Spłotiła nawieki Wielikaja Ruś

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez A Shining Cross, 28 Luty 2009.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Spłotiła nawieki Wielikaja Ruś!

    [​IMG]

    Technikalia: Armaggeddon 1.3, Kaiserreich beta 4 hotfix.

    Enjoy!
     
  2. Spłotiła nawieki Wielikaja Ruś!

    [​IMG]

    Prolog

    Ermitaż, Sankt Petersburg, rok 1935, parę minut przed północą.

    [​IMG]

    Gwar rozmów. Drogie potrawy. Wytrawne alkohole. Cicha, lecz piękna muzyka w wykonaniu doskonałych, europejskich mistrzów. Ambasador Bułgarii zabawiający pana Czernowa. Między nimi przemykający się kelner, noszący zgrabnie na tacy wykwintne czekoladki. Szlachetne książęta, generałowie, patriarcha Moskwy. Tam diuczessa w połyskliwej sukni omota swym urokiem jakiegoś młodego hrabiego, tu generał Wrangel zakrywając dłonie białą, jedwabną rękawiczką ukryje chichot rozbawienia.

    Stojący karnie pod ścianą dziennikarz omotał całą tą paradę reakcji spojrzeniem pełnym pogardy, lecz i ukrywanej przed sobą samym zazdrości. Wolałby być w domu ze swym kotem, niż siedzieć pośród napuszonych panów, a jednocześnie nie mieć z kim porozmawiać – niestety, ale gazeta partii bolszewickiej „Prawda” miała inne zdanie na temat spędzenia Nowego Roku młodego dziennikarza, Wasyla Iwanowicza. Niczym się nie wyróżniał, nie był szczególnie zdolny ani piękny. Nie był też idiotą ani nie odpychał wyglądem – idealny przeciętniak.

    Wyjął z kieszeni kołonotatnik i szybkimi ruchami zapisał parę rzeczy. Z ramienia dziennika miał opisać swe impresje na temat tego, jak ‘panowie szlachta’ spędzają wolny czas. On sam musiał napisać artykuł na ten temat i wrażenia póki co… nie były dla nich korzystne, bynajmniej. Uważał to za zmarnowany czas, wszyscy wiedzieli, iż klasy wyższe przejadają i przepijają nędzne pieniądze ściągane z tej części kraju, którą mogli kontrolować.

    Czytaj ulic Sankt Petersburga i Moskwy, a i tam szerzyło się bezprawie. Sam był świadkiem parę dni temu, jak niemal na środku ulicy zamordowano staruszkę, a przechodzący milicjant nawet nie zareagował. Wszyscy wiedzieli, iż obecny system był zgniły i nieefektywny. Ludzie marnowali grube miliony na głupoty, podczas gdy za o wiele mniejszą sumę mogliby zapłacić owemu funkcjonariuszowi, aby wykonywał swe obowiązki. Brzmi to niby znieczulica, lecz ludzie nie chcą ryzykować własnego życia za grosze.

    Tak czy inaczej sytuacja w wyżej wymienionych miastach była najlepsza, gdy wyszło się poza granice miasta, uderzenie pałką w głowę delikwenta było gwarantowane. Jeżeli miało się szczęście, można było trafić na małą komunę ukrytą w lesie, gdzie daliby strudzonemu podróżnikowi miskę ciepłej, choć niezbyt dobrej strawy lub nielicznych strażników konnych, którzy odeskortowaliby go do najbliższej bezpiecznej przystani.

    [​IMG]

    Brzmi to niby jak ze średniowiecznej krainy pełnej niepodległych księstw, lecz niemal tak właśnie to wyglądało. Poza największymi miastami w rodzaju Carycyna, Piotrogrodu, Moskwy czy Baku znajdowały się quasi niezależne państewka, wioseczki rządzące się swoimi własnymi prawami i strefy wpływów różnych watażków, gdzie ich słowo liczyło się bardziej niż rząd centralny. Do tego trzeba byłoby dodać nawiedzony kler, gromady reakcyjnych wieśniaków i sytuację na Syberii, która była de facto całkiem innym państwem.

    Sytuację ratowała jedynie chwiejna i słaba, choć szeroka koalicja stworzona przez rządzącego już niemal dwadzieścia lat prezydenta Rosji – Aleksandra Kiereńskiego. Był on człowiekiem powszechnie znienawidzonym. Szydzono z jego miękkości i nieudolności; miał wiele czasu na działanie, do jego dyspozycji było wiele szans, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Jedynym jego osiągnięciem było to, iż stworzył i utrzymał bezsensowną koalicję eserowców, kadetów, ruskiej chadecji i posiadaczy ziemskich. Interesy, których się niemal nie dało pogodzić – on pogodził… a przynajmniej dopóty, dopóki on żył.

    [​IMG]

    Wszyscy zdawali sobie sprawę, iż po jego śmierci wszystko się zmieni. Wszystko. Bolszewicy byli ledwie utrzymywani na smyczy przez Bucharina, szalony Wrangel miał w zanadrzu wiele kart, a sam Denikin, główny bohater wojny domowej, zza kurtyny niby mistrz marionetek sterował rządem. Był on jedynym człowiekiem z tego burżuazyjno-socjalistycznego, co zresztą samo w sobie było chorym wytworem Kiereńskiego, rządu, którego Iwanowicz i wielu innych ludzi szanowało.

    [​IMG]

    Był symbolem jedności narodu, nawet dla bolszewików, którzy nie mieli powodów, aby żywic sympatię do niego. Miał on w garści zarówno uznanie starszych oficerów, jak i respekt narodu. Niewielu chciało się go pozbyć; Rosjanie mieli u niego wielki dług wdzięczności niezależnie od sytuacji politycznej, był symbolem jednoczącym naród. Układano na jego cześć pieśni, malowano obrazy. Cieszył się wielkim szacunkiem oraz splendorem, niektórzy z pogardliwym uśmiechem nazywali go quasi carem Rosji.

    Miał on jednak wielkiego wroga w postaci Piotra Wrangela. Chorego psychicznie człowieka, który w swych potajemnych marzeniach uwił sobie plan zostania carem Rosji. Swego czasu zostało to wyciągnięte przed cyrkiem zwanym Dumą, podobno ktoś zdobył jeden z jego pamiętników. Sam zainteresowany oczywiście zaprzeczył wszystkiemu, lecz w sposób zamierzony bądź nie dwuznacznie zasugerował, iż gdyby byli chętni ku temu mógłby się poważyć na dokonanie odpowiedniego czynu.

    [​IMG]

    W innych, lepszych czasach już dawno temu by się jego pozbyto – zdegradowano, zamordowano, odsunięto od polityki, zależnie od rządu. Niemal dla nikogo nie był on wygodny, miał tylko dwóch poważnych sojuszników tymczasowo skrępowanych przez Kiereńskiego i Denikina – odpowiednio reakcjonistyczną szlachtę pod przywództwem Władymira Puryszkiewicza i Dymitra z dynastii Romanowów oraz młodą kadrę żołnierską, chwilowo ograniczaną przez marszałka Denikina. Jednak taka zależność jest domeną ludzką, a człowiek może być człowiekiem jedynie w ludzkich warunkach…

    - -

    Iwanowicz otrząsnął się z lekkiego zamyślenia z piórem przyciśniętym do kartki zapisanego papieru. Zaklął pod nosem widząc, iż atrament zaplamił kartki, dodał parę słów i rozejrzał się po sali. Zapadła dziwna cisza, w oddali bił dzwon. Jeden, drugi, trzeci…

    I wybuchł świst fajerwerków. Kolorowe światło pojawiło się wysoko ponad Sankt Petersburgiem, lecz nie to zainteresowało młodego dziennikarza. Wszyscy składali sobie noworoczne życzenia, mniej lub bardziej szczere; zapewne mniej, gdyż jak podpowiadał mu jego rozum, wszyscy ci ludzie byli stadem jadowitych żmij czekających tylko na to, aż Kiereński się przekręci.

    Jednak nie to go zainteresowało. Nie interesował go też sam Aleksander, który szykował się do wygłoszenia przemówienia przed gronem swych ‘przyjaciół’. Zainteresowała go niezauważona niemal przez nikogo kobieta w śnieżnobiałej sukni o bladej cerze, która w tym samym momencie, w którym padł na nią jego wzrok nacisnęła palcami na spust rewolweru.

    Trzymała go niepewnie, kobieco. Był dla niej za ciężki, ale widać było w jej oczach, iż czai się tam determinacja.

    Odgłos cichego grzmotu. Niemal niesłyszalny świst kuli. Kawał mięsa zwany do niedawna Aleksandrem Kiereńskim stoczył się z niewielkiego postumentu w momencie, gdy ten rozpoczął swe przemówienie od słów ‘Moi przyjaciele…’.

    Strzał był celny, aż za celny. Kiereński zmarł na miejscu, jak to później stwierdzili uczeni medycy. Sama winna oddała jeszcze kilka strzałów na ślepo zdjęta nagłą paniką i pobiegła przed siebie, przed przeszklone okna. Chciała uciec schodami i skorzystać z nagłego zamieszania, które zresztą było olbrzymie. Jej plan mógłby się udać, ale… czemu biegła w stronę rozbitego okna, przez które do środka sali wpadał śnieg z zadymki?

    Dziennikarz oblizał spierzchnięte usta. Oczy zaszkliły mu się w sposób, który niechybnie można by było nazwać wzrokiem szaleńca i szybko odwrócił wzrok w kierunku Wrangela, chcąc jak najwięcej uszczknąć z tej chwili. Ów człek uśmiechnął się szeroko, w niezwykle drżący, nerwowy sposób. Jakby się cieszył z zaistniałej sytuacji, lecz był wewnętrznie przerażony. Wiedział, że liczą się godziny… szybko się otrząsnął i jako jedyny w ciszy, która wkrótce miała zniknąć wyszedł z sali, głośno stukając obcasami butów o marmurową posadzkę wyszedł z sali.

    Marszałek Denikin nagle pobladł. Usłyszał w owej pustce dźwięku, jak Wrangel ostrym, donośnym głosem wydaje rozkazy straży. Odwrócił się chcąc już powiedzieć coś do zaszokowanych zebranych, lecz inna rzecz zwróciła po raz kolejny jego uwagę. Kobieta w białej sukni biegnąca ku rozbitemu oknu. Wyciągnął ku niej odruchowo rękę, chcąc ją uratować, lecz nie miał jak tego zrobić.

    Rozległ się wysoki, damski krzyk i odgłos ciała rozbijającego się o kamienie…

    Był to ostatni dzień życia Nadieżdy Krupskiej, wdowy po Leninie.

    - - -

    Prolog w formie czysto fabularnej, dalsze części będą się bardziej tyczyć gry, choć zachowają fabularyzowanie ; )
     
  3. Spłotiła nawieki Wielikaja Ruś!

    [​IMG]

    Rozdział I - Działania


    [​IMG]

    Najbliższe dni były dla Wielkiej Rosji niesamowicie trudne i chaotyczne. Co parę godzin wybuchały powstania tłumione przez wojsko Denikina, a na ulicach szerzyła się anarchia. Właściwie nie było wiadomym, komu policja i wojsko winne były wierność. Jedni uznawali stary rząd…

    [​IMG]

    A inni uważali, iż tymczasowym rządzącym powinien zostać nadrzędny dowódca armii i bohater wojenny – marszałek Anton Denikin. Jemu nieszczególnie uśmiechała się taka pozycja, gdyż w takich czasach przejęcie władzy przez kogokolwiek równałoby się z potrzebą dokonania jakiś działań, radykalnych działań; jemu zaś z kolei znacznie wygodniejszym byłoby sprawować władzę zza kurtyny.

    Bolszewicy również mieli chętkę na objęcie rządów na Kremlu, lecz Bucharin, jak zwykle rozsądny, nakazał im czekać. Czekać na lepszą okazję, na moment, gdy armia odwróci się od ewentualnego rządzącego. Nie chciał ryzykować trzeciej rewolucji, która również mogłaby zostać zniszczona; chciał mieć pewność, iż zamach stanu zakończy się powodzeniem.

    Tylko jedna z trzech czołowych postaci zrobiła cokolwiek w tym chaosie. Piotr Wrangel. Zaczął zresztą działać tuż po zabójstwie Aleksandra Kiereńskiego, który to został zabity przez Nadieżdę Krupską, jak to po szybkich oględzinach się okazało. Okłamał on Straż Pałacową, iż marszałek Denikin został zamordowany i on, jako jedyny sprawiedliwy w czasach anarchii, miał uratować Matuszkę Rassiję. Głupcy uwierzyli mu, wkrótce zapomnieli o tym, skrzyknęli swych znajomych szeregowców i chaotycznym ruchem rozlali się po ulicach Sankt Petersburga.

    [​IMG][​IMG]

    Tym spontanicznym działaniem generał, a właściwie Wożd’, jak kazał się nazwać, Wrangel zdobył władzę. Skontaktował się z zaprzyjaźnionymi oficerami i w przeciągu kilku godzin bez większych problemów opanowano Kreml. Tej samej nocy generał Wrangel udał się potajemnym ekspresem do Moskwy, w której wówczas znajdował się ośrodek władzy. Nie uśmiechało mu się to, ale przez jakiś czas musiał ten stan rzeczy tolerować.

    W międzyczasie generał Denikin był wściekły. Szybko pozbierał się po samobójstwie pani Krupskiej i wygłosił płomienne przemówienie do zgromadzonej arystokracji nakazując im spokój w dobie chaosu. Głosił, iż ojczyzna potrzebuje stabilnego, szlachecko-wojskowego rządu, który mógłby zdławić ewentualne próby zamachu stanu. Niestety, była to zmarnowana szansa – gdy Denikin wyszedł z Ermitażu, Wrangel zdołał przekonać komendanta piotrogrodzkiej policji do złożenia mu obietnicy wiernej służby.

    Gdy tylko stary marszałek ujrzał zaistniałą sytuację – poddał się. Uznał, iż nie ma sensu tworzyć rozłamu w wojsku; najchętniej obsadziłby jakiegoś swego pomagiera w roli Tymczasowego Naczelnika Państwa, lecz w takiej sytuacji nie byłoby to właściwie. Zagroziłoby to tylko wojną domową w państwie, które nie mogło utrzymać spokoju na własnych ulicach. Jedynym ruchem jaki uczynił, było nakazanie oficerom nie podejmowanie żadnego kroku przeciwko Wrangelowi… przynajmniej na razie.

    Pierwszy stycznia był dla Denikina bardzo, bardzo złym dniem. Musiał ugasić bunt w piotrogrodzkiej radzie robotniczej, którą ledwie tolerowano i rozpędzić motłoch zgromadzony koło ciała Nadieżdy Krupskiej. Przynajmniej uratowała swój honor dzięki zimie; nie zdążyła zgnić. Nakazał zanieść ją do prosektorium, a on sam zaopiekował się bułgarskim ambasadorem, który wyglądał na wyraźnie zagubionego. Zresztą nic dziwnego, udał się na bal bez służby, a teraz został w tym ulu. Protekcjonalnym tonem wojskowy zwrócił się do niego:

    -Żyjesz, Borys? – Popatrzył się uważnie w jego oczy, całkiem młody dyplomata wyglądał na wyraźnie przerażonego.

    -Jakoś żyję, panie Denikin. – Mimo tego wzdrygnął się lekko na samo wspomnienie ciała Kiereńskiego upadającego obok niego…

    -Rosja też musi jakoś przeżyć. – Marszałek mruknął do siebie, uświadomił sobie pewien szczegół – opinia międzynarodowa będzie musiała uznać nowy rząd, rząd Wrangela. Denikin nie miał pewności, kto będzie do niego należeć, ale miał pewność, że Niemcy nie zareagują najlepiej. Byli raczej przychylni słabemu Kiereńskiemu, który może nie był ich służalcem, lecz na pewno dbał o dobre stosunki z nimi. – Co ty o tym myślisz?

    -Przyjechałem do Rosji, jestem w Rosji, wyjadę z Rosji… - Ambasador wzruszył ramionami, był to krótki gest, lecz niezwykle ważny. Dyplomata przebywający na terenie innego kraju reprezentował swe państwo, był pewien, że bułgarski MSZ potwierdzi jego decyzję.

    [​IMG]

    Był to jedyny promyk dla dnia Antona Denikina, dnia, który miał jeszcze długo, długo potrwać…

    - - -

    Dzięki wszystkim komentującym. ; )
     
  4. Spłotiła nawieki Wielikaja Ruś!

    [​IMG]

    Rozdział II - Portret


    Opancerzony pociąg wywołując niezwykły rumor mknął po szerokich, rosyjskich torach zimową nocą. Ludzie w swych chałupach budzili się na moment, przeklinając siarczyście dziwnego podróżnego. Nieliczne stacje kolejowe nad którymi rząd miał jeszcze jakąś kontrolę, zostały poinstruowane, aby nie przeszkadzać gościowi i przepuścić go bez żadnych problemów.

    [​IMG]

    Ci nieliczni ludzie, którzy upiorną, ruską zimą wyszli na dwór, mogli ujrzeć nieco przerażający widok. Specjalnie zaplombowany wagon mknął diabelską szybkością po torach, a światła pociągu ledwie oświetlały drogę przed nim. Co jakiś czas podskakiwał na kiepsko położonej linii kolejowej, ale spełniał dzielnie swą rolę. Był topornie wykonany, nieco przerdzewiały, lecz godny zaufania, gdyż wielokrotnie już służył dygnitarzom rosyjskim podczas szybkiego przemieszczania się.

    Jego pasażer głośno zaklął, kiedy kolejny raz podskoczył. Kubek świeżo zaparzonej, aromatycznej kawy rozlał się po wyściełanej dywanem podłodze. Odruchowo się poderwał z fotela, lecz tak czy inaczej przynajmniej uniknął zalania.

    Na jego twarzy malował się grymas wściekłości, zmieszany z nutką szaleństwa utkwioną w oku. Drażniło go każde, nawet najmniejsze niepowodzenie. Niesubordynacja. Niekompetencja. Pech. Znany był z tego, iż niemal zabił swego człowieka tylko dlatego, iż ten pomylił dokumenty, które miał mu przynieść.

    Jego twarz sama w sobie nie należała do tych, na które patrzy się z przyjemnością. Nie to, że był brzydki – raczej już w samych jej rysach była utkwiona nienawiść do tego, co nierosyjskie. Rzucał tu i ówdzie szalony wzrok, jak rozwścieczony dzik lub byk, który łaknął krwi. Nerwy tego człowieka nie należały do mocnych; był bezlitosny, lecz z chwiejnej równowagi mogło go wytrącić cokolwiek.

    [​IMG]

    Sytuację tego człowieka, Piotra Wrangela, Czarnego Barona, ratowały tylko dwie rzeczy. Szlacheckie pochodzenie, wychowanie i poparcie ze strony reakcjonistów Puryszkiewicza, który siedział naprzeciwko niego z delikatnym uśmiechem oraz zamkniętymi oczami.

    Puryszkiewicz był zarówno podobny, jak i całkowicie inny od Wrangela. Spokojny, zrównoważony, lecz też był arystokratą i słynął z doskonałych manier zarówno przy stole, jak i na balu. Był człowiekiem na poziomie, człowiekiem bogatym, mógł sobie pozwolić na każde zachowanie, lecz z własnej woli i dla własnej przyjemności dbał o swój image.

    [​IMG]

    Cichym, delikatnym głosem zwrócił się do Wrangela , który właśnie poprawiał mundur zażenowany swymi nerwami napiętymi jak postronki; w międzyczasie gładził fotel niespiesznym ruchem:

    -Baronie, niedługo dotrzemy do moskiewskiego grodu. Jesteś pewien, że wszystko będzie przygotowane na twój przyjazd? – Popatrzył się na niego chłodnym wzrokiem, niby bez wyrazu, lecz był on bardzo badawczy. Dla niego przejęcie władzy przez Wrangela było jak być albo nie być, to on stworzył jego siłę, to on mógł jego siłę zniszczyć.

    -Powinniśmy. – Wrangel był człowiekiem lakonicznym, lecz gdy było trzeba, potrafił naprawdę doskonale i charyzmatycznie się wyrażać. Mawiał, że na zwykłą gadkę żal marnować powietrza, może i coś było w tym, zaraz jednak podjął: - Po paru godzinach trafimy do Moskwy, Własow ma czekać na stacji kolejowej wraz z obstawą. Możemy się spodziewac zamieszek na ulicach albo próby zamachu, policja dostała pozwolenie na użycie broni w razie problemów. Trzy dywizje piechoty Własowa załatwią sprawę, być może komuchy nawet ze swych nor nie wylezą.

    Pewien fakt odnośnie barona Wrangela był powszechnie znany – od początku swej kariery nienawidził komunistów jak ognia, unikał rozmowy nawet z umiarkowanymi ludźmi w rodzaju eserowców. Gardził nimi, najchętniej by powybijał ich co do jednego. Podczas wojny uzyskał przydomek Czarnego Barona, gdyż traktował czerwonych jeńców w sposób, który nie godził się człowiekowi. Nawet ich nie rozstrzeliwał – w wymyślny sposób zadawał im ból; nakazywał wyrywanie im paznokci, łamanie kości, cucenie ich, a następnie dalsze tortury prowadzące w prostej drodze ku śmierci.

    Przez tą sprawę Denikin nie żywił sympatii do Wrangela. Można było wszystko powiedzieć o radykalnej lewicy, lecz tak czy inaczej byli ludźmi i należało ich traktować jak ludzi. Słynnym powiedzeniem Wrangela podczas dysputy w Dumie na temat ordynacji wyborczej było: „To ja decyduję, kto jest człowiekiem!”. Budził on powszechny strach, wręcz bano się go nienawidzić. Niektórzy nazywali go „Piekielnym Księciem”, a stare babki przeżegnywały się na jego widok.

    Żywił jednak pewien szacunek powodowany strachem, miał u ludzi respekt. Jak Denikin budził ogólne poszanowanie za sprawą swego ludzkiego podejścia do zwykłych ludzi, tak Wrangel miał u nich autorytet strachu. Nawet nie musiał im grozić – wielu ludzi lękałoby się zażądania od niego zapłaty. Było to lekką przesadą z ich strony, lecz jego reputacja prześcigała czyny.

    Powszechnie znanym był już fakt, iż jedzie do Moskwy, aby przejąć władzę – nie ukrywał się z tym. Nie szyfrował połączeń, zapowiedział to ludowi w Piotrogrodzie, otwarcie przedstawił miejsce swego przyjazdu. Było to niebezpieczne zagranie, lecz pokazywał, iż on sam jest nie do zdarcia, nie lęka się swych wrogów. Wiedział, że ryzykuje życiem, lecz jeżeli dobrze rozegra tę partię na długo będzie miał spokojną sytuację.

    Podróż była długa, lecz przebiegała w luksusach. Wygodne fotele, szerokie łóżka, zapas dobrego jedzenia i wytrawnych trunków. Niczego im nie brakowało poza wodą, lecz na to mieli czas.

    [​IMG]

    Rozległ się głośny zgrzyt szyn i odgłos hamowania pociągu na żelaznych torach; Puryszkiewicz, dawny członek Czarnej Sotni, powstał ze swego ukochanego fotela, rozejrzał się po salonce i zwrócił się do swego towarzysza:

    -Cóż, dojechaliśmy. Teraz zajmie im trochę czasu, zanim nas odplombują. Chciałbyś coś jeszcze przedyskutować, dopóki mamy trochę prywatności? – Zachowywał się dość sztywno, lecz dostojnie. Miał pewien dystans, lecz żywił osobliwą sympatię do tego chorego człowieka zwanego Wrangelem.

    -Właściwie… to tak. Pamiętasz bunt w Kronsztadzie?...
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie