Splamiony Honor Zdradzona Wiara - Trzecia Rzesza AAR

Temat na forum 'Darkest Hour - AARy' rozpoczęty przez Mandeel, 3 Październik 2012.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Tytułem wstępu:

    Na wstępie chciałbym serdecznie przywitać wszystkich użytkowników forum po dość długiej nieobecności. Wiele się zmieniło odkąd ostatni raz brałem aktywny udział w życiu społeczności eufi, ale mam nadzieję, że chociaż część z Was nawet przypadkiem natknęła się na moje posty zakopane gdzieś w otchłani starych tematów i mniej więcej kojarzy kim jestem.

    Minęło sporo czasu od zarzucenia przeze mnie pisania historii drugiej wojny światowej w ramach projektu AAR'a "Kataklizm XX Wieku". Niemniej jednak pamiętając ile frajdy sprawiało mi przygotowywanie kolejnych odcinków czy wymyślanie fabuły, wiedziałem że przyjdzie jeszcze taki moment, kiedy powrócę do tego zajęcia. I oto jestem. Nowy projekt, który chciałbym Wam dzisiaj zaprezentować oparty jest na nowych możliwościach jakie daje graczom Darkest Hour oraz kapitalnej robocie, którą w ramach moda Reichs Expansion Pack wykonuje Nuke. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe, że zabrałem się za AAR'a konkurencyjnego dla Der Toten Tatenruhm, ale mogę zapewnić iż różnic dzielących naszą twórczość będzie aż nadto.

    Nie przedłużając tego i tak już rozwlekłego przywitania zapraszam do zapoznania się z prologiem AAR'a, w którym będziemy mieli okazję spojrzeć na Trzecią Rzeszę nieco inaczej niż poprzez zwykłe kalendarium kolejnych wydarzeń.

    Życzę przyjemnej lektury, Mandeel


    Prolog



    - Adolf Hitler, kwiecień 1945 roku.


    Pamiętam ją bardzo dobrze. Stała na skrzyżowaniu przy Vierhäuserplatz i Adolf Hitler Aue. Obecnie to Plac Grunwaldzki i Aleja Wyzwolenia. Chyba płakała, ale stała na baczność w mundurze Glaube und Schönheit i pozdrawiała nas wyciągniętą ręką. Miała może dwadzieścia lat. Tylko ją zapamiętałem na tej ulicy, choć możliwe, że byli też inni. Musiało być koło południa kiedy tamtędy przechodziliśmy, a odchodziliśmy wtedy na Langenbielau – Bielawę. Opuszczaliśmy miasto, do którego niecałe dwie godziny później wkroczyli Rosjanie. Żegnała nas cisza, której nie był w stanie zagłuszyć odgłos naszych podbitych butów na brukowanej jezdni. Nie były w stanie pokonać jej odbijające się głuchym echem wystrzały karabinowe plutonu egzekucyjnego, dokonującego rozstrzeliwań ostatnich maruderów i zdrajców z rozkazu feldmarszałka Schörnera w parku koło Schillerbaude. Ta cisza wwiercała się w bębenki uszu i przeszywała nas chłodem do szpiku kości. Nozdrza drażnił tłusty zapach spalenizny z ogrodów siedzib NSDAP i Gestapo, znajdujących się nieopodal. Chociaż byłem fizycznie i psychiczne wyczerpany, wyglądałem jak cień człowieka to jednak nigdy wcześniej ani później nie przeżyłem czegoś równie niezwykłego i poruszającego. Nic bardziej nie mogło nam uzmysłowić ogromu klęski jaką ponieśliśmy. Był 8 maja 1945 roku.

    Ta dziewczyna pozdrawiała nas hitlerowskim pozdrowieniem pomimo, że Hitler nie żył już od przeszło tygodnia. Zastrzelił się w swoim bunkrze pod Kancelarią Rzeszy w Berlinie, a samo miasto skapitulowało przed Armią Czerwoną 2 maja. Cztery dni później po długiej i heroicznej obronie poddał się garnizon Festung Breslau. Wojska angielskie i amerykańskie idące od zachodu i nadciągające ze wschodu wojska radzieckie spotkały się nad Elbą, niemal w sercu Niemiec, ostatecznie przypieczętowując los Tysiącletniej Rzeszy. Te jednostki, które jeszcze stawiały jakikolwiek opór, stopniowo zaprzestawały bezsensownej walki. Kraj tonął w gruzach. Większe miasta zostały albo zniszczone podczas walk albo niemal starte z powierzchni ziemi przez naloty dywanowe. Wszystko co było źródłem naszej dumy, co z takim trudem wznieśliśmy leżało w ruinie u naszych stóp. To były ostatnie godziny wojny, a mimo tego ta dziewczyna stała tam z wyciągniętą przed siebie ręką i patrzyła na nas z wiążącą nam nogi, żarliwą wiarą. Do samego końca wierzyła, że my - garstka rozbitków, daremnie próbująca przynajmniej w ogólnych zarysach wyglądać jak wojsko - wrócimy tutaj. Ufała, że nie pozostawimy jej i setek tysięcy innych cywilów na pastwę bolszewików. Że prędzej wszyscy oddamy swoje życie w tych ostatnich akordach wojny niż dopuścimy do katastrofy, która może zaważyć na losach całego narodu.


    [​IMG]
    Przedwojenny Waldenburg. Skrzyżowanie Vierhäuserplatz i Adolf Hitler Aue


    Myliła się.

    My bowiem - jedni z ostatnich regularnych obrońców Rzeszy - marzyliśmy tylko, by poddać się Amerykanom albo Brytyjczykom byle jak najdalej od Rosjan. Chcieliśmy za wszelką cenę uniknąć sowieckiej niewoli, która dla nas żołnierzy z charakterystycznymi błyskawicami noszonymi na patkach albo tatuowanymi pod pachą, oznaczała pewną śmierć. Kiedy zdałem sobie sprawę jak bardzo różnią się od siebie nasze oczekiwania zrobiło mi się strasznie wstyd. Nie byłem w stanie spojrzeć jej w oczy, toteż minąłem ją ze wzrokiem wbitym w plecy maszerującego przede mną towarzysza broni. Ale widok tej młodej Niemki z Glaube und Schönheit na zawsze pozostał w mej pamięci. Dopiero jakiś czas później zacząłem zastanawiać się co mogło być źródłem tak wielkiej wiary w ideologię, która pozostawiła po sobie jedynie biedę i hańbę, nieporównywalną nawet z tą po zakończeniu ostatniej wojny. Co takiego sprawiło, że i ja w nią uwierzyłem?

    Co stało się z nią później? Nie wiem. Prawdę mówiąc niewiele słyszeliśmy o tym co działo się w mieście po wkroczeniu Sowietów. Mimo podjętych na szeroką skalę przygotowań chyba nikt nie stawił im oporu. Jednostki zgodnie z rozkazem mające bronić go do ostatniej kropli krwi – jak niemal każdego kawałka niemieckiej ziemi, zwyczajnie poddały się wchodzącym Rosjanom. Podobno część z niedoszłych obrońców została przez nich rozstrzelana na Rynku, zaraz po kapitulacji, ale to może być tylko plotka. Faktem jest, że okoliczne kopalnie węgla kamiennego czy inne obiekty przemysłowe dostały się w ich ręce niemal nietknięte. Kategoryczne rozkazy o ich zniszczeniu na wypadek pojawienia się Armii Czerwonej zwyczajnie zignorowano. Rosjanie w mieście zastali więc cudowną zieleń późnej wiosny, emanującą z licznych lasów i parków oraz biel wywieszonych z okien flag. Gros sił Armii Czerwonej z łoskotem przetoczył się przez miasto i podążył w kierunku na Czechy i Morawy, gdzie tlił się jeszcze jakiś symboliczny opór resztek niemieckiej armii.

    Dwa dni później nasze improwizowane zgrupowanie mające rozkaz obrony przed Sowietami rejonu miejscowości Reichenbach, dzisiaj to polski Dzierżoniów, i Eulengebirge – Gór Sowich, także złożyło broń. Ja wkrótce później znalazłem się w niewoli, gdzie wobec służby w jednostkach Waffen SS, m.in 18. SS-Freiwilligen-Panzergrenadier-Division ‘Horst Wessel’, nie miałem wątpliwości co do mojego losu.


    [​IMG]
    Tysiącletnia Rzesza w maju 1945 roku leżała w gruzach. Wraz z nią pogrzebanych zostało miliony istnień ludzkich oraz idea, dla której Niemcy zdecydowali się rozpętać najstraszliwszą w dziejach świata wojnę.​



    Tak, służyłem w Waffen SS. Od czerwca 1942 roku kiedy zostałem skierowany do dywizji SS ‘Das Reich’. Od tamtej pory przeszedłem w jej szeregach cały szlak bojowy od Rosji po front zachodni i Węgry. Na początku 1945 roku, zostałem ciężko ranny i odesłany na rekonwalescencje. Do mojej jednostki nie dane mi było już powrócić z powodu pogłębiającego się wojennego chaosu jaki stopniowo ogarniał nasze zaplecze. Zamiast do ‘Das Reich’ przydzielono mnie do wspomnianego ‘Horsta Wessela’, zmiażdżonego niedługo później przez Rosjan pod Hirschbergiem na Dolnym Śląsku. W ten sposób znalazłem się w swych rodzinnych stronach. Nie zamierzałem jednak wracać do domu. Za wszelką cenę chciałem dalej walczyć. Do tego zobowiązywała mnie przysięga wierności. ‘Zadawać i przyjmować śmierć’ było dla mnie celem nadrzędnym i nieodwołalnym. Razem z podobną mi grupą straceńców przebiłem się na południe, gdzie jak głosiły plotki koncentrowały się świeże oddziały, które wraz z cudowną ‘Wunderwaffe’ miały odmienić losy wojny. Wierzyłem w to z całą pozostałą mi siłą i choć brzmi to dziś nieprawdopodobnie pytania o sens takiego działania nie miały jakiejkolwiek racji bytu. Jako żołnierz elity sił zbrojnych Rzeszy w postaci Waffen SS miałem obowiązek wobec Führera i Ojczyzny bić się do samego końca, niezależnie od tego jak miał on wyglądać. Nie bałem się zginąć. Śmierć wiernie towarzyszyła mi przez ostatnie lata, zabierała przyjaciół i towarzyszy broni, także wrogów. Zdążyłem przywyknąć do jej towarzystwa tak bardzo, że spowszedniała mi niemal zupełnie. Wyrzuty sumienia, litość czy współczucie wygasły we mnie całkowicie jakby były jedynie elementem głęboko skrywanych wspomnień dzieciństwa. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że najstraszliwszą cechą człowieka jest zdolność przystosowania się do wszystkiego. Trudno o lepsze podsumowanie takiej postawy.

    Czy byłem zbrodniarzem? Nie wiem, pewnie tak. Słyszałem wiele o Oradour-sur-Glane i setkach jeśli nie tysiącach innych nie zapamiętanych przez potomnych miejscowościach. Widziałem rzeczy, o których wstyd mi dzisiaj pisać. Czułem przepełniającą mnie nienawiść i strach przed tym co nieuniknione. Kilkukrotnie sam zhańbiłem się straszliwymi czynami. Nie byłem kucharzem czy członkiem orkiestry. Byłem żołnierzem i uczestniczyłem czynnie w tym piekle jakie ściągnęli na świat tacy jak ja Niemcy.

    Jednak moja historia, która skończyła się w połowie maja 1945 roku w zapomnianym przez Boga i historię miejscu, pośród gruzów wszystkiego w co wierzyłem i czemu służyłem nie jest wcale tak prosta jak może się wydawać. I pomimo tego, że pewnie ściągnę na siebie słowa słusznej skądinąd krytyki, że próbuje się wybielać, tłumaczyć czy bronić przed z wszech miar słusznymi oskarżeniami, zdecydowałem się ją opisać w taki a nie inny sposób; w sposób w jaki ja – Ralf Strecker ją widziałem i zapamiętałem.

    Oto moja historia.
     
  2. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Od autora

    I nadszedł w końcu czas publikacji pierwszego odcinka z gry, w którym będziemy mogli dowiedzieć się nieco więcej o naszym głównym narratorze oraz cofnąć się do źródła wydarzeń z 1945 roku opisywanych w Prologu. Przy okazji tej części chciałbym również odwołać się do Waszych opinii w kwestii objętości kolejnych odcinków. Mogą być oczywiście krótsze, by nie zanudzać, ale mogą być też dłuższe (nawet dwukrotnie jak był planowany ten odcinek). Wszystko zależy od tego jak AAR zostanie przyjęty i czy spodoba się Wam taka forma narracji. Czekam na Wasze wypowiedzi i życzę przyjemniej lektury.

    Część Pierwsza​


    - Adolf Hitler, 8 listopada 1933 roku.


    Dzień, w którym wszystko to ma swoje źródło i początek pamiętam bardzo dobrze. Z resztą nie ma się czemu dziwić skoro na ten dzień przypadały moje urodziny.

    Miałem wtedy dwanaście lat. Od urodzenia mieszkałem w Waldenburgu na Dolnym Śląsku, najpiękniej ulokowanym górniczym ośrodku przemysłowym w całych Niemczech. To drugie co do wielkości miasto prowincji dolnośląskiej, liczące wówczas około 60 tysięcy mieszkańców leży wśród urokliwych, łagodnych, ale jednocześnie w miarę wysokich wzniesień Sudetów Środkowych. To właśnie tej okolicy Eduard Becher poświęcił wspaniałe strofy swego wiersza, w których udało mu się zawrzeć całe piękno oraz duszę tego miejsca:


    [​IMG]
    Idyllistyczny krajobraz Dolnego Śląska lat 20 i 30​


    Nie znam nikogo kto odwiedzając krainę, którą miejscowi nazywali Waldenburger Bergland – po polsku Pogórze Wałbrzyskie, nie zachwycił się wspaniałym Zamkiem Fürstenstein, który w tamtym czasie był perłą we włościach wielkiego rodu Hochbergów czy nie docenił uzdrowiskowych walorów mineralnych wód z Ober Salzbrunn, słynnych na całe Niemcy na długo przed moimi narodzinami.
    Ta na wpół baśniowa kraina ze swoimi poukrywanymi po lasach ruinami średniowiecznych zamków, bogata w niezwykłe legendy a jednocześnie tak mocno naznaczona działalnością ciężkiego przemysłu była moim domem odkąd sięgam pamięcią.


    [​IMG]
    Waldenburg był drugim po Breslau miastem Dolnego Śląska. We połowie lat 30 liczył prawie 60 tysięcy mieszkańców w większości zatrudnionych w silnie rozbudowanym przemyśle wydobywczym.​

    Jednakże Niemcy mojego dzieciństwa, pomimo tak idyllistycznego otoczenia dalekie były od realiów baśni. Nie wiem jak wyglądało życie w kraju przed Wielką Wojną. Nie było mnie jeszcze na świecie, a i rodzice niezbyt chętnie wracali w rozmowach do przeszłości. Ja natomiast zapamiętałem ówczesne Niemcy jako kraj kryzysu, biedy i chaosu. Ojczyznę bezrobotnych, wałęsających się bez celu po ulicach, bezwartościowych pieniędzy i gruźlicy. No i oczywiście licznych ulicznych burd, bo te ku przerażeniu naszych matek zawsze były dla nas dzieciaków jedną z największych atrakcji i nic nawet widmo ojcowskiego pasa nie było nas w stanie od nich odciągnąć.

    Przyczyną takiego stanu rzeczy była oczywiście klęska 1918 roku, która zmieniła dumny dotąd naród w chaotyczną i skłóconą gromadę, pozbawioną marzeń i planów, nie wybiegających myślami dalej niż parę dni do przodu, a celami poza następny ciepły posiłek. Ja i tak mogłem się zaliczać w poczet uprzywilejowanych – mój ojciec weteran Grenadier-Regiment König Friedrich Wilhelm II Nr. 10, z którym walczył m.in. nad Sommą we Francji, miał pracę, która pozwalała mu utrzymać rodzinę, co w ówczesnych Niemczech wcale nie było normą. Dzięki temu mogliśmy zamieszkać w miarę znośnych warunkach w budynku przy Barbarastrasse w centrum miasta w pobliżu Zentral Hotelu na Auenstrasse. Była to okolica o dużo wyższym standardzie niż pozostałe, choć nawet tutaj istniały miejsca przesycone nędzą oraz patologią typową dla osiedli robotniczych. Po powrocie z wojny i demobilizacji, ojciec znalazł pracę w koksowni Consolidierte Furstensteiner Gruben, będącej częścią Waldenburger Bergwerks AG – jednego z dwóch potężnych koncernów węglowych na Dolnym Śląsku i dającego pracę blisko 5 tysiącom mieszkańców miasta. Popularny ‘Wabag’, którego główny udziałowcem był wówczas książę Hochberg von Pless – właściciel pobliskiego Zamku Fürstenstein wydobywał rocznie nieco ponad milion ton węgla. O potencjale przemysłu wydobywczego w Waldenburgu najlepiej świadczy fakt, iż drugi z węglowych potentatów, spółka Niederschlesische Bergbau AG (w skrócie ‘Niebag’), będąca właścicielem większości kopalń w okolicy, zatrudniała w tym czasie 12 tysięcy pracowników i wydobywała rocznie blisko 3 miliony ton węgla. I to wszystko w wyjątkowo ‘chudych’ przecież latach Wielkiego Kryzysu.


    [​IMG]
    Kopalnie pośród Gór. Waldenburger Bergland - dzisiejsze Pogórze Wałbrzyskie​


    To właśnie załamanie się niemieckiej gospodarki pod koniec lat dwudziestych sprawiło, iż Waldenburg stał nie tylko zagłębiem bogatym w węgiel, ale i radykalizm.

    Jednakże inaczej niż w Breslau, gdzie w styczniu 1933 roku zanotowano rekordową liczbę 98 tysięcy bezrobotnych, z których większość przejawiała sympatie nacjonalistyczne, moje rodzinne miasto w skali całych Niemiec uchodziło za ‘czerwony bastion’. Poparcie dla socjaldemokratów i komunistów było tu niezwykle wysokie i w wyborach z maja 1928 roku wyniosło odpowiednio 48,6% i 8%. Dla porównania na Narodowych Socjalistów spod znaku NSDAP Adolfa Hitlera zagłosowało zaledwie 2% uprawnionych do głosu. Skrajnie niski wynik wyborczy nie zraził jednak nazistów do dalszej agitacji i walka znad urn przeniosła się na ulice.

    Tak. Jeżeli coś z tamtego okresu naprawdę mocno wryło się w moją pamięć to były to właśnie demonstracje, wiece i zwyczajne uliczne burdy toczne przez zwolenników i bojówki socjalistów, komunistów i nazistów. O ile tych ostatnich w Waldenburgu nie było jeszcze zbyt wielu to trzeba przyznać, że byli świetnie zorganizowani i co najważniejsze naprawdę odważni. Nie bali się konfrontacji ani z politycznymi przeciwnikami ani z policją, a ich spektakularne akcje w połączeniu z głoszonym programem politycznym odbudowy ‘Wielkich Niemiec’ czy likwidacji bezrobocia powoli a stale powiększał szeregi ich zwolenników. Jedną z takich właśnie akcji był tzw. Incydent w Schweidnitz we wrześniu 1929 roku, kiedy to kilkuset członków SA z całego regionu dosłownie rozgoniło wiec socjaldemokratów nie oszczędzając nawet Karla Wendemutha – lokalnego posła do Reichstagu z ramienia SPD. Innym razem miejscowe kopalnie odwiedził przewodniczący NSDAP na Dolnym Śląsku gauleiter Helmuth Brückner, który przekonywał górników, że Narodowi Socjaliści walczą nie tylko w ich imieniu, ale i wszystkich ludzi pracy, którzy oczekują naprawy państwa niemieckiego oraz przywrócenia mu należnej pozycji w Europie i na świecie. Takie działania w połączeniu z intensywną kampanią propagandową toczoną na łamach prasy na ekranach kin czy falach radioodbiorników musiały przynosić zamierzony skutek. Tym bardziej, że jak się wkrótce okazało Narodowi Socjaliści byli mistrzami prowadzenia tak efektownych kampanii. Kiedy Adolf Hitler w lipcu 1932 roku odwiedził Waldenburg w ramach przedwyborczego tournée po całych Niemczech, wiec NSDAP na Neustadt Waldenburger Berglandstadion – Stadionie Miejskim w Wałbrzychu – oczarował większą część mieszkańców. Tysiące ludzi śpiewających hymn, setki flag, orkiestra i słowa samego Hitlera, atakującego słabą Republikę Weimarską czy wzywającego wprost do rozwiązania systemu parlamentarnego musiało robić piorunujące wrażenie w pogrążonym w biedzie górniczym mieście. Jednakże nie na tyle, by zapewnić nazistom tak wielkie poparcie jak w innych częściach Niemiec…


    [​IMG]
    Szturmowcy SA palą czarno-czerwono-złote flagi - symbol Starych Niemiec


    Ja oczywiście nie mogłem wówczas tego wszystkiego wiedzieć. Byłem tylko dzieciakiem i inaczej zapamiętałem tamten specyficzny czas w Niemczech. Lubiłem jednak słuchać jak dorośli rozmawiają o polityce mimo iż niewiele z tego rozumiałem. Nazwiska takie jak Wendemuth, Brückner czy Geburtig nic mi nie mówiły jednak dziecięcy zmysł obserwacji kazał chłonąć atmosferę tamtych dni w przekonaniu, że oto dzieją się rzeczy niezwykłe.

    Mój ojciec nie był aktywny polityczne. W naszym domu próżno było szukać wśród gazet nazistowskiego Schlesischer Beobachter, socjaldemokratycznego Schlesische Bergwacht nie wspominając już o czerwonym Berg Echo, które z resztą w mieście ukazywało się dość krótko i szybko zeszło do podziemia. Jeżeli miałbym opisać jego preferencje polityczne wskazałbym na konserwatyzm lub chadecje. Wielkim autorytetem był dla niego, podobnie jak dla niemal każdego byłego frontowca, prezydent Paul von Hindenburg, legitymizujący nie tylko istnienie Republiki, ale i ciągłość z brutalnie przerwaną epoką sprzed 1918 roku. Naziści musieli doskonale zdawać sobie z tego sprawę, bowiem wielokrotnie odwoływali się do autorytetu prezydenta Hindenburga. O ile jednak to wystarczyło, by przekonać nie do końca zdecydowanych, mój ojciec przez długi czas pozostawał wobec nich sceptyczny.

    Dokładnie takiego zapamiętałem go 30 stycznia 1933 roku kiedy niedoszły puczysta z Bawarii, Adolf Hitler – lider Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników, która odniosła wreszcie długo wyczekiwany sukces w ostatnich wyborach został przez prezydenta von Hindenburga mianowany Kanclerzem. Pierwsze przemówienie nowego Kanclerza, wygłoszone dwa dni później, którego wysłuchaliśmy za pośrednictwem radia wprawiło go w ponury nastrój. Później w takim nastroju widywałem go częściej, zwłaszcza po rozmowach z przyjaciółmi, wśród których wielu było sympatyków socjaldemokratów. Opowiadali mu o kulisach działań nazistów, o których próżno było szukać informacji w gazetach. Jeżeli bowiem wcześniej naziści starali się jedynie stopniowo ingerować w naszą rzeczywistość to po 30 stycznia wypadki potoczyły się już lawinowo…


    [​IMG]
    30 stycznia 1933 roku, Berlin. Naziści świętują zdobycie władzy.​


    Już na początku lutego nowy rząd podjął decyzje o rozwiązaniu Reichstagu i rozpisaniu nowych wyborów na 5 marca. NSDAP dość precyzyjnie ujęło swój program wyborczy w krótki slogan: ‘Atak na marksizm’ i szybko stało się jasne, iż należy go rozumieć dosłownie a nie w przenośni. 4 lutego wydano dekret ‘O ochronie narodu niemieckiego’, na mocy którego faktycznie zniesiono wolność prasy oraz dopuszczono możliwość użycia przez policję w skrajnych przypadkach ostrej amunicji. Dekret posłużył za podstawę do zamknięcia wszystkich redakcji gazet socjalistycznych i komunistycznych, co oznaczało wyeliminowanie z rynku ponad dwustu opozycyjnych tytułów prasowych. Równocześnie też przez kraj przetoczyła się fala aresztowań wśród głównych działaczy opozycyjnych. W Waldenburgu zajęto redakcję głównego organu prasowego SPD - Schlesische Bergwacht, a na miejscu aresztowano 10 osób. Był to jasny sygnał o tym w jakiej atmosferze miały przebiegać marcowe wybory. Kilkanaście dni później do życia powołano tzw. policję pomocniczą, składającą się przede wszystkim z członków nazistowskiej SA i współpracujących z nimi ludźmi z prawicowego Stalhelmu. Miała to być odpowiedź na rzekomo wzmożony lewicowy terror, który przybierał na sile w całym kraju. Jego punktem kulminacyjnym stał się pożar Reichstagu 27 lutego. Gazety donosiły, iż miał to być początek ‘czerwonej rewolucji’ skrycie przygotowywanej przez komunistów toteż niemal od razu rozpoczęły się masowe aresztowania przedstawicieli i sympatyków KPD. Dzień po pożarze Reichstagu rząd wprowadził w życie kolejny dekret, tym razem ‘ O ochronie narodu i państwa’, który bezterminowo znosił wszelkie swobody obywatelskie gwarantowane przez konstytucję Republiki takie jak wolność słowa, prasy czy zgromadzeń. Co ciekawe nie spotkało się to z jakimś większym oporem ze strony zwykłych Niemców. Można powiedzieć, że przyniosło to nawet pewnego rodzaju ulgę od ciągłych ulicznych burd, niestabilności i chaosu jaki nam towarzyszył od wielu miesięcy. Nawet mój ojciec był zdania, że podobny dekret powinno się wprowadzić już jakiś czas temu, by w końcu zaprowadzić w kraju ład i porządek. Od tamtej pory na ulicach faktycznie zrobiło bezpieczniej, a bijatyki pomiędzy bojówkarzami, tak uwielbiane przez nas – dzieciaki z okolicy, odeszły do przeszłości. Ku wielkiemu zadowoleniu mojej matki, która wychodziła z dużo prostszego założenia, że nie ważne kto sprawuje władzę byleby tylko był w stanie zapewnić spokój i godziwe życie.

    [​IMG]
    Hitler i Hindenburg. Symbole Nowych i Starych Niemiec​


    Tak wyglądało tło wyborów 5 marca. Tym bardziej może dziwić fakt, iż pomimo wydawać by się mogło całkowitego wykluczenia opozycji z przestrzeni publicznej NSDAP zdobyła zaledwie 44% głosów. Na Dolnym Śląsku, uchodzącym już wówczas za bastion Narodowych Socjalistów poparcie to było znacznie wyższe, jednak nawet tutaj znalazło się miasto, w którym wyniki wyborów musiały dać nazistom sporo do myślenia. Tym miastem był oczywiście Waldenburg – stara, ‘czerwona twierdza’, w której na NSDAP co prawda zwyciężyła, uzyskując 42,5% głosów jednakże niezwykle silnym poparciem w skali całego kraju cieszyli się tu także socjaldemokraci i komuniści, którzy zanotowali wynik na poziomie odpowiednio 27,5% i 12%.

    Na odpowiedź nazistów nie trzeba było długo czekać. Już następnego dnia po ogłoszeniu wyników wyborów, 7 marca 1933 roku, oficjalnie zdelegalizowano Komunistyczną Partię Niemiec, a jej przywódców w tym Ernsta Thälmanna aresztowano. Również przez Waldenburg przetoczyła się fala aresztowań, która nie oszczędziła także działaczy socjaldemokratycznych. Te działania przyniosły oczekiwany rezultat kilka dni później gdy w wyborach do rady miejskiej Narodowi Socjaliści odnieśli już miażdżące zwycięstwo.


    [​IMG]
    Wynik marcowych wyborów w żadnym wypadku nie był dla nazistów do zaakceptowania. Błyskawicznie stał się katalizatorem do kolejnych akcji wymierzonych w opozycję​


    Aresztowanych opozycjonistów zsyłano do specjalnych obozów, z których pierwszy powstał 12 marca w Dachau nieopodal Monachium. Na Dolnym Śląsku podobny obóz utworzono na początku kwietnia w Dürrgoy – dzielnicy Breslau. To właśnie tam trafił były nadburmistrz Waldenburga z ramienia SPD o nazwisku bodajże Schuber, a także wiele innych, niemniej ważnych lewicowych działaczy. Mówiło się, że są to obozy pracy. Naziści zadbali, by jakiekolwiek dokładniejsze informacje na ten temat nie trafiały do opinii publicznej, z resztą jeśli mam być szczery niewielu interesowało się tą sprawą. Było to zwyczajnie zbyt niebezpieczne.

    Dla mnie jednak był to czas dzieciństwa i rządził się on zupełnie innymi prawami. W pamięci z tego okresu utkwiły przede wszystkim dwie rzeczy. Pierwszą były odświętnie udekorowane ulice i dziesiątki flag powiewające z okien na 12 marca, kiedy całe Niemcy wspominały bohaterów Wielkiej Wojny. Zgodnie z zarządzeniem prezydenta Hindenburga , kontrasygnowanego później przez Kanclerza Hitlera zniesiono dotychczasowe republikańskie barwy narodowe na rzecz powrotu do barw z czasów monarchii. Równocześnie na równi z nowymi kolorami flagi narodowej ustanowiono symbol NSDAP – flagę ze swastyką. Miał to być swego rodzaju symbol cesarskiej tradycji z nową teraźniejszością, którą naziści dowolnie kształtowali. Efekt – dla mnie osobiście – był niesamowity, całe miasto udekorowane w flagi, pochody i wiece budowały nastrój wspólnoty. Wydaje mi się, że w tym właśnie czasie Niemcy zaczęli odzyskiwać do siebie szacunek. Pamiętam jak często zaczepiali ojca, nawet przypadkowi przechodnie kiedy w dniu weteranów wyszedł z nami na spacer w mundurze wojskowym. Rozmawiali, gratulowali, pytali o zdrowie. To było absolutnie niezwykłe. I bardzo mi się podobało.


    [​IMG]
    Komuniści byli dla Narodowych Socjalistów wrogami ideologicznymi, a także konkurentami w walce o poparcie mas pracujących​


    Innym wydarzeniem jakie zapamiętałem to wyprowadzka naszych sąsiadów – Ellermanów z drugiego piętra domu, w którym mieszkaliśmy. Przeżyłem to bardzo dotkliwie, bo młodszy syn Ellermanów był moim rówieśnikiem i należał do naszej osiedlowej paczki. Mówiło się, że wyjeżdżają z Niemiec ze względu na swoje żydowskie pochodzenie. Mieli przenieść się do Czechosłowacji, gdzie jak sami tłumaczyli zainteresowanym Herr Ellerman – zegarmistrz, miał rzekomo dostać pracę. Marcusa nie spotkałem już nigdy więcej. Nie wiem co stało się z nim czy z jego rodziną. Naprawę go lubiłem i nie potrafiłem zrozumieć dlaczego on oraz jego rodzice nie chcą uczestniczyć w tym co się dzieje wokół, skoro było to tak fascynujące. Dopiero później poznałem odpowiedź na to pytanie. Władza potrafiła zadbać i o to.
     
  3. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część Druga

    - Alfred Rosenberg, 4 grudnia 1933 roku.


    Wydaje mi się, że tajemnicą sukcesu Narodowych Socjalistów Hitlera było złożenie wszystkim wokół dokładnie takich obietnic, jakich oczekiwali. Pruskim junkrom z Reichswehry obiecano remilitaryzacje Niemiec, wielkim przemysłowcom kontrakty na uzbrojenie i gwarancje spokoju w postaci wyeliminowania kłopotliwych socjalistów czy komunistów, a zwykłym Niemcom – spokój, stabilizacje i pracę, której tak bardzo pragnęli. Jednak tym co odróżniało NSDAP od innych ugrupowań politycznych był fakt, iż oni ze swoich obietnic faktycznie się wywiązywali, co diametralnie przekładało się na wzrost poparcia.

    Było jeszcze jedno oczekiwanie, które Hitler zaspokoił aż nadto.

    Kiedy w 1919 roku pokonane Niemcy niemal siłą zmuszano do podpisania upokarzającego Traktatu Wersalskiego, późniejszy prezydent – feldmarszałek Hindenburg sfrustrowany bezsilnością wobec miażdżących warunków pokoju, stwierdził iż niemiecka armia na polach Wielkiej Wojny pozostała niepokonana, a ziarna klęski wykiełkowały na zapleczu frontu. Tak narodził się mit ‘zdradzieckiego ciosu w plecy’ jaki zadali armii i monarchii wszyscy ci, którzy dopuścili się szerzenia defetyzmu czy idei rewolucyjnych, a więc przede wszystkim komuniści, ale nie tylko oni.

    Hitler poszedł krok dalej. On sprecyzował wroga odpowiedzialnego za listopadową klęskę i jej następstwa. Nazwał go i określił już na początku swojej kariery politycznej – to byli Żydzi. Chociaż wydaje się to niepojęte, naprawdę wielka rzesza Niemców gotowa była zaakceptować ten pogląd i to pomimo faktu, iż zdecydowana większość z 556 tys. niemieckich Żydów była zasymilowana i od pokoleń wrastała w społeczeństwo. Paradoksalnie ta skłonność do asymilacji została odczytana jako głębokie zakonspirowanie, z którego można było zadawać ciosy. Dokładnie takie jak ten w 1918 roku.


    [​IMG]
    Polityka antyżydowska w praktyce. Wyszydzanie i dyskryminacja stały się udziałem niemieckich Żydów od pierwszych dni przejęcia władzy przez Narodowych Socjalistów​

    Niemal od początku przejęcia władzy przez nazistów, oprócz politycznej opozycji w postaci socjalistów i komunistów, NSDAP obrała za cel także niemieckich Żydów, których szybko określono mianem wrogów publicznych.

    Zaczęło się, można powiedzieć niewinnie. Oto Kongres Żydów Amerykańskich, by zwrócić uwagę świata na sytuację w Niemczech zaplanował ogłoszenie bojkotu niemieckich towarów w Stanach Zjednoczonych. Na odpowiedź Narodowych Socjalistów nie trzeba było długo czekać. Doskonale działająca machina propagandowa natychmiast wykorzystała tą informację do zaognienia nastrojów, po czym na 1 kwietnia 1933 roku, ogłoszono wprowadzenie bojkotu ‘żydowskich sklepów’ w całej Rzeszy. Tamtego dnia dziesiątki tysięcy funkcjonariuszy SA w brunatnych mundurach i błyszczących butach, naznaczyło sklepy prowadzone przez przedsiębiorców pochodzenia żydowskiego, olejną gwiazdą Dawida. Dodatkowo przed każdym wejściem ustawiono parę SA-manów, którzy mieli albo swym wyglądem albo informacjami wypisanymi na umocowanej na szyi tablicy, odstraszać tego dnia potencjalnych klientów.

    Akcja choć spektakularna zakończyła się klapą i została wstrzymana jeszcze tego samego dnia. Najwyraźniej Niemcy nie byli jeszcze gotowi na tak otwarte wystąpienie przeciw Żydom. Lecz już kilka dni później, naziści przystąpili do zakrojonej na szeroką skalę akcji stopniowego ograniczania, a w końcu także całkowitego zniesienia praw obywatelskich obywateli pochodzenia żydowskiego. Po pierwsze usunięto ich z administracji państwowej, co nazwano ‘oczyszczeniem’ jej z wrogiego elementu. Wyjątki pozostawiono jedynie na specjalną prośbę prezydenta Hindenburga, który interweniował w przypadkach weteranów Wielkiej Wojny, której wśród Żydów było przecież wielu. Następnie, w kolejnych miesiącach wprowadzono szereg ustaw zakazującym osobom posiadającym przynajmniej jedną czwartą żydowskiej krwi sprawowania zawodów prawniczych oraz lekarskich (pracę straciło blisko 1400 adwokatów i 2600 lekarzy), a także wprowadzono liczbowy limit dla niepożądanej grupy etnicznej w szkołach.

    To były niezwykle radykalne działania, które początkowo spotkały się ze zdumieniem i niezrozumieniem zwykłych Niemców. Z czasem jednak stało się jasne, że zniknięcie tak wielkiej liczby wyspecjalizowanych pracowników otwiera przed młodymi Niemcami upragnioną szansę na pracę i godny zarobek. Propaganda coraz bardziej nachalna i głośna starała się zagłuszyć jakiekolwiek wyrzuty sumienia. To było sprawiedliwe – Niemcy karały tych, którzy odwrócili się od nich w godzinie próby.


    [​IMG]
    Członkowie SA oblepiają plakatami propagandowymi żydowski sklep w Monachium, 1 kwietnia 1933 roku​

    W moim rodzinnym mieście nie było wielu Żydów. Według ostatnich przeprowadzonych spisów w 1933 roku około 200 osób otwarcie przyznawało się wyznawania religii mojżeszowej. Wiem, że później ich liczba zaczęła gwałtownie spadać, by ostatecznie zatrzymać się w okolicach zera. Albo jak Państwo Ellerman w pośpiechu opuszczali Niemcy albo byli szykanowani i poddawani najbardziej wymyślnym restrykcjom.

    Co więcej o tym jak rozpoznać zakamuflowanego wroga jakim jest Żyd, państwo uczyło już najmłodszych. Ja w roku 1933 miałem dwanaście lat. Nie mogłem więc przystąpić do powstałej już w 1922 roku młodzieżówki NSDAP, która w 1926 roku zmieniła nazwę na ‘Hitler Jugend Bund der deutschen Arbeiterjugend’ – w skrócie Hitlerjugend. Zamiast tego musiałem najpierw odbębnić swoje w ‘pimpfach’ - Deutsches Jungvolk, które miało mnie przygotować do ‘służby’ w HJ. Muszę podkreślić, że był to jeszcze czas, kiedy przynależność do tego typu organizacji młodzieżowych nie była obowiązkowa, a mimo to bardzo chciałem być częścią tej wspólnoty. Matka patrzyła na to przychylnie, zawsze lepsze to od przesiadywania całymi dniami na ławce pod domem czy szlajanie się gdzieś po ulicach. Ojciec był dużo bardziej sceptyczny, ale uległ ostatecznie pod argumentacją, że członkowsko w młodzieżówkach jest oficjalnie wspierane przez szkołę. Każdy kto w dzieciństwie uwielbiał bawić się w wojnę odnalazłby się w tej grupie natychmiast. Mundurki, oddziały, meldunki, a także niekończące się piesze marsze czy obozy przetrwania, jawiły się wówczas jako dobra zabawa i świetny sposób spędzania wolnego czasu. Poznałem tam wielu dobrych przyjaciół, z którymi los związał później moje życie.

    Jednakże oprócz ćwiczeń fizycznych odbywaliśmy też ćwiczenia mentalne mające wykształtować w nas odpowiednie odruchy i sposób myślenia. Uczyliśmy się także nie tylko rozpoznawania Żydów poprzez analizę ich specyficznego wyglądu, ale także wartości nadrzędnych, które miały kierować naszym życiem – Ojczyzna, Wspólnota i… Führer jako gwarant nowego porządku, któremu wierność jest naszym najważniejszym obowiązkiem.


    [​IMG]
    Indoktrynacja od najmłodszych lat. Członkowie Deutsches Jungvolk na obozie rekreacyjnym, wiosna 1933 roku​

    Niemcy zmieniały się w szybkim tempie. Dla nowej władzy kwestią priorytetową pozostawała gospodarka, nierozerwalnie powiązana ze społecznymi nastrojami. Dlatego błyskawicznie po wstępnym ugruntowaniu swojej pozycji politycznej Adolf Hitler ogłosił ‘Wielki Program Budowy Dróg’, mający w swych założeniach zlikwidować problem bezrobocia. Ustawę o tak radykalnym podniesieniu poziomu infrastruktury drogowej Rzeszy przyjęto teatralnie 1 maja, w dniu który ogłoszony został Dniem Pracy Narodowej w miejscu dawnego święta robotniczego. Podobnie jak w innych aspektach budowy Wielkich Niemiec, także w tym naziści błyskawicznie przystąpili do realizacji swych planów. Tym bardziej, iż pozwalało to na rozprawę z niezależnym ruchem związkowym, który w ciągu kilku dni został zdelegalizowany, a w jego miejsce powstał tzw. ‘Deutsche Arbeitsfront’ – Niemiecki Front Pracy, który zmonopolizował prawo na działalność organizacji związkowych.

    Jeżeli dodać do tego uroczyste i odpowiednio nagłośnione palenie książek rzekomo antyniemieckich autorów czy stopniową delegalizacje innych partii politycznych oraz masowe aresztowania wśród ich kierownictwa, co doprowadziło w końcu do ustanowienia systemu jednopartyjnego, obraz pierwszego półrocza od przejęcia władzy przez NSDAP wyglądał niezwykle pracowicie. Z godnym podziwu zapałem partia Adolfa Hitlera likwidowała kolejne zręby niemieckiej demokracji, zastępując je własnymi tworami, podlegającymi całkowitej kontroli władzy. W ciągu zaledwie sześciu miesięcy zniesiono niemal wszystkie swobody obywatelskie gwarantowane przez wcześniejszą konstytucję. Brutalnie rozprawiono się z jakąkolwiek opozycją, podporządkowano sobie niemalże wszystkie instytucje państwowe w Rzeszy. Nie doprowadziło to do żadnej formy oporu wśród społeczeństwa. Większość Niemców była nawet zadowolona. Powszechnie podporządkowywano się nowym rozporządzeniom. Działaliśmy w myśl zasady, że jeżeli ceną za dostatnie życie w silnej ekonomicznie i politycznie Rzeszy jest rezygnacja z podstawowych wolności to nie jest to wcale zbyt wysoka cena… Zwłaszcza, że wolność ta, której smak czuliśmy przez ostatnie dwadzieścia lat, przesiąknięta była biedą, zapaścią gospodarczą i chaosem, rozlewającym się po ulicach krwią masakrowanych demonstrantów. Dlatego Niemcy pozbyli się jej bez żalu.


    [​IMG]
    SA zajmuje biura związków zawodowych w Berlinie. Każda forma jakiejkolwiek niepodporządkowanej władzy instytucji jest bezwzględnie niszczona​

    W parze z energicznymi działaniami na ‘froncie wewnętrznym’ o co dbały wciąż rosnące w siłę SA i Gestapo, szły także puste acz efektowne demonstracje na arenie międzynarodowej. Pierwsze przemówienie nowego kanclerza, wygłoszone w Reichstagu (w rzeczywistości budynek parlamentu po pożarze nie nawał się do użytku, zaadaptowano więc do tej funkcji gmach Opery Knolla) 17 maja, adresowane do sygnatariuszy Traktatu Wersalskiego zostało odebrane jako umiarkowane, wręcz pokojowe. Jednak niemal w tym samym czasie niemiecka delegacja na genewskiej konferencji rozbrojeniowej do rozmów o możliwej remilitaryzacji Niemiec zasiadła z nieprawdopodobnie roszczeniowym i agresywnym podejściem. Co ciekawe nawet sami Anglicy – główni strażnicy wersalskiego porządku w Europie, zaczęli nieśmiało dopuszczać do siebie myśl o niemożności jego utrzymania, ale nawet ich zdumiała niemiecka buta. Przejawem ustępliwości Wyspiarzy był tzw. Plan McDonalda, opracowany w marcu 1933 roku, który przewidywał stopniowe zrównanie potencjału militarnego Rzeszy z innymi państwami przy zachowaniu jednak pewnych ograniczeń w dziedzinach zbrojeń morskich oraz lotniczych, a także objęcia Niemiec specjalnym ‘pięcioletnim okresie kontrolnym’. To w zupełności nie satysfakcjonowało ani Hitlera ani Kierownictwa Reichswehry, bowiem faktyczna remilitaryzacja Rzeszy trwała już w najlepsze od jakiegoś czasu. Potajemnie formowano nowe jednostki wojskowe, co biorąc pod uwagę zaplecze w postaci organizacji paramilitarnych i kadrowych szło niezwykle sprawnie. Reaktywowano formacje artylerii oraz wojsk szybkich, zakazanych przez Traktat Wersalski. Młodzi niemieccy teoretycy wojskowi, pomni doświadczeń poprzedniej wojny, snuli wizje przyszłego konfliktu i opracowywali odpowiednie doktryny. Odpowiednio dofinansowane Biura konstrukcyjne prześcigały się w składaniu projektów coraz bardziej nowoczesnych broni, w którą miała być wyposażona przyszła niemiecka armia. Nie za pięć lat, a za parę miesięcy.

    To wszystko skłoniło niemiecką delegacje do podjęcia działań ostentacyjnych i zgoła teatralnych. 14 października Niemcy jako jedyne spośród sześćdziesięciu państw wycofały swoich przedstawicieli z udziału w konferencji rozbrojeniowej w Genewie i to pomimo osiągniętego w grudniu poprzedniego roku wstępnego porozumienia w kwestii równouprawnienia do bezpieczeństwa. Gdy jeszcze nie umilkły echa tego wydarzenia, Adolf Hitler podjął kolejną śmiałą decyzję: o wystąpieniu z Ligi Narodów. To wywołało już szok. Brak członkostwa Stanów Zjednoczonych, Związku Radzieckiego czy Japonii już wystarczająco podmywał sens istnienia tej organizacji toteż wystąpienie wielomilionowego wielkiego kraju pośrodku Europy, będącego z resztą źródłem większości konfliktów zadało jej niemal śmiertelny cios.


    [​IMG]
    Rewolucji wewnętrznej towarzyszą teatralne gesty na arenie międzynarodowej. Niemcy rezygnują z udziału w konferencji rozbrojeniowej w Genewie, a wkrótce później opuszczają szeregi Ligi Narodów​

    Hitler mówił, że Niemcy muszą sami decydować o swojej przyszłości. Póki co nie mieliśmy jeszcze wystarczających argumentów, by pokusić się o zmianę narzuconego nam siłą porządku, ale to miało się wkrótce zmienić. Zwykli ludzie natomiast w tym bitnym zachowaniu niemieckich delegatów dostrzegli dumę i siłę, które chciano nam za wszelką cenę odebrać. Poza tym zwróciliśmy na siebie uwagę całego świata, uświadamiając tym samym wszystkim wokół, iż nie zamierzamy biernie znosić kolejnych upokorzeń. Czas wstydu dobiegł końca. Właśnie takie odczucia podsycało dodatkowo radio i prasa.

    Jako, iż sam Kanclerz lubował się w teatralnych gestach wymógł na prezydencie Hindenburgu rozwiązanie parlamentu i rozpisanie nowych wyborów, co przedstawiono jako odwoływanie się do głosu społeczeństwa tym bardziej, że kwestii remilitaryzacji Niemiec poświęcono także specjalne referendum. Wybory z 12 listopada, przeprowadzone już całkowicie według scenariusza Narodowych Socjalistów, wykazały ich miażdżącą dominację. Na tzw. ‘Listę Führera’ (innej zresztą nie było) głos oddało blisko 92% Niemców, jednocześnie w referendum na pytanie o poparcie dotychczasowej polityki, twierdząco odpowiedziało 95% głosujących.

    Hitler upokorzył więc demokracje jej własną bronią.

    Pomimo jednak oczywistego faktu wyborczego fałszerstwa muszę przyznać, że poparcie dla tez NSDAP w dziedzinie państwa i polityki zagranicznej czuło się dosłownie wszędzie. I nie mówię tu o starannie udekorowanych kwiatami oraz flagami ulicach czy masowych wiecach partyjnych w brunatnym towarzystwie SA-manów. Ludzie w zwykłych rozmowach, nieprzeznaczonych dla uszu żadnego szpicla, wyrażali aprobatę dla działań nazistów. Do dziś pamiętam rozmowę jaka odbyła się któregoś grudniowego popołudnia na półpiętrze naszej kamienicy, kiedy to Frau Griesbach – starsza i wyraźnie dystyngowana dama niemal żywcem wyjęta z poprzedniej epoki – w rozmowie z moją matką stanowczo stwierdziła, że ten cały Hitler to jednak wielki człowiek i że Niemcy mają wiele szczęścia mając takiego przywódcę. Moja matka, choć jej politycznych sympatii w tamtym czasie nie byłem do końca określić, zgodziła się natychmiast po czym dodała, że ja zgłosiłem się na ochotnika się do Hitlerjugend, co było oczywiście nieprawdą. Jak już mówiłem byłem ‘pimpfem’ w Deutsches Jungvolk i choć faktycznie byłem ochotnikiem to ze starszakami z HJ niewiele miałem wspólnego. Kiedy oni uczyli się strzelać ja na wszelkie możliwe sposoby sprawdzałem wytrzymałość mojego nowego sztyletu z piękną, solidną rękojeścią.
    Dla matki oczywiście nie miało to znaczenia. Jeżeli wychodziłem z domu ubrany w mundur, by bawić się w podchody lub przeciąganie liny czy też uczestniczyć w marszu kondycyjnym to byłem członkiem HJ i co najważniejsze miałem jakieś pożyteczne zajęcie. A relacje ze zbiórek potrafiłem zdawać naprawdę długo i z najdrobniejszymi szczegółami, bo co by nie mówić dla dwunastolatka taka zabawa w wojsko z mundurami, meldunkami i marszami była spełnieniem najskrytszych marzeń.


    [​IMG]
    W 1933 roku Reichswehra nie mogła być postrzegana jako realny przeciwnik dla większości sąsiadów Niemiec. Hitler usilnie dążył do zmiany takiego stanu rzeczy​

    Jedynie ojciec z rezerwą podchodził do mojej ‘służby Ojczyźnie i Führerowi’. On, który większą część swojego przedwojennego życia spędził w mundurze cesarskiego grenadiera dostrzegał pewne mechanizmy w działaniu nazistów na tym polu.
    W 1933 roku Niemcy były za słabe militarnie, by oprzeć się interwencji militarnej ze strony Czechosłowacji lub Polski, nie mówiąc już o Wielkiej Brytanii czy Francji. Odbudowanie pozycji Niemiec na arenie międzynarodowej wiązało się z ponowną remilitaryzacją, a to groziło wybuchem nowego konfliktu. Mój ojciec nie miał wątpliwości kto w założeniu nazistów będzie musiał wziąć do ręki karabin, gdy ten moment nadejdzie. I tylko niewielką pociechą mógł być fakt, iż Hitler do pełnej realizacji swoich planów potrzebował czasu.

    Jestem absolutnie pewien, że on już wtedy wiedział, że nie będą to wcale dziesięciolecia.
     
  4. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część Trzecia

    - Ernst Röhm, 30 czerwca 1934 roku.


    Drugi rok rządów Narodowych Socjalistów w Niemczech rozpoczęliśmy jak zwykle pełni nadziei i wiary, że będzie on nie tylko bardziej pomyślny, ale też spokojniejszy od poprzedniego.

    Niestety nie zdawaliśmy sobie sprawy, że kiedy rytm naszych dni wyznaczała rutyna codziennych obowiązków, Rzesza stanęła w obliczu największego kryzysu politycznego od momentu kiedy Kanclerzem został lider NSDAP. Co ciekawe źródłem tego kryzysu nie była wcale postawa niemal całkowicie wyeliminowanej z życia publicznego opozycji czy też wroga działalność państw ościennych. Wkrótce sytuacja stała się na tyle poważna, że zagroziła nawet władzy samego Adolfa Hitlera. Było to o tyle niezwykłe, iż niebezpieczeństwo pojawiło się nie ze strony stłamszonych wrogów, lecz najbliższych przyjaciół.
    Zanim jednak władza Narodowych Socjalistów zdążyła zadrżeć w posadach, Niemcy stały się świadkami niespodziewanego zwrotu w prowadzonej dotychczasowej niezwykle konsekwentnie polityce zagranicznej: 26 stycznia 1934 roku Rzesza podpisała deklaracje o niestosowaniu przemocy z Polską – państwem, z którym dotychczasowe relacje były oględnie mówiąc dość chłodne. Powód takiego stanu rzeczy był niezwykle prozaiczny – odzyskujący niepodległość w listopadzie 1918 roku Polacy wykorzystali trudną sytuację w jakiej znalazły się wówczas Niemcy i włączyli do swojego państwa część naszych wschodnich prowincji. Dało to początek mitowi tzw. ‘krwawiącej granicy’, w którego duchu wychowywano kolejne pokolenia. Także moje.


    [​IMG]
    Mit ciosu w plecy był niezwykle istotnym elementem całości narodowosocjalistycznej machiny propagandowej​

    Większość Niemców głęboko wierzyła, że jawnie krzywdząco wytyczona granica wschodnia musi ulec korekcie. Temu celowi byłą podporządkowana niemal cała niemiecka polityka zagraniczna, co oczywiście rodziło szereg mniejszych lub większych napięć w relacjach z Polakami. Adolf Hitler zszedł z tej utartej przez kolejnych kanclerzy drogi. Zamiast zaogniać stosunki z Warszawą, zdecydował się na ich unormowanie, co oczywiście wywołało szok wśród jawnie antypolsko nastawionych pruskich elit i znacznej części społeczeństwa. Jednak jak się wkrótce okazało była to decyzja, która przyniosła Niemcom wiele korzyści. Porozumienie z Polską – głównym aliantem Francji w regionie, podważyło wpływy Paryża w Środkowej Europie i w konsekwencji uniemożliwiło sfinalizowanie tzw. Paktu Wschodniego, którego ostrze miało być skierowane głównie przeciwko Rzeszy. Decydując się na normalizację stosunków władze w Warszawie porzuciły ostatecznie ostrożnie sondowany w stolicy Francji plan wojny prewencyjnej z Niemcami. A był to czas, kiedy Reichswehra nie byłaby w stanie oprzeć się jakiejkolwiek zewnętrznej interwencji. Hitler więc jedną decyzją zabezpieczył wschodnią granicę oraz storpedował projektu paktu wymierzonego przeciw Berlinowi, do czego dążyli szczególnie politycy francuscy oraz radzieccy.

    [​IMG]
    Minister spraw zagranicznych Polski, Józef Beck podczas rozmowy ze swoim francuskim odpowiednikiem - Louisem Barthou w Krakowie w 1934 roku. Defetyzm francuzów w kwestii wojny prewencyjnej wpłynął na zmianę polskiej polityki wobec Berlina​

    Natomiast Polska w kontekście jej nieskrywanej wrogości do idei Kominternu mogła stać się w przyszłości cennym sojusznikiem w walce przeciwko bolszewizmowi, co było wszak podstawową doktryną Narodowego Socjalizmu.
    Propagandę antypolską stopniowo wyciszono, choć mit ‘krwawiącej granicy’ w dalszym ciągu był podtrzymywany chociażby przez działalność Bund Deutscher Osten, której rezultatem była m.in. słynna Wystawa Berlińska. Na Dolnym Śląsku do rangi symbolu urosły także słowa nowego gauleitera prowincji, mianowanego w grudniu 1934 roku w miejsce dotychczas pełniącego tą funkcję – Helmutha Brücknera. Jozef Wagner już w kwietniu następnego roku bez ogródek stwierdził, iż jego celem jest:
    ‘Eliminacja wszelkich śladów polskości na ziemiach śląskich oraz przeistoczenie tego regionu w bastion niemczyzny (…)’.
    W samym Waldenburgu, w którym ‘problem polski’ nie istniał w takiej skali jak choćby na Górnym Śląsku za cel ponownie obrano aktywistów ruchu robotniczego których zmuszono do opuszczenia miasta. Niemal równocześnie z tą akcją rozpoczęto realizację wielkich projektów robót publicznych, w ramach których przystąpiono do budowy tzw. ‘Autostrady Śląskiej’, łączącej Berlin z Beuthen – Bytomiem, przechodzącą przez Liegnitz, Breslau, Oppeln i Gleiwitz. Innym sztandarowym projektem budowlanym lat 30 na Dolnym Śląsku była budowa Kanału Gliwickiego, dzięki czemu radykalnie zredukowano trawiące prowincje bezrobocie.


    [​IMG]
    Wielki program budowy autostrad był sztandarowym projektem NSDAP na walkę z bezrobociem​

    W tym samym czasie kiedy ogłoszona przez Hitlera ‘narodowosocjalistyczna rewolucja’ dobiegła końca, a rozpoczął etap żmudnej budowy ‘Nowych Niemiec’, niejako za kulisami i poza świadomością opinii publicznej, na łonie NSDAP rozgorzał konflikt wewnętrzny, który przybierał na sile z każdym kolejnym tygodniem. Źródłem zagrożenia, które wstrząsnęło posadami ledwo ugruntowanej władzy Narodowych Socjalistów okazała się ich podstawowa siła – SA oraz ambicje jej przywódcy Ernsta Röhma, forsującego pogląd stopniowego ograniczania pozycji Reichswehry i pruskiej generalicji na rzecz nowych sił zbrojnych – ‘armii ludowej’, opartej oczywiście na zaprawionych w ulicznych bojach kadrach SA.

    Adolf Hitler nie podzielał tej wizji. Był świadomy jak rozległymi wpływami dysponują wyżsi oficerowie Reichswehry i nie miał najmniejszej ochoty dążyć do jawnej konfrontacji – do czego usilnie namawiał Röhm. Jednakże siły bojówek SA także zignorować nie mógł. Utrata kontroli nad tak wielką liczbą doskonale zorganizowanych i co ważniejsze uzbrojonych członków partii byłaby nieobliczalna w skutkach. Mimo tego Hitler zdecydował się na demonstrację siły, która miała wstrząsnąć szeregami, wciąż rozochoconej niedawnym zwycięstwem wyborczym NSDAP. 21 lutego 1934 roku Kanclerz wydał nakaz redukcji oddziałów paramilitarnych SA o dwie trzecie, co było silnym wstrząsem dla prowadzonych przez Röhma ‘Brunatnych koszul’. W tej sytuacji wystąpienie Hitlera w ministerstwie Reichswehry, które miało miejsce kilka dni po tym, było już tylko formalnym odrzuceniem koncepcji ‘armii ludowej’ na rzecz możliwie szybkiej rozbudowy obecnych sił zbrojnych.


    [​IMG]
    Hitler w konflikcie Reichswehry z SA jasno określił swoich faworytów, wielkie manewry wojskowe, Norymberga 1934​

    Kręgosłup SA został praktycznie przetrącony. Co nie znaczy, że ryzyko rozpadu jedności partii zostało zażegnane. Wręcz przeciwnie, stłamszonemu Ernstowi Röhmowi otworzyły się usta.

    Nie wiadomo ile prawdy kryło się w jednym z kpiarskich komentarzy, poczynionych przez szefa SA po kolejnej decyzji Hitlera spychającej na margines ‘Starych towarzyszy’. Faktem jest, iż stwierdzenie o konieczności ‘posłania Kanclerza na urlop’ zaalarmowało jednego z najbliższych współpracowników Röhma – SA-Obergruppenführer Victora Lutze, który błyskawicznie doniósł o całej sprawie Hitlerowi. Przywódca NSDAP nie dał wiary tym rewelacjom bądź zwyczajnie je zbagatelizował. Znając wybuchowy charakter szefa SA, Hitler był skłonny uznać, iż słowa te były wynikiem pijackiego wybuchu aniżeli jawnym nawoływaniem do buntu w szeregach partii. Lutze jednak nie ustąpił i z informacjami o niebezpieczeństwie puczu ze strony części SA skierował się do Szefa Zarządu Reichswehry pułkownika Waltera von Reichenau, zaufanego doradcy Ministra Wojny, generała Wernera von Blomberga.
    Reakcja przedstawicieli armii była diametralna inna aniżeli reakcja Kanclerza. Już wcześniej z niepokojem obserwująca dynamiczny rozwój struktur SA Reichswehra, potraktowała potencjalne zagrożenie ze śmiertelną powagą. Jednakże naciski na Hitlera, by ten jak najszybciej zlikwidował problem Röhma pozostawały bez rezultatu, bowiem Führer jak ognia starał się uniknąć rozłamu w ruchu narodowosocjalistycznym.

    Moment ten wydał się doskonały na wejście do gry kolejnego gracza w walce o władzę w ‘Nowych Niemczech’. Założona w 1925 ‘eskadra ochronna NSDAP’ - Schutzstaffel, w skrócie SS, której szefem od 1930 roku był Heinrich Himmler, w konflikcie pomiędzy SA a Reichswehrą dostrzegł szansę na poszerzenie wpływów. Razem ze swoim zaufanym współpracownikiem SS-Sturmbannführerem Reinhardem Heydrichem postanowili uczynić wszystko, by utwierdzać dowództwo sił zbrojnych w przekonaniu, iż SA rzeczywiście szykuje się do puczu. Doszło nawet do tajnego spotkania przedstawicieli obu stron, w których Reichswehra zadeklarowała wsparcie dla działań mających ograniczyć siłę nazistowskich bojówek, lecz wykluczyła udział w otwartej konfrontacji. Większość pruskiej generalicji było zdania, że Narodowi Socjaliści powinni sami rozwiązać problem w łonie swojego obozu, a kwestią negocjacyjną jest jedynie czas kiedy to nastąpi.

    Co więcej dowództwo Reichswehry było gotowe poprzeć starania Hitlera o przejęcie schedy po schorowanym prezydencie Hindenburgu. W kwietniu 1934 roku podczas wielkich manewrów niemieckiej floty na Bałtyku, na pokładzie pancernika ‘Deutschland’ doszło do tajnego porozumienia pomiędzy Kanclerzem Rzeszy a generalicją. W zamian za poparcie w walce o sukcesje po prezydencie i gwarancje potwierdzające fakt istnienia jedynej, legalnej siły zbrojnej w kraju, Hitler zobowiązał się do systematycznej redukcji liczebności SA oraz torpedowania coraz śmielszych politycznych ambicji Ersnta Röhma.


    [​IMG]
    Kierownictwo SA na początku 1934 roku​

    Jednakże pomimo całego szeregu gestów, wypowiedzi czy nawet jawnych afrontów okazywanych ‘staremu towarzyszowi’, Hitler wydawał się nie śpieszyć z rozwiązaniem problemu. Widmo rozłamu w partii było aż nazbyt realne, a grad oskarżeń o zdradę ideałów narodowosocjalistycznych i wysługiwanie się starym elitom mogło przerosnąć możliwości nawet tak wielkiego specjalisty od propagandy jakim był dr Josepf Goebbels. Taki stan rzeczy nie mógł się jednak utrzymywać wiecznie. Hitler musiał w końcu podjąć decyzję o ostatecznej rozprawie z Röhmem i jego zapleczem. Doskonale zdawano sobie z tego sprawę w gabinetach dowódców Reichswehry i SS, toteż tak jedni jak i drudzy robili wszystko, by tylko przekonać go, że zagrożenie zamachu stanu w Rzeszy jest nie tylko jak najbardziej realne, ale i z każdym dniem coraz bardziej prawdopodobne. Jako pierwsza do otwartych działań przeszła generalicja. 21 czerwca Hitler został przyjęty na specjalnej audiencji u prezydenta Hindenburga. Atmosfera choć napięta ze względu na ogół bieżącej sytuacji, osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy generał von Blomberg z rozbrajającą szczerością i otwartością zakomunikował Kanclerzowi, iż wolą prezydenta jest bezwzględne uspokojenie sytuacji w kraju. Jeżeli Hitler nie będzie w stanie podołać temu zadaniu, Hindenburg wprowadzi w Niemczech stan wyjątkowy, a władzę przejmie Reichswehra. Führer był wstrząśnięty. Błyskawicznie stało się jasne, że czas kluczenia pomiędzy jedną stroną a drugą, ostatecznie dobiegł końca. Hitlerowi pozostawiono do wyboru: albo rozwiąże problem SA i jej krnąbrnego przywódcy albo utraci zdobytą wcześniej władzę. Co więcej, czas na podjęcie decyzji również był ograniczony.

    [​IMG]

    Aby rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące rzekomych zamiarów SA do akcji dyskretnie włączył się Heinrich Himmler. Dwa dni po kluczowej dla Hitlera audiencji u prezydenta, na biurku szefa wywiadu wojskowego – Abwehry - komandora Patzinga w tajemniczych okolicznych znalazł się tajny, zaadresowany do SA-Gruppenführerów. Autorem miał być za pewne Röhm, pozostający na urlopie w Bad Wiessee w Bawarii. Jednocześnie z Breslau nadeszły alarmujące wiadomości od dowódcy tamtejszego okręgu wojskowego – generała Kleista, który bez ogródek zakomunikował przełożonym, iż jest w posiadaniu informacji o planowanym uderzeniu SA na koszary wojskowe w mieście. Gdy zestawiono to z faktem wydania przez Röhma miesiąc wcześniej rozkazu o gromadzeniu broni, wszystko ułożyło się w logiczną z pozoru całość. Wojna domowa zdawała się wisieć na włosku.

    Zwykli Niemcy niezbyt dobrze orientowali się wówczas w meandrach walki o pełnię władzy w kraju. Nie byli zupełnie świadomi skali faktycznego lub też urojonego zagrożenia. Kiedy nad ranem 30 czerwca 1934 roku, rozpoczęły się aresztowania wśród działaczy SA – ‘starych towarzyszy z NSDAP’ dla społeczeństwa było to prawdziwym szokiem. Szybko zaczęły mnożyć się plotki, bo oficjalna propaganda długo milczała na temat wydarzeń tzw. ‘nocy długich noży’, w których faktycznie przetrącono kręgosłup opozycji antyhitlerowskiej, i to wyrosłej na łonie partii. Na początku mówiło się, że za całością działań stoją Göring oraz Goebbels, którzy chcą przejąć władzę w kraju. Niektórzy posuwali się nawet do wniosków, że w Berlinie aresztowany został sam Kanclerz, prezydent Hindenburg ukrywa się, a Reichswehra będąca w gotowości już od paru dni tylko czeka by wyjść na ulice.
    Nie działo się jednak nic. Aresztowania ustały tak szybko i niespodziewanie jak się rozpoczęły. Podobno kilkadziesiąt osób zamordowano niemal natychmiast po schwytaniu. Byli rozstrzeliwani przez ludzi ‘czarnej gwardii’ Himmlera – SS, potajemnie i bez sądu. W Waldenburgu aresztowano kilkanaście osób, co ciekawe nie tylko związanych z SA. W całych Niemczech ofiarą tego sobotniego, jednodniowego terroru padło także wielu zadawnionych wrogów władzy m.in. Gustaw von Kahr, generał Ferdinand von Bredow. Georg Strasser czy Kurt von Schleicher wraz z małżonką. Szybko więc stało się jasne, że czystka w oddziałach SA posłużyła też za swego rodzaju zasłonę dymną dla aresztowań czy zwyczajnych zabójstw innych, zadawnionych wrogów Narodowych Socjalistów, nie mających nic wspólnego z ‘brunatną bojówką’.


    [​IMG]
    Czystka w szeregach NSDAP, a także ich wrogów, przeszła do historii pod nazwą Nocy długich noży

    Ernsta Röhma wraz z najbliższymi współpracownikami aresztował oddział SS dowodzony przez samego Adolfa Hitlera, który incognito przybył do Bawarii, by czuwać nad najważniejszą częścią zaplanowanej operacji. Koordynacją działań w Berlinie zajmował się Hermann Göring, a całość została zaplanowana i przeprowadzona z tak chirurgiczną precyzją, że ofiarom nie pozostawiono najmniejszej możliwości stawienia oporu. Całkowicie zaskoczonego przywódcę SA przewieziono do monachijskiego więzienia Stadelheim, gdzie wobec odrzucenia przez niego oferty ‘honorowego samobójstwa’, rozstrzelano go 1 lipca 1934 roku.
    Oficjalne źródła mówiły o zaledwie kilkudziesięciu ofiarach feralnego 30 czerwca. Nieoficjalnie wspominano o liczbie ponad tysiąca osób – wyjętych spod prawa i zamordowanych pod zarzutem przygotowywania puczu przeciwko władzy. Blisko 2,5 milionowa organizacja, pozbawiona kierownictwa i de facto wewnętrznie rozbita jaką była teraz SA, została zmarginalizowana i nigdy nie miała już odzyskać dawnej pozycji w strukturach władzy. Jej wpływy błyskawicznie przejęła natomiast SS Heinricha Himmlera, która swą postawą w ‘godzinie próby’ zaskarbiła sobie zaufanie i wdzięczność Hitlera. ‘Noc długich noży’ – bo pod taką nazwą te wydarzenia miały przejść do historii, stanowiła więc brutalną czystkę, która wyłoniła nowy, solidny aparat władzy nie tylko w NSDAP, ale i w całej Rzeszy.
    Już 1 lipca, a więc zaledwie dzień po bezprawnych i krwawych aresztowaniach w niemieckich miastach, minister Reichswehry, generał von Blomberg gratulował Hitlerowi stanowczości w działaniu. W podobnym tonie wypowiadało się całe kierownictwo armii, a nawet coraz bardziej schorowany i odsuwający się od polityki bieżącej, prezydent von Hindenburg. Jednocześnie aby nadać wydarzeniom z przełomu czerwca i lipca pozory praworządności, Reichstag 3 lipca 1934 roku uchwalił tzw. ‘Ustawę o nadzwyczajnej ochronie państwa’, w której zwyczajnie zalegalizowano polityczną czystkę jako wyższą konieczność wobec zdrady stanu o jaką oskarżono w większości martwe już ofiary.


    [​IMG]
    Przełom czerwca i lipca przyniósł w Niemczech kolejną falę aresztowań i represji​

    Zarówno niemieckie społeczeństwo jak i społeczność międzynarodowa nie uznały za stosowne podjąć jakiejkolwiek większej reakcji, co tylko utwierdziło Hitlera w przekonaniu o pozostawieniu mu wolnej ręki w obliczu dalszych działań. Mając za sobą silne wsparcie Reichswehry, Kanclerz mógł spokojnie oczekiwać na dalszy rozwój wypadków lub tak jak to było dotychczas dowolnie wpływać na ich kształt. Na drodze do pełni władzy pozostawała co prawda jeszcze jedna, solidna przeszkoda, lecz i ona wkrótce miała przejść do historii. Prezydent Hindenburg z dnia na dzień był coraz słabszy, latem 1934 roku w ogóle odciął się od polityki i zaszył w rodzinnej rezydencji w Prusach Wschodnich. Walka o pełnię władzy na wypadek gdyby głowy państwa zabrakło była już rozstrzygnięta. Hitler rozprawiając się z SA zyskał przychylność Reichswehry dla swoich planów sięgnięcia po pełnie władzy. Narodowi Socjaliści nie tylko wyszli cało z pierwszego poważnego kryzysu swej władzy, ale jeszcze mocniej zwarli swoje szeregi. Rewolucja, o której Hitler wspominał wcześniej, w rzeczywistości dobiegła kresu tutaj. Można powiedzieć, że krew pomordowanych towarzyszy z SA miała zapisać nowy rozdział w historii Tysiącletniej Rzeszy.
     
  5. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część Czwarta

    - Adolf Hitler, 13 lipca 1934 roku

    Reakcja społeczności międzynarodowej na ‘Noc długich noży’ w Rzeszy była nikła. Widząc z resztą ile działo się wówczas w Europie trudno się temu dziwić. Rok 1934 miał bowiem przejść do historii jako rok politycznych zabójstw i niepokojów społecznych będących punktem kulminacyjnym wieloletniego kryzysu. We Francji podczas zamieszek w dniach 6-12 lutego w starciach z policją i komunistycznymi bojówkami zginęło 28 antyrepublikańskich demonstrantów. W tym samym czasie w Austrii, gdzie zdelegalizowano partie socjaldemokratyczne doszło do starć z policją i paramilitarną Heimwehrą, podczas których zabitych zostało 300 osób. 15 czerwca 1934 roku w Polsce, z którą postępowało stopniowe odprężenie stosunków po podpisaniu Umowy o niestosowaniu przemocy, ukraiński nacjonalista dokonał udanego zamachu na ministra spraw wewnętrznych, czym wprawił w osłupienie tamtejszą opinię publiczną. Jeszcze większy szok wywołało zabójstwo jugosłowiańskiego monarchy Aleksandra I oraz francuskiego ministra spraw zagranicznych Jeana Louisa Barthou podczas kurtuazyjnej wizyty króla w Marsylii 9 października. Sprawców zamachu szybko zidentyfikowano jako działaczy chorwackiego ruchu ‘Ustaszy’, uparcie dążących do powstania niepodległego państwa chorwackiego. Ostatnim zabójstwem politycznym wpisującym się w ‘czarny rok’ 1934 było zastrzelenie w Leningradzie wysoko postawionego członka partii komunistycznej – Siergieja Kirowa. Jak doskonale widać w takim natłoku sensacji pogrom SA w Niemczech nie wyróżniał się ponad normę.

    [​IMG]
    Luty 1934 roku - Spowodowany Wielkim Kryzysem chaos we Francji osiąga swoje apogeum​

    Ciągłe impulsy destabilizacyjne szybko doprowadziły do kryzysów w wielu europejskich państwach. Doszło do udanych zamachów stanu: w marcu w Estonii, a w maju na Łotwie i w Bułgarii. Próby obalenia rządów podjęto również na Litwie (kwietniowy zamach tzw. ‘Żelaznego Wilka’) oraz Austrii (pucz lipcowy) jednak w tych przypadkach zakończyły się one niepowodzeniem. O ile wobec większości podobnych puczów Berlin zachowywał neutralność, to wobec tego ostatniego Hitler podjął pewne działania, które w jego zamierzeniach miały doprowadzić do aneksji Austrii. Aby osiągnąć ten cel, Niemcy musieli sobie zapewnić przynajmniej życzliwą neutralność ze strony Włoch i ich przywódcy Benito Mussoliniego, dotychczas z dystansem podchodzącego do nowych władz Rzeszy. Hitler spotkał się włoskim dyktatorem dwukrotnie, starając się przekonać go idei zjednoczenia Niemców jednakże nie przyniosło to spodziewanych rezultatów. Podczas spotkania obu przywódców w Wenecji w dniach 14-15 lipca 1934 roku, Mussolini jednoznacznie sprzeciwił się niemieckim planom zamachu stanu, a nawet posunął się do pewnych gróźb pod adresem Berlina w wypadku zignorowania przez Hitlera jego opinii. Był to jeszcze czas kiedy Włochom bliższa była idea współdziałania z Francją i Wielką Brytanią w ramach tzw. Układu Czterech Mocarstw, który wciąż usilnie forsowali politycy w Rzymie.

    [​IMG]
    Hitler i Mussolini podczas wizyty Kanclerza Rzeszy w Wenecji. Mimo uśmiechów i kurtuazji, relacje na linii Berlin-Rzym były jeszcze dość chłodne​

    Negatywne stanowisko Włoch przesądziło o wycofaniu się Niemców z planów zamachu stanu w Austrii, który ostatecznie jednak i tak został przeprowadzony przez miejscowych Narodowych-Socjalistów. 25 lipca ok. 150 uzbrojonych członków bojówek nazistowskich opanowało gmach wiedeńskiej rozgłośni radiowej, po czym przystąpiło do szturmu na Urząd Kanclerski. Całkowicie zaskoczone błyskawiczną akcją spiskowców władze nie były w stanie oprzeć się niespodziewanemu atakowi. Część ministrów została aresztowana, a Kanclerz Dollfuss, który z wielkim zapałem tępił austriacki radykalizm w każdej postaci, został zamordowany dwoma strzałami z bliskiej odległości. Szef austriackiego rządu swoimi kontrowersyjnymi decyzjami o delegalizacji skrajnych ugrupowań politycznych, od dawna wzbudzał szczerą nienawiść wśród Komunistów, Socjaldemokratów i Narodowych Socjalistów. Jednakże to właśnie ci ostatni, zmuszeni na mocy dekretu z 19 czerwca 1933 roku do zejścia do podziemia, za główny cel swojego ataku obrali właśnie postać Kanclerza. Wraz z fałszywymi informacjami o dymisji rządu, nadawanymi przez wiedeńską radiostacje w wielu miejscach kraju: w Karyntii, Styrii czy Górnej Austrii, głęboko zakonspirowani i dobrze uzbrojeni Narodowi Socjaliści rozpoczęli zamieszki, pogłębiające dodatkowo chaos jaki rozlał się po całym kraju. Do walk z policją z wojskiem doszło w Salzburgu, Schladming oraz Bad Radkersburg. Szczególnie krwawymi zgłoskami w tych dniach zapisały się nazwy takich miejsc jak Leoben czy Przełęcz Pyhrn. Austria stanęła w obliczu wojny domowej i zdawała się wyczekiwać spodziewanej interwencji z zewnątrz. O tym, że pucz przygotowywany był w porozumieniu z Niemcami i to na nich czekały walczące z siłami rządowymi bojówki stało się jasne 26 lipca kiedy na granicy niemiecko-austriackiej w Kollerschlag zatrzymano kuriera z dokładnymi instrukcjami dla przywódców zamachu. Jednakże wraz upływem kolejnych dni, siły rządowe stopniowy odzyskiwały kontrolę na sytuacją, a pomny ostrzeżeń Mussoliniego Hitler, nie zdecydował się interwencję, pozbawiając tym samym puczystów jakichkolwiek szans na sukces. Do 30 lipca sytuacja w Austrii została ustabilizowana. W pięciodniowych walkach poległo nieco ponad 100 Narodowych Socjalistów, podobna ilość przedstawicieli sił rządowych oraz 11 cywilów. Błyskawicznie ruszyły procesy aresztowanych spiskowców, spośród których 13, w tym zabójcę Kanclerza Dollfussa – SS-mana Otto Planettę, skazano na karę śmierci. Blisko 4 tysiące innych członków nielegalnej partii narodowosocjalistycznej opuściło Austrię, udając się do Niemiec bądź Jugosławii, unikając tym samym aresztowania. Nowy Kanclerz – Kurt Schuschnigg szybko przekonał zszokowanych ostatnimi wydarzeniami Austriaków do konieczności kontynuacji polityki swojego poprzednika. Dodatkowo za główny cel polityki zagranicznej władze w Wiedniu obrały oparcie się na Włochach jako naturalnym gwarancie austriackiej niepodległości.

    [​IMG]
    Sytuacja Austrii w 1934 roku daleka była od stabilizacji. Wiedeń, będący niegdyś stolicą potężnego imperium, stał się wówczas areną walk sił porządkowych Republiki najpierw z Socjaldemokratami, a później także Narodowymi Socjalistami​

    Dla Hitlera był to olbrzymi cios prestiżowy. Nie tylko nie zdołał wpłynąć na zmianę stanowiska Mussoliniego wobec problemu austriackiego, ale i skompromitował w oczach społeczeństwa tamtejszą partię nazistowską, dla której zamach stanu i następujące po nim represje omal nieokazały się gwoździem do politycznej trumny. Kryzys w Austrii uzmysłowił Kanclerzowi Rzeszy, iż o faktycznym statusie międzynarodowym państwa decyduje jedynie jego siła militarna, która umożliwia mu dosłowne forsowanie swojej polityki. Była to bardzo cenna lekcja, którą naziści zapamiętali. W 1934 roku siła militarna Niemiec była zbyt wątła, by umożliwić prowadzenie odpowiedniej polityki zagranicznej, toteż zainteresowanie Narodowych Socjalistów na powrót skupiło się na sprawach wewnętrznych.
    Był ku temu jeszcze jeden powód.


    [​IMG]
    Hitler w roli Czarnego Charakteru- satyryczne spojrzenie na rzeczywistość lata 1934 roku​

    2 sierpnia po długiej i ciężkiej chorobie zmarł sędziwy prezydent Hindenburg, co błyskawicznie odczytano za koniec pewnej epoki w historii Niemiec. Wraz z jego śmiercią pękła ostatnia nić łącząca ówczesne społeczeństwo z tym sprzed Wielkiej Wojny. Odchodził symbol czasów świetności niemieckiego Cesarstwa i imperializmu. Naziści doskonale wyczuli te społeczne nastroje, by pełnymi już garściami czerpać ze spuścizny człowieka, który w swym politycznym testamencie określił ich mianem ‘przejściowego zjawiska’. Wraz ze śmiercią von Hindenburga obalono także ostatecznie stary republikański system władzy. Dzień wcześniej niemiecki rząd pod przewodnictwem samego Hitlera stworzył ustawę o połączeniu urzędów kanclerskiego i prezydenckiego. Chodziło oczywiście o przejęcie oficjalnej zwierzchności nad siłami zbrojnymi, co zwieńczyłoby długie starania NSDAP o skupienie w swym ręku całości władzy.
    Pogrzeb feldmarszałka von Hindenburga odbył się 4 sierpnia 1934 roku w Tannenbergu w Prusach Wschodnich, w miejscu jednego z największych niemieckich zwycięstw ostatniej wojny. Nie było to oczywiście przypadkowe miejsce, a i same uroczystości posłużyły za gigantyczną manifestację polityczną. Oczywiście dla nas były to wydarzenia niezwykle istotne, wpływały bowiem pośrednio i bezpośrednio na nasze życie.


    [​IMG]
    Śmierć prezydenta von Hindenburga pogrążyła Rzeszę w żałobie​

    Jednak ja rok 1934 zapamiętałem głównie z innego powodu. O ile o Austrii czy Francji czytało się w gazetach to podwórka i ulice mojego górniczego miasta żyły czymś innym. Mieszkańcy Waldenburga byli wówczas beznadziejnie rozkochani w piłce nożnej. Najsilniejsza miejscowa drużyna – Waldenburger SV 09 o czerwono-białych barwach, mimo najszczerszych chęci nie mogła zaspokoić głodu sukcesów lokalnych kibiców. Jednym sukcesem tego klubu, na którego meczach dosyć często gościłem była wygrana w swojej grupie w ramach rozgrywek Südostdeutsche Fußballmeisterschaft (grupa ‘Bergland Westkreis’) sezonu 1931/1932 i porażka po zaciętym dwumeczu z VfB Langenbielau (zwycięzca grupy ‘Bergland Ostkreis’), który jeszcze długo rozpamiętywana była przez fanów. Oprócz ‘Waldenburgera’ w mieście istniało jeszcze kilka innych klubów piłkarskich: Preußen Altwasser, Germania Weißstein czy Reichsbahn SG Dittersbach, którym kibicowali mieszkańcy poszczególnych dzielnic. Żaden z nich nie zdołał jednak przebić się w skali prowincji, całkowicie zdominowanej przez kluby z Breslau. Rozbudzone apetyty miały zaspokoić II Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, mające odbyć się latem 1934 we Włoszech. Reprezentacja Niemiec w eliminacjach tej wielkiej imprezy zmierzyła się tylko ze słabiutkim Luksemburgiem, który dosłownie rozstrzelała, zwyciężając aż 1:9! Ten pierwszy sukces gwałtownie rozochocił niemieckich kibiców, z których wielu już widziało reprezentacje w glorii zwycięzców całego turnieju. Dysponując takimi piłkarzami jak Josef Rasselnberg, Willi Wilgold czy Karl Hohmann muszę przyznać, że było to możliwe. Byłem wtedy strasznym pasjonatem. Czy sam też grałem? Oczywiście. Kto z moich rówieśników nie grał na podwórkach i na ulicach, starając się naśladować ‘wiązania kokard’ jak Kobierski czy bramkarskich parad niczym Buchloh? Tym się wówczas żyło, to nadawało ekspresji każdej rozmowie, bo jeśli my kłóciliśmy się jako dzieciaki czy lepszy jest Conen czy Lehner to starsi dyskutowali o taktyce i sile przeciwników. Zbierałem wtenczas wycinki z gazet dotyczące niemieckiej kadry, chciałem mieć o niej jak najwięcej informacji. Dla dzieci takich jak ja to byli idole.

    [​IMG]
    Lokalna duma - Waldenburger SV 09 nigdy nie wybił się poza szczebel lokalny jednak jego mecze przyciągały spore zainteresowanie, podobnie jak innych drużyn z miasta​

    Pamiętam relację z meczu z Belgią w 1/8 finału, słuchałem w radiu w ojcem. Pamiętam wybuchy radości po doniesieniach spikera o kolejnych bramkach niemieckiego zespołu. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 5:2, a mógł znacznie wyżej, ponieważ forma nie odbiegała daleko od tej z meczu z Luksemburgiem. Matka uciszała nas tylko, gdy krzyczeliśmy wraz z ojcem nazwiska strzelców goli: Kobierski! Siffling! Conen!Po tej demonstracji piłkarskiej siły wydawało się, że Niemcy są w stanie osiągnąć historyczny sukces na włoskim turnieju. Propaganda umiejętnie podsycała te oczekiwania jednocześnie kreując niemieckich piłkarzy na narodowych bohaterów i wzorowych obywateli Rzeszy. ‘Ich sukces jest sukcesem całych Niemiec – także twoim’ – w taki sposób przekuwano zwycięstwa odniesione na boiskach Italii na powód do dumy całego narodu. Kiedy w ćwierćfinale słabsza od podopiecznych Otto Nerza okazała się Szwecja, kraj ogarnęło istne szaleństwo.

    [​IMG]
    Moi pierwsi idole - Niemiecka Reprezentacja Narodowa na Mistrzostwa Świata we Włoszech w 1934 roku​

    Spontaniczny czy reżyserowany wybuch powszechnego entuzjazmu znikł równie szybko jak się pojawił, dokładnie 3 czerwca, po meczu z Czechosłowacją. Ambitna postawa nie wystarczyła, do pokonania drużyny czechosłowackiej, należącej wówczas do najlepszych w Europie. Bolesne 3:1 na Stadionie Narodowym w Rzymie, brutalnie przerwało niemiecki sen o historycznym zwycięstwie w turnieju. Radość błyskawicznie zamieniła się w konsternacje tym bardziej, że pogromcami ulubieńców Rzeszy okazali Czesi i Słowacy, którzy już i tak nie cieszyli się w społeczeństwie niemieckim przesadną sympatią. Na otarcie łez pozostał nam mecz o trzecie miejsce z Austrią, któremu również towarzyszyło drugie – polityczne tło. Niemcy wygrali po zaciętym boju 3:2, a propaganda mogła upajać się pierwszym, historycznym sukcesem sportowym ‘Nowej ery’. Mistrzami po zwycięstwie w finale nad Czechosłowacją, zostali Włosi, a nam jeszcze długo przyszło rozpamiętywać dotkliwą porażkę w półfinale imprezy. Nie zmieniało to jednak faktu, iż Narodowi Socjaliści stopniowo uzyskiwali w społeczeństwie coraz większe poparcie, a ich doktryny przenikały do coraz to innych elementów naszego codziennego życia. To właśnie w tym czasie na masową skalę zaczęto używać nazistowskiego pozdrowienia ‘Heil’ w urzędach państwowych, a także w życiu prywatnym. Miasto na głównych arteriach do znudzenia dekorowano czerwonymi flagami ze swastyką – symbolem NSDAP, a ulicami przy muzyce orkiestry defilowali członkowie partii i organizacji młodzieżowych. Zapamiętałem ten czas jako okres przypominający wielkie, niekończące się świętowanie. Świętowaliśmy świetlaną przyszłość Rzeszy pod wodzą Adolfa Hitlera jako naszego Führera. Dziękowaliśmy opatrzności za człowieka, którego zesłała Niemcom. Naszego zbawiciela. Dziś może brzmi to fantastycznie, ale wielu ludzi faktycznie wierzyło w jego misję. Atmosfera lat trzydziestych była niewyobrażalnie wręcz przesiąknięta czymś w rodzaju apokaliptycznego mistycyzmu. Naziści sprawnie wykorzystali i ten element zręcznie przedstawiając Hitlera jako niemieckiego mesjasza.

    [​IMG]
    Ulice niemieckich miast, po przejęciu władzy przez Narodowych Socjalistów, dekorowano symbolami partii bardzo często. Symbolizowało to jedność NSDAP ze zwykłymi Niemiecami​

    Tylko On – jak w wmawiano nam na specjalnych zbiórkach Deutsches Jungvolk – był w stanie poprowadzić Naród na rozpoczynającej się właśnie dziejowej drodze. A my właśnie, młode pokolenie byliśmy sztychem Jego miecza. Pamiętam, że to określenie tak bardzo mi się spodobało, że nawet swoją drużynę, liczącą dziesięciu podobnych do mnie chłopców z okolicy nazwaliśmy na tę okazję ‘Sztych miecza’. Wówczas jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z faktycznego znaczenia tych słów i ich proroczego ciężaru. Podobne zauroczenie wspólnymi ideami przeżywało wówczas wielu Niemców, co znalazło swoje odzwierciedlenie w wyniku Referendum Narodowego w sierpniu 1934 roku, niemalże 'na gorąco' po pogrzebie prezydenta. Za zadane pytanie o poparcie decyzji Kanclerza Adolfa Hitlera o skupieniu w swoim ręku całości władzy w Niemczech, twierdząco odpowiedziało blisko 90% głosujących. Nawet jeśli to referendum zostało w jakiś sposób przez Narodowych Socjalistów zmanipulowane na ulicach poparcie dla NSDAP odczuwało się niezwykle wyraźnie.
    Ja byłem młody i wierzyłem w te idee całym sercem. Wielokrotnie doprowadzało to do konfliktów w domu, w którym ojciec wciąż podchodził do Hitlera z dystansem.

    Ale i to miało się wkrótce zmienić.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie