Wampirze żniwo, czyli pokusa adamantytowego szlaku.

Temat na forum 'EU II - AARy' rozpoczęty przez Oxen, 4 Czerwiec 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Oxen

    Oxen Guest

    [​IMG]

    PROLOG

    - Szefie, szefie! Przybył poseł z Gha’laan!
    - Niech wejdzie. - Mariusz otworzył złote wrota, przez które wszedł (a raczej wtoczył się) poseł z odległej placówki górniczej na krańcach galaktyki.

    - Straciliśmy Alderaan. Dwa miesiące temu.​

    Bogu zamyślił się. Utrata planety oznaczała rychły upadek Adamantytowego Szlaku i całego Sektora 8. A to z kolei podważało jego niepodzielne rządy i zwiastowało rychły upadek Imperium. Sektor 8 – to dzięki niemu był panem wszechświata. Dawno temu, gdy w galaktyce rządził skorumpowany Senat, a Imperium powoli rozkładało się od nędzy, przeludnienia, wojen domowych i stagnacji, jeden z ambitnych członków Wyższej Rady, młody Dża rozpoczął swój marsz po władzę.

    [​IMG]
    Rada Wyższa. Dża drugi od prawej

    Wszystko zawdzęczał Sektorowi 8. Niezbadany, dziki i wyludniony ostęp był przystanią dla różnych szumowin i zbiegów. Ale przez kilka następnych stuleci stał się obiektem intensywnej kolonizacji i eksploatacji. Bandyci zostali wyparci, a gdy na Alderaan odkryto złoża żelaza, rozpoczął się masowy exodus, który zapoczątkował nową erę świetności. Żelazo z Alderaan, srebro z Mhusakka i doskonałej jakości rtęć z Remen spływały masowo Adamantytowym szlakiem do Gha’laan, gdzie dzięki gigantycznej stacji handlowo – przeładunkowej tworzył się dobrobyt nowego Imperium.

    Oczywiście wkrótce większość handlu przejęła kompania górnicza, należąca do owego młodego i przedsiębiorczego członka Wyższej Rady. Dzięki pieniądzom z handlu i wydobycia gromadził on w swoich rękach potężną władzę. Tak potężną, że wkrótce każdy członek Wyższej Rady był jego klientem, a ci, którzy próbowali z nim rywalizować w najlepszym razie kończyli na Salusa Secundus. Dża sięgał po władzę stopniowo – najpierw opanował radę, potem rozwiązał Senat przyjmując tytuł „Bogu”, a na końcu ograniczył władzę elektorów i planetarnego samorządu do absolutnego minimum. Nikt nie dostrzegał zagrożenia – Imperium pod jego rządami opływało w dostatek i trzeba jasno powiedzieć – wszystko to zawdzięczało Bogu.

    Jednak zawsze przychodzi kres każdej potęgi. Nie dalej jak sto lat temu ujawniono istnienie przemytu i rozmaitych grup przestępczych coraz mocniej kontrolujących przepływ kapitału. Nieznane zagrożenie tym bardziej, że słynęły one ze swego okrucieństwa i determinacji. Szybko okazało się, że te pozornie niezwiązane ze sobą grupki łączy jeden cel – doprowadzenie Dża do upadku i ustanowienie własnych rządów. Dowodził nimi osobnik nazywany potocznie Księciem. Niewiele o nim wiadomo, poza pogłoskami o stworzeniu przez niego Legionu - odpowiednika imperialnej gwardii – ów jegomość po prostu stworzył sobie własnych aniołów. Jednak zagrożenie wciąż było nierozpoznane i dlatego było tak niebezpiecznie.

    Nie dalej jak czterdzieści lat temu nasiliły się ataki rebeliantów. Długa, dziesięcioletnia wojna wyczerpała Imperium. A miało to być tylko preludium. Wkrótce potem siły księcia uderzyły wprost na Sektor 8. Wykorzystały chwilowe załamanie ekonomiczne i rosnące wpływy wśród miejscowych. Najpierw padł Remen, gdzie stworzono ogromną bazę wojskową. Następnie toczące się przez osiem lat wyniszczające walki na górzystej Mhusakka zniszczyły wydobycie srebra, a zdemoralizowany, choć niepokonany garnizon wycofał się. Nadeszła kolej na strategiczny punkt – Alderaan. Wojskom Księcia dopomogło powstanie miejscowej ludności. Pustynny lud zwabiony obietnicą dostatku i niepodległości chwycił za broń i wspólnie z Legionem wyparł imperialne oddziały.

    [​IMG]
    Powstaniec z Alderaan

    - Mają trzy planety. My mamy jeszcze dwie w tym Gha’laan. – Bogu mówił na głos – Gha’laan jest trochę na uboczu w dodatku jest potężnie bronione, a ludność jest nam przychylna. Nie odważą się zaatakować. Chociaż … gdyby zdobyli silną bazę na której mogliby przygotować inwazję, ich przewaga byłaby przytłaczająca. – Bogu spojrzał na mapę, na której dokładnie w połowie drogi między Alderaan a Gha’laan widniała symbol trochę mniejszej planetki.​

    To była Ziemia. Pozbawiona surowców, posiadająca ich tyle, że ledwie starczy na jej własne potrzeby. Zapomniana, lecz ludna z powodu jej bogactwa – niemal idealnych warunków dla ludzi, największej grupy etnicznej we wszechświecie. Niestety, biedna i zacofana – pozbawiona pomocy Imperium, gdyż jej wkład podatkowo – towarowy do wspólnego skarbca był śladowy. Teraz jednak ten mały niebieski symbol na mapie zdawał się być kluczem do władzy nad wszechświatem.

    - Taaak. – pomyślał Bogu – To tu rozstrzygnie się los Sektora 8 i mój.​

    [​IMG]




    - Sprowadźcie tu Uriela.

    Gwardziści pobledli. Uriel, jeden z archaniołów, najlepszych siepaczy we wszechświecie był tym, który dwieście lat temu nieomal podważył autorytet Dża. Był doskonałym politykiem. Po objęciu przez Dża najwyższych godności, to właśnie jego ulubieniec, Uriel sprawował władzę nad Kompanią Górniczą. Jego niesamowite zdolności spiskowania, dyplomacji i wygrywania wojen uczyniły go poważną konkurencją dla Imperatora. I wtedy się zaczęło. Archanioł począł prowadził coraz bardziej niezależną politykę stopniowo podporządkowując sobie Sektor 8. Do tego doszły jeszcze gigantyczne defraudacje. Był niebezpieczny do tego stopnia, że został w tajemnicy porwany i zesłany na Salusa Secundus, najcięższe więzienie w całym wszechświecie.

    Godzinę potem na najwyższym piętrze pałacu, w prywatnych komnatach Dża pojawił się Uriel. Chudy, zmarniały, skuty kajdanami.

    - Uwolnijcie go i wynoście się! Natychmiast! - gwardziści posłusznie wykonali rozkaz po czym się ulotnili. Uriel otarł twarz dłonią i rozsiadł się na złotym tronie.

    - Złaź!
    - Nie, tu mi jest wygodnie. Też kiedyś taki będę miał. A może nawet to będzie ten sam …
    - Skończ! Wezwałem cię w konkretnej sprawie, więc nie myśl, że obdarzyłem cię swoją łaską. Mam zadanie, które może się udać tylko skończonemu łajdakowi i szumowinie ale na tyle przebiegłemu, żeby przejąć kontrolę nad całą planetą.
    - O! Czyżby przypadły ci do gustu moje niedawne poczynania? A może pojawił się ktoś znacznie potężniejszy ode mnie? Co?
    - Właściwie to tak. Tydzień temu otrzymałem informację, że Książe zdobył Alderaan. Oznacza to, że jeśli konfederaci zdobędą Ziemię, możemy pakować się z Gha’laan.
    - To Książę! Myślałem że on istnieje naprawdę a to tylko legenda!
    - To nie koniec. Przez ostatni tydzień zebrałem wywiad, skontaktowałem się z moimi doradcami i przyjąłem gubernatora Ziemi, który nawiasem mówiąc został zamordowany dziś rano.
    - No i?
    - Doskonale znasz specyfikę Ziemi. Wiesz że przez podstawionych władców potajemnie rządzą nią zwalczające się wampirze klany. I doskonale wiesz, że są to istoty z gruntu złe, które w każdej chwili mogą nas zdradzić.
    - Mogą. Jestem pewien że niektóre już to zrobiły.
    - A więc sam widzisz. Musimy utrzymać Ziemię za wszelką cenę, od tego zależy los Imperium!
    - Nie popłacz się. Od tego zależy przede wszystkim twój los, a mnie on obchodzi tyle co kocie szczyny. Ale do rzeczy – po co mnie wezwałeś?
    - Powiem wprost. Wiem, że jesteś nędznym łajdakiem. Ale w tych sprawach jesteś najlepszy. Dlatego zamierzam cię w tajemnicy mianować nowym gubernatorem Ziemi. A ty masz dopilnować, aby klany, które są po ich stronie zostały unicestwione i nie dopuścić do inwazji Księcia na Ziemię.
    - Mmm, sounds good. Ale…
    - Co?
    - Jeżeli mi się powiedzie, to chcę w zamian z powrotem Kompanię Górniczą. I nadzór nad całym sektorem.
    - Hah! Byłem przygotowany na taką ewentualność. Otwórz szufladę. Masz tam gotowy kontrakt, w którym zawarte są twoje żądania. Ale jeżeli ci się nie uda wrócisz na Salusa Secundus!
    - Nie chcę skończyć w kryminale!
    - Lepiej w kryminale niż z przestrzeloną potylicą!
    - A co to jest potylica?
    - Nie będę cię teraz edukował! Bierzesz zadanie czy nie?
    - Biorę. Uda mi się na pewno.
    - No dobra, skoro tak … ale pamiętaj o niebezpieczeństwie twojego zadania. Pamiętaj że zwykli ludzie zamieszkujący Ziemię są niczego nieświadomi, nie wiedzą o nas i mają nie wiedzieć.
    - No ta, ta, pamiętam, Dekret o Migracji z sześćdziesiątego piątego.
    - No właśnie. Wiesz wszystko. Przygotuj się i za trzy miesiące wyślę Cię na placówkę.
    - Pogięło cię? Jeżeli ma mi się cokolwiek udać, to muszę działać natychmiast. Teleportuj mnie teraz. A tak gwoli ścisłości – gdzie zamierzasz mnie umieścić?
    - Myślałem nad tym długo. Po długich konsultacjach stwierdziłem że jest jeden z tych ich kraików, dość silny, w którym mamy wystarczające wpływy. Francja.
    - Ano. Mogłem się domyślić.
    - Oczywiście. Musisz jednak uważać. Wiesz że klany nas nie lubią. Trzymamy ich w garści jedynie dzięki pieniądzom. Uważaj szczególnie na dwa. Angielscy Ventrue i związani mocno z Habsburgami Tremere wydają się być mocno podejrzani. Podejrzewam że mogli nas zdradzić.
    - A co z resztą?
    - Och, są w gruncie rzeczy nieistotni. Malkavianie po upadku Rzymu stracili dawną pozycję. Aktualnie mocno siedzą w Turcji. Tzimisce to nasi sprzymierzeńcy, ale wykańczają się wciąż walcząc z Tremere i Malkavianami. Gangrelici słabną po tym jak ich tatarskie hordy nie zdołały opanować Europy. Brujah – ich domeny w Rosji są daleko i nie mają podstaw finansowych ani politycznych do włączenia się do walki o władzę. O Nosferatu nikt od dawna nie słyszał. A, musisz jeszcze uważać na tą sektę i jej przywódcę, papiera … nie, papieża. Oni nie są wampirami, ale przez ostatnie 1000 lat zdołali w znacznym stopniu opanować Europę.
    - Więc do dzieła!
    - Świetnie. Przygotuj się a ja cię wyślę.​


    [​IMG]
    Archanioł Uriel i reszta, Go go, aaarch-angels, wooah, tam-da-da-dam-dam



    ________
    Od autora:

    Od dłuższego czasu chciałem wrócić do starej dobrej europy. W moje łapska dostał się Extrawatk, na którym toczy się rozgrywka. Pozostał tylko wybór formy. Stwierdziłem, że o ile pisanie aar'ów humorystycznych w HoI jest niemal niemożliwe, o tyle eu stwarza pole do takich popisów. Jak widać aar ten jest mieszanką różnych konwencji. Prolog jest dość poważny, ale to się zmieni - musiałem stworzyć jakieś tło do wydarzeń. Fabuła opiera się zmodyfikowanym systemie Vampire - Mascquerade, wzbogaconym wtrętami z gwiezdnych wojen, franka herberta, różnorakich mitologii i pomysłów mojego autorstwa. Humor - nie zamierzam tu schlebiać gustom i oglądać się na innych, posługuję się tym co lubię najbardziej, czyli czarny humor oraz tzw. humor "abstrakcyjny" (inspirowany głównie ZF Skurcz i Pythonami).

    Od razu dementuję pogłoski :) jakobym miał zaprzestać pisania aar'a w dziale HoI 2 - będzie on kontynuowany, jednak utknąłem w miejscu z powodu odcinka specjalnego, z którym mam roboty po pachy.

    Uprzedzam że nie jest to aar dla wszystkich, dlatego proszę o powstrzymanie chamstwa i napinki. Aha, jeżeli obraziłem Twoje tzw. uczucia religijne, to nie czytaj bądź zamilknij. Na razie tyle. Dziękuję za uwagę.
     
  2. Oxen

    Oxen Guest

    [​IMG]

    CZĘŚĆ I

    Końskie zaloty

    Przybyłem do Paryża dokładnie 1 stycznia 1520 roku. Krajem władał miłościwie nam panujący dwudziestosześcioletni z bożej łaski ARCYCHRZEŚCIJAŃSKI Król Francji Franciszek I z rodu Walezjuszy. Arcychrześcijański – dobre sobie, zawsze uważałem że ma wybujałe ego. Mimo wszystko cechował się daleko posuniętą niedojrzałością. Trzeba było coś z tym zrobić. Pewnego dnia przyłapałem go na ohydnej kradzieży intelektualnej.​

    Nie powiem, zdolny chłopak. Niestety, cechował go fanatyczny katolicyzm i od głupich pomysłów mogły go odwieść tylko takie biblijne przypowiastki. A jaki posłuszny! Nie zadawał żadnych pytań, doskonale wiedział jak jest jego rola. Widocznie całe lata pod kainickimi rządami nauczyły panujące rody posłuszeństwa.

    [​IMG]
    Olśniewająca prezencja naszego króla

    Zastałem kraj w dobrym stanie gospodarczym. Bogate i ludne prowincje mogły przynieść dobrobyt, ale zważywszy na to, że Francja była otoczona hiszpańskimi domenami Tremere – na północy niderlandzkie, na południu – hiszpańskie bezpośrednio nie była wcale bezpieczna. W dodatku pozycja arystokracji była dla mnie zdecydowanie za silna.

    Aby zapobiec zagrożeniu ze strony Hiszpanii postanowiłem wzmocnić nasz sojusz, do którego należała już Bretania, Szkocja i niejaki Koniak. A nie, Armaniak. Brzmi prawie jak amoniak. Jeszcze w 1520 dołączyła do niego Kolonia słynąca z eksportu wody kolońskiej i kocich jąder. Zacieśniliśmy także więzi z Mantuą poprzez mariaż.

    Niebawem wyszła także papieska bulla „Exsurge nomine” potępiająca heretyckie tezy Marcina Lutra dodawana do każdego numeru Bravo Girl oraz Tygodnika Powszechnego. Niestety, Franciszek był pod dużym wpływem kleru i należało opowiedzieć się za papieżem.

    [​IMG]

    W roku 1521 Tremere zczaili się że coś się święci i ewidentnie parli do wojny z Francją. Była to też po części wina tego głupca Franka, który zapragnął mieć cesarską koronę. Powiedziałem mu – rób co chcesz idioto, tylko nie licz potem potem że cię potem wyciągał z wojny za ****. Bo - jak mówi stare rumuńskie przysłowie – „Kto cię z wojny wyciagnął za ****, temu będziesz pilnował chałupę”. Czy jakoś tak. No więc, ten idiota stwierdził, że najlepiej będzie jak obwoła się księciem Mediolanu. Głupi pomysł zważywszy na to, że Mediolan leży stanowczo zbyt blisko Austrii i gdyby Włochom coś się nie spodobało to zawsze mogą zadzwonić po kumpli z osiedla. No ale cóż, jak się uparł, to niech mu będzie. Zwerbowaliśmy dodatkowe oddziały w Prowansji i przemieściliśmy je do Mediolanu.

    [​IMG]
    Idiotyczny plan Franciszka

    - Ja też chcę! Chcę, chcę, chcę!
    - Uspokój się!
    - Patrz! Hiszpania ma kolonie, Portugalia ma kolonie, Anglia też niedługo będzie miała! A ja?
    - Na co ci to? Musisz się skupić na wykurzeniu Hiszpanów z Niderlandów.
    - Nie. Ja też chcę mieć posiadłości w Indiach.
    - To nie są żadne Indie. To inny kontynent, a Ziemia jest okrągła.
    - Pogięło cię. - Franek spojrzał na mnie jak na idiotę - Do reszty cię pogięło!
    - Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, zresztą nie będę cie teraz przekonywał.

    Chociaż w sumie miał rację. Przydałoby się nam trochę prestiżu. Był jednak jeden warunek. Naszą ekspedycję musieliśmy skierować daleko od kolonii hiszpańskich. Przynajmniej na początku, ze względów bezpieczeństwa. Ogłosiłem więc casting na żeglarzy. Zgłosiło się paru. Był jakiś Austriak co to lubi po piwnicach sobie pomyszkować i jacyś bliźniacy z Polski. W końcu jednak mój wybór padł na pewnego Włocha, o nazwisku Verazzano. Skoro mu się chce, to w sumie czemu nie. Wkrótce były pierwsze efekty. Korzystając z gościnności Duńczyków, Włoch dotarł w końcu przez Islandię do nowej ziemi, nazwanej Quebec.

    [​IMG]
    Oni nie pojadą na mundial...

    W marcu 1524 dobiegła wojna pomiędzy Węgrami a Turcją. Tak jak przewidywano, węgierscy Tzimisce musieli oddać Malkavianom Banat i część Chorwacji. Jakoś tak w tym samym czasie mistrz jednego z rycerskich zakonów katolickich, Albrecht Hohenzollern postanowił przejść na luteranizm, zsekularyzować swoje państwo i oddać się polskim Tzimisce pod opiekę. Nie wiem czy to dobrze, ale na pewno chwały papieżowi nie przyniesie.

    W 1525 roku podjęto przygotowania do wojny z Hiszpanią. Nasza armia składała się z trzech części – pierwszą, z 44 tysiącami żołnierzy w Paryżu dowodził Montmorency. Drugą, z 28 tysiącami u ujścia Rodanu niejaki Odet de Lautrec. Ponoć w wolnych chwilach malował prostytutki. No i pozostało jeszcze to, co nam swą głupotą Franek zafundował, czyli 28 tysięczna armia księcia Gwizjusza w Mediolanie. Wojna rozpoczęła się w grudniu tego samego roku. Mieliśmy pecha. Po stronie Hiszpanów stanął papież. Chcieliśmy jak najszybciej wejść do Niderlandów, stłuc Hiszpanów na południu i na końcu utrzymać Mediolan. Niebawem dołączyła do nas Geldria. Jak się później okazało, byli świetnym mięsem armatnim. Specjaliści w swojej dziedzinie.

    Na początku szło nam ciężko. Nasze siły w Mediolanie dwukrotnie odparły wojska papieskie, ale hiszpańskim już nie dały rady. Zostały zdziesiątkowane. Na dodatek mieliśmy pecha. Wojska Tremere przedarły się do południowej Francji i pustoszyły cały kraj. Nikt nie mówił że będzie łatwo. Na szczęście opanowaliśmy Artois.

    Wobec takiego obrotu spraw zmieniliśmy taktykę. Zrezygnowaliśmy z Mediolanu przesuwając resztki sił Gwizjusza na południową granicę. Ściągnęliśmy też Verazzano z Quebecu. Szykowała się wojna na wyniszczenie.

    Bawiliśmy się z Hiszpanami w kotka i myszkę. W końcu w marcu 1527 połączone siły Gwizjusza i Lautrec’a rozbiły ich pod Tuluzą. W końcu mogłem spać spokojnie. A nie, przecież ja nie śpię. Dobra, nieważne. Ważne że wojna w końcu zaskoczyła. Verazzano udało się przełamać blokadę morską. W Niderlandach padła Anterpia, ważny i bogaty ośrodek handlu. Doszło nawet do przesłania oficjalnej propozycji pokojowej. Tremere chcieli nas kupić. I kupili. Wyszliśmy z tego z twarzą. Rozpętaliśmy tę wojnę tylko po to, aby uprzedzić ich atak, który niewątpliwie zgniótłby nas.

    [​IMG]
    [​IMG]

    Coś mi tu jednak nie pasowało. Prawie od razu po moim przybyciu, Tremere zwęszyli spisek. Dziwna sprawa. Właściwie to oprócz króla nikt o niczym nie wiedział. Właściwie to byłem jednym z wielu dworzan i doradców. Właściwie to pochodzę z Włoch, a mój ojciec był architektem. Właściwie to ktoś tu szpieguje na rzecz Księcia i puścił parę. Nie mogłem się zdemaskować. Cały plan szlag by trafił.​

    - Bogu?
    - Tak.
    - To dobrze że mnie słyszysz. Kto odpowiada za to jak tu wygląda w tym zamku?
    - Coś się dzieje? Masz kreta?
    - Ta.
    - No jak to, przecież to jest twoja działka…
    - Nie *******j mnie, dobrze? Od dwóch lat jest tak upierdolona sytuacja tutaj, że tylko dlatego, że skończyliśmy tą ****** wojnę, która się ciągnęła, to jeszcze się to jakoś, *****, uchowało i ludzie tego nie widzą. Może by ktoś ruszył dupsko po prostu i go wykończył?
    - Posłuchaj. To nie jest problem. Kiedyś w końcu będziesz się musiał ujawnić. Poza tym sprawa dotyczy też klanów. Musimy pokazać im, komu mają służyć. I stanowczo zaprostestować.
    - A jak zamiast mnie będzie tutaj ***** leżało, to je też pokażesz czy będziesz prostestował? Zanim łaskawie wrócą na twoją stroną, ja będę wąchał kwiatki od spodu. Dlatego trzeba znaleźć kreta i zrobić z nim porządek.
    - Dobra, coś wymyślę.
    - Bogu, to nie jest coś wymyślić, dobra? Po prostu – trzeba powiedzieć Wolanowi, że ma załatwić tak, żeby tu ***** się ktoś pojawił i go znalazł. Albo jakiemukolwiek innemu facetowi który się poczuwa do minimum odpowiedzialności, jak skończy 200 miliardów obywateli Imperium.
    - W porządku, pogadam z Wolanem.
    - Cieszę się.

    [​IMG]
    Słynny łowca szpiegów - Wolan
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie