Vae victis - polski AAR

Temat na forum 'Darkest Hour - AARy' rozpoczęty przez thorfinn, 9 Wrzesień 2012.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Wstęp

    - Jak do tego doszło? – Oficer powtórzył na głos myśl, która nie dawała mu obecnie spokoju.
    - Panie Generale, czekają na rozkaz. – Głos żołnierza siedzącego przy aparacie telefonicznym wyrwał oficera z zamyślenia. Żołnierz ten mocno przyciskał słuchawkę telefonu do lewego ucha wpatrując się w generała. W jego młodych oczach widoczna była trwoga. Generał rozejrzał się po bogato zdobionym pomieszczeniu. Wzrok wszystkich zgromadzonych osób skupiony był na nim.
    - Panie Generale...
    - Tak, słyszałem. – Generał przerwał żołnierzowi siedzącemu przy telefonie i odwróciwszy się w jego stronę wydał krótki rozkaz: – Nie stawiać żadnego oporu. – Jego rozkaz został niezwłocznie przekazany do posterunków wokół budynku. Generał spojrzał na wielkie lustro, które znajdowało się na wprost niego. W odbiciu widoczni byli zgromadzeni za jego plecami żołnierze. Generał wiedział, że nie takiej decyzji oczekiwano od niego, ale zdawał sobie sprawę, że ewentualny opór byłby beznadziejny.


    [​IMG]

    Wtem drzwi do pomieszczenia otwarły się gwałtownie i do środka wpadł w rozchełstanym, pospiesznie założonym mundurze Wódz Naczelny. Gdzieś w oddali rozległy się pojedyncze strzały. Najwidoczniej rozkaz nie dotarł do wszystkich placówek.
    - Jak bardzo źle jest? – Zapytał Wódz Naczelny kierując swoje pytanie do generała.
    - W naszą stronę zmierza duża jednostka o sile kilku kompanii piechoty, wsparta kilkoma czołgami. Wydałem rozkaz, aby nie podejmować walki z nieprzyjacielem. – Wódz Naczelny spojrzał z niedowierzaniem na generała. Odgłosy walki dość szybko narastały, co było nieomylnym znakiem, że wojska nieprzyjaciela znajdują się coraz bliżej. Wódz Naczelny doskonale zdawał sobie sprawę z beznadziejnej sytuacji. Po serii klęsk na froncie Wojsko Polskie nie przedstawiało już właściwie żadnej wartości bojowej. Polska była skrwawiona i porzucona przez, wydawałoby się, najwierniejszych sojuszników. Jeszcze ten cios w plecy, o którym niektórzy przestrzegali. W obecnej sytuacji opór faktycznie nie miał żadnego sensu.
    - Aresztować tego człowieka. – Rozkazał Wódz Naczelny wskazując na generała. – Będziemy walczyć do ostatniego naboju.
    Podczas, gdy żołnierz obsługujący aparat telefoniczny bezskutecznie próbował nawiązać połączenie z posterunkami, do generała podszedł jeden z żołnierzy i zakomunikował:
    - Panie Generale, jest pan aresztowany. – Wtem budynkiem targnęła niewielka eksplozja. Pomimo zawrotów głowy generał powoli podniósł się z posadzki, na którą rzucił go podmuch wybuchu. Dosłownie w ułamkach sekundy do pomieszczenia wbiegli uzbrojeni w pistolety maszynowe żołnierze. Padła krótka komenda.
    - Ręce do góry!


    [​IMG]

    TECHNIKALIA
    ==========

    Witam, we wstępie mojego nowego fabularyzowanego AARa. Ponownie wybrałem zgrane już państwo, ale myślę, że mimo wszystko będę w stanie zaproponować Wam ciekawą rozgrywkę. Życzę przyjemnej zabawy podczas czytania i oceniania.

    Grę rozgrywam na DH 1.02 z wgranym DH Official Graphic Pack na zmodyfikowanym pod swoje potrzeby modzie Polish Pack DH autorstwa PIAJRA.

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  2. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Prolog - część I: rok 1933.

    Przez niezbyt szczelne okno, do niewielkiego pomieszczenia, raz za razem, usiłowało się wedrzeć, niesione przez wiatr, pełne wilgoci, marcowe powietrze. Wśród starannie wybielonych ścian, przy blasku lampy, siedział sędziwy szewc. Na niewielkim stoliku spoczywało kilka starannie ułożonych kartek. Szewc przetarł swoje zmęczone oczy, podniósł jedną z kartek niemal pod sam nos i wrócił do lektury.

    Po przeczytaniu całego listu szewc odłożył kartki papieru na stolik, a następnie powoli uniósł się z krzesła. Starszy mężczyzna postanowił przejść się po swoim niewielkim warsztacie, aby rozprostować zasiedziałe stawy i kości. Na zewnątrz panował już mrok, jednak dzień pracy jeszcze nie dobiegł końca. Stary szewc Samuel wracał do pracy.

    [​IMG]

    * * *

    - Panie Rotmistrzu, jeszcze jedno pytanie jeśli można.
    - Zależy czego będzie ono dotyczyło droga Pani Redaktor. Jeśli życzy sobie Pani, abym towarzyszył jej przy kolacji to niech Pani wie, że nie przywykłem odmawiać tak pięknym kobietom.
    - Często jest Pan zapraszany na kolacje przez piękne kobiety, Panie Rotmistrzu?
    - Nie mogę narzekać. Zwłaszcza jeśli po kolacji rano można zakosztować pysznej kawy…
    - Prawdę mówiąc chciałam zapytać o jeden z epizodów z Pańskiej przeszłości.
    - O jaki?
    - Ponoć również latem '33 roku znajdował się Pan niejako w centrum najważniejszych wydarzeń. Co Pan może powiedzieć o swoim pobycie na Rzeszowszczyźnie w czerwcu i w Małopolsce w sierpniu?


    „Całkiem ponętna ta kobita. Chętnie bym ją zwyobracał tej nocy. Tylko co ja mam jej powiedzieć? Przecież nie powiem, że w czerwcu szukałem roboty przy sianokosach, a w sierpniu terminowałem jako pomocnik przy wykopkach, podczas gdy wkoło trwała niemal wojna domowa. Muszę wymyślić jakąś bajkę, tylko żeby się kupy trzymała. A może by…”

    - Droga Pani Redaktor, trochę zmęczył mnie ten wywiad. Czy możemy dokończyć innym razem?
    - Ależ oczywiście Panie Rotmistrzu.
    - A co Pani powie na wspólną kolację?
    - Musi się Pan zdecydować. Jeszcze przed chwilą był Pan zbyt zmęczony, aby kontynuować wywiad. Do widzenia Panu.


    [​IMG]
    polski partol wojskowy na ulicach jednego z miasteczek na Rzeszowszczyźnie, lato 1933 r.​

    * * *

    „I znowu nic!” – pomyślała i poczuła falę gorąca, która ponownie zalała jej wnętrze. Nie wiedziała, czy owa fala to efekt długiej kąpieli w wannie, czy poruszenia. To był kolejny wieczór, ba – dzień, gdy jej małżonek nie potrafił znaleźć dla niej czasu. Dla swojej młodej, niedawno poślubionej żony. Może jednak powinna była zostać w kraju, gdy przydarzył mu się ten awans i wyjazd służbowy. Być może wtedy ich życie seksualne wyglądałoby… no właśnie – w ogóle by wyglądało! Przyjaciółka mówiła jej kiedyś, że związki (tak, związki – można powiedzieć, że była to opinia ekspertki) na odległość przeżywa się o wiele intensywniej. Już nawet była przygotowana na tą intensywność, ale jemu udało się załatwić, że jednak pojechali razem.
    A jeszcze wczoraj mówił – obiecał, że będą zwiedzać nową, nieznaną europejską metropolię i nawet wybiorą się wspólnie na zakupy. Tymczasem jest już wieczór, a on wpadł tylko na chwilę i tylko po to, aby się przebrać, a następnie wrócić do pracy! Nikt jej wcześniej nie powiedział, że praca w charakterze sekretarza posła wymaga, aby obaj panowie spędzali ze sobą całe dnie. I całe wieczory… „Może jeszcze niech poślubi tego całego Lipskiego!”
    I znowu poczuła ukłucie goryczy. Cały dzień spędziła sama, zamknięta w pokoju hotelowym. Niby mogłaby wyjść na zewnątrz i samotnie spacerować po zimnym i mokrym Berlinie, ale to nie tak miało być. On nawet o niej nie pomyśli, o jej potrzebach, chęci poznawania świata i przebywania z ludźmi, a zwłaszcza z nim…
    „Może jutro... Bo dzisiaj już się na pewno do niego nie odezwę!”


    [​IMG]
    Berlin wieczorową porą.​

    TECHNIKALIA
    ==========

    Przedstawiam pierwszą z sześciu części prologu, w ramach którego zapoznam Was z bohaterami mojej opowieści.
    Śpieszę wyjaśnić, że wstęp był swego rodzaju wybiegiem w przyszłość, ale zdaje się, że spełnił swoją rolę. ;)

    Pragnę w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy pomogli mi w rozpoczęciu i pomagają w tworzeniu tego AARa. Szczególne podziękowania należą się dwóm użytkownikom: Aux_Teergois - za wspólne rozmyślania o historii i Gosiek - za wsparcie, cierpliwość i pomoc. Dziękuję Wam z całego serca.

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  3. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Prolog - część II: rok 1934.

    Zupełnie nie wiem, o co chodziło tej starej, natrętnej flądrze, ubranej w kreację rodem z poprzedniego wieku. Jeszcze ta niemodna fryzura – powinna zostać w domu, a nie pokazywać się w Berlinie! Zupełnie nie wiem, dlaczego tak na mnie naskoczyła. Że układamy się z Niemcami. Że spiskujemy przeciwko Czechosłowacji. Że chcemy rozpętać kolejną wojnę! Całe szczęście, że Juluś był nieopodal i obracając całą sytuację w żart odpędził ode mnie to babsko. Z tego, co tłumaczył mi później, zapamiętałam tylko, że Czechosłowacja boi się odprężenia w naszych relacjach z Niemcami. "Odprężenie w relacjach"… "Układ o niestosowaniu przemocy"… "Nienazwana umowa międzynarodowa"… Dziwny ten język dyplomatów. Nie rozumiem, jak on może opowiadać o tym przez kilka kwadransów bez przerwy, a ja, choćbym nie wiem jak bardzo się skupiła, to i tak nie zapamiętam nawet połowy. Dyplomacja jest taaaka skomplikowana… i taka nudna. Ten wieczór byłby zupełnie zrujnowany, gdyby nie moja nowa przyjaciółka z Węgier. Powiedziała mi, że nazwisko tej napastliwej flądry tłumaczy się jako „tłusta”. Wiem, że nieładnie jest się śmiać z nazwiska, ale strasznie mnie to rozbawiło. I nadal bawi – rzadko kiedy nazwisko tak bardzo pasuje do człowieka. Albo flądry. Przyznała mi się jeszcze, że bardzo podziwia i zazdrości nam zaangażowania ludności, która bierze udział w zbiórce publicznej, przeznaczonej na rozbudowę marynarki. Zażartowałam, że również mogą ogłosić taką zbiórkę na Węgrzech. Dopiero później Juluś mi wytłumaczył, że przeciwnicy Regenta Horthyego nazywają go admirałem bez floty w państwie bez morza. Muszę ją koniecznie przeprosić przy najbliższej okazji. Na przyszłość muszę bardziej uważać, żeby nie robić takich afrontów przyjaciołom. Tak, dyplomacja to skomplikowana sprawa…

    [​IMG]
    gmach Ambasady Polski w Berlinie.

    * * *


    - Mam nadzieję, że dobrze Pan pamięta wydarzenia, które miały miejsce w lecie ‘34 roku.
    - Tak, Pani Redaktor. O czym konkretnie chciałaby Pani posłuchać?
    - O wszystkim po kolei: o powstaniu ONR, o walkach ulicznych z socjalistami, o zamachu na ministra Pierackiego, o Berezie Kartuskiej i prześladowaniach, o walce z powodzią.
    - Bereza Kartuska… Przebywałem tam chwilę… Ale to było w innym czasie. Szczerze mówiąc Pani Redaktor nie byłem w Ruchu od początku jego działalności. Wstąpiłem do niego dopiero później, gdy przyjechałem do Warszawy, ale starzy bojowcy opowiadali, że na ulicy wówczas było piekło. Jeśli gdzieś spotkaliśmy czerwonych, to zawsze musiało się to skończyć bójką. W ruch szły pałki, kastety lub co tylko było pod ręką. Czasem nawet noże. Najgorzej było na Woli i innych dzielnicach robotniczych. Wie Pani - raz oni nas, raz my ich.
    - A co z Żydami?
    - Tych z Bundu nienawidziliśmy szczególnie. Rozumie Pani – komunista i do tego Żyd. Żydokomuna, psia mać! Ale nie rozmawiajmy więcej o nich. Co jeszcze chce Pani wiedzieć?
    - Zabójstwo Pierackiego.
    - A, tak. Wówczas to nasze środowisko znalazło się pod pręgierzem. Wie Pani, co dla weteranów naszego Ruchu było najgorsze w Berezie?
    - Przed, czy po roku ‘39?
    - Oczywiście przed. Najgorsze było to, że siedzieliśmy w jednym g***ie z komuchami!
    - Pan też siedział, Panie Rotmistrzu?
    - Ja? Nie, skądże. Starzy bojowcy opowiadali… Ja byłem w Berezie już po ‘39. Coś jeszcze?
    - Powódź.
    - Powódź stulecia… Straszny czas. Byłem tam, Pani Redaktor. Z tamtych czasów pamiętam głównie ulewne deszcze. Lało przez kilka dni. I cisza. Nie było żadnych ostrzeżeń. Woda przyszła nagle i zabrała wszystko…


    [video=youtube;dtT3ZNn30PU]http://www.youtube.com/watch?v=dtT3ZNn30PU[/video]​

    * * *

    To był piękny, pogodny listopadowy dzień. Jak co roku, z okazji symbolicznej daty odzyskania niepodległości, na Polach Mokotowskich odbywała się uroczysta parada wojskowa. I również dziś – 11 listopada 1934 roku – nieprzerwane szeregi wojska defilowały przed trybuną i beztroskim, rozentuzjazmowanym tłumem. Paradę przyjmował Marszałek. Obecny wśród tłumu podpułkownik obserwował z zainteresowaniem tę manifestację siły i gotowości. Dopiero za kilka lat – w 1939 roku – miał się przekonać, że był to tylko kolejny mit. Jednak w tej konkretnej chwili pokaz siły robił na wszystkich zgromadzonych spore wrażenie. Dziarski krok, sprężyście wyprostowanych piechurów; jurność szlachetnych rumaków, dosiadanych przez obdarzonych ułańską fantazją kawalerzystów; hałas motorów pojazdów pancernych i chrzęst gąsienic czołgów – to wszystko tworzyło obraz silnej armii strzegącej niepodległości i niezawisłości państwa polskiego. Niezawisłości, potwierdzonej ledwie miesiąc temu, przez zawieszenie wykonywania narzuconego traktatu mniejszościowego. Zaiste, był to piękny, listopadowy dzień. Nikt, nawet ludzie z najbliższego otoczenia Marszałka, nie mógł przewidzieć, że była to ostatnia parada, jaką przyjmował…


    [video=youtube;qmrGr6TLhtM]http://www.youtube.com/watch?v=qmrGr6TLhtM&feature=plcp[/video]​

    TECHNIKALIA
    ==========

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  4. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Prolog - część III: rok 1935.

    Wydawało mi się, że jest nieco wyższy. Przynajmniej tak wynikało ze zdjęć publikowanych w tutejszej prasie i wizerunków spoglądających z plakatów. Niemniej jednak osoba kanclerza Adolfa Hitlera zrobiła na mnie ogromnie pozytywne wrażenie. To, jakim go dzisiaj osobiście poznałam w niczym nie przypomina obrazu brutala, jaki był przedstawiany jeszcze niedawno w naszej prasie. Burdy uliczne, brutalne rozprawy z przeciwnikami, próba przewrotu – wszystkie te wydarzenia nie pasowały do tego człowieka ubranego we frak. A jakiż on szarmancki. Zwłaszcza wobec obecnych na wystawie kobiet. I te oczy! W oczach tego niezwykle miłego i sympatycznego mężczyzny jest coś wyjątkowego. Coś hipnotycznego. Niemal odebrało mi mowę, gdy z dystynkcją ucałował mą dłoń. Nie, tak jak niektórzy mężczyźni unosząc ją do ust lub (co jest jeszcze gorsze) ciągnąc ją razem ze mną ku ziemi. O nie. Zrobił to, jak prawdziwy dżentelmen…

    [​IMG]
    Kanclerz Adolf Hitler w towarzystwie ambasadora RP w Niemczech Józefa Lipskiego podczas zwiedzania wystawy.​

    Sama wystawa również była bardzo udana. Nawet bez podpowiedzi Julusia wiedziałam, że uczestniczę w doniosłym, epokowym wręcz wydarzeniu. Oto w Berlinie, w Pruskiej Akademii Sztuk Pięknych zgromadzono przeszło 700 eksponatów. I to nie byle jakich. Reprezentacyjna wystawa sztuki polskiej, która wypełniła aż 12 sal wystawowych! Jeszcze kilkanaście lub nawet kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia!

    [​IMG]
    Fragment sali wystawowej z ekspozycją.​

    Wracając do Kanclerza Adolfa Hitlera – pomimo mojej ogromnej tremy udało nam się zamienić nawet kilka zdań. To wspaniały człowiek i cieszę się, że udało mi się go poznać osobiście. Niemcy mogą być dumni, że taka postać stoi na czele ich państwa.

    * * *


    [video=youtube;e1sZMrF6IlA]http://www.youtube.com/watch?v=e1sZMrF6IlA&feature=plcp[/video]

    * * *


    Już chyba przywykłam do tej jego ciągłej ekscytacji pracą. Wczoraj z Berlina wyjechał Minister Beck, a wraz z nim żona i córka. Byli tu ledwie trzy dni, ale przygotowania do wizyty na długo przed nią znów zabrały mi męża…


    [​IMG]
    Minister spraw zagranicznych Polski Józef Beck z okna wagonu kolejowego żegna się z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Konstantinem von Neurathem.​

    Ponoć obie strony są zadowolone z odprężenia polsko-niemieckiego, ale – jak to w życiu bywa – Niemcy chcą od tego związku nieco więcej. Sytuacja brzmi znajomo. Znam jeden taki związek, w którym niby wszystko jest w porządku, ale jednej ze stron czegoś brakuje… Może jednak nie do końca przywykłam do jego niezwykle absorbującej pracy. Przypomina mi się pewien wieczór sprzed półtorej roku. Czułam się taka samotna, gdy tu przyjechałam… Cholera! Nie mogę płakać, bo się rozmażę i cały starannie przygotowany makijaż diabli wezmą! Jednak łzy same cisną się do oczu… A niech to – i tak dzisiaj nigdzie już nie pójdę...

    TECHNIKALIA
    ==========

    Dobrnęliśmy właśnie do półmetku prologu. Stay tuned. ;)

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  5. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Prolog - część IV: rok 1936.

    Jakub odłożył ołówek i przeczytał dopiero co napisany fragment. Szybko doszedł do wniosku, że nie powinien stresować swojego starego, spracowanego ojca. Podarł kartkę i wyrzucił do stojącego nieopodal kosza. Za chwilę zaczął pisać od nowa, jednak postanowił nie wspominać w liście o bieżących wydarzeniach.

    [​IMG]
    demonstracja antyżydowska na Uniwersytecie Warszawskim.

    * * *

    [​IMG]
    stadion olimpijski i pływalnia olimpijska z lotu ptaka, 1936 r.​

    Dzisiaj byliśmy z Julusiem na otwarciu Igrzysk Olimpijskich. Otrzymaliśmy zaproszenia od niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Niestety, otrzymała je również ta flądra z Czechosłowacji, która przybyła ze swoim podstarzałym mężem, ale do nich jeszcze wrócę… Dość powiedzieć, że nawet ich bliska obecność nie mogła popsuć tak wspaniałego widowiska. Niedawno ukończony stadion przewidziany na ponad 100 tysięcy osób był wypełniony po brzegi przez nieprzebrane morze ludzi. Nieopodal nas znajdowała się specjalna trybuna dla Adolfa Hitlera i najważniejszych gości. Gdy zaczął bić ogromny dzwon i na stadion wkraczały reprezentacje narodowe prowadzone przez Greków, tłum oszalał z radości. Dosłownie las, uniesionych w charakterystycznym pozdrowieniu, rąk powitał maszerujących Greków, którzy w ten sam sposób pozdrawiali widownię. Za nimi, niczym na wojskowej paradzie, maszerowali przedstawiciele kolejnych krajów: Szwecji, Wielkiej Brytanii, Japonii, Stanów Zjednoczonych Ameryki, Kanady. Wszechogarniający entuzjazm przerodził się we wręcz nieznośny harmider, gdy na płycie stadiony pojawiły się reprezentacje Włoch, a następnie gospodarzy. Od tych wszystkich wiwatów i krzyków rozbolała mnie głowa…

    Gdy już wszyscy sportowcy znaleźli się na płycie stadionu, zaczęto wciągać na maszt flagę olimpijską. Wtem, z jednej z części trybuny wyleciały w powietrze gołębie. Była ich cała masa. To niespodziewany i piękny, choć moja węgierska przyjaciółka stwierdziła, że nie dla wszystkich widzów, symbol. Zaraz potem na stadion dotarł berliński biegacz z pochodnią. Na chwilę przystanął na schodach prowadzących w dół i pozdrowił wszystkich obecnych unosząc pochodnię w górę, a następnie zbiegł na bieżnię. Przebiegł na drugą część stadionu i zapalił znicz olimpijski. Temu finałowemu wydarzeniu towarzyszyła piękna oprawa muzyczna. Oto 3-tysięczny chór, wspierany przez muzyków z Filharmonii Berlińskiej, wykonał hymn olimpijski skomponowany specjalnie na tę okazję przez Richarda Straussa. To było niesamowite widowisko. I tylko szkoda, że wspomniana tłusta flądra zaczepiła mnie rozmową. Zarzuciła mi, że nasz kraj od ponad 2 lat blisko współpracuje z Niemcami, czego dowodem miała być nasza bierność na wydarzenia z marca. Ona jest chyba niespełna rozumu! Przecież Nadrenia jest integralnym terytorium tego kraju i Niemcy mają pełne prawo, żeby go bronić! Szkoda, że nie powiedziałam jej tego prosto w twarz, ale Juluś się ze mną całkowicie zgadza, że byłoby to nie tylko nieuprzejme, ale wręcz niedyplomatyczne zachowanie. Tak więc uśmiechałam się do tej staruchy i przytakując, milcząco potwierdzałam jej opinie. Całe szczęście, że rozpoczynająca się zgodnie z harmonogramem ceremonia przerwała to nieprzyjemne spotkanie.

    Żałuję tylko, że nie udało nam się dostać na trybunę honorową.


    [video=youtube;q-YuyEWbG2g]http://www.youtube.com/watch?v=q-YuyEWbG2g[/video]​

    * * *


    [​IMG]
    Światowid nr 38 (632) - 19.09.1936, str. 14​

    * * *


    [​IMG]
    Światowid nr 42 (636) - 17.10.1936, str. 2​

    * * *


    Na początku tego wieczornego spotkania nic nie zapowiadało, że obaj oficerowie będą tak intensywnie rozmawiać o polityce. Jednak czego się można było spodziewać, gdy dwóch niemłodych już mężczyzn ze sporym bagażem doświadczeń spotka się 11 listopada przy butelce mocnego węgierskiego wina?

    [video=youtube;8ueptWxzYDI]http://www.youtube.com/watch?v=8ueptWxzYDI&feature=plcp[/video]​

    Rozmowa dość szybko zeszła na komentowanie wydarzenia z dnia wczorajszego – Polska ma nowego Marszałka! Dla obu weteranów formacji legionowych była to szokująca wiadomość. Przecież ten stopień, wręcz tytuł i honor był zarezerwowany wyłącznie dla Józefa Piłsudskiego! Jakim prawem ktoś śmiał zagarnąć tę godność! Obaj zresztą uważali, że pozycja Śmigłego-Rydza jest nadmiernie wyeksponowana. Powinien skupić się bardziej na swojej działalności wojskowej niż na polityce, do której przejawiał coraz większe aspiracje. Tak, marszałek – pożal się Boże – Śmigły-Rydz był już (od lipca) drugą, po prezydencie, osobą w państwie i sygnatariuszem układu dyplomatycznego z Francją, w ramach którego otrzymaliśmy kredyt. Miał nawet realny wpływ na obsadę rządu. Tymczasem obaj oficerowie uważali, że armia pilnie potrzebuje reform i oczekiwali od osoby Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych jakichś działań w tym kierunku… Dobrze, że chociaż próba pozyskania rzędu dusz chłopskich w Nowosielcach zakończyła się klęską. Śmigły-Rydz, otrzymawszy petycję wzywającą do odcięcia się wojska od ekipy sanacyjnej oraz powrotu emigrantów brzeskich, musiał salwować się ucieczką. To wydarzenie nie doprowadziło jednak do porzucenia marzeń o odegraniu wielkiej politycznej roli. A rola ta miała dopiero nadejść, już stosunkowo niedługo, o czym obaj mocno już pijani oficerowie mieli się wkrótce osobiście przekonać…

    [video=youtube;SSj7L6SYA1w]http://www.youtube.com/watch?v=SSj7L6SYA1w&feature=plcp[/video]​

    TECHNIKALIA
    ==========

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  6. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Prolog - część V: rok 1937.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Światowid nr 5 (703) - 29.01.1938, str. 11-12

    * * *

    [​IMG]

    [​IMG]
    Światowid nr 9 (655) - 27.02.1937, str. 6-7

    [​IMG]
    Wkroczenie wojsk narodowych do zdobytej Malagi.

    * * *

    [​IMG]

    * * *

    Od kilku dni ambasador Lipski chodzi podminowany, a co za tym idzie, od kilku dni, jeśli w ogóle widuję swojego męża, to mam ochotę go skrzyczeć. Ponoć genialny plan, mający doprowadzić do nowego otwarcia w relacjach z Niemcami, nie przebiega po myśli jego autorów. Z tego, co udało mi się wydobyć z Juliana podczas naszych zdawkowych rozmów – swoją drogą, nie nazwałabym tego rozmowami – ambasador Lipski spotkał się we wrześniu z ministrem von Neurathem. Lipski usiłował raz jeszcze wytłumaczyć, jakie chęci wobec Niemiec i przede wszystkim Gdańska przejawia polska dyplomacja. Znów ten przeklęty Gdańsk. A więc, minister Beck chciał wydania wspólnego, polsko-niemieckiego oświadczenia uznającego Statut Wolnego Miasta, niemiecki charakter Gdańska i równocześnie szczególne w nim prawa Polski. Według mnie, byłoby to tylko kolejne potwierdzenie obecnego stanu, ale co ja się znam? Przecież jestem tylko żoną sekretarza ambasady… Tak, czy inaczej, podczas gdy Lipski i Beck zabiegali o wydanie oświadczenia, nie wymagając nawet jego publikacji, minister von Neurath wysunął własną propozycję. 18 października (zapamiętałem ten dzień, bo jeszcze nigdy nie widziałam Julusia w takim stanie), podczas rozmowy z ambasadorem Lipskim stwierdził, że Polska powinna zezwolić na aneksję Gdańska i w takim wypadku można by zagwarantować nasze gospodarcze interesy w tym mieście. Mogę wyobrazić sobie zaskoczenie Lipskiego (i całej polskiej dyplomacji), gdy niemiecki minister powiedział, że problem Gdańska powinien być w krótkim czasie definitywnie rozwiązany. Dopiero za kilka dni ambasador ma się spotkać w tej sprawie z kanclerzem Adolfem Hitlerem, stąd ta nerwowa atmosfera, panująca w naszej placówce. Mam nadzieję, że obie strony wykażą się rozsądkiem i nie dojdzie do żadnej awantury o to przeklęte miasto.

    [video=youtube;djPhcrnP8V8]https://www.youtube.com/watch?v=djPhcrnP8V8&feature=fvwrel[/video]

    * * *

    11 listopada. Dla podpułkownika zapowiadał się inaczej niż w zeszłym roku. Tym razem, dzień ten nie miał się skończyć alkoholową libacją. Nie było ku temu powodu. 11 listopada tego roku po raz pierwszy miał być oficjalnym świętem państwowym i oficer postanowił, że nic nie zepsuje tego dnia. Nawet Śmigły-Rydz. Znów był w centrum wydarzeń. Odbierał uroczystą, wojskową defiladę. Maszerował przed nim między innymi eksperymentalny pododdział spadochroniarzy, który niedawno prowadził pierwsze próby desantu bojowego na Wołyniu i w okolicach Lwowa. Podobno ich ostatnie wyczyny były prawdziwym zaskoczeniem dla Sztabu Generalnego… Oficer spojrzał ukradkiem na grupę zagranicznych obserwatorów wojskowych, którzy z zaciekawieniem przyglądali się ich wyposażeniu i uzbrojeniu. Z pewnością każdy z nich po zakończeniu parady przekaże szczegółowe raporty swoim zwierzchnikom. Niektórzy powiedzieliby: „Dobrze, niech widzą, że jesteśmy silni, zwarci i gotowi”, ale czy na pewno…

    [video=youtube;1AtTokFqnOY]http://www.youtube.com/watch?v=1AtTokFqnOY&feature=plcp[/video]​

    TECHNIKALIA
    ==========

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  7. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Prolog - część VI: rok 1938.

    Austria została wcielona do Rzeszy! Rozumiem oczywiście obopólną chęć połączenia się ludności niemieckiej. Kanclerz Adolf Hitler dokonał czegoś, o czym od dawna marzyły całe pokolenia Niemców, ale co tak naprawdę nawet największym optymistom się nie śniło. Wielkie Niemcy! Toż to cud niemal tak wielki, jak odzyskanie niepodległości! Nie znałam zbyt dobrze Marszałka Piłsudskiego (owszem widziałam go kilka razy, ale nigdy nie udało mi się zamienić z nim choćby jednego słowa), ale wydaje mi się, że obaj byli ludźmi tego samego formatu. Szkoda, że Marszałka nie ma już z nami, bo pewnie szybko rozstrzygnęliby wspólnie wszystkie problemy dręczące oba nasze narody.
    Wracając do Anschlussu, chęć połączenia, o której wcześniej wspomniałam jest widoczna zwłaszcza teraz. Czytałam przecież relacje prasowe i słuchałam audycji w radio. 2 kwietnia na wiedeńskim Placu Bohaterów zgromadziło się ponad 200 tysięcy ludzi, aby wspólnie z Adolfem Hitlerem uczestniczyć w tej wielkiej, historycznej chwili. 200 tysięcy zwykłych ludzi. Cóż to musiał być za tłum?


    [​IMG]
    Wiwatujący tłum na ulicach Wiednia. Marzec 1938 r.​

    Oczywiście nie wszyscy są zadowoleni z takiego obrotu spraw. Zagraniczna, w tym również nasza, prasa oskarża kanclerza Hitlera o stosowanie brutalnych metod. Najlepszej odpowiedzi udzieliła ludność, która niebawem ostatecznie potwierdzi i przypieczętuje Anschluss w referendum.
    Tymczasem na naszym podwórku udało się wreszcie skłonić władze litewskie do nawiązania stosunków dyplomatycznych. Pewnie tu także nie wszystkim podobała się, jak to określił ostatnio Juluś, ultymatywna forma i koncentracja naszego wojska przy granicy, ale grunt, że udało się dojść do porozumienia. Czytałam, że rozebrana przed dwudziestu laty trakcja kolejowa na trasie do Kowna ma zostać uzupełniona. Zaprawdę jest to piękny gest, który zapowiada faktyczne wprowadzenie normalnych stosunków sąsiedzkich pomiędzy naszymi państwami.


    [video=youtube;vP44kzqZD_M]http://www.youtube.com/watch?v=vP44kzqZD_M&feature=plcp[/video]

    * * *

    [​IMG]
    Światowid nr 22 (720) - 28.05.1938, str. 10

    * * *


    - Żydzi to swoją drogą, a co z Ukraińcami Panie Rotmistrzu?
    - Ukraińcy… Z nimi zawsze były problemy. Choćby jeszcze na jesieni ’38 roku. Podpalenia majątków i gospodarstw naszych, niszczenie systemów łączności i komunikacji. Przecież to byli zwykli terroryści, którzy sami prosili się o kulę w łeb!
    - O ile dobrze pamiętam, te wydarzenia, o których Pan wspomina nie wzięły się z niczego…
    - Jak Pani może tak mówić?! Przecież pracuje Pani dla polskiej gazety! Zresztą proszę nie porównywać burzenia opuszczonych i zaniedbanych cerkwi do niszczenia dorobku całego życia zwykłych ludzi.
    - Istnieją relacje, świadkowie, którzy mówią, że nie wszystkie świątynie były opuszczone i zaniedbane…
    - Bzdura! Byłem przy rozbiórce kilku cerkwi. Zwykle, gdy przybywaliśmy na miejsce, ludność jedynie obserwowała. Powiem Pani nawet więcej – w jednej miejscowości duchowny zbiegł do sąsiedniej wsi. Nikt się tym nie interesował. Nikt nie interweniował.

    „A nawet jeśli, to dostawał gumową pałką przez plecy.”


    [​IMG]
    Zburzona cerkiew gdzieś na Chełmszczyźnie.

    * * *


    Współpraca z Niemcami, a zwłaszcza z kanclerzem Adolfem Hitlerem, przynosi pierwsze rezultaty. Wcale nie trzeba się specjalnie znać na dyplomacji, aby stwierdzić, że nie była to współpraca, a właściwie życzliwa neutralność. Przecież najpierw Polska zachowała neutralną życzliwość wobec Niemiec, nie dopuszczając do podjęcia działań przez Związek Sowiecki, a następnie Niemcy wobec Polski, umożliwiając odzyskanie spornego terytorium. A to wszystko dzięki naszej dyplomacji! Nawet formalnie nie uczestniczyliśmy w konferencji międzynarodowej w Monachium, a staliśmy się jej beneficjentami. Demonstracja siły przy granicy i stanowczość z pewnością przyspieszyły rozwiązanie tego sporu. Ale takie już mamy czasy, że silni i zdeterminowani mogą, ba nawet powinni sięgać po swoje. I wygrywać. Muszę tego spróbować w życiu codziennym.


    [video=youtube;gtJWjU1_fqk]http://www.youtube.com/watch?v=gtJWjU1_fqk&feature=plcp[/video]

    * * *


    Mimo, że nie było jeszcze aż tak późno, na zewnątrz panował mrok tylko z rzadka oświetlany przez latarnie miejskie. Podpułkownik wracał właśnie do domu. Skręcił przed chwilą w boczną uliczkę, która prowadziła bezpośrednio do jego mieszkania. Donośny odgłos uderzających miarowo o bruk podeszw oficerskich butów rozchodził się po cichej dotąd okolicy. Oficer obejrzał się za siebie, aby upewnić się, czy ktoś za nim nie podąża. Nie dostrzegł jednak nikogo i uśmiechnął się w duchu, bo przypomniały mu się młodzieńcze czasy konspiracji. Tajne organizacje paramilitarne, napady na przedstawicieli zaborców, ciągła walka z policją i kontrwywiadem. Tak, to były czasy… Później legiony, POW, wojna z bolszewikami i pewnego dnia młodość przeminęła bezpowrotnie. Oficer nie rejestrując wcześniej tego wydarzenia, znalazł się już wewnątrz kamienicy, w której zajmował jedno z mieszkań. Z zamyślenia wyrwał go widok dziwnie ubranego mężczyzny, który majstrował coś przy skrzynce na listy. Z całą pewnością nie był to pracownik poczty.
    - Kim Pan jest? Jakim prawem wszedł Pan do środka? – Pospiesznie zapytał podpułkownik sięgając w stronę kabury przypiętej do pasa.
    - Spokojnie szefunciu, nie chcę żadnej draki. – Podejrzany osobnik uniósł powoli obie ręce, po czym dodał. – Właśnie wychodziłem.
    - spie****j stąd. – Oficer wskazał drzwi wyjściowe, po czym rzucił w stronę pospiesznie uchodzącego osobnika. – I żebym cię tutaj więcej nie widział. – Upewniwszy się, że podejrzany mężczyzna oddalił się, podpułkownik zbliżył się do skrzynki na listy. Dostrzegł w środku niewielką kartkę papieru, więc czym prędzej ją wydobył. Na ulotce napisano: „Nie głosuj na Sławka”.


    [​IMG]
    Wybory parlamentarne 1938 r. Marszałek Polski Edward Rydz-Śmigły z żoną Martą Thomas podczas głosowania.​

    TECHNIKALIA
    ==========

    Ogłaszam zakończeniu serii prologów. Niebawem możecie spodziewać się pierwszego, zwykłego odcinka. :)

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  8. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Część I: styczeń - luty 1939 roku.

    Wczoraj zakończyła się 2-dniowa wizyta ministra Becka w Niemczech, które odwiedził wracając z Francji. Minister najpierw odbył kurtuazyjną wizytę w Berchtesgaden, gdzie został przyjęty przez kanclerza Adolfa Hitlera, a następnie spotkał się w Monachium z ministrem von Ribbentropem. Krótkie, lakoniczne notatki zamieszczone w tutejszej prasie, właściwie nie wspominają o jakichkolwiek szczegółach, czy ustaleniach po obu spotkaniach, ale ja przypadkiem podsłuchałam rozmowę ambasadora Lipskiego, który był obecny w górskiej rezydencji kanclerza z moim mężem. Wygląda na to, że Niemcy nadal szukają możliwości porozumienia i zakończenia jałowego sporu wokół Gdańska. Moje przeczucie podpowiada mi, że na jednym z tych spotkań lub nawet na obu pojawiła się jakaś nowa kwestia, bo pośpiech, z jakim minister Beck wyruszył do Polski, sugeruje, że nie była to tylko powtórzona propozycja von Neuratha sprzed 2 lat, ale coś więcej. Gdyby nie ta przeklęta sprzątaczka, pewnie udałoby mi się usłyszeć więcej szczegółów, ale cóż – nasza ambasada jest pełna ruchu. Czasem myślę sobie nawet, że dyplomacja ze wszystkimi swoimi kuluarowymi rozmowami i zakulisowymi działaniami jest naprawdę ekscytująca i żałuję, że nie mogę w niej w pełni uczestniczyć.

    [​IMG]
    Minister Józef Beck i Kanclerz Adolf Hitler w Berchtesgaden, 5 stycznia 1939 r.​

    * * *​


    [​IMG]

    [​IMG]
    Kondukt żałobny w drodze z Dworca Wileńskiego do Katedry św. Jana. Konduktowi towarzyszą umundurowani członkowie bojówki ONR-Falanga.

    [​IMG]

    * * *

    [​IMG]

    * * *


    W ostatnich dniach wielu oficerów komentowało niedawną zmianę personalną na stanowisku szefa Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, czyli faktycznego szefa wywiadu. Oczywiście takie rozmowy odbywały się wyłącznie w zaufanym gronie. Problemem nie było same zdymisjonowanie pułkownika Pełczyńskiego i powołanie na jego miejsce pułkownika Smoleńskiego, ale okoliczności odwołania tego pierwszego ze stanowiska. Nieoficjalnym powodem była działalność polityczna jego żony – Wandy – wymierzona przeciwko marszałkowi Śmigłemu-Rydzowi i premierowi Składkowskiemu. Przeniesienie świetnego fachowca na podrzędne stanowisko dowódcy piechoty dywizyjnej 19 Dywizji Piechoty w niektórych kręgach było odczytywane jako początek czystki politycznej, która w przyszłości miałaby pozostawić na stanowiskach wyłącznie osoby mierne, ale przede wszystkim wierne.

    [​IMG]

    Podpułkownik był szczególnie niezadowolony z tej zmiany, choć nie poznał osobiście ani starego, ani nowego szefa Oddziału II. Nie miało to jednak większego znaczenia. Powodem owego szczególnego niezadowolenia był fakt, że Edward Śmigły-Rydz, kierując się pobudkami osobistymi, odwołał dobrego fachowca właśnie teraz. Najbardziej jednak irytowała go nadnaturalnie silna pozycja Śmigłego-Rydza w państwie. Zaledwie kilka dni wcześniej, podczas swojej wizyty w Warszawie, spotkał się z nim minister spraw zagranicznych Niemiec von Ribbentrop. Tak, jakby Śmigły-Rydz był już nawet nie drugą, a najważniejszą osobą w państwie!

    [video=youtube;XQI6Sv_SXdI]http://www.youtube.com/watch?v=XQI6Sv_SXdI[/video]

    * * *

    [​IMG]

    * * *

    [video=youtube;QzR39yYociw]http://www.youtube.com/watch?v=QzR39yYociw[/video]​

    W dniach 11-19 lutego 1939 r. odbyły się w Zakopanem Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym. Mistrzostwa składały się z następujących konkurencji: biegi narciarskie na 18 i 50 km oraz sztafeta 4x10 km, kombinacja norweska i skoki narciarskie. W klasyfikacji medalowej kolejne miejsca zajęły: Finlandia, której reprezentanci zdobyli 2 złote i 2 srebrne medale, Niemcy (2 złote medale: dla Gustava 'Gustla' Berauera – etnicznego Niemca z Kraju Sudeckiego, który do 1938 r. był reprezentantem Czechosłowacji i dla Josefa 'Seppa' Bradla – Austriaka, który od Anschlussu reprezentował Niemcy) i Norwegia (1 złoty, 1 srebrny i 3 brązowe medale. Polacy nie zdobyli żadnego medalu.

    * * *

    - Panie Rotmistrzu, jakie były Pana pierwsze wrażenia po przybyciu do Warszawy? To było na początku ’39, prawda?
    - Pod koniec lutego, dokładnie. Pamiętam, że podczas jednego z pierwszych wieczornych spacerów dotarłem w okolice Grobu Nieznanego Żołnierza, gdzie zastałem taką oto sytuację: dwóch elegancko ubranych mężczyzn, idąc szybko, niosło duży, około metrowy wieniec, który złożyli pod pomnikiem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wracając pospiesznie w stronę auta, złapali inny wieniec, który już tam leżał. Krzyknąłem wówczas za nimi, żeby uszanowali to miejsce i porzucili swój łup, ale na wiele to się nie zdało – szybko wsiedli do auta i odjechali. Dopiero potem usłyszałem w jednym z warszawskich lokali, że byli to pracownicy korpusu dyplomatycznego. Podobno usiłowali potajemnie zamienić używany wieniec, znaleziony w jednej z kwiaciarni na właściwy, przygotowany jeszcze w Rzymie, który zaginął w magazynie celnym na Służewcu.


    [video=youtube;9o11MEc0Q2E]http://www.youtube.com/watch?v=9o11MEc0Q2E[/video]​

    TECHNIKALIA
    ==========

    Jako bonus załączam screen przed i po przygotowaniami do gry.
    [​IMG]

    [​IMG]

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  9. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Część II: marzec 1939 roku.

    Dziś rano widziałam, jak ta wstrętna flądra usiłowała załadować swój tłusty tyłek do wagonu kolejowego. Sprawiała wrażenie wyjątkowo zniechęconej, czy wręcz zrozpaczonej i pozbawionej życia. Całe szczęście, że dwóch pracowników ambasady pomogło jej wsiąść do tego pociągu, bo nie zniosłabym ani chwili dłużej tego przykrego widoku. Brakowało jeszcze tego, żeby jej stary i chudy mąż upychał ją do wagonu. Zresztą, ja wcale nie chciałam tam być i w tym uczestniczyć, ale Juluś mnie przekonał, że tak będzie dyplomatycznie.
    A więc ostatecznie rozpadła się nam Czechosłowacja, czy jak ostatnimi czasy pisano Czecho-Słowacja. Straciliśmy nieprzychylnego sąsiada za południową granicą, a zyskaliśmy dwóch nowych. Ale po kolei. Wpierw słowacki parlament ogłosił niepodległość Słowacji, a zaraz po nim utworzenie własnego państwa ogłosili Ukraińcy z Rusi Karpackiej.

    [​IMG]

    O ile utworzenie Słowacji było nam na rękę (minister Józef Beck od dawna otwarcie popierał słowacki ruch narodowy), o tyle powstanie Karpato-Ukrainy tuż za naszą południową granicą mogło stanowić poważne zagrożenie dla naszych Kresów! Na szczęście nasi najdrożsi przyjaciele nie pozwolili temu dziwnemu tworowi długo żyć i raptem w kilka dni zdusili ukraińską zarazę. Mamy teraz wspólną polsko-węgierską granicę!


    [​IMG]
    spotkanie żołnierzy armii węgierskiej i Korpusu Ochrony Pogranicza na przełęczy Wereckiej, 16 marca 1939 r.

    [​IMG]

    Pamiętam ten wybuch euforii, gdy naszą ambasadę obiegła ta cudowna informacja! Od razu pobiegłam zadzwonić do mojej serdecznej przyjaciółki z węgierskiej ambasady. Jeszcze tego samego wieczoru uczciłyśmy to radosne wydarzenie otwierając i wypijając butelkę wspaniałego tokaja. Tego wieczora odczuwałam taki przyjemny szmerek w głowie. A na jakież frywolne tory zeszła w efekcie nasza babska rozmowa. Idealnym zwieńczeniem tego wieczora byłoby przejście od słów do czynów, ale oczywiście po powrocie nie udało mi się zastać mego męża. Wpierw z wściekłości chciało mi się płakać. Właściwie, nie płakać, a ryczeć, ale szybko mi przeszło. Rozebrałam się do naga i przez dobrych kilka minut oglądałam swoje ciało (któremu wciąż niczego nie brakuje) w lustrze, myśląc o tym, jak bardzo powinien żałować, że nie ma go dzisiaj w domu…

    Wracając jednak do wydarzeń dnia dzisiejszego. Vojtěch Mastný, były już ambasador w Niemczech, sprawiał wrażenie wyjątkowo przygnębionego, gdy wsiadając do wagonu ostatni raz spojrzał za siebie – na nas – garstkę dyplomatów, która towarzyszyła jemu i jego małżonce w ich podróży do niemieckiego Protektoratu Czech i Moraw.

    [​IMG]

    * * *

    Był wczesny wiosenny poranek, gdy podpułkownik zasiadł z filiżanką mocnej kawy do stołu. Przed nim na stole spoczywała pokaźna warstwa nieprzeczytanych jeszcze gazet. Oficer sięgnął po pierwszą z nich i zaczął czytać, delektując się aromatem i smakiem kawy niedawno zakupionej w znanym sklepie orientalnym. Podpułkownik ze spokojem przeglądał kolejne kolumny i strony, aż w końcu trafił na krótką notatkę poświęconą dymisji generała Ludomiła Rayskiego. Ten długoletni, obdarzony konkretną wizją rozwoju i rozbudowy lotnictwa wojskowego, dowódca został zastąpiony przez pospiesznie awansowanego na stopień generalski Władysława Kalkusa. Dodatkowo utworzono nowe stanowisko – Naczelnego Dowódcy Lotnictwa i Obrony Powietrznej, które objął generał Józef Zając.

    [​IMG]

    Nieco zniecierpliwiony oficer sięgnął szybko po kolejną gazetę, gdyż w czytanej jeszcze przed chwilą notatce nie odnalazł jakże istotnej informacji o powodach dymisji generała Rayskiego. Tymczasem cały garnizon warszawski aż huczał od plotek, że powodem jego decyzji jest odmowa przyznania dodatkowych środków na rozwój lotnictwa wojskowego. Tak jak było zresztą z każdą propozycją, czy petycją dotyczącą rozwoju nowoczesnych formacji, wykraczała poza zadufanie i prowincjonalizm grupy oficerów, obecnie dowodzących wojskiem!

    Może lektura „Kuriera Porannego” okaże się przyjemniejsza… Nie. Już na pierwszej stronie „Kurier Poranny” przytacza wypowiedź ministra Joachima von Ribbentropa, który w Berlinie spotkał się z ambasadorem Józefem Lipskim:
    Podpułkownik, wyraźnie już zirytowany, odrzucił gazetę i sięgnął po kolejną. Po kilku chwilach, oficer gwałtownie wstał od stołu i cisnąwszy cały stos gazet wprost na podłogę, ruszył do wyjścia. Zanim trzasnął z impetem drzwiami wyjściowymi od swojego mieszkania, rzucił krótko:
    - Do diabła!

    Ostatnia czytana gazeta leżała na wierzchu całego stosu, a jej nagłówek wspominał o zesłaniu Stanisława Cat-Mackiewicza do Berezy Kartuskiej pod zarzutem podrywania swą publicystyką w wileńskim dzienniku „Słowo” publicznego zaufania do zdolności obronnych państwa.

    * * *​


    Społeczność międzynarodowa nie zdążyła jeszcze odetchnąć po zajęciu przez Niemcy Czech i Moraw, a tu proszę – kanclerz Adolf Hitler wymusił już na Litwie zwrot okręgu Memel.

    [​IMG]

    I to zaledwie jeden dzień później dopiero co powstałe państwo słowackie zawarło w Wiedniu z Niemcami układ o stosunku ochronnym. Trzeba przyznać, że Słowacy dość szybko zrezygnowali ze swojej niezależności.

    [​IMG]

    Tymczasem odważni Węgrzy, nie bacząc na potężnego protektora, również walczą o odzyskanie utraconych po Wielkiej Wojnie terytoriów. Wojna słowacko-węgierska trwa w najlepsze. Mam nadzieję, że nasi przyjaciele wyjdą z tej konfrontacji zwycięsko.

    * * *

    [​IMG]

    * * *

    [​IMG]

    * * *

    - Cieszę się, że wreszcie się zdecydowałeś. – Głos przyjaciela wyrwał podpułkownika z zamyślenia i przywrócił go do rzeczywistości. Obaj oficerowie szli powoli ciemnymi, z rzadka oświetlonymi ulicami Warszawy do miejsca, w którym miało odbyć się dzisiejsze spotkanie. Co prawda podziemia budynku Banku Gospodarstwa Krajowego były niezbyt reprezentatywnym miejscem i z całą pewnością w Warszawie znalazłoby się przynajmniej kilka bardziej odpowiednich miejsc, ale znów podziemia banku mogły zapewnić uczestnikom dyskrecję i zagwarantować, że nikt niepowołany nie będzie ich obserwował, a na tym uczestnikom zależało najbardziej. Podpułkownik wiedział już od dawna, że obóz rządzący od śmierci Marszałka traci poparcie nie tylko zwykłych ludzi, ale często również niedawnych zagorzałych zwolenników w armii i administracji publicznej. W obozie sanacyjnym niechybnie potrzebne były zmiany, a ostatnie wydarzenia zdawały się jedynie przyspieszać to, co nieuniknione.


    [​IMG]
    budynek Banku Gospodarstwa Krajowego w Warszawie.​

    Po kilku minutach oficerowie dotarli do wejścia. Przyjaciel podpułkownika, który zaaranżował jego obecność na dzisiejszym spotkaniu, rozejrzał się wokół i zapytał:
    - Czy nikt nas nie śledzi? – Podpułkownik przez całą drogę nasłuchiwał i obserwował otoczenie, więc nie zawahał się z odpowiedzią:
    - Nie. – Ciężkie drzwi otworzyły się niemal bezgłośnie, choć z oporem i obaj oficerowie weszli do słabo oświetlonego korytarza, na końcu którego znajdowały się kolejne drzwi.
    - Stój, kto idzie? – Padło nagle zapytanie od osoby, która cały czas czaiła się w ciemnościach korytarza, a w powietrzu błysnęły dwa ostrza bagnetów. Podpułkownik poczuł, jakby serce podskoczyło mu z wrażenia aż do samego przełyku. – Ach, to ty. – Groźny ton głosu tajemniczej postaci przybrał przyjaźniejszą barwę. – Widzę, że przyprowadziłeś swojego znajomego. Panowie, zapraszam do środka.
    Za kolejnymi drzwiami znajdowało się obszerne, dobrze oświetlone pomieszczenie, na środku którego stał prosty, zbity z desek stół i kilka krzeseł. Zebrani uczestnicy spojrzeli na nowo przybyłych, a jeden z siedzących mężczyzn powiedział:
    - A więc, są już wszyscy. Panowie, zaczynajmy. – Inny z siedzących mężczyzn wstał. Podpułkownik błyskawicznie rozpoznał Walerego Sławka, który rozpoczął przemowę do zebranych:
    - Panowie, zgromadziliśmy się tutaj pełni niepokoju o przyszłość Rzeczypospolitej. Z całą pewnością nadeszła pora największej próby dla naszej Ojczyzny. Wobec ostatnich wydarzeń, doszliśmy wspólnie do wniosku, że nie możemy dłużej zwlekać. Czas już nam działać. Właśnie teraz, gdy dzieło i dobre imię naszego Marszałka, naszego Dziadka są szargane i używane dla zaspokojenia próżności i ambicji miernych ludzi u steru władzy, nie możemy sobie pozwolić na zawahanie. Uzyskałem zapewnienie od marszałka senatu Miedzińskiego o jego pełnym poparciu dla naszej sprawy. Panowie, jeszcze dzisiejszej nocy nasz przyjaciel na Zamku podejmie stosowne działanie. Musimy działać sprawnie i szybko. Tego oczekuje od nas historia. – Gdy Walery Sławek zakończył swoje wystąpienie, uczestnicy zaczęli zbierać się w niewielkie grupy, w ramach których omawiano poszczególne zadania. Po chwili do dwójki przybyłych oficerów podszedł generał Sosnkowski i rzekł:
    - Panowie, mam dla was szczególne zadanie…


    TECHNIKALIA
    ==========

    Jako bonus załączam dodatkową konsekwencję dymisji generała Ludomiła Rayskiego.
    [​IMG]

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  10. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Część III: kwiecień 1939 roku.

    Ciemnoniebieski, intensywny kolor nieba powoli się rozrzedzał i rozjaśniał. Za kilkanaście minut nad ospałą Warszawą miało wzejść słońce. Zaczynał się nowy dzień – sobota, 1. kwietnia. Na opustoszałej ulicy rozlegał się miarowy odgłos kroków kilku osób. Na czele umundurowanej grupy szedł podpułkownik wraz ze swoim serdecznym przyjacielem. Zaraz za nimi kroczyło trzech młodych, zaufanych oficerów. Podpułkownik niecierpliwie spojrzał na zegarek. Za kwadrans szósta. Byli już naprawdę niedaleko. Dwa samochody osobowe, którymi przyjechali, stały ulicę dalej, a ich kierowcy pozostawili silniki na chodzie. Jak dotąd wszystko szło zgodnie z planem.

    Gdy grupka oficerów dotarła do budynku i zatrzymała się przed drzwiami frontowymi, podpułkownik rozejrzał się po twarzach swoich młodszych towarzyszy. Dojrzał w nich skupienie i powagę. Wszyscy zdawali sobie sprawę, po co tu przyszli i że nie ma już drogi odwrotu. Przyjaciel podpułkownika zastukał pięścią w drzwi, które po chwili otworzył zaspany podporucznik, najpewniej przydzielony w charakterze adiutanta. Rozejrzał się po przybyłych, ale zanim zdążył coś powiedzieć, głos zabrał podpułkownik:
    - Przybyliśmy do marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza.
    - W jakiej sprawie? Czy byliście Panowie umówieni?
    - To sprawa najwyższej wagi państwowej. Natychmiast muszę się zobaczyć z marszałkiem.
    - Pójdę Pana zaanonsować, Panie podpułkowniku. Proszę poczekać w środku. – Podporucznik obrócił się. Jeden celny cios rękojeścią pistoletu wystarczył, aby powalić go na ziemię. Pozostali napastnicy, przekroczywszy próg domu, również sięgnęli po broń. Podpułkownik rozkazał młodym oficerom pilnować wejścia do budynku oraz parteru, a następnie szybkim krokiem skierował się ku schodom prowadzącym na piętro. Zaraz za nim ruszył jego przyjaciel. Zapoznawszy się wcześniej z planami budynku, obaj wtargnęli prosto do sypialni marszałka. Edward Śmigły-Rydz gwałtownie poderwał się z łóżka, podczas gdy jego żona Marta Thomas usiłowała zasłonić się pierzyną.
    - Co ma znaczyć to najście?! Każę was zaraz aresztować! – Wydarł się marszałek, ale jego głos rozpływał się w pomieszczeniu wypełnionym przez paniczne wrzaski kobiety.
    - Milczeć! – Zaryczał podpułkownik, a następnie dodał – To Pan jest aresztowany pod zarzutem zdrady. Pójdzie Pan z nami.
    - Proszę się ubrać. Tylko szybko. – Powiedział przyjaciel podpułkownika.

    * * *

    [​IMG]

    * * *

    Niepodziewanie rozległo się pukanie do drzwi. Podpułkownik słysząc już wcześniej, że ktoś przyszedł, bezszelestnie przemieścił się w stronę wejścia i czekał pewnie trzymając pistolet.
    - Kto idzie?
    - Przychodzę od redaktora Miedziny. – Odpowiedział męski głos zza drzwi. Było to umówione wcześniej hasło, które potwierdzało, że przybysz jest oczekiwanym przedstawicielem marszałka senatu Bogusława Miedzińskiego, który był również właścicielem koncernu Dom Prasy. Podpułkownik uchylił drzwi, przez które do środka wszedł mężczyzna. W swojej lewej dłoni trzymał skórzaną teczkę. W czasie, gdy podpułkownik chował pistolet do kabury, mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu.
    - Ładnie się tutaj urządziliście. Gdzie jest więzień?
    - Proszę za mną. – Obaj mężczyźni zeszli do piwnicy, która składała się z dwóch pomieszczeń. W pierwszym, przy niewielkim stoliku siedział przyjaciel podpułkownika. Za jego plecami znajdowały się masywne drzwi z wizjerem, które prowadziły do drugiego pomieszczenia. Przybysz od razu podszedł do stolika i postawił na nim swoją teczkę. Następnie ją otworzył i wyciągnął z niej gazetę oraz stary pistolet Browning. Podpułkownik zdołał przeczytać nagłówek artykułu z pierwszej strony: „Śmigły-Rydz sowieckim szpiegiem!”.
    - Panowie, proszę przekazać więźniowi tę gazetę. Jest to jutrzejsze wydanie. Proszę mu pozostawić ten pistolet, gdyby zdecydował się na honorowe rozwiązanie. – Przybysz sięgnął ponownie do teczki i wydobył z niej kopertę. Następnie spojrzał na podpułkownika i kontynuował – Mam dla pana korespondencję od Józefa Godziemby. – Mówiąc to, wręczył kopertę. Józef Godziemba był to jeden z pseudonimów generała Kazimierza Sosnkowskiego. Podpułkownik otworzył kopertę. W środku znajdowała się kartka papieru i kolejna koperta. Podpułkownik zaczął czytać:


    * * *

    [​IMG]

    * * *

    [​IMG]

    * * *

    Wczorajsze wydarzenia w kraju najwyraźniej odcisnęły swoje piętno również tutaj, bo od samego rana (a może nawet jeszcze w nocy, bo po przebudzeniu się nie udało mi się odnaleźć mojego męża w łóżku) w naszej ambasadzie panuje niespotykany ruch. Wszyscy wręcz biegają po korytarzach i nie mam nawet możliwości z nikim porozmawiać, czy dopytać, co się dzieje. Wiem tylko, że szef dyplomacji – minister Beck przebywa w areszcie domowym z powodu planowanego przez Ukraińców zamachu na jego życie. Choć to i tak nic w porównaniu ze zdradą Śmigłego-Rydza, który okazał się być doskonale zakamuflowanym sowieckim szpiegiem. Co za horror! Druga osoba w państwie agentem – to się w głowie nie mieści! Obecnie gazety prześcigają się w kolejnych rewelacjach na ten temat, wystarczy przejrzeć nagłówki: „Członek konspiracyjnej organizacji wojskowej - loży Szarotka”, „Nieudolne prowadzenie działań wojennych w 1920 roku”, „Posiadacz problemów finansowych i szkodliwych nałogów”. Jeszcze to rzekome otrucie Mościckiego. Sama już nie wiem, ale wygląda na to, że po tym strasznym człowieku mogliśmy się spodziewać wszystkiego!

    Uff… W tej całej gorączce nie mogę zapomnieć pogratulować mojej przyjaciółce z Węgier pozytywnego zakończenia wojny ze Słowacją. Nie mogę się już doczekać wieczora, kiedy się spotkamy. Tutaj na pewno nikt nie zwróci na mnie dzisiaj uwagi.

    * * *

    [​IMG]

    * * *

    [​IMG]

    * * *​


    W dniach 18-22 kwietnia 1939 r. odbyły się w Dublinie Mistrzostwa Europy w Boksie. Startowało 71 uczestników z 12 państw, w tym ośmiu reprezentantów Polski. Walczono w 8 kategoriach wagowych. Polska reprezentacja bokserska zdobyła Puchar Narodów i tym samym obroniła tytuł najlepszej drużyny na kontynencie. Do kraju z medalami wrócili: Antoni Kolczyński (waga półśrednia, złoty medal), Antoni Czortek (waga piórkowa, srebrny medal), Józef Pisarski (waga średnia, srebrny medal), Franciszek Szymura (waga półciężka, srebrny medal) i Zbigniew Kowalski (waga lekka, brązowy medal).


    [​IMG]
    Polscy bokserzy na dublińskiej ulicy. Widoczni: Józef Pisarski, Antoni Czortek, Antoni Kolczyński, Stanisław Piłat.

    * * *

    [​IMG]

    TECHNIKALIA
    ==========

    Jako bonus załączam obecny skład rządu.
    [​IMG]

    Dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy zdecydowali się oddać swój głos na mój AAR w konkursie na najlepszego AARa 2012. Ponadto dziękuję Brusowi Łejnowi za zgodę na użycie tutaj elementów jego moda (BrusMod). Pobieram też na bieżąco nowe ikony w stylu SKIF różnych autorów. Kilka eventów, które niebawem nastąpią jest inspirowanych innymi modami dla HoI, HoI2 i DH.

    Skany Światowida pobrałem ze strony http://20lecie.blogspot.com/. Zachęcam do jej odwiedzania, bo jest tam sporo ciekawych artykułów.

    Jeszcze na końcu podziękowania dla mojej narzeczonej, która nie tylko cierpliwie znosi moje pisanie, ale również bardzo mnie w tym pisaniu wspomaga. Dziękuję Ci bardzo.

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
  11. thorfinn

    thorfinn Guest

    [​IMG]

    Część IV: maj 1939 roku.

    [​IMG]

    * * *


    - Panie Rotmistrzu, czy pamięta Pan swoje początki w ruchu narodowym?

    „Pamiętam doskonale. Mimo, że już wcześniej odtrąbiono zakończenie kryzysu, to wokół mnie pełno było ubóstwa i biedy. Na prowincji jakoś nie było widać prosperity, która rzekomo powróciła. Za ostatnie pieniądze kupiłem bilet do Warszawy. Stolica – myślałem – tu na pewno będzie łatwiej o kasę. Nic bardziej mylnego. Mieszkałem po kątach i szwędałem się po ulicach szukając jakiegoś zajęcia…”

    - Ależ Pani Redaktor, powinna Pani wiedzieć, że narodowcem nie można się stać – narodowcem jest się od urodzenia. Jak mawia nasz Wódz – bycie narodowcem to coś więcej niż przynależność do organizacji – to stan ducha.
    - Zatem zapytam inaczej – w jakich okolicznościach oficjalnie przystąpił Pan do Falangi?

    „…Pieniędzy ledwie starczało na jedzenie. Bywało i tak, że nie miałem nic w ustach przez kilka dni z rzędu. Czasem, choć rzadko zdarzały się okazje, żeby dostać ciepłą zupę z Caritasu. Nie było lekko. Aż przyszła wiosna…”

    - To było zaraz po pierwszym maja ’39…
    - Czyżby pamiętny komunikat sowieckiej agencji informacyjnej TASS o zwiększeniu sił liczebnych garnizonów na zachodniej granicy ZSRR tak Panem wstrząsnął? A może raczej to, co działo się na ulicach Warszawy, Krakowa, Łodzi, Wilna i innych miast?
    - O komunikacie jeszcze wtedy nie słyszałem, ale byłem w Warszawie i widziałem te komunistyczne ścierwa, tych parszywych zdrajców narodu. Maszerowali po ulicach z plugawymi czerwonymi sztandarami i kłamliwymi hasłami. Pamiętam doskonale, że na uboczu manifestacji stali Żydzi. Oni tam stali i przyglądali się, czekając zapewne na rychłe przybycie sowietów. Zupełnie jak w roku ’20.


    [​IMG]
    Pochód ze sztandarami na ul. Sienkiewicza widziany od strony Marszałkowskiej, Warszawa 1 maja 1939 r.

    * * *


    - Gratuluję awansu, Panie Pułkowniku. Winszuję.
    - Daj spokój. Który to już będzie toast?
    - Najwidoczniej nie ostatni, skoro jeszcze usiłujesz liczyć. Twoje zdrowie. – Mocna i chłodna wódka gładko spłynęła po przełyku. Świeżo awansowany oficer jeszcze nie zdążył dobrze odstawić pustego kieliszka na stole, a ten już był pełny. Tempo picia narzucone przez przyjaciela było zaprawdę imponujące. Owszem, powód dzisiejszego spotkania i picia był jak najbardziej słuszny – awans na pułkownika i przydział do Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych w charakterze oficera do zleceń były ogromną nobilitacją, ale i ogromną odpowiedzialnością. Od dzisiaj Pułkownik znalazł się w pobliżu kręgu najważniejszych decydentów w armii. Armii, która mimo, że tak wspaniale prezentuje się na defiladach i manewrach, takich jak choćby dzisiejsza, pilnie potrzebowała reform.

    [video=youtube;lxkyF0e-xYA]http://www.youtube.com/watch?v=lxkyF0e-xYA[/video]​

    - Coś się tak zamyślił? Pijemy dalej.
    - Ja mam już dość.
    - Nie pie***l. Ze mną się nie napijesz?
    - Daj spokój. Pijemy już od kilku godzin. Zaczęliśmy przecież jeszcze w kasynie. Jutro muszę być w robocie.
    - Napij się jeszcze ze mną, bo prędko się znów nie nadarzy taka okazja.
    - Od kiedy to potrzebujesz jakiejś okazji żeby mnie wyciągnąć na wódkę?
    - Zostałem skierowany do nowej, ochotniczej formacji. Coś jak KOP. Nie często będę teraz bywał w Warszawie, a już pojutrze jadę zobaczyć jak nasi nowi sojusznicy radzą sobie z podobnymi zadaniami.

    * * *

    3 maja 1939 roku, cztery dni po uroczystym otwarciu przez prezydenta Franklina Roosevelta światowej wystawy w Nowym Jorku, został otwarty jej polski pawilon. Jego najbardziej charakterystycznym elementem była ponad czterdziestometrowa wieża ustawiona tuż przed wejściem. Ażurowa konstrukcja ze stali pokryta była polerowanymi płytami z brązu. Jej symboliczne znaczenie było mocno podkreślane – średniowieczna wieża strzegąca europejskiej cywilizacji przed hordami Tatarów.

    [video=youtube;stiwgVJJijc]http://www.youtube.com/watch?v=stiwgVJJijc[/video]

    * * *

    [​IMG]

    * * *

    Żyjemy w niezwykle ciekawych czasach. Do takiego zdania doszłyśmy podczas wczorajszego spotkania w jednej z berlińskich kawiarni. Jeszcze dobrze nie opadły emocje po charyzmatycznym przemówieniu ministra Józefa Becka w Sejmie (którego zresztą wysłuchałam w niemieckim radio!) i jego efektach, a tu taka sensacja. Niemieckie wojsko wkracza do Gdańska! Oczywiście cieszę się, że sprawa tego miasta, która od tak dawna zatruwała nasze relacje z Niemcami została zażegnana, ale nie jest to takie oczywiste dla wszystkich…

    [​IMG]

    Zwłaszcza teraz widzę, że tak zdecydowana postawa wobec inspirowanych przez Litwinów wydarzeń w Wilnie była dobrym sposobem na odwrócenie uwagi opinii publicznej od kwestii Gdańska. Tak, czy inaczej cieszę się, że Litwini po raz kolejny poszli po rozum do głowy i uznali zasadność naszych interesów w tej części Europy.

    * * *

    [video=youtube;Ebb9FyNfxNw]http://www.youtube.com/watch?v=Ebb9FyNfxNw[/video]

    * * *

    - Wzywał mnie Pan, Generale? – Generał Kazimierz Sosnkowski podniósł głowę znad biurka, na którym niemal w nienagannym porządku leżał stos dokumentów i odpowiedział:
    - Tak, niech Pan wejdzie. – Pułkownik zamknął drzwi wejściowe do gabinetu i podszedł do biura zatrzymując się tuż obok dwóch stojących naprzeciwko generała krzeseł. – Proszę spocząć. – Polecił Sosnkowski i gdy jego rozmówca usadowił się na jednym z krzeseł, skomentował odchylając się do tyłu na krześle: - Strasznie dużo czasu i jeszcze więcej dokumentów wymaga zmiana dotychczasowego, dwutorowego zarządzania armią. Nie mam teraz nawet chwili na sprawy równie istotne. Jak postępują prace nad nowym planem operacyjnym?
    - Wyznaczeni przez Pana na inspektorów armii generałowie pracują intensywnie od kilku dni. Realnym terminem przedstawienia szkicu planu jest połowa przyszłego miesiąca, Panie Generale.
    - Za długo, Panie Pułkowniku, nie mamy tyle czasu. Musimy jak najszybciej przezwyciężyć marazm i zapóźnienia spowodowane przez bierność poprzedniej ekipy. Gdyby wcześniej udało nam się odsunąć ich od władzy moglibyśmy pozwolić sobie na spokojną pracę… Ja też wolałbym, aby podpisany przeze mnie protokół wojskowy z szefem OKW był gruntownie przemyślany i omówiony, ale w obecnej sytuacji nie możemy sobie na to pozwolić. Mamy do nadrobienia blisko cztery, tak Panie Pułkowniku, cztery lata i oczekuję od Pana tytanicznego wysiłku. – Generał uczynił krótką pauzę, pochylił się w stronę Pułkownika i kontynuował: - Szkic nowego planu musi być gotowy jeszcze w pierwszej połowie czerwca, a ostateczna wersja planu ma być gotowa najpóźniej w drugim tygodniu lipca i Pan osobiście dopilnuje, żeby te terminy zostały przekroczone. Czy to jasne? – Pułkownik poderwawszy się z krzesła odpowiedział zdecydowanie:
    - Tak jest, Panie Generale.
    - Znakomicie. Mam do Pana jeszcze jedną sprawę, Pułkowniku. Uzgodniłem z Generałem Wilhelmem Keitelem w Berlinie, że za dwa dni do Warszawy przybędzie niemiecka misja sztabowa. Będzie Pan towarzyszył naszym niemieckim sojusznikom podczas ich pobytu w Polsce. Proszę zapoznać się ze szczegółami wizyty i zadbać, aby nasi goście odlecieli w dobrych nastrojach. Niech Pan powita ich na lotnisku. Może Pan odmaszerować, Pułkowniku.


    [​IMG]
    Niemieccy i polscy oficerowie przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie.​

    TECHNIKALIA
    ==========

    Jako bonus załączam:

    1. Skład rządu litewskiego po zmianach (pochodzi z jednego z modów).
    [​IMG]

    2. Wykaz polskich projektów badawczych.
    [​IMG]

    Dzisiejszy odcinek nie został sprawdzony przez moją korektorkę i edytorkę, więc mogą się przydarzyć jakieś błędy interpunkcyjne - za które z góry serdecznie przepraszam. Odcinek zostanie sprawdzony pewnie dopiero jutro.

    Zmniejszyłem też czcionkę. Czy taka jest odpowiednia?

    Vae victis (łac.) - biada pokonanym.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie