Tembr głosu - Państwo papieskie

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Tomeczek, 18 Sierpień 2007.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Tomeczek

    Tomeczek Nowy

    [size=+3]Tembr Głosu[/size]


    [​IMG]


    Z portu Ostyjskiego rozciągał się piękny widok na wody morze Tyrreńskiego. Pochodzenie tej nazwy dla wielu było zagadką, jednak młody Licyniusz pamiętał jeszcze opowieści swojej babki o legendzie przybycia Etrusków z Azji Mniejszej pod przewodnictem Tyrreneusza. Oczyma wyobraźni widział zachwyt jego ludu, gdy z toskańskich wzgórz patrzyli na bezkresne morze.

    „Licy ! Wracaj do domu. Masz Gościa !”

    Zawołanie to nawet nie wymagało odpowiedzi. Licyniusz pożegnał się przez chwilę z morzem, po czym pobiegł szybko do swego rodzinnego domu w Ostii. Było to niewielkie miasto portowe założone przez Rzymian u zarania Republiki. Miasteczko jeszcze było pełne tradycji przodków. W gajach wciąż stały posągi dawnych bóstw, chociaż zarośnięte i często wybrakowane wciąż biły dawnym majestatem. Jeden z takich posągów Licyniusz mijał w drodze powrotnej. Starym zwyczajem położył na niewielkim podeście jedną z wcześniej złowionych ryb.

    Niewielki dom o raczej szarych ścianach, pootwieranych drewnianych okiennicach oraz dachu w kolorze wyblakłej czerwieni. W drzwiach czekała matka. Wyprostowana lekko otyła przypominała teraz prawdziwą matronę Rzymską. Lekko surowym tonem nakazała wejść synowi.

    [​IMG]

    Pokój wypełniało słabe światło kilku świec. Przy zwykłym drewnianym stole, masywny mebel pamiętał jeszcze prababkę Tulię, siedział mężczyzna. Powstał od razu, gdy przekroczyłem progi sieni, w oczy od razu rzucały się pierścienie z rubinami na jego palcach, oraz szata z materiałów kosztujących więcej niż cała Ostia. Licyniusz padł od razu na kolano, twarz spuścił ku ziemi zwyczajem wieśniaków widząc Pana.

    Mężczyzna zaśmiał się cicho i powiedział:
    „Wstań i usiądź przy stole musimy porozmawiać.”
    Matkę odprawił gestem dłoni. Kobieta lekko dygnęła i pospiesznie wyszła do ogródka.
    „Nazywam się Marek Andronik, jestem jak zapewne wiesz z kazań tutejszego księdza nowym panem tych ziem. Zapewne będzie brzmieć dla Ciebie niewiarygodnie, ale przyszedłem po pomoc”
    „Ależ w jaki sposób panie, jestem tylko zwykłym chłopem, bez wykształcenia, nawet nie potrafiącym walczyć”
    Wyraz twarzy ziemianina wyrażał rozbawienie:
    „Chodzi mi o Twój pewien talent, a mianowicie o Twój głos...”
    „O mój głos? Nic nie rozumiem panie”-odpowiedział z pewnym zmieszaniem
    „Och... Ale oczywiście że wiesz”- Po wymówieniu tych słów Marek wyjął na stół sakiewkę i wysypał na stół ogromne ilości kamienie szlachetnych.
    W świetle świec, które odbijało się we wszystkich fasetkach klejnotów wyglądały niczym dusze uwięzione w czymś szklanym. Marek widząc niekłamany zachwyt dla błyskotek powiedział:
    „Otrzymasz je oraz dużo więcej, jeśli mi pomożesz”
    Licyniusz nie walczył ze sobą zbyt długo, perspektywa szybkiego wzbogacenia była dla niego niemal życiową szansą
    „Zgadzam się, ale wciąż nie wiem w czym mam Ci pomóc...”
    „Spakuj się szybko zaraz przyjedzie powóz do Rzymu”
    Wziąłem szybko chustę i wrzuciłem w nią flet, bochenek chleba oraz książkę, pomimo, że nie umiałem czytać, często przewracałem kartki i patrzyłem na litery.
    „Jestem gotowy, możemy jechać” po tym jak wypowiedziałem te słowa usłyszałem jakby ich echo z podwórza. Marek się uśmiechnął i powiedział :
    „No to jedźmy”




    [size=-2]liczę na jakiekolwiek komentarze[/size]
     
  2. Tomeczek

    Tomeczek Nowy

    [size=+3]Licyniusz Andronikus Cicero[/size]​

    Marek był bardzo rozmowny pomimo, że jechał z kimś niższego stanu. Wypytywał, o życie, rodziców. Interesowały go nawet pierwsza miłość Licyniusza, czy najmilsze wspomnienie. Było to niesamowicie dziwne przeżycie dla chłopaka, do tej pory był co najwyżej szanowany przez młodszych od siebie.

    [​IMG]

    „Ach... Rzym wieczne miasto” Co i rusz Licyniusz wznosił podobne okrzyki widząc już z oddali jego zarys. Marek tylko sie uśmiechał.

    Od razu po przekroczeniu bramy Licyniusz ujrzał Wieczne Miasto. Przez długi czas nie był w stanie się odzywać, taki efekt na nim wywarły te widoki. Powóz zatrzymał się przed bdynkiem wielkości dwóch jego domów, jednakże był on całkowicie niepodobny. Zamiast szarych ścian widać było czystą biel, gładką niczym lustro, zamiast drewnianych okiennic widać było dziwne przezroczyste kafelki w nich poumieszczane. Marek powiedział, że to jest szkło z Wenecji. Tylko dach był podobny, jednak był on w kolorze soczystej czerwonej pomarańczy.

    Marek poprowadził mnie do wnętrza tej rezydencji. Dom urządzony był w kolorach ziemi. Dębowy stół, krzesła i komoda. Zielone ciężkie zasłony oraz ściany w kolorze soczystej trawy sprawiały, że można było niemal poczuć zapach ściółki i usłyszeć śpiew ptaków. Niemal, już po chwili Licyniusz zdał sobie sprawę, że w jego nozdrza wdziera się zapach nieczystości, a jego uszy przeżywają prawdziwy szturm krzyków i głosów. Było to naprawdę przytłaczające...

    Licyniusz otworzył oczy w pokoju wyglądającym jak wybrzeże Ostyjskie. Nie wiedział co się z nim działo, jednak czuł że został dokładnie umyty, aż mu ciarki przeszły na samą myśl, że ktoś go mył. Kiedy wstał w pokoju ujrzał ubranie uszyte z jakiegoś porządnego sukna w kolorze Italskiego nieba. Nie znajdując innego stroju odział sie w niego i przejrzał w jakiejś przezroczystej tafli obramowanej w złoto i przybitej do ściany. Wyglądał niczym młody książę. Czuł się tym gorzej, że wciąż nic nie rozumiał.

    Licyniusz w końcu opuścił pokój, znalazł się w jak sam go nazwał w myślach”przedsionku lasu”, jednak nie zastał tam nikogo. Na masywnym stole leżał list przyciśnięty kałamarzem. Ciekawość była silniejsza niż opory i zaczął „czytać” ten list. Z całej treści zdołał odczytać może z dwa, trzy słowa: „Ostia, Chłopak, Rzym” to naprawdę niewiele biorąc pod uwagę, że list zajmował cały zwój pergaminu pisany drobnym pismem.Odrobinę zrezygnowany zaczął szukać swojego fletu. Leżał na komodzie czysty i gotowy do wykorzystania. Licyniusz wziął go i zaczął grać. Melodia była przeciągła i wyrażająca tęsknotę. Licyniusz tak zawsze wyobrażał sobie przepiękny głos starożytnych nimf rozbiegający się wzdłuż strumieni, czy łąk. Jak zazwyczaj bywało gra na flecie była początkiem. Dosłownie w ciągu pięciu minut flet leżał na ziemi, a usta chłopaka opuszczała melodia znacznie czystsza i znacznie bardziej wciągająca treścią niż kiedykolwiek flet był w stanie osiągnąć. Jego umysł zgasł, istniała tylko melodia.

    Drzwi się zatrzasnęły za wchodzącym Markiem, który całkiem długi czas obserwował przedstawienie. W końcu klasnął kilka razy w dłonie mówią tylko :”Optime”

    To obudziło Licyniusza. Patrzył na Marka lekko przestraszonymi oczami, już chciał coś powiedzieć, ale Marek mu przerwał:
    „Od dzisiaj zaczniesz edukację, masz jeszcze tyle lat, że będą Cię w stanie nauczyć pisma, francuskiego, a jeśli wykażesz sie intelektem to nauczę Cię wiedzy starożytnych.
    Licyniuszowi odebrało mowę. Chciał uściskać Marka i jednocześnie bał sie to zrobić, bo nie chciał naruszyć sakrum swego mecenasa.

    „Licyniuszu czas powiedzieć Ci prawdę” Marek powiedział z wyczuwalnym wahaniem
    Licyniusz z bezkresnym przerażeniem patrzył prosto w oczy Markowi
    „Proszę nie wyrzucaj mnie, panie” – Licyniusz ponownie jak w chałupie w Ostii padł na twarz przed Markiem
    Marek wstał od razu z krzesła i podał mu rękę.
    „Nie miałem zamiaru Cię wyrzucić, wstań proszę. Jak już powiedziałem jestem Marek Andronikus, jestem w prostej linii potomkiem Lucjusza Liwiusza Andronikusa. Z pokolenia na pokolenie dzierżyliśmy pochodnie oświecenia. Po upadku cesarstwa, zaczęliśmy zbierać potomków byłych nobilów Rzymskich i kształcić ich na polityków, czy księży. Przy okazji zastrzegaliśmy sobie prawo do przysługi. W ten sposób Andronicy stali się jednym z najbardziej liczących się rodów dzisiejszego Rzymu”
    „Ale jaki to ma związek ze mną?” powiedział Licyniusz
    „Czekaj dziecko, zaraz Ci powiem. Długo szukaliśmy potomka Cycerona, największego mówcy ówczesnego świata, chociaż nawet do dzisiaj nikt nie potrafił go pokonać. I ku mojemu zaskoczeniu odkryłem, że linia Cycerona zamieszkała w Ostii, jednak nie było tam nic więcej. Odwiedzałem różne domostwa, by poznać historię rodzin. Dopiero, gdy byłem w Twoim domu i Twoja matka pokazała mi niemal oryginalny skrypt z mowami Twojego przodka, byłem pewny, że to TA rodzina. Obserwowałem Cię długo, posiadasz niemal te same cechy co Cyceron. Jednak dopiero to co pokazałeś przed chwilą upewniło mnie, że Ty jesteś prawdziwym spadkobiercą Marka Tuliusza Cycerona.”
    „Mówisz, że ta książka należała do dawno zapomnianego Imperium? To niesamowite. Jesteś pewny, że ja to Ja? Marku dałeś mi tyle dobra i niechciałbym okazać się niewdzięczny, ale jeśli się mylisz” powiedział Licyniusz
    „Tak jestem pewien, a nawet jeśli to nieprawda to już podjąłem decyzję o Twej edukacji. Czas by nadać Ci nowe imię zgoda?”
    „ttaaakk...” niemrawo odpowiedział chłopak
    „Od tej pory będziesz nazywać się Licynius Andronikus Cicero. Pierwsze imię jest znakiem Twojej przeszłości, której nie możesz zapomnieć, drugie będzie znaczyło Twój związek z moim rodem, trzecie imię naznacza Cię wielką odpowiedzialnością, gdyż musisz dorównać przodkowi.”

    Obydwaj rozmawiali jeszcze dłuższy czas podjadając z talerza różne smakołyki. To znaczy Licyniusz jadł, jakby nie jadł nic od długiego czasu. Andronik zaś co najwyżej skubał swoje danie, popijając winem.
    [​IMG]
    Nadeszła noc Licyniusz spał bardziej z przymusu niż wyraźnej potrzeby. Zdarzyło się tyle rzeczy. Czuł strach i podniecenie, obiecał tylko sobie, że nie zawiedzie oczekiwań mistrza.



    [size=-2]dziękuję za komentarze, nie obiecuje spektakularnych podbojów, czy stworzenia imperium, mam nadzieję, że was po prostu zaciekawię[/size]
     
  3. Tomeczek

    Tomeczek Nowy

    [size=+3]Kariera...[/size]

    [​IMG]

    Licyniusz był pojętnym uczniem. Trivium ukończył w ciągu ośmiu miesięcy, quadrivium w ciągu roku. Mógł studiować na dowolnej uczelni korzystając z majątku swego mecenasa. Spośród wielu wybrał Akademie Cesarską w Konstantynopolu. Studiował tam dzieła starożytnych, tam też poznał język koine, łacinę i francuski. Stał się człowiekiem wykształconym bardzo starannie. Potrafił wysławiać się kwieciście, ale i mądrze. Znał etykietę oraz nauczył się dbać o siebie. Jednym słowem zakończył edukację.

    Po powrocie Rzym wydał mu się jeszcze słodszy niż przedtem. Znajome uliczki, ludzie, czy nawet atmosfera wypełniały go radością. Przekroczywszy mury domu przywitał Marka. Wpadli w objęcia niczym bracia po długiej rozłące. Gawędzili długi czas, aż w końcu Marek postanowił mu coś pokazać.

    Szli krętymi schodami w dół piwnicy. Mury były potężne i stare przetykane porostami i mchem. Na końcu podróży Marek pokazał mu źródełko.
    „To jest źródło życia. Póki z niego pijesz dopóty nie umrzesz. Pamiętaj, jednak że nie powstrzymuje ono starzenia, ani od bólu.”
    Licyniusz stał jak rażony gromem. Właśnie ofiarowano mu nieśmiertelność. Roześmiał się serdecznie i uścisnął Marka dziękując mu za taką możliwość.
    „Nikt nie może się o tym dowiedzieć, albo będę zmuszony Cię przepołowić( i tu wskazał na dziwnie wyglądający miecz) tym orężem”
    Atmosfera stała się iście grobowa i dopiero gromki śmiech Marka ją zmienił.
    „Teraz skoro już jesteś wykształcony czas byś zaczął pracę. Korzystając z systemu przysług udało mi się zatrudnić Cię jako rządcę Państwa Papieskiego”
    Licyniusz zaniemówił
    „Papież będzie zajmował się szerzeniem chrześcijaństwa, a Ty polityką. Oficjalnie jesteś legatem papieskim”
    „Nie wiem jak Ci dziękować”próbował mówić Cicero
    „Czyń to co uważasz za słuszne, jednak od tej pory mieszkasz na wzgórzu watykańskim”

    Licyniusz skierował swe kroki w stronę wzgórza i przyszłego domu. Rozmyślał nad obowiązkami i celami. Wiedział, że teraz najważniejszym jest rozpoznanie sytuacji. Przyjęto go iście po królewsku. Kilku osobowa gwardia, audiencja u papieża Marcina V oraz wielka uczta nadały pompy całemu wydarzeniu. Licyniusz skromnie zwiesił głowę i słabym głosem poprosił o wszelkie raporty dotyczące kondycji państwa. Jeszcze chwilę rozmawiał z papieżem, po czym udał się do swojej komnaty. Uderzył go przepych wnętrza i pod wpływem impulsu krzyknął:
    „Alfonsie! Cóż to za pokój mi przydzieliliście”
    Nadbiegając szybko służący powiedział: „Najlepszy panie”
    Impuls minął i Cyceronowi zrobiło się głupio, więc powiedział: ”Ach przepraszam nie powinienem był krzyczeć. Alfonsie czy jest pokój, który swoim wystrojem przypomina las, albo Ostyjskie wybrzeże?”
    „Tak, panie jednak to pokój na piętrze dla bardziej poślednich urzędników”-powiedział niepewnie Alfonso
    „No cóż a mógłbyś przenieść moje rzeczy do komnaty o takim wystroju z widokiem na ogród i oczywiście jeśli to możliwe stosunkowo daleko od gwarnych ulic.”
    Alfonso chwilę się zastanawiał, jednak w końcu powiedział; „Nie jest to pokój tak piękny, ale spełnia Pańskie wymagania. Proszę niech Pan zajmie się czymkolwiek, a na wieczór odnajdę Pana i zaprowadzę do komnat”
    Służący ukłonił się i wyszedł.

    Tymczasem Licyniusz poszedł do swego podwładnego po dokumenty. To co zobaczył przeraziło go. Państwo było w rękach setek hrabiów i tak właściwie tylko Rzym z przyległościami, bo z pewnością nie cale Lacjum było w rękach Papieża.

    [​IMG]

    Tak więc Licyniusz jeszcze tego samego dnia pierwszego lutego 1419 wydał edykt o wchłonięciu:

    Każdy możnowładca, którego ziemia w jednym miejscu nie przekracza dochodu 100 dukatów papieskich rocznie zobowiązany jest scedować ziemię na rzecz papiestwa. Wszystkie rodziny objęte edyktem stają sie obywatelami Rzymskimi z prawem do budowy domu na koszt państwa za równowartość ziemi wcześniej posiadanej. Niezastosowanie się do edyktu, będzie obłożone ekskomuniką, a nawet zabraniem ziemi.

    Wprowadzenie go odrobinę zajęło urzędnikom, jednak dosyć szybko ziemia o łącznej wartości ponad 200 dukatów stała się ziemią administrowaną z Rzymu. Faktycznie był to bardzo mały obszar, O dziwo pojawiły się tylko niewielkie niepokoje. Przybyszom zapewniono pracę, jednak większość była rzemieślnikami, więc przeniesienie ich do Rzymu tylko pozwoliło im się rozwinąć.

    Po uzgodnieniu z Papieżem szczegółów dotyczących obcięcia kilku etatów w administracji Licyniusz powołał całkowicie nowy urząd. Ludzie CI mieli pilnować, żeby jak najmniejsza liczba osób się uchylała od podatku.

    Licyniusz właściwie nie miał innego życia poza pracą i spotkaniami z Markiem w piwnicy kiedy to w zapewne pogańskim obrzędzie pili wodę z życiodajnego źródła. Licyniusz czuł że to dopiero początek, i że dla polityki będzie musiał się wyrzec znacznie więcej niż przeszłości. Czuł się jednak doskonale rozporządzając państwem, był potężny.

    W rzeczywistości był rozdarty.
     
  4. Tomeczek

    Tomeczek Nowy

    [size=+3]Utracona niewinność...[/size]​

    Praca jako zarządca tylko z pozoru wydawała się trudna. Przynajmniej tak sądził Licyniusz. Niebawem to zdanie miało się zmienić drastycznie, a sam miał poczuć konsekwencje swej niefrasobliwości. Edykt o wchłonięciu wydany został w bardzo niepomyślnej chwili, dla Papiestwa, ponieważ było one w przedłużającym się konflikcie z Neapolem. Licyniusz nie wziął pod uwagę także nastrojów ludu rzymskiego, toteż 17 II 1419 wybuchł kryzys w Rzymie zwany także Rokoszem urzędniczym. Urzędnicy oraz drobna szlachta zbuntowała się na terenie całego państwa. Nawet w Rzymie tysiące niezadowolonych ludzi wszystkich stanów podniosło broń przeciw legalnej władzy!

    Licyniusz musiał oglądać na własne oczy, jak jego kaprys powiększenia jego wpływów spowodował rzeź braci stojących przeciw albo za władzą. Rzewnie zapłakał. Nie mógł znieśc widoku krwi na uliczkach, ani ciał leżących u stóp skały tarpejskiej, skad jak nakazywał zwyczaj zrzucano zdrajców. Musiał zachować, jednak zimną krew. W jego teraz zbolałym umyśle wciąż kołatała się myśl, że musi być lepszy od przodka. Myśl ta zagnieździła się na tyle mocno, że wciągu tego samego dnia Licyniusz wydał rozkaz publicznego powieszenia zdrajców. Niczym Appiusz Klaudiusz, choć nie krzyże, ale szubienice zostały rozstawione wzdłuż Via Appia. Bunt, jednak trwał.

    Jan XXIII abdykował z tronu piotrowego 28 IV 1419. Było to wydarzenie nie tyle niespodziewane, co w nieodpowiednim momencie. Były już papież już całkowicie oddał tron Marcinowi V. Licyniusz uśmiechnął się lekko na samą myśl, że sługa Boży przestraszył się buntów, które za nic nie chciały ustąpić. Jedynym co narazie udało się osiągnąć w tej materii to zepchnięcie ich na północ. Byli, jednak dużo liczniejsi niż armia papieska, więc wynik do końca nie był pewny.

    Był 4 IX 1419, kiedy Marek odwiedził swego przyjaciela i ucznia. Były to odwiedziny niespodziewane oraz w pewnym sensie niepożądane przez Licyniusza. Powód był prosty, młody regent wciąż miał wyrzuty sumienia, za ten swego rodzaju masowy mord w Rzymie. Marek zachowywał wszelką etykietę, nawet tą zbyt oficjalną. Celem nie była przyjacielska rozmowa to wiedział, bał się nawet tego co były nauczyciel może mu powiedzieć.
    „Witaj Licyniuszu Andronikusie Cyceronie, legacie papieski urzędujący na tronie piotrowym”- tak brzmiała formuła powitalna
    „Witam szlachetny Marku Andronikusie”- tyle etykieta wymagała od Licyniusza, co go nawet rozbawiło.
    Rozmowa przez chwilę spływała na uprzejmościach. Pozwoliło to odrobinę rozładować nerwową atmosferę.
    W końcu z ust Marka padło to czego Cicero nie chciał usłyszeć:
    „Jedziemy na przejażdzke. Czekam na dole”
    Po czym Marek po prostu wyszedł i wsiadł do karety.

    Licyniusz musiał zejść ze względu chociażby na szacunek do mistrza. Każdy krok był dla niego niemal potwierdzeniem wewnętrznego wyroku, który tamtego dnia wydał na siebie. „Zbrukał się krwią” –Myślał. Kareta była gotowa. Usiadł na przeciw Marka i po wydaniu polecenia powóz ruszył. Licyniusz wiedział, że przejadą Via Appia i że tam odbędą rozmowę. Zaczął szukać ochrony w swoim wnętrzu. Rozpaczliwie rozdrapywał swoją duszę bojąć się tych kilku słów, które na pewno padną. Nie zwracając uwagi na otoczenie oraz obecność drugiej osoby jego usta się lekko uchyliły, a z nich wydobyła się cicha tęskna melodia. Trwało to tylko chwilę zanim zamieniła się w rozszalały odgłos. Ostry niczym darcie szat i niespokojny niczym wiatr przeszył uszy woźnego i Marka. Ręka nauczyciela zatkała jego usta. Tylko źrenice Andronika były poszerzone, tak że zajmowały całą powierzchnie oka. Lekkie uderzenie w twarz obudziło Licyniusza z transu. Był lekko zaspały, jakby nieobecny.

    Kiedy tylko dojechali na miejsce opuścili powóz. Stali przed jakimś wiekowym lasem. Z jego wnętrza popłynął lekki rześki wiatr o zapachu mchu. Szli kawałek ścieżką po czym Marek pociągnął go za ramię w jakąś nieużywaną przez wieki ścieżkę. Dopiero po tym szarpnięciu do umysłu Licyniusza zaczęły docierać bodźce z zewnątrz. Słyszał kojący śpiew ptaków, szelest liści, a nawet chrzęst kamieni pod ich butami. „Właśnie kamienie, co one robią na zapomnianej leśnej ścieżce” – pomyślał Licyniusz. Nie musiał długo się wysilać nad tym zjawiskiem, gdyż Marek jakby odczytując jego myśli powiedział, że to stary Rzymski trakt do wyroczni nad Tybrem. „Wyrocznia ta podobno została założona po legendarnym zwycięstwie Herkulesa nad potworem Kakusem, który kradł bydło. Udawali się tam królowie po porady, robili to także senatorowie oraz cesarzowie i nawet do pewnego momentu papieże. Ty także możesz się tam udać”, powiedział Marek czysto protekcjonalnym tonem. „Idź z pytaniem, a dostaniesz odpowiedź” , zakończył i usiadł pod drzewem.

    [​IMG]

    Licyniusz długo się wzdrygał przed taką pogańską praktyką, jednak czy to nie on składał ofiary statuetce w Ostii pielęgnując stare tradycje, przecież to też była tradycja kasty rządzącej Rzymu. Powinien ją kontynuować. Takim mniej więcej torem pędziły myśli młodzika.
    „Chcę wiedzieć, czy bunty się zakończą” – Była to pierwsza myśl Licyniusza warta poświęcenia wyroczni.
    Wkroczył do niej pewnie , zachowując jednak pozory pokory. Usłyszał jak grotą się za nim zamyka.
    „To pułapka!” – krzyczał jego umysł.
    Nie mógł się bardziej mylić. Na ścianie groty pojawił się napis po łacinie Dextera Tua Sanguine celebre esto.
    „Prawica Twoja pod względem krwi będzie sławna, bogata”. Pierwsze tłumaczenia, co gorsza jedyne jakie sobie przypomina w takim przypadku. Potem pojawił się drugi napis zastępując pierwszy. Był to napis w współczesnym włoskim „ Jedenastego”. Kiedy przeczytał wszystko grota znów się otworzyła, a on ujrzał Marka lekko drzemiącego pod drzewem. Licyniusz podszedł do niego, położył mu rękę na ramieniu i powiedział: „Obudź się mistrzu”
    Oczy Marka otworzyły się powoli, jednak gdy się już otworzyły wstał energicznie wstał z ziemi. Spojrzał prostu w oczy Licyniusz i powiedział „ To wszystko co miałem Ci do powiedzenia powiedziała wyrocznia.” Po tych słowach pojawił się chłód, trwał on, aż do momentu kiedy to znowu Licyniusz stanął w swojej komnacie.
    „On nic nie powiedział, nie zganił mnie, dlaczego?” To było wszytko co pozostało po spotkaniu z Markiem. Wyrocznia została potraktowana trochę jako żart zwłaszcza po tym jak Marek niemal powiedział, że to jego sprawka.

    11 IX 1419 przyszła wiadomość z Bolonii o powieszeniu ostatnich buntowników. Stanął mu przed oczami obraz „Jedenastego” . Spojrzał na swoją prawicę i uśmiechnął się gorzko. Tej nocy nie mógł spać.

    Wieczorem 5 VI 1420 do sali papieskiej przybył poseł z Neapolu. „Panie z przykrością przynoszę wiadomość od Księcia Apulii, Neapolu i Capitanaty, że nie przyjmuje zwierzchnictwa papieskiego nad swoim państwem”
    „Przekaż swojemu panu, że to rozwiązuje nasz sojusz”- powiedział Marcin V szukając wcześniej mojego wzroku by potwierdzić swoją decyzję.
    Poseł niemal natychmiast pożegnał się i udał się w drogę powrotną.

    „Udam się do Florencji i rozmówię się z tamtejszym księciem w sprawie sojuszu”- miał rzec Licyniusz podczas prywatnego spotkania z Papieżem.
    „Może lepiej porozumieć się z Mediolanem, nie z Florencją, która przecież ostentacyjnie sprzymierzona jest z Wenecją” – Było słychać uprzedzenie do tego kupieckiego kraju w słowach papieża.
    „Właśnie na to liczę, że Wenecja się również przyłączy do sojuszu. Posiada ona siły, które zapewnią nam długi pokój, a w razie wojny szybkie rozstrzygnięcie. Mam nadzieję że osobiste zatargi nie przeszkodzą w poszerzenia wpływów Papiestwa. Niech Rzym znowu zapłonie bogactwem i potęgą.” Powiedział z podekscytowaniem Licyniusz
    „Zapłonie, ale jak za Nerona, jeśli nie będziemy ostrożni, ale w jednym masz rację. Potrzebujemy sojusz i to silny. Jedź do Florencji i zrób wszystko by urzeczywistnić ten sojusz”-spokojnie zripostował Marcin.

    Droga do Florencji była krótka, a pertraktacje krótkie. Jeszcze przed marcem 1421 wszystko było oficjalnie gotowe. Sojusz Wenecko-Papiesko-Florencki, nadawał nowy rytm okolicy, a korzystne układy dawały obywatelom rzymskim dostęp do przypraw po niższych cenach.

    Plany Licyniusza dopiero miały zacząć wchodzić w życie. 24 Lipca 1421 wydał edykt o przynależności Capitanaty i Apulii do papiestwa. Edykt ten rozoczął wojne z Neapolem. Wenecja i Florencja wiedziały wcześniej o tym planie, toteż siły zostały zgrupowane dużo wcześniej. Armia Rzymska liczyła ponad 25 tyś mężów. Wojna od samego początku była wygrana. Nastroje były tak radosne, że 1423 odbył się wielki festyn z okazji nowego roku i nawet widmo kolejnego antypapieża nie popsuło znacznie nastrojów. 2 Listopada 1423 zawarto pokój zwany haniebnym w którym Neapol zrzekł się Apulii i Capitanaty oraz wypłacił pokaźne odszkodowanie.

    [​IMG]

    Mijały kolejne lata a poza chwilami kiedy razem z Marcusem spożywał uzdrawiającą wodę nie rozmawiał z nim wcale, ani się z nim nie spotykał. Czuł się samotny, ale nie miał zbyt dużo czasu na takie rozmyślania. Dostosowanie Administracji nowych ziemskich nabytków do standardów rzymskich zajęło ponad rok. Wydano kilka praw dotyczących budowy dróg, czy praw miast. Rzym się rozwijał dosyć szybko jak na ówczesne standardy. Pod wpływem Wenecji i Florencji kupcy nauczyli się handlować także poza rodzimym rynkiem i dosyć szybko zajęli dominującą pozycję jako kupcy w Genui. Licyniusz zwłaszcza popierał ten kierunek handlu, ponieważ zapewniał pewne bezpieczeństwo ze strony sojuszu padańskiego.

    W zamian za posiadanie przedstawiciela w Rzymie państwa całej Europy oddawały swoje mapy i sekrety. Licyniusz mógł pochwalić się mapami Grenlandii oraz Mezopotamii, a także dalekich stepów Złotej Ordy. Poszerzało to krąg znakomitych uczonych uczących się w Rzymie.

    Największa reforma dotyczyła jednak czegoś innego. Licyniusz postawił pieczęć na dokumencie dotyczącym stosunku rybaków do farmerów. Był to kluczowy dokument dla asymilacji nowych regionów. Niemal wszyscy rybacy nowych lądów zostali przywiązani do ziemi jako chłopi. Nie wszystkim się to podobało i wpłynęło niekorzystnie na handel, ale zapewniało lojalność.

    [​IMG]

    Wieczorami okna pałacu były ciemne z wyjątkiem jednego, w którym paliła się świeczka, a według niektórych wydobywał się przeciągły tęskny śpiew bez słów. Była to swego rodzaju modlitwa Licyniusza o spokój, którego od czasu wojny z Neapolem nie mógł zaznać. Dextera Tua Sanguine celebre esto słowa te były prawdziwe. Był sławiony za rozlaną krew.

    Tylko czasami jego twarz zroszona była łzami za utraconą niewinnością


    Ponad miesiąc ciszy-przymykam, w celu kontynuowania PW
    Ser
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie