Tybetańska Droga

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez jarulek, 15 Luty 2009.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. jarulek

    jarulek User

    Tybetańska Droga

    I - Czas Dalej Lamy

    [​IMG]


    Jestem kronikarzem z okolic Czomolungmy, naszej Bogini Matki. Zamierzam w tej kronice opisać jak to mój znajomy został Najwyższym Wodzem w świeżo powstałym kraju - Tybetańskie Stowarzyszenie Hodowców Jaków oraz Rolników Uprawiających Rośliny Strączkowe w Krainie Śniegów, ale o tym później. Moja opowieść sięga 150 lat wcześniej, kiedy to właśnie mój przyjaciel przyszedł na świat w pradawnej wiosce Xīzàng Zìzhìqū(Wiecznie Żyjący), co by się nie rozwodzić ja również się tam narodziłem z tym że 10 lat później. Mając 20 lat mój przyjaciel był już od paru lat okrzyknięty wioskowym głupkiem(tak była z niego po prostu Lama), jak tylko się poznaliśmy od razu bardzo sobie przypadliśmy do gustu i zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi co mnie nie dziwi gdyż mimo swojego wieku posiadał umysł 10 latka, a więc osoby na moim poziomie. Gdy osiągnąłem dorosłość - 15 lat postanowiłem wyruszyć do pobliskiego klasztoru Bod-rang-skyong-ljongs znajdującego się niecałe 500 km od naszej wioski.

    [​IMG]
    Wioska Xīzàng Zìzhìqū(Wiecznie Żyjący)

    Droga na samym początku nie była trudna, napotkałem dwa pięciotysięczniki i pięć ledwo dwutysięczników. Zajęło mi to dokładnie rok jak dotarłem do klasztoru Bod lecz to nie był cel mojej podróży. Po krótkim odpoczynku chciałem ruszyć dalej lecz spotkało mnie coś zaskakującego, gdy otworzyłem plecak ujrzałem mojego przyjaciela z naszej wioski. Tutaj małe sprostowanie, bo nie tylko był niedorozwinięty umysłowo ale także fizycznie miał około 50 cm wysokości. A więc otwieram ten plecak na mojej twarzy zdziwienie miesza się z szokiem i odwrotnie, pytam się więc jego co on tu robi ? Jedynie co zdołał z siebie wydusić to „Jedzenie…” Przez chwilę się zastanowiłem… i odpowiedziałem „Nie dzięki jadłem przed chwilę świeżą trawę” Patrzę na niego i powtarzam „ Co tu robisz ?” Nic… wyciągam go z tego worka i znów szok i zdziwienie na mojej twarzy jaki on chudy i blady. Zastanowiłem się przez chwilę i stwierdziłem że na pewno jest bardzo spragniony i chce mu się pić, więc wlałem mu trochę do ust i znów patrzę na niego, patrzę i nic… Myślę coś musiałem przegapić analizuję sprawę od początku… Otwieram plecak, dziwię się jego obecności w plecaku zamiast mojej wybranki serca( zapomniałem dodać że w naszej wiosce mały wzrost był rzeczą powszechną, do tego w klasztorze nie ma żadnych kobiet i wiedziałem że będzie mi się nudzić wieczorami więc zapoznałem się z jedną ładną niewiastą niewysokiego wzrostu aby bez problemu przemycić ją do klasztoru) zobaczyłem mojego przyjaciela, wtedy on się mnie pyta czy chcę jeść ja mówię mu że jadłem później stwierdzam że chce mu się pić i podaję mu wodę jednak nie skutkuje. Bardzo zastanawiająca sprawa…po dłuższej chwili dochodzę do wniosku że chyba chciało mu się spać i postanowiłem mu nie przeszkadzać. Przemyślałem jeszcze tylko przez chwilę sprawę że w plecaku zamiast niewiasty mam mężczyznę, lecz już następna moja myśl była: może to nie kobieta ale coś da się z tym zrobić i nie będziemy się nudzić wieczorami(choć to nie to samo co z kobietą) a wracać do wioski się nie opłacało, gdyż przed wyruszeniem w podróż okradłem sąsiada i raczej zadowolony by nie był jakbym się tam pojawił ponownie. Więc ruszyłem w dalszą drogę w kierunku klasztoru Bod-rang.

    [​IMG]
    Droga do klasztoru Bod-rang

    Po kolejnym roku i kolejnych przeprawach przez góry dotarłem do drugiego klasztoru na mojej drodze. Musze przyznać że tym razem było ciężej niż na poprzednim odcinku trasy. Wtedy znów z plecaka wyciągnąłem mojego przyjaciela, znów się zdziwiłem i zszokowałem a może odwrotnie, był jeszcze chudszy i jeszcze bladszy, myślę strasznie chce mu się pić i wlewam większą dawkę do ust, wsadzam do plecaka i następnego dnia wyruszam w kierunku Bod-rang-skyong. W drodze jednak gubię swój plecak z moim przyjacielem, zasmuciłem się gdyż było tam wszystko co zrabowałem mojemu sąsiadowi. Jednak druga moja myśl że pewnie mój przyjaciel ma wszystko i jak tylko się spotkamy zwróci mi to.
    W między czasie dowiaduję się o tym że Chiny (w dalszej cięci kroniki nazywane Królestwem Kitajców lub po prostu Kitajcami) zajęło obszar przyszłego Królestwa Tybetańskiego Stowarzyszenia Hodowców Jaków oraz Rolników Uprawiających Rośliny Strączkowe w Krainie Śniegów - wydarzyło się to w roku 1407, ja miałem wtedy 18 lat, mój przyjaciel Dalej(zwany)Lamą osiągnął jakże już poważny wiek 28 lat. Osobiście jeszcze nigdy w życiu nie widziałem żadnego Kitajca, wiedziałem tylko z opowieści że to są strasznie brzydcy i głupi ludzie. Myślę że to była zwykła mistyfikacja wcale nie podbili naszej krainy tylko ogłosili to, ale cóż nie posiadamy żadnej władzy ani wojowników więc nie dało się tej sprawy wyjaśnić.

    [​IMG]
    Aneksja Tybetu przez Chiny

    Po zerwaniu garści trawy wyruszyłem w dalszą podróż, a ta cześć miała być najdłuższa i najtrudniejsza. Czekały mnie setki kilometrów i wiele gór do zdobycia. Mniej więcej w połowie drogi przypomniało mi się że nie zgubiłem plecaka z moim przyjacielem, lecz najzwyczajniej w świecie zostawiłem go w jeden z grot w której spędziłem noc. Cóż zostało mieć nadzieję że Lama sobie poradzi w końcu posiadał w plecaku zapas papieru toaletowego który zwędziłem sąsiadowi. Po dwóch latach docieram do klasztoru, gdzie zostałem przyjęty bardzo miło. Rozpocząłem moją 50 – letnią naukę, lecz o tym kiedy indziej.

    W tym czasie jak ja spędzałem godziny na medytacji, mojego przyjaciela w grocie znalazła pewna niewiasta. Zdziwiła się i zszokowała, gdy zobaczyła takiego wychudzonego człowieka w plecaku, zrobiło się jej żal i zabrała go do domu. Mój przyjaciel trafił do bogatej rodziny kupieckiej. Tam mu dali jeść pić i w kilka dni całkowicie odżył(chyba ta podróż w plecaku mu nie posłużyła). Lama mimo swoich ułomności został u tej rodziny i bardzo szybko się z nimi zasymilował. Życie płynęło mu w dostatku i spokoju. Lama mimo że był uważany za lekko opóźnionego, swój rozum miał, nie wiadomo dlaczego do tej pory się on nie objawiał, może coś się wydarzyło w jego życiu albo po prostu postanowił coś zrobić ze sobą, tego nie wiadomo, wiadomo tylko to że od tej chwili przez lata zapisywało coś ciagle, a w wieku 36 lat postanowił zostawić rodzinę i wyruszyć w podróż. Zabrał że sobą tylko trochę złota i zostawił swoją przybraną rodzinę.

    Nie wiemy co się działo z nim przez rok, dopiero po roku wraca on z bandą rozbójników i namawia ludzi do buntu przeciwko Kitajcom. Po powrocie wydawał się jakby mądrzejszy, bystrzejszy a nawet wyższy i przystojniejszy. Pociągnął za sobą masy co spowodowało ogólno-plemienny zryw. Ludzie chwycili co wpadło im w ręce i popędzili w stronę Kitajców. Ale to nie było takie proste, na naszych ziemiach nie było czym walczyć ani z czego wyrabiać broni, lecz Lama był na to przygotowany i posiadał cały szereg pomysłów na innowacyjną broń i co najważniejsze w zasięgu ręki przeciętnego hodowcy Jaków i rolnika uprawiającego rośliny strączkowe. O dokładnych wynalazkach nie mogę powiedzieć gdyż jest to tajemnica narodowa Tybetańskiego Stowarzyszenia Hodowców Jaków oraz Rolników Uprawiających Rośliny Strączkowe w Krainie Śniegów i ich wyjawienie mogło by się przyczynić do osłabienia potęgi królestwa Tybetańskiego Stowarzyszenia Hodowców Jaków oraz Rolników Uprawiających Rośliny Strączkowe w Krainie Śniegów a nawet jego upadku.

    Lama rozpoczął rewoltę na zachodzie tam wystąpił po raz pierwszy oficjalnie przeciwko Kitajcom, odniósł szybko sukces i ogłosił niepodległy Kraj Jaków. Po tym sukcesie ruszył na wchód, gdzie po rocznym obleganiu zdobył kolejne miasto. Było tylko kwestią czasu aż mój przyjaciel uwolni wszystkie ziemie od oprawców. Ruszając dalej na wschód przejął kolejne miasto przyłączając poprzednie ziemie do swojego państwa. Armia przeciwnika była bezsilna na tym terenie do którego przystosowani są tylko hodowcy Jaków i rolnicy uprawiający rośliny strączkowe. W końcu udało się wyprzeć całkowicie przeciwnika z tych terenów. Co by nie przedłużać rewolta się powiodła, Kitajce wycofali się z naszych ziem i przyrzekli że nigdy nie wrócą. Zresztą jakby śmiali, uciekali z takim przerażeniem że będą chyba żyć z tym przerażeniem na twarzach do końca swoich dni.

    [​IMG]
    Buntownicy na czele z Lamą zdobywają pierwsze miasto i ruszają na wschód

    [​IMG]
    Utworzenie Kraju Jaków

    [​IMG]
    Podczas gdy buntownicy ruszają na wsch. powstaje regularna armia tybetańska

    [​IMG]
    Zdobycie kolejnej fortecy przez buntowników

    [​IMG]
    Wolni Tybetańczycy w drodze do wyzwalania kolejnych ziem

    [​IMG]
    Zajęcie całego obszaru Kraju Śniegów

    [​IMG]
    Kitajce podpisują traktat na mocy którego Kraj Jaków odzyskuje wszystkie ziemie

    W państwie zapanował pokój a na naszego władcę wybrano Lamę( w sumie sam się wybrał). Dano mu tytuł Dalej Lama bo mimo objawienia się jego instynktu przywódczego Dalej posiadał swoje ułomności i był Lamą. Dalej od tej pory stało się określeniem potężnego władcy, nie cesarz, nie Car a właśnie Dalej.
    Kilka dni po koronacji mój przyjaciel stwierdza że gospodarka jest w strasznym stanie ale nie ma złota aby ją odbudować, a za futro Jaków oraz rośliny strączkowe nie da się. Więc wpadł na sprytny plan. Zaprosił 100 najwybitniejszych myślicieli Krainy Śniegów zamknął ich w piwnicy swojego zamku i kazał wymyślić sposób na szybkie dorobienie się dużej ilości złota, najlepiej kosztem Kitajców. I udało się !

    [​IMG]
    Dalej Lama wybrany wodzem Tybetu

    [​IMG]
    Reforma skarbca Dalej Lamy




    ___________________________________________________________
    Nudziłem się więc popełniłem takie o to coś
    Liczę na konstruktywną krytykę ;)
    We wstępie mało na temat gry, później proporcja się odwróci

    ___________________________________________________________
     
  2. jarulek

    jarulek User

    II - Wiatr z zachodu

    [​IMG]



    …Lecz sielanka pokoju nie trwała zbyt długo. Pojawiły się pierwsze problemy dla nowego i nie doświadczonego władcy. Szybko po zapełnieniu skarbca złoto zaczęło z niego odpływać. Przyczyną tego było życia nad stan Dalej Lamy oraz jego 100 doradców. Zaczęli wyprawiać ogromne bale, wysyłać sąsiadom skrzynie złota(choć w tym przepadku przyniosło to pewnie korzyści w postaci nawiązania dobrych stosunków z sąsiadami, zawarcie pierwszego sojuszu militarnego oraz zapewnienia od innych sąsiadów że nie zaatakują, oczywiście wiadome było że jak tylko skrzynie złota przestaną wyjeżdżać do nich to obrócą się przeciwko nam i zaatakują wykorzystując przy tym nasze złoto więc nie było to takie sprytne posunięcie jakby mogło się wydawać). W szybkim tempie zostało już tylko 5000 sztuk złota.

    [​IMG]
    Pierwsze głosy sprzeciwu w nowym kraju

    Lud się wzburzył więc Dalej Lama postanowił coś z tym zrobić i ogłosił nowy ustrój Monarcha Półdemokracyjna. Polegał on na monarsze oraz 100 doradcą obradujących na Zjazdach corocznych. Monarcha posiadał 51 głosów a doradcy 49. Szybko przystąpiono do opracowania budżetu i już po miesiącu przedstawiono plan działania rządu.

    I - Zdobyć Kubańskie Cygara, gdyż Dalej Lama chciał zapalić prawdziwe oryginalne cygaro z jejgo ojczyzny a nie te podróbki od Kitajców. Na ten cel przeznacza się 3000 sztuk złota.
    II - Zbudowanie więcej urzędów w królestwie, gdyż wychodzono z założenia „ Więcej urzędów to więcej urzędasów co powoduje więcej podatków a w konsekwencji więcej wpływu do skarbca, które można przeznaczyć na realizacje pkt nr I (500 sztuk złota)
    III - Poprawa jakości życia zwykłych ludzi w tym celu nadanie przywilejów arystokracji (500 sztuk złota)​

    Następnego dnia odbyło się głosowanie. Wyniki wyglądały następująco 40 głosów za a 60 przeciw(Nie pytajcie jak to możliwe), więc postanowiono wprowadzić małe poprawki. Dodano punkt IV – Stałe wysokie wynagrodzenia dla członków Rady Stu( 1000 sztuk złota). I znów przeprowadzono głosowanie. Tym razem było 51 głosów przeciw i 49 za. Obradowano jeszcze jeden dzień i dodano punk V „Nowy dywan do komnaty Dalej Lamy” (1000 sztuk złota), i tym razem budżet Kraju Jaków został uchwalony.

    [​IMG]
    Udobruchanie wzburzonego ludu

    Jednaka po podaniu tych ustaw do opinii publicznej wywołało niezadowolenie, więc wprowadzono VI poprawkę która zawierała zapis „Od dziś nasza kraina zmienia nazwę z Kraj Jaków na Tybetańskie Stowarzyszenie Hodowców Jaków oraz Rolników Uprawiających Rośliny Strączkowe w Krainie Śniegów” Ten punkt ostatecznie zadowolił wszystkich gdyż wcześniejsza nazwa Kraj Jaków pochodziła od nazwy arystokracji Tybetu( Jak – szlachcic w Tybecie).
    Jako ciekawostkę podaje wydarzenie z obrad Zjazdu. Mniej więcej w połowie jeden kapłan z Rady Stu podumał pomysł aby sprowadzić Urugwajskich Naukowców. Wszyscy zebrani zdziwili się i z szokowali, nikt nie wiedział co to jest Urugwajskich ale też nikt nie chciał wyjść na mało inteligentną osobę więc jednogłośnie dodali aneks do „Sprowadzić Urugwajskich Naukowców” (Tyle złota ile będzie trzeba gdyż nie wiedząc czego się szuka nie można tego wycenić)
    W końcu uporaną się z problemami wewnętrznymi i wzięto się za wykonywanie nowo przyjętych prac.
    W sprawie pkt I zaczęto wymieniać mapy z przyjaznymi nam krajami aby dostać się do legendarnej Kuby. Dało nam to szersze spojrzenie na świat jednak legendarnej Kuby nie znaleźliśmy.

    [​IMG]
    MApa pokazująca odkrycia Tybetu w latach 1423 r.

    W wyniku niepowodzeń w realizacji pkt I przystąpiono do II. W każdej prowincji postawiono urząd podatkowy do ściągania należność od mieszkańców. Efektem tego było zwiększone wpływy z podatków ale także lokalne niezadowolenie ludności.
    Punk III chwilowo zostawiono dla dłuższej medytacji i ruszono dalej, a więc wypłacono pensje Radzie Stu oraz zaczęto szukać najlepszego dywanu dla Dalej Lamy. Trzeba również dodać że wszyscy udawali iż sprowadzają Naukowców z Urugwaju ale tak naprawdę nikt tego nie robił, gdyż nie wiedziano o co chodzi.

    [​IMG]
    Polityka wewnętrzna Tybetu oraz zwiększenie dochodu z podatków

    W miedzy czasie ja przebywałem nadal na nauce i medytacji w klasztorze Bod-rang-skyong-ljongs. Był to już mój 15 rok nauki. Była to bardzo ciężka u żmudna praca. Pierwsze 5 lat pracowałem jako służący, sprzątając, gotując ogólnie rzecz biorąc robiąc najcięższe rzeczy w klasztorze. Z perspektywy czasu stwierdzam jednak że to były moje najłatwiejsze lata w klasztorze później było tylko trudnej. A więc w kolejnych 5 latach uczyłem się medytacji i osiąganiu stanu Nirwany. Aby mi się to udało musiałem medytować w bezruchu na początku kilka godzin, później dni a na końcu tygodni bez jedzenia i picia. Stanu Nirwany jednak nie udało mi się doświadczyć. Kazano mi się tym nie przejmować gdyż po tak krótkiej nauce mało komu się udaję. Po tej części nauki przyszła pora na kolejny okres pięcioletni w którym to uczyłem się wytrzymałości. Zarówno psychicznej jak i fizycznej. Ćwiczenia polegały miedzy innymi na staniu godzinami na deszczu w czasie burzy w szerokim polu. Wąchanie godzinami okropnych zapachów, jedzenie bardzo pikantnych potraw oraz zwisanie godzinami nad przepaścią. To tylko niektóre z ćwiczeń, ale te które może sobie wyobrazić zwykły śmiertelnika, a czekały mnie rzeczy jeszcze trudniejsze…

     
  3. jarulek

    jarulek User

    III - Gra warta świeczki ?

    [​IMG]


    Pewnego dnia wybrałem się na spacer. Po kilku może kilkunastu minutach spostrzegłem w oddali grotę. Poczułem wewnętrzną chęć wejścia do niej, nie wiem czym się kierowałem na pewno nie umysłem, bardziej przeczuciem. W grocie było bardzo ciemno, prawie nic nie widziałem. Panował klimat mroczny, posuwałem się w głąb macając rękoma drogę po ścianie jaskini. Była wilgotna zimna, a kamienie wystające ze ścian były bardzo ostre.

    [​IMG]
    Grota

    Mój wzrok stopniowo przyzwyczajał się do panującego tam mroku lecz nadal nie widziałem swojej drogi. Wśród otaczającej mnie ciszy słyszałem tylko spadające krople wody które z impetem uderzały o skały i rozpryskiwały się we wszystkich kierunkach. Moje nogi powoli lecz konsekwentnie posuwały się do przodu po skalistej i wyboistej drodze. Znajdowałem się już kilkanaście metrów w głębi groty, za mną zniknął ostatni promyk światła połyskujący do tej pory od strony miejsca gdzie wszedłem w tą otchłań ciemności. Tutaj korytarz kierował się lekko w dół, przez głowę przesuwały się mi myśli: „po co tam idę”, „ta jaskinia przecież nigdzie nie prowadzi, „ co mnie tam ciągnie”. Jednak nie wpłynęło to za bardzo na tempo mojego marszu w głąb ciemności. Im dalej tym odczuwałem większą przyjemność, większą chęć, moje serce zaczynało szybciej bić, ciało wypełniała adrenalina. Mój marsz trwał jeszcze kilka minut, kiedy to w mroku otaczającym mnie z każde możliwej strony, ujrzałem jakby światło, coś małego jaśniejącego i uśmiechającego się do mnie. Moje ruchy stawały się co raz szybsze i szybsze a światło rosło w moich oczach. Zaczynałem prawie biec lecz było jeszcze za ciemno, zdarzało mi się potykać, przy jednym upadku skaleczyłem się w kolano, lecz to nie było ważne w tym momencie tylko to co znajduje się w blasku tego odległego światełka. Po chwili wiedziałem już to było jakieś pomieszczenie, może jakieś drugie wejście. Światło zaczęło wypierać ciemność, odbierało mrokowi przestrzeń otaczającą mnie, zachęcało i wciągało mnie. Nie musiałem już rękoma szukać drogi, widziałem wszystko dokładnie i wyraźnie. Po krótkiej chwili znalazłem się u wejścia do groty przypominającej jakieś pomieszczenie. Światło jaśnie i wyraźnie świeciło z góry przez otwór w suficie. Mój wzrok w pierwszym momencie przyciągnął kawałek skały znajdujący się na środku tej „sali”. Na nim znajdowało się Koło Dharmy.

    [​IMG]
    Koło Dharmy

    Wiedziałem już że nie byłem pierwszy w tym miejscu, że prawdopodobnie przede mną byli tu już mnisi, ale czemu czułem taką wewnętrzną potrzebę znalezienia się tutaj. Stojąc po środku pomieszczenia odczuwałem niezwykłe doznania. Grota była wypełniona spokojem, panowała cisza, czułem jakbym się unosił nad ziemią, jakby moje stopy lekko lecz dość wyraźnie odrywały się od podłoża, nie wykonywałem żadnych zbędnych ruchów, nie chciałem przerywać tego błogiego stanu który wypełniał moje ciało od koniuszków palców u stóp aż do najdalej wysuniętego punktu na czubku mojej głowie. Czyż tak wyglądała Nirwana, której próbowano mnie nauczyć w klasztorze ? Czemu mnisi nie powiedzieli mi o tym miejscu ? Czy wiedzą o nim ? Przez głowie przetaczały mi się dziesiątki pytań, nie wiedziałem od czego zacząć. Spojrzałem jeszcze raz na Koło Dharmy, było wykute w skale, pięknie i starannie wykonane. Na jego ramiona można było dostrzec cienką warstwę pyłu a nawet gdzieniegdzie pierwsze zalążki mchu. Było jasne to miejsce miało już za sobą sporą ilość upływającego czasu, pewnie nikt dawno tu nie przebywał. Rozejrzałem się po pozostałej części pomieszczenia. Na ścianach ujrzałem wykute rysunki oraz jakieś teksty. Nie rozumiałem co tam było napisane, język wykorzystany do zapisu był mi całkiem obcy, a same obrazy były dla mnie nie jasne.

    [​IMG]
    Napisy w grocie

    Poszedłem za Koło gdzie z tyłu pod ścianą znajdowało się jakieś siedzisko. Musiałem podejść bliżej aby się przekonać, było to jedyny nieoświetlony punk w tym miejscu. Tak był to fotel, wykuty ze skały tak samo jak Koło znajdujące się za moimi plecami, lecz nie było tak starannie wykonane, było widać że człowiek który to robił nie przywiązywał do tego siedziska tak dużej uwagi. Postanowiłem usiąść. Fotel okazał się bardzo wygodny, choć na taki nie wyglądał. Rozsiadłem się wygodnie i postanowiłem chwilę odpocząć. Z fotela był bardzo dobry widok na całe pomieszczenie. Lecz z Sali nie było dobrze widać fotela, jeśli by ktoś był ze mną w sali nie widziałby że siedzę na fotelu. Czułem znów wielkie odprężenie i wewnętrzny spokój. Mój odpoczynek jednak przerwało dość niezwykłe zdarzenie. Usłyszałem jakby głos w mojej głowie, rozejrzałem się po Sali, nikogo jednak nie dojrzałem. Nie wiedziałem co się dzieje, czy to może wyobraźnia płatała mi figla ? Głos kazał mi się uspokoić, więc tak zrobiłem mając nadzieję że wszystko się wyjaśni. Zaczął do mnie przemawiać. Kazał mi iść do Lhasa znaleźć człowiek którego nazywają Dalej Lama. Chciałem zapytać się o co chodzi jednak już nic nie słyszałem, głos zniknął. Człowiek o imieniu Dalej Lama kojarzył mi się z kimś ale nie wiedziałem dokładnie o kogo chodzi.


    Tymczasem w Tybecie nasz sojusznik Taungu rozpoczyna wojnę przeciwko Arakan. Proszą nas o pomoc, więc postanawiamy pomóc naszym braciom w potrzebie. Po stronie naszych przeciwników staje Bengal. Nasz sąsiad z południa ! Dalej Lama ogłasza mobilizację w całym królestwie. Podstawą wojsk tybetańskich ma być jazda złożona ze szlachty oraz doborowych Jaków. Nasi sojusznicy Taungu uderzają z południowego-wschodu, wojska z Asam natomiast ze wschodu. My w tym samym momencie z północy. Wróg jest otoczony, wiadomo już że nie mają szans, są skazania na naszą łaskę lub niełaskę. Po zajęciu południowych terenów wyruszyliśmy na zachód gdyż w stolicy Bengalu znajdowało się 20 tysięcy wrogiej armii, nie byliśmy przygotowani na tak duże starcie. Podzieliliśmy armie na dwie części większa i mniejsza, większa ruszyła na zachód a mniejsza została bronić regionu. Był to błąd wcześniej wspominania armia bengalskich rozwścieczonych barbarzyńców ruszyło na nasze 6 tysięcy. Okazało się jednak że ich wściekłość i zajadałoś okazała się pozorna, szybko wpadli w popłoch i się wycofali. W miedzy czasie Asam przyłączył do swojego królestwa region Czin. Sukces był blisko. Pokrzepieni sukcesami i zdobyciem całego północnego Bengalu ruszyliśmy na południe. Udało nam się zdobyć stolicę oraz tereny na wchód od niej. Jednocześnie nasza druga armia okupowała cześć terenu Arakan. Po tych sukcesach przyszła wiadomość że zawarto pokój. W naszym imieniu pertraktowało Taungu.

    [​IMG]
    Droga wojsk Tybetańskich podczas inwazji

    [​IMG]
    Atak sojuszników Tybetu

    Dzięki naszemu wkładowi w tę wojnę otrzymaliśmy prowincję Koczin, nie zamierzaliśmy wcześniej podbijać żadnych terenów, ale że ta prowincja była zamieszkana przez innowierców, postanowiliśmy wyzwolić ich z łańcuchów tej jakże nieprawidłowej religii i wskazać właściwą drogę. Zaraz po przyłączeniu wysłaliśmy Buddów aby wzięli sprawę w swoje ręce. W pokoju było zawarte również że tereny na wchód od Koczin będące wcześniej ziemią królestwa Arakan będą należeć teraz do Mjanmar dodatkowo reszta kraju oddaje się w wasalstwo Mjanmar.

    [​IMG]
    Sytuacja w regionie po wojnie

    Taungu okazało się wspaniałym przyjacielem. Niczego nie zażądali dla siebie po za drobną rekompensatą w postaci złota. Postanowili wspomóc braci. Jedynie na pogardę zasługuję nasz sojusznik z północy Chanat Czagataja. Nie wiadomo czemu Tybet zdaje się z tym innowiercą, czyżby miał jakieś korzyści z tego lub plany wobec sąsiada ? Sojusz zacieśnił swoją współprace, a także umocnił się. Była to ważna i pożyteczna rzecz dla regionu oraz przyszłej stabilizacji. Więź ta przetrwała pierwszą próbę jaką był lokalny konflikt, byliśmy teraz gotowi na większe wyzwanie z molochem ze wschodu, z najeźdźcami i barbarzyńcami którzy nie wiedzą co to pokój i miłość któremu hołdujemy całym sercem i naszą religią. Zaraz po wojnie jako kontynuacje wojny z Bengalem wysyłaliśmy tabuny naszych kupców do ich ośrodka handlu, nie tylko osłabiło to naszego wroga ale także napełniało nasz skarbiec.

    [​IMG]
    Zyski z handlu oraz walka o wiernych

     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie