"Sprawa Honoru" - AAR Rzeczpospolitą Polską

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Problem., 28 Grudzień 2007.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Problem.

    Problem. Aktywny User


    HoI 2 DD

    Wesja gry: 1.3

    Mod: II Republic Mode (pod DD)

    Poziom Trudności: Normalny

    Agresywność SI: Agresywny

    Własne przeróbki: ile będzie konieczne ;)



    "Sprawa Honoru"

    AAR Rzeczpospolitą Polską

    [​IMG]



    Wstęp

    Historia Polski w latach 1918-1935




    „Rozdzielił nas, mój bracie,
    Zły los i trzyma straż.
    W dwóch wrogich sobie szańcach
    Patrzymy śmierci w twarz.

    W okopach pełnych jęku,
    Wsłuchani w armat huk,
    Stoimy na wprost siebie
    Ja - wróg Twój, Ty - mój wróg.

    A gdy mnie z dala ujrzysz,
    Od razu bierz na cel
    I do polskiego serca
    Wrogą kulą strzel.

    Bo wciąż na jawie widzę,
    I co noc mi się śni,
    Że ta, co nie zginęła,
    Wyrośnie z naszej krwi.”


    Edward Słoński - „Ta - co nie zginęła...” (fragmenty)



    Taki oto koszmar przeżywali Polacy będący w dwóch różnych obozach podczas I wojny światowej. Koszmar straszliwy, z którego każdy chciałby się jak najszybciej obudzić. Dał on nam jednak rzecz najważniejszą – wolność. Rzeczpospolita po 123 latach niewoli, wyniszczania, ucisków zaborców, germanizacji i rusyfikacji odzyskała niepodległość. Nikt nigdy jej jednak nie docenił. Na Zachodzie mówili, że jest „potwornym bękartem traktatu wersalskiego”, na wschodzie Stalin wyrażał się o niej jako „przepraszam za wyrażenie, państwie”. Ona jednak wyrosła z naszej krwi...

    Bynajmniej jednak listopad 1918 roku nie był dla odrodzonego państwa polskiego końcem walk. Rzeczpospolita musiała siłą udowadniać prawa do ziem, które kiedyś należały do niej. Doszło do tego, że prowadziła ona jednocześnie aż sześć wojen. Jednak po szeregu walnych zwycięstw (w tym słynnym „Cudzie nad Wisłą”, gdzie udało się pokonać armię czerwoną) udało się odzyskać większą część terenów byłego zaboru pruskiego i austriackiego, Galicję Wschodnią, Wilno i tzw. kresy wschodnie.

    Nie był to jednak koniec kłopotów Polski. Stulecie zaborów i rozbicia zrodziło problemy tak społeczne, jak i gospodarcze. W obiegu było pięć różnych walut; pięć regionów kraju utrzymywało odrębne systemy administracyjne; w wojsku używano czterech różnych oficjalnych języków; tory kolejowe wymagały wagonów o dwóch różnych rozstawach kół. Występowały również odmienności etniczne. Polacy stanowili raptem 70% całej populacji. 5 milionów Ukraińców, 1,5 miliona Białorusinów i 700 tysięcy Niemców starało się uzyskać autonomię. Dodatkowo napiętą sytuację potęgował duży udział chłopstwa w społeczeństwie – spadek cen żywności spowodował wielkie zubożenie tej klasy społecznej. Problemom tym towarzyszył również kryzys ekonomiczny. Co prawda reformy Władysława Grabskiego pozwoliły opanować szalejącą inflację, jednak niemiecka wojna celna (1926-1930) z powrotem wyniszczyła gospodarkę.

    Wszystko to można powiązać z nieudolną polityką. Ustrój Rzeczpospolitej miał być liberalną demokracją. 17 marca 1921 roku uchwalono konstytucję marcową – przyznawała ona stosunkowo nieduże uprawnienia prezydentowi, najwyższą władzę natomiast sprawował dwuizbowy parlament (sejm i senat). Wtedy to właśnie Józef Piłsudski rozgoryczony ograniczeniem władzy głowy państwa wycofał się z polityki. Powstały nieudolne rządy i koalicje, które szybko upadały. Interes poszczególnych partii stał się ważniejszy od dobra Polski, specjalnie opóźniano ważne ustawy. Szczytem dezorganizacji była nagonka wymierzona w przeciwników rządowych, której wynikiem był zamach na Gabriela Narutowicza (1922). Piłsudski nie mógł się temu przyglądać. W dniach 12-14 maja 1926 roku marszałek ruszył z wiernymi oddziałami na Warszawę. Posiłki dla Prezydenta nie przybyły (z powodu strajku socjalistów na kolei) i Piłsudskiemu udało się przejąć władzę. Dokonał zamachu stanu przeciwko ustrojowi, którego sam był inicjatorem.

    Tak oto rozpoczęły się rządy sanacji (z łac. sanare – „powrót do zdrowia”; tutaj „politycznego”). Piłsudski odmówił objęcia kontroli nad sprawami politycznymi, zrezygnował z władzy dyktatorskiej mianując Prezydentem Ignacego Mościckiego. Ustrój, który utworzył się w Polsce, na pewno nie można nazwać totalitaryzmem. Panowała duża wolność słowa, prasa miała pełną swobodę, a inne partie polityczne nie były zdelegalizowane. Jednak nie można ukryć – były to rządy autorytarne, w których Marszałek stał ponad prawem. Powstała główna „partia sanacyjna” – Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem (BBWR), Piłsudski natomiast, dzięki agresywnej polityce zagranicznej, ustabilizował kontakty z innymi państwami.

    Jednak opozycja nie przyglądała się temu wszystkiemu z założonymi rękoma. Partie przeciwne sanacji (PPS, PSL, ChD, NPR) połączyły wysiłki, przeciwstawiając się popieranemu przez rząd BBWR, tworząc w roku 1929 blok międzypartyjny, tzw. Centrolew. Otwarcie przyznali, że dążą do usunięcia z Polski dyktatury. Odpowiedź Piłsudskiego była natychmiastowa: w nocy z 9 na 10 września 1930 przywódcy opozycji zostali aresztowani i osadzeni w więzieniu wojskowym w Brześciu nad Bugiem. Większość z nich postawiono przed sądem…

    W roku 1935 parlament przeprowadził wyczekiwaną zmianę Konstytucji. Podniesiono autorytet głowy państwa, zachowano też równowagę innych organów rządzących. Wszystko szło po jak najlepszej drodze, rysowało się w kolorowych barwach. Jednak tego samego roku, w rocznicę Zamachu Majowego – 12 maja, zmarł Józef Piłsudski…



    [​IMG]




    _______________________

    Jak na razie są to same "suche fakty" - opis historii 20-lecia międzywojennego wprowadzający do właściwej akcji AAR'a. W kolejnym odcinku (mam nadzieję, że zamieszczę go jutro) pojawi się więcej grafik i wstawek fabularnych.







     
  2. Problem.

    Problem. Aktywny User




    "Sprawa Honoru"
    AAR Rzeczpospolitą Polską


    [​IMG]

    "Jeden jest przewodnik, który pomaga narodowi dotrzymać słowa
    i wypełniać zobowiązania wobec sprzymierzeńców.
    Tym przewodnikiem jest honor
    "



    Winston Churchill

    Rozdział I
    Początek

    12 maja 1935 Warszawa


    Biuro Naczelnika Sił Zbrojnych na ulicy Rakowieckiej tonęło w półmroku. Jedynie stojąca na biurko lampka dawała odrobinę światła, rzucając mozaikę cieni na twarz mężczyzny siedzącego nieopodal w fotelu. Generał Rydz-Śmigły bębnił nerwowo palcami, widać że czegoś oczekiwał. Nagle dało się słyszeć szybkie kroki, ktoś nacisnął klamkę i do pokoju wszedł polski żołnierz.

    - Panie generale. – zasalutował – Doniesiono nam, że Naczelny Wódz, Marszałek Józef Klemens Piłsudski... nie żyje…

    - A więc jednak? – Śmigły nawet się nie zdziwił. – Czyli diagnoza była słuszna… Nowotwór… Cóż to teraz z nami będzie? – powiedział jakby do siebie. – Co będzie z tą Polską? Zostaliśmy sami, sami pośród wrogów…

    Skrył twarz w dłoniach.




    17 stycznia 1936


    Witold Spieszyński stał przed namiotem oficerskim zacierając ręce. Nie był ubrany ciepło, a zima roku ’36 należała do tych „mroźnych”. W jego głowie kłębiło się wiele myśli. Dopiero przed paroma minutami, gdy wracał razem z chłopakami z lotniska, przekazano mu, że ma się niezwłocznie stawić się przed pułkownikiem. Był jednym z najmłodszych dowódców eskadr w 1 Pułku Lotniczym, niezbyt lubianym pośród bardziej doświadczonych lotników i jego pozycja nie była zbyt pewna. Miał pod sobą jednak największych asów lotniczych, a jego Klucz Niebieski przodował w całej jednostce. Chociaż, jak lubi się powiadać, nie wiadomo co strzeli tym z góry do głowy i co zadecydują. Tak więc czekał niepewnie, trzymając pod pachą pilotkę. Wreszcie brezentowe klapy uchyliły się i pokazała się głowa jednego z przełożonych.

    - Spieszyński? Na co ty do cholery czekasz? Chodź tutaj! – rzekł szorstko. Witold często zastanawiał się, czy w wojsku każdy wyższy stopniem będzie traktował go jak śmiecia. Odpowiedź była prosta: będzie.

    Wnętrze namiotu było nawet całkiem przyjemnie urządzone – przynajmniej w porównaniu na pomieszczeń szeregowych. Centralne miejsce zajmował duży stół, z jakąś pożółkłą mapą, zawalony papierami i teczkami. Dookoła niego stało kilku oficerów i jeden cywil. „Dziwne” – pomyślał Spieszyński, salutując mechanicznie.

    - A witamy, już się doczekać nie mogliśmy. – rzekł pogodnie pułkownik – Powinniście najpierw wiedzieć, że zostajecie mianowani podporucznikiem. Muszę przyznać, że przeprowadzone przez was ostatnie ćwiczenia były perfekcyjne!

    Młody pilot zaniemówił. Wyczekiwany awans tak niespodziewanie?

    - Ale nie jest to sednem naszej sprawy… Przekazano nam najnowsze rozkazy i dyrektywy, które mamy wykonać w najbliższym okresie czasu. – sięgnął po plik dokumentów na stole – Rozkaz, numer kodowy 34B. – przeczytał – Wybrana eskadra myśliwców, 6 maszyn, ma się udać do przestrzeni powietrznej 50 i przeprowadzić próbne bombardowania; cele naziemne, oznaczone. Dodatkowo ma przećwiczyć poruszanie się przy eskorcie… I tak dalej – skończył. – Chodzi nam dokładnie o to, że przekazano naszemu pułkowi 20 nowych maszyn; te nowoczesne PZL P.24… Postanowiliśmy przekazać połowę z nich pod waszą komendę. Dowództwo przywiązuje od nich wielką wagę, mają być „naszym oczkiem w głowie”. – odrzekł cynicznie. – Tak więc uważajcie!

    - Dzię… dziękuję! – wyjąkał nowy podporucznik. „Czy to bajka, czy sen?” – myślał – „Nowe samoloty… Marzenie każdego! I to do mojej eskadry...”

    - Poczekajcie chwilę! Jeszcze jedna sprawa… - pułkownikowi przedziwnie zmienili się głos. Zwracał się teraz nie jak do podkomendnego, ale równego sobie. - Jesteście lojalni wobec nas? Całe to przebazowanie na wschód, nowe maszyny… - spojrzał mimowolnie po innych dowódcach. Witold dopiero teraz zrozumiał. Byli tutaj sami „zaufani” pułkownika, mogli rozmawiać dużo swobodniej, bez obawy, że ktoś ich podsłucha. A pewnie w tych rozmowach nie zawsze wychwalali decyzje „odgórne”.

    - To pewnie program modernizacji armii, zapowiadał to Marszałek… - niepewnie odpowiedział Spieszyński.

    - Tak, tak – modernizacja… Dowiecie się w swoim czasie. Dobra, koniec tego na dzisiaj! Macie tutaj rozkazy, jutro zapoznacie się z nowym sprzętem. – wręczył mu jedną teczkę – Odmeldujcie się!

    Młody pilot, mimo że powinna rozbierać go radość, czuł w sercu dziwny niepokój…


    [​IMG]
    1 Pułk Lotniczy stacjonujący w Okręgu Lwów





    22 stycznia Warszawa


    Biuro Prezydenta – mały gabinet z biurkiem, kilkoma fotelami i biblioteczką. Wiele osób marzyło, by się tutaj znaleźć. Mało kto dostąpił tego zaszczytu: w prywatnym gabinecie Ignacy Mościcki spotykał się tylko z największymi przedstawicielami rządu, Inspektorem Sił Zbrojnych i kilkoma innymi politykami wywodzącymi się z sanacji. W tym pokoju podejmowano nieraz najważniejsze decyzje dotyczące państwa, mające zaważyć na jego losie. I tym razem nie było inaczej, jednak Prezydent siedział sam, pochylony nad jakimś telegramem, mapą i napisanym w połowie listem.

    - Do Świrskiego napiszę później, teraz ważniejsze sprawy… - powiedział do siebie. Przywódca państwa bardzo lubił prowadzić ze sobą „monologi” - oczywiście gdy był sam w gabinecie – pomagało mu to się skupić. – Przegląd wojsk, że też ja to muszę zatwierdzać! List od Śmigłego… Posiadamy… - przebiegał szybko oczami po kartce – Pokaźny garnizon Obrony Wybrzeża na Helu i w Gdyni… Dalej jest Okręg Poznań; 2 dywizje i brygada kawalerii… W Łasku przy Łodzi mamy brygadę kawalerii i do tego 3 dywizje. W Warszawie garnizon Modlina, dywizja piechoty, dwie kawalerii i milicja… Silny garnizon we Lwowie, wzmocniony w związku z operacją „Wschód”. Ech, pamiętam, jak Smigły mi o tym mówił. „Mamy za mało żołnierzy na wschodzie, trzeba przenieś tam więcej dywizji z centrum kraju…”. Problemy stwarza tylko z Sowietami! A jeszcze te plany uzupełnień po Wielkiej Wojnie, modernizacji, które jeszcze nie zostały zrobione! Ale chwila, dalej – spojrzał na koślawe pismo Generała – We Lwowie 5 dywizji piechoty, brygada artylerii, brygada przeciwlotnicza i kawaleria. W Krakowie jeszcze jest jedna górska; wszystko już przezbrojone. Dobrze, dobrze… - odwrócił kartkę i czytał dalej. – Marynarka, ze sprawozdania Jerzego Świrskiego: 3 okręty podwodne, 1 stary niszczyciel „Wicher”, 2 klasy „Grom”, 1 lekki krążownik „Bałtyk”… To chyba wszystko, podpisać jeszcze… - sapnął. Czasem praca Prezydenta była ciężka…


    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]





    26 stycznia 1936 Warszawa


    Dzisiejszego dnia w jadalni Pałacu Prezydenckiego panowała niezwykła cisza. Od czasu do czasu słychać było tylko brzdęk łyżek i widelców o talerze. Nie tak wyobrażał sobie Józef Beck spotkanie z przedstawicielami Wielkiej Brytanii i Francji. Od tego spotkania wiele zależało – przedstawiciele obcych rządów mieli skontrolować stan gospodarki Polski i ocenić jakież to postępy poczyniła od odzyskania niepodległości.

    - Jak się panu, panie Kennard, podoba Warszawa?* – rzekł wreszcie minister Beck przerywając milczenie. – O ile się nie mylę jest pan pierwszy raz u nas.

    - Byłem tutaj raz, może dziesięć lat temu. Jednak nie ma co porównywać tamtych czasów z tymi. Wtedy Warszawa była jednym rumowiskiem, dopiero odbudowywanym po Wielkiej Wojnie. Teraz widzę, ileż pracy włożyliście w odnowienie stolicy!

    - Staramy się jak możemy; gospodarka po kryzysie prężnie się rozwija, ludzie patrzą z podniesioną głową w przyszłość.

    - A Kresy Wschodnie? – zapytał ambasador. Było to pytanie czysto polityczne – Anglicy byli przeciwni umiejscowieniu granicy Polskiej tak daleko na wschód, forsując swojego czasu pomysł umieszczenia jej na tzw. Linii Curzona. Każde potknięcie Polaków w sprawach „Kresów” było potwierdzeniem słuszności Brytyjczyków.

    - Trzeba pamiętać, że są to tereny głównie rolnicze – odparł Beck. – Standard życia chłopów, w porównaniu z tym sprzed 20 laty, znacząco się poprawił. Staramy się też uprzemysłowić tamte rejony, niwelując różnice między Polską zachodnią, a wschodnią. Jednak na to też potrzebne są pieniądze…

    - Pamiętamy waszą ofertę złożoną Koronie Brytyjskiej w październiku i właśnie jedną z wiadomości, którą miałem przekazać, jest zgoda na ten pakt. Kupimy od wasz 400 tysięcy ton węgla po obecnej cienie rynkowej.

    - Dziękuję w imieniu całego kraju. – Polski minister spraw zagranicznych napił się herbaty. - Pozostaje jeszcze kwestia radziecka. Sowieci do tej pory nie zrzekli się praw do ziem wschodnich. Dochodzi do przykrych incydentów przygranicznych…

    - W naszej opinii – odezwał się przedstawiciel Francji – niepotrzebnym jest denerwowanie Związku Radzieckiego. Wiemy o tym zestrzelonym samolocie. Polacy nie powinni być tacy pochopni w działaniach! Wiadomym jest, że na tak długiej granicy ludzie nie zawsze będą się zgadzać.

    - Wiemy, rozmawialiśmy już o tym z ZSRR i uznaliśmy to za wypadek. Jednak sytuacja nadal pozostaje napięta.

    - Martwi mnie również stan polskiej armii. – wtrącił się Anglik. – Poleganie w głównej mierze na wojsku poborowym nie jest dobrym krokiem.

    - Też na to zwróciliśmy uwagę. Poczyniliśmy nawet odpowiednie kroki – modernizujemy większość dywizji i uzupełniamy ich składy. A o bitność Polaków proszę się nie martwić…

    „Właśnie to ona nas najbardziej przeraża” – przemknęło przez myśl ambasadora.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    Spotkanie przedstawicieli Francji i Wielkiej Brytanii z Józefem Beckiem wpłynęło znacząco na naszą politykę.




    ******


    [FONT=&quot]Początek roku był bardzo ważny dla Polski, która po odejściu Józefa Piłsudskiego nie mogła otrząsnąć się z marazmu. Co prawda Ignacy Mościcki i reszta sanacji pozostała przy władzy, jednak każdy starał się przejąć schedę po byłym Marszałku. Początkowo na to stanowisko ‘szkolony’ był Walery Sławek, ale został on szybko odsunięty z życia politycznego. Rządy przejęła trójka polityków, określanych mianem grupy zamkowej – gen. Edward Rydz-Śmigły, Ignacy Mościcki i Józef Beck.


    [/FONT]
    [FONT=&quot][​IMG][/FONT]
    Trójka najważniejszych osób w państwie. Od lewej: Ignacy Mościcki, Edward Śmigły-Rydz, Józef Beck.



    Przeglądając sprawozdania z 1935 roku można było z radością stwierdzić, że Rzeczpospolita powoli wychodziła z wielkiego kryzysu gospodarczego. Uzyskano względną stabilizację, a przemysł wracał do stanu sprzed 1929 roku. Największym problemem jednak była kwestia nierównomiernego rozwoju zachodniej i wschodniej Polski. Tzw. Kresy, stanowiące ponad 60% kraju, były strasznie zacofane. Produkcja opierała się tam głównie na przestarzałym rolnictwie, panowało wielkie bezrobocie, a różnice etniczne powodowały wiele zatargów. Dlatego też Eugeniusz Kwiatkowski, minister skarbu, zaproponował rewolucyjny pomysł, mający uzdrowić sytuację na wschodzie, zwiększyć wytwórczość i udział polskich produktów na rynku. Zaproponował wprowadzenie „Centralnego Planu”. Nie miała to być gruntowna reforma całej gospodarki, zaproponowano wprowadzenie odgórnych cen na podstawowe produkty żywieniowe, takie jak chleb, masło, mleko i smalec. Pozwalała ona chociaż częściowo zlikwidować Problem głodu na wsi.

    [FONT=&quot][​IMG][/FONT]
    Centralne planowanie – zbawienie dla polskiej gospodarki?





    W dużo lepszym stanie było polskie wojsko – jedno z najlepszych w ówczesnej Europie. Dużo oddziałów było uzbrojonych w najnowszą broń, posiadało doświadczenia z wojny o niepodległość, było karne i zdyscyplinowane. Jednak nie tyczyło się to wszystkich jednostek. Niektóre posiadały jeszcze broń z Wielkiej Wojny, artylerię pozostawioną przez zaborców. Najgorzej rzecz się miała z lotnictwem – większość pilotów musiała latać w połatanych i przestarzałych maszynach francuskich, które oglądały wszystkie fronty świata. Dlatego też wprowadzono program modernizacji armii, tzw. operacja „Wschód” (uzupełnienie wszystkich sił i przebazowanie niektórych jednostek na granicę z Sowietami). Po ustabilizowaniu sytuacji gospodarczej postanowiono też odbudować twierdzę ‘Modlin’, znajdującą się w pobliżu stolicy. Dzięki funduszom uzyskanym od Wielkiej Brytanii zaplanowano wyposażyć tamtejsze umocnienia w broń przeciwpancerną i niezbędną załogę.


    [​IMG]
    Rekonstrukcja ważnej polskiej twierdzy – Modlina.



    Rozpoczęto również badania nad ulepszeniem maszyn przemysłowych i opracowaniem nowoczesnej maszyny liczącej. Dla Polski były to dwa najważniejsze projekty, które finansowano w pierwszej kolejności.


    [​IMG]
    Badania prowadzone w IIRP.

    Polacy, z silną armia i rozwijającym się przemysłem, mogli być jak na razie spokojni o swoją egzystencję w Środkowej Europie – jednak na jak długo? ​

     
  3. Problem.

    Problem. Aktywny User


    [FONT=&quot]"Sprawa Honoru"[/FONT]
    [FONT=&quot]AAR Rzeczpospolitą Polską


    [​IMG]

    [/FONT]
    Rozdział II
    Wschód


    15 lutego 1936


    Antoni Szyling zdjął płaszcz i rozprostował nogi. W namiocie generalskim przeznaczonym dla niego było dość ciepło – pewnie z powodu dobrze rozpalonego pieca. Nowy dowódca nie miał jednak czasu na zbyt długi odpoczynek. Dopiero co został przeniesiony do czynnej służby w rejonie Białegostoku, nie zdążył nawet obejrzeć chociażby dziesiątej części swojej jednostki, gdy kilku nadgorliwych podoficerów – „przydupasów”, jak sam ich nazywał – zaprosiło go na herbatę i zaczęło wdrażać nieudolnie w sprawy lokalne. Zdołał się jednak wykręcić z tego „posiedzenia” i wreszcie we własnej, prywatnej kwaterze mógł się zająć sprawami, dla których został tutaj wysłany. Wyciągnął z teczki plik papierów i rozłożywszy go na stole, zaczął przeglądać pojedyncze kartki. Czasem pochylał się i składał zamaszysty podpis w rogu, mruczał coś, niekiedy skreślał i poprawiał. W końcu udało mu się przejrzeć wszystkie papiery i złożyć je w jednym stosie z boku. Przetarł czoło ręką. Teraz miał się zając najważniejszą ze spraw; wyciągnął z kieszeni marynarki kopertę, otworzył ją i wyciągnął pojedynczą kartkę. Był to rozkaz od samego Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych. Akcja „Wschód”, którą ów dokument rozpoczynał miała na celu dozbrojenie wszystkich dywizji polskich w tym rejonie. Cała ta robota miała spocząć na barkach Szylinga. Niezbyt był z tego rad, jednak wolał to od bezczynnego siedzenia w Warszawie. Nowy generał podumał chwilę nad dokumentem, przeleciał wzrokiem kolejny raz i wezwał kuriera. Przekazał mu niemałą paczkę listów z poleceniem ich szybkiego dostarczenia. Dopiero gdy sierżant się oddalił, Antoni mógł pozwolić sobie na chwilę odpoczynku.


    [FONT=&quot][​IMG][/FONT]





    22 lutego Warszawa


    - Nie będę tolerował tak jawnego dążenia do wojny!

    Tubalny głos prezydenta Mościckiego odbił się echem od ścian. Głowa państwa rzadko podnosiła głos, zabrzmiał więc on tym bardziej groźnie. Generał Śmigły-Rydz skrzyżował tylko ręce na piersi.

    - Czy ja kiedykolwiek robiłem coś nieprzemyślanie? My po prostu przykładamy złą miarę do naszych poczynań – dostosowanie wojska do wzorców zachodnich traktujemy już jak szykowanie się do wojny. Myślisz, że Rosjanie tak bardzo by się nami przejmowali?

    - Oni nie muszą… - Prezydent usiadł zrezygnowany na krześle. – Samą papachą* mogliby nas nakryć… Na zwykłe przebazowanie mogłem się zgodzić, uzupełnienie składu wszystkich dywizji mogłem przemilczeć... Ale żądanie nowego sprzętu i przeznaczenie trzykrotnie większych środków? To już chyba przesada!

    - Sam już zauważyłeś, że czasy, kiedy stanowiliśmy potęgę, dawno minęły. Teraz już nie straszymy sąsiadów, nie możemy uważać, że jesteśmy bezpieczni. Nie prorokuję wojny, ale wolę się do niej przygotować, niż chować głowę w piasek!

    - Wiesz, jak takie działania mogą odebrać Rosjanie…

    - Odbiorą, jak odbiorą. Co obecnie możemy powiedzieć o naszej armii? Ludzi wprawdzie dużo, ale brygady pomieszane, bałagan w sztabie, artylerii tyle co kot napłakał. Francuzi sami zwracają nam uwagę, że oni sami mają prawie czterokrotnie więcej dział niż my. Od czasów odzyskania niepodległości nic w materii wojskowości się nie zmieniło! – Śmigły pociągnął parę łyków herbaty.

    - Co racja, to racja. Przez ostatnie lata skupiliśmy się na odnowieniu gospodarki i integracji kraju. Wiele z założeń się nie udało, Kresy to nasza jedna wielka porażka… Koniec końców trzeba będzie przeznaczyć większe fundusze na armię. Jednak nie można tego robić tak z doskoku!

    - I tu cię mogę zaskoczyć! – uśmiechnął się tajemniczo generał. – Opracowałem już plan reformy; spoczął on by na barkach KSUS’u i według planu potrwałby pięć lat… Masz tutaj moje sprawozdanie – Śmigły podał teczkę rozmówcy.

    - Czasem zdaje mi się, że wszystko dzieje się za moimi plecami, każdy snuje plany, o których nawet pojęcia mieć nie mogę… - zwierzył się prezydent, przeglądając perfekcyjnie zrobiony wyciąg i kosztorys.

    - Nie można mieć wszystkiego na oku. Po prostu nie można…

    Mościcki westchnął…



    * charakterystyczna futrzana czapka rosyjska​


    [​IMG]
    Początek reformy armii





    *****


    Pierwszy kwartał roku ’36 przyniósł Rzeczpospolitej wiele zmian. Za jedną z najważniejszych decyzji można uznać reorganizacje formacji wojskowych we wschodniej części kraju: z większości brygad kawalerii utworzono 3 wielkie korpusy, wyposażono je w broń przeciwpancerną i przeciwlotniczą, a następnie rozmieszczono na granicy ze Związkiem Sowieckim. Doświadczone oddziały jazdy miały być jak najlepiej wykorzystane na rozległych równinach i dużych przestrzeniach na wschodzie.​



    [​IMG]
    [FONT=&quot]Rozmieszczenie brygad kawalerii na granicy


    [/FONT]
    Inną ważną sprawą, bardziej już tajną, był program modernizacji wojska. Projekt Edwarda Rydza poparli Świrski, Zając, a także inni najwyżsi generałowie. W pierwszych miesiącach ograniczył się on tylko do uzupełnienia składów dywizji nowo przeszkolonymi rekrutami. Ogłoszono również przetarg na 40 nowych bombowców taktycznych. Wygrał projekt Państwowych Zakładów Lotniczych: samoloty LWS-4 „Żubr” miały być oddane do użytku Wojsku Polskiemu w trzech partiach, do 7 kwietnia 1937 roku. Równocześnie postanowiono wznieść 3 nowe zakłady produkcyjne, które miały być przeznaczone tylko na produkcję wojskową. Decyzje te śmiało można było uznać za sukces władz wojskowych w Rzeczpospolitej – zgodzono się na tak potrzebną modernizację i to w dużym stopniu.


    [​IMG]
    Obecne inwestycje Rzeczpospolitej
     
  4. Problem.

    Problem. Aktywny User




    "Sprawa Honoru"
    AAR Rzeczpospolitą Polską


    [​IMG]


    "Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?"

    Eugeniusz Kwiatkowski



    Rozdział III
    Plan Kwiatkowskiego

    [​IMG]
    Rząd Rzeczpospolitej po powołaniu Eugeniusza Kwiatkowskiego.



    28 lutego 1936 Posiedzenie Sejmu w Warszawie


    Nadzwyczajne posiedzenie Sejmu zawsze budziło wielkie emocje, było także powodem niejednej spekulacji. Nikt więc nie dziwił się, że na sali obrad panowało niemałe podniecenie. Jednak gdy na mównicę wszedł Minister Skarbu – Eugeniusz Kwiatkowski, wszyscy przerwali rozmowy i zmarli w oczekiwaniu.
    - Wysoka Izbo! – zaczął przemówienie, zerkając kątem oka na marszałka. - Najpewniej wielu z moich szanownych kolegów zastanawia fakt zwołania dzisiejszych obrad, jak i także oznaczenie ich tak pilnym priorytetem. Już śpieszę z wyjaśnieniami: spoczęło na nas brzemię zadecydowania o przyszłości naszego kraju, o moim i waszym dobrobycie, o dobrobycie wszystkich obywateli! Ale zacznę od początku: już od pierwszego dnia, gdy zostałem Ministrem Skarbu, starałem się wprowadzić w życie plan reformy gospodarki i przemysłu. Nie oszukujmy się – w sprawach rozwoju napotkaliśmy chyba wszystkie możliwe przeszkody. Dopiero teraz udaje nam się otrząsnąć po Wielkim Kryzysie! A jak wypadamy na tle innych? Z Francją, Wielką Brytania, czy Niemcami nie możemy się nawet równać. Powinno być zupełnie inaczej! W tym bowiem miejscu Europy, gdzie leży Polska istnieć może tylko państwo silne, rządne, świadome swych trudności i swego celu, wolne, rozwijające bujnie indywidualne wartości każdego człowieka, a więc demokratyczne, zwarte i zorganizowane, solidarne i silne wewnętrznie, budzące szacunek na zewnątrz, przeniknięte walorami kultury i cywilizacji, państwo nowoczesne! A jak mamy to osiągnąć bez sprawnie działającego przemysłu i rozwijającej się gospodarki? Albo zaczniemy działać, albo zostaniemy przyćmieni przez inne potęgi.
    Z tego też powodu, wraz z moimi współpracownikami, opracowałem czteroletni plan rozwoju. Miałby on polegać na rozwoju kilku głównych ośrodków przemysłowych, które mogłyby stać się miejscem pracy dla prawie pół miliona Polaków! 400 fabryk, od elektrowni po huty. Oczywiście wiązałoby się to wszystko z rozwojem infrastruktury, to jest budowie nowych sieci kolejowych, rurociągów i dróg.
    Tak więc, szanowny marszałku, koledzy, pragnę przedstawić wam główne założenia projektu…

    Nowy plan został poddany pod głosowanie. Brało w nim udział 397 posłów; 390 było za, 7 wstrzymało się od głosu.


    [​IMG]
    Eugeniusz Kwiatkowski.


    ******

    Plan Kwiatkowskiego, zwany również Planem Czteroletnim miał być według ekspertów gospodarczych ratunkiem dla przemysłu Rzeczpospolitej. Wielkie hale produkcyjne, olbrzymie maszyny, setki ton przerabianego materiału. Ale przede wszystkim nowe fabryki miały stać się miejscem pracy dla tysięcy bezrobotnych. Budżet całego przedsięwzięcia wynosił blisko 2 miliardy złotych i miał być sfinansowany głownie z kasy Funduszu Obrony Narodowej. Miejscami realizacji miały stać się Centralny Okręg Przemysłowy, Zagłębie Staropolskie, Gdynia, a także Warszawski Okręg Przemysłowy. W planach była również budowa sieci komunikacyjnej między zakładami: linii kolejowych, szos, rurociągów, trakcji elektrycznych. Dzięki tym inwestycjom do roku ’40, w którym to miały zostać oddane do użytku wszystkie fabryki, możliwości przemysłowe Rzeczpospolitej powinny powiększyć się o blisko 1/4. Jednak głównym założeniem planu miało być trwało ożywienie gospodarki Polski i zlikwidowanie bezrobocia. ​

    [​IMG]
    Plan Kwiatkowskiego.




    Głównym problemem Polaków było niekorzystne rozmieszczenie przemysłu, surowców, a zwłaszcza kapitału na terenie Rzeczpospolitej. Utarło się twierdzenie mówiące o tzw. „Polsce A” i „Polsce B”. Zachodnia część, na którą składało się raptem 36% powierzchni kraju, odpowiadała za 93% produkcji przemysłowej Polski! Wytwarzane dobra na wschodzie, w tym Wilnie i Lwowie, nie stanowiły nawet dziesiątej części obrotu. Łatwo więc można było zauważył wielką przepaść, jaka pod względem materialnym dzieliła obie części Rzeczpospolitej. Wieś ubożała, szerzyło się bezrobocie i kryzys – temu wszystkiemu miał zaradzić Plan Czteroletni.​


    [​IMG]
    Podział na "Polskę A" i "B".

    * fragment oryginalnego przemówienia Eugeniusza Kwiatkowskiego​


     
  5. Problem.

    Problem. Aktywny User


    "Sprawa Honoru"
    AAR Rzeczpospolitą Polską


    [​IMG]


    Rozdział IV

    Władza to potęga


    [​IMG]

    [​IMG]
    Rozruchy na wsi.




    8 kwietnia 1936 okolice Lwowa


    - Czemu oni nie lecą w kluczu? – brytyjski minister przerwał milczenie pytaniem. Z wielkim zaciekawieniem, jak i też podziwem oglądał manewry polskich lotników, na które zabrał go gen. Stefan Sznuk, dowódca Zgrupowania Lwowskiego. Obok stał również prezydent Mościcki, zadowolony z wywarcia dobrego wrażenia na angielskim gościu.

    - Co da latanie w szyku podczas bitwy w powietrzu? – odparł Sznuk. – Mamy się wystawiać na atak jak kaczki? Ustawić się w rzędzie do rozstrzelenia? Wroga trzeba podchodzić z zaskoczenia, niespodziewa…

    Rozmowę przerwał samolot, który z rykiem przeleciał tuż nad delegacją. Każdy musiał przyznać, że nowe PZL P.24 sprawdzały się wyśmienicie. A Klucz Niebieski Spieszyńskiego spisywał się jeszcze lepiej.

    - Nauczyliśmy się po Wielkiej Wojnie, jak ważne jest lotnictwo – wtrącił się prezydent. – Widać zresztą, że Polacy mają niejaki dryg do pilotowania – przerwał, śledząc wzrokiem wymyślną beczkę jednego z myśliwców.

    - Muszę przyznać, że Polacy są… niekonwencjonalni – spojrzał nerwowo na niebo, bojąc się kolejnego „ataku”. – Ale przejdźmy do rzeczy! Widzieliście notę wysłaną przez premiera?

    - Tak – odparł Mościcki – jednak niepodobna nam się to, że rząd brytyjski miesza się do spraw wojskowości polskiej. Zwiększyć liczbę oficerów? Czemu tak na to nalegacie?

    - Umowa ta, jeśli wypełnimy ją sumiennie, przyniesie korzyść obu stronom. Rzeczpospolita zajmuje w interesie Wielkiej Brytanii bardzo wysokie miejsce; to wy zapewniacie równowagę w Europie Środkowej, tak nam potrzebną. Jeśli wy wprowadzicie reformy, my postaramy się pomóc, jak tylko będziemy mogli.

    Ryczący klucz czterech maszyn zanurkował wprost na rozmówców. Dopiero tuż nad ziemią, trąc prawie podwoziem o trawę, maszyny wzbiły się ponownie w powietrze, każda skręcając w inną stronę. Anthony Eden skrzywił się lekko, odmawiając kolejną żarliwą modlitwę w myślach.

    „Szaleńcy… tfu! Polacy…”


    [​IMG]
    Zmiana organizacji wojska pod wpływem Wielkiej Brytanii.




    10 kwietnia 1936 Warszawa


    Krople deszczu miarowo bębniły o szyby. W półmroku można było dostrzec drobnego mężczyznę siedzącego w fotelu. Żar tytoniu z palącej się fajki rozświetlał częściowo jego twarz. Widać było, że prezydent boryka się z myślami – czasem brzemię odpowiedzialności za kraj dawało mu się we znaki. Gdy posłyszał szybkie kroki na korytarzu, zmarszczył jeszcze bardziej brwi.

    - Niemcy! – zakrzyknął gen. Kutrzeba wpadając do gabinetu. – Niemcy zajęli Nadrenię!

    - Słucham? – prezydent prawie zakrztusił się dymem. – Jak to?! A co na to Anglicy, co reszta? Przecież oni złamali postanowienia traktatu… To prawie jak wypowiedzenie wojny!

    - Dostaliśmy depeszę z Francji. Żądają od nas natychmiastowej decyzji i opowiedzeniu się po któreś ze stron. Co… co postanawiamy?

    - Napiszcie – odpowiedział ostro Mościcki – że Sprzymierzeni mogą liczyć na wszystkie wojska jakimi dysponuje Rzeczpospolita. Polska nie opuszcza swoich sojuszników, patrząc jak gwałci się prawo!

    Generał już nic nie powiedział. Zatrzasnął tylko drzwi, a odgłos oddalających się kroków cichł z każdą chwilą. Prezydent znowu został sam w gabinecie…​


    [​IMG]

    [​IMG]
    Wojska Wehrmachtu wkraczające do Nadrenii.



    *****


    Kwiecień przyniósł dla Polaków nie tylko długo oczekiwane roztopy, ale również ocieplenie w stosunkach z Zachodem. Wielka Brytania, na czele z Ministrem Spraw Zagranicznych Anthonym Edenem, dostrzegła w Rzeczpospolitej cennego sojusznika. Anglicy postawili jednak przed krajem sarmatów szereg wymagań związanych z unowocześnieniem armii, powiększeniem kadry oficerskiej, a także wprowadzeniem nowych technik prowadzenia wojny. W zamian za te poświęcenia obiecywali szereg korzyści, w szczególności zainteresowanie się Imperium interesem Rzeczpospolitej.

    Jak się później okazało, Brytyjczycy pierwszy raz nie zaspali gruszek w popiele – 18 kwietnia 1936 roku zaprosili prezydenta Mościckiego, Józefa Becka i ambasadora Edwarda Raczyńskiego na spotkanie z królem Edwardem VIII i ministrem francuskim. Podczas wielkiej gali oficjalnie przekazano Rzeczpospolitej kolonie – Trynidad i Tobago – za sumę 500 milionów polskich złotych. Było to wielkie wydarzenie dla historii Polski – uzyskała ona pierwsze stałe terytorium zamorskie o powierzchni przekraczającej 5 tys. km2. Były to stosunkowe biedne tereny, bez większego znaczenia strategicznego. Jednak sukces ten miał wielkie znaczenie polityczne – Rzeczpospolita mogła być zaliczona do państw kolonialnych… ​



    [​IMG]


    Nowe kolonie polskie – Trynidad i Tobago.


    Od ostatniego odcinka minęło ponad 30 dni w związku z tym AAR oczyszczam i zamykam. W przypadku chęci kontynuowania zgłoś się do kogoś z HOI Officium w celu ponownego otwarcia.
    Shogun

     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie