,,Wojna, wojna nigdy się nie zmienia''- SPMBT mini-AAR.

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez MatriXonBB, 10 Wrzesień 2010.

  1. MatriXonBB

    MatriXonBB Znany Wszystkim

    Wojna, wojna nigdy się nie zmienia.

    Sezon 1.

    Odcinek 1-Safari.


    Kampala - Uganda, godzina 12:00.
    -Jack, powiedz mi, na co my tu do cholery czekamy od godziny, sącząc jakieś cholerne szczyny? - spytał rozdrażniony Richard, jednak on tylko się zaśmiał i powiedział:
    -Niezły rym Richard, może powinieneś zostać poetą? Bo widzę że jako najemnik się marnujesz.-
    -Pieprz się- odpowiedział krótko zirytowany Richard.
    -Skończyła mi się kasa więc...- zaczął Jack, ale przerwał gdy zobaczył minę Richarda.
    -No dobrze, wczoraj dzwonił do mnie jakiś typek, powiedział że jeśli chcę dobrze płatną robótkę to mam przyjść jutro do tego baru.-
    -I co nie podał żadnej konkretnej godziny? Równie dobrze to może być jakiś dowcip.- powiedział zrezygnowany Richard.
    -Wątpię, widzisz tego kolesia trzy stoliki dalej?- Richard na znak że widzi kiwnął głową.
    -Niezbyt pasuje do reszty, prawdopodobnie to on dzwonił.- stwierdził Jack.
    W tym momencie trzy stoliki dalej czarnoskóry mężczyzna wstał i podszedł do stolika przy którym siedzieli.
    -Jack Thompson?- zapytał czarnoskóry.
    -Tak to ja, a pan to...- zaczął Jack.
    -Jestem Dr. Kiyonga, kim jest pana towarzysz?-
    -To Richard Smith, mój współpracownik- wskazał na Richarda który skinął lekko głową.
    -A więc, mam dla panów pewną propozycję, otóż w pewnej wiosce niedaleko Arua, znajduje się człowiek który szkodzi państwu, waszym zadaniem jest odnalezienie tego człowieka i sprowadzenie go do miejsca wskazanego przeze mnie, zapłacę za to 200 tysięcy dolarów, co wy na to panowie?-
    -Hmm... mamy szukać człowieka, którego nie widzieliśmy na oczy, nie wiedząc nawet jak się nazywa?- stwierdził bardziej niż spytał Jack.
    -Ach! No tak, tutaj macie panowie jego zdjęcie.- powiedział Dr. Kiyonga i podał zdjęcie Thompsonowi, po czym kontynuował.
    -Załatwiłem także transport, pojedziecie najpierw panowie na lotnisko w Entebbe, przy wejściu przekażecie strażnikowi ten oto list.- Dr. Kiyonga wyjął list zapakowany w kopertę i podał go znów Jackowi.
    -A więc przejdźmy do kwestii finansowej, połowa teraz połowa po robocie.- powiedział Jack do Dr. Kiyongi.
    Dr. Kiyonga tylko się uśmiechnął i pstryknął palcami. Chwilę później, podszedł do nich człowiek z pokaźną teczką którą przekazał Dr. Kiyonga, ten z kolei położył ją na stole i powiedział:
    -Wiedziałem że tak pan powie, panie Thomposon, oto 100 tysięcy dolarów amerykańskich, chciałby pan przeliczyć?- spytał z uśmiechem Dr. Kiyonga, Jack tylko kiwnął głową do Richarda, a ten sięgnął do teczki i wyjął plik banknotów stu dolarowych i przejechał kciukiem po wierzchu banknotów, później wyciągnął z środka studolarówkę i sprawdził ją pod światłem po czym stwierdził:
    -Wszystko w porządku panie Kiyonga.-
    -A więc! Umowa stoi panowie?- spytał Dr. Kiyonga po czym, wystawił rękę.
    -Stoi.- powiedział krótko Jack i uścisnął dłoń Dr. Kiyongi.
    Dr. Kiyonga wyszedł zaraz po tym z baru a za nim około dziesięć osób.
    -O cholera, ci wszyscy ludzie to jego ochroniarze?- spytał Richard.
    -Widać nasz kontrahent to gruba ryba, prawdopodobnie ktoś z rządu.- odpowiedział Thompson, po czym wyjął telefon, wybrał numer i zadzwonił do kogoś.
    -Pobudka Orłow, zbierz ludzi i sprzęt, spotkamy się w Entebbe, mamy w końcu robotę.-
    powiedział przez telefon Jack po czym się rozłączył.
    -A więc czas rozpocząć polowanie.- rzekł do Richarda,
    -Ta, pieprzone safari.- odpowiedział Jackowi, po czym obaj się roześmiali.

    Entebbe-Uganda, godzina 14:25.
    Czarny Land Rover sunął ulicami Entebbe, gdy w aucie zaczął dzwonić telefon.
    -Może byś odebrał ten cholerny telefon, co Jack?- powiedział po chwili Richard.
    -Prowadzę.- stwierdził krótko Jack.
    -No i?- zirytował się Richard.
    -Prowadzę.-powtórzył Jack.
    -Nie możesz prowadzić i rozmawiać przez telefon?-
    -Nie, bo prowadzę.- odparł Jack.
    Telefon przestał dzwonić, a Richard prychnął i mruknął pod nosem:
    -Niedzielny kierowca.-
    Telefon znowu zaczął znów dzwonić
    -Gdzie masz ten cholerny telefon?- spytał się Richard.
    -A co?- zaciekawił się Jack.
    -Bo chcę go odebrać za ciebie.- odpowiedział Richard.
    -W prawej kieszeni kamizelki.- powiedział Jack, Richard szybko wyjął telefon i odebrał.
    -Richard Smith przy telefonie.-
    -Eee... tu Nikołaj Orłow, gdzie jest Jack?-
    -Prowadzi ********* samochód i nie może rozmawiać.-
    -Okej, to powiedz mu że czekamy na placu głównym.-
    -Jasne.-
    Richard rozłączył się i wsadził z powrotem telefon do kieszonki.
    -Kto to był?- spytał się Jack.
    -Trzeba było odebrać, to byś się dowiedział.-
    -Nie zgrywaj cwaniaka tylko lepiej mi powiedz kto dzwonił.-
    -Święty Mikołaj, mówił że nie dostaniesz w tym roku prezentu, bo jeździsz jak baba.- zażartował Richard.
    -Ha ha ha, **********, a tak na prawdę?-
    -Orłow, mówił że czeka na nas na placu głównym.-
    -Okej.- odparł Jack i zatrzymał się na światłach.
    W tym czasie do samochodu podeszły dzieci i zaczęły myć w nim okna.
    -Nie, nie *****, żadnego mycia szyb, ********ć mi stąd.- warknął Jack, jednak dzieci dalej myły szyby w jego samochodzie.
    -Czy ja ***** mówię po czechosłowacku?!? Won mi stąd!- krzyknął Jack przez okno.
    -Jack, nie chcę cie martwić ale nie ma takiego języka jak czechosłowacki.- zachichotał Richard, po czym kontynuował.
    -Jest czeski i słowacki, ale nie ma czechosłowackiego.-
    -Skończyłeś swój wywód panie ,,wiem-wszystko-więc-jestem-lepszy-od-ciebie''?- zirytował się i tak już zdenerwowany Jack.
    W międzyczasie dzieci skończyły myć szyby w Land Roverze i jedno z nich podeszło do okna od strony kierowcy i powiedziało:
    -Pan da dolara.-
    -A czy ja ci wyglądam na cholerny Czerwony Krzyż?- spytał się wkurzony Jack.
    -No nie bądź takim ****em Jack, daj mu tego dolara, no chyba że już wszystko wydałeś na dziwki.- zaśmiał się z własnego żartu Richard.
    Jack zrobił minę w stylu ,,to nie jest zabawne'', sięgnął za pazuchę po portfel i wtedy dziecko wyrwało mu go z ręki i wraz z towarzyszami zaczęło uciekać.
    -Wracaj tu natychmiast!- krzyknął Thompson, wyszedł z swojego Land Rovera i zaczął gonić uciekinierów. Richard powiedział tylko do siebie:
    -Po prostu świetnie.- po czym przesiadł się na fotel kierowcy i ruszył na czerwonym.
    W międzyczasie Jack dalej biegł za złodziejem i jego kumplami, ci z kolei skręcili w jedną z bocznych alejek.
    Zasapany w nią i wtedy za jego plecami pojawiła się grupka ludzi wraz z złodziejem na czele który powiedział:
    -I co białasie, wpadłeś w ślepą uliczkę, trzeba było nas nie gonić, przynajmniej byś dłużej pożył.- reszta jego kumpli zaśmiała się szyderczo z żartu i zaczęła iść w kierunku Jacka, kilku z nich miało noże sprężynowe, jeden z nich jakiś solidnie wyglądający kij.
    Jack tylko się uśmiechnął i zaczął się cofać, wyciągając w międzyczasie swojego Desert Eagle i chowając go za plecami.
    Gdy doszedł już do ściany, grupa uśmiechnęła się szyderczo i przywódca bandy powiedział:
    -I co teraz białasie?-
    -Niespodziewanka!- krzyknął Jack, wyciągnął zza pleców swoją broń i posłał szefowi bandy przysłowiową ,,kulkę w łeb''.
    Na wpół zaskoczeni i przerażeni bandyci zaczęli uciekać, jednak na próżno, Jack posyłał pocisk za pociskiem z zabójczą precyzją.
    Ostatecznie z grupy został jeden czarnoskóry który upadł na kolana i błagał o litość.
    -A nade mną byś się zlitował?- powiedział Jack i przystawił broń do czoła nieszczęśnika, ten zaczął ryczeć i modlić się naraz.
    Thompson nacisnął na spust i... Klik! Magazynek Deserta był pusty, Jack roześmiał się w głos i powiedział:
    -Masz farta dzieciaku.- po czym lewym sierpowym pozbawił przytomności czarnoskórego.
    Po chwili zaczął wycierać broń z odcisków palców i wsadził ją w dłoń nieprzytomnego człowieka.
    -Miłego siedzenia w pace młody.- powiedział Jack i podszedł do martwego złodzieja jego portfela.
    Powiedział do niego:
    -I co warto było umierać za głupie dziesięć dolców?- po czym wyjął portfel z zaciśniętej dłoni martwego i wysypał na niego jego zawartość.
    Zaraz po tym wyszedł szybkim krokiem z alejki i zaczął iść w stronę placu na którym umówił się z Orłowem i resztą.
    Po kilku minutach szybkiego marszu, doszedł do umówionego miejsca i podszedł do swojego samochodu w którym na miejscu kierowcy siedział Richard Smith.
    -I co odzyskałeś portfel?- spytał się go Richard.
    -Taak, czemu nie jechałeś za mną?-
    -Myślałem że chcesz to sam załatwić Jack.- stwierdził Richard.
    -Orłow już tu jest?-
    -Tak, przed chwilą przyjechał.-
    W międzyczasie podeszła do nich grupa z Orłowem na czele.
    -Jack! Co to za robótka o której wspominałeś?- wywalił prosto z mostu Orłow.
    -Mamy złapać tego kolesia.- podał zdjęcie Orłowowi.
    -W takim razie co robimy w Entebbe?- spytał się Orłow.
    -Na lotnisku czeka na nas transport na miejsce w którym, nasz cel obecnie przebywa.- odparł Jack.
    -A więc, na lotnisko.- rzekł Orłow.
    -Jedź za mną Nikołaj.- wtrącił się Richard.
    -To ty niby będziesz prowadził?- spytał się Jack.
    -Nie gadaj, tylko wsiadaj, bo pojedziemy bez ciebie.- odpowiedział Richard.
    Chcąc, nie chcąc, Jack zasiadł na miejscu pasażera.

    Po przybyciu oddziału na lotnisko Entebbe, strażnik, któremu Jack przekazał list od Dr. Kiyongi, zaprowadził ich na lądowisko na którym stał stary wojskowy Mi-8, Orłow był w siódmym niebie, czego jednak nie można było powiedzieć o Jacku.
    Po rozpakowaniu sprzętu i załadowaniu się na pokład helikoptera, oddział ruszył w stronę miejsca misji, oczywiście nie obyło się bez międzylądowań na pobliskich lądowiskach.
    Kilkanaście minut po północy najemnicy, trafili na teren wskazany przez Dr. Kiyongę.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Oddział najemników, po wylądowaniu rozproszył się.

    [​IMG]

    Pierwsi przeciwnicy zostali zauważeni przez załogę Mi-8, zostali oni natychmiast zaatakowani, jednakże ogień 12.7 milimetrowych karabinów maszynowych był dość niecelny, zginął jedynie jeden z oponentów.

    [​IMG]

    Zza drzew wybiegły dwie grupki, którzy jak ich kamraci, zostali ostrzelani przez Mi-8, jednakże bez powodzenia.

    [​IMG]

    W międzyczasie, grupa najemników, ostrożnie ruszyła do przodu.

    [​IMG]

    Wtedy także zauważyli oni grupkę biegnącą w ich stronę, lecz tylko jedna z drużyn najemników zdecydowała się oddać kilka niecelnych z resztą strzałów w stronę wroga.

    [​IMG]

    Jedna z par snajperów oddała kilka strzałów z swoich karabinów wyborowych, zabijając jednak tylko jednego z wrogów.

    [​IMG]

    Jednak to wystarczyło by zmusić wroga do ucieczki.

    [​IMG]

    Jedna z drużyn najemniczych ostrzelała wroga zmierzającego w ich stronę, zabito jednego wroga, reszta zaczęła uciekać w stronę swoich towarzyszy.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    Kaemiści pokładowi Mi-8 nie przegapili takiej okazji i rozpoczęli istną rzeź obu grup, których resztki zaczęły wycofywać się w popłochu, przy akompaniamencie ognia z karabinów szturmowych najemników.

    [​IMG]

    W zasięg jednej z drużyn najemniczych znalazła się grupa wyposażona w LKM'y,
    a mianowicie pochodzące z II wojny światowej BREN'y, najemnicy z piekielną wręcz skutecznością zabili 4 żołnierzy wroga, zanim ci zaczęli ostrzał.

    [​IMG]

    Los wroga do pieczętowała para snajperów.
    Wszystkie oddziały były w pełnym odwrocie, zwycięstwo było po stronie najemników.
    Jedyne co pozostało do zrobienia dla najemników to znaleźć i pochwycić ich cel...

    Wioska niedaleko Arua, Godzina 1:57.

    -Okej, Orłow, wysadź drzwi, Rafał rzuć ogłuszający.- polecił Jack.
    Nikołaj założył ładunek na drzwiach i odsunął się w bok.
    -Trzy, dwa, jeden- policzył Orłow i wysadził drzwi.
    Z wnętrza dobiegły strzały z AK-47, Rafał szybko wrzucił granat ogłuszający do środka i wraz z resztą wszedł szybko do pomieszczenia.
    Na ziemi leżał cel, Jack szybko wyrwał z jego rąk broń i sprawnie zakuł go w kajdanki.
    -No to co, do helikoptera z nim.- powiedział Jack i wskazał na leżącego.
    -Hehehe, gładko poszło co Jack? Dwudziestu sześciu wrogów poszło do piachu, reszta zwiała, a nasz cel jest skuty i oszołomiony.- zagadnął Jack'a, Richard.
    -Owszem.- odpowiedział Thompson i uśmiechnął się do Richarda, na co ten odpowiedział śmiechem.

     
  2. Macgie

    Macgie Ten, o Którym mówią Księgi

    Krótko, trochę powtórzeń i niektóre dialogi naciągane.

    I tak lepiej niż ostatnio.

    Powodzenia w pisaniu.
     
  3. MatriXonBB

    MatriXonBB Znany Wszystkim

    Sam to też zauważyłem, następny odcinek troszkę skrócę, aczkolwiek miło mi że zwróciłeś mi na to uwagę. ;)
     
  4. iwetta

    iwetta Guest

    Odbieranie komórki nie ma nie wiadomo jakiego znaczenia dla odcinka, a jest dłuższe niż sama rozmowa telefoniczna. Czy nie lepiej napisać:
    np:
    -Odbierz ten telefon.
    -Nie mogę prowadzę.
    -Gdzie masz ten telefon sam odbiorę, skoro z ciebie taki niedzielny kierowca.

    Zarysowałeś relacje miedzy bohaterami w kilku scenach i wystarczy. Ogólnie rzecz biorąc popieram macgie29.

    Uwaga techniczna lepiej wygląda i lepiej się czyta blok tekstu przerywany ilustracjami.
     
  5. Madlok

    Madlok Guest

    Część fabularna niezła. Grafiki mogłoby być mniej ale ciekawszej.
     
  6. runnersan

    runnersan Ten, o Którym mówią Księgi

    Mi się podobało, taki klimat Psów wojny:)
     
  7. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    Wiedziałem, że pokazując ci tę grę dobrze robię :D
    Pisz dalej, całkiem fajne!
     
  8. Konzbro

    Konzbro Nowy

    Część fabularna naprawdę niezła, podzielam zdanie przedmówców, za dużo grafik (do tego mi scroll w myszce nie działa). Ale klimat mnie wciągnął, nie zauważyłem, że ten tekst jest taki długi. Czekam na dalsze odcinki. :)

    Tak na marginesie, chyba lubisz "Pulp Fiction" co? :)
     
  9. infantryman

    infantryman Ten, o Którym mówią Księgi

    Czy ta gra jest zmodyfikowaną wersją Steel Panthers?
     
  10. MatriXonBB

    MatriXonBB Znany Wszystkim

    Z tego co mi wiadomo, to tak, jednak twórcy wydali ją później jako oddzielną grę, co wyszło jej (grze), na dobre.
     

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie