------------------------------------->

    Około godziny 12. 53 na opsutoszałym rynku przebywały juz tylko cztery osoby. Dwie rozsiadły się wygodnie na ławkach, jedna usiłowała pożyczyć brakująca jej sume od dwóch siedzących (brakowało jej 199 gorszy). Czwartym, który został był wspomniany wyżej sprzedawca cebuli. Dwóch siedzących panów to kolejno- pan Nicpoń i pan Kverski. Osobą, która usiłowała pożyczyc od nich pieniądze okazał się byc pan Balterivic. Mimo, że jego wysiłki nie dawały żadnych widocznych efektów, prócz pogłebiającej się irytacji dwóch magnatów, nie ustawał w prośbach. Po kilku minutach poproszono pozostałych na polu walki kandydatów do środka. Kverski i Nicpoń udali się do środka. Handlarz cebuli, spoglądając ostroznie wokoło także skierował sie powoli ku wnętrzu. Balterovit, jako, że zadnych pieniędzy nie udało mu sie uzyskać, postanowił odejść.

    ---------------------------------^----------------------------------------------------------------------------------------->

    W środku kandydaci podeszli do kasy, po odejściu od której reklamacji nie uwzględniało się, gdzie mieli uiścić astronomiczną sumę 300 groszy praskich (i to na 40 lat przed Kopernikiem!). Sprzedawca cebuli stał ostatni w kolejce i tak bardzo pochłoniety był odmawianiem różańca, że nie zauważył dwóch smutnych, ubrano na czarno postaci, które zaszły były go od tyłu.
    - Mamy cie, Jagiełło!- krzyknał nagle jeden ze smutnych mężczyzn- Już nam nie uciekniesz!!
    Jak gdyby chcąc zaprzeczyc słowom nienzajomego, sprzedawca cebuli zaczął uciekać. Nie uciekł jednak zbyt daleko- po dwóch metrach zaplątał się w pęto cebuli i boleśnie upadł. Wtym czasie do dwójki smutnych panów dołączył trzeci, niemniej smutny, ale duchowny.
    - I co też Wasza Wysokośc najlepszego wyprawia?- zwrócił się z udawaną troska do króla. -Czy wie król, jaką pokutę przeiwduje Katechizm Kościoła Katolickiego za postepek, który sta się udziałem Waszej Wysokości?
    - Snif?
    - 400 "Zdrowaś Maryjo"! Oczywiście król, jako recydywista i wieloletni grzesznik mógłby ten grzech zataić. To jednak, według KKK byłaby spowiedź świętokradcza! A czy wie król, jaka pokuta przysługuje za spowiedź świętokradczą?
    - Snif...- Jagiełło zaczął wyraźnie sie rozklejać. Jego oczy zaszły łzami.
    - 700 "Zdrowaś Maryjo"!- oczy kapłana przbrały złowroga barwę.- Oczywiście, jako zbrodniarz i bezboznik, także fakt świętokradczej spowiedzi może Wasza Miłościwość zataić.... Jednak to byłaby juz podwójnie świętokradcza spowiedź! A wie Wasz Majestat, jaka jest pokuta za pdwójną spowiedź świętokradczą?
    Tego zaszczuty Władysław już nie zniósł- wybuchnał głosnym szlochem, który stopniowo przerodził się w głosny i ekspresywny płacz. Wzbudził tym zainteresowanie dwóch kandydatów, którzy poczuli się w obowiązku interwieniować:
    - Zabierzcie stąd tego dziada! Wymyślam program i nie moge się skupić!- krzyknął w stronę Jagiełły i jego oprawców Nicpoń. Po minie wszyscy czterej wywnioskowali, że nie żartuje, więc czym prędzej udali sie na zewnątrz.
    - Na czym to skończylismy?- kontynuował juz na świeżym powietrzu duchowny- Hm... W każdym razie kardynał kardynał Oleśnicki dał Waszej Wysokości zaocznie pokutę 2000 "Zdrowaś Maryjo", jeżeli król nie pojawi się do poniedziałku w Krakowie.
    - Snif?- zaszlochał z niedowierzaniem protoplasta dynastii Jagiellonów.
    - Lecz. Istnieje jeszcze inne rozwiązanie. Pewnie tego król nie wie, ale w zeszły wtorek senat powołał do zycia nową istytucję.
    - Snif?- szlochnął król, jak gdyby chciał powiedziec "Och, doprawdy?".
    - Doraźny Konfesjonał Wojenny. Moja skromna zaś osoba została Spowiednikiem Generalnym.
    Mogę więc Waszej Miłości udzielić spowiedzi. Czy chce król skorzystac z łaski Doraźnego Sakramentu Pokuty?
    - Snif... No... Niech będzie... szloch- Władysław starał sie opanowac płacz. Bardzo nie lubił wychodzic na mazgaja przed wyższymi urzędnikami państwowymi. Stary Litwin był bardzo nieufny wobec polskiego dworu. Wszędzie wietrzył spisek- pijał tylko wodę w obawie przed otruciem. Często idąc długimi korytarzami Wawelu słyszał za zakamrków "Beksalala, baksalala", co dopraowadzało go do szału. W obecnej sytuacji Władysław postanowił skorzystać z nowej instytucji. Wolał to, niż spotkać się z kardynałem. Wolałby dać posiekać się na plasterki niz dać wyspowiadac sie Olesnickiemu.
    - No dobrze. Więc zaczynajmy. Imie, nazwisko?
    - Władysław, snif, Jagiełło.
    - Wyuczony zawód?
    - Wileki Książę Litweski.
    - Wykonywany zawód?
    - Król Polski.
    - Imie ojca?
    - Ol- olgierd.
    - Tak... Wszystko się zgadza- Spowiednik sprawdził w swoich aktach.- A więc: na mocy prawa danego mi przez Najjasniejszą Rzeczpospolitą i Przenajświętszy Kościól Katolicki za popełnione grzechy, tj.:
    a) bezprawnaą i bezbożną ucieczkę z kraju
    b) chęć przyjęcia heretyckiej korony czeskiej
    c) podwójną świętokradczą spowiedź
    d) wszystie inne zbrodnie i grzechy, których dopuścił sie podejrzany, a o których Konfesjonał nie ma wiedzy
    skazuję obecnego tu Władysława J., syna Olgierda, króla polskiego na kare 500 "Zdrowaś Maryjo" i 100 Litanii do Jezusa Miłościwego. Wyrok jest prawomocny. Czy skazany chce coś powiedziec?
    - Snif?

    [​IMG]

    ---------------------------------^----------------------------------------------------------------------------------------->
    Tak więc, po wymuszonej przez okoliczności rezygnacji Jagiełły, na placu boju pozostało dwóch kandydatów- panowie Nicpoń i Kverski. Na godzinę 18 wyznaczono termin rozmów kwalifikacyjnych. Obaj kandydaci rozeszli się do swoich kwater, zeby tam szlifować swój program. Husycka Rada także nie próznowała. Obradowała całe popłudnie:
    - Co? Tylko dwóch?
    - Za to bogatych.
    - Dzieląc 600 groszy na 13 niewiele wyjdzie... Na przysłowiowego łebka.
    - Istnieje szansa, że cos jeszcze skapnie.
    - Tak tak, na pewno. Byłem juz na elekcji w Polsce, kandydaci zawsze wysupłają jakieś dodatkowe pieniądze.
    - I bardzo dobrze. Mam długi.
    - Panowie, apeluję o uczciwość! Ustalmy jedno- wszystkie łapówki dzielimy równo na trzynastu.

    ---------------------------------^----------------------------------------------------------------------------------------->


    Niesty nie udało sie jeszcze w tym odcinku wybrać króla- Jagiełło, który był niemal pewnym kandydatem odpadł w przedbiegach. Nowego króla Czechy poznaja najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj w nocy. Pozdro.
     
  9. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    A teraz... coś z zupełnie innej beczki!

    Kolejna część AAR-a. Uprzedzam lojalnie, że tym razem żarty się skończyły- odcinek niesie ze sobą wązne treści poznawcze i dydaktyczne. Moim zamierzeniem, gdy zaczynałem pisać było nie tylko relacjonowanie gry, ale także przybliżanie historii i kultury Czech. Tym razem, dla odmiany, przeniesiemy sie w czasie do IX w. i poznamy zamierzchłą historię państwowości czeskiej ( która, jak wiadomo, sięga czasów starożytnych, ale tym zajmę sie w kiedy indziej ). No, tośmy sobie wytłumaczyli. Zaczynamy.

    -------------------------------------------------------------------------^------------------------------------------------------------------->

    PAŃSTWO WIELKOCZESKIE
    Powstałe na gruzach Państwa Średnioczeskiego. Jak podaje zaginiona "Kronika Czupisława" swoją największą świetność przyżywało pod rządami Dynastii Królów o Śmiesznych Imionach ( Śmiesznoimienidów), której protoplasta był Zgrzytomir, który objął rządy w 774. Następnie panowali jego potomkowie, a każdy z nich odznaczał się męstwem, talentami dyplomatycznymi i śmiesznym iminiem. Oto poczet władców wielkoczeskich:

    [​IMG]
    Legendarny Zgrzytomir ( pan. 777-781

    [​IMG]
    Świętopełk ( pan. 781-793 )

    [​IMG]
    Grzybymił ( pan. 793-798)

    [​IMG]
    Łukasz ( pan. 798- 806)

    [​IMG]
    Rościsław Ponury ( pan. 806-829)

    [​IMG]
    Spycigniew ( pan. 829- 843)

    [​IMG]
    Płycisław Wesoły ( pan. 843-859)

    [​IMG]
    Chodnisław ( pan. 843-859)

    I na tym przedostatnim skupimy się dzisiaj, bowiem to on zapoczątkował zmiany, które rzutują na Państwo Czeskie po dziś dzień. Zanim jednak dowiemy sie, co takiego uczynił ten jakże sympatyczny monarcha, najpierw nalezałoby scharakteryzować Płycisława.

    Otóż.

    Był to jajcarz. Jajcarz jakich mało. Nawet dzisiaj trudno o takiego, mimo, iz czasy wydają się o wiele mniej ponure. Jego dowcipy, kawały i bon moty przeszły do legendy. Był to jeden z tych trefnisiów, dla których nie istaniały tematy tabu. Od małego dokazywał na dworze swojego ojca. "Co z niego wyrośnie?" pyta często jego matka Buława. "Albo błazen albo wielki wódz"- słyszała często w odpowiedzi od Spycigniewa. Im bardziej Płycisław dojrzewał, tym bardziej Spycigniew przychylał się ku tej pierwszej opcji; pewność uzyskał gdy któregoś dnia niesforny Płytek wywrócił mu koronę na drugą stronę. Jednak mimo ogromnego poczucia humoru dawało się zauważyć dowódcze talenty królewicza. Stary król do końca zywił nadzieje, że mimo wszystko zostawi kraj w dobrych rękach. Zmarł nagle w 843r., gdy usłyszał pogłoski , że Płycisław nadał na postrzyżynach swojemu synowi zupełnie nieśmieszne imie Tomasz. Spycigniew był bardzo konserwatywny i tradaycyjny w tych sprawach, a że miał już 78 lat, umarł niefortunnie na zawał. Cała draka z imieniem okazał się być oczywiście kolejnym żartem Płycisława, którego syn tak naprawde nazywał się Chodnisław. Kawał okazał sie na tyle trafiony, że zgromadzona ludność płakała ze śmiechu na pogrzebie Spycigniewa. Co zresztą było samemu nieboszczykowi na rękę- zawsze bowiem marzył, iżby po jego odejściu ludzie płakali żewnym łzami.

    -------------------------------------------------------------------------^------------------------------------------------------------------->

    Po śmierci ojca, młody monarcha od razu ogłosił sie "Królem o Najśmieszniejszym Imieniu". Była to oczywista prowokacja i zniewaga w stosunku do cesarza Bizancjum Michała III. Michał III brzmi co prawda dość zabwanie, ale kudy mu tam do śmieszności Płycisława. Jednak imperator rościł sobie prawa do tego tytułu z racji swojego drugiego imienia, które brzmiało Albert. Znieważony Cesarz nie omieszkał wysłać do Pragi posłów z nota protestacyjną...

    [​IMG]
    Cesarz i jego słuszna reakcja na zniewage.

    -------------------------------------------------------------------------^------------------------------------------------------------------->

    Granica bizantyjsk- wielkoczeska, marzec roku panskeigo 844...
    - Witaj chłopie- zwrócił się człowiek w kolorowym jak na tamte czasy ubraniu do jasnowałosego i wąsatego mężczyzny w jasnym ( jak na tamte ciemne wieki) lnianym ubraniu *- Szukamy drogi do Pragi.
    - Jesteśmy posłami cesarza Michała III- dodał drugi niemniej pstrokato przywdziany.
    Chłop usmiechnął się tylko pod wąsem i wskazał ręką kierunek, w którym po chwili udali sie dwaj posłowie. Pod rządami wesołego Płycisława Wesołego wszystkim w państwie udzielał sie dobry humor, wszysycy byli dla siebie mili i nawet jeśli się kłócili, to tylko dla draki. Mnożyły się niewinne figle, a 1 IV król ustanowił świętem narodowym ( Dzień Śmiechały). Do szczególnej roli na dworze Płycisława urósł Królewski Błazen. Zajmował on sie bowiem wychowaniem dzieci monarszych. Echo tego zwyczaju odczuwamy nawet dziś: stąd w mówi się o ludziach, którzy piastuja jakiś urząd, że błaznują, robią z siebie błazna etc.

    [​IMG]
    Wacław Anioł. "Wymyślanie kawałów"

    Lecz wróćmy do naszych kolorowo ubranych posłów. Nigdy nie dotrali oni niestety do Pragi. Za to dzięki poczuciu humoru wspomnianego chłopa świat bizantyjski odnotował w swoich kroniach takie słowianskie słowa jak: Gdańsk, Hahaha, Lol, Bałtyk, Wzgórze. Sprawa tytułu "Króla o Najśmieszniejszym Imieniu" pozostała nierostrzygnięta. Oczywiście do czasu. Do czasu, gdy Płycisław nie założył się z kolegą, że przyjmie chrzest i zetnie Święte Dęby... Ale o tym innym razem.

    -------------------------------------------------------------------------^--------------c------------------d-----------------n------------------>





    Nareszcie naprawiłem kompa i mam kilka pomysłow: zarówno na AAR właściwy jak i na takie skoki w bok. Dzieje Płycisława Wesołego będą kontynuowane, zbyt ważny to król dla Czech, żeby zbyc go jednym odcinkiem.
     
  10. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Kolejny specjalny odcinek wiosenny. Seria limitowana. Miłego czytania.


    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    [​IMG]
    Wielkie Czechy

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    - O Słowację?? - zapytał zdziwiony Chwaścisław, hrabia Słowacji i książe Wiślan, lennik Płycisława, a zarazem jego dobry kolega (po staroczesku: funfel).

    [​IMG]
    Słowacja

    - A co, miękniesz?- powiedział z nieukrywanym triumfem Płycisław.- Ja stawiam Morawy, ty Słowacje. To jak kasztany przeciwko orzechom. Więc jak będzie?
    - Nie wierze, że to zrobisz...
    - Błogosławieni, którzy nie widzielli a uwierzyli, drogi Chwaścisławie. Za miesiąc będziesz się witał ze mną słwoami "Niech będzie pochwalony"! Zamierzam ochrzcić Czechy!
    Na te słowa ze szafy znajdującej się w rogu komnaty wysoczył otyły niemiecki duchowony.
    - No nareszcie! Myślałem już, że się nie doczekam! - zwrócił się bezpośrednio do Płycisława.- Czy wie król, jak niewesoło jest całymi miesiącami czekać w ciasnej szafie?
    - Eee... Cały czas siedziałeś w tej szafie?- spytał zaskoczony monarcha.
    - W imie Chrystusa, oczywiście! Ale nie będziemy się teraz nad tym rozwodzić.- duchowny wyszperał z szafy kilka zwojów pergaminu. - Tutaj mam przygotowaną umowę chrystianizacyjną. Mo
    - Słucham??- Płycisław nie nie mógł opanować swojego zdziwienia.
    - Proponuję wykupic abonament na 5 lat, z uwagi na duże zniżki przy budowie kościołów. W ramach promocji otrzyma król piękną bazylikę przy Hradczanach za jednego dukata. Oferujemy stworzenie biskupstwa w Pradze i sieci parafii w całym kraju. Abonament obejmuje także pięciuset duchownych. Do tego standart- korona królewska uznawana przez cały świat i boże błogosławienstwo. Data chrztu jest do ustalenia. Moim zdaniem najlepiej byłoby to załatwić w te Święta Wielkanocne, jednak nie nalegam. Przy okazji...
    Duchowny podał Płycisławowi wizytówkę, na której widniało:
    [​IMG]

    - Jeżeli król byłby łaskaw skorzystac z oferty mojej firmy, dorzucę jeszcze pełne okielichowanie praskiej światyni. - oczy Blabenberga zaświciły się na myśl, jakie kokosy może zbić na organizacji chrztu całego państwa. - I jak, reflektuje Wasza Najjasniejszość?
    - Mus... Musze się zastanowić- dla Płycisława bieg wydarzeń przybrał zbyt szybki obrót. Spojrzał na Chwaścisława, którego ironiczna minka zdawała się mówić: "Takiś Kozak był pare minut temu? No dalej, podpisz, podpisz... Albo oddawaj zielone Morawy!". Mina ta tak rozsierdziła króla, że krzyknał w gniewie do duchownego:
    - Dawaj ten pergamin! Podpisuje!

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Ach, cóż to były za chrzciny! Masa gości, masa jadła, masa dobrego humoru, w którym prym wiódł oczywiście sam Płycisław. Pierwszego psikusa spłatał już przy samym akcie chrztu. Zamiast wody w chrzecielnicy znajdowało się wborowe czeskie piwo. Arcybiskup Moguncji, który celebrował uroczystośc zacisnął zęby i zniósł oczywistą zniewage mimo oczu.
    - Zobaczysz za pół roku...- szeptał przez zacisnięte usta.- Zobaczysz za pół roku...
    Już jako nowoochrzczona owieczka Kościoła Katolickiego monarcha uczestniczył w egzekucji kapłanów starej, zbrodniczej religii. Specjalnie na tę okazję zbudowano niewielką arenę, gdzie nieszczęśnicy mieli nieszczęście walczyc z dzikimi zwierzętami: turami, niedźwiedziami i lisami.
    - Jest to pewien rodzaj Sądu Bożego. Dzikie zwierzęta symbolizują Boga, natomiast skazańcy dawnych bożków i bałwany. - zwrócił sie arcybiskup Schlafenblieg do nowoochrzczonego Płycisława- Jestem przekonany, że to Bóg zwycięży.
    Słowa arcybiskupa okazały sie prorocze- możliwe, że dlatego, iz każdy ze skazańców miał skrępowane nogi i ręce. Król był zdania, że jako nowicjuszowi na terenach czeskich należało dać Bogu jakies fory. Wynik "Sądu" całkowicie utwierdził Płycisława, co do jego wyboru.

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Rok 846, 8 miesięcy po chrzcie Płycisława Wesołego. Całe Państwo Wielkoczeskie przyjęło wiare chrześcijańską... Całe? Nie!Jedna, jedyna prowincja, zamieszkała przez nieugietych bezbożników wciąż stawia opór nowej religii uprzykrza życie diecezjom kościelnym, osiadłych na terenach Słowacji, Moraw i Śląska...
    Tą prowincją był Kraj Wiślan rządzony przez wspomnianego już wyżej Chwaścisława. Po przyjęciu chrztu przez Płycisława Chwaścisław pozostał przy pogaństwie i uzyskał szeroka autonomię- rządził wręcz jak udzielny książe. Płycisław zezwalał na to, ponieważ pałał niekłamana sympatią do Chwaścisława, a poza tym zaczynał coraz bardziej żałować przyjęcia nowej religii. Zalew wpływowego duchowieństwa niemieckiego bardzo drażnił wielkoczeskie rody możnowładcze. Sam zaś monarcha uznał nową wiarę za zupełnie nieśmieszną i z wielkim trudem uczestniczył w codziennych nabożeństwach- długich i niezwykle nudnych. Nawet, jeżeli w kazaniach pojawiały sie jakies akcenty humorystyczne, to prezentowały najbardziej niemiecki z niemieckich typ dowcipu. Jakby tego mało, dopadły króla ukryte koszty chrystianizacji- dziesięcina i świętopietrze. Zasoby w kasie państwowej kurczyły sie w tempie zaiste zastraszającym. W tej sytuacji Płycisław postanowił złozyć wizytę Chwaścisławowi...
    - I cóż tam u ciebie, dorgi Płytku? Gdzie twoja słynna szelmowska mina? Czyzby humor cie opuścił?
    - Ech... Szkoda gadać... Przyjęcie chrzescijaństwa od Niemca było zdecydowanym błędem...Nie wiem teraz zupełnie, co czynić... Nie mam zamiaru utrzymywac tej hydry nienasyconej, ich dzieci, żon i matek... -użalał się Płycisław. - Ale umowę podpisałem na 5 lat... Poza tym ten buc, król niemiecki, chce, żebym słozył mu hołd. Oby uschła mi ta ręka, która podpisałem ten przeklęty pergamin!
    - Hm... sprawy rzeczywiście nie układają się zbyt wesoło. Jednak chyba mam rozwiązanie.
    - Zbawco! Mów, a każe cię ozłocić!- w oczach króla zabłysła iskierka nadziei.
    - Chwileczke, chwileczke... Nie ma nic za darmo. Za wybawienie cie z kłopotu chcę... niepodległości.
    - Co?? Chybaś oszalał!- Płycisław nie krył swojego oburzenie na zuchwałą propozycję przyjaciela, który okazał się być wężem.- Wężu!
    - Hm... No cóż, ja się nie narzucam.
    - Niech ci będzie... Ale uzyskasz niepodległość dopiero wtedy, gdy wyrwe się ze szponów niemeickiego duchowieństwa.
    - Spoko- oko. Oto mój plan...
    Plan Chwaścisława był cokolwiek genialny w swojej prostocie: zerwac umowe z Niemieckim Kościołem i nadac im depesze, żeby pocałowali się dupe. W tym samym czasie dogadać się z Ceasarzem bizantyjskim, przyjąć na nowo chrzest od niego i podeprzeć się jego autorytetem w walce z Niemcami. Duchowni greccy zawsze byli bardziej ulegli niż niemieccy. Należało się tylko dogadać z cesarzem Michałem, który zdążył zaskarbic sobie już przydomek "Piajak". I tu własnie wyszła ponownie na światło dzienne sprawa tytułu "Władcy o Najśmieszniejszym Imieniu" (patrz poprzedni odcinek). Płycisław postanowił w obecnej sytuacji oddać cesarzowi, to co cesarskie. Nie miał zresztą żalu o ten tytuł: Michał III Pijak brzmiało o wiele weselej niż Płycisław Wesoły. Usatysakcjonowany cesarz postanowił zrekompensowac władcy wielkoczeskiemu utrate tej godności. Rechrystianizacji mieli dokonać dwaj mnisi, którzy doskonale znali język starocerkiwno-słowiański...

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    [​IMG]
    Zgadnij, który z nich to Cyryl, a który Metody.

    Minęły trzy miesiące od pogonienia duchownych niemieckich. Życie wkraju bez tych bezczelych typków toczyło sie o wiele radośniej. Król odzyskał dawny humor i z niecierpliwością czekał na obiecanych przez Pijaka mnichów. Gdy w koncu przybyli, król powitał ich w swoim zwyczaju: chlebem i żartem.
    - Witaj, wielki Płycisławie! Przybliśmy do twojego wielkiego królestwa, aby głosić Słowo Boże. Nasze imiona to Konstanty i Metody. To znaczy... ja jestem Metody, a to mój brat Konstanty- tutaj duchowny wskazał na swego brata.
    - Jakjakjak?- król zmróżył oczy i przystawił ręke do ucha.- Nie dosłyszałem... Jak?
    - Konstanty i Metody.
    - Jakjakjak?
    - Konstanty i Medoty.
    - Jakjakjak? Zenon i Metody?
    - Nie Zenon. Konstanty.- Metody rozejrzał się po sali. Zebrani w niej doradcy i wielmoże z trudem chamowali śmiech. Konstanty robił sie coraz bardziej czerwony. Po jego twarzy zaczął spływac pot.- K-o-n-s-t-a-n-t-y.
    - Jakjakjak? Z-e-n-o-n?
    - KONSTANTY, na Boga, KONSTANTY!
    - A... trzeba było tak od razu! Wasz starocerkiwno-słowiański pozostawia jeszcze trochę do życzenia.- Płycisław pojednawczo skinał głową w stronę zestresowanego Greka.Konstanty odetchnał z ulgą.
    - Niestety... Nie możesz się nazywać Konstanty. To zbyt mało smieszne imie, jak na chrystianizatora mojego królestwa.
    - Słucham?
    - Co sądzisz o Włodzimierzu?
    - Słucham?
    - Od dzisiaj będziesz Włodzimierzem- rzekł do niedawnego Konstantyna Płycisław. Sala wybuchła gromkim śmiechem. Nawet Metody usmiechnął się półgebkiem.
    - Włodzimierz! Włodzimierz! Hahahahahahaha! Włodzimierz.
    - Nie chce mieć na imie Włodzimierz!- Włodzimierz był juz bliski płaczu.
    - No to będziesz... Mariuszem!- walnął z grubej rury król.
    - Hahahahaha! Mariusz! Mariusz! Niech mnie! Hahahahaha! Mariusz!
    - Nieeee!!! Tylko nie Mariusz! Nie chce być Mariuszem!- krzyczał Mariusz, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Nawet jego brat nie wytrzymał i obecnie tarzał się ze smiechu.
    - Spokojnie, Mariusz, hahahhaha, mogło być, haha, gorzej... Hihihihi!- w spazmach smiechu zrwrócił się do brata- Mogłes trafic na, hohoho, Cyryla!
    - CYRYLA? Powiedziałeś CYRYLA?- podchwycił od razu Płycisław.- HAHAHAHAHA! Od dzisiaj będziesz nieodwołalnie Cyrylem!
    - HAHAHAHAHA! CYRYL! CYRYL! HOHOHOHOHO! CYRYL!

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->
    Mimo sporego zamieszania na początku, bracia bardzo szybko zaaklimatyzowali się w Państwie Wielkoczeskim. Nawet Cyryl przyzywczaił się do swojego nowego imienia (chociaz czasem popłakiwał wieczorami nad bezpowrotnie utraconym Konstantym. Nauka nowej religii, prowadzona w rodzimym języku przynosiła owoce- po kilku miesiącach było w Czechach 27 zdeklarowanychchrześcijan. Liczby te rosły lawinowo. Niemcy, jak to Niemcy, troche sie oburzyli na tak nagłe rozwiązanie umowy, ale nie mieli środków, zeby egzekwowac ją do końca. Jedyną stratą dla Płycisława była obiecana Chwaścisławowi niepodległość. Po trzech jednak latach Płycisław czuł się juz na tyle chrześcijaninem, że zaczął mu przeszkadzac jego neichrześcijański sąsiad. Postanowł więc odzyskac to, co prawnie mu się należało, a przy okazji zbawić kilka tysięcy pogańskich dusz. Polecił więc Metodemu napisać list do Chwaścisława, w którym zwracał się do księcia o nawrócenie i oddanie się pod opieke Płycisława. Metody prośbę księcia spełnił z właściwa sobie gorliwością:
    Resztę mniej więcej znamy...

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    To by było na tyle, jeżeli chodzi o początki chrześcijaństwa w Czechach. Dozo:D
     
  11. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    AAR-u część kolejna. Wiemy juz , jak Czechy przyjęły chrzescijaństw, więc wracamy do nurtu głównego.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->
    Dla tych, którzy nie pamiętają już, o co chodziło, a nie chce im się pyknąć na poprzednią stronę, krótkie streszczenie:
    Po kilkulanstu latach rządów, Husycka Rada Regencyjna postanowiła pod naciskiem społeczeństwa wyłonić w końcu króla. Jagiełło, najpoważniejszy kandydat odpadł w przedbiegach. Okazał się zbyt miękki, nie potrafił przełamać oporu kardynała Oleśnickiego. Poza tym, chodziły słuchy, że jest Litwinem. Wobec takiego obrotu spraw, Rada postanowiła wybrać króla na zasadzie konkursu. Po morderczych eliminacjach na placu boju pozostało tylko dwóch najgodniejszych kandydatów: Wacław Nicpoń i Wacław Kverski. Jeden z nich zasiądzie na tronie czeskim. Który okaże się godny? Któr z Wacławów w majestacie włozy na głowe korone Świętego Wacława? Czyj radosny śmiech będzie słychać na sali tronowej? A kto wróci do domu, by przez kilka dni chlipać do poduszki i żałośnie kwilić? Tego dowiecie się z dzisiejszego odcinka.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->
    Zbliżała się godzina szósta, na która zaplanowane były prezentacje programów kandydatów. Predendenci siedzieli naprzeciwko siebie w ławkach na korytarzu przed salą konferencyjną.
    - Co za wieśniak. Takie indywiduum ma byc moim królem? No szanujmy się! - Takie myśli przebiegały przez głowę pana Kverskiego. Pewnie nawet nie umie czytać. Chwała Bogu mój program powali komisję.
    - Hm... Gdybym uciął mu teraz łeb wydatnie zwiększyłbym swoje szanse na koronę... - to z kolei myśli pana Nicponia.
    Nagle te rozważania przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Z sali wyszedł sługa i rzekł był:
    - Już szósta. Prosimy pierwszego kandyadata. Panie Kverski porsze za mną.
    Po chwili Kverski zniknął za drzwiami i Pan Nicpoń został na korytarzu sam.
    - Za późno...- pomyślał, i zaczął snuć w głowie plan swojej preznetacji.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->
    Na sali siedziała już cała Husycka Rada Regencyjna. Na ścianie zobaczył tablicę z napisem"

    Oczy radnych spoglądały chciwie, czy Kverski nie ma przy sobie jakiejs wypchanej sakwy. Nie miał. Jego notowania spadały. Kandydat widząc lekkie niezadowolenie na komisyjnych twarzach, zaczął w te słowa:
    - Dzieńdobry cześć i czołem!
    - Dzień dobry- odpowiedział mu bez większego entuzjazmu wiceprzewodniczący Jiří Homola. - Nie przedłużajmy. Porsze zaczynać.
    - Dobrze.- powiedział Wacław, poprawił wąs i zaczał. - Pewnie zastanawiacie się panowie, dlaczegóż to właśnie ja powinienem zostac królem Czch? Otóż odpowiedź jest prosta. Moją dewizą w polityce jest słynne hasło "Wyzysk chłopów, durniu!". Proponuje wam pragmatyczny wybór człowieka, który zna sie na ekonomii. Ukończyłem z wyróżnieniem wydział "Wyzysku klas pracujących" na Uniwesytecie Praskim. Proszę o wprowadzenie eksponatu.
    Kverski klasnął dwa razy i do sali wprowadzono eksponat- wysykanego chłopa. Preznetacja wzbudziła żywe zainteresowanie rdanych.
    - No no no- mruknął pod nosem Zbigniev Dymel, profesor uniwersytecki.
    Kandydat rad, że zrobił krok w dobra stronę, kontynuował.
    - Chłopie, opowiedz coś o sobie.- skinął na chłopa, który ledwo trzymał się na nogach.
    - Jestem Jan, ze wsi Dubrovce. Jestem też całkowicie wyzyskany. Żyję tylko dlatego, że mój wspaniały pan, Wacław Kverski ma życzenie dalej mnie wykorzystywać. Za co jestem mu dozgonnie wdzieczny i każdego dnia modlę się za niego.
    - Niesamowite...- nie krył zdziwienia Bohumil Hrabal, sekretarz generalny. - Nie buntują się?
    - Nie mają prawa. Podpisaliśmy umowę, w któej jest wszystko dokładnie sprecyzowane. Np. chłop ma obowiązek pracować za darmo na mojej ziemi, ale za to ma prawo być głodny.
    - Niebywałe! Jest pan jednym z nilicznych obszarników, którzy rozmawiają z chłopami! - radny nie mógł pochamowac zachwytu.
    - Tak uważam, że dialog z poddanymi to podstawa. Oni także mają swoje zdanie. W mojej działaności zawsze dązę do konsensusu. - kontynuował Kverski.- Na moich ziemiach staram się także wprowadzić nowoczesne rozwiązania w zakresie wyzysku chłopów. Np. jako pierwszy w Czecha przwiązałem ich do ziemi. Co widac na załączonym obrazku. Wyzyskiwany jest przywiązyny do liny, która z dugiej strony jest umocowana do pala wbitego w ziemie. To daje pewnośc, że chłop samowolnie nie opuści stanowiska pracy. Sznur ma 10 stajen długości, więc umozliwia swobodne poruszanie się w obrębie gospodarstwa.
    - No no no...
    - Dzieki tym wszystki działaniom zyski z mojego areału są stukrotnie wyższe od zysków obszarników, którzy nie stosują moich nowoczesnych metod. Po objęciu rządów swój system wporwadze w całych Czechach, dzieki czemu kraj nasz stanie sie bogaty i potężny. No, i na zakończenie...- Kverski klasnął dwa razy. Do sali weszło dwóch sługów niesącyh 13 wypchanych sakiew. - To dla panów, za wierną i sumienną służbe ojczyźnie.
    Oczy radnych zapłoneły. Kverski wyszedł z sali kłaniając się w pas.
    - No no no... Ciekawe, co też zaprezentuje drugi kandydat. Prosze zawołać pana Nicponia!
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->
    Po chwili w sali zajwił się Nicpoń. Z ponurą miną zmierzał ku radnym. Zatrzymał się tuz przy stole, za którym siedzieli i rozjerzał się po twarzach elektorów. Wesoła atmosfera gdzieś sie ulotniła. Ku swojej zgrozie Milan Kundera dostrzegł u pasa Nicponia ogormny miecz.
    - Proszę sia- powiedział przewodniczący Dvořák. Nie dokończył, gdyż potężnie zamaszysty cios wyprowadzony przez pana Wacława ściął głowę mu, a tekże dwóm jego sąsiadom. Nicpoń, nie chowając miecza, znowu przejechał ponurym wzrokiem po Radzie (tym razem w okrojonym składzie). Na twarzach radnych dawało się wyczytac panikę. Jedynie Bohumil Hrabal zachował zimną krew.
    - W takich okolicznościach, musimy przeprowadzic wybory nowego przewodnic- i jemu nie dane było dokończyć. Kolejnych trzech radnych straciło głowę. Pozostali nie zamierzali czekać na tzreci cios.
    - Niech żyje król!- krzyknął* profesor Dymel.
    - NO!- usmiechnął sie spod wąsa Wacław Nicpoń. - Nie można było tak od razu?

    [​IMG]
    Wacław V NIcpoń, król Wszechczech

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->
    I tym sposobem Czechy mają nowego króla. Znowu brutalna siła wygrała z racjami ekonomicznymi.. Jednak nie można odmówić Nicponiowi wyczucia politycznego- pozopstawił przy zyciu siedmiu radnych, co umożliwiło stworzenie quorum i wyniesienie go na tron. Co będzie dalej, przeczytasz już niebawem.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    No, i to by było na dzisiaj tyle. Postaram sie w najbliższym czasie wrzucić więcej screenów, dzisiaj tylko jeden. No, i w niedługim czasie mam nadzieję wrócic do rozgrywki Czechami, dzięki pomocy Sambora. Pozdrawiam.
     
  12. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Postanowiłem pokazać, jak będa prawdopodobnie będą wyglądać rządy nowego króla i przedłożyć wam jego program, stworzony w oprciu o opinię największych umysłów ówczesnych Czech i jego własne przemyślenia.

    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Po kilkunastu latach bezkrólewia i bezhołowia Czechy mają w końcu upragnionego władcę. Nicpoń I Ponury, bo tak zwał sie król przygotował wraz ze swoimi specjalistami program, zwany "WIELKIM PROGRAMEM ROZWOJU POPRZEZ ZWINIĘCIE". Oto, co kryło się pod tą enigmatyczną nazwą:
    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    *O nowoczesnych technikach wyzysku chłopów czytaj w poprzednim odcinku.
    **Lista ta oczywiście będzie poszerzana w maire potrzeb i możliwości.
     
  13. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    :arrow: Chcesz walnie przyczynić się do powstania CzeskiegoAAR-u??

    :arrow: Chcesz umożliwić jego kontynuację?

    :arrow: Znasz prymitywne podstawy modowania EU2?

    :arrow: Chcesz zrobić coś za darmo i bezinteresownie?

    :arrow: Chciałbyś mi pomóc??

    [​IMG]

    POTRZEBUJĘ KOGOŚ, KTO POMOŻE MI ZEDYTOWAC SAVE'A
    Możesz to być TY:) Jeżeli chciałbys mi pomóc, zgłoś na PW/gg. Oczywista dla pomagającego przewidziana jest niespodzianka (wystep w ARR-ze, zdjęcia gołych bab, piwko, uścisk dłoni prezesa, czapka gruszek; do wyboru). Podrawiam.
     
  14. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    AAR-u część kolejna. I na wstepie ważna wiadomość:
    Na apel:
    Dostałem odpowiedź:
    I dzięki jego nieocenionej pomocy wracam do gry Czechami!^^ Dzięki!

    Pozdrawiam też Cobrę_, który miał dobre chęci, ale pomoc od mpb10 była niemal natychmiastowa:)

    Nastepny odcinek będzie więc juz relacją z gry ( jasne, i tak będzie więcej lania wody), tymczasem kolejny niewiele wnoszący do historii epizod.


    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Rządy króla Nicponia od początku przyjęły formę negacji poprzedniego, quasi-republikańskiego ustroju i nierządu, jakim Czechy stały w czasach przed Husytami pod panowaniem królów (tfu!) niemieckich. Król z gorliwością neofity wdrażał swój program "Rozwoju przez zwinięcie". Jak każdy wielki reformator, już na początku ogłosił powstanie Drugiego Lepszego Królestwa Czeskiego. A wiadomo: jak nowe królestwo, to i nowe urzędy, nowe rozliczenia, nowe aresztowania... Jednak my pominiemy te ponure praktyki i zajmiemy się czymś o wiele mniej ponurym, ale równie ważnym. Zajmiemy się GODŁEM.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Roku pańskiego 1437 król wydał polecenie rozpisania konkursu na nowe godło Królestwa Czeskiego. Prace mieli oceniać czcigodni profesorowie praskiej Akademii Sztuk Pięknych.
    Ogłoszenie!
    Potrafisz rysować?
    Chcesz na stałe wejśc do historii czeskiej i światowej?
    Chcesz, żeby godło wg Twojego projektu łopotało na każdej fladze państwowej?
    Chcesz, żeby czescy żołnierze przelewali krew w obronie niewinnych z Twoim godłem na tarczach?
    Tak?
    Zgłoś się ze swoim projektem do Czeskiej akademii Sztuk Pięknych w Pradze 23 marca (piątek) do sali nr 14. Przegląd pod okiem profesorów Akademii zacznie sie o godz,11.00.
    Przyjdź! Może Twoje dzieło znajdzie się na herbie królewskim?

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Trzej profesorowie dopijali właśnie piwo. Zbliżała się godzina 11.
    - No panowie, trzeba wziąc się do roboty - powiedział przewodniczący składu jury, prof. Vaclav Caclav.- Ciekawe, czym tez nas zaskoczą nasi artyści?
    - Pani Halynko, proszę proprosić pierwszego petenta.- zawołał drugi z jurorów prof. Vaclav Klaus.
    Po chwili do sali wszedł do sali brodaty młodzian, z wyglądu typowy studencik. Pod pachą miał miał teczkę, z której wyciągnął sporych rozmiarów pracę.

    [​IMG]

    - Hm... no tak. A co się znajduję w pańskim projekcie? - spytał lekko zdziwiony Cavlav.
    - No jak to? Panowie jako artyści powinni zrozumieć. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że to biały kwadrat na białym tle. - wyjasnił student.
    - Uff, a ja myślałem, że to biała goła baba na białym tle.- powiedział Filip Hološko, kolejny z oceniaczy. - Goła baba byłaby niedopuszczalna na godle Królestwa.
    - Nie, nie, zapewaniam, że to biały kwadrat na białym tle.
    - Tak... teraz widze wyraźnie. - profesor zmróżył oczy. - Jednak wydaje mi się, że my poszukujemy czegoś...hm... Bardziej tradycyjnego.
    - Aha tak... Rozumiem. Do widzenia.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    - Następny!
    - Dzien dobry.Nazywam się Wacław Anioł. Maluję od dzieciństwa. Mam nadzieję, że moja propozycja przypadnie państwu do gustu.
    - Zebaczymy, czy taki dobry i czy przypadnie. Co tam pan ma?
    - Dzieło mojego życia.

    [​IMG]

    - A co to jest?
    - Hipopotam.
    - Słucham?
    - Hipoptam. Hipopotamowate (Hippopotamidae) - rodzina ssaków łożyskowych z rzędu parzystokopytnych i podrzędu świniowatych obejmująca dwa gatunki należące do dwóch rodzajów: Hipopotam nilowy (Hippopotamus amphibius), Hipopotam karłowaty (Hexaprotodon liberiensis). - wyrecytował Anioł, nie zająknąwszy się ni razu.
    - To wszystko bardzo ciekawe, ale dlaczego uważa pan, że akurat hipopotam powinen znelźć się na czeskim godle?
    - Hm, no właściwie... Bo ja potrafie rysowac tylko hipoptamy...
    - Czyli zgodzi się pan, że hipoptam średnio pasuje?
    - No właściwie...Nie do końca... Hipopotam mógłby opasłość naszego budżetu.
    - A co jeśli, nie daj Boże, budżet będzie świecić pustakmi?
    - Będzie symbolizował wypukłośc naszych granic!
    - Jednak sytuacja geopolityczna nie zawsze jest sprzyjająca. Habsburgowie cały czas cos knują. Co w sytuacji, gdy nasze granice zostana nadszarpnięte?
    - Wtedy hipoptam będzie symbolizował serce, honor i miłośc do ojczyzny Czechów. Wielkie jak hipoptam.
    - A co, gdy naród upadnie?
    - Wtedy hipoptam będzie symblizował...
    - Do wdzenia.
    Po chwili Wacław Anioł nerwowo opuszczał budynek Akademii. "Nie poznali sie na moim talencie"- myślał- "Barbarzyńcy! Jeszcze zobaczą! Wyjeżdżam jutro do Włoch! Tam potrafią docenic prawdziwego artystę! Ignoranci!". takie mysli przbiegały przez umsył Anioła, podczas gdy komisja przyjmowała już następnego amatora malarstwa...

    [​IMG]

    - To juz było.
    - Jak... jak to było?- spytał nie bez żalu Hieronim Kabel, artysta z Moraw.
    - Biały kwadrat na białym tle. Było.
    - Ależ nie! Spokojnie - rozjaśnił się Hieronim.- To żaden kwadrat. Na białym tle znajduje się biała goła baba!
    - Niestety... Goła baba nie może znaleźć się na godle.
    - Tak? Nic o tym nie pisali w ogłoszeniu... No cóż, ale w domu mam białego nosorożca na białym tle. Może skoczyć?
    - Niech sie pan nie fatyguje. Do widzenia.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Minęło kilka godzin, a profesorowie wciąz nie wyłonili żadnego projektu. Nieprzypadł im do gustu ani humbak, ani kogut, ani trzy kaktusy. Nie wzbudził ich entuzjazmu nawet kangur, ani tym bardziej siedem trójkątów umieszczonych jeden pod drugim. Dzień się juz kończył, gdy zmęczeni wezwali ostatniego artystę...
    - Dzień dobry. - przywitał się grzecznie na oko siedemanastoletni młodzieniec.
    - Dzien dobry. Prosimy zaprezentować swój projekt.
    - Oto i on.

    [​IMG]

    - Świetne! Jak pan na to wpadł?
    - I jak trafnie określa obecną sytuacje geopolityczną naszego państwa!
    Przewodniczący Caclav kilka sekund badawczo wpatrywał się w pracę, po czym rzekł:
    - Młody człowieku. Ten projekt jest najlepszy z tego, co dzisiaj zobaczyliśmy, a widzielismy wiele. Jesteś bardzo obiecującym artystą, i gwarantuję ci, że w przyszłości będziesz wielkim malarzem. A póki co, akceptujemy twój projekt i dołożymy wszelkich starań, aby znalazł akcpetację również u króla. Czy chcesz coś powiedzieć?
    - Dziękuje dziadku.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    I tak oto Królestwo Czeskie zyskało nowe godło. Był to tylko zwiastun większych zmian, które wprowadzić miał król Nicpoń I Ponury. Ale o tym przeczytacie później.
     
  15. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    A teraz… coś z zupełnie innej beczki!


    [​IMG]Pravda vítězí- czeski AAR[​IMG]

    Na początku kilka słów wyjaśnienia. Jest to zupełnie nowa gra, na nowym sejwie, mapie i w ogóle. Zaczynam od roku 1433, w którym to roku miały miejsce zdarzenia niezwykle ważne dla samych Czech, a w konsekwencji dla całej Europy.

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    AGCEPP 1.51 z mapą AP + UrbanCzechyMod 1.00

    [​IMG]

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->


    Dyplomacja

    Zacznijmy może od przedstawienia ogólnej sytuacji w Czechach i okolicach po husyckich burdach i zadymach. Otóż, jeżeli chodzi o stosunki z innymi państwami, nie było różowo. Właściwie, mówiąc o kolorach, bardziej na miejscu byłoby stwierdzenie, że było wręcz czerwono…

    [​IMG]

    Właściwie nie wiadomo, co było przyczyną takiego stanu rzeczy. Fakt- Habsburgowie mogli czuć się przywiązani do Górnych Czech (u nich tak kraina nazywała się, nie wiedzieć czemu, Górną Austrią). Powrót tych ziem do macierzy, mogli w swojej niewiedzy uznać za przejaw nieuzasadnionej wrogości Czech wobec siebie. Nie przeczę, także Sasi i Brandenburczycy mogliby mieć pewne obiekcje- wojny z nimi pokazały czarno na białym, gdzie jest ich miejsce i kto jest hegemonem w środkowych Niemczech. Nawet Jagiełło, który już w marzeniach przywdziewał czeską koronę, mógłby mieć jakis ukryty żal. Papież- wiadomo, ten stary piernik za nic w świecie nie chciał uznać nauki Husa i miał pełne prawo się gniewać. Tyle, że papież był:
    a.) daleko
    b.) g.ówno mógł
    Jednak w pobliżu był jego wierny sługus, Zygmunt Luksemburski (oby sczezł!). Węgrzy, nie dość, że od stuleci okupują Czechy Wschodnie (zwąc je kuriozalnie Słowenią), to jeszcze mają roszczenia do korony czeskiej! Że niby „była obiecana Zygmuntowi”. „Była obiecana”! Też coś! Ten zbrodniarz też obiecał, że nie spali Jana Husa na stosie. I co zrobił, gdy go tylko zobaczył? Oczywiście spalił. A mówił parę dni przed soborem w Konstancji, że „rzucił palenie”. Wszyscy chwalili jego silną wolę. A on co? Zapalił przy pierwszej nadarzającej się okazji. A potem się dziwi, że inni nie dotrzymują zawartych z nim umów. Chwała Bogu w 1433 szubrawiec dożywał już swoich lat, więc miejmy nadzieję, że już niedługo będzie bruździć.

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Nowy światły władca.

    Po kilkunastu latach bezprzykładnego bezkrólewia i bezhołowia na tron wstapił Nicpoń Nicpoń Kverski (zwany też w czasie późniejszym Ponurym).

    [​IMG]


    Kto zacz opisane było wcześniej. Nicpoń oczywiście nie przywdział Korony Św. Wacława z pustymi rękoma. Już od pierwszych dni panowania postanowił obdarować Czechów swoim "WIELKIM PROGRAMEM ROZWOJU POPRZEZ ZWINIĘCIE". Był on już prezentowany wcześniej, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby przytoczyć jego tezy raz jeszcze.

    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->


    Nowy król niezwykle energicznie wziął się do wdrażania swego planu w życie. Planu, który (był o tym przekonany) podniesie Królestwo Czeskie po husyckich zawieruchach i spowoduje wyraźne podniesienie się stopy życiowej przeciętnego Czecha. Pierwszym etapem projektu było powołanie na urząd nowych poborców podatkowych, którzy wnet zdobyli sobie miano oprawców, zbirów, zbójów, wnuków Koryntu, żmij, buców, bezlitośników, szubrawców i szuj. Był co prawda jeden, który miał przydomek Kuna, ale był on wyjątkiem…

    [​IMG]


    Opawa, wiosna 1433 r.
    Karol Łapovec szybkim krokiem przemierzał korytarz. Nowy urzędnik właśnie dzisiaj miał pierwszy raz przekroczyć próg swojego gabinetu. W pokoju czekali już na niego podwładni, żeby staroczeskim zwyczajem powitać go chlebem i piwem.
    - Witam w nowym miejscu pracy, panie Karolu- zaczęła z uśmiechem pani Halinka, sekretarka z działu wyzysku.- Mamy nadzieje, że będzie nam się dobrze współ…
    - Pieniędzy!!! – Przerwał jej Łapovec. – Gdzie są pieniądze??!!
    - Ależ co pan, panie Karolu…?
    - Wie pani, kim jestem?! Czy pani wie, po co tutaj przyjechałem?!
    - Z pisma, które dostarczono do Urzędu wynika, że przybył pan tu po to, aby bezlitośnie obdzierać z pieniędzy miejscową ludność – wyrecytowała bez zająknięcia pani Halinka.
    - Więc siodłać konie, obiboki, i jedziemy do pierwszej wsi! – twarz Łapovca stawała się coraz bardziej czerwona.
    - Tak jest! – krzyknęli chórem zebrani urzędnicy.

    Po dwóch godzinach przedstawiciele Urzędu skarbowego byli już w pobliskiej wiosce. Zatrzymali się przed chatą, której nikczemny wygląd od razu zdradzał, że gospodarz, nawet, gdyby chciał, nie płaci podatków. Przestraszony chłop wybiegł do przyjezdnych i ukłonił się tak nisko, na ile pozwało mu jego lumbago.
    - Uniżenie witam wielmożów! Cóż sprowadza takie znakomitości w moje skromne progi? – nieśmiało zapytał chłop, przeczuwając, że na pewno nic dobrego.
    - Pieniędze!! Dawaj nam nasze pieniądze! – krzyknął wściekły Łapovec.
    - Jakie pieniądze? - nie krył zdziwienia gospodarz.
    - Podatki! Mówi ci to coś, chamie?
    - Ale ja nie mam nic... – próbował bronić się chłop. – Najpierw ograbiły mnie wojska węgierskie, potem austriackie a na sam koniec brandenburskie. Jak by tego było mało…
    - Milcz! Wcześniej grabiły cię bezprawnie zbrodnicze wojska najeźdźców. Teraz, gdy król Nicpoń wstąpił na tron, grabić cię będą tylko i wyłącznie specjalnie do tego przeznaczeni urzędnicy państwowi. Z moich wyliczeń wynika, że jesteś winny Urzędowi 2,5 denara!
    - Ależ wielmożny panie, ja takiej sumy na oczy nie widział!
    - W takim razie mogę to zamienić na opłatę w naturze. To będzie… - Łapovec szybko przeliczył w myślach kurs denara – 40 krów, albo 80 kwintali pszenicy. Ewentualnie 900 indyków.
    - Wielmożny panie! Zlitujcie się!– gospodarz próbował wzbudzić litość w nieprzejednanym urzędniku. - Ja mam dwanaścioro dzieci!
    - A co mi po twoich dzieciach?! Niewolnictwo zniesiono w 1367!

    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Tak to mniej więcej wszystko wyglądało. Ale ale! Oprócz palących problemów wewnętrznych do rozwiązania była jeszcze jedna arcyważna kwestia- ułożenie stosunków Królestwa Czeskiego ze Stolicą Apostolską. Już w kwietniu 1433 papież Eugeniusz IV wysłał na dwór w Pradze poselstwo, które delikatnie sugerowało powrót Nicponia, jego dworu i w ogóle całych Czech do Kościoła Katolickiego, a także uregulowanie nieopłacanego od piętnastu lat świętopietrza. Papież oczywiście nie mógł znać ponurego usposobienia Nicponia, więc był nadziei (zwłaszcza w temacie świętopietrza). A Nicpoń, jak na nicponia przystało niechętny był wszelkim ustępstwom. Wiadomo, nikt nie chciał płacić wspomnianego świętopietrza, ani też obciążać własnych poddanych dziesięcina na rzecz kleru (teraz dziesięcina była ściągana na rzecz króla). Poza tym za powrót do jedynie słusznej Owczarni władca spodziewał się jakichś profitów, w żadnym wypadku nie miał zamiaru do tego interesu dokładać. Wobec tych wszystkich faktów nie dziwi odpowiedź, jaką poselstwo papieskie zawiosło Ojcu Świętemu.

    [​IMG]

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Lipiec 1434, oberża “Pod rogiem nosorożca”, Praga
    - Panowie, złe wieśći! Chyba trzeba będzie kończyć libację– krzyknął do biesiadników szynkarz.- Piwo w beczkach na wyczerpaniu! Ledwie parę kufli!
    Wyjaśnienie to nie znalazło zrozumienia wśród urzędujących w lokalu. A trzeba nam wiedzieć, że goście ci, którzy należeli do najstalszych bywalców, bawili w „Pod rogiem…” już bez mała trzy dni. Nie wiadomo z jakiej okazji (prawdopodobnie takiej, że mieli na to pieniądze) świętowali, ale oberżysta aż zacierał ręce. Do teraz... Klientom skończyły bowiem pieniądze i już jedną beczkę wzięli na tzw. krechę, którego to zwyczaju szynkarz nie lubił (miał zresztą słuszne obawy co do wypłacalności kredytobiorców)
    - No soś ty, Wasek – próbował podjąć negocjacje jeden z biboszy.- Nie moszesz nam tego zrobiś. Mu… si się znajść jeszcze beszułeczka…
    - Nic nie poradzę. Z pustego i Salomon nie naleje- uśmiechając się fałszywie oberżysta bezradnie rozłożył ręce.
    - Br…. asia! Nie traśm ducha! W Bogu otucha!– Zerwał się na te słowa („zerwał” to troche zbyt wiele powiedziane) mnich, który wstąpiwszy przedwczoraj do szynku na obiad, postanowił przeprowadzić rekolekcje wśród grzesznych jego zdaniem bywalców knajpy.
    - Prrrr…owaś do piwnisy! – zwrócił się do właściciela. – Zobaczmy, so się da z tym fantem u… czynić!
    - Toć mówię, że…
    - Wierzysz waśpan w Boga? - nie dawał za wygraną mnich. – To prowaź. Mój… pan nie zwykł był zostawiaś swoje o…wse w takich sytua-acjach.
    - Prowadź! Prowaź! A nusz, soś się znajzie!- nalegali zgromadzeni przy stole goście. Oberżysta z niezadowoloną miną zszedł wraz pijaniutkim mnichem do piwnicy.
    - CUD! ALLE…LUJA! SUD! – mnich wygramolił się z piwnicy.- Pa…n pasterzem! Są jeszcze dwie beszki! Sudowne rozmrożenie! Chwal… my Pana!
    - Hehehehehehe – szynkarz zaśmiał się nerwowo. – Rzeczywiście- cud. W takim wypadku nie pozostaje mi nic innego, jak postawic kolejkę.
    - HURRRRA!!! Wasek! Wytaczaj beczke i chodź napić się… s nami! Cud, daję słowo!
    - I so? Ły…yso wam? Szy katolicki mnich… byłby w satnie dokonać takiej rzeszy?

    [​IMG]


    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    W tym samym roku przyszło kolejne poselstwo od papieża. Tym razem o wiele ostrzej. Coś tam majaczył o klątwie, o jakimś Henryku, o Knossos… Na nieszczęście papieża ani to, ani roztaczane przez niego wizje ogni piekielnych, kotłów i smoły nie zrobiły na Nicponiu większego wrazenia.
    - Jak chce, bym wrócił, niech sypnie groszem – takimi słowami pożegnał posłów apostolskich monarcha. – Żądać to sobie może od Jagiełły albo tego zbira Zygmunta!

    [​IMG]

    Jak można było się spodziewać, taka odpowiedź nie usatysfakcjonowała następcy Św. Piotra. Reakcja papieża była nietrudna do przewidzenia…
    - Jak… jak on śmie? Czy on w ogóle wie, że jestem przedstawicielem Boga na tym ziemskim padole?
    - Gdy mu to powiedziałem, kazał pokazać pełnomocnictwa…
    - Coooo? Ja mu dam pełnomocnictwa! Heretyk! Normalny heretyk! – Eugeniusz IV tracił panowanie nad sobą. – Zwołam krucjatę! Rycerstwo centem całej Europy zmiecie tego bezbożnika z powierzchni ziemi!
    - On powiedział, że gdyby Wasza Wielebność wyściubił nos za Alpy, to…
    - Nie kończ, nie kończ! Krucjata!!! Trzeba ogłosić krucjatę!!!
    - Hm… Ojcze Święty? Nasi rycerze już teraz tłuką się z Turkami…
    - Pieprzyć Turków! Tutaj mamy do czynienia z prawdziwym synem Szatana! Trzeba go unicestwić! Turcy poczekają!
    - A pamięta Wasza Ekscelencja, co obiecał zrobić sułtan turecki, gdy tylko zdobędzie Rzym?
    Eugeniusz momentalnie pobladł, jakby przypomniał sobie rzecz tak straszną, że nie mógł dopuścić do siebie myśli, iż mogłaby się ona ziścić.
    - No tak… Dajmy chłopakowi jeszcze trochę czasu…To nie po chrześcijańsku tak od razu na niego napadać. Turcy ważniejsi…
    Z punktu widzenia papieża było oczywiste, że pokonanie Turków było ważniejsze. Ktoż bowiem chciałby leżeć przywiązany do kopuły bazyliki Św. Piotra ze sztandarem Proroka wbitym w d….?

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    W roku 1435 król Nicpoń I postanowił wprowadzić nowy podatek. Tym razem od skubania kur. Doradcy królewscy obliczyli, że na terenie Królestwa Czeskiego żyje kilkaset tysięcy kur, z czego większość prędzej czy później będzie musiała być oskubana. Monarcha postanowił więc przy tej okazji oskubać poddanych.
    - Zobaczycie! Będą mówić, że centem Czechach kury znoszą złote jaja! – mówił z entuzjazmem o swoim pomyśle doradcom. – A już na pewno, że noszą złote pierze!
    W przeciwieństwie do króla, nowy podatek nie zyskał sympatii obywateli czeskich. A wręcz przeciwnie…

    [​IMG]


    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Grudzień 1435, Kutna Hora

    Starosta Tomas Pasibruch wygodnie rozsiadł się przy swoim biurku centem zaczął marzyc o wpływach pieniężnych, jakie miały spłynąć na jego ręce wraz z nowym podatkiem. „Ten król to ma jednak łeb, myślał sobie, nie na darmo obrali go królem”. Po chwili do gabinetu wszedł sługa.
    - Poborcy wrócili – zameldował.
    - Dobrze… Bardzo dobrze! – Pasibruch centem nieukrywaną radością zatarł ręce. Widać było, że na nich czekał. – Dawaj ich tu!
    Starosta z błogą miną opadł na fotel. W myślach już przeliczał sumy, które miał nadzieje zdefraudować. Po jakimś czasie zjawili się poborcy. Nie takiego widoku spodziewał się pan Tomas, oj nie… Dwóch poobdzieranych i poobijanych poborców weszło do gabinetu niosąc trzeciego, który najwyraźniej stracił przytomność.
    - Co… co to ma znaczyć? Pijusy!! – zaczął besztać, czyli wypełniać swoje obowiązki Pasibruch. – Gdzie moje pieniądze? Przechlaliście wszystko tak?! I jeszcze burdy na mieście wszczynacie? Taaak??!! Ja wam pokaże!!
    - Panie sztaooszto… to nie tak… - zaczął mówić jeden z poborców, ten akurat, który miał jeszcze jako takie uzębienie.- Chopi poedżeli, że ju nie chczą paczicz podatków.
    - Mmm yyueueeo - potwierdził drugi przytomny.
    - Znaczy się… BUNT??!! Już ja im pokaże!!! Straż!
    - Tak, panie?
    - Bić na alarm! Wyruszamy centem karną ekspedycją! Chłopi się zbuntowali!

    Po paru chwilach Tomas Pasibruch był gotów wyruszyć na czele 50 konnych, ciężkozbrojnych piechurów (jeźdźcy mieli wtedy właśnie urlop, więc koni dosiedli piechurzy) poskramiać wyrodnych chłopów.
    - Otworzyć bramę! Ruszamy! – krzyknął.
    - Niestety. Jest to niemożliwe – portier rozłożył ręce.
    - Jak to- niemożliwe?
    - A tak to- że jak otworzymy bramę, to chłopi tutaj wejdą.
    - Jak to? To oni są już pod murami? To zupełnie zmienia postać rzeczy… -zastanowił się starosta. – W takim układzie, trzeba będzie najpierw z nimi porozmawiać, a dopiero potem wybić.
    - Panie! Ich jest dziesięć tysięcy! Z widłami! Z cepami! Na krowach! To regularne oblężenie!
    - Puk, puk –rozległo się pukanie u bram.
    - Nikogo nie ma!

    Sytuacja jednak nie była tak prosta, jak się początkowo wydawało Pasibruchowi. Porozmawiać centem dziesięcioma tysiącami chłopstwa może by i się dało, ale wybić ich pięćdziesięcioma konnymi piechurami? Trzeba było grać na zwłokę i postarać się o posiłki. Żeby zyskać na czasie, starosta postanowił przemówić do czerni.
    Jednak jedynym zdaniem, które cisnęło mu się na usta, gdy wszedł na mury było „O cholera!”
    Miasto było otoczone przez buntowników. Kobiet, dzieci, starcy, kowale… Dosłownie wszystko, co żyło zwaliło się na Kutną Horę. Pan Tomas podumał przez chwilę, dał znak, żeby się uciszyć, po czym odezwał się w te słowy:
    - Czego sobie życzycie, dobrzy ludzie?
    - Najpierw pogadajmy centem tym, czego sobie nie życzymy- krzyknął ktoś z tłumu.
    - No tak… Więc co wam doskwiera, dobrzy ludzie? – starosta uśmiechnął się nienaturalnie. Słowa „dobrzy ludzi” wypowiadane odnośnie chłopów z trudem przechodziły mu przez gardło.
    - Nie chcemy płacić podatku od skubania kur!
    - Ani podatku od liści!
    - Ani podatku od płaconego podatku!
    - Żądamy podatku liniowego!
    - Nie chcemy też łazić cały czas w tych gryzących lnianych łachach! A przede wszystkim mamy dość wszechogarniającej nędzy!
    Pasibruch zastanowił się chwilę, jak odpowiedzieć na takie dictum. Słowa chłopów raniły jego duszę. Jakże to? Przecież w definicji chłopa jest zapisane, że ma on być wyzyskiwany, chodzić w gryzących łachach, śmierdzieć i znosić wszechogarniającą nędzę. Taki stan rzeczy wydawał mu się naturalny i oczywisty. Teraz jednak musiał robić dobrą minę do złej gry.
    - Dobrze więc. Zobaczymy, co się da zrobić z podatkami centem wszechogarniającą nędzą – rzekł ugodowo uśmiechając się, jak przedtem, fałszywie. – Jednak na gryzące łachy chyba nie ma rady. Dlatego proszę was, abyście wypuścili zwiadowcę, który przekaże wasze postulaty królowi.
    - Właściwe… Czemu nie? – odpowiedział jeden ze starszych chłopów. – Tylko niech powie królowi, żeby rozpatrzył także sprawę gryzących łachów.
    - Dobrze, dobrze. Powie, powie! – Starosta już schodził z murów ciesząc się w duchu ze swojego sukcesu. „Ale głupi ci chłopi, nic dziwnego, że są chłopami”.

    Po dwóch tygodniach zjawił się goniec z odpowiedzią. Niestety odmowną, co bardzo zmartwiło chłopów. Ci, którzy przeżyli rzeź tak mówili do siebie
    - Ostrzegałem, żeby nie przecholować! Niegryzących ubrań się zachciało! Mówiłem, że na to się nigdy nie zgodzą! Ale nikt mnie wtedy nie słuchał! Nikt!

    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Tak to właśnie życie w owych czasach centem Czechach płynęło dla jednych wesel dla drugich mniej (chłopi jak zwykle mieli najgorzej). Stosunki z sąsiadami układały się coraz lepiej, Czechy rozkwitały a chłopi zdawali się coraz bardziej przyzwyczajać do coraz to nowych obciążeń. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby znowu nie dał o sobie znać największy mąciwoda swoich czasów- papież Eugeniusz IV. Był rok 1439…


    - Jak tam drogi Benedykcie? Czy prowadzimy teraz wojnę z Turkami? – rzekł papież do swego sekretarza, uśmiechając się złośliwie.
    - Nie, akurat podpisaliśmy z nimi pokój. Sułtan cofnął też swoje złowrogie przyrzeczenie.
    - Och, doprawdy? Chyba się pomyliłem co do niego. Założę się, że jest lepszym człowiekiem niż ten szubrawiec, patriarcha Konstantynopola. Ale ja nie o tym… - Eugeniusz zawiesił głos, jakby się nad czymś zastanawiając. – Czy ten łajdak Nicpoń dalej panuje w Czechach?
    - Z tego co mi wiadomo, tak.
    - Tak…A co on wtedy chciał mi zrobić, gdybym „wyściubił”, jak to ujął, nos za Alpy?
    - Chciał Waszej Ekscelencji wsadzić litrowy kufel zimnego piwa w…
    - Nie kończ! Nie kończ! To łotr! Czas zakończyć panowanie tego nicponia! Skończyło się moje miłosierdzie!

    Po miesiącu król wraz z radą słuchał przemowy posłów papieskich, w której z troską apelowali do Nicponia, aby zszedł ze złej drogi po której kroczy i powrócił do stada dobrego pasterza, za jakiego uważali Eugeniusza.
    - Smażyć się będziesz w piekle, a żmije będą trawić twoje wnętrzności! Ohydne robactwo będzie toczyć twój mózg, a członki twoje będą rozdzierane przez cztery potwory: Behemeota, Bestię, Lewiatana i Beliala! Córki twoje oddane będą na pohańbienie czterdziestu jednorękim karłom, najnikczemniejszym dzieciom Mefistofelesa!
    I tak dalej, i tak dalej… Na Nicponiu nie zrobiło to wszakże żadnego wrażenia.
    „Ale głupi ci Rzymianie, przecież ja nie mam córek”- cieszył się w duchu i dał papieżowi odpowiedź odmowną, licząc w skrytości, że szlag trafi „dobrego pasterza”.

    [​IMG]

    Jednak, ku wyraźnemu niezadowoleniu Nicponia, Eugeniusza nie tylko nie trafił szlag, ale wzięła go nerwica, że zatracił umiejętność racjonalnego myślenia. O dziwo, jego pogróżki nie okazały się czczymi – objął ekskomuniką Nicponia i wszystkich mu wiernych. Ludność zaś zwolnił od posłuszeństwa „władcy tyranowi centem bezbożnikowi”. Najgorzej zaś mieli jak zwykle ci, którzy tę wiadomość zawieźli do Pragi. Zgodnie ze staroczeskim zwyczajem centem tradycja dokonano kolejnej, którejś z rzędu defenestracji.

    [​IMG]

    Król zaś, zamyśliwał, co zrobić z tym fantem...


    ------------------------------------------------------C-----------D-----------N-------------------------------------------------------------------------->
     
  16. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    Był już późny wieczór. Do domostwa położonego na skraju lasu gdzieś na Śląsku zbliżał się człowiek. Z jego chodu wywnioskować było można, że dawno nie spał pod dachem, ani, tym bardziej, nie jadł na stole. Jednak z zadziwiającą zręcznością ominął kałuże gnoju przed chatą i zapukał do drzwi. „Ponoć ludzie tu gościnni, może przygarną na noc?”, myślał sobie podróżnik.
    -Czego?! - zapytał ktoś zachrypniętym głosem.
    - Mo... Może byłby pan tak miły i otworzył drzwi? Jestem ubogim klerykiem – nieśmiało zaproponował wędrownik.
    - Psst... Jadźka, chonotu! Będą jaja!- mężczyzna za drzwiami szeptem zwrócił się do swojej małżonki. - Zaraz, zaraz, tylko się ubiorę. Jestem w negliżu.
    - Tak, tak, ależ oczywiście.
    -Jadźka, weź tam Burkowi przyfasol parę razy w rzyć, a mocno, żeby zawył... - mężczyzna szeptem wydał rozkaz żonie. Kobieta zniknęła w izbie.- A dzieciaka nakryj kapą, wypuść przez okno i każ mu wleźć w te chaszcze koło chlewa.
    „Zimno się robi”, pomyślał kleryk. „Całe szczęście, że trafiłem na dobrych ludzi”. Właściwie były to poboczne myśli wędrowca, gdyż na chwilę obecną jego głowę zaprzątały inne rzeczy- głownie posiłek. „Skoro do chaty wpuszczą, to i chyba strawy nie pożałują”. Nagle rozległ się przejmujący skowyt, jak gdyby sam Szatan przytrzasnął sobie palec.
    - AUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - na ten dźwięk klerykowi przeszły ciarki. „Co za bezbożna okolica, co mnie podkusiło, żeby braćto zlecnienie?”
    -Panie, otwieraj pan! Wilkokłak jakowyś grasuje po podwórzu!
    -Już, już, chwileczkę... Zresztą, jaki tam wilkokłak? Co najwyżej strzyga. Trygław pana ochroni. Wystarczy zrobić gest Borzymira.
    -Jaki Trygław na Włócznię świętego Idziego? Jestem chrześcijaninem! - z trwogą zaszlochał podróżny.- Nie wierzę w bałwany!
    -Uuuu... To najwyższy czas uwierzyć...
    -Panie, miej pan litość! Nie wydawaj człowieka na pastwę bestii!
    Coś zaszeleściło w krzakach. Klerykowi zdawało się, że słyszy stłumiony głos, mówiący „Jadźka, teraz.”. Uznał, że ze strachu odebrało mu zmysły.
    -AAAUUUUUUUUAUAUAUAUAAAAAAAAAAAAAUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – na ten dźwięk wędrowiec o mało nie zemdlał.
    -Dawaj, go Jadźka, a porządnie.
    -WWWHARRRRAOOOARHHHHARRRR!!!!!!!!!!!!!!!!!!- tutaj kleryk nie miał już wyboru. Głucho zwalił si na ziemię, tracąc przytomność.


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    -Ma pan szczęście, ledwośmy pana uratowali. -kleryk usłyszał głos mężczyzny, gdy po jakimś czasie odzyskał zmysły. Gospodarz stał nad nim z kuflem piwa
    -Strzygi mają niezwykle ponury zwyczaj pozbawiania innowierców ich męskości. Wie pan, żeby obce kulty się nie rozprzestrzeniały.
    -Dzie...dziękuję- kleryk biorąc łyka dyskretnie sprawdził, czy jest jeszcze w stanie w jakikolwiek sposób rozprzestrzenić obcy kult. Wynik, ku uciesze najbardziej zainteresowanego, okazał się pozytywny.- Nazywam się Geograf Bawarski.
    -Geograf? Cóż to za dziwne imię?
    -W moim rodzie od zawsze nadaje się dzieciom dziwne imiona. Na przykład mój ojciec nazywa Kevin, matka zaś Turbina.- z goryczą wyznał Geograf. - Bóg mi świadkiem, nie wiem, skąd się to wzięło. Fakt faktem, w szkole nie miałem lekko.
    -Rozumiem, rozumiem... Miałem podobny problem. Na imię mi Piast, a mój ojciec nazywał się Chościsko. Przyznasz, że także nietopowe to imiona. Dlatego syna nazwałem już po bożemu- Eugeniusz. Niech przynajmniej z niego się nie śmieją. A to moja żona Rzepicha.
    -Słusznie, słusznie... Bardzo miło mi poznać szanowną małżonkę.
    -Widzę, że bardzoś pan wycieńczony. Bogowie mają cię jednak w opiece - gospodarz z błyskiem oka sięgnął do kufra – gdyż tak się składa, że jestem znachorem, i przypadkowo odkryłem znakomity lek na wszelkie schorzenia!
    Piast nalał do niewielkiego kubeczka odrobinę przeźroczystej cieczy i podaj gościowi.
    -Nazwałem to wysokoprocentowym napojem alkoholowym składającym się z destylatu alkoholowego rozcieńczonego wodą w stosunku ok. 1:1. Nie wiem jednak, czy ta nazwa się przyjmie. Chyba będe musiał wymyślić coś innego. Pij na zdrowie.
    Geograf wziął łyka, poczerwieniał, a oczy wyszły mu na wierzch. Głośno sapiąc odłożył kubeczek.
    -Huuu... Huu...
    -Ekhu, ekhu, też coś słabo się czuję – Piast dozowała już odpowiednie dawki specyfiku.- Na zdrowie!


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    -Ale mów, gościu nasz, co cię sprowadza w nasze strony? Rzadko widuje się tu chrześcijan, i to jeszcze z samej Bawarii!
    -Nie jestem z Bawarii, pochodzę z Czech. Ależ mnie coś noga zaczęła boleć....
    -Lepiej zapobiegać, aniżeli leczyć- ocenił Piast, starannie odmierzając specyfik.-Proszę. Jesteś więc Czechem... Skąd zatem taki przydomek?
    -Długo by opowiadać. Huuuuh... W skrócie mogę powiedzieć, że pradziad mój, Ulises, syn Shi Zonga, strasznie seplenił. I gdy przyszło do czynności w Urzędzie Stanu Cywilnego, nie potrafił wypowiedzieć swojego nazwiska, które brzmiało onegdaj Vrana.
    - Smutna, ale i zarazem zadziwiająca to opowieść. Ale skoro wyjaśniliśmy sobie już kwestie genealogiczne, opowiadaj, co cię tu przygnało.
    -Otóż... Mój pan, Ludwik zwany Nie Wiedzieć Czemu Niemcem, nakazał mi zdobyć informacje na temat ludów żyjących na wschód od Łaby. W tym celu wędruję do Kruszwicy, bo słyszałem, że tam jest gród, w którym udzielono by mi takich informacji.
    -Ależ doprawdy, po co ci iść, drogi Geografie, aż do Kruszwicy? -zaoponował Piast, podając gościowi kubeczek i uśmiechając się szelmowsko- Profilaktycznie! Hu! Droga długa i męcząca, a sam wiesz, jakie niebezpieczeństwa grożą obcemu w tych stronach. Tymczasem, my- czyli ja i obecna tu moja żona, doskonale orientujemy się w zachodniosłowiańskich strukturach politycznych i jesteśmy w stanie ci to wszystko wyłożyć czarno na białym.
    -Naprawdę?-Geografowi łezka zakręciła się w oku. Dość już przeżył, odkąd opuścił Czechy. Gdy tylko przekroczył Sudety, został prawie doszczętnie ograbiony i niemal pohańbiony. Od tej pory codziennie modlił się do Boga, aby ukarał niecnego zbója Rumcajasa, a a zwłaszcza jego zdeprawowanego syna Cypisa.- Mogę na was liczyć? O wybawcy!
    -Jasna sprawa. Wyciagaj kajet i notuj.
    -Oczywiście, oczywiście!
    -Więc sprawy tak się mają. Hm...Osterabtrezi... Mają grodów bodaj 103, tak... Nie! Chyba jeden im się spalił ostatnio, więc zapisz 102. Dalej mamy.... eeeee..... Miloxi, Phesnuzi i Goplan, którzy grodów mają... Jadźka! Ile grodów mają Miloxi?
    -Pffff.... hm,hm,hm- z kąta izby dał się słyszeć stłumiony smiech.-Hm,hm hm! Miloxi Ripuarii, czy Narbonesis? Jeżli chodzi o Ripuarii, to mają 67, Narobensis nie pamiętam.
    -Tak, własnie Miloxi 67, Goplanie 40, a Phesnuzi... A niech mają, dajmy na to 68!
    -Bardzo dobrze, bardzo dobrze... Oj, coś mnie ząb zaczyna boleć...
    -Na pólnoc od nich zamieszkują Aturezani, oni z kolei...
    -Pffff... Ha ha ha!-Rzepicha ne wytrzymała.-Hi hi hi!
    -Co panią tak bawi?-zaniepokoił się Geograf.
    -Nic, nic. Przypominał mi się strasznie śmieszny dowcip. Zna pan, może to o traktacie w Verdun, kiedy to Ludwik Łysy...


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    -Daly jest...państw Sziszehgige, sie ono roziciąga...od Morza Dług-giego, do Al-alemure... Tak. Na ziemach tych mieszkUP!ją Lici..kav...ici. Tak, tak dokładnie. Wałśnie oni, właśnie tam. Następnie są Znetalici, którzy maja 1,5 miasta a ich król.... Król nazywa się... Miśko! Krawy okrutnik, nienawizący, chrześcIK!jan! He, he... To chyba juz szysko...
    -Zbawso... Uratowałeś mi żysie.- Geograf nie krył wzruszenia. Z oka popłynęła mu łezka. Nie dość, że tak prostym sposobem wykonał powierzone mu zadanie, to jeszcze wyleczył się ze wszystkich znanych mu chorób (łącznie z fenyloketonurią i mukowiscydozą). -A teras, dobrozieju... pozwolisz, że się zdrzemnę... Otia post negacja, jak mawiali strożytni.


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    -HAHAHAHAHAHA! HO HOH HO HOH! Hihihihihihi! HUU HUU!- Piast omało nie peknął że śmiechu, wraz z chwilą gdy Geograf zniknął w lesie, markotnie powłócząc nogami (gospodarz tłumaczył mu, że przyczyna tkwi w niepotrzebnym przyjęciu leku na reumatoidalne zapalenie stawów).- Haha... HOHOHOHO! Nie wytrzymam!
    -Hihihihihihihihihih!- wtórwała mu żona.- Licikavici! Niech ja skonam skąd wziąłes taka nazwę?
    -Ha ha! Trygław mi świadkiem, nie mam pojęcia. A teraz... - Piast otarł łezką z oka, podszedł do kufra i zaczął w nim szperać- coś z zupełnie innej beczki!


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>




    Czy już widzisz kształty drzew?
    A czy rozumiesz ptaków śpiew?
    Czarna mewa goni białą mewę
    Z czym ci się to kojarzy


    Czy już słyszysz łoskot fal?
    Czy cię nie razi słońca blask?
    Oto nadciągają cumulusy
    Chyba rozumiesz, co to znaczy…

    Tymon z Kur​






    Pravda vítězí- Czeski AAR







    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    - Co za dziad!
    - Słuszne określenie, o wielki.
    - Teraz to mnie wkurzył!
    - Sądząc po kolorze twarzy waszej najjaśniejszości, „wkurzył” to mało powiedziane.
    - AAAAARRRRRGH!
    - Sam bym tego lepiej nie ujął.
    - Precz mi z oczu, lizusie! Muszę pomyśleć!


    „Tym razem przegiął pałę… Pewnie myśli, że się zlęknę… Niedoczekanie! To oznacza wojnę. Na pewno ideologiczną… A kto wie, może i militarną? Nie, tak być nie może. Nie będzie mi jakiś brodaty dziadek pluł w twarz… Wrrrrrrrr! Już ja mu pokażę!”


    Takie właśnie myśli kłębiły się w głowie Nicponia I, z bożej łaski króla czeskiego. Po Eugeniuszu nie spodziewał się niczego dobrego, uważał go wręcz za szubrawca, ale na ekskomunikę nie był przygotowany. Z historii pamiętał ponury przypadek Henryka IV, który musiał ukorzyć się przed Grzegorzem VII (swoją drogą też niezłym gagatkiem) paradując w stroju małpy pod murami pałacu w Knossos. W przypadku Nicponia takie postępowanie nie wchodziło oczywiście w grę. Zresztą, także i klątwa papieska utraciła w między czasie swoją moc. Fakt faktem jednak- lud był niespokojny. A gdy lud był niespokojny, spokojny nie mógł być i król. Tegoroczny budżet na krwawe tłumienie zamieszek był wyczerpany. Na kolejną pacyfikację władca musiałby wydać pieniądze z funduszu reprezentacyjnego. Z przyczyn nader oczywistych chciał tego uniknąć. Trzeba było działać inaczej. „Cholera! Źle się dzieje w państwie czeskim. Ludzie się buntują… Hm… Może jakaś odezwa? Albo orądko? Tak, to chyba będzie dobry pomysł. Nawet, jak ciemny lud tego nie kupi, zyskam na czasie.”


    [​IMG]
    Henryk IV czeka na przebaczenie Grzegorza VII

    * Czy jakoś tak…


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    Orędzie zostało ogłoszone już dwa dni po feralnej wiadomości. Odwołując się do sumień, uczuć patriotycznych i piwofilskich król liczył na uspokojenie sytuacji w kraju. Natomiast lud niepokoił się coraz bardziej. Chodziły plotki o rychłym sądzie bożym, jeżeli nie ze strony samego Boga, to ze strony sąsiadów. Sytuacja nie rokowała najlepiej. Ciemiężony naród chętnie podłapywał wszelkie motywy buntowniczo- rewolucyjne, w przypadku Czechów zaś było to szczególnie widoczne (od 1419 przeprowadzono już 14 udanych defenestracji, jedna zaś nie powiodła się, gdyż zapomniano wcześniej otworzyc okno).
    „Najgorsze jest to”, mówili niektórzy, „że najpierw zmasakrują nas Węgrzy albo Niemcy, a potem będziemy się całą wieczność smażyć w piekle”. Chcąc zaradzić takim nastrojom, król wydał następujące orędzie:


    Płomienne orędzie okazało się strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza ostatnie zdanie okazało się strzałem w dziesiątkę. Na czas jakiś niepokoje społeczne zostały zażegnane. Tymczasem król radził się, co robić w zaistniałej sytuacji.


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    - No to powiedz mi w końcu, czego ten pierdziel ode mnie chce – król zwrócił się do swojego ministra ds. religii, wielebnego Jiriego z Kurn. – Do ciężkiej cholery, przecież wierzę w Jezusa. W Boga. Nawet w Ducha Świętego!
    - Obawiam się, że Eugeniusz uważa, że wierzysz w niewłaściwego Boga – odparł duchowny. Od dawna nie miał okazji uczestniczyć w żadnej poważnej dyspucie religijnej. Co prawda król nie był zbyt dobrze zorientowany w sprawach wiary, ale zawsze coś…Nawet pomimo faktu, że od nerwowego monarchy można było bezceremonialnie dostać w przysłowiową papę.
    - To co? Jest kilku Bogów? Dwóch Jezusów?
    - Całkiem możliwe. Wasza wysokość. Żaden sobór tego nie wyjaśnił. W każdym razie papież uważa, że wasza wysokość wierzy, a razem z waszą wysokością cały lud czeski, w fałszywego Boga, wasza wysokość.
    - Ale skąd on może to wiedzieć? A może to akurat mój Jezus jest prawdziwszy? Ja twierdzę, że jego Jezus sandałów nie jest godzien wiązać mojemu!
    - Całkiem możliwe. Lecz póki co- mamy impas, wasza wysokość.
    - Zdecydowanie. Radź więc, jak z niego wyjść, klecho!
    - Cóż, zazwyczaj stosowana jest droga Sądu Bożego…
    - Sądu Bożego? Nie można tego załatwić między ludźmi? O ile ten dziad jest człowiekiem, a nie szatańskim pomiotem. Po co od razu angażować do tego Boga? Jakby nie miał niczego lepszego do roboty!
    - Wasza wysokość nie do końca zrozumiał. Tutaj chodzi o rywalizacje między oponentami. Wiadomo, że Bóg nie da przegrać osobie, która ma rację. Stąd nazwa. Zazwyczaj odbywa się to na zasadzie szczególnie krwawej wojny…
    - Wojny?! – Nicpoń uderzył ręką w stół, aż kufle się poprzewracały. - Przecież ten dziadyga może zmobilizować pół Europy! Nie wierzę, żeby grał uczciwie! Nie po tym co zrobił!
    - …czasami jest to pojedynek indywidualny – dokończył wielebny.
    - He he! To rozumiem! Chętnie przyłożyłbym temu zbereźnikowi parę razy. Od razu byłoby widać, po czyjej stronie jest racja.
    – Ekhm. Klasyczne konkurencje to próba ognia i wody. W pierwszym wypadku chodzi o to, żeby jak najdłużej utrzymać w ręce rozgrzany do czerwoności kawałek żelaza, w próbie wody zaś, wrzuca się zawodników do wody. Kto się utopi, ten wygrywa.
    - Dość głupie, zwłaszcza z tą wodą. Jednak optowałbym za klasycznym mordobiciem.
    - Konkurencje na Sąd Boży wybiera obu adwersarzy. Nie sądzę, żeby Eugeniusz zgodził się stanąć na ringu przeciw waszej wysokości.
    - Co za idiota wymyślił te zasady? Przecież nie będę przez pół godziny stał w rozżarzonym żelastwem w ręku!
    - Są jeszcze inne konkurencje. Wymyślone właśnie do rozwiązywania problemów teologicznych. A tym przypadku mamy ewidentny problem teologiczny.
    - I dopiero teraz mi to mówisz?! Jeszcze raz takie coś, a przekonamy się, czy dobrze pływasz!
    - Ekhm…Na ten przykład podczas Soboru w Nicei Atanazy Wielki starł się z Hozjuszem z Kordoby o dualistyczną naturę Chrystusa w siłowaniu się na rękę*.
    - Co?!
    - A kanon Ewangelii ustalono w pojedynku w staniu na jednej nodze. Pisma Ojców Kościoła mówią o emocjonującej dwudniowej walce!
    - To chyba jakieś kpiny!
    - Sam Bóg czuwał nad tymi Zawodami…
    - W sumie to nie takie głupie…Trzeba tylko wybrać konkurencję, w której jestem tytanem, i na którą zgodziłby się ten buc – Nicpoń uśmiechnął się pod wąsem (a, daję słowo, miał się pod czym uśmiechać). – Może by tak…Rzut kulą?
    - Eugeniusz w młodości był wcale niezłym kulomiotem. Wasza wysokość musi wybrać konkurencję, w której zdeklasuje rywala.
    - Cholera! To może skok o tyczce?
    - Odradzam. W 1407 obecny papież….
    - Papier, kamień, nożyce?
    - Ekhm…
    - To co, do kaduka? Mam się z nim zetrzeć w chodzeniu po linie?!
    - O! To bardzo ciekawa konkurencja. W ten sposób ustalono tekst wyznania wiary. O ile wiem, papież nie zanotował na tym polu żadnych…
    - Precz!


    [​IMG]
    Atanazy i Hozjusz koncentrują się przed pojedynkiem





    *Ewa Wipszycka-Bravo, Kościół w późnym antyku, Poznań 1993


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    Ostatecznie po długich negocjacjach zdecydowano się na wyścig w worku na odległość 500 metrów. Sąd miał odbyć się na neutralnej ziemi- na przedmieściach Konstantynopola. Oddajmy jednak głos komentatorowi sportowemu.


    Ze stadionu Felajoj w Konstantynopolu wita was Johan Thun. Dziś przed nami wielkie widowisko- pojedynek dwóch gwiazd schyłkowego średniowiecza. Oto przed nami zaprezentują się Eugeniusz IV, biskup Rzymu, zwany też Dziarskim Gabrielem i jego przeciwnik, z Bożej łaski król Czech, Nicpoń I Ponury, postrach królestw na północ od Dunaju. Czekają nas wielkie emocje. Stawką są zasady Wiary, a kto wie, może i następna schizma? Na trybunach dwóch cesarzy rzymskich, a także znani ze swego zamiłowania do sportu chan Złotej Ordy i król francuski. Cóż za doborowe towarzystwo! Czy państwo zdajecie sobie sprawę, jakie implikacje polityczne mogą mieć te zawody? Nowe sojusze, nowe wojny, nowe mariaże! Być może nawet uda się uratować Bizancjum przed Turkami! Ale, ale! Zbliża się pierwszy zawodnik. Oto z numer 69 na płytę stadionu wszedł król czeski, Nicpoń Ponury. Zamieńmy z nim kilka słów!
    - Dzień dobry, wasza królewska mość! Jak forma przed dzisiejszym starciem?
    - Zniszczę tego brodatego bęcwała!
    - Widzę, że wasza wysokość jest absolutnie pewien wygranej.
    - Bóg jest po mojej stronie! Si Deus pro nobi, quis contra nos?
    - Zdaje wasza wysokość sobie sprawę, że wasz oponent będzie mówił to samo?
    - Właśnie po to tutaj jesteśmy, żeby sobie wyjaśnić: pro qui Deus est?
    - Dziękuje za rozmowę.


    Po tym krótkim wywiadzie z królem Czech udajmy się do zawodnika oznaczonego numerem 999, Jego Eminencji Eugeniusza IV!
    - Rywal Waszej Eminencji twierdzi, że ją zniszczy. Co wasza eminencja na to?
    - Może mi skoczyć i obtoczyć!
    - Czyli twierdzi wasza eminencja, że to jej Bóg jest prawdziwy?
    - Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Dzisiejsze starcie pokaże to dobitnie.
    - Wasza Eminencja ma już na karku pięć krzyżyków. Nie obawia się pan mierzyć z młodszym od siebie od 20 lat Nicponiem?
    - Właściwie jako Głowa Kościoła powinienem wlepić mu parę klapsów. Lecz skoro Bóg powołał mnie na bój z tym barbarzyńcą i poganinem, z pokorą przyjmuję swój los.
    - Dziękuję za rozmowę.




    Wygląda na to, że obydwaj uczestnicy starcia są niezwykle zmotywowani. Sędzia sprawdza obydwa worki. Daje znak, że wszystko jest w przenależytym porządku. Zawdnicy ustawiają się na mecie. Widownia zamiera. Sędzia podnosi rękę do góry. Ależ oni są skupieni! Papieżowi lekko drży ręka. Na stadionie zapanowała zupełna cisza. Wszystkie oczy zwrócone są na sędziego. Wszyscy czekają na znak rozpoczęcia zawodów.
    -PAN!
    -Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...................... POSZLI! Póki co obaj zawodnicy idą łeb w łeb mimo, że stosują odmienne techniki. Król czeski pokonuje odległość wielkimi susami, natomiast Eugeniusz wykonuje szybkie serie mały kicnięć. Strategia obrana przez Nicponia zdaje się przynosić zamierzony efekt, oto monarcha wysuwa się na prowadzenie. Tuż za nim pędzi zawzięty biskup Rzymu.Obydwoje pokonali już pierwsze okrążenie, właśnie wyszli z wirażu. Przewaga Czecha się zwiększa. Biskup Rzymu robi, co może, ale może niewiele! Król ponoć spędził długie godziny na morderczym treningu, co teraz skutkuje! Po owocach ich poznacie ich, jak mówi Pismo... I oto Bóg zadecydował! Na metę wpadł rozpędzony Nicpoń! Publiczność szaleje! Gloria i chwała królowi czeskiemu! Vivat! Vivat! Po trzykroć hurra! Chodźmy zatem zadać tryumfatorowi kilka pytań.
    -Więc jednak racja stoi po stronie waszej wysokości!
    -Nie wątpił to nawet przez minutę. Bóg się nie myli! Bóg zadecydował!
    -Czy uściśnie wasza królewska mość dłoń swojemu rywalowi?
    -Ależ jestem cywilizowanym człowiekiem, czemu nie miałbym tego zrobić?
    -No tak, oczywiście... Ale, ale, co się dzieje? Papież rozmawia ze składem sędziowskim. Chyba nie do końca pogodził się z porażką.
    -To już jego problem. Bóg najwyższym sędzią!
    -Wasza królewska mość, wzywają pana!
    -Formalność dekoracji...


    Niestety, powód wezwania Nicponia okazał się zupełnie inny. Gdy tylko podszedł do trybuny sędziowskiej, papież Sylwester oskarżycielsko wskazał go palcem.
    -Tak, drodzy sędziowie! Ten bezbożnik i heretyk stosował niedozwolone środki dopingujące, przez Boga wyklęte!
    -Że jak?! - król nie mógł opanować zdziwienia.- O ty stary wyliniały padalcu! To potwarz.
    -Spokojnie, komisja zaraz zajmie się spornym przypadkiem – rzekł z trybuny przewodniczący składu, Ambroży Machlojos. - Posłać po Menalajosa, on chyba najlepiej będzie się potrafił rozeznać w tej kwestii.
    Po chwili na płycie stadionu pojawił, zataczawszy się, medyk. Starym lekarskim obyczajem niósł ze sobą brzytwę i garniec, gdyż w tamtych zamierzchłych czasach żadne zabieg nie mógł obyć się bez upuszczenia krwi. Jego błędny wzrok zdradzał długie lata praktyki lekarskiej
    -Kogo ciąć? - zapytał pełny zapału. Kontrakt z Bizantyjskim Funduszem Zdrowia pozwalał mu dokonać jeszcze trzech zabiegów tego roku.
    -Nikogo. Proszę stanąć przed zawodnikiem z numerem 69.
    -Właściwie można by spuścić trochę heretyckiej krwi- zaoponował Sylwester.
    -Wykluczone. Co się stanie z naszą cywilizacją, jeśli dopuścimy do rozlewu krwi na obiektach sportowych? Proszę stanąć przed zawodnikiem,panie doktorze.
    -Tak dobrze?
    -Bardzo dobrze. Wyśmienicie. A teraz – sędzia zwrócił się do Nicponia. - Niech zawodnik chuchnie.
    -Chuchnie?
    -Tak, chuchnie, żeby nie było niedopowiedzeń. Musimy rozwiać wszelkie wątpliwości.
    -Huh.
    -Czy lekarz czuje coś podejrzanego?
    -Właściwie to czuję przede wszystkim pilsnera...
    -Ha! - Sylwester aż podskoczył. - Mówiłem, że to oszust!
    -Chociaż nie... - medyk zrobił pełną skupienia minę.
    -I co? Łyso ci, łysolu?
    -Bardziej pachnie mi to na Zlatopramena...
    -Ha!
    -Czy jest to twoja ostateczna decyzja, lekarzu?
    -Jak najbardziej. Byłem niedawno na szkoleniu w Pradze, wszędzie rozpoznałbym ten zapach. Nie uwierzysz, panie, ale byłem świadkiem pewnego cudu, mającego miejsce w pewnej knajpie na Sta...
    -Wasze prywatne sprawy nie obchodzą kolegium sędziowskiego – przerwał mu przewodniczący. - Czy jesteś w stanie przysiąc na Brodę Patriarchy Konstantynopola, że od obecnego tu króla Czech czuć piwem?
    -Czuć? To mało powiedziane. Bardziej pasowałoby określenie „zionie”. Ale tak, jestem w stanie przysiąc na Brodę Patriarchy, oby żył wiecznie.
    -Więc nie ma wątpliwości.Niestety – tu sędzia zwrócił się do Nicponia – muszę odebrać wam zwycięstwo. W regulaminie „Sądu Bożego” wyraźnie napisane jest, że kategorycznie nie wolno stosować żadnych środków pobudzających. Zwycięstwo przyznaję Biskupowi Rzymu, Sylwestrowi. Roma locuta, causa finita.
    -Dokładnie! - dodał nie bez satysfakcji Sylwester. - BÓG TAK CHCIAŁ!
    -Jeszcze zobaczymy...
    Po chwili Nicpoń i jego poczet opuszczali stadion, przy ogromnej ogromnym wzburzeniu czeskich kibiców, którzy starym sportowym zwyczajem ubliżali sędziom od najgorszych (i wierzcie mi, kalosz nie był wcale najlższejszą obelgą. Nie był nie nawet skurwysyn). Wśród wrzawy dokonała się dekoracja zwycięzcy.
    -Doskonały z pana prawnik, panie przewodniczący. Nie stracił pan zimnej krwi nawet przez chwilę – zagadał do Machlojosa papież, podczas nakładania wieńca.- takich fachowców nam potrzeba!
    -Właściwie, to nie wiem, dlaczego akurat ja zasiadłem na tym stanowisku – odparł nieśmiało sędzia.- Tak na prawdę to jestem zwykłym fryzjerem.


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    Na Hradczanach od kilku tygodni wiało grozą. Król po „biznatyjskim sądzie” zamknął się w swoich apartamentach i coś wytrwale studiował. Wywołało to szok w otoczeniu monarchy (pierwszym zdziwieniem był fakt, że potrafi on czytać), a także niepokój o jego zdrowie psychiczne (właściwie nihil novi). Potrafił nie wychodzic przez kilka dni (za pierwszym razem myślano, że popełnił samobójstwo, jednak okazało się to nieprawdą, co przypłacił życiem sługa mający za zadanie sprawdzić stan rzeczy). „Szykuje jakaś czystkę” mówilize strachem jedni, „do cna już oszalał” mówili drudzy. Natomiast trzeci stwierdzili „Nic mnie to nie obchodzi” i w pośpiechu opuszczali pałac. A cóż tak pilnie studiował nasz zacny król Nicpoń? Otóż...


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------>


    Król odłożył „RELIGIE ZNANEGO NAM ŚWIATA w oparciu o uogólnienia i stereotypy” autorstwa Jaromira Kalousa, pociągnął z kufla i zamyslił się.
    -Jednak będę górą... Zobaczymy co zrobi ten dziadyga gdy przejdę na Buddyzm, albo Islam? A może Hinduizm? Trzeba tylko dobrze wybrać... Tylko dobrze wybrać...


    -----------------------------------CIĄG------DALSZY------NIEBAWEM------------------------------------(serio!)------------------------------->
     
  17. Czup

    Czup Znany Wszystkim

    [​IMG]

    Tak niestety skończył biskup Rzymu papież Sylwester II. O dziwo, nie ucieszyło to jego najzacieklejszego wroga, króla czeskiego Nicponia I. Tak, tak, drogi czytelniku. Król przyjął wieść o śmierci papieża z nieukrywanym żalem, ale bez zbędnego lamentu. Wiedział bowiem, że Sylwester znalazł nowe, być może wspanialsze wcielenie (nie wiedział jednak, że odrodził się jako wiecznie sfrustrowana cukinia w jego własnym ogródku) Skąd taka reakcja? W Nicponiu zaszła bowiem wielka i zarazem doniosła zmiana. Otóż... drzemiąc pewnego poranka pod drzewem doznał ILUMINACJI i postanowił zostać buddystą.

    Po tym wydarzeniu nic w Czechach nie było takie samo....

    [​IMG]

    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    -Jak to mamy się zwijać?- zdziwił się Wacław Burek, dowódca garnizonu na granicy czesko-węgierskiej. - Przecież wojna wisi w powietrzu? Czyś pan oszalał?
    -Rozkaz Kroczącego Diamentową Drogą Oświecenia.
    -Kogo??
    -Króla Nicponia. Jak pan zapewne wie, zmieniły się standardy moralne w naszym pięknym kraju. Budda twierdzi, że nie wolno zadawać gwałtu bliźniemu.
    -Ach, o to chodzi... Ale... No trzeba sobie jakoś radzić... Eeee... Poza tym niektóre same tego chcą...
    -Doprawdy, chyba pan nie rozumie...- z lekką irytacją w głosie przerwał dowódcy wysłannik króla.- Chodzi o...
    -Jeżeli chodzi o te rzekome kwestie między Michalem Švecem, Milanem Černým, Dušanem Švento, Marcelem Gecovem, Michelem Fernando Costą, Karelem Kratochvílm i Tomášem Necidem, to stwierdzam z całą stanowczością, że to są podłe plotki i zwykłe pomówienia, niemające odzwierciedlenia w rzeczywistości!
    -Ależ panie drogi, co mnie to obchodzi?! Chodzi o rozbrojenie! Budda twierdzi, że nie wolno robić krzywdy bliźniemu swemu.
    -Hm... Na dobrą sprawę to samo głosił Chrystus, a mimo to cała Europa siecze się w najlepsze.
    -Tak, ale oni odrodzą się jako szczury -machnął ręką wysłannik.- A my jako lwy!
    -Tak, ale my znacznie szybciej...

    [​IMG]
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    W ten sposób wcielano w życie idee pacyfizmu, tak ważne dla każdego buddysty, Nie oznacza to oczywiście, że Czechy stały się tym samym bezbronne. Co to- to nie. Siłę królestwa wpierał osobiście sam Budda, a także adepci nowego typu klasztorów, nieznanych dotychczas europejskiemu światu... Tak, tak, wraz z nawróceniem się na jedyną słuszną wiarę dokonała się reforma ruchu zakonnego w królestwie.

    [​IMG]

    Pierwsza tego typu placówka powstała w podpraskim Szaolinie (niem. Schölen), gdzie wcześniej siedzibę swą mieli Franciszkanie (którzy swoją drogą nader chętnie się konwertowali, twierdząc, że św. Franciszek był tak naprawdę buddystą). Inny ośrodek powstał na Śląsku, w niewielkiej miejscowości Śri-nava na Odrą. Mnisi tych klasztorów porzucili stare zwyczaje (jak obijanie się na potęgę, picie piwa i opowiadanie sprośnych dowcipów) i zajęli się sztukami walki. I trzeba przyznać, że na tym polu mieli osiągnięcia godne mistrzów z samego Tybetu! Szczególnie na tej niwie wsławił się opat Bronisław Lin, który opracował słynny cios „wibrującej pięści”, opiewany w czasach późniejszych nie tylko na terenie Czech. (Nazwa wzięła się od roztrzęsionych rąk braciszka, efektu przebywania w poprzednim klasztorze). Nowy typ zakonnika cieszył się zasłużonym szacunkiem wśród społeczeństwa. No bo kto nie okazywałby szacunku człowiekowi, który jednym machnięciem nogi może spowodować śmierć lub w najlepszym wypadku trwałe kalectwo?


    [​IMG]
    [SIZE=-2]Ci ludzie jeszcze nie wiedzą, że zaraz zginą z ręki pucułowatego grubaska[/SIZE]​



    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    [​IMG]

    Jak zapewne wiecie z lekcji historii i ze swojego życia, integralnym składnikiem Buddyzmu jest kult jego posągów. Nie inaczej rzecz miała się w Czechach, gdzie król Nicpoń postanowił wybudować największy posąg tego tłuścioszka w Europie. Fakt, że miał być to pierwszy posąg Buddy w Europie nie miał ujemnego wpływu na jego wielkość i śmiałość konstrukcji. Inżynierowie z Uniwersytetu Praskiego opracowali genialny projekt Buddy Stojącego na Głowie. Monument miał stanąć na Śnieżce i cieszyć oko mieszkańców okolic w promieniu wielu kilometrów. Do stawiania tego ósmego cudu świata nadeszła pomoc z samych Indii! I to zarówno materialna:

    [​IMG]

    Jak i w postaci fachowców:​

    [​IMG]
    [SIZE=-2]Mnisi tybetańscy pomagają przy budowie czynem i słowem[/SIZE]​

    Efekt, przyznacie, okazał się zachwycający...​

    [​IMG]
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Inną rzeczą, jak wiedzieć musicie o wyznawcach buddyzmu jest ich zamiłowanie do gór. Tylko tam kontemplować można całe piękno tego świata, tylko tam można naprawdę znaleźć się w stanie nirwany (fakt, że tylko tam można ci spaść na głowę ogromy kawał kamulca zdaje się nie przemawiać do wyznawcó Buddy). Tybet, gdzie ta pokojowa religia rozwija się najbujniej lezy przecież w górach, i to nie byle jakich, bo w samych Himalajach! Wiedziony tym przykładem, król czeski także postanowił przenieść swój dwór w góry.

    [​IMG]


    Swoją drogą, nie była to pierwsza zmiana stolicy kraju knedliczków. Otóż w 1253...

    [​IMG]


    Niestety, Drabkovyce nie zostały na dłużej stolica królestwa, a sam fakt pobytu tam cesarza Karola nie jest zbyt często odnotowywany w bogatych opracowaniach traktujących o tym monarsze.


    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    -Proponuję wznieść toast! - Nicpoń wzniósł do góry kufel. Właśnie miała miejsce pierwsza bezmięsna biesiada w Europie.- Obyśmy po śmierci odrodzili się jako lwy. Albo przynajmniej słonie!
    Zgromadzeni w sali ludzie ochocze podjęli słowa króla. Z wyjątkiem jednego..
    -Nie wolno pić piwa.- powiedział bezkuflowiec. Wszyscy obrócili głowy ku niemu. Zapadła cisza.
    -Ekhu! Ekhu!- Nicpoń o mało nie zakrztusił się się złotym trunkiem.-Jak to nie wolno? Śmiecie rozkazywać swojemu monarsze?!
    -Oczywiście, że nie, wasza oświeconość. Po prostu zwracam uwagę, że picie wszelkich rodzajów alkoholu jest w Buddyzmie surowo zabronione.
    -Co też pieprzycie, waćpan? Kto wam takich pierdół ponaopowiadał? W wizji nic o tym nie mówili!
    -W tej książce- wszystko stoi jak byk.
    -Pokaż to...
    Król wziął książkę i zaczął czytać rozdział poświęcony Buddyzmowi. Ziszczały się jego najczarniejsze sny... Dworzanin miał rację.


    -Królu? Królu! Przynieście sole trzeźwiące!


    Tak, zakaz picia alkoholu rzeczywiście wydawał się sporym problemem. Likwidacja browarów groziła upadkiem gospodarki i rozruchami społecznymi. Kolejna defenestracja wisiał w powietrzu. Poza tym wszystkim król nie wyobrażał sobie obiadu bez małego piwka (podobnie jak śniadania, drugiego śniadania, obiadu, podwieczorka i kolacji). Początkowo zrodziła się w nim myśl sprowadzania trunku z Niemiec (powszechnie wiadomo, że nie jest to pełnoprawne piwo), ale po wypiciu dostarczonej próbki rychło zrezygnował z tego pomysłu. Pozostały jedynie dwie drogi- przekonać Dalaj-Lamę w Indiach do piwa albo stworzyć nowy odłam Buddyzmu (Nicpoń miał już nawet nazwę Pivhoizm). Najpierw jednak postanowiono wysłać przebywającemu w wysokich górach Tybetu Dalajlamie (obecnie na stolicy buddowej zasiadał Gendun Drup) prośbę o zezwolenie na spożywanie piwa, które wszak alkoholem nie jest, i nigdy jego spożywania nie przyczyniło się do złego (a wręcz przeciwnie, niekiedy zbliżało do oświecenia). Do prośby dołączono beczkę trunku, żeby czcigodny mędrzec nie musiał decydować w ciemno.

    [​IMG]

    I tym sposobem, po rocznej wędrówce w Klasztorze w Vikramasilii pojawili się dwaj Czesi... Dalajlama przyjął ich na prywatnej audiencji, wysłuchał, co mają do powiedzenia, po czym wraz z beczką udał się w niedostępne szczyty, by oddać się medytacji. Gdy po tygodniu wrócił do klasztoru z pustą beczką, odpowiedź mogła być tylko jedna.

    [​IMG]

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

    Zostawmy na chwile nasze ukochane Czechy, a przenieśmy się na zachód Europy, konkretnie do Francji, gdzie trwała straszliwie długa wojna z Anglią, zwana 78-letnią (do historii przeszła jako wojna stuletnia). Genezy konfliktu nikt specjalnie nie pamiętał, wiadomo jedynie, że przez te kilka dziesięcioleci działania wojenne prowadziło kilka pokoleń władców francuskich i angielskich, burgundzkich, Bóg wie jakich jeszcze, w tym wielu o malowniczych przydomkach, jak „Czarny”, „Szalony”, „Bezalkoholowy”, „Śmiały” (i jakby w opozycji- „Jednooki”). Przez ziemie francuskie, gdyż to właśnie one stanowiły główny teatr starć, przewinęły się tabuny świrów, zboczeńców (nieoceniony przyjaciel dzieci, Gilles de Rais), skurwysynów, dziewic (Joanna Orleańska), burgundczyków i im podobnej hałastry. Nie wolno tutaj zapomnieć o Janie Luksemburskim, którego bohaterską śmierć pod Crecy opiewali poeci na dworach królewskich zachodniej Europy (we wschodniej zaś na wieść o sposobie, w jaki król Jan rozstał się z życiem zazwyczaj pukano się w czoło). Ostatnimi czasy, po dziesięcioleciach zbierania batów, górę zaczęli brać Francuzi. Punktem zwrotnym okazała się niedawna działalność Joanny d'Arc, która porwała do walki szerokie rzesze Francuzów, doprowadziła do koronacji cieciowatego Karola VII i została spalona na stosie przez wrednych Anglosasów. Joanna znikła, zapał pozostał, toteż najtęższe głowy frankofońskiej myśli wojskowej opracowały nowy, wcale chytry, trzeba przyznać, plan. Otóż zrezygnowano zupełnie z tradycyjnej nazwy, i zaczęli mienić się Armaniakami (od źródła, z którego wypływa strumień Buisson). Spowodowało to zupełną dezorientację Anglików i Burgundczyków („Co jest, do cholery?! Jeszcze wczoraj w tym miejscu była Francja!). Wojna przybrała nowy obrót tym razem niekorzystny dla wyspiarskich najeźdźców i ich popleczników.

    Król Nicpoń widząc co się dzieje na terenach Francji, a potrzebując sojuszników (nietolerancyjne monarchie wschodnioeuropejskie nie były jeszcze gotowe na pakt z buddystami) wyprawił poselstwo właśnie do króla Karola VII. Po długiej wędrówce emisariusze wkroczyli na ziemie francuskie...
    -No kolego, jesteśmy we Francji. Teraz znaleźć tylko tego ich całego króla i fajrant!-rzekł wesoło do towarzysza Karel Chrupek, attache wojskowy.- Jakoś na wiosnę powinniśmy być w domu.
    -Do tej pory umrę od tego ich „piwa”. Droga przez Niemcy była gehenną, a tutaj wcale nie jest lepiej.- powiedział Wacław Klaus i splunął.-Och, piwo z Pilzna...
    -Dobra, dobra. Widać jakąś wieś. Lepiej zaciagnijmy języka...

    Jak wynikało z chaotycznych wyjaśnień nadpalonych chłopów, król Karol przebywa w swoim obozie, dzień drogi od nadpalonej wsi, do której zawitali czescy wysłannicy. Cel ich misji był bliski. Teraz wystarczyło tylko przekonać króla francuskiego do sojuszu z Czechami i mogli wracać do domu. Posłowie położyli się na odpoczynek, nie domyślając się, że obozie francuskim już o nich wiedzą...



    -Ppppanie ge-genarale!-rozdygotany strażnik wpadł do namiotu dowódcy- Ppppanie generale!
    -Oszalałeś synu?! Czy wiesz, która jest godzina?-generał nie krył swego rozdrażnienia z powodu nagłej pobudki.- Jeżeli to nie jest koniec świata resztę wojny spędzisz w kamieniołomie!
    -Gorzej! Anglicy się zbliżają! Wykryli nas!
    -Sacrebleu! Ilu? Zdołamy odeprzeć atak?
    -Dwóch ciężkozbrojnych jeźdźców!
    -Święty Remigiuszu! Budzić króla! Bić na alarm! Zarządzam ewakuację obozu!



    -No, panie Wacku. Z godnością! Sztandar w górę! - rozkazał Chrupek nastpnęgo ranka.
    Wysłannicy Nicponia nie obnosili się specjalnie z czeską falgą na terenie Francji, gdyż ostrzegano ich, że duża część ze stu francuskich rodów, które uszczuplił pod Crecy Jan Luksemburski wciąż jest nieutulona w żalu i nie kryje urazy.
    Obaj jeźdźcy wyprostowali się w siodłach, Chrupek podniósł w górę sztandar z Czeskim Lwem.
    -Ruszamy!



    -Dałbym głowę, że niedawno tutaj stał obóz.-stwierdził ze znawstwem Wacław.- Wnioskuję to ze sztandarów, które leżą pod tamtym namiotem.
    -Przychylam się do twojej opinii. Widocznie zmienili pozycję. Wszak trwa wojna. Nie pozostaje nam nic innego jak podążać ich śladem...



    -Zgubiliśmy ich?- spytał głównodowodzącego sił zbrojnych król Karol. W jego oczach widać było strach i upojenie winem, z niewielka przewagą strachu.
    -Niestety. Wrogie hordy wciąż podążają naszym tropem... Ale mam już plan odwrotu taktycznego.



    -Ten ich król nazywa się Karol, nie? Podobne do naszego „króla”... Wręcz bliźniaczo... - zagadał do Chrupka Klaus. Pochód tropem monarszego obozu przykrzył im się coraz bardziej.
    -W sumie masz rację. To tak, jakby Wacław I miał na imię Książę. Książę Książę I. Strasznie głupie.
    -Tylko co kierowało jego rodzicami? Dać dziecku tak idiotyczne imię... Przecież to paragraf podchodzi. Gdzie był rzecznik praw dziecka?
    -Nie wiesz? Przecież jego ojciec była szalony! Nawet na nazwisko miał Szalony!
    -Ale czemu Karol nie później przybrał później jakiegoś innego imienia?
    -Widocznie chciał sobie dodać królewskiego majestatu... On też nie jest chyba do końca normalny.
    -W dupach się im poprzewracało na tym Zachodzie.



    -Poszli sobie?
    -Niestety...



    Ewakuacja Karola VII i jego świty trwała bez mała trzy tygodnie. Aż w końcu...

    [​IMG]

    Czy król francuski przystanie na czeską propozycję? Czy sąsiedzi Czech będą na tyle tolerancyjni, żeby znosić buddystów w samym środku Europy? Czy przejdzie ustawa o przymusowym goleniu głów przez wszystkich dorosłych Czechów?* Tego, drogi czytelniku, dowiesz się już niebawem.



    [SIZE=-3]To akurat jest wielce prawdopodobne, zważywszy na potężne lobby łysych grubasów w czeskim parlamencie[/SIZE]

    -------------------------------------------------C---------------------------------------D-----N-------------------------------------------------------------->




    Sorry, za opóźnienie (ale co to za opóźnienie? Ledwo miesiąc), przyczyny były, jak zwykle zresztą, ode mnie niezależne (wyczerpująca walka z eventami, jeden „=” może naprawdę uprzykrzyć całą zabawę). Dzięki za support techniczny dla: Urbana, Pawwia, Gothmoga, mpb10, Qukela. Dziękówa chłopaki ;D Czyli widzicie- nad każdym odcinkiem pracuje spory sztab ludzi (ja chyba najmniej). Mam nadzieję, że miło spędziliście czas czytają te głupoty ;)



    --------------------------------------------------------------------------------------------------
    OT skasowano - AAR zamknięty - w celu kontynuowania proszę zgłosić się do administracji forum.
    Raferti
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie