"Wolność, równość, braterstwo", czyli nietypowy AAR z Victoria II:Heart of Darknes

Temat na forum 'Victoria II - AARy' rozpoczęty przez symusi, 7 Lipiec 2013.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. symusi

    symusi Aktywny User

    Jest to- tak jak jest powiedziane w tytule- nietypowy AAR. Jest on pisany na podstawie mojej rozgrywki Stanami Zjednoczonymi w rzeczonej grze, lecz jest ona przedstawiana na podstawie losów pewnego człowieka.

    Rozdział I
    Sąd nad pamięcią

    Ciężko było powiedzieć, co się dokładnie stało. Wszędzie było ciemno, jedynie w malutkim oknie migotało światło wschodzącego słońca. Dziwnie to wszystko wyglądało- w oknach były kraty, ściany były niepomalowane, pomieszczenie w ogóle było bardzo małe- było tam tylko łóżko (a raczej jakaś stara, poszarpana prycza) i kadź z wodą- takie otoczenie zastał Charles Osburne, kiedy się obudził.
    -Co…, co się stało? G-g-gdzie ja jestem?- pomyślał, kiedy tylko zdołał otrząsnąć się z szoku. Kiedy się obudził, nie pamiętał nic, kompletnie nic. Usiadł na łóżku. Zaczął się zastanawiać-, Co się mogło stać? Czyżby bandyci mnie porwali, czy co? Wyjrzał przez okno. Nie…, to nie mogli być bandyci. Znajdował się w jednym z budynków (najmniejszym) na jakimś placu. Dokładnie naprzeciwko jego celi była stajnia. Nikogo jeszcze nie było na zewnątrz. Tymczasem, Charles usłyszał kroki. Odwrócił się gwałtownie. Ktoś otwierał zamek drzwi jego celi. Drzwi się otworzyły i stanął w nich człowiek ubrany w mundur kawalerzysty. Niósł pod pachą jakiś tobołek.
    -Suche ubrania!- burknął i rzucił tobołek na podłogę, po czym wyszedł z celi nie dając Osburnowi zadać mu pytania, „Co się stało? Gdzie ja jestem?”.
    Charles umył się w kadzi i ubrał w przyniesiony mu strój. Przez całe przedpołudnie leżał i rozmyślał-, co też mogło się stać? Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał była jazda w pociąga. Tak…jechał z Filadelfii do Nowego Jorku, pracował w tamtejszym porcie przy załadunku towarów. Dlaczego teraz znalazł się w bazie amerykańskiej kawalerii? Kiedy tak leżał i rozmyślał, po raz kolejny ktoś wszedł do jego celi.
    -Pójdziecie za mną- odrzekł ten ktoś. Był to kolejny kawalerzysta. Charles wstał i posłusznie poszedł za wojskowym. Wyszli na plac. Słońce wyjrzało zza chmur, zrobiło się bardzo pogodnie. Weszli do kolejnego budynku, największego ze wszystkich. Po przejściu przez korytarz trafili na coś, co przypominało centrum dowodzenia. W centrum pokoju znajdował się okrągły stół, a na nim kilka map. Jednak żołnierz poprowadził Charlesa ku prawej ścianie, gdzie znajdowało się biurko, a za nim siedzieli trzej oficerowie. Ten w środku, wyglądający na generała przemówił:
    -Charlesie Osburne, stoisz przed sądem wojskowym Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Jesteś oskarżony o działalność na szkodę państwa w postaci pomocy w ucieczce przed wymiarem sprawiedliwości zbiegłemu przestępcy- Jamesowi Flechleyowi, niewolnikowi oskarżonemu o umiejętność czytania i pisania* oraz posiadania broni. Czy masz coś do powiedzenia na ten temat?
    -Panie generale- ciągnął Osburne- proszę mi wybaczy, ale nie mam pojęcia, o czym pan mówi. Jestem pracownikiem nowojorskiego portu, moja praca jest absolutnie legalna, jestem jedynie robotnikiem z Pensylwanii bez większego wykształcenia, skończyłem jedynie szkółkę niedzielną, mój ojciec zginął w czasie ostatniej wojny z Anglikami**, od tej pory sam muszę utrzymywać siebie, matkę i siostrę. Pamiętam tylko, że jechałem pociągiem do pracy, jak zwykle. Nie pamiętam nawet chwili, w którym podróż się skończyła.
    -W rzeczonym pociągu jechał oskarżony niewolnik, a według moich ludzi twoje zachowanie świadczyło o tym, że mu pomagasz.
    -Nie pamiętam…nic nie pamiętam, panie generale.
    Sędziowie odwrócili się i zaczęli się naradzać. Po chwili jeden z nich, siedzący po lewej stronie, rzekł:
    -Na podstawie danych, które posiadamy o tobie można wywnioskować, że mieszkasz w sąsiedztwie wolnych murzynów. Utrzymujecie ze sobą dość dobre relacje.
    -Tak, państwo Sherrington są naszymi sąsiadami. Są przyjaciółmi naszej rodziny, ich rodzina należała do tych wykupionych przez generała Kościuszkę***. Ale to żaden dowód na to, co panowie mi tu zarzucacie. Nigdy nie miałem nic wspólnego z żadną organizacją przestępczą, jestem zwykłym, prostym robotnikiem.
    -Dobrze, zatem, proszę wprowadzić świadka!- odrzekł generał.
    Kawalerzysta, który przyprowadził Osburna, teraz przywołał na salę jakiegoś mężczyznę. Był to konduktor pociągu.
    -Dobrze, zatem, pan William Crushmore, lat 41, konduktor, zamieszkały w Little Missinghan w stanie Maryland?
    -Zgadza się.
    -Co ma pan do powiedzenia w tej sprawie?
    -Zatem, tego dnia przyszedł do mnie raport kontrolera, że w pociągu jest niewolnik, najprawdopodobniej zbieg, bo nie miał wymaganego od każdego murzyna dokumentu o przynależności****. Na następnej stacji natychmiast zatrzymałem pociąg i wezwałem policję, no a wtedy przyszli, a co się działo dalej, to nie wiem. Wiem tylko tyle, że ten oto oskarżony przez niemal cały czas przebywał w towarzystwie tego murzyna, mówią, że go ochraniał.
    -Dziękujemy, może pan odejść. A co do oskarżonego, wrócicie teraz do swojej celi, a wraz z następnym konwojem zostaniecie przewiezieni do Waszyngtonu, gdzie staniecie przed sądem krajowym. Wyprowadzić!
    Co się działo dalej? Cóż, nic, o czym warto by tutaj wspominać. Późnym popołudniem ktoś podrzucił Charlesowi prowiant do celi (bochenek chleba i śledzia), a o zachodzie słońca został wyprowadzony na zewnątrz. Tan kawalerzyści związali mu ręce i wsadzili na powóz, którym, jak Charles uważał, jadą do Waszyngtonu.
    Słońce już zaszło. Właśnie minęli tabliczkę z napisem: Washington- 17 miles. Oznaczało to, że najprawdopodobniej czeka ich jeszcze całonocna wędrówka. I nagle…ciężko było powiedzieć, kiedy to się właściwie stało. A działo się to wszystko w jednej chwili. Konia trafiła kula, ze wszystkich stron wyrośli jak z podziemi uzbrojeni w noże, szable i karabiny ludzie. Zaskoczona nagłym atakiem eskorta poddała się bez jednego wystrzału. Jeden z tych ludzi wspiął się na powóz, nożem obciął sznury, którymi spętany był Charles. Bandyci przejęli kontrolę nad konwojem. Ale dlaczego uwolnili Charlesa? Pewnie uważali, że jest kolejnym bandytą (skoro wieziono go związanego pod eskortą) i zapewne jeśli zostanie uwolniony, zechce się do nich przyłączyć? A może…to wcale nie byli bandyci. Jedno było pewne- Charles nie pojedzie do Waszyngtonu i nie zostanie tam osądzony. Ale czy nie spotka go coś gorszego…?


    *Umiejętność czytania i pisania była zakazana wśród niewolników w Stanach Zjednoczonych. Jeśli dali po sobie znać, że to potrafią, groziła im za to śmierć.
    **Chodzi tu o wojnę brytyjsko-amerykańską z lat 1812-1814
    ***Tadeusz Kościuszko w podzięce za udział w wolce w rewolucji amerykańskiej otrzymał w Stanach Zjednoczonych majątek i niewolników. Kiedy po nieudanym powstaniu w Polsce powrócił do USA uczynił Benjamina Franklina wykonawcą swojego testamentu, w którym wyrażał wolę, by jego niewolnicy zostali wykupieni za jego majątek.
    ****Każdy murzyn miał obowiązek posiadać dokument mówiący o tym czyim jest niewolnikiem, lub że jest wolny. Za nieposiadanie tego dokumentu groziła śmierć.



    UWAGA!
    Następny odcinek pojawi się nie wcześniej niż za dwa tygodnie (dziś jest 9 lipca 2013). Proszę zatem administratorów o nie zamykanie tego tematu z powodu braku odcinków.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie