To nie nasza wojna!-GB AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Elas, 14 Luty 2009.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Elas

    Elas Genialdo

    [​IMG]
    "To nie nasza wojna!" -GB AAR

    Stałem na warcie, niedbale oparty o pobliskie drzewo. Nie myślalem o zimnie, ani o padającym śniegu. Myślałem o jednym, pojutrze... chociaż, chyba jest po północy, więc jutro już sylwester. Nowy rok! Dostał przepustkę, nie będzie musiał siedzieć tutaj, wraz z znienawidzonym dowódcą i z tęsknotą patrząc na odległe wystrzały fajerwerek. Miałem spore szczęście, biedacy... Ale przecież nie oddam im mojej przepustki! Spojrzałem w kierunku baraków i zauważyłem światło latarki. Ach, kiedy oni się przestaną łudzić, że stoimi cały czas na baczność? Ach, naiwniacy. Mimo to stanąłem na baczność... pocieszam się myślą, że już jutro sylwester, na który wrócę do rodziny... i do niej.

    --------------------------------------------------
    Technikalia:
    HoI 2 Armagedon 1.3a (przynajmniej taki patch przed chwilą zainstalowałem :p)
    Minieventy Crystiano
    Mod mms1994 zmieniający nazwy jednostek
    SKIF

    To mój pierwszy AAR więc dopiero szukam swojego stylu :>
    AAR nie ma opowiadać o losach państwa czy dywizji, a bardziej o losie pojedynczych żołnierzy rzuconych w wir wojny, jak i okropieństwach tejże.

    Normal/Furious
     
  2. Elas

    Elas Genialdo

    SKIF to dla mnie taka podstawa, że nawet go nie wymieniłem, bo na oczywiste uważałem ;]
    A co za dużo grafiki, to za dużo, ot co :p

    Około 22 powinien być pierwszy odcinek. Możliwy poślizg do 24
    ===============

    Dodano:
    [​IMG]
    "To nie nasza wojna!" -GB AAR

    Wziąłem gazetę, okropnie nudno było w tym pociągu. Może drukowana przez nasze wojsko, ale nie jesteś zła. Wziąłem do ust papierosa i poszukałem w kieszeni płaszcza zapałek. Znalazłem je po chwili, otworzyłem pudełko i zapaliłem jedną z nich, by od niej odpalić papierosa. Wrzuciłem pudełko niedbale do kieszeni i zaciągnąłem się. Może nieprzyjemny dla otoczenia nałóg, ale mi pasuje. Spojrzałem na pierwszą stronę, przeglądając nagłówki.

    [​IMG]

    Pierwsze co zobaczyłem, to portret jakiegoś starca i obok mężczyzny. Przeczytałem tekst, teraz zrozumiałem, że to ten sukinsyn, który zdzierał ze mnie podatki. Dobrze mu, że zdechł! Hah, wielki król, wolę demokracje. A ten młody... może coś z niego będzie. Wątpię, ale, kto wie. Tak czy siak, starzec i tak za długo żył. Spojrzałem na prawo... hah, akt o walce na morzu? Czyżby nie zauważyli, jak wielkie szkody wyrządziła ta broń podczas I wojny? Hah, i co to za wymiana? Skrajnie nieopłacalna dla nas, żabojadom się udało. Ale cóż, nie mój problem, i tak nie jestem podwodniakiem. Usłyszałem jakieś kroki, spojrzałem znad gazety. Naprzeciwko mnie stał jakiś staruszek. Zapytał się, czy może siadać... a niech siada, byleby mi nie przeszkadzał. Wróciłem do gazety. Tym razem spojrzałem niżej... Argh, mogłem nie patrzeć! Znowu o tych Afrykanach! Co mnie obchodzi jakaś Etiopia?! Niech Włochy to podbiją, będzie koniec problemów z tymi czarnuchami... Co mówi tej staruszek? Że jestem rasistą?! Ach, znowu mówiłem na głos... niech mnie szlag. "Tak, jestem rasistą, i co z tego?!". Staruszek wyglądał na oburzonego. O dziwo, nie wyszedł. Wróciłem do gazety, nie chcąc widzieć jego twarzy. Zaraz... co on powiedział?! Że wszyscy wychodzimy się z Afryki? Hah, staruszek ma chyba nie po kolei w głowie. Jestem rdzennym Brytyjczykiem! Powiedziałem mu to. Zarzucił mi ignorancję i wyszedł. Idiota....


    Skończyły mi się papierosy... niech to szlag, co to ma być?! I następne dopiero za tydzień? Co ja mam robić, żebrać?! Ach... i jutro znowu warta. Czemu jutro nie może być znowu Sylwester? Było przecież tak wspaniale... szampan, piwo i Ona. Taka piękna... Minęły trzy miesiące, a ja się czuje, jakbym nie widział jej lata. Miłość? Hah, co za idioci wierzą w te bzdury? Chociaż... może? Ah, nie mam pojęcia. Wspaniale leżeć tak na łóżku i rozmyślać. Chodź psuje tą myśl to, że niedługo trzy godzinna warta... Eh. Zamknąłem oczy przypominając sobie ją, jej twarz, jej... mhm, druga noc też była niczego sobie. Rodzice trochę się martwią o to, że mi, zawodowemu żołnierzowi zdarzy się wpadka i będzie dziecko... nie, nie mi. Przecież już bym wiedział. Ach, teraz będę martwił się całą wartę... Oj, głupi jestem, głupi.


    Paliłem kolejnego, wspaniałego papierosa. Siedziałem przy jeziorku, gdzie reszta drużyny się kompała. Ja wolałem poczytać nasz kochany, patriotyczny i tak przesycony propagandą jak się da "Frontline". Wspaniała gazeta, co sądzi, że król i rząd to bogowie... Chociaż, czasem napiszą coś mądrego. Wypaliłem papierosa i rzuciłem niedopałek do wody. Jak mnie ochlapią, to ich wystrzelam! Wziąłem drugiego papierosa i zapaliłem. Jak byłem na przepustce kupiłem kilka paczek, była to trafna decyzja. Odpaliłem go nową, metalową zapalniczką i zaciągnąłem się... Ach, to wspaniałe uczucie. Wypuściłem dym nosem i rozłożyłem gazetę.

    [​IMG]

    Plan trzyletni... hmm, ciekawe. Mam nadzieje, że papierosy dzięki temu stanieją. Cholernie drogie są ostatnio, pieprzony kryzys. Inne rządy mogą pozazdrościć...? Kto to pisał?! Propagadna jakich mało. I za to płacą podatnicy? Hah, dobre. Ach, znowu ten król? Ten jego plan, a może bardziej rządu nie jest zły. Być może nie jest taki jak ojciec. Ciekawe, do jakiego artykułu to jest. Ach, do tego. Ładne zdjęcie tego garnizonu... ciekawe jakiego. Zacząłem czytać. Ze śmiechu wyplułem papierosa. Chronić Morze Śródziemne?! Przeklęta propaganda, straciłem przez nią papierosa! Cóż... no trudno. Nie będę chyba zapalał kolejnego, muszę się obmyć z tej propagadny. A co jest tu mamy... Irlandia śmie grozić "Wielkiemu Imperium, Zjednoczonym Królestwom, Obrońcom Świata, Moralności i Cnoty Królowej"? Hahaha! Dobre, nie powiem. Rzuciłem gazete na ziemie. Trzeba się wykompać...​



    Przepraszam za poślizg, ale odcinek był sprawdzany pod względem wszelkiej poprawności ortograficznej, stylistycznej i politycznej ;P
    Chciałbym baardzo podziękować osobie, której chciało się to wszystko poprawiać
    Dzięki, Margo ;*
     
  3. Elas

    Elas Genialdo

    [​IMG]
    "To nie nasza wojna!" -GB AAR

    Kocham strzelnice. Nie wiem czemu, ale po prostu je uwielbiam. Strzał. Tak, znowu dziesiątka. Wielu już mówiło, że jestem świetnym strzelcem. Lubiłem jeździć na polowania, w końcu nie wywodze się z biednej rodziny. Od dziecka interesowałem się bronią i strzelectwem. Ach, dzieciństwo... to było tak dawno temu. I pomyśleć, że wczoraj obchodziłem 22 urodziny. Wycelowałem. Pociągnąłem za spust, kula znów przebiła sam środek tarczy. Rozładowałem karabin i odłożyłem go na miejsce. Wyszedłem z samego pomieszczenia strzelnicy, by wejść do poczekalni. Usiadłem na niemalże pustej ławeczce, wyjąłem papierosa i odpaliłem, by tradycyjnie zaciągnąć się dymem. Ktoś usiadł obok mnie. "Nie myślałeś o karierze jako strzelec zawodowy?". Nie zdziwiło mnie to pytanie, ba, wręcz miałem nadzieje, że w końcu ktoś mnie o to zapyta. "Tak, o ile rozdają tam papierosy" odparłem żartobliwie. Zaśmiał się, lecz po chwili zapytał się już poważnie. "To jak?". Zamyśliłem się chwile. Zamiast siedzenia na linii frontu i modlenia się, by mnie nie zastrzelili siedzieć sobie wygodnie w jakiś ruinach i zdejmować przeciwników zanim mnie zobaczą. "Kusząca propozycja, wchodzę w to" odparłem ukrywając zadowolenie. "To wspaniale, omówimy wszystko z twoim dowódcą. Zacznij się pakować" odparł radośnie. Uśmiechnąłem się, mając cały czas papierosa w ustach. Ciekawe, czy naprawdę dają tam więcej fajek.

    Wojsko zawodowe to bajka. Żyć, nie umierać. Dadzą Ci żreć, dadzą Ci palić. Ba, jeszcze gazetkę dostaniesz, żebyś się nie nudził i jeszcze będą się cieszyć jak będziesz chciał postrzelać. A jak to Cię nie przekonuje, dodam, że za to wszystko Ci płacą. Istny raj na ziemi. Brakuje tylko zwolnienia z podatków! Co prawda, nie pośpisz za długo, ale nie lubię spać. Niektórzy narzekają, że ćwiczenia dają w kość, ale to nic wielkiego. Nie dla mnie, ja lubię ćwiczyć. Dostałem nowy karabin. A w praktyce stary, tylko, że dodali lunete i go wyczyścili. Mówią, że większy zasięg ma... jak udało im się pozbyć brudu z lufy to z pewnością. Pierwszowojenne gówno, kiedy dostaniemy coś pożądnego? Tym to może czarni albo inne żółtki strzelają, ale my?! Może ten nowy król da mi jakąś pożądną broń. Czemu nie, jak się zapytam to nic się nie stanie... haha, gazeta miałaby co pisać. Już to widzę-"Król specjalnie dla najlepszego snajpera produkuje pojedynczą snajperkę nowej generacji". Chyba śmiałem się głośno, bo jeden z kolegów się obudził. Muszę przestać siedzieć po nocach. Tak, zdecydowanie tak. Albo po nocach siedzieć na strzelnicy, też ciekawie. Dobrą tu mają strzelnice, a w praktyce teren do strzelania. Spory, odgrodzony kawał terenu, nawet lasek i jakieś wzgórze jest. Można naprawdę dobrze wypróbować ten żałosny karabin. No nic, chyba pójdę spać.


    Może jednak życie snajpera nie jest takie piękne...? Nie wiem, co za idiota wymyślił ćwiczenia w błocie, jeszcze w trakcie ulewy. Ale gdybym wiedział, wykorzystałbym ten karabin w jakimś dobrym celu. Już wiem, czym się różni ten karabin od zwykłego, nie licząc lunety. Ma dopisaną literke "S" w numerze seryjnym... cóż, zawsze coś. Znowu kichnąłem, chyba dzisiaj nie popale. Jak będę palił, co chwile wypluje jakiegoś papierosa, a to marnotractwo! O, nawet gazetki nie oplułem... o dziwo. Dali ją, to trzeba przeczytać w końcu.

    [​IMG]

    Co my tu mamy? Piramidy... ach, widziałem je na żywo. Jak byłem mały co prawda, ale jednak byłem w Egipcie razem z rodzicami. Czyżby nasza gazetka zaczęła polecać miejsca na wakacje? Nie... więc co? Ach, niepodległość Egiptu. Widać, że miękki jest ten król, niczym guma po kilkakrotnym przeżuciu. Przecież to idiotyzm oddawać tak cenne ziemie! A jeżeli Egipt postanowi stać się w pełni samodzielny? Albo nam przeciwny? Jakim cudem wybronimy klucz naszej potęgi-Suez?! Widać, nad tym kochany rząd nie pomyślał. Mój imiennik zresztą też nie. A tu co mamy? Wojna domowa w Hiszpanii. O, może jednak Edward nie jest taki miękki na jakiego wygląda. Więc wsparliśmy tak słabą republike? Czy ona ma jakieś szanse? Widać, mój imiennik sądzi, że tak. Oby się nie mylił, bo społeczeństwo nie da mu spokoju. Hm, i tradycyjnie jego wielkie zdjęcie. Więc do tego tekstu jest ten obrazek fabryki. Cztery fabryki już wybudowano? Och, jak wspaniale, byle papierosy staniały! Inaczej odwiedze Cię po treningu, Edward... a tu kącik chwalenia żołnierza Brytyjskiego? Jak zwykle trafiłem w dziesiątke. "Jesteśmy dumni"? Haha, chyba głupi! Może nie mogą doczekać się śmierci? Nie mogę czytać już tego gówna. Rzuciłem je gdzieś w kąt i położyłem się. Taak, muszę zasnąć.


    Ah, jeszcze boli mnie łeb po sylwestrze. Chyba przecholowałem. Tak, z pewnością. Mam nadzieje, że nie przeszkodzi mi to w dzisiejszej nocy. Miło tak siedzieć w wygodnym fotelu, przy kominku. Tak ciepło, tak przyjemnie. No i ta śmieszna gazetka tak blisko. Chyba się skusze... ale najpierw, nieodłączna jej część. Papieros... czemu nie dodają papierosa do każdego egzemplarza? Nie musiałbym swoich stracić, zdziercy przeklęci. Wyjąłem szybko jednego z kieszeni i odpaliłem zapalniczką, która służy mi już ponad pół roku. Dobrze się trzyma, ale to już chyba nie długo. Zaciągnąłem się porządnie i wypuściłem dym nosem. Ostatecznie wziąłem z lekkim uśmiechem znaną mi gazetkę. Ciekawe, z czego dziś się pośmieje.

    [​IMG]

    Ach, więc Edward podjął dobrą decyzje, z wsparciem republiki. Wygrali, i teraz mogą się przechwalać, jak to potężni Brytyjczycy zmiażdżyli Niemców, Włochów i inne skurwielstwo. Ach, czasami czuje w sobie patriote. Może jednak nie przez przypadek jestem żołnierzem zawodowym? Hah, zdobyliśmy ciężkie czołgi? Ciekawe skąd, a może spryciaże pomylili je z jakimś Włoskim samolotem? Przecież u nich statek wygląda jak karabin a czołg jak samolot, więc czemu samolot nie ma być czołgiem? Co mamy poniżej... ach, więc to była ostatnia decyzja Edwarda. Abdykował, cwaniak. Ma szczęście, papierosy w końcu nie staniały przez ten jego plan trzyletni! Może mi się zdaje, ale chyba nawet droższe są! A może to wina tego żyda, co je sprzedaje... cóż, kwestia warta zastanowienia. Och, przedstawili nawet swoje żałosne osiągi. Ale o krótkim kryzysie spowodowanym wsparciem republikanów w Hiszpanii to nawet słowa. Pieprzona propaganda! Reorganizacja floty? Rozbudowa floty? Modernizacja floty?! A o karabinach snajperskich nic nie ma?! Jak zwykle, patrzą tylko na te pływające konserwy! Ba, nawet jakąś budują. Penelope... biedny statek, nie chciałbym mieć takiego imienia. Dofinansowanie rolnictwa... może jednak zrobili coś dobrego. Chociaż nie wiem, czy papierosy z tego powodu stanieją. Może i śmieszniejsze niż poprzedno, ale nadal gówno. Wrzuciłem do kominka. O, chyba moja ukochana przyjechała na tą obiecaną noc!​


    -----------------------------------------
    Dziękuje za wszystkie komentarze. To naprawdę bardzo mobilizuje :)
    Odcinek ten dedykuje całej społeczności EUFI
     
  4. Elas

    Elas Genialdo

    [​IMG]
    "To nie nasza wojna!" -GB AAR


    Przypomniało mi się polowanie na wczorajszym treningu. Tak, pamiętam jak jeździłem z ojcem do lasu, konno, niczym dawni królowie. Polowaliśmy głównie na dziki, strzelając z dobrej jakości karabinów. Nie z tego gówna, co tu mam... Czemu mnie, dżentelmena, szlachcica traktują jak byle żołnierza z Liverpoolu? Przecież jestem od innych ważniejszy! Tym bardziej, że i talent mam ponadprzeciętny. Ba, talentu pewnie mi i król zazdrości! Tak, z pewnością, jestem w końcu wspaniały!

    Wspaniale, wręcz wspaniale! Czy mogło być gorzej? Czemu wybrali akurat mnie?! Już niemal zdobyłem przepustkę, a tu okazuje się, że jade na jakieś specjalne szkolenia! "Z związku z napiętą sytuacją polityczną, zostajesz wysłany na specjalne szkolenie, które w przyszłości zaowocuje znacznym zwiększeniem twych umiejętności." powiedział mi sukinsyn! Nie wiem, o co mu chodziło. Ba, nie chcę wiedzieć! Ah, już jutro wyjeżdżam.

    Czerwiec. Wybuchła wojna Chińczyków z Japończykami. nawet te kontynentalne żółtki się zjednoczyły przeciwko wspólnemu wrogowi. Już wiem, po co nas szkolili. Mieliśmy wspomóc Chińczyków. Potajemnie, pod ich mundurami mieliśmy walczyć z imperialistycznymi zapędami cesarza. Walczyć z jednym żółtkiem przeciwko innym? Śmieszne. Żółtek to żółtek, nie ważne, czy łowi ryby jak Japoniec czy bije się z komunistą jak śmieszny Chińczyk. Ach, ale nie ma co dyskutować. Tym bardziej, że przetestuje swój kunszt na polu walki.

    Dostałem nowy mundur. Ma inny kolor od starego i robaki, tak to niczym się nie różni. Karabinu naszczęście mi nie zabrali. Nie wyobrażam sobie walczyć chińskim gównem. Mamy angielskie dowództwo, jedyny plus. Nawet łączność radiową mamy! Cóż, nie jest źle. Tylko te silniki samolotu strasznie hałasują. Jestem wśród elitarnej "12", najlepszych snajperów. A lecimy w czymś niewiele lepszym od luku bombowego... ehh. Chyba spróbuje odpocząć.

    [​IMG]
    Siedzę w jakimś opuszczonym okopie, chroniony przez dwóch żółtków, jakby nie wierzyli, że nie dam się podejść Japońcom. W tej pobliskiej wiosce niedługo pojawi się chyba grupa z jakimś ważniejszym dowódcą. Czekając, odkryłem nawet gustowną dziurę po kuli w "nowym", jak mnie przekonywali, mundurze. Świetnie, naprawde świetnie. Przynajmniej krew wyczyścili. W końcu zauważyłem wyjeżdżających z lasku konnych. Spojrzałem na nich przez lunete, zwykli szeregowi. Ale karabiny mieli, widać, ta Azja to jednak szczyt luksusu. Wjechali do wioseczki i posprawdzali puste domy. Wrócili w końcu do lasku. Z szóstki, która wyjechała na początku z lasku, teraz zrobiło się dwadzieściajeden konnych. Zauważyłem, który to ten oficer, jednak nie miałem dobrej pozycji do strzału. Wjechali do wioski i zsiedli z koni. Sześciu zajęło się zwięrzętami, sześciu się rozeszło, prawdopodobnie na zwiad, reszta razem z oficerkiem weszła do największego domku. Obserwowałem ich za pomocą lunety przez okno.
    [​IMG]
    Idiota usiadł tuż przy oknie. Prosty cel. Tylko Ci na patrolu mnie denerwowali. Na szczęście mieliśmy dobrze ukryte, gotowe do szybkiej jazdy konie. Ciekawe, czy żółtki za mną nadążą. Mam go już na celowniku. Poprawiłem cel, myśląc o wietrze i odległości. Zawsze byłem dobry z matematyki. Pociągnąłem za spust, pocisk wyleciał z hukiem. Nie uciekałem od razu, patrzyłem, jak kawałek ołowiu przebija się przez szybę a następnie tył głowy oficera. Jak krew i mózg wylatuje z głowy. Oderwałem się od tego makabrycznego widoku i pobiegłem w stronę konia. Ucieczka musi nam się udać!
     
  5. Elas

    Elas Genialdo

    [​IMG]
    "To nie nasza wojna!" -GB AAR

    Biegłem szybko, Chińczycy byli jednak szybsi. Jakim cudem oni tak szybko biegają?! Zresztą, czy to ważne. Całe życie w niewoli pewnie daje im sporo krzepy. Dogoniłem ich dopiero przy koniach, próbowali się na nie wgramolić, gdy mi zajęło to sekundy. Poklepałem wierzchowca po karku i ruszyłem z galopu, nie myśląc o żółtkach. Myślałem tylko o tym, by Ci wyspiarze mnie nie dopadli. Obejrzałem się w tył. Chińczycy nie mogli mnie dogonić, a Ci na mnie obrażeni pakowali się na konie. Są za daleko, nie dogonią nas, to jest pewne. Przyległem jak najbliżej konia, by zminimalizować opór powietrza. Radość jazdy szybko pochłonęła me troski. Cieszyłem się tylko nią, do chwili, gdy usłyszałem mocny silnik. Rozejrzałem się, poza galopującymi w oddali żółtkami nic takiego nie było. Z lekkim przestrachem spojrzałem w górę... o kurwa! Więc żółtki mają samoloty?!
    [​IMG]
    Skąd oni mają NASZ wynalazek?! Hańba! Jak oni... kurwa mać! Co za idiota tam siedzi i strzela?! I to do mnie! Spojrzałem na dziury po pociskach, mimimetry dzieliły mnie od śmierci. Skręciłem w kierunku lasu, mając nadzieje, że koń pokona maszyne. Zauważyłem, że samolot zawrócił i leciał prosto na mnie. Przełknąłem ślinę, całe życie przeleciało mi przed oczyma. Polowania, przyjęcia, wojsko... ona. Zacząłem żałować, jak ją traktuje. Zaczął strzelać, koń szarpnął. Dwie serie karabinów maszynowych przeleciały mi dosłownie przed oczyma, koń mnie uratował, poświęcając własne życie. Był podziurawiony niczym poduszka na szpilki. Adrenalina zaczęła ustępować, poczułem ogromny ból. Sukinsyn trafił mnie w nogi. Zacisnąłem zęby, wiedziałem, że długo nie wytrzymam. Złapia mnie. Postanowiłem nie oddawać swej skóry za darmo. Zdjąłem z ramienia snajperkę i chwyciłem ją pewnie w ręcę. Oparłem ją o krwawiące, lecz już martwe ciało konia. Teraz zauważyłem, że jeden z Chińczyków padł już daleko martwy, drugiego dobił samolot. Odlatywał, bogu dzięki... o ile ten istnieje. Nadal jechało na mnie kilku wyspiarzy, konno. Chyba miałem ich w zasięgu... tak, miałem. Przyłożyłem twarz do lunety, zamknąłem lewe oko, by widzieć to, co wskazywała mi broń. Szybko wycelowałem, naniosłem poprawki ze względu na odległość. Oddychałem powoli, spokojnie, starając nie myśleć o niczym. Wstrzymałem oddech i pociągnąłem za spust. Huk był pierwszą rzeczą, jaką usłyszałem, chwile później krzyk. Trafiłem mu w twarz, rozerwałem szczęke. Martwy... jeszcze czterech. Usłyszałem jakiś krzyk za sobą, obróciłem się na plecy, puszczając broń i dobywając pistoletu. Koń jedynie przedłużył mi życie, bo następną rzeczą jaką zauważyłem, była kolba japońskiego karabinu. Potem ciemność.
    [​IMG]
    Obudziłem się w krześle. Boli mnie łeb, bolą mnie nogi, na dodatek jestem cały mokry... otworzyłem oczy. Tak, musiałem stracić przytomność i mnie ocucili. Sukinsyny! Chwilę później poczułem ból w szczęce, jeden z nich mnie uderzył. Nawijał coś w tym swoim języku. "Ja nie rozumiem!" powiedziałem po angielsku. Wyspiarz otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Zrobiłem to samo, chcąc go chodź trochę zdenerwować. Cholera! Uderzył mnie w brzuch! Edward, głupku! Co ty wyprawiasz?! Zaczął znowu coś nawijać, po chwili przyszedł jakiś inny japończyk. "Umiesz mówić po angielsku?". "Tak, trochę" odpowiedziałem z niemieckim akcentem. "Jak się nazywasz?!". Uśmiechnąłem się perfidnie w duchu. "Smitz Sheiss" powiedziałem z udawanym niemieckim akcentem. Zawsze go umiałem. "Skąd się tu znalazłeś?". Idiota?! On nie zna nawet niemieckich przekleństw? Przecież to żółtek! Dziwne... "Z Niemiec!". Nie uwierzył i wyciągnął pistolet. "JESTEM PIERDOLONYM NIEMCEM, TAK TRUDNO TO ZROZUMIEĆ?!" wykrzyknąłem nerwowo. Przecież oni lubią Niemców! Prawda... nie, chyba nie. Nie kolbą, nie nią! Ciemność...


    --------------------------------
    Odcinek czystofabularny, naprawdę, nie mam sił by włączyć HoI 2 :D
    Długi odstęp, tak, wiem, przepraszam. Potwór zwany bezweniem mnie dopadł xd
    Za motywacje (a raczej zmuszenie) do napisania odcinka dziękujcie Markowi
    Wiem, że odcinek króóóótki ale starałem się
     
  6. Elas

    Elas Genialdo

    [​IMG]
    "To nie nasza wojna!" -GB AAR

    Obudziłem się. Łeb mnie bolał, wokół cisza. Chyba miesiąc mnie targali w tą i z powrotem. Dzisiaj obozujemy blisko wybrzeża. Kto wie, może przypomną sobie o mnie? Wysłali mnie tu i teraz zostawią?! Mnie?! Nie, nie chcę mi się w to wierzeć. To niemożliwe... A może tylko tak sądze? Noc, piękna noc. A ja muszę siedzieć w tym śmierdzącym namiocie. Próbowałem ruszyć rękoma... Na nic, przywiązali mi je do jakiegoś słupka. Oparłem się o niego i zamknąłem oczy. Czułem, jak łzy napływają mi do oczu, ale powstrzymałem się od płaczu. Chciałem wrócić do domu, do mej ukochanej. Usłyszałem jakieś strzały. Wystraszyłem się, próbowałem się wyrwać. Na nic, lina mocno trzymała. Zacisnąłem zęby, aby nie krzyczeć, próbowałem dalej. Nic... Cholera, nic!! Zaraz przyjdą, i mnie zabiją. Nie! NIE! Próbowałem dalej, szarpałem się jak tylko mogłem, modląc się, mimo, iż nie wierzyłem, do boga. "CHOLERA!" wydarłem się. Strzały trwały nadal, po chwili kilku ludzi wbiegło do namiotu. Próbowałem jakoś skryć głowę, wiedziałem, że za chwile strzelą. Nie strzelali...? Spojrzałem na nich, łzy ciekły mi po twarzy... To nie były mundury Japońskie. Uniosłem wzrok, było ich trzech. Spojrzałem na twarzę wybawców, poznałem angielskie rysy... Zaraz... Tom! "Tom, to ty?!" prawie wykrzyknąłem, nie wierzyłem, że to on. Jeden z tych mi nie znanych poszedł w moim kierunku, drugi wybiegł z namiotu. Strzały nie cichły. "Tak, to ja, do cholery i ratuje twoją nędzną dupę!" warknął. Widać, że nie spodobało mu się to, że dałem się złapać. Ten drugi rozciął linę i po chwili także opuścił namiot. Rzucił mi jakis chiński pistolet, złapałem go. On sam także miał chińską broń. Dowództwu z pewnością się nie spodoba, że zrzuciłem na nich podejrzenia. Tom wybiegł z namiotu, bez słowa pobiegłem za nim, strzały cichły. Rozejrzałem się, pokazał mi, żebym biegł za nim, co zrobiłem. Walały się ciała w japońskich mundurach, zauważyłem jedno w chińskim. To wszystko... dla mnie? Nie chciało mi się wierzyć. Muszą wszystkich wybić, by wyglądało to na zwykły, chiński atak... na tyłach wroga. Nadal nie chcę mi się wierzyć, że zrobili to dla mnie. Po kilku chwilach załadowali mnie na łódkę, którą płyneliśmy w stronę wodolotu. Spojrzałem na niego zdziwiony. "A inni?" zapytałem z niepewnością w głosie. "Oni? Oni zostają. Mają działać na tyłach wroga" odparł. Płyneliśmy w czwórkę, tylko Anglicy. Nie wiem czemu, ale czuje wdzięczność dla tych żół... Azjatów! Zobaczyłem, jak jeden z nieznanych mi Brytyjczyków wyciąga paczkę papierosów w moją stronę. "Palisz?". "Tak" odparłem i wziąłem jeden. Zapalili mi. Zaciągnąłem się mocno. Wolność!

    Jechałem samochodem do dowództwa. Kiepskie zawieszenie powodowało to, że samochód wręcz skakał na starej ulicy. W końcu zajechałem do sporych rozmiaru, lecz starego domu... Z zewnątrz wyglądał na strasznie zniszczony. W środku było lepiej, i to o wiele. Otworzyłem drzwi i wszedłem do pomieszczenia. Spojrzałem na kobietę, sekretarke zapewnie. "Generał już na pana czeka" powiedziała piskliwym głosikiem. Z lękiem ruszyłem po schodach na drugie piętro. Kilka obrazów, dywany, nawet ściany pomalowane. Nie jest tak źle. W końcu podszedłem do jego drzwi. Uniosłem rękę, chcąc zapukać, ale chwile się wachałem. Ostatecznie zapukałem. "Proszę wejść" powiedział doskonale mi znany głos zza drzwi. Otworzyłem z lękiem drzwi i wszedłem do środka, by zamknąć je za sobą. "Prosze siadać" rzekł i wskazał ręką na krzesło. Usiadłem tam. "Wie pan, jakie mogą być konsenkwencje pańskiej wpadki?" zapytał tym swoim zimnym tonem. Jak ja nienawidziłem skurwiela! "Nie, sir" odparłem cicho. Spojrzał na mnie, jakby chcąc mnie zabić. "Od ochłodzenia stosunków Zjednoczonego Królestwa z Japonią, przez możliwość zerwania umów handlowych i niepowodzenie operacji, do - w skrajnym przypadku - wojny z Japonią. Teraz pan rozumie?". Przełknąłem śliną i pokiwałem głową. "Rozumiesz, czy nie?!" niemal się wydarł. "Tak, sir!" powiedziałem przestraszony. W praktyce mógł mnie wysłać nawet do Tokio, bym miał zabić cesarza, ubierając mnie w koszulkę z napisem 'Jestem Anglikiem i mam zabić cesarza'. "Ciesze się, że się rozumiemy" rzekł gorzko. "Jutro dostaniesz przydział. Możesz iść.". Wstałem. "Dziękuje, sir. Do widzenia." Powiedziałem sztywno i wyszedłem pośpiesznie. Czym prędzej zbiegłem z schodów, póki się nie rozmyślił.

    Mam chronić jedno z ważniejszych miast. Zdaje się, że Beiping. Od jego utrzymania zależy los całego frontu. Mimo wszystko, mam być za miastem. I to daleko za nim... Mam osłabić Japończyków zanim podejdą pod sam teren zabudowany. Nic nadzwyczajnego. Przynajmniej, tak się zdawało. Pozycja wydawała się idealna - byłem przy kilku, malutkich górkach, a oni mieli atakować równiną, z nielicznymi drzewami. Przygotowałem teren, to trochę ziemi dosypałem, to odsypałem. Wręcz idealnie. Podstawiłem sobie deski, by wysokość oparcia dla karabinu była dla mnie idealna. Jakiś Chińczyk coś do mnie mówił. Spojrzałem na niego, mimo, że nic z tego nie zrozumiałem. Wymachiwał radośnie aparatem, w mig zrozumiałem o co chodzi. Przybrałem pozycje, niczym do strzału i spojrzałem na niego, uśmiechając się nieznacznie. Zrobił mi zdjęcie, ba, nawet dwa i radośnie poszedł dalej. Kto wie, może będę w ich gazetach?

    [​IMG]

    Rozpoczynało się. Kazałem narzucić im na mnie jakąś płachtę w kolorze ziemi, tak, bym był mnie widoczny. Zrobili to. Karabin miałem także owinięty brązowymi szmatami. Raczej będę niewidoczny. Tak bardzo chciałem zapalić, ale powstrzymałem się. Obstrzał artyleryjski trwał już kilka minut. Zakończyli go dziwnie szybko, lecz wystarczyło to, by kompletnie zniszczyć kilka budynków. Ruszyli w końcu do ataku. Próbowali chować się za drzewami, czy w nielicznych lejach po bombach. Czekałem, nie chciałem, by wykryli mnie za szybko. Obserwowałem ich jedynie, powoli, wyszukując najlepszych kąsków. Oddychałem spokojnie, miarowo. Zauważyłem jakiegoś oficera, śledziłem go przez celownik. Idiota, biegł do ataku niczym w średniowieczu, tylko okrzyku na ustach brakowało. Nawet nie strzelałem, jedynie przypatrywałem się z lekkim uśmiechem. Taak... wbiegł z oddziałem prosto w ukryte stanowisko ogniowe. Co prawda, Chińczyków szybko zabito jednak straty były spore. Doskonale, teraz zwolnią. Więcej okazji. Wypatrywałem kolejnych kąsków, spokojnie. Zauważyłem jakiegoś oficera. Zwolniłem oddech, czekając na okazje. Obok przelatywał jakiś samolot. Strzeliłem, oficer padł na ziemię. Japończycy zdecydowanie się zdziwili. Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do nacierających. Powoli podchodzili pod miasto, obstrzeliwując nielicznych obrońców. Zauważyłem, jak jeden z nich odbezpiecza granat. Bez zastanowienia strzeliłem, wręcz cudem trafiłem go w ramię. Z zaskoczenia puścił to, co chciał rzucić. Kilka sekund później było czterech Japońców mniej. I tak wręcz w kółko. Cieszyłem się, że nie widzę jak pocisk przechodzi przez czaszkę, jak leje się krew, jak wypływają resztki mózgu. Drgnąłem, ledwo także powstrzymałem odruch wymiotny. Znów wycelowałem, chodź straciłem ochote do walki. Chciałem już strzelić gdy ktoś szturchnął mnie w ramie. "Czego?" warknąłem zły. Namierzyłem kogoś wyższego stopniem! "Japończycy atakują z flanki, musimy się wycofać, bo nas wezmą od tyłu!" powiedział wystraszony. "Czekaj, do cholery!" prawie krzyknąłem i wycelowałem. Po chwili go znalazłem, schował się w leju. Szykował się do wyjścia, a ja byłem gotowy. Wstrzymałem oddech, a gdy ten prawie wyszedł, strzeliłem. Teraz o własnych siłach stamtąd nie wyjdzie. "Już" powiedziałem. Zrzucił ze mnie płachtę a ja zszedłem z pozycji. Podążyłem bez słowa za nim.




    -----------------------------------
    Uhm, aktualnie proszę o jedno
    Przeczytałeś-skomentuj!
    Albo specjalnie zacznę robić błędy dla komentów ;)


    Na prośbę Autora AAR wyczyszczony i zamknięty.

    Pozdrawiam
    Severian
     
  7. Elas

    Elas Genialdo

    Cóż, jak widać-wróciłem :p
    Mała zmiana stylu-mniej tekstu, więcej screenów- powinno to zwiększyć "dostępność" AARa dla czytelników jak i przyśpieszyć czas produkcji ;)
    =============================================



    [​IMG]
    "To nie nasza wojna!" -GB AAR


    -Nazywam się Peter Sudrann. Jestem ojcem generała Johna i Edwarda. Obaj żyją... -ostatnie słowa wypowiedział znacznie ciszej. Starszy mężczyzna stał w łazience, jedynie w szlafroku i klapkach wpatrując się w lustro. W oczach jego widać było troskę, ale i zmęczenie. Nie był zbyt wysoki, a na jego twarzy pojawiały się pierwsze zmarszczki. Peter opuścił łazienkę i wszedł do bogato urządzonej sypialni, w której nikogo nie było. Zasiadł na mahoniowym, pięknym krześle przy stoliku z telefonem. Chwycił słuchawkę, którą przyłożył do ucha i wykręcił dobrze znany sobie numer telefonu.
    -Ambasador Smith z tej strony, z kim mam przyjemność? -odezwał się po jakimś czasie ospały głos.
    -To ja, Peter -odparł mężczyzna.- jesteś pewien, że nie da się ich sprowadzić?
    -Sudrann, do cholery! -odparł zdenerwowany głos z słuchawki. -Jest wojna, Peter, wojna! Jeden z twoich synów dowodzi przecież sprzymierzonymi siłami Czesko-Polskimi, i co, ma tak po prostu wrócić do Anglii?! A Edward? Jest gdzieś na froncie, do cholery, czy ty tego nie zrozumiesz?! Nie możemy go tak po prostu ściągnąć, nawet nie wiemy, gdzie jest!
    -Ale... -mężczyzna próbował coś powiedzieć, jednak głos z słuchawki mu nie dał na to czasu.
    -Wbij to sobie do głowy, Sudrann! Może i jesteśmy przyjaciółmi, ale jest wojna! Koniec rozmowy, nie zrobię tego i kropka!
    Mężczyzna odłożył słuchawkę po czym rzucił telefonem w stronę drzwi od łazienki. Wstał gwałtownie i kopniakiem przewrócił krzesło, by wyjść z pokoju.

    [​IMG]

    -Kolejne papiery...-mruknął cicho pod nosem Peter, tym razem odziany w dobrej jakości garnitur. Siedział w małym gabinecie przy biurku zawalonym różnymi listami, papierami i pustymi kopertami. Jedyne w miarę czyste miejsce na biurku było w rogu, gdzie stało zdjęcie oprawione w ozdobną ramkę. Było na nim widać Petera siedzącego na fotelu, na jego kolanach natomiast gościła jakaś ładna kobieta, zapewne jego żona. Po prawej stronie stał mężczyzna odziany w generalski mundur i szeroko uśmiechnięty. Po lewej natomiast nieco młodszy od generała, odziany w luźniejszy strój drugi mężczyzna, obejmujący ładną kobietę. Peter tymczasem przeglądał masę dokumentów dotyczących stanu wojsk Zjednoczonych Królestw.
    -Po co mi dali tyle papierków?! Nie lepiej było powiedzieć, że jesteśmy nieprzygotowani do wojny i możemy jedynie pomachać szabelką?! -warknął cicho. -I ja mam tym wszystkim dowodzić? Mam być zastępcą głównodowodzącego sił lądowych... ale czymś takim to Luksemburga nie podbijemy, a co dopiero Niemcy! Idiotyzm, po prostu idiotyzm... -głośne rozmyślania przerwało Peterowi pukanie do drzwi. Podniósł od wzrok na wchodzącego młodzieńca.
    -Ważne informacje dla pana! -rzekł chłopak. Miał jakieś 15, może 16 lat. Wręczył tonącemu w papierach mężczyźnie następną kopertę. Chwycił ją i otworzył, by wyjąć z niej list. Z tego co zrozumiał, do armii dołączyli żydowscy ochotnicy... Dostali kiepskie uzbrojenie, ale była z nich jakaś tam siła- zawsze dwie dywizje.
    -Mam o nich zdecydować...? -uniósł lekko brwi, co miało oznaczać jego zdziwienie. W głowie wykiełkowała mu pewna myśl - Hamburg! Czemu by nie zająć tego ważnego dla Niemiec miasta? To by na pewno podkopało ich morale... Mężczyzna wstał powoli i wyszedł z pokoju, mając zamiar przedstawić swoją propozycje tym wyżej postawionym. ​





    Ciężarówki strasznie skakały na zniszczonych przez wycofujących się Niemców drogach. Brytyjski generał strasznie narzekał, jednak musiał zmienić siedzibę sztabu po tym, jak dawną obrzucono bombami z Stukasów.
    -Ale jak? -zapytał zdziwiony Brytyjczyk swego Angielskiego kierowcę. -Jak?!
    -Nie wiem, sir. Ale musimy być pewni, że będzie pan bezpieczny. W końcu to dzięki panu wojska Polsko-Czeskie odnoszą takie sukcesy. - mówił spokojnie kierowca, próbując omijać niektóre dziury.
    -To bez sensu! I dlatego jedziemy jeszcze bliżej linii frontu?!
    -Tak rozkazy będą docierać szybciej i pewniej, sir. Musimy być pewni, że one dotrą. To jest priorytet.
    -Tak, ale cz... -generał przerwał nagle mówić- Cholera! -krzyknął kryjąc głowę. Kierowca także zauważył nurkujące Stukasy i próbował schować chociaż najbardziej podatną na uszkodzenia część ciała. Lotnik miał jakby za nic ich próby. Po prostu zrzucił na pierwszą ciężarówkę - w której nieszczęśliwie znalazł się Brytyjczyk- bombę. Po sekundach rozległ się huk, a szczątki ciężarówki poleciały w górę. Maszyna zamieniła się w płonący wrak...

    [​IMG]

    Spotkanie Polskich generałów trwało nadzwyczaj krótko. Edward Rydz-Śmigły znów odzyskał pełnię kontroli nad armią swej ojczyzny. Chodź, mogło to oznaczać koniec współpracy wojsk Polsko-Czeskich, tak jak z początku, gdy był jeden, wspólny generał. Mężczyzna z lekką goryczą patrzył na rozwieszoną mapę... A mogło być lepiej...
    -Będzie trzeba wysłać im wiadomość o śmierci tego Johna Sudrann -mruknął cicho do siebie.



    [​IMG]


    ----------------------------------------
    Ślicznie dziękuje Radkowi za otwarcie AARka :)
    Mam nadzieje, że się podoba
    I proszę o komentarze ;>
    No i oczywiście dziękuje mojej wspaniałej korektorce Margo! ;)
    Bez niej byłaby tu masa błędów
    Dzięki ;*

    Jako, że już od ponad 30 dni nie pojawił się nowy odcinek, AAR-a wyczyściłem i zamykam. W razie chęci kontynuowania Autor jest proszony o kontakt z administracją forum.

    Pozdrawiam
    Severian
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie