"Wygrać albo umrzeć" // Włochy '36

Temat na forum 'HoI III - AARy' rozpoczęty przez Oxen, 19 Styczeń 2012.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Oxen

    Oxen Guest

    Wygrać albo umrzeć


    [​IMG]


    ROZDZIAŁ I

    Trening czyni mistrza


    Abisynia... od wielu lat niezrealizowany cel Włochów. Lata mijały, rządy upadały, wojny zaczynały się i kończyły, a Cesarstwo Etiopii wciąż w irracjonalny sposób trwało na mapie świata. Zaczęło się w 1889 od traktatu zawartego z Menelikiem II, który miał czynić z jego królestwa protektorat wschodzącego europejskiego mocarstwa. Niestety, Etiopczycy zdawali się rozumieć ów traktat inaczej. W takim razie królowi Humbertowi I nie pozostało nic innego jak tylko najechać afrykańskie państwo. Co tam, szybka, bezbolesna wojna. Ale rzeczywistość miała się okazać zgoła odmienna. Włosi kompletnie zlekceważyli przeciwnika i posłali do boju 17 tysięcy nieprzygotowanych żołnierzy. A przeciwnik, mimo że słaby, to wystawił do walki 150 tysięcy wojowników. Tak, to dobre określenie. Część z nich nadal była wyposażona w dzidy i łuki. Wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem. Ale w 1896 roku dowodzący inwazją włoski generał, przekonany o swojej wyższości postanowił wydać Etiopczykom decydującą bitwę. Skończyło się na tym, że poddani cesarza Menelika wybili pół jego armii, 8 tysięcy ludzi. Włosi ośmieszyli się na arenie międzynarodowej i musieli odłożyć podbój Abisynii na, jak się okazało, równo 40 lat.

    [​IMG]
    Wyobrażenie bitwy pod Aduą, autorstwa anonimowego Etiopczyka

    Teraz, w styczniu 1936 roku, kolejna włoska armia stała na granicy z Etiopią. Wielu z jej żołnierzy dorastało w legendzie o poprzedniej wojnie, która przez tyle lat była źródłem frustracji milionów obywateli państwa włoskiego. Wielu z nich marzyło o zmazaniu plamy na honorze. Tak jak wtedy, podbicie Abisynii miało dać ich krajowi status mocarstwa. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, bo armia etiopska była w tym samym miejscu co w 1896 roku. 600 tysięcy pod bronią, ale tylko 80 tysięcy karabinów. Do tego 300 dział i 3 samoloty. Śmiesznie mało. Do tego nie dość, że Włosi byli lepiej wyposażeni, to tym razem byli też lepiej wyszkoleni. No i było ich więcej. Dla Etiopii nie było żadnej szansy.

    W połowie stycznia armia inwazyjna ruszyła do natarcia. Grupa nacierająca w północy miała za zadania nacierać prosto na stolicę, Addis Abebę, podczas gry jednostki na południu miały maksymalnie ułatwić jej zadanie i związać walką jak najwięcej sił etiopskich. Na razie plan był realizowany w stu procentach, gdyż jednostki idące z Erytrei nie były póki co poważnie niepokojone, podczas gdy dywizja „Tevere” już musiała odeprzeć lokalny kontratak pod Galkacyo w zachodnim Somali.

    [​IMG]

    19 stycznia doszło do pierwszych poważnych starć na północy, a mianowicie do potyczek pod Maychew i Serdo, gdzie prawdopodobnie znajdowała się pierwsza linia etiopskiej obrony. Jak można się było spodziewać, przewaga sił włoskich była przygniatająca i nieprzyjaciel jeszcze tego samego dnia się wycofał.

    [​IMG][​IMG]

    Dzień po tym wydarzeniu, jednostki frontu południowego, bezustannie ponaglane z Rzymu w końcu zainicjowały jakąś formę aktywności. Dwie dywizje przypuściły atak w rejonie wioski Mustahil. Tym razem przeprawa była ciężka. Żołnierze z dywizji piemonckiej natrafili na najlepiej uzbrojone i wyszkolone jednostki wroga wywodzące się z cesarskiej gwardii. Walka w trudnym terenie i pięciodniowa bitwa kosztowała Włochów życie 300 żołnierzy. 31 stycznia te same jednostki zainicjowały atak na Awasę. Tym razem siły były wyrównane, ale gra była warta świeczki. Ewentualna wygrana pozwoliłaby przybyć do Addis Abeby przez oddziałami z północy, co niewątpliwe stanowiłoby ogromny prestiż dla gen. Lisiego.

    [​IMG][​IMG]

    Tymczasem na północy prym wiodła 5 Dywizja Alpejska gen. Esposito W wysokich afrykańskich górach jej żołnierze czuli się jak ryby w wodzie, toteż jednostka ta rychło wysunęła się na czoło wyścigu do stolicy Etiopii posuwając się w ekspresowym tempie w trudnym terenie. 5 lutego forpoczty 13 regimentu z dywizji „Pinerolo” dotarły do pierwszego większego miasta, Dese. Dowodzący dywizją generał Barbasetti zanotował, że „przejęcie kontroli nad miastem odbyło się bez większego problemu, natomiast ludność cywilna nie wykazuje chęci podjęcia walki”. Ta lakoniczna informacja wystarczyła, żeby w Rzymie zaczęto otwarcie mówić o „druzgocącym zwycięstwie". Tymczasem tysiące kilometrów od stolicy Włoch, żołnierze toczyli ciężką walkę. Nie z bitnym rekrutem etiopskim, ale z wysokimi i nieprzebytymi górami, palącą sawanną, egzotycznym klimatem i wielkimi odległościami przebytymi za pomocą własnych nóg. No i jedzenie było marne i nie wszystkie potrzebne rzeczy dowożono na czas. Wina rozciągniętych linii zaopatrzeniowych, wielkiej odległości do ojczyzny, istnienia tylko jednego, małego portu w którym można było przyjmować transporty no i w końcu niedoświadczenia i typowo włoskiego bałaganu w służbie kwatermistrzowskiej. Popełniali wiele błędów, ale to była ich pierwsza wojna. Potem miało już być tylko lepiej.

    [​IMG][​IMG]
    Doborowa jednostka i jej żołnierze​

    13 lutego zakończyła się bitwa pod Awase. Dwa tygodnie walki, ponad 300 zabitych po obu stronach ale w końcu – udało się! Gen. Tellera miał się z czego cieszyć – jego dywizja piemoncka była już bardzo blisko Addis Abeby! Szybko okazało się, że nie miał się z czego cieszyć. Dzień później do Rzymu nadeszła sensacyjna wieść – dywizje II Korpusu gen. Moizo były już w Fiche, 100 km od stolicy! Ponadto, cesarz Hajle Sellasje nagle się odnalazł... w Londynie. Tchórz, zbiegł z kraju choć walka nadal się toczyła, a stolica przygotowywała się na ostateczny atak. Wojna wydawała się być rozstrzygnięta. Mimo to 15 lutego Etiopczycy spróbowali przeprowadzili kontratak na Awase z Addis Abeby. Widocznie obawiali się szturmu na miasto z dwóch stron. Sytuacja przez chwilę była gorąca tym bardziej, że żołnierze Tellery byli zmęczeni poprzednią bitwą, ale szybkie wsparcie od dywizji libijskiej zażegnało kryzys.

    I w końcu nadszedł ten dzień. Marszałek de Bono za akceptacją Sztabu Generalnego wydał z Asmary rozkaz do niezwłocznego przeprowadzenia ostatecznego szturmu na Addis Abebę. Trzeba było działać szybko, póki wróg nie zdążył się dostatecznie przygotować. Ze względu na szczególny rodzaj operacji i możliwość zaistnienia długotrwałego i kosztownego starcia oraz brak ciężkiej artylerii zdecydowano o użyciu nadzwyczajnych środków bojowych. Rano, 19 lutego bombowce w dywizjonu „Pegaso” przeleciały nad miastem i zrzuciły setki zasobników z gazem musztardowym. Dokonano bezprecedensowego, bestialskiego ataku na ludność cywilną. Mnóstwo ludzi zginęło w ciągu 10 minut od zatrucia. Reszta przez wiele godzin konała w męczarniach wskutek poparzeń dróg oddechowych. Istne ludobójstwo. Miało ono złamać ducha obrońców Addis Abeby. Ale na wojnie nie ma litości. Tego samego dnia oddziały frontowe rozpoczęły szturm. Z północy atakowały: 5, 9 i 24 DP. Z północnego wschodu: 26 i 30 DP oraz doborowa 5 Alpejska. Na południu zaś zmęczone, choć wciąż gotowe do walki 29 DP oraz Dywizja Libijska miały przejść do kontrataku i zajść jak najdalej, najlepiej do samego miasta. W razie załamania szturmu z pomocą miały przyjść oddziały dopiero maszerujące na Addis Abebę.

    [​IMG]

    Metr po metrze, chata po chacie. Armia inwazyjna długo zdobywała Addis Abebę. Mimo że cesarz był poza krajem, to obrońcom nie brakowało entuzjazmu. Zaciekła obrona doprowadziła do trzynastodniowej bitwy. Miasta nie udało się zdobyć z marszu, potrzebna była pomoc jednostek na tyłach. Gazu więcej nie używano, z obawie przed obosiecznością tej broni. Dantejskie sceny – walka wręcz, prowizorycznymi środkami, mordy na cywilach – chleb powszedni. Ale nikt nie musiał się o tym dowiedzieć. Stolica była niemal otoczona. I w końcu padła. 6 marca rano gen. Esposito z (a jakże!) 5 Dywizji Alpejskiej z zameldował de Bono, że ostatni punkt oporu padł. Nazajutrz, 7 marca 1936 roku, wszystkie regularne oddziały armii etiopskiej złożyły broń. A przynajmniej te, do których zdążył dotrzeć posłaniec z wiadomością o kapitulacji. Etiopia w końcu była częścią Włoskiego Imperium! Duce w specjalnym przemówieniu pogratulował zwycięskiej armii i wyraził pewność, że to dopiero początek budowy Imperium. I miał rację.


    [​IMG][​IMG]




    _________________
    No i wyszedł screenshot spam. Szału ni ma, ale co tam.
     
  2. Oxen

    Oxen Guest

    Wygrać albo umrzeć


    [​IMG]


    ROZDZIAŁ I

    Trening czyni mistrza


    Abisynia... od wielu lat niezrealizowany cel Włochów. Lata mijały, rządy upadały, wojny zaczynały się i kończyły, a Cesarstwo Etiopii wciąż w irracjonalny sposób trwało na mapie świata. Zaczęło się w 1889 od traktatu zawartego z Menelikiem II, który miał czynić z jego królestwa protektorat wschodzącego europejskiego mocarstwa. Niestety, Etiopczycy zdawali się rozumieć ów traktat inaczej. W takim razie królowi Humbertowi I nie pozostało nic innego jak tylko najechać afrykańskie państwo. Co tam, szybka, bezbolesna wojna. Ale rzeczywistość miała się okazać zgoła odmienna. Włosi kompletnie zlekceważyli przeciwnika i posłali do boju 17 tysięcy nieprzygotowanych żołnierzy. A przeciwnik, mimo że słaby, to wystawił do walki 150 tysięcy wojowników. Tak, to dobre określenie. Część z nich nadal była wyposażona w dzidy i łuki. Wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem. Ale w 1896 roku dowodzący inwazją włoski generał, przekonany o swojej wyższości postanowił wydać Etiopczykom decydującą bitwę. Skończyło się na tym, że poddani cesarza Menelika wybili pół jego armii, 8 tysięcy ludzi. Włosi ośmieszyli się na arenie międzynarodowej i musieli odłożyć podbój Abisynii na, jak się okazało, równo 40 lat.

    Teraz, w styczniu 1936 roku, kolejna włoska armia stała na granicy z Etiopią. Wielu z jej żołnierzy dorastało w legendzie o poprzedniej wojnie, która przez tyle lat była źródłem frustracji milionów obywateli państwa włoskiego. Wielu z nich marzyło o zmazaniu plamy na honorze. Tak jak wtedy, podbicie Abisynii miało dać ich krajowi status mocarstwa. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, bo armia etiopska była w tym samym miejscu co w 1896 roku. 600 tysięcy pod bronią, ale tylko 80 tysięcy karabinów. Do tego 300 dział i 3 samoloty. Śmiesznie mało. Do tego nie dość, że Włosi byli lepiej wyposażeni, to tym razem byli też lepiej wyszkoleni. No i było ich więcej. Dla Etiopii nie było żadnej szansy.

    W połowie stycznia armia inwazyjna ruszyła do natarcia. Grupa nacierająca w północy miała za zadania nacierać prosto na stolicę, Addis Abebę, podczas gry jednostki na południu miały maksymalnie ułatwić jej zadanie i związać walką jak najwięcej sił etiopskich. Na razie plan był realizowany w stu procentach, gdyż jednostki idące z Erytrei nie były póki co poważnie niepokojone, podczas gdy dywizja „Tevere” już musiała odeprzeć lokalny kontratak pod Galkacyo w zachodnim Somali.

    [​IMG]

    19 stycznia doszło do pierwszych poważnych starć na północy, a mianowicie do potyczek pod Maychew i Serdo, gdzie prawdopodobnie znajdowała się pierwsza linia etiopskiej obrony. Jak można się było spodziewać, przewaga sił włoskich była przygniatająca i nieprzyjaciel jeszcze tego samego dnia się wycofał.

    [​IMG][​IMG]

    Dzień po tym wydarzeniu, jednostki frontu południowego, bezustannie ponaglane z Rzymu w końcu zainicjowały jakąś formę aktywności. Dwie dywizje przypuściły atak w rejonie wioski Mustahil. Tym razem przeprawa była ciężka. Żołnierze z dywizji piemonckiej natrafili na najlepiej uzbrojone i wyszkolone jednostki wroga wywodzące się z cesarskiej gwardii. Walka w trudnym terenie i pięciodniowa bitwa kosztowała Włochów życie 300 żołnierzy. 31 stycznia te same jednostki zainicjowały atak na Awasę. Tym razem siły były wyrównane, ale gra była warta świeczki. Ewentualna wygrana pozwoliłaby przybyć do Addis Abeby przez oddziałami z północy, co niewątpliwe stanowiłoby ogromny prestiż dla gen. Lisiego.

    [​IMG][​IMG]

    Tymczasem na północy prym wiodła 5 Dywizja Alpejska gen. Esposito W wysokich afrykańskich górach jej żołnierze czuli się jak ryby w wodzie, toteż jednostka ta rychło wysunęła się na czoło wyścigu do stolicy Etiopii posuwając się w ekspresowym tempie w trudnym terenie. 5 lutego forpoczty 13 regimentu z dywizji „Pinerolo” dotarły do pierwszego większego miasta, Dese. Dowodzący dywizją generał Barbasetti zanotował, że „przejęcie kontroli nad miastem odbyło się bez większego problemu, natomiast ludność cywilna nie wykazuje chęci podjęcia walki”. Ta lakoniczna informacja wystarczyła, żeby w Rzymie zaczęto otwarcie mówić o „druzgocącym zwycięstwie". Tymczasem tysiące kilometrów od stolicy Włoch, żołnierze toczyli ciężką walkę. Nie z bitnym rekrutem etiopskim, ale z wysokimi i nieprzebytymi górami, palącą sawanną, egzotycznym klimatem i wielkimi odległościami przebytymi za pomocą własnych nóg. No i jedzenie było marne i nie wszystkie potrzebne rzeczy dowożono na czas. Wina rozciągniętych linii zaopatrzeniowych, wielkiej odległości do ojczyzny, istnienia tylko jednego, małego portu w którym można było przyjmować transporty no i w końcu niedoświadczenia i typowo włoskiego bałaganu w służbie kwatermistrzowskiej. Popełniali wiele błędów, ale to była ich pierwsza wojna. Potem miało już być tylko lepiej.

    [​IMG]

    13 lutego zakończyła się bitwa pod Awase. Dwa tygodnie walki, ponad 300 zabitych po obu stronach ale w końcu – udało się! Gen. Tellera miał się z czego cieszyć – jego dywizja piemoncka była już bardzo blisko Addis Abeby! Szybko okazało się, że nie miał się z czego cieszyć. Dzień później do Rzymu nadeszła sensacyjna wieść – dywizje II Korpusu gen. Moizo były już w Fiche, 100 km od stolicy! Ponadto, cesarz Hajle Sellasje nagle się odnalazł... w Londynie. Tchórz, zbiegł z kraju choć walka nadal się toczyła, a stolica przygotowywała się na ostateczny atak. Wojna wydawała się być rozstrzygnięta. Mimo to 15 lutego Etiopczycy spróbowali przeprowadzili kontratak na Awase z Addis Abeby. Widocznie obawiali się szturmu na miasto z dwóch stron. Sytuacja przez chwilę była gorąca tym bardziej, że żołnierze Tellery byli zmęczeni poprzednią bitwą, ale szybkie wsparcie od dywizji libijskiej zażegnało kryzys.

    I w końcu nadszedł ten dzień. Marszałek de Bono za akceptacją Sztabu Generalnego wydał z Asmary rozkaz do niezwłocznego przeprowadzenia ostatecznego szturmu na Addis Abebę. Trzeba było działać szybko, póki wróg nie zdążył się dostatecznie przygotować. Ze względu na szczególny rodzaj operacji i możliwość zaistnienia długotrwałego i kosztownego starcia oraz brak ciężkiej artylerii zdecydowano o użyciu nadzwyczajnych środków bojowych. Rano, 19 lutego bombowce w dywizjonu „Pegaso” przeleciały nad miastem i zrzuciły setki zasobników z gazem musztardowym. Dokonano bezprecedensowego, bestialskiego ataku na ludność cywilną. Mnóstwo ludzi zginęło w ciągu 10 minut od zatrucia. Reszta przez wiele godzin konała w męczarniach wskutek poparzeń dróg oddechowych. Istne ludobójstwo. Miało ono złamać ducha obrońców Addis Abeby. Ale na wojnie nie ma litości. Tego samego dnia oddziały frontowe rozpoczęły szturm. Z północy atakowały: 5, 9 i 24 DP. Z północnego wschodu: 26 i 30 DP oraz doborowa 5 Alpejska. Na południu zaś zmęczone, choć wciąż gotowe do walki 29 DP oraz Dywizja Libijska miały przejść do kontrataku i zajść jak najdalej, najlepiej do samego miasta. W razie załamania szturmu z pomocą miały przyjść oddziały dopiero maszerujące na Addis Abebę.

    [​IMG]

    Metr po metrze, chata po chacie. Armia inwazyjna długo zdobywała Addis Abebę. Mimo że cesarz był poza krajem, to obrońcom nie brakowało entuzjazmu. Zaciekła obrona doprowadziła do trzynastodniowej bitwy. Miasta nie udało się zdobyć z marszu, potrzebna była pomoc jednostek na tyłach. Gazu więcej nie używano, z obawie przed obosiecznością tej broni. Dantejskie sceny – walka wręcz, prowizorycznymi środkami, mordy na cywilach – chleb powszedni. Ale nikt nie musiał się o tym dowiedzieć. Stolica była niemal otoczona. I w końcu padła. 6 marca rano gen. Esposito z (a jakże!) 5 Dywizji Alpejskiej z zameldował de Bono, że ostatni punkt oporu padł. Nazajutrz, 7 marca 1936 roku, wszystkie regularne oddziały armii etiopskiej złożyły broń. A przynajmniej te, do których zdążył dotrzeć posłaniec z wiadomością o kapitulacji. Etiopia w końcu była częścią Włoskiego Imperium! Duce w specjalnym przemówieniu pogratulował zwycięskiej armii i wyraził pewność, że to dopiero początek budowy Imperium. I miał rację.


    [​IMG][​IMG]


    _________________
    No i wyszedł screenshot spam. Nafing speszjal, ale co tam :)

    ---------- Post added at 06:32 ---------- Previous post was at 06:29 ----------

    Mam prośbę do któregoś z moderatorów. Przypadkowo edytowałem poprzedni odcinek zamiast zamieścić nowy. Czy można cofnąć edycję? Jeżeli tak to poproszę.

    Wyczyszczone i zamknięte [N]
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie