Wolność Równość Braterstwo

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Widder, 24 Lipiec 2007.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Widder

    Widder Ten, o Którym mówią Księgi

    Od dłuższego czasu posiadam "dwójkę", ale przekonałem się do niej dopiero niedawno. Można więc śmiało powiedzieć, że na tym froncie jestem graczem początkującym. Niemniej jednak zdecydowałem o napisaniu z tej gry AARa. Liczę na Wasze komentarze, a jeżeli zajdzie taka potrzeba, także na konstruktywną krytykę. Miło mi będzie również widzieć podpowiedzi i wskazówki co do dalszego prowadzenia kraju.

    Początkowo chciałem zagrać Niemcami, od czego odciągnęła mnie jednak myśl, że musiałbym nazistów prowadzić do nieuchronnego zwycięstwa ;). Zdecydowałem się więc na Francję. Dlaczego? Po pierwsze kraj ten ma, jakieś szanse zwycięstwa, a przynajmniej przetrwania, nawet jeśli wziąć poprawkę na to, że będzie go prowadził osobnik w tej grze początkujący (ja). Poza tym jest to kraj ciekawy, ze specyficznym klimatem i powiązaniami historycznymi z Polską. Właśnie celem "zganienia" Francji za niedociągnięte powiązania i niedotrzymane obietnice, miałem początkowo zatytułować AAR "Wino, ślimaki, żabie udka". Z dwóch powodów zrezygnowałem z tego pomysłu. Po pierwsze nie uważam by społeczeństwo francuskie było odpowiedzialne za kierunek polityki zagranicznej obierany przez kolejne rządy III. Republiki. W związku z tym zamierzam napiętnować samą ideę "karmienia krokodyla", a nie Francję jako taką. Poza tym przytoczony tytuł mógłby sugerować komediowy charakter AARa, a obranie takiego kierunku byłoby ostatnim z moich względem niego zamierzeń. Tak więc zapraszam do lektury AARa zatytułowanego bardzo dla Francji tradycyjnie: "Wolność Równość Braterstwo". Na początek krótki wstęp.

    Technikalia:
    HoI 2 DD 1.3a, SKIF
    trudność i agresywność SI: normalne
    ewentualne zmiany i implementacje: nie wykluczam

    [​IMG]

    Zwycięstwo Francji w wojnie światowej zostało okupione ogromem strat i zniszczeń: 1,4 miliona zabitych, prawie 800 tys. inwalidów. Zrujnowana północ kraju, wielkie zadłużenie i nierada do spłaty kontrybucji Republika Weimarska. Po czteroletniej rzezi państwo i jego obywatele chcieli wreszcie zaznać spokoju i dostatku. Tymczasem tak jak kiedyś z Europy do Ameryki przywędrowały plagi śmiertelnych chorób, tak pod koniec lat dwudziestych z Ameryki do Europy przypełzło plaga „czarnego czwartku”, wielki kryzys koniunkturalny. Nadprodukcja wywołała pętlę bankructw, pauperyzacji i jeszcze większego spadku popytu na dobra konsumpcyjne. Rok 1935 przyniósł Francji szczytową fazę kryzysu. Produkcja przemysłowa spadła do 67% poziomu z roku 1929, bezrobotni stanowili prawie półmilionową armię. Nastąpiła radykalizacja społeczeństwa, które coraz częściej zaczęło kierować swe myśli ku skrajnej lewicy lub skrajnej prawicy. Francuska polityka zagraniczna dodatkowo pogarszała nastroje społeczne, chociaż nie w takim stopniu jak sytuacja wewnętrzna. W roku 1930 przedwczesne wycofanie wojsk okupacyjnych z Nadrenii, w 1935 ostateczne powiązanie zagłębia Saary z Niemcami. Kroki te, choć uważane we francuskim rządzie za posunięcia niezbędne w drodze do stabilizacji stosunków z rosnącą w siłę Rzeszą, podważały pozycję III. Republiki jako mocarstwa. Tak zaczął się rok 1936...

    [​IMG]
    wykres produkcji przemysłowej, PKB i liczby bezrobotnych​
     
  2. Widder

    Widder Ten, o Którym mówią Księgi

    I. Chłodny powiew

    Czwartek, 13 marca 1936: umocnienia linii Maginota
    Zmierzchało już. Ciężarówka przeszła formalną kontrolę i szybko pokonała całkiem spory odcinek dzielący strażnicę od wejścia do umocnień.
    - Bardzo dobrze, wyładować! Tylko ostrożnie. – wartownik i żołnierz kompani zaopatrzeniowej wymienili niechlujne saluty, po czym czterech ludzi podbiegło do paki ciężarowego Renault i zaczęło przenosić drewniane skrzynki w głąb bunkra.
    Dowódca transportu wysiadł wreszcie z szoferki i kazał się prowadzić do szefującego bunkrem oficera:
    - Witaj Pierre.
    - Aaa, Joffre! Masz?
    - Mam - krótko odpowiedział zmęczony długą drogą w niezbyt wygodnej szoferce Joffre, po czym wyciągnął paczkę zza pazuchy – Z pozdrowieniami z Bordeaux.
    - Mmmm... 1908. Cudo. – rozpłynął się smakujący już w myślach zakorkowany jeszcze aromat półwytrawnego trunku Pierre. – Siadaj, napijemy się. Wiesz, kupiłem ostatnio nowe kieliszki. Te stare były jakieś takie, hm, już mi się nie podobały. A co tam słychać w Paryżu?
    - A! Koło Molin Rouge otwarli nowy lokal! Świeżutkie dziewczyny i nowy repertuar. Poza tym wyśmienite jedzenie, o winie to nawet nie wspomnę... – tu Joffre przerwał, by nie rozpraszać nalewającego wino kolegi, spróbowali – Glup... faktycznie... glup... rewelacyjne... glup... przydałoby się trochę sera pleśniowego, masz może?
    - Chciałem ściągnąć, ale pułkownik zakazał, powiedział, że w wojskowym magazynie śmierdzieć nie może.
    - Szkoda... Wracając do Paryża, Quai d’Orsay wystosowało do Berlina notę potępiającą wkroczenie Wehrmachtu do Nadrenii, na co ich Auswärtiges Amt zaproponował utworzenie 50-kilometrowej strefy zdemilitaryzowanej po obu stronach granicy, śmieszny pomysł. W sprawie etiopskiej samowoli Benito ciągle cicho...
    - Daj spokój Joffre, ja się ciebie pytam co w Paryżu, a ty mi tu z polityką wyjeżdżasz. Bardziej od tej głupiej strefy martwi mnie czy transport doszedł bez stłuczek. Dobrze wiesz jaki ból w mym sercu wywołuje strzaskana butelka francuskiego wina.

    [​IMG]
    niemieckie oddziały przekraczają Ren​

    W sobotę, 8 marca 1936 nazistowskie Niemcy dokonały pogwałcenia artykułów 42-44 traktatu wersalskiego, oraz traktatu z Locarno z roku 1925 i wprowadziły do Nadrenii wojska, przekreślając zasadę demilitaryzacji tej strefy. Paryż nie zareagował energicznie. Nie specjalnie było widać ochotę do takiej reakcji. Ministrowie musieliby się spotkać razem i razem coś konkretnego uzgodnić, tymczasem w piątek po południu zwyczajowo rozjechali się do swych podparyskich rezydencji. Dopiero 10 marca wystosowano oficjalną notę sygnatariuszy paktu o demilitaryzacji, w której potępiono działania Hitlera.

    Gabinet Alberta Sarraut’a owszem, przejął się kolejnym niemieckim krokiem, jednak po konsultacjach z Londynem stwierdzono, że nie ma sensu podejmować żadnych poważniejszych kroków. Zresztą priorytet działań przewodniczącego rady ministrów leżał w samej Francji. Przy każdej okazji powtarzał „musimy być jak jastrzębie, twardzi i realni”. Partia Radykalna od dawna skupiała się na walce z wszelką lewicą i taki też cel obrał sobie sam Sarraut. Celem nie dopuszczenia do niepokojów społecznych dokonał jeszcze w styczniu 1936 zmian w rządzie, chociaż były one raczej kosmetyczne. Dymisję z funkcji ministra spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa otrzymał Marx Dormay. Człowiek określany mianem „miłego staruszka” nie specjalnie nadawał się do ostrej politycznej walki. Jego miejsce zajął Pierre Pené, prawnik. Metod podreperowania gospodarki premier poszukał w służbach wywiadowczych, wkrótce po odejściu Dormay’a zdymisjonowano bowiem ich szefa, Josepha Paganona, który według szefa rządu, zbyt bardzo skupiał się na polityce. Jego miejsce zajął Roger Salengro, który obiecał wykorzystanie swego personelu celem „pozyskania” technicznych profitów dla przemysłu i technologii Republiki*. Poza tym w maju miało we Francji dojść do czegoś, co wykluczało podjęcie przez rząd względem Niemiec zdecydowanych kroków militarnych, coś co w demokracjach wraz ze zbliżaniem swego terminu powoduje nerwowość wśród polityków i wywołuje u nich wymuszone poczucie starania się o jak najlepszy wizerunek: wybory!!!

    [​IMG]
    odnowiony gabinet premiera Sarraurt’a​

    Zajęcie Nadrenii wywołało wśród społeczeństwa francuskiego mieszane uczucia. Przeważała niewiedza i obojętność, jednak zdarzały się też otwarte głosy krytyki przeciw bierności władz. Z pewnością prestiż Republiki ucierpiał na skutek przeprowadzonej przez Hitlera remilitaryzacji. Celem jego podreperowania prezydent nakazał admirałowi Darlanowi zorganizowanie wielkiej parady wszystkich głównych okrętów Floty na redzie Brestu. Akredytowano wielu krajowych i zagranicznych reporterów, którzy mieli odpowiednio przedstawić to donośne wydarzenie. Cała gala miała podreperować znacznie nadwątlony wizerunek francuskiej potęgi. Parada odbyła się 21-22 marca, mimo protestów wywiadu i przy mieszanych odczuciach admiralicji. Niektóre źródła kontrwywiadu doniosły, że liczba gości „z nieznanych powodów przekroczyła liczbę osób akredytowanych” – raport ten został jednak schowany do szuflady i nikt się nim specjalnie nie przejął. W owych dniach najpopularniejszymi w Breście językami, oprócz francuskiego, były niemiecki, włoski i rosyjski.

    [​IMG]

    24 marca świat ogarnęła zatrważająca wiadomość. Mussolini ogłosił powstanie Włoskiej Afryki Wschodniej. Następnego dnia na nadzwyczajnym posiedzeniu zebrał się rząd francuski.

    Środa, 25 marca 1936: gabinet Prezesa Rady Ministrów, Paryż
    - Jak panowie już wiedzą, Włochy dokonały aneksji Etiopii. – zaczął premier
    - Chyba nikogo to nie zdziwiło. Jakże inaczej mógł skończyć się ten konflikt? – włączył się Vincent Auriol, minister odpowiedzialny za zbrojenia – Od początku tej hecy wszyscy wiedzieli jak powstrzymać Musoliniego. Wszyscy też ją kontynuowali. Bez zrealizowania wysuniętego na forum Ligi radzieckiego postulatu włączenia do towarów objętych embargiem także ropy, nie można było nic zrobić. A my spokojnie twierdziliśmy, że embargo owszem, ale właśnie nie na ropę.
    - Flandin, co pan teraz sądzi o naszej sytuacji? – podjął rolę przewodniczącego premier
    - To samo, ciągle to samo. W ubiegłym roku Saara, teraz Nadrenia, wszyscy tu zebrani dokładnie wiemy, że nie mogliśmy sobie pozwolić na konkrety względem Włoch. Etiopię trzeba było poświęcić, jeśli chcemy jeszcze myśleć o jakiejś współpracy z Duce. Uważam, że właśnie on jest odpowiednią osobą do złagodzenia temperamentu Hitlera. Krokodyl pożarł kurczaka, długo będzie teraz trawił. Moje ministerstwo postara się dopilnować, by stosunki z Włochami pozostały poprawne.
    - Oczywiście. A teraz – Sarraut zwrócił się do Gamelina – proszę przybliżyć nam co mamy w regionie na wszelki wypadek, który oczywiście jest zupełnie nierealny.
    - Korpus Ekspedycyjny we Francuskim Somalii składa się z dywizji piechoty i dywizji strzelców górskich. To jedne z naszych lepszych jednostek, myślę że pod względem wyposażenia i wyszkolenia nie odbiegają od włoskich. Chociaż jeśli Włosi przeciwstawiliby im większe siły, obrona mogłaby trwać góra tydzień, może dwa... – tu się zamyślił, zapanowała chwila milczenia, którą przerwał prezes rady ministrów
    - Ale jest to równie nieprawdopodobne jak loty w kosmos! – wszyscy wybuchnęli śmiechem, atmosfera poprawiła się na tyle, że rząd zaczął dyskutować o rzeczach mu bliższych. Okazało się, że wnuczek ministra Penégo zaczął ząbkować, a żona Auriola poplamiła co dopiero kupioną jedwabną suknię kremem z ostryg. Po spędzonym w miłej atmosferze spotkaniu wydano oficjalny komunikat dla prasy:
    [​IMG]

    Generalnie, we Francji starano się nie myśleć o wojnie i koncentrować się na rzeczach przyjemniejszych. Pomimo tego, jeszcze w styczniu ruszył ograniczony program rozbudowy sił zbrojnych. Przede wszystkim postanowiono powiększyć marynarkę wojenną. Oprócz będącego już w budowie solidnego szybkiego pancernika „Dunkerque”, zdecydowano o ruszeniu z produkcją dwóch wielkich pancerników, „Richelieu” i „Jean Bart”, które miały dać flocie francuskiej gwarancje dominacji nad świeżo powstałą, ale głodną nowych konstrukcji, niemiecką Kriegsmarine. Jako że trzon floty stanowiły „Bretagne”, „Lorraine” i „Provence”, trzy pancerniki pamiętające jeszcze wielką wojnę, rozwiązanie takie uważano za konieczność wręcz absolutną. Dla zabezpieczenia posiadłości w Ameryce podjęto również akcję formowania dywizji żandarmerii, co w efekcie miało pozwolić na ostudzenie zapału ewentualnych wywrotowców w tym niezbyt spokojnym regionie.

    [​IMG]

    Żandarmeria rozpoczęła swe zamorskie obowiązki już pod koniec lutego. Natomiast budżet był niewystarczający na efektywną, ciągłą budowę okrętów. Ze względu na zaawansowanie projektu priorytet miała „Dunkerque”. Jeśli chodzi o dwa giganty, ministerstwo zbrojeń nie wywiązywało się na bieżąco ze związanych z nimi zobowiązań finansowych, co zaskutkowało znacznymi opóźnieniami w budowie pancernika „Jean Bart”. Wkrótce prace nad tą jednostką zostały wstrzymane, zaś priorytet uzyskał lotniskowiec nowego projektu, pod który stępkę położono 25 maja. Właściwie rozpoczęto budowę dwóch bliźniaczych lotniskowców, jednak prace nad drugim ograniczyły się do podpisania kontraktu, na realizację którego zabrakło środków.

    [​IMG]

    Braki finansowe odczuwała zresztą nie tylko flota. Pod koniec marca opracowano działa artylerii polowej kalibru 75 mm, jednak na podjęcie produkcji środków nie było. Lepiej od zbrojeń miała się szeroko pojmowana gospodarka. Zawarte w pierwszym kwartale umowy handlowe z Wielką Brytanią, Belgią, Wenezuelą, a potem z Nową Zelandią, zapewniły przemysłowi potrzebne surowce. Do Marsylii, Bordeaux i Brestu na bieżąco napływały transporty rzadkich materiałów. Zdecydowanie powiększano też strategiczne zapasy ropy. Wdrożenie nowych rozwiązań z agrochemii i mechanizacji rolnictwa dało wkrótce efekty we wzroście produkcji rolniczej.

    W połowie roku 1936 żyło się we Francji wciąż źle, ale już nie najgorzej. Zdawało się, że sprawy zmierzają w dobrym kierunku. Albert Sarraut mógł więc z umiarkowanym optymizmem wyczekiwać wyborów...

    c.d.n.​

    * zmiana w MSW: wymagane dobra konsumpcyjne –5%, zmiana szefa wywiadu: PP +5%
     
  3. Widder

    Widder Ten, o Którym mówią Księgi

    II. Tout est possible
    Wszystko jest możliwe

    Czwartek, 13 luty 1936: przedmieścia Paryża
    Uliczne latarnie nieśmiało oświetlały wieczorny mrok. Znużony długimi konsultacjami Leon powoli prowadził samochód, by bezpiecznie dotrzeć do domu. W pewnym momencie usłyszał głuchy trzask miażdżonej blachy, ciężarowy Citroën C16 z impetem wgniótł tył osobowego Citroëna C6. Uderzenie głową w deskę rozdzielczą, pęknięta skroń, strużka krwi, odruchowe hamowanie... ale był to dopiero początek. Z ciężarówki wyskoczyło kilku oprychów. Momentalnie dopadli do Leona, którego siłą wywlekli z wozu. Mocne i celne uderzenie sprawiło, że głowa ofiary podskoczyła, a krew poczęła się lać obfitszym ciurkiem. Wraz z Léonem Blumem z samochodu wypadła też skórzana teczka, dzięki celnemu kopnięciu nabrała rozpędu, przeleciała kawałek nad drogą i wydała z siebie stos dokumentów, które bezładnie rozsypały się po mrocznej alejce. Jednak napastnikom nie chodziło o teczkę.
    - Blum, ty śmieciu! – usłyszał napadnięty człowiek, gdy powaliła go pięść opryszka – Jesteś zakałą! Ty wrzodzie! Tacy jak ty niszczą Francję! Lewak i Żyd, najgorsza mieszanina wszelkiego plugastwa! – kolejne ciosy nie pozwalały mężczyźnie powstać.
    Dyskusje nie dałyby tu żadnego efektu, napastnicy pałali wielką, ślepą nienawiścią, ciosy padały jeden za drugim. Po nie chcących się skończyć seriach uderzeń i kopniaków Blum zupełnie przestał reagować i bezwładnie, niczym kłoda, leżał na drodze. Dopiero wtedy herszt bandy wstrzymał kompanów:
    - Wystarczy, spadamy. – zaś ofierze rzucił pożegnalne – Cholerny Żyd! Masz za swoje!
    Nieprzytomny przywódca Francuskiej Sekcji Międzynarodówki Robotniczej krwawił na świeżo spadły śnieg, który sypał coraz to bardziej.

    [​IMG]
    zamieszki na placu Concorde, 6 luty 1934​

    Zimowy Paryż stał się świadkiem dzikiej agresji już dwa lata wcześniej. 6 lutego 1934 doszło do największego dotąd – nie licząc wojny światowej – kryzysu Trzeciej Republiki, do próby zamachu stanu. Skrajnie prawicowe organizacje, Action Française i jej bojówka Camelots du Roy, wraz z Ligue des Patriotes, kombatancką Croix-de-feu i faszystowską Francisme, zorganizowały demonstracje, które przed siedzibą Zgromadzenia Narodowego przeistoczyły się w regularne walki uliczne. Służby porządkowe użyły siły, padło 16 Francuzów, głównie aktywistów różnych prawicowych lig, dwa tysiące zostało lżej lub ciężej ranionych. Napad i nieomal śmiertelne pobicie posła parlamentu, przywódcy ruchu socjalistycznego było jedynie kontynuacją „polityki” skrajnych środowisk prawicowych. Wyjątkowo konserwatywni monarchiści z Akcji Francuskiej i równie twardogłowi i antysemiccy członkowie jej przybudówki, młodzieżówki, a właściwie bojówki Kameloci Króla, która dokonała napadu, naprawdę nie lubili tak zwanego lewactwa i żydostwa. W połączeniu z kryzysem gospodarczym, ta mieszanina wszelkiej agresji mogła nawet doprowadzić do przepoczwarzenia Francji w państwo faszystowskie. Jednak zdecydowana większość społeczeństwa miała inną koncepcję Republiki...

    Akcja powoduje reakcje. Skrajnie prawicowe, nieraz wręcz faszystowskie akcje, spowodowały kontrakcje środowisk lewicowych, które postanowiły zjednoczyć siły. W lipcu 1935 sformowano koalicję, mającą stanowić podwaliny poprawy ponurego losu udręczonego kryzysem gospodarczym społeczeństwa, oraz dążyć do wyeliminowania faszyzmu z życia kraju. Na wspólnej platformie spotkali się socjaliści, komuniści i centrolewica – Francuska Sekcja Międzynarodówki Robotniczej (Section Francaise de l'Internationale Ouvriere / SFIO ), znana szerzej jako socjaliści, Francuska Partia Komunistyczna (Parti Communiste Français / PCF) i Partia Radykalna (Parti républicain, radical et radical-socialiste / RAD). Tak powstał Front Ludowy.

    Społeczeństwio było już zmęczone i zirytowane sytuacją w państwie. Rząd Sarrauta nie specjalnie potrafił zaradzić tym nastrojom i chociaż oficjalnie propagowano slogan „niezadowolenie zero procent”, rzeczywistość była inna. Przed majowymi wyborami parlamentarnymi w całym kraju doszło do fali strajków, w których robotnicy wyrażali swe coraz wyraźniej się rysujące postulaty socjalne. Na ulicach dochodziło do manifestacji wzywających do demokratyzacji kraju i zdecydowanego przeciwstawienia się faszyzmowi. 3 maja rozgoryczenie Francuzów dało o sobie znać przy urnach. Prawica i centroprawica przegrały z kretesem, zdobywając jedynie 36% głosów. Wybory wygrała lewica, misję stworzenia rządu otrzymał Léon Blum, półmetek roku 1936 przyniósł spore zmiany i jeszcze większe nadzieje.

    [​IMG]

    [​IMG]
    lewica świętuje zwycięstwo wyborcze – na trybunie Léon Blum (SFIO) i Maurice Thorez (PCF)​

    Cała Francja wręcz kipiała. Przed nowymi ludźmi stanęły nowe zadania. Musieli stawić czoła wielkim oczekiwaniom i równie wielkim przeciwnościom. Gabinet Bluma rozpoczął prace 4 czerwca 1936 r. Niezwłocznie przystąpiono do konsultacji społecznych, które miały konkretnie ustalić zmiany, jakim miały zostać poddane gospodarka i społeczeństwo Francji. Wszystko odbywało się w atmosferze manifestacji i strajków organizowanych na cześć zwycięstwa klasy robotniczej, oraz ku przypomnieniu nowym decydentom komu zawdzięczają swoją pozycję. 6 czerwca rozpoczęła obrady komisja trójstronna złożona z przedstawicieli rządu, konfederacji pracodawców (CGPF / Confédération Générale de la Production Française) i związków zawodowych (CGT / Confédération Générale du Travail). Pod wpływem strajku generalnego milionowej rzeszy robotników, połączonego z okupacją zakładów pracy na wypadek zastosowania przez pracodawców lokautu, CGPF po kilkunastu godzinach rozmów uznała, że nic nie może wskórać i zgodziła się na warunki związkowców. 7 czerwca o pierwszej nad ranem podpisano tzw. „porozumienia Matignon” (Accords de Matignon), które swą nazwę zaczerpnęły od nazwy pałacu, w którym mieści się siedziba premierów Francji.

    [​IMG]
    gabinet premiera Bluma​

    W wyniku tych ustaleń przyznano prawo do strajku, zniesiono utrudnienia występujące dotąd w funkcjonowaniu związków zawodowych, wprowadzono funkcję wybieranych w tajnym głosowaniu reprezentantów załóg (délégués du personnel) i co najważniejsze, podwyższono płace. Reformy rządu Bluma nie skończyły się na wypełnieniu „porozumień Matignon”. Jeszcze w czerwcu do Zgromadzenia Narodowego trafiło kilka projektów ustaw, które zostały szybko przyjęte. 20 czerwca przegłosowano ustawę, która pierwszy raz w historii Francji wprowadziła płatny urlop pracowniczy. W dniu następnym przyjęto prawo określające tydzień pracy na 40 godzin. Natomiast 24 czerwca zatwierdzono ustawę o zbiorowych układach pracy, która znacznie polepszała warunki podejmowania zatrudnienia i utrudniała pracodawcy zwolnienie pracownika. Pierwsze z wielkich kroków podjęto szybko i zdecydowanie...

    Środa, 1 lipiec 1936: lotnisko wojskowe Auxerre, baza Groupement de Chasse 21

    Maszyna uniosła dziób i wyrównała lot. Pilot przymknął jeszcze przepustnice i opuścił klapy, już niecałe 50 metrów dzieliło ich od ziemi. Śmigło zmniejszyło obroty, silnik chrząknął, a koła nieśmiało spróbowały betonowego pasa. Po chwili manewrów samolot stanął przed hangarem. D.510 wylądował.
    - Nie uwierzysz! – krzyczał do młodego lotnika wygramolającego się z kokpitu, średniego wzrostu, szpakowaty już nieco człowiek, który żywym krokiem zbliżał się do maszyny. Miał na sobie mundur z dystynkcjami podoficera.
    - W co? – Vincent już twardo stanął na ziemi, a mechanicy zaczęli się krzątać przy jego myśliwcu.
    - Wymienią nam Dewontine na Morane. – wyparował najwyraźniej ucieszony tym faktem oficer.
    - Naprawdę?! – lotnika bardziej zdziwiło, że pochodzący ze starej, arystokratycznej rodziny kapitan zwracał się do niego po imieniu, a nie jak zwykle, per sierżant Grurdiol. Widocznie stary naprawdę był podniecony z mającego nastąpić zdarzenia – To dobrze, tak sądzę.
    - Ha! To bardzo dobrze. Pierwsze myśliwce mają dolecieć już w przyszłym tygodniu. Będziecie mieli dużo roboty, sierżancie Grurdiol. – widocznie zapał dowódcy zaczął powoli ostygać – Od poniedziałku nowe szkolenie teoretyczne. Potem loty.
    - Tak jest.
    Piękne, bezchmurne niebo, gorące, lipcowe słońce. W rodzinnej mieścinie takie dni spędzało się na łące nad rzeką, w cieniu dzikich jabłoni, które, chociaż kwaśne, urozmaicały letni relaks. Gdy już nie było siły na wojnę na opadłe jabłka, Vincent kładł się z rodzeństwem na trawie i mogli tak leżeć i leżeć, wpatrując się w niebo, bądź starając się dostrzec gołębie na dachach oddalonych domów. Ale to było dawno, teraz starszy brat obejmie po ojcu aptekę, siostra, nie mogąc znaleźć pracy, pomaga to w domu to w farmacji, a ostatni z rodzeństwa rozpoczyna karierę zawodowego pilota. Perspektywa lotów na nowym, prawie o sto kilometrów szybszym myśliwcu, w sercu każdego młodego pilota musi wywołać miłe ciepełko i oczekiwanie na wpłynięcie w żyły dotychczas niespotykanych dawek adrenaliny. Z pewnością uczucie to pojawiło się i u Vincenta, jednak w tej chwili od poznawania nowego myśliwca wolałby położyć się na trawie nad rzeką i leżeć, leżeć, leżeć...

    [​IMG]
    Dweontine D.510​

    [​IMG]
    francuskie lotnictwo myśliwskie w połowie 1936 r.​

    Faktycznie, pod koniec czerwca 1936 gabinet zgodził się na przyznanie środków dla Armeé de L’Air. Chociaż Victor Denain, szef sztabu armii powietrznej osobiście nie był zwolennikiem małych samolotów, to i on musiał rozumieć, że bez nich trudno byłoby zapewnić bezpieczeństwo ponad francuską ziemią. Za namową jego i młodszych dowódców przeforsowano w rządzie program modernizacji lotnictwa myśliwskiego, które finalnie w całości miało się odtąd składać z maszyn Morane-Sauliner MS.406 – samolotów szybkich, nowoczesnych, dobrze uzbrojonych oraz, co pilotom szczególnie się podobało, posiadających zamkniętą kabinę, która rozwiązywała problem nagminnych w jednostkach wyposażonych w D.510 zawiań, zajęcia zatok i górnych dróg oddechowych, a co za tym idzie też problemów z utrzymaniem gotowości bojowej na skutek kataru i chorób pochodnych.

    c.d.n.​

    * całość tutaj
     
  4. Widder

    Widder Ten, o Którym mówią Księgi

    III. Gorące południe

    Piątek, 31 lipiec 1936: gabinet Prezesa Rady Ministrów, Paryż
    (...) Oba te kraje są nieprzychylnie nastawione do Francji, oraz oba chętnie widziałyby swoją obecność na półwyspie Iberyjskim. Niebagatelne znaczenie dla ich gospodarek mogłyby odegrać znaczne ilości złóż materiałów strategicznych. Według aktualnych danych w Hiszpanii lokuje się 50% światowego wydobycia pirytów, 45% rtęci, oraz spore ilości wolframu, ołowiu i cynku.
    Analizując aspekt militarny, łączność Francji z posiadłościami zamorskimi mogłaby być znacznie utrudniona. Szczególne niebezpieczeństwo mogłoby zostać stworzone przez alokację lotnictwa i sił morskich Włoch i Niemiec na półwyspie Iberyjskim (...).
    Włochy podjęły już pierwsze kroki zmierzające do interwencji po stronie rebelii. Oficjalnie wydaje się, iż Berlin zajął postawę wyczekującą, jednak sądzimy, że prędzej czy później również Niemcy przystąpią co najmniej do znacznego wsparcia buntowników, a nawet do ograniczonej akcji zbrojnej przeciwko Republice. Na dzień dzisiejszy, działalność Włoch i Niemiec w regionie skupia się na pomocy w transporcie powietrznym zbuntowanych wojsk hiszpańskich z Maroka ponad cieśniną Gibraltarską w południowe regiony półwyspu Iberyjskiego.

    „Trzeba coś zrobić” - pomyślał Blum kończąc lekturę raportu wywiadu dotyczącego sytuacji w Hiszpanii. Dopił koniak, wstał i podszedł do telefonu...

    [​IMG]
    Hiszpania w lipcu 1936​

    17 lipca 1936 r. zbuntowały się garnizony w hiszpańskim Maroku. W ciągu doby antyrepublikańska rebelia zajęła cały zamorski protektorat. Celem buntowników było opanowanie hiszpańskiej armii, zdobycie kontroli nad krajem i obalenie rządu stworzonego w lutym przez Front Ludowy. Na czele puczu stanął gen. Senjuro. Chociaż przewrót był długo i dokładnie przygotowywany, a w jego planowaniu brali udział specjaliści z Abwehry, zbuntowanym wojskom nie udało się osiągnąć błyskotliwego sukcesu. W krwawych walkach obrońcy republiki stłumili rebelię ważniejszych garnizonów w kontynentalnej Hiszpanii, w tym w Madrycie, którego opanowanie było w planach buntowników jednym z podstawowych punktów, które muszą zostać spełnione celem osiągnięcia sukcesu.

    Niemal natychmiast po wybuchu pomocy rebeliantom, póki co technicznej, materialnej i logistycznej, zaczęły udzielać Włochy, potem też Niemcy. 28 lipca ponad wodami Gibraltaru zaczął działać „most powietrzny”, który umożliwił wojskom Franco przerzut do południowej Hiszpanii i umocnienie tam swych pozycji. We Włoszech akcją pomocy kierował Pietromarchi, szef hiszpańskiego wydziału MSZ, zaś w Niemczech starania w zakresie koordynacji przerzutów do Iberii czynił powstały pod koniec lipca t.zw. Stab „W” pod kierownictwem płk. Warlimonta. Pomimo długotrwałych przygotowań i wsparcia ze strony faszystowskich krajów, pucz nie udał się. W Hiszpanii ustabilizowały się dwa fronty – na północy wojskami rebeliantów dowodził gen. Mola, na południu zaś gen. Fraco. Zamiast kilkunastogodzinnych walk zanosiło się na długą wojnę.

    [​IMG]
    patrol milicji CNT na ulicach Barcelony​

    Sobota, 8 sierpień 1936: Barcelona
    Bezlitosny żar lał się z nieba. Dochodziło południe, Jean-Jacques wraz z grupą kilkunastu innych ochotników siedział na trawie pod palmami na Wzgórzu Jowisza, co jakiś czas przesuwając się leniwie w kierunku, w którym wędrował cenny cień. Porozumienie się z milicjantami z CNT, POUM czy FAI* ze względu na przepaść językową było praktycznie niemożliwe, a jeśli nawet to pewnie i tak nie rozjaśniłoby sytuacji oczekującej grupki. Oficer który miał się zająć francuskimi ochotnikami zaledwie przywitał ich w porcie, po czym zniknął gdzieś prosząc aby poczekać chwilę. Po godzinie zjawił się z powrotem, po czym poprowadził obcokrajowców do prowizorycznie zorganizowanego w jakimś kościele magazynu, od strażnika wykłócił racje żywnościowe, które wręczył Francuzom. Ciągani przez pół miasta mieli okazję sporo dowiedzieć się o nowych, rewolucyjno-anarchistycznych zwyczajach i o wielkiej idei wolności, którą ich przewodnik co chwilę podkreślał i która była dlań chyba ważniejsza od pokonania wojsk Franco. Koło Palau Nacional natrafili na innego osobnika, który mimo wyglądu na to nie wskazującego, był kolejnym ważniejszym decydentem, mającym w swych rękach los przyszłych żołnierzy zagranicznych. Ten uśmiechnął się tylko do zapirenejskich sąsiadów, rzucił przyjazne ‘Salut’ po czym głośno dyskutując przekonał przewodnika, że koniecznie musi z nim gdzieś pójść. Francuzów poproszono o rozłożenie się w nieopodal w parku na wzgórzu Montjuc.

    [​IMG]
    Barcelona, Palau National​

    W ten sposób minęło pierwsze pół dnia w opanowanej przez robotników, związkowców i anarchistów Barcelonie. Organizacja nowych oddziałów i w ogóle całego życia miasta nie była całkiem sprawna, a w ogóle uporządkowana. Za to z każdego miejsca czuć było ogromną żywiołowość, przyjazne nastawienie do towarzyszy oraz silną wiarę, jaką żywiono do rewolucji, o ile w tym wypadku można mówić o wierze. Budynki były przyozdobione czerwonymi lub czerwono-czarnymi flagami, ściany pooblepiane plakatami lub wymalowane rewolucyjnymi symbolami. Przy wejściach do kawiarni i restauracji obowiązkowo widniały napisy, zwykle ad hoc nagryzmolone białą lub czerwoną farbą, informujące wszem i wobec iż „lokal skolektywizowano”. Kościoły zamieniono na domy kultury, sypialnie i magazyny. W tych dniach Barcelonę ogarnął masowy entuzjazm. Jedynie uzbrojone patrole milicji wykazywały nieco rezerwy w stosunku do otoczenia.
    Po następnych dwóch godzinach przemieszczania się wraz z cieniem, na parkowym wzgórzu zjawił się Pedro. Taszczył ze sobą pokaźny dzban wina, jak się okazało cienkiego, jednak na upały w sam raz.
    - Dla Francuskich towarzyszy. - powiedział uśmiechając się szeroko - Pijcie za rewolucję! Za przyjaźń robotników Iberii i Francji! – dzban przechodził z rąk do rąk i dość szybko robił się lżejszy, Pedro też nie omieszkał przypieczętować robotniczego sojuszu kilkoma głębokimi łykami.
    - Niezłe macie wino... - Jean-Jacques pociągnął jeszcze łyk - Ale kiedy wreszcie gdzieś ruszymy. Od rana włóczymy się po mieście, a przyjechaliśmy bić faszystów. Kiedy ruszamy na front?
    - Ekhm... no cóż. Najpierw przejdziecie szkolenie. Potem przydzielimy was do jakiejś jednostki i wyruszycie na front. Jednak chwilowo jest to niemożliwe, odczuwamy pewne braki w uzbrojeniu i na razie umieścimy was w... gdzieś was umieścimy towarzysze i przejdziecie właśnie te, eee... szkolenie.
    - Możemy ruszać już teraz.
    - Jeszcze trzeba chwilę poczekać. Właśnie organizujemy jakąś kwaterę. Muszę właśnie iść tego dopilnować. Póki co rozkoszujcie się Barceloną. Wrócę za jakieś pół godzinki.
    Zmierzchało już gdy Francuzi, po upływie hiszpańskiej pół godzinki, kwaterowali się w koszarach. Określenie koszary było nieco na wyrost. Do czasu wybuchu rewolucji kompleks służył wprawdzie jako koszary kawalerii, która została rozbita przez robotników gdy opowiedziała się po stronie Franco. Po okresie nieładu i demolki budynki na powrót zaczęto wykorzystywać jako koszary, tym razem dla robotniczych milicji. Wkrótce całość otrzymała imię Włodzimierza Lenina.

    [​IMG]
    Potrzeba milicjantów!​

    Poniedziałek, 3 sierpień 1936: gabinet Prezesa Rady Ministrów, Paryż
    Wygodne fotele nie rekompensowały niewygodnej sytuacji, Yvon Delbos, minister spraw zagranicznych wraz z wysłuchiwaniem coraz to nowych argumentów premiera wręcz nie mógł usiedzieć. Prawą dłonią nerwowo ściskał palce lewej, a na jego twarzy co jakiś czas pojawiał się coraz to bardziej nieznośny grymas zniesmaczenia.
    - To tyle. - zakończył swój wywód premier - Co pan o tym sądzi?
    - No nie wiem. Trzeba jednak wziąć pod uwagę czynniki, które nie sprzyjają takiemu rozwiązaniu.
    - Ma pan na myśli opozycję. - raczej stwierdził niż zapytał premier – Owszem, nacisk prawicy będzie mocny. Do dziś czuję, jak mnie nacisnęli w lutym. – cierpki uśmiech pokrył twarz Bluma.
    - Nie tylko. Musimy też poważnie rozważyć stanowisko zagranicy. Anglicy nie palą się do jakiegokolwiek udziału w tym konflikcie. Za to Niemcy i Włosi już wyszli poza fazę kurtuazyjnych uśmiechów i coraz to mocniej grzmią o konieczności ochrony półwyspu przed czerwoną zarazą i anarchią. W sumie, Niemcom się nie dziwię, coraz mocniej naciskają. Ale Włosi, któż ich rozgryzie. Zamiast jakoś uspokajać Europę po tym, co zrobili w Afryce, ci znowu się rzucają. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że się zbliżyli do Berlina.
    - No właśnie. Chyba ostatecznie już możemy sobie podarować te mrzonki ze Stresa. Hm? – Leon niespodziewanie wręcz uśmiechnął się do swojego ministra.
    - Ekhm, trudno powiedzieć. Uważam, że w obecnej sytuacji przede wszystkim powinniśmy dążyć do odciągnięcia Mussoliniego od Hitlera, a nie wydaje mi się, żeby wszelka intensywniejsza ingerencja w sprawy Hiszpanii mogła być temu pomocna. Innymi słowy, wyrażam co do tego pomysłu, delikatnie mówiąc, poważne zastrzeżenia i wysoki stopień sceptycyzmu.
    Zapanował pat, politycy jednego bloku mieli zgoła odmienne poglądy. Tylko zegar nieustannie miarowo tykał, odmierzając chwilę tworzącej się właśnie historii. Niezręczną sytuację przerwało wejście ministra spraw wewnętrznych. Pené przeprosił za spóźnienie i usiadł we wskazanym przez gospodarza fotelu.
    - Widzę, że pan też nie ma dużo czasu. - nieco uszczypliwie zwrócił się do przybysza premier - Aż tak dużo się dzieje? - już na poważnie dodał Blum.
    - Ludzie są raczej za interwencją na południu, to znaczy... – nerwowo sięgnął do swojej aktówki – w zasadzie nie są, ale gdybyśmy byli przeciw wsparciu Republiki, społeczeństwo mogłoby okazać niezadowolenie z takiego obrotu rzeczy, bardzo prawdopodobne, że większe niż w innym przypadku.
    - Jakieś konkrety? – sucho wtrącił szef Quai d’Orsay.
    - Tak, tak. – Pené wyciągnął gęsto zapisaną kartkę – Jeden moment... W kraju dochodzi do licznych, mniejszych lub większych, manifestacji poparcia dla walczącej z puczem Iberii. Co więcej, pod koniec lipca dotarły do nas wiadomości, że pewna liczba Francuzów wyruszyła do Hiszpanii, bądź przekraczając Pireneje, bądź drogą morską. Przypuszczam, że nie wyjechali na wakacje. Jeśli chodzi o naszą scenę polityczną, to hm... poglądy są różne. Nie muszę nadmieniać, że prawa strona ma poglądy, że tak powiem, niezmienne. Komuniści i owszem, byliby przychylni, ale już centrolewica... w każdym bądź razie koalicja mogłaby mocno ucierpieć na skutek pochopnych decyzji w kwestii iberyjskiej...
    - Tak, tak, tak. – przerwał premier – Słyszałem, słyszałem. A panowie nie pamiętają, że „wszystko jest możliwe”?! Mocno to może ucierpieć Francja, jeśli da się osaczyć z trzech stron.

    [​IMG]
    Stresa​

    Kiedy Włosi i Niemcy aktywnie wspierali faszystowską rebelię gen. Franco, cywilizowany zachód nie był w stanie wydać z siebie żadnej konkretnej decyzji. Pod koniec lipca zdecydowano o zorganizowaniu „komitetu nieinterwencji”, który jednak miał problemy już w fazie zorganizowania pierwszego spotkania uczestników. Wśród francuskich polityków dominował duch ustępstw i izolacjonizmu. Większość uważała za stosowne kontynuowanie polityki łagodnego sprzeciwu. Wciąż żywy był duch Stresy. 14 kwietnia 1935 roku do tej północnowłoskiej miejscowości zjechali na zaproszenie Mussoliniego ówcześni premierzy Francji i Wielkiej Brytanii. Europa była wówczas zaniepokojona otwartym ogłoszeniem zbrojeń w III. Rzeszy. Poza tym niepokojono się o los Austrii, w perspektywie czego Duce, którego stosunki z niemieckim Führerem nie należały wtedy do ciepłych, rozważał możliwość zagrożenia zamieszkanej przez liczną mniejszość niemiecką Górnej Adygi. Całość skończyła się na potępieniu niemieckich akcji, zaznaczeniu mocy układów lokareńskich, które gwarantowały niezmienność zachodniej granicy Niemiec i zaakcentowaniu niepodległości Austrii. Wydarzenie to przedstawiono jednak w niezwykle jaskrawych barwach, podkreślając, że oto powstał zwarty i gotowy „front Stresy”. Umocniono złudne nadzieje, a rok później, latem 1936 umacniano je nadal.

    c.d.n.​

    * CNT, Krajowa Konfederacja Pracy (Confederación Nacional del Trabajo); POUM Partia Robotnicza Zjednoczenia Marksistowskiego (Partido Obrero de Unificación Marxista); FAI, Iberyjska Federacja Anarchistyczna (Federación Anarquista Ibérica)
     
  5. Widder

    Widder Ten, o Którym mówią Księgi

    IV. Kwestia interpretacji

    Środa, 9 wrzesień 1936: inauguracyjne posiedzenie Komitetu ds. Nieinterwencji, Londyn
    Za oknem siąpił lekki deszczyk, temperatura dawała jednak znać, że na wyspach wciąż panuje lato. Po miesiącu przygotowań, nieoficjalnych rozmów, serii not, uwag i zażaleń, w Londynie zebrał się wreszcie twór, mający w założeniu wyalienować Hiszpanię ze światowego obiegu gospodarczego. Jedynie brytyjskie, chłodne podejście do dyplomacji, tonowało nieco gorącą atmosferę obrad. Nikt do końca nie był pewny stanowiska Francji, w kuluarach schłychać było przeróżne rzeczy. A to, że twardogłowi ugięli się pod wpływem stronnictwa umiarkowanego, a to że Blum zdołał jednak przekonać swój rząd do zdecydowanej polityki względem Franco, a nawet że premier Francji zagroził podaniem się do dymisji, w wypadku nie przyjęcia jego punktu widzenia, co miało jakoby spowodować kolejny kryzys III. Republiki. Istotnie, w sferach rządowych Paryża panował chaos, ale jednak we Francji udało się wypracować wspólne stanowisko. Szczególnie Wielka Brytania naciskała w sierpniu na rząd francuski, próbując przekonać go do swoich założeń polityki zagranicznej.
    Posiedzenie otworzył gospodarz, premier Stanley Baldwin. Po inauguracyjnym przemówieniu, z którego jednoznacznie wynikało, że Wielka Brytania nie będzie w żaden sposób interweniować w Hiszpanii, glos oddano premierowi Francji. Zebrani czekali na to z niecierpliwością. Wszyscy słuchali ze skupieniem i już po kilku zdaniach można było myśleć, że Francja przyjmie stanowisko brytyjskie. Blum zaczął od istotnej roli demokracji w życiu Europy, rzucił parę słów na temat samostanowienia narodów i podkreślił konieczność jak najszybszego „uregulowania” kwestii hiszpańskiej w sposób, który nie zaszkodziłby i niezależności Hiszpanii i bezpieczeństwu Europy, w sposób wykluczający rozdmuchanie płomieni konfliktu na świat. Po paru minutach mowy, Léon przerwał na chwilę, sięgnął po wodę i badawczo spojrzał na salę, po czym kontynuował.
    - Panowie, jednak w waszym rozumowaniu popełniacie zasadniczy błąd. Francja, owszem, jak najbardziej popiera zasadę nieinterwencji w konflikt toczący się pomiędzy dwiema równorzędnymi stronami, jednak proszę zauważyć, że w obecnej sytuacji mamy do czynienia z jedną stroną, która boryka się z problemami wewnętrznymi, podsycanymi dodatkowo przez siły zewnętrzne. Powiedzmy sobie prawdę, wojska Franco to rebelianci, to buntownicy, a przecież Liga Narodów nie została założona dla ochrony buntowników.
    Tu Blum musiał przerwać, jako że sala wypełniła się niepokojącą falą groźnych pomruków. Po dłuższej chwili zdecydował się mówić dalej.
    - Muszę przy tym zaznaczyć i podkreślić, że intencją i misją rządu Francji jest nie dopuścić do destabilizacji sytuacji politycznej w Europie. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której demokratycznie wybrany rząd wolnego, niezawisłego państwa, ulega naporowi czynników destabilizujących, czynników działających wbrew prawu i na jego szkodę. Dlatego też wszystkie działania zmierzające ku poparciu takich czynników, a wypływające spoza Hiszpanii, musimy uznać za działania przeciwko demokracji i wolności. Francja zdecydowanie popiera ideę nieinterwencji i niedopuszczenia do sytuacji mogącej podsycić antyrządowe ruchy w Republice Hiszpanii.
    Po mowie Bluma zapadła grobowa cisza, po chwili przerwana szeptami zaskoczonych polityków i nieśmiałymi okrzykami sprzeciwu. Po dłuższej przerwie przewodniczący obrad poprosił kolejnego uczestnika o zabranie głosu.

    [​IMG]

    [​IMG]
    myśliwiec D.510 w barwach republikańskiej Hiszpanii​

    Społeczeństwo Francuskie zdecydowanie opowiedziało się przeciwko międzynarodowej blokadzie Hiszpanii. Ludzie dali temu wyraz w mniejszych i większych manifestacjach i strajkach. Największą tego typu akcją był wiec zorganizowany 19 sierpnia w podparyskim Saint-Cloud pod hasłem „Samoloty dla Hiszpanii”. Francuzi mieli na temat wojny domowej pogląd raczej jasny i jednoznaczny, jednak rząd Republiki ociągał się z wytyczeniem jednoznacznej linii polityki zagranicznej. Po ciężkich bojach i długich kłótniach zwyciężyła jednak przeforsowana przez najbardziej lewicowe skrzydło koalicji opcja ograniczonego zaangażowania się w hiszpański konflikt. Znajdujący się pod ogromnym naciskiem społecznym rząd, zdecydował też nie przeciwstawiać się ochotniczemu zaciągowi w szeregi obrońców hiszpańskiej republiki. We wrześniu zaczęto formować ochotniczą Dywizję „Marsylianka”, która miała stanąć do walki przeciw faszystowskiemu niebezpieczeństwu.

    Przed Francją coraz wyraźniej uwidaczniało się nowe zagrożenie. Rozbudowujące swe siły zbrojne Niemcy i Włochy prowadziły politykę zawierającą coraz więcej agresji i nienawiści. Niemieckie łamanie postanowień traktatowych, wsparcie wojsk Franco, włoska aneksja Abisynii, wysłanie do Hiszpanii Corpo Truppe Volontarie, wszystko to nie wróżyło spokojnej przyszłości. Coraz bardziej prawdopodobny stawał się konflikt w zachodniej Europie. Aby zapobiec jakiejkolwiek ewentualności powtórzenia pyrrusowego zwycięstwa, jakim była dla Republiki wojna światowa, w roku 1930 postanowiono przeistoczyć granicę z Niemcami w mur ze stali i betonu. Osobą która przekonała parlament do tego pomysłu był ówczesny minister wojny, André Maginot. Zespół umocnień miał z góry skazać na niepowodzenie jakąkolwiek agresję ze wschodu. Gdyby jednak doszło do wojny, umocnienia miały umożliwić bezpieczne przeprowadzenie powszechnej mobilizacji, zabezpieczyć terytorium Francji przed wdarciem się obcych wojsk i stanowić pozycję wyjściową dla ewentualnej kontrofensywy. Pokrycie ogniowe nacierającego nieprzyjaciela miały zagwarantować gęsto rozmieszczone i silnie umocnione punkty ogniowe. Zainstalowano w nich działa do kalibru 155 mm, chociaż ze względu na specyfikę zadań, które stały przed „linią Maginota”, większość stanowisk artyleryjskich była wyposażona w broń mniejszego kalibru, szczególnie w znaczną liczbę granatników kal. 60 mm i szybkostrzelnych dział przeciwpancernych kal. 25 mm.

    [​IMG]
    przekrój przez Fort Fermont, w wieżach artyleria kal. 75 mm​

    [​IMG]

    Coraz większy nacisk na nowoczesne środki bojowe zmuszał jednak do zastanowienia, czy aby Niemcy nie są w stanie powtórzyć „planu Schliffena” i to w udoskonalonej, szybszej wersji. W 1935 r. powstała pierwsza dywizja pancerna Wehrmachtu, a nacisk na pancerz, ogień i szybkość stawał się coraz większy. Reakcją francuską było zmodernizowanie dwóch dywizji kawalerii i wyposażenie ich w sprzęt zmotoryzowany i częściowo też pancerny. Główny problem stanowił jednak trzon sił lądowych - w połowie roku 1936 Republika dysponowała 36 dywizjami piechoty utrzymywanymi na stanach pokojowych, jednak z tej liczby jedynie 5 dywizji było wyposażonych w nowoczesny sprzęt. Reszta bazowała na uzbrojeniu w dużej mierze pochodzącym jeszcze z wojny światowej. Brak koniunktury, pustki w budżecie i ogromne wydatki poniesione na budowę „linii Maginota” zaskutkowały drastycznym ograniczeniem środków na modernizację powojennej armii lądowej. Częściowo środki zaradcze udało się znaleźć we wrześniu 1936. Wg. danych statystycznych, nastąpiło wtedy znaczne zwiększenie produkcji przemysłowej i wydajności gospodarki, spowodowane częściowo poprawą koniunktury, częściowo wprowadzeniem do użycia przemysłowego ulepszonych narzędzi mechanicznych. Liczony rok do roku wzrost wydajności za wrzesień wynosił 5%. Pozyskane w ten sposób dodatkowe środki zdecydowano w pełni przeznaczyć na modernizację piechoty. Głównym elementem zamierzonego zadania była wymiana osobistego uzbrojenia strzeleckiego. Gro jednostek było wyposażonych w pochodzące jeszcze z czasów wielkiej wojny karabiny Berthier Mle 1907/15. Postanowiono dokonać ich całkowitej wymiany na opracowany w Manufacture D’Armes de Saint-Etienne nowoczesny karabin MAS Mle 36. Zasilany 5-pociskowymi łódkami umieszczonymi w magazynku wewnętrznym, wyposażony w ulepszony system celowniczy i przede wszystkim bardziej niezawodny od swoich poprzedników, stanowił niezbędny element generacyjnego kroku naprzód, który musiały wykonać francuskie siły zbrojne.

    [​IMG]
    karabin MAS Mle 36​

    Zainteresowaniem cieszyła się też armia powietrzna. We wrześniu szeroko zakrojone prace nad rozwojem jej doktryn i szkoleniem oddziałów podjął gen. François d’Astier de la Vigerie. W opracowywanym systemie, który nazwał „doktryną zniszczenia operacyjnego”, szczególne znaczenie przywiązywał do zarządzania akcjami lotniczymi i zintensyfikowania treningu bombowego. Oprócz wyszkolenia pilotów niebagatelne znaczenie ma także jakość i niezawodność ich sprzętu. Tu wychodząca z kryzysu Francja nie mogła sobie pozwolić na szersze działanie. Jedyną rzeczą, jaką w 1936 r. zdołano osiągnąć w kwestii sprzętu latającego, była wymiana wszystkich myśliwców D.510 na MS.406.

    [​IMG]
    François d’Astier de la Vigerie​

    [​IMG]
    Morane-Saulnier MS.406​

    Środa, 16 wrzesień 1936: rejon przygraniczny, wysoko w Alpach Nadmorskich
    Mimo prawie dwóch tysięcy metrów nad poziomem morza, nic nie wskazywało jeszcze na koniec lata. W niższych partiach owszem, pożółkły już liście w dębowych lasach, ale wyżej jedynie zimne noce i chłodne poranki wskazywały, że wkrótce zmieni się pora roku. Poza tym słońce intensywnie rozświetlało świerki i kosodrzewinę. Jesienne Alpy to czyste piękno, będące w stanie wywołać najwyższe uczucia zachwytu.
    - Ta cholerna góra chyba nigdy się nie skończy. Jestem już za stary na takie łażenie. –ciężko sapiąc bełkotał żołnierz straży granicznej.
    - Nie narzekaj Adrien, służba nie drużba. Chociaż faktycznie, ostatnio coraz więcej patroli i coraz wyżej.
    - I jeszcze taszczyć ze sobą to żelastwo. – Adrien poprawił osuwający się z ramienia karabin – Żeby chociaż coś z tego ustrzelić, już dawno nie było w domu dziczyzny. A u ciebie Andre, kiedy ostatnio twoja stara robiła sarninę?
    - Cholera, nie pamiętam. Za to pamiętam, że była zarąbiście dobra. Szpikowana ząbkami czosnku i słoninką, no i to nadzienie z gęsiego pasztetu. Jednak łażenie po górach ma też swoje dobre strony.
    - Heh, by nam komendant dał popalić za takie zamiłowanie do tradycyjnej kuchni.
    - Stój, daj odsapnąć... – Adrien oparł karabin o drzewo i otarł pot z czoła – Faktycznie, nawet tu ładnie, ale trochę za bardzo pochyło. – mruknął pod nosem, bardziej do siebie, niż do kompana.
    Po dłuższej chwili dwóch francuskich pograniczników dalej niechętnie pięło się stromą drożyną, trawersując zbocze na poziomie górnej granicy lasu. Gdy wreszcie definitywnie porzucili za sobą las i wdrapali się wyżej, Adrien ciężko zwalił się na trawę i sięgnął po piersiówkę, zaś Andre przeciągnął się i uniósł do oczu wielką lornetkę
    - Nic... nic... nic... - powoli lustrował okolicę - o! świstak... już zwiał. – zmęczony i znudzony prozaicznością swej służby, Andre usiadł obok kolegi – Ej, masz tam jeszcze coś?
    - I się kurde dziwić, że ty się nie męczysz. Ja zawsze wszystko tacham na tą zasraną górę, a ty jak ta księżniczka. – jednak wyciągnął piersiówkę i podał towarzyszowi – Tylko małego łyczka.
    Już z godzinę bez przekonania przyglądali się okolicy. Słońce miło grzało, dochodziło południe. W pewnej chwili uwagę Adriena przykuł odległy, poruszający się w dół punkt.
    - Eee, co to tam się rusza? – wskazał ręką na zbocze.
    Andre uniósł lornetkę i podkręcił ostrość. Facet w skórzanej kurtce i z wielkim plecakiem stawał się coraz wyraźniejszy. Wszystko to było cokolwiek dziwne, nikt z okolicznych wieśniaków zwykle nie zapuszczał się tak wysoko w góry, bo i po co. Poza tym, jeśli już, to zwykle nie z plecakiem, a z jakimś tobołem, o skórzanej kurtce nie wspominając.
    - Mert! - zaklął - Wygląda na to, że coś nam przelazło przez zieloną granicę Adrien. Na dodatek, już jest daleko. – odłożył lornetkę i założył karabin na plecy – No dalej, zbieraj się. Znasz rozkazy, w razie braku możliwości uniemożliwienia nielegalnego przekroczenia granicy, meldować w trybie pilnym.
    - Dobrze, że teraz będzie w dół. Myślę, że już nam nie każą nam tu dzisiaj włazić.

    [​IMG]
    Alpy Nadmorskie​

    We wrześniu i październiku odnotowano kilka prób nielegalnego przekroczenia włosko-francuskiej granicy. Kontrwywiad donosił, że co najmniej jedna zakończyła się sukcesem, zaś jedna osoba została zastrzelona, a jedną ujęto. Sytuacja taka pogorszyła stosunki z Włochami, które szczególnie od czasu interwencji obu krajów w Hiszpanii, i tak nie należały do najlepszych. Jednak Francja obrała już drogę, teraz trzeba było robić swoje...

    c.d.n.​
     
  6. Widder

    Widder Ten, o Którym mówią Księgi

    V. Droga ku nowemu

    Piątek, 21 sierpień 1936: poligon armii kanadyjskiej, Borden, stan Ontario
    Przez szeroką łąkę kłusem szedł oddział kawalerzystów poprzedzany przez dwa wozy pancerne Forda. Konie co jakiś czas prychały, widocznie niezadowolone ze spalin wydalanych z dwóch zmodyfikowanych ciężarówek. Gdy grupa znalazła się w odległości umożliwiającej oficerom dokładne śledzenie całości manewru, zagrała trąbka, po czym jeźdźcy zeskoczyli z wierzchowców i utworzyli tyralierę pomiędzy wozami pancernymi. Już na piechotę kawaleria ruszyła „do ataku”, wspierana ogniem ciężkich karabinów maszynowych zamontowanych w Fordach. Tylko kilku żołnierzy zajęło się końmi odprowadzając je w stronę lasu.
    - Jak widać, szybkość ma coraz większe znaczenie na polu walki. Kawaleria staje się w nowoczesnej wojnie szybkim, mobilnym, a jednocześnie też tanim środkiem działań manewrowych. Zaś wsparcie ze strony pojazdów pancernych rekompensuje pewne braki w sile ognia, właściwe dla szybko poruszających się na koniach żołnierzy. - objaśniał Kanadyjczyk, zaś spięty tłumacz w pocie czoła starał się przełożyć wszystko tak jak trzeba.
    - Oui, interesujące.- przytaknął francuski oficer - Jako element wsparcia, mobilny odwód, jest to całkiem ciekawy sposób. Myślę, że we Francji zrobimy pożytek z tej wiedzy. Jednak co do priorytetów mamy chyba podobne zdanie - piechota wsparta silnym ogniem artylerii ciągle nie jest zagrożona jako kluczowy czynnik pola walki.
    - Oczywiście. Trochę głupio byłoby obsadzać linię Maginota mobilną kawalerią.
    - A owszem. – Francuz badawczo spojrzał na swego zamorskiego kolegę, nie wiedząc, czy ten się naśmiewa, czy tylko mądrzy.
    Francuska delegacja coraz częściej zerkała ku prowadzącej na poligon drodze. Szare niebo i chłodny wiatr nie zachęcały francuskich oficerów do dłuższych obserwacji. Na szczęście wkrótce po pokazie możliwości nowoczesnych kawalerzystów zjawiła się kawalkada samochodów, która miała zabrać znużonych i zmęczonych wielogodzinnymi manewrami oficerów do koszar, gdzie mieli przejść do najciekawszego punktu wizyty w sojuszniczej armii, do uroczystego obiadu.

    [​IMG]
    AMD 35 Panhard – podstawowy francuski samochód pancerny​

    Druga połowa 1936 roku przyniosła pewną poprawę stanu francuskich sił zbrojnych. Najważniejszymi elementami rozwoju armii były rozpoczęcie szeroko zakrojonej modernizacji uzbrojenia strzeleckiego piechoty, oraz wyrównanie standardów wyposażenia lotnictwa myśliwskiego. Prowadzono też inne prace, szczególnie badawczo-rozwojowe. Opracowano projekt stacji radarowych, a Jean Jacques Bareé owocnie pracował nad teorią silników rakietowych –zabrakło jednak środków na wdrożenie i praktyczne wykorzystanie tych nowinek. Znaczny wkład w rozwój armii przyniosła, zapoczątkowana jeszcze na początku roku, współpraca ministerstw wojny oraz sztabów państw Commonwelthu i Francji. Dzięki niej pozyskano wiele projektów, wśród nich plany lekkiego lotniskowca, czy założenia działania częściowo zmotoryzowanej kawalerii. Jednak wszystkie te kroki byłyby tylko kroplą w morzu potrzeb, gdyby nie działania rządu zmierzające do głębokiej, systemowej reformy systemu obrony narodowej.

    Czwartek, 4 grudzień 1936: wiejska tawerna, gdzieś w środkowej Francji
    Na spojrzenie za okno staruszek mocniej owinął szal wokół szyi. Chociaż w wiejskiej tawernie od kominka biło przyjemne ciepło, a przeplatający się zapach gorzałki, ciepłej kiełbasy i grzanego wina również działał rozgrzewająco, to ponury widok sypiącego za oknem śniegu przypominał o zimie. Poprawił okulary i dalej głośno czytał wymiętą już, choć jeszcze świeżą gazetę:
    Gdy skończył, nie miał wesołej miny. Nalał grzańca i zapytał towarzysza:
    - Co ty na to? Nie wygląda ciekawie.
    - Wierz mi, stary pierniku, że wreszcie musi przyjść koniec z tym wszystkim. I to zamierza zrobić rząd, to krok ku temu. Jest już tak źle, że gorzej być nie może. Wreszcie dobiorą się do tych bogaczy, militarystów-fabrykantów. Francja nie może pozwolić sobie na takich burżujów.
    - Ja tam wiem swoje. To, że karabiny ma robić państwo, a nie panowie w garniturach, nic dla mnie nie znaczy. Tak czy siak, chyba mają służyć do zabijania. Za to wiem, że dłuższa służba w wojsku to zapowiedź złego – jeszcze za młodu też nam wydłużyli i tyle nam z tego przyszło, że za parę lat wybuchła wojna i z trzech braci zostałem sam. Na wiosnę mój syn idzie do wojska i co on z tego będzie miał? Tylko dłuższą poniewierkę! A ja? Kto będzie w polu robił? Już nie te lata, sam już nie daję rady.
    - Ale musimy być gotowi. – tu odłupał kawał chleba, i popchał kiełbasą.
    - Gotowi na śmierć za Francję, co za brednie... Lepiej zbierajmy się do domu dziadku, bo już ciemno się robi.
    - Masz rację stary pierniku, stara będzie się wściekać.
    Za oknem zaczynała się zamieć, która wraz ze śniegiem i zimnem szybko pogłębiała szarość wczesnego zimowego wieczoru.

    [​IMG]

    Następnego dnia do parlamentu trafiła rządowa ustawa. Mimo ostrych sprzeciwów opozycji, projekt przeszedł w pełni i już w pierwszym czytaniu, chociaż minimalną większością. Nacjonalizacja kluczowych zakładów przemysłu zbrojeniowego miała zwiększyć kontrolę państwa nad tym ważnym sektorem gospodarki, natomiast wydłużenie okresu służby wojskowej zwiększyć „wojenne” kompetencje żołnierzy.

    Nie tylko Francja borykała się z niepewnością i wywołującymi żywą dyskusję kwestiami. W Zjednoczonym Królestwie grudniowe dni przyniosły rozdmuchanie sprawy romansu króla Edwarda VIII z Bessie Simpson, byłą żoną amerykańskiego magnata tekstylnego. Nowoczesne poglądy monarchy dla Anglii wydawały się być zbyt nowoczesnymi, w wyniku czego panujący niespełna rok król, abdykował 11 grudnia 1936 r. We Francji raczej przychylnie patrzono na tą obyczajową wyspiarską aferę, a to ze względu na ciepłe stosunki, jakie król Edward żywił w stosunku do Niemiec. Następcą człowieka, który zrzekł się korony imperium dla szczęścia u boku dwukrotnej rozwódki został jego brat, książę Yorku, którego w parę dni później wyniesiono na tron jako Jerzego VI.

    [​IMG]

    Tak kończył się rok 1936...

    c.d.n.​
    (może)​

    Zamknięty i wyczyszczony
    Pozdrawiam Radek
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie