Sztandar Biało-Czerwony (Polska 1936-?)

Temat na forum 'HoI III - AARy' rozpoczęty przez LiS Pustyni, 8 Sierpień 2009.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. LiS Pustyni

    LiS Pustyni Aktywny User

    Prolog

    23 Grudzień 1935
    … Gdzieś w Warszawie

    Dwóch niczym nie wyróżniających się mężczyzn żwawo, niczym zjawy w mroku pokonywało kolejne odcinki drogi. Szli miarowo, uważnie obserwując obszar dookoła. Po chwili zatrzymali się i zerknęli na patrol policji, który wyłonił się zza zakrętu. Granatowi funkcjonariusze spokojnie ich jednak ominęli. Ponownie rozejrzeli się i znów przyśpieszyli. Dla zwykłego przechodnia, byli nie warci nawet zerknięcia a co dopiero wpatrywania się w nich. I oto chodziło.
    W końcu dotarli do zrujnowanego domku jakich było pełno w tej dzielnicy. W końcu Stare Miasto z tego słynęło. Jak i z wielu innych rzeczy które można było spokojnie wykorzystać do ich celów. Otworzyli drzwi i z prędkością pocisku zniknęli w środku.
    -Nadać to dziś czy poczekać do jutra ? -zapytał jeden. Wyciągnął kawałek papieru i położył na biurku
    -Poczekaj do jutra. To nie takie pilne.-odezwał się drugi. W tym czasie zdjął kapelusz i podszedł bliżej okna.
    -Jak pan myśli, czy oni coś podejrzewają ?
    Na twarzy jego towarzysza pojawił się uśmiech.
    -Niczego nie podejrzewają. -przechylił głowę. –Jeszcze trochę. Może rok albo dwa.
    -Tak jest, Herr Hauptmann.-pierwszy przytaknął.
    -Ani słowa po niemiecku baranie. -skarcił go szybko oficer Abwehry.


    23 Grudzień 1935
    Sztab Główny WP w Warszawie
    Większość oficerów na ich widok prężyła się na baczność albo szybko zmykała z drogi. Choć w większości wybierano tą drugą opcję. Generalny Inspektor Sił Zbrojnych oraz Szef Sztabu Głównego przechadzali się po korytarzach. Mogło się wydawać, że przechadzka ta wyglądała jak rozmowa dwóch oficerów, których interesowało wszystko byle nie sprawy wojskowe. Wigilia nie jednemu dawał się we znaki a co dopiero najwyższym oficerom Wojska Polskiego. Ci jednak ie interesowali się tym co się dzieje w budynku. Mieli ważniejsze sprawy na głowie. Ominęli wielu oficerów o których istnieniu nawet nie wiedzieli i weszli na taras. Oboje mieli twarz niczym piorun strzelił. A pierwsza Wigilia bez komendanta nie była jedynym powodem. Stale rosnące napięcie w stosunkach międzynarodowych, stan wojska oraz przeciwnicy polityczni sprawiali, że najwyżsi dowódcy mieli nie lada problem.
    -Widziałem znowu sterty dokumentów przysłanych przez tych z dwójki. -Rydz Śmigły udawał lekkie zainteresowanie.
    -O tak. Meldują mi o tym z niemiecką precyzją. Co dwa dni nowe raporty. A to szpiedzy tu, dywersant tam, już nie długo zaczną zamiast raportów to przynosić mi ich osobiście do biura. Rozumiem, że chcą nam dać do zrozumienia, że oni coś planują ale w ten sposób bardziej utrudniają mi życie. -Stachiewicz wydawał się przemęczony. Ciężar obowiązków obecnie spoczywał na nim i jego sztabie. GISZ miał własne problemy, które jednak w chwili obecnej wydawały się mniejsze. Ale tak tylko mogło się wydawać
    -Zrozumiałem Ironie. Ale posłuchaj, ja też mam sporo do zrobienia u siebie. A teraz burdel jakich mało. Musisz mi podesłać kilka opinii. Dam ci na to kilka dni. Nie wiem jak to zrobisz ale postaw na nogi wszystkich. -Śmigły miał nadzieje, na szybkie rozwiązanie sprawy z szefem sztabu aby móc spokojnie szykować się do Świąt w domu z rodzina.
    - A skąd ja wezmę ludzi w Wigilie ? -Stachiewicz był bardziej podenerwowany niż jego towarzysz. Po prostu następne zlecenie, które w chwili obecnej przekraczało możliwości jego sztabu.
    -No to po Wigilii, ale będziesz mieć mniej czasu. Informacje na temat sił niemieckich i ich rozwinięcia w na najbliższe pięć lat, reorganizację i modernizację armii, mówię teraz o naszej armii …
    Jego towarzysz przechylił głowę.
    -Oraz ?
    - Masz czas do pierwszego.-przerwał na chwilę.- No to wszystkiego najlepszego … i pozdrów małżonkę.-Rydz obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wyjścia.
    -Nawzajem generale. Nawzajem.


    23 Grudzień 1935
    Koszary 2 Pułku Piechoty Legionów w Sandomierzu
    Jeden z legionistów, z których większość szykowała się do wyjścia sprawiał wrażenie markotnego.
    -Nie cieszysz się ? -zapytał Mirek. W pokoju byli pozostali. Legioniści Rafał Wasilewski, Paweł Goszczycki, Mirosław Jarecki. Ostatni szykował się do wyjścia. Legionista Robert Bieniek. Cała czwórka służyła w pierwszej kompanii. Byli tak zwaną elitą koszar. Robili za dużo i za głośno ale uchodziło im też dużo płazem. Było to zasługą wygranych trzech konkursów z rzędu na zawodach strzeleckich na szczeblu dywizyjnym. Płk dypl. Ludwik de Laveaux bardzo ich lubił nie tylko za dobre oko ale także za żołnierski dryl. A dokładniej za jego brak. Choć na manewrach i inspekcjach byli najlepsi to później było gorzej. Ale dzięki tej czwórce morale w batalionie było wysokie. A to najważniejsze.
    -Kasia pewnie tak ale ja ? Podobno w styczniu mogą nas przenieść a wiesz co to oznacza. Albo wschód albo cholera wie. I w sumie nie wiadomo co gorsze. -Robert który jako jedyny z tej czwórki był żonaty, właśnie zapinał ostatni guzik. Żonaty szeregowy był rzadkością ale oboje poznali się jeszcze w szkole i szybko udało się wziąć ślub. Reszta była jeszcze kawalerami ale w wieku dwudziestu jeden lat było to całkiem normalne.
    -Wiesz jak to mówią, co ma być to..--Paweł włączył się do dyskusji.
    -To i tak spieprzy przed pierwszą kompanią !- cała czwórka warknęła jak tylko mogła.
    Wszyscy się uśmiechnęli.
    -No, zobaczymy co to będzie w Nowym Roku. Oby był dużo lepszy niż ten. -Robert pożegnał się z nimi i skierował na wartownie.
    Wszyscy także wiedzieli, że od pierwszego stycznia nowy dowódca może nie być już taki sam.

    Zapowiadał się piekielnie ciekawy Nowy Rok…1936..



    Prolog jest zapowiedzią AARa.
    Mam zamiar przedstawić w nim trzy splątane historie. Wojny Wywiadów, Sztabu Głównego i GISZu oraz czwórki zwykłych żołnierzy.

    Mam nadzieje, że się wam spodoba ;)

    ---------- Post dodany o 18:24 ----------Poprzedni post został napisany o 17:51 ----------

    CZĘŚĆ I a

    ‘Reorganizacja’

    [​IMG]

    Koszary 2 ppLeg.
    Śnieg, mróz i warta. Trzy najbardziej nieprzyjemne rzeczy w nowym roku. Robert miał dosyć tego dnia. Przepustka skończyła się kilka godzin temu a już czekała go warta. Zdążył się tylko przebrać. Plutonowy poinformował go w kilku słowach, że on i jego kompani mają cztero godzinną wartę. Nikt nie wiedział, czy to nowy dowódca chciał im coś udowodnić czy może plutonowy chciał odegrać się za kilka starych spraw. Tak czy siak nie miało to znaczenia.
    -Czy ja tylko zamarzam czy wy też ? -Paweł który miał najgorzej. Nie zdążył odebrać nowego płaszcza więc wartę musiał odbywać w swojej starej 19-stce. Robert, Mirek oraz Rafał uśmiechnęli się. Nowe umundurowanie przypadło każdemu do gustu.
    -Jak ci tak zimno to zrób pajacyki. -Mirek miał nadzieje na ubaw. W końcu wszystkie kłótnie na wartach zawsze wszczynali ci dwoje. Jednak nie tym razem.
    -Odwal się.
    -ZAMKNĄĆ SIĘ PAJACE ! ! -był to głos plutonowego. Nikt nie usłyszał kiedy nadszedł.
    Cała czwórka wyprostowała się jak by była na defiladzie.
    -Nie minęła nawet godzina a wy już zaczynacie co ? -pytanie retoryczne na które nikt nie odpowiedział. –Tak czy siak chciałem was poinformować, że wasza zmiana ma mały problem. Coś im nie idzie z czyszczeniem schodów więc spędzicie tu trochę więcej czasu. -i tyle go było.
    Nim ktoś zdążył zareagować plutonowy zniknął na wartowni.
    -No pięknie.
    -Ale palant z niego.
    Mirek z Pawłem znowu zaczynali się rozkręcać z tym, że nowy obiekt na którym chcieli się oboje wyżyć zniknął. Nie wróżyło to dobrze. Jeszcze trzy albo cztery godziny-pomyślał i odwrócił wzrok. Śnieg jakby troszkę zelżał. No cóż. Nie ma to jak nowy rok.

    [​IMG]

    Noworoczna warta..

    Warszawa
    Za zamkniętymi drzwiami toczyła się zażarta rozmowa. Ten kto zaprojektował pomieszczenie, dobrze zrobił wstawiając ciężkie dębowe drzwi. Nikt kto stał za nimi nie mógł usłyszeć nawet słowa.
    -Oni się nie zgodzą .
    -Nie mają wyjścia.-chwila oddechu.- Zresztą już z nimi rozmawiałem. Zgodzili się.
    -Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo.
    -Wcale nie było tak łatwo. Ale mamy to za sobą. Teraz twoja kolej. Masz to o co cię prosiłem ?
    Drugi człowiek wstał i podał kilka teczek.
    -Mam. Informację wywiadu oraz kilka propozycji reorganizacji. Ta jest najlepsza. -wskazał palcem jakąś teczkę.
    -Zobaczę wszystkie z nich.
    -Tak myślałem. Dlatego przyniosłem wszystko. Czeka mnie rozmowa z Beckiem. Musze mu powiedzieć o zmianie … kilku ministrów. Ciekawe jak zaakceptuje informację, że pominąłeś go w rozmowie z Mościckim.
    -Jak będą problemy przyślij go do mnie. Ach.. byłbym zapomniał. Teraz ja mam coś dla Ciebie.-wyciągnął jakiś plik papieru.-Tu masz podpisane rozkazy i zmobilizowaniu sześciu pułków przeznaczonych na wschód. Wszystkie informacje masz w środku. A teraz idź już.
    -Tak jest, panie Generale. -Stachiewicz wstał i skierował się do drzwi.
    To będzie ciężki dzień.

    [​IMG]

    Mobilizowane pułki piechoty

    [​IMG]
    Obecny gabinet jak i poparcie partii politycznych

    [​IMG]
    Obecnie prowadzone badania
     
  2. LiS Pustyni

    LiS Pustyni Aktywny User

    Cześć Ib
    ‘Reorganizacja’

    Generał zagłębiał się w teczkach. Pierwsze trzy faktycznie były do wyrzucenia ale trzecia była obiecująca. Możliwe, że Stachiewicz ma rację. Każda strona była interesująca. Wykresy, tabelki , nawet opinie na temat wyższych oficerów. Kto był na tyle odważny by napisać tak śmiałe opinie.
    Zerknął szybko na ostatnią stronę.
    -Kleeberg ? -wyczytał. Lekko zdziwiony, gdyż uważał go za oficera sprawdzającego się bardziej w polu niż przy biurku ale to co miał w rękach było genialne. W samej swojej prostocie.
    Tabele które wyszczególniały sprzęt jaki pozostał w magazynach a nawet broń która dopiero miała wejść do produkcji masowej.

    [​IMG]

    [[​IMG]
    [​IMG]

    Lewą ręką chwycił za filiżankę gorącej herbaty. Delikatnie popił przeglądając kolejne strony.

    [​IMG]
    [​IMG]

    Najciekawsze były schematy organizacyjne Dywizji Piechoty oraz Brygady Kawalerii. Podstawa naszego wojska.


    Ale prawdziwe wrażenie zrobiła następna strona. Schemat organizacyjny Wojska Polskiego.

    [​IMG]
    I to jest to ! -uśmiechnął się. Może jednak uda się zreorganizować armię wcześniej niż planował. Znów uniósł filiżankę i delikatnie zbliżył do ust. Spojrzał raz jeszcze na schemat. Pokiwał głową zadowolony.
     
  3. LiS Pustyni

    LiS Pustyni Aktywny User

    Cześć Ic

    ‘Reorganizacja’

    Sandomierz 02.01.1936
    -Tak Aniu… ja też bardzo Cię Kocham…-Mirek zbliżył już swoje usta do jej twarzy. Jej kasztanowe włosy powiewały na wietrze. Gdzieś w dali słychać było słowika.
    -Ja też Cię Kocham.-delikatnie uśmiechnęła się i już miała go pocałować.
    Po chwili zrobiło się bardzo jasno. I jakiś dziwny, znajomy dźwięk.
    Gwizdek dyżurnego postawał wszystkich na nogi.
    -WSTAWAĆ….. ZBIÓRKA KOMPANI!!-w tym czasie drugi zapalił światło. W pomieszczeniu słychać było kilka przekleństw.
    -Za pięć minut na placu apelowym w pełnym rynsztunku. -zrobił w tył zwrot i pobiegł w kierunku przeciwnym. Byle dalej od zgrai niewyspanych legionistów, którzy byli w tej chwili nieźle wkurzeni.
    -Coo jest ?-Paweł wstał z łóżka i przeciągnął się jakby wydawał się wyspany. Ale jego mina mówił wszystko.-Niezapowiedziane manewry ? -powoli założył koszule i zaczął zbierać ekwipunek.
    -To chyba nie to. Byśmy wiedzieli o tym. -Robert już wiązał halsztuk. Nie lubił, ale jak każdy wolał nie mieć odparzonej skóry na szyi.
    -To może wojna ?-Rafał włączył się do dyskusji. Ale źle na tym wyszedł.
    -Jak by była wojna to w tej chwili pod bramą koszar byłby tłum rezerwistów. Heniek, wyjrzyj za okno i powiedz co tam widzisz ? -Paweł powoli dochodził do zmysłów.
    -****o widzę .- odparł legionista z drugiego plutonu.
    -No widzisz. Żadna wojna. Prędzej nowy dowódca chce nam wygłosić jakąś mowę powitalną.
    -Nie ważne, zostały trzy minuty. -Robert razem z Rafałem już wiązali owijacze. Długie, miały swoje zalety. Niestety wielu nadal miało problem z odpowiednim obwinięciem ich wokół nóg.
    -A wiecie co mi się śniło ? -Mirek chyba też doszedł do siebie, gdyż już był prawie cały ubrany.
    -OO tak. Jaka dziś ? Gosia czy Marysia ? -Rafał wyszczerzył zęby w swoim stylu.
    -Gośka była przedwczoraj.-Robert także zamierzał się dobrze bawić.
    -A Maryśka w zeszłym tygodniu. -odezwał się Paweł.
    -Nie znacie się. -Mirek złapał za RSC i cisnął w Rafała.

    Trzy minuty później na placu apelowym znajdowały się wszystkie kompanie. Co prawda było ich raptem dziewięć ale liczba żołnierzy jasno dawała do zrozumienia, że mogli wystawić zaledwie trzy pełne. Demobilizacja utrzymywała pułki na jednej trzeciej stanu osobowego.
    Po chwili pojawił się dowódca trzeciego batalionu. Też wyrwany z łóżka jak widać, gdyż podpinka pod hełmem nie była zaczepiona.
    -Co jest ? Nawet Iwański o tym nie wiedział ? -Paweł wskazał głową na oficera. Ten podszedł do pułkownika Czyżewskiego. Dowódca pułku podał mu kopertę i niczym jastrząb zniknął za bramą koszar. Oczywiście z całą asystą.
    -Całość… baczność…-po chwili padła komenda. Była to druga niespodziewana informacją. Choć zapewne wielu o tym nie wiedziało. Iwański mówił do wszystkich, a nie tylko do swoich podkomendnych. Znaczyło to, że teoretycznie on tu dowodzi.
    -W trójszeregu zbiórka..-słychać było jak żołnierze biegiem ustanowili trzy rzędy.
    -W prawo… zwrot. Naprzód..MARSZ..-pułk ruszył w kierunku bramy koszar. Robert odwrócił się lekko by zobaczyć, że dwie 75-piątki jakimi dysponowali były właśnie zaprzodkowane i powoli ruszyły za ostatnią kompanią. To nie mogły być ani manewry ani jakaś tam przemowa.
    -Spocznij !-usłyszał po chwili i automatycznie jak podczas wielu ćwiczeń i marszy zwolnił tempo i dostosował je do normalnego chodu.
    -Która jest godzina ? -zapytał się Pawła który szedł obok niego.
    -Jak nas budzili dochodziła piąta. –odparł równie zaskoczony całą sytuacją.
    Miasto wyglądało na opuszczone. Choć tak naprawdę wszyscy spali. Co prawda z niektórych okien wyglądali zaskoczeni mieszkańcy gdyż tupot tysiąca ludzi, w podkutych butach mógł obudzić każdego.
    Na rogatkach stały grupki policji. W swoich granatowych mundurach byli idealnie wkomponowani w mroki miasta. Po chwili skręcili w lewo.
    -To droga na stację !-
    I tak było. Niespełna piętnaście minut później dostali się na stację PKP. Widok był naprawdę imponujący. Tabory już były załadowane, a działa które odłączyły się podczas drogi właśnie pakowane na lawetę.
    -Pierwsza kompania do drugiego wagonu. -podszedł jakiś podoficer. Był chyba z trzeciej kompani,w ogóle na chwilę obecną mało było oficerów. Z ich kompani zostało dwóch którzyzapewne byli w przedziale.
    Załadunek trwał pół godziny. Większość zdjęła ekwipunek i położyła się w kącie.
    Robert podszedł do plutonowego.
    -Dokąd nas wiozą, panie plutonowy ?
    Ten tylko wzruszył ramionami.
    -Połóżcie się. Nie wiadomo co nasz czeka jak dojedziemy.-spojrzał mu w oczy.-Gdzie kolwiek by to było.

    Warszawa 02.01.1936
    -Który to już ? -zapytał się ktoś z tyłu.
    -Dwa bataliony już przeszły. Teraz idzie trzeci.-odparł człowiek przy oknie. Z ołówkiem w ręku coś notował.
    -Niedługo cały garnizon wyjdzie z miasta.-Hauptmann wstał i powoli zaczął się ubierać.
    -Dokąd pan idzie ?
    -Najlepiej czerpać informację z samego źródła. chwycił kapelusz i ruszył w stronę drzwi. Po chwili zniknął.
    Człowiek przy oknie prychnął, chwycił za lornetkę i dalej się przyglądał długiej kolumnie wojska.

    Chłód szybko dał o sobie znać. W końcu nawet nie było szóstej a on ubrał tylko lekki płaszcz.
    No cóż, bez poświęceń nie ma sukcesów. Mruknął coś pod nosem i zbliżył się do głównej arterii miasta. Miarowy marsz był coraz lepiej słyszalny. Wystarczyło skręcić w następną uliczkę.
    Zobaczył masę wojską. Przeraził się. Na początku myślał, ze to tylko Garnizon Warszawski. Ale za nimi dostrzegł następną kolumnę. I nie tylko piechota ale kawaleria i artyleria również.
    Podszedł do maszerującej kolumny i odezwał się lekkim zachrypniętym głosem.
    -A panowie dokąd to ? -zdjął kapelusz i zaczął ich pozdrawiać.
    -Gdzie każą. -odparł jeden. –Na wschód bolszewika bić…odezwał się drugi.
    Oficer Abwhery zainteresował się. Wysyłanie wojska na wschód ? To nie było logiczne, nawet połączone siły Polsko Rumuńskie nie stanowiły siły mogącej walczyć z ZSSR.
    -A tam na wschód. Na zachód jedziemy. Pokażemy Hitlerowi, że z nam grozić nie będzie.
    -tym razem odezwał się jakiś starszy żołnierz.
    -OO.. mam nadzieje, że im pokażecie. -włożył ręce do kieszeni i wyciągnął coś.
    -Proszę.. od ludu Warszawy na drogę. -i tak szybko jak tylko wyciągnął paczkę papierosów, zorientował się, że już jej nie ma.
    -Proszę.. weźcie całą ..-uśmiechnął się –Milej podróży
    Odsunął się na bok i spojrzał jak mijają go tabory.
    Widać było, że pośpiech był wskazany gdyż żołnierze mieli na kołnierzach patki. Na jednym z nich dostrzegł cyfrę dziewiętnaście. To było by na tyle. Ruszył w drogę powrotną.

    -Przepraszam panie poruczniku ale proszę spojrzeć na tego cywila.-jeden z policjantów podszedł do dwóch osób w długich płaszczach.
    -Czy mamy go zatrzymać ? -zapytał się.
    Oficer przecząco pokręcił głową.
    -Idź za nim. Tylko go nie zgub. -odezwał się do jednego ze swoich ludzi. Uważnie pilnując swojego celu, oficer polskiego kontrwywiadu, umiejętnie trzymał się bezpieczniej odległości. W końcu dostrzegł budynek do którego wchodzi jego kompan. Już miał się odwrócić kiedy na poddaszu dostrzegł jakiś dziwny kształt. Zapewne druga osoba. Nic nadzwyczajnego. I właśnie wtedy tamten szybko odwrócił się i zamykając okno, a od lampy w pokoju odbiła mu się jakaś szklana rzecz w rękach.
    -Co do .. ? -szybko przykucnął.
    Dopiero kiedy uzyskał pewność, że nikt go nie widzi, biegiem wrócił do swojego przełożonego.
    -I coś podejrzanego ? -zapytał porucznik.
    -Chyba tak. Jest ich dwóch. Drugi siedział w oknie z lornetką.
    -Wielu Warszawiaków może oglądać wojsko za pomocą lornetki. Co w tym dziwnego.
    -Kolberga, rozpoznam wszędzie.
    Wzmianka o wojskowej lornetce, ciężko dostępnej dla cywili mówiła sama za siebie.
    -Jesteś pewien ?
    Skinienie głowy potwierdziło jego przypuszczenia.
    -Dobrze, pokaż mi ten budynek.


    [​IMG]
    A jednak zachód… Transport wojsk Polskich w dniu 03.01.’36

    -Szybko, wychodzić…-tym razem, ludzie przygotowani do wyładunku zrobili to w rekordowym czasie.
    Robert szybko wyskoczył na peron i ustawił się szeregu. Poprawił pas, który wypadł z haków i ciągnął w dół. Sprawnie zamocował pas i spojrzał na resztę swojego oddziału. Ci wyskakiwali w równie szybkim tempie. Zaczęli formować dwuszereg, gdyż peron był nie był przystosowany do wyładunku wojska.
    -Co to za dziura ? -Paweł który tym razem stał za nim, rozglądał się dookoła.
    -Lubliniec.-odparł Mirek, który dostrzegł nazwę dworca jako pierwszy.
    -A gdzie to ?
    -Pod Częstochową. Niedaleko granicy z Niemcami.-Rafał był lepszy z geografii niż reszta.
    Zapadła cisza. Nikt nie wiedział co tutaj robią. Ani na jak długo.

    [​IMG]
    Koniec podróży... 22.01.’36

    [​IMG]
    Struktura Organizacyjna WP
     
  4. LiS Pustyni

    LiS Pustyni Aktywny User

    Wschód docelowo obstawie 5 Grup Operacyjnych. Słabe ale zawsze coś.
    A co do dowódców. Wytłumacz żolnierzom czy komuś innemu dlaczego np. Rómmla czy Dąba mam odsunąć. To zasłużeni oficerowie ;)
    <nie bój się, na manewrach badź we wczesniejszych konfliktach (jeśli będą) zostaną odsunięci na bok>

    ---------------------------------------------------------------------------------------
    CZĘŚĆ II

    „Słupy Graniczne”
    03.03.’36 Gdzieś nad Granicą

    [​IMG]


    -Czy ten las nie ma końca ?-Paweł miał dość.
    Od dwóch godzin prawdopodobnie kręcili się w kółko.
    -Cisza. -Robert, który obecnie dowodził patrolem sprawiał wrażenie markotnego.
    -Od kiedy ty każesz nam milczeć co ? Zawsze najbardziej rozgadany a teraz ? Pan dowódca się zrobił.. może plutonowym cię zrobią to wtedy.-Paweł nie dokończył.
    -Bo nigdy nie byliśmy tak blisko granicy kretynie. Swoją drogą gdzieś tu powinna być. -Robert przystanął i rozejrzał się. Po za Rafałem i Pawłem nie widział żywej duszy.
    -Czego szukasz ?-Rafał który szedł na końcu też się zatrzymał.
    -Słupa. Powinien gdzieś tu być.
    Paweł uśmiechnął się.
    -Pan dowódca nie wie gdzie jesteśmy ? Może u Niemców ?
    Robert spiorunował go spojrzeniem.
    -Idziemy.-mruknął i ruszył przed siebie.
    Przez następną godzinę nic godnego uwagi nie wystąpiło. Nawet sarna czy dzik, które natknęły się na nich wyglądały normalnie. Drzewo złamane, szum wiatru a nawet chmury, które zasłoniły słońce.
    -Ostatni raz biorę w tym udział. Nikt więcej nie namówi mnie na żaden patrol w ten cholerny las.-Paweł miał ochotę się wyżyć na kimś.
    -Daj spokój. Wolisz siedzieć dwa miesiące w jednym miejscu ? Tutaj masz powietrze, spokój. A tam? Pewnie znasz imię każdego w miasteczku. -Rafał miał zamiar bronić wspólnego pomysły.
    -No to czemu Mirek nie wybrał się z nami co ?-nie dawał za wygraną.
    -Sam wiesz, że patrole odbywają się trójkę. -Robert, który też już miał po dziurki tej przygody zatrzymał się i usiadł na pniu. –Odpoczniemy chwilę.
    Paweł zdjął hełm i przejechał ręką po włosach.
    -No z tym spokojem to masz rację. Byle coś zaczęło się dziać bo ile człowiek może wytrzymać.-założył hełm i w tym momencie zaczęło się.
    Usłyszeli strzał i po chwili pocisk wbił się w konar drzewa. Cała trójka natychmiast padła na ziemię.
    -Kto to strzela ?-zapytał Rafał.-No i skąd ?-dodał po chwili.
    Paweł przeładował broń, a reszta poszła w jego ślady. Po drugim strzale wykryli skąd do nich strzelają. Przymierzyli i już mieli oddać strzał kiedy Robert położył rękę na lufie jego karabiny.
    -Nie strzelaj !-rozkazał.
    -Dlaczego nie ?Tamci do nas walą.-Paweł odtrącił jego dłoń i ponownie przymierzył.
    -Bo jesteśmy w Niemczech bałwanie.-wykrzyknął.
    Paweł oderwał wzrok od muszki. Kolejny strzał, który trafił tym razem w pień za którym leżał Rafał, oznaczał, że ten ktoś wstrzelał się.
    -Jak w Niemczech ? Co ?
    -Spójrz na prawo. Jakieś sto metrów za nami.-odparł Robert który jeszcze mocniej przywarł do ziemi.
    -Gdzie ? Przecież tam nic … ooo-dopiero teraz zobaczył ledwie widoczny kontur słupa granicznego. Stary Dąb go zasłonił i po prostu go ominęli.
    -To co robimy ? –Rafał jako jedyny miał najsłabszą osłonę. Zaledwie wystający pień, w przeciwieństwie do pozostałej dwójki ukrytej za powalonym drzewem.
    -Musimy przeskoczyć. Nie ma wyjścia.-Robert złapał za karabin i już miał się ruszyć kiedy w jego poblizu uderzył pocisk.
    -Jest jeden. Szansa jest. Ruszamy na trzy. Skokami do najbliższej osłony i znów. Rozumiecie ?
    Spojrzał na nich i zobaczył potwierdzające kiwnięcia.
    -No to …raz…dwa…TRZY !!-wstał i ruszył ile sił w nogach. Nie oglądał się ale słyszał jak menażki pozostałej dwójki odbijają się. Więc biegli wszyscy. Tym czasem strzelec nie rezygnował i raz za razem posyłał w ich stronę kule. Ale na szczęście pudłował. Dobiegli do osłony i po chwili ponownie wstali i biegiem ku granicy. Na szczęście udało się.
    -Któryś z was dostał ?-zapytał.
    -Nie. Trzeba o tym zameldować. -Rafał z ledwo łapał powietrze.
    -O czym ?-odezwał się Paweł.-Że wtargnęliśmy na sto metrów w głąb terytorium wroga i zostaliśmy zaatakowani ? Pomyśl trochę człowieku.-puknął go w hełm.
    -On ma rację. Wrócimy jak gdyby nic i powiemy, że słyszeliśmy strzały po niemieckiej stronie granicy. Może ktoś polował na dzika.-Robert przysiadł i wyciągnął manierkę z chlebaka.
    -Przy okazji wspominamy, by bardziej oznakować to miejsce. Albo niech dadzą tu kozły. -Paweł pokiwał głową i zrobił to samo co dowódca. Przysiadł i napił się.
    Tymczasem Rafał chyba planował to samo ale przerwał, szybkim ruchem ściągnął karabin i wymierzył przed siebie. Oboje odwrócili wzrok i spojrzeli jak z lasu wyszło dwóch ubranych w kolor feldrau, żołnierzy. Coś krzyknęli, pomachali ręką i zniknęli w ciemnościach.
    -Co oni mówili ?-Paweł spojrzał na Rafała, który jako jedyny po za Mirkiem znał niemiecki.
    Ten tylko prychnął
    -Krzyczeli, że kicamy jak zające.
    Robert zaczął się śmiać. Po chwili oboje przyłączyli się do niego.
     
  5. LiS Pustyni

    LiS Pustyni Aktywny User

    I tak będzie ale to z czasem. W większości zostaną przeniesieni na wschód. Ale to planuje ok '38 zmienić kadry. Na chwile obecną poprostu nie mam po co.
    W chwili obecnej to nie ma oczym pisać. Umowy podpisywane są tak często, że wysiadam. Machnę coś o KOPie jak powstanie i o umowach ale generalnie to narazie fabularne teksty będa ;)
    -------------------------------------------------------------------

    Część III
    „Szare Eminencje”

    -Zapewniam, na granicy będzie spokój.-Rómmel wypowiadał słowa ostrożnie. Co prawda nie wiedział co kryje się za tą rozmową ale wolał nie przekreślać swoich planów na przyszłość.
    -Wiesz co stało się kilka dni temu ? Nasz patrol zameldował, że po stronie niemieckiej słychać było strzały. Nie było w tym nic dziwnego, tylko że Beck przyniósł mi notę od Niemców proszącą o wyjaśnienie dlaczego nasi ludzie strzelali.-Śmigły wstał od stolika i podszedł do okna.
    -No to może kilku z naszych nie wytrzymało ?-Rómmel chwycił za filiżankę z kawą. Jej aromat roztaczał się w gabinecie.
    -Nie. Z raportu Czyżewskiego wynikało, że nasi mieli cały zapas amunicji a broń nie była użyta. To Niemcy i chcą zwalić winę na nas. Na jakiś czas dałem rozkaz nie wysyłania wojska nad granicę. I teraz sprawa dotycząca ciebie bezpośrednio. Dziś w nocy powinny rozlokować się na wschodzie jednostki forteczne. Raport na temat stanów jutro popołudni na moim biurku. A i do jasnej cholery, nie daj się sprowokować.-Generał odwrócił się w stronę swojego rozmówcy. –Niedługo dojdą nowe jednostki ale do tego czasu wschodnią granice chroni nie pełna sześć tysięcy Kopistów.
    -Po mobilizacji będzie ich dwa razy tyle.-Rómmel odwrócił wzrok.
    -Jeśli dojdzie do wojny z Rosją nawet nie zdążymy z mobilizacją. -podszedł do niego.
    Rómmel wstał i stuknął obcasami.
    -Granica wschodnia jest w dobrych rękach. Będzie spokojnie.-uścisnął wyciągniętą rękę Rydza i wyszedł.
    Ten tylko popatrzył za nim. Ujrzał jak ktoś czeka pod drzwiami.
    -Tak ?-zapytał.
    -Przepraszam panie generale ale przysyłają mnie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Miałem przekazać, ze ta umowa o której wspominał minister Beck została zawarta. -powiedział pewien niski urzędnik.
    -Naprawdę ?-Śmigły popatrzył na niego. Tamten kiwnął głową.
    -Wspaniała wiadomość. Dziękuje.-pożegnał go i ruszył powrotem do wnętrza gabinetu.
    Chwycił za telefon i wykręcił numer. Po krótkiej rozmowie wydawał się zadowolony. Jakby właśnie sam jeden pokonał całą armię Budionnego.

    [​IMG]
    Kopista na Kresach

    [​IMG]
    Struktura dowodzenia Frontu Wschodniego

    [​IMG]
    "Najważniejsza Umowa RP ostatnich lat"
     
  6. LiS Pustyni

    LiS Pustyni Aktywny User

    Własne grafiki dla oddziałów (Polskie i niemieckie), sprity, zmiany w tekscie nazw polskich i tyle.
    ------------------------------------------------

    Część IV

    „Co by tu robić ?”

    Mokra 12.05.’36

    -Mam dosyć.-Robert poczuł na plecach rękę Pawła. Ton jego głosu wskazywał jasno i wyraźnie, że jest zmęczony.
    -A kto nie ?-odparł krótko. Machnął łopatą i poczuł jak piasek poleciał na plecy.
    -Niech to szlag..-krzyknął.
    Pułk od dwóch dni umacniał granicę. Budowano ziemianki i fortyfikacje polowe. Prac nie było końca bo nadał pułk nie był w pełnym stanie osobowym. Więc każdy pracował za trzech. Mimo to prace posuwały się do przodu. Plan sztabu głównego był prosty. Na całej granicy z Rzeszą zbudować sieć fortyfikacji polowych, które mogłyby zostać później wzmocnione fortyfikacjami stałymi. Oczywiście budżet nie pozwoliłby na umocnienie całej granicy a jedynie na najważniejszych kierunkach możliwych natarć.
    -Podaj ten worek. -Mirek pracował pełną parą. Jak cała kompania.
    Okopywali się w okolicy wsi Mokra. Północnym sąsiadem była dziesiąta dywizja piechoty, natomiast południowym siódma.
    -Masz, tylko nie przemęcz się Mireczku.-Paweł rzucił mu z góry worek.
    Po chwili podbiegło kilku żołnierzy i czym prędzej wskoczyli do okopu.
    -Słyszeliście ?-jeden z nich od razu zaczął krzyczeć ale i tak nikt go nie szłyszał.
    -Czekaj, spokojnie. O czym mielibyśmy słyszeć ?-odparł Rafał który był najbliżej.
    -Ameryka sprzedała nam licencje na swoje czołgi. Podobno w już je produkujemy. Mówię wam. Istnie cuda i to tysiące. Będziemy mieli własne czołgi a fryce niech zmykają.
    Wśród całej kompanii wieść o nowej broni pancerne rozniosła się lotem ptaka. Wszyscy zaczęli wiwatować. Po chwili przyszedł plutonowy.
    -Aaa, czyli już wiecie. To dobrze. A teraz wracać do roboty. Ta linia ma być gotowa do zmierzchu.
    I znów nastała cisza. Jedynie łopaty i kilofy dało się słyszeć.
    [​IMG]
    Cała granica miała tak wyglądać…

    Brasłow 13.05.’36

    Wartownia KOP nr 2

    Pięciu żołnierzy siedziało w budynku i grało w karty. Nic nie przerwało by ich rozgrywki, nawet gdyby przez okna wpadła by bomba.
    -Rozdajesz.-odezwał się jeden.
    Tamten kiwnął głową i natychmiast zaczęli nową partię.
    Jednak po chwili pojawił się dziwny odgłos. Z każdą chwilą narastał.
    -Cisza.-zawołał jeden z nich.
    Przez drzwi wpadł wartownik.
    -Panie kapralu, proszę zobaczyć.
    Wszyscy wybiegli na dwór. Po chwili dostrzegli obiekt, który przysporzył tyle hałasu.
    -Sowiecki ?-zapytał się jeden wskazując palcem dwupłat daleko nad lasem.
    -Niestety.-odparł kapral.
    -To już drugi w ciągu trzech dni. Zawiadom dowództwo batalionu. Znowu przekroczyli naszą przestrzeń powietrzną. No dobra. A tym czasem wracamy do gry.
    I cała piątka zniknęła w środku. Pozostał tylko wartownik, który pogroził ściśniętą dłonią w kierunku nieproszonego gościa.

    [​IMG]
    Żeby mieć choć jedną pelotke… KOP na wschodzie

    [​IMG]
    Rozlokowanie Wojsk Polskich na wschodzie….
     
  7. LiS Pustyni

    LiS Pustyni Aktywny User

    Przepraszam raz jeszcze wszystkich ale przygotowania do 15 sierpnia troszkę zabrały czasu i nie było kiedy pisać. Dlatego niespodzianka. Wrzucam od razu trzy części . Są one okrojone i mogą się wydować ciut gorsz od pozostałych ale jeśli tak to w niedziele już powinno wszystko wrócić do normalnego stanu rzeczy ;) A tym czasem zaprszam :D

    ------------------------------------------------------------
    Część V

    „Rozwój”


    Wakacje miały być piękne tego roku. Nie tylko ze względów na pogodę czy spokoju na świecie. Polska z każdą chwilą stawała się coraz bardziej liczącą się siłą w Europie. Czynników było kilka.
    Pierwszym z nich było rozwijanie różnych technik. Zbrojeniowe i cywilne technologie wchodziły życie już od momentu ich wynalezienia i opatentowania. Było to niezbędne. Z każdą chwilą rozpatrywano nowe coraz większe i bardziej zaawansowane technologie którymi na świecie nie wielu mogło się pochwalić. Pierwszymi najważniejszymi były te dotyczące przemysłu.
    [​IMG]

    Warszawa
    początek września 1936

    Stachiewicz miał tęgą minę. Rozmowa nie szła w dobrym kierunku.
    -Ja wiem, że oni chcą mieć własną linie Maginota ale to nie możliwe. Nie uda się tego wybudować nawet za sto lat. -Śmigły nie był w najlepszym nastroju. Raport Stachiewicza mówił jasno, że na całej długości granicy powinny znajdować się umocnienia stałe wsparte fortyfikacjami polowymi. Oczywiście nie wspomniano o której granicy jest mowa. Czy wschodniej czy zachodniej ale nie miało to znaczenia gdyż wszyscy wiedzieli, że to nie realne.
    -Oni, żądają rzeczy niemożliwych. -Śmigły wstał i okrążył biurko. –Co możemy zrobić w tej chwili ?
    -Nie wiele. Brak surowców, a przede wszystkim funduszy. Sztab może rekomendować …maksymalnie cztery wybrane sektory do rozbudowy. Nie wielkiej ale zawsze coś.
    Stachiewicz poprawił okulary i wyciągnął z teczki pewien arkusz.
    -Zdobyłem opinie inżynierów i teoretyków z Akademii. Pierwsi głowili się nad umiejscowieniem, drudzy nad najbardziej pożądanymi kierunkami ataków ze strony Rzeszy. Bo rozumiem, że chodzi o zachodnią granicę. I w te miejsce, które wybrali nasi najbardziej uzdolnieni oficerowie starałem się nałożyć możliwości budowlane. Cała procedura jest śmiechu warta ale sztab potrzebował te dane natychmiast. Więc..-Śmigły ostro się wtrącił.
    -Przestań bełkotać i mów.
    Poprawił okulary i zaczął czytać.
    -Od strony Prus wschodnich, najbardziej korzystne wydaje się umocnienie terenów Łomży oraz Mławy. Na Pomorzu wybrano Gdynię, Nakło oraz Chojnice. W Wielkopolsce Leszno i Poznań. Na centralnym odcinku Wielun oraz na odcinku południowym.. cały pas przygraniczny powinien zostać ufortyfikowany. -odłożył teczkę na biurko i zdjął okulary.
    Śmigły wydawał się rozmyślać nad czymś.
    -A nas stać na cztery sektory ?-zapytał raz jeszcze.
    Stachiewicz nie odpowiedział. Rydz pokiwał głową i usiadł z powrotem.
    -No to wybierzmy najbardziej korzystne rozwiązanie. Co proponujesz ?
    -Nie sądzę, żeby marnować czas i pieniądze, na granicy z Prusami. To teren działań ofensywnych z naszego kierunku. Jak przewiduje plan Z powinniśmy atakować a nie być w defensywnie. Naszym celem jest zniszczenie wojsk w Prusach i przerzucenie ich na inne zagrożone odcinki. Nie stać nas na utrzymywanie frontu takiej długości i odciąganiu sił. Jeśli przejdziemy do działań defensywnych na tym odcinku to będzie klęska.
    -Tu zgadzamy się obaj. Prusy nas nie interesują. Więc co ? Pomorze ?-zapytał.
    -Jeśli postawimy na Pomorze to tylko w takim miejscu by mogło być kluczem do korytarza jak i do północnej Wielkopolski. Moim zdaniem Nakło jest idealnym miejscem, gdzie moglibyśmy bronić styku obu armii. Wielkopolska odpada, ze względu na położenie. Nie damy rady ufortyfikować całej granicy więc nie róbmy tego wcale. To samo tyczy Armii Łódź i Prusy. Obie armie będą miały za zadanie wspierać się nawzajem. Najbardziej pożądanym kierunkiem niemieckiego ataku byłby Śląsk. Gdyby przełamali obronę Armii Kraków mogli by od południa okrążyć wszystkie nasze armię na zachodzie. A nawet ruszyć na Warszawę. I to jest priorytet. To jest moje zdanie. -szef sztabu głównego zaplanował dokładnie swój krótki referat.
    -Dobrze. Daj mi pół godziny. Dam ci znać. Jesteś wolny.
    Trzydzieści minut później decyzja została podjęta.

    [​IMG]


    Następnego dnia cały świat obiegła wiadomość o wybuchu Wojny Domowej w Hiszpanii..
    [​IMG]


    Część VI
    „Dobra mina do złej gry”


    Wojna w Hiszpanii zaskoczył wszystkich. Wojsko ani politycy nie byli na takie coś gotowi. Najszybciej zareagowały rządy Rzeszy i Włoch które poparły Nacjonalistów. Przy okazji oba te państwa podpisały sojusz obronny. Zwany także osią Berlin-Rzym. Kilka dni później ZSSR oraz Wlk. Brytania jak i Francja poparły republikę. Mówiło się także o wielkich ilościach złota wywiezionych do Odessy za które ZSSR miało dostarczyć broń. Polska która była zainteresowana wspieraniem Republiki nie zareagowała. Ani oficjalnie ani nie oficjalnie. Mimo to uważnie obserwowano państwa biorące udział w konflikcie. Taktyka i nowatorskie rozwiązania na szczeblu kompani czy korpusu mogły zaowocować zmianą toku myślenia niektórych twardogłowych. Tym bardziej, że pomimo przewagi, wsparcia państw osi a przede wszystkim efektu zaskoczenia nacjonaliści nie mogli pokonać słabszego wroga. Po kilku tygodniach zostali zepchnięci na południu oraz na północy do pozycji wyjściowych.

    [​IMG]
    Pierwsze dni wojny domowej

    [​IMG]
    Nacjonaliści w odwrocie

    W obecnym założeniu by odciągnąć rodaków od całej wojny w Hiszpanii postanowiono awansować generała Śmigłego na Marszałka Polski. Miał to być nie tylko ukłon wobec zdolności i przyjaźni z Piłsudskim ale także wzmocnienie reputacji armii w tych ciężkich chwilach.

    [​IMG]
    Marszałek II RP

    Warszawa
    Koniec Września 1936

    Na stole, prawdopodobnie z XIX wieku, leżała wielka mapa całego kraju.
    Nowo mianowany marszałek rozmawiałem z pułkownikiem Kopańskim, natomiast generał Stachiewicz rozkładał na mapie symbole które oznaczały jednostki. W porównaniu do narady z przed półmroku zwiększyły się siły na wschodzie. Obecnie z sześciu pułków fortecznych KOP zostały powiększone o kolejne sześć pułków piechoty KOP oraz dwie dwu pułkowe dywizje piechoty.
    Odtworzono także armię Rezerwową podległą bezpośrednio Sztabowi .Obecnie w jej składzie znajdowały się cztery ciężkie dywizje piechoty (trzy pułki piechoty wsparte pułkiem artylerii ciężkiej)oraz jedna dywizja strzelców górskich. Docelowo armia miała utworzyć trzy grupy, które miały stacjonować na zapleczu każdego frontu. Drugim najważniejszym wydarzeniem było utworzenie pierwszego pełnego pułku pancernego. 1 Warszawski pułk czołgów lekkich był pierwszą tego typu jednostką w kraju, w mobilizacji znajdowały się pozostałe trzy pułki : 2 Krakowski, 3 Lwowski oraz 4 Poznański. Postanowiono utworzyć dwie dywizje pancerne które miały zostać oddelegowane do Frontu Środkowego i Północnego. Przygotowano także dwie wersje planów obronnych kraju. Pierwszy opatrzony kryptonimem „Z” odpowiadał za wojnę za zachodzie, drugi, „W” na wschodzie.
    Założenia planu „Z” były podzielone na trzy części:

    I
    1) Front Północny w składzie : Armia „MODLIN”, „ŁOMŻA”, GO „WSCHÓD”(z Armii „POMORZE), GO „WYSZKÓW” (w trakcie formowania)
    2) Założenia : Zniszczenie wojsk nieprzyjaciela na terenie Prus Wschodnich w ciągu 15 dni.
    3) Po rozbiciu wojsk nie przyjaciela oddelegowanie poszczególnych jednostek na inne fronty wg. potrzeb.

    II
    1) Front Środkowy w składzie : Armia „POMORZE” (bez GO „WSCHÓD”) , „POZNAŃ” , „PRUSY”, „ŁÓDŹ”, „WARSZAWA”, GO „PŁOCK” (w trakcie formowania)
    2) Założenia : Utrzymanie linii granicznej -/30km w głąb terytorium do 15 dni. Lokalne kontrataki.

    III
    1) Front Południowy w składzie : Armia „KRAKÓW”, „KARPATY”, GO „TARNÓW” (w trakcie formowania)
    2) Założenia : Utrzymanie obszaru warownego „ŚLĄSK” do 15 dni.


    Najważniejszą instrukcją było … czekanie na rozwój wypadków. Niestety nie można było zaplanować żadnych ważniejszych planów na dalszym etapie gdyż nie wiedziano gdzie i na jakim kierunku można spodziewać się przewagi wroga oraz utrzymania pozycji.
    Plan „W” był jeszcze prostszy.
    Front Wschodni miał zostać wzmocniony docelowo taką samą ilością jednostek prostym założeniem. Obrona na całej długości granicy. Wciągnięcie wojsk sowieckich na tereny Polesia i wykonanie zwrotu podobnego jak w 1920 roku.
    Wariant prowadzenia walk na dwóch frontach nikt nie brał pod uwagę. Jeśli by doszło to tak tragicznej sytuacji opór mógłby być tylko symboliczny.

    Mimo trwania wojny i zaangażowania się w nią sąsiadów kraj także musiał pokazać swoją siłę i jedność. Miały w tym pomoc zaplanowane na koniec września manewry wojskowe jakich jeszcze w Polsce nie było.

    Część VII

    „Czerwoni…Niebiescy..”


    Wielki Bory Baranowickie
    Z całego kraju ściągnięto różne pododdziały. Królowała oczywiście piechota i kawaleria. Po raz pierwszy można było sprawdzić także czołgi lekkie jak i artylerię ciężką i jednostki górskie.
    Założenia manewrów były proste. Niebiescy mieli zaatakować czerwonych, którzy w oparciu o lasy i rzeki oraz umocnienia stałe mieli odeprzeć natarcie. Koncepcja użycia czołgów nie była do końca jasna, gdyż w większości generałowie proponowali by wspierały piechotę w ataku na fortyfikacje, ale niektórzy młodsi oficerowie proponowali, by czołgi obeszły pozycje zbyt silnie umocnione i zniszczyły zaplecze, tabory i stanowiska artyleryjskie. Między innymi za takim rozwiązaniem przekonywał dowódca 1 Dywizji Pancerno-Motorowej, nowo mianowany generał Maczek.
    Początek manewrów miał odbyć się o godzinie 6.00 w dniu 29.09.1936.

    2 ppleg.

    -No szybciej zakładać ustawiać się w szeregu.-plutonowy chodził i zgromadził swoją kompanie. 1/I/2 ppleg. została przydzielona do ataku na jeden ciężki schron bojowy z nieliczna obstawą piechoty. Mieli iść bez wsparcia artylerii czy broni ciężkiej. Jako jedyni na manewrach mieli szansę ukazania, że kompania bez wsparcia ciężkiej broni ma szansę zdobyć schron. Jeśli wykonali by swoje zadanie trzeba byłoby zmienić koncepcję budowy fortyfikacji stałych.
    -Pamiętajcie, możemy zużyć tylko trzy jednostki ognia więc nie ostrożnie. A ten który dostanie przez tydzień będzie czyścił buty całej kompanii. -plutonowy spojrzał na zegarek. Dokładnie za trzy minuty mieli wyjść i ruszyć prosto drogą.
    -Ciekawe który pójdzie na szpicy ?-zapytał Rafał.
    Nikt nie miał ochoty. Prosta, niczym nie osłonięta droga stanowiła idealny cel dla dobrze zamaskowanego schronu. Można było zadać sobie jeszcze jedno pytanie, gdzie umiejscowiono trzydziestkę. Gdyż czerwoni dysponowali jedną 30-stką do obrony ruchomej wokół schronu.
    Flara, która po chwili pojawiła się na niebie oznaczała początek natarcia.
    -Szpica za mną !-plutonowy poprawił torbę na maskę i wskazał palcem na trzech ochotników.
    Robert, Rafał i Mirek ruszyli tuż za nim.
    Nie przeszli dwudziestu metrów kiedy dwa ciężkie karabiny maszynowe otworzyły ogień.
    -Rozproszyć się…w las w las…-było słychać.
    Wszyscy natychmiast przywarli do ziemi. O ile strzelec w schronie w tym momencie miał utrudnione zadanie to druga trzydziestka miała dużo lepszą pozycje do strzelania.

    [​IMG]
    „Czerwona Trzydziestka” - pierwsza przeszkoda…

    -Rafał, strzelamy w tych na dole. A ty Miruś postarał się podpełzać bliżej tego cholernego drutu. Masz nożyce ?
    -Mam !-odparł.
    Robert kiwnął głową gdyż nigdzie nie widział plutonowego. Po chwili on i Rafał odpowiedzieli ogniem. Mirek natomiast powoli przesuwał się naprzód w kierunku drutu kolczastego, który był jakieś dwadzieścia metrów przed nimi.
    Kiedy w końcu do niego dotarł zorientował się, że jest wystawiony na ogień boczny z drugiego stanowiska w schronie. Miał jednak szczęście gdyż tamtejszy strzelec chyba przeniósł się na drogą stronę z której mógł razić pozostałych. Więc spokojnie wyciągnął nożyce i powoli ale systematycznie przecinał stalowe druty.

    [​IMG]
    Druga przeszkoda..

    Tymczasem plutonowy który wrócił z resztą kompanii zajął pozycje na prawo od szpicy i ostrzelał czerwonych który nie zdążyli schronić się w schronie. Pierwsza przeszkoda, została pokonania. Pozostały jeszcze dwie. Drut kolczasty oraz dwóch strzelców w schronie. Jeden w kopule pancernej na górze i strzelec ckm-u na dole. Widząc starania Mirka który w końcu przerwał zasieki i podczołgał się bliżej dał znać Rafałowi by ten ruszył w jego kierunku. Sam z kilkoma legionistami podpełzał bliżej i zaczął ostrzeliwać wnęki na schronie.
    -Rafał osłaniaj mnie !-Robert krzyknął i chwilę potem rzucił coś w kierunku schronu.
    Chwilę później usłyszani ciche puf..i biały dym zaczął się unosić zasłaniając widoczność. Cała trójka wstała i biegiem dobiegła do bocznej ściany. Wszyscy przywarli i powoli ruszyli w kierunku włazu mogącego wrzucić drugi granat dymny. W tym jednak wypadku, było już gorzej gdyż trzeba było przebiec prosto pod lufą karabinu maszynowego. Jednak skokami udało się i cała trójka wrzuciła do środka po jednym granacie.

    [​IMG]
    Ostateczny szturm…

    W tym momencie wyszedł oficer rozjemczy który dał jasno do zrozumienia, że schron został unieszkodliwiony.
    -No całkiem nieźle.-plutonowy podszedł i poklepał ich po ramieniu.-Dwadzieścia trzy minuty. I tylko czterech zabitych. No, będą jutro o nas mówić w we wszystkich garnizonach.-uśmiechnął się i skierował do oficera z białą opaską na rogatywce w celu złożenia meldunku.
    Paweł tymczasem podszedł po nich, z niezbyt radosną miną.
    -Kiedy wy szturmowaliście ten klocek betonu mnie niby trafili. Niby bo ja nic nie widziałem.
    -No tego zazwyczaj się nie widzi.-odpowiedział Mirek.
    Cała czwórka wybuchła śmiechem.

    Manewry które trwały trzy dni pokazały w jakim kierunku należy rozwijać siły zbrojne. Czołgi które pierwszego dnia szturmowały z piechotą schrony zostały zdziesiątkowane. Piechota również. Natomiast drugiego, kiedy zastosowano nowatorską metodę Maczka, pułk ominął środek ciężkości i rozbił nie tylko dwie wypoczywające sobie kompanie ale także wjechał do sztabu czerwonych i go zniszczył. Jak się okazało później, kilka czołgów zniszczyło także stanowisko artylerii ciężkiej, gdyż ta niespodziewana się ataku pancernego od tyłu. Piechota natomiast poradziła sobie dużo lepiej ze schronami sama co udowodniło zdobycie dwunastu z piętnastu schronów. Rekord ustanowili żołnierze 2ppleg który w ciągu 23 minut unieszkodliwi schron ciężki oraz zdobyli ciężki karabin maszynowy i wzięli pięciu jeńców.

    Wyniki i opracowania, które powoli zaczęły rodzić się z tego trafiały na biurku szefa sztabu.
    Już niedługo miał powstać obszerny raport nie tylko na temat zastosowania nowych rozwiązań ale także wymianę kadry dowódczej na wyższych stanowiskach.
    Ćwizcenia okazały się dużo bardziej owocne niż wysyłanie wojska czy sprzętu wojskowego do Hiszpanii. A wojna tam trwała nadal.

    AAR zamknięty na prośbę autora.
    Biedrona
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie